Turkish Delight 2018

Page 1


Dla mojej Żony. Najwspanialszej kobiety na świecie, która najpierw pozwoliła mi poświęcić na ten projekt długie tygodnie, a potem sama zaczęła go współtworzyć. Wewnątrz znajdziecie jej dwa teksty, opisy miast, godziny, które poświęciła pomagając mi w tłumaczeniach i niezmierzone pokłady cierpliwości przekazywane mi każdego dnia. Dziękuję. Turkish Delight 2018

2


TURKISH DELIGHT Na co dzień jestem raczej tym złym gościem, który podkręca tytuły. Zawodowo muszę Was lekko zwodzić, żebyście kliknęli w wyświetlający się na stronie internetowej lub facebooku zlepek słów. Uczynić go na tyle atrakcyjnym, by zaciekawić nieciekawych. Przypudrować temat, namalować mu kreski na oczach i pomalować usta przed wyjściem na imprezę, byle tylko nie wracał do domu sam. To taki informacyjny make up artist, chirurg plastyczny, lub – jak głosi moja umowa – specjalista od social mediów. Zapożyczając z tłumaczenia przedstawionego babci autora jednego z tekstów poniższego przewodnika – można powiedzieć, że pracuję w „humorze”. W sumie śmieszna sprawa.

tych marzeń. Przedstawiam Wam efekt wielu nieprzespanych nocy, dziesiątek rozmów i ośmiu lat oddychania wszystkim, co tureckie: kilkadziesiąt moich tekstów i wiele wspaniałych artykułów autorów z Polski i zagranicy, którzy uwierzyli w ten projekt i postanowili dołożyć do niego swoją cegiełkę. Gdy myślimy o tureckiej herbacie, mamy na myśli tę dobrą, mocną, długo parzoną. Te same skojarzenia budzi klasyczna turecka kawa. Ja najlepszą, najmocniejszą, najdłużej parzoną kawę, piłem przy ulicy Biograficznej w Warszawie. Najlepszą, najbardziej turecką herbatę, przygotowuję w mieszkaniu na Saskiej Kępie. Fakt, że spędziłem w Turcji zaledwie dwa intensywne miesiące, a z turkologii wyrzucili mnie po jednym semestrze nie powoduje, że Tureckością zachłysnąłem się choćby odrobinę mniej. Na najbliższych 110 stronach robię wszystko, byście w swoich domach także poczuli zapach çay i türk kahvesi, poczuli słodycz baklavy i smak podawanych przy ulicach muli.

Specjalistą lub, jeszcze ohydniej, ekspertem, nazywają mnie czasami, gdy piszę coś o tureckiej piłce. To okropnie drażniące określenie, przede wszystkim dlatego, że na miano to nijak nie zasługuję. Jestem pasjonatem. Świrem, który zakochany w Ricardo Quaresmie w 2010 roku odkrył atmosferę tureckich stadionów i najbardziej wyrównane rozgrywki świata. Marzycielem, wierzącym, że będzie mu kiedyś dane usiąść przy pysznym Efesie lub Bomonti w większym towarzystwie i porozmawiać o ostatnich transferach Akhisaru, czy szalonym dopingu kibiców Eskişehirsporu.

Turkish Delight, przysmak sprzedawany na lotniskach i w cukierniach, to tak naprawdę Rachatłukum – przypudrowana cukrem pudrem kostka żelatyny. Ten przewodnik przynosi Wam tureckie przysmaki otrzepane z cukru, nagie, prawdziwe i fascynujące. Bez podkręcania tytułów. Piłka nożna to najlepszy pretekst, by opowiadać o kulturze i emocjach. Nie zmarnujmy go.

To co trzymacie w dłoniach (lub, co bardziej prawdopodobne, otworzyliście właśnie na swoich komputerach), to próba spełnienia

3


O autorze Turkish Delight, czyli życie żony piłkofila Gdy przychodzi taki moment, że Wasze wspólne plany zaczynasz układać pod terminarz spotkań Süper Lig, modląc się jednocześnie, by żadna ze stambulskich drużyn grająca w TFF 1.Lig nie zapracowała na awans, bo inaczej derby Stambułu będą w domu co tydzień – wtedy już wiesz, że żyjesz z futbolowym turko(ś)filem. Nie jestem dziennikarką. Ostatni tekst napisałam pewnie na maturze z polskiego. Myślę nawet, że nie umiem pisać. Ba, nie znam się nawet na tureckiej piłce. Ale jak tylko usłyszałam od męża – Kochanie, robię Turkish Delight – pierwsze pytanie, które z niemałym entuzjazmem zadałam brzmiało, ku mojemu własnemu zdziwieniu – To znaczy, że też mogę coś napisać?! „Nuda... Nic się nie dzieje, proszę pana” Po szybkim, spontanicznym pytaniu i jeszcze szybszej – choć myślę, że nie do końca przemyślanej – mężowej zgodzie, zaczęły się pytania redaktora naczelnego – To o czym napiszesz? Na każde z nich odpowiadałam szczerze – Nie wiem. Z braku laku zaczęłam nawet szukać kontaktu do Pepe z płonną nadzieją na mailowy wywiad (tu przemycę szczegół o sobie samej: Madridistka z krwi i kości. Pepe wiedział co robi przechodząc z Realu Madryt do Beşiktaşu). Któregoś wieczoru usiadłam jednak obok Filipa planującego wtedy zacięcie layout swojego skarbu i już wiedziałam. Wiedziałam, że jedyne o czym mogę pisać – mając jako taką wiedzę na ten temat – to On i jego pasja. Pasja do tureckiej piłki. Pasja do tureckiej kultury. Pasja i wiedza, które na dobre weszły do naszego wspólnego życia. I przyznam się Wam, że fajne jest to życie. Bo to czego na pewno w nim nie ma, to nuda. Czyli zupełnie inaczej niż w polskim kinie, odwołując się do klasyka. I właśnie za to choć raz mogę publicznie mojemu naczelnemu podziękować.

Turcji, w którym jego Beşiktaş ścierał się z Konyasporem (a pamiętajcie, że przed gwizdkiem trzeba jeszcze znaleźć dobrego streama). Powiedziałabym też, że mój mąż nigdy nie płacze, ale łzy w jego oczach widziałam 4 czerwca 2017 roku. I nie, nie był to nasz ślub tylko dzień, w którym Beşiktaş po raz kolejny zdobył mistrzostwo Turcji, pieczętując ten sukces wygranym 4:0 meczem z Osmanlısporem. Ode mnie dowiecie się też, że tego dnia poszedł na fetę Legii, a pod koszulką w barwach wojskowych miał jeszcze jedną – tę biało-czarną z orzełkiem na piersi. Mogę Wam też zdradzić, że jego ulubiony przysmak to pide (pod warunkiem, że go nie przypalę), a jak herbata, to najlepiej turecka, prosto z çaydanlık (ale to tylko, gdy ma na to czas i chce mu się postać przy kuchence). Powiem Wam też, że jak czasem się żegnamy i rzucę do niego na odchodne – see ya – (brzmiące tak samo, jak tureckie siyah, czyli czarny), to nie odpowie mi „cześć” tylko krzyknie – beyaz (tur. biały) – i ciągniemy to dalej razem aż do En Büyük Beşiktaş (całość znaczy mniej więcej tyle, co „czarno-biały, niezwyciężony Beşiktaş”). Takich smaczków jest oczywiście wiele więcej i mogłabym o nich pisać bez końca. Myślę jednak, że wiecie już co chciałam tu przekazać – Jego pasja jest fajna! *** Chłodny listopadowy wieczór, Vodafone Park pęka w szwach. Nasz pierwszy wspólny mecz. Tłoczymy się przed wejściem słysząc z każdej strony pokrzykujących Turków. Widząc wpuszczanych przed nami kibiców Porto domyślam się już, że serdecznie ich pozdrawiają. W końcu zajmujemy swoje miejsca. Kiedy słyszę na żywo pierwsze nuty hymnu Ligii Mistrzów mam ciarki. Kiedy natomiast pada pierwszy gol strzelony dla Beşiktaşu przez Andiego Taliscę podrywam się z miejsca drąc się w niebogłosy i rzucam się Filipowi na szyję. I już wiem – jestem żoną futbolowego turkofila, która poza nim samym pokochała też Jego pasję. ***

Ps. to prawda

Jeśli czytasz to posłowie, to znaczy, że jesteś wytrwały i dobrnąłeś do końca. Za co dziękuję. A wiem, że miejscami nie było lekko. I gdybyś drogi czytelniku pytał, to tak, nadal kocham naczelnego – mimo, że do dnia wypuszczenia skarbu w domu nie było innych tematów, niż Turcja i nigdy nie było czasu.

Gdyby w wydaniu Turkish Delight, które właśnie czytasz jego pomysłodawca miał napisać coś o sobie byłoby to pewnie „fan lig śmiesznych, w tym przede wszystkim ligi tureckiej. Ps. to prawda”. I szanse są, że na tym by poprzestał. Gdyby jednak ktoś o Autora zapytał mnie, to powiedziałabym na przykład, że rower to nie jest dla niego sport, ale nigdy nie widziałam Go tak szybko pedałującego, jak pewnej letniej soboty w sierpniu 2017 roku, gdy pędził jak szalony, by zdążyć na pierwszy gwizdek finału Superpucharu

Ale było śmiesznie! Czyli jak zawsze u nas.

ASC

TURKISH DELIGHT. Przewodnik po tureckiej piłce 2018

Delinger, Elnur Kuliev, Kamil Rogólski, Mikołaj Lipiński, Karol Bochenek

Redaktor prowadzący: Filip Cieśliński

Tłumaczenia i korekta: Filip Cieśliński, Agata Siarkiewicz-Cieślińska

Autorzy tekstów: Filip Cieśliński, Agata Siarkiewicz-Cieślińska, Kaan Bayazit, Norbert Bandurski, James Kelly, Tomasz Pietrzyk, Eryk

Turkish Delight 2018 Turkish Delight 2018

Pomysł, projekt, warstwa graficzna: Filip Cieśliński

4


WYMOWA TURECKICH LITER:

SPIS TREŚCI

C c – dźwięk pomiędzy [dż] a [dź]

TURKISH DELIGHT

Ç ç – dźwięk pomiędzy [cz] a [ć]

Wywiad: John McManus ................................................ 6

Ğ ğ – tzw. „jumuszak gje”, miękkie g: w otoczeniu e, i, ö, ü czyta się jak [j]; w otoczeniu a, ı, o, u wydłuża samogłoskę stojącą przed nią.

NAJWAŻNIESI W TURCJI:

Sułtan Futbolu ......................................................... 8 Dobry, zły i brzydki ........................................... 10 TOWARY EKSPORTOWE:

I ı – wymawiaj jako [y]

Od Garibaldich do Don Kichotów .................. 12 Los Turcos z Galicji .............................................. 14

J j – wymawiaj jako [ż] Ö ö – tak jak w niemieckim umlaut Ş ş – dźwięk pomiędzy [sz] i [ś] Ü ü – tak jak w niemieckim umlaut V v – wymawiaj jako [w] Y y – wymawiaj jako [j] Przykłady: Emre Can = Emre Dżan, nie Czan. Cenk Tosun = Dżenk Tosun, nie Czenk. Recep Tayyip Erdoğan = Redżep Tajip Erdoan. Cüneyt Çakır = Dżunejt Czakyr Beşiktaş = Besziktasz, nie Besiktas. U Turków usłyszycie też czasem niekonsekwencję w wymawianiu „h” (merhaba lub meraba, Czalhanolu lub Czalanolu) i tzw. „stambulski świst” na końcu wyrazów zakończonych literk „r” (tebriklersz zamiast tebrikler, Dżanersz zamiast Dżaner). Tak już mają.

NAZWISKA NIE UŚWIADCZYSZ: Turcy zaczęli przyjmować nazwiska bardzo późno – bo dopiero w latach 20-tych, z inicjatywy Mustafy Kemala Atatürka. Do dziś istotniejsze są tu imiona – występują jako pierwsze w dziennikach szkolnych, czy… są wyczytywane przez piłkarskich komentatorów. Podczas spotkania raczej nie usłyszycie zbyt często, że ów Deniz ma na nazwisko Türüç, a o tym, że Cenk jest Tosunem, mogliście dowiedzieć się dopiero, gdy wyjeżdżał do Anglii. Standardowo, po nazwisku, wyczytuje się za to obcokrajowców. Imienne zwracanie się do rodaków, można więc potraktować też jako sygnał: „ten jest nasz!”. Tureckie nazwiska, często nadawane od wcześniejszych przydomków, bywają zresztą co najmniej dziwne. Jeden z największych talentów Turków nazywa się Józek Żelazko, bramkarz Fenerbahçe to Wulkan Metalowa Dłoń, a były prezes klubu to Święta Błyskawica.

TURECKIE PRZYSMAKI:

Fenomen Lucescu............................................................... 16 L’Imperatore................................................................................... 19 Docenić Geniuszy .......................................................................... 22 34 miliony wściekłości .................................................................. 24 Pantera jak wino ........................................................................... 26 Eu sou Giuliano .............................................................................. 28 Nigdy nie byłem zły ..................................................................... 30 Młodzi, zdolni, z wielkich ośrodków .......................................... 32 W oparach Absurdosforu ........................................................... 34 Nocne dziwaków rozmowy ......................................................... 36 PRZEWODNIK NA SEZON 18/19

Akhisar Belediyespor* ................................................................. 40 MKE Ankaragücü ........................................................................... 44 Alanyaspor ..................................................................................... 48 Antalyaspor ................................................................................... 50 Başakşehir ...................................................................................... 54 Beşiktaş ........................................................................................... 58 Bursaspor ........................................................................................ 62 Çaykur Rizespor ............................................................................ 64 Erzurum BB ...................................................................................... 68 Fenerbahçe .................................................................................... 72 Galatasaray .................................................................................. 76 Göztepe.......................................................................................... 80 Kasımpaşa ...................................................................................... 84 Kayserispor .................................................................................... 88 Konyaspor ...................................................................................... 90 Sivasspor ........................................................................................ 94 Trabzonspor ................................................................................... 98 Yeni Malatyaspor ...................................................................... 102 POLACY W TURCJI

Szukała i Jach ............................................................................. 106 Stachowiak i Kosecki ................................................................. 108 Tak Polacy podbijają Süper Lig w ostatniej dekadzie ...... 110 *na strony w przewodniku składają się typowe rozkładówka informacyjna i piłkarsko-społeczne materiały luźno związane z danym klubem

cieslinski.filip 5

@FilipCieslinski


John McManus – autor znakomitej książki „Welcome to hell? In search of the real Turkish Football”, będącej inspiracją do wielu historii zawartych w tym przewodniku. Do Turcji trafił wyjeżdżając na wymianę studencką. Dziś pracuje w Ankarze jako profesor akademicki i socjolog. Kompletując informacje do książki zjeździł kraj wzdłuż i wszerz, rozmawiając z szefami grup kibicowskich, piłkarzami, historykami i działaczami.

Filip Cieślińki: Ludzie są ciekawi Tureckości? John McManus: Myślę, że Turcja jest coraz bardziej istotnym krajem – ze względu na swoje położenie, historię czy rosnącą rolę polityczną na świecie. Ludzie są zmuszeni do zagłębienia się w nią, lepszego zrozumienia zasad według których funkcjonuje. Większość uwagi poświęca się zapewne sprawom dotyczącym tureckiej polityki i stosunków międzynarodowych. Ja w mojej książce staram się pokazać jednak, że znacznie bardziej interesujący wgląd w Tureckość można uzyskać spoglądając z boku na ich ulubioną rozrywkę – futbol. Obok Tureckości nie da się już przechodzić obojętnie. Niemal każdego dnia mijamy kogoś pochodzącego z tamtych rejonów. Często ludzie reagują obawą i niezrozumieniem. W Polsce osoby z Bliskiego Wschodu są kojarzone głównie z terroryzmem, islamskim fundamentalizmem i potencjalnym zagrożeniem. Szczególnie w Europie Zachodniej, gdzie jest około 5 milionów tureckojęzycznych osób, wzrasta zainteresowanie tym krajem. Często dotyczy ono w pierwszym rzędzie, tak jak zauważyłeś, religii. Oczywiście, wokół islamu i jego zasad wciąż trwa debata społeczna, co raczej nie usprawnia wzajemnego zrozumienia między kulturami i reprezentantami różnych religii. Nie jestem religioznawcą. Cześciowo, celem mojej książki było właśnie omijanie tej standardowej, religijnej retoryki i skupienie się na języku znacznie bardziej uniwersalnym, jakim jest miłość do piłki nożnej. Futbol uprawia każdy Europejczyk i to jest płaszczyzna, która może pomóc w poznaniu Turcji. Chodzi o to, by pokazać ludziom, że tamtejsza kultura wcale nie jest tak inna i niedostępna jak myślą. Czy to właśnie brak zrozumienia i obawa przed Tureckością leżała u podstaw afery związanej z Mesutem Özilem, która wybuchła po mundialu? Przypadek Özila dotyka wielu długotrwałych problemów, powracających do nas co jakiś czas. Dotyka trudnej relacji politycznej między Niemcami i Turcją, oraz historii migracji – Turkish Delight 2018 Turkish Delight 2018

6

tych dawnych i całkiem współczesnych. Myślę, że centrum tej sprawy jest trudność budowania międzykulturowej idei narodu. Niemcy nie są jedynymi, którzy z nią się zmagają. Wszystkie narody na swój sposób z tym walczą, opierają się. Piłka nożna może być znakomitym narzędziem usprawniającym te zmiany. Piłkarze często pochodzą z różnych środowisk, a futbol pokazuje, że mogą być „niemieccy” czy „angielscy” na wiele sposobów. Sprawa Özila udowadnia, że w niektórych kręgach Niemcy wciąż nie kupują koncepcji wielokulturowego narodu. Pamiętajmy jednak, że nie brakuje też tych, którzy go wspierają. Podobna sytuacja podczas mistrzostw miała miejsce z reprezentantem Szwecji, Jimmym Durmazem. Dokładnie. I to powinno być dobre przypomnienie, że problem nie dotyczy wyłącznie Niemiec, ale dotyka całej zachodniej Europy. Ty wykonałeś odwrotną drogę i Zachód zamieniłeś na Turcję. Przed wyjazdem tam byłeś w ogóle fanem piłki nożnej? Tak, od zawsze pasjonował mnie futbol. Byłem też, zresztą dość kiepskim, zawodnikiem. Zawsze pasjonowało mnie to, jak ta najbardziej uniwersalna z gier wymyślonych przez człowieka jest różnorako postrzegana w różnych zakątkach świata. Gdy trafiłem do Turcji zorientowałem się, że tu zajmuje ona absolutnie centralne miejsce w życiu narodu. Atmosfera tutejszych stadionów jest uzależniająca. Spowodowała, że bardziej pokochałeś futbol? Zdecydowanie. Doświadcza się tutaj czegoś innego, niż na stadionach usytuowanych na Wyspach Brytyjskich czy Europie kontynentalnej. Hałas, śpiewy, podniecenie. To doświadczenie długo rezonowało we mnie i wywołało olbrzymią chęć


zrozumienia tego, co tam tak naprawdę się dzieje. Przeżywania tego jeszcze mocniej. Wyjątkowy klimat tureckich stadionów to jedno, ale czy obecnie nie zmieniają się one w ostatni bastion politycznej wolności? Bezpieczne miejsce, w którym mimo całego systemu Passolig i setek kamer, można otwarcie manifestować swoje poglądy polityczne? Można odnieść takie wrażenie, gdy słyszymy kemalistowski Marsz Izmirski na kolejnych Tureckich stadionach. To jest nieco bardziej skomplikowane. Trybuny w Turcji, jak i zresztą wszędzie, są odzwierciedleniem szerszej społeczności. Ponieważ coraz trudniej jest tam teraz wyrazić sprzeciw, polityczny lub nie, podczas normalnych, codziennych sytuacji, ta sama zasada zaczyna działać też w grupie zgromadzanej na stadionie. Weźmy przykład grupy kibicowskiej Beşiktaşu – Çarşı. Pod koniec lat dwutysięcznych chętnie prezentowali oni na meczach banery zawierające wyraźne polityczne oświadczenia, jak wsparcie dla Orhana Pamuka, czy opowiedzenie się przeciw masakrom w Hasankeyf. Podobne akcje obecnie nie mają już miejsca. Masz jednak rację mówiąc, że trybuny nie są do końca pasywne. Dają ludziom szansę na gromadzenie się, co zawsze dokłada kilka iskier do chęci wyrażania swoich opinii i czyni je bardziej nośnymi. Odśpiewywanie na meczach Marszu Izmirskiego jest dobrym przykładem. Gdy jednak zestawimy to z tym, co na trybunach w Turcji działo się 5 czy 10 lat temu, widać, że manifesty polityczne zostały znacznie ograniczone, a ludzie czują pewien strach przed wyrażaniem własnych opinii. Turcy wciąż śpiewają o Atatürku, pozostaje symbolem. Ale czy cały czas go kochają? Ogólnie rzecz ujmując, Atatürk wciąż jest wielbioną i kochaną postacią. Oficjalnie za przestępstwo uznaje się obrażanie go. Nie jest to fikcyjne prawo, w minionym tygodniu rzeczywiście miało miejsce aresztowanie związane z opublikowaniem przez kogoś niepochlebnej opinii ws. Atatürka na social mediach. To, że nie można wyrazić jakiejkolwiek krytyki skierowanej w jego stronę powoduje jednak, że ciężko stwierdzić co większość ludzi tak naprawdę o nim myśli. Turcy wciąż używają go jako symbol. Teraz, coraz częściej zdarza się, że opozycjoniści deklarują „przemawianie w jego imieniu”, gdy atakują politykę rządu. Wiele osób postrzega też zmianę nazw i przerabianie niektórych budynków z epoki Atatürka jak próbę

ataku na jego legendę. Ta, z wielu powodów, wydaje się być jednak niezniszczalna. Przynajmniej w kwestii samej symboliki. Znacznie łatwiej Turcy radzą sobie jednak z destrukcją tych sportowych monumentów. Czy to środowisko, w którym wyjątkowo ciężko utrzymać sukces? W futbolu ogólnie zaczyna to być coraz trudniejsze. Czy Arsenal zatrudni nowego Arsena Wengera? Czy jakiś manager będzie pracował w klubie tak długo jak Ferguson w United? Prawdopodobnie nie. Nie wydaje mi się, by Turcy byli w tej gestii bardziej krótkowzroczni niż reszta piłkarskiego świata. No chyba, że chodzi o innego rodzaju krótkowzroczność, jak choćby wciąż zachwianą równowagę między kształtowaniem własnych talentów w szkółkach, a pozyskiwaniem doświadczonych zawodników za spore sumy. To jednak też powoli się poprawia. Sprawdź koniecznie grającą na zapleczu Süper Lig drużynę Altınordu, która wychowała już m.in. Cengiza Undera. Podczas mojej podróży poślubnej, mieszkaliśmy z żoną w hotelu sąsiadującym z wyjazdową bazą izmirskiego klubu. Hasło: „Dobry człowiek. Dobry obywatel. Dobry piłkarz” umieszczone na autokarze uśmiechało się do nas każdego dnia. Spodobało się chyba teraz też nowym władzom Fenerbahçe, które latem wykupiły dwa następne czołowe talenty Altınordu – Berke Özera i Barışa Alıcı. Zdecydowanie. Nie brakuje głosów, które mówią, że Ali Koç planuje bardziej skupić się na wychowywaniu nowych zawodników. Jeśli to okaże się prawdą, turecki futbol zmieni się na lepsze. Turcy są znani ze swojej serdeczności, szczególnie w stosunku do turystów. Zaczynają być mniej mili gdy wtyka się nos w nie swoje sprawy i próbuje wyciągnąć od nich pewne informacje? Niektórzy tak, inni nie. To często wynika z tego, że gdy mówisz po turecku jako obcokrajowiec, oni zaczynają być wobec ciebie bardziej podejrzliwi. Zostaniesz tu? Jestem w Turcji bardzo szczęśliwy. Nie wydaje mi się jednak, bym mógł zostać tu na zawsze. To wspaniałe miejsce do mieszkania – piękna pogoda, świetne jedzenie, wspaniała gościnność. Najtrudniejsze jest jednak bogactwo i skomplikowanie języka. Mam wrażenie, że nigdy nie będę brzmiał jak miejscowy. Na szczęście ludzie używają tu jednego wspólnego języka, którym dogadasz się w każdej sprawie. Wszyscy uwielbiają rozmawiać o futbolu. 7


George Weah został w ubiegłym roku prezydentem Liberii. W rezerwach Leicester City gra bajecznie bogaty Faiq Bolkiah, syn księcia Brunei. Los wciąż dostarcza dowodów na to, że futbolowa kariera i wielka władza potrafią iść ze sobą w parze. Najpotężniejszy piłkarz świata nie zasiada jednak na tronie żadnego z afrykańskich państewek. Nie ma też w CV wielkich piłkarskich marek. Z gigantycznego pałacu w Ankarze, 6-krotnie przewyższającego swoją wielkością Biały Dom, snuje opowieści o zdobywanych niegdyś mistrzostwach i ofertach, które miały za niego spływać z potężnego Fenerbahçe. Budzi strach u władców całego globu, a futbol ma spowodować, by bali się go jeszcze bardziej.

w którym występował. Ojciec wściekał się i kazał mu się zająć nauką.

Piłka zagrywana z prawego skrzydła przechodzi między obrońcami i trafia do napastnika. Zawodnik w pomarańczowej koszulce pewnie sunie na bramkę. Obrońcom nie śpieszy się by go zatrzymać. Napastnik podbija futbolówkę, ta przelatuje nad pasywnym bramkarzem i trzepoce w siatce tuż przy spojeniu słupka z poprzeczką. Tablica wyników wskazuje rezultat 2:3. Po chwili Recep Tayyip Erdoğan, przy podobnej bierności rywali, ustrzeli klasycznego hat-tricka i doprowadzi do wyrównania. Ostatecznie jego drużyna, rywalizująca ze zbieraniną aktorów i muzyków, wygra mecz 9:4. O jego wyczynie będą pisały wszystkie światowe media. Tak jak piszą o hokejowych popisach Władimira Putina. Miliony Turków nie dostrzegą jednak obecnej w nich ironii. Naród bezgranicznie zakochany w futbolu będzie dumny ze swojego wodza.

Pseudonim ugruntował się, gdy w 1974 roku, po skończeniu szkoły, trafił do finansowanej przez transportowego hegemona drużyny IETT. Grał tam przez siedem lat. Przed meczami zabierał trenera do meczetu i przewodził modlitwie. Jak twierdzi, potem zawsze wygrywali. Udany salat uznaje za 50% piłkarskiego sukcesu.

Imam Beckenbauer – Zaczynałem na ataku, potem przeniosłem się do pomocy, by ostatecznie występować w defensywie. Można powiedzieć, że poza grą na bramce, występowałem wszędzie – opowiada Erdoğan. Do półamatorskiego Camialtisporu zapisał się jeszcze w szkole. Matka prała i prasowała strój,

Turkish Delight 2018 Turkish Delight 2018

8 8

Przyszły prezydent Turcji uczył się wtedy w jednej z prestiżowych szkół religijnych. Nie był zbyt pracowity, ale znakomicie radził sobie na zajęciach o islamie i podczas uprawiania sportu. Na treningach prześmiewczo nazywali go Imam Beckenbauer.

W 1977 roku po Erdoğana miało zgłosić się Fenerbahçe. Klub, który uwielbiał od dzieciństwa, rzekomo przedstawił IETT ofertę, jednak do podpisania kontraktu nigdy nie doszło. Powtarza-


na regularnie przez Erdoğana i jego biografów historia jest podważana przez tych, którym nie płaci rząd. Nie brakuje opinii, że wymysłem są nie tylko plotki o jego transferach, ale i cała piłkarska kariera prezydenta. Mówi się, że w Camialtisporze długo miał być wyłącznie asystentem kitmana, a na boisko wchodził tylko czasem, dzięki naciskom możnych przyjaciół. Erdoğan nie dopuści jednak, by jego piłkarski mit kiedykolwiek runął. Wie, jak przydatny jest on w tworzeniu pomnika silnego – nie tylko politycznie, ale i fizycznie – ojca narodu. Strzela rzuty karne na otwarcie stadionów, chwali się zdobywanymi niegdyś tytułami mistrzowskimi i rozpływa się nad tym, jak wiele poświęcił dla futbolu. Jedna z jego ulubionych historii dotyczy blizny na podbródku – jak twierdzi pamiątki po uderzeniu łokciem przez późniejszego reprezentanta kraju Hayriego Ülgena. – Ona jest wciąż widoczna. Za każdym razem, gdy patrzę w lustro, przypominam sobie, że byłem piłkarzem. Sen o potędze W piłce nożnej Erdoğan wciąż widzi przestrzeń, na której może zyskać bardzo wiele. Idea, według której każdy totalitaryzm potrzebuje uwiarygadniającego sukcesu sportowego, wydaje się być mu szczególnie bliska. Chce być tym, który zrewolucjonizował futbol w swoim kraju. Na potęgę buduje stadiony i marzy, by podziwiała je cała Europa. – W całej historii republiki, do 2002 roku, w Turcji powstało 1575 obiektów sportowych. My, w trakcie 15 lat, wybudowaliśmy kolejne 1924 – chwali się Erdoğan. W ostatnich latach, z rządowych pieniędzy, w kraju rozpoczęto budowę ponad 30 nowoczesnych stadionów. Prezydent chce, by w każdym mieście istniał obiekt gotów zorganizować sportowe widowisko najwyższej rangi. Ignoruje aspekt ekonomiczny. W wielu miejscach, w których powstają stadiony, nie ma choćby solidnej drużyny ocierającej się o grę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Trudno liczyć więc, że takie areny będą na siebie zarabiać. Nie pomaga nawet fakt, że od

miesięcy reprezentacja gra swoje spotkania na mających problemy z frekwencją stadionach w Eskişehirze czy Antalyi. Nawet inicjatywę budowy nowych stadionów Erdoğan potrafi przekształcić w polityczną wojenkę. Jedno z najbardziej proeuropejskich, anty AKP-owskich miast, Izmir, musiało na tym polu zapłacić za swoje nierozsądne polityczne wybory. Mimo wspaniałej sportowej historii i kilku mocnych klubów, na decyzję o powstaniu nowych aren Izmir musiał czekać latami. Ich odbiory wciąż nie nastąpiły. Tuż przed startem sezonu 14/15 zdecydowano za to o wyburzeniu historycznego Alsancak Stadium, zmuszając Altay, Altınordu, Göztepe i Karşıyakę do szukania nowych, tymczasowych domów niemal z dnia na dzień. Inwestycja w infrastrukturę miała zapewnić Erdoğanowi zorganizowanie wymarzonych piłkarskich mistrzostw Europy. UEFA zdaje się być jednak nieczuła na jego próby. Turcja bez powodzenia ubiegała się o organizację Euro 2008, 2012 i 2016. Nie zostanie tu też rozegrany żaden z meczów mistrzostw w roku 2020. Teraz Turcy stają na głowie, by zorganizować turniej w 2024 roku. W promocję ich kandydatury zaangażowały się wszystkie ważne osobistości, a piłkarze na ligowe spotkania wychodzą z banerami, na których reklamowana jest ta inicjatywa. Władza absolutna Erdoğan przeznacza na swoją piłkarską zabawkę pokaźną część budżetu i dba jednocześnie, by mieć nad nią pełną kontrolę. To z jego inicjatywy wprowadzono system Passolig, zmuszający kibiców do nabywania kart kibica (de facto będących kartami kredytowymi banku stworzonego przez krewnego prezydenta) i godzenia się na stadionową inwigilację przez dziesiątki kamer. Pomysłem Erdoğana jest też usuwanie z nazw stadionów frazy „arena”, kojarzącej mu się z walkami gladiatorów i uznawanej za szczególnie nieturecką. Prezydent chętnie wydaje też sądy na tematy piłkarskie – jak choćby po przerwanym meczu Fenerbahçe z Beşiktaşem, gdy naciskał, by starcie zostało dograne do końca w innym terminie. To wśród byłych piłkarzy znalazł sobie wielkiego wroga – Hakana Şüküra, którego oskarża o współpracę ze znienawidzonym muzułmańskim kaznodzieją, dawnym kompanem, obecnie uważanym za groźnego terrorystę Fethullahem Gülenem. Świat Erdoğana wciąż kręci się wokół piłki. Zdaje się, że żaden polityczny sukces nie uraduje go tak, jak kopnięcie piłki na początek wymarzonych mistrzostw Europy w swoim kraju. Pytanie tylko, co potem stanie się ze wszystkimi stadionami, które powstały za jego rządów. Wielki sen wielkiego wodza często wiąże się jednak z wielkimi kosztami. Dla podatników.

FC 9 9


klubu ziemi w prestiżowej dzielnicy Fulya. Demirören, również z kasy Beşiktaşu, wybudował tam potężny kompleks mieszkalny. Klub miał czerpać przychody z 70% części budynku. Reszta trafiła do prywatnych inwestorów, którzy partycypowali w kosztach budowy. Problem w tym, że prezes tak sprytnie skonstruował umowę, że do zewnętrznych, podstawionych przez niego właścicieli, trafiły najwyższe, najbardziej dochodowe piętra obiektu, generujące niemal 90% jego łącznych przychodów. Kongres połknął haczyk, a Beşiktaşowi został we władaniu parking i najmniej atrakcyjne lokacje całej inwestycji.

Kaan Bayazit @Razzerian

Gdy Yıldırım Demirören został wybrany prezydentem Tureckiej Federacji Piłkarskiej w 2012 roku, wielu ludzi złapało się za głowy. Jak ktoś, kto właśnie niemal nie doprowadził do bankructwa najstarszego tureckiego klubu, został szefem TFF? I czy doprowadzając ów klub do ruiny finansowej nie prowadził już czasem swojej kampanii? Prawda kryjąca się za tą historią jest bezpośrednio związana z polityką. Yıldırım Demirören został prezesem Beşiktaşu w połowie 2004 roku. W tym czasie na klubie ciążyło zadłużenie w wysokości 16 milionów dolarów. Po 8 latach jego rządów, licznik zatrzymał się na... 325 milionach. Jak w ogóle możliwe jest spowodowanie takich strat? Smutna prawda jest taka, że Demirören użył klubu by wypełnić pieniędzmi własne kieszenie. Nie brakuje na to zresztą dowodów. Przez lata Beşiktaş, będący spółką giełdową, w oficjalnych, obowiązkowych oświadczeniach zawyżał kwoty transferowe wypłacane za kolejnych zawodników. Podczas gdy klub deklarował, że za Tomasa Sivoka zapłacił 9 mln euro, Udinese otwarcie przyznawało, że faktyczna opłata była o połowę mniejsza. Gdzie wyparowało 4,5 mln euro? Pieniądze po prostu zniknęły z klubowego skarbca. Numer był na tyle udany, że Demirören powtarzał go potem jeszcze przy innych transakcjach. Do dziś najdroższym wewnątrz ligowym transferem w Turcji jest zakup przez Beşiktaş Rodrigo Tabaty, za którego Gaziantepspor miał dostać 8 mln euro. Piszemy miał, bo drużyna ze wschodu Turcji, która nie musi w oficjalnych oświadczeniach chwalić się swoimi przychodami i wydatkami, nigdy nie potwierdziła, że na stole wylądowała rzeczywiście tak wysoka kwota. W Turcji wszyscy są zgodni, że rzeczywista suma odstępnego nie zbliżyła się do tego poziomu. Król krętaczy Głód pieniędzy rodzący się w prezesie Beşiktaşu tylko rósł. Kolejnym, po transferowych przekrętach, jego numerem było wykupienie z pieniędzy Turkish Delight 2018 Turkish Delight 2018

Gdy sprawa wyszła na jaw, Demirören musiał tłumaczyć się z niej w sądzie. Członkowie Kongresu Beşiktaşu nie mogli jednak liczyć na pozytywne rozpatrzenie sprawy. Obecny prezes TFF jest blisko związany z prezydentem Recepem Tayyipem Erdoğanem, który dba o jego nietykalność. Przynajmniej dopóty, dopóki działacz i biznesmen będzie mu potrzebny. Demirören zmienił Beşiktaş z organizacji niemal nieposiadającej zadłużenia, w klub z trzecim największym debetem w kraju. To efekt lat bezmyślnego przepłacania i, mówiąc szczerze, zwyczajnej kradzieży. Najlepsze w tym wszystkim jest jednak to, że po odejściu z klubu Demirören stwierdził, że... Beşiktaş jest mu winien pieniądze. Ile? 100 mi-


lionów tureckich lir. Szczwany lis nie przewidział jednak nadchodzącego spadku wartości tureckiej waluty. Dziś 100 mln lir to niespełna 20 mln dolarów. Niewiele. Ale wciąż sporo dla drużyny próbującej wyjść na finansową prostą. Tajemnica zatrudnienia Demirörena w roli prezesa TFF, to konsekwencja posłusznego wykonywania instrukcji Erdoğana. Prezydent, prywatnie wielki miłośnik futbolu, ma obecnie znaczący wpływ na rozwój piłki nożnej w kraju i system w jakim funkcjonuje jego najmocniejsza liga. Niedawno, podążając za wskazówkami wodza, Demirören niemal nie przywrócił dawnego limitu obcokrajowców, który dopiero co, on sam, rozszerzył z 6 do 14 zawodników w składzie meczowym. Ten, proponowany przez zawiedzionego występami reprezentacji prezydenta, zakłada maksymalnie 5 piłkarzy spoza Turcji na boisku i w sumie 9 w meczowej kadrze (oczywiście, w jednej drużynie). W obronie tej teorii wcale nie przeszkadza mu, że w minionych dekadach, nie licząc udanego Mundialu w 2002 i Euro w 2008 roku, Turcy sporadycznie odnosili sukcesy międzynarodowe, mimo używania w lidze konserwatywnego ograniczenia. Jedynymi efektami, które wywoływały dotychczasowe limity było to, że Turcy zarabiali w ojczyźnie gigantyczne pieniądze, nie musieli szukać zagranicznych szans na rozwój i mieli pewne miejsca w swoich drużynach, nawet gdy w kadrach nie brakowało zdolniejszych od nich obcokrajowców. Nie brzmi to jak idealny przepis na reprezentacyjny sukces. Noc wstydu Najlepszy przykład tego, jak polityczne związki Demirörena, a może raczej jego polityczni mistrzowie, wpływają na turecką piłkę, pochodzi z

pucharowego spotkania w ubiegłym sezonie, rozgrywanego między Beşiktaşem i Fenerbahçe. Stambulskie ekipy spotkały się ze sobą w półfinałowym dwumeczu. Pierwsze starcie zakończyło się wynikiem 2:2 i wieloma kontrowersjami, więc przed rewanżem na Şükrü Saracoğlu Stadyumu napięcie sięgało zenitu. Mecz, na który nie wpuszczono kibiców gości, był przerywany dwukrotnie już w pierwszej połowie. Kibice Fenerbahçe rzucali najróżniejszymi przedmiotami w piłkarzy rywali. Przy stanie 0:0 w drugiej połowie mecz po raz kolejny wstrzymano. Bramkarz Volkan Demirel uspokajał swoich kibiców, a przy ławce rezerwowych Beşiktaşu doszło do słownego starcia między rezerwowymi Tolgą Zenginem i Mustafą Pektemekiem, a kibicami. W pewnym momencie jeden z rzuconych z trybun przedmiotów trafił w głowę trenera Şenola Güneşa. Trener Beşiktaşu wymagał interwencji medycznej. Sędzia zarządził, by piłkarze wrócili do szatni. Güneş pojechał do najbliższego szpitala, a mecz tego samego dnia nie został już wznowiony. Arbiter uznał, że nie byłoby to bezpieczne. W każdym innym kraju, gospodarze zostaliby ukarani walkowerem, a goście szykowali się do rozegrania meczu finałowego. Ale nie w Turcji. Pomimo tego, że regulamin TFF jest w tej kwestii precyzyjny i w artykule 19 wyraźnie wyjaśnia, że przez użycie przemocy przez kibiców, czy zamieszki mecz ma zostać przerwany bez możliwości jego wznowienia, federacja postanowiła powołać się na inny, artykuł 20. W nim czytamy o możliwości dokończenia spotkania, gdy zostało ono przerwane przez wystąpienie „trudnych okoliczności” (takich jak problemy z pogodą, czy inne sprawy, na które organizator nie może mieć wpływu). Federacja w sobie tylko znany sposób podciągnęła wydarzenia ze stadionu Fenerbahçe pod owe „trudne okoliczności” i postanowiła, że mecz zostanie dokończony. Dodała też, że odbędzie się to bez udziału kibiców, choć ci przecież, według artykułu 20, nie mieli z przerwaniem starcia niczego wspólnego. Piłkarze Beşiktaşu odmówili udziału w tej farsie. Skąd jednak w ogóle wzięła się taka decyzja federacji? Tutaj znów do gry wchodzi polityka. Prezydent Erdoğan (lider AKP) i jego największy sojusznik w wyborach, przywódca partii MHT, a prywatnie kibic Fenerbahçe, otwarcie opowiadali się w mediach za decyzją o dokończeniu spotkania. Kim są jednak politycy, by decydować o takich sprawach? Od tego jest regulamin TFF. Mecz został przerwany przez zachowanie kibiców, a nie atak zombie. Wyrok powinien być więc jasny. Polityczna presja spowodowała, że za lepszą decyzję od przestrzegania przepisów, uznano totalny absurd. Za odmowę dokończenia spotkania piłkarze Beşiktaşu zostali ukarani walkowerem i zakazem gry w kolejnej edycji pucharu. Panowie politycy znów chętnie skorzystali z usług posłusznego prezesa Demirörena. Erdoğan lubi trzymać palec w każdym słoiku z miodem w kraju.


przekraczać kolejne granice. Uwielbiam to – stwierdził Ünder.

Norbert Bandurski @NBandurski

W XV wieku Imperium Osmańskie miało najechać i podbić Rzym oraz całą Italię. Podobny plan, choć w zupełnie innym znaczeniu, mają od lat tureccy piłkarze. Dotąd robili to zazwyczaj z marnym skutkiem, nie udało się to nawet Hakanowi Şükürowi, ale teraz mają dwóch zawodników, którzy mogą walczyć o miano sułtana na włoskim dworze – Hakana Çalhanoğlu i Cengiza Ündera. Okoliczności przybycia obydwu są zgoła odmienne. 21-letni dziś Ünder od niedawna dokonuje tego, czego nie zdążył przed śmiercią Mehmed II Zdobywca – podbija Rzym. Rok temu Roma kupiła go za blisko 13 milionów euro po znakomitym sezonie w Başakşehirze. Obietnicą jego potencjału był również fakt, że pochodzi ze słynnej już szkółki Altınordu. Roma w walce o niego pokonała Manchester City, a w Rzymie już mają przekonanie, że wkrótce to Turka będzie się pokazywało jako sztandarowy przykład zdolności Monchiego, dyrektora sportowego, który stoi za sprowadzeniem go do Włoch. Ünder może być także przykładem umiejętnego wprowadzania młodych graczy do zespołu. Już w letnich przygotowaniach strzelił ładnego gola Tottenhamowi, ale potem długo rozczarowywał. Aż do lutego. Miesiąc rozpoczął od strzelenia zwycięskiego gola z Hellasem Werona, potem dołożył dwa trafienia i asystę z Benevento, a następnie strzelił gola Udinese. Cztery dni później pokazał się całemu światu zdobywając bramkę w Lidze Mistrzów, która zadecydowała o awansie Romy do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Tam zaś, w rewanżu z Barceloną, Turek asystował przy ostatnim golu. Nieźle jak na chłopaka, który przez pół roku nie potrafił strzelić żadnego gola w Serie A. Początkowo był więc nazywany tureckim Paulo Dybalą ze względu na podobną fizjonomię. Potem doszedł do tego nieco kojarzący się z Argentyńczykiem sposób gry i dryblingu, a przede wszystkim strzelone gole. – Odkąd miałem 10 lat musiałem spełniać oczekiwania i

Turkish Delight 2018 Turkish Delight 2018

12 12

Na pewno został już najlepszym Turkiem w historii Romy, choć nie było to trudne, bo dotąd grał tam tylko Salih Uçan. Miał on być wielką gwiazdą, a okazał się niewypałem, o którym w Rzymie przypominano tylko jesienią zeszłego roku, gdy giallrossi obawiali się, że Ünder podzieli jego los. Nic bardziej mylnego. Eksplozja formy skrzydłowego Romy zbiegła się z tym samym u Hakana Çalhanoğlu. Jeszcze jako nastolatek robił on furorę w Hamburgerze SV, ale potem wzbudzał więcej kontrowersji niż zachwytów. A to skłócił się z ludźmi w HSV, a to skrytykował Sona Heung-mina za transfer do Tottenhamu, a to został zawieszony za to, że przed laty wziął pieniądze za transfer do Trabzonsporu, ale został w Niemczech, a to wyraził poparcie dla Recepa Erdoğana. Nie to miał z pewnością na myśli mówiąc, że chciałby być tureckim Mesutem Özilem. W Milanie dość szybko zaczął strzelać, ale dopiero pod wodzą Gennaro Gattuso okazało się, że to Turek jest najlepszym transferem Milanu ubiegłego lata (może obok Francka Kessiego). Włosi przekonali się, że strzały z rzutów wolnych nie są jego jedynym atutem, ale potrafi też świetnie dośrodkować i harować w obronie. Sezon zakończy golem i trzema asystami w starciu z Fiorentiną. – Zaimponował mi. Nie spodziewałem się, że Hakan jest tak kompletnym piłkarzem – przyznał Gattuso, pod okiem którego Çalhanoğlu osiągnął życiową formę.


Turana i Emre Belözoğlu zgłosiło się Atlético, a po Mehmeta Topala Valencia. Tylko Arda, dopóki też nie trafił do Barcelony, wypełnił lukę po Nihacie, który nieco wcześniej zdobył 76 bramek dla Realu Sociedad i Villarrealu. Turan aż tyle nie strzelał, ale miał szczęście, że trafił na złoty okres Rojiblancos, a i w Katalonii mimo kiepskiej gry wzniósł sporo trofeów – łącznie jedenaście.

Tomasz Pietrzyk @tomek2648

Gdyby wszystkich Turków, którzy postawili stopę na boiskach Primera División, najprościej podzielić na tych, którym wyszło lub nie, moglibyśmy pomyśleć, że nad Bosforem nie ma klasowych zawodników. A wszystko zaczęło się przecież od Nihata Kahveciego, o którym w Hiszpanii mają jak najlepsze zdanie.

Dzisiaj przed podobną próbą stoją Emre Mor, Okay Yokuşlu i Enes Ünal, którzy utrzymują w Hiszpanii kolonię spod znaku Czerwonego Półksiężyca. Każdy z osobna ma papiery, by na stałe wbić się nie tylko w otoczenie najsilniejszej ligi świata. Wciąż jednak przeszkadzają im demony wcześniejszych tureckich pokoleń.

Zanim Nihat zawitał do Realu Sociedad w 2001 roku, sezon wcześniej szlak do Donostii przetarli Tayfun Korkut i Arif Erdem. Szkoleniowcem przez moment był tam John Toshack, który kilka lat wcześniej jeszcze krócej prowadził Beşiktaş, gdzie podobno poznał się na talencie Kahveciego. Futbol w Turcji przeżywał rozkwit i za chwilę świętował największe osiągnięcie – brązowy medal na mistrzostwach świata w Korei i Japonii. Po nim Hiszpanię opanował turecki boom, który przez kilka następnych kampanii streszczał się w jednym bohaterze – Nihacie właśnie.

Mor, drugi najdroższy transfer w historii Celty Vigo, popadł w niełaskę już w poprzednim sezonie u Juana Carlosa Unzué. Pokutował to samo co w Borussii Dortmund, w której pochodzący z Danii Turek nie potrafił grać zespołowo z drużyną. I podobnie jak lata temu Rüştü nie umie/chce przyswoić języka hiszpańskiego. Na to zwrócił mu już uwagę nowy trener Celestes, Antonio Mohamed. Zostając przy dawnych problemach Reçbera – Yokuşlu, nowy klubowy kolega Mora, na przywitanie z Galicją uszkodził kostkę i wejdzie w sezon nieprzygotowany, choć miał być szykowany do gry w pierwszym składzie. Najgorzej jest jednak u Ünala, na którego przestano liczyć w Villarrealu. Już w poprzednich rozgrywkach skorzystano z „ratunkowego” wypożyczenia, na kilka miesięcy oddając napastnika do Levante. Po powrocie na Estadio de la Cerámica nie zachwycano się nim nawet wtedy, kiedy w szesnaście minut wpakował dwie bramki Atlético, dając zwycięstwo swojemu zespołowi.

Krótka, turecka historia La Liga przypomina research. Za pierwszym razem dokonano go pod wpływem impulsu Korei i Japonii oraz powodzenia Nihata. Fala zdolnych, ale niekoniecznie młodych ze Stambułu i okolic rozbiła się jednak o brzeg Barcelony. W Rüştü Reçberze, najlepszym golkiperze azjatyckiego mundialu, Duma Katalonii widziała ostoję na lata, lecz prędko znalazła kolejną, znacznie lepszą – Víctora Valdésa. Rüştü pogodził się z losem i kontuzjami, a Turcja czekała na kolejny sukces. Ten przyszedł szybko, bo już w 2008 roku podopieczni Fatiha Terima z Austrii i Szwajcarii przywieźli kolejny brąz, a trzej medaliści mistrzostw Europy po czasie znaleźli pracę za Pirenejami. Po Ardę

„Potrzebowałem tylko zaufania, żeby te gole przyszły” – tryumfował wówczas 21-latek, nie wiedząc, że to jego ostatnie trafienia w La Liga. I chyba nie zdając sobie sprawy, że zaufanie do tureckich piłkarzy to wciąż w Hiszpanii egzotyka.

13 13


Hugo Mallo otwiera puszkę pandory

Tomasz Pietrzyk @tomek2648

Klasyczny antagonizm „My” kontra „Wy” nie jest nowością ani w Galicji, ani nigdzie indziej. Każdy do swojej wojenki dodaje własne przyprawy, ale chyba nie ma drugiego miejsca, gdzie jedni obrażają drugich od „Turków”, a ci w odwecie nazywają ich „Portugalczykami”. Tak właśnie jest w jednym z najzimniejszych zakątków Hiszpanii. Kibice Deportivo La Coruña śmieją się z przygranicznego położenia Vigo, siedziby Celty, sugerując, że to odludzie, które bez żalu można oddać Portugalii. To tak, jakby kibicom Podbeskidzia kazać wynosić się do Czech tylko dlatego, że Bielsko-Biała leży blisko rodzimych stron Szwejka. Natomiast fani Celty nie mają wyjaśnienia na tureckość Dépor i wcale im to nie przeszkadza. Podobnie jak tym, do których adresują obelgi. Tureckie Deportivo Nikt do końca nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego w oczach sympatyków Celestes ich lokalny wróg to „Los Turcos” – Turkowie. Ale mimo to mieszkańcy A Coruñii przywykli do swojej „drugiej” ojczyzny, a nawet ją pokochali. Kibice na stadion przychodzą z tureckimi flagami, a na jednym z portali internetowych poświęconych klubowi pojawiał się cykl satyrycznych komiksów o nazwie „Viñeta Turka”. Prezydent klubu, Tino Fernández, pozował przed mediami z koszulką reprezentacji Turcji, chociaż sam nie miał bladego pojęcia skąd takie upodobanie. Miłość została zresztą odwzajemniona. Pielgrzymki Turków (tych „prawdziwych”) na El Riazor nie są niczym dziwnym, a goście zawsze są mile tratowani. Jeśli jakikolwiek w świecie lud można nazwać przyjacielskim dla osadników nad Bosforem, to kibicująca Deportivo część Galicji idealnie wpisuje się w takie braterstwo. Na przełomie XX i XXI wieku Blanquiazules regularnie uczestniczyli w Lidze Mistrzów, a podczas spotkania z Panatinaikosem dali upust swojej przyjaźni. Riazor Blues, najbardziej fanatyczna grupa kiboli Dépor, przygotowała na tę okazję ogromną sektorówkę z turecką flagą i biało-niebieskimi pasami. Z pozoru miły gest mógł wyjść im bokiem, bo UEFA jest szczególnie wrażliwa na afiszowanie jakichkolwiek wartości politycznych na stadionach, a mowa przecież o meczu przeciwko greckiemu zespołowi. Skąd to wszystko się wzięło?

Zbliżał się koniec sezonu 2012/13, a Deportivo grzęzło na dnie tabeli Primera División. Dwóch trenerów straciło już pracę, a trzeci stał przed niemożliwym. Fernando Vázquez musiał utrzymać beniaminka przy życiu, gdy na El Riazor zjawiła się Celta – też beniaminek, przedostatnia ekipa w lidze, ale przede wszystkim nielubiany sąsiad. Sytuacja wskazywała, że był to mecz o sześć punktów, ale w Galicji boje między drużynami z Vigo i A Coruñii rozgrzewają miejscową publiczność już od lat 20. minionego wieku. Wtedy futbol na całym świecie jeszcze raczkował, ale pojawiały się pierwsze grupy, które opowiadały się za jedną ze stron widowiska – kibice. Ci z północnej Hiszpanii emocjonowali się O Noso Derbi (Naszymi Derbami), z biegiem czasu sprowadzając je do galisyjskiej, narodowej (choć dyskutuje się, czy Galisyjczycy to naród, czy tylko grupa etniczna) specjalności. A nawet posunęli się dalej, szukając u swoich przeciwników podobieństw do mieszkańców innych państw. Jakby chcąc wykreślić ich z życia regionu. Tamto spotkanie Dépor wygrało 3:1 i na chwilę ostudziło strach przed spadkiem z La Liga (do którego i tak później doszło). Atmosfera skandalu ciągnęła się jednak za meczem przez wybryk dzisiejszego kapitana Celty, Hugo Mallo. Wychowanek Celestes nie mógł wyjść na murawę, ale nie potrafił odmówić sobie wyjazdu na El Riazor w towarzystwie kibiców z Vigo. Jeszcze w autobusie dał się sfotografować trzymając w ręku tablicę z herbem Deportivo i napisem: „Na sprzedaż”. Prztyczek w nos podłożył iskrę pod większą aferę, a poszło o małą korektę graficzną. Mallo pozował z wersją, w której symbol Dépor przyozdabiała portugalska, a nie galisyjska flaga w herbie. Uderzył więc w utrwalony w Galicji porządek. Po pierwsze, to przecież ci z Celty są „portugueses”, po drugie – mówimy o czasach kiedy Dépor było jak stajnia dla portugalskiego superagenta Jorge’a Mendesa i rzeczywiście – poza symbolami – nie miało nic wspólnego z Turcją. Zaintrygowanym miłośnikom La Liga spoza regionu wszystko zaczęło się plątać i zabrakło wyjaśnień lokalnych przepychanek. Puszka pandory otworzyła się. Na trop weszli w końcu dziennikarze, ale też nie od

Turkish Delight 2018 Turkish Delight 2018

14


razu. Ułatwił im to Emre Çolak, pierwszy Turek, który zagościł w Deportivo. Transfer jak każdy inny, ale pochodzenie Çolaka wymusiło na władzach niespotykaną gościnność. Klub przygotował obrazek z ogromną flagą Turcji i napisem: „Emre Çolak, witamy w twoim domu”. Za jakiś czas popularny w Hiszpanii program „El Día Después” zbadał tureckie „korzenie” sympatyków z A Coruñii. Wyszło im, że ta historia jest bardziej skomplikowana i nie ma jednego wytłumaczenia. Od kibiców do… płonącego tankowca Zanim media wzięły się za wyjaśniania, wielu fanów szło na łatwiznę tłumacząc, że są „Los Turcos”, bo El Riazor uchodził w Hiszpanii za jedną z najgłośniejszych aren, gdzie atmosfera zawsze przypominała tę z tureckich stadionów. Mawiało się także, że mieszkańcy A Coruñii przeciwstawiają się politycznemu konserwatyzmowi, jak dążący do obalenia sułtana ruch młodoturecki z przełomu XIX i XX wieku. Trudno jednak uwierzyć, by aż tak zgłębili historię Imperium Osmańskiego, dlatego upraszcza się tę teorię do tego, że jak Turcja oddziela Europę od Azji, tak A Coruña jest klinem między Hiszpanią i „prawdziwą” (tą z Vigo) Galicją. Niektórzy wierzą też, że dawno temu u wybrzeża herkulejskiego (od Wieży Herkulesa w tym mieście) przystań znajdowali tureccy piraci. Tymczasem szperacze z „El Día Después” poruszyli lokalne środowisko od aktorów, dziennikarzy po burmistrza i dotarli do kolejnych tłumaczeń. Najprostszym są tablice rejestracyjne w A Coruñii. Litera „C”, która znajduje się na samochodowych identyfikatorach nie wiedzieć czemu miała przypominać turecki półksiężyc. Ale interpretacji jest więcej. Pod koniec lat 80. grupa muzyczna z Vigo, Os Resentidos, nagrała protest song pt. „Przez Alego, Przez Allaha”, w którym śpiewają: „Oni nie są Galisyjczykami, są Arabami. Oni nie są Galisyjczykami, są Turkami”. W utworze brakuje odniesienia wprost do sympatyków Dépor, ale da się je odczuć, jeśli uświadomimy sobie, że powstawał w tym samym czasie co Celtarras i Riazor Blues – kibolskie formacje Celty i Deportivo. Jeszcze inna wskazówka wzięła się z gry słów. Kibice Blanquiazules jeżdżąc na derby do Vigo korzystali z usług sieci autobusowej TourCoruña, którą w skrócie nazywano „Turco” – Turek. W tej plątaninie niewinnych przekomarzań znalazło się jednak jedno, które budzi bolesne wspomnienia. Chodzi o tragedię z 1992 roku, kiedy przy brzegu A Coruñii osiadł na mieliźnie, a następnie spłonął grecki tankowiec „Morze Egejskie”. Z dymem poszło ok 50 tys. ton ropy, a kilkanaście kolejnych zanieczyściło wybrzeże i wywołało kilkuletni kryzys ekologiczny, głównie w rybołówstwie. Złośliwym sympatykom Celty nie trzeba było tłumaczyć, że nad Morzem Egejskim leży Turcja, a zabrudzone ropą czarne fale kojarzą się z Morzem Czarnym, nad którym rezydują podobno najbiedniejsi Turcy – pobratymcy kibiców Deportivo. 15


OD AUTORA

którzy swoją charyzmą są w stanie odmienić losy kolejnych sezonów i trofeów.

O zestawieniu ze sobą Mircei Lucescu i Fatiha Terima myślałem już przed rokiem, gdy w mojej głowie po raz pierwszy pojawiła się myśl o stworzeniu przewodnika po tureckim futbolu. Wtedy jeszcze, obaj, tymczasowo nie mieli z piłką nożną nad Bosforem wiele wspólnego. Terim był bez pracy po zwolnieniu z ojczystej reprezentacji. Lucescu, chwilę wcześniej, pożegnał się z Zenitem.

I stało się – najpierw Lucescu, godząc w sobie miłość kibiców z różnych stron Stambułu, stanął przed wyzwaniem nakreślenia nowej drogi reprezentacji Turcji. Potem zaś Terim, jak rycerz na białym koniu, objął słabnący Galatasaray i kolejny raz zaprowadził go na szczyt. Obaj potwierdzają swój fenomen i kultowość. By zrozumieć ten kult, warto przyjrzeć się ich ludzkim stronom i poznać drogę, jaką przeszło tych dwóch wielkich trenerskich wodzów.

Obu Panów łączyło jednak nie tylko chwilowe bezrobocie, ale przede wszystkim odporny na wszystkie zawirowania status cudotwórców, jaki mają w Turcji. O Mircei, mistrzu kraju z Galatasaray i Beşiktaşem, kibice wielkiej stambulskiej trójki marzyli zawsze, gdy tylko ich piłkarze mieli poznać nowego opiekuna. O Terima, niezniszczalnego ratownika drużyny z Türk Telekom Arena, kibice Galaty błagali zarząd za każdym razem, gdy potrzebne było ratowanie sytuacji klubu. Nad Bosforem Terim i Luce uzyskali status wyczekiwanych magików,

O przedstawienie jej na łamach Turkish Delight poprosiłem Kamila Rogólskiego, największego w Polsce fana Szachtara Donieck, z którym przez 12 lat tak blisko związany był Luce i mojego ulubionego Milanistę Norberta Bandurskiego. Wszak to właśnie w ekipie Rosssonerich (i włoskiej Fiorentinie) Terim przekonał się, że jest zbyt Turecki na osiągnięcie sukcesu gdziekolwiek poza ojczyzną. FC

Kamil Rogólski @K_Rogolski

2013 rok. Mroźna październikowa noc w Doniecku. Szachtar przegrywa 0:1 z Manchesterem United w Lidze Mistrzów, ale coraz mocniej zamyka rywala na własnej połowie. Dośrodkowanie z lewej flanki. Niepewne wybicie Nemanji Vidicia wykorzystuje Taison, który z całych sił wbija piłkę pod poprzeczkę. Rozradowany Brazylijczyk biegnie w kierunku ławki rezerwowych i przytula Mirceę Lucescu. Strzelec gola zapytany o ten gest po meczu odpowie, że Lucescu jest dla niego jak ojciec. Tak okazał mu szacunek i wdzięczność. Był to symboliczny moment. Biorąc pod uwagę fakty z życia rumuńskiego szkoleniowca, on oraz „brazylijski” Szachtar byli sobie przeznaczeni. Dwie drogi od początku zmierzały ku sobie i w pewnym momencie musiały się przeciąć. Lata 40. i 50. XX wieku w Rumunii, to rozkwit tamtejszego komunizmu. Bieda, syf, pogarda dla jednostki i wszechobecny znój – w takim środowisku wychowywał się Mircea Lucescu. Szybko zrozumiał swoje życiowe położenie. Choć sam podkreśla, że w domu zwykle niczego mu nie brakowało, to przychodziły gorsze czasy, kiedy trzeba było sobie odmówić jedzenia – a przynajmniej nie najeść się do syta. To między Turkish Delight 2018 Turkish Delight 2018

16

innymi dlatego postanowił, że będzie inwestował czas i siły w rozwój osobisty. Może brzmieć to jak kolejna miałka historia, w której bohater tłumów wyszedł z biedy, natomiast warto podkreślił kształtowanie charakteru w momencie, kiedy jedyne, czym dysponował, to szmaciana piłka, trochę podmokłej nawierzchni i stanowiąca towar luksusowy para butów do gry. W trakcie gry w piłkę Lucescu uczył się języków obcych oraz studiował na Wydziale Ekonomicznym Uniwersytetu w Bukareszcie. – W szarej i biednej wówczas Rumunii, marzyło się, by zobaczyć inny, daleki świat, poznać nowe kultury. Wszystko to, o czym miałem okazję przeczytać w książkach, choć niektórych nawet nie można było posiadać. Wiedziałem, że wykształcenie nie jest tego gwarantem, więc trenowałem piłkę nożną. Dobry sportowiec ma szansę podróżować po całym świecie – tłumaczył po latach Lucescu. Rok 1970, port lotniczy w Bukareszcie. Stary radziecki Tupolew kołuje na lotnisku Otopenii z Mirceą Lucescu na pokładzie. Kierunek: Meksyk. W wieku 25 lat zawodnik Dinama Bukareszt spełnia marzenie z dzie-


ciństwa – wyrusza w inny, daleki świat jako bohater narodu, bo dostał powołanie na mundial od legendarnego dla rumuńskiej piłki Angelo Niculescu.

To w Meksyku wydarzyło się coś, co naznaczyło już na zawsze karierę Lucescu. Rumunia na Estadio Jalisco w Guadalajarze zmierzyła się z legendarną generacją Brazylii. Przegrała 2:3, a gole dla Canarinhos strzelili Pele (dwa) oraz Jairzinho. Lucescu wymienił się koszulkami z tym pierwszym, przywiózł ją do Rumunii, ma ją do dzisiaj i – jak się zarzeka – ani razu jej nie wyprał. To tam, w dalekiej Ameryce Północnej, 34 lata przed objęciem Szachtara Donieck przyszły trener ukraińskiej drużyny zakochał się w brazylijskim futbolu. Zaczął marzyć o wyprawie do Kraju Kawy, co mógł uczynić dopiero 20 lat później po egzekucji dyktatora – Nicolae Ceaușescu. Powrót do Rumunii oznaczał ponowne zanurzenie się w szarej rzeczywistości, a obrzydliwe czasy bezpieki dały o sobie znać nawet na mundialu, gdy z drużyną przebywali tzw. opiekunowie pilnujący, żeby nikt przypadkiem nie dał drapaka do lepszego świata. Po mistrzostwach do siedziby Dinama Bukareszt dotarło pismo z Fluminense podpisane przez prezydenta brazylijskiego klubu – Francisco Laporta. Była to oferta kupna Mircei Lucescu. W 1970 roku kapitan reprezentacji miał możliwość wyjazdu z biednego, komunistycznego kraju w Europie do Rio de Janeiro, lecz niezbędna była zgoda odpowiednika polskiego Centralnego Ośrodka Sportu, którym kierował rząd. Odmowa przyszła natychmiast pozbawiając Lucescu szansy na przygodę życia. Marzec 1977. Jeden z najtragiczniejszych miesięcy w historii Rumunii. Trzęsienie ziemi z epicentrum w Karpatach Wschodnich zabija w Bukareszcie ponad 1100 osób. Dotyka także państwa Lucesców – Mirceę, Nelly i 8-letniego Razvana. Prawdopodobnie nieobecność w domu w momencie tragedii ratuje im życie. To właśnie w marcu 1977 roku rodzina Lucesców postanowiła opuścić Bukareszt. Na nowy dom wybrała małe miasto w zachodniej Rumunii – Hunedoarę. Mircea pracował tam dla Corvinulu, gdzie był grającym trenerem i rozwijał warsztat szkoleniowy. Il Luce (od włoskiego Il Duce, zwrotu oznaczającego przywódcę) – jak później nazywali go rumuńscy kibice – w Hunedoarze stał się prawdziwym celebrytą. – Czas tam jakby się zatrzymał. Centrum społecznego życia było w Bukareszcie. Reszta bardziej przypominała wieś bez choćby jednej asfaltowej drogi. Chciałem pomóc przenieść trochę wzorców z Dinama Buka-

reszt do Corvinulu. Wykupiłem rubrykę w miejscowej gazecie i napisałem hymn, bo w całej Rumunii, z wyjątkiem stolicy, ludzie nie chodzili na mecze. Chciałem ich jakoś zachęcić, a pieśń miała zbudować więź między klubem a kibicami. Nagrał ją miejscowy chór, a potem hymn przeniósł się na stadion. Podczas kiedy trybuny w kraju świeciły pustkami, u nas czasami było ponad pięć tysięcy ludzi. To było fantastyczne – wspominał. Kibic każdego klubu marzy, żeby jego trener miał fioła na punkcie piłki. Taki, który z porażką nie pogodzi się natychmiast. Szkoleniowiec ma drążyć, analizować i przeżywać. Ktoś kiedyś nazwał to obsesją doskonałości. Mircea Lucescu poznał swoją przyszłą żonę na Uniwersytecie w Bukareszcie, a pierwszy raz rozmawiał z nią, pomagając jej wynieść kilka walizek z tramwaju. Dwa lata później wzięli ślub w urzędzie stanu cywilnego. Wymienili się obrączkami, podpisali dokumenty, po czym Lucescu od razu po wyjściu z pomieszczenia wsiadł do tramwaju, by zdążyć na mecz Rumunia – Włochy. Nelly Lucescu wypomina mu to do dzisiaj. Zawsze miał też obsesję na punkcie języków obcych. Posługuje się kilkoma, a uczucie do brazylijskiego futbolu sprawiło, że szybko przyswoił portugalski. Język francuski z kolei pomógł mu poderwać żonę. To właśnie w tym języku pisał do niej listy i pocztówki, kiedy skończył się semestr na uczelni i Nelly wyjeżdżała na wakacje. Znajomość portugalskiego wydatnie pomogła mu z kolei, kiedy zadzwonił Rinat Achmetow w 2004 roku. Od dwóch lat do Doniecka oligarcha sprowadzał już brazylijskich piłkarzy, a strategia klubu na najbliższe lata była jasno nakreślona. Portugalczyk jako trener? Pasowałby, ale Lucescu – jeszcze bardziej. Też zna portugalski, miał już ogromne doświadczenie. I jako piłkarz, i jako trener, i jako człowiek. Poza tym jest wychowawcą. Wprowadził do dorosłej piłki wiele późniejszych gwiazd – z Andreą Pirlo na czele. Poza tym Donieck na początku wieku nie był atrakcyjnym miejscem do życia. Bliżej mu było do Bukaresztu niż Lizbony, zatem ktoś z Rumunii przywykłby do niego szybciej i lepiej niż Portugalczyk. A Achmetow cenił Lucescu już od dawna. W 2000 roku, gdy Rumun po objęciu Galatasaray zdobył Superpuchar Europy, zadzwonił do niego właściciel Szachtara z propozycją pracy. Wtedy Lucescu odmówił, a drużynę przejął Nevio Scala. Obsesja doskonałości sprawiła, że Lucescu nie lubił dziennikarzy, dla których zwykle był opryskliwy. Często wypominali mu brak znajomości rosyjskiego nie wiedząc, że również ten język w stopniu komunikatywnym przyswoił bardzo szybko. Zdawał sobie jednak sprawę z popełnianych błędów, więc na konferencjach prasowych i podczas wywiadów nie posługiwał się nim. – Jestem już stary, nie lubię popełniać błędów w tym wieku – argumentował. W Doniecku miał duże, schludne mieszkanie, ale bez wielkiego przepychu. Jedno, spore pomieszczenie było jego pracow17


nią. Na ścianach zawiesił półki, a na nich składował setki płyt DVD z meczami. Oglądanie ich wszystkich stało się rutyną. Nawet, kiedy chodziło o mecz wygrany kilkoma bramkami w lidze, cały czas mogło znaleźć się coś, co warto udoskonalić. Styl Szachtara Donieck już wtedy bazował na wysokim ataku pozycyjnym, gdzie dokładność i szukanie wolnych stref odgrywało kluczową rolę. Wówczas umiejętność dogłębnej analizy stała się nieodzowna.

zestrzelony przez Rosjan, kilku Brazylijczyków odmówiło powrotu na Ukrainę w obawie o bezpieczeństwo. Rinat Achmetow miał wówczas na głowie ważniejsze sprawy, więc oddelegował do mediacji Mirceę Lucescu i prezesa – Serhija Pałkina. Douglas Costa i Alex Teixeira szybko zaakceptowali nowe warunki istnienia drużyny, podczas kiedy najtrudniej negocjowało się z Bernardem. Mircea Lucescu zrobił wtedy coś, co wzbudziło wiele kontrowersji. Skrytykował publicznie piłkarza, dając do zrozumienia, że Bernard jest jak dziecko we mgle.

W trakcie pobytu w Doniecku Lucescu dwukrotnie trafił do szpitala. Raz, kiedy ucierpiał w wypadku samochodowym i drugi, gdy zachorował na anginę. Miał wówczas dwa życzenia. Najpierw poprosił żonę, by przywiozła mu pudełko z płytami, na które nagrał mecze. Potem zażyczył sobie od szpitala udostępnienia sali z telewizorem i odtwarzaczem DVD. Trenerowi Szachtara w Doniecku się nie odmawia, już Rinat Achmetow dbał, by Rumunowi nie zabrakło ptasiego mleka. Jakie jest jedno zwięzłe określenie oddające charakter i styl bycia Mircei Lucescu? „Surowy ojciec”. W rozumieniu mentalności, a nie czynów, gdyż nawet sam Razvan Lucescu przyznał, że jego tato brzydził się przemocy. Mimo tego Mircei lepiej nie wchodzić w drogę. Rzadko idzie na ustępstwa, a kiedy się na kimś zawiedzie, daje powody do ogromnych wyrzutów sumienia jednym spojrzeniem. Syn zaś odziedziczył po nim pęd do wiedzy. Też zna wiele języków i również studiował kilka kierunków. Także został trenerem. W sezonie 2005/2006 Szachtar Donieck trafił w grupie Pucharu UEFA na Dinamo Bukareszt Razvana Lucescu. Trenerski pojedynek ojca z synem zwrócił uwagę Europy i elektryzował Rumunię. Spotkanie specjalnie nadzorowała UEFA, gdyż ewidentnie obawiała się jakichś dziwnych zdarzeń. Dinamo wygrało 1:0.

Abstrahując od sytuacji kryzysowych, przy innej okazji Szachtar Donieck, jeszcze na Donbas Arenie, zapewnił sobie kolejny tytuł mistrzowski, a Luiz Adriano i Willian oblali wówczas trenera wodą. Można byłoby spodziewać się, że ten się uśmiechnie. Nic bardziej mylnego. Mircea Lucescu nie toleruje takiego zachowania. Fenomen Lucescu trudno wyjaśnić. Powyższe to tylko próba zrozumienia jego stylu bycia na bazie doświadczeń – również tych skomplikowanych. Szachtar Donieck potrzebował kogoś, kto zrealizuje plan i będzie kimś więcej niż tylko trenerem. Będzie opoką tej drużyny, przodownikiem kultu ciężkiej pracy. Kimś takim stał się właśnie Lucescu.

Konferencja prasowa po meczu Dinamo – Szachtar (1:0). Razvan Lucescu sprawia wrażenie smutnego. Ktoś, kto nie zna wyniku, na pewno nie stwierdziłby, że to trener zwycięskiej drużyny. Do sali wchodzi jego ojciec, całuje go w głowę. Razvan jest ewidentnie wzruszony, trudno mówić mu dalej. Relacje Mircei Lucescu z niektórymi piłkarzami były trudne. Bernard Duarte, odkrycie ligi brazylijskiej, reprezentant Brazylii w turnieju o Puchar Konfederacji 2013 i najdroższy transfer do Szachtara Donieck w historii, ma dziwny charakter. Jest trochę drażliwy, żeby nie powiedzieć rozkapryszony. Przyzwyczajonemu do porządku i hierarchii trenerowi trudno było to zaakceptować. Nie chodzi o to, by w tym konflikcie (Bernard sam to tak nazwał) wskazywać charakter pozytywny i negatywny. Po prostu obu tak różnym ludziom niełatwo było odnaleźć płaszczyznę porozumienia. Kiedy w Donbasie wybuchła wojna, a samolot malezyjskich linii lotniczych został Turkish Delight 2018 Turkish Delight 2018

Maj, 2011, uroczyste obchody 75-lecia klubu. Donbas Arena jest wypełniona po brzegi. Rinat Achmetow przy mównicy kieruje podziękowania w stronę Il Luce. Ludzie biją brawa na stojąco. Z każdym wymienionym osiągnięciem głośniej i głośniej. Kamera pokazuje Rumuna – a ten zachowuje charakterystyczną minę, jakby czekał na tramwaj. Do dzisiaj wierzę, że to tylko taka poza i kochany Mircea w duchu nie posiadał się z radości.

18


Norbert Bandurski @NBandurski

O Kazimierzu Wielkim mówi się, że zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną. Wiele wieków później Leo Beenhakker chciał wyprowadzać nas z drewnianych chatek. Polacy lubują się widocznie w drewnie, ale Turcy powinni się cieszyć, że nie mają podobnych powiedzonek. Gdyby było inaczej, musieliby określić Fatiha Terima twórcą drewnianego imperium. A byłoby ono krótkotrwałe, bo Terim krzesze wokół siebie tyle iskier, że spaliłby nawet zawilgotniałe krokwie. Przed Terimem nie było nic. Turcja w poważnej piłce miała tyle samo sukcesów co Haiti czy Indonezja. Tylko raz zagrała w mistrzostwach świata, na które awansowała dość przypadkowo, bo decydujące były nie umiejętności zawodników czy kunszt trenera, a... 14-latek. Po porażce w eliminacjach z Hiszpanią 1:4 i wygranej 1:0 w rewanżu, do mistrzostw nie kwalifikował się zespół z lepszym bilansem bramkowym, lecz rozgrywano dodatkowy mecz na neutralnym terenie. W Rzymie padł sensacyjny remis. Dość powiedzieć, że już przed barażem FIFA podzieliła drużyny przed losowaniem grup finałów i umieściła Hiszpanię wśród zespołów rozstawionych. Plany pokrzyżował jednak młody Włoch. O awansie Turcji zdecydował Luigi Franco Gemma, 14-letni chłopiec, który z chustą przewiązaną przez oczy wylosował kartkę z napisem „TURCHIA”. W nagrodę Turcy zaprosili nastolatka do Szwajcarii, gdzie będąc niejako ich maskotką przebywał z nimi przez cały Mundial. I to tyle, koniec jakichkolwiek sukcesów Turków. Od pierwszego meczu reprezentacji w 1923 roku do 1998

roku ślepy los z Rzymu był najlepszym co spotkało tę kadrę. W piłce klubowej zresztą nie było lepiej, bo pomijając awans Galatasaray do półfinału Pucharu Europy w 1989 roku próżno szukać jakichkolwiek osiągnięć. W ten marazm wpisał się zresztą Terim-piłkarz. Choć był co najwyżej dobrym środkowym obrońcą, to na tamte czasy był dla Turków gwiazdą. W latach 1974-1985 ustanowił rekord w liczbie meczów w reprezentacji. Rozegrał ich 51, z czego 35 jako kapitan – wówczas również najwięcej w historii (choć to kwestia statystyki – 36 meczów jako kapitan rozegrał wcześniej Türkay Sabit Şeren, ale dwa spotkania nie są uznawane przez FIFA za oficjalne), a rekord ten pobił jedynie Oğuz Çetin. Jako piłkarz Galatasaray Terim też trafił na jeden z najgorszych okresów klubu w historii, przez co wywalczył tylko trzy Puchary Turcji i dwa wicemistrzostwa. Posucha. Wszystko zmieniło się, gdy został trenerem. Reprezentację Turcji jako pierwszy trener wprowadził na Euro, odkrył pokolenie, które z innym szkoleniowcem zdobyło brązowy medal mistrzostw świata i doprowadził do największych sukcesów Galatasaray. Za życia wybudował sobie pomnik, który dość regularnie próbuje obalić kolejnymi aferami. Terim jak dyrektor FBI O tym, że Terim ma olbrzymią charyzmę wiadomo od dawna. Tak samo jak o tym, iż jest dumny, wojowniczy oraz wybuchowy. – Lepiej trzymać go w środku, by szczał na zewnątrz, niż gdyby był po tamtej stronie i lał do środka – powiedział w 1971 roku Lyndon B. Johnson, prezydent Stanów Zjednoczonych o Johnie Edgarze Hooverze, ówczesnym dyrektorze FBI. Gdy amerykański polityk wypowiadał te słowa, dotarły one także do Adany na południu Turcji. Tam urodził się Terim i tam grał w Adana Demirsporze. Klub bezskutecznie walczył wtedy o awans do ekstraklasy, udało mu się to dopiero w 1973 roku przy dużym udziale Terima, który jako pomocnik (w Stambule został przesunięty na pozycję libero) zdobył 11 bramek. W momencie awansu miał dopiero 19 lat, ale w klubie wiedzieli już, że jest jak Hoover i trzeba mieć go po swojej stronie. Adana Demirspor postawił bowiem wszystko na jedną kartę, zainwestował duże pieniądze, obiecał piłkarzom więcej, niż mógł im dać wobec kolejnych lat bez promocji, co wywołało problemy finansowe. W pewnym momencie żaden z piłkarzy nie otrzymywał pełni pensji, jedynie jej część. Żaden oprócz Terima. On w tajemnicy przed kolegami otrzymywał „pod

19


stołem” regularne wypłaty. Na niego musiało szefom klubu wystarczyć, bo dzięki temu utrzymywał w szatni względny ład, co ostatecznie zakończyło się upragnionym awansem. Bezkompromisowość i pewność siebie wynikała z dzieciństwa Terima. Pochodzi z robotniczej rodziny, więc, aby przetrwać na podwórku i wydostać się z biedy, musiał te cechy posiadać. Świadomość tę mieli również jego rodzice. „Fatih” w języku tureckim oznacza przecież zdobywcę. O ile Turcy wśród Europejczyków mają opinię ludzi w gorącej wodzie kąpanych, wśród Turków taką renomę mają mieszkańcy południa, w tym Adany. Najpierw działają, a potem myślą. W Adanie zaś za jednego z największych narwańców uznawany jest Terim. – Już w dzieciństwie był odważny, nieustępliwy i twardy. Był impulsywny, ale i oddany. Kiedy trzeba było się bić, on nawet nie mrugał okiem, tylko wystawiał pięści i szedł do walki – opowiadał przyjaciel Terima Ahmet Yaşar w książce „Welcome to Hell?: In Search of the Real Turkish Football” Johna McManusa. Wojna kebabowa Przez lata wydawało się, że Terim nieco spokorniał, ale w ubiegłym roku udowodnił, że ludzie mieli rację – wydawało im się. Legenda Galatasaray wywołała „wojnę kebabową”, bo znów górę wziął południowy charakter jego oraz Selahattina Aydoğdu, byłego właściciela Adana Demirspor. W lipcu 2017 Aydoğdu otworzył restaurację z tradycyjnym tureckim jedzeniem w Alacati, śródziemnomorskim kurorcie. Rzecz w tym, że tuż obok podobny interes prowadził zięć Terima. A może chodziło o to, że siostra wspomnianego zięcia została obrażona i znieważona przez Aydoğdu? Wersje są różne, grunt, że panowie odbyli bardzo nieprzyjemną rozmowę telefoniczną. Na tyle nieprzyjemną, że Terim zagroził, iż jeśli przyjedzie do Alacati, to na ruszt zamiast baraniny wrzuci Aydoğdu. – No to dawaj! – odparł dziarsko przeciwnik. W innym miejscu na ziemi być może byłyby to czcze groźby, ale nie wtedy, gdy kłóci się dwóch ludzi z Adany. Terim cisnął telefonem o ziemię, wziął zięcia i kilku pomagierów, wsiadł w samochód i przejechał kilkaset kilometrów do Alacati. W knajpie byłego działacza tureckiej federacji zrobił okrutną bardachę, wewnątrz lokalu fruwały krzesła i ciosy. Ostatecznie Terim został spacyfikowany przez towarzyszy i wyprowadzony z lokalu, po czym obaj z Aydoğdu złożyli na siebie oskarżenia na policję. Terim tę awanturę przypłacił stratą posady selekcjonera reprezentacji Turcji, czego chyba niespecjalnie mocno żałował, bo stwierdził potem, że jako głowa rodziny musi jej bronić i drugi raz też skorzystałby z „zaproszenia” rywala. Choć prywatnie Terimowi można wiele zarzucić, m.in. brak reakcji, gdy na pokładzie samolotu będący obok niego Arda Turan atakował dziennikarza, jest najlepszym tureckim trenerem w historii. Po udanej karierze piłkarskiej został szkoleniowcem Ankaragücü. Dwa lata potem przeszedł do Göztepe Izmir. Sukcesy – w zasadzie brak. Mimo tego w 1990 Turkish Delight 2018 Turkish Delight 2018

20

roku został włączony do sztabu nowej reprezentacji Turcji, którą tworzył Sepp Piontek. Syn Leonarda Piątka, przedwojennego reprezentanta Polski, karierę trenerską kończył jako selekcjoner reprezentacji Grenlandii, ale turecką kadrę objął po udanym okresie pracy w duńskiej drużynie narodowej. Na asystenta wybrał sobie Terima. Po trzech latach Piontek zrezygnował, a zespół przejął 40-letni Terim i po raz pierwszy w historii wprowadził go do mistrzostw Europy. Prowadził kadrę do 1996 roku, ale to on w dużej mierze odkrył pokolenie, z którym w 2002 roku brązowy medal mistrzostw świata wywalczył Şenol Güneş. Ponad połowa kadry z koreańskojapońskiego mundialu debiutowała za czasów Terima, czy to jako selekcjonera, czy też asystenta Piontka. Zdobywca Europy Po odpadnięciu w fazie grupowej Euro 1996 Terim wrócił do Galatasaray, gdzie był legendą jako piłkarz. I jeszcze szybciej stał się nią jako trener. W pierwszym sezonie zdobył mistrzostwo Turcji. W drugim również. I w trzecim. I czwartym. I pewnie zdobyłby w piątym, ale na fali sukcesu odszedł z zespołu. Opuścił go jednak jako Avrupa'nın Fatihi – Zdobywca Europy, co jest oczywistym odwołaniem do Mehmeda II, sułtana osmańskiego, który podbił Konstantynopol, bramę do Europy. Zdobywca Terim zaś po reprezentacji na salony wprowadził również Galatasaray. W 2000 roku wygrał Puchar UEFA pokonując po rzutach karnych w finale Arsenal Londyn prowadzony przez Arsène'a Wegnera. Terim przeszedł do historii jako pierwszy trener, który zdobył z tureckim zespołem kontynentalne trofeum. Było to niezwykle ważne dla całego kraju. Bez większych niż zwykle buntów innych klubów władze ligi tak ustalały terminarz, by Galatasaray miał możliwie jak najwięcej czasu na odpoczynek przed meczami w europejskich pucharach. Na finał do Kopenhagi poleciała zaś jedna trzecia tureckich parlamentarzystów. Terim miał świadomość, że stoi przed szansą wybudowania sobie pomnika, którego nie da się zburzyć. Dzięki reportażowi przygotowanemu przez klubową telewizję wiemy jaką taktykę mieli Turcy. Od początku chcieli jednego – zaszczuć rywali. – Kiedy atakujemy pressingiem, biegniemy wszyscy razem. Z Bożą pomocą zagrajmy jak lwy! – wrzeszczał Terim. Miał również przygotowane szczegółowe wskazówki dla pomocników. – Uważajcie na Emmanuela Petita. Lubi używać łokci! 17 maja 2000 roku i wieczór w Kopenhadze to szczyt kariery Terima, przynajmniej tej klubowej. W sezonie 1999/2000 zdobył mistrzostwo i Puchar


Turcji oraz Puchar UEFA. Mircei Lucescu zostawił samograj, z którym Rumun „na dzień dobry” wygrał Superpuchar UEFA. Terim ruszył zaś na zachód, do Włoch, które mogły mu się dobrze kojarzyć. Wprawdzie nie może pamiętać dnia, w którym 14-letni Gemma decydował o awansie Turków na mundial, ale z pewnością nie zapomni meczu sędziowanego przez Riccardo Lattanziego, bo to właśnie ten arbiter poprowadził spotkanie, w którym Terim zadebiutował w reprezentacji. Mógł więc liczyć, że Italia również na przełomie wieków będzie mu się dobrze kojarzyła. Jako pierwszy Turek został trenerem klubu Serie A, objął Fiorentinę, której kibice szybko zaczęli go uwielbiać. Florentczycy pod wodzą Terima grali ofensywnie, szybko, atrakcyjnie, w pewnym momencie strzelali najwięcej goli w Serie A. Oczywiście do sielanki było daleko, bo przy Terimie nie może być o niej mowy. Turek podpisał z Fiorentiną roczny kontrakt, chciał stworzyć potężny zespół na miarę jego ego. Nie mógł jednak porozumieć się z prezesem Vittorio Checchim Gorim i w styczniu stwierdził, że skoro szef nie podziela jego ambicji i nie spełnia obietnic o wzmacnianiu klubu, a na dodatek cały czas rozmawia o pracy z innymi szkoleniowcami, to on po zakończeniu sezonu odchodzi. Pomylił się jednak, bo chaos jaki tym wywołał sprawił, że Checchi Gori zwolnił go miesiąc później po karczemnej awanturze w szatni. Nie pomogły nawet pielgrzymki kibiców pod dom prezesa, ani ultimatum legendy klubu Giancarlo Antognoniego, który zrezygnował z roli dyrektora generalnego po zwolnieniu trenera. Terim jak John Travolta „L'Imperatore” (Włosi szybko przetłumaczyli sobie imię Terima i wobec jego sukcesów w Galatasaray przyjęli je jako przydomek trenera) w Fiorentine wypracował sobie jednak renomę trenera uwielbiającego efektowny styl gry i skupiającego się na ataku. Komuż mogłoby to nie odpowiadać? Nie mógł tego nie zauważyć Silvio Berlusconi, przez ponad ćwierć wieku właściciel Milanu, niekiedy wywołujący uśmiech politowania swoim zamiłowaniem do ofensywy. Pod koniec swoich rządów, w obecności kamer klubowej telewizji instruował trenera Filippo Inzaghiego, któremu kazał wykrzykiwać powtarzając za sobą: „attaccare, attaccare, attaccare”! Nieco wcześniej, zamarzyła mu się gra taktyką 4-2-4, którą ostatecznie przemianował na 4-2-fantazja. Miało brzmieć nieco poważniej, wyszło na odwrót. Nic więc dziwnego, że styl preferowany przez Terima przypadł Berlusconiemu do gustu i to Turka wybrał na nowego trenera.

Ancelottiego, który udowodnił, że z tym składem można osiągać sukcesy. Problemem Terima nie był więc brak jakości zawodników, a jego usposobienie. – Kręcił się po Milanello (ośrodku treningowym klubu – przyp. red.) w krzykliwych ubraniach, w których wyglądał jak John Travolta, a nie poważny człowiek w wielkim klubie – wspominał po latach Andrea Pirlo. W autobiografii mistrz świata z 2006 nazywał Terima człowiekiem mającym alergię na zasady, który często się spóźniał i potrafił wyjść w połowie oficjalnej kolacji, aby zdążyć do domu na nowy odcinek Big Brothera. Na dodatek nie potrafił wytłumaczyć o co mu chodzi. – Któregoś razu tak długo kreślił taktykę na tablicy, że na końcu nie miałem już pojęcia, które okręgi oznaczają obrońców, a które napastników. Totalny chaos – tłumaczył Pirlo. Problem komunikacyjny był prawdopodobnie najważniejszym kłopotem Terima we Włoszech. Turcy do dziś wyśmiewają jego wpadki językowe, gdy próbował dukać po angielsku. Włoskiego chciał się nauczyć, ale bez skutku (choć biorąc pod uwagę słowa Pirlo niewykluczone, że po prostu zapomniał o przychodzeniu na lekcje). W komunikacji pomagać miał mu więc osobisty tłumacz, ale ten system nie zadziałał. Któregoś razu Terim wygłosił po turecku płomienną przemowę, a po jej zakończeniu spojrzał na tłumacza i poprosił o przełożenie tego na włoski. – Terim mówił przez pięć minut, a tłumacz przez pięć sekund – wspominał Pirlo. To nie mogło się udać. Andrea Pirlo zwrócił więc tym samym uwagę na to, co jest najmocniejszą stroną warsztatu szkoleniowego Terima – doskonałe motywowanie piłkarzy. Dlatego też sukcesy osiągał tylko w Turcji, choć okres w Fiorentine też rokował pozytywnie. Dogadywał się tylko z rodakami, więc po wyjeździe z Włoch pracował jeszcze trzykrotnie z Galatasaray i dwukrotnie z drużyną narodową, którą w 2008 roku doprowadził do półfinału mistrzostw Europy. UEFA nominowała go wówczas do miana trenera roku, a Eurosport wybrał najlepszym selekcjonerem na Euro 2008. Z Galatasaray został mistrzem Turcji już siedem razy i w tym sezonie ma chęć wyśrubowania rekordu. Imperator stworzył więc sobie za życia pomnik, jakim jest lista jego sukcesów z krajowymi drużynami. W świadomości wielu zburzył go jednak m.in. „wojną kebabową”, megalomanią i uosabianiem negatywnych cech stereotypowego Turka, za co niektórzy go nienawidzą. – Nie kocham Terima, ale dla Galatasaray zawsze jest najlepszym rozwiązaniem. Nasi kibice są niecierpliwi, wygwizdaliby nawet Josepa Guardiolę, ale Terim jest nietykalny – tłumaczył jeden z karnetowiczów Galatasaray cytowany przez „Bleacher Report”. Fani aktualnych mistrzów Turcji nigdy o nim nie zapomną, jak zresztą większość Turków, ale mimo tego można się spodziewać, że Terim i tak jeszcze nie raz o sobie przypomni.

W Milanie Terim wytrzymał cztery miesiące. Po porażce z Torino został zwolniony i zastąpiony przez Carlo 21


DOCENIĆ GENIUSZY

fabrykom worków syntetycznych, dodatków do pieczywa i mąki. W Gençlerbirliği urządzał zaś przemiał trenerów. Podczas 39-letniej prezydentury wymieniał ich 62 razy. Kemal Özdeş stracił pracę nie prowadząc drużyny w żadnym spotkaniu. W najbardziej szalonym, 2015 roku, w klubie pracowało ich aż 5. Ostatnim z nich był Yılmaz Vural, który pracę stracił po 6 dniach. – On przyszedł do mnie i powiedział, że musimy zmienić 13-14 piłkarzy. Potem odwiedziło mnie 15 graczy i powiedziało, że musimy zmienić trenera. Wybór był prosty – tłumaczył powody swojej decyzji Cavcav. – Wyrzuciłem już czterech trenerów, zaraz przyjdzie piąty. Zwolnię następnych 17, jeśli przyniesie to korzyść mojemu zespołowi – tłumaczył innym razem.

W 2014 roku zmarł Süleyman Seba, były, długoletni prezes Beşiktaşu, pod którego rządami klub świętował największe sukcesy w historii. Klubowa legenda doczekała się błyskawicznego uczczenia w całym kraju. Cały sezon Süper Lig 2014-2015 postanowiono nazwać imieniem Seby. Od tego czasu, każdej kolejnej kampanii wybierany jest „patron”, którego pamięć celebrować ma 18 ścierających się ekip. Szaleniec u steru Miniony sezon 17/18 dedykowany był Ilhanovi Cavcavowi, prezesowi stołecznego Gençlerbirliği, legitymującemu się niemal 40-letnim doświadczeniem i co najmniej mieszaną sławą. Gdy o jego dokonaniach pisano w całej Europie, zazwyczaj przedstawiany był w roli kompletnego szaleńca. W wielu przypadkach słusznie.

Przymusowe eksmisje trenerów przeplatał sukcesami sportowymi, finansowymi i scautingowymi. Za jego kadencji stołeczny klub awansował z 3. klasy rozgrywkowej do Süper Lig. Spadł z niej tylko raz, na jeden sezon. Dodatkowo zasłynął jako jedna z niewielu tureckich ekip bez zadłużenia. Z klubu bez infrastruktury stworzył posiadacza jednej z największych akademii w kraju. Chętnie podróżował do Afryki, gdzie wyszukiwał potencjalne, tanie wzmocnienia. Ściągał też piłkarzy z niższych lig, by potem sprzedawać ich z zyskiem do mocniejszych klubów. Fani wściekali się za brak walki o mistrzostwo i oddawanie gwiazd, a on robił swoje. Gdy z Gençlerbirliği łączono kapitana Galatasaray Sabriego, odpowiadał. – Zaproponowałem Sabriemu maksymalnie 800 tysięcy lir. To jest jego prawdziwa wartość. Dałbym 800 tysięcy. W trzech ratach.

Cavcav na świat przyszedł 4 października 1935 roku. Jego rodzice byli imigrantami z Kosowa. Bałkańska krew, bulgocząca w tureckim, niemniej gorącym klimacie, przyniosła absolutnie unikalny efekt. Cavcav w Gençlerbirliği zakochał się będąc w ankarskim liceum, w którym dawniej powstawał klub. Miłość do futbolu nie szła jednak w parze z podobnym uczuciem do edukacji. Szkołę rzucił jako 15-latek, by pomóc rozkręcić piekarski biznes jego ojcu. Pracował jako księgowy i grał w piłkę. Gdy w wieku 19 lat zaproponowano mu profesjonalny kontrakt pod warunkiem porzucenia innych aktywności zawodowych, pokazał krajowej federacji środkowy palec. Do futbolu wrócił po latach na swoich warunkach. Najpierw, w 1975, jako prezes klubu z sąsiedztwa – Hacettepe. Po trzech latach trafił do zarządu ukochanego Gençlerbirliği. Był już wtedy wujem przyszłego tureckiego aktora, Erdala Beşikçioğlu. Prawdziwy teatr Cavcav wystawiał jednak na piłkarskim podwórku. Aż do 2017 roku.

W listopadzie 2014 roku zabronił wszystkim swoim piłkarzom noszenia bród. Każdego, kto w ten sposób – jego zdaniem – manifestuje swoje poglądy religijne, obciążał karą 25 tysięcy lir. Był wściekły, że UEFA nie zrobi tego samego. Pozornie absurdalnymi decyzjami Cavcav przez lata utrzymywał klub na powierzchni. Niewykluczone, że zatopił go, tą najbardziej wytłumaczalną.

Cavcav rolę prezesa klubu łączył z szefowaniem

22

Turkish Delight 2018 22

Turkish Delight 2018


12 stycznia 2017 roku, po długich miesiącach choroby, Cavcav zadzwonił do wiceprezesa klubu Niyaziego Akdaşa i poprosił go, by ten zrezygnował ze stanowiska, robiąc miejsce dla jego syna Murata, który tym samym miał być przygotowywany do przejęcia sterów w Gençlerbirliği. Wtedy nie mógł jeszcze wiedzieć, jak złą decyzję podejmuje. Ilhan Cavcav dzień później miał wylew. Zmarł 14 stycznia. Namaszczony przez niego na następcę syn Murat wygrał wybory i zaczął zarządzać klubem. – Mój ojciec podróżował w poszukiwaniu transferów po trzech kontynentach. Ja będę odwiedzał cztery! – deklarował z dumą. W praktyce dostosował się jednak do trendów panujących w innych tureckich klubach i zamiast poszukiwać, zaczął przepłacać. By sfinansować nierozsądne transfery, Gençlerbirliği po raz pierwszy w historii musiało się zadłużyć. Sukcesów nie przyniosła mu także rezygnacja z awanturniczej polityki ws. trenerów. Drużynę przez niemal cały sezon prowadził Ümit Özat, który po raz pierwszy od 30 lat spuścił ją z ligi. I to w sezonie rozgrywanym ku pamięci legendarnego prezesa… Zrozumieć mistrza Określenie „Ordinaryüs” w Turcji bynajmniej nie ma nieprzyjemnych konotacji. Nie dotyczy ono wulgarności i prostactwa. Co więcej, ma znaczenie zupełnie przeciwne. „Ordinaryüs” to najwyższy profesor, mistrz mistrzów. Ten, który otrzymał taki pseudonim, przyszedł na świat w greckiej rodzinie, na oddalonej o 20 kilometrów od Stambułu wyspie Büyükada, największej i najpiękniejszej w archipelagu Wysp Książęcych. Lefter Küçükandonyadis, bo o nim mowa, przyszedł na świat w 1924 roku. 40 lat później miał już status największej legendy wielkiego Fenerbahçe. Dla klubu zdobył ponad 400 goli i niemal samodzielnie prowadził go do kolejnych mistrzostw. W reprezentacji Turcji jego strzeleckie wyczyny przebił dopiero Hakan Şükür. Był pierwszym piłkarzem z tej części świata, po którego zgłosiły się mocne, europejskie

kluby. Syn greckiego, prawosławnego rybaka był kochany przez miliony. I te same miliony pewnego dnia postanowiły rzucić mu się do gardła. Gdy rodzina Leftera sprowadzała się do Imperium Osmańskiego, kraj ten był mieszanką kultur i narodowości. Inteligencja i najsprawniejsi handlowcy byli Żydami, Ormianami lub Grekami. Rewolucja Kemalistowska poskutkowała wypędzaniem niechcianych imigrantów i przekazywaniem ich majątków Turkom. Tym, którzy zostali, rzucano pod nogi kłody – podwyższano czynsze, utrudniano prowadzenie handlu. Niejednokrotnie używano też przeciw nim siły. W nocy z 6 na 7 września 1955 roku w Stambule rozpętał się anty-grecki pogrom. Napastnicy dotarli także do domu Leftera. Sportowiec kładł akurat dzieci do snu. Jego dom został obrzucany kamieniami. Bliskim Leftera nic się nie stało. W trakcie walk życie straciło jednak wielu innych Greków i Ormian. Ówczesny kapitan Fenerbahçe miał później otrzymać wsparcie od klubu i rządu. To nie zatrzymało jednak kolejnych reperkusji, którymi trapieni byli stambulscy Grecy. W 1974 roku Lefter został spoliczkowany na komisariacie, gdzie wyjaśniano sprawę sprzedaży przez niego mieszkania na wyspie. Piłkarz miał być obrażany i straszony ze względu na swoje pochodzenie. Z obawy o los swojej rodziny, Lefter robił wszystko, by Turcy traktowali go jak swojego. Za tuziemców wydał dwie swoje córki. Gdy nagrywano o nim dokument, prosił swoich przyjaciół, by mówili tylko po turecku. – Codziennie całuję popiersie Atatürka, zanim opuszczę dom – deklarował przed kamerami. Bał się mówić o tym, co spotkało jego rodzinę. Żył i umierał w strachu. Dawne koszmary dopadły go także po śmierci. Trumnę z jego ciałem żegnano na stadionie im. Şükrü Saracoğlu. Tego samego, który będąc premierem, przepędził z kraju Greków.

FC

23 23


34 MILIONY wściekłości Stambulskie Altintepsi prowadzi 7:0. Cztery gole ustrzelił już 12 -latek, który teraz ze wściekłością rusza w kierunku swojego trenera. – Czemu ściągasz mnie z boiska?! – wrzeszczy. – Opanuj ego chłopcze, daj pograć swoim kolegom! – słyszy w odpowiedzi. – Ale ja kocham grać! – protestuje. Po chwili do zdenerwowanego nastolatka podchodzi obcy mężczyzna. – Jaki jest Twój ulubiony klub? – pyta. Gdy w odpowiedzi słyszy nazwę Galatasaray, sięga po długopis, na zerwanej z butelki coli naklejce zapisuje pewne nazwisko. Chłopiec wpatruje się w litery, nie wiedząc jeszcze, że za 16 lat stanie się najdroższym Tureckim piłkarzem w historii. – Moje profesjonalne występy są odbiciem tego, jak grałem na ulicy – mówił w 2013 roku Arda Turan. W rodzinnym zakątku pamiętają go jako szalonego dryblera, chcącego za wszelką cenę utrzymać piłkę przy nodze. Jeśli pokusilibyśmy się o odnalezienie tureckiego stylu gry w piłkę, Arda przedstawiałby go całym sobą. Jak każdy Turek jest też porywczy i agresywny, bojowo nastawiony do świata i impulsywny. Turcy się go wstydzą, bo reprezentuje wszystko to, czego sami w sobie nienawidzą. Wybuchowa mieszanka Turan pierwsze kroki stawiał w stambulskiej dzielnicy Bayrampaşa. 70% jej mieszkańców to imigranci z Jugosławii i ich potomkowie. Nie inaczej jest z rodziną piłkarza. Do Turcji uciekała przed wojną i opresjami, które spotykały tam muzułmanów. W efekcie powstał ekosystem, generujący najbardziej gorącokrwistych mieszkańców globu. Z Bayrampaşy pochodzą gwiazdor NBA Hidayet Turkoglu, koszykarski reprezentant kraju Semih Erden i jeden z kapitanów piłkarskiego Beşiktaşu Necip Uysal. Jest tam ulica imienia Ardy Turana. Burmistrz nazwał ją tak, gdy piłkarz bił turecki rekord transferowy i zmieniał Atletico Madryt na Barcelonę. Przesiaduje przy niej ojciec piłkarza, Adnan. Od dekad prowadzi on miejscową drużynę Altintepsi. To w niej, według różnych źródeł – jako 8 lub 10-latek, debiutował Arda. Poza tabliczką ze sławnym nazwiskiem, nie ma tu nic do oglądania. Robotniczą dzielnicę trapi bieda. Mieszkańcy to alkoholicy. Marzenia o powtórzeniu sukcesu jednego z jej słynnych mieszkańców unoszą się między bramami jak mglista, daleka od namacalności wizja. Bardziej fatamorgana. Lew na wybiegu Do Galatasary Turan trafił jako 12-latek. Kartka zostawiona mu po meczu Altintepsi przez Ilkera Akbasa zawierała nazwisko trenera juniorów, do Turkish Delight 2018 Turkish Delight 2018

24 24

którego miał się zgłosić. W pierwszej drużynie zadebiutował pięć lat później. Szansę dał mu wielki Hagi. Jako 21-latek był już podstawowym piłkarzem. Rok później otrzymał kapitańską opaskę. Lata profesjonalnej gry kształtowały go jako piłkarza widzącego odrobinę więcej, niż czubek własnego nosa. Grając w Galatasaray pokazywał jednak jeszcze głównie dawnego Ardę. Chciał przedryblować wszystkich i wejść z piłką do bramki. Na jego postrzeganie gry wpłynął trener Michael Skibbe, wbijający mu do głowy założenia gry zespołowej. – Wolę stworzyć sytuację bramkową, niż ja wykończyć – deklarował nawet Arda grając już w hiszpańskim Atletico. Tam stał się maszynką do asystowania. W Bayrampaşy by go nie poznali Zanim jednak trafił do Hiszpanii, zaczął pokazywać ciemną stronę swojego charakteru. W fatalnym dla


Galatasaray sezonie 2010/11 zarzucano mu lenistwo. Klub skończył rozgrywki na ósmym miejscu, a on zajmował się głównie leczeniem kolejnych urazów. Wydawał się znudzony. Gdyby nie zgłosiło się po niego Atletico, mógłby nigdy nie wykorzystać pełni swojego talentu. Jezus hipsterów W Hiszpanii Simeone przywrócił mu sportowy głód i nauczył Ardę ciężkiej pracy. Był najlepszym, co mogło go spotkać. Grał jako wyjątkowe połączenie skrzydłowego, dziesiątki i walecznego pomocnika rzucającego się na rywali. Był wszędzie. – Turan przyspiesza akcję i spowalnia ją, gra według swojego własnego czasu i na swoich zasadach – pisał Sid Lowe w Guardianie. Status najdroższego Turka w dziejach, uzyskany po przenosinach do Barcelony, połechtał ego piłkarza. Pół roku oczekiwania na debiut poświęcał na zabawę modą. Odważne stroje, okulary i broda stworzyły z niego, jak pisał Ianko Diaz Guerra z AS, „Jezusa hipsterów”. Piłka zeszła na drugi plan. Gdy miała szansę wrócić na swoje miejsce, Turan nie poradził sobie z konkurencją. Zły Turek Turcy nie kochają Turana. Postrzegano go jako prostaka, egoistycznego zbira, esencje wszystkiego co złe w Tureckości. Potwierdzeniem stereotypów. Arda zaś dawał im kolejne powody do niechęci. W 2016 roku obwołano go krajowym antybohaterem. Udział w mi-

strzostwach Europy rozpoczął od domagania się zaległych pensji za awans. Miał nawet odmówić udziału w treningach. Potem biernie przyglądał się porażkom i dał się przyłapywać na ignoranckich gestach. Euro pożegnał tonąc w morzu gwizdów. Szybko zaczął też robić z siebie ofiarę, opowiadając w mediach, że jego mama płakała po meczu z Hiszpanią, nie mogąc znieść krytyki dotykającej syna. Jednego z krytykantów dopadł zresztą kilka miesięcy później. Był nim 70-letni dziennikarski weteran Bilal Mese. Gdy Arda zobaczył go na pokładzie reprezentacyjnego samolotu, ścisnął go za szyję. – Jebać Twoją matkę, żonę i córki – miał wykrzykiwać, za co później wyrzucono go ze zgrupowania. Gdy prezes TFF Yıldırım Demirören powołał konferencję, na której Arda miał przeprosić za swoje zachowanie, ten zaskoczył wszystkich ogłaszając koniec reprezentacyjnej kariery. Po powrocie do Turcji zabłysnął rzucając się do gardła sędziemu, który w decydującym o losach mistrzostwa meczu Başakşehiru z Sivassporem, nie przyznał mu autu. Najpierw popchnął arbitra liniowego, potem groził głównemu. Skończyło się na czerwonej kartce i rekordowej karze 16 spotkań zawieszenia, później zredukowanej do 10. Większą, w historii tureckiej piłki, dostał tylko Pascal Nouma, który po zdobyciu dla Beşiktaşu gola w derbowym meczu z Galatasaray, udawał, że się… masturbuje. Gdy w marcu tego roku Ardę i jego żonę zaczepił dziennikarz, dopytujący o powody organizacji skromnego ślubu, piłkarz warknął: – Okaż szacunek, bo rozwalę ci głowę i wydłubię oczy! Mówisz do mojej żony! Prezydent Arda Turan, bardziej niż o sportowej karierze, zdaje się już myśleć o politycznej przyszłości. Do Başakşehiru trafił głównie dzięki dobrym kontaktom z prezydentem Erdoğanem. Za otwarte wspieranie go, piłkarz był krytykowany już zresztą w Barcelonie. Najważniejszy człowiek w kraju ceni sobie przyjaźń piłkarza. Ostatnio był jednym z niewielu gości na jego skromnym ślubie. Turan stwierdził, że nie mógłby zorganizować wielkiej imprezy, gdy Turcja jest w stanie wojny. Na myśli miał inwazję ojczystych wojsk na kurdyjską enklawę Afrin. Arda deklarował już, że kiedyś chciałby zostać prezesem TFF. – Ma ambicje przekraczające piłkę. W przeszłości zapowiedział, że będzie prezesem TFF. Jego ojciec marzy, by syn rządził Galatą. – Lub został prezesem TFF albo UEFA. Ma wielkie plany – mówił jego ojciec Adnan Johnowi McManusowi. Wkrótce Arda zostanie ojcem. Jeśli tacierzyństwo go nie uspokoi, to nie tylko piłkarskie, ale i polityczne plany, będzie musiał zakopać w ogródku. Zostanie tylko wspomnieniem o porywczym Turku, jakich na świecie miliony i najgorszym transferem w historii Barcelony. Trochę kiepsko, jak na posiadacza swojej własnej ulicy.

FC 25 25


Eryk Delinger @E_Delinger ‫‏‬

Spośród wszystkich gwiazd Galatasaray w XXI wieku tylko Mário Jardel i Burak Yılmaz dorównali bramkowemu dorobkowi Bafétimbiego Gomisa z minionego sezonu. Przez większość kariery Francuz nie miał wiele wspólnego z mianem superstrzelca. Jego wyróżnikami zamiast skuteczności były siła i – przede wszystkim – pracowitość. – Jako 15-latek odwiedziłem Senegal, skąd pochodzi mój ojciec – wspomina Gomis. – Wtedy zrozumiałem, że muszę ciężej pracować na sukces. Więcej się angażować, mniej lenić i przyjmować nawet niezasłużoną krytykę. Zaakceptować niesprawiedliwość. Kiedy młody wychowanek dostał rolę następcy Frédérica Piquionne'a w ataku Saint-Etienne, kibice Zielonych w niego nie wierzyli – sprawiał wrażenie fajtłapowatego, nieporadnego, wręcz drewnianego. Do końca sezonu strzelił 10 goli i po trosze ugasił wątpliwości, ale zanim na dobre przekonał fanów, na nowo ich rozdrażnił. Latem 2007 próbował bowiem wymusić transfer do RC Lens i w ramach strajku odmówił treningów, zamiast tego przygotowując się z trenerem upatrzonego klubu. Ostatecznie został na Geoffroy-Guichard i zagrał swój najlepszy sezon w zielonej koszulce. Les Verts zakończyli rozgrywki na 5. miejscu – najlepszym od 20 lat – a Bafétimbi uzbierał 16 ligowych goli. W całym kraju lepsi od niego byli tylko Karim Benzema i Mamadou Niang. Prezentował się na tyle dobrze, że w czerwcu sensacyjnie znalazł się w kadrze Raymonda Domenecha na Euro 2008. „Kocioł” nigdy jednak nie zapomniał napastnikowi wakacyjnego incydentu. Gdy w kolejnym sezonie ASSE wróciło do walki o utrzymanie, Bafé został kozłem ofiarnym trybun. Był wygwizdywany jeszcze przed meczami, a w trakcie spotkań każda pomyłka przynosiła dodatkową porcję wyzwisk. Zdarzało się nawet, że kibice rzucali w niego fast-foodem. Wszystko to pomimo faktu, że wyszydzany napastnik nie był najsłabszym punktem drużyny – chociaż Zieloni wylądowali na 17. miejscu, strzelił solidne 10 ligowych goli. Nic dziwnego, że gdy pojawiła się szansa, Gomis bez skrupułów przeniósł się do śmiertelnego rywala SaintEtienne, Lyonu. Musiał uciekać, a szansa utarcia nosa niewdzięcznikom była mocnym argumentem za ryzykownym ruchem. Odegrał się błyskawicznie – już w październiku Turkish Delight 2018 Turkish Delight 2018

26 26

zagrał w Derbach Rodan-Alp po drugiej stronie barykady i golem na 7 minut przed końcem dał Lyonowi wyjazdowe zwycięstwo 1:0. Przez cały pobyt w OL zdobył 3 derbowe bramki – wszystkie w wygranych meczach na Geoffroy-Guichard. Zasłynął trafieniami w największych spotkaniach. Prócz ASSE kilkakrotnie krzywdził PSG czy Marsylię, a w Lidze Mistrzów zdołał zdobyć bramkę na wagę remisu z Realem Madryt. Chwiejna forma sprawiła jednak, że w 2013, rok przed końcem kontraktu, klub próbował wymusić na nim odejście i zesłał go do rezerw. Bafétimbi nie dał się wyprosić, odzyskał miejsce i zakończył sezon z identycznym dorobkiem jak rok wcześniej (22 gole). Choć nigdy nie był na Stade Gerland gwiazdą, opuścił Lyon jako 5. najlepszy strzelec w historii i drugi najskuteczniejszy piłkarz za prezydentury Jeana-Michela Aulasa. Bafé uważa, że zatarg z Lyonem na końcu umowy kosztował go bilet na mundial w Brazylii, ale wskazując, co w życiu zrobiłby inaczej, nie mówi o futbolu: – Przerwałem naukę po 10. klasie i czegoś mi brakuje. Kiedy dawałem pierwszy wywiad, nie umiałem się wysłowić. Czułem wstyd. Jeżeli czegoś żałuję, to tego, że nie zadbałem o wykształcenie. Po odejściu z OL rozczarował w Swansea: przez dwa sezony zdobył 17 goli w 71 spotkaniach. Znów błysnął jednak bramkami przeciwko największym: strzelił trzy gole Manchesterowi City, po dwa – Arsenalowi i Manchesterowi United, a jednego – Chelsea. Brytyjscy widzowie zapamiętali go głównie z nietypowych „cieszynek” po bramkach – gestu „Czarnej Pantery”, interesującego ze względu na trudną relację Gomisa z kibicami Saint-Etienne. „Czarna Pantera” jest jednym z symboli klubu, występującym także w kibicowskich oprawach. Odnosi się do pseudonimu Salifa Keity, jednego z najlepszych napastników w historii Zielonych. Przed Bafé ikoniczną cieszynkę odtwarzali także inni snajperzy ASSE. Na angielskie nagłówki Gomis trafiał także z powodu swojej choroby – zespołu wazowagalnego. Nietypowa dolegliwość sprawia, że pod wpływem wyjątkowo dużego stresu bądź wysiłku serce zwalnia i chory traci przytomność. Prócz omdleń nie niesie żadnych konsekwencji i nie zagraża życiu, ale zmagającego się z tym problemem od zawsze Gomisa zmusiła kilka razy do opuszczenia treningu


albo meczu – jak w 2015, kiedy zasłabł na murawie White Hart Lane. Jak niewiele znaczą dla niego międzyklubowe porachunki, jeszcze raz pokazał uciekając z Anglii do wielkiego rywala Lyonu, Olympique'u Marsylii. W klubie, który jako zawodnik ASSE i OL stale terroryzował (strzelił im 11 goli, więcej niż komukolwiek innemu – w tym hat-tricka w Olympico), przyjął się błyskawicznie. Pomógł zespolić przebudowywaną drużynę i niespodziewanie został mianowany kapitanem. Sytuacja była kuriozalna: opaskę nosił na ramieniu świeżo sprowadzony, zaledwie wypożyczony piłkarz z

bogatą przeszłością w barwach wielkiego rywala. A jednak się sprawdził. Rozegrał sezon życia: pierwszy raz zdołał ustrzelić 20 goli w L1. Był niezastąpiony – bez niego OM nie miała w ofensywie punktu zaczepienia i nieporadnie odbijała się od zwarcie broniących przeciwników. Strzelecki wyczyn sprawił także, że Gomis stał się najlepszym strzelcem francuskiej ligi spośród aktywnych graczy (122 gole). Mimo że połączenie wyglądało na doskonałe, Marsylia nie zatrzymała Bafé. Do zeszłorocznego okienka przystąpiła z mocarstwowymi planami, których częścią był transfer wybitnego napastnika, przy jakim Gomis byłby zbędny. Najlepszy strzelec i (ex-)kapitan OM związał się więc z Galatasaray, a dyrektor sportowy Andoni Zubizarreta poniósł klęskę i skończył okienko z Valerem Germainem oraz Kostasem Mitroglu, którzy nawet we dwójkę nie zdołali odtworzyć ligowego dorobku wychowanka Zielonych z poprzedniego sezonu. Szczęśliwie dla Marsylii rolę superstrzelca przejął ze znakomitym efektem Florian Thauvin, ale w świetle wybornego sezonu Bafétimbiego w Turcji nie da się powstrzymać pytania: „co by było gdyby?”.

27 27


* W momencie trafienia magazynu do druku Giuliano był w trakcie negocjowania kontraktu z arabskim Al.-Nassr. Dla Fenerbahce zarobi prawdopodobnie ok. 10 mln euro

Karol Bochenek @K_Bochenek Choć swego czasu był na radarach topowych europejskich klubów, a nad jego grą cmokali nawet najbardziej wymagający skauci, to nigdy nie doczekał się wielkiego transferu. Z możliwościami, którymi dysponuje, może to dziwić, ale Giuliano raczej nie wygląda na piłkarza rozczarowanego tym faktem. Zamiast być którymś z kolei w Anglii czy Hiszpanii, Brazylijczyk postanowił zostać jednym z najlepszych na Ukrainie, w Rosji i Turcji, co w gruncie rzeczy też świadczy o dużej klasie. I to klasie mierzonej nie tylko umiejętnościami piłkarskimi, ale też działalnością pozaboiskową, o której w przypadku gwiazdora Fenerbahçe* jest znacznie ciszej niż o jego kolejnych rajdach, bramkach i udanych driblingach. Historia Giuliano niczym nie różni się od setek innych historii brazylijskich piłkarzy, którzy czarują w Europie. Wychowany gdzieś w brazylijskiej faweli pośród piętrzącej się patologii do wyboru miał albo kryminalną ścieżkąę na którą weszło wielu jego kumpli z dzieciństwa, albo piłkę, do której ciągnęło go zdecydowanie mocniej. Na przeszkodzie stała jednak bieda piszcząca z każdego kąta jego domu. Matka, pracująca jako sprzątaczka, dom utrzymywała w zasadzie sama, bo ojciec chłopaka większość zarobionych na budowie pieniędzy zostawiał w okolicznych barach. Giuliano miał jednak to szczęście, że już w wieku ośmiu lat na jednym z turniejów dla dzieci został wyłapany przez trenerów klubu piłkarskiego Parana, którzy dostrzegli w nim idealny materiał na futsalowca, być może ratując mu w ten sposób życie. Na hali piłkarz Fenerbahçe grał przez cztery lata. I to grał na tyle przekonująco, że trenerzy Parany postanowili dać mu szansę sprawdzenia się na trawie. Przejście na inną nawierzchnię dokonało się zresztą zaskakująco płynnie. Giuliano wprost zachwycał w rozgrywkach młodzieżowych, a już jako osiemnastolatek został najlepszym piłkarzem drugiej ligi brazylijskiej i w nagrodę podpisał kontrakt z Internacionalem Porto Alegre. W barwach tego klubu zdobył wicemistrzostwo kraju oraz triumfował w Copa Libertadores, a swoją świetną dyspozycją zapracował na transfer do Europy. Ku wielkiemu zdziwieniu kibiców, postawił wówczas na ukraińskie Dnipro, choć równie mocno zabiegał o niego londyński Arsenal i Manchester United.

Turkish Delight 2018 Turkish Delight 2018

28 28

Na Ukrainę Giuliano przyjechał nie tylko jako gwiazda ligi brazylijskiej, ale też kapitan reprezentacji młodzieżowej swojego kraju, z którą w 2009 roku zajął drugie miejsce w mistrzostwach świata U-20. Nic więc dziwnego, że Dnipro lekką ręką wyłożyło za niego 11 milionów euro, oferując przy tym tłusty kontrakt indywidualny. Pierwszy sezon wyszedł mu co najwyżej średnio, ale dwa kolejne były już o niebo lepsze. Giuliano w ich trakcie wyrósł na jedną z najjaśniejszych postaci Premier Lihi, a Dnipro stało się w tym czasie drugą siłą w kraju, spychając na dalszy plan wielkie Dynamo Kijów i ustępując miejsca wyłącznie arcymocnemu Szachtarowi. I właśnie wtedy, po swoim trzecim sezonie na Ukrainie, gdy Dnipro przymierzało się do postawienia kolejnego kroku w przód, Giuliano nieoczekiwanie zażądał transferu, tłumacząc swoją decyzję tęsknotą za ojczyzną. Tajemnicą poliszynela było jednak, że Brazylijczykiem tak naprawdę targały zupełnie inne powody. Z jednej strony, głowę notorycznie suszyła mu żona, która nie mogła zaadaptować się do panującego na Ukrainie klimatu. Z drugiej, na wschodzie kraju krwawe żniwo zbierała już wojenna zawierucha, co nawet u wychowanego w faweli Giuliano budziło strach. Wyjście było więc tylko jedno, choć istniała realna obawa, że Igor Kołomojski, właściciel Dnipro, nie zgodzi się na oddanie swojej gwiazdy. Rok wcześniej pozostał bowiem niewzruszony na list, w którym Giuliano prosił go o zgodę na transfer do Kataru i odrzucił opiewającą na siedem milionów euro ofertę z Santosu. Ku uciesze Brazylijczyka tym razem był jednak bardziej wyrozumiały. Wieść o możliwości wyciagnięcia Giuliano z Dnipro z miejsca pobudziła do działania wszystkie czołowe kluby brazylijskiej Serie A. Ostatecznie wybór padł na Gremio Porto Alegre, z którym piłkarz w ciągu trzech sezonów nie osiągnął żadnych znaczących sukcesów. Indywidualnie prezentował się jednak na tyle dobrze, że dostał kolejną szansę pokazania swoich umiejętności w Europie. Do powrotu na Stary Kontynent przekonał go Mircea Lucescu, dawny znajomy z ligi ukraińskiej, rozpoczynający właśnie swoją krótką przygodę z Zenitem Sankt Petersburg. Lucescu w pocie czoła poszukiwał następcy Hulka, którego po rewelacyjnym sezonie klub sprzedał za ciężkie pieniądze do Chin i jego wybór padł właśnie na byłego piłkarza Dnipro. Jak się okazało, nie pomylił się ani trochę, bo transfer, który zamknął się w niezbyt


wygórowanej kwocie siedmiu milionów euro, zaczął się spłacać niemal od razu. Sezon, który Giuliano spędził w Rosji, pod względem indywidualnym był dla niego najlepszy w dotychczasowej karierze. Brazylijczyk błyszczał w Premier Lidze, w której zdobył osiem goli i zaliczył siedem asyst, ale jeszcze bardziej imponujący dorobek zebrał w Lidze Europy. W ośmiu meczach na listę strzelców wpisał się osiem razy i dołożył do tego sześć ostatnich podań, zostając królem strzelców rozgrywek. Jego świetne występy Zenitowi nie przyniosły jednak zbyt wielu korzyści. Klub z Petersburga w Lidze Europy doszedł bowiem raptem do 1/8, a na krajowym podwórku musiał zadowolić się najniższym miejscem na ligowym podium. Słabe wyniki w rezultacie doprowadziły do zwolnienia Lucescu, co dla Giuliano okazało się początkiem końca w barwach błękitnoniebieskiego klubu. Kiedy doświadczony rumuński szkoleniowiec został pogoniony z Zenitu, władze Gazpromu wakat na stanowisku tre-

nera postanowiły wypełnić Roberto Mancinim. Włoch, który do Petersburga przybył, głosząc wszem i wobec swoje mocarstwowe zakusy, pracę zaczął jednak dość zaskakująco, bo od odstawienia od wyjściowego składu najlepszego zawodnika poprzedniego sezonu. Giuliano, który nie mógł zrozumieć tej decyzji, nie miał zamiaru przekonywać nowego szkoleniowca do swoich wysokich umiejętności i obrażony zaczął domagać się transferu. A ponieważ w pionie sportowym Zenitu uznali, że wybór między zawodnikiem a trenerem może być tylko jeden, to Brazylijczyk szybko dostał wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy. Sprawnie działający agenci piłkarza zaczęli wówczas przysyłać do klubu oferty z Turcji, w której Giuliano był rozchwytywany. Długo wydawało się, że po przygodzie w Rosji zakotwiczy w Trabzonsporze, ale na ostatniej prostej bordowo-niebieskich przechytrzyło Fenerbahçe. W Trabzonie wpadli wówczas we wściekłość, a klub na oficjalnej stronie internetowej poinformował, że zamieszanie z transferem Brazylijczyka zamierza zgłosić do odpowiedniej komórki w FIFA. Dlaczego? W Trabzonsporze twierdzili, że Zenit już wcześniej przyklepał z nimi przenosiny Giuliano, a z Fenerbahçe dogadał się nielegalnie za ich plecami. Protesty nie przyniosły jednak żadnego skutku i wychowanek Parany ostatecznie trafił do szatni „Żółtych Kanarków”. W Turcji zadomowił się zresztą od razu, czego najlepszym dowodem są statystki zbliżone do tych, które sezon wcześniej wykręcił w Zenicie. W swoim pierwszym sezonie spędzonym na Şükrü Saracoğlu Giuliano imponował skutecznością, techniką i swobodą ruchów, z miejsca stając się jedną z najjaśniejszych postaci ligi tureckiej. Sympatię kibiców zaskarbił sobie jednak nie tylko świetną grą, ale też swoją działalnością pozaboiskową. Giuliano aktywnie włącza się bowiem w szereg akcji charytatywnych, pomaga schroniskom dla zwierząt i w całości finansuje działalność zlokalizowanej w Brazylii dziecięcej kliniki higieny jamy ustnej. Zresztą, nawet opiewający na 30 tysięcy dolarów czek za zwycięstwo w Copa Libertadores oddał potrzebującym, choć sam nie był wówczas specjalnie majętny. Spora doza empatii, którą nosi w sobie Giuliano, to efekt uboczny dorastania w przegniłym i smutnym otoczeniu, gdzie krzywda ludzka była stałym elementem krajobrazu. Nic więc dziwnego, że Brazylijczyk zawsze jest skory do niesienia pomocy i uważa to wręcz za swój obowiązek. Bo, jak sam mówi, skoro jemu niczego nie brakuje, to dlaczego miałby się nie podzielić? Takie podejście. O jego wielkości świadczy ono jeszcze bardziej niż wszystkie boiskowe popisy.

29 29



Nazwisko Quaresma i określenie „zmarnowany talent”, to duet nieopuszczający retoryki piłkarskich ekspertów od lat. Dla wielu niemal równoznaczny. Możemy być pewni, że spotkamy go oglądając mecze reprezentacji Portugalii, w których gra, czy czytając teksty o kolejnych, zdobywanych przez niego golach w klubie. Zmarnowanym talentem jest wygrywając z reprezentacją narodową Mistrzostwo Europy, czy wychodząc z Beşiktaşem z grupy Ligi Mistrzów bez ani jednej porażki. Łatka człowieka, który nie wykorzystał otrzymanej od losu szansy, zdążyła już wyblaknąć, zmatowieć i stracić aktualność. Mimo to, wciąż, niektórzy, patrząc na Quaresmę, widzą tylko ją.

tym, że coś może nie iść po jego myśli. Podczas gdy „Cigano”, „Mustang” czy „Trivela” trafiał na okładki, Ricardo był cały czas zawodzony przez ludzi, którym ufał. W Hiszpanii zawiódł go Rijkard. Przyzwyczajonemu do gry od deski do deski młodemu gwiazdorowi nikt nie był w stanie wytłumaczyć, że musi zapracować na kolejne szanse i być cierpliwy. We Włoszech nóż w serce wbił mu Mourinho. Rodak najpierw zachwycał się nim przed podpisaniem kontraktu, by potem niemal nie dawać mu szans i publicznie narzekać, że nie pracuje dla drużyny. Quaresma nie rozumiał, czemu nie pozwalają mu po prostu grać i błyszczeć. Reagował buntem i agresją. Rijkardowi powiedział, że nigdy więcej dla niego nie zagra. Carlosowi Carvahalowi, który prowadził go w Beşiktaşu, wykrzyczał w szatni, że ten nie ma prawda nigdy więcej zdjąć go z boiska.

Zmarnowany talent jest czterokrotnym mistrzem Portugalii i dwukrotnym Turcji. Mistrzem Europy, brązowym medalistą Pucharu Konfederacji, 80-krotnym reprezentantem kraju. W kadrze, idealny duet, tworzy z najlepszym piłkarzem na świecie, któremu nikt inny nie asystuje tak perfekcyjnie, jak on.

– Gdyby nie ja, nikt nigdy by Cię tu nie zatrudnił! Jesteś tu tylko dzięki mnie! Nie masz prawa kazać mi zejść z murawy, bo jesteś nikim! – grzmiał piłkarz. Carvahal deklarował przy całej drużynie, że Quaresma nigdy więcej u niego nie wystąpi. Rozkapryszony gwiazdor postawił jednak na swoim. Wybiegł na boisko już tydzień później i strzelił nawet dwa gole. W ostatnim meczu portugalskiego trenera w Beşiktaşu założył opaskę kapitańską.

Zmarnowany talent stał się słynniejszy od popularnych piłkarskich zagrań. Niemal każdy człowiek na świecie, widząc całkiem powszechne uderzenie z fałsza czy zagranie krzyżakiem, myśli właśnie o nim. Na świecie nie ma drugiego piłkarza, który wykonywałby dany trick tak perfekcyjnie, by stać się z nim właściwie równoznacznym. No, może pomijając kółeczko Zidane'a.

Umysł dziecka

Zmarnowany talent jest wielbiony przez kibiców. Wielotysięczny tłum tydzień w tydzień skanduje jego nazwisko. Zarabia miliony i może żyć jak król. Ma szczęśliwą rodzinę, a wspomniany tłum już szykuje się do oklaskiwania poczynań jego syna, który właśnie zapisał się do klubu.

Gdy Quaresma jest szczęśliwy, boiskowe ADHD przenosi do codziennego życia. Podczas najlepszego okresu w Porto, potrafił co tydzień przychodzić na trening z inną fryzurą. Raz była jasna grzywka, innym razem ciasno splecione warkoczyki, a potem wzorki na niemal łysej głowie. To samo powtarzał potem w Turcji.

Zmarnowany talent ma klawe życie. I piękną piłkarską karierę.

To właśnie w Stambule znalazł też maskotkę, którą zdawał się zgubić jako tłamszone przez rówieśników dziecko. Kogoś na kształt bezwarunkowo uwielbianego pluszowego misia. Do klubowego kitmana, Süreyyi Sonera, potrafi przytulać się po strzeleniu gola. Na treningu zaczepia go i drażni, by po chwili wpaść mu w ramiona. Znalazł przyjaciela, z którym, ze względu na brak znajomości języka, nie może zamienić przecież nawet słowa.

Strach przed zawodem Ricardo Quaresma, nawet gdy nie był jeszcze talentem zmarnowanym, częściej słyszał obelgi niż zachwyty. Dzieci śmiały się z jego delikatnie przekrzywionych do środka nóg (to przez nie musiał nauczyć się tak świetnie operować zewnętrzną częścią stopy) i cygańskiego pochodzenia jego matki.

W Stambule, nierozumiany przez lata Ricardo, ma wszystko czego zawsze potrzebował. Może się bawić, jest oklaskiwany, karmi swoją próżność i leczy dziecięce kompleksy. Zdaje się dorastać razem ze swoim synem Rickim Jr, bardziej świadomie spoglądać w przeszłość, pokornieć. On tak naprawdę nigdy nie był zły. Cierpiał, bo nikt nie był w stanie go zrozumieć. Atakował innych, bo uznawał to za jedyną możliwość obrony swoich racji i wielkich marzeń. Chorobliwa potrzeba bycia oklaskiwanym, w połączeniu z dziecięcą naiwnością i przekorą, mogła doprowadzić do tragedii. Stambuł go uratował. Jako piłkarza, reprezentanta, ale przede wszystkim jako człowieka.

– Jeśli ktoś mówi mi, że na świecie nie ma już rasizmu, to wybucham śmiechem. W Portugalii, gdy dzieje się coś złego, zawsze winni są cyganie, murzyni albo imigranci. Nie jest łatwo żyć z czymś takim – mówił po latach. To pochodzenie wpłynęło na jego pierwszy pseudonim „O Cigano”. Kolejne nadchodziły jak z katapulty. „Mustang” – bo szybki i trudny do okiełznania. „Harry Potter”, wiadomo, czarodziej. „Trivela”, od charakterystycznego zagrania, którym dał się zapamiętać światu. Ci, którzy zarzucali go kolejnymi przezwiskami, zdawali się jednak nie dostrzegać wyłaniającego się spośród nich chłopaka. Prostego, wynagradzającego sobie sławą i aplauzem trudy dzieciństwa, niezwykle ambitnego i niemogącego pogodzić się z

FC 31 31


Trabzon od 2011 roku nie jest najlepszym miejscem dla piłkarskich kibiców. Lokalny klub, dotychczas najmocniejszy rywal stambulskiej wielkiej trójki, żyje pretensjami do krajowej federacji, która nie przyznała mu mistrzostwa ignorując korupcyjną aferę Fenerbahçe. Teraz, wreszcie, czarnomorscy fani będą mieli powody do uśmiechu. Nie chodzi jednak o wyniki klubu, a talenty, które błyszczą na tutejszych boiskach. A Yusufie Yazıcım i Abdülkadirze Ömürze ma usłyszeć świat.

próbach budowy drużyny według dziesiątek kosztownych, nieudanych pomysłów, ekipa jest zmuszona do postawienia na wychowanków. Wśród nich nie brakuje diamentów, które ratować mają nie tylko sytuację Trabzonsporu, ale i tureckiej kadry. Synowie gospodarni – Trzy lata temu obiecałem mamie, że kupię jej dom i udało mi się dotrzymać słowa. Teraz chcę zarobić na nowy samochód dla ojca. Moim priorytetem jest rodzina – przyznaje Yusuf Yazıcı.

Trabzonspor stoi na skraju bankructwa. Kolejni prezesi z przerażeniem patrzą na stan klubowego konta i rosnący debet. Choć brzmi to absurdalnie, wielki finansowy kryzys trapiący ten klub, może się okazać… najlepszym co spotkało go od lat. Po wielu nieudanych

Rocznie, 21-latek mający na koncie już 9 występów w pierwszej reprezentacji, dostaje od klubu 250 tysięcy lir. Na taką samą pensję, po podwyżce, może liczyć jego dwa lata młodszy kolega, kapitan krajowej młodzieżówki, Abdülkadir Ömür. Wcześniej nastolatek otrzymywał 50 tysięcy rocznie. To… 400 razy mniej niż największy gwiazdor drużyny Burak Yılmaz. – Nie mógłbym zrezygnować ze szkoły. Po zajęciach jem w domu zrobiony przez mamę obiad i ruszam na trening. Daję mojej rodzinie wszystko, co mam. Oni rewanżują się wspaniałą opieką. Już gdy byłem dzieckiem, traktowali mnie jak dojrzałą, odpowiedzialną osobę – zdradza Ömür. Zarówno on, jak i Yazıcı, zdają się być przeciwieństwem tureckich „supertalentów”, do których przyzwyczaili się w kraju łączącym dwa kontynenty. Kilka lat temu „nowym Messim” okrzyknięty został Muhammed Demirci. Nastolatek, którym interesowała się Barcelona, szybko zaczął korzystać ze zbyt wcześnie zdobytej sławy i zmarnował talent. Dziś nie łapie się do składu w drugoligowym Istanbulsporze. Podobnych historii nie brakuje. Dojrzałość bijąca od Yazıcıego i Ömüra zdaje się być dowodem na to, że przed nimi stać może całkowicie inna przyszłość. Z atestem jakości Özila Yusuf Yazıcı karierę zaczynał jako skrzydłowy. W klubowej szkółce dostrzegli jednak, że piłkarz lepiej czuje się na „dziesiątce”. – Zdarza się, że piłka długo nie ląduje na boku, jest się daleko od gry. Ja chcę być zawsze tam, gdzie jest futbolówka – tłumaczy. Od pewnego czasu dzieli agenta z Mesutem Özilem. Ten zadbał o to, by jego słynny klient odpowiednio namaścił swojego następcę w wielkim futbolu. – 32

32

Turkish Delight 2018 Turkish Delight 2018


Wszystkiego najlepszego dla jednego z największych tureckich talentów! Podążaj dalej za swoimi marzeniami i nigdy nie przestawaj w siebie wierzyć! – napisał na Twitterze gwiazdor Arsenalu w dniu 21. urodzin Yazıcıego, kierując na niego spojrzenia tysięcy kibiców z całej Europy. Laurki wystawiane są też wciąż grającemu na skrzydle Ömürowi, który raz po raz pojawia się w rankingach największych światowych talentów i nazywany jest połączeniem Messiego i Hagiego. Zachwyty nie mogą dziwić. Tylko w ostatnim sezonie Süper Lig tych dwóch młodych graczy spędziło na boisku w sumie niemal 4500 tysiąca minut, zdobywając 13 goli i dokładając do tego 11 asyst. Miłość, która spłaci długi Dwa supertalenty Trabzonsporu mają naprawić błędy popełniane przez włodarzy klubu w poprzednich latach. Obaj deklarują swoją miłość do klubu i ogromną wdzięczność za to, że dostali tu szansę.

ich sprzedać, zarobi fortunę. W kontekście obu graczy mówi się obecnie o ofertach z Anglii, Niemiec i Hiszpanii opiewających na ok. 15 mln euro. Władze klubu pozostają jednak niewzruszone. – Wszyscy martwią się naszą sytuacją ekonomiczną. Niektórzy gracze przez miesiące nie dostawali wypłat. W drużynie walczącej o tytuł piłkarze nie mogą martwić się o to, czy dostaną pieniądze. Na chwilę obecną mamy 913 mln lir zadłużenia. Jeśli ktoś chce kupić Yusufa i Abdülkadira, musi spłacić nasz dług, wyłożyć 950 mln lir (160 mln euro). W innym przypadku nie zamierzamy ich sprzedawać – odgraża się prezes klubu Ahmet Ağaoğlu. I choć z czasem zaczyna mięknąć, możemy być pewni, że rekord najdroższego piłkarza ligi tureckiej, jest zagrożony. Na szczęście potencjalni kupcy mogą mieć jeszcze większą pewność, że na Yazıcım i Ömürze się nie zawiodą. FC

Zacząłem grać w piłkę, gdy miałem 6 lat. Początkowo kopałem między ulicami. Zawsze wspierali mnie rodzice. Tata pomagał mi gdy zaczynałem. Mama chciała, żebym dużo

czytał i został żołnierzem lub policjantem, ale od pewnego momentu jest moją największą fanką – opowiada Yazıcı. – Gdy kiedyś odwiedziliśmy siedzibę klubu, moi koledzy z klasy ruszyli w stronę stojącej w pobliżu fontanny, by napić się wody. Ja zatrzymałem się zapatrzony na piłkarzy. „Powinienem być wśród nich”, mówiłem. Dziękuję Allahowi, że marzenie się spełniło – dodaje. Jeszcze bardziej wdzięczny za dostanie szansy w Trabzonsporze jest Ömür. Wysłannicy klubu wypatrzyli go odwiedzając szkołę w jego rodzinnym Çarşıbaşı. Miał 9 lat. W sezonie 2010/11 podawał piłki swoim późniejszym kolegom z drużyny: Burakowi Yılmazowi i Onurowi Kıvrakowi. – Miałem ochotę wbiec na boisko i przejąć futbolówkę. Śniłem o tym, by być jednym z nich – przyznaje. Dziś obaj piłkarze w pełni spłacają dług wdzięczności. W trudnym dla klubu czasie gwarantują piłkarską jakość niskim kosztem. Gdy Trabzonspor zdecyduje się 33 33


Mikołaj Lipiński @MikLipin

Wielkie kluby ze Stambułu, znane nazwiska kuszone milionowymi pensjami i oddani kibice, którzy potrafią uraczyć człowieka zapierającą dech w piersiach oprawą. To tylko jedna strona tureckiego futbolu. Na drugą składają się różnego rodzaju wariactwa, skandale i absurdy. Jeśli dotychczas uważałeś polską piłkę za abstrakcyjny dowcip rodem ze skeczów „Latającego cyrku Monty Pythona”, to trzymaj się mocno. Futbol znad Bosforu wydaje się mówić do naszego: „Ja tego nie przebiję? Potrzymaj piwo” i odgrywa jeszcze większą tragikomedię. Turcja to wyjątkowa kraina ajranem, herbatą i absurdem płynąca. Czy podczas derbów Stambułu dojdzie do zadymy? A pytasz dzika, czy sr… w lesie? No właśnie. Można się było o tym przekonać w kwietniu 2018 roku podczas rewanżowego starcia Fenerbahçe z Beşiktaşem w Pucharze Turcji. Sędzia przerwał mecz w 55. minucie spotkania, po tym jak dla temperatury na trybunach zabrakło skali. Najboleśniej przekonał się o tym trener gości Şenol Güneş, który stał się celem wściekłych kibiców. Jeden z przedmiotów wyrzuconych z sektora gospodarzy na tyle mocno trafił w głowę szkoleniowca, że ten aż upadł na murawę. Nie obyło się bez wizyty w szpitalu. Zdjęcia zszytej głowy Güneşa obiegły cały świat. No cóż… Witamy w Turcji!

Okazuje się, że w Turcji uważać trzeba nie tylko na kibiców, ale i na… członków rodziny. W 2010 roku mecz drugiej ligi został wstrzymany po tym, jak trener klubu Mersin Idman Yurdu – Yüksel Yesilova – został sześć razy dźgnięty przez starszego brata – Murata. Facet po prostu zeskoczył z trybun i zaatakował pochłoniętego pracą przy bocznej linii brata. Dlaczego? Murat chciał ponoć ukarać trenera za rzekome napastowanie kobiety z jego rodziny. Yüksel oczywiście wszystkiego się wyparł. Później postanowił na jakiś czas dać sobie spokój z Turcją i kontynuował “karierę” w Rumunii, Rosji oraz Macedonii, ale bez spektakularnych sukcesów. W sezonie 2017/2018 był widziany w tureckim trzecioligowcu Büyükcekmece Tepecikspor. Można więc śmiało stwierdzić, że jego kariera została… zarżnięta.

Praca trenera w świecie futbolu nie jest łatwa. W Turcji poziom trudności jest jeszcze wyższy. Kiedy nie atakują cię wściekli kibice lub brat pałający żądzą zemsty, to możesz stracić pracę szybciej niż zdążysz powiedzieć: „Sokratis Papastathopoulos”. W grudniu 2015 roku przekonał się o tym Yılmaz Vural, który objął walczący o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej Gençlerbirliği. Jego karierę na tym stanowisku można podsumować tak: pojechał z drużyną na mecz wyjazdowy z Eskişehirsporem, dostał 0:2 i… został zwolniony. Trenerem był dokładnie 6 dni. Podobno poszło o to, że Vuralowi zachciało się transferów. W Turcji chyba jednak nie słyszeli o legendarnym “Efekcie nowej miotły”. Turkish Delight2018 2018 Turkish Delight

3434


Dobra, dość o absurdalnych wypadkach i przygodach trenerów! Teraz zajmijmy się tymi, dla których kręci się to całe show, czyli kibicami. A oni, jak już wcześniej ustaliliśmy, potrafią być bardzo nerwowi i porywczy. W sierpniu 2017 roku w Superpucharze Turcji doszło do starcia mistrza – Beşiktaşu – ze zdobywcą pucharu Konyasporem. Minuty mijały, a boisko coraz bardziej przypominało biuro rzeczy znalezionych. Pamiętacie Miśka z Wisły Kraków i legendarny nóż w głowie Dino Baggio? Okazuje się, że nad Bosforem nie brakuje takich “Miśków”... W 79. minucie na boisku wylądował nóż. Całe szczęście nikt nie został trafiony, a sytuację opanował Ricardo Quaresma. Król rabony pokazał, że z “motylkiem” potrafi obchodzić się lepiej niż członkowie gangów z „West Side Story”. Oddał nóż sędziemu i można było kontynuować grę. Miłość tureckich kibiców do swoich klubów nie jest cierpliwa ani łaskawa. I często unosi się gniewem… To zresztą nic nowego, swego czasu śpiewał o tym nawet Glaca: „Dzisiaj mnie kochasz, jutro nienawidzisz”. Ta granica jest naprawdę cienka i łatwo ją przekroczyć. W maju 2016 roku Eskişehirspor rozpaczliwie walczył o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Drużynę czekał domowy mecz z Başakşehirem i nie było zmiłuj! Trzeba było go wygrać! W Ekstraklasie tego typu spotkania nazywa się meczami o 6 punktów. W ostatnich minutach meczu utrzymywał się wynik 1:1, ale miejscowi kibice dalej wierzyli i głośnym dopingiem wspomagali ukochaną drużynę. W 93. minucie gola na 1:2 strzelili goście. Załamka? Nie, demolka! Na trybunach rozpętała się prawdziwa wojna, która skończyła się… podpaleniem stadionu. Chuligańska akcja jak z polskich stadionów w latach 90-tych! To i tak miał być ostatni mecz ekipy Eskişehirsporu na tym obiekcie, który po sezonie szedł do rozbiórki. Nikt chyba jednak nie przypuszczał, że to nastąpi tak szybko.

Tureccy fani piłki nożnej słyną nie tylko z porywczości, ale i niesamowitej fantazji. Pod koniec kwietnia 2018 roku cały świat usłyszał o niejakim Alim Demirkayu. Ali to zagorzały kibic Denizlisporu, który dostał roczny zakaz stadionowy. W związku z tym nie mógł obejrzeć zbliżającego się domowego, ważnego meczu z Gaziantepsporem. Takiego wydarzenia nie mógł odpuścić, więc kombinował, kombinował i wymyślił jak obejść zakaz. Wynajął dźwig, z którego oglądał popisy piłkarzy i ochoczo dopingował swoją ukochaną drużynę. Skończyło się interwencją policji, ale również dożywotnią sławą w internetach. Dzięki tej akcji Ali dorobił się w sieci pseudonimu “Irregular Ali” (z ang. nietypowy, dziwny, nadzwyczajny). Poza tym było warto, bo Denizlispor wygrał aż 5:0.

Było o trenerach, kibicach, a teraz przyszedł czas na piłkarzy. Chociaż to chyba jednak za dużo powiedziane, bo tak naprawdę mam na myśli amatorów bawiących się w piłkarzy. O meczu tych “zawodników” usłyszał cały świat. Było to spotkanie z marca 2015 roku, w którym udział wzięły drużyny Yagcilar i Hamzabeyli. Wszystko płynęło niczym futbolowa symfonia aż do 89. minuty meczu. Wtedy właśnie święto piłki nożnej w mieście Manisa przerodziło się w grubą rozróbę obu drużyn. Sędzia Yasin Saygılı był bezwzględny i zaczął wyciągać czerwone kartki. Gospodarze zobaczyli ich 7, a goście 8, co daje zawrotną sumę 15 czerwonych kartek w jednym meczu. Tak się przechodzi do historii piłki nożnej! Chyba nie trzeba dodawać, że tym kilku gościom, którzy pozostali na boisku nie było dane dokończyć meczu. Pewnie nie narzekali, bo dzięki temu szybciej skoczyli na zimnego, pomeczowego browarka.

35 35


Nocne dzwak

czyli Polak i Belg siadają do pogawędki o tureckiej piłce, nadchodzącym sezonie

podobnego dzieje się na stadionie Kasımpaşy, ale arena i fanbase znacznie mniejszy.

Filip Cieśliński @FilipCieslinski

W Premier League, gdzie na stadionach panuje piknikowa atmosfera, fani są biernymi widzami, którzy robią hałas tylko wtedy, gdy pada gol.

Kaan Bayazit @Razzerian

Filip Cieśliński: Co jest z nami do cholery nie tak, że czekamy z niecierpliwością akurat na start Süper Lig, a nie na przykład na Premier League czy Primiera Division? Kaan Bayazit: To trochę skomplikowane pytanie. W moim przypadku to oczywiście kwestie kulturowe, powiedziałbym nawet, że dziedzictwo. Wkręciłem się w tę ligę już jakieś 20 lat temu. To dla mnie to norma, że czekam na początek Süper Lig zamiast na Premier League czy którąś z innych pięciu topowych lig. Ok, Turcja może nie ma 100 milionowych transferów, czy graczy na poziomie światowej czołówki. Ale ma Ricardo Quaresme – przez którego, z tego co pamiętam, sam wciągnąłeś się w tę ligę w 2010 roku – Wesley’a Sneijder’a czy kiedyś Gheorge’a Hagi’ego. W Süper Lig zawsze znajdą się kolorowe postacie. W ostatnich latach nawet mniejsze kluby miały takich graczy jak Samuel Eto'o, Vagner Love i Asamoah Gyan. Jednak chyba tym ważniejszym powodem mojego zainteresowania tureckim futbolem jest atmosfera na stadionach. Nawet w drugiej czy trzeciej lidze są kluby, które na swoich stadionach gromadzą całkiem spore tłumy, szczególnie w porównaniu z Belgią, w której mieszkam. Tutaj mniejsze ekstraklasowe ekipy przyciągają średnio około 6.000 fanów, podczas gdy w Turcji kluby z drugiej i trzeciej ligi, takie jak Eskişehirspor, Denizlispor, Sakaryaspor, Ankaragücü, Karsiyaka itp. gromadzą nawet od 12.000 do 20.000 fanów. I nie muszę chyba wspominać o niesamowitej atmosferze, którą tworzą ci kibice. Śpiewają przez 90 minut bez względu na to czy twoja drużyna wygrywa, czy nie. I to jak śpiewają! Do teraz płaczę po nocach z tęsknoty za kibicami wspomnianego przez Ciebie Eskişehirsporu, który jakiś czas temu spadł z Süper Lig. Oni na mecze przychodzili z bębnami i trąbkami! Teraz coś Turkish Delight 2018 Turkish Delight 2018

36

Oj, będzie krytyka jak dorwie się do tego jakiś fan ligi angielskiej! Ok, może trochę przesadzam i na pewno nie dotyczy to wszystkich angielskich klubów, ale chodzi o to, że oni zwyczajnie nie mogą się równać z tureckimi klubami i ich kibicami. Tak jak powiedziałeś, turecką ligę zacząłem oglądać właśnie dzięki Quaresmie. Beşiktaş był wtedy chwilę po ściągnięciu Gutiego, a za sterami był Bernd Schuster. Możesz sobie tylko wyobrazić jaki potem miałem dylemat, jak Rysiek odszedł do Emiratów. Na szczęście zostałem z turecką piłką i nawet doczekałem się za to nagrody! Mówię o zeszłym sezonie – cóż to była za rywalizacja! Myślisz, że tegoroczny może być równie wyrównany? Tak, wierzę, że tak. Gdyby Beşiktaş zdobył kolejny tytuł w minionym sezonie różnica między klubami zrobiłaby się zbyt duża. Swój świetny występ w Lidze Mistrzów Beşiktaş przypłacił stratą punktów w pierwszej połowie sezonu. Galatasaray i Fenerbahçe nie grali w fazie grupowej europejskich rozgrywek, a to dało im przewagę na domowym podwórku, której potrzebowali, żeby prześcignąć Czarne Orły. Gdyby Beşiktaş wygrał zeszłoroczną ligę klub byłby dziś w o wiele lepszej sytuacji finansowej i myślę, że byliby już nie do doścignięcia w tym roku. Tak więc jeśli mowa o rywalizacji, to uważam, że dobrze się stało. Choć jasne, że jako fan Beşiktaşu wolałbym, żeby było inaczej. Za późno, oficjalnie wykreślam Cię z listy członków Çarşı Poland. Dawaj dalej, kto zo-


ów rozmowy

Süper Lig, największych talentach nad bosforem oraz napadziorach z kanady stanie mistrzem? Galatasaray praktycznie zachował całą swoją podstawową jedenastkę nietkniętą. Prawda jest jednak taka, że poza wypożyczeniem Onyekuru, nie dokonali też żadnych wzmocnień. Fenerbahçe – które moim zdaniem ma najsłabszy skład, właśnie wypożyczyło André Ayew’a i Islama Slimaniego. To da im ogromnego kopa. Beşiktaş ma pewne dziury w składzie po odejściu Talisci i Fabriego, ale oni nadal stanowią konkurencję. No i oczywiście czarny koń, İstanbul Başakşehir, którego nie można lekceważyć. Po tym jak ukończyli ligę odpowiednio na drugim i trzecim miejscu w dwóch poprzednich sezonach, w tym roku znów wyglądają groźnie. Moim zdaniem tegoroczny sezon znów będzie wyścigiem tylko czterech graczy. I mam nadzieję, że tym razem żadna z tych drużyn nie będzie miała takiej przewagi, jaką w zeszłym sezonie zyskali rywale Beşiktaşu, odpoczywając sobie, gdy Czarne Orły grały w Europie. Dzięki temu zobaczymy jak prawdziwy zwycięzca unosi w górę swoje trofeum. Moim zdaniem tegoroczna walka o tytuł rozegra się pomiędzy Fenerbahçe i Galatasaray. Beşiktaş potrzebuje czasu na odbudowę drużyny, pozyskanie młodych zawodników. Problem leży w tym, że te najlepsze młodziki wybrały nie Beşi, a Fenerbahçe. Spokojnie możemy im zazdrościć Ferdiego czy Barışa. Nie mogę się z Tobą nie zgodzić. Jasne, Fenerbahçe zdobyło kilku fajnych piłkarzy, ale czy te dzieciaki są już gotowe do przewodzenia drużynie? Spójrzmy na ich wyjściową jedenastkę... ona zwyczajnie nie może się równać tej obecnej w Galatasaray, czy nawet Beşiktaşu. Z dwoma, no może trzema, dobrymi transferami Beşiktaş znów będzie zdecydowanie najlepszym zespołem. Wszystko, czego ten klub potrzebuje, to dobry, kreatywny pomocnik, bramkarz i być może napastnik. Wyjściowa jedenastka Galatasaray jest

świetna, co udowodnili w zeszłym sezonie. Nie grali wtedy jednak w europejskich pucharach, a to zdecydowanie burzy grafik. W tym roku zagrają w Lidze Mistrzów i nie mogą sobie pozwolić na wystawienie tam drugiego składu. Ich fani zwyczajnie im na to nie pozwolą. Zobaczmy więc jak to z nimi będzie, gdy będą rozgrywać spotkania średnio co 3-4 dni. To samo dotyczy Fenerbahçe, które zagra w fazie grupowej Ligii Europy. Galatasaray ma ten problem, że poza znakomitą pierwszą jedenastką nie ma tam zbyt wielu dobrych zawodników. Krótka ławka gubiła już nie takie drużyny, rzeczywiście mogą mieć problem. Myślisz, że pod koniec okienka transferowego wydarzy się jeszcze coś ciekawego? Tak, na pewno. Galatasaray i Fenerbahçe są w trudnej sytuacji. Żeby kogoś kupić lub wypożyczyć muszą najpierw kogoś sprzedać – inaczej UEFA nie pozwoli im zgłosić tych nowych piłkarzy do europejskich rozgrywek. Za to Beşiktaş sprzedał już kilku zawodników i dzięki temu odłożył trochę pieniędzy. Oczekuję za nie dobrego, kreatywnego pomocnika, bramkarza no i może jeszcze napastnika. Po tym jak Fenerbahçe pozyskało Slimaniego, wiele bym się już po nich nie spodziewał. Chyba, że środkowego obrońcy. Albo kogoś z kartą na ręku, czy kolejnego zawodnika na wypożyczenie. Dla Galatasaray najważniejszym zadaniem było znalezienie kogoś na pozycję numer 8. Postawili na Emre Akbabę z Alanyasporu. Długo mieli na niego chrapkę i początkowo uzgodnili ten transfer z samym piłkarzem. Buntował się jego klub, który dogadał się z Başakşehirem, chcącym za niego wyłożyć 5 mln euro. Sam piłkarz odmawiał jednak nawet podjęcia rozmów z IBFK, upatrzywszy sobie Galatę. Ta podwyższyła ofertę z 3 do 4 milionów i transfer doszedł do skutku. Moim zdaniem Beşiktaş koniecznie musi coś zrobić. Rozpoczęcie sezonu z Cylem Larinem jako pierwszym napastnikiem – nawet jeśli dobrze sobie radzi podczas sparingów, czy w Lidze Europy – będzie ogromnie ryzykowne. Z drugiej strony nie możemy wykluczać, że chłopak zaskoczy i tak jak Cenk Tosun zarobi 37


dla klubu duże pieniądze. Jest utalentowany i zdecydowanie może być topowym napastnikiem. Ale opierać na nim grę, kiedy znów chcesz podbić Süper Lig? To ogromnie ryzykowne. Chociaż z zawodnikami takimi jak Quaresma, Jeremain Lens i może... Nacer Chadli? Jeśli dadzą mu wystarczająco dużo podań może ustrzelić sporo goli. Myślę jednak, że Beşiktaş musi sprowadzić takiego napastnika, jakim był niegdyś Mario Gómez. Nie możemy zapominać, że Cenk Tosun rozwinął swoje umiejętności ucząc się od najlepszych graczy, takich jak Demba Ba i właśnie Niemiec. Larin obecnie nie ma takiej możliwości. A jak Twoim zdaniem poradzi sobie w tym sezonie Trabzonspor? Kompletny chaos, brak pieniędzy, TFF odmawia rejestrowania nowych piłkarzy. Gdyby nie Yusuf i Abdülkadir nie mieliby żadnych nadziei. Tak, Trabzonspor znów jest w kompletnym nieładzie. To smutne, jeśli spojrzeć na ich możliwości. Mają dobry stadion, zaplecze fanów, tradycję… Wszystko by móc co najmniej rywalizować o europejskie puchary. Ale kiedy ostatnio Trabzonspor grał w Europie? Pięć lat temu? To naprawdę kiepskie. Chciałbym, żeby szło im lepiej, bo to klub z potencjałem. Jednak z takim zadłużeniem (185 mln euro) i kiepskim zarządzaniem przez ostatnie 7-8 lat trudno jest im wrócić na szczyt. Najgorsze, że niczego się nie uczą. Rok temu mieli zacząć oszczędzać, a zamiast tego wrócili na swoje dawne tory, sprowadzając z powrotem przepłacanego Buraka Yılmaza. Nie mówię, że Burak jest złym zawodnikiem. Jednak dla nich był za drogi, zdecydowanie nie było ich na niego stać. A to tylko czubek góry lodowej. Patrząc na kontrakty Kucki czy Sosy można się złapać za głowę, tym bardziej, gdy zestawimy je ze śmiesznymi kwotami pobieranymi przez Yusufa i Abdülkadira, którzy tak naprawdę ciągną tę drużynę. Świetnie pamiętamy okoliczności, w których gwiazdor Sosa odchodził z Beşiktaşu. Było narzekanie na sytuację polityczną, fochy i przede wszystkim troszczenie się o swój portfel. To nie jest piłkarz, który zgodzi się na obniżkę pensji. Trabzonspor musi wrócić do tego, co uczyniło ten klub wielkim. Musi wykorzystać swoje talenty z regionu Morza Czarnego i skautować w tym celu całą Turcję. Yusuf i Abdülkadir są świetnymi przykładami tego, do czego jest zdolna ich akademia. Fatih Tekke i Gökdeniz Karadeniz też byli jej produktami. Nie jest więc tak, że nie mają tam utalentowanych graczy. Powinni przestać Turkish Delight 2018 Turkish Delight 2018

38

konkurować z klubami ze Stambułu i skupić się na lokalnych talentach, by wrócić do swoich korzeni. A co z czarnym koniem nadchodzących rozgrywek? W zeszłym sezonie Göztepe i Kayserispor wykonali świetną robotę. Myślisz, że powtórzą to w tym roku? Myślę, że Rizespor może nas pozytywnie zaskoczyć. Ofensywna strona zespołu Deli Ibo wygląda naprawdę dobrze. Gorzej jest z tyłu. Gracze będą potrzebowali czasu by się zgrać, lepiej poznać. W sparingach regularnie tracili po kilka bramek na mecz. Cóż, najpierw chciałbym jasno powiedzieć, że oczekuję, że którakolwiek z trzech stambulskich drużyn, która myśli o ukończeniu sezonu na podium, musi zdobyć co najmniej 70 punktów. Nie wierzę, by Başakşehir odpuścił w tym roku. Przeciwnie, po raz kolejny będą naciskać na swoich starszych braci ze Stambułu, by dali z siebie wszystko, jeśli rzeczywiście chcą skończyć sezon w pierwszej trójce. A co do innych rewelacji? Ostatnio, w analizie dla Kronik Futbolu, wytypowałem Rizespor jako „zespół warty śledzenia”. Ankaragücü ma moim zdaniem – przepraszam za wyrażenie – gównianego trenera, nie mieli też dobrego sezonu przygotowawczego. Pełna zgoda, po tym co Ismail Kartal wyczyniał w Fenerbahçe czy Eskişehirsporze czuję, że będzie pierwszym do odstrzału. W Ankarze mają jednak całkiem ciekawy skład. Nie mam pewności co do Kayserisporu. Pierwszą połowę sezonu mieli dobrą ale rozczarowali nas w drugiej rundzie. Göztepe było świetne, ale myślę, że sprzedaż Jahovica, a teraz wypuszczenie trenera Tamera Tuny było błędem. Spójrzmy na drugą stronę tabeli. Kto w tym roku pożegna się z Süper Lig? Beniaminek z Erzurum wygląda dosyć marnie. Prawdopodobnie będzie groźny na własnym terenie, szczególnie zimą, ale czy to wystarczy im do utrzymania? Nie sądzę. Zrobili kilka ciekawych transferów, jak choćby Özera Hurmaciego czy Egemena Korkmaza, o ile ten tylko uniknie kontuzji, ale biorąc pod uwagę cały zespół, brakuje im jakości. Drugie miejsce w czerwonej strefie może zająć Malatyaspor, ale w zeszłym sezonie bronił


się tak sprawnie, że nie skazywałbym ich z góry na niepowodzenie… Ja za to jak najbardziej, polecą. To nie jest dobre środowisko do budowy piłkarskiego sukcesu. A numer trzy? Wspomniane Ankaragücü? Jestem bardzo ciekaw co pokażą w skali całego sezonu. Mogą być według mnie kompletną pomyłką albo rewelacją sezonu. Problemy może mieć za to Alanyaspor, o ile nie uda im się zatrzymać Emre Akbaby, ale stosunkowo solidna kadra powinna dać im utrzymanie. Ostatnią, ale zdecydowanie nie najmniej prawdopodobną opcją, jest według mnie spadek Antalyasporu. Mają spore problemy i po transferowym szaleństwie zalegają swoim piłkarzom z pensjami, zawodnicy nie wyglądają na szczęśliwych i zmotywowanych, wielkie gwiazdy odeszły. To może być kombinacja kosztująca ich utrzymanie w lidze.

zdecydowanie za wcześnie, żeby skreślać go w kontekście fajnej, zagranicznej przygody. Fenerbahçe kupiło kilku interesujących młodziaków, którzy za kilka lat mogą narobić szumu na Starym Kontynencie. Wszystko zależy jednak od tego, jak często będzie z nich korzystał Cocu. A będzie? To Twój koleżka z Beneluxu, powinieneś znać go na wylot. Wygląda na to, że tak, choć Cocu nigdy nie był wielkim fanem wprowadzania do drużyny młodych graczy, jeśli ci nie byli jeszcze na to gotowi. Gdy w Turcji dojdą do tego potężne oczekiwania i presja, może być bardzo różnie. Uwierzę, jak zobaczę. Wracając jednak do głównego wątku, Emre Akbaba nie jest wystarczająco dobry, by odnaleźć się w czołowych ligach. Ten, który może tam pasować to za to Cyle Larin. On oczywiście, niestety, nie jest jednak Turkiem… Nie takich już tu naturalizowali. Ja tam jestem gotowy na nowego Gökçeka Vedersona. No i na nowy sezon, z całym dobrodziejstwem inwentarza. Jak dobrze, że już nie trzeba dłużej czekać.

Szukam pozytywnego akcentu na koniec i chciałem zahaczyć o temat tureckich talentów, które podbijają teraz Europę. Szczerze jednak mówiąc, po tym jak zagranicą świetnie radzą sobie byłe asy Süper Lig – Cengiz, Enes czy Cenk, raczej nie widzę kolejnych nazwisk, które mogłyby opuścić kraj i robić karierę w jednej z czołowych lig. Oğuzhan Özyakup miał być kimś takim, ale w obecnej formie nie ma co liczyć na wielkie zainteresowanie. Emre Akbaba raczej zostanie w Turcji. Karierę zrobią prędzej czy później Yusuf i Abdülkadir, ale Trabzonspor chyba teraz jeszcze ich nie wypuści. Masz inne typy? Abdülkadir i Yusuf na pewno trafią zagranicę za rok lub dwa. Myślę, że taki czas nie zrobi im poważnej krzywdy. Trudno szukać w Süper Lig innych rodzimych talentów, bo, nie oszukujmy się, większość ekip bazuje na zawodnikach, którzy dawno przekroczyli już 23 rok życia. Oğuzhan niedługo skończy 26 lat, ale to jeszcze 39 39


Akhisar Belediyespor Poprzednie sezony:

Spor Toto Akhisar Stadium Rok budowy: 2018 Pojemność: 12 Fot. akhisarhaber.com

Pseudonim: Akigo Rok powstania: 1970 Prezes: Hüseyin Eryüksel Sukcesy: Superpuchar Turcji 2018, Puchar Turcji 2017/18; mistrzostwo 1.Lig 2011/12

Przewidywana jedenastka:

AKHISAR Miasto w prowincji Manisa. Zamieszkuje je ok. 107 tys. ludzi (tj. niewiele mniej niż cały powiat warszawski zachodni). W Akhisarze, poza piłką nożną, ogromną popularnością cieszą się szachy. W 2009 r. miasto gościło rozgrywki olimpiady szachowej juniorów do lat 16. Akhisar leży na trasie autostrady Izmir – Stambuł, co sprzyja rozwojowi przemysłu. Dla przykładu 10% zasobów tytoniowych całego kraju pochodzi właśnie z okolic Akhisaru. Mimo, że miasto zamieszkuje większość muzułmańska ciekawostką jest, że Ulu Camii (Wielki Meczet) powstał najprawdopodobniej na ruinach jednego z Siedmiu Kościołów Apokalipsy, czyli siedmiu głównych kościołów wczesnego chrześcijaństwa, o których św. Jan wspomina w Księdze Apokalipsy.

Akhisar Ważni rezerwowi: Milan Lukac, Caner Osmanpasa, Avdija Vrsajevic, Eray Ataseven, Güray Vural, Daniel Larsson Turkish Delight 2018

40


9

drużyn zdobyło Superpuchar Turcji. Akhisar jest wśród nich

6

Tego znasz:

2016

to rok, w którym Akhisar był po raz ostatni w strefie spadkowej

Tego warto znać:

Tego poznasz:

Bilal KISA

Ömer BAYRAM

Turecki Xavi Hernandez (nie tylko dlatego, że jako 35-latek zbliża się do emerytury). Znany ze znakomitego rozprowadzania piłki w środku pola, umiejętności przytrzymania jej i wizji gry. Przez karierę przeszedł po cichu, błyszcząc tylko pojedynczymi seriami – jak w latach 06-08 w Ankarasporze, czy 12-15, podczas ostatniej przygody z Akhisarem. Ta druga przygoda dała mu transfer do Galaty i krótki powrót do kadry.

Wyjątkowy przypadek pokazujący, że karierę można zrobić regularnym zmienianiem klubów na… słabsze. W 2012 roku ten lewy obrońca, wtedy jeszcze występujący na skrzydle, zamienił holenderską Eredivisie na Kayserispor. Potem ten porzucił dla wiecznie zagrożonego spadkiem Akhisaru. I choć brakuje w tym logiki taktyka ta dała mu grę w kadrze narodowej i Puchar Turcji.

Yevhen SELEZNYOV Do Turcji trafił w styczniu 2017 roku z Szachtara Donieck. Kibicom przedstawił się wyjątkowym cwaniactwem, umiejętnością przepchnięcia rywala i wypracowania sobie pozycji z aktywnym użyciem łokci. Wie, kiedy położyć się w polu karnym, by naciągnąć sędziego na gwizdek. Umie znaleźć się we właściwym miejscu, we właściwym czasie. Lubi strzelać tym najsilniejszym, w kluczowych meczach sezonu.

goli w 6 meczach strzelił Galatasaray Seleznov

A ten ma to wszystko poukładać:

Safet SUŠIĆ Gdyby tylko był trenerem tak dobrym, jakim niegdyś był piłkarzem, to Turcja – którą podczas szkoleniowej przygody upodobał sobie szczególnie – prawdopodobnie miałaby na piłkarskiej arenie znacznie więcej powodów do radości. Susić pracuje tu z przerwami od 1994 roku. Pracę w Stambule, Konyi, Ankarze, Rize czy Alanyi przeplatał przygodami we Francji, czy 5-letnią pracą z reprezentacją Bośni i Hercegowiny. Do Akhisaru trafił latem, już po zdobyciu przez ten klub pierwszego w historii Pucharu Turcji. Działacze wierzą, że będzie w stanie lepiej od Okana Buruka zaprezentować drużynę w Europie.

MOCNE STRONY:

SŁABE STRONY:

MÓJ TYP:

• Kopniak po zdobyciu trofeów • Tanie, solidne transfery • Kontrataki

• Konieczność gry na kilku frontach • Strata gwiazd

miejsce

13

41


Te le s e t M o b il y a Ak h is a r B e le d i y e Ge n ç l ik v e S p o r Ku lü bü

KOPCIUSZEK Z

KRAJU OLIWEK 5 sierpnia, w meczu otwierającym kolejny sezon piłkarskich rozgrywek w Turcji, Akhisar Belediyespor sensacyjnie pokonał po rzutach karnych wielki Galatasaray i wywalczył Superpuchar Turcji. Po meczu główne place niewielkiego miasta wypełniły się tysiącami kibiców. Ulice rozświetlały odpalone race, a budynki trzęsły się od chóralnych śpiewów. Wraz ze świtem wróciła tutejsza normalność. Na oficjalnej miejskiej stronie pojawiło się zdjęcie burmistrza otwierającego nową dzielnicę. Inna, ze swojej czołówki informowała, o otwarciu w Akhisarze oddziału słynnej szkoły przemysłowo-rolniczej. Miejsca na poinformowanie o sukcesie lokalnej drużyny zabrakło. Akhisar, dawna Tiatyra, pojawia się w biblijnej apokalipsie św. Jana. "Znam twoje czyny, miłość, wiarę, posługę i twoją wytrwałość" – rozpoczyna się wiadomość do tutejszego Kościoła, którą apostoł miał przekazać na życzenie Jezusa. Z tutejszego kościoła, w sensie budowli, zostały już tylko mętne wspomnienia. Kościół, jako wspólnota chrześcijańska, zniknął w 1922 roku, kiedy armia tureckich nacjonalistów wybiła 7 tysięcy tutejszych Greków. Została tylko wspominana w Nowym Testamencie wytrwałość. Cechują się nią pracownicy tutejszych fabryk. Ci, którzy na rozciągających się wokół miasta polach uprawnych, zbierają oliwki, tytoń i winogrona. Wreszcie także piłkarze tutejszego klubu miejskiego, których od początku jego przygody z Süper Lig, sezon w sezon, wszyscy skazują na ostateczną klęskę. Kopciuszek szuka domu Dekadę temu Akhisar Belediyespor grał jeszcze na czwartym poziomie rozgrywkowym. Klub należący do liczącego 100 tysięcy mieszkańców miasta nie miał ani bogatej historii, ani wielkich ambicji. Moment jego nagłego rozwoju zgrywa się z rządami burmistrza Saliha Hızlı z Partii Sprawiedliwości i Rozwoju. Słynne dotychczas z największej w kraju produkcji tytoniu i oliwek miasto miało zyskać kolejne pole do pokazania się Turcji. Był nim futbol. Turkish Delight 2018

42

Do upragnionej Süper Lig Akhisar awansował w 2012 roku. Szybko okazało się, że marzenia o mocnej piłkarskiej drużynie w niewielkim mieście pod Manisą, wiązać się muszą z pewnymi problemami. Do gry na najwyższym szczeblu nie nadawał się tutejszy stadion. Przez bite pięć lat kibice musieli jeździć na domowe mecze swoich pupili do stolicy regionu, na arenę lokalnego rywala, Manisasporu. Nie może dziwić, że frekwencja była daleka od zachwycającej. Mimo problemów Akhisar Belediyespor przekraczał jednak kolejne granice. Rodzący się na wielką skalę projekt uwiarygadniały duże nazwiska. W klubie pojawili się piłkarze tacy jak Theofanis Gekas, Oumar Niasse, Ricardo Vaz Te czy Custodio. Na ławce trenerskiej kilka miesięcy spędził Roberto Carlos. Z roku na rok poprawiały się też wyniki. Drużyna świetnie zaczęła sezon 14/15, po 4 kolejkach zajmując pozycję lidera i pokonując 2:0 wielkie Fenerbahçe. Rok później, na 12 kolejek przed końcem, była jeszcze w strefie pucharowej. W sezonie 17/18 dwukrotnie pokonała Kanarki w lidze. Mimo jednej z najniższych wartości pierwszej drużyny w SL, rok rocznie bezpiecznie się utrzymywała. Najlepsze miało być jednak dopiero przed nią. W trzy wieczory do historii 28 stycznia 2018 roku klub wreszcie doczekał się otwarcia stadionu w swoim mieście. Powstanie 12tysięcznego Spor Toto Akhisar Stadyumu oznaczało zastrzyk gotówki – od sponsora tytularnego i ze sprzedaży biletów – oraz znaczną poprawę frekwencji. Mimo, że areny nigdy jeszcze nie udało się wypełnić, a średnia widownia na wiosennych spotkaniach nie przekracza 8 tysięcy, widok zapełnionego w znacznej większości obiektu w niewielkim mieście tak pochłoniętym przemysłem i rolnictwem trzeba uznać za sukces. To na tym, nowym obiekcie, Akhisarowi udało się kolejny raz wywalczyć utrzymanie w


lidze. Najważniejsze trzy wieczory w historii klubu, rozegrały się jednak z dala od jego nowego domu. 18 kwietnia, na rewanżowe spotkanie Pucharu Turcji z Galatasaray, Akhisar przyjeżdżał z koniecznością odrobienia jednobramkowej straty. Na własnym stadionie przegrał ze stambulską ekipą 1:2. Piłkarze mieli jednak wiarę i plan rozrysowany przez coraz śmielej radzącego sobie w roli szkoleniowca Okana Buruka. Plan ten miał się stać ich bronią na wszystkie kolejne wielkie spotkania. Mocny początek i gol Yevgena Seleznova już w piątej minucie meczu dał drużynie wiarę. Świetnie grał Muğdat Çelik, nie wiedzący jeszcze, że latem Galatasaray zakontraktuje go jako swojego piłkarza. Kolejny cios w 35. minucie znów zadał Seleznov. Rywale panikowali, wprowadzili na boisko swoje największe gwiazdy – Bafetimbiego Gomisa i Garry’ego Rodriguesa. Akhisar spowalniał grę, straszył sporadycznymi kontrami i dotrwał do ostatniego gwizdka. Klub pierwszy raz w historii awansował do finału krajowego pucharu. – Dla mnie i mojej drużyny, która pisze właśnie historię tego klubu, największym szczęściem jest widok ludzi świętujących na ulicach miasta – powiedział po meczu Buruk. Na finał z Fenerbahçe, 10 maja w Diyarbakırze, Akhisar wyszedł już bez kompleksów. Znów zadziałał mocny start i mordercze kontry. Pierwszy, w 32. minucie, na listę strzelców wpisał się Miguel Lopes. Fenerbahçe odpowiedziało, ale gole Abdula Sissoko i Heldera Barbosy załatwiły sprawę. Znów na boisku najlepszy był Çelik. Po raz kolejny Akhisar w ostatnich minutach musiał się bronić i także teraz zrobił to znakomicie. Po ostatnim gwizdku Cüneyta Cakira mógł cieszyć się ze zdobycia krajowego pucharu. – Reprezentowaliśmy w tym meczu całą Turcję. Ludzie wspierali nas, drużynę z Anatolii – zachwycał się po meczu Buruk. Rozpływał się też nad organizacją klubu i tym, że ten dotrzymuje wszystkich zobowiązań wobec piłkarzy, tworząc atmosferę wzajemnego zaufania. Dziękował prezesowi. Temu samemu, który kilka tygodni później zdecydował o jego zwolnieniu. W nowy sezon Akhisar wchodzi z Safetem Susiciem, zdaniem zarządu lepiej nadającym się do przygotowania klubu na wyzwania związane z grą w Lidze Europy. Póki co, doświadczony szkole-

niowiec, zamiast rewolucji, postawił na umiejętne wykorzystanie taktyki wypracowanej przez swojego poprzednika. W finale Superpucharu w Konyi, rozgrywanym 5 sierpnia, Akhisar znów zaatakował od pierwszych minut. Wynik błyskawicznie otworzył Seleznov. Potem drużyna spod Manisy skupiała się na kontrach. Mimo, że Galatasaray zdołał wyrównać i całe starcie kończyło się rzutami karnymi, podopieczni Susicia zdawali się kontrolować sytuację. Gdy do ostatniej jedenastki podchodził rozgrywający fatalne zawody Bafetimbi Gomis, cała jego fizjonomia mówiła, że zmarnuje rzut karny. Po chwili słaby strzał Francuza został sparowany przez Fatiha Öztürka i piłkarze Akhisaru znów mogli skoczyć sobie w ramiona. Zdobyli drugie wielkie trofeum w trzy miesiące. Drugie, w całej historii klubu. Znać swoje miejsce Przed Akhisarem teraz próba odnalezienia się w kompletnie nowej sytuacji. Choć patrząc na ich skład wielu znów skazałoby ekipę z miasta oliwek i tytoniu na trudną walkę o utrzymanie, niedawne sukcesy powodują, że nikt otwarcie nie usytuuje ich w tej roli. Drużyny podejmujące ekipę Susicia nie będą jej już lekceważyć. O zaskakujące zwycięstwa z klubami z czołówki może być znacznie trudniej. Po raz pierwszy ligowy sezon Akhisar będzie musiał łączyć też z kampanią w europejskich pucharach, którą wielu graczy potraktuje jak okno wystawowe. Trudno będzie zadbać o to, by drużyna przez cały sezon zachowała skupienie. – Cieszę się ze zwycięstwa, ale zdobycie Superpucharu ma wyłącznie znaczenie prestiżowe. Znacznie ważniejsze jest, byśmy zdobyli punkty z Beşiktaşem na otwarcie sezonu ligowego – studzi entuzjazm kibiców Safet Susić. Widać, że zdaje sobie sprawę, że Akhisar nie zacznie nagle walczyć o krajowe mistrzostwo. – Myślę, że cztery pierwsze miejsca w lidze są zarezerwowane dla drużyn ze Stambułu. W tym roku Trabzonspor z nimi nie powalczy. My zaś nie powinniśmy mieć problemów z utrzymaniem. Będziemy robić swoje i walczyć o powtórzenie wyniku w pucharze. Gra w Lidze Europy to dla tego klubu wielki honor i ważny egzamin – zwierzał się Fanatikowi. W Akhisarze wszystko pozostaje więc niezmienione. Każdego poranka 100 tysięcy mieszkańców miasta znów będzie martwiło się powodzeniem upraw i kolejnymi przemysłowymi inwestycjami w regionie. Tutejsza drużyna piłkarska znów będzie biła się o jak najlepsze miejsce w środku tabeli i zmagała z finansowymi ograniczeniami. Dzięki trzem niesamowitym wieczorom w Stambule, Diyarbakırze i Konyi istnieje jednak szansa, że spoglądając na Akhisar, pośród 12 milionów rosnących tu drzewek oliwnych, świat zobaczy wreszcie, równie piękny i potrzebny temu miastu, futbol.

43


MKE Ankaragücü Poprzednie sezony:

Yenikent Osmanlı Stadyumu (w zastępstwie)

Rok budowy: 1974 Pojemność: 20.071 Fot. HAVA ÇEKİMİ ALİ TAN [youtube.com]; Uğurgüler06 [wikipedia.com]

Skrót: AG Rok powstania: 1910 Prezes: Mehmet Yiğiner Sukcesy: Puchar Turcji 1972, 1981; mistrzostwo 1.Lig 1969/70, 1977/78

Przewidywana jedenastka:

ANKARA Stolica Turcji, niegdyś zwana Angorą. Mieszka w niej 5,445 mln ludzi czyli plus minus tyle, ile w całym woj. mazowieckim. Powierzchnia miasta to 2563 km², co czyni je pięciokrotnie większym od Warszawy. Stolica zwana jest czasem zielonym miastem – na jednego mieszkańca przypadają tam bowiem aż 72m2 terenów zielonych. Symbolem miasta (nie mylić z herbem, bo w tym widnieje meczet) jest koza angorska. To z jej włosia pozyskuje się moher. Niewykluczone więc, że popularne w Polsce berety są właśnie z Ankary. Wizerunek kozy widniał kiedyś nawet na banknocie 50 TRY. W Ankarze mieszka zarówno Recep Tayyip Erdoğan, prezydent Turcji, jak i Sultan Kösen, najwyższy człowiek świata mierzący 251 cm.

Ankara Ważni rezerwowi: Łukasz Szukała, Lanre Kehinde, Alihan Kubalas, Kenan Özer

Turkish Delight 2018

44


6

3.

lat nie było Ankaragücü w Süper Lig

klasa rozgrywkowa była areną ich zmagań w 16/17

1.

gola samobójczego w sezonie 17/18 zdobył Bakary Kone

Tego znasz:

Tego warto znać:

Tego poznasz:

Bakary KONE

Tiago PINTO

Youness MOKHTAR

Najgłośniejszy zakup beniaminka z Ankary tego lata. Były as Olympique Lyon przygodę z nową drużyną zaczął od fatalnego samobója w meczu z Galatasaray, ale to raczej nie zaszkodzi jego pozycji w drużynie. Miejsce w składzie zabrał Łukaszowi Szukale. – Zrobiłem research przed dołączeniem do Ankaragücü – mówił po zatrudnieniu Kone. Jak widać kiepski, drużyna ze stolicy to jeden z głównych faworytów do spadku.

Syn legendarnego João Pinto może nie ma wielkich szans na powtórzenie sukcesów ojca, ale w Turcji długo uchodził za gracza z najwyższej półki. Świetnie dryblujący, ale i zapewniający spokój w defensywie lewy obrońca, rok rocznie był wybierany jednym z najlepszych graczy na swojej pozycji w lidze. Teraz, po gorszym sezonie i spadku Osmanlisporu z ligi, postanowił zostać w stolicy i spróbować swoich sił w stołecznym beniaminku.

Gość, który w Eredivisie regularnie strzela i asystuje, musi być dla ekipy takiej jak AG dużym wzmocnieniem. W wiekowym składzie Ismaila Kartala, mimo 26 lat na karku, zdaje się być zawodnikiem zdecydowanie najbardziej perspektywicznym. Sezon rozpoczął od udanego spotkania z Galatasaray i asysty. Na listę strzelców wpisał się też w przedsezonowym sparingu z Bursasporem.

A ten ma to wszystko poukładać:

Ismail KARTAL Niegdyś zawodnik Fenerbahçe i reprezentacji Turcji. Po zakończeniu piłkarskiej kariery dawny klub postanowił wykształcić go na solidnego trenera. Niestety, nie wyszło. Ankaragücü jest dopiero drugą ekipą w jego karierze, w której utrzymał stanowisko dłużej niż rok. W ostatnich sezonach przyczynił się do spadku z ligi Eskişehirsporu i Gaziantepstporu i zmarnował najlepszą okazję od dawna na zdobycie mistrzostwa w Fenerbahçe. Awans z Ankaragücü ma być punktem zwrotnym.

MOCNE STRONY: • Udane okienko • Kibice • Głód gry na najwyższym szczeblu

SŁABE STRONY:

MÓJ TYP:

• Środek pola • Marny trener • Brak czasu na zgranie

16 miejsce

45


M a k in a v e K i my a E n d ü s tr is i A n k a r a g ü c ü S p o r Ku lü bü

S TOLICA A BSURDU . Gdy ktoś posadzi marzenia na jałowej ziemi Sydney, Rio de Janeiro, Stambuł – te miasta wciąż wielu, bez zastanowienia, wymienia jako stolice krajów. Mieszkańcy Canberry, Brasilii i Ankary mogą z zażenowaniem przyglądać się temu ogólnoświatowemu umniejszaniu roli ich małych ojczyzn i cierpliwie czekać, aż – często, z pozoru, utrwalona już – wiedza, stanie się powszechna. W jej kolportowaniu nie pomagają niestety stołeczne kluby. W Turcji tego zadania podejmowały się już trzy różne ekipy. Wszystkie z marnym skutkiem.

dzie miał właśnie w Ankarze. Oprócz roli, jaką odegrało to miasto w walce o ustanowienie Republiki, decydujący był też czynnik symboliczny. Stambuł kojarzył się ze wszystkim złym, co niosło za sobą Imperium Osmańskie. Mustafa Kemal w swoich tyradach często zarzucał dawnemu centrum zepsucie. Fakt, że to właśnie stambulski Pałac Dolmabahçe ukochał sobie najbardziej, spędzając w nim zresztą ostatnie dni życia, to już temat na inną historię.

Od kiedy w 1959 roku uformowano w Turcji Süper Lig, 60krotnie przyznawano już mistrzowskie tytuły. Mieliśmy też, co jasne, 60 wicemistrzów. W obu tych grupach próżno szukać jakiejkolwiek drużyny z Ankary. Na drużynę ze stolicy natkniemy się dopiero, gdy sprawdzimy, kto zajmował w tych rozgrywkach 3. miejsce. Gençlerbirliği Ankara zajmowało je w 2002 i... 1965 roku. W całej Europie nie znajdziemy drugiego kraju z tak kiepską piłkarską stolicą. Pojawia się tylko pytanie, dlaczego? Aby na nie odpowiedzieć, trzeba zrozumieć czemu w ogóle ktoś wpadł na pomysł stworzenia najważniejszego miejsca w tak potężnym kraju na samym środku anatolijskiego stepu.

Ankara, która w 1923 roku zostając stolicą Turcji, liczyła zaledwie 35 tysięcy mieszkańców, zaczęła zmieniać się w świetnie zaplanowaną metropolię. Miasto leżące na środku równiny anatolijskiej rozbudowywane było według dokładnie wytyczonych przez europejskich urbanistów planów, stając się tworem wręcz nietureckim, gdy zestawimy go z poplątanym systemem miejskim Stambułu czy Bursy. Do miasta spływali urzędnicy i ambasadorzy, otwierając swoje foremne siedziby przy nowopowstałych, równych ulicach. Zaprojektowano szerokie bulwary, stworzono park i sztuczne jezioro. Miasteczko słynące z wełny angorskiej pozyskiwanej z owiec i królików stało się metropolią. Dziś mieszka tu ponad 5 milionów ludzi.

Po środku niczego Wspomnianym kimś, był oczywiście legendarny turecki wódz, „ojciec Turków”, człowiek, za którego otwartą krytykę można dziś nad Bosforem trafić do więzienia – Mustafa Kemal Atatürk. Z końcem 1919 roku, nie posiadając jeszcze słynnego i sugestywnego nazwiska, ustanowił w Ankarze kwaterę główną. W niej, zasłużony podczas wojny generał, miał zarządzać działaniami skierowanymi przeciw okupującym zachodnią część Imperium aliantom. Miasto gwarantowało bezpieczne oddalenie od pozycji wroga i dobrą komunikację kolejową z przegrupowującymi się oddziałami armii, zachęcanymi przez Kemala do walki o ojczyznę. Generał zaszczepił w żołnierzach wizję utworzenia silnego narodu Tureckiego, zerwania ze skompromitowaną, osmańską przeszłością i odzyskania należnych ziem. To w Ankarze, 23 kwietnia 1920 roku, zwołano Zgromadzenie Narodowe, które wybrało Mustafę Kemala jego pierwszym przewodniczącym. W praktyce oznaczało to przekazanie mu władzy w rodzącej się Republice Tureckiej. Nie może dziwić, że gdy krwawa wojna dobiegała końca, Atatürk zdecydował, że niepodległy kraj swoją stolicę bęTurkish Delight 2018

46

Metropolia, jakkolwiek potężna się nie stanie, według wielu wciąż będzie traktowana jako prowincjonalny, sztuczny twór. Niemal nie zaglądają tu turyści. Dla wielu przyjezdnych jest tylko przystankiem, miejscem na zrobienie kariery, miejscem pozbawionym duszy. Wizyt tutaj starają się unikać nawet sami Turcy. W kraju, w którym od pokoleń każdy rodzi się jako fan jednego z wielkich stambulskich klubów, potężne miasto stworzone przez kaprys jednego człowieka, zdaje się nie być dobrym fundamentem do budowy wielkiego, prawdziwego, sportowego sukcesu. (Nie)wielka trójca W sezonie 17/18 w tureckiej Süper Lig występowały dwie drużyny ze stolicy – Osmanlıspor i Gençlerbirliği. Obie nie zdołały się utrzymać. Ich miejsce zajęło podnoszące się po wielkim, finansowym kryzysie Ankaragücü.


Beniaminek

Ankara to miasto „słoików”. Ci zazwyczaj, w pierwszej kolejności, wybierają odwiedzenie stadionu Gençlerbirliği. Najmocniejsza przez lata stołeczna drużyna, mająca na koncie zwycięstwa w Pucharze Turcji i wielkie sukcesy z czasów przed profesjonalizacją ligi, jest jednocześnie posiadaczem bodaj najbardziej nietypowej widowni w kraju. Na trybunach nie brakuje studentów i ich profesorów, urzędników państwowych, prawników, przedstawicieli związków zawodowych i lewicowych partii. Były zawodnik klubu, Tugay Özçeri, długo reprezentował Turcję w NATO. Klub, którego nazwa zaczyna się od frazy oznaczającej młodość, przyciąga miejscową inteligencję. Kibicowanie Gençlerbirliği wiąże się z poczuciem wyższości. Ci, którzy odwiedzają 19 Mayıs Stadyumu by wspierać czerwono-czarnych, na co dzień raczej omijają fanów Ankaragücü, z którymi dzielą stadion, szerokim łukiem. I nie chodzi tu wcale o chęć uniknięcia potencjalnych konfliktów na tle kibicowskim. – Jako trybuna, jesteśmy ohydni – powiedział jeden z kibiców tej ekipy brytyjskiemu socjologowi i autorowi książki „Welcome to Hell? In search of the real Turkish football” Johnowi McManusowi. Na Ankaragücü chodzą głównie przedstawiciele klasy robotniczej. Klub ma przez to jednak zdecydowanie mniejsze problemy z frekwencją. Grupa kibicowska Gecekondu, która wspiera ten klub, jest znana z gorącego dopingu w całym kraju. Jej nazwa pochodzi od tureckiego określenia na slumsy, skąd ma pochodzić większość jej członków. Najwięcej radości mieszkańcom Ankary w ostatnich latach przynosiłby jednak Osmanlıspor. Piszę „przynosiłby”, bo w rzeczywistości to klub, który w stolicy nie obchodzi absolutnie nikogo poza… pracownikami potężnej ochroniarskiej firmy ANFA, której pracownikom nakazywano w pracy odwiedzanie stadionu i uczestnictwo w zorganizowanych wyjazdach na mecze tej ekipy. Choć

brzmi to absurdalnie, zapewnianie przyzwoitej frekwencji i dopingu Osmanlısporowi, miało być częścią umowy między właścicielem firmy, a kontrowersyjnym burmistrzem miasta Melihem Gökçekiem. Sukces tej ekipy miał być dla polityka szansą na zemstę wobec Ankaragücü, którego prezesem wcześniej był jego syn. Gdy rodzina Gökçeków chciała bowiem zrobić z robotniczej ekipy drużynę regularnie bijącą się o mistrzostwo, jej fani zaczęli kwestionować ich sposoby zarządzania klubem i ostatecznie doprowadzili do ich rezygnacji. Zemsta burmistrza udała się, ale tylko połowicznie. Po kilku udanych sezonach Osmanlıspor spadł z ligi, Ankaragücü wróciło na swoje miejsce, a on sam przeszedł w zeszłym roku na emeryturę. Rządzący stolicą od 23 lat polityk miał bowiem poważnie nadwyrężyć już cierpliwość Recepa Tayyipa Erdoğana do jego kolejnych ekscesów i usłyszeć od „szefa”, że przekroczenie siedemdziesiątki to najlepszy moment na odejście ze stanowiska. Zabawka wielkich Przykłady Osmanlısporu i rządów Gökçeka świetnie pokazują zresztą, że Ankara to wciąż wydmuszka, którą politycy mogą się bawić i dostosowywać do swoich upodobań. Ekipa, która w sezonie 16/17 dotarła do fazy pucharowej Ligi Europy, jeszcze dwa lata wcześniej znana była jako Ankaraspor. Finansowany głównie ze środków miejskich klub, na życzenie zafascynowanego czasami Imperium burmistrza, zmienił nazwę, wprowadzając do niej frazę odwołującą się do czasów osmańskich i… imienia drugiego syna polityka, Osmana. Karykaturalności całej sytuacji dodawał fakt, że jednocześnie z miejskich pieniędzy przebudowano okolice klubowego stadionu, wznosząc przy nim imponującą, zdobioną bramę i monumentalne rzeźby sułtańskiej straży. Całość prezentowała się jak osmański Disneyland. Gökçek swoją fascynację dawnymi czasami i mocne odchylenie od kemalistycznych wartości pokazał jednak już znacznie wcześniej. W dzielnicy Ulus, samym centrum Republiki, powstał olbrzymi meczet, tak godzący w świecki budulec państwa stworzonego przez Atatürka. Za czasów kontrowersyjnego burmistrza zmieniono także herb Ankary. Dysk słoneczny, symbol Hetytów, uważanych przez Kemala za pra-Turków, został zastąpiony podobizną... meczetu. W tak niestabilnym miejscu świata trudno zbudować coś naprawdę trwałego.

FC * informacje dotyczące ruchów kibicowskich w Ankarze i działań Meliha Gökçeka pochodzą z książki Johna McManusa „Welcome to hell? In search of the real Turkish football ”

47


Alanyaspor Poprzednie sezony:

Bahçeşehir Okulları Stadyumu Rok budowy: 2011 Pojemność: 10.842 Fot. Ozgurmulazimoglu [wikipedia.com]; @alanyaobastadi [Facebook.com]

Pseudonim: Rok powstania: 1948 Prezes: Hasan Çavuşoğlu Sukcesy: Wygrana playoffów 1.Lig 2015/16

Przewidywana jedenastka:

ALANYA Miasto położone na Riwierze Tureckiej, znane z wakacyjnych katalogów, jako posiadacz najpiękniejszych tureckich plaż (według legendy plaże Alanyi i okolic były ślubnym prezentem, jaki Kleopatra otrzymała od Marka Antoniusza). Alanyę zamieszkuję 109 tysięcy ludzi, czyli ponad dwa razy więcej od Wodzisławia Śląskiego – jej miasta partnerskiego. Dzięki temu partnerstwu Odra Wodzisław mogła liczyć na zniżki podczas zgrupowań w Alanyi, a Alanya ma w Wodzisławiu rondo swojego imienia. Miasto to żyje z turystyki – Alanya zyskuje na niej rocznie ok. 1,1, miliarda euro. Dzięki temu może dbać o dziesiątki starożytnych zabytków, w tym wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO Alanya Kalesi (seldżucką twierdzę) i Tersane (starożytną stocznię u podnóża twierdzy).

Ważni rezerwowi: Kaan Kanak, Isaac Sackey, Taha Sahiner, Mbilla Etame, Emre Güral, Lucas Villafañez Turkish Delight 2018

Alanya 48


100

procent domowych meczów klub kończył w sezonie 17/18 z golem

27

goli w ubiegłym sezonie ligi australijskiej strzelił Bobo

10

rzutów karnych podyktowano przeciw nim w sezonie 17/18

Tego znasz:

Tego warto znać:

Tego poznasz:

Georgios TZAVELLAS

Junior FERNANDES

Merih DEMIRAL

Były lider bloku defensywnego PAOK Saloniki czy walczącego o powrót do Ligue 1 Monaco, podstawowy reprezentant Grecji z mundialowych eliminacji, w obronie Alanyasporu rządzi od 2017 roku. Słynie z twardych interwencji. Chętnie bierze na rozgrywanie piłki od tyłu, posyłając długie podania do ruchliwych skrzydłowych. W przeszłości często wstępował na lewym boku, ale w Turcji odkryto, że najlepiej zarządza mu się ze środka obrony.

Gdy wiosną 2017 roku trafił do Alanyasporu na wypożyczenie z Dinama Zagrzeb szybko rozkochał w sobie Turcję. Widowiskowo grający skrzydłowy dryblował i strzelał efektowne gole. Nie może dziwić, że przy najbliższej okazji, pół roku później, klub kupił go za 2 miliony euro. 30-letni Fernandes jest tu wielką gwiazdą, ale i… niespełnionym talentem. Gdy w 2012 roku ściągało go Leverkusen, zdawało się, że podbije Europę.

20-letni kolos jest produktem szkółki Fenerbahce. W 2016 roku postanowił wyjechać i spróbować swoich sił w Portugalii. Tam zwrócił na siebie uwagę scoutów Sportingu Lizbona. Ma za sobą pełen sezon rozegrany na zapleczu Liga NOS i kilkadziesiąt występów na środku obrony tureckich młodzieżówek. Przyszły zawodnik reprezentacji narodowej. W Alanyi na wypożyczeniu z opcją wykupu i sporą szansą na złapanie minut.

A ten ma to wszystko poukładać:

Mesut BAKKAL Dosyć szybko zorientował się, że nie zrobi wielkiej piłkarskiej kariery i grubo przed czterdziestką rozpoczął pracę szkoleniowca. Kluby zmienia jak rękawiczki i zdaje się mieć alergię na sukcesy. W ubiegłym sezonie pomógł Gençlerbirliği spaść z ligi. – Piłkarze zaczynają rządzić klubami piłkarskimi! – narzekał wtedy. Później załapał się jednak jeszcze w Alanyasporze i dzięki całkiem dobrej końcówce sezonu utrzymał klub w lidze i samo stanowisko. Miłośnik stylowych kamizelek i drogich zegarków. Kolejnymi trenerskimi niepowodzeniami zdesperowany tak bardzo, że na konferencjach prasowych zdarza mu się otwarcie sugerować, że turecka piłka jest skorumpowana.

MOCNE STRONY: • Solidne okienko • Szeroka kadra

SŁABE STRONY:

MÓJ TYP:

• Trener • Niepewny bramkarz • Strata Emre Akbaby

12 miejsce

49


Antalyaspor Poprzednie sezony:

Antalya Stadyumu Rok budowy: 2015 Pojemność: 33.032 Fot. Onur, Mbilgen [wikipedia.com]

Pseudonim: Akrepler (Skorpiony) Rok powstania: 1966 Prezes: Cihan Bulut Sukcesy: Finalista Pucharu Turcji 1999/2000; mistrzostwo 1.Lig 81/82 i 85/86

Przewidywana jedenastka:

ANTALYA Piąte najbardziej popularne miasto w Turcji, położone u stóp gór Taurus, otwierające Riwierę Turecką. Jego wielkość to 1417 km2, co czyni je 3,5 razy większym od Trójmiasta. Zamieszkiwane jest przez ponad 1,2 mln ludzi (w okresie wakacyjnym liczba ta rośnie do prawie 2 mln!). Jeśli Twoja wakacyjna destynacja to Turecka Riwiera na 99% wylądujesz w Antalyi – na znajdującym się w niej jednym z dwóch międzynarodowych terminali. W 2007 roku po raz pierwszy liczba pasażerów przekroczyła tam ogólną liczbę tych na stambulskim lotnisku Atatürka, czym Antalya oficjalnie zyskała miano stolicy tureckiej turystyki. W tym największym nadmorskim tureckim kurorcie rekordowo wysoka temperatura wyniosła 45,4°C (1 lipca 2017 r).

Ważni rezerwowi: Zeki Yıldırım, Harun Alpsoy, Jean-Armel Drolé, Danilo, Salih Dursun, Yekta Kurtulus Turkish Delight 2018

Antalya 50


22

mecze ubiegłego sezonu kończyli mając na koncie co najwyżej 1 trafienie

44

gole dla Antalyasporu strzelił Samuel Eto'o

7

pkt w 8 ligowych meczach zdobył jako trener Antalyasporu Leonardo

Tego znasz:

Tego warto znać:

Tego poznasz:

William VAINQUEUR

MAICON

Harun ALPSOY

Swój ogromny talent prezentował w mocnych drużynach z Belgii, Ukrainy, Włoch i Francji. Gdy jako kolejna po Eto’o, Nasrim czy Menezie zagraniczna gwiazda trafiał do Antalyi, spodziewano się, że to kolejny piłkarz, który potraktuje to wyłącznie jako okazję do zarobku. Wspomnianych gwiazdorów już jednak nie ma, według wielu portali sam Vainqueur też miał rozwiązać kontrakt, ale zamiast tego postanowił powalczyć i zostać nowym liderem klubu z tureckiego kurortu.

Kto mógł się spodziewać, że z zagranicznego zaciągu piłkarskich gwiazd, jaki prowadzono w Antalyi, najlepszym nabytkiem okaże się piłkarz podebrany z ligi rosyjskiej? Były skrzydłowy Lokomotiwu Moskwa szybko zaaklimatyzował się w Turcji i był jednym z niewielu jasnych punktów fatalnego sezonu 17/18. Strzelił 5 goli, dołożył 5 asyst, a teraz wraz z Dokuarą ma decydować o sile ofensywnej drużyny.

A ten ma to wszystko poukładać:

Bülent KORKMAZ Piłkarz tak znakomity, że aż szkoda, iż wpadł na pomysł rozpoczęcia kariery trenerskiej i popsucia fantastycznego wrażenia, jakie zostawiał z futbolówką przy nodze. Niegdyś zwany Wielkim Kapitanem czy Wojownikiem. Dziś bliżej mu do przegranego. Charyzmy z czasów piłkarskich nie zdołał przenieść do życia szkoleniowca. 49-latek spuścił z ligi kolejno Istanbul BB, Kayseri Erciyesspor i Mersin Idman Yurdu. Gdy przez kilkanaście kolejek prowadził Galatasaray, klub skończył rozgrywki na 5. miejscu. Teraz wraca do pracy po 30 miesiącach przerwy. W klubie zatrudniono go po niejednogłośnej decyzji członków. Oznacza to, że ktoś jednak zachował zdrowy rozsądek i czuł, że to nie jest najlepszy pomysł.

MOCNE STRONY: • Solidna, równa pierwsza jedenastka • Zatrzymanie Vainqueura i Maicona

SŁABE STRONY:

MÓJ TYP:

• Kryzys finansowy • Kiepskie okienko • Trener

15 miejsce

51

Młodzieżowy reprezentant Turcji spełnia najważniejszą zasadę, gwarantującą tu piłkarki sukces – urodził się za granicą. Jako syn emigrantów przyszedł na świat w Szwajcarii i pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Grasshoppers. Stamtąd w 2017 roku podebrał go jednak Antalyaspor, który coraz śmielej wprowadza 21latka do drużyny.


A nta lya s por Kulubü

A NA TEJ RIWIERZE ZROBIMY BARCELONĘ ra również zresztą nie zostają spełnione. Prezes deklaruje, że chce pozyskać legendę Barcelony Victora Valdesa, ale po raz kolejny okazuje się być to tylko kaprysem bez przełożenia na rzeczywistość.

James Kelly @jkell403

Ulokowana w południowej Turcji, na wybrzeżu Morza Śródziemnego Antalya słynie ze Żłobkowanego Minaertu Yivli, a na całym świecie jest znana jako znakomity letni kurort. Miasto, zamieszkiwane przez ponad milion osób, jest szczególnie popularne wśród turystów z Wysp Brytyjskich, Niemiec i Rosji, których zachwyca tu mieszanka starożytnej kultury, piaszczystych plaż i ciepłej wody morskiej. Latem 2015 roku wakacje są jednak ostatnią rzeczą, o której myślał Gültekin Gencer. Zamiast wypoczywać na piasku lub zwiedzać zabytki, Gencer wypełnia swoją głowę całkowicie innymi atrakcjami. Prezydent miejscowego Antalyasporu właśnie zapewnił ligowemu beniaminkowi usługi międzynawowej piłkarskiej gwiazdy. Po rozpadzie związku z Sampdorią, który kończył się odmową udziału w zajęciach, Samuel Eto'o podpisał umowę z Gencerem. Po tym wydarzeniu zachwycony działacz ogłosił, jak jego klub zamierza "rozpalić świat" i łączy Antalyaspor z kolejnymi wielkimi nazwiskami.

Klub znajduje się w kłopotliwej sytuacji. Mimo hucznych zapowiedzi, oprócz Eto'o, zakontraktował jeszcze tylko Jeana II Makouna i Ramona Mottę. Gencer publiczne deklaruje, że ma długofalowy plan podpisania kontraktu z Lionelem Messim. Prezydent twierdzi, że chce go wprowadzić w życie w trakcie najbliższych pięciu lat. W 2016 roku traci stanowisko, ale nawet teraz, gdy od jego deklaracji minęły już trzy lata, wizja zatrudnienia w Antalyi Argentyńczyka wydaje się tak samo odległa jak zawsze. Dzieje się tak, mimo tego, że Antalyaspor jest teraz posiadaczem imponującego stadionu na 32 tysiące widzów, otwartego podczas finału Pucharu Turcji w 2016 roku. Występuje na nim jednak wtedy nie Antalyaspor, a dwie ekipy z krajowej wagi ciężkiej – Fenerbahçe i Galatasaray. W tym sezonie miejscowy klub zdołał dotrzeć jedynie do 1/8 finału...

Pierwszym z nich jest to brazylijskie, znane przez każdego piłkarskiego kibica – Ronaldinho. Dwukrotny Piłkarz Roku FIFA i niewątpliwie jeden z największych talentów w historii futbolu. Brazylijczyk rzekomo godzi się na warunki umowy i podsyca krążące w mediach plotki, publikując na swoim Instagramie nagranie, w którym mówi, że „wkrótce będzie w Turcji”.

Ukończenie pierwszej kampanii po awansie na 9 ligowym miejscu pewnie byłoby przyjęte z dużym optymizmem, gdyby nie fakt, że gryzie się z wielkimi ambicjami tego projektu. Gencer zostaje w czerwcu 2016 roku zastąpiony przez Aliego Şafaka Özturka, ale plan na klub się nie zmienia. Ronaldinho znów zostaje transferowym celem, ale transferu po raz kolejny nie udaje się zmaterializować.

Przenosiny gwiazdy nigdy nie dochodzą jednak do skutku. Nieco ponad tydzień później Ronaldinho zostaje zaprezentowany jako nowy piłkarz Fluminense. Kolejne obietnice Gence-

Sezon 2016/17 Antalyaspor zaczyna serią 8 porażek z rzędu. To skłania Özturka do otwartego skrytykowania Samuela Eto'o, któremu nie udaje się utrzy-

Turkish Delight 2018

52


mać solidnej formy z poprzedniego sezonu, w którym zdobył 20 goli w 31 ligowych spotkaniach. W odpowiedzi Kameruńczyk publikuje w social mediach wpis, w którym zarzuca swojemu klubowi rasizm. Özturk zawiesza go za to do odwołania. Po październikowym zwolnieniu z roli trenera Jose Moraisa, byłego asystenta Mourinho, klub zapędza się w kozi róg. Eto'o jest przywrócony do składu i odzyskuje opaskę kapitańską. Strzela 17 goli w 22 meczach. Antalyaspor kończy sezon na piątym miejscu, najwyższym w historii klubu. Pomimo braku dużych nazwisk, projekt wydaje się znów być brany pod uwagę. Tego lata obiecane dwa sezony wcześniej przez Gencera wielkie nazwiska wreszcie trafiają do klubu. W Antalyi lądują Jeremy Mene, Johan Djourou, Samir Nasri, William Vainqueur i znany z Lokomotiwu Moskwa Maicon. Do zwycięstw ma ich prowadzić były trener Milanu, Interu i PSG – Leonardo, który we wrześniu 2017 zastępuje kiepsko rozpoczynającego sezon Rızę Çalımbaya. Kolejny raz wszystko zaczyna się jednak sypać. Leonardo ląduje na bruku już w styczniu, zabierając ze sobą trzech niedoszłych liderów drużyny. Menes i Nasri nie spełnili oczekiwań. Żadnemu z nich od początku zdawało się zresztą na tym nie zależeć. Łącznie rozegrali 15 spotkań, w których zdobyli dwa gole i dorzucili do nich asystę. Eto'o rozwiązuje

kontrakt i również opuszcza klub, trafiając do zaskakującego rywala w walce o utrzymanie – Konyasporu. Ci, którzy pozostali w klubie, zdołali wywalczyć Antalyasporowi 14 pozycję i utrzymanie. Od strefy spadkowej klub dzieliło 5 punktów. W kluczowym dla ratowania miejsca w lidze spotkaniu, drużyna wygrywa 1:0 z Gençlerbirliği, po golu zastępcy Eto'o – Souleymane'a Doukary. Wygląda na to, że Antalyaspor wraca do metod, które zadziałały w sezonie 16/17. Djourou i Sandro podążają drogą poprzednich wielkich nazwisk, które trafiły do klubu, udają się na lotnisko i wracają na stare śmieci gdzieś w zachodniej Europie. Wszystko wskazuje na to, że w Antalyi widzieli niewiele więcej, niż tylko miejsce na spędzenie przydługich wakacji. Takie traktowanie klubu przez graczy ma być zmienione przez nowego trenera, Bülenta Korkmaza. Nieustraszony wojownik defensywy i ikona Galatasaray, był jako zawodnik znany ze swojej dyscypliny i wyjątkowych cech przywódczych. Dotychczas nie przełożyło się to na sukcesy trenerskie. Zamiast nich było kilka nieudanych przygód w Karabüksporze, Başakşehirze i Mersinie. Ostatni klub Korkmaz prowadził zresztą dwa i pół roku temu. Znaki nie wydają się być obiecujące, ale po ostatnim, fatalnym sezonie, taka zmiana zdaje się być dla kibiców najlepszym możliwym scenariuszem. Niezależnie od niej, pewne jest jednak, że być może, wreszcie, zobaczą oni obiecanego Messiego. Z tym, że – niestety – tylko na wakacjach.

53


Başakşehir Poprzednie sezony:

Fatih Terim Stadyumu Rok budowy: 2014 Pojemność: 17.319 Fot. Arima Mimarlik ; Basaksehir [Facebook.com]

Skrót: IBFK Rok powstania: 1990 (jako Istanbul BB) Prezes: Göksel Gümüşdağ Sukcesy: Finalista Pucharu Turcji 2010/11; wicemistrz Turcji 15/16; mistrzostwo 1.Lig 13/14

Przewidywana jedenastka:

BAŞAKŞEHIR Nowoczesna dzielnica Stambułu wielkości Jeleniej Góry, tj.104 km2, z ok. 397 tys. mieszkańców. Jako oddzielna dzielnica Başakşehir została wyodrębniona w 2008 roku. Od tego czasu populacja rośnie tam w rekordowym tempie. Przypuszcza się, że w 2019 roku osiągnie ona aż 800 tys. ludności. Według statystyk 40% mieszkańców ma mniej niż 20 lat, 43% ma 20-44 lata i jest dobrze wykształcona. Życie towarzyskie skupia się w Başakşehirze głównie wokół Bahçeşehir Göleti – największego w Turcji sztucznego stawu (o pow. 26.000 m2), otoczonego przez liczne restauracje i kawiarnie. W dzielnicy znajduje się też stadion olimpijski im. Atatürka, na którym Jerzy Dudek zaprezentował światu swój legendarny taniec i wzniósł Puchar Mistrzów.

Stambuł

Ważni rezerwowi: Riad Bajić, Stefano Napoleoni, Kerim Frei, Arda Turan, Soner Aydogdu, Milos Jojic, Gokhan Inler, Joseph Attamah Turkish Delight 2018

54


23

kolejki spędzili na pozycji lidera w 2 ostatnich sezonach

6,5

mln kosztowała 11, która wygrała na otwarcie sezonu z Trabzonsporem

247

spotkań na ławce trenerskiej klubu spędził Avci

Tego znasz:

Tego warto znać:

Tego poznasz:

Emmanuel ADEBAYOR

Edin VIŠĆA

Irfan Can KAHVECI

Pojawienie się w Başakşehirze Adebayora miało przede wszystkim wartość symboliczną. Wielka gwiazda w kadrze młodego klubu miała pokazać, że ten rzeczywiście chce zacząć liczyć się w walce o największe sukcesy. Zamiast tego przyniosła jednak klątwę. Aż ciężko uwierzyć, że Togijczyk w całej karierze zdobył tylko jedno trofeum – Puchar Króla z Realem. W Turcji robi co może, by poprawić tę liczbę.

Dziwnie jest pisać o Edinie Višćy przed kolejnym sezonem, który przyjdzie mu spędzić w Turcji. Reprezentant BiH jest bowiem piłkarzem, mającym absolutnie wszystko, by osiągnąć sukces w mocnej europejskiej lidze. W sześciu sezonach w Süper Lig strzelił 50 goli i dorzucił do nich 49 asyst. Praktycznie nie miewa kontuzji. Podczas gdy ojców wielkiego sukcesu klubu często szuka się wśród gwiazd czy jego właścicieli, w rzeczywistości może być nim właśnie Edin.

– Po tym, jak wypuściliśmy w świat Cengiza Ündera, kolejnym takim zawodnikiem będzie Irfan – mówi z przekonaniem trener Başakşehiru Abdullah Avcı. Zawodnik, który do stambulskiej ekipy trafiał jako największy talent Gençlerbirliği, jest tu często przesuwany z dziesiątki na środek pola i pokazuje swoje całkowicie inne oblicze. Wywalczył też miejsce w reprezentacji.

A ten ma to wszystko poukładać:

Abdullah AVCI Trenerski geniusz czekający na drugą szansę pokazania klasy w roli selekcjonera reprezentacji. Pierwszą dostał w 2011 roku, gdy brakowało mu jeszcze doświadczenia. Karierę trenerską zaczynał jako szkoleniowiec tureckiej młodzieżówki, gdzie doglądał rozwoju takich piłkarzy jak Nuri Sahin, Caner Erkin czy Arda Turan. Gdy tylko nie jest na liście płac TFF, pracuje w Başakşehirze, jako najbardziej zaufany człowiek długoletniego prezesa klubu Goksela Gumusdaga. Z przerwą na reprezentacyjną przygodę, Avcı jest związany z klubem od 2006 roku. Lata owocnej współpracy poskutkowały przemienieniem finansowanego przez miasto średniaka w zarabiającą na siebie firmę, sensacyjnie bijącą się o krajowe mistrzostwo z Wielką Trójką.

MOCNE STRONY:

SŁABE STRONY:

• Głód zwycięstw • Świetny trener • Liderzy na boisku

• Średnie okienko • Klątwa Adebayora • Brak kibiców

MÓJ TYP:

4 miejsce

55


M e d i p o l Is ta n bu l B a ş a k ş e h ir F u tb o l Ku l ü bü

HISTORYCZNA SZANSA, Zazwyczaj kibicujemy kopciuszkom. Na wielkich turniejach i w ligach zdominowanych od lat przez te same firmy, pojawienie się błyskotliwych Chorwatów czy szalonej ekipy Leicester Ranieriego powoduje odświeżenie. Boiska piłkarskie zamieniają się w ekranizację mitologii, a my przewracając kolejne kartki zaczynamy ściskać kciuki, by Ikar dotknął słońca, a Prometeusz dał popalić Zeusowi. Zazwyczaj niechęć budzą w nas drużyny odnoszące sukcesy wyłącznie przez właścicielskie wpływy. Jakkolwiek pięknie nie graliby na City of Manchester Stadium czy Parc des Prince, na kolejne sukcesy klubów z tych aren będziemy patrzeć przez pryzmat wpompowanych w nie petrodolarów. Dawnej Legii złośliwi będą wypominać nieuczciwe budowanie kadry na powołaniach do wojska, a Realowi wsparcie Generała Franco. Zazwyczaj kibicowskie wybory udaje się sprowadzić do czerni i bieli. W Stambule mamy do czynienia z tworem znajdującym się we wręcz idealnej szarości. Jego założyciele, nie wyprzedzając tej metafory, wybrali mu pomarańczowe i granatowe barwy. Niezmienne pozostaje jednak, że wciąż ciężko jednoznacznie stwierdzić, czy śledząc Başakşehir mamy do czynienia z czymś dobrym czy złym. Dla emocji, społeczeństwa, etyki. Dla futbolu. Başakşehir można przedstawiać jako kolejny stambulski projekt, za którym nie stoi choćby garstka kibiców. Niepotrzebną nikomu wydmuszkę, wspieraną zewnętrznymi pieniędzmi, której wyniki nie interesują nikogo poza prezesem, działaczami i najbliższą rodziną piłkarzy. W tym mieście, wcześniej, takich już nie brakowało. W latach 90-tych wielką potęgę z Istanbulsporu chciał zrobić kontrowersyjny biznesmen Cem Uzan, który na początku XXIwieku okazał się bankrutem i zesłał na ekipę widmo upadku. W obecnym dziesięcioleciu szturm na czołówkę podjęła Kasımpaşa, z Kalu Uche, Erenem Derdiyokiem czy Andreasem Issaksonem na pokładzie. Tak jak i wtedy, tak i teraz w przypadku Başakşehiru bój o wielkie sportowe sukcesy nie szedł w parze z rosnącą frekwencją na trybunach. Piłkarze w pomarańczowo-granatowych strojach jeszcze kilka lat temu biegali po potężnym, 80-tysięcznym Stadionie Olimpijskim, na którym niegdyś bezradni piłkarze Milanu obserwowali z przerażaniem narodziny legendarnego Dudek Dance. Wtedy to, nawet grając w Süper Lig, bili antyrekrody frekwencji, przyciągając na

trybuny kilkudziesięcioosobowe garstki widzów. Po przenosinach na nowopowstały, znacznie mniejszy obiekt im. Fatiha Terima, sytuacja znacznie się nie poprawiła. Z grupy Erasmusów, lokalsów i ciekawskich fanów innych stambulskich ekip ledwie udaje się uzbierać 2-3 tysięczną paczkę, która bez wielkiego entuzjazmu zasiada na trybunach. Nie uświadczysz tu gorącej, tureckiej atmosfery. W Stambule, gdzie sympatie kibicowskie przekazywane są z pokolenia na pokolenie, nie ma miejsca na czwartą, silną drużynę. Başakşehir można przedstawiać jako klub-szkodnik, w pełni wypromowany przez rząd, mający służyć wyłącznie celom politycznym. Ekipa powstała z polecenia burmistrza Stambułu Nurettina Sözena w 1990 roku. W kolejnych latach szło jej tym lepiej, im władzy bardziej zależało na posiadaniu silnej sportowej zabawki. Na zapleczu Süper Lig umościła się, gdy w mieście rządził wielki fan futbolu Recep Tayyip Erdoğan. Niedawne sukcesy świętuje już pod wodzą krewnego jego żony, Göksela Gümüşdağa. Panowie wspólnie oglądają mecze i dbają o prawidłowy rozwój klubu. W sporcie znaleźli nić porozumienia. Marcin Kuś, który grał tu gdy klub, jako własność miasta, nazywał się jeszcze Istanbul Büyükşehir Belediyespor, wspominał, że podczas treningów widywał Gümüşdağa przebiegającego kolejne rundki po bieżni otaczającej boisko. Erdoğan to zaś niespełniony piłkarz, który według miejskiej legendy miał kiedyś nawet otrzeć się o grę w Fenerbahçe, a w

Prezes Göksel Gümüşdağ Foto: ibfk.com.tr

Turkish Delight 2018

56


CZY POLITYCZNA ZARAZA? meczu otwarcia nowego stadionu Başakşehiru ustrzelił hat-tricka. Nie może więc dziwić, że nie tylko ze względu na rodzinne i polityczne koneksje, panowie nadają na podobnych falach. Obaj zdają sobie też sprawę, że sportowym sukcesem łatwo uwiarygodnić siłę polityczną. Erdoğan uciera nosa kibicom stambulskich potęg, otwarcie występujących przeciw niemu podczas protestów. Nie tylko wynikami. To właśnie Başakşehir wybrał wracający do Turcji Arda Turan, którego w swoim składzie chętnie widziałyby Beşiktaş, Fenerbahçe i Galatasaray. Relacje Turana z prezydentem, który bawił się kiedyś na jego weselu, nie były tu zapewne bez znaczenia.

Altınordu Cengizie Ündrze, klub zarobił kilkanaście milionów. Niewiele mniejszą sumę powinni ugrać na świetnie rozwijającym się Irfanie Canie Kahvecim. Negocjacyjne zdolności Eroguta pozwalają na ściąganie za bezcen graczy, którzy z marszu są w stanie podnieść poziom gry zespołu. Wystarczy wspomnieć, że Adebayor, Clichy, Inler, Belözoğlu czy Epureanu trafili tu z wolnego transferu. Za jednego z bohaterów ubiegłego sezonu, Eljero Elię, klub zapłacił zaś tylko milion euro.

Başakşehir można przedstawiać jako siedlisko ambicji i niespełnionych marzeń. Avcı ma wyjątkową zdolność rozpalania w swoich podopiecznych ognia, który prowadzi ich do kolejnych, spektakularnych sukcesów. W sezonie 2016/17 Başakşehir nie przegrał spotkania przez 17 ligowych kolejek, Başakşehir można przedstawiać jako ekipę włada- bijąc w tej statystyce wszystkie europejskie potęgi z wyjątną przez trio geniuszy. Wspomniany Göksel kiem Juventusu. Wyniki utrzymujące tę wyjątkową serię piłkaGümüşdağ dobrał sobie współrze musieli czasem ratować w końpracowników marzeń – odnocówkach, co tylko pokrzepiało ich szącego sukcesy z młodzieżową charaktery. Szansę na historyczne Najdłuższe serie bez porażki reprezentacją trenera Abdullamistrzostwo klub stracił wtedy dow czołowych ligach euroha Avcıego i młodego, przebopiero w samej końcówce sezonu. pejskich w sezonie 16/17: jowego dyrektora generalnego W IBFK o swoje pierwsze mistrzoMustafę Eroguta. Bliskie relacje Juventus 26 meczów stwo kraju walczy niespełniony całej trójki skutkują wzorowym Başakşehir 17 meczów Emanuel Adebayor, z którego Avcı wręcz zarządzaniem budżetem uczynił box-to-boxa obecnego Hoffenheim 16 meczów bez utraty choćby grama jakoniemal w każdej części boiska. ści. Avcı to ekspert od odbudoReal Madryt 15 meczów Przed swoimi dawnymi rywalami i wywania piłkarskich karier. Pod Beşiktaş 14 meczów kolegami z Fenerbahçe wielką jego skrzydłami wyrzucony z jakością wciąż chce popisywać się RB Lipsk 13 meczów Fenerbahçe Volkan Babacan zadziorny Emre Belözoğlu. Ich ślazostał niekwestionowanym nr 1 Tottenham 12 meczów dem ma iść Arda Turan, który mimo w bramce tureckiej reprezentaOGC Nice 11 meczów kiepskiego przywitania się z nowym cji. Trener tchnął też nowe życie klubem, planowo będzie musiał Benfica 11 meczów w karierę znużonego grą na wysłuchać trenerskich mądrości krajowym podwórku Emre (…) szkoleniowca Başakşehiru jeszcze Belözoğlu. Zmusił do tytanicznej przez półtorej roku. To powinno Zagłębie Lubin 7 meczów pracy w defensywie goniącego wystarczyć. za pierwszym tytułem mistrzowskim w karierze Emannuela Adebayora. – Avcı jest Başakşehir, wreszcie, trzeba przedstawić jako jednego z faworytów do tytułu i dokonania rewolucji w tureckiej piłce, Warrenem Buffetem transferów, dostrzega okazję, która nie pamięta już czasów, w których wielkie, stambulskie kiedy cena za piłkarza jest niska, a potem potrafi trio miałoby stałego, wymagającego rywala. Prężenie mufantastycznie go rozwinąć – mówił o nim Erogut w skułów w postaci zakontraktowania Adebayora czy Turana rozmowie z ESPN. już za nami. Teraz czas na postawienie kropki nad „i”. Trio ma też niewątpliwego nosa do wielkich talentów. Na ściągniętym z prestiżowej, izmirskiej szkółki

FC

57


Beşiktaş Poprzednie sezony:

Vodafone Park Rok budowy: 2016 Pojemność: 41.188 Fot. Besiktas.com; Benreis [wikipedia.com]

Pseudonim: Kara Kartallar (Czarne Orły) Rok powstania: 1903 Prezes: Fikret Orman Sukcesy: 15-krotny mistrz Turcji; 8-krotny zdobywca Superpucharu Turcji; 9-krotny zdobywca Pucharu Turcji

Przewidywana jedenastka:

BEŞIKTAŞ Rozległa dzielnica, o pow. 21 km2 (czyli wielkości Garwolina), w europejskiej części Stambułu, położona nad malowniczym Bosforem. Przez mieszkańców (a jest ich ok. 185 tys.) nazywana Köyiçi – wewnętrzną wioską. W polskim tłumaczeniu nazwa dzielnicy to kamień brukowy. Według jednej z legend stał tam niegdyś bizantyjski kościół o nazwie Kounopetra (z greckiego: kamienna kolebka), zbudowany dla uczczenia pewnej relikwii – kamienia zabranego z betlejemskiej stajni, w której urodził się Jezus. Dziś dzielnica na każdym kroku przypomina, że jest siedzibą piłkarskiego Beşiktaşu – flagi klubowe, herby i szaliki zwisają niemal z każdego okna. W dzielnicy znajdują się też jedne z najpiękniejszych tureckich zabytków: pełen przepychu, wspaniały pałac Dolmabahçe, pałac Yıldız czy piękny meczet w Ortaköy.

Stambuł

Ważni rezerwowi: Adriano, Enzo Roco, Necip Uysal, Atiba Hutchinson, Jermain Lens, Gökhan Töre, Vágner Love, Álvaro Negredo Turkish Delight 2018

58


6,5

średniego posiadania piłki miał Beşiktaş w sezonie 17/18

30

goli stracił w ubiegłym ligowym sezonie

2

kolejne sezony Beşiktaş rozpoczyna sezon od gola Pepe

Tego znasz:

Tego warto znać:

Tego poznasz:

Kepler PEPE

Oğuzhan ÖZYAKUP

Cyle LARIN

Pojawienie się Pepe w Turcji to dowód na zmiany zachodzące w tutejszej piłce. Mistrz Europy, podstawowy zawodnik reprezentacji, były as Realu Madryt na złożenie podpisu pod kontraktem decydował się bowiem będąc nie podstarzałą gwiazdką szukającą miejsca na emeryturę, a jednym z najlepszych ŚO świata. W Beşiktaşu początkowo chciał rozgrywać i wyręczać kolegów, ale z czasem nabrał do nich szacunku. Dziś jest najlepszym obrońcą w całej lidze.

Wychowanek Arsenalu Londyn do BJK trafił, gdy klub miał wielkie problemy finansowe i musiał szukać stosunkowo tanich rozwiązań. Szybko okazało się jednak, że umiejętnościami przewyższa bardziej doświadczonych kolegów i jest gotów na zostanie liderem drużyny. Co roku dostarcza Beşiktaşowi wiele goli i asyst, ale wydaje się, że klub przespał moment, w którym mógł sprzedać go za kilkanaście milionów. Dziś szuka utraconej formy.

Kanadyjczyk w klubie pojawił się w co najmniej dziwnych okolicznościach, po tym, jak przekonał wszystkich, że można go wziąć za darmo. Ostatecznie Beşiktaş musiał zapłacić za młodego Kanadyjczyka niemal dwa miliony i początkowo podchodził do niego z ograniczonym zaufaniem. Larin wykorzystywał jednak wszystkie dane mu szanse i w okresie zawodzenia podstawowych napastników Beşiktaşu może wskoczyć do pierwszego składu na stałe.

A ten ma to wszystko poukładać:

Şenol GÜNEŞ Od lat rywalizujący z Fatihem Terimem o miano najlepszego tureckiego szkoleniowca wszechczasów. Robiący to jednak ze znacznie większą klasą od rywala. Legenda Trabzonsporu, z którym zdobył 6 mistrzostw jako piłkarz i 3 wicemistrzostwa jako trener. W tamtym mieście ma stadion swojego imienia, na którym zresztą od trzech lat odnosi wyjazdowe zwycięstwa jako trener Beşiktaşu. Autor największego sukcesu tureckiej piłki reprezentacyjnej – 3. miejsca na mistrzostwach świata w Korei i Japonii. Od kiedy pojawił się w Beşiktaşu klub świętuje same sukcesy. Z Czarnymi Orłami zdobył dwa kolejne mistrzostwa i wygrał trudną grupę w Lidze Mistrzów. Zbliża się do emerytury. Na swoich następców ma wychować Gutiego i Ilhana Mansiza.

MOCNE STRONY:

SŁABE STRONY:

• Znakomity trener i kreatywni asystenci • Mocna defensywa • Wsparcie kibiców

• Kiepskie okienko • Brak rasowego napastnika

MÓJ TYP:

3 miejsce

59


B e ş ik ta ş J im n a s tik Ku lü bü

Umieralnia Talentów zamknięta. Beşiktaş zmienia turecki futbol Kaan Bayazit @Razzerian Przez lata turecka piłka nożna walczyła z wyobrażeniem bycia „umieralnią Europy”, domu spokojnej starości dla byłych futbolowych gwiazd. Choć do Turcji niektórzy piłkarze wciąż przyjeżdżają na emeryturę, obraz ten powoli zaczął się zmieniać, a piętnastokrotny turecki mistrz, Beşiktaş, zdecydowanie wspomnianej zmianie przewodzi. Najlepsze tureckie kluby w przeszłości rzadko sprzedawały swoje gwiazdy. Składało się na to wiele czynników. Po pierwsze, ekipy z pięciu najlepszych lig europejskich nie chciały płacić za Turków wielkich pieniędzy, oczekiwanych przez ich właścicieli. Po drugie, tureckie kluby nigdy nie chciały wypuszczać swoich gwiazd i wierzyły, że dysponują finansowymi sposobami by je zatrzymać. To zaś wiąże się z trzecim powodem – tutejsze kluby przywiązują do siebie piłkarzy wysokimi płacami, które w połączeniu z niskim opodatkowaniem (w Turcji, dla piłkarzy, wynosi ono tylko 15%) są w stanie przekonać nawet najbardziej wymagających zawodników. Pod koniec ubiegłego wieku, gdy Galatasaray właśnie wygrał Puchar UEFA, mogliśmy zobaczyć nietypową sytuację, w której wielkie tureckie gwiazdy wyruszyły na podbój Europy. Szczególnie popularnym kierunkiem były Włochy. Przekonali się o tym Hakan Sükür (6,5 mln euro – Inter), Ümit Davala (5 mln euro – Milan), Okan Buruk (Inter za darmo) i Emre Belözoğlu (Inter za darmo). W tym samym czasie Tugay Kerimoglu dołączył do Rangers za 2,5 mln euro, Hakan Ünsal został zawodnikiem Blackburn za 3 mln euro, Fatih Akyel dołączył do Mallorci za 2,5 mln euro, a Arif Erdem, za darmo, przywdział strój Realu Sociedad. W ostatecznym rozrachunku każdy z nich, z wyjątkiem Tugaya i Emre, w ciągu najbliższych trzech lat wrócił w do Turcji. Europa nigdy już nie usłyszała o żadnym z tych zawodników… Nieudane transfery Turków nie przeszły bez echa i pozostawiły niesmak w ustach europejskich klubów, blokując drogę do nich kolejnym tureckim pokoleniom. Dwoma wyjątkami od tej reguły byli Alpay Özalan (Aston Villa) i Nihat Kahveci (Real Sociedad), młodzieżowe produkty eksportowe Beşiktaşu. Niestety inni, jak Oktay Derelioğlu (Las Palmas) czy Rüstü Reçber (Barcelona), potwierdzili wspomnianą powyżej regułę. Przez lata zadawano mi pytania: „dlaczego gracze z Holandii, Portugalii czy Belgii kosztują więcej niż Turcy?”. Gracze z tych krajów po prostu niezmiennie dobrze radzą sobie za granicą. Oczywiście, też mają swoich Vincentów Janssenów, André Silvów i Svenów Kumsów, którzy nie dali rady podbić Europy. Na każdego takiego delikwenta przypada jednak kolejny Robben, João Moutinho czy Dries Mertens. Dodajmy do tego wszystkie lata, przez które ligi te zasilają światową czołówkę talentami na najwyższym poziomie. To właśnie dlatego kluby takie jak Ajax i Porto są obecnie w stanie zażądać za piłka-

Turkish Delight 2018

60

rza ponad 20 mln euro. Tureckie kluby nie mogą poszczycić się podobną spuścizną, stąd żądanie przez nich takich kwot jest nierealne. Od powyższej reguły oczywiście zdarzały się wyjątki, takie jak Anelka (w 2006 roku zamienił Fenerbahçe na Bolton za 12 mln euro) i Carew (za 7,75 mln euro, w 2005 roku, porzucił barwy Beşiktaşu dla Lyonu). To gracze, którym udało się dobrze zaprezentować w Turcji i zyskać dzięki temu okazję do rozwoju w Europie. Za tureckich graczy nikt nie zapłacił jednak podobnej sumy od czasu, gdy Atlético Madryt zgłosiło się w 2011 do Galatasaray i dało szansę kupionemu za 13 mln euro Ardzie Turanowi. Turan tak dobrze radził sobie w Atlético, że w 2015 roku zapracował na transfer do Barcelony za kwotę 34 mln euro. Na Camp Nou forma Ardy znacznie się jednak pogorszyła. Grał, jakby tym jednym transferem osiągnął już szczyt swoich marzeń. Ostatecznie, w wieku 31 lat, wrócił niedawno do Turcji. Kryzys finansowy w tureckiej piłce Beşiktaş (340 mln euro zadłużenia), Galatasaray (-455 mln euro), Trabzonspor (-185 mln euro) i Fenerbahçe (-621 mln euro) do dziś zmagają się ze skutkami bezmyślnych wydatków sprzed lat. Kolejne sezony nieprzemyślanej polityki transferowej zaowocowały zawirowaniami finansowymi dla całej stambulskiej wielkiej czwórki. W 2012 roku Beşiktaş został zmuszony do zmian. Restrukturyzacja klubu poszła w parze z budową nowego stadionu, Vodafone Park. W tym samym czasie jego najwięksi rywale, Fenerbahçe i Galatasaray, uparcie trwali przy polityce nadmiernych wydatków. Sezon 2012/13 został przez Beşiktaş okrzyknięty sloganem „Feda”, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza poświęcenie. Klub poprosił nawet swoich zawodników o zgodę na zmniejszenie zarobków. Wielu na nią przystało. Pozostali gracze odeszli, odciążając tym samym klubowy budżet. Po 3 latach drastycznego cięcia wydatków sezon 2015/16 był w końcu tym, w którym Beşiktaş stanął do walki o tytuł mistrza, a wypożyczony z Fiorentiny Mario Gómez został królem strzelców tureckiej ligi. Najemnik doprowadził klub do upragnionego tytułu. Nie udało się go jednak zatrzymać. Ówczesne zawirowania polityczne w Turcji i nieudany zamach stanu z 2016 roku miały przekonać Gómeza do tego, by wrócić na zachód. Pomimo odejścia z klubu Gómez powstał z piłkarskiego grobu i dorobił się kolejnych występów w niemieckiej reprezentacji. Pojechał na EURO 2016, wynagradzając sobie dołek w karierze i absencję na mundialu w 2014 roku. W następnym sezonie szeregi Beşiktaşu zostały zasilone przez dwóch kolejnych najemników. Jednym z nich był napastnik Vincent Aboubakar wypożyczony z Porto, a drugim pomocnik Anderson Talisca z Benfiki.


Aboubakar, spisany w Porto na straty, był w Portugalii traktowany jak nieudana inwestycja. Talisca natomiast zwyczajnie nie pasował do planów Benfiki. Wystarczył jednak jeden sezon w Beşiktaşu i nagle Aboubakar znów stał się gorącym towarem. Napastnik nie tylko zdobył zwycięskiego gola dla Kamerunu podczas finału PNA w 2017 roku, ale zrobił także wrażenie zarówno w Lidze Mistrzów, jak i Süper Lig pomagając Czarnym Orłom obronić tytuł.

Teraz, mimo zakończenie sezonu na nienajlepszej 4. pozycji, Beşiktaş wciąż musi odganiać od swoich piłkarzy zaloty silnych europejskich klubów. Bramkarz Fabri już zresztą odszedł do Fulham za 6 mln euro, a już wkrótce dołączyć może do niego Domagoj Vida, który po udanym mundialu znalazł się na celowniku wielu europejskich ekip. Gdy dodamy do tego zainteresowanie jakie Pepe wzbudzał w Wolwerhampton, a Özyakup w Evertonie i Newcastle, okaże się, że nawet po gorszej postawie w lidze, piłkarze Beşiktaşu są obecnie rozrywani.

Po zakończeniu sezonu wrócił do Porto, gdyż Beşiktaş nie był w stanie pokryć 10-milionowej klauzuli widniejącej w jego kontrakcie. Piłkarz, po kolejnym udanym sezonie – tym razem w Portugalii – podwoił za to swoją wartość.

Wszystko to dzieje się, gdy mistrz Galatasaray i wicemistrz Fenerbahçe są zmuszeni do wpychania rywalom swoich zawodników, by w ogóle móc wyruszyć na kolejne łowy. Wszystko za sprawą kar, jakie spłynęły na te kluby za złamanie zasad Finansowego Fair Play, wedle których nie mogą wydawać na transfery więcej, niż uda im się na nich zarobić.

Talisca spędził w Beşiktaşu dwa udane sezony. Tak jak Aboubakar pomógł drużynie w obronie mistrzowskiego tytułu. On, w przeciwieństwie do swojego kameruńskiego kolegi, miał jednak również okazję wziąć udział we wspaniałej przygodzie Turków z LM. Beşiktaş w składzie z Taliscą wygrał grupę z Monako, RB Lipsk i Porto (klubem Aboubakara) i bez porażki awansował do fazy pucharowej. Beşiktaş został pierwszą turecką drużyną w historii, która wygrała swoją grupę w LM, pozostała w niej niepokonana i zwyciężyła we wszystkich wyjazdowych spotkaniach. Talisca odegrał w tym kluczową rolę. U jego boku najjaśniej błyszczał napastnik Czarnych Orłów Cenk Tosun. Cenk Tosun to zresztą postać kluczowa. Dlaczego? Bo można traktować go jako pioniera. Tosun jest pierwszym piłkarzem z ligi tureckiej, za którego kiedykolwiek zapłacono więcej niż 16 mln euro. Everton poważnie przebił zresztą ten rekord, płacąc Beşiktaşowi 22 mln euro w gotówce, z opcją dołożenia kolejnych pięciu milionów w bonusach. To rezultat udanego występu Beşiktaşu w Lidze Mistrzów, ale nie tylko. Klub ten od lat pokazuje, że jest w stanie przygotowywać zawodników do gry w najlepszych ligach. Nie można zapominać też o tym, że miał swoich reprezentantów kolejno w finale EURO 2016 (Quaresma), finale PNA rok później (Aboubakar) i mistrzostwach świata w 2018 roku (Domagoj Vida). Niewiele drużyn może się pochwalić podobnym wyczynem. Wszystko zaczęło się od Mario Gómeza, który zaliczył udany powrót do Niemiec. To jeszcze można uznać za zdarzenie pokroju udanej przygody w Turcji Anelki czy Carewa. To, co jednak znacznie różni obecny Beşiktaş od tamtych pojedynczych przypadków, to konsekwencja. To samo co dla Gómeza, klub ten zrobił dla Aboubakara, Talisci, czy Marcelo Guedesa, który ze Stambułu trafił do Olumpique Lyon i jest obecnie jednym z najlepszych obrońców Ligue 1, choć jeszcze kilka lat temu był traktowany przez PSV jako transferowa wpadka. Po tym, jak piłkarz zdołał wyrobić sobie solidną markę w Niemczech jako zawodnik Hannoveru, dopiero grając w Beşiktaşu naprawdę pokazał się największym europejskim firmom.

Różnica? Mimo sezonów bez wielkich transferowych wydatków Beşiktaş zaliczył kilka bardzo udanych występów w Europie, podczas gdy jego główni rywale kompromitowali się w eliminacjach do Ligi Europy z Vardarem Skopje czy Ostersunds. Na szczęście pozytywna zmiana w tureckiej piłce dotyczy nie tylko Beşiktaşu. Talent ze szkółki Bursasporu, Enes Unad, coraz śmielej radzi sobie w najlepszych europejskich ligach. Wychowanek Altınordu Çağlar Söyüncü świetnie spisuje się we Freiburgu, a w tym okienku rzuciły się na niego Arsenal i Leicester. Największą rewelacją jest jednak Cengiz Ünder (wykupiony przez Romę z Başakşehiru za 16 mln euro), który błyszczy w Serie A. Beşiktaş z całą pewnością jest pionierem, ale nie jedynym graczem, który wpływa na zmianę status ligi tureckiej. Gdyby dobrze spisywali się tylko gracze Czarnych Orłów, byłby to trend nie warty zauważenia. Na szczęście powoli zawodnicy z całej Turcji zaczynają otwierać sobie drogę do wielkich europejskich lig i radzą sobie w nich coraz pewniej. W moich oczach ich sukcesy mają jedną kluczową zaletę – transferów będzie jeszcze więcej i będą one znacznie droższe. Podczas gdy Cenk Tosun ustanowił ligowy rekord odchodząc za 22 miliony euro, w tym okienku, w kontekście transferu Vidy, mówiło się już o kwocie przewyższającej 25 mln. Niedługo powinny więc pęknąć kolejne niewidzialne granice. A jaki jest tego powód? To Finansowe Fair Play Zgadza się, często krytykowany program FFP przygotowany przez UEFA tak naprawdę okazuje się być sukcesem. Bez niego transfer Cenka Tosuna prawdopodobnie nigdy nie doszedłby do skutku. Beşiktaş mógłby bowiem wyłożyć 10 mln na Aboubakara lub wykupić Mario Gómeza. Cenk nie dostałby szansy i nie błysnął w Lidze Mistrzów. Marcelo nie zostałby sprzedany do Lyonu, a Everton nie zobaczyłby wtedy, że gracze z Süper Lig potrafią być wartościowi. To wszystko efekt domina, ale przede wszystkim dowód na to, że program FFP działa. To, co mogłoby się Wam wydawać tekstem propagandowym na cześć Beşiktaşu, w rzeczy samej jest więc propagandą. Z tym, że wychwalającą Finansowe Fair Play.

61


Bursaspor Poprzednie sezony:

Bursa Büyükşehir Belediye Stadyumu

Rok budowy: 2015 Pojemność: 43.761 Fot. Star; Hile19 [wikipedia.com]

Pseudonim: Timsahlar (Krokodyle) Rok powstania: 1963 Prezes: Recep Bölükbaşı Sukcesy: Mistrzostw Turcji 2009/10; Puchar Turcji 86/87; finalista Pucharu Turcji 70/71, 73/74, 91/92, 11/12

Przewidywana jedenastka:

BURSA Bursa to 1036 km2 możliwości zjedzenia słynnego İskender kebap – cienko pokrojonej, grillowanej jagnięciny, polanej sosem pomidorowym, podanej na chlebie pide z jogurtem. Ponad 1,5 mln mieszkańców miasta może też delektować się popularnym kestane şekeri – deserem z kandyzowanych kasztanów. Bursa – nieco większa od całego woj. opolskiego – dzięki swojemu położeniu daje możliwość wakacyjnego wypoczynku nad brzegiem morza Marmara i zimowych szaleństw na stokach góry Uludağ (2543 m.n.p.m., 28 km tras i 16 wyciągów). Bursa to też miejsce urodzenia Zofii Potockiej – znanej stambulskiej kurtyzany, szpiega i trzeciej żony Stanisława Szczęsnego Potockiego.

Bursa Ważni rezerwowi: Tunay Torun, Jires KemboEkoko, Jani Atanasov, Abdullahi Shehu, Emre Tasdemir, Okan Kocuk Turkish Delight 2018

62


7

spotkań czekali na pierwsze ligowe zwycięstwo w 2018 roku

6,5

roku po rozpoczęciu budowy nowego stadionu skończono konstrukcję głowy krokodyla

9,5

mln euro zarobili na Elvirze Baljiciu w 1998 roku

Tego znasz:

Tego warto znać:

Tego poznasz:

Bogdan STANCU

Aziz BEHICH

Jani ATANASOV

Podstawowy napastnik reprezentacji Rumunii znalazł w Turcji swoją bezpieczną przystań już w 2010 roku, kiedy to zamienił Steauę Bukareszt na Galatasaray. Od tego czasu zaliczył tu występy w kolejnych klubach i ponad 200 występów w Süper Lig. Choć nigdy nie zbliżył się nawet do statuetki króla strzelców, ceni się go za gwarancję konkretnej, solidnej jakości. W Bursasporze będzie grał tak długo, jak klub będzie się bał postawić na 21-letniego Kubilaya.

Zawodnik, którego kojarzyć możecie z gry w reprezentacji Australii, okrutnie blokujący miejsce w składzie utalentowanemu Emre Tadermirowi. W Bursie niby wiedzą, że mądrze byłoby postawić na perspektywicznego Turka, ale Behich gra tak dobrze, że nikt nie ma serca, by zabrać mu miejsce w składzie. Z Australii do swojej drugiej ojczyzny przyjechał w 2013 roku. Dziś, jako 27-latek, czeka na ofertę z mocniejszego klubu. Takiego wymiatacza ktoś wreszcie musi dojrzeć.

Drugi, po Eljifie Elmasie, młody Macedończyk, na którego transfer pokusiły się tureckie kluby. Środkowy pomocnik, gwiazdor reprezentacji do lat 18, wychowany w akademii Gorana Pandeva, byłego zawodnika Galatasaray. W minionym sezonie rozegrał 29 spotkań w macedońskiej ekstraklasie, w których strzelił cztery gole, zaliczył osiem kluczowych podań i raz założył kapitańską opaskę.

A ten ma to wszystko poukładać:

Samet AYBABA Najbardziej doświadczony szkoleniowiec w całej lidze. Najróżniejsze tureckie ekipy prowadził w 581 spotkaniach ligowych. 62-latek, który całą piłkarską karierę spędził w Beşiktaşu, gdy później obejmował będący w kryzysie finansowym klub, zadeklarował chęć pracowania za darmo. Świetnie spisał się w roli restrukturyzatora nadającego nowy kierunek stambulskiej ekipie. Podobną rolę ma pełnić w chaotycznie prowadzonym w ostatnich latach Bursasporze. Ma tu najmłodszą kadrę w lidze i będzie nadzorował wprowadzanie się kolejnych młodych zawodników do składu. Po kilku nieudanych sezonach i ligowych spadkach, Aybaba prowadził ostatnio Sivasspor, z którym udało mu się wrócić na właściwe tory, wywalczyć awans i rozegrać dobry sezon na najwyższym szczeblu.

MOCNE STRONY: • Boki obrony • Wsparcie fanów • Przyzwoita ławka

SŁABE STRONY:

MÓJ TYP:

• Braki w doświadczeniu • Brak „głodnego” snajpera • Pechowy trener

14 miejsce

63


Çaykur Rizespor Poprzednie sezony:

Çaykur Didi Stadyumu Rok budowy: 2009 Pojemność: 15.558 Fot. footballtripper.com; Tarih [wikipedia.com]

Pseudonim: Atmacalar (Krogulce) Rok powstania: 1953 Prezes: Hasan Kemal Yardımcı Sukcesy: Mistrzostwo 1.Lig 1978/79, 84/85, 17/18

Przewidywana jedenastka:

RIZE Rize jest w Turcji synonimem herbaty. To właśnie z tego położonego na wschodzie kraju miasta, nad małą zatoką nad Morzem Czarnym, pochodzi praktycznie cała turecka herbata – pita zarówno w Turcji, jak i na całym świecie. Turcja jest bowiem piątym światowym producentem herbaty, a w 2004 r. padł jej rekordowy udział w tej produkcji i wyniósł aż 6,4%. W Rize panuje wilgotny, subtropikalny klimat. Odnotowuje się tam również (tak jak na wschodniej części wybrzeża Morza Czarnego) najwyższe opady w zachodniej Azji, z rocznym opadem średnio ok. 2.500 mm. Mieszka tu ponad 105 tysięcy osób, czyli niewiele mniej niż w Wałbrzychu.

Rize

Ważni rezerwowi: Marwane Saadane, Mehmet Uslu, Robin Yalcin, Vedat Muriqi

Turkish Delight 2018

64


68

285

ligowych goli zdobyli w zeszłym sezonie

meczów w barwach Beşiktaşu rozegrał trener Ibrahim Üzülmez

1

piłkarz mający ponad 30 lat wystąpił w meczu otwarcia z Kasımpaşą

Tego znasz:

Tego warto znać:

Tego poznasz:

Armand TRAORÉ

Braian SAMUDIO

Umar AMINU

Pojawienie się zawodnika, który ma w piłkarskim CV Arsenal Londyn i Juventus Turyn w beniaminku tureckiej ekstraklasy, trzeba traktować jako niemałe zaskoczenie. Jak twierdzi piłkarz, po 13 latach w najlepszych ligach świata, potrzebne było mu odświeżenie. Rize powiewem nowości ma być jednak tylko dla niego, bo swoją rodzinę ulokował w znacznie bardziej „europejskim” Stambule. Herbaciany sponsor wyda na jego loty małą fortunę...

Niesamowity efekt uboczny rocznego pobytu Rizesporu poza Süper Lig. Klubowi skauci wyczarowali Braiana gdzieś z drugiej ligi brazylijskiej i wypożyczyli go do klubu na sezon, w którym sięgnął po koronę króla strzelców i zapewnił Rizesporowi powrót do tureckiej ekstraklasy. Gdy dodamy do tego fakt, że Paragwajczyk ma zaledwie 22 lata, nie może dziwić, że po skończeniu wypożyczenia Çaykur z pocałowaniem ręki przesłał Guarani obiecany milion euro za transfer definitywny.

Znakomity młody skrzydłowy pokazał się już światu podczas bardzo udanej kampanii Osmanlisporu w Lidze Europy. Teraz, po spadku klubu z Ankary z Süper Lig, oczywiste było, że będzie musiał poszukać nowego pracodawcy. 23-letni nigeryjski skrzydłowy został wypożyczony do Rize razem ze swoim kolegą z drużyny Musą Çağıranem. Wcześniej, w kontekście obu tych graczy, mówiło się nawet o zainteresowaniu ze strony Beşiktaşu.

A ten ma to wszystko poukładać:

Ibrahim ÜZÜLMEZ Długoletni kapitan Beşiktaşu, podczas piłkarskiej kariery znany jako Deli Ibo, czyli szalony Ibrahim. Dysponuje potężną charyzmą i wolą walki. Pierwsze trenerskie wyzwanie w Süper Lig przyjął w 2016 roku w Gençlerbirliği. Nie tylko rozpoczął tam od imponującej serii zwycięstw, ale i sezon skończył na wysokim, 10. miejscu. W październiku ubiegłego roku powierzono mu zadanie wywalczenia Rizesporowi powrotu na najwyższy szczebel rozgrywkowy. Z zadania wywiązał się perfekcyjnie, wygrywając rozgrywki 1.Lig. Teraz 44-latek ma zrobić z Çaykuru rewelację nadchodzącego sezonu.

MOCNE STRONY: • Ambitny trener • Dobre transfery • Ciekawy napastnik

SŁABE STRONY:

MÓJ TYP:

• Mierna defensywa • Brak zgrania • Krótka ławka

10 miejsce

65


Ça yk ur Riz e s p or Kulübü

KREW NA RĘKACH Agata Siarkiewicz-Cieślińska „Gdy nie potrafiliśmy wygrać kilku spotkań z rzędu, do ośrodka zapraszany był miejscowy duchowny. Najpierw modlitwa, a później owieczka szła pod nóż”. Patryk Tuszyński, obecnie napastnik Zagłębia Lubin, a w latach 2015 – 2017 zawodnik Çaykur Rizespor, Turcję wspomina całkiem dobrze. Rize to z resztą piękne miasto: herbaciane pola, zielone wzgórza, Morze Czarne. Sam zawodnik w udzielonym kiedyś dla Przeglądu Sportowego wywiadzie, opisując panujący tam spokój i beztroskę, powiedział wprost, że „w Rize fajnie się żyje”. Było tylko jedno małe „ale”, do którego ani on, ani inni gracze Rizesporu pochodzący z Europy nie byli wstanie przywyknąć – rytualne zabijanie zwierząt. Po powrocie do Polski Tuszyński wspominał, że mimo całej sympatii dla klubu i kraju, który tak dobrze go przyjął, właśnie ta jedna rzecz – rytualne zabijanie owiec – była tym, do czego nie mógł się przyzwyczaić. Gdy zespół zaliczał kilka porażek z rzędu, a piłkarzom – własnymi siłami – nie udawało się przerwać przykrej passy, klub zwracał się o pomoc do miejscowego duchownego i w jego asyście podrzynał owcze gardło. Nie jedno. Im więcej przegranych meczy miało na koncie Rize, tym więcej owiec szło pod nóż w imię wygranej. I mimo, że takich rytuałów Tuszyński widział więcej niż kilka, za każdym razem wstrząsało to nim tak samo. Jedyne co mógł jednak zrobić, to stać na uboczu. Wyznawcy przeważającego w Turcji islamu, wierzą, że rytualny ubój zapewnia szczęście i dobrobyt. Jak widać tego samego zdania są też włodarze Rizesporu. Rytualne uboje podczas treningów, czy przed ważnymi meczami nie są jednak czymś wyjątkowym, a Rizespor nie ma na nie monopolu. Nie szukając w odległej przeszłości można przytoczyć choćby sytuację sprzed kilku dni. Ankaragücü, tuż przed swoim pierwszym meczem na otwarcie kolejnego sezonu Spor Toto Süper Lig, złożyła Allahowi ofiarę z owcy. A to wszystko – jak napisano na oficjalnej stronie internetowej klubu – w imię owocnych, pozbawionych kontuzji, a pełnych goli nadchodzących spotkań. Turkish Delight 2018

66

Ubój rytualny, który ma miejsce przed meczami, jest też elementem jednego z najważniejszych obchodzonych w Turcji świąt, Kurban Bayram. Kurban Bayram, czyli Święto Ofiarowania, obchodzi cały muzułmański świat. Rozpoczyna się ono 10 dnia Zu al-hidżdża (ostatniego, 12 miesiąca według księżycowego kalendarza muzułmańskiego) i trwa przez trzy – cztery dni. To w tym właśnie czasie wielu muzułmanów udaje się na pielgrzymkę do Mekki, którą obowiązkowo muszą odbyć choć raz w życiu. Również w tym samym czasie, jako symbol Święta Ofiarowania, wierni (a dokładnie ojcowie rodzin) składają ofiarę z owcy, barana, wielbłąda lub krowy. Ten rytualny ubój odbywa się co roku na pamiątkę ofiary Ibrahima (w tradycji chrześcijańskiej zwanego Abrahamem), który chciał poświęcić Bogu swego syna Ismaela (Izaaka). Na znak jednak wielkiego oddania i gotowości Ibrahima do poświęcenia własnego syna, Bóg pozwolił mu złożyć w ofierze barana. Obecnie ta rytualna ofiara jest świadectwem nie tylko pełnego posłuszeństwa Allahowi. Podkreśla się również jej społecznohumanitarny wymiar. Mięso zabitego zwierzęcia dzieli się bowiem tak, by 1/3 oddać potrzebującym, 1/3 krewnym, a pozostałą 1/3 spożyć na wspólnej uczcie w gronie najbliższych. Zdaniem muzułmanów takie dzielenie się mięsem umacnia więzi międzyludzkie, jak też buduje społeczeństwo pozbawione skąpstwa i egoizmu, umacniając jednocześnie świadomość braterstwa i przyjaźni. I mimo, że nam – nieobeznanym z tą tradycją – obchody te mogą się wydawać barbarzyńskim zwyczajem, Kurban Bajram to zdaniem wyznawców islamu święto radosne. Oprócz wypełniania powinności religijnych istotne są bowiem wówczas spotkania w gronie rodziny i znajomych. Turecka piłka nie jest jedyną, która swoje nadzieje pokłada między innymi w wierze i rytualnych ubojach. Po meczu Szachtiora Karaganda z Celtikiem w eliminacjach Ligii Mistrzów – a dokładnie po przedmeczowej nocy, podczas której przedstawiciele kazachskiej drużyny zabili na Astana Arenie owcę, by w zamian Allah podarował im zwycięstwo w starciu ze szkockim rywalem – UEFA (zaalarmowana przez


Beniaminek

Peta, która domagała się surowego ukarania klubu) wystosowała ostrzeżenie do dyrektora wykonawczego Szachtiora. Szachtior tego dnia wygrał ze Szkotami 2:0. Na pomeczowej konferencji nie byli jednak pytani o wynik, a o zdarzenia minionej nocy. Podobna historia zdarzyła się w Sivas. 6 sierpnia 2011 roku, na stadionie 4 Eylül Stadyumu zawodnicy FK Rad Belgrad wyszli na murawę na przedmeczową rozgrzewkę. Tego dnia rozgrywali towarzyskie spotkanie z tureckim Sivassporem, zorganizowane przed rozpoczęciem kolejnego sezonu ligowego. Do rozgrzewki nawet nie doszło. Ze zdziwieniem, może przerażeniem, a nawet i z obrzydzeniem wrócili do szatni. Na tym samym bowiem stadionie zawodnicy Sivasspor Kulübü, a wraz z nimi wiceprezydent klubu Erdal Sarılar i gubernator prowincji Sivas Ali Kolat – zanim zaczęli przedmeczową rozgrzewkę – złożyli rytualną ofiarę, podrzynając gardło zaciągniętej na boisko owcy. A to wszystko działo się na oczach oklaskującego ich czterotysięcznego tłumu kibiców. Tego wieczoru Sivasspor pokonał swoich rywali 4:1. W pomeczowych wywiadach kapitan Rad Belgrad przywoływał zaś mrożące krew w żyłach sceny biegania po zakrwawionym boisku, czy uścisku dłoni z kapitanem Sivassporu, który miał krew na rękach.

Fot. Twitter.com (@CRizesporAS , @Ankaragücü, @SivassporKulubu)

Jak widać również i w sporcie wyznawcy islamu wierzą, że im większa cześć i pokora zostanie okazana Allahowi, tym większych mogą się spodziewać błogosławieństw. Podczas gdy kilka dni temu, w Ankarze, całemu procederowi uboju mógł się przyglądać grający w jego barwach Łukasz Szukała, podobnych praktyk w Rize będzie mógł pewnie doświadczyć Jarosław Jach, od tego sezonu kolejny po Tuszyńskim Polak w koszulce Çaykuru. Jak jednak zapewniał Tuszyński, próby te nie miały przełożenia na wyniki i ich poprawę. Pozostaje zatem wierzyć, że Rize z Jachem będzie grać na tyle dobrze, by w ich ośrodku treningowym sytuacji takich było jak najmniej.

67


Erzurumspor BB Poprzednie sezony:

Kâzım Karabekir Stadyumu Rok budowy: 1968 Pojemność: 23.700 Fot. Sabri76 [wikipedia.com]; erzurumspor.net

Pseudonim: Palandöken Kartalları (Palandryjskie Orły) Rok powstania: 2005 Prezes: Mevlüt Doğan Sukcesy: Zwycięzca playoffów 1.Lig 2017/18

Przewidywana jedenastka:

ERZURUM Miasto u podnóża kompleksu skoczni Kiremitliktepe. Prawie 16 razy większe od Zakopanego i mające od niego 13,5 razy więcej mieszkańców. To tu urodził się Cemal Gürsel, generał i czwarty prezydent Turcji, w latach 1961-1966. Regularnie nawiedzane przez niebezpieczne trzęsienia ziemi. Erzurum to też miasto studenckie – Uniwersytet Atatürka jest dla niego jednym z największych źródeł dochodu. W 2011 roku miasto było gospodarzem zimowej Uniwersjady. Najniższa temperatura, jaką tu odnotowano to −37.2°C, 28 grudnia 2002 r. Flagowa potrawa Erzurum to Cağ kebabı – poziomo ułożona, marynowana, obracająca się nad paleniskiem odmiana kebabu jagnięcego.

Erzurum Rezerwowi: Ibrahim Sehic, Egemen Korkmaz, Hakan Arslan, Tolga Ünlü, Moussa Kone, Arsen Khobulob, Ridge Munsy Turkish Delight 2018

68


37

stopni Celsjusza na minusie wynosi tu rekord zimna

8

miesięcy w roku termometry wskazują poniżej 2°C

11

miesięcy temu Erzurum przegrał ostatni domowy mecz w lidze

Tego znasz:

Tego warto znać:

Tego poznasz:

Gilles SUNU

Özer HURMACI

Emrah BASSAN

Jeśli togijskiego skrzydłowego nie zapamiętaliście z występów w Ligue 1 (uzbierał ich w sumie161!), to może kojarzyć Wam się jako niezły talenciak z Football Managera. Ciężko stwierdzić, czy w mroźnym Erzurumie nawiąże jakkolwiek do sukcesów z Francji i popularnej gry komputerowej. Dotychczas największe zagrożenie stanowił w kontratakach i po stałych fragmentach gry. To właśnie one mają być jedyną nadzieją tej ekipy na utrzymanie.

Przedstawiciel popularnego w Turcji modelu syna emigrantów, który pierwsze piłkarskie szlify zbiera za granicą, a potem przez lata wymiata w ojczyźnie swoich przodków. Hurmaci ma w CV czołowe ekipy z Ankary, Trabzonu i Stambułu. Ofensywny pomocnik uzbierał ponad 250 występów w SL i ma poukładać grę

Gdy w 2017 roku wyjeżdżał z Turcji, by zaliczyć przygody kolejno w Holandii i Portugalii, wydawało się, że zbyt szybko nie zatęskni za ojczyzną. Udana była szczególnie ta pierwsza, w Forunie Sittard. Setubal nie był dla niego równie szczęśliwy i teraz musi wracać z podkulonym ogonem. Łatki wielkiego talentu, którą nosił jeszcze kilka lat temu, 26-latkowi już raczej nie przypniemy, ale w Erzurumsporze trudno szukać kogoś z większą szansą na to, by jeszcze zaistnieć.

A ten ma to wszystko poukładać:

Mehmet ALTIPARMAK Zazwyczaj kluby w Turcji, po awansie do Süper Lig, decydują się na rozstanie ze swoimi dotychczasowymi szkoleniowcami i postawienie na bardziej sprawdzone w ekstraklasowych bojach nazwisko. Ten sezon jest miłym odstępstwem od tej reguły. Wydaje się jednak, że w przypadku Erzurumu zostawienie na stanowisku niedoświadczonego 49-latka jest czynem co najmniej nierozsądnym. Altıparmak zapewnił tutejszemu klubowi znakomitą końcówkę ubiegłego sezonu i po barażach wywalczył mu sensacyjny awans. Wcześniej nawet nie zbliżył się jednak do pracy na najwyższym szczeblu. Co ciekawe, rok temu, jako trener Gumushanesporu, przegrał mecz o awans do 1.Lig właśnie z Erzurumsporem.

MOCNE STRONY:

SŁABE STRONY:

MÓJ TYP:

• Domowa twierdza • Przyzwoite okienko

• Brak jakości w każdej formacji • Brak doświadczenia • Niepewny trener

miejsce

18

69


B üyü k ş e h ir B e l e diye E r z ur um s p or

Marzenie wzniesione na ruinach 15 lipca 2014 roku. W Erzurum rozlega się przerażający trzask. Ziemia, na której wzniesiono jeden z najnowocześniejszych kompleksów skoczni narciarskich na świecie, osuwa się. Z wielomilionowej inwestycji zostają tylko szczątki. Miasto wstrzymuje oddech. Nawiedzany od stuleci trzęsieniami ziemi region znów przeżywa swój wielki dramat. Zatrudniony kilka dni wcześniej Pekki Niemelae miał właśnie tutaj stworzyć wielką kadrę tureckich skoczków. Piłkarze lokalnego Erzurum BB o wielkości mogą tylko marzyć. Za dwa miesiące rozpoczną kolejny sezon na 4. szczeblu rozgrywkowym. Jeśli Turcja kojarzy Wam się wyłącznie z upalnymi temperaturami i ciągnącymi się całym wybrzeżem plażami, to w Erzurumie przeżylibyście szok. Niewielu turystów zapuszcza się tu przez przypadek. Ci, którzy już postanowią zobaczyć Wyżynę Armeńską, raczej nie zostaną przywitani piękną pogodą. Od listopada do marca jest tu naprawdę mroźno. W kwietniu i maju często pada. Spoglądając na ośnieżone szczyty pobliskich gór ciężko uwierzyć, że znajdujemy się w tym samym kraju, co wiecznie słoneczna Adana czy Bodrum. Erzurum słynie z najlepszej w kraju infrastruktury narciarskiej i XIII-wiecznej szkoły koranicznej Çifte Minareli. Erzurum to miasto sportów zimowych i islamu. To, co najbardziej je charakteryzuje, przyniosło mu jednak wiele cierpienia, bólu i… wstydu. Przeżyć trzęsienie Ostatnie groźne trzęsienie ziemi miało miejsce w 1983 roku. Osiągnęło 6,9 punktów w skali Richtera. To tylko jedna dziesiętna od poziomu, który w profesjonalnej nomenklaturze uznaje się za „poważny”. Na świecie jest notowanych kilkanaście takich trzęsień rocznie. Dla Erzurumu oznaczałoby ono konieczność odbudowywania większości miasta. Tak mówią przynajmniej oficjalne założenia. Jednego z najważniejszych ośrodków wschodniej Anatolii założenia te zdawały się jednak nie dotyczyć. Jedna dziesiąta nie uratowała życia 1155 osobom. Mimo nie wkroczenia w stadium „poważnego” trzęsienia, w mieście runęło ponad 3 tysiące domów. Kolejne 4 tysiące zostały uszkodzone.

Fot. Haber3.ccom

Mniejsze trzęsienia nawiedzały miasto także w kolejnych latach. Ostatnie tragiczne trzęsienie, w 2004 roku, które osiągnęło 5,1 punktów, zabrało dziewięć osób. Osiem z nich było dziećmi. W pobliskim Erzincan większość mieszkańców do niewielkich

Turkish Delight 2018

70

trzęsień jest już przyzwyczajona. Ludzie potrafią rozróżnić delikatne ruchy sejsmiczne, od czegoś naprawdę groźnego. Zabudowa jest tu niska, a ulice szerokie, tak by karetki mogły przejeżdżać między ewentualnymi gruzowiskami. Przewidywanie najgorszych scenariuszy jest konieczne. W 1992 roku trzęsienie zabiło tu 490 mieszkańców. Strach przed trzęsieniami nie zniechęcił jednak Erzurumu do poczynienia wielkiej, narciarskiej inwestycji, mającej umocnić jego pozycję najznakomitszego zimowego kurortu kraju. Kompleks Kiremitliktepe składający się z pięciu skoczni – w tym dwóch na tyle dużych, by móc tu organizować zawody Pucharu Świata – budowano według projektu ludzi odpowiedzialnych za przebudowę skoczni w Planicy. W niecałe 10 miesięcy powstał obiekt ubiegający się o miano najnowocześniejszego na świecie. Niedługo później jego sponsorem została potężna sieć Turk Telekom. W 2011 roku goszczono tu Zimową Uniwersjadę, a rok później Mistrzostwa Świata Juniorów. W 2014 roku należało już tylko spointować to wszystko myślą: „Jak dobrze, że wtedy nie doszło do tragedii…”. 15 lipca 2014 roku olbrzymie osuwisko spowodowało, że niemal cała konstrukcja skoczni runęła. Widok roztrzaskującej się na kawałki budowli przeraził mieszkańców. Szybko okazało się jednak, że dramat ten nie był efektem choćby niewielkiego trzęsienia, a skrajnej nieodpowiedzialności budowniczych. Śledztwo wykazało, że konstrukcji brakowało wymaganych fundamentów, a stoki narciarskie kładzione były bezpośrednio na gołej ziemi. W pogoni za narciarską wizytówką, ktoś zwyczajnie prosił się o tragedię.


Beniaminek

Terrorysta ze śnieżnej krainy W lipcu 2016 roku w Erzurumie nikt nie mówił o odbudowywanej skoczni narciarskiej, ani sukcesach bijącej się o mistrzostwo kraju miejskiej drużynie hokejowej. W mieście szeptano o urodzonym tu 75 lat wcześniej Fethullahu Gülenie, który z dnia na dzień został ogłoszony przez rząd wrogiem publicznym numer jeden. Gülen, muzułmański kaznodzieja, przez lata kroczył z Recepem Tayyipem Erdoğanem bark w bark. Stworzony przez niego ruch Hizmet, owiany podobną tajemniczością co Masoneria, ma być posiadaczem ponad tysiąca szkół na całym świecie, w których kształcone są przyszłe elity. Gülen, świetny biznesmen, kształtujący się na wielkiego przywódcę religijnego, dzięki działaniu swojego ruchu zyskał wpływy w sądownictwie, policji, wojsku, instytucjach finansowych i na uczelniach. Z jego wsparcia długo korzystał przyszły prezydent Turcji, któremu Hizmet miał pomóc w dojściu do władzy. Potem Erdoğan, jak często zresztą robi to ze swoimi zbyt silnymi politycznymi przyjaciółmi, odstawił Gülena na boczny tor. Ten przeniósł się do Stanów Zjednoczonych i stamtąd wciąż zakulisowo prowadził swoje gierki, nieprzerwanie rosnąc w siłę. To wystarczyło, by po wybuchu w Turcji zamachu stanu, ówczesny premier obwołał go terrorystą i organizatorem puczu. Żołnierze, policjanci, urzędnicy i dziennikarze, którzy mieli mieć jakikolwiek związek z Gülenem, tracili pracę i trafiali do aresztów. Powodem do zarzucenia podejrzeniami zaczęło być samo używanie amatorskiego komunikatora ByLock, który według władz służył spiskowcom do porozumiewania się. Wszyscy, którzy pozytywnie wypowiadali się o urodzonym w Erzurumie kaznodziei trafiali na czarną listę rządu. Nie było mowy o oszczędzeniu wielkich sportowców – Hakana Şüküra, Arifa Erdema czy koszykarza Enesa Kantera. Cały kraj uwierzył w istnienie organizacji FETÖ (Organizacja Terrorystyczna Fettulaha), wykreowanej tylko po to, by nowy wróg rządu nabrał namacalności. Na drzwiach domu w Korucuk pod Erzurumem, gdzie pierwsze lata życia spędził Fethullah Gülen, remontowanego 3 lata wcześniej przez jego braci, pojawiły się ślady po podpaleniu. – Żyjemy w strachu, że cała nasza wieś zostanie spalona. Nie chcemy być postrzegani jako wioska terrorystów! – mówili z przerażeniem mieszkańcy.

stanu, Erzurum się już raczej jednak nie pozbędzie. To tu aresztowano bratanka Gülena, któremu władze zarzuciły udział w organizacji terrorystycznej wuja i wydano pierwsze wyroki dla zbuntowanych generałów. W samym mieście, sącząc çay, na szczęście mają jednak nowy temat do ekspresyjnych dyskusji. Niespodziewanie stała się nim piłka nożna i losy miejscowego klubu, który w 2018 roku wystąpi w Süper Lig. Winter is coming – Moja żona nauczyła mnie pewnej zasady dotyczącej posiadania dzieci. „Dwójka będzie ze sobą rywalizować, trzecie wprowadzi równowagę, czwarte błogosławieństwo, każde kolejne będzie dowodem, że Allah jest wszechmogący” – mówił w listopadzie Recep Tayyip Erdoğan na ślubie Eyüpa Sekmena organizowanym w Erzurum. Przyjechał na uroczystość na specjalne zaproszenie Mehmeta, ojca pana młodego, przyjaciela z czasów, gdy był jeszcze burmistrzem Stambułu. Sekmen zarządzał wtedy dzielnicą Kartal i dumnie prezesował walczącemu o awans do Süper Lig Kartalsporowi. Od 2014 roku jest najważniejszą osobą w Erzurumie i honorowym prezesem lokalnego klubu miejskiego, z którym wreszcie spełni marzenia o najwyższej klasie rozgrywkowej w kraju. Z burmistrzem Sekmenem, do Erzurumu, sprowadził się jego współpracownik z czasów politycznej przygody w Stambule, Ünsal Kıraç. To wąsaty, tęgi mężczyzna uśmiechający się do nas z niemal każdego, istotnego zdjęcia dotyczącego losów lokalnego klubu miejskiego. Prezentacja zawodników, odbieranie trofeów i gratulacji… Podczas gdy aktualni prezesi klubu, wybierani oczywiście przez miasto, szukają sobie miejsca w którymś z ciemnych boków kadru, Kıraç błyszczy na samym jego środku. To właśnie jego praca i wsparcie burmistrza miasta spowodowały błyskawiczny rozwój tutejszego klubu, którego szalone tempo pięcia się po ligowych szczeblach zdaje się być odpowiedzią na aferę, która wybuchła po zawaleniu się skoczni narciarskiej. Dziś, choć Erzurum stara się o organizację igrzysk olimpijskich w 2026 roku, największym sportowym wydarzeniem regionu jest ciąg trzech kolejnych ligowych awansów piłkarskiej drużyny i jej pierwsza w historii szansa na rywalizację z najmocniejszymi drużynami kraju. I choć potencjał sportowy tutejszego klubu nikogo nie wbije w siedzenie, przyjeżdżające do Erzurumu potęgi będą musiały walczyć nie tylko z rywalem, ale i z temperaturą. Tutejsze zimy wykończyły już niejednego rywala. Wystarczy wspomnieć, że w 20 ostatnich ligowych spotkaniach rozgrywanych na własnej arenie, tutejsza ekipa nie przegrała ani razu.

FC

Łatki miejsca, gdzie kiełkowała idea zamachu 71


Fenerbahçe Poprzednie sezony:

Şükrü Saracoğlu Stadyumu Rok budowy: 1908 Pojemność: 50.509 Fot. .istanbeautiful.com; Fenerbahçe.org

Pseudonim: Sarı Kanaryalar (Żółte Kanarki) Rok powstania: 1907 Prezes: Ali Koç Sukcesy: 19-krotny mistrz Turcji; 9-krotny zdobywca Superpucharu Turcji; 6-krotny zdobywca Pucharu Turcji

Przewidywana jedenastka:

KADIKÖY Dzielnica w azjatyckiej części Stambułu, pięknie położona nad Bosforem, o wielkości aż 41 km2 (plus minus wielkości Krosna), zamieszkiwana przez ok. 451 tys. stambułczyków. To co zachwyca na pierwszy rzut oka, to znajdująca się nad samą wodą długa promenada (ze specjalnie wytyczonymi ścieżkami dla rowerzystów i rolkarzy). Historia Kadıköy – najstarszej dzielnicy po tej stronie Bosforu – sięga czasów antycznych, gdy była grecką kolonią zwaną Chalkedonem, miastem ślepców. Dzisiejsza nazwa dzielnicy pochodzi zaś z czasów, gdy Chalkedon dostał się pod jurysdykcję sądów stambulskich i dosłownie oznacza „wieś sędziego”. Kadıköy, mimo swojej długiej historii, jest obecnie mekką nowoczesności, street art’u, wypielęgnowanych bród i podwiniętych nogawek.

Stambuł

Ważni rezerwowi: Mehmet Ekici, Ferdi Kadioglu, Alper Potuk, Barış Alıcı, Nabil Dirar, Josef de Souza, Sener Özbayrakli, Berke Özer, Roberto Soldado Turkish Delight 2018

72


31

meczów liczy najdłuższa seria Fenerbahçe bez porażki

68

minut w barwach Fenerbahçe zagrali w ubiegłym sezonie piłkarze u21

Tego znasz:

Tego warto znać:

Tego poznasz:

Mathieu VALBUENA

GIULIANO*

Eljif ELMAS

W Turcji Valbuena robi wszystko, by przejąć miano najbardziej nielubianego przez ogół kibiców zawodnika, które niegdyś z dumą dzierżyli Felipe Melo czy Emre Belözoğlu. Francuz podszczypuje rywali, nieprzyjemnie fauluje, prezentuje talenty aktorskie i gwiazdorzy. Za tym idą jednak liczby. Sezon 17/18 z siedmioma trafieniami i dziewięcioma asystami można uznać za jeden z najlepszych w jego karierze. Teraz ma wprowadzić Fener do Ligi Mistrzów.

Gdy Fenerbahçe zrobiło psikusa Trabzonsporowi i wykładając 7 milionów euro sprzątnęło rywalowi sprzed nosa 27-letniego wtedy pomocnika, kibice nie byli pewni, czy inwestycja aby na pewno się zwróci. Brazylijczyk po udanych przygodach na Ukrainie i w Rosji nie miał bowiem wyrobionej wielkiej międzynarodowej marki. Anonimowości w Turcji szybko się jednak pozbył. Sezon 17/18 należał do niego. Giuliano świetnie wynagradzał brak skutecznego napastnika, który trapił FB.

Elmas do Fenerbahçe trafiał z opinią największego talentu w historii macedońskiej piłki i po udanych młodzieżowych mistrzostwach Europy. Jako nastolatek miał już za sobą niezłe sezony w tamtejszej ekstraklasie. Na debiut w Fenerbahçe musiał jednak poczekać do ukończenia 18. roku życia. U Cocu, po świetnym okresie przygotowawczym, ma być podstawowym graczem. Imponuje dojrzałością i spokojem.

A ten ma to wszystko poukładać:

Phillip COCU Znakomity piłkarz, mający na koncie 101 reprezentacyjnych występów, świetnie rozpoczął trenerską karierę. 47-latek podczas 5 sezonów spędzonych w PSV Eidhoven 3-krotnie wygrał Eredvisie. Zatrudnienie go, wraz ze znanym dyrektorem sportowym Damienem Comollim, jest autorskim projektem nowego prezesa Fenerbahçe, miliardera Aliego Koça. To właśnie rozrysowana przez niego wizja rozwoju klubu miała skłonić Cocu do podpisania kontraktu z Fener. Holedner, po sukcesy w swojej rodzimej lidze, sięgał mając skład ze średnią wieku oscylującą wokół imponującej liczby 23. Umiejętności do pracy z młodymi graczami ma wnieść do planującego inwestycje w akademię Fe-

MOCNE STRONY: • Nowy, rozsądny kierunek • Wsparcie kibiców • Świetny trener i transfery

SŁABE STRONY:

MÓJ TYP:

• Lewa obrona • Kiepski partner dla Skrtela

miejsce

1

73

* W momencie trafienia magazynu do druku Giuliano był w trakcie negocjowania kontraktu z arabskim Al.-Nassr. Dla Fenerbahce zarobi prawdopodobnie ok. 10 mln euro

9

kolejnych spotkań w lidze wygrało Fenerbahçe


F e ne r ba h çe S p or Kulübü

MILIARDER WCHODZI DO GRY Elnur Kuliev @TRFootballUpdat

Po imponującej liczbie 20 lat u sterów Fenerbahçe prezes Aziz Yıldırım pożegnał się ze swoim stanowiskiem. Istniejący od 1907 roku klub, będący jednym z najjaśniejszych diamentów tureckiego futbolu, od zawsze budzący wielkie zainteresowanie ze strony mediów, a przede wszystkim kibiców, będzie teraz zarządzany przez tureckiego biznesmena Aliego Koça, który z olbrzymią przewagą wygrał tegoroczne wybory. Tym samym Fenerbahçe wkracza w całkowicie nowy rozdział. Fenerbahçe, obok Galatasaray i Beşiktaşu, postrzegane jest jako jeden z trzech najlepszych tureckich klubów i faworyt każdego kolejnego rozpoczynającego się sezonu. Nie inaczej było w ubiegłym roku. Mimo, iż drużyna z Kadıköy pozostawała w walce o mistrzostwo do ostatniej kolejki zajęła, mimo fatalnego startu, świetne drugie miejsce, media i kibice nie kryli swojego niezadowolenia z postawy drużyny prezentowanej w całym sezonie. Ze sporą krytyką musiał zmierzyć się trener Aykut Kocaman, legenda klubu z lat 80-tych i 90-tych, któremu zarzucano zbyt defensywny styl gry i złe wybory taktyczne. Pomimo wielkiego respektu, którym darzy się tu Kocamana, nieatrakcyjny futbol prezentowany przez drużynę na dobre zniechęcił fanów do odwiedzania stadionu Şükrü Saracoğlu. Kocaman nie otrzymał od nich wystarczającego zaufania nawet mimo tego, że kilka lat wcześniej, w sezonie 12/13, podczas pierwszej przygody trenerskiej z Fenerbahçe, świetnie spisał się podnosząc drużynę z kolan po kontrowersjach związanych ze skandalem dotyczącym ustawiania meczów przez Yıldırıma. Oceniają poprzedni sezon, niesprawiedliwością byłoby więc stwierdzić, że drużyna zawiodła. Takie głosy dominują jednak ze względu na potężne oczekiwania ze strony mediów i fanów. Tak dobrej gry Fenerbahçe nie prezentowało bowiem w rzeczywistości od sezonu 2014/15, kiedy to ostatni raz sięgnęło po mistrzostwo. Nie zmienia to jednak faktu, że jednym z głównych zadań, jakie stoją teraz przed nowym prezesem Alim Koçem, jest przywrócenie zniechęconych kibiców na stadiony. Nie ma tu miejsca na polemikę z ich oceną poprzedniej kampanii. Turkish Delight 2018

74

Koç, od samego początku, był jednak zdecydowanym faworytem większości kibiców. Pamiętano mu udane czasy jego wiceprezesury w Fenerbahçe. Widoczne było też rosnące zmęczenie rządami Yıldırıma. Gdy Koç doszedł więc do władzy, szczęśliwi fani wyszli na ulice. Już wtedy było wiadomo, że ponowne zapełnienie stadionu kibicami, nie powinno być wielkim wyzwaniem. Najlepszy dowód tego mieliśmy już podczas pierwszego meczu sezonu. Stadion im. Şükrü Saracoğlu, który w zeszłym roku świecił pustkami, tym razem został niemal zapełniony. Co zabawne, wiara kibiców w sukcesy Fenerbahçe powróciła, zanim Koç zdołał jeszcze sfinalizować swój pierwszy transfer. Karnety rozeszły się, gdy nowy prezes nie zdążył nawet jeszcze przygotować listy potencjalnych wzmocnień. Nowy rozdział Jednym z głównych zadań, jakie wyznaczył sobie Koç, jest skupienie się na wyszukiwaniu i rozwijaniu młodych talentów, które w przyszłości mają stać się gwiazdami Fenerbahçe i całej tureckiej piłki. To właśnie w tym celu Fenerbahçe zawarło ważną, obustronną umowę z najsławniejszą w kraju szkółką piłkarską Altınordu z Izmiru. Na jej podstawie obie strony mają skupiać się na rozwoju przyszłych reprezentantów kraju. Altınordu to ekipa rywalizująca obecnie na zapleczu Süper Lig, koncentrująca się na wychowaniu młodych talentów i wprowadzaniu ich do świata wielkiej piłki. Najnowszymi jej produktami są odnoszący sukcesy w Europie Çağlar Söyüncü i Cengiz Ünder. Umowa z Fenerbahçe, mająca opierać się na ruchu graczy w obu kierunkach, ma pomóc młodym piłkarzom w stawianiu kolejnego kroku w zawodowej karierze, a Altınordu przynieść upragniony awans do Süper Lig. Choć projekt ten dopiero co został wprowadzony w życie, kluby już zdążyły rozegrać sparing oficjalnie inicjujący współpracę i doprowadzić do finalizacji transferu dwóch utalentowanych piłkarzy z Izmiru. Fenerbahçe pozyskało Berke Özera i Barışa Alıcı.


Pomimo młodego wieku obaj piłkarze pokazują ogromną jakość, którą dostrzegł w nich już także świeżo upieczony dyrektor sportowy Fenerbahçe, zatrudniony przez Koça Damien Comolli, którego dotychczasowa kariera skupiała się właśnie na wynajdywaniu i rozwijaniu młodych zawodników. Berke Özer to bramkarz, który w przyszłości ma zastąpić legendę klubu – Volkana Demirela. Barış Alıcı zaliczył za to już pierwszy ligowy występ na skrzydle. Gdy schodził z boiska, żegnały go owacje na stojąco. Kolejnym młodym zawodnikiem, który trafił teraz do Fenerbahçe, jest Ferdi Kadıoğlu z NEC Neijmegen. Piłkarz, mimo młodego wieku, ma już za sobą wiele znakomitych spotkań w barwach holenderskiej ekipy. Od lat gra też w młodzieżowych reprezentacjach Oranje. Na całym świecie postrzega się go, jako przyszłą gwiazdę. Jego dołączenie do Fenerbahçe to szansa, na zrobienie kolejnego kroku w stronę międzynarodowej kariery, który może wykonać pod okiem rodaka, znanego z promocji młodych zawodników – Philippa Cocu. Twarz nowego Fenerbahçe Wykonywane przez Koça i Comolliego transfery pokazują, że Fenerbahçe obiera całkowicie nowy kierunek, mający przynieść klubowi długofalowy sukces. To obrót o 180 stopni w stosunku do tego, co dotychczas prezentował klub. Przy okazji, jest idealną odpowiedzią na ograniczenia nałożone na klub przez UEFA, za złamanie przepisów Finansowego Fair Play i rosnące zadłużenie, z którego wyjść można tylko budując zawodników, a nie kupując ich za wielomilionowe kwoty. W rzeczywistości pojawienie się w klubie Damiena Comolliego, tuż po tym jak Ali Koç został wybrany prezesem Fenerbahçe, jest wyraźnym zasygnalizowaniem drogi, którą ma podążać ta drużyna. Comolli odcisnął swoje piętno na międzynarodowej piłce szczególnie podczas pracy w Arsenalu, gdzie kupował graczy po rozsądnych, niskich cenach i sprzedawał ich, gdy ci znacznie zwiększyli swoją wartość. Nawet, jeśli uznamy, że to, czy na danym zawodniku uda się zarobić, zależy głównie od jego determinacji i talentu, nie sposób przecenić roli Comolliego w wyłapywaniu przyszłych gwiazd,

które nie zostały dotychczas odkryte i wyniesione na piedestał przez media. Właśnie dlatego, transfery Kadıoğlu, Özera i Alıcıego mogą okazać się kluczowe dla silnego i stabilnego ekonomicznie Fenerbahçe w kolejnych latach. W drodze do mistrzostwa Po zadbaniu o przyszłość klubu, Koç postanowił wykorzystać swoje kontakty i zrobić wszystko, aby zabezpieczyć też najbliższe sukcesy. Do klubu wypożyczeni zostali już gwiazdorzy Premier League: Andre Ayew i Islam Slimani. To świetny dowód na to, że gdy sytuacja finansowa klubu zostanie poprawiona, Fenerbahçe pod rządami Koça będzie mogło liczyć na transfery graczy z najwyższej półki i zbudowanie jeszcze silniejszej drużyny. Najważniejszym transferem letniego okienka jest jednak pozyskanie przez Fenerbahçe nowego trenera – Philipa Cocu. To kolejny szkoleniowiec, któremu można zarzucić zbyt defensywne podejście do futbolu, ale kibiców tureckiej ekipy muszą przekonać sukcesy odnoszone przez niego w ostatnich latach w Eredivisie. To, co budzi jednak niepokój, to fakt, że choć w Turcji świetnie sprawdzają się holenderscy piłkarze, próżno szukać tu trenera z tego kraju, który osiągnąłby sukces. Wystarczy wspomnieć choćby Guusa Hiddinka, który był tu żegnany obelgami i potężną krytyką. Cocu może zmienić jednak tę sytuację i pokazać, że światy holenderskiej i tureckiej piłki nie są sobie aż tak odległe. Ze względu na sytuację ekonomiczną, w jakiej znajduje się obecnie Fenerbahçe, klub stoi przed bardzo trudnym zadaniem, jeśli chce marzyć o zdobywaniu kolejnych tytułów mistrzowskich. Przed wyborami Koç racjonalnie stwierdził zresztą, że nie może obiecać kibicom kolejnych gwiazdek na klubowym herbie. Zamiast tego zapewnił, że z jego Fenerbahçe kibice będą znów dumni i da im ono powody, by wrócić na stadion. Skoro zaś pozbawione wsparcia kibiców, mające ogromne problemy administracyjne Fenerbahçe, było w stanie skończyć sezon 17/18 na drugiej pozycji, tuż za mistrzem Galatasaray, to można tylko wyobrazić sobie, gdzie znajdzie się ta drużyna, gdy pracownicy klubu będą mogli skupić się na piłce, Şükrü Saracoğlu będzie wypełnione po brzegi.

75


Galatasaray Poprzednie sezony:

Türk Telekom Stadyumu Rok budowy: 2011 Pojemność: 52.223 Fot. Josep Renalias; seyrantepe [wikipedia.com]

Pseudonim: Cimbom, Aslanlar (Lwy) Rok powstania: 1905 Prezes: Mustafa Cengiz Sukcesy: 21-krotny mistrz Turcji; 15-krotny zdobywca Superpucharu Turcji; 17-krotny zdobywca Pucharu Turcji; Zdobywca Pucharu UEFA 99/00; Zobywca Superpucharu Europy 2000

Przewidywana jedenastka:

BEYOĞLU Mimo, że stadion Galatasaray mieści się w Sarıyer, to Beyoğlu uważa się za klubową dzielnicę Galaty. Jest ona stosunkowo niewielka. Na powierzchni 8,96 km2 (prawie jak warszawski Ursus) mieszka 236 tys. stambulskiej populacji. Beyoğlu jest symbolem wszystkiego, co nowoczesne. To tu znajdziemy prawdopodobnie najbardziej zatłoczone miejsce w całym Stambule – modny Plac Taksim, wieńczący najpopularniejszy handlowy deptak miasta, ulicę İstiklal, stambulski odpowiednik ChampsÉlysées. W dzielnicy są też znane na cały świat most Galata z obecnymi tam o każdej porze dnia i nocy rybakami, liceum Galatasaray (gdzie założono klub piłkarski o tej samej nazwie) i wieża Galata, z której można podziwiać piękną panoramę Złotego Rogu i wypić możliwe, że najdroższą kawę w mieście.

Stambuł

Ważni rezerwowi: Selcuk Inan, Sinan Gümüs, Henry Onyekuru, Muğdat Çelik, Martin Linnes, Yunus Akgün Turkish Delight 2018

76


11

goli Galatasaray zdobył w pierwszych 15 minutach spotkań w ubiegłym sezonie

8

meczów otwarcia z rzędu nie przegrali

400

meczów GS rozegrało już pod wodzą Fatiha Terima

Tego znasz:

Tego warto znać:

Tego poznasz:

FERNANDO

Garry RODRIGUES

Henry ONYEKURU

Kropka nad „i” zeszłorocznego transferowego lata, które dało Galatasaray późniejszy tytuł mistrzowski. Brazylijczyk przypomniał sobie w Turcji o posiadanym za czasów gry w Porto pseudonimie „ośmiornica” i z łatwością rozrywał kolejne kontry rywali, przejmując piłkę i z powodzeniem inicjując następne ataki. Po sezonie to od niego i Bafe Gomisa zaczynało się ustalanie najlepszej jedenastki rozgrywek. To absolutny lider.

Do Turcji ściągany był, gdy w lidze błyszczał Jermain Lens, podobnie jak on – czarnoskóry Holender z korzeniami sięgającymi zamorskich kolonii. W środowisku postrzegany był więc jako nieudana próba podrobienia transferowego sukcesu Fenerbahçe. Po nienajlepszym starcie zaczął się jednak rozkręcać. W ubiegłym sezonie uczestniczył w zdobyciu 20 bramek. Dziś Lens poszukuje formy po kiepskim sezonie w Beşiktaşu, a Rodrigues to jeden z najlepszych skrzydłowych ligi.

Ograniczenia związane z naruszeniem postanowień Finansowego Fair Play, które zostały nałożone na Galatasaray, powodują, że mistrzowie Turcji muszą poszukiwać na rynku transferowym nowych rozwiązań. Efektem tego jest właśnie wypożyczenie uważanego za wielki talent Onyekuru. Mający za sobą dwa udane sezony w Belgii 21-latek świetnie wprowadza się do Galaty i ma być asem z rękawa Terima.

A ten ma to wszystko poukładać:

Fatih TERIM Szkoleniowiec Galatasaray to najbardziej utytułowany ze wszystkich tureckich trenerów. Z ekipą Lwów 7-krotnie wygrywał Süper Lig, 4-krotnie krajowy superpuchar i 2-krotnie zwyciężał w Pucharze Turcji. W sezonie 1999/2000 zwyciężył z nią też w Pucharze UEFA, a w 2012/13 dotarł do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Od 1990 roku, z małą przerwą na pracę we Włoszech, naprzemiennie prowadzi reprezentację Turcji i właśnie Galatasaray. W zeszłym sezonie wywiązał się perfekcyjnie z wyjątkowo trudnego zadania – obejmował bowiem zdezorganizowaną i tracącą pęd drużynę, skłóconą z dawnym trenerem Igorem Tudorem. Mimo to zdołał zdobyć kolejne mistrzostwo.

MOCNE STRONY: • Świetny trener • Superstrzelec • Stabilny skład

SŁABE STRONY:

MÓJ TYP:

• Krótka ławka • Konieczność gry na kilku polach • Transfery

miejsce

2

77


Ga la ta s a r a y S p o r Ku lü bü

HISTORIA PEWNEGO

MISTRZOSTWA 7 rzeczy, które dały Terimowi 7. czempionat w karierze

Galatasaray sezon 2017/18 zakończył z 21. krajowym mistrzostwem. Przed startem rozgrywek niewiele zapowiadało jednak, że najbardziej utytułowany zespół Turcji będzie mógł cieszyć się tak wspaniałym sukcesem. Siódmy tytuł mistrzowski w karierze Fatha Terima ma jednak, poza samą osobą Terima, konkretne siedem powodów, bez których spełnienia osiągnięcie sukcesu, mogłoby się okazać niewykonalne. Niektóre z nich mogą okazać się znacznie mniej oczywiste, niż by się to wydawało.

1. Transfer Jermaina Lensa do Beşiktaşu W skali całego sezonu, to właśnie Fenerbahçe okazało się drużyną, która mogła zrzucić Galatasaray z piedestału. Po udanym okienku transferowym i sprowadzeniu gwiazd takich jak Victor Jansen, Roberto Soldado, Mathieu Valbuena czy Mauricio Isla, wydawało się zresztą, że Żółte Kanarki będą głównym faworytem do ostatecznego mistrzostwa. Fenerbahçe szczególnie nie udało się jednak stworzenie jednego, kluczowego elementu układanki trenera Aykuta Kocamana. Wszystko za sprawą nieprzyjemnego figla, spłatanego im przez Beşiktaş. W sezonie 2016/17 najlepszym zawodnikiem Fenerbahçe był nikt inny, jak wypożyczony z Sunderlandu Jermain Lens. Holender asystował i zdobywał gole, niezwykłą dynamiką i umiejętnościami technicznymi przyprawiał o ból głowy nawet najlepszych bocznych obrońców w lidze, po nieudanym okresie w karierze, po prostu, odżywał. Nie może więc dziwić, że jednym z najważniejszych transferowych zadań jakie latem 2017 roku postawiło sobie Fenerbahçe, było spowodowanie, by znakomity Lens definitywnie trafił do klubu. Negocjacje się przeciągały, oferta rosła, a sam Holender zakulisowo zaczął rozmawiać z mistrzem kraju – Beşiktaşem. Niedługo później został trzecim zawodnikiem w trackie dwóch lat (po Gokhanie Gonulu i Canerze Erkinie), Turkish Delight 2018

78

który bycie wielką gwiazdą ekipy z Kadıköy zamienił na grę w barwach Czarnych Orłów. Fenerbahçe, które przez całe transferowe okienko szykowało się na przyjęcie w klubie Lensa, nie zdążyło już załatać dziury pojawiającej się nagle w planach Kocamana. Zamiast Holendra na skrzydle musiał grać szykowany do rywalizacji z Islą Nabil Dirar. Nie był on w żaden sposób tak efektywny jak jego poprzednik. I mimo, że Lens nie pomógł wcale Beşiktaşowi i zawodził, znacznie większy problem spłatał właśnie Kanarkom. Gdyby był w drużynie, prawdopodobnie zdobyliby te kilka punktów więcej, których zabrakło im do mistrzostwa. 2. Brak cierpliwości zarządu Sezon 2017/18 w roli szkoleniowca Galatasaray rozpoczynał Igor Tudor. Chorwacki szkoleniowiec był jednym z najdziwniejszych wyborów w historii klubu. Zakontraktowany został po tym, jak Lwy przegrały spotkanie z Kardemirem Karabükspor, który prowadził, a kibice w sieci rozpoczęli awanturę, której clue brzmiało mniej więcej: „Tylko trener taki jak Tudor, który potrafi zachęcić piłkarzy do walki, może przywrócić sukcesy Galacie”. Chorwat w tym porównaniu znalazł się tylko ze względu na jednorazowy sukces jego Karabüksporu i raczej nie był w rzeczywistości trenerem marzeń kibiców. Mimo to, klubowe władze, nie zastanawiając się długo, złożyły mu propozycję nie do odrzucenia, wykupiły go z Kardemiru i uczyniły swoim szkoleniowcem. Tudor na dzień dobry skłócił się ze znakomitym Brumą i kilkoma innymi zawodnikami, sezon zakończył na 4. miejscu i z bliżej nieznanych powodów dostał zgodę na prowadzenie drużyny także w kolejnych rozgrywkach. Te zaczął od spektakularnej klęski w Lidze Europy z


Oestersund. I to mu jednak odpuszczono. Na szczęście dla Galatasaray cierpliwość władz skończyła się, gdy Tudor zaczął gubić punkty w lidze i wizja wymarzonego mistrzostwa powoli oddalała się od klubu. Fakt, że po zwolnieniu z kadry narodowej Fatiha Terima pojawiła się możliwość zatrudnienia legendarnego szkoleniowca, również odegrał tu niemałą rolę. Gdyby zmiana nastąpiła kilka meczów później, Lwy prawdopodobnie nie cieszyłyby się z mistrzostwa. 3. Świetne okienko O byłym już prezesie Galatasaray Dursunie Özbeku, nie można powiedzieć zbyt wiele dobrego. Dał się poznać z chaotycznej wizji prowadzenia klubu, częstych, niepotrzebnych zmian trenerów i nietrafionych wyborów personalnych. Na koniec jego pełnej szastania gotówką kadencji przypadło okno transferowe, przed sezonem 17/18, gdzie fortuna wpompowana w sprowadzenie nowych zawodników wreszcie została dobrze wykorzystana. Galatasaray pozyskał Bafetimbiego Gomisa, Younessa Belhandę, Sofiane Feghouliego, Fernando, Maicona czy Mariano. W połowie sezonu do klubu dołączył Nagatomo. Wszyscy ci zawodnicy z marszu stali się gwiazdami pierwszej drużyny i zdobywali decydujące o kolejnych zwycięstwach gole. Ich wielomilionowe gaże raczej nie poprawią klubowej sytuacji, ale jeśli już wydawać pieniądze, to na takich właśnie asów. 4. Sprzedaż Brumy Nawet budżet Galatasray ma swoje dno. Nieprzyzwoicie zadłużona (jeden z największych debetów na świecie!) ekipa ze Stambułu za rządów Dursun Özbeka wydawała pieniądze bez opamiętania. Niewykluczone, że 13 milionów, które klub uzyskał ze sprzedaży znakomicie rozwijającego się Brumy do RB Lipsk, pozwoliło szalonemu Özbekowi zrealizować o jedną transakcję więcej. Być może, gdyby nie ta kasa, do klubu nie trafiłby na przykład Bafetimbi Gomis, czy raczej…

5. Pantera w życiowej formie Gdy w oficjalnym oświadczeniu klub poinformował, że zamierza płacić francuskiemu napastnikowi 3,35 mln euro rocznie, wielu kibiców zaglądało w jego strzeleckie statystyki z ostatnich sezonów i pukało się w głowę. Gomis miał gwarantować solidną jakość, ale takie pieniądze wydawały się być znaczną przesadą. Francuz szybko udowodnił jednak, że jest wart każdych pieniędzy i w barwach Galaty śrubował kolejne rekordy. Długo wydawało się, że może nawet zostać najskuteczniejszym piłkarzem (biorąc pod uwagę liczbę goli zdobytych w jednym sezonie) w historii. Ostatecznie musiało mu wystarczyć miano najbardziej skutecznego obcokrajowca. Sezon skończył z dorobkiem 29 trafień. 6. Pożegnanie europejskich marzeń Porażka Galatasaray z Oestersund w eliminacjach do Ligi Europy, była tyle kompromitująca, co… potrzebna. Lwy z sezonu 17/18 przejdą do historii jako mistrz Turcji z bodaj najkrótszą ławką rezerwowych w dziejach. Gdy tylko w składzie stambulskiej ekipy brakowało jednego z podstawowych zawodników, spadek jakości był widoczny gołym okiem. Świetnie widać to było w przegranym półfinale pucharu Turcji z Akhisarem Belediyespor, na który Lwy wyszły w mocno przetrzebionym składzie. Gdyby rozgrywki ligowe musieli łączyć z regularnym graniem w Europie, niemal na pewno zabrakłoby im potencjału ludzkiego, na dowiezienie tytułu do końca rozgrywek. 7. Korzystanie ze sprawdzonych wzorców Galatasaray mógł stracić tytuł mistrzowski 6 maja 2018 roku, na stadionie wspomnianego już wcześniej Akhisaru. Wtedy jednak, z drużyną spod Manisy, rywalizowali oni w ramach rozgrywek ligowych. Jeden z najskuteczniejszych w końcówce sezonu piłkarzy Akhisaru, Muğdat Çelik, był wtedy bliski zdobycia wyrównującego gola na 2:2, który bardzo skomplikowałby sytuację Lwów w lidze. Mimo, że trudno wyobrazić sobie lepszą okazję do strzelenia gola niż ta Çelika, piłkarz zabierał się do jej wykończenia tak niechlujnie, że zdołał uprzedzić go jeden z wracających w swoje pole karne obrońców. Niedługo potem wściekły Okan Buruk zdjął Çelika z boiska. Na odkręcenie całej sytuacji było już jednak za późno. Latem Çelik zmienił klub. Dziś jest piłkarzem… Galatasaray. Sposoby rodem z afery korupcyjnej Fenerbahçe (10/11) nie odeszły w zapomnienie. FC

79


Göztepe Poprzednie sezony:

Bornova Stadyumu Stadyumu Rok budowy: 2016 Pojemność: 12.500 Fot. bornova.bel.tr; Kusadasi-Guy [wikipedia.com]

Pseudonim: Göz Göz, Sarı-Kırmızılılar (Żółtoczerwoni) Rok powstania: 1925 Prezes: Mehmet Sepil Sukcesy: Zdobywca Pucharu Turcji 1986/69, 1969/70; Zdobywca Superpucharu Turcji 1970; ćwierćfinalista Pucharu UEFA 1969/70; mistrzostwo 1.Lig 77/78, 80/81 i 00/01

Przewidywana jedenastka:

IZMIR Izmir to trzecie najbardziej zaludnione miasto w Turcji, trzykrotnie większe od Wrocławia (tj. 893.13 km2). Jest to również drugi co do wielkości – po Stambule – port morski Turcji. Mimo, że korzenie miasta sięgają odległej starożytności (to tu, gdy Izmir był jeszcze Smyrną, urodził się Homer) obecnie jest ono bardzo nowoczesne i uprzemysłowione. Poza hutą żelaza są tu również rafineria ropy naftowej, zakłady tytoniowe i włókiennicze. Z ciekawostek kulinarnych, to nie kebab, a owoce morza są w tym regionie najpopularniejsze. Podniebienia oszałamia też znany na całym świecie tulum peyniri – biały ser z Izmiru. Oprócz Göztepe, grają tu jeszcze cztery inne kluby z przeszłością w tureckiej ekstraklasie – Altınordu, Karşıyaka, Altay i Bucaspor.

Ważni rezerwowi: Nabil Ghilas, Oscar Scarione, Halil Akbunar, Tayfur Bingöl, Kadu, Fausto Grillo Turkish Delight 2018

Izmir

80


8

goli z rzutów karnych zdobyli w zeszłym sezonie. Najwięcej w lidze

2

pierwsze czerwone kartki w sezonie 18/19 zobaczyli ich gracze

1996

to ostatni rok, w którym klub rozpoczął ekstraklasowy sezon tak dobrze, jak w 17/18

Tego znasz:

Tego warto znać:

Tego poznasz:

BETO

TITI

Halil AKBUNAR

Weteran bramki mający na koncie siedzenie na ławce w mocnych ekipach Hiszpanii i Portugalii (na szczęście w kilku otarł się też o grę dość regularną), wybierając na ostatnie lata piłkarskiej kariery Turcję nie mógł przypuszczać, że podejmuje najlepszą decyzję w życiu. W Izmirze odżył, bronił jak najęty, wywalczył powrót do reprezentacji i wyjazd na mistrzostwa świata. W niemal co trzecim meczu zachowywał czyste konto. To on, a nie Muslera, jest w Turcji uznawany za najlepszego w lidze.

W Kasımpaşy ustawiał do pionu Andreasa Issaksona i Kennetha Omeruo. Bursasporowi niemal w pojedynkę zagwarantował utrzymanie. Bramkostrzelny, jak na środkowego obrońcę, twardziel, który nie tak dawno łączony był z przenosinami do Beşiktaşu, latem za pół miliona euro trafił do rewelacji poprzedniego sezonu – Göztepe. Dla klubu z Izmiru wydaje się to być kolejnym krokiem w drodze do budowy mocnej, stabilnej drużyny. To może być połączenie idealne.

Po zeszłorocznym awansie, Göztepe, jak wiele tureckich klubów, wpadło w spiralę kupowania nowych zawodników mających dać drużynie jakość potrzebną do gry na tym szczeblu rozgrywkowym. Halil jest jednym z niewielu, który błyszczał zarówno w drużynie zdobywającej awans, jak i późniejszym, ekstraklasowym tworze. Błyskotliwy skrzydłowy ciężko pracuje na powołanie do reprezentacji. Doczeka się, jeśli pokona konkurencję i do gry dorzuci liczby.

A ten ma to wszystko poukładać:

Bayram BEKTAŞ W Göztepe zastąpił latem sensacyjnie zwolnionego Tamera Tunę, który w znakomitym stylu przeprowadził izmirski zespół przez pierwszy sezon po powrocie do Süper Lig. Niewykluczone jednak, że powtórzy sukces dawnego kolegi z boiska. 44-latek w ubiegłym sezonie prowadził stambulski Ümraniyespor i otarł się o awans do ekstraklasy. To wychowanek zasłużonych w Turcji szkoleniowców, takich jak Bülent Uygun, Michael Skibbe czy Yılmaz Vural. Pod jego rządami stambulski 1ligowiec imponował skutecznością . Problemem może być to, że w żadnym z prowadzonych klubów Bektaş nie utrzymał stanowiska dłużej niż przez 10 miesięcy. Na sukces w Izmirze może zabraknąć mu doświadczenia.

MOCNE STRONY: • Wsparcie kibiców • Solidne transfery • Stabilna wizja rozwoju

SŁABE STRONY:

MÓJ TYP:

• Odejście kilku ważnych graczy • Pochopna zmiana trenera

miejsce

9

81


Gö z te p e S p o r Ku lü bü

TU, GDZIE WSZYSTKO SIĘ ZACZĘŁO James Kelly @jkell403

Istniejący od czasów starożytnych Izmir to jedno z najważniejszych miejsc w Turcji. Usytuowane na wybrzeżu Morza Egejskiego miasto jest domem dla ponad 3 milionów ludzi i ma za sobą 4000 lat bogatej historii. Na mapie kraju stanowi polityczną anomalię, regularnie opowiadającą się w wyborach za opozycyjną partią republikańską CHP. Częściowo to efekt olbrzymiej populacji studentów w tym mieście, która z dumą prezentuje swoje kemalistyczne i liberalne tendencje. Izmir jest jednak niezwykle ważny również z innego powodu. To tu narodziła się turecka piłka nożna.

nie do rozgrywek dołączył Galatasaray. W 1909 roku udział brało w nich już także Fenerbahçe. Później organizacja rozgrywek przeniosła się z rąk Lewantyńczyków do osmańskich Turków, którzy w latach 30tych wypromowali futbol wśród mas. Dziś piłkarski Izmir to cztery wielkie drużyny – Altay, Altınordu, Göztepe i Karşıyaka. Kluby te posiadają absolutnie różne konstrukcje i wizje rozwoju. Łączy je jednak wspólna mała ojczyzna i ból przeżywania piłkarskich kryzysów. Karşıyaka jest najstarszym klubem z tej czwórki. Powstała w 1912 roku, jako jeden z pierwszych nielewantyńskich klubów w mieście. Pomimo startu ze swoistego pole position, klub ostatni raz w tureckiej ekstraklasie grał w 1996 roku, a w minionym sezonie zaliczył spadek na czwarty poziom rozgrywkowy. Powodem ich kłopotów jest finansowy kryzys. Przerwać miała go interwencja w zasłużonym klubie Gheorghe Hagiego i Romana Abramowicza. Plotki o ich planach związanych z Karşıyaką okazały być się jednak nieprawdziwe.

Historycy wciąż spierają się o konkretną datę, ale co do jednego mają zgodę – pierwszy piłkarski mecz w Turcji odbył się w 1880 roku właśnie w Izmirze. Duży wpływ na to mieli Lewantyńczycy, imigranci pochodzący głównie z morskich republik włoskich. To oni organizowali pierwsze spotkania w mieście, zazwyczaj opierające się na Występy drużyn z Izmiru w rywalizacji między tutejszymi gruSüper Lig w XXI wieku: pami etnicznymi. Swoje drużyny mieli też Brytyjczycy, greccy pra2017/18 wosławni czy Ormianie. Najbardziej wpływową postacią tego ruchu piłkarskiego był z całą pewnością James La Fontaine. Anglik, który dorastał w Izmirze, założył tu grecko-ormiańską ligę piłkarską. W 1899 roku przeniósł się do Stambułu, gdzie trzy lata później stworzył Konstantynopolitański Związek Piłki Nożnej.

Göztepe – 6. miejsce 2010/11 Bucaspor – 16. miejsce 2002/03 Altay – 16. miejsce Göztepe – 17. miejsce 2001/02

Była to pierwsza zorganizowana Göztepe – 7. miejsce liga w Turcji. La Fontaine nie okazał się najbardziej gościnnym organizatorem w dziejach i ze swoją drużyną stworzoną w dzielnicy Kädikoy zdobył tytuł mistrzowski. W kolejnym sezoTurkish Delight 2018

82

Kolejnym wielkim izmirskim klubem jest Altay, najbardziej utytułowana drużyna w mieście. Powstała dwa lata po Karşıyace. Tylko siedem tureckich drużyn spędziło w Süper Lig więcej sezonów niż oni. Ostatnim razem na najwyższym poziomie Altay grał jednak w 2003 roku. Trzykrotny wicemistrz kraju ostatnie sezony spędził w niższych ligach. Wiele wskazuje jednak na to, że sytuacja może się wkrótce zmienić. Rządy ambitnego prezesa Özgüra Ekmekçioğlu zaprowadziły ich już z powrotem na zaplecze tureckiej ekstraklasy. Teraz mają walczyć o powrót na szczyt.

Dwie pozostałe ekipy z izmirskiej czwórki, Altınordu i


Göztepe, zostały założone kolejno w 1923 i 1925 roku, jako odnogi istniejącego już od kilku lat Altayu. W dwóch ostatnich latach Altınordu otarło się o udział w barażach o Süper Lig. Wygląda jednak na to, że wreszcie wróci do najwyższej klasy rozgrywkowej, w której ostatni raz występowało w 1970 roku. Najważniejszym planem klubu jest rozbudowa akademii, która w ostatnich latach wypuściła takie talenty jak Çağlar Söyüncü, Cengiz Ünder czy Berke Özer. Celem Altınordu jest rywalizowanie w Süper Lig w 2020 roku, mając skład złożony wyłącznie z wychowanków. Podczas gdy Altay i Altınordu mogą póki co jedynie mówić o swoich marzeniach, Göztepe spełnia już własne. To dla Turków klub legendarny. Jako pierwsza ekipa z tego kraju zagrała w półfinale europejskich rozgrywek. W 1969 roku Göztepe dotarło do tego etapu w Pucharze Miast Targowych. Złotą erę klub przeżywał właśnie w latach 60-tych, gdy drużynę napędzało kilku graczy z zagranicy. W 1969 i 1970 roku Göztepe zdobywało Puchar Turcji. Kryzys nastąpił wraz z odejściem legendarnego trenera Adnana Süvariego. Dekady pogrążania się w mierności znalazły apogeum w 2003 roku, kiedy to właściciel klubu Dinç Bilgin został aresztowany za udział w aferze korupcyjnej, a klub przejęło państwo. To wpędziło Göztepe w gigantyczne problemy finansowe, które poskutkowały trzema spadkami w czterech kolejnych sezonach. Drużyna z Izmiru wylądowała na piątym poziomie rozgrywkowym. Mimo występów w półamatorskich rozgrywkach, kibice klubu pozostali jednak lojalni, wielokrotnie pojawiając się na meczach GözGöz liczniej, niż ich odpowiednicy wspierający ekstraklasowe ekipy. Klubowi udało się podnieść i w 2011 roku wrócić na zaplecze Süper Lig. Warte 9 milionów dolarów przejęcie przez potentata branży energetycznej, Mehmeta Sepila, w 2014 roku, oznaczało napływ do klubu dodatkowych funduszy i ostatecznie poskutkowało powrotem na najwyższy poziom rozgrywkowy po wygranych barażach w 2017 roku. Trudne chwile, jakie przeżywał klub, tylko umocniły pasję kibiców Göztepe. Każdego roku, 14 czerwca, w dniu urodziny izmirskiej drużyny, tysiące fanów gromadzą się na plaży i organizując widowiskowy pokaz fajerwerków, szykują się na kolejny sezon pełen emocji. Piłka nożna jest głęboko zakorzeniona w życie Izmiru. Wspaniale, że to miasto wreszcie znów ma klub, który rywalizuje o najwyższe cele.

83


Kasımpaşa Poprzednie sezony:

Recep Tayyip Erdoğan Stadium Rok budowy: 2005 Pojemność: 14.234 Fot. Ex13 , VikiPicture [wikipedia.com]

Pseudonim: Bahriyeliler (Marines) Rok powstania: 1921 Prezes: Hasan Hilmi Öksüz Sukcesy: Zwycięzca playoffów 1.Lig 06/07, 08/09, 11/12

Przewidywana jedenastka:

KASIMPAŞA Kasımpaşa jest częścią jednej z 39 dzielnic Stambułu, Beyoğlu. To tu urodził się i uczęszczał do szkoły podstawowej Recep Tayyip Erdoğan. Jest to jedna z najstarszych części Stambułu. Niegdyś dzielnica robotnicza ciesząca się złą sławą, którą zyskała przez licznych kieszonkowców i uliczne gangi. Swoją nazwę Kasımpaşa zawdzięcza Güzelce Kasım Pashy, jednemu z wezyrów sułtana Süleymana Wspaniałego. Dziś głównym elementem tej części miasta jest stadion Kasımpaşa Spor Kulübü skonstruowany tak, że z ulicy biegnącej nad jedną z trybun można zobaczyć murawę. Kasımpaşa jest najtańszą dzielnicą w stambulskiej wersji Monopoly. Na postawieniu tu hotelu zbyt wiele nie zarobicie...

Stambuł

Ważni rezerwowi: Abdul Khalili, Özgür Cek, Lorent Sadiku, Bengali-Fodé Koita

Turkish Delight 2018

84


5

najlepszych strzelców drużyny z ubiegłego sezonu urodziło się w latach '91-'95

2

mln euro zapłacili za wykupienie Trezegueta

16

minut potrzebował Tarkan Serbest na pierwszego gola w Turcji

Tego znasz:

Tego warto znać:

Tego poznasz:

TREZEGUET

Samuel EDUOK

Tarkan SERBEST

Kolega Mohameda Salaha z reprezentacji Egiptu miał udanym mundialem przybliżyć się do wielkiego transferu. Zainteresowani byli Galatatasaray i kilka przyzwoitych, europejskich ekip. Mistrzostwa widowiskowo jednak spartolił, przez co musi cieszyć się z faktu, że stambulska Kasımpaşa zdecydowała się go wykupić. Ta wyłożyła dwa miliony euro po sezonie, w którym świetny 23-latek uczestniczył w zdobyciu 20 goli i wskoczył do zestawień najlepszych piłkarzy ligi. Rocznik ‘94.

Kolejny reprezentant rocznika ‘94, który dla obecnej Kasimpasy wydaje się być najszczęśliwszym. Odkryty w Tunezji Eduok zagrał dla stambulskiej drużyny dwa sezony, po czym ta zdecydowała się pozyskać go na stałe. Nigeryjczyk świetnie spisuje się w grze kombinacyjnej i może grać zarówno na skrzydle, jak i na szpicy, czy „dziesiątce”. W ubiegłym sezonie zaliczył 7 trafień. Już niedługo powinny się po niego zgłosić mocniejsze kluby.

A ten ma to wszystko poukładać:

Kemal ÖZDES W Kasımpaşy, zupełnie nieoczekiwanie, znalazł bezpieczną przystań na długie miesiące. Pracuje tu już od września 2016 roku, co czyni go jednym z najdłużej prowadzących klub szkoleniowców w kraju. Wcześniej zaliczył kilka bardzo nieudanych przygód, głównie na zapleczu Süper Lig. Zasłynął jako trener, którego prezes Gençlerbirliği Ilhan Cavcav wyrzucił po przepracowaniu okresu przygotowawczego, zanim ten zdążył poprowadzić drużynę w choćby jednym oficjalnym meczu.

MOCNE STRONY:

SŁABE STRONY:

• Zatrzymanie Trezegueta • Mocna ofensywa

• Utrata gwiazd • Brak klasowego stopera • Bramkarz

MÓJ TYP:

11 miejsce

85

24-latek (tak, oczywiście rocznik ‘94), o którym Turcy po raz pierwszy usłyszeli, gdy… został powołany do reprezentacji ich kraju. Mircea Lucescu wynalazł go w Austrii Wiedeń, gdzie jako wychowanek od kilku sezonów na przyzwoitym poziomie grał w tamtejszej ekstraklasie. Teraz zarówno selekcjoner, jak i kibice, będą mogli przyjrzeć mu się znacznie lepiej. Do Kasımpaşy trafił na zasadzie rocznego wypożyczenia.


Ka s ım pa ş a S p or Kulübü

Historia pewnego symb lu

W Turcji wiedzą jak docenić sportowy sukces. Zwycięzcy Süper Lig i krajowego pucharu otrzymują nie tylko medale czy trofeum, ale także prawo do używania wyjątkowego symbolu. Ich koszulki, przez cały kolejny sezon, mogą być udekorowane okrągłym emblematem z turecką flagą. I choć Kasımpaşa nigdy nie kończyła ligi choćby w pierwszej piątce, a w pucharowych zmaganiach nie dotarła nawet do półfinału, wyjątkowy emblemat, w nieco innej formie, może nosić co rok. Oprócz niej takie prawo mają jeszcze tylko dwa inne tureckie kluby. Choć Kasımpaşa nie może równać się z wielką stambulską trójką pod względem sukcesów sportowych, bazy kibiców czy światowej sławy, jest klubem dla Turcji niewątpliwie zasłużonym. Powstała jeszcze przed stworzeniem Republiki. Z Galatasaray, Fenerbahçe czy Beşiktaşem rywalizowała przez lata w lidze stambulskiej, będącej pierwszymi zorganizowanymi rozgrywkami piłkarskimi w Imperium Osmańskim, do której to dołączyła w 1939 roku. Najważniejsze wydarzenie w jej historii, mające nadać klubowi długowieczną wyjątkowość,

Turkish Delight 2018

miało jednak miejsce na zapaśniczej macie podczas igrzysk olimpijskich w 1948 roku w Londynie. Fantastyczna trójka Pierwsza była Karşıyaka. Klubowi z Izmiru, w 1926 roku, zostało przyznane wyjątkowe odznaczenie. Prezydent Republiki Tureckiej, Mustafa Kemal Atatürk, w dowód wdzięczności za bohaterski udział w walce o niepodległość sportowców zrzeszonych w klubie postanowił, że Karşıyaka, jako jedyna ekipa w kraju, będzie mogła używać tureckiej flagi z półksiężycem i gwiazdą w swoim herbie. Jako druga, tego zaszczytu dostąpiła właśnie Kasımpaşa. Do jej herbu flagę turecką postanowił wprowadzić następca Kemala, İsmet İnönü. Była to nagroda za znakomitą postawę klubowych… zapaśników. Trzech z nich, Gazanfer Bilge, Ahmet Kireççi i Mehmet Oktav zdobyło

86


na Igrzyskach Olimpijskich w 1948 roku w Londynie ich oczach, byłem przerażony i złote medale dla Turcji. Ten ostatni, 6 lat wcześniej, myślałem, że mnie zabiją – trafił zresztą do klubu jako piłkarz. opowiadał mężczyzna. Zanim doszło do tragedii, napastnicy Ostatni raz, prawo do używania narodowego sym- groźnie wymachujący karabibolu w swoim herbie, zostało klubowi nadane w nami AK-47 dojrzeli jednak 1952 roku. Premier Turcji, Adnan Menderes, poja- herb klubu Portsmouth FC przywił się na szczycie NATO z założeniem złagodze- klejony na przedniej szybie nia napięć między jego ojczyzną a Grecją. Posta- samochodu Tonny’ego. To, wenowiono, że dla przypieczętowania ich udanych dług szalonej relacji, miało go rozmów rozegrany zostanie mecz towarzyski mię- uratować. – Ich nastroje całkowicie się zmieniły! Oni pomyśleli, dzy reprezentacjami obu krajów. Menderes nie że jestem muzułmaninem, a półksiężyc i gwiazda w herbie miał szans, by szybko zorganizować zgrupowanie i klubu to symbole islamu! – radował się biznesmen. zmusić najlepszych tureckich zawodników do wypełnienia jego umowy. Przed dyplomatyczną kom- Skąd półksiężyc i gwiazda, ratujące życia brytyjskich biznespromitacją uratował go Beşiktaş, którego piłkarze menów w Jemenie, wzięły się w herbie klubu z Portsmouth? pojawili się na miejscu i zagrali z Grekami. Poraż- Odpowiedzi, na łamach Daily Sabah, poszukał profesor akaka 0:1 w najmniejszym stopniu nie wpłynęła na demicki Ekrem Buğra Ekinci. Zauważa on, że idea użycia półwdzięczność Manderesa, który postanowił podzię- księżyca i gwiazdy, które od 900 lat są także symbolem sakować stambulskiemu klubowi, odświeżając gest mego miasta, pochodzi prawdopodobnie z czasów krucjaty, w wykonany wcześniej przez Atatürka i İnönü. Dzięki której udział brał król Ryszard I. W 1191 roku miał on zobatemu Czarne Orły są jedyną ekipą z wielkiej stam- czyć znak ten na Cyprze, a potem umieścić go w herbie Wilbulskiej trójki, która może pochwalić się posiadaliama Lonchampa, swojego kanclerza. Ten zaś został skopioniem narodowego symbolu w swoim herbie. wany i utrwalił się tak, że w 1686 roku został oficjalnie zarejestrowany jako miejski herb. W późniejszych latach kluby z całej Turcji, nie pytając nikogo o zgodę, Istnieje też teoria, według której Sułtan Abdulhamid II miał umieszczały być ojcem założycielem klubu z Portsmouth, który miał on turecką fla- stworzyć w celach wywiadowczych. Zdekonspirowanie swojegę w swo- go projektu poprzez umieszczenie w herbie klubu islamskiego ich hersymbolu, byłoby chyba głupotą przekraczającą możliwości bach. Ta nawet tak nieudolnego despoty. Pozostańmy więc przy wierwidnieje ności miejskiej tradycji i wyjątkowej trwałości symboliki półdziś m.in. księżyca i gwiazdy ujrzanych na Cyprze. na emblePortsmouth FC to jednak nie jedyny klub z Wysp korzystający matach Bursasporu, z tego znaku. Kolejnym jest irlandzki Drogheda United. Gdy Istanbulsporu w latach 1845-1849, przez atak pierwotniaka grzybopoczy Elazigsporu. dobnego powodującego masowe straty w uprawach ziemniaków, rozpętał się kryzys zwany „wielkim głodem”, a populaInicjatywa taka nigdy nie została oficjal- cja kraju zmniejszyła się o 20%, swoją pomoc miał zaoferonie zabroniona, ale w śro- wać Sułtan Abdülmecid I. Hojny władca wysłał do portu Drogheda trzy statki pełne żywności. Planował dorzucić też 10 dowisku spotyka się ze sporą krytyką. Dla tych, którzy choć trochę interesują się historią tureckiego tysięcy funtów. W porę napomniał go jednak ambasador, który dowiedział się, że królowa Wiktoria wspomogła potrzesportu, „legalnych” posiadaczy półksiężyca i bujących tylko 2 tysiącami. Sułtan został poproszony o zmniejgwiazdy w swoim herbie jest troje – Karşıyaka, szenie swojej zapomogi. Ostatecznie do trzech okrętów z jeKasımpaşa i Beşiktaş. dzeniem dorzucił pachnącego tysiaczka. Nie tylko Turcy Irlandczycy nie zapomnieli Abdülmecidowi wspaniałego gestu. W 2006 roku brytyjski The Sun opisał historię biz- Dziś islamski symbol znajduje się w herbie miasta i lokalnego nesmena Tonny’ego Restalla, którego w Jemenie klubu piłkarskiego. Strach pomyśleć, jak wyglądałaby irmieli napaść arabscy terroryści. – Rzucili się na landzka wdzięczność, gdyby na okrętach jednak znalazły się mnie jak stado wilków. Widziałem rządzę krwi w skrzynie z pozostałymi 9 tysiącami funtów... 87


Kasyserispor Poprzednie sezony:

Kadir Has Şehir Stadyumu Rok budowy: 2009 Pojemność: 32.864 Fot. CFTV Stadiums[youtube.com]; Hasan Sami Bolak [wikipedia.com]

Pseudonim: Kar Kaplanı Kayzer (Śnieżne Tygrysy z Kayseri) Rok powstania: 1966 Prezes: Erol Bedir Sukcesy: Zdobywca Pucharu Turcji 2007/08; Zdobywca Pucharu Intertoto 2006, Zdobywca

Przewidywana jedenastka:

KAYSERI Miasto w środkowej Turcji, położone na wysokości 1330 m.n.p.m., u podnóża wygasłego wulkanu Erciyes. Kayseri ma prawie 1 mln mieszkańców. W starożytności było chrześcijańską metropolią. Dziś jest czołowym „anatolijskim tygrysem” – jednym z siedmiu tureckich miast, które od lat 80. ubiegłego wieku odnotowały rekordowy wzrost gospodarczy. Mimo swojego wieku i długiej historii nie ma zbyt wielu zabytków. Powtarzaną za to przez turystów ciekawostką jest kojarzony z tym miejscem zapach pastırmy – suszonej wołowiny, z wyrobu której słynie Kayseri. W innej drużynie z Kayseri, Erciyessporze, w Süper Lig pokazał się niedawno zapomniany Royston Drenthe. Niedługo później drużyna spadła z ligi.

Kayseri

Ważni rezerwowi: Oleksandr Kucher, Atila Turan, Samil Cinaz, Silvestre Varela, Asamoah Gyan Turkish Delight 2018

88


41

razy na spalonego w całym sezonie 17/18 dawali się złapać piłkarze klubu

13

goli ze stałych fragmentów gry zdobył w 3 lata Deniz Türüç

1

rok temu ostatni mecz w SL wygrał Ertuğrul Sağlam

Tego znasz:

Tego warto znać:

Tego poznasz:

Cristian SAPUNARU

Deniz TÜRÜÇ

Bernad MENSAH

Rumuńskiego obrońcę ściągnął do Kayserisporu jego rodak, Marius Sumudica, który z sukcesami prowadził drużynę w ubiegłym sezonie. 34-letni kapitan rumuńskiej reprezentacji jest tu liderem bloku defensywnego. Zarządza ze środka, lub – jak w kilku spotkaniach – z pozycji obrońcy nieco wysuniętego, bliższego roli defensywnego pomocnika. Innego gracza z łącznie 50 występami w Lidze Mistrzów i La Liga na koncie tutaj nie ma.

Urodzony w Enschede syn tureckich emigrantów trafił do Kayseri z Go Ahead Eagles w 2015 roku i szybko udowodnił, że jego transfer był strzałem w dziesiątkę. Ofensywny pomocnik znakomicie bije rzuty wolne i dośrodkowuje. Po dwóch sezonach w Süper Lig ma na koncie po 18 trafień i asyst. Wywalczył sobie też miejsce w reprezentacji Turcji. 25latek, którego jeszcze przed trafieniem do Turcji, łączono z Beşiktaşem, już niedługo może trafić do znacznie mocniejszej drużyny.

Znakomitą markę w Turcji 24-latek wyrobił sobie już w ubiegłym sezonie, gdy był jednym z elementów znakomitej, młodej ofensywy stambulskiej Kasımpaşy. Teraz jego macierzysty klub, Atletico Madryt, postanowił dać piłkarzowi jeszcze jedną szansę na pokazanie się w Turcji. Ghańczyk świetnie drybluje i strzela z dystansu. W ubiegłym sezonie zaliczył 5 trafień.

A ten ma to wszystko poukładać:

Ertuğrul SAĞLAM Od lat jadący na reputacji człowieka, który dokonał w Turcji rzeczy absolutnie niewykonalnej – zdobył krajowe mistrzostwo z drużyną spoza najlepszej czwórki tureckich ekip. W sezonie 2009/10 osiągnął ten historyczny sukces z Bursasporem. Od tego momentu nie ma większego problemu ze znalezieniem pracy w Süper Lig, choć nie udaje mu się w jakikolwiek sposób nawiązać do dawnego tryumfu. W ubiegłym sezonie porzucił Malatyaspor tuż przed piątym ligowym spotkaniem, wyjeżdżając z miasta bez poinformowania o tym działaczy i zawodników. Obecnie, częściej od zdobycia mistrzostwa z Bursą, wypomina mu się inną rzecz, którą zapisał się na kartach historii – poprowadzenie Beşiktaşu do porażki 0:8 z Liverpoolem.

MOCNE STRONY: • Zatrzymanie Türüça • Udane transfery • Świetne skrzydła

MÓJ TYP:

SŁABE STRONY: • Trener • Wypalony atak • Środek do zgrania

6 miejsce

89


Konyaspor Poprzednie sezony:

Konya Büyükşehir Belediye Stadyumu

Rok budowy: 2014 Pojemność: 42.042 Fot. Hüseyin Öcal [wikipedia.com]; aboutturkey.org

Pseudonim: Anadolu Kartalı (Orzeł Anatolii) Rok powstania: 1922 Prezes: Hilmi Kulluk Sukcesy: Zdobywca Pucharu Turcji 2016/17; Zdobywca Superpucharu Turcji 2017; Zwycięzca 1.Lig 1987/88, 2002/03

Przewidywana jedenastka:

KONYA O Konyi można powiedzieć, że to turecka Częstochowa. Jest to bowiem jedno z najbardziej religijnych i konserwatywnych miast w Turcji. Zamieszkuje je przeszło 2.16 mln mieszkańców, czyli 9krotnie więcej niż wspomnianą Częstochowę. Dawna stolica Sułtanatu Seldżuków, niegdyś miejsce rezydowana Dżalal-ad-Dina Rumiego – założyciela Zakonu Tańczących Derwiszy. Dziś Konya to największe tureckie zaplecze zwolenników AKP, rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju. Pomimo ogromnej religijności i tradycjonalizmu mieszkańców to w Konyi miała miejsce premiera pierwszego tureckiego filmu erotycznego. W mieście, a dokładnie w mauzoleum założyciela Zakonu Tańczących Derwiszy, znajdziemy też włos Mahometa oraz jedwabny, najdroższy dywan świata.

Ważni rezerwowi: Evgen Opanasenko, Amir Hadziahmetovic, Ali Turan, Wilfred Moke, Vedat Bora, Musa Araz, Jens Jonsson, Abdou Razack Traore, Mustapha Yatabaré Turkish Delight 2018

Konya

90


1,5

punktu na mecz zdobył w Konyasporze Sergen Yalcin w ubiegłym sezonie. Mimo to został zwolniony

1,5

mln euro kosztował Polo Hurtado

1

równy rok czekał na powrót do Süper Lig Abdou Razack Traoré

Tego znasz:

Tego warto znać:

Tego poznasz:

Paolo HURTADO

Nejc SKUBIC

Deni MILOŠEVIĆ

W Konyi może zabrać miejsce w składzie innemu graczowi, którego mógłbym tu umieścić – Abdou Razackowi Traoré. Peruwiańczyk został zakupiony przez Orły Anatolii tuż przed startem sezonu za 1,5 mln euro. Dopiero co nieźle zaprezentował się na Mundialu. W Guimaraes regularnie strzelał i asystował. Ma dostarczać piłki do wykupionego pół roku temu z Göztepe superstrzelca Adisa Jahovicia.

Gdyby nie ten prawy obrońca, Konyi zabrakłoby dziś w zestawieniu drużyn z tureckiej ekstraklasy. Podczas fatalnego sezonu 17/18, Skubic szalał w defensywie i zdobywał gole (w sumie aż 7). Często zdawał się być jedynym piłkarzem, któremu zależało na tym, by Konyaspor pozostał w lidze. Od 2016 roku jest też reprezentantem Słowenii. Świetnie spisuje się schodząc ze skrzydła i zamykając akcje swoich kolegów.

Jeden z najlepszych efektów zaciągu bośniackich talentów przeprowadzonego przez byłego trenera Konyasporu – Aykuta Kocamana. W klubie wzrastał razem z wykupionym później przez Udinese Riadem Bajiciem i Amirem Hadziahmetoviciem. W marcu doczekał się powołania do reprezentacji Bośni i Hercegowiny. Znakomicie kontroluje piłkę i rozgrywa. Ma jednak skłonność do spowalniania akcji.

A ten ma to wszystko poukładać:

Rıza ÇALIMBAY Jeden z najsolidniejszych szkoleniowców w Turcji, gwarantujący solidny poziom i bezpieczeństwo w każdym kolejnym klubie, który przejmuje. Całą piłkarską karierę spędził w Beşiktaşu, gdzie grał w legendarnej drużynie, która zdobyła mistrzostwo bez ani jednej porażki, m.in. z Jarosławem Bako. Determinacja i skłonność do ciężkiej pracy przyniosły mu pseudonim Atom Karınca (od bajki, w Polsce znanej jako Atomówek). W ostatnich sezonach budował mocne ekipy w Kasımpaşy, Antalyasporze i Trabzonsporze. Z ostatniego klubu odszedł ze względu na opóźnienia w płatnościach.

MOCNE STRONY:

SŁABE STRONY:

MÓJ TYP:

• Mądry trener • Mocny środek pola • Superstrzelec

• Kac po sezonie 17/18 • Całkowicie nowy środek obrony

miejsce

5

91


A t ik e r Konya s por

Historia pewnej PIEŚNI, czyli bunt w samym sercu kraju Erdoğana

Kaan Bayazit @Razzerian

Konya to miasto i prowincja w samym sercu tureckiego lądu – Anatolii. To również miejsce, w którym ludzie – odcinając się grubą kreską od zwesternizowanych Stambułu czy Izmiru – są w zdecydowanej większości wyborcami Partii Sprawiedliwości i Rozwoju Prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana. Konserwatystami, jeśli wolicie to określenie. Ci, którzy nie śledzą dokładnie tureckiej polityki muszą wieTurkish Delight 2018

92

dzieć, że Erdoğan rządzi w kraju już od 15 lat. Postrzega się go jako największego wodza od czasów twórcy Republiki Tureckiej, Mustafy Kemala Atatürka, którego nazwisko znaczy dokładnie tyle, co „ojciec Turków”. To jednak koniec podobieństw obu tych panów. Erdoğan nie jest największym fanem Atatürka, ani jego głównych założeń programowych. Nie może więc dziwić, że szczególnie wśród lewicowców, to właśnie Kemal jest dziś postrzegany jako symbol demokracji i nowoczesności. Erdoğan tymczasem uśmiecha się do


dawnych czasów Osmańskich, potęgi Sułtanów i islamu w roli absolutnego fundamentu całej wspólnoty. By zauważyć niechęć obecnego władcy do pierwszego prezydenta Republiki, wystarczy zwrócić uwagę na zmieniające się w Turcji nazwy stadionów. Do niedawna w każdym dużym mieście znajdował się przynajmniej jeden dedykowany Atatürkowi. Teraz, gdy rząd zainwestował gigantyczne pieniądze w budowę nowych aren, dawne są niszczone lub zyskują nowe nazwy. Doszło do tego, że obecnie, ciężko znaleźć stadion poświęcony wielkiemu wodzowi. Przypadek? Czegokolwiek jednak nie planowałby wódz, Atatürk pozostanie najbardziej szanowanym i kochanym człowiekiem w Turcji. Nad Bosforem mają sposób, by oddawać mu hołd. Dawny kemalistyczny hymn, „Marsz Izmirski”, w ostatnich czasach urósł do rangi politycznego manifestu. Problem w tym, że polityczne manifesty nie są już mile widziane na tureckich stadionach. Prezydent Erdoğan i piłkarska federacja zakazały kibicom demonstrowania poglądów podczas spotkań. Zakaz jest oczywiście wybiórczy. Gdy fani nie zgadzają się z panującą władzą, nakłada się na nich kary i zawieszenia. Gdy piłkarze promują symbole i wartości, jakkolwiek nieodpowiadające prezydentowi, nakłada się na nich kary i zawieszenia. Gdy jednak Emre Belözoğlu, reprezentant Turcji i wierny wyborca Erdoğana, po strzeleniu gola wykonał promuzułmański gest zwany Rabią (używany chętnie przez prezydenta, w Egipcie karany zaś więzieniem), o karach i zawieszeniach nie było mowy, a prorządowe media całą sprawę błyskawicznie zamiotły pod dywan. Gdy gracze tacy jak Arda Turan czy Gökhan Töre wyrażają swoje poparcie dla Erdoğana, wszystko jest w porządku. Przestrzeganie zakazu politycznych manifestów jest więc, delikatnie rzecz ujmując, tematem wrażliwym. Gdy kibice Beşiktaşu czy Göztepe, znani jako zdeklarowani lewicowcy, wykrzykują na stadionie w Konyi kolejne słowa „Marszu Izmirskiego”, możemy to jednak uznać za jednoznaczny manifest. Nikt z nich nie zamierza temu zaprzeczać. Każdy z osobna postrzega Erdoğana jako kompletne przeciwieństwo Mustafy Kemala, o którego bojach opowiada pieśń.

ognia. Po tym, jak pierwszy raz kibice gości zaśpiewali tu dawny hymn, były prezydent Konyasporu, Ahmet San, wydał kontrowersyjne oświadczenie, w którym jasno wyłożył, co myśli o takim zachowaniu. „Śpiewanie Marszu Izmirskiego to manifest polityczny. Jesteśmy szczęśliwi, że nasi fani nie śpiewają takich pieśni na trybunach, gdzie nie jest to wskazane” – pisał. Kibicom Konyasporu i mieszkańcom miasta słowa te nie przypadły jednak do gustu. Owszem, są oni w ogromnej większości wyborcami AKP i wspierają Prezydenta Erdoğana, ale nigdy nie zgodzą się z uznawaniem Atatürka za symbol lewicy. Przez nich Mustafa Kemal zawsze będzie postrzegany jako symbol całej Turcji i pozostanie najważniejszym człowiekiem w kraju. Na oświadczenie Ahmeta Sana postanowili więc odpowiedzieć podczas spotkania Ligi Europy z Vitorią Guimaraes. Stadion w konserwatywnej Konyi ryknął pierwszymi wersetami „Marszu Izmirskiego” i zagwarantował tutejszym kibicom czołówki wszystkich tureckich portali. Niektórzy mogliby to uznać za początek rebelii i cios wymierzony w AKP i Erdoğana. Nie ma jednak nic dalszego prawdzie. Kibice Konyasporu chcieli pokazać po prostu, że pamięć o Mustafie Kemalu Atatürku i „Marsz Izmirski” należą do wszystkich i nie powinny być używane do politycznych gierek. No i, jak to zwykle tureccy fani, utrzeć nosa swojemu własnemu prezesowi…

„Marsz Izmirski” Kwiaty kwitną w górach miasta Izmir, Jest tam złóte słónce, prómienie rózpraszają się, Zniszczeni wrógówie uciekają jak wiatr, Niech zyje Mustafa Kemal Pasza (Ataturk), niech zyje! Twóje imię zóstanie zapisane na klejnócie (histórii). Siedziałem chwilę w górach miasta Izmir, Zróbiłem listę ósób, które óddały zycie za ójczyznę, Uszczęsliwiłem tych, którzy zóstali sierótami, Tó jest nasze przeznaczenie dróga matkó, Oddałbym swóje zycie mójemu kóchanemu krajówi. Niech zyje Mustafa Kemal Pasza (Ataturk), niech zyje! Twóje imię zóstanie zapisane na klejnócie (histórii).

Są w Konyi tacy, którzy tej pieśni boją się jak 93


Sivasspor Poprzednie sezony:

Yeni Dört Eylül Stadyumu Rok budowy: 2016 Pojemność: 27.532 Fot. Jarekt [wikipedia.com]; NTV

Pseudonim: Yiğidolar, Kırmızı-Beyazlılar (Czerwono-biali) Rok powstania: 1967 Prezes: Mecnun Otyakmaz Sukcesy: Zdobywca trzeciego miejsca w Süper Lig 2009; Mistrzostwo 1.Lig 2005, 2017

Przewidywana jedenastka:

SIVAS O Sivas mówi się często jako o mieście, w którym powstały podwaliny Tureckiej Republiki. To tu, we wrześniu 1919 roku, w czasie trwającej okupacji Stambułu, Mustafa Kemal zwołał kongres, na którym zapadła decyzja o podjęciu walki o niepodległość. Sivas to najwyżej położone miasto Środkowej Anatolii (na wysokości 1275 m.n.p.m.). Znane jest jednak nie z górskich wycieczek, a jako miejsce pochodzenia rasy tureckich psów pasterskich czyli Kangal (owczarka anatolijskiego). Z Sivas kojarzone są również położone nieopodal Balıklı kaplıca – naturalne spa, gdzie w gorących źródła można zażyć kąpieli z małymi, skubiącymi skórę rybkami.

Sivas Ważni rezerwowi: Aydin Karabulut, Cyriac, Mattias Bjarsmyr, Ziya Erdal, Erdoğan Yesilyurt, Tolgahan Acar Turkish Delight 2018

94


65

żółtych kartek w sezonie 17/18 zobaczyli gracze Sivassporu. To najmniej w lidze

2

klub, który Tamer Tuna prowadzi jako pierwszy trener to Sivasspor

0

minut w sezonie 17/18 spędzili na boisku w barwach klubu piłkarze u21

Tego znasz:

Tego warto znać:

Tego poznasz:

ROBINHO

Uğur ÇIFTÇI

Emre KILINÇ

Brazylijski gwiazdor do Sivassporu trafił po namowach ze strony byłych pracowników klubu Cicinho i Roberto Carlosa. Zawodnik uciekał przy okazji przed włoskim wymiarem sprawiedliwości. Dzięki temu, teraz, zamiast odsiadywać wyrok (wróć, czekamy na wyrok wyższej instancji!), pozuje do zdjęć z turecką gitarką zwaną bağlamą i co jakiś czas gra w piłkę. To zresztą z solidnymi efektami. Wiosną zaliczył 4 trafienia i 3 asysty.

Gdy wydawało się już, że znakomity turecki lewy obrońca przejdzie przez karierę szerzej niezauważony, wciąż występując w miernym ankarskim Gençlerbirliği, drużyna wreszcie pożegnała się z Süper Lig, a zawodnik, mimo wszystkich bajek o wierności, postanowił nie iść na dno razem z nią. W Sivas ma wygryźć doświadczonego Ziyę Erdala. Świetnie dośrodkowuje, strzela z dystansu i eliminuje rywali grających na jego skrzydle.

23-letni skrzydłowy, który najpierw awansował z Sivassporem do Süper Lig, a potem bez kompleksów wywalczył sobie w najlepszej lidze w kraju pozycję jednego z lepiej zapowiadających się Turków. Na zapleczu debiutował już jako 16 latek i zdobyte doświadczenie już zaczyna procentować. Jest przebojowy, nie ma problemów z opanowywaniem nawet trudnych piłek i ciągle prze do przodu. Od 2012 roku zaliczył już 44 asysty.

A ten ma to wszystko poukładać:

Tamer TUNA Były reprezentant Turcji i asystent Şenola Güneşa w Beşiktaşu. Po znakomitej pracy w ekipie Czarnych Orłów i wywalczeniu dwóch kolejnych krajowych mistrzostw, otrzymał propozycję sprawdzenia się w roli pierwszego trenera w Göztepe. Izmirskiego beniaminka z sukcesami prowadził przez cały sezon 17/18, ocierając się ostatecznie o awans do Ligi Europy. Gdy latem, sensacyjnie, rozstał się z poprzednim pracodawcą, nie musiał długo rozglądać się za nową pracą. Tuna imponuje umiejętnością budowania relacji z piłkarzami. Dzięki nawiązaniu przyjaźni z Dembą Ba, udało mu się w ubiegłym sezonie namówić piłkarza do występów z Göztepe. To może okazać się kluczowe w pracy z Robinho, Arouną Kone czy Douglasem.

MOCNE STRONY:

SŁABE STRONY:

• Świetna atmosfera • „Głodny”, zdolny trener • Duże nazwiska

• Bramka • Środek pola • Krótka ławka

MÓJ TYP:

8 miejsce

95


De m ir Gr oup S iva s s por Kul übü

Zaprogramowani na

przyjaźń

23 listopada ubiegłego roku brazylijski gwiazdor Robinho został skazany przez sąd w Mediolanie na 9 lat więzienia za napaść seksualną na 22-letnią Albankę, której dopuścić miał się w 2013 roku. Piłkarz wszystkiemu zaprzeczał, a jego prawnicy odwołali się do wyższej instancji. Gdy dwa miesiące później świat obiegła informacja, że były gwiazdor Królewskich został piłkarzem tureckiego Sivassporu, na myśl wszystkim piłkarskim fanom przychodziły filmowe sceny ukrywania się przed sprawiedliwością na końcu świata, w odległej puszczy czy całkowitej dziczy. To, co dla Robinho może być próbą zmiany piłkarskiej tożsamości, dla klubu ze wschodniej Turcji jest jednak realizacją perfekcyjnie zaplanowanej przed laty strategii. Sivasspor to nie ekipa władana przez mafię. Nie stoi też za nią żadna imponująca siła polityczna. Przez rury w ścianach tutejszych klubowych budynków nie są przepompowywane petrodolary. W klubie od 2004 roku rządzi biznesmen Mecnun Otyakmaz, który według starannie opracowanej wizji buduje w mieście solidną, sportową markę. Zaufania nie stracił nawet, gdy w 2011 roku, na 7 miesięcy wsadzono go do więzienia za udział w aferze korupcyjnej. Danie mu szansy zaprocentowało. Dziś, ekipa z chłodnego, zamieszkałego przez zaledwie 300 tysięcy osób, oddalonego od wszystkich ważnych kurortów miasta, może pochwalić się wielkimi nazwiskami w kadrze, sporym Turkish Delight 2018

zainteresowaniem sponsorów, stabilną sytuacją finansową i wizją kolejnych, wielkich sukcesów. Zaplanowane uczucie Cytując klasyka, chciałoby się powiedzieć, że piłkarze Realu Madryt nie przewidzieli, że trochę zakochają się w Sivas. Gdy opanujemy już śmiech i przestaniemy pukać się w głowę, może się okazać, że w tezie tej jest jednak zaskakująco dużo prawdy. Trudno może mówić o miłości, ale między brazylijskimi gwiazdami Królewskich, a niepozornym miastem w samym środku Anatolii pojawiła się nierozerwalna nić sympatii. Teraz, o Sivas, wypowiadają się oni w samych superlatywach i tak jak zaplanował to prezes Otyakmaz, pomagają ściągać tu swoich sławnych kolegów. Irracjonalne uczucie łączące Brazylijczyków z Realem Madryt w CV z Sivassporem zaczęło się od zakotwiczenia tu Cicinho. Brazylijski boczny obrońca, po przedwczesnym powrocie z Europy do ojczyzny, dostał od klubu szansę na jeszcze jedno spróbowanie sił na zachodniej półkuli. Zrewanżował się rozgrywając najlepsze sezony w całej swojej karierze. Niesamowite 15 asyst w kampanii 13/14 i 9 dołożonych w kolejnym sezonie zapewniły Cicinho status absolutnie najlepszego prawego obrońcy ligi i jednocześnie jednej z

96


największych jej gwiazd. Po latach tułaczki taka pogoda nie mają znaczenia. Liczy się to, że to klub i miasto szansa na ponowne uwierzenie w siebie musiała dobre do grania w piłkę – dodawał. zostać przez niego doceniona. W pożegnalnym Teraz, do Robinho, dołączyli kolejni rodacy – wypożyczony sezonie 15/16 grał już nieco z Barcelony Douglas Pereira dos Santos słabiej, doznał kontuzji, która (po tym, jak żona tego pierwszego Brazylijczycy w Sivassporze praktycznie zakończyła karieopowiedziała partnerce Douglasa o rę, ale nie mogło zmienić to David Braz 2018-? mieście w samych superlatywach) i faktu, że decyzję o przenosiobrońca Santosu David Braz. To czterDouglas 2018-? nach do Turcji mógł uznać za nasty i piętnasty Brazylijczyk w historii Robinho 2018-? jedną z najlepszych w całej Sivassporu i kolejne dowody na świetnie karierze. Auremir 2017-2018 przemyślany plan prezesa Otyakmaza. Gdy Cicinho szalał w najlepDba on o to, by przyjeżdżające do Leandrinho 2016-2018 sze, klub wysłał propozycję miasta gwiazdy były rozpieszczane i Pedro Oldoni 2014 pracy jego rodakowi, który miały odpowiednie towarzystwo. Jego Cicinho 2013-2016 miał już za sobą przygodę w piłkarze mają być po prostu szczęśliwi. Süper Lig. Roberto Carlos, bo o Zagadnienia związane z marketingiem Sandro Mendonça 2011-2012 nim mowa, tym razem miał szeptanym turecki biznesmen musi mieć Fábio Bilica 2008-2009 jednak zająć się już wyłącznie w małym palcu. Sergio Pacheco 2008-2009 trenowaniem. Szansę na Zdobywca piłkarskich serc pierwszą poważną przygodę Fransergio 2005-2007 – Carlos i Cicinho odegrali kluczową w tej roli (bo raczej nie należy Anderson 2005-2007 rolę w transferze Robinho – mówi z tak traktować jego krótkiej Édson Araújo 2006 satysfakcją Otyakmaz, nawet nie pracy jako trener tymczasowy próbując ukrywać swojego sposobu na w Anży) spłacił prowadząc Dennis Pena Lemego 2006 sportowy biznes. – Teraz widzimy, że drużynę do sensacyjnego Carvalho Pereira 2006 nasz sposób postępowania funkcjonuje piątego miejsca w lidze w znakomicie. Następne transfery będą sezonie 13/14. Później było już gorzej, ale gdy przyszło do rozstania z klubem, konsekwencją tych działań – dodaje. wszystko odbyło się pokojowej atmosferze. Sympatia, którą klub umiejętnie zdobył u brazylijskich gwiazdorów, zaprocentowała na początku 2018 roku, gdy zdecydowano wysłać ofertę pracy mającemu na koncie 100 występów w reprezentacji narodowej Robinho. Piłkarz złapał za telefon, spytał znajomych o Sivas (prawdopodobnie zaczynając od tego, na jakim kontynencie w ogóle leży to miasto i czy nie strzelają tu do przechodniów), po czym wiedział już, że przyjmie ofertę. – Pierwszym, co zrobiłem po otrzymaniu oferty, była rozmowa ze znającymi Sivas Roberto Carlosem i Cicinho oraz byłymi zawodnikami Fenerbahçe Alexem de Souzą i Diego. Usłyszałem całą masę dobrych rzeczy, szczególnie od Roberto Carlosa. Powiedział mi: „idź!”. Gdy przyjechałem na pierwsze spotkanie z władzami klubu zrozumiałem, jak poważnie podchodzą do sprawy – mówił po ogłoszeniu transferu Robinho. – Sivas jest małym, ale pięknym miastem. Przyjechali tu moi rodzice i gdy nie gram w piłkę, spędzam czas z nimi. Jestem bardzo szczęśliwy. Wielkość miasta i

Otyakmaz otwarcie deklaruje też, że ważniejsze od samego przeprowadzenia transferu jest to, by żegnać się z kolejnymi zawodnikami i trenerami w przyjaźni i serdeczności, gdy czas współpracy dobiega końca. W klubie, oprócz Robinho i Douglasa, jest też inna gwiazda – Arouna Koné. Piłkarz z Wybrzeża Kości Słoniowej przyznaje, że w Sivas najbardziej polubił… religię. Po latach spędzonych w europejskich klubach Koné wreszcie trafił do muzułmańskiego kraju, w którym nikogo nie dziwią jego modlitwy i tradycje. – Meczety są tu na każdym rogu. To dla mnie bardzo ważne. Mogę modlić się gdzie chcę. Piątkowe modlitwy odbywamy zresztą razem z rodziną. Nigdy nie miałem tak rodzinnej atmosfery w żadnym europejskim klubie – przyznaje, a Otyakmaz już zaciera ręce. Szczęśliwy Koné powinien zapewnić mu szansę na zakontraktowanie kolejnych świetnych graczy poszukujących swojej muzułmańskiej przystani. Znów to wszystko jest zresztą efektem genialnego planu. W 2015 roku prezes ściągnął do Sivassporu kuzyna Arouny, Djakaridję Koné, który zresztą skończył tutaj piłkarską karierę. Zgadnijcie teraz, kto poleciał iworyjskiemu napastnikowi spróbowanie sił w tym klubie.

FC 97


Trabzonspor Poprzednie sezony:

Şenol Güneş Spor Kompleksi

Medical Park Stadyumu

Rok budowy: 2016 Pojemność: 41.461 Fot. m4di [wikimapia.org]; Bertramz [wikipedia.com]

Pseudonim: Kaplanlar (Tygrysy), Karadeniz fırtınası (Czarnomorska Burza) Rok powstania: 1967 Prezes: Ahmet Ağaoğlu Sukcesy: 6-krotny mistrz Turcji; 8-krotny zdobywca Superpucharu Turcji; 8-krotny zdobywca Pucharu Turcji

Przewidywana jedenastka:

TRABZON Miasto nad Morzem Czarnym w północno-wschodniej Turcji, założone przez greckich kupców z Miletu. Grecy pontyjscy zamieszkiwali je aż do 1923 roku. Obecnie większość ludności stanowią Turcy i jest ich ok. 400 tys. Miejsce urodzenia Sulejmana Wspaniałego i miejsce zamieszkania dziadków Boba Dylana. Podobnie jak Stambuł, Trabzon ma swoją Aja Sofiję – niegdyś katolicki kościół, następnie szpital, muzeum, a obecnie meczet. Gdy Trabzon był jeszcze Trebizondem pełnił on rolę istotnego punktu nawigacyjnego dla weneckich i genewskich kupców pływających po Morzu Czarnym. Włosi do dziś posługują się zwrotem „perdere la Trebisonda” – zgubić Trebizond – co dosłownie oznacza zboczenie z kursu.

Trabzon

Ważni rezerwowi: Hugo Rodallega, Jose Sosa, Olcay Sahan, Kamil Ahmet Çörekçi, Mustafa Akbas, Esteban Turkish Delight 2018

98


8

piłkarzy u23 znalazło się w kadrze na pierwszy mecz sezonu

23

gole w lidze zdobył w sezonie 17/18 Burak Yılmaz

17

lat miał Abdülkadir Ömür, gdy strzelił pierwszego gola dla Trabzonsporu

Tego znasz:

Tego warto znać:

Tego poznasz:

Burak YILMAZ

Yusuf YAZICI

Abdülkadir ÖMÜR

Najpierw, odchodząc w 2012 roku do Galaty, zarobił dla swojego klubu 7 mln euro, a teraz konsekwentnie plądruje jego skarbiec przy comiesięcznym odbieraniu pensji. Po chińskiej przygodzie Trabzonspor podebrał Buraka Beşiktaşowi, którego w drużynie mistrza Turcji nie chcieli kibice. Ten szybko podziękował dawnemu klubowi za zaufanie dobrą formą strzelecką, ale ostatnio ma coraz więcej problemów ze zdrowiem.

Nadzieja nieprzyzwoicie zadłużonego Trabzonsporu na lepsze jutro. Yusuf, wychowanek klubu, dwoma znakomitymi sezonami wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie reprezentacji i wielomilionowe oferty. Jest prawdopodobnie najmniej zarabiającym piłkarzem kadry narodowej (tylko 250 tys. lir rocznie). Świetnie drybluje, podaje i wykańcza akcje. W ostatnim sezonie 21latek 10 razy wpisał się na listę strzelców i 5 razy asystował.

Numer „dwa” na liście powodów do uśmiechu mieszkańców Trabzonu. Nazywany mieszanką Messiego i Hagiego 19-letni skrzydłowy świetnie wprowadził się do drużyny. W minionym sezonie zagrał w aż 31 spotkaniach, mając udział przy kluczowych golach w meczach z m.in. Beşiktaşem czy Fenerbahçe. Kolejny, który może liczyć na nadchodzący transfer za kilkanaście mln euro.

A ten ma to wszystko poukładać:

Ünal KARAMAN Gdy z Trabzonsporem po sezonie pożegnał się narzekający na opóźnienia w płatnościach Rızą Çalımbay, wydawało się, że będący w ogromnych tarapatach finansowych klub weźmie na trenera każdego, kto tylko zgodzi się pracować za darmo. Niewielu przypuszczało jednak, że padnie na takiego trenerskiego nieudacznika jak Karaman. Do tego, podobno, ma on zresztą pobierać za swoją pracę skromną pensję. 52-latek to piłkarska legenda Trabzonsporu. Jako trener z Adaną Demirspor przegrał walkę o awans do Süper Lig, z Sanliurfy wywalono go po 11 kolejkach, a Karabukspor poprowadził do 8 kolejnych spektakularnych (choć nieuniknionych) porażek, po których klub spadł z ligi. Pół człowiek, pół dramat.

MOCNE STRONY:

SŁABE STRONY:

• Wielkie talenty • Supersnajper • Mocna ławka

• Zadłużenie • Trener nieudacznik • Kaprysy gwiazd

MÓJ TYP:

7 miejsce

99


Tr a b zo n s p o r Ku lü bü wywalczyło kolejne mistrzostwo.

Przed upadkiem kroczy gniew. Na trzy dni przed startem sezonu 2018/19, Trabzonspor otrzymał od TFF odmowę wydania licencji nowym, sprowadzonym latem zawodnikom. Jako powód, krajowa federacja podała nie uregulowanie przez klub zobowiązań, wobec czterech dawnych pracowników – trenera Ersuna Yanala i piłkarzy: Mehmeta Ekici, Aykuta Demira i Erkana Zengina. Prezes Ahmet Ağaoğlu bez żenady przyznaje, że wielu zawodników w klubie nie otrzymało pieniędzy od długich miesięcy. Bramkarz i kapitan, Onur Kıvrak, przekazuje swoje kolejne wypłaty na spłacanie najbardziej naglących zobowiązań Trabzonsporu. I choć gdy rozpocznie się pierwsza kolejka wszyscy na moment zapomną o problemach, zawodnicy będą gryźć trawę, a krajowa federacja kolejny raz da czarnomorskiej drużynie „ostatnią szansę”, to wszystko kiedyś wreszcie będzie musiało runąć. Od 402 roku naszej ery Konstantynopol był trapiony trzęsieniami ziemi. Gdy nadchodziły, murowane budynki miasta padały jak domki z kart. Najgorsza fala trzęsień miała miejsce w XV, XVI i XVII wieku. Za panowania Osmanów wprowadzono przepisy zalecające budowanie budynków z drewna, wierząc, że to ograniczy ofiary śmiertelne trzęsień. Wtedy miasto zaczęły nawiedzać jednak plagi pożarów. I do tych dramatów władze się jednak dostosowały, tworząc komisję odpowiedzialną za zreorganizowanie miasta. Ta tylko czekała, aż nieregularne skwery i parki spłoną, by zastąpić je starannie zaplanowanymi, nowoczesnymi układami ulic. I choć historia ta opisuje rozwój dzisiejszego Stambułu, szczególnie spodobać musiała się w oddalonym o 1000 kilometrów Trabzonie. Na jej modłę, w ostatnich latach, budowana jest tutejsza drużyna piłkarska. Trzęsienia ziemi przeplatają się z pożarami, a kolejni rewolucjoniści tylko czekają, aż komuś powinie się noga i aktualny byt będzie można zasypać popiołem historii. Nikt nie liczy jednak, ile to wszystko kosztuje. Wielkie oszustwo Wielkie problemy Trabzonsporu rozpoczęły się w sezonie 2010/11, który mógł być dla klubu jednym z najpiękniejszych w historii. Drużyna prowadzona przez Şenola Güneşa długo prowadziła w lidze i pewnie zmierzała po swoje siódme mistrzostwo kraju. W pewnym momencie zaczęło się jednak dziać coś dziwnego. Fenerbahçe, po kiepskim początku, ruszyło w pogoń za czarnomorską ekipą. W kuluarach huczało o tym, że Kanarki płacą piłkarzom rywali setki tysięcy lir i obiecują im transfery w najbliższym okienku, byle tylko ci nie przeszkadzali im w odnoszeniu kolejnych zwycięstw. Gdy w dwóch ostatnich kolejkach, stambulski klub, który zrównał się punktami z Trabzonsporem, musiał utrzymać bramkową przewagę nad rywalem, z dużą łatwością nastrzelał rywalom aż 10 goli. W kraju łapali się za głowy, a Fenerbahçe Turkish Delight 2018

100

Lament Trabzonsporu słychać było na najwyższych szczeblach nie tylko tureckich, ale i europejskich władz. Wszczęto dochodzenie, w wyniku którego zatrzymano ponad 60 sędziów, piłkarzy i działaczy. Wśród nich był ówczesny prezes Fenerbahçe Aziz Yıldırım, piłkarz Eskişehirsporu Sezer Öztürk, który najpierw ewidentnie odpuścił mecz z Kanarkami, a potem został przez nie wykupiony, czy bramkarz Gençlerbirliği Serdar Kulbilge, mający na koncie cztery wpuszczone gole w meczu z Fener na ostatniej prostej sezonu. Skazanych zostało 36 osób. Wszyscy szybko zostali jednak zwolnieni i bez trudu wrócili do świata futbolu. Wykrycie afery miało skutkować przyznaniem Trabzonsporowi zasłużonego tytułu i ciężkimi konsekwencjami dla Fenerbahçe. Według taryfikatora UEFA, klub powinien zostać zdegradowany. Turecka federacja wstawiła się jednak za Kanarkami i zaproponowała, że sama zadba o to, by ekipa gorzko pożałowała korupcyjnej przygody. Zamiast spadku z ligi, Fenerbahçe miało stracić mistrzostwo i kolejny sezon zacząć z ujemnymi punktami. UEFA się zgodziła, a TFF… szybko zapomniała o zapowiadanych karach. Stambulska potęga została z mistrzostwem, Trabzonsporowi pozostawiając gniew, łzy i chęć zemsty. Szaleniec, który obiecał zemstę – Przyrzekał, że tytuł, który należy nam się za sezon 2010/11, zostanie nam przyznany! – grzmiał z mównicy Ibrahim Hacıosmanoğlu, kandydat na prezesa Trabzonsporu, na kongresie w 2013 roku. Wielkie zgromadzenie uwierzyło w jego obietnice, ignorując fakt, że kontrowersyjny biznesmen miał mieć powiązania z mafią i słynąć z impulsywnych posunięć. Chęć zranienia nowego wroga była tak wielka, że klub zdawał się być gotów do wszelkich poświęceń. Niewielu przypuszczało jednak, że te będą tak dotkliwe. Hacıosmanoğlu, za swoich dwuletnich rządów w klubie, podwoił jego debet do 400 milionów lir, szaleńczo zaciągając kredyty i wpuszczając klub w spiralę stale rosnącego zadłużenia. Latem 2014 roku, zachwycony grą Algierii na Mundialu, nagle zdecydował się ściągnąć do drużyny jej selekcjonera Vahida Halilhodzicia, zapewnić mu dostęp do jego ulubionych reprezentantów, a do tego wydać fortunę także na inne jego zachcianki. Łącznie wydał wtedy rekordowe 35 milionów euro na transfery. Uwikłał się też w wiele wysokich, długoletnich kontraktów. Pensje tylko trzech piłkarzy – Cardozo, Constanta i Mbii, były warte tyle, co 30 procent rocznego przychodu klubu. Problem w tym, że wizja bośniackiego trenera znudziła mu się już w listopadzie. Zawodników i rosnących zobowiązań nie dało się jednak tak łatwo pozbyć. Wpływy do klubowej kasy spadały. Ludzie, zawiedzeni decyzjami TFF i całym brudem tureckiego futbolu, nie chcieli przychodzić na mecze. Frekwencja, z 20 tysięcy, spadła do około 8. Ci, którzy przychodzili na stadion,


nieprzerwanie żądali jednak zemsty. To nie był czas na martwienie się o finanse. W marcu 2014 roku mecz Trabzonsporu z Fenerbahçe zawieszono w przerwie, gdy kibice gospodarzy zasypali murawę przedmiotami z trybun. W kwietniu 2015 roku, autokar wiozący piłkarzy Kanarków po meczu z Rize, został ostrzelany. Jedna z kul raniła kierowcę. Frustracja udzielała się prezesowi, który po zaprezentowaniu swojej nierozsądnej finansowo strony, postanowił pokazać też legendarną impulsywność. W październiku 2015 roku, po meczu z Gaziantepsporem zremisowanym 2:2, w którym w końcówce spotkania sędziowie nie odgwizdali faulu w polu karnym na jednym z piłkarzy Trabzonsporu, Hacıosmanoğlu na długie godziny uwięził ich w szatni. Wypuszczeni zostali dopiero, gdy do kontrowersyjnego prezesa zadzwonił Recep Tayyip Erdoğan. Po aferze Hacıosmanoğlu wydał szokujące oświadczenie, w którym pisał: „Prędzej umrzemy jak mężczyźni, niż będziemy żyć jak kobiety. Nikt nie zmusi nas, byśmy żyli jak kobiety!”. Słowa wywołały olbrzymią burzę, a gdy prezes wreszcie zdecydował się przeprosić, sięgnął po najbardziej absurdalny argument z możliwych: „Nie chciałem obrazić żadnej kobiety! Moja mama jest kobietą!”. Hacıosmanoğlu został ukarany przez TFF dziewięcioma miesiącami zawieszenia i grzywną w wysokości 150 tysięcy lir. Zanim usunięto go z Trabzonsporu, próbował wprowadzić do klubu 1300 nowych członków, którzy mieli głosować za jego reelekcją. Jego zakulisowe gierki w porę udało się jednak zablokować. Droga do upadku Prezesa zmieniono, ale nie malała żądza zemsty. Tym razem za głównego wroga zaczęto już jednak postrzegać nie Fenerbahçe, a całą turecką federację. W kwietniu 2016 roku, gdy Trabzonspor na własnym stadionie przegrywał z Kanarkami 0:4, na boisko wpadł kibic, który zaczął okładać sędziego technicznego Volkana Bayarslana. Mecz został przerwany, a Fenerbahçe przyznano zwycięstwo walkowerem. Dwa miesiące wcześniej, wypożyczony z Galatasaray Salih Dursun, podczas meczu ze swoim macierzystym klubem, podniósł z ziemi czerwoną kartkę i pokazał ją skandaliczne sędziującemu Denizowi Bitzelowi, który wcześniej wyrzucił już z boiska trzech innych piłkarzy Trabzonsporu. Dursun oczywiście również został po chwili odesłany do szatni, ale tym gestem rozkochał w sobie tamtejszych kibiców. 11 kwietnia, tego samego roku, wywalczyli oni u władz miasta nazwanie jednej z ulic imieniem Saliha Dursuna. Na odsłonięciu tabliczki ze swoim nazwiskiem gracz pojawił się osobiście. Niedługo później wrócił jednak z wypożyczenia do Galatasaray i

nigdy nie zagrał już w Trabzonsporze. Włodarze czarnomorskiego miasta też poszli po rozum do głowy i już w lipcu przemianowali ulicę, poświęcając jej nową nazwę zastrzelonemu pod siedzibą partii AKP Sedatowi Kaplanowi. Podobną zmiennością opinii i planów na przyszłość wykazują się też niestety klubowe władze. Następca Hacıosmanoğlu, Muharrem Usta, najpierw szczerze wypowiadał się o fatalnej sytuacji finansowej klubu, a potem uznał, że trzeba poświęcić wszystko, aby Trabzonspor na 50-lecie istnienia wygrał ligę. Do klubu wrócił Burak Yılmaz, a z AC Milanu sprowadzeni zostali Jose Sosa i Juraj Kucka. Sama ta trójka, rok rocznie, zabiera z kasy klubu 9 mln euro, co przy spadającej wartości liry, niemal każdego kolejnego dnia oznacza jedno – coraz większe kłopoty. Trofeum nie udało się zdobyć, a Trabzonspor pechowo nie awansował nawet do Ligi Europy. Po raz kolejny nosa utarło im Fenerbahçe, które przegrywając w finale Pucharu Turcji z Akhisarem Belediyespor, wręczyło bilet do Europy skromnej drużynie spod Manisy. Czarnomorskiej ekipie po raz kolejny pozostały złość, zawód i gigantyczne problemy finansowe. 7 maja 2018 roku, bramkarz i kapitan Trabzonsporu Onur Kıvrak, przyznał, że od dwóch lat nie pobiera pensji. Zawodnik miał wyrazić chęć, żeby jego pieniądze, w pierwszym rzędzie, były przeznaczane na uregulowanie najpilniejszych zaległości wobec jego kolegów z drużyny. Nowo wybrany prezes Ahmet Ağaoğlu nie zamierza ukrywać, że wielu piłkarzy od miesięcy nie otrzymuje pensji. Prezes nalega, by największe gwiazdy zgodziły się na obniżki wymagań płacowych, ale jak sam przyznaje, jeszcze nikt się na to nie zgodził. Gdyby nie fakt, że Celta Vigo aktywowała klauzulę wykupu utalentowanego Okaya Yokuşlu płacąc za niego 6 milionów euro, Trabzonspor nie miałby żadnych pieniędzy na transfery. Te zaś, i tak, może przeprowadzać na warunkach umowy podpisanej z UEFA, która początkowo miała ukarać czarnomorski klub, bo ten nie zapłacił obiecanej kwoty za Matusa Bero (piłkarza też nie ma już w Trabzonsporze). – Mamy obecnie dług 8-krotnie większy od tego, który bylibyśmy w stanie udźwignąć – mówi Ağaoğlu. Mowa o 185 milionach euro. W Turcji gorzej jest tylko w Beşiktaşu (340 mln), Galatasaray (455 mln) i Fenerbahçe (621 mln), ale kluby te generują zdecydowanie większe zyski niż Trabzonspor i nie mają podobnych problemów ze znajdywaniem kolejnych sponsorów. Ağaoğlu, jak wszyscy dotychczasowi prezesi, ma swój lek na tarapaty w jakich znalazł się klub. Chce postawić na tanich, ambitnych ludzi. Jako trenera, za grosze, zatrudnił Ünala Karamana, który jako piłkarz spędził w klubie 9 pięknych lat, ale w roli szkoleniowca, póki co, regularnie dawał ciała. Zawodników szuka m.in. w reprezentacji Iranu, która zachwyciła go na niedawnym mundialu. Problem w tym, że na piłkarzy, których mają oni zastąpić, wciąż nie ma kupców, a dawni wierzyciele coraz głośniej upominają się o swoje. Turecka federacja dawała Trabzonsporowi już wiele szans i niedługo straci cierpliwość. Widmo upadku klubu, który przez dekady jako jedyny stawiał czoła wielkiej stambulskiej trójce, jest realne jak nigdy przedtem.

101


Yeni Malatyaspor Poprzednie sezony:

Yeni Malatya Stadyumu Rok budowy: 2017 Pojemność: 27.040 Fot. Futbolarena.com; blog.kudoybook.com

Pseudonim: Sari-Siyah (Żółto-czarni) Rok powstania: 1986 Prezes: Adil Gevrek Sukcesy: Wicemistrzostwo 1.Lig 2016/17

Przewidywana jedenastka:

MALATYA Malatya to jedno z nielicznych tureckich miast, gdzie zewsząd nie spogląda na nas Atatürk, a…morele oraz İsmet İnönü, drugi prezydent Turcji i bohater wojny narodowo-wyzwoleńczej. To stosunkowo niewielkie miasto ma ok. 476 tys. mieszkańców, czyli mniej więcej tyle co Gdańsk. Na całym świecie jest znane jako mekka sadów morelowych. Świeże morele z Malatyi stanowią ok. 10-15% światowej uprawy tego owocu. Morele suszone to już aż 65-80% całej globalnej produkcji tego przysmaku. W Malatyi morele jada się do wszystkiego i w każdej postaci. Co ciekawe, są one składnikiem nawet niektórych kebabów. Od 1978 roku, zawsze w lipcu, Malatya organizuje Festiwal Moreli. Nawet Barack Obama wspomniał o nich podczas swojej wizyty w Stambule w 2009 roku.

Rezerwowi: Murat Yıldırım, Fabien Farnolle, Michaël Pereira, Issiar Dia, Ömer Şişmanoğlu, Erkan Kas Turkish Delight 2018

Malatya

102


4

mecze Malatyaspor rozegrał pod wodzą poprzednika Buluta, Ertugrula Saglama

680

tysięcy euro klub wydał na Arturo Minę, najdroższy transfer w historii

0

meczów spędzili w ubiegłym sezonie w strefie spadkowej

Tego znasz:

Tego warto znać:

Tego poznasz:

GUILHERME

Adem BÜYÜK

Sadık ÇIFTPINAR

Tego jegomościa nie trzeba nikomu przedstawiać. Jeśli dziwiło nas, że Legię zamienia na przyszłego spadkowicza Serie A, to fakt, że ostatecznie trafił pod syryjską granicę, powinien tworzyć rozwój kariery Guilherme jeszcze dziwniejszym. – Jestem pozytywnie zaskoczony tym, jaką bazę treningową ma ten klub. Wierzę, że będziemy grać futbol miły dla oka – mówił po trafieniu do Malatyi. Szkoda tylko, że futbol ten, prawdopodobnie, zaprowadzi klub do spadku z ligi.

Adaś Wielki, bo tak w dosłownym tłumaczeniu nazywa się napastnik Malatyasporu, przez kilka ostatnich sezonów był asem Kasımpaşy, w której to zdarzało mu się błyszczeć u boku Kalu Uche czy Ryana Babela. Teraz nadeszły dla niego trudniejsze czasy. Miniony sezon, spędzony już w Malatyi grając bliżej skrzydła, skończył z czterema trafieniami, asystami i opaską kapitańską na ramieniu. Teraz dawny reprezentant Turcji ma uratować ten okręt przed utonięciem.

W czasie wielkiego nieurodzaju środkowych obrońców, jaki nawiedził Turcję, Sadık stał się nie tylko transferowym celem Beşiktaşu, ale i niedoszłym reprezentantem kraju. Niewykluczone zresztą, że wreszcie w narodowych barwach zagra, bo to gracz na wskroś solidny. Z wyprowadzaniem piłki wiele wspólnego nie ma, ale dobrze gra w powietrzu i zatrzymuje rywali. Jak na 25-latka – solidnie.

A ten ma to wszystko poukładać:

Erol BULUT Urodzony w Niemczech przyzwoity piłkarz, rozpoczęcie trenerskiej kariery zawdzięcza trzem osobom: Abdullahovi Avciemu, który dał mu pracę asystenta w Başakşehirze, Tamerowi Tunie, który pokazał w Göztepe, że z asystenta da się zrobić niezłego pierwszego szkoleniowca i Ertuğrulowi Sağlamowi, który z dnia na dzień porzucił pracę w Malatyasporze. Władze klubu nie miały dużo czasu do zastanowienia i sięgnęły we wrześniu ubiegłego roku właśnie po Buluta. Ten szczęśliwie zdołał się utrzymać i zachował stanowisko. Straci je, gdy tylko ktoś poważniejszy zdecyduje się na pracę w Malatyi.

MOCNE STRONY: • Szybkie prawe skrzydło • Solidna obrona • Supestrzelec

SŁABE STRONY:

MÓJ TYP:

• Odejście gwiazd • Słaby bramkarz • Lewa obrona

17 miejsce

103


E vk ur Ye ni M a la tya s por Kulübü

PREZES, KTÓRY STRZELAŁ DO PAPIEŻA 13 maja 1981 roku. Papież Jan Paweł II krąży po Placu Świętego Piotra i pozdrawia wiernych. Nagle słychać strzały. Dwie kule przeszywają jego ciało. Jedna trafia w rękę, druga w brzuch, o milimetry mijając najważniejsze organy. Strzelca, Mehmeta Aliego Ağcę, obezwładnia włoska franciszkanka. Po chwili dopadają do niego Carabinieri. Wkrótce stanie się bohaterem tysięcy artykułów, reportaży i książek oraz… stadionowej przyśpiewki tureckiego Malatyasporu. Oral Çelik, który zorganizował zamach, zostanie zaś wybrany jego prezesem. Gdy zwiedzanie Malatyi zaczniesz od nowoczesnej wersji jeżdżenia palcem po mapie, czyli wklepiesz nazwę tego miasta w Google czy Wikipedię, wyświetli się zdjęcie kilku budynków i stadionu na tle gór. Fotograficznej recenzji tej miejscowości nie trzeba jednak traktować jako uproszczenia. Latem zagląda tu jeszcze trochę turystów, ale zimą, gdy temperatura ulokowanego na wysokości ponad 900 m.n.p.m. miasta kręci się w okolicach zera, ulice pustoszeją, a mieszkańcy na kilka miesięcy lokują się na liście najmniej zadowolonych z życia społeczności świata. Zostają tu wtedy tylko gigantyczne zagłębie morelowe okalające miasto i piłka nożna. No i niebezpieczne natężenie oprychów w garniturach.

Çelikiem lewicowego dziennikarza Abdiego İpekçiego i przeprowadza zamach na Jana Pawła II. Prezes terroru – Strzelił Pan do Papieża? – zapytał Witold Szabłowski Orala Çelika, który towarzyszył Ağcy podczas zamachu na Placu Świętego Piotra i miał być jego głównym organizatorem. – Strzeliłem albo i nie. Nic panu do tego. To już jest historia. Dziś jestem poważnym biznesmenem, handluję owocami. Proszę zadzwonić, gdyby chciał pan kupić owoce. Mam pyszne morele. Wie pan, że w Malatyi mamy najlepsze morele na świecie? Dam panu dobrą cenę – odpowiedział kpiąc Çelik.

Na ulicach Malatyi dzieci bawią się w Ağcę. Celują do siebie z patyków i strzelają. Żaden nie chce być papieżem, wszystkie chcą być Ağcą – opisuje w swoich reportażach „Zabójca z miasta moreli” Witold Szabłowski. Z jego relacji wynika, że terrorystę, który przyszedł na świat w pobliskiej wiosce, traktuje się tu jak idola.

Nazywając się handlarzem owoców bynajmniej nie miał na myśli skromnego stoiska na jednym z targowisk. Çelik to prężnie działający biznesmen. W 2002 roku został posłem. Sporo pieniędzy zbił na napisaniu książki, w której o wyłożenie pieniędzy na zamach na Jana Pawła II oskarżył włoskie służby specjalne mające działać w porozumieniu z jednym z kardynałów. Nikomu zdawało się nie przeszkadzać, że Çelik ma na koncie morderstwa, zorganizowanie ucieczki Ağcy z tureckiego więzienia, czy handel narkotykami na międzynarodową skalę. Co więcej, ktoś zobaczył w nim materiał na pierwszorzędnego ambasadora sportu. W 1998 roku został prezesem największej dumy i obiektu westchnień lokalnych mieszkańców – Malatyasporu.

Ağca urodził się 9 stycznia 1958 roku w niewielkim Hekimhan pod Malatyą. Pracować musiał już jako dziecko. Wykazał się jednak zaskakującą zaradnością i jako 18latek wyruszył na studia do stolicy. Wcześniej, jego przyjaciel Oral Çelik, zaczął mu kreślić inną drogę kariery. Obaj zostali członkami organizacji terrorystycznej „Szare Wilki”, będącej paramilitarną bojówką istniejącej do dziś partii socjalistycznej. – Mój brat został przez nich wykorzystany! Nikomu źle nie życzył – mówi po latach Adnan Ağca. W między czasie, jego nikomu źle nieżyczący brat, zabija z

Klub przez niemal całe pierwsze dziesięciolecie XXI wieku utrzymuje się w Süper Lig. Zalicza przygodę w europejskich pucharach. Grają tu reprezentanci Brazylii Carlos Roberto Gallo, Eder i Serginho Chulapa. W tle władzę przekazują sobie kolejni prezesi. Çelika i jego trzech kolegów po fachu – Nurettina Güvena, Turana Çevika i Metina Kayę Çağlayana, nazywa się potem „Czterema jeźdźcami z Mahsaru”. Każdy z nich jest zamieszany w handel narkotykami i bronią, morderstwa czy wielomilionowe przekręty.

Turkish Delight 2018

104


Nowy Malatyaspor W 1986 roku w Malatyi powstaje kolejny klub. Tym razem za całą organizację biorą się władze miasta. Przez lata trafiają tu piłkarze marzący o grze dla znacznie silniejszego, lokalnego rywala i z zazdrością podglądający jego wyniki. Całkowita rewolucja następuje, gdy w 2009 roku burmistrzem miasta zostaje jeden z założycieli Partii Sprawiedliwości i Rozwoju, przyjaciel Recepa Tayyipa Erdoğana, Ahmet Çakır. On za cel obiera sobie zmianę piłkarskiej historii Turcji i podmianę przegniłego mafijnymi rządami bytu na swoją zabawkę. Miejski klub zmienia nazwę na Yeni Malatyaspor. „Yeni” po turecku znaczy „nowy”. Ten „stary” klub, dotychczas znany pod nazwą Malatyasporu, nagle staje przed widmem bankructwa. Nie może więcej liczyć na ulgi i pomoc, nowe władze miasta zdają się go wygaszać. Przestaje być dumą regionu. Notuje serię pięciu kolejnych ligowych spadków i na dobre grzęźnie na końcu piłkarskiego układu pokarmowego. Nowy twór, z błogosławieństwem miasta, przechodzi tymczasem odwrotną drogę i sumiennie pnie się na szczyt. W maju 2012 roku władze podejmują próbę doprowadzenia swojego genialnego planu zamazania historii do perfekcji. Bijący się o awans na zaplecze Süper Lig klub ma zmienić nazwę na Malatyaspor FK, wprowadzając w poważne zakłopotanie wszystkich statystyków futbolu i finalnie zajmując miejsce dawnego hegemona. Zmianę na ostatniej prostej blokuje jednak UEFA. Z nową miejską dumą na zawsze ma więc pozostać blizna w postaci przedrostka „Yeni”, przypominającego o konieczności usunięcia z powierzchni ziemi niechcianego kuzyna. Uwierające korzenie Na początku lipca tego roku, fotograf z Malatyi, Onur Albayrak, pobił pana młodego, którego ślub miał uwieczniać. Do rękoczynów doszło, gdy zorientował się, że partnerka mężczyzny ma zaledwie 15 lat. W Turcji legalnie ślub można zawrzeć, tak jak u nas, od 18 roku życia. W miastach na

wschodzie, takich jak Malatya, zasada ta wciąż jest jednak regularnie ignorowana. Społeczność Malatyi przypomina trochę tę z Diyarbakiru, Sanliurfy czy Gaziantepu. Konserwatywne środowiska wzrastające w muzułmańskim tradycjonalizmie, z jakichś powodów, nie okazują się być w Turcji idealnym podłożem do tworzenia długofalowego, sportowego sukcesu. Zawodnikom sprowadzanym z zagranicy zazwyczaj nie żyje się tutaj zbyt dobrze. Piłkarzy nie oszczędza też klimat. Nie bez powodu w ósemce ekip z największą liczbą sezonów rozegranych w Süper Lig nie ma nikogo z południowego wschodu Turcji, a jedynym wicemistrzem kraju z tego rejonu był Adanaspor, który największe sukcesy świętował w latach siedemdziesiątych poprzedniego stulecia. Niewiele wskazuje na to, aby Yeni Malatyasporowi miało udać się oszukać przeznaczenie i uniknąć losu klubów z wymienionych wcześniej miast, dla których gra na najwyższym poziomie rozgrywkowym jest już obecnie tylko marzeniem. Rola lokalnego reanimatora futbolu znudziła się zresztą już chyba burmistrzowi Çakırowi. Zapowiedział on, że marzy mu się powrót na wielkie polityczne wody i już planuje przeprowadzkę do stolicy. Erdoğan w ubiegłym roku pojawił się na weselu jego syna i przekazał państwu młodym, że oczekuje od nich spłodzenia kolejnych pięciu obywateli Turcji. Nie pozwoli raczej, by dziadek tych maleństw miał problem ze znalezieniem godnego stanowiska w Ankarze. Losy klubu, po utracie takiego patrona, mogą być różne. Swoją dumę z poczynań Yeni Malatyasporu w wywiadach bez żenady wyraża Oral Çelik, w którego życzliwych gratulacjach można doszukiwać się jakiegoś interesu. „Nowość” widniejąca w klubowej nazwie nie zmieni też tego, że mecze oglądają tu ci sami kibice, którzy przed laty, jak donosił „Le Figaro”, śpiewali na trybunach: „Urodzony w Malatyi, zranił papieża, brawo Ali Ağco!”. Terrorysta obiektem kultu zdaje się być jednak nie tylko dla mieszkańców swojej rodzinnej miejscowości. – Wydaję 1000 euro miesięcznie. To nie jest dużo. Pieniądze dostaję od mieszkańca jednego z europejskich krajów, który wierzy w to, co robię – zdradził w wywiadzie Jackowi Tacikowi. Wygląda na to, że prędzej doczekamy się „nowszego” Malatyasporu, niż ze świata znikną ludzie traktujący Ağcę jak bohatera.

FC 105


Rozmowa z Nadeemem Rają, kibicem Ankaragücü ze Szkocji, właścicielem profilu @Kankagroup.

Jakie cele ma Ankaragücü na ten sezon? Przede wszystkim trzeba uniknąć spadku z ligi. Po nieudanych przygotowaniach nastroje nie są najlepsze, ale nadzieją napawa ostatni rozegrany sparing z Bursasporem, wygraliśmy 2:0. Kapitalnie zagrali nasi piłkarze ofensywni – Mostapha El Kabir, Younes Mokhtar i Thievy Bifouma. To oni są naszą największą nadzieją na ten sezon. Z Galatasaray, mimo porażki, też nie zagraliśmy źle. Wierzę, że Ankaragücü utrzyma się w lidze.

FC: Jak do Ankaragücü po przenosinach z Osmanlisporu wprowadził się Szukała? Miałem wobec Łukasza spore oczekiwania. Niestety nie wprowadził się w drużynę tak dobrze, jak zakładałem. Nie udało mu się wywalczyć miejsca w pierwszym składzie i musiał z ławki oglądać grę duetu Gancer Cansev – Alihan Kubalas. Dostawał w ogóle szanse, żeby pokazać co potrafi? Czy teraz, w trakcie okresu przygotowawczego coś się zmieniło? W ubiegłym sezonie zagrał tylko w sześciu spotkaniach. Świetnie spisał się w wyjazdowym meczu z Giresunsporem, pomagając klubowi wywalczyć ważne, jednobramkowe zwycięstwo. Ankaragücü miało bardzo ciężki okres przygotowawczy. Zamiast skupić się na odpowiednim zgrywaniu drużyny przed sezonem, musieliśmy włożyć całą energię w poszukiwanie stadionu zastępczego, na jakim przyjdzie nam grać w najbliższych miesiącach. Klub rozegrał tylko dwa towarzyskie spotkania, Szukała kilka razy kopnął piłkę, ale nie było to nic, co miałoby zmienić jego sytuację w klubie. Z kim przyjdzie mu rywalizować o miejsce w składzie w tym sezonie? To w ogóle dość zaskakujące, że on tego lata został w klubie. Nie ma właściwie żadnych szans na to, żeby wywalczył miejsce w pierwszym składzie. Będzie conajwyżej wyborem numer 4, za Bakarym Kone, Yalcinem Ayhanem i Alihanem Kubalasem. Nie spodziewałbym się, byśmy mieli często go oglądać

Turkish Delight 2018 Turkish Delight 2018

106 106


Rozmowa z Salihem Kalkavanem, kibicem Çaykuru z Rize. FC: Jak kibice Rizesporu zareagowali na wypożyczenie Jacha? Wiążą z nim jakiekolwiek nadzieje? SK: Tutaj przede wszystkim ucieszono się, że klub zatrudnił środkowego obrońcę. Dotychczas Rizespor miał z nimi potężny problem. Sam Jach dla większości

był tu absolutnie anonimowy, ale fakt, że trafia do Turcji z Premier League, rozbudził nadzieje wielu fanów. Jaki on ma status w chwili obecnej? W pierwszym ligowym meczu zabrakło go na boisku, czy finalnie można spodziewać się, że będzie grał w pierwszym składzie? Rizespor rozstał się z kilkoma środkowymi obrońcami, którzy w zeszłym sezonie byli w kadrze. Wśród nich jest m.in. Ümit Kurt, który odszedł do Bolusporu, a był jednym z graczy kluczowych w walce o awans, czy Mauricio Ramos. Jach powoli wprowadzał się w przygotowania do sezonu, ale jestem przekonany, że ostatecznie będzie naszym wyjściowym zawodnikiem. Oglądałeś go w sparingach? Jak się zaprezentował? Rize miało dość ciężki okres przygotowawczy, a sam Jach zagrał w dwóch meczach. Z Shabab była katastrofa, dostaliśmy lanie 0:3. W meczu z Giresunsporem obrona wyglądała jednak solidnie i Jachowi nie można było wiele zarzucić. Rizespor wygrał ten mecz 1:0. Z kim przyjdzie mu grać na stoperze? Obok niego ma występować inny nowy zawodnik, Jakub Brabec. A o co Rizespor w ogóle gra w tym sezonie? Przede wszystkim zależy nam na tym, by się utrzymać. Całej drużynie, jak i Jachowi, może pomóc silny charakter trenera, Ibrahima Üzülmeza. Wasz piłkarz z całą pewnością może się od niego nauczyć nastawienia, które każe nigdy się nie poddawać.

107


Adam Stachowiak ubiegły sezon kończył jako jeden z bohaterów tureckiej 1. Lig. Jego drużyna, Gazişehir, niespodziewanie dotarła aż do finału baraży i tam, dopiero po rzutach karnych, musiała uznać wyższość Erzurumsporu. Po meczu Hakan Canbazoğlu, którego interwencje zdecydowały o ostatecznym rozstrzygnięciu starcia, ruszył w stronę Polaka by go pocieszyć. Przez większość spotkania wszystko wskazywało na to, że to Stachowiak będzie bohaterem. W Turcji polski golkiper dorobił się świetnej marki. W 100 spotkaniach, które rozegrał dla klubu z Gaziantepu, aż 35 razy zachowywał czyste konto. Spędził tam w sumie trzy lata obserwując prywatyzację miejskiego klubu i szalone serie trenerskich zwolnień. Jego pozycja pozostawała jednak niezagrożona. Na koniec ubiegłego sezonu Stachowiakowi wygasł kontrakt. Polak miał możliwość przedłużenia go o rok, ale ostatecznie zdecydował, że zmieni klub. Choć, jak przyznawał w rozmowie z Kubą Białkiem na weszło.com, poważnie myśli o powrocie do Polski, tym razem zdecydował się jeszcze na przyjęcie propozycji innego tureckiego klubu – Denizlisporu. To ekipa rozgrywająca swoje domowe spotkania w mieście leżącym bezpośrednio przy drodze z Izmiru do Antalyi. Dla świeżo upieczonego taty bliźniaków będzie to więc oznaczało znacznie łatwiejsze połączenie lotnicze z Polską i życie blisko metropolii zdecydowanie bardziej rozwiniętych niż Gaziantep. Antalya to przecież jedna ze stolic światowej turystyki, zaś Izmir uznawany jest za najbardziej europejskie z Tureckich miast. Denizlispor, z Adamem Stachowiakiem w składzie, rozpoczął sezon od porażki 0:1 z byłym klubem Polaka – Gazişehirem. Przed sezonem pozyskał jednak zawodników, którzy powinni zagwarantować im spokojne miejsce w środku ligowej tabeli, a być może nawet walkę o awans. W Denizli, Stachowiak może też liczyć na zdecydowanie większe zainteresowanie ze strony kibiców. W Gaziantepie, na jego mecze, przychodziły

Turkish Delight 2018 Turkish Delight 2018

skromne, nie przekraczające 1500 osób garstki. Tam znacznie bardziej poważanym klubem, był, będący obecnie w wielkim kryzysie, Gaziantepspor. Z Denizlisporem Stachowiaka łączy roczny kontrakt z opcją przedłużenia o dwa kolejne lata.


Jakub Kosecki pod koniec lipca zdecydował się zamienić Śląsk Wrocław na Adanę Demirspor – turecką ekipę z zaplecza Süper Lig, która ostatni raz, w najwyższej klasie rozgrywkowej występowała 23 lata temu. W Turcji, drużyna znana jest jako klub, który wychował Fatiha Terima, a w ostatnich tygodniach łączony był z transferem odchodzącego z Konyasporu Samuela Eto'o (co zresztą sam błyskawicznie zdementował). Teraz działacze z miasta w południowo-wschodniej Turcji postanowili jednak postawić wszystko na jedną kartę i spróbować za wszelką cenę wywalczyć awans do Süper Lig. Kosecki ma być ważnym elementem tego projektu. Niepotwierdzony nigdzie ofi-

cjalnie sponsoring ze strony tureckiego potentata motoryzacyjnego BMC i wymiana niemal całej kadry podczas jednego okienka – tak wygląda obecnie sytuacja Adany Demirspor, nowego klubu Jakuba Koseckiego. Wśród wspomnianych transferów, najgłośniejsze to sprowadzenie byłego piłkarza Manchesteru United Andersona, powrót z APOEL-u Nikozja Mickaela Pote czy zakontraktowanie amuletu wszystkich ekip z zaplecza, które chcą myśleć o awansie do Süper Lig – Murata Akina (8 awansów w ostatnich 10 latach!). Tuż po nich plasuje się właśnie nazwisko Polaka, który szybko zresztą zapracował na szacunek tutejszych kibiców. Kosecki imponował już w starciach sparingowych. W nieoficjalnym debiucie zaliczył gola i asystę. Nie powinno więc dziwić, że mimo kolejnych transferów i rosnącej konkurencji, pojawił się na boisku w pierwszym meczu Demirsporu w tegorocznej edycji 1.Lig. Polak, który przywdział w nowym klubie koszulkę z numerem "77", rozegrał całe spotkanie. Jego drużyna pokonała na wyjeździe spadkowicza z najwyższej klasy rozgrywkowej, Karabukspor, 1:0. Adana Demirspor, którego prezes po zakończeniu ubiegłego sezonu narzekał na kiepską sytuację finansową i narzucał retorykę w stylu: „albo coś się zmieni, albo spojrzymy pewnego dnia na konto, zaczniemy płakać i będziemy musieli szukać boiska do gry w 6. lidze”, zdaje się przypuszczać desperacki atak na awans. Jeśli misja się powiedzie, przenosiny Koseckiego do Turcji, mogą okazać się zaskakująco dobrym ruchem. Turecka Süper Lig staje się bowiem powoli oknem wystawowym dla piłkarzy rozglądających się za szansą w poważniejszej europejskiej lidze. Nie ma się jednak co oszukiwać – powody tych przenosin dotyczyły głównie finansów. – Kosecki dostał tam taką propozycję finansową, jakiej się po prostu nie odrzuca i nie chcemy mu w tym przeszkadzać – mówił weszło.com Dariusz Sztylka, dyrektor sportowy Śląska Wrocław. Kosecki w Turcji będzie zarabiał 300 tysięcy euro rocznie. Z Adaną Demirspor podpisał 3-letni kontrakt.


Tak Polacy podbijali Süper Lig w minionej dekadzie: Klub

Występy

Gole strzelone/ puszczone

Asysty/ czyste konta

Minuty

Osmanlispor (jesień)

0

0

0

0

Klub

Występy

Gole strzelone/ puszczone

Asysty/ czyste konta

Minuty

Patryk Tuszyński

Rizespor

15

0

0

657

Łukasz Szukała

Osmanlispor

2

0

0

95

Klub

Występy

Gole strzelone/ puszczone

Asysty/ czyste konta

Minuty

Patryk Tuszyński

Rizespor

18

2

2

920

Łukasz Szukała

Osmanlispor

10

0

0

887

Klub

Występy

Gole strzelone/ puszczone

Asysty/ czyste konta

Minuty

Rizespor (wiosna)

16

2

3

1187

Klub

Występy

Gole strzelone/ puszczone

Asysty/ czyste konta

Minuty

Adrian Mierzejewski

Trabzonspor

27

4

9

1923

Kamil Grosicki

Sivasspor (jesień)

13

0

3

711

Mariusz Pawełek

Rizespor

3

3

1

270

Klub

Występy

Gole strzelone/ puszczone

Asysty/ czyste konta

Minuty

Kamil Grosicki

Sivasspor

28

2

6

1802

Adrian Mierzejewski

Trabzonspor

21

5

4

1501

Arkadiusz Piech

Sivasspor

7

1

0

221

Patryk Małecki

Eskişehirspor (jesień)

5

1

1

101

Marcin Robak

Mersin Idman Yurdu

0

0

0

0

Marcin Kuś

Istanbul BB (jesień)

0

0

0

0

Klub

Występy

Gole strzelone/ puszczone

Asysty/ czyste konta

Minuty

Kamil Grosicki

Sivasspor

40

7

13

3145

Adrian Mierzejewski

Trabzonspor

36

0

8

1820

Marcin Kuś

Istanbul BB

23

0

2

1727

Arkadiusz Głowacki

Trabzonspor

18

0

1

1397

Paweł Brożek

Trabzonspor (jesień)

7

1

0

280

Maciej Iwański

Manisaspor (jesień)

13

0

5

1071

Sezon 2017/18 Łukasz Szukała

Sezon 2016/17

Sezon 2015/16

Sezon 2014/15 Ludovic Obraniak

Sezon 2013/14

Sezon 2012/13

Sezon 2011/12

Turkish Delight 2018

110


Klub

Występy

Gole strzelone/ puszczone

Asysty/ czyste konta

Minuty

Michał Żewłakow

Ankaragücü

19

1

0

1552

Kamil Grosicki

Sivasspor

17

5

4

1302

Mariusz Pawełek

Konyaspor (wiosna)

17

22

4

1530

Marcin Robak

Konyaspor (wiosna)

16

5

0

1439

Marcin Kuś

Istanbul BB

16

0

0

1359

Arkadiusz Głowacki

Trabzonspor

15

2

0

1187

Paweł Brożek

Trabzonspor (wiosna)

12

2

2

377

Maciej Iwański

Manisaspor (wiosna)

9

1

1

472

Piotr Brożek

Trabzonspor (wiosna)

7

0

0

630

Klub

Występy

Gole strzelone/ puszczone

Asysty/ czyste konta

Minuty

Istanbul BB

18

1

2

1569

Klub

Występy

Gole strzelone/ puszczone

Asysty/ czyste konta

Minuty

Marcin Kuś

Istanbul BB

27

2

0

2339

Piotr Dziewicki

Antalyaspor

7

0

0

506

Jarosław Bieniuk

Antalyaspor (jesień)

2

1

0

168

Arkadiusz Głowacki

Trabzonspor

18

0

1

1397

Paweł Brożek

Trabzonspor (jesień)

7

1

0

280

Maciej Iwański

Manisaspor (jesień)

13

0

5

1071

Sezon 2010/11

Sezon 2009/10 Marcin Kuś

Sezon 2008/09

111



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.