Gazeta poloniaberlin.de - Luty 2016

Page 1

Bezpłatny miesięcznik informacyjno-ogłoszeniowy

Nr 59

luty 2016

Tel.: 0177 83 81 167 gazeta@poloniaberlin.de www.poloniaberlin.de

SZALONE LATA OSIEMDZIESIĄTE strona 8

„Choć żyjemy na obczyźnie – Sercem zawsze przy ojczyźnie” strona 10



www.poloniaberlin.de


Jan Grzegorz Blumenstock Rüdesheimer Str. 8, 14197 Berlin (Wilmersdorf) 030/8213737 Peter Dolniak Anton Str. 2, 13347 Berlin (Wedding) 030/46179763 Karol Durawa Haselhorster Damm 23, 13599 Berlin (Charllotenburg) 030/3345655 Urszula Renate Gora Tempelhofer Damm 179, 12099 Berlin (Tempelhof) 030/7517002 Dr. Beata Bylinski & Marek Bylinski Reginhardstraße 34, 13409 Berlin (Reinickendorf) 030/4919195, 030 / 499 073 60 Maria Cabaj-Piekarski Schulstr. 18, 13347 Berlin (Wedding) 030/4690950 Malgorzata Rieken Paulstr. 23, 10557 Berlin (Tiergarten) 030/3915708 Jerzy Szubist Galvanistr. 2, 10587 Berlin (Charlottenburg) 030/34099591 Danuta Kulesza-Walter Müllerstr. 138, 13353 Berlin (Wedding) 030/4541544 Jarosław Walter Müllerstr. 138, 13353 Berlin (Wedding) 030/4541544 Jerzy Gintrowicz Pichelsdorfer Str. 61, 13595 Berlin (Spandau) 030/36282172 Urszula Stellwag Schloßstr. 54, 12165 Berlin, 030/7922529 Elżbieta-Irena Szylin Bartningallee 29, 10557 Berlin 030/3944433 Grażyna Wnuk Groß-Ziethener-Str. 81, 12309 Berlin 030/7457609 Janusz-Jerzy Brzuzy Lipschitzallee 20, 12351 Berlin 030/6034051 Jerzy Zorga Auguste-Viktoria-Allee 2, 13403 Berlin (Reinickendorf) 030/4139091

Laryngolodzy Ewa Konopelska Karl-Marx-Str. 124, 12043 Berlin (Neukölln) 030/6871066 Lila Maria Zakościelna Albrechtstr. 36a, 12167 Berlin 030/7917002

Dermatolodzy, alergolodzy Tomasz Gorka Schönhauser Allee 118, 10437 Berlin (Pankow) 030/9338902 Katarzyna Hansen Grünberger Str. 43-45, 10245 Berlin (Friedrichshain) 030/29384129 Beata Trenkler-Tyczyński Uhlandstr. 14 10623 Berlin (Wilmersdorf) 030/7512030

Psychiatra Marek Wasserman Müllerstr. 156c, 13353 Berlin 030/4624001

Okuliści Barbara Jachnik-Mazan

Berliner Str. 37, 10715 Berlin (Wilmersdorf) 030/8621267 Jolanta Kobligk Kurfürstendamm 139, 10711 Berlin (Wilmersdorf) 030/8927909 Barbara Szymankiewicz-Rak Waßmannsdorfer Chaussee 1 12355 Berlin Telefon: 030/6631075 Barbara Wojdat Waßmannsdorfer Chaussee 1, 12355 Berlin 030/6631075 Witold Szymanski Seeburger Str. 8, 13581 Berlin (Spandau) 030/35105105

Psychoterapeuci Izabela Maria Gogolewska Hornstr. 11, 10963 Berlin (Kreuzberg) 030/2161699 Agnieszka Rubinroth Lietzenburger Str. 54, 10719 Berlin (Charlottenburg) 030/88708687

Stomatolodzy Margarete Baier Waldstraße 27, 10551 Berlin (Tiergarten) 030/3959255 Aida Bigus-Gdaniec Mariendorfer Damm 147, 12107 Berlin (Mariendorf) 030/7063828

Chirurg ortopeda Johann Kaminsky Schloßstr. 5-6, 13507 Berlin (Reinickendorf) 030/4121333

Ginekolog Gregor Jakubek Tempelhofer Damm 125, 12099 Berlin (Tempelhof) 030/7516065 Emilia Witwer-van de Loo Prenzlauer Allee 90, 10409 Berlin 030/4193504160

Urolog Roman Wiśniewski Schulenburgring 130, 12101 Berlin 030/7855012

Neurochirurg Christian Woiciechowsky Tauentzienstr. 7B/C, 10789 Berlin 030/26396480

Pediatra Dr. med. Georg Mysik Pestalozzistraße 38 10627 Berlin 030/3133545 Dr. med. Beata Bylinski Reginhardstraße 34, 13409 Berlin (Reinickendorf) 030/4919195, 030 / 499 073 60 email:praxis.germedica@gmail.com

Radiolog Martin Mazur Schloßstr. 88,12163 Berlin (Steglitz) 030/7916059

www.poloniaberlin.de

Polscy lekarze w Berlinie

Interniści


www.poloniaberlin.de

5


POLSKIE FILMY W ITVN W LUTYM

WOJNA ŻEŃSKO-MĘSKA. MONOLITH FILMS

KI ALBANY FILMS INTERNATIONAL

CZEKA NA NAS ŚWIAT. MONOLITH FILMS

W lutym dla wszystkich widzów ITVN przygotowaliśmy wyjątkową ofertę. W każdy sobotni wieczór będziemy prezentować polskie filmy w znakomitej obsadzie. Na Państwa ekranach zagoszczą m.in. Bogusław Linda, Marek Kondrat, Roma Gąsiorowska, Sonia Bohosiewicz, Grażyna Szapołowska, Tomasz Kot, Tomasz Karolak, Cezary Żak i wiele innych gwiazd rodzimego kina! Zapraszamy!

wających poza domem. Pewnego dnia piękna koleżanka Nowaka prosi chłopców o pomoc w zdaniu egzaminu maturalnego z matematyki. Niestety, ich oszustwo wychodzi na jaw. Z kolei 13 lutego o tej samej porze zapraszamy na błyskotliwy debiut Leszka Dawida, twórcy głośnego filmu „Jestem bogiem”. Tytułowa bohaterka dramatu „Ki” jest pełna energii i pomysłów, pomimo macierzyńskich obowiązków nadal chce czerpać z życia garściami. Jej dwuletni synek Pio to uroczy maluch, któremu kochająca, choć nieodpowiedzialna mama ciągle znajduje nowych opiekunów. Zaś 20 lutego o 21.25 CET wyemitujemy komedię obyczajową „Wojna żeńsko – męska” opowiadającą o codziennych zmaganiach Barbary Patryckiej – psycholożki i pisarki, jednocześnie rozwódki z wieloletnim małżeńskim doświadczeniem. Literatka mieszka z dorosłą już córką. Nieustannie walczy z nadwagą i pustym kontem bankowym.

Jej książka miała być bestsellerem, ale niestety nie cznika z półek księgarni. Okazuje się, że znalezienie pracy dla czterdziestoletniej kobiety z wyższym wykształceniem nie jest łatwe. Na koniec miesiąca 27 lutego o 21.25 CET proponujemy pełną surrealistycznego humoru, gorzką, czarną komedię „Czeka na nas świat”. Debiutujący reżyser, Robert Krzempka, z ironią opisuje realia życia w kapitalistycznej Polsce. Bohater jego filmu skończył już trzydzieści lat i od lat utrzymuje się dzięki pomocy matki, która dzieli na nich dwoje skromną rentę i opłaca wynajem kawalerki syna. Piotruś nie widzi większego sensu w jakiejkolwiek życiowej aktywności, twierdzi jednak, że zyskuje dużo czasu na myślenie…

Nasza pierwsza propozycja na sobotę 6 lutego o 20.00 CET to film „Haker”. Marcin „Mc Fly” Makowski i Adam „Turbo” Nowak są kumplami, których łączą wspólne pasje związane głównie z przemysłem komputerowym i filmowym. Poza tym dzieli ich niemal wszystko – Marcin jest sierotą, nieśmiałym, choć niezwykle zdolnym chłopakiem. Turbo pochodzi z zamożnej rodziny i niczego mu nie brakuje, może oprócz rodziców wciąż przeby-

DOROTA WAS URZĄDZI

TEKST NA PODSTAWIE MATERIAŁÓW OD DYSTRYBUTORA

DOROTA WAS URZĄDZI , TVN PIOTR MIZE RSKI

– ZAPRASZAMY NA LUTOWE ODCINKI Ograniczony metraż i dzieci, które całkowicie zdominowały wszystkie pomieszczenia, podzielenie pokoju między bliźniaczki, stworzenie wspólnego miejsca dla całej rodziny i wreszcie pozbycie się dziecięcych akcesoriów w królestwie studenta to kolejne wyzwania dla dekoratorki od zadań specjalnych – Doroty Szelągowskiej. Czym prowadząca zaskoczy widzów w kolejnych odcinkach? Na program „Dorota was urządzi” zapraszamy w każdą niedzielę o godzinie 10.55 (CET – Berlin, Paryż) do ITVN. Wasiakowie, czyli Kuba, Ewa i dzieci: Zuzia i Tymek, mieszkają w przytulnym, ale niedużym mieszkaniu. Głowa rodziny jest z natury pedantem i uwielbia porządek, ale przy dwójce, wyjątkowo aktywnych pociech, nie jest to możliwe. Dzieci mają swoje królestwo, ale w ciągu dnia o wiele częściej są w salonie, który pełni funkcję: bawialni, pokoju telewizyjnego, biura i sypialni. Rodzicom marzy się własna przestrzeń, o którą zawalczy Dorota. Bohaterem następnego odcinka programu będzie Konrad, który mimo dojrzałego wieku wciąż mieszka w pokoju pełnym zabawek z dzieciństwa. Jakiś czas temu, w wieku 19 lat, chłopak próbował się usamodzielnić i wyprowadzić od rodziców. Niestety życie zweryfikowało jego ambitne plany i po 8 miesiącach wrócił do rodzinnego domu, gdzie brakuje miejsca na prywatną sypialnię, gabinet i salon. Czy Dorota znajdzie rozwiązanie na potrzeby studenta? 18 metrów domowego szczęścia to chyba największy projekt, jakiego podjęła się Dorota. Ten niewielki metraż pełni bowiem funkcję sypialni, kuchni,

6

jadalni i pokoju dziennego dla Pauliny i jej dzieci. Prowadząca zmuszona będzie przeorganizować przestrzeń tak, aby sprostać wymaganiom rodziny i stworzyć tam przytulne miejsce wypoczynku i wspólnych posiłków, a dodatkowo codziennych kulinarnych potyczek gospodyni. Na nowe odcinku programu „Dorota was urządzi” zapraszamy do ITVN! MATERIAŁY TVN STYLE

www.poloniaberlin.de


www.poloniaberlin.de


SZALONE LATA OSIEMDZIESIĄTE

Nie do wiary! To już ponad trzydzieści lat minęło od kiedy zaczęła się dekada lat osiemdziesiątych, a wydawałoby się, że to tak niedawno...A my tymczasem, a właściwie tamtym czasem przenieśliśmy się do następnego stulecia, a nawet tysiąclecia, więc może rzeczywiście lata osiemdziesiąte są już lata świetlne za nami?

Chłopcy urodzeni w owej dekadzie noszą już modne dziś brody, a słodkie dziewczynki w różowych sukieneczkach same stały się matkami. A mnie wydaje się, że tak niedawno, całkiem niedawno, to było, to wszystko się wydarzyło. Wydarzyło się wiele. Ta dekada była zaiste szalona. Zdarzyły się rzeczy niemożliwe. Wicher historii powiał z wariacką siłą wywracając porządek w Europie jak domek z kart. Runęły mury i żelazne kurtyny. W roku 1980 w Polsce ludzie wyszli desperacko na ulice, zjednoczeni pragnieniem wolności i zmian, desperacko, bo nikt absolutnie nie wierzył, że zmiany będą możliwe,

że kolos rozsypie się, że jutrzenka swobody zaświeci blaskiem, który skruszy beton sowieckich struktur. Zanim to nastąpiło, wielu młodych wówczas ludzi wyemigrowało na zachód. Utwór Go west kultowego zespołu Pet Shop Boys był dla nas hymnem i inspiracją. Dla nas przybywających z zgrzebnej, szarej i zniewolonej Polski Berlin Zachodni był objawieniem. Za jego szczelnym murem czuliśmy się bezpiecznie oszołomieni kolorowym światem reklam i wylewającą się ze sklepów masą towarów. Pamiętam, że prawie oszalałam w kilkupiętrowym sklepie obuwniczym na Kudamie, gdyż musiałam dokonać wyboru pośród nieprzeliczonych kolorów i fasonów zimowych butów. Za czasów stanu wojennego nie miałam takich dylematów, bo, butów przeważnie wcale nie było, a jak były, to na kartki, wystane w kilkugodzinnej kolejce, a fason i kolor był tylko jeden i człowiek był szczęśliwy jak wywalczył, tak wywalczył, bo w kolejkach często dochodziło do rękoczynów, pasujący numer. Czyż to nie było szalone? Podobno mama kolegi zasłabła w Ka-

DeWe w dziale spożywczym jak zobaczyła wiszące rzędy szynek i kilkanaście rodzajów mielonego. Musiano wezwać pogotowie ratunkowe. Szaleństwem była nasza pierwsza wigilia w Berlinie. O dziwo okazało się, ze bez problemu można kupić karpia, mak i kiszoną kapustę, ale nie to było najważniejsze. Tęsknota za bliskimi, którzy pozostali po tamtej stronie i obsesyjne wielogodzinne wykręcanie, bo telefony wówczas miały tarcze, nie klawisze, numeru do Polski. Bez skutku. Szaleliśmy w Sylwestra, bo pierwszy raz odpalaliśmy fajerwerki i przy okazji zapaliła się moja sukienka na szczęście

dziesiątych na pewno nie mniej niż obecnie. Miasto było pełne rozbawionych do szaleństwa amerykańskich GI i tabunów młodych mężczyzn, którzy uciekli przed służbą wojskową z Bundesrepublik. Było w czym wybierać. Było również w czym wybierać jeśli chodzi o ilość i jakość rozmaitych lokali, nie tylko dziennych, ale przede wszystkim nocnych. Od piano barów, przez kluby jazzowe, po, jak to się wówczas mówiło dyskoteki, ze słynna Dżunglą na czele, gdzie w latach siedemdziesiątych bywał sam David Bowie. Najweselej było w irlandzkich pubach, gdzie przy life muzyce Guiness lał się

tylko częściowo, bo ktoś przytomny wylał na mnie butelkę sekta marki Faber zwanego przez nas szumnie szampanem. Mijały kolejne Sylwestry, ale szaleństwo nie mijało. Co dzień, co chwilę rzucaliśmy się na głęboką wodę tak obcego i dziwnego dla nas berlińskiego życia. Wszystko było wyzwaniem, nauka języka, urądzenie mieszkania, edukacja i zdobycie zawodu. Wszystko było inne od naszych dotychczasowych doświadczeń, powiedziałabym nawet, postawione na głowie, a może to my tam za żelazną kurtyną poruszaliśmy się do góry nogami. Takie miałam wrażenie. Jedynym swojskim akcentem w tym mieście, gdzie wszystko było frei Freies Universität, Freies Sender i.t.d., był polski konsulat na Lassenstr. Można było oszaleć, jeśli się chciało cokolwiek załatwić. Cały czas kłębiły się tam dzikie tłumy, a ludzie biegali z obłędem w oczach, aby uzyskać jakiekolwiek informacje. Berlin Zachodni szalał w latach osiem-

czarnym strumieniem, a czasem nawet dochodziło do zbiorowych bijatyk z armią amerykańską. Powody tych bijatyk nie były mi znane. No i wreszcie na koniec tej szalonej dekady szaleństwo w Berlinie największe w 1989 roku po upadku muru. Oszalało całe miasto, czego byłam naocznym świadkiem, a nawet czynnym uczestnikiem, bo jak szalona wzięłam nieletnie dzieci i młotek po czym pobiegłam w tłum z którym to tłumem usiłowaliśmy rozwalić berliński mur. W tym szaleństwie była jednak jakaś metoda, bo udało mi się nie pogubić dzieci, a mur został zniesiony z powierzchni ziemi. Polska nagle stała się dostępna. Można było jechać bez obaw, że zabiorą paszport i się nie wróci. Mając w kieszeni 100 marek można było szaleć cały tydzień po najlepszch lokalach i jeszcze zrobić zakupy. Jedyną przeszkodę stanowiły szalenie długie kolejki na granicy szczególnie w święta. Tych szaleństw jeszcze było wiele, ale pozwolą państwo, że przemilczę... Graża Grużewska

www.poloniaberlin.de


"Psy szczekają karawana jedzie dalej" - tak brzmi napis na koszulce, którą wylicytowałam w niedzielę 10 stycznia podczas finału WOŚP. Ile osób, tyle opinii o Orkiestrze. Osobiście wierzę, że pomaga ona potrzebującym. Przekonuje mnie o tym ilość serduszek w polskich szpitalach.

TRUMNA NIE MA KIESZENI

Wraz z dużą częścią berlińskiej Polonii wsparliśmy Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy podczas 24. już finału zatytułowanego "Mierzymy wysoko". Pomogliśmy nie tylko chorym dzieciom, ale i starszym osobom, na których godną opiekę "grała" Orkiestra. Drugi rok miałam przyjemność organizować zajęcia dla najmłodszych uczestników zbiórki. Dzieci mogły zagrać w polskie gry edukacyjne a także stworzyć laurki, maski, czy kolorowe talerzyki i wazony. Na sali zaroiło się od zwierzątek, gdyż wielu milusińskich wyszło z goszczącej nas "Pierogarni" z pomalowanymi buziami i rączkami. Odwiedziły nas media - TVP Berlin oraz Funkhaus Europa. Wiele dziecięcych laurek zostało zlicytowanych (czasem nawet za kilkanaście euro!) a cały dochód wędrował oczywiście do puszki WOŚP. Wieczorna część finału nie miała ograniczenia wiekowego. :) Przez kilka godzin spędzonych w "LaLuz" mieliśmy okazję posłuchać wielu występów artystycznych. Zagrali dla nas między innymi "Pierogarnia Session Band" (usłyszeliśmy m.in. moje ulubione "I feel good" Jamesa Browna), "Wojtek Sowiński i

Przyjaciele" a także olsztyński zespół "Czerwony Tulipan". Gwiazda wieczoru zaprezentowała nie tylko utwory muzyczne, ale i wielokrotnie rozbawiła publiczność recytacją wierszy. O godz. 20 udaliśmy się przed klub i puściliśmy światełko do Nieba. Uwielbiam ten moment, kiedy można popatrzeć na palące się jasno zimne ognie i poczuć bijące od innych uczestników ciepło i radość wspólnego pomagania. Stałym punktem finałów WOŚP są licytacje. W tym

www.poloniaberlin.de

roku oprócz standardowych gadżetów z czerwonym serduszkiem i podarunków od wspierających Orkiestrę osób, można było wylicytować cenne serduszko o próbie 925, ufundowane przez Zakład Złotniczy S.C Gudera Matczak Rogoziewicz z Gorzowa Wielkopolskiego. Srebrną zawieszkę za aż 300 euro nabył pan Jan. Kiedy podziękowałam Mu za wsparcie idei, powiedział mi mądre słowa "trumna nie ma kieszeni". Gosia Cieśla

9


„Choć żyjemy na obczyźnie – Sercem zawsze przy ojczyźnie” Taki slogan widnieje na każdej z możliwych wizytówek najstarszego w historii polskiego klubu piłkarskiego w stolicy Niemiec. Z nowym, odmłodzonym zarządem klubu, który 26 lat temu powstał i inicjatywy Polskiego Komitetu Olimpijskiego, zamieniliśmy kilka słów, aby w skrócie przedstawić naszym czytelnikom polską sportową dumę.

całkiem prosta. Nie mamy zbyt wielu wymagań do potencjalnych członków Olympii. Do klubu może dołączyć praktycznie każdy. Nie chodzi o to, że przyjmujemy tylko doświadczonych zawodników, lecz również takich, którzy chcą się tej dyscypliny nauczyć. Drzwi w naszym klubie są dla każdego otwarte, niezależnie jaka funkcja zostanie mu przypisana.

DAREK: Panowie, od niedawna jesteście szpicą pierwszego polskiego klubu piłkarskiego w Berlinie. Każdy z was znalazł się w Olympii w inny sposób. Jak to się stało? SEBASTIAN: No cóż, moja przygoda z Olympią sięga zaledwie trzech lat. Głównie to przez obecnego wiceprezesa znalazłem się w klubie. Poznaliśmy się poprzez pracę i właśnie Sławek namówił mnie na odwiedzenie jednych z meczy drużyny. No i co dużo na ten temat mówić? Zaraziłem się olimpijskim wirusem, poznałem wspaniałych ludzi i zostało tak do dnia dzisiejszego. Jestem bardzo dumny być częścią tej właśnie „polskiej rodziny”. Zaczęło się od funkcji fotografa i redaktora, później dodatkowo zawodnika i wiceprezesa i skończyło się aktualnie m.in. na funkcji prezesa zarządu, co wypełnia mnie niesamowitą dumą i potwierdza, że mój angaż w klubie został tak bardzo doceniony. Przygoda Sławka z Olympią jest jednak o wiele dłuższa. On pewnie może więcej powiedzieć na ten temat. SŁAWEK: Witam, ja osobiście do klubu trafiłem podobnie jak większość zawodników (z ogłoszenia). Po przeprowadzeniu się do Berlina szukałem od razu jakiegoś klubu sportowego, w którym mógłbym dalej kontynuować grę w piłkę nożną, gdyż już od małego byłem zafascynowany tym sportem. Po krótkich reszerszach znalazłem ogłoszenie, że właśnie Polski Klub Sportowy poszukuje nowych zawodników. W tym momencie wiedziałem, że to jest idealna opcja, mój klub w którym właśnie chcę grać. Ta miłość jak widać pozostała do dziś, a to już prawie 14 lat.

10

1992 Polonijn e Mistrzowstwa Świata w Stalowej Woli

DAREK: Ponad ćwierćwiecze polskiej tradycji. O czym warto wspomnieć ? SEBASTIAN: O sukcesach klubu sporo trzeba pisać. Jest tego naprawdę dużo. Aktualnie budujemy historię klubu, którą umieścimy na naszej oficjalnej stronie internetowej pod adresem www.olympia-berlin.eu. Warto jednak wspomnieć, że w szeregach naszego klubu jest i było wielu zawodników z bujną przeszłością na boiskach najwyższych klas rozgrywkowych w Polsce. Jako jeden z aktualnych jest nim nadal w drużynie Oldbojów – Jan Gałuszka (m.in. Wisła Kraków, Pogoń Szczecin, Polonia Warszawa), Artur Krasucki (Szombierki Bytom), Klaudiusz Krysta (Szombierki Bytom). Dawniej z orzełkiem na piersi występowali w klubie Kazimierz Polak (Stal Mielec), Waldemar Kuter (Odra Opole), Krzysztof Czarnecki (Arkonia Szczecin), Krzysztof Berendt (Zawisza Bydgoszcz) oraz Eugeniusz Kamiński (GKS Katowice, Ruch Chorzów). SŁAWEK: Ja osobiście bardzo mile wspominam nasze wyjazdy. Czy to turnieje w Lipsku, Hagen, jak i mecze towarzyskie m.in. z Falą Międzyzdroje oraz Oldbojami Pogonii Szczecin. W sumie meczy towarzyskich nasz klub rozegrał wiele. Naszymi rywalami nie tylko w Berlinie były drużyny: Okęcie Warszawa, Polska Żegluga Morska Szczecin, Błękitni Stargard Szczeciński jak i wspomnianej wcześniej Repre-

zentacji Polski w Futsalu. DAREK: Na pewno nie jeden Polak w Berlinie zastanawiał się gdzie by tu pograć w piłkę. Czy przyjmujecie w swoje szeregi nowych zawodników? Wszyscy wiemy, że żeby dobrze grać trzeba ciężko trenować. Gdzie odbywają się najczęściej spotkania klubowe, jak to wygląda ze strony organizacyjnej? SEBASTI AN: W sumie sytuacja jest

Olympia 2006 rok

www.poloniaberlin.de

SŁAWEK: Jak wspomniał Seba, pograć i potrenować może u nas każdy. Treningi odbywają się dwa razy w tygodniu. Treningi odbywają się wieczorami, więc zamiast leżeć na kanapie warto wyciągnąć buty z szafki i przyjść z nami pograć i potrenować. Miłym aspektem na marginesie jest, że nasze treningi odbywają się naprzeciw IKEA na Spandale. Na czas treningu małżonki, przyjaciółki, czy też dziewczyny mogą mile spędzić czas na zakupach, a Panowie mile spędzą czas z nami na boisku. DAREK: Jako zarząd klubu pewnie jesteście dumni z osiągnięć. Czym możecie się pochwalić naszym czytelnikom oraz jakie są cele na drugą połowę rozgrywek? SEBASTIAN: Olympia Berlin, jako klub


granicznym Gubinie. No i zaraziliśmy naszym olimpijskim wirusem zawodowego boksera grupy promotorskiej Sauerland Event, Mateusza MASTERA Masternaka, który został oficjalnie honorowym członkiem naszego klubu i który odwiedzał kilkakrotnie naszych zawodników podczas treningów. Ambicji oraz angażu nam bez wątpienia nie brakuje. Wstępnie już pewny mamy kolejny wyjazd na festyn sportowo rodzinny do Grudyni Wielkiej, mojej rodzinnej wsi na Opolszczyźnie, gdzie trafimy ponownie na przyjaciół z Reprezentacji Polski i gdzie nawiązaliśmy kolejne partnerstwo z tamtejszym klubem – LKS „Spartan”, któremu służymy pomocą po reaktywacji. Jednak znając Sławka i siebie, na tym na pewno się nie skończy …

Aktualny sezon - druzyna herren Lan desliga

z 26-letnią tradycją może pochwalić się bogatą w sukcesy przeszłością. Polonijne Mistrzostwa Świata, Olimpiady Polonijne, turnieje międzynarodowe. To jednak jeszcze przed moją przygodą z tym wyjątkowym klubem. Osobiście, już jako członek zarządu, jestem bardzo dumny z drugiego z rzędu awansu naszej najmłodszej do berlińskiej Landesligi i jednocześnie Mistrzostwa Bezirksligi 2014/2015. SŁAWEK: Osiągnięcia? Sam fakt, że nasz polski klub istnieje 26 lat, jest dla mnie wielkim osiągnięciem. Nie tylko osiągnięcia sportowe się liczą, to że poznałem tutaj wspaniałych ludzi, wiedząc, że zawsze mogłem liczyć na ich wsparcie nie tylko na boisku, ale i w życiu prywatnym - to są osiągnięcia jakich samemu nie da się osiągnąć. DAREK: Za nami kwalifikacje do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro rozgrywane w berlińskiej MaxSchmelling-Halle … SEBASTIAN: Jako polski klub nie widzieliśmy innej opcji jak wsparcie naszej drużyny narodowej podczas wszystkich spotkań. Przez cały tydzień obecni członkowie, dawni zawodnicy oraz sympatycy klubu bardzo licznie gościliśmy na Max-Schmelling-Halle. Wspieraliśmy nie tylko Reprezentację, a także wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Co do samych emocji podczas turnieju ukoronowanego spotka-

obietnicami. DAREK: Dziękuje bardzo za rozmowę i życzę Wam powodzenia w dalszych rozgrywkach. SEBASTIAN: Dziękujemy za możliwość przedstawienia naszego klubu i pozdrawiamy wszystkich czytelników miesięcznika Polonia Berlin. SŁAWEK: Dziękuję również, a czytelnikom życzę miłej lektury. Sebastian Siekiera Prezes zarządu / Odpowiedzialny za dział PR / strony internetowe / Social Media Tel. +49 – 157 – 56 77 69 26 E-Mail: siekiera@olympia-berlin.eu

SŁAWEK: Plany na 2016? Mamy, mamy ich wiele, ale zbytnio nie chcemy ich zdradzać. Wolimy pozytywnie zaskakiwać ciekawymi rzeczami i sprawami, niż rozczarowywać

Sławomir Schymanski Wiceprezes zarządu Tel. +49 – 176 – 62 81 38 70 E-Mail: schymanski@olympia-berlin.eu

niem naszych członków z Reprezentacją po ostatnim meczu ….. serce na samą myśl bije do dnia dzisiejszego. Może Sławek bardziej ochłonął. SŁAWEK: P.O.C. Olympia to nie tylko piłka nożna. Każdy z nas interesuje się także innymi dyscyplinami, tym bardziej z udziałem Polaków. Tym razem mogliśmy nawet na żywo wspierać polską drużynę siatkarzy. Turniej, który został rozegrany w Berlinie był po prostu niesamowity. Stojąc na trybunach i śpiewając hymn Polski … ciarki przechodziły po całym ciele. Z całego serca i sił dopingowaliśmy polaków i wydaje mi się, że wszyscy z nas bez wyjątku potracili głosy. W szczególności po meczu o trzecie miejsce z Reprezentacją gospodarzy, po którym większość z nas miała zaszczyt poznać reprezentantów osobiście.

Olympia Herren - Aktua lne rozgrywki Landesligi

DAREK: Jakie plany macie jako zarząd na rok 2016? W minionym wiele się u was działo. SEBASTIAN: Faktycznie miniony rok zaliczamy do bardzo udanych. Jak wspomniałem, drugi awans naszej młodej drużyny z rzędu. Dodatkowo zdobyliśmy masę nowych przyjaciół. Mieliśmy zaszczyt dwukrotnie rozegrać mecz z Reprezentacją Polski +35 w Futsalu, Nawiązaliśmy partnerstwo m.in. z klubem KS Fala Międzyzdroje, z którą także rozegraliśmy dwa mecze. Braliśmy także udział w turniejach charytatywnych n.p. w przy-

www.poloniaberlin.de

Olympia wrzesień 1989 po pierwszym oficjalnym meczu ligowym w historii

11


Tropiki w środku zimy – berlińskie akwarium

Na tropikalne temperatury nie trzeba czekać do lata, by zobaczyć egzotyczne zwierzęta, też nie trzeba szykować wyprawy do ciepłych krajów. Zimą można mieć i jedno i drugie w berlińskim akwarium (Aquarium Berlin), które zaprasza odwiedzających codziennie przez cały rok. Mimo, iż nazwa sugeruje spotkania głównie ze stałymi mieszkańcami wód, znajdują się tutaj również gady, płazy i insekty. W 2013 roku akwarium obchodziło stulecie swojego istnienia. Nie była to jednak pierwsza tego typu placówka w mieście. W 1869 roku, w obecności pruskiego króla Wilhelma I, przy Unter den Linden 62a, otworzono uroczyście pierwsze akwarium w Berlinie. Jego inicjatorem był znany zoolog, autor niezwykle poczytnej serii tomów o życiu i zwyczajach zwierząt (Illustriertes Thierleben), Alfred Brehm. Kilka lat wcześniej założył on ogród zoologiczny w Hamburgu, jednak w wyniku nieporozumień z członkami zarządu, zrezygnował ze stanowiska dyrektora. Jego akwarium w Berlinie stało się poważną konkurencją dla niedawno otwartego zoo w Charlottenburgu. Złożyły się na to dobra lokalizacja, marketing oraz różnorodność prezentowanych zwierząt, nie tylko ryb. Brehm sam pisywał ciekawostki o swoich podopiecznych do lokalnych

Terrarium, fot. Joa nna Maria Czu pryn a, Aquarium Berlin

gazet. Dwupiętrowe akwarium miało formę wielkiej groty, podzielonej na mniejsze nisze, w których razem znajdowało się 118 klatek, zbiorników i wybiegów dla zwierząt. Zajmowało powierzchnię 4 500 m² a gościom oferowało nieznany do tej pory sposób zwiedzania w postaci okrężnej trasy spacerowej, długości 300 m. Jednym z głośniejszych wydarzeń było sprowadzenie pierwszego w Europie goryla, M’Pungu, w 1876 roku. Stało się to już za następcy Alfreda Brehma, który opuścił akwarium w 1873 roku. Jego dotychczasowy zastępca, Otto Hermes, kierował placówką do swojej śmierci w 1910 roku. Warto wspomnieć, że Hermes, z wykształcenia aptekarz i chemik, jako pierwszy opracował recepturę sztucznej wody morskiej, której klarowność była zadowalająca a zatem nadawała się do użytku w akwarium. Krótko po jego śmierci akwarium zlik-

12

Błazenek, fot. Steve_Nickolau s, © Aquarium Berlin

Meduzy, fot. Peter Griesbach, © Aquarium Berlin

widowano, zwierzęta rozesłano do innych ogrodów zoologicznych, głównie do Frankfurtu nad Menem i Lipska. Budynek padł ofiarą spekulacji gruntowych, w tak dobrym miejscu inwestor chciał wznieść biura i luksusowe mieszkania. Jeszcze przed zamknięciem akwarium „przy Lipach”, w Charlottenburgu dyskutowano o rozbudowie ogrodu zoologicznego i wzniesienia podobnej placówki. W międzyczasie, dzięki połączeniom szynowym i inwestycjom, zoo stało się popularne i chętnie odwiedzane. Odpowiedzialny za nowy budynek, Oskar Heinroth, asystent dyrektora naukowego, miał jasną wizję, co do projektu. Na kilku poziomach miał być prezentowany świat ryb, gadów i płazów. Perełką miała być hala krokodyli, wysoka na dwa piętra, z prawdziwą rzeką, tropikalną roślinnością, przez którą odwiedzający przechodziliby po bambusowej kładce, mogąc oglądać zwierzęta z góry bez żadnych szyb i barier. Budowa trwała niecałe 23 miesiące i w sierpniu 1913 roku można było powitać pierwszych zwiedzających. W napisanym przez Heinrotha przewodniku, czytelnicy dowiadywali się między innymi, czy pływająca rybka albo biegająca za szybą jaszczurka sprawdziłaby się też jako danie na stole. Po pierwszych latach, naznaczonych trudnościami z powodu działań wojennych i inflacji, akwarium przeżywało prawdziwy rozkwit. W 1927 roku pod jego dach trafił niezwykle rzadki wówczas okaz, waran z Komodo. Jednym z licznych przywilejów egzotycznego gościa były długie spacery z opiekunem po całym akwarium. Podczas kolejnej wojny akwarium zostało niemal w całości zniszczone. Po bombardowaniu w listopadzie 1943 roku, nieliczne zwierzęta starano się utrzymać w ciepłej jeszcze piwnicy. Z pożogi wojennej ocalało kilkanaście sztuk większych gadów i płazów. Waran z Komodo został wysłany do akwarium w Lipsku, jednak zmarł niedługo potem, mając trudności z dostosowaniem się do nowych warunków. W maju

1945 roku zmarł również Oskar Heinroth, a dyrekcję na odbudową całego zoo przekazano jego żonie. Katharina Heinroth, z pomocą pracownika akwarium, Wernera Schrödera, pukali do wielu drzwi we wszystkich sektorach miasta, otrzymując przewaznie życzliwe obietnice, ale pomocy niewiele. By przyciągnąć ludzi, na terenie ogrodu zoologicznego urządzano pokazy cyrkowe, artyści w zamian za prowizję mogli sprzedawać swoje prace, wynajęto restaurację. W 1951 roku otrzymano pierwsze środki od miasta na odbudowę akwarium i już rok później został otwarty parter z akwariami. Niedługo potem udostępniono kolejne działy, aż w 1959 roku zakończono odbudowę otwarciem insektarium. O popularność zadbały same zwierzęta, pokazywano między innymi imponujące okazy berlińskich wędkarzy sportowych, np. karpia o wadze ponad 20 kg. Licznych odwiedzających doczekał się również wąż, który pochłonął swojego towarzysza z terrarium (poszło o łup, który połknął wąż-ofiara). Trawienie trwało dobre kilka tygodni. Dzisiaj w akwarium znajduje się około 13 000 zwierząt, reprezentujących ponad 1000 gatunków. Do największych atrakcji należą rekiny, hala z wężami i krokodylami (tylko tutaj w Niemczech gawiale gangesowe), akwarium z kolorowymi błazenkami oraz cylindryczny zbiornik z meduzami. Po przebudowie w latach 80. ubiegłego wieku na parterze dostępny jest otwarty zbiornik z karpiami koi, który szczególnie cieszy dzieci, gdy mogą je „pogłaskać”. Akwarium można zwiedzać niezależnie od ogrodu zoologicznego. Warto zwrócić uwagę na wieczorne oprowadzania w ofercie, organizowane tylko przy świetle latarek (Taschenlampen-Touren).

www.poloniaberlin.de

www.aquarium-berlin.de Źródła: www.berlimix.net/zrodla.php Tekst i zdjęcia: Joanna Maria Czupryna


www.poloniaberlin.de

1


Osiedlanie się Polaków w Berlinie datuje się od ponad stu lat. Powody są różne. Jedni przyjechali tu uciekając przed prześladowaniami politycznymi inni ze względów ekonomicznych. Spotkałam się i porozmawiałam z kolejnymi osobami. Wybrałam tę najmłodszą emigrację, czyli ludzi do 35 roku życia. Tak jak poprzednio interesowało mnie jaka była ich sytuacja wcześniej w Polsce oraz dlaczego wybrali Berlin i jak im się tutaj mieszka.

Marlena (25 lat). Od trzech lat mieszka i pracuje w Berlinie. Pochodzi z okolic Wrocławia. Ukończyła Liceum Ogólnokształcące. Ze względu na sytuację materialną rodziny musiała iść do pracy. Niestety zarobki nie pozwalały jej się usamodzielnić. Tym bardziej, że nie zaniechała dalszej nauki. Rozpoczęła studia zaocznie. Na szczęście zdobyła na nie dofinansowanie. W przeciwnym wypadku nie byłoby jej stać na naukę. Trzy lata temu zaprzyjaźniona osoba zaproponowała jej pracę w Berlinie. Przyjechała na próbę, na dwa tygodnie.... i została do dzisiaj. Nauki w Polsce nie przerwała. Co dwa tygodnie jeździ w weekendy na zajęcia. W tym roku kończy studia. Zna bardzo dobrze język niemiecki. W liceum w Polsce uczyła się w klasie z poszerzonym językiem niemieckim, a już mieszkając w Berlinie dodatkowo ukończyła kurs językowy. Na chwilę obecną pracuje w hotelu w Housekeepingu. Po ukończeniu studiów chciałaby jednak pracować w swoim wyuczonym zawodzie (zarządzanie zasobami ludzkimi). Jak jej się mieszka w Berlinie? Początkowo było ciężko. W tej chwili bardzo dobrze. Ma mieszkanie. Dołączył do niej jej chłopak. Wszystko zaczyna się układać. Jej dorosłe życie to Berlin. Zdecydowanie nie zamierza wracać do Polski. Monika (31 lat). Pochodzi z okolic Dębna. Ukończyła szkołę zawodową. Pracowała w Polsce ale była to praca nie na pół etatu i na umowę o dzieło. Na normalną umowę o pracę nie było szansy. Sześć lat temu znajoma zaproponowała jej mieszkanie i pracę w Berlinie. Zdecydowała się spróbować. Została. Na początku sprzątała w szkołach, przedszkolach. Miała swoją działalność.

1

W tej chwili pracuje w hotelu na umowę o pracę. Zna język niemiecki i angielski. W przyszłości chciałaby założyć własną firmę sprzątającą, ale to przyszłość. Na razie żyje trochę na dwa domy. Jeden tu w Berlinie, drugi w Polsce gdyż mieszka tam jej syn. Zamierza jak najszybciej zabrać go do siebie, jednak w tym wypadku nie wszystko zależy tylko od niej. W Berlinie mieszka jej się bardzo dobrze. Ma mieszkanie, pracę i możliwości dalszego rozwoju. Nie tylko zresztą dla siebie ale i dla syna. Zdecydowanie nie planuje powrotu do Polski. Podoba jej się tutaj. Berlin, to miasto dla mnie – jak powiedziała. Piotr (35 lat). Pochodzi z okolic Wrocławia. W Polsce ukończył studia. Przez jakiś czas pracował w kraju, jednak zarobki nie pozwalały na pełne usamodzielnienie się. Najpierw wyjechał do Stuttgartu. Pracował w firmie, która przeprowadzała remanenty w dużych marketach. Praca ze względu na zarobki była bardzo dobra. Niestety była to praca krótkoterminowa. Trzy lata temu do Berlina przyjechała jego dziewczyna. Zdecydował się do niej dołączyć. Początkowo pracował w hotelach. W tej chwili pracuje na produkcji w jednej z firm jako kontroler jakości. Docelowo chciałby pracować w swoim zawodzie, jednak do tego potrzebny jest mu specjalistyczny kurs językowy. Niestety jest dość drogi. Nie zamierza jednak odpuszczać. Ma swoje aspiracje. Mieszka mu się dobrze w Berlinie, ale nie czuje się jeszcze w pełni zadomowiony. Do Polski jednak nie planuje wracać.

najpierw szkołę zawodową a potem liceum. Przez cztery lata pracowała pracowała w Polsce w wyuczonym zawodzie. Zarobki nie pozwalały jednak na usamodzielnienie się. Najpierw wyjechała do Anglii. Chciała zarobić pieniądze na wesele i mieszkanie. Pracowała w hotelu jako kelnerka, barmanka i pokojowa. Po powrocie do kraju zrealizowała swoje marzenia. Niestety bardzo szybko wszystko się skończyło. Pięć lat temu w Polsce poznała Niemca, z którym wyjechała do Brandenburga. Znalazła pracę w Berlinie w hotelu. Początkowo codziennie dojeżdżała do pracy, potem zdecydowała się przenieść do Berlina. Od czterech lat mieszka i pracuje w Berlinie. Ma mieszkanie, pracę. Na chwilę obecną pracuje w hotelu. Zamierza jednak docelowo pracować w swoim wyuczonym zawodzie, dlatego kończy kurs językowy. W Berlinie czuje się bardzo dobrze i jest zadowolona z podjętej decyzji. Do Polski nie zamierza wracać, gdyż po pierwsze nie ma za kim, ani za czym tęsknić, po drugie jej partner jest Niemcem. Jak widać ta stosunkowo młoda emigracja wyjechała z Polski z powodów ekonomicznych, gdyż albo nie mogli znaleźć pracy, albo jak już ją mieli to i tak nie pozwalało to na życiową stabilizację. W większości są to ludzie z mniejszych miejscowości, ale i w dużych po studiach trudno o pracę. Większość wybrała Berlin, gdyż poza możliwością pracy i mieszkania tutaj mają stosunkowo dobre połączenie z wybranymi miejscowościami w Polsce, gdzie mieszkają ich rodziny.

Monika (30 lat). Z zawodu sprzedawca. Ukończyła

www.poloniaberlin.de


Dziś przedstawię Wam bluesowy zespół pochodzący z okolic Poznania. Na samym wstępie chciałbym, abyście przedstawili się oraz opowiedzieli krótko historię waszego powstania. Zespół: Cześć, nazywamy się Blues Drawers, jesteśmy zespołem poznańskim, choć w większości pochodzimy z różnych rejonów Polski. Zespół tworzą: Piotr Kühn – gitara, chórki-Tomek Jusik – gitara basowa, chórki Marcin Cenkier – głos wiodący, harmonijka ustna Sławek Mech – instrumenty klawiszowe - Krzysiek Rabiczko - perkusja. Piotr: Zespół, założyliśmy razem z Tomkiem w roku 2004. Wcześniej graliśmy razem w różnych poznańskich składach. Do współpracy zaprosiliśmy również perkusistę Grzegorza Sicińskiego oraz klawiszowca Piotra Bakosia. Po dwóch latach na skutek rozmaitych perturbacji pożegnaliśmy się z Grzesiem i Piotrem, a do składu dołączył Krzysiek, nasz obecny bębniarz oraz Remigiusz Rogacki, gitarzysta, który uczestniczył w nagraniu naszej pierwszej płyty. Od początku roku 2010 przez kolejne dwa lata graliśmy w trio, po czym dołączył do nas Sławek a w połowie roku 2014 skład dopełnił Marcin. Darek: Przyznam się szczerze ze wasza nazwa kojarzy mi się z Blues Brothers czy taki był właśnie zamiar, abyście byli kojarzeni z nimi, czy to czysty przypadek? Tomek: Nazwa może i jest fonetycznie zbliżona do legendarnej Blues Brothers jednak miał to być swego rodzaju żart, ponieważ w swobodnym tłumaczeniu Drawers to po prostu kalesony lub majty z golfem. Piotr: Można to również tłumaczyć bardziej poważnie jako rysownicy bluesa. Jak widać mamy tu różnorodność tak jak w naszej muzyce, która nie jest stricte bluesem, ale możesz tam znaleźć inspiracje rockiem czy też funkiem. W zasadzie każdy z nas słucha różnorodnej

muzyki co przekłada się na nasze kompozycje. Darek: Kto jest motorem napędowym zespołu oraz kto pisze Wam teksty piosenek? Marcin: Od samego początku teksty pisze nasz przyjaciel, polonista i poeta Janusz Kanik. Motorem napędowym są Piotr i Tomek, niemniej wszyscy inspirujemy się wzajemnie. Zwykle któryś z nas tworzy temat utworu natomiast aranżacje układamy razem. Darek: Blues Drawers ma już 12 lat, jakie są wasze największe osiągnięcia muzyczne. Krzysiek: Sporym osiągnięciem było to, że w 2008 roku, wówczas w zupełnie świeżym składzie, nagraliśmy własnym sumptem płytę z własnymi kompozycjami pt. „Bez Lukru”. Poza tym zdobyliśmy kilka wyróżnień na festiwalach bluesowych, zagraliśmy koncert podczas Euro 2012 r. w głównej strefie kibica w Poznaniu. Dużym wydarzeniem było wzięcie udziału w obchodach Polskiego Dnia Bluesa co zaowocowało późniejszym wyjazdem do Hanoweru na zaproszenie przedstawicieli tamtejszej Polonii. Graliśmy tam w Theater Am Kuchengarten w ramach corocznego IPU Jazz Abend. Plany na ten rok to z pewnością nagranie kolejnej płyty, choć materiału uzbierało się nawet na dwie. Największą frajdę sprawia nam bezpośredni kontakt z publicznością w związku z tym mamy w planach zagranie jak największej ilości dobrych koncertów. Marcin: Wiesz, ludzie na koncertach oczekują solidnego, szczerego grania i tym chcemy ich do siebie przekonać. Darek: Każdy z Was ma swoje życie prywatne czym zajmujecie się na co dzień ? Sławek: Jasne, każdy z nas poza graniem tyra w swoim zawodzie i tak: Piotr prowadzi firmę telekomunikacyjną, Marcin jest specjalistą ds. konstrukcji w firmie budowlanej, Tomek zajmuje się konstruowaniem i naprawą aparatury do pomiarów fizykochemicznych, Krzysiek jest architektem a ja zajmuje się grafiką 3D w firmie rekla-

www.poloniaberlin.de

mowej. Jak widzisz rozrzut jest spory, ale po godzinach każdy z nas ma jeszcze chęć, żeby się spotkać i wspólnie pohałasować. Darek: Jesteście zawodowymi muzykami po szkołach muzycznych czy muzyka to wasze hobby, któremu postanowiliście poświecić cześć swojego życia ? Marcin: Muzyka to jak najbardziej hobby. Nie jesteśmy zawodowymi muzykami niemniej uczęszczaliśmy do szkół muzycznych I stopnia, Sławek i ja byliśmy w klasie klarnetu natomiast Krzysiek chciał być guru saksofonu. Jak widać rozwijamy się w nieco innych kierunkach. Mimo hobbystycznego podejścia do grania, chcemy to robić na jak najbardziej profesjonalnym poziomie dlatego każdy z nas poświęca czas na ćwiczenia, próby, udziały w warsztatach, wykładach itp. Darek: Początki zespołu datujecie na rok 2004, Wy przetrwaliście już 12 lat, jaka jest wasza metoda na długowieczność ? Tomek: Nasza metoda na długowieczność zespołu to pasja do grania a poza tym lubimy się, mamy wspólne tematy do dyskusji również pozamuzyczne. Granie jest znakomitą odskocznią od codziennej rutyny zawodowej, to jest jak nałóg, nie możesz przestać tego robić. Darek: Który z waszych utworów najbardziej darzycie sentymentem i dlaczego ? Krzysiek: Myślę, że każdy z nas wymieniłby inny utwór, natomiast dla mnie takim utworem jest Malarz. Przeszedł sporą ewolucję od czasu powstania, czyli praktycznie od początku istnienia zespołu a teraz brzmi naprawdę potężnie. No i ten tekst… Darek: Życzę sukcesu na drodze muzycznej, jak i prywatnej. Dziękuje za rozmowę i życzę powodzenia. Zespół: Dzięki za rozmowę.

Dariusz Stańczyk

15


OGŁOSZENIA DROBNE l Mikrobländing-naturalna pigmentacja brwi jako zabieg lub szkolenie już od 120. Am Neuen Kanzler Eck Kudamm 21 Tel. 01741623675 l Witam poszukuję pracy tj; szpachlowanie lub malowanie mieszkań w Berlinie i okolicach. Tylko uczciwe oferty. Mam auto. Z zakwaterowaniem. Co do umowy to kwestia dogadania.chciałbym umowę o pracę od strony pracodawcy. ?. Liczę na stawkę godzinową 12 e. Tel. 0048 502 535 477 l Jestem wykwalifikowanym murarzem, budowlańcem. Mam 43 lata, wykonuje prace: murowanie, tynkowanie, szpachlowanie, ocieplenia, montaż karton gips, płytki, malowanie, montaż okien i drzwi, montaż paneli, szalunki, posadzki, podbitki, przeróbka prądu, czytanie planów, obsługa dzwigów itp. Posiadam ponad 25 lat doświadczenia pracy w budownictwie. Jestem dyspozycyjny, samodzielny, mobilny, bez nałogów, z narzędziami. Wykonuje również prywatne zlecenia. Proszę tylko o poważne oferty. Nie odp. na sms. Tel .+48 603 513 019 , +49 151 458 738 21, mail: murarz1972@wp.pl l 56 letnia opiekunka bez nałogów po kursie PCK szuka pracy do opieki, mam doświadczenie z chorymi na wózkach in-

Liczby, cyfry, numery

walidzkich i lezącymi. Przy opiece pracowałam w Polskim Domu Opieki Społecznej i na terenie Niemiec w domach prywatnych. Posiadam bardzo dobre opinie i listy polecające od byłych pracodawców, jezyk niemiecki komunikatywny pracę mogę podjąć od sierpnia. kontakt 724490389, lub 326733073 l Poszukuję kawalerki dla 1 osoby najlepiej przy lotnisku Tegel ale mogą być okolice (Reinickendorf, Tegel, Charlottenburg, Wedding itp, jeżeli ktoś ma dalej to też proszę o info - może dojazd będzie ok) od 01.03.2016 (+/- 2 tyg jeżeli komuś się tak zwalnia). W Berlinie mieszkam od sierpnia (staż) jednak pracę zaczynam od lutego, wszelkie potrzebne dokumenty mam. Max opłata za całość 500 euro. Proszę tylko o poważne oferty. Marta 0157 326 624 50 l Posiadam do wynajęcia mieszkanie 2 pokojowe na dłuższy okres czasu o pow.85m2 z balkonem (bardzo duży, jak taras) na pierwszym piętrze z ogrodem do dyspozycji w Rüdersdorf bei Berlin do centrum Berlina 28km. Kuchnia jest umeblowana. Kaucja to 3x czynsz czyli 640 miesięcznie ze wszystkim płatne z góry. Więcej informacij pod numerem tel. 00491706847110

Jakby było mało otaczających nas wokół miar, parametrów, wskaźników i instrumentów pomiarowych, które dyktują nam jak żyć, sami wymyślamy sobie nowe narzędzia ograniczające swoje ja.

Urodziny- to urządzenie do mierzenia czasu, którego wskazówki pokazują kim jesteśmy co nam wolno i czego nie należy. Praprzodek budził się, jak się wyspał. Obcy mu był ośmiogodzinny dzień pracy. Czas płynął swoim tempem, chłopcy zostawali królami, bez patrzenia w kalendarz księżniczki wychodziły za mąż w wieku lat nastu. To się niestety zmieniło. Dobrodziejstwo cywilizacji przyniosło uporządkowanie dat formalnych. Magiczna osiemnastka- wczoraj niepełnoletni, a dzisiaj proszę- obywatel. Dajemy sobie wbić do głowy, że pewne rzeczy trzeba zrobić przed „25”. Kto się nie załapał – klamka zapadła, drzwi zamknięte. Na to za wcześnie, na to za późno. Kobieta 30-letnia bez stałego partnera wpada w panikę poszukiwań swojego ja. Trzydzieste urodziny są kamieniem milowym. Tymczasem facet po „25” nie zauważa swoich kolejnych urodzin, aż tu nagle na 40 dowiaduje się, że nie jest już młodzieżą, kupuje sobie nowy rower górski, histerycznie domaga się uczucia i wpada na oryginalny pomysł wspólnych 60tych urodzin swoich i swojej 20letniej narzeczonej, gdzie uśrednienie wieku ma działać jak eliksir młodości. Ponadto faceci frustrują się przeważnie wynikiem pojedynku czas- konto w banku. U dziewczyn, jako istot obdarzonych wyższą subtelnością, obawy idą w kierunku: ciągle sama lub już nie sama, ale co z tego, kiedy inne są młodsze. No to jak z tymi numerami? Bo tak naprawdę urodziny są tylko okazją do zabawy, testu pamięci przyjaciół. Od biedy mogą być też punktem startu do realizacji postanowień znacznie mniej ważnych. Powiedzmy, że łatwiej zacząć sprzątać swój pokój od poniedziałku, palenie rzucamy od Nowego Roku, odchudzamy się na wiosnę itp. Całą resztę można robić zawsze. Studia. Karierę. Pieniądze. Znaleźć kogoś. Jeżeli jednak dostrzegasz u siebie symptomy choroby numerologicznej skorzystaj z dwóch sprawdzonych sposobów. Na gorączkę najszybciej zadziała zbicie termometru. Sytuacje awaryjne doskonale rozwiązuje wkręcenie lampki awaryjnej. Katarzyna Góreczna

16

www.poloniaberlin.de


www.poloniaberlin.de

1


KRZYŻÓWKA

UŚMIECHNIJ SIĘ

Rozwiązania prosimy przesyłać pod adres: PoloniaBerlin, Barfusstraße 11, 13349 Berlin, z dopiskiem: „Krzyżówka”. Za prawidłowe rozwiązania czekają na Państwa atrakcyjne nagrody ufundowane przez itvn. Za rozwiązanie krzyżówki z nr. 58 nagrody otrzymują: Piotr Kontur oraz Anna Niedziela.

SUDOKU 2

5

3

7

5

2 1

4

8

1

7

1

3

7

2

9 3

4

9

8

7 4

3

5

9

2

1

7

8

1 4

2

5

1

8

3

7

8

7

4

5

6

9

9 6

6

1

6

7

8

3

5

9

3

8 6

2

3 2

9 4

Mały Jaś pyta ojca polonistę: - Tatusiu, czy ciocia będzie dzisiaj za mną spała? - Ze mną - poprawia ojciec. - Ojj, ciągle z Tobą... -------------------------------- Mamusiu, ja Ciebie i tatusia nigdy nie opuszczę! - A czemu Ty tak Jasiu grozisz rodzicom? -------------------------------Nauczyciel wyjaśnia na lekcji: - Ciepło sprawia, że rzeczy zwiększają swoją objętość, zimno - że się kurczą. Możecie podać jakieś przykłady? - Wakacje są dłuższe od ferii zimowych. -------------------------------Zakończenie roku szkolnego. - Życzę wam wesołych wakacji i żebyście za rok wrócili mądrzejsi - mówi dyrektor. - Nawzajem odpowiada młodzież. -------------------------------Z badań naukowych wynika, że nauczycielka to najlepsza kandydatka na żonę: 1 - Kobieta z klasą 2 - Bez skrupułów postawi Ci pałę 3 - Potrafi pieprzyć przez całą godzinę -------------------------------Kilku urwisów chce zaszokować nową nauczycielkę, więc na początku lekcji zamiast w ławce siadają na kaloryferze. - Chłopcy - mówi nauczycielka - kiedy już wysuszycie bieliznę usiądźcie na swoich miejscach. -------------------------------Na lekcji geografii nauczycielka pyta ucznia: - Która rzeka jest dłuższa, Ren czy Missisipi? - Missisipi oczywiście - odpowiada pewny siebie uczeń. - A mniej więcej o ile? - O sześć liter. 5 3 -------------------------------Było sobie dwóch2 matematyków - ko8 9 bieta i mężczyzna. Jedzą kolację przy świecach mężczyzna się pyta: 4 1 i nagle 9 - Myślisz o tym samym co ja? -6Tak. 4 - I ile Ci wyszło? 4 8 5 -------------------------------Praczłowiek krzyczy na syna, który wró8 7cenzurką: 2 4 cił do jaskini z kiepską - To, że masz tróję z myślistwa, mogę 1 pojąć, boś jeszcze kurdupel, ale ta pała8 z historii?! Przecież to tylko dwie 7 4 1 strony!2 1

3 9 www.poloniaberlin.de 3

7

5

7

5

Wydanie nr 129 sponsor: eBookInfo.pl

3


www.poloniaberlin.de

19



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.