Fakty Tygodnik Koszaliński, numer 42

Page 1

Tradycja

Święto Niepodległości

Wiara

Biskup też kocha Koszalin

Edward Dajczak, ordynariusz Diecezji Ko s z a l i ń s k o - Ko ł o brzeskiej opowiada jak mocno wrósł w Koszalin. Wyznaje, że marzył aby był to jego dom i że chce tu umrzeć. Biskup czerpie radość ze spotkań z aktywnymi ludźmi począwszy od elit politycznych, poprzez biznesowe, aż do ludzi zaangażowanych w kulturę. Jego szczęściem jest to, że trafił na tych, którzy nie są obojętni... Fot: IM

Rozmowa STR: 4 - 5 Samorząd

Jedliński wygra w pierwszej turze?

Głos Koszaliński opublikował w piątek wyniki niezależnego sondażu wyborczego prz e prowadz one go przez renomowaną firmę IBRIS. Jeśli potwierdzą się one 16 listopada obecny prezydent Piotr Jedliński wygra wybory już w pierwszej turze. Obecnie urzędujący prezydent cieszy się bardzo dużym poparciem Koszalinian. Zdecydowanie zwyciężył

nad rywalami uzyskując wynik 50,4%. Ponad dwukrotnie wyprzedził swojego konkurenta Artura Wezgraja, który według sondażu cieszy się poparciem tylko 19,1%. Na trzecim miejscu znalazła się Anna Mętlewicz z Prawa i Sprawiedliwości. Jedyna kobieta ubiegająca się o fotel prezydenta zdobyła 10%. Tuż za nią z wynikiem 9,6% uplasował się kandydat SLD Adam Ostaszewski. Jan Kazi-

mierz Adamczyk zdobył 1,5% głosów, a Kyle Attenborough ma zerowe poparcie w mieście. Frekwencja według badanych w Koszalinie wyniesie 48 procent. Mieszkańców Koszalina pytano też jak głosowaliby gdyby jednak doszło do drugiej tury. W takiej hipotetycznej sytuacji według sondażu i tak zwycięży Piotr Jedliński. Obecny prezydent według sondażu uzyskał 56,2% Artur Wezgraj zaś tylko

26,8%. Sondaż na zlecenie gazety przeprowadzono w dniach 29 - 31 października na próbie 1000 pełnoletnich mieszkańców Koszalina. Instytut Badań Rynkowych i Społecznych to renomowana firma, która realizowała wiele projektów badawczych między innymi dla Prezesa Rady Ministrów, Giełdy Papierów Wartościowych i Ministerstwa Sprawiedliwości. KH

Na plac Zwycięstwa przyszły tłumy Koszalinian. We wtorek zorganizowano oficjalne uroczystości z okazji 96. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Świąteczny klimat panował w całym mieście, także w koszalińskich przedszkolach. STR. 8 Inwestycja

Historia akwaparku Fot: MŁ

Wiele wody upłynęło w Dzierżęcince nim wizja koszalińskiego parku wodnego zaczęła nabierać kształtu. Dopiero w ostatnich latach pasmo porażek zaczęło przeistaczać się w sukces. Dokładnie przeanalizowaliśmy historię tej inwestycji. STR: 7 Pasja

Kolej do Rosnowa

Fot: WM

Miłośnicy koszalińskiej kolejki wąskotorowej dopięli swego. Marzenia o torowisku do Rosnowa stały się faktem. Symboliczne zakończenie prac połączono z 116. rocznicą uruchomienia Koszalińskiej Kolei Wąskotorowej i Dniem Kolejarza. Atrakcji nie brakowało. STR: 6.


2 Fakty Tygodnik Koszaliński Autopromocja

Wydawca: Redpress Kamil Hońko Kostenckiego 3c/4, 75-368 Koszalin Nakład: 20.000 egzemplarzy Druk: Express Media Sp z o.o. Reklama: 884-788-908

www.koszalininfo.pl

Redaktor Naczelny: Kamil Hońko mail: kamil.honko@gmail.com Zastępca Redaktora Naczelnego: Marek Łagocki mail: redakcja@koszalininfo.pl

Redakcja: Wiesław Miller, Igor Matwijcio, Elżbieta Subocz Grafik: Karolina Grustowska www.koszalininfo.pl http://issuu.com/tygodnikfakty

13.11.2014


www.koszalininfo.pl

Miasto Fakty Tygodnik Koszaliński 3

13.11.2014

Polityka

Polityka

Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości niespodziewanie odwiedził Koszalin. Spotkanie odbyło się w sobotę w Galerii Zbigniewa Murzyna.

SLD podsumował piątkową debatę prezydencką. W ocenie Adama Ostaszewskiego była merytoryczna i spotkała się z dużym zainteresowaniem mieszkańców i mediów.

Gospodarz podarował byłemu premierowi własny obraz przedstawiający Domek Kata, w którym mieści się Teatr Propozycji „Dialog”. Zygmunt Wujek, artysta rzeźbiarz, pytał, czy PiS u władzy będzie stawiał na rodzimą sztukę? - Prawem każdego narodu jest mieć sztukę odrębną, choć trwa próba uniformizaReklama

Przewodniczący zwrócił uwagę na wyniszczający Koszalin spór pomiędzy władzami, a kanclerzem Politechniki Koszalińskiej. Podkreślił, że koszalińska lewica jest alternatywą dla obecnie rządzących. Dodał, że w tle cieszącej oko fontanny dużo lepiej wyglądałby pomnik Byliśmy-Jesteśmy-Będziemy niż be-

Prezes PiS w koszalińskiej galerii Lewica na finiszu

Fot: WM

cji. Do niczego dobrego to jednak nie prowadzi. Będziemy więc wspierać to, co jest charakterystyczne dla Polaków odpowiedział Jarosław Kaczyński. Polityk wspomaga lokalnych kandydatów w

wyborach samorządowych. Przypomniał, że za prezydentury Mirosława Mikietyńskiego w Koszalinie rządziła koalicja PO i PiS. Jego partia miała wówczas swojego wiceprezydenta w ratuszu. Czy to

się może powtórzyć? - Jesteśmy otwarci, ale nie na wszystkich, bo są pewne reguły, których nie chcemy łamać – mówił prezes PiS o ewentualnych koalicjach powyborczych. WM

tonowy klocek. Piotr Sikorski przedstawiciel Federacji Młodych Socjaldemokratów przypomniał, że we wrześniu młodzieżówka uporządkowała grób dowódcy I kompanii kosynierów gdyńskich - Józefa Kąkolewskiego. Wysiłek młodych ludzi może popaść w zapomnienie, bowiem grób przeznaczono do likwidacji. Aby temu zapobiec FMS w porozumieniu z posłem Stanisławem Wziątkiem postanowiła złożyć się i dokonać wpłaty przedłużającej istnienie mogiły podporucznika. MŁ

Adopcje

Przygarnij przyjaciela z koszalińskiego schroniska

Max to owczarek niemiecki o umaszczeniu ciemno brązowo-czarnym. Ma krótką sierść i stojące uszy. Trafił do schroniska z powodu śmierci właściciela. Nikt się nie zajął się psem, który zwyczajnie biegał po dworze.

Filipek to jeden z najbardziej potrzebujących podopiecznych. Właściciele pozostawili go w przytulisku bo okazało się, że jest chory. Początkowo podejrzewano wściekliznę. Wtedy jego właściciele zrezygnowali z odbioru zwierzaka.

Nordi tryska radością i miłością. Uwielbia ludzi, ich dotyk i zabawy. Bardzo mu brakuje stałego przytulania oraz biegania na spacerkach z opiekunami. Czasem pociągnie na smyczy, ale tylko dla tego, ze ma niespożyte pokłady energii.

W sprawie adopcji zwierzęcia prosimy o kontakt z koszalińskim schroniskiem tel.: 94 340 34 00 lub email: adopcje.tozkoszalin@op.pl.


4 Fakty Tygodnik Koszaliński Publicystyka Wiara

13.11.2014

„Cieszę się każdym drobiazgiem. Słucham ludzi, cies Rozmowa z księdzem biskupem Edwardem Dajczakiem, ordynariuszem Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej. Fot: AM - Chodzi czasami ksiądz biskup po Koszalinie jako „cywil”? - Często. I nawet kiedy jestem w kapłańskiej koszuli, to incognito. Chodzę, żeby się dotlenić. Tak po prostu. Miasto zwykle oglądam szybko, z okna samochodu, kiedy gdzieś jadę służbowo. Spacer to moment tylko dla mnie. Chodzę i cieszę się każdą nową rzeczą, jaką widzę. - Jaki jest Koszalin z tej perspektywy? - Przyjechałem tu siedem lat temu. Wcześniej znałem miasto „z widzenia”. Widziałem katedrę i jej okolice. Kiedy przyszedłem tu do naszej diecezji marzyłem o tym, żeby to był mój dom. Zawsze gdy o tym mówię, przytaczam słowa mojego świętej pamięci Taty. Po mniej więcej roku mojego pobytu w Koszalinie, gdy do mnie zadzwonił, zaczął wypytywać, gdzie ja w tym momencie jestem. On nigdy nie był ciekawski. Pomyślałem: „Co się dzieje, że starszy pan dopytuje, gdzie syn się podziewa?”. Odpowiedziałem: „W domu”. Nastała cisza w słuchawce. Po dłuższej chwili Ojciec powiedział: „Czekałem, kiedy to powiesz”. - Widocznie On również tego pragnął dla syna. - Jestem zaskoczony, że tak szybko i tak mocno wrosłem w Koszalin. Naprawdę bardzo dobrze się tu czuję i wiem, że jestem u siebie. Zaskoczyłem nawet kiedyś

jednego z biskupów. Powiedziałem mu, że jadę do domu. Zapytał: „Ale jak ty chcesz dojechać do domu? Przecież jutro masz zajęcia”. Odpowiedziałem: „No, jak to? Wracam do swojego biskupiego domu!”. Zdziwił się, a było to kilka lat temu. To moje wrastanie w miasto sprawia, że cieszę się każdym pozytywnym drobiazgiem. Z satysfakcją słucham ludzi, którzy się cieszą dobrymi rzeczami, które się tu dokonują. Mam taką naturę, że ich radość staje się moją radością. - Proboszczowie mówią, że znikają im całe rodziny. Kiedyś ci ludzie chodzili do kościoła, ale przestali. Jeszcze przyjmują księdza po kolędzie, ujawniają się przy pierwszej komunii dziecka, ślubie albo pogrzebie. Ale dla Kościoła już ich właściwie nie ma. - To jest charakterystyczne dla postaw religijnych z bardzo zwietrzałą, letnią wiarą. Coś jeszcze jest, ale nie na tyle mocne i silne, by

motywowało do innego życia, do pewnych czynów czy wyborów. Ta reszta, która pozostała z wiary jest tak słaba, że ma ograniczony wpływ na życie człowieka. - W końcówce PRL-u, kościoły były pełne. Po 25 latach wolności i po zmianie ustroju, świątynie nie są całkiem puste, ale pustawe. Wypełniają je w większości ludzie w bardzo dojrzałym wieku. Największy problem stanowi pokolenie 30- i 40-latków. - Nie mam cienia wątpliwości, że tendencja jest zła. W Koszalinie w określoną niedzielę na Eucharystii jest niepełne 20 procent ludzi, ale część z nich pojawia się tam na zasadzie przeplatanki. Chodzą w co którąś niedzielę. Zdecydowanej większości w Kościele nie ma, to oczywiste. Staram się przede wszystkim pogłębiać wiarę tych, którzy są w Kościele. To tak zwana ewangelizacja do wewnątrz. Chodzi w niej o to, by ci którzy są byli bar-

dziej świadomie. Sama nauka nie rozwiązuje tej kwestii. Ja to nazywam faszerowaniem do poziomu głowy. To nie schodzi do serca. I w tym momencie trudno mówić o wierze. Mówi się w gruncie rzeczy tylko o wiedzy, o przekonaniach. Często rozmawiam z młodymi na takiej zasadzie, że oni zadają pytania i przekazują je księdzu, a ja odpowiadam na każde. Zawsze powtarzam, by tych pytań w żaden sposób nie redagować, nie zmieniać. Chcę odpowiadać na to, co naprawdę interesuje młodzież. I widzę jak na dłoni, że oni nie są kontra, ale po prostu przy pojęciu Boga pojawia się coś zadaniowego. Przygotowuję się do pierwszej komunii. Odbyła się pierwsza komunia. Zamknięta sprawa. Przerwa. A następnie etap bierzmowania, znów traktowanego jako coś do zaliczenia. Tu nie można mówić o wierze. - Ale potrzeba doświadczenia religijnego istnieje. W moim odczuciu ludzie, również ci młodzi, nie tyle mają problem z wiarą czy z potrzebą wiary, co z Kościołem. - To fakt. I faktem jest również to, że z tymi młodymi problem ma nie tylko Kościół. To żadna pociecha, ale ja po prostu chcę wyjaśnić skąd to się bierze. Szybkość zmian mentalnych jest tak duża, że wszystkie wspólnoty, włącznie z najważniejszą, rodzinną, mają problemy z komunikacją z młodymi ludźmi. Liczba rodziców mających takie trudności jest nieproporcjonalnie większa do tej z czasu mojej

młodości. Z Kościołem dzieje się podobnie. Szybkość zmian powoduje, że wielu kapłanów czy nawet świeckich zaangażowanych w pomoc dla parafii z młodym pokoleniem ma problemy. Jest sprawdzony pomysł, jak to rozwiązać: dwa czy trzy lata starsi od swoich kolegów i koleżanek młodzi ludzie żywej wiary lepiej radzą sobie z komunikacją z tymi młodszymi niż my, dojrzalsi wiekowo. - Chciałbym w kontekście Koszalina porozmawiać o tożsamości. Na czym, według księdza biskupa, można tutaj budować tożsamość lokalną? - Nie ma wątpliwości, że ludzie tutaj mieszkający mają swoisty sposób reagowania, zupełnie odmienny niż w innych regionach Polski. Wiem to z własnego doświadczenia. Miałem okazję to obserwować, bo pochodzę z okolic Świebodzina i mam tam nadal wielu znajomych. Obserwowałem parę miejscowości na Ziemi Lubuskiej, gdzie mieszkańcy byli u siebie od zawsze. Ich myślenie o swojej miejscowości było zupełnie inne niż ludzi, którzy pojawili się dopiero po 1945 roku. To miało ważne skutki w czasie, kiedy po 1989 roku rozpoczynał się etap samorządowy. We wsiach autochtonicznych ludzie reagowali zdrowo. Natychmiast zabrali się do roboty, do samoorganizacji. Wybierali z głową, odpowiedzialnie. W tej drugiej części panowała apatia, a wybory wygrywano za parę skrzynek taniego wina lub piwa. Tam nikt nie wiedział, o co

chodzi z tą samorządnością, po co to. Wtedy dopiero się uczyliśmy samorządności i to była ogromna różnica widoczna gołym okiem. Sam na swój sposób doświadczyłem tego braku zakorzenienia. Kiedy moi dziadkowie i moi rodzice mówili: „A u nas, w naszym domu, to było tak i tak”, to myśleli o terenach l w ow s k o - t a r n o p o l skich, skąd pochodzili. Ja o tamtych terenach nigdy nie mówię „W domu”. Kiedy mówiłem „u nas”, to myślałem o mojej wsi na Ziemi Lubuskiej, o moim domu rodzinnym, a jestem jednym z pierwszych urodzonych w pokoleniu powojennym. Ale nawet to jeszcze nie znaczy, że się siedzi po uszy w tej rzeczywistości. Są dwa, trzy pokolenia tych młodszych, który tak jak u nas, w Koszalinie, mówią „jestem koszalinianinem”, ale starsi sercem są nadal gdzie indziej. Nie odkryliśmy jeszcze głębokich zależności społecznych, dopiero się tego uczymy. Dam taki przykład. W niewielkiej miejscowości, z zakorzenioną społecznością mieszkańców, budowano kościół. Mała wieś, jakieś 30 rodzin, nie dałaby rady sfinansować prac. Wieś szybko podzieliła się na kilka grup, które jeździły do sąsiednich parafii, i za zgodą swojego i tamtych księży proboszczów, po mszy świętej występowały z apelami o wsparcie. Mówili, że budują, ale ich nie stać i proszą o pomoc. I zdołali ten kościół z tą pomocą wybudować. Gdybyśmy u nas chcieli zorganizować taką kwestę to byłaby ona nie


www.koszalininfo.pl

Fakty Tygodnik Koszaliński 5

szących się dobrymi rzeczami, które się tu dokonują”

do przeprowadzenia. Nie możemy mówić, że Koszalin nie ma swojej tożsamości, że koszalinianie jej nie mają, ale stopień wrastania w te ziemie jest nieporównywalny. Moim zdaniem jest to sprawa wielopokoleniowa. Proszę pamiętać, że wszystkie lata powojenne, praktycznie do pęknięcia starego systemu, nie sprzyjały budowaniu jedności i zaufania, a władzy wcale nie zależało na więzi, bo ona była dla niej raczej niebezpieczna. Kiedy byliśmy zatomizowani, łatwiej było nami rządzić, trzymać w strachu. To ma trwałe skutki. Podzielę się takim oto doświadczeniem. Przyjeżdżam na parafię wiejską, w której są cztery kościoły filialne. Zajeżdżam do każdej wsi. I w każdej wsi jestem w innym świecie! Przy tym samy proboszczu i tym samym sposobie prowadzenia parafii. W jednej ciepłe przyjęcie, serdeczność, otwartość. Jadę cztery kilometry dalej i czuję się, jak w lodówce: jacyś tacy przykuleni ludzie, bez uśmiechu na twarzy, nie mający ochoty na kontakt. Bardzo trudno z takiej różnorodności nasta-

wień budować jednolitą społeczność o głębokiej tożsamości. Ja myślę, że kiedy się w Koszalinie mówi: „To jest moja mała ojczyzna, mój dom, mój świat, tu są moje groby, moja rzeczywistość”, to ta wspólnotowość i tożsamość powoli narasta, ale minione 70 lat to wciąż za mało, by więź stała się tak silna jak w Wielkopolsce, na Podkarpaciu albo we wschodnich dzielnicach kraju. - Takie apele, jak księdza biskupa podczas otwarcia filharmonii w Koszalinie, moim zdaniem, sprzyjają budowaniu tożsamości. Ksiądz biskup powiedział wtedy do około 500 osób, że to jest miła uroczystość, spotkanie koszalińskiej elity, która się tutaj cieszy z sukcesu, ale też powinna mieć poczucie odpowiedzialności. „Jesteście coś winni tym słabszym, którzy nie konsumują sukcesu”. Jak to ksiądz widzi? Czy rzeczywiście koszalińska elita (rozumiana jako politycy, urzędnicy, przedsiębiorcy), wykazuje odpowiednią postawę? Rzeczywiście interesuje się ona słabszymi? Nie myślę tu o tych, którzy znaleźli się na margi-

nesie społeczeństwa z własnej winy, ale po prostu o biednych i niezaradnych? - Ale nawet biorąc pod uwagę skrajność, margines w tym typowym znaczeniu, to i tak ktoś powinien im podać chleb. Moja radość jest w tym, że spotykam ludzi aktywnych. Gdybym miał określić, jak ich jest dużo, byłbym nieuczciwy, bo nawet dokładnie ich nie znam. Natomiast począwszy od elit politycznych, poprzez biznesowe, do ludzi zaangażowanych w kulturę, moim szczęściem jest to, że trafiam na tych, którzy nie są obojętni. Może gdzieś się szukamy w tym wszystkim, być może nie boją się oni wejść w drogę biskupowi nawet wtedy kiedy niekoniecznie są praktykującymi katolikami. Ale tworzymy jakieś wspólne dzieło i myślę, że wciąż jest niedobór takich ludzi. Że w tym trudnym naszym świecie, niezasobnym aż tak pod względem materialnym, ale i pod względem kulturowym o to by chodziło, żeby jak to się mówi „pod te strzechy trafić”. Trochę takich ludzi w Koszalinie znam i jestem szczęśliwy, że oni są.

Mnie nauczył bardzo wiele kardynał nominat Ignacy Jeż, z którym przebywałem całe lata i tak długo miałem z nim kontakt. On mnie fascynował tym, że będąc już emerytem, kiedy spotkaliśmy się po wakacjach, ciągle zadawał mi to samo pytanie: „To jak to jest z tym młodym pokoleniem? Wróciłeś z Woodstocku, mów mi teraz”. On był pasjonatem. Kiedy przyjechałem do Koszalina, na spotkaniu z dziennikarzami zadano mi pytanie: „Kiedy ksiądz biskup zamierza wyjechać?” (chodziło zapewne o fakt, że poprzedni ordynariusze diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej arcybiskup Marian Gołębiewski i kardynał Kazimierz Nycz szybko awansowali w hierarchii Kościoła i wyjeżdżali do nowych obowiązków – przyp. redakcji). Ja mówię: „Chwileczkę, dopiero co przyjechałem” i dodałem: „Ja zamierzam tutaj umrzeć”. Po południu byłem umówiony na kawę z księdzem Biskupem Seniorem. Wchodzę i mówię: „jacyś dziwni są ci nasi dziennikarze”, a on mi odpowiada: „Oni wiedzą co mówią, ale mnie bardziej interesuje, coś ty im odpowiedział?” „Chcę tu umrzeć”. Zaczęliśmy poważną rozmowę. Ja księdza biskupa Jeża znałem jeszcze z Gorzowa, gdy byłem początkującym klerykiem. Ale tutaj, po owej konferencji prasowej, zobaczyłem człowieka niezwykłego, który opowiada o swoim domu, o Koszalinie, o diecezji, która jest teraz moja. Wtedy po raz pierwszy dostałem

dobrą lekcję. Zastanawiałem się, czy ja, facet pod sześćdziesiątkę, mogę przesadzić się jak drzewo w nowe miejsce? Kiedy patrzyłem na Niego, to wiedziałem, że jest to możliwe. Tak opowiadał mi o Koszalinie, o ludziach. Nawet o tych, którzy byli zaangażowani w PZPR. Mówił: „Ja im jako biskup pomagałem być człowiekiem. Tyle ile można było zrobić”. Rozmawialiśmy w zaciszu domu, w którym teraz jesteśmy. On mnie nauczył jak iść, co robić, by być u siebie, żeby siedzieć po uszy w tym, co się robi. - Mówiąc dosadnie, biskup Ignacy Jeż to był „Gość” przez bardzo duże G. On również znajdował liczne okazje, by w skromnej, szarej marynarce chodzić po ulicach Koszalina i rozmawiać z napotykanymi ludźmi. - I on chodził dużo więcej niż ja. - Wiele osób tak Go pamięta. - Miał trasę i sobie szedł. Pamiętam to jeszcze z Gorzowa, gdzie zawsze przechodził obok internatu, w którym mieszkałem. Był niezwykle otwarty na ludzi. - Wróćmy jeszcze do tożsamości, bo ona wpływa także na postawy prospołeczne. Minimum aktywności obywatelskiej jest udział w wyborach. Tymczasem w tych samorządowych frekwencja jest niższa niż w parlamentarnych, co oznacza, że ludzie mają mniejsze poczucie wpływu na poziomie lokalnym niż w skali całego kraju. Jak to zmienić? - To jest chyba jedna z najbardziej bolesnych

spraw. Mieszkając na pograniczu Wielkopolski i Ziemi Lubuskiej obserwowałem, że w tych tradycyjnych wsiach frekwencja była wielokrotnością frekwencji na tych tzw. naszych ziemiach. I tego samego doświadczam w Koszalinie. Jak się nie wrośnie w ziemię mocno, to troska o nią ma niską skalę. Mój świat, to wtedy tylko moja rodzina. Wyraźnie mniejsza prospołeczność. Doświadczamy tego również w Kościele. Parafianie archidiecezji poznańskiej są bardziej zaangażowani niż przeciętnie u nas. Ta niewiara, że jeden głos jest bez znaczenia, jest szkodliwa. W rzeczywistości mój jeden głos pomnożony przez setki czy tysiące ma siłę i jest narzędziem wpływu. - Czyli warto pracować nad tym, żeby poczucie wspólnoty się pojawiło, bo to się być może przełoży się na potrzebę partycypacji społecznej, w zaangażowanie choćby tylko w wybory. - W zasadzie we wszystkie działania wspólne. Odwołam się do mojego kościelnego doświadczenia: jeżeli w jakiejś parafii udawało się wzbudzać w ludziach poczucie, że to jest ich parafia, ich miejsce, łatwiej było coś wspólnie osiągnąć. Podobnie poza Kościołem. Jeżeli ludzie będą myśleć „to jest mój Koszalin”, łatwiej zakaszą rękawy i powiedzą sobie „zróbmy coś dla tego miasta, dla naszej małej ojczyzny”. To pomnażanie dobra w czystej postaci. Andrzej Mielcarek fragment wywiadu przedrukowany z andrzej-mielcarek.blogspot.com


6 Fakty Tygodnik Koszaliński Historia

www.koszalininfo.pl

13.11.2014

7 Dni Koszalin

Miłośnicy wąskotorówki odbudowali rozkradziony szlak W lesie pod Rosnowem świętowano 116. rocznicę uruchomienia Koszalińskiej Kolei Wąskotorowej. Dzień Kolejarza połączono z uroczystym zakończeniem odbudowy torowiska. Fot: WM

Przy szlaku kolejowym występowały kapele ludowe. Niespodzianką był nowy skecz kabaretu Koń Polski. Chwilę przed występem Leszek Malinowski i Waldemar Sierański zostali pasowani kawałkiem szyny na kolejarzy wąskotorowych. Nim zebrani zabrali się za dokręcanie śrub wójt Manowa Roman Kłosowski przypomniał o urokach podróży koleją. Wyznał, że 42 lata temu w czasie jazdy wąskotorówką poznał swoją obecną żonę. Członkowie Towarzystwa Miłośników Koszalińskiej Wąskotorówki mają się czym pochwalić. Aby odbudować torowiska do Reklama

Rosnowa ułożyli prawie 12 kilometrów szyn o wadze około 400 ton. Zamontowano też 9 tysięcy podkładów i 18 tysięcy podkładek przenoszących nacisk z szyn na podkłady. Zużyto też 36 tysięcy haków i wkrętów oraz wysypano blisko 2 tysiące ton kruszywa. Całość prac zajęła wolontariuszom 5 lat. Do wznowienia rozkładowego ruchu pociągu wąskotorowego konieczne jest jeszcze

wysypanie dwóch tysięcy ton podsypki i podbicie toru. Umożliwi to zwiększenie prędkości do blisko 40 km/h. - 22 listopada wjedziemy drezynami do Rosnowa. Na trasie wąskotorówki spędzimy też nadchodzącego sylwestra. W drugą niedzielę stycznia będziemy kwestować z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy – zdradził najbliższe plany stowarzyszenia Paweł Gajdzica, prezes TMKW. WM


13.11.2014 Inwestycja

Reportaż Fakty Tygodnik Koszaliński 7

www.koszalininfo.pl

Długa historia marzeń Koszalina o akwaparku

Batalia o urzeczywistnienie idei parku wodnego w Koszalinie trwa już ponad 10 lat. Długo było to pasmo nieustających przeciwności. Obecna ekipa rządząca wyprowadziła jednak inwestycję na prostą. Budowa będzie prowadzona zimą aby akwapark był gotowy w lipcu przyszłego roku.

Zmiany partnerów Historia wizji akwaparku zaczyna się w 2002 roku. Gdy SLD rządziła pod wodzą nieżyjącego już Henryka Sobolewskiego odnotowano pierwszą wpadkę. Podpisano bowiem umowę z Centrum Sportu i Rekreacji w Bydgoszczy na budowę akwaparku. Urzędnicy musieli mieć oczy mocno przysłonięte świetlaną wizją obiektu. Zapomnieli bowiem sprawdzić, że wybrana firma miała jedynie 4 tysiące złotych kapitału. Centrum nie zrobiła nic w kwestii koszalińskiej inwestycji. Prezydent Piotr jedliński zauważa, że ratusz nadal ma kłopoty z odzyskaniem zasądzonych należności z powodu niedotrzymania umowy. Nowa ekipa Po zmianie władzy nie sprawdziła się też niemiecka firma Koenig. Pod koniec września 2005 r. koszalińska Rada Miejska uchwaliła, że miasto wraz z Koenig Finanzbeiteiligungen Gmbh & Co. utworzy spółkę pod nazwą Błękit Bałtyku. Siedziba miała się mieścić w Koszalinie, a spółka miała funkcjonować w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego. W myśl

inwestycji. Nadto miasto poręczyło spółce ZOS kredyt na sfinalizowanie budowy. W banku PKO BP zostanie uruchomiona linia kredytowa do wysokości 60 mln zł do zapłacenia pierwszej faktury za wykonane prace. Do czasu zerwania umowy z Kornas Development idea powstania aquaparku kosztowała ZOS ponad 5 mln zł.

Aquapark, który ma być gotowy w połowie 2015 roku, jest w trakcie prac budowlanych i wyposażeniowych. W obiekcie ma się znaleźć niezliczona ilość wodnych atrakcji. koncepcji niemieckich architektów w okolicy ul. Gdańskiej miał powstać obiekt w stylu starożytnego Egiptu. Kompleks rekreacyjno-wypoczynkowy miał zyskać kształt piramidy z dachem półprzeźroczystym, przepuszczającym promieniowanie ultrafioletowe. Majętny właściciel firmy wolał jednak adorować perską księżniczkę niż negocjować z Mirosławem Mikietyńskim. Niemców zastąpił w rozmowach wrocławski Miastoprojekt, ale sprawy budowy to nie posunęło do przodu. Czarne chmury nad inwestycją nie zniknęły, gdy nowym nadzorcą budowy zostało Przedsiębiorstwo Obsługi Inwestycji z Inwrocławia. Nieoczekiwanie firma złożyła wniosek o upadłość, choć znana była z realizacji dużych inwestycji także w regionie środkowopomorskim. Między innymi pełniła podobną funkcję inżyniera kontraktu w projekcie „Zintegrowana gospodarka wodno-ściekowa w Dorzeczu Parsęty” na terenie Białogardu.

Kłopotliwe wybory Było aż 12 chętnych do budowy akwaparku w Koszalinie. Komisja przetargowa zdecydowała, że Wrocławskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego WROBIS wybuduje akwapark za około 85 mln zł. Najtańszą ofertę - ok. 69 mln zł - złożyła kołobrzeska spółka komandytowo-akcyjna Kornas Development. Komisja uznała, że zaproponowana przez tę firmę oferta cenowa jest zbyt niska w stosunku do przedmiotu robót. Jednak Kornas Development się odwołał. Krajowa Izba Odwoławcza nakazała wybrać najtańszą firmę. W lipcu 2012 r. ZOS podpisał umowę z kołobrzeską spółką na wybudowanie w ciągu dwóch lat akwaparku. Gdy 10 września wbito symboliczne łopaty, zapowiadało się na spełnienie dawnych obietnic wyborczych. Błąd dachu Jesienią zeszłego roku firma Kornas ujawniła, że powstanie dachu w kształcie liścia przy

ustalonych kosztach nie może być zrealizowane. Brak odpowiedniej nośności dźwigarów i ścian obiektu tworzył ryzyko potencjalnej katastrofy budowlanej. Potwierdzili to eksperci z Politechniki Gdańskiej. Twórcy wybranej koncepcji architektonicznej nie mieli sobie nic do zarzucenia. Powstał spór. Prezes Pyżanowski uważał, że ZOS jako inwestor jest władny dokonywać zmian w projekcie nawet bez zgody biura architektonicznego. Ogłoszono przetarg na wykonanie poprawek do projektu. Gdy w kwietniu ubiegłego roku otwarto oferty wyłoniły się trzy firmy. Komisja przetargowa miała 30 dni na sprawdzenie ofert pod względem formalnym, ale wiążąca decyzja nie zapadła. Źródła finansowania Były obawy, że Koszalin straci pieniądze unijne w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego. Jesienią 2011 roku Koszalin, w ramach RPO, otrzymał 8 mln zł z pieniędzy unijnych na realizację

Ugoda i nowa umowa Spór pomiędzy i spółką Kornas Development zakończył się ugodą przed Sądem Rejonowym w Koszalinie. Strony odstąpiły od dochodzenia roszczeń odszkodowawczych i karnych. Kornas otrzyma wynagrodzenie za rozliczenie robót budowlanych. To kwota 233 tysięcy złotych. Tymczasem do szefa delegatury Najwyższej Izby Kontroli w Szczecinie oficjalne pismo skierował Czesław Hoc, poseł Prawa i Sprawiedliwości z Kołobrzegu. Domagał się kompleksowego sprawdzenia realizacji inwestycji związanej z budową kompleksu wodno-rekreacyjnego w Koszalinie. Kolejny przetarg Tym razem do realizacji inwestycji u podnóża Góry Chełmskiej zgłosiła się tylko jedna firma - ponownie Warbud S.A. Złożył ofertę wartą 86 milionów 69 tysięcy złotych. Uprzednio wartość swych prac spółka określiła na 127 mln zł. Była to najwyższa kwota wśród pretendentów do realizacji projektu. Umowa na dokończenie akwaparku została podpisana na początku października

2013 roku.

Zmiana szefa ZOS Budowę, którą nadzorował ZOS, nie miała szczęścia także w sprawach personalnych. Najpierw zrezygnował Paweł Połaniecki, który odpowiadał za przebieg realizacji inwestycji. Także prezes Jakub Pyżanowski złożył dymisję ze stanowiska po 7 latach szefowania spółką. Zmiany wynikły na skutek kontroli NIK, która badała przebieg inwestycji i wydała negatywną opinię za okres do połowy 2013 roku. „Nie zgadzam się z wnioskami inspektorów NIK, a część z nich uważam za wręcz kuriozalne. Odchodzę w przekonaniu, że po licznych problemach, które udało się pokonać, inwestycja ta jest na najlepszej drodze do sfinalizowania – napisał w oświadczeniu rezygnujący ze stanowiska prezes. Nowym szefem ZOS została Monika Tkaczyk, która przez poprzednie dwa lata była dyrektorem Zarządu Budynków Mieszkaniowych. O stanowisko ubiegało się troje kandydatów. Roboty także zimą Warbud zapowiada, że kompleks wodno-rekreacyjny będzie gotowy 2 lipca 2015 roku. Nadto podaje, że codziennie u podnóża Góry Chełmskiej pracuje około 100 osób. Wkrótce obiekt zostanie przykryty dachem, żeby robotnicy mogli prowadzić zimowe prace wewnątrz obiektu. Kompleks będzie mieć powierzchnię ponad 18 tysięcy mkw. Będzie się składał z 5 kondygnacji. Wiesław Miller


8 Fakty Tygodnik Koszaliński Fotoreportaż Święto

13.11.2014

www.koszalininfo.pl

Wesołe, koszalińskie, patriotyczne świętowanie Takich tłumów dawno nie było na placu Zwycięstwa. We wtorek zorganizowano oficjalne uroczystości z okazji 96. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Fot: IM

Prezydent Piotr Jedliński przypomniał, że patriotyzm to nie tylko pamięć o historii ojczyzny. - To myślenie o przyszłości, o rozwoju Polski i naszego regionu - mówił do zebranych wokół pomnika Marszałka Józefa Piłsudskiego. Święto wykorzystano do wręczenia wyróżnień od organizacji kombatanckich. Medal od Stowarzyszenia -Klubu Kawalerów Orderu Wojennego Virtu-

ti Militari odebrał płk Dariusz Sienkiewicz, komendant CS SP. Po części oficjalnej rozpoczęło się wesołe świętowanie. Koncert Kapeli Wileńskiej, Bieg Niepodległości oraz parada zabytkowych aut, to tylko niektóre z przygotowanych atrakcji. Niestety także w Koszalinie doszło do niemiłych incydentów. Nie było do śmiechu pracownikom służb komunalnych. W kilku miejscach zniknęły biało-czerwone flagi. Braki zastąpiły jednak nowe chorągwie. Straż Miejska przypomina, że to przestępstwo. Za znieważenie symboli narodowych grozi grzywna, a nawet pozbawienie wolności na rok. WM

Reklama


13.11.2014

www.koszalininfo.pl

Reklama Fakty Tygodnik Koszaliński 9


www.koszalininfo.pl

10 Fakty Tygodnik Koszaliński Publicystyka

13.11.2014

Służby

„Bez strażników ciężko utrzymać porządek w mieście” Z Piotrem Simińskim, komendantem Straży Miejskiej w Koszalinie, rozmawia Wiesław Miller. - Ostatnio straż miejska znalazła się na cenzurowanym. Są głosy, żeby ją zlikwidować. Czy szuka pan już nowej pracy? - Naturalnie, że nie. Wokół straży miejskich i gminnych narosło wiele mitów. Zbyt często oparte są na fałszywych założeniach. Jednostki, które zostały zlikwidowane, między innymi w Libiążu, Pionkach i Zakroczu, były bardzo małe. Pracował tam jeden albo dwóch strażników. W tej sytuacji pod szyldem likwidacji jednostki kryje się reorganizacja pracy urzędu. Strażników wcielano np. do wydziału ochrony środowiska, gdzie zajmowali się podobnymi zadaniami na terenie gminy. Owszem, zlikwidowane zostały również większe jednostki w Zielonej Górze, Świnoujściu czy Kamieniu Pomorskim, ale będą reaktywowane. Władze samorządowe zauważyły, że bez strażników bardzo ciężko jest utrzymać porządek w mieście, jeśli ma być ono dobrze zarządzane. - Strażnicy mają złą opinię po brutalnej interwencji w Szczecinku. Reklama

Czy to nie przyczyniło się do krytyki jednostek ze strony polityków? - To incydent. Ktoś nie wytrzymał nerwowo. Człowiek, wobec którego podjęto interwencję, był wielokrotnie zatrzymywany i karany pracami społecznymi. Oczywiście, nie próbuję nikogo wybielać, ale musimy pamiętać, że na co dzień strażnicy tak nie działają. Koszalińska straż miejska rocznie odprowadza 800 osób do izby wytrzeźwień. Podczas tych zatrzymań nierzadko stosowaliśmy środki przymusu bezpośredniego i dokonywaliśmy przeszukiwań. - Czy na pańskich podwładnych sypią się skargi? - Trudnych interwen-

cji mamy ponad tysiąc rocznie. Nie było żadnych skarg w przypadku zatrzymań bezpośrednich. Moi strażnicy z wielkim zaangażowaniem wykonują swoje zadania. Są po to, by poprawić stan porządku na terenie Koszalina. - Krytykuje się strażników, że ich jedyna praca to wystawianie mandatów dla źle parkujących kierowców, którym trudno znaleźć miejsce postojowe. - Mam przy sobie zestawienie statystyczne za ubiegły rok. Podjęliśmy 5.279 interwencji, w tym z użyciem fotoradaru, wobec kierowców. Akcji porządkowych, np. z utrzymaniem czystości, spożywaniem napojów alkoholowych czy wypalaniem odpa-

dów było 4.745. Zatem nie tylko tropimy nieprawidłowo parkujące auta. Musimy też pamiętać, że w Koszalinie od 1990 roku trzykrotnie wzrosła liczba samochodów. Dzisiaj zarejestrowanych jest blisko 62 tysiące pojazdów. Jeżeli nie będziemy skutecznie respektować przepisów w kwestii prawidłowego zatrzymywania i parkowania dojdzie do paraliżu miasta. Nie będziemy mogli przejechać przez osiedla czy wyjechać ze swojej posesji. Pieszy nie będzie mógł korzystać z chodnika, a wiele zieleńców zostanie zniszczonych. Ten obowiązek spoczął na straży miejskiej. Policja takie sprawy kieruje do nas. Nie możemy odmówić, musimy interweniować. - Jeszcze więcej krytyki wzbudza obecność fotoradarów na drogach. Czy w Koszalinie strażnicy też poprawiają budżet miejski? - W ubiegłym roku za przekroczenie prędkości ukaraliśmy 207 osób na kwotę 33,8 tysięcy złotych. Posiadamy też urządzenie do rejestrowania kierowców przejeżdżających przez skrzyżowanie na czerwonym świetle. Za to wykroczenie ukaraliśmy 282 osoby. Łącznie za różne

przewinienie drogowe mandaty otrzymało 536 osób. Dla porównania podam, że w tym czasie ukaraliśmy więcej, bo 695 osób nadużywających alkoholu, awanturujących się w miejscach publicznych, zachowujących się wulgarnie lub niszczących urządzenia użyteczności publicznej. - Do waszych zadań należy też dbałość o estetykę i ochrona środowiska. Czy Koszalin to miasto brudasów? - W centrum miasta mieszkańcy wyrzucali śmieci 20 metrów przy garażach, a przy okazji załatwiali swoje potrzeby fizjologiczne. Byliśmy jednak pionierami w stosowaniu foto-pułapki w kraju. Urządzenie monitorujące zakupiliśmy trzy lata temu, aby zamontować w miejscach nielegalnego składowania odpadów. Urządzenie nie tylko robi zdjęcia, ale też nagrywa obraz. Dzięki niej udało się zlikwidować wiele dzikich wysypisk. Każdy z zatrzymanych otrzymał najwyższy wymiar kary sięgający pół tysiąca złotych. W przypadku skierowania sprawy do sądu, za takie działania grozi nawet 5 tysięcy złotych kary. - Skoro warto utrzymać straż miejską, to czy stan liczebny kosza-

lińskiej jednostki jest wystarczający? - Obecnie pracuje u nas 26 osób. Jesteśmy do dyspozycji przez 7 dni w tygodniu, od godziny siódmej do dwudziestej drugiej. Działamy w systemie dwuzmianowym. Jest nas za mało, aby na przykład zabezpieczać imprezy masowe. Chciałbym, aby było 50 strażników. To optymalna liczba dla naszego miasta. - Jak bilans waszej praca wygląda w statystykach? - Podejmujemy rocznie średnio 18 tysięcy interwencji. Dyżurny odbiera 10 tysięcy telefonów w 12 miesięcy. W ubiegłym roku ukaraliśmy 2.760 osób, czyli 15,6 proc., a zatem wiele z nich otrzymało jedynie pouczenie. Trudno zatem mówić, że straż miejska jest wyłącznie represyjna. - Ile wynoszą koszty utrzymania straży miejskiej? - Część osób twierdzi, że prezydent nie podaje takich danych. To nieprawda. Koszty roczne związane z umundurowaniem i utrzymaniem stanowisk pracy Straży Miejskiej wynoszą 1.675.351 złotych. Dochód z mandatów tego nie pokrywa, ale nie jesteśmy firmą, lecz instytucją dbającą o porządek w mieście.


www.koszalininfo.pl

Publicystyka Fakty Tygodnik Koszaliński 11 Studia

13.11.2014

Polityka

„Nikt nie wyjdzie od nas bez wsparcia” Studenckie otrzęsiny Z Bożeną Kaczmarek kandydatką do Rady Miasta z okręgu nr 1 rozmawia Kamil Hońko. - Co Panią skłoniło do startu w Biegu Niepodległości? - Od dawna zabiegałam by miasto wypracowało nasze, koszalińskie tradycje świętowania uroczystości patriotycznych. Jestem autorem „Sztafety na dzień Flagi” - Biało-czerwona łączy pokolenia. Mam nadzieję, wejdzie ona na stałe do obchodów majowych świąt. Bieg Niepodległości nie jest koszalińskim pomysłem ale wpisuje się znakomicie w ogólnopolskie świętowanie. Daje to poczucie więzi narodowej i tak traktuję mój udział. Jestem dumna z medalu pamiątkowego, który, być może zaliczy się do moich tegorocznych sukcesów, których ukoronowaniem byłby mandat radnej. - Jakimi ideałami kieruje się Pani prowadząc biuro Piotra Zientarskiego? - Od samego początku dewizą jest zasada, że nikt nie wyjdzie bez wsparcia i pomocy, jeśli tylko jest ona możliwa. Największą dla mnie satysfakcją są podziękowania przesyłane do senatora za dobrą i skuteczną pracę. - Czy praca z senatorem mocno rozbudza chęć zaangażowania w politykę? - Jeśli polityką nazwać służbę społeczeństwu to mój rodowód polityczny jest głębszy niż praca z senatorem. Wręcz odwrotnie, moje doświadczenia na tym polu sprawiły, że otrzymałam zaszczytną pro-

pozycję pracy w Biurze Senatora RP. Praca z senatorem nauczyła mnie tego, że wielka polityka realizowana przez parlamentarzystów sprowadza się często do wymiaru problemów jednostki i temu służyć muszą prowadzone biura terenowe. - Co zdecydowało, że postanowiła Pani wystartować w wyborach? - Propozycję kandydowania otrzymałam właśnie od senatora Piotra Zientarskiego. To wynik naszych rozmów o problemach, z jakimi przychodzą mieszkańcy Koszalina do biura senatora. Najczęściej są to sprawy bytowe i codzienne. Są one ważne dla jednostki, ale nie leżą w gestii senatora RP. W wielu wypadkach o pomoc zwracałam się do radnych, z którymi miałam bardzo dobry kontakt. Pomyślałam jednak, że legitymacja społeczna, pozwolił mi na bezpośrednią reakcję w wielu przypadkach. - Z jakimi problemami mieszkańców swojego okręgu chciałaby Pani walczyć ? - Kandyduję z Przylesia. To największa sypialnia Koszalina. Na szczęście jest dobrze zarządzana. Nie nastawiam się więc na walkę, a raczej na codzienną współpracę z Radami Osiedla i bezpośredni kontakt z mieszkańcami. Chciałabym praco-

wać w Komisji Spraw Społecznych i Rodziny. Bliska jest mi też Komisja Kultury, bo chcę mieć wpływ na politykę kulturalną Koszalina. Od wielu lat jestem bardzo aktywnym uczestnikiem życia kulturalnego w mieście. Wiele opinii środowiska chciałabym przenieść pod obrady rady miasta. Jako wieloletni współpracownik Biura Podróży AVA TOUR, licencjonowany pilot i przewodnik turystyczny mam konkretne propozycje w sprawie powołania Rady Turystyki. To ważne jeśli poważnie myślimy o tym, by Koszalin stał się miastem atrakcyjnym dla turysty. - Co dają Pani występy jako aktorka w „Dialogu”? - W tym roku obchodzę jubileusz 5-lecia mojej przygody z teatrem i jest to spełnienie moich młodzieńczych marzeń o aktorstwie. Nie czas i nie miejsce, by o tym opowiadać. Proszę mi jednak wierzyć, że występy w Dialogu są tym samym, co występy na wielkiej scenie. Tu tak jak w każdym teatrze jest widz i ja, która pragnie wzruszyć, rozbawić, zainteresować. Rozpoznawalność i dowody sympatii są tak samo miłe, jak dla profesjonalnych aktorów. - Czym zajmuję się Pani w Stowarzyszeniu

Przyjaciół Koszalina? - W przeszłości , kiedy byłam jeszcze czynną nauczycielką, odpowiadałam za organizowanie konkursów historycznych dla szkół i spotkania pokoleń. Byłam nawet wiceprezesem stowarzyszenia. Zrezygnowałam z pełnienia funkcji, bo doba za krótka, a nie lubię pełnić funkcji dla samego ich pełnienia. Jestem więc tylko członkiem i wspieram działania w ramach możliwości. Ostatnio gromadzę dokumentację do konkursu organizowanego przez Senat RP o tytuł Strażnika Dziedzictwa Narodowego. Naszym zdaniem w pełni zasługuje na niego nasz prezes, chociażby za upamiętnienie grobów Powstańców Wielkopolskich. - Jak ocenia Pani pomysły na kartę i radę seniorów w Koszalinie? - Jestem absolutnie za radą seniorów. Uważam, że młodym pracownikom ratusza i młodym dyrektorom różnych instytucji przyda się głos ludzi, którzy już nie liczą na karierę, a ich zaangażowanie wypływa z prawdziwej miłości do miasta. Sama chętnie pracowałabym w tej radzie. Jeśli chodzi o Kartę Seniora, to szkoda pieniędzy. Wystarczy dowód osobisty lub legitymacja emeryta, by korzystać z wielu przywilejów, jakie proponują miejskie instytucje i placówki kultury. Ważniejszym problemem jest to, by każdy mieszkaniec, nie tylko emeryt mógł korzystać z filharmonii, na co na razie miasta nie stać. Trzeba więc przyjrzeć się finansom na kulturę.

Tegoroczne studenckie otrzęsiny potrwają dwa dni. W środę gwiazdą wieczoru będzie „Czadoman”, dzień później studenci będą bawić się przy piosenkach zespołu „After Party”. Motyw przewodni listopadowych otrzęsin brzmi: „Z piekła do nieba” – Każdy występ Czadomana to niepowtarzalne wydarzenie. Dostarcza niezapomnianych wrażeń i emocji. – Tego dnia w „Kreślarni” odbędzie się oficjalne kotowanie – zapowiedział Łukasz Janocha, przewodniStudia

czący Parlamentu Studentów Politechniki Koszalińskiej. Dzień później w Klubie Studenckim „Kreślarnia” zaprezentuje się zespół „After Party”. W ciągu dwóch ostatnich lat zagrał on ponad 700 koncertów. – W czwartek żacy będą mogli wziąć udział w konkursach z nagrodami, a także pobawić się wraz ze studencką pandą. – informował Łukasz Janocha, przewodniczący PSPK. Listopadowe otrzęsiny poprowadzą „Bolec Brothers”, czyli Michał Górski i Łukasz Janocha. MŁ

Wybory do PSPK

Wyznaczono datę wyborów do Parlamentu Studentów Politechniki Koszalińskiej. Żacy wybiorą swoich reprezentantów w ostatni czwartek miesiąca – 27 listopada. Osoby, które chcą zostać członkiem Parlamentu Studentów Politechniki Koszalińskiej mogą składać swoją kandydaturę od 12 do 19 listopada. – Ogłoszenie list wyborczych nastąpi 20 listopada. Następnie studenci będą mieć tydzień na kampanię wyborczą. Będą ją prowadzić od 20 do Autopromocja

27 listopada. – informował Łukasz Janocha, przewodniczący Parlamentu Studentów Politechniki Koszalińskiej. Wybory do PSPK odbędą się w czwartek – 27 listopada. Ogłoszenie wyników nastąpi dzień później. – Bycie członkiem Parlamentu Studentów to ogromny zaszczyt. Osoby, które chcą kandydować muszą wiedzieć, że liczy się to ze sporą odpowiedzialnością. Zapraszam do zgłoszenia kandydatury każdego kto czuje się na siłach – komentuje Janocha. MŁ


12 Fakty Tygodnik Koszaliński Felietony Teka inspektora

Okiem oldskulowym

Reklama

Bogumiła Tiece St. Inspektor TOZ zów pobyt w pomieszczeniach ogrzewanych jest niezbędny. Nie wolno też trzymać psów krótkowłosych przy budzie zimą. Pies może przebywać na uwięzi maksymalnie 12 godzin. Potem musi mieć możliwość swobodnego poruszania się. Nie spełnienie powyższych warunków, może być uznane za znęcanie się nad zwierzęciem co podlega karze grzywny do 100.000zł lub karze pozbawienia wolności do 3lat.

www.koszalininfo.pl

Przy kim krzyżyk?

Apel Zimowy Nie lubię zimy. Podczas mrozów cierpią wszystkie łańcuchowe psy, koty wolno żyjące i inne stworzenia. Niestety, zima nadchodzi. Przypominam więc o naszych czworonożnych i skrzydlatych przyjaciołach. Zwierzęta, które przebywają w tak trudnych warunkach są przemarznięte, wygłodzone, pozbawione ciepłego azylu i często skazane na śmierć. Najczęstsze zaniedbania są widoczne wobec psów stróżujących. Ich właściciele często łamią prawo. Trzymają czworonogi na łańcuchach, przy dziurawych budach z pustą miską. Psom stróżującym należy zapewnić ocieploną budę. Podczas silnych mro-

13.11.2014

Pomagajmy kotom wolno żyjącym. Zimą często zasiedlają piwnice. Nie zamykajcie ich przed nimi. Wystarczy suchy koc i miska a nasze piwnice będą pozbawione gryzoni. W naszym mieście mamy już 16 domków dla kotów wolno żyjących. Dokarmiajmy też ptaki. Wystarczy niewielki karmnik na parapecie lub drzewie, garść ziaren zbóż i słonina. Jeśli jesteście świadkami pozostawienia zwierząt bez należytej opieki zawiadomcie służby odpowiedzialne za ochronę zwierząt w Polsce: straż miejską, straż gminną, urząd gminy, policję oraz Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. www.tozkoszalin.pl

Zaimponował Piotr Uszok, prezydent Katowic. Wycofał się z kampanii samorządowej, aby w 2015 roku startować w wyborach do parlamentu. Przyzwoici politycy to rzadkość. Media pełne negatywnych bohaterów. Przykład to politycy PiS z żądnymi alkoholu żonami. Mało szacunku okazał też prezes Jarosław Kaczyński. W Koszalinie dziennikarze czekali na niego trzy kwadranse, a poświęcił nam trzykrotnie mniej czasu. Dziwili się temu mieszkańcy Mielenka spotkani przeze mnie w galerii Zbigniewa Murzyna, która stała się prawdziwą przystanią PiS. Na ulicach hasła, typu „Miliony dla regionu” kuszą nie tylko

Wiesław Miller Kurier Szczeciński miłośników gry w lotto, którym marzą się szczęśliwe losowania. Zdarza się, że bogaci udają biednych i sypią obietnicą niższych o 500 zł comiesięcznych rachunków za śmieci, energię elektryczną i usługi komunalne. To oczywiście Lepszy Koszalin - wszystko w niejasnej perspektywie. Nieprzykonujące są też zapewnienia kandydującej na prezydenta Anny Mętlewicz z PiS w rychłe i powszechne użycie energii ze źró-

deł odnawialnych. Nieznośnie przypominają szybko zgasłe nadzieje z wytryskiem ropy pod Karlinem w pamiętnym 1980 roku. Adam Ostaszewski w czambuł potępiał działania rządzących miastem, choć wokół powstawały nowe obiekty czy ulice,. Wódz Leszek Miller wyjaśnił jednak, że SLD wejdzie w koalicję z każdym, byleby tylko rządzić. Czy PO, która przez 4 lata w mieście panowała samodzielnie, może czuć się niezagrożona, czy podzieli się władzą? Baloniki, ulotki i billboardy znikną po 16 listopada. Poezję kampanii zastąpi proza życia, która zweryfikuje zasadność poparcia okazanego przy urnach.


13.11.2014 Odszkodowania

Różności FaktyTygodnik Koszaliński 13 Policja

www.koszalininfo.pl

„Współpraca pozwala oszczędzić czas i nerwy”

Nielegalna

Rozmowa z Krzysztofem Gromaszkiem z firmy Ikarius.

Podczas policyjnej kontroli 42-letni mężczyzna za nic nie chciał oddać swojej torby. W środku znajdowały się narkotyki.

- Jakie korzyści zyskamy sięgając po pośrednika starając się o odszkodowanie? - Zalety współpracy z firmą odszkodowawczą są bardzo łatwe do zauważenia. Jej pracownicy posiadają wiedzę z zakresu prawa i znajomości procedur postępowań odszkodowawczych. Taka współpraca pozwala zaoszczędzić mnóstwo czasu i nerwów. Samodzielnie dochodząc swoich praw niestety jesteśmy na to skazani. Poszkodowany zyskuje też pewność, że towarzystwo ubezpieczeniowe wypłaci odszkodowanie w satysfakcjonującej wysokości. - Kiedy najlepiej zgłosić się do takiej firmy? - Na współpracę z firmą odszkodowawczą można zdecydować się w każdej chwili. Kontakt można rozpocząć zaraz po wypadku lub zdarzeniu wywołującym szkodę. Wtedy firma będzie prowadziła za poszkodowanego całe postępowanie likwidacyjne. Często osoby zgłaszają się jedReklama

nak dopiero gdy samodzielnie zgłoszą szkodę, a kwota zaproponowanego odszkodowania wydaje się za mała. Wtedy też jesteśmy w stanie pomóc. Ważne jednak by nastąpiło to przed podpisaniem jakiegokolwiek porozumienia lub ugody. - Czy w ogóle warto zawierać takie ugody? - Nie doradzamy tego robić, jeżeli poszkodowany doznał obrażeń skutkujących na całe życie. My zawsze walczymy do końca o należne odszkodowanie, także na drodze sądowej. Nasz zespół rad-

ców prawnych zawsze zabiega o najwyższe świadczenia. - Kto najczęściej próbuje zaniżać stawki odszkodowań? - Ciężko wskazać, kto najczęściej to robi. Firmy ubezpieczeniowe wręcz mają to w swojej polityce i zwykle zaniżają wysokość świadczenia na rzecz poszkodowanego. Występuje to zarówno w szkodach osobowych jak i majątkowych. - Jakie jeszcze usługi świadczycie jako Ikarius? - Nasz zakres usług to także dochodzenie

roszczeń od towarzystw ubezpieczeniowych. Pochodzą one z tytułu krzywd i szkód doznanych na skutek wypadków komunikacyjnych czy błędów medycznych, a także wypadków w pracy i rolnictwie. - Z jakimi problemami najczęściej się ludzie do Was zgłaszają? - Nasi Klienci mają różne problemy. Często zdarzają się zaniżenia wartości pojazdu przy stłuczkach samochodowych. Są też odmowy wypłaty zadośćuczynień za szkody osobowe i to zarówno z polis OC jak i NNW. Zdarzają się także odmowy wypłaty świadczeń z tytułu opieki sprawowanej nad poszkodowanym czy świadczeń dla członków rodzin osób, które poniosły śmierć w wypadkach. - Jak w skrócie wygląda procedura współpracy? - Cały proces likwidacji szkody jest bardzo prosty. Na samym po-

czątku Klient przekazuje nam całą posiadaną dokumentację dotyczącą zdarzenia, w którym uczestniczył. Ikarius po bezpłatnej analizie sprawy powiadamia Klienta, jakie ma szanse na uzyskanie odszkodowania. Jeżeli weryfikacja jest pozytywna, podpisujemy umowę o dochodzenie roszczeń. W imieniu Klienta gromadzimy brakującą dokumentację i zgłaszamy szkodę. Ubezpieczyciel ma 30 dni na odpowiedź i po tym okresie powinien wypłacić tzw. kwotę bezsporną. Dalej następują negocjacje odnośnie wysokości odszkodowania. Jeżeli nie możemy dojść do porozumienia z towarzystwem ubezpieczeniowym, sprawę kierujemy do sądu lub przed komisję wojewódzką ds. zdarzeń medycznych. Wszystkie nasze kroki oczywiście konsultujemy z Klientem, który na bieżąco jest informowany o postępach w sprawie likwidacji jego szkody.

torebka

Policjanci rutynowo sprawdzali informację o osobach mogących posiadać zakazane substancje. Zatrzymali 42-letniego mężczyznę, który od razu wzbudził podejrzenia. - Sprawca zachowywał się nerwowo, a posiadanej przy sobie torby nie chciał wypuścić z rąk - relacjonowała Monika Kosiec, rzecznik KMP w Koszalinie Odebranie torby nie stanowaiło jednak preblemu dla funkcjonariuszy. Kryminalni znaleźli wewnątrz „foliowe zawiniątka” pełne białego proszku. Po zbadaniu potwierdziło się, że to amfetamina. Mężczyzna został zatrzymany i przewieziony do komendy. Po zebraniu materiału dowodowego sprawa trafiła do prokuratury. Mężczyzna usłyszał zarzut posiadania narkotyków oraz został objęty policyjnym dozorem. Takie przestępstwo jest zagrożone karą do 10 lat więzienia. MŁ


14 Fakty Tygodnik Koszaliński Reklama

13.11.2014

www.koszalininfo.pl


13.11.2014

Sport Fakty Tygodnik Koszaliński 15

www.koszalininfo.pl Bieg

Ręczna

„To będzie niezwykle ciekawy sezon” Aktywne święto Rozmowa z Joanną Chmiel rozgrywającą drużyny Energa AZS Koszalin. - Jakie są wasze cele na bieżący sezon? - Po kontrowersyjnych rządach byłego prezesa najważniejsze, że klub dalej funkcjonuje. Cel nie został jasno sprecyzowany przez obecnych włodarzy. Wiadome było, że czeka nas ciężki sezon, nie tylko pod względem sportowym. Na szczęście sytuacja stabilizuje się. Możemy skupić się już na tym, by osiągać jak najlepsze wyniki sportowe. - Macie apetyt na kolejny brązowy medal mistrzostw Polski? - Po pierwszej rundzie widać, że będzie to niezwykle ciekawy i wyrównany sezon. Nawet najniżej usytuowane zespoły odbierały punkty faworytom. To wpłynęło korzystnie na naszą pozycję w tabeli. Liga jest jednak długa. Jeszcze sporo przed nami. Jeśli kontuzje będą nas

omijały, jesteśmy w stanie podjąć walkę o najwyższe cele. - Jak układa się współpraca z trenerem Reidarem Moistadem? - Pracujemy wspólnie już drugi rok. Trener musiał zapoznać się z ligą, bo styl gry w naszym kraju różni się od norweskiego. Myślę, że poznał już dobrze indywidualne możliwości zawodniczek i stara się maksymalnie wykorzystać nasz potencjał.

Na pewno nie ma pełnego komfortu pracy, bo dysponuje ograniczonym składem. Brakuje wzmocnienia na drugiej linii. Niestety w potyczkach z niektórymi zespołami gra się ciężko. Kładziemy więc duży nacisk na defensywę i grę z kontry. - W ostatnich spotkaniach praktycznie nie schodziła Pani z boiska... - Jesteśmy aktualnie w 11-osobowym składzie.

Właściwie większość z nas jest zmuszona spędzać po 60 minut na boisku. Każdy powinien dołożyć swoją cegiełkę, by wspólnie osiągnąć sukces. Na tym polega sport zespołowy. Moją rolą w drużynie jest podejmowanie decyzji co do rozwiązań taktycznych w ataku i staram się wykonywać tę pracę jak najlepiej. - Jeżeli nie piłka ręczna to? - Trudne pytanie. Na razie nic innego nie jest w stanie jej zastąpić. Na tym etapie mojego życia rozsądek jednak nie pozwala mi jedynie trenować. Dodatkowo pracuję więc zawodowo. Jest ciężko oswoić się z myślą, że po zakończeniu przygody zawodniczej miałabym całkowicie rozstać się z piłką. Na tę chwilę, żadnych konkretnych planów nie mam. Dopóki zdrowie dopisuje cieszę się grą i tym, że możemy dawać radość naszym kibicom.

W centrum Koszalina zorganizowano tradycyjny „Bieg Niepodległości”. Na starcie pojawiły się całe rodziny. Łącznie linię mety przekroczyło ponad pięciuset biegaczy. Najmłodszy miał tylko 2,5 roku. Nie zabrakło kandydatów na radnych: Jacka Wezgraja, Jakuba Kowalika i Karate

najbardziej znanej koszalińskiej sprinterki Małgorzaty Hołub. Na dystansie jednej mili zwycięzył reprezentant Koszalina Mateusz Witkowski. Wśród pań bezkonkurencyjna była Małgorzata Hołub. W biegu na 5 kilometrów triumfował Kamil Teofilak z Bałtyku Koszalin. MŁ

Karetecy górą

Futbol

Remisowy wynik w starciu liderów W meczu 14 kolejki koszalinianie zmierzyli się w sobotę z Bałtykiem Gdynia. Po zaciętym spotkaniu w Koszalinie padł wynik remisowy 1:1. Mecz zaczął się fantastycznie dla Gwardii. Już w 3 minucie objęła ona prowadzenie, po znakomitym uderzeniu Łukasza Szymańskiego z rzutu wolnego. W kolejnych minutach sytuacji bramkowych mieliśmy jak na lekarstwo. W 35 minucie Bałtyk doprowadził do wyrównania. Długie podanie trafiło do Rusinka, któ-

ry zachowując zimną krew pokonał Sebastiana Fabiańskiego. Drugie 45 minut było podobne do pierwszych. Brakowało do-

kładności. Dogodnych sytuacji nie wykorzystali w zespole koszalińskim: Damian Miętek, Daniel Wojciechowski i Norbert Dondera.

Wynik nie zmienił się już do końca meczu. Było to ostatnie spotkanie Gwardii Koszalin w 2014 roku na własnym boisku. Koszalińska drużyna nie wykorzystała szansy wskoczenia na fotel lidera Bałtyckiej Trzeciej Ligi. Bałtyk Gdynia wyprzedza koszalinian, tylko lepszym bilansem bramkowym. W ostatniej jesiennej kolejce Gwardia zmierzy się na wyjeździe z Lechią II Gdańsk. Mecz zaplanowano na sobotę 15 listopada na godzinę 13:00. MŁ

Karatecy z koszalińskiej Akademii Karate Tradycyjnego rywalizowali w Szczecinie podczas piątego Pucharu Pomorza. Udało się zdobyć 12 medali. W zawodach wzięło udział ponad 300 zawodników. Wielu zaprezentowało wysoki poziom tocząc zacięte pojedynki w swoich grupach eliminacyjnych. Często owocowało to awansem do strefy finałowej. Złoty medal w konkurencji Kata chłop-

ców z roczników 2003 i 2004 zdobył Dawid Kołwzan. W tej samej kategorii obok niego na podium stanęli koledzy klubowi - Filip Kondak oraz Oliwier Gabryś. W tej samej kategorii wśród dziewcząt świetną formę zaprezentowała Klaudia Rosińska zdobywając srebrny medal. Jakub Kuziomko też wywalczył srebro w grupie młodzików wśród stopni 9-7 kyu. Zawody rozegrano w 6 rocznicę śmierci Sensei’a Hidetaka. MŁ


16 Fakty Tygodnik Koszaliński Reklama

www.koszalininfo.pl

13.11.2014


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.