15 minute read

Nauka świata

Lech Dzierżanowski

PALESTER

Advertisement

Polskie Wydawnictwo Muzyczne

Kraków 2021

Nauka świata

Śmierć matki to dla dwunastoletniego Romana prawdziwy cios. Dotychczas jej obecność była dla dorastającego chłopca czymś naturalnym, ojciec od pięciu lat pojawiał się tylko dorywczo – młody Palester nie miał z nim od dawna bliższego kontaktu. Musiał teraz radzić sobie sam. Jak pisał po latach, musiał się wtedy uczyć świata. Przeżył także poczucie absolutnej pustki, jakby otwarcia się otchłani. Trzeba było znaleźć nowe siły. Romana czekała kolejna przeprowadzka i zmiana środowiska, tym razem na krakowskie – nowe mieszkanie, nowe warunki i nowa szkoła. Ojciec z synem zamieszkają z początku w nieczynnej przychodni lekarskiej na rogu Radziwiłłowskiej i Kopernika, tuż przy torach kolejowych. Roman zostaje przyjęty do trzeciej klasy IV Gimnazjum Realnego, do którego chodzi też poznany podczas wakacji w Jędrzejowie dwa lata starszy Tadeusz Przypkowski, a także jego siostra.

Kraków spodobał się Romanowi. Po raz pierwszy mieszka w wielkim mieście (nie licząc paru miesięcy spędzonych w obcym Wiedniu). Odkrywa piękno krakowskiego baroku. Szuka pogłębienia życia duchowego w religii – służy jako ministrant w kościele św. Anny.

Gimnazjum krakowskie stało na wyższym poziomie od zakopiańskiego, ale miało z nim jedną cechę wspólną – również tu działała orkiestra. Palester gra w niej na trąbce Es. To decyzja geografa opiekującego się muzyką na terenie szkoły, który postanowił wykorzystać muzyczne zdolności chłopca. Jedynym problemem młodego muzyka było znalezienie odpowiedniego miejsca do ćwiczenia. Kiedy po paru miesiącach Palestrowie musieli opuścić gmach przychodni, z pomocą przyszła pani Przypkowska, która przygarnęła Romana do swojego domu. Zamieszkał razem z Tadeuszem Przypkowskim, a pani Zofia starała się zastąpić mu matkę, co – jak wspomina po latach kompozytor – nie było łatwe. „Trudny byłem…” [ 2 ]. Nowe mieszkanie miało z punktu widzenia muzyka świetną lokalizację – mieściło się przy ulicy Lenartowicza, tuż obok torów dawnej kolei fortecznej, za którą kończyła się wówczas zwarta zabudowa. Właśnie tam mógł spokojnie ćwiczyć młody instrumentalista, spokojny, że nie narazi się sąsiadom.

Roman gra chętnie w amatorskiej orkiestrze szkolnej i równolegle rozpoczyna teraz systematyczną naukę muzyki w Instytucie Muzycznym Klary Czop-Umlaufowej. Tam pod okiem najpierw samej pani Umlaufowej, a potem Zygmunta Przeorskiego doskonali swą grę na fortepianie. Teraz już sięgał po poważniejszy repertuar, poznawał pierwsze sonaty Beethovena. Poza nauką gry na instrumencie uczęszczał też na lekcje solfeżu i zasad muzyki.

W Krakowie Palester jest raczej samotny. W szkole znajduje tylko jednego przyjaciela – Anglika Williama Peace’a, z którym siedział w jednej ławce. Czasami oczywiście spotyka się z Przypkowskimi, którzy jednak chodzą do wyższych klas. Właśnie z Tadeuszem Przypkowskim dokonują niezwykłego odkrycia. Okazuje się, że mieszkająca po sąsiedzku elegancka czterdziestolatka, chodząca w krakowskim stroju ludowym, to wdowa po Lucjanie Rydlu, czyli słynna Panna Młoda z Wesela Wyspiańskiego. W ogóle w Krakowie Palester czuje się jakby przytłoczony ciężarem historii, nagromadzonej w murach tego niezwykłego miasta.

Dwa lata spędzone przez Palestra w Krakowie przypadły na bardzo burzliwy okres w historii Polski. Wojna 1920 roku była w centrum uwagi wszystkich Polaków. Jak pisał kompozytor po latach w autobiografii, „atmosfery, jaka panowała w Krakowie w ostatnich dniach przed 15 sierpnia, nie zapomnę nigdy. Miasto na wpół puste, jakby wymarłe, na ulicach cisza przerywana jedynie muzyką orkiestr wojskowych, odprowadzających na dworzec coraz to nowe bataliony marszowe, pełne kościoły na Wniebowzięcie, ale ludzie jacyś cisi, skupieni, rozmodleni […]” [ 2 ].

Wielka historia i życie Palestra ponownie miały się spleść ze sobą w 1921 roku. Podczas wycofywania się wojsk sowieckich pod koniec wojny z bolszewikami do Polski trafiła wielka fala uchodźców, którzy przynieśli ze sobą epidemię tyfusu plamistego, dziesiątkującego ludność. W celu opanowania sytuacji i zorganizowania skutecznej obrony przed śmiertelnym zagrożeniem utworzono specjalne komisariaty. Ojciec Palestra, wybitny specjalista w tej dziedzinie, został powołany na stanowisko komisarza do walki z epidemią na obszarze Galicji Wschodniej na początku 1921 roku. W tej sytuacji Roman skończył jeszcze czwartą klasę gimnazjum w Krakowie, po czym przeniósł się w ślad za ojcem do Lwowa – miasta, które miało odegrać wyjątkową rolę w jego życiu.

Przeprowadzka miała niecodzienną oprawę. Z początkiem lipca odbył się we Lwowie wielki zlot harcerski, pierwszy od zakończenia wojny. Roman wziął w nim udział razem z całą swoją krakowską drużyną. Tym razem kolejna zmiana adresu odbyła się w asyście dotychczasowych kolegów. Palestrowie zamieszkali w pensjonacie przy ulicy Tureckiej i tak rozpoczął się nowy okres w życiu Romana – uwieńczony nie tylko uzyskaniem matury, ale także zakończeniem kolejnego etapu edukacji muzycznej w lwowskim konserwatorium.

Piękny lwowski czas

Pobyt we Lwowie miał trwać tylko cztery lata, jednak okazał się dla Romana bardzo ważny. Również ważny stał się dla jego ojca, który ponownie założył rodzinę. Nową towarzyszką życia Henryka stała się o ponad 20 lat młodsza od niego córka przyjaciela – Maria Szulisławska. W ten sposób Roman doczekał się młodszego rodzeństwa. W roku 1923 przyszedł na świat Krzysztof – który zginie w powstaniu warszawskim – a w 1929 Małgorzata, później lekarka, znana społeczniczka, odznaczona, podobnie jak jej matka, medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” za pomoc Żydom w czasie drugiej wojny światowej.

Lata młodzieńcze są często najważniejszym okresem kształtowania się człowieka. Palester uczęszcza do dobrej szkoły. Jest to VIII Państwowe Gimnazjum mieszczące się przy ulicy Czarneckiego 8 – niecałe 10 lat później będzie tu zdobywał podstawy wiedzy Zbigniew Herbert. W tym gimnazjum uformowała się intelektualna osobowość przyszłego kompozytora. Wybitnych indywidualności wśród nauczycieli nie brakowało – począwszy od wybitnego historyka Czesława Nankego, którego Palester cenił za precyzję myślenia i wysławiania się, przez polonistę (także romanistę) Kazimierza Brończyka, autora dramatów historycznych, który potrafił rozbudzać u swoich uczniów zainteresowanie literaturą, aż po doskonałego łacinnika Wojciecha Kościńskiego. Palester mniej wspomina o nauczycielach nauk ścisłych, które go nie za bardzo interesowały. W tej szkole także uprawiano muzykę, a w kwartecie złożonym z nauczycieli obok polonisty grającego na skrzypcach jako altowiolista występował matematyk Jerzy Mihułowicz.

W tym czasie styka się Palester po raz pierwszy z problemem ukraińskim. Lata gimnazjalne to czas wycieczek harcerskich w góry. Przyszły kompozytor poznaje wówczas Gorgany i Czarnohorę, przedziera się z mapą przez zarośnięte górskie ścieżki. Echem tych wędrówek będzie napisany już po studiach żywiołowy Taniec z Osmołody. Najmocniej jednak Palester zapamięta spotkania z ludźmi. Zauważa zupełny brak kontaktu między Polakami a Ukraińcami. Nie była to nawet wrogość, ale świadomość zetknięcia się zupełnie odrębnych światów. Światów niemających ze sobą żadnego wspólnego języka.

Jednocześnie zachwyca się przyrodą. Jeszcze w lecie 1921 roku przekonuje ojca, który w związku z obowiązkami lekarza często wyjeżdżał, do wspólnych tras. Palester przemierza wówczas samochodem ojca całe okolice Lwowa. Ten pejzaż uwieczni pod koniec życia w autobiografii: „Mój Boże, jakiż to był piękny kraj – ta błogosławiona ziemia, pachnąca, tłusta, napęczniała urodzajem! Te łany i wielkie płaszczyzny czarnoziemu, wśród nich jakby ostrym nożem krojone krawędzie głębokich jarów rzek, a wszystko razem związane jakimś mądrym, spontanicznie w ciągu wieków narosłym układem wiążącym siedziby człowieka z ziemią uprawną, lasem i wodą!” [ 2 ].

Kiedy po latach próbował określić swoją tożsamość, musiał przyznać, że właśnie Lwów był tym miejscem szczególnie mu bliskim. Choć w Warszawie miał spędzić cały okres od studiów do wojny i znaczną część okupacji, to we Lwowie odnajdywał tę jedyną w swoim rodzaju atmosferę, nie tak poważną, jak w Krakowie, ale lekko łobuzerską, pełną wdzięku. Tego klimatu Lwowa nigdy nie zapomniał, choć po wojnie już nigdy nie miał tu wrócić. Kiedy pod koniec życia otrzymał zaproszenie na zjazd byłych skautów, który miał odbyć się we wrześniu 1988 roku we Wrocławiu, poczuł niezwykły przypływ nostalgii. Zdążył jeszcze napisać bardzo ciepły list do swoich dawnych kompanów i ponownie uradował się z wzruszającej odpowiedzi.

Pomimo wszystkich innych zainteresowań w tym czasie muzyka zaczyna zajmować dominującą pozycję w życiu Palestra. Roman uczęszcza do Konserwatorium Polskiego Towarzystwa Muzycznego, którym rządzi wówczas rodzina Sołtysów. Maria Sołtys – pianistka – uczy Romana gry na fortepianie. Adam Sołtys – teoretyk – daje mu podstawy kompozycji. Wreszcie „starego” Sołtysa – Mieczysława – kompozytora i dyrygenta, ojczyma Adama i drugiego męża Marii, podziwia Palester na koncertach w Filharmonii Lwowskiej, gdzie poznaje między innymi muzykę Wagnera. Młody muzyk często bywa w filharmonii – dla adeptów konserwatorium zarezerwowane są tam specjalne, bezpłatne miejsca. Wtedy też zaczyna komponować. Zaczyna się już wyraźnie kształtować jego muzyczny gust. Nie zachwyca go już Beethoven. Znacznie silniejszą fascynacją – która pozostanie przy Palestrze na całe życie – staje się muzyka Mozarta. Zachwycają go zwłaszcza koncerty fortepianowe geniusza z Salzburga. Stają się one impulsem dla pierwszych własnych prób kompozytorskich. W rezultacie powstają (niezachowane) wariacje na temat finału Koncertu F-dur Mozarta.

Palester zgłębia też muzykę współczesną. Karol Szymanowski jest już wtedy idolem młodych. Jego zarówno nastrojowe Preludia op. 1, jak już dużo bardziej skomplikowane Maski czy Metopy i Mity utwierdzają młodego muzyka, że cechą nowoczesności jest rosnąca złożoność oraz komplikacje harmoniczne i fakturalne. Odkrycie Pietruszki Igora Strawińskiego wprowadza Palestra w zakłopotanie. Zamiast wyrafinowanych, skomplikowanych harmonii znajduje tu bowiem proste, przesuwane równolegle struktury o niezwykłej sile wyrazu. Jeszcze inną stronę nowoczesności znajduje Palester w muzyce francuskiej Grupy Sześciu. Szczególnie przypada mu do gustu Arthur Honegger, mniej zbyt obcesowy Darius Milhaud. Szczytem wtajemniczenia we współczesność jest jednak dla Palestra Święto wiosny Strawińskiego. Ciągle zmieniające się rytmy i metrum w jego wczesnej twórczości właśnie tu mają swoją genezę.

Obok pasji kompozytorskich wciąż doskonali swoją grę na fortepianie. Raczej nie myśli o karierze wirtuoza, niemniej osiąga sporą sprawność techniczną, sądząc po programie, nad którym wówczas pracuje. Znajdują się w nim nie tylko klasyczne sonaty Haydna, Mozarta, Beethovena i Schuberta, ale także Etiudy symfoniczne Schumanna i wiele kompozycji Chopina, wśród nich Scherzo h-moll, które było popisowym utworem młodego pianisty. Największą jednak jego miłością były intermezza Brahmsa, które pod koniec życia wciąż uważał za jedne z najcudowniejszych dzieł fortepianowych.

Okres lwowski to także okres intensywnego pochłaniania kultury. Palester nadal dużo czyta (co po latach mu się przyda, kiedy zostanie redaktorem Radia Wolna Europa). Fascynuje się Żeromskim, choć już wtedy jest świadom jego słabości, pozostaje raczej obojętny wobec Sienkiewicza, zachwyca się coraz bardziej Brzozowskim, zwłaszcza jego bezlitosną w krytyce Legendą Młodej Polski.

Ulubionym zajęciem młodego muzyka staje się myszkowanie po antykwariatach. A można tu było znaleźć wszystko – od rzadkich partytur po dzieła filozoficzne i literackie. A do tego kontakt z antykwariuszami, którzy zdawali się wszystko wiedzieć o swoich manuskryptach i drukach. To zainteresowanie starymi drukami towarzyszyło mu przez całe życie.

Przyjaźnie lwowskie mają później wielkie znaczenie dla Palestra. Tu prawdopodobnie poznał kompozytor Józefa Kofflera, najważniejszego polskiego muzyka zajmującego się poważnie dodekafonią jeszcze przed drugą wojną światową. Być może to jemu zawdzięcza zainteresowanie się techniką serialną, które ujawniło się już w latach powojennych.

Kiedy w 1924 roku Henryk Palester przeniósł się z rodziną do Warszawy, Roman został we Lwowie, aby złożyć maturę. Na święta Bożego Narodzenia odwiedził ojca w Warszawie. Wtedy to po raz pierwszy znalazł się w mieście, w którym miał spędzić ostatnie lata przed wojną. Oczywiście najważniejszym miejscem, które odwiedził od razu, była Filharmonia Warszawska, gdzie podziwiał Grzegorza Fitelberga – kapelmistrza niezwykle chętnie propagującego młodych, a także wybitnego specjalistę od muzyki Richarda Straussa – dyrygującego wtedy właśnie jego poematem Don Juan. Koncert wywarł na Palestrze wielkie wrażenie, zachwycony był także idealną akustyką sali, z której słynęła zniszczona w czasie drugiej wojny światowej Filharmonia Warszawska. Czyż młody muzyk mógł przewidzieć, że już wkrótce Fitelberg będzie wykonywał jego dzieła i stanie się jego przyjacielem?

Palester zdążył jeszcze pójść na koncert sylwestrowy i musiał już wracać do Lwowa, aby przygotowywać się do matury. Traktował ją nieco nonszalancko, w czasie ustnego egzaminu z polskiego wdał się w polemikę z przewodniczącym komisji egzaminacyjnej, więc nic dziwnego, że otrzymał zaledwie ocenę dostateczną. Nie przejął się tym zbytnio, pożegnał się z licznymi kolegami i koleżankami i już w czerwcu 1925 roku był w stolicy, z rodziną. W Warszawie poczuł się dobrze. Na jednej z ostatnich zachowanych stron autobiografii zanotuje: „Lato było śliczne, wieczorami chodziłem w Aleje, gdzie zawsze był tłum spacerowiczów. Poczułem się w domu – u siebie” [ 2 ]. Kończyły się beztroskie, piękne lwowskie lata. Palester wkraczał w dorosłość.

Warszawa. Studia i komponowanie

Po przeprowadzce do Warszawy głównym zamiarem Palestra było rzecz jasna podjęcie dalszych studiów muzycznych. Wybór uczelni jest oczywisty – Konserwatorium Warszawskie. To jednak okazuje się nie takie proste. Pierwsza próba zdania egzaminów kończy się niepowodzeniem. Palester rozpoczyna więc studia na wydziale historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim. Tu ma okazję poznać wielkie osobowości ówczesnej polskiej humanistyki: filozofa Władysława Tatarkiewicza, filologa klasycznego Władysława Witwickiego i historyka sztuki Zygmunta Batowskiego. Równolegle chodzi na zajęcia z teorii muzyki do słynnego Piotra Rytla – znanego z konserwatywnych gustów i radykalnych sądów przedstawianych w publikowanych recenzjach z koncertów. Jego poglądy były bardzo zachowawcze, krytykował on zarówno Karłowicza, jak i Szymanowskiego, a że żył długo, zdążył jeszcze kąśliwie wypowiadać się o pierwszych Warszawskich Jesieniach. Trudno się dziwić, że początkujący kompozytor nie znalazł wspólnego języka z takim belfrem i już po pół roku porzucił te zajęcia. Rok później starał się ponownie dostać do konserwatorium – tym razem na klarnet (echem zainteresowania tym instrumentem będzie niezachowana Sonatina na trzy klarnety) – i znów bez powodzenia.

Dopiero w 1928 roku udaje się Palestrowi dostać do Konserwatorium Warszawskiego – tym razem na dyrygenturę. Był to czas wyjątkowy w historii tej uczelni. W roku 1927 dyrektorem został Szymanowski. Wraz z nim przyszła na uczelnię grupa nastawionych postępowo muzyków: świetny nauczyciel, przyszły autor podręczników do harmonii i kontrapunktu – Kazimierz Sikorski (do jego klasy trafił właśnie Palester), znany z popularyzacji nowej polskiej muzyki znakomity dyrygent – Grzegorz Fitelberg i wreszcie wybitny pianista o modernistycznych zainteresowaniach – Zbigniew Drzewiecki. Już wkrótce wszyscy ci artyści mieli stać się kolegami, a niebawem także partnerami artystycznymi młodego Palestra.

Klasa Sikorskiego należała do najwyżej cenionych. Wprawdzie sam Sikorski nie był może bardzo wybitnym kompozytorem, ale dawał studentom dobre podstawy teoretyczne, a jednocześnie zachęcał ich do własnych poszukiwań. W tej klasie poznał Palester wielu kolegów. Najbliższym był Marian Neuteich, z którym połączyła go wieloletnia współpraca przy pisaniu muzyki filmowej (niestety, ten ciekawie zapowiadający się kompozytor żydowskiego pochodzenia zginął podczas okupacji). W klasie Sikorskiego spotkał też Palester Antoniego Szałowskiego i Grażynę Bacewicz. W swoich opowiadaniach pisanych po latach kompozytorka wspomina, że kiedy weszła po raz pierwszy do klasy Sikorskiego, Palester miał skomentować jej pojawienie się: „Czy koleżanka nie zabłądziła? Czego koleżanka sobie życzy? Tu nie Uniwersytet (chodziłam wtedy na filozofię, której zresztą nie ukończyłam). Tu klasa kompozycji, proszę koleżanki” [ 3 ].

Dwa lata młodsza od Palestra „koleżanka” okazała się odporna na docinki kolegów. Po trzech tygodniach młodzieńcy znudzili się już swoją zabawą i niebawem całą czwórkę połączyła bliska przyjaźń. Po 35 latach w audycji Radia Wolna Europa kompozytor tak będzie wspominał swoją koleżankę: „Obca jej była jakakolwiek tendencja ekspresjonistyczna, nie było w niej wybuchów ekshibicjonizmu. Kto wie, czy ta doskonała znajomość samej natury swej twórczości nie była największą zaletą tej wybitnej artystki. Wiedziała idealnie, co leży na jej linii, a co jest jej obce – i nie wkraczała nigdy na nie swoje tereny. Każdy utwór muzyczny był dla niej dziełem sztuki zamkniętym w sobie, był owym object d’art, porcją piękna oderwanego i nie mającego żadnych funkcji poza czysto estetyczną. Pod tym względem pozostała Grażyna wierna lekcji Strawińskiego” [ 4 ].

Na studiach Palester zaczyna już coraz więcej komponować. Rozpoczyna współpracę z teatrem, pisze muzykę do słuchowisk radiowych. Już w 1928 roku razem z Henrykiem Gadomskim komponuje oprawę muzyczną do sztuki Paula Claudela Spoczynek dnia siódmego, która ma swoją premierę w Teatrze Narodowym w Warszawie 15 grudnia. Dwa lata później pisze muzykę do czterech sztuk teatralnych, a każda z nich jest wystawiana nie tylko w innym teatrze, ale i w innym mieście. Od 1930 roku datuje się także jego współpraca z radiem. Pierwszym słuchowiskiem, które „umuzycznił”, była radiofonizacja sztuki Moliera Sycylianin, czyli miłość malarzem. W ciągu kolejnych dziewięciu lat kompozytor napisze muzykę do około 40 słuchowisk radiowych.

Obok muzyki użytkowej Palester zaczyna swoje prawdziwe próby kompozytorskie. Jedną z pierwszych – Sonatinę na skrzypce i wiolonczelę – pokazuje Szymanowskiemu. Szymanowski miał powiedzieć, że to nawet nieźle brzmi. Niestety kompozycja zaginęła i nie sposób zweryfikować tej wypowiedzi. Po latach Palester napisał Sonatę na skrzypce i wiolonczelę, w której według własnych słów nawiązywał do tematów zaginionego młodzieńczego dzieła. Niemniej nawiązanie to musiało być widoczne tylko dla kompozytora, ponieważ zupełnie atonalny utwór z 1968 roku nie może mieć wiele wspólnego z tym wcześniejszym o niemal 40 lat. W tym czasie powstają też I Kwartet (również zaginiony) i Trzy pieśni do słów Kazimiery Iłłakowiczówny – pierwszy zachowany utwór Palestra. Prawdziwy sukces przynoszą mu jednak dwie inne kompozycje.

Muzyka symfoniczna, pierwsze ważne dzieło orkiestrowe, zostanie wykonana 29 maja 1931 roku w Filharmonii Warszawskiej, a wkrótce także w Oksfordzie na festiwalu Międzynarodowego Towarzystwa Muzyki Współczesnej. Mateusz Gliński w czasopiśmie „Muzyka” życzliwie ocenił kompozycję nikomu jeszcze nieznanego kompozytora, zauważając nawiązania do Honeggera i Prokofiewa. Sam twórca przyznawał się w tym czasie raczej do związków z Hindemithem i Strawińskim. Muzyka symfoni

czna była chyba najczęściej wykonywanym utworem Palestra w okresie międzywojennym. Fitelberg zawiózł ją do Leningradu, Antwerpii i Luksemburga, co w pewnym momencie zaczęło denerwować kompozytora, który miał już ochotę prezentować swoje nowsze dzieła. Ten trzyczęściowy utwór nawiązuje zarówno do tradycji klasycznych, jak i barokowych, co sugerują tytuły części: Sinfonia, Concerto, Basso ostinato. Partytura dzieła uległa zniszczeniu w czasie wojny, zachowały się tylko głosy. Po wojnie sam Palester na pytanie Tadeusza Ochlewskiego – dyrektora Polskiego Wydawnictwa Muzycznego w latach 1945–1964 – co ma zrobić z odnalezionymi przez Fitelberga głosami, odpisze: „Głosy Muzyki symfonicznej schowaj na najgłębsze dno swego magazynu i (na razie przynajmniej) zapomnij o nich, bo to bardzo złe” [ 5 ]. Wydaje się jednak, że dzieło nie mogło być takie złe, skoro promował je w świecie z niemałym powodzeniem sam Fitelberg. Może dzisiaj warto byłoby spróbować odtworzyć je i wykonać, aby przekonać się, jak wyglądał debiut Palestra (zwłaszcza że kompozytor daje nam niejako alibi, pisząc „na razie”).

W 1931 roku ukończona zostaje dyplomowa kompozycja – napisana, jak wówczas wymagano, na chór i orkiestrę – Psalm V do słów Wespazjana Kochowskiego. Utwór ten nigdy nie został wykonany, chociaż otrzymał drugą nagrodę w Konkursie Wielkopolskiego Zjazdu Towarzystw Śpiewaczych w Poznaniu. Psalm V jest przewidziany do wykonania przez baryton, chór mieszany i rozbudowaną orkiestrę. Reprezentuje monumentalno-sakralny nurt w twórczości Palestra. O ile w Muzyce symfonicznej ujawnia się motoryczno-klasyczny aspekt jego talentu, o tyle w tej wokalnej kompozycji dominuje liryzm, wywodzący się z wielkich dzieł instrumentalno-wokalnych Szymanowskiego. Palester musiał mieć sentyment do tej kompozycji, bo pod koniec życia wziął ją ponownie na warsztat i dość gruntownie przerobił. Czy zastanawiał się wtedy nad tym, że tekst Kochowskiego można by traktować jako parabolę jego losu? „Nocy me w troskach mi się niezliczonych wiodą/ I bezsenne sumienie nieprzestannie bodą. […] Dni me w gorzkości zeszły, troski mię strawiły/ Z duszą właśną poswarki prawie mię zniszczyły. […] Więc pośpiesz dać mi pomoc, bom wszedł w drogę ciemną,/ Jeśli nie Ty, a któż zmiłuje się nade mną?” [ 6 ].

Tymczasem jednak nie wnikał pewnie głębiej w sens słów, do których pisał muzykę. Według relacji współczesnych mu był żywym, pełnym humoru młodzieńcem, czasem nieco złośliwym, obdarzonym wielką inteligencją i z ufnością patrzącym w przyszłość. Właśnie w czerwcu 1931 roku otrzymał wreszcie dyplom Konserwatorium Warszawskiego (oceny dość monotonne – z wszystkich przedmiotów bardzo dobre) i mógł rozpocząć żywot profesjonalnego muzyka.

This article is from: