Na pięcie włoskiego buta Autor: Beata Ostrowska
Kiedy wracasz z plaży uznanej przez National Geographic za jedną z dziesięciu najpiękniejszych na świecie i w wiejskiej osterii, jesz ser cociocavallo, a za Twoim plecami pasą się podolice, z których mleka robi się ten smakołyk, wiesz, że nie mogłeś trafić lepiej. Oszałamiająca natura i autentyczność to znak rozpoznawczy całej włoskiej Apulii. To była nasza pierwsza podróż zagraniczna od początku pandemii. Wytęskniona, ale też niepozbawiona obaw. Jadąc do Włoch na początku lipca, do ostatniej niemal chwili nie byliśmy pewni, czy paszport szczepionkowy na pewno będzie działał, czy formularze lokalizacyjne wypełniliśmy poprawnie, i czy nie zostaniemy zawróceni, zanim jeszcze rozpoczniemy naszą włoską przygodę.
buta, a ściślej rzecz ujmując do jego północnej części – na Półwysep Gargano, miejsca absolutnie wyjątkowego. Gargano to zarówno nazwa półwyspu w północnej części Apulii, jaki i parku narodowego, który obficie porastają wiecznie zielone lasy, w tym słynna Foresta Umbra. Ten zacieniony, nieco mroczny las we wnętrzu Półwyspu, uznawany jest za najstarszy nienaruszony ręką człowieka i figuruje na liście UNESCO.
Lęki te szybko jednak zostały rozwiane, lotniskową przeprawę przeszliśmy bezproblemowo, a na miejscu czuliśmy się bezpiecznie.
Zrównoważone podejście Włochów do ochrony ekosystemu sprawia, że nie ma tam masowej turystyki i wielkich betonowych hotelowców, ale nie ma też absolutnego zakazu korzystania z darów natury, co jest niezwykle istotne nie tylko dla turystów, ale przede wszystkim dla mieszkańców, którzy mogą tam wypasać bydło, owce i kozy czy prowadzić niewielkie rodzinne gastronomiczno-turystyczne biznesy.
We Włoszech zaszczepionych jest już 60 procent ludzi, wszyscy bez dyskusji zasłaniają nos i usta w publicznych pomieszczeniach, a wielu nie zdejmuje maseczek na ulicach, nawet przy ponad 30-stopniowym upale. Ponadto wybraliśmy się do regionu, w którym masowa turystyka praktycznie nie istnieje. Do Apulii na końcu włoskiego
I
40
I