3 minute read

Listy z wakacji dwa – pisze Szymon Kaczmarek

Next Article
Ekspert radzi

Ekspert radzi

SZYMON KACZMAREK

Dziennikarz, filozof robotniczo-chłopski. (...) bo Tatuś mówił, że kraść to wstyd, ale poszedłem, żeby inni się nie naśmiewali. śmiechu było co niemiara, bo zaraz po wyjściu z obozu grupa młodsza się zgubiła w lesie i do rana błąkaliśmy się po lesie, spadł deszcz i skończyły się baterie w latarce co to ją miał gruby Witek i dopiero jak się rozwidniło, to znalazł nas pan leśniczy...

Advertisement

Listy z wakacji dwa

Miedwie 21 czerwca 1978 r.

Kochana Mamo, w pierwszych słowach mojego listu donoszę, że te dwadzieścia złotych co mi dał Ojciec, to już nie mam, bo w gieesie było mleko słodzone w tubkach i bardzo szybko mi się skończyły pieniądze. Dojechaliśmy dość szybko, nie licząc kilku godzin na wymianę koła, bo pan kierowca musiał do pegeeru lecieć po lewarek i trochę mu zeszło, ale na szczęście ktoś miał, to mu pożyczył, tylko trzeba było, żeby pan kaowiec dał swoje pół litra co to miał na wieczorek zapoznawczy, ale on dał, chociaż nie za bardzo chciał i pojechaliśmy dalej. Śpimy w wojskowych namiotach po dwunastu chłopaków na namiot. Starsi mają fajniej, bo u nich tylko pięciu, no ale oni są starsi. I tak przychodzili do nas po słodycze co je dostaliśmy na drogę, ale tylko przez pierwszy dzień, bo słodycze szybko się skończyły. Na obiad w tym tygodniu mieliśmy pęczak i wędzoną rybę, ale zjadłem tę puszkę turystyczna co mi Mama do plecaka wcisnęła, to potem ten pęczak też mi smakował. W przyszłym tygodniu mają być ziemniaki. Z puszką to cała historia, bo nie miałem otwieracza i musiałem trzeć nią po asfalcie, żeby wieczko się starło i trochę mi na tym zeszło czasu, to mnie szukali cały dzień, bo myśleli, że nad jezioro poszedłem, albo uciekłem, bo dwóch kolegów uciekło w piątek i nie ma ich ani w domu, ani na obozie. W piątek mieliśmy wieczorek zapoznawczy i pan kaowiec chodził zły, bo do sklepu daleko, a on musiał oddać flaszkę za lewarek, ale rozchmurzył się jak pani higienistka poszła z nim na spacer i potem, jak zgasło ognisko, to starsi koledzy zaprowadzili nas nad jezioro i widzieliśmy jak pani higienistka z panem kaowcem kąpią się całkiem bez kąpielówek. Na drugi dzień to wszyscy mogliśmy się kąpać, bo panią higienistkę bolała głowa i nie sprawdzała kto ma powiększone migdałki, a pan kaowiec to zapomniał gwizdnąć i kąpaliśmy się chyba z dziesięć minut. Wczoraj w nocy mieliśmy podchody do obozu dziewczynek, żeby ukraść im flagę. Trochę było mi głupio, bo Tatuś mówił, że kraść to wstyd, ale poszedłem, żeby inni się nie naśmiewali. śmiechu było co niemiara, bo zaraz po wyjściu z obozu grupa młodsza się zgubiła w lesie i do rana błąkaliśmy się po lesie, spadł deszcz i skończyły się baterie w latarce co to ją miał gruby Witek i dopiero jak się rozwidniło, to znalazł nas pan leśniczy i jak nas przyprowadził do obozu, to bardzo głośno krzyczał na pana kaowca, a pan kaowiec to nie miał humoru i taż krzyczał na pana leśniczego i potem nie było obiadu, bo pani kucharka, co to nam gotowała obiady, to jest żona pana leśniczego i powiedziała, że ma taką pracę w dupie i żeby pan kaowiec sam sobie gotował jak mu się nie podoba i cały dzień byliśmy głodni, ale poszliśmy spać wcześniej po nieprzespanej nocy. Na drugi dzień to gotowała pani higienistka i pęczak był bardzo twardy, ale za to słony, a ryby to w ogóle nie było, tylko dżem. A flagi tośmy nie ukradli, bo pani kaowiec z obozu dziewczyn, jak usłyszała hałasy to zadzwoniła na milicję i była straszna chryja i dlatego pan kaowiec taki zły był i jeszcze musiał jechać do miasteczka, żeby wytłumaczyć się z całej tej przygody.

Kochana Mamo, paczki mi nie przysyłaj, bo nie warto. Jak gruby Witek dostał paczkę, to starsi nawet papier, w który była zapakowana mu ukradli, bo od kilku dni skończył się papier toaletowy, także nie przysyłaj, najem się jak wrócę. Jak wrócę to się też porządnie umyję, bo pierwszego dnia zginął mi cały woreczek z pastą, mydłem i szczoteczką do zębów. Wracamy w poniedziałek albo we wtorek, bo pan kierowca musi naprawić pasek klinowy, a pan kaowiec nie ma już żadnej flaszki na wymianę. To były super wakacje. Kocham was i do zobaczenia.

This article is from: