2 minute read

Surfinʼ... Portugal

Next Article
Miejska przystań

Miejska przystań

TEKST I ZDJĘCIA RAFAŁ NOWICKI

Powyższe stwierdzenie jest parafrazą tytułu słynnej piosenki amerykańskiej grupy Beach Boys, która miała swoją premierę w 1963 roku i z miejsca stała się hymnem surferów nie tylko w USA. Jednak by ślizgać się na desce po grzbietach lazurowych fal, nie trzeba jechać do Kalifornii czy na Hawaje. Są także inne, nie mniej atrakcyjne miejsca. Jednym z nich jest Santa Cruz. Nadmorska miejscowość położona w Centralnej Portugalii znana jest z rozległych plaż i świetnych warunków surferskich.

Właśnie w Santa Cruz kilka lat temu otwarto hotel, który surfowanie ma wpisane w swoje DNA. Odnosi się to nie tylko do jego położenia (kilka kroków od plaży i morza), ale także do architektury oraz charakteru i klimatu wnętrz.

Noah Surf House został zaprojektowany przez portugalskich architektów Alexandrę Paivę i Vasco Vieirę. Inspiracją do jego powstania była oryginalna, dawna zabudowa nadbrzeżna tego miejsca, oczywiście we współczesnej wersji. Podstawowe materiały wykorzystane do budowy i wykończeń obiektu to – oprócz betonu konstrukcyjnego – głównie szkło, korek i drewno. Te składowe zestawione z nietuzinkowym wystrojem wnętrz, ciekawie łączącym elementy plażowe z industrialnymi, doskonale personalizują hotel. Jego twórcy podkreślają, że Noah to swoista „przestrzeń ekologiczna” zgodna z zasadami zrównoważonej turystyki. Chodzi tu przede wszystkim o efektywność energetyczną przy wykorzystaniu odnawialnych źródeł energii i upcykling, który zastosowano tutaj dosłownie: wiele elementów wyposażenia wnętrz pokoi i części wspólnych to przedmioty, które w prezentowanym hotelu zyskały nowe życie. Są to na przykład stalowe rusztowania czy stemple budowlane, które służą jako podpory piętrowych łóżek oraz otwartych regałów z półkami wykonanymi z drewna rozbiórkowego.

FOTO: NOAH SURF HOUSE

FOTO: NOAH SURF HOUSE

Hotel dysponuje 8 pokojami w głównym budynku i 13 bungalowami – obiekt ma zatem charakter butikowy. Pokoje są duże (niektóre nawet dwupoziomowe – z antresolą) i wyposażone w kilka miejsc do spania. Bungalowy składają się z jednego pokoju, łazienki i – co chyba tu najważniejsze – tarasu z widokiem na morze. Domki posadowione są kaskadowo na czymś w rodzaju wydmy porośniętej malowniczymi trawami kojarzącymi się z tymi, które rosną przy plażach. Trawą porośnięte są również dachy. Każdy domek ma zewnętrzny prysznic, co jest bardzo wygodne po wyjściu z morza. Część domków została wyposażona w nowoczesne kuchnie – to propozycja dla tych, którzy lubią sobie coś ugotować własnoręcznie. Jeśli gotowanie nie jest naszą pasją, można skorzystać z oferty hotelowej restauracji, w której poczesne miejsce zajmują owoce morza. Szczególnie godny polecenia jest wyśmienicie przyrządzony dorsz – najpopularniejsza ryba w Portugalii (nie bez powodu mówi się, że jest tu 365 sposobów na przyrządzenie dorsza – inny na każdy dzień roku). Daniem można się delektować w przeszklonej sali restauracyjnej lub na przylegającym do niej obszernym tarasie, którego część zajmuje odkryty basen. Hotel ma również własny ekologiczny ogród warzywny, centrum fitness (z siłownią) oraz skatepark. Jest tutaj także wypożyczalnia rowerów – miejskich i fatbike'ów, których bardzo szerokie opony znakomicie sprawdzają się na plażowym piasku.

Ogólna koncepcja towarzysząca powstaniu tego miejsca jest interesująca i bardzo daleka od hotelowej sieciowej sztampy. Warto tutaj przyjechać choćby z tego względu, nawet gdy nie jest się surferem. ⚫

This article is from: