manufaktura cukierk贸w
Wprowadzenie Celem projektu miejskiego jest dogłębne poznanie miejsca z naszej okolicy, które dotąd było nam obce. Miejsca, które w drodze odkrywania powinno okazać się oryginalne i nadzwyczajne.
W naszych badaniach starałyśmy się skupić na tym,
co, lub kto tworzy wyjątkowość tego miejsca i scharakteryzować panujący w nim klimat. Istotne dla nas były nie tylko nasze odczucia, ale również opinie klientów i samych pracowników. Atmosfera okazała się na tyle przyjazna, że opracowywanie projektu sprawiało nam wielką przyjemność. Każda wizyta wzbudzała w nas coraz większą ciekawość. W poniższej pracy przybliżymy wyniki naszych obserwacji.
Lokalizacja Manufaktura cukierków „Ciuciu” położona jest w centrum miasta Gdańska. Dokładniej - przy ul. Długiej 64/65, najpopularniejszej ulicy gdańskiej Starówki, przez którą codziennie przebijają się tłumy turystów oraz mieszkańców. Aby do niej dojść, należy udać się w stronę Motławy, około 200 m od Złotej Bramy. „Ciuciu” znajdziemy po lewej stronie, w jednej z kamienic między Delikatesami a sklepem z bursztynem. Trzeba być czujnym, by go nie minąć, bowiem sklep nie przykuwa nadmiernie uwagi. Dzięki swoim stonowanym kolorom nie kłóci się z otoczeniem, a wtapia się w kamienice. Znakami rozpoznawczymi mogą być żółte daszki tuż nad oknami, potężne lizaki i zielony dywan rozłożony przed kolorowymi ławeczkami.
O firmie
Szefem „Ciuciu” jest Pan Mateusz Jędrzejewski. Pomysłodawcą fabryki cukierków są Pan Florian Belgard i Pani Aneta Kurzawa. Pierwsze „Ciuciu” powstało w Gdańsku przy ul. Powroźniczej w 2005 r. , jednak później przeniosło się na ul. Długą. Jest to jedyna taka firma w Polsce, która tworzy karmelki i lizaki bez pomocy maszyn. Produkcja słodyczy odbywa się w całości ręcznie na oczach klientów na podstawie ściśle określonej technologii, która obowiązywała małe manufaktury w XVII i XVIII wieku. Kolejne manufaktury cukierków powstały w Warszawie i Krakowie.
Historia Pomysł wyszedł od Pana Floriana Belgarda, który jest z zawodu fryzjerem i pochodzi z Kolonii. Dla jednej z Gazet właściciele udzielili wywiadu: „Trudno zachować indywidualność przy takiej masie - tłumaczy Florian. - Miałem naprawdę dość tej pracy. Zresztą nie cierpię pracować dla kogoś. Jednak to właśnie dzięki fryzjerstwu Florian poznał Anetę. Strzygł jej włosy i od tego czasu są razem. Aneta przyjechała do Kolonii jako absolwentka Studium Reklamy w Świdnicy koło Wrocławia. Chciała poznać Niemcy, nauczyć się języka. Pracowała m. in. w ogrodnictwie, jako kelnerka i sprzedawczyni. W lecie 2004 roku Florian pojechał do Barcelony na festiwal techno. Wśród straganów przy scenie
zobaczył
budkę
z
oryginalnymi
słodyczami
ręcznej
roboty.
Pomyślał, że to świetny pomysł na interes. Pomysłem podzielił się z Anetą. Ruszyła seria
doświadczeń w domowej kuchni. Eksperymentowali z cukrem na własną rękę. Obserwowali, jak się zachowuje w określonych temperaturach, jak szybko zastyga. Później dorzucali do
niego
aromaty
i
barwniki
spożywcze.
Wszystkie
spostrzeżenia
zapisywali.
- Poklejony cukier był wtedy po prostu wszędzie. Płakałam, szorując zastygły karmel z podłogi i stołów - wspomina Aneta. Później zrobili kurs w zakładzie cukierniczym (by poznać nieco teorii na temat obróbki cukru) i znów eksperymentowali w domu. Powstała tajna receptura produkcji - dojście do niej trwało dwa miesiące. Przyszedł czas na założenie biznesu. Wiedzieli, że w Niemczech szanse na powodzenie są nikłe. - To naród opanowany manią zdrowej żywności - twierdzą. Myśleli o Pradze, ale odstraszyła ich bariera językowa. Dlatego
też
zdecydowali,
że
gdańska
Starówka
będzie
najodpowiedniejsza
do zlokalizowania interesu. Po bezskutecznych staraniach o dofinansowanie zaczęli z małym kredytem i własnym kapitałem. Florian zajął się rozszerzeniem podstawowej wiedzy na temat obróbki karmelu. 1 kwietnia 2005 r. klienci mogli zrobić pierwsze zakupy w siedzibie „Ciuciu”. Świetnym pomysłem było nazwanie firmy „Ciuciu” – ze względu na to, że każdy maluch określa w ten sposób cukierek, a dla dorosłych jest to znaczenie doskonale zrozumiane. Drugim członem nazwy jest „Artist”, z powodu tego, ze ich produkty uważa się za niepowtarzalną sztukę.
Wystrój wnętrza Wystrój lokalu utrzymany jest w ciepłych barwach czerwieni i srebra. Niektóre ściany są pokryte srebrną tapetą z pięknym wzorem. Inne zaś bajkowymi malowidłami, które kojarzą się z ilustracjami z dziecięcych książek. Nie jest to zbyt duże miejsce, ale to właśnie tworzy je bardziej przytulnym. Naprzeciwko wejścia znajduje się wielka lada, która oddzielona jest od reszty sklepu szklaną szybą. To strefa przeznaczona do pracy cukierników, odpowiedzialnych za przygotowanie prawie wszystkich słodkości, znajdujących się w „Ciuciu”. Dzięki tej szklanej ścianie wszyscy goście mogą być świadkami procesu powstania cukierków, lizaków, itp. Po prawej stronie od wejścia znajdują się regały, wypełnione tysiącami przeróżnych cukierków. Każde z nich są inne, jedyne w swoim rodzaju. Różnią się między sobą wzorami, kolorem i smakiem. Po lewej stronie od wejścia znajduje się stanowisko z kasą, jakby nie z tej epoki. Stoi tam pełno kolorowych lizaków w różnym kształcie. Za kasą widać malowidła i obrazki, które sprawiają, że w wyobraźni można przenieść się do świata bajek. Natomiast na suficie zawieszone jest ogromne lustro, które w wypadku dużego tłoku pozwala obserwować proces tworzenia słodkości od góry.
Klienci „Ciuciu” Klienci „Ciuciu” to przeważnie rodzice, którzy przyprowadzają swoje pociechy, aby pokazać im coś ciekawego. Równie często role te się odwracają - to właśnie dzieci przyprowadzają tu swoich rodziców, żeby naciągnąć ich na coś słodkiego. Jednak przekrój klientów jest bardzo różny. Ludzie w każdym wieku chętnie tu zaglądają, aby się przekonać, co to za miejsce oraz by zasmakować w cukierkach. Są również stali klienci, często z innych miast, którzy co roku przyjeżdżając na wakacje do Gdańska nie mogą obyć się bez odwiedzin w „Ciuciu”. Podczas jednej z naszych wizyt miałyśmy okazję porozmawiać z kilkoma stałymi klientami z Gdańska. Fabryka cukierków nie jest także obca powszechnie znanym ludziom. Kilkakrotnie był tu prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, niemiecki aktor Steffen Möller, stałą klientką jest też aktorka znana głównie z serialu „Na wspólnej” Marta Jankowska.
Opinie najmłodszych Ola, 7 lat: „Lubię popatrzeć jak robi się cukierki. Tu są dobre cukierki i można je spróbować”.
Julia, 7 lat: „Najbardziej podoba mi się kolorowa ściana”.
Mateusz, 8 lat: „Przychodzę tu codziennie od 3 lat. Bardzo lubię patrzeć jak ustalane są wzory w cukierkach”.
Marcin, 11 lat: „Przychodzę tu prawie codziennie i spędzam godzinę lub półtorej. Podoba mi się atmosfera, która tu panuje. Moje ulubione cukierki to malinowe oraz ze wzorem piłki. Jest tu bardzo przyjemnie, można porozmawiać z pracownikami”.
Michał, 14 lat: „Najbardziej podoba mi się to, że można jeść cukierki”.
Kamil, 12 lat: „Przychodzę tu od 4 lat, prawie codziennie i spędzam bardzo dużo czasu. Podobają mi się pokazy. Lubię rozmawiać z obsługą, jest bardzo miła. Z pracowników najbardziej lubię Remika i Basię. Mój ulubiony smak cukierka to limonka”.
Jakub, 13 lat: „Jestem tu pierwszy raz. Podoba mi się zapach, smak cukierków oraz to, że są wyrabiane na naszych oczach i widzimy krok po kroku jak się je robi”.
Pracownicy Ludzie
pracujący
w
„Ciuciu”
to
przesympatyczne
młode
osoby.
Każdej z nas wizyta dostarczała porządnej dawki śmiechu. Wydaje się, że nieustanne żarty i dobry humor to dla tych pracowników codzienność. Atmosfera między nimi jest niezwykle przyjazna i bezkonfliktowa. Dowiedziałyśmy się, że wspólnie czas spędzają nie tylko w pracy, ale integrują się poprzez wspólne imprezy, wyjścia do kina, na łyżwy, bilard, itp. Łatwo też zauważyć, że mają świetny kontakt z klientami, a dzieci wprost ich uwielbiają za szczerość i otwartość. W ciągu roku w „Ciuciu” zatrudnionych jest 9-10 osób, a w sezonie nawet 15. Zapytani, co najbardziej podoba im się w ich pracy odpowiadają, że poza pensją bardzo lubią współpracę z dziećmi i to, że mogą ich w pewien sposób uszczęśliwiać.
Atrakcje „Ciuciu” to niezwykłe miejsce oferujące wycieczki dla grup dzieci i młodzieży. Podczas takiej wycieczki zwiedzający dowiadują się jak wygląda proces produkcji karmelków i lizaków, a na końcu każdy z nich może zrobić własnego lizaka. Miałyśmy okazję być podczas jednej z takich wycieczek i widać było, że cieszy się to dużym zainteresowaniem. Szczególnie, jeżeli chodzi o robienie lizaka własnoręcznie. Miejsce to oferuje również imprezy urodzinowe. W takim wypadku lokal zamykany jest na 2 h, a uczestnicy zabawy oglądają proces produkcji cukierków. Wsłuchują się w historię cukierków oraz robią własne cukierki i lizaki, np. z imieniem solenizantki. W „Ciuciu” można również zamówić lizaka z wybranym przez siebie napisem i kolorem. Jak widać miejsce to oferuje bardzo wiele atrakcji i odnosi się wrażenie, że zależy im na dobrym kontakcie z klientem.
Proces produkcji cukierka „grejpfrut” O procesie produkcji cukierka opowiada nam jeden z cukierników – Remigiusz: „W garnku należy gotować przez 15- 20 minut 10 kg cukru z 2 l wody. Kiedy staje się przezroczyste, dodaje się 3,3 kg glukozy w płynie. Należy zagotować to do temperatury 152°C. Następnie, należy dodać odpowiednią ilość aromatu. Do przygotowania cukierków bardzo ważny jest granitowy blat, gdyż karmel ma bardzo wysoką temperaturę i inne powierzchnie mogłyby się stopić. Wylewamy karmel na blat do dwóch różnych „ramek”. Do jednej dodajemy kolor, natomiast do drugiej wylewamy klarowny cukier i dodajemy kwasu cytrynowego. W przypadku cukierka „grejpfrut” są to dwa kolory: żółty i czerwony.
Cukier, do którego dodaliśmy kwas cytrynowy będzie utleniany poprzez rozciąganie na specjalnym haku. Dzięki temu zwiększy swoją objętość i zmieni swoja barwę na biały. Potem przechodzimy na blat podgrzewany, na którym „składa” się cukierki. Do karmelu o kolorze czerwonym dodaje się trochę karmelu o kolorze białym. To zawijamy na 5-6 części, odrobinę mieszamy. Karmel o kolorze czerwonym owijamy w białą matę. Taki wałek rozciągamy na około metr i kroimy na 6 części. Składamy w całość, zawijamy w kolor żółty i tworzymy cukierek. W tym momencie mamy jednego dziesięciokilogramowego cukierka, którego musimy rozciągnąć i podzielić na rurki, które chłodzimy wiatrakiem a następnie kroimy na malutkie cukierki”.
Cukierki Jest około 40 smaków cukierków, jakie oferuje „Ciuciu”, natomiast wzorów jest o wiele więcej i wciąż są wymyślane nowe. Jest również wiele cukierków tematycznych, związanych z różnymi świętami. Na Boże Narodzenie można znaleźć lizaki w kształcie choinek, bałwanów i prezentów, w Walentynki cukierki w kształcie serca i z napisem „I love you”, w Wielkanoc jajeczka z cukru, a na Halloween słodkości w kształcie dyni itp.
Nasze wrażenia Każda z nas opisała pokrótce swoje wrażenia. Po porównaniu ich zauważyłyśmy, że w dużej mierze są do siebie podobne, ale jednak nie takie same. Jedno, małe miejsce, ale dostarcza każdej, z osobna, inne wrażenia.
Pierwsze wrażenie, wyciągnięte jakby z książki (Weronika Bisha) Ciuciu to manufaktura cukierków, którą zawsze chciałam zobaczyć. Kraina tysiąca kolorów? A może raj o niezliczonych smakach i przyjemnych zapachach? Nie myliłam się. Powietrze pachniało jak malinowa mamba jeszcze przed wejściem… Zwariowane lizaki hipnotyzowały wprowadzając w inny wymiar, w inne życie… Lustrzany sufit potęgował uczucie uczestniczenia w magii. Nieokiełznanej magii cukrowej masy, ciągnącej się i rozrastającej na oczach. Pracownicy, w białych fartuchach, z zapałem i energią poruszali się przy ladzie. Wymachując rękoma, wałkowali kolorową masę, przypominającą teraz wijące się żmijki. Uśmiechnięci, żartowali w międzyczasie, zagadywali dzieciaki. Tworzyli z miejsca pracy, scenę, z której nie chcieli schodzić. Cóż się dziwić, skoro publiczności pozazdrościć im mogły
największe gwiazdy. Miło jest patrzeć na ludzi, którzy kochają to co robią,
to takie pozytywne. Ściany nawet przykuwały wzrok. Bajkowe malowidła w postacie zamków, bąbelków i śmiesznych postaci przypominały, że jesteśmy teraz w królestwie CIUCIU. Na sklepowych witrynach rzędy cukierków, lizaków, mały, dużych, wielokolorowych, wielosmakowych, z różnymi motywami, wzorkami, obrazkami, nie wiadomo gdzie oczy podziać! A wszystko tak idealnie poukładane, dopasowane z najdrobniejszym szczegółem, bardzo gustowne… Otwarta księga gości, z oryginalnymi wpisami klientów umacniała w przekonaniu, że to jest miejsce, gdzie zapomina się o problemach i cieszy chwilą. Wychodzi się stamtąd z głową owianą słodyczą i nadzieją, że kolorem wypełnią się też inne przestrzenie.
Spełnienie marzeń małej dziewczynki (Eliza Bach) „Ciuciu” to miejsce, które już z zewnątrz wzbudziło we mnie miłe uczucia. Kiedy zobaczyłam kolorowe, duże lizaki stojące przed sklepem, od razu zrobiło mi się weselej. Poczułam się wtedy jak mała dziewczynka. Wiedziałam, że to co zaraz zobaczę będę mile wspominać.
W środku czuć było słodki zapach cukierków, co przypomniało mi moje dzieciństwo. To miejsce było cudowne. Wszystko było wspaniałe: kolory, zapach. Wszystkie cukierki porozstawiane były na półkach w całym pomieszczeniu, co sprawiało, że miejsce to było tak kolorowe. Na ścianie narysowane były lizaki i obrazki, które występują na cukierkach. Sufit był zrobiony z luster co sprawiało, że miejsce to wydawało się jeszcze bardziej kolorowe, gdyż wszystkie cukierki odbijały się w nim. Lustro to, także jest pomocne, gdy „Ciuciu” odwiedza duża grupa, wtedy nie wszyscy mogą stać z przodu i widzieć jak robione są cukierki, dlatego mogą oglądać ten proces w lustrze.
W „CiuCiu” można nie tylko poczuć wspaniały zapach, ale również zobaczyć jak robi się cukierki i co najważniejsze posmakować je. Ja też mogłam posmakować cukierki, kiedy były dopiero co zrobione i były jeszcze ciepłe. Ich smak był jeszcze lepszy niż zwykle. W pomieszczeniu tym panuje bardzo fajna atmosfera, pracownicy są bardzo mili. Do tego miejsca aż chce się wracać.
Słodki zapach dzieciństwa (Magdalena Lipkowska) Pierwszą rzeczą, która jeszcze przed wejściem do manufaktury cukierków „Ciuciu” zwróciła moją uwagę były ogromne, kolorowe (sztuczne) lizaki, którą są powbijane w wielkie donice i stoją przed wejściem. Zdecydowanie zachęciły mnie do wejścia i przekonania się, co kryje się w środku. Po przekroczeniu progu od razu poczułam błogi zapach słodkości unoszący się w całym sklepie. Jest to zapach, który sprawia, że ciężko oprzeć się pokusie kupienia sobie czegoś słodkiego. Byłam zaskoczona również tym, że mimo tego, że ul. Długa tego dnia była praktycznie opustoszała, to w „Ciuciu” było naprawdę wiele osób i to zza granicy. W momencie, gdy przyszłam tu pierwszy raz właśnie robiono cukierki i ciężko było znaleźć wolne miejsce, w którym można by było zobaczyć jak to wszystko się odbywa, ale na szczęście się udało. Najbardziej z całego procesu powstawania cukierków zainteresowało mnie to w jaki sposób powstają wzorki na tych cukierkach. Uważam, że jest to naprawdę ciekawe i warte zobaczenia. Po zakończeniu tego procesu cukiernicy częstują wszystkich oglądających świeżo zrobionymi cukierkami. Pierwszy raz miałam okazję zjeść cukierka, który był dopiero co przygotowany a w dodatku nadal ciepły. Smakował niesamowicie i inaczej niż zwykłe cukierki. Bez wątpienia jest to dobry sposób, aby zachęcić ludzi do kupienia następnych cukierków. Na mnie to poskutkowało. Kiedy cukiernicy skończyli robić cukierki w sklepie trochę się rozluźniło i miałam okazję lepiej się rozejrzeć. Szczerze mówiąc nie wiedziałam od czego zacząć. Każdą paczkę oglądałam z osobna, najbardziej moją uwagę zwróciły cukierki z napisem „I love U” . Ciężko mi sobie wyobrazić jak wyglądał proces tworzenia cukierka z takim napisem. Prócz cukierków na półkach stoją również przeróżne, kolorowe lizaki, niektóre małe niektóre duże, ale wszystkie kojarzyły mi się z czasami dzieciństwa, kiedy marzyło się o takich pięknych łakociach. Cukiernicy tam pracujący wywarli na mnie bardzo sympatyczne i miłe wrażenie. Bardzo chętnie wszystko nam opowiadali a nawet i żartowali. Również ekspedientki były bardzo pomocne. To, że atmosfera między pracownikami jest bardzo dobra można było odczuć od razu. Uważam, że tacy weseli i sympatyczni ludzie idealnie nadają się do pracy w takim miejscu.
Bajkowy świat słodyczy (Natalia Bączek) Manufaktura słodyczy „Ciuciu”. Jedno z najbardziej słodkich miejsc, w jakich miałam okazję być. Już z daleka zachęca do wejścia pięknymi, kolorowymi, wielkimi lizakami ustawionymi przy wejściu. W ciepłe dni można posiedzieć na kolorowych ławeczkach zajadając nabyte w sklepie słodkości. Po wejściu do środka czuć unoszący się wszędzie słodki zapach. Szukając źródła tego zapachu nasze oczy zatrzymują się na szybie osłaniającej wielką ladę, na której robione są słodycze. Można obserwować cały proces tworzenia cukierków, od wylewania płynnego cukru na blat, aż do tworzenia wzorków i cięcia długich pałeczek na małe, śliczne cukiereczki. Samo miejsce wydaje się być wprost idealnym dla dzieci. Kolorowe ściany z mnóstwem bajkowych obrazków, ściany i półki wypełnione po brzegi paczuszkami słodyczy przyciągają wzrok, tak że nie da się wyjść stamtąd z pustymi rękami. Wzorów i smaków cukierków jest tyle, że każdy znajdzie z pewnością coś dla siebie. A dla niezdecydowanych, który smak będzie im najbardziej odpowiadał jest degustacja. Można spróbować dopiero co robionych na naszych oczach, jeszcze ciepłych cukierków. Atmosfera jest tam tak przyjazna, że wprost nie chce się wychodzić. Pracownicy są bardzo mili, z wielką dokładnością opowiadają o całym procesie tworzenia cukierka, śmiejąc się przy tym i żartując. Choć jest to bardzo małe miejsce, nie da się tam nudzić. Dlatego czas tam spędzany tak szybko płynie. O przyjazności tego miejsca świadczy duża księga gości rozłożona na półce pomiędzy słodkościami, w której non stop przybywa nowych wpisów. Nie brakuje ciepłych słów o pracownikach i samym miejscu. Będąc tam raz z pewnością będzie się chciało jeszcze wrócić.
Cukierkowa wyobraźnia (Paulina Becz) „Ciuciu” – na pierwszy rzut oka sklep z cukierkami. Bynajmniej wygląd zewnętrzny na to wskazuje. Dwie kolorowe ławeczki, ozdóbki w kształcie gigantycznych, zakręconych lizaków oraz menu z głównymi słodkościami. Niby nic szczególnego. Bo kto by pomyślał, że za kolorową, niepozorną witryną będzie kryła się prawdziwa manufaktura cukierków? Faktycznie, miejsce to, choć położone na gdańskiej Starówce, gdzie codziennie przebijają się tłumy i tubylców, i turystów, może zostać niezauważone. Bo z zewnątrz „Ciuciu” nie jest tak reprezentatywne, że przykuwa uwagę wszystkich przechodniów. Ale dla tego, kto czyta szyldy, nazwa sklepu ma ogromne znaczenie. Ma w sobie to, co powoduje, że mimowolnie sięga się pamięcią w przeszłość, do słodkiego dzieciństwa, gdzie mówiło się „mamo, ciuciu!”. Wszystkim tym, którzy mają w sobie jeszcze odrobinę dziecka, nie da się przejść obojętnie. Ciekawość i smak dzieciństwa bierze górę. Tym bardziej, że jest to fabryka cukierków, jedna z niewielu i najmniejsza w Polsce. Grzechem byłoby nie wejść i zobaczyć, jak się tworzy małe arcydzieła. Wchodząc do „Ciuciu” bucha w nas ciepłe powietrze. Pachnące zmieszanymi ze sobą smakami cukierków. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to ogromna oszklona lada, zza której można obserwować pracę cukierników. Mieszają, ugniatają masę, rozwałkowują ją, barwią, dzielą, rozciągają na haku i w końcu tworzą gigantyczny wzorek z dziesięciokilogramowych mas. W końcu powstaje długi cukierek, który tną, a efektem końcowym jest mały, okrągły cukiereczek. Wszystkie rodzaje słodkości można podziwiać po prawej stronie, gdzie cukierki są popakowane w foliowe rożki, plastikowe pudełeczka lub piękne, malutkie słoiczki. To, co tam widzimy, to produkt finalny. Natomiast jeszcze lepsze od ich jedzenia jest samo patrzenie i wdychanie pięknego zapachu. Kolejnym plusem manufaktury jest to, że zawsze przy produkcji dostaje się w ręce obserwatora część niegotowego jeszcze cukierka. Ciepłego i pachnącego.
Podsumowanie Pomysł na stworzenie takiego miejsca sam w sobie jest niesamowity. W dzisiejszych czasach, w których dostęp do rożnego rodzaju słodyczy jest praktycznie nieograniczony, stworzenie manufaktury cukierków mogłoby się wydawać czymś zbędnym. Jednak, jak wynika z naszych badań, był to strzał w dziesiątkę. W przestrzeni Gdańska powstało miejsce wyjątkowe i oryginalne, które znalazło swoich naśladowców w innych miastach. Miejsce to przyciąga swoją odmiennością i już od progu wita wszystkich klientów przyjazną atmosferą i przesłodkim zapachem, który każdego przeniesie w czasy beztroskiego dzieciństwa. Również wystrój lokalu pobudza wyobraźnię i sprawia, że klienci czują się tu swobodnie.
Chciałyśmy pokazać, że „Ciuciu” to nie tylko sklep z cukierkami, ale fabryka, w której od początku do końca możemy obserwować proces powstawania słodkości, które wyróżniają się niepowtarzalnym smakiem, jak i oryginalnym wyglądem. Wizyta w takim miejscu staje się niezapomnianym przeżyciem, które na pewno chce się powtórzyć. Do kolejnych odwiedzin zachęca przede wszystkim otwartość pracujących tam ludzi, ich stosunek do klienta i pasja, z jaką tworzą małe arcydzieła. Uśmiech na ich twarzach, nieustanne żarty są istotnym elementem, budującym urok tego miejsca. To nasuwa wniosek, że „Ciuciu” to miejsce stworzone przez ludzi, dla ludzi. Potwierdza to ogromna ilość pozytywnych komentarzy, które można zobaczyć w kronice.
Bez wątpienia, wszystkich wrażeń i odczuć, związanych z „Ciuciu” nie da się w pełni opisać. Trzeba pójść, zobaczyć, poczuć i posmakować. W pełni zgadzamy się z wyborem National Geographic, że jest to jedno z nielicznych miejsc, jakie warto zobaczyć w Trójmieście. Liczymy na to, że udało nam się jak najlepiej scharakteryzować klimat panujący w „Ciuciu”, jak i samo miejsce, które tworzy nierozerwalną więź z ludźmi tam pracującymi. Z całą odpowiedzialnością polecamy to miejsce wszystkim, którzy chcą przeszłością cofnąć się w bajkowe czasy dzieciństwa.
Opracowanie: Eliza Bach, Natalia Bączek, Paulina Becz, Weronika Bisha, Magdalena Lipkowska