TelefonUJ do Seniora – str. 8 Studenci o strajkach – str. 12 Camera Jagellonica 2020 – str. 15
MIESIĘCZNIK NR 3 (287) • ROK XXV • GRUDZIEŃ 2020 • ISSN 1429–995X WWW.ISSUU.COM/PISMOWUJ • ROZDAWANY BEZPŁATNIE
Zarejestruj się jako potencjalny Dawca komórek macierzystych i uratuj komuś życie! – str. 10
UNIWERSYTET > studenci > kultura > sport Felieton
Święta naprawdę To powinien być tekst o magii świąt. O tym jak cudownie jest wieszać idealne bombki na idealnej choince i w radosnej atmosferze lepić uszka z mamą. Oczywiście – święta mają w sobie coś nieopisanego i magicznego, ale święta to nie tylko to, zwłaszcza jeśli mówimy o tych w 2020 roku.
Wszyscy doskonale znamy motyw wpajany nam od wielu lat przez media i popkulturę. Wyobrażam sobie jak w połowie listopada włączam „Last Christmas” albo „All I Want For Christmas Is You” i z uśmiechem na twarzy wieszam w pokoju świąteczne lampki. Ale to tylko wyobrażenia, bo normalnie tego nie robię. Aura „tego czasu w roku” od zawsze sprytnie mnie omija. Ktoś pewnie powie, że to nie do pomyślenia i ba – nawet prawdopodobnie postradałam zmysły. Domyślam się, że takich ludzi jak ja jest więcej (albo tylko sobie to wmawiam) i to do nich kieruję ten tekst. Święta zawsze były dla mnie czymś oczywistym i nie wyobrażałam sobie bez nich zakończenia roku. To z pewnością jest całkiem przyjemna tradycja, która opiera się na spędzaniu czasu razem z bliskimi przy blasku świec i migoczącej choince. Widzimy to też we wszystkich reklamach, filmach i wszelkich kampaniach.
2 GRUDZIEŃ 2020
Dostajemy idealne, wręcz przerysowane obrazki wypełnione przyklejonymi uśmiechami, odświętnie ubranymi ludźmi i milionem prezentów pod świątecznym drzewkiem. W tle grają kolędy, mama z radością wręcza dzieciom prezenty, podczas gdy na suto zastawionym stole stygną kolejne potrawy. Całość przekazu jest posypana cukrem pudrem, wszyscy są szczęśliwi i delektują się tym wspaniałym czasem. Ale czy wszystko wygląda tak idealnie w prawdziwym życiu? No nie. Przecież tak się nie da. Wiemy przecież, że wszystko ma swoje niedoskonałości. Tak samo jest ze świętami. Nie wierzę, że u nikogo presja tego, „żeby wyszło idealnie” nie kończy się jakąś sprzeczką. Nie jestem też w stanie uwierzyć, że nikt nie polał się barszczem tuż przed Wigilią, albo że nigdy nie dostał beznadziejnego prezentu, a rozczarowania nie był w stanie ukryć. Przecież na pewno ktoś kiedyś
„znowu jak zwykle nic nie pomógł przy sprzątaniu”, a ktoś inny nie miał ochoty ubrać choinki, kiedy była na to pora. Te wszystkie wpadki, pomyłki i pretensje są zupełnie normalne i też są częścią naszego życia, nawet tego świątecznego. Mało tego, te wszystkie rzeczy wcale nie muszą zepsuć nam świąt! Wystarczy tylko, że sobie trochę odpuścimy. Naprawdę nic się nie stanie jak siądziemy do świątecznego stołu z plamą po zupie. Albo jak czegoś nie przygotujemy na czas, albo jak choinka będzie ubrana chwilę później. Ważniejsze jest to jak spędzamy te dni w roku i to, że jesteśmy wtedy razem z najbliższymi ludźmi. A 2020 rok jest chyba najlepszym momentem na to, żeby docenić fakt, że tych najbliższych ludzi mamy. Izabela Olczyk
Fot. święta, fot. Pixabay
PISMO STUDENTÓW – GRUDZIEŃ 2020
Szukamy dziennikarzy, rysowników i fotografów
Publikuj w „WUJ-u”!
Redakcja pisma „WUJ – Wiadomości Uniwersytetu Jagiellońskiego” poszukuje młodych dziennikarzy chętnych do współpracy. Szukamy osób piszących, fotografujących oraz rysowników. Jesteśmy otwarci na tych, którzy mają swoje pomysły na materiały, ale podpowiemy też, o czym warto napisać. Skupiamy się na tematach związanych ze studentami i naszą uczelnią. Zapraszamy do współtworzenia pisma wydawanego od 1990 roku na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zainteresowane osoby prosimy o kontakt pod adresem e-mail: wuj.redakcja@gmail.com. Do zobaczenia w redakcji!
Pismo Studentów „WUJ – Wiadomości Uniwersytetu Jagiellońskiego”. Redakcja: ul. Piastowska 47, 30-067 Kraków Wydawca: Fundacja Studentów i Absolwentów UJ „Bratniak” e-mail: wuj.redakcja@gmail.com ; tel. 788 818 487 Strony internetowe: www.issuu.com/pismowuj oraz www.facebook.com/pismowuj Redaktor naczelna: Joanna Pawlik Zespół: Iza Olczyk, Adrian Burtan, Jadwiga Wąsacz, Lucjan Kos (foto), Agata Kurzańska, Marcelina Koncewicz, Ewa Zwolińska, Dorota Łanoszka, Kacper Pusztuk, Martyna Szulakiewicz-Gaweł (foto), Grzegorz Jarecki, Martyna Partyka, Wojciech Skucha, Aleksandra Kocerba, Karolina Iwaniec, Agnieszka Włodarczyk, Olga Sochaczewska, Justyna Arlet-Głowacka. Korekta: Iza Olczyk i Adrian Burtan Okładka: Fundacja DKMS / dkms.pl Reklama: wuj_reklama@op.pl Numer zamknięto: 25 listopada 2020 roku
Rys. Jadwiga Wąsacz
GRUDZIEŃ 2020 3
UNIWERSYTET > studenci > kultura > sport
Wieści z UJ Projekty za miliony W tegorocznej edycji konkursów OPUS i PRELUDIUM Narodowe Centrum Nauki doceniło m.in. naukowców naszej Alma Mater. Na badania podstawowe otrzymają ponad 55 ml zł. OPUS adresowany jest do wszystkich naukowców, bez względu na posiadany staż badawczy i stopień naukowy. W obecnej 19. edycji zostało wybranych 34 badaczy z UJ, którzy otrzymali dofinansowanie w wysokości ponad 50 mln zł. Z kolei PRELUDIUM skierowany jest do osób rozpoczynających karierę naukową i nieposiadających stopnia doktora, a których zespół badawczy składa się z maksymalnie trzech osób. Tutaj dofinansowanie w wysokości ponad 4,9 mln zł otrzymało 36 badaczy Uniwersytetu Jagiellońskiego. Łącznie w obu konkursach OPUS 19 i PRELUDIUM 19 wszystkim wyróżnionym przyznano ponad 487 mln zł. Projekty zgłoszone do finansowania w konkursach NCN mogą być realizowane w 3 obszarach badawczych: naukach humanistycznych, społecznych i o sztuce, naukach o życiu oraz naukach ścisłych i technicznych. Więcej informacji na temat nazwisk laureatów i tytułów projektów można odnaleźć na stronie internetowej www.ncn.gov.pl. Olga Sochaczewska
Wpływowi ludzie nauki Kilkudziesięciu badaczy Uniwersytetu Jagiellońskiego znalazło się na liście TOP 2% najlepszych naukowców na świecie. Na liście znalazło się 726 osób reprezentujących Polskę. Lista rankingowa zawiera nazwiska 2% naukowców, których publikacje są najczęściej cytowane przez innych autorów. Zestawienie objęło prawie 160 tys. specjalistów z 22 dyscyplin podzielonych na 176 bardziej szczegółowych dziedzin. Wymienieni zostali w nim zarówno żyjący, jak i zmarli. Ranking, który jest opracowywany przez Uniwersytet Stanforda we współpracy z wydawnictwem Elsevier i przedsiębiorstwem SciTech Strategies, ocenia cały dorobek naukowy poszczególnych badaczy według indeksu bibliometrycznego. Uwzględnia on kryteria takie jak m.in. indeks Hirscha, Impact Factor czy miejsce i rolę na liście autorów. W tym prestiżowym gronie znalazło się aż 47 naukowców Uniwersytetu Jagiellońskiego. Szczegółową listę wyróżnionych można znaleźć na stronie: data.mendeley.com Olga Sochaczewska
NAWA dla doktorantów Narodowa Agencja Wymiany Akademickiej (NAWA) rozstrzygnęła tegoroczny nabór wniosków w programie „STER – Umiędzynarodowienie szkół doktorskich”. Uniwersytet Jagielloński znalazł się wśród 10 uczelni, które otrzymają łącznie blisko 20 mln zł. Liderem projektu, który skierowany jest do wszystkich doktorantów UJ, jest Szkoła Doktorska Nauk Humanistycznych. Przewodzi mu obecny dyrektor Szkoły – dr hab. Sebastian Kołodziejczyk, prof. UJ. W ramach STER uczelnia zrealizuje projekt „Doctorate for the Future with the Jagiellonian University Doctoral Schools”. Zakłada on stypendia dla najlepszych doktorantów realizujących doktoraty na poziomie międzynarodowym, mobilność międzynarodową doktorantów oraz organizację szkół letnich i zimowych z kompetencji miękkich, metodologicznych i specjalistycznych. Wartość przyznanego dofinansowania wynosi 2 mln złotych. Olga Sochaczewska
Dyrektor Muzeum Narodowego Nowym dyrektorem Muzeum Narodowego w Warszawie został oficjalnie dr hab. Łukasz Gaweł, prof. UJ z Wydziału Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Został powołany na to stanowisko przez prof. Piotra Glińskiego, Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Muzeum Narodowe w Warszawie (MN), założone w 1862 roku jako Muzeum Sztuk Pięknych, to jedno z najstarszych muzeów sztuki w Polsce. Jego zbiory liczą ok. 830 tys. dzieł sztuki polskiej i światowej, od antyku do współczesności. Kadencja nowego dyrektora trwająca 5 lat upłynie 15 listopada 2025 roku. Olga Sochaczewska
Studenci na podium Do historii przechodzą tegoroczne światowe finały konkursu Foreign Direct Investment International Arbitration Moot 2020. Drużyna Uniwersytetu Jagiellońskiego w składzie: August Adamowicz, Roxana Krzyżowska, Justyna Sikora, Maria Włoskowicz oraz Anna Zymuła zajęła w nim 3. miejsce. Studenci wyrównali najlepszy wynik w historii startów Uniwersytetu Jagiellońskiego w konkursie. FDI Moot to jeden z największych międzynarodowych konkursów z zakresu arbitrażu inwestycyjnego. Na podstawie fikcyjnego stanu prawnego uczestnicy przygotowują pisemną argumentację w imieniu powoda oraz pozwanego, a następnie reprezentują strony w symulacjach posiedzeń arbitrażowych. Sędziami konkursu są światowej klasy specjaliści z zakresu arbitrażu inwestycyjnego. Oceniane są umiejętności pisemnej argumentacji, researchu prawniczego i umiejętności retoryczne. – W oparciu o swoje własne doświadczenie oraz historie byłych członków drużyny, mogę ocenić, że nabycie takiego zestawu umiejętności jeszcze w trakcie studiów ułatwia odnalezienie się absolwentom prawa na rynku pracy – twierdzi mec. Aleksandra Żanowska, opiekun studentów i absolwentka Wydziału Prawa i Administracji UJ. Reprezentanci naszej uczelni wystąpili w finałach ustnych łącznie w 9 meczach, w których pokonali w bezpośrednich starciach najlepsze uniwersytety na świecie, m.in. National University of Singapore. Łącznie w finałach wzięło udział 77 drużyn, a całość odbywała się w formie online. Olga Sochaczewska
Źródło wiadomości: www.uj.edu.pl
4 GRUDZIEŃ 2020
Fot. Lucjan Kos, uj.edu.pl
UNIWERSYTET > studenci > kultura > sport UJ honoruje ks. Adama Bonieckiego
Wręczenie medalu „Plus Ratio Quam Vis” Najwyższe odznaczenie przyznawane przez Uniwersytet Jagielloński 10 listopada trafiło w ręce ks. Adama Bonieckiego. Uroczystość pierwotnie miała odbyć się 12 maja w Święto UJ. Złoty medal „Plus Ratio Quam Vis” wręczany jest osobie szczególnie zasłużonej za działalność i dokonania dla dobra wspólnoty akademickiej. Wyraża się to m.in. poprzez wyjątkowe zaangażowanie w sprawy życia akademickiego, realizowanie w praktyce wartości zgodnie z ideami humanizmu, tolerancji, w duchu szacunku dla prawdy, poszanowanie praw i godności człowieka oraz szczególne uwrażliwienie za losy całej wspólnoty ludzkiej. Ksiądz Adam Boniecki otrzymał go w szczególności za odwagę w głoszeniu swoich poglądów, zasługi na polu wielośrodowiskowego dyskursu filozoficzno-etycznego i teologicznego oraz bycie niekwestionowanym autorytetem w działalności autorskiej i redaktorskiej.
Wydarzenie miało miejsce w zamkniętym gronie w auli Collegium Novum UJ. W trakcie obecni byli: prof. Jacek Popiel, rektor UJ, prof. Wojciech Nowak, rektor UJ poprzednich kadencji, prorektor UJ prof. Dorota Malec i Jacek Ślusarczyk, prezes Wydawnictwa „Tygodnik Powszechny”. Ponadto za pośrednictwem nagrania wideo prof. Piotr Sztompka wygłosił laudację dla ks. Adama Bonieckiego, zatytułowaną „W służbie Bogu i ludziom”. – To wielki zaszczyt znaleźć się wśród znamienitego grona odznaczonych tym medalem, na czele którego stoi Jan Paweł II, uhonorowany w 1997 roku. Dewiza „Plus ratio quam vis” mobilizuje ludzi, przypomina, że do dobra nie można doprowadzić siłą, że sama siła stosowana bez uzasadnienia, przynosi
efekty jedynie efemeryczne – powiedział duszpasterz. Podkreślił także silną więź łączącą Uniwersytet Jagielloński z „Tygodnikiem Powszechnym”, którego był wieloletnim redaktorem naczelnym. Ks. Adam Boniecki urodził się w 1934 roku. Studiował filozofię na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Warszawskiego i na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W 1964 roku został członkiem zespołu „Tygodnika Powszechnego”. Był duszpasterzem akademickim przy kościele św. Anny w Krakowie. W 1979 roku Ojciec Święty Jan Paweł II wezwał ks. Bonieckiego do Rzymu i powierzył mu zorganizowanie polskiej
edycji dziennika „L’Osservatore Romano”, którym kierował do 1991 roku. Od 1999 do 2011 roku był redaktorem naczelnym „Tygodnika Powszechnego”. Jest autorem wielu publikacji, m.in. „Rozmowy niedokończone”(1974), „Lepiej palić fajkę niż czarownice”(2011), czy „Abonent chwilowo nieosiągalny”(2015). Olga Sochaczewska
Uczelnie Schroniskom
Pomoc przez Internet Akcja SOS – Uczelnie Schroniskom to inicjatywa, która odbywa się co roku przed Świętami Bożego Narodzenia. Pracownicy, studenci i doktoranci krakowskich uniwersytetów, 4 tygodnie przed tym szczególnym czasem, organizują zbiórkę dla schronisk. Jednak w tym roku, w związku z ograniczeniami pandemicznymi, zostali zmuszeni przeprowadzić akcję w wirtualnych warunkach.
Akcja SOS – Uczelnie Schroniskom odbywa się już od czternastu lat. Jej celem jest zebranie jak największej ilości żywności, koców oraz środków finansowych dla schronisk. Za zebrane pieniądze udało się kupić artykuły potrzebne w tych miejscach, takie jak urządzenia
rehabilitacyjne dla zwierząt, specjalne karmy, lampy do zabiegów chirurgicznych, czy środki przeciwpchelne. W akcję zaangażowane są krakowskie uczelnie: Uniwersytet Jagielloński, Akademia Górniczo-Hutnicza, Politechnika Krakowska, Uniwersytet Rolniczy, Uniwersytet Pedagogiczny, Krakowska Akademia im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, Akademia Sztuk Pięknych, Polska Akademia Nauk oraz Narodowe Centrum Promieniowania Synchrotronowego Solaris. Co roku studenci, doktoranci
Fot. Biuro Prasowe UJ, Martyna Szulakiewicz-Gaweł
i pracownicy tych uczelni zbierają środki, niezbędne zwierzętom w schroniskach, zwłaszcza w okresie zimowym. Jednak w tym roku, ze względu na sytuację pandemiczną i związane z nią ograniczenia, zbiórka nie może się odbyć w tradycyjnej formie. Dlatego wolontariusze Akcji SOS – Uczelnie Schroniskom postanowili stworzyć zbiórkę internetową. Od 23 listopada do 20 grudnia, poprzez portal zrzutka. pl, można wpłacać środki finansowe na rzecz schronisk. Tegoroczne dochody z inicjatywy zostaną przeznaczone na Krakowskie Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt,
Przytulisko dla Bezdomnych Psów i Kotów w Harbutowicach, Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt Psie Pole w Racławicach oraz Przytulisko prowadzone przez Fundację Człowiek Dla Zwierząt w Łętkowicach Kolonii. Pod linkiem: zrzutka.pl/s22m4w można wpłacać pieniądze dla schronisk, a następnie wolontariusze akcji SOS – Uczelnie Schroniskom zakupią za nie najpotrzebniejsze artykuły dla zwierząt. Więcej szczegółów można znaleźć na stronie internetowej www. akcjasos.org.pl oraz na facebook. com/akcjasos. Izabela Olczyk GRUDZIEŃ 2020 5
UNIWERSYTET > studenci > kultura > sport
Rozmowa z red. Beatą Sabałą-Zielińską
Do radia trafiłam zupełnie przypadkowo Beata Sabała-Zielińska to dziennikarka radiowa, wieloletnia korespondentka Radia ZET na Podhalu. Jest też autorką kilku książek na temat Zakopanego, a od 2015 roku z Marcinem Kubatem jest opiekunem akademickiego radia UJOT FM i szlifuje dziennikarskie talenty. samych „gadających głów”, bo to nudzi odbiorcę. Dźwięki bez tła są jałowe, nijakie. Jeśli do opowieści doda się wszystko, co dzieje się wokół, robimy małe słuchowisko. Reporter musi być więc trochę reżyserem, bo musi myśleć też jak „ubrać” ten materiał w dźwięki, by stworzyć z tego obraz.
Radio to teatr wyobraźni. Zgadza się Pani z tym? Absolutnie. Uważam, że to najbardziej spontaniczne medium, ale zarazem najbardziej wymagające. My, reporterzy, musimy wszystko, co widzimy, opisać słowem i dźwiękiem. Ja bardzo lubię, gdy w radiu jest dużo dźwięków. Źle słucha się
6 GRUDZIEŃ 2020
Jakie były początki Pani przygody z radiem? Trudne (śmiech). Do radia trafiłam zupełnie przypadkowo. Jestem totalnym „naturszczykiem”, nie zaczynałam nigdy w żadnej gazetce, ani w żadnej lokalnej rozgłośni. Reporterką Radia ZET stałam się właściwie z dnia na dzień. Moja przyjaciółka, która tam pracowała, musiała pewnego dnia opuścić radio, bo wyjeżdżała z Polski. Podczas spotkania w bardzo towarzyskiej atmosferze wymyśliłyśmy, że mogę zostać dziennikarką „Zetki”. Z tą propozycją koleżanka
udała się do szefostwa, które ją wyśmiało. Ostatecznie, dzięki wsparciu Kubata udało mi się trafić do radia. Coś w rodzaju stażu. Na początku szło mi tak sobie, zwyczajnie nie umiałam wyszukać tematu, który mógłby być ogólnopolski. Aż pewnego dnia w Ludźmierzu walnęła trąba powietrzna. Rozdzwoniły się telefony, jakoś skleciłam relację, nagrałam ją i poszło, wtedy w najbardziej prestiżowym, „Wydaniu w południe”. I tak już zostałam na antenie, 12 lat. Przejdźmy teraz do książek. Skąd wziął się pomysł na ich pisanie? To też zasługa mojej przyjaciółki, która miała napisać książkę o Zakopanem. Przyszła z tą propozycją do mnie, bo jako „ceperka” nie była pewna czy powinna wziąć się za to sama. Napisałyśmy więc wspólnie jedną, potem drugą książkę, a później to już poszło. Dzięki mojej reporterskiej pracy zdobyłam kawał merytorycznej wiedzy
na temat mojego regionu, poznałam ludzi, wysłuchałam tysiąca historii. Wspaniałych, ciekawych, wstrząsających. W mediach nie ma na nie miejsca, dlatego piszę. W 2018 roku wydała Pani książkę „TOPR. Żeby inni mogli przeżyć”, która spotkała się z uznaniem czytelników. Sprawa TOPR-u jest Pani szczególnie bliska? Tak, bo znam to środowisko bardzo dobrze i wiem jak niezwykłymi ludźmi są ratownicy TOPR-u. To grupa wybitnych specjalistów, ludzi honoru, którzy są gotowi oddać swoje życie, za zupełnie obce osoby. W dzisiejszych, wygodnych i odartych z wyższych wartości czasach, taki heroizm to wyjątkowa rzadkość. I ludziom trzeba o tym przypominać. Chciałabym, żeby wszyscy Polacy wiedzieli, kim są ratownicy górscy i by byli dumni z tego, że mamy taką elitarną grupę.
Fot. Wojciech Skucha, archiwum prywatne
UNIWERSYTET > studenci > kultura > sport W zeszłym roku na Pani apel dotyczący poprawy warunków pracy ratowników górskich odpowiedziało ponad 26 tysięcy osób, w tym Martyna Wojciechowska czy Kamil Stoch. Spodziewała się Pani takiego odzewu? Spodziewałam się znacznie większego odzewu! Zwłaszcza ze strony telewizyjnych twarzy i celebrytów. Liczyłam na to, że dostrzegą wyjątkowość tej akcji, jej bezinteresowność i przesłanie: Wesprzyjmy tych, którzy ratują nas. Ale gdzie tam! Nie będzie rozgłosu, nie będzie fotki, nie będzie kontrowersji. Przykre. Na szczęście tak zwani „zwykli” ludzie stanęli na wysokości zadania. Okazali się wspaniali! Zbierali podpisy, przysyłali je do mnie, angażowali się w sprawę, martwili się o nią. Ci ludzie wiedzą, gdzie jest prawdziwe życie. „Plastikowi” zostali za pleksiglasem. Jestem na nich wściekła. Jak dalej potoczyły się losy tej petycji? Akcja cieszyła się dużym powodzeniem. Gdyby trwała dłużej,
prawdopodobnie tych podpisów byłoby jeszcze więcej. Dostałam w styczniu odpowiedź z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, że petycja została rozpatrzona i że ministerstwo zamierzało już i tak podnieść ratownikom TOPR-u zarobki, zwiększyć liczbę etatów. Tak więc te dwa postulaty zostały spełnione. Oczywiście, to nie są tak duże pieniądze jakie chcielibyśmy, żeby ratownicy zarabiali, ale ministerstwo zapewnia, że to dopiero pierwszy etap podwyżek dla ratowników – kolejnych podobno można się spodziewać w następnych latach. Ostatni postulat z kolei, zmniejszenie wieku emerytalnego – to temat trudny. Ratownicy górscy nie są służbą państwową, a zatem nie podlegają regulacjom służb mundurowych. Ale podobno i nad tym urzędnicy mają się wkrótce pochylić. Podsumowując, akcja nie odniosła może spektakularnego efektu, ale ważne, że zwróciliśmy uwagę na problem wynagrodzenia dla ratowników górskich i że w świadomości Polaków zaistniało przeświadczenie, że powinni oni zarabiać naprawdę godnie.
Nową książkę red. Beaty Sabały-Zielińskiej można znaleźć w księgarniach od 12 listopada.
Wróćmy do tematu pisania. Epidemia wywróciła nasze życie do góry nogami. Ten czas jakoś wpłynął na Pani pracę pisarską? Wpłynął. Ten czas doskonale mi zrobił (śmiech). Nie powiem, że był to wspaniały czas, bo jest to trudna chwila dla nas. To zamknięcie w domu spowodowało jednak, że skończyłam kolejną książkę. Nic mnie nie rozpraszało; nie miałam imperatywu, że trzeba gdzieś wyjść i coś załatwić. Bywało tak, że pisałam po 10-12 godzin dziennie. Wychodziłam tylko na krótki spacer, a potem siedziałam i pisałam. Dla mnie był to zatem dobry czas. Trzeba jednak brać pod uwagę, że mam dorosłe dzieci. Wiem, że inni koledzy-pisarze, którzy mają młodsze dzieci, mieli problem, żeby pogodzić opiekę nad nimi z pracą. Zamknięcie sprawiło, że przestali pisać. Ja przeciwnie, dzięki temu w listopadzie była premiera mojej książki o schronisku w Dolinie Pięciu Stawów. Ten czas pozwolił Pani zebrać myśli, spojrzeć na pewne tematy do pisania z innej perspektywy? Ja w ogóle uważam, że – jak mówiła Olga Tokarczuk – pisarz jest człowiekiem w pewien sposób samotnym, dlatego że na długo zostaje z jakąś historią i jej bohaterami sam. Dopóki książka nie jest skończona, właściwie nie wie, co stworzył. To jest praca, która wymaga dużego skupienia. Kiedy zbieram materiał, wiadomo, że muszę wyjść i porozmawiać z wieloma osobami. Kiedy przychodzi jednak czas na pisanie, najlepiej wtedy faktycznie zamknąć się w domu i nie pozwalać, żeby coś nas rozpraszało. Tak jest przynajmniej w moim przypadku. Nie potrafię wtedy odpoczywać, często też śnię o tej książce. I wtedy mam taki przymus skończenia jej, żeby zwyczajnie odpocząć. Piszę więc czasami 12 godzin dziennie – nie twierdzę, że zawsze takie pisanie jest efektywne. Czasami okazuje się, że jakiś fragment na drugi dzień wydaje się kompletną grafomanią. I trzeba go wykasować. Pisanie jest procesem, a zatem długo trwa. Wróćmy jeszcze do radia UJOT FM. Jak Pani jako jego opiekun wspomina początki radia? Górnolotnie! Mieliśmy głowy nabite ideami typu „uczmy młodych robić radio”. A kiedy władze wydziału rzekły „proszę bardzo”, zaczęły się schody – budowanie infrastruktury i budowanie radia w sensie dosłownym, fizycznym. Sprzęt, programy, licencje. Nie mieliśmy pojęcia, jak
dużo tego jest, jak bardzo jest to skomplikowane. Na szczęście Kubat ogarnął sprawę. Równie długo budowaliśmy warstwę merytoryczną. Początki były ciekawe i zaskakujące. Pamiętam, jak kiedyś usiedliśmy z Kubatem na podłodze w dużym studiu, w którym jeszcze nic nie było, rozejrzeliśmy się i mówimy „Rany Boskie, co myśmy tutaj zaczęli?” (śmiech). Przygodę – wspaniałą, bo tym jest UJOT FM. Czy to, jak wiele osób, po przygodzie w UJOT FM, pracuje teraz w zawodzie, sprawia szczególną przyjemność? Oczywiście. Nawet sobie żartujemy z Kubatem, że powinniśmy założyć zeszyt i wpisać, jak przebiega dalsza kariera naszych radiowców. To chyba najbardziej wymierna wartość naszej pracy. Jadę samochodem, a tu proszę: w Esce, Toku, Polskim Radiu słyszę naszych radiowców! Widzę ich w telewizji! Serce rośnie! To przecież nasze „pisklaki” (śmiech). Ale radio jest dla wszystkich, także dla tych, którzy nie planują zostać w mediach. Uważam, że ktoś, kto przejdzie przez radio, staje się człowiekiem, który umie słuchać innych i uczy się odpowiedzialności za słowo. Wie nie tylko, co mówić, ale i jak mówić. To wbrew pozorom nie jest proste i oczywiste. A gdzie widzi Pani siebie za kilka lat? Jak to gdzie? Widzę siebie oczywiście w domku, jak siedzę i piszę (śmiech). Mam nadzieję, że nie przestanie mnie to fascynować. Na pewno tak się nie stanie, bo coraz bardziej mi się to podoba. Kiedyś, gdy jeszcze pracowałam w radiu, traktowałam pisanie trochę jako poboczne zajęcie, a teraz uważam, że jest to moja główna działalność. Zauważyłam też, że zajmuję się coraz poważniejszymi tematami. Stałam się też chyba odważniejsza. Nie wiem, czy to dobrze, bo to ocenią dopiero czytelnicy. Generalnie mam dużo tematów do realizacji w samym Zakopanem czy całym regionie, które być może będą interesowały czytelników. Tak więc widzę się za parę lat w pokoiku mojej córki, jak siedzę i grzebię w tych notatkach, które są porozrzucane! (śmiech). Rozmawiał: Wojciech Skucha
GRUDZIEŃ 2020 7
UNIWERSYTET uniwersytet > > STUDENCI studenci >> kultura kultura >> sport sport Akcja TelefonUJ do Seniora
Psychologiczny zastrzyk Pandemia, która na wiosnę wywróciła nasz świat do góry nogami, niestety nie odpuszcza. Po chwili wakacyjnego oddechu wolności, znowu przyszedł czas izolacji. Każdy z nas próbuje jakoś przeciwstawić się szarej rzeczywistości, jednak nie zawsze przychodzi to tak łatwo… Wszystko zaczęło się w marcu tego roku, kiedy w czterech ścianach zamknął nas lockdown. Różnie radzimy sobie z tą sytuacją, jednak pojawiły się grupy społeczne, dla których ten czas był i jest ogromnym wyzwaniem. Osoby starsze, które często zdane są tylko na siebie, mierzą się z bardzo dotkliwym teraz problemem samotności. Dlatego odpowiadając na ich potrzeby, studenci od kilku miesięcy działają w ramach akcji „TelefonUJ do Seniora”. Inicjatorka akcji, dr hab. Jolanta Perek-Białas, prof. UJ, już od wielu lat zajmuje się problematyką m.in. osamotnienia i wykluczenia osób starszych. To właśnie dzięki jej inicjatywie, wsparciu studentów Koła Naukowego Socjologii Studentek i Studentów Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, którzy aktywnie pracowali nad promocją wydarzenia w sieci oraz zaangażowaniu Urzędu Miasta Krakowa, przedsięwzięcie wyszło z fazy planowania i ujrzało światło dzienne, niosąc w ten sposób realną pomoc.
OD ZERA DO BOHATERA Początki nigdy nie są łatwe. Także i tutaj pojawiło się wiele obaw. Czy znajdą się studenci chętni do pomocy? Czy uda się dotrzeć do potrzebujących seniorów? Czy obie strony będą miały wobec siebie wystarczającą ilość niezbędnego zaufania? Mimo tych pytań zdecydowano się działać, a efekty, chociaż nie do zmierzenia matematycznymi równaniami, są na wagę złota. Najpierw zaczęli zgłaszać się wolontariusze. Poprzez internetowy formularz wpisywali niezbędne dane i deklarowali, jak mogą pomóc. Główną domeną akcji są oczywiście rozmowy, czyli regularny kontakt telefoniczny studenta z osobą starszą. Jednak oprócz tego, często organizowano wsparcie w zakupach czy w nauce obsługi sprzętu elektronicznego, ponieważ w czasie pandemii – jak nigdy wcześniej – skutki wykluczenia cyfrowego ludzi w podeszłym wieku są bardzo dotkliwe. Po procesie rejestracji tworzono międzypokoleniowe pary
i w ten sposób każdy potrzebujący senior miał swojego studenckiego rozmówcę. TYLKO TELEFON? – Potrzeby psychiczne są najważniejsze – podkreśla dr Anna Okońska-Walkowicz, Pełnomocnik Prezydenta Miasta Krakowa ds. Polityki Senioralnej. – Tutaj osoby starsze mogą rozmawiać bez skrępowania, zaspokajają chęć przyjaźni i kontaktu z drugim człowiekiem. Jak zaznaczają uczestnicy akcji, takie rozmowy to obopólna korzyść – Telefon nic mnie nie kosztuje, a dzięki temu mogę komuś pomóc. Teraz nie poznajemy nowych ludzi, a dzięki akcji możemy kogoś „spotkać”; taka odmienność w lockdownowym życiu – opowiada wolontariuszka Marianna Zarychta, studentka III roku socjologii na UJ. – Telefoniczna rozmowa wspiera duchowo i bardzo pomaga, to taki zastrzyk psychologiczny. Porozmawiam chwilę i zapominam o kłopotach. Jestem bardzo wdzięczna, że ktoś ma tak dobre serce – mówi pani Jadwiga, jedna z adresatek przedsięwzięcia. TELEFONY NA POKŁAD Mimo że od zainicjowania akcji minęło już sporo czasu, problemy
8 GRUDZIEŃ 2020
i potrzeby nie zniknęły. Od początku pandemii powstało prawie 60 par student-senior, z czego kilka z nich dalej utrzymuje kontakty. Przez wakacje, kiedy na chwilę mogliśmy poczuć powiew wolności, potrzebujących było znacznie mniej. Jednak zmiana pory roku i pogarszająca się sytuacja ponownie wymuszają na nas społeczną izolację, dlatego potrzeby takich rozmów będą wzrastać. Na tę chwilę funkcjonuje około 12 duetów, jednak dzięki promocji i nagłośnieniu akcji, a także przez ponowne restrykcje dot. naszego codziennego życia, osób starszych czekających na telefoniczne wsparcie będzie coraz więcej. Dlatego jeśli masz chwilę czasu wolnego, sprawny telefon i dobre chęci, zachęcamy do wzięcia udziału w akcji. Rejestracja ponownie została otwarta, a formularz zgłoszeniowy znajdziesz na Facebooku KNSSSUJ (@knsssuj). Organizatorzy zwracają też uwagę na problem z dotarciem do starszych mieszkańców Krakowa, więc jeśli znasz kogoś, komu taki telefon mógłby pomóc, zachęć go do udziału w inicjatywie. Razem jesteśmy w stanie zdziałać wiele i sprawić, że świat wokół nas stanie się choć trochę lepszy. Justyna Arlet-Głowacka
Fot. Martyna Szulakiewicz-Gaweł, Koło Naukowe Studentów i Studentek Socjologii UJ
UNIWERSYTET uniwersytet >>STUDENCI studenci > kultura > sport Relacja ze spotkania
Mam alergię na ideały Małgorzata Ohme – dziennikarka, psycholog, redaktor naczelna serwisu Onet Kobieta, prowadząca takie programy, jak Życie od kuchni, Okiem Ohme czy Big Brother, obecnie związana z Dzień dobry TVN. Tym razem nie w warszawskim studiu, lecz w rozmowie dla UJOT TV. #TeaWithUJOTTV to odpowiedź na potrzebę przeniesienia pracy studia telewizyjnego do przestrzeni internetowej, by zapewnić studentom kontakt z osobami ze świata sztuki i mediów, z którymi przeprowadzane są rozmowy na Instagramie UJOT TV. Wśród gości pierwszej odsłony cyklu znalazły się m.in. Ewa Drzyzga oraz Gabi Drzewiecka. Druga edycja rozpoczęła się 19 listopada spotkaniem z Małgorzatą Ohme. – Do naszego cyklu wybieramy osoby, które są dla nas inspiracją, ale także są ciekawe dla studentów. Postanowiłam napisać do Pani Małgorzaty z propozycją rozmowy, ponieważ wiedziałam o jej dużym doświadczeniu – zdradziła Julia Jaskuła, redaktor naczelna UJOT TV.
Transmisję na żywo prowadząca rozpoczęła przybliżeniem widzom sylwetki swojego gościa. Po chwili oczekiwania dołączyła Małgorzata Ohme, a uczestnicy wydarzenia mogli posłuchać niezwykle inspirującej rozmowy. Widzowie mieli szansę na zadanie własnych pytań. Rozmówczyni miała okazję powspominać swoją dziennikarską drogę – od pojawiania się w telewizji w roli eksperta w dziedzinie psychologii, przez współtworzenie kolejnych programów i pracę w Onecie, po prowadzenie Dzień dobry TVN. W rozmowie poruszony został również wątek wzmożonej pracy mediów w ostatnich miesiącach. Dziennikarka zdradziła widzom, czy bycie psychologiem ułatwia
pracę w telewizji oraz jak empatia i dociekliwość wpływają na współprowadzenie programów telewizyjnych. Następnie odniosła się do wartości, jakimi kieruje się w życiu. – Najważniejsze jest bycie prawdziwym, autentycznym wobec innych i wobec siebie. Mam filtr na fałsz i alergię na ideały. Lubię ludzi z otwartymi głowami i szczerością w oczach – zdradziła Małgorzata Ohme. Live zakończył się wskazaniem kilku cennych porad dla młodych dziennikarzy. Rozmówczyni zachęciła do wykorzystania czasu studiów na szukanie pasji i na nieustanny rozwój. Należy, według niej, odrzucić bierną postawę i lęk przed
ryzykiem. – Każde doświadczenie doda wam odwagi – podsumowuje. Osoby, które nie mogły obejrzeć transmisji na żywo, mogą być spokojne – całą rozmowę z Małgorzatą Ohme, a także gośćmi poprzedniej odsłony cyklu, można znaleźć na Instagramie UJOT TV. Karolina Iwaniec
Inicjatywa studentek UJ
Oddaj krew Wszyscy doskonale wiemy jak ważna jest idea oddawania krwi. Jednak w obecnej sytuacji pandemicznej, krwiodawstwo zdecydowanie zeszło na drugi plan. Między innymi z tego powodu powstał projekt „Masz krew” studentek dziennikarstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Idea krwiodawstwa jest niezwykle istotna i nie możemy o niej zapominać, nawet w tak trudnych momentach jak ten. Ponadto, pojawia się obawa, czy podczas oddawania krwi łatwiej jest się zarazić. Celem autorek inicjatywy „Masz krew” jest uświadamianie ludzi, wskazywanie fake newsów na ten temat i pokazywanie im, że oddawanie krwi jest teraz szczególnie ważne. – Pomysł na naszą inicjatywę powstał dzięki zajęciom z promocji w mediach społecznościowych, gdzie prowadzący zachęcili nas do przeprowadzenia kampanii dotyczącej ważnego społecznie problemu. W obecnej sytuacji krew potrzebna jest bardziej
niż kiedykolwiek, a wciąż występują bardzo duże jej niedobory. Zauważyłyśmy też, że wiele osób, ze względu na pandemię i poczucie zagrożenia, po prostu boi się krew oddawać, bo w społeczeństwie rozpowszechniane są fake newsy – mówi pomysłodawczyni akcji, Katarzyna Klasińska. Warto podkreślić, że inicjatywy takie jak „Masz krew” mają na celu zachęcenie do oddawania krwi i pokazanie odbiorcom, że ten zabieg jest w pełni bezpieczny dla naszego organizmu i nie musimy obawiać się zarażenia. – Nasze hasło to: „koronawirus nie wciska pauzy”. Głównym celem jest przypominanie, że
Fot. materiały UJOTTV, materiały organizatorów Akcji „Masz krew”
krew potrzebna jest cały czas, także podczas pandemii. W szpitalach wciąż odbywają się zabiegi i operacje, potrzebują jej osoby ulegające wypadkom, walczące z białaczką lub różnymi typami nowotworów. W naszych mediach społecznościowych obalamy mity, przybliżamy procedury, zdradzamy mało znane fakty, a co piątek zdajemy raporty z aktualnej sytuacji w lokalnym centrum krwiodawstwa w Krakowie – dodaje pomysłodawczyni akcji „Masz krew”, Anna Świszcz. Projekt studentek działa głównie w mediach społecznościowych, a co za tym idzie, trafia zwłaszcza do młodych ludzi, czyli potencjalnych
dawców krwi. – Chcemy zachęcać młodych ludzi do oddawania krwi, wrzucania zdjęcia i oznaczania w mediach społecznościowych naszej inicjatywy, a przez to pokazać, że ta grupa wiekowa nie jest obojętna, chce wspierać tych, którzy tej krwi potrzebują i, że w nas – młodych – tkwi ogromny potencjał – mówi Aleksandra Kozłowska, pomysłodawczyni „Masz krew”. Zachęcamy do śledzenia akcji studentek UJ na Facebooku (facebook.com/maszkrew) oraz na Instagramie (@maszkrew). Izabela Olczyk
GRUDZIEŃ 2020 9
UNIWERSYTET uniwersytet > > STUDENCI studenci >> kultura kultura >> sport sport
Helpers Generation na UJ
Dawcą szpiku możesz zostać nawet podczas pandemii Akcja studentów „Helpers Generation” odbędzie się mimo pandemii i w tym roku. Będzie inaczej, trochę nietypowo, ale cel pozostaje ten sam – rejestracja jak największej liczby potencjalnych dawców szpiku. Akcję organizuje Fundacja DKMS, której misją jest znalezienie dawców szpiku dla osób potrzebujących przeszczepienia komórek macierzystych. Termin może nie brzmi przyjemnie, ale już sam proces rejestracji jest dziecinnie prosty. I właśnie tutaj dochodzimy do sedna, czyli akcji „Helpers Generation”. Inicjatywa organizowana jest przez studentów w całej Polsce, a jej celem jest zorganizowanie rejestracji potencjalnych dawców. W ubiegłych latach zarejestrowano ponad… 130 000 osób. Sporo – a może być ich więcej. Nawet w tym roku, mimo pandemii. W poprzednich edycjach rejestracja odbywała się na uniwersyteckich wydziałach. Teraz, ze względu na wirusa, procedura jest nieco inna. Hasłem przewodnim tegorocznej akcji jest #strzałw10-tkę. Założenie jest takie: lider (każda uczelnia ma ich kilku) powinien zorganizować 10 wolontariuszy i zapewnić im zestawy do rejestracji. Z kolei wolontariusz postara się zarejestrować 10 dawców. Zakładając, że liderów w Polsce jest 100, każdy zdobędzie 10 wolontariuszy, a ci zarejestrują 10 osób, wychodzi w sumie… zawrotna liczba 10
10 GRUDZIEŃ 2020
000 nowych dawców. Cele są ambitne. Rejestracja dawców odbędzie się przez pierwsze dwa tygodnie grudnia. Czy uda się to zrealizować w dobie pandemii? O to pytamy Katarzynę Michtę, studentkę UJ i jedną z liderek akcji na Uniwersytecie Jagiellońskim.
rozwiewamy wszelkie wątpliwości i mity na temat dawstwa szpiku. Często było tak, że ktoś podchodząc do stanowiska nie był do końca przekonany, bał się, nie do końca wiedział o co chodzi w tym
całym dawstwie. A odchodził od stoiska z kopią wypełnionego formularza rejestracyjnego i poukładaną wiedzą. W tym roku każdy wolontariusz spróbuje znaleźć 10 potencjalnych dawców.
Będzie dobrze? Postanowiliśmy, że akcja musi się odbyć. Tyle, że w zmienionej formie. Teoretycznie jest możliwość zamówienia pakietu bezpośrednio ze strony dkms.pl, ale w praktyce mało kto tak robi. Po prostu łatwiej jest się zapisać podczas akcji organizowanych przez Fundację. Wystarczy wypełnić formularz i pobrać wymaz z wewnętrznej części policzka, a cała reszta, czyli odesłanie pakietu, należy do osoby organizującej akcję. Ale niestety przez ograniczenie możliwości organizowania akcji stacjonarnych dawców nie przybywa. A chorzy na nowotwory krwi nie mogą czekać. Pandemia na pewno znacznie utrudnia działania. Nie możemy iść na wydział, rozstawić stoisk i namawiać do rejestracji. A podczas rozmowy na żywo Fot. Fundacja DKMS
UNIWERSYTET uniwersytet >>STUDENCI studenci > kultura > sport
Jak ich szukać, kiedy wszyscy siedzą w domu? Do tej pory zaczepialiśmy przypadkowych ludzi. Teraz będzie trudniej. Warto się zastanowić, czy mam wokół siebie te 10 osób, które chcą i mogą się zarejestrować. Ale 10 to liczba przypadkowa. Każda zarejestrowana osoba jest na wagę złota. Może ta jedna kiedyś odda komuś szpik i tym samym da szansę na nowe życie? Podczas tej wyjątkowej edycji akcji nie chcę się skupiać na liczbach i chęci „pobicia wyniku” z poprzedniej edycji. Każda nowa osoba w bazie to już będzie sukces.
Fot. Fundacja DKMS
Staram się zawsze szukać plusów, a tutaj widzę chociażby takie, że przez pandemię odbyło się szkolenie online. Co za tym idzie? Fundacja nie miała ograniczeń co do miejsc, dlatego liderów jest dużo więcej niż w poprzednich edycjach. Wtedy szkolenie odbywało się na sali konferencyjnej w Warszawie, która mogła pomieścić tylko określoną liczbę osób. Nas, liderów, jest więcej, więc powinniśmy dotrzeć do szerszego grona osób. Co jest najtrudniejsze? Zdobycie wolontariuszy. Przez pandemię wielu studentów mieszka
w domach rodzinnych. My, liderzy, jesteśmy w Krakowie. I tutaj pojawia się trudność, chociażby w przekazaniu paczki z pakietami rejestracyjnymi do wolontariusza. Jak można zostać wolontariuszem? Wolontariuszem może zostać każdy, kto ma ukończone 18 lat. Nie musi to być student, ale musi być Polakiem. W tym roku rola wolontariusza będzie polegała na odebraniu paczki z pakietami rejestracyjnymi od lidera, rozdysponowaniu pakietów do kilku potencjalnych dawców i zwrócenia paczki do lidera.
Rejestrować wolontariusz może każdego – rodzinę, sąsiadów, znajomych. Zgłosić się można wypełniając formularz dla wolontariusza dostępny np. na naszym wydarzeniu na Facebooku „Helpers Gonna Help – zostań Dawcą na UJ”. W formularzu trzeba podać podstawowe dane, które są konieczne do podpisania porozumienia. Zawsze można też do mnie napisać na Facebooku (facebook.com/kasia.michta.1). Mamy nadzieję, że edycja wiosenna odbędzie się już w formie stacjonarnej. Rozmawiał: Adrian Burtan
GRUDZIEŃ 2020 11
UNIWERSYTET uniwersytet > > STUDENCI studenci >> kultura kultura >> sport sport Studenci wobec Strajku Kobiet
Za, przeciw i pomiędzy Od czasu ogłoszenia wyroku Trybunału Konstytucyjnego jesteśmy świadkami głośnych protestów w całym kraju. Wobec zjawiska o takiej skali także nam, studentom, trudno pozostać obojętnymi. Jakie poglądy na temat Strajku Kobiet mają członkowie społeczności UJ? Niedziela, 1 listopada, godzina 16:00. Mimo dnia wolnego od nauki pod budynkiem Collegium Novum zbiera się spora grupa osób. Większość jest ubrana na czarno, niektórzy przynieśli kwiaty lub znicze. Ci ludzie nie przyszli jednak wspominać zmarłych. Są tu, bo za chwilę zaczyna się studencki protest. „Wolność wyboru”, „Studenci przeciw dyktaturze”, „Piekło kobiet” – to jedne z wielu haseł, jakie można przeczytać na ich transparentach. Inne, adresowane do konkretnych polityków i instytucji, są bardziej dosadne. Często pojawia się też błyskawica – symbol Strajku Kobiet.
12 GRUDZIEŃ 2020
Czas mija, a uczestników przybywa. Wśród nich dominują studenci, ale zdarzają się też rodziny z dziećmi. Nie brakuje przedstawicieli mediów. Stoją, rozmawiają, czekają. W końcu, dziesięć po czwartej, zgromadzony pod Collegium tłum zaczyna skandować „Re-wo-lucja! Jest ko-bietą!” i rusza na krakowskie ulice. Wbrew pozorom czarny pochód nie jest jednomyślnym monolitem. Tworzą go różne jednostki o rozmaitych postawach, wartościach i poglądach. Podobnie jest z tymi studentami, którzy nie brali udziału w demonstracji lub całkowicie sprzeciwiają się jej idei. Mniej lub
bardziej widzialni, wszyscy mają jakąś opinię na temat strajku. Dlaczego jedni wychodzą na ulicę, a inni nie? Jaką rolę odgrywają studenci w aktualnych wydarzeniach? Co sądzą o trwających manifestacjach? Postanowiłam zapytać o to ochotników z naszej uczelni, by opowiedzieli o aktualnych wydarzeniach swoimi słowami. Oto ich głosy. NA PIERWSZEJ LINII FRONTU Najbardziej wyrazistymi postaciami manifestacji są zwykle osoby zajmujące się organizacją i promocją podobnych akcji. Jedną z nich jest Magda, studentka filozofii. Choć nie brała udziału w krakowskich protestach, aktywnie działa w zarządzie Strajku Kobiet na rodzinnym Podhalu. – To dla mnie ważne jako wdrażanie pewnej formy dojrzałości społecznej i budowania społeczeństwa obywatelskiego, w którym wszyscy czujemy się odpowiedzialni za tworzenie porządku – tłumaczy, zapytana o motywy swojej działalności. – Sam strajk nie jest tylko o aborcji, są też inne postulaty, które wzmacniają tolerancję i wrażliwość wobec grup wykluczonych – uważa. Mówi o tym nie tylko na protestach, ale też w Internecie, pisząc posty i artykuły dotyczące bieżących wydarzeń. W jednym z nich broni ostrego języka protestujących: „To naprawdę uciążliwe być proszoną o uzasadnienie, gdy właśnie wyrażasz swoją złość, frustrację i strach. To trochę jak wymagać od kogoś, komu
zmarła matka, by wytłumaczył, dlaczego jest mu smutno i płacze”. Stereotyp wyrazistej aktywistki zupełnie nie przystaje za to do organizatorki Studenckiego Spaceru Parasolek, która wolała zachować anonimowość. Jak mówi, pomysł na cichy przemarsz z parasolkami powstał podczas dyskusji w Internecie. – Ktoś w grupie dla studentów napisał, że fajnie by było, gdyby odbył się jakiś nasz protest. Ludzie zareagowali bardzo pozytywnie i stwierdziliśmy: „robimy to” – wspomina. Mimo braku doświadczenia w podobnych inicjatywach i rezygnacji współorganizatorów, których przerosła skala przedsięwzięcia, dziewczynie udało się doprowadzić do jego realizacji. Pomogła jej w tym jedna z organizacji studenckich. Pytana o możliwą genezę takiego spontanicznego aktywizmu u siebie i znajomych, odpowiada: – Studenci są grupą, która zawsze miała odwagę strajkować. Są młodzi, wierzą w różne idee, zależy im na zmianie świata i jeszcze się nie poddali. Często to właśnie oni zaczynali różne rewolucje. „ZGADZAM SIĘ, ALE…” Ten rewolucyjny aspekt trwających protestów nie przemawia jednak do wszystkich studentów. Są osoby, którym nie podoba się sama forma demonstracji, choć ideowo są po stronie protestujących. Należy do nich m.in. Daria, studentka psychologii. Choć uważa, że w kwestii aborcji człowiek powinien
Fot. Vladimir Milanov
UNIWERSYTET uniwersytet >>STUDENCI studenci > kultura > sport
mieć prawo wyboru, sama stroni od udziału w demonstracjach. – Wyzwiska, obelgi czy groźby, niezależnie od płci czy sprawy, której dotyczą, to rzeczy, od których stronię. Dlatego nigdy nie zdecydowałabym się na protest, gdzie „walczę o swoje prawa”, prezentując w mojej opinii brak kultury i szacunku – mówi. Charakter wyrażania sprzeciwu podczas protestów zniechęcił także Łukasza. Choć oburzają go okoliczności ogłoszenia wyroku TK, a na protesty chodzi jego dziewczyna, sam nie bierze w nich udziału. – Po części rozumiem ludzi, którzy wyszli na ulice. Odrzuciła mnie jednak retoryka – zbyt agresywna i radykalna. Bo skoro to jest wojna, to czy chcemy się nawzajem pozabijać? – pyta przyszły lekarz. Jako dodatkowy powód odcięcia Fot. Vladimir Milanov
się od protestujących podaje swój stosunek do aborcji. – Czasem jest mniejszym złem i rozumiem, że ludzie chcą wybrać to, co będzie dla nich lepszym rozwiązaniem, ale aborcja to nie jest dobre rozwiązanie – twierdzi, odwołując się do jednego z haseł widocznych na manifestacjach. WEWNĘTRZNIE PODZIELENI Mimo że jednoznaczna krytyka aborcji jest zwykle łączona z przekonaniami religijnymi, część wierzących studentów popiera uczestników strajku i nie widzi w tym problemu. Swoją postawę tłumaczą najczęściej poszanowaniem cudzej wolności wyboru. – Nie zdecydowałabym się na aborcję. Czy to jednak znaczy, że inne kobiety mają przyjąć moją postawę? Na ulicę wyszły ich tłumy, a za każdą z nich stoi
inna historia. Wiara nie daje mi uprawnień do wydawania sądów – przekonuje jedna z moich rozmówczyń. W podobnym tonie wypowiada się także Hania, studentka matematyki. – Jestem wierząca, ale sądzę, że w przypadku ciężkich wad płodu urodzenie takiego dziecka jest heroizmem, którego nie mamy prawa wymagać od osób w ciąży. Dla innych wierzących studentów pogodzenie swoich przekonań z postulatami strajku wydaje się niemożliwe. Wśród tych osób jest Patryk, student psychologii i zwolennik wcześniejszych przepisów dotyczących aborcji. – Chociaż zdecydowanie nie zgadzam się z wyrokiem Trybunału i tym, na co skazuje on kobiety, nie mogę wspierać protestu firmującego się otwarcie retoryką antykościelną, antykonserwatywną i gorąco pro-choice’ową – tłumaczy. Podobne zdanie mają jego znajomi. Olga z zarządzania kulturą i mediami, która działa w ruchu oazowym i fundacji antyaborcyjnej, w ogóle nie popiera demonstrantów. – Sprawa była i jest dla mnie oczywista. Zdecydowanie opowiadam się po stronie życia, w marcu podjęłam się duchowej adopcji dziecka poczętego – mówi. Krytykuje też akty wandalizmu, jakie miały miejsce w czasie demonstracji. Na pytanie o stosunek do znajomych katolików, którzy zdecydowali się protestować, odpowiada: – Modlimy się i za nich. Studenci, którzy podzielają pogląd Olgi, dali temu wyraz podczas akcji „RóżańcUJ”, zainicjowanej przez Korporację Akademicką
Akropolia Cracoviensis. Chętni do udziału we wspólnej modlitwie spotkali się nieopodal Collegium Novum 28 października – tego samego dnia, kiedy w Krakowie odbywał się pierwszy oficjalny protest Strajku Kobiet. MŁODZI CHCĄ ZMIANY Wielu demonstrantów podkreśla, że oprócz wyrażenia sprzeciwu wobec wyroku TK chce przyczynić się do zmian – w przepisach, sposobie uprawiania polityki czy też w składzie polskiego rządu. Czy tak radykalną metamorfozę da się osiągnąć za pomocą protestu? Spotkana na niedzielnym marszu Ewa, studentka prawa, twierdzi, że tak. – Protesty zawsze przyczyniają się do jakiejś reformy, począwszy od zmiany myślenia niektórych obywateli, a kończąc na zmianie prawa. Przemiana zawsze zachodzi, nawet jeżeli jej nie widzimy, choćby w nas samych – uczymy się solidarności, uczymy się, że ludzie są z nami. Zdaniem Konrada, który tego dnia również przyszedł pod Collegium Novum, jedna reforma już się dokonała. – Od kilkunastu lat mówi się, że młodzi nie są zainteresowani polityką i nie biorą udziału w wyborach. No i chyba w końcu nadeszła zmiana tej postawy – zauważa. Potrzeba mniej lub bardziej drastycznej transformacji – instytucjonalnej, społecznej czy politycznej – to wątek, który łączy wypowiedzi większości moich rozmówców. Choć różni ich stosunek do formy i idei protestów, wszyscy zgadzają się co do jednego: nasza rzeczywistość nie może pozostać taką, jaką jest obecnie. – Myślę, że zmiana nastąpi. Choć nie jestem w stanie powiedzieć, jaka… – konkluduje Ewa. A tymczasem pochód idzie dalej. Ewa Zwolińska
GRUDZIEŃ 2020 13
UNIWERSYTET uniwersytet > > STUDENCI studenci >> kultura kultura >> sport sport Rozmowy z badaczami z UJ
Protestujący. Skąd przychodzą i dokąd idą? Naukowcy z naszej uczelni również śledzą aktualną sytuację w kraju. To część pracy socjologów takich jak dr Justyna Struzik, która zajmuje się m.in. nierównościami i ruchami społecznymi. Dr Joanna Grzymała-Moszczyńska przyglądała się z kolei protestującym w niedawnych badaniach psychologicznych, których jest współautorką. Natomiast Sidey Myoo (prof. Michał Ostrowicki) podzielił się z nami refleksją z pozycji badacza filozofii sieci i uważnego obserwatora zmieniającej się rzeczywistości. Jakie są źródła trwającego strajku? Justyna Struzik (Instytut Socjologii): Ostatnie lata przyniosły nowe fale protestów, w tym tych odnoszących się do praw kobiet (tzw. Czarne Protesty z 2016 roku) oraz osób LGBTQ. Te ostatnie można traktować jako pewnego rodzaju preludium do obecnych wydarzeń. Sidey Myoo (Instytut Filozofii): Wydaje mi się, że mamy do czynienia ze zmianą pokoleniową. Punktem zapalnym takich zjawisk są najczęściej sprawy wolnościowe lub ekonomiczne. W tym przypadku nastąpiła komasacja kwestii związanych z poczuciem własnej wolności i trafiło akurat na sprawę aborcji oraz wartości kobiecych; to było tym zapalnikiem. Jak psychologia społeczna wyjaśnia genezę podobnych ruchów? Joanna Grzymała-Moszczyńska (Instytut Psychologii): Musi pojawić się powszechne przekonanie, że sprawa jest ważna i że podejmujemy się czegoś, co ma szansę zmienić daną sytuację zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Ważne, by powstała też norma społeczna
– poczucie, że udział w proteście jest czymś normalnym i powszechnym. Wreszcie, potrzebne jest przekonanie o własnej słuszności, o prawie do demonstrowania. To właśnie musi się wydarzyć, aby ludzie wyszli na ulice. Co wyciągnęło protestujących z domów? Dlaczego nie poprzestali na wirtualnym strajku? SM: Myślę, że pokazanie się w przestrzeni fizycznej jest tu czymś odrębnym niż działanie w sieci, choć stanowi dopełnienie tego, co się w niej dzieje. Sieć nie jest sposobem walki, lecz manifestacji. Można w niej wprawdzie zebrać milion głosów, ale to wcale nie musi się na coś przełożyć. Dopiero gdy ludzie pojawią w przestrzeni publicznej, zatamują ruch, spowodują, że nastąpi jakaś sytuacja siłowa – wtedy stają się widoczni. Kim są osoby, które chodzą na demonstracje? JS: Protesty dotyczące praw kobiet dzieją się nie tylko w dużych miastach, ale także mniejszych miejscowościach. Gdy spojrzymy na to, co dzieje się na ulicach, widzimy przede wszystkim osoby młode,
które wyrażają swój sprzeciw wobec prób zmiany prawa aborcyjnego oraz praw kobiet. JGM: Mniej więcej połowa osób, które wzięły udział w naszych badaniach*, to ludzie do około trzydziestego roku życia, ale nie wyłącznie. Wyniki pokazują też, że bardzo dużo osób, które uczestniczyły w tym strajku, nie brało wcześniej udziału w żadnych demonstracjach ani innych formach aktywizmu. Tak więc obecnie nie trzeba być aktywistą, żeby wyjść na ulicę i wyrazić sprzeciw. Skąd wśród demonstrantów studenci i studentki? JGM: To bardzo wieloaspektowe zjawisko. Myślę, że to dla nich ważne jako dla osób, które wchodzą w dorosłe życie i chcą mieć wpływ na to, jak ono będzie wyglądać. Być może kiedyś zechcą założyć rodzinę, mieć dzieci, a może nie – chcą o tym móc decydować. To też walka o własną godność, prawo do decydowania o własnym ciele, przyszłość swoją i swoich bliskich. Wydaje mi się, że jest w młodych osobach także duża niezgoda na to, by w taki sposób przeprowadzać tak ważne zmiany.
14 GRUDZIEŃ 2020
JS: Dla wielu młodych osób prawa człowieka i prawa kobiet stanowią wolności podstawowe, nienegocjowalne. To pokolenie chce kształtować swoje życie intymne według własnych potrzeb i wartości, bez ingerencji instytucji państwowych i Kościoła w ich wybory. Czy zaangażowanie protestujących się utrzyma? JGM: Wiele osób przewiduje, że to zaangażowanie prawdopodobnie zmieni formę – przy mniejszej liczbie zaangażowanych mogą pojawić się bardziej radykalne działania. SM: Wydaje mi się, że to będzie kontynuowane. Nie wiem, w jakiej postaci ani jaka będzie na to reakcja, ale konsolidacja i ukierunkowanie tego ruchu już nastąpiły. To widać na plakatach i w hasłach strajku, widać to też po ludziach. Pytanie brzmi, jak rozegra się to w szczegółach i w jakim stopniu ta eskalacja będzie do wytrzymania przez obie strony. Rozmawiała: Ewa Zwolińska * Raport z badania jest dostępny na stronie Centre for Social Cognitive Studies (cscs.edu.pl/strajk-kobiet/). Fot. Vladimir Milanov
uniwersytet > studenci > KULTURA > sport Konkurs fotograficzny
Uczelnia w obiektywie Kolejna edycja konkursu „Camera Jagellonica” została rozstrzygnięta, chociaż nie było to łatwe zadanie. Zdjęcia były bardzo różnorodne i dotykały tematów, z którymi aktualnie mierzy się Polska i świat. To właśnie na te odniesienia i symbole zwrócili uwagę członkowie komisji. – Jestem zachwycony inwencją fotografików wywodzących się z różnych środowisk. Te zdjęcia pokazują jak w tym trudnym okresie (…) życie akademickie toczy się i jak postrzegamy te relacje międzyludzkie, ale także jak patrzymy na miejsca, z którymi Uniwersytet jest związany – tymi słowami wypowiedzianymi przez rektora UJ, prof. Jacka Popiela, 19 listopada 2020r. rozpoczęła się Gala finałowa kolejnej edycji „Camera Jagellonica”, która ze względu na pandemię, odbyła się zdalnie. PRZEKRÓJ Tegoroczny konkurs po raz kolejny pokazał różnorodność twórców, zarówno pod względem patrzenia na świat jak i wychwytywania tego, co najważniejsze. Dobrze obrazuje to ideę całej akcji, która podkreśla, że „Uniwersytet Jagielloński to także miejsce, gdzie można realizować swoje pasje oraz poznać niezwykłych ludzi” – czytamy na stronie internetowej. W konkursie wzięło udział 50 uczestników, także obcokrajowców, którzy łącznie nadesłali 87 zdjęć. Przyznano 14 nagród i wyróżnień w 4 kategoriach (w tym nagrody specjalne) wśród 10 laureatów. JURY Oceny prac podjęli się profesjonalni fotografowie i teoretycy fotografii: dr Małgorzata Kistryn – doktor nauk fizycznych, autorka wystaw fotograficznych, Anna Wojnar, fotoreporterka UJ oraz redakcji „Alma Mater”, Tomasz Markowski – specjalista od fotografii sportowej, związany z dziennikiem „Przegląd Sportowy” oraz Wojciech Matusik – fotograf i fotoedytor współpracujący z Dziennikiem Polskim i Gazetą Krakowską. LAUREACI W kategorii Architektura nagrodę główną otrzymał Andrzej Bugajski za pracę „Cienie w podcieniach Paderevianum II”, docenioną za „spostrzegawczość, zauważenie gry światła i użycie jej do skomponowania miłej fotografii”. Wyróżnienie za pomysł i kompozycję przypadło zdjęciu „Paderevianum”, wykonanemu przez Annę Piwowarską-Sosik. W kategorii Impresje Fot. materiały organizatorów
pierwsze miejsce zdobył Salvatore Allotta dzięki fotografii „Bycie innym nie oznacza bycia przeciwko sobie nawzajem”, która została uznana za „świetną reporterską impresję, aktualny temat, efekt jakże miły dla oka”. Zauważono także pracę Katarzyny Wojciechowskiej „Łączność internetowa”, która „nawiązuje dialog współczesnej techniki z dziełem Michała Anioła.” W kategorii Życie studenckie główną nagrodę otrzymał Pierre-Louis Picot, za zdjęcie „Away”, pokazujące funkcjonowanie studentów w czasie pandemii – „w grupie, ale na dystans, tak wygląda.” Za symbolikę nagrodzono „Wolność”, Magdaleny Pułczyńskiej. „Studiowanie to proces otwierania się na świat, głębszego rozumienia i interpretowania rzeczywistości.”– czytamy w komentarzu. W tym roku wprowadzono dodatkową kategorię Świat w czasie pandemii, a jej zwycięzcą został Krystian Kot dzięki fotografii „Myśli Zamknięte”. Wyróżnienie przyznano Agnieszce Stasiak za pracę „Uciekając przed zarazą”. Oba zdjęcia zostały nagrodzone za pomysłowość i kreatywne podejście do niecodziennego tematu. NAGRODY SPECJALNE W konkursie pojawiły się także nagrody specjalne. Jedną z nich przyznała redakcja portalu Cafe Nauka nagradzając zdjęcie Pawła Dudzika
„Kampusowa rzeczywistość”. Oto fragment komentarza do fotografii: „jedyną stałą niezmienną naszego świata jest to, że wszystko – mimo wszystkiego – się zmienia.” Drugą nagrodę, tegoroczną nowość, przyznała redakcja Alma Mater, a wygraną – opublikowanie zdjęć na okładce magazynu, otrzymały trzy autorki: Anna Piwowarska-Sosik „Paderevianum”, Martyna Mazur „Jesteśmy znikąd” oraz Dominika Niedźwiedź „Jesień wszystko odmienia”. Ostatnią nagrodą specjalną była ta przyznana przez rektora UJ, prof. dr. hab. Jacka Popiela. Ze względu na trudny wybór, rektor zdecydował się przyznać dwie nagrody, każdą o wartości 4000zł. Otrzymał ją Andrzej Bugajski za pracę „Cienie w podcieniach Paderevianum II” oraz Katarzyna Wojciechowska za zdjęcie „Łączność internetowa”. Wszystkie wyłonione prace można zobaczyć na Facebooku konkursu „Camera Jagellonica” (@CameraJagellonica) oraz na stronie internetowej camerajagellonica.uj.edu.pl w zakładce Aktualności. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku zdjęcia nie będą już musiały odnosić się do pandemicznej rzeczywistości, a tymczasem wszystkim fotografom życzymy dużo kreatywności i mnóstwa inspiracji. Justyna Arlet-Głowacka
GRUDZIEŃ 2020 15
uniwersytet > studenci > KULTURA > sport Co warto przeczytać, obejrzeć? Rekomendacje kulturalne dziennikarzy „WUJ-a”
Niespieszna wędrówka przez melancholię
Symfonia szachownicy
Ciemna strona Facebooka i wielki polityczny przekręt
16 GRUDZIEŃ 2020
Seria z Żurawiem zabiera nas w odległe zakątki globu i pozwala na literackie podróże w tym niełatwym czasie, gdy świat chwilowo nie stoi przed nami otworem. Druga książka Clarissy Goenawan, „Perfekcyjny świat Miwako Sumidy”, jest jak pudełko pełne zagadek odkrywanych strona po stronie, zdarzenie po zdarzeniu. Historię Miwako poznajemy tuż po tym, jak popełnia ona samobójstwo w odosobnionej japońskiej wiosce. Jej historię odkrywamy przez opowieść snutą z perspektywy trzech osób z jej otoczenia: przyjaciela Ryusei i jego siostry Fumi-nee oraz licealnej przyjaciółki Miwako, Chie. Każda z tych narracji
pozwala nakreślić odmienny obraz głównej bohaterki, stopniowo odsłaniając jej przeszłość i wydarzenia, które ją ukształtowały. Zdystansowana i owiana tajemnicą postać Miwako jest dla bohaterów zagadką nawet po śmierci; determinacja i chęć zrozumienia doprowadza jej przyjaciół do miejsca, w którym odebrała sobie ona życie, zmuszając ich do zmierzenia się z własnymi emocjami. Pomimo subtelnych niedostatków książki – płytkiego przejścia nad zdarzeniami domagającymi się większej głębi emocjonalnej czy słabo zarysowanych bohaterów – jest to płynąca spokojnie opowieść o emocjach, tajemnicach
i traumach. Całość opowiedziana jest w niespiesznym tempie, a rzeczywistość pozamaterialna spotyka się tutaj ze światem realnym w niezwykłym, zaskakującym splocie wydarzeń. Po tej lekturze trudno nie oprzeć się pewnej refleksji: choć ścieżki bohaterów bezustannie się przecinały, dopiero tak trudne wydarzenie odsłoniło bezlitośnie powierzchowność ludzkich relacji i siłę skrywanych tajemnic. Aleksandra Kocerba
Kolejne cudowne dziecko Netflixa, „Gambit Królowej”, nie jest serialem o szachach. Raczej o niesamowitym talencie, o walce z przeciwnościami losu i o ciężkiej pracy nad samym sobą. Serial wyreżyserowany przez Allana Scotta i Scotta Franka opowiada 7-odcinkową historię o Elizabeth Harmon. W młodym wieku trafia do domu dziecka, gdzie uzależnia się od leków psychotropowych i od szachów. Jej talent odkrywa woźny, z którym wielokrotnie odgrywała partie gry. Z czasem zostaje adoptowana i już jako nastolatka osiąga kolejne sukcesy w swojej dziedzinie. Wszystko wydaje się być niemalże idealne, lecz pojawiają się także potknięcia. Na pierwszy plan wysuwa się samodzielne
życie Elizabeth, jej własne decyzje i niezależność. Dziewczyna dojrzewa, zaczyna podróżować po świecie i zdobywać kolejne statuetki. Staje się popularna, a wszyscy są pod wrażeniem jej geniuszu. Jednak „Gambit Królowej” nie jest lukrowanym serialem. Zostało w nim przedstawione całe spektrum emocji, przeżyć, porażek, ale i sukcesów. Być może dlatego ten serial w tak krótkim czasie (premiera odbyła się 23 października tego roku) zebrał ogromne ilości fanów na całym świecie Widz mierzy się z upadkami Harmon, jej uzależnieniami, które nie pozwalają jej skoncentrować się szachach. Ta produkcja jest prawdziwa, krwista i intensywna.
Sama podchodziłam do seansu niepewnie, bo „przecież to tylko nudne szachy”. W tym serialu gra w szachy przypomina sztukę teatralną albo balet. Natomiast dopracowane, precyzyjne kadry podkreślają piękno samej gry. Ostrzegam, że nawet osoby zupełnie niezainteresowane tą dziedziną, zmienią swoje nastawienie już po dwóch odcinkach. Całkiem prawdopodobne, że nawet sami zaczną grać! Izabela Olczyk
Trzymałam tę książkę w ręku i zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Biografii? Suchego reportażu? A może thrillera psychologicznego z domieszką true crime? Dostałam opowieść, po której nie patrzy się już na świat tak samo. Najważniejsze w tej książce jest to, że sięga do samego źródła. Choćbyśmy chcieli, nie dotrzemy już do nikogo, kto byłby bliżej wszystkich działań Cambridge Analytiki. Christopher Wylie, postać niezwykle ciekawa i barwna, zabiera nas w podróż po najmroczniejszym zakątku na styku mediów społecznościowych, polityki i światowych korporacji, obnażając ich bezwzględną naturę. Cambridge Analytica nie powstała z intencją zachwiania
supermocarstwami. Siłą firmy było pionierskie wykorzystywanie luk prawnych i możliwości pozyskania olbrzymich ilości danych, które sami udostępniamy w Internecie, a początek tej opowieści sięga właściwie 2004 roku i harwardzkiego akademika, z którego wystartował Facebook. CA była w stanie wyodrębnić i opracować kosmiczne ilości danych umożliwiających profilowanie społeczeństwa i przedstawianie im pożądanej narracji w mediach społecznościowych. Wylie odpowiada też na wiele pytań, nad którymi zwykle się wcale nie zastanawiamy – bo niby jak kolonialna przeszłość ma się do obecnego notorycznego łamania praw mieszkańców krajów
rozwijających się? I czy rozwiązując niewinny quiz na Facebooku można sprzedać dane swoje i znajomych? „Mindf*ck. Cambridge Analytica, czyli jak popsuć demokrację” to literatura faktu, której bliżej do scenariusza horroru albo porywającego thrillera psychologicznego. Kiedyś baliśmy się podprogowej reklamy, która między słowami wyciągała nam pieniądze z portfela. Obecnie wydaje się, że ceny ropy przestają mieć znaczenie, bo najcenniejszą walutą są nasze dane. Aleksandra Kocerba
Clarissa Goenawan, „Perfekcyjny Świat Miwako Sumidy”, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020
„Gambit Królowej”, 2020, prod. USA, reż. Allan Scott, Scott Frank
Wylie Christopher, „Mindf*ck. Cambridge Analytica, czyli jak popsuć demokrację”, Wydawnictwo Insignis, Kraków 2020
uniwersytet > studenci > KULTURA > sport Studencka fuzja smaków
Drożdżowe rogaliki z orzechowym nadzieniem Być może tegoroczne przedświąteczne przygotowania będą wyglądały nieco inaczej, nad Rynkiem Głównym w Krakowie nie będzie unosił się zapach prażonych orzechów w karmelu – ale grudniowe smaki pozostają niezmiennie takie same. Nieprzewidywalność tego roku sprawia, że jeszcze bardziej doceniamy to, co stałe i dobrze znane. Szukając wyzwań, odkrywając nowe zakątki świata i goniąc za doświadczeniami przestaliśmy zauważać wszystko, co otacza nas na co dzień. Zima nie jest dla mnie czasem kulinarnych eksperymentów, chętnie za to wracam do smaków, które kojarzą mi się z dobrymi wspomnieniami i otulają zapachem świątecznego poranka. Z jakiegoś powodu ciasto drożdżowe ma opinię trudnego i kapryśnego – na swoich błędach nauczyłam się, że jeśli zadbamy o dwie podstawowe rzeczy, nie ma takiej opcji, żeby się nie udało. Po pierwsze, woda lub mleko nie mogą być gorące. To chyba najczęstszy błąd, a drożdże zalane wrzątkiem nie rosną, dlatego ciasto nie podnosi się podczas pieczenia. Po drugie, ciasto drożdżowe nie lubi pośpiechu. Jeśli ma rosnąć do podwojenia objętości, trzeba dać mu tyle czasu, ile będzie potrzebowało. Lepiej rośnie ciasto dobrze wyrobione (czy mikserem, czy ręcznie), przykryte suchą, czystą ściereczką i odstawione w ciepłe miejsce. ZATAPIANE ROGALIKI KRUCHO-DROŻDŻOWE (OK. 40 SZTUK): CIASTO: • 2 jajka • 500 g mąki pszennej • 50 g świeżych drożdży • ¼ szklanki cukru • 100 g masła • 2 pełne łyżki śmietany 18%
NADZIENIE: • 100 g zmielonych orzechów włoskich • 50 g cukru • 40 ml słodkiej śmietanki • + jajko i grubo posiekane orzechy do posypania
SPOSÓB PRZYGOTOWANIA: Drożdże rozkrusz, dodaj łyżeczkę cukru i odrobinę mąki, rozetrzyj i zostaw na około 10-15 minut; po tym czasie powinny zacząć już rosnąć. Do mąki dodaj posiekane masło, jajka, cukier i śmietanę, na koniec dodaj zaczyn drożdżowy i zagnieć ciasto. Nawet, jeśli będzie się lekko kleić, nie dosypuj mąki – im więcej na tym etapie jej dodamy, tym twardsze będą rogaliki po upieczeniu. Włóż kulę ciasta do czystego foliowego worka (strunowe się nie sprawdzą, pękną pod wpływem rosnących drożdży) i wrzuć go do ciepłej wody. Ciasto będzie gotowe, gdy zrobi się puszyste i będzie unosić się na powierzchni. Ciasto przełóż na powierzchnię podsypaną mąką i podziel na kilka części. Każdą z nich rozwałkuj na grubość około 0,5 cm i wytnij koło, używając dużego talerza. Podziel ciasto na osiem części wzdłuż przekątnych, nałóż około pół łyżeczki nadzienia i zwijaj rogaliki, zakrzywiając je do środka. Gotowe ułóż na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, posmaruj rozbitym jajkiem i posyp grubym, brązowym cukrem oraz posiekanymi orzechami. Wstaw do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piecz przez 15 – 20 minut na złoty kolor. Smacznego! Aleksandra Kocerba
Życzymy Wam spokojnych i zdrowych Świąt! Redakcja „WUJ-a” Fot. Aleksandra Kocerba (2)
GRUDZIEŃ 2020 17
FOTOREPORTAŻ
Uczelnia w czasie pandemii Zdjęcia: Justyna Arlet-Głowacka
Bądźcie zdrowi i do szybkiego zobaczenia w murach UJ!