Futbol za Wielkim Murem. Przewodnik po chińskiej piłce

Page 1

FUTBOL ZA

WIELKIM

MUREM przewodnik po chińskiej piłce


FUTBOL ZA

WIELKIM

MUREM


Udało się, w końcu, nareszcie! Niezmiernie cieszę się, że Ty, drogi czytelniku możesz przeczytać przewodnik, który był prawdopodobnie najdłużej powstającą tego typu publikacją. Pomysł zrodził się już dawno temu, jednak prace nad tym, co zaraz będziesz mógł przeczytać, ruszyły już w listopadzie 2019 roku. Byłby to pewnie najbardziej dopracowany i nieskazitelny przewodnik piłkarski na świecie, gdyby nie fakt, że tworzenie na pełnych obrotach miało miejsce dopiero w ostatnich trzech tygodniach. Prace stanęły kompletnie w styczniu, aż do końcówki czerwca, czego powodem była oczywiście sytuacja panująca na świecie i niepewny start Chinese Super League. Obawy przed tym, czy przewodnik w ogóle ukaże się w tym roku, były ogromne, jednak finalnie: Ladies and Gentleman, we got him! To nie jest zwykły przewodnik, a przynajmniej zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby taki nie był. Głównym celem było to, abyś Ty, drogi czytelniku poznał nie tylko chińskie zespoły i piłkarzy w nich grających, ale także odkrył początki piłki nożnej, historię, obyczaje i stereotypy dotyczące Chin, kulturę kibicowania w Państwie Środka, a także zobaczył punkt widzenia osób w Chinese Super League pracujących. „Futbol za Wielkim Murem” to napakowana ekskluzywnymi treściami podróż po Chinach, na którą już za chwilę serdecznie se Ciebie zapraszam. Jak mawia stare chińskie przysłowie „przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę” i właśnie taką niepowtarzalną drużynę udało się zebrać. Największe słowa uznania należą się Maciejowi Łosiowi, którego projekt pochłonął praktycznie w takim samym stopniu jak mnie. Wspólnie podejmowaliśmy znaczną część decyzji, tworzyliśmy teksty i ekscytowaliśmy się w końcowej fazie tworzenia przewodnika. Praca nad publikacją spodobała nam się na tyle, że... już planujemy kolejną edycję! Maciek to prawdziwy ekspert, jeśli chodzi o piłkę nożną w Chinach czy Tajwanie, dlatego cieszę się, że zaangażował się w ten projekt, za co mu bardzo dziękuję. Chciałem także podziękować Natalii Cofalskiej za świetny tekst o jej wrażeniach z podróży po Chinach, Kamilowi Dębkowi za rzeczowe przedstawienie kluczowych graczy w CSL i Pawłowi Machitko, który kapitalnie opisał sytuację transferową w Chinach. Podziękowania kieruję także do Kamila Rudalskiego, który sprawił, że projekt stał się jeszcze lepszy i przyjemniejszy dla oka oraz do Adama Pery, którego praca, mimo iż niewidoczna, była bardzo ważna. Dzięki Wam! Many thanks to Leonardo Hartung (Obrigado!), Jonathan White (Thank you!) and Samuelito Wang 
(謝謝) for helping me with this guide. Dziękuję także Tobie, drogi czytelniku, że postanowiłeś nie tylko przeczytać ten krótki wstęp, ale także zagłębić się w to, co udało się w tym przewodniku zebrać i opowiedzieć. Mam nadzieję, że „Futbol za Wielkim Murem” przypadnie Wam do gustu, a grono polskich fanów piłki nożnej w Chinach powiększy się przynajmniej o jedną osobę. Zapraszam, Kamil Lewandowski
 Piłkarskie Państwo Środka

1


Redaktor naczelny Kamil Lewandowski Autorzy tekstów Kamil Lewandowski Maciej Łoś Natalia Cofalska Kamil Dębek Leonardo Hartung Paweł Machitko Samuelito Wang Jonathan White Tłumaczenie Kamil Lewandowski Maciej Łoś Korekta Adam Pera Projekt okładki, skład, oprawa graficzna Kamil Rudalski Rozmówcy Colson Chan Tomek Lei Jose Maria Mena Adrian Mierzejewski Jahanyar Mohebbi Salva Suay Yaki Yen Kontakt pilkachiny@gmail.com twitter.com/pilkachiny

Wydanie zostało zamknięte 19 lipca 2020 roku (składy aktualne na dzień 17 lipca). Dołożyliśmy wszelkich starań, aby nie zawierało błędów, jednak jeśli takowe się pojawią, przepraszamy. Mogę zapewnić, że wyciągniemy wnioski i będziemy mocniej pracować na treningach.

2


SPIS TREŚCI 4

...

Chiny - gdzie historia miesza się z nowatorstwem

7

...

Cześć Chiny

10

...

Kibicowanie w rytmie rocka

12

...

Kolebka piłki nożnej? Chiny!

14

...

Piłkarskie marzenia: przekonać półtora miliarda ludzi

18

...

Salva Suay: Jestem pewien, że futbol będzie tutaj w przyszłości sportem narodowym na

20

...

Jose Maria Mena: Sukces Wu Leia sprawił, że coraz więcej chińskich dzieci chce podążać jego drogą

22

...

Dokąd zmierza kadra Chin?

24

...

Nie tylko szejkowie - chińskie inwestycje w europejski futbol

28

...

Jahanyar Mohebbi: Chińczycy stworzyli najlepsze środowisko pracy dla analityków

32

...

Reformowa superliga

34

...

Brazylijskie Chiny

36

...

Kozak, na którego CSL nie zasługuje

37

...

Brazylijski profesor

38

...

Mistrzowski porządek i postęp

40

...

Na bogato nie zawsze znaczy dobrze. Po boomie czas na rozsądek

42

...

EZ7 - licencja na strzelanie

44

...

Kuriozalne Państwo Środka

46

...

Pozorne bogactwo w chińskiej piłce Pozo

48

...

Yaki Yen: Do osiągnięcia sukcesów Chinom brakuje już tylko czasu

50

...

Adrian Mierzejewski: Jako obcokrajowcy w Chinach czujemy odpowiedzialność za zespół

58

...

Guangzhou Evergrande

60

...

Jiangsu Suning

62

...

Shandong Luneng Taishan

64

...

Henan Jianye

66

...

Dalian Pro

68

...

Guangzhou R&F

70

...

Shanghai Greenland Shenhua

72

...

Shenzhen

76

...

Beijing Sinobo Guoan

78

...

Shanghai SIPG

80

...

Wuhan Zall

82

...

Tianjin Teda

84

...

Chongqing Lifan

86

...

Hebei China Fortune

88

...

Qingdao Huanghai

90

...

Shijiazhuang Ever Bright

92

...

Colson Chan: Marzę, aby obejrzeć mecz polskiej kadry na Stadionie Narodowym

94

...

Tomek Lei: W Chinach najwięcej fanów ma Legia Warszawa

3


CHINY - GDZIE HISTORIA MIESZA SIĘ Z NOWATORSTWEM

Potomkowie Żółtego Cesarza

uznając je za zbyt nieprawdopodobne. Tak miało być na przykład z grobowcem Shi Huangdi, który jako władca Qin podbił okoliczne państwa, czym zakończył Okres Walczących Królestw i w 221 r p.n.e. po raz pierwszy zjednoczył Chiny. Jego rządy opierały się na terrorze i surowych prawach, jednak pozostawił po sobie również doskonale funkcjonujący system administracyjny, do tego zunifikował pismo, miary i walutę. Jako najpotężniejszy człowiek w Azji, Shi Huangdi chciał wygrać ze śmiercią i nakazał swoim ludziom poszukiwanie eliksiru długowieczności. Takim miała okazać się rtęć, którą cesarz zaczął przyjmować w postaci kapsułek. Efekt był zupełnie inny do zamierzonego i znacznie przyśpieszył zejście władcy ze świata. W tym miejscu Sima Qian opisał wspaniały grobowiec Shi Huangdi, który miał zostać pochowany wraz z całą armią i dworem, a jego sarkofag miał znajdować się dwo w centrum mapy stworzonego przez niego państwa, otoczonego morzami z płynnej rtęci. Można zrozumieć sceptycyzm czytelników, którzy raczej nie wierzyli w ten niewiarygodny opis. Ten jednak okazał się prawdziwy. W 1974 roku kopiący studnię mieszkańcy wioski w okolicy Xi’anu odkryli przypadkowo Terakotową Armię, która strzec miała spokoju cesarza. Składa się na nią ponad 8000 postaci naturalnej wielkości wypalonych z gliny, wyposażonych w miecze, łuki i kusze. Każdy z żołnierzy miał własną, niepowtarzalną twarz. Znalezisko z miejsca stało się jednym z najważniejszych zabytków chińskiej kultury. Wciąż jednak nie zdecydowano się otworzyć grobowca Shi Huangdi, ponieważ rząd nie chce zniszczyć tego niezwykle cennego miejsca. Udało się

Sami Chińczycy są dumni ze swojej historii i często nadają jej legendarnych upiększeń. Jeśli spytać mieszkańca tego najludniejszego państwa świata, gdzie według niego znajduje się kolebka ludzkości, to bez wahania wskaże na ziemię pod stopami. W latach 20. XX wieku w znajdującym się 40 km od stolicy kraju kompleksie jaskiń Zhoukoudian dokonano odkrycia szczątków hominida, który został nazwany Człowiekiem z Pekinu (homo erectus pekinensins). Nietrudno znaleźć w Chinach ekspertów twierdzących, że jest to brakujące ogniwo ewolucji, od którego wywodzą się ludy mieszkające w Azji Wschodniej. Jeszcze inni idą dalej, identyfikując znalezisko z postacią Żółtego Cesarza, protoplasty narodu chińskiego. Według różnych podań miał on żyć około 100 lat, a jego darami dla ludzkości są m.in. pismo, matematyka, medycyna i astronomia. Jego potomkowie mieli dać ast początek powstałej według tradycji 4000 lat temu dynastii Xia, pierwszej rodzinie władców wyróżnionych przez Sima Qiana w Zapiskach Historyka. Chińska kultura narodziła się jednak znacznie wcześniej, o czym świadczą odkrycia archeologów m.in. w Banpu pod Xi’anem. Sima Qian to postać kluczowa dla historii Chin. Ten żyjący na przełomie II i I wieku p.n.e. eunuch służący na dworze cesarza Wudi opisał 2000 lat dziejów terenów nad Żółtą Rzeką. Niektórzy podchodzili do spisanych przez niego kronik z dystansem, 4

SHI HUANGDI

Przygotowując się do pisania tego tekstu zdałem sobie sprawę, że jest to nie lada wyzwanie. Bo jak w tak krótkim artykule można opisać historię tego fascynującego kraju? Gdy na Półwyspie Apenińskim w 753 r p.n.e. założono Rzym, chińska cywilizacja istniała już od ponad 2000 lat i terenami nad Żółtą Rzeką zdążyło już rządzić kilka dynastii. W szkołach na Zachodzie mało miejsca poświęca się dziejom ojczyzny Konfucjusza, nad czym bardzo ubolewam, ponieważ jest to niebywale interesujący i obszerny temat. Chiny osiągnęły przez tysiąclecia znacznie więcej, niż można sobie wyobrazić.

źródło: chasingart.com


za to przeprowadzić różnego rodzaju testy, które wykazały, że wewnątrz znajdują się duże ilości rtęci. A więc legendarna historia Sima Qiana została potwierdzona.

zadaniem było zabranie ogromnej floty do azjatyckich i afrykańskich portów w celu demonstracji potęgi Chin za czasów dynastii Ming. W sumie odbyło się siedem takich wypraw, a Zheng He zabierał na nie kilkaset statków i dziesiątki tysięcy żołnierzy i marynarzy. Już sam widok potężnych okrętów baochuanów mierzących około 150 metrów długości musiał robić niesamowite wrażenie. Yongle nie chciał podbijać portów, a jedynie sprawić, że ich władcy bali się potęgi Cesarstwa i sami zaczęli oddawać mu hołd. Wraz ze śmiercią Zheng He podczas ostatniej wyprawy zaprzestano ich organizowania, a Chiny zamknęły się na świat na kolejne kilkaset lat. A co jeśli… admirał podczas jednej ze swoich eskapad dotarł do Ameryki? Taką teorię wysnuł emerytowany brytyjski marynarz Gavin Menzies. Twierdzi on, że posiada na to niezbite dowody, które opisał w swojej książce 1421. Rok w którym Chińczycy opłynęli świat. Kilka lat temu Menzies poszedł jeszcze dalej i napisał 1434 - rok, w którym wspaniała chińska flota pożeglowała do Włoch i zapoczątkowała Renesans. Choć nikt nawet nie przez moment nie pomyślał, że wymysły Menziesa są prawdziwe, to dzięki kontrowersyjności jego teorie zyskały duży rozgłos.

Legendarny Orient O istnieniu Państwa Środka ludzie w Europie wiedzieli już od starożytności dzięki Jedwabnemu Szlakowi. Na wschód zmierzał Aleksander Wielki, jedno z założonych przez niego miast granicznych było oddalone o 400 km od Xinjiangu. Śmierć władcy być może przerwała grecką ekspansję, jednak faktem jest, że do Aleksandrii Eschate docierali chińscy kupcy. Przez kolejnych kilkanaście wieków Orient był dla mieszkańców Starego Kontynentu miejscem legendarnym, o którym wiedziano bardzo niewiele. To Marco Polo miał być tym, który zapoczątkował kontakty z Chinami w średniowieczu. Mało znanym faktem jest to, że gdy Wenecjanin był w Państwie Środka, podróż w drugą stronę odbył przedstawiciel dworu w Pekinie, Rabban Bar Sauma. Nestorianin pochodzący z plemienia Ongutów urodził się niedaleko chińskiej stolicy. Jako wysłannik cesarza Kubilaja-chana dotarł do Jerozolimy, a następnie do Rzymu. Miał wręczyć listy od cesarza papieżowi Honoriuszowi IV, jednak nie zdążył tego zrobić przed jego śmiercią. Spotkał się za to z kardynałami uczestniczącymi w konklawe. Najdalej na zachód zawitał do Bordeaux, po drodze odwiedzając w Paryżu króla Francji Filipa IV. Niewiele osób wie także, że przed Marco Polo i Rabbanem Bar Saumą do północno-wschodnich terytoriów Chin dotarł nasz rodak. Głównym celem podróży Benedykta Polaka był jednak dwór mongolski w Karakorum, do którego misjonarz trafił w 1246 roku.

Początek upadku Zachodnie potęgi kolonialne w XIX wieku wymusiły na Chinach dostęp do ich portów i bogactw. A wszystkiemu winne było opium, które stało się prawdziwą zmorą dla cesarstwa. Mieszkańcy Państwa Środka tak bardzo uzależnili się od tego narkotyku, że cesarz Daoguang nakazał zarekwirowanie brytyjskich zapasów opium w Kantonie i wrzucenie ich do morza. To było początkiem konfliktu, który znany jest pod nazwą I wojny opiumowej. Słabnąca dynastia Qing nie potrafiła stawić oporu wojsku Wielkiej Brytanii, które zajęło kilka strategicznych portów chińskich. Cesarstwu nie pozostało nic innego, jak skapitulować i podpisać traktat kończący wojnę na niekorzystnych dla siebie warunkach. Został on podpisany w Nankinie i jak się okazało, jego beneficjentami byli nie tylko Brytyjczycy, ale także Francuzi, Rosjanie i Amerykanie. Chiny zostały zobligowane do otwarcia swoich portów państwom kolonialnym, które mogły tworzyć tam swoje enklawy, a Hong Kong został oddany pod jurysdykcję Imperium Brytyjskie mupo wsze czasy (kolejny traktat z roku 1898 zamienił to na 99-letnią dzierżawę, która zakończyła się w 1997 roku).Podobnie jak w koloniach, tak i w Chinach zamorskie potęgi wykorzystywały miejscową ludność i zasoby naturalne. W enklawach powstałych m.in. w Tiencinie, Szanghaju i Kantonie

Do XIX wieku cesarskie Chiny prowadziły zamkniętą politykę i niechętnie otwierały się na świat. Był jednak moment w ich historii, w którym władcy chcieli pokazać swoją siłę. Na początku XV wieku admirał Zheng He otrzymał misję od cesarza Yongle. Jego 5


Chińczycy mieli znacznie mniej praw niż obcokrajowcy. Jedną z niewielu pozytywnych rzeczy, które zostawiła po sobie Wielka Brytania w Hong Kongu, była piłka nożna. Pierwsze oficjalne rozgrywki Challenge Shield zostały rozegrane już w 1888 roku. Również w Hong Kongu grał w latach 20. i 30. najlepszy piłkarz w historii Chin. Lee Wai Tong w swojej karierze miał strzelić 1260 goli, a w 1976 roku niemiecka gazeta umieściła go na liście największych piłkarzy w historii obok Pelego, Puskasa, Di Stefano i Stanleya Matthewsa.

przegrała wojnę w 1945 roku, Chiny uwolniły się spod okupacji, jednak nie odzyskały pokoju. O obalenie rządu Kuomintangu walczyli komuniści pod wodzą Mao Zedonga. Udało im się to w 1949 roku, kiedy to Chiang Kaj-szek wraz ze swoimi podwładnymi uciekł na Tajwan. Wtedy to powstała wspomniana wyżej Chińska Republika Ludowa, a Chiang kontynuował swoje rządy w Tajpeju jako prezydent Republiki Chińskiej.

Rozwój i duma

Burzliwe stulecie

Budowanie gospodarczej potęgi ChRL rozpoczęło się wraz z rządami Deng Xiaopinga. To on był odpowiedzialny za stworzenie reform, które pozwoliły wykorzystać potencjał demograficzny tego ogromnego kraju. Dziś Chiny są jednym ze światowych hegemonów i liderem w tworzeniu nowoczesnej technologii. Skok rozwojowy, który wykonało Państwo Środka w ostatnich 30 latach, jest niesamowity. A pamiętajmy, że mówimy o terytorium, na którym cywilizacja istnieje od ponad 5000 tysięcy lat.

Cofając się do początków XX wieku, w wyniku ingerencji zagranicznych mocarstw i problemów wewnętrznych, mandżurska dynastia Qing słabła. W latach 1911-1912 przez kraj przeszła Rewolucja Xinhai, która obaliła cesarstwo. Zdetronizowano wówczas sześcioletniego władcę Puyi, choć zapewniono jego rodzinie godziwe, luksusowe życie. W latach 30. po inwazji Japonii ostatni cesarz ponownie wstąpił na tron w marionetkowym państwie Mandżukuo. Gdy do władzy doszli komuniści, Puyi został aresztowany i osadzony w obozie dla zdrajców, jednak z powodu amnestii w 1959 roku uwolniono go i zatrudniono jako ogrodnika w ogrodzie botanicznym.

Historia Chin to fascynująca opowieść o wielkich dynastiach i pięknych dworach, współżyjących ze sobą grupach etnicznych, wybitnych wojownikach, krwawych wojnach i dumnych potomkach Żółtego Cesarza, który zamieszkał niegdyś w dorzeczu Żółtej Rzeki i dał początek narodowi Hanów. I to właśnie tu, między na rozgrzanymi w słońcu cegłami Wielkiego Muru, złotymi pustyniami Xinjiangu, majestatyczną Wyżyną Tybetańską, kolorowymi plantacjami lotosu w Guangdongu i chłodem północy płynącym z prowincji Heilongjiang, po zielonych boiskach biegają bohaterowie naszego przewodnika. Być może historia chińskiej piłki nożnej nie jest jeszcze zbyt bogata, ale ambitni spadkobiercy Shi Huangdi nie spoczną, dopóki nie podbiją futbolowego świata.

Zanim proklamowano powstanie Chińskiej Republiki Ludowej, po Rewolucji Xinhai do władzy doszli demokraci na czele z Sun Jat-senem. Z czasem najważniejszą osobą w państwie stał się Chiang Kaj-szek. Jego rząd musiał zmierzyć się z wieloma przeciwnikami, m.in. lokalnymi watażkami, komunistami i najeźdźcami z Japonii. Ci ostatni weszli do Chin w 1937 roku i szybko zajęli Szanghaj i Nankin. Wojska Chiang Kaj-szeka jednak nie poddały się, wykorzystując zasoby ludzkie i pomoc Stanów Zjednoczonych. Gdy Japonia

Maciej Łoś Sinolog, Piłkarskie Państwo Środka

6


CZEŚĆ CHINY Zakazane Miasto? Wielki Mur? Terakotowa Armia? Odpowiedź jest tylko jedna - CHINY. Chiny to trzeci kraj na świecie pod względem zajmowanej powierzchni i pierwszy pod względem liczby mieszkańców. Jeden kraj, a znacznie więcej niż dwa oblicza. Rozległość terenu sprawia, że poszczególne części różnią się od siebie że diametralnie. Ogromna powierzchnia sprawia też, że kraj znajduje się w zasięgu aż trzech stref klimatycznych: zwrotnikowej, podzwrotnikowej i umiarkowanej. Jak Chiny prezentują się obecnie? To przede wszystkim ogromne korporacje i nowoczesne technologie. Mieliście okazję odwiedzić Chiny? Jeśli tak, to z pewnością dostrzegliście znaczące różnice technologiczne w porównaniu z krajami europejskimi głównie w kwestiach płatności. Chiny rosną w siłę w ogromnym tempie i z wprowadzeniem do Europy wielu innowacyjnych rozwiązań trzeba będzie pewnie jeszcze długo poczekać. Jak to wygląda tutaj? Czy gotówka naprawdę odchodzi w zapomnienie? Z roku na rok Chińczycy coraz rzadziej korzystają z gotówki, a coraz częściej stanowi to tutaj problem. Uliczna knajpka, ryneczek,

streetfood? Nie ważne dokąd pójdziecie wszędzie napotkacie porozwieszane QR kody. Ba! Nawet biedny Chińczyk na ulicy proszący o wsparcie finansowe wyciągnie swoją plakietkę z kodem i żadne wymówki typu "nie mam gotówki" już nie zadziałają. Płatności mobile bezapelacyjnie górują i stanowią chińską codzienność, a telefonami można płacić dosłownie wszędzie - daje to naprawdę dużą swobodę. W końcu wychodząc z domu nie trzeba brać ze sobą nawet portfela - wystarczy telefon i sprawa załatwiona. Według danych z 2018 roku aż 86% Chińczyków używa telefonów do wykonywania płatności. Nic w tym dziwnego, w końcu telefony towarzyszą nam niemal cały czas, więc chińskie platformy wyszły naprzeciw nowym trendom. W 2009 roku stworzono aplikację ALIPAY, a cztery lata później to WECHAT stał się komunikatorem internetowym "od wszystkiego" i zaczął pełnić funkcję wirtualnego portfela. Nawet tradycyjne przelewy do znajomych można wykonywać od ręki za pomocą jednego kliknięcia wystarczy wpisać dokładną kwotę, a następnie potwierdzić transakcję PINem. Poza tym macie opcję wysłania prezentu w postaci gotówki za pomocą "czerwonej koperty" dołączając pozdrowienia i życzenia. Przez aplikację można też zrobić zakupy, zamówić taksówkę, kupić bilety na samolot i pociąg, zarezerwować miejsce w kinie lub pokój w hotelu, zamówić jedzenie i wiele, wiele innych. Państwo Środka naprawdę coraz szybciej rozwija się w zakresie zaawansowanych technologii, a pewnie już niebawem płatności będzie można wykonywać "twarzą", bowiem płatności z zastosowaniem systemu rozpoznawania twarzy za kilka lat wejdą tutaj w życie. A co z tradycją? Chiny to również starożytne sta zwyczaje, historia i kultura sięgająca tysięcy lat wstecz. Święto Wiosny, czyli 春節 (Chūnjié) to najważniejsze święto w kalendarzu chińskim, które przypadło w tym roku na sobotę 25-go stycznia. Chińczycy wierzą także w siłę horoskopu, który opiera się na 12. znakach odpowiadających zwierzętom: owcy, małpie, kogutowi, psu, świni, szczurowi, bawołowi, tygrysowi, królikowi,

żródło: fortune.com

7


smokowi, wężowi i koniowi. Każdy rok otrzymuje innego patrona. 2019 rok był rokiem świni, natomiast rok 2020 jest rokiem szczura. Są tutaj urodzeni w latach 1936, 1948, 1960, 1972, 1984, 1996, 2008, 2020? To Wasz rok, więc szczęście powinno Wam szczególnie sprzyjać!

Czy kiedykolwiek obiło Wam się o uszy słowo "hutong"? Pewnie dla osób, które odwiedziły Pekin brzmi to całkiem znajomo, ale przed przyjazdem do stolicy nie zawsze wydaje się ono tak oczywiste. Gdy ktoś w Pekinie mnie odwiedzał, to często mimochodem proponowałam wizytę w hutongach, a wtedy słyszałam coś w stylu: "huto co"? Jednoznaczna definicja jest chyba dość trudna do stworzenia, ale ja nazwałabym to chyba wąskim, małym labiryntem lub alejką z tradycyjnymi chińskimi zabudowaniami. Domki tutaj są ciasne i często zaniedbane, a czystość w nich też pozostawia wiele do życzenia. Jeśli zerkniecie na malutkie podwórko (coś jak dziedziniec), to możecie się troszkę zdziwić. Dlaczego? Niektóre z nich przypominają nawet złomowiska, a znajdzie się tam chyba wszystko. Jeśli tam nie ma wystarczająco miejsca, to mieszkańcy wystawiają przeróżne rzeczy na zewnątrz, co sprawia wrażenie lekkiego bałaganu. Niektórymi hutongami aż strach iść, bo ma się poczucie, że coś zaraz spadnie na głowę lub o coś się człowiek potknie. Ale spokojnie, są też ładniejsze i bardziej zadbane hutongi, chociaż te biedniejsze zdecydowanie bardziej zapadają w pamięć. Atmosfera tych domków jest jednak urocza! Ma się wrażenie jakby czas tutaj się zatrzymał, albo płynął kilka razy wolniej. Mieszkańcy spędzają naprawdę mnóstwo czasu z sąsiadami, rozmawiają, śmieją się i widać, że są bardzo szczęśliwi. Co jakiś czas ujrzycie starszą panią przejeżdżającą rowerem, biegnącego psa lub bawiące się dziecko. Stan ulic, na których znajdują się hutongi też jest mocno zróżnicowany jedne są w lepszym, inne w gorszym stanie, niektóre są zagospodarowane i znajdziecie tam sklepiki, punkty usługowe, hostele, a nawet restauracje. W tych małych knajpkach znajdziecie menu nie tylko z podanymi cenami (to chyba oczywiste), a czasem nawet zdjęciami potraw, więc nie musicie się aż tak bardzo martwić, że zginiecie w lawinie chińskich znaczków i kupicie kota w worku.

Jakie cechy posiada szczur? Szczur jest pierwszym znakiem zodiaku w cyklu chińskiej astrologii. Oznacza to zdolności przywódcze! Taka osoba bez problemu i większego wysiłku przejmuje inicjatywę w swoim otoczeniu i nie obawia się brać na swe barki odpowiedzialności za działania swoje i innych. Szczur jest pracowity, zdeterminowany do działania i często demonstruje swoją silną wolę i zdecydowanie budzi zaufanie innych. Kultura chińska? Jedzenie, które jest dla Chińczyków świętością. Mówi się, że Chińczycy jedzą wszystko, co lata z wyjątkiem samolotu i wszystko, co ma nogi z wyjątkiem stołu. Dawniej zamiast popularnego "Jak się masz?" w Chinach pytano "Czy już jadłeś?". O wyjściu z domu bez śniadania nie ma tutaj mowy. I wiecie co? Miałam wrażenie, że Chińczycy nie spędzają ani chwili na przygotowanie ich w domach, a ten posiłek spożywają głównie poza nim - kupują je przeważnie świeżo robione od ulicznych sprzedawców lub w szkolnej stołówce. Ceny takich śniadań są naprawdę bardzo niskie. Jak wyglądają jednak chińskie śniadania? Siedząc na stołówce często zerkałam na posiłki spożywane przez Chińczyków. Wnioski? Sycąco i koniecznie na ciepło. Na plastikowych tackach królowały różnego rodzaju kluski, zupy, produkty mączne, tofu. Kawy lub herbata? Nic z tych rzeczy. W zamian do picia będzie mleko sojowe... Parki już od samego rana tętnią życiem i spotkacie tutaj radosnych i uśmiechniętych ludzi - w szczególności seniorów! Tutaj wiek nie gra zupełnie żadnej roli jeśli chodzi o zabawę i aktywność fizyczną - myślę, że starsza grupa społeczeństwa mogłaby pod tym względem śmiało konkurować z nastolatkami. Ludzie podzieleni są na grupki - każdej sprawia przyjemność zupełnie coś innego. Panie szczególnie upodobały sobie głośne śpiewanie, uprawianie tai-chi ( 太 拳-tàijíquán), a nawet żywiołowe "tańce hulańce" i to całkiem dosłownie - to trzeba naprawdę zobaczyć na własne oczy. Panowie z kolei spędzają czas mniej lub bardziej aktywnie. Jedni grają w karty albo w madżonga (麻将-májiàng), czyli tradycyjną chińską grę. Inni grają w coś na kształt mini golfa albo ćwiczą siłowo "pod chmurką".

A jak to jest z toaletą i ogrzewaniem w takim miejscu? Sprawa wygląda tak, że co jakiś czas spotykamy publiczną toaletę mieszkańcy nie zawsze mają toalety w domu i korzystają z tych publicznych, w których czasami nie ma kabin. Jeśli chodzi o ogrzewanie, to często zamiast niego jest po prostu pr przenośny grzejnik. Pewnie domyślacie sie, że zimą może być tutaj dosyć ciężko, bo drzwi są cienkie, a okna są stare i raczej mało szczelne, więc zapewne często powiewa tutaj chłodem. Mimo tego wydaje się, że hutongi zaczęły przeżywać swoją drugą młodość i stały się całkiem ciekawym miejscem na odwiedziny. odwiedzin Według mnie warto wybrać się przynajmniej na 8


źródło: goshopbeijing.com

chwilkę na spacer po hutongach, aby odseparować się od pekińskiego zgiełku i hałasu. Europejczyk w hutongach? A to dopiero! Dla mieszkańców Chin zagraniczny turysta bywa nie lada atrakcją, czasami większą nawet niż same zabytki. Czy kiedykolwiek ktoś z Was chciał poczuć się jak największa gwiazda filmowa? Jeśli tak, to wpadajcie do Chin!

robić zdjęcia i wiadomo o tym nie od dziś nie są skrępowani chyba w żadnej sytuacji. Czają się niczym paparazzi i robią zdjęcia zza krzaków - to przydarzyło się akurat mojemu koledze. Chińczycy wcale nie czują oporu, aby nagle ustawić aparat niemal przed nosem i pstryknąć szybka fotkę. Powiem Wam, że absolutnie się z tym nie ukrywają! Czasami potrafią mnie nieźle zaskoczyć, gdy ni stąd ni zowąd widzę przed moją twarzą telefon komórkowy. Ale czy komuś przeszkadza telefon w odległości mniej niż jednego metra? Cóż...Nie sposób zwiedzić cały kraj w dwa tygodnie, miesiąc czy pół roku. Chiny zdają się mieć ciągle coś do odkrycia, a każda podróż w głąb kraju to nowe doświadczenia i pozorne przemierzanie i odkrywanie "nowych" lądów. Cóż, pozostaje nam zaprosić Was do Państwa Środka, aby poznać futbolowy, chiński świat od "środka". "ś

Przyjeżdżając do Chin trzeba przyzwyczaić się do tego, że Chińczycy traktują Europejczyków jako dodatkową "atrakcję" i przyglądają się z zaciekawieniem, bardziej lub mniej natrętnie. Na początku wydawało mi się, że w tak wielkiej metropolii jaką jest Pekin "białych" będzie można spotkać niemal wszędzie i nikogo to już tutaj nie zdziwi. Tymczasem Europejczyków jest tutaj naprawdę jak na lekarstwo, dlatego śmiało mogę Wam powiedzieć, że momentami czułam się jak celebrytka. Przybliżę Wam kilka sytuacji i reakcji Chińczyków, z którymi się tutaj spotkałam. Chińczycy uwielbiają

Natalia Cofalska Autorka bloga „Ni Hao China”

9


KIBICOWANIE W RYTMIE ROCKA Rozwój kultury piłkarskiej jest nierozerwalnie związny z biznesem muzycznym. Dotyczy to większości krajów, które kibicowsko są już mocno rozwnięte, ale do tego grona można zaliczyć także Chiny. Niezależnie od tego, czy jest to legendarna piosenka “Take Em All” brytyjskiej grupy Cock Sparrer czy “Impossible” napisana przez argentyńską grupę rockową Callejeros – ich dziedzictwo w znacznym stopniu przyczyniło się do rozkwitu kultury kibicowskiej w różnych regionach. Piosenki te są najbardziej popularne w regionach, w których grupy muzyczne powstawały. Jednym z ostatnich przykładów jest “Despacito”, które przedostało się z San Lorenzo na niemal cały świat. Na obszarach, gdzie kultura fanów jest stosunkowo dojrzała, proces tworzenia oryginalnych piosenek przez lokalne zespoły i używania ich na stadionach przez fanów jest już procesem metabolicznym. Kultura kibicowska w Chinach jest bardzo podobna do tej, jaką możemy spotkać w innych krajach. Przyśpiewki stadionowe w Państwie Środka zostały zaczerpnięte od Japończyków, których na początku naśladowano, a później zaczęto własne fanowskie piosenki wymyślać. Na stadionach w Chinach można usłyszeć zaczerpniętą od fanów San Loreno piosenkę “Vengo de Barrio del Buedo”, “Madalena do Cuju”, którą stworzył brazylijski piosenkarz Martinho de Vila, czy włoską piosenkę “L’estate sta finendo”.

źródło: facebook.com/cslasiafans

Grupy kibicowskie w Chinach utworzone były na długo przed powstaniem kultury kibicowania. Ubrani w barwy klubowe Chińczycy byli przeważnie ledwo słyszani na trybunach swoich klubów, chyba że przychodziło odśpiewać hymn kraju. Obecnie kultura kibicowska ponownie się odradza, ewoluuje i formuje. W przeciągu ostatnich dwóch lat widać chęć łączenia rockowych lub punkowych grup muzycznych z grupami kibicowskimi, które starają się stworzyć nową subkulturę i wspólnie się rozwijać.

Uważa się, że początki kultury kibicowskiej w Chinach sięgają 2004 roku. Wówczas na jednej z japońskich stron internetowuch pojawiały się nagrania z przyśpiewkami kibiców Urawa Red Diamonds. Sposób celebrowania meczu swojej drużyny podchwycili kibice Shanghai Shenhua, którzy na stałe zaadaptowali to do swoich kibicowskich rytuałów. Wielu kibiców zaczęło wspólne śpiewanie, ubieranie koszulek w podobnych kolorach, jednak

10


punktem zwrotnym w kulturze kibicowskiej w Chinach był przyjazd w 2007 roku fanów wcześniej wspomnianego klubu – Urawa Red Diamonds. Japoński zespół trafił wówczas w Azjatyckiej Lidze Mistrzów na Shanghai Shenhua, a kibice gości znacznie przekrzykiwali fanów z Szanghaju. Jak się później okazało, był to początek wielkiej przyjaźni pomiędzy kibicami obydwu zespołów. Od tamtego czasu powstawało znacznie więcej nowych przyśpiewek, flag czy opraw, niż wcześeniej.

Nie trzeba było długo czekać, bo dwa lata później Beijig Guoan zdobyło tytuł mistrzowski, co sprawiło, że grono fanów pekińskiego klubu znacząco wzrosła. Stolica Chin od 2009 roku zaczęła corocznie gościć także Guoan Fan Music Festival. Misandao Rock, czyli pekiński zespół rockowy jest jedyny w swoim rodzaju, jeśli chodzi o elementy muzyczne, które zostały wprowadzone na futbolowe stadiony. To właśnie dzięki ich wielkiemu zaangażowaniu kultura kibicowska oraz rock czy punk zaczęły się organicznie łączyć. Wraz z ciągłym wzbogacaniem się życia materialnego Chińczyków, kultura kibicownia, która w Anglii istaniała już od lat 80., zaczęła się bardo szybko rozwijać i rozprzestrzeniać. W 2019 roku oficjalnie zainaugurowano China Ultras Party, czyli pionierski projekt łączący fanów muzyki rockowej z kibicami piłki nożnej. W słabo oświetlonych salach w Pekinie i Nankinie odbyła się pierwsza edycja imprezy. Ubiegły rok był niezwykłym dla piłkarskich fanów, bowiem w Pekinie, Shandong, Jiangsu, Tiencinie czy Henan fani zaczęli organizować inne, wielkie festiwale fanowskiej muzyki. Duża scena pojawiła się także w Chengdu, czyli mieście, którego drużyna piłkarska gra dopiero na trzecim poziomie rozgrywkowym. Mimo to fani tej drużyny zaprosili na trybuny swojego stadionu grupę rockową, której piosenki śpiewało wielu fanów. Język piłki nożnej i muzyki jest uniwersalny. I mimo, że epidemia trzyma fanów piłki nożnej z dala od stadioów, to kreatowyność chińskich fanów nadal trwa. Chinese Super League wraca w lipcu bez kibiców, jednak fani piłki nożnej zjednoczą się podczas Nanjing Punk Festival w sierpniu. Każdy z nas, kibiców wierzy, że nasze przyśpiewki będą wspierały nasze drużyny już wkrótce.

WIERNI FANI TIANJIN TEDA

Samuelito Wang Ultras Tianjin Teda

11


KOLEBKA PIŁKI NOŻNEJ? CHINY! Początki, rozwój, profesjonalizacja

Piłka nożna jaką znamy i uwielbiamy powstała całkiem niedawno, a za jej ojców uznaje się Anglików. I choć to zdanie jest w pełni prawdziwe, bo to właśnie oni spisali pierwsze zasady gry, to za pierwszych inicjatorów zespołowego kopania piłki na wyznaczonym polu, trafiania do sieci czy kar za przewinienia uznaje się Chińczyków – przynajmniej tak uważa FIFA. I choć dla niektórych może być to szokiem, to w Chinach w piłkę grywano jeszcze przed naszą erą.

Zanim jednak gra w piłkę zyskała większą popularność i zaczęto w nią grać na szerszą skalę, była treningiem kondycyjnym mającym wzmocnić wydajność organizmu żołnierzy. Następnie cuju zyskało zainteresowanie na dworach królewskich, niedługo potem piłkę kopały także klasy wyższe, aż wreszcie trafiły do zwykłych obywateli. Zanim jednak ci ostatni poznali ówczesną piłkę nożną, minęło sporo czasu, bowiem pierwsze dowody wskazują na to, iż cuju powstało w Okresie Walczących Królestw (480-221 r. p.n.e.), zaś popularność wśród popula klas niższych miała miejsce w okresie kolejnych 400 lat. Tak jak w przypadku piłki nożnej, tak i tutaj zaczęto normować zasady rozgrywki. Ponadto, pojawiły się także specjalne place do gry.

Etymologia i wymowa Chińskie imiona czy nazwy na pozór wydają się być raczej intuicyjne do wypowiedzenia. I choć sam nie jestem w tym aspekcie ekspertem (tutaj raczej uderzajcie do Macieja Łosia), to udało mi się liznąć co nieco tego języka. Poznałem go na tyle, aby wiedzieć, że obecny mistrz kraju to bardziej „Głangdżo Evergrande”, niż „Głangzu Evergrande”, obecny klub Sandro Wagnera to raczej „Tiencin Tajda”, aniżeli „Tiandżin Teda”, z kolei Wu Xi, piłkarza Jiangsu Suning przeczytamy jako „Łu Si”. Powyższe trzy przypadki to tylko część zaskakujących meandrów języka chińskiego, chociaż wymowa nazwy chińskiej, starożytnej piłki nożnej – której pisania unikałem celowo przez blisko 200 słów – sprawiła, że sam zaniemówiłem. No bo jak przeczytać słowo cuju (蹴鞠)? Kuju? Kuhu? Cuhu? Kuszu? A może po prostu cuju? Nic bardziej mylnego, bowiem wymową najbardziej zbliżoną jest... cudziu.

Gwałtowny rozwój dyscypliny sprawił, że cuju zaczęła się profesjonalizować. Pojawiali się najlepsi gracze, których można było podzielić według dwóch kategorii: jedni grali na dworach królewskich, inni grali w cuju, aby mieć po prostu za co żyć. Sport stał się na tyle popularny, że królewskie urodziny czy wizyty dyplomatyczne nie mogły odbyć się bez udziału meczu cuju.

Nazwa pochodzi od słów „cu” (蹴) oraz „ju” (鞠). To pierwsze oznacza kopać, zaś to drugie rodzaj skórzanej piłki, dlatego prawdopodobnie najbliższym dosłownym tłumaczeniem będzie po prostu „piłka kopana”.

12


Zasady i cuju obecnie Pierwowzór piłki nożnej jest zbliżony zasadami do siatkonogi. Gracze podzieleni są na dwie drużyny, zawodnicy mogą podawać piłkę między sobą, jednak piłka nie może spaść na ziemię. Na środku boiska stoi wangzi, czyli siatka z otworem. To właśnie ów 80-centrymetrowy otwór, czyli zhengsai, jest celem, przez który piłka musi przelecieć w trakcie meczu. Odmian cuju było kilka, dyscyplina ewoluowała, a uprawiana amatorsko gra jest bardzo podobna do podwórkowej „gry w kwadraty”. W szczycie popularności dyscypliny powstawały pierwsze kluby, a nawet rozgrywki, jednak za czasów panowania Dynastii Ming (lata 1368–1644) o Cuju praktycznie zapomniano, bo obecnie kultywowana jest przez nielicznych.

żródło: thatsmags.com

30-go stycznia 2019 roku Chińska Federacja Piłkarska ogłosiła, że Zibo Sunday Football Club zmienił swoją nazwę na Zibo Cuju Football Club. Tym samym właściciele chcieli pokazać, skąd pochodzi najstarsza odmiana gry w piłkę, czyli cuju. Sporo europejskich klubów nie zapomina o swoich chińskich fanach w trakcie Chińskiego Nowego Roku. Zdarzało się przecież, że pojawiały się z tej okazji filmy promocyjne w mediach pr społecznościowych, banery w języku chińskim, a nawet dedykowany merch. W lutym 2019 roku Bernardo Silva z Manchesteru City wykonał ukłon w stronę

chińskich fanów i spróbował swoich sił w cuju. Ubrany w tradycyjny strój Hanfu Portugalczyk naśladował triki wykonywane przez chińskich graczy. O tym, że cuju nie jest grą prostą przekonali się także Marcel Schmelzer i Ousmane Dembélé w 2016 roku. Podczas touru po Chinach Niemiec i Francuz dali krótki pokaz piłkarskich umiejętności, które wykorzystali do gry w najstarszą odmianę futbolu. Jak im poszło? Możecie sprawdzić na oficjalnym kanale Bundesligi. Jakkolwiek na sprawę nie spojrzeć, to trzeba przyznać – Chińczycy w piłkę grali jako pierwsi. Gdyby tylko wiedzieli, że za paręset lat piłka nożna będzie najbardziej popularnym i kasowym sportem świata, to wówczas pamięć o cuju nie została by zatarta, a obecny futbol wyglądałby nieco inaczej.

żródło: beijing-haidian.com

Kamil Lewandowski Piłkarskie Państwo Środka

13


PIŁKARSKIE MARZENIA: PRZEKONAĆ PÓŁTORA MILIARDA LUDZI Megalomańskie plany Chińskiej Federacji Piłkarskiej i rządu w Pekinie zakładają, że w ciągu kilkunastu lat reprezentacja Państwa Środka dołączy do światowej czołówki. Powstające piękne stadiony, luksusowe bazy treningowe i akademie piłkarskie szkolące tysiące młodych piłkarzy – to wszystko ma sprawić, że Chiny staną się futbolową potęgą. Nie można jednak zapominać, że przed tą dyscypliną jeszcze jeden, równie trudny cel – przekonać do siebie półtora miliarda ludzi i stać się sportem narodowym. Chińczycy są spragnieni sukcesów i chętnie śledzą poczynania swoich reprezentantów zdobywających trofea, dlatego poprawa wyników kadry Smoków i dobre mecze zawodników w silnych ligach w Europie Eu mogą rozpocząć rewolucję.

Niezwykły potencjał

Ligi Mistrzów z udziałem Guangzhou Evergrande w 2015 roku przyciągnął 30 milionów fanów, a 12-minutowy debiut Wu Leia w Espanyolu śledziło ponad 40 milionów. W Chinach piłkę nożną z każdym rokiem uprawia coraz więcej osób, szczególnie dzieci. Jak podaje FIFA w swoich oficjalnych danych, w Państwie Środka jest obecnie 711 tysięcy piłkarzy grających w ponad 2200 klubach (z których tylko około 60 jest profesjonalnych). Warto wspomnieć także o futbolu kobiecym, ponieważ panie odnoszą znacznie lepsze wyniki niż panowie, dzięki czemu chińscy kibice śledzą też czasem poczynania reprezentacji, której największą gwiazdą jest obecnie Wang Shuang.

O tym, że jest o co walczyć, świadczą liczby. Już kilkukrotnie kibice w Chinach pokazywali, że piłka nożna może ich bardzo interesować. Tak było przede wszystkim podczas Pucharu Azji w 2004 roku, którego gospodarzem było właśnie Państwo Środka. Finał, w którym reprezentacja Smoków mierzyła się z Samurajami z Japonii, oglądało przed telewizorami 300 milionów fanów! To był zdecydowany rekord, jaki osiągnął futbol w tym kraju. Na co dzień nie jest aż tak kolorowo, ale niektóre ważniejsze mecze nadal oglądają dziesiątki milionów kibiców. Finał Azjatyckiej

źródło: bookmaker-info.com

14


Być jak Yao 229 – tyle centymetrów mierzy najwybitniejszy sportowiec Chin w ostatnich latach. Człowiek, który rozpoczął w kraju koszykarską rewolucję, a sam stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych zawodników grających w NBA w XXI wieku. Chodzi oczywiście o Yao Minga. I to właściwie tylko dzięki niemu basket stał się najpopularniejszym sportem w Państwie Środka. Mecze Houston Rockets, w którym występował w latach 2002-2011, oglądały miliony jego rodaków i nawet po zakończeniu kariery przez Yao, Chiny są największym rynkiem najlepszej koszykarskiej ligi na świecie. Jak podają same władze NBA, w tym kraju jest ponad 300 milionów kibiców basketu. Popularność tej dyscypliny można było zobaczyć przede wszystkim podczas zeszłorocznych Mistrzostw Świata, które były organizowane właśnie w Chinach. Gospodarze liczyli na świetny wynik swojej reprezentacji i dojście do strefy medalowej. Ich plany pokrzyżowała m.in. kadra Polski. Podopieczni Mike’a Taylora wygrali z Chińczykami, którzy nie wyszli z grupy, a następnie stracili szansę na udział w Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. Turniej, który miał być koszykarskim świętem dla Chin, stał się dla kibiców z tego państwa prawdziwym koszmarem.

YAO MING

Również lokalna liga cieszy się w kraju dużą popularnością. CBA była pierwszymi zawodowymi w Chinach, które zostały wznowione po pandemii koronawirusa. Kibice na parkietach mogą oglądać zawodników znanych z NBA. W tym roku są nimi np. Jeremy Lin, Jordan Crawford czy O.J. Mayo. Do niedawna grał tam również nasz reprezentant Maciej Lampe.

źródło: theplayerstribune.com

Mistrzowie przy stole wybrana najlepszą sportsmenką stulecia w Państwie Środka. O ile liczba zawodowych tenisistów stołowych nie jest oszałamiająco duża, to sport ten jest uprawiany na co dzień przez największe rzesze Chińczyków – amatorsko paletkę do rąk bierze około 300 milionów mieszkańców kraju.

Myśląc o chińskich sportach narodowych, od razu przychodzi nam do głowy tenis stołowy. Mieszkańcy tego kraju to zdecydowanie najlepsi zawodnicy tej dyscypliny, a jeśli nie zdobywają złotych medali podczas Igrzysk Olimpijskich, to dlatego, że wygrali Chińczycy reprezentujący inne kraje… Najlepszą rep zawodniczką w historii jest bez wątpienia Deng Yaping, a jej osiągnięcia są doprawdy niebywałe. Jest ona 18-krotną mistrzynią świata, czterokrotną mistrzynią olimpijską i przez siedem lat nieprzerwanie prowadziła w rankingu tenisistek stołowych. Jeszcze bardziej niebywałe jest to, że karierę ba zakończyła mając zaledwie 24 lata! Swoje pierwsze mistrzostwo Chin wygrała już w wieku 13 lat. Nie bez powodu została

Coraz większą popularnością w Chinach cieszy się także inny stołowy sport, mianowicie snooker. Dzieje się tak dzięki dobrym wynikom takich zawodników, jak Ding Junhui, Liang Wenbo i Liu Chuanga. Liczbę grających w snookera mieszkańców Państwa Środka szacuje się na 50 milionów, a w samym Pekinie znajduje się około 300 klubów, w których można wziąć do ręki kij i poczuć się jak Ronnie O’Sullivan. 15


W poszukiwaniu nowej gwiazdy

Badminton to drugi najpopularniejszy amatorski sport w Chinach. Ze względu na swoją prostotę, uprawia go ponad 100 milionów Chińczyków. W kraju funkcjonuje wiele lokalnych i nieprofesjonalnych lig. Turnieje mistrzostw świata i mecze na Igrzyskach Olimpijskich przyciągają dużą liczbę kibiców przed telewizory. telewizor

Kilka tygodni temu karierę zakończył Lin Dan, dla wielu najwybitniejszy badmintonista na świecie. Być może dla Polaków ten sport wydaje się być niszowy, jednak dla Chińczyków jest to jedna z najważniejszych dyscyplin, a sam Lin był dla wielu idolem porównywalnym dla nas do Adama Małysza. Jest dwukrotnym mistrzem olimpijskim i pięciokrotnym mistrzem świata.

Olimpijska duma Po otrzymaniu organizacji Igrzysk Olimpijskich w 2008 roku, Chiny podeszły do sprawy bardzo ambicjonalnie i chciały zdobyć największą liczbę medali spośród wszystkich krajów na świecie. Rzeczywiście, udało im się to. Ta impreza była prawdziwym pokazem siły Państwa Środka Śr i cieszyła się niezwykłą popularnością wśród mieszkańców. Chińczycy szczególnie chętnie zasiadali przed telewizorami podczas finałów wyścigów pływackich, turnieju tenisa stołowego, boksu, gimnastyki, a także zawodów lekkoatletycznych. Największe nadzieje wiązali z występem Liu Xianga, złotego medalisty biegu płotkarskiego na 110 metrów z Igrzysk w Atenach w 2004 roku. Ustanowił wtedy rekord olimpijski, który do dziś nie został pobity. Niestety, podczas zawodów w Pekinie, po tym jak jednemu z biegaczy został odgwizdany falstart, Liu zszedł z bieżni, ku zdumieniu i rozpaczy fanów. Okazało się, że powodem była kontuzja ścięgna Achillesa. Pech chińskiego idola nie opuścił go także cztery lata później, kiedy w biegu podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie doznał kontuzji przy przeskakiwaniu przez płotek.

LIN DAN

Chińczycy otrzymali kilka lat temu organizację kolejnego turnieju olimpijskiego, tym razem zimowego. Za dwa lata do Pekinu przyjadą najlepsi sportowcy na śniegu i lodzie. Państwo Środka nigdy nie było zimową potęgą, sukcesy odnosząc tylko w kilku dyscyplinach. Chodzi przede wszystkim o łyżwiarstwo szybkie, w którym Chińczycy zdobyli już 33 medale olimpijskie. W kraju znajduje się kilka ośrodków, gdzie można trenować ten sport, m.in. w Changchun, Daqing i Harbinie. Organizacja Igrzysk w 2022 roku zmobilizowała kraj, który ponownie chce odnieść duży sukces. Zatrudniono wielu znanych trenerów z Europy. Szkoleniowcem kadry skoczków narciarskich został Fin Mikka Kojonkoski, męską drużynę biathlonistów objął Norweg Ole Einar Bjørndalen, a żeńską jego żona Rosjanka Darja Domraczewa. źródło: stadiumastro.com

16


ZOU SHIMING

około 300 milionów widzów. Nie ma co się dziwić, bo Zou to dwukrotny złoty medalista olimpijski z Pekinu i Londynu. W 2016 roku 200 milionów Chińczyków oglądało na CCTV5 walkę Qiu Xiaojuna z Raymondem Commeyem. Najnowszą gwiazdą w Państwie Środka jest zawodnicza mieszanych sztuk walki Zhang Weili, która od dwóch lat walczy w federacji UFC i wygrała do tej pory wszystkie pojedynki, w tym ostatni z Polką Joanną Jędrzejczyk.

Spragniony sukcesów naród Chińczycy udowadniają, że są głodni zwycięstw i gdy ich sportowcy zdobywają trofea w jakiejś dyscyplinie, to kraj ogarnia prawdziwa gorączka znana nam np. w formie Małyszomanii, Kubicomanii czy Stochomanii. W Państwie Środka, oprócz wymienionych wyżej postaci ze świata koszykówki, tenisa stołowego, boksu czy lekkoatletyki, fani z wypiekami na twarzy śledzili mecze tenisistki Li Na, pierwszej azjatyckiej zwyciężczyni turnieju Wielkiego Szlemu, żeńskiej kadry siatkarskiej, która jest jedną z najlepszych reprezentacji na świecie, a także Shen Xue i Zhao Hongo, znakomitej pary startującej w zawodach łyżwiarstwa figurowego. Wciąż popularni w kraju są Li Ning, trzykrotny złoty medalista olimpijski w gimnastyce, a także obrosły w legendę biegacz Liu Changchun, pierwszy w historii reprezentant Chin na Igrzyskach Olimpijskich, który jako jedyny przedstawiciel swojego narodu wystąpił w Los Angeles w 1932 roku. Piłka nożna ma przed sobą daleką i trudną drogę, nie jest ona jednak niemożliwa do przejścia. Wu Lei pokazał drogę swoim rodakom, teraz czas na kolejnych, którzy rozkochają dumny naród i wprowadzą futbol na sportowy piedestał w Chinach.

źródło: 15rounds.com

Chińska dusza wojownika Sztuki walki od stuleci kojarzą się z Chinami. Jak można było usłyszeć w wielu filmach, „kung fu to styl życia”. To prawda, że mieszkańcy Państwa Środka lubują się w tego typu aktywnościach fizycznych. Wśród osób starszych szczególną popularnością cieszy się taijichuan, znane także pod nazwą tai chi. Jest to sztuka walki związana najbardziej z gimnastyką medytacyjną. W chińskich parkach na każdym kroku można spotkać grupy emerytów wykonujących ćwiczenia. Chińczycy lubują się jednak także w inny sportach walki, przede wszystkim boksie i MMA. Niezwykłe zainteresowanie wzbudził szczególnie debiutancki pojedynek w profesjonalnej karierze Zou Shiminga, który w 2013 roku przyciągnął przed telewizory

Maciej Łoś Sinolog, Piłkarskie Państwo Środka

17


Jestem pewien, że futbol będzie tutaj w przyszłości sportem narodowym Salva SUAY twitter: @suaysalvador

trenerem America de Cali, profesjonalnej drużyny piłkarskiej i nawet tam nie wymagano ode mnie żadnych zaświadczeń, dokumentów, kwalifikacji.

trener młodzieży U14 w akademii Guangzhou Evergrande

Czym wyróżniają się młodzi piłkarze w Chinach na tle zawodników, z którymi Pan wcześniej pracował?

Dzień dobry, witamy Pana serdecznie i dziękujemy, że zgodził się Pan na wywiad. Obecny rok z wiadomych przyczyn jest bardzo szalony, dlatego rozmowę zaczniemy od nietypowego pytania: jak Pańskie zdrowie i samopoczucie w dobie koronawirusa i przed oficjalnym startem Chinese Super League?

Zdecydowanie dyscyplina wyróżnia młodych chińskich piłkarzy. Dyscyplina i predyspozycje. Chiny mocno inwestują w rozwój piłki nożnej, widać to także po akademii Guangzhou Evergrande. Można

Salva: Przede wszystkim chcę podziękować za chęć przeprowadzenia ze mną wywiadu. Obecnie czuję się bardzo dobrze, jestem zdrowy. Przeszedłem wszystkie konieczne kontrole w Chinach, każdy z testów na obecność koronawirusa dał wynik negatywny. Jestem szczęśliwy, że mogę wrócić do pracy i z niecierpliwością czekam na rozpoczęcie rozgrywek piłkarskich. Trenuje Pan z młodzieżą w Guangzhou Evergrande, ale wcześniej pracował Pan w Kolumbii i Hiszpanii. Jakie są różnice w szkoleniu w tych krajach? Futbol młodzieżowy jest wyjątkowy, ponieważ daje ci możliwość wyszkolenia zawodników, którzy w przyszłości będą odnosić sukcesy. W Hiszpanii struktury szkolenia młodzieży są dość zaawansowane i trenerzy muszą stale się dokształcać. W Kolumbii jest inaczej, system jest skonstruowany tak, że po prostu organizuje się specjalne turnieje, podczas których juniorzy mogą zaprezentować swoje umiejętności. Gra tam wielu dobrych graczy, ale w rzeczywistości żaden klub nie rozwija ich talentów na miarę ich możliwości. W Chinach szkolimy piłkarzy ze szczególnym zwróceniem uwagi na dyscyplinę, jest ona tutaj bardzo ważna i pomaga nam w pracy. Chińczycy mają wszystko co potrzebne do stania się poważną siłą w światowym futbolu. W Hiszpanii i Chinach wymagane są kwalifikacje i szkolenia, a w Kolumbii nie wymagają od trenera niczego. Byłem

18


Czy Pana zdaniem, piłka nożna ma szansę stać się sportem narodowym Chin?

stwierdzić, że akademia mistrza Chin to już światowy top? Akademia Guangzhou Evergrande inwestuje dużo w proces szkolenia młodych piłkarzy. Na dzień dzisiejszy nasze centrum treningowe jest największym na świecie i znalazło się w Księdze Rekordów Guinessa. Mamy w sumie 50 boisk pełnowymiarowych i takich do gry po ośmiu zawodników. Znajdują się tu także niewielki zawodnikó stadion, siłownia, spa, hala sportowa, basen na świeżym powietrzu, biura, akademiki, aule itp. Wszystko jest na najwyższym poziomie.

W tym krótkim czasie spędzonym w Chinach dostrzegłem rozwój futbolu w Chinach, widzę coraz więcej dzieci grających w piłkę, które śledzą także swoich idoli. Jestem pewien, że w przyszłości to będzie dyscyplina narodowa w tym kraju. Ma Marek Zub, były trener Shenyang Urban powiedział ostatnio w audycji w newonce.sport, że tłumacz jest kluczowy dla pracy trenera zagranicą. Podziela Pan taką opinię?

Pracuje Pan w Chinach już 2,5 roku. Czy na przestrzeni tego okresu zauważył Pan większe zainteresowanie młodzieży piłką nożną?

Tłumacze są bardzo ważni w codziennej pracy zagranicznego trenera. Mogę nawet powiedzieć, że odpowiadają za połowę sukcesu. Polegamy na nich, nie tylko na tłumaczeniu, ale także na interpretacji, by nasze wskazówki były jak najlepiej zrozumiane przez piłkarzy. W akademii Guangzhou Evergrande młodzież uczęszcza na lekcje języka hiszpańskiego, ale tak naprawdę to tłumacz przekazuje zawodnikom to, co trener chce przekazać.

Przez te 2,5 roku zauważyłem, że wzrasta zainteresowanie piłką nożną. Młodzi Chińczycy znają coraz więcej piłkarzy z największych lig europejskich. Wiedzą, gdzie mogą znaleźć darmowe reportaże z LaLigi, Premier League, Serie A, Bundesligi i Ligue 1. Mogą także ściągnąć i obejrzeć każdy mecz z tych rozgrywek.

Jest w szeregach Pana zespołu gracz, który może powtórzyć sukces Wu Leia i stać się piłkarzem topowego klubu w Europie? Myślę, że nie jeden, ale wielu piłkarzy może osiągnąć taki poziom. Mam już tutaj graczy przypominających stylem gry m.in. Koke z Atletico Madryt, De Geę z Manchesteru United czy Vicente Iborrę z Villarreal. Mają potencjał, żeby być od nich lepsi. W Chinach jest coraz więcej talentów.

źródło: twitter.com/suaysalvador

Dziękujemy za wywiad, powodzenia i sukcesów!

życzymy

Dziękuję bardzo za możliwość wzięcia udziału w tej rozmowie. Życzę powodzenia w waszej dalszej pracy.

rozmawiali

Maciej Łoś Kamil Lewandowski

Trener Salva i jego drużyna

19


Sukces Wu Leia sprawił, że coraz więcej chińskich dzieci chce podążać jego drogą Jose Maria MENA twitter: @jmena20

przez zespół ekspertów, którzy decydują o przyjęciu juniorów do szkółki. Dla wielu dzieci jest to bardzo dobra szansa, by móc szkolić się w doskonałych warunkach i stać się w przyszłości zawodowymi piłkarzami.

były piłkarz, trener młodzieży U13 w akademii Guangzhou Evergrande

Jak wygląda praca z młodzieżą w Chinach? Ile razy w tygodniu odbywają się treningi i ile godzin trwają?

Jak wygląda rywalizacja w futbolu młodzieżowym w Chinach? Jakie zespoły są najmocniejsze w pańskim roczniku? Jak radzi sobie Guangzhou Evergrande w różnych kategoriach wiekowych?

Jose Maria: Praca z trenowaną przeze mnie drużyną jest wyzwaniem, do którego podchodzę z dużym entuzjazmem dzięki potencjałowi i umiejętnościami moich zawodników. To, co umiem przekazywać młodym piłkarzom, muszę dostosować do kraju, którego język i kultura bardzo różni się od tego, do czego jestem przyzwyczajony. Trenujemy zgodnie z harmonogramem 10 razy w tygodniu: dwie sesje odbywają się w poniedziałki, wtorki, czwartki i piątki, z kolei w środy i soboty odbywają się pojedyncze ćwiczenia. Obciążenia kontrolujemy dzięki systemowi GPS, który dostarcza nam dane z każdej sesji. Staramy się dostosowywać tempo i intensywność pracy zawodników do konkretnych okoliczności. Treningi trwają po 90 minut, jednak nie wszystkie odbywają się na boisku. Korzystamy także z siłowni, spa, hali futsalowej i sali do analiz video.

W Chinach prym wiodą trzy akademie piłkarskie związane z klubami CSL. Chodzi o Guangzhou Evergrande, Guangzhou R&F i Shandong Luneng. Wszystkie są bardzo silne w każdej kategorii wiekowej, posiadają w swoich szeregach największą liczbę potencjalnych przyszłych zawodników seniorskich kadr swoich klubów. klubó Czy europejskie kluby często sięgają po młodych zawodników z akademii Guangzhou Evergrande? Naszym głównym celem jest wypromowanie zawodników do pierwszej drużyny Evergrande, z kolei Chiny chcą na

Czy są jakieś ćwiczenia, z którymi chińscy młodzieżowcy mają największe problemy? Mamy szczęście, że pracujemy z bardzo zdyscyplinowanymi chłopcami, którzy bardzo szybko rozumieją nasze ćwiczenia, a na treningach obecny jest również tłumacz ułatwiający nam komunikację. Zwykle oprócz wyjaśnienia zadania, pokazujemy je sami, żeby zawodnicy w stu procentach zrozumieli, o co nam chodzi. zr Jak wygląda nabór nowych chłopców do akademii Guangzhou Evergrande? Akademia Evergrande to profesjonalna instytucja, w której proces rekrutacyjny jest bardzo dobrze zorganizowany i skoordynowany tak, żeby pojawiały się tutaj talenty z całych Chin. Ich umiejętności i cechy są następnie poddawane analizie

20


Nie mam na ten temat żadnej hipotezy. Po prostu uważam, że silne reprezentacje w każdym z wymienionych sportów pracowały przez wiele lat, aby osiągnąć ten poziom. To nie przychodzi z dnia na dzień. Myślę, że po pewnym czasie Chińczycy dojdą tam, dokąd zmierzają, ponieważ są jednym z najbardziej perspektywicznych narodów. najba Najłatwiej to zrozumieć przyjeżdżając do tego kraju, wtedy można zobaczyć to na własne oczy.

ich bazie budować potęgę swojej reprezentacji w niedalekiej przyszłości. To oczywiste, że coraz więcej utalentowanych piłkarzy będzie opuszczało naszą akademię i będą oni wyjeżdżać do silnych lig w Europie. Czy sukces Wu Leia w Europie wpłynął na zainteresowanie przez chińskie dzieci piłką nożną? To fakt, że sukces Wu Leia w Europie rozbudza marzenia chłopców i dziewcząt w Chinach. Coraz więcej dzieci chce zostać piłkarzami i podążać drogą swoich idoli, gołym okiem widać, że futbol w tym kraju rozwija się bardzo szybko i aktualnie jest wielu zdolnych zawodników, którzy w przyszłości mogą odnieść podobny i większy sukces.

Gao Lin powiedział, że Marcello Lippi był dla reprezentantów Chin jak wykładowca uniwersytecki, a piłkarze byli jak uczniowie w szkole podstawowej, dlatego wskazówki i taktyka Włocha nie były rozumiane przez zawodników i kadra nie odnosiła sukcesów. Czy Chińczycy mają problemy ze zrozumieniem zagranicznych trenerów? Czy według Pana reprezentacja Chin poradzi sobie lepiej z mniej znanym trenerem lokalnym niż byłym szkoleniowcem drużyny Mistrzów Świata?

Jaka jest największa różnica pomiędzy juniorami z Chin i Europy? Odkąd tu jestem, zauważyłem, że europejscy piłkarze są bardziej kreatywni i mają więcej swobody w momencie podejmowania decyzji z piłką przy nodze. Z tego względu pracujemy z Chińczykami nad poprawą tego aspektu. Co wyróżnia Chińczyków, to dyscyplina, dzięki czemu praca z takimi zawodnikami jest łatwiejsza dla trenera. Poza tym nie widzę większych odmienności.

Od samego początku, gdy zacząłem pracę w akademii, moje wskazówki i polecenia są w stu procentach rozumiane przez zawodników, bo wszystko zależy od sposobu, w jaki się je przekazuje. Trzeba wiedzieć, z kim się pracuje, a wtedy można znaleźć optymalną drogę komunikacji. Odnośnie drugiej kwestii, to uważam, że sztaby szkoleniowe złożone z Chińczyków dobrze znających rodzime realia i obcokrajowców z doświadczeniem pracy w Europie mogą dobrze funkcjonować. Czasem ciężko jest stwierdzić, czy w danym klubie czy reprezentacji konkretny trener odniesie sukces. To zależy od wielu czynników, ponieważ piłka nożna jest bardzo skomplikowana.

Żadna z chińskich męskich reprezentacji w sportach drużynowych nie dostała się na Igrzyska Olimpijskie. Chińczycy odnoszą jednak sukcesy w sportach indywidualnych. Czy ma pan jakąś hipotezę, dlaczego tak się dzieje?

Dziękujemy bardzo życzymy sukcesów!

źródło: twitter.com/jmena20

rozmawiali

za

Maciej Łoś Kamil Lewandowski

Jose Maria w trakcie treningu. Dzień otwarty dla prasy

21

rozmowę

i


DOKĄD ZMIERZA KADRA CHIN? Piłka nożna to od wielu lat temat kontrowersyjny w Chinach. A największym punktem zapalnym była i jest reprezentacja. Fani męskiej kadry dają do zrozumienia, że jeśli zawodnicy nie będą w stanie przynieść chwały swojej ojczyźnie, to nie warto sobie nimi zawracać głowy. Najbardziej widoczne było to podczas eliminacji do Mistrzostw Świata 2018 w Rosji, gdy los sprawił, że Smoki dwukrotnie mierzyły się ze swoim młodszym bratem Hong Kongiem.

2022 roku, gdy gospodarzem będzie Katar. Zadanie dostania się na bliskowschodni czempionat otrzymał Li Tie, który zastąpił na stanowisku selekcjonera Smoków Marcelo trzeba nawet odwiecznego rywala, by kibice w Państwie Środka wyrazili swoje niezadowolenie. Tak było na przykład po porażce z Syrią w 2015 roku. Gdy przegrywanie weszło Chińczykom w krew, zaczęło się wymyślanie wymówek. Po odpadnięciu reprezentacji w eliminacjach do Mundialu w Niemczech w 2006 roku pojawiła się krytyka skierowana w stronę CFA, która nakazała zawodnikom grać w butach tylko od Adidasa. Jakby tego było mało, to identyczna sytuacja była po fiasku w kwalifikacjach 12 lat później, gdzie tym razem winna miała być Nike.

Pojawiało się wiele głosów zniecierpliwienia i zażenowania w mediach społecznościowych i w artykułach prasowych. Doszło nawet do tego, że hakerzy włamali się na stronę Chińskiej Federacji Piłkarskiej i zażądali dymisji trenera Alaina Perrina i szefa CFA. Niektórzy chcieli nawet, żeby drużynę przejęła Lang Ping, która doprowadziła żeńską reprezentację Chin w siatkówkę do złota olimpijskiego, żeby zaszczepiła w piłkarzach zwycięski pierwiastek. Krytyka nasiliła się w listopadzie 2015 roku, gdy Smoki po razy drugi zremisowały z Hong Kongiem 0:0. Fani czuli się zawstydzeni, że dumny kraj liczący 1,3 miliarda mieszkańców nie dał rady nieporównywalnie mniejszemu rywalowi. Różnica pomiędzy obydwoma zespołami została również uwidoczniona przez plakat CFA zapowiadający spotkanie: „Reprezentacja Hong Kongu składa się z „Rep graczy rasy żółtej, białej i czarnej. Bądźmy czujni przed tak wielobarwną drużyną!”.

Piłka w Chinach sięgnęła dna w 2013 roku, gdy reprezentacja przegrała 1:5 z kadrą Tajlandii, złożoną, uwaga, z zawodników do lat 23! Wywołało to prawdziwą wściekłość wśród fanów, a warto zaznaczyć, że było to kilka miesięcy po zaprzysiężeniu Xi Jinpinga na sekretarza generalnego KPCh. Xi wykorzystał swoją pozycję do dania futbolowi nowej szansy. W lutym 2015 roku podczas Zgromadzenia Komitetu Centralnego Planowania sekretarz przedstawił 50-punktowy plan zrewolucjonizowania piłki nożnej na każdym poziomie. Wcześniej CFA ogłosiła cel, że do połowy XXI wieku Chiny mają stać się futbolową potęgą. Swoje zamiłowanie do piłki nożnej Xi Jinping wykazywał już wcześniej – w 2011 roku jako wiceprezydent powiedział, że chciałby zobaczyć Chiny na kolejnym Mundialu, następnie by takie mistrzostwa organizowały, a potem je wygrały. wygrał

To nie pierwsza tego typu historia z udziałem tych reprezentacji. Mecz Chin z Hong Kongiem w eliminacjach do Mistrzostw Świata 1986 jest znany jako Incydent 19 maja. W spotkaniu rozgrywanym na Stadionie Robotniczym w Pekinie gospodarze przegrali 1:2, co doprowadziło do zamieszek na trybunach i dop ulicach. Sytuacja była niebezpieczna do tego stopnia, że burmistrz miasta musiał zapewnić specjalną ochronę zawodnikom gości.

Fakt, że reprezentacja Smoków zagrała w Mistrzostwach Świata tylko raz, jest wielkim wstydem. Drużynie prowadzonej przez Borę Milutinovicia udało się awansować na Mundial w Korei i Japonii w 2002 roku i to tylko dlatego, że współgospodarze otrzymali automatyczne prawo gry w turnieju, więc w kwalifikacjach strefy tu azjatyckiej zwolniły się dwa miejsca. Więcej takich okazji nie było, ponieważ turniej mistrzowski wróci na kontynent dopiero w

Ten sam stadion był świadkiem goryczy fanów reprezentacji Smoków w 2004 roku, gdy podopieczni Arie Haana przegrali w finale Pucharu Azji z Japonią. Czasem nie 22


Lippiego. Trener mistrzów świata z 2006 roku był bliski awansu ze Smokami na Mundial w Rosji, mimo że dołączył do drużyny w połowie eliminacji.

W międzyczasie jednak CFA wprowadziła nową strategię, która ma przynieść krótkotrwały efekt – chodzi o naturalizację. Pionierem w tej kwestii jest Nico Yennaris. Ten urodzony w Anglii zawodnik otrzymał chińskie obywatelstwo dzięki temu, że jego dziadek był Chińczykiem. Z kolei Brazylijczyk Elkeson, który nie posiadał korzeni w Państwie Środka, przeszedł przez pięcioletni proces naturalizacji, czego nagrodą był debiut w reprezentacji Smoków w zeszłym roku.

Również w interesie FIFA jest, by Chiny wróciły na Mistrzostwa Świata. Międzynarodowa federacja piłkarska określa Państwo Środka jako kolebkę futbolu, a protoplastą znanego nam dzisiaj sportu miała być dyscyplina cuju, której początki sięgają panowania dynastii Han (206 p.n.e. – 220 n.e.). Piłka nożna wróciła do Chin na początku XX wieku. Kilka Szanghajczyków było członkami drużyny funkcjonującej pod nazwą Południowe Chiny, a której większość stanowili Hongkończycy. Zespół reprezentował kraj na Igrzyskach Dalekiego Wschodu w latach 20., jednak rozwój futbolu w regionie zahamowała wojna domowa zakończona proklamowaniem Chińskiej Republiki Ludowej.

W kolejce czeka kolejnych kilku Brazylijczyków, którzy spełnili bądź w niedalekiej przyszłości spełnią wszystkie kryteria, by otrzymać chiński paszport. Wszyscy oni w ostatnich latach byli wyróżniającymi się zawodnikami w Chinese Super League, dlatego ich obecność w zbliżających się meczach eliminacyjnych do Mundialu może okazać się bardzo przydatna drużynie Li Ke.

Po śmierci Mao Zedonga, jedną z pierwszych decyzji nowego sekretarza generalnego Deng Xiaopinga w 1978 roku było ponowne wstąpienie w struktury FIFA. Deng, który zakochał się w piłce nożnej podczas studiów w Paryżu, twierdził, że futbol powinien stać się sportem narodowym Chin, mimo że priorytetem na wciąż były inne sporty olimpijskie. Dopiero dojście do władzy Xi Jinpinga sprawiło, że piłka nożna znów stała się jednym z marzeń.

To, co Chiny zaczęły robić niedawno, inne kraje praktykują już od dawna. Jeśli chodzi o CFA, to widać dużą różnicę, biorąc pod uwagę wspomniany wcześniej plakat na temat reprezentacji Hong Kongu sprzed zaledwie kilku lat. To typowy przykład powiedzenia: „Jeśli nie możesz z nimi wygrać, dołącz do nich”. Historia w zdecydowanej większości przypadków pokazuje, że Chiny nie mogą „z nimi” wygrać, jednak może to się wreszcie zmienić. Reakcje na temat naturalizacji były w Państwie Środka różne – bardziej nacjonalistyczna część społeczeństwa uważa, że jest to policzek dla narodu. Inni widzą w obcokrajowcach szansę. Wszyscy będą jednak szczęśliwi, jeśli reprezentacja Smoków awansuje na Mistrzostwa Świata w Katarze.

Oczywiście, sukces nie jest gwarantowany, jednak Chiny udowodniły w wielu dziedzinach, że rozwijają się niezwykle szybko. W ciągu 40 lat stały się drugą gospodarką świata po Stanach Zjednoczonych. Nie wydaje się, że długoterminowa inwestycja w piłkę nożną może okazać się niewypałem.

Jonathan White Dziennikarz South China Morning Post

23


NIE TYLKO SZEJKOWIE CHIŃSKIE INWESTYCJE W EUROPEJSKI FUTBOL Gdybyśmy zrobili sondę wśród ludzi i spytali Polaków „Z czym kojarzą się panu/pani Chiny?”, odpowiedzi byłyby różne. Państwo Środka to dla nas wazy z dynastii Ming, koronawirus, bary z orientalnym jedzeniem na osiedlu, tandetne zabawki, komunizm i filmy z Jackie Chanem. Fani innowacji mogliby wskazać nowoczesne technologie, wielkie projekty i futurystyczne wizje świata. Ja mam inne skojarzenie – dla mnie Chiny to bogacze, którzy kochają futbol. Według raportu szwajcarskiego banku UBS, w 2018 roku co dwa tygodnie w Chinach pojawiał się nowy miliarder. Jeszcze 12 lat temu mieszkało tam zaledwie 12 takich bogaczy, obecnie jest ich ponad 370, co stanowi prawie 1/5 liczby wszystkich miliarderów na świecie. Co robić z tak dużą ilością pieniędzy? Można inwestować w piłkę nożną. Europejski futbol swój obecny wygląd w dużej mierze zawdzięcza Chińczykom. Według UEFA, ponad 70% wszystkich zagranicznych przejęć w 15 najlepszych ligach od 2016 roku było dziełem inwestorów z Państwa Środka. Z kolei w latach 2015-2017 Chińczycy wpompowali 1,9 miliarda funtów w piłkę nożną poza granicami swojego kraju. Te liczby robią wrażenie.

miejsce. Właściciel stara się promować swoich rodaków, czego dowodem jest kupienie Yang Mingyanga, Hong Wana i Tsun Daia, jednak żaden z nich nie miał nawet szans zadebiutować w pierwszej drużynie, ponieważ nie mają wystarczających umiejętności nawet na regularne występy w zespole U-23. Do regula niedawna również Aston Villa była po części własnością dra Tony’ego Xia, który jednak w sierpniu zeszłego roku odsprzedał swoje pakiety mniejszościowe. Aż 8 z 20 klubów Premier League na swoich koszulkach prezentuje loga firm, którymi właścicielami lub współudziałowcami są Chińczycy. Zdecydowana większość to internetowe serwisy hazardowo-bukmacherskie z siedzibą na Filipinach, jednak duża część ich kapitału jest pochodzenia chińskiego. Trykoty z nazwami tych firm noszą piłkarze Aston Villi (W88), Bournemouth (Mansion88), Burnley (LoveBet), Crystal Palace (ManBetX), Newcastle United (Fun88) i Wolverhampton (ManBetX). Już samo powtarzanie się liczby 88 (cyfra 8 jest w Chinach szczęśliwa), może świadczyć o powiązaniu z kulturą Państwa Środka. Tottenham od kilku sezonów ma podpisaną umowę z AIA, założoną w 1919 roku w Szanghaju jedną z największych firm ubezpieczeniowych w Azji. Jest jeszcze Southampton FC, którego zawodnicy grają w koszulkach z logiem LD Sports, którego właścicielem jest chiński biznesmen z amerykańskim paszportem, Daniel Knox. Licząc sponsorów Arsenalu (Fly Emirates z ZEA), Chelsea (Yokohama Tyres z Japonii), Leicester (King Power z Tajlandii), Manchesteru City (Etihad Airways z ZEA) i Norwich (Dafabet z Filipin), aż 13 drużyn w sezonie 2019/20 pieniądze za udostępnienie miejsca na koszulkach otrzymuje od Azjatów.

Welcome to UK Najlepszym przykładem wpływu chińskich pieniędzy jest angielska Premier League. Obecnie dwa kluby są własnością potentatów z Państwa Środka: Southampton FC i Wolverhampton Wanderers. W 2017 roku miliarder Gao Jisheng kupił 80% udziałów „Świętych” za 210 milionów funtów. Właściciel grupy Lander Sports (majątek wyceniany na 3,1 miliarda funtów) prowadzi przemyślaną politykę finansową. Nie pompuje ogromnych pieniędzy w klub, jedynie wspiera go na tyle, żeby mógł sam na siebie zarabiać. Z kolei Wolverhampton w 2016 roku został kupiony za 45 milinów funtów przez spółkę Fosun International. Nowym prezesem klubu został właściciel firmy, Guo Guangchang. W ciągu 3,5 roku wydał na transfery około 255 milionów funtów, a jego zespół w tym czasie awansował do Premier League i w sezonie 2018/2019 zajął siódme 24


WU LEI PODCZAS MECZU Z GRANADĄ źródło: xinhuanet.com

Chińskie wpływy w Anglii nie kończą się na Premier League. Drugoligowy Birmingham od 2007 roku jest w rękach biznesmenów z Państwa Środka. Na początku w klub zainwestował Carson Yeung, który jednak został skazany za pranie brudnych pieniędzy. Od 2016 roku właścicielem Birmingham jest Trilion Trophy Asia Ltd. Głównym jej udziałowcem jest 57-letni Paul Suen, chiński inwestor, którego majątek jest szacowany na 420 milionów funtów. W 2017 roku zmienił nazwę swojej spółki na Birmingham Sports Holdings. Chińczycy są także w posiadaniu jeszcze trzech klubów Championship: Reading FC jest w rękach rodzeństwa Dai (z Renhe Comercial Holdings Company Limited, do nich należy również zespół Beijing Renhe), West Bromwich Albion należy do Lai Guochana, a Wigan Athletic w 2018 roku został kupiony przez Choi Chou Faia z hongkońskiej International Entertainment Corporation. Z Inte kolei w klubie Barnsley FC mniejszościowymi udziałowcami są Grace Hung i Chien Lee.

klub od 2016 roku jest w rękach Rastar Group (firma produkująca zabawkowe samochody), której właścicielem jest miliarder Chen Yansheng. 49-latek na swojej prezentacji powiedział, że jest kibicem Papużek od 20 lat i jego celem jest awans klubu do rozgrywek Ligi Mistrzów. Na razie wykonuje swój plan krok po kroku, ponieważ w tym sezonie Espanyol po raz pierwszy od 10 lat gra w Lidze Europy. W ataku zespołu z RCDE Stadium występuje Wu Lei, największa gwiazda chińskiego futbolu. Niewykluczone, że w przyszłości Chen Yansheng nie sprowadzi kolejnych rodaków do klubu. Na razie jednak wzmacnia kadrę, pobijając rekordy transferowe Espanyolu. W styczniu do drużyny za 20 milionów funtów dołączył Raul De Tomas. Beniaminek obecnego sezonu La Ligi, Granada, w 2016 roku został kupiony za 33 miliony funtów przez miliardera Jiang Lizhanga. Biznesmen jest jednym z najaktywniejszych Chińczyków na rynku sportowym, oprócz bycia prezydentem Granady, jest on także większościowym udziałowcem we włoskiej Parmie (60%) oraz rodzimym Chongqing Dangdai (90%), za 40 milionów funtów kupił także 5% akcji występującej w NBA Minnesoty Timberwolves. W grudniu mówiło się, że do hiszpańskiej drużyny dołączy skrzydłowy

Viva España Przenieśmy się do Hiszpanii, gdzie wpływy chińskie są równie widoczne. Szczególnie widać to w Espanyolu Barcelona. Kataloński 25


Guangzhou Evergrande, Wei Shihao. Niestety, firma Jiang Lizhanga ma problemy finansowe, które odbijają się na jego klubach. Przy okazji La Ligi nie można zapomnieć o Atletico Madryt. W 2016 roku Wanda Group za niecałe 40 milionów funtów kupiła 20% akcji hiszpańskiego klubu. Wanda to wielobranżowa firma z siedzibą w chińskim mieście Dalian, która jest wyceniana na 28 miliardów euro. Zatrudnia obecnie 130 tysięcy osób. W Madrycie Wanda dała nazwę nowemu stadionowi Atletico. Do niedawna firma finansowała również klub Dalian Yifang, dzięki czemu do Chin trafiły dwie gwiazdy Rojiblancos: Yannick Carrasco i Nico Gaitan. Obecnie jednak przez konflikt wewnątrz klubu z prowincji Liaoning firma przestała inwestować w zespół w ten sposób, co przez ostatnie dwa lata.

Grande Italia Największym klubem, który jest obecnie w posiadaniu Chińczyków, jest Inter Mediolan. Właścicielem zespołu jest konsorcjum Suning Group, które oczywiście posiada także występujące w CSL Jiangsu Suning. W czerwcu 2016 roku prowadzona przez Zhang Jindonga spółka kupiła 70% akcji Interu za około 447 milionów funtów. Chiński biznesmen, którego majątek wyceniany jest na 3 miliardy funtów, został prezydentem klubu. Suning Group to firma założona w 1996 roku i swoją działalność koncentruje w dziedzinie elektroniki (20% rynku w Chinach). Firma zatrudnia 13 tysięcy pracowników i ma 1600 sklepów w ponad 700 miastach z Chin i Japonii o łącznej wartości 12,6 miliarda funtów. Domena suning.com została założona w 2009 roku i szybko stała się jedną z najbardziej popularnych w Chinach. Latem 2015 roku, inny chiński gigant, Alibaba zakupiła 19,99% udziałów Suning Group za 3,61 miliarda funtów. Inter jest w tak dobrej sytuacji finansowej, że może pozwolić sobie na kupno choćby Romelu Lukaku za 68 milionów funtów, nie obawiając się złamania FFP.

nic nie wiadomo o miliarderze, nie jest nawet potwierdzone, że ma majątek wystarczający na kupno Rossonierich. Jak się okazało, wątpliwości nie okazały się bezpodstawne. Sino-Europe Sports w grudniu 2016 roku wpłaciło tylko kolejne 85 milionów funtów. Wtedy na światło dzienne wyszedł fakt, że firma musiała pożyczyć te pieniądze od kolejnej nieznanej spółki Willy Shine International Holding Limited. Została ustalona nowa data przelania całości kwoty – koniec marca 2017 roku. Sino-Europe Sports nie znalazła środków na dokończenie transakcji, dlatego Milan został kupiony przez Rossoneri Sport Investment Luxemburg… także należące do Li Yonghonga. Sprawa była tak zawiła, że duża część kibiców ekipy z Mediolanu zaczęła poważnie martwić się o los klubu. Mimo wszystko, Li w kwietniu 2017 roku objął stanowisko prezydenta Milanu. Po pewnym czasie wyszło, że nowy właściciel nie ma obiecanych 51 milionów funtów, które miał wpłacić na konto klubu. Co więcej, według raportu dziennikarzy „The New York Times”, biznesmen w ogóle nie był znany w swoim kraju i na pewno nie był „królem kopalń”, jak przedstawił się Włochom podczas negocjacji w sprawie przejęcia Milanu. Jak można sobie wyobrazić, sytuacja finansowa klubu nie poprawiała się, a UEFA zaczęła grozić sankcjami za złamanie Finansowego

Znacznie gorsze wspomnienia z Chińczykami mają kibice drugiego wielkiego klubu z Mediolanu. W sierpniu 2016 roku tajemniczy biznesmen Li Yonghong w imieniu firmy Sino-Europe Sports podpisał umowę, według której miał kupić słynny AC Milan za zawrotną kwotę 630 milionów funtów. Na początku przelał na konto kwotę funtó 85 milionów funtów, a całość miał zapłacić do końca 2016 roku. Już wtedy pojawiały się niepokojące sygnały, że tak naprawdę 26


Reszta świata We Francji obecnie jeden klub Ligue 1 ma po części chiński kapitał. Chodzi o Olympique Lyon, który w 2016 roku sprzedał 20% akcji firmie IDG Ventures za 85 milionów funtów. Do niedawna również OGC Nice było współfinansowane przez Chiena Lee i Alexa Zhanga, jednak niedawno klub został kupiony przez Anglika Jima Ratcliffe’a. Z kolei w Ligue 2 jest jeden zespół w pełni należący do inwestora z Państwa Środka. AJ Auxerre od 2016 roku jest własnością miliardera Jamesa Zhou. Biznesmen stara się promować swoich rodaków, dlatego w kadrze znajduje się Ji Xiaoxuan, a Auxerre otworzyło szkółkę w chińskim mieście Bengbu. Właścicielem Sochaux do kwietnia zeszłego roku był Wing Sang Li, który jednak zbankrutował i musiał zrezygnować z inwestycji we Francji.

źródło: 90min.com

Nie sposób nie wspomnieć również o Slavii Praga. W 2015 roku czeski klub został kupiony przez CEFC China Energy. Sceptyczni kibice wieszczyli upadek drużyny, jednak dzięki kapitałowi z Pekinu Slavia zdobyła pierwsze od 10 lat mistrzostwo kraju. Półtora roku temu zmienił się właściciel drużyny, obecnie są nimi Sinobo Group i CITIC Group – te same firmy, do których należy również Beijing Guo’an. W tym sezonie Czesi zagrali w Lidze Mistrzów, a za rywali mieli Barcelonę, Inter i Borussię Dortmund. Slavia zremisowała z drużynami z Hiszpanii i Włoch. W międzyczasie klub z Pragi przeprowadził nieosiągalne dla polskiej ligi transfery: Nikolae Stanciu przyszedł za 3,5 miliona funtów z Al-Ahli, a Peter Olayinka za 2,8 miliona funtów z KAA Gent.

Fair-Play. Ostatecznie w czerwcu zeszłego roku amerykański fundusz hedgingowy Elliott Management przejął długi i aktywa Li Yonghonga, jednocześnie stając się nowym właścicielem Milanu, kończąc ten chaotyczny okres. Oprócz klubów z Mediolanu, także wspomniana wyżej Parma znalazła się w rękach Jiang Lizhanga, który w 2017 roku kupił pakiet 60% akcji. Za jego kadencji zasłużony zespół wrócił do włoskiej elity i zdołał utrzymać się w pierwszym sezonie po awansie do Serie A.

Maciej Łoś Sinolog, Piłkarskie Państwo Środka

27


Chińczycy stworzyli najlepsze środowisko pracy dla analityków Jahanyartwitter: MOHEBBI @Jan_Mohebbi wideoanalityk Shijiazhuang Ever Bright

Na czym polega praca wideoanalityka w klubie piłkarskim? Jahanyar Jahanyar: W dzisiejszym świecie technologia jest wszechobecna, używamy jej na każdym kroku, ponieważ ułatwia nam życie. Z tego samego powodu te udogodnienia pojawiły się także w sporcie. Mam wiele obowiązków w klubie, ale najważniejszym moim zadaniem jest wspieranie trenera w podejmowaniu decyzji zarówno podczas meczów, jak i treningów. Jest to ważne przede wszystkim wtedy, gdy sztab szkoleniowy porozumiewa się w innym języku, niż zawodnicy. Jestem odpowiedzialny także za tworzenie kanału komunikacyjnego między trenerem, piłkarzami i dyrekcją. Można powiedzieć, że jestem łącznikiem pomiędzy wszystkimi osobami pracującymi w klubie. W ostatnich latach każdy zespół ma przynajmniej trzech, czterech analityków, którzy skupiają się na konkretnych kwestiach, np. na treningu i kontrolowaniu wydajności zawodników za pomocą systemu GPS, na rozpracowywaniu przeciwnika, na skautingu.

Ile czasu poświęca się na analizę gry przeciwnika?

Co jest trudniejsze do analizowania: treningi, własne mecze czy gra przeciwników?

Zwykle oglądamy od sześciu do dziesięciu meczów naszego najbliższego rywala. To zależy też od momentu sezonu. Gdy mamy luźniejszy terminarz, to analizujemy więcej spotkań, jeśli jednak goni nas czas, oglądamy ich mniej. Na analizę każdego wideo poświęcamy około 40 minut, następnie około 30 minut zajmuje nam sporządzenie raportu i wniosków na temat przeciwnika. Zwracamy uwagę na grę w ataku i obronie, stałe fragmenty gry, piłkarzy z każdej pozycji na boisku, słabe i mocne strony itp. Raport jest przygotowywany w formie wideo i tekstowej. Trener następnie wykorzystuje nasze uwagi podczas odprawy z zawodnikami i przekazuje im odpowiednie wskazówki.

To zależy od wielu czynników, m.in. od momentu sezonu, stanu zawodników i od najbliższych rywali. Mimo to najtrudniejsze jest dla nas codzienne przygotowanie drużyny podczas treningów i dostosowanie ich do konkretnych okoliczności. Nagrywamy zajęcia przy użyciu czterech dronów, dr potem analizujemy pracę wykonywaną przez piłkarzy. Czasem trener chce od razu przejrzeć dane, dlatego musimy robić wszystko bardzo szybko. To nie jest proste, ponieważ treningi są bardzo dynamiczne i trzeba zwracać uwagę na wiele szczegółów.

28


Jakie są największe zalety i wady pracy w Chinach?

kolejną. Oczywiście mam duże ambicje, ale jednocześnie wiem, że przede mną dużo pracy. Muszę być cierpliwy i stale się rozwijać. Przede wszystkim jednak moim zadaniem jest teraz jak najlepsza pomoc trenerowi i drużynie. Jeśli ten sezon będzie udany dla Shijiazhuang, to będę wiedział, że wykonuję dobrze swoje obowiązki.

Jak wszyscy doskonale wiedzą, CFA od lat sprowadza do kraju znakomitych piłkarzy i trenerów zza granicy w celu rozwoju tutejszego futbolu, jednocześnie starając się inwestować w przyszłość i wprowadzać do gry coraz większą liczbę młodych zawodników. Oprócz tego powstają wspaniałe stadiony i bazy treningowe. Wszystko sprzyja temu, by chińska piłka nożna stawała się coraz lepsza. To naprawdę wyjątkowe móc mierzyć się z tak wspaniałymi szkoleniowcami, jak Cannavaro, Donadoni czy Benitez. Jeśli chodzi o minusy, to ciężko mi o nich mówić, ponieważ będzie to dla mnie pierwszy sezon w CSL, do tej pory pracowałem z zespołem jedynie w drugiej lidze. Dlatego na to pytanie łatwiej mi będzie odpowiedzieć po zakończeniu rozgrywek, gdy będę miał czas na przeanalizowanie wszystkiego. Czy planujesz w przyszłości pierwszym trenerem?

Pracowałeś w Austrii, Tajlandii, Iranie i Chinach. W którym z tych krajów praca analityka jest najtrudniejsza? W lidze austriackiej gra najmniejsza liczba drużyn, dlatego tam analiza rywali jest najprostsza i najmniej czasochłonna. Pracowałem w klubie Floridsdorfer AC, w którym grał w przeszłości Marko Arnautović. Mieliśmy tam bardzo szybki dostęp do jakichkolwiek danych. W Tajlandii wyglądało to gorzej, czasem trudno było znaleźć odpowiednią ilość informacji na temat drużyn, zawodników i statystyk. W Iranie wygląda to podobnie, jednak dzięki trenerowi Afhsinowi Ghotbiemu zespół Fooland był jednym z niewielu w stawce, który miał grupę analityków wykorzystujących nowoczesną technologię. Wszystko dlatego, że nasz szkoleniowiec w przeszłości również pracował jako analityk, był pomocnikiem Guusa Hiddinka w reprezentacji Korei Południowej podczas Mistrzostw Świata w 2002 roku. Dlatego też jestem bardzo zadowolony, że mogę z nim

zostać

Na razie jestem za młody, żeby zostać asystentem lub pierwszym trenerem. Na ten moment najważniejszy jest dla mnie rozwój i zdobywanie doświadczenia, uczęszczanie na kursy trenerskie. Obecnie posiadam licencję UEFA B i w najbliższym czasie będę chciał uzyskać licencję UEFA A, a potem

Jahanyar ze sztabem szkoleniowym Shijiazhuang Ever Bright

29


JAHANYAR MOHEBBI

współpracować, ponieważ często dostaję od niego wiele cennych wskazówek na temat swojej pracy. W Chinach mamy łatwiej niż w Tajlandii i Iranie, mamy najnowocześniejszą technologię, taką jak drony, systemy GPS, dostęp do wszelkich baz danych. Spośród wszystkich czterech krajów, Chińczycy stworzyli najlepsze krajó środowisko pracy dla analityków. Jakie są różnice w pracy w Chinese League One i Chinese Super League? Ciężko mi na to odpowiedzieć, ponieważ do tej pory pracowałem tylko w drugiej lidze i dopiero przed tym sezonem wywalczyliśmy z Shijiazhuang awans do elity. Widzę jednak pewne kwestie, które są inne w obydwu rozgrywkach. Na zapleczu różnice pomiędzy zespołami są mniejsze i tak naprawdę każdy może wygrać z każdym. Mecze są bardzo zacięte, w poprzednim sezonie praktycznie każde spotkanie było dla nas jak finał, w którym musieliśmy dać z siebie wszystko. W CSL dużo dają zagraniczni zawodnicy, których jest więcej niż w drugiej lidze. W klubach, takich jak Guangzhou Evergrande i Shanghai SIPG grają reprezentanci lub byli reprezentanci swoich krajów, dlatego gra z nimi będzie jeszcze trudniejsza. Na pewno jednak mierzenie się z takimi rywalami jest dla piłkarzy, szczególnie tych młodych, niezwykłą okazją do pokazania się, dlatego wiem, że gracze Shijiazhuang będą podchodzić do tych pojedynków bardzo ambicjonalnie. Mamy też znacznie większą atencję ze strony fanów, dlatego zawodnicy mają dodatkową motywację do dawania z siebie wszystkiego podczas treningów i meczów. Podsumowując, CSL ma większą jakość, daje większą mobilizację, jest śledzona przez większą liczbę kibiców poza Chinami. Z tych powodów nie możemy się już doczekać startu rozgrywek. Ten sezon będzie wyjątkowo trudny, ponieważ liga została podzielona na grupy, a mecze będą rozgrywane co cztery dni. Jakie cele stawia przed sobą Shijiazhuang? To prawda, to będzie dla nas duże wyzwanie. Jesteśmy młodym zespołem, który dopiero awansował do rozgrywek, dlatego podstawowym celem będzie dla nas utrzymanie się w elicie. Wiemy, że potrafimy dać z siebie wszystko i walczyć do końca, udowodniliśmy to w poprzednim sezonie w drugiej lidze. Jesteśmy podekscytowani, ponieważ będziemy mierzyć się ze świetnymi drużynami, znakomitymi trenerami i gwiazdami na boisku. To będzie dla nas nagroda za postawę w zeszłym roku.

30


Oscar Taty Maritu był jednym z najlepszych zawodników w zeszłym sezonie drugiej ligi. Teraz przeszedł do Shijiazhuang i zadebiutuje w Chinese Super League. Czy tak młody piłkarz może być już liderem drużyny, czy będziecie postępować z nim ostrożnie i powoli wprowadzać wp do zespołu?

niesamowitym. Jest bardzo dobrym człowiekiem i niezwykle doświadczonym trenerem. Zawsze dba o swoich współpracowników i piłkarzy, pomaga nam w sprawach prywatnych. To ważne, ponieważ wielu trenerów po skończonym treningu zachowuje się tak, jakby ich praca się już skończyła. Ghotbi nigdy nie przestaje tego robić. Gdy zaczynaliśmy nasz projekt w Shijiazhuang w 2016 roku, pracowaliśmy bardzo ciężko, zostawaliśmy z obowiązkami do późna w nocy. Ghotbi zawsze pozostawał optymistą i wierzył w drużynę i sukces. Po czterech latach udało nam się osiągnąć cel i awansować do CSL, mimo że w trakcie sezonu niewielu wierzyło, że damy radę to zrobić. Jestem z tego dumny i bardzo cieszę się, że mogę współpracować z tym szkoleniowcem.

Tamten sezon był dla Oscara znakomity, był najlepszym strzelcem ligi. Wiemy jednak, że jest to zawodnik bardzo młody i trzeba pamiętać, że tacy piłkarze potrzebują czasu, żeby zaadaptować się do nowego zespołu, trenera, kolegów z zespołu, rywali i rozgrywek. Oczywiście, wszyscy chcieliby, żeby Oscar od samego początku prezentował formę z zeszłego roku, ale nie możemy nakładać na niego presji. Nie będziemy się z niczym śpieszyć, musimy go wspierać i tworzyć wokół niego komfortową atmosferę. Ma przed sobą wiele lat gry i może się jeszcze bardzo rozwinąć, a następnie przejść do topowego klubu.

Ostatni raz Chiny mierzyły się z Iranem w Pucharze Azji w 2019 roku i przegrały 0:3. Czy uważasz, że Smoki mogą osiągnąć poziom Perskich Gwiazd w najbliższych latach?

W CSL występuje wiele gwiazd znanych z europejskich boisk. Jaki macie plan na powstrzymanie Hulka, Paulinho czy Teixeiry?

Pamiętam, że pracowałem wtedy w irańskim Fooland i oglądaliśmy ten mecz z trenerem Ghotbim. Chińczycy to bardzo dobrzy atleci, widać to co cztery lata na zawodach lekkoatletycznych podczas Igrzysk Olimpijskich. Rząd i federacja starają się inwestować w piłkę juniorską, ściągają trenerów z wielu krajów na świecie, którzy wychowali się w różnych kulturach futbolowych. Myślę, że te projekty poparte ciężką pracą dadzą efekty w niedalekiej przyszłości. Nie wiem dokładnie kiedy, ale jestem pewien, że najpierw Chińczycy staną się czołówką azjatycką, a następnie będą konkurencyjni dla najbardziej utytułowanych konku krajów na świecie. Nauczyłem się w Chinach, że nic nie jest niemożliwe, a ciężka praca i ambicja przynosi owoce. Cieszę się, że tu pracuję i jestem częścią tego projektu, chcę pomóc Chińczykom stać się najlepszymi.

Nie będzie prosto grać przeciwko tak znakomitym zawodnikom. Mieliśmy bardzo długi presezon, pracujemy od grudnia 2019 roku. Staraliśmy się ćwiczyć różne style gry, scenariusze, taktyki. Naszym celem nie jest zatrzymanie jednego piłkarza, ale całej drużyny. Jestem pewny, że jesteśmy dobrze przygotowani do rozgrywek. Bardziej skupiamy się na naszej grze, żeby była jak najlepsza. Trener Ghotbi pokazuje piłkarzom różne filmiki z występów zespołów zza granicy, przede wszystkim drużyn z czołówki europejskiej. Staramy się czerpać z nich przykład. Jeśli będziemy w stanie pokazać w meczu wszystko to, nad czym pracujemy na treningach, wtedy będziemy mogli wygrać z każdym. Końcówka sezonu była znakomita w wykonaniu Shijiazhuang, a Afshin Ghotbi został okrzyknięty ojcem sukcesu. Jak pracuje ci się z tym szkoleniowcem?

rozmawiali

Maciej Łoś Kamil Lewandowski

W Iranie nazywamy go Cesarzem. 10 lat temu, gdy byłem jeszcze nastolatkiem, Ghotbi został trenerem największego klubu w kraju, FC Persepolis. To był wyjątkowy sezon dla fanów tego zespołu, ponieważ udało mu się zdobyć mistrzostwo po wielu latach posuchy. Po odejściu szkoleniowca przez długi czas nie potrafiono powtórzyć tego osiągnięcia. Od momentu zdobycia tego tytułu, Ghotbi stał się moim bohaterem i moim marzeniem była praca u jego boku. Dlatego to, że tu jestem i mogę rozmawiać z nim każdego dnia, jest czymś

31


REFORMOWA SUPERLIGA Zaczynając pisać wprowadzenie do Chinese Super League, zadałem sobie pytanie: jakim jednym przymiotnikiem można ją scharakteryzować? Odpowiedź na nie wcale nie jest prosta. „Egzotyczna”? Tak można powiedzieć o praktycznie każdych rozgrywkach poza Europą. „Gwiazdorska”? Znanych zawodników tu nie brakuje, ale nie wolno zapominać o rodzimych piłkarzach, którzy są trzonem CSL. Najlepszym określeniem, biorąc pod uwagę grudniowe decyzje Chińskiej Federacji Piłkarskiej, jest określenie „reformowa”. Praktycznie co sezon włodarze tworzą nowe przepisy, które wpływają na rozgrywki. W tym roku doczekaliśmy się wprowadzenia limitu wynagrodzeń, a także zmian w polityce wobec obcokrajowców i graczy naturalizowanych A biorąc jeszcze pod uwagę, że z powodu pandemii koronawirusa zupełnie został zmieniony format rozgrywek, to o CSL można mówić jako o jednej z najmniej stałych lig na świecie. Zbierzmy zatem wszystkie fakty, które ułatwią jej zrozumienie i śledzenie w 2020 roku.

Zawirowania

konkretne miejsca w lidze. Dwie drużyny, które wygrały ćwierćfinały i półfinały, zmierzą się w dwumeczu o mistrzostwo Chin. Pozostałe zespoły zagrają o miejsca adekwatne do ich wyników w play-offach. Z CSL bezpośrednio spadnie tylko jedna drużyna, a druga zagra w barażach o utrzymanie z wicemistrzem CL1. Do Azjatyckiej Ligi Mistrzów awansują dwie najlepsze ekipy, a trzecia będzie musiała walczyć o nią w kwalifikacjach. Dodatkowo tegoroczny zwycięzca CSL otrzyma prawo reprezentowania Chin w Klubowych Mistrzostwach Świata, które będą rozgrywane właśnie w Państwie Środka. Kluby mogą przeprowadzać transfery podczas dwóch okienek. Pierwsze z nich trwa od 1 do 28 lipca, a drugie zaczyna się w połowie sezonu. Tronu będzie bronić lokalny hegemon, czyli Guangzhou Evergrande, które wygrało 8 z ostatnich 9 lig. W 2019 roku z elitą na boisku pożegnały się Shenzhen FC i Beijing Renhe, jednak ta pierwsza drużyna pozostanie w CSL z powodu upadku Tianjin Tianhai. Do ligi awansowały za to Qingdao Huanghai oraz Shijiazhuang Ever Bright.

Zacznijmy od podstawowych zasad CSL. Obecnie występuje w niej 16 drużyn, które w normalnych warunkach mierzyłyby się dwukrotnie z każdym rywalem. Podobnie jak w większości lig azjatyckich, tu także grałoby się w systemie wiosna-jesień. Do tej pory nie było play-offów - mistrzem zostawał zespół, który po 30 kolejkach był na 1. pozycji, a spadały ekipy z miejsc 15-16. Pandemia koronawirusa kompletnie pokrzyżowała plany Chińczykom, których rozgrywki ligowe ruszają z kilkumiesięcznym opóźnieniem. Federacja bardzo długo zwlekała z podaniem oficjalnej daty startu rozgrywek, podczas gdy większość lig na świecie wznowiło już swoją grę. Z tego powodu niemożliwe byłoby rozegranie pełnego sezonu z 30 kolejkami. Jesienią będzie grać także Azjatycka Liga Mistrzów i reprezentacja Chin walcząca o awans na Mistrzostwa Świata. Z tego powodu trzeba było kompletnie zreformować tegoroczną edycję CSL.

Dziwny sezon

Zmiany, zmiany, zmiany...

16 drużyn zostało podzielonych na dwie grupy, które będą rozgrywane w Dalian i Suzhou. W każdej z tych lokalizacji przygotowano po trzy stadiony, w razie czego wybrano również dwie rezerwowe areny. W pierwszej fazie drużyny zagrają mecz i rewanż z każdym zespołem ze swojej grupy, co daje 14 spotkań na drużynę. Cztery najlepsze ekipy awansują do drabinki mistrzowskiej, a cztery zmierzą się w drabince spadkowej. W tym miejscu kończą się rozgrywki grupowe, a zaczynają play-offy, zarówno o mistrzostwo, jak i utrzymanie. W drugiej fazie obowiązują dwumecze. Zwycięzcy przechodzą dalej, ale i przegrani zagrają ze sobą w kolejnej rundzie. Następna faza zadecyduje o tym, kto z kim zagra w decydującym dwumeczu o

Wspominana wcześniej polityka wobec obcokrajowców zmienia się co sezon. W tym roku każdy klub może zarejestrować 6 obcokrajowców, 5 z nich może znaleźć się w kadrze meczowej, a w jednym czasie na boisku może przebywać 4 takich zawodników. Od kilku lat zasadą też jest, że bramkarze mogą być tylko Chińczykami. Oprócz tego przysługuje specjalne miejsce dla piłkarza z federacji Hongkongu, Tajwanu (Chińskiego Tajpeju) lub Makau. Zupełną nowością jest za to limit dla piłkarzy naturalizowanych. W ostatnim czasie popularne jest przyznawanie chińskich paszportów graczom spoza Chin, nawet tym nieposiadających przodków z Państwa Środka. Co prawda dostać chińskie obywatelstwo nie 32


swojej dotychczasowej pensji, dobitnie to pokazuje. Od 1 stycznia 2020 roku chińscy piłkarze mogą zarabiać maksymalnie 10 milionów juanów (1,3 miliona euro) za sezon. Na podwyżkę o 20% mogą liczyć jedynie reprezentanci kraju. Z kolei zawodnicy u-21 muszą zadowolić się kwotą 300 tysięcy juanów (39 tysięcy euro). W ich przypadku wyjazd za granicę rzeczywiście może być dobrą opcją. Tylko najlepsi młodzieżowcy, którzy rozegrają odpowiednią liczbę meczów, powiększą swoją pensję. O ile o limitach dla Chińczyków mówiło się od kilku miesięcy, to wprowadzenie restrykcji dla obcokrajowców było niespodzianką. Zgodnie z wprowadzonymi przepisami stranieri w CSL mogą zarobić jedynie 3 miliony euro za sezon. Zapowiadanego w wielu mediach exodusu gwiazd jednak nie ma. Dlaczego? Zarówno w przypadku piłkarzy rodzimych, jak i zagranicznych, nowe reguły dotyczą jedynie nowych umów – dotychczasowe kontrakty nie zostały zmienione. Dodatkowo podane wyżej limity nie obejmują bonusów, dzięki czemu CFA nie zamyka klubom drogi do sprowadzania kolejnych znanych zawodników.

jest łatwo, trzeba przejść żmudny proces naturalizacji, mieszkać w kraju przynajmniej 5 lat, a na sam koniec zrzec się dotychczasowej przynależności państwowej. Mimo to kilku Brazylijczyków, na czele z Elkesonem, spełniło wszystkie warunki i otrzymało nowy paszport. Dzięki temu zwolnili oni miejsca dla kolejnych obcokrajowców. Sielanka jednak nie trwała obcokrajowcó długo i federacja postanowiła, że wszystkie kluby mogą zarejestrować tylko jednego naturalizowanego gracza (bez chińskich korzeni), a każdy kolejny jest traktowany jako obcokrajowiec. Jest to dość kontrowersyjne, ponieważ tak jak wspominałem, ci piłkarze musieli zrzec się swoich dotychczasowych obywatelstw, a mimo to wciąż są traktowani jako gracze zza granicy. Co ciekawe, w Azjatyckiej Lidze Mistrzów wszyscy oni są uznawani za Chińczyków. Limit ten nie obejmuje piłkarzy, których przynajmniej jeden z rodziców lub dziadków urodził się w Państwie Środka.

Od 2 lat funkcjonuje także przepis, według którego przy transferach obcokrajowców (powyżej 6 milionów euro) oraz Chińczyków (powyżej 4 milionów euro) obowiązuje podatek w wysokości 100%. Już wtedy ograniczyło to szastanie pieniędzmi na prawo i lewo.

Kadra każdego klubu może liczyć maksymalnie 31 osób. Oprócz obcokrajowców, gracza z jednej z trzech „chińskich” federacji oraz naturalizowanego piłkarza, ważna jest także obecność zawodników u-23. Federacja chce promować młodzieżowców, dlatego wymusza ich obecność na boisku. W zeszłym sezonie 3 takich zawodników musiało pojawić się w trakcie meczu na placu gry. Zmieniło się to po 16. kolejce – władze zdecydowały, że w spotkaniu musiał wystąpić przynajmniej jeden piłkarz u-23.

Z chaosu narodził się świat Stwierdzenie „reformowa Superliga” bardzo trafnie określa to, co dzieje się co roku w CSL. Najbardziej czujni powinni być trenerzy chińskich klubów, którzy muszą na bieżąco kontrolować zmiany w regułach dotyczących obcokrajowców i młodzieżowców, ponieważ mają one miejsce co sezon (a w przypadku graczy u-23 nawet 2 razy w sezonie!). Czy ta częstotliwość jest dobra? Ciężko tu znaleźć sens. Władze federacji lubią serwować nam coraz to nowe przepisy, wprowadzając czasem chaos i zamieszanie. A dokładając do tego pandemię koronawirusa i wywrócenie do góry nogami tegorocznej edycji CSL, można śmiało powiedzieć – nudy w Chinach nie ma!

Zakręcanie kurka Najważniejszą nowością sezonu 2020 jest jednak wprowadzenie tzw. „salary cap”. CFA zdecydowała się na ten ruch z kilku powodów. Pierwszym z nich jest uregulowanie nieograniczonego dotąd wydawania pieniędzy przez kluby, które często prowadzą nierozsądną politykę transferową i wyrzucają pieniądze w błoto. Część z nich już teraz dotykają problemy finansowe. Po drugie, wprowadzenie limitów dla chińskich zawodników ma ich „zmotywować” do wyjazdu za granice. Do tej pory mieli oni w kraju wyjątkowo dobre warunki i zarabiali znacznie więcej niż w innych krajach azjatyckich, a nawet w Europie. Między innymi z tego powodu tak mało z nich decydowało się na transfer na Stary Kontynent. Przykład Wu Leia, który przechodząc z Shanghai SIPG do Espanyolu stracił około 50%

Maciej Łoś Sinolog, Piłkarskie Państwo Środka

33


Cóż, brazylijscy piłkarze są swego rodzaju marką na całym świecie. Nie ma innego takiego kraju, który oferuje zawodników świetnych jakościowo, a jednocześnie niezbyt drogich. Te dwa czynniki sprawiają, że graczy z Brazylii jest w przeróżnych ligach dookoła globu tak wielu.

źródło: lance.com.br

ze względu na bezpieczeństwo, dobre warunki życia ich oraz ich rodzin, a część z nich jest także zafascynowana kuchnią tego kraju.

Chińczycy kochają piłkarzy z największego kraju Ameryki Południowej od czasów Marcelo Marmelo, który podpisał w 1995 roku kontrakt z nieistniejącym już Sichuang Guancheng oraz Tiago Honorio, który trafił do Shenzhen w 2000 roku. Obaj trafili do Chin w momencie, kiedy profesjonalne rozgrywki dopiero raczkowały. Oczywiście, aspekty finansowe zawsze były głównym determinantem, dla którego Brazylijczycy trafiali do Chin, jednak w ostatnich dziesięciu latach znacznie się to nasiliło, ponieważ Państwo Środka stało się jedną z najsilniejszych gospodarek na świecie, a najlepsze kluby w kraju leżą w rękach największych chińskich firm. Powszechnie wiadomo, że Brazylijczycy doceniają życie w Chinach

Zarówno brazylijska, jak i chińska piłka nożna jest bardzo szybka, jednak pod względem technicznym oba kraje znacząco się od siebie różnią. Nie ma przypadku w tym, że Chiny ściągają do swojego kraju właśnie Brazylijczyków, którzy nierzadko stają się wielkimi gwiazdami w chińskiej ekstraklasie. Futbol w Państwie Środka jest znacznie bardziej fizyczny, a czasami nawet bardziej agresywny, niż ten w Brazylii, gdzie piłka nożna jest znacznie lepsza pod względem podań, strzałów i dryblingu.

TIAGO HONORIO

Chinese Super League stała się nieco popularniejsza w Brazylii, odkąd od czterech lat jest pokazywana w telewizji. Także zainteresowanie ligą i chińskimi piłkarzami wzrosło, ale wciąż jest to bardzo mały odsetek społeczeństwa. Oczywiście nie będę odkrywczy, jeśli powiem, że najwięcej Brazylijczyków śledzi poczynania największych gwiazd takich jak Hulk, Oscar, Paulinho, Anderson Talisca czy Renato Augusto. O Brazylijczykach w piłce nożnej powstało sporo stereotypów, ale także my sami wiele z nich powielamy. W naszym kraju są osoby, które uważają naszą ligę za najlepszą na świecie, inni twierdzą wręcz odwrotnie. Wśród obu tych grup znajduje się spore grono osób, które patrzą na piłkarzy grających w Chinach bardzo stereotypowo. Jedną z popularniejszych opinii jest taka, że piłkarze idą do Państwa Środka głównie ze względu na pieniądze, zamiast starać się o reprezentowanie naszej kadry lub próbować swoich sił w topowych europejskich ligach. Brazylijczycy wierzą jednak, że większość piłkarskich talentów powróci do Brazylii, a kibice będą mogli ponownie obserwować ich grę.

źródło: gettyimages.ae

34

MARMELO

BRAZYLIJSKIE CHINY


Brazylijczycy w Chinese Super League KLUB

ZAWODNIK

WIEK

KLUB

ZAWODNIK

WIEK

PAULINHO

31

Leo BAPTISTAO

27

Anderson TALISCA

26

Rafael SILVA

28

Ai KESEN (Elkeson)*

31

RENATINHO

31

Luo GUOFU (Aloisio)*

32

JOHNATHAN

30

IVO

33

Gao LATE (Ricardo Goulart)** 29 Fei NANDUO (Fernandinho)**

27

Henrique DOURADO

30

OSCAR

28

Fernando KARANGA

29

HULK

33

Paulinho SOARES

26

Ricardo LOPES

29

MARCÃO

26

FERNANDO

28

FERNANDINHO

34

Renato AUGUSTO

32

Alan KARDEC

31

A LAN (Alan Carvalho)**

31

MARCINHO

25

MOISES

32

Marcelo CIRINO

28

LEONARDO

33

CLÉO

34

Roger GUEDES

23

RÔMULO

29

MIRANDA

35

MURIQUI

34

Alex TEIXEIRA

30

MATHEUS

37

* ZAWODNIK ZADEBIUTOWAŁ W KADRZE CHIN ** ZAWODNIK POSIADA CHIŃSKI PASZPORT, ALE NIE ZADEBIUTOWAŁ W KADRZE CHIN

Leonardo Hartung whoscored.com

35


Alex Teixeira jest piłkarzem, któremu wielu ekspertów wróżyło w przeszłości wielką karierę. Harmonijny rozwój, transfer do Szachtara i bardzo dobre występy w Lidze Mistrzów sprawiły, że Brazylijczyk był łączony z transferem do największych klubów świata. Tak się jednak nie stało, gdyż 30-letni obecnie piłkarz wybrał inną drogę. W 2016 roku zamiast przenieść się do Chelsea lub Liverpoolu został dość niespodziewanie zawodnikiem Jiangsu Suning, które zapłaciło za ofensywnego pomocnika aż 50 milionów euro. Transfer był tym bardziej zaskakujący, że sam Teixeira deklarował chęci gry na angielskich boiskach. Kluczowym aspektem przy wyborze były oczywiście pieniądze. Sam zainteresowany tłumacząc swój wybór zaakcentował, że duży wpływ na jego decyzję miała determinacja działaczy zespołu z Nankinu. Podczas gdy o zainteresowaniu angielskich klubów dużo się mówiło, lecz nie miało ono pokrycia w konkretnych ofertach.

TEIXEIRA

KOZAK, NA KTÓREGO CSL NIE ZASŁUGUJE

źródło: goal.com

reprezentacji, ale chęć spróbowania sił w nowym środowisku była silniejsza. Alex nie przejmował się negatywnymi opiniami, dodatkowo podjudzając opinię publiczną m.in. poprzez całowanie herbu po pierwszej strzelonej bramce w barwach Jiangsu. Jak można było się spodziewać, bardzo szybko stał się postrachem obrońców, którzy niejednokrotnie byli ośmieszani przez niekonwencjonalne zagrania Brazylijczyka. Pierwszy sezon zakończył z 11 bramkami i 10 asystami co wydatnie przyczyniło się do zdobycia historycznego wicemistrzostwa. Jednak pobyt naszego bohatera w Chinach nie jest usłany jedynie różami. Po świetnym pierwszym sezonie, przyszedł następny, jak się okazało kryzysowy. Drużyna, która rok wcześniej zanotowała ogromny sukces, musiała zacząć oglądać się na strefę spadkową. Finałem mocno przeciętnego, choć okraszonego przyzwoitymi liczbami sezonu, był konflikt Alexa z legendarnym Fabio Capello. Znany z twardej ręki Włoch, który został zatrudniony w charakterze ratownika, zarzucał Brazylijczykowi beztroskie podejście do gry oraz brak determinacji. bezt Po tym sezonie zaczęto dość głośno mówić o odejściu Teixeiry. Faworytem do pozyskania piłkarza stał się Inter, którego głównym sponsorem jest koncern Suning Holdings Group czyli właściciel Jiangsu, co zdecydowanie ułatwiłoby zmianę barw. Żaden transfer nie doszedł jednak do skutku, a Capello tuż po rozpoczęciu nowego sezonu, pożegnał się z posadą. Po zatrudnieniu Rumuna Olaroiu, Alex znów odżył. Jego rosnąca forma osiągnęła extremum w 2019 roku, który to zakończył z 18 bramkami i 11 asystami. Świetne statystyki nie umknęły najważniejszym osobom w chińskiej piłce, którzy patrząc na beznadziejną formę reprezentacji, postanowili naturalizować kilku zawodników. Sam Teixeira początkowo zgłosił chęć reprezentowania barw Smoków. Jednak jak powszechnie wiadomo, naturalizacja w tym kraju wiąże się z wieloma obowiązkami i nowymi umiejętnościami jakie piłkarz musi nabyć. Dlatego też sprawa na dzień dzisiejszy stała się nieaktualna. Niewiadomo też jaka przyszłość czeka Aleksa. Jego obecna umowa wygasa wraz z końcem roku. Biorąc pod uwagę nałożone przez chiński związek limity płac. Jego przedłużenie stoi pod dużym znakiem zapytania. Niemniej jednak w nadchodzącym wielkimi krokami sezonie, Alex Teixeira będzie kluczową postacią ekipy z Nankinu.

Teixeira od najmłodszych lat imponował szybkością oraz niesamowitą swobodą dryblingu. Dzięki swoim walorom, już w wieku 10 lat został wypatrzony przez młodzieżowych trenerów drużyny Vasco da Gama i to do tego klubu trafił z rodzimego Duque de Caxias. Harmonijnie rozwijająca się kariera, poparta wywalczeniem pierwszego składu w klubie oraz rewelacyjne występy w juniorskich reprezentacjach Brazylii, wzbudziły zainteresowanie największych europejskich klubów. Jednak zarówno ze strony klubu jak i zawodnika nie było woli transferu. Sam Alex postanowił odwdzięczyć się za daną mu szansę i po spadku Vasco , pozostał, by pomóc klubowi w powrocie do najwyższej klasy rozgrywkowej. 1 stycznia 2010 roku podjął decyzję o spróbowaniu sił na europejskich boiskach. Wybór klubu był bardzo zaskakujący, albowiem niespełna 20-latek zdecydował się reprezentować barwy Szachtara Donieck. Klub słynący z doskonałego rozeznania wśród Brazylijczyków młodego pokolenia , przekonał młodego Alexa. Co skłoniło go do takiego , dość egzotycznego kierunku? Jak mówi sam piłkarz bardzo dużą rolę odegrała spora liczba jego rodaków, dzięki czemu przeskok do europejskiego futbolu nie był aż tak bolesny. Zawodnik chwalił również metody szkoleniowe trenera Lucescu, który dzięki swoim umiejętnościom trenerskim odpowiednio stymulował rozwój zawodnika, przy okazji pozwalając mu na sporą swobodę w działaniach ofensywnych. W trakcie trwającej 6 lat przygody z ukraińskim klubem, Alex przeżył wiele dobrych chwil, dojrzał jako zawodnik. W trakcie ostatniej rundy w Szachtarze zdobył 22 ligowe bramki, co było sygnałem do odejścia. Transfer do Chin nie spotkał się pozytywną reakcją, wielu znawców zarzuciło piłkarzowi brak ambicji. Sam zawodnik w wywiadzie stwierdził, że zdaje sobie sprawę iż tym ruchem zamknął sobie drzwi do 36


AUGUSTO

BRAZYLIJSKI PROFESOR Urodzony 8-go lutego 1988 roku Brazylijczyk jest przeciwwagą dla stereotypowego obcokrajowca, który przyjeżdża do Chin, by tuż przed sportową emeryturą dorobić się godziwych pieniędzy.

umiejętności. Opiewająca na 14 mln euro oferta została uznana jednak za zbyt niską. Kolejne lata to niestety seria dość poważnych kontuzji, które bardzo osłabiły pozycję Augusto w klubie. Ostatecznie bohater tekstu zdecydował się poszukać klubu w ojczyźnie w celu odbudowania formy. Po trwającej cztery i pół roku przygodzie na niemieckiej ziemi, Renato Augusto powrócił do Brazylii decydując się na reprezentowanie barw Corinthians. Jak się okazało, była to świetna decyzja, ponieważ zawodnik odżył i stał się czołowym zawodnikiem ligi. Najlepszym dowodem na to był tytuł piłkarza roku w lidze brazylijskiej 2015 roku.

Pochodzący z Rio de Janeiro środkowy pomocnik, przed podpisaniem kontraktu z Beijing Guoan występował w takich klubach jak brazylijskie Flamengo, Corinthians czy niemiecki Bayer Leverkusen. Renato od najmłodszych lat pasjonował się piłką, lecz na początku zdecydowanie preferował futsal, który pozwolił mu rozwinąć technikę do najwyższego poziomu. Finalną decyzję by biegać po murawie pomógł mu podjąć ojciec, który jest bardzo ważną postacią dla Augusto.

Ponadto dzięki dobrej grze w lidze został etatowym reprezentantem kraju, na co wpływu nie miały nawet przenosiny do Chin. Sukcesy, które odnosił Augusto sprawiły, że stał się on obiektem pożądania innych klubów, w tym klubu ze stolicy Chin. Sam zawodnik nie był do końca przekonany do przeprowadzki, jednak jak to w takich przypadkach bywa zadecydowały pieniądze. Piłkarz przystał na zarobki w wysokości dwóch milionów dolarów miesięcznie, odrzucając jednocześnie ofertę Schalke, z którym także wtedy prowadził rozmowy.

Ponadprzeciętny talent oraz wysoki kunszt pracy doprowadziły go do dwukrotnego zdobycia stanowego mistrzostwa juniorów. Przewodnictwo w zwycięskim zespole nie umknęło trenerom pierwszej drużyny Flamengo, którzy w 2006 roku postanowili na stałe włączyć młodego piłkarza do kadry. Renato bez skrupułów zaczął walczyć o miejsce w podstawowej jedenastce, a dzięki ogromnej determinacji oraz dobrze rozwiniętych cechach wolicjonalnych dość szybko zyskał uznanie szkoleniowca oraz kolegów z drużyny. Już po dwóch latach od debiutu w pierwszym zespole mógł się pochwalić transferem do Bundesligi.

Renato Augusto od początku stał się centralną postacią drużyny, a duży wpływ na to miał Ralf, który również przeniósł się z Corinthians do Beijingu. Pierwsze dwa lata, choć solidne, nie były jednak rewelacyjne pod względem liczb. Duża poprawa nastąpiła w 2018 roku, gdy przez kolejne dwa lata potrafił jednocześnie przekroczyć barierę dziesięciu bramek i dziesięciu asyst w trakcie jednego sezonu. Niewątpliwie, dziś Augusto jest nie tylko centralną postacią drużyny jeśli chodzi o dyktowanie tempa gry, perfekcyjne asysty czy strzelone piękne gole. Jest także zawodnikiem, który reklamuje tę dość mało znaną i często wyśmiewaną ligę.

Gdzie byłby dziś gdyby nie trapiły go kontuzje? Tego oczywiście się nie dowiemy, ale bardzo szybko zaskarbił sobie sympatię fanów Bayeru. Ponadto w 2010 roku dość głośno mówiło się o zainteresowaniu ze strony Manchesteru City, co jest najlepszą rekomendacją wysokich źródło: sohu.com

Kamil Dębek Pasjonat Chinese Super League, ekspert piłki w Kazachstanie

37


MISTRZOWSKI PORZĄDEK I POSTĘP Od chaosu do porządku

braku szacunku wobec swoich rodziców. Skoro nie poszło w Europie, to może wyjazd na Stary Kontynent był za szybki?

Poszukiwanie własnej drogi życiowej nie jest niczym nagannym. Każdy z nas z dnia na dzień stara się, aby nasza przyszłość była lepsza, łatwiejsza. Do 2013 roku Paulinho także próbował wskoczyć na poziom dobrej, europejskiej piłki, co ostatecznie mu się udało. Początki jednak nie były łatwe. Zanim Brazylijczyk trafił do Tottenhamu Hotspur krzątał się po różnych klubach, z których tym najbardziej znanym dla Polaków był oczywiście Łódzki Klub Sportowy. Zanim jednak urodzony w Sao Paulo piłkarz trafił do Polski, próbował swoich sił w FC Vilnius.

Przeskok z polskiej Ekstraklasy do czwartej ligi brazylijskiej może być bolesny, jednak Paulinho musiał od czegoś zacząć swoją nową, piłkarską karierę. Rok spędzony w Pão de Açúcari kolejny w Bragantino były przedsmakiem wielkiej kariery. Po dwóch latach od odbicia się od bram Europy, Paulinho trafił do Corinthians, w którym spędził trzy lata. Gra dla tego zespołu ukształtowała go jako piłkarza, chociaż największy wpływ na tego zawodnika miał obecny selekcjoner Brazylii, ówczesny trener Corinthians – Tite. Pod jego okiem Paulinho stał się jeszcze lepszym zawodnikiem, jednak obu panów łączyła niesamowita więź emocjonalna. Była ona na tyle silna, że po mistrzowskim sezonie z Corinthians w 2011 roku Paulinho odrzucił ofertę z Interu Mediolan. Pozostanie w Brazylii nie wyszło mu na złe, bo w kolejnej kampanii razem z zespołem dorzucił do klubowej gabloty Copa Libertadores i Klubowe Mistrzostwo Świata, zaś sezon później Campeonato Paulista. Świetna postawa zaowocowała transferem do Tottenhamu.

Mało nie brakowało, a Paulinho zakończyłby swoją karierę właśnie po słabych próbach podboju Europy. Rasizm na Litwie, niewywiązywanie się z obietnic danych przez ŁKS, rozczarowanie i depresja niemal doprowadziły do tego, że Paulinho, jakiego znamy dzisiaj, nigdy by w futbolu nie zaistniał. Trudno się dziwić, że 17-letni chłopak wyjeżdżający z kraju, próbujący wybić się na niemal drugim końcu świata, walczący o lepszą przyszłość, spotykający się ze strasznym zjawiskiem, jakim rasizm niewątpliwie jest, popada w stany depresyjne i zastanawia się nad swoją przyszłością i karierą piłkarza. – Kiedy przyjechałem na Litwę, było bardzo przyjemnie. Jednak pewnego dnia podczas spaceru z Rodneyem grupa mężczyzn agresywnie do nas podeszła i zaczęła wydawać dźwięki małp i nas obrażać. Był to pierwszy raz, kiedy zetknąłem się z rasizmem, ale niestety nie ostatni. Ludzie na ulicach z premedytacją wpadali na nas, prowokowali nas. Kibice drużyny przeciwnej również wydawali odgłosy małp i rzucali w nas monetami. To było fatalne uczucie – powiedział Paulinho dla The Players Tribune.

Od stagnacji do postępu Przygoda z północno-londyńskim klubem nie była usłana różami, chociaż pierwszy sezon mógł dawać nadzieje. Brazylijczyk poza tym, że grał dużo, dostarczał przyzwoite liczby, jednak sezon 2014/2015 był dla niego znacznie gorszy. Zatrudnienie Mauricio Pochettino na trenera Tottenhamu znacznie zmniejszyło jego przydatność dla drużyny. Argentyńczyk – mówiąc dosyć eufemistycznie – nie był fanem talentu pomocnika z Brazylii. Paulinho w sezonie 14/15 grał w Premier League ogony, bo jeśli grał, to średnio około 30 minut, a na prawie połowę spotkań angielskiej ekstraklasy nie został nawet powołany. Sam zawodnik wspominał, że nie miał zatargu z żadnym członkiem sztabu czy prezesem, ale widocznie nie pasował do koncepcji byłego już szkoleniowca Tottenhamu. Irytację

Zraniony mentalnie 19-latek wrócił do Brazylii. Paulinho chciał rzucić futbol, ale nie potrafił nic innego poza graniem w piłkę, choć nieudany start kariery we wschodniej Europie mógł prowadzić do konkluzji, że nie potrafi nawet tego. Zaczął od nowa, a jego była żona uświadomiła go, że odpuszczenie w takim momencie, byłoby okazaniem 38


Od marzeń do rzeczywistości

sytuacją Brazylijczyka wyrazili także kibice Kogutów, którzy ogłosili Paulinho mianem „najgorszego zawodnika w historii klubu”. Paulinho czuł, że jego kariera wyhamowała, dlatego poprosił o transfer.

Powołanie Paulinho w 2016 roku do reprezentacji to jedno, ale gra na mistrzostwach świata to drugie. Tak jak Paulinho nie marzył o powrocie do reprezentacji grając w Chinach, tak nawet nie śnił o możliwości gry w Barcelonie. Brazylijski pomocnik przyjeżdżając do Barcy z Chin pokazał, że wciąż jest w niezłej Ba dyspozycji. Zagrał w przeciągu roku w aż 49. spotkaniach w koszulce Dumy Katalonii i prezentował poziom wyższy, niż oczekiwano od niego przed sezonem. Jego fani na przydatność Paulinho w katalońskim klubie będą z pewnością (pewnie nieco z przekąsem) wspominać dwa nieudane mecze Blaugrany w tamtym sezonie: porażkę z Romą 0:3 w Lidze Mistrzów oraz jedyną ligową przegraną z Levante 4:5. Co je łączy? Oba starcia Brazylijczyk obejrzał z wysokości ławki rezerwowych.

– Chiny? Czemu nie! – powiedział Paulinho na wieść o zainteresowaniu jego zakupem przez Guangzhou Evergrande. Brazylijczyk nie bał się podjąć ryzyka gry w lidze w Państwie Środka, mimo że jej poziom odbiega znacznie od standardów europejskich boisk. Gra w wielkim klubie pod okiem swojego rodaka Luiza Felipe Scolariego nie wygląda aż tak źle, jeśli robisz to, co kochasz i czerpiesz z tego radość. Takie hasło przyświecało Paulinho przez następne lata kariery. Dla wielu Paulinho był już stracony. Wybicie się z powrotem do europejskiego topu z ligi chińskiej było jak mission impossible, ale – jak pokazała historia – nie dla Paulinho. 31-latek zdobywał kolejne trofea: dwukrotnie mistrzostwo Chin, puchar kraju, dwa superpuchary oraz triumf w Azjatyckiej Lidze Mistrzów, jednak na większości nie robiło to wrażenia – ot, kolejne puchary w niewymagającej lidze. Kariera Paulinho potoczyła sie jednak w taki sposób, o którym wielu grających piłkarzy w egzotycznych ligach marzy. Powołanie do kadry Brazylii. Być może nie byłoby to możliwe, gdyby funkcji selekcjonera Canarinhos nie przejął po Dundze Tite – człowiek, który stworzył Paulinho jako piłkarza, ale także jako człowieka.

Po bardzo dobrym sezonie w Barcelonie mogłoby się wydawać, że Brazylijczyk pozostanie w klubie i będzie dalej walczył o podstawowy skład katalońskiego zespołu oraz o miejsce w reprezentacji, jednak jego przyszłość była zaplanowana już przed jego przyjściem. Paulinho wrócił do Chin: najpierw w ramach wypożyczenia, potem jako transfer definitywny.

PAULINHO

Nie oceniam, czy Paulinho powrócił do Chin tylko ze względu na pieniądze. To, co mogę ocenić, to jego gra, która w Chinese Super League jest na topowym poziomie. Powiedzieć, że Paulinho jest ważnym ogniwem Guangzhou Evergrande, to nie powiedzieć nic. Dostarczane liczby, wpływ na drużynę, współpraca z Andersonem Taliscą i ciągły upór sprawiają radość zarówno jemu, jak i każdemu widzowi, który może podziwiać jego grę.

Kamil Lewandowski Piłkarskie Państwo Środka

39


NA BOGATO NIE ZAWSZE ZNACZY DOBRZE. PO BOOMIE CZAS NA ROZSĄDEK Chinese Super League w obiegowej opinii to wielkie transfery i niewiele więcej. I chyba właśnie to nie spodobało się chińskim władzom na tyle, że uniemożliwili wielkie transfery i pozostawili “niewiele więcej”, nim nie przyjdzie im do głowy kolejny konkretny pomysł na uzdrowienie ciężko chorego lokalnego futbolu. Ale przebłyski już się pojawiają.

tak dobrze. A że sprawa wygranej w kontynentalnych rozgrywkach w Azji jest nieco loteryjna, przy dobrym szkoleniu czasem wystarczy po prostu mądre budowanie kadry i pojedynczy obcokrajowcy, faktycznie wzmacniający siłę rażenia, coś jak Kashima Antlers w 2018 roku, Jeonbuk dwa lata wcześniej czy najbardziej jaskrawy przykład - Western Sydney Wanderers w 2014 roku, gdyż trudno o większą sensację, niż mistrzostwo klubu w debiutanckim sezonie w A-League, a w kolejnym roku triumf także na azjatyckim kontynencie. Dlatego niekoniecznie droga do klubowego złota w Azji wiedzie przez wielkie transfery, chociaż zdarzają się takie przypadki, jak Al-Hilal w ostatniej edycji.

Pieniędzy w Chinach nie brakuje, to fakt. Brakuje za to, o zgrozo, jak na państwo przyzwyczajone do planów kilkudziesięcioletnich, stabilności i wizji. Jeśli sukces chińskiej piłki oceniać z perspektywy pojedynczych klubów, sytuacja nie wyglądałaby jeszcze tak najgorzej. Evergrande inwestuje w Guangzhou systematycznie i coraz więcej, ma też dobre relacje z chińskim rządem, co gwarantuje poczucie długofalowości. Nie można jednak na podstawie jednego zespołu, który zrewolucjonizował chiński rynek transferowy, stawiać dalszych wniosków. Na czym polegała rewolucja? To Guangzhou Evergrande jako pierwsze zaczęło wydawać ogromne kwoty nie tylko na skalę chińską, ale i światową. To ten klub dał azjatyckiej piłce Argentyńczyka Dario Concę i Brazylijczyka Muriquiego, czyli głównych autorów sukcesów Chińczyków na poziomie kontynentalnym. To Evergrande kolejno zatrudniało na stanowisku trenera Marcello Lippiego (legendarny Włoch zresztą potem został selekcjonerem reprezentacji Chin, co jednak nie przełożyło się na jej jakość gry, uściślijmy - bardzo słabą jakość gry), Fabio Cannavaro, Luiza Felipe Scolariego i znowu Cannava Cannavaro, oczywiście srogo przepłacając. Niewątpliwie jednak ten klub i jego właściciel nie wpisał się w listę szybkich, krótkoterminowych inwestycji, a budowa ogromnego stadionu raczej świadczy dobrze na przyszłość piłki w Kantonie.

źródło: reuters.com

To samo Guangzhou Evergrande wybrukowało sobie złotem drogę do triumfów w sezonach 2013 i 2015 w Azjatyckiej Lidze Mistrzów. Innym chińskim klubom nie wiodło się już jednak w niej aż

źródło: goal.com

40


Guangzhou trzeba jednak oddać, że można było tam zawsze znaleźć podobny pomysł na grę - kombinacyjną, opartą na posiadaniu piłki, wzorowaną na “tiki-tace”, co zresztą od lat jest oferowane też adeptom klubowej akademii. Trenerzy pierwszego zespołu się zmieniali, ale wizja zasadniczo nie. Generalnie jednak w Chinese Super League w momencie nastania mody na wielkie transfery zapanował radosny chaos. Kwoty rzucane na piłkarzy daleko odbiegały od ich rzeczywistych wartości, nie wspominając o pensjach (oczywiście cena namówienia na przeprowadzkę na Daleki Wschód). Stąd przep wysyp obcokrajowców, z których dużej części daleko do etyki pracy takiego Paulinho. Chińskim władzom wysyp maruderów, którzy nie mieli wpływu na poprawę jakości lokalnych zawodników, a więc i reprezentacji, co zawsze stanowi cel nadrzędny, się nie spodobał. Nic dziwnego nadrzędn Chinese Super League zaczęła funkcjonować na rynku jako mem. W miarę znany piłkarz łatwo mógł popaść w kompleksy, jeśli w jego kontekście w angielskiej prasie nie pojawiło się zainteresowanie ze strony “unnamed Chinese club”. Ale koniec tego dobrego. dob

Chińskie kluby w Azjatyckiej Lidze Mistrzów, już pomijając wspomniany aspekt zmienności rozgrywek, nie staną się jednak mniej konkurencyjne. Poszukiwania piłkarzy do naturalizacji (nowa moda) trwają - z jednej strony to szansa dla piłkarzy z chińskim pochodzeniem za słabych na czołowe ligi europejskie, z drugiej zaś nagroda dla najwierniejszych obcokrajowców, jak chociażby Elkeson, właściwie już Ai Kesen. Era, która rozpoczęła się ze sprowadzeniem wspomnianego Muriquiego w 2010 roku, wydaje się już znajdować poza szczytem. Czas na więcej rozsądku. Czas też na większą liczbę chińskich zawodników, którzy nauki o futbolu pobierali w Europie. Wu Lei pokazał rodakom, że można być nie tylko zabawką marketingową chińskich właścicieli europejskich klubów, ale też faktycznie wpływać na wartość sportową swojej drużyny. Strzelenie bramki Barcelonie w drużyn derbach to przecież nie byle co i z pewnością działa na wyobraźnię młodszych piłkarzy. Tu jest spore pole do popisu zwiększona motywacja do ambitnego sportowo wyjazdu, nawet kosztem mniejszych zarobków, może stanowić jeden z celów chińskich władz. W końcu tacy stranieri też potem wracają do ojczyzny i mogą służyć swoim doświadczeniem jeszcze na boisku albo już jako trenerzy. Jak selekcjoner chińskiej kadry Li Tie, czyli w przeszłości pomocnik Evertonu.

Od sezonu 2020 obowiązuje “salary cap”, czyli limit płacowy. Regularna pensja dla nowych zawodników może sięgać 3 milionów euro dla obcokrajowców, a 1,3 miliona euro dla lokalsów. Trudno tu o większe szaleństwa, nawet jeśli kluby starały się omijać przepisy większymi płatnościami w formach bonusów. Do tego trzeba przypomnieć o “podatku transferowym” - 100% od transakcji powyżej 5,8 miliona euro wędruje na konto specjalnego funduszu, który za cel stawia sobie rozwój chińskiej piłki. Kombinować można, ale po co? Chiński rząd i tak na końcu ma zawsze rację, pogrywanie z nim się po prostu nie kalkuluje.

Co dalej z chińskim rynkiem? Był chaotyczny boom i wielkie pieniądze, co nie przyniosło oczekiwanych efektów, więc przyszedł czas na więcej rozsądku. Chińczycy muszą skupić się na wychowaniu lokalnych gwiazd, a nie tylko bazować na przepłaconych obcokrajowcach. Być może nawet kosztem poziomu Chinese Super League na krótką metę.

Paweł Machitko Redaktor naczelny transfery.info

41


EZ7 – LICENCJA NA STRZELANIE Początek czerwca 2019 roku. Zbliża się mecz eliminacji do Mistrzostw Europy 2020. Do Warszawy zaczynają docierać legendy z dalekich Chin. Bohaterami są bramkarze z Szanghaju, Pekinu, Nankinu i kilku innych miast. Wszystkie opowiadania mają zawsze ten sam przebieg zdarzeń. Każdego z golkiperów nawiedza uosobienie ich najgorszych koszmarów. Tajemniczy zabójca, który przybył do Państwa Środka z Izraela. Przyjeżdża na stadion, cierpliwie czeka na okazję i z zimną krwią wykonuje swoją pracę. Bez żadnych emocji opuszcza miejsce zbrodni i rusza dalej w kraj szukać kolejnych ofiar. Od czasu do czasu przyjeżdża także do Europy, by spędzać sen z powiek trenerom tutejszych reprezentacji. Tym razem, podczas meczu Polska – Izrael, jego broń się zacięła. Możliwe wyjaśnienia są dwa: albo stało się to przez kunszt Jerzego Brzęczka, albo był to po prostu wypadek przy pracy (niech każdy odpowie na to sobie sam). Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Co prawda jeszcze w pierwszym sezonie jego dorobek bramkowy nie był tak okazały, jednak od rozgrywek 2013/14 Zahavi odpalił na dobre. Trzy razy z rzędu został królem strzelców ligi, zdobywając odpowiednio 29, 27 i 35 bramek. Ten ostatni wynik jest szczególnie wyjątkowy, ponieważ napastnik Maccabi pobił rekord Nissima Elmaliacha z sezonu 1954/1955.

Jak pewnie już się domyśliliście, tym człowiekiem jest Eran Zahavi. Oczywiście ten wstęp jest odpowiednio podkoloryzowany, jednak osiągnięcia strzeleckie napastnika Guangzhou R&F w ostatnich kilku latach są po prostu wybitne. Ale zanim do nich dojdziemy, warto prześledzić, w jaki sposób Izraelczyk trafił do Chin. Urodził się w Rishon LeZion, czwartym największym mieście Izraela. Już w wieku sześciu lat dołączył do szkółki piłkarskiej Hapoelu Tel Aviv. W 2003 roku na dwa lata wrócił do swojego rodzinnego miasta i trenował w klubie Ironi Rishon. Ponownie zgłosił się po niego Hapoel i po kilku miesiącach spędzonych w drużynie młodzieżowej, młody Zahavi został awansowany do pierwszej ekipy. Debiutancki sezon okazał się dla niego bardzo udany, bowiem „Czerwone demony” wygrały ligę oraz puchar. Co ciekawe, w okresie gry dla tej drużyny Eran nie był jeszcze tak wytrawnym goleadorem, zamiast tego został najlepszym asystentem Israeli Premier League 2010/2011. To był dobry moment, na wyjazd do Europy.

I tak trafiamy na moment, kiedy Eran wyjechał do Chin. W lipcu 2016 roku skusił się na ofertę od Guangzhou R&F, które zaoferowało mu około 11 milionów euro za 2,5 sezonu. Pierwszą ofiarą Zahaviego okazał się Zhen Guan z Shijiazhuang Ever Bright. Izraelczyk zadebiutował w CSL w 60. minucie meczu, a 15 minut później zdobył swoją premierową bramkę. 11 dni później napastnik ponownie zaczął spotkanie na ławce rezerwowych, a gdy wszedł na boisko… strzelił hat-tricka. Jego popisy zrobiły tak duże wrażenie, że po kilku zr tygodniach zyskał przydomek „Króla Yuexiushan” (Yuexiushan to nazwa stadionu Guangzhou R&F). Nie ma co się dziwić, że po Zahaviego zgłosiły się mocniejsze kluby. Shandong Luneng oferowało za niego 20, a Shanghai Shenhua 25 milionów euro. Klub z Kantonu postanowił działać i podpisał z nim nową umowę, według której miał zarabiać 6,5 miliona euro za sezon.

Po Izraelczyka zgłosiło się Palermo, które szukało wzmocnień po odejściu Javiera Pastore do PSG. Zahavi nie kosztował dużo (1,7 miliona euro), dlatego nie ciążyła na nim duża presja. Mimo to nie za bardzo odnalazł się na Półwyspie Apenińskim i w sumie w 23 ligowych meczach zdobył jedynie dwa gole. Jednym z powodów były kontuzje, przez które stracił w sumie pięć miesięcy gry. W grudniu 2012 roku podjął decyzję o powrocie do ojczyzny, tym razem do lokalnego rywala Hapoelu - Maccabi Tel Aviv. 42

źródło: news.cgtn.co


om

ERAN ZAHAVI

2017 rok był prawdziwym popisem bestii z Rishon LeZion. Zagrał od deski do deski we wszystkich meczach ligowych dla Guangzhou R&F. Pięciokrotnie zdobywał dublet, a raz udało mu się strzelić 4 gole w meczu z Yanbian Funde. Ostatecznie jego licznik zatrzymał się na 27 trafieniach – o jedno mniej od rekordu Elkesona z sezonu 2014. Zahavi zachwycał całą CSL, czego dowodem było przyznanie mu tytułu najlepszego gracza roku. To przede wszystkim dzięki niemu klub z Kantonu zajął wysokie piąte miejsce. Podopiecznym Dragana Stojkovicia zabrakło dwóch punktów do podium i awansu do Azjatyckiej Ligi Mistrzów. Popisy izraelskiego napastnika okazały się niewystarczające, ponieważ kompletnie zawiodła defensywa, która od kilku lat jest największym mankamentem R&F. Niebieskie Lwy straciły w tamtym sezonie 46 goli, co okazało się piątym najgorszym wynikiem w całych rozgrywkach. Być może to był dobry moment, żeby Zahavi pomyślał sobie: „Aha, ta drużyna więcej nie osiągnie, czas na przeprowadzkę”. Stało się wręcz odwrotnie, ponieważ wychowanek Hapoelu Tel Aviv po raz kolejny przedłużył

Evergrande 5:4, a hat-tricka zdobył właśnie Izraelczyk. Potem było już niestety gorzej, przytrafiły się takie wyniki, jak 2:5 z Shanghai SIPG i 2:6 z Tianjin Quanjian. Ostatecznie Zahavi zakończył sezon z 20 golami, ustępując w klasyfikacji strzelców Odionowi Ighalo i Wu Leiowi. Kwintesencją paradoksu R&F był ostatni rok, w którym różnica między atakiem i obroną zespołu była kolosalna. Zahavi, wspomagany swoim rodakiem Dia Sabą, pobił wreszcie rekord Elkesona i zdobył aż 29 ligowych trafień. Saba dorzucił 13 bramek, jednak mimo to Kantończycy skończyli sezon z bilansem goli -18. Przykro było patrzeć, jak wysiłek superstrzelca idzie na marne (Zahavi potrafił w pięciu kolejnych meczach zdobyć 11 bramek!). Pisząc o Izraelczyku czuję niedosyt, że nie zdecydował się wykonać kroku naprzód. W momencie wygaśnięcia kontraktu z Guangzhou R&F (grudzień 2020) będzie miał 33 lata i nie wiadomo, czy zdecyduje się na pozostanie w CSL. A mógł osiągnąć w Chinach znacznie więcej, gdyby tylko zdecydował się odejść do Shandong Luneng lub Shanghai Shenhua. Czasu się jednak nie cofnie. Tak samo jak nikt nie zabierze mu tego, czego dokonał. Przez 3,5 roku gry w Kantonie strzelił 87 goli w 99 ligowych meczach. Wyrobił sobie opinię bezlitosnego kilera, który odbiera radość ze stania na bramce golkiperom w całych Chinach. Doskonałe wykończenie, w połączeniu z bardzo dobrą techniką i przeglądem pola – to znaki rozpoznawalne Zahaviego. Według mnie należy stawiać go na podium najlepszych obcokrajowców, którzy występowali na chińskiej ziemi. A warto pamiętać, że Izraelczyk nie powiedział ostatniego słowa i w tym sezonie wciąż będzie budował swoją legendę.

umowę, w ramach której jego pensja wzrosła do 9 milionów euro za rok. Z biegiem czasu trzeba uznać tę decyzję za błąd. Sezon 2017 był szczytem możliwości Kantończyków, którzy w kolejnych latach znacznie obniżyli loty i nie byli w stanie nawiązać do dobrych wyników. Tylko jeden człowiek zdołał zachować formę z poprzednich rozgrywek i dźwigał na swoich barkach cały zespół. Był nim oczywiście Eran Zahavi. Jak samotny strzelec, wciąż pokonywał bramkarzy rywali, mimo że jego drużyna traciła gole na potęgę. Początek był znakomity, bowiem na inaugurację R&F w derbach Kantonu pokonało

Maciej Łoś Sinolog, Piłkarskie Państwo Środka

43


KURIOZALNE PAŃSTWO ŚRODKA PIŁKARSKIE

Jaki kraj, taki Rafał Murawski

Złoty pociąg wśród pucharów

Piłka nożna w Chinach jest pod wieloma względami bardzo podobna do naszego, rodzimego futbolu. Futbolowych historii jest tutaj co nie miara, a te, które będą przedstawione w tym tekście w większości miały miejsce w przeciągu ostatnich 365 dni. O tym, że chińskie kluby lubią wydawać pieniądze (niekoniecznie je zarabiać), a potem bankrutować przeczytacie w kolejnym artykule, jednak przykład Jilin Baijia jest na tyle szczególny, że należy mu się miejsce w właśnie w tym tekście. Co w nim takiego szczególnego?

Triumfatorem poprzedniego sezonu Chinese Super League zostało Guangzhou Evergrade, które tytuł mistrzowski przypieczętowało dopiero w ostatniej kolejce. Kantończycy zaliczyli bardzo słabą końcówkę sezonu, odpadli z Azjatyckiej Ligi Mistrzów i Pucharu Chin, dlatego brak jakiegokolwiek trofeum t skończyłby się źle dla Fabio Cannavaro, trenera Evergrande. Niemniej jednak 1 grudnia 2019 roku Południowochińskie Tygrysy mogły świętować na własnym obiekcie zdobycie mistrzostwa kraju. Feta była ogromna, bowiem był to ósmy tytuł w ostatnich dziewięciu sezonach. Szatnia Guangzhou Evergrande po meczu wyglądała tak, jakby przeszła przez nią powódź. Radość ze zdobytego trofeum trwała mniej więcej do kwietnia, kiedy okazało się, że pucharu za mistrzostwo Chin nie ma.

?

Zaleganie w płaceniu swoim zawodnikom w Chinach jest już niemal standardem. Jilin Baijia, klub grający w poprzednim sezonie na trzecim szczeblu rozgrywkowym wpadł w takie tarapaty finansowe, że zawodnicy zaczęli się buntować. Prośby, nawołujące do zapłaty banery wystawiane po meczach, aż w końcu rezygnacja z gry w klubie miały zmusić właścicieli i inwestorów zespołu do zlecenia odpowiednich przelewów. Dziewięciu zawodników stwierdziło, że skoro nie będą reprezentować barw Jilin Baijia, to klub będzie przegrywał każdy kolejny mecz walkowerem. No bo przecież, kto będzie grał w piłkę? No przecież nie inwestor klubu... a właśnie, że inwestor!

Władze ligi zapewniają, że klub otrzymał trofeum, jednak druga strona zaprzecza. Co źródło: transfermarkt.com więcej, piłkarze Guangzhou Evergrande otrzymali – przynajmniej Eve zdaniem ligi – replikę pucharu. Co w takiej sytuacji? Klub otrzymał kolejne trofeum, czyli replikę repliki. A gdzie jest oryginał i replika? Pewnie w tym samym miejscu, co świat, w którym baśń o pszczółce Mai dzieje się.

28 września 2019 roku. 61. minuta spotkania. Adilijana Erkana zmienia Xu Guangnan, 33-letni inwestor klubu. Piłkarz-sponsor Jilin Baijia gra z numerem siedem na plecach, wykonuje stałe fragmenty, chociaż z tego spotkania zostanie zapamiętany ze względu na swoje krągłości. Xu posturą przypomina Ryszarda Kalisza, inwestuje w klub, ba, on w nim nawet gra! Być może spełniają się właśnie jego marzenia z dzieciństwa, być może trener będzie na niego stawiać także w sezonie 2020? Niedoczekanie, bo historia klubu w China League Two trwała nieznacznie dłużej, niż występ rzeczonego, polskiego polityka w meczu gwiazd. Powód? Odpowiedzcie sobie sami.

103 gole w jednym meczu Wydawało się, że Chinese Super League może zyskać sporo nowych fanów, kiedy epidemię w Chinach już niemal opanowano, a w Europie kraje dopiero wprowadzały lockdowny. Zanim jednak piłka na

44


najwyższym poziomie powróciła, zaczęto rozgrywać amatorskie turnieje piłki nożnej. W półfinałowym spotkaniu Ding Long Cup miała miejsce sytuacja, z którą nie mogli się pogodzić piłkarze Caiwu. Zdaniem piłkarzy i działaczy amatorskiego klubu sędzia spotkania po prostu wypaczył wynik meczu. Zawodnicy uznali, że sędzia niesłusznie nakazał powtórzenie rzutu karnego, który ostatecznie zakończył się golem, a finalnie wygraną drużyny Potang. Caiwu wystosowało pismo, w którym wyraziło swoje oburzenie nikczemnym poziomem sędziowania, jednak turniej musiał trwać dalej. „Przekręcony” klub musiał rozegrać jeszcze mecz o trzecie miejsce, jednak odpuścił sobie to spotkanie całkowicie i pozwolił, aby piłkarze Milang zrobili sobie trening strzelecki. Efekt? 100 zdobytych bramek do 70. minuty. Mecz zakończył się finalnie wynikiem 100:3, a powody zaprzestania strzelania goli są nieznane. Być może piłkarze Milang chcieli zdobyć przewagę nie do odrobienia, aby nie powtórzyć błędów Barcelony w Lidze Mistrzów.

źródło: twitter.com/pilkachiny

Przyszłość dorosłej kadry zależy przecież od młodzieży, której nie powinno niczego brakować. W styczniu 2020 roku odbył się Puchar Azji do lat 23. Sportowo Chiny nie dojechały na turniej, chociaż wytłumaczeniem może być fakt, iż trafili do grupy śmierci z Uzbekistanem, Koreą Południową i Iranem. Trzy mecze, trzy porażki i powrót do domu. O stylu gry chińskiej młodzieży nie mówiono zbyt wiele przed turniejem czy po nim, bo na dobrą sprawę nie było o czym mówić. Wspominano za to sposób, w jaki chińska kadra do lat 23 przygotowywała się przed spotkaniami. Być może przez awarię, być może przez błędy w rezerwacji, być może ze względów na cięcia budżetowe reprezentacja Chin U23 nie mogła korzystać ze specjalnych basenów wypełnionych lodem, które miały pomagać w regeneracji. Nie z takimi problemami sobie w Państwie Środka radzono, dlatego sytuację rozwiązano bardzo szybko.

Cel został osiągnięty, bo o meczu dowiedziało się szerokie grono odbiorców (także Ty, drogi czytelniku) w tym także związek piłkarski miasta Wuchuan. Związkowcy uznali, że wynik plami honor futbolu w tym mieście oraz samo Wuchuan, dlatego postanowili wszcząć śledztwo, które ma wykluczyć lub potwierdzić któ ustawianie spotkania.

Psi patrol O tym, jak piłka w Chinach potrafi być zaskakująca, świadczą także sytuacje pozaboiskowe. O wielkich planach Xi Jinpinga, aby Chiny zostały w końcu mistrzem świata i to w niedalekiej przyszłości, słyszeli już wszyscy. Inwestowanie w szkolenie, infrastrukturę, rozgrywki ligowe i wiele więcej ma miejsce cały czas, jednak efektów póki co nie ma.

Aby zawodnicy byli świetnie przygotowani do meczów (przypomnę, że to odpowiednik młodzieżowego EURO), sztab szkoleniowy chińskiej młodzieżówki zakupił dmuchane baseny dla dzieci z wizerunkiem czworonogów z bajki Psi Patrol. Kurtyna.

Kamil Lewandowski Piłkarskie Państwo Środka

45


POZORNE BOGACTWO W CHIŃSKIEJ PIŁCE Ogromne kwoty transferowe, wysokie pensje i zapewnianie wysokiego standardu życia zagranicznym gwiazdom to już niemal stereotypy, z którymi kojarzy się chińska piłka nożna. Łatka ta przylgnęła do futbolu w Państwie Środka na tyle mocno, że sprawy bankructwa chińskich klubów są przez nią po prostu zakryte. A problem jest na tyle duży, że w przeciągu tylko ostatniego roku historią stało się 14 klubów z trzech najwyższych klas rozgrywkowych w Chinach.

półamatorskich, tylko z trzech profesjonalnych lig piłkarskich w kraju. Im głębiej poszukamy, tym więcej klubów staje się historią. Na przestrzeni ostatnich 365 dni w China League Two (trzeci poziom rozgrywkowy w Chinach) zbankrutowało osiem zespołów, a były to: Yinchuan Helanshan (przed upadkiem klub miał dług w wysokości około 1,9 miliona euro), Dalian Chanjoy (891 tysięcy euro), Fujian Tianxin, Shenzhen Pengcheng, Yanbian Beiguo, Hangzhou Wuyue Qiantang, Jilin Baijia, Nanjing Shaye oraz Lhasa UCI. Największą ciekawostką jest ten ostatni, który był jedynym profesjonalnym klubem w Tybecie. Na jego upadek złożyły się głównie dwa czynniki. Pierwszym było to, że klubowi zabroniono grać w swoim mieście ze względu na jego położenie (około 3600 metrów n.p.m.) i nakazano gry w innym miejscu, na co Lhasa UCI nie wyraziła zgody. Z tego wyniknął drugi problem, zgod bowiem inwestorzy nie chcieli wspierać zespołu, jeśli ten miałby grać w Syczuanie – miejscu wskazanym przez władze ligowe.

Inwestujmy wszędzie, ale... O tym, że Chiny chcą być mistrzem świata w piłce nożnej wie już chyba każdy kibic tego sportu. W sumie, który kraj nie chce, jednak plany podboju świata za pomocą piłki nożnej są w Państwie Środka ambitne, chyba nawet zbyt bardzo. Xi Jinping, przewodniczący ChRL jest fanem piłki nożnej i marzy o zbudowaniu we Wschodniej Azji piłkarskiej potęgi. Co więc zrobiono? Poczyniono inwestycje! Głównie w szkolenie, bowiem do końca tego roku w Chinach ma być co najmniej 20 000 szkółek piłkarskich i 70 000 boisk w całym kraju. Ta druga liczba ma wzrosnąć jeszcze bardziej, jeśli spojrzymy na plany na kolejną dekadę, bowiem wówczas w Państwie Środka ma być jedno boisko na 10 000 mieszkańców.

Idąc poziom rozgrywkowy wyżej także zauważymy znaczne zmiany pod względem obsady klubów. W China League One (drugi poziom rozgrywkowy) nie zagrają w następnym sezonie Shanghai Shenxin, Guangdong Southern Tiger, Sichuan Longfar i Liaoning FC. Szczególnie ten ostatni klub jest przypadkiem ciekawym, bowiem jest to jeden z najbardziej utytułowanych chińskich zespołów. Kiedy liga w Chinach nie była jeszcze profesjonalna, Liaoning wygrywało „mistrzostwo” dziewięciokrotnie, zdobywało dwukrotnie Puchar Chin oraz sięgnęło po Superpuchar Chin. Dodatkowo Liaoning FC jako pierwszy chiński zespół zagrał w finale Klubowych Mistrzostw Azji, który zresztą wygrał w 1990 roku. Rok później klub zaliczył drugi finał z rzędu, jednak wówczas poległ. Obecnie nie istnieje.

Obecnie w Chinach żyje około 1,39 miliarda osób, a w 2029 liczbę mieszkańców szacuje się na 1,44 miliarda, co sprawia, że w kraju będzie wówczas około 144 tysięcy boisk. To tylko niektóre inwestycje, bowiem inwestuje się także w infrastrukturę, skauting, szkolenie młodzieży czy rozwój ligi, jednak zaniedbuje się kluby, w których przyszli piłkarze mają grać.

Jak duży jest problem?

Chociaż najbardziej spektakularnym (choć lepszym słowem byłoby „pamiętnym”) upadkiem był ten z maja obecnego roku, kiedy bankructwo ogłosiło Tianjin Tianhai klub, który w sezonie 2019 grał w Chinese Super League. Kłopoty klubu rozpoczęły się

Średnio co 26 dni upadał klub w Chinach w przeciągu ostatniego roku. I nie mówimy tutaj o klubach z lig amatorskich czy 46


od aresztowania Shu Yuhia, który został zatrzymany m.in. za udział w budowie piramidy finansowej, potem skazany na dziewięć lat pozbawienia wolności i grzywnę w wysokości około 6,5 miliona euro. Potem było już tylko gorzej. W klubie zalegano z wypłatami, wyniki drużyny spadły, klub walczył o uniknięcie degradacji, spadł która prawdopodobnie byłaby dla Tianhai lepsza, niż pozostanie w lidze, bowiem skróciłaby nadzieje fanów znacznie szybciej i uniknęłaby brnięcia w kolejne długi. Klub jednak cudem pozostał w Chinese Super League, jednak nie na następny sezon, a na następne pół roku. Nietypowy sezon przygotowawczy także nadszarpnął budżet klubu, dlatego klub został wystawiony na sprzedaż. To znaczy w teorii na sprzedaż, bo klub mógł przejąć każdy za darmo. Pozyskanie klubu wiązało się jednak z koniecznością pokrycia długów klubu, które urosły do 128,5 miliona euro (!). Klub z potrzasku miało uratować Vantone Group, które w marcu osiągnęło porozumienie z Tianjin Tianhai. Jednak fajnie było tylko do 11 maja, kiedy zespół z Tiencinu wycofał się oficjalnie z rozgrywek Chinese Super League 2020, aby dzień później ogłosić upadłość.

pojawiło się zestawienie Soccerex z setką najbardziej stabilnych finansowo klubów i jednym z nich był właśnie aktualny mistrz Chin, który znalazł się na 15. miejscu. Kantończycy wyprzedzili między innymi Manchester United, Napoli, Monaco, Inter, Ajax czy Athletic Club. W kwietniu okazało się także, że spadkowicz ubiegłego sezonu Chinese Super League także ma problemy z wypłacalnością. Beijing Renhe był w ubiegłej kampanii najgorszym zespołem w lidze, a oglądanie meczów tej drużyny zakrawało o masochizm. W kwietniu tego roku wyszło na jaw, że piłkarze nieprzypadkowo nie pokazywali się z najlepszej strony, bowiem właściciele nie płacili piłkarzom na czas. Pekińczykom groziło wykluczenie z China League One, jednak póki co Beijing Renhe pozostaje na zapleczu CSL.

Nadzieja na przyszłość Czy w Chinach będzie lepiej? Związek i władze ligi widziały, w którym kierunku zmierza piłka klubowa, dlatego zdecydowano wprowadzić pewne ograniczenia. Chińczycy ściągali na masową skalę zagranicznych zawodników z dużymi pensjami, co w pewnym momencie zaczęło sprawiać problemy. W końcówce ubiegłego roku wprowadzono salary cap, które znacząco ograniczy obiecywanie wysokich tygodniówek nie tylko dla zawodników zagranicznych, ale także Chińczyków. Ograniczenie pensji przy nowych kontraktach dla obcokrajowców (maksymalnie 58 tysięcy euro tygodniowo) i zawodnikach rodzimych (25 tysięcy euro tygodniowo) to tak naprawdę pokazówka, bo pensje i tak zostaną ukryte w bonusach, które już teraz są wysokie. Zmniejszenie pensji zawodnikom brzmi fajnie, jeśli finanse klubów miałyby być zdrowsze. Jest to jednak tylko martwy zapis.

Kluby wysokiego ryzyka Kto by się przejmował klubem Baoding Rongda, który zamiast pieniędzy oferował swoim zawodnikom spłatę długu w postaci nieruchomości, jeżeli z problemami finansowymi zmaga się najbardziej utytułowany chiński klub w XXI wieku. I być może Guangzhou Evergrande (jeszcze) nad przepaścią nie stoi, to już sponsor tytularny notuje znaczne spadki zysków, a przewidywania budżetowe wcale nie są lepsze. Inwestor, jak i sam klub mają spore zadłużenie, które wynika z kilku kwestii. Guangzhou Evergrande inwestowało sporo w rozwój młodzieży. Dodatkowo klub będzie zmieniał stadion (tak, ten, który miał wyglądać jak kwiat lotosu), a wydatki związane z naturalizacją zawodników wcale małe nie są. 870 milionów juanów, czyli około 113 milionów euro kosztował do tej pory proces pozyskania przez sześciu piłkarzy kantońskiego klubu chińskich paszportów. Warto jednak pamiętać, że ta kwota stale rośnie. Co ciekawe, w lutym

Kamil Lewandowski Piłkarskie Państwo Środka

47


Do osiągnięcia sukcesów Chinom brakuje już tylko czasu Yaki YEN twitter: @YakiYen5

Dla Ciebie rozpoczęcie rozgrywek to także powrót do Chinese Super League po dwóch latach spędzonych w China League One. Tęskniłeś za grą na najwyższym poziomie?

obrońca Qingdao Huanghai i reprezentacji Tajwanu

Przede wszystkim dziękujemy za możliwość przeprowadzenia wywiadu, ale składamy także gratulacje, bowiem wraz z Qingdao Huanghai udało Wam się awansować do Chinese Super League. Trudny był dla Was sezon 2019?

Oczywiście! Jako piłkarz zawsze tęsknisz za grą w elicie, na najwyższym ligowym poziomie. Na szczęście udało mi się powrócić do Chinese Super League i tak jak zawsze chcę dać z siebie wszystko. Jak wyglądały przygotowania do nowego sezonu w dobie pandemii koronawirusa?

Yaki: Dziękuję bardzo. Ubiegły sezon był dla nas bardzo trudny. Każdy piłkarz wie, że wywalczenie awansu nie jest sprawą prostą do realizacji, jednak wykonaliśmy ogromną pracę w trakcie sezonu i osiągnęliśmy nasz cel, którym był awans do elity.

Początek przygotowań był niezmiernie trudny i skomplikowany. Przez koronawirusa mieliśmy tak naprawdę trzy presezony, co było bardzo dziwne i niespotykane wcześniej. Na szczęście teraz jesteśmy bardzo blisko startu rozgrywek i mam nadzieję, że wrócimy na boiska.

Osiem kolejek przed końcem sezonu zajmowaliście piąte miejsce, chociaż na koniec kampanii to Wy cieszyliście się z awansu do Chinese Super League. Zmiana trenera była kluczowa dla Waszego awansu?

Sezon 2020 będzie znacznie intensywniejszy, bowiem będzie rozgrywany na krótszym dystansie. Myślisz, że przygotowanie fizyczne będzie kluczowe w obecnym sezonie?

Jeśli miałbym być w stu procentach szczery, to nie wiem, czy zmiana trenera była kluczowa dla naszego awansu do Chinese Super League, czy też nie. Tak jak wspomniałem przed chwilą, daliśmy z siebie bardzo dużo, co pozwoliło na rozegranie świetnego sezonu, a to wystarczyło na osiągnięcie historycznego dla klubu wyniku.

Obecne rozgrywki zapowiadają się bardzo wymagająco, ponieważ – tak jak wspomniałeś – będziemy musieli zagrać sporo spotkań w krótki czasie. Dlatego naturalnym wydaje się, że kluczem do sukcesu w obecnym sezonie będzie dobre przygotowanie fizyczne.

Juanma Lillo przyszedł do klubu, zapewnił Qingdao Huanghai awans i odszedł do Manchesteru City. Żałujesz, że nie ma go już w klubie?

Jakie cele indywidualne stawiasz sobie na ten sezon i jaki jest cel Qingdao Huanghai na nadchodzące rozgrywki?

Oczywiście, że chciałbym, aby Juan Manuel Lillo został z nami na kolejny sezon ligowy, ponieważ jest nie tylko znakomitym trenerem, ale także fantastycznym człowiekiem. Odejście z Qingdao Huanghai to jego decyzja, którą jako piłkarze w pełni szanujemy. Wszyscy chcemy dla niego jak najlepiej i życzymy następnych sukcesów. sukcesó

Nie będę tutaj zbyt odkrywczy, ale zawsze moim priorytetem jest dawanie z siebie wszystkiego. Jeśli chodzi o cele klubowe, to jesteśmy beniaminkiem, który dopiero pojawił się w lidze, dlatego najważniejszym i nadrzędnym celem będzie po prostu utrzymanie się w elicie. To jest dla nas kluczowe.

48


Miasto Qingdao staje się jednym z chińskich centrów szkolenia młodzieży. Co roku odbywa się tu Gothia Cup, swoją akademię piłkarską ma tu Barcelona. Czy uważasz, że piłka nożna może stać się najpopularniejszym sportem w regionie?

Grałeś w jednej drużynie z kilkoma świetnymi zawodnikami m.in. z Cleo, Yayą Toure, Joanem Verdu czy Marcelem Moreno. Od którego zawodnika nauczyłeś się najwięcej? To wielki zaszczyt móc grać z taki świetnymi zawodnikami, jak wymieniona czwórka. Grając z takimi graczami starasz się czerpać od nich jak najwięcej, ponieważ każdy z nich, mimo pozycji na murawie, posiada swoje unikalne cechy przydatne na boisku. Poza tym – i co nawet ważniejsze – to bardzo dobrzy ludzie. ba

Moim zdaniem w mieście i regionie wykonywana jest bardzo dobra praca, jeśli mówimy o szkoleniu młodzieży. Jest to bardzo dobra droga, aby piłka nożna stała się w końcu sportem narodowym w Chinach, czego sporo osób tutaj chce. Chiny maja ambitne plany odnośnie rozwoju piłki nożnej i od kilku dobrych lat inwestują duże pieniądze w tworzenie infrastruktury i szkolenie młodzieży. Wciąż jednak nie widać efektów w postaci dobrej gry reprezentacji seniorskiej, ale także młodzieżowych. Co jest problemem, z którym musza się zmierzyć Chiny?

Zrezygnowałeś z występów dla reprezentacji Tajwanu, kiedy jej trenerem był Satoshi Imai. Wróciłeś, jednak od meczu z Singapurem w 2018 roku nie zagrałeś ani razu. Jaka jest przyczyna Twojego braku gry dla reprezentacji? To prawda, miałem konflikt z tamtym trenerem i później wróciłem. Moja absencja w drużynie narodowej Tajwanu była spowodowana głównie dwoma problemami: rodzinnym i zdrowotnym. Mam nadzieję, że wkrótce powrócę do gry w kadrze i będę mógł dalej ją reprezentować.

YAKI YEN

Moim zdaniem nie ma żadnego problemu, ponieważ widzę, że Chiny wykonują bardzo dobrą pracę, a jedyne, czego im brakuje, to czas, którego kupić nie można. Szkolenie młodzieży wymaga cierpliwości, ale wiem i jestem tego w stu procentach pewny, że niedługo będzie widać efekty. Jeśli chodzi o reprezentację, to jest tam kilku bardzo rep utalentowanych zawodników, którzy muszą tylko pokazywać siebie z jak najlepszej strony, czyli tak, jak grają w swoich klubach. Wyniki przyjdą same, jeśli zawodnicy będą potrafili podtrzymać dobrą formę z klubu i przenieść ją na grę drużyny narodowej. Dziękujemy raz jeszcze za wywiad i życzymy powodzenia w nadchodzącym sezonie. Nie ma za co, to ja dziękuję i pozdrawiam!

rozmawiali

Maciej Łoś Kamil Lewandowski

żródło: superligachina.org

49


Jako obcokrajowcy w Chinach czujemy odpowiedzialność za zespół Adrian MIERZEJEWSKI twitter: @adrianmierzej86

gwiazdy – to musi robić wrażenie. To zawyżanie poziomu widać podczas meczów reprezentacji Chin, która zawsze ma problemy z dostaniem się na duży turniej, ponieważ tamtejsza kadra jest gorsza od australijskiej, koreańskiej czy japońskiej. W Australii problemem było salary cap i odejścia lepszych zawodników do silniejszych lig, ale ogólnie poziom obydwu rozgrywek jest porównywalny. Miałem przyjemność mierzyć się w barwach Sydney FC z Shanghai Shenhua w Azjatyckiej Lidze Mistrzów. Co prawda dwukrotnie zremisowaliśmy, ale byliśmy zdecydowanie lepszą drużyną. Nie był to jednak topowy chiński zespół. Myślę, że gdybyśmy mierzyli się z Shanghai SIPG czy Guangzhou Evergrande, to nie mielibyśmy szans. Drużyny z CSL zawsze wychodzą z grupy w pucharach, a australijskie niestety nie. To jest kwestia transferów i salary cap, dlatego najlepsza chińska drużyna na pewno będzie lepsza od najlepszego zespołu z Australii. Jeśli chodzi o rozwój CSL, to sciąganie obcych piłkarzy i trenerów, budowanie akademii i szkolenie młodzieży są ważne. Na pewno idzie to w dobrym kierunku, zobaczymy tylko kiedy będą tego wszystkiego efekty, bo na owoc takiej pracy z juniorami trzeba czekać latami. Dopiero wtedy okaże się, jak to będzie ostatecznie wyglądało. Niewątpliwie Chińczycy mają ambicje i chcą dostać się do światowej czołówki. Jest Wu Lei, który co prawda spadł z ligi z Espanyolem, ale udowodnił, że dostanie się do europejskiej piłki nie jest mission impossible. To nie są marzenia, które nigdy się nie spełnią. Trzeba po prostu trenować i ciężko pracować, ale perspektywy są dobre. Widziałem w Changchun Yatai powstałą niedawno nową bazę, w całych Chinach są budowane nowe stadiony. Wśród młodych piłkarzy też jest stadion inne nastawienie, chcą przygotowywać się profesjonalnie do gry i w przyszłości, tak jak głoszą plany, reprezentacja chce pojawić się na Mistrzostwach Świata jako kandydat do walki o medale i mam nadzieję, że im się to uda.

41-krotny reprezentant Polski, zawodnik Chongqing Lifan

Grałeś w Ekstraklasie, Turcji, Arabii Saudyjskiej, Australii i Chinach. W której z tych lig poziom sportowy był najwyższy? Adrian Odpowiem bez zastanowienia, to Adrian: zdecydowanie liga turecka. Tam gra się najszybciej, a po boiskach biegają najlepsi piłkarze. Miałem przyjemność walczenia o tytuły w Turcji, zająłem raz z Trabzonsporem trzecie miejsce, co dało nam kwalifikację do Ligi Europy, tam mierzyliśmy się na przykład z Lazio czy Juventusem , doszliśmy też do finału Pucharu Turcji, gdzie przegraliśmy z Fenerbahce 0:1. Graliśmy też w fazie grupowej Ligi Mistrzów z Interem, CSKA Moskwa i Lille. Gdy ja tam grałem, to do innych tureckich zespołów dołączali także Fernando Muslera, Didier Drogba, Wesley Sneijder, Raul Meireles, a do mojej drużyny Sneijde przeszli Didier Zokora, Mark Janko, a także Jose Bosingwa i Florent Malouda, którzy wygrali z Chelsea Champions League. Liga turecka zdecydowanie była najtrudniejsza i najszybsza, ciężko było mi się przestawić, mimo że przechodziłem jako najdroższy transfer z Ekstraklasy i uważałem się za piłkarza technicznego. Przez pierwsze dwa, trzy miesiące miałem problem z dostosowaniem się do tego tempa. Z czasem wyglądało to coraz lepiej, zagrałem tam ponad 120 spotkań, strzeliłem około 20 goli i zanotowałem 30 asyst, więc myślę, że ten trzyletni okres ok był dla mnie udany. Myślisz, że zmiany zachodzące w chińskim futbolu (limit obcokrajowców, obowiązek gry młodzieżowcem czy tworzenie szkółek piłkarskich) pozwolą w najbliższych latach na zbliżenie się poziomem do ligi australijskiej? Myślę, że poziom chińskiej jest zbliżony do poziomu ligi australijskiej, być może nawet wyższy, ale podwyższają go zawodnicy z zagranicy. Obecność na boisku czterech czy pięciu obcokrajowców, a wśród nich

Wielokrotnie w wywiadach poruszany był temat Twojej ewentualnej gry w

50


MIERZEJEWSKI

Ludzie w Polsce często deprecjonują poziom chińskiej ligi i uważają, że transfer do Chin motywowany jest tylko jedną kwestią – pieniędzmi. Jakie są różnice patrząc jedynie na kwestie sportowe pomiędzy Ekstraklasą i Chinese Super League – poza tą najbardziej oczywistą różnicą, czyli poziomem zawodników zagranicznych. Chodzi mi na przykład o tempo gry, poziom rodzimych zawodników, czy różnice w trenowaniu. Ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Jest to dość trudne, ponieważ jest to subiektywna ocena. Ja wyjechałem z Polski 10 lat temu, więc warunki bardzo się pozmieniały, nawet jeśli chodzi o mentalne podejście zawodników do piłki, do odżywiania się, dlatego tych różnic jest wiele. Na pewno widać to chociażby w bazach treningowych. Changchun Yatai ma zdecydowanie lepsze centrum treningowe niż mój obecny klub, świetne ośrodki mają także Shandong czy Dalian. To bez wątpienia najlepszy poziom, słyszałem, że sprzęt do treningu i odnowy w Shandong jest taki, jak w Realu Madryt. Oczywiście są też stadiony, które potrzebują remontu albo w ogóle nowego postawienia, a w Polsce wygląda to na pewno korzystniej i sama liga jest lepiej opakowana. Jeśli chodzi o sam poziom, to tak jak powiedziałeś, różnice robią piłkarze z zagranicy. Gdy jest ich trzech lub czterech na boisku, to czuć różnicę, niż gdy na przykład występuje tylko jeden. Odbija to się na drużynie i tempie gry. W Chinach biega się podobnie, jak w Polsce, dystanse są podobne, gra jest może trochę wolniejsza, ale to też zależy od zespołów, które się ze sobą mierzą. CSL dale także możliwość trenowania pod okiem najlepszych trenerów, np. Cannavaro i Beniteza, a wcześniej Villasa-Boasa czy Scolariego. W Ekstraklasie zdecydowanie trudniej o takie nazwiska. Nie oceniam, czy same treningi są gorsze czy lepsze, ale bez wątpienia fajnie jest móc zobaczyć jak trenuje się u takich szkoleniowców. szkoleniowcó Miałem przyjemność rozmawiania bardzo często z Jordim Cruyffem, który może coś wytłumaczyć i dać wskazówki jako były piłkarz z dużym doświadczeniem w najbardziej profesjonalnym futbolu. W Barcelonie widział w akcji Romario, Stoiczkowa, Bakero. Wiadomo też, kim był jego ojciec. To Bake samo dotyczy się pracy z Benitezem czy Cannavaro, te różnice widać. Ale czy jest to na plus czy na minus, to też ciężko mi ocenić, ponieważ nie lubię takich porównań. Często te ligi, w których grałem, były przyrównywane do Ekstraklasy. Zastanawiano się, czy na przykład najlepsza australijska drużyna wygrałaby z Legią czy Lechem, albo brano pod uwagę najsłabsze zespoły. A to moim zdaniem nie określa poziomu rozgrywek.

źródło: instagram.com/adrian.mierzej1986

Ekstraklasie, jednak chciałbym zapytać, czy jest jakakolwiek rzecz lub zapis w kontrakcie, który skłoniłby Cię do powrotu do polskiej ligi kosztem na przykład ofert z Chin czy innych lig egzotycznych? Mówiąc inaczej, jaka jest z Twojej perspektywy przewaga grania w piłkę w Polsce względem innych lig? Nie, ja mówię od dawna, że nie zamierzam wracać do polskiej ligi. Kilka lat temu był pomysł, żeby przejść do jakiejś drużyny z czołówki, która grałaby w pucharach, ale teraz uważam, że na pewno byłby to błąd. Nie chcę grać w Ekstraklasie i mam nadzieję, że nie będę do tego zmuszony i albo wybiorę inną ofertę, albo zakończę karierę. Wyjechałem z kraju 10 lat temu i plan mój i mojej rodziny jest taki, żebym pograł jeszcze za granicą. Rocznikowo mam już 34 lata, więc tych ofert może nie jest sporo, ale w styczniu podpisałem nową umowę z Chongqing. Cały czas dostaję jakieś zapytania z klubów z polskiej ligi, ale wszystkim odmawiam, bo powrót do Polski nie jest moim celem.

51


Który zagraniczny piłkarz Chinese Super League zrobił na Tobie największe wrażenie pod względem czysto sportowym w minionym sezonie?

o nieprzykładanie się do treningów, ponieważ sprawdzałem jego liczby po sezonie i okazało się, że Słowak jest zawodnikiem przebiegającym największy dystans w trakcie meczu ze wszystkich obcokrajowców w lidze. To prawda, że niektórzy się tutaj nie odnajdują, ale to jest normalna sytuacja. To jest inny kraj, język, mentalność, odżywianie, podejście do treningów, do życia. Piłkarze przyjeżdżają do Chin w różnych etapach swojej kariery, na przykład Yannick Carrasco przybył tu w młodym wieku i teraz znów wyjechał do Europy. Z drugiej strony jest Carlos Tevez, najlepszy przykład zawodników, którym się nie chciało i przyjechali tutaj tylko odcinać kupony. Ale są tu też inni, którzy odnieśli sukces: Hulk z Oscarem w SIPG, Paulinho z Taliską – oni robią różnicę co mecz, dużo biegają, biorą odpowiedzialność za rozgrywanie piłki, a przede wszystkim za wyniki drużyny, dlatego fajnie się na nich patrzy. Siła zespołu, w którym gra obcokrajowiec, też jest bardzo ważna. Dalian Pro to nie jest dobra ekipa, podobnie jak Guangzhou R&F, które traciło niezwykle dużo bramek. Dembele najczęściej grał w roli środkowego pomocnika, który cofał się po piłkę. Podobnie ustawiony był Hamsik, często dogrywał piłkę do boku do Yannicka Carrasco, który odpowiadał za efektywną grę – drybling, strzały, zejścia do środka, wrzutki. Słowak był bardziej zawodnikiem,

MASCHERANO

Tak naprawdę każdy z obcokrajowców coś wnosi do ligi. Hulkowi i Oscarowi w Shanghai SIPG oraz Paulinho i Talisce z Guangzhou Evergrande na pewno jest łatwiej, ponieważ grają w silnych drużynach, które cały czas atakują, mają 70% posiadania piłki, dlatego prościej im zdobywać gole i asystować. Wcześniej podobała mi się gra Alexandre Pato w Tianjin Quanjian, on potrafił robić różnicę, gdy chciało mu się grać, jednak zależało to od dnia. Mierzyłem się z nim jeszcze jako zawodnik Changchun Yatai, Brazylijczyk mocno dał nam się we znaki. Duet argentyński Lavezzi - Mascherano fajnie współpracował w Hebei CFFC. Co mogę powiedzieć o tym drugim? Widać, że to pan profesor, tracił bardzo mało piłek, ale niestety jego drużyna nie była najmocniejsza, przez co często futbolówka już potem do niego nie trafiała. Bardzo dobrym piłkarzem jest także Yannick Carrasco, wypożyczony obecnie z Dalian Pro do Atletico, ale według mnie drugim najlepszym piłkarzem ligi, zaraz po Paulinho, jest Alex Teixeira. Jego statystyki co sezon wyglądają bardzo okazale, ma dwucyfrową liczbę goli i asyst, jest liderem, który prowadzi grę Jiangsu Suning. Pozostali zawodnicy również dobrze odnajdują się w tej taktyce, która skupia się na defensywie i szybkich kontratakach, dzięki czemu Teixeira może wykazać się na skrzydle swoją motoryką. Nie sposób wymienić wszystkich, na pewno o kimś nie wspomniałem, ale jeśli miałbym wybrać najlepszą trójkę, to według mnie są to Paulinho, Alex Teixeira i Hulk. Przed sezonem 2019 do ligi dołączyło kilku dobrych graczy znanych z Europy, m.in. brązowy medalista MŚ Moussa Dembele i najlepszy w historii strzelec Napoli Marek Hamsik. Jednak w porównaniu z Twoimi statystykami, ich wyniki wyglądały bardzo mizernie. Czy powodem ich słabej gry jest trudny proces aklimatyzacji w nowym kraju, czy mogło chodzić o nieprzykładanie się do obowiązków podczas treningów? Tak szczerze mówiąc, to sam jestem zaskoczony. Dość często porównuję się do zawodników grających na tej samej pozycji co ja, ponieważ są to bohaterowie głośnych transferów, którzy przyszli do CSL za dużo większe pieniądze i zarabiają również znacznie więcej. Mimo tego wcale nie wypadam przy nich źle, a od niektórych mam zdecydowanie lepsze statystyki. Co do Marka Hamsika, to myślę, że nie chodzi

52


który kontrolował to, co działo się na boisku. Jednak jak patrzę na statystyki tych piłkarzy, którzy są lepsi i bardziej znani ode mnie, to jestem zadowolony ze swojego dorobku, bo wiadomo, że moja drużyna również nie należy do ligowej czołówki i takim zawodnikom rozgrywającym nie jest tutaj łatwo o gole i asysty. Tak jak wcześniej mówiłem, Paulinho i Talisca z Evergrande myślą tylko o ataku, Oscar z SIPG również nie wraca na swoją połowę, a to jeden z niewielu obcokrajowców, którzy zaliczyli ode mnie więcej asyst przy bramkach.

styczniu przez dwa tygodnie w mieście Zhuhai, kolejne 14 dni spędziłem na japońskiej Okinawie, potem wróciłem na lekki odpoczynek do Polski, a następnie przez dwa tygodnie trenowałem z drużyną w Dubaju. Od 14 marca byłem z powrotem w Polsce i od tamtej pory trenuję indywidualnie. Nie ma co ukrywać, to bardzo długo. Oczywiście trenowałem praktycznie codziennie, biegałem i chodziłem na siłownię, ale przez pierwsze dwa miesiące były one zamknięte. Miałem też zajęcia indywidualne z piłką, ale bądźmy szczerzy, nie zastąpi to treningów z drużyną, nie grałem też meczów sparingowych, więc ten wysiłek był również zupełnie inny. Dostawałem rozpiski od trenerów, czy to od przygotowania fizycznego z klubu, czy to od swoich personalnych. Wszystko po to, żeby być gotowy. Jestem ciekawy, jak to wszystko będzie wyglądało, bo tak jak wspomniałeś, miałem dosyć długą przerwę od gry, ponad sześć miesięcy bez żadnego oficjalnego meczu, co zdarza mi się pierwszy raz w karierze. Nie miałem tak nawet przy okazji jakichś urazów. Teraz czekają mnie jeszcze dwa tygodnie surowej kwarantanny w Chinach, podczas której nie będę mógł nawet wychodzić z pokoju. Pozostają mi jedynie ćwiczenia indywidualne. Podejrzewam, że klub będzie oczekiwał od nas, że będziemy do dyspozycji jak najszybciej. Na pewno na pierwszy mecz nie dam rady zdążyć. Potem przed nami dwa intensywne miesiące z graniem co cztery dni. Zobaczymy, czy organizm to wytrzyma. Będzie to dla nas próba, bo okaże się, kto trenował w jakim tempie, słabsi będą pewnie odpadać. Trzeba będzie uważać na kontuzje i urazy. Tak jak mówiłem, trenowałem na siłowni, biegałem, starałem się urozmaicać ćwiczenia, ale cztery miesiące pracy indywidualnej to naprawdę kawał czasu. W niedzielę (12.07) mam w planach wylot do Chin, dwa tygodnie kwarantanny, a potem chcę jak najszybciej wrócić do optymalnej dyspozycji.

Ostatni mecz oficjalny dla Chongqing rozegrałeś 1 grudnia 2019 roku. Zanim wrócisz do treningów z zespołem, będziesz musiał przejść jeszcze 14-dniową kwarantannę, a rozgrywki ligowe ruszą lada dzień. Jak czujesz się po tak długim rozbracie z piłką, czy jesteś przygotowany do tak krótkiego, ale intensywnego sezonu? Jak wyglądały twoje treningi w Polsce?

MIERZEJEWSKI

Sam jestem ciekaw, jak będzie wyglądała dyspozycja moja i moich kolegów w tym sezonie. Przygotowywałem się z drużyną w

Augusto Fernandez (były gracz Beijing Renhe) powiedział, że dla chińskich zawodników obcokrajowcy są wzorami do naśladowania i często są proszeni przez nich o wskazówki. Czy ty sam również coś takiego odczułeś? Widać szacunek Chińczyków wobec piłkarzy z zagranicy? Zgodzę się z Fernandezem, odczułem to zarówno w Changchun Yatai jak i Chongqing Dangdai. Chińczycy, a w szczególności młodsi zawodnicy, podpatrują to, co robimy przed treningami, w trakcie, ale także i po nich. Zwracają uwagę na to, jak uderzamy piłkę, często też podchodzą i pytają się o radę. Staram się

źródło: twitter.com/adrianmierzej86

53


WU LEI

udzielać wskazówek juniorom, jak powinni zachowywać się na boisku, jak powinni się poruszać i o wszystkim innym, co może im pomóc. Czy oni biorą to do siebie? Ciężko mi powiedzieć, ale na pewno nie miałem z nimi żadnych konfliktów czy spięć. My, obcokrajowcy, jesteśmy w klubie szanowani za naszą postawę na boisku i poza nim, ponieważ nie stwarzamy żadnych problemów. Dajemy z siebie wszystko, przyjeżdżamy pierwsi na treningi i ostatni z nich wychodzimy, dlatego niektórzy Chińczycy, szczególnie ci bardziej ambitni, starają się dotrzymać nam kroku i przyjeżdżają z nami wcześniej, podpytują czy mogą dołączyć do jakiejś gierki czy zabawy z piłką. Widać to także przy treningach rzutów wolnych, gdzie część z nich podpatruje jak strzelam, by wiedzieć jak najlepiej uderzyć futbolówkę. Gdy mamy zebrania rady drużyny, której członkami są również obcokrajowcy, Chińczycy pytają nas, co sądzimy na jakiś temat, co byśmy chcieli zmienić, dlatego te nasze relacje są bardzo fajne, nigdy nie mieliśmy żadnych problemów ze sobą. Dzięki temu mamy też taką motywację do większej pracy, czujemy odpowiedzialność za zespół i za młodych zawodników, zawodnikó których poniekąd wychowujemy. Musimy być dla nich wzorem profesjonalizmu w stu procentach. Jak wygląda chińska szatnia od środka? Jakie są niepopularne zwyczaje w szatni, jaka słuchana jest muzyka, czy były jakieś zabawne anegdoty? Jakie są różnicę pomiędzy poprzednimi szatniami, w których byłeś i co Cię zaskoczyło? Tutaj nie ma za bardzo wielu różnic i nietypowych sytuacji. Są tu raczej takie relacje typu „Cześć, co słychać?”. Potem się po prostu przebieramy i idziemy na trening. My w Chongqing nie mamy jakiejś bardzo dużej bazy, dlatego często mijamy się z niektórymi zawodnikami, a po zajęciach zostajemy na odnowę, wskakujemy do zimnej wody. Jeśli chodzi o muzykę, to jest za nią odpowiedzialny Brazylijczyk Alan Kardec, który gra tutaj już od czterech lat, dlatego on jest w tej kwestii szefem. Chińczykom też to odpowiada. Czy to przed treningami, czy przed meczami, leci muzyka znana z Eski czy MTV, czasem są to brazylijskie rytmy, znacznie rzadziej chińskie piosenki.

źródło: tribalfootball.com

Tak jak mówiłem we wcześniejszych wywiadach, to fajnie, że jest ktoś, kto pokazał, że można wyjechać do lepszej ligi w Europie i sobie tam poradzić, strzelać tam bramki i być wiodącą postacią. Pokazuje tym kierunek swoim młodszym kolegom. Myślę, że z czasem będzie coraz więcej takich przypadków. Wielu młodych Chińczyków wyjeżdżało już do Portugalii czy Hiszpanii i trenowało w rezerwach klubów, tam się przeszkoliło i po powrocie do ojczyzny widać było u nich inną mentalność, przygotowanie taktyczne i techniczne. Są to na pewno zdecydowanie lepsi zawodnicy i myślę, że to będzie taki kierunek, żeby juniorzy z Chin wyjeżdżali i uczyli się. Wu Lei jest tutaj świetnym przykładem. Mam nadzieję, że po spadku Espanyolu trafi gdzieś do Premier League czy innej silnej ligi, ponieważ Chińczycy potrzebują kogoś takiego. Tak jak kiedyś

Podczas Twojego pobytu w Chinach do Europy wyjechał Wu Lei, który przez Tomka Ćwiąkałę został okrzyknięty – zresztą całkiem słusznie – jedynym Chińczykiem w poważnej piłce. Widzisz szanse dla jakichkolwiek chińskich zawodników na podążanie śladami napastnika Espanyolu?

54


dobry zawodnik po kilku latach spędzonych w egzotycznej lidze wciąż może dać wiele na boiskach topowych lig w Europie?

koszykarz Yao Ming, który rozkochał swój naród w jego dyscyplinie sportowej, tak z piłką powinno być podobnie. Kibice piłkarscy mają Wu Leia i śledzą jego zmagania w Europie, a najmłodsi piłkarze chcą być w przyszłości takimi jak on. W Polsce też tak jest, że Robert Lewandowski jest największą gwiazdą. Co prawda mamy też innych świetnych piłkarzy jak Zieliński, Milik, Szczęsny, ale każdy w wieku 10-14 lat chce zostać właśnie Lewandowskim.

Już w samym pytaniu jest odpowiedź oczywiście się z tym zgadzam. Nie ma tutaj znaczenia, kto i jak długo grał poza pięcioma najlepszymi ligami w Europie, ponieważ jeśli się umie grać w piłkę, to można sobie poradzić wszędzie. Jeśli piłkarz gra przez rok czy dłużej w słabszej lidze, to nie zapomina jak się gra w piłkę i nie traci swoich umiejętności. Tak jak wspomniałeś, było już wielu takich zawodników: Witsel, Gervinho, Paulinho, Pato. Teraz Carrasco wrócił do Atletico i Ighalo przeszedł do Manchesteru United. Polacy często komentują, że jakaś liga jest słaba, na pewno słabsza od Ekstraklasy. Ktoś odchodzi do Kazachstanu czy do Chin, a potem okazuje się, że silne kluby ściągają stamtąd zawodników, bo się nie obawiają o ich jakość, więc to chyba nie my jesteśmy najmądrzejsi, tylko dyrektorzy tych drużyn. Manchester mógł ściągnąć prawie każdego napastnika na świecie, a jednak wybrał na wypożyczenie Ighalo. Teraz zostało ono przedłużone, bo Nigeryjczyk okazał się wartościowym piłkarzem. Atletico, które również jest bogate, ściągnęło z Chin Carrasco. Borussia Dortmund, w której skauting i wynajdywanie talentów działają doskonale, kupiła Witsela, który grał w CSL dwa lata. Belg przyjechał do Niemiec i z miejsca stał się podstawowym zawodnikiem, który był w czołówce Bundesligi pod względem celności podań na połowie przeciwnika. Piłkarze z Chin przylatują także na zgrupowania reprezentacji swoich krajów. Hulk i Oscar grali w eliminacjach Mistrzostw Świata, a Renato Augusto na nie pojechał i strzelił tam gola. Wielu dobrych piłkarzy wyjeżdża do Chin, gra tam z powodzeniem lub nie, ale na pewno nie zapomina swoich umiejętności i to, że po powrocie do Europy dobrze sobie radzą, pokazuje dobrze, że CSL nie jest słaba.

Miałeś okazję pracować z Jordim Cruyffem w Chongqing. Czy syn słynnego Johana opowiadał wam czasem o swoim ojcu? Jak wyglądała jego komunikacja z zawodnikami z Chin, a jak z zawodnikami z zagranicy? Mogę się o nim wypowiadać tylko pozytywnie, ponieważ jest to bardzo dobry trener i niezwykle miły człowiek, który jest zawsze skory do pomocy. Może nie opowiadał o swoim tacie, ale przekazał mi bardzo wiele uwag o piłce. Mówił o tym, jak pracowało mu się w innych klubach, z innymi zawodnikami. Wciąż mam z nim dobre relacje, piszemy razem na Instagramie i pytamy się nawzajem, co słychać. Niedawno przejął reprezentację Ekwadoru i również o tym z nim rozmawiałem, on z kolei jest ciekawy, co dzieje się w Chongqing. To osoba z dużym poczuciem humoru, więc czasem zamieszcza też śmieszne komentarze pod zdjęciami. Jest bardzo w porządku, nie ma wybujałego ego i nie uważa się za lepszego od innych dlatego, że jest synem Johana Cruyffa i grał w Barcelonie, Manchesterze United czy reprezentacji Holandii. Często opowiadał o tym, jak to wszystko wygląda na Camp Nou i jak się żyje w Katalonii. To dlatego, że on sam o sobie mówi, że jest Holendrem, ale czuje się też Katalończykiem. Podczas jego pracy w Chongqing wszyscy obcokrajowcy i Chińczycy mieli z nim dobry kontakt. Robił nam długie odprawy, byliśmy zawsze dobrze przygotowani, czasem po treningach wychodziliśmy także na wspólne obiady. Do Jordiego czasem przyjeżdżały też jego dzieci, jego syn przychodził do nas na treningi i razem kopaliśmy piłkę. Muszę mu również podziękować, ponieważ to właśnie Cruyff ściągnął mnie do Chongqing półtora roku temu, postawił na mnie i nasza współpraca wyglądała fajnie. Szkoda, że nie przedłużył kontraktu, ale takie jest życie i być może kiedyś się jeszcze spotkamy.

rozmawiał

Maciej Łoś

Odion Ighalo i Yannick Carrasco to ostatnie przykłady zawodników, którzy z powodzeniem wrócili z Chin do Europy i wciąż pokazują wysoki poziom. Wcześniej zrobili to m.in. Paulinho, Axel Witsel i Gervinho. Czy według ciebie

55


ZESPOŁY

GRUPA A DALIAN

56


57


58


59


60


61


62


63


64


65


66


67


68


69


70


71


72


73


ZESPOŁY

GRUPA B SUZHOU

74


75


76


77


78


79


80


81


82


83


84


85


86


87


88


89


90


91


Marzę, aby obejrzeć mecz polskiej kadry na Stadionie Narodowym Colson CHAN twitter: @colsonchanx

wszystkich meczów co tydzień, jednak sporo czasu poświęcam na śledzenie wyników, informacji pomeczowych i skrótów ze spotkań.

mieszkaniec Hajnanu, fan Lecha Poznań i reprezentacji Polski

Chinese Super League czy Ekstraklasa, meczów której z tych lig obejrzałeś więcej w ubiegłym roku?

Czy byłeś kiedykolwiek w Polsce? Colson Niestety nie. Polska jest moim Colson: pierwszym wyborem przy planowaniu kolejnego zagranicznego wyjazdu. Mam nadzieję, że będę mógł odwiedzić Wasz kraj podczas wakacji lub po studiach. Marzę, by móc wspierać reprezentację Polski z trybun Stadionu Narodowego. Przy okazji chciałbym zobaczyć polskie malownicze miejsca i oczywiście wrócić do Chin z kilkoma koszulkami polskich piłkarzy.

To trochę dziwne, ale obejrzałem więcej spotkań polskiej, niż chińskiej ligi. Bez problemu mogę zdobyć informacje na temat Chinese Super League, jednak w moim rodzinnym mieście nie ma żadnego profesjonalnego klubu, dlatego do każdej drużyny podchodzę w ten sam sposób i nie wiem, komu kibicować. W lidze chińskiej najbardziej interesują mnie występy Adriana Mierzejewskiego. Jeszcze więcej czasu spędzam na oglądaniu Ekstraklasy odkąd Kuba Błaszczykowski wrócił do tej ligi. Po prostu wspieram każdego, kto jest lub był częścią drużyny narodowej.

Pytam dlatego, bo bardzo często fascynacja daną ligą bierze się stąd, że ktoś odwiedzi dane miasto, odwiedzi stadion i zaczyna kibicować tej drużynie, a u Ciebie jest inaczej. Ale Ekstraklasa nie jest silną, europejską ligą, nie ma tutaj światowej klasy gwiazd, nie możemy zbyt wiele zaoferować zagranicznym kibicom, a w naszej lidze grał tylko jeden Chińczyk. Mimo to oglądasz sporo meczów Ekstraklasy, dlaczego?

Twoim ulubionym klubem w Polsce jest Lech Poznań. Dlaczego akurat Kolejorz, a nie Lechia Gdańsk, Wisła Kraków czy Legia Warszawa? Co Cię najbardziej urzekło w tej drużynie? Kiedy Robert Lewandowski był graczem Borussii Dortmund szukałem o nim więcej informacji i okazało się, że był graczem Lecha Poznań. Borussia i Kolejorz są moim zdaniem podobnymi klubami w pewnych kwestiach. W 2014 roku Lech miał świetnych młodych zawodników jak Jan Bednarek, Tomasz Kędziora, Karol Linetty, Bedna Dawid Kownacki... muszę przyznać, uwielbiałem ich. Każdego z tych zawodników dobrze pamiętam z Ekstraklasy i cieszyłem się, że mogę ich oglądać jak grają dla reprezentacji Polski. Lech ma jedną z najlepszych akademii w Polsce i kapitalnie jest podziwiać to, w jaki sposób Jóźwiak wszedł do drużyny. Chciałbym, aby gracze Legii także się rozwijali, ale nigdy nie będę fanem tego klubu, bo wiem o istniejącym „sporze” pomiędzy obydwiema drużynami. Chciałem także, aby Wisła Kraków pozostała w Ekstraklasie – oczywiście ze względu na

Wspieram reprezentację Polski, a Ekstraklasę oglądam, bo zarówno w niej, jak i w kadrze, grają moi ulubieni polscy zawodnicy. Wiem, że wielu przyszłych reprezentantów zaczyna swoją karierę właśnie tutaj i będą w następnych latach stanowili o sile kadry. Dodatkowo lubię to, w jaki sposób fani wspierają swoje ulubione drużyny. Ekstraklasa nie jest najlepszą ligą w Europie, ale mają jednych z najlepszych fanów na świecie. Oglądasz jakieś inne zagraniczne ligi poza Ekstraklasą? W ostatnich latach wspierałem Borussię Dortmund, głównie ze względu na Roberta Lewandowskiego, który od zawsze był moim ulubionym zawodnikiem. Czasami włączam też mecze Serie A, aby zobaczyć spotkania Napoli. Niemożliwe jest oglądanie

92


Colson wraz z Robertem Lewandowskim

sezonie 2010/11. Mam kilka koszulek polskich zawodników, ale chciałbym zebrać co najmniej całą jedenastkę. W mojej kolekcji są już reprezentacyjne stroje Ebiego Smolarka, Kuby Błaszczykowskiego, Łukasza Piszczka i Roberta Lewandowskiego.

Kubę. Finalnie uniknęli spadku. Kiedy ta rozmowa pojawi się w przewodniku będziemy już wiedzieć, które miejsce zajął ostatecznie Lech Poznań w sezonie 2019/2020. Na dzisiaj, szóstego lipca 2020 roku, myślisz, że wicemistrzostwo jest możliwym scenariuszem dla Lecha Poznań?

Pytanie na sam koniec: Lech Poznań będzie mistrzem Polski w przyszłym sezonie?

Mam nadzieję, że tak będzie. Pokazali, że mogą pokonać Legię Warszawa, co znacznie podniosło morale i motywację w zespole, a to powinno wystarczyć na zajęcie drugiego miejsca.

To bardzo ogromne wyzwanie. Wygranie mistrzostwa Polski nie jest łatwe, bo zarówno Legia, jak i każdy inny zespół nie zatrzymują się i są coraz lepsze. Moim zdaniem, Lech powinien robić swoje, trzymać się swojego planu, nie patrzeć na innych. Byłoby wspaniale wygrać mistrzowski tytuł posiadając w składzie sporo zawodników z akademii i mam nadzieję, że to się wkrótce uda.

Których zawodników Lecha Poznań z obecnego składu darzysz największą sympatią? Oczywiście, że polskich zawodników! Najbardziej lubię Kamila Jóźwiaka, zachwycam się jego stylem gry i uważam, że osiągnie ogromny sukces w przyszłości. Nie mogę się także doczekać, aż swoje skrzydła jeszcze bardziej rozwinie Filip Marchwiński. Lech jest klubem, który pomaga młodym zawodnikom w rozwoju, co bardzo mi się podoba.

rozmawiał

Kamil Lewandowski

Masz w swojej kolekcji koszulkę Lecha Poznań albo innych zawodników polskiej kadry? Niestety, na daną chwilę nie mam, bo trudno jest je dostać w Chinach, ale mam za to koszulkę Jana Bednarka z Southampton. Może nie powinienem się przyznawać, ale mam koszulkę... Legii Warszawa. Muszę powiedzieć, że świetnie radzili sobie w sezonie 2016/17, tak jak Lech Poznań w

93


W Chinach najwięcej fanów ma Legia Warszawa Tomek LEI

ubiegłym roku sprawił mi Piast Gliwice. Natomiast w tym sezonie zaskoczyła mnie na pewno Wisła Kraków, ponieważ nie spodziewałem się, że mając tak duże problemy, uda jej się utrzymać w Ekstraklasie.

student polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim

Mieszkasz już w Polsce od kilku lat. Dlaczego wybrałeś akurat nasz kraj? Co najbardziej Ci się tutaj podoba?

Czy uważasz, że w najbliższej przyszłości mistrzowi Polski uda się awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów?

Tomek: To trudne pytanie. 4 lata temu, kiedy skończyłem licencjat w Chinach, chciałem kontynuować studia tylko za granicą, ale mój angielski był na niskim poziomie i finanse też ograniczały wybór. Podczas modlitwy usłyszałem głos Boga, który powiedział, że muszę pojechać do Polski i uczyć się języka polskiego, a wtedy nie znałem nawet żadnego polskiego miasta prócz stolicy. Teraz mieszkam tu już 3 lata i powoli poznaję ten kraj. Lubię mniejsze miasta jak Toruń, czy Malbork. Są bardzo spokojne i nie ma w nich dużo ludzi. Takich miejsc nie da się znaleźć w Chinach.

Teraz może być jeszcze ciężko i nie mam jakichś nadziei na to. Prędzej czy później musi to jednak nadejść, bo polska piłka idzie w naprawdę dobrym kierunku. Na jednym z chińskich portali społecznościowych należysz do grupy zrzeszającej kibiców piłki nożnej w

Studiujesz w Krakowie. Któremu lokalnemu klubowi kibicujesz? Byłeś na jakimś meczu Ekstraklasy? Czym różnią się fani na stadionach w Polsce i Chinach? Wspieram drużynę Cracovii, bo stadion jest w pobliżu mojego akademika - za każdym razem, gdy odbywał się mecz, mogłem wszystkiego słuchać nie wychodząc z pokoju. Byłem nawet kilka razy na stadionach w Polsce, są one trochę mniejsze niż w Chinach (byłem na arenie Chongqing Dangdai i na Stadionie Robotniczym w Pekinie), ale te w moim kraju mają bieżnie wokół boiska i kibice siedzą w dużej odległości od murawy. Zdarzyło mi się oglądać mecz z tak daleka, że konieczna była lornetka. Między innymi przez to wolę być na meczu w Polsce niż Chinach. Śledziłeś w tym roku rozgrywki Ekstraklasy? Która drużyna zaskoczyła cię pozytywnie, a która negatywnie? Czasami oglądam, co prawda nie za często, ale pamiętam jak wielką niespodziankę w

94


Polsce. O czym tam dyskutujecie? Która drużyna Ekstraklasy ma tam najwięcej fanów?

jednak ten wątek nie jest też obcy polskim kibicom. Jak takie powołania są oceniane zarówno przez przeciętnych widzów, jak i ekspertów?

Legia Warszawa. Większość Chińczyków kojarzy i zna tylko ten klub, bo to Legia przecież tak wysoko, bo 3:3 zremisowała z Realem Madryt. Najgorętszym tematem jest oczywiście Robert Lewandowski, ale nie rozmawiamy tylko o nim, czasami przewijają się też młodzi, dopiero co wchodzący na rynek piłkarze.

Osobiście się na nie nie zgadzam - takie powołania to skandal. Mogę zrozumieć, gdy ktoś posiada chińskie korzenie, ale teraz w chińskim zespole są Brazylijczycy, którzy nawet nie mówią po chińsku. Czy uważasz, że reprezentacja Jerzego Brzęczka, która wywalczyła awans do mistrzostw Europy w 2021 roku, jest lepsza niż ta, którą prowadził Adam Nawałka?

Robert Lewandowski jest gwiazdą światowego formatu, znaną także w Chinach. Czy twoi rodacy znają również innych polskich piłkarzy? Myślisz, że po erze Roberta Lewandowskiego reprezentacji Polski będzie brakowało prawdziwego lidera? Kto mógłby zająć jego miejsce?

Dla mnie to Adam Nawałka jest lepszym trenerem. Nigdy nie zapomnę jak w 2016 roku doprowadził polską drużynę do ćwierćfinału Mistrzostw Europy, to była najlepsza reprezentacja Polski jaką widziałem w życiu.

Na pewno moi koledzy znają jeszcze Adriana Mierzejewskiego, z tego względu, że gra w Chongqing, a ja mieszkałem w tym mieście 4 lata. Sądzę, że po erze Lewandowskiego przyjdzie czas na Arkadiusza Milika i Krzysztofa Piątka i to oni będą tymi najlepszymi.

Która z reprezentacji ma lepsze perspektywy na przyszłość – chińska z ogromnym kapitałem i infrastrukturą jednak niższym poziomem początkowym, czy polska z niżej ocenianym zapleczem jednak wyższym poziomem w rankingach?

Co sądzisz o piłkarzach naturalizowanych w kadrach narodowych? W ostatnim czasie pojawia się ich coraz więcej w chińskiej kadrze,

Wydaję mi się, że to Polska ma lepsze perspektywy, może dlatego, że widać dzieci grające w piłkę nawet na ulicy. W Chinach dzieci mają czas tylko na naukę, zawsze się uczą. To sprawia, że za 10 lat Polska będzie miała więcej sukcesów niż Chiny. Jakie są twoje plany związane z Polską? Czy zamierzasz osiedlić się tu na stałe, czy wrócisz do Chin? Chciałbym pracować i mieszkać w Polsce już na stałe, ale oczywiście, gdyby zdarzyło się, że jakiś piłkarz chciałby wyjechać do Chin, mógłbym tam wrócić i zostać tłumaczem.

rozmawiał

Maciej Łoś

Tomek na meczu Cracovii

95



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.