Moralnosc kapitalizmu fragment

Page 1



Ty​tuł ory​gi​na​łu an​giel​skie​go: The Mo​ra​li​ty of Ca​pi​ta​lism Mark W. Hen​drick​son (Edi​tor) Co​py​ri​ght © 1992 & 1996 by The Fo​un​da​tion of Eco​no​mic Edu​ca​tion, Inc. Re​dak​cja: Grze​gorz No​wak Co​py​ri​ght for the Po​lish edi​tion © 1998 by In​sty​tut Li​be​ral​no-Kon​ser​wa​tyw​ny Lu​blin Na okład​ce wy​ko​rzy​sta​no ob​raz Pe​tru​sa Van Schen​de​la. ISBN: 978-83-65546-26-5 Wy​daw​ca: Wy​daw​nic​two PRO​HI​BI​TA Pa​weł To​bo​ła-Per​t​kie​wicz www.pro​hi​bi​ta.pl wy​daw​nic​two@pro​hi​bi​ta.pl www.fa​ce​bo​ok.com/Wy​daw​nic​two​Pro​hi​bi​ta Tel: 22 425 66 68 www.twit​ter.com/Mul​ti​bo​okpl Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


Spis treści WPROWADZENIE I PODSTAWY DUCHOWE 1 KAPITALIZM A NASZA KULTURA 2 KAPITALIZM I MORALNOŚĆ 3 ZBROJA SAULA 4 EKONOMIA DLA UMIEJĄCYCH SIĘ NAUCZYĆ II TRADYCJA JUDEOCHRZEŚCIJAŃSKA 5 CZYNNIK MORALNY W WOLNEJ PRZEDSIĘBIORCZOŚCI 6 DOBRZE POMYŚL, ZANIM SKRYTYKUJESZ KAPITALIZM 7 LAISSEZ FAIRE 8 MORALNOŚĆ W AMERYCE 9 PRZYPOWIEŚĆ O TALENTACH: BIBLIA I PRZEDSIĘBIORCY III WOLNOŚĆ GOSPODARCZA 10 TEN ZYSKUJE NAJWIĘCEJ, KTO NAJLEPIEJ SŁUŻY 11 RYNEK A MORALNOŚĆ 12 ZALETY WOLNEJ GOSPODARKI 13 O PRYWATNEJ WŁASNOŚCI I O SILE GOSPODARCZEJ 14 KAPITALIZM JEST BEZLITOSNY – DLA KAPITALISTÓW IV MENTALNOŚĆ ANTYKAPITALISTYCZNA 15 SOCJALIZM 16 NIEDOBRY RYNEK 17 CZY KAPITALIZM MA MORALNĄ PODSTAWĘ? 18 MORALNOŚĆ KAPITALIZMU 19 ETYKA A BIZNES 20 ETYKA AKCJI AFIRMATYWNEJ 21 NIEMORALNOŚĆ PAŃSTWOWEJ OPIEKI ZDROWOTNEJ 22 NIEMORALNOŚĆ UBEZPIECZEŃ SPOŁECZNYCH DODATEK 23 KAPITALIZM: DEFINICJA, KORZENIE I DYNAMIKA NOTY O AUTORACH Wydawnictwo PROHIBITA poleca


Przypisy


WPROWADZENIE Hans F. Sen​n​holz Od chwi​li upad​ku Związ​ku So​wiec​kie​go wid​mo to​ta​li​ta​ry​zmu i za​gła​dy ato​mo​wej utra​ci​ło w du​żej mie​rze swo​je prze​ra​ża​ją​ce ob​li​cze. Ko​mu​nizm jako sys​tem po​li​tycz​ny po​padł w nie​ła​skę, a więk​szość ko​mu​ni​stycz​nych przy​wód​ców wy​chwa​la dziś de​mo​kra​cję i po​rzą​dek ryn​ko​wy. Upa​dek so​wiec​kie​go ko​mu​ni​zmu nie na​ru​szył jed​nak roz​ga​łę​zio​nych in​te​lek​tu​al​nych i mo​ral​nych ko​rze​ni, z któ​rych roz​wi​nął się on jako sys​tem. Wie​le z nich na​dal żyje i wy​pusz​cza pędy. Ko​rze​nie sta​ją się wy​raź​nie wi​docz​ne, gdy po​rów​na​my róż​ne wer​sje ko​mu​ni​zmu. So​wiec​ki ko​mu​nizm Le​ni​na i Sta​li​na wi​do​wi​sko​wo się roz​padł, ale ko​mu​nizm z Ma​ni​fe​stu ko​mu​ni​stycz​ne​go Ka​ro​la Mark​sa jest bar​dzo ży​wot​ny. Więk​szość lu​dzi szyb​ko od​rzu​ci​ła so​wiec​ką wer​sję z jej mno​go​ścią od​ra​ża​ją​cych cech, ale żar​li​wie bro​ni wer​sji Ma​ni​fe​stu wzy​wa​ją​cej do „sil​nie pro​gre​syw​ne​go lub stop​nio​wa​ne​go po​dat​ku do​cho​do​we​go”, „cen​tra​li​za​cji kre​dy​tu w rę​kach rzą​du przy po​mo​cy cen​tral​ne​go ban​ku z cen​tral​ny​mi fun​du​sza​mi i mo​no​po​lem emi​sji pie​nią​dza”, „cen​tra​li​za​cji środ​ków ko​mu​ni​ka​cji i trans​por​tu w rę​kach rzą​du”, „bez​płat​nej edu​ka​cji wszyst​kich dzie​ci w pu​blicz​nych szko​łach” i in​nych funk​cji rzą​du. So​wiec​cy ko​mu​ni​ści uci​chli, ale ucznio​wie Mark​sa są gło​śni jak za​wsze. Cy​tu​ją wciąż na nowo sta​re mark​sow​skie ar​gu​men​ty prze​ciw sys​te​mo​wi opar​te​mu na pry​wat​nej wła​sno​ści, cza​sem do​da​jąc tro​chę od sie​bie. Mimo wi​docz​nej za​pa​ści świa​ta so​wiec​kie​go po​gro​bow​cy po​wta​rza​ją sta​re za​rzu​ty o wy​zy​sku pra​cow​ni​ka przez nie​skrę​po​wa​ny ka​pi​ta​lizm, chro​nicz​nym bez​ro​bo​ciu i po​wszech​nej bie​dzie. Wie​lu adep​tów mark​si​zmu, szcze​gól​nie w Sta​nach Zjed​no​czo​nych, po​pie​ra swo​je an​ty​ka​pi​ta​li​stycz​ne sta​no​wi​sko ar​gu​men​ta​mi etycz​ny​mi, któ​re mają mieć pierw​szeń​stwo przed za​gad​nie​nia​mi go​spo​dar​czy​mi. Pod​no​szą oni rów​ność do​cho​dów do ran​gi po​stu​la​tu etycz​ne​go, któ​re​go speł​nia​nia od​ma​wia​ją ka​pi​ta​li​zmo​wi. Po​tem sta​wia​ją etycz​no–es​te​tycz​ny za​rzut zy​sku jako mo​ty​wa​cji i ob​wi​nia​ją ka​pi​ta​lizm. Znaj​du​ją na​wet istot​ną wadę w do​mnie​ma​nym bra​ku kul​tu​ral​nych war​to​ści i osią​gnięć ka​pi​ta​li​zmu. W nie​wiel​kim stop​niu zwa​ża​jąc na do​świad​cze​nia so​wiec​kie bu​du​ją ba​stion tro​ski i współ​czu​cia w for​mie „etycz​ne​go so​cja​li​zmu”, pod​da​-


ją​ce​go całą dzia​łal​ność go​spo​dar​czą osą​do​wi etycz​ne​mu. Trud​no jest po​ko​nać po​stu​lat etycz​ny albo wy​ka​zać jego fałsz, szcze​gól​nie tezę, że wszy​scy lu​dzie po​win​ni osią​gać rów​ne do​cho​dy albo przy​naj​mniej po​dob​ny po​ziom do​cho​dów. Jest to twier​dze​nie war​to​ściu​ją​ce, nie na​da​ją​ce się do wnio​sko​wa​nia. Mo​że​my jed​nak po​ka​zać kosz​ty i kon​se​kwen​cje po​li​ty​ki zmie​rza​ją​cej do wpro​wa​dze​nia przy​mu​so​wej rów​no​ści do​cho​dów. Mo​że​my też po​ka​zać, jak każ​da pró​ba wpro​wa​dze​nia rów​no​ści kłó​ci się z po​stu​la​ta​mi ta​ki​mi, jak wol​ność jed​nost​ki, do​bro​byt ma​te​rial​ny i za​cho​wa​nie spo​łecz​ne​go po​ko​ju. Ci, któ​rzy chcą wy​rów​ny​wać do​cho​dy, zwy​kle od​ma​wia​ją in​dy​wi​du​al​nej wol​no​ści oso​bom, któ​rych ma​ją​tek ma zo​stać ode​bra​ny pod przy​mu​sem. Za​pew​nia​li​by pra​wo do uży​cia przy​mu​su urzęd​ni​kom i pra​cow​ni​kom od​bie​ra​ją​cym do​chód i dzie​lą​cym go mię​dzy in​nych lu​dzi. Od​bie​ra​nie i po​dział z pew​no​ścią sta​no​wi​ły​by źró​dła ostrych kon​flik​tów, au​to​ma​tycz​nie wy​klu​cza​ją​cych waż​ny po​stu​lat etycz​ny: spo​łecz​nej har​mo​nii i po​ko​ju. Wy​rów​ny​wa​nie do​cho​dów mil​czą​co za​kła​da, że do​chód na​ro​do​wy ce​chu​je au​to​ma​tyzm, nie​za​leż​ność od każ​do​ra​zo​wej po​li​ty​ki rzą​du. W rze​czy​wi​sto​ści do​chód na​ro​do​wy jest sumą do​cho​dów in​dy​wi​du​al​nych, bę​dą​cych wy​ni​ka​mi in​dy​wi​du​al​ne​go wy​bo​ru, woli i wy​sił​ku. Każ​dy ze​wnętrz​ny wpływ lub przy​mus od​dzia​ły​wu​je na nie na​tych​miast i bez​po​śred​nio. Jed​nost​ki re​agu​ją na ten przy​mus; na​wet gdy​by za​cho​wy​wa​ły się jak za​pro​gra​mo​wa​ne ro​bo​ty, to i tak więk​szość do​cho​du, z któ​re​go zmu​szo​ne są zre​zy​gno​wać, jest im od​bie​ra​na z in​dy​wi​du​al​nych oszczęd​no​ści i in​we​sty​cji, a na​stęp​nie prze​zna​cza​na do pu​blicz​nej kon​sump​cji. Jest ona prze​no​szo​na z ob​sza​ru pro​duk​cji dla przy​szło​ści do ob​sza​ru kon​sump​cji dnia dzi​siej​sze​go. Dzia​ła​nia rzą​du ukie​run​ko​wa​ne na wy​rów​na​nie do​cho​dów pro​wa​dzą do sta​gna​cji albo na​wet re​duk​cji do​cho​du na​ro​do​we​go w przy​szło​ści. Po ja​kimś cza​sie bied​niej​si człon​ko​wie spo​łe​czeń​stwa, któ​rzy mie​li sko​rzy​stać na wy​rów​na​niu, mogą w rze​czy​wi​sto​ści po​paść jesz​cze głę​biej w bie​dę i bez​na​dziej​ność. I znów po​stu​lat rów​no​ści eko​no​micz​nej jawi się w kon​flik​cie z in​nym po​stu​la​tem – go​spo​dar​czym do​bro​by​tem wszyst​kich człon​ków spo​łe​czeń​stwa. Etycz​ni kry​ty​cy po​rząd​ku opar​te​go na wła​sno​ści pry​wat​nej nie​zmor​do​wa​nie ata​ku​ją mo​tyw zy​sku i in​stynkt po​sia​da​nia. Oskar​ża​ją kup​ców i skle​pi​ka​rzy, któ​rym się po​wio​dło, bo​ga​tych ban​kie​rów, ma​kle​rów gieł​do​wych i ka​pi​ta​li​stów. Gnie​wa​ją się na re​kla​mę, mar​ke​ting i inne prak​ty​ki biz​ne​su ma​ją​ce na celu in​for​mo​wa​nie i wpły​wa​nie na go​spo​dar​cze de​cy​zje lu​dzi. W wol​nej kon​ku​ren​cji nie ist​nie​ją, ich zda​niem, ja​kie​kol​wiek re​gu​ły uczci​wo​ści i roz​sąd​ku i dla​te​go nie może ona być głów​ną za​sa​dą świa​ta go​spo​dar​ki. Zu​ży​wa ona i mar​nu​je ludz​kie ży​cie na co​dzien​ną wal​kę o go​spo​-


dar​cze prze​trwa​nie. Ko​niecz​ne jest więc, by spra​wy go​spo​dar​cze zo​sta​ły pod​da​ne praw​dzi​wym i efek​tyw​nym za​sa​dom prze​wod​nim – po​stu​la​tom etycz​nym. Mó​wie​nie o we​wnętrz​nym ru​chu, im​pul​sie i in​ten​cji, któ​re po​wo​du​ją, że czło​wiek dzia​ła w okre​ślo​ny spo​sób, jest teo​re​ty​zo​wa​niem. Ale kry​ty​ku​ją​cy mo​tyw zy​sku za​wsze są go​to​wi po​dać w wąt​pli​wość mo​ty​wa​cję biz​ne​su, zwłasz​cza przed​się​bior​ców i ka​pi​ta​li​stów, przy​pi​su​jąc jed​no​cze​śnie czy​ste i ho​no​ro​we mo​ty​wa​cje usta​wo​daw​com, za​rząd​com i po​bor​com po​dat​ko​wym. Ni​g​dy nie wy​ja​śnia​ją, dla​cze​go lu​dzie za​rzą​dza​ją​cy pro​ce​sa​mi pro​duk​cji, czy to wy​twór​cy te​ni​só​wek, czy or​ga​ni​za​to​rzy kon​cer​tów rag​ti​me’owych, mają być tak od​mien​ni co do mo​ty​wów i in​ten​cji od po​li​ty​ków i urzęd​ni​ków pu​blicz​nych, z któ​rych wie​lu ma trud​no​ści w za​rzą​dza​niu swo​imi wła​sny​mi spra​wa​mi. Ni​g​dy nie wy​ja​śnia​ją, dla​cze​go przed​się​bior​ca, któ​ry dba i słu​ży swo​im bliź​nim, usta​wio​ny na sza​lach wagi, ma być ni​żej oce​nio​ny od usta​wo​daw​cy czy za​rząd​cy, któ​ry woli swo​imi bliź​ni​mi rzą​dzić. Etycz​ni cen​zo​rzy są wy​so​ce kry​tycz​ni wo​bec tego, co uwa​ża​ją za brak osią​gnięć kul​tu​ral​nych wśród przed​się​bior​ców. Ubo​le​wa​ją nad utra​tą sztu​ki pięk​ne​go ży​cia, kształ​ce​nia, wy​ra​fi​no​wa​nia w umy​śle, uczu​ciach, zwy​cza​jach i sma​ku. Gdy tyl​ko mogą, po​pie​ra​ją wszel​kie for​my „ży​cia no​wo​cze​sne​go”, wspie​ra​ją pro​gre​sy​wizm i in​te​lek​tu​alizm, szu​ka​ją​ce po​mo​cy w no​wych in​sty​tu​cjach, pro​gra​mach i pro​jek​tach. Chęt​nie usta​na​wia​ją kult czło​wie​ka, jego współ​cze​snej sztu​ki, w du​żej czę​ści pry​mi​tyw​nej i wul​gar​nej, oraz wszech​obec​ne​go pań​stwa. Po​pie​ra​ją eks​cen​trycz​ne i gwał​tow​ne za​cho​wa​nia i uwol​nie​nie się od wię​zów spo​łecz​nych. Jed​nak wszę​dzie tam, gdzie kry​ty​cy ci do​cho​dzą do wła​dzy, swo​im punk​tem od​nie​sie​nia do war​to​ści spo​łecz​nych czy​nią spo​łe​czeń​stwo, gru​pę czy wspól​no​tę. Nie po​świę​ca​jąc wie​le uwa​gi czło​wie​ko​wi, jego na​tu​rze czy oso​bo​wo​ści, zaj​mu​ją się or​ga​ni​zo​wa​niem, kon​cen​tro​wa​niem wła​dzy, za​rzą​dza​niem i ad​mi​ni​stro​wa​niem spo​łe​czeń​stwa. Lek​ce​wa​żąc utra​tę in​dy​wi​du​al​nej wol​no​ści, za​wsze dążą do zre​du​ko​wa​nia czło​wie​ka do roli środ​ka dla pięk​nie wy​glą​da​ją​ce​go celu. Unie​sie​nie na punk​cie zbio​ro​wo​ści i uwiel​bie​nie dla rzą​du ro​sły po​wo​li i sta​le w ser​cach i umy​słach wie​lu lu​dzi, aż nad​szarp​nę​ły ich mo​ral​ne pod​sta​wy. Wie​lu Ame​ry​ka​nów o wie​le wy​żej ceni dziś gwa​ran​to​wa​ny do​chód i bez​pie​czeń​stwo, niż wol​ność jed​nost​ki, po​le​ga​nie na so​bie i god​ność oso​bi​stą. To, co na​zy​wa​ją wol​no​ścią jest naj​czę​ściej cu​dzym po​zwo​le​niem, ar​bi​tral​no​ścią albo po​li​tycz​ną ła​ską. Wy​bór i po​dej​mo​wa​nie de​cy​zji prze​cho​dzą z jed​nost​ki, ro​dzi​ny i gru​py na in​sty​tu​cje po​li​tycz​ne. Ro​śnie wła​dza rzą​du, ale za​mie​ra po​czu​cie wspól​no​ty. Wy​raź​nie to wi​dać w dzia​ła​niach de​ma​go​gów i lob​by​stów, ob​ra​ca​ją​cych po​li​ty​kę w sztu​kę po​li​tycz​nej kra​dzie​ży, po​le​ga​ją​cej na kie​ro​wa​niu do​cho​du jed​nych lu​dzi do kie​sze​ni in​nych – z fa​wo​ry​zo​wa​nych przez sie​bie grup. Rząd stop​nio​wo tra​ci pu​blicz​ny sza​cu​nek i mo​-


ral​ny au​to​ry​tet, albo co gor​sza sta​je się przed​mio​tem nie​chę​ci i ze​psu​cia. W ustro​ju nie​skrę​po​wa​nej wła​sno​ści pry​wat​nej rząd nie roz​da​je pre​zen​tów ani nie roz​dzie​la łask, jest na​to​miast in​stru​men​tem słu​żą​cym do ochro​ny ży​cia i wła​sno​ści. Nie wy​zna​cza, co po​win​no zo​stać zro​bio​ne ani nie za​rzą​dza pro​duk​cją. Po pro​stu wpro​wa​dza w ży​cie i chro​ni nie​zby​wal​ne pra​wa czło​wie​ka oraz bro​ni go przed złem ze stro​ny bliź​nich. Sys​tem taki był​by bar​dziej po​żą​da​ny od na​ka​zo​we​go na​wet gdy​by był mniej pro​duk​tyw​ny. Na szczę​ście nie wzy​wa on do ma​te​rial​nej obo​jęt​no​ści i lek​ce​wa​że​nia wła​snej oso​by; po​rzą​dek spo​łecz​ny, któ​ry chro​ni wzor​ce etycz​ne​go po​stę​po​wa​nia i osą​du mo​ral​ne​go, jest tak​że bar​dziej pro​duk​tyw​nym sys​te​mem go​spo​dar​czym – wy​zwa​la i uru​cha​mia siły twór​cze nie​od​łącz​ne od po​zy​tyw​nej sa​mo​oce​ny oraz two​rzy kwit​ną​cą wspól​no​tę po​przez do​sto​so​wy​wa​nie pro​gra​mów do czło​wie​ka, a nie przez zmu​sza​nie czło​wie​ka, by do​sto​so​wał się do pro​gra​mów. Roz​wa​ża​nia etycz​ne dają pod​sta​wo​we uza​sad​nie​nie pry​wat​nej wła​sno​ści jako środ​ka pro​duk​cji, kon​ku​ren​cji ryn​ko​wej i sys​te​mu zy​sków. Gwa​ran​tu​ją ka​pi​ta​li​stycz​ne​mu sys​te​mo​wi go​spo​dar​ki do​nio​słe miej​sce w po​rząd​ku mo​ral​nym, miej​sce pod​le​głe jed​ne​mu sys​te​mo​wi etycz​ne​mu dla rzą​dzą​cych i rzą​dzo​nych – opar​tym na uczci​wo​ści i spo​ko​ju i po​wstrzy​my​wa​niu się od ja​kich​kol​wiek dzia​łań mo​gą​cych za​szko​dzić bliź​nie​mu. W rze​czy​wi​sto​ści po​rzą​dek ka​pi​ta​li​stycz​ny po​zwa​la się roz​wi​jać mo​ral​ne​mu sys​te​mo​wi na​gród i kar opar​te​mu na oso​bo​wo​ści, wy​sił​ku, ta​len​cie, na​uce i oszczęd​no​ści. Za​pew​nia​jąc ochro​nę wol​no​ści go​spo​dar​czej po​rzą​dek ten sta​je się tak​że osta​tecz​nym gwa​ran​tem ta​kich po​za​eko​no​micz​nych ele​men​tów wol​no​ści, jak wol​ność sło​wa, wy​zna​nia, pra​sy, swo​bód oso​bi​stych – i wie​lu in​nych. Za​gro​że​nia upad​ku du​cho​we​go i mo​ral​ne​go ob​le​ga​ją świat po​rząd​ku ka​pi​ta​li​stycz​ne​go. Ze​świec​cza​ją kul​tu​rę Za​cho​du, czy​niąc opi​nię pu​blicz​ną w wy​so​kim stop​niu ate​istycz​ną. Po​nie​waż więk​szość lu​dzi nie może eg​zy​sto​wać w re​li​gij​nej próż​ni, wy​naj​du​ją oni i trzy​ma​ją się wszel​kie​go ro​dza​ju re​li​gii za​stęp​czych, po​li​ty​ki i pa​sji po​li​tycz​nych, mód i kul​tów albo trwo​nią ży​cie na sport, za​ba​wę, upra​wia​niu sek​su, zdzi​cze​nie, do​ko​ny​wa​nie prze​stępstw, od​da​wa​nie się nar​ko​ma​nii i wszel​kie​go ro​dza​ju in​ne​mu złu. „No​wo​cze​sny czło​wiek” ła​two przy​wią​zu​je się do ze​wnętrz​nych wa​run​ków ludz​kiej eg​zy​sten​cji ukształ​to​wa​nych przez no​wo​cze​sną tech​no​lo​gię, or​ga​ni​za​cję i in​sty​tu​cje spo​łecz​ne. Ma świa​do​mość, że w po​zna​nym cią​gu ludz​kiej hi​sto​rii nie było pre​ce​den​su dla eks​plo​zji de​mo​gra​ficz​nej i wzro​stu wiel​kich miast, któ​rych świad​ka​mi dziś je​ste​śmy. Nie było pre​ce​den​su dla jed​nej cy​wi​li​za​cji się​ga​ją​cej wszyst​kich za​kąt​ków świa​ta i spy​cha​ją​cej w cień wszyst​kie inne, jak na​sza cy​wi​li​za​cja Za​cho​du. I ni​g​dy wcze​śniej tech​no​lo​gia w ta​kim stop​niu nie wpły​wa​ła na ży​cie i pro​ble​my wszyst​-


kich lu​dzi. Czło​wiek no​wo​cze​sny po​wo​łu​je się na wszyst​kie te ra​dy​kal​ne prze​mia​ny, aby uza​sad​nić roz​wią​złość i pro​stac​two ate​istycz​ne​go hu​ma​ni​zmu, któ​ry za​pew​nia przed​mio​ty do za​rzą​dza​nia wszech​obec​ne​mu pań​stwu. Czło​wiek ten, du​cho​wo bez​dom​ny i po​zba​wio​ny celu, po​szu​ku​je na​mia​stek w „re​li​giach” po​li​tycz​nych i spo​łecz​nych. Na po​cząt​ku li​sty na​mia​stek znaj​du​je się po​li​ty​ka, zwłasz​cza po​li​ty​ka za​wi​ści i rosz​czeń. Ate​istycz​ny hu​ma​nizm po​sia​da ak​tyw​nych sprzy​mie​rzeń​ców w re​la​ty​wi​zmie hi​sto​rycz​nym, któ​ry utrzy​mu​je, że pod​sta​wa osą​dów jest re​la​tyw​na, zmien​na w za​leż​no​ści od cza​su i miej​sca, oraz w re​la​ty​wi​stycz​nej so​cjo​lo​gii, któ​ra za pod​sta​wę osą​dów przyj​mu​je gru​py, kla​sy i na​ro​dy. Wszyst​kie one ze​bra​ły się do ata​ku na ustrój pry​wat​nej wła​sno​ści. Etycz​ny eta​tyzm sku​pia je pod swo​imi sztan​da​ra​mi. Atak ten stał się bodź​cem do wy​da​nia ni​niej​sze​go zbio​ru ese​jów w se​rii „Fre​eman Clas​sics”1. Zbiór ten cier​pi na em​bar​ras de ri​ches​se, któ​re​go rzad​ko do​świad​cza​ją po​dob​ne an​to​lo​gie. Trze​ba było od​rzu​cić wie​le wspa​nia​łych ar​ty​ku​łów war​tych włą​cze​nia, po​nie​waż ogra​ni​cze​nie miej​sca bar​dzo za​ostrzy​ło se​lek​cję. Pry​mat dzier​żą pra​ce zna​nych zwo​len​ni​ków mo​ral​ne​go po​rząd​ku ka​pi​ta​li​zmu: Ed​mun​da Opit​za, Le​onar​da E. Re​ada, F. A. Hay​eka i Isra​ela M. Kirz​ne​ra. W efek​cie przed​sta​wio​ny Czy​tel​ni​kom wy​bór uka​zu​je za​kres i spo​sób, w jaki „The Fre​eman” pod​cho​dzi do mo​ral​nych pro​ble​mów na​szych cza​sów. Ujaw​nia wi​zję i mą​drość uta​len​to​wa​ne​go wy​daw​cy, dr. Pau​la Po​iro​ta, któ​ry od po​nad trzy​dzie​stu lat kie​ru​je mie​sięcz​ni​kiem „The Fre​eman” – fla​go​wą pu​bli​ka​cją Fun​da​cji Edu​ka​cji Eko​no​micz​nej. To on za​aran​żo​wał i zor​kie​stro​wał gło​sy, któ​re sły​chać w ni​niej​szym zbio​rze. Niech zo​sta​ną usły​sza​ne wśród po​wszech​ne​go ze​psu​cia i wrza​wy po​li​tycz​nych ku​gla​rzy. Hans F. Sen​n​holz


I PODSTAWY DUCHOWE


1 KAPITALIZM A NASZA KULTURA Ed​mund A. Opitz Dzi​siej​sze od​ro​dze​nie za​in​te​re​so​wa​nia re​li​gią w Ame​ry​ce bywa róż​nie in​ter​pre​to​wa​ne. W każ​dym ra​zie ozna​cza ono, że wie​lu z nas może zo​stać zmu​szo​nych do po​now​ne​go prze​my​śle​nia du​cho​wych pod​staw, na któ​rych zbu​do​wa​na jest na​sza kul​tu​ra. Na​sze dzie​dzic​two wol​nych ko​ścio​łów – in​sty​tu​cji re​li​gij​nych po​sia​da​ją​cych wła​sną wła​dzę, nie​za​leż​nych od pań​stwa – jest wy​raź​nie za​ko​rze​nio​ne w uni​kal​nej, in​te​lek​tu​al​nej i kul​tu​ral​nej gle​bie Za​cho​du. Po​trze​bu​je​my jed​nak przy​po​mnie​nia, że rów​nież inne na​sze sza​cow​ne in​sty​tu​cje wy​ro​sły na tej sa​mej gle​bie. No​wo​cze​sna na​uka, edu​ka​cja, na​sza tra​dy​cja ogra​ni​czo​ne​go rzą​du i na​sza sym​pa​tia dla wol​nej przed​się​bior​czo​ści albo ka​pi​ta​li​zmu są za​ko​twi​czo​ne w tym sa​mym du​cho​wym pod​ło​żu; zaś jako nad​bu​do​wy są one wszyst​kie czu​łe na nisz​cze​nie lub utra​tę fun​da​men​tów. Pod​pie​ra​nie tej du​cho​wej pod​sta​wy to rzecz jed​na, czym in​nym jest zaś jej obro​na przed po​śred​nią ero​zją bę​dą​cą skut​kiem ata​ków na jej au​to​no​micz​ne źró​dła ta​kie jak na​uka, edu​ka​cja czy wol​na przed​się​bior​czość. Na​uka i edu​ka​cja mają zdol​nych obroń​ców, więc atak na na​szą kul​tu​rę naj​czę​ściej sku​pia się na go​spo​dar​ce, gdzie – bywa – uzy​sku​je po​zo​ry wia​ry​god​no​ści. Kom​bi​na​cja czyn​ni​ków kul​tu​ro​wych, któ​ra umoż​li​wi​ła na​ro​dzi​ny ka​pi​ta​li​zmu, była wy​jąt​ko​wa i moż​na ar​gu​men​to​wać, że prze​trwa​nie wol​nej pry​wat​nej przed​się​bior​czo​ści za​le​ży rów​nie moc​no od ich kul​ty​wo​wa​nia, jak i od zna​jo​mo​ści za​let wol​ne​go ryn​ku. W fi​lo​zo​fii le​żą​cej u pod​ło​ża prak​tycz​ne​go ka​pi​ta​li​zmu ry​nek sta​no​wi na​rzę​dzie po​dej​mo​wa​nia de​cy​zji go​spo​dar​czych. Jest on wzor​cem prze​ja​wia​ją​cym się w wol​no​ści wy​bo​ru ku​po​wa​nia to​wa​rów i usług przez wol​nych lu​dzi. Lu​dzie za​an​ga​żo​wa​ni w dzia​łal​ność go​spo​dar​czą na każ​dym po​zio​mie mogą do​pusz​czać się przy​mu​su i oszu​stwa, po​dob​nie jak w każ​dej in​nej dzie​dzi​nie; je​że​li jed​nak tak się zda​rzy, po​win​ni zo​stać od​po​wied​nio na​pięt​no​wa​ni za swo​je złe po​stę​po​wa​nie. Ta​kie zda​rza​ją​ce się zło jest jed​nak czymś zu​peł​nie in​nym, niż do​mnie​ma​ne to​tal​ne zło le​żą​ce u pod​staw ge​ne​ral​ne​go wy​klę​cia przez ko​lek​ty​wi​stów in​sty​tu​cji wol​ne​go ryn​ku jako ca​ło​ści czy też bez​myśl​nych kry​tyk ze stro​ny lu​dzi ską​d​inąd ro​zum​nych.


Ak​tyw​ność go​spo​dar​cza, pod​da​na ta​kim sa​mym etycz​nym i in​sty​tu​cjo​nal​nym ogra​ni​cze​niom jak wszyst​kie inne ludz​kie dzia​ła​nia, nie jest bar​dziej oczy​wi​stym obiek​tem in​wa​zji po​li​ty​ki, niż re​li​gia, na​uka czy ja​ka​kol​wiek inna dzie​dzi​na ludz​kie​go ży​cia. Go​spo​dar​ka po​nad​to zaj​mu​je stra​te​gicz​ną po​zy​cję wśród róż​nych ludz​kich za​jęć. Ak​tyw​ność go​spo​dar​cza nie jest zgo​ła tyl​ko środ​kiem do osią​ga​nia ce​lów ma​te​rial​nych; jest środ​kiem do osią​ga​nia wszyst​kich na​szych ce​lów. Go​spo​dar​ka, choć może na nie​co po​śled​niej​szym szcze​blu niż na​uka, edu​ka​cja i re​li​gia, jest dla tych ce​lów środ​kiem nie​odzow​nym. Je​że​li jej toż​sa​mość jako środ​ka dla tych ce​lów nie jest re​spek​to​wa​na, może ona stać się in​stru​men​tem ich znisz​cze​nia oraz ze​psu​cia du​cho​wej pod​sta​wy, na któ​rej spo​czy​wa​ją. Kil​ka stu​le​ci temu wy​da​rzył się wiel​ki spo​łecz​ny prze​wrót – jed​na z tych wiel​kich, głę​bo​kich, kul​mi​na​cyj​nych zmian ludz​kie​go du​cha, prze​ja​wia​ją​ca się na po​zio​mie spo​łecz​nym w po​sta​ci no​wych in​sty​tu​cji i no​we​go po​glą​du na ży​cie. Róż​ne aspek​ty tej prze​mia​ny zo​sta​ły na​zwa​ne Re​ne​san​sem, Re​for​ma​cją i Kontr​re​for​ma​cją, przy czym cała spra​wa była na​tu​ry re​li​gij​nej. Lu​dzie czu​li po​trze​bę mi​ło​ści do Boga na swój spo​sób i, rów​no​le​gle, po​trze​bę po​szu​ki​wa​nia praw​dy na wła​sną rękę. Ta ostat​nia po​trze​ba jest źró​dłem me​to​dy na​uko​wej. Jed​nak jak wszy​scy inni lu​dzie, spe​cja​li​ści–na​ukow​cy ła​two po​pa​da​ją w błąd nie​świa​do​mo​ści uni​kal​nych du​cho​wych i spo​łecz​nych wa​run​ków, któ​re umoż​li​wi​ły za​ist​nie​nie ich spe​cjal​no​ści. Jak pi​sał Or​te​ga y Gas​set, są „ab​so​lut​ny​mi igno​ran​ta​mi co do tego, w jaki spo​sób spo​łe​czeń​stwo i ludz​kie ser​ce po​win​ny być zor​ga​ni​zo​wa​ne, aby mo​gły po​zo​stać do​cie​kli​wy​mi”. Na​uka ule​gła prze​kształ​ce​niu i te​raz część uczo​nych sta​wia swo​je ta​len​ty do dys​po​zy​cji po​li​ty​ków pań​stwa–pla​ni​sty. To jest kon​se​kwen​cja sy​tu​acji, w któ​rej lek​ce​wa​ży się me​ta​fi​zycz​ne pod​sta​wy wie​dzy. Pod​sta​wy du​cho​we Ludz​ka kul​tu​ra ro​dzi się jako coś „pie​lę​gno​wa​ne​go”, roz​wi​ja​ne​go przez kształ​ce​nie, dys​cy​pli​nę i ćwi​cze​nie. Jej du​cho​we pod​sta​wy two​rzo​ne są dłu​go i mo​zol​nie, po​dob​nie mo​zol​nie jak bu​du​je się tamę wrzu​ca​jąc do wody ka​mie​nie, do​pó​ki nie wy​nu​rzy się z niej w koń​cu szczyt sto​su. No​wo​cze​sna kul​tu​ra przy​go​to​wy​wa​ła się od stu​le​ci do mo​men​tu, w któ​rym na​stą​pił wy​buch re​wo​lu​cji umy​sło​wej XVI wie​ku i w któ​rym nowy świa​to​po​gląd, nowy duch i nowe sys​te​my war​to​ści po​zwo​li​ły wy​zwo​lić i ukie​run​ko​wać ludz​ką ener​gię. Lu​dzie zrzu​ca​li z sie​bie mar​twy cię​żar sta​rych ogra​ni​czeń – róż​no​ra​kich uspra​wie​dli​wień dla ty​ra​nii rzą​du po​li​tycz​ne​go, kon​tro​li nad twór​czą ener​gią czło​wie​ka, prze​szkód w pró​bach po​zna​wa​nia świa​ta na​tu​ry.


Do​bro​byt ma​te​rial​ny, któ​ry wi​dzi​my w Ame​ry​ce, jest bez​po​śred​nim owo​cem du​cho​we​go i spo​łecz​ne​go prze​ło​mu, któ​ry do​ko​nał się oko​ło czte​rech stu​le​ci temu. Kry​ty​cy ka​pi​ta​li​zmu są świa​do​mi tego związ​ku co naj​mniej od pięć​dzie​się​ciu lat, od chwi​li wy​da​nia przez Maxa We​be​ra zna​czą​cej książ​ki Ety​ka pro​te​stanc​ka i duch ka​pi​ta​li​zmu. Jed​nak re​wo​lu​cjo​ni​ści sto​so​wa​li stra​te​gię an​ty​ka​pi​ta​li​stycz​ną dużo wcze​śniej: G. Za​cher już w roku 1884 pi​sał w „The Red In​ter​na​tio​nal” – „kto wal​czy z chrze​ści​jań​stwem, ten jed​no​cze​śnie wal​czy z mo​nar​chią i ka​pi​ta​li​zmem!”. Je​że​li na​sze wspól​ne ju​de​ochrze​ści​jań​skie dzie​dzic​two uto​ro​wa​ło dro​gę roz​wo​jo​wi ka​pi​ta​li​zmu, to sub​tel​ną dro​gą spo​wo​do​wa​nia upad​ku ka​pi​ta​li​zmu by​ło​by po​wstrzy​ma​nie się od jego otwar​te​go ata​ko​wa​nia; za​miast tego na​le​ża​ło​by się sku​pić na osła​bia​niu fun​da​men​tów, któ​re go pod​trzy​mu​ją. Na jed​nym ogniu pie​kły​by się wów​czas dwie pie​cze​nie, w spo​sób pod​po​wie​dzia​ny przez fran​cu​skich re​wo​lu​cjo​ni​stów, któ​rzy dwie​ście lat temu mó​wi​li: „nie ata​kuj​cie mo​nar​chii, ata​kuj​cie ideę mo​nar​chii”. Być może wagę i zna​cze​nie du​cho​wych i kul​tu​ro​wych fun​da​men​tów Za​cho​du mo​gło​by zi​lu​stro​wać po​rów​na​nie sce​ne​rii orien​tal​nej i za​chod​niej. Po​dróż​nik od​wie​dza​ją​cy Orient jest za​sko​czo​ny za​kre​sem sto​so​wa​nia siły ludz​kich mię​śni wciąż uży​wa​nych w spo​łe​czeń​stwie do cięż​kiej pra​cy. Uli​ce in​dyj​skie​go mia​sta są za​tło​czo​ne ludź​mi nio​są​cy​mi rze​czy, pcha​ją​cy​mi rze​czy i słu​żą​cy​mi jako jucz​ne zwie​rzę​ta. Sce​ny te wy​wo​łu​ją prze​moż​ne wra​że​nie, że Wschód po​trze​bu​je ma​szyn, by siłę ludz​ką móc za​stą​pić siłą me​cha​ni​zmów2. Py​ta​nia i od​po​wie​dzi Dla​cze​go na Wscho​dzie bra​ku​je ma​szyn, któ​re uła​twi​ły​by ludz​ką ha​rów​kę? Czy jest on zbyt bied​ny, by je ku​pić? Eu​ro​pa była taka kil​ka stu​le​ci temu; po​tem siły Eu​ro​pej​czy​ków roz​kwi​tły i sku​pi​ły się na spo​so​bach uwol​nie​nia się od więk​szo​ści cięż​kiej pra​cy, któ​ra wciąż przy​pa​da w udzia​le ich bra​ciom na Da​le​kim Wscho​dzie. Czy jest moż​li​we, że lu​dzie Wscho​du nie są dość mą​drzy, by wy​na​leźć i zbu​do​wać wła​sne ma​szy​ny? Prze​ciw​nie, wie​lu z nich kipi twór​czą ener​gią, ma wy​na​laz​cze umy​sły, o czym świad​czą ich fi​lo​zo​fie, sztu​ka, rze​mio​sła. Do​stęp​ne są im bo​ga​te za​so​by na​tu​ral​ne. A może spo​łe​czeń​stwo Wscho​du zo​sta​ło spę​ta​ne przez do​mi​nu​ją​cą, de​spo​tycz​ną for​mę rzą​dów? De​spo​tyzm na Wscho​dzie ist​niał, ro​dzi​my i obcy, po​wsta​je jed​nak py​ta​nie: dla​cze​go lu​dzie od stu​le​ci po​kor​nie pod​da​wa​li się ty​ra​nii? Dla​cze​go idea ogra​ni​czo​ne​go rzą​du zdo​by​ła wśród nich tak ni​kłe po​par​cie? Dla​cze​go Orient nie wy​na​lazł ma​szyn3, nie wdro​żył tech​no​lo​gii, nie stwo​rzył prze​my​słu, któ​ry do​star​czał​by do​-


bra i zmniej​szył do​tkli​wy cię​żar le​żą​cy na bar​kach pół mi​liar​da lu​dzi? Na te py​ta​nia nie da się od​po​wie​dzieć na po​zio​mie tech​no​lo​gii ani or​ga​ni​za​cji spo​łecz​nej i po​li​tycz​nej. Od​po​wie​dzi trze​ba szu​kać w tych głęb​szych war​stwach, w któ​rych po​dej​mo​wa​ne są ży​wot​ne de​cy​zje po​zwa​la​ją​ce albo nie po​zwa​la​ją​ce wzra​stać prze​ko​na​niu o god​no​ści czło​wie​ka, o jego wol​no​ści i o ich na​tu​ral​nych zwień​cze​niach, ta​kich jak na​uka i tech​no​lo​gia. Za​so​by na​tu​ral​ne i moż​li​wo​ści to spra​wy dru​go​rzęd​ne; naj​waż​niej​sze jest po​sia​da​nie dzie​dzic​twa re​li​gij​ne​go (albo po​sta​wy wo​bec świa​ta), któ​re za​chę​ca lu​dzi do wy​ko​rzy​sty​wa​nia na​tu​ral​nych moż​li​wo​ści. W Eu​ro​pie dzie​dzic​two ta​kie mia​ło po​stać tra​dy​cji ju​de​ochrze​ści​jań​skiej, za​wie​ra​ją​cej ele​men​ty kul​tu​ry grec​kiej – w ca​ło​ści zwa​nej chry​stia​ni​zmem. Gdy tra​dy​cja ta po​ja​wi​ła się u świ​tu cza​sów no​wo​cze​snych, sta​ła się głów​nym źró​dłem wiel​kich zmian w spo​łe​czeń​stwie Za​cho​du. Licz​ba lu​dzi wzro​sła wie​lo​krot​nie; jed​no​cze​śnie pod​niósł się do​bro​byt jed​no​stek. Zni​kły klę​ski gło​du, wy​eli​mi​no​wa​no rów​nież wie​le cho​rób, okieł​zna​no nisz​czy​ciel​stwo nie​któ​rych lu​dzi. Edu​ka​cja roz​sze​rzy​ła się na naj​dal​sze krań​ce spo​łe​czeń​stwa. W tym sa​mym okre​sie współ​cze​snej hi​sto​rii spo​łe​czeń​stwo Orien​tu po​zo​sta​ło cał​ko​wi​cie sta​tycz​ne – aż do fer​men​tu ostat​nich lat. Rów​ni wo​bec Boga U pod​staw wiel​kie​go za​chod​nie​go prze​ło​mu le​ża​ła idea, że in​dy​wi​du​al​ny wy​znaw​ca mógł sta​nąć w obec​no​ści Bo​żej bez po​śred​nic​twa żad​nej spe​cjal​nej kla​sy lu​dzi, gru​py czy na​ro​du. We​dle tej wia​ry Stwór​ca i Opie​kun ży​cia, Pan świa​ta, jest jed​nak pa​ra​dok​sal​nie bli​sko każ​dej oso​by i in​te​re​su​je się rze​cza​mi naj​mniej​szy​mi. Po​myśl​my, co ta​kie prze​ko​na​nie, szcze​rze wy​zna​wa​ne, mo​gło zdzia​łać dla ma​lucz​kich cho​dzą​cych po Zie​mi, jak wy​pro​sto​wa​ło ich ple​cy i pod​nio​sło czo​ła! Po​myśl​my, co prze​ko​na​nie to zro​bi​ło z ty​ra​nią. Je​że​li każ​dy czło​wiek my​ślał o so​bie jako o stwo​rze​niu Bo​żym i po​ten​cjal​nie Jego dziec​ku, z pew​no​ścią nie zga​dzał się dłu​żej być stwo​rze​niem in​ne​go czło​wie​ka, gru​py lu​dzi ani żad​ne​go rzą​du! Od​da​nie czło​wie​ka pod wła​dzę in​ne​go czło​wie​ka albo gru​py nie mo​gło być wię​cej uwa​ża​ne za pra​wo albo wolę Bożą. Dla​te​go każ​dej oso​bie przy​pi​sa​no „pra​wa” któ​rych nikt nie mógł ogra​ni​czać, a z tego po​wsta​ła kon​cep​cja rzą​du jako in​sty​tu​cji spo​łecz​nej, do​bro​wol​nie stwo​rzo​nej przez lu​dzi dla za​pew​nie​nia każ​de​mu z nich owych „praw”. Je​ste​śmy dum​ni, i słusz​nie, z eks​pe​ry​men​tu z rzą​dem za​po​cząt​ko​wa​ne​go w na​szych gra​ni​cach nie​co po​nad dwie​ście lat temu. Być może głów​ną za​sa​dę tego no​we​go ro​dza​ju rzą​du wy​ra​ził Ja​mes Ma​di​son w trzy​dzie​stym dzie​wią​tym ese​ju ze zbio​ru The Fe​de​ra​list Pa​pers4, gdy na​pi​sał o de​ter​mi​na​cji, „aby oprzeć wszyst​kie na​sze po​li​-


tycz​ne eks​pe​ry​men​ty na zdol​no​ści ro​dza​ju ludz​kie​go do sa​mo​rzą​du”. Nie moż​na tych słów in​ter​pre​to​wać w ten spo​sób, że Ma​di​so​na zwio​dła ja​kaś mrzon​ka spo​śród drze​mią​cych w ludz​kiej pier​si; jed​nak po raz pierw​szy w dzie​jach po​je​dyn​cza oso​ba nie była wi​dzia​na jako drob​ny przed​miot pod​da​ny dzia​ła​niom rzą​du albo jego urzęd​ni​ków. Nie​zby​wal​ne pra​wa zo​sta​ły przy​pi​sa​ne każ​dej jed​no​st​ce jako na​tu​ral​ny dar Boży, zaś uży​wa​nie sił każ​de​go było wy​łącz​nie jego spra​wą – do​pó​ki nie na​ru​sza​ło praw in​nych jed​no​stek. W ame​ry​kań​skim sys​te​mie rzą​dów lu​dzie cie​szy​li się wyż​szym stop​niem po​li​tycz​nej wol​no​ści niż gdzie​kol​wiek i kie​dy​kol​wiek wcze​śniej, zaś sto​pień ten osią​gnę​li ogra​ni​cza​jąc rząd do dba​nia o je​dy​ny in​te​res, jaki jest lu​dziom wspól​ny – usu​wa​nie ba​rier dla po​ko​jo​we​go współ​dzia​ła​nia i re​ali​zo​wa​nia ini​cja​tyw wol​nych lu​dzi. Ame​ry​kań​ska kon​cep​cja rzą​du nie na​ro​dzi​ła się od razu go​to​wa w kil​ku umy​słach; zo​sta​ła wy​ku​ta w trak​cie dłu​gich do​świad​czeń i dys​ku​sji. Od po​ło​wy XVIII stu​le​cia Ame​ry​ka​nie pro​te​sto​wa​li prze​ciw za​ka​zom wpro​wa​dza​nym przez bry​tyj​ską Ko​ro​nę, któ​re ude​rza​ły w ich pra​wa jako lu​dzi; a prze​cież jed​no po​ko​le​nie wcze​śniej do​cho​dzi​li swych praw jako An​gli​cy. Wcze​śniej​szą kon​cep​cję od póź​niej​szej dzie​li prze​wrót my​ślo​wy i świa​to​po​glą​do​wy. Sta​jąc do wal​ki o swo​je pra​wa jako An​gli​cy, ko​lo​ni​ści mie​li na my​śli ustęp​stwa, któ​re ich przod​ko​wie, po​czy​na​jąc od ba​ro​nów spod Run​ny​me​de5, wy​mu​si​li na swo​ich wład​cach. Bro​niąc swo​ich praw jako lu​dzie, ko​lo​ni​ści za​kre​śla​li nowy, teo​lo​gicz​ny wy​miar swo​jej wol​no​ści. Praw​do​po​dob​nie to miał na my​śli To​cqu​evil​le w 1835 roku, kie​dy pi​sał o Ame​ry​ka​nach, że „re​li​gia (…) jest pierw​szą z ich po​li​tycz​nych in​sty​tu​cji”. Re​li​gij​ne aspek​ty ogra​ni​czo​ne​go rzą​du Je​że​li za​sto​su​je​my do teo​rii po​li​ty​ki roz​wa​ża​nia re​li​gij​ne, rząd po​wi​nien być ogra​ni​czo​ny wy​łącz​nie do za​pew​nia​nia wol​no​ści i spra​wie​dli​wo​ści jed​na​ko​wo wszyst​kim oby​wa​te​lom. Wol​ność po​li​tycz​na ma więc du​cho​we pre​ce​den​se i du​cho​wym za​da​niom słu​ży, two​rząc spo​łecz​ne wa​run​ki umoż​li​wia​ją​ce lu​dziom osią​ga​nie ce​lów zgod​nych z ich na​tu​rą. Wol​ność po​li​tycz​na słu​ży rów​nież twór​czym po​trze​bom czło​wie​ka. W jej wa​run​kach po​wsta​je pe​wien sys​tem re​ali​zo​wa​nia ak​tyw​no​ści go​spo​dar​czej, zwa​ny, słusz​nie, „ka​pi​ta​li​zmem”. Ani zdro​wy roz​są​dek ani teo​ria nie dają wię​cej pod​staw do ogra​ni​cza​nia go​spo​dar​czych dzia​łań czło​wie​ka, niż ich ist​nie​je dla ar​bi​tral​ne​go ogra​ni​cza​nia jego dzia​łań na​uko​wych, edu​ka​cyj​nych czy re​li​gij​nych; jed​nak przez cią​głe po​wta​rza​nie nie​prawd bądź pół​prawd po​wsta​ło wra​że​nie, ja​ko​by każ​de zło, na któ​re cier​pi na​-


sze spo​łe​czeń​stwo, wy​ni​ka​ło z wol​no​ści przed​się​wzięć go​spo​dar​czych, pod​czas gdy praw​dzi​wą przy​czy​ną du​żej czę​ści tego zła jest wła​śnie ogra​ni​cza​nie tej wol​no​ści. W ostat​nich la​tach przed​się​bior​czość i go​spo​dar​ka prze​szły cięż​kie ko​le​je. Przed​się​bior​cy, tak samo źli i do​brzy jak każ​da inna gru​pa lu​dzi, zo​sta​li wy​se​lek​cjo​no​wa​ni do spe​cjal​ne​go trak​to​wa​nia. Prze​mysł jako ca​łość zo​stał zwią​za​ny sie​cią prze​pi​sów i kon​tro​li. Rząd za​pew​nił jed​nym ga​łę​ziom przy​wi​le​je, pod​czas gdy inne bran​że cier​pia​ły po​li​tycz​ną dys​kry​mi​na​cję. W tym sa​mym okre​sie po​pu​lar​ność zdo​by​ła nowa kon​cep​cja rzą​du. Jest to ta sama kon​cep​cja, prze​ciw któ​rej pro​te​sto​wa​li i wal​czy​li Ame​ry​ka​nie osiem​na​sto​wiecz​ni – kon​cep​cja, że rząd jest źró​dłem naj​wyż​szej wła​dzy w spo​łe​czeń​stwie i dla​te​go po​sia​da wszyst​kie pra​wa, któ​rych cza​so​wo udzie​la lu​dziom we​dług wska​zań po​li​tycz​nej ce​lo​wo​ści. Tak więc tra​dy​cyj​na ame​ry​kań​ska za​sa​da, na któ​rej opie​ra się re​la​cja mię​dzy rzą​dem a spo​łe​czeń​stwem zo​sta​ła od​wró​co​na do góry no​ga​mi. Za​wsze wte​dy, kie​dy lu​dzie ule​ga​li swo​jej żą​dzy wła​dzy i chci​wo​ści, w mniej​szym lub więk​szym stop​niu po​ja​wia​ły się ogra​ni​cze​nia wol​no​ści po​li​tycz​nej i go​spo​dar​czej. W prze​szło​ści, gdy ro​bi​ło się cięż​ko, lu​dzie za​ci​ska​li pasa, szem​ra​li i po​cie​sza​li się wza​jem​nie li​te​ra​tu​rą o wol​no​ści, świę​tej i wiecz​nej. Pod​trzy​my​wa​ła ich wia​ra, że ci, któ​rzy ko​cha​li wol​ność, byli po pra​wej stro​nie i że pra​wość w koń​cu za​trium​fu​je. Mo​gli gi​nąć, ale ich pryn​cy​pia prze​trwa​ły każ​de​go ty​ra​na. Dziś sy​tu​acja jest inna. War​to​ści ule​gły zmia​nie, a ogra​ni​cze​nia wol​no​ści po​li​tycz​nej i go​spo​dar​czej uczy​nio​no za​sa​dą. Dla​te​go cio​sy wy​mie​rzo​ne w ogra​ni​czo​ny rząd i wol​ną przed​się​bior​czość nie usta​ją po do​ko​na​niu tam dzie​ła znisz​cze​nia. Po​dą​ża​ją głę​biej i ude​rza​ją w du​cho​wą i kul​tu​ro​wą pod​sta​wę na​sze​go spo​łe​czeń​stwa, w to pod​ło​że na​sze​go ży​cia, któ​re do​tąd uwa​ża​li​śmy za nie​na​ru​szal​ne. W na​szej obec​nej sy​tu​acji naj​sil​niej​szy i bez​po​śred​ni ucisk za​gra​ża, jak się wy​da​je, ze stro​ny prze​ro​śnię​te​go i biu​ro​kra​tycz​ne​go rzą​du. Je​że​li chce​my li​kwi​da​cji na​ło​żo​nych na nas ogra​ni​czeń i na​ka​zów, nie jest ce​lo​wym po​zo​sta​wie​nie nie​tknię​tej kon​cep​cji wszech​wład​ne​go rzą​du – ani jej ko​rze​ni, by mo​gła od​ro​dzić się i po​wo​do​wać mno​że​nie prze​pi​sów. Fał​szy​wa idea rzą​du musi zo​stać za​stą​pio​na pra​wi​dło​wą. Lecz kie​dy pró​bu​je​my od​świe​żyć ame​ry​kań​ską ideę ogra​ni​czo​ne​go rzą​du, od​kry​wa​my, że pod​sta​wy du​cho​we, z któ​rych ona wy​ro​sła, same pil​nie wy​ma​ga​ją dziś od​no​wie​nia. Naj​in​ten​syw​niej​szej pra​cy wy​ma​ga dziś wła​śnie fun​da​ment du​cho​wy; nie​mal nikt jed​nak przy nim nie pra​cu​je, po​nie​waż lu​dzie nie zda​ją so​bie spra​wy z jego waż​no​ści. Do​pó​ki nie zo​sta​ną ule​czo​ne pod​sta​wy du​cho​we, pra​ca na​pra​wia​ją​ca wyż​sze war​stwy ży​cia spo​łecz​ne​go nie może za​owo​co​wać, jako że do​ty​ka je​dy​nie mar​gi​ne​sów pro​ble​mu – co wi​dzi​my obec​nie.


Ed​mund A. Opitz


2 KAPITALIZM I MORALNOŚĆ Edward Co​le​son Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


3 ZBROJA SAULA John K. Wil​liams Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


4 EKONOMIA DLA UMIEJĄCYCH SIĘ NAUCZYĆ Le​onard E. Read Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


II TRADYCJA JUDEOCHRZEŚCIJAŃSKA


5 CZYNNIK MORALNY W WOLNEJ PRZEDSIĘBIORCZOŚCI F. A. von Hay​ek Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


6 DOBRZE POMYŚL, ZANIM SKRYTYKUJESZ KAPITALIZM Per​ry E. Gre​sham Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


7 LAISSEZ FAIRE Ga​ret Gar​rett Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


8 MORALNOŚĆ W AMERYCE Nor​man S. Ream Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


9 PRZYPOWIEŚĆ O TALENTACH: BIBLIA I PRZEDSIĘBIORCY Ks. Ro​bert A. Si​ri​co Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


III WOLNOŚĆ GOSPODARCZA


10 TEN ZYSKUJE NAJWIĘCEJ, KTO NAJLEPIEJ SŁUŻY Paul L. Po​irot Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


11 RYNEK A MORALNOŚĆ Pe​ter J. Hill Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


12 ZALETY WOLNEJ GOSPODARKI Bill An​der​son Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


13 O PRYWATNEJ WŁASNOŚCI I O SILE GOSPODARCZEJ Hans F. Sen​n​holz Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


14 KAPITALIZM JEST BEZLITOSNY – DLA KAPITALISTÓW Al​lan Le​vi​te Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


IV MENTALNOŚĆ ANTYKAPITALISTYCZNA


15 SOCJALIZM Lu​dwig von Mi​ses Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


16 NIEDOBRY RYNEK Isra​el M. Kirz​ner Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


17 CZY KAPITALIZM MA MORALNĄ PODSTAWĘ? Char​les Dy​kes Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


18 MORALNOŚĆ KAPITALIZMU E. Bar​ry Asmus i Do​nald B. Bil​lings Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


19 ETYKA A BIZNES Ed​mund A. Opitz Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


20 ETYKA AKCJI AFIRMATYWNEJ Ste​ven Yates Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


21 NIEMORALNOŚĆ PAŃSTWOWEJ OPIEKI ZDROWOTNEJ Paul A. Cle​ve​land Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


22 NIEMORALNOŚĆ UBEZPIECZEŃ SPOŁECZNYCH John At​ta​rian Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


DODATEK


23 KAPITALIZM: DEFINICJA, KORZENIE I DYNAMIKA V. Orval Watts Zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sprze​daż książ​ki w In​ter​ne​cie:


NOTY O AUTORACH

W i l l i a m A n d e r s o n jest dok​to​ran​tem w Au​burn Uni​ver​si​ty. Za esej wy​dru​ko​wa​ny w tym to​mie otrzy​mał pre​sti​żo​wą na​gro​dę Ga​rveya współ​fun​do​wa​ną przez Mont Pe​le​rin So​cie​ty.

E. B a r r y A s m u s jest eko​no​mi​stą pra​cu​ją​cym w Na​tio​nal Cen​ter for Po​li​cy Ana​ly​sis.

J o h n A t t a r i a n jest pu​bli​cy​stą miesz​ka​ją​cym w Ann Ar​bor w sta​nie Mi​chi​gan.

D o n a l d B . B i l l i n g s był wy​kła​dow​cą uni​wer​sy​tec​kim, obec​nie pra​cu​je jako kon​sul​tant w dzie​dzi​nie ban​ko​wo​ści.

P a u l A . C l e v e l a n d jest pro​fe​so​rem eko​no​mii w Bir​ming​ham–So​uthern Col​le​ge w Ala​ba​mie.

E d w a r d C o l e s o n jest eme​ry​to​wa​mym pro​fe​so​rem eko​no​mii Spring Ar​bor Col​le​ge w sta​nie Mi​chi​gan. Obec​nie miesz​ka w Pu​er​to Rico.

C h a r l e s D y k e s jest przed​się​bior​cą dzia​ła​ją​cym w sta​nie Mis​si​si​pi i au​to​rem wie​lu ar​ty​ku​łów, pu​bli​ko​wa​nych w mie​sięcz​ni​ku „The Fre​eman”.

G a r e t G a r r e t t (1878–1954) był au​to​rem wie​lu ksią​żek, współ​pra​cow​ni​kiem „Wall Stre​et Jo​ur​nal” i re​dak​to​rem „Sa​tur​day Eve​ning Post”. W j. pol​skim uka​za​ła się jego Isto​ta ame​ry​kań​skie​go suk​ce​su, Wyd. Pro​hi​bi​ta, War​sza​wa 2011).

P e r r y E . G r e s h a m (1907–1994) był wy​kła​dow​cą w Ber​tha​ny Col​le​ge w sta​nie Wir​gi​nia i wie​lo​let​nim pre​ze​sem Fo​un​da​tion for Eco​no​mic Edu​ca​tion.

F r i e d r i c h A u g u s t v o n H a y e k (1899–1992), uczeń Lu​dwi​ga von Mi​se​sa, no​bli​sta w dzie​dzi​nie eko​no​mii, był jed​nym z naj​bar​dziej wpły​wo​wych my​śli​cie​li wspie​ra​ją​cych go​spo​dar​kę wol​no​ryn​ko​wą i ka​pi​ta​lizm.


P e t e r J . H i l l jest pro​fe​so​rem eko​no​mii w Whe​aton Col​le​ge w sta​nie Il​li​no​is.

I s r a e l M . K i r z n e r jest pro​fe​so​rem eko​no​mii uni​wer​sy​te​tu no​wo​jor​skie​go i wy​kła​dow​cą na se​mi​na​riach or​ga​ni​zo​wa​nych przez Fo​un​da​tion for Eco​no​mic Edu​ca​tion.

A l l a n L e v i t e jest pu​bli​cy​stą miesz​ka​ją​cym w San Fran​ci​sco w sta​nie Ka​li​for​nia.

L u d w i g v o n M i s e s (1881–1973) był głów​ną po​sta​cią au​striac​kiej szko​ły eko​no​mii, au​to​rem wie​lu ce​nio​nych do dziś ksią​żek oraz na​uczy​cie​lem i mi​strzem wie​lu wy​bit​nych eko​no​mi​stów.

E d m u n d A . O p i t z (1914–2006), był współ​re​dak​to​rem mie​sięcz​ni​ka „The Fre​eman”, był człon​kiem za​rzą​du Fo​un​da​tion for Eco​no​mi​cal Edu​ca​tion od 1955 roku aż do cza​su przej​ścia na eme​ry​tu​rę w 1992 roku. Jest au​to​rem książ​ki Re​li​gion and Ca​pi​ta​lism: Al​lies, Not Ene​mies.

P a u l L . P o i r o t (1915–2006) był re​dak​to​rem na​czel​nym mie​sięcz​ni​ka „The Fre​eman” od jego prze​ję​cia przez Fo​un​da​tion for Eco​no​mi​cal Edu​ca​tion w 1956 roku aż do swo​je​go przej​ścia na eme​ry​tu​rę w 1987 roku.

L e o n a r d E . R e a d (1989–1983) był za​ło​ży​cie​lem Fo​un​da​tion for Eco​no​mi​cal Edu​ca​tion w roku 1946 i peł​nił aż do śmier​ci funk​cję jej dy​rek​to​ra. Był au​to​rem wie​lu ksią​żek i ar​ty​ku​łów.

N o r m a n S . R e a m , pu​bli​cy​sta i eme​ry​to​wa​ny du​chow​ny Ko​ścio​ła Kon​gre​ga​cyj​ne​go, miesz​ka w Es​tes Park w sta​nie Co​lo​ra​do.

H a n s F. S e n n h o l z (1922–2007) kie​ro​wał Wy​dzia​łem Eko​no​mii w Gro​ve City Col​le​ge w Pen​n​sy​lva​nii aż do przej​ścia na eme​ry​tu​rę w 1992 roku. Od tam​te​go cza​su peł​nił funk​cję dy​rek​to​ra Fo​un​da​tion for Eco​no​mi​cal Edu​ca​tion.

Ksiądz R o b e r t A . S i r i c o jest pre​ze​sem Ac​ton In​sti​tu​te for the Stu​dy of Re​li​gion and Li​ber​ty w Gran Ra​pids, Mi​chi​gan.

V. O r v a l Wa t t s jest eme​ry​to​wa​nym wy​kła​dow​cą eko​no​mii i kie​row​ni​kiem


Di​vi​sion of So​cial Stu​dies w Nor​th​wo​od In​sti​tu​te w Mi​dland w sta​nie Mi​chi​gan.

Ksiądz dr J o h n W i l l i a m s pi​sarz, wy​kła​dow​ca i fi​lo​zof, pra​co​wał na​uko​wo w Fo​un​da​tion of Eco​no​mic Edu​ca​tion. Obec​nie miesz​ka w Au​stra​lii, z któ​rej po​cho​dzi.

S t e v e n Ya t e s jest pra​cow​ni​kiem The Ac​ton In​sti​tu​te for the Stu​dy of Re​li​gion and Li​ber​ty.




Przypisy Se​ria ta obej​mu​je tomy za​wie​ra​ją​ce wy​bra​ne i po​gru​po​wa​ne te​ma​tycz​nie ese​je z ame​ry​kań​skie​go mie​sięcz​ni​ka „The Fre​eman”, wy​da​wa​ne​go przez Fo​un​da​tion for Eco​no​mie Edu​ca​tion [red.]. W wie​lu kra​jach Azji, któ​re wpro​wa​dzi​ły go​spo​dar​kę wol​no​ryn​ko​wą, na​sta​pił w tych spra​wach ogrom​ny po​stęp od roku 1958, w któ​rym pi​sa​ny był esej [przyp. red. wyd. amer.]. Na​wet tam, gdzie wy​na​laz​ki mia​ły miej​sce, na przy​kład w Chi​nach, sto​so​wa​no je nie tak jak w cy​wi​li​za​cji ła​ciń​skiej do za​stą​pie​nia siły ludz​kiej, lecz – tak jak wy​na​le​zio​ne przez Chiń​czy​ków tacz​ki – do bar​dziej in​ten​syw​ne​go i wy​daj​ne​go jej eks​plo​ato​wa​nia [red.]. Fe​de​ra​list Pa​pers – ese​je, pi​sa​ne przez Ale​xan​dra Ha​mil​to​na, Ja​me​sa Ma​di​so​na i Joh​na Jaya, po​pie​ra​ją​ce ra​ty​fi​ka​cję Kon​sty​tu​cji USA przez po​szcze​gól​ne sta​ny, pu​bli​ko​wa​ne w „The In​de​pen​dent Jo​ur​nal” (New York) w la​tach 1787–1788. Po​cząt​ko​wo uka​za​ło się ich 77, po​tem jesz​cze 8 w in​nych cza​so​pi​smach. Pod​pi​sy​wa​ne naj​pierw A ci​ti​zen of New York, po​tem Pu​blius, za​wie​ra​ły wy​kład fi​lo​zo​fii po​li​tycz​nej przy​świe​ca​ją​cej twór​com Kon​sty​tu​cji i pań​stwo​wo​ści USA. Ze​bra​ne ra​zem, uka​zy​wa​ły się póź​niej wie​lo​krot​nie w for​mie książ​ko​wej. Do tej pory au​tor​stwo po​szcze​gól​nych ese​jów nie jest jed​no​znacz​nie przy​pi​sa​ne po​szcze​gól​nym au​to​rom, cho​ciaż kom​pu​te​ro​we ana​li​zy sty​lu po​zwo​li​ły na do​syć pew​ne atry​bu​cje. Fe​de​ra​list Pa​pers są po​wszech​nie uwa​ża​ne za naj​wy​bit​niej​sze osią​gnię​cie ame​ry​kań​skiej my​śli po​li​tycz​nej [red.]. Run​ny​me​de – miej​sco​wość, w któ​rej w roku 1215 ba​ro​no​wie An​glii wy​mu​si​li na kró​lu Ja​nie bez Zie​mi pod​pi​sa​nie Wiel​kiej Kar​ty Wol​no​ści, gwa​ran​tu​ją​cej im i in​nym wol​nym An​gli​kom nie​osią​gal​ne wcze​śniej swo​bo​dy i bę​dą​cej prze​ło​mem dla funk​cjo​no​wa​nia an​giel​skiej mo​nar​chii i an​giel​skie​go spo​łe​czeń​stwa [red.].


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.