4 minute read

Krzywym okiem

Next Article
KRONIKI

KRONIKI

Dariusz Staniewski

Dziennikarz z bardzo bogatym stażem i podobno niezłym dorobkiem. Pracował w kilku lokalnych mediach. Do niedawna dziennikarz „Kuriera Szczecińskiego”. M.in. autor poczytnej (przez niektórych uwielbianej, przez innych znienawidzonej) kolumny pt. „Kurier Towarzyski” (w piątkowym „Magazynie”). Współautor dwóch książek i autor jednej – satyrycznie prezentującej świat lokalnej polityki. Status w życiu i na Facebooku: „w związku” z piękną kobietą. Wielbiciel hucznych imprez, dobrej kuchni i polskiej kinematografii.

Advertisement

Jakiś czas temu, doszło na Festiwalu Polskich Filmów w Gdyni, do pewnych nieporozumień i niesnasek między organizatorami oraz uczestnikami. Były podobno na tyle poważne, że groziły nawet zerwaniem imprezy. Wtedy to pojawiły się w Szczecinie głosy m.in. jakiegoś miejskiego radnego lub radnej, aby przejąć festiwal i przenieść do Szczecina. Nic z tego nie wyszło. Ale dlaczego w stolicy Pomorza Zachodniego nie zorganizować własnej, dużej imprezy filmowej? W czasach pandemii? Ktoś może zacząć malkontencko kręcić nosem. No właśnie teraz! Warto wykorzystać tę dramatyczną sytuację do stworzenia czegoś nowego w Szczecinie. Czegoś, co może Szczecin wypromować w kraju, Europie i na świecie. Cóż to takiego może być, westchnie ktoś znowu. Lody o smaku paprykarza, zapach czekolady z Gryfa w puszkach, a może paszteciki w formie pasty w tubce dla kosmonautów szykujących się do ponownego podboju Księżyca? Otóż nie. Wiele polskich miast już organizuje różnego rodzaju festiwale i przeglądy filmowe np. kina kryminalnego, czy też sensacyjnego. To może przyszedł już czas na Szczecin i naszą, lokalna imprezę związaną z X Muzą? Powiedzmy sobie krótko i jasno – stwórzmy Festiwal Filmowy – Kino w Czasach Zarazy! Niejeden pewnie się skrzywi, znacząco popuka w czoło, albo uśmiechnie ironicznie lekceważąco machając ręką. Inny zagrzmi oburzony, zacznie miotać przekleństwa i inne słowa powszechnie uznane za obelżywe, zacznie wymachiwać pięścią albo nawet będzie skory słowa swe przekuć w czyn, czyli obić twarz autora tego pomysłu. Wyciszmy jednak emocje i spójrzmy trzeźwo na tę sprawę. Zaraza, pandemia: dla wielu z nas, to na pewno jedno z najważniejszych przeżyć w życiu, dzieciom i wnukom wielu będzie o tym opowiadać. Wielu popełni sztuki teatralne i powieści, poeci o tym czasie piszą i będą pisać poematy, malarze wylewają i wyleją hektolitry farb chcąc uwiecznić te chwile, rzeźbiarze już pewnie obracają dłuta w dłoniach rozglądając się za tworzywem, kompozytorzy masakrują swe instrumenty próbując wydobyć z nich dźwięki, które wiernie oddadzą nastroje tego czasu, piosenkarze ćwiczą już pewnie pandemia – songi, a DJ-e przygotowują listy wirusowych przebojów. Filmowcy rzucą się więc na pewno do kamer, aby uwiecznić te wydarzenia. My musimy działać szybko i sprawnie, nie powinniśmy przegapić takiej okazji. Być zarazem jak „przyczajony tygrys, ukryty smok” oraz jak Tommy Lee Jones w „Ściganym”. Już teraz powinniśmy gorączkowo czynić przygotowania do takiego festiwalu. Rozmawiać z reżyserami, agentami aktorów, scenarzystami, dystrybutorami filmów. Konkurencja przecież nie śpi, ktoś nam może ten pomysł „podprowadzić”. Patrząc cynicznie sytuacja ekonomiczna spowodowana koronawirusem tylko nam sprzyja. Bo przecież niewiele się teraz „kręci” filmów, wielkie premiery zostają odwoływane lub przesuwane w bliżej nieokreśloną przyszłość. Branża filmowa nie cierpi więc z przepracowania. A jak mawiał bolszewicki klasyk: „kto nie pracuje ten nie je”. Jak ktoś się nie zabezpieczył, żył ponad stan, opływał w zbytki i luksusy, studolarówkami przypalał cygara, to teraz może mu grozić zaciskanie pasa. Nawet gwiazdom filmowym wielkiego formatu. I wtedy zjawiamy się my ze Szczecina! I proponujemy im udział w naszym festiwalu, oczywiście po stawkach aktualnie obo-

wiązujących, czyli jak mawia pewien polityk „za miskę ryżu”. Gwiazda jedna lub druga prychnie szyderczo i wzgardliwie. Ale inni mogą szybko rzucić okiem na stan swojego konta bankowego, notowania giełdowe spółek w które zainwestowali, czy ceny swoich nieruchomości i kto wie, może się zgodzą? I zechcą się pojawić na naszym festiwalu? A może nawet wręczą główną nagrodę: jakiegoś Złotego Wirusa, Koronę Zarazy, czy innego Gryfa Pandemii? A skąd na to wszystko weźmiemy pieniądze – zapyta jakiś czepialski. No cóż, miasto już i tak odwołało kilka imprez jakie miały się odbyć w Szczecinie np. Sylwestra. Kilka może ulec pewnym modyfikacjom oszczędnościowym. Oczywiście, uzyskane dzięki temu środki trzeba w pierwszym rzędzie wydawać na zapewnienie egzystencji lokalnym twórcom. Ale jak coś zostanie, to dlaczego tego nie zagospodarować filmowo? Może też dołączą sponsorzy np. handlarze bronią kupujący respiratory. My gromadzimy środki, załatwiamy filmy oraz gwiazdy i czekamy, aż pandemia się skończy. Wtedy mamy w garści argumenty w postaci umów i kontraktów, jesteśmy przygotowani i zorganizowani. A inni być może jeszcze będą w blokach startowych. Co mogłoby się znaleźć w repertuarze takiego festiwalu? To proste, wystarczy kliknąć w Internet, a zestawienia obrazów o epidemiologicznej tematyce same się pojawiają. Tylko brać, wybierać i zamawiać. Jednak oprócz klasyki gatunku głównymi punktami festiwalu powinny być nowe dzieła profesjonalistów z całego świata dotyczące zaraz przeróżnych oraz konkurs filmów amatorskich zrealizowanych telefonami komórkowymi w czasie pandemii i o pandemii. Każdy dzień teraz jest przecież niespodzianką, prawie taką samą, jak smak czekoladek z pudełka Forresta Gumpa. W czasie wiosennej odsłony ataku koronawirusa ludzie w czasie lockdownu siedzieli zamknięci w domach. Niektórzy wykorzystali ten czas na spłodzenie iluś tam (setek, tysięcy) filmów robionych „komórkami” – zazwyczaj zabawnych, ukazujących jak sobie radzili z pandemią. Ale dlaczego nie nakręcić np. jakiejś fabuły? Ludzie zamknięci w czterech ścianach, skazani na siebie i co z tego wynika. Do dyspozycji multum możliwości – może powstać z tego niezła komedia, dramat, ckliwe romansidło, burzliwy erotyk (o pornolach nie wspominając), horror (może coś w stylu „Lśnienia” Kubricka albo „Wstrętu” Polańskiego), kryminał, musical, a może nawet pandemiczna wersja np. jakiejś opery (najlepiej takiej na czasie, prawdziwie polskiej i patriotycznej) ot, choćby „Straszny dwór”. Ale to chyba raczej propozycja dla np. pracowników pewnych instytucji. Nie wiadomo jak długo zaraza potrwa. Miejmy nadzieję, że krótko. I co wtedy – znowu ktoś zapyta. Zostaniemy z tym festiwalem jak Himilsbach z angielskim? Otóż nie. Wtedy możemy go trochę zmodyfikować. Bo przecież zarazy nie musimy traktować w dosłownym tego słowa znaczeniu, w sensie epidemiologicznym. Ma ona przecież niejedno imię i niejedno oblicze. Może się za nią kryć np. głupota, chamstwo, zdziczenie obyczajów, chciwość, oszustwo itp. przypadłości, na które homo sapiens jest bardzo podatny i łatwo się nimi zaraża. A filmów o takich zarazach nie brakuje i nie zabraknie. rysował: Arkadiusz Krupa

This article is from: