M A G A Z Y N
0 2 / 2 0 1 9
M E T R O P O L I I
PERFEKCJONIŚCI BRACIA PIETRZAK
+
Perfekcyjni w każdym detalu
Czy pszczoły chcą żyć w mieście?
Atelier Handelsman & Royce
Miliardy archiwizują swoje życie
na dachu jednego z budynków Uniwersytetu Śląskiego stanęło 6 uli. Dlaczego? – Pszczelarstwo miejskie ma w Polsce swoją złotą godzinę.
Najlepsze buty, mówiąc potocznie, „wyciągną” niejeden nie najlepszy garnitur i odwrotnie – złe obuwie pogrąży najwykwintniejszy nawet ubiór.
Żyjemy w bibliotece. Setki miliardów zeszytów wciśniętych w małe pudełka. Celem jest gromadzenie. Obrazów i śmieci. A rzepaku coraz więcej. MAGAZYN METROPOLII 1
klasyki WTORKI Z MUZYKĄ ŚWIATA Cykl koncertów muzyki klasycznej 02, 09, 16 i 23 lipca godz. 19:00 Usłyszymy utwory najwybitniejszych kompozytorów, takich jak: Chopin, Wagner, Verdi, Liszt, Strawiński, Bach, Strauss, Schumann, Prokofjew i wielu innych...
Wstęp wolny
Scena Główna 2
MAGAZYN METROPOLII
forumgliwice.pl
CAŁKOWICIE NOWY CAŁKOWICIE NOWY RANGE ROVER EVOQUE RANGE ROVER EVOQUE
Całkowicie nowy Range Rover Evoque stanowi wyrafinowany przykład ewolucji pierwowzoru, który zapoczątkował klasę Całkowicie nowy Range Rover Evoque stanowi wyrafinowany luksusowych, kompaktowych SUV-ów. przykład ewolucji pierwowzoru, który zapoczątkował klasę
luksusowych, kompaktowych SUV-ów. Jego minimalistyczny design nadwozia przyciąga wzrok, zaś nowoczesne wnętrze stanowi przykład dbałości o każdy detal. Jego minimalistyczny design nadwozia przyciąga wzrok, Nowy Evoque został wyposażony w system multimedialny zaś nowoczesne wnętrze stanowi przykład dbałości o każdy detal. Touch Pro Duozostał z dwoma ekranamiwdotykowymi, cyfrowe lusterko Nowy Evoque wyposażony system multimedialny wsteczne ClearSight czy system ‘transparentnej maski. Touch Pro Duo z dwoma ekranami dotykowymi, cyfrowe lusterko
OD 1.559 ZŁ NETTO/MIES. 1.559 ZŁ NETTO/MIES. WOD OFERCIE PREMIUM LEASE W OFERCIE PREMIUM LEASE
wsteczne ClearSight czy system ‘transparentnej maski. Nowy model dołącza do rodziny Land Rover z gamą nowoczesnych, 2-litrowych silników Ingenium układem hybrydowym Nowy model dołącza do rodziny Land Rover zzgamą MHEV o mocy od 150KM do 300KM, łącząc niezrównane nowoczesnych, 2-litrowych silników Ingenium z układem hybrydowym dziedzictwo Range Rover zdo najnowocześniejszą technologią. MHEV o mocy od 150KM 300KM, łącząc niezrównane dziedzictwo Range Rover z najnowocześniejszą technologią.
British Automotive Silesia ul. Lotnisko 81, Katowice British Automotive Silesia ul. Lotnisko 81, Katowice ba-silesia.landrover.pl ba-silesia.landrover.pl
Zużycie paliwa w cyklu mieszanym od 6,3l/100km, emisja CO2 od 165 g/km. Przykładowa kalkulacja dla modelu Range Rover Evoque w cenie katalogowej 155 900 zł brutto: opłata wstępna 10%, okres użytkowania 36 miesięcy, limit przebiegu 60 000km, rata miesięczna 1 559 zł netto/miesięcznie. Powyższe ma charakter informacyjny i nie stanowi oświadczenia ani oferty handlowej emisja w rozumieniu cywilnego. Zużycie paliwagwarancyjnego w cyklu mieszanym od 6,3l/100km, CO odprzepisów 165 g/km.kodeksu Przykładowa kalkulacja dla modelu Range Rover Evoque w cenie katalogowej 155 900 zł brutto:
MAGAZYN METROPOLII 3
2
opłata wstępna 10%, okres użytkowania 36 miesięcy, limit przebiegu 60 000km, rata miesięczna 1 559 zł netto/miesięcznie. Powyższe ma charakter informacyjny i nie stanowi
SPIS TREŚCI
18
34
18
48
METROPOLIA
LUDZIE
06 | KLIMATY: DRZEWO KLIMATYCZNE
24 | TEMAT Z OKŁADKI: PERFEKCJONIŚCI, BRACIA PIETRZAK
08 | KLIMATY: SZLAKIEM ROŚLINNOŚCI WOKÓŁ MUZEUM
34 | HANDELSMAN&ROYCE: UBIERAĆ TO STWARZAĆ
10 | FELIETON / NUREK: OJCZYZNA ŚLĄSZCZYZNA
40 | ŚLĄSKI SZLAK KOBIET: ELŻBIETA KORFANTOWA
12 | FELIETON / WYDRA: WIESZ, KTO WYBUDOWAŁ TWOJE MIASTO?
42 | ZDROWIE: ZDETERMINOWANI DO RODZICIELSTWA
14 | NEWSROOM
48 | NAUKA: NIKT DOTĄD NIE ZAPYTAŁ PSZCZÓŁ…
18 | MY METROPOLITANIE – MY METROPOLITANKI 22 | WYDARZENIE: PIAST MISTRZ
ADRES REDAKCJI: ZWYCIĘSTWA 41/43, 44-100 GLIWICE TEL. 662 225 009 EMAIL: REDAKCJA@PRESTIZMETROPOLIA.PL REKLAMA@PRESTIZMETROPOLIA.PL MARKETING@PRESTIZMETROPOLIA.PL WWW.PRESTIZMETROPOLIA.PL
Okładka: Robert i Mariusz Pietrzak Foto: archiwum Bracia Pietrzak
4
MAGAZYN METROPOLII
REDAKTOR NACZELNY: JAROSŁAW SOŁTYSEK, TEL. 601 53 71 73 REKLAMA I PROMOCJA: ANNA LISZEWSKA, TEL. 505 505 988 SEKRETARZ REDAKCJI: MAŁGORZATA KATAFIASZ, TEL. 662 225 009 WSPÓŁPRACOWNICY: MARCIN KOMAR BARANOWSKI JOANNA STAR CZUPRYNIAK ANNA GOŁĘBIOWSKA MARCIN KURA KORCZAK KRZYSZTOF KRZEMIŃSKI DOROTA NOWICKA WOJCIECH NUREK MAŁGORZATA TKACZ-JANIK ADRIANA URGACZ-KUŹNIAK MAŁGORZATA STĘPIEŃ PIOTR SZARY JUSTYNA WYDRA
STYL
60
80
64
86 KULTURA
54 | OBIEKTY POŻĄDANIA
80 | SZTUKA: POETA MICHAŁ KELLEN
60 | MODA: GUZIKOVA – PRÊT-À-PORTER
86 | SZTUKA: OBRAZY EWY JĘDRYK-CZARNOTY
64 | MODA: Z SZAREJ MYSZKI WAMP
92 | AFISZARIUM: CO, GDZIE, KIEDY?
70 | 3 PYTANIA DO...: SPRAWDZAJ BIURA PODRÓŻY
98 | KRONIKA TOWARZYSKA: PREMIERY CHORZÓW / SOSNOWIEC
72 | TRENDY: INSTAGRAM
100 | KRONIKA TOWARZYSKA: PREMIERA TYCHY / JAZOVIA
74 | MOTO: MERCEDES GLC 63 4MATIC+
102 | KRONIKA TOWARZYSKA: START SILESIA24
76 | MOTO: NOWY RANGE ROVER EVOQUE
WYDAWCA: ARTE MEDIA JAROSŁAW SOŁTYSEK 44-100 GLIWICE, UL. KRUCZA 4/19 M A G A Z Y N
DRUK: DRUKARNIA KOLUMB UL. KALINY 7, 41-506 CHORZÓW INFOLINIA +48 801 641 691
WWW.DRUKARNIAKOLUMB.PL Materiałów niezamówionych Redakcja nie zwraca. Na anonimy Redakcja nie odpowiada (każdy zgłoszony tekst musi być podpisany pełnym imieniem i nazwiskiem Autora). Redakcja zastrzega sobie prawo skracania materiałów i redagowania ich zgodnie z przyjętymi zasadami. Proces redagowania nie wpływa na merytoryczność tekstu Autora, lecz zmierza do ulepszenia jakości tekstu.
M E T R O P O L I I
MAGAZYN METROPOLII 5
KLIMATY
DRZEWO KLIMATYCZNE Drewniana, wielofunkcyjna rzeźba autorstwa Matyldy Sałajewskiej „wyrosła” 28 maja przed Teatrem Śląskim w Katowicach. Drzewo Klimatyczne to obiekt wielokrotnego użytku, wykonany z wodoodpornej sklejki. Ma trzy metry wysokości, a jego konary rozpinają się na szerokość 2,5 metra. Znajduje się na nim 150 „liści” z hasłami propagującymi dobre nawyki proekologiczne. W zamyśle artystki drzewo ma aktywizować lokalną społeczność i kształtować społeczną świadomość w sprawie zmian klimatu. Matylda Sałajewska jest artystką działająca w przestrzeni filmu, instalacji i dizajnu. Drzewo Klimatyczne wyrosło w Katowicach na 2 tygodnie.
6
MAGAZYN METROPOLII
zdjęcie: archiwum Pres�ż Metropolii
MAGAZYN METROPOLII 7
KLIMATY
SZLAKIEM ROŚLINNOŚCI WOKÓŁ MUZEUM Wbrew pozorom roślinność jest ściśle związana ze sztuką. Wiedział o tym między innymi Stanisław Wyspiański. W jego twórczości występuje prawdopodobnie największa różnorodność kwiatów i ziół. Stworzył nawet wzór rysunków roślin, które wykorzystywał w swoich pracach. Muzeum Śląskie za przykładem Wyspiańskiego dba o różnorodność terenów zielonych, a dzięki ścieżce dydaktycznej można dowiedzieć się czegoś więcej o znajdujących się tutaj roślinach i zobaczyć je na żywo, spacerując po terenie zewnętrznym Muzeum Śląskiego.
8
MAGAZYN METROPOLII
zdjęcie: www.depositphotos.com / tekst: www.muzeumslaskie.pl
MAGAZYN METROPOLII 9
metropolia ZDANIEM NURKA
OJCZYZNA ŚLĄSZCZYZNA Był już taki czas, gdy władze naszej ojczyzny troszczyły się o to, co tam obywatel sobie myśli i robi. Miałem wówczas okazję odczuć tę troskę na własnej skórze. Gdy byłem w pierwszej klasie podstawówki kazano nam codziennie wygłaszać coś na kształt modlitwy. Jej słów dokładnie dzisiaj nie pamiętam, ale w treści zawarta była deklaracja miłości do socjalistycznej ojczyzny, pomysłodawców socjalizmu, a także sprawujących ówcześnie pieczę nad narodem. W ramach troski o nasze młodzieńcze wnętrza organizowano nam liczne akademie na czyjąś cześć, akcentujące rangę patriotyzmu i sojuszy międzynarodowych. Miały one stanowić dla naszych niedojrzałych duszyczek instruktaż objaśniający pojęcie prawdziwego patriotyzmu oraz wskazujący na zestaw przyjaznych nam narodów oraz narodów, od których winniśmy stronić. Na takie właśnie cele propagandowe kierowano wówczas publiczne środki. Ze szczególną troską o moją osobę miałem okazję spotkać się w przerwie studiów na Politechnice Śląskiej. Bezzwłocznie po jej nastąpieniu zaproponowano mi dwuletnią zasadniczą służbę wojskową. Propozycję tę przyjąłem, gdy tylko uprzytomniono mi, że nie mam możliwości jej odrzucić. Z wojska pozostały mi liczne wspomnienia oraz kilka zdjęć. Na jednym z nich jest nas pięciu. Zdjęcie wykonane zostało na terenie jednostki wojskowej w Ełku. Czas niestety wytarł mi z pamięci imiona kolegów ze zdjęcia. Pamiętam natomiast, że w całym roju żołnierzy tylko nas pięciu było ze Śląska i stąd właśnie zdjęcie w tej konfiguracji. Możliwość porozumiewania się śląską gwarą sprawiała, że inni nie mieli szans nas podsłuchiwać. Bawiło mnie gdy uświadamiałem sobie, że porozumiewamy się ze sobą tylko nam znanym śląskim kodem. Doświadczenie to po raz pierwszy uprzytomniło mi niedoceniane na co dzień walory Śląska. Po wielu latach od powstania zdjęcia uczestniczyłem w Katowicach w kilkusetosobowej ogólnopolskiej konferencji. Była to cykliczna impreza odbywająca się w różnych miastach w Polsce. Wszystkie te konferencje były zwykle bliźniaczo do siebie podobne. Organizatorzy katowickiej konferencji postanowili przełamać nieco rutynę i tchnąć w konferencję wyraźne akcenty śląskie. Otwarcie konferencji odbyło się w Decembrze z udziałem szerokiego składu zespołu pieśni i tańca "Śląsk". Następnie mozolne i nużące obrady i wieczorem część restauracyjno-rozrywkowa. Jak Polska długa
10
MAGAZYN METROPOLII
i szeroka wszystko ma zwykle ten sam przebieg. W Katowicach, choć był to wrzesień, urządzono coś na kształt barbórkowej karczmy piwnej. Podano proste lecz doskonale przyrządzone śląskie potrawy, dano do ręki śpiewniki i lano strumieniami piwo do okolicznościowych kufli. Wszystko okraszone było śląskimi dowcipami tłumaczonymi z naszego na polskie i odwrotnie. I to była autentyczna miazga! Uczestnicy konferencji zostali oczarowani naszą śląszczyzną. Z pieśnią na ustach wężowym krokiem rozchodzili się do hoteli dzierżąc uważnie niczym relikwie przekazane im kufle i śpiewniki. Nie ma się co czarować, jest nam dane żyć w niezwykle ciekawym regionie. Wiele śląskich akcentów wyróżnia nas i zapewnia nam niepowtarzalność i oryginalność. Zamiast czerpać z bogatej śląskiej tradycji bezkrytycznie zasysamy wszechobowiązującą sztampę. Mam nadzieję, że w końcu się ockniemy. Kebaby zamienimy na roladę, kluski śląskie i modrą kapustę, hamburgery na karminadle a hotdogi na żymloki. Marzy mi się odzież męska, żeńska i nijaka z licznymi śląskimi akcentami. Marzą mi się powszechnie dostępne i pięknie wydane filmy nieodżałowanego piewcy śląskości Kazimierza Kutza. Oczywiście mam świadomość, że ten odwrót do źródeł nie odbędzie się bez aktywnego udziału śląskich samorządowców trzymających naszą wspólną kasę. Przynajmniej na starcie tej drogi prywatna inicjatywa nie sprosta finansowo i nie upora się z bezwładnością komercyjnej sztampy. Zwracam się więc do państwa samorządowców – do pań burmistrzyń i prezydent, panów wójtów, burmistrzów i prezydentów: pomożecie Państwo zamienić kebaba na rolady, chińskie kubki na szolki? Pomożecie? Wojtek Nurek
Wojtek Nurek, gliwiczanin – mąż, ojciec, dziadzio i kolega. Miłośnik Gliwic, filmu, malarstwa, fotografii, książki, sensu i logiki. Piszący i niepalący rzeczoznawca majątkowy. W firmie realexperts.pl pracuje nad systemami ułatwiającymi Polakom dostęp do wiarygodnych wartości nieruchomości. Saper, operator koparki, starszy szeregowy. Przeniesiony do rezerwy.
NAJLEPSZA
WOŁOWINA
Z GRILLA NA ŚLĄSKU
MIĘSO Z HODOWLI WŁASNEJ, RASY LIMOUSINE
HISZPAŃSKI PIEC-GRILL JOSPER
WWW.BOGRILL.PL
KOMPETENTNA OBSŁUGA WYJAŚNIMY / DORADZIMY
Bo Grill & Restaurant Plebańska 5, Gliwice 44-100 tel. +48 (32) 332 41 41 kom. +48 606 641 841 MAGAZYN METROPOLII 11
metropolia ROZWYDRZENIE KULTURALNE
MAM TAK SAMO JAK TY, MIASTO MOJE, A W NIM…
A TY? WIESZ, KTO WYBUDOWAŁ TWOJE MIASTO? Tak z grubsza przedstawiał się koncept Ebenezera Howarda. Modyfikowano go i mniej lub bardziej udatnie powielano w wielu zakątkach Europy. W Polsce na przykład w Warszawie – gdzie w zgodzie z założeniami miasta ogrodu zorganizowano dzielnice Muranów, Sadybę czy Włochy – i wokół Warszawy. Miastami ogrodami są między innymi Podkowa Leśna, Milanówek i Komorów. Śląsk także miał się czym pochwalić. Dziś, po socjalistycznych przeróbkach nie widać tego już tak dobrze, ale spójrzcie na przedwojenne zdjęcia katowickiego Giszowca. Niska, regularna W tym roku mija sto lat, odkąd architekt Karl Schabik został po raz pierwszy wybrany miejskim zabudowa, inteligentne rozmieszczenie budynków użyteczności publicznej i mnóstwo zieleni. Istne radcą budowlanym Gliwic. Pełnił on tę funkcję miasto ogród! nieprzerwanie w latach 1919-1945. Gliwice to całkiem inny przypadek. Szybko Koncepcja rozpisanego na planie koła miasta rosnący ośrodek przemysłowy o średniowiecznym ogrodu narodziła się na przełomie wieku XIX i rodowodzie, ze względu na swoją rozległość i XX w Anglii. Jej autorem był Ebenezer Howard. tempo rozbudowy z pozoru słabo nadawał się Howard był urbanistycznym wizjonerem. do realizacji koncepcji „ogrodniczych”. Karl Dostrzegał problemy, jakie szły w ślad za Schabik najwyraźniej jednak widział Gliwice rosnącym uprzemysłowieniem miast. Panowało inaczej. Zwartej zabudowie starówki wokół w nich przeludnienie. Robotnicy przemysłowi żyli w złych warunkach. Ściśnięci na niewielkich, rynku dał spokój. Ale im dalej od niego, tym więcej wolnej przestrzeni. Można na niej pozbawionych ożywczej zieleni obszarach, postawić budynek? Można, o ile utrzyma on przemieszczali się od mieszkania do fabryki określony, modernistyczny styl, a jego projekt i z powrotem. Urzędy, dobre szkoły, miejsca zyska podpieczętowany akcept architekta Karla krzewienia kultury – wszystko to było dla Schabika! Tam zaś, gdzie dobry pomysł się nie nich trudno dostępne. Robotnika nie stać było pojawi, tam gdzie poprowadzimy szlaki pieszej na obszerny dom w dobrej dzielnicy. Bogaci komunikacji, tam gdzie mieszkańcy oddawać się z kolei, którzy do niedawna zamieszkiwali mają rekreacji, posadzimy drzewa. reprezentacyjne gmachy w centrach, zaczynali … ślady ludzi, którzy byli tu przede mną. Duchowe powidoki tych, co żyli skromnie, cichutko, nie pozostawiając trwałego odcisku na ciele miasta. Materialne pomniki możnych, bogatych i śmiałych. Do tych ostatnich – śmiałków w myśli i koncepcie – należy pewien radca budowlany, którego marzenie o mieście ogrodzie w sercu tętniącego przemysłem śląskiego regionu w dużej mierze się ziściło. I trwa, każdej wiosny wypuszczając młode liście w parkach, ogrodach i na skwerach.
uciekać przed hałasem i tłokiem na obrzeża. Przestrzenna struktura miast zaczynała się załamywać… Justyna Wydra, gliwiczanka - od zawsze kocha się w słowach. Szczególnie tych pisanych, śpiewanych i wypowiadanych na kinowym ekranie. Pracuje z nimi jako copywriter i autorka artykułów dla prasy drukowanej oraz internetowej. Po godzinach czyta i pisuje książki, prowadzi bloga, słucha muzyki i stara się nadrobić filmowe zaległości. Autorka powieści Esesman i Żydówka oraz Ponieważ wróciłam. Z zawodu jest biologiem/ zoologiem/entomologiem.
12
A gdyby tak założyć całkiem nowe miasto? Pełne zieleni, posadzone na tanich terenach rolniczych miasto na planie koła, w którego centrum znajdzie się przestronny park kryjący wśród drzew gmachy użyteczności publicznej? Gdzie strefy mieszkaniowe, rekreacyjne i usługowe zostaną bogato obsadzone skwerami i ogrodami, tak by na każdego mieszkańca przypadało co najmniej 35 metrów kwadratowych zieloności? Zakłady przemysłowe wybuduje się na wąskim pasku terenu okalającego dzielnice mieszkaniowe. Ludzie będą mieli blisko do pracy, zieleń będzie filtrować powietrze, śródmieście się nie wyludni. Gdy zaś w pobliżu powstanie kolejne miasto ogród, oba połączone zostaną szybką komunikacją publiczną.
MAGAZYN METROPOLII
Nad rzeką – drzewa.
Przy dworcu – drzewa. W dzielnicach mieszkaniowych – drzewa. Ogródki. Zieleńce. Trawniki. Gliwice, moje piękne, szumiące od liści Gliwice wiele zawdzięczają miejskiemu radcy budowlanemu Karlowi Schabikowi. Szkoda, że wciąż mu się nawet symbolicznie nie odwdzięczyły, upamiętniając ulicą jego imienia. Albo choć tablicą pamiątkową. Cóż, gdzie władza nie może, tam wkraczają miejscy aktywiści!
Justyna Wydra Wieści o imprezach towarzyszących obchodom Roku Schabika szukajcie na: https://www.facebook.com/gliwicedlaschabika/
Ups!
GUZIKOVA.COM MAGAZYN METROPOLII 13
zdjęcie: Marta Bajor
NEWSROOM
GLIWICE: OPOWIEŚCI MATEK NIEPEŁNOSPRAWNYCH DZIECI 26 kwietnia odbyło się nietypowe spotkanie gliwickiego Klubu Książki Kobiecej. Tym razem miłośniczki literatury gościły w Bibliotece Miejskiej przy ul. Kościuszki 17. Rozmawiano na kolejny trudny i ważny temat: opieki nad dziećmi – i szerzej – osobami niepełnosprawnymi. Dyskusja toczyła się m.in. wokół książki pt. „Żeby umarło przede mną. Opowieści matek niepełnosprawnych dzieci” (Jacek Hołub, Wydawnictwo Czarne 2018).
KATOWICE: KAZIMIERZ KUTZ NA RYNKU
GLIWICE: JUŻ ZACHODZI CZERWONE SŁONECZKO
Na Placu Kwiatowym przy katowickim rynku można oglądać wystawę plenerową poświęconą twórczości filmowej wybitnego śląskiego reżysera Kazimierza Kutza. Wystawa KAZIMIERZ KUTZ. DESTYNACJE została zrealizowana przez Instytucję Filmową Silesia Film w Katowicach, organizatora cyklu wydarzeń i pokazów filmowych w ramach projektu „Rok z Kazimierzem Kutzem” i jest jednym z wydarzeń specjalnych towarzyszących pełnej retrospektywie filmów śląskiego reżysera, która od stycznia do grudnia 2019 roku trwa w katowickim Kinie Kosmos. Wystawę można oglądać do 18 czerwca. (info: www.silesiafilm.com)
31 maja na gliwickim Rynku zainstalowano fotograficzną prezentację przywołującą czas, kiedy Polacy zainicjowali demontaż systemu komunistycznego - wybory do parlamentu w czerwcu 1989 roku. Na szesnastu panelach przedstawiono różne aspekty kampanii wyborczej, najważniejszych antagonistów walczących o miejsca w sejmie i senacie. Przybliżono metody walki o głosy wyborców, przebieg głosowania i zasygnalizowano procesy, które uruchomiły wydarzenia czerwca 1989 r. Wystawa przygotowana została przez Muzeum w Gliwicach wspólnie z IPN w Katowicach. Prezentowana będzie do 1 lipca 2019. (info: www.muzeum.gliwice.pl)
ŻORY/ZABRZE: MUZEUM NAGRODZONE 21 maja w Muzeum Miejskim w Żorach odbyła sie uroczystość wręczenia nagród za wydarzenie muzealne roku. Dwie nagrody Marszałka Województwa Śląskiego trafiły do Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu. Wielkie gratulacje należą się dr Beacie Piecha van Schagen i całemu zespołowi, który uhonorowany został Nagrodą Główną w dziedzinie "Publikacja Książkowa" za publikację Kult świętej Barbary wśród górników kopalń węgla kamiennego na Górnym Śląsku w XIX i XX wieku, tom 1. Drugą Nagrodę Główną Muzeum otrzymało w kategorii "Dokonania z zakresu renowacji" za przedsięwzięcie: Konserwacja i rewitalizacja Głównej Kluczowej Sztolni Dziedzicznej w Zabrzu. (foto/info: www.muzeumgornictwa.pl)
14
MAGAZYN METROPOLII
We Are Museums to konferencja łącząca od kilku lat środowisko muzealników z całego świata, podczas której uczestnicy mają sposobność do spotkania się i dzielenia doświadczeniami. Tegoroczna edycja odbyła się w Muzeum Śląskim w dniach 27-29.05.2019.
zdjęcie: materiały prasowe
KATOWICE: WE ARE MUSEUMS
zdjęcie: mat. prasowe / Muzeum Śląskie
Goście z Australii, Dubaju, Szwecji, Holandii, USA, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji... Muzealnicy, startupy, osoby związane z kulturą i muzeami z całego świata zjechali do Katowic, by dyskutować o tym, w jaki sposób muzea mogą aktywnie włączać się w rolę przewodników na drodze intensywnych przemian społecznych, ekologicznych i ekonomicznych.
METROPOLIA: INDUSTRIADA 2019 Tematem tegorocznej edycji We Are Museums była odpowiedzialność muzeów za ochronę środowiska w codziennej pracy tych instytucji, ale również sposoby konstruowania programów edukacyjnych, których celem powinno być również uświadamianie odbiorcom konsekwencji dzisiejszych decyzji dla przyszłych pokoleń.
zdjęcie: mat. prasowe / Muzeum Śląskie
Ważną częścią spotkania były warsztaty, na których rozmawiano o dostępności muzeów, o wyzwaniach budowania trwałych relacji ze społecznością lokalną, o angażowaniu publiczności, o pamięci, o działaniach włączających oraz o inspirujących projektach, które muzea realizują na całym świecie, o multimediach na ekspozycji i wędrujących wystawach. Wieczorami zaś zagraniczni goście poznawali lokalne atrakcje.
10. edycja INDUSTRIADY – święta Szlaku Zabytków Techniki, jak na jubileusz przystało przygotowana z rozmachem, trwała 3 dni. Odbyło się ponad 500 wydarzeń w 44 zabytkach techniki w 27 miejscowościach w województwie śląskim. INDUSTRIADA rozpoczęła się w piątek 7 czerwca tzw. rozruchem maszyn – cyklem imprez wprowadzających do festiwalu. W tym roku były one m.in. w Bytomiu, Katowicach, Siemianowicach Śląskich i Zabrzu. Największy festiwal dziedzictwa przemysłowego w Polsce i drugi w Europie pełną mocą ruszył w sobotę, 8 czerwca. Oficjalne rozpoczęcie festiwalu nastąpiło w Starej Fabryce w Bielsku Białej, a wielki finał, czyli widowisko multimedialne INDUNAUCI z muzyką na żywo miało miejsce w Muzeum Śląskim w Katowicach. Po sobotnim INDU-balu w niedzielę 9 czerwca pałace dawnych magnatów przemysłu m. in. Pławniowice, Świerklaniec, Sosnowiec czy Świętochłowice otworzyły przed industriadowiczami swe podwoje i ujawniły wiele przemysłowych tajemnic.
KATOWICE: AMERICAN DAY
zdjęcie: mat. prasowe RIG
Spotkanie z delegacją ze Stanu Virginia, konsultacje z ekspertami rynku amerykańskiego, polsko-amerykański networking oraz dyskusje dotyczące ekspansji do USA, wymiany technologicznej i współpracy na najbliższe 100 lat – tak w skrócie można podsumować IV American Day, który odbył się 23 maja w Regionalnej Izbie Gospodarczej w Katowicach. Wydarzenie zostało otwarte przez Tomasza Zjawionego, Prezesa RIG w Katowicach oraz Josha Crabtree, Konsula ds. Bezpieczeństwa konsulatu Generalnego USA w Krakowie. Odbyły się dwie sesje panelowe „Patrzmy razem w przyszłość. Amerykańsko-Polskie stosunki gospodarcze na najbliższe 100 lat: W jakim kierunku powinniśmy iść?” oraz „Ekspansja na rynek Stanów Zjednoczonych Ameryki”. Wydarzenie uświetniła swoją obecnością księżniczka Rwandy.
MAGAZYN METROPOLII 15
WARSZAWA: SUKCESY ŚLĄSKICH ARCHITEKTÓW
zdjęcie: materiały prasowe
24 maja w siedzibie Stowarzyszenia Architektów Polskich w Warszawie, odbyła się uroczystość ogłoszenia wyników w konkursie NAGRODA ROKU Stowarzyszenia Architektów Polskich, edycja 2019 za najlepszy obiekt architektoniczny zrealizowany do końca 2018 r. w Polsce.
zdjęcie: materiały prasowe
NEWSROOM
Nagrodę w kategorii obiekt oświaty za obiekt Gminnego Zespołu Szkół w Kazimierzu Dolnym otrzymała katowicka pracownia archistudio studniarek + pilinkiewicz (autorzy: arch. arch. Tomasz Studniarek, Małgorzata Pilinkiewicz, Magdalena Sikora, Aleksandra Stołecka, Barbara Ziemba, Łukasz Piecha, Magdalena Maj). W uzasadnieniu jury napisało: zwycięski projekt stanowi bezpośrednie nawiązanie do oryginalnego budynku szkoły, który uległ zniszczeniu wskutek wybuchu gazu i opiera się na dobrym i twórczym wykorzystaniu topografii terenu, jak też wprowadzeniu współczesnych materiałów i języka architektonicznego. Minimalistyczne biało-czarne wnętrza, białe meble, dobra infografika na ścianach budują nastrój koncentracji i są odpowiednim tłem dla nauki. Budynek wprowadził nową, wysoką jakość do kategorii budynków publicznych w miasteczku.
Nagrodę w kategorii budynek mieszkalny wielorodzinny otrzymała pracownia KWK Promes z Katowic, a autorem zwycięskiego projektu jest arch. Robert Konieczny wraz z zespołem (współpraca autorska: arch. arch. Michał Lisiński, Marcin Harnasz, Marcin Króliczek, Aneta Świeżak). W uzasadnieniu jury napisało: obiekt UNIKATO został doceniony za konsekwentne realizowanie zamysłu projektowego, gdzie najmocniejszym efektem są agresywnie wystające balkony, których rytm został precyzyjnie przemyślany i nadaje charakter całemu budynkowi. Ponadprzeciętną konsekwencję projektową podkreśla szary tynk bezkompromisowo nałożony na wszystkie powierzchnie budynku za wyjątkiem parteru. Budynek jest obiektem o silnym wyrazie estetycznym, który udało się uzyskać przy niewielkich nakładach finansowych.
KATOWICE: SKARBEK Z NOWĄ ELEWACJĄ Zakończyła się modernizacja elewacji Skarbka w Katowicach. W ramach prac na elewacji domu handlowego wymieniono około 4200 sztuk łusek. Nowe są trwalsze i bardziej odporne na odkształcenia. Dom Handlowy „Skarbek” to jedna z najbardziej charakterystycznych budowli w Katowicach. Oddany do użytku w 1975 roku uchodził wówczas za niezwykle nowoczesny i luksusowy. Jego właścicielem od początku istnienia jest PSS Społem Katowice. Zaprojektował go znakomity architekt Jurand Jarecki, projektant Domu Handlowego „Zenit”, osiedla Paderewskiego i Biblioteki Śląskiej. Modernizacja elewacji Skarbka rozpoczęła się w ubiegłym roku. Nowe łuski też są aluminiowe. Mają ten sam kształt co stare, ale są nieco bardziej płaskie. Przestrzeń między nimi jest mniejsza, aby utrudnić dostęp pod łuski gołębiom.
16
MAGAZYN METROPOLII
zdjęcie: D. Gackowski / mat. prasowe SARP
www.makrohouse.pl/jondy
Twoje miejsce w Gliwicach
Apartamenty Jondy
Domy Kurpiowska
NAJLEPSZE ŚLĄSKIE DYPLOMY ROKU Doroczną Nagrodę im. Zbyszka Zawistowskiego DYPLOM ROKU przyznawaną przez Stowarzyszenie Architektów Polskich SARP, za najlepszy projekt dyplomowy absolwentowi, który uzyskał w danym roku na wyższej uczelni w Polsce tytuł magistra inżyniera architekta, w wysokości 5 000 zł, decyzją Sądu Konkursowego otrzymała: arch. Karolina Chodura autorka pracy „Topografia niepamięci. Projekt muzeum i parku pamięci w kamieniołomie Liban w Krakowie” przygotowanej na Wydziale Architektury Politechniki Śląskiej pod kierunkiem dr inż. arch. Jana Kubeca. Tak jak w muzyce, melodię tworzą nie tylko nuty, bo aby wybrzmiały najpełniej, potrzebne są im też pauzy, tak w architekturze, aby idea wybrzmiała, czasem potrzeba pustki, wolnej przestrzeni, viriliowskiej „espace vide" (...) Takiej pracy, takiego dyplomu szukaliśmy. Mądrego, świadomego, wrażliwego. Dyplomu, który najlepiej pokaże, na jakim wysokim poziomie jest młoda, a już tak dojrzała polska architektura - napisano w uzasadnieniu.
www.makrohouse.pl/domy-kurpiowska
Osiedle otoczone zielenią
Domy Kurpiowska
zdjęcie: D. Gackowski / mat. prasowe SARP
Działka Zabrze M1
www.makrohouse.pl/dzialka-szkubacza
Sąd Konkursowy przyznał również 2 wyróżnienia drugiego stopnia w wysokości 1000 zł w tym jedno arch. Joannie Rozbrój autorce pracy „EC Szombierki. Adaptacja zabytkowej elektrociepłowni na centrum kultury, sztuki wizualnej i fonicznej” przygotowanej na Wydziale Architektury Politechniki Śląskiej pod kierunkiem promotora dr inż. arch. Jerzego Wojewódki.
REKLAMA
Działka na sprzedaż
Działka Zabrze M1
Poznaj pełną ofertę MAKROHOUSE na stronie internetowej
www.makrohouse.pl MAGAZYN METROPOLII 17
MY METROPOLITANKI BEATA TWARDOWSKA Prezes Zarządu Fundacji Śląskie Anioły. Od kilkunastu lat prowadzi działalność charytatywną na rzecz pomocy najbardziej potrzebującym, w szczególności dzieciom, w tym pomoc dzieciom z rodzin dysfunkcyjnych i niepełnosprawnych. Społecznik i samorządowiec. Przez wiele lat radna miasta Katowice. Zawodowo od 30 lat związana z jednym z katowickich szpitali, na kierowniczym stanowisku. Uczestniczka Programu "Siła Polityczna Kobiet" oraz Szkoły Banku Światowego dla Liderek Środowiskowych. Trenerka Klubów Pracy oraz współautorka Spółdzielni Socjalnych na Śląsku. Prezydentka Międzynarodowej Organizacji Soroptimist International. Wolontariuszka w Międzynarodowej Organizacji Kobiecej Dress For Succes.
18
MAGAZYN METROPOLII
Powstanie Metropolii Śląsko-Zagłębiowskiej jest olbrzymią szansą dla całego naszego regionu. Na całym świecie skupiska większych i mniejszych miast oraz gmin, pomiędzy którymi proces urbanizacji już dawno zatarł dostrzegalne granice, starają się łączyć, aby lepiej wykorzystywać szanse, które daje wspólny zrównoważony rozwój. Nie od dziś wiadomo, że duży może więcej. Przed aglomeracjami, które zdecydowały się na utworzenie związków metropolitalnych otwierają o wiele większe szanse na pozyskanie zagranicznych inwestorów, mogą walczyć o dotacje z budżetu państwa, mogą wspólnie planować zrównoważony rozwój, ograniczać koszty związane między innymi z transportem publicznym, promować cały region, rozwijać kulturę i sztukę aby budować całokształt miejsca przyjaznego do życia oraz prowadzenia biznesu. Tylko na naszym kontynencie metropolii o znaczeniu europejskim jest kilkanaście, m.in.: Berlin, Madryt, Rzym, Wiedeń czy Monachium, co potwierdza słuszność decyzji o utworzeniu związku miast i gmin. Metropolie są siłą napędową wzrostu gospodarczego, ponieważ pobudzają gospodarkę na skalę ponadregionalną. Powstała w tym efekcie synergia pozwala miastom, pełniącym funkcje o charakterze metropolitalnym, przejmować role kierownicze przede wszystkim w sferze społeczno-gospodarczej. Metropolie stają się miejscem koncentracji kapitału, innowacji oraz wiedzy, zyskując tym samym przewagę nad mniejszymi miastami lub regionami, a nierzadko również międzynarodową rangę. Jak każdy związek, prócz korzyści wspólnota niesie za sobą również obowiązki. Władze Metropolii oraz wszyscy mieszkańcy muszą dbać, aby ich miasta i społeczności nie straciły swojego charakteru, swojej tożsamości, gdyż powinniśmy budować naszą siłę i jedność w połączeniu ze swoją różnorodnością. Należy również pamiętać, że jesteśmy na samym początku bardzo długiej drogi i tylko nasz wspólny wysiłek, dialog, konstruktywne spotkania oraz konsekwentne dążenie do realizacji celu doprowadzą nas na poziom, którego oczekujemy. Na pewno nie będzie to łatwe zadanie, jednak jestem przekonana, że możemy tego dokonać. Wykorzystajmy więc szansę, którą daje nam pozycja większego gracza i budujmy naszą przyszłość wykorzystując potencjał tkwiący we wszystkich miejscowościach wchodzących w skład Metropolii Śląsko-Zagłębiowskiej.
zdjęcie: Izabela Sekuła
MY METROPOLITANIE
Metropolia. Piękne słowo. Kiedy przyjechałem na Śląsk by studiować, nie pasowało do tego miejsca w żaden sposób. Ponure miasta, połączone ponurymi drogami, wszystkie podobne do siebie szarością elewacji, ruiną nawierzchni, pyłem i gryzącą oczy, urbanistyczną monotonią wielkiej płyty. Z Katowic do Bytomia, Chorzowa, czy Rudy. Kilometry smutnej podróży bez świadomości, że oto już jestem w innym mieście, bo wszystkie podobne do siebie bez żadnej „zielonej granicy". Ale to są doświadczenia sprzed trzydziestu lat. Teraz Metropolia ma inny wymiar. Nie tylko dlatego, że jej nadano ustawową definicję. Dziś Metropolia to dla mnie oczekiwanie na prestiż, który się Śląskowi od dawna należy. Na oczywistą dumę z mieszkania w nowoczesnym, wygodnym, utylitarnym miejscu na Ziemi. Dziś moim znajomym z odległych zakątków Polski z pobłażliwym uśmiechem mogę tłumaczyć, że jeśli szukają najlepiej skomunikowanego regionu w kraju, najlepszej oferty kulturalnej, ale też ważnego ośrodka naukowego, to zapraszam na Śląsk, bo to prawdziwa Metropolia. Oczywiście nie wszystkie te przewagi wynikają z ustawowych ram, jakie określiła metropolitalna ustawa. Tak pojęta Metropolię dopiero budujemy. Tak pojęta Metropolia wymaga czasu. Nasza ma dopiero rok z okładem. Jej najważniejszą cechą musi być wspólnota działania miejskich samorządów, połączonych jednym celem, a właściwie celami, bo da się ich zidentyfikować wiele. Ten pierwotny, oczywisty i najbardziej oczekiwany, to wspólna miejska komunikacja. To ten znany mi z innych miast stan, gdy nie wychodzę o poranku na autobus, tylko na przystanek. A to nie to samo. Nie muszę być przywiązany do rozkładu jazdy, bo autobus jeździ tak często, że godzina z minutą nie mają znaczenia. To oczywiście tylko symbol tej „wspólnotowości" działania, ale chyba najbardziej oczywisty i bliski realizacji. Metropolii nie buduje się przez miesiące, ale przez lata i ten proces jeszcze potrwa i chyba nigdy się nie skończy, bo dobre zawsze może być lepszym. Do słowa "metropolia" najbardziej pasuje mi słowo "wygoda". I tego od Metropolii oczekuję. Jeśli jedno i drugie uda się zmontować, to szybko dołączy do nich jeszcze jedno – Trendy!
MAREK CZYŻ Z urodzenia góral, Ślązak z życiowych wyborów. Na Śląsk przyjechał studiować prawo – został dziennikarzem. Od 25 lat w mediach. Dziennikarz pierwotnie radiowy, później telewizyjny. Pracował na wszystkich, bez wyjątku, antenach telewizji publicznej, pełnił funkcję dyrektora programowego komercyjnej TVS, był prezenterem i publicystą TV NOWA, obecnie pracuje w telewizji Superstacja w grupie Polsat. Jest redaktorem naczelnym portalu Silesia24.
MAGAZYN METROPOLII 19
Metropolia to szansa. Szansa, której grzechem byłoby nie wykorzystać. Na czym ona polega? Na tym, że w ramach metropolii skazani jesteśmy na współpracę. Zawsze mówię: tam, gdzie ludzie w sposób mądry ze sobą współpracują wszyscy na tym zyskują. Tam, gdzie w sposób niemądry ze sobą się spierają, wszyscy na tym tracą.
MY METROPOLITANIE
Metropolia to szansa, by w końcu postawić na ludzi. Już nie tylko drogi, mosty, stadiony, ale ludzie, którzy są naszym największym kapitałem. Jeśli metropolia ma przyciągać biznes, jeśli ma zatrzymywać przedsiębiorców i ściągać turystów, musi pokazać, że ten skrawek ziemi zamieszkują odważni, kreatywni ludzie. Metropolia to szansa, by stworzyć nową, niepowtarzalną markę. I w ten sposób pokazać też specyfikę naszego regionu. A jest nią różnorodność: językowa, religijna, etniczna. Ta nowa marka - metropolia - musi działać jak magnes: przyciągać i prowokować. A więc pokazać, że jedność w różnorodności. Że to miejsce, gdzie każdy może znaleźć swój dom. Czuć się u siebie. Wiemy, że dziś metropolie walczą o mieszkańców tak jak supermarkety o klientów.
JAROSŁAW MAKOWSKI Dziennikarz, publicysta i samorządowiec. Z wykształcenia jest filozofem i teologiem. Studiował w Krakowie – na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II i Papieskim Wydziale Teologicznym „Bobolanum”. Od 2010 do 2015 dyrektor Instytutu Obywatelskiego, radny sejmiku śląskiego V kadencji i rady miejskiej w Katowicach VIII kadencji, od 2019 dyrektor Muzeum Ziemi Kozielskiej w Kędzierzynie-Koźlu. Jest autorem wielu książek, m.in.: Mistrzowie w krainie życia: rozmowy nie tylko o filozofii, Dziesięć ważnych słów, Rozmowy o Dekalogu, Trochę zostawić Bogu. Wywiad rzeka z o. Wacławem Oszajcą, Wariacje Tischnerowskie, czy Pobudka Kościele!.
20
MAGAZYN METROPOLII
I rzecz ostatnia: metropolia to szansa, by wykorzystać potencjał obywatelski mieszkanek i mieszkańców. Dziś zaangażowani obywatele to warunek, by metropolia się szybko rozwijała. By w tym potencjale zobaczyła pomysły i idee, które sprawią, że stworzymy organizm, który - poprzez ferment obywatelski i intelektualny - stanie się dobrym miejscem do życia, pracy i wypoczynku. A więc metropolia to szansa. Od nas zależy, czy ją wykorzystamy, czy zmarnujemy.
METROPOLIA – SYMBOL WSPÓŁPRACY
MY METROPOLITANKI
Utworzenie Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii bez wątpienia stanowiło historyczny moment dla naszego regionu. Poprzez przyjęcie ustawy dedykowanej województwu śląskiemu sformalizowane zostało istnienie obszaru metropolitalnego na terenie konurbacji górnośląskiej. Proces tworzenia metropolii zainicjowany przed laty w związku międzygminnym wymagał integracji i aktywizacji środowisk samorządowych. Najpierw 14 miast na prawach powiatu, do których dołączyły później kolejne gminy. Obecnie funkcjonowanie GZM pozwala nam na jeszcze ściślejszą współpracę jednostek samorządu terytorialnego przy dodatkowym wsparciu finansowym z budżetu państwa. Korzyści odczuwają mieszkańcy całej aglomeracji, ponieważ metropolia umożliwia nam wszechstronny rozwój. Dzięki funkcjonowaniu GZM, miasta zyskują w sferze gospodarczej i naukowej, ale także m.in. kulturalnej, edukacyjnej i rekreacyjnej. Patrząc na podobne rozwiązania w Europie widzimy jakie efekty przynoszą metropolie społecznościom lokalnym. Idziemy w tym samym kierunku jak na przykład Zagłębie Ruhry. Aktualnie podstawowym zadaniem jest realizowana integracja transportu publicznego i równoważenie systemu transportowego metropolii poprzez budowę zintegrowanych systemów kolei ruchu metropolitalnego i rowerowego. Główne zadanie związku, czyli kompleksowy i wszechstronny rozwój obszaru metropolitalnego jest realizowane także poprzez wspólną politykę przestrzenną oraz wspólne planowanie przedsięwzięć gospodarczych, komunikacyjnych i infrastrukturalnych. Dążymy to tego, aby w sposób właściwy metropolia zaspokajała potrzeby mieszkańców wszystkich miast. Nie należy zapominać również o prowadzonych działaniach promocyjnych, zarówno tych w kraju, jak i za granicą. Przyczyniają się one do zwiększenia atrakcyjności inwestycyjnej. Dzięki GZM skuteczniej prezentujemy także ofertę turystyczną naszych miast. Wspólnie robimy to, co byłoby niemożliwe w pojedynkę.
MAŁGORZATA MAŃKA-SZULIK Prezydent Zabrza od 2006 roku. W 2015 roku została wybrana na stanowisko przewodniczącego Zarządu Górnośląskiego Związku Metropolitalnego. Pełniąc tę funkcję przyczyniła się do utworzenia pierwszego w kraju Związku Metropolitalnego – Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii.
MAGAZYN METROPOLII 21
metropolia WYDARZENIE
22
MAGAZYN METROPOLII
PIAST MISTRZ tekst: Andrzej Potocki
zdjęcie: Marcin Mosquidron Baranowski
PIŁKARZE PIASTA WŁAŚNIE SPEŁNILI MARZENIE Z MOJEJ KRAINY DZIECIŃSTWA ROZCIĄGNIĘTEJ MIĘDZY ULICĄ ZAWISZY, PRZY KTÓREJ SIĘ WYCHOWAŁEM, I STADIONEM NA OKRZEI.
A jednak marzenia się spełniają – Piast bez ciężaru bycia faworytem, grając coraz ładniejszą i efektowniejszą piłkę, zdołał udowodnić, że w tym sezonie nikt nie był w stanie dać mu rady.
Niemal trzydzieści lat temu Zagłębie Lubin zostało mistrzem Polski w piłce nożnej, zdobywając swój pierwszy tytuł w historii. Od tamtej pory nie zdarzyło się, by ligę wygrał zespół, który nie miał wcześniej tego tytułu w kolekcji. Aż do tej wiosny…
Siłą tej drużyny jest stabilność, pomysł na grę i brak słabych punktów. W grze gliwiczan niewiele jest miejsca na przypadek, widać taktyczną myśl i świetne wykorzystanie indywidualnych umiejętności piłkarzy. Wystarczyło, by Valencia został zwolniony z zadań obronnych, żeby okazał się najlepszym piłkarzem ligi. Odpowiednio wykorzystane inteligencja i technika Toma Hateleya pokazały, że przeciętnie prezentujący się we Wrocławiu Anglik w Gliwicach został najlepszym rozgrywającym, jakiego mieliśmy w historii.
Niezwykła przygoda Piasta Gliwice to temat na sensacyjny scenariusz. W połowie lat 90. klub nieomal przestał istnieć, a przynajmniej jego sekcja piłkarska. Ostatni sezon w IV lidze zakończył się kompletem porażek i wycofaniem zespołu z rozgrywek w przerwie zimowej. Gdy w 1997 grupa entuzjastów – dawnych piłkarzy i działaczy – podjęła decyzję o reaktywacji drużyny, piłkarzy pozyskiwano przez prasowe ogłoszenia. Na pierwszym treningu zjawiło się ponad stu chętnych do gry w niebiesko-czerwonych barwach. Droga od klepisk w Poniszowicach i Paczynie, na których odrodzony Piast rozpoczynał karierę w klasie B do stadionów Ligi Mistrzów zajęła 22 lata – całe pokolenie. Po drodze były liczne awanse, jeden spadek już z Ekstraklasy, budowa nowego stadionu i setki zawodników, trenerów i zaangażowanych działaczy, z których każdy może dziś czuć się choć w małej mierze współtwórcą tego sukcesu. Nie tak dawno w dramatycznej końcówce sezonu Piast zdobył swój pierwszy medal – srebrny – trwoniąc przed końcem 10-punktową przewagę nad Legią. Wydawało się wtedy, że to szczyt sportowych możliwości gliwiczan. Zwłaszcza, że później nastąpił regres, a zespół jeszcze rok temu do ostatniego meczu bronił się przed spadkiem z Ekstraklasy.
To jest odpowiedź na pytanie „jak tego dokonał trener Fornalik?” Właśnie tak – tworząc prawdziwą drużynę. Jeszcze zimą myśleliśmy tylko o tym, by znaleźć się w górnej „ósemce”. W kwietniu celem była obrona trzeciego miejsca. Dziś czekamy na losowanie pierwszej rundy Ligi Mistrzów… W ostatnich tygodniach ligi Piast zyskał sympatię niemal całej Polski dzięki świetnej grze i udanemu pościgowi za Lechią i Legią. Dziś najważniejsze to sympatię tę utrzymać – w Lidze Mistrzów przecież nie będziemy grali tylko dla Gliwic. ANDRZEJ POTOCKI (urodzony w Gliwicach) – polityk, poseł na Sejm I, II i III kadencji, wiceprzewodniczący Europejskiej Partii Demokratycznej. Redaguje serwis 90minut.pl od początku jego istnienia. W 2012 roku został prezesem Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Historyków i Statystyków Piłki Nożnej. W latach 2000–2001 był prezesem GKS Piast Gliwice.
MAGAZYN METROPOLII 23
ludzie TEMAT Z OKŁADKI
24
MAGAZYN METROPOLII
PERFEKCJONIŚCI Bracia Pietrzak - perfekcja w każdym detalu tekst: Adriana Urgacz-Kuźniak, zdjęcia: archiwum firmy Bracia Pietrzak
MAGAZYN METROPOLII 25
ludzie TEMAT Z OKŁADKI
Mariusz Pietrzak
To historia dwóch braci, Roberta i Mariusza Pietrzak, których ogromna determinacja i ciężka praca doprowadziły do stworzenia najnowocześniejszego centrum detailingowego w Europie, a być może również na świecie. Opowieść o sukcesie, opowieść niezwykła, przywodząca skojarzenia z realizacją słynnego amerykańskiego snu. W otwartym przez nich nowoczesnym i znakomicie zaprojektowanym studio zobaczyć i docenić można perfekcję, która stała się mottem ich pracy. Luksusowe samochody oddawane w ich ręce wychodzą z tego miejsca z nową estetyczną jakością. Tu tworzy się małe dzieła motoryzacyjnej sztuki, a ich prezentacji często towarzyszy efektowne show.
26
MAGAZYN METROPOLII
Robert Pietrzak
OD PRACY W FABRYCE DO PRESTIŻOWEGO BIZNESU Zaczęło się tak. Nieco ponad dwudziestoletni bracia Robert i Mariusz zaczęli marzyć o rodzinnym biznesie. Chwycili w żagle młodzieńczy zapał i postanowili wprowadzić w życie plan otwarcia... burgerowni. Aby zarobić na ten cel, podjęli pracę w fabryce samochodów. Rok przepracowali w branży Automotive, odkładając niemal każdy zarobiony grosz. Mijały miesiące, a ich pracy przyświecał wciąż ten sam cel - wspólna firma, jednak wszechobecny warkot silników skręcił tory ich zainteresowania w stronę motoryzacji. I tak, za zarobione w fabryce pieniądze, 1 czerwca 2011 roku założyli firmę kupując maszynę parową do mycia aut.
swoją mobilną myjnię i zainwestowali w wyposażenie nowej siedziby. Tu pod dachem, w pomieszczeniu, mogli nie tylko myć samochody i odświeżać wnętrza, ale również, coraz bardziej kompleksowo, poprawiać nadgryziony zębem czasu wygląd pojazdów. Przez 5 lat, mimo wciąż trudnych warunków pracy, jednocześnie rosły dwie siły braci Pietrzak: pasja i renoma. Dzięki tej pierwszej w odnawianiu samochodów doszli do perfekcji. To z kolei przyniosło im renomę i zlecenia w prestiżowych salonach, gdzie spod ich rąk wychodziły błyszczące jak spod igły Ferrari, Audi, Mustangi. Tak przyszedł czas na kolejny krok. W roku 2016 bracia otworzyli przy ulicy Pszczyńskiej w Gliwicach nowoczesne studio. Elegancja, jaka bije z jego wnętrza, stanowi najlepszą wizytówkę jakości proponowanych w nim usług.
W jaki sposób znaleźli klientów? Cóż, zaoferowali im wygodę. Korzystający z ich usług właściciele samochodów nie musieli jechać do myjni i stać w często niebotycznych kolejkach. To mobilna myjnia braci Pietrzak przyjeżdżała do nich. Auta myte były pod blokami, na ulicach, pod firmami. Słowem: “u klienta”. Biznes pięknie się kręcił. Z czasem z ich usług zaczęły korzystać również lokalne komisy, oprócz mycia zlecając też renowacje karoserii. Bracia pracowali niezależnie od pory roku, czy pogody. Czasem, na wyraźne życzenie klienta, polerowali lakier, choć w oczy sypał im śnieg.
- Car detailing to renowacje używanych samochodów, ale przede wszystkim ochrona karoserii nowych aut - precyzuje Robert Pietrzak. – Zwłaszcza, gdy klient inwestuje w samochód marki premium, zależy mu, aby jak najdłużej utrzymać jego salonowy wygląd.
Jeden z klientów miał swoją siedzibę w sąsiedztwie gliwickiej Radiostacji. Tam też znajdował się garaż, który okazał się doskonałym miejscem na rozszerzenie działalności. Bracia sprzedali
- Dzisiaj lakiery, którymi pokrywa się karoserię, są bardzo delikatne - wyjaśnia nasz rozmówca. – Kilka lat temu zmieniła się technologia, lakiery ołowiane zostały wycofane z użycia, zastąpi-
DIABEŁ TKWI W SZCZEGÓŁACH
MAGAZYN METROPOLII 27
ludzie TEMAT Z OKŁADKI
Robert Korólczyk
ły je lakiery wodne. Dla środowiska taka zmiana jest niezaprzeczalnie korzystna, dla samochodów jednak już nie, ponieważ są to lakiery bardzo słabej jakości. W CELU ICH ZABEZPIECZENIA STOSUJE SIĘ DWIE, NAJBARDZIEJ SKUTECZNE METODY – APLIKACJĘ POWŁOKI CERAMICZNEJ I FOLIE OCHRONNE. Powłoka ceramiczna wiąże się z lakierem, tworząc gładką, twardą powierzchnię, spowalniając proces jego rysowania się i matowienia. Jej właściwości hydrofobowe sprawiają, że samochód łatwo utrzymać w czystości. Oprócz aspektów praktycznych, warto podkreślić też wizualne – lakier pokryty ceramiką zyskuje niepowtarzalny blask i głębię koloru (auto wygląda jak polane szkłem). Zaaplikowana na szyby powłoka znacząco wpływa na bezpieczeństwo jazdy (zwłaszcza w trudnych warunkach), zapewniając doskonałą widoczność. Oczywiście powłoka ceramiczna nie jest niezniszczalna, ale właściwa pielęgnacja samochodu, m.in. unikanie myjni szczotkowych, pozwala cieszyć się jej właściwościami przez lata. Inne właściwości ma folia ochronna. Charakteryzuje się ona niesamowitą trwałością, a dodatkowo posiada zdolności do samoregeneracji. Chroni karoserię od głębokich rys oraz odprysków, a w razie potrzeby można ją usunąć bez uszkodzenia lakieru. Bracia Pietrzak, wierni przyjętej przez siebie zasadzie perfekcji, nie korzystają z gotowych szablonów - folia dopasowywana jest na miejscu przez wykwalifikowanych techników, dzięki czemu niemal niemożliwe jest znalezienie miejsc jej łączenia na samochodzie.
28
MAGAZYN METROPOLII
Najbardziej kompleksową i optymalną ochronę stanowi kombinacja folii ochronnych w pakiecie “full front” (folią zabezpieczamy przód samochodu najbardziej narażony na uszkodzenia) i powłoki ceramicznej (stosowanej na lakier, fronty felg i szyby). Obie usługi – aplikacja powłoki ceramicznej i folii ochronnych – wymagają perfekcyjnego przygotowania powierzchni. Jednym z jej najistotniejszych etapów jest korekta lakieru, podczas której usuwane są wszelkie rysy, skazy i zmatowienia. Niestety, wolne od zarysowań nie są nawet te samochody, które trafiły do rąk klienta prosto z fabryki. To nie koniec długiej listy usług wykonywanych w studio Braci Pietrzak. Jedną z głównych specjalizacji firmy jest ciesząca się dużą popularnością kompleksowa odnowa, w wyniku której używanym samochodom przywracany jest salonowy wygląd. Prace renowacyjne obejmują m.in. lakier, lampy, elementy plastikowe i skórzane, a ich efekty potrafią być spektakularne. - Te prace dają nam bardzo dużo satysfakcji, bo miło jest zobaczyć kilkunastoletni samochód wyglądający jakby znowu opuścił linię fabryki - wyznaje Robert Pietrzak. BRACIA MARIUSZ I ROBERT ZADBALI O TO, BY PREZENTACJI NAJBARDZIEJ WIDOCZNYCH ZMIAN W ZEWNĘTRZNYM WYGLĄDZIE SAMOCHODU NADAĆ ODPOWIEDNIĄ OPRAWĘ. SAMOCHÓD ODDANY W ICH RĘCE WRACA DO KLIENTA PO PREZENTACJI, RODEM Z TELEWIZYJNYCH SHOW. Ustawiony w blasku lamp czeka na właściciela pod czarną zasłoną. Dopiero w jego obecności jest ona zdejmowana i pokazy-
Czesław Mozil
wany jest efekt prac. Zawsze towarzyszą temu ogromne emocje. Mieli już okazję doświadczyć ich m.in. Czesław Mozil, Mariusz Kałamaga, Robert Korólczyk i Irek Bieleninik. WYJĄTKOWE - trudno znaleźć lepsze słowo na określenie samochodów, które poddawane są metamorfozie w studio Braci Pietrzak. Auta produkowane seryjnie tu zyskują niepowtarzalny styl. Od pierwotnego stanu może odróżniać je kolor nadwozia, jego faktura, jakość, wykonanie i materiał tapicerki oraz szereg innych detali. - To nasza nowa usługa, którą właśnie rozwijamy - wyjaśnia Mariusz Pietrzak. - W kompleksowej przemianie aut ogranicza nas tylko wyobraźnia - dodaje. EFEKT ZMIANY KOLORU UZYSKAĆ MOŻNA ZA POMOCĄ OKLEJENIA SAMOCHODU FOLIĄ. TO IDEALNY SPOSÓB NA PODKREŚLENIE WYJĄTKOWOŚCI POJAZDU, A - CO ZA TYM IDZIE - RÓWNIEŻ JEGO WŁAŚCICIELA.
pracują. Poddane są jej ich własne samochody – specjalnie w tym celu zakupione nowe Mustangi GT, które mają do spełnienia zadanie tzw. show carów. Choć łączy je marka, będą się znacznie od siebie różniły, tak jak zapewne różnią się bracia. Jeden z pojazdów utrzymany jest w klasycznej czerni w matowym wydaniu, drugi został pokryty czerwoną chromową satyną, a jego tapicerka jest ukształtowana na wzór skorupy żółwia. Obie realizacje robią ogromne wrażenie i pokazują, jak wrażliwi na piękno, a jednocześnie kreatywni są obaj bracia. MOTORYZACJA I NATURA Bracia Pietrzak nie ukrywają, że praca, którą wybrali, stała się ich pasją. I choć życie zawodowe poświęcili motoryzacji, od dziecka lubili każdą chwilę spędzać w otoczeniu przyrody. Tak jest do dziś – najlepiej wypoczywają wspólnie wędkując, choć nawet ten czas nie jest wolny od dyskusji na tematy związane z rozwojem firmy. Z dala od miejskiego zgiełku łatwiej spojrzeć na pewne sprawy z dystansu – Najlepsze decyzje podejmuje się w ciszy – twierdzą zgodnie.
Szeroka paleta najróżniejszych kolorów, odcieni i struktur umożliwia metamorfozę każdego auta. Olbrzymim plusem folii do zmiany koloru jest możliwość jej demontażu, dzięki czemu w każdej chwili możemy powrócić do pierwotnego wyglądu samochodu, wybrać zupełnie nowy kolor, bądź przeprowadzić delikatną stylizację. W kwestiach modyfikacji i stylizacji pojazdu klienci mogą liczyć na profesjonale doradztwo Mariusza Pietrzaka – to on w firmie odpowiada za koncepcję, projektowanie i wizualizację takich zmian.
Nieodłącznymi członkami zespołu są dwa kilkumiesięczne boston terriery, zatrudnione na stanowiskach Customer Relationship Assistant, Enzo i Toro. Pierwszy został nazwany na cześć - jakżeby inaczej - mistrza Enzo Ferrari. Drugi, być może - choć to już nasze dywagacje – swoje imię wywodzi od Torro Roso, zespołu Formuły 1.
Zapytani o najbardziej spektakularną metamorfozę, jaką dotąd przeprowadzili, zgodnie odpowiadają, że… właśnie nad nią
Faktem jest, że psy mają w firmie konkretne zadania do wykonania. Do ich obowiązków, które wypełniają z ogromnym
ENZO I TORO
MAGAZYN METROPOLII 29
ludzie TEMAT Z OKŁADKI
zaangażowaniem, należy witanie klientów. Na widok wchodzącej do studia osoby okazują radość całym sobą, przynoszą klientom swoje zabawki i domagają się pieszczot. Są wspaniałą, żywą reklamą firmy, a ich ujmujący sposób bycia trafił w serce m.in. Czesława Mozila. Z MIŁOŚCI DO PIĘKNA Studio Braci Pietrzak robi wrażenie. Łączy elegancję, nowoczesne rozwiązania techniczne, przemyślane, funkcjonalne oświetlenie i ma niepowtarzalny styl. W realizacji projektu i wizji braci Pietrzak bardzo pomógł znany architekt Wojciech Eksner, który na swoim koncie ma również realizacje wnętrz największych polskich banków, a szerszemu odbiorcy znany być może z projektu kultowych katowickich Sztauwajerów. Salon budzi zaufanie do estetycznego zmysłu swoich gospodarzy. To ważne dla klienta, który powierza im tak wartościową rzecz, jak samochód, oczekując jego gustownej przemiany.
- Jako lider europejskiego car detailingu posiadamy doskonale wyposażone studio. Tworząc takie warunki chcieliśmy, aby klient czuł się wyjątkowo - podkreśla Robert Pietrzak. - Wszyscy korzystający z naszych usług doceniają fakt, że mogą zostawić samochód w bezpiecznym miejscu, bo cały obiekt, z uwagi na wartościowe pojazdy, jest doskonale zabezpieczony za pomocą monitoringu, alarmów i dozoru całodobowego, zapewnionego przez firmy ochroniarskie - dodaje nasz rozmówca. BRACIA MAJĄ DZIŚ PO NIECO PONAD 30 LAT. SĄ WCIĄŻ MŁODZI, MAJĄ NA SWOIM KONCIE OGROMNY SUKCES I APETYT NA SPORO WIĘCEJ. TWORZĄ MARKĘ, Z OGROMNĄ DBAŁOŚCIĄ O KAŻDY JEJ SZCZEGÓŁ. PERFEKCJĘ W SWOJEJ PRACY OPRACOWALI DO… PERFEKCJI.
Bezpieczne miejsce
Mariusz Kałamaga
30
MAGAZYN METROPOLII
Irek Bieleninik
Renowacja lakieru
przed
Wygrzewanie powłoki ceramicznej
po
Oklejanie folią ochronną
MAGAZYN METROPOLII 31
ludzie TEMAT Z OKŁADKI
ZGRANI, JAK TO W ZESPOLE Usługi, oferowane przez studio Braci Pietrzak, świadczone są przez zespół wykwalifikowanych pracowników, czołowych specjalistów w zakresie car detailingu w Polsce i prawdziwych pasjonatów motoryzacji. Niektórzy twierdzą nawet, że ludzie ci potrafią czynić cuda. - Nie jesteśmy aż tak zarozumiali - to tylko nasz profesjonalizm, innowacyjność i bezustanne dążenie do perfekcji - odpowiadają na to pracownicy. Bracia Pietrzak przyznają, że stworzenie tak zgranego zespołu najlepszych detailerów, wraperów, demontażystów i specjalistów w zakresie renowacji lakierów nie było łatwe. Wymagania, jakie stawiane są przyszłym pracownikom są wysokie, ale jednocześnie dają klientom gwarancję usług najwyższej jakości.
32
MAGAZYN METROPOLII
Gliwice ul. Pszczyńska 192
www.braciapietrzak.pl
fb.com/BraciaPietrzakPL +48 516 002 003
MAGAZYN METROPOLII 33
ludzie HANDELSMAN & ROYCE
34
MAGAZYN METROPOLII
UBIERAĆ TO STWARZAĆ* tekst: Małgorzata Stępień
Katowicki Plac Wolności o tej porze roku tonie w zieleni starych drzew. Otoczony secesyjnymi kamienicami, oddalony kilkuset metrami od Rynku, stanowi oazę dla szukających odpoczynku od zgiełku miasta. Tę komfortową lokalizację Rafał Leśkiewicz wybrał na siedzibę swej firmy – Atelier Krawieckie i Szewskie Handelsman & Royce. Klientów pragnących skorzystać z usług zakładu na pewno przyciągnie jego motto: „Szyte na miarę. Na miarę Ciebie”. To zawołanie ma niebywałą moc. Oto miejsce, gdzie staniesz się podmiotem czyjegoś starania. Będziesz klientem w roli głównej!
Wyjątkowe logo tej firmy przewrotnie nawiązuje do Ferdynanda Wspaniałego – znanego bohatera bajki Ludwika Jerzego Kerna. To pies Ferdynand chcąc przeobrazić się w swego pana, w człowieka, pierwsze kroki kieruje właśnie do krawca. W dobrze skrojonym garniturze staje się bardzo eleganckim jegomościem, który ma już zupełnie inną perspektywę spojrzenia na świat.
MAGAZYN METROPOLII 35
ludzie HANDELSMAN & ROYCE
Nazwa Handelsman & Royce ma pochodzenie rodzinne. To nazwiska przodków właściciela należących do wielopokoleniowej inteligencji, wywodzących się z Luksemburga i Anglii, a osiadłych w Polsce. W nowej ojczyźnie asymilują się, zapisują się w historii polskich powstań i wojen, co odpokutowują zesłaniem na Syberię, śmiercią w Katyniu, wypędzeniem z Warszawy w 1944 roku po upadku powstania. To ważna dla Rafała Leśkiewicza karta. Stare fotografie ukazują wytwornych antenatów i ich niewymuszoną elegancję. Dbałość o sposób postrzegania przez otoczenie narzucała pewne wzory. Umieszczając ich nazwiska w logo swego Atelier, dziedzic tradycji oddaje hołd dawnej elegancji, a jednocześnie nakreśla profil swojej firmy. „Nie reklamujemy się zbytnio – mówi pan Leśkiewicz. Firmę naszą polecają klienci klientom. Nie jesteśmy zwolennikami nachalnej reklamy. Zadowolony klient przyprowadza zazwyczaj następnego. Rynek dóbr luksusowych dziś prężnie się rozwija, ale ja nie pozycjonowałbym nas w tym segmencie. W dzisiejszych czasach, nazwijmy je czasami bylejakości, ludzie nie tak jak dawniej przywiązują wagę do staranności ubioru. Chcemy dużo i tanio, słychać zewsząd. Takich ubrań u nas nie znajdziecie.” Ceny garniturów, czyli spodni i marynarki w Atelier kształtują się od 3800 zł wzwyż. Jeśli klient wybierze materiał za kilkaset euro za metr, cena rośnie. Kamizelki do garniturów są dodatkowym, osobnym elementem. „Klienci mają różne potrzeby, różne wizje wyrażenia siebie. Najczęściej w zamówieniach pojawiają się klasyczne fasony, nazwijmy je wizytowe, biznesowe. Mamy jednak życzenia szczególne, np. bogato zdobione, wykwintne surduty w stylu Versace ze specjalnego materiału, ociekające złotem, a nawet ubiór stylizowany na mundur huzara, z szamerunkami, dla historyka, pisarza i pasjonata militariów” – ciągnie opowieść właściciel. poszetka
36
MAGAZYN METROPOLII
Atmosfera tego krawieckiego atelier jest przyjazna i sprzyjająca nawiązywaniu się bliskich więzi między mistrzami a klientami, którzy częstokroć wracają nie tylko złożyć kolejne zamówienie, ale by porozmawiać, opowiedzieć o nowych zdarzeniach w ich życiu. Ludzie tęsknią za slow life zmęczeni codzienną pogonią za sukcesem. Atelier, w którym niespiesznie realizuje się nowe zamówienie jest przystankiem do rozładowania nawarstwiających się emocji. Ostatnich kilka lat właściciel salonu spędził poza Polską – Katar, Emiraty Arabskie i Nowy Jork. Tam spotkał się z ową atmosferą bliskości między zamawiającym a właścicielem zakładu. I tu, w Katowicach, udało mu się stworzyć miejsce, w którym ludzie nie tylko załatwiają swoje interesy, ale mają chwilę wytchnienia na rozmowę, a nawet zwierzenia. Wizyta u krawca zatrąca intymnością. To on, zdejmując miarę i robiąc przymiarki, widzi nasze niedoskonałości, które są powodem zakłopotania każdego z nas. Dzięki dobrze skrojonemu garniturowi, koszuli, dobremu obuwiu, możemy ukryć mankamenty. Daje to poczucie komfortu. Nie każdy przecież mieści się w ramach założonych przez masowego producenta. Dobrze dopasowany i elegancki ubiór daje poczucie pewności siebie i dowartościowuje. Jest także wyrażeniem szacunku dla partnera biznesowego. Dlatego nawet jeśli na co dzień w ubiorze króluje nonszalancja, to w chwilach ważnych musi zastąpić ją elegancja. „Trzeba pamiętać, że nie szyje się garnituru w ostatniej chwili – radzi pan Leśkiewicz. Szycie wymaga czasu, kilku przymiarek. Pośpiech nie jest wskazany. To jest pewien rytuał, którego finał to dobrze skrojony garnitur, w którym człowiek czuje się komfortowo. Pewnie, że są przypadki szycia w tempie ekspresowym, ale to jest obarczone stresem klienta i wykonawcy.” Klient jest zawsze w tej firmie najważniejszy. Nie jest traktowany jak jeden z wielu, ale czuje się wyjątkowym. poszetka
MAGAZYN METROPOLII 37
ludzie HANDELSMAN & ROYCE
Atelier Handelsman & Royce bazuje na najlepszych materiałach sprowadzanych z Włoch z firmy Reda, która produkuje materiały ubraniowe najwyższej jakości. Bele niebywale miękkich i delikatnych tkanin piętrzą się na regałach w siedzibie zakładu. Same próbki materiałów nie oddają ich piękna, połysku, miękkości, faktury. Tylko prezentacja wijących się przed oczami klienta metrów, w całej okazałości zaświadczy o dobrym wyborze. Jeśli chodzi o buty, Atelier oferuje buty z tzw. sklepowej półki, ale także na zamówienie. Buty z półki to najwyższej klasy buty męskie, ale również obuwie damskie szyte ramowo metodą Goodyear. Ich wykonawca Kazimierz Meka to wielki znawca i wielbiciel solidnego obuwia. Kilkadziesiąt lat doświadczenia, najlepsze surowce, to gwarancja bezkonkurencyjności tego obuwia. Buty robione na miarę proponowane są w 48 rozmiarach co 3 mm i o 4 różnych tęgościach. Na bazie wykonanych wymiarów stopy klienta dopasowuje się kopyta, a jest ich do każdego fasonu właśnie 48 – szersze, węższe, dłuższe, krótsze. W specjalnych przypadkach wykonuje się wzór indywidualnie. Na bazie kopyta klient może sobie wybrać kilka fasonów buta. Istotna w tworzeniu obuwia jest personalizacja dotycząca np. ozdób lub ich braku, koloru. Kolor naturalnej skóry jest kolorem bazowym. Takie buty przychodzą od wytwórcy i są poddawane patynowaniu, czyli barwieniu. Klient może zrealizować swoje marzenia, nawet najbardziej ekstrawaganckie, bo oferta tego Atelier jest skierowana także do ludzi, którzy są indywidualistami i nie chcą być zaszufladkowani. Buty są bardzo istotne w ostatecznym oglądzie. Najlepsze buty, mówiąc potocznie, „wyciągną” niejeden nie najlepszy garnitur i odwrotnie – złe obuwie pogrąży najwykwintniejszy nawet ubiór. krawaty
38
MAGAZYN METROPOLII
„Indywidualne zamówienia bardzo często dotyczą też samych koszul – najbliższej ciału części garderoby. Kupić dobrą koszulę, w której rozmiar kołnierzyka idzie w parze z długością rękawa zakrawa o cud. Katowickie Atelier i tu przychodzi klientom i klientkom (tak, tak, panie też odwiedzają ten wyjątkowy zakątek krawiecki) w sukurs. Pastelowe bele 100% bawełny włoskich producentów już z daleka zachęcają do wykorzystania. Firma dba o specyficzne detale koszul, wykończenie jest perfekcyjne, jeżeli klient sobie życzy – nawet z dyskretnym monogramem.” Handelsman & Royce oferuje klientom szeroki wybór dodatków – muszki, krawaty, poszetki, paski. Wszystko dobierane jest przez specjalistów, by jednym nieopatrznym wyborem nie zniszczyć całości. Jak cię widzą, tak cię piszą – głosi znane powiedzenie, które na pewno nie jest truizmem. * cyt. Sławomir Mrożek, „Krawiec” Handelsman & Royce Plac Wolności 10A/1, 40-078 Katowice Godziny pracy: 9.00 - 16.00 (istnieje możliwość spotkania się w godzinach późniejszych lub w weekendy, po wcześniejszym umówieniu telefonicznym)
Telefon: 504 705 179 www.handelsmanandroyce.pl e-mail: biuro@handelsmanandroyce.pl
MAGAZYN METROPOLII 39
ludzie ŚLĄSKI SZLAK KOBIET
Śląski Szlak Kobiet Poczet Posłanek Śląskich 1922-1939
Wydawcą pocztówek z wizerunkami posłanek autorstwa Marty Frej jest Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach. Pocztówki można kupić w kompletach lub pojedynczo w Muzeum Powstań Śląskich. Cytowanie i publikowanie – koniecznie z podaniem źródła: Śląski Szlak Kobiet, Katowice 2009-2022.
40
MAGAZYN METROPOLII
Kontynuujemy w magazynie Prestiż cykl ŚLĄSKI SZLAK KOBIET, w którym przedstawiamy, wciąż mało znane, aktywne kobiety z przedwojennego Górnego Śląska. Autorką idei Śląskiego Szlaku Kobiet jest dr Małgorzata Tkacz-Janik, memy-portrety posłanek stworzyła malarka i graficzka Marta Frej. Spacer śladami śląskich posłanek rozpoczęliśmy umownie w Sali Sejmu Śląskiego przedstawiając sylwetkę Janiny Omańkowskiej. Dziś drugi przystanek na Śląskim Szlaku Kobiet, czyli nieodległa od Sejmu, ulica Powstańców 23 w Katowicach, gdzie w „Korfantówce”, do wybuchu II wojny światowej mieszkała Elżbieta Korfantowa, niesłusznie zapomniana i wciąż pozostająca w cieniu pamięci o jej mężu, Wojciechu Korfantym. ELŻBIETA KORFANTOWA (1882 – 1966) z domu Szprot (Sprott), urodziła się w Karbiu (dzisiaj część Bytomia). Brała czynny udział w III Powstaniu Śląskim, a w czasie Plebiscytu agitowała za Polską. Swoją pracą wspierała działania męża, Wojciecha Korfantego. Życie, które dzieliła z tym bezkompromisowym politykiem przysparzało wielu, nieoczekiwanych nieraz, trudności. Zaczęło się już od ślubu, którego termin wyznaczono na 1 lipca 1903 roku. Miał się on odbyć w parafii Świętej Trójcy w Bytomiu, do której należała panna młoda. Na początku wszystko przebiegało bez przeszkód, wygłoszono zapowiedzi w Katowicach i Bytomiu. Ale nagle przed narzeczonymi zaczęły piętrzyć się przeszkody – od Wojciecha Korfantego zażądano dość kuriozalnego oświadczenia o posłuszeństwie władającemu diecezją wrocławską kardynałowi Georgowi Koppowi, które to oświadczenie dla świętego spokoju podpisał. Mszę ślubną wyznaczono na godz. 6.00, co było czystą złośliwością, ale i na to narzeczeni przystali. Niespodziewanie jednak tuż przed uzgodnioną datą proboszcz Reinhold Schrimeisen zwrócił im ofiarę i uzależ-nił udzielenie ślubu od przeproszenia krytykowanych przez Wojciecha Korfantego proniemieckich księży (m.in. odmawiali Polakom rozgrzeszenia za czytanie propolskiej prasy). Tego było już za wiele. Narzeczeni postanowili poszukać innej parafii. Lecz okazało się, że na zebraniu księży w Bytomiu zapadła profilaktyczna uchwała, by im nigdzie indziej ślubu nie udzielać. Korfanty przeprosin jednak odmówił. 30 czerwca 1903 roku odbył się, zgodnie z planem, ślub cywilny, który według pruskiego prawa obowiązkowo musiał poprzedzać kościelny. Natomiast następnego dnia, zamiast ślubu kościelnego, miała miejsce w domu narzeczonej uczta weselna, bo zaproszonych wcześniej gości nie sposób było nawet powiadomić o zaistniałej sytuacji.
Pod koniec lipca Elżbieta wraz z narzeczonym wyjechała do Krakowa, gdzie mimo ślubu cywilnego zamieszkali w dwóch osobnych mieszkaniach. Elżbieta znalazła pracę jako nauczycielka niemieckiego. Zaczęto załatwiać ślubne formalności, ale i tu nie obyło się bez kłopotów, bo do Krakowa przyszła z Watykanu depesza: „Ślubu Korfantemu nie dawać”. Jednak ksiądz Władysław Mikulski, proboszcz parafii Świętego Krzyża w centrum Krakowa zdecydował się udzielić sakramentu nie zważając na grożące mu konsekwencje. Elżbieta Korfantowa niezwykle aktywnie (zwłaszcza jak na swoje czasy) uczestniczyła w życiu publicznym, zajmowała się działalnością społeczną, szczególnie wśród kobiet. W latach 1922 – 1927 była zastępczynią przewodniczącej Związku Towarzystw Polek, następnie została prezeską Związku Katolickich Towarzystw Polek na Górnym Śląsku. Poważna, elegancka – w kapeluszu, rękawiczkach, butach na obcasach, płaszczu z futrzanym kołnierzem – podczas spotkań w Katolickim Towarzystwie Polek przywdziewała śląski strój.
W LATACH 1930 – 1935 SPRAWOWAŁA MANDAT POSŁANKI NA SEJM ŚLĄSKI III KADENCJI (WYBRANA Z LISTY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ DEMOKRACJI) Na początku II wojny światowej, świeżo owdowiała (Wojciech Korfanty zmarł w sierpniu 1939 r.), uciekając przed Niemcami opuściła kraj. W czasie wojny przebywała w Wielkiej Brytanii, będąc członkinią Koła Ślązaków i II Ra-dy Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej Rządu Polskiego na Uchodźstwie. Gdy po wojnie wróciła do Katowic (na przyjazd innych członków rodziny komunistyczne władze nie wyraziły zgody), zamieszkała u swoich sióstr, gdyż w słynnej „Korfantówce” przy ul. Powstańców nie było dla niej miejsca. Została zmuszona do jej sprzedaży za śmiesznie niską kwotę, której i tak nie otrzymała w całości. Wypłacano jej przez jakiś czas miesięczne raty. Elżbieta Korfantowa wychowała czworo dzieci. Zmarła 8 stycznia 1966 r. w domu przy ul. Szafranka. Śląska prasa nie zauważyła jej śmierci. Jedynie w dwutygodniku "Poglądy" zamieszczono informację: "8 stycznia zmarła w Katowicach Elżbieta ze Sprottów Korfantowa, wdowa po Wojciechu Korfantym". Przy opracowaniu korzystano między innymi z materiałów zamieszczonych na stronach: https://odkrywajacslask.wordpress.com i http://katowice.wyborcza.pl
Opracowała Małgorzata Katafiasz
MAGAZYN METROPOLII 41
ludzie NIEPŁODNOŚĆ
42
MAGAZYN METROPOLII
ZDETERMINOWANI DO RODZICIELSTWA tekst: Adriana Urgacz-Kuźniak
Za nami Dzień Matki i Dzień Dziecka. Przed nami – Dzień Ojca. Rodzina. Niektórzy zakładają ją przez przypadek. Inni – zgodnie z koleją rzeczy lub opracowanym w głowie planem. Są jednak i tacy, którzy walczą lat kilka lub kilkanaście, by usłyszeć upragnione MAMO i TATO. O nich właśnie rozmawiamy z DR N. MED. MARIUSZEM KIECKĄ, prezesem Angelius Szpital Provita oraz Kliniki Leczenia Niepłodności Angelius Provita w Katowicach, specjalistą endokrynologii ginekologicznej i rozrodczości.
MAGAZYN METROPOLII 43
ludzie NIEPŁODNOŚĆ
dr n. med. Mariusz Kiecka
Jeśli rozejrzymy się wokół i zbierzemy zasłyszane w rodzinie i wśród znajomych historie, możemy odnieść wrażenie, że problem niepłodności w Polsce narasta. Czy tak jest w rzeczywistości? Skala jest wysoka, ale obecnie nie narasta już tak szybko. Dotychczasowy wzrost związany był z tym, że pojawiały się nowe możliwości diagnostyczne i rosła świadomość. Ludzie zaczęli sobie zdawać sprawę z tego, że to jest choroba i można ją leczyć. Obecnie problem niepłodności utrzymuje się na poziomie od 15 do 20% wszystkich par starających się o ciążę. Można powiedzieć, że co 5 taka para zmierzy się z tym problem. Szacuje się, że w skali kraju jest to około 1 300 000 osób. Tak wysoki wskaźnik utrzymuje się również w innych krajach Europy Zachodniej, a także w Stanach Zjednoczonych, gdy tymczasem w krajach biedniejszych wskaźnik niepłodności jest niższy. Coraz bardziej podkreśla się, że największy wpływ na to mają czynniki cywilizacyjne, czyli sposób, w jaki żyjemy, to co jemy, zanieczyszczenie środowiska, stres, czy otyłość. Należy do tego dodać otaczającą nas elektronikę i fale elektromagnetyczne. Nie bez znaczenia jest również to, że kobiety późno decydują się na ciążę. Kiedyś rodziły 18 – 22-letnie dziewczyny, a w tej chwili średnia wieku Europejek, które są gotowe na pierwsze dziecko to 33,5 roku. To jest zrozumiałe. Młodzi ludzie stawiają na edukację, zdobycie doświadczenia zawodowego, zakup mieszkania czy też podróże. Decyzja o założeniu rodziny następuje w związku z tym często wtedy, kiedy płodność nie jest już na szczytowym poziomie. Kiedy zatem, ze względów biologicznych, warto zdecydować się na dziecko? Szczyt płodności kobiet przypada na okres pomiędzy 18 a 25 rokiem życia, potem lekko opadając utrzymuje się do 35 roku życia, a następnie gwałtownie spada. W przypadku mężczyzn przez lata wydawało się, że jest inaczej, że do późnej starości mają wysoki potencjał rozrodczy. Najnowsze dane wskazują jednak, że tak nie jest. Ich płodność też się zmniejsza. Z wiekiem pogarsza się jakość nasienia, co skutkuje większym odsetkiem poronień i powstawaniem nieprawidłowych zarodków. Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat parametry nasienia mężczyzn znacznie się pogorszyły. Pierwsze badania związane z męską płodnością pojawiły się po II wojnie światowej. Początkowo uważano, że płodny mężczyzna powinien mieć przynajmniej 60 milionów plemników w mililitrze nasienia. Taki pogląd funkcjonował przez wiele kolejnych lat. Później jednak, gdy coraz bardziej wnikliwie przeglądano się płodności mężczyzn, zaczęły się pojawiać wytyczne Światowej Organizacji Zdrowia. Pierwsze zostały określone na poziomie 20 milionów plemników w mililitrze. Okazało się bowiem, że gdybyśmy dalej przyjmowali normę 60 milionów, spełniałoby ją najwyżej 20% mężczyzn. Norma ta po raz kolejny została zmieniona w 2010 roku, do 15 milionów. Zatem w tej chwili uważa się, że mężczyzna, który ma 15 milionów plemników w mililitrze i pozostałe prawidłowe parametry, jest
44
MAGAZYN METROPOLII
mężczyzną, który ma dobre nasienie. Te zmiany wiążą się z tym, że coraz mniej jest mężczyzn, którzy spełnialiby wcześniejsze normy. Co więcej, trudno powiedzieć, czy to ostateczna wartość i czy wkrótce znowu nie ulegnie zmniejszeniu. Dlaczego tak się dzieje? Najbardziej prawdopodobne czynniki, które bierze się pod uwagę, związane są z postępem cywilizacyjnym. Duże znaczenie ma to, co jemy, a w szczególności obecne w pożywieniu estrogeny. Ten hormon podawany jest zwierzętom hodowlanym, a działa bardzo niekorzystnie na spermatogenezę. Czy przepisy unijne nie próbują uregulować tej kwestii? Unia Europejska zdaje się nie doceniać problemu. W końcu jednak zostanie on zauważony, ponieważ rodzi się coraz mniej ludzi, co częściowo próbuje się regulować przyjmując imigrantów. Kto częściej musi być leczony z powodu niepłodności, kobiety czy mężczyźni? Pół na pół. W przypadku par, które pojawiają się w naszej klinice, problem najczęściej występuje po obu stronach. Najczęściej jest tak, że kobieta ma obniżoną płodność, a mężczyzna ma słabsze nasienie. Oczywiście zdarza się i tak, że występują przypadki kompensacji płodności – parę stanowią np. mężczyzna o bardzo słabym nasieniu i bardzo płodna kobieta, dzięki czemu para nie podejrzewa, że coś jest nie tak. Bardzo duży potencjał rozrodczy partnerki powoduje, że dochodzi do ciąży. W drugą stronę tak samo – są kobiety, które mają dwie albo trzy prawidłowe owulacje w roku, ale bardzo płodny partner powoduje, że dochodzi do zapłodnienia i wówczas para nie wie o problemie. Jak długo pary potrafią walczyć o to, by zostać rodzicami? W swojej praktyce pamiętam pacjentów, którzy po 15 latach czekania i 8 procedurach in vitro uzyskali ciążę i urodziło się zdrowe dziecko. Takich jest jednak niewiele, można ich na palcach policzyć. Wynika to z kilku powodów. Po pierwsze koszty – są to drogie procedury, dlatego pacjenci często nie podchodzą do takiej liczby procedur, która dałaby im maksymalne szanse na ciąże. W krajach, w których od lat refundowane są procedury in vitro, finansuje się od 3 do 6 prób. To wynika ze statystyk. Po trzech procedurach in vitro ciążę uzyskuje około 75% par, a po sześciu ten wskaźnik rośnie do 90 kilku procent, bo, niestety, są i takie pary, którym nie da się pomóc z różnych powodów. Kiedy w Polsce realizowany był program, finansowane przez państwo były trzy procedury. Teraz, gdy trzeba za to płacić z własnej kieszeni, par, które wytrzymują finansowo3 procedury jest mniej. Należy jednak zauważyć, że obecnie i tak jest lepiej niż w okresie przed wprowadzeniem ministerialnego programu, ponieważ refundowane są leki, których koszt waha się między 3000 a 5000 zł. W tej chwili pacjenci zapłacą za nie ok. 300 – 500 zł. Same procedury kosztują z kolei ok. 7000 zł, a łącznie z diagnostyką, którą w tym przypadku trzeba przeprowadzić, przygotowanie zamyka się najczęściej w kwocie ok. 10 000 zł. Wcześniej, łącznie z lekami,
MAGAZYN METROPOLII 45
ludzie NIEPŁODNOŚĆ
Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat parametry nasienia mężczyzn
znacznie
się
pogorszyły.
Pierwsze badania związane z męską płodnością pojawiły się po II wojnie światowej. Początkowo uważano, że płodny mężczyzna powinien mieć przynajmniej 60 milionów plemników w mililitrze nasienia.
46
MAGAZYN METROPOLII
koszt wynosił około 15 000 zł. W tym okresie, w którym państwo refundowało zabiegi i leki, koszt procedury in vitro dla pacjenta mógł się zamknąć w kwocie 1000 zł. Główną przeszkodą, przez którą nie jest zrealizowany pełen program medyczny, są zatem pieniądze. Co jeszcze? Cóż, kolejną grupą par, które nie zdążą przeprowadzić odpowiedniej liczby procedur są takie, które rozpoczęły je zbyt późno Jeśli kobieta ma poniżej 35 lat, szanse zajścia w ciążę z procedury in vitro kształtują się na poziomie 35 – 40%, a później maleją. U kobiety po 40 roku życia wynoszą od 10 do 15%. W takich przypadkach szybciej podejmowane są decyzje o ograniczeniu liczby procedur z własnymi komórkami jajowymi. W tych przypadkach dostępną opcją postępowania jest skorzystanie z komórek jajowych dawczyni lub rozpoczęcie procesu adopcyjnego. Takie pary nie przechodzą kolejnych 5-6 procedur in vitro dlatego, że nie mają już czasu. Bo przecież dziecko, jeśli się pojawi, trzeba jeszcze wychować. Czy zdarza się, że w klinice podejmują leczenie kobiety po 50 roku życia? Generalnie nie wykonujemy procedur in vitro u kobiet po 50 roku życia, choć temat dla wszystkich jest niełatwy. Obecnie w Polsce nie ma ograniczenia wieku, w którym kobiety mogą poddać się procedurze in vitro. Są kraje w których takie ograniczenia zostały wprowadzone ustawowo. W naszej klinice staramy się kończyć leczenie kiedy kobiety nie ukończyły 45–50 lat, mimo że możliwości prawne ku temu istnieją. Wiemy, że niektóre kobiety w tym wieku są w doskonałej formie zdrowotnej, ale zdrowy rozsądek nakazuje, aby tym pacjentkom odradzać macierzyństwo. Panie doktorze, wiem, że każdy przypadek jest inny, ale – w wielkim skrócie – jaką drogę musi przejść para starająca się o dziecko? Na początku jest diagnoza potwierdzające lub wykluczająca to, czy jest owulacja, czy są drożne jajowody i czy są plemniki w nasieniu. To są 3 kluczowe rzeczy. Informacja, którą staramy się uzyskać dosyć szybko, szczególnie u kobiet po 35 roku życia, dotyczy rezerwy jajnikowej. Wynik tych badań wpływa na wybór procedury i przewidywany czas leczenia. W zależności od tego, jakie informacje uzyskamy w pierwszym etapie diagnostyki, planujemy albo kolejny jej etap, albo rozpoczynamy postępowanie lecznicze. Jeśli te wyniki są dobre, a pacjenci zgłosili się dość wcześnie i są młodzi, zalecamy jeszcze jakiś czas starania się w sposób naturalny. Jeśli podejmujemy kolejny etap diagnostyczny, u kobiet jest to najczęściej laparoskopia (jeśli nie była wcześniej wykonywana) i histeroskopia czyli ocena macicy. W przypadku mężczyzn rozszerzamy diagnostykę wtedy, gdy nie mają plemników w nasieniu. Wykonujemy głównie badania hormonalne i genetyczne, dlatego że w części przypadków możemy uzyskać plemniki bezpośrednio z jądra albo z najądrzy. Metodę tę wprowadzono w 1992 roku i od tego momentu mamy możliwość wykorzystania nawet pojedynczych plemników z nasienia bądź pobranych z jądra. Kiedyś mężczyźni na tym etapie kończyli już swoje leczenie. Obecnie metody pozyskiwania i wykorzystywania pojedynczych plemników są wciąż udoskonalane i z powodzeniem stosowane.
Jakie są reakcje par, gdy ich pełna determinacji droga uwieńczona zostanie sukcesem? Jesteśmy obecnie trochę pozbawieni tego emocjonalnego momentu, w którym kobieta dowiaduje się, że jest w ciąży, bo gdy przychodzi do nas, zazwyczaj uzyskała już tę informację za pośrednictwem testu ciążowego. Ale przychodzi moment, kiedy wykonywane jest USG, widzimy pęcherzyk ciążowy w macicy i mówimy: to jest wczesna ciąża. Ten moment jest bardzo ekscytujący zarówno dla przyszłych rodziców, jak i dla lekarza, który uczestniczy w całym procesie. Zatem wtedy pojawia się radość, ale w ślad za nią idą obawy: 10-15% ciąż kończy się poronieniami. Pacjenci o tym wiedzą, dlatego okres pierwszego trymestru to czas pełen sprzecznych emocji. 80% wszystkich poronień zdarza się właśnie w tym okresie. Kolejny stres czeka ich w związku z badaniami prenatalnymi, które przeprowadzane są między 10 a 13 tygodniem ciąży. Gdy się okaże, że dziecko jest zdrowe, przed przyszłymi rodzicami dłuższy okres względnego spokoju. Powikłania w drugim trymestrze są stosunkowo rzadkie. Jednak gdy ten czas się kończy, pojawiają się obawy związane z porodem. Przyszli rodzice mają za sobą często wiele lat starań i ponieśli ogromne koszty związane z leczeniem. W związku z tym zaczyna się dość duża presja na wykonywanie cięć cesarskich. Czy trudno jest powiedzieć parze, że czas zrezygnować? Jest to trudne, natomiast mam czasem wrażenie, że są pacjenci, którzy na to czekają. W tym całym procesie jest taki okres, że zrobiliby wszystko, z pełną determinacją, żeby mieć dziecko. Oczywiście, ta chęć walki nie zawsze jest równie silna u obu ze stron. Przychodzi zatem moment, że przynajmniej jedna z nich czeka na informację, że szanse są tak niewielkie, że trzeba przejść do innego etapu, czyli albo do adopcji, albo do poukładania sobie życia we dwójkę. Natomiast jeśli widać w pacjentach ciągle determinację, to tak, jest to trudny moment. Poza tym tych sytuacji, w których można powiedzieć z całą pewnością, że nie ma już szans, jest naprawdę niewiele. Znane są przypadki, gdy po kilku niepowodzeniach procedury in vitro, para samoistnie uzyskuje ciążę. Dlatego my nie używamy jednoznacznych określeń, tylko wraz z parą zastanawiamy się, czy na przykład szanse na poziomie kilku procent są akceptowane. Natomiast nie można proponować w nieskończoność leczenia, gdy prawdopodobieństwo jego powodzenia zamyka się w 2-3%. Czy w klinice pracuje psycholog, który pomaga parom przejść przez najtrudniejsze etapy starania się o dziecko? Tak, oczywiście, ale jeżeli lekarz prowadzący poświęci pacjentowi wystarczająco dużo czasu, jeśli jest w stanie z tym pacjentem porozmawiać i zajmie się sferą psychiczną, to to najczęściej wystarczy. Natomiast tam, gdzie to napięcie jest większe, jest do dyspozycji psycholog. Powiem pani szczerze, że jest i druga strona medalu. Lekarze między sobą rozmawiają, i to zupełnie poważnie, że im też przydałaby się opieka psychologa. Rozmowy z pacjentami, identyfikowanie się z nimi i przeżywanie ich niepowodzeń, są dla lekarza bardzo trudne. Współodczuwanie emocji zdeterminowanych rodziców jest naprawdę silne. Rozmawiała: Adriana Urgacz-Kuźniak
MAGAZYN METROPOLII 47
ludzie PSZCZOŁY
NIKT DOTĄD NIE ZAPYTAŁ PSZCZÓŁ… tekst: Adriana Urgacz-Kuźniak
Blisko 2 lata temu na dachu jednego z budynków Uniwersytetu Śląskiego stanęło 6 uli. Dlaczego? – Pszczelarstwo miejskie ma w Polsce swoją złotą godzinę. Ule w miastach powstają jak grzyby po deszczu. My natomiast zadaliśmy sobie pewne pytanie, którego nie zadał nikt wcześniej: Czy pszczoły chcą żyć w mieście? – mówi opiekun eksperymentu, dr hab. prof. UŚ Mirosław Nakonieczny, szef Katedry Fizjologii Zwierząt i Ekotoksykologii Uniwersytetu Śląskiego.
48
MAGAZYN METROPOLII
MAGAZYN METROPOLII 49
ludzie PSZCZOŁY
CZY PSZCZOŁY CHCĄ ŻYĆ W MIEŚCIE?
bloków i innych elementów wysoce zurbanizowanego miasta. Do tego towarzyszy im ciągle hałas, zapylenie, smog, fale elektromaPytanie zadane zostało na uczelni, zatem odpowiedź musiała być gnetyczne. Multistres. Co dostają w zamian? również naukowa. Żeby ją uzyskać, potrzebne były dwie blisko spokrewnione rodziny, które będą żyły w dwóch różnych środo- – Istnieje coś takiego jak mechanizm kompensacji – wyjaśnia wiskach – jedne w mieście, drugie na wsi. Dodajmy dla porządku, profesor Nakonieczny. – Z jednej strony mamy czynniki, które odże miejskim pszczołom nie ułatwiono zadania, bowiem ich nowe działują negatywnie, z drugiej strony miasto oferuje pszczołom lokum stanęło w ekstremalnych warunkach, na dachu Wydzia- dodatkowe korzyści, które je kompensują. Tu pszczoły mają do łu Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. dyspozycji większą różnorodność pożytków w dłuższym okresie Ich krewni na wsi zamieszkali za to w iście sielskiej okolicy, w czasu, dlatego że od wiosny do późnej jesieni w mieście rosną sąsiedztwie bogatych w różnorodne gatunki roślin pól, ogrodów rośliny kwitnące. W naszym przypadku benefitem jest pomoc i zagajników. Muzeum Śląskiego, które obsadza swoje rabaty roślinami miododajnymi. W mieście jest również więcej nieużytków, które na wiosnę zakwitają podbiałem czy mniszkiem. Oczywiście rosną tu też kochane przez pszczoły lipy czy akacje, a także rośliny poPomyślicie: szkoda tych miejskich pszczół, muszą strzegane przez nas jako chwasty, w tym rdestowce czy nawłoć, zazdrościć pobratymcom ze wsi. Cóż, niekoniecznie… która kwitnie do późnej jesieni. To daje pszczołom pokarm znacznie bardziej zróżnicowany od tego, który mają do dyspozycji ich wiejskie krewniaczki. Poza tym miasto jest troszeczkę cieplejsze. W RODZINIE SIŁA Z pewnością również jest tu mniej ptaków, czyli naturalnych wroW ulach na dachu mieszka od kilkunastu do kilkudziesięciu tysię- gów pszczół, i dużych owadów drapieżnych, takich jak szerszenie. cy owadów. Ich liczba zależy od królowej, a dokładniej od tego, ile Czynniki negatywne są więc kompensowane przez czynniki poskłada jaj – nazywamy to siłą rodziny. Ale to robotnice decydują zytywne i per saldo te pszczoły, mógłbym powiedzieć, “wychodzą o ilości potomstwa biorąc pod uwagę m.in. zasoby pożytku, któ- na swoje”. re pszczoły mają do dyspozycji w promieniu do 3, maksymalnie 5 km. Jeśli pożytków jest mało, to automatycznie i rodzina jest mniejsza. A co, jeśli niebezpiecznie rośnie liczebność pszczół? SŁODKA PRZYJEMNOŚĆ. CZY ZDROWA? Pszczelarze znaleźli sposób na to, by ją kontrolować. Wiosną dokładają do uli kolejne plastry z woskiem, które zajmują pszczoły Jak wyjaśnia nasz rozmówca, miejski miód spełnia normy dona tyle, że te nie myślą o powiększaniu roju. Zresztą, tych zadań puszczenia do spożycia. Poziomy metali typu kadm, ołów czy do wykonania, poza oczywistymi, związanymi z produkcją miodu, miedź są jednak nieco wyższe niż w warunkach wiejskich. mają pszczoły całkiem sporo. Gdy jest gorąco, osiadają przy wylocie uli i poruszając skrzydłami wywołują ruch powietrza, który schładza wnętrze ich królestwa. Z kolei gdy jest zimno, zajmują się ogrzewaniem ula. Utrzymanie właściwej temperatury to trudne zadanie, ale niezbędne chociażby przez wzgląd na dobro larw.
– Nie sprawdziliśmy jeszcze, czy to jest istotnie wyższa wartość. Podkreślam jednak, że nasz miód spełnia normy, które w Polsce są bardzo restrykcyjne. W planach mamy badania poziomu węglowodorów aromatycznych, w tym benzopirenu. Stwierdziliśmy już natomiast, że miejski miód ma mniejsze zdolności antyoksydacyjne, czyli te, które są istotne dla zwalczania m.in. infekcji. Powodów takiego stanu rzeczy może być kilka, w tym jakość pyłku, czy SŁODKI EKSPERYMENT też zwiększone wykorzystanie przez samą pszczołę antyoksydanStudenci, najczęściej kierowani popularnym eko-trendem, od tów w warunkach miejskiego stresu i zanieczyszczenia – wyjaśnia dawna namawiali profesora Mirosława Nakoniecznego do założe- naukowiec. nia uniwersyteckiej pasieki. Naukowiec, mając świadomość zobowiązania, jakie to ze sobą niesie, podchodził do pomysłu bardzo sceptycznie. Aż do momentu, w którym do jego gabinetu zapukał PSZCZOŁY STRESUJĄ SIĘ MIASTEM. A LUDZIE PSZCZOŁAMI? mgr Łukasz Nicewicz, natenczas pracownik naukowy Uniwersy- – Przepisy mówią, że ul musi stać minimum 10 m od ciągu kotetu Siedleckiego, a prywatnie pszczelarz z rodziny pszczelarzy z munikacyjnego pieszego. My ten warunek spełniamy. W naszym pokolenia na pokolenie. Mając na względzie charakter badań pro- eksperymencie wykorzystujemy pszczoły z bardzo łagodnej linii wadzonych w katedrze profesora Nakoniecznego, związanych z hodowlanej. Mimo wywieszenia informacji przy wejściu do Wywpływem stresu środowiskowego na organizmy żywe i w związku działu Prawa i Administracji, że na dachu są pszczoły, nie mieliśmy z tym, że w tych badaniach jako modele badawcze wykorzystywa- żadnych sygnałów od zaniepokojonych tym faktem studentów. ne są owady i pajęczaki, zaproponował pszczelarski eksperyment. Nie zdarzyło się również, żeby nasze owady wleciały do pomiesz– Dopiero gdy pojawił się pan Łukasz i zaistniała możliwość prze- czeń przez otwarte okna. To nie jest naturalne zachowanie pszczół prowadzenia interesujących nas badań, założyliśmy uniwersytec- – tak działają osy – poucza profesor Nakonieczny. ką pasiekę – mówi prof. Nakonieczny. Uniwersytecki miód stał się wspaniałym “gadżetem” reklamowym dla samej uczelni. Pracowite pszczoły wyprodukowały go już kilka kilogramów, a uczelniany dział promocji rozdaje go w RÓWNOWAGA W NATURZE formie słodkich prezentów. Ja również miałam okazję spróbować, Wyobraźmy sobie, w jakich warunkach mieszkają nasze miejskie jak smakuje. Był, jak zawsze, słodki, lepki i pyszny.
pszczoły. Jeśli na dworze jest gorąco, to na dachu temperatura sięga zenitu. Jeśli wieje, u góry wieje najmocniej. Pszczoły wylatując z ula w poszukiwaniu pożytków zmuszone są krążyć w labiryncie
50
MAGAZYN METROPOLII
Wysłuchała i smakowała Adriana Urgacz-Kuźniak
mgr Łukasz Nicewicz / prof. UŚ Mirosław Nakonieczny
Mgr Marta Sawadro, mgr Łukasz Nicewicz oraz mgr Agata Bednarek z Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska UŚ Zdjęcia: Julia Agnieszka Szymala / Sekcja Prasowa UŚ
MAGAZYN METROPOLII 51
ludzie PSZCZOŁY
52
MAGAZYN METROPOLII
CZY WIECIE, ŻE: Około 300 000 gatunków roślin wymaga zapylania przez zwierzęta. 33% światowej żywności powstaje dzięki zwierzętom zapylającym. Co ciekawe, nie tylko pszczoły (choć głównie one) wykonują to ważne zadanie. Wśród zapylaczy są też m.in. ptaki, motyle, biedronki, komary, zające, a nawet nietoperze. 80% populacji wszystkich owadów zapylających stanowią pszczoły. 78% roślin zapylanych jest przez zwierzęta. Brak pszczół = brak zapylania = brak owoców i warzyw. Pszczoły przyczyniają się co roku do wzrostu gospodarki światowej o 265 mld dol. (źródło: kampania edukacyjna “Nie żądlę – zapylam”)
MAGAZYN METROPOLII 53
OBIEKTY POŻĄDANIA
OBIEKTY POŻĄDANIA
54
MAGAZYN METROPOLII
OBIEKTY POŻĄDANIA
SWAROVSKI
był w jubilerstwie jako substytut platyny. Założona w 1895 roku w Austrii firma Swarovski zajmuje się projektowaniem, produkcją i sprzedażą najwyższej jakości kryształów, kamieni szlachetnych i syntetycznych, a także gotowych wyrobów w postaci biżuterii sygnowanej marką Swarovski.
Kształt prezentowanej bransoletki zainspirowany został pracami Antoniego Gaudiego. Ten organicznie ukształtowany mankiet łączy proste linie z motywami roślinnymi, bogactwo ornamentu i niebieski kolor kryształu Pointiage®. Bransoletkę poddano procesowi palladowania, który polega na tym, że na metal nakłada się powłoki palladu o barwie zbliżonej do „białego złota”. Pallad od momentu odkrycia stosowany
Cena bransoletki to około 2000 zł
1 MAGAZYN METROPOLII 55
foto: www.swarovski.com / 5483914
PALLADOWANY MANKIET
OBIEKTY POŻĄDANIA
DOM MODY VALENTINO
PIKOWANA I NITOWANA
Prezentowany model to wykonana we Włoszech torebka z cielęcej skóry z dołączonym łańcuszkiem do noszenia na ramieniu, zapinana na metalowy zatrzask w kolorze złota. Torebka ma wewnątrz jedną przegrodę oraz dodatkową kieszonkę zamykaną na zamek błyskawiczny.
foto: www.moliera2.com
Valentino to włoski dom mody, założony przez Valentino Garavaniego w 1960 roku w Rzymie. Pierwszy wielki sukces odniósł w 1962 roku we Florencji, gdzie jego pokaz w Pitti Palace został okrzyknięty rewelacją. W 1967 roku Valentino dostał nagrodę Marcusa Neimana, która jest odpowiednikiem Oskara w świecie mody. Od tego momentu zaczęła się jego międzynarodowa kariera.
Cena torebki: około 10 000 zł
2 56
MAGAZYN METROPOLII
OBIEKTY POŻĄDANIA
CHRISTIAN LOUBOUTIN
rystyczne dla projektów Louboutin stały się przede wszystkim detale, takie jak skórzane krzyże, drewniane cętkowane obcasy, motywy rybie, kwiatowe oraz niespotykane dotąd świadomie eksponowane okucia i błyszczące ozdoby. Wszystkie buty od Louboutin charakteryzują się niebotycznie długimi obcasami.
Marka Christian Louboutin powstała na początku lat 90., a słynna czerwona podeszwa pojawiła się już 2 lata później, stając się błyskawicznie znakiem rozpoznawczym projektanta i jednocześnie symbolem luksusu i pożądania przez wszystkie światowe wyrocznie mody. To właśnie Christian Louboutin jest odpowiedzialny za przywrócenie damskim szpilkom czasów świetności i popularności. Charakte-
Wysokość obcasa: 10 cm, cena sandałka 2 750 zł
3 MAGAZYN METROPOLII 57
foto: www.moliera2.com
SANDAŁY FARIDARAVIE
OBIEKTY POŻĄDANIA
LLADRO
PORCELANOWY SZYK zamówienia: www.ambiente.gliwice.pl
foto: www.lladro.com
Wtedy powstało „City of Porcelain” - miasto porcelany, gdzie do dnia dzisiejszego artyścirzemieślnicy pracują od pokoleń nad rzeźbiarskimi kreacjami. Prezentowana figurka skradających się nocą kobiet to dzieło rzeźbiarza Alfredo Llorensa. Pochodzi z limitowanej serii 3000 sztuk. Cena około 10 000 zł.
Historia figur Lladró rozpoczęła się w roku 1953 w hiszpańskim miasteczku Almàssera, gdzie bracia Juan, José i Vicente Lladró we własnym domu stworzyli swoje pierwsze dzieła. Te pieczołowicie wykonane figurki już wtedy ujęły swym wyjątkowym czarem, wzbudzając duże zainteresowanie. W latach 60. zapanowała swoista moda na te wyroby.
4 58
MAGAZYN METROPOLII
OBIEKTY POŻĄDANIA
MASERATI NUOVA GHIBLI S Q4 GRANSPORT
OSTRY JAK TRÓJZĄB NEPTUNA
rok 1993, w którym całość firmy została przejęta przez koncern Fiat. Pierwszym samochodem, który powstał pod nowymi rządami było kolejne Quattroporte, zaprojektowane przez Marcello Gandini, auto niosące w sobie ducha doskonałości, luksusu i sportowego charakteru, tak charakterystycznego dla marki.
Historia marki sięga początków XX wieku. Firma została założona 1 grudnia 1914 roku przez Alfieri Maserati i jego braci w Bolonii, gdzie mieszkała rodzina Maserati. Dziś jej siedzibą jest Modena, a przedsiębiorstwo jest częścią grupy Fiata. Symbolem Maserati jest trójząb Neptuna, przejęty z fontanny Neptuna w Bolonii i zaprojektowany podobno przez jednego z braci, który był artystą. Kluczowym momentem w najnowszej historii Maserati był
foto: www.maserati.com
Maserati, w zależności od konfiguracji, to wydatek od 400 000 zł wzwyż.
5 MAGAZYN METROPOLII 59
styl GUZIKOVA
PRÊT-À-PORTER
CALIFORNIA to propozycja Guzikova na sezon wiosna/lato 2019. Sukienka jest niezwykła, pełna kolorów oraz lekkości. Ponadczasowy dekolt i bufki opadające na ramionach przyciągną uwagę każdego!
60
MAGAZYN METROPOLII
SWETER LILY to edycja limitowana BeAStar x Guzikova x Olga Tarasiuk. Sweter jest z wysokojakościowej miękkiej australijskiej wełny. Stworzony z myślą o kobietach ceniących wygodę i spektakularność.
MAGAZYN METROPOLII 61
PRÊT-À-PORTER
styl GUZIKOVA
stylizacja: Izu Guzikova make-up: Natalia Polek zdjęcia: Grzegorz Szafruga modelka: Olga Tarasiuk
SUKIENKA JUNGLE to wymarzona sukienka na imprezę. Wyjątkowa tkanina sprawia, że kreacja nadaje się na wielkie wyjścia oraz codzienne. Nikt nie przejdzie obok niej obojętnie! To nowość wśród sukienek wieczorowych marki Guzikova.
62
MAGAZYN METROPOLII
KIMONO LADYINRED to długie okrycie w kolorze soczystej czerwieni. Rozłożyste i obszerne kimono z bufkami to swoisty dodatek, który działa jak biżuteria - podkreśli Twoje stylizacje i będzie modne w każdym sezonie. Kimono jest strojem, który ma uwalniać od zastanawiania się nad kształtem sylwetki. Dlatego jest tak popularne - wystarczy je założyć i… gotowe.
MAGAZYN METROPOLII 63
styl ME SEDUCE
Z SZAREJ MYSZKI
WAMP Paryż? Nowy Jork? Hongkong? Mediolan? Gdzie znajdziesz, kobieto, odpowiadającą twemu pięknu oprawę? W Zabrzu. W firmie, którą założyła i prowadzi EDYTA SZCZEKOCKA
tekst: Jarosław Sołtysek /Małgorzata Stępień zdjęcia modeli: Grzegorz Szafruga - Skylight Studio
64
MAGAZYN METROPOLII
MAGAZYN METROPOLII 65
styl ME SEDUCE
Co to za miejsce? – pytam Edytę Szczekocką To siedziba ME SEDUCE, założonej przeze mnie firmy produkującej na światowe rynki markową bieliznę erotyczną, bieliznę do uwodzenia. To drugie określenie wydaje mi się lepsze, bo pozbawione dwuznaczności, bez nawiązań do ostrych filmów erotycznych, których, przyznam się, nie lubię. Moja bielizna podkreśla czar i urok kobiet. Mówię „podkreśla”, bo każda kobieta już z natury posiada wdzięk, tylko niektóre nie umieją go wydobyć. Jak to się stało, że postanowiła Pani zająć się właśnie produkcją bielizny? Od dawna się tym interesowałam. Pracowałam w firmie szyjącej bieliznę i zobaczyłam, że mam nieograniczoną wyobraźnię w jej projektowaniu. Wzięłam więc sprawy w swoje ręce i założyłam własną firmę. Bez pruderii i fałszywej skromności ubieram (może raczej rozbieram?) kobiety. Staram się jak najmniej przyglądać konkurencji, by się niczym nie sugerować. Kieruję się własnym gustem, którym trafiłam w oczekiwania pań i panów. Panów? A dlaczego nie? Klientami są zarówno mężczyźni jak i kobiety. Panowie zwykle wiedzą czego chcą, lecz są rozbrajający w swej nieporadności przy wyborze rozmiaru. Sprzedajemy im więc te komplety, których rozmiar jest regulowany, bo kupienie żonie czy partnerce rzeczy za dużej może się skończyć nieporozumieniem w domu. Nieśmiałym proponujemy sprzedaż przez internet. To gwarantuje namiastkę anonimowości. Poza wszystkim, panowie mają fantazje również na swój własny temat, a moja firma i tu wychodzi im naprzeciw. Oferujemy bogaty wybór strojów, które nawet z pantoflarza uczynią macho. A z szarej myszki wampa? Z mojego doświadczenia wynika, że szare myszki najbardziej obawiają się demonstracji w stroju. Naszymi klientkami są kobiety silne, mające poczucie własnej wartości, kobiety sukcesu. Być może jednak panowie odważnym zakupem chcą wydobyć ze swojej kurki uwodzicielkę? To może być doskonała terapia psychologiczna. A zresztą któż to wie? Czasem za dnia myszka, w nocy przemienia się w kocicę. Kobieta zmienną jest.
66
MAGAZYN METROPOLII
MAGAZYN METROPOLII 67
styl ME SEDUCE
68
MAGAZYN METROPOLII
Gabriela Zapolska powiedziała, że „kobieta bez kokieterii, to jak kwiat bez woni”. Widzi Pan. W każdej drzemie jakiś pazur. Ma Pani duże doświadczenie na rynku. Czy analizując zamówienia można określić preferencje klientów z różnych stron świata? Tak, na pewno. Zdziwi się Pan, ale najwięcej bielizny grzecznej i delikatnej wysyłamy do Stanów Zjednoczonych. Niemcy lubią coś ostrzejszego z tzw. „hot collection”, u Francuzów wszystkiego po trochu, Polacy różnie – kombinezony, harnessy (czyli uprząż), obroże, ale i gorsety, stroje dla tancerzy i tancerek erotycznych. Zresztą to się zmienia w zależności od nadarzających się okazji – święta, Walentynki, śluby. Lato sprzyja skąpym strojom i powszechnej demonstracji wdzięków. Dzisiejsza letnia moda więcej odkrywa niż przykrywa, zatem popyt na nasze produkty jest mniejszy, ale to dobrze, bo letnie zwolnienie tempa sprzedaży pozwala nam przygotować nowe kolekcje do jesiennych, międzynarodowych targów bielizny, na których zdobywamy prestiżowe nagrody. Jakie są aktualne trendy? Bielizna wykonana ze skóry i materiałów skóropodobnych, paski skórzane, uprzęże, sukienki klubowe i nieprzemijające koronki. Kolory biały, czerwony i czarny. Przebojem na rynku są nasutniki. ??? Nakładki na sutki, z których jestem bardzo dumna. Jedyna w kraju produkuję ręcznie nasutniki wielorazowego użytku. Mam patent na taki silikon, który nie zostawia śladów na skórze i jest całkowicie bezpieczny. Proszę dotknąć! Prawda jakie miłe? Niech Pan przyklei. Najlepiej na łokciu. Nooo... trzyma się, ale lepiej ów nasutnik wygląda na Pani pięknych modelkach. Skąd je Pani bierze? Panie przysyłają zgłoszenia, a my w firmie kolektywnie decydujemy o wyborze. Nasza modelka powinna mieć pełne, kobiece kształty, bo wtedy bielizna dobrze się prezentuje. Prawdziwy kłopot jest z panami, bo mają dużo kompleksów. Spacyfikowała Pani światowe rynki. Plany na przyszłość? Zawojować wreszcie Polskę i zaistnieć w Australii, jedynym dotychczas nieznanym mi rynku. Życzę tego serdecznie.
MAGAZYN METROPOLII 69
styl 3 pytania
SPRAWDZAJ
BIURA PODRÓŻY
1
O czym powinny pamiętać osoby korzystające z usług biur podróży, aby uniknąć nieprzyjemnych niespodzianek
JAK MOŻEMY DOTRZEĆ DO WIARYGODNYCH INFORMACJI NA TEMAT INTERESUJĄCEGO NAS BIURA PODRÓŻY?
Każdy przedsiębiorca organizujący imprezy turystyczne powinien posiadać wpis do Rejestru Organizatorów Turystyki i Przedsiębiorców Ułatwiających Nabywanie Powiązanych Usług Turystycznych, prowadzony przez właściwego dla siedziby organizatora marszałka województwa. Te rejestry składają się na Centralną Ewidencję OTiPUNPUT prowadzoną przez Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. Dane dotyczące organizatorów turystyki zawarte w ewidencji są jawne i każdy klient ma możliwość sprawdzenia na stronie ewidencja.ufg.pl czy organizator turystyki działa zgodnie z prawem oraz czy wpis do rejestru jest aktualny. Zapisy ewidencji zawierają też takie informacje jak zasięg terytorialny prowadzenia działalności, terminy i wysokości przedpłat. W przypadku stwierdzenia różnic tych zapisów z przedstawioną ofertą warto poszukać innego organizatora. W ewidencji można sprawdzić, czy nie wszczęto wobec firmy turystycznej postępowania o wykreślenie z rejestru lub czy nie jest ona objęta zakazem prowadzenia działalności. W takiej sytuacji lepiej zrezygnować z podpisania umowy. W ewidencji znajduje się także informacja o wysokości zabezpieczenia finansowego, jakie składa biuro turystyczne u marszałka. Jest to podstawowy warunek, aby znaleźć się w rejestrze.
70
MAGAZYN METROPOLII
2
JAKIE ZNACZENIE MA DLA NAS INFORMACJA O WYSOKOŚCI ZABEZPIECZENIA?
Kwotą zabezpieczenia dysponuje marszałek i, w wypadku zgłoszenia przez biuro niewypłacalności, przeznacza ją na pokrycie kosztów kontynuacji imprezy turystycznej lub kosztów powrotu do kraju.
Po odliczeniu z zabezpieczenia finansowego kosztów powrotu uczestników imprezy do kraju, pozostałe pieniądze są wypłacane przez ubezpieczyciela poszkodowanym klientom. Dotyczy to zarówno turystów, którym skrócono wakacje, jak i tych, którym odwołano wyjazd z powodu ogłoszenia przez biuro niewypłacalności. W przypadku wyczerpania się środków z gwarancji na akcję sprowadzania klientów do kraju bądź na zwrot wniesionych wpłat za imprezę turystyczną uruchamiane są środki z drugiego filaru, czyli z Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego, który ma na celu zaspokojenie roszczeń poszkodowanych klientów w całości. Warto też wiedzieć, że agent, który sprzedaje imprezy innych organizatorów posiadających wpis do rejestru, sam jest zwolniony z tego obowiązku. Umowa z klientem zawierana jest na druku organizatora, gdzie jedynie występuje pieczątka agenta, który sprzedał imprezę. Całą odpowiedzialność za organizację imprezy ponosi zawsze organizator turystyki.
3
CZY WSZYSTKIE INFORMACJE NA TEMAT BIURA PODRÓŻY, Z KTÓRYM CHCEMY WYJECHAĆ, ZNAJDZIEMY WE WSPOMNIANEJ PRZEZ PANA EWIDENCJI?
Niestety, w rejestrze nie ma danych na temat kondycji finansowej biura. Urzędy marszałkowskie nie mają kompetencji prawnych do zbierania tego typu informacji. Referencją dla biura może być certyfikat rzetelności Polskiej Izby Turystyki. W wypadku większych wątpliwości eksperci z branży turystycznej zalecają także sprawdzenie opinii o organizatorze na forach internetowych. Wiarygodność biura oczywiście można sprawdzić w rejestrach dłużników, za tę usługę należy jednak zapłacić. Warto pamiętać też o tym, że jeśli jesteśmy niezadowoleni z usługi, reklamację u organizatora turystyki możemy złożyć w terminie do 3 lat od zakończenia imprezy. Jeżeli odpowiedź biura nie jest dla klienta satysfakcjonująca, roszczenia można skierować na drogę sądową. Pytania w sprawie organizatorów turystyki należy składać do Wydziału Turystyki i Sportu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego.
z rzecznikiem prasowym Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego Sławomirem Gruszką rozmawiała Małgorzata Katafiasz
MAGAZYN METROPOLII 71
trendy SOCIAL MEDIA
#PEOPLETOFOLLOW INSTAGRAM. SKUTECZNE NARZĘDZIE PROMOCJI W INTERNECIE
72
MAGAZYN METROPOLII
Media społecznościowe już na stałe wpisały się w naszą codzienność. Z samego Instagrama korzysta dziś ponad 8 mln Polaków, którzy każdego dnia poświęcają minimum kilkanaście minut na przeglądanie, komentowanie i lajkowanie zdjęć. Popularność tego serwisu rośnie dynamicznie z roku na rok, dlatego śmiało można pokusić się o stwierdzenie, że jeśli nie ma Cię na Instagramie, to nie istniejesz!
Najnowszym pomysłem twórców Instagrama jest IGTV, czyli aplikacja umożliwiająca publikowanie pionowych nagrań, które w odróżnieniu od Stories mogą trwać nawet 10 minut. Biorąc pod uwagę to, jak bardzo pożądanym formatem są obecnie treści wideo, IGTV może stanowić doskonałą alternatywę dla Youtube i nowy kanał dotarcia do odbiorców. Narzędzie szczególnie sprawdzi się w przypadku osób z pokaźną liczbą followersów, które od razu zyskają dużą widownię dla swojej twórczości.
Instagram z założenia miał być przestrzenią do wymiany zdjęć i dzielenia się ulotnymi chwilami codzienności – w ostatnich latach stał się jednak jednym z najpopularniejszych serwisów społecznościowych. Za przyczynę tego można uznać nie tylko stale powiększającą się liczbę użytkowników, ale także coraz lepsze możliwości tworzenia wysokiej jakości treści, a także stale rosnący potencjał sprzedażowy.
Instagram to narzędzie o silnym potencjale biznesowym, którego nie należy lekceważyć. Wykorzystując wszystkie jego możliwości możemy zyskać stałe grono obserwujących i zbudować silną społeczność wokół naszej marki.
Instagram jest narzędziem, które wykorzystać można zarówno w promocji marki osobistej, jak i w rozwoju biznesu. Aby osiągnąć sukces, nie wystarczy jednak publikowanie przypadkowych zdjęć. Obserwując najlepszych nietrudno zauważyć, że w prowadzeniu swojego profilu należy być konsekwentnym, dbać o estetykę i jakość treści. Na szczęście twórcy mają do wyboru szereg darmowych aplikacji, takich jak VSCO, SnapSeed czy StoryArt. Prowadząc swój profil na Instagramie i oczekując widocznych efektów nie należy zapominać także o hashtagach i budowaniu relacji z innymi użytkownikami. Jeśli zależy nam na tym, by nasze posty rzeczywiście docierały do odbiorców, a nie przepadały w tak dużej ilości treści, stosujmy mniej popularne hashtagi, które zostały użyte w maksymalnie 500 postach. Komentujmy także wpisy innych Instagramowiczów.
www.mavika.pl
Na zdjęciu zespół Mavika: Katarzyna Prażmowska, Mariana Popilevych, Natalia Marczyk, Adrian Felis, Karolina Kruczek, Jadwiga Jagodka
Tego się nikt nie spodziewał – kiedy nieco ponad 2 lata temu światło dzienne ujrzała nowa funkcja Instagrama – InstaStories, większość z nas potraktowała ją z dużą dozą sceptycyzmu. Stało się tak dlatego, że do złudzenia przypominała Snapchata, który wówczas bił rekordy popularności. Ku zaskoczeniu użytkowników InstaStories całkowicie wyparło Snapchata, a dziś korzysta z niego kilka milionów osób. Dostępne w aplikacji gify, naklejki, czcionki i filtry pozwalają na tworzenie estetycznych treści, które mogą okazać się nieocenione w promocji marki. Narzędzie nie wymaga żadnych nakładów finansowych – tym, co nas ogranicza, jest jedynie nasza kreatywność i wyobraźnia. Oczywiście wsparcie kampanii sponsorowanej znacznie ułatwi rozszerzenie zasięgu komunikatów. Funkcją, którą pokochali użytkownicy Instagrama, jest także możliwość tworzenia relacji na żywo. W ten sposób influencer lub marka może być jeszcze bliżej ludzi, pokazując im swoją codzienność i wchodząc w interakcję poprzez odpowiedzi na zadawane pytania.
MAGAZYN METROPOLII 73
styl MOTORYZACJA
JESZCZE „OSTRZEJSZA” DYNAMIKA, ZOPTYMALIZOWANA ŁĄCZNOŚĆ, OBSŁUGA ZA POMOCĄ GESTÓW
I
MERCEDES GLC 63 4MATIC I SUV I COUPÉ
74
MAGAZYN METROPOLII
Mercedes-AMG aktualizuje doceniane modele GLC 63 4MATIC+ (zużycie paliwa w cyklu łączonym: 12,1-12,4 l/100 km). SUV i coupé wyróżniają się nowym, jeszcze bardziej charakterystycznym designem, a także systemem informacyjno-rozrywkowym MBUX z funkcjami zarezerwowanymi tylko dla maszyn AMG. Nowy system kontroli dynamiki jazdy AMG DYNAMICS i sterowana elektronicznie blokada mechanizmu różnicowego – teraz we wszystkich modelach montowana seryjnie – sprawiają, że wrażenia z jazdy GLC 63 4MATIC+ są jeszcze bardziej „kompletne”. SUV i coupé to zresztą jedyne pojazdy w swoim segmencie napędzane 8-cylindrowym silnikiem biturbo. Maksymalną przyjemność z jazdy zapewniają również pneumatyczne zawieszenie z adaptacyjną regulacją tłumienia, napęd na wszystkie koła z całkowicie zmiennym rozdziałem momentu obrotowego oraz wysokowydajne, kompozytowe hamulce. Średniej wielkości SUV oferuje również mnóstwo miejsca dla pasażerów i bagażu, funkcjonalną kabinę, zaawansowane systemy bezpieczeństwa i wysoki poziom komfortu na dalekich trasach.
Nowości w GLC 63 4MATIC+ w skrócie: • Nowy design przednich i tylnych lamp oraz nowe, opcjonalne 21-calowe obręcze kół z lekkich stopów (standard: 19”) • System mul�medialny MBUX ze specjalnymi funkcjami i widokami AMG, dotykowym ekranem, inteligentną obsługą głosową i opcjonalnym asystentem wnętrza • Nowa kierownica AMG z panelami dotykowymi i przyciskami z możliwością przypisania samodzielnie wybranych funkcji • Opcjonalne fotele AMG Performance z wbudowanymi poduszkami pneumatycznymi • Osiągi: GLC 63 4MATIC+ przyspiesza od 0 do 100 km/h w równe 4 sekundy, a wariant S – w 3,8 s; prędkość maksymalna podstawowego wariantu wynosi 250 km/h, a modele S maksymalnie rozpędzają się do 280 km/h
MAGAZYN METROPOLII 75
styl MOTORYZACJA
OTO NOWY RANGE ROVER EVOQUE
EWOLUCJA ZAMIAST REWOLUCJI tekst: Piotr Szary / zdjęcia: www.media.landrover.com
DRUGA GENERACJA RANGE ROVERA EVOQUE NA PIERWSZY RZUT OKA MOŻE WYGLĄDAĆ JAK ZAAWANSOWANY LIFTING STARSZEGO MODELU, JEDNAK IM DOKŁADNIEJ BĘDZIEMY SIĘ PRZYGLĄDAĆ, TYM WIĘCEJ ZMIAN WYCHWYCIMY. TE NAJWIĘKSZE CZEKAJĄ NA NAS WE WNĘTRZU. Range Rover Evoque to model, który wśród starszych modeli marki nie miał swojego odpowiednika. Świeżo i dynamicznie wyglądający samochód odniósł spory sukces, dzięki czemu decyzja o opracowaniu jego następcy była w zasadzie formalnością. Choć niewielu nabywcom pojazdu tej klasy na tym zależało, Evoque I był zarazem jednym z najdzielniejszych w terenie niewielkich SUV-ów. Druga generacja to ucieleśnienie słów „więcej, szybciej, lepiej”.
76
MAGAZYN METROPOLII
WIĘCEJ. Sprzedawany w Polsce od lutego 2019 roku nowy Evoque ma sporo ciekawych elementów wyposażenia, i to już w ramach seryjnego pakietu większości wersji. Znajdziemy tu chociażby znany z większych Land Roverów i Range Roverów system All Terrain Progress Control (ATPC), który działa nieco podobnie do tempomatu – tyle że przy niskich prędkościach, od 2 do 30 km/h. Pozwala to na dokładne i przemyślane planowanie trasy w terenie. Pomoże tu też seryjny w egzemplarzach z automatyczną skrzynią biegów układ Terrain Response 2, który rozpoznaje, po jakiej nawierzchni porusza się pojazd i automatycznie dostosowuje do niej pracę układu napędowego.
Do wyposażenia standardowego należą też 10-calowy wyświetlacz Touch Pro, kamera cofania, czy nawet takie elementy jak system wykrywający zmęczenie kierowcy i reflektory LED-owe. Przeglądając opcje i inne specyfikacje natrafimy też na takie pozycje jak reflektory matrycowe, lusterko wewnętrzne ClearSight (zdolne do wyświetlania obrazu z kamery nad tylną szybą), czy system audio Meridian o mocy 825W. Docelowo do Evoque’a ma trafić też ClearSight Ground View, który dzięki kamerze w osłonie chłodnicy będzie w stanie „prześwietlić” maskę na ekranie systemu mul�medialnego – taki podgląd tego, co dzieje się pod podwoziem, pozwoli na skuteczniejsze omijanie przeszkód w terenie.
MAGAZYN METROPOLII 77
styl MOTORYZACJA Schemat przedstawia wersję plug-in hybrid, której w cennikach jeszcze nie ma. Zwykłe Range Rovery Evoque mają bardziej konwencjonalny napęd na 4 koła (nie ma silnika elektrycznego przy tylnej osi), nie mają też akumulatora trakcyjnego ani rozrusznikoalternatora. Także silnik benzynowy się różni: zwykły Evoque P200 ma silnik o pojemności 2 litrów, 4-cylindrowy. Evoque Plug-In Hybrid taką samą moc (200 KM) osiąga z silnika 1,5-litrowego, 3-cylindrowego.
Umieszczony z tyłu moduł ma zintegrowaną przekładnię i inwerter. Oferuje 108 KM i 260 Nm.
SILNIK BENZYNOWY INGENIUM Lekki silnik o pojemności 1,5 litra ma 3 cylindry i turbodoładowanie. W Evoque Plug-In Hybrid osiąga maksymalnie 200 KM i 280 Nm.
SILNIK ELEKTRYCZNY
INWERTER Przekształca napięcie zmienne w napięcie stałe, kontrolując pracę rozrusznikoalternatora.
AKUMULATOR TRAKCYJNY Litowo-jonowy moduł o pojemności 11,3 kWh jest zamontowany pod podłogą. Dzięki temu zwiększenie zasięgu auta nie odbywa się kosztem przestrzeni we wnętrzu.
WBUDOWANA ŁADOWARKA
ROZRUSZNIKOALTERNATOR
Konwerter DC/DC pozwala na wykorzystanie instalacji wysokiego napięcia do zapewnienia energii standardowej instalacji 12V.
Jest w stanie uruchomić silnik benzynowy w mgnieniu oka. Zapewnia też energię elektryczną dla instalacji wysokiego napięcia.
SZYBCIEJ. Tak jak w 1. generacji niewielkiego Range Rovera, nadal bazowe wersje dysponują 150-konnym turbodieslem, łączonym z manualną skrzynią biegów i napędem na przednią oś. Paleta silników została jednak rozbudowana – teraz oprócz diesli o mocach 150 i 180 KM jest też dostępny wariant 240-konny. Większy wybór czeka też na fanów jednostek benzynowych – dotychczas jedyną opcją był motor o mocy 240 KM. Teraz do wyboru są silniki 200-, 249- oraz 300-konne.
jest też wnętrze, a samochód jest w stanie zajechać jeszcze dalej w terenie. Nie zmniejsza to przy tym jego dobrych własności jezdnych na asfalcie. TANIEJ!
Co ciekawe, nowy Evoque nieco potaniał na tle swego poprzednika – przynajmniej w bazowej wersji ze 150-konnym dieslem. Według cennika trzeba za takie auto zapłacić 155 900 złotych – o 4 tysiące mniej niż dotychczas. Jeśli zainteresują nas pozycje z drugiego końca listy cen, to powinniśmy przyjrzeć się sportowo stylizowanemu modelowi P300 AWD R-Dynamic HSE Przyspieszenie do 100 km/h Evoque’a P300 wynosi zaledwie 6,6 sekundy. Wzrosła też prędkość maksymal- – za takie auto zapłacimy co najmniej 303 900 złotych. Oczywiście bez opcji, choć już wyposażenie standardona – teraz to co najmniej 196 km/h (w modelu D180 AWD), a maksymalnie nawet 242 km/h (we wspomnia- we jest tu nad wyraz bogate. nym P300 AWD). Poprzednia generacja nie przekraczaNie mamy wątpliwości – nowy Evoque także będzie ła 217 km/h. rynkowym sukcesem. LEPIEJ.
Land Rover – producent Range Rovera Evoque – postarał się, by samochód robił jeszcze lepsze wrażenie niż dotychczas. Oprócz wspomnianych elementów wyposażenia i mocniejszych silników, lepiej wykonane
78
MAGAZYN METROPOLII
PIOTR SZARY www.v8supercharged.blogspot.com
MAGAZYN METROPOLII 79
ludzie KELLEN
Ja nie piszę, nie fotografuję i nie maluję proj. Michał Kellen, fot. Anna Gołębiowska Photography
80
MAGAZYN METROPOLII
W 2018 roku 63% Polaków nie przeczytało ani jednej książki. Mając na uwadze fakt, że reszta czyta „nordic noir”, można się spodziewać, że poezji nie czyta nikt.
proj/fot. Michał Kellen i Agnieszka Pawińska
To słuszne założenie? Z jednej strony – twardzi faceci w wygodnych swetrach, wypijający hektolitry kawy, podjadający cynamonowe bułeczki. Wieczna zima, a największe tajemnice skrywają zamarznięte jeziora i ośnieżone szczyty. Z drugiej – niezrozumiałe jęki sfrustrowanych komentatorów alternatywnych rzeczywistości, zgodnych z kwantową hipotezą Hugh Everetta III. Wybór wydaje się oczywisty. Sprawdźmy zatem jak to jest. A sprawdzimy Michała Kellena. To taki człowiek którego jęki słychać i widać w kilku ważnych miejscach.
MAGAZYN METROPOLII 81
Zacznijmy banalnie. Kim jest Michał Kellen? Czym jest dla Ciebie sztuka sprawa, że artyści tego formatu chcą współtworzyć ze mną to, co gdy jestem i co spowodowało, że pojawiła się w Twoim życiu? sam, przed lustrem nazywam sztuką. Jest zwykłym człowiekiem. Takim samym, jakich dziesiątki mijasz codziennie spacerując po chodnikach. Pełnym sprzeczności i trudnych emocji, które głośno krzyczą, żeby wydostać się na świat. Najczęściej jednak umierają zardzewiałe w tym samym miejscu, w którym się tworzą, odbierając oddech swoim właścicielom. Ja jestem protestem, a moja sztuka to ujście i forma połączenia się z innymi, wrażliwymi istotami. W moim życiu pojawiła się kiedyś w formie poezji i szybko rozprzestrzeniła na inne płaszczyzny, pokazując mi piękno obcowania z fotografią surrealistyczną, malarstwem i innymi formami sztuki. Jakie cele stawiasz sobie w pracy artystycznej i z czego czerpiesz inspiracje do tworzenia?
Czy kolejny tom będzie się różnił czymś szczególnym od poprzedniego? No i czy uważasz się za bardziej dojrzałego artystę, niż wtedy, gdy pisałeś Arytmie? Dojrzalszy? Chyba nie. Może bardziej poobijany. Moja druga książka to zbiór wierszy głównie z trudnego dla mnie okresu. Będzie zatem poważna i chyba trochę ciężka. Odnoszę wrażenie, że to, co można by nazwać spoiwem Twojej twórczości, to smutek, cierpienie i wewnętrzne sprzeczności. Czy zgadzasz się z tą tezą?
proj. Michał Kellen, fot. Anna Gołębiowska Photography
To nie takie proste. Tworzę w skrajnych emocjach. Za większością tego, co do tej pory „popełniłem” stoją małe historie. Najczęściej trudne dla mnie, bliskich Żadne i wszystkie możliwe jednocześnie. W poniedziałek pragnę krzyczeć, mi osób, czy wycinka rzeczywistości życia ssaków zwanych Homo sapiens – by w środę targać kartki z ostatnim wierszem, czy namalowanym obrazem. tych, którzy czują więcej niż sytość po zjedzonym obiedzie. Celem dla mnie jest sama droga do niego, a raczej rwąca rzeka, o ostrych brzePiszesz, malujesz, fotografujesz – nie uważasz, że możesz się rozdrobnić gach, którymi wciąż rozcinam stare blizny, nucąc nauki o uczeniu się na włajak gospodarstwo rolne? snych błędach... Najbardziej inspirują mnie emocje, te w ludziach. Zachwycam się obrazami Beksińskiego, czy wierszami Poświatowskiej. Mam czasem wra- Jeśli chodzi o różnorodność, to lasy deszczowe są różnorodne. Pokrywają żenie, że jakaś forma energii łączy mnie z nimi, pozwalając zrozumieć więcej i mniej niż 2% Ziemi, a są domem dla połowy gatunków roślin i zwierząt, czegłębiej to, co czuli oni, gdy tworzyli. Głębokie emocje widzę też całkiem bliżej, go nie można powiedzieć o polach rzepaku. Unifikacja życia prowadzi nas na wśród osób, które spotykam na swojej drodze. Nie byłoby mnie takiego, ja- pola rzepakowe. Jeszcze chwila, a wszyscy będą mieli żółte skarpetki. Kogo kim jestem, bez innych, utalentowanych osób w moim otoczeniu. Niebawem obchodzą dzieci z Afryki? Kogo obchodzą uczucia? wspólnie będziemy głośno krzyczeć, w imieniu własnym i innych, którym nie Brak jakichkolwiek aplikacji na miłość czyni z niej rzecz nieistniejącą. Nawet brakuje sił na szukanie Świętego Graala i dojrzałych poziomek. selfie z nią nie zrobimy. Czy potrzebny nam tlen do życia? Do życia potrzebne Wydałeś do tej pory jeden tom poezji pod tytułem „Arytmie Życia”, jest Wi-Fi. który został przyjęty w Polsce ze sporym entuzjazmem. Wiem, że je- Miliardy archiwizują swoje życie. Żyjemy w bibliotece. Setki miliardów zesteś w trakcie pracy nad kolejnym. Kiedy możemy się spodziewać jego szytów wciśniętych w małe pudełka. Celem jest gromadzenie. Obrazów i śmiewydania? ci. A rzepaku coraz więcej. Rzeczywiście jestem w trakcie przygotowania kolejnego tomiku. Konkretnej daty jego wydania nie mogę podać, bo...cóż, nie znam jej. Traktuję go bardzo Ja nie piszę, nie fotografuję i nie maluję. poważnie i dlatego każdy element jest czasochłonny. Aktualnie tłumaczę wierTo wszystko tylko odbicia w lustrze. sze na język angielski (bo zostanie wydany z tłumaczeniem) oraz przesyłam już przetłumaczone innym artystom. Powstają na ich podstawie obrazy, które Moim lustrze. później zamieszczone będą w książce. Rozpocząłem już współpracę z takimi artystami, jak Felix Dolah, Adam Riches, czy Justin O’Neal. To dla mnie wielka
82
MAGAZYN METROPOLII
MAGAZYN METROPOLII 83 proj. Michał Kellen, fot. Anna Gołębiowska Photography
proj/fot. Michał Kellen
proj/fot. Michał Kellen i Marcin Pasella
84
MAGAZYN METROPOLII
proj/fot. Michał Kellen
MAGAZYN METROPOLII 85
proj. Michał Kellen, fot. Anna Gołębiowska Photography
sztuka JĘDRYK-CZARNOTA
GRZECHU WINNA I GRZECHU WARTA RZECZYWISTOŚĆ W MALARSTWIE EWY JĘDRYKCZARNOTY rozmawia Małgorzata Stępień zdjęcia: Marek Bebłot
Beskid Żywiecki zamajaczył falistym granatem ciemnozielonych lasów jakby owianych dymem z papierosa. Wierzchołki pokryte śniegiem ostro wbijały się w rozmyty krajobraz gór. Po drodze oznaki wiosny, w zaciszu rozkwitające magnolie i żółte plamy forsycji.
86
MAGAZYN METROPOLII
MAGAZYN METROPOLII 87
sztuka JĘDRYK-CZARNOTA
To miejsce odpowiednie do zamieszkania królowej nimf i nie jest to nazwa pretensjonalna. Jechałam na spotkanie z czarodziejką, bo tak jawiła mi się twórczyni pięknego świata tajemniczych obrazów Ewa Jędryk-Czarnota. Bystra koło Żywca to wieś z tysiącem wijących się i łagodnie wznoszących dróżek, ścieżek, ślepych zaułków. Plątanina wydeptanych przez lata skrótów. I tak jak bezładnie biegną dróżki, tak bezładnie ponumerowano posadowione przy nich domy. Po kilku próbach odnalezienia siedziby malarki, dopiero przygodnie spotkana kobieta wskazała dom: - Trza jechać wyżej i tam będzie stary, drewniany dom – cały w rzeźbach! - dodała. Rzeczywiście. Dom pani Ewy Czarnoty wyróżnia się. Wita nas monumentalny anioł wygrzewający się w słońcu na frontowej ścianie domu. Gospodyni zaprasza do środka. Idziemy podjazdem wyłożonym otoczakami, spośród których wystają kępy nowych tej wiosny fiołków. Wokół skacze i cieszy się z gości George – wyżeł szorstkowłosy. Może najpierw obejrzymy ogród? - proponuję chcąc poznać charakter tej, która piękno natury wplątuje w każdy obraz czyniąc przyrodę istotną częścią swej twórczości. Ogród w stylu angielskim pełen przylaszczek i pierwiosnków odbijających się od szarych jeszcze krzewów malin i drzew. Zamyka go wielkiej urody stara furtka – dzieło męża Ewy Jędryk-Czarnoty, artysty malarza i rzeźbiarza Andrzeja Czarnoty, który scalił ją z kunsztownie kiedyś wykutych esów-floresów będących dowodem mistrzostwa dawnych kowali. Za furtką spadająca w dół ścieżka prowadząca do potoku, który głośnym szumem zaświadcza swoją obecność. Wracamy do domu. Małgorzata Stępień: Jednym z Twoich zainteresowań jest dekoracja wnętrz? - pytam rozglądając się po przytulnym wnętrzu. Projektowanie wnętrz, to również artystyczne wyżycie się, tym razem na sprzętach, tkaninach, drobiazgach, wśród których przyjdzie spędzać codzienność. Ewa Jędryk-Czarnota: Tak. Dbałość o otoczenie to moja pasja. Otoczenie ma duży wpływ na osobowość mieszkańców. Życie wśród pięknych przedmiotów tworzy wnętrze człowieka. W domu, który tchnie sztuką (niekoniecznie tą z najwyższej półki) inaczej się oddycha. Staram się ocalić od zapomnienia czasem bezimiennych twórców, którzy mieli wrodzone poczucie piękna. Kiedy kupiliśmy dom, był bardzo zniszczony, ale zwróć uwagę, staraliśmy się zachować to, co cenne. Stąd na wymienionej z konieczności belce stropowej znajduje się na przykład ocalały fragment starego sosrębu z wyrzeźbioną rozetą i wydłubaną datą 1827 r., stąd w nowej ścianie fragment dawnych bali, które utkałam własnoręcznie ukręconymi powrósłami i stary kaflowy piec kuchenny opalany drewnem. Każdy dom powinien mieć odpowiedni dla stylu klimat. Harmonia między architekturą a wnętrzem dobrze, jeśli jest zachowana. Wieczory spędzasz zatem słuchając trzaskającego pod blachą ognia? I tak i nie. Nie byłabym spełniona poświęcając czas sobie i własnej twórczości. Spotykam się z dziećmi i młodzieżą, którzy chcą być bliżej sztuki. Organizuję warsztaty malarskie, rękodzielnicze. Uwrażliwiam ich uczestników na kolor, na światło, na ładne rzeczy. Oni zadowoleni, bo uczą się czegoś nowego, ja, bo po śmierci męża (artysta malarz Andrzej Czarnota przyp. aut.) jestem otoczona przychylnymi mi osobami, mam satysfakcję z nauczania. I nie tylko ja uczę, ale też uczę się od nich nowego spojrzenia na świat. Inaczej byłoby trudno się rozwijać, a nie ma nic gorszego niż zastój. Górale są bardzo kreatywni. Wiele razy nas, mnie i
88
MAGAZYN METROPOLII
męża, zaskakiwali. Najwięcej przychodzi na spotkania dzieci, bo dla górali „dziecka” są najważniejsze, nawet domy ozdabiają tym, co dzieci zrobiły. Należałaś do bardzo mi odpowiadającej intelektualnie grupy artystów „Przekaz”, w której skupiali się przede wszystkim twórcy tkanin artystycznych. Dlaczego mówię, że credo tej grupy bardzo mi odpowiadało? Bo go właściwie nie było, całkowity brak jakichkolwiek ograniczeń. Grupę cechowała wolność osobowości twórczych. Najważniejszym kryterium był indywidualizm. Bardzo mile wspominam ten okres. Robiliśmy mnóstwo wystaw. Tkanina artystyczna nadal mnie interesuje, ale nie ta związana z tkactwem. Lubię łączyć różne materie, fascynuje mnie ich delikatność, którą czasem zestawiam ze zgrzebnością. Z pomocą kształtów i tkanin tworzę ograniczony, mały świat, a właściwie jego wyimek z aksamitów i koronek. „Przekaz” jest ostatnią formalną grupą artystyczną w Polsce. Ostatnie tkaniny powstały po śmierci męża, tkaniny te przepełnione są chorobą, śmiercią i pustką: Samotna poduszka z łóżkiem szpitalnym, Czerwona wdowa z pustym krzesłem i gorsetem i Miłość – przemieszanie detali damskich i męskich, pasek, podwiązka, koralik, nakrętka. Dla mnie bardzo ważne są detale, tak w obrazach, jak i w tkaninach. I aksamitem z koronkami dotykamy clou twojej twórczości – kobiety. Wiem, że temat ten zapoczątkowany został przez ciebie jeszcze w okresie studiów, kiedy portretowałaś kobiety Augusta Strindberga, według mnie niesłusznie zwanego mizoginem. Cóż to za mizogin, który trzykrotnie się żeni! Moim zdaniem kochał kobiety, ale zbytnio je idealizował, a ideałów nie ma i rozczarowanie z powodu braku kobiety idealnej spowodowało zbyt mroczny obraz kobiety w twórczości Strindberga. Cenię sobie to doświadczenie, choć bolą mnie te portrety w tonacji szaro-czarnej, które powstały w latach 1987–88. Najbardziej z okresu kiedy malowałam i czytałam Strindberga, utkwiła mi w pamięci nowelka wchodząca w skład „Historii miłosnych” nosząca tytuł: „Za zapłatę”. Główna bohaterka, Helena, emancypantka, prosi męża: „Albercie, bądź wielki, bądź szlachetny, i naucz się widzieć w kobiecie coś wyższego niż tylko kobietę. Uczyń tak, a będziesz szczęśliwy i wielki.” Słowa te stały się mottem mojego malarstwa. Zaczęłam zgłębiać kobiety tak, jak nigdy nie zrobiłby tego mężczyzna. Kobiety. Zamykając oczy po obejrzeniu kilkudziesięciu obrazów, widzę tęczę – to po pierwsze, a potem z tych kolorów wypływają twarze, a każda z nich piękna, z łabędzią szyją wysuwającą się z kształtnych ramion ozdobionych jędrnymi piersiami, delikatna, zwiewna, ze swoją własną historią biegnącą w głąb mojej wyobraźni. Tłoczą mi się zdarzenia, śmiechy, płacze, wzdychania … Marta Fox, pisarka i poetka, pięknie ujęła ich charakterystykę pisząc, że są grzechu winne i grzechu warte. Moje kobiety żyją. Każdą z nich nazwałam, każdy obraz ma swój tytuł, który sugeruje sens mojego przesłania. Obrazy: Cierpliwa, Nieśmiała, Bezpieczna, Tuli-Panna, Jesienna Nostalgia, Protektorka, zawierają zawsze jakiś element naprowadzający. Mam pamięć szczegółów, które potem nanoszę na obraz. Jako kobieta znam nasze troski, marzenia, naszą wewnętrzną delikatność i bogactwo duszy. One należą do pewnej rzeczywistości, którą staram się również namalować, ale nie wprost. Pewne elementy są dla tej rzeczywistości szczególne, jak np. ogród i w ogóle natura, stąd
MAGAZYN METROPOLII 89
sztuka JĘDRYK-CZARNOTA
owoce, zwierzęta, rośliny. To wszystko stanowi tło naszego życia. Nie można oddzielić człowieka od natury, tak bardzo kocham ogród. Znajduję u ciebie różne typy kobiet od anioła do diablicy, a czasem sugestię obu tych cech w jednej istocie, ot choćby Zbuntowany anioł, na którym kobieta uwalnia się z ulgą z opinającego ją gorsetu z przyczepionymi do niego skrzydłami. Tak bardzo widać na jej twarzy pożądaną wolność. Wystrzeliła z tych więzów jak ptak, jak kwiat. Kobiety czasem są uwikłane w swoją kobiecość zbyt mocno. Wymaga się od nich czułości, namiętności, czaru. Przez wieki byłyśmy skrępowane surowszymi niż mężczyźni prawami. W tej niewolniczej powłoce nie miałyśmy prawa do siebie, do naszej z wyboru miłości, do nauki, do własnego zdania. Na szczęście te czasy minęły. W każdej z nas tak przedtem jak i dziś, jak w kokonie mieszka motyl, którego przypisałam kobiecie w obrazie Ulotna. Często, bardzo często, jest obecny na obrazach pewien atrybut kobiecości – kapelusz, który nadaje charakter postaci. Specjalnie o niego pytam, bo wiem skądinąd, że ciągła obecność kapelusza wiąże się z ciekawą historią. I bardzo dla mnie ważną. To historia mojej babci Stefanii, która musiała opuścić ukochane Zaleszczyki i przywędrowała po wojnie na Śląsk. W Zaleszczykach prowadziła swój zakład, była modystką. W nowej rzeczywistości jej piękne kapelusze nie były nikomu potrzebne. Szara, komunistyczna codzienność wykreśliła dawną elegancję. Babcia bardzo tęskniła za tamtym życiem. Ciągle wierzyła, że wróci, stąd opowiastka, która pozostała w rodzinie, o jej walizkach – spakowanych i czekających na powrotną podróż. Tymczasem musiało jej wystarczyć szycie i wyplatanie kapelusików dla moich lalek. Poświęciłam jej obrazy Stefania i
90
MAGAZYN METROPOLII
jej dwa domy oraz Stefania lwowianka przedstawiający kobietę z walizkami, w których zamknęła swój porzucony dom. Wśród kapeluszy jest też, skrywający według mnie sekret, tajemnicę, sam woal, namiastka kapelusza w kształcie meduzy. I nie wiem, czy to symbol władczej mitologicznej Meduzy, jednej z trzech sióstr Gorgon? Nie, takiego zamysłu nie miałam, choć temat meduz jest dla mnie otwarty. Będąc w Ligurii zafascynowałam się meduzami, zarzuciłam to, ale teraz może wrócę? Dużo szkicowałam wtedy, bo mam zwyczaj prowadzić dziennik w podróży, notować pomysły. Kiedy wpatruję się w twoje obrazy Ewo, nasuwają mi się literackie konotacje: kobieta z dmuchawcami – mickiewiczowski puch marny, staffowskimi - wieczornymi snów marami, romantyczne balladowe nimfy i rusałki, diabelskie Małgorzaty, krwawe lady Makbet, czy renesansowe królowe spowite w perły. Rzeczywistość oniryczna, pływająca, w tonacjach zimnych. W tonacji ciepłej nie dopatruję się tak demonicznych istot. Cieszę się, że w moich obrazach czasem widzisz więcej niż ja. Nie da się nie sugerować niczym. Pozornie tego się nie zauważa, ale potem na obrazie się pojawia. Czasem ruch głowy, gest, obserwuję ludzi i świat wokół, dużo czytam. Możliwe więc, że dostrajam portrety do zakodowanych w pamięci znanych skądinąd kobiet. Kolor zaś jest zależny od mojego nastroju. Zimą najczęściej maluję w tonacjach ciepłych, latem odwrotnie. Wiedząc o twojej fascynacji południem Europy domyślam się, że zimą marzysz o podróżach i obrazom mającym tam rodowód nadałaś koloryt słońca południa. Ale kolorem południa jest też lazur.
I namalowałam Portugalską madonnę. Kolor niebieski od dwóch lat chodzi za mną. Przygotowuję wystawę, która tym razem będzie niebieska. Zwiedzający też obowiązkowo przystrojeni na niebiesko. Wystawę niebieską poprzedzały Czerwona w sosnowieckiej Galerii Extravagance ze spacerującą między oglądającymi symboliczną karmazynową kurą domową i Różowa, z różowym Porche przed galerią. Tymczasem już zaczynam planować nową wyprawę do Włoch. Ten kraj fascynuje mnie jak nic dotąd. Fascynacja ta trwa już wiele lat, a ostatnio zaczęłam coraz częściej myśleć o Portugalii. A propos lazuru i Portugalii. W kręgu twoich zainteresowań znalazły się azulejos – portugalskie ceramiczne płytki. Płytki azulejos są pozostałością marokańską na Półwyspie Iberyjskim. Orientalne wzory, a czasem całe obrazki zestawiane z płytek są charakterystyczne dla Portugalii i Hiszpanii. W Portugalskiej madonnie elementem stroju kobiety są właśnie one. Poproszono mnie ostatnio o stworzenie projektu łazienki i kuchni wykończonych azulejos. Jest to dla mnie wyzwanie, ale podejmę się tego z ciekawością. Zamknięte oczy kobiet na twoich obrazach są oznaką kontemplacji (jak np. kobieta upojona zapachem róż), czy zamknięte powieki mają skrywać duszę? Trochę tak. Moje kobiety żyją w swoim własnym świecie, patrzą w głąb siebie. Są onieśmielone własną innością, ale coraz częściej maluję otwarte oczy. Sądzę, że z latami nabrałam już dystansu do świata i mogę mu odważnie patrzeć w twarz. Niedawno spróbowałam portretu i muszę przyznać, że jestem zadowolona z efektu zarówno ja, jak i portretowani. Nigdy nie myślałam, że będę portretowała obawiając się ewentualnych poprawek. Okazało się, że nigdy nie poprawiam. Pozostawiam na obrazach swój ślad i spontaniczność.
I właśnie dlatego twoje obrazy są tak wyjątkowe. Stworzyłaś swój własny, charakterystyczny styl. Zbliżamy się, niestety, do końca naszej rozmowy. Bardzo dziękuję za miłe spotkanie. Pozwolisz, że na zakończenie przytoczę znów cytat z Marty Fox – wielkiej orędowniczki twojego malarstwa: Niemieję wpatrzona w usta tej kobiety i w jej szyję długą łabędzią jak powiedziałby romantyczny poeta i w pierś wypukłą falującą i perłę zwisającą z lewego ucha I oczu się domyślam choć zakryte rondem ażurowego kapelusza
„Rezydentki” Marta Fox
Ewa Jędryk-Czarnota – sosnowiczanka, absolwentka Wydziału Grafiki ASP w Katowicach. Dyplom uzyskała z projektowania graficznego i malarstwa. Zajmuje się malarstwem, tkaniną artystyczną, scenografią, dekoracją wnętrz, prowadzi działalność dydaktyczną z dziećmi i młodzieżą. 27 wystaw malarstwa. Obrazy artystki znajdują się w muzeach i zbiorach prywatnych. Wywiad pierwotnie został opublikowany w dwumiesięczniku ArtPost 3/2019 Wystawę Ewy Jędryk-Czarnoty i Andrzeja Czarnoty można oglądać w katowickiej Galerii Sztuki „Chimera” do 15 czerwca 2019 r.
MAGAZYN METROPOLII 91
kultura AFISZARIUM
Między 20 a 22 czerwca katowicka Strefa Kultury ponownie zamieni się w pulsującą dźwiękiem strefę festiwalową. Od 14 lat, w ramach Festiwalu TAURON NOWA MUZYKA, w malowniczej lokalizacji w Katowicach prezentują się najciekawsi debiutanci i najwięksi klasycy współczesnej elektroniki, ale także artyści jazzowi, rockowi i hiphopowi. Festiwal cieszy się ugruntowaną pozycją na rynku, a Nowa Muzyka to marka będąca synonimem najwyższej jakości, rozpoznawanej i docenianej także poza granicami Polski. Aż trzy razy impreza otrzymywała nagrodę dla najlepszego małego festiwalu w Europie. Tauron Nowa Muzyka Katowice słynie z różnorodności. Zaproszeni artyści łączą niecodzienne, czasem awangardowe pomysły, z umiejętnością dotarcia do wielotysięcznej publiczności. Największą gwiazdą jest bez wątpienia niemiecki zespół Kraftwerk. Oprócz nich wystąpią m.in. nazywany „królem grime” Skepta, wyjątkowi twórcy elektronicznego popu – Apparat oraz GusGus, gwiazdy nujazzu z Jazzanova i wielu innych artystów. Wszyscy wystąpią w sercu Śląska, fascynującego regionu łączącego wiele zabytków ery industrialnej z przepięknymi terenami zielonymi. 20 czerwca o godz. 20.00 w ramach uroczystego koncertu otwarcia Tauron Nowa Muzyka Katowice w sali koncertowej Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia wystąpi RHYE, zespół o płynnym składzie, z zachwycającą elegancją łączący R&B i elektronikę. Tajemniczy projekt zaczaruje bogactwem emocji i wyjątkowym głosem kanadyjskiego wokalisty i producenta Mike’a Milosha. Więcej szczegółów na temat Festiwalu Tauron Nowa Muzyka można znaleźć na stronie: www.festiwalnowamuzyka.pl
92
MAGAZYN METROPOLII
29 i 30 czerwca rusza nowy festiwal MUZYKA+NAUKA Już w ostatni weekend czerwca od godziny 10.00 przestrzenie NOSPR wypełnią koncerty, wykłady, warsztaty, gry terenowe, pokazy VR i wiele innych atrakcji dla uczestników w każdym wieku! Hasłem przewodnim pierwszej edycji będzie KOSMOS. Na większość wydarzeń wstęp wolny lub po uprzedniej rejestracji internetowej na tydzień przed festiwalem. Tylko jeden sobotni wieczorny koncert – wydarzenie familijne z udziałem Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach pod batutą Roberta Zieglera oraz Grzegorza Damięckiego w roli narratora – jest biletowany. Więcej szczegółów na stronie www.nospr.org.pl
Od 7.06.2019 do 23.08.2019 w Galerii Szyb Wilson w Katowicach odbywa się XII ART NAIF FESTIWAL. Międzynarodowy Festiwal Sztuki Naiwnej jest wydarzeniem cyklicznym, dzięki któremu na dwa wakacyjne miesiące postindustrialne wnętrza Galerii Szyb Wilson w Katowicach zapełniają się kipiącą kolorami, optymizmem i ożywczością sztuką artystów nieprofesjonalnych z całego świata (także z Polski). Art Naif Festiwal organizowany przez Fundację Eko-Art Silesia oraz Galerię Szyb Wilson już od dwunastu lat, z roku na rok przyciąga coraz większe grono miłośników sztuki naiwnej. Na wystawie prezentowanych jest około 1500 prac (malarstwo, rzeźba, ceramika, witraże, mozaiki) stworzonych przez ponad 300 artystów z 45 krajów. Krajem przewodnim tegorocznej edycji, a jednocześnie gościem specjalnym Katowic, jest Kolumbia. W niedzielę 7 lipca na Nikiszowcu (plac Wyzwolenia) od godz. 13:00 do godz. 19:00. w ramach Art Naif Festiwalu odbędzie się ArtJarmark, czyli plenerowy jarmark sztuki i plener malarski. ARTJARMARK to okazja nie tylko do zakupu oryginalnych ozdób, obrazów, czy rękodzieła, ale także możliwość podglądania artystów w trakcie pracy na otwartym plenerze malarskim.
Tańce na dąbrowskim molo i niepowtarzalna atmosfera – to cechy cyklu letnich koncertów plenerowych MUZYKA NAD WODĄ, organizowanego przez Pałac Kultury Zagłębia i Urząd Miejski w Dąbrowie Górniczej, który ponownie zagości na Miejskiej Plaży Pogoria III. Pierwszymi artystami, którzy wystąpią na plenerowej scenie będą muzycy zespołu Lazy Swingers Band. Projekt Muzyka nad wodą powstał w 2016 roku i cieszy się coraz większą popularnością. Nic dziwnego... Któż nie lubi siedzieć w leżaku, słuchać muzyki na żywo w otoczeniu plaży, wody i zachodzącego słońca. Tegoroczna edycja Muzyki nad wodą składać się będzie z 6 koncertów, z których każdy ma zachęcać do tańca. Koncerty cyklu odbędą się 28 czerwca o 21:00, a kolejne 5, 19 lipca o 21:00 oraz 2, 16, 30 sierpnia o 20:00. Z początkiem lipca w dąbrowskim Parku Zielona rozpocznie się nowy cykl koncertów plenerowych zatytułowany W ZIELONĄ GRAMY. Jako pierwsze w Kręgu Tanecznym 6 lipca o 18:00 wystąpią artystki z zespołu Crystal Quartet. Koncerty odbywać się będą w każdy weekend lipca i sierpnia w pięknych przestrzeniach zrewitalizowanego Parku Zielona w Dąbrowie Górniczej. Więcej informacji na stronie www.palac.art.pl
MAGAZYN METROPOLII 93
kultura AFISZARIUM
MIASTO WE KRWI to widowisko według kronik królewskich Williama Szekspira, współczesna historia walki o władzę, opowieść o zderzeniu ludzkich namiętności. Premiera odbyła się 17 maja 2019 roku na Scenie w Ruinach Teatru Victoria przy alei Przyjaźni 18. Spektakl wyreżyserował znany gliwickiej publiczności, przede wszystkim z prezentacji na Gliwickich Spotkaniach Teatralnych, Jacek Głomb, dyrektor Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Autorem scenariusza jest Robert Urbański. Scenografia i kostiumy: Małgorzata Bulanda, ruch sceniczny: Leszek Bzdyl. Projekcje video: Karol Budrewicz. SPEKTAKLE I WYDARZENIA W CZERWCU 2019 16.06 | 18.00 | Najmrodzki, czyli dawno temu w Gliwicach 22.06 | 19.00 | Miasto we krwi | Ruiny Teatru Victoria 23.06 | 18.00 | Miasto we krwi | Ruiny Teatru Victoria 27.06 | 19.00 | Miłość w Leningradzie | Duża Scena 28.06 | 19.00 | Miłość w Leningradzie | Duża Scena 29.06 | 19.00 | Miasto we krwi | Ruiny Teatru Victoria 30.06 | 18.00 | Miasto we krwi | Ruiny Teatru Victoria
94
MAGAZYN METROPOLII
5 lipca o godz. 19.00 w Filharmonii Śląskiej w Katowicach odbędzie się KONCERT MUZYKI WOJCIECHA KILARA. W lipcowy wieczór usłyszymy trzy utwory ze słynnego kilarowskiego poliptyku tatrzańskiego: „Siwą mgłę” „Krzesanego” i „Orawę”, a także dwie suity filmowe z „Pana Tadeusza” i „Draculi”. Wykonawcami będą chór i orkiestra Filharmonii Śląskiej i solista śpiewak Tomasz Rak. WIELKA GALA OPEROWA Z CARMEN GIANNATTASIO 16 czerwca, wraz z Chórem i Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Śląskiej pod batutą Francesca Bottigliero sopran dramatyczny Carmen Giannattasio zaśpiewa arie z oper włoskich mistrzów: Giuseppe Verdiego, Giacoma Pucciniego i Pietra Mascagniego. W KRĘGU MUZYKI FILMOWEJ 7 lipca - koncert z udziałem Macieja Zakościelnego (skrzypce, recytacja), Romana Widaszka (klarnet) i Grzegorza Biegasa (fortepian) oraz Śląskiej Orkiestry Kameralnej W programie muzyka filmowa Wojciecha Kilara, Ennio Morricone, Johna Williamsa, Bartosza Chajdeckiego, Henryka Kuźniaka oraz poezja ks. Mieczysława Malińskiego.
KOLEGA MELA GIBSONA autor: Tomasz Jachimek, reżyseria: Waldemar Patlewicz na scenie: Mirosław Neinert 21 CZERWCA Tekściarz, satyryk i konferansjer Tomasz Jachimek napisał "Kolegę Mela Gibsona" na pohybel artystom - aktorom, których śmiesznostki bezprzykładnie i z rozbrajającą niefrasobliwością zdradza szerokiej widowni. Mirosław Neinert, grający Rzepkę, w poczuciu pełnej bezkarności podrwiwa sobie z aktorów chałturników, co za polonijne dolary są skłonni i "Majteczki w kropeczki" zaśpiewać i striptiz zrobić. KATECHIZM BIAŁEGO CZŁOWIEKA autor: Jarosław Murawski, reżyseria: Mirosław Neinert na scenie: Hubert Bronicki 19 CZERWCA Dołóżcie starań, by wziąć udział w tym wspaniałym modlitewnym spotkaniu organizowanym przez firmę „Pielgrzymka z Klasą Piotr Gawron sp. z o.o.” pod duchowym przewodnictwem Księdza Marka. Za cenę biletu wstępu macie szansę na zbawienie, a ponadto wykupiony obiad w hotelu „Pod Strzechą”, gdzie dostąpicie okazji zakupu po promocyjnych cenach innowacyjnych technologicznie garnków Perptera.
PARAPETÓWKA reżyseria: Ewa Błachnio, scenariusz: E. Błachnio, Jakub Kasprzak 20 CZERWCA Z pozoru lekka komedia uświadamia nam, jak nasze emocje, uczucia, zachowania, wybory potrafią nas tłamsić, przytłaczać. Codzienna historia opowiedziana z niecodziennej perspektywy… BIWAKOWE LOWE autor: Marta Marzęcka-Wiśniewska, reżyseria: Piotr Wiśniewski 16, 22 CZERWCA Czy trzykrotna rozwódka, kelnerka po 40. udzielająca rad starszej, racjonalnej siostrze trafi w sedno? Jak pogodzić pijackie karaoke okraszone kankanem z chórem kościelnym? Czyż nie w równowadze siła i nadzieja? Carpe diem, carpe noctem, drodzy Widzowie! SEKS DLA OPORNYCH tekst: Michele Riml, reżyseria: Piotr Wiśniewski 30 CZERWCA Długoletnie małżeństwo postanawia ożywić swój związek i z egzemplarzem popularnego poradnika seksualnego rezerwuje miejsce w hotelowym pokoju.
MAGAZYN METROPOLII 95
Imię i nazwisko Anna Antonina Kadulska W teatrze od 1991 roku
foto: Przemysław Jendroska
kultura KWESTIONARIUSZ AKTORSKI
Debiutancka rola na scenie Muszka w „Skizie” G. Zapolskiej Życiowe motto „Pracuj (żyj) tak, jakby wszystko zależało od ciebie, ale ufaj tak, jakby wszystko zależało od Boga” – św. Augustyn z Hippony Pies czy kot? Pies Radio czy telewizja? Kino Ulubiona scena w filmie Jest ich wiele, po selekcji… scena z filmu „Ucieczka z kina Wolność” W. Marczewskiego „będą was palić”, scena z filmu „Requiem dla snu” D. Aronofsky – atak lodówki Ulubiony cytat z dramatu „No to powiem ci na pocieszenie, że Bóg siedzi sobie gdzieś w niebie i o moim istnieniu nie ma pojęcia. Podpadam pod seryjną produkcję” – Margareta z „Przytulonych” J. Gardella Główna cecha charakteru …a jednocześnie wada – ufność U przyjaciół najbardziej cenię Że akceptują mnie taką, jaką jestem… ich zdanie Czym dla pani jest teatr? Miejscem gdzie mogę mówić i słuchać o rzeczach ważnych Ukochana rola Ta, którą mam zagrać wieczorem, no z małymi wyjątkami Najtrudniejsza rola Może lepiej powiedzieć zadanie, to do zrealizowania w życiu Wymarzona rola Jest przede mną
ANNA KADULSKA Od 1991 roku związana z Teatrem Śląskim im. St. Wyspiańskiego w Katowicach. W 1994 roku otrzymała I nagrodę za rolę Anieli w „Ślubach panieńskich” A. Fredry (reż. A. Polony) na Ogólnopolskich Konfrontacjach Teatralnych w Radomiu. Jest laureatką Grand Prix Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki Francuskiej w Lubinie (1996). W 2000 roku zdobyła Złotą Maskę za rolę Lady Milford w spektaklu „Intryga i miłość” F. Schillera w reż. K. Babickiego. Rok później dostała wyróżnienie na XXVI Opolskich Konfrontacjach Teatralnych „Klasyka Polska” za rolę Muzy w przedstawieniu „Wyzwolenie” St. Wyspiańskiego (reż. K. Babicki). W 2002 roku otrzymała Brązowy Krzyż Zasługi z rąk Prezydenta RP oraz odznaczenie Zasłużony Działacz Kultury od Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Laureatka II miejsca w plebiscycie na najpopularniejszego aktora w Teatrze Śląskim w sezonie 2005/2006. Otrzymała również nagrodę za rolę Szwaczki II w spektaklu „Szwaczki” P. Sali (reż. A. Celiński) na VII Festiwalu Dramaturgii Współczesnej „Rzeczywistość Przedstawiona”. W 20. edycji „Subiektywnego spisu aktorów teatralnych” (2012) krytyk Jacek Sieradzki wymienił ją w kategorii zwycięstwo doceniając za rolę w „Mewie”.
Bohater literacki Mały książę A. Saint-Exupery Pani Mistrz? Janusz Gajos Nigdy nie przyjmę roli Na niedobrym, nieprzyjaznym gruncie Największa wpadka na scenie W koszmarach sennych
DRACH, fot. Przemysław Jendroska
MORFINA, fot. Aleksandra Śnieżek
PORWANIE EUROPY, fot. arch. Teatru Śląskiego
PRZYTULENI (Teatr Bez Sceny)
Piosenka na ostatnią drogę „Jesteś w raju, jesteś w raju żaden tłum nie dotarł nigdy na twój szczyt Jesteś w raju gdzie spokojny słyszysz krwi i myśli rytm” – Powrót J. Kaczmarski Jak nie aktorka, to kto? Zapomniałam Jakie pytanie nie padło? Dlaczego w jednym miejscu tak długo?
96
MAGAZYN METROPOLII
KURT GERRON. FÜHRER DAJE MIASTO ŻYDOM autor: Jolanta Janiczak, reżyseria: Wiktor Rubin PREMIERA: 7 CZERWCA Najnowszy spektakl laureatów Paszportu POLITYKI, Wiktora Rubina i Jolanty Janiczak, to opowieść o obozie koncentracyjnym Theresienstadt, który został uznany przez delegację Międzynarodowego Czerwonego Krzyża za przykład modelowego żydowskiego getta. Życie w mieście zostało podporządkowane fałszywej utopijnej wizji, na podstawie której naziści zlecili osadzonemu tam gwiazdorowi niemieckiego kina, Kurtowi Gerronowi, nakręcenie filmu propagandowego, prezentującego obóz jako uzdrowisko. CURKO MOJA OGŁOŚ TO / scena w malarni na scenie: Magdalena Drab 18 CZERWCA Znakomity monodram Magdy Drab, nagradzany m.in. GRAND PRIX w Konkursie The Best OFF, Festiwalu OFTeN w Ostrowie Wielkopolskim oraz na Koszalińskich Spotkaniach Młodych m-teatr. Bohaterką spektaklu jest Maria Wnęk, jedna z najwybitniejszych przedstawicielek polskiej sztuki art brut zmagająca się z chorobą psychiczną, a co za tym idzie z niezrozumieniem, osamotnieniem i marginalizacją.
MŁODY FRANKENSTEIN STRASZNO-ŚMIESZNY SPEKTAKL MUZYCZNY libretto: Mel Brooks i Thomas Meehan, reżyseria: Jacek Bończyk 21, 22, 23 CZERWCA To opowieść o amerykańskim chirurgu Frankensteinie, który zostaje wezwany testamentem do znajdującego się w Transylwanii zamku swego dziadka. Tam odkrywa naukową instrukcję wyjaśniającą krok po kroku, jak ożywić ludzkie ciało. Dziadek – baron von Frankenstein – poświęcił bowiem życie na stworzenie istoty doskonałej, idealnego człowieka o potężnej budowie fizycznej i genialnym umyśle. PRODUCENCI libretto: Mel Brooks, reżyseria: Michał Znaniecki 28, 29, 30 CZERWCA Dwóch żydowskich hochsztaplerów szykuje skok na kasę w niecodziennym stylu: chcą wystawić na Broadwayu przedstawienie, które padnie w dniu premiery. Po takiej spektakularnej plajcie zebrane na produkcję spektaklu pieniądze pozostaną w ich kieszeniach. Pomysł wydaje się niezły, zwłaszcza, że producenci trafiają na faszystę, który jest autorem sztuki – dodajmy: najgorszej sztuki wszech czasów.
MAGAZYN METROPOLII 97
foto: Artur Wacławek
Farsa autorstwa Raya Cooneya „Hotel Westminster” którzy wplątani w absurdalne zdarzenia, choć zaskoczeni, w reżyserii Jerzego Bończaka od 1 czerwca na scenie muszą sobie z nimi poradzić. Postaci poznają siebie na Teatru Rozrywki w Chorzowie. nowo w tych niecodziennych sytuacjach. Na kilka dni przed premierą odbyła się konferencja prasowa w Hotelu Monopol w Katowicach z udziałem reżysera spektaklu Jerzego Bończaka, dyrektor chorzowskiego teatru – Aleksandry Gajewskiej, aktorów – Jarosława Czarneckiego i Huberta Waljewskiego oraz kostiumologa – Magdaleny Wiluś.
Dyrektor Aleksandra Gajewska, aktorka, gra w sztuce Pamelę Willey, małżonkę ministra. Artystka zgadza się ze zdaniem reżysera, że zagranie farsy jest jednym z trudniejszych zadań aktorskich, gdyż aktor śmiertelnie poważnie musi podejść do problemu, w który jest literacko uwikłany, a bawić ma się tylko widz. Jeżeli aktor uwidoczni – Farsa jest najtrudniejszym gatunkiem literackim do elementy rozbawienia w sytuacji dramatycznej dla granej wyreżyserowania i do zagrania – mówi Jerzy Bończak, postaci, efektu komicznego nie będzie. który 3 lata temu reżyserował już „Hotel Westminster” Ciekawy w spektaklu jest pomysł scenograficzny przy w Warszawie. Reżyser jest zachwycony zespołem Teatru zmianie dekoracji. Ekipa techniczna pokazana jest tu od Rozrywki, który sprostał zadaniu mając zaledwie dwa kuchni teatralnej. Dekoracje zmieniane są na oczach miesiące na przygotowanie spektaklu i niewiele prób widzów i, aby przydać przyziemnym sprawom odrobinę (szczególnie w dekoracjach). Tempo przygotowań było artyzmu, montażyści uwijają się przy akompaniamencie niebywale szybkie. Reżyser zapewnił, że publiczność, która muzycznego kwintetu grającego muzykę klasyczną. W ten przybędzie na spektakl, ubawi się setnie. sposób powstała jedyna na świecie farsa grana z orkiestrą. – Farsy, jeden z gatunków komedii, mało się różnią od siebie. Zwykle chodzi w nich o stosunki międzyludzkie, zagmatwane wątki – mówi Bończak. Rzeczywiście, świat intryg, komedia pomyłek, to nas bawi od wieków, żeby wspomnieć najbardziej znanych komediopisarzy – Moliera i Fredrę. Nieodłącznym elementem farsy są zdarzenia nieprawdopodobne, czasem kompromitujące, które są generowane przez ludzkie wady i słabości. Problematyka tego gatunku jest z zasady błaha, bo farsa ma przede wszystkim bawić za pomocą komizmu sytuacyjnego.
Chociaż Teatr Rozrywki jest teatrem muzycznym, „Hotel Westminster” nie jest pierwszym spektaklem bez śpiewu. Wcześniej na deskach teatru grana była pierwsza, a właściwie druga część omawianej właśnie premierowej farsy, czyli „Okno na parlament” autorstwa oczywiście Raya Cooneya oraz spektakl „O co biega” Philipa Kinga. Małgorzata Stępień
W „Hotelu Westminster” pojawia się wątek polityczny. Wśród bohaterów znajdują się bowiem minister partii rządzącej i posłanka partii opozycyjnej i oni właśnie wplątują się w zawiłości zdarzeń świadczących o kondycji polityki, w tym wypadku brytyjskiej. Konotacje z rzeczywistością w innych częściach świata jeżeli są, to odległe, jednak widz ma do nich prawo. Jeden z aktorów, Hubert Waljewski podsumowuje treść sztuki według niego mówiącej o normalnych ludziach,
98
MAGAZYN METROPOLII
konferencja prasowa w Hotelu Monopol w Katowicach
KRONIKA TOWARZYSKA / TEATR ZAGŁĘBIA W SOSNOWCU
foto: Maciej Stobierski
17 maja 2019 r. w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu odbyła się premiera sztuki „Między ustami a brzegiem pucharu”. Tekst i dramaturgię opracowała Martyna Wawrzyniak, reżyserował Remigiusz Brzyk. Spektakl jest próbą przewrotnego spojrzenia na kategorię literatury kobiecej, inspirowaną jedną z najbardziej poczytnych powieści Marii Rodziewiczówny pod tym samym tytułem. Ten romans z dawnych lat, którego okładkę opatrzoną słowami Żeromskiego ,,Miłości nie opisuje u nas nikt tak dobrze jak Rodziewiczówna” można dostrzec jeszcze niekiedy na półkach domowych bibliotek mam, ciotek, babć i prababć.
MAGAZYN METROPOLII 99
KRONIKA TOWARZYSKA / TEATR MAŁY W TYCHACH
Szalonym aplauzem publiczności zwieńczonym owacjami na stojąco zakończył się 25 maja premierowy spektakl alternatywnego teatru BELFEgoR. Sztuka grana na deskach tyskiego Teatru Małego to „Bal w operze” wg Juliana Tuwima. Groteskowe obrazy tuwimowskiego drobnomieszczaństwa i kreślone przez reżysera grubą satyryczną krechą przedstawienie snobizmu, zakłamania i fałszu dopełniają piosenki i układy taneczne, dobrze znane widowni z początków twórczości teatru BELFEgoR. foto: Jerzy Czapnik
100
MAGAZYN METROPOLII
KRONIKA TOWARZYSKA / CENTRUM KULTURY JAZOVIA W GLIWICACH foto: Michał Buksa
W Gliwicach, w Centrum Kultury Jazovia trwa kolejna edycja Festiwalu Filharmonia, czyli cyklu przedsięwzięć, których główną cechą jest przedstawienie uniwersalnego piękna muzyki, w różnych jej zaawansowanych odmianach. 14 maja na scenie CK Jazovia wystapił zespół Laboratorium – legenda, która potrafi wytworzyć chemię. Można by o nich mówić, że są rockmanami, jazzmanami, że są definicją polskiego fusion. Pełna sala, mocne owacje na start i ruszyli, z pełnym poparciem publiczności. Zespół wystąpił w składzie: Grzywacz, Stryszowski, Ścierański, Raduli, Maseli, Dobrowolski.
MAGAZYN METROPOLII 101
KRONIKA TOWARZYSKA / SILESIA24.PL
foto: Izabela Sekuła
102
MAGAZYN METROPOLII
8 maja w restauracji „27 piętro” w centrum Katowic miała miejsce inauguracja portalu informacyjnego Silesia24.pl. Redaktorem naczelnym serwisu jest dziennikarz Marek Czyż. Wśród zaproszonych gości byli m.in. europoseł prof. Jery Buzek, dziekan Wydziału Radia i Telewizji prof. UŚ Krystyna Doktorowicz, szef Teatru Korez Mirosław Neinert oraz wielu ludzi biznesu, działaczy samorządowych oraz przedstawiciele mediów regionalnych. Imprezę uświetniły muzyczne standardy jazzowe w wykonaniu Kubat Jazz Trio.
ZESPÓŁ RZECZOZNAWCÓW MAJĄTKOWYCH
1WYCENA.COM.PL 1!1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1
MAGAZYN METROPOLII 103
PRIVATE BANKING
104
MAGAZYN METROPOLII