Foto: www.speakthenewspeak.blogspot.com
WSTĘP Zastanawiałem się, co mam napisać we wstępie do tego numeru i stwierdziłem, że nie napiszę nic odkrywczego. Ot kilka słów na temat tego, co w tym numerze się znajduje i jak przebiegał cały proces tworzenia. W sumie po to są wstępy. Tak więc po bardzo ciepłym przyjęciu numeru pierwszego, otrzymałem porządny zastrzyk inspiracji do tego, aby jak najszybciej zrobić kolejny numer. Naprawdę nie spodziewałem się, że ktoś jeszcze chce czytać ziny, a co za tym idzie je kupować. Byłem święcie przekonany, że zostanę w domu z dwustoma egzemplarzami, które wydrukowałem. Jednak myliłem się co do zainteresowania zinami i całkiem szybko, praktycznie cały pierwszy numer zniknął. Fakt ten cieszy i buduje przekonanie, że warto to ciągle robić. O ile numer pierwszy poszedł w miarę gładko i jego tworzenie było bardzo proste, tak tu miałem kilka problemów. Otóż w poprzednim numerze znalazły się wywiady z ludźmi i z zespołami, które gdzieś od dawna siedziały w mojej głowie. W tym numerze już o dobór ludzi, z którymi chciałem zrobić wywiady tak łatwo nie było. Od początku wiedziałem, że chcę zrobić wywiad z Adamem Malikiem, ponieważ ta postać zawsze mnie w jakiś sposób inspirowała. Podobnie było z wywiadem z Pimem Artsem, ponieważ to w pewnym sensie dzięki niemu zacząłem znów wydawać zina. Pozostałe wywiady to już wynik moich dłuższych przemyśleń. Pojawił się wywiad z ONE KIND WORD, ponieważ chciałbym promować młode, dobre, polskie zespoły, a ta poznańska ekipa takim właśnie zespołem jest. Doszedłem do wniosku, że nie chcę robić wywiadów z zespołami, które obecnie są na topie i możesz przeczytać wywiady z nimi w każdym wydawanym obecnie zinie. Dlatego wybór padł na SACRED LOVE, bardzo obiecujący projekt z Baltimore oraz na niemiecki RITUAL, który dzięki swojej ostatniej płycie zyskuje coraz to większą popularność, ale nie ma ich jeszcze w każdej gazecie. Zobaczymy – czas pokaże. Wywiad z Gregiem Bennickiem natomiast miał się ukazać w poprzednim numerze, ale przez to, że Greg miał sporo innych spraw na głowie, udało się ten wywiad zrobić tuż przed zamknięciem tego numeru. Polecam ten wywiad, czekałem na niego ładnych kilka miesięcy, ale z całą pewnością jest tego wart. I ostatni wywiad z Damonem z Fast Forward. Zrobiłem go, bo lubię tego gościa. Znamy się ponad dziesięć lat i zawsze podobało mi się to, co robił na scenie, jednak po tym jak przesłuchałem najnowszy materiał jego obecnego zespołu i poszedłem na koncert, od razu wiedziałem, że muszę z nim pogadać. Z racji tego, że obydwaj pracujemy i mamy mnóstwo obowiązków natury życia codziennego, to trudno było ten wywiad przeprowadzić – ale finalnie się udało. Właśnie teraz, gdy piszę te słowa dostałem odpowiedzi. Cieszę się, że pomimo wielu spraw na głowie, Damon poświęcił mi trochę czasu. Nie wiem jak zostanie przyjęty ten numer, nie wiem jakie będą reakcje na niego. Najważniejsze, że ja robiąc to wydanie miałem mnóstwo zabawy i praca nad tą gazetą dawała mi sporo radości. Mam nadzieję, że jeszcze czytasz te słowa, tego trochę przy długiego wstępu. Chciałbym abyś wiedział, że bardzo doceniam to, że kupiłeś tę gazetę, że ją czytasz i tym samym wspierasz scenę hardcore. Dziękuję również wszystkim tym, którzy przyczynili się do powstania tego numeru. Januszowi z Gore77 za wspaniałe rysunki, kapelom za odpowiedzi i wszystkim autorom zdjęć, bez których nie wyobrażam sobie tej gazety. To tyle tytułem wstępu. Mam nadzieję, że po lekturze tego numeru napiszecie mi kilka słów. Prace nad tym numerem były zamknięte w dość krótkim przedziale czasu, dlatego z góry przepraszam za wszelkie pomyłki, błędy i niedociągnięcia. Wiem, że w poprzednim numerze pisałem, że będę ich unikał, ale niestety nie udało się. Kolejny numer, jeśli taki powstanie, na pewno będę robił w bardziej spokojnej atmosferze, bez ciśnienia, bez terminów, które zawsze gonią i powodują, że człowiek się myli. Oby tych pomyłek było jak najmniej, w tej gazecie, w scenie i w życiu, czego sobie i Wam przede wszystkim życzę. Kevin Arnold Piszcie do mnie na adres: cudownelatazine@gmail.com
Zdjęcia w tym numerze pochodzą z następujących stron: SPEAK THE NEWSPEAK www.speakthenewspeak.blogspot.com PIĄTA ESENCJA www.piataesencja.pl KEEP THIS MOMENT www.keepthismoment.com FACE THE SHOW www.facetheshow.com PAKOL www.myspace.com/pakol Rysunki pochodzą od GORE77 www.myspace.com/necro77 Część zdjęć została pobrana z profili zespołów na myspace.com.
CUDOWNE LATA ZINE – strona 3
Pierwszy numer wydany, sprzedany i nie zapomniany. Tak, cały czas myślę o tej gazecie i nie mogę w to uwierzyć, ze praktycznie cały nakład został sprzedany w ciągu dwóch miesięcy. To dla mnie niesamowita rzecz. Wydając tę gazetę myślałem, ze nie ma już dzieciaków, które interesują się czymś takim jak ziny, ale na szczęście mocno się myliłem. Nie zapomnę pierwszego koncertu, na który zabrałem ze sobą zina. Na początku nikt się o tę gazetę nawet nie zapytał, ale z drugiej strony widziałem długa kolejkę po koszulki ulubionych zespołów. Pomyślałem sobie no tak, przecież to się teraz liczy na scenie, koszulki, ciuchy i inne gadgety. Muzykę można sobie ściągnąć z Internetu, a koszulek jeszcze nie. Jednak znów byłem w błędzie, ponieważ później sprzedałem prawie trzydzieści egzemplarzy. Byłem też w delikatnym szoku, że ludzie kupują jeszcze płyty kompaktowe czego dowodem było „rozchwytywane” stoisko Spookyego. Tak więc nie jest źle z tymi ludźmi na tej scenie. Oczywiście nie mogę tego mówić na przykładzie jednego koncertu, na który zjechał się światowy, hardcore‟owy „top”. Później byłem jeszcze na kilku koncertach i tendencja bardzo podobna – ludzie chętnie kupowali Cudowne Lata. Miło też było pakować listy i stać w kolejce na poczcie, jak za starych, dobrych czasów. Niesamowicie miło czytałem wszystkie pozytywne recenzje i każdy mail, każde pojedyncze słowo dodawało otuchy i sprawiało, że czas poświęcony na tę gazetę nie był czasem straconym. Te wszystkie odpowiedzi dawały mi niesamowitego kopa do tego aby zrobić numer drugi. I tak oto piszę kolumnę do numeru drugiego. Tematem numer jeden w ostatnim czasie zdecydowanie była śmierć prezydenta i całej załogi feralnego Tupolewa. Nie sposób nie napisać kilka refleksji na ten temat – zwłaszcza, że kurz
już trochę opadł, internetowe świeczki zgasły i czarne wstążki zniknęły z anten samochodowych. Powiem szczerze, że nigdy nie lubiłem tego prezydenta, nigdy na niego nie głosowałem, często śmiałem się z dowcipów o nim i często wstydziłem się za niego. Jednak wtedy, tamtej kwietniowej niedzieli na chwilę zrobiło mi się smutno – zginęło tyle ludzi. Nie byli to ani moi bliscy, ani nie pałałem do nich jakąś sympatią – ale smutne jest, gdy ktoś umiera. Ta moja zaduma trwała dosłownie chwilę i myślałem, że przejdę do normalnych, codziennych czynności. Niestety nie dało się. Ktoś na internetowym forum napisał, że „za chwilę zaczną się w mediach igrzyska”. I zaczęły się. Telewizja prześcigała się w zadawaniu kretyńskich pytań w stylu – „jak pan się czuje po śmierci swojego przyjaciela?” Później prześcigali się kto pokaże lepsze zbliżenie z miejsca katastrofy, jeszcze później wszyscy poubierali się na czarno i zaczęli wychwalać tragicznie zmarłych. Tylu gorących słów na ich temat nigdy wcześniej nie słyszałem – miałem wrażenie, że zginęli zupełnie inni ludzie. W telewizji igrzyska trwały tydzień – choć teraz sztafeta biegnie dalej. Po trupach do celu, ale biegnie. Kolejne igrzyska rozegrały się w Internecie. Wszyscy użytkownicy portali społecznościowych ścigali się w dodawaniu, co chwilę to lepszych zdjęć z parą prezydencką a jeszcze inni zapalali niezliczone ilości wirtualnych świeczek. Dziwi mnie to, że wielu Polaków, którzy wyjechali do Anglii tuż po wyborach w 2005 roku, też brali w tym szaleńczym biegu swój udział. Hipokryzja – to słowo bardzo często chodziło po mojej głowie, gdy co i rusz byłem atakowany kolejnym faktem z tragicznego 10 kwietnia. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że telewizja nie pokazała ani jednego fragmentu wiadomości z Chin – tam zginęło 1500 ludzi i nikt nie potrafił nawet o tym poinformować, nie mówiąc już o składaniu hołdu poległym. Nie zapomnę widoku zdziwionej twarzy mojego ojca, któremu powiedziałem o trzęsieniu ziemi i o ofiarach w Chinach. No ale skąd mógł się o tym dowiedzieć, skoro wszystkie polskie stacje brały czynny udział w olimpiadzie. No i cóż, igrzyska rozegrały się też w hardcoreowym świadku. Też zaczęły się wyścigi, kto bardziej opluje tych, co zmarli albo jak kto jest bardziej przejęty tym, co się stało. Jak grzyby po deszczu wyrosły tłumy domorosłych speców od badania wypadków powietrznych. No cóż takim dobrodziejstwem jest Internet i nic na to nie poradzę – zawszę mogę nie brać w tym udziału
CUDOWNE LATA ZINE – strona 4
i tak też zrobiłem. Nie interesuje mnie zbytnio to, aby przechwalać się to tu, to tam jaki mam stosunek do danej sprawy. Jednak w tej kolumnie musiałem to zrobić. Po całej tej sprawie dochodzę do wniosku, że Polacy to taki naród z wrodzoną tendencją do przesady działający bardzo emocjonalnie i reakcyjnie. Wystarczy, że jedna osoba przejdzie na czerwonym świetle a ślepy tłumek ruszy za tą osobą. Wystarczyło, że ktoś rzucił hasło, że aby oddać hołd prezydentowi trzeba przyjść i przez ułamek sekundy popatrzeć się na trumnę i już rusza lawina przejętych i oddających hołd. No cóż, takie społeczeństwo – ważne żeby się w nim jakoś odnaleźć, mieć swoje zdanie i nie wahać się go wypowiadać. Dodam tylko jedną rzecz i zmieniam ten temat – nie chcę aby Jarosław Kaczyński został prezydentem – takie jest moje zdanie. Na szczęście katastrofy nie zdarzają się co tydzień i dzięki temu nie odwołuje się z powodu żałoby koncertów. A tych od początku roku było wiele, na kilku z nich byłem i było naprawdę fajnie. Do tych bardziej udanych musze zaliczyć wypad do Katowic na SHAI HULUD i TO KILL. Pojechałem tam specjalnie dla amerykanów – ponieważ nigdy wcześniej nie miałem okazji widzieć ich na żywo a to co robią jako zespół jest mi całkiem bliskie. Samo miejsce, czyli klub Cogitatur było dla mnie czymś zupełnie nowym i bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Miejsce zdecydowanie przewidziane na większe koncerty, super nagłośnienie i konsoleta wielkości mojego pokoju. Patrzyłem i podziwiałem akustyka, który orientował się w gąszczu białych gałek pokręcając co i rusz to jedną, to drugą, to pięćdziesiątą. Na początku zagrał amerykański ENDWELL, ale jakoś nie przekonali mnie do swojego grania – niby wszystko ok., technicznie bardzo dobrzy, tylko brakowało mi jakiejś iskry w ich graniu. Po nich na scenie zainstalował się włoski TO KILL i dał całkiem niezły koncert, choć widziałem lepsze w ich wykonaniu. Na plus oczywiście gadki ze sceny pomimo tego, jak by nie powycierane były te słowa, które mówili. No i po nich gwiazda wieczoru – od pierwszej chwili moc, energia i szaleństwo, zarówno na scenie jak i pod nią. Nowy wokalista jest niezłym świrem i odnalazł się w swojej roli. Jadąc na ten koncert miałem wyobrażenie o tym zespole, jakoby byli mega gwiazdorami, gdy wracałem już takiego wrażenia nie miałem. Kolejny fajny koncert to kameralny występ LAST BELIEVER i IDENTITY oraz PREPARE FOR WAR. Ci ostatni, to młoda kapela z Warszawy śpiewająca po polsku i grająca całkiem znośnego old schoola. Liczę na progres
w tym zespole. Następnie swoje gitary nastroił wrocławskowarszawki cro-mags cover band – czyli IDENTITY. To wstyd się przyznać, ale na żywo widziałem ich po raz pierwszy i muszę przyznać, że niezła ze mnie gapa, ponieważ koncertów tego zespołu nie można sobie odpuszczać. Ze wszystkich wcieleń wokalnych Szymka – to wydaje mi się najlepsze. Chłopaki grają naprawdę solidny hardcore tak po prostu hardcore! Nie żaden beat down, nie żaden modern – po prostu hardcore! Niezły Groove, super cover, który chyba nawet lepiej mi się podoba niż oryginał i fakt, że wszyscy w zespole wiedzą do czego służą instrumenty, na których grają, jest oczywistą rekomendacją! Jeśli będą grali gdzieś w okolicy, nie zawahaj się i sprawdź ich na żywo – tym bardziej, że nie grają zbyt często. Po nich stery przejęli emocore‟owcy z LAST BELIEVER. Napisałem Emo – bo tacy trochę są – tylko nie mam na myśli szałowych fryzur, pomalowanych paznokci, czarnych ciuchów i fioletowych sznurówek, tylko mam na myśli zespoły pokroju LIFETIME i całej starej i jedynej słusznej szkoły emocore‟a. Pamiętam, że kilka lat temu widziałem ich na scenie i jakoś nie przypadli mi do gustu a teraz i owszem. Przez ten kawałek czasu poczynili naprawdę duży postęp. A co najważniejsze na ich twarzach widać, że gra sprawia im niesamowitą radość. I o to chodzi! Kolejny koncert , na którym byłem, znów odbył się w Fonii – to miejsce ma jakiś swój urok. Chodzę na koncerty od dłuższego czasu i nie mogę wybrzydzać – piwnica to jednak piwnica. Tego wieczoru zagrał Grow Weaker – nowy zespół z Warszawy, Daymares, którzy jak się okazało zagrali swój ostatni koncert i STATIC THOUGHT ze Stanów. Pierwszego zespołu za bardzo nie widziałem a i słychać było słabo, ponieważ ucinałem konwersacje na zewnątrz. Daymares zagrali jak zwykle dobrze, tylko to co powiedział Patryk na koniec występu, parę osób trochę zaskoczyło. Koniec działalności i tekst, że ludzie mogą sobie zabrać ich merch wywołał delikatny amok przy ich stoisku.Fajne było to, że damskie koszulki wpadały w męskie ręce – no cóż jak to mówi mój kolega „za darmo to i ocet słodki”. Po Daymares do wzmacniaczy podłączyli się Amerykanie i powiem szczerze, że przez pierwszą część swojego występu ostro przynudzali. Na tyle ostro, że na Sali zostało z 10 osób, ale później dali niezłego ognia w stylu 80‟s hardcore. Byłem zadowolony – tym bardziej, że kupiłem od nich kilka winyli po diabelsko niskich cenach.
CUDOWNE LATA ZINE – strona 5 4
Kolejny koncert był o tyle dla mnie ważny, że miała się na nim odbyć premiera pierwszego numeru mojego zina. A koncert w iście gwiazdorskiej obsadzie odbył się w łódzkiej Dekompresji. Gwiazdą wieczoru miał być Madball – więc o frekwencję nie trzeba było się martwić. Miałem wrażenie, że na ten koncert publika przyjeżdżała całymi autobusami. Pierwsze moje wrażenie było takie, jakby przywieziono statystów z filmu „Football Factory”, ale zobaczyłem też mnóstwo znajomych i było całkiem nieźle. Myślałem, że na koncercie dla twardzieli nie sprzedam ani jednej sztuki zina i pierwsze oznaki mogłyby to potwierdzać – ludzie stali w kolejce po koszulki amerykańców, ale później przyszli i po zina. Co do samego koncertu to występ The Setup tym razem sobie odpuściłem. Fajnie za to było zobaczyć po raz pierwszy Cruel Hands, dobrze też było zobaczyć Death Before Dishonor. Występ Terror też miał swój urok – gdyż podczas ich występu mogłem podziwiać najlepsze jak dotąd popisy stage diverów a podczas setu Madball dobrze było zobaczyć, że Hoya ma się bardzo dobrze i nie stracił nic na wadze. Kilka dni później odbyła się kolejna, a tym razem ostatnia edycja Napalm Over Warsaw Fest. Nigdy wcześniej nie byłem na tym festiwalu, pewnie dlatego, że i muzyka prezentowana na nim nigdy nie była bliska memu sercu. Tym razem było jednak inaczej, ponieważ na koncercie miał się pojawić Pain Runs Deep a i metalowców znad morza chciałem zobaczyć. I tak naprawdę z całego tego długiego wieczoru to właśnie CALM THE FIRE i Pain Runs Deep zasłużyli na moje uznanie. Dobry Występo dał też Drip Of Lies. Niestety całe to zagraniczne towarzystwo, to nie moja bajka. Ale miło było zobaczyć i usłyszeć jak Calm The Fire zrobiło duży postęp i to w tym kierunku, który jest mi trochę bliższy. A bezkompromisowe gadki Paciora pomiędzy kawałkami dodały ich występowi uroku. Pain Runs Deep zagrało zawodowo, nowe kawałki na żywo niszczą, no i jak zwykle było za mało stage diveów! Fajnie, że Adamowi jeszcze chce się coś mówić pomiędzy kawałkami – tak więc ich set uważam również za treściwy i przyjemny. Znów sprzedałem parę zinów i usłyszałem kilka pozytywnych opinii od tych, którzy zina nabyli już wcześniej. Mocną stroną tego festu było oczywiście Vegavani, które powinno być obecne na każdym hardcore‟owym koncercie i serwować w ramach promocji wegetarianizmu/weganizmu swoje wyborne smakowitości. Na drugi dzień po festiwalu pojechałem na koncert do Radomia. Koncert rodzimych zespołów, ale jakich?
CUDOWNE LATA ZINE – strona 6
Regres i Złodzieje Rowerów a jako pierwszy zespół, wystąpił lokalny skład, Jesubo. Chłopaki z Radomia mieli krótką przerwę w graniu, ale wrócili do siebie i to im wyszło nawet na dobre, bo zagrali całkiem niezły koncert. Później na scenie a raczej pod sceną, zainstalowali się Złodzieje Rowerów. Jak się później okazało był to ich ostatni koncert, który dane mi było zobaczyć (no chyba, że jednak dojdzie do skutku koncert pożegnalny). Na tym występie nic nie zapowiadało, że to koniec tego zespołu. Moc, energia, emocje, wypieki na twarzy, wspólne śpiewanie, bardzo dobry kontakt z publicznością – do tego ten zespół nas przyzwyczaił. Nie ważne czy grali dla 300 osób czy dla 30 – koncerty zawsze były takie same. Tu chłopaki wystąpili w sześcioosobowym składzie, grając na trzy gitary – było niesamowicie. Po nich za mikrofon złapał Paweł i „Ta iskra” wciąż płonęła”. Ten zespół, mam na myśli Regres zasłużył sobie na miano jednego z najlepszych zespołów hardcore/punk na naszej scenie. Grają niezliczoną ilość koncertów i z kolejnego występu na kolejny, stają się coraz lepsi. Miło było pojechać na koncert do miasta, w którym spędziło się pięć lat i w nim poznało, co to punk rock! Później przez wydarzenia z 10 kwietnia odwołano kilka ciekawych koncertów a na domiar złego chmura wulkanicznego pyłu znad Islandii pokrzyżowała plany koncertowe amerykańskiemu zespołowi SNAPCASE. Bardzo chciałem zobaczyć ich w akcji, ponieważ poprzednim razem gdy byli w Polsce jakoś nie mogłem ich zobaczyć. No ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło i nowe daty pojawiły się na początku lipca – tak więc trzeba będzie odwiedzić Berlin. Koniec kwietnia i początek maja był obfity w różnego rodzaju imprezy koncertowo –festiwalowe.I I tak, 30 kwietnia zawitała do nas amerykańska supergrupa H2O. koncert w Polsce mieli grać już rok temu, ale wówczas odwołali całą trasę. Tym razem przyjechali i zagrali naprawdę super! Pamiętam ich koncert z przed pięciu lat – wówczas nie zrobili na mnie takiego wrażenia jak teraz. Ogień, melodia, szaleństwo na scenie, nieprzeciętna reakcja publiczności, którą nagrodził małomówny basista kilkoma swoimi
słowami. No i ostatni numer, to już istny szał – zarówno publiki, jak i samego zespołu. Fajne jest to, że Ci goście mogli by być ojcami połowy tych skaczących i bawiących się dzieciaków a poprzez swoje zachowanie i postawę na scenie, ten jakże spory rozrzut wiekowy praktycznie nie był zauważalny. Ci goście uświadomili mi, że można mieć ponad 40 lat i wciąż być dzieciakiem. Ja tu ciągle o tym H2O, ale warto też wspomnieć o supportach, które zostały idealnie dobrane na ten koncert. Jako pierwsi wystartowali koledzy ze Świdnika – czyli TAUT. Nie widziałem ich nigdy wcześniej w akcji, ale słyszałem ich demo i wiedziałem, że będzie zniszczenie. Jak na zespół, który wydał tylko demo i ma niewielki staż, są naprawdę bardzo dobrzy. W ich muzyce słychać sporo zagranicznych inspiracji, ale to jak najbardziej fajne i mi się ten ich hardcore podoba. Po „wejściu smoka” na scenie pojawił się FAST FORWARD i zmienił trochę klimat, ponieważ chłopaki wycinają naprawdę bardzo dobrego, melodyjnego hardcorea. Śmiem twierdzić, że to chyba najlepszy projekt w jakim uczestniczył kiedykolwiek Damon. Bałem się o to, jak ich potraktuje akustyk i myślałem, że może to negatywnie wpłynąć na ich występ, ale nic z tych rzeczy. Wszystko brzmiało rewelacyjnie - tak więc szacun dla akustyka, no i przede wszystkim dla zespołu. Po raz kolejny klimat zmienił REGRES, który złych koncertów raczej nie gra. Szał wśród publiczności oznaczał, że się podobało – osobiście byłem przeszczęśliwy. Brawo dla chłopaków z SHOW NO MERCY, że podejmują się robienia też i takich koncertów. Brawa za różnorodny skład i polskie supporty. Ten wieczór dla mnie nie miał końca – dosłownie i w przenośni. Dlaczego? Otóż kilka ulic dalej odbywał się festiwal Noc Walpurgii, na który po występie H2O się udałem. Dzięki temu, że była dosyć spora obsuwa, udało mi się zobaczyć występ finów ze SPECIUS TRAITOR, którzy jakoś szczególnie mnie nie porwali w przeciwieństwie do El Bandy, której występ podobał mi się bardzo. Nie jestem jakimś wielkim fanem tego zespołu i słuchanie ich płyt nie jest codzienną mantrą, ale na koncertach to istny żywioł. Następny zespół to gwiazda wieczoru czyli amerykański FROM THE DEPTS z byłym wokalistą
CUDOWNE LATA ZINE – strona 7
CATHARSIS w składzie. Pierwsza część ich występu bardzo dobra, mocne brzmienie, amok i szał, jednak z każdym kolejnym kawałkiem, albo ja byłem coraz mocniej zmęczony, albo zespół grał coraz słabiej. Jednak ostatni kawałek, niczym porządny kop w głowę obudził mnie i sprawił, że miło wspominam występ tego zespołu. Było mocno po trzeciej nad ranem. Normalnie o tej porze śpię głębokim snem, jednak tamtej nocy stałem pod sceną w oczekiwaniu na występ zespołu, który widziałem kilka godzin wcześniej. Dziwne, ale nie dla mnie. Po wysłuchaniu po raz kolejny kawałków REGRESU, wyszedłem o świcie z klubu i na wpół przytomny wracałem do domu – hardcore! Następnego dnia wybrałem się na oficjalną premierę filmu EDGE – The movie. Widziałem wcześniejszy trailer i nie robiłem sobie jakiś wielkich nadziei, że będzie to film odkrywczy, że pokaże coś nowego. No i nie pokazał nic nowego, dla mnie, osoby trochę orientującej się, o co chodzi w tym wszystkim. Jednak dla mojej żony, która nie interesuje się tym tematem – była to całkiem ciekawa lekcja wiedzy na temat straight edge. I tak mi się wydaję, że zamysłem twórców tego filmu nie było dostarczenie rozrywki scenowym wyjadaczom i ten film nie jest skierowany do tych wszystkich internetowych wojowników, którzy pozjadali wszystkie rozumy i wydaje im się, że już wszystko wiedzą o tej scenie. Dla mnie było to miłe spotkanie z Ianem MacKayem, Rayem Cappo, Russem Rankinem i kilkoma innymi osobami, biorącymi udział w tym filmie. Jedyne co wydało mi się niezbyt trafione w tym dokumencie, to próba dobudowania do SXE całej otoczki w postaci polityki, praw zwierząt, muzyki itd. Myślę, że punktem wyjściowym powinny być słowa „hardcore/punk” a nie straight edge. Wiele postronnych osób, może to źle odebrać – a tak jak powiedziałem wcześniej – ten film skierowany jest raczej do osób, które chcą się zapoznać z tą tematyką. Obecnie ukazała się wersja na DVD ze spora dawką dodatkowych bonusów – więc pewnie nabędę – choćby po to, aby sprawdzić te niewykorzystane fragmenty. Z racji tego, że w długi majowy weekend sporo się działo w naszym kraju, postanowiłem się wybrać na koncert do Poznania, na którym gwiazdą wieczoru miał być holenderski NO TURNING BACK. Widziałem ten zespół kilka razy, ale nie mogłem sobie odmówić przyjemności sprawdzenia ich po raz kolejny. Tym bardziej, że supporty też wyśmienite. Koncert rozpoczął ONE KIND WORD z Poznania. Młody, pozytywny zespół, ze sporym potencjałem. Trzymam za nich kciuki, bo raz, że lubię takie granie a po drugie, że ten zespół ma coś do powiedzenia no i zagrali Judge – więc to zobowiązuje Po nich na scenie pojawił się świeżo powołany do życia, wrocławski zespół LAST DAYZ. Nie wiem o czym chłopaki śpiewają, bo jedyne co w przerwach między kawałkami usłyszałem to „kurwa”, ale muzyka całkiem znośna. Prosty, chamski hardcore, ze sporą ilością wolniejszych momentów, w sam raz do pomachania kończynami lub też kopnięcia w ścianę lub przypadkowego załoganta Reprezentacja RTL Crew obrodziła dosyć licznie na tym koncercie i
powiem, że miło było popatrzeć jak chłopaki wspierają ten zespół. Kolejni na scenie pojawili się kolesie ze STRONG SO FAR i to co odstawili na scenie było bardzo dobre. Ogień i energia od samego początku do samego końca. A ostatni kawałek, który zagrali był po prostu „przemistrz!!!” Chciałbym więcej takich momentów na koncertach polskich zespołów. Ci co byli wiedzą o co mi chodzi. Po SSF zainstalowali się koledzy z warszawskiego DEATHROW. Dawno ich nie widziałem w akcji, ale przerwa w graniu im nie zaszkodziła – wręcz przeciwnie. Miło było popatrzeć na „rękawice mocy” i całą resztę tej pakiety. Gwiazda wieczoru mnie osobiście nie zawiodła, nie znudziła i nie zniechęciła do swojej twórczości – wręcz przeciwnie, utwierdziłem się w przekonaniu, że to jeden z najlepszych zespołów w Europie. Warto było zrobić te 600km – atmosfera na koncercie, zespoły i spacer po poznańskiej starówce – bezcenne. A i zapomniałbym – na koncercie spotkałem sobowtóra Windoma Earla Po powrocie do domu musiałem trochę odespać te wszystkie wypady ale wieczorem wybrałem się na koncert do Wetliny. Zagrali chłopaki ze Strong So Far, Hard to Breath i Deathrow. Jednym słowem powtórka z rozrywki z tym, że Deathrow przed swoją publicznością wypadł jeszcze lepiej, niż poprzedniego dnia w Poznaniu. Podczas ich setu myślałem, że koleś robiący stage diving spadnie z dość wysokich schodów – na szczęście wszystko było pod kontrolą. Jeśli chodzi o HTB to na uwagę zasługuje Maciek, który zrobił naprawdę duży postęp w grze na perkusji i dzięki temu muzyka grana przez nich, nabrała większej dynamiki. Ostatni dzień długiego weekendu minął bardzo sympatycznie. Minęło kilka dni i znów wybrałem się na koncert do Poznania. Tym razem grali tam koledzy z More Than Life, Dead Swans oraz bostoński Defeater. Obejrzenia tych ostatnich nie mogłem sobie odmówić, gdyż podczas ich ostatniej trasy razem z Comeback Kid bardzo mi ten zespół przypadł do gustu. No i nie zawiodłem się – mix starych i nowych kawałków, sporo pozytywnych emocji i niczym wisienka na torcie, solowy występ wokalisty, był dobrym zakończeniem ich występu. Dead Swans też spodobali mi się na żywo – szkoda tylko, że praktycznie nic nie powiedzieli między kawałkami. More Than Life wypadli też całkiem nieźle, choć ta leniwa postawa kolesi na scenie nie wpłynęła pozytywnie na odbiór tego zespołu – choć na szczególną uwagę zasługuje perkusista, który całkiem sprawnie walił w bębny. Szkoda też, że publiczność była dosyć statyczna i nie przejawiała zbytniej chęci poruszania się, przy dźwiękach wszystkich zespołów, które grały tego wieczoru w klubie „Pod Minogą”. Dla mnie to kolejna cegiełka, do zbioru miłych chwil na scenie hardcore. Oczywiście koncertów było co niemiara, ale nie sposób jest na nie wszystkie dotrzeć. Przyszłość też zapowiada się interesująco, więc jest się z czego cieszyć. Z tego miejsca pozdrowienia dla wszystkich organizatorów koncertów – miło, że są na tej scenie ludzie, którym się jeszcze chce cokolwiek robić. Dzięki.
CUDOWNE LATA ZINE – strona 8
Czy praca, do której codziennie idziesz nie sprawia Ci przyjemności? Czy swojego szefa traktujesz jak najgorszego wroga? Czy ludzie z którymi musisz się codziennie spotykać w pracy działają ci na nerwy? Czy jedynym celem twojej pracy są pieniądze? Czy do pracy przychodzisz, bo musisz? Jeśli na wszystkie te pytania odpowiedziałeś sobie twierdząco – to najwyższa pora coś zmienić w swoim życiu, najlepiej pracę. Jako młody punkowiec bardzo chętnie i z wielką naiwnością słuchałem tekstów w stylu, że praca to głupota, że to strata czasu, że to wyzysk i takie tam. Gdy dorastałem i coraz bardziej wchodziłem w etapy dorosłego życia, powoli zacząłem sobie uświadamiać, że wcale praca nie musi być czymś złym. Owszem miałem okazje pracować w kilku miejscach i nie zawsze było kolorowo. Często na zadane wyżej pytania odpowiadałem „tak”, ale stwierdziłem, że jeśli nic nie zmienię, to stanę się takim samym, jak wiele milionów innych ludzi, zarozumiałym, pełnym kompleksów robotnikiem, pozbawionym jakiejkolwiek formy samorealizacji. Zacząłem dostrzegać, że ludzie, którzy nie czerpią radości ze swojej pracy są zdolni jedynie do narzekania i ciągłego mówienia jak chciwy jest ich szef, jak strasznie wykorzystuje ludzi i że wszyscy dookoła są złodziejami. Wizja bycia takim człowiekiem okrutnie mnie przeraziła, dlatego spróbowałem coś w swoim życiu zmienić. Zmieniłem prace i wyszło mi to na dobre. Nie mam zbytnich powodów do narzekania, moja praca w żaden sposób mnie nie ogranicza, wręcz przeciwnie dostarcza mi wiele swobody i dodatkowych możliwości korzystania z życia. Myślę też, że dzięki temu co robię, w pewnym, pozytywnym stopniu zmieniłem się. Na pewno stałem się bardziej pewny siebie a jednocześnie przestałem być tak nieśmiały jak kiedyś. Jedno jest pewne, praca na pewno mnie rozwinęła. Poznałem mnóstwo nowych, czasem bardzo ciekawych ludzi. Rozmowy z nimi wniosły sporo do mojego prywatnego życia. Stało się tak dlatego, że ludzie z którymi pracuję są normalni. Nie toczymy ze sobą wojen a bardzo często więcej rozmawiamy na tematy związane z tym, co nas otacza niż z tym co związane jest z moja pracą. Im więcej rozmawiasz z ludźmi tym więcej wiesz, uczysz się od nich. Praca
nauczyła mnie też słuchać innych ludzi. Teraz wiem, że nie warto wymądrzać się, gadać tylko po to, aby gadać. Dzięki temu, że moja praca nie jest stacjonarna i nie muszę się odbijać kartą o 8:00 powoduje, że to co robię, nie ogranicza mnie. To jest trochę tak jak wolny zawód, robisz co do ciebie należy, wtedy kiedy ty chcesz. Decydujesz o swoim czasie i nim zarządzasz. To powoduje, że robię to, co chce wtedy, kiedy chce. Owszem czasem są jakieś sprawy, które trzeba załatwić i trzeba z czegoś zrezygnować, ale takie jest życie. Gdyby było łatwe, byłoby po prostu nudne. Ja się nie nudzę. Wręcz przeciwnie codziennie robię coś ciekawego, coś co sprawia mi przyjemność i nie kłóci się z wizją tego kim chcę być i co chcę w życiu robić. Wiem, że to cholernie trudno osiągnąć. Wielu moich znajomych traktuje swoją pracę rutynowo, kolejny dzień jest taki sam, kolejny tydzień jest taki sam i kolejny rok, również jest taki sam. Tylko taka monotonia jest mdła i pewnie za pięć lat nie jeden z nich uświadomi sobie, jak wiele stracił. No ale cóż, zdaje sobie sprawę, że trudno robić to co się chce i to co sprawia ci przyjemność. Dzięki pracy, którą aktualnie się zajmuję poznałem również mnóstwo nowych miejsc, których pracując na zmianę, w tym, czy tamtym biurze nie miałbym nawet szansy zobaczyć. Przejechałem Polskę wzdłuż i wszerz i czasem zastanawiam się na jakiej stacji benzynowej nie zatrzymałem się, aby kupić benzynę czy coś do picia. To niesamowite, że dzięki pracy, latem mogę przejść się plażą w Trójmieście, wykąpać się w jeziorze a w zimę pojeździć na nartach. Dzięki pracy odwiedziłem mnóstwo miast, do których pewnie nigdy bym nie zawitał, bo nie sądzę, aby coś wyciągnęło mnie do Wałbrzycha, Łomży czy Gorzowa Wielkopolskiego. Lubię spacery po krakowskim starym rynku, zwłaszcza wieczorem, kiedy jest już trochę mniej ludzi, uwielbiam Kazimierz nocą. Starówka w Poznaniu też ma swój urok. Choć w moim prywatnym rankingu starówek – wygrywa ta z Wrocławia. Lublin nocą też jest bardzo fajny, podobnie jak Rzeszów, który na wjeździe wita mnie dosyć kontrowersyjnym pomnikiem, ale w starszej części tego miasta pozwala mi poczuć pewien
CUDOWNE LATA ZINE – strona 9
klimat. W Olsztynie lubię na przykład Green Way, ponieważ jest zlokalizowany praktycznie na starówce i kiedy bym tam nie był, zawsze mogę podsłuchać jakieś ciekawe rozmowy stojąc w kolejce. No właśnie – mam takie wrażenie, że w Olsztynie połowa studentów stołuje się w tym barze. Bliskość jezior, to kolejny atut tego miasta. W Szczecinie lubię za to brzeg Odry – zwłaszcza w tej części, gdzie możesz iść blisko wody. Piszę o tym wszystkim, ponieważ każde z tych miast na swój sposób mi się podoba i lubię do niego wracać nie tylko dlatego, że mam tam ulubione miejsca, ale też dlatego, że są tam ludzie, którzy są mi bliscy a których poznałem dzięki temu co robię. Oczywiście Warszawa jest miastem, w którym bywam najczęściej. W Warszawie jest kilka ciekawych miejsc, ale cieszę się bardziej, gdy mogę z niej wyjechać i odwiedzić, któreś z wyżej wymienionych miast. Miałem również okazje poznać kilka ciekawych miejsc poza Polską. I gdyby nie moja praca, pewnie nigdy nie zobaczyłbym portu w Goeteborgu, nigdy nie zjadłbym pizzy robionej przez Polaka w centrum Monachium, nie spacerowałbym mostem nad rzeką Aare w Bern, nie nocowałbym w domku letniskowym na zachodnim wybrzeżu Danii w połowie października i pewnie nie prędko wybrałbym się na wycieczkę do zatłoczonego Bangkoku. We wszystkich tych miejscach poznałem mnóstwo ciekawych ludzi, znalazłem się w nowych sytuacjach, które wiele dobrego wniosły do mojego życia. Tak jak wspomniałem wcześniej, praca nie musi być kulą u nogi, nie musi cie frustrować, nie musi odbierać twojej wolności. Trzeba po prostu dokonać odpowiedniego wyboru, szukać swojej szansy, bo można zyskać wiele. Pomimo, różnych sytuacji nie zmieniłbym nic, co wydarzyło się przez kilka ostatnich lat w moim życiu. Dlatego jeśli ktoś mówi, że praca to gówno – nie jestem w stanie się z nim zgodzić.
Hardcore 2010 – brzmi normalnie, ale 15 lat temu, kiedy zaczynałem swoją przygodę z tą sceną nawet nie myślałem o tym, co będę robił w 2010r. Te kilkanaście lat minęło bardzo szybko, wiele się w moim życiu zmieniło, wiele nowych doświadczeń, wiele nerwów, ale było też wiele chwil radości. Podobnie było w scenie przez te wszystkie lata. Oczywiście, że wiele się tutaj zmieniło, trudno aby było inaczej. Zastanawia mnie tylko jedno, dlaczego tak wielu ludzi narzeka na te zmiany – w końcu to naturalna kolej rzeczy. Wiem, że dla wielu kiedyś było lepiej, czuli coś więcej do tego środowiska, odnajdywali więcej pozytywnych rzeczy, działo się tutaj może i więcej, ale czy dziś jest tak słabo? Dla mnie nie jest. Jest mnóstwo ciekawych zespołów, jest mnóstwo kreatywnych ludzi, jest też całkiem sporo zaangażowanych osób, które próbują się dzielić swoimi poglądami, przeżyciami, pasją. Wszystko to ciągle mnie tutaj trzyma i jestem w stanie odnaleźć tu wiele pozytywnych rzeczy. Na koncerty przyjeżdżają coraz chętniej i coraz częściej zespoły z zachodu – kiedyś chyba tak nie było. Co nie oznacza, że scena miała się źle. Jednak coraz częściej słyszę opinie, że te zespoły są nijakie, nie mają nic konkretnego do powiedzenia, że cały ten hardcore jest płytki i został sprowadzony do dobrego afterparty po występie kilku zagranicznych zespołów. Jeśli tak uważasz, to faktycznie hardcore dla ciebie się skończył. Zacznij robić coś innego, zacznij słuchać innej muzyki i przestań rozpowiadać takie brednie. Owszem, może kiedyś nie było tak hucznych imprez po koncertach – tylko to nie jest hardcore. Nie mam nic przeciwko imprezowaniu, ale nie mieszaj tego ze sceną hardcore. Ostatnio kilkakrotnie przesłuchałem sobie płytę Schizmy „UNITY 2000” i stwierdziłem, że wiele z tych kawałków jest dziś jak najbardziej aktualna i wiele zwrotów zawartych w tekstach, pasuje jak ulał do dzisiejszej rzeczywistości. Wystarczy przesłuchać „ I declare a war”. Ten kawałek dedykuje tym wszystkim, którzy twierdzą, że hardcore się skończył lub zatracił swój sens. Ani dla mnie, ani dla wielu innych osób nie zatracił. Każda nowa, kolejna płyta bardzo mnie cieszy, a w ostatnim czasie powodów do radości
CUDOWNE LATA ZINE – strona 10
miałem całkiem sporo – zarówno na naszej lokalnej scenie, jak i tej pozostałej. Choćby ostatnie wydawnictwa Fast Forward czy Nice Shoes uświadamiają mi, że na tej scenie cały czas coś się dzieje. Powstają kolejne nowe, bardzo dobre zespoły. Kto piętnaście lat temu nagrywał tak dobre pod względem realizacji demówki, jak robi to teraz na przykład ONE KIND WORD czy Strong So Far? Właśnie te młode zespoły powodują, że ten płomień wciąż płonie, że ciągle są powody do tego, aby wspierać tę scenę. Może teraz jest łatwiej, łatwiej dotrzeć do muzyki, łatwiej założyć zespół, łatwiej wydać sobie płytę. Może też przez to, można dochodzić do wniosku, że dzięki tej łatwości zespół nie musi się specjalnie starać. Ale trzeba wziąć pod uwagę to, że to od ludzi zależy, co sobą prezentują. Na tej scenie zawsze było mnóstwo inspirujących ludzi, ale było też sporo głupoty i zawiści. Teraz też tak jest. Ale najważniejsze jest to, aby koncentrować się na tych pozytywnych rzeczach. I właśnie tego, zawsze szukałem w tej scenie. Nigdy nie starałem się tracić swojego czasu na głupie rzeczy, czy dyskusje, które do niczego konstruktywnego nie prowadzą. Ale ta scena nie byłaby taka jak jest, nie byłoby w niej tyle ciekawych rzeczy, gdyby ludzie, którzy ją tworzą koncentrowali się na nic nie wartych sprawach. Kiedyś cieszyła mnie niesamowicie każda paczka, każda kaseta, zin czy płyta. Były one dla mnie niczym prezent od Mikołaja. Dziś pomimo tego, że mam sporo obowiązków i spraw związanych z życiem rodzinnym, to z równie wielką niecierpliwością
czekam na kolejne wydawnictwa czy koncerty. Dla mnie nic się nie zmieniło, ponieważ pewne wartości są odporne na działanie czasu. Fajne jest to, że w tej scenie jest całkiem sporo osób, które były w niej te piętnaście lat temu. I przez ten czas nie zmieniły poglądów, nie odwróciły się od tego i pomimo dorosłego życia ciągle tu są i inspirują. Czy są naiwni – pewnie, że nie. Ja nigdy sceny nie traktowałem jak jakiegoś przystanku, na którym zatrzymam się na chwilę. Dla mnie nie była to odskocznia od tego, co mnie otaczało – to zawsze było częścią mnie a ja starałem się być częścią tego zjawiska. Wydaje mi się, że to właśnie buduje tą scenę, działania pojedynczych osób, małe kroki na rzecz większej całości. I jeśli znudziła ci się ta scena, widzisz w niej same słabe rzeczy nie odwracaj się od tego a wręcz przeciwnie staraj się zrobić coś, co zmieni ten stan rzeczy. Bo to właśnie od ciebie wiele zależy. Mi brakowało fanzineów w ostatnim czasie, dlatego postanowiłem znów sam go zrobić. I jeśli brakuje ci fajnego zespołu, spróbuj sam go zrobić – wtedy docenisz wartość swoich słów. Łatwo jest krzyczeć i wytykać coś komuś, ale trudniej zrobić coś samemu. Ale tak jak napisałem wcześniej – najważniejsze jest to, aby odpowiednio odnaleźć się w tej scenie, uświadomić sobie ten prosty fakt – po co tu jestem. Ja cały czas jestem tak samo zajarany tym wszystkim jak byłem 15 lat temu. I jeśli ktoś mi znów powie, że hardcore skończył się kiedyś tam, albo że był lepszy niż jest – to uśmiechnę się z politowaniem.
I declare a war against those who are fake/ Abusing our energy Not giving a thing In return/Hardcore is my life/My attitude/My devotion to the cause/If giving is too much for you/You won‟t ever be given Turn your back in our face/We‟re down forever for our own sake I declare a war against those who live in the past Stuck in a web of memories/Don‟t need your approval/Your authority is over Good old times are long gone/It‟s time to get a grip Time to move forward
CUDOWNE LATA ZINE – strona 11
Dlaczego wegetarianizm jest tylko przystankiem w stronę weganizmu? A więc jesteś wegetarianinem/wegetarianką. Mam na myśli nie to, że nie jesz mięsa, bo go nie lubisz, tak Ci nakazuje Twoja religia albo uważasz, że tak jest zdrowo. Mam na myśli to, że nie jesz mięsa, bo uważasz, że to nieetyczne, że nie masz do tego moralnego prawa, że wiesz, z czym wiąże się produkcja mięsa. Świetnie. Na pewno słyszałeś/aś o weganizmie, szczególnie, że siedzisz w scenie hardcore, gdzie wiele jednostek wspierało (np. Damien Moyal) lub na szczęście dalej wspiera (chociażby Anchor) ideę porzucenia wszelkich produktów zwierzęcych. Ciągle jednak bardzo wiele "uświadomionych" jednostek poprzestaje na wegetarianizmie. Chciałem pokrótce przypomnieć, dlaczego nie powinniśmy na nim poprzestawać. Mleko Gary Francione powiedział : "Więcej cierpienia stoi za szklanką mleka, czy lodowym rożkiem niż za stekiem". Czemu? Krowy to nie maszyny do dojenia mleka. To ssaki takie jak i my. A ssaki, aby wytwarzać mleko, muszą zostać zapłodnione. To niby bardzo oczywiste stwierdzenie jest wciąż dużą niespodzianką dla wielu ludzi, którzy myślą, że dojąc krowę wyświadcza się krowie przysługę, wręcz sprawia jej ulgę. Żeby dawać regularnie duże ilości mleka krowy muszą być zapładniane regularnie. Krowy w rzeźni zostają przywiezione nie tylko z hodowli na mięso, ale także z hodowli mlecznych. Cielęcina jest efektem produkcji mleka. Część młodych cielaków, które powinny być karmione mlekiem matki, nie mają tej możliwości, bo ludzie mają ochotę pić krowie mleko. Więc kończą szybko swój żywot, czasami po doprowadzeniu ich do stanu anemii (żeby mięso miało ładny kolor).
Jajka Tutaj także zadziwia brak podstawowej wiedzy o produkcji jajek. Spytałem raz koleżankę - która twierdziła, że "co jak co, ale ona temat dobrze zna, bo wychowałą się na wsi" i że kury chodziły sobie wolno i miały "dobre życie" - ile było kogutów. Stwierdziła, zgodnie z tym jak to zwykle bywa, że "jeden albo dwa". Czemu tak mało? spytałem - Przecież koguty wykluwają się tak samo często jak kury. Dopiero wtedy zaczęło jej świtać, że może tak różowo nie było. Bo różowo nie jest, czy to w tradycyjnych wielkich fermach, czy też na tzw. wolnych wybiegach. I tu i tu tuż po wykluciu, sekserki (dziwne, nie spotkałem się by ktoś mówił "sekser", ale to temat na inny tekst) sprawdzają, jaką płeć mają wyklute pisklęta i małe kogutki idą od razu na przemiał. Ogólnie znane są drastycznie małe przestrzenie do życia na fermach, ale i na wolnym wybiegu powierzchnia jest różno, często za mała, co łatwo można zobaczyć na youtube, wpisując free range chickens. Przejdźmy do praktyki Weganizm dla wielu wydaje się być czymś za trudnym, zbyt pochłaniającym. Nie będę ukrywał – weganizm rzeczywiście wymaga więcej wysiłku niż wegetarianizm. Nie jest to jednak argument za tym, by weganinem / weganką nie być. Tych z Was, którzy weganizmu sobie nie wyobrażają, myślą, że to za dużo, chciałem prosić o próbę "drobnych kroków". Zróbcie naleśniki bez mleka i jajek (wychodzą i są bardzo dobre), zróbcie lub kupcie pierogi z kapustą i grzybami bez jajek, wybierajcie makaron bezjajeczny, z samej pszenicy czy ryżu. Spróbujcie kawy z mlekiem sojowym, lodów sorbet, majonezu sojowego czy wreszcie ciasta bez jajek (odwiedźcie stronę http://puszka.pl/txt/bez_jajek.jsp) . Być może z czasem okaże się, że niektóre produkty zwierzęce nie są Wam aż tak potrzebne jak przypuszczaliście. A może z czasem uda się Wam poradzić bez żadnego produktu pochodzenia zwierzęcego.
CUDOWNE LATA ZINE – strona 12
http://puszka.pl/txt/bez_jajek.jsp) . Być może z czasem okaże się, że niektóre produkty zwierzęce nie są Wam aż tak potrzebne jak przypuszczaliście. A może z czasem uda się Wam poradzić bez żadnego produktu pochodzenia zwierzęcego. A co ze zdrowiem Dużo kontrowersji, szczególnie w Polsce, budzi zdrowie. Chociażby w ostatnim numerze "No Control" Edward z Good Life Recordings opowiadał, że weganizm nie jest dla każdego i że sam skończył w szpitalu. A i na forum hard-core.pl można było poczytać o paru kłopotach zdrowotnych wegan. Cóż, weganizm nie jest panaceum na wszystko. Weganizm jak i każda inna dieta wymaga rozwagi i odpowiedniego doboru pożywienia. Frytki, zupki chińskie i piwo to też jest weganizm. Mnóstwo ludzi na tradycyjnej diecie choruje i jak idą do lekarza jako przyczynę nie wskazuje się na rodzaj ich diety, ale raczej na konkretne błędy w odżywianiu, tak samo powinno być z dietą wegańską. Wciąż np. pokutuje mit braku konieczności suplementacji diety witaminą B12, co w oparciu o badania naukowe należy chyba powoli nazywać skandalem.
Poniżej dwa ważne cytaty: "Amerykańskie Stowarzyszenie Dietetyczne wyraża stanowisko, że odpowiednio zaplanowane diety wegetariańskie, w tym diety ściśle wegetariańskie, czyli wegańskie, są zdrowe, spełniają zapotrzebowanie żywieniowe i mogą zapewniać korzyści zdrowotne przy zapobieganiu i leczeniu niektórych chorób. Dobrze zaplanowane diety wegetariańskie są odpowiednie dla osób na wszystkich etapach życia, włącznie z okresem ciąży i laktacji, niemowlęctwa, dzieciństwa, dojrzewania, oraz dla sportowców." Całość tu: http://empatia.pl/magazyn/teksty/stanowisko_ADA_w_ sprawie_diet_wegetarianskich_2009.pdf "Dobrze skomponowana dieta wegańska może być najzdrowszą z możliwych diet, podczas, gdy źle prowadzona, może być najgorszą z diet" Dr Jack Norris Na koniec zacytuję kolegę ze stowarzyszenia: "Osoba, która je mięso ale unika nabiału i jajek może okazać się tak samo lub podobnie winna wykorzystywaniu zwierząt jak wegetarianin/wegetarianka".
W tym numerze stwierdziłem, że zaprezentuje wam kilka ciekawych tekstów na temat wegetarianizmu/weganizmu, które pochodzą ze stowarzyszenia Empatia. Z racji tego, że jest to jedna z niewielu organizacji w Polsce, która zajmuje się popularyzacją wegetarianizmu/weganizmu oraz tematyką praw zwierząt, warto ją wspierać. Może masz czas i ochotę w jakikolwiek sposób wesprzeć działania Stowarzyszenia, nie bądź nieśmiały i działaj. A póki co, przeczytaj pozostałe teksty. Kontakt do Stowarzyszenia Empatia znajdziesz na www.empatia.pl
Często kojarzony z religiami wschodu, w Europie Zachodniej wegetarianizm jest tak na prawdę światopoglądem, według którego zwierzęta jako istoty czujące zasługują na szacunek i opiekę oraz mają prawo do życia i podmiotowego traktowania. W praktyce wegetarianizm oznacza przede wszystkim powstrzymanie się od zabijania i zjadania zwierząt. Jeśli ktoś pomyślał przez chwilę, że wegetarianie jedzą ryby, to śpieszę wyjaśnić, że popadł w kolejny stereotyp, wedle którego ryba nie jest zwierzęciem. Wystarczy zajrzeć do Wikipedii, by zorientować się, że ryba jest nawet kręgowcem, czyli należy do grupy zwierząt z centralnym układem nerwowym, z pewnością potrafi odczuwać ból, jak również kojarzyć, zapamiętywać, uczyć się nowych rzeczy, czy rozpoznawać inne ryby. Tak więc nie można postawić znaku równości między łowieniem ryb i zbieraniem jagód w lesie. Wiele osób uważa, że wszystko pięknie ładnie, ale człowiek jeść mięso musi, bo inaczej się rozchoruje. Ups, kolejny stereotyp. Człowiek nie tylko nie musi jeść mięsa. Może również obyć się bez nabiału i jaj. Potwierdza to “Stanowisko na temat diet wegetariańskich” dwóch największych na świecie organizacji dietetyków: American Dietetic Association i Dieticians of Canada. Stanowisko to wydano w 1997 roku, a następnie powtórzono w roku 2003 i jest wciąż aktualne. Oto cytat: “Dieta wegańska i inne typy diet wegetariańskich są odpowiednie na wszystkich etapach życia, włączając okresy ciąży, karmienia piersią, niemowlęctwa, dzieciństwa i dojrzewania. Diety wegetariańskie oferują wiele zalet żywieniowych, takich jak niższy poziom tłuszczów nasyconych, cholesterolu i białka zwierzęcego, a zwiększone ilości węglowodanów, błonnika, magnezu, potasu, kwasu foliowego oraz przeciwutleniaczy takich jak witamina C i E oraz fitochemikaliów. U wegetarian zaobserwowano niższe wskaźniki masy ciała niż u nie-wegetarian, a także mniejszy współczynnik
CUDOWNE LATA ZINE – strona 13
umieralności spowodowanej niedokrwieniem serca; wegetarianie wykazują także niższy poziom cholesterolu; niższe ciśnienie krwi; oraz niższy współczynnik występowania nadciśnienia, cukrzycy typu 2 oraz raka prostaty i okrężnicy”. W powszechnej świadomości pokutuje wiele nieprawdziwych przekonań na temat zwierząt i ich hodowli, które swój początek biorą już z kolorowych książeczek dla dzieci, gdzie pod rysunkiem uśmiechniętej krówki można przeczytać: “Krowa daje mleko i mięso”. Jest ich cała masa, dlatego omówię tylko parę z nich. Po pierwsze sielskie obrazki z literatury dziecięcej i opakowań mleka i jaj nijak się mają do coraz bardziej intensywnej hodowli zwierząt. Po drugie, należy raz na zawsze obalić mit, że krowa daje mleko. Tak jak samica każdego ssaka, np. mysz, kotka, suka psa czy kobieta, zachodzi w ciążę, rodzi potomstwo i rozpoczyna laktację. Proszę spróbować powiedzieć: mysz daje mleko, kotka daje mleko. Dziwne, prawda? Innymi słowy tak jak nie ma mleka kotki bez urodzenia kociąt, tak nie ma mleka krowy bez urodzenia cielęcia. Cielęcina jest więc nieodłącznym skutkiem ubocznym produkcji mleka, którego krowa musi produkować dziś 2 razy więcej, niż 40 lat temu. Nie ma nic za darmo. Powszechne stały się choroby: bolesne zapalenia wymienia, przerost tego organu skutkujący kulawizną czy owrzodzenia racic, nie wspominając o stresie, który towarzyszy krowie i cielęciu podczas ich rozdzielania parę dni po porodzie. Ludzie chcą jednak, choć nie muszą, pić mleko krowy i jeść nabiał, więc wygodnie jest podtrzymywać przekonanie, że krowa jest fabryczką mleka, które płynie z niej tak jak woda ze źródła. Ten mit okupiony jest cierpieniem zwierząt. Podobnej eksploatacji poddawana jest kura “nioska”. W powszechnej świadomości istnieje jako ptak nieustannie znoszący jaja. W rzeczywistości zwykła kura znosi jaja w okresie ciepłym i słonecznym, a w zimie i podczas przepierzania robi sobie przerwę. W hodowlach manipuluje się ilością światła i temperaturą tak, by zmusić kurę do nieustannej produkcji jaj, zaś okres przepierzenia skraca się głodząc te zwierzęta przez 4-10 dni. Obecnie, kura nioska ma w klatce do dyspozycji 550cm2 (mniej niż kartka A4), gdzie spędza całe swoje życie, zanim trafi do rzeźni, jak wszystkie zwierzęta z hodowli na mięso, mleko i jaja. Rzeźnia zaś nie jest gabinetem weterynaryjnym, gdzie wykonuje się humanitarną eutanazję. Wręcz przeciwnie, to zakład produkcyjny, gdzie w ciągu godziny zarzyna się ok 4000 “brojlerów”, 150 świń czy 70 krów. W 2004 roku NIK przeprowadziła kontrolę w rzeźniach stwierdzając nieprzestrzeganie istniejących przepisów w 60% skontrolowanych zakładów, co przekłada się na jeszcze większy rozmiar cierpienia zwierząt. Wszyscy zapewne pamiętają materiał z ukrytej kamery pokazany w telewizji: świnię wijącą się z bólu w kadzi z wrzątkiem. Panuje powszechne przekonanie, że produkty odzwierzęce, w tym skóra są ekologiczne. Przeczy temu wydany w 2006 roku raport FAO “Livestock„s Long Shadow”, gdzie w podsumowaniu stwierdzono, że produkcja zwierzęca przyczynia się do globalnego ocieplenia bardziej, niż cały transport lądowy, morski i powietrzny razem wzięte. Dlatego myśląc poważnie o ekologii, trzeba najpierw przyjrzeć się temu, co kładziemy na talerzu i wieszamy w szafie, a dopiero później obliczać, ile benzyny spala nasz samochód, jeśli taki posiadamy. Wielu ludzi twierdzi, że weganizm to już przesada. Jednak w obliczu tego, co dzieje się w dzisiejszej coraz bardziej intensyfikującej się hodowli zwierząt, biorąc poważnie pod uwagę prawa zwierząt do życia bez zadawania im cierpienia i mając w pamięci stanowisko prestiżowych organizacji dietetyków, można śmiało powiedzieć, że weganizm jest logiczną i konsekwentną odpowiedzią na eksploatację zwierząt i głosem oddanym dla ich prawa do życia, które nie jest środkiem do naszych celów. Polepszanie warunków życia tych zwierząt jest zazwyczaj iluzoryczne i służy bardziej uwalnianiu sumień konsumentów od poczucia winy, niż wyzwalaniu zwierząt z cierpienia. Poza wszystkim, weganizm nie jest ascezą i samoumartwianiem.
Meat eating flesh eating think about it so callous to this crime we commit always stuffing our face with no sympathy what a selfish, hardened society so No More just looking out for myself when the price paid is the life of something else, No More I won't participate we've got the power we've got the might to take whatever is in sight not even worried, it's an unfair fight well we've got a heart to tell us what's right our numbers are doubling in 88 cause the people are starting to educate themselves their friends and their families and we'll have a more conscious society YOUTH OF TODAY
CUDOWNE LATA ZINE – strona 14
W ostatnim czasie sporo nowych zinów trafiło w moje ręce. Ziny głównie o tematyce muzycznej, w większości związane ze sceną hardcore/punk. To cieszy, że ciągle są ludzie, którym się chce zrobić coś papierowego, to cieszy, że zamiast pójść na łatwiznę wydają gazety, tak jak to miało miejsce piętnaście lat temu. Oczywiście nie mam nic przeciwko blogom i internetowej formie fanzinów, ale papier jakoś zawsze bardziej cieszy. Wbrew pozorom zrobienie zina może zajmować całkiem sporo czasu, zwłaszcza kiedy robisz wywiady z zespołami za pomocą poczty elektronicznej, często możesz nie doczekać się na odpowiedzi. No ale nie ma co załamywać rąk tylko trzeba iść dalej. W tym miejscu chciałbym wam napisać kilka słów o gazetach, które w ostatnim czasie wpadły w moje ręce. Nie chcę robić oddzielnego działu recenzji zinów, wolę zawrzeć swoje spostrzeżenia w tym eseju. Pierwszy zin jaki leżał na stertce innych i czekał na opisanie go, to 6 numer SYRINGE. W tym zinie mocną stroną są wywiady, ponieważ tylko te głównie w tym zinie się znajdują. A dlaczego zasługują na uwagę? Ponieważ większość z nich przeprowadzona została z nieznajomymi mi osobami czy zespołami. Autor tej gazety sięga również po zespoły z takich gatunków jak metal czy grindcore. Niestety, pomimo całkiem ciekawych wywiadów, zina nie można czytać, ponieważ pod względem składu, jest tu wiele niedociągnięć. Wygląda na to, że zin został zrobiony w prostym programie do edycji tekstów, wszystko jest złożone w jednym ciągu i rozmiar czcionki, jak na moje oczy jest trochę za mały. Mam nadzieję, że w kolejnej odsłonie kolega Kwiecio nad tym popracuje. Okładka też jest dosyć oryginalna. Ale zrozumiałem to, gdy autor przedstawił mi koncepcję. Otóż od pierwszego do szóstego numeru, sam, własnoręcznie narysował wszystkie okładki. Ok. jest to jakiś pomysł i ja go jak najbardziej rozumiem. Jednak wcale bym nie płakał, gdyby przy siódmym numerze coś na tej okładce się zmieniło. Ogólnie treść na plus, jednak skład na minus. Kolejna rzecz to całkiem fajny, nowy, debiutujący zin pod bardzo oryginalnym tytułem SCENOWY DZIELNICOWY. Jak na pierwszy numer wyszło całkiem fajnie. Podobają mi się zarówno wywiady jak i skład, który jest bardzo prosty i czytelny. Fajne w tym zinie jest to, że można poczytać o paru ciekawych sprawach, niekoniecznie bezpośrednio powiązanych ze sceną. Wywiady zrealizowane w bardzo ciekawy sposób, są i pytania z jajem i te trochę bardziej poważne, co sprawia, że czytanie całości, to czysta przyjemność. Okładka też dosyć oryginalna, ale tak jak pozostała część, na swój sposób urokliwa. Jeśli nie masz tego zina, to zapytaj w dobrej dystrybucji. CIAŁKO ZIELENI to kolejny tytuł, który dostałem jakiś czas temu. Warczący wilk na okładce już zdradza nam, że w środku nie będzie lekko. I nie jest. Choć wywiady ciekawe i kilka tekstów mi się podoba, to wszędobylski „pro-life” już trochę mniej. Rozumiem, że autor tego zina obstaje za tą opcją i ma do tego pełne prawo, ale z wieloma porównaniami jakoś mi nie po drodze. Czytając tego zina miałem wrażenie, że czytam gazetę z połowy lat dziewięćdziesiątych. Jeśli jesteś przeciwnikiem „pro-life” to i tak warto sięgnąć po to pismo, chociażby po to, aby poznać stanowisko tej drugiej strony. Oczywiście to nie jest jedyny temat w tym zinie i jeśli interesuje cię hardcore, to tu też coś o nim znajdziesz. LIBERATION ZINE doczekał się „osiemnastki”. Pamiętam, kiedy Darek zaczął wydawać to pismo i wówczas to była dla mnie obowiązkowa pozycja, później, gdy moja fascynacja zinami trochę przygasła, to pominąłem kilka numerów, ale znów wróciłem na tę dobrą drogę. Osiemnasty numer jest ciekawie wydany, bo w całości na papierze pakowym. Wygląda to świetnie, ultra punkowo, ale niestety czasem strasznie przeszkadza w
CUDOWNE LATA ZINE – strona 15
czytaniu. A jest co czytać. Siedząc bardziej w hardcoreowej scenie, nie do końca wiem, co się dzieje w punkowym świadku a dzięki takim publikacjom jak LIBERATION mogę też i z tym być na bieżąco. Barwo dla Darka, że ciągle mu się chce wydawać tę gazetę. Już czekam na kolejny numer. CHOISE IS OURS to taki młodszy brat LIBERATION, mniejszy, szczuplejszy ale mający sporo treści. Sporo miejsca poświęcono tu tematyce skłoterskiej, wszak autor tej gazety mieszka na słocie. Osobiście nie wyobrażam sobie siebie mieszkającego na skłocie, tym bardziej szacunek dla wszystkich skłotersów. Oprócz kolumn można tu znaleźć kilka ciekawych wywiadów. Mała rzecz a cieszy – tak podsumowałbym to pisemko. Następny zin, którego miałem okazje przeczytać to NO CONTROL autorstwa Dawida ze Spook Records. Zin typowo muzyczny, z wielka ilością wywiadów. No właśnie niby tych wywiadów jest mnóstwo, ale niewiele z nich wynika. Trochę mało w nich treści. Ale tej jest sporo w kolumnie autora i fajnie by było, gdyby w następnym numerze tych autorskich przemyśleń było więcej. Gazetka bardzo przejrzyście złożona, kolorowa okładka na twardym papierze robi niezłe wrażenie. Na uwagę zasługują też recenzje, ponieważ formą przypominają krótkie kolumny na temat danych płyt. Fajna rzecz dla wszystkich fanów hardcoreowej muzyki. ŚCIANA WSCHODNIA to również ciekawe pismo, jeśli interesujesz się czymś więcej niż tylko beat downem. Mocnymi stronami tego zina są jego autorzy i ich różnorodne podejście do sceny. Dzięki temu na łamach tej gazety możemy poczytać o wielu różnych rzeczach a i wywiady są przeprowadzane z różnymi kapelami, co tylko podbija atrakcyjność tego zina. Kolejna mocna strona, to częstotliwość ukazywania się. Chyba dawno na naszej scenie nie było pisma, które ukazywałoby się tak często i regularnie. Jeśli nie znasz, poznaj, jeśli znasz – ciesz się bo właśnie wychodzi kolejny numer. To już prawie rok temu ukazał się kolejny fajny zin na polskiej scenie, a mianowicie LOOK BEYOND. Pamiętam, że gdy dorwałem w swoje ręce tę gazetkę to do obiadu przeczytałem ją całą. I pozostał niedosyt. Pytania w wywiadach ciekawe, fajnie to wszystko złożone i kolumny, których było niewiele, dawały do myślenia. Takie były moje pierwsze odczucia. Ale i teraz, gdy przeglądam tę gazetę, to chciałbym w niej widzieć więcej takich tekstów, jak te zamieszczone na ostatniej stronie. Fajne jest też tu to, że w stopce jest napisane „the straight edge zine” bo takich
wydawnictw na naszej scenie jest jak na lekarstwo. Mam nadzieję, że Kuba się zmobilizuje i będę miał okazję przeczytać kolejny numer, bo pewnie będzie to miło spędzony czas. A jeśli te moje życzenia staną się faktem, to mam nadzieję, że tym razem będę musiał zarezerwować czas na czytanie, co najmniej do kolacji. W 2008 roku pojawił się bardzo ciekawy muzyczny zin CUTTING AWAY, w całości napisany w języku angielskim i poświęcony muzyce hardcore. W środku znalazły się wywiady z fajnymi zespołami z całego świata. O ile w pierwszym numerze dobór zespołów nawiązywał do tego, kto akurat cieszył się największą popularnością, tak w numerze drugim mamy wywiady z trochę mniej znanymi wówczas zespołami. Całość całkiem przyjemnie złożona, kilka fajnych zdjęć i w drugim numerze również kilka fajnych kolumn. Niestety minęły dwa lata i nie powstała trzecia odsłona tego zina – a szkoda, bo zapowiadało się ciekawie. W ubiegłym roku wpadło wiele ciekawych pozycji w moje ręce i to pewnie dzięki temu zapragnąłem stworzyć coś własnego. Pierwszym zinem, który wywarł na mnie spore wrażenie był trzeci numer HEAT FANZINE. Świetnie złożony, świetnie zredagowany i bardzo ładnie wydany. Zawartość naprawdę bardzo ciekawa, zwłaszcza pytania w wywiadach – odpowiedzi również bez zarzutu. To co mi się tu podoba najbardziej to wywiady z ludźmi, którzy nie grają w żadnych zespołach, nie są bardzo aktywni na scenie, ale mają cholernie dużo do powiedzenia. I jeśli miałbym wskazać dwa najlepsze wywiady – oczywiście wybrałbym ten z Pawłem Raszkiewiczem i z Dobkiem Ohashi. Bardzo dobra rzecz. Jeśli z jakiś powodów jeszcze jej nie masz, to nadrób zaległości szybko. Z tego co wiem, cały tysięczny nakład się rozszedł, ale w dobrych dystrybucjach znajdziesz jeszcze jakieś egzemplarze. Kolejne dwie rzeczy to w prostej linii inspiracja CUDOWNYCH LAT. Pierwszą z nich jest wyśmienity fanzin ze Szwecji, czyli EFFORT FANZINE. Na papierową wersję numeru pierwszego się nie załapałem, ale drugą musiałem dorwać. Jakość i staranność z jaką ten zin jest wykonany, przewyższa wszystko co do tej pory trzymałem w ręku. Poprzeczka została postawiona bardzo wysoko. Również wywiady są przeprowadzone w taki sposób, że tylko pozazdrościć. Autorzy z każdej z przepytywanych osób wyciągają masę świetnych informacji. Chciałbym, aby kiedyś moje wywiady choć trochę zbliżyły się do tego poziomu. Póki co, pozostaje mi czytać, uczyć się i wyciągać wnioski. Zastanawiałem się jak będzie
CUDOWNE LATA ZINE – strona 16
wyglądał numer trzeci i ten oczywiście mnie nie zawiódł. Skład bardzo podobny jak w numerach poprzednich a wywiady znów szalenie rewelacyjne. Jestem pełen zachwytu i podziwu i cieszę się, że w tej scenie pojawiają się tego typu gazety, bo to utwierdza mnie w przekonaniu, że ciągle jest tu wiele rzeczy do zrobienia i że jest mnóstwo rzeczy, które zostały w perfekcyjny sposób zrobione. Dobór przepytywanych osób doskonały, jak zresztą wszystko inne w tym zinie. W mojej prywatnej ocenie świata zinów liczą się dwie ery – ta sprzed EFFORT FANZINE i ta po – i nie jest to wcale przesadzone stwierdzenie. Oczywiście nie tylko w Szwecji potrafią robić świetne ziny. W Holandii robią to równie dobrze. Jeśli nie znasz SOME WILL NEVER KNOW to oznacza, że nie interesujesz się tym, co w zinowym świadku się dzieje. A w tym zinie dzieje się sporo. To co mnie urzekło, to pytania w wywiadach. Dotyczą one tak prywatnych rzeczy i spraw, że czasem sam bałbym się o nie zapytać. I to jest chyba najmocniejsza strona tej gazety – wywiady z osobami, które nie grają w topowych zespołach tego świata a są bardzo podobnymi do każdego z nas, normalnymi ludźmi i mówią o swoich normalnych, życiowych doświadczeniach, bez zbędnego gadania o frazesach. Oczywiście mówiąc, że wywiady to najmocniejsza strona tej gazety nie mam na myśli, że pozostałe strony są słabe. Wręcz przeciwnie – świetny skład i wszystko wydrukowane na świetnej jakości papierze. Pim, autor tego zina to bardzo zapracowany gość, ale obiecał, że wyda następny numer – na niewiele rzeczy czekam tak niecierpliwie, jak właśnie na to. Jeśli czytałeś LOOK BEYOND, to był tam artykuł autorstwa Stephena Fallisa o tym jak zrobić zina. Jeśli chcesz się przekonać, że chłopak nie mówi pustych słów a stoi za nim konkretna robota, kup ostatnie wydanie AT BOTH ENDS ZINE. To właśnie on stoi za tym jakże oryginalnym projektem. Ostatnie numer to składak z numeru 9 i 10. Do zina dołączony jest dwu płytowy singiel z nagraniami tak świetnych zespołów jak BANE, BETWEEN EARTH&SKY, GRADE i UNRESTRAINED. Sam zin jest profesjonalnie złożony i wydany. Wygląda trochę jak książkowy album. Śliski papier, mnóstwo fantastycznych zdjęć, świetne wywiady, ze świetnymi ludźmi – jak choćby z Gregiem Bennickiem. Całość wygląda lepiej niż nie jeden MetalHammer czy pisma tego typu. Z jednej strony to szkoda, że jest to pożegnalne wydawnictwo, ale z drugiej to dobrze, że gazeta osiągnęła taki poziom. Gdy przejrzysz poprzednie wydania zobaczysz, jak można rozwinąć skrzydła, jeśli oczywiście robi się to z pasją, wkładając w to odrobinę swojego serca. I ostatni zin na dziś, znów ze Szwecji. I jeśli wcześniej napisałem, że EFFORT FANZINE ustalił wysoko poprzeczkę to jest to prawda. Wystarczy tylko wziąć do ręki drugi numer zina z Goteborga czyli LAW&ORDER. Nie ma tu może zbyt wielu wywiadów, ale są rzeczy konkretne, konkretnie złożone i konkretnie wydane. Ostatnio zastanawialiśmy się z Robertem Refuse, czy ten zine nie wygląda nawet lepiej niż EFFORT. Myślę, ze może i wygląda lepiej, ale do poziomu merytorycznego trochę im jeszcze brakuje. Oczywiście nie mam na myśli, że tu nie ma nic ciekawego – oczywiście, że jest i warto poświęcić swój czas i pieniądze aby kupić tę gazetę. Warto – chociażby po to, aby postawić to wydawnictwo na półce, bo i na niej prezentuje się niezwykle okazale. Jeśli lubisz Vitamin X i chciałbyś przeczytać z nimi wywiad – nie wahaj się, zdobądź tego zina. I to by było na tyle tym razem. Jest jeszcze sporo innych gazet, o których tylko słyszałem a nie miałem okazji trzymać w ręku czy czytać. Jednak biorąc pod uwagę wszystkie te gazety, o których pisałem wcześniej to warto zinami się interesować. Warto też je robić, warto kupować inne, a najlepiej robić jedno i drugie!
CUDOWNE LATA ZINE – strona 17
Dawno się nie widzieliśmy, powiedz co ciekawego u ciebie słychać?
gospodarczym. Miałeś jakieś doświadczenia w tym zakresie? Możesz coś więcej o tym powiedzieć?
To fakt, nie widzieliśmy się już kawał czasu. Podobnie jak Ty, ja także na jakiś czas pożegnałem się z Warszawą, co prawda obecnie tu pracuję, ale mieszkam na obrzeżach miasta. W myśl tekstu piosenki „Get Away”, którą kiedyś nagraliśmy z Hundred Inch Shadow, cały czas próbuję uciekać od stresu, tego „nowoczesnego trybu życia”. Kiedyś to było łatwiejsze: w liceum decyzja „idziemy na wagary” przychodziła bardzo łatwo, a już tym bardziej na studiach hehe. Teraz w dorosłym życiu trzeba opłacać rachunki, finansować swoje różne zachcianki – a decyzja o ucieczce z pracy równa się jej zmianie... W międzyczasie pojeździłem też trochę po świecie. Podróże, te bliższe i te dalsze, to chyba w tej chwili jeden z podstawowych celów mojego życia.
Pracuję w bankowości, w międzynarodowych korporacjach. „At the peak” to bazujący na obserwacjach obraz przeciętnego pracownika działu sprzedaży takiej instytucji, nieprzejmującego się efektami pozafinansowymi swojej pracy – liczy się tylko wynik, „po trupach do celu”, nie ma miejsce na empatię. W myśl z filmu „Wall Street”: „chciwość jest dobra” - pracownik sprzedaży w banku cały czas wykonuje swoje plany dzienne, miesięczne, kwartalne kierując się żądzą wysokiego zarobku, a korporacja daje mu duże możliwości w tym zakresie. Opracowywane są wręcz metody efektywnej sprzedaży – jakie informacje przekazać klientowi, a jakie pominąć. Jakich słów używać, a jakie są niewskazane. Kolejny klient jest tylko „rekordem” w bazie danych. Nie liczy się jego potrzeba, sprzedawca przy pomocy manipulacji stara się sprzedać każdemu wszystko... I stąd właśnie według mnie wziął się cały dzisiejszy kryzys finansowy, a w zasadzie kryzys chciwości. Wynika z braku zdrowego rozsądku po kolei: pracowników szeregowych banków, ich menedżerów, kierowników i dyrektorów; ale też i ludzi, którzy przygotowują prawo i pozwalają na takie działania.
Co jest w tej scenie tak ciekawego, że jesteś w niej ponad 10 lat? The music, the message, the passion! Muzyka, przekaz i pasja. Te trzy słowa opisują to doskonale. Każdy z tych elementów jest dla mnie równie istotny, a scena hc/punk to miejsce gdzie spotykają się wszystkie trzy. Choć muszę przyznać, że z tą pasją jest tu coraz gorzej na przestrzeni lat. Coraz rzadziej czuję tę atmosferę „zajarania” wśród ludzi na koncertach. Wydałeś ze swoim zespołem bardzo fajną płytę więc chciałbym cię zapytać o kilka kwestii z nią związanych. . W kawałku At the peak śpiewasz o wspinaniu się na szczyty kariery i o kryzysie
A obecnie jesteś zadowolony ze swojej pracy? Czy to co robisz daje ci radość czy raczej traktujesz pracę jako źródło utrzymania i tyle? Obecna praca jest dla mnie tylko źródłem utrzymania. Pracuję jako konsultant, jest to do tego stopnia nudne zajęcie, iż nie uwierzę nigdy, że ktokolwiek może czerpać z tego radość hehe.
CUDOWNE LATA ZINE – strona 18
Realizuję się natomiast równolegle w pracy naukowej i z tym bardziej wiążę swoje dalsze plany. Kolejny kawałek, który mnie zainteresował to Slow down. Piszesz w nim aby zwolnić trochę w swoim życiu – ale jak tu zwolnić jak wszyscy biegną – to nie jest takie łatwe. Nie łapiesz się czasem na tym gdy idziesz Marszałkowską i wszyscy ludzie biegną – biegniesz i ty? To taka trochę przenośnia ale wiesz o co mi chodzi? Pozostając w przenośni: idąc Marszałkowską trafiasz w ten nurt biegnący z dużą prędkością, mijasz banki, luksusowe sklepy, nawet przed kebabem stoi 20 osobowa kolejka... Ale możesz wybrać też jedną z wąskich ulic równoległych, iść we względnej ciszy, swoim tempem, zjeść bez kolejki w green way'u, zamiast banku mijasz księgarnię... W obu przypadkach dojdziesz do tego samego celu, ale o ile przyjemniejsza jest ta boczna droga... I choć życie często wymaga od nas chodzenia najkrótszą i najszybszą trasą, warto czasem zwolnić to tempo i nie ulegać presji otoczenia. To taki banał w sumie, ale zapominamy o tym na co dzień. Grałeś w różnych projektach – powiedz FAST FORWARD gra chyba najdłużej z tych wszystkich projektów. To jakiś specjalny sentyment do tego zespołu czy może są jakieś czynniki zewnętrzne w postaci ludzi, którzy was słuchają? A może po prostu wam jest dobrze ze sobą i nie chcecie tego zmieniać? Ja mam cały czas wrażenie kontynuacji. Zmieniają się wprawdzie ludzie, z którymi współpracuję w kolejnych kapelach, ale cały czas staram się wykonywać zbliżoną muzykę, cały czas piszę podobne teksty... Poprzednie kapele rozpadały się przede wszystkim z powodu zmian w składzie. Pojawiały się problemy związane z brakiem wolnego czasu, odchodziły osoby, które zakładały zespół. Nie mogliśmy zgrać grafików w pracy tak, aby mieć stałe terminy na działalność zespołu... W takiej sytuacji decydowaliśmy się na rozwiązanie zespołu. W Fast Forward postanowiliśmy zmieniać skład w sytuacji gdy pojawiają się jakieś problemy. Mieliśmy już dłuższe przerwy w działaniu spowodowane takimi zmianami, ale cały czas staramy się utrzymywać zespół przy życiu. Powiedz mi o co chodziło z Waszym ostatnim koncertem w Lublinie. Powiem szczerze, że nie lubię zaglądać do tematów na forum, które mają więcej niż dziesięć stron i nie chcę tracić swojego czasu – dlatego możesz streścić po krótce co się tam działo? Sprawa była związana nie tyle z naszym występem, co z miejscem tego koncertu. Pojawiły się informacje, iż w klubie, w którym odbywają się czasem hc/punk koncerty, miała się odbyć także zamknięta impreza zwolenników skrajnej prawicy. Część osób z ruchu antyfaszystowskiego nawoływała do odwołania koncertu hc/punk i bojkotu tego lokalu. Tymczasem brak było potwierdzonych informacji, iż taka impreza faktycznie była planowana. Organizator koncertu zrobił wszystko, aby sytuacja była wyjaśniona. W efekcie żadnej imprezy skrajnej prawicy tam nie było, jedynie część punkowców zbojkotowała punkowy koncert i w zasadzie tyle. Internetowa burza w szklance wody. Właśnie kolejny temat wziął się z Internetu. Śmierć prezydenta Kaczyńskiego odbiła się szerokim echem wszędzie, dowodem na to jest też 80 stron w temacie na forum hc.pl? Powiedz jakie jest twoje zdanie w tym temacie? Paliłeś wirtualne świeczki w Internecie czy miałeś jakieś inne zdanie w tym temacie?? Z pewnością było to bardzo smutne zdarzenie. Bez względu na moje poglądy polityczne, żal zawsze każdego człowieka, który ginie przedwcześnie, śmiercią tragiczną. Polityka w wersji z forum internetowego w ogóle mnie nie interesuje, więc do
CUDOWNE LATA ZINE – strona 19
wspomnianego tematu nie zaglądałem. Liczba stron wskazuje jednak na to, iż ktoś pewnie chciał „zabłysnąć w towarzystwie” manifestując oryginalne poglądy hehe. Jeżeli coś może mnie zdziwić w takiej sytuacji, to poparcie na scenie hc/punk dla konserwatywnego polityka, a z takimi sympatiami przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi już się spotkałem. Na profilu Fast Forward można znaleźć baner zachęcający do świadomej konsumpcji? Powiedz trochę więcej na ten temat. Czemu akurat taka idea jest warta promocji na waszej stronie? I jeśli mogę zapytać przy codziennych zakupach starasz się być świadomym konsumentem? „Świadoma konsumpcja” to tylko nazwa, która w praktyce jest odzwierciedleniem mojego trybu życia. Umieściliśmy taki baner na stronie, bo ta idea jest dobrym uzupełnieniem tego co staram się przekazać w swoich tekstach. Powierzchownie patrząc można odnieść wrażenie, iż jest to program związany jedynie z ochroną środowiska, ale w praktyce odnosi się do wszystkich podstawowych decyzji w naszym życiu. Decyzji, które wpływają na nasze zdrowie, jakość życia, czy stan portfela. Mógłbym o tym opowiadać godzinami, myślę że zabrakłoby miejsca w całym zinie hehe. Mówiąc w skrócie – czasem niewielkie zmiany mogą przynieść duże efekty. Myślę, że warto odwiedzić tę stronę i sprawdzić na własnej skórze choć część z tych propozycji. Kolejną rzeczą o która nie sposób nie zapytać to akcja Food not bombs – jakieś konkretne działania w tym kierunku czy tylko wsparcie promocyjne. Nie wydaje ci się, że to trochę zapomniana akcja na scenie hc/punk? Niestety trochę zapomniana, a szkoda bo to bardzo pozytywna inicjatywa. Baner na stronie pojawił się przede wszystkim w związku z 30tą rocznicą tej akcji. W przeszłości zdarzało mi się uczestniczyć w zbiórce żywności na ten cel, niestety w ostatnim czasie nie słyszałem, aby w Warszawie ktoś działał w tym kierunku... Pamiętam, że kiedyś udzielałeś się w VIVA Akcja dl zwierząt – nadal w jakiś sposób wspomagasz ich działania? Ciągle wierzysz w sens działania takich akcji czy tak jak wielu naszych rówieśników masz to gdzieś? Oczywiście, w dalszym ciągu wierzę w sens takich akcji. Aktywne uczestnictwo ogranicza mi niestety brak wolnego czasu, przeniosłem teraz ciężar działań w inne rejony, ale zawszę będę sympatyzował z tą organizacją. Wegetarianizm – wydaje mi się, że temat trochę zapomniany przez zespoły na scenie hc/punk. Pamiętam, że gdy 15 lat temu zacząłem swoją przygodę ze sceną pierwszą rzeczą jaką zmieniłem w swoim życiu to była dieta. Zrobiłem to dzięki, kilku zespołom, które mówiły o tym ze sceny. Teraz mówi się, ze to była tylko moda? A ty co o tym myślisz?
nagrywaniu płyty? Dzięki. Za brzmieniem stoi Czaja, czyli gitarzysta, z którym wcześniej grałem w zespole Hundred Inch Shadow. Współpraca była oczywiście bezproblemowa, wielkie ukłony dla niego, że starczyło mu dla nas cierpliwości hehe. Polecam każdemu jego studio PMA. Jeżeli będzie taka możliwość, zapewne kolejne nagranie postaramy się zrealizować także pod jego okiem. Materiał wydał Spooky – to chyba jedyne tak prężne wydawnictwo, które w dobie masowego „downloadingu” wydaje tylko płyty kompaktowe? Jak to się stało, że Dawid przygarnął was do swojego teamu? Czego wy oczekujecie od niego jako wydawcy? Nie prowadziliśmy z Dawidem długich rokowań hehe. Obserwując jak prowadzi swoje wydawnictwo nie miałem wątpliwości, iż współpraca z nim to właściwy dla nas wybór. Nie traktuje on zespołów jako kolejna cyferka w katalogu, lecz faktycznie interesuje się ich rozwojem i pomaga w niektórych aspektach funkcjonowania zespołu. Na pewno ważną dla nas kwestią była dostępność płyty, także zagranicą. Współpraca na razie układa się bardzo dobrze, mam nadzieje że Dawid ma podobne wrażenia hehe. A jest szansa, że ten materiał ukaże się gdzieś na przeżywającym ostatnio renesans winylu? Na pewno my jako zespół przywitalibyśmy taką możliwość z otwartymi rękami, ale nie prowadziliśmy dotychczas rozmów w tym temacie z żadnym wydawcą. Na razie skupiamy się na przygotowaniach do jesiennej trasy i powoli zaczynamy pracę nad nowym materiałem. To jeszcze powiedz tylko kto się zajął oprawą graficzną? Dlaczego akurat ten autor? Mieliście już gotowy pomysł na okładkę czy to wszystko zawdzięczacie osobie, która się tym zajęła? Okładkę wykonał Konrad h8dsg. Pomysł zrodził się w mojej głowie dawno temu, okładka z założenia nawiązuje do tekstu utworu „At the Peak”. Pierwszy szkic, zgodnie z naszą wizją wykonał inny grafik, Rafał. Jednak dopiero gdy zabrał się za to Konrad stwierdziliśmy, iż „to jest to”. Świetnie stworzył klimat, na którym nam zależało i w zasadzie zrozumieliśmy się bez słów. Ok., to standardowe pytanie na koniec – jakie plany na przyszłość? Liczę na niestandardową odpowiedź Chciałbym odwiedzić Australię, to jest obecnie mój cel podróży numer jeden hehe. Dzięki Michał za wywiad i do zobaczenia na koncertach!
Z pewnością kiedyś więcej było informacji na ten temat w zinach, również więcej kapel odnosiło się do tych kwestii w swoich tekstach. Czy to była tylko moda? Nie wydaje mi się, bo spotykam te osoby dziś i w przeważającej większości nadal są oni wegetarianami, nadal jest to ważne w ich życiu. Nawet gdy nie interesują się już sceną hardcore... W Fast Forward nie odnoszę się do takich kwestii, gdyż jestem jedynym wegetarianinem w zespole więc nie mogę o tym mówić w imieniu całego zespołu. W różny sposób jednak staram się promować takie rozwiązania. Wróćmy znów na kilka chwil do FF – powiedz gdzie nagrywaliście swoją płytę – bo powiem szczerze, że poziom realizacji jest bardzo wysoki i wcale nie odbiega od powiedzmy europejskiego poziomu? Kto za tym wszystkim stoi? I jak się wam pracowało przy
Fotki pochodzą z profilu zespołu na: myspace.com
CUDOWNE LATA ZINE – strona 20
CUDOWNE LATA ZINE – strona 21
Sacred Love to całkiem obiecujący, nowy zespół z bardzo aktywnego w ostatnim czasie regionu , czyli z Baltimore. O zespole dowiedziałem się z jakiegoś wywiadu z Mindset i od razu chciałem sprawdzid co chłopaki grają. No i tym oto sposobem dotarłem do ich demówki. Po kilkukrotnym jej przesłuchaniu stwierdziłem, że warto by było zrobid z nimi wywiad. Nie czekałem zbyt długo i zapytałem Phila czy istniałaby taka możliwośd. Odpowiedź była pozytywna, więc któregoś niedzielnego poranka zacząłem układad pytania i jeszcze przed południem zdołałem je wysład. Jakież było moje zdziwienie, gdy tuż po popołudniowym spacerze otrzymałem odpowiedzi. Jeśli do tej pory nie znałeś tego zespołu i nie słuchałeś ich demówki to nadrób zaległości, ten zespół jest wart twojej uwagi.
http://www.myspace.com/sacredlovemd http://scrdluv.blogspot.com/
CUDOWNE LATA ZINE – strona 22
Dziś jest niedzielny poranek. Włączyłem właśnie komputer i zacząłem układać pytania i zauważyłem, że nie wiem o was praktycznie nic. Phil czy mógłbyś przedstawić siebie no i oczywiście swój zespół? Mam na imię Phil i śpiewam w zespole Sacred Love. Mam 22 lata i uczęszczam do szkoły o profilu języka angielskiego. Mieszkam w Baltimore County. Moim ulubionym hardcoreowym zespołem jest Gorilla Biscuits. Zawsze czuję się trochę dziwnie, gdy ludzie pytają mnie o to, abym przedstawił swój zespół. Ale jeśli ktoś mnie o to zapyta mogę odpowiedzieć tak: Sacred Love to zbiór pięciu przyjaciół, którzy są zaangażowani w scenę w Maryland i wszyscy uwielbiają hardcore. Sacred Love to nie jest wasz pierwszy zespół i wszyscy graliście idziesz wcześniej. Mógłbyś nam powiedzieć coś a tamtych zespołach? Ja grałem na gitarze w zespole Blind the Thief. To był bardziej melodyjny zespół coś w stylu Shai Hulud czy Modern Life Is War. Nie mam zbyt wiele ciekawych rzeczy do powiedzenia o tej kapeli. Gra w tamtym zespole pomogła zbudować przyjaźń pomiędzy mną a obecnym perkusistą Sacred Love Danielem Fangiem. Sądzę, że jestem za to bardzo wdzięczny. Powiedz dlaczego zdecydowaliście założyć ten zespół, mam na myśli Sacred Love? Jaki był główny powód? Chcieliście grać trochę inną muzykę czy był jeszcze jakiś inny powód? Po tym jak Blind The Thief się rozpadło miałem pewien niesmak. Nie chciałem zaczynać czegoś nowego dopóki okoliczności nie będą sprzyjające. Postanowiłem skupić się bardziej na organizowaniu koncertów aniżeli na planowaniu nowego zespołu. Jednak rok szybko zleciał i moje priorytety trochę się zmieniły. Nie byłem zbytnim fanem trendów jakie można było zaobserwować w scenie hardcore i zacząłem rozmawiać z Danielem i Patem ( wokalistą Blind The Thief) o tym, aby założyć nowy zespół. Miałem plan, aby ten nowy zespół brzmiał podobnie do Warzone czy Straight Ahead. Jednakże zmieniliśmy trochę swój kierunek, kiedy w naszym składzie pojawił się Mitch. Mitch był w Brick, ale zrobił sobie przerwę, więc dodanie go do składu bardzo go wzmocniło. Ev dołączył do nas trochę później. Zacząłem sobie uświadamiać, że nie mógłbym być w zespole z nikim innym. Wszyscy w tej kapeli są kreatywni, wyraziści i wszyscy kochają hardcore. To jest wszystko o co kiedykolwiek mógłbym poprosić.
CUDOWNE LATA ZINE – strona 23
Co chcielibyście osiągnąć z Sacred Love? Co jest waszym głównym celem? Bardzo trudno powiedzieć co jest naszym głównym celem. Dopiero co zaczęliśmy i ciągle jesteśmy trochę takim projektem pobocznym. Jedynie Mitch skończył szkołę, ale wszyscy oprócz niego jeszcze się uczymy. Ev i Dan grają w Mindset. Tak więc sądzę, że naszym głównym celem jest po prostu ciągłe granie koncertów. Phil, powiedz nam coś więcej na temat waszych tekstów, ponieważ prawie zawsze to najważniejsza rzecz w hardcoreowym zespole. Te teksty są dosyć personalne – czyż nie? Tak, teksty na demo są całkiem osobiste. Dotykają one szeregu spraw, od moich przemyśleń podczas końcowych egzaminów na mojej uczelni, do myśli na temat przyjaciół, którzy pozwalają na marnowanie swojego życia poprzez picie alkoholu, czy ludzi, którzy wykorzystują hardcore do swoich osobistych celów. Najnowszy materiał będzie zawierał teksty o trochę innym charakterze, ponieważ postanowiłem skupić się na sprawach dotyczących polityki w Ameryce i Grecji (Phil jest Amerykaninem greckiego pochodzenia) Wiem, że wasz debiutancki materiał będzie wydany tego lata w YOUNG BLOOD RECORDS. Możecie nam powiedzieć jak to się stało, że się z nimi skontaktowaliście? Jesteście zadowoleni z tego, że wasz pierwszy materiał będzie wydany przez tę samą wytwórnię, która wydawała tak znakomite zespoły jak Carry On, Lion of Judah oraz Iron Age? Jak skontaktowaliśmy się z YOUNGBLOOD Records było bardzo proste . Ev powiedział po prostu „Hej możemy być w YOUNGBLOOD Rec.” Ev utrzymywał kontakty z Seanem, właścicielem YB Records. Ja jestem podekscytowany tym faktem. Jednocześnie do końca nie wierzę, że jesteśmy w tej samej
wytwórni, która wydawała te wszystkie zespoły, które wywarły na mnie duży wpływ. Póki co nasz zespół nie zrobił zbyt wiele. Zobaczymy czy kiedykolwiek uda się nam zrobić coś więcej. Wiem, że w Baltimore macie kilka fajnych zespołów. Możesz nam powiedzieć kilka słów o waszej lokalnej scenie, o zespołach, Zinach oraz innej formie aktywności? Czuję, że okolice Baltimore mają najlepszą scenę hardcore. Zespoły na naszym własnym podwórku grają różne rodzaje muzyki. Mamy tu chyba najlepsze niezależne miejsce do organizowania koncertów – Charm City Artspace. Mamy tu jeden z największych zespołów w hardcore czyli Trapped Under Ice. Nie ma nic, na co można by się żalić. Nigdy nie byłem w Stanach, ale jeśli kiedyś się tam wybiorę to powinienem odwiedzić Baltimore? Mógłbyś opisać swoje miasto? Masz jakieś specjalne miejsca, które lubisz bardziej niż inne? To jest właśnie ta część, w której powiem ci jak ciężkie jest życie, w Baltimore – Nieprawda ha ha. Baltimore jest bardzo pięknym miastem. Jeśli Nowy Jork to dla Ciebie za dużo – przyjeżdżaj do Baltimore. Uwielbiam Charm City Artspace bardziej niż cokolwiek innego w Baltimore. Czy twoje rodzinne miasto miało jakiś wpływ na Ciebie? Powiedz mi, masz jakieś ciekawe wspomnienia związane z dorastaniem w twoim mieście? Byłem szczęśliwy i miałem rodzinę, która opiekowała się mną na przedmieściach Baltimore. Mój okres dorastania był całkiem dobry, ale bez wątpienia okolica w której mieszkałem wywarła na mnie wpływ. 98 procent ludzi, którzy tam mieszkali to byli biali, bardzo rasistowscy i również bardzo homofoniczni. Mogłem iść ulicą i byłem tysiąc razy
CUDOWNE LATA ZINE – strona 24
zaczepiany zupełnie bez powodu. Choć pomogło mi to stać się bardziej świadomym politycznie i być bardziej gruboskórnym. Oglądałeś kiedyś serial CUDOWNE LATA w telewizji? (Pytam Cię dlatego, ze to był mój ulubiony serial kiedy byłem młodym dzieciakiem) Tak, oglądałem ten serial, ale byłem chyba za młody aby docenić jego walory. Będę musiał zrobić sobie powtórkę. Kiedy odkryłeś hardcore? Prawdopodobnie jest tysiąc różnych rzeczy do robienia, dlaczego wybrałeś akurat tę ścieżkę? Myślę, że pierwsze doświadczenie z hardcore miałem podczas występu lokalnej załogi Diamonds in the Rough, którzy grali w mojej okolicy. Na koncercie panował totalny chaos i w końcu wylądowałem na stole, aby uniknąć przypadkowej kontuzji. Zainteresowałem się hardcore całkiem późno. Pierwszy raz usłyszałem Gorilla Biscuits prawdopodobnie wtedy, gdy po raz pierwszy miałem styczność z Hardcore. To wszystko zaczęło się właśnie od tego. Nie wiem dlaczego wciąż podążam ta drogą. To po prostu ma sens. Ta muzyka ma sens i jest ponad wieloma rzeczami w moim życiu. Co porabiasz na co dzień? Masz jakieś pasje poza hardcore? Aktualnie szukam pracy i chodzę do szkoły w pełnym wymiarze godzin. Poza hardcorem nie mam nic co mógłbym nazwać pasją. Wróćmy do Sacred Love. Czy macie jakieś problemy z miejscem, w którym gracie próby lub ze sprzętem takim jak wzmacniacze czy gitary? Macie dosyć czasu na próby? Jak często je gracie? Nie mamy żadnych problemów z naszą salką na
próby. Dzielimy ją z takimi zespołami jak MINDSET, PRAISE, WARPRIEST i SURROUNDINGS. Myślę, że jedyny problem jaki kiedykolwiek mieliśmy, to był popsuty zamek od drzwi i musieliśmy działać tak, aby nikt tego nie zauważył i żeby nasz sprzęt nie został skradziony. Na próbach spotykamy się w każdy czwartek. Wiele zespołów ze Stanów przyjeżdża do Europy – czy wy macie podobne marzenia? Ja byłem już w Europie na mojej prywatnej wycieczce. Oczywiście, że chciałbym aby Sacred Love zagrało w Europie. Tak czy siak to jest wykonalne dla tego zespołu. Będziemy musieli poczekać i zobaczymy. Phil, masz swojego bloga, powiedz co było powodem, że zacząłeś to robić. Co możemy znaleźć na tej stronie? Lubisz taką formę komunikacji? Robiłem i przestawałem robić wiele różnych blogów, więc trudno jest mi polecić Ci jakiś jeden konkretny. Jedyny, który staram się utrzymać przy życiu jest ten, który nie ma nic wspólnego z hardcore. To jest blog dedykowany mojej miłości do komedii romantycznych. Tu jest adres: www.chickflickkindofguy.tumblr.com jeśli jesteście zainteresowani, przeczytajcie go. Co sądzisz o papierowych fanzinach? Lubisz je? Masz jakieś swoje szczególnie ulubione? Uwielbiam papierowe ziny. Sam jestem w trakcie robienia własnego ale pewnie skończy się na jednym numerze. Uwielbiam Thinking Cap oraz Start Today. Jakieś ostatnie słowo? Sprawdźcie Praise, Give, nowy longplay Surroundings, Rations, Mob Mentality, Broken Bodies oraz Mindset.
A New Out Do you even know who the fuck you are anymore? You're not a product of a broken home or your father's scorn You'll do anything to twist the blame and remain unscathed Because you can't deal with a semblance of a real world You can't cut the chord If it means accepting any fucking blame You'll stay the same The same fucking coward Too scared to change But always pointing fingers Too scared to be yourself You'll be anybody else. Weighed Down How many times can you pick yourself back up? I know the pain you're going through cause I feel it too But I can't fucking build you up anymore You traded me in for another blank night Pushed me away for the safety of another black out I hate to see who you've become I just hope this isn't who've you've always been. And I would give you my strength And I would give you my heart Just for a glimpse of the person I thought I knew But I don't matter to you CUDOWNE LATA ZINE – strona 25
Kilka dni po tym jak ukazał się pierwszy numer Cudownych Lat napisał do mnie Filon – gitarzysta, z zapytaniem czy w następnym numerze byłaby możliwość napisania recenzji materiału demo, tego poznańskiego zespołu. Pierwsze co zrobiłem – to wszedłem na ich myspace i sprawdziłem wideo z ich koncertu. Od razu pojawiła się taka myśl – po co mam pisać jakąś recenzję – wolę zrobić z nimi wywiad. W końcu Cudowne Lata chcą promować młode, obiecujące zespoły – a ONE KIND WORD właśnie taką kapelą jest. Jeśli nic o nich nie słyszałeś, to przeczytaj poniższy wywiad, sprawdź ich nagrania demo – a najlepiej idź zobaczyć ich na żywo! Na moje pytania odpowiadała Weronika – vocal, Filon – gitara i Kozik – bass, Fotki pochodzą z: www.piataesencja.pl
YOU GET OLDER / YOUR HEART GETS COLDER A FLAME CALLED PASSION HAS DISSAPPEARED YOU MAINTAIN- I DON’T NEED IT / YOU CREATE ‘ADULT’ REALITY IT SHOULD BE HIDDEN INSIDE YOU / NO MATTER HOW OLD ARE YOU IT SHOULD BE HIDDEN INSIDE YOU / NO MATTER WHAT YOU DO IN YOUR MIND / IN YOUR VAINS NOT TATTOEED / IT’S PRECIOUS -BE CAREFUL IT’S PRECIOUS –DON’T LOOSE IT! / IT SHOULD BE HIDDEN INSIDE YOU NO MATTER / NO MATTER HOW OLD ARE YOU! CUDOWNE LATA ZINE – strona 26
Pierwsze pytanie – jak poszła matura? Pytania trudne czy łatwe, nauczyciele dawali ściągać czy nie za bardzo? Wera: No cóż, teraz ściąganie jest praktycznie niemożliwe(w komisjach są nauczyciele spoza szkoły),ja z resztą ściąg nie posiadałam. Wolałam podjeść do tego na luzie, ale oczywiście napisać najlepiej, jak się da. Matma-nigdy nie lubiłam i miałam zagrożenie non stop, ale tegoroczna matura była nawet dla mnie dość prosta. Angielski git, rozszerzony wos mnie trochę „zdisował‟ hehe. Na rozszerzonym j.polskim można było popłynąć, co lubię, nie powiem. Jestem zadowolona! Teraz tylko rekrutacja na studia i się zacznie..
siedzę bardzo w oldschoolu i posi graniu, cenię kapele z tamtych czasów. Według mnie wtedy wszystko bardziej płynęło z serca, te kapele musiały torować sobie drogę. Chociażby taki Minor Threat. I pojawia się taka luka-jest trochę zespołów grających metalcore, beatdown. Wiedzieliśmy, że ludzie dobrze bawią się na koncertach wyżej wymienionych, a my uderzamy w trochę inną działkę i może trochę inną publikę..Chociaż ja zawsze chciałam łączyć podzieloną „scenę”, bo sama słucham bardzo różnych rzeczy, a etykietki i szufladki są bez sensu. Filon : bez zbędnego jebania prosto ,szybko i z energią taki powinien być hardcore !
Powiedzcie mi jak trafiliście do sceny hardcore? Co wam się tu spodobało i co sprawia, że ciągle tu jesteście?
Jak to się stało, że waszą wokalistką została dziewczyna – to dosyć oryginalne jak na dzisiejsze czasy i na muzykę, którą gracie?
Wera: Hardcore był i jest dla mnie związany ze sceną rowerowej extremy. Na zawodach, na które jeździłam bardziej w roli kibica, wielu znajomych słuchało hc/punka. Od jednego z nich dostałam kiedyś płytę-Cro-magsów „Hard Times in an age of quarrel”. Zajarana jestem do dziś. A pierwszy gig,na który poszłam miał miejsce po poznańskiej masie krytycznej. W hardkorze jest widoczna więź między ludźmi, spowodowana czy to wyznawanymi ideami, czy samym byciem razem pod sceną. Z drugiej strony każdy może mieć własne zdanie na dany temat, jest wolny. Nie ukrywa się emocji, a ludzi z reguły cechuje większa wrażliwość i otwartość umysłu. Filon : "The kids will always take the rock away, c'mon, let's start today! " na pewno ważnym zjawiskiem jest dla mnie wegetarianizm i cała ta otoczka której w innym środowisku nie zobaczysz.
Wera :Na wokalu miał być Baran(IndiaTate),jednak musiał z różnych względów zrezygnować z bycia w zespole. Część składu OKW miałam przyjemność poznać wcześniej, z ciekawości wpadłam na próbę. Okazało się, że „castingowym‟ kawałkiem jest „Hard Times” Magsów, co nie powiem-ucieszyło mnie. Spodobało się chłopakom, mnie również. Postanowiliśmy spróbować. No i zostałam. Filon : kiedyś rozmawiałem z Rumcajsem że fajnie byłoby mieć damski wokal. Zaproponowaliśmy Weronice zgodziła się, przyszła na próbę zagraliśmy razem Cro Mags i tak nas kupiła, nie wyobrażam sobie teraz OKW z kimś innym na wokalu.
Inspirują was te wszystkie klasyczne zespoły – powiedzcie dlaczego wybraliście właśnie tę stylistykę a nie np. modny ostatnio beat down czy inny modern hardcore? Wera: Kiedy ja trafiłam do zespołu, chłopacy mieli już swoje kawałki utrzymane właśnie w konwencji klasycznego grania. Pomimo tego, że nie
No właśnie co jest z tymi dziewczynami? Ostatnio sporo ich widuję na różnych koncertach ale jakoś niewiele z nich zakłada swoje zespoły, robi fanziny czy wydaje kasety czy płyty? Wera : Masz sporo racji. Może sytuacja wygląda bardziej w ten sposób : dziewczyny są zaangażowane na różnych płaszczyznach(catering, jakieś warsztaty), ale na scenie pojawiają się rzadko, a szkoda. Nie wiem dlaczego tak jest. A kiedy już jakaś się pojawi, jest atrakcją i wabikiem. Nie podoba mi się takie podejście. Tak się przyjęło, że chłopak gra na gitarze, czy perkusji,
CUDOWNE LATA ZINE – strona 27
a dziewczyna na skrzypcach i pianinie, haha. Stereotypowe myślenie. Z drugiej strony, co widać gołym jest mniej dziewczyn, niż facetów słuchających hardkora. Znam kilka lasek, które doskonale radzą sobie na basie itd., czy śpiewają, a raczej wydzierają robią to równie dobrze, jak faceci. Są też takie, które tylko wyglądają, ale o nich chyba nie mówimy? Mogłabym zachęcić laski do działania, ale nic na siłę, która poczuje, że chce robić coś poza chodzeniem na koncerty, zrobi to. Wiem, że nagraliście materiał demo, powiedzcie trochę o tym, gdzie to nagrywaliście, kto to wyda i czy w ogóle ukaże się to na jakimś innym nośniku niż mp3. Co sądzicie o wydawaniu płyt przez zespoły? Wera :Demko nagrywaliśmy w Luboniu, ściślej w Quatuka Records. Wszystko w miłej, wręcz domowej atmosferze, totalnie bez spiny. Jesteśmy w trakcie ustalania jak to wydać, okładka się robi(DIY!), będzie kaseta i może kiedyś CD. Materiał można też ściągnąć z naszego myspace‟a. Płyty(winyle, CD)ogólnie muzyka na innym nośniku niż mp3 pozwala na lepszy kontakt z nią, kumate wytwórnie mają się całkiem dobrze i cieszy fakt, że w PL ta działka też się rozkręca. Mainstreamowe wytwórnie pozostawiam kapelom indie hehe. Kozik : Nasze demo nagraliśmy u Fisza z Quatuka studio (polecam gościa, naprawdę cierpliwy człowiek!), a co do wydania, planujemy, by wypuścić je w formie kaset. A wiem też, że wokal trochę różni się na nagraniach od tego wokalu prezentowanego na koncertach – co było powodem takiego stanu rzeczy? Wera : Hehe, racja. Szczerze-nie lubię tej nagranej wersji. W studiu był profesjonalny mikrofon, do którego nie mogłam się przekonać. Dynamiczny mikrofon na gigu pozwala robić ze sobą wiele rzeczy, a ten jest wrażliwy na wszystkie dźwięki, prawie nie można go dotykać. Świadomość, że ktoś słyszy każdy twój szept i oddech też trochę blokuje. Następna nagrywka będzie już wyglądała inaczej! Oprócz muzyki macie również teksty, kto jest ich autorem? Jakie idee chcecie przemycać w waszych tekstach? Wera :W większości ja, Jerry też ma drobny wkład. Na początek pisałam o pewnych sprawach, które mnie niepokoją, denerwują, etc. Dość ogólnie, ale z zaangażowaniem. Nie są to teksty bardzo osobiste, chociaż jest w nich mowa o sprawach ważnych dla mnie. Rzucam pewne hasła z myślą że zainteresowany odbiorca
CUDOWNE LATA ZINE – strona 28
rozwinie temat we własnym zakresie. Szacunek dla Ziemi, sprzeciwienie się machinie, jaką jest współczesny handel, ciemne strony ludzkiej natury oraz coś o muzyce i pasji. Przyjdzie chyba czas na więcej osobistych wkrętów. No właśnie macie kawałek o policji – macie jakieś konkretne wspomnienia z udziałem stróżów prawa? Wera : Tak, szczególnie dobiło mnie, kiedy wracając raz z ziomkami z koncertu, zatrzymały nas psy i zaczęło się przetrzepywanie. Straciliśmy około 40 minut, sprawdzali zawartość bagażnika, telefony, itd. Nie wiem co, było tego przyczyną. Kolczyki i tatuaże równają się chyba ćpuństwu i kradzieżom. Kawałek powstał, bo zebrała się ogólna frustracja i delikatnie powiedziane, niezadowolenie z tego, jak pełnią swoją funkcję mundurowi. Nie potrzebuję niesprawiedliwego aparatu „utrzymywania bezpieczeństwa”, nie ufam mu. Wykorzystywanie przywilejów służbowych ma miejsce bardzo często i to nie tylko w policji. Filon : jakiś mocnych spin z władzą nie miałem , wkurwia mnie raczej sam styl ich bycia, poczucie że są po za prawem. Hardcore to wyraz buntu i miejsce na wykrzyczenie tego wszystkiego, co nie może się podobać, ale czy w czasach, w których żyjemy jest na co się wkurzać? Co was denerwuje a co sprawia, że poprawia się wam nastrój? Wera : Pewnie, że jest na co się wkurzać. Mnie denerwują chyba przede wszystkim ludzie i ich zachowanie. Zaściankowość i głupota niektórych osób. I stan niektórych rzeczy na świecie, to w jakim kierunku wszyscy idziemy, to, co się dzieje obecnie, trochę przeraża. Nie mówię tylko o informacjach z mediów, ale i scenkach z życia codziennego, kiedy np. na moich oczach koleś kopie psa, bo ten się go nie słucha. Trzeba mówić o tym, co nas wkurwia! Z drugiej strony cieszą inicjatywy, podejmowane przez różne środowiska. Podchwytywanie fajnych zachowań przez ogół społeczeństwa. Bo to, że na dni wegetarianizmu przyjdzie 5wegan i 10 wegetarian, sukcesem nie jest. Cieszę się, że interesują się tym ludzie, którzy chcą zmienić swoje życie i np. przestać jeść mięso. Filon : z przyjemnych rzeczy to na pewno koncerty, spotkania ze znajomymi itp. jeśli chodzi o problemy to raczej wkurwiam sie na rzeczywistość dnia codziennego, to że nie zawsze jest tak jakbym chciał a no i za kierownicą jestem strasznym burakiem ;)
CUDOWNE LATA ZINE – strona 29
Jesteście młodym zespołem – łatwo jest tworzyć zespół? Trzeba mieć jakieś fundusze na zakup sprzętu? Czasem tez trzeba zrezygnować z różnych rzeczy – jak sobie z tym radzicie? Wera : Zespół to trochę wyrzeczeń i sporo pracy, ale jak już powiedziałeś, jesteśmy młodzi i mamy zapał, haha. Chłopacy mieli większość sprzętu wcześniej, więc nie było w zasadzie potrzeby kupowania wielu rzeczy. Dołączyłam do kapeli w 3 klasie liceum, próby dwa razy w tygodniu i koncerty, kontra matura. Jadąc na próbę uczyłam się, a na przerwach pisałam teksty, chyba da się pogodzić pracę/szkołę i zespół. Jesteśmy wobec siebie wyrozumiali, jak ktoś ma pracę i nie będzie można przez to zagrać koncertu, nie robimy z tego problemu. A kasa idzie na opłacenie salki prób, nagrywek. Kozik: W Poznaniu - nie. Przede wszystkim w naszym mieście jest problem, by znaleźć perkusistę, a tym bardziej 'w klimatach', na szczęście odnalazł się Rumcajs, który połączył nas wszystkich tworząc OKW. Natomiast ze sprzętem nie mamy większego problemu, każdy ma swój zestaw i póki co nie ma na co narzekać. Filon : niestety nie mieszkam w Poznaniu, na próby dojeżdżam z Głogowa, to chyba jeden z moich większych wydatków, ale naprawdę warto sie tłuc 2,5 godziny żeby zdążyć na 21, pograć godzinę i o 5 rano wsiąść w pociąg z powrotem na południe! Powiedzcie mi jakim miastem jest Poznań – jak wam się tu mieszka? Jeśli mielibyście coś zmienić w tym mieście, to co by to było? Wera : Lubię Poznań. Wielkością jest idealny. Dość czysty(hehe, ordnung muss sein) . Coraz większą aktywność przejawiają różne środowiska, sporo jest wystaw, koncertów( mam na myśli nie tylko te hardkorowe). Niestety, polityka władz miasta idzie w słabym kierunku. Poznań nadal za mało stawia na kulturę, daleko nam do Wrocławia, a powstają drogie, zamknięte osiedla, przestrzeń publiczna jest skomercjalizowana. Co zmienić? Przydałoby się więcej ścieżek rowerowych, Poznań powinien otworzyć się na rowerzystów i wziąć do serca hasło „miasto to nie firma”. Filon : banda jebanych liczykrup hehehehe Od jakiegoś czasu widzę, że sytuacja koncertowa uległa w Poznaniu polepszeniu. Znów przyjeżdżają tu dobre zespoły? Powiedzcie jak wygląda scena w Poznaniu – widziana waszymi oczami? Wera : Obecnie robieniem koncertów w Poznaniu zajmuje się kilka osób/crew. Można by powiedzieć, że każdy z nich ma swoją „działkę”, ale chciałabym tego uniknąć. Racja, ostatnio sporo dobrych zespołów zawitało do Poznania. To cieszy, bo na duże, dobre gigi cała Polska zjeżdża teraz nie tylko do Warszawy, czy Wrocławia. Z frekwencją koncertową bywa różnie, ale dziwne podziały, które rzekomo są na poznańskiej scenie, i o których swego czasu była mowa na forum, są przesadzone. Nie każdy przyjdzie na koncert na Rozbracie, bo np. nie popiera działań ludzi związanych z tym miejscem. Dla mnie to pierdolenie, ale staram się to zrozumieć. PMK, Good Looking Booking, Muezi i wiele innych, zrobiło w Poznaniu dobrą robotę i za to należą się im dzięki. Za różnorodność w doborze kapel i za zajebistą zabawę na koncertach. Remember –support your local scene. Kozik : Fakt, kapel grających u nas jest naprawdę dużo (z tej strony chcielibyśmy podziękować Pawłowi, Rubinowi i PMK!), ale frekwencja często jest niska... To odbija się na kieszeni organizatorów niestety.
miałabym być na jakimś koncercie. Jedynie Apatię, wspaniały zespół, starszy o rok ode mnie, ciągle koncertujący. Cenię ich wkład, teksty, brzmienie, nie mówiąc już o tym, że miałam okazję poznać osobiście część składu i wiem, że cały czas robią wiele dobrego wokół siebie. Zdarzy się posłuchać Cymeonu X, my tworzymy już inną historię, nie mamy takich sprecyzowanych, radykalnych poglądów, jako zespół. Nie można zapominać o lokalnych projektach, mniejszych czy większych, o tym, co było podwalinami tutejszej „sceny‟. Respekt. Filon : bardzo lubię Cymeon X za Free your mind, free your body. Postanowiłem, że w tym numerze będę do znudzenia drążył temat wegetarianizmu. Temat przez niektórych zapomniany, pominięty. No właśnie więc jaki jest wasz stosunek do wegetarianizmu i tego wszystkiego co z nim związane? Wera : „Ideologicznie”, jako zespół nie jesteśmy do końca całością. Jest wiele spraw, na temat których mamy odmienne zdanie. OKW nie jest więc kapelą ani sxe ani wege. Moim marzeniem jest, żebyśmy byli 100% vegetarian band, ale poza podsuwaniem wege wypieków i przygadywaniem od czasu do czasu mięsożernym członkom kapeli, nie będę nikogo do niczego zmuszać. Zdaję sobie sprawę, że ludzie mogą nie znać naszych tekstów, albo olać temat, więc na koncertach gadanie między kawałkami jest jakimś tam sposobem na dotarcie do kogoś. Dlatego do znudzenia będę mówić o wiwisekcji itd. Dla mnie wegetarianizm jest bardzo istotny, począwszy od nie jedzenia mięsa kończąc na kupowaniu cruelty free kosmetyków. Według mnie, za słowem wegetarianizm kryje się nie tylko porzucenie mięsa i produktów odzwierzęcych w jadłospisie, ale masa innych spraw związanych z zachowaniem pro eko. No compromise in defense of Mother Earth! Filon : w zespole mamy dwóch fanów golonki, chleba ze smalcem i innego tego typu rozrywek. dla mnie wegetarianizm jest ważna częścią tego co robie, czasem nie chce mi się wałkować komuś dlaczego nie jem się mięsa. ale naprawdę gorąco zachęcam wszystkich do spróbowania przejścia na vege/vegan. Interesujecie się prawami zwierząt, prawami ludzi czy te tematy są wam raczej obojętne i nie tego szukacie w scenie hardcore? Wera : Hardkor to pozytyw, dobra zabawa ze znajomymi, ok. Ale bez mówienia o rzeczach złych i negatywnych, nie byłoby pełnego obrazu. W dotychczas nagranych przez nas kawałkach poruszam dość ogólnie kwestie tego, co mnie boli. Więc jak najbardziej jest miejsce na krytykę ludzkiej natury, władzy i rządów pieniądza. Łamanie praw zwierząt i ludzi jest nagminne, i choć nie poczuwam się za jakiegoś społecznika i wojownika, przeciwstawiam się na swój sposób- mówię o tym, nie jestem obojętna. Filon : myślę że wałkowanie ze sceny po raz setny o Afryce, Tybecie i Palestynie jest zbędne. Okey można powiedzieć raz drugi ale tak naprawdę ma to sens tylko wtedy, gdy realnie możemy pomóc. Nie zmienisz świata w ten sposób, powinniśmy raczej patrzeć lokalnie i zmieniać swoje otoczenie, to co dotyczy nas osobiście. Kiedy ja wchodziłem w klimaty sceny hardcore punk papierowe fanziny były nierozłączną częścią tego zjawiska. Jak to postrzegacie dziś? Czy w dobie Internetu waszym zdaniem potrzebne są fanziny? Jeśli tak to co wpadło wam ostatnio w ręce i wzbudziło wasze zainteresowanie?
Wera : Są potrzebne, wolę czytać coś w formie papierowej, lepiej pamiętam treść i bardziej to celebruję. Ale nieocenione są blogi, czy e-ziny, jeśli nie masz dostępu do tych na papierze. Fajnie, że rozwijają się różne formy fanzinów. Ostatnio wpadł mi w łapy pierwszy numer Twoich „Cudownych lat‟(piona), czwarty numer Choice Is Wera : Cóż, jestem za młoda, żeby pamiętać te Ours z Białej, i jakieś starsze ziny od Jerry‟ego. czasy i te zespoły, nie mówiąc już o tym, że Cenię sobie „Struggle‟a‟, kurde komuś pożyczyłam, nie pamiętam komu… a z zinów niekoniecznie muzycznych, CUDOWNE LATA ZINE – strona 30polecam „Let‟s taste a revolution” z Postanowiłem, że w tym numerze będę do znudzenia vegan przepisami i tekstami autorstwa kumpeli, drążył temat wegetarianizmu. Temat przez Agaty :) W Poznaniu niegdyś działały takie zespoły jak Cymeon X, Respect, Awake cały czas gra Apatia – czy te zespoły mają na was jakiś wpływ, jesteście jakoś szczególnie do nich nastawieni czy raczej jest wam to obojętne?
nie pamiętam komu… a z zinów niekoniecznie muzycznych, polecam „Let‟s taste a revolution” z vegan przepisami i tekstami autorstwa kumpeli, Agaty :) Filon : e ziny robią swoją robotę, nie każdy ma czas żeby sklepać papierowy format i to jest ok, ale wydaje mi się że nie ma to jak parę fajnie zredagowanych stron papieru. Czym zajmujecie się na co dzień? Czy to co robicie sprawia wam radość – czy raczej robicie to ponieważ musicie to robić, ze względu na aspekty ekonomiczne itd.? Wera : Ja się uczę, tzn. zaraz znowu będę się uczyć po długich wakacjach- planuję pójść na studia. Nauka niektórych rzeczy sprawia mi radość, ale generalnie system szkolnictwa w Polsce ssie. Nie podoba mi się model- najpierw się ucz, potem pracuj, na koniec możesz mieć rodzinę i czas na rozrywkę, bo zapracowałeś sobie. Jesteśmy w niego wpasowywani i ludzie, którzy porzucą studia są gorzej postrzegani. Niestety kasa jest potrzebna, żeby jakoś ujechać, a o pracę ciężko. Staram się mieć czas i na to, co da mi środki do życia i wiedzę i na „przyjemności”. Reszta OKW albo się uczy, albo pracuje, nie narzekają jakoś tragicznie. Filon : pracuje w wytwórni muzycznej i zaocznie uczę się w Poznaniu. Ok. to na koniec powiedzcie mi o swoich planach jako ONE KIND WORD? Wera : Trochę koncertów, może poza PL też, nowe kawałki, następna płytka..może za x lat będziemy 100% wege bandem (marzenia).. Filon : Koncerty, następne wydawnictwo i chyba jeszcze raz koncerty. TIME ! WHAT YOU‟RE WAISTING IS TIME YOU JUST CANNOT PULL UP STOP ONLY TO TAKE A BREATH, AND GO! GO ON YOUR OWN DON‟T LET THEM GROW OPPORTUNITY-THIS WAY OR ANOTHER IT‟S ONLY UP TO YOU, WHO ARE YOU MY BROTHER OPPORTUNITY-THIS WAY OR ANOTHER IT‟S ONLY UP TO YOU,WHO ARE YOU MY BROTHER IT‟S UP TO YOU! GO ON YOUR OWN DON‟T SHOW ME YOUR PLANS JUST MOVE YOUR HANDS ! DON‟T LET THEM GROW OPPORTUNITY-THIS WAY OR ANOTHER IT‟S ONLY UP TO YOU, WHO ARE YOU MY BROTHER!
SHE‟S GOT TITS AND NOTHING TO SAY YOU TREAT HER LIKE AN OBJECT HE IS STRONG AND HE CAN‟T CRY YOU TREAT HIM LIKE AN MUSCLES THE SAME CHANCE TO SEIZE OUR DREAMS! THE SAME CHANCE TO LIVE IN PEACE! FUCK GENDER, WE ARE PEOPLE FUCK GENDER, WE ARE PEOPLE WE CREATE PROBLEMS, BORDERS EVERYWHERE BORDERS IN YOUR HEAD, EQUALITY IS DEAD BORDERS IN YOUR HEAD, EQUALITY IS DEAD SHE‟S GOT TITS AND NOTHING TO SAY YOU TREAT HER LIKE AN OBJECT HE IS STRONG AND HE CAN‟T CRY YOU TREAT HIM LIKE A MUSCLES
CUDOWNE LATA ZINE – strona 31
HIDDEN BEHIND YOUR UNIFORM- NOW YOU CAN ADMINISTER JUSTICE RIGHT HAND - IS RIGHTEOUS LEFT-COUNTS CASH I BET I‟LL BE BETTER OF LISTETING TO MY OWN DECALOGUE AND NOW YOU‟RE SURPRISED, YOU GET NO RESPECT FOR THE WAY THAT YOU SERVE AND HOW YOU PROTECT ANNOUNCE THE VERDICT NOW I FIND HIM GUILTY OF BREAKING THE LAW! ANNOUNCE THE VERDICT NOW- I FIND HIM GUILTY OF BREAKING THE LAW! FROM THE PEOPLE THAT HATE YOUWE DON‟T HAVE NO FEAR! ALL COPS ARE BASTARDS, THAT‟S WHAT YOU WILL HEAR!
STRONG SO FAR – DEMO 2010 Jak już kiedyś pisałem bardzo mi się ten zespół podoba dzięki temu co robi. Na tej demówce widać niesamowity rozwój w tym co chłopaki robią. Na tym materiale słychać, że kawałki są jeszcze bardziej drapieżne, jeszcze bardziej dynamiczne i uderzają dwa razy mocniej niż do tej pory. Dobre teksty, to kolejna zaleta tego zespołu. Mam nadzieję, że chłopaki nagrają jakiś materiał w normalnym studio, ponieważ to na pewno dodałoby jeszcze więcej mocy tym kawałkom. Ale i tak, jak na nagranie domowym sposobem to ten materiał brzmi bardzo ciekawie. Nie będę ich porównywał do żadnych kapel, wystarczy, że napiszę, że chłopaki lubią stare dobre hardcoreowe kapele i to powinno wystarczyć. Nie wiem czy ta demówka jest jeszcze dostępna, ale jeśli będziesz miał tylko szansę ją kupić to się nie wahaj. GROW WEAKER – DEMO 2010 Grow Weaker to całkiem nowy zespół z Warszawy. Tworzą go tylko trzy osoby i aż trzy osoby. Nie słychać tego na tym materiale. Nie wiem dlaczego ale jakoś z dystansem podchodziłem do tych nagrań. Może to zasługa jakiegoś słabszego koncertu, który miałem okazję widzieć. Jednak, gdy włączyłem pierwszy kawałek, sprawdziłem czy to na pewno ten zespół, o którym myślę. No i wszystko się zgadza. Pierwszy kawałek zaczyna się dosyć chaotycznie i właśnie to w tej muzyce jest najlepsze. Mocna ściana dźwięków po jakimś czasie przechodzi w bardziej spokojną i melodyjną, aby po chwili znów uderzyć z pełną siłą. I takie jest to demo, szybkie, mocne, z wolniejszymi momentami również. Do tej pory w naszym kraju niewiele zespołów grało tego typu muzykę. Tym bardziej chwała dla tego zespołu za odwagę. Nadmienię tylko, że bardziej podobają mi się momenty, kiedy wchodzi damski wokal i fajnie by było, aby na następnym wydawnictwie było go więcej.
DRIP OF LIES – S/T EP Ten zespół w początkowej fazie swojej działalności jakoś mnie zbytnio nie zachwycał. Później kawałek czasu nie widziałem ich na żywo i na kwietniowym Napalm Over Warsaw przyszło olśnienie, może to trochę za duże słowo, ale coś mnie przekonało do tej ekipy. Zakupiłem więc ich debiutanckiego singla i nie żałuję tego. Na tym małym kawałku plastiku nagranych jest pięć mocarnych, posępnych, momentami przytłaczających kawałków. Lubię czasami posłuchać tego typu muzyki, nie przesadzając oczywiście. Jeśli jednak jesteś fanem HIS HERO IS GONE, to ta płyta jest dla ciebie obowiązkową pozycją. Całość ładnie i schludnie wydana w kooperacji pięciu wytwórni – jednym słowem „zgoda buduje” THE DEFENSE – STATMENT EP Ten zespół od lat prezentuje wysoki poziom i to wydawnictwo od tego poziomu nie odbiega. Super, że ten zespół jest ciągle straight edge, że ciągle jest „crucial” i ciągle hołduje starej szkole hardcore. Jest to jeden z niewielu hiszpańskich zespołów, który aktywnie działa od wielu lat, nie zmieniając swoich poglądów, zainteresowań czy pasji. Tej ostatniej nie brakuje na tej epce. W każdym kawałku słychać, że to co chłopaki robią, robią „od serca”. Osobiście mam takie wrażenie, że więcej tu melodyjnych elementów nawiązujących do GOOD RIDDANCE ale to tylko może moje zboczenie w kierunku tego zespołu. Tak czy siak, rzecz warta posiadania, zwłaszcza, że wszystko jak zwykle perfekcyjnie wydane, przez jedną z najbardziej wytrwałych europejskich wytwórni – czyli CRUCIAL RESPONSE! Warto mieć tego singla.
ONE KIND WORD – DEMO 2010 Jeśli jesteś po lekturze wywiadu, to wiesz co to za zespół. Cały pomysł zrobienia z nimi wywiadu wziął się z tego materiału demo. Otóż Filon, gitarzysta napisał do mnie czy mógłbym w kolejnym numerze tego zina napisać recenzję ich demo. Stwierdziłem, że fajnie będzie i napisać recenzję i zrobić z nimi wywiad. Skoro zrobiłem wywiad, to znaczy, że ten zespół mi się podoba. Tak jest też w przypadku tego demo. Bardzo fajna, pozytywna muzyka z wielkim wpływem kapel pokroju INSTEAD, YOUTH OF TODAY, GORILLA BISCUITS. Jednym słowem bardzo dobry Youth Crew Hardcore. Może fajniej by było, gdyby Weronika bardziej krzyczała niż mówiła na tym demo, ale to też ma swój urok. Trzymam kciuki za bardziej materialne wydanie tej demówki i życzę zespołowi najlepszego! TAUT – ON THE EDGE OF DEMO 2010 Ależ byłem zszokowany jak pierwszy raz zobaczyłem na żywo ten zespół. Chłopaki udowadniają, że i u nas można grać szybki, mocny inspirowany bardziej new schoolową sceną hardcore. I można to robić bez żadnego obciachu, bez kompleksów i bez piętna bycia zespołem z Polski. Chłopaki nagrali naprawdę mocny materiał i teraz pozostaje tylko czekać kiedy odwiedzą bardziej profesjonalne studio. Mnie kupili coverem STRIFE, który zagrali na jednym z koncertów, więc jeśli lubisz kapele tego pokroju oraz lubisz dobre połączenie hardcore‟a z metalem śmiało posłuchaj tego demo. Trzymam kciuki za ten projekt i mam nadzieję, że niebawem wyjdzie ich „normalna” płyta.
CUDOWNE LATA ZINE – strona 32
BORN LOW – Reincarnage CD To, że Reaper Records nie wydaje chłamu wie chyba każdy. Jeśli chodzi o to wydawnictwo to jedyne czego mi tu brakuje to winylowego wydania tej płyty. Całość utrzymana w nowojorskim klimacie, jest ciężko i raczej panują tu średnie tempa – ale na rozładowanie negatywnych emocji ta płyta może być niczym witamina c na przeziębienie. Właśnie wtedy, gdy jestem wkurzony lubię sobie włączyć tego typu muzykę – zawsze działa. Momentami przypomina mi to dokonania No Turning Back, jest tu też trochę starego Madballa jednym słowem dla fanów tego gatunku pozycja obowiązkowa. Jeśli jednak lubisz posłuchać czasem czegoś innego niż modern hardcore lub przyjadło ci się już rockowe rzępolenie – włącz Born Low! SAID AND DONE – Feel It EP Po wspaniałej epce Endless Roads byłem ciekaw kolejnej pozycji w dorobku tego holenderskiego zespołu. Tym bardziej, że poprzeczka na poprzedniej epce została ustawiona bardzo wysoko. Może chłopaki nie przeskoczyli tamtego wydawnictwa ale na pewno zrobili kawał dobrej muzyki a w połączeniu z ciekawymi tekstami, które pisze Pim, wyszła im kolejna bardzo dobra pozycja w dyskografii. Posłuchaj numeru „Today” – to powinna być wystarczająca rekomendacja do tego aby zainteresować się tym wydawnictwem. Okładka do limitowanej wersji, którą mam w posiadaniu też zasługuje na uznanie – połączenie holenderskich laczków z tulipanami daje niezły efekt CEREMONY – Rohnert Park Sick EP Nigdy jakoś szczególnie nie przepadałem za tym zespołem – może dlatego, że nigdy nie chciało mi się porządnie przesłuchać ich dokonań. W przypadku ich najnowszej epki było trochę inaczej. Co prawda są tu tylko dwa numery ale są to naprawdę dwa mocne numery. Pierwszy z nich utrzymany raczej w wolniejszym tempie i podszyty trochę takim punkrockowym brzmieniem. Kojarzy mi się to trochę z Blag Flag tylko w bardziej nowoczesnym wydaniu. Drugi kawałek za to zaczyna się bardzo szaleńczym tempem aby na końcu zwolnić praktycznie do zera i na koniec przyłożyć ciężkim zwolnieniem. Po wakacjach ten zespół ma zawitać do Polski – nie przegap tej okazji i zobacz ich na żywo. Skoro na płycie potrafią zrobić niezłe zamieszanie – to na żywo może być tylko lepiej. Nie mogę się doczekać! FOREVER YOUNG – The Guarantee CD Czy grabki i łopatka to oznaka wiecznej młodości? Widocznie dla tych Szwedów z Umea – tak. A poważnie to właśnie okładka jest
najsłabszą stroną tego wydawnictwa. Na samej płycie dzieje się naprawdę sporo. Trudno zakwalifikować czy określić co chłopaki grają. Jest tu tak dużo różnych momentów od zaśpiewów a‟la Cappo i solidnej dawki oldschoolowych motywów po bardziej nowoczesne i bardziej metalowe momenty i zwolnienia. Trudno się nudzić przy tej płycie i dlatego często gości ona w moim odtwarzaczu. No cóż w warstwie tekstowej raczej nic nowego i odkrywczego, ale wolę słuchać po raz setny tekstów o czymś mi bliskim, niż szalonych poematów o niczym. Chwała im za to, że w dzisiejszych czasach, gdzie ludzie maja gdzieś takie sprawy jak weganizm, chce im się pisać o tym piosenki. A jakby ktoś nie wiedział są też Straight Edge! MORE THAN LIFE – Love let me go LP Gdy zobaczyłem okładkę tego wydawnictwa pomyślałem w pierwszej chwili, że to jakieś nowe nagrania Defeater. Styl i grafika bardzo mi przypomina dokonania tamtego bostońskiego zespołu. No ale to płyta chłopaków z Anglii – choć i w warstwie muzycznej utrzymana trochę w klimacie bostończyków. Nie wiem może to też dlatego, że grali z nimi ostatnio trasę jakoś samoistnie nasuwają mi się takie skojarzenia. Dużo tu emocjonalnych fragmentów, dużo pięknych melodyjek i dużo krzyku wokalisty. No cóż gdyby trzeba jednym zdaniem określić jednym zdaniem to co zawiera ta płyta, śmiało mógłbym stwierdzić, że sto procent modern core‟a w modern core. Chwilami słychać też echa Verse – więc jak dla mnie, wielbiciela tego zacnego zespołu to dodatkowa zachęta. Teksty raczej osobiste i życiowe ale w połączeniu z tą emocjonalną muzyką stanowią naprawdę bardzo fajną całość. Szkoda, że ostatnio w Poznaniu trochę skrzywdził ich akustyk ale płytę słucham w miarę często i z wielką przyjemnością. ON – Double Visions LP Każdy zespół w składzie którego będzie Jim Hesket łykam w ciemno. To nic, że każde jego wcielenia są bardzo podobne i niestety przez dosyć charakterystyczny wokal kojarzą mi się z Championem. To nic, że wszystkie kawałki na tym LP pomimo wokalu wydają się być jakoś dziwnie podobne do tego co Jim robił w przeszłości. Osobiście mi to w ogóle nie przeszkadza, ponieważ uwielbiałem ten zespół. Jeśli z jakiegoś powodu jest Ci smutno i nie wiesz co z tak kiepskim nastrojem zrobić – włącz sobie tę płytę – odpowiednia dawka pozytywnej energii – gwarantowana!!!
CUDOWNE LATA ZINE – strona 33
DOWN TO NOTHIN – All my sons EP Od wydania ostatniego, nowego materiału od tych hardcoreowców z Richmond minęło już trochę czasu. Nie ukrywam, że czekałem na coś nowego z wielka niecierpliwością, ponieważ ich ostatni longplay bardzo przypadł mi do gustu. No i nowe wydawnictwo w postaci tej epki zaspokoiło w stu procentach moją ciekawość i wszelkie oczekiwania. W międzyczasie David (wokalista) pogrywał z Terror to tu to tam i na tej epce to słychać. To nic złego, ponieważ w muzyce DTN pojawiło się jeszcze trochę więcej zadziorności i agresji. Płyta bardzo wyrównana, każdy kawałek jest bardzo dobry a najlepsze jest to, ale pomimo tej spójności mamy sporą różnorodność aranżacyjną. Mnie osobiście takie podejście do nagrywania nowego materiału bardzo się podoba – dlatego jeśli nigdy nie słyszałeś tego zespołu to sprawdź od razu, ponieważ naprawdę warto. Dla fanów pozycja obowiązkowa! Jak napisałem wcześniej płyta wyrównana ale w moim prywatnym rankingu – „Number one” jest po prostu number „ONE”! ANOTHER BREATH – The God Complex LP Długo trzeba było czekać na jakiś nowy materiał od tej zacnej ekipy. Nawet straciłem nadzieję, że jeszcze coś kiedykolwiek nagrają. Jednak gdy na Panic Records zobaczyłem zapowiedź tego longplaya cała nadzieja powróciła. Zastanawiałem się tylko, w którą stronę pójdą czy w tą z debiutanckiej epki czy raczej w kierunku, który wyznaczyli na pierwszej płycie. Mam takie wrażenie, że udało im się pogodzić obydwa te wydawnictwa i wyszedł z tego naprawdę całkiem niezły miks. Płyta utrzymana raczej w szybszych tempach, ze sporą zawartością znanych na poprzednich wydawnictwach melodii a zwolnienia, które też tu się pojawiają – rządzą. Nie mogło się obyć bez wspomnianych melodii i naleciałości z bardziej punkrockowych klimatów – w końcu perkusista jest fanem znakomitego Bad Religion. Warstwa tekstowa adekwatnie do zawartości muzycznej – ciekawa. W Europie materiał został wydany przez Assault Records więc z dostępnością nie powinno być żadnych kłopotów więc nie bądź złodziejem – kup sobie te płytę, naprawdę warto. GET THE MOST – Together LP Po dwóch znakomitych epkach przyszedł czas na długa płytę. Pierwszy zespół jaki przyszedł mi na myśl gdy pierwszy raz słuchałem tego materiału to Damage Control – może to przez podobna manierę wokalisty, może przez to, że muzycznie jest tu wiele podobieństw.
Kolejny zespół, który przyszedł mi na myśl to The First Step. Czy to źle – wręcz przeciwnie. I jednych i drugich uwielbiam, i jedni i drudzy są już historią więc gdyby GET THE MOST pojawili się na koncertach gdzieś w okolicy z miejsca pastuje glany i podwijam spodnie. Yoth Crew pełną gębą – szybkie tempo, wkurzony wokal i znakomici goście w postaci np. Jima z ON. Całość wydana przez jedno z bardziej cenionych obecnie wydawnictw czyli REACT! Records – tak wiec nie ma się co zastanawiać – kupować! SAID AND DONE – Weight of the World EP Kolejny wyśmienity singiel tej ekipy choć nadal Endless Road jest niepokonany. Pierwsze co rzuca na kolana to świetny poziom realizacji nagrań. Na sprzęcie trochę lepszej jakości jest to bardziej słyszalne, więc jeśli słuchasz tego z badziewnego odtwarzacza MP3 i używasz marnych słuchawek raczej nie zrobi ci to wielkiej różnicy. Ja lubię tego posłuchać w domu i lubię słuchać tego materiału bardzo głośno. Drugie co zasługuje na uwagę to wokalista – bo jego sposób śpiewania jest raczej ponad przeciętny i nie każdy tak potrafi. Reszta zespołu tez wie co robić i pod względem aranżacyjnym też mamy tu wiele fajnych momentów. Jeśli lubisz Cro Mags i nie pogardzisz ONLY LIVING WITNESS wchodź w ten singiel w ciemno. Uwielbiam to, co robi ten zespół i trzymam za nich kciuki. Mam nadzieję, ze po tych trzech świetnych singlach nagrają wreszcie swój drugi pełny materiał. Do epiku dołączony kupon do ściągnięcia całego materiału zupełnie legalnie – czego chcieć więcej! A teksty jak zwykle bardzo dobre! BITTER END – Guilty as charge LP Ta płyty niszczy, ta płyta rozwala. W poprzednim numerze pisałem, że do tego zespołu podszedłem z taką nieśmiałością. Początkowo ten ich hardcore jakoś nie szczególnie do mnie przemawiał. Ale kiedy otworzyłem oczy a może lepiej, gdy wsłuchałem się w ich muzykę, stwierdziłem, ze to zajebisty zespół. Lubię takie granie, lubie dobre połączenie metalu z hardcorem – a ta płyta właśnie takim idealnym połączeniem jest. Ta płyta momentami jest wolna, momentami jest szybka, czasami buja a czasami sprawia, że mam ochotę biegać po ścianach. Wokal Daniela jakby stał się bardziej drapieżny i nadaje temu wydawnictwu niezłego pazura. Również jego teksty są całkiem ok. i wyróżniają się na tle wielu obecnie działających zespołów. Płyta jest bardzo równa pod względem przebojowości ale jeśli miałbym wskazać
jeden najfajniejszy kawałek to wybrałbym Unjust. Dlaczego? Bo to numer, który mógłby być trzema oddzielnymi kawałkami, mnóstwo się w nim dzieje, wiele zmian tempa i to mi się w nim najbardziej podoba. Chciałbym zobaczyć te kawałki na żywo, bo to może być bardzo ciekawe przeżycie. Całość wydana przez Deathwish Inc. Wiec nie ma się co zastanawiać – trzeba mieć! 108 – 16.81 LP Myślałem, że poprzednie wydawnictwo tego zespołu będzie takim jednorazowym strzałem. Takim pośmiertnym strzałem, próba przypomnienia o sobie. Oczywiście tamten LP był znakomity. Ale gdy tylko usłyszałem, ze 108 znów wchodzą do studia aby nagrać kilka nowych numerów byłem ich bardzo ciekaw . Pierwotnie miała to być Ep, ale chłopakom tak dobrze się nagrywało, że wyszedł z tego kolejny długogrający krążek. Płyta zaczyna się totalnie chaotycznym kawałkiem i trochę się zastanawiałem czy aby cała płyta będzie utrzymana w takim stylu? Nie jest. Na tej płycie każdy może coś znaleźć dla siebie, ponieważ mamy tu i metalowe momenty, punkową grzankę, hardcorową energię i szanty w ostatnim numerze. To wszystko czyni tę płytę wartą zainteresowania. Całość wydana tak jak poprzedni album przez Deathwish, więc odpowiedni poziom wydawniczy gwarantowany. Kolejna Obowiązkowa pozycja w płytotece każdego szanującego się hardcoreowca! SICK OF IT ALL – Based on a true story LP Dla niektórych ten zespół to żywa legenda i nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ zespół nieprzerwanie od prawie 25 lat jest obecny na hardcoreowej scenie. Jedna z ikon nowojorskiej sceny pozwoliła sobie wydać kolejny album, bardzo dobry album. Nie spodziewałem się wiele po tej płycie ale dostałem niezłego kopa, gdy włączyłem ją po raz pierwszy. Nie ma tu miejsca na zbędne pitolenie – od samego początku do końca jest ogień w klimacie znanym z ich poprzednich wydawnictw. Ten zespół nie spuszcza z tonu, nie idzie na łatwiznę a co najważniejsze nie odcina kuponów od swojej popularności. Ciągle gra niezwykle energiczne koncerty i z tym będą mi się zawsze kojarzyć. Dlatego też ta płyta brzmi niezwykle świeżo i nie mam wrażenia, ze chłopaki mają dosyć. To mi się na tej płycie podoba – ten ich „młodzieńczy” zapał. Słowo młodzieńczy napisałem w cudzysłowie, ponieważ panowie mają już kilka wiosen na karku i pewnie mogliby być ojcami wielu z czytających te słowa. Ale pomimo wieku ciągle są w stanie
CUDOWNE LATA ZINE – strona 34
wykrzesać energię, której może pozazdrościć wiele istniejących obecnie zespołów. Chciałbym w ich wieku również szaleć tak jak oni szaleją na tej płycie. Pełna rekomendacja. PAIN RUNS DEEP – Whispered truths EP Ponad dwanaście lat kazali sobie czekać na kolejne wydawnictwo. Fakt, że dobre dziesięć lat nie grali ze sobą nie wpłynął jakoś negatywnie na to co możemy na tej Ep usłyszeć. Mamy tu trzy wyjątkowe kawałki. Metalowy core w stu procentach. Na tej płycie słychać doświadczenie wszystkich, którzy brali udział w tworzeniu tych kawałków. Tu nie ma miejsca na nieprzemyślane aranże, nie ma miejsca na nudne momenty, nie ma miejsca na rutynę. Płyta brzmi niezwykle dobrze – może dlatego, ze chłopaki nie robili nic na siłę a chcieli nagrać kilka fajnych kawałków dla samych siebie. Wyszło im to w stu procentach. Miałem okazję dwukrotnie usłyszeć na żywo te nowe kawałki i zarówno za pierwszym jak i drugim razem totalnie mnie „przejechały”. Jest w nich agresja, moc, ciężar ale jest i energia i to magiczne coś co sprawia, że tego materiału chcesz słuchać w kółko. Na uwagę zasługuje również świetne wydanie tego krążka. Super okładka, kupon do ściągnięcia całego materiału w postaci cyfrowej czy list od wydawcy – to są rzeczy, których nie znajdziesz nigdzie indziej poza sceną hardcore. A ta płyta, jak metalowo by nie brzmiała, jest perełką na hardcoreowej, polskiej scenie. Zero kompleksów – światowy poziom – tak mogłaby brzmieć krótka rekomendacja. Kupować a nie kraść! MAXIMUM PENALTY – Life and Times LP O tej płycie zapomniałem napisać w poprzednim numerze. A jest o czym pisać, bo ten zespół nie często wydaje płyty ale jak już coś nagra to ma to zawsze niezłego kopa. Ten album to kwintesencja nowojorskiego stylu. Gdy słyszysz New York Hardcore pierwsze o czym myślisz to Madball czy Agnostic Front. Ale ostatnie wydawnictwa tych zespołów maja się nijak do tego materiału. Mamy tu charakterystyczne zwolnienia, ogólnie sporo tu takich wolniejszych, bujających momentów. Są też oczywiście kawałki szybsze ale przede wszystkim jest hardcoreowa energia, to niesamowite coś wywołujące uśmiech na twojej twarzy. No i ten nietuzinkowy wokal, który jest chyba znakiem rozpoznawczym tego zespołu. Rekomendacja może być fakt, że na tej płycie do składu dołączył Jonathan Buske, który raczej w słabych projektach udziału nie brał – wystarczy wspomnieć tylko
Terror, czy choćby wcześniej znakomity The Promise. Może właśnie udział tego gościa wniósł sporo świeżości do tego zespołu. Ja jestem przeszczęśliwy mogąc od czasu do czasu odkręcić gałkę głośności w moim samochodzie – oczywiście przy tej płycie! BANE – Boston 6:58PM EP Ten zespół zdążył nas przyzwyczaić do tego, że słabych płyt nie wydaje. Nie wydaje ich również zbyt często, dlatego każde nowe wydawnictwo bardzo cieszy. Tak jest i w tym przypadku. Co prawda to tylko 3 kawałki ale z drugiej jakie trzy kawałki. Jest w nich wszystko co najlepsze w hardcore, energia, żywioł, ekspresja. Gdybym miał jakiemuś dzieciakowi włączyć pierwszy raz jakiś hardcoreowy kawałek na pewno wybrałbym coś z tej płyty. Nie ma tu metalu, nie ma żadnych udziwnień, miksów i innych połączeń hardcorea z czymś tam. Ta płyta to 100% hardcorea w hardcore. wszystko bardzo dobrze nagrane i zagrane. Jedyny minus tego wydawnictwa, to że jest za krótkie. Gdybym miał kogoś zainteresować hardcorem to również wysłałbym go na koncert tego zespołu, bo to co na płytach to jedno a co na koncertach to drugie. Oczywiście płyty bardzo dobre a koncerty jeszcze lepsze. DEFEATER – Lost Ground EP Po debiutanckiej płycie długogrającej przyszdł czas na długogrający singiel a nawet dwa. Chłopaki nagrali kolejne sześć kawałków i wydali je na podwójnym singlu. Nie spodziewałem się po nich zbyt wielkiej zmiany w stosunku do LP. Dlaczego? Ponieważ to co robią i stylistykę w jakiej się poruszają znają bardzo dobrze, dlatego myślę, ze bezsensownym byłoby zmieniać cokolwiek. Jeśli lubiłeś Travels polubisz i Lost Ground. Tak jak na poprzednim wydawnictwie mamy tu mnóstwo emocjonalnego modern hardcorea. Muzyka pełna pasji, sprawiająca radość pomimo niezbyt optymistycznych tekstów ale te też stanowią o wyjątkowości tego wydawnictwa. Kto był na ich koncertach ten wie, że chłopaki pod tym względem idą do przodu. Będąc na koncercie w Poznaniu odniosłem wrażenie jakby był to inny zespół niż ten, który widziałem w ubiegłym roku. Chłopaki nabrali wiatru w żagle i niech tak dalej płyną, bo ładne jest to co robią, może się podobać i podoba wielu dzieciakom, mi również. IRON RAIN – Silent Sin EP Debiutancka epka tego nowego zespołu z Chicago przynosi nam konkretne trzy kawałki. Konkretne w tym sensie, że mamy tu do czynienia z mieszanką metalu z hardcorem a wszystko inspirowane przez takich tuzów
jak choćby The Hope Conspiracy. Oczywiście daleko im do nich ale spokojnie to dopiero debiut więc na LP, może być jeszcze bardziej ciekawie i rozwojowo. Płytka została wydana przez Panic Records a ci nie wydają słabych płyt, tak więc jeśli masz ochotę na kilka minut ciężaru połączonego z hardcoreowym beatem – sprawdź to nagranie. MINDSET – Time and Pressure EP Po debiutanckiej epce przyszła kolej na nowy materiał jednego z najbardziej rozpoznawalnych na świecie zespołów z Baltimore., przynajmniej w ostatnim czasie. No i co tu mamy? Konkretną dawkę rozwrzeszczanego oldschoola, zagranego w nowoczesny sposób, z pasją i polotem. Na tym krążku nie ma nudnych momentów – ogień od początku do końca. Jeśli ktoś by mnie zapytał czy coś się zmieniło w porównaniu do poprzedniej epki to powiedziałbym, ze niewiele. Może ten krążek jest trochę bardziej dynamiczny, wokal jest tu bardziej „wkurzony” i cały materiał wydaje się być y ale to cały czas ten sam MINDSET. Nie odkrywają przed nami niewiadomo czego nowego ale też wydaje mi się, że i nie mają po co. Ten zespół powstał aby hołdować starej szkole straight edgeowego hardcorea i dla mnie spisuje się znakomicie. SCHIZMA – Pod Naciskiem LP Pewnie zastanawiasz się co w zinie z 2010 roku robi recenzja materiału nagranego prawie piętnaście lat temu? Sprawa jest prosta. Ten materiał doczekał się winylowego wydania dzięki pracowitości Pasażer Records. Dlatego też postanowiłem napisać kilka słów na temat tej płyty. Może mogła by być ona lepiej wydana, może samo nagranie mogłoby być lepiej zremasterowane, ale na pewno nie mogłoby się nic zmienić w tekstach, aranżacji i klimacie jaki panuje na tym krążku. To 100% oldschoolowego, mocnego, zadziornego hardcore. Gdy dorwałem kasetę z tymi nagraniami, pamiętam że jak opętany słuchałem jej na okrągło. Gdy dostałem ten longplay sytuacja znów się powtórzyła. Jedna z ciekawszych rzeczy jakie ukazały się na polskiej scenie hardcore i materiał ten na pewno przejdzie do historii. Kto nie zna tekstu do „Scenowych kibiców” niech oddaje legitymacje. POST REGIMENT – Czarzły LP No i wspominkowych wydawnictw ciąg dalszy. Super, że ta płyta doczekała się wznowienia, ponieważ na poprzednie tłoczenie niestety się nie załapałem. Niby mogłem kupić ten krążek na jakiejś aukcji ale stwierdziłem, że jeszcze poczekam i dzięki NNNW – doczekałem się. Płyta zdecydowanie warta uwagi. Wiem,
CUDOWNE LATA ZINE – strona 35
że Ci co znali ten zespół z czasów kiedy jeszcze istniał nie potrzebują żadnych rekomendacji ale jeśli nie znasz tej kapeli i jej nagrań to nadrób te zaległości. W moim prywatnym rankingu jeden z najlepszych polskich zespołów punkrockowych. Po znakomitym debiucie ta płyta była przełomem. Świetne aranże, świetny żeński wokal, do którego teraz porównuje się wszystkie punkowe wokalistki w naszym kraju, i po prostu świetna muzyka. Osobiste teksty Niki zawsze mnie nurtowały i często nie dawały mi spokoju i nawet dziś, gdy je czytam, to wyczuwam w nich jakąś tajemniczą magię. Właśnie to odróżnia ten zespół od pozostałych, że nie był taki jak inne, że grał inaczej niż wszyscy i że dzięki takim postaciom jak Nika czy Smok inspirował wiele, wiele osób. Do dziś w rodzimym punk rocku nic mnie tak nie ruszyło jak ten zespół. Więc jeśli chcesz odpocząć od modern hardcorea włącz sobie tę płytę – naprawdę warto! GIVE – GIVE LP Masz już dosyć ryczących wokali, ciężkich gitar, szaleńczego tempa perkusji albo znudziło ci się słuchanie ostatniej płyty MADBALL posłuchaj sobie GIVE. Ta muzyka odpręża, sprawia, że czujesz się lepiej, że nie myślisz o tym jak słaby będzie kolejny dzień. Wręcz przeciwnie, po przesłuchaniu tego kawałka plastyku wszystko jest łatwiejsze, prostsze, milsze po prostu lepsze. Już sama okładka wprowadzi Cię w bardzo pozytywny stan. Muzyka nie jest jakoś bardzo odkrywcza, ponieważ chłopaki są spadkobiercami tego co najlepsze w Dischord Records. Słychać tu też sporo Lifetime i tego typu rzeczy. Czasem mam wrażenie, że tak powinno brzmieć dobre Emo. Tak klasyczne Emo zagrane z pasją i polotem. Niech Cie nie zmyli to określenie. Nie znajdziesz tu ani grama stylu Jareda Leto, nie ma tu też płakania do mikrofonu ani pomalowanych paznokci, co więcej nie ma pudru na twarzach ani cieni na powiekach. Jest prosta, przyjemna i emocjonalna muzyka, której warto od czasu do czasu posłuchać. Całość została zrealizowana w INNER EAR STUDIO pod czujnym uchem samego Dona Zientary. To co jeszcze jest ciekawe w tym wydawnictwie to okładka. Motyw wiosennych kwiatów przewija się wszędzie i co po niektórzy mogą ten zespół kojarzyć z jakimiś hipisami – nic bardziej mylnego. Ale fakt pomysł na okładkę odstaje trochę od normy Właśnie ukazało się drugie tłoczenie tego krążka – na różowym winylu, co nie oznacza, że twardziele nie mogą mieć płyty w takim kolorze. Jak to mówią „trzeba mieć jaja, żeby nosić kolor różowy” więc się nie krępuj!
CUDOWNE LATA ZINE – strona 36
Jeśli czasem brakuje Ci motywacji, jeśli czasami masz chwile słabości, Twoi koledzy mówią Ci, że hardcore jest już niemodny, jeśli ktoś uważa, że bycie straight edge to fajna sprawa dla gówniarzy, którzy nie wiedzą czego chcą, jeśli wegetarianizm czy weganizm dla kogoś może wydawać się tylko okresem przejściowym, chwilową zajawką, nic nie znaczącym i nic nie zmieniającym wyborem, jeśli wydaje Ci się, że szacunek dla innych ludzi, to nic nie znacząca sprawa i w końcu jeśli ktoś powie, że wyrasta się ze swoich młodzieńczych wyborów, idei i przekonań – niech od czasu do czasu popatrzy na takich ludzi jak Adam. To świetna sprawa znać takie osoby, które pomimo ponad trzydziestu lat na karku, potrafią być wierni swoim przekonaniom i wyborom, których dokonali lata temu. Miałem niesamowita przyjemność zamienić kilka słów z tym sympatycznym gościem tuż po koncercie jego zespołu. Na pewno późna pora i ogólne zmęczenie miały wpływ na ten wywiad, ale myślę, że możesz znaleźć tu kilka mądrych słów, które warto zapamiętać. Fotki: www.speakthenewspeak.blogspot.com, Monka, Aseptyczny, D.Apanowicz CUDOWNE LATA ZINE – strona 37
Ok. Adam, tak więc może zaczniemy od takiego pytania, które często zadaje mi mój szef Jak tam życie? Bardzo dobrze, chociaż trochę w stresie i na szybko Głównie dlatego, że dużo się dzieje i trochę brakuje mi czasu na życie, którym chciałbym żyć. Z racji tego, że obowiązki powiedzmy rodzinno dorosłe są takie a nie inne i to one zajmują mi dużo czasu. Niestety przez to rzeczy, które chciałbym robić i kocham robić, tak naprawdę schodzą na drugi plan. Obecnie mieszkasz w Londynie. Myślisz, że to jest takie miejsce, w którym chciałbyś wybudować dom, zasadzić drzewo i mieć syna? Czy raczej myślisz o tym aby wrócić? To jest tak, że właściwie to już założyłem rodzinę w takim sensie, że mam żonę. A z racji tego, że moja żona jest Ukrainką, to dla nas Londyn jest trochę takim kompromisem, ponieważ ani ja specjalnie nie chcę mieszkać na Ukrainie, a ona nie za specjalnie widzi życie w Polsce. Dla nas Anglia jest o tyle komfortowym miejscem, że możemy się tam dosyć łatwo odnaleźć. I jeśli chodzi o nasze perspektywy związane z rozwojem naszej kariery zawodowej, to również tam czujemy się lepiej. Jest nam wygodniej i chyba poniekąd trochę bezpieczniej. To faktycznie jest to jakieś kompromisowe rozwiązanie. Dokładnie. Chciałbym jeszcze dodać, że raczej zostaniemy tam dłużej i myślę, że przez te ostatnie siedem lat nauczyłem się tego, jak żyć w Londynie, jak się w nim odnaleźć i patrząc przez pryzmat tych ostatnich lat wydaje mi się, że jest to miejsce, gdzie powinienem zostać. Powiedz mi jak obecnie wygląda Polska z perspektywy kogoś kto mieszka za granica? Czy coś się tutaj zmieniło według Ciebie na przestrzeni tych lat od kiedy tu nie mieszkasz?
Zmienia się dużo. Wiadomo, mój kontakt z Polską jest dosyć ograniczony, ale rzeczy, które dostrzegam zmieniają się. Wydaje mi się, że Polska powoli staje się krajem, w którym młodej osobie, powiedzmy takiej do trzydziestego roku życia, łatwiej jest rozpoczynać życie. Na pewno tego nie było kiedy ja miałem 20 lat i miałem problem z odnalezieniem własnej drogi, co mam robić i w która stronę mam iść. Wydaje mi się, że wszelkie możliwości były bardzo mocno skracane, a teraz jest trochę inaczej. Ja bywam w ciągu roku w Polsce dosyć często i nawet jeśli te zmiany się pojawiają, to ja ich po prostu nie zauważam. Nie dostrzegam ich w taki sposób, że nagle coś uległo totalnej przemianie. To raczej jest taka ewolucja, pewna forma zmian, która idzie w fajnym kierunku – tak mi się przynajmniej wydaje. Wiadomo, że nie wszystko jest idealne, ale raczej nie ma idealnych miejsc. Z moich obserwacji wynika, że Polska jest takim krajem, gdzie dosyć łatwo można nawiązać współpracę jednak czasami ludzie z tego nie korzystają. No ale zobaczymy jak będzie. Wspomniałeś, że jesteś dosyć mocno zajętą osobą. No i to widać patrząc na aktywność Twojej wytwórni. Możesz mi powiedzieć jakie masz do tego podejście? To jest tak, że moim zamierzeniem było wydawać tylko rzeczy, które mnie osobiście cieszą. To nie jest taka typowa wytwórnia, ponieważ nie jestem w stanie sam jej prowadzić. Głównym powodem są moje obowiązki, które skutecznie kopią mnie w tyłek i tak jak powiedziałem na samym początku nie mam po prostu czasu na rzeczy, które chciałbym robić. I tu pojawia się problem. Musze wyważyć to, co chcę zrobić w tej mojej niby wytwórni. Czy wydając jakiś zespół ja im pomogę na tyle, na ile oni zasługują? Czy po prostu ja chcę wydać jakiś winyl – podchodząc do tego bardzo egoistycznie. Ale tak naprawdę po trochu to jest i to i to. Wydaje mi się, że ja pomagam zespołom, które miałyby problem coś wydać. Z drugiej strony są to rzeczy, które mnie strasznie cieszą. I wiesz, wydanie singla
CUDOWNE LATA ZINE – strona 38
OVERSTAND, zespołu, który jest raczej mało znany to pewna wtopa finansowa, ale chciałem to zrobić, ponieważ bardzo podobał mi się zespół. I tak to wyszło. Podobnie było z LAST ITEM. Na samym początku, wydawało mi się, że fajnie zrobić im winyl. To byli i są moi bardzo dobrzy koledzy, ja ich szanuję i uważałem, że to jest zespół, który zasługuje na to, aby mieć singla. I podobnie jest z naszą płytą. Ja niesamowicie przywiązuje uwagę do tego, jak wyglądają wydawane przeze mnie rzeczy. Czy ja jestem zadowolony, czy jak ja kupiłbym taką płytę to byłbym z niej zadowolony – tak to traktuję. To ja chciałbym tylko pogratulować wydania PAIN RUNS DEEP – płyta wygląda naprawdę świetnie. A co z wydaniem IDENTITY – tu i tam krążyły takie plotki? Początkowo był taki plan, ponieważ ja chciałem wydać ten materiał. Ale to wszystko strasznie przesuwało się w czasie. Kiedy ja miałem czas, to pojawiały się problemy, że coś nie było zrobione, coś było niedokończone i to zajmowało sporo czasu. Wydanie IDENTITY przeciągnęło się na tyle, że zaczęło to kolidować z wydaniem PAIN RUNS DEEP, a moim priorytetem było wydanie właśnie PAIN RUNS DEEP. IDENTITY zeszło na drugi plan a w momencie kiedy chłopaki zebrali już cały materiał, ja nie byłem w stanie tego wydać. I dlatego wspólnie stwierdziliśmy, że najlepiej będzie uciąć ten czas oczekiwania na ten singiel, ponieważ to zabierało sporo czasu i im i mi. Z tego co wiem, to ma to wydać Paweł z IN OUR HANDS Records i cieszę się z tego, ponieważ jest to naprawdę dobry materiał. Wcześniej wspomniałem o PAIN RUNS DEEP. Jakieś dwa lata temu wróciliście jako zespół, zagraliście kilka koncertów, zrobiliście nowe kawałki – powiedz co Was do tego skusiło? Tak naprawdę to z różnych powodów straciliśmy ze sobą kontakt – to dosyć długa historia. Ale żeby ją skrócić powiem tak: przez dosyć długi okres
czasu nie mieliśmy ze sobą kontaktu i w pewnym momencie, kiedy ja i Damian siedliśmy razem i rozmawialiśmy o kilku rzeczach doszliśmy do wniosku, że może fajnie byłoby znów coś wspólnie zrobić. I to wyszło tak całkiem naturalnie, nie było żadnych ciśnień, że to jest właściwy czas, aby taki zespół wrócił. Tak naprawdę to było to dosyć egoistyczne posunięcie, ponieważ to my dla siebie chcieliśmy coś zrobić. Zapytaliśmy pozostałych chłopaków czy chcą i tak wyszło. Zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie bardzo trudno ogarnąć to wszystko pod względem logistycznym, ponieważ to nie jest łatwe. Każdy z nas mieszka w innej części Polski a ja dodatkowo mieszkam w Londynie i to jest bardzo trudne. Jednak stwierdziliśmy, że może coś z tego wyjdzie – i udało się. W sumie to odpowiedziałeś na kolejne moje pytanie. Wróciliście dla siebie, ale przy okazji spodobało się to całkiem sporej liczbie dzieciaków – prawda? Ja mam taką nadzieję, że takie koncerty jak ten dziś będą inspirowały młode osoby do tego, aby zwracały uwagę na samych siebie i na to co się w ich najbliższym otoczeniu dzieje. Żeby szanowały rzeczy, które mają. Patrząc wstecz, ja zrobiłem mnóstwo głupich rzeczy, ale wiem, że miałem problem żeby mieć jakiś starszych kolegów, którzy mogliby mi powiedzieć, że może nie do końca jest tak jak mówisz. I żeby mogli mi to powiedzieć we w miarę inteligentny i bystry sposób. Nie mówię, że ja teraz coś takiego robię, ale mocno wierzę w to, że to co nosisz głęboko w sercu, to są najważniejsze rzeczy. Wiadomo, że można się śmiać i żartować na różne tematy, ale powinieneś w swoim życiu stać za pewnymi rzeczami. Obojętnie, czy jesteś straight edge czy nie. Ale te wartości, o których mówiłem dziś na koncercie, że jeśli szanujesz samego siebie, szanujesz również otoczenie. I to jest niezwykle ważna rzecz. A jeśli chodzi o zespół i to, że się komuś podobamy to jest super. Ja chciałbym być częścią czegoś, co jest oparte na wzajemnym szacunku i radości.
CUDOWNE LATA ZINE – strona 39
Tak jak powiedziałem, można się z kogoś nabijać i mówić, że się lubi to, a nie lubi tamtego, ale trzeba to robić szczerze. Wiesz ja mam teraz ponad 33 lata i pewne wartości rosły we mnie od młodego dzieciaka. No właśnie powiedziałeś wartości. Dziś na koncercie mówiłeś, że 15 lat temu hardcore był pełen idei, wartości. Nie brakuje Ci tego dziś? Powiem szczerze, że nie, ponieważ moje środowisko i moje otoczenie jest pełne idei. Ja mam to szczęście, że jestem otoczony osobami, które cały czas mają dużo do powiedzenia. Wydaje mi się, że hardcore dlatego właśnie jest tak niesamowitą rzeczą, że możesz sobie wybierać te rzeczy, które cię inspirują. Bardzo łatwo jest krytykować, mówić, że to jest fajne a to nie, generalnie łatwo jest coś lub kogoś oceniać, natomiast trudniejsze wydaje się być dostrzeganie rzeczy pozytywnych. Ludzie generalnie są tacy z natury i łatwiej jest im coś wytykać palcem.
Ja też kiedyś taki byłem. Ja nie mam teraz z tym problemu, bo dostrzegam mnóstwo dobrych rzeczy, te wszystkie zespoły, które kiedyś wydawałem, moje otoczenie to ludzie, którzy mają poukładane w głowach. I czasami mogą to być nieźli wariaci, ale są to ludzie, którzy mnie ogromnie cieszą. Tak więc śmiało mogę powiedzieć, że nie brakuje mi wartości w tej scenie.
Takie zespoły jak Bitter End czy Bane ogromnie cieszą się z tego, że mogą grać we wschodniej części Europy czy w Polsce. Wydaje mi się, że Polska ma dużo ciekawych rzeczy do zaoferowania. Tylko trzeba szanować to co się ma.
Miałeś okazje być na kilku trasach z zespołami z zachodu – powiedz jak oni odbierają wizyty w Polsce, jak reagują? Rozmawiałeś kiedyś z nimi na ten temat?
No właśnie. A skąd wziął się pomysł na coś takiego?
Większość moich przyjaciół ze Stanów jest niesamowicie podniecona przyjazdem do Polski. Ja nie jeżdżę na jakieś krótsze czy dłuższe wypady z zespołami, których nie znam. Jeżdżę zazwyczaj z kolegami, jeśli oczywiście znajdę na to czas. I tak naprawdę nie przypominam sobie ani jednego zespołu, ani jednej osoby, która narzekała by na Polskę. Fajne jest to, że są ludzie, którzy chcą okazywać swoją radość na koncertach i to właśnie gdzieś tam zostaje w świadomości tych ludzi, którzy tutaj przyjeżdżają.
Tworzysz blog. Jak mam czas
Głównie dlatego, że nie mam czasu na zrobienie fanzine‟a. Gdybym miał czas, to penie bym go zrobił i chciałbym go zrobić. I tak sobie myślę, że kiedyś mi się to uda. Ten blog, to taka forma wyrażenia siebie w tematach, z którymi czuję się w jakiś sposób związany, które mnie cieszą i które mi się osobiście podobają. Gdybym miał więcej czasu, to pewnie robiłbym to bardziej regularnie, ale że nie mam tego czasu, to blog na tym cierpi i jest jak jest. Tak naprawdę to nie jest nic zobowiązującego i każdy może robić bloga. I jeśli ktokolwiek chce i ma coś do powiedzenia, to powinien to robić. To jest bardzo fajna rzecz, która w pewien sposób kształtuje ciebie. Oczywiście fanziny również. Ale blog tak naprawdę jest najprostszą formą komunikacji. Skoro nie masz czasu na zrobienie fanzina, może miałbyś czas na napisanie jakiejś kolumny? Prawdopodobnie tak. Pewnie dlatego, że fanziny to taki twór, pewnie doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, to takie nieregularne czasopisma i ma to swój urok i ma to też swoje wady. Dzięki temu kilka razy udawało mi się coś napisać, ale przez brak czasu jest mi często bardzo przykro, że muszę kogoś rozczarować mówiąc, że nie dam rady czegoś zrobić.
CUDOWNE LATA ZINE – strona 40
Każdy z nas ma jakieś marzenia. Człowiek bez marzeń jest pusty. O czym marzy Adam Malik? W moim życiu prywatnym jest parę spraw, które chciałbym w tym roku zrealizować. W końcu kupić dom i mieszkać w miejscu, z którego będę zadowolony i będę się mógł cieszyć początkiem mojego życia rodzinnego. Chciałbym też pracować w miejscu, z którego będą zadowolony i w sumie poniekąd obecnie realizuje to marzenie. To są takie bardzo przyziemne rzeczy, to nie jest nic wielkiego ani wzniosłego, ale to są takie rzeczy, których teraz naprawdę potrzebuję. Na pewno potrzebuję teraz spokoju i takiej stabilizacji, która wiele rzeczy mi ułatwi. A jeśli chodzi o takie rzeczy z kosmosu, to ja takich marzeń nie mam. Głęboko wierzę, że wszystko jest oparte o twoje pragnienia i jeśli czegoś naprawdę chcesz, to możesz to zrealizować w pewnym momencie swojego życia. Dlatego myślę, że wszystkie te rzeczy, które sobie planuję i mam gdzieś z tyłu głowy, one po prostu przyjdą z czasem.
Fajnie jest mieć luźne podejście do pewnych spraw i być niezłym freestylowcem, ale trzeba na to patrzeć trochę przez palce. Ale w tym wywiadzie chłopcy trochę przesadzili z tym porównaniem. Ani nie czuję się jakoś specjalnie związany z Ray Beezem, z Vogelem jestem związany dlatego, że to mój kolega. Ale mówię nie, nie ten poziom, ja jestem niestety w okręgówce. He he… A są jakieś rzeczy, które wkurzają Cię w scenie i które chciałbyś zmienić? Są rzeczy, które mnie złoszczą. Złości mnie ignorancja i rzeczy typu chodzenie na łatwiznę. Złoszczą mnie komentarze w stylu: „mam to w dupie”. Rozumiem, że coś może kogoś nie obchodzić i to jest zrozumiałe, ale to co powiedziałem dziś na koncercie, ja się wychowałem w takich czasach, gdzie w scenie hardcore rzeczy miały sens. I nawet jeśli się z kimś nie zgadzałem, to dyskusje jakie prowadziłem, obojętnie na jakiej platformie, miały sens, dlatego,
Ostatnio przeczytałem wywiad z dwoma osobnikami z RTL Crew i tam padło takie stwierdzenie, że „ na scenie hardcore liczą się tylko trzy osoby Ray Beez, Scott Vogel i Adam Malik” – i co ty na to?:) Ja chwilę o tym myślałem, nie powiem, że nie. Rozmawiałem też z moim kolega na ten temat. Obu tych gości i Osiołka i Micha znam i lubię. Wiem też, że są to niezłe świry i ten wywiad jest po prostu super zabawą, totalnym jajem. Wiem też, że osoby, które nie znają chłopaków, mogą ich słowa odczytać w zły sposób. W momencie, gdy ich poznasz to zrozumiesz, że poza tym świrowaniem i totalnym wariactwem, jest w tym jakiś sens. Mam nadzieję, że wszyscy, którzy czytali ten wywiad zdają sobie z tego sprawę.
CUDOWNE LATA ZINE – strona 41
że mnie rozwijały i mam nadzieję, że rozwijały również osoby, z którymi dyskutowałem. Jeśli miałem jakąś debatę w fanzinie, lub mówiłem coś ze sceny i reakcje na moje słowa były różne – to właśnie to mnie rozwijało. Nie było czegoś takiego, że „ja to mam w dupie”. Cieszą mnie osoby, które mają swoją opinię, mają swoje własne zdanie, nawet jeśli jest inne niż moje – to jest również super sprawa. To pokazuje, że ty myślisz, że masz coś do powiedzenia i to jest dla mnie wyjątkowe w tej scenie. Wszystkie zespoły, czy wywiady, które kiedyś robiłem nie robiłem po to, aby kogoś wkurwiać, albo żeby kogoś zniechęcać do siebie. Ja chciałem wyrazić siebie. Podobnie koledzy ode mnie z zespołu, robili różne rzeczy po to, aby wyrazić siebie. Właśnie to jest dla mnie esencją, to są rzeczy bardzo wartościowe, które cię budują. Tak więc jeśli miałbym cokolwiek zmienić, miałbym taką możliwość, to zdecydowanie ukróciłbym ignorancję.
Mówisz, że zakładałeś różne zespoły żeby wyrazić siebie. Dzięki temu w tekstach możemy znaleźć sporo rzeczy na temat wegetarianizmu/weganizmu, straight edge – masz wrażenie, że miałeś jakiś swój udział w popularyzacji tych rzeczy w scenie? Wpłynąłeś dzięki temu na kogoś? Nasz pierwszy zespół tak naprawdę zakładaliśmy w 1993 roku, kiedy Cymeon X powoli przestawał istnieć. My chcieliśmy być twardym zespołem straight edge. To może trochę dziwnie dziś zabrzmi, ale na pierwszych próbach graliśmy cover Integrity. Dlaczego o tym mówię. Otóż w tamtych czasach działał Cymeon X i to był trochę taki inny straight edge. My chcieliśmy brzmieć trochę inaczej. Nam zawsze podobał się mocniejszy straight edge, zarówno pod względem muzycznym jak i pod względem przekazu. To miało być coś co będzie miało jebnięcie. Podobała nam się brutalność formy i trochę też styl różnych zespołów. My chcieliśmy to przenieść w jakiś sposób na to, co sami robiliśmy. Kiedy zakładaliśmy te zespoły, to raczej nie mieliśmy zamiaru robić rewolucji, zmieniać kogokolwiek lub wpływać na cokolwiek. Nam podobała się ta forma wyrażania siebie i chcieliśmy ją zaszczepić też u nas. Patrząc teraz z perspektywy czasu na pewno mieliśmy wizję jak ten zespół ma wyglądać. Wówczas zdawaliśmy sobie też sprawę z tego, że pewne tematy są śliskie i mogą wywoływać konflikty, debaty i nerwy. Ale to też nas nakręcało, na pewno nie w zły sposób, tylko czuliśmy, że jest potrzeba rozmawiania o pewnych rzeczach. Czuliśmy też potrzebę przeniesienia straight edge na inną platformę, trochę wyżej. Nie twierdzę, że inny straight edge był gorszy niż nasz, ale po prostu chcieliśmy zrobić coś innego. Odpowiadając na twoje pytanie nie jestem w stanie powiedzieć, czy my zmieniliśmy wiele rzeczy i czy wpływaliśmy na ileś tam osób. Chciałbym myśleć, że grupa osób, z którymi teraz jestem związany, moi przyjaciele, którzy również wychowywali się w tamtych czasach, to ten zespół był częścią nie tylko mojego życia ale również i ich. Patrząc przez to, to pewnie wpłynęliśmy na kogoś, ale głównie wpłynęliśmy na samych siebie. Wyjątkową rzeczą jest to, że każdy z nas, po 15 latach jest cały czas straight edge. I obojętnie czy ze sobą rozmawiamy czy nie, czy mamy kontakt czy nie, ale to udowadnia pewien fakt, że zaczynaliśmy od czegoś solidnego. To są właśnie te rzeczy, które Cię budują. Zaczynasz od jakiegoś poziomu, a później idziesz w górę jednocześnie rozwijając samego siebie, swój umysł i to jest w tym wszystkim najlepsze.
Locate Your Enemy! locate your enemy and hunt him down. locate your enemy within yourself! fear is here to rule me... allows me (only) to walk the safe path. fear is here to stop me... to find out what the curtain hides. i fear to feel... how freedom tastes, what does it mean what is inside of me agitated mind follows drained ideas this trap is in my head but i won't accept defeat locate my enemy and hunt him down. locate my enemy within myself. we gotta overcome it within ourselves!
Wspomniałeś, że na waszej pierwszej próbie graliście cover Integrity. Jak czujesz się dziś mogąc dzielić z nimi scenę? Dziś to nie jest to Integrity. Dla mnie ten zespół skończył się dawno temu. Cieszę się, że Dwid przyjeżdża na trasę i że może grać te wszystkie kawałki, które prawdopodobnie zobaczę, ale to nie jest Integrity dla mnie. Była taka kompilacja, która dużo zmieniła w moim życiu, to było pierwsze Only the Strong. Byłem pod niesamowitym wrażeniem tych kawałków. Na tej kompilacji znalazły się EVEN SCORE, FACE VALUE, INSIGHT, CONFRONT, MEANSTREAK i właśnie INTEGRITY. I ta kompilacja, to był właśnie taki twardy hardcore, hardedge i to mi się bardzo podobało. Pamiętam, że na próbach w 93 roku graliśmy Even Score i Integrity. Wiesz, nie czuje jakiegoś specjalnego związku z tym zespołem teraz. Ok. Coś do dodania. Ja dziękuję za poświęcony mi czas. Dziękuję bardzo, że komuś się chce przychodzić na taki koncert, nie tylko na nas, ale w ogóle na koncert. Parę osób kręci nosem, że to niedobrze, że ten zespół taki a tamten taki, ale fajnie jest się spotkać z różnymi osobami, pogadać z Tobą, zrobić ten wywiad. To jest najważniejsze! Dzięki.
CUDOWNE LATA ZINE – strona 42
SPAWNED BACK IN MID 90’s. THIS BAND STILL DELLIVERS SOULFUL AND THOUGHT PROVOKING HARDCORE THINK OF AMBITIOUS RIFFS OF CONVICTION AND BURN AVAILABLE NOW
www.theessence.bigcartel.com www.myspace.com/theessencehc CUDOWNE LATA ZINE – strona 43
Kiedy pojawił się pomysł zrobienia numeru drugiego, zacząłem się zastanawiać z kim chciałbym zrobić wywiady do tego zina. Nie chciałem, aby to były szczególnie znane i popularne zespoły, nie żaden światowy top. Któregoś dnia robiłem przegląd płyt i znalazłem płytę RITUAL, dokładnie ich ostatni longplay. Gdy po raz kolejny go przesłuchałem i poczytałem ich teksty stwierdziłem, że to idealny zespół do mojego zina. Po pierwsze nie są aż tak bardzo znani, po drugie ich teksty w jakiś sposób do mnie docierają a po trzecie lubię ich muzykę. Uświadomiłem sobie, że niezbyt wiele o nich wiem więc nie czekałem długo i zapytałem ich o możliwość zrobienia wywiadu. Odpowiedź była błyskawiczna i tak oto możecie przeczytać kilka ciekawych historii, które opowiedział mi perkusista Philipp. Sprawdźcie ich nagrania – są tego warte. Warto też wspomnieć, że będą grali na jedynym koncercie UNBROKEN, tym którzy tam będą już dziś zazdroszczę.
Wszystkie zdjęcia RITUAL pochodzą z: www.facetheshow.com
CUDOWNE LATA ZINE – strona 44
Cześć Philipp, co u ciebie słychać? Cześć, u mnie wszystko w porządku. Bardzo dziękuję. Moje pierwsze pytanie dotyczy tego w jaki sposób poznałeś scenę hardcore? Był ktoś kto ci w tym pomógł, czy odkryłeś ją samodzielnie? To jest teraz trochę trudne do odtworzenia. Poznałem scenę hardcore kiedy miałem piętnaście lat. W jakiś sposób dowiedziałem się o istnieniu takich zespołów jak REFUSED czy INSIDE OUT. Naprawdę lubiłem te zespoły i to dzięki nim trafiłem do sceny. Nie ma jakiejś konkretnej osoby, która by mi to pokazała. W tym miejscu spędziłem całkiem sporo czasu z moim przyjacielem, więc wszystko to odkrywaliśmy razem. Wkrótce po tym poznałem kolejnych ludzi, którzy od tamtego czasu są moimi kolegami. Powiedz co ci się spodobało w scenie hardcore? dlaczego postanowiłeś tutaj pozostać i co trzyma cię w tej scenie aż do dziś? Jeśli miałbym odpowiedzieć za pomocą jednego słowa, powiedziałbym „energia”. To coś, czego nie czułem nigdzie indziej. Wiesz kocham różne style muzyczne i uwielbiam chodzić na wszelkiego rodzaju koncerty ale nigdzie nie czułem takiej specyficznej energii jak podczas występu hardcoreowego zespołu, który właśnie lubię. Trudno wyjaśnić to uczucie. To trochę tak jakby twoje żyły za chwilę miały eksplodować. A co ciągle mnie tu trzyma? W tej scenie spotkałem mnóstwo przyjaciół, więc chodzenie na koncerty, jeżdżenie na trasy to zawsze spotykanie przyjaciół, możliwość zobaczenia się z nimi pomimo dzielących nas wielu kilometrów. To jest po prostu niesamowite. Ponadto podoba mi się fakt, że w scenie hardcore nie jest zbyt trudno, aby pojechać w trasę koncertową nawet mało znanemu zespołowi. Myślę, że właśnie to jest tym czymś wyjątkowym w scenie hardcore. Czy możesz nam powiedzieć coś na temat zespołów
lub osób, które zrobiły na tobie wrażenie, w momencie kiedy zacząłeś interesować się sceną hardcore/punk? Tak sobie myślę, że są dwa zespoły w scenie hardcore, które miały i mają na mnie spory wpływ to UNBROKEN i CHOKEHOLD. Nie sądzę aby hardcore brzmiał bardziej emocjonalnie jak w wykonaniu UNBROKEN. Ich muzyka jest naprawdę głęboka. Dla mnie CHOKEHOLD był takim drugim biegunem. Ten zespół był bardzo surowy i prowokujący. Ich teksty o byciu przeciwko policji i o tym, że straight edge nie jest najważniejszą rzeczą na tym świecie są ciągle aktualne. Poza tym naprawdę uwielbiam te wszystkie zespoły z Waszyngtonu, zwłaszcza z lat osiemdziesiątych jak MINOR THREAT, VOID ale także RITES OF SPRING czy EMBRACE i tak dalej. W tej muzyce jest tyle pasji i to mnie ciągle porusza. Jesteś perkusistą. Możesz nam powiedzieć dlaczego wybrałeś właśnie ten instrument? Grasz może na innych instrumentach? Kto jest twoim guru jeśli chodzi o perkusję, oczywiście jeśli ktoś taki istnieje? Kiedy miałem dwanaście lat chciałem założyć zespół z jednym moim kolegom. On wówczas grał na gitarze więc było oczywiste, że ja muszą zająć się perkusją. A poza tym to jedyne co mogłem zrobić. Nie umiem śpiewać, jestem trochę głuchy dlatego robię to, co robię. Tak naprawdę to nie mam żadnego guru. Wiesz ja naprawdę nie uważam się za muzyka w dosłownym tego słowa znaczeniu. Punk znaczy dla mnie też tyle, że każdy może robić to na co ma ochotę. Nie dbam o technikę gry na perkusji. Po prostu uderzam w perkusję najmocniej jak tylko mogę i później zauważam tego efekty. Jeśli jednak miałbym wybrać jednego perkusistę, którego lubię to wybór byłby raczej oczywisty: Ringo Starr. To co w nim uwielbiam to, że pomimo tego, że był wielki i był innowacyjnym perkusistą nigdy nie zrobił nic ponad to co musiał. Wiesz, czasami wydaje się, ze niektórzy perkusiści próbują udowodnić na co ich stać, ale czasem nie trzeba tego robić, można grać słabiej ale wciąż
CUDOWNE LATA ZINE – strona 45
być sobą. Domyślam się, ze Ringo też tak uważał. Kiedy zdecydowałeś się założyć zespół? To była jakaś reakcja na coś? Może na jakiś szczególny występ lub koncert? A może jakiś specjalny moment był przyczyną? Gdy trafiłem do świata muzyki alternatywnej kumplowałem się z jednym kolegą, który miał elektryczną gitarę i od razu było to dla nas oczywiste, ze musimy założyć zespół. Mięliśmy wtedy po dwanaście lat. Zaczęliśmy grać rovery Nirvany. Tak więc nie było dla mnie innego wyjścia jak grać w zespole. Gdy trafiłem do sceny hardcore, to było dla mnie jasne, że muszę grać w zespole hardcore. Wydawało mi się to być najlepszym sposobem na wyrażenie samego siebie. Gram razem z Deni i Juljanem od momentu kiedy miałem szesnaście lat. Zawsze chcieliśmy robić to, co teraz robimy. Wiedzieliście jaki rodzaj hardcorea chcieliście grać? Rozmawialiście o tym zanim zaczęliście grać czy raczej był to spontaniczny wynik waszych prób? Wiedzieliśmy dokładnie co chcemy grać od samego początku. Już wtedy wszyscy lubiliśmy UNBROKEN oraz te wszystkie rzeczy z lat dziewięćdziesiątych i to one są do dziś naszą główną inspiracją. W czasie kiedy zaczęliśmy razem grać, region z którego pochodzimy pełen był zespołów grających metalcore. Oczywiste dla nas było to aby grać coś zgoła odmiennego. Lubisz słuchać jakiejś innej muzyki poza hardcore? możesz się podzielić z nami nazwami zespołów, których muzykę lubisz słuchać? Ogólnie to lubię różną muzykę. I im staje się starszy tym więcej ciekawej muzyki udaje mi się odkryć. Lubię post punkowe/ New wave zespoły z początku lat osiemdziesiątych takie jak GANG OF FOUR, TALKING HEADS czy DEVO. Lubię również początki muzyki elektronicznej i zespoły takie jak KRAFTWERK, TANGERINE DREAM, KLAUS SCHULZE, lubię również noise rock w wykonaniu SONIC YOUTH,
UNWOUND czy SHELLACK. Lubię również pop z lat osiemdziesiątych, THE HUMAN LEAGUE, PREFAB SPROUT i THE SMITHS. Lubię też minima techno i hip-hop. Generalnie muzyka jest najlepszą rzeczą na świecie. RITUAL ma dosyć mroczne teksty. Możesz nam powiedzieć co stanowi dla was inspirację do pisania tekstów? Możesz powiedzieć jak ważne są wasze teksty dla ciebie i ogólnie dla całego zespołu? Pisaniem tekstów w zespole zajmuje się nasz wokalista Julian. Kiedy zaczynaliśmy tworzyć ten zespół zawsze chcieliśmy mieć konkretny przekaz. Ale teraz stajemy się coraz starsi i staramy się bardziej umieszczać nasz przekaz między wierszami. Teksty Juliana stały się teraz naprawdę osobiste. Domyślam się, że teksty dla niego są wyrazem jego najciemniejszych uczuć. Myślę, ze to jest naturalne wyrażać siebie za pomocą ciemnych metafor. To co mi się podoba w jego tekstach to, że jest tam wiele rzeczy do odkrycia. Często z nim na ten temat dyskutuje i czasem odkrywam rzeczy, których on sam nie był świadomy. Czy teksty kogokolwiek miały jakiś wpływ na ciebie jako osobę? Myślisz, ze teksty mają jakąś ukryta moc i są w stanie zmienić coś lub kogoś? Nie, nie. Nie wierzę w żadnych kaznodziejów. Uważam, że jedynym sposobem na kształtowanie swoich własnych opinii jest edukacja i kształcenie siebie a nie słuchanie kogoś innego. Choć z drugiej strony teksty mogą cię inspirować i często głęboko poruszać. Mam kilku ulubionych autorów tekstów, których podziwiam. Jednym z nich jest Leonard Cohen. Jego teksty są naprawdę głębokie. Kiedykolwiek bym go nie słuchał odnoszę wrażenie, ze każde pojedyncze słowo ma szczególne znaczenie. Oczywiście Morrissey, który również jest dobrym poetą. Teksty Iana MacKaye z płyty EMBRACE również namieszały mi w głowie. We wkładce do waszej ostatniej płyty znalazłem informację, że pożyczyliście kilka riffów
CUDOWNE LATA ZINE – strona 46
od PANTERY. Czemu wykorzystaliście te melodie? Czy PANTERA inspiruje was muzycznie? Nie, nie sadzę. Mówiąc szczerze nigdy nie słuchałem tego zespołu i nie specjalnie za nim przepadałem. Julian ich lubi i pewnego dnia przyszedł i powiedział, że napisał nową piosenkę. Wszyscy stwierdziliśmy: bardzo fajnie ale to brzmi jak Pantera. A on na to: pieprzyć to! Zróbmy ten kawałek i przyznajmy się, ze pożyczyliśmy go od Pantery. I tak właśnie zrobiliśmy. Myślę, że jest to coś bardzo naturalnego. Dzieła sztuki są ze sobą w pewien sposób połączone. Sztuka nie bierze się znikąd. Kiedy piszesz teksty nie możesz nie brać pod uwagę tego co wcześniej przeczytałeś. Jeśli weźmiesz gitarę do ręki, nie zrobisz z niej innego instrumentu. Mając to na uwadze, twierdzę, że pożyczanie riffów jest oczywistą konsekwencją. W końcu cały czas robimy własne kawałki dzięki temu, że inspirują nas inne. Philipp robisz blog o RITUAL. Powiedz czemu zdecydowałeś się to robić? Macie wiele innych stron internetowych takich jak myspace, Twitter czy Facebook? Co możemy znaleźć na tym blogu czego nie znajdziemy na innych stronach internetowych? Słyszałem też kilka opinii, że każdy robi blogi ale nikt ich nie czyta – myślisz, że to prawda? Czytasz czasem czyjeś blogi i możesz nam coś o nich powiedzieć? Dla zespołu Internet oferuje szczyt możliwości. Ciekawe jeśli chcielibyśmy spróbować ich wszystkich. W przeciwieństwie do MySpace i Facebooka blog daje ci ograniczoną możliwość kontaktu z ludźmi. Ale nadal preferuję blog w odróżnieniu od innych formatów internetowych ponieważ ten pozwala ci na pisanie trochę dłuższych tekstów i to w sposób bardziej osobisty, możesz umieszczać zdjęcia i cokolwiek innego. To bardzo prawdopodobne, ze nikt nie czyta blogów ale mi to nie przeszkadza. Nawet jeśli robię to po prostu dla samego siebie – to dla mnie jest ok. W tym przypadku wciąż jest to dla mnie pewna forma publicznego pamiętnika naszego zespołu. Często rozmyślam o tym jak postrzegam nasz zespół teraz i naszego muzycznego i osobistego rozwoju.
ta strona może być takim punktem odniesienia do naszego muzycznego i osobistego rozwoju. Więc to jest właśnie coś, czego inne witryny nie mogą nam dać. Wiem, że właśnie ukazało się czwarte tłoczenie waszego singla „Wolves”. Jeśli spojrzymy teraz na ilość sprzedawanych płyt i ilość tych ściąganych z internetu – to dla was całkiem niezły wynik. A jak się ma sprawa z waszym ostatnim LP? Jakie są reakcje na tę płytę? Z tego co wiem to bardzo dobre. Nasz wydawca, Reflections Records jest bardzo zadowolony z opinii na temat tej płyty tak więc my jesteśmy również szczęśliwi. Singiel „Wolves” jest dla nas ciągle bardzo szczególny. Ta płyta została wydana w końcówce 2006 roku podczas naszej wspólnej trasy z HAVE HEART, głównie po to, aby przedstawić nasz zespół szerszej publiczności i pokazać kim jesteśmy i co robimy. Pomimo tego, że te kawałki nagraliśmy ponad cztery lata temu, nadal lubię ich słuchać czy grać na koncertach. Dlatego też jestem bardzo szczęśliwy, że ten singiel jest ciągle dostępny dla każdego kto jest nim zainteresowany i nie musi płacić nie wiadomo ile na Ebayu. Będziecie grać specjalny koncert z UNBROKEN. Co o nim sądzicie? Niektórzy ludzie uważają, ze zespoły takie jak UNBROKEN nie powinni grać reunionów – zgodzisz się z tym? Kto zaoferował wam udział w tym koncercie? Są jakieś ciekawe historie z tym związane? To wszystko nieźle namieszało nam w głowach. Kiedy UNBROKEN grało w Pomona w ubiegłym roku, czy kiedykolwiek to było, nasz wokalista Julian poleciał tam tylko po to aby ich zobaczyć. Był pełen entuzjazmu, gdy usłyszał, że UNBROKEN planuje zagrać jeden, specjalny koncert w Londynie. Tak więc napisał do Roba Morana, basisty Unbroken i ku naszemu zdziwieniu on nas znał i nawet napisał, że podoba mu się to, co robimy i dodał nas do składu tego koncertu. Oczywiście jest to spełnieniem naszych marzeń. Oczywiście wiem, że sporo ludzi krytycznie podchodzi
CUDOWNE LATA ZINE – strona 47
Podchodzi do reunionów. Osobiście nie mam wyrobionego zdania na ten temat. Niektóre reuniony są wspaniałe jak na przykład reunion DINOSAUR JR a niektóre są okropne. To co znalazłem sympatycznego odnośnie Reunionu UNBROKEN to wyjaśnienie motywów dlaczego to robią. Jako członek zespołu masz szansę podróżowania – możesz nam powiedzieć jakie są twoje ulubione miejsca, do których lubisz jeździć? Masz jakieś wspomnienia związane ze specjalnymi miejscami, w których byłeś? No cóż, dla mnie każde miejsce jest interesujące. Zawsze lubię grać w pobliżu oceanu, ponieważ niezbyt często mam okazję go zobaczyć. Miasta, które lubię to Luzern, Utrecht, Toulouse, Praga i Wiedeń. Gdy jesteśmy w tak pięknych miastach jak te, zawsze staram się znaleźć czas na spacer po mieście. W takich chwilach będąc na trasie czujesz się jak na wakacjach. Z tego co wiem to pracujecie nad nową płytą. Mógłbyś nam cos o niej powiedzieć? Czego możemy się spodziewać? Czy będą jakieś szczególne różnice pomiędzy nowym a poprzednim materiałem? Słyszałem też, że ma to być longplay? Tak, obecnie jesteśmy zajęci tworzeniem nowych kawałków, z tego też powodu nie będziemy grali zbyt wielu koncertów w dalszej części 2010 roku. Oczywiście chcemy zrobić krok do przodu w tych nowych kawałkach. Na początku lipca będziemy nagrywać dwa nowe numery na 7” singiel, który ma zostać wydany w sierpniu. Będzie to takie zapełnienie luki pomiędzy dwoma albumami. Te utwory będą nieco inne niż te z ostatniego longplaya ale też bez większych niespodzianek. Nadchodząca płyta będzie się natomiast różnić od wszystkiego co udało się nam do tej pory zrobić. Napisaliśmy już kilka kawałków na ten album i tym razem chcemy obejść się bez typowych hardcoreowych struktur muzycznych jednocześnie robiąc hardcoreową płytę. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Materiał powinien się ukazać na koniec 2010 roku a raczej na początku 2011. Ok. jakieś słowa na zakończenie? Dziękuję bardzo za ten wywiad z nami i za zainteresowanie czytelników. To naprawdę wiele dla nas znaczy. Mam nadzieję, że przyjedziemy do Polski najszybciej jak to będzie możliwe. Trzymajcie się.
CUDOWNE LATA ZINE – strona 48
Black Sea Here I am. Damned to be a whore. I have nothing. Nowhere to go. These days are dark. This city is empty. Empty like you. Empty like me. Where has all the light gone that kept us strong? Where has all the light gone that kept us going on? We fell down into this hole of despair. We wave the white flag and no one cares. We are on the same ship that threats to sink. With water in our lungs we try to scream. We‟re gonna sink into the black sea, where hope dies and sorrow reigns. We‟re gonna sink into the black sea, where we‟ll drown ourselves in pain. Where has all the light gone that kept us strong? Where has all the light gone that kept us going on? CUDOWNE LATA ZINE – strona 49
To nie jest dział z recenzjami i pewnie nigdy nie będzie. Choć w pewnym sensie można go tak odebrać. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na różne płyty, które ukazały się kawałek czasu temu i ciągle są aktualne, mają moc i energię taką samą jak w dniu swojej premiery. W mojej skromnej kolekcji jest sporo takich płyt, które stoją grzecznie na półce i czekają aż znów po nie sięgnę. Tym razem padło na kilka gorących tytułów a pierwszym z nich jest „A Young trophy band In the parlance of our Times” znanego i lubianego AS FRIENDS RUST. Muzyka jaką tworzył ten zespół dziś byłaby nazywana Emo, słuchałyby jej napalone gimnazjalistki i szukały gorących newsów na temat bądź co bądź przystojnego wokalisty Damiena Moyala w jakimś kolorowym pisemku dla małolatów. Na szczęście zespół ten działał w trochę innych czasach i tym zespołem jarałem się ja i wielu innych podobnych i niepodobnych do mnie. Tej płyty słucham, gdy jestem wesoły, nie mam na głowie zbyt wielu spraw – słucham jej głównie dla spotęgowania tego błogiego stanu. Mnóstwo melodii, trochę wolniejsze tempo i wzorowa aranżacja tej płyty tworzy naprawdę przyjemny klimat. Więc jeśli właśnie rzuciła cię dziewczyna albo twojemu dziecku wychodzą mleczaki – sięgnij po ten kawałek plastiku. I w jednym i w drugim przypadku poprawa nastroju gwarantowana. No ale ja nie zawsze jestem w dobrym nastroju dlatego czasami wracam do innych płyt. Ostatnio znów wzięło mnie na SUNRISE i chyba najlepszą w ich dorobku płytę „Child of eternity”. To, że był to jeden z lepszych zespołów w tym kraju wie chyba każdy, kto choć trochę interesuje się sceną niezależną. To, że zjeździli jako jeden z nielicznych zespołów z Polski prawie pół kontynentu, grając świetne koncerty – to też raczej oczywiste. Oczywiste jest też to, że byli chyba najlepszym metalowym zespołem jaki scena hardcore w Polsce miała. Tak grali metal, nie New school, nie old school, nie Emo – grali najzwyczajniejszy w świecie metal – i grali go wyśmienicie. A to, że mieli maksymalnie inspirujące teksty, których nie powstydziłby się niejeden hardcore‟owy zespół, to sprawa inna. Na tej płycie i jedno i drugie ogniskuje się w idealną całość. Pamiętam sporo koncertów z tamtego okresu i do dziś wspominam je jako jedne z fajniejszych chwil jakie mi się przytrafiły. Nie dalej jak wczoraj słuchałem tej płyty w samochodzie i tak jak te kilka lat temu miałem ciarki na plecach tak teraz też wypieki na twarzy się pojawiły. Z racji tego, że moja wiedza o scenie metalowej nie jest zbyt duża nie będę się kusił o jakieś porównania ale wydaje mi się, jak na laika przystało, że jest to chyba najbardziej „szwedzka” płyta w dorobku Sunrise. Swoją drogą był to jeden z nielicznych zespołów, któremu udało się w tamtych czasach wydać płytę na zachodzie. Jeśli dziś już ich nie słuchasz – włącz sobie pierwszy kawałek „Cursed” a jestem pewien, że nie tylko przesłuchasz tę płytę do końca ale włączysz ją jeszcze nie jeden raz! Podobnie sprawa się miała z pierwszą płytą poznańskiego AWAKE. Dawno jej już nie słuchałem, ba nawet zapomniałem o jej istnieniu aż do czasu, kiedy to na znanym forum jakiś użytkownik założył o nich temat. Pamiętam, że o mało nie dostałem oczopląsu szukając tej płyty na półce. I tak jak w przypadku Sunrise wystarczył pierwszy kawałek aby stwierdzić, że tej płycie należy się porządny wycisk. Słuchałem jej chyba z tydzień na okrągło, w samochodzie, w domu, w pracy i nie znudziła mi się. Każdy z tych kawałków to istny pocisk
wystrzelony w moim kierunku, każdy z nich mnie rozbraja i zniewala. Ta płyta nie ma słabych momentów. Nawet pod względem realizacji nie mam się do czego przyczepić a trzeba zauważyć, że nie nagrywał jej sam Kurt Balou czy inny Zeuss! To co później się wydarzyło w tym zespole nie było może i najgorsze ale ta płyta jest moim faworytem i jeśli chciałbyś spróbować wejść do swojego pokoju razem z futryną, myślę, że każdy kawałek z tego materiału byłby idealnym soundtrackiem do tego! Ok. jak już udało ci się rozwalić pół pokoju to trzeba go teraz posprzątać, najlepiej słuchając czegoś dobrego. Ja w takiej sytuacji włączyłbym sobie płytę ABHINANDA pod tym samym tytułem. Dla niektórych ta płyta to już nie ten zespół, że za lekko, że za bardzo rockowo i że płyta zrobiona trochę na siłę. Ja się z tym zgodzić nie mogę. To właśnie od tej płyty zacząłem przygodę z tym zespołem i to właśnie ten materiał jest moim ulubionym. Może ze względu na muzykę a może przede wszystkim ze względu na teksty, które nie były i nie są niewiadomo jakimi poematami. Nie są to też proste kawałki, które od razu lądują na Twojej twarzy ale takie, które na chwilę zmuszają Cię do myślenia. Pamiętam, ze wtedy, kiedy po raz pierwszy słuchałem tej płyty a miałem wtedy lat z 18 pojąłem dzięki tym tekstom kilka istotnych rzeczy, który w mniejszy lub większy sposób wpłynęły na moje życie. To dużo! Dlatego też często lubię wracać do tego materiału a szczególnie do kawałka, który pozornie jest o niczym a jednak o czymś. No a w chwilach zwątpienia warto posłuchać „All of us” – tekst niby banalny a dodaje otuchy. A dla wszystkich tych co siedzą przed komputerem i lubią się mądrzyć i mówić co jest dobre a co złe jest pierwszy kawałek – nie traćcie wzroku przed monitorem – lepiej zaśpiewajcie jakąś piosenkę! No właśnie, ja gdy chcę sobie zaśpiewać jakąś piosenkę włączam płytę „Odejdź lub zostań” nie muszę chyba mówić, że poznańskiego boys bandu APATIA. Tę płytę dostałem od jednego mojego kolegi na osiemnaste urodziny i pewnie dzięki temu zapamiętam go do końca życia. Niby taki mały prezent jak płyta CD ale na tle innych prezentów błyszczał niczym brylant. Dziś kiedy o tym wspominam aż ciśnie mi się na usta jeden tekst, który bardzo lubię „Powracam, ciągle powracam do tego co dziś jest przeszłością. Może zbyt wiele się zdarzyło, a może zdarzyło się zbyt mało. Coś niepokoi i drażni, nie mogę zasnąć i widzę jak ciągle powraca, ciągle powraca”. Dalej ni cytuję, ponieważ koniec tej piosenki nie pasuje do tego kontekstu. Na tej płycie jest tak wiele emocji, zarówno w tekstach jak i w muzyce, że nie sposób jej nie lubić. Ja traktuję to wydawnictwo jako lekturę obowiązkową każdego, komu nie obce jest pojęcie hardcore/punk. Każdy kawałek w jakiś sposób porusza a utwory typu „Mój świat”, „Obawa”, „Słowo” czy „Ukryty faszyzm” poruszają dogłębnie. Tak więc jeśli chcesz zgłębić historię rodzimej sceny hardcore/punk zacznij od tej płyty a najlepiej od kawałka „Odejdź lub zostań”! Jeśli jednak z historii nigdy nie byłeś tak zwanym orłem i masz uraz do tego a dodatkowo masz zły humor i chciałbyś się jeszcze bardziej zdołować sięgnij po płytę DEAD BLUE SKY „Symptoms of an unwanted emotion”. Nie ma na tej płycie ani krzty hardcore‟a, zarówno w muzyce jak i w tekstach. Nie ma tu również żadnego core‟a czy to metalcore‟a czy post hardcore‟a. Jest za to niesamowicie klimatyczny metal. Kupiłem tę płytę na fali popularności wszystkich zespołów, które wydawały się w Good Life. Wówczas nie miałem dostępu
CUDOWNE LATA ZINE – strona 50
do Internetu, nie mogłem sprawdzić ich nagrań na myspace więc wziąłem ją po prostu w ciemno. Pamiętam, że za pierwszym razem wyłączyłem ją już po kilku sekundach pierwszego kawałka, ale coś podświadomie kazało mi sięgnąć po to nagranie. Sięgnąłem, a że była wtedy jesień i za oknem spadające liście, deszcz i wiatr to klimat tej płyty bardzo mi się spodobał. Pamiętam właśnie, że jesień i zima 2003r. upłynęła pod znakiem tego krążka. Jest tu dużo mroku, jest mnóstwo emocji jest po prostu epicko! Więc jeśli ogarnęła cię niekoniecznie jesienna deprecha i chcesz się jeszcze bardziej dobić, nie pij kolejnej pięćdziesiątki Tequili – walnij sobie tę płytkę a rano obudzisz się bez kaca. Kiedy się już obudzisz i będziesz miał zdecydowanie lepszy nastrój włącz sobie „Definition Delta” bardzo fajnego zespołu z Holandii o jeszcze fajniejszej nazwie OIL. Pamiętam, że moje serce trochę szybciej zabiło, gdy zobaczyłem ich występ na Nocy Walpurgii w 2000r. To było coś niesamowitego zobaczyć pięciu typów z elegancko ubranym i wystylizowanym wokalistą, wycinających emocjonalnego old schoola. Ich muzyka się trochę zmieniła i na tym albumie słychać właśnie tę nową twarz. Pamiętam, że dostali niezłe baty za tę zmianę stylu, ale mi to jakoś specjalnie nie przeszkadzało tym bardziej, że najwyraźniej było to słychać na ich kolejnym albumie. Dziś ta płyta brzmi tak samo świeżo jak brzmiała te 8 lat temu. Sporo tu takiego rockowego klimatu ale podanego w odpowiednio energetycznej formie. Niektórzy mówią na to Indie inni mówią, że to post hardcore a dla mnie to po prostu kawałek bardzo dobrej muzyki. Jako ciekawostka – zespół ten, jako nieliczna z europejskich kapel, miał swoje dwie trasy koncertowe po Stanach. A jeśli jesteśmy przy Stanach to warto od czasu do czasu odświeżyć zespół BOY SETS FIRE. Jeśli chodzi o muzykę, to też niektórzy uważają, że to post hardcore czy Indie. Te określenia mnie zbytnio nie interesują bo muzycznie jest to bardzo dobra płyta. Lubię posłuchać takiego emocjonalnego czadu a w ich wykonaniu szczególnie. Poprzednie jak i późniejsze wydawnictwa też dają radę ale ten krążek jakoś szczególnie utkwił w mojej pamięci i często gości w moim odtwarzaczu. Może nie do końca zgodzę się z otoczką tego zespołu, czerwonymi gwiazdami itd. Ale z drugiej strony wolę już ten przekaz niż piosenki o tym, że kogoś rzuciła dziewczyna, dostał pałę z matmy czy ktoś komuś ukradł rower. Na płycie znajdziesz dwanaście piosenek, z czego każda to potencjalny hit, dlatego ten zespół pojawił się też na antenach komercyjnych stacji telewizyjnych – czy dobrze? Skoro chcą szerzyć swój przekaz w ten sposób i jakaś część ich odbiorców zacznie myśleć o tematach poruszanych w tekstach – nie mówię nie, ale z drugiej strony to ich sprawa. Dla mnie przewagę mają tu walory muzyczne – co nie znaczy, że teksty mnie zupełnie nie interesują. Sprawdź sam, posłuchaj, poczytaj, pomyśl!
A jeśli ten słodki klimat Ci zbytnio nie odpowiada to sięgnij po hiszpański zespół z końca lat dziewięćdziesiątych a mianowicie SHOREBREAK i ich album wydany, jak przystało na tamte czasy, przez GOOD LIFE. Na tej płycie znajdziesz osiem naprawdę solidnych kawałków w klimacie metal hardcore. Nie pomyl tego z metalcorem – bo to grzech jakich mało. Pamiętam, że o zespole tym usłyszałem dzięki kasetowej składance wydanej przez państwa Składanków. Gdy usłyszałem kawałek „From the path of survival” oszalałem na punkcie tego zespołu – od razu wiedziałem, że przy najbliższej nadarzającej się okazji muszę kupić tę płytę. Wówczas Morning Again był dla mnie stylistycznym Bogiem a SHOREBREAK byli po prostu ich europejskimi odpowiednikami. Tym albumem chłopaki Ameryki nie odkryli ale sporo z tego amerykańskiego grania tu zaczerpnęli – nie mówię, że to źle. Z tamtego okresu zdecydowanie wolałem takie kapele niż te, które siliły się na oryginalność a w efekcie końcowym wychodziły z ich twórczości niezłe gnioty. Na tej płycie jest sporo wściekłości, są szybkie fragmenty, które momentami przypominają mi Strife, są też wolniejsze i lżejsze momenty w postaci wstawek gitary akustycznej. Właśnie ten element najbardziej mi przypomina MA. Konkretny przekaz to również mocna strona zespołu. Właśnie to z tamtego okresu uwielbiam najbardziej, że zespoły były po prostu „jakieś”, miały określony przekaz, stały za różnymi sprawami i właśnie to opisywali w swoich tekstach i o tym mówili na swoich koncertach. Tak też było w przypadku tego zespołu z Belgii – mam na myśli LIFECYCLE i ich płytę „Forever…Until…” Płyta utrzymana w podobnym klimacie, choć czuć tu trochę większe wpływy metalu a właściwie tego czego byli częścią czyli edge metalu. Mocną stroną tej kapeli była wokalistka, co w przypadku takiej muzyki i dziś jest rzadkością. I ten zespół również miał konkretny przekaz. Ze względu na to, że teksty pisała wokalistka Sophie poruszały one sprawy związane z nierównym traktowaniem kobiet przez mężczyzn. Ale dotyczyły również tematyki straight edge i wegetarianizmu. To było fajne, że na każdym koncercie mówili o tym ze sceny i może dzięki temu ten temat nie był tak zapomniany jak ma to miejsce obecnie. Dzięki temu dzieciak przychodzący na koncert mógł sobie uświadomić pewne sprawy i zmienić coś w swoim życiu. Dziś, gdy nikt o tym nie mówi a główną atrakcją hardcoreowego koncertu jest afterparty – trudno. aby młody dzieciak zaczął myśleć o ważniejszych niż imprezowanie sprawach. Tego mi czasem trochę brakuje i w takich momentach lubię włączyć sobie tę płytę. To tyle na dziś. Takich płyt na mojej półce stoi zdecydowanie więcej. Każda z nich to jakiś kawałek wspomnień, emocji, przeżyć. Większość z nich to coś więcej niż tylko kawałek plastiku z nagraną muzyką. Tak więc jeśli w przyszłości będzie taka możliwość, napiszę kilka słów o tych wydawnictwach, które cały czas czekają w kolejce.
CUDOWNE LATA ZINE – strona 51
Prawie rok temu poszedłem na pewien koncert mało znanych mi wówczas zespołów. Na tym koncercie zobaczyłem, że wokalista jednego z tych zespołów sprzedaje swojego zina. Ten fakt zaciekawił mnie na tyle, że kupiłem tę gazetę. Sposób wydania, zawartość, sposób łamania tej gazety sprawił, że już wtedy zacząłem myśleć o tym aby znów zrobić coś własnego. Kilka minut po zakupie zina poznałem również twórczość zespołu, w którym udzielał się autor tej gazety. I tu również otrzymałem coś wyjątkowego. Od tamtego czasu zarówno SAID AND DONE jak i SOME WILL NEVER KNOW ZINE to pozycje, do których bardzo często powracam. Zarówno za jednym jak i drugim stoi ta sama osoba. To było oczywiste, że muszę zrobić z nim wywiad. Panie i Panowie – Pim Arts.
CUDOWNE LATA ZINE – strona 52
Cześć Pim. Na początku powiedz nam co u Ciebie słychać? Wiem, że jesteś bardzo zajętą osobą, powiedz co właśnie porabiasz? Cześć Michał. Właśnie dotarłem z pracy do domu, zjadłem co nieco i usiadłem przed moim komputerem. Czas zacząć moją drugą zmianę. Zespół, zine, grafika i takie tam haha. Zerknąłem właśnie na listę rzeczy do zrobienia i zauważyłem, że wciąż nie odpowiedziałem na twoje pytania. Mam nadzieję, że za chwilę to zmienię. Poza tym miewam się bardzo dobrze. Jeśli chodzi o SAID AND DONE to właśnie wróciliśmy z krótkiej trasu po Anglii. Wydaliśmy też tam naszego nowego singla „Weight Of The World”. Podczas tej trasy graliśmy z NEVER AGAIN. Świetny zespół i świetni ludzie. Było po prostu bombowo. To była nasz trzecia wizyta na wyspach i muszę przyznać, ze chyba najbardziej udana. Tak więc mamy się dobrze. Powiedz mi jaką pracę wykonujesz na co dzień? Pracuję jako dostawca stron internetowych dla Cybox, niewielkiej (nie chcę być trybikiem w wielkiej maszynie), pobliskiej firmy internetowej. Pomimo tej pracy robię w wolnym czasie również strony internetowe i zajmuję się grafiką komputerową. Najczęściej jest to związane z ludźmi ze sceny hardcore. mam to szczęście, że pracuję ze wspaniałymi ludźmi, mam fajnego szefa, który rozumie wszystko to co robię i za czym stoję. I to jest świetne, ponieważ nie mają nic przeciwko temu abym wziął kilka dni wolnych na trasę czy cokolwiek podobnego. Wspólnie tworzymy projekty. Jeden z moich kolegów z pracy Sieb, stworzył grafikę do naszego ostatniego singla ”Weight Of The World”. To bardzo utalentowany chłopak. Czy twoja praca miała na Ciebie jakiś wpływ i vice versa? Znam wielu ludzi, którzy pracują tylko dla pieniędzy i jednocześnie są z tej pracy niezadowoleni. Jak to jest w Twoim przypadku? Oczywiście, ze praca ma na mnie wpływ. Jestem tam codziennie po dziewięć godzin. Pomimo tego, że praca zabiera mi sporo czasu to również jestem otoczony ludźmi, którzy mają na mnie na pewno jakiś wpływ. Ale raczej w pozytywnym sensie. Rozmawiamy ze sobą na różne tematy. Od czasu do czasu dyskutujemy na bardzo ciekawe tematy. I to właśnie uwielbiam. Lubię swoją pracę. Moim głównym zajęciem jest kodowanie i ostatnio jakiś znajomy zapytał mnie co jest w tym tak ciekawego, przecież to wydaje się być nudne. Ale tak nie jest.
CUDOWNE LATA ZINE – strona 53
To fajne, gdy pojawia się jakiś problem, pomimo że czasem może to trochę frustrować – cieszę się, gdy ostatecznie mogę go rozwiązać. To uczucie zwycięstwa (nawet w tak mało znaczących sytuacjach) jest naprawdę świetne haha. Tak czy owak jestem jedną z tych szczęśliwych osób, która robi to co lubi. Oczywiście bywają chwile, gdy jestem zmęczony i nie czuję się zbyt dobrze ale takie momenty zdarzają się naprawdę rzadko. Zazwyczaj w pracy spędzam miło swój czas. Możliwe, że to dzięki atmosferze jaka panuje w naszym biurze. Wszyscy razem jemy lunch, razem pracujemy w jednym, dużym pokoju. Właśnie takie drobne rzeczy są fajne. Dobrze nam się pracuje razem i mamy z tego ogromna radochę. I nie pomyśl, że nie pracujemy ciężko. Jednym słowem jest świetnie. Oprócz pracy zajmujesz się również robieniem SOME WILL NEVER KNOW, śpiewasz w SAID AND DONE, tworzysz bloga. Wszystkie te rzeczy zabierają trochę czasu – czyż nie? Jak godzisz te zajęcia ze swoją pracą i życiem? Faktycznie, te rzeczy zabierają praktycznie cały mój wolny czas. Ale nie narzekam na to, takiego dokonałem wyboru haha. To czasami stresujące ale dzięki temu sporo się nauczyłem. To trochę tak jak prowadzić swoją własną, małą firmę. Tak jak powiedziałem wcześniej, firma w której pracuję pod tym względem jest bardzo elastyczna. Pomimo tego ja zawsze staram się wszystko dokładnie zaplanować, robię zawsze listę rzeczy do zrobienia. Wiesz, bycie zorganizowanym jest chyba mało punkowe hehe. Jakiś czas temu wydałeś świetnego zina SOME WILL NEVER KNOW. Powiedz jakie były reakcje na to pismo? Dlaczego zdecydowałeś się na wydanie papierowego zina? Co było tego powodem? Na początku wielkie dzięki, że tak mówisz o tej gazecie. Reakcje na nią były po prostu N-I-E-S-AM-O-W-I-T-E. Naprawdę. Nigdy nie spodziewałem się, że to będzie takie świetne. Osobiście podobało mi
się to co zrobiłem ale ilość wiadomości jaką otrzymałem była nieprawdopodobna. To dla mnie bardzo pochlebne. Powód, dla którego zrobiłem tego zina? Dokładnie nie wiem, ale idea zrobienia takiej gazety była w mojej głowie od dawna. Podobnie jak idea zrobienia zespołu, organizowania koncertów, stworzenia własnej wytwórni i prowadzenia dystrybucji. Robiłem wszystkie te rzeczy i ciągle je robię. Myślę, ze to była po prostu kolejna rzecz na mojej liście rzeczy do zrobienia. Chwila, kiedy zacząłem tworzyć SOME WILL NEVER KNOW była tuż po tym jak przeczytałem książkę ANTI MATTER. Od jakiegoś czasu czytam ziny i mam na ich temat wyrobione zdanie. Ale ta książka totalnie otworzyła moje oczy na to jak wywiady powinny być przeprowadzane. Powinny być dogłębne i bardzo personalne. I dlatego starałem się stworzyć własną wersję takiego właśnie zina. Efekt końcowy znasz. Czy zaczynając robić tego zina wiedziałeś z kim chcesz zrobić wywiady? Czy może to wyszło w trakcie jego tworzenia? Znałeś wcześniej te wszystkie osoby? Powiedz co one dla ciebie znaczą? Miałem pewien plan na to kto ma być w tym zinie ale większość rzeczy wyszła w praniu. Wywiady z Patrickiem Kitzlem i Jonahem Jenkinsem miałem zrobione już wcześniej, uaktualniłem je tylko na potrzeby zina. Nie znałem ich wcześniej (może poza kilkoma mailami wysłanymi od czasu do czasu do Patricka). Wysłałem im maila z zapytaniem czy nie są zainteresowani udzieleniem wywiadu i napisałem im do czego te wywiady będą mi potrzebne. Kilka z przepytywanych osób znałem już wcześniej (Didier Baert, Ronald Boorsma, Rob Huiskes, Harm Haverman itd.) Starałem się dobrać takie osoby, które mnie interesowały i które będą mogły opowiedzieć ciekawe historie. Nie chciałem robić wywiadów z jakimiś bardzo popularnymi ludźmi. Pomyślałem sobie, że dzięki tym wywiadom będę mógł trochę lepiej poznać te osoby. W końcu niektóre pytania były bardzo osobiste.
CUDOWNE LATA ZINE – strona 54
A jeśli pytasz o to co te osoby dla mnie znaczą? No cóż, historia, którą opowiedział mi Didier bardzo mnie poruszyła. Wciąż od czasu do czasu myślę o tym. To mi ciągle przypomina o tym, aby spytać co obecnie dzieje się u Didiera. Powiedziałeś, ze chciałeś lepiej poznać przepytywane osoby używają bardzo osobistych pytań. Nie obawiałeś się tego, że nie będą chcieli podzielić się z tobą swoimi prywatnymi sprawami? Ogólnie dziś ludzie są bardziej zamknięci w sobie jeśli chodzi o sprawy prywatne – czyż nie? Oczywiście, że się obawiałem. Bez wątpienia. Oczywiście uprzedziłem ich, że jeśli nie będą chcieli odpowiadać na jakieś pytanie wcale nie muszą. Myślę, że wypowiadając się zdawali sobie z tego sprawę. Nie przypominam sobie aby ktoś powiedział mi, że „nie ma ochoty aby odpowiadać na jakieś moje pytanie”. Raz zdarzyła się taka sytuacja, że ktoś kto udzielił mi odpowiedzi, przemyślał sprawę i chciał coś w tych odpowiedziach zmienić. Rozmawialiśmy na ten temat i w końcu doszliśmy do wniosku, że zostawimy je w niezmienionej formie, ponieważ to były dosyć mocne słowa. Ale jeśli ta osoba nalegałabym, aby usunąć tę część wypowiedzi lub ją zmienić, nie miałbym nic przeciwko. Ludzie odsłaniają siebie i musisz to uszanować, po to, aby byli w stanie ci zaufać. Miałeś jakieś problemy ze składem tego zina? Powiedz gdzie go drukowałeś i czy jesteś zadowolony z finalnego efektu? Czy dziś chciałbyś coś w tym zinie zmienić? Tak, miałem kilka ale mało znaczących problemów. Należy pamiętać, ze to był mój pierwszy numer (zarazem jedyny jak dotąd). Nie wiedziałem w jakiej formie mam dostarczyć zina do drukarni. Przygotowałem cały projekt w pliku o dużej rozdzielczości i ich drukarki nie mogły sobie z tym plikiem poradzić. Ale ludzie z drukarni pomogli mi rozwiązać ten problem i wszystko skończyło się dobrze.
Zina wydrukowałem w drukarni, która mieści się w tym samym budynku, w którym pracuję. Nie jest to może najtańsza firma ale mi się bardzo spieszyło i chciałem jak najszybciej wydrukować tego zina. Wiedziałem, ze mogę liczyć na bardzo dobrą jakość wydruku a to dla bardzo się dla mnie liczyło. Kilka czcionek, które użyłem niewłaściwie się przekonwertowało ale koniec końców jestem zadowolony z tej gazety i z tego jak ona wyszła. Całość wygląda fajnie i podoba mi się zawartość. Nie sądzę abym chciał cokolwiek zmienić. Wiesz nic albo nikt nie jest perfekcyjny (to dalekie jest od ideału ale nie zrozum mnie źle). Niedoskonałość jest dobra, pokazuje prawdę o człowieku. No dobrze to teraz mi powiedz kiedy możemy spodziewać się numeru drugiego i kto będzie w nim przepytany? Pracujesz nad nim teraz? Tak, pracuję nad numerem drugim. Tak naprawdę to robię go już od dłuższego czasu ale nie mam wystarczająco dużo czasu aby go poprawnie ukończyć. Nie wiem jeszcze co dokładnie będzie w numerze drugim ponieważ część rzeczy chciałem zamieścić w zinie a skończyło się, że umieściłem na blogu i odwrotnie. Zobaczymy jak będzie… Właśnie zamieściłem na blogu wywiad, który zrobiłem z Marco Abularach. Pierwotnie ten wywiad przeznaczony był do zamieszczenia w zinie (i będzie zamieszczony tak czy owak). Mam wywiady z takimi ludźmi jak Johan Prenger (Reflections), Patrick Delabie (Studio 195), Daniel Rosen (Bitter End), Pieter Hendriks (ex Born From Pain, Reaching Forward itd.) i jeszcze kilka innych. Poza tym mam też kilka innych dobrych rzeczy. Poczekaj a się przekonasz. Mam nadzieję, że ten numer będzie tego wart. Ok. zmieńmy trochę temat. Jesteś wokalistą w SAID AND DONE. Powiedz, czemu zdecydowałeś się na to? Co cię do tego zainspirowało i kto jest twoim ulubionym wokalistą? Czy kiedykolwiek chciałeś grać na jakimś instrumencie? Nieźle, sporo pytań w jednym pytaniu haha.
Zina wydrukowałem w drukarni, która mieści się w tym samym budynku, w którym pracuję. NieCUDOWNE jest to LATA ZINE – strona 55 może najtańsza firma ale mi się bardzo spieszyło i chciałem jak najszybciej wydrukować tego zina.
Ale zobaczmy… Obecnie gram na instrumencie, jestem również gitarzystą. Co prawda nie gram w zespole, ale kiedyś grałem w istniejącym przez chwilę projekcie o nazwie THOSE DAYS. Wciąż gram sporo na gitarze w domu, unplugged. Oczywiście chcę mieć zespół, w którym będę grał na gitarze, ale to na pewno w późniejszym terminie. Przede wszystkim Kurt Cobain zainspirował mnie do tego aby sięgnąć po gitarę. Ta energia, ta pasja. To on mi to zaszczepił. Kurt również śpiewał podczas gdy grał na gitarze i ja na początku robiłem podobnie. Ale gdy muzyka stała się bardziej złożona, nie mogłem poprawnie skupić się na jednym i drugim. Tak więc zostawiłem gitarę i skoncentrowałem się na śpiewaniu. Mijają lata i mój styl zmieniał się na różne sposoby, ale teraz jestem dokładnie pewien tego co robię. Obecnie największą inspiracją dla tego co robię i jak teraz śpiewam jest Jonah Jenkins z ONLY LIVING WITNESS. Kiedy usłyszałem „Prone Mortal Form” po raz pierwszy, to pokazało mi jak pewne rzeczy mogą brzmieć ciężko bez „szczekania” wokalisty przez cały czas. Piszesz również teksty. Powiedz co chcesz dzięki nim przekazać odbiorcy? Oczekujesz czegoś od ludzi czytających Twoje teksty? Ogólnie nie oczekuję niczego od ludzi. Możesz się bardzo szybko rozczarować ale nie spodziewam się niczego od nich. Mam nadzieję, że wszyscy ci, którzy czytają moje teksty rozumieją o co mi w nich chodzi. Moje teksty nie są aż tak tajemnicze, prawda? Dodatkowo zawsze dołączam wyjaśnienia zarówno we wkładce jak i na stronie internetowej. Uważam, że główny przekaz moich tekstów jest bardzo prosty i wyraża się w jednym słowie: MYŚL. Zostaliśmy obdarzeni talentem, używajmy swojego mózgu. Czy czyjekolwiek teksty zmusiły cię kiedyś do myślenia? Masz jakieś swoje ulubione teksty i czyje teksty są dla ciebie najbardziej inspirujące? Ok. pozwól, że przytoczę kilka bardziej aktualnych faktów zamiast tych starszych i bardziej oczywistych. Znalazłem na blogu Teda ( wokalisty ANOTHER BREATH) wyjaśnienia wszystkich tekstów i pojęć z ich ostatniego albumu. Pomyślałem sobie, że to naprawdę interesujące w jaki sposób przetłumaczył swoje myśli w słowa piosenek a jeszcze lepiej w koncepcję całego albumu. Czytanie tego tekstu było wspaniałe i naprawdę inspirujące. Był tam post poświęcony Ikarowi i pewnej analogi do niego, z której wynikało, że nie ma po co
CUDOWNE LATA ZINE – strona 56
zatracać się dla wyższych celów, ale warto być zadowolonym z tych bardziej przyziemnych spraw. Dało mi to trochę do myślenia o życiu. Spędziłem chyba z dwa dni aby to wszystko przeczytać. George z BLACKLISTED jest również dobrym przykładem. Jego teksty są naprawdę osobiste. Teksty tak jak ten poświęcony pamięci Layne, gdzie napisał „ Oh George mógłbyś być o wiele lepszy” „ Zgubiłeś swoją drogę, to cholerny wstyd, jak możesz krytykować, gdy nie jesteś w coś zamieszany, jak możesz się wspinać, gdy zbudowałeś swoje ściany zbyt wysoko” – to naprawdę ciężkie rzeczy. Albo Daniel z BITTER END mówi o „klimacie strachu”. W sumie to nic nowego ani bardzo szokującego, ale jest w tym coś co spowodowało, że trochę myślałem o tych tekstach. Ludzie są zbyt wystraszeni w dzisiejszych czasach. Ostatnio podczas obchodów święta poległych holenderskich żołnierzy, ktoś zaczął krzyczeć podczas 2 minutowej ciszy. Cały tłum wstał i zaczął w panicznym popłochu uciekać. Tylko dlatego, że ktoś krzyczał… SAID AND DONE wydało ostatnio nowego singla – powiedz nam coś o tej płycie? Czy są jakieś różnice pomiędzy starszymi nagraniami a nową płytą? Przy okazji zmieniliście również wytwórnie – powiedz co było powodem tego i jak Wam się współpracuje z CTW Records? Tak, właśnie wydaliśmy nowego singla pod tytułem „ Weight Of The World”. To cztery nowe piosenki, które nagraliśmy na początku tego roku. Jeśli lubiłeś to co do tej pory nagraliśmy polubisz i ten materiał. Tak sądzę. Jest to taki naturalny progres, żadnych drastycznych zmian, dziwnych ruchów. Powinieneś wiedzieć, że teraz nie boimy się melodii a tych jest na tym materiale całkiem sporo. Jest też kilka ostrzejszych momentów, gdzie Stef wypluwa sobie płuca. Jestem dumny z takich kawałków jak na przykład „Fit The Mold”. Jest to dość zróżnicowany kawałek i zawiera wiele warstw. Dobry hardcoreowy kawałek. Nic eksperymentalnego – nie masz się czego obawiać. Wydaliśmy ten singiel w CARRY THE WIEGHT RECORDS z Wielkiej Brytanii z bardzo prostego powodu, ponieważ zwrócili się do nas z propozycją wydania go. Tomas i Pat, którzy również są członkami NEVER AGAIN, to naprawdę bardzo fajni ludzie i spodobała nam się ich idea. Chodzi mi o to, że od jakiegoś czasu mieliśmy kawałek „ Weight Of The World” a oni nazwali swoją wytwórnię CARRY THE WEIGHT. Nie mógłbym wymyśleć lepszego dopasowania. W końcu
spotkaliśmy się w ostatni weekend, kiedy wspólnie graliśmy kilka koncertów z NEVER AGAIN. Było naprawdę miło ich poznać. Ich zespół rozwala w ostatnim czasie i chłopaki wydają również sporo rzeczy. Miło to widzieć. Oni totalnie na to zasłużyli, za ciężką pracę jaką w to wszystko wkładają. Nic wielkiego nie wydarzyło się w związku ze zmianą wytwórni. Nasz poprzedni singiel ukazał się nakładem MY FIRST, YOUR FACE RECORDS z Niemiec. Wszystkie nasze poprzednie wydawnictwa zostały wydane przez SHIELD RECORDS. Mamy to szczęście, że ze wszystkimi tymi wytwórniami jesteśmy w bardzo dobrym kontakcie. Nie mam pojęcia co zrobimy z naszym nowym materiałem. Zobaczymy. Różne wytwórnie nas o to pytają. Pim, powiedz nam kilka słów o scenie w Holandii. Zawsze miałem wrażenie, że to największa scena hardcore w Europie – też tak masz? Największa w Europie? Nie. Na pewno nie przez ostatnie lata. Może największa w odniesieniu do wielkości kraju. Sam już nie wiem. Mówiąc szczerze, nie sądzę, że scena w Holandii jest obecnie dobra. Zostaliśmy zepsuci przez mnóstwo koncertów ale potrzebujemy nowych zespołów. Więcej świeżej krwi. Najmłodsze zespoły jakie u nas grają teraz to STRIKING JUSTICE i TO THE TEST. Co prawda mamy mnóstwo świetnych zespołów, które są bardzo zróżnicowane. Patrząc na NO TURNING BACK to mamy chyba jeden z najbardziej ciężko pracujących zespołów hardcore na świecie. To świetne móc patrzeć na to co oni robią. Totalnie na to zasługują. Mamy też BORN FROM PAIN, którzy również są wielkim zespołem. Mamy również takie zespoły jak: Citizens Patrol, Union Town, State Of Mind, Tenement Kids, The Real Danger, New Morality, Strike First, This Routine Is Hell I wiele innych. Wszystkie te zespoły są bardzo dobre w tym co robią. Znasz jakieś zespoły z Polski? Wiem, że byłeś w Polsce tylko raz – jak ci się podoba scena hardcore i ogólnie Polska. Miałeś jakieś doświadczenia w kontaktach z Polakami? O kurde, nie znam zbyt wielu zespołów z Polski. Pamiętam tylko THE FIGHT, którzy grali z nami na koncercie w Warszawie i którzy są dobrzy. Nie mogę znieść faktu, że nie mogłem zrozumieć co mówili pomiędzy kawałkami. Uwielbiam zespoły, które mają coś do powiedzenia ze sceny. Pamiętam też SIX PACK i COME UNDONE, ale nigdy nie miałem okazji widzieć ich na żywo. Te dwa zespoły umieściłem na
CUDOWNE LATA ZINE – strona 57
kasetowej składance zatytułowanej: “Pressure Release 2007: An European New Breed compilation”, którą wydałem w mojej kasetowej wytwórni. Te zespoły są dobre. Wydałem również kasetowe demo WE ARE IDOLS, oni również są świetni. To co wiem, to że macie u siebie kilka świetnych zespołów. Ale ważniejsze jest to, że macie u siebie wspaniałych ludzi na scenie. Z mojej strony brawa dla Kasi i Kuby. Obydwoje są wspaniali. Kuba zorganizował nam koncert w Warszawie (za co bardzo mu dziękujemy) a z Kasią jestem od jakiegoś czasu w kontakcie – ona jest wspaniała. Podróżowanie to wspaniała sprawa. Uwielbiam wasz kawałek „Into the distance”. Powiedz coś o fajnych miejscach, które poznałeś dzięki trasom koncertowym? Masz jakieś szczególne miejsca, do których lubisz wracać? Niech chwilę pomyślę… Pomimo tych wszystkich świetnych miejsc, w których graliśmy koncerty (zwłaszcza we Francji) jest kilka miejsc, które z różnych względów mają dla mnie spore znaczenie. Hiszpania, rok 2007. Nasz pierwszy zagraniczny wyjazd. To wtedy powstał kawałek „Into the distance”. To uczucie bycia wolnym i bycia gdzieś daleko było dla naszego zespołu jak spełnienie marzeń. Wszystko było nowe, wszystko było dla nas świeże. Wiesz to było dla nas niesamowite przeżycie. Jeśli chodzi o miejsca to Girona była naprawdę piękna. Brighton w Anglii, 2007 rok. Siedziałem na plaży i jedyne co robiłem to obserwowałem fale. Wspaniały moment. Myślę, ze to właśnie wtedy na tym wyjeździe odkryliśmy Mistrza Gitary i to chyba wtedy, po raz pierwszy zobaczyłem tam Anchormana haha. Wiedeń w 2009 roku też był niesamowity. Wiedeń prawdopodobnie dla mnie jest najbardziej ulubionym miastem na świecie. Jest taki piękny. Wszystkie te stare budynki są po prostu wspaniałe. Cała ta trasa pod względem doboru miast i państw była bardzo dobra. Fajnie było też zobaczyć Warszawę. Te wszystkie niedokończone budynki wyglądały dziwnie ale pamiętam, że było również mnóstwo zieleni. Fajnie było odwiedzić również Berlin na tej trasie. Pewnie o czymś zapomniałem ale to są miejsca, które w pierwszej kolejności przychodzą mi do głowy. No i chciałbym również wspomnieć o Holandii. Podróżowanie może być naprawdę fajne ale cieszę się, gdy mogę wrócić do domu. Tutaj jest wszystko to, co kocham i wszystko to, co znam…
„Think for yourself, make your own choices” – to bardzo dobre zdanie, ale czy możliwe w dzisiejszym świecie? Dla przykładu, młodzi ludzie w telewizji, radiu czy Internecie mogą usłyszeć tylko „rób to albo rób tamto, kup to albo tamto, noś takie ciuchy a nie tamte”. Ich rodzice mówią im co powinni robić, nauczyciel w szkole również mówi im co powinni robić. Co o tym sądzisz?
A jeśli chodzi o życie bez hardcore‟a. to wszystko zależy jak definiujesz hardcore. dla mnie znaczy to coś więcej niż tylko myślenie o muzyce. To pasja, postawa DIY, to jest dla mnie hardcore. jeśli weźmiemy to pod uwagę, to ja nie widzę swojego życia bez hardcore‟a, przynajmniej nie w najbliższym czasie. To mnie ukształtowało, sprawiło, że jestem dziś kim jestem.
Nikt nie jest wolny od różnego rodzaju wpływów. Nikt. I nie ważne za jak bardzo alternatywną osobę się uważasz. Wszyscy jesteśmy manipulowani. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Kawałek pod tytułem „Controlled” właśnie o tym jest, „Fit the mold” i „Third wave” również w pewnym sensie o tym mówią.
Powiedz mi coś o miejscu, w którym się urodziłeś i dorastałeś? Czy to miejsce miało wpływ na ciebie i twoją osobowość?
„Find your own path” – no właśnie Pim, czy ty znalazłeś swoją własną ścieżkę? A może jednak ciągle czegoś szukasz? Wyobrażasz sobie jak wyglądałoby twoje życie bez hardcore’a?
Urodziłem się i dorastałem w Holandii w południowej części kraju, która nazywa się Brabant. Urodziłem się i mieszkałem kilka lat w małym mieście Boxmeer (obecnie tam pracuję). Poza tymi kilkoma latami spędzonymi tam mieszkałem i mieszkam w Saint Anthonis. Możesz sprawdzić w Google Maps gdzie to jest. To naprawdę małe miasta położone blisko siebie. To wspaniałe móc tu mieszkać. Mam tu wszystko czego potrzebuję i nie jest tu tak gorączkowo jak w wielkim mieście. Poza tym otoczenie jest bardzo dużym plusem. Natomiast jeśli chodzi o wpływ jaki te miejsca miały na mnie, to dokładnie nie wiem. Prawdopodobnie jakiś miały. To małe miasto więc wszystko krąży wokół. I to pewnie jakoś na mnie wpłynęło. Sądzę, że moja osobowość została ukształtowana przez ludzi, którzy się mną opiekowali i których znam bardziej niż miejsce w którym mieszkam, ale mogę się mylić.
Myślę, że to jest ciągłe poszukiwanie. Wiem, że staję się coraz bardziej zadowolony z moich osobistych wyborów. I to się liczy. Ale jest tu jeszcze mnóstwo rzeczy do odnalezienia, o otaczającym mnie świecie i o sobie samym. To prawdopodobnie nigdy się nie skończy, ale jestem z tego zadowolony. To sprawia, że pewne rzeczy są bardzo ciekawe.
Ten zine ma pro wegetariański charakter, dlatego muszę cię zapytać czy jesteś wegetarianinem? Odnoszę wrażenie, że wegetarianizm właśnie jest najbardziej zapomnianym tematem w scenie hardcore. Kiedy ja zaczynałem swoją przygodę z tą sceną, pierwsze co zrobiłem to zmieniłem swoją dietę. Wydaje mi się, że dzieciaki teraz o tym nie myślą zbyt wiele.
Ale to nie oznacza, ze nie możesz samodzielnie myśleć. Nawet jeśli ktoś mówi ci co masz zrobić zawsze możesz nad tym się zastanowić zanim to zrobisz. W tym samym kawałku, który przytoczyłeś jest wers „ Don‟t follow blindly”. Właśnie słowo „blindly” jest słowem kluczowym. Nie musisz działać na przekór temu co mówią co ludzie, naśladowanie ludzi nie jest złe. Ale przede wszystkim musisz o tym myśleć. I znów wróciliśmy do tego samego o czym mówiliśmy wcześniej. „Myśl”!
A jeśli chodzi o życie bez hardcore‟a. to wszystko CUDOWNE zależy jak definiujesz hardcore. dla mnie znaczy LATA ZINE – strona 58 to coś więcej niż tylko myślenie o muzyce. To pasja, postawa DIY, to jest dla mnie hardcore.
Mogę cię Michale rozczarować. Nie jestem wegetarianinem. Nie jestem nawet straight edge. Zamiast tego jestem jedną z tych osób, które prawdopodobnie spalą się w piekle, jeśli takowe istnieje. Nie zrozum mnie źle, ale uważam, że obie te rzeczy, zarówno wegetarianizm jak i straight edge są wspaniałe. To SA fajne sprawy dla kogoś kto ma serce do tego. To po prostu nie jest dla mnie. Staram się żyć w dobry sposób, ale bycie wegetarianinem jest czymś, co nigdy nie przypadło mi do gustu. Prawdopodobnie dlatego, że jestem bardzo wybredny pod względem jedzenia i wiele rzeczy mi się nie podobało. Tak więc nie mogło to zadziałać. Wiem, że brzmi to jak słaba wymówka. Zgadzam się z tobą, że w ostatnim czasie straight edge czy wegetarianizm wydają się być mniej znaczącymi sprawami w scenie hardcore. Nie wiem czy obecnie mamy chociaż jeden straight edgeowy zespół w Holandii. Nie wiem dlaczego tak jest. Ok. Pim. To będzie ostatnie pytanie. Kiedy przyjedziesz znów do Polski razem z SAID AND DONE?
Ha, ha. Dobre pytanie. Obawiam się, ze obecnie nie mamy planów na wyjazd w waszym kierunku. Bardzo chciałbym móc któregoś dnia znów was odwiedzić. Jeśli jakiś organizator skontaktuje się z nami będziemy szukać jakiegoś rozwiązania a tak to pozostaje nam czekać do momentu, kiedy znów wybierzemy się w trasę w tamte regiony. Bardzo bym chciał znów pojechać do Polski i Austrii. Tak jak powiedziałem wcześniej, byliśmy bardzo zadowoleni z ostatniego występu razem z TRASH TALK w Radiu Luxembourg Coś na zakończenie. Niezbyt wiele, dzięki, że pozwoliłeś mi się wypowiedzieć i życzę powodzenia przy tworzeniu zina. Fajnie, że ludzie wciąż robią ziny. Daj mi znać jak go zrobisz, bo chciałbym go sprawdzić. Do wszystkich zainteresowanych: dzieki za ciepłe przyjęcie podczas ostatniego naszego koncertu. Mam nadzieję, że wrócimy do Was niedługo. A no i sprawdźcie oczywiście nasz nowy singiel ha ha.
www.myspace.com/saidanddonehardcore www.myspace.com/somewillneverknowzine
Third Wave DROWN IN THIS WAVE FOLLOWING THE FLOCK Oh don’t think it’s over yet Just look around and see the breeding ground Unified by rules, grown out of control Riding with the wave now, trying to fit in We thought we learned But nothing changed You’re feeling safe in a crowd Afraid to be left out, to be alone Out with your freedom, forced into a mold You’d never thought you’d end up amongst the flock DON’T THINK YOU’RE DIFFERENT DON’T THINK YOU’RE DIFFERENT WE ALL FOLLOW THE FLOCK
CUDOWNE LATA ZINE – strona 59
To prawdopodobnie jeden z najbardziej zajętych ludzi pod słońcem, prawdopodobnie też jeden z najbardziej kreatywnych ludzi pod słońcem, myślę też, że jest jednym z najbardziej inspirujących ludzi pod słońcem. Na pewno jest człowiekiem, dla którego hardcore nie kończy się na muzyce i kolekcjonowaniu płyt. Myślę, że ten człowiek swoją pasją i talentem, pracowitością i charyzmą mógłby obdzielić nie jednego człowieka. Czekałem długo na ten wywiad, początkowo miał on się ukazać w pierwszym numerze, ale ze względu na różne okoliczności, najpierw śmierć Briana, później trzęsienie ziemi na Haiti, które spowodowały to, że odpowiedzi otrzymałem dosłownie w ostatniej chwili. W tym wywiadzie jest kilka bardzo ciekawych zdań i myślę, że za kilka lat będą one ciągle aktualne. Cłopcy i dziewczęta, przed Wami wywiad z Gregiem Bennickiem. Foto: Live foto – Matt Miller http://www.thefivemilegrace.com CUDOWNE LATA ZINE – strona 60
Zaczniemy ten wywiad od bardzo smutnej sprawy. Czy możesz nam powiedzieć coś o śmierci Briana Redmana? Powiedz nam co się stało?
Brian był w TRIAL praktycznie od samego początku. Czy masz jakieś ciekawe wspomnienia z nim związane?
Dziękuję, że o to pytasz. Bardzo to doceniam. Po śmierci Briana wydaje mi się, że są w moim życiu dwa typy ludzi: ci, którzy są przywiązani do tej sytuacji i oferowali swoją miłość i wsparcie, oraz Ci, którzy milczeli lub zniknęli, ponieważ nie wiedzieli co mają powiedzieć. Wzajemne wsparcie jest bardzo ważne w takiej chwili jak ta. Brian jechał swoim motocyklem wzdłuż łuku i uderzył w barierki ochronne. Nie mógł zapanować nad sytuacją i kiedy uderzył swoim motocyklem w krawężnik, przeleciał nad kierownicą. Motocykl uderzył go w brzuch i zmarł na skutek poniesionych obrażeń wewnętrznych. On nie powinien umrzeć. Jeśli już, to powinien złamać sobie rękę lub nogę albo odnieść jakieś lekkie obrażenia. To ciągle nie ma dla mnie sensu, straciłem kilka nocy nie mogąc przez to zasnąć. Ta sytuacja sprawia, że czuję się całkowicie przygnębiony, że nie będę mógł więcej zobaczyć jego twarzy. Uwielbiałem go tak bardzo. A on uwielbiał całą Europę. Gdy graliśmy z TRIAL na Fluff Fest, to było to dla niego jedno z najlepszych doświadczeń w jego życiu. Nigdy nie zapomnę, gdy staliśmy za kulisami na Fluffie, tuż przed naszym występem. Był tak podekscytowany, aby grać, że podszedł do mnie i mnie pocałował. To było naprawdę zabawne.
Wspomnienia związane z Brianem mogłyby wypełnić cała książkę. Kiedy o tym myślę, to mogę je podzielić na dwie kategorie. Te bardziej głupie i zwariowane oraz te bardziej spokojne. Brian był znany na całym świecie jako zwariowana osoba. Robił takie rzeczy, których inni ludzie nie ośmielili by się zrobić. Ale jednocześnie był bardzo mądry, bardzo opanowany i bardzo wnikliwy. Moje ulubione wspomnienia z nim związane pochodzą z tego czasu, kiedy ostatnim razem się widzieliśmy. Skończyliśmy grać koncert w Sztokholmie. Wszyscy czuli się wspaniale i byli podekscytowani. Była tam cała grupa ludzi, którzy wracali razem z nami pociągiem po festiwalu. Brian i ja wsiedliśmy do tego pociągu i zamiast siedzieć ze wszystkimi poszliśmy sami na tyły. Siedząc tam rozmawialiśmy o tym, jakie to uczucie być spokojnym i połączonym z innymi w naszym życiu i jakie to uczucie komunikować się z innymi ludźmi, których właśnie poznaliśmy i z tymi których znamy i kochamy. To był naprawdę spokojny moment w następstwie intensywnego koncertu i obydwaj to odebraliśmy jako moment zwolnienia i odprężenia. Zrozumieliśmy to tak, jak rozumieją prawdziwi przyjaciele. To była tylko chwila, wydawało się, że ten intensywny koncert odbył się w dalekiej przeszłości pomimo, że miał miejsce godzinę wcześniej. Po tym koncercie czułem się tak, jakbym został przejechany przez stado byków – tak intensywny był ten koncert. Brian miał różowy tatuaż i pomalowaną twarz w stylu amerykańskich żołnierzy. Jeśli go znałeś lub kiedykolwiek widziałeś to wiesz, że to było normalne zachowanie Briana. Podobało mi się to połączenie spokoju i „szaleństwa” wtedy, gdy jechaliśmy tym pociągiem. Kolejną dobrą historię związaną z Brianem usłyszałem na drugi dzień. Mój przyjaciel Jake, który był kierowcą na trasie TRIAL opowiedział mi historię, której nigdy wcześniej nie słyszałem. Byliśmy na trasie i spaliśmy u kogoś w domu po koncercie w 99 roku albo jakoś tak. Jake był jedyną osobą, która nie spała. Nagle Brian budzi się i wstaje nie mówiąc nic nikomu… idzie do lodówki, zdejmuje wszystkie ubrania tam w kuchni, otwiera lodówkę, wyciąga słoik sosu pomidorowego i otwiera go. Wylewa zawartość słoika na głowę i całe nagie ciało, otwiera drzwi od domu i biegnie ulicą jednocześnie wrzeszcząc i krzycząc. Jake wszystko to widzi. Brian po kilku minutach biegnie z powrotem do domu, wchodzi i mówi Jakeowi „część”, idzie pod prysznic, później ubiera się i wraca do łóżka. To doskonały przykład przygód Briana. Nieprzewidywalny, nieszkodliwy i nawet nie potrzebujący publiczności. On robił tego typu rzeczy, aby się zabawić i dla własnych wyzwań. I właśnie dlatego uwielbiałem Briana. Nie robił tego na pokaz. Dzięki temu chciał nam pokazać samego siebie i pokazać, że jesteśmy za ostrożni, zbyt zapobiegawczy i za bezpieczni. Tej nocy w Szwecji nie miałem pojęcia, że to będzie ostatni raz kiedy będę mógł spędzić z nim czas. Wszyscy wysiedli z pociągu w Sztokholmie i ja poszedłem do domu pewnej dziewczyny, u której miałem spać tuż przed moim wylotem do Berlina. Brian poszedł w druga stronę i wtedy powiedziałem mu, że pewnie niedługo znów pogadamy. Patrzyłem na niego jak szedł nocą w Sztokholmie i nigdy więcej już go nie widziałem.
Nie mogę sobie wyobrazić jak musiała cierpieć jego matka. Zawsze z nią rozmawiam i mogę się z nią podzielić różnymi spostrzeżeniami oraz wysłuchać tego, co ona ma do powiedzenia. Jednak teraz dla niej noce musza być długie i samotne, gdy Brian nie dzwoni i nie odzywa się. Dla mnie tak właśnie jest. Strasznie tęsknimy Brian. Był dla mnie jedną z największych inspiracji, wciąż jest i pewnie zawsze będzie. Był człowiekiem otwartym i żył intensywnie co rzadko się zdarza. Miał wielkie serce. Mógłbym poświęcić cały ten wywiad mówiąc tylko o nim, a i tak nie zbliżył bym się do opisania jak ogromną część naszego życia stanowił. Zgodzisz się ze mną, że to niesprawiedliwe, że zbyt młodzi ludzie umierają zbyt wcześnie? Twoje słowo kluczowe to „niesprawiedliwe” i ja od śmierci Briana staram się główkować jak nieprzewidywalne i niesprawiedliwe jest życie. Myślimy o śmierci. Wiemy o tym, że ona nadejdzie. Staramy się nawet ją gloryfikować w muzyce, w sztuce czy filmie. Ale kiedy śmierć nadchodzi czujemy pustkę, zamknięcie, które sprawia, że wszystkie artystyczne interpretacje nagle stają się nic nie warte. Wygląda to tak, że mamy do czynienia ze śmiercią w sposób symboliczny, ale niezależnie jak silne są te symbole, nie mogą one nas przygotować do tego, co śmierć będzie dla nas oznaczała, gdy wpłynie na nas w dosłowny sposób. Kiedy ktoś umiera, to strata. Kiedy umiera ktoś młody, to tragiczne. Ale z drugiej strony czym byłoby życie, gdyby nie było śmierci? Moglibyśmy zajmować się naszym istnieniem, gdyby nie było żadnych ograniczeń z nim związanych? To tak, jakbyś miał miesiąc na zrobienie domowego zadania. Będziesz czekał do ostatniej chwili. A co, gdy będziesz miał na to zadanie minutę? Nagle zaczynasz pracować tak gorączkowo, że może wybuchnąć klawiatura. Kluczem jest, aby nie czekać do ostatniej chwili w życiu. Młodość jest marnowana przez młodych. Nie możemy dopuścić, aby to stało się prawdą. Musisz żyć swym życiem w pełni, intensywnie i z pasją – TERAZ, nie przez trzydzieści lat. Może nie mamy tych trzydziestu lat, a może nie mamy nawet trzydziestu minut.
Jakim człowiekiem był Brian? Brian był nieprzewidywalny w najlepszy możliwy sposób, niezawodny, rodzinny, zdający sobie sprawę, głęboko kochający i bardzo spokojny. Miał wewnętrzną ciszę, którą widziało niewiele osób. Widzieli natomiast jego bardziej szaloną i śmiesznie zwariowaną stronę. Zasadniczo widzieli go tak, jak się zachowywał.
CUDOWNE LATA ZINE – strona 61
Jednak pomimo tego, był niesamowitym człowiekiem. Był tak łagodny i spokojny. Do tego wywiadu dołączam zdjęcie, które można wydrukować, aby ludzie na Fluffie mogli zobaczyć go takim, jakim go nie widzieli. Bardzo mocno polubił Fluff, tak jak my wszyscy. To był dla nas zaszczyt móc tam zagrać. To zdjęcie mówi więcej o tym kim był Brian, i kim nadal jest w moich myślach i sercu, niż jakikolwiek możliwy opis. Ok. zmieńmy trochę temat. Powiedz nam co spowodowało, że zostałeś wokalistą i ciągle nim jesteś? Co było dla Ciebie inspiracją do zrobienia tego? Zacząłem śpiewać głównie przez przypadek. W 1994 roku Derek Harn (HIMSA), Tim McIntosh (PANIC RECORDS) i ja rozmawialiśmy o założeniu hardcoreowego zespołu. Byliśmy zainspirowani tymi wszystkimi zespołami, na których się wychowaliśmy – szybki hardcore. Ale chcieliśmy zrobić coś bardziej istotnego politycznie i społecznie. Pamiętam, że na początku lat 90-tych nie było to jeszcze normą. Nie, że byliśmy jacyś przełomowi, bo oczywiście hardcore i punk zawsze lub prawie zawsze zawierał jakieś treści z tym związane. Ale chcieliśmy sami spróbować. Kiedyś w przeszłości grałem na perkusji, ale robiłem to słabo, a ponieważ nie mogłem robić nic innego zacząłem śpiewać. Pierwsza próba była chyba najgorsza w historii. Są gdzieś kasety, na których jest nagrane jak próbuje śpiewać po raz pierwszy. Teksty do naszych pierwszych kawałków były strasznie słabe a mój głos jeszcze gorszy. Jeśli ktoś znajdzie te kasety i w jakiś sposób je opublikuje, to będę chyba musiał zmienić nazwisko i przenieść się na Antarktydę, ponieważ nie będę mógł pokazać swojej twarzy publicznie. Brzmiało to tak, jak bym był 90 letnim mężczyzną, który połknął materiały wybuchowe. Piszesz świetne teksty. Powiedz, czy jest jakaś recepta na to, aby napisać dobry tekst?
Dziękuję, że tak uważasz. Naprawdę to doceniam. Pisanie tekstów dla mnie jest bardzo trudne. Napisanie tekstów na „Are These Our Lives?” zajęło mi dwa lata. Ktoś kto ma talent na pewno napisałby je dużo szybciej. Myślę o każdym słowie, co dane piosenki znaczą, dlaczego zostały one napisane, nawet jeśli muszą być zaśpiewane w pierwszej kolejności. Spędziłem mnóstwo czasu myśląc na temat tekstów na singiel BETWEEN EARTH AND SKY. Jestem z nich zadowolony. Przepis na pisanie dobrych tekstów, jeśli taki w ogóle istnieje, to spokój. Ten musi być na pierwszym miejscu. Wyrzuć wszystko to, co uważasz, że powinieneś powiedzieć i jak powinieneś powiedzieć. Pomyśl o tym, co czujesz i czuj to, o czym myślisz. Następnie zacznij pisać. Rób to bardzo jasno, ze szczególnym uwzględnieniem swoich intencji. Powinieneś wiedzieć, dlaczego piszesz. Podejmij wyzwanie i napisz tekst samemu i pomyśl w inny sposób. Później kiedy już te początkowe myśli i uczucia opadną, wróć i spróbuj przerobić te słowa, przemyśl je jeszcze raz i jeszcze raz. Jeśli słowa, które napisałeś oznaczają dla ciebie to samo miesiąc po tym, jak je napisałeś, to prawdopodobnie będą oznaczały to samo lata później. Taki poziom komunikacji z samym sobą doprowadzi cię do tego, że będziesz zadowolony ze swoich tekstów. Spróbuj przemyśleć i przepisać teksty kilka razy. Dobra sztuka potrzebuje czasu. Dobra sztuka to taka, która wyraźnie stanowi to, co czujesz. Dotarcie do tych podstawowych uczuć zajmuje więcej niż przeczytanie słownika rymów. Pisanie tekstów i doświadczenie z tym związane stanowi jedną całość. W przeszłości organizowałeś warsztaty na temat pisania dobrych tekstów. Powiedz jaki był odzew na te warsztaty? Jaka była reakcja ludzi? Ciągle to robisz? Jeden z ostatnich warsztatów na ten temat zrobiłem w Warszawie, podczas festiwalu Noc Walpurgii. Absolutnie uwielbiam to robić i chciałbym w przyszłości zrobić jeszcze takie warsztaty
CUDOWNE LATA ZINE – strona 62
gdziekolwiek. Reakcja ludzi była świetna. Kilka osób było trochę zmieszanych, ponieważ mówiłem bardzo szybko, ale z drugiej strony warsztaty przebiegły bardzo sprawnie. Ludzie, którzy tam przyszli stanowili grupę pisarzy, poetów i autorów tekstów i wszyscy omawialiśmy różne pomysły, jak pisać swoje teksty i jak się do nich zabrać. Myślę, że ludzie chcą pracować nad sztuką i nad procesem jej tworzenia. A pisanie tekstów i wyrażanie siebie poprzez słowa jest taką samą formą sztuki, jak każda inna. To trudne do znalezienia w procesie, który działa dobrze, ale pracowaliśmy nad kilkoma pomysłami tamtego dnia. Mam wciąż wszystkie notatki z tamtego warsztatu i bardzo bym chciał go jeszcze powtórzyć, jeśli znaleźli by się zainteresowani. Byłeś członkiem wielu różnych projektów – możesz nam coś o nich opowiedzieć? Mam na myśli projekty poza sceną hardcore. „Byłeś”? O kurwa! Czyżbym już wślizgnął się do przeszłości? Jestem zaangażowany w wiele projektów TERAZ! Byłem współproducentem filmu na Haiti o nazwie „La Source” opowiadającym o dwóch haitańskich braciach. Jeden pochodził z Haiti drugi ze Stanów Zjednoczonych, ale obaj urodzili się w tej samej opuszczonej wiosce na Haiti. Pracują razem, aby zbudować trwały i niezawodny system wodny dla wioski na Haiti. Budują go po to, aby zapewnić mieszkańcom czystą wodę. W chwili obecnej każdy używa brudnej wody prosto z rzeki, która powoduje zachorowania. Moi partnerzy i ja przyczyniliśmy się do skoordynowania wielu różnych elementów, po to, aby system wodny mógł stać się rzeczywistością. Ludzie mogą przeczytać i dowiedzieć się więcej na stronie www.lasourcemovie.com. Można tam zobaczyć, co się dzieje we wsi i co się stanie, gdy ludzie będą mieli czystą wodę do picia. Inne filmy, których jestem współproducentem to „The Philosopher Kings” (www.philosopherkingsmovie.com) ten film traktuje o mądrości, której możemy uczyć się od dozorcy na prestiżowych amerykańskich uniwersytetach.
Oraz „Flight From Death” (www.flightfromdeath.com), który jest o ludzkim strachu przed śmiercią i w jaki sposób strach wpływa na przemoc. Jesteś w scenie hardcore/punk od wielu lat. Powiedz mi czym jest dla ciebie hardcore teraz, a czym był w przeszłości? Czy dostrzegasz jakieś różnice pomiędzy dzisiejszym hardcorem a tym sprzed lat? Zacząłem słuchać muzyki punk i hardcore w 1986 roku, kiedy miałem piętnaście lat. Hardcore dziś znaczy dla mnie więcej, niż kiedykolwiek. Oferuje niesamowitą możliwość poznania własnej pasji i emocji, co jest potrzebne teraz bardziej niż kiedykolwiek. Może być też miejscem, gdzie dowiadujemy się jak te emocje i pasję przekształcić w działanie, a to zawsze jest inspirujące. Niektórzy polityczni i społeczni działacze, których bardzo cenię, na początku znaleźli swoje natchnienie w hardcore. Oczywiście hardcore nie jest punktem końcowym. Hardcore nie kończy się tylko na muzyce, koncertach i sing alongach. Hardcore jest jak paliwo a życie jest jak ogień. Używasz paliwa, aby ten ogień wciąż płonął. To zawsze było prawdą, ale tak jak powiedziałem: teraz bardziej niż kiedykolwiek. Ludzie mogą teraz robić niesamowite rzeczy, których wcześniej nie mogli robić. Wszyscy na całym świecie mogą być w sieci. Połączeni razem, możemy ze sobą współpracować, dzielić się i rozwijać różne pomysły. To jest właśnie coś niesamowitego, co nie było proste do zrobienia kilka lat temu. Częściej wydarzenia takie jak Fluff przyciągają ludzi z różnymi pomysłami, które przesyłają do sieci (nawet jeśli ci ludzie się na to nie zgadzają). Będzie lepiej jeśli będziemy wykorzystywali te pomysły i coś z nimi robili. Internet pomógł się rozwinąć scenie, ale również spowodował, że ludzie tracą swój czas na kłótnie na różnych forach lub grając w jakieś bezsensowne gry, czy robiąc inne głupie rzeczy. A co Internet dał Tobie?
CUDOWNE LATA ZINE – strona 63
TRIAL Warszawa 1999 r. Wspaniały koncert, który wniósł do mojego życia wiele pozytywnych zmian. Słowa, które tam padały, energia, która była w tym klubie, pasja i zaangażowanie, interakcja pomiędzy zespołem a publicznością była wspaniała. Wspaniały moment, wspaniałe chwile. Na tych zdjęciach widać kilka twarzy, które pomimo ponad dziesięciu lat, ciągle są w tej scenie – to naprawdę cieszy. Niestety nie wiem kto jest autorem tych zdjęć. Jeśli to ty je zrobiłeś, pozwól mi o tym wiedzieć.
CUDOWNE LATA ZINE – strona 64
Internet dał mi www.theonion.com i taką możliwość siedzenia do późna i tracenia masy czasu na Facebooku. Przyznaję się. Jestem uzależniony. Jestem straight edge, ale jestem uzależniony od Facebooka. Czy to oznacza, że nie jestem straight edge? Albo Ian musi zmienić słowa piosenki MINOR THREAT „Straight Edge” i dodać do niej linijkę o tym, że nie używa Facebooka. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy: Internet to wspaniałe narzędzie. I zabawa. Kluczem do sukcesu jest nie przytyć, jedząc wegańskie jedzenie i całymi dniami siedzieć przed komputerem, jednocześnie zapominając o wysiłku fizycznym. Internet definitywnie ograniczył ilość papierowych fanzinów. To dobrze czy źle? Powiedz mi, czym są dla ciebie fanziny? Uwielbiam fanziny. Uwielbiam je czytać. Uwielbiam pisać wywiady do nich. Uwielbiam je zbierać. Gdy są zrobione najlepiej, jak to tylko możliwe, są jak kawałki ludzkiego życia. Ludzie wkładają w nie mnóstwo kreatywności. Nawet ziny, które nie są kreatywne, są fajne do czytania. Mówię tu o papierowych fanzinach. Jednocześnie wiem, że powinniśmy używać mniej papieru, więc czuję się trochę winny, gdy jestem podekscytowany papierowymi zinami. Istnieje wiele blogów i zinów online. Moje ulubione to www.xstuckinthepast.blogspot.com oraz inny świetny webzine www.doublecrosswebzine.blogspot.com. Jest tu tak wiele rzeczy do czytania o historii hardcore. Znaj swoją historię! Możesz powiedzieć co obecnie hardcore może zaoferować młodym ludziom? Hardcore oferuje inspirację. Hardcore nie kończy się na pytaniu „co powinienem zrobić ze swoim czasem?”. Hardcore to pierwsza myśl w rozmowach na temat tej idei. Muzyka i słowa które młodzi czy starzy czy pozostali ludzie znajdują w hardcore, mogą być początkiem niezwykłej konwersacji o tym, co jest możliwe. Kluczem do sukcesu jest to, aby nie pozwolić muzyce być końcem tej linii. Kolorowe winyle są fajne, ale nie są odpowiedzią na wszystkie problemy tego świata. Musimy ciągle zadawać sobie pytanie, co możemy zrobić poza sceną hardcore z pasją, którą czujemy wewnątrz niej. Brian Peterson, który jest autorem BURNING FIGHT i ja, jesteśmy w trakcie pisania książki na ten temat. Będzie gotowa pod koniec tego roku. Myślę o wszystkich ludziach, którzy zrobili niesamowite rzeczy poza sceną hardcore, z pomysłami których nauczyli się i znaleźli wewnątrz sceny. Ludzie z pasją do polityki, społecznej aktywności, aktywności politycznej, do tworzenia przedsięwzięć i organizacji DIY… wszystko to możesz znaleźć w obrębie sceny hardcore. W takich sytuacjach zawsze myślę o moim znajomym Gijs z Holandii, który w zeszłym roku otworzył niezależny sklep rowerowy
i tym naprawdę mnie zainspirował. Podobnie mój przyjaciel Kelly, który otworzył własną wegańską piekarnię tutaj w Stanach i dzięki temu sprawia, że ludzie mogą się dowiedzieć, że wegańskie produkty mogą być również pyszne. Albo twój zine, który umożliwia wymianę poglądów. I ty czytelniku za to, że go czytasz. A co z działaczami, którzy bezpośrednio i aktywnie dążą do zakończenia okrucieństwa wobec zwierząt, z narażeniem utraty własnej wolności, za to w co wierzą. Wszystkie z tych osób mogą znaleźć pomysły w scenie hardcore i rozwinąć je w tym, co robią oraz znaleźć również inspiracje, które pozwalają im zacząć to robić. I wszyscy ci którzy chcą robić podobne rzeczy, powinni je robić. Wiem, że dużo podróżujesz, powiedz czym są dla ciebie podróże? To był zwariowany rok pod względem podróży. Byłem cztery razy po trzęsieniu ziemi na Haiti. Po trzęsieniu ziemi na Haiti rozpocząłem działania na rzecz organizacji One Hudred For Haiti. Możesz dowiedzieć się więcej o tej organizacji odwiedzając stronę www.onehundredforhaiti.org. Głównym celem działalności tej organizacji jest zbiórka możliwie największej ilości pieniędzy potrzebnych na bezpośrednie działanie projektów humanitarnych na Haiti. Znam lekarza, który udostępnił leczenie i lekarstwa w swojej klinice od momentu trzęsienia ziemi zupełnie za darmo i chcę mu pomóc, aby dalej to robił. Do tej pory zebraliśmy tysiące dolarów i chcemy zebrać ich jeszcze więcej i wysłać je do tej kliniki. Po trzęsieniu ziemi popłynąłem ze Stanów na Haiti łodzią z dostawą towarów i żywności za ponad dziesięć tysięcy funtów dla tamtejszej ludności. Cała załoga to wolontariusze. Następnie razem z przyjaciółmi zorganizowaliśmy ogromny ładunek ryżu na Haiti… około trzydzieści tysięcy funtów. Później poleciałem na Haiti, aby pomóc w koordynacji działań agencji morskiej i agencji celnej, by móc dostarczyć ten transport do kraju. To było absolutnie szalone. Musiałem się przemieszczać, ale nie miałem czym, więc znalazłem faceta na ulicy, który wypożyczył mi swój samochód i spędziłem cztery dni jeżdżąc po Port au Prince. Jazda samochodem tam wygląda tak, jakbyś znalazł się w środku wyścigu samochodowego, gdzie wszystkie samochody jeżdżą w obydwu kierunkach jednocześnie i wygląda to tak, jakby wszyscy byli pijani. Kierowcy są trzeźwi, ale zachowują się tak, jakby byli pijani. Jednak odebraliśmy cały ten transport i został on rozesłany do głodnych ludzi w sierocińcach, do odległych wiosek oraz do szkół, w których dzieci były głodne. Każdy kto chce pomóc One Hudred For Haiti proszony jest o kontakt. Może jesteś w stanie zorganizować koncert benefitowy? Może znasz jakiś zespół, który jest na trasie i który może przekazywać informacje o nas. A może masz bogatych krewnych? Może twój szef chciałby się podzielić jakimś procentem swoich
CUDOWNE LATA ZINE – strona 65
CUDOWNE LATA ZINE – strona 66
zysków? Może jesteś w stanie zrobić ze mną wywiad w radiu, czy na blogu a ja będę mógł rozprzestrzeniać informacje o tym. Wszystkie te rzeczy i pomysły, które ludzie robili były wspaniałe. Niektóre zespoły były bardzo pomocne. STRIKE ANYWHERE i BANE bardzo wspierały One Hundred For Haiti. Z TRIAL wróciłeś do Europy na dwa koncerty w ubiegłym roku. Powiedz, jakie są Twoje odczucia po tych koncertach? Podobało Ci się na Fluff Feście? Oczywiście wspomnienia związane z tymi koncertami są dla mnie niesamowite. Fluff Fest był jednym z fajniejszych doświadczeń w moim życiu. Dorastałem nie jako osoba związana z straight edge hardcore, ale jako osoba związana z hardcore/punk. Więc zobaczyć tych wszystkich ludzi hardcoreowców i punkowców na jednym koncercie, było po prostu wspaniale. Uwielbiałem rozmowy z ludźmi na tym festiwalu. Spotkałem kilku naprawdę ciekawych i pasjonujących ludzi z całego świata. Chciałbym być na tegorocznej edycji, tylko po to, aby spotkać się z przyjaciółmi. Niestety nie będę w stanie tam dotrzeć ze względu na pracę, ale w przyszłym roku pojawię się tam na pewno. Bardzo chciałbym tam zagrać z BETWEEN EARTH AND SKY i zrobić warsztaty na temat pisania tekstów. Fluff jest najlepszy i spędziłem na nim naprawdę cudowne chwile. Wideo do naszego ostatniego kawałka, który tam zagraliśmy „ War By Other Means” ciągle krąży w mojej głowie. Nie mogę uwierzyć, że doświadczyłem czegoś tak potężnego. Koncert w Sztokholmie, który zagraliśmy tydzień później, był natomiast ostatnim jaki zagraliśmy razem z Brianem, więc wspomnienia z niego są dla mnie również bardzo ważne. Brian doświadczył tyle radości, zarówno na Fluff Feście, jak i na Antifeście w Szwecji. Kiedy tylko pomyślę o tym, co się wydarzyło ostatnim latem i o tych dwóch koncertach, to zapamiętam je jako chwile pełne miłości i szacunku. Myślisz o tym, aby zagrać jakieś koncerty z TRIAL w przyszłości? Doszły mnie słuchy, że planowaliście krótką trasę tego lata, ale zdaje sobie sprawę, że bez Briana nic już nie będzie takie samo? Pierwotny plan był taki aby TRIAL zagrał kilka koncertów w Europie wiosną 2010 roku. To miały być koncerty razem z TO KILL i BRIDGE TO SOLACE. Ale zarówno TO KILL jak i BRIDGE TO SOLACE się rozpadły i kto wie co teraz stanie się z TRIAL. Bardzo chciałbym jeszcze kiedyś zagrać.
Oczywiście nic nie będzie takie samo, ale Brianowi byłoby smutno, gdyby ten zespół nigdy nie zagrał ze względu na jego śmierć. Brian chciał aby TRIAL grał wszędzie. Moim największym marzeniem jest zagrać w Moskwie i Krasnojarsku w Rosji. Może któregoś dnia BETWEEN EARTH AND SKY będzie mogło tam zagrać. Tak więc wszyscy ludzie z Moskwy i Krasnojarska skontaktujcie się proszę ze mną. Możecie mnie złapać poprzez e-mail: greg@betweenearthandsky.com albo poprzez Facebook www.facebook.com/gregbennick. Obecnie jesteś częścią BETWEEN EARTH AND SKY – czy to pełnowymiarowy zespół, czy tylko projekt? Powiedz co ten zespół dla Ciebie znaczy? Tak, pod względem muzycznym moim nowym zespołem jest BETWEEN EARTH AND SKY. Niebawem wydamy singiel, nad którym pracowaliśmy od jakiegoś czasu. Ukaże się on w REFUSE RECORDS (najlepszej wytwórni kiedykolwiek!) tego lata. Jedna z piosenek z tego singla została właśnie opublikowana w Internecie. Możecie ją sprawdzić na www.betweenearthandsky.com. Jestem strasznie podekscytowany współpracą z Robertem i REFUSE RECORDS. Dla mnie to marzenie. Kiedy istniał TRIAL, zawsze chciałem współpracować z EQUAL VISION tak, aby oni udzielali licencji na wydawanie naszego materiału „Are These Our Lives?” mniejszym wydawcom, którzy mogliby tę płytę sprzedawać w takich krajach jak Polska, Japonia czy w Ameryce Południowej. Uważałem, że to będzie świetny sposób na to aby mniejsze wydawnictwa mogły mieć naszą płytę a ludzie w tamtych częściach świata, będą mogli kupić nasz album bez płacenia importowych cen. . EQUAL VISION zawsze odrzucało ten pomysł i to mnie strasznie denerwowało. Kiedy rozpadł się TRIAL, moim głównym celem była współpraca z REFUSE RECORDS i dlatego jestem tak podekscytowany. Uwielbiam wytwórnię Roberta i jego jako osobę. On jest taki uczciwy i mamy zaszczyt, że nasz materiał ukaże się w Europie dzięki REFUSE RECORDS. REFUSE wyda singla na CD oraz 12”EP. W Stanach wyda ten materiał HELLFISH RECORDS na podwójnym 7” winylu. W wersji amerykańskiej nie będzie dodatkowych numerów z wydania europejskiego. Chciałbym, aby ludzie ze Stanów szukali również tej europejskiej wersji. Takie dawniejsze podejście do hardcore. Musiałeś napisać do wydawcy i mieć jakieś znajomości, aby otrzymać płyty. Tekst do kawałka „Between Earth And Sky” jest kontynuacją ostatniego kawałka z ostatniej płyty Trial? Powiedz czemu
CUDOWNE LATA ZINE – strona 67
chciałeś dokończyć ten tekst? Ostatni album TRIAL kończy się słowami: "The last words of this song have yet to be heard" I gdzieś w głębi duszy zawsze zastanawiałem się, czy kiedykolwiek będzie kolejny album TRIAL i czy wciąż będę chciał kontynuować ten pomysł ze słowami, które zostaną wysłuchane. Kiedy zdecydowaliśmy się nagrać pierwszy kawałek z BETWEEN EARTH AND SKY pomyślałem, że byłoby interesująco i zabawnie, aby napisać tekst, który byłby kontynuacją ostatniego kawałka TRIAL. Pozostałe teksty BETWEEN EARTH AND SKY są czymś innym, niż teksty TRIAL. Ale ten pierwszy kawałek, zwłaszcza jego pierwsza minuta, jest kontynuacją pomysłu z kawałka „ Saints and Sinners”. Kawałek ten ukazał się na składance „ Power Of Ten II” wydanej przez Excursion Records. „Saints and Sinners” porusza temat naszych relacji z bogami i jak możemy stracić nasze człowieczeństwo w procesie stosowania się do religijnych ideałów. Tytułowy kawałek BETWEEN EARTH AND SKY traktuje natomiast o naszych relacjach z władzą, jak możemy zrezygnować z kontroli, indywidualności i ideałów, aby czuć się bezpiecznym i chronionym. Ten kawałek był tak samo dynamiczny, tylko traktował o różnych związkach. Więc pomyślałem, że jeżeli kiedykolwiek nadarzy się okazja, aby kontynuować słowa piosenki TRIAL, to właśnie to był odpowiedni moment. Greg, jesteś również producentem filmowym. Powiedz co było powodem zrobienia filmu dokumentalnego „Flight From Death”? Pewnie masz mnóstwo ciekawych historii związanych z tym filmem? „Flight From Death” to dokument, który opowiada o lęku człowieka przed śmiercią i o tym jak ten strach wpływa na nasze zachowanie i powoduje, że używamy przemocy wobec tych, którzy różnią się od nas. Film jest oparty na pracy antropologa kultury Ernesta Beckera, który napisał książkę zatytułowaną „The Denial Of Death”. Becker zasugerował, że strach przed śmiercią jest głównym powodem agresywnych zachowań ludzkich i ogólnie główną motywacją ludzkich zachowań. Twierdzi, że ludzie są takimi samymi zwierzętami, jak każde inne, ale to co nas odróżnia od pozostałych zwierząt, to nasza niesamowita inteligencja oraz zdolność do rozumowania. Rozumowania w tym sensie, że jesteśmy w stanie wyobrazić sobie naszą ewentualną śmierć. Becker uważa, że skoro jesteśmy w stanie wyobrazić sobie własną
śmierć, to fakt ten powoduje powstawanie wewnętrznego niepokoju i strachu. Reagujemy na ten strach poprzez rozwój zbiorowych układów naszej własnej natury. Układy te pomagają nam poradzić sobie ze strachem przed naszą własną śmiercią. Na przykład religia jest wspólnym systemem przekonań na temat rzeczywistości, który pomaga ludziom radzić sobie z lękiem. Religia mówi o życiu wiecznym, i w ten sposób bezpośrednio sprzeciwia się śmierci, ponieważ jeśli będziemy żyć wiecznie z Bogiem, nigdy nie będziemy naprawdę martwi. Bogactwo to kolejny dobry przykład. Bogactwo daje nam barierę przeciwko śmierci, skoro jesteśmy tak bardzo bogaci, to śmierć nie może stanąć na naszej drodze, nie może nas skrzywdzić. Posiadanie rodziny jest kolejnym dobrym przykładem. Pozwala nam poczuć, że część nas, czyli nasze dzieci będą wciąż żyły, wtedy gdy my będziemy już martwi. Wszystkie te rzeczy pomagają nam czuć się bezpieczniej z punktu widzenia naszej psychiki. Ale wszystkie one są tylko złudzeniami, które sami tworzymy. Oto właśnie problem: skoro nasza zbiorowa iluzja rzeczywistości pomaga nam łagodzić niepokój, to co się stanie, gdy spotkamy kogoś z innej kultury, kto ma inny pogląd na to, co oznacza dla niego rzeczywistość. Co zrobić wtedy, jeśli jego sposób podejścia do śmierci jest inny od naszego? Co się dzieje, gdy zderzają się dwie wersje prawdy? Ostatecznie możemy powiedzieć tak, jak śpiewał STRIFE „There can be only one truth” prawda? Oraz bardziej poważnie, jeśli jedna kultura jest „poprawna”, to inne muszą być „niepoprawne”. Dwie różne prawdy o dokładnie tym samym pojęciu nie mogą istnieć jednocześnie. Nasz film jest o tym, co dzieje się na skrzyżowaniu różnych pomysłów w zakresie tego, jak radzimy sobie psychicznie z naszą śmiertelnością. Powiedz jak dużo czytasz? Mógłbyś polecić coś specjalnego? Coś co miało na Ciebie duży wpływ? Ostatnio nie czytam tyle ile powinienem. Ale każdy powinien przeczytać: “Half the Sky: Turning Oppression into Opportunity for Women Worldwide” książkę napisaną przez Nicholasa Kristofa i Sheryl WuDunn. To niesamowita książka, która mówi o roli jaką kobieta odgrywa w dzisiejszym świecie, w dziedzinie kultury i gospodarki. Traktuje o nadziei ale i o sposobach jakimi systematycznie kobiety są poniżane, poprzez gwałt, ucisk i siły społeczne. Ta książka głęboko mnie inspirowała, gdy tworzyłem One Hundred For Haiti i będę mówił o tej książce każdemu, komu będę mógł. Moja dziewczyna jest w trakcie czytania tej książki.
Proponuję, aby ludzie czytali tę książkę wspólnie a później rozmawiali o niej w grupach. Może zrodzą się jakieś pomysły, co możemy zrobić, aby wzmocnić pozycję kobiet i jak wspierać społeczne, polityczne i prywatne inicjatywy. Dajcie mi znać co wymyśliliście! Możesz nam powiedzieć kilka słów o aktualnej sytuacji politycznej w Stanach? Co sądzisz o kryzysie gospodarczym i tym co robią z nim politycy? Pamiętam też, że przed wyborami prezydenckimi Barack Obama obiecywał mnóstwo zmian, powiedz jak to wygląda dzisiaj? Byliśmy chorzy polityką Busha. Amerykanie czuli się zakłopotani przez niego. Byliśmy zmęczeni „redneckim” językiem jakiego on używał, jego ekstremalną postawą „pro-wojenną”, jego ciągłą rozmową o terroryzmie i rzekomą wojną przeciwko niemu. To nie jest wojna z Al-Kaidą. W tej wojnie chodzi głównie o minerały warte bilion dolarów, ukryte pod afgańską ziemią i o to, że amerykańskie spółki wydobywcze wygrają przetargi na ich wydobycie. Ludzie aktualnie borykają się z problemami zmiany stylu życia, które są spowodowane względami gospodarczymi. Kryzys ekonomiczny a dokładniej kryzys na rynku kredytów hipotecznych, w źle zarządzanych bankach, spowodował upadek wielu historycznie stabilnych instytucji. Politycy wydają się być tym tematem zainteresowani, ale mnie bardziej interesuje jak reagują na to ludzie jako jednostki i zbiorowości. Uprawa własnej żywności nigdy nie wydawała się bardziej atrakcyjna, niż ma to miejsce teraz. Tradycyjne systemy, które zostały powołane aby nas chronić, teraz upadły. Chciałbym, aby wszystkie rozmowy, które miały miejsce w scenie hardcore/punk na temat tworzenia zrównoważonych modeli życia były obecnie aktualizowane i wdrażane w życie. To może być idealny czas, aby umieścić właściwe rzeczy w odpowiednim miejscu. Jest to właściwy czas do ponownej oceny swojego życia, co ludzie cenią a na co przeznaczają za mało czasu. To dobry początek. Te zmiany dzieją się tutaj na pewno. Nie mówię tutaj o wydatkach. Nie można kupić jakości życia. Możemy żyć w sposób godny i pomóc innym robić to samo. Co do Obamy, to w tym momencie jego prezydentury pokazuje on siebie jako zwolennika wojny i prezydenta będącego przeciwko Palestynie. To naprawdę frustrujące. W całym procesie jego rozwoju podobał mi się plan reform służby zdrowia, których nie było w Stanach od wielu lat. Jestem rozczarowany ilością zmian jakie mogliśmy zaobserwować. Życzyłbym sobie, aby zajął
CUDOWNE LATA ZINE – strona 68
bardziej konkretne stanowisko w sprawie wojny i sprowadzenia wojsk do domu, ale to się raczej nie zdarzy. Jest świetna strona do śledzenia realizacji obietnic z kampanii Obamy http://www.politifact.com/truth-ometer/promises/. Ogólnie rzecz biorąc, brak zmian nie może być gorszy od tego, że Sara Palin zostanie wybrana na prezydenta w 2012 roku. Jeśli ona zostanie wybrana, to w 2012 roku naprawdę będzie koniec świata. Wolę ponownie głosować na Obamę, niż na Sarę Palin lub kogokolwiek kto choć trochę ją przypomina. No dobrze to było ostatnie pytanie, ale chciałbym jeszcze zapytać jak tam postępy w nauce języka polskiego? Nauczyłeś się czegoś nowego? Obecnie mogę powiedzieć kilka prostych słów, ale pracuję nad tym, aby nauczyć się wymowy następujących zdań: "W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie i Szczebrzeszyn z tego słynie" albo "wyindywidualizowaliśmy się z rozentuzjazmowanego tłumu". Jeśli nauczę się tych zwrotów, zacznę się uczyć tego: "Przyszedł Herbst z pstrągami i słuchał oszczerstw z wstrętem przeszukując otwory w strzelnicy." Jeśli się tego nauczę, wtedy mój polski będzie kompletny. Dziękuję bardzo za ten wywiad. Jeśli masz coś do dodania to nie krepuj się Ja również dziękuję oraz dziękuję wszystkim czytelnikom za przeczytanie tego co mam do powiedzenia. Bądźcie zawsze w kontakcie i bawcie się dobrze na tegorocznym FLUFF FEŚCIE. Chcę o nim wiedzieć wszystko i oczekuję, że spotkamy się tam w 2011 roku! Bądźcie ze mną w kontakcie: greg@betweenearthandsky.com
BETWEEN EARTH AND SKY "Ah, mon cher, for anyone who is alone, without God and without a master, the weight of days is dreadful. Hence one must choose a master, God being out of style..." -Albert Camus ...for when the heavens finally fell we found ourselves drenched in a rain of the dead amid echoes of choked screams and shattered glass consider lives without valid connections: with nowhere to turn we all long to be led but can we trust those who draw us deep into slumber? we'll sleep when we're dead who will wipe this blood from my face when we're betrayed by paradise when there's no one left to protect me when all hope dies... mine are the only arms willing to embrace you ...to sedate you come my child, let the silence take you now my sweet love, let the horror pull you down crucified between earth and sky alienated and in search of salvation when desperate times create desperate lies the price charged for redemption will cost us our lives
CUDOWNE LATA ZINE – strona 69
www.myspace.com/necro77
cudownelatazine@gmail.com www.myspace.com/cudownelatazine