Gazeta poloniaberlin.de - Pazdziernik 2016

Page 1

Bezpłatny miesięcznik informacyjno-ogłoszeniowy

Nr 67

październik 2016

Tel.: 0177 83 81 167 gazeta@poloniaberlin.de www.poloniaberlin.de


Mity dietetyczne – jedzenie po godzinie 18 W kolejnej seri artykułów z tematyki dietetyki chciałam rozpocząć tzw. obalanie najbardziej znanych mitów dietetycznych. Podczas seminariów, które prowadzę oraz przy udzielaniu porad często zadawane są mi te same pytania, na które postaram się odpowiadać w kolenych artykułach. Jednym z najczęściej zadawanych pytań jest: „Czy niejedzenie kolacji po godzinie 18 pomaga w odchudzaniu i utrzymaniu szczupłej sylwetki?”. Odpowiedź brzmi: tak i nie. Zawsze zastanawiało mnie, skąd w ogóle wzięła się ta magiczna godzina osiemnasta? Niektórzy twierdzą, że jest to związane z czasami komunizmu, a inni, że z porami roku. W każdym bądź razie jest to w dużym stopniu mit i nie u wszystkich osób będzie się sprawdzał. Oczywiście zakładając, że dana osoba borykająca się z nadwagą, kiedy zacznie eliminować ze swojego trybu dnia kolacje czy też wszystko, co jadła do tej pory po godzinie 18, będzie miała jak najbardziej efekt utraty masy ciała. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Przestaje dostarczać

2

jakąś ilość kcal, którą zawsze spożywała. Często też jest tak u osób borykających się z nadwagą, że to właśnie kolacja jest najbardziej obfitym posiłkiem. Najczęściej też po prostu jemy wieczorami, bo w ciągu dnia nie mieliśmy na to czasu. Zatem przestając jeść po 18, potrafimy zredukować dietę o ok. 500-700 kcal, a czasem nawet o 1000 kcal. Tak więc efekt odchudzania będzie występował szybko i skutecznie przez pierwsze 3 do 4 tygodni. Po tym czasie pacjęnci już nie zauważają zmian. Dodatkowo rezygnując z kolacji narażamy się na zbyt długą przewę między ostatnim spożytym posiłkiem a snem. Tutaj powinniśmy się zastanowić, kiedy kładziemy się spać. Ci, którzy idą do łóżka między 21 a 22, mogą, a nawet powinni zjeść ostatnio posiłek właśnie o godzinie 18. Zaś osoby, które chodzą spać koło północy, mogą spokojnie zjeść kolację między 19 a 20. Wszystko jest związane z naszą odpowiedzią insulinową i poziomem cukru we krwi oraz z wytwarzanymi innymi hormonami regulującymi nasz zegar biologiczny. Między innymi z kortyzolem i melatoniną. Zatem kiedy zjeść ostatni posiłek? Najkorzystniej i zdrowo jest zjeść ostatnio posiłek na 3 do 4 godzin przed snem.

Oczywiśćie ciągle piszę o osobach np. z nadwagą, otyłością lub po prostu tych, którzy chcą zachować swoją sylwetkę. U sportowców i osób bardzo aktywni fizycznie, ta zasada nie będzie się raczej sprawdzać. A co jeść na kolację? Wszystko, oczywiście, zależy o tego, co jedliśmy w ciągu dnia. Najczęściej u osób z nadwagą i otyłością sprawdzają się wieczorne posiłki białkowo-warzywne bez dodatku węglowodanów. Jednakże jeśli w ciągu dnia tylko w dwóch posiłkach jedliśmy węglowodany, a pozostałe były bez ich dodatków, to na kolację możemy sięgnąć też po takie produkty. Oczywiście najkorzystniej jest wybierać produkty zbożowe pełnoziarniste, jak np. pieczywo graham, żytnie pełnoziarniste, makaron pełnoziarnisty, mąka pełnoziarnista. Warto jednak produkty zbożowe jeść jako dodatek do posiłku, a nie ich baza, jak np. makaron z odrobiną sosu. W praktycie. Kolacja z dodatkiem węglowodanów: - jajko sadzone z duszoną cukinią i 1-2 kromeczki pieczywa żytniego pełnoziarnistego - omlet z 2 jajek z dodatkiem mąki pełnoziarnistej

www.poloniaberlin.de

- placuszki z płatków owsianych z dodatkiem powideł niskosłodzonych - sałatka z tuńczykiem i ryżem pełnoziarnistym - 2 naleśniki z mąki pełnoziarnistej z dodatkiem twarogu Kolacje białkowe - sałatka z serka wiejskiego z suszonymi pomidorami i rukolą - sałatka grecka z tuńczykiem - filet drobiowy z porcją duszonych warzywa - filet rybny z porcją sałaty (np. sałata lodowa, pomidorki koktajlowe, ogórek kiszony, suszone zioła i oliwa z oliwek) - omlet z dodatki mąki kokosowej lub migałowej - sadzone jajka z dodatkiem mix sałat Podsumowując. Zwrócmy uwagę na liczbę posiłków w ciągu dnia i przerwy między nimi, a kolację czy też ostatni posiłek najkorzystniej jest jeść na 3-4 godziny przed snem. Zatem kładąc się o godz. 23 spokojnie możemy zjeść ostatni lekki posiłek między 19 a 20. Dorota Mazurkiewicz mgr dietetyk kliniczny porady dietetyczne po polsku i niemicku tel. 0151 665 485 46 e-mail: dora.mazurkiewcz@gmail.com www.dietetycznienacodzien.blogspot.de



WIEM, CO JEM I WIEM, CO KUPUJĘ – NOWY SEZON W nowym sezonie programu „Wiem, co jem i wiem, co kupuję” sensacja goni sensację! Katarzyna Bosacka zacznie od zdemaskowania wiecznie zielonych jabłek. Czym je karmią, żeby były błyszczące, idealne i nigdy się nie psuły? Wgryziemy się też w mięso! Co jedzą i w jakich warunkach żyją kurczaki na wielkich fermach? Zapraszamy na premierowe odcinki w każdą środę od 19 października o godz. 21.00 (CET – Berlin, Paryż) do ITVN. Tej jesieni ujawnimy sensacyjny proceder fałszowania polskich pomidorów. Prześwietlimy popularne jedzenie z budek. Wszystko dzięki ukrytym kamerom, które obnażą kulisy pracy w takim miejscu. Brudne dłonie, kichający na jedzenie sprzedawcy – to tylko kropla w morzu łamanych zasad BHP. Oprócz tego dużo powiemy o zabójczych wędlinach, trujących rybach i zdradliwych ciasteczkach. Dodatkowo przyjrzymy się sztuczkom akwizytorów. Pod lupę weźmiemy też rozmiary opakowań, ich cenę i dowiemy się, ile tak naprawdę kosztują ubra-

WI EM, CO JEM I WIEM, CO KUPUJE TVN GREG KLUKOWSKI

nia i dlaczego nie warto przepłacać za kawę w sieciówkach. Zdemaskujemy esemesowe naciągactwo i rozłożymy na czynniki pierwsze rachunki za prąd! Będzie ostro i bez ściemy. W pierwszym odcinku „Wiem, co jem i wiem, co kupuję” odkryjemy całą prawdę o mięsie sprzeda-

PROJEKT WARSZTAT

PROJEKT WARSZTAT, TVN

wanym na bazarze. Czy brak informacji o dacie przydatności do spożycia to tylko kilka szokujących faktów? Zweryfikujemy, czy mięso produkowane na skalę przemysłową może równać się jakością i smakiem z tym z chowu tradycyjnego. Widzowie będą zaskoczeni naszymi odkryciami! Z kolei w drugiej części programu sprawdzimy, jakie triki stosują sprytni handlowcy, żeby zatrzymać klientów przy kasie z jak największą ilością rzeczy. Wyszczuplające lustra w przymierzalniach, zmniejszające się rozmiary na metkach, czy odpowiednie oświetlenie, w którym nie widać wad naszej sylwetki, to cwane haczyki, które biedni konsumenci z łatwością połykają. Czy takie oszustwa są zgodne z prawem i czy można się przed nimi bronić? Zobaczcie Państwo obowiązkowo w ITVN! Więcej informacji na stronie www.itvn.pl

Czas na motoryzacyjną rewolucję! Ekspert, konsultant i doradca techniczny TVN Turbo wyruszy w Polskę, by pomóc punktom naprawy pojazdów działać jeszcze efektywniej. Na premierowe odsłony programu „Projekt warsztat” zapraszamy w każdy piątek od 7 października o godz. 15.25 (CET – Berlin, Paryż) do ITVN. Prowadzący Łukasz Ryś bez owijania w bawełnę wyda swoją opinię o serwisie i mechanikach, podpowie właścicielom, co można usprawnić, by działało wydajniej. Da wskazówki, jak skutecznie rozwiązać problemy oraz zadba o zaopatrzenie warsztatów w niezbędne narzędzia. Krótko mówiąc, Łukasz i jego ekipa zro-

MATERIAŁY TVN STYLE

PROJEKT WARSZTAT, TVN

bią wszystko, żeby stworzyć miejsce przyjazne dla klientów i przede wszystkim ich samochodów. Jakie trudności napotkają po drodze? O tym przekonają się Państwo, oglądając nowy program „Projekt warsztat” tylko w ITVN. Zapraszamy! Więcej informacji na www.itvn.pl MATERIAŁY TVN TURBO

WYPAD Z KRAJU – NOWY PROGRAM

WYPAD Z KRAJU, TVN

Kuba Bielak zdecydował się na „Wypad z kraju”. Jego cel to przygotowanie turbo przewodnika dla zmotoryzowanych i żądnych świata. Jakie ciekawostki znajdą się w takim informatorze? Zapraszamy na premierowe odcinki nowego programu TVN Turbo

do ITVN w każdą niedzielę od 23 października o godzinie 18.00 (CET – Berlin, Paryż). Prezenter TVN Turbo odwiedzi Serbię, Albanię, Bułgarię, Azerbejdżan, Armenię i Gruzję. Sprawdzi, w jakim państwie można wylądować na 15 dni w areszcie za posiadanie antyradaru. Gdzie za jazdę po alkoholu trzeba zapłacić średnią miesięczną pensję oraz dokąd wybrać się, gdy chcemy znaleźć atrakcyjnego oldtimera w dobrej cenie? Po drodze gospodarz nowego programu „Wypad z kraju” skorzysta też z wielu lokalnych atrakcji. W tej serii nie zabraknie opowieści o nietypowych przepisach drogowych i orygi-

WYPAD Z KRAJU, TVN

WYPAD Z KRAJU, TVN

nalnych zwyczajach kierowców. Dodatkowym urozmaiceniem będzie też na pewno egzotyczna sceneria. Co natomiast zaskoczy samego pro-

www.poloniaberlin.de

wadzącego? Odpowiedź na te i wiele innych pytań nurtujących fanów motoryzacji, ale i turystyki znajdą widzowie ITVN już wkrótce! Więcej informacji na stronie www.itvn.pl TEKST NA PODSTAWIE MATERIAŁÓW TVN TURBO


www.poloniaberlin.de


ZŁOTA JESIEŃ W BERLINIE

Jesień w Parku Botanicznym Pankow-Blankenfelde

Aleja w Parku Botanicznym Pankow-Blankenfelde

Park miejski Pankow

„Złota jesień” to doskonały czas na przechadzki na świeżym powietrzu. W Berlinie nie brakuje miejsc, które o tej porze roku przemieniają się w malownicze zakątki, w sam raz na spacer we dwoje czy wyprawę z dziećmi. Przy słonecznej pogodzie nawet pobliski skwer może przeobrazić się w fantazyjny, wielobarwny ogród. Czasami jednak warto popatrzeć nieco dalej i wyruszyć na jesienną wyprawę do parku, w którym jeszcze nie byliśmy, być może nawet do innej dzielnicy? I nie chodzi tu o te najpopularniejsze ze śródmieścia, jak Tiergarten, Treptow czy Friedrichshain. Poniższe propozycje to mniej znane zieleńce Berlina, które jesienią prezentują się naprawdę przepięknie i nie są zbytnio zatłoczone.

wieku ogród ponownie służył celom dydaktycznym, a w 1977 roku przejął go Uniwersytet Humboldtów. Założenie miało być przeciwwagą dla ogrodu botanicznego po zachodniej stronie miasta. Dopiero w 1995 roku park otrzymał dzisiejszą nazwę i został otwarty dla odwiedzających. Największą ciekawostką jest ściana geologiczna z 1895 roku, wykonana dla parku Humboldthain, a przeniesiona za czasów Brodersona w 1912 roku. Ponumerowane 123 kamienie przedstawiają przekrój skorupy ziemskiej w rejonie środkowej Europy. Malownicze są też aleje z drzewami owocowymi, niewielkie arboretum, a dzieci z pewnością ucieszy wybieg z danielami. Zwierzęta są niezwykle przyjazne i chętnie dają się karmić z ręki. Park pozostaje pod zarządem spółki Grün Berlin. Wstęp: 1 (automaty przy wejściu). www.gruen-berlin.de

miczne, altanki i promenady. Pewien przedsiębiorczy aptekarz próbował nawet uczynić z niego park uzdrowiskowy, sprzedając w gospodzie dobre marki niemieckich wód mineralnych. Po wojnie przystąpiono do renowacji zieleńca, zakładając między innymi niewielki wybieg dla zwierząt, wolierę, wznosząc fontanny oraz ozdabiając park wieloma pomnikami. Na początku lat 90. ubiegłego wieku powstał ogród różany. W parku przez cały rok działa kawiarnia, w muzycznym pawilonie odbywają się koncerty, a letnich miesiącach można nawet wypożyczyć sobie książkę z parkowej biblioteki.

Volkspark Jungfernheide

Położony na północy miasta, tuż przy granicy z Brandenburgią, park został założony jako ogród do celów szkoleniowych w 1909 roku. Albert Broderson, dyrektor miejskich ogrodów w Berlinie zaprojektował na dawnych polach irygacyjnych różne typy ogrodów, które ciągną się dzisiaj wzdłuż głównej alei. Byliny, trawy, rośliny użytkowe, egzotyczne okazy w zrekonstruowanych szklarniach a także sztucznie utworzony las z gatunkami typowymi dla Brandenburgii to widoczne do dzisiaj pozostałości z pierwotnego przeznaczenia ogrodu. Podczas pierwszej i drugiej wojny światowej hodowano tu głównie warzywa na lokalne potrzeby zaopatrzenia. W latach 50-tych ubiegłego

W drugiej połowie XIX wieku, kiedy Pankow był jeszcze skromną wsią, odnoszący sukcesy wydawca giełdowej gazety Hermann Killisch von Horn nabył 2,5 hektara ziem wzdłuż rzeki Panke. Jego zamiarem było przebudowanie dawnego młyna na dom dla swojej rodziny. Po nabyciu dodatkowych 10 hektarów wraz ze znajomym ogrodnikiem zaplanował wokół swojej siedziby park w stylu angielskim. Będąca dzisiaj znakiem rozpoznawczym dzielnicy Pankow, neorenesansowa brama powstała w 1865 roku. Po śmierci właściciela założenie zostało wykupione przez gminę Pankow w 1907 roku. Wówczas nadano mu nazwę Parku Miejskiego, z podkreśleniem otwartości dla wszystkich korzystających z niego z niego mieszkańców. By nadać my społeczny charakter powstały place zabaw, lokale gastrono-

Gdzie dzisiaj rozpościera się park Jungfernheide, w XVIII wieku znajdowały się rewiry łowieckie a potem tereny do ćwiczeń wojskowych i strzelnice. Na początku XX wieku włodarze Charlottenburga wykupili ponad 200 hektarów lasu z zamiarem utworzenia miejskiego parku. Pierwsza wojna światowa a potem przeszkody natury administracyjnej spowodowały długoletnie odkładanie planów, które też nie do końca zrealizowano. Park został otworzony w 1923 roku. Dyrektor ogrodów w Charlottenburgu, Erwin Barth, był odpowiedzialny za projekt i jego realizację. Do dzisiaj widoczny jest układ parku, rozplanowany na osi wschód-zachód, z aleją prowadzącą do zabytkowej wieży ciśnień, rozległą łąką, sztucznym jeziorem z wyspą i plażami. Mimo zniszczeń wojennych i tych spowodowanych budową autostrady po wschodniej stronie, warto wybrać się do drugiego, po Tiergarten, największego parku w Berlinie. W sezonie pod wieżą otwarta jest kawiarnia, a w pobliżu działa rozległy park linowy. Tekst i zdjęcia: Joanna Maria Czupryna

Zabytkowa wieża ciśnień w parku Jungfernheide

Zabytkowa brama w parku miejskim Pankow

Park miejski Pankow

Bürgerpark Pankow Botanischer Volkspark Blankenfelde-Pankow

6

www.poloniaberlin.de


www.poloniaberlin.de

7


BYŁ BAL! W pogodną ciepłą sobotę 17 września w stylowej i przestronnej Columbiahalle odbył się koncert z okazji 25 lecia podpisania polsko - niemieckiego Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy. Umowa została podpisana 17 czerwca 1991 roku w Bonn przez Jana Krzysztofa Bieleckiego i Helmuta Kohla. Sobotni festyn zorganizowany dla uczczenia ćwierćwiecza dobrego sąsiedztwa otrzymał patronat prezydentów obydwu państw, a w jego organizację zaangażowalo się wiele instytucji, jak Polska Rada w Niemczech, Biuro Polonii w Berlinie, Zrzeszenie Federalne Polskie Forum w Niemczech i wielu innych. Uczestników tego wydarzenia jednakże bardziej interesowało to, co się działo na scenie, a nie poza jej kulisami. A działo się wiele. Już od godzin popołudniowych występowały zespoły. Na początek porcja folkloru, którą zaprezentował zespół Polonia z Hanoveru, chór młodzieżowy, Piramidy. Potem wystąpił popularny w Berlinie Bloody Kishka, Polkaholix i kapela góralska 4smyki. Publiczność popijając piwo i pojadając pieczone kiełbaski czekała cierpliwie na główne gwiazdy wieczoru: Golec uOrkiestra i Poparzonych kawą trzy. No i doczekali się! Pod sceną odbyły się szaleńcze pląsy z udziałem młodych i jeszcze młodszych.Widziałam nawet mamusie wirujące dziećmi na ręku, a nawet takie z wózkami oraz dziarsko podrygujących emerytów. Taka jest siła golcowej muzyki! Niestety niektórym alkohol i krewkość góralskich rytmów uderzyła do głowy i doszło do rękoczynów. Na szczęście doskonale zorganizowana ochrona błyskawicznie spacyfikowała agresywnych młodzieńców. Nikt i nic nie zakłóciło już potem wspaniałej zabawy i atmosfery. I ja tam byłam i piwo piłam a to co widziałam i słyszałam, powyżej opisałam i sfotografowałam!

Tekst: Graża Grużewska Foto: Krystyna Koziewicz


www.poloniaberlin.de


ZABAWA BEZ GRANIC Pod tym hasłem odbył się w niedzielę 11 września kolejny już jesienny festyn polonijny. Jak co roku nasza Polonia ( i nie tylko) spotkała się na łąkach między Luebars i Blankenfelde. Organizator i gospodarz Pan Ferdynand Domaradzki – przewodniczący Polskiej Rady w Berlinie – postarał się o to, aby tak jak zwykle nie zabrakło atrakcji dla wszystkich. W programie były więc zabawy dla dzieci i dorosłych, zajęcia plastyczne, Akademia Cyrkowa, a także warsztaty budowy latawca, rzeźbiarskie, graffiti. Odbyły się także konkursy: latawcowe w różnej kategorii wiekowej, zawody sportowe i sprawnościowe, wiedzy o Berlinie i Wrocławiu (w tym roku Wrocław jest ogłoszony Europejską Stolicą Kultury). Była też dobra muzyka. Wystąpił m.in. Wojtek Zawadzki-lider zespołu Bloody Kishka. No i oczywiście nie mogło zabraknąć dobrego jedzenia. Serwowano bigos, kiełbaski z grilla,pierogi, bardzo dobre ciasta i wiele, wiele innych kulinarnych atrakcji rodem z Polski. Były też stragany naszych polskich organizacji działających w Berlinie: PTS „Oświata”, Stowarzyszenia Inżynierów, PTTK, Rockinberlin.PL, SprachCaffe Polnisch i innych. Można tam było uzyskać informacje o naszej działalności w Berlinie. Przybyli także znamienici goście, co podkreśliło jeszcze bardziej rangę festynu i fakt, że jako Polonia w Berlinie jesteśmy zauważalni. Obecnością zaszczycili nas Konsul Ambasady RP w Niemczech Pan Marcin Jakubowski, Przewodniczący Polsko-Niemieckiej Grupy Parlamentarnej poseł do Sejmu RP Pan Szymon Szynkowski vel Sęk, Burmistrz dzielnicy Reinickendorf Pan Frank Balzer. Nie zawiodła także pogoda. Było bardzo ciepło jak w środku upalnego lata. Super zabawa, szkoda, że następna dopiero za rok.

W.S. Zdjęcia: Jerzy Górny

10

www.poloniaberlin.de



POLSKIE MIASTA – KALISZ Kalisz (łac. Calisia) – miasto na prawach powiatu, położone na Wysoczyźnie Kaliskiej nad rzeką Prosną. Historyczna stolica Wielkopolski, drugo codo wielkości ośrodek województwa wielkopolskiego. Od 1314 do II rozbioru Polski Kalisz był stolicą województwa kaliskiego. Następnie został stolicą departamentu kaliskiego w Księstwie Warszawskim, w Królestwie Polskim stolicą województwa (do 1837), później (w latach 1837–1845 i 1867–1918) stolicą guberni. W latach 1975-1998 był stolicą województwa kaliskiego.

W Kaliszu warto zobaczyć m.in. Sanktuarium św. Józefa, piękną starówkę z doskonale zachowanym układem komunikacyjnym średniowiecznego grodu lokacyjnego, Park Miejski uważany za najstarszy w Polsce, a także liczne mosty, które czynią miasto „Wenecją północy”.Ciekawy jego też Pomnik Książki oraz dawna Fabrykę Fortepianów i Pianin „Calisia”.

Ciekawostki o Kaliszu:

Rozkwit miasta przypadł na XV i XVI w. Niebagatelny wpływ na architektoniczne i intelektualne oblicze miasta miało sprowadzenie doń jezuitów oraz fundacja kolegium i kościoła dokonana przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Stanisława Karnkowskiego. W mieście lokacyjnym wyodrębniona była dzielnica żydowska. W XIII wieku społeczność żydowska zorganizowana była w gminę, jedną z najstarszych na ziemiach polskich .Liczne wojny i pożary wielokrotnie zahamowały rozwój Kalisza. Szczególnie tragiczne piętno odcisnęła I Wojna Światowa. W sierpniu 1914 r. wojska pruskie zburzyły i spaliły bezbronne miasto. 95% staromiejskiej zabudowy legło w gruzach. Prowadzona w latach 20. i 30. odbudowa była pierwszym takim przedsięwzięciem w skali kraju. Staromiejskie centrum odbudowano zgodnie z wytycznymi konserwatorskimi, zachowując układ przestrzenny, choć bez rekonstrukcji form historycznych budynków.

l Szczypiorniak -w 1918 roku w Szczypiornie -dzisiejszej dzielnicy miasta- narodziła się dyscyplina sportu – piłka ręczna. Wymyślili ją internowani w obozie legioniści marszałka Piłsudskiego. l Andruty – kaliski produkt regionalny - Smakowite, okrągłe wafelki. W roku 2004 zostały zarejestrowane w Unii Europejskiej jako produkt regionalny chroniony prawem unijnym i oznaczone emblematem „Made in Kalisz. Poland”. l Ulica Biskupia – najkrótsza ulica miejska - mierzy zaledwie 50 m l W Kaliszu znajdowała się najstarsza na ziemiach polskich gmina żydowska. l w 1835 r. w Kaliszu odbył się zjazd monarchów: cara rosyjskiego Mikołaja I i cesarza niemieckiego Fryderyka Wilhelma III. l Kalisz jest najprawdopodobniej najstarszy miastem w Polsce l Akcja „Nocy i dni” M. Dąbrowskiej rozgrywa się w Kaliszu, w powieści nazwanym Kalińcem

Miasto położone na skrzyżowaniu szlaków handlowych łączących północ kontynentu z południem oraz zachód ze wschodem, przez dwa ostatnie tysiąclecia było miejscem obecności wielu ludów, narodów, religii i kultur. Było również znaczącym ośrodkiem intelektualnym. Z Kaliszem związani byli m.in. Adam Asnyk, Maria Konopnicka, Wojciech Bogusławski, Stanisław Szolc-Rogoziński czy Maria Dąbrowska. Kaliszanie mają świadomość wielokulturowego, wielonarodowego dziedzictwa i poszanowanie dla materialnej, intelektualnej i emocjonalnej spuścizny. Potwierdzają to nagrody przyznane miastu. W 1998r Komisja Europejska przyznała Kaliszowi nagrodę „Złote Gwiazdy Partnerstwa”. Kalisz był czwartym miastem w Polsce, które uhonorowano w ten sposób. Komisja Europejska doceniła wkład władz samorządowych Kalisza w integrację europejską bez dodatkowych wniosków ze strony miasta. W 1999 roku Rada Europy przyznała Kaliszowi Flagę Honorową na rok 1999, która jest nagrodą za aktywność w międzynarodowych kontaktach na przestrzeni kilku ostatnich lat. Wnioskując o przyznanie tego wyróżnienia, szczególnie podkreślano podejmowane w Kaliszu działania na rzecz wzajemnych kontaktów wspierających ducha europejskości. W 2003 r. Kalisz otrzymał jeszcze jedno wyróżnienie - nagrodę: „Honorowa Plakieta Rady Europy” za wybitny wkład w dzieło integracji europejskiej. Jest to jedna z dwóch najwyższych nagród europejskich. Tylko bardzo nieliczne miasta mogą pochwalić się jej posiadaniem.

12

www.poloniaberlin.de


www.poloniaberlin.de

1



Cycki, widzę cycki! Niemcy mają swobodne, pozbawione kompleksów podejście do nagości. Paradują nago po domach, ogrodach, publicznych kąpieliskach, basenach, a nawet opalają się nago w miejskich parkach. I nikogo to nie dziwi. Prawie nikogo. Na pewnym polonijnym, kobiecym forum rozpętała się niedawno dyskusja rozpoczęta takim oto apelem: "Dziewczyny, mieliśmy wczoraj rodzinny wypad nad jezioro. Siedzimy sobie na plaży, synek się bawi i co widzimy? Trzy laski siedzące topless na kocu Emotikon confused. Co Wy o tym myślicie? Bo jak dla mnie to powinno być karane mandatem i zabronione. Gdybym np. miała dojrzewającego syna, to nie chciałabym, żeby oglądał takie rzeczy na plaży. Do tego są specjalne miejsca wyznaczone." Mieszkanki Berlina żywo i licznie wzięły udział w dyskusji, kilka z nich wyrażało oburzenie, ubolewanie i brak akceptacji dla tak "ohydnego zachowania". Większość jednak stwierdziła, że im to nie przeszkadza, że taka jest niemiecka mentalność i jeśli się tu mieszka, trzeba się do takich "gorszących zachowań" przyzwyczaić. Droga autorko postu, choć Twoje określenie bardzo mi się spodobało, odejmijmy przedmiotowi dyskusji trochę magii i sprostujmy, że to nie są "takie rzeczy", tylko zwykłe kobiece piersi. Twojego oburzenia absolutnie nie podzielam, ale wiem, skąd się wzięło. Też pochodzę z Polski. Pamiętam, że jako nastolatka, byłam nad morzem i w trakcie beztroskiej zabawy wśród fal, ze stanika mojej cioci wysunęła się (bardzo kształtna nawiasem mówiąc) pierś. Boże, co to był za szok, nie wiedziałam, gdzie podziać oczy, pragnęłam, by natychmiast pochłonęło mnie morze i gorączkowo modliłam się, żeby ciocia jak najprędzej sama zauważyła co się stało, bo ja, kompletnie sparaliżowana i zawstydzona do granic, nie byłam w stanie jej o tym powiedzieć. Czyż to nie okrutnie głupie? Uważam, że niemieckie naturalne podejście do ludzkiego ciała i jego spraw jest dużo zdrowsze niż polska przesadna wstydliwość. Jeśli dzieci od początku będą przyzwyczajane, że nagość

www.poloniaberlin.de

to nie grzech, nie wstyd, nie skandal, tylko natura, to dojrzewający chłopcy nie stracą głowy na widok pierwszego lepszego gołego cycka, a dziewczyny wyrosną na kobiety potrafiące cieszyć się seksem, bez kompleksów i bez chowania głowy i innych "takich rzeczy" pod kołdrę. Jedna z dyskutantek zwróciła naszą uwagę na nieco inny aspekt. Spytała mianowicie, czy miło by nam było, gdyby nasz facet gapił się na te nagie, młode biusty, podczas gdy nasz własny biust, przypominający uszy spaniela, siedzi (lub raczej wisi) grzecznie w staniku (i pod golfem jeszcze). Cóż, bolesne przeżycie, przyznaję. Ale znów powtarzam, że facet przyzwyczajony do widoku nagości nie będzie się na nią gapił, bo to nie będzie dla niego żadna sensacja. Nie chcę tu zgrywać wielce wyzwolonej i nawoływać do masowego zrzucania bielizny. Absolutnie nie o to mi chodzi i przyznam, że sama nie rozbieram się publicznie. Wiecie, czym skorupka za młodu itd. Jednak w żadnym wypadku nie przeszkadza mi, kiedy robią to inni. Katarzyna Willmann natandpol.blogspot.de

1


OGŁOSZENIA DROBNE l Pomoc domowa / Sprzątanie na gewerbe za 11 /godz. Zlecenia w Berlinie czas i miejsce pracy ustalasz sam. Wymagana podstawowa znajomość języka niem. lub ang. Helpling GmbH - 030 767594042 l Zapraszamy 8 października 2016 godz.19.00 do „Pierogarni” Turiner Str. 21 (Wedding) na wieczór pt. KLIMATYCZNIE, AKUSTYCZNIE... Do miłego spędzenia z nami czasu zachęcają Dorota, Wojtek, Andrzej i Waldek, czyli zespół „STAN ZAWIESZENIA” l Wynajmę mieszkanie 80 m po remoncie trzy pokoje duży hol kuchnia łazienka. Częściowo umeblowane. Dzielnica Siemensdamm koło lotniska tegel.mile widziane rodziny z dziećmi. Tel. +48 729 374 820/0152 177 709 05 l Poszukuję umeblowanego mieszkania 2-3-pokojowego, do wynajęcia od zaraz na dłuższy okres czasu w Berlinie. Proszę o kontakt telefoniczny pod numerem: 535 025 804 l Dwie młode osoby (28 i 20 l.) szukają pracy na terenie Berlina lub okolic, j. angielski zaawansowany, język włoski komunikatywny, język niemiecki - okrojone podstawy, ale rozumiemy, co się do nas

mówi + cały czas się uczymy. Jesteśmy energiczną i wolną od nałogów parą, szukamy pracy, którą mogą wykonywać zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Nasza dyspozycyjność: od zaraz na tak długo, jak będzie trzeba, gotowość do wyjazdu natychmiastowa. Obecnie mieszkamy w woj. zachodniopomorskim w PL. Tel. +48 519 774 779

Pomarańcze jeszcze nie leżą na stole

l Przyjmę do pracy kierowcę busa, odpowiedzialnego, uczciwego. J. niemiecki nie jest wymagany. Praca na umowę lub gewerbe. Możliwość zakwaterowania. Więcej informacji tel. +49 152 175 67 313 l Kursy komputerowe dla SENIORÓW „obsługa komputera”. Po kilku spotkaniach nie będziesz musiał prosić wnuczka, aby włączył komputer lub wyszukał coś dla ciebie w internecie. Wszelkie informacje pod: tel. 030/588 523 96, kom. 0157 749 163 03 l Serdecznie zapraszamy wszystkich polskich twórców, artystów, muzyków oraz miłośników muzyki na spotkania do „Pierogarni” w każdy czwartek od godz. 18.00, Turiner Straße 21, 13347 Berlin-Wedding l Doradztwo, księgowość, sprawy urzędowe. Marek Mosiej - tel. 030/757 048 17, Mobil: 0176 483 02 400

Trochę survivalowo, ale radośnie. Wreszcie w swoim prywatnym, wymarzonym domu. Nie mogliśmy czekać do dnia, kiedy poustawiamy bibeloty na półkach i przekroczymy radośnie próg naszego domu. To nie program o urządzaniu wnętrz, gdzie 30 ludzi najpierw remontuje, a potem urządza. W okamgnieniu nie da się wymalować, wytapetować i ułożyć podłóg, nawet jeżeli korzysta się z pomocy fachowców. A korzystanie z porad w internecie typu „Buduj z nami” ma się nijak do rzeczywistości. Odmierz 50 cm i narysuj linię prostą nie jest wcale takie proste. A co kiedy ściany krzywe i po odmierzeniu linia wcale nie jest prosta? Albo wytapetowanie tapetą w kratkę małej krzywej ściany graniczy z cudem. Może wzór w kwiatki byłby lepszy? Już czasami pomysłów brak. Budzę się już w swoim prywatnym łóżku w świeżutkiej i pachnącej pościeli, ale jeszcze w otoczeniu drabin, kartonów i wiader z farbą. Rano, kiedy wstaję muszę uważać, żeby idąc do łazienki nie potknąć się o wiertarkę czy młotek. I chociaż siedzę już przy swoim dużym, wymarzonym stole, to jeszcze w otoczeniu sterty cegieł, które kiedyś (mam nadzieję!) znajdą się na kuchennej ścianie. Mam też nadzieję, że moje kartony wreszcie zostaną rozpakowane. To ciągłe szukanie czegoś wygląda komicznie. Powstałaby niezła komedia. I co z tego, że kartony popodpisywane? Napis na kartonie DOKUMENTY niewiele pomaga, kiedy są aż 3 sztuki, a ja potrzebuję tylko jedną karteluszkę z pieczątką. Przewracanie po raz kolejny wszystkiego spowoduje, że może wreszcie zapamiętamy zawartość kartonów. Czasami nerwy puszczają, a czasami jest śmiesznie. Gdy usłyszałam wczoraj wołanie z pokoju mojego syna: „Mamo gdzie jest moja podkładka pod myszkę?” to usiadłam i śmiałam się do rozpuku. Nie wiem, czy już zwariowałam, czy to przejściowy stan. Chociaż przeprowadzka wykonana perfekcyjnie, wg poradników, jak się pakować, to podpisy na kartonach typu: OZDOBY, albo nie daj Boże MIESZANE dopiero wprowadza w błąd, gdy się szuka czegoś konkretnego. Wczoraj np. przerzuciłyśmy z mamą (co by było, żeby nie ona?!?!) całe zawartości, bo potrzebowałyśmy taśmę do firany. Gdzie się schowała? W POŚCIELI, OZDOBACH, czy MIESZANYCH? Jest na dole, na górze, czy może w garażu?(zwłaszcza, że dom ma 3 piętra, piwnicę i garaż). Mam nadzieję, że to wszystko minie szybko, a w mojej kuchni zapachnie wreszcie jedzeniem. Obudzę się rano i zobaczę na stole pomarańcze, na kanapie kolorowe magazyny i tuż obok okulary (tak jak się ogląda w magazynach wnętrzarskich!). Wiem, że już niedługo. Ale już bardzo niedługo wytatuuję sobie słowo „cierpliwość”na nadgarstku. Katarzyna Góreczna

16

www.poloniaberlin.de


www.poloniaberlin.de

17


KRZYŻÓWKA

POLSKI HUMOR

Rozwiązania prosimy przesyłać pod adres: PoloniaBerlin, Barfusstraße 11, 13349 Berlin, z dopiskiem: „Krzyżówka”. Za prawidłowe rozwiązania czekają na Państwa atrakcyjne nagrody ufundowane przez itvn. Rozwiązanie krzyżówki z nr. 66 - Robert Bąk, Sonja Morkis.

SUDOKU Sudoku 46 (Hard)

Sudoku 45 (Easy)

8 6

1

9

6

2

5

5

2

6

7

2

7

5 2

4 4

7

9

8

5

1 1

9

5

2

7

8

6

5 9

3

4 1

8

2

7

6 3

9 8

5

8

5

9

8

7

1

7

3 1

2

3

7

1 Sudoku 47 (Easy) 2

3

4

2 4

8

6

9

----------------------------------------Do kliniki dentystycznej przychodzi Niemiec, wchodzi do gabinetu jednego ze stomatologów i pyta: - Ile kosztuje wyrwanie zęba bez znieczulenia? - 30 euro. - A ile ze znieczuleniem? - 50 euro. - Poproszę w takim razie ze znieczuleniem. Dentysta aplikuje Niemcowi znieczulenie i prosi, by ten poczekał przed gabinetem 10 minut, aż znieczulenie zacznie działać. Ponieważ mija pół godziny, a pacjent się nie pojawia, wyrwiząb wychodzi zdziwiony przed gabinet i spotyka tam swojego kolegę, dentystę z gabinetu obok, który mu opowiada: - Wyobraź sobie, miałem przed chwilą pacjenta. Ależ to był twardziel! Uparł się, że chce rwać zęba bez znieczulenia, a kiedy mu go rwałem, nawet się nie skrzywił! ----------------------------------------Nad Morskim Okiem siedzi stary gazda. Przechodzący turyści pozdrawiają go i pytają: - Co tu robicie? - Łowię pstrągi. - Przecież nie macie wędki. - Pstrągi łowi się na lusterko. - W jaki sposób? - To moja tajemnica. Ale jeśli dostanę flaszkę, to ją wam zdradzę. Turyści wrócili do schroniska, kupili butelkę wódki i zanieśli ją gaździe. On tłumaczy... - Wkładam lusterko do wody, a kiedy pstrąg podpływa i zaczyna się przeglądać to ja go kamieniem i już jest mój... - Ciekawe... A ile już tych pstrągów złowiliście? - Jeszcze ani jednego, ale mam z pięć flaszek dziennie... ----------------------------------------Do drzwi puka akwizytor. Otwiera mu kobieta. Akwizytor zaczyna nawijać o swoim produkcie, a kobieta widać, że jest wkurzona jego wizytą: - Spadaj pan! i trzaska mu drzwiami przed nosem. Jednak drzwi się nie domknęły, uchylają się lekko, więc akwizytor dalej nawija o swoim wspaniałym produkcie. Kobieta już cała w nerwach, nawet nic nie powiedziała tylko znowu trzaska mocno drzwiami. No, ale drzwi znowu się nie domknęły, więc akwizytor dalej nawija. Baba już nie wytrzymała, wzięła zamach i z całej siły trzasnęła drzwiami. Jednak drzwi znowu się nie domykają, a akwizytor pokazując w dół mówi: - Może pani najpierw kotka zabierze?

www.poloniaberlin.de

Sudoku 48 (Medium)

4

5

1

4

2

8


Przemiana Często zachodziłem do Karola, bo chciałem zobaczyć pokój, który jeszcze parę dni temu zajmował. Do Karola, gdyż nawet później nie myślałem inaczej o swoim pokoju. Mieścił się na pierwszym piętrze, po przeciwnej stronie korytarza, o krok za łącznikiem zespalającym oba skrzydła Domu, koło windy, tuż za rogiem. Skręcało się w stronę dyżurki, przechodziło obok brudownika i trafiało do ustronia wysadzanego fotelami, skąd widać było, jak ubrani po domowemu pensjonariusze, rozparci w nich, paląc papierosy, siedząc przy ławach, rozmawiają i rżną w karty, a personel stoi nad nimi i popatruje ze znudzonym zaciekawieniem, szczególnie wówczas, gdy trwał szachowy turniej, zawody pomiędzy rywalizującymi oddziałami. W pokoju znajdował się sekretarzyk z deską imitującą biurko. Była też bieliźniarka na podręczne łachy, ortopedyczne łóżko na pilota z mnóstwem bloków i rur, a na jednej ze ścian wisiały dwie reprodukcje znanych obrazów. Pierwsza – z kwiatami, druga, to czysta abstrakcja. Ściany pomalowano na kremowo, sufit zalatywał bielą, wykładzina zatrącała o czerwień, okno było z widokiem na pobliski las. A właściwie na niedostępną przestrzeń osłoniętą czymś w rodzaju firanki. Biblioteczne półki, odziedziczone po przyjacielu, onegdaj zapełnione, a teraz – bez książek, oczekujące na moje, uśpione w nierozpakowanych kartonach, wyglądały obco i bez sensu. Niekiedy myślałem, że już nie potrafię się od nich uwolnić, oderwać od ich obecności, zwłaszcza gdy na własnej skórze przekonałem się, że zastąpienie starych – nowymi, niczego nie zmieni, bo czynność ta jest niedorzeczna: czy ślęczałem przy biurku w dawnym domu, czy byłem tutaj, nie miało znaczenia i o niczym nie decydowało. Niczego też nie przesądzało, bo albo tam, udając eksperta od spraw beznadziejnych, albo tu, krocząc po terenie ze stertą papierów, już nie byłem potrzebny i tylko wmawiałem sobie, że mam jeszcze coś do powiedzenia. Na ścianach odkryłem jaśniejsze plamy po obrazach i fotografiach. Przypatrując się im, próbowałem przypomnieć sobie, co przedstawiały, ale w głowie czułem pustkę. * Odwiedzała go pani E., przysadzista babina, krępy sześcian nieznacznego wzrostu i gigantycznego serca, kobieta o armatnim głosie, sanitariuszka z Powstania Warszawskiego, była pracownica socjalna, a teraz – przewodnicząca naszego samorządu. W tym czasie wychodziłem do dyżurki na „nockę” i dosyć często ją spotykałem. Już z daleka, z ciemności korytarza dochodziły jej stentory. Trochę się jej bano, bo zadziorna była i wybuchowa. Nie pamiętam, kiedy tu się znalazła, w każdym razie zjawiła się na długo przede mną. Pamiętam za to jej pokój, niedużą, lecz samodzielną klitkę. Przeszła na zasłużoną emeryturę, w stan urzędowego bezczasowego odpoczywania, gdyż podźwignęła się i poruszała z trudem. Wolała jednak stać, niż sie-

dzieć, rozmawiać, aniżeli milczeć, perorować, niźli słuchać. Nikt jej nigdy nie słyszał podczas walki z bólem; podobnie jak słonie, zaszywała się w niedostępności swoich czterech ścian. Nie wychodziła za bramę. W parku też jej nie widziałem. Za to na tarasie – stale. Najczęściej w nocy, gdy głupie myśli nie dawały spać, gdy ciemność, gdzieniegdzie rozjarzona lampami pobliskiego parku, wydawała się tajemnicza. Prowadziliśmy na nim rozmowy, marudne i niepotrzebne monologi z urojonymi słuchaczami, z majakami sfrustrowanych cieni, przedmiotów i zjaw, których obecność potwierdzała się wołaniem w mrok, skokami ciśnienia, nieuchwytnym tętnem odsłuchiwanym w zatrwożonej ciszy. Próbowaliśmy żyć przeszłością, utraconą energią, walczyć z pogłębiającą się depresją; zamknięci w galerii wspomnień, z wolna gasnący w monotonnej codzienności, przedłużaliśmy pozostały czas – nienasyconą ciekawością pozostałych chwil. Balustrada tarasu, przy której paliliśmy papierosy i rozmawialiśmy o Bóg wie czym, przenosiła nas w zaczarowane krainy minionej świetności, była dekoracją widoku rodzinnych świąt, pozwalała zagłuszyć, osłabić chaotyczne, napastliwe przebłyski wspomnień z przeszłości, na krótko nie pamiętać o porach manualnych zajęć, obiadów, wykładania talerzy, szybkich kolacji spożywanych w nerwowej atmosferze sprzątania ze stołów, zmywania podłogi i uruchamiania telewizora. Balustrada tarasu dawała nam poczucie pozadomowej wolności, zmniejszała wszechobecną kąśliwość intryg, ograniczała zasięg rażenia złych słów, oddalała od nas przeklęte wizje pobytu w tutejszym prosektorium. Ale nie tylko nam były niezbędne nocne odwiedziny na tarasie. Niekiedy pojawiali się na nim inni rezydenci: niewidoczni za dnia. Jak ślimaki pozamykane w swoich osobnych pokojach – skorupach, nocami zaś prowadzące aktywne, żerujące życie. Wówczas rodziły się w nich nieznane fantomy, piekące w sumieniu sprawy do uregulowania, zaległe problemy przywleczone z przeszłego istnienia, i kwestie te – siłą rzeczy niedokończone – tonęły w mroku i dogorywały w oparach mgły. Zmienione bliskością chłodu, zimnem nadciągającym od lasu, zmuszały ich do odłożenia wzruszeń na bardziej sprzyjające zmierzchy, a kto wie, czy nie na zawsze. Natomiast Karol jeździł na taras tylko w dzień. Cieszył się „obłożnym stanem zdrowia”. Miał potrzaskany krzyż i – z tej przyczyny – bezwładne nogi z odleżynami. Odznaczał się miłym usposobieniem i na twarzy gościł mu niepewny uśmiech, toteż odwiedzały go istne procesje dziewcząt z personelu. Spieszyły mu z pomocą, podczas gdy on, z nogami szczelnie przykrytymi kocem, wydawał rozkazy, instrukcje, pouczenia i wskazówki. Czynił to jednak w sposób tak naturalny, szczery i sympatyczny, a zawsze z dobrotliwym spojrzeniem, jak gdyby chciał je przeprosić za kłopot, że jest ciężki i nie może wstać. Lecz były to tylko pozory. Zachowanie pod publiczkę. Zanim umieszczono go tutaj, zajmował trzypokojowe mieszkanie po rodzicach. Jeden przeznaczył na drogie lekarstwa, strzykawki i plastry. Gromadził tam stosy paczek z pampersami. Drugi wynajmował studentkom w zamian za seksualne usługi, a w trzecim mieszkał w czymś, co na upartego na-

www.poloniaberlin.de

zwać można pokojem. Było w tej szczelnie zagraconej izbie tak ciemno i duszno od rzeczy nieodzownych, że gdy przychodziłem do niego, znalezienie miejsca do siedzenia graniczyło z cudem. Miałem okazję ujrzeć obrzydliwie ciemne, niemal czarne szyby pochłaniające resztki jasności, w efekcie czego przemieniły słoneczne, przestronne i wesołe pomieszczenie w nędzną, ciasną i posępną dziuplę, klitkę aż po sufit zawaloną nieczystościami. Na półkach, w oszklonej szafie, w miniaturowych komódkach, piętrzyły się nietknięte kanapki, talerze ze śniadaniami, obiadami i kolacjami, które zdążyły się zeschnąć na amen, lecz nie przestały cuchnąć. Był kawalerem – luzakiem. Nie cierpiał przymusu, robienia czegoś z obowiązku. Gdy jeszcze chodził, lubił wzbudzać zainteresowanie, być w centrum uwagi, kraśnieć od pochwał i spodziewać się podziwów. I to mu zostało, nasiliło się nawet po wypadku, niefortunnym skoku do wody. Naraz nie mógł więcej, niż jego kumple. Kamraci od imprez i hecnych zgryw, dziewczyny od serca i legowiska, przychodzili z początku, lecz nie siedzieli zbyt długo, gdyż z każdą chwilą stawał się coraz bardziej podejrzliwy i nieprzyjemny; nikomu nie ufał, a wszystkich podejrzewał. Jego uporczywa złośliwość przybierała coraz to większe rozmiary. Dawny zapał do życia, który pozwalał mu brnąć przez codzienność, znalazł się w opłakanym stanie i nagle wszystko zaczęło podlegać posępnej metamorfozie; przysparzało mu zmartwień wywodzących się z przyzwyczajeń. Odwiedzający mówili, że dysponuje pryzmatami znękanego paralityka i nie mają z nim o czym podyskutować; patrzy na nich poprzez nadpęknięty kręgosłup i nagina proste wywody o świecie do nielogicznego poziomu. Bronił się. Pozował na typa, którego świat nie rozumie, nie docenia, spycha na margines. Ale świat, jak powiadali, nie jest winny temu, że nie umarł. Uważają, że jest płytki, bo zapatrzony wyłącznie we własne nieszczęścia. Poznałem go w szpitalu, w otoczeniu braci i sióstr, rodziny, nadskakującej, zatroskanej, załamującej nad nim ręce. Kiedy go odwiedziłem w domu, od samego rana wydzwaniał do różnych instytucji prosząc o pomoc, bo on taki biedny i ciężko chory. Dzięki swoim działaniom dwa razy w roku jeździł do sanatorium. Co tydzień przychodziła do niego pielęgniarka i jeśli pojawiła się młoda, próbował ją namówić na prace ręczne. Aż urwała mu się idylla i po ośrodkach opiekuńczych poszła fama, że jest zboczeńcem i krętaczem. I funkcyjni ludzie ds. społecznej troski zadecydowali, że wymaga nieustannego nadzoru, ponieważ sam nie daje rady. Jednak kiedy tu trafił, zaszła w nim gruntowna zmiana: zaniechał poprzednich praktyk, złagodniał i wypoczciwiał tak radykalnie, że ktoś, kto go nie znał wcześniej, mógł sądzić, że był takim od zarania: subtelnym, wiecznie uśmiechniętym, całkowitym przeciwieństwem naciągacza, pieczeniarza i seksualnego roszczeniowca, że od zawsze lubił czytać, dbać o porządek, rozmawiać na uduchowione tematy, filozofować w otoczeniu książek popstrzonych uwagami. Marek Jastrząb

1



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.