3 minute read
KTO ROBI WKULTURZE, TEGO KULTURA NIE
KTO ROBI W KULTURZE, TEGO KULTURA NIE OBOWIĄZUJE
ArkAdiusz HronoWski
Advertisement
od 2001 roku zawiaduje sopockim SPATiF-em. Odpowiada za serwis muzyki niezależnej Soundrive.pl oraz festiwal muzyki alternatywnej Soundrive Festival. Na stoczniowych terenach w Gdańsku stworzył klub B90 oraz współtworzy Ulicę Elektryków, Plenum i Plener 33. Od niedawna w Krakowie współorganizuje Mystic Festival. Najmłodsze dziecko to nowy, alternatywny klub muzyczny DRIZZLY GRIZZLY.
„the Day after”
To tytuł filmu z 1983 roku, którego fabuła rozgrywa się w oparach lokalnego konfliktu pomiędzy siłami NATO a Układem Warszawskim. Spadają bomby atomowe i jądrowe. Pomimo iż konflikt zanika film pokazuje co stanie się z ludźmi, ich życiem i otoczeniem po wszystkim. Dziś grozi nam wiele takich wybuchów, nie koniecznie atomowych czy jądrowych.
Wybuch pandemii nie dla wszystkich jest dziś odczuwalny. Wiadomo, że sytuacja nie jest najlepsza, choć dla wielu byłoby lepiej aby pandemia trwała jak najdłużej. To jest ten paradoks, że jedni przechodzą tragedie i tracą wszystko, inni z kolei robią biznesy życia. Pomijając wyższość sklepu z telewizorami nad niewielkim bistro, to jednak cieszy fakt, że wielu z nas te biznesy życia realizuje, że wielu mieszka na zmianę na Zanzibarze i w Tulum, że wielu inwestuje w kolejną nieruchomość, że Castorama i IKEA nie nadążają dostarczać produktów, że w niektórych restauracjach na sushi trzeba czekać 2,5h. Oznacza to że pieniążek krąży. Mam jednak świadomość, że świat już nie powróci do stanu sprzed pandemii. W czasach przedpandemicznych nasze życie toczyło się wg ogólnie panujących schematów. Dla wielu prowadzących swoje biznesy były one znane i przewidywalne. Każdy z nas znał specyfikę branży w której pracuje. Dziś wielu z nas włączyło hamulec, dokonuje reorganizacji, a często nawet myśli o zmianie branży. To nieuniknione i prawdopodobnie największe zmiany dopiero przed nami. Obserwując naszą gospodarkę mam wrażenie, że jednak wszystko działa. Wszak to nie Orlen jest właścicielem polskiej gospodarki, a my drobni przedsiębiorcy. To my jesteśmy gwarantem tego, że wszystko dookoła funkcjonuje. To my znosimy upokorzenia, wykonujemy slalomy pomiędzy coraz bardziej absurdalnymi przepisami i to my robimy wszystko alby ratować nasze firmy by myśleć o przyszłości. Niemniej pamiętajmy, że powrót do normalności nie będzie oznaczał powrotu do starych schematów. Wielu z nas wejdzie w to nowe życie mocno poturbowanym. Nasze straty będziemy chcieli szybko odrobić. Ale czy kalkulujemy w tym nasze porażki, które niewątpliwie nastąpią? Czy stać będzie nas na to? Pracując w jednej z branż, która od początku pandemii nie funkcjonuje cały czas zastanawiam się jak ona będzie wyglądać po pandemii. Głód powrotu do normalności jest ogromny. Widać to szczególnie w sezonie letnim, kiedy rządy częściowo luzują społeczeństwu obostrzenia. Następuje wtedy kumulacja energii i jej wyzwolenie ma często niepożądane skutki. Chcąc nadrobić stracony czas i pieniądze zaczynamy realizować dwa razy więcej niż miało to miejsce przed pandemią. Zaczynamy wpadać w pułapki i w efekcie zamiast odrabiać powiększamy stratę. Musimy zdać sobie sprawę, że najgorsze dopiero przed nami, bo nikt nie chce zwalniać i nikt nie chce zostać z tyłu. Niemniej czy pozostanie na niższym biegu nie będzie najbezpieczniejszym rozwiązanem? Wydaje się że tak, choć wielu swoją brawurą przebojem wejdzie do czołówki, a wielu zwyczajnie wypadnie z gry. Przed nami bardzo długi etap układania nowego porządku. Porządku w którym głównym rozgrywającym jest rząd. Dziś nie jesteśmy w stanie zaplanować najbliższych miesięcy. Możemy jedynie przewidzieć kilka wariantów i czekać na któryś z nich. A jednak w tym szaleństwie jakoś sobie radzimy i wydaje się że szybko wracamy do normalności. Tylko jakim kosztem? Czy za kilka lat nasze zdrowie psychiczne nie będzie tak zrujnowane, że zacznie się kolejny problem? Tego nie jesteśmy w stanie przewidzieć.
Bądźmy jednak myśli, że świat dzień po się zmieni, oczyści i nastąpi całkowite odrodzenie. Zrozumiemy wszystkie problemy, przestaniemy się kłócić, tolerancja opanuje cały świat a wojny będą znane jedynie z filmów i książek. Wszyscy zwolnimy, konsumpcjonizm stanie się negatywnym trendem i zaczniemy myśleć o ziemi jak o żywym organizmie. Ale czy to nie jest już czasem pierwszy symptom mojej choroby psychicznej?