Sławomir Perchel „Kocham podróże poza szlakiem” Autor: Anna Zawiślak
Ile trzeba mieć rowerów, aby objechać świat? Okazuje się, że wystarczy jeden. No, może dwa. Koszalinianin Sławek Perchel rowerem zjeździł Rumunię, Gruzję, Kirgistan, Nepal, Tybet, Sir Lankę, Indie, Peru, Dominikanę, Kubę, Maroko, Algierię, Saharę Zachodnią oraz oczywiście Polskę. I nadal jest wiele miejsc, które chciałby zobaczyć. A nawet bardziej poczuć, bo rodzaj kolarstwa jaki uprawia, jest koktajlem sportu, przygody, podróży, współdzielenia świata, pokory w stosunku do przyrody, chęcią poznania kultur i mieszkańców najodleglejszych zakątków naszego globu. - Gdzie wjechałeś swoim rowerem najwyżej? - To było zdaje się 5600 m n.p.m. w Nepalu. Choć dla mnie „najwyżej” to trasa, którą od początku do końca pokonuję na rowerze, siłami własnych mięśni.
z rowerem na szczyt. Nie biję rekordów w prędkości ani w odległości. Wsłuchuję się w otoczenie. Zdarza się na moich wyprawach, że znaki na niebie i ziemi mówią mi, nie jedź tam i ja się tego słucham. Nie ingeruję w przyrodę ani w kulturę środowiska, w jakie jadę. Skoro oni mówią mi, nie jedź - odpuszczam.
- Czy wszędzie da się wjechać rowerem? - I tak, i nie. Zależy, co jest twoim priorytetem. Ja nie jestem nastawiony na osiągnięcia, a myślę tu o „dalej, więcej, za wszelką cenę”. Moim celem jest zbliżyć się maksymalnie do ludzi, przyrody, przeżyć przygodę, ale nie „zdobyć” najlepsze ujęcie fotograficzne, czy wdrapać się
- Jakie to znaki? - Nie raz zdarzyło mi się wsłuchać w ostrzeżenia tubylców na przykład o zalanej drodze czy o zniszczonym moście. Zawsze na początku swojej wyprawy staram się
I
46
I