3 minute read
ŻYć I pRACOWAć - U pATRYKA HARDZIEJA I ADY ZIELIńSKIEJ
Ż Y ć I P r AC o WA ć
U PATrYKA HArDZIEjA I ADY ZIElIńSKIEj
Advertisement
AutoRKA: MICHALINA DOMOń Foto: MOOD AUTHORS / PAWEł MARCINKOWSKI
Duża i wysoka przestrzeń opanowana za pomocą spójnej kolorystyki i konsekwentnych detali, osadzonych w ponadczasowej estetyce lat 50. Patryk hardziej i Ada Zielińska od niedawna zamieszkali na poddaszu zabytkowej kamienicy w gdańskim Śródmieściu. Projektanci graficzni chcieli połączyć w jednej przestrzeni funkcję mieszkalną oraz pracowni. I bez wątpienia się to udało.
Ponieważ pandemia uniemożliwiła im pracę w studio w Dalmorze, musieli zacząć pracować z domu. Poprzednie mieszkanie w Gdyni nie spełniało jednak funkcji biura projektowego, brakowało też miejsca na kolekcjonowane plakaty i archiwum Karola Śliwki, które gromadzą w ramach działalności fundacji. Dlatego postanowili znaleźć mieszkanie, które będzie w stanie pomieścić funkcje mieszkania, pracowni oraz archiwum.
- Określiliśmy sobie widełki przestrzenne oraz inne kryteria. Chcieliśmy, żeby mieszkanie miało około 80-100 m2 i znajdowało się na ostatnim piętrze lub na poddaszu. Znaleźliśmy dwie opcje: mieszkanie w starej kamienicy we Wrzeszczu, po architektach, świetnie zaprojektowane i gotowe do zamieszkania i to, w Śródmieściu, z zastanym klimatem lat 80., ale z ogromnym potencjałem. Wybraliśmy tę drugą opcję – opowiada Patryk Hardziej, grafik i właściciel mieszkania.
Mieszkanie na poddaszu jest wysokie na 6,5 m i ma powierzchnię 150 m2 z potencjałem rozbudowy do 170 m2. Na dodatkowej przestrzeni będzie z czasem kolejne pomieszczenie archiwum. Przestrzeń znajduje się w zabytkowym budynku, pochodzącym z 1902 roku, który przetrwał bez uszczerbku wojnę. W konstrukcji zachowała się m.in. więźba dachowa.
Patryk i Ada zdecydowali się na kilka zmian we wnętrzu, w którym zastali różne odcienie drewna. Zasadniczą zmianą było przemalowanie całości, wraz z podłogą na biało, zachowując jednak oryginalny charakter belek konstrukcyjnych. Dzięki temu uzyskali spójną przestrzeń, w której łatwo wybrzmiewają detale, takie jak akcenty kolorystyczne w różu i zieleni, np. w obramowaniu przeszklonych drzwi czy kabiny prysznicowej, a także wymarzona biblioteczka Patryka z drabinką z kolekcją albumów o projektowaniu.
Niemal w całości otwarta przestrzeń została podzielona funkcjonalnie. Serce mieszkania stanowi salon, w którym jednym z głównych elementów jest właśnie wspomniana biblioteczka zajmująca niemal całą ścianę. Z pracowni przebija dekoracyjny neon, zaś z innej strony możemy zobaczyć kolekcjonerski i zabytkowy już sprzęt grający Braun, projektu Dietera Ramsa, sprowadzony z Monachium.
Jak na mieszkanie grafików przystało, na ścianach nie brakuje plakatów z kolekcji właścicieli, a całość wnętrza dopełniają bujne zielone rośliny. Meble stanowią miks różnych wyborów, ale większość z nich nawiązuje do wzornictwa lat 50. i 60. Część z nich to oryginalne znaleziska ze sklepów vinatge i OLX-a.
- Nie chcieliśmy kupować mebli modnych, a raczej ponadczasowe i na taką estetykę postawiliśmy w całym mieszkaniu – mówi Ada Zielińska.
Z salonu przechodzi się do kolejnych przestrzeni: pracowni, kuchni, łazienki, sypialni z garderobą, które znajdują się na antresoli, archiwum, oraz strefy dla gości. Wnętrze zostało podzielone na część prywatną i otwartą, a podziały te wyznaczają przeszklone drzwi i ściany, które pozwoliły zachować wrażenie otwartej przestrzeni.
- Często współpracujemy z różnymi osobami i chcieliśmy stworzyć taką przestrzeń, żeby współpracownik mógł z niej korzystać również pod naszą nieobecność – wyjaśnia Ada Zielińska.
We wnętrzu nie brakuje też prawdziwych „smaczków” takich jak: fronty szafek z półwałków, rośliny ukryte za kabiną prysznicową - za szybą, która zabezpiecza drewnianą belkę, lodówka w schowku czy uśmiechnięty emotikon ukryty w mozaice łazienkowej.
Z antresoli, w której znajduje się prywatna część – sypialnia z garderobą widać cały salon, zaś z okien miejski krajobraz Śródmieścia. Patryk i Ada w całości sami zaprojektowali wnętrze, a w remoncie pomagał im tata Patryka.
- To było długie 1,5 roku i dopiero od niedawna możemy się cieszyć efektem. Zaraz po remoncie byliśmy bardzo zmęczeni, nadrabialiśmy różne zaległości. Ale teraz przyszedł czas na docenienie tego, co udało nam się stworzyć i zapraszanie gości – mówi Patryk Hardziej.