BEZPŁATNY MAGAZYN
k
u
l
i
n
a
„Nie ma bardziej szczerej miłości niż miłość do jedzenia”
George Bernard Shaw
r
n
y
spis treści 4 / Azjatycka uczta 6 / Dobre, bo szczecińskie 8 / Przystań na wyjątkowe chwile 11 / Pizza po szczecińsku 12 / Dobre, bo polskie 13 / Smak rosyjskiej duszy 14 / Smaki z plaży 15 / Berliński kebap w Szczecinie 18 / Przystawka miłosna 20 / Królestwo smaku 21 / Słońce na podniebieniu 23 / Back to 60` 24 / Szczecińskie smaki? Są! 26 / Słońce do zjedzenia 28 / Chleb taki jak dawniej 30 / Historia rybą i mięsem spisana 32 / Zaproś Grecję do swojej kuchni 34 / Kult pieroga
Podziękowania dla Marina’Club za pomoc w realizacji sesji
Prestiż Kulinarny Wydawca: Wydawnictwo Prestiż ul. Starzyńskiego 3-4, 70-506 Szczecin
tel. 91 434-27-55, 537 790 590, 733 790 590. Redakcja nie odpowiada za treść reklam. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania treści redakcyjnych.
4 DODA T E K K U L INARN Y
Azjatycka uczta We wszelkich rankingach kulinarnych kuchnia azjatycka zawsze zajmuje pierwsze miejsce. Badacze nie potrafią dojść jednogłośnie do porozumienia, dlaczego potrawy kuchni azjatyckiej przyprawiają nas o kulinarny zawrót głowy. Czy będzie to japońskie sushi, tajska zupa, indyjskie curry czy kaczka po pekińsku, efekt zawsze jest ten sam – danie znika z talerza szybciej, niż zdążymy pomyśleć o tym, że jesteśmy już najedzeni.
r
óżnorodność smaków i aromatów, niebanalne połączenia składników, sposób jedzenia potraw i ich wygląd, w końcu dobro płynące z ich wpływu na nasze zdrowie. Nic przecież tak nie cieszy smakosza, jak pełny żołądek i waga w normie. Kulinarną podróż odbędziemy przez trzy restauracje i trzy azjatyckie stolice: Bombaj, Bangkok i Tokio.
Restauracja Bombay to Indie w centrum miasta, kultowe miejsce, doceniane przez klientów także spoza Szczecina. Ta część Azji słynie przede wszystkim z przypraw, a ryż przygotowuje się tutaj aż na dwieście sposobów. To także raj dla wegetarian. W Bombayu warto spróbować klasycznego curry i delikatnych mięs grillowanych w tradycyjnym piecu tandoori. Do tego ryż basmati i indyjskie podpłomyki, a na orzeźwienie chutney,
DODA T E K K U L INARN Y 5
czyli jogurt ogórkowy z dodatkiem sosu miętowego i tamaryndowego. Dobrze też posmakować pakory czyli warzyw i sera smażonych w cieście z cieciorki czy samosy – pierożków nadziewanych groszkiem i ziemniakami. Zupa z soczewicy z cytrynowym aromatem dopełni ucztę. Na deser mango lassi, napój na bazie jogurtu, wody i miąższu z mango albo równie smaczny napój z owocu liczi. Ogniście ostra, łagodna, nieco wyszukana i całkiem prosta kuchnia tajska ma wiele kulinarnych twarzy. Jest połączeniem smaków Malezji, ostrości kuchni chińskiej, kokosowych sosów z południowych Indii i aromatycznych przypraw Arabii. Restauracja Buddha specjalizuje się w tej kulinarnej mieszance. Przygodę po tajsku można rozpocząć od przystawek, np. tajskich sajgonek z kurczakiem albo tygrysich krewetek w sosie orzechowym. Wśród dań głównych okazale wygląda sum w gęstym czerwonym sosie curry bądź chilli, kaczka z bazylią lub polędwica wołowa z imbirem. Jaroszy zadowolą wszelkie odmiany curry z tofu i warzywami, smażony ryż tajski z ananasem lub ostra sałatka z papają. Do tego zupy, sałatki i na gorące popołudnie mrożona tajska herbata. Z alkoholi piwo Singha albo Mai Tai, koktajl w dwóch wersjach smakowych, na bazie wódki albo rumu. Kuchnia japońska to nie tylko doskonały smak i niesamowity aromat, ale również proste składniki i - co najcenniejsze – zdrowe jedzenie. Używa się tutaj niewielu
Bombay ul.Partyzantów 1, Szczecin
przypraw, co pozwala docenić smak potraw. Stąd też tradycja jedzenia surowych ryb i owoców morza z dodatkiem ryżu i sosu sojowego. Przywiązuje się także wagę do estetyki podania. Dania japońskie są ucztą zarówno dla podniebienia, jak i dla oczu. Tokio Sushi’N’Grill kultywuje tę tradycję. Sushi to sztandarowe danie kuchni japońskiej. W Tokio zjemy je w bardzo wielu odsłonach. I tak, nigiri składa się z kulki ryżu nakrytej plastrem świeżej ryby lub skorupiaka. Może być to tuńczyk błękitnopłetwy albo małża św. Jakuba. Uramaki to rulon z wodorostu nori napełniony różnymi składnikami, np. krewetkami bądź łososiem, owiniętymi ryżem z sezamem. Sashimi to delikatnie przyprawione, krojone w kostkę świeże ryby i owoce morza, a hosomaki to cienkie rulony z jednym, dwoma składnikami owiniętymi ryżem i wodorostami. Dobrze jest spróbować bardzo zdrowej zupy miso, na którą składa się pasta sojowa, tofu i glony Wakami. To ponoć naturalny antybiotyk, do tego bardzo smaczny. Z ciepłych dań obowiązkowo na stole powinna się znaleźć tempura, czyli warzywa i owoce morza w cieście, smażone na głębokim oleju. Z grilla dobrze smakuje makrela, piersi kaczki bądź kalmary podawane z sosem teriyaki. Na deser można skosztować lodów z zielonej herbaty lub naleśników dorayaki z czerwoną fasolą i gałką lodów. Wśród napojów nie brak tradycyjnej sake i win śliwkowych.
Buddha Thai & Fusion Rynek Sienny 2, Szczecin
Tokyo Sushi’n’Grill Rynek Sienny 3, Szczecin
6 DODA T E K K U L INARN Y
DOBRE, BO SZCZECIŃSKIE
z
Szymon Kaczmarek dziennikarz Radia Szczecin, „garkotłuk”
apach czekolady. Według niego z powodzeniem w konkursie „Nasze Kulinarne Dziedzicnajstarsi mieszkańcy Szczecina po- two – Smaki Regionów”. Radzę po wielu doświadczeniach trafią dokładnie określić, jaka bę- wśród wielu produktów o tej nazwie wybierać ten z nadzie pogoda. Gości odwiedzają- pisem: „z ryb słodkowodnych”. Jest najbardziej zbliżony cych gród Gryfa wita tuż po wyjściu smakiem do oryginału. Nie można zapomnieć o kolejnym, doniosłym dla z pociągu albo przy wjeździe do miasta Trasą Zamkową. Przedsiębiorstwo Przemysłu Cukierniczego „Gryf” po- naszych podniebień wynalazku – Paszteciku. Najstarszy wstało w 1946 roku. Od powstania firma zajmowała się lokal w Szczecinie, serwujący paszteciki, został założony produkcją czekolad i wyrobów czekoladowych na bazie w 1969 roku, a do produkcji tego przysmaku użyto maprzetwarzanego na miejscu ziarna kakaowego. I dzięki szyny sprowadzonej z ZSRR, która zbudowana została tej produkcji bywają takie dni, kiedy nad Odrą unosi się na potrzeby Armii Czerwonej. Niby zwykłe drożdżowe słodkawy, egzotyczny zapach. Czyżby to więc czekolada ciasto z mięsnym lub warzywnym nadzieniem, smażobyła kulinarnym symbolem miasta? A może jednak inny, bardziej kultowy produkt, znany pod nazwą „Paprykarz szczeciński”? Charakterystyczna – jak zupa CampSłynny „trójkąt bermudzki”, czyli trzy nocne bella – puszka pojawiła się na naszym rynku lokale „ Kaskada”, „Bajka” i „Paloma” przyciąw połowie lat 60. Technolodzy z „kolejnego Gryfa”, razem Przedsiębiorstwa Połowów Dagał rzesze gości nie tylko występami roznelekomorskich i Usług Rybackich, przywieźli gliżowanych dziewcząt, ale nade wszystko recepturę z Afryki Zachodniej. Ryba, cebula, kuchnią na światowym poziomie. pomidory, ostra papryczka, trochę ryżu i... Kto nie zna niepowtarzalnego smaku paprykarza? Przez lata jego receptura ulegała podobnym prze- ne w głębokim tłuszczu. Popijane cienkim barszczykiem mianom, jak nasza historia. Bywały okresy, kiedy zamiast z proszku, niejednokroć ratowało zziębniętego i głodneryżu dawano pęczak, a z ryb takie resztki, że o łuski lub go przechodnia przy al. Wojska Polskiego. Szczecinianie ości wcale nie było trudno. Przysmak studentów i tury- mieszkający w odległych zakątkach świata do dziś wspostów. Po cichu i czasem wstydliwie podawany w domach minają ze wzruszeniem i niezapomniany zapach czekolana kolację. Artystom i pijakom dodawał siły w trudnych dy i czerwoną etykietę „Paprykarza szczecińskiego”, a takchwilach „dnia następnego”. Do dziś na mieszkańców że gorące paszteciki, wypadające z wnętrza rosyjskiej Szczecina w głębi Polski wołają „Ty paprykarzu” i żadnej machiny. Pamiętają też lokale gastronomiczne, w których serw tym hańby nie widać. Dziś recepturę odświeżono, zarejestrowano znak towarowy, a produkt bierze udział i to wowano oryginalne w smaku potrawy. Szczecin, będący
cudownym tyglem kultur i tradycji przywiezionych przez repatriantów z różnych stron Polski i świata, znany był ze swych restauracji nie tylko Polakom. Słynny „trójkąt bermudzki”, czyli trzy nocne lokale „Kaskada”, „Bajka” i „Paloma”, przyciągał rzesze gości nie tylko występami roznegliżowanych dziewcząt, ale nade wszystko kuchnią na światowym poziomie. Kto pamięta zgrzebne czasy polskiego komunizmu, ten zrozumie, jakim szokiem był widok eleganckiego kelnera, serwującego kotlet schabowy panierowany w Sali Kapitańskiej, nieistniejącej już dziś „Kaskady”. Niby schabowy, niby z kapustką zasmażaną i ziemniakami, zwykła, niedzielna codzienność, ale ten szyk, otoczenie, nimb lokalu dla „zagranicznych gości”, to wszystko składało się na niepowtarzalność i okoliczności i smaku potrawy. Sarni comber w gęstym, winnym sosie z żurawiną, czy medalion z dzika z buraczkami, to znaki rozpoznawcze „Bajki”, ulubionego lokalu licznych wówczas marynarzy z całego świata przybywających do pracującego pełną parą szczecińskiego portu. I tu dodatkową, wieczorną atrakcją były siedzące w sali lustrzanej dziewczyny o nie najcięższych obyczajach. Przyszło nowe,
ny baranie w barszczu, czekał na wspomnianych mozół stromych schodów do toalety, będący najdoskonalszym probierzem trzeźwości. Obok restauracji, w których kelner miał obowiązkowo białą koszulę i czarną marynarkę, funkcjonowały przybytki może mniej dystyngowane, ale brak elegancji nadrabiały nieziemskim smakiem oferowanych produktów. Domowe obiaw „Jaskółce”, niewielkiej, adaptowanej Pasztecik. Niby zwykłe drożdżowe ciasto dy z mieszkania jadłodajni na zapleczu Ściany z mięsnym lub warzywnym nadzieniem, sma- Płaczu, gdzie trzeba było cierpliwie czekać żone w głębokim tłuszczu. Popijane cienkim na wolny stolik, ale smak pomidorowej czy w pełni rekompensował oczekibarszczykiem z proszku, niejednokroć rato- mielonego wanie. Albo restauracja „Warsu” na dworcu! wało z ziębniętego i głodnego przechodnia Cynaderki z kaszą gryczaną wabiły nas nad ranem po burzliwej nocy, odpłacając swym przy al. Wojska Polskiego. niezapomnianym smakiem trudy chwiejnej przyszli nowi, pozbawieni wyobraźni właściciele, którzy podróży (któżby tam jeździł taksówką?). Dziś to białe plazmieniając wielokrotnie nazwę i menu lokalu, w krótkim my na gastronomicznej mapie naszego miasta, a w „kulczasie doprowadzili do jego upadku. Dziś w tym miejscu towość” lokali, działających pół roku, jakoś brak mi wiary. jest kolejny bank, a ja zastanawiam się, co się stało z nie- Dzisiejsze pojedyncze, chlubne wyjątki ocierają tylko łzy zapomnianym wystrojem „Bajki”, z boazerią i barami wy- nostalgii. W miejscach kulinarnych świątyń mamy banki, konanymi z czarnego dębu, ze słynną salą lustrzaną i jej apteki i „nową odzież używaną”. Ruch na rynku szczecińszklaną, podświetlaną podłogą. Zastanawiam się, gdzie skich restauracji olbrzymi. Jedni otwierają, drudzy zamydziś w moim Mieście zjeść porządnie przygotowaną dzi- kają. Jest kilka miejsc, które dają nadzieję, ale też wiele czyznę. Placek ziemniaczany podawano w wielu miejscach, co więc przyciągało smakoszy do nieistniejącego już dziś „Balatonu”? JaSzczecinianie mieszkający w odległych zakich przypraw używał kucharz w balatońskiej kątkach świata do dziś wspominają ze wzrukuchni, że jego porkolt z francuskimi kluseczkami rozpływał się w ustach? Podawany szeniem i niezapomniany zapach czekolady tradycyjnie, z ziemniaczkami okraszonymi i czerwoną etykietę „Paprykarza szczecińskwarkami, chłodnik do dziś budzi we mnie skiego”, a także gorące paszteciki, wypadająkulinarne wzruszenie. Sądzę, że niebagatelny wpływ na jakość potraw w tym kultowym ce z wnętrza rosyjskiej machiny. miejscu miała jego długoletnia szefowa, Pani Ela. Wraz z Jej rezygnacją, spowodowaną „zmęcze- takich, w których jada się tylko dwa razy: pierwszy i ostatniem materiału”, odszedł w niebyt spory kawał szcze- ni. Współczesnym właścicielom miejsc pretendujących cińskiej tradycji kulinarnej. Nie sposób nie wspomnieć do miana kultowych zdradzę prostą tajemnicę niegdy„Artystycznej” pełnej wykwintnego towarzystwa lekarzy, siejszych sukcesów: Miłość i Szacunek! Miłość do kuchni adwokatów, dziennikarzy, którzy na długo przed trzynastą i szacunek wobec Klientów. Jeśli podeprzecie to wytrwaraczyli się zimnym bufetem i jeszcze zimniejszą wódecz- łością, doczekacie czasów, że i o Waszym lokalu będzie ką, szeroko rozprawiając o złożoności świata naszego. Po się wspominać przez lata i wcale niepotrzebny jest w tym obiedzie, którego zwieńczeniem były smakowite kołdu- celu sprzęt rejestrujący rozmowy.
Fot. Materiały prasowe
DODA T E K K U L INARN Y 7
DODA T E K K U L INARN Y 1 1
Pizza po szczecińsku To jeden z kultowych smaków Szczecina, danie na którym wychowuje się już trzecie pokolenie. Potrawa przywołująca na myśl… dzieciństwo. Słynna, prostokątna pizza na grubym cieście z pizzerii Piccolo to rarytas, którego nie posiadają nawet Włosi. W tym roku skończy 36 lat.
n
a pierwotną recepturę tej pizzy, którą wymyśliła zaprzyjaźniona z restauracją Włoszka, składało się ciasto drożdżowe z ziemniakami. Ten przepis się jednak nie sprawdził, gdyż ciasto sprawiało wrażenie jakby miało zakalec – opowiada właścicielka pizzeri, Eleonora Pełechaty. – Finalnie zrezygnowaliśmy z dodatków i zostawiliśmy samo ciasto drożdżowe z odrobiną cukru, soli i oliwy. Prostokątna pizza podawana z sosem pomidorowym i sałatką posiada wiernych wielbicieli nie tylko w rodzinnym mieście. Samo ciasto ma odbiorców aż w odległej Kanadzie. Traktuje się to danie jak jedną z turystycznych atrakcji Szczecina. Choć legendarna potrawa jest hitem pizzerii, można tu także zjeść cienką i okrągłą pizzę, choć na tym samym drożdżowym cieście, jedną z kilku sałatek i bagietek czy któryś z makaronów. Wszystko serwowane w niezmieniającym się od lat otoczeniu. Piccolo, poza niewielkim retuszem, przypomina wciąż
ten sam lokal co 30, 20 lat temu. Tu czas stanął w miejscu. Akurat w tym przypadku stanowi to o atrakcyjności miejsca. W końcu retro jest na topie, a szczególnie modne ostatnio lata 80. – Ludzie lubią rzeczy, które dobrze znają – stwierdza Eleonora Pełechaty. – Odpowiedni wystrój wnętrza, stała załoga, wciąż ten sam smak potraw, traktowanie klientów, jak swoich przyjaciół i serce, które wkładamy w swoją pracę – to wszystko składa się na sukces Piccola. Niewielkie, przytulne wnętrze z przyległym ogródkiem działającym latem, miła obsługa i stali klienci, którzy przychodzą tu od ponad 30 lat. Piccolo jest taką lokalną wersją neapolitańskich knajpek, gdzie może nie jest ekskluzywnie, ale za to można poczuć się jak w domu. To także rzadki przykład lokalu gastronomicznego, który oparł się zmianom politycznym, jest odporny na modę i wciąż ma tego samego kucharza i szefa… a także główne danie, które kochają niemal wszyscy.
Al. Wojska Polskiego 42, Szczecin, tel: 91 434 46 86, 91 434 32 17, 725 30 20 40
1 2 DODA T E K K U L INARN Y
Dobre, bo polskie Są miejsca, w których można po prostu smacznie zjeść i takie, których klimat dodatkowo wzmacnia przyjemne doznania kulinarne. Gospoda Herbu Korab należy zdecydowanie do tych drugich.
n
iepozorna lokalizacja nieopodal pętli tramwajowej na Gumieńcach. Ledwo jednak przekroczymy próg restauracji, a przenosimy się do innego świata z czasów naszych dziadów i pradziadów. To właśnie pradziadkowie Krzysztofa Woźniaka, właściciela Gospody, byli Korabitami. Tradycje szlacheckie zobowiązują. Każdy element wystroju nawiązuje do historii, ma swoją duszę. W Gospodzie odnajdziemy nie tylko wspomnienie smaków dzieciństwa, ale zostaniemy też ugoszczeni zgodnie z obyczajami staropolskiego biesiadowania. Przysmaki przygotowywane przez pana Krzysztofa to ukłony w stronę babci. Specjalność restauracji – kuchnia staropolska i z Kresów Rzeczypospolitej – łączy bogactwo sztuki kulinarnej Polski, Litwy, Rosji i Ukrainy z akcentami żydowskimi, armeńskimi, a nawet kaukaskimi. Wszystko tworzone jest na bazie rodzinnych receptur, ale w wersji współczesnej nosi też ślady inwencji szefa kuchni. Specjałami z karty dań są bliny żmudzkie, podawane z pomoczką, czyli słoniną na śmietanie. Znajdziemy tu też
tel. 513 411 616
smażone pielmienie z sosem, podżarkę kresową, „arsenał”, czyli kotlet schabowy w cieście naleśnikowym, boczek panierowany na grzance, czyli sznycel po grudzieńsku, a także gulasz mazurski. Wśród całej gamy pierogów smakiem wyróżniają się te nadziewane bryndzą i wędzonym pstrągiem oraz kresowe – z jajkiem, skwarkami i koprem. W dziale zup królują: kartoflanka, zalewajka łódzka czy kapuśniak z młodej kapusty na rabarbarze, ale nawet zwykła pomidorowa nie jest zwyczajna. Większość dań tworzona jest bowiem ze świeżych produktów, a wszystkie posiłki są gotowane codzienne na bieżąco. – Stali Klienci już się przyzwyczaili do tego, że na niektóre potrawy trzeba trochę poczekać, ale wiedzą, że warto – mówi Krzysztof Woźniak. Na deser zachęcam do skosztowania domowych ciast i tortów lub blinów w słodkiej odmianie – z owocami, chałwą i lodami. Napoje też są oryginalne. Do wyboru są piwa czeskie, rosyjskie, ukraińskie i polskie, ale na upały szef kuchni poleca również smakującą jak kiwi, lemoniadę z natki pietruszki albo autorski koktajl o wschodnio brzmiącej nazwie „czerwony październik”.
gospodaherbukorab@o2.pl
DODA T E K K U L INARN Y 1 3
Smak rosyjskiej duszy Na pytanie o kuchnię rosyjską zazwyczaj odpowiadamy: wódka, strogonow, pierogi ruskie. Rzadziej bliny czy pielmienie, a na temat zup zza wschodniej granicy nasza wiedza jest znikoma. Tymczasem, to co oferuje nam kuchnia z ojczyzny Czechowa czy urodzonej w Szczecinie carycy Katarzyny II może przyprawić o zawrót podniebienia. O ten stan od blisko 10 lat dba restauracja Ładoga.
d
ania z kuchni rosyjskiej może nie są tak zróżnicowane pod względem ilości przypraw, jak ma to miejsce np. w kuchni azjatyckiej, ale gwarantują wyjątkowe doznania – zapewnia Aleksandra Turbaczewska, Dyrektor Handlowy Polsteam Żegluga Szczecińska Sp. z o.o. – Kuchnia naszych wschodnich sąsiadów jest prosta. Wynika to z biedy, jaka w tym kraju panowała. Przez to też najprostsze produkty nabierają nowej jakości i okazuje się, że można z nich zrobić niesamowite potrawy. Popisowym daniem serwowanym na Ładodze są Pielmienie Syberyjskie. Pyszne pierożki, przypominające wyglądem polskie uszka, podawane są z sosem śmietanowym. Drugim daniem, wobec którego trudno przejść obojętnie jest zupa rybna, czyli Ucha, a także Moskiewska Solanka. - Popularna jest również zupa czosnkowa. Co prawda pochodzi ona z Ukrainy, ale jej smak jest wyborny – dodaje z uśmiechem menadżerka. Niezwykła kuchnia i jej smaki to jedno. Samo miejsce,
w którym znajduje się restauracja, dodatkowo wzmaga apetyt. Statek Ładoga został sprowadzony z St. Petersburga. Licząca sobie ponad pół wieku jednostka pływała po jeziorach Rosji i Finlandii, by finalnie stać się ozdobą szczecińskich Wałów Chrobrego. Na jej pokładzie pod zabytkowym kryształowym żyrandolem i przy dźwiękach rosyjskiej muzyki można np. skosztować blinów i napić się rosyjskiego szampana. Ale to nie wszystko. - Na Ładodze można też wynająć kajuty hotelowe – zachęca Aleksandra Turbaczewska. – Jeśli ktoś jest znudzony standardowym noclegiem, jaki oferują hotele, może przenocować w prawdziwej kajucie. Do dyspozycji gości są dwuosobowe kajuty i apartament. Wszystkie odpowiednio wyposażone. Rosyjska kuchnia, rosyjski klimat. Do tego widok na ładniejszą część miasta. Gdzieś pomiędzy Befsztykiem Kozackim a krewetkami z Odessy i kieliszkiem dobrze schłodzonej wódki Stolichnaya warto zwyczajnie się zrelaksować m.in. na Mostku Kapitańskim z widokiem na trasę zamkową, Wały Chrobrego czy zalew.
Kontakt: 91 434 57 00
1 4 DODA T E K K U L INARN Y
Smaki z plaży Marynarski, niebanalny design, przypominający nadmorskie pejzaże z obrazów szkockiego malarza Jacka Vettriano, który upodobał sobie klimat lat 40. i 50. Orsola – CoffeeHaus to oaza spokoju w centrum miasta, przytulna kawiarnia dla każdego. Nie trzeba jechać na plażę, by poczuć jej klimat.
s
pecjalnością miejsca są bawarskie precle pokryte najprawdziwszą belgijską czekoladą. – Wypiekane są według oryginalnej niemieckiej receptury. Szczególnie polecam te z solą i czekoladą, a także z czekoladą i dodatkiem chilli. To absolutnie oryginalne smaki – zachwala Kamila Bobik, menadżerka kawiarni. Najlepsza na świecie, rozpływająca się w ustach czekolada, którą pokryte są truskawki czy banany dostarczy przyjemnych wrażeń. Jeśli mamy ochotę na coś lżejszego, warto spróbować w kawiarni któregoś z lodowych shake’ów bądź świeżego, naturalnego jogurtu. – Desery jogurtowe o nazwie YogoHaus to bardzo dobra alternatywa dla tradycyjnych słodkości, szczególnie dla osób, które liczą kalorie – dodaje z uśmiechem pani Kamila. – Wszystkie desery są przygotowywane na miejscu, podobnie sam jogurt, z którego powstają. Bez sztucznych konserwantów, świeży i dobrze schłodzony może być idealną przekąską na letni, gorące dni. Jeśli jednak chcielibyśmy się napić wyłącznie kawy to Orsola ma dla nas łagodniejszą wersję. W kawiarni dostaniemy specjalne jej mieszanki. Możemy się napić kawy na miejscu lub zabrać ją ze sobą. Podobnie jak wszystkie specjały, które serwuje lokal. – Uznaliśmy, że łagodny smak kawy będzie pasował do miejsca. Jeśli ktoś lubi delektować się jej smakiem dłużej i nie szuka tylko pobudzenia, to odnajdzie przyjemność w jej piciu – przekonuje menadżerka. Dobre jedzenie, wyborna kawa i przyjemny design. Z początkiem jesieni Orsola – CoffeeHaus rozszerzy swoje wnętrze o cocktail bar. „Nadmorskim” klimatem będziemy mogli się delektować dzień i noc. pl. Żołnierza Polskiego 3/1a, Szczecin
bistro
?
MACZAナ・M W TYM PA LC E
oczywiscie nie tylko dla bistrych Szczecin, Brama Portowa, ul. Grodzka 2. www.bistronajezykach.pl
1 6 DODA T E K K U L INARN Y
BERLIŃSKI KEBAP W SZCZECINIE Szybko i tanio wcale nie znaczy niezdrowo. A BERLIN DÖNER KEBAP jest tego najlepszym przykładem. To fast food kształtuje obecnie mainstreamową kulturę jedzenia - mówi Bartosz Balcerzak, manager marki BERLIN DÖNER KEBAP.
j
ak pogodzić „oryginalny smak” z fast foodowym charakterem waszej sieci? Od samego początku chcieliśmy demonstrować to, że jedzenie serwowane na szybko wcale nie musi być typowym fast foodem, wiążącym się z niską jakością. Skupiamy się wokół budowania doświadczeń, związanych z otwartą kuchnią. Każdy z naszych gości doskonale widzi jak jego potrawa jest przygotowywana i sam może wybrać ulubione składniki. Funkcjonujemy zgodnie z najlepszymi standardami, więc jesteśmy pewni powtarzalności smaku naszych potraw. Jak jeszcze budowane są doświadczenia w waszych lokalach? Pomyśl o zwykłym fast-foodzie. Zamawiasz jedzenie, po czym osoba obsługująca odwraca się do ciebie plecami i sięga po gotową kanapkę. My natomiast stawiamy na kontakt wzrokowy z gośćmi oraz pracę na ich oczach. Możesz poprosić na przykład o więcej sosu winegret i usłyszysz „Nie ma sprawy, sam go dzisiaj przygotowałem”. To właśnie ludzie, których zatrudniamy oprócz samej idei,
stanowią największy kapitał naszego działania. Jesteśmy z nich dumni. Jednak nie możecie używać wobec siebie miana restauracji? Dlaczego nie? Na pewno nie takiej, w której podejdzie do nas kelner i zadeklaruje, że wykorzystywany w dzisiejszym daniu kurczak pochodzi z fermy „Ziarenko” i miał na imię „Zibi”. Nie mam nic przeciwko restauracjom, jednak nie one obecnie kształtują mainstreamową kulturę jedzenia. Nie potrzebujemy na co dzień barokowej oprawy, tylko funkcjonalności i szybkości obsługi. Obecny trend zmienia więc nacisk przykładany do tego gdzie jemy. Główną rolę zaczyna odgrywać smak potraw, czas, najwyższa jakość produktu... i oczywiście przystępna cena. Uważasz więc, że wasze podejście trafia do każdego? Byłoby wspaniale, gdyby każdy z nas mógł codziennie podejść na „ryneczek” wybrać najświeższe warzywa oraz najlepsze mięso, wrócić do domu i wspólnie ze znajomymi przygotować posiłek. Nie jest to niestety realne w dzisiejszych hiper-produktywnych czasach. Dlatego BERLIN DÖNER KEBAP wydaje się być naprawdę
DODA T E K K U L INARN Y 1 7 dobrym rozwiązaniem. Nasze warzywa są codziennie świeżo krojone na miejscu w restauracjach, a mięso opiekane na ogniu bez użycia grama tłuszczu. Oferujemy więc to, co najbardziej poszukiwane: szybko podany, wartościowy posiłek. Skąd niemiecki rodowód marki? Pomimo tego, że Turcję uznaje się za ojczyznę kebapu, to Berlin zasłynął serwowaniem najlepszego z nich. Podobnie jest z piłką nożną, która wywodzi się z Anglii, ale na końcu i tak zawsze wygrywają Niemcy. Jak Berlińczycy, jesteśmy nowocześni, cenimy otwartość i różnorodność kulturową. Odwracamy branżowe stereotypy dotyczące kebapu jako wyboru niezdrowego. Docieramy nawet do osób liczących kalorie, które dbając o linię decydują się na nasz Rollo FIT - ceniony również za wyrafinowany smak
Własna receptura marki Historia Wszystko rozpoczęło się 2 marca 1971 roku, w Berlinie. Dzień ten zapisał się w historii jako zmiana wyobrażeń kulinarnych milionów ludzi. Właśnie wtedy turecki emigrant Mahmut Aygün po raz pierwszy przygotował kebap w bułce. Danie w niezwykle szybkim tempie przekroczyło wszelkie granice - państw, kultur czy pokoleń. Pomimo serwowania codziennie w dziesiątkach tysięcy miejsc, za oryginalny uznawany jest ten, pochodzący ze stolicy Niemiec. Dlatego BERLIN DÖNER KEBAP wpisując się w jej historię, wykorzystuje zarówno tamtejsze mięso, jak i receptury sosów. Potrzeby gości Wykazujemy się wysoką świadomością kulinarną. Zwracamy dużą uwagę na wygląd naszych lokali. Równie ważne są dla nas smak oraz jakości zamawianych potraw. Restauracje podlegają ciągłej wewnętrznej kontroli, w celu zapewnienia jak najwyższych standardów produktowych,
i przystępną cenę. Podobnie jest z dziećmi, dla których wprowadziliśmy specjalne zestawy KINDER MENU, w charakterystycznym opakowaniu. Potwierdzeniem sprawdzania się naszego przepisu na sukces jest fakt, że w przeciągu ostatniego roku podwoiliśmy ilość restauracji w Polsce. Ile w takim razie ich jest? Posiadamy obecnie siedemnaście lokalizacji. Znajdujemy się w najważniejszych galeriach i centrach handlowych takich miast jak: Szczecin, Koszalin, Słupsk, Gorzów, Poznań, Łódź, Kalisz czy Warszawa. W wakacje natrafisz na nas również nad Bałtykiem, w Międzyzdrojach. Rozwijamy się stale, dlatego już dziś planujemy kolejne otwarcia w latach 2014-2015. Dziękujemy za rozmowę i życzymy dalszych sukcesów.
czy jakości obsługi. Opieramy je na zasadach otwartej kuchni. Tutaj każdy gość doskonale widzi w jaki sposób i z jakiego rodzaju składników jest przygotowywane jego danie. Kebap, który oferujemy to dwa rodzaje mięs: kurczak, w którego skład wchodzi filet i udo oraz mieszana wołowina z cielęciną. Dlatego wiesz, co jesz! Model biznesowy Restauracje naszej sieci, specjalizujące się w daniach z mięsa kebapowego, występują w znanych centrach handlowych i galeriach dużych miast. Uzupełnienie stanowią oddziały sezonowe, zlokalizowane w Międzyzdrojach. Organizacja oparta jest na polskim kapitale, a jej dynamiczny rozwój gwarantuje model franczyzowy. Można śmiało powiedzieć, że BERLIN DÖNER KEBAP zaczyna urastać do rangi marki ogólnopolskiej. W osiągnięciu tego celu pomagają przede wszystkim skoordynowane działania marketingowe. Poza klasycznymi formami przykładamy również dużą wagę do obecności w mediach społecznościowych. Nasi facebookowi fani, zawsze jako pierwsi dowiadują się o organizowanych akcjach, czy promocjach.
Chcesz poznać nas lepiej? Odwiedź jedną z naszych restauracji lub wejdź na: www.berlindonerkebap.pl Interesuje Ciebie współpraca na zasadzie franczyzy? Napisz na: franczyza@berlindonerkebap.pl
1 8 DODA T E K K U L INARN Y
PRZYSTAWKA MIŁOSNA autor: Daniel Źródlewski/ foto: materiały prasowe
Jak urozmaić miłosne uniesienia? Można wybrać się do sex shop-u, ale to zbyt proste. Prestiż poszuka afrodyzjaków w innych miejscach. Afrodyzjaków, czyli czego dokładnie szukamy?
a
frodyzjaki to substancje mityczne i magiczne. Działają pobudzająco i wzmagają pożądanie seksualne. Niektóre podobno mogą powodować poprawę potencji, mocniejsze i ciekawsze przeżywanie aktu miłosnego, choć nikt nigdy nie potwierdził ich działania naukowymi badaniami. W starożytności przypisywane były bogom, w wiekach średnich czarownicom, a dziś ludzkiej fantazji. CZEGO WIĘC SZUKAĆ?
Oto praktyczna lista: róg nosorożca, żywica drzew, jaszczurki, rekin, ostrygi, przepiórki oraz fasola, karczochy, szparagi, por, pomidory, sałata, kapusta, trufle, korzeń żeńszenia, miód, pszenica, orzechy laskowe, pstrąg, sardynki, daktyle, figi, morele, chili, chrzan, cynamon, czosnek, cząber, gałka muszkatołowa, imbir, kardamon, pieprz, wanilia, kapary, czekolada, kakao, kawa, szampan, mleko kozie… Rogi nosorożców, jądra i jaszczurki pozostawiamy badaczom historii miłosnych uniesień, ewentualnie
poszukiwaczom przygód – podróżniczych i seksualnych. Dziś skupiamy się na produktach współcześnie powszechnych. Uznajmy, że afrodyzjaki stać się powinny głównym bohaterem kolacji we dwoje. Co podać albo, co zamówić, by potem było równie smakowicie? WŁOSKI KOCHANEK Podobno za najlepszych kochanków uchodzą Włosi. Idąc tym tropem na szczecińskim Pogodnie, trafiamy do włoskich delikatesów La Caravella. Znajdziemy tu całą paletę oryginalnych przysmaków, z których znakomita większość, zgodnie z przedstawioną powyżej listą, to afrodyzjaki. - To nie jest naukowo dowiedzione, że działają, trzeba w to wierzyć. To trochę jak efekt placebo. Jak ktoś zapyta, co kupić i jak działa, z przyjemnością podpowiem – zapewnia Fabio Gustavo. Na półkach w La Caravell znajdziemy włoskie wina, sery, makarony, wędliny, przyprawy, sosy, ale jest też włoska czekolada, o rzekomo fantastycznych właściwościach miłosnych.
DODA T E K K U L INARN Y 1 9 - Czekolada jest nie tylko zdrowa, bo jest źródłem magnezu, ale jak powszechnie wiadomo, poprawia też humor – opowiada właściciel La Caravelli. To ostatnie to efekt działania serotoniny zwanej hormonem szczęścia, a za pobudzające właściwości czekolady odpowiadają liczne substancje, wykazujące działanie psychoaktywne. Powodują wzrost stężenia neuroprzekaźników w mózgu, co możemy odczuć właśnie jako poprawę nastroju. Mózg kobiety po spożyciu czekolady reaguje dokładnie jak w momencie silnego pożądania seksualnego. NA FALACH MIŁOŚCI Za jedne z najskuteczniejszych afrodyzjaków uchodzą ryby i owoce morza. W celu odkrycia tajemniczej siły morskich owoców zaglądamy do Restauracji Rosyjskiej Ładoga. Pstrąg, węgorz, tuńczyk czy rekin bogate są w fosfor, a ten ma działanie podtrzymujące pożądanie. Spożywanie czarnego kawioru odpowiada podobno za wielodzietność rodzin, mieszkających w regionach, gdzie jest popularny i pozyskiwany. Sekret owoców morza zawarty jest w wartościach odżywczych, ale też w wyglądzie, konsystencji i zapachu. - Kawior to świetny antyoksydant z wysoką zawartością kwasów tłuszczowych Omega 3. Dodaje sił witalnych, tak przydatnych podczas upojnej nocy. Ostrygi, małże, krewetki, ośmiornice i homary uważane są za najsilniejsze z afrodyzjaków – zapewnia Aleksandra Turbaczewska z Restauracji Ładoga. - Bogate są w proteiny, witaminy oraz składniki mineralne. Ostrygi zawierają dużo cynku, który wspomaga pożądanie i chroni też przed niepłodnością. Według legend słynny Casanova jadał na śniadanie 50 surowych ostryg ułożonych na piersiach uwiedzionych kobiet. Ostrygi podane w tradycyjny sposób też działają, a jeśli kogoś poniesie fantazja podpowiadamy, że Ładoga to nie tylko restauracja, ale też pływający hotel. PIEPRZNA MIŁOŚĆ Sekretem każdej potrawy są przyprawy. Okazuje się, że wiele z nich to także skuteczne afrodyzjaki oraz źródło samego zdrowia. Sos chrzanowy, jako cenny wabik na kobiety, doskonały jest na przykład do krewetek. Musztarda z kolei pobudza gruczoły płciowe i je powiększa. Bardzo skutecznym afrodyzjakiem jest chili. Dzięki kapsaicynie posiada właściwości rozgrzewające i pobudzające. Podobne działanie przypisuje się goździkom. Namiętności
doda też „przyprawa kochanków”, czyli gałka muszkatołowa. Tajemnicą nadal jest działanie kardamonu, ale coś musi być na rzeczy, bo setki lat temu na mocy papieskiej bulli został zakazany. Nastrój w sypialni dzięki stymulacji układu krążenia poprawi korzeń imbiru. Kolejnym afrodyzjakiem jest bazylia, która działa wyłącznie na kobiety. Pieprz, ma działanie podobne do chili. Co ciekawe, zawarta w tej przyprawie piperyna to częsty składnik męskich perfum. WINNE IGRASZKI Nieodłącznym elementem romantycznej kolacji powinno być wino. Znawcy zapewniają, że wino wypite w rozsądnych ilościach pomoże rozluźnić ciało i umysł. Koneserzy polecają także białe wina musujące, nie tylko z uwagi na fakt, że bąbelki szybciej uderzają do głowy, ale dzięki właściwościom mającym zastosowanie w sypialni. A skoro o bąbelkach mowa, nie można nie wspomnieć o truskawkach idealnie komponujących się z szampanem. Cierpki nieco smak truskawki podobno jest smakiem towarzyszącym miłosnemu odurzeniu. MIŁOSNA PUENTA Wszyscy nasi rozmówcy oraz piszący te słowa przyznają, że istnieje jeden afrodyzjak, którego działanie jest stuprocentowo pewne, bezkonkurencyjne, zbadane, udokumentowane, zdrowe... to po prostu MIŁOŚĆ. REKLAMA
Manufaktura zaprasza na bezpłatne pokazy ręcznej produkcji słodyczy codziennie o godz. 11, 13, 15 i 17!
Szczecin, pl. Orła Białego 7, tel. 501 060 921 www.cukierlukier.pl, www.cukierkislubne.pl www.facebook.com/CukierLukierSzczecin Słodycze na indywidualne zamówienie, pokazy dla grup zorganizowanych, urodziny itp. Zapraszamy!
2 0 DODA T E K K U L INARN Y
Królestwo smaku Francuski pisarz Amin Maalouf w swojej książce „Kuchnia libańska” pisze, że Libańczycy, gnani po świecie naturalną potrzebą wędrówki i tragedią swego kraju, często zapominają języka i historii ojczystej. Jedna rzecz jest dla nich wieczna - kuchnia.
m
alutki kraj i ogrom smaków. Libańczycy są mistrzami przystawek. Ich restauracje znajdziemy we wszystkich dużych miastach na świecie, także w Szczecinie. – W żadnej innej kuchni nie ma takiego wyboru przystawek, jak w kuchni libańskiej – mówi Khaled Chekh, właściciel restauracji Mazat, specjalizującej się w kuchni libańsko - syryjskiej. – Z samych przystawek, których jest setka, można zrobić osobne menu. Libańczycy potrafią spędzić przy stole godziny, delektując się smakiem tych drobnych, ale pysznych dań. W restauracji Mazat znajdziemy m.in. liście winogronowe nadziewane ryżem i ziołami, pierogi po libańsku z serem Haloumi i fetą, mus z grillowanych bakłażanów z sosem sezamowym i owocem granatu, koftę czy popularny hummus. To rodzaj pasty, w skład której wchodzą: utarta ciecierzyca, czosnek, tahini, czyli pasta sezamowa, oliwa i sok z cytryny, jest kulinarnym przebojem. Ponoć wynalazł go sam sułtan Saladyn w czasach wypraw krzyżowych. – Współczesna kuchnia libańsko – syryjska bazuje na tych samych, przekazywanych od wieków, przepisach. Królują tu przede wszystkim przyprawy i jedyne w swoim rodzaju ich mieszanki – zachwala szef restauracji. Jagnięcina, baranina, owoce morza i słodycze. Wszystko świeże i oryginalne.
– Jak jagnięcina to ta najlepsza, nowozelandzka. Podobnie jest z pozostałymi składnikami, po które jeździmy do Berlina. Naszą specjalnością są kalmary. Klienci twierdzą, że najlepsze w tej części świata – śmieje się Khaled Chekh. W restauracji Mazat, w egzotycznej oprawie, popijając aromatyczną anyżówkę, można na chwilę przenieść się w inną rzeczywistość. Z tańcem brzucha w tle spędzimy upojny wieczór, kosztując jedno ze smacznych dań. W ciepłe, letnie dni na gości restauracji czeka ogródek, w którym można delektować się sziszą o smaku jabłek, winogron lub cytryny.
ul. Wyzwolenia 44, Szczecin, tel. 91 8146819, www.mazat.pl
DODA T E K K U L INARN Y 2 1
Słońce na podniebieniu Bezdyskusyjnie w Szczecinie panuje śródziemnomorski klimat. Odnajdziemy go nad Odrą przy Bulwarze Chrobrego. Słońce, delikatny wiatr od strony rzeki, a na talerzach specjały kuchni hiszpańskiej i włoskiej. Red Rocket Shore to restauracja i rum bar w jednym. Miejsce utrzymane w nadmorskim klimacie, gdzie czas płynie wolno przy dobrym jedzeniu.
m
ule w białym winie z sosem pomidorowym, łosoś z sosem ze skorupiaków na puree selerowym, marynowany schab z kostką na puree z czerwonej papryki czy rosół z kluskami z parmezanu. Wszystko świeże, przygotowywane z oryginalnych składników. – Menu jest dziełem Leszka Wodnickiego, znanego z udziału w programie Master Chef – wyjaśnia jeden z właścicieli restauracji, Piotr Juszczyszyn. – On skomponował potrawy i wyszkolił naszych kucharzy. Zależało nam na prostej kuchni, będącej mieszanką polskich i śródziemnomorskich dań, ale w zupełnie nowych aranżacjach smakowych. Stąd te zaskakujące połączenia. ul. Jana z Kolna 7 lok.1
Nasze produkty są oryginalne, wykorzystujemy np. oliwy organiczne Tunispol. Przebojem Red Rocket są przekąski hiszpańskie z prawdziwym chorizo i szynką Jamon – Serrano na czele. Do tego orzeźwiający, Aperol Spritz, specjalny napój na bazie Proseco i Aperolu serwowany z wodą gazowaną i plastrem pomarańczy. Wieczorem warto też skosztować rumu w dziesięciu wariacjach. – Serwujemy prawdziwy kubański rum – zaznacza szef lokalu – Havana Club, na bazie którego robimy różnego rodzaju drinki, począwszy od Cuba Libre, Mai Thai, a skończywszy na Planter’s Punch. Ale mamy również coś dla prawdziwych koneserów – Havana Club Seleccion de Maestros.
www. redrocket.pl
facebook.com/redrocketshore.pl
2 2 DODA T E K K U L INARN Y
DODA T E K K U L INARN Y 2 3
Back to 60’ Lata sześćdziesiąte to czasy, gdy kobiety chciały wyglądać jak Brigitte Bardot, mężczyźni zapuszczali włosy, a wszyscy słuchali rock ‘n’ roll-a. Projektowano też fantastyczne meble. Szczecińska Cafe Popularna jest tego najlepszym dowodem.
z
awsze fascynowałem się wzornictwem z tamtego okresu. Ujawniło się to w wystroju mojego lokalu - mówi Tomasz Scech, współwłaściciel Cafe Popularna. - Oryginalne meble z tej epoki to efekt kilkuletnich poszukiwań na aukcjach i giełdach. Wystarczyło dobrać do nich odpowiednie wnętrze i tak powstała atrakcyjna klubokawiarnia w stylu lat 60. Minimalistyczne, surowe wnętrze w połączeniu z charakterystycznymi meblami retro sprawiają, że Cafe Popularna ma wdzięk i charakter. Wzrok przykuwają kolorowe krzesła i kanapy o przeróżnych kształtach, meble na wysoki połysk, stoliki w kształcie elipsy. Znajdziemy tu autentyczne ikony designu lat 60. Fotel „366” projektu Józefa Chierowskiego, produkowany w Dolnośląskiej Fabryce Mebli w Świebodzicach, z pozoru jest bardzo skromny: dębowa poręcz, siedzisko z szarej tapicerki. Identyczny znajdziemy jeszcze czasem w mieszkaniach naszych babć albo na… pchlim targu, gdzie ktoś wyprzedaje meble po poprzednim właścicielu. Jednak trafił na wystawę jako wybitny przykład rzeczywistej produkcji tej epoki. Krzesła są projektu włoskiego designera Giancarlo Piretti, który tworzył w latach 60-70 minionego wieku. Materiały to przede wszystkim drewno, beton i metal.
ul. Panieńska 20
Surowość wnętrza przełamana jest nie tylko kolekcjonerskimi meblami, ale też dodatkami w postaci różnych lamp. Wzrok przykuwają ascetyczne kinkiety ścienne – Potence z 1950 roku zaprojektowane przez Jean’a Prouve. Oryginalną ozdobą są też czerwone i niebieskie lampki - misie Lumibear, należące do klasyki lamp dekoracyjnych. Klimat i dobra muzyka to nie wszystkie atuty Cafe Popularnej. Na uwagę zasługuje także kuchnia. Menu jest bardzo różnorodne, znajdziemy tu zarówno znane i lubiane polskie potrawy, jak i wykwintne dania kuchni typu fusion: popburger z domowymi frytkami, tatar ze świeżej polędwicy wołowej, łosoś na liściach szpinaku. Ogromną popularnością cieszą się kanapki z wołowiną, szynką parmeńską czy mozarellą. Hitem są także śledzie: w oliwie lub sosie musztardowym. Dużą popularnością cieszy się także wyborny suflet czekoladowy, podawany z musem malinowym. Popularna to także doskonale zaopatrzony bar. Szeroki wybór win w rozsądnych cenach oraz niszowe piwa polskie, czeskie, niemieckie i holenderskie? Po posiłku nie wypada nie zamówić aromatycznej, mocnej włoskiej kawy przygotowanej przez wykwalifikowanych baristów w profesjonalnym ekspresie ciśnieniowym z wyselekcjonowanej mieszanki arabiki i robusty.
cafe@cafepopularna.pl
tel. 695 565 525
2 4 DODA T E K K U L INARN Y
Szczecińskie smaki? Są! Dariusz Staniewski Dziennikarz z ponad 20-letnim stażem i podobno niezłym dorobkiem. Aktualnie dziennikarz Kuriera Szczecińskiego. Od kilku lat dźwiga, choć nie sam, lubianą przez wielu i znienawidzoną przez niektórych specjalną kolumnę w magazynie „Kuriera” pod nazwą „Kurier Towarzyski” próbując satyrycznie przedstawić m.in. świat lokalnej polityki. Namiętny wielbiciel kobiet, hucznych imprez towarzyskich, dobrej kuchni oraz polskiej kinematografii.
d
o Szczecina zawitał mój serdeczny kolega z Krakowa. Przyjechał razem z żona pokazać jej uroki stolicy Pomorza Zachodniego. Jest ich trochę, tych uroków, więc mieli co robić. Aż tu nagle, w porze obiadowej, zadają mi bardzo podchwytliwe pytanie: - Drogi Darku, a jakie macie tutaj specjały kulinarne w Szczecinie? Takie wasze, lokalne, typowe dla tego miasta, nigdzie indziej niespotykane. Takie jak np. krakowska maczanka. Co w Szczecinie można zjeść szczecińskiego?
ściany coraz mocniej. Wysilając swoje zwoje mózgowe udało mi się jeszcze wpaść na trop szczecińskich tostów - z serem i pieczarkami oraz różnych pochodnych tej przekąski. Ale jakoś do końca nie byłem przekonany, że to nasz, lokalny, wynalazek. Charakterystyczny dla Szczecina. Chcąc ratować honor grodu Gryfa poszukałem ratunku u znawców tematu. Choć z duszą na ramieniu. A jak nie ma żadnych typowych, szczecińskich potraw? Przecież ludność u nas napływowa, nie tylko ze wszystkich regionów Polski, ale także z dawnych Kresów Wschodnich. Do tego niemieckie tradycje gastro-
Okazało się, że jednak mamy czym się pochwalić. I pewnie wielu szczecinian w ogóle o tym nie wie opychając się hot dogami, hamburgerami, czy innymi czikenami. I bijąc się w piersi, ja skruszonym grzesznik, sam przyznałem, że nie miałem pojęcia o istnieniu tych potraw. Chyba miałem niezbyt mądrą minę, bo moi goście dostali ataku śmiechu. A mnie raczej nie było wesoło. Oczywiście bohatersko zasłoniłem się dwoma, powszechnie znanymi, specjałami. - Eeee, paprykarz znamy i zawsze bierzemy, jak jedziemy w Bieszczady. A paszteciki już zjedliśmy. Ale to taki wasz fast food. A nam chodzi o coś solidnego, sycącego, na widok, którego oczy dyszą radością - nie poddawali się przyciskając mnie do kulinarnej
nomiczne tego miasta i okolic. Prawdziwy tygiel kultur, kuchni, kulinarnych obyczajów oraz smaków.. Okazało się, że jednak mamy czym się pochwalić. I pewnie wielu szczecinian w ogóle o tym nie wie opychając się hot dogami, hamburgerami, czy innymi czikenami. I bijąc się w piersi, ja skruszonym grzesznik, sam przyznałem, że nie miałem pojęcia o istnieniu tych potraw. To skąd ta wiedza? Otóż z kopalni wiedzy
DODA T E K K U L INARN Y 2 5 gastronomicznej, czyli pewnego lokalnego smakosza. Cóż poleca rzec ów człek kiedy ktoś nas zaskoczy życzeniem: „niech się pojawi coś szczecińskiego na stole”? Reprezentacyjny punkt miasta, czyli Zamek Książąt Pomorskich. A w nim znana i lubiana restauracja „ Na Kuncu Korytarza”. A w niej przepysznej wręcz smako-
A jak nie ma żadnych typowych, szczecińskich potraw? Przecież ludność u nas napływowa, nie tylko ze wszystkich regionów Polski, ale także z dawnych Kresów Wschodnich. Do tego niemieckie tradycje gastronomiczne tego miasta i okolic. Prawdziwy tygiel kultur, kuchni, kulinarnych obyczajów oraz smaków. witości śledzie. W kilku postaciach. Ale każdy przybysz pochwali i zapamięta na długie miesiące, że skosztował tam „Szczecińskiego cymesu śledziowego”. Potrawy prostej, ale przyprawiającej o szaleństwo kubki smakowe. W drugim skrzydle zamku kolejna restauracja - „Zamkowa”. A w niej czeka na pragnących poznać lokalne smaki „Kociołek Szczeciński”, czyli wywar wieprzowy z nóżek i warzyw, łopatka wieprzowa, ogórek kiszony, papryka czerwona, cebula, czosnek i jajko.
Wychodzimy z Zamku i krótkim spacerkiem zmierzamy do Parku Żeromskiego. A tam jeden z najładniejszych hoteli na Pomorzu Zachodnim. A w jego restauracji, paluszki lizać tylko, „Szczecińskie zrazy z dzika faszerowane warzywami i suszoną śliwką podawane w sosie własnym. (karkówka z dzika, wino czerwone, boczek wędzony, śliwka suszona, marchew, seler, pietruszka oraz zioła). Kto czuje niedosyt może ruszyć nad Jezioro Głębokie. Tuż przy nim działa restauracja Virga, w której zgłodniałym zaoferują „Sandacza po szczecińsku”. I kto nie lubi ryb, ten polubi. I co mało? Może i można czuć pewien niedosyt. Ale możemy, trawestując słowa poety, śmiało rzec patrząc przybyszom w oczy: „Niechaj narodowie, wżdy, postronni znają, iż w Szczecinie nie gęsi, swe potrawy mają”. REKLAMA
2 6 DODA T E K K U L INARN Y
Słońce do zjedzenia Kuchnia włoska jest najbardziej znaną i lubianą kuchnią europejską na świecie. Nie ma chyba nikogo, kto by raz w życiu nie spróbował spaghetti czy pizzy. Kto nie docenił smaku włoskiej kawy, lodów czy ktoregoś z gatunków win. Jej fenomen tkwi w prostocie, aromatycznych przyprawach i nasączonych słońcem warzywach. I radości z samego jedzenia. Nie trzeba podróżować, by znaleźć się w samym środku jednego z najbardziej „smacznych” państw Europy.
w
enecki klimat karnawału wraz z doskonałą kuchnią, wyborną kawą i winem panuje w Caffe Club Venezia. To idealne miejsce na romantyczną kolację, relaks w gronie przyjaciół i poranną kawę. We wnętrzu przypominającym weneckie knajpki, z muzyką na żywo w tle, można skosztować owoców morza, przypraw i słodkości. Chrupiące owoce morza w tartym parmezanie, muszle w winie, ravioli z kremem truflowym czy bruschetta na cztery sposoby. Do tego tatar z tuńczyka albo penne ze świeżymi kalmarami i krewetkami. To kulinarne przeboje Venezii, wszystkie przygotowane przez kucharzy wyszkolonych przez mistrzów kuchni włoskiej w Bolzano i Gallarete. W Venezii aromatem i smakiem przyciąga kawa Illy, pobudza Espresso, a dodatkowych wrażeń dostarcza rzadko spotykana Cafe Fondente. Do kawy warto skosztować pysznych ciast własnej produkcji, które codziennie przygotowuje cukiernik oraz któregoś z wybornych deserów lodowych. Główną atrakcją lokalu jest bar usytuowany pod repliką mostu Rialto, jednego z najstarszych i najbardziej malowniczych weneckich zabytków. To tu można się zrelaksować przy winie, koktajlach i największym wyborze whisky w Szczecinie. Toskania to beztroska, zielona kraina o niepowtarzalnej
lokalnej kuchni i wybornym winie. Przepiękny pejzaż pól i łąk, uprawa winorośli i oliwnych gajów oraz zabytkowe, malownicze miasteczka wprawiają nas w zachwyt. Nie bez powodu włoski reżyser Bernardo Bertolucci umieścił tu akcję swojego znakomitego filmu „Ukryte pragnienia”, oddając wręcz bajkowy klimat tego miejsca. Trattoria Toscana przyciąga kolorowymi kwiatami, drzewkami oliwnymi, świeżo wypiekanym chlebem, zapachem bazylii, oregano i rozmarynu. To tu można spróbować chianti – doskonałego wina, będącego wizytówką Toskanii. Obowiązkowo należy zamówić prawdziwą włoską pizzę. Cienkie ciasto, ser mozzarella, sos pomidorowy i niewiele składników. Wszystko oryginalne i świeże. Ciasto wypiekane w prawdziwm włoskim piecu, sprowadzonym z urokliwej Modeny. Latem najlepiej smakuje tu Caridea – pizza z krewetkami, cukinią i sosem szafranowym. Kto nie lubi udziwnień powinien sięgnąć po Pollę z kurczkiem i szynką parmeńską czy klasyczną Marinarę z owocami morza i rukolą. Sama pizza to zwykły upieczony zbożowy placek z dowolnym składnikiem na górze. Nie jest to co prawda wyszukana potrawa, ale jej fenomen właśnie polega na prostocie. Dlatego zajadają się nią zarówno dorośli, jak i dzieci. Podczas wizyty w Trattorii najmłodsi klienci lokalu mogą przygotować pizzę, o jakiej tylko marzą. Umożliwia im to specjalnie wydzielone miejsce, miła obsługa i znakomici kucharze, którzy zawsze służą pomocą.
Pl. Orła Białego 10, tel: +48 91 431 02 71, +48 91 431 02 72
2 8 DODA T E K K U L INARN Y
Chleb taki jak dawniej autor: Daniel Źródlewski/ foto: Jarosław Gaszyński
Jest ich w Szczecinie kilkanaście. Niepozorne, żeby nie powiedzieć archaiczne. Małe śródmiejskie piekarnie. Trochę nie pasują do współczesnego świata, w którym dominuje masowość i chemia. Ale tylko pozornie, bo amatorów tradycyjnych wypieków nie brakuje.
p
iekarnia Reczyńskich przy ul. Rayskiego, to jedno z niewielu miejsc w Szczecinie gdzie można kupić razowe pieczywo wytwarzane na naturalnym zakwasie, z niewielką ilością drożdży i całkowicie pozbawione jakiekolwiek chemii. Każdy bochenek jest wilgotny, chrupiący, bardziej zbity i niepowtarzalny w smaku. Andrzej Reczyński – to piekarz z wyboru, a z wykształcenia monter układów elektronicznych. – Ja wychowałem się na chlebie. Na początku tylko pomagałem ojcu, ale potem… wciągnął się człowiek i tak zostało do dziś – o swoich początkach w zawodzie opowiada Andrzej Reczyński. Kilkaset metrów, po drugiej stronie ulicy Rayskiego, mieści się piekarnia prowadzona przez rodzinę państwa Małyszków – Ryszarda z żoną Elżbietą oraz córką Magdaleną.
Właściciel wspomina dawne czasy, kiedy w okolicy placu Zamenhofa działało kilka małych piekarni. – Jak się szło wieczorem po okolicy to wszędzie pachniało chlebem. Z piwnic gdzie były piekarnie buchała pachnąca świeżym pieczywem para. To było niezwykłe. Dziś już niewielu z nas pozostało… Po tej wypowiedzi pan Małyszka wymienił kilkanaście nazwisk szczecińskich piekarzy. To dowód na wyjątkowość tych biznesów, których właściciele nie tworzą względem siebie konkurencji, ale swoistą rodzinę. Warto dodać, że praktycznie wszystkie piekarnie mają kilkudziesięcioletnią historię, a prowadzić prywatny interes w czasach komuny nie było łatwo. Kolejny piekarniczy adres to rodzinna firma na szczecińskim Niebuszewie – piekarnia z ulicy Długosza. Właściciel piekarni – Marian Grzegorz Jania przyznaje: – Chleb mnie… kręci.
DODA T E K K U L INARN Y 2 9 Jego rodzina przygodę z piekarnictwem rozpoczęła jeszcze przed wojną w Poznaniu, a kiedy trafili do Szczecina, kontynuowali swoją pasję w nowym miejscu. Dopełnieniem nazwy ich piekarni jest hasło – Chleb z polską duszą. Pieczenie całą dobę Zawód piekarza to zajęcie rzadkie i trudne. Wiedza o zawodzie, jego tajniki – przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Mało kto zna historię piekarnictwa i arcyciekawe fakty z historii chleba. W Rzymie za czasów cesarza Augusta istniało pół tysiąca piekarń, a w starożytnej Grecji znano 50 gatunków pieczywa. Piekarze mają także swój żargon, który dla współczesnych brzmi jak obcy język – forszub to pierwszy rzut do pieca, szlaka to narzędzie do wyjmowania bułek z pieca, ferkowanie – to układanie chleba w piecu, a ręgulec to po prostu wałek. Choć zmieniła się technika, to produkcja chleba wciąż opiera się na tych samych, wykonywanych ręcznie czynnościach. – To ciężki kawałek chleba – ironizuje właściciel piekarni z ulicy Rayskiego. – Ale faktycznie to praca niezwykle wymagająca, szczególnie zmiany rytmu życia, bo każdy z nas ma ochotę każdego poranka na świeżutkie, ciepłe pieczywo. A ktoś nocą musi je przygotować. Kolejki chętnych do zawodu nie ma… Pani Magdalena Małyszka – Waszak, choć z zawodu ekonomistka, także ma tytuł mistrza piekarskiego: – Trze-
ba się znać, na tym co się robi! I faktycznie zna się, bo zapytana o proces produkcji chleba, przedstawiła nam go w szczegółach. – To proces nieustanny… Nie da się określić, gdzie jest początek, a gdzie koniec, bo nasze pieczywo jest wypiekane kilka razy dziennie, tak że ci, którzy przyjdą do piekarni po południu także mają świeżutkie pieczywo. Zakwas, musi być przygotowany wcześniej, właściwie robiony jest w cyklu ciągłym. Piekarz przychodzi do pracy około 21.00, a już około 3 – 4 w nocy przyjeżdża pierwszy odbiorca, a samą piekarnię otwieramy o 5 rano. Bakterie w służbie chleba Najważniejszy w produkcji dobrego chleba jest zakwas, czyli środek służący jednocześnie do spulchniania i zakwaszania ciasta. Zakwas jest wspólnotą bakterii, maleńkich żyjątek, które są od siebie wzajemnie zależne i chronią się nawzajem.
– Takie bakterie występują w naszym otoczeniu, przecież są w serach, kefirze czy kapuście kiszonej. W zakwasie chlebowym mamy kilkadziesiąt rożnych bakterii i drożdży. Trzy najważniejsze to: bakterie odpowiedzialne za produkcję kwasu mlekowego, bakterie produkujące kwas octowy oraz dzikie drożdże, które wytwarzają w cieście chlebowym gazy, dzięki którym ono wyrasta – opowiada o prawdziwym zakwasie Ryszard Małyszka. Trzeba mieć wiedzę i wyczucie O wyjątkowości małych piekarni decyduje także niepowtarzalna atmosfera ich sklepów. Marian Jania przeprowadził gruntowny remont – sala sprzedaży jest gustownie urządzona, dominuje drewno, a na ścianie wisi wielkie, stylowe lustro. Czuć dobry klimat. Podobnie elegancko jest w piekarni Małyszków. U Reczyńskich, nie zmieniło się od wielu lat, choć wydaje się, że jest to… atutem tego miejsca. Choć nie ma charakteru kawiarni, jak nowoczesne salony z pieczywem, to dla wielu jest to swego rodzaju salon towarzyski. Opowieść o chlebie i piekarni pan Andrzej musiał co chwilę przerywać by przywitać się i zamienić choć kilka zdań ze swoimi stałymi klientami. A wśród nich udało nam się rozpoznać m.in. dyrektora jednego z teatrów i dwójkę radnych. Wiele osób przyjeżdża do Reczyńskich z odległych miejsc i kupują pieczywo na zamówienie – nie tylko dla siebie, ale też dla sąsiadów.
Andrzej Reczyński przypomina sobie także pewien niecodzienny zakup. – Zapamiętałem jednego ze stałych klientów, który kupował u nas chleb na… prezenty. Zaznaczał, że chleb można podarować tylko komuś bliskiemu. Symboliczne i znaczące – mówi. Zmartwieniem piekarzy wydają się też być obawy o kontynuację ich dzieła. – Nie ma przecież szkoły dla piekarzy – mówi Marian Jania. – A ten fach wymaga wiedzy. To jest technicznie skomplikowane, wszystkim się wydaje, że wystarczy włączyć maszynę i chleb się zrobi. Nie, tutaj ponad 70 procent czynności wykonuje się ręcznie. Trzeba mieć wiedzę i wyczucie. Maszyna służy tylko do mieszania kwasu. Reczyński – jak to u piekarzy – nadzieję widzi w… rodzinie. – Nie mam następcy. Mam dwie córki, które poszły w medycynę. Ale cała nadzieja w zięciach – mówi z uśmiechem.
3 0 DODA T E K K U L INARN Y
Historia rybą i mięsem spisana
Fot. Materiały prasowe
O ile Bogusław Wołoszański miał swoje „Sensacje XX wieku“ to Dariusz Staniewski i Bolesław Sobolewski stworzyli Sensacje Tysiąclecia. I jeżeli wydawało się Wam, drodzy czytelnicy, że wszystko już wiedzieliście o Szczecinie, to jesteście w błędzie - o nowej książce „W szponach Gryfa“ dwójki autorów - pisze Michał Stankiewicz.
Darek Staniewski i Bolesław Sobolewski
"W szponach Gryfa. Szczecin i Pomorze Zachodnie - Historia od kuchni" Wydawnictwo Zapol
REKLAMA
w
DODA T E K K U L INARN Y 3 1
zasadzie trudno tę książkę zdefiniować. Dla jednych to historia Pomorza Zachodniego, dla innych książka kucharska. A tak naprawdę jedno i drugie. Co więcej, trzeba przyznać, że dzieło to może być sporym zaskoczeniem dla wielu miłośników historii. Jeżeli wydawało im się, że wszystko już wiedzieli to zmienią zdanie. Chociaż było o Bolesławie Krzywoustym. Początek XII wieku. Książę Bolesław III zwany Krzywoustym rusza na Pomorze Gdańskie. Zdobywa Gdańsk, a potem Słupsk. Cel jasny – powiększenie swojego terytorium, władzy, a także majątku. Pomorskie miasta uznają jego zwierzchnictwo, a książeta są zdegradowani do roli komesów grodowych. Kolejnym miejscem na mapie podbojów jest Pomorze Zachodnie. Tyle oficjalna, powszechnie znana historia Bolesława. Tymczasem Dariusz Staniewski i Bolesław Sobolewski w stylu Bogusława Wołoszańskiego i jego „Sensacji XX wieku“- ujawniają inne, nieznane dotąd przyczyny wypraw księcia Bolesława. „Bolesław nagle zerwał się na równe nogi. A na jego twarzy pojawił się jego sławny grymas – ni to uśmiech, ni to wyraz gniewu. Może stąd nazywano go Krzywoustym. Ale on nagle zrozumiał, czego mu potrzeba – ryby! Świeżej, tłustej ryby! Nie jakieś suszonej, przywożonej przez kupców. Świeżej, prosto z morza! - Siodłać konie! Szykować oręż! Ruszamy w bój! – wykrzyknął poruszony Bolesław.“ I tak właśnie zaczął się podbój Pomorza Zachodniego. Autorzy dzięki swojej wnikliwej pracy badawczej wskazują też na inne nieujawnione dotąd fakty historyczne. I tak z rybą związał się też inny sławny Polak – hetman Stefan Czarniecki, który w 1657 roku najeżdżał Pomorze Zachodnie. W trakcie ciężkiej pracy podbijania, palenia i plądrowania – wojska hetmana chętnie odpoczywały
w okolicach Ińska. Zdaniem autorów książki – powód był oczywisty – tamtejsza sielawa. Ciekawy efekt dały badania postaci Otto von Bismarcka, żelaznego kanclerza Rzeszy Niemieckiej. Młody Otto właśnie w Szczecinie napisał list z oświadczynami do ojca swojej przyszłej żony. List się spodobał, a on sam został przyjęty. Co było powodem? Autorzy odkryli przyczynę natchnienia – to zupa, a konkretnie kartoflanka i ozorki podane przy ul. Młyńskiej w Szczecinie. To właśnie te potrawy spodowały natchnienie żelaznego kanclerza. Późniejsze jego losy są powszechnie znane, mając już swoją ukochaną przy boku mógł skupić się na zdobywaniu władzy, a następnie podbijanu Europy. Literaci zwracają też uwagę na najbardziej tragiczne momenty w historii Szczecina. Jest więc rozdział o tym, że książe Jan Fryderyk zabił swojego błazna kiełbasą, a także o buncie mieszczan z powodu podwyżki akcyzy na piwo. Dwudniowe zamieszki zmusiły panującego w 1616 roku księcia Filipa II do cofnięcia podwyżki. Sobolewskiemu i Staniewskiemu nie umykają też problemy nierówności społecznych. I tak szczeciński kat, który ściął Sydonię von Borck, był słabiej wynagradzany niż jego koledzy. Pensja kata zależała od kondycji samorządu, stąd dysproporcje w zarobkach – np. za łamanie kołem w Koszalinie płacono 5 florenów, a w Lęborku 1 florena i 32 szelągi. No i ważna rzecz odnośnie historycznych przepisów, które znalazły się w książce. Drodzy czytelnicy: jeżeli stosujecie współczesne diety i ich zbilansowanie, liczycie kalorie, węglowodany, spalanie, wchłanianie, przetwarzanie, tłuszcze, wodę, cukier, robicie pomiary, regulujecie czas i liczbę posiłków – krótko rzecz biorąc – katujecie się zapominając przy tym o smaku... to lepiej ich nie czytajcie. A dla tych co lubią po prostu smacznie zjeść, no i najważniejsze mają poczucie humoru i dystans do świata – serdecznie polecam.
Książkę można nabyć m.in.: Magazyn Prestiż, ul Starzyńskiego 3-4 Restauracja Na Kuncu Korytarza, ul Korsarzy 34 Restauracja Zamkowa, ul Rycerska 3 REKLAMA
Zapraszamy na pyszną kawę, domowe ciasta, lody, sałatki, ciabatty, bruschetty, wino, piwo, drinki. SZCZECIN, UL. ŚLĄSKA 42
Więcej informacji na facebooku: www.facebook.com/KawkaKarafka
3 2 DODA T E K K U L INARN Y
Zaproś Grecję do swojej kuchni! Grecja jest krainą zmysłów. To morze o różnych odcieniach błękitu i zieleni, białe domki i niebieskie okiennice, pasterz z osiołkiem, wzgórza usłane gajami oliwnymi i doliny pełne drzew uginających się od dorodnych pomarańczy.
s
łyszymy granie cykad w drgającym od temperatury powietrzu, dźwięki liry bądź bouzuki, dobiegające z pobliskiego kafenionu, nawoływanie sprzedawców na lokalnym targu, dzwonki kóz, przemierzających pobliskie wzgórza. Nigdzie talerz pełen świeżych warzyw z dodatkiem fety i oliwy nie będzie smakował tak doskonale jak tu, w Grecji. Małgosia i Bartek z Greckich Delikatesów spędzili kilka lat na największej z greckich wysp – Krecie i tam narodziła się miłość do greckiej kuchni. Do kuchni powszechnie cenionej za swoją prostotę i „domowość”, ale przede wszystkim uważanej za najzdrowszą we współczesnym świecie. Co roku odwiedzają lokalnych producentów oliwy na Krecie, każdej zimy uczestniczą w zbiorze oliwek i tłoczeniu „płynnego złota”, jak o oliwie pisał Homer. Wczesną jesienią przywożą gęste i esencjonalne miody tymiankowe i przetwory z fig. Na Peloponezie poszukują wytrawnych oliwek Kalamata i aromatycznych octów www.greckie-delikatesy.pl
balsamicznych. A gdzie szukać chałwy? Oryginalnej, lekko włóknistej, w kilkunastu smakach, tylko na północy Grecji, w Macedonii. I tak, wciąż świeże produkty trafiają do Greckich Delikatesów. Podróżując po Grecji staramy się wybierać towary najbardziej wartościowe, a jednocześnie niedostępne lub trudno osiągalne na polskim rynku. Poszukujemy produktów regionalnych, charakterystycznych dla konkretnej części Grecji, jak np. marynowanych liści dzikich kaparów z Santorini, tahini z Macedonii czy jęczmiennych sucharów do dakos, tak popularnych na Krecie – mówi Małgorzata Dobrowolska, założycielka Greckich Delikatesów – W tym tygodniu przyjechały do nas dżemy i sosy z niedużej wyspy Lesvos, wszystkie przygotowane według XIX-wiecznych, rodzinnych receptur. Dzięki temu, że Greckie Delikatesy to sklep internetowy, swoim zasięgiem obejmują całą Polskę. Znajdą w nim Państwo ponad 200 oryginalnych produktów. Czas więc zmienić swoją kuchnią w prawdziwie grecką tawernę! Kαλή όρεξη!
www.oliwa.gr
www.przepisygreckie.pl
MAGICZNY ZAKĄTEK NAD JEZIOREM IŃSKO Zapraszamy w swoje gościnne progi na pełen ciszy i spokoju wypoczynek na łonie natury ORGANIZUJEMY: weekendy, konferencje, imprezy integracyjne, wesela z noclegami, wczasy
IŃSKO, al. Spacerowa 5, 73-140 Ińsko tel. +48 91 56 23 092, +48 604 912 006 e-mail: rs10@wp.pl, www.owpromyk.pl
3 4 DODA T E K K U L INARN Y
Kult pieroga Kulinarny towar eksportowy Polski. Potrawa prosta, smaczna, ponadczasowa i rozpoznawalna na całym świecie. Zjemy ją wszędzie: w domu, w barze, restauracji. Ciepłe, mamine i babcine, pierogi są naszym marzeniem zawsze, gdy jesteśmy głodni. Kochają je wszyscy. Na tyle sposobów, na ile da się je zrobić.
z
wody lub frytowane. Ruskie, z mięsem, kapustą i grzybami, z soczewicą i szpinakiem. Na słodko, z owocami. Tyle smaków, ile fantazji. - Przygotowujemy piętnaście rodzajów pierogów, choć zachowujemy sezonowość i nie zawsze każdy rodzaj jest akurat w menu – mówi Mirosław Wajda, właściciel Pierogarni, która zaopatruje szczecinian w kilku miejscach miasta – Wszystkie są ręcznie robione, zawsze świeże, z najlepszych składników. Apetyczne, wręcz jedwabiście delikatne ciasto, dużo przypraw i smaczny farsz, który powinien zadowolić najbardziej wybredne podniebienie. - Lubimy eksperymentować ze smakami. Oczywiście, wszystko wcześniej testujemy na sobie i na rodzinie – śmieje się Barbara Wajda, współwłaścicielka marki. – Nasze pierogi mają nawet własny oryginalny, wymyślony przeze mnie wzorek na krawędziach. W sezonie z malinami, truskawkami i jagodami. Te
rozpływają się w ustach. Ale prawdziwym przebojem Pierogarni są te z pieczarkami i mozarellą, ze szpinakiem i fetą, tradycyjne ruskie i dla prawdziwych smakoszy– z golonką w kapuście. - Dbamy o jakość. Nasze pierogi muszą smakować zawsze tak samo. Odrobinę więcej soli lub pieprzu? Wycofujemy ze sprzedaży, robimy nowe. Klienci są najważniejsi – zapewnia Barbara Wajda. Pierogi potrafią pogodzić wszystkich przy jednym stole. Danie uniwersalne. Dla mięsożerców i jaroszy. Świeże, nawet na zimno potrafią być wyborne. - Naszym celem jest zachowanie jakości. A jakość to świeżość – stwierdza Mirosław Wajda. – Nasze pierogi są jedyne w swoim rodzaju. Jak znudzą się z jabłkami, można sięgnąć po pikantne pierogi z kaszą, mięsem i pepperoni. Pierogarnia w menu ma również własnej produkcji krokiety, kopytka, gołąbki i leniwe. Wszystkie smakują lepiej niż w domu.
Pierogarnia, Lubieszyn (przejście graniczne), tel. +48 510 70 64 90 adresy punktów: - Rynek Pogodno, pawilon nr 5 - Rynek Zawadzkiego, pawilon nr 40 - Rynek Police, pawilon nr 53 / Kurna Chata - Rondo Zdroje, ul. Leszczynowa 23