47 minute read
Aneks źródłowy
1
„Rocznik Towarzystwa Naukowego Krakowskiego z Uniwersytetem Jagiellońskim złączonego”, t. 8 (23), Oddział Sztuk i Archeologii, t. 1, 1852, s. 3–12.
Advertisement
Wiadomość o bożyszczu słowiańskiém znalezioném w Zbruczu r. 1848. Wiadomość początkowa udzielona p. Mieczysława Potockiego
Powodowany odezwą szanownego Towarzystwa Naukowego zachęcającą wszystkich do czynienia poszukiwań archeologicznych, i do robienia opisów różnych zabytków starożytnych po naszym kraju rozrzuconych, – przesyłam szanownemu Towarzystwu opis i rysunek odwiecznego u mnie się znajdującego posągu pochodzącego z czasów bałwochwalskich, przedstawiającego bożka, niegdyś wielką cześć od pogańskich mieszkańców téj ziemi odbierającego.
W roku 1848 w miesiącu Sierpniu, w czasie wielkiéj długo trwającej posuchy, gdy woda na rzece Zbruczu nadzwyczaj opadła, strażnicy graniczni przechodząc nad jej brzegiem, w okolicy górzystéj i lesistéj na gruncie wsi Liczkowiec, w bliskości miasteczka Hussiatyna, ujrzeli coś nakształt kapelusza nad wodą wystającego. Powodowani ciekawością, sądząc że to istotnie może być kapelusz jakiegoś człowieka utonionego, wskoczyli do wody, i z zadziwieniem przekonali się, że ów kapelusz był kamienny, osadzony na czworograniastyra słupie również kamiennym. Natychmiast dali znać o tém do dworu, a za staraniem ówczasowego Rządzcy zaprzężono trzy pary wołów, i wkrótce wydobyto na brzeg słup czworograniasty z nadzwyczaj twardego kamienia wyrobiony, mający na cztérech swoich bokach różne niezgrabne płaskorzeźby, u góry zaś przedstawiający posąg pogańskiego bożyszcza. Nieco głębsza w tém miejscu woda nie dozwoliła bliżej przekonać się, czyli ów bałwan stał na jakowymś piedestale, lub czyli tylko sam się tam znajdował. Obecni przy dobywaniu go z wody utrzymywali, że wprawdzie w owem miejscu
były ślady większych kamieni, mogących dać mniemanie, jakoby należały do piedestału, lecz że te zamulone i dość głęboko w wodzie zanurzone były prawie niepodobne do wydobycia. Rozpatrzywszy się jednak w całym kształcie tego słupa, w jego przedziałach, i w rzeźbionych na nim figurach, łatwy i bardzo sprawiedliwy da się uczynić wniosek, że sam ten bałwan nie stał na żadnej podstawie, lecz że stanowi część czyli dalszy ciąg słupa, zapewne w wodzie pozostałego, również może mającego rozmaite rzeźby, który razem z częścią wydobytą mógł stanowić jednę całość, to jest posąg pogańskiego bożka, kiedyś pewnie na piedestale ustanowionego.
Przyjąwszy podług Nestora czas zaszczepienia w tych stronach religii chrześciańskiéj około roku 980, zdziwimy się zapewne, że posąg ten, jak się zdaje, niezawodnie spoczywał w wodzie od tego czasu przez blisko dziewięć wieków!! dla tego téż z téj strony, którą kamień leżąc w wodzie dotykał się ziemi, rzeźba jest daleko wyraźniejszą, z innych bowiem trzech stron pęd wody ciągle ją ścierał, z tego téż powodu cały nawet kamień z trzech boków wygląda jak gdyby był gładko wyszlufowany, wszystkie zaś zarysy figur są zaokrąglone, i w jedném miejscu bardzo wyraźne i wystające, w inném już mocno wytarte. Załączony tu rysunek przez bardzo utalentowanego, młodego człowieka wykonany z całą dokładnością, okazuje rysy figur, ich wydatność, i częściowe ich uszkodzenie.
Zastanowiwszy się znowu nad okolicą w któréj ów bałwan był znaleziony, to jest w miejscu, gdzie rzeka Zbrucz przerzyna wzgórza zwane Miodobory, na których szczytach do dziś dnia dają się spostrzegać szczątki murów, jakby odwiecznych zamczysk, o których przecież ani w historyi żadnego śladu nie znajdujemy, ani żadnego ustnego podania nie mamy, możemy łatwo uczynić wniosek, że góry te otoczone żyznemi gruntami, w czasach dalekich, przedchrześciańskich były przez ludzi zamieszkane, że w tych miejscach musiał być jakiś gród, miejsce obronne, a zatém że musiały być także świątynie pogańskie, i posągi ich bożków. W następstwie dopiéro późniejszych czasów, kiedy do tych zakątów światło chrześciaństwa przedzierać się zaczęło, mieszkańcy ujęci zapewne gorliwością nowej wiary, dawne bałwany swych bożyszcz postrącali w rzekę, a jednym z tych jest ten który opisuję. Długo posąg ten leżał w zapomnieniu, dopiéro mając go sobie ustąpionym przez uprzejmość właściciela Liczkowiec pospieszam z najdokładniejszym, ile mi się zdaje opisem, – sądząc że tym sposobem wywięzuję się nie tylko z obowiązku przesyłania szanownemu Towarzystwu opisów różnych starożytności naszéj ziemi, ale nadto pobudzając uczonych do ściślejszych badań, może choć cokolwiek przyczynię się do rzucenia iskierki światła na mytologię naszych pogańskich przodków.
Posąg ten, jak powiedziałem, z jednéj sztuki twardego kamienia wyrobiony, przedstawia podług wiernie tu oddanego rysunku, jednę głowę z czterema mniéj więcéj do siebie podobnemi twarzami, nakrytą jednym nieco spiczasto kończącym się kapeluszem, którego brzegi są wystające, i ku górze zawrócone.
Wysokość tego słupa od dołu do wiérzchu kapelusza wynosi 8 stóp 5¼ cali, – szerokość nierówna od 11¼ do 12 cali, – cały słup podzielony jest na 3 główne części, oddzielone od siebie gzymsami na 2 cale szerokiemi.
Część pierwsza wyobraża figurę rzniętą, któréj tylko głowa z kapeluszem jest zawsze na osobnym półkarku umieszczona, figura ta od nóg do kapelusza ma 5 stóp wysokości i jest rozmaicie ułożona, – i tak:
Na stronie B. ma prawą rękę na piersiach, lewą na brzuchu położoną, – poniżéj jest wyraźnie jakby przepasana, – na tej przepasce zawieszony miecz, pod którym znowu jest wyrżnięta niezgrabna postać konia, jakby w biegu będącego, i tu zdaje się kończyć suknia owéj osoby, z pod któréj jednak nóg nie widać, tylko jest czyste pole aż do dzielącej linijki czyli gzymsu. Pod tą znowu lipijką znajduje się wyrżnięta mała osóbka wysokości 1 stopy i 4 cali, z rozłożonemi rękami i w sukni z pod któréj wychodzą nogi, lecz ich stopy są niewidzialne. Tu następuje przedzielająca linijka, a pod tą jest wyrżnięta osoba jakby bokiem klęcząca, i na nogach siedząca, twarzą do frontu obrócona, niby z wzniesionemi do góry rękami, u których palców nie widać, twarz téj osoby zdaje się być więcéj kobiéca, – wysokość zaś jej wynosi 2 stopy i 1 cal.
Na stronie A. Osoba górna ma więcéj wydatne piersi, w prawéj ręce trzyma nie wielki rożek, lewą jak piérwsza ma położoną na brzuchu, jest przepasaną, a z pod sukni widać nogi zakończone stopami. Mniejsza figurka ma także wyraźniejsze piersi kobiéce, a u rąk widoczniejsze palce, obok zaś jéj głowy znajduje się wyrżnięta, ale nie wystająca figurka bardzo maleńka, i do stojącéj obok większéj zupełnie podobna. W trzeciém zaś polu jest osoba z twarzą więcéj męzką, bo z wąsami, także jakby frontem klęcząca, dla tego nogi tylko do kolan widoczne, ręce ma w górę wzniesione, z wyraźnemi palcami, jakby niemi podpierała dzielącą linijkę gzymsową.
Na stronie C. Pierwsza figura jest takaż, jak tamte, tylko że w prawéj ręce trzyma coś nakształt pierścienia lub kółka, lewa zaś jest niżéj spuszczona. Figurka mniejsza jest takaż sama jak tamte, tylko z więcej jeszcze wyraźnemi piersiami kobiécemi, a figura trzecia jest znowu bokiem klęcząca, z rękami i palcami do góry podniesionemi, i jakby podpierającemi linijkę gzymsową, twarz zaś téj osoby zdaje się być więcej męzka, jakby z wąsami.
Na stronie D. Figura główna jest taka jak na stronie A. tylko mężniejsza i bez żadnych ozdób: figurka mniejsza jest zupełnie jak na stronie A.; figury zaś trzeciej całkiem brakuje, tylko jest czyste pole.
W ogólności wszystkie te rzeźby są nadzwyczaj niezgrabne, nieproporcjonalne, jawnie dowodzące, że sztuka rzeźbiarska była w ówczas niemal jeszcze w kolebce, i równie jak mieszkańcy na bardzo niskim stopniu wykształcenia.
Oto jest zupełny i szczegółowy opis znalezionego bałwana pogańskiego.
Przeglądając historyą Naruszewicza w Tomie II edycyi Lipskiéj k. 117 znajdujemy tamże opis bożka Światowida, szczególnie czczonego od Słowian na wyspie Rugii (Rü-
gen) zamieszkałych, a mianowicie w ich mieście Arkonie, gdzie bóstwo to miało przepyszną świątynię, w któréj ogromny i bogaty jego posąg był przechowywany. Cześć tego bożka miała być w całéj Słowiańszczyznie rozpowszechniona, – wszyscy Słowianie składali mu tam wyznaczone podatki i daniny, uznając go za boga wszystkich bogów, – królowie nawet sami, jako cudownemu miejscu na przepych i przemogę dary słali. Na cześć tego bożka często był zwyczaj zabijać chrześcianina. Światowit czczony w Arkonie miał cztery osobne głowy, w prawéj ręce trzymał róg, w który co rok kapłan wlewał pewny trunek, w lewéj trzymał łuk, lub téż miał ją zgiętą po boku w kształcie łuka, – miał na sobie bardzo bogatą suknię, krótką po kolana, a jako znamiona swéj władzy miał ogromnej wielkości bardzo kosztowny miecz, oraz poświęconego sobie siwego konia. Porównywając ten opis z rzeźbami na znalezionym posągu wyrytemi, możemy z niejakąś pewnością utrzymywać, że ten posąg jest to bałwan Światowida czczony od Słowian nad Zbruczem i Dniestrem osiedlonych. Różnica byłaby tylko naprzód w tém, że ten kamienny trzyma jeszcze w ręku jakieś kółko, które może znaczyło jako symbolum wieczności, a powtóre, w położeniu i liczbie głów. Światowit czczony w Arkonie jak jest opisany w Przyjacielu Ludu z r. 1836,str. 47 miał cztéry osobne głowy na osobnych karkach, z których dwie naprzód a dwie w tył były zwrócone: głowy te jednak żadnym nie były przykryte kapeluszem, gdy przeciwnie znaleziony bałwan ma cztéry twarze o jednéj głowie i jednym przykryte kapeluszem. Różnica ta jednak nie osłabia naszego mniemania, że to jest ten sam Światowid, tylko że tu nad Zbruczem, gdzie bożek ten był również czczony, mógł być nieco odmiennego kształtu, zachowując przecież główne swoje znamiona. Naruszewicz nadto w tymże Tomie str. 134 powiada, że u Morawców był posąg Witysława, mający cztéry twarze w jednej głowie tak, iż na każdą stronę była twarz osobna, na karcie zaś 133 mówi: że mieszczanie miasta Karencyi na téjże wyspie Rugii czcili bożka nazwiskiem Witha, którego posąg miał 7 głów, jedném przykrywadłem nakształt kapelusza pokrytych, to samo już usprawiedliwia nasz domysł, że ów posąg kamienny jest Światowid Słowian Naddniestrzańskich, który na górach Miodoborach nad Zbruczem mógł mieć jednę z swych głównych świątyń. Wyobrażenie jego może być nawet dawniejsze, jak Światowida Rugiańskiego; gdyż nad Zbruczem około roku 1000 pewno już bałwochwalstwo nie istniało, chociaż zapewne i wiara chrześciańska nie była jeszcze doskonale ugruntowaną, dla tego ten posąg mógł więcéj swą pierwotną formę zachować, aniżeli posąg Rugiański który mógł uledz różnym zmianom i przekształceniu, gdyż dopiero około r. 1168 Waldemar król Duński zająwszy wyspę zniszczył pogaństwo i bożka.
Daleko trudniejsze jest rozwiązanie zagadki, co mają znaczyć owe cztéry mniejsze osóbki, z których jedna ma koło siebie inną jeszcze mniejszą jakby dziecko, – oraz jakieby nadać znaczenie tym trzem ostatnim klęczącym osobom? – może to są tylko jakoweś emblemata tego bóstwa?– może te trzy osoby znaczyły niejako wszystkich ludzi, którzy swemi siłami mieli dźwigać i utrzymywać posąg, tak bardzo czczonego potężnego boż-
ka, – zawsze trudny bardzo domysł, na który się nie odważam, zostawiając dochodzenie tegoż ludziom światlejszym i bieglejszym w odgadywaniu starożytnych zabytków.
Jeszcze tylko stówko dodam o nazwie tego bożka. – Naruszewicz, utrzymuje że nazwa Swantowit, pochodzi stąd, że jakoby za Cesarza Ludwika syna Karola W. mnisi jacyś zaszli na wyspę Rugię, i że tam zaszczepiali Chrześciaństwo, a z niém cześć świętego Wita, którego za patrona uznawali, – gdy zaś mieszkańcy zburzywszy się, mnichów powypędzali, i wiary świętej odstąpili, z powrotem do bałwochwalstwa zatrzymali cześć dawnego swego bożka, przezwawszy go Swiatowitem. – Jakkolwiek podobne domniemywanie ma za sobą powagę Helmolda, przecież nie zdaje mi się być bardzo do prawdy podobnem. – Podług tego przypuszczenia nazwa Swiatowit powstałaby była dopiero po upadku wprowadzonego już chrześcijaństwa, pierwotna więc nazwa tego bożka musiała być insza, i ta chyba zupełnie zaginęła. – Powtóre, jeżeli mieszkańcy wyspy tak byli na księży i na wiarę chrześciańską oburzeni, że ich całkiem ze swego kraju wypędzili i zniszczyli, dla czegóżby w swojém bałwochwalstwie mieli zachowywać jakąś nienawidzoną przez siebie nazwę, takową swego bożka obdarowywać, a dawne starożytne jego nazwisko puszczać w zapomnienie? Zatrzymanie nawet dawnego nazwiska zgadzało się więcéj z duchem i wyobrażeniami kapłanów pogańskich, których było interesem, ażeby cześć i nazwę tego bóstwa nieskazitelną zachować, stąd bowiem ogromne zyski ciągnęli. – Po trzecie nakoniec, jeżeli bóstwo to pod takiém nazwiskiem było w całej Słowiańszczynie znane i czczone, więc widać, że ta nazwa jest jego pierwotną, oryginalną, gdyż inaczej musielibyśmy przypuścić, że we wszystkich krajach słowiańskich byli mnisi nawracający, mający za swego patrona świętego Wita, i że ci byli wyganiani, a następnie, że dopiero z powrotem bałwochwalstwa powstawał wszędzie Światowit: przypuszczenie to byłoby zupełnie niepodobne, a nawet z historyą niezgodne, a wreszcie nieco dziwnémby się zdawało, żeby jeden chrześciański święty dawał od siebie nazwę pogańskiemu bóstwu. – Mnieby się zdawało, z uwagi że bożek ten był uważany jako największy i najpotężniejszy jako bóg bogów, że miał cztéry twarze, zapewne w cztéry strony świata obrócone, a przez to, że wszystko, całą ziemię, świat i ludzi widział, – mogła powstać bardzo prosta jego nazwa, od wid, widzenie, i świat – Swiatowid, to jest bożek widzący i dyrygujący całym światem, dla tego najpotężniejszy, i tak powszechną cześć pod témże mianem w całej Słowiańszczyznie odbierający; co nawet zdaje się potwierdzać nazwa tego bożka u Morawców Witysław, to jest: że on doskonale, dobrze wszystko widzi. – Zapewne może ten mój domysł nie zasłuży na uwagę światłych mężów, – poważam się jednak tutaj go umieścić.
To jest wszystko, co o znalezionym posagu mogłem szanownemu Towarzystwu do wiadomości podać, z prawdziwą przyjemnością wywięzuję się z wlanego na nas obowiązku; dość dla mnie będzie zaszczytu, jeżeli szanowne Towarzystwo to moje usiłowanie przyjmie z takiém pobłażaniem, z jaką gorliwością i chęcią jest Mu takowe ofiarowane, zostawiając także zupełnie do Jego woli opis ten sprostowawszy i objaśniwszy umieścić
go w rocznikach swoich. – Gdyby Szanowne Towarzystwo żądało w czémkolwiek co do tego posągu bliższego i więcéj jeszcze szczegółowego objaśnienia, takowemu żądaniu starać się będę ile mojej możności natychmiast zadość uczynić. W końcu usiłowaniem mojém będzie posąg ten w małym rozmiarze z drzewa lub gipsu odwzorować i do zbioru Szanownego Towarzystwa przesłać.
O dwóch starożytnych mogiłach na gruntach wsi Kociubińczyk się znajdujących, w późniejszym czasie nie zaniedbam przesłać opisu i wiadomości.
Kociubińczyki nad Zbruczem 15 Listopada 1850.
Mieczysław Potocki m.p.
2
Odpowiedź Mieczysława Potockiego na pismo Towarzystwa Naukowego Krakowskiego, „Rocznik Towarzystwa Naukowego Krakowskiego z Uniwersytetem Jagiellońskim złączonego”, t. 8 (23), Oddział Sztuk i Archeologii, t. 1, 1852, s. 12–16.
Szanowne Towarzystwo Naukowe.
Z najżywszém zadowoleniem i z prawdziwą przyjemnością odebrałem tyle pochlebne i tak dla mnie zaszczytne pismo Szanownego Towarzystwa z d. 7 Grudnia 1850. Jeżeli to małe i początkowe usiłowanie moje w udzieleniu opisu starożytnego ojczystego zabytku, uzyskało tak pobłażające przyjecie, jeżeli ta drobna niejako obowiązkowa każdego więcéj ukształconego Polaka praca, znalazła tak chlubne uwzględnienie, tedy z drugiéj strony otrzymane pismo Szanownego Towarzystwa stało się dla mnie nader miłym bodźcem do dalszego poświęcania się pracom archeologicznym. – Chęci i usiłowania moje w tym względzie będą najszczersze, i tylko obawiam się, aby takowe częstokroć nie przewyższyły możności, zachęcony jednak tak uprzejmém wezwaniem, mam nadzieję, że i ta obawa płonną się stanie, skoro Szanowne Towarzystwo raczy kiedyś późniejsze moje prace oceniać zawsze z jednego tylko stanowiska, to jest z chęci odpowiedzenia choć w części chwalebnym jego zamiarom, a oraz stania się użytecznym swemu krajowi. – W dzisiejszém położeniu naszém, gdy przeznaczenie powołało nas po największej części do cichego zajęcia się uprawą rodzinnej ziemi, możeż być piękniejsze i więcej naszemu uczuciu odpowiednie zatrudnienie, jak wyszukiwanie ukrytych w jéj łonie starożytnych zabytków, świadczących o naszéj niegdyś wielkości i potędze, wyświecających obyczaje i zwyczaje naszych naddziadów! czyliż widok wyoranéj przypadkiem strzały, lub szczątku oręża, nie przemawia do nas wspomnieniem owych barbarzyńskich najeźdźców i walecznych obrońców naszéj ziemi? – Wreszcie owe rozrzucone po całym kraju mogiły, kryjące w swém łonie kości poległych wojowników, owe stérczące gruzy niegdyś obronnych zamczysk, nieme świadki ubiegłych wieków, czyliż obok zwykłéj ciekawości nie obudzają w nas chęci dociekania przeszłej ich świetności, której znowu odkrycie napawa nas szlachetną dumą, jak walecznymi, jak miłującymi swą ojczyznę byli niegdyś ojcowie nasi! Widok tych drogich pomników przeszłości poruszy nie raz zdolniejsze pióra do przekazania ich pamięci następnym pokoleniom, a jeżeli nadto obudzi w każdym człowieku ukrytą iskierkę samolubstwa, toć zapewne takowe nie może być piękniéj zadowolnione, jak ową chlubą należenia do grona mężów wyższych nauką i światłem, otoczonych powszechném współziomków poważaniem, i z taką gorliwością zachowujących od zagłady dawne zabytki narodowe. – Do téj wady samolubstwa z zupełną tutaj otwartością się przyznaję.
Co do posągu Światowida, zgadzając się w zupełności ze zdaniem Szanownego Towarzystwa, że wartość jego przez oddanie go użytkowi publicznemu o wiele jeszcze podniesioną będzie, – miło mi wyznać, że w tym względzie Szanowne Towarzystwo uprzedziło tylko myśl moją, któréj może dla tego wyraźnie nie objawiłem, bo nie wie-
działem sposobu, jakimby tak znaczny ciężar można było do Krakowa przesiać. – Gdy jednak Szanowne Towarzystwo rzecz tę wzięło na swoje staranie, najprzyjemniéj mi będzie, zastósować się we wszystkiém do kroków, jakie w tym celu delegowany przedsięwziąć zechce. Niechaj inne narody wznoszą wspaniałe Muzea do przechowywania zabytków swojej starożytności, dla nas, nasz święty Kraków jest jedném narodowém Muzeum, jest owym drogim skarbem pamiątek ojczystych, gdzie każda świątynia, każdy dom. każdy niemal kamień przemawia do nas wspomnieniem dawnéj naszéj wielkości i sławy!
Dla tego zupełnie podzielam to przekonanie, że dla odwiecznego posągu Światowida nie ma więcéj odpowiedniego miejsca, jak w starożytnym grodzie Krakusa, wśród murów naszéj Jagiellońskiéj Akademii, nie wątpię więc, że posąg ten nigdzie indziej, tylko w tych murach znajdzie swoje pomieszczenie. – W odstąpieniu zaś tegoż dla publicznego użytku nie szukam dla siebie chluby, tylko ten jeden zakładam warunek, żeby w przyszłości nigdy jakakolwiek bądź władza nie śmiała go ruszyć z raz już obranego miejsca, w przeciwnym bowiem razie zastrzegam sobie, aby posąg ten stał się własnością jednego z mojej rodziny, najwięcej się odznaczającego zamiłowaniem rzeczy ojczystych.
W końcu do przesłanego opisu bożka Światowida winienem jako uzupełnienie dodać jeszcze słów kilka, które pierwéj w przepisywaniu opuszczone zostały.
Uczony J.S. Bandtkie w dziejach narodu Polskiego Edyc. z r, 1835 idąc zapewne za zdaniem M. Bielskiego, na karcie 101 utrzymuje: że „czyli bożek Światowid był od naszych pogańskich przodków czczony, na to nie ma pewnych dowodów” i znowu na karcie 114 powiada, „że nawet niepewno jest, czyli bożek ten znany był w Polsce”. Teraźniejsze wynalezienie jednak posągu bożka, uznanego przez Szanowne Towarzystwo za Światowida, jest dostateczną na powyższe twierdzenie odpowiedzą, i zdaje się, że już wszelką w tym względzie wątpliwość usuwa. – Dla lepszego jednak przekonania nastręcza mi się jeszcze jedna uwaga: Pomorzanie, część Słowian nad morzem Bałtyckiém osiadłych, międy innemi czcili bóstwa Gerowit czyli Hierowit bożka wojny, oraz Porewit albo Borewit, bożka wojennéj zdobyczy. Z powodu bliskiego pokrewieństwa nazwa i cześć tych bożków łatwo mogła przejść do sąsiednich Lechitów, jeżeli nadto zważymy, że u nas znane były dawne nazwy: Bogowid, Ludowid, Ziemowit, dla czegóż nie możemy utrzymywać, że nasi pogańscy przodkowie mogli również znać i czcić bożka Światowida? – Uwaga ta w połączeniu z świéżo odkrytym posągiem zdaje się z pewnością naprowadzać na domysł, że cześć Światowida nie tylko w Polsce, ale niezawodnie w całéj Rusi bardzo musiała być upowszechnioną. Źródłosłów wyrazu Światowit wyprowadza Bandtkie od czeskiego słowa Wit znaczącego zwycięzcę, żatém Światowit jest: święty zwycięzca, – pochodzenie to już zdaje się podobniejszem do prawdy, aniżeli Naruszewicza: Święty Wit, chociaż zawsze nie rozumiem, dla czego światy ma koniecznie być święty, kiedy właśnie i w tym wywodzie Światowid mógł znaczyć zwycięzcę świata, czyli najwyższego bożka.
Wszakże tenże sam Naruszewicz w Hist. Nar. Pols. Edyc. Lipsk. p. 90 nazwisko pomorskiego bożka Borewit chce wyprowadzać z ruskiego świt bore, czyli bore świt, co się znaczy: przewraca gwałcącą siłą świat. Jeżeli więc można Pomorskiego bożka wyprowadzać ze źródłosłowu ruskiego, toć daleko łatwiéj nazwę bożka tu na Rusi znalezionego wyprowadzić od wyrazu świt, czyli świat i wid od widzenia, zatém Świtowid czyli Światowid, to jest bożek cały świat widzący, bo ma cztery twarze, zatém najwyższy.
Co zaś do owéj drugiéj figurki, wyrżniętéj na posągu pod piérwszą, główną, czy nie będzie to wyobrażenie bogini Ziza czyli Cyca? która podług Naruszewicza p. 137 miała być bogini piersista, karmicielka wszystkich rzeczy, którą czczono dopraszając się o liczne potomstwo. Ten domysł zdaje się wzmacniać jeszcze owa maleńka, ledwie widzialna figurka, umieszczona obok większej i wyglądająca jakoby dziecko.
Upraszam Szanowne Towarzystwo o domieszczenie tych kilku słów, jako uzupełnienie do przesłanego już pierwej mego opisu Światowida.
Kociubińczyki dnia 10 Lutego 1851 r.
Mieczysław Potocki mp.
3
D. Rederowa, K. Stachowska, Ośrodek naukowy krakowski w świetle materiałów Towarzystwa Naukowego Krakowskiego 1841–1871, „Rocznik Biblioteki Polskiej Akademii Nauk w Krakowie”, R. 2, 1956, Wrocław 1959, s. 108.
129. Mieczysław Potocki do Józefa Majera w sprawie posągu Światowida
Kociubińczyki, 22 V 1860
Oryg., sygn. TNK-31, nr 168/60. Korespondencja. Szanowny Panie Prezesie. W roku 1851, chcąc uczynić zadość potrzebie naukowej, przyczynić się do obudzenia chęci poszukiwań archeologicznych, a zarazem ozdobić naszą starą stolicę Kraków najstarożytniejszą pamiątką słowiańską, odstąpiłem do zbiorów Towarzystwa Naukowego znaleziony w Zbruczu kamienny posąg Światowida i niektóre inne dawne zabytki. Wówczas Towarzystwo nasze zostawało w ścisłym połączeniu z Uniwersytetem Jagiellońskim, stanowiło wraz z nim jedno nierozdzielne ciało i dlatego życzeniem moim było, ażeby ów posąg Światowida zdobił wnijście do Biblioteki Jagiellońskiej. Gdy jednak później i wskutek postanowienia wysokiego c. k. rządu Towarzystwo to odłączone od Uniwersytetu zupełnie osobno postawione zostało, przeto w myśl pierwotnego mojego postanowienia mam honor upraszać Szanownego Pana Prezesa, ażebyś nie tylko posąg Światowida, ale i owe drobniejsze moje przesyłki starożytne kazał przenieść i umieścić w salach nowego domu Towarzystwa Naukowego, jako wyłącznie przeze mnie na użytek tegoż przeznaczone. Gdyby w odebraniu tych przedmiotów zachodziła jakowaś trudność, wtedy zapewne zechcesz, Szanowny Panie Prezesie, użyć kroków urzędowych celem przywrócenia i włączenia ich do zbiorów archeologicznych Towarzystwa Naukowego. Wszakże zdaje mi się, że do tej ostateczności przyjść by nie powinno, tym bardziej gdy, jak wiadomo Panu Prezesowi, tak posąg Światowida, jako też owe drobne, a może i inne jeszcze, później przeze mnie nadesłać się mające zabytki starożytne są i będą zawsze zupełną moją własnością, daną nie jako dar, lecz tylko w depozyt Towarzystwu Naukowemu, z tym wyraźnym zastrzeżeniem, że gdyby kiedykolwiek Towarzystwo to miało być w inne miejsce przeniesione lub może wcale zniesione, natenczas wszystkie owe starożytne pamiątki jako prywatna własność mają przejść natychmiast w moje lub moich następców posiadanie. W końcu gdyby niniejsze moje listowne oświadczenie było niewystarczające, wówczas na każde wezwanie Pana Prezesa gotów jestem powtórzyć je urzędownie. O skutku dopełnionych moich życzeń racz, Szanowny Panie Prezesie, w swoim czasie łaskawie mnie uwiadomić. Przy tej sposobności miło mi powtórzyć wyrazy wysokiego poważania, z jakim mam zaszczyt zostawać Szanownego Pana Prezesa powolnym sługą.
Mieczysław z Potoka Potocki czł[onek] Tow. Nauk. Krak.
4
Biblioteka Jagiellońska, List Mieczysława Potockiego do Romualda Jana Ferdynanda Hubego, pisany wKociubińcach 8grudnia 1861 roku, [w:] Korespondencja Romualda Hubego z lat 1815–1890, t. 7, Perec-Prümers, rkps 5007 III, k. 257–258.
[u góry dopisek ołówkiem: Jak wrażliwi ludzie mogą dostać zawrotu głowy!]
Jaśnie Wielmożny Panie Senatorze! Kiedy przed trzydziestu laty, w Uniwersytecie Warszawskim z wielkiém zajęciem słuchaliśmy wykładu Prawa Kościelnego, nikt z nas wtedy nie przeczuwał, że ów Professor doszedłszy z czasem do najwyższych w Rządzie godności, stanie się narzędziem do łamania tegoż prawa i do obalania niezawisłéj hierarchii Kościoła Katolickiego. – Komuż lepiéj, jeżeli nie JWPanu jest wiadomo, – jak religia katolicka wrosła w życie i ducha naszego narodu, jak dzieje jéj Kościoła stanowią nieprzerwane tło dziejów naszéj nieszczęśliwéj Polski. – Walczyć i ginąć za wiarę i Ojczyznę było godłem naszych przodków, – było najwyższym ideałem ich życia, – było jedyną może nieprzerwana nicią, snującą się przez cały ciąg naszego politycznego bytu. – To przywiązanie do wiary naszych Ojców, wyssane z mlekiem matek, weszło już w krew naszą. – Dziś Polska i katolicyzm stanowią jedno i nierozdzielne ciało. – Pojmiesz więc JWPanie, jaką zgrozą i oburzeniem przejmuje cały świat cywilizowany, i cały nasz naród, ów srogi gwałt zadany niedawno w Warszawie sumieniowi katolickiego ludu przez szyzmatycki rząd moskiewski. – W zapamiętałości swojej nie znając on miary, posunął barbarzyństwo swoje do tego stopnia wielkości, że przed niém czasy Neronów i Dyoklecyanów w bladszém już występują świetle. – Lud przez zbrojne żołdactwo napadany w kościołach, ołtarze zplugawione i krwią zbroczone, święta religia zdeptana, – jéj słudzy w więzieniach – i jakby na większe urągowisko władza Ojca ś. Namiestnika Chrystusa na pośmiech i poniżenie wystawiona. I to wszystko dzieje się w owym XIX wieku, okrzyczanym za cywilizowany, – w środku Europy, przez Rząd niby to chrześcijański, z rozkoszą pastwiący się nad podbitym ludem. – Krew się ścina w żyłach, – słów nie ma na opisanie tego bolu. jaki przejmuje każdego Polaka, każdą szlachetną duszę, na samo wspomnienie tych morderstw, katowań i okrucieństw, jakim wskutek nienawiści i dzikości nieszczęśliwy nasz naród ulega. – Czarna rozpacz dawno by ogarnęła nasze umysły, gdyby właśnie nie moc téj świętej wiary, która nie pozwala powątpiewać o miłosierdziu bożem, z pokorą znosić każe wszystkie nieszczęścia i nawet za wrogów modlić się poleca! – Lecz przyjdzie kiedyś straszny Sąd Boży, – przyjdzie chwila upamiętania gdy dzisiéjsi nasi prześladowcy, gorąco miłosierdzia błagać będą!, przyjdzie mówię ten dzień, gdy barbarzyństwo ustąpić będzie musiało przed czystém światłem wiary, potęgą ducha i prądem czasu! – Historya ze wstrętem kiedyś zapisze na swoich kartach dzisiéjsze nasze prześladowania; – w porównawczém świetle przedstawi ona kiedyś zdumionym ludom czyny pierwszych wieków chrześcijaństwa i wieku XIXo, i żadnej innéj między niemi nie znajdzie różnicy, prócz srogości dzikich zwierząt a srogości dzikiego
żołdactwa. – Historya ta mścicielka czynów ludzkich, wyda kiedyś surowy wyrok potępienia na tych władców, którzy gnębiąc lud znękany chcieliby mu wydrzeć wszystko – nawet wspomnienia i wiarę! – Lecz pozwól JWPanie zapytać jakiż obok tego padnie wyrok na tych spółrodaków, którzy do tak okropnego dzieła pomocną wrogom podawali rękę, którzy nie wzdrygali się być narzędziem przemocy, do ucisku własnych rodaków i ich świętéj wiary? Sąd o tém zostawiam twojemu Panie wysokiemu światłu, – ile mnie się jednak zdaje wyrok ten wypadnie stokroć surowszym, – a kara potępienia daleko sroższą!! Może nadejść kiedyś chwila przebaczenia dla ciemnoty i obłąkania – lecz nigdy dla rozumu i głosu świętego obowiązku sumienia! – Dwie są Panie karty, tak w dziejach ludzkości, jak w dziejach naszych nieszczęść – jedna biała świetna, otoczona godłem powszechniéj czci i błogosławieństwa, druga straszna, czarna otoczona godłami – niepowiem jakiemi – na pierwszéj błyszczą imiona dobroczyńców, bohaterów lub męczenników narodu, na drugiéj stoją zapisane nazwiska … nie powiem jakie, łatwo się ich domyśleć można, – strzeż się tylko Panie, ażeby twoje imię, które dotąd twoi niegdyś uczniowie ze czcią wspominali, dziś splątane z imieniem waszego Margrabiego, wraz z nim nie wyryło się na téj czarnéj karcie narodowéj: –Niedawno ogłoszony z twoim JWPanie podpisem reskrypt Komissyi wyznań, odrzucający podanie śp. Biskupa Dekerta do Ojca ś. i polecający Kapitule obierać, w miejsce uwięzionego, innego Administratora, przejął wszystkich, a bezwątpienia najwięcej twoich niegdyś uczniów, najwyższém zdziwieniem i oburzeniem. – Któż z nas bowiem mógł się kiedy spodziewać ażeby ów niegdyś profesor, nauczający że nie Kościół w Państwie ale Państwo jest w Kościele, dziś doszedłszy do władzy, targnie się na najwyższą powagę Kościoła i jego świętą głowę, – ażeby ten który dawniéj nauczał najczystszych wyobrażeń prawa – dziś szczególném pojęciem, krętemi cytacjami fałszywego konkordatu, śmie odmawiać prawa Stolicy Apostolskiéj do zamianowania swojego wikariusza, a toż prawo przyznaje władzy świeckiéj szyzmatyckiéj, nienawistnéj narodowi i jego kościołowi i co gorzéj jeszcze, do uznawania téj władzy w rzeczach kościelnych chce zmieść nasze pełne godności duchowieństwo. – O zapewne Panie albo pomyliłeś się w wyobrażeniach i rachubie, albo olśniony blaskiem carskich łask, jakie na Ciebie spaść mają, niepojąłeś doniosłości twojego postępowania, nie potrafiłeś ocenić wzniosłego ducha naszego duchowieństwa; dało ono już dowód wielkiego poświęcenia i stałości charakteru, dałoby teraz dowód wielkiej nikczemności, gdyby twojemu poleceniu uległo. – Przed tronem Ojca chrześcijaństwa, przed głową Kościoła katolickiego i Zastępcą Chrystusa, korzą się królowie i ludy a Ty Panie śmiesz urągać Jego władzy, śmiesz odmawiać mu tego, co mu świat przyznaje, – pamiętaj jak wielkim ciężarem obciążasz twoje sumienie, jak wielki popełniasz występek przeciw naszéj wierze i naszemu narodowi. – Już jmiona czcigodnych starców ś.p. Fijałkowskiego i Białobrzeskiego błyszczą na owej świetnéj karcie dziejów, – a pomniy Panie, jak obok nich twoje wyglądać będzie jmię! –
Nie ten powinien być zakres twojego działania, – jeżeli Panie masz jaką władzę, to jéj nie na pognębienie, ale na podwyższenie naszego Ś. Kościoła używać powinieneś, – co nienawistne szyzmatyckie ręce niszczyć i burzyć usiłują, to twoje katolickie bronić i wspierać powinny. – Jeżeli naród nasz skazany jest na ucisk i prześladowanie, to chciéj wierzyć Panie, że wszelka władza ziemska kończy się u progu świątyni, za który pod karą niebios przestąpić jéj niewolno, – tam się tylko korzyć, lecz nigdy panować nie można! – i któż teraz zdoła odgadnąć, czyli ta kara niebios niedosięgła już właśnie waszego Gerstenzweiga i Lamberta? – Prawda nie można zaprzeczyć, że obowiązki twoje jako reprezentanta władzy, i jako Polaka, są nader trudne i drażliwe, lecz nie wątpię bynajmniéj, że twój wysoki rozum łatwo osądzi, które z nich przeważają, czy nakaz władzy świeckiéj, czy głos uczucia czystego sumienia? A gdy już JWPanie przyjąłeś na twoje barki cząstkę tej władzy, to chciejże jéj używać właśnie tylko w granicach twojego sumienia, – staraj się ile możności otrzeć choć kilka łez temu biednemu narodowi, który inni nam obcy tak okropnie poniewierają, – uproś u twojego Władcy powstrzymania swawoli rozhukanego żołdactwa, wyjednaj u Niego jaką stałą rękojmię, ażeby ten biedny lud mógł spokojnie i bezpiecznie modlić się w swoich kościołach. Sam wreszcie uchyl kornie twoja głowę przed czcigodnym starcem X Białobrzeskim i błagaj jego błogosławieństwa dla narodu i dla siebie!! Może w tych moich uwagach nadużyłem Panie twojéj cierpliwości, lecz przebacz szczeréj otwartości twojego niegdyś ucznia, którego serce ledwie nie pęka z żalu odczytując w Dziennikach opisy tego, co się dzieje w Warszawie i w całym kraju, – wątpię ażebyś wyrażone tu moje uczucia chciał uważać za przesadzone, bo kto wie, czyli choć w części sam je nie wszczepiłeś w nasze piersi. – Przyjm więc JW Panie tych kilka wyrazów, z takiem pobłażaniem, z jaką otwartością ośmieliłem się Ci je przedstawić, i chciéj wierzyć że piórem mojém nie kierowała żadna namiętność, lecz tylko powszechna boleść i ten prawdziwy szacunek jaki na zawsze chciałby zachować tobie JW. Panie twój niegdyś uczeń, potém przyjaciel, a teraz
uniżony sługa Mieczysław Potocki
Kociubińce d. 8 Grudnia 1861. p. Lwów Husiatyn
Racz JWPanie choć kilku słowami zaszczycić mnie twoją odpowiedzią, jako pewność że list ten doszedł rąk twoich. –
5
AFK – protokół zapieczętowania trumny Stanisława Oświęcima. Pismo ze słabo czytelnym nadrukiem CK KONSERWATOR BUDOWLI I POMNIKÓW KRAJOWYCH, w lewym górnym rogu (il.25).
46. Protokół
W skutek wezwania Ck. Konserwatora budowli i pomników krajowych, zebrały się na dniu dzisiejszym niżej podpisane osoby; które zbadawszy dokładnie cała kaplicę Oświecimów przy kościele X.X. Franciszkanów w Krośnie exystującą, a mianowicie będący pod nią grób obojga Oświecimów i innych ciał, zapewne do tej rodziny należących, po bliższem rozpoznaniu pozostałych ich szczątek, przekonały się, że z powodu częstego zwiedzania tego grobu i otwierania trumien przez zwiedzających, szczątki te uległy pewnemu zniszczeniu. –Chcąc więc na przyszłość zapobiedz [sic!] takiemu nadużyciu, a mianowicie chcąc zapewnić spokój zmarłym, których kości nic ani szczególnego ani osobliwego oczom ludzi żyjących nieprzedstawiają, na wniosek Ck. Konserwatora postanowiły, trumnę ś.p. Stanisława Oświecima na zawsze opieczętować i jej odkrywania zaniechać. – W skutek czego trumna ta w obec [sic!] przytomnych urzędową pieczęcią Ck. Konserwatora i klasztoru obwarowana, a jej zachowanie pieczy OO. Franciszkanów powierzone zostało. –Po dokonaniu tych czynności protokół niniejszy w dwóch exemplarzach, z których jeden zostawiono na miejscu w Klasztorze, drugi zaś do aktów konserwatorskich złożono, przez wszystkich obecnych podpisany został. –Działo się w Krośnie dnia 28o Lipca 1869 Mieczysław z Potoka Potocki ck. Konserwator budowli i pomników krajowych
W Łuszczkiewicz Fr: Innocenty Nycz Henryk Pfau c.k. Starosta powiatu
Wojciech Pik Burmistrz król. wolnego miasta Krosna
Alojzy Battaglia Sekretarz Rady pow.
6
AFK – wytyczne konserwatorskie prof. Władysława Łuszczkiewicza dla malarza odnawiającego zabytki ruchome w kaplicy Oświęcimów oraz aprobata powyższego oraz uwagi konserwatora Mieczysława Potockiego.
Instrukcya dla Malarza wydana przez P. Profesora malarstwa Łuszczkiewicza
Portrety Oświecimów i dwa inne obrazy przy kościele OO Franciszkanów w kaplicy ich jimienia [sic!] zawieszone winny być w ten sposób restaurowane: Po odczyszczeniu ich staranném z kurzu, czyścić wodą destylowaną lub deszczową z użyciem trochę mydła. Operacyę tę dokonywać nie lejąc bardzo wodą, ale tylko gąbką pociągając i susząc. Następnie starać się je wyprasować a zgładzić pryszcze, smarując częściowo obraz wolnym żytnim klajstrem, a następnie podłożywszy coś twardego i równego pod spód a na wierzch papier zapokostowany na mokro, prasować gorącem krawieckiem żelazem. Poczem zagruntować dziury ostrożnie a zrównawszy je pociągnąć obraz z tyłu pokostem czystym, z przodu zaś olejkiem makowym. Dopiero na samym końcu jedynie główne uszkodzenia i to broń boże na twarzy zarobić stosowną farbą. – Wszelkich przemalowań pod surową odpowiedzialnością nie robić. –W ołtarzu tej kaplicy wszelkie pozłocenia starannie chlebem odczyścić. – Cały wreszcie ołtarz przetrzeć raczej jak malować rzadką farbą pokostową, ażeby miał jednostajny kolor, bez żadnych smug. –Kratę żelazną tejże kaplicy starannie odczyścić i postąpić z nią jak z ołtarzem. Co do malowania wnętrza kościoła i jego sklepień w ogóle uważać należy ażeby żebra sklepienne w kolorach były dobitnie odsadzone, pole sklepień nieprzeładowane obrazami, bez których obejść się należy, robiąc pola niebieskie z gwiazdami zwężone przez ramę ornamentową około żył w całej długości umieszczoną. – Kolumny należy malować równym kolorem prócz kapiteli. Łuki arkad dobitnie winny się rysować oczom od wejścia, kolorować je silnie jak żebra. –Obrazów na ścianach strzedz [sic!] się, o ile można niech się nierozpościerają pod sklepienie samo ale znowu w ramach ujęte. Krosno d. 28 Lipca [1]869 Łuszczkiewicz
Do tych przepisów zechce się malarz zupełnie zastosować
MPotocki CK Konserwator Odczyszczenie odrzwi przy kaplicy ma się dziać w ten sposób – cały marmur trzeba doskonale wodą zmyć i oczyścić a potem wszystko mocno woskiem zatrzeć, gdy to się stanie wosk ścierać mocno grubemi wełnianemi płatami dopóki połysk nie nastąpi. –MPotocki
7
AFK – umowa z Edwardem Stehlikiem na konserwację nagrobków przyściennych w kościele franciszkanów w Krośnie.
Umowa
Stosownie do polecenia JW. hr. Mieczysława Potockiego konserwatora bud. pomnik. spisaną zostaje niniejsza Umowa między Panem Edwardem Stehlikiem rzeźbiarzem z jednéj, a Prof. Władysławm Łuszczkiewiczem, działającym w imieniu powyżéj wymienionego JW. Konserwatora z drugiéj strony.
Punkt A) Pan Stehlik podejmuje się wykonać restauracyą czterech pomników w kościele X.X. Franciszkanów w mieście Krośnie znajdujących się, w sposób w punkcie B) wyrażony, za sumę 900 fl. au. wyraźnie za dziewięćset złotych reńskich monetą austryacką.
B) Restauracya ta obejmować ma:
1o U pomnika Jadwigi Włodkowéj Dorobienie części twarzy u aniołka, wyrestaurowanie gzymsu i frontonu. Wyrestaurowanie marmurowych kapiteli i takichże baz, tudzież trumny i figury także marmurowych. Odskrobanie staranne wszystkich części pomnika kamiennych wykitowanie wszelkich stosóg, i upokostowanie wszystkiego, co nie jest z marmuru kolorem kamiennym. Odskrobanie staranne, i wyzłocenie na nowo na wszystkich tablicach marmurowych 1068 liter
_________________________ Ogółem 161 fl. au.
2o U pomnika Kamienieckiego Dorobienie ręki u aniołka, tudzież skrzydła i części twarzy. Wyłatanie kamieniem gzymsu i architrawu; dorobienie u dwóch kapiteli dwóch wolut, i brakujących kawałków liści. U figury marmurowéj naturalnéj wielkości dorobienie stopy, nosa, naprawienie zbroi i różnych szczerb, wyrestaurowanie buławy i chełmu [sic!] obok będącego. Wyrestaurować poszczerbiony gzyms piedestału, i dorobienie dwóch nowych jego kawałków, wraz z dorobieniem części bazy tegóż piedestału a wreszcie wyrestaurowanie bazy u dwóch kolumn. Odskrobać i odnowić u napisów 250 liter, i takowe wyzłocić. Wykitować wszystkie stosugi u całego pomnika, i wszelkie szczerby drobne ponaprawiać.
Odskrobać i upokostować cały pomnik.
_________________________ Ogółem 209 fl. au
3o U pomnika bez napisów przy bocznym wchodzie do kościoła, naprzeciw pomników wyżéj wymienionych. U gzymsu i architrawu dorobić brakujące części, a u figury głównéj dorobić palce. U trumny na któréj figura ta spoczywa, dorobić nowy karnes, podorabiać wole oczy, i spodnią część trumny, a ciosy pod tąż trumną obrobić i wyregulować. Wyrestaurować gzyms u piedestału, a u ramy tablicy podorabiać brakujące ornamenta, jak również i ornamenta u kroksztynu pod tąż tablicą. Dorobić połowę figury z alabastru. Dorobić brakującego Ewangelistę także z alabastru. Wszelkie uszkodzenia niewymienione powyżej ponaprawiać, pomnik cały odskrobać i cały upokostować.
_________________________ Ogółem 393 fl. au
4o U pomnika Jędrzejowskiego. Wyrestaurowanie i naprawienie gzymsu i architrawu, jak również i fryzu wraz z wyrestaurowaniem kapiteli. Wyprostowanie i naprawienie wszelkich baz, i gzymsów u piedestałów, t.j. wszystkich tych, które się znajdują poniżéj kolumn. Odskrobanie i oczyszczenie całego pomnika. Upokostowanie całego Oczyszczenie napisu, i uczernienie liter.
_________________________ Ogółem 175 fl. au
C) Restauracya ta ma być dokonaną sumiennie, i zapewniać pomnikom trwałość. P. Stehlik oświadcza jednak, że jakkolwiek uważa, iż z użyciem żelaznych wsporników, których dostarczyć ma klasztór XX. Franciszkanów, a które osadzić będzie jego obowiązkiem, pomnik Hetm. Kamienieckiego zabezpieczy się – to jednak nie może brać sumiennej odpowiedzialności za trwałość górnéj kondygnacyi pomnika 3o nieznajoméj, jeżeli wedle jego pomysłu nie użyje się kolumny marmurowej, z kapitelem jonickim i z bazą z kamienia pinczowskiego w pośrodku, jako podpory – chociaż mniéj stósownéj, ale niezbędnéj za którą osobne wynagrodzenie by mu przypadało.
D) Wypłata należytości nastąpi w połowie sumy umowionej po ukończeniu połowy pracy, o czem osądzi – reszta zaś zostanie wypłaconą po ukończeniu restauracyi, i odebraniu tejże przez JW. Konserwatora, lub delegowanego z Jego ramienia znawcy. Koszta podróży P. Stehlika i jego ludzi wrachowane są w powyższą sumą 900 fl. au.
E) P. Stehlik zobowiązuje się dokonać całą pracę najdalej do połowy Sierpnia 1870.
Umowę niniejszą spisujemy w 3ch exemplarzach, z których jeden pozostaje w ręku JW. hr. Potockiego, drugi u J.M. Księdza Gwardyana w Krośnie, a trzeci w ręku P. Stehlika
Kraków d. 12/5 870 [dzień i miesiąc wpisane ręką Łuszczkiewicza]
Jako świadek Aleksander Gebauer Inżynier cywilny Felix Szynalewski Władysław Łuszczkiewicz
EStehlik
8
AFK – pismo konserwatora Mieczysława Potockiego do Gwardiana Franciszkanów w Krośnie.
Pismo wysłano w rodzaju koperty z okrągłą naklejką CK KONSERWATOR BUDOWLI I POMNIKÓW KRAJOWYCH oraz ręcznie wypisanym adresem:
C.K. Konserwator budowli i pomników krajowych L. 55 Do Wielebnego JMC Księdza Gwardyana Kowentu OO Franciszkanów Ex Offo. w Krośnie
55.
Wielebny Księże Gwardyanie!
Pan Bębnowicz kamieniarz i rzeźbiarz udaje się do Krosna w celu bliższego obejrzenia i zba-dania zniszczonych pomników w kościele OO Franciszkanów, a w razie możności w celu ich odrestaurowania. Upraszam więc uprzejmie Wielebnego X. Gwardyana żebyś raczył wskazać mu te pomniki i zarazem objaśnić w jaki sposób takowe mają być odrestaurowane, tak jak były przed spaleniem.
Lwów dnia 7 Grudnia 875 –Z szacunkiem MPotocki
[Na odwrocie powyższego – rękopiśmienne zapiski o braciszku Dominiku, który przybył z Kalwaryi [Pacławskiej] do Krosna 17 maja 1876 i zajmował się doglądaniem gospodarstwa itd.]
9
BKC – Mieczysław Ludwik Fox Lubicz Potocki (Nekrolog skreślony przez Dr Stanisława Krzyżanowskiego a czytany na Walnem Zgromadzeniu publicznem Towarzystwa archeologicznego Krajowego we Lwowie dnia 28-go lutego 1878 r., sygn. MNK rkps 508/39.
Uwaga! Oryginalne dopiski na marginesach rękopisu, uczynione inną ręką i w większości następnie skreślone, zamieszczono tu w formie przypisów. Wydaje się, iż uwagi te pochodzą od redaktora jakiejś lwowskiej lub krakowskiej gazety (P.D. – Przegląd Demokratyczny?), w której tekst niniejszy miał być publikowany.
Mieczysław Ludwik Fox Lubicz Potocki
Nekrolog skreślony przez Dr Stanisława z Woli Sienieńskiej Krzyżanowskiego a czytany na Walném Zgromadzeniu publiczném Towarzystwa archeologicznego krajowego we Lwowie dnia 28 go lutego 1878 r.
Piątem1 z kolei członkiem z liczby tych, których Towarzystwo nasze w roku ubiegłym straciło, był Mieczysław Ludwik Fox Lubicz Potocki Przewodniczący w ostatnich czasach Sekcyi Archeologii i Antropologii przedhistorycznej. –
Był on potomkiem starodawnego rodu, którego pierwotną siedzibę spotykamy w województwie Bracławskiém.
Pierwszym2 a znanym dotychczas protoplastą linii obecnej rodu tego był Seweryn, który pozostawił po sobie jedynego syna Franciszka Starostę Owruckiego; ten z Silnicką spłodził Jana podstolego Kijowskiego, któremu Salomea Ledóchowska herbu Szaława powiła syna Wojciecha. Jan wnuk z Zofii Siedlewskiej pozostawił Krzysztofa Starostę Jabłonowskiego, ten żył dożywotnie z Eleonorą Kawiecką i miał syna Jacka Antoniego, starostę Lwowskiego żonatego z Teresą Borowską. Syn tegoż Józef Stanisław Wojciech podczaszy Krasnostawski wszedł w śluby małżeńskie z Magdaleną Zabielską i był ojcem wspomnianego Franciszka Ksawerego a dziadem naszego nieboszczyka. –
Jakeśmy dotąd widzieli ród Lubiczów Potockich nie należał wcale do rzędu możnowładzkich rodów Rzeczypospolitej, atoli członkowie jego piastowali zawsze z chlubą i za-
1 Cztérma innymi, którzy poprzedzili ś.p. Potockiego byli: Alexander Faust, Maurycy hr. Dzieduszycki, Lucjan Siemieński, i Władysław Szczeciński. 2 Ta genealogia do życiorysu w PD nie może być zastósowaną chyba w jakim innym dziele.
sługą aczkolwiek niższe nie mniej jednak ważne urzęda ziemskie. Hołdując zasadom czysto staroszlacheckim, nie ubiegali się oni nigdy o obce narodowi naszemu tytuły i zaszczyty a tylko pracę około dobra kraju uważając za najświętszy obowiązek spełniali pracowicie takowy nie szukając w tém ani chluby ani wyniesienia, ani też krzyżów i orderów. –
Ś. p. zmarły był wprawdzie kawalerem krzyża „Virtuti Militari”3 i orderu papieskiego Grzegorza Wielkiego; pierwszy otrzymał on za zasługi krwawe na polach Ostrołęki, drugim zaś zaszczycił go zmarły niedawno nasz Ojciec Święty za czynny udział w komitecie opiekującym się wygnańcami z dyecezyi Chełmskiej. Znając bliżej śp. kolegę naszego śmiało twierdzić możemy, iż pokładając zasługi jako na jednym tak i na drugim polu nie myślał on wcale o szukaniu zaszczytnej nagrody, o którą nie ubiegał się żadnemi tak licznie praktykowanemi środkami.
Urodził się on dnia w go Czerwcu 1810 roku we Lwowie, nauki pobierał w zakładach naukowych w Warszawie, gdzie uczęszczał także na uniwersytet na wydział prawa i administracyi. Po ukończeniu wojny 1831 roku i chwilowem wygnaniu po za granicami ojczyzny, wrócił on do kraju i osiadłszy na ojcowiźnie poświęcił się z zapałem zawodowi rolniczemu. –
Wtedy znalazł on towarzyszkę życia w osobie ś.p. Klotyldy Horodyskiéj, z której pozostawił on żyjącego obecnie Władysława Bernarda, zmarłego już syna Adama i zmarłą również córkę Zofię małżonkę Gustawa Sulimy Strawińskiego. Brat jego starszy Tytus Edward kawaler orderu Orła czerwonego przeniósł się do wieczności w r. 1841; siostry zaś Leokadya była za Adamem Ks. Woronieckim, a Róża za Ludwikiem Rembielińskim. –
Ukochawszy kraj swój z całym zapałem i pracując zawsze dla jego dobra, rozmiłował się także w jego świetnej i wielkiej przeszłości i skrzętnie zaczął gromadzić wszelkie pomniki przeszłości i zabytki takowej w różnych miejscowościach kraju a przedewszystkiem w okolicy, którą zamieszkiwał. –
U podnóża gór miodoborskich między wsiami Horodnicą i Postołówką na gruncie wsi Liczkowice [w] rzece Zbruczu w roku 1848 znaleziono posąg kamienny bożka bożków słowiańskich Światowida. –
Zabytek ten był przez czas dłuższy w posiadaniu właściciela wsi Liczkowice. Następnie zmarły nasz kolega rozpatrzywszy się bliżej w owym odwiecznym pomniku sztuki starosłowiańskiej, gdy posiadacz jego tymczasowy złożył go mu w darze, nasz konserwator nie tylko że nieomieszkał korespondencyą swoją z dnia 15. Listopada 1850 roku zawiadomić o tém odkryciu byłe towarzystwo naukowe krakowskie, lecz już listem z dnia 10o Lutego 1851 roku posąg Światowida chętnie złożył w darze temuż towarzystwu oświadczając, iż w czynie tym nie szuka dla siebie chluby. Tylko4 stawi ten jeden warunek, a to, gdyby w przyszłości jaka kolwiek bądź władza śmiała posąg ten ruszyć z raz już obranego miej-
3 Za co i gdzie? To należy jasno i żywo skreślić, bo to jest jeden i pierwszy zaszczyt. 4 To nie należy do biografii. Światowid należy do innej rubryki, tu zawadza jak 5te kółko u wozu.
sca, wtedy ten zabytek ma wrócić na własność do jednego z członków rodziny Lubiczów Potockich najwięcej się odznaczającego zamiłowaniem rzeczy ojczystych. Z początkiem wiosny tegoż roku byłe towarzystwo naukowe krakowskie w celu powzięcia bliższych wiadomości o miejscu znalezienia Światowida i zebrania podań miejscowych wydelegowało członka swego a obecnie członka naszego honorowego Teofila Żebrawskiego, którego uczone sprawozdanie następnie zamieszczone zostało w jednym z roczników towarzystwa; a sam posąg Światowida dnia 12. Maja 1851 roku przybył bez uszkodzenia do Krakowa i został ustawiony początkowo w kolegium Jagiellońskiem następnie zaś w Muzeum dzisiejszej ck. Akademii umiejętności. Na umiejącym oceniać odkrycia naukowe zachodzie w dziejach nasz śp. kolega byłby niezawodnie uczczony osobnym medalem, u nas dotychczas nikt o tem nie pomyślał, pomimo tego, iż oceniając ważność odkrycia niejednokrotnie rzeczony posąg Światowida odrysowywano i opisywano. Stanowi on dziś niezaprzeczenie nie tylko najcenniejszy zabytek Muzeum c.k. Akademii umiejętności, lecz także najpoważniejszym jest pomnikiem sztuki pogańskiej w całej Słowiańszczyźnie.
W roku 1852 przez Najwyższy dekret Jego ck. apostolskiej Mości Najjaśniejszego Franciszka Józefa I5 powołaną została do życia c.k. centralna komisya w Wiédniu a to w celu wyszukiwania i restaurowania zabytków przeszłości tak licznie znajdujących się we wszystkich krajach koronnych monarchii. – W roku następnym rzeczona komisya rozpoczęła swoją działalność naukową. –
Nieco później zamianowała ona c.k. konserwatorów Galicyi zachodniej w osobach ś.p. Adama Gorczyńskiego i żyjącego obecnie p. Pawła Popiela. W 11 lat później bo w roku 1864 przybrała ona do swego grona naszego śp. kolegę a to jako c.k. konserwatora honorowego zabytków budowlanych Galicyi wschodniej. Pierwszą czynnością nowego strażnika pomników przeszłości była odezwa do wszystkich urzędów, korporacyi i towarzystw naukowych krajowych z prośbą o czynny współudział w pracach i o przesyłanie dokładnych opisów pojedyńczych miejscowości. –
W celu utworzenia stałego nadzoru nad pomnikami miasta Lwowa c.k. Centralna komisya wkrótce na wniosek Potockiego mianowała korespondentami swymi zgasłego już wieszcza narodowego Wincentego Pola i księdza Jana Stupnickiego dzisiejszego biskupa unickiego przemyskiego. Pierwszy z nich rozpatrzywszy się bliżej w przeszłości naszego grodu zamyślał niegdyś wydać Album starożytności miasta Lwowa z widokami fotograficznemi; projekt ten atoli z przyczyn niewiadomych nie przyszedł do skutku. –
Spełniając gorliwie trudne obowiązki konserwatorskie zwiedzał nasz Potocki bezustannie różne miejscowości położone w Galicyi wschodniej, i starannie wyszukiwał znajdujące się tamże wszelkie pomniki i zabytki przeszłości krajowej. Z czynności swoich tak wysoce korzystnych dla kraju dwukrotnie zdawał on sprawę. Raz w roku 1866
5 Cesarz wystarcza. Serwilizm nieznany w P.D.
na doroczném posiedzeniu publicznem w zakładzie naukowym imienia Ossolińskich, następnie w ośm lat później w osobnej broszurze ogłoszonej drukiem. W pierwszem sprawozdaniu swojem, zasilony będąc korespondencyami naukowemi p.p. Waleryana Krzeczunowicza, Hieronima Kunaszowskiego, Władysława Jungi, Michała Oleksińskiego i Leopolda Lustiga, opisuje on obwodami znajdujące się tamże kościoły, cerkwie, klasztory, synagogi, zamki, okopy, szańce, katakomby, mogiły i inne zabytki przeszłości6, wspomina o ich stanie obecnym i wymaganych restauracyach; następnie oddaje zasłużone pochwały zabiegom około utrwalenia i odnowienia pomników przeszłości położonym przez pp. Władysława Katyńskiego w Felsztynie, Władysława Głowackiego w Hodowie, Lenkiewicza w Krośnie, Księdza kanonika Załuskiego w Brzozowie, Księdza Kuryłowicza proboszcza w Buczaczu i Księdza Józefa Nowakowskiego opata i proboszcza w Żółkwi. –
Odzywa się także do tych wszystkich, którym miła pamięć przodków i ziemia ojczysta, a którzy mogliby się chętnie podjąć opisu i czuwania troskliwego nad zabytkami sztuki. –
W drugiem sprawozdaniu spotykamy wiadomości już więcej szczegółowe o czynnościach konserwatorskich. Na pierwszym planie winniśmy postawić zabiegi zmarłego kolegi około wyrobienia u Wysokiego Sejmu krajowego rocznej subwencyi na odnawianie i podtrzymywanie chylących się do upadku wszelkich zabytków sztuki. –
Zabiegi jego w tej sprawie uwieńczone zostały pożądanym skutkiem i Wysoki Sejm przeznaczył rok rocznie na cele konserwatorskie subwencyę około dziewięciu tysięcy złotych reńskich. –
Zaopatrzony będąc niewielką cząstką tego funduszu przystąpił Potocki w myśl instrukcyi konserwatorskiej do podjęcia prac restauracyjnych; nadto zwiedzając akta gmin i korporacyi miasteczek i znajdujące się w takowych wysoko cenne materyały do naszych dziejów, powziął w myśl zebrania i wydania wszystkich tych dokumentów w jednej księdze pod tytułem: „Codex civitatum regnorum Galiciae et Lodomeriae”. Wydanie to miało nastąpić kosztem rzeczonych miasteczek przy współudziale Wydziału krajowego; lecz gdy ten ostatni odmówił pomocy, przedsięwzięcie nie przyszło do skutku. –
Na wniosek jego Wysoki Sejm uchwalił również uskuteczniający się obecnie odbiór archiwów głównych dawnych aktów sądowych ziemskich i grodzkich we Lwowie i Krakowie i oddanie takowych pod zarząd Wydziału krajowego. Za jego staraniem dawne akta fiskalne i akta dóbr niegdyś narodowych i stołowych królewskich przez wysokie c.k. Ministerstwo jemu odstąpione zostały a tym sposobem po uporządkowaniu i wyszukaniu odpowiedniego pomieszczenia na użytek publiczny otwarte będą. W ciągu okresu lat czterech to jest między rokiem 1870 i 1874 kosztem osób prywatnych, gmin, korpo-
6 Dla Boga – cała Genealogia! Biografia jest już tak przedmiotem nie bardzo smaczny, gdy osoba opisywana jest jak każdy inny śmiertelnik. Ale gdy się takową przewleka dodatkami naukowymi, to ... .
racyi i funduszu krajowego dokonał on restauracyi pomników i zabytków rozmaitych w Lisku, w Lwowie, Krośnie, Felsztynie, Żółkwi, Uniejowie [Uniowie], Tokach, Sidorowie, Nowosiółce kościnkowej [Nowosiółce Kostiukowej], Buczaczu, Potoku, Trembowli, Zbarażu, Okopach, Semenowie, Sobieniu, Milatynie, Horodence, Krasnpuszczy, Hodowie, Mikołajowie, Żurawnie, Nawaryi, Niżankowicach, Bełzie, Przemyślu, Sokalu i Zagórzu; wyjednał u wydziałów powiatowych i starostw zakaz surowy niszczenia i rozkopywania tak licznie znajdujących się w Galicyi wschodniej świadków epoki przedhistorycznej tak zwanych mogił i kurhanów.
Nakoniec pragnąc zaznajomić bliżej proboszczów kościołów i cerkwi z zabytkami sztuki rozesłał on znaczną ilość po kraju znaczną ilość egzemplarzy dziełka znakomitego znawcy sztuki a członka naszego honorowego Władysława Łuszczkiewicza pod napisem „Wskazówka do utrzymania kościołów, cerkwi i przechowywanych tamże zabytków przeszłości[”]. –
Czynnie dopomagali zmarłemu w tym okresie w jego trudach konserwatorskich zmarli już śp. Leonard Horodyski i Dr Józef Sermak adwokat krajowy jak również żyjący tu zasłużony kolega nasz autor znakomitej encyklopedyi do krajoznawstwa Galicyi Antoni Schneider. Nietylko w c.k. centralnej komisyi we Wiedniu, nietylko w kraju całym zasługi nieboszczyka wysoko szacowane były, lecz także i u obcych. Dowodem tego uważać możemy zaproszenie śp. Mieczysława Potockiego do wzięcia udziału w pracach zjazdu archeologów rossyjskich7 w Kijowie. – Nie znając języka rossyjskiego nasz były kolega zmuszony był odmówić sobie przyjemności uczestniczenia w kongresie archeologicznym kijowskim8 . –
Oprócz wyżej wzmiankowanych spraw, zdań czynności konserwatorskich śp. kolega nasz ogłosił jeszcze drukiem dwie korespondencyi swoje w języku niemieckim w czasopiśmie centralnej komisyi wiedeńskiej w roku 1865. –
W pierwszej z tych korespondecyi opisuje on szczegółowo grób – jak się zdaje z epoki kamienia – odkryty we wsi Chorostkowie w obwodzie Czortkowskim i mówi słów kilka o nieznanym zabytku glinianym wyoranym na polu wsi Czabarówki. –
Druga korespondencya podaje krótkie wzmianki o cerkwiach, kościołach, pomnikach rozmaitych, szańcach, zamkach w rozmaitych miejscowościach Galicyi wschodniej, jak również o zabiegach jego co do restaurowania zamków w Przemyślu, Trembowli, Żółkwi i co do grobów rodziny Sieniawskich w Brzeżanach. –
Od roku 1858 przez 3 lata następne wraz z księdzem Mikołajem Kielaszyńskim [Kulaszyńskim] wikarym przy kolegium zamojskiem dokonał on pracowitego dzieła dwutomowego zawierającego w sobie dzieje Zamościa jego pamiątek, literaturę, instytucye
7 Ja nie używam żadnej innej nazwy, tylko Moskal, moskiewski. 8 Wspomnienie zupełnie niepotrzebne, zwłaszcza że ta przyjemność byłaby może stała się powodem nieprzyjemności (: Działowski z Poznania).
i t.d. Praca ta mimo swej wartości naukowej pozostaje dotychczas niestety w rękopisie. –
Wspomniawszy aczkolwiek w krótkości o zawodzie konserwatorskim i naukowym zmarłego kolegi naszego, z kolei rzeczy na zakończenie obecnego nekrologu czujemy się w obowiązku chociaż słów kilka poświęcić czynnościom jego w gronie towarzystwa naszego. –
Od chwili okonstytuowania się naszego w ciało naukowe śp. kolega nasz brał gorący udział w pracach naszych; a nawet gdy sprawozdanie swoje z takowych przedstawił wysokiej centralnej komisyi we Wiedniu, otrzymaliśmy od tejże instytucyi słowa uznania i życzliwej zachęty w odezwie jej z dnia 14go Lutego 1877 r. wyrażone. –
Następnie w Maju tegoż roku na mocy uchwały posiedzenia wydziału naszego z dnia 14. Kwietnia 1877 w celu urządzenia współcześnie z wystawą rolniczo-przemysłową wystawy archeologicznej ukonstytuowany komitet wystawy jednogłośnie zaprosił go na swego przewodniczącego. – Z Przyczyny braku funduszów i krótkości czasu rzeczona wyżej wystawa archeologiczna nie przyszła do skutku; pomimo to dotychczas brzmi jeszcze w uszach naszych ta piękna przemowa zmarłego, którą zagaił pierwsze posiedzenie komitetu wystawowego po jego ukonstytuowaniu się. –
Nakoniec, gdy uchwałą posiedzenia wydziału naszego z dnia 13 Sierpnia tegoż roku utworzone zostały sekcye naukowe w naszym Towarzystwie – na pierwszem posiedzeniu Sekcyi Archeologii przedhistorycznej dnia 1o Listopada obrany został znowu jednogłośnie jej przewodniczącym. –
Od owej chwili brał on stale udział czynny i gorący udział w pracach powyższej Sekcyi i zasłużył sobie na najwyższy hołd i uznanie z naszej strony. Raptowna i niespodziewana śmierć zaszkoczyła go w chwili, w której myślał dalej o nowych pracach w gronie naszem, o pracach które niestety pozostać muszą w projekcie, gdy ich wykonawca spoczął snem wiecznem. – Umarł on dnia 31 Stycznia roku bieżącego i w obec licznie zgromadzonych przyjaciół i znajomych pogrzebany został po krótkim oddaniu czci zasługom jego naukowym przez nas i zasługom obywatelskim przez kolegę naszego Waleryana Podlewskiego na cmentarzu Łyczakowskim. –
Cześć jego pracom i zabiegom a dla nas pozostaje tylko gorące życzenie obyśmy w przyszłym konserwatorze znaleźli również gorącego miłośnika przeszłości krajowej a w przyszłym przewodniczącym Sekcyi Archeologii i Antropologii przedhistorycznej również pracowitego męża. –
[na ostatniej stronie odcisk granatowej pieczątki: z DARU Dra W. LASOCKIEGO 1904.]
10
„Przegląd Lwowski. Pismo dwutygodniowe poświecone sprawom religijnym, naukowym, literackim i politycznym”, R. 8, t. 15, z. 3 z 1 lutego 1878, s. 228.
– Giną święci, giną mili, zawołać nam zawsze przychodzi, ilekroć razy anioł śmierci robi wyłom w naszem społeczeństwie. Te słowa wymykają nam się z pod pióra i nad świeżą mogiłą Mieczysława Lubicz Potockiego. Umarł nagle, tknięty apopleksyą! A jednak mamy przekonanie, że go śmierć nie zaskoczyła niespodziewanie. Umarł podczas odmawiania wieczornej modlitwy, na dniu 31 Stycznia r. b. Mieliśmy zaszczyt znać go osobiście. Był to w całem słowa znaczeniu wierny syn Kościoła i Ojczyzny! Za ojczyznę walczył w swej młodości na polach bitew, Kościołowi składał dowody swego gorącego przywiązania. Jako konserwator zabytków starożytnych we Wschodniej Galicyi zwracał na wszystkie ojczyste pamiątki baczną swą uwagę, troskał się o upiększenie kościołów. Wygnanymi z Chełmskiego kapłanami unickimi opiekował się gorliwie. Kochał Unię, kochał ją żywo i serdecznie. Liczne złożył tego dowody jako członek komitetu dla wspierania XX. Unitów Chełmskich. W swojem majątku w Kociubińczykach wystawił kaplicę i sam w późnych nawet latach sługiwał w niej do mszy św. Był to starej daty polski szlachcic, pełen chrześcijańskiego i rycerskiego ducha. Na polu walki za niepodległość Ojczyzny, jako oficer, wojsk polskich otrzymał krzyż Virtuti Militari, a Ojciec św. ozdobił go krzyżem orderu św. Grzegorza. Imię nieboszczyka spoiło się nieodłącznie z odkrytym przez niego w Liczkowcach 1849 r. posągiem Światowida. Był to mąż wielkich zasług jako gorący miłośnik rzeczy ojczystych i strażnik pamiątek przeszłości. Nie podobna nam tu wspomnieć długiego szeregu jego prac. Z czynności swoich zdał on ciekawe sprawozdanie w broszurze wyszłej w drukarni p. Winiarza 1874 roku. Cześć jego zacnej i czcigodnej pamięci – pokój pięknej jego duszy!
JF
11
Rodzina. Herbarz szlachty polskiej, opracowany przez Seweryna hrabiego Uruskiego, przy współudziale Adama Amilkara Kosińskiego, wykończony i uzupełniony przez Aleksandra Włodarskiego, t. 14, Warszawa 1917, s. 280–282.
POTOCKI h. LUBICZ. Wzięli nazwisko od wsi Potoka, w wojew. lubelskiem, pow. urzędowskim; brali przydomek Fox v. Foksz. Jan, Maciej i dwóch Mikołajów, dziedzice Potoka 1565 roku; z nich Mikołaj miał syna Andrzeja, który w 1575 r. zapisał pierwszej swej żonie Annie Gościerodowskiej dożywocie, i z niej pozostawił synów: Melchiora, Floryana, Seweryna i Mikołaja, a z 2-iej żony Elżbiety Dąmbskiej, której w 1593 r. zapisał dożywocie przed aktami urzędowskiemi, synów, Andrzeja i Stefana.
Melchior, dziedzic na Potoku 1605 r., zaślubił Zuzannę Łychowską i z niej pozostawił syna Arnolfa, który będąc naganiony 1670 roku przez Sługockich w szlachectwie, przeprowadził powyższą procedencyę i przedstawił świadków: Jana-Karola, podczaszego podolskiego, następnie podkomorzego bracławskiego, rotmistrza królewskiego, syna powyższego Floryana i Katarzyny Jankowskiej, Franciszka, syna Seweryna, oraz Jana i Marka, synów Mikołaja, którzy zaprzysięgli szlachectwo Arnolfa.
Powyższy Jan-Karol, podkomorzy, elektor 1648 i 1669 r. poseł i deputat z wojew. bracławskiego, zaślubił Annę z Uściługa Łysakowską i z niej miał syna Jana-Antoniego, łowczego bracławskiego 1687 r., żonatego z Urszulą Firlejówną. Floryan-Konstanty, rodzony brat Jana-Karola, stolnik owrucki 1671 r., żonaty z Zofią Kaszewską, łowczanką wołyńską.
Mikołaj, dziedzic na Potoku 1605 r., miał synów: Jana, Stanisława, Wojciecha i Piotra; po Wojciechu syn Jan, a po Krzysztofie z Anny Kawieckiej syn Antoni, po którym z Teresy Borowskiej synowie: Józef, Stanisław i Wojciech wylegitymowani w Galicyi 1782 r.
Samuel 1648 r., Wacław 1697 r., Hipolit Fox z Potoka i Ignacy, obywatel ziemi stężyckiej, z wojew. sandomierskiem, Franciszek, pisarzowic ziemski kijowski, i Kajetan z wojew. lubelskiem 1764 roku podpisali elekcye.
Antoni, Józef i Mikołaj, synowie Jana, dziedzice Potoka 1725 roku, w pow. urzędowskim. Konstancya, żona Jana Gałęzowskiego, miecznika lubelskiego 1765 r. Tekla z Wielednik, żona Piotra Czeczela, starosty hajsyńskiego 1790 r. Ignacy żonaty z Emilią Felińską 1790 r.
Seweryn, syn Andrzeja i Gościeradowskiej, elektor 1669 r. z wojew. kijowskiego, dobrodziej klasztoru berdyczowskiego, miał synów: Jana, elektora 1674 r., łowczego bracławskiego, który podpisał elekcyę 1697 roku z wojew. bracławskiem, Andrzeja, starostę winnickiego, męża zasłużonego w obywatelstwie, siedem razy deputata na Trybunał, i Franciszka, starostę owruckiego 1685 r., posła na sejm 1696 r., po którym z N. Silnickiej, kasztelanki kamienieckiej, córki, Joanna 1v. z Jerzym Piaszczyńskim, starostą nowogrodzkim, 2v. za Mikołajem Woroniczem, N. za Łukaszem Bogdanowiczem i synowie: Kazimierz, starosta lubecki 1718 r., żonaty z N. Stoińską, Seweryn, łowczy owrucki
1720 r., zm. 1727 r., ożeniony z Maryanną Kossakowską, i Jan, podstoli kijowski 1724 r., elektor 1733 r. z wojew. kijowskiego, cześnik owrucki.
Po Aleksandrze, staroście owruckim, z żony Teresy synowie: Antoni, Heronim i Kazimierz 1725 roku. Józef-Antoni, regent ziemski, pisarz ziemski i poseł kijowski 1725 r. Wawrzyniec, skarbnik, a 1761 r. podstoli żytomierski, żonaty z Antoniną Jackowską, podczaszanką kijowską, i Grzegorz, regent ziemski kijowski, podpisali elekcyę 1733 r. z wojew. kijowskiem. Jerzy, (lecz może poprzedni Grzegorz) regent ziemski kijowski, łowczy kijowski, żonaty z Teresą Jackowską, podczaszanką kijowską, podsędek żytomierski 1746 r., miał córkę Ewę Wereszczatyńską i synów: Maksymiliana, regenta ziemskiego kijowskiego 1764 r., sędziego granicznego kijowskiego 1768 r., miecznika 1768 r., cześnika owruckiego, ostatecznie podkomorzego 1790 r., Feliksa, Wojskiego żytomierskiego 1779 r., łowczego 1781 r., a podczaszego owruckiego 1793 r., Medarda, elektora 1764 r. z wojew. kijowskiego, Wojskiego kijowskiego 1788 r., Adama, podstolego żytomierskiego 1764 r., i Rocha, podstarostę, a następnie podstolego żytomierskiego 1768 r. Jakób z Potoka, regent graniczny kijowski 1764 r. Ignacy, łowczy żytomierski, i Stefan, stolnik włodzimierski 1768 r., z Maryanny Kuleszanki miał córkę Joannę za Janem Petrykowskim, podkomorzym malborgskim 1776 r.
Michał, syn Tomasza i Łucyi Zalewskiej, ur. 1795 r. w m. Rudki, w obwodzie samborskim, postąpił 1809 r. do 12-go pułku jazdy wojsk Ks. Warszawskiego, i w 1812 r. został podporucznikiem; przeznaczony 1815 r. do l-go pułku strzelców, awansował 1817 r. na porucznika, a w 1827 r. na kapitana; odbył kampanie: 1809 r. w Austryi, 1812 r. w Rosyi, 1813 r. w Niemczech i 1814 r. we Francyi i za waleczność otrzymał krzyż srebrny Legii Honorowej (Ks. Wojskowe).
Po Antonim, staroście lwowskim 1768 r., syn Józef, żonaty z Magdaleną Zabilską, miał syna Franciszka Ksawerego, radcę stanu, prezesa Prokuratoryi Król., męża znakomitych zdolności i powszechnie uznanej prawości, biegłego prawnika, wylegitymowanego w Królestwie 1837 r., po którym z Maryanny Czerwińskiej synowie, Tytus, radca Tow. Kred. lubelskiego, um. 1841 r., kamerjunkier dworu cesarskiego, bezdzietny, i Ludwik-Mieczysław, po którym z Klotyldy Horodyskiej dwie córki: Leokadya ks. Adamowa Woroniecka, marszałkowa szlachty gub. lubelskiej, i Róża Ludwikowa Rembielińska (Metr. Kor., Zap. i Wyr. Tryb. Lubel.).