![](https://assets.isu.pub/document-structure/201011065640-4a4a1b7e52e5466672c746e4555fc97a/v1/82dd04b41f660b3613baac75de2914a5.jpg?width=720&quality=85%2C50)
7 minute read
Recenzja Mój przyjaciel Hachiko
autor: Agnieszka Baranowska
Z pewnością wielu z nas pamięta ogromną popularność psów rasy akita sprzed kilku lat. Wpływ na nią miała historia pewnego japońskiego psa zekranizowana przez Lasse Hallströma w filmie „Mój przyjaciel Hachiko” z Richardem Gere’em w roli głównej.
Advertisement
Scenariusz filmu oparty jest na autentycznej historii
japońskiego psa Hachiko, który żył niemal 100 lat temu (urodził się w 1923 r., odszedł w 1934 r.) i był znany z tego, że przez dziewięć lat wyczekiwał przy tokijskiej stacji w dzielnicy Shibuya na swojego pana. Właścicielem Hachiko był doktor Hidesaburo Ueno, profesor na wydziale rolnictwa Uniwersytetu Tokijskiego. Ueno niespodziewanie zmarł w pracy i nigdy nie wrócił po swojego czworonożnego przyjaciela. Nauczyciele i rodzice wskazywali czuwanie Hachiko,
Tuż po śmierci profesora Ueno jeden z jego byłych studentów badający psy rasy akita zauważył Hachiko na stacji. Zdecydował się pójść za nim i trafił do domu w Kobayashi, gdzie poznał historię Hachiko. Wywarła ona na nim tak duże wrażenie, że zdecydował się przygotować spis psów akita w Japonii. Jak się okazało, łącznie z Hachiko było ich w całym kraju jedynie 30. Ten fakt oraz wyjątkowa historia psa ze stacji Shibuya sprawiły, że były student profesora Ueno opublikoW 1932 roku jeden z tych artykułów wydrukowany został w dzienniku „Asahi Shimbun” i spowodował ogromne zainteresowanie psem. Dzięki oddaniu, jakie Hachiko okazy-
wał swojemu zmarłemu panu, nadano mu przydomek „wier-
nego psa” i stał się sensacją narodową. Jego wierność pamięci swego właściciela wywarła ogromne wrażenie na Japończykach, stał się symbolem rodzinnej lojalności.
wał kilka artykułów opisujących niezwykłą lojalność Hachiko. jako wzór do naśladowania dla dzieci. Znany japoński artysta stworzył przedstawiającą psa rzeźbę, którą postawiono obok stacji Shibuya, a w całym kraju odrodziło się zainteresowanie rasą akita. Historia Hachiko doczekała się także ekranizacji. W 1987 roku ukazał się film pod tytułem „Hachiko Monogatari” w reżyserii Seijiro Koyama. Film opowiada o życiu Hachiko i jego duchowym połączeniu z profesorem Ueno.
Po historię niezwykłego psa sięgnął także Lasse Hallström. „Mój przyjaciel Hachiko” z oczywistych względów jest filmem nieco banalnym, przewidywalnym i… niezwykle wzruszającym. Ta prosta opowieść o wielkiej miłości pokazuje, że szwedzki reżyser – znany z licznych komedii romantycznych – potrafi opowiadać nie tylko o ludzkich porywach serc. Jak się okazuje, dobrze opowiedziana historia niezwykłego, słodkiego psiaka może także wzruszać do łez. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że historia miłości psa do człowieka sama w sobie jest ckliwa, ale też dlatego, że Lasse Hallström doskonale wie, jak tę historię opowiedzieć. Subtelnie pastelowe zdjęcia Rona
Fortunata oraz łagodna muzyka Jana A.P. Kaczmarka połączone z aktorską grą Richarda Gere’a oraz urokiem osobistym jego ekranowego, czworonożnego partnera składają się na film nie
tyle przewidywalny, ile piękny. A że Hallström nie próbuje udawać, że jego film jest czymś więcej niż historią miłości między psem a jego panem, nie sposób oprzeć się tej bezpretensjonalnej i wzruszającej opowieści o oddaniu, lojalności i tęsknocie.
Profesor Parker Wilson (Richard Gere) wiedzie spokojne, nieco nudne życie rodzinne w małym mieście. Codziennie podróżuje z pracy pociągiem i pewnego dnia natrafia na niesamowitą zgubę – małego akitę, który wypadł z klatki tragarzowi przesyłek. Wilson przygarnia szczeniaka i postanawia znaleźć dla niego dom, jednak – jak to w tego typu historiach bywa – z każdym kolejnym dniem więź pomiędzy nimi staje się coraz silniejsza. Pewnym wyzwaniem staje się przekonanie żony do zatrzymania Hachiko, jednak udaje się to dość szybko zrobić. Pies staje się niezwykle bliski Wilsonowi, codziennie
odprowadza go na stację kolejową, a potem cierpliwie czeka,
aż ten wróci do domu po dniu pracy. Relacja między Hachiko a Wilsonem staje się szczególna i fascynuje niemal całe miasteczko. Wszystko wygląda sielankowo, aż do jednego feralnego dnia, kiedy to profesor nie wraca powrotnym pociągiem do domu. Można zarzucić reżyserowi, że zbyt mocno skupiła się na scenach wędrówki Hachiko i Wilsona na trasie dworzec – dom, ale ma to symboliczne znaczenie, tam na siebie trafili, tam regularnie rozstawali się i spotykali, na końcu tej drogi pies zawsze na profesora czekał. Brakuje tu jednak większej dawki codzienności, anegdot, zabawnych wydarzeń. Brakuje także chwil zwątpienia, irytacji, bo ze zwierzętami jest przecież jak z ludźmi, czasem traci się do nich cierpliwość. Widz dzięki temu silniej odczułby autentyczność historii, a sam film zyskałby odrobinę więcej humoru i dynamiki.
Mimo wszystko film się broni i jest wart obejrzenia. Największym atutem jest psi aktor – powiedzieć, że dobrze zagrał, to zdecydowanie za mało. Co prawda zdarzają się sceny, w których nasuwa się myśl, że psiak nie lgnie do swojego właściciela ze względu na szczególną więź, jaka ich łączy, tylko za sprawą pachnących smakołykami dłoni, ale pojawiają się naprawdę rzadko. Film jest godny polecenia także ze wzglę-
du na przepiękną ścieżkę dźwiękową wykonaną przez Polską Orkiestrę Radiową, a skomponowaną przez Jana Kaczmarka, laureata Oskara za muzykę do filmu „Marzyciel”.
Przedstawiona historia jest niezwykle prosta, ale być może właśnie na tej uczciwej i nieudawanej prostocie polega siła filmu „Mój przyjaciel Hachiko”. Subtelnie opowiedziana opowieść wzrusza, pobudza do refleksji, sprawia, że przypominamy sobie, za co i jak mocno kochamy nasze zwierzęta. Film to absolutny must have dla psiarzy, ale także dla wszystkich, którzy kochają zwierzęta i chcieliby obejrzeć coś wyjątkowego z bliskimi.
![](https://assets.isu.pub/document-structure/201011065640-4a4a1b7e52e5466672c746e4555fc97a/v1/66e425135585b4535cdbf68f9fe627ab.jpg?width=720&quality=85%2C50)
Recenzja
autor: Edyta Winiarska
Komiks „Podróże z pazurem”
![](https://assets.isu.pub/document-structure/201011065640-4a4a1b7e52e5466672c746e4555fc97a/v1/787ae675bd7224be0b487043ffced7ab.jpg?width=720&quality=85%2C50)
Iza i Piotrek Miklaszewscy prawie dziesięć lat temu adoptowali kundelka ze schroniska. Dzisiaj wraz ze Snupim są prekursorami podróżowania z psem. Od trzech lat podróżują dookoła świata. Autostopem, jachtostopem, czym tylko się da, byle do przodu. Iza i Piotr to osoby, które spełniają swoje marzenia. Wyznaczają cele i konsekwentnie je realizują. Pewnego dnia wpadli na pomysł, by wydać komiks o swoich przygodach. I tak też się stało – w sprzedaży jest już pierwszy odcinek komiksu. O czym jest? O bardzo ważnej decyzji w życiu, jaką jest adopcja zwierzęcia. O początkach bycia razem. Opowiada również o ich pierwszej autostopowej podróży. I początku wielkiej przygody, czyli podróży dokoła świata.
Komiks oparty na historii Izy, Piotra i Snupiego ma uświadamiać, jak bardzo zniszczona jest nasza planeta, czyli nasz dom, oraz pokazywać powiązania naszych codziennych decyzji z tym stanem. Ma uczyć szacunku do natury, przyrody, innych kultur, zwierząt domowych, ale przede wszystkim tych dzikich, a także tych hodowlanych. Ma pokazywać różnorodność i złożoność świata. Uczyć odpowiedzialnego traktowania psów i udowadniać, że to naprawdę idealni przyjaciele – a nie zabawki!
Komiks adresowany jest do czytelnika w każdym wieku, chociaż powstawał z założeniem dotarcia szczególnie do dzieci powyżej 8 roku życia. Iza i Piotr zadbali, by lektura była ciekawa i zabawna również dla dorosłych!
Komiks jest SZYTY NICIĄ (a nie klejony), co gwarantuje jego długą żywotność i wygodę czytania. Również użyty papier jest wysokiej jakości i gramatury, więc wiele zniesie, a co najważniejsze – pięknie odwzorowuje rysunki, w które włożyli tyle pracy i serca. Polecamy gorąco komiks „Podróże z pazurem. Historia łapą pisana”, nad którym magazyn Pets Style objął patronat.
Recenzja
autor: Elżbieta Maciejewska
Człowiek i pies. O głaskaniu, stresie i oksytocynie Jung Christoph, Pörtl Daniela
Oto książka, która potwierdza, że jesteśmy dla siebie stworzeni – ludzie i psy. Więź, która nas łączy, jest wyjątkowa i bardzo głęboka. Ta przyjaźń, miłość, fascynacja ma na nas dobroczynny wpływ, „odpędza” od nas choroby i wydłuża nam życie. Psy ratownicy, psy strażnicy, psy komandosi, psy przewodnicy, ale psy jako nasi codzienni psychoterapeuci i lekarze? I choć wiemy, że dogoterapią można uzyskać spektakularne sukcesy, to kto z nas zastanawiał się, w jakim stopniu ten domowy, merdający ogonem futrzak jest w stanie obniżyć nam ciśnienie krwi, poziom stresu czy agresji?
Psy to istoty, które zdolne są do współodczuwania
![](https://assets.isu.pub/document-structure/201011065640-4a4a1b7e52e5466672c746e4555fc97a/v1/77d90cddc2910e50f55796e773e6399a.jpg?width=720&quality=85%2C50)
naszych emocji, doskonale „wywąchują” nasz nastrój, stres czy ekscytację i rozumieją nasze niewerbalne sygnały.
Co zatem się stało, że to właśnie one, a nie inne udomowione zwierzęta, czytają nas jak otwartą książkę? Jung Christoph i Daniela Pörtl, oboje związani zawodowo z psychologią, biologią i medycyną, wskazują na oksytocynę. To hormon, który u ludzi pomaga na przykład nawiązać więź pomiędzy matką a dzieckiem, ale jest też związkiem chemicznym, który zwiększa zdolność ludzi do rozumienia emocji i rozwiązywania problemów społecznych. Ten sam hormon pojawia się u psów w trakcie głaskania i sprawia, że psy jeszcze lepiej odczytują nasze intencje. Książka tłumaczy także w przystępny sposób powody, dla których ponad 30 tys. lat temu człowiek i wilk zdecydowali się na wspólną drogę. Autorzy podważają ogólnie przyjęte teorie i prezentują nowe spojrzenie na tę relację, bazując na najświeższych badaniach naukowych. Partnerstwo, współpraca przy polowaniach oraz empatia – oto geneza tego wspaniałego związku, który sprawia, że towarzystwo naszych psów jest dla nas lekarstwem. No cóż, ci, którzy kochają psy, wiedzieli to od dawna, a teraz zyskali kolejne dowody naukowe. Głaskajmy więc i przytulajmy psy jak najczęściej, aby wyszło nam to na zdrowie.