2 minute read
Da się ? – pisze Szymon Kaczmarek
Szymon Kaczmarek
Dziennikarz, filozof robotniczo-chłopski. Czasami myślę, że nam dojrzałym jak truskawki (choć o wiele tańszym niż te na ryneczku) pozostało już tylko poszukać drogi na Fujiyamę by rzucić się ze stromych stoków świętej góry.
Advertisement
Da się?
Oczywiście, że da się. Wystarczy odrobina samozaparcia, sporo chęci oraz niespożyty zapas sił. Tych psychicznych. To siedzi w naszych głowach, choć przyznam, że nie tylko. Niestety, również w naszej słabości do mediów. Ale jeżeli potrafimy choć przez chwilkę króciutką obejść się bez telewizora, radia, czy smartfona, sukces murowany. Bo oto wyobraźmy sobie: czas wakacji, okazja niebywała, na letni wypoczynek wybieramy (jeszcze za pomocą mediów) miejsce, w którym ich po prostu nie ma. Proszę mi dać wiarę, można wytrzymać dwa tygodnie bez kciuka na klawiaturze telefonu, bez pilota tiwi w dłoni. Zamiast stereofonicznego dzwonka, kwadrofoniczny śpiew ptasiego drobiazgu nad rzeką, szum jeziorowej trzciny lub kołyszące do snu bębnienie kropel deszczu o parapet agroturystycznej chałupinki. Zamiast Holeckiej tęskny ryk oczekujących na wieczorny udój krów. Zamiast Olejnik rechot żab z pobliskiego stawu. Dziś nie oglądamy „Wiadomości”, zachód słońca nad lasem przynosi o wiele piękniejsze emocje. Nie ma „Faktów”. Jedyne, to te z kurnika i obórki. A tam sensacja! Malutka, ledwie ocielona krówka z wilgotnym, mokrym, ciekawskim jęzorkiem i wielkimi oczami proszącymi o nieustanną pieszczotę. Nie ma nudy. Wciąż nowe zachody i nowe ptasie trele. W zagajniku pokazały się dziś kozaki, a pod zwaloną wierzbą w jeziorze biorą jak szalone okonie. O ileż piękniej wobec kolejnej konferencji prasowej ministra zdrowia i chorób wszelakich, wypada spotkanie ze stadem saren na leśnej polanie. Jakże słabo wygląda wymądrzanie się posłów płci i orientacji politycznej obojętnej, wobec zabaw koło drewutni, dopiero co wyprowadzonych na świat przez matkę kociąt. Świat oglądany własnymi oczami, a nie przez ekran telefonu jest naprawdę piękny i ciekawy. O wiele piękniejszy od tego pokazywanego nam w tefał (bez względu na nazwę stacji). Skazani na cywilizację, zapomnieliśmy o sobie. Obarczeni tymi samymi, mielonymi w kółko informacjami, dopuściliśmy do tego, by nasze mózgi zardzewiały. Straciliśmy wzrok, węch, smak i instynkt tak potrzebny, by przetrwać w człowieczeństwie. Mieszkamy w takich samych mieszkaniach z Ikei, jeździmy takimi samymi samochodami w leasingu, ubrani w te same ciuchy z Galaxy…Nasze opinie o otaczającym nas świecie powtarzamy za mediami społecznościowymi. Ulegamy modom, za idoli mamy plastikowych idiotów, a najlepszym naszym przyjacielem są układy scalone większych i mniejszych ekranów. I nie potrzebna była do tego żadna masowa „szczepionka z chipami”. Żadnej tam teorii spiskowej, sami sobie to robimy. Tajni „władcy świata” tylko przyglądają się nam z uśmiechem politowania.
Odpowiadając na pytanie. Tak, da się uciec od polityki. Wystarczy odrobina samozaparcia… Trudniej jednak o to, by polityka uciekła od nas. By przestała mieć wpływ na naszą codzienność. Na nasze sympatie, przyjaźnie, więzy rodzinne. By nie wtrącała się w nasze myśli i emocje. Wciąż zapominamy o prostym fakcie, że to polityk jest na służbie u nas, a nie my u niego. Że prezydent miasta, tak samo jak prezydent Kraju, czy poseł, czy radny, oni wszyscy są zatrudnieni u nas. I to za niemałą kasę. To nie do nich należy ostatnie słowo, to my mamy możliwość powiedzieć: „zwalniam pana”. Ich zaś powinnością jest taka praca, by zagwarantować nam możliwość wyboru. Nawet tak trudnego, jak wybór kierunku wakacyjnych wojaży. Ja tam od lat wybieram ucieczkę od polityki. Wszak każdy pracodawca tę prawdę zna: nie ma nic gorszego nad upierdliwego pracownika.