3 minute read
Felieton Tomasza Ogonowskiego. Piosenki, których nie znam
Telewizja kolacyjna
Tomasz Ogonowski Piosenki, których nie znam
Advertisement
Jestem użytkownikiem fejsbuka. Oprócz mnie używa go jeszcze kilka osób. Postanowiłem dziś nieco je poszturchać. I – jakkol wiek brzmi to paskudnie – trochę posegregować. Wśród moich znajomych na FB są więc polityczni wiecownicy, którzy swój profil traktują jak mównicę. Stają na niej, zaciskają pięści i wygłaszają ide owe deklaracje. Rozmowa nie jest ich żywiołem. Na miękko znoszą tylko potwierdzanie ich opinii. Jeśli śmiesz wybić takiego oratora z onanistycznym zacięciem z jego orbity jakimś logicznym pyta niem, bądź pewien: obrazi się, a potem wyrzuci cię ze znajomych.
Osobna kategoria to „helperzy”. Pojawiają się na FB tylko wtedy, kiedy potrzebują pomocy: „Halo , Koszalinie! Czy ktoś będzie jechał w środę o 6.52 z Karłowicza w kierunku Katedry? Jest do przewie zienia szafa gdańska i troje dzieci. Po wszystkim zapraszam na herbatę z szyszek”. Ponieważ do wpisu jest dołączone zdjęcie uśmiechniętej rodziny albo deski rozdzielczej samochodu, autor/ka dodaje adnotację: „Zdjęcie dla zachęty”. Zachęty do czego? :)
Osobną, bardzo dziwną kategorią helperów są dziennikarze poszu kujący bohaterów do swoich tekstów. Ich wpisy mają swoją poetykę wyjętą wprost z „Alicji po drugiej stronie lustra”. Na przykład: „Szukam opiekuna delfinów, który ma błony między palcami. Musi znać czeski. Dobrze jeżeli ma niebieskie oczy, ale jak nie, to trud no. Dziękuję.” Dziennikarze nigdy nie szukają tresera psów. To nie ta liga, zbyt prozaiczne. Najwyżej może być treser psów, który po pracy jeździ dla rozrywki pociągami osobowymi na trasie Świdwin – Łobez albo którego w dzieciństwie stratował koń.
Kolejna grupa to – tak to nazwałem – „motywatorzy”. Wrzucają zdję cia, na których są na ogół: wyjątkowo czerwona róża, góry we mgle albo bardzo stary Azjata. Takiemu obrazkowi towarzyszy koniecznie jakaś sentencja, która musi być tak dalece symboliczna i niejasna, żeby każdy uwierzył, że ją rozumie. Padają zdania typu: „Twoje życie jest jak kamień spadający do wody. Chociaż świat go nie dostrzega, podziwia go łosoś płynący na tarło”, albo: „Pamiętaj: kiedy idziesz pod górę, góra schodzi w dół” albo: „Malarz, żeby tworzyć piękno, używa pędzli. Ty też nie jedz rękoma”. Naprawdę ktoś w to wierzy? Osobna podkategoria motywatorów (a właściwie motywatorek) to kobiety. „Jem tylko pączki i popijam szampanem. Co komu do tego?”, „Już nigdy nie pozwolę nikomu mnie skrzywdzić. Jestem silna i wiem o tym”. Tak naprawdę tego rodzaju wpisy są strasznie smutne. Nie lubię ich. Kryją się za nimi tragiczne historie niewiary w siebie. Zostawmy to.
Kategoria – insynuacyjni. Właściwie nigdy nie wiadomo, o co albo o kogo im chodzi. Wydaje się, że piszą tylko do jednej konkretnej osoby. „Nie chcę mieć wśród znajomych człowieka, który wyrzuca ze znajomych kogoś, kto wyrzuca innych znajomych wyrzuconych przez kogoś znajomego, żeby potem przyjąć do znajomych tego pierwszego. To podłe…” Nigdy nie zrozumiem, dlaczego insynuacyj ni każą mi to czytać, zamiast wysłać prywatną wiadomość do tego, którego uważają za świnię.
Jest jeszcze kategoria: „Świat schodzi na psy”. Ci sprawiają wra żenie przerażonych nieuchronną zmianą: bo kiedyś to pisano mądrzejsze wiersze, celebrytami byli Platon i Arystoteles, a Zenek kopał buraki, bo tam jego miejsce. Och, jakże byłoby cudownie, gdyby zdetronizowana inteligencja odzyskała należne jej miejsce. Bla, bla, bla….
Uwierzcie, jest tych fejsbukowych typów znacznie więcej: femini styczne poetki, narodowcy, radykalni zwolennicy Mszy Trydenckiej, turbosłowianie, konfederaci i „biedroni”, pisowcy i antypisowcy… A imię ich Legion.
A wszyscy mają jedną wspólną cechę: lubią tylko te piosenki, które znają.
To bezpieczne. I łatwe. I jeszcze: stanowi doskonałą trampolinę do ataków na tych, którzy choćby myślą inaczej.
Śmieszy mnie jednocześnie i drażni ten sposób myślenia.
Chyba się starzeję.
Tomasz Ogonowski – reportażysta, publicysta, producent telewizyjny, dramaturg i dramatopisarz. Laureat nagród reporterskich (m.in. I nagrody w ogólnopolskim Konkursie Dziennikarskim „Oczy otwarte” za Najlepszy Artykuł Roku 2003). Autor scenariusza i dramaturg spektaklu „Czekamy na sygnał” uznanego za Wydarzenie Kulturalne Roku 2017 w Koszalinie.