gaga jesień
1
Im więcej się dowiaduję o jedzeniu, tym bardziej czuję się sparaliżowana w sklepie spożywczym. Mam rosnące przekonanie, że trzeba być detektywem, pasjonatem i chemikiem zarazem, żeby skompletować składniki na posiłek, po którym nie będziemy z rodziną świecić po nocach. Zapewne rozumiecie, o czym mówię. Wiedza podstawowa już nie starcza. Trzeba mieć też paranoję. Przykładowo, jajka kupowane od baby ubranej w chustę i z odpowiednio pobrudzonymi paznokciami wcale nie muszą pochodzić faktycznie od kury chodzącej. Po znajomym bazarku grasuje taka pani, która upycha niedoinformowanym jajka ze stempelkiem zaczynającym się od cyfry 3 za cenę trzykrotnie wyższą siłą wyłącznie swojej przekonującej wiejskiej stylizacji. W lokalnych mięsnych zmywają ślady zepsucia z wędlin. W kukurydzy zmutowane geny. W przedszkolach publicznych posiłki coraz droższe z coraz smutniejszych składników. Dzieci żądają cukierków, których reklamy moim zdaniem finansuje tajna krajowa rada stomatologiczna. Dietetycy różnej maści po spojrzeniu nam w oczy stanowczo zabraniają jeść pomidorów, bo po nich jesteśmy rzekomo zbyt wilgotni. Inni zkazują kur, bo po nich małym dziewczynkom rosną piersi, a mnie, uparcie, nie. Przeciętny konsument zaczyna się w tym wszystkim gubić, a rodzic lekko panikować. Stąd jedzeniowy temat jesiennego wydania. Staramy się zadać wasze pytania specjaliście (str. 32), wskazać jakieś potencjalne rozwiązania (str. 46), znaleźć w tym zamieszaniu odrobinę humoru (str. 40) i nostalgii (str. 42 ). Oby po strawieniu ten numer GAGI dał wam odrobinę klarowności. Ja wychodzę ze składu z postanowieniem, że nawet jeśli wyeliminuję tylko jedną szkodliwą
Fot. Magdalena Piwowar
rzecz z rodzinnego jadłospisu, a dodam więcej wspólnego czasu przy stole, to ja i moi bliscy będziemy do przodu. Smacznego i do zobaczenia w listopadzie!
Zuzanna Ziomecka redaktor naczelna
2
ganek
spis treści
Temat numeru
Kosi-kosi jadki
Gadki matki
Czy ci, co lubią dobrze zjeść, potrafią się też
Transcendencja jedzenia, czyli jak osiągnąć zen, karmiąc niejadka
ładnie ubrać?
Rozmowa o jedzeniu
wywiad z pediatrą i gastrologiem Piotrem Albrechtem i wiele trudnych pytań na temat tego, jak karmić dzieci
Gadki tatki
Dziękuję Bogu za głód w Afryce – nasz felietonista opisuje upartą walkę o dobre zwyczaje żywieniowe swoich dzieci
Sesja mody
Dzieci w krainie cukierków i słodkich ubranek
Idą jaja!
Nasze babcie i mamy nie pozwalały nam bawić się jedzeniem – czy miały rację?
Gwiazda z nieba
Agata Passent – niebanalne, choć również niełatwe dzieciństwo u boku znanych rodziców oraz niestandardowe podejście do macierzyństwa
Rentgen Nie chcę jeść, no i cześć!
Niejadki znają milion sposobów na to, by przechytrzyć swojego rodzica i nie zjeść. Opisujemy najbardziej spektakularne!
Tym razem pod lupę bierzemy bajki, w których jedzenie odgrywa znaczącą rolę
W tym numerze GAGI na wielu stronach znajdziecie urocze i zabawne cytaty dotyczące zwyczajów kulinarnych. Pochodzą z fascynujących książek „Gawęda o przyjęciach” Marii Iwaszkiewicz (wyd. Watra, 1975) i „Nastolatki gotują” Sabiny Witkowskiej (Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne, 1982)
Bajka Innożercy
Czyli przyglądamy się, jak jedzą rodziny wegetariańskie, wegańskie i gotujące zgodnie z zasadami Pięciu Przemian
Macio Moretti napisał mądrą bajkę o chłopcu, który nie umiał czytać ani pisać
4
ganek
autorzy
autorka rysunków Magda Karp, lat 8 i pół. Mieszka w Łomiankach. Lubi czytać książki, rysować, lepić z gliny i bawić się ze swoim chomikiem. Rysuje chętnie od kiedy nauczyła się trzymać kredki w rączce. Od dwóch lat uczęszcza na zajęcia plastyczne w Atelier na ul. Foksal. Jej ulubione dania to: makaron z sosem z czterech serów, pierogi z mięsem i naleśniki z serem.
Sylwia Chutnik
Katia Roman–Trzaska
Macio Moretti
Kulturoznawczyni, prowadzi Fundację MaMa oraz pisze i opowiada o Warszawie. Ma sześcioletniego syna Bruna, który jest Kocim Królem i uwielbia zwiedzać z mamą Pałac Kultury. Wegetarianka, która nienawidzi gotować. Na dodatek feministka, która uwielbia sprzątać. Jak dorośnie, to zostanie Pippi Langstrumpf. Dla GAGI napisała felieton.
Założycielka szkoły gotowania dla dzieci Little Chef. Jej motto: „Dobrze jesz, dobrze żyjesz” i tego uczy dzieci oraz dorosłych na kursach gotowania. Fanka zdrowej żywności, ale bez ekstremy – widziano ją, jak je smalec z chlebem razowym i mruczy z ukontentowania. Jako dziecko uwielbiała świeżą pietruszkę i szczypiorek, i tak jej zostało. Pokazuje, jak zwolnić tempo i cieszyć się czasem spędzonym w kuchni, szczególnie z dziećmi. Dla nas opracowała specjalną stronę o śliwce.
Artysta wielofunkcyjny, który prawdopodobnie jako jeden z niewielu na świecie może pochwalić się występami zarówno na festiwalu Warszawska Jesień, jak i na Pikniku Country w Mrągowie. Chciałby być taki jak Mitch z zagranicznej grupy Mitch & Mitch, ale jest na to zdecydowanie za słaby. Latem lubi naleśniki z truskawkami i sok wiśniowy. Zimą żywi się szronem i lodowiskami. Dla nas napisał bajkę o chłopcu, który nie umie czytać i pisać.
pisarka, feministka, prezeska
kucharz, prawnik, mama
muzyk i showman
Kasia Biernacka
filolog romański, grotołaz, fotograf Najwcześniejsze wspomnienia Kasi: zabawy w bieszczadzkim strumieniu w czasie wakacji z rodzicami. Potok był dziki i zimny, rodzina spała w rozbitym w głuszy namiocie i zdobywała okoliczne szczyty. Teraz Kasia jeździ w porośnięte dżunglą góry Meksyku i w skaliste masywy Picos de Europa w Hiszpanii. Strumienie też tam są, a nawet rzeki i jeziora, tylko schowane głęboko pod ziemią. Pasja Kasi to eksploracja jaskiń i fotografia jaskiniowa. W wyprawach bierze udział jej 3,5–letnia córka Zuzia, o czym przeczytacie w tym numerze GAGI.
6
ganek
nóżka
Rozwiązanie konkursu! Miękka, piękna i pachnąca – pokaż swoją skórę! Czemu rozdajemy Lipikar?
W poprzednim wydaniu Gaga i La Roche-Posay ogłosi-
Ponieważ problem nadmiernie suchej skóry dotyczy aż 20 proc. dzieci poniżej 3. roku życia, a LIPIKAR jest polecany przez dermatologów dla wszystkich typów skóry suchej i podrażnionej, dzieci i dorosłych. Preparaty Lipikar są bezpieczne i zalecane już od 1. dnia życia. Kompletna pielęgnacja suchej skóry proponowana przez La Roche-Posay sprawi, że skóra stanie się odżywiona i chroniona oraz gładka i bez uczucia dyskomfortu. Produkty zawierają masło Karité.
ły konkurs fotograficzny na wasze zdjęcia z dziećmi, na których widać dużo waszej pięknej skóry. Pierwsze 15 osób zgłaszających zdjęcia wygrało profesionalne zestawy pielengacyjne dla mamy i dzieci z gamy LIPIKAR. Spośród najlepszych zdjęć wybrałyśmy te cztery.
Aleksandra Opielka
Aneta Kacprzyk
jesień nr 7/09
9,90 zł
o pięknym dzieciństwie gagamagazyn jesień 09
BAJKA
B68>6 MORETTIEGO
Cena 9,90 zł (w tym 7% VAT)
o pięknym dzieciństwie
TEMAT NUMERU
?:9O:C>:
AGATA PASSENT – MATKA KAWALER
Jacek Kołodziejski www.niceandeasy.pl, www.shootme.pl stylizacja: Viola Wójcik scenografia: Elwira Rutkowska asystenci fotografa: Sebastian Nieśpiałowski, Karolina Karwan modele: Julia, Mila i Kuba podziękowania dla Studia Pin-Up foto:
Valkea Media SA 01–747 Warszawa, ul. Elbląska 15/17 tel.: 0 22 639 85 67–8, 633 27 53, 633 33 24 633 58 19 faks: 022 639 85 69 Dyrektor Zarządzająca Monika Stawicka [mstawicka@valkea.com] Wydawca i Redaktor Naczelna Zuzanna Ziomecka [zziomecka@valkea.com] Dyrektor Kreatywna Agata Nowicka [anowicka@valkea.com]
Izabela Małek
Redaktor Prowadząca Monika Brzywczy [mbrzywczy@valkea.com] Asystent redakcji Magda Bartnik Dział Graficzny Magdalena Piwowar [mag.piwowar@gmail.com] Fotoedycja Daria Ołdak [doldak@valkea.com] Korekta Jacek Bławdziewicz Współpracownicy: Agnieszka Berlińska,
Iza Romanowska
Kasia Biernacka, Ada Buchholz, Sylwia Chutnik, Agnieszka Dale, Agata Dudek, Tymek Jezierski, Jacek Kołodziejski, Karina Królak, Anna Łuczyńska, Małgorzata ŁukowiakVerschelden, Jakub Mielnik, Macio Moretti, Katia Roman-Trzaska, Anna Sańczuk, Ewa Szabłowska, Aleksandra Woldańska, Wiola Wójcik
Dyrektor Biura Reklamy Tomasz Opiela [topiela@valkea.com] Key Account Irena Olczak [iolczak@valkea.com] Agnieszka Michalik [amichalik@valkea.com] Robert Lobko [rlobko@valkea.com] Druk: DRUK-INTRO
Dział Prenumeraty prenumerata@gagamag.pl Dział Finansowy Agnieszka Marks [amarks@valkea.com]
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych. Za treść publikowanych ogłoszeń redakcja nie odpowiada.
8
ganek
galimatias
Naklejki na pokładzie!
Miłe Miuki
Od dawna męczy nas pytanie – dlaczego naklejki ostrzegające o obecności dziecka na po-
Są na świecie wynalazki genialne poprzez swoją prostotę. Pufy należą do tej kategorii
kładzie samochodu szpecą, zamiast zdobić nasze tylne szyby? Po długim milczeniu na
i właściwie im prostsze, tym bardziej nam się podobają. Podłoże do podbicia naszych
rynku tej jesieni do GAGI nadeszła odpowiedź w postaci nowej serii naklejek zaprojekto-
serc przez produkty marki Miuki było więc żyzne. Bo Miuki to przede wszystkim
wanych przez studio graficzne Temperówka. Teraz naklejka informacyjna może przekazać
różnego rodzaju i rozmiaru pufy. W asortymencie znajdziecie okrągłe, jajowate, kwa-
o wiele więcej. Pokaż styl, fantazję i odrobinę szaleństwa, naklejając sobie na szybie je-
dratowe i prostokątne. Mogą służyć do siedzenia, wylegiwania się, nawet spania. Co
den z tych niebanalnych projektów. GAGA wybrała dwa wzory, które rozdamy w prezen-
najlepsze, te proste i śliczne miękkie meble są dostępne w rozmiarach dziecięcych.
cie pierwszym 20 prenumeratorom we wrześniu. Szczegóły o prenumeracie na stronie
Pomysł na Miuki powstał bowiem z potrzeby architekt Agnieszki Kwiecińskiej, której
www.gagamag.pl. Pełen wybór naklejek znajdziecie zaś na stronie www.temperowka.pl.
roczna córeczka Mila obijała się nocą o szczebelki swojego łóżka, a innych rodzajów łóżek dla dzieci na rynku nie było. W ten sposób zrodził się pierwszy materac uszyty dla Mili. Był duży, wygodny, bez nóżek, więc nisko nad ziemią. Dalej poszło lawinowo. Powstały liczne projekty do pokoju Mili (włącznie z naklejkami ściennymi i woreczkami na kredki oraz inne drobiazgi) oraz do mieszkania Agnieszki. W 2008 roku ten Miły Projekt wygrał konkurs „Pomysł na firmę” Banku Raiffeisen i Miuki wyszły do ludzi. Także do was! Wyjątkowo dla pierwszych pięciu czytelników zamawiających superprenumeratę we wrześniu mamy miłą minipufę zwaną Ojko. Szczegóły na stro-
Ga li
m
at
ia
s
nie www.gagamag.pl, a wszystkie Miuki znajdziecie tu: www.miuki.pl.
Bambusowe maniery Stół nie jest wyłącznie przygodą podniebienia, bywa też wyzwaniem. Wypadałoby dzieci uprzedzić o kłopotliwej przypadłości bogatych stołów do podawania nadmiernej liczby sztućców w misternych kolejnościach. Na pewno podobnie jak my one też zetkną się kiedyś z sytuacją, w której będą się musiały zachować, więc proponujemy pomoc w zakresie przekazania tej skomplikowanej nawet dla wielu z nas lekcji. FunFam Table Manners Set jest bambusową zabawką w bardzo czytelny sposób identyfikującą, które sztućce i talerze są do czego. Wszystko pasuje do tacki jak puzzle, które dzieci z radością układają, niechcący ucząc siebie (i nas!), czym co jeść przy wykwintnych stołach europejskich. www.littlefashiongallery.com
Apetyczne plasterki Czasem dzieci płaczą specjalnie po to, żeby im na nawet najmniejsze kuku koniecznie założyć fajny plasterek. Więc czemu nie plasterek boczku? Albo plasterek jajka sadzonego? Może tosta? Szaleńcy w jednym z naszych ukochanych zagranicznych konceptsklepów Fredflare zebrali dla was całą kolekcję pysznych opatrunków począwszy od plasterka ogórka, a skończywszy na uroczej babeczce. Dla odważnych jest też portfel w kształcie hamburgera. www.fredflare.com
10
ganek
galimatias
Modna polska dzidzia
Pod kubek i talerz
Wielkie światowe domy modowe robią dziecięce kolekcje od lat. Popularni twórcy rękodzieła
Spodobały się nam czarno-białe sylikonowe podkładki pod talerze marki Modern Twist, bo
w wirtualnym targowisku www.etsy.com też zaczęli proponować wersje swoich projektów
są zarówno narysowane ładną kreską, jak i interaktywne. Dziecko nudzące się przy stole,
w rozmiarach dziecięcych. Teraz kolej na polskich niezależnych twórców mody! Z przyjemno-
np. w oczekiwaniu na deser, może chwycić za flamaster i pokolorować przez chwilę pod-
ścią donosimy, że projetantka Ania Kuczyńska stworzyła kolekcję „Cattarrato Baby”. Skła-
kładkę. Przedstawiona na nich historia dziewczynki kapturka i myszy rycerza albo chłopca
dają się na nią robione na drutach sweterki oraz wykonane ze szlachetnej bawełny spodnie,
z liczną załogą zwierzęcych przyjaciół pobudza fantazję i, miejmy nadzieję, apetyt.
rękawiczki, skarpetki i śpiworki zapinane na ręcznie zwijane guziczki. W projektach zobaczy-
www.modern-twist.com
cie charakterystyczne rękawy oraz ręczne, precyzyjne wykończenia przypominające główną linię kolekcji. Co więcej, te ubranka dla dzieci od 0 do 6 miesięcy występują w gustownych, a jakże rzadko spotykanych dla tej grupy wiekowej kolorach beżowym i granatowym. Hura! www.aniakuczynska.com
Łyżki z czujnikiem Marka Tommee Tippee, od niedawna obecna na naszym rynku, to prawdziwa kopalnia innowacyjnych oraz funkcjonalnych produktów i akcesoriów dla dzieci. Jednym z nich są łyżeczki z czujnikiem ciepła ostrzegające przez poparzeniem. Świetne do nauki samodzielnego jedzenia oraz kiedy powierzasz karmienie dziecka osobom mniej doświadczonym albo słabiej skoncentrowanym na temacie (koleżanka, babcia, ciocia, nowa niania). Łyżeczka zanurzona w posiłku, który jest za gorący, zmienia kolor i w ten sposób sygnalizuje (dziecku, osobie karmiącej) niebezpieczną temperaturę. Łyżeczki mają wyprofilowane, łatwe do trzymania w małej łapce, nieślizgające się uchwyty. Ten i inne innowacyjne produkty dla dzieci znajdziecie na stronie www.nowamatkapolka.pl.
12
ganek
galimatias
Ciepłe noce przez cały rok! Nie wiem, jaka siła, instynkt czy złośliwość losu sprawia, że dzieci pod kołderką wiercą się jak małe karateki, ale tak jest i niejedna z nas nosi mało gustowne wory pod oczami przez liczne pobudki, żeby kolejny raz przykryć swoje zmarźlątko. Dziewczyny, mamy dla was pomysł. Piżamki marki Piberlen są rozwiązaniem tego problemu. Uszyte w Polsce, z polskich materiałów pajacyki zapewniają komfort i ciepełko dla dzieci od wieku niemowlęcego do 5 lat. No właśnie! Aż do 5 lat. Bo wiercą się nie tylko dzidzie, ale i starszaki, których rozmach jest o wiele większy i potrafią cisnąć kołderkę przez sen nawet na drugą stronę pokoju. W dodatku piżamki mają specjalnie uszyte stópki, żeby po wstaniu brykający kilkulatek nie ślizgał się po podłodze, tylko miał porządny ABS. Dzięki wysokiej jakości materiałów i wykonania oraz bardzo zdroworozsądkowej filozofii firmy piżamki mają 12-miesięczną gwarancję i można je zwrócić w przypadku niezadowolenia. Kupujcie przez internet! www.pizamki.com.pl
Mądre zabawki Donosimy o nowym internetowym sklepie z zabawkami! Zbiór zabawek i akcesoriów do pokoików urzekł nas starannością wyboru. Nie znajdziecie tu przedmiotów hałasujących, migających ani promujących przemoc. Każdy produkt w sklepie Bum jest dobrze zaprojektowany, pobudza kreatywność i wyobraźnię dziecka, tym samym nie narażając go na niebezpieczeństwo i wykazując się dbałością o środowisko. Przeglądając ofertę, można wybrać np. kategorię „wyprodukowane w Polsce” czy „zabawki z tektury”. Jest to jeden z nielicznych sklepów proponujących wybór drewnianych rowerków bezpedałowych w rozsądnej cenie oraz rozkładanych drewnianych samochodów marki Automoblox, które GAGA ostatnio widziała w Muzeum Sztuki Współczesnej w San Francisco. Sklep jest nowy, więc wracajcie na jego stronę często. Właściciel zapowiada dalsze wzbogacenie zasobów. www.bumzabawki.pl
Więcej naturalnych dzieci! Na początku lata otworzył się nowy sklep internetowy ze skandynawskimi markami dziecięcymi, o czym GAGA informowała już w poprzednim wydaniu. Na widok tych pięknych wzorów, organicznych tkanin i mądrych zabawek odwiedzający witrynę rodzice wołali: więcej, więcej! I właśnie zwiększa się oferta sklepu. Przedstawiamy wam dwie najnowsze marki dostępne w Naturalkids. Duński Smafolk jest doskonale znany w Japonii, Australii,
Polskie i trwałe
Stanach i Europie Zachodniej, a teraz wreszcie dotarł też do nas. Wzory retro w najlepszym
Lubimy piękne i porządne rzeczy z etykietką Made in Poland! Z przyjemnością przedsta-
wykonaniu, dziecięce motywy z samochodami, zwierzątkami i drzewami, najwyższa jakość
wiamy wam więc pierwszą kolekcję przedmiotów dziecięcych od dwóch polskich projek-
materiałów naturalnych oraz odpowiedzialność społeczna to główne cechy tej marki.
tantek – Dominiki Laskowskiej i Dominiki Raczkowskiej. Dominiki zajmują się projektowa-
W kolekcji jesień–zima Smafolk wspiera program fundacji Amnesty International „Protect
niem przestrzeni dziecięcych od dwóch lat. Pracując, odkryły, że tworzenie pojedynczych
me” dbający o prawa dzieci na świecie. Druga marka to Los Deglingos – Animalos molto
przedmiotów do pokoików stało się dla nich ważne. Biorą bowiem pod uwagę materiały,
funnios and muy crazies! Czyli francuska rodzina zwariowanych maskot mówiących swoim
korzystają z lokalnych, ekologicznych surowców. Współpracują z rzemieślnikami z Polski,
językiem, w którym większość słów kończy się na „os”. Deglingosy zostały stworzone z po-
Litwy i Białorusi. Projektując, dążą do mało komercyjnych celów, takich jak długotrwa-
nad 50 różnych naturalnych tkanin i dodatków. Kolekcja zawiera maskoty, przytulanki do
łość. W ich wizji meble Akuku będą stały w pokoikach wnuków i prawnuków oryginalnych
poduszek, buciki oraz grzechotki. Wszystko wykonane jest z najwyższą starannością i ma
nabywców. Nie tylko dlatego, że udało im się tak długo nie rozsypać, ale też dlatego, że
atest bezpieczeństwa. Rodzice dzieci od wieku niemowlęcego po sześcioletnie znajdą tu też
pasują dzieciom i do dzieci. Dają im samodzielność i możliwość stworzenia realnego świa-
wiele innych pięknych i społecznie odpowiedzialnych produktów.
ta, tylko na niższym, że tak powiem, poziomie.
www.naturalkids.pl
www.akukudesign.pl
14
ganek
galimatias
Przytulanki Fairtrade Oferta dla dzieci w sieci co chwila się powiększa. Nasza uwagę zwrócił sklep Tuliluli, w którym asortyment ubrań z ekologicznych tkanin właśnie wzbogacił się o kolekcję niezwykłych przytulanek. Zwierzaki z wełny zrobione na drutach przez kobiety w Kenii są nie tylko piękne, ale wykonane zgodnie z zasadami Organizacji Sprawiedliwego Handlu, oznaczone certyfikatem Fairtrade. Kobiety, które tkają wełnę, barwią ją barwnikami z roślin uprawianych we własnych ogródkach i robią z niej na drutach zwierzaki, zyskują w ten sposób płatne zatrudnienie, o które byłoby inaczej bardzo trudno w ich regionie. Każdy zwierzak podpisany jest na metce imieniem i nazwiskiem osoby, która go zrobiła. Wybór zwierzaków jest bardzo duży – można przytulić między innymi brontozaura, szczurki, lwa, ośmiornicę lub hipcia. Zajrzyjcie i wesprzyjcie! www.tuliluli.eu
Centrum Rozwoju Dziecka BAJKOLANDIA już w 5 lokalizacjach w Warszawie! Sprawdź jak blisko Ciebie jesteśmy NATOLIN, KABATY, BEMOWO, ŻOLIBORZ, ZIELONKA
Trwają zapisy na rok szkolny 2009/2010 Zapraszamy na zajęcia, warsztaty i spotkania Wybierz dogodną dla siebie lokalizację.
Zapraszamy do współpracy! Sale Zabaw q Zajęcia edukacyjne q Zajęcia przedszkolne q Warsztaty dla rodziców q Imprezy dla dzieci q Przyjęcia urodzinowe q Księgarnia q Imprezy dla firm
Centrum Rozwoju Dziecka BAJKOLANDIA - bawi i rozwija! www.bajkolandia.pl q biuro@bajkolandia.pl
gaga jesień
Sesja specjalnie dla was GAGA wie, że wasze brzuchy i dzieci są najpiękniejsze. Jednak nie każdy potrafi uchwycić ten wyjątkowy urok na kliszy fotograficznej. A przecież dzieci tak szybko rosną! Profesjonalna usługa fotograficzna pomoże utrwalić ciążę, noworodka lub starszaka w domowej lub wymyślonej przez was scenerii. Na stronie Gokoro autorka zdjęć pisze: „Nie lubię zdjęć pozowanych i z pewnością twoje dziecko nie usłyszy ode mnie: »stój prosto i uśmiechnij się«. Lubię fotografię spontaniczną, pokazującą prawdziwe »ja« dziecka. Lubię też szalone pomysły, więc jeśli chodzi wam po głowie np. sesja przebierana – chętnie się podejmę. Jeśli macie pomysły/scenariusze do sesji – chętnie je omówię i zrealizuję. Jeśli są zwariowane – super!”. Efektem takiej współtworzonej sesji jest kilkanaście odbitek. Choć formalnie ceny sesji zaczynają się od 300 złotych, fotograf zapewnia, że do każdego projektu podchodzi indywidualnie, włącznie z negocjacją warunków finansowych. GAGA zachęca was do odwiedzenia strony www.gokoro.pl, żeby obejrzeć galerię zdjęć i nawiązać kontakt z autorką. Może z tego wyniknąć prawdziwie pamiętna przygoda dla waszej rodziny.
15
Łowickie Lulu Najnowszą kolekcję Bebelulu poznaliśmy najpierw przez torbę, której zaczęłyśmy używać na co dzień. Piękny, jaskrawy łowicki wzór naszyty na czarne płótno wyłożone wewnątrz czerwonym aksamitem zwraca na siebie uwagę. W środku kieszonka na portfel, butelkę bądź chusteczki higieniczne pomaga w organizacji zawartości. Do kompletu mamy noszące mogą zakupić czarną chustę z łowicką naszywką na końcówce. Dostępne w sklepie Bebelulu na warszawskim Powiślu oraz na stronie www.bebelulu.pl.
Komputerowy kolega Adibu Łatwiej jest się uczyć, kiedy pomaga przyjaciel. Dzięki komputerowym grom edukacyjnym z serii Adibu to bardzo proste. Adibu wprowadza dzieci w wirtualny świat nauki i odkrywania nowych rzeczy. Programy są oparte na nowatorskiej koncepcji pedagogicznej. Dzieci, wykonując poprawnie zadania, rozwijają umiejętności i zajmują się swoim przyjacielem – zwierzątkiem. Gracz staje się za nie odpowiedzialny, uczy je wielu rzeczy i dba o jego rozwój. Wszystkie tytuły serii Adibu są dostosowane do programu polskiej szkoły oraz przedszkola, a stopień trudności poszczególnych gier – do wieku i możliwości dziecka. Rodzice mają pełną kontrolę nad przebiegiem gry. Mogą nie tylko ustawić parametry odpowiednie dla dziecka, ale również czas, który dziecko może spędzić przed komputerem. Serię poleca Superniania. W serii dostępne są następujące tytuły: Czytam i liczę 4-5 lat, Czytam i liczę 5-6 lat, Czytam i liczę 6-7 lat, Odkrywam tajemnice przyrody 4-8 lat, Poznaję tajemnice ludzkiego ciała 4-8 lat, Uczę się j. angielskiego 4-8 lat. www.cdprojekt.pl
gaga jesień
Pięknie i prawidłowo Przy nauce pisania niesłychanie ważny jest prawidłowy chwyt dziecka. Od tego zależy kontrola nad rysowaną linią, precyzja oraz wygoda ręki. Rysując, dziecko od najmłodszego uczy się obcować z narzędziami, które już niedługo otworzą przed nim świat liter. Marka Pelikan przyjrzała się uważnie całemu procesowi nauki przez pryzmat pozycji dziecka i uchwytu. Odkryła, że pisanie nie opiera się tylko na kreatywności, wymaga również kształcenia sprawności motorycznej dłoni, odpowiedniej siły nacisku oraz prawidłowych ruchów i ich koordynacji. Żeby pomóc dzieciom opanować tę trudną sztukę, Pelikan stworzył Griffix – pierwszy na świecie kompletny system instrumentów piśmiennych do nauki pisania. W skład tej linii wchodzą produkty vdla najmłodszych, jak i bardziej zaawansowanych dzieci. Kredki, ołówki, rollery i pióra wieczne mają nie tylko unikalny kształt potrzebny do nauki prawidłowego chwytania, ale również kolorowy i zabawny design, który z pewnością spodoba się dzieciom. W kolekcji Griffix znajdują się nawet odrębne modele zaprojektowane pod subtelne gusta dziewczynek oraz bardziej sportowe motywy stworzone z myślą o chłopcach. Szukajcie też zeszytów do ćwiczeń marki Pelikan! W nich dziecko na każdym etapie nauki pisania znajdzie zadania, które pomogą mu zbliżyć się do celu, jakim jest stawianie pierwszych liter. System Griffix jest chwalony przez pedagogów oraz przez same dzieci. Na kieleckich targach edukacyjnych EDUKACJA 2009 Griffix został wyróżniony nagrodą w kategorii Produkt Klasy Marzeń. Mali użytkownicy instrumentów piśmienniczych ze specjalnym systemem uchwytów również doceniają Griffix. Podczas badań przeprowadzonych na grupie dzieci w wieku 8-11 lat (z problemami dyslektycznymi) aż 84 proc. wyraziło pozytywną opinię o narzędziu Griffix. W pytaniach otwartych dzieci podkreślały, że Griffix jest „bardzo wygodny”, „ma wgłębienia pozwalające nauczyć się trzymania ołówka”, „łatwiej się nim pisze”, „dobrze układa się w dłoni”, „nie męczy się ręka”, „jest lekki i kolorowy” i po prostu „fajnie wygląda”. Prawie wszyscy potwierdzili, że pisanie/ćwiczenia za pomocą instrumentu piśmiennego Griffix przychodzą im łatwiej. Informacja o punktach sprzedaży: Pelikan Polska Sp. z o.o., ul. Łowicka 19, 02-574 Warszawa, tel. 022 540 8700 griffix@pelikan.pl, www.griffix.pl, www.pelikan.pl
17
18
ganek
gadki matki i tatki
Transcendencja
jedzenia
Całe przedstawienie oznacza pogłębienie wewnętrznego kontaktu również dla rodziców. Po co siedzieć godzinami na niewygodnej poduszeczce do Vipassany? Po co płacić niebotyczne sumy na weekend z relaksacją i wschodnim mistrzem – mamy dziecko, mamy Mistrza Transcendencji Posiłku, którego święta sylaba „blee” otwiera nam drogę do zbawienia. W czasie tak błahej czynności jak jedzenie możemy dotknąć niewypowiedzianego, poznać absolut, obcować z magiczną codziennością obleczoną tajemnicą. Dzięki mojemu synowi potrafię
Sylwia Chutnik Tymek Jezierski
Sylwia Chutnik
Kulturoznawczyni, absolwentka Gender Studies, prezeska Fundacji MaMa, członikini Porozumienia Kobiet 8 Marca, jako przewodniczka miejska po Warszawie oprowadza po autorskich trasach śladami wybitnych kobiet. Pisarka, laureatka Paszportu „Polityki” za książkę „Kieszonkowy atlas kobiet” za rok 2008. Mama 6–letniego Bruna.
Kiedy patrzę na mojego syna w czasie spożywania posiłków,
już unosić się dwa centymetry nad ziemią, świecić na zielono, a mój
ogarnia mnie dziwna melancholia. Z jednej strony imponuje mi nie-
język jest lekki niczym płatek lotosu.
samowita zdolność do kontemplacji tej czynności, z drugiej zastana-
Tymczasem Bruno przeżuwa, cmoka i trawi. Oczy są już półprzymknię-
wiam się, kiedy popełnię zbrodnię dzieciobójstwa.
te ze zmęczenia, ale dzięki temu nie widzą już, co jedzą. A jedzą nic.
Moment napięcia pojawia się już przy stawianiu talerza przed Brunem.
Cokolwiek znajdzie się nabite na widelcu, zaraz spada z powrotem na
Czy szanowne jury zaakceptuje skład posiłku? Czy nie zechce skrytyko-
talerz. Umorusana buzia nie jest w stanie otworzyć się na czas, więc
wać sałatki („Co, pomidor? O nie, jadłem już raz pomidora”), wydziobać
ostrza sztućca wbijają się w napełniony policzek. To powoduje odruch
kaszy spod kotlecika i wylać wody z kubka („Sok, ja piję sok!”)?
natychmiastowego opróżnienia zapasów z ust i cała ich zawartość
Być może jednak wszystko zacznie się bezproblemowo, a groza na-
wlatuje na talerz. Z powrotem. To jest chyba kolejny element wschod-
dejdzie nieco później. U mojego sześciolatka obowiązuje jedna z pod-
niej kultury – nieustające koło jedzenia i zwracania. A potem znowu
stawowych zasad Kuchni Pięciu Przemian, to znaczy wielokrotne
jedzenia, nieugięcie dążąc do celu.
przeżuwanie jedzenia w ustach. Międlimy, żujemy i gromadzimy kęsy
Cel jest daleko. Po półtorej godziny dopingują dziecku już nie tylko
przynajmniej pięć minut każdy w ten sposób, aby coraz bardziej rozdy-
rodzice, zaproszona sąsiadka i dzieciaki z podwórka. Nad głową prze-
mane policzki groziły eksplozją. Co jakiś czas zastygamy w bezruchu,
mieszczają się również na obłoczkach Jezus, Kryszna i Allah. Wszyscy
aby przemyśleć problemy ekonomiczne Trzeciego Świata i kwestie
wznoszą swoje modły o pomyślne zakończenie posiłku. Jedynie sie-
złej regulacji podatkowej w Gruzji. Na niecierpliwe poganianie do-
dzący w kącie Budda wie, że co się odwlecze, to nie uciecze, na dwoje
rosłych reagujemy oburzeniem i jeszcze większym zamyśleniem. Po
babka wróżyła i nothing really matters.
mniej więcej półgodzinie, kiedy talerz pokrywa zastygnięta breja, mo-
W końcu na talerzu zostaje jeden gryz. Jeden! Samotny, taki
żemy poczuć otwierający się czakram Nieskończonego umiejscowiony
smutny, jedyny. Bruno długo obserwuje tego przeciwnika, dziobie
w okolicy gardła. Kolejne wydziobane części posiłku dostojnie spły-
go widelcem i podejrzliwie zagląda pod spód, czy nie zakotwiczył
wają w stronę brzucha, który zwykle zaczyna boleć właściwie już na
się tam fragment warzywa. Jako dziecko wegetariańskie szczerze
sam dźwięk słowa „jedzenie”. Psychosomatyczne odruchy biesiadnika
nienawidzi zieleniny oraz owoców. Ma fizyczny wstręt do witamin
łączą się z dojmującym poczuciem bezsilności. „Mamo, już nie mogę”.
i gardzi żelazem, potasem i wapniem. Szuka więc każdego śladu
„Trudno, nie pójdziesz do kolegi”. „Ale ja muszę tam iść”. „Musisz
podstępu w przemyceniu sałaty czy ogórka. Nie z nim takie zdro-
zjeść”. „Ale ja nie mogę”. Narastający dialog nieprowadzący do żad-
wotne numery! W końcu ostatni kęs przechodzi kontrolę celną i po-
nych wniosków szybko przemienia się w elementy negocjacji połą-
woli wkracza do buzi. Rozlegają się fanfary, orkiestra tusz, z sufitu
czone z zarządzaniem zasobami ludzkimi. „Zjem surówkę, jak kupicie
leci konfetti, a zgromadzona publiczność wiwatuje na cześć Bruna
mi z tatą zabawkę”, „zjem dwie fasolki, ale zostawię ziemniaczki”
Wspaniałego.
i tak dalej. Bazarowe targi wchodzą w decydującą fazę około godziny
I tylko radość rodziców zakłócana jest natarczywą myślą o dniu ju-
po rozpoczęciu posiłku, kiedy misternie przygotowana potrawa ma
trzejszym, kiedy cała ta ceremonia powtórzy się z najdrobniejszym
smak dykty. Nie pomagają żadne wyrzuty, krzyki, błagania i szantaże.
detalem. Znowu lewitacja, znowu nieskończone pokłady cierpliwości
Ewentualne próby wepchnięcia siłą i podstępem „choćby gryzka” do
i zrozumienia, które z pewnością zaprocentują w naszym przyszłym
buzi grożą nagłymi mdłościami i wyjechaniem całego obiadu na ze-
życiu. Będziemy w nim pomidorem, który zostanie ze smakiem zje-
wnątrz. A tego nie chcemy, bo medytacja zaczęłaby się od początku.
dzony przez jakieś dziecko.
gaga jesień
Zmuszam dzieci do jedzenia. Prośbą, groźbą, przekupstwem staram się zapakować im w kiszki odpowiednią porcję kalorii, witamin i całego tego szlamu, którym zajmują się dietetycy i fanatycy zdrowego odżywiania. Za nic mam wolnościowe fanaberie przyznające dzieciarni prawo do wyboru tego, co jeść i kiedy. To są przecież jakieś
19
Dzi¢kuj¢ Bogu za głód w Afryce
brednie oparte na mocno wątpliwych statystykach, które mówią, że
wet Małgosia Foremniak sobie z nimi nie poradzi, choćby nie wiadomo
nieznany jest przypadek, by dziecko dorastające w normalnej (w mia-
jak wielką sesję fotograficzną zorganizował jej magazyn „Gala”.
rę) rodzinie w kraju, który dawno uporał się z problemem głodu, zmar-
Ależ to działa! Tola i Ludwik jedzą wtedy chętniej, a ich dieta równowa-
ło z powodu niedożywienia. O nie, nie nabieram się na te kity.
ży się w sposób tak doskonały, że chyba zacznę rozglądać się za jakąś
Nie pozwolę, by moje dzieci były jak Klara, serdeczna przyjaciółka
robotą w reklamie. Tak to mniej więcej płynie swoim torem. Trzeba tyl-
córki, która jedzie wyłącznie na cukrze. To ostra jazda: batony, żelki,
ko pilnować, by nie przekraczać cienkiej granicy, za którą rozciągają się
czekoladki i landryny. Poza tym kolorowe napoje, z tych najgorszych,
mętne wody kulinarnej traumy z dzieciństwa. Wiecie, o czym mówię:
które smakują, a także, co potwierdza nawet Superniania, działają jak
o paskudnych babach z przedszkola, które zmuszały nas do jedzenia
płyn do mycia naczyń. Z normalnych rzeczy, których konsumpcję my,
glutowatego szpinaku i szarej jak błoto potrawki z kurczaka składającej
rodzice troskliwi, obserwujemy z zadowoleniem, Klara jest gotowa
się z brejowatego sosu i rozgotowanej kurzej skóry. Mniam!
zjeść jedynie naleśniki i kluski leniwe. Mączniste to i tuczące, ale ła-
Do tego ziemniaki purée, które zalewaliśmy kompotem, dodając powyż-
twe do przyrządzenia. O ile oczywiście pogodzimy się z tym, że trzeba
sze składniki i mieszając w jednolitą masę zwaną „torcikiem”. Niestety,
się kilka razy dziennie babrać z mlekiem, mąką, zagniataniem ciasta
czujna paskudna baba przedszkolanka zazwyczaj wpadała na trop na-
i smrodzeniem olejem, na którym przysmażają się naleśniki Klary. Jej
szej pokątnej produkcji cukierniczej. Musieliśmy zjadać własne „torci-
rodzice się z tym pogodzili, dbają jedynie o to, żeby dostarczać córce
ki”, od których rosło nam w ustach aż do wymiotowania. Masakra!
witamin i innych życiodajnych substancji, których nie ma w świecą-
Staram się uniknąć podobnych sytuacji. Nie, żebyśmy karmili dzieci
cych nowoczesną chemią spożywczą smakołykach. Poza tym Klara to
podle: człowiek włóczy przecież dupsko po świecie, aspiruje do tego
normalna dziewczyna: nie jest ani za chuda, ani zbyt otyła, zęby ma
i owego, a więc i dba o pewien poziom wyrafinowania kuchni domo-
zdrowe, cerę rumianą i w ogóle fajny z niej przedszkolak.
wej. Chodzi po prostu o to, by nie wyjść na kompletnego palanta,
Ale mnie to i tak nie przekonuje. Walczę o lepsze, zdrowsze jutro
przed dziećmi i przed sobą samym. Bo co tu dużo gadać: przegrywam
Toli i Ludwika. W pocie czoła reglamentuję np. dzieciom coca–colę:
tę kulinarną wojnę powoli i po cichu, ale nieubłagalnie, zupełnie tak
udało mi się wmówić im, że to lekarstwo stosowane jedynie w cza-
jak NATO przegrywa wojnę w Afganistanie.
sie rozstrojów żołądka, i trzymam się tej wersji. Wyjątki robię tylko
Mam oczywiście chwilę triumfu, gdy uprowadzam dzieci w leśne ostę-
w czasie wyjazdów do ciepłych krajów, gdzie coca–cola spełnia swoją
py, wożę całymi dniami łódką po jeziorach, a potem każę spać w lesie
funkcję rozpuszczalnika egzotycznych drobnoustrojów.
pod gołym niebem, patrząc, jak zmęczeni, głodni, ale szczęśliwi pochła-
Linia frontu świętej wojny o to, czy karmić, czy pozwolić się dzieciom
niają każde ilości dowolnego jedzenia, bez grymasów i zwyczajowych
głodzić i truć słodyczami, przebiega przez środek stołu. Siadam przy
gierek. Czuję się wtedy fajnie, jak prawdziwy przewodnik stada, który
nim i pilnuję jak głupek, by talerze były opróżniane, pęczniejąc z ro-
wraca z polowania i rzuca zdobycz na klepisko przy palenisku. Stado jest
dzicielskiej dumy, gdy pod koniec posiłku dzieci wymykają się syte od
wdzięczne i bierze się za drgający jeszcze życiem krwawy ochłap. To
stołu. Dbam też o umiar i walczę z łapczywością, której konsekwencją
zupełnie co innego niż odarte z atawizmów pilnowanie miarowego do-
jest nieuchronne marnowanie jedzenia. W takich przypadkach przyda-
zowania zrównoważonej diety. Orzechowe musli, soki bez cukru, mięsa
ją się opowieści o głodzie w Afryce. Bogu dziękujmy za głód w Afry-
białe, pieczywo ciemne, tofu duszone ze świeżą kolendrą i tym podob-
ce! Jedzie na nim od lat banda oenzetowskich cwaniaków, zbawiciele
ne duperele. Zniechęca mnie taka beznadzieja, dlatego morale spada,
świata z organizacji pozarządowych, Bob Geldof i U2. Podczepiam
a czujność słabnie. Jakoś się jeszcze trzymam, ale nie wiem, jak długo
się pod ten światowy trend, roztaczając przed własnym potomstwem
wytrzymają te zagłodzone dzieci z Afryki. Jeśli Foremniak je kiedyś ura-
wizję przymierających głodem afrykańskich dzieciaków ze wzdętymi
tuje, to ja, obrońca zrównoważonej diety własnych dzieci, będę skończo-
brzuszkami, którym do nosa i oczu wpełzają muchy tak wielkie, że na-
ny. A po mnie będzie już tylko cukier, żelatyna i konserwanty.
Jakub Mielnik Aleksandra Woldańska
Jakub Mielnik
Dziennikarz (BBC, publikował w „Gazecie Wyborczej”, „Przekroju”, „Newsweeku”, „Polityce”, „Wprost”, „Focusie”, obecnie pracuje w dzienniku „Polska”), mięsożerny, ojciec Toli i Ludwika, mąż Ewy, syn Barbary, Ludwika i Zenona.
20
ganek
superbohater
Od tego numeru GAGI wybieramy kulinarnego superbohatera. Może to być warzywo, owoc lub cokolwiek innego, co nas astronomicznie inspiruje i co mogą polubić nasze dzieci. Śliwka jest jak prezent na koniec lata ¬ słodka, w kolorach tęczy. Jest naszą pierwszą bohaterką.
Mnóstwo witaminy C, A, E, B2 i błonnika!
Katia Roman-Trzaska
Ekspresowe konfitury ze śliwki
1 szklanka dojrzałych śliwek (najlepiej węgierek) bez pestek ½ szklanki cukru 1 łyżka wody
Poszukaj garnka z grubym dnem, wrzuć do niego wszystkie składniki, zagotuj, jeżeli są zbyt płynne, pogotuj chwilę, aż woda odparuje. Wyłącz gaz, poczekaj, aż przestygnie, i voila! Gotowe na kanapki albo po prostu wcinamy prosto z garnka.
Mus śliwkowy dla dzieci od 6. miesiąca
Obierz śliwki ze skórki i wyjmij pestki, włóż do garnka i zalej odrobiną wody. Gotuj ok. 5-10 minut. Po ostudzeniu zmiksuj. Podawaj sam lub np. z jogurtem.
Suszone śliwki wzmacniają smak potrawy, nadając jej charakterystyczny korzenny aromat. Dlatego w polskiej kuchni dodajemy ich do bigosu i piernika. Świeże śliwki lepiej nadają się do ciast o kruchych spodach. Zasada jest taka – im ciemniejsza śliwka, tym bardziej intensywny ma smak.
Zapakuj świeże lub suszone śliwki na przekąskę dla dziecka lub dla siebie. Są nie tylko bardzo zdrowe, ale też szybko dają uczucie sytości.
wka Śliw ch a b z c li Na świecie występuje ponad
Pyszna w każdej wersji; purée dla bardzo małych, w czekoladzie dla każdego i w wersji płynnej dla pełnoletnich.
gatunków śliwki. W Polsce hodowanych jest kilkadziesiąt gatunków, a naszą ulubioną jest węgierka.
Twarde śliwki dojrzeją, gdy włożysz je do papierowej torebki, zamkniesz i pozostawisz w kuchni na kilka (może wystarczy jeden lub dwa) dni.
Śliwowica Łącka została wpisana na listę polskich produktów regionalnych w roku
Ułatwia trawienie, czasem aż za bardzo. Wystarczy jednak zdjąć skórkę, by pozbawić śliwkę tej kłopotliwej właściwości. Drzewo śliwy świetnie nadaje się do produkcji instrumentów muzycznych.
Dobra na Wpaść jak śliwka w kompot – sytuacja bez wyjścia. sposobów: w powidłach, w sokach, w cieście, schowana w knedlach, do mięs i sosów, do tart, piernika i jako śliwowica.
Śliwa pod okiem – nazwa bierze się od koloru siniaka, zwykle w kolorze purpury. Na siniaki najlepiej położyć kompres z altacetu.
gaga jesień
lato 2008
21
9,90 pln
o pięknym dzieciństwie gagamagazyn lato 2008
o pięknym dzieciństwie
bajka Manueli
Gretkowskiej
córki Kasi Figury oraz opowieść o jej siostrze, potworach i macierzyństwie
Superprenumerata 11 wydań pocztą za 77 PLN
(oszczędzasz 1/3 ceny okładkowej) Dla pierwszych pięciu Superprenumerat zamówionych we wrześniu mamy urocze mini pufy Ojko marki Miuki w różnych wyrazistych kolorach. Zobaczcie wszstkie Miuki tu: www.miuki.pl
Standardowa prenumerata 6 wydań pocztą za 45 PLN
(oszczędzasz 1/4 ceny okładkowej) Dla pierwszych trzech prenumerat standardowych zamówionych we wrześniu mamy zestaw świetnych nowych kubków zaprojektowanych przez Agatę Dudek dla księgarni www.projektmama.pl. Dla kolejnych prenumeratorów mamy naklejki samochodowe ze studia graficznego Temperówka. Do wyboru jest 5 naklejek z samochodzikami oraz 5 z tekturowymi napisami. Zobaczcie wszystkie na stronie: www.temperowka.pl Szczegóły i instrukcje na www.gagamag.com
gaga jesień 23
kurtka Justyna Chrabelska; body H&M Divided Exclusive; legginsy American Apparel; buty Melissa; naszyjnik Karina Królak; pasek – własność Agaty
Niektórych rzeczy się spodziewałyśmy. O tym, że Agata Passent jest pogodzona ze swoją mamą Agnieszką Osiecką, która po rozwodzie mieszkała osobno, dla córki miała mało czasu, a później zachorowała na alkoholizm, wiedziałyśmy. To, że na skutek dzieciństwa rozbitego między Polską a Ameryką oraz wychowania przez kochającego, choć wymagającego ojca Daniela Passenta jest osobą silną, ironiczną i odważną, też przeczuwałyśmy. Zaskoczyło nas jednak to, że ta piękna, długonoga kobieta od dziecka jest mężczyzną. Najpierw kowbojką, potem sportsmenką, a teraz, mimo posiadania rodziny, kawalerem. rozmawiały Monika Brzywczy i Zuzanna Ziomecka
Najwcześniejsze wspomnienie? Wielki błękit. Jeszcze przed pionizacją, jakoś na etapie raczkowania, miałam w pokoju dywan w kolorze nasyconego błękitu. Mieszkaliśmy wtedy w segmencie we wsi Falenica pod Warszawą. Pamiętam też siedzenie w wózku i patrzenie na niebo. A z łóżeczka widziałam paskudną cepeliowską lampę i falującą firankę w oknie, co mnie bardzo przerażało. Typowy chwyt reżyserów horrorów: jak już nie wiesz, co wymyślić, to ruszająca się firanka, światło księżyca i gęsia skórka gwarantowana. Więc te najwcześniejsze wspomnienia to kolory, faktury i odrobina lęku. Przez pierwsze pięć lat twojego życia mieszkaliście w tym domu – jak on wyglądał, jakie masz stamtąd wspomnienia? Spory, dwupiętrowy dom z lat 70., blisko sosnowy las, więc można chodzić na spacery. Teraz to już są przedmieścia, ale wtedy była to wiocha, ganiały kury, zdarzały się lisy, mieliśmy psa przybłędę. Bardzo miło to wspominam, do tej pory uwielbiam takie lasy piniowe. I chodziło się do jedynej wtedy cukierni PRL–owskiej w Falenicy na ciastka ponczowe. To już, niestety, wymierający dziś gatunek ciastka – cudownie nasączone, ciężkie, z takim słodkim, sztucznym kremem w dziurce, który wylizywało się językiem. Rodzice oboje pracowali, więc od najwcześniejszych dni miałam nianie, same fajne. Najbardziej byłam związana z pierwszą, Rysią, którą nazywałam Ciocią. To była taka kobieta–ziemia. U nas w rodzinie są raczej osoby typu wiatr, a ona – ostoja i spokój. Bardzo mnie kochała, rozpieszczała, karmiła mnie np. krakersami z mlekiem. To była profesjonalna niania, niestety, miała taką zasadę, że opiekowała się tylko do jakiegoś
Wojciech Wieteska
momentu, zdaje się, że do piątego roku. Rozstanie z nią było dla mnie wielkim przeżyciem. Darłam się jak zarzynane cielę, kładłam się na ziemi i płakałam. A rodziców jak pamiętasz? Pierwsze wspomnienia jednak z tatą, jak nosi mnie na barana. Strasznie to lubiłam. Pierwsze moje słowa to: „tam” i „buty”. Takie napoleońskie trochę zawołania, prawda? A oprócz tej firanki bałaś się jeszcze czegoś? Rumcajsa nie lubiłam, może z powodu tej jego brody. Zdecydowanie wolałam Krecika. Ostatnio po urodzeniu Kubusia podpytywałam tatę, jak to ze mną było, czy miałam jakieś traumy… Ale on się wyparł, twierdzi, że wszystko szło rewelacyjnie. Ja też nie pamiętam, więc może rzeczywiście byłam takim bezproblemowym dzieciątkiem, niedrącym się. A jak już się nauczyłam czytać, to uwielbiałam siedzieć w pokoju godzinami z książką. Wieczorem latarka pod kołdrą, koc pod drzwiami, żeby rodzice nie zauważyli, klasyk. A co czytałaś? Pierwsze bajki to głównie Andersen, Brzechwa, Tuwim. Żadnych dziewczęcych historii. Potem ostro weszłam w Indian. Winnetou, Old Shatterhand. Na balach w przedszkolu byłam przebrana za kowboja, miałam pas i dwa pistolety, a kiedy jeden się zgubił, wystrugałam sobie zastępczy z drewna. Pamiętam, że do kuchni wchodziłam jak do saloonu i kierowałam się do baru, czyli do lodówki, no i wyciągałam jakiś tam kefir.
24
gawędy
gwiazda z nieba
Jedzenie w dzieciństwie to jak wspaniały pierwszy narzeczony, potem już nikt nie jest w stanie doskoczyć, wszystko cię rozczarowuje. Oba te problemy mnie dotknęły
Zdaje się, że reprezentowałaś taki typ dziecka, które potrafi się bawić samo ze sobą… Też, ale przede wszystkim byłam takim chłopczykiem w damskim ciele. Żadne sukienki, róże nie wchodziły w grę. Pamiętam, jak kiedyś pojechaliśmy z rodzicami na wczasy do Bułgarii i miał być jakiś bal przebierańców. Ja wyciągnęłam nigdy nienoszoną sukieneczkę i stwierdziłam, że przebiorę się za... dziewczynkę. Krótko mówiąc – chciałaś być chłopcem? No tak, a to się jeszcze nasiliło, jak zaczęłam się poważnie interesować sportem, piłką nożną, graniem w tzw. szmatę, szalałam na rowerze. Przez rok mieszkaliśmy w Stanach i tam rodzice zapisali mnie na zajęcia hokeja, super mi szło, ale okazało się, że do drużyny przyjmują tylko chłopców, w tamtych czasach nie było jeszcze damskich. Dramat straszny... Więc tak, chciałam być chłopcem... Ale raczej przez zainteresowania i zajęcia. Nie było w ogóle mowy o lalkach czy rysowaniu księżniczek. Zresztą... gdybym teraz miała wybór, pewnie nadal bym wolała. No a potem pierwsze miłości i piersi rosą – miałaś problem z zaakceptowaniem swojej kobiecości? Nie, potem nie. Pod koniec podstawówki już miałam sporo bliskich koleżanek. I trochę się rozczarowałam do płci męskiej, odkąd zaczęli we mnie dostrzegać głównie dziewczynę, podrywać, kiedy pojawił się ten aspekt. Miałaś przyjaciela, przyjaciółkę od serca? Zaraz jak przeprowadziliśmy się na Żoliborz, czyli jak miałam siedem lat, poznałam dziewczynkę z sąsiedztwa – Japonkę Chikako. Była ode mnie rok starsza, chodziłyśmy razem do przedszkola. Potem, niestety, kontakt nam się urwał, wróciła z rodziną do Japonii. Z tym przedszkolem, słyszałyśmy, to była niezła afera... Oj tak, pierwszy raz rodzice wzięli mnie za ręce i postanowili tam zaprowadzić. Szlismy ulicą Dziennikarską, a ja, wyrywając się, krzyczałam na cały głos: „Ludzie, dokąd oni mnie prowadzą!”. I teraz ostatnio jak Kuba szedł do przedszkola, to strasznie się bałam, że to będzie powtórka tego momentu... Więc już pół roku wcześniej opowiadałam mu, jak to cudownie jest w przedszkolu. Hipokryzja rodzica jest niebywała! Ja oczywiście po tygodniu strasznie się zakochałam w moim przedszkolu i nie chciałam z niego wyjść, a mój syn – jeszcze lepiej – od razu odwrócił się na pięcie i poszedł się bawić.
Co ci się w przedszkolu spodobało? No chyba koledzy, koleżanki, towarzycho. Nadrabiałam to, że jestem jedynaczką, więc imprezki, drabinki, fikołki, jedzenie dżdżownic w piaskownicy, dość wczesne zabawy w doktora za drzewem w przedszkolu to był mój żywioł. Musimy zapytać: a co z jedzeniem? Całkiem mi smakowało, oprócz zup typu kasza manna z grudami, z taką kropką soku malinowego, która rozjeżdżała się tak jak na obrazach Marka Rothko. No, ale to się zostawiało albo wlewało pod jakąś doniczkę z kwiatkiem. Ciężkie czasy były wtedy w Polsce i na pewno niełatwo się taki jadłospis w przedszkolu konstruowało. A ulubione smaki? Pamiętam coś, co w niejednej posh knajpce by się teraz świetnie sprzedawało. Kanapki: ciemny chleb, masło, rzodkiewki, sól. Oraz wszystkie polskie zupy sprzed stu lat – szczawiowa, ogórkowa. Lubiłam też biały ser. A nie cierpiałam oczywiście szpinaku, cykorii i nadal nie cierpię, no, chyba że pieczoną z odrobiną miodu, masła... Taka może być. Rodzice coś gotowali? Moja mama kompletnie nic. Pamiętam, że kiedyś strasznie się chciała wykazać, zrobiła jajecznicę, a ja w niej znalazłam szpilkę. Odebrałyśmy to obie dosyć symbolicznie. Jej kuchnia ograniczała się do zrobienia zakupów i wyłożenia ich na stół. Ale ona miała służącą, cudowną panią Helenkę, bardzo prostą osobę, która nie umiała czytać ani pisać, pamiętam, że banknoty rozpoznawała po kolorze. Kochałam ją strasznie, bardziej może nawet niż moją rodzoną babcię. Gotowała genialnie, choć tłusto, kalorycznie. Pewnie każdy kardiolog, patrząc na te dania, umarłby na zawał. Kluski śląskie z mięsem, rosołki, fenomenalne zrazy, mizerię z dużą ilością śmietany, knedle ze śliwkami, które się rozpływały w ustach. Nigdy już potem takich nie jadłam. To bywa trochę niszczące: rewelacyjne jedzenie w dzieciństwie to jak wspaniały pierwszy narzeczony, potem już nikt nie jest w stanie doskoczyć, wszystko cię rozczarowuje. Oba te problemy mnie dotknęły. Miałaś jakiegoś idola, postać, która cię inspirowała? Najpierw to z pewnością Old Shatterhand, kowboje, bo zupełnie nie docierał do mnie aspekt wyniszczania Indian. Strasznie imponowały mi konie i ten wielki Wild West. Miałam całe takie pudełko, lunchbox z figurkami kowbojów. Jak szliśmy z klasą na strzelnicę, to ja byłam pierwsza, zresztą potem trenowałam w wojskowym klubie... I wtedy już miałam idoli sportowców. Późny McEnroe, wczesny Edberg, tak to dzielę. Miałam plakat Edberga, który mi strasznie imponował, że podchodzi do tenisa bez emocji. Nie miałam fascynacji muzycznych
top River Island; sukienka Marios; legginsy American Apparel; buty Nike; pierścionek Karina Królak
A rumaka miałaś? Oczywiście! Robiłam cały teatrzyk dźwiękowy od ujeżdżania po skalpowanie!
gaga jesień
jak moje koleżanki, które chodziły na koncerty Republiki, Maanamu czy Kultu. Niestety, przez intensywne treningi i wyjazdy ominęła mnie popkulturowa część dojrzewania. Słabo się orientowałam w młodzieżowych kapelach. Natomiast jeśli o muzykę chodzi, to miałam jeszcze straszny epizod fortepianowy. Rodzice byli rozwiedzeni, ale podejmowali wiele decyzji wspólnie, uparli się więc, że będę się uczyła gry na pianinie, i przez siedem lat Pani Kasia przychodziła do mnie na lekcje. To było straszne, słyszałam odgłosy dzieci bawiących się za oknem, w kącie pokoju stała moja ukochana rakieta tenisowa, a my katowałyśmy pasaże... No, ale miałaś w końcu dziadka pianistę…. Tak, ale rodzicom chodziło bardziej o to, że człowiek wykształcony powinien czytać nuty i grać na jakimś instrumencie. Mama wprawdzie nie grała, ale tata jest zagorzałym melomanem, uwielbia Mahlera, twierdzi, że teraz na emeryturze przypomni sobie grę na pianinie, Kubusia i inne wnuki oczywiście zabiera na poranki muzyczne do filharmonii. Mój epizod nauki zakończył się w końcu tym, że się rzuciłam na podłogę i przy nauczycielce zrobiłam potworną awanturę.
25
A zazwyczaj byłaś pewnie dosyć grzeczną dziewczynką... No, niekoniecznie. Mój tata był raczej surowy, więc starć było wiele. Często dyskutowałam albo jak wiedziałam, że on na pewno na coś nie pozwoli, robiłam to mimo wszystko, biorąc pod uwagę, że potem będę miała potworną awanturę. Stałe były błagania, żeby zostać na prywatkach dłużej niż do 21. I mimo sprzeciwu zdarzało mi się wrócić o 23... No i słynne też było zagranie ojca, który odwieszał słuchawkę, gdy któryś z moich kolegów, dzwoniąc do mnie, się nie przedstawił. Zresztą w ogóle nasz dom był dla nich trochę jak forteca, a ja byłam księżniczką tatusia. To mi się podobało, trochę się trzeba było postarać, również żeby uwieść starego Passenta. Przeszłaś typowo nastoletni okres buntu i rozpaczy? Nie. Moi rodzice byli dosyć cwani i tej śruby tak do końca mi nie przykręcali. Mama nie była z tych, co sprawdzają porządek w pokoju i gderają. Sama była wolnym ptakiem. Ojciec był ostry, ale nie bezsensownie, dużo mi tłumaczył, traktował mnie od wczesnego dzieciństwa jako partnera. Zresztą oboje rodzice byli dla mnie fajnymi wzorami ludzi, doceniałam to, że mam w nich partnerów
26
gawędy
gwiazda z nieba
Zdecydowałam się z ciekawości. Uwierzyłam wielu starszym osobom wokół mnie, że rodzicielstwo to rewelacyjne doświadczenie. Tyle osób to mówiło, że ja to łyknęłam. Także jestem kawalerem, który ma dziecko intelektualnych, że mogę przyjść ze szkoły i pogadać z nimi o rewolucji francuskiej czy Bruno Jasieńskim… Dużo rozmawialiśmy na każdy temat.
wyobrażacie sobie coś takiego? Laska nieprawdopodobna, która jeszcze sama prowadziła… W moich czasach był to już fiat mirafiori.
Ale mówi się, że ten bunt jest potrzebny, żeby odciąć pępowinę… Ja tego długo nie zrobiłam i to było widać w różnych moich związkach z facetami, w których nie do końca umiałam budować nowy dom z mężczyzną, bo ja go wciąż miałam u tatusia. Faceci byli trochę do zabawy i fajnego spędzania czasu, a jak się zaczynało robić trudniej, to mówiłam: „Thank you very much and goodbye”. I w ten sposób udało mi się skrzywdzić bardzo wielu cudownych mężczyzn. Poczucie winy urosło mi w którymś momencie tak, że stwierdziłam, że nie będę się pakować już w żadne związki. Po rozstaniu rodziców miałam w sobie taką złość na moją matkę, tak się na niej wyżywałam, że może podwójnie odcięłam pępowinę z nią, a jeszcze bardziej gloryfikowałam tatę i współczułam mu.
Szpan. No ja zdecydowanie miałam bananowe dzieciństwo. Mama była gwiazdą w czasach PRL–u. Wczasy w Bułgarii, Jugosławii… Ale poza tym i autem to była raczej skromną osobą, raczej rozdawała pieniądze, niż wydawała.
A kiedy znowu zaczęłyście mieć kontakt z mamą? Nie pamiętam, po kilku latach. Potem rodzice się zaprzyjaźnili, bywało, że mama wpadała do nas zająć się mną i moim bratem przyrodnim, gdy oni gdzieś wychodzili. Miałyśmy też fajny okres wyjazdów na wakacje. A kiedy chorowała już pod koniec życia, samotna, to w ogóle te ostatnie tygodnie, miesiące mieszkała u nas. Wspominasz jednak w wywiadach żal do niej, że na spotkania z tobą w warszawskich kawiarniach przychodziła zazwyczaj w towarzystwie… No tak, bo co mi w tamtym wieku było z tego, że poznałam Seweryna Krajewskiego czy Jerzego Pilcha, których dziś niezwykle cenię, ale wtedy chciałam mojej mamy, jej zainteresowania, niepodzielnej uwagi, a ciągle musiałam się z kimś dzielić. Ona nie do końca była zainteresowana macierzyństwem. Strasznie mnie kochała, ale miała swoje priorytety. Uwielbiała życie w kawiarni, picie wódeczki, snucie opowieści. Ale często odbierała mnie ze szkoły i zawoziła na treningi na korty Legii... Jak, autobusem? O nie! Moja mama była gablociarą. W latach 60. posiadała samochód marki Ford,
Często jest tak, że po urodzeniu dziecka jakoś godzimy się z rodzicami, zaczynamy ich lepiej rozumieć… Nie wiem, czy to ma związek z urodzeniem Kubusia, czy po prostu z większą dojrzałością, ale ja mamę zrozumiałam i nawet doszłam do wniosku, że pewnie na jej miejscu zrobiłabym to samo. Nie chciałabym być w rodzinie z facetem, którego nie kocham. W imię małżeństwa czy dziecka. Być z kimś dlatego, że boję się odejść. Dziś akceptuję jej wybór. Przeżyłam zresztą kilka ciężkich rozstań, i to ja zawsze porzucałam, co było trudne i wiązało się z poczuciem winy, bo w podświadomości miałam wdrukowany widok załamanego ojca. Może dlatego tak późno zdecydowałam się na posiadanie dziecka i bardzo się bałam macierzyństwa... No właśnie, dopiero po trzydziestce zostałaś mamą, twój ojciec w jednym z wywiadów mówił, że bał się, że w ogóle nie będziesz chciała mieć dziecka. To była trudna decyzja? Tata się bał, ale nigdy nie dopytywał, nie naciskał. Nie było ciśnienia. Bardzo to cenię. Żyjemy w kulturze, w której jest gloryfikowana jednorazowość, począwszy
Agata: kurtka Justyna Chrabelska; Kuba: koszulka H&M, rakieta adidas
Bo mama odeszła od was. Tak, gdy miałam siedem lat, wyprowadziła się do innego mężczyzny i przez dłuższy czas nie miałyśmy kontaktu. Bo ja nie chciałam. A dla ojca, który wszystkich swoich bliskich stracił w Holocauście, rodzina zawsze była najważniejsza. Zawsze przed karierą, on się tym domem umiał zajmować, robił nawet takie rzeczy, które tradycyjnie uważa się za kobiece, np. dekorowanie domu, gotowanie, i to przysmaków z całego świata, bo dużo podróżował i przywoził przepisy. Choć potem mieliśmy też panią do pomocy. Rozleniwił się kulinarnie, gdy się drugi raz ożenił, bo moja macoszka świetnie gotuje.
Są tacy, którzy nie mogą ci wybaczyć, że tuż po jej śmierci mówiłaś o jej problemie alkoholowym, o tym, że nie była idealną matką... Czułam zawsze, że dzieci alkoholików powinny mówić o tym, co je spotkało, a nie ukrywać, choć oczywiście mają taką naturalną skłonność, bo to jeszcze bardziej poniża. Myślę, że wypowiadając się w ten sposób, szukałam pomocy i denerwowała mnie hipokryzja, bo większość ludzi udaje, że nie widzi tego problemu. Że na osobę ciężko chorą, uzależnioną mówi się, że „lubi sobie wypić kielonka”. Może też sama się przed tym nałogiem ostrzegałam, bojąc się, że mogę odziedziczyć skłonność. Jeszcze w trakcie choroby mojej mamy chodziłam na terapię skierowaną do dzieci osób uzależnionych. Bardzo ciężko przeżyłam to, że nie udało mi się, mimo wielu prób, wyciagnąć jej z tego, namówić na leczenie. Wtedy czułam, że już mogę tylko pomagać sobie, że muszę się rozdzielić, zaakceptować jej wybór i że to jest choroba, a nie wada charakteru, którą można naprawić. Umiejętność powiedzenia sobie: „Mój rodzic jest osobnym bytem” w naszej kulturze jest bardzo trudna, bo powinniśmy wielbić i ratować swoich rodziców ile wlezie. Terapia bardzo mi w tym pomogła.
28
gawędy
gwiazda z nieba
Więc tak, chciałam być chłopcem... Zresztą... gdybym teraz miała wybór, pewnie nadal bym wolała
No dobrze, ale dlaczego w końcu podjęłaś decyzję, że chcesz? Chyba poczułam, spotykając Wojtka, że to jest ten mężczyzna, z którym mam szansę zbudować coś poważniejszego. Ale nadal uważam, że z natury jestem kawalerem. To jest mój stan idealny, w którym najlepiej się czuję, we wnętrzu, tylko ja, skupiona na swojej pracy. Ale z drugiej strony jestem dość zachłanna na życie i na przygodę. Zdecydowałam się z ciekawości. Uwierzyłam wielu starszym osobom wokół mnie, że rodzicielstwo to rewelacyjne doświadczenie. Tyle osób to mówiło, że ja to łyknęłam. Także jestem kawalerem, który ma dziecko. Z czego najtrudniej ci było dla Kuby zrezygnować? Oj, lista jest bardzo długa. Prowadziłam otwarty dom, często wpadali znajomi, gotowaliśmy razem i gadaliśmy do późna w nocy. Mieliśmy więcej czasu we
dwójkę z Wojtkiem, który był wyłącznie moim kochankiem, teraz bywam trochę zazdrosna o jego uczucia do Kuby, mam mniej wolnego czasu, żeby zdążyć z pracą, by pisać, bardzo często wstaję o szóstej rano. Ale staram się szukać radości w rezygnowaniu, chyba na tym polega macierzyństwo. Kiedyś mądrze powiedział mi mój kolega, niegdyś seryjny podrywacz, który się ustatkował, jest wierny swojej żonie. „Jak się teraz na mnie laski rzucają, niesamowicie piękne dziewczyny, to ja się tak cieszę, że ja ich nie podrywam”. Więc ja podobnie. Jakim ojcem jest twój partner? To również typ samotnika. Kocha swojego syna, ale musi od niego odpoczywać. Ucieka wtedy do swojej pracowni fotograficznej, zdarza się, że na parę dni. Ale ja nawet to lubię, też czasem chcę pobyć sama w domu. Gdy jednak się już opiekuje Kubusiem, to jest totalnie zaangażowany, daje z siebie wszystko, wspaniale się z nim bawi. Zdecydowanie nie jesteśmy rodzicami, którzy poza swoim dzieckiem świata nie widzą. Nie zwariowaliśmy na punkcie syna. Oczywiście są momenty wielkiej czułości i szczęścia, ale mamy nadal swoje życie – i zawodowe, i pielęgnujemy naszą relację we dwoje. I wiemy już, że nie chcemy drugiego dziecka.
Agata: kurtka Stella McCartney for adidas; legginsy American Apparel; buty Melissa; naszyjnik H&M; Kuba: koszulka H&M; spodenki Ladybird; buty – własność Kuby Zdjęcie na górze: top River Island; spódnica i getry/rękawki Justyna Chrabelska; buty Vagabond; rakieta adidas
od długopisów, przez telefony, samochody, aż po związki. Nic się nie reperuje, tylko szuka się nowego. Nowe jest niezbędne, nowe towary, nowe przeżycia. Do tego dochodzi gloryfikacja niezależności. Myślę, że wiele osób uwierzyło w te sprzedawane przez media i marketingowców hasła. Czyli że to ty jesteś tego warta, a nie on jest wart twojego poświęcenia. Niełatwo utrzymać związek.
Kuba ma teraz ponad trzy lata, jest bardzo zajmującym dzieckiem? Oj tak. Raczej nie jest w stanie spędzić 40 minut w pokoju, układając w ciszy klocki, on ciągle zadaje pytania, jest Mister Dlaczego. Nie odpuści ci. Ma słownictwo co najmniej siedmiolatka. Zawsze mówiliśmy do niego pełnymi zdaniami, nie było żadnego gugania. Dziadek też traktuje go bardzo poważnie, co prawda Hegla mu jeszcze nie czyta, ale pewnie za chwilę to nastąpi. A jakie było najdziwniejsze pytanie Kuby? Och, wielu już nie pamiętam... ale ostatnio się mnie pytał, dlaczego w dzień widać księżyc, wiec musiałam szybko sięgnąć po odpowiednią książkę. Podoba nam się twoja teoria na temat szczególnej konieczności dbania o związek po narodzinach dziecka. Poprosimy o kilka porad dla czytelników GAGI, jak nie stać się dla siebie jedynie tatusiem i mamusią i zachować trochę seksapilu... Oj tak, to dla nas bardzo ważne. Od początku często zostawialiśmy Kubę z kimś z rodziny albo z nianią, by wyrwać się do filharmonii albo na kolacyjkę we dwoje. Krótkie wyjazdy, ten seks w nieoczekiwanych porach i miejscach (śmiech). Staramy się nie zapominać o swoich pasjach i o tym, co nas łączy. Pierwszy raz wyszliśmy już drugiego dnia po powrocie do domu ze szpitala – założyłam sukienkę, którą dostałam właśnie od męża, buty na szpilkach i jakoś udało mi się doczłapać do pobliskiego baru na pl. Trzech Krzyży, gdzie siedząc boczkiem na krzesełku, wypiłam lemoniadę. To było mi tak bardzo potrzebne, udowodnić sobie, że nic się nie zmieniło, że nadal będzie możliwe kulturalne, towarzyskie życie... Pewnie to się udało też dlatego, że miałam bardzo lekki poród, urodzi-
łam dosłownie w 20 minut i wszystko przebiegło bardzo sprawnie, choć nastawiałam się na godziny spędzone w szpitalu, nawet się umówiłam z kilkoma koleżankami, że będą po kolei przy mnie dyżurować, żeby nie było nudno. Rodziliście razem? Tak jest, razem w szpitalu państwowym. Choć Wojtek do końca nie wiedział, czy chce to oglądać, ostatecznie wszystko szło tak szybko, że się zdecydował, asystował mi na porodówce, i to z trzema aparatami. Po porodzie leżałam na sali z dwiema innymi paniami, z czego się bardzo cieszyłam, bo one już były doświadczonymi mamami, które umiały pomóc, pokazały mi, jak zmieniać pieluchy czy kąpać. Zresztą całą ciążę miałam modelową i dosyć przyjemną bez żadnych efektów specjalnych. W Polsce często się zdarza, że dziecko jest sprawą niemalże publiczną, pani na ulicy może ci zwrócić uwagę, że twoja pociecha jest np. źle ubrana... Spotykasz się czasem z krytyką swojego stylu rodzicielstwa? Spotkałam się ze strony mojej macoszki, która uważa, że jestem zbyt łagodna. Kuba odstawiał jedną z histerii dwulatka, rzucając się na podłogę w sklepie, w którym nie chciałam mu kupić soczku. Ja ze stoickim spokojem czekałam, aż mu minie, bo uważam, że w takim momencie jakieś krzyki, interwencje są mało skuteczne. A ją to denerwowało, że ja nic nie robię. Co nie znaczy, że jestem za wychowaniem bezstresowym... Zdarza mi się nie wytrzymać i nakrzyczeć na Kubę. Do rękoczynów nie dochodzi, ale bywam taka wściekła, że walę w coś, np. w kanapę, albo wychodzę na balkon i rzucam tam takim mięsem, że dziwię się, iż sąsiedzi to znoszą... Uważam, że dobra matka jest trochę głuchawa. Dziecko
gaga jesień 31
kurtka Stella McCartney for adidas; legginsy American Apparel; buty Melissa; naszyjnik H&M; foto: Wojtek Wieteska, stylizacja: GAGA, make-up i włosy: Karina Królak
W latach 60. posiadała samochód marki Ford, wyobrażacie sobie coś takiego? Laska nieprawdopodobna, która jeszcze sama prowadziła… W moich czasach był to już fiat mirafiori od urodzenia do matury wydaje tyle dźwięków, krzyczy, jęczy, marudzi, pyta, że część tego trzeba puścić mimo uszu, bo inaczej człowiek zwariuje. A są przecież i takie heroski, co mają więcej niż jedno i dwa.
śniadanie, obiad i kolację. Na szczęście jest też dosyć ciekawy nowych smaków. Teraz jak byliśmy na wakacjach we Francji, jagnięcinka i ośmiornica zostały przyjęte bez problemu.
Imię dla waszego syna wymyślił twój ojciec, przyjęliście tę propozycję bez zastrzeżeń? Były inne koncepcje? To ja miałam być Kubusiem! To imię po wujku Jakubie, który wychowywał mojego ojca, kiedy zginęli jego rodzice. Był to generał, który zginął bohatersko, utopił się, ratując kogoś...
A gotujecie w domu. Jakie są ulubione potrawy Kuby? Na początku to oczywiście były przecierane zupki. Czasem piekę kurczaka, takiego kupionego na targu, z ziołami i czosnkiem, albo, choć my z Wojtkiem za tym nie przepadamy, robię dla niego makaron z pomidorami. Od początku staram się, żeby jadł warzywa, żeby na talerzu były trzy rzeczy, które są kolorowe. Więc to może być kurczak, cukinia, różyczki z brokułów.
Ulubione zabawki Kuby? Narzędzia, rożne śrubokręty i młoty pneumatyczne, pewnie dlatego, że u nas ciągle gdzieś jest remont, no i aparaty fotograficzne... Na drugie urodziny Wojtek kupił mu całe pudło jednorazowych kodaków, które już niemal wypstrykał, robi całkiem niezłe zdjęcia. Najpierw interesowało go tylko fleszowanie, ale teraz śmiało podchodzi nawet do całkiem obcych osób i mówi: „Uśmiech!”. Przejmuje też twoje pasje? Ja jestem molem książkowym i sportsmenką, więc z jednej strony czytanie książek, a z drugiej jazda na rowerze i nauka pływania spadają na mnie. Jaki masz plan związany z wykształceniem syna – szkoła prywatna czy państwowa? Tak jak ty będzie studiował za granicą? Na razie idzie do państwowego przedszkola, a potem zobaczymy... Sześcioletniego dziecka do szkoły za granicą bym nie wysłała, ale już dziesięciolatka czemu nie. Kuba to prawdziwy bywalec. Napisałaś: „Taktyka naszej aktywności ruchowej i towarzyskiej zaowocowała tym, że Kuba lubi kawiarnie, restauracje, bary mleczne i jada w zasadzie wszystko. Co więcej – okazało się, że woli jadać na mieście niż w domu!”. Ma to po mamie. Ja nie znoszę niesmacznego jedzenia. Potrafię cały dzień nic nie zjeść, jeśli nie mam szans na to, co lubię, albo na to, na co akurat mam ochotę. Często wychodzimy zjeść na miasto albo do znajomych. Kubusia zabieramy ze sobą. Dokłada się jeszcze mój ojciec, który chętnie go zabiera do kawiarni, gdzie są zawsze mile kelnerki, które zawsze się z Kubusiem pobawią, a dziadek może wtedy kawkę wypić i na gazetkę zerknąć. Kuba to uwielbia, jest totalnym czarusiem, podrywaczem. Skutecznym, pomór jest totalny. No, ale kawiarnia równa się ciastka. A słodycze są problemem, walczymy z tym. Jakiś patent? Rodzynki zamiast cukierków. Ale nie da się ukryć że Kuba żelki mógłby jeść na
Macie ulubioną restaurację? Z tym jest problem w Warszawie, dlatego tak często jeździmy do Berlina. Tam jest mnóstwo knajpeczek, można konsumować bez końca i nie jest drogo. W Warszawie nie ma takiego wyboru i ceny są wysokie. W stolicy lubię włoską restaurację na piętrze pawilonu przy Międzynarodowej, gdzie są wyśmienite steki, a dziecko szkody nie wyrządzi, nie strąci rączką rosenthala. Co jeszcze można robić z dzieckiem w mieście? Zimą ratuję się koleżankami, dzwonię i bez pardonu pytam: „Co robisz, czy możemy do ciebie wpaść?”. Bez tego sobie zimy w Warszawie nie wyobrażam. Masz jakieś swoje prywatne odkrycie związane z macierzyństwem? Fascynowało mnie, że mam możliwość podglądania rozwoju człowieka, mowy, słowotwórstwa. Uwielbiam powiedzonka Kuby, np. pies hauczy albo bananas – połączenie banana i ananasa. Tak mi się to podoba, że nie wyprowadzam go z błędu. I patrzenie, jak odkrywa swoje ciało, ile radości może sprawić zabawa z własną nogą. W ogóle zmiana perspektywy, że na świat nagle patrzy się oczami dziecka. Bardzo też lubię literaturę dziecięcą, teraz jest taki wspaniały wybór, przyznam się, że sama staram się coś zrobić w tym klimacie. Zobaczymy... No i bardzo fajnie obserwować swojego rodzica, jak cieszy się z bycia dziadkiem. Twoje postanowienia wychowawcze? Jak najwięcej dawać, jak najmniej oczekiwać w zamian. Nie szufladkować, nie mówić o wadach, bo w nie uwierzy, jak najmniej używać słowa „nie”. Chciałabym, by Kuba miał więcej pewności siebie niż ja. Podążanie za dzieckiem, obserwowanie, co je interesuje, co je kręci. No i na pewno dużo sportu, mnie to bardzo pomogło i wierzę, że dzieci, które uprawiają sport, są bardziej wytrwałe, lepiej odnajdują się w grupie. Nie chciałabym natomiast, by znalazł się w jakichś snobistycznych, warszawkowych sektach. Wolę, żeby miał szanse spotykać różnych ludzi. Na takim bardziej kosmicznym poziomie – uważam, że dziecko to niezależny byt. Ja nie jestem jedynym jego światem.
32 gawędy
temat numeru: medycznie
Karmienie dzieci to temat rzeka. Zazwyczaj mamy milion wątpliwości i pytań, których nie sposób zadać lekarzowi podczas rutynowej wizyty. Dlatego GAGA spotkała się ze specjalistą, pediatrą i gastrologiem Piotrem Albrechtem, by razem z nim prześledzić proces odżywiania od momentu urodzenia po przedszkole. rozmawiała Monika Brzywczy
Agata Dudek
gaga jesień 33
Dziecko się rodzi, musimy je nakarmić. Chór położnych i lekarzy
Ciężka praca.
grzmi – tylko pierś. Niektórzy nazywają to wręcz terrorem laktacyj-
Dokładnie. Kiszki się ruszają po każdym jedzeniu. Jedni to odczuwają
nym. Co z matkami, które nie chcą lub nie mogą karmić dziecka w ten
jako bolesne, inni nie.
sposób? Przecież całe pokolenia PRL-owskich dzieci, w tym na przykład ja, wychowały się na butelce i nie mają jakichś oznak traumy.
Czyli co pan radzi – dać dziecku trochę popłakać?
Ja też należę do tej grupy. Ale sam zdecydowanie jestem zwolenni-
Dokładnie. A jeżeli uznamy, że to kolka, że płacz przekracza normy,
kiem karmienia piersią i to zalecam. Jednak pamiętajmy, że decyzja
pojawia się w określonym czasie, najczęściej późnym popołudniem
należy do tego, kto karmi. To kobieta powinna świadomie wybrać.
i dziecko macha nogami, pręży się, krzyczy… to możemy zastosować
Jeżeli z jakiegokolwiek powodu nie chce tego robić, to lepiej, żeby po-
środki dostępne bez recepty zmniejszające napięcie powierzchniowe
dała dziecku butelkę, niż karmiła piersią na siłę. Najgorszy sygnał,
pęcherzyków gazów, czyli zawierające simetikon, dimetikon, nazw
jaki może otrzymać dziecko od swojej matki, to „kocham” i „nienawi-
handlowych nie wypada mi używać. Możemy wypróbować też bardzo
dzę” równocześnie. Jeśli nie ma ona ochoty karmić i nie jest do tego
skuteczną niekiedy metodę – włączyć odkurzacz czy suszarkę.
psychicznie przygotowana, niejako odrzuca dziecko, choć podając mu pierś, formalnie karmi je czymś najlepszym. Stan takiej dwoistości
Odwrócić uwagę, tak?
dzieci wyczuwają bez trudu. W takim wypadku pod względem psy-
Tak, bo niektórzy uważają, że część tych objawów kolkowych to jest
chologicznym, a konsultowałem to także ze specjalistami, lepiej jest
nadmierna wrażliwość dziecka na bodźce zewnętrzne i taki jednostaj-
karmić butelką z miłością niż piersią z wewnętrzną niechęcią.
ny szum fantastycznie na niektóre niemowlaki działa. Czasem zresztą matki taką nadreaktywność powodują, nieustannie gugając nad ko-
Jeśli jednak konieczne będzie karmienie mlekiem modyfikowanym, jakie wybrać, na co w składzie zwrócić uwagę?
łyską. Dziecko potrzebuje też trochę spokoju. Zmęczona i zdenerwowana matka też może być przyczyną kolki czy też niepokoju dziecka
Jeśli nie ma żadnych obciążeń alergicznych w rodzinie, jeżeli dziecko
i płaczu. Bo matka i dziecko to są naczynia połączone. Zdenerwowana
jest urodzone o czasie i wszystko przebiega prawidłowo, to wybiera-
matka – zdenerwowane dziecko. Zdenerwowane dziecko – zdener-
my dowolne mleko modyfikowane oznaczone numerem 1. Wszystkie
wowana matka. I potem trudno dociec, gdzie jest przyczyna, a gdzie
znajdujące się na rynku mleka są zgodne z normą europejską. Różni-
skutek. Ale pamiętajmy, że kolka może być też następstwem alergii
ce oczywiście istnieją, ale są stosunkowo niewielkie, dotyczą stopnia
na białko krowie, zarówno spożywane w postaci mleka modyfikowa-
modyfikacji, różnych dodatków, z których część to niekiedy bardziej
nego, jak i tego przyjmowanego przez matkę.
marketingowe chwyty niż rzeczywiste przewagi. Nie ma naukowo przeprowadzonych badań, które udowadniałyby istotny wpływ wyboru ja-
Kolejny wielki temat: alergie, coraz częściej diagnozowane. Czy
kiejś marki mleka na różnice rozwojowe dzieci. One wszystkie spełniają
kiedy w pierwszym okresie życia, jeśli karmimy piersią, nie będzie-
normy i zapewniają prawidłowy rozwój. W tej chwili jest np. pewnego
my jeść alergenów, czyli czekolady, cytrusów, mleka, to zmniejszymy
rodzaju moda na probiotyki, które niekoniecznie i nie wszystkie aż tak
prawdopodobieństwo zachorowania dziecka na alergię?
wspaniale wpływają na rozwój. Natomiast naprawdę istotną rzeczą
Takie zalecenia dotyczą rodzin, w których jest obciążenie alergiczne
jest ilość białka. Powinna być bliżej dolnej granicy normy. Chroni to
z którejkolwiek ze stron, matki, ojca. A u nas obecnie jest moda, że
przed otyłością, cukrzycą i innymi tzw. chorobami cywilizacyjnymi.
niemal każda matka stosuje dietę chroniącą przed alergią. To bez sen-
Najgorszy sygnał, jaki może otrzymać dziecko od swojej matki, to „kocham” i „nienawidzę” równocześnie. Jeśli nie ma ona ochoty karmić i nie jest do tego psychicznie przygotowana, niejako odrzuca dziecko, choć podając mu pierś, formalnie karmi je czymś najlepszym
su, a czasem nawet może być szkodliwe. Dla matki oczywiście, bo ona W pierwszym okresie częstą i bardzo męczącą przypadłością u nie-
musi mieć siły, by wychować to dziecko przez następne co najmniej
mowlaków są kolki – problem jelitowy. Dlaczego występują i czy jest
18 lat, i nie ma się w tym czasie zamienić w wór rozpadających się kości.
jakaś skuteczna metoda, by im zapobiec?
A tutaj dieta bezmleczna, bezjajeczna… Dochodzi do tego, że ona nie
Kolka to jest temat rzeka. Prawdę mówiąc, nauka nie powiedziała
ma co jeść, chudnie, a w tym czasie w pokarmie ma coraz więcej toksyn
jeszcze ostatecznie, co to jest kolka. Natomiast często jest to roz-
płynących z rozpadu jej tkanki tłuszczowej. Tam właśnie się kumulują
poznanie na wyrost. Zdrowe dziecko ma prawo krzyczeć, wrzeszczeć,
DDT, dioksyny, metale ciężkie i w sytuacji gwałtownego odchudzania
brzydko mówiąc, średnio nawet 2,5–3 godziny dziennie ze stoperem
się w czasie karmienia piersią wszystkie przechodzą do pokarmu.
w ręku. Dopiero powyżej tej granicy można uznać, że coś jest nieprawidłowego, i przypisać to kolce. Więc często jest to nadwrażliwość
Ale z cytrusów czy czekolady chyba lepiej zrezygnować?
matek, zrozumiała, bo każdy chce się wyspać, kiedy niedosypia i kar-
Można nie jeść cytrusów, nowalijek, dużych ilości surowych warzyw,
mi piersią. Natomiast dziecko ma prawo płakać.
owoców. To nie znaczy, że w ogóle tego nie można. Trzeba się trochę ograniczyć, obserwować, jaka jest reakcja dziecka. Nie należy też na
Ale skąd ten płacz?
pewno wypijać litrów mleka, zgodnie z popularnym niegdyś przekona-
Lęk egzystencjalny – nazwijmy to ogólnie. Do momentu narodzin dziec-
niem, że to wzmaga laktację. To mit. Laktacja zależy od głowy, jeśli
ko funkcjonuje w idealnych warunkach. Jedzenie płynie samo, prosto
ktoś chce karmić i dziecko będzie przystawiane – pokarm będzie.
do krwi, bez udziału przewodu pokarmowego, można nic nie robić. A od kiedy się przyszło na ten straszny świat, każą co chwilę, to znaczy we-
Kiedy rozszerzać dietę dziecka, czy szósty miesiąc to jest ten naj-
wnętrzna siła każe, jeść. Zjemy za dużo, za mało, za szybko, za wolno,
lepszy czas?
nałykamy się powietrza, poza tym trzeba to strawić, wydalić…
Tak, chyba że już wcześniej, a to się dosyć często zdarza, dziecku
„Jeśli mamy wobec gospodarzy długi wdzięczności, nie podkreślamy tego zbyt wyraźnie jakimiś darami, a już nigdy w obecności innych osób. Drobne podarunki możemy zawsze przynosić dzieciom, zwłaszcza małym.” Maria Iwaszkiewicz Gawędy o przyjęciach
34 gawędy
temat numeru: medycznie
zaczyna nie wystarczać. Można to wyśledzić z wykresu wagi, który
A co powinno być takim zdecydowanie alarmującym sygnałem dla
powinien być nanoszony w książeczce zdrowia. Jeśli około 4.-5. mie-
matki, że jej dziecko być może ma alergię, że może powinna zrobić
siąca zaczyna się zjazd w dół, a jeszcze dodatkowo niemowlę wodzi
badania?
wzrokiem za tym, co jedzą domownicy, to jest to znak, że warto już
Podstawowym i najczęstszym objawem alergii są zmiany skórne: wy-
coś wprowadzać. To może być 5., 6., 7. miesiąc, natomiast nie można
sypka, swędzenie, sączenie. Kiedy dziecko często się drapie, potrafi
tego przegapić. Jeżeli nadal będziemy karmić tylko piersią, możemy
wyglądać jak upiór. Innym bardzo częstym, choć łatwo przeoczanym
doprowadzić do tego, że potem dziecko nie będzie już nic oprócz piersi
objawem są żyłki krwi na powierzchni stolca. Dziecko może też prze-
chciało… nawet do 3-4 lat. A to już jest absurd i absolutnie niewystar-
stać przybywać na wadze, nie chce jeść… no, bo mu to zwyczajnie
czający pokarm dla tego wieku.
szkodzi. Wtedy warto poprosić pediatrę o skierowanie na badania.
Od czego zaczynać urozmaicenie diety?
Na jednym z blogów dotyczących karmienia małych dzieci znala-
Prawdę mówiąc, nie ma jakichś złotych reguł, często zależy to od ży-
złam taką opinię: „Zainteresowanie właściwym odżywaniem dziecka
wieniowych zwyczajów w danym kraju. Np. Francuzi już w 5. miesiącu
bardzo szybko się kończy. Starsze maluchy są karmione ciastkami,
potrafią dać dziecku kawałek sera. U nas zazwyczaj zaczynamy od
czipsami, batonikami, które popijają słodzonymi napojami, np. colą,
kleiku ryżowego i jeśli nie ma obciążeń alergicznych, może wejść też
i pies z kulawą nogą nie zainteresuje się tym, że są to zupełnie bez-
przecierana zupa warzywna. Mogą być to owoce tarte, odrobina soku.
wartościowe, a na dłuższą metę wręcz szkodliwe produkty. Można
Trzeba próbować i patrzeć, co dziecko z tym zrobi.
odnieść wrażenie, że część matek, które skończyły karmienie swoim mlekiem o tak wspaniałych i cudownych właściwościach, uważa, że
W naturze jest tak, że jeżeli ssak jest zdolny jeść sam, to znaczy matka upoluje, przyniesie, a on zjada, to natychmiast dostaje, brzydko mówiąc, kopniaka i jest odstawiany od piersi. Cały nasz rozwój polega przecież na odcinaniu pępowiny i coraz większym usamodzielnianiu się
A odstawianie dziecka od piersi, jest jakiś idealny moment? Sprawa indywidualna. To zazwyczaj decyzja matki, ale czasem bywa,
swój żywieniowy obowiązek spełniły i od tej pory hulaj dusza i to, czym żywi się dziecko, już nie jest takie istotne”.
że dziecka, które się nagle samo odstawia i pewnego dnia piersi już
Dużo w tym racji…. Tak rzeczywiście często się zdarza, a sposób odży-
nie chce. Ale faktycznie są takie ssaki gotowe ssać i sześć lat. My-
wiania ważny jest do końca życia, a w pierwszych latach szczególnie.
ślę że optymalny moment to, gdy dziecko ma ok. roku. W naturze
I na pewno trzeba kontynuować to, co zaczęliśmy w pierwszym roku,
jest tak, że jeżeli ssak jest zdolny jeść sam, to znaczy matka upolu-
oczywiście zmieniając trochę formę, bo już nie samym mlekiem czło-
je, przyniesie, a on zjada, to natychmiast dostaje, brzydko mówiąc,
wiek żyje. Ale swoją dawkę mleka powinien mały człowiek dostać,
kopniaka i jest odstawiany od piersi. Cały nasz rozwój polega prze-
żeby mieć zdrowe kości za 30-40 lat. Natomiast reszta to powinny być
cież na odcinaniu pępowiny i coraz większym usamodzielnianiu się.
warzywa, owoce. Na pewno nie cola, nie czipsy, nie hektolitry soków.
Roczne dziecko zostawione samo w kuchni, w sytuacji hipotetycznej
Nie ciastka, choć one nie są zakazane, ale na pewno lepszą metodą
oczywiście, jedzenie ostatecznie znajdzie i zje. Zresztą w tym okresie
są słodycze raz w tygodniu, wtedy, jak to mówią, dużo i do upadłego.
pokarm matki nie ma już takiego znaczenia ani odpornościowego, ani
Bo na raz i tak dziecko dużo nie zje, nie da rady – a ratujemy zęby, no
żywieniowego. Przewlekanie karmienia to jest albo duża przyjemność
i nawyki żywieniowe. Dzieci powinny być pojone głównie czystą wodą,
matki, albo przyjemność dziecka, też duża. Ale kiedyś to trzeba prze-
gdy tak będzie w pierwszych latach, to zostanie im to do końca życia.
rwać. Tylko w krajach Trzeciego Świata Światowa Organizacja Zdro-
Gdy się przyzwyczają, że najlepszym sposobem gaszenia pragnienia
wia zaleca karmienie do trzeciego roku życia, bo inaczej dziecko nie
jest słodki sok albo słodzone herbatki – czysty chwyt marketingowy
przeżyje, umrze z głodu lub zatruje się nieświeżym jedzeniem, wodą.
dla matek – przekonać je, że pije się z potrzeby, a nie dla przyjemności, będzie trudno. A co jeszcze jest pana zdaniem takim typowo polskim złym, drażniącym zwyczajem żywieniowym? Latanie za dziećmi z jedzeniem. Dziecko trzeba przyzwyczaić, że o stałej porze kuchnia wydaje posiłek. Dziecko zjadło tyle, co zjadło, i do następnego razu musi wytrzymać. Trudno. Może ewentualnie dostać jakiś owoc, który i tak był w planach, ale niech „poniesie konsekwencje” swojego marudzenia przy stole. Żadne zdrowe dziecko nie da się zagłodzić, gdyż ma fantastyczną własną regulację, którą my, dorośli, potrafimy mistrzowsko zepsuć. Czyli jeżeli mam dziecko niejadka… To ma sobie takie być. Jeżeli krzywa wagi jest prawidłowa, nawet bliższa dolnej granicy, dajmy mu spokój. Czasem matkom się wydaje, że dziecko powinno zjeść nie wiadomo ile. Moje osobiste wnuki są na granicy trzeciego percentyla już od dwóch lat i nic się złego nie dzieje. Jedzą bardzo zróżnicowaną dietę, ale w ilościach, które dyktują same.
36 gawędy
temat numeru: medycznie
Czyli nadal istotne są te konkretne, ustalone godziny posiłków…
obok żadnego klauna w śmiesznym żółto–czerwonym ubraniu, co ro-
Bardzo, i nadal powinno być ich pięć: śniadanie, drugie śniadanie,
bić wtedy, jak reagować na to bałwochwalcze zauroczenie ewidentnie
obiad, podwieczorek i kolacja. Trudne do utrzymania, ale wykonalne.
niezdrowym, ale jakże atrakcyjnym dla niego pokarmem? Trzeba to regulować. Jeśli zje się raz na jakiś czas, od święta, to pro-
A dlaczego dzieci tak uwielbiają słodycze?
szę bardzo. To nie zabija. Zwłaszcza że fast foody dostosowują się
To bardzo proste. Jest to atawizm zapisany w genach. Słodkie roz-
do wymogów współczesnej dietetyki i trochę się jednak reformują.
poznają już płody wewnątrzłonowo. Dlaczego? Bo w naturze prawie
Ale już nie urządzałbym tam imienin, urodzin, bo to podtrzymuję tę
w stu procentach to, co słodkie, jest nietrujące. Dlatego jesteśmy za-
fanatyczną w niektórych przypadkach fascynację.
kodowani na słodkie jako bezpieczne. A jeszcze jak się do tego przyzwyczaimy, o co nietrudno, bo cukru pod każdą postacią jest teraz dostatek, nie trzeba szukać słodkich korzonków albo owoców w lesie.
Dlaczego mówi się, że małym dzieciom nie powinno się za bardzo przyprawiać potraw? Nie wiem. Jedzenie ma być kolorowe, pachnące, mało słodkie, mało
Jeśli już jakiś słodycz musiałby pan wybrać, żeby zaspokoić dziką
słone. Inne przyprawy absolutnie wchodzą w grę.
żądzę słodkości swoich dzieci, wnuków, co by to było? Od czasu do czasu czekolada. Cukierki nie. Po prostu dlatego, że cze-
Jak to jest ze smakiem? Słyszałam opinię, że zmienia się co sie-
kolada ma przynajmniej jakieś wartości odżywcze, no i nie trzymamy
dem lat. To prawda? Czy siedmiolatek nagle staje się otwarty na
jej w ustach tak długo jak cukierków, co ma znaczenie dla zębów.
nowe smaki, czy otwartość na nie można pielęgnować na co dzień? Jak?
Są dzieci, które od urodzenia mają ochotę spróbować wszystkiego, a inne działają w pewnych fazach. Przez ileś lat będą odmawiać zjedzenia szpinaku, a potem nagle im zasmakuje. Są fazy abnegacji wszystkiego, aby pokazać matce, kto tu rządzi. Dziecko przez trzy lata je tylko kotleta i nic innego nie weźmie do ust
A czy gorzka czekolada jest zdrowsza od mlecznej?
To jest kwestia dosyć indywidualna. Są dzieci, które od urodzenia
Nie. Dla dziecka nie ma różnicy, a mleczna wręcz bywa ważnym źró-
mają ochotę spróbować wszystkiego, a inne działają w pewnych fa-
dłem wapnia i magnezu.
zach. Przez ileś lat będą odmawiać zjedzenia szpinaku czy pomidora, a potem nagle im zasmakuje. Są fazy abnegacji wszystkiego, aby po-
W opinii wielu rodziców bardzo ważnym elementem odżywiania
kazać matce, kto tu rządzi. Dziecko przez trzy lata je tylko kotleta i nic
potomka jest mięso. I tu pojawia się dylemat: jakie wybrać? Często
innego nie weźmie do ust. Ale zazwyczaj jeśli da mu się coś posmako-
najprostszym gestem jest zaoferowanie dziecku parówki lub kurczaka
wać bardzo wcześnie, jak również jadła tę potrawę karmiąca je matka,
– łatwo pogryźć, białe, delikatne mięso… a tak naprawdę parówka to
to potem częściej nie będzie miało oporów, by samemu skosztować.
zmielone mięsne odpady, zaś kurczaki są nafaszerowane hormonami.
Jest to tzw. programowanie żywieniowe.
Żadne z nich chyba się dla dziecka nie nadaje? Podobno już nie ma zdrowego mięsa na świecie. Co nie znaczy, że
Z czego wynika otyłość małych dzieci – z predyspozycji czy z prze-
wszystko, co jemy, jest niezdrowe, bo gdyby tak było, to żylibyśmy
karmiania?
coraz krócej, a tak nie jest. Na przykład narzekamy na konserwanty,
Z predyspozycji z jednej strony, ale w większości przypadków z prze-
a dzięki nim nie pożeramy takiej ilości aflatoksyn, które są zabójcze
karmienia. Z lęku matek, że zagłodzą dziecko. W ogóle to jest bar-
dla naszej wątroby, bo rakotwórcze itd. A wracając do mięsa, to w ogó-
dzo polska przypadłość ten paniczny strach, że na pewno umrzemy
le nie należy z nim przesadzać. Już dzisiaj wiemy, że nadmiar białka
z głodu. Pewnie ma swoje historyczne uzasadnienie, ale dziś jest już
sprzyja otyłości, cukrzycy i wielu innym chorobom cywilizacyjnym.
bezzasadny. Z tym trzeba walczyć.
A poza tym można je pozyskiwać też z mleka, jajek, serów. Nie samym mięsem człowiek żyje. Jeśli już jeść, to urozmaicone, raz takie, raz siakie. To jest najbezpieczniejsze.
Jak? Po prostu zdać się od urodzenia na instynkt dziecka. Czyli dać mu decydować, ile chce zjeść, i nie denerwować się, jak nie zje.
Czy możemy ufać reklamie, że tym, czego bardzo potrzebuje nasze dziecko, są np. danonki, które wzmocnią budowę kości? Jak sprawdzać
Ale czasem niemowlaki mają tendencję do wiszenia na piersi przez
takie informacje?
pół dnia.
Powiem tak: one mogą być zdrowe i niezdrowe równocześnie. Na pew-
No to oczywiście trzeba regulować, bo dzieci mają skłonność, by
no zaspokajają pewne potrzeby dziecka, bo są skoncentrowaną for-
pierś traktować jak poduszkę, smoczek i nie wiadomo co jeszcze. Ale
mą i wapnia, i białka. W sensie zawartości ta reklama mówi prawdę.
10–20 min, maksymalnie 30 min powinno im w zupełności wystar-
Ale jeśli się zjada ich za dużo albo całą dietę oprzemy na tym tylko
czyć. Potem pierś trzeba z buzi wyjąć i nauczyć dziecko, że zasypiać
produkcie, to nie jest to zdrowe. Reklamy radzę traktować z rezerwą,
można też w inny sposób.
pamiętajmy, że to jednak jest przede wszystko marketingowy zabieg, a nie życzliwa porada. Jeśli mamy zróżnicowaną dietę, to niepotrzebPiotr Albrecht – pediatra, adiunkt Kliniki Gastroenterologii i Żywienia Dzieci Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, współautor książki (wraz z Hanną Szajewską) „Jak żywić niemowlęta i małe dzieci”.
ne nam są te wszystkie reklamowane fajerwerki.
I ostatnie pytanie – często pierwsze miseczki, w których podajemy dziecku zupki, są zrobione z melaminy. W ostatnich latach dużo się mówi o jej szkodliwości, czy powinniśmy unikać takich naczyń?
Chcemy chronić dziecko przed śmieciowym, bezwartościowym
Myślę, że jeśli to tylko możliwe, kontaktu tworzyw sztucznych z żyw-
jedzeniem, ale w którymś momencie pojawia się nieposkromiona
nością powinniśmy unikać i jest to możliwe, choć strat w tradycyjnym,
i niewyjaśniona miłość do fast foodów, nie możemy przejść spokojnie
tłukącym się sprzęcie uniknąć się nie da.
38 gawędy
temat numeru: zabawnie
czyli jak przechytrzyć niejadka Nasze babki nie miały wcale racji, mówiąc, że jedzenie jest świętością i nie należy się nim bawić, tylko je jeść. Najnowsze trendy w wychowaniu dzieci sugerują coś zupełnie innego. Jedzeniem można, a nawet trzeba się bawić. Agnieszka Dale
gaga jesień 39
Już pod koniec lat 70. pojawiły się niezwykle popularne podręcz-
likowskiej wydanej po raz pierwszy w 1977 roku (więc w tym samym
niki dla rodziców dzieci niejadków, które miały na celu skłonienie ca-
czasie co jej zachodni odpowiednik „Play with Food” Freymanna), by
łych rodzin do zabawy i wspólnego przygotowywania posiłków. I tak
wraz z mamą zrobić myszki z białego sera, domki z herbatników, lu-
na przykład popularny w Stanach Zjednoczonych autor Saxton Frey-
dziki z parówek, pomidorowe muchomory czy wreszcie jajkowe rega-
mann w książce „Play with Food” po raz pierwszy wydanej w 1977
ty? Tylko dlaczego tej wielce popularnej książki się nie wznawia? Na
roku sugerował, że im więcej mały człowiek poświęci czasu na za-
jednym forum książkowym znalazłam taki wpis: „Zdobycie »Kuchni
bawę swoim „papu”, wyławiając ze swej zupy groszek, czyli „zielone
pełnej cudów« zajęło mi dwa lata czatowania na Allegro”.
oczka”, tym chętniej zasiadać będzie w przyszłości do stołu. „Zamiast zmuszać pociechę do jedzenia bananów, nazwij banany żyrafami,
Nie tylko książki kulinarne, ale i nowoczesna literatura piękna oraz filmy
a z kolorowych papryk zrób wspólnie z dziećmi ludki jak z kaszta-
rysunkowe dla dzieci obfitują w przykłady na to, że zarówno Freymann
nów” – twierdził ten niezwykle lubiany przez amerykańską młodzież
jak i Terlikowska już w latach 70. mieli rację, sugerując, że wspólne goto-
artysta malarz i ojciec trojga dzieci, które z pewnością udało mu się
wanie posiłku z dzieckiem wzmaga jego apetyt. W kultowej książeczce
utrzymać po części ze swojego kulinarnego pisarstwa, bo jego książki
autorstwa Susso i Chauda „Lalo gra na bębnie” wypuszczonej w tym
wznawiane są od ponad 30 lat.
roku przez wydawnictwo Zakamarki jest taka piękna scena, w której cała rodzina nakrywa stół na śniadanie: „Mleko idzie / Idą płatki / Idzie
Podobnie brytyjska kultowa książka kucharska „Baby and Toddler
chleb / Idzie masło / I jaja!”. A potem wszyscy siedzą przy stole i jedzą
Meal Planner” autorstwa Annabel Karmel (również matki trójki dzie-
ze smakiem, a Babo, najmłodszy z całej czwórki, wcale nie je, tylko „pać-
ci) doczekała się już czterech wznowień, choć wydana została po raz
ka”, i nikt się tu na niego nie denerwuje. W jednym z odcinków lubianej
pierwszy nie tak dawno, bo w 1991 roku. „Jeśli dziecko nie chce jeść
przez dzieci „Świnki Peppy” świnka George zjada sałatkę dopiero wtedy,
widelcem, może chętniej sięgnie po chińskie pałeczki” – mówi Kar-
gdy pomidory, cukinia i sałata ułożone zostają przez dziadka świnkę na
mel, której przepisy aż kipią dobrymi radami: „Małe dziecko chętniej
kształt ukochanej przytulanki George’a – zielonego dinozaura.
zje miniaturowe ciasto upieczone specjalnie dla niego, przez nie, niż ukrojony kawałek tortu. Dlatego staraj się robić w domu miniaturo-
Zabawa jedzeniem była zawsze tematem chętnie podejmowanym
we zapiekanki, kotleciki i klopsy, a nie odkrajać dla dziecka kawałki
przez artystów. Barwne kompozycje twarzy z warzyw i owoców two-
z większej całości”. Cóż jednak z tego, że przepisów jest tu ponad 200,
rzył już przed wiekami znany malarz Archimboldo. Uszy muchomory
jeśli okraszono je rysunkami owoców i warzyw o całkowicie zgniłych
i włosy jak kiście winogron z obrazów Archimbolda miały inspirować
uśmiechach autorstwa Nadine Wickenden… Brr, aż nie chce się goto-
surrealistów pokroju Salvadora Dalego, może więc zdołają zachwycić
wać! Z wielką tęsknotą myślę o mojej pierwszej książce kucharskiej
i nasze dzieci? Śmiesznie jest mieć zamiast noska ziemniak? Bardzo.
z apetycznymi rysunkami Ewy Salomon. Bo kto z dzisiejszych rodzi-
Na następnych stronach kilka prostych pomysłów na to, jak nakłonić
ców nie sięgał w swojej młodości do „Kuchni pełnej cudów” Marii Ter-
dzieci do jedzenia, nie uszczuplając przy tym domowego budżetu:
„Poza przyjęciami i podejmowaniem gości istnieje życie codzienne. (…) w rozmowach z koleżankami na tematy gospodarskie raz po raz powraca temat zmora. Co podać na kolację?” Maria Iwaszkiewicz Gawędy o przyjęciach
40
gawędy
temat numeru: zabawnie
Muchomory
kroimy na kawałki i za pomocą form do ciastek wycinamy w nich kształ-
Składniki: Jajka, pomidory, majonez.
ty, np.: misia, kota, psa, serduszek etc. Zamaczamy kawałki chleba w
Wykonanie: Jajka gotujemy i obieramy, pomidory obieramy ze skórki,
miksturze i smażymy na patelni z dodatkiem oliwy, aż obie strony się
kroimy w łódki i przykrywamy „główki” jajek, jakby to były czerwone
zarumienią. Chlebowe wycinanki można też podawać zamiast zwy-
kapelusze. Z wierzchu nakrapiamy majonezem. Jeśli ktoś nie lubi ma-
kłych pajdek chleba, jako misiowe lub serduszkowe kanapki.
jonezu, może go zastąpić twarożkiem. W wersji ekskluzywnej można zastąpić kurze jaja przepiórczymi, a zamiast pomidorów użyć łososia lub szynki.
Krasnoludek
Maria Iwaszkiewicz Gawędy o przyjęciach
Archimboldo na talerzu Składniki: Marchewka, pomarańcze, kiwi, groszek, maliny, pomidory
Składniki: Czerwone papryki, rzodkiewki, por.
lub to, co mamy akurat w lodówce – im więcej kolorów, tym lepiej.
Wykonanie: Czapki krasnali robimy z końcówek papryk, główki z rzod-
Wykonanie: Owoce i warzywa myjemy, kroimy i kładziemy na du-
kiewek, a tułów z pora. Jeśli surowy por nie przejdzie nam przez gar-
żej tacy na stole. Każde dziecko biorące udział w zabawie na wła-
dło, można go zastąpić selerem naciowym.
snym talerzu tworzy kompozycję, która ma przypominać twarz. Dla
Krokodyl
„Na przyjęcie gargantuiczne chyba nieodzowny będzie pasztet. (…) To stara potrawa! Przecież były specjalne cechy pasztetników. A w wielkich zamkach trzymało się specjalnego kucharza tylko do pasztetów”
Na podstawie książki „Baby and Toddler Meal Planner” Annabel Karmel
młodszych dzieci zabawie tej może towarzyszyć głośne nazywanie kolorów lub liczenie elementów twarzy, np.: „jeden zielony nosek”,
Składniki: ogórek, rzodkiewki, marchewka
„cztery rude piegi” etc. W czasie zabawy można też nakłaniać dzieci
Krokodyl to pokarbowany ogórek o oczach z rzodkiewek
do zakładania malin na palce i do „połykania” malinowych paznokci.
i marchewkowym języku.
Po zabawie ze wszystkich warzyw gotujemy wspólnie z dziećmi zupę warzywną, a z owoców – kompot.
Przepisy na muchomory, krasnoludka i krokodyla na podstawie książki „Kuchnia pełna cudów” Marii Terlikowskiej
Marchewkowe papugi
Chlebowe wycinanki
w swojej kuchni papugi z marchewki, a inny artysta kuchni James
Składniki: Jajko, 2 łyżki stołowe mleka, szczypta cynamonu, chleb,
Parker rzeźbi kwiaty w owocach mango. Jeśli w naszej kuchni zabrak-
oliwa z oliwek.
nie mango, warto choć wyskrobać serduszka z ziemniaków ku radości
Wykonanie: Bijemy jajko, mieszamy z mlekiem i cynamonem. Chleb
całej rodziny i podać je na obiad ze sznyclem. Udanej zabawy!
Znany w Ameryce szef kuchni z San Francisco Jimmy Zhang struga
gaga jesień
„(…) spożywa się je, nie przerywając gry w karty i nie brudząc rąk. Nazwa sandwicze pochodzi od nazwiska lorda angielskiego Johna Sandwicha (1718-92), zapalonego karciarza, który je wymyślił” Sabina Witkowska Nastolatki gotują
41
42
gawędy
temat numeru: nostalgicznie
Nie chc¢ jeÂå, no i czeÂå! Kto nie ma przykrych wspomnień z dzieciństwa związanych z jedzeniem, może uważać się za szczęśliwca. Większość z nas blednie na samo wspomnienie tłustego kożucha na mleku i szpinakowej papki w przedszkolu. Zasady żywieniowe były kiedyś bezlitosne, a nasi rodzice święcie przekonani, że dziecko, przede wszystkim, musi dobrze zjeść. Dobrze znaczy: dużo. Ale przecież nie byliśmy bezbronni. Uzbrojeni w dziecięcą fantazję pozbywaliśmy się niechcianych porcji na różne sposoby. Wysłużony dywan w jadalnym, doniczki z kwiatami na parapecie czy stół z szufladą wiedzą o tym coś niecoś. Agnieszka Berlińska
Wcinanie obiadu nigdy nie będzie tak atrakcyjne jak grzebanie w torbie mamy, zabawa kluczami czy choćby bazgranie po dokumentach
Anna Łuczyńska
Najsłynniejszym polskim niejadkiem jest Tadek, bohater bajki
Mama Magdy, z zawodu nauczycielka, do wszystkiego miała pedago-
Wandy Chotomskiej „O Tadku Niejadku, babci i dziadku”, mój faworyt
giczne podejście. Do karmienia córki również. Zamiast ziemniaków,
pośród Bajek-Grajek. Przezabawne teksty, wpadająca w ucho muzyka,
kotleta i surówki, Magda zjadała fryzury z purée ziemniaczanego, oczy
no i Kwiatkowska w roli babci, Bińczycki jako dziadek są nie do prze-
z pomidora, usta z kotleta i kalafiorową brodę. Albo mapy świata. Rów-
bicia. Tadka Niejadka powinni posłuchać wszyscy rodzice wybrednych
nie skuteczna, ale mniej pracochłonna była metoda mamy Kasi. Talerz
dzieciaków, bo morał z tej bajki płynie dla całej rodziny. „Nie chcę
kaszki manny zamieniała w kwiatek, zdobiąc go dżemem. Plamka na
mleka, bo z kożuchem. Nie chcę ciasta, bo za kruche. Nie zjem jajek,
środku i łezki płatków wokoło. – Zjadałyśmy z siostrą pierwszy pła-
bo na twardo, i serdelka, bo z musztardą. Precz z owsianką i kaszanką,
tek, potem drugi, trzeci – i już było po kwiatku – mówi Kasia. Paulina,
i z kluskami także precz! Bo jedzenie to okropnie nudna rzecz. Nie chcę
mama czterolatka Maćka, nie bawi się w rękodzieło. Po prostu bierze
jeść, no i cześć!”. Pod wyznaniem Tadka podpisałaby się większość
syna pod włos. – Robię gadające kanapki, które prowokują Maćka: „Nie
dzieciaków, gdyby tylko umiały pisać. Wcinanie obiadu nigdy nie bę-
zjesz mnie! Nie uda ci się!”. Działa niezawodnie.
dzie tak atrakcyjne jak grzebanie w torbie mamy, zabawa kluczami czy
„Dla gości z zagranicy ładnie byłoby podać na fajansie z Włocławka. Jeśli przewidujemy jakąś potrawę myśliwską, jakąś zwierzynę – dobrze jest mieć sztućce z oprawą z rogu” Maria Iwaszkiewicz Gawędy o przyjęciach
choćby bazgranie po dokumentach. I chociaż według wszelkich porad-
Rodzice przemytnicy
ników nie należy łączyć jedzenia z zabawą, by nie mieszać porządków.
Jak nakłonić dziecko do jedzenia w ogóle to jedna sprawa, ale jak na-
Każdy, kto karmił małe dziecko, przyzna jednak, że odrobina inwencji
kłonić je do zjedzenia czegoś, czego za nic w świecie nie chce tknąć – to
przy kuchennym stole bardzo się przydaje.
sprawa druga, trudniejsza. Niewiarygodne, ale od ponad dwóch lat bezskutecznie próbuję przekonać moją córkę do spróbowania truskawki.
Fryzury z purée i gadające kanapki
Nie martwi mnie to z powodów zdrowotnych, ale ubolewam nad tym,
18-letni Kacper wspomina słynne kanapki babci. – Okrawała chleb ze
ile dziewczyna traci. Zimny arbuz w letni upał? Fuj! Dojrzałe poziomki
skórki, żeby nie były za twarde. Potem dzieliła je na kawałki i układała
na leśnej polanie? Ohyda! Placek ze śliwkami? Owszem, ale bez śliwek.
w szereg. To był pociąg. Pytała: ile zjesz wagoników? Kiedy przechodzi-
Owoce przemycam za to w innych daniach. Na przykład śliwki, morele
łem okres fascynacji żołnierzykami, wagony zastąpiła czołgami – śmieje
czy brzoskwinie dobrze się maskują w sosie pomidorowym do spaghet-
się Kacper. Nie został czołgistą, ale wyrósł na wielkiego chłopaka.
ti, a jabłka z cynamonem akceptowane są jako dodatek do ryżu lub
44
gawędy
temat numeru: nostalgicznie
Nie było żadnych przepychanek ani ciśnień, po prostu obowiązywała zasada, że mogę wstać od stołu, dopiero kiedy zjem. A ja bawiłam się w staw. Warzywa w zupie były rybami, groszek rozmawiał z marchewką
makaronu. Wybieram rurki lub muszelki, w które wciska się jabłeczna „Przyjęcie dla najmłodszych jest bardzo trudne do zrealizowania. Ale nim przystąpię do rzeczy, pragnęłabym określić, kogo nazywam „najmłodszymi”. Zaliczam do nich przedszkolaków i dzieci do lat ośmiu. (…) Właściwie za najmłodsze uznaje się dzieci, którym jeszcze można narzucić, co mają jeść i jak, oraz w co mają się bawić” Maria Iwaszkiewicz Gawędy o przyjęciach
była forma tej potrawy. Innym patentem na przemycenie surowizny
masa, w przeciwnym razie Jagoda wyjadłaby sam makaron. Z kolei
był w jego domu serek waniliowy z jabłkiem startym na tarce o dużych
Paulina, która ma podobny problem ze swoim synem, miksuje gruszkę
oczkach. Do dzisiaj jest to jego ulubione śniadanie.
z kalafiorem i podaje jako purée z ziemniaków. Trudno uwierzyć, że to przechodzi. A jednak. Dzieci, wyrabiając sobie opinię na temat potraw,
Za mamusię, za tatusia oraz inne negocjacje
wcale nie muszą kierować się smakiem. Równie ważne są wygląd,
Według „starej” szkoły żywienia, którą praktykowały nasze babcie
konsystencja, a nawet nazwa. Czy „jaja na twardo” brzmią smacznie?
i mamy, dzieci musiały jeść określone potrawy w określonej ilości,
Zbyszek jako wielką atrakcję z dzieciństwa zapamiętał kiełbasiane łó-
niezależnie od indywidualnych potrzeb czy preferencji. – Babcia nie
deczki z groszkiem na pokładzie. Jego ojciec kroił grubą kiełbasę ze
miała litości. Mówiła: „Nie wyjdziesz na dwór, dopóki nie wypijesz
skórą w cienkie plastry i smażył na patelni. Kiedy brzegi zawijały się
całego mleka”. A na mleku tworzył się gigantyczny kożuch. Już na
do góry, wsypywał do każdego plastra groszek konserwowy. Nie wy-
sam widok było mi niedobrze – mówi dalej Zbyszek. Sam, karmiąc
daje się to szczególnie smaczne, dla Zbyszka największym walorem
swoje córki, stosuje klasyczny chwyt „leci samolot do hangaru” i „za
gaga jesień
mamusię, za tatusia”, urozmaicając repertuar o domowe zwierzęta.
Ale brak czworonogów też nie załatwia sprawy. Kanapki zostawia się
Ale mleka dziewczynom nie daje. Po babcinych praktykach do dzisiaj
gołębiom na parapecie, zupą podlewa się kwiaty na oknie, a schabo-
jest przekonany, że ma na nie uczulenie, choć kawę latte pije litrami.
wy – ponieważ jest płaski – często kończy pod dywanem. Oczywiście
Widać mleko w czystej postaci źle mu się kojarzy.
część z tych sposobów nie sprawdza się na dłuższą metę, ale niektóre
Dzisiejsi psychologowie są zgodni – wmuszanie jest główną przyczy-
procedery trwają miesiącami. Zbyszek regularnie chował nadwyżkę
ną zniechęcenia dzieci do jedzenia. Poza tym zaburza naturalną zdol-
mięsa w stole, przy którym obiadowała rodzina. – To był wielki, roz-
ność organizmu do rozpoznawania uczucia głodu i sytości. Wiele babć
kładany antyk, z mnóstwem zakamarków pod blatem. Bardzo pakow-
nie może się nadziwić, słysząc o karmieniu na życzenie. One same
ny – śmieje się Zbyszek. Nie zapomni miny ojca, który kiedyś przez
– zgodnie z zaleceniami ówczesnych pediatrów – karmiły niemowlęta
przypadek zajrzał pod blat i odkrył złoża suszonych bitek.
45
Z bajki o Tadku Niejadku można wyciągnąć jeszcze inny wniosek. Im bardziej dziadkowie błagają Tadka, by cokolwiek zjadł, tym bardziej on się stawia. Ucieka, bo go gonią
co trzy godziny z zegarkiem w ręku, ważąc je przed posiłkiem i w trakcie, żeby sprawdzić, czy zjadły już obowiązkową porcję. Jeśli nie – kar-
Nie jem, więc jestem (w centrum uwagi)
miły dalej. Im dziecko było starsze, tym trudniej było przeprowadzać
Z bajki o Tadku Niejadku można wyciągnąć jeszcze inny wniosek. Im
ten zabieg polubownie.
bardziej dziadkowie błagają Tadka, by cokolwiek zjadł, tym bardziej on
– Twoja babcia zamykała mnie na klucz w domu i mówiła, że dopóki
się stawia. Ucieka, bo go gonią. Taka odmiana zabawy w berka, znajomy
nie zjem śniadania, nie pójdę do szkoły. Wiedziała, że traktuję szko-
widok z placów zabaw. Udręczone babcie z kanapką w ręku uganiają
łę poważnie i ta kara jest dla mnie wyjątkowo dotkliwa. Cierpiałam
się za rozkapryszonymi dziećmi. Kiedy patrzy się na to z boku, widać,
katusze nad jakimś świństwem, którego nie mogłam zmęczyć – opo-
o co tu chodzi. Niejedzenie bywa również sposobem zwracania na siebie
wiada mi moja mama. Zabawne, bo jak każda babcia największą wagę
uwagi. Starsza siostra Hani robiła wszystko, żeby mama koncentrowa-
przywiązuje dziś do tego, co i ile zjadły wnuki. I prawie zawsze uważa,
ła się na niej, między innymi wybrzydzając przy stole. Osiągała swój cel
że to za mało. Tak samo jak mama Agaty. – Dzwoni do mnie kilka
– mama wchodziła na czworakach pod stół i prosiła: „Nakarm konika”.
razy dziennie, żeby spytać, czy dzieci jadły. Na zmianę z ojcem, który
Dopiero, kiedy „konik” był już syty, dziecko raczyło coś zjeść.
wręcz przepytuje mnie, co mamy w lodówce i na obiad – opowiada
Formą terroru jest także nieprzyjmowanie żadnych pokarmów z wy-
Agata i choć ma dziś 42 lata, w takich sytuacjach czuję się znów jak
jątkiem paru produktów. Tak robił Igor już jako trzylatek. – Najpierw,
mała dziewczynka.
na własne życzenie, pił tylko kozie mleko. Potem przez wiele miesię-
Wielogodzinne ślęczenie nad talerzem zupy wspomina też Kasia.
cy jadł głównie ryż jaśminowy, czarne oliwki i deser mleczny Monte,
– Nie było żadnych przepychanek ani ciśnień, po prostu obowiązywała
a kiedy znudziła mu się ta fanaberia, odmówił jedzenia mięsa – mówi
zasada, że mogę wstać od stołu, dopiero kiedy zjem. A ja bawiłam
mama Igora Joanna. Zdawała sobie sprawę, że to forma szantażu
się w staw. Warzywa w zupie były rybami, groszek rozmawiał z mar-
emocjonalnego, ale nie potrafiła temu zaradzić. Teraz Igor ma sześć
chewką – tłumaczy. Aż pewnego dnia dokonała wielkiego odkrycia.
lat, a każdy normalnie zjedzony przez niego posiłek jest powodem do
Rodzinna anegdota głosi, że kiedyś skończyła jeść podejrzanie szyb-
rodzinnej fety. Więc gra toczy się dalej.
ko, przybiegła zaaferowana do mamy i oświadczyła: „Mamo, ciepła
Igor przypomina niektóre dzieci opisane w książce Jiriny Prekop „Mały
zupa jest bardzo dobra!”.
tyran”. Autorka przeprowadza w niej analizę wybranych przypadków, pokazując kolejne etapy wchodzenia rodzicom na głowę. Niejedzenie
Azorek, aleśmy ich przechytrzyli!
jest tu najskuteczniejszym orężem. Jeśli zastanawiacie się teraz, czy
Nawet jeśli talerz wylizany jest do czysta, to wcale nie znaczy, że mo-
padliście ofiarą swych dzieci, polecam ten fragment na uspokojenie:
żemy sobie pogratulować. Nie mamy pewności, kto ten talerz wylizał,
„Ojciec podaje dziecku przez okno kaszkę za pomocą zamocowanej na
ani czy kotlet trafił do właściwego żołądka. Jeśli w domu są psy, tak jak
bambusowym kijku łyżki, stojąc na rozkładanej drabinie na zewnątrz
u mnie, trudno dojść kto, komu i ile wyjadł. Wystarczy moment nieuwa-
domu. Na głowie kapelusz, a na plecach rusztowanie z drutu, do
gi i moja młodsza córka podkrada psią karmę. Suche, chrupiące kulecz-
którego przymocowany jest parasol. Matka leży na szafie w koszuli
ki wydają jej się o wiele atrakcyjniejsze od, na przykład, żółtego sera.
nocnej, gosposia zaś stoi przed płotkiem umocowanym w drzwiach.
W zamian zrzuca psom pod stół kawałki omletów, szynkę i bułki z ma-
Obie przyglądają się dziecku w trakcie jedzenia, a gosposia grzechocze
słem zachwycona natychmiastową reakcją. Odrabia w ten sposób ro-
puszką po każdej przełkniętej łyżce kaszki. Wyłącznie wtedy, kiedy te
dzicielską lekcję na temat miłości do zwierząt i dzielenia się tym, co
warunki zostają spełnione, dziecko zgadza się jeść swoją kaszkę”.
najlepsze.
Robi wrażenie, co?
„Jeżeli jesteśmy bardzo zaprzyjaźnieni z gospodarzami, to możemy ostatecznie poprosić po śniadaniu, kiedy wszyscy piją kawę już poza stołem, o herbatę, ale w sposób bardzo dyskretny, tak, żeby się nikt nie zorientował. Trudno, jak formy to formy” Maria Iwaszkiewicz Gawędy o przyjęciach
46
gawędy
temat numeru: alternatywnie
Pięcioletnia Kaja i dwuletnia Lena poszczą nie tylko w piątki, ale na co dzień, ponieważ mięsa się u nich w domu nie jada. Czteroletni Paweł nie zna smaku jajecznicy ani białego sera, za to wielką frajdę sprawia mu obsługa sokowirówki i moment, kiedy mama wyciąga razowy chleb z piekarnika. Zaś czteroletni Antoś stołuje się w kuchni wiernej Tradycyjnej Medycynie Chińskiej. W ich rodzinach, choć stosują różne diety, jedzenie służy nie tylko zaspokajaniu głodu. Sposób odżywiania się jest stylem życia. Agnieszka Berlińska
Kasia Czop
gaga jesień
Jajka i nabiał znikają
w formie pasty czy mleczka – opowiada Ania. Zdrowa dieta dziecka
Na śniadanie parówki z musztardą, kajzerka z grubą warstwą masła,
powinna zawierać też kasze. Ale tu uwaga – nie mannę, która prawie
a na niej tłuściutka szynka z supermarketu albo serek homogenizo-
nie ma wartości odżywczych, tylko jaglaną, gryczaną, pęczak. Alicja
wany – gdyby Ania D. (pod takim nickiem można ją spotkać na forum
Żak, której córki Kaja (pięć lat) i Lena (dwa lata) od urodzenia są we-
Wegedzieciak.pl) miewała koszmary senne, z pewnością byłby to je-
getariankami, dodaje, że warto zwrócić uwagę na dobre źródła żelaza
den z nich. Od 20 lat nie je mięsa, a od pięciu jest weganką. W jej
i połączenie ich ze źródłami witaminy C. To ważne, ponieważ żelazo
diecie nie ma miejsca na nabiał i jajka. Razem z mężem wychowują
niehemowe, zawarte w produktach roślinnych, potrzebuje obecności
wegańskie dzieci – Pawła (cztery lata) i Magdę (dziewięć miesięcy).
witaminy C do przyswojenia go przez nasz organizm.
– To przyszło samo. Jedliśmy sery i jajka coraz rzadziej, aż w końcu były to produkty tylko do wypieków. Nie mieliśmy na nie ochoty i po-
Świeże, razowe, nieoczyszczone
woli znikały z naszej diety. Zastępowaliśmy je orzechami, migdałami
Alicja poza tym, że szyje tradycyjne nosidła dla dzieci Mei Tai, mode-
i wszelkimi pestkami typu słonecznik, dynia – opowiada Ania. Gdy
ruje forum Wegedzieciak.pl, które stanowi prawdziwą kopalnię wie-
spotyka się z opinią, że wegański sposób odżywiania wymaga spe-
dzy na temat wegetariańskiego i wegańskiego sposobu żywienia dzie-
cjalistycznej wiedzy z zakresu dietetyki, odpowiada, że i tak, i nie. –
ci. Podobnie jak Ania również zgłębiła temat do dna i chętnie dzieli
Kiedy byliśmy jeszcze wegetarianami, też nam się wydawało, że we-
się swoimi doświadczeniami. – W zdrowej diecie nie może zabraknąć
ganizm jest strasznie skomplikowany i wymaga dużo samozaparcia.
kwasów tłuszczowych Omega-3. Najlepiej włączyć do jadłospisu olej
Tymczasem trzeba po prostu dbać o to, by w codziennym jadłospisie
lniany dobrej jakości lub świeżo zmielone nasiona siemienia lniane-
znalazły się zielone warzywa, rośliny strączkowe lub orzechy, razowe
go. Należy unikać produktów wysoko przetworzonych, za to bazować
produkty i dobre, wielonienasycone tłuszcze. Czy nasza dieta aż tak
na pokarmach świeżo przygotowywanych we własnej kuchni. Unikać
różni się od innych? Rośliny strączkowe zalecane są każdemu, tak jak
produktów rafinowanych i oczyszczanych, takich jak białe mąki, ryż
orzechy i nasiona. Warzywa w podobnej ilości powinny być w jadło-
oczyszczony, cukier, oleje rafinowane, i zastępować je mąkami razo-
spisie każdej osoby, bez względu na to, czy konsumuje mięso, czy nie.
wymi, ryżem naturalnym, pełnymi kaszami – tłumaczy. Cenne są też
Tak samo dobre tłuszcze i wyroby z mąk razowych. I to jest cała wie-
glony zawierające jod i wiele innych minerałów. One i siemię lniane
dza – przekonuje Ania. Denerwuje ją, że od mięsożerców nie wymaga
doskonale zastępują wszystko to, co tradycyjna kuchnia docenia w ry-
się tak doskonałej znajomości zasad żywienia, choć to właśnie osoby
bach, ale z pominięciem metali ciężkich, które zawierają ryby dostęp-
jedzące mięso najczęściej nie zawracają sobie głowy bilansowaniem
ne na rynku – tłumaczy Alicja.
47
Mięso czy nabiał to główne źródło białka, więc najczęściej w diecie tradycyjnie odżywianych dzieci jest go za dużo. Brakuje za to innych wartościowych składników
diety zapewniającej dzieciom podaż wszystkich składników mineralnych. – Mięso czy nabiał to główne źródło białka, więc najczęściej
Nie chorują
w diecie tradycyjnie odżywianych dzieci jest go za dużo. Brakuje za to
Wzorowi wegetarianie chwalą się, że dzięki diecie ich dzieci nie cho-
innych wartościowych składników.
rują. Najlepszym przykładem są córki Alicji. – Mają silne organizmy, nie borykają się z ciągłymi infekcjami. Kaja raz w życiu miała podany
Lepiej niż mięsożerni
antybiotyk, w dodatku być może niepotrzebnie, i było to jedyne lekar-
O „przebiałczeniu” dzieci mówi też pediatra Grażyna Ziółkowska, któ-
stwo, jakie dotąd zażyła. Infekcje przedszkolne przechodziła w tempie
ra sama od wielu lat jest wegetarianką, podobnie jak jej 13–letnia
błyskawicznym. Zamiast zapalenia oskrzeli, płuc – jak reszta przed-
córka. Choć przyznaje, że zdarza się niezdrowy wegetarianizm. Polega
szkolaków – łapała katar i po trzech dniach była zdrowa – opowiada
on na wyeliminowaniu z jadłospisu mięsa w sposób nieprzemyślany,
Alicja. Wtóruje jej Ania: – Nasze dzieci nie chorują. Mamy doskonałą
kiedy szynkę na przysłowiowej kajzerce zastępuje się dżemem lub se-
pediatrę, która ma dużą wiedzę dietetyczną i nie wydziwia na temat
rem. Tymczasem w odpowiednim żywieniu chodzi o to, by dieta oparta
naszego sposobu odżywiania. Przy bilansach synka mówiła, że chcia-
była na naturalnych i nieprzetworzonych przemysłowo produktach, no
łaby, by jej pacjenci byli w takim zdrowiu, kondycji i tak dobrze się
i – przede wszystkim – urozmaicona. Przy odpowiednio zróżnicowa-
żywili jak nasze dziecko. Mieliśmy raz zabawne zdarzenie z lekarzem,
nym jadłospisie wegetariańskie i wegańskie dzieci chowają się nawet
kiedy Pawełek potknął się i dotkliwie potłukł. Pojechaliśmy do szpi-
lepiej niż ich mięsożerni rówieśnicy. – Podstawą jest to, by w trzech
tala sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Chirurg przeprowadza-
głównych posiłkach było białko zawarte w strączkach, ziarnach zbóż,
jący wywiad podawał nazwy kolejnych leków z pytaniem, czy syn nie
nasionach i orzechach. Nie musi i nie powinno być go dużo, ale trze-
jest na nie uczulony. Za każdym razem odpowiadaliśmy, że nie wie-
ba go dostarczać systematycznie. U nas takim dodatkiem białkowym
my. W końcu zniecierpliwiony zapytał, jakie leki dawaliśmy dziecku.
są soczewica, groch, ciecierzyca, fasolka mung, azuki, biała, kidney,
Nie mógł uwierzyć, że czterolatek nigdy nie chorował.
bób, zielony groszek, soja w postaci tofu, orzechy i nasiona, same lub
Ale gdy dziecko choruje, tym bardziej trzeba przejrzeć zawartość
„Pieczarki są znane od wieków, zwłaszcza w kuchni francuskiej, ale najpierw były szeroko stosowane na królewskim dworze i hodowane w królewskich ogrodach. Francuz Brillat-Savarin, autor tłumaczonej na wiele języków książki „Fizjologia smaku”, uważa pieczarkę za „księcia grzybów”, a więc nadaje jej rangę niejako arystokratyczną” Sabina Witkowska Nastolatki gotują
48
gawędy
temat numeru: alternatywnie
lodówki. – Antoś urodził się z wadą układu moczowego i od razu tra-
brzmi to egzotycznie, wystarczy opanowanie podstawowych zasad.
fił na operację do szpitala. Podawane antybiotyki spowodowały taki
Pięciu żywiołom przypisane są nie tylko pory roku i dnia, ale także
spadek odporności organizmu, że miesiącami nie mogliśmy pozbyć
smaki – Drzewo to kwaśny, Ogień – gorzki, Ziemia – słodki, Metal
się uciążliwych zakażeń – mówi Dominika Adamczyk, która od lat fa-
– ostry, Woda – słony. Zdecydowanie jest to system naczyń połączo-
scynuje się dietetyką profilaktyczną Tradycyjnej Medycyny Chińskiej.
nych. Jeśli nabiał ma właściwości chłodzące, spożywanie go zimą to
– W końcu, z wielkimi obawami, zdecydowałam o wstrzymaniu lecze-
samobójstwo. Ale w upalne lato na greckiej wyspie jogurt z miodem
nia farmakologicznego i sama – Antoś był karmiony piersią – przerzu-
nie jest już taki wredny. – Do wszystkiego trzeba podchodzić zdrowo-
ciłam się na dietę. Dało to niesamowite efekty i już po kilku dniach
rozsądkowo, bo najgorszy jest fanatyzm. Czasem lepiej poczujemy się
nie było śladu zakażenia. Urolog nie mógł w to uwierzyć – opowiada
po czymś niezdrowym, zjedzonym w miłych, odprężających okoliczno-
Dominika. Dziś Antoś ma cztery lata, jest zupełnie zdrowy i – podob-
ściach, niż po wzorowo przygotowanym posiłku, jeśli w kuchni zmie-
nie jak Kaja, Lena i Paweł – bardzo zdrowo się odżywia. Jego mama
niamy się w terrorystę. Sfera duchowa i psychika mocno wpływają na
gotuje zgodnie z Tradycyjną Medycyną Chińską, według Pięciu Prze-
to, co dzieje się z organizmem.
mian. Prowadzi też Akademię Zdrowego Odżywiania TAO ZDROWIA i organizuje kursy gotowania, również dla matek.
Batalia o cukier Dlatego Dominika idzie na pewne ustępstwa. Na przykład pozwala
„Podane przykłady mają na celu odsłonięcie Wam tajemnicy powstawania wielu sałatek, gdyż bardzo często jeden dodatek o zdecydowanym smaku, np. ryba wędzona czy śledź solony, zmieniają całkowicie smak sałatki i jej nazwę” Sabina Witkowska Nastolatki gotują
Przemiany bez terroru w kuchni
dziadkom zabierać Antosia na lody i rozpieszczać drobnymi smako-
Wbrew powszechnym opiniom dieta chińskich mędrców wcale nie jest
łykami. Ale tylko w soboty. Kupiła też soczek w kolorowej butelce.
wegetariańska. Nie ma w niej produktów zakazanych, natomiast waż-
Napój skończył w zlewie, a do butelki wlała kompot. To wystarczy-
ne są ich właściwości. Według Tradycyjnej Medycyny Chińskiej ludzki
ło. Choć nie obyło się bez konsekwencji. – Syn potrafi podejść do
organizm jest mniejszym odpowiednikiem wszechświata, podlega
dziecka na ulicy i powiedzieć: „A dlaczego jesz dziś lody? Lody się
tym samym prawom i procesom. Wszystko, co żyje, przyporządkowa-
je w sobotę”. Albo: „Nie pij tego soczku, on jest bardzo niezdrowy”
ne jest pięciu żywiołom, a istota sprawy tkwi w przepływie energii
– śmieje się Dominika. Sprawa słodyczy to główny ból dla rodziców
między nimi. Są to: Drzewo, Ogień, Ziemia, Metal i Woda. Każdy pro-
przywiązujących wagę do zdrowego odżywiania dzieci. Syn Dominiki
ces – do którego zalicza się również gotowanie – podlega Pięciu Prze-
domaga się czasem tego, co inne dzieci w jego przedszkolu dostają
mianom. Drzewo ożywia Ogień, ciepło Ognia budzi Ziemię do życia,
od rodziców na śniadanie – zazwyczaj jest to jakiś sklepowy deser
z Ziemi powstaje Metal, Metal ożywia Wodę, Woda karmi i odżywia
mleczny nafaszerowany cukrem i chemią. Ani udało się przyzwyczaić
Drzewo. Jak wyjaśnia Dominika, gotowanie sprowadza się po prostu
synka do produktów słodkich inaczej. – Oczywiście, że dzieci powin-
do wrzucania do garnka produktów we właściwej kolejności. Choć
ny dostawać słodkie pokarmy, ale powinna być to słodycz naturalna,
gaga jesień
nieprzetworzona i w małych ilościach:
szą
niesiarkowane morele, rodzynki, migda-
niektórzy
ły czy orzechy do chrupania oraz kasza jaglana
szkodę
czynią
pediatrzy,
niemający czasem na-
podawana z duszonymi owocami. Potem ciasta, ciasteczka pieczone
wet podstaw wiedzy o odżywianiu. Lub po prostu przypadkowi ludzie
z razowych mąk oraz wszelkie desery z kaszy jaglanej, orzechów czy
straszący anemią i chorobami. Skąd się to bierze? Grażyna Ziółkow-
nasion. To wszystko bez dodatku cukru, słodzone suszonymi owoca-
ska wskazuje na trzy przyczyny, które nieprędko ustąpią – polską tra-
mi, słodami zbożowymi czy miodem.
dycję, według której je się tłusto i mięsnie, strach przed nowością oraz to, że mięso bardzo długo było symbolem dobrobytu. To prawda,
A co na to dzieci?
49
choć obecnie z dobrobytem kojarzy się właśnie zdrowa żywność. Jest
Jak dzieci radzą sobie z wyborami rodziców? – Pawełek bardzo intere-
droższa od przemysłowej i zaliczana raczej do towarów luksusowych.
suje się tym, co jedzą inni. O wszystko pyta. Mówimy mu, że nie jadamy
– Powinno się jeść produkty jak najświeższe, nieprzetworzone, najle-
mięsa, bo to zwierzątko, a my wolimy, by ono żyło. Nigdy nie ukazuje-
piej z naszego regionu geograficznego. A przecież warzywa sezonowe
my tego w kategoriach „dobrzy i źli ludzie”, bo sami też tak nie ocenia-
to najtańsza opcja! – przekonuje Dominika. Co miesiąc zalicza jarmark
my innych. Kiedy chodził na zajęcia, na które dzieci przynosiły swoje
ekologiczny w Otwocku pod Warszawą, gdzie zaopatruje się w zdrową
posiłki, nie interesował się tym, co jadły inne maluchy (białe bułki,
żywność. Alicja i Ania mają działki, na których uprawiają ulubioną zie-
drożdżówki, chleb z wędliną, serki). One z kolei były zaciekawione tym,
leninę. Resztę kupują na targach, w sklepach internetowych.
co nasz synek miał na talerzu (pierożki, kuleczki, chleb razowy z pastami i kolorowymi warzywami). Jeśli kiedyś będzie chciał jeść mięso, np.
Odżywianie to pasja
poza domem, to jego decyzja. Nie będziemy nim manipulować ani robić
Nie da się ukryć, że zdrowe odżywianie to nie tylko sprawa podniebie-
wyrzutów. Jednak w naszym domu mięsa nie będzie – mówi Ania.
nia, ale przede wszystkim podejścia do życia. Jeśli najwartościowsze
Podobne doświadczenia ma Alicja. – Kaja uczęszcza do przedszkola
są posiłki przygotowywane na świeżo w domu, kariera w korporacji
publicznego. Przyprowadzam ją po śniadaniu, obiady i podwieczorki
raczej odpada. Ania zajmuje się domem, Alicja i Dominika prowadzą
przynosimy. Takie rozwiązanie zaproponowała dyrektorka, która sza-
własne firmy i same decydują o tym, w jakim stopniu mogą się w nie
nuje nasz wybór. Inne dzieci z dużym zainteresowaniem obserwują
angażować. – Staram się większość rzeczy przygotowywać sama, jed-
talerz Kai i niejednokrotnie dopraszają się o to samo – opowiada Ali-
nak czasem korzystam z gotowców, kiedy praca czy inne zajęcia nie
cja. Jej córka lubi rozmawiać o tym, co dla niej zdrowe, interesuje się
pozwalają mi spędzać więcej czasu w kuchni – opowiada Alicja. Czer-
ulubionymi produktami. Wie, że większość koleżanek odżywia się ina-
panie przyjemności z gotowania to również jeden z warunków takiego
czej, ale traktuje to jak lekcję tolerancji. Wśród znajomych rodziców
stylu życia. – Czasami słyszę, że nasz sposób żywienia wymaga czasu
jest wiele wegetariańskich rodzin. – Chociaż nie segregujemy ludzi
i nie nadaje się dla wszystkich. Otóż nadaje się dla tych, którzy chcą
według ich sposobu żywienia, cenię takie znajomości, ponieważ chcę,
gotować. Z drugiej strony potrawy, które przygotowuję na co dzień,
by moje dzieci miały świadomość, że nie są odosobnione i że ich styl
wcale nie są skomplikowane. Wiele z nich jest prostszych w wykona-
życia jest jak najbardziej normalny – mówi Alicja.
niu, niż wydaje się z przepisu. Na przykład samodzielne sporządze-
Jeśli najwartościowsze są posiłki przygotowywane na świeżo w domu, kariera w korporacji raczej odpada. Ania zajmuje się domem, Alicja i Dominika prowadzą własne firmy i same decydują o tym, w jakim stopniu mogą się w nie angażować
nie mleczka wegańskiego polega na umyciu sezamu, słonecznika czy
Wbrew tradycji, bez anemii
migdałów (z nich ściągamy skórkę), namoczeniu ich i zmiksowaniu
Poczucie odosobnienia doskwiera Dominice. Uważa, że bycie w mniej-
z wodą. Ja gotuję w ten sposób, że zaglądam do lodówki i zastana-
szości jest dotkliwe, ponieważ nasze społeczeństwo opornie przyj-
wiam się, na co mam dziś ochotę – tłumaczy Ania. – Nasz sposób
muje styl życia inny od przeciętnego. Dotyczy to nawet najbliższych.
odżywiania to nasza pasja. Wielką radością jest dla nas przygotowy-
– Rodzina niejednokrotnie próbowała podsuwać mojej starszej córce
wanie posiłków, spożywanie ich razem z bliskimi, cieszenie się bogac-
jakieś mięsne „rarytasy”, myśląc, że zabraniam jej jeść takich rzeczy.
twem smaków i kolorów. Jedzenie daje nam siłę, radość i pewność, że
Była więc okazja przekonać się, że ma swoje zdanie na ten temat
nasze organizmy mają wszystko to, co człowiekowi jest potrzebne do
i nie ciągnie jej do tych „przysmaków” – mówi Alicja. Uważa, że więk-
pełnego zdrowia.
„Nie bez znaczenia dla wyglądu wyglądu sałatek jest również barwa dodanych surowych warzyw i przypraw zielonych. Sałatki o barwie „szarej” (chociaż mogą być bardzo smaczne) nie zachęcają do jedzienia” Sabina Witkowska Nastolatki gotują
Wszystkie smaki Âwiata Kasia i Marcin są speleologami, w ciągu roku kilkakrotnie wyjeżdżają za granicę, by eksplorować kolejne jaskinie. Ich trzyletnia córeczka towarzyszy im w tych wyprawach niemal od urodzenia. Dla nas opisali, co Zuzia jada na tych często egzotycznych wyprawach i jak radzi sobie z przyswajaniem nowych smaków. Kasia Biernacka / Speleo.pl
gaga jesień
51
– Zuziu, chcesz tortillę z frijol? – Tak – Zuzia bardzo chce, chociaż trochę się wstydzi, więc chowa się za moją nogę. – Ale nie „pica pica” – zaznacza. Zuzia ma dopiero trzy lata, ale wie, że kukurydziane placki z czarną fasolą to jedna z najlepszych rzeczy na świecie. Szczególnie dobrze smakują, gdy są jeszcze ciepłe, a gospodyni dopiero co zdjęła je z gorącej blachy. Gdyby tortille jej się nie spodobały, mielibyśmy duży kłopot, bo to podstawa meksykańskiej kuchni. Zuzia zjada je najchętniej same, chociaż mogą też być z serem, ziemniakami, warzywami, kurczakiem. Teraz tylko upewnia się, że fasolka nie jest ostra, czyli że nie dodano do niej papryczki chili. Nauczyła się już, że dania „pica pica” pieką dwa razy.
Tortille i nerkowce, czyli jedziemy do Meksyku Siedzimy w kuchni w wiosce w południowym Meksyku. My – czyli ja, mama Kasia, i tata Marcin – pijemy niezbyt mocną, ale słodką i pachnącą kawę. Zaraz ruszamy na wyprawę. Kwadrans później Zuzia dzielnie podchodzi stromą ścieżką pod górę. Góra jest nie byle jaka, bo wysoka na ponad 2 tysiące metrów i porośnięta lasem deszczowym. Spędzimy na jej szczycie dwa miesiące wraz z ekipą 15 grotołazów, głównie ze Stanów Zjednoczonych. Ja i Marcin będziemy eksplorować położoną niedaleko jaskinię o głębokości ponad 1200 metrów, wchodząc do niej na zmianę na kilkudniowe biwaki. Zuzia zajmie się eksploracją naszego leśnego obozu i jego najbliższej okolicy. Obóz jest taki trochę harcerski, podstawowe meble budujemy w nim z żerdzi. Tylko dachy są prawdziwe, z wielkich plastikowych płacht, bo jak tu zaczyna padać, to na serio. Jeszcze przed wyjazdem z Polski obiecaliśmy córce domek na drzewie. Teraz Zuzia pomaga nam przy budowie i sama go urządza – stolik, krzesełka, wieszaki, półki, kuchenka, lodówka. Po kilku dniach orientujemy się, że z głównej kuchni
Co kilka dni dostajemy z dołu dostawy świeżych warzyw i owoców. Wtedy Zuzia szaleje – pożera malutkie słodkie banany, pachnące pomidory, chrupiące marchewki. Jest bardzo dumna, gdy umie już jeść pomarańcze tak jak rodzice – pokrojone na ćwiartki, z których wyjada się soczysty środek, a słodki sok cieknie po brodzie
zniknęło całkiem sporo naczyń. Odnajdujemy je w domku na drzewie. Zuzia z wielkim zacięciem gotuje obiady i desery dla wszystkich swoich przytulaków, dla nas i dla najbardziej zaprzyjaźnionych członków wyprawy. Na talerzykach pojawiają się liście paproci, sosnowe szyszki, kwiaty orchidei, kawałki hub. Z menu kuchni wyprawowej Zuzia wybiera głównie makaron z oliwą i parmezanem. Trochę się martwię, że to mało urozmaicone jedzenie. Na szczęście co kilka dni dostajemy z dołu dostawy świeżych warzyw i owoców. Wtedy Zuzia szaleje – pożera malutkie słodkie banany, niepozorne z wyglądu zielonkawe pomarańcze, pachnące pomidory, chrupiące marchewki. Jest bardzo dumna, gdy umie już jeść pomarańcze tak jak rodzice – nieobrane, za to pokrojone na ćwiartki, z których wyjada się soczysty środek, a słodki sok cieknie po brodzie. W głównej kuchni jedzenie jest podzielone na „powierzchniowe” i „pod ziemię”. W torbach „jaskiniowych” są oczywiście najlepsze smakołyki, więc te stoją z boku, zamknięte, żeby nie kusiły. Ale Zuzia szybko odkrywa te skarby i potajemnie je podkrada. Ma przy tym taką wniebowziętą minę, że nigdy nie udaje jej się ukryć „przestępstwa”. – Co tam masz, słoneczko? Aha, orzeszki. Orzeszki nerkowca są rzeczywiście świetne – kupiliśmy je w Stanach uprażone i lekko posolone. Pod ziemią też są naszym ulubionym
„Już na sam dźwięk nazwy piknik przychodzą do głowy rozkoszne wspomnienia: las, zielona trawa, śpiew ptaszków… A ty, człowieku, podziwiasz to wszystko, konsumujesz piękno przyrody wraz z zimną cielęciną, ogórkami i jajami na twardo. Poezja!” Maria Iwaszkiewicz Gawędy o przyjęciach
„zapychaczem”, dostarczają energii i wywołują błogi uśmiech na twa-
waje na początku grudnia przed polską zimą. W tym klimacie najbar-
rzach. Osobno stoją torby ze słodyczami. Batoniki czekoladowe, ener-
dziej sprawdzają się owoce i – ponieważ jesteśmy jaroszami – ryby.
getyczne i ciasteczka są najbardziej chronione. Pewnego dnia wybie-
Zuzia za to jest zdecydowanie mięsożerna. Dowiedzieliśmy się od
ram się z kilkoma osobami na rekonesans powyżej obozu. Teren jest
miejscowych, że przysmakiem na wyspach jest ciekawe danie „spam
trudny, więc Zuzię niosę w nosidełku na plecach. Na postoju kolega
musubi”. Oto przepis: „na gruby plaster smażonej mielonki położyć
wyciąga czekoladowy baton i zaczyna go zajadać.
ugotowany ryż, całość zawinąć paskiem suszonych alg nori”. Mimo
– Mamo! Ja też chcę taki! Poproszę, bardzo mi zależy!
naszego zamiłowania do lokalnych potraw nie odważyliśmy się dać
Rozpacz Zuzi spowodowana tym, że nie mam dla niej batona, jest tak
„spamu” małemu dziecku. Woleliśmy kupować egzotyczne tęczowo
wielka, iż w końcu obiecuję, że dostanie kawałek do spróbowania po
mieniące się ryby, których nazw nawet nie staraliśmy się zapamiętać.
powrocie do obozu. Dotrzymuję słowa. Odrobina batonika czyni Zuzię
I równie egzotyczne owoce, których sterty piętrzyły się na targu. Tu
najszczęśliwszym chyba dzieckiem na świecie. Nie może się nadziwić,
Zuzia po raz pierwszy jadła prawdziwego ananasa. Trzymała w ma-
że istnieje coś tak dobrego. Na szczęście później nie odważa się czę-
lutkich rączkach wielki kawał złotego owocu i nie mogła się od niego
stować batonikami sama, a my jej do tego nie zachęcamy.
oderwać. Siedziała wtedy na kolanach u naszej koleżanki Ewy, której
W naszej jaskini jest bardzo dużo wody, więc całe jedzenie, które
ananasowy sok ciekł po rękach.
do niej zabieramy, musi być szczelnie zapakowane. Pakowanie go to
– Zuzia ma rację, że nie chce już jeść tych papek ze słoiczka – uśmiech-
ulubiona zabawa naszej córki. Najpierw precyzyjnie otwiera torebki
nęłam się do Ewy.
z zupkami, sosami, makaronami, potem miesza wszystko i wsypuje
Pakując się na Hawaje, zastanawiałam się, jak to będzie z Zuzi jedze-
do plastikowych pojemników. Fajne jest też obieranie czosnku, za co
niem. Ale ponieważ karmiłam ją jeszcze piersią, to podstawę miała
Zuzia jest odpowiedzialna również w domu. Uwielbia też mycie na-
zapewnioną. W pierwszym sklepie znalazłam słoiczki z gotowymi
czyń po posiłkach. Z tym myciem zresztą nie przesadzamy, bo najbliż-
daniami, podobne do tych naszych, polskich. Kupiłam dwa, ale były
sze źródło wody jest 45 min od obozu. Każdy ma swój zestaw – mi-
to ostatnie dwa słoiczki kupione dla Zuzi. Po spróbowaniu świeżego
skę, łyżkę, kubek – i po jedzeniu wyciera go do czysta papierem. Zuzi
ananasa stanowczo odmówiła jedzenia papek i nigdy do nich nie wró-
pozostaje więc do mycia kilka garnków i chochli, ale i tak ma dużą
ciła. Gryzienie okazało się o wiele bardziej ekscytujące. A najlepszy do
radość z chlapania.
gryzienia był kokos. Sprzedawali go oczywiście w całości i już samo dostawanie się do środka było dla nas przygodą. Potem kroiliśmy biały
„Na wycieczkę nie należy zabierać produktów słonych i ostrych, tłustych mięs, ryb, łatwo psujących się wędlin, świeżej kiełbasy, kiszki pasztetowej, salcesonu itp. Dobrze, jeśli po powrocie z wycieczki czeka na nas w lodówce wcześniej ugotowana zupa, którą lubimy, lub świeżo ugotowane ziemniaki i zimne zsiadłe mleko” Sabina Witkowska Nastolatki gotują
Zęby w ananasie, czyli jak smakują Hawaje
miąższ w cieniutkie paski, które Zuzia natychmiast porywała, żeby je
Meksyk to nasza najnowsza wyprawa z Zuzią, wiosną tego roku. Ale
wytrwale przeżuwać. Ciekawostką był dla nas wszystkich gigantyczny
wspólne podróżowanie zaczęliśmy o wiele wcześniej. Dziewięcio-
grejpfrut, prawie wielkości Zuzi. Chyba się go trochę przestraszyła, bo
miesięczna Zuzia poleciała z nami najdalej, jak się tylko da, bo na
nie chciała spróbować. Pozytywnie zaskoczyła nas wszystkich cheri-
drugą stronę kuli ziemskiej. Od dawna chcieliśmy odwiedzić jaski-
moya kryjąca słodkie budyniowate wnętrze w niepozornej, brudnozie-
nie na Hawajach. Ponieważ Zuzia jeszcze nie chodziła ani nawet nie
lonej łupince. Rozczarowaniem była za to karambola, czyli „star fruit”.
raczkowała, była znakomitym kompanem do zwiedzania poziomych
Złociste gwiazdki bardzo przydały się Zuzi do zabawy, ale lekko kwa-
i obszernych jaskiń lawowych. Zabieraliśmy ją tam w samochodowym
skowaty smak nie wzbudził niczyjego zachwytu. W tej superzdrowej
foteliku – model najprostszy i jednocześnie najlżejszy – który po pro-
diecie zdarzały się – nam wszystkim, nie tylko Zuzi – małe wycieczki
stu nieśliśmy przez jaskiniowe korytarze.
w kierunku niezdrowego amerykańskiego jedzenia. Nie mogliśmy się
Poza jaskiniami zwiedzaliśmy pola lawowe, górskie doliny wcinające
na przykład oprzeć słodkim i tuczącym pancake’om, które nasz hawaj-
się w głąb wyspy, piękne plaże zamieszkane przez żółwie. Było cie-
ski gospodarz smażył prawie codziennie na śniadanie w ilościach hur-
pło, chociaż może nie aż tak, jak sobie marzyliśmy, uciekając na Ha-
towych. Dobrze, że mogliśmy je potem „wybiegać” w jaskiniach.
Kuskus i daktyle, czyli wizyta w Tunezji
a Zuzia ma niecałe półtora roku, ale jest dzielnym podróżnikiem i nie
Po Hawajach odczekaliśmy trzy miesiące i roczną Zuzię zabraliśmy
lubi siedzieć w domu (to chyba geny), więc da radę.
w nowy dla nas wszystkich kierunek – do Tunezji. Przez część wy-
Sprzęt biwakowy i jedzenie przylatuje do bazy śmigłowcem. Ponie-
cieczki jedliśmy posiłki w hotelach i raczej obyło się bez kulinarnych
waż nie musimy go wnosić na własnych plecach, pozwalamy sobie
niespodzianek. Znacznie ciekawiej zrobiło się na południu kraju,
na różne smakołyki. Dla Zuzi dodatkowo kupuję zapas jogurtów na-
w górach i na skraju pustyni. Zuzia była wtedy na ostatnim etapie
turalnych (wapń!), musów owocowych (witaminy!) i mało słodkie
raczkowania, najciekawsze więc dla niej zdawało się to, co w zasięgu,
ciasteczka cynamonowe, żeby nie podjadała słodyczy przeznaczonych
czyli na ziemi: zgubione okruszki, wyplute pestki owoców, skórki od
dla wygłodniałych grotołazów wracających spod ziemi. Wyprawa jest
pomarańczy, resztki bułki porzuconej przez kota. Musieliśmy być czuj-
hiszpańska, z lekką domieszką portugalską, lista zakupów odzwiercie-
ni i selekcjonować te znaleziska.
dla więc gusty iberyjskie. Kiedyś Hiszpania kojarzyła mi się głównie
Zuziowy ranking tunezyjskich przysmaków wyglądał tak: miejsce
z gazpacho i oliwkami, ale w Picos skorygowałam tę idylliczną wizję.
trzecie – daktyle, miejsce drugie – oliwki (trzeba przyznać, że te tune-
Zobaczyłam, że północ tego kraju kocha i zjada przede wszystkim
zyjskie są genialne) i miejsce pierwsze – kuskus z warzywami.
mięso i suszone wędliny.
A było tak: chodzimy sobie z Zuzią po okolicach pięknego kanionu
Zuzia wchodzi w to od razu. Jej pierwsze słowo po hiszpańsku to
w górach na południu Tunezji. To znaczy ja chodzę, a Zuzia jedzie
„jamon”, czyli szynka. Pierwsze zdanie: „Quiero jamon!”, co rzecz ja-
w nosidełku na moim brzuchu i rozgląda się dookoła. Zmęczone upa-
sna znaczy: „Chcę szynkę”. Co prawda szynka to nie byle jaka. Jamon
łem wypatrujemy jakiegoś miejsca, żeby usiąść, gdy zaczyna machać
serrano to szynka surowa, suszona, krojona na cienkie plastry prosto
do nas przyjaźnie wyglądający miejscowy.
z wielkiej świńskiej nogi. Nic dziwnego, że musy owocowe idą w od-
– Chcecie kuskusu? Moja żona zrobiła, właśnie mi przyniosła na obiad.
stawkę. Asystując przy ceremonii krojenia i słysząc dookoła zadowo-
Zachęcająco odkrywa przykrywkę, spod której unosi się smakowity
lone mlaskanie, nawet ja mam ochotę spróbować tej szynki.
zapach.
Tym razem pogoda w Picos jest wyjątkowo paskudna. Przez ponad
– Z przyjemnością – uśmiecham się i przysiadam obok niego na zie-
tydzień temperatury są bliskie zera, wieje silny wiatr, prawie bez
mi. Chociaż za kuskusem do tej pory nie przepadałam, w tej sytuacji
przerwy leje, a jak przestanie lać, to sypie gradem. Dnie spędzamy
nie wypada się wykręcać. Zuzia jedzenia z zasady nie odmawia, więc
w namiocie bazowym, pijąc kolejne gorące herbaty. Zapasy mamy
śmiało otwiera szeroko buzię.
w zasięgu ręki, więc chcąc nie chcąc, podjadamy co chwila, dla roz-
I nie rozczarowała się. Kuskus był pyszny. Kryły się w nim marchewki,
grzania się i poprawy nastroju.
ziemniaki, cukinie i pomidory, przynajmniej taką wersję ustaliliśmy
– A czego mogłaby się napić Zuzia... – zastanawiam się głośno.
z Tunezyjczykiem. Zjadłyśmy mu ponad połowę porcji, ale był zado-
– Wiem, może chcesz kakao? – wpadam na pomysł.
wolony, ponieważ grzecznie wysłuchałyśmy opowieści o jego licznej
Zuzia zakochuje się w słodkim i ciepłym napoju od pierwszego łyku.
rodzinie. Uwielbienie kuskusu, oliwek i daktyli została naszej córce do
W dodatku po hiszpańsku kakao nazywa się tak samo, Zuzia może
tej pory, mimo że pobytu w Tunezji oczywiście nie pamięta.
więc poprosić kogokolwiek o nowy pełny kubeczek. Jej miłość do kakao jest tak wielka, że kiedy wracamy do Polski, musimy jej zapowie-
Quiero jamon, czyli przysmaki hiszpańskie
dzieć, że kakao pije się tylko w Picos i że w domu go nie będzie.
Trudno nam wytrzymać zbyt długo w jednym miejscu, a zwłaszcza
Rok później znowu jedziemy w Picos de Europa. W domu, przed wyjaz-
w Warszawie. Od pobytu w Tunezji minęły trzy miesiące, czas znowu
dem, Zuzia chce sobie przypomnieć, jak to jest w tych górach, i zarzą-
ruszyć w drogę. W góry Picos de Europa na północy Hiszpanii jeździmy
dza wspólne oglądanie zdjęć z poprzedniej wyprawy. Gdy dochodzimy
co roku na cały sierpień. Cel: eksploracja jaskiń, oczywiście. Wpraw-
do zdjęcia uśmiechniętej buzi umorusanej brązowym płynem, Zuzia
dzie baza wyprawy będzie na wysokości prawie 2 tysięcy metrów,
się rozpromienia: – I będzie kakao!
Zuzia z wielkim zacięciem gotuje obiady i desery dla wszystkich swoich przytulaków, dla nas i dla najbardziej zaprzyjaźnionych członków wyprawy. Na talerzykach pojawiają się liście paproci, sosnowe szyszki, kwiaty orchidei, kawałki hub
„Zabieranie coca-coli w butelkach zawsze kończy się wyrzuceniem pustych butelek w krzaki. Żeby nas to nie korciło, proponuję zabieranie w termosach herbaty, mało słodzonej i koniecznie z cytryną, lub samej wody z cutryną” Maria Iwaszkiewicz Gawędy o przyjęciach
54
gablotka
s i l o p o
spożywczaki
k a Sm arina ała K udow
k
Króla
Wyb
Druty wysokiego napięcia – makaron nitki i spaghetti Tranzystory – duńskie słodko–słone cukierki Rower zbudowany jest z wykałaczek, wafelków ryżowych dla dzieci, chrupki kukurydzianej, siodełko z makaronu Drzewo – kakao i suszona pietruszka Kamienica pierwsza od lewej: elewacja z kaszy kukurydzianej, drzwi posypane kaszką dla dzieci, dachówki z chleba pumpernikiel, komin – duński cukierek, dym z komina – bułka tarta, antena – pomalowany na czarno makaron, kwiaty w oknach – doniczki z krówek, kwiaty to wykałaczki pomalowane na zielono i mały makaron kwiatuszki pomalowany na czerwono Droga usypana z mielonej kawy, pasy – gumy do żucia, światła – gumy kulki i wykałaczka Sam – maca, okna z plasterków żółtego sera, napis – wyciśnięty z tubki pełnej lukru do dekoracji tortów, kolumny z parówek, a wejście z torebki od
gaga jesień
55
herbaty Wieżowiec – otręby i małe herbatniki, antena z makaronu Auto z żółtego sera, suszonych, prasowanych wiśni (przysmak z Iranu), herbatniki, obwarzanki, landrynki rożne Kamienica – elewacja z kaszki dla dzieci, drzwi – siemię lniane, cegiełki z połamanego makaronu, okiennice to spód od chleba, rynna – chrupka kukurydziana, dach – kromka chleba, okno z salami, parapet z chleba pumpernikiel, komin – słony duński cukierek Sklepik z warzywami – markiza z cukierków raczki, okna z makaronu, drzwi ciasteczko, skrzynie z macy, owoce to fasole, arbuz – duński cukierek Ostatnia kamienica – elewacja z kaszki truskawkowej, okna z chleba, dach z folii aluminiowej i keczupu, komin z chleba, dym to kasza manna Słońce to ciasto na sajgonki
56
gablotka
łapanka
kosi-kosi Jadki Moda dziecięca od zawsze była silnie związana z branżą spożywczą i nie tyle mamy tu na myśli nadruki w truskawki czy ciasteczka, ile szlaczki, wzory i ozdoby z jedzenia, którymi mali ludzie dekorują swoje stroje podczas posiłku. Smacznego! Kasia Czop, Helena Söderberg, Magda Kaleta, Marta Pruska, Ralph De Haan
Maja, 4,5 roku, i Borys, 2,5 roku
Rodzice: Mama – architekt wnętrz, tato – właściciel firmy budowlanej / inżynier budownictwa Co dzieci mają na sobie? Maja – dżinsy H&M, T-shirt George, Borys – dżinsy Cherokee, koszulka no name (po siostrze) Ulubione jedzenie Mai i Borysa? Słodycze w każdej postaci i lekko zwietrzały popcorn kinowy znaleziony nad ranem w przedpokoju, spaghetti Czego dzieci nie lubią jeść? Liści, czyli sałaty, kapusty i szpinaku
Annie, 2 lata
Rodzice: Mama Helena prowadzi własną firmę graficzną, tata Peter jest audytorem. Ich ulubionym zajęciem jest urządzanie domu i spędzanie czasu w ogrodzie Co Annie ma na sobie? Piżamę Polarn O. Pyret (www.polarnopyret.se) Ulubione jedzenie Annie? Makaron i naleśniki, jest również fanką marchewek, kukurydzy i ogórków Czego Annie nie lubi jeść? Nie znosi zmiksowanego jedzenia ani sosów – wszystko na talerzu musi być osobno!
gaga jesień
Józio, 3 lata
Rodzice: Mama – manualnie uzdolniona internetoholiczka, tata – fotograf, złota rączka i domator Co Józio ma na sobie? Bluza ReKids, okulary Fisher Price Ulubione jedzenie Józia? Makaron w każdej postaci skąpany w dużej ilości sosu Czego Józio nie lubi jeść? Kanapek i mleka
Filip, 2 lata
Rodzice: Tomek i Magda, graficy Co Filip ma na sobie? Odświętny garnitur – projekt Justyna Chrabelska Ulubione jedzenie Filipa? Grillowane kotleciki z piersi kurczaka – koniecznie mamusi Czego Filip nie lubi jeść? Pietruszki, która pływa w zupie
Scout, 2,5 roku
Rodzice: Tata robi filmy, mama wykłada modę Co Scout ma na sobie? Koszulki Petit Bateau (biała) i Bellrose (w paski), szorty Name It, skarpetki GAP, buty Chuck Taylors Ulubione jedzenie Scout? Lody Czego Scout nie lubi jeść? Żadnej zieleniny!
57
58
gablotka
album rodzinny
Album Rodzinny Projekt fotografki Marty Pruskiej pokazujący młode rodziny, tym razem od kuchni.
Ania Zakrzewska i Max Cegielski oraz Marysia (3 lata) i Bruno (2).
Obydwoje dużo pracują. Zarabiają w telewizji, żeby móc tracić pieniądze na autorskie projekty. Ania robi filmy, Max pisze książki. Nikt nie ma czasu zajmować się domem ani sprzątać. Wolą iść z dziećmi do parku, niż gotować obiad. Jedna z opiekunek czasem się zlituje i wyrzuci im śmieci. Dzieci cały czas są w mocnej relacji ze sobą. Raz on ją gryzie, a ona go kopie, potem się całują. Każą rodzicom wyjść z łazienki i razem wylewają całą wodę z wanny na podłogę. A oni się cieszą, bo w sumie mają wtedy chwilę spokoju.
Skąd się biorą dzieci? Z nieplanowania dzieci. Z miłości, poczucia bezpieczeństwa i wiary w związek. Kiedy sami przestaliście być dziećmi? Kiedy zostaliśmy rodzicami dwójki dzieci. Wasze miasto – co w nim jest fajnego dla rodzin? Tylko parki. Kim jesteście?/Jakim jesteście typem rodziny? Nieuporządkowaną, chaotyczną, źle zorganizowaną. Codziennie wieczorem musimy spędzić godzinę nad ułożeniem dnia, a potem i tak wszystko jest inaczej. Czym ostatnio zaskoczyły was wasze dzieci? Bruno pytaniem: „Dlaczego nie ma burzy?”, a Marysia pytaniem o Alinę Szapocznikow: „Gdzie jest ta pani Alina, która robi rzeźby, takie usta?”. Co przenosicie z własnego dzieciństwa do życia swoich dzieci? Max: Bałagan. Ania: Porządek.
gaga jesień
Czego nie chcecie przenieść? Jak wyżej. Na jakich ludzi chcecie wychować wasze dzieci? Na lewicowych ewolucjo-rewolucjonistów. Max: Żeby nie bały się chodzić po drzewach i poznawać nowych ludzi
Kto gotuje w waszej rodzinie? Profesjonalnie nie gotuje nikt oprócz babć, które ratują nas paczkami żywnościowymi, oraz pani Ludmiły, która sprząta i gotuje raz na tydzień. Gotują też świetnie nasze przyjaciółki… Co jest największą zmorą, jeśli chodzi o wykarmienie dzieci?
oraz czekać długo na pociąg.
Konieczność zrobienia zdrowego obiadu w 10 minut, kiedy dzieci ma-
Ania: Żeby nie bały się nie chodzić do kościoła i na religię. Nie chcemy,
rudzą, bo głodne i zmęczone, a pomysłu na posiłek brak. Bruno chce
żeby uwierzyły w to, co słyszą na placu zabaw, że chłopcy są odważni,
mięso, a Marysia kluski…
a dziewczynki nieśmiałe, czyli żeby nie dały sobie narzucić społecz-
Co najczęściej jecie?
nych ról płciowych. Czego najbardziej się obawiacie w związku z byciem rodzicami?
Makarony i kuskus. Czy macie jakieś marzenie w związku z miejscami, w których
Braku cierpliwości i nerwowych reakcji po nieprzespanych nocach,
można jeść?
których ciągle sporo. Zapominania o szczepieniach.
Żeby było taniej.
Jak to będzie, kiedy wasze dzieci będą miały tyle co wy teraz? Mamy nadzieję, że nie będą po przejściach jak my, ale będą doświadczone życiowo (Max: To niemożliwe, jak się nie jest po przejściach,
Jaki macie przepis uniwersalny, gdy dzieci głodne? Makaron z pesto lub kuskus z warzywami. Co będzie dzisiaj na obiad?
to nie jest się doświadczonym), a my będziemy się starali być świetny-
Makaron z czosnkiem, fetą i sosem pomidorowym
mi dziadkami dla ich dzieci.
plus sałata.
59
TO PROSTE!
przepis czytelniczki GAGI dla zapracowanej rodziny Paczkę krakersów skrusz na proszek (wsadź je do foliowego woreczka, wypuść powietrze, zawiąż, użyj np. tłuczka do kartofli). Pierś kurczaka pokrój na małe części, każdą zmocz w rozbełtanym jajku i obtocz w proszku krakersowym... Smaż na rozgrzanym na patelni oleju (nie za dużo tłuszczu – dbaj o żołądek swoich potworów, nie używaj też patelni z porysowanym teflonem, zmuś się do wizyty w szwedzkim hipermarkecie meblowym i kup nową, nie oszczędzaj!). Gotowe! Rzucasz danie dzieciom na pożarcie. Zamiast patelni można tez użyć frytkownicy – mięso podajesz wtedy nabite na długie wykałaczki. (podała Aga Czarnecka)
60
gablotka
kosmetyczka
Nawet jeśli się nie pojawiają, to i tak wydaje się, że trzeba z nimi walczyć. Czasami batalia może być całkiem przyjemna, gdy masujemy delikatnie nabierający rozmiarów brzuch specjalnym olejkiem dla przyszłych mam. Nawilżanie i odżywianie rozciąganej skóry to połowa sukcesu, drugie pół, niestety, mamy w genach. A kiedy nasze zmory już się pojawiły, a my już nie karmimy, można zastosować bardziej radykalne środki zwalczające już istniejące niedoskonałości.
O, rozsT¢pie, zmoro matek!
5 6
3
4
7 2
8
1
10
9
1
Intensywnie działający krem na rozstępy Elastoregulator®, Lupeol oraz fizjologiczne peptydy, które pomagają odbudować włókna zmienione poprzez nadmierne rozciąganie, kwasy AHA, witamina B5 i krzem
stymulują odbudowę naskórka, mają działanie regenerujące i nawilżające, wyciąg z zielonych glonów łagodzi uczucie swędzenia, Mustella, 75 ml, ok. 80 zł
2
Tummy Rub Oil ma konsystencję lekkiego olejku.
Nawilża i odżywia skórę brzucha dzięki obecnym kwasom Omega-3, -6 i -9, kiełki pszenicy działają uelastyczniająco, olej z ogórecznika lekarskiego łagodzi podrażnienia, dzika róża nawilża, wygładza i rozjaśnia skórę. Mama Mio, 120 ml, 159 zł (www.lullaby.pl)
3
Krem Revitol Stretch Mark redukuje rozstępy i nadaje im koloryt skóry, chroni i regeneruje skórę, zwiększa produkcję kolagenu i elastyny, podnosi
elastyczność skóry, zawiera tylko naturalne składniki, które nie wywołują żadnych skutków ubocznych, 118 ml, ok. 80 zł (www.vitalab.pl) roślinne i hydroxyproline nawilża i odżywia skórę, zapobiegając powstawaniu rozstępów oraz koryguje już istniejące, 200 ml, ok. 80 zł E, która działa przeciw utleniająco, redukuje powstawanie wolnych rodników, Pupa, 200 ml, 85 zł
6
5
4
Krem na rozstępy Vichy wzbogacony w krzem, odżywcze olejki
Preparat uelastyczniający oraz zapobiegający rozstępom z witaminą
Podwójnie działający krem przeciw rozstępom, zawiera Elastoregulator®, Lupeol oraz olejki odżywczo-
-wygładzające. Mikroelementy, krzem i perełkowiec japoński stymulują regenerację komórek, Mustella, 200 ml, ok. 85 zł
7
Do zastosowania po okresie karmienia: Striagen-DS, preparat, który zapobiega
starzeniu się skóry, zawiera nowe i unikalne peptydy redukujące istniejące zmarszczki i chroniące przed ich pojawieniem się, ujędrnia skórę, redukuje rozstępy i inne blizny, 177 ml, 500 zł (www.vitalab.pl) 8
Krem na rozstępy Ja i Mama, zawiera pochodną hydroksyproliny i ekstrakt z Boswellia serrata, wzmacnia włókna kolagenu i elastyny, przyspiesza regenerację uszkodzonej struktury skóry, zalecany od 4.
miesiąca ciąży i miesiąc po porodzie, AA, 125 ml, 28 zł
9
Strech Mark Oil, Erbavita, 125 ml, 158 zł (www.galilu.pl)
10
Naturalny olejek pielęgnacyjny, zawiera naturalne olejki z nasion słonecznika, olejek
migdałowy i jojoba, zwiększa elastyczność skóry, zapobiega powstawaniu rozstępów i redukuje już istniejące. Można go stosować też do relaksującego masażu skóry dziecka, Eucerin, 125 ml, 47 zł
gaga jesień
61
3 4
1
2
5
6
7
8
9
10
11
12
13
Jedzenie w tubce Co my tu mamy? Jest mleko, owies, sałata, ryż, soja, trufle, kawior i kawa. A gdzie to wszystko? Zaklęte w tubkach z balsamami, słoiczkach z kremami, butelkach z szamponami i olejkami. Smakowite kosmetyki, pieknie pachną i wspaniale pielęgnują. 1
Szampon Regeneracja – awokado, kozieradka, cytryna, figa i hibiskus, Pat&Rub, 250 ml, 49 zł
detoksykuje i dotlenia skórę, Fridge, 200 ml, 210 zł 5
3
2
Ujędrniający balsam do ciała z masłem kakaowym, ekstraktem bluszczu, olejem rokitnikowym, nawilża, regeneruje
Balsam do ust regeneracyjno-ochronny z propolisem, Planet System BIO, 15 g, 38 zł
Żel do mycia rąk z owsem, Yves Rocher, 300 ml, 16,90 zł
6
do demakijażu oczu z sałatą, ogórkiem, bzem, arniką i kwasem mlekowym, Pevonia Botanica, 200 ml, 100 zł pianka do ciała pod prysznic na bazie mleka i miodu, Artdeco, 200 ml, 55 zł sojowymi i wyciągiem z lukrecji do cery dojrzałej, Nivea, 15 ml, 40 zł eterycznych, Weleda, 50 ml, 79 zł (www.lullaby.pl)
13
4
Ryżowy krem pod oczy, Malin + Goetz, 14 g (www.galilu.pl), 200 zł
Śródziemnomorski balsam do ciała z olejkiem ze słodkich migdałów i masłem shea o świeżym ziołowym zapachu, Bronnley, 250 ml, 39 zł
12
10
8
Rozświetlający balsam do ciała na bazie japońskiej sake i ryżu, Avon, 150 ml, 19 zł
Kremowy eliksir do ciała 35+, zawiera czarny kawior i białe trufle, Bielenda, 175 ml, ok. 20 zł
11
9
7
Płyn
Nawilżająca
Krem pod oczy i okolice ust z proteinami
Olejek do masażu miejsc intymnych, który przygotowuje do porodu, zawiera olej migdałowy, olej z ziaren pszenicy, mieszankę naturalnych olejków
Szampon pobudzający Mocha Espresso, zawiera mieszankę ziaren kawy i odżywczego, odmładzającego kakaowca, Organix, 59 zł
m
o
i zjeść o k t s ci a i as c ć t k ie
kos z
u lk a
, sw
etere k
i getry
KappAhl, spódniczka i baleriny
Jacek Kołodziejski
i elk mod ć ś o sn – wła
bluza i sp
odnie dresowe KappAhl
:
m od
el a
li a Ju
ko sz ul ka ,s pó
dn
icz ka
i le
gg
in s
yK
app Ahl , hal ka i
bucik i – własn ość
modelki, Ku
t, kur ba: T-shir
t ka,
nie spod
a apk i cz
pp Ka
y– ut l, b h A
a wł
sn
oś
ć
bl uz ai sp
el ki
ub K
a:
od nie
Ka pp A
hl, but y
i ny ler
i ok ular y
– wła sność modela
g , Julia: koszulka, sweterek i
sp hl, ppA a K et r y
icz ó dn
k
ba a i
od ćm ś no łas –w
Mi la:
kos tium
Ka p
p Ah
l, bu ty
– w ł a sn
ość modelki, Julia: kostium Kap
pAhl
y– , b ut
sn wła
o
lki ode m ść
la
e ki su
no ść m
: lia
od e
Ju
n
ka
i l eg gi ns yK ap
pA hl,
bu
ty
–w łasn
ość m
p odel e Ka ki, K o d ni p s uba: k i t oszulka z dług rękawem, T-shir im
l pAh
l ka ize m a ,k
,
i o ty bu
la ku
ry
–
as wł
od elk i
u
oś
sz ko
ćm
: ba Ku
lk a
z d
łu gi m
rę ka
we m,
,b
T-s h
i rt
i sp
odn ie K
appA hl, ka m
odela, izelka, but y i czapka – własność m
Julia
a yK ins g g le a i i e nk : s uk
l Ah pp
ut
n as wł – y
Ju lia: ko
stiu
mK
app Ah l,
buty –
własnoś ć mod
appAh elki, Mila: kostium K
y– , b ut
l
foto: Jacek Kołodziejski / www.niceandeasy.pl, www.shootme.pl stylizacja: Viola Wójcik scenografia: Elwira Rutkowska asystenci fotografa: Sebastian Nieśpiałowski, Karolina Karwan modele: Julia, Mila i Kuba podziękowania dla Studia Pin-Up
sn wła
o
lki ode m ść
REklama
Kinga Czernik
Kinga Czernik, Milena Ballue, mat. pras., opr. zdjęć: Milena Ballue
Marcelina (7) i Tymon (4,5) od trzech lat dzielą wspólny pokój. Ponieważ rodzice starali się pogodzić zarówno różnicę płci, jak i wiek, przestrzeń zaaranżowana została w stylu marynarskim, stąd m.in.
kuferki, walizeczki, okrągłe pudełka – Kids Town, od 19,95 zł
Kilka uwag, które nasunęły się nam podczas zmian i pracy z dziećmi:
ściany w niebieskie pasy. Teraz Marcelina idzie do szkoły, Tymon jest
Najważniejsza – pozwólmy dzieciom uczestniczyć w przeprowa-
już zaawansowanym przedszkolakiem. To jeszcze za wcześnie, żeby
dzaniu zmian. Zdziwicie się, jak dużo potrafią pomóc i wnieść
myśleć o ich rozdzielaniu, szczególnie że bardzo chwalą sobie miesz-
ciekawych spostrzeżeń. Dla nich to będzie wielka frajda, a w przy-
kanie razem, a rodzicom też jest z tym wygodnie, niemniej jednak dzie-
szłości to zaangażowanie przełoży się na większą dbałość o „swo-
ciom zamarzyła się przestrzeń bardziej odpowiadająca ich charakterom.
ją” przestrzeń.
Warunek był jeden – zrobić to minimalnym nakładem pracy, czyli bez
Porozmawiajcie razem o palecie kolorów – to nie znaczy, że trzeba
remontu, malowania ścian itp., i nadal utrzymać spójność wnętrza.
zgadzać się na wszystko, ale uczyć się razem planować, przewidywać skutki. Czterolatki mają już ukształtowane preferencje kolo-
girlanda/łańcuch świetlny – Quandt, Kids Town, 89,95
rystyczne i kolory bazowe nie zmieniają się często przez wiele lat. Warto wysłuchać dzieci. Wybierzcie motyw przewodni i maksymalnie trzy barwy wiodące. Bawcie się odcieniami. Neutralna podstawa pozwoli na większe wybory dodatków. Jasne – białe czy écru – ściany, uniwersalne meble pozwalają na swobodę później – zneutralizują nawet duże szaleństwo kolorystyczne w dodatkach.
podpórka do książek – Nino & Ideas, Kids Town, 49,95 zł
Dzieciństwo jest radosne i kolorowe, barwy stymulują, pobudzają fantazję. Może czerwone ściany w sypialni dziecka, to nie najlepszy pomysł, ale czerwone poduszki są w sam raz. Róż przemija? Najczęściej, więc łatwiej zmienić dywanik przy łóżku, niż zrywać tapety. Dzieci mają mnóstwo zabawek, które dopełniają paletę kolorystyczną. Ale czasem zabawki nie są dekoracyjne, włóżmy je więc do pojemników, pudełek, walizeczek i chaos opanowany.
poduszki i poszewki – Nino & Ideas, Kids Town, od 49,95 zł
aplikacje na ścianę – RoomMates, Kids Town, 72,95 zł
Postawiliśmy na tkaniny i dodatki pozwalające zaakcentować oso-
Oświetlenie podzieli przestrzeń, narysuje strefy – mocne, jasne
bowości dzieci. Zmiany nie okazały się wielkie, ale znaczące – ro-
w miejscu zabawy, punktowe przy biurku, nastrojowe, nieco słab-
dzeństwo zyskało swoje zindywidualizowane strefy prywatne. Część
sze w okolicach łóżka.
wspólna z wydzielonym miejscem do nauki (na razie tylko dla Marce-
Pozwól dziecku nadać przestrzeni własną osobowość. Czasem jego
liny) i zabawy nadal pozostaje uniwersalna.
pomysły cię zaskoczą. Koncepcja Tymona naklejania samochodów
Dzieci są zachwycone, bo mają „swoje” pokoje, a rodzicom łatwiej
na ścianę była lepsza niż nasza – opowiadała bardzo konkretną,
wyegzekwować dbałość o porządek.
spójną historię.
www.kidstown.pl
72
gablotka
recenzje
Wciąż przechowuję kultową książkę mojego dzieciństwa. Okładka w biało–niebieską krateczkę, na niej deska z kokardką i dwiema różami. Tak, zgadza się, to „Kuchnia pełna cudów” Marii Terlikowskiej (wyd. KAW, 1977). Historia typowej polskiej rodziny 2+2 o banalnym nazwisku Kowalscy, w którą wplecione zostały raczej łatwe do wykonania przez dziecko przepisy kulinarne. No i, o eureko, dzieci (8 i 9 lat) zostały wpuszczone do kuchni, gotują same albo z rodzicami, mają wybór, inwencję, eksperymentują, co czasem kończy się katastrofą (jak w przypadku zupy na suficie), ale zazwyczaj jednak jest sukces i efekt w postaci dania o niebanalnej formie – takiego jak mysz z połówki jajka, pies z parówki czy słynne regaty na liściach sałaty... Ach! Książeczka czytana od deski do deski wiele razy, wywołująca nagłe fale apetytu i kuchennej weny. Te przepisy i ilustracje przypominamy już w artykule „Idą jaja!”, więc nie będę się tu rozwodzić. Ale to bezapelacyjnie niezapomniany majstersztyk literatury dziecięcej działający na wyobraźnię i apetyt. Dlaczego nikt tego nie wznowił? Przypominam, że była też część druga, mniej znana, z okładką w czerwoną kratkę o tytule „Kuchnia z niespodzianką”. Mój zapał do gotowania płynący z lektury przypomniała mi moja córka, która pewnego dnia zażądała dostępu do kuchni i piekarnika oraz możliwości wykonania swojego pierwszego ciasta, gdyż właśnie oderwała się od „Całusków pani Darling” Małgorzaty Musierowcz (wyd. Akapit Press, 1995). Nic dziwnego, skoro pierwsze zdania tej pozycji głoszą: „Gotować potrafi naprawdę każde dziecko! Powinno tylko wyzbyć się obawy przed porażką. Z obawy bowiem rodzi się panika, a ta z kolei jest przyczyną takich katastrof, jak: rozlania, stłuczenia, przypalenia, a nawet podpalenia (kuchni)! Proponuję przyjąć specjalną praktykę: spoko. Pewność, spokój i precyzja ruchów. I wiara w sukces. A wtedy wszystko musi się udać”. Właśnie ten cool język oraz to, że przekaz jest kierowany bezpośrednio do niej, wymieniła Tosia jako zaletę tej książeczki. Każdy rozdział to inny przepis, często związany z jakąś postacią historyczną bądź literacką. Na smaczek wrzucam kilka tytułów rozdziałów: „Chlebowy obiad Włóczykija”, „Ulubione klopsiki Karlssona” czy „Jabłko
czyli o książkach kucharskich dla dzieci I kudłate, i łaciate, pręgowane i skrzydlate, te, co skaczą i fruwają – słowa piosenki ze „Zwierzyńca” mogłyby reklamować dział książeczek kucharskich dla dzieci. Jest ich cała masa, olbrzymi wybór. Od tych dla najmłodszych, cieniutkich, skromnych, po całe tomiszcza z przepisami o posturach encyklopedii. Przedstawiamy subiektywną ocenę tego, co w tej chwili na rynku, jak również niezapomnianych pozycji, które znajdziecie tylko na strychu lub w bibliotece. Monika Brzywczy
materiały prasowe
à la Newton”. Nie ma tu wprawdzie ilustracji ani zdjęć potraw, ale opisy pobudzają apetyt, co zostało przetestowane. I choć ciasto osiągnęło brawurową wysokość 2 cm, zostało zeskrobane z blachy i zjedzone w całości... Pierwsze koty za piekarnik! „Rymowane przepisy kuchenne” stworzone przez Małgorzatę Strzałkowską (Media Rodzina, 2005) są tym, co można nazwać za ich autorką kulinarnymi poematami. W zabawnej, wierszowanej formie podane są recepty na dania banalnie proste – jak jajko na twardo czy przepis z Okinawy na proste truskawy – jak też bardziej wyrafinowane – na babę parzoną czy żurek z boczkiem, w wykonaniu których będzie być może potrzebne wsparcie dorosłych. Jest też specjalne menu na Dzień Dziecka, który Strzałkowska proponuje fetować fantastycznym zestawem w postaci zupy poziomkowej, drugiego dania z arbuzem (posypanym cukrem pudrem i rodzynkami, polanym sokiem z malinek), który zagryziemy deserem – kisielem z bananami. Niby słodko, a jednak zdrowo–owocowo, postawa godna pochwały! Doceniamy, tym bardziej że wierszoprzepisy zilustrowane są „kolażami autorki (wyklejanymi we wtorki i wedle ochoty również w soboty)”.
gaga jesień 73
No dobrze, dosyć już odkurzania półek, czas na nowe książeczki.
mieszczone przy każdym przepisie. Gotowanie to w sumie duży
W kulinarnym świecie można zrobić dużą karierę – jak Nigella, Ja-
eksperyment, dziedzina na pograniczu biologii, fizyki i chemii, więc
mie czy Pascal – i to udało się również niejakiej Cecylce Knedelek
nic dziwnego, że dzieci w kuchni mogą zapragnąć wiedzieć, dla-
mieszkającej w pomarańczowym domu przy ulicy Naleśnikowej 5.
czego makaron staje się miękki, czym różni się sól od cukru, cze-
Postać dziewczynki stworzona została przez Joannę Krzyżanek
mu nie łączy się kiwi z mlekiem czy dlaczego tworzy się kożuch.
(wyd. Jedność, 2007, 59,90 zł), która w gigantycznym tomie, na po-
To książeczka dla już starszych dzieci, a co, jeśli w domu mamy
nad 500 stronach opublikowała 100 opowiastek o życiu dziewczynki
malucha lub niemowlaka? Wtedy raczej skazani będziemy na wła-
i jej przyjaciołach oraz ponad 130 przepisów na pyszne potrawy.
sną inwencję. Gdy nam jej braknie i wciąż gotujemy tę samą zup-
Można czytać przez pół jesieni i gotować, gdy na coś najdzie nas
kę krem, warto sięgnąć pod podpowiedź. Znajdziemy ją w „Książce
ochota. Są tu bałwanki z białego sera, jajecznica z kurkami czy ka-
kucharskiej dla maluchów i niemowląt” słynnej angielskiej spe-
napki z truskawkami, ale też wiele zup, dań drugich, ciast, a nawet
cjalistki od pielęgnacji najmłodszych Giny Ford (wyd. Esprit, 2008,
tortów i przetworów. Od tamtej pory wydano już kilka książeczek
34,90 zł), dosyć nowoczesnej (złożenie, zdjęcia), podzielonej na roz-
o Cecylce i wciąż powstają nowe. Porządnie zrobiona książka, kon-
działy: zupy, obiady, podwieczorki, przyjęcia itd. Opatrzone informa-
wencjonalne historyjki, ładne stylizacje jedzenia, no i ten format...
cją, dla jakiej grupy wiekowej przeznaczone, na ile porcji wystarczy
Inną serią kucharską dla dzieci są książki Agnieszki Górskiej (wyd.
i czy dadzą się zamrozić. Ale jak już sugerowałam na wstępie mojego
Demart, 20 zł), w których dzieci gotują, robią pikniki, przyjęcia oraz
przeglądu, książki kucharskie dzielą się na te, które uwodzą i porywa-
poznają kuchnie świata. Każdy przepis zaczyna się od historii, do
ją, przyprawiają o natychmiastowy ślinotok i katapultują nas do kuch-
tego jest ilustracja, potem lista składników i potrzebnych narzędzi,
ni w celu natychmiastowego zrealizowania przepisu. Na mnie tak
sposób przygotowania potraw pokazany został w formie rysunko-
działa „La nonna. La cucina. La vita. Wspaniałe przepisy mojej babci”
wej instrukcji (to bardo dobra koncepcja!), a gotowe danie zaprezen-
zilustrowana i napisana przez Larissę Bertonasco (wyd. Propaganda,
towane na zdjęciu. Bardzo to wszystko miłe, tylko trochę zmęczył
2007, 39,90 zł). No dobrze, nie jest to książka stricte dla dzieci, ale
mnie wizualny bałagan panujący na stronach tych książeczek...
wspaniałe kolorowe ilustracje, postać babci, która rozpieszcza podniebienie, i wszystkie te cudowne potrawy włoskiej kuchni sprawiają,
„Gotowanie to nie magia? Zabawy kulinarne dla dzieci” (wyd. Jed-
że będzie następną, którą podsunę mojej córce. Sukces w kuchni to
ność, 2008, 23 zł) spodobało mi się ze względu na ciekawostki za-
przecież w dużej mierze kwestia smaku i estetyki.
Na zdjęciach ilustracje z książki Larissy Bertonasco „La nonna. La cucina. La vita. Wspaniałe przepisy mojej babci”
74
gablotka
recenzje
Tato
Sven Nyhus Wydawnictwo EneDueRabe, 2008 26 str., 22,90 zł
Mały Tomek ma około trzech lat. Leży w łóżku, tuli misia i tęskni za tytułowym Tatą. Książka nie wyjaśnia, gdzie tata jest. Ja mam dosyć melancholijny nastrój ostatnio, wiec przypuszczam, że ojciec Tomka umarł. Ale może jest po prostu w pracy albo mieszka z nową rodziną w innym mieście. W książce nie jest to jednak istotne. Ważna jest tęsknota chłopca i jego cudownie przerysowane wyobrażenie na przykład o tym, jaki jego tata jest (wyższy od króla), co potrafi zrobić (takie dziwne dźwięki pod pa-
Uniwersytet Dziecięcy
Gdzie jest tort?
Ciało Człowieka
Ulrich Janssen i Klaus Werner
Thè Tjong–Khing
Hatchette Livre Polska, 2009
rys. Klaus Ensikat
Wydawnictwo EneDueRabe, 2008
24 str., od 31,96 zł
Dwie Siostry 2009
24 str., 24,90 zł
8+, 224 str., 49 zł Wszystko zaczęło się od serii wykładów dla najmłodszych, podczas których prawdziwi profesorowie odpowiadali na trudne dziecięce pytania. Eksperyment zapoczątkowany w Tybindze przerodził się w potężny ruch Uniwersytetów Dziecięcych. O ile w pierwszym tomie zakres pytań był rozstrzelony od tego, czemu ludzie są głupi, a wulkany zieją ogniem, po bardziej metafizyczne pytania o śmierć, o tyle tym razem pod lupę naukowcy wzięli jedno skomplikowane zagadnienie – kosmos. Autorzy zabierają młodych czytelników w pasjonującą podróż wśród gwiazd, planet, czarnych dziur i supernowych – a przy okazji odpowiadają na niezliczone pytania: Dlaczego wszechświat jest tak wielki? Co może nas spotkać podczas podróży kosmicznej? Dlaczego gwiazdy świecą? Czy da się przekroczyć prędkość światła? Co było przed Wielkim Wybuchem? Bardzo polecamy! (mb)
Jest to książka przygodowa, wielowątkowa i treściwa, choć przedstawiona w całości w obrazkach. Okazuje się, że fabułę mogę zrozumieć, jak nieczytające jeszcze dziecko, bez słów. Ilustrator i autor Thè Tjong–Khing stworzył ten światowy bestseller w oparciu o przygody kilku zwierząt, których historia rozwija się na 24 stronach. Idealna do wspólnego eksplorowania z dzieckiem książka pozwala „czytelnikom” prześledzić pościg za porywaczami tortu, rodzinę świnek w pogoni za brykającym synkiem, zagadkowe spotkania niewidzialnych królewskich płazów, mamę 12 kaczątek i wiele innych równie wciągających wątków. Tak, dużo się tu dzieje, i to na wszystkich planach. Styl rysunków może nie każdemu przypasuje, ale interesujące historie połączone ogólnoludzką miłością do... tortu czynią z tego tytułu prawdziwą ciekawostkę. (zz)
Można by ją tez nazwać Wspaniałą Encyklopedią Larousse’a, bo faktycznie to francuskie wydawnictwo zrobiło wiele, żeby w przystępny sposób i w zadbanej formie przybliżyć dzieciom, co właściwie dzieje się w ich ciałach. No dobra, nie tylko dzieciom. Jak czytałam na głos w redakcji, że kichając, wydmuchujemy powietrze z prędkością 160 km/godz., oraz że dziecko zmienia skórę 10 razy w roku, to wszyscy byli zdumieni. I tu właśnie dochodzimy do sedna – dzieciństwo naszych dzieci jest przepustką do świata zabaw i nauki, od którego tak często dorosłość nas odsuwa. No, może niekoniecznie do mnie adresowane jest naklejanie obrazków i wydzieranie kości szkieletu, ale jest to w końcu encyklopedia dla dzieci. Dowiedzcie się z nimi, jak się goją rany, jak szybko rosną paznokcie i spróbujcie rozszyfrować iluzje optyczne. Czemu my tak tej szkoły nie lubiliśmy? W serii Niesamowitych Encyklopedii znajdziecie również książkę o piratach i ziemi. (zz)
chą) i jakie ma buty (duże jak magnetofony). Wzruszający obraz ojca rozdmuchany przez stęsknionego synka utrwala nam prawdziwą i głęboką potrzebę dziecka bliskości z ojcem. W naszym kraju, gdzie dzieci wciąż kojarzą się ze światem kobiet, gdzie pisma, programy i książeczki często podkręcają więź mamy z dzieckiem, wykluczając tym samym ojców, takich książek trzeba nam jak najwięcej. Szczególnie z tak pięknymi ilustracjami. Monumentalny, postmodernistyczny styl rysowania autora Svena Nyhus’a podkreśla, do jakich wyolbrzymień jest zdolna wyobraźnia, i pokazuje magię miłości, na jaką stać tylko dzieci wierzące, że ich rodzice są jednak bogami. (zz)
gaga jesień
75
Wakacje w głębi Vince’a (Rex the Runt)
reż. Richard Goleszowski animowany USA 2002 Aardman Studio | dystr. TIM Film Studio
Poziom absurdalnego poczucia humoru tego serialu komediowego często przedstawiany jest jako połączenie „Simpsonów” z Monty Pythonem podane w technologii „Plastusia”. Zdecydowanie jest to łakomy kąsek dla was, rodziców. Dzieci mogą nie zrozumieć dlaczego młotowaty bohater Bob nosi ze sobą wszędzie pistolet (twórcy nie wyjaśniają, przydaje się szczęśliwie rzadko). Na pewno dzieci też nie połapią się w odniesieniach do innych filmów i w absurdzie sytuacyjnym. Np. jakie dziecko wie, że nie da się wlecieć do ucha psa w miniaturowej łodzi podwodnej w celu znalezienia źródła rzadkiej choroby psychicznej? I jakie rozpozna, że choroba pod tytułem Syndrom Pavarottiego powodująca nagłe wybuchy śpiewu operowego nie jest prawdziwą przypadłością? Każdy odcinek oparty jest na grze słów i skojarzeń tańczących między plastusiowo seksowną Wendy, tytułowym silącym się na bycie intelektualistą Rexem oraz ich prostym kumplem Bobem. Razem mają psychicznego psa i robią wszystko, co niemożliwe, tęskniąc wiecznie za porządną filiżanką herbaty. Dla dzieci to przynajmniej przejmująca fabuła, więc może lepiej włączyć, jak już pójdą spać? Nie odmawiajcie sobie przypadkiem. Rodzice też powinni mieć radość z plasteliny. (zz)
Klopsiki oraz inne zjawiska pogodowe
Zanim przeklną nas dzieci, cz. 1 i 2
Obcy na poddaszu
(Cloudy with a Chance of Meatballs)
(Nos enfants nous accuseront)
reż.: Thor Freudenthal
reż. Phil Lord
reż. Jean-Paul Jaud
fantasy | przygodowy
animacja | familijny
dokument, Francja 2008, 66’
USA 2008
USA 2009
PREMIERA: CANAL+, 7 i 14 września
dystr. Imperial – Cinepix
Sony Pictures Animation | dystr. UIP
2009, 22:50
Akcja dzieje się w małym miasteczku Chewandswallow, gdzie spadający z nieba deszcz przybiera formę soku lub zupy, śnieg jest pysznym ziemniaczanym purée albo spaghetti, a grad to smacznie wysmażone hamburgery. Mieszkańcy Chewandswallow bardzo chwalą sobie ten sposób zaopatrywania w żywność, aż do momentu, w którym pewien naukowiec, próbując rozwiązać problem światowego głodu, sprawia, że potrawy zaczynają spadać z nieba w ogromnych ilościach. Film na podstawie bardzo popularnej książki dla dzieci autorstwa Judi Barrett z roku 1978 łechta to, co dzieci lubią najbardziej – poczucie absurdu. Zrobiony w apetycznej technologii 3D będzie smakowitą przygodą o naszym temacie numeru. Być może nie tylko wy, ale wreszcie i wasze niejadki wyjdą z kina głodne :–p. [pr]
Przejmujący dokument wyprodukowany przez Francuzów zadaje trudne pytanie: dlaczego coraz więcej coraz młodszych dzieci choruje na nowotwory i inne ciężkie choroby? I stawia diagnozę, że przyczyną jest niezdrowy sposób odżywiania oraz skażenie środowiska spowodowane m.in. pestycydami używanymi przez rolników. Każdy rodzic przekonany jest o pożywnych wartościach owoców, warzyw i białego mięsa. Przy bliższym zbadaniu okazuje się, że te wszystkie potencjalnie zdrowe składniki pełne są szkodliwych nawozów i pestycydów. Proste działania burmistrza jednej z francuskich wiosek udowodniają, że potrzeba naprawdę niewiele. Nakazuje, by żywność, która trafia do szkolnej stołówki, pochodziła z farm organicznych. Dzieci mają też swój przyszkolny ogródek. Okazuje się, że taka forma żywienia bardzo szybko przyjmuje się wśród miasteczkowej społeczności, choć oczywiście potrzebne są spotkania z rodzicami wyjaśniające takie działania. (mb)
(Aliens in the Attic)
Science fiction w wersji familijnej bywa bardzo różnej jakości. „Gremlins” czy „Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki” to przykłady tych bardziej udanych filmów. Jesienią na ekrany wchodzi kolejna próba stworzenia ciekawego kina rodzinnego z pogranicza kosmosu i kuchni. W „Obcych na poddaszu” mamy do czynienia z inwazją obcych, którzy budują swoją bazę strategiczną na strychu letniskowego domu rodziny Pearsonów. Podczas gdy rodzice uważają, że dzieci się bawią jak zwykle, te faktycznie starają się uratować świat przed alienami. Niestety, prawda jest taka, że ta banda obcych nie miałaby szans z jednym gremlinem. I to przed północą. Wbrew założeniom, że każdy członek rodziny ma się dobrzy bawić przy tych filmach, ten jest tak chybiony, że nawet nadpobudliwy drugoklasista zaśnie w pierwszej połowie. Do tego animacja obcych jest przaśna, wątki humorystyczne raczej słabe, a aktorstwo na poziomie szkoły podstawowej. Nie ma co. [zz]
76
gablotka
recenzje
Machinarium flash
gra przygodowa typu „point and click” prducent Anamita Design dystrybucja Anamita Design 2009 wiek nieograniczony
Miłośnicy gier przygodowych połączonych z logicznymi od lat chwalą pierwszą serię gier tego czeskiego studia. Podziw wzbudził uroczy mechaniczno-organiczny świat „Samorosta”, po którym tytułowy bohater podróżuje z pomocą gracza. Amanita Design stworzyli w sumie dwie edycje przygód Samorosta, a świat wciąż prosił o jeszcze. Więc więcej dostaniemy już jesienią w postaci nowej gry „Machinarium”.
LocoRoco2
World of Goo
Blokus Duo
PSP
PC/Nintendo Wii
gra planszowa strategiczna
gra logiczno–zręcznościowa
gra logiczno–zręcznościowa
producent Mattell
SCE Japan Studio 2008
producent 2D Boy
2 graczy, od 5 lat
dystr. Sony Computer Entertainment
dystrybucja CITY Interactive | 2008
cena od 40 zł, wiek nieograniczony
cena 19,99 zł, wiek nieograniczony
Gra z rodzaju platformówek – czyli wymagająca pokonywania poziomów będących torem przeszkód dla ciebie, uroczego jaskrawego glucika zwanego LocoRoco. Nie masz rąk, nie masz nóg, więc możesz toczyć się i podskakiwać (posługując się wyłącznie flipperami) oraz rosnąć i integrować się z innymi. Generalnie chodzi o ocalenie planety wesołych śpiewających LR od ponownego natarciach wrogów podobnych do głów rastamanów. W pierwszej części ich atak został odparty, więc w tej powracają, a twórcy gry postarali się o urozmaicenia i ulepszenia, dzięki którym nie musisz sięgać po pierwszą edycję gry, żeby pokochać drugą. Jednak to nie fabuła ani podskoki są ważne, tylko grafika. Plansze i bohaterowie są bowiem tak uroczy, że pewien amerykański recenzent porównał estetykę gry do misia pandy wypchanego malutkimi kociakami. Trzeba być z żelaza, żeby nie pokochać tych pięknych scenerii i postaci. Do tego dochodzą walory audio. Gra jest prosta, choć nie łatwa, śliczna i wciągająca.
To kolejna gra, której bohater ma konsystencję błotnistej mazi. Mimo że animacje tego rodzaju zwykle produkują duże zespoły grafików i programistów, a ta została stworzona przez dwóch chłopaków pracujących w kawiarni w San Francisco, zaskakuje innowacją i różnorodnością pomysłów – choć jej przebieg jest dosyć prosty. Na każdym poziomie zadaniem gracza jest doprowadzenie jak największej liczby glutów do ujścia rury, która zabiera je do glutowego raju. Jednak osiągnięcie tego celu wymaga nie tylko sprytu, ale i m.in. znajomości zasad fizyki oraz architektury. Bowiem gluty trzeba układać w mosty, wyrzutnie i inne konstrukcje, dzięki którym choć kilka z nich dotrze do celu. Po drodze gracz obejrzy ponad 100 bajkowych i graficznie przepięknych plansz. A jak się przekona, że gra jest prosta i da się skończyć w jedno popołudnie, to niech wróci do początku i spróbuje osiągnąć status mistrzowski (Obsessive Completion Distinction). Przekona się wtedy, że możliwości i kombinacji starczy tu na wiele godzin.
Sterujemy w niej małym robotem, który podróżuje po niezbyt przyjaźnie wyglądającym postapokaliptycznym świecie narysowanym z ogromną miłością do szczegółów i klimatem, którego pozazdrości autorom pewno nawet sam polski mistrz Bagiński. Bo jego Katedra
Przedstawiamy wam podróżną wersję klasycznej gry Blokus, która jest jedną z najbardziej nagradzanych planszówek strategicznych XX wieku. Ta dwuosobowa gra ma tę zaletę, że reguły są niesłychanie proste. Każdy gracz dostaje 21 klocków o różnorodnych kształtach. Zadaniem jest ułożenie jak największej liczby z nich na planszy. Jedynym ograniczeniem jest konieczność układania kolejnych elementów tak, aby dotykały innych elementów tego samego koloru wyłącznie narożnikami. Wygrywa ten gracz, któremu uda się pozbyć jak największej liczby swoich klocków. Dzięki prostym zasadom gry można grać nawet z czterolatkiem, powoli wyjaśniając, na czym polega strategia i jak ją wykorzystać. Zabawa kształci logikę, zabija nudę w podróży i rozwesela ciemne, jesienne wieczory w domu.
chyba znajduje się na planecie sąsiadującej ze światem „Machinarium”. A tam robocik bohater potrzebuje twojej pomocy w montażu i odzyskaniu swoich pogubionych części, a następnie w poszukiwaniu miłości. Czynności te wymagają rozwiązania stopniowo coraz bardziej skomplikowanych zagadek logicznych i wizualnych. Robimy to za pomocą klikania w hot spoty w odpowiedniej kolejności i natężeniu. Brzmi banalnie, więc spróbujcie z dziećmi. Szybko się okaże, że bez ciebie nie dadzą rady, a ty chętnie od gry nie odejdziesz. Tym sposobem przeżyjecie razem piękną przygodę pełną magicznych obrazów, ucząc się po drodze logiki myślenia i twórczych rozwiązań. Polecamy dla rozgrzania darmowe wersje „Samorosta” dostępne na stronie internetowej. Jesienią znajdziecie tu już „Machinarium”. www.amanita-design.net
78
gablotka
rentgen
e i k l e i W e i c r ˚a
Od „Czerwonego Kapturka”, który, jak wszyscy doskonale pamiętamy, zostaje żywcem połknięty w jednym kawałku, i to razem z babcią, przez „Jasia i Małgosię”, w których historii zdobycie pożywienia jest motywem przewodnim, po „Królewnę Śnieżkę”, gdzie pojawia się tylko jeden, i to nie do końca połknięty, ale za to jak istotny dla opowieści kęs jabłka. Jedzenie w życiu małego dziecka jest kluczowe, jemu też poświęca się większość uwagi wychowawczej. Oczywiste wydaje się więc i to, że w przeznaczonej dla dzieci literaturze odżywianie odgrywa równie centralną rolę. Więcej: pokarm związany jest z fazą oralną, która według psychologii analitycznej jest pierwszym i jednym z najważniejszych, bo warunkujących całe przyszłe życie etapów w dojrzewaniu człowieka. Tylko dlaczego opowiadania na dobranoc dla małych ssaków żywiących się we wczesnym dziecięctwie głównie mlekiem i jego przetworami tak bardzo ociekają krwią?
Pożarcie, połknięcie w całości, wychłeptanie krwi z wyrwanego serca, obgryzanie cudzego domu, upieczenie żywcem na ruszcie – sądząc po tym, co dzieje się w kanonie klasycznych europejskich bajek, można by pomyśleć, że w naszym kręgu kulturowym kanibalizm był równie powszechny co jedzenie kaszanki w niedzielę. Ewa Szabłowska
Arthur Racham, Gustave Dore, Felix Lorioux
Pierś dobra i zła Według Freuda faza oralna następuje zaraz po etapie noworodkowym. Dziecko, można powiedzieć, budzi się do życia i jego pierwszym obiektem zainteresowania jest pierś matki, a przyjemność czerpie głównie z bodźców drażniących sferę oralną: oblizywania warg, ssania piersi, wkładania do ust różnych przedmiotów. Poznanie i eksploracja świata też w tym wczesnym etapie odbywają się poprzez usta – niemowlę wkłada do buzi każdą rzecz, która trafi w jego łapki. Również wiele cech, które potem w dorosłym życiu niekoniecznie mogą kojarzyć się z jedzeniem, takich jak palenie papierosów, skłonność do kolekcjonowania przedmiotów, obgryzanie paznokci czy gadulstwo, ma swój początek w fazie oralnej i świadczy o tym, że uprawiający te procedery osobnik nie wyszedł z tego etapu rozwojowego obronną ręką. Uproszczona i spopularyzowana wersja psychoanalizy aż prosi się, by bajkowych kanibali interpretować jako symbole pierwotnych, agresywnych popędów, których doświadczają dzieci zmagające się z ambiwalentnymi uczuciami co do matczynej piersi. Bo jak wiemy od Melanie Klein, głównej opozycjonistki Freuda, pierś może być raz dobra, a raz zła. I to zależy nie tyle od piersi, ile od nastroju dziecka. Ale nic z tych rzeczy, bajkowe pożeranie jest o wiele bardziej skomplikowane i wbrew pozorom ma nie tyle znaczenie oralne, ile raczej jest metaforą dojrzewania. Jedzenie to droga inicjacji prowadząca przez przełyk i żołądek ku dorosłemu życiu.
Symboliczne pożarcie Nie trzeba jednak czytać pism zebranych Zygmunta Freuda, żeby w lekcji anatomii, której udziela Wilk Czerwonemu Kapturkowi, zobaczyć apetyt na świeże mięso. Na co miał ochotę Wilk, kiedy połykał dziewuszkę, tak jak wróbel połykał muszkę, wiedzą wszyscy rodzice, którzy uśmiechają się pod wąsem, czytając po raz setny o spotkaniu naiwnego dziewczątka i drapieżnego samca. Warto tu zauważyć, że tytułowe nakrycie głowy to przecież nic innego jak zawoalowana sugestia mówiąca, że dziewczyna dostała okres. Czerwień, poza oczywistym związkiem z krwią, posiada też bardzo silne konotacje erotycz-
gaga jesień
ne. Przez wiele stuleci szanujące się kobiety nie nosiły czerwonych
zaprowadzone przez rodziców. Co prawda za namową złej macochy,
ubrań ze względu na grzeszne skojarzenia. A krew plus seks równa
a ojciec trochę się opierał, jednak też w obliczu biedy w domu i głodu
się menstruacja, tak jak dwa plus dwa równa się cztery – przekony-
we wsi przystał na wygodną propozycję, by pozbyć się dwóch darmo-
wał guru bajkowej egzegezy Erich Fromm. Pożarcie przez Wilka to
zjadów. Po drugie, dzieci wyprowadzane były do lasu dwukrotnie, za
nic innego zatem jak gwałt, najpierw na babce, a potem na wnuczce.
pierwszym razem Jaś zabrał jednak z przydomowego ogródka garść
Do tego rodzaju skojarzeń przyznawał się zresztą sam Charles Per-
białych kamyków, które rzucał za siebie, i w ten sposób dzieci trafiły
rault, który pod koniec XVII wieku spisywał ustne klechdy krążące po
powrotem do domu. Za drugim razem miały mniej szczęścia, bo za-
francuskich wioskach. Na końcu bajki, która zresztą kończy się sceną
miast kamyków musiał im wystarczyć kawałek pokruszonego chleba.
zjedzenia dziewczynki, Perrault dodaje morał: dzieci, a szczególnie
Nie wzięły pod uwagę tego, że leśne zwierzęta zjedzą okruszki. I tu już
dobrze wychowane panienki, nie powinny pod żadnym pozorem wda-
na samym początku pojawia się motyw jedzenia: chleb to nie tylko naj-
wać się w rozmowy z obcymi, jeżeli nie chcą stać się wilczym obia-
prostsze jedzenie biedaków przeciwstawione piernikom Baby Jagi, ale
dem. Mówię wilk, ale są różne rodzaje wilków. Są też takie urocze,
też jeden z najbardziej naładowanych znaczeniowo pokarmów w naszej
słodkie i ułożone wilki, które gonią za panienkami w domu i na ulicy.
kulturze. Chleb jest symbolem przemiany: od naturalnego ziarna do
I, niestety, te łagodne wilki są najgroźniejsze ze wszystkich”. Każda
wypieczonego bochenka, to droga transformacji od daru natury po wy-
późniejsza drukowana wersja „Czerwonego Kapturka” stopniowo ła-
rób człowieka, to też symboliczna ścieżka, jaką odbędą Jaś i Małgosia.
godziła drastyczną i erotyczną wymowę tej bajki. Najpierw wyrzucono
Od dziecka do dorosłego. Od natury do kultury. Żeby jednak osiągnąć
z niej fragment o tym, jak dziewczynka wskakuje do wilczego łóżka,
pułap dorosłości, muszą zmierzyć się nie tylko z własnymi pokusami,
zdjąwszy przedtem sukienkę i buty, a analiza kolejnych części ciała
którym początkowo ulegną, ogryzając piernikowy domek, ale muszą
rzekomej babci odbywa się nie pod pierzyną, lecz gdy dziewczę skrom-
przechytrzyć i pokonać Babę Jagę. Jej postać jest tu niezwykle istotna
nie siedzi na brzegu łóżka.
– bo do tej pory konsumentami były dzieci, teraz stają się pokarmem. I
Co ciekawe, bajka o Czerwonym Kapturku w wersji takiej, jaką my
dopiero gdy czarownica zostaje spalona w piecu za żelaznymi drzwiami
znamy, pojawiła się dopiero u braci Grimm, którzy dodali postać ra-
(żelazo w ludowych przesądach jest metalem, który zabezpiecza przed
tującego kobiety z opresji, tj. wilczego brzucha, dziarskiego gajowego.
złymi mocami i uniemożliwia im wstęp do świata żywych), mogą wró-
Nie trzeba dodawać, że feministyczna krytyka od razu zobaczyła w nim
cić do domu. Co ciekawe, jest to przede wszystkim bajka o dojrzewaniu
symbol przywrócenia patriarchalnego porządku: nie dość, że mężczy-
Małgosi. Początkowo to Jaś jest aktywną postacią historii, to on zbie-
zna, fizycznie tęgi, to jeszcze mundurowy i uzbrojony w dwururkę.
ra kamyki, on rozrzuca okruszki, on pociesza, prowadzi przez leśną gęstwinę i namawia siostrę na zjedzenie kawałka chatki. W konfrontacji
Twardy piernik do zgryzienia
z czarownicą nie bierze jednak udziału, jest zamknięty jak tuczne zwie-
Kto dawno nie czytał „Jasia i Małgosi” w oryginalnej, niewysterylizo-
rzę w klatce, a z wiedźmą musi zmierzyć się bierna do tej pory Małgo-
wanej przez współczesne media wersji, temu zapewne włos dęba sta-
sia. W tej zmianie ról interpretatorzy bajek widzą klucz do zrozumienia
nie z przerażenia, co w tej rodzinie drwali się wyprawia. Gwoli krótkie-
całości: bo z wiedźmą może zmierzyć się tylko inna kobieta. A nazy-
go przypomnienia: dzieci wcale się nie zgubiły w lesie, lecz zostały tam
wając rzecz po imieniu – córka. „Jaś i Małgosia” to bowiem jedna z ba-
79
Na co miał ochotę Wilk, kiedy połykał dziewuszkę, tak jak wróbel połykał muszkę, wiedzą wszyscy rodzice, którzy uśmiechają się pod wąsem, czytając po raz setny o spotkaniu naiwnego dziewczątka i drapieżnego samca
„Polecam też zasadę sadzania przy sobie, oczywiście systemem przeplatanki, ludzi, którzy naprawdę mogą sobie opowiedzieć coś ciekawego, choćby się nie znali. Właśnie sadzanie przy stole może dać nam sposobność do zetknięcia ze sobą ciekawych ludzi i rozdzielenie nie bardzo do siebie pasujących” Maria Iwaszkiewicz Gawędy o przyjęciach
80
gablotka
rentgen
pamiętamy, zazdrosna królowa, aby pozbyć się piękniejszej od siebie pasierbicy, wysłała ją do lasu w towarzystwie myśliwego, który miał ją tam zastrzelić i w dowód przynieść serce (lub w bardziej archaicznych przekazach wątrobę, czyli siedlisko pożądania i seksualnej mocy) Śnieżki. Jednak wzruszony urodą dziewczyny mężczyzna darował jej życie i zaniósł złej królowej serce niedźwiedzia, które ta oczywiście zjadła! Zjedzenie organu wroga w wielu kulturach oznaczało przejęcie jego ducha i siły. Śnieżka natomiast wędruje lasem, aż trafia do domku krasnoludków. Te początkowo niechętne jej obecności zgadzają się jej pomóc, pod warunkiem że będzie dla nich gotować i sprzątać. Śnieżka, którą pamiętamy z kreskówki Disneya, trochę zaburza właściwy porządek rzeczy, bo po pierwsze, jest o wiele starsza niż w oryginale, gdzie ma symboliczne siedem lat. Po drugie, karły i krasnoludki w średniowieczu były uznane były za osoby niedojrzałe i przede wszystkim nieposiadające libido jak dzieci. Jako istoty nie do końca ukształtowane i niezindywidualizowane nie miały imion. Dlatego też Śnieżka mogła z nimi bezpiecznie zamieszkać. Disney, nadając imię każdemu z nich, zmienił dość radykalnie potencjał tej bajki. Czas, który Śnieżka spędza z krasnoludkami, to okres latencji, stłumionego pożądania. Królewna uczy się etyki pracy i zostaje wdrożona w społecznie uznane kobiece obowiązki, prowadzenie domu. Jednak jej kobiecość, jej atrak-
Małgosia w starciu z czarownicą nauczyła się myśleć o innych, osiągnęła poziom empatii dorosłej kobiety. Jest gotowa, żeby sama zostać matką
„Konwersacja przy stole powinna być ciągła, nie może być przerw w rozmowie, ale jednocześnie należy pamiętać o starej zasadzie, że nie trzeba się koncentrować na jakimś temacie dłużej niż pięć minut. Po pięciu minutach pani domu powinna zmienić temat” Maria Iwaszkiewicz Gawędy o przyjęciach
jek, w których dochodzi z pełną siłą do głosu konflikt matka – córka.
cyjność dla płci przeciwnej, która objawiła się w lusterku matki/ma-
W bajkowym, symbolicznym świecie czarownica z chatki i zła macocha
cochy, pozostaje uśpiona. Budzi ją (a zarazem usypia) dopiero zatrute
to jedna i ta sama osoba. Nikogo więc nie dziwi, że gdy dzieci wracają
jabłko przyniesione przez przebraną za przekupkę macochę. Nie jest
do wsi, macocha już nie żyje (spłonęła w piecu w tym samym momen-
to przypadkowy owoc, zważywszy na to, że od wieków był kojarzony
cie co czarownica, tego nie trzeba dopowiadać) i wszyscy mogą żyć
z seksem i płodnością, zarówno w tradycji greckiej, gdzie był owo-
dalej długo i szczęśliwie. Ważne jest również samo zakończenie, które
cem bogini miłości Afrodyty, jak i judeochrześcijańskiej, gdzie jabłko
często jest omijane jako niewnoszące wiele do rozwoju sytuacji. Otóż
było owocem z drzewa poznania. I znów, gdyby nie mężczyzna, który
po wielkim pożarze w domu czarownicy dzieci wracają do domu przez
spogląda na królewnę poprzez szklaną ścianę trumny, a potem potrzą-
las i muszą przeprawić się przez wielkie jezioro. Po ogniu musi nastąpić
sa nią tak, że kawałek zatrutego jabłka wylatuje z gardła, Śnieżka
oczyszczenie i odrodzenie w wodzie. Nie potrafią pływać, lecz przewie-
nie mogłaby obudzić się do życia jako dorosła, seksualnie aktywna
zie ich na drugi brzeg dobra kaczka – w niemieckim folklorze utożsa-
kobieta. Bruno Bettelheim, klasyk psychoanalitycznych interpretacji
miana z kobiecością i matczyną troską. I znów Małgosia wykazuje się
bajek, „Królewnę Śnieżkę” uznaje za wzorcową bajkę o konflikcie
dojrzałością – kiedy widzi, że kaczka tonie pod ciężarem dwójki, zsiada
matka – córka i opowieść o dziewczęcej inicjacji. Zwraca też uwagę
i pozwala bratu przeprawić się jako pierwszemu. Jest to sygnał, że
na jej zakończenie, gdzie zła macocha musi tańczyć na weselu córki
Małgosia w starciu z czarownicą nauczyła się myśleć o innych, osiąg–
w rozgrzanych do czerwoności żelaznych trzewiczkach. Znów pojawia
nęła poziom empatii dorosłej kobiety. Jest gotowa, żeby sama zostać
się motyw żelaza, jak również obuwia – pantofel od zawsze był sym-
matką. I byłaby to jedna z piękniejszych opowieści o dojrzewaniu, gdy-
bolem kobiecej seksualności (co najdobitniej widać w „Kopciuszku”
by nie jeden niepokojący szczegół. W pierwszej drukowanej wersji „Ja-
i mierzeniu pantofelka, by leżał jak ulał). Według Bettelheima dziew-
sia i Małgosi” zamiast macochy występuje matka. Macocha była tylko
czynka doznaje oczyszczającej przyjemności, gdy oczami wyobraźni
kulturowym ukłonem wobec mieszczańskich czytelników.
widzi matkę cierpiącą za wszystkie prawdziwe i rzekome winy, jakich się wobec jej niewinnej młodości dopuściła.
Przez gardło do serca Pokrewną bajką opowiadającą o napięciu między dojrzewającą córką
Historie kuchenne
a przekwitającą matką jest „Królewna Śnieżka”. Również tutaj ma-
Jednym z bardziej zastanawiających faktów jest to, że choć podobno
cocha jest figurą matki biologicznej. I śmierć poprzez zjedzenie do-
kompleks Edypa silniej manifestuje się u chłopców, podobnych bajek
prowadza do osiągnięcia dojrzałości. W „Królewnie Śnieżce” jedze-
o konflikcie ojciec – syn jest relatywnie niewiele. Jedną z nielicznych
nie jest może mniej spektakularne niż w „Czerwonym Kapturku” czy
jest to o Tomciu Paluchu, która wydaje się żywcem przełożoną żeńską
„Jasiu i Małgosi”, niemniej jednak pełni bardzo ważną funkcję. Jak
wersją dojrzewania. Najpierw zostaje wyprowadzony wraz z braćmi
gaga jesień
81
do lasu, potem cudem umyka z paszczy ludojada, który przez pomyłkę zjada własne córki, potem zostaje połknięty przez wielką rybę – jednak triumfalnie jak Jonasz z brzucha wieloryba rodzi się do nowego życia. Tomcio Paluch jest jednak wyjątkiem, być może ze względu na mikrą posturę albo inną zaszyfrowaną ułomność fizyczną podzielił los dziewcząt. Znacznie częściej chłopcy w bajkach wypychani są z domu rodzinnego w tak zwany „świat”, zanim osiągną niebezpieczny wiek pokwitania. Dziewczynka ucząca się życia w kuchni była o wiele bardziej narażona na toksyczne opary rodzinnej atmosfery. I o ile inicjacja chłopca odbywała się niejako w drodze, od wsi, przez las, ale też pola, miasta i morza, gdzie kandydat na mężczyznę musiał zmierzyć się z niebezpiecznym światem w jego rozmaitych manifestacjach od sfory zbójców, przez nieuczciwego karczmarza, po żelaznego ptaka, o tyle droga ucieczki z kuchni prowadziła tylko w jednym kierunku – do lasu. A ten, jak się zaraz okaże, nie był prawdziwym miejscem, lecz raczej pejzażem wewnętrznym.
Borem, lasem przybiegłam tu sama Warto zauważyć, że większość nielegalnej konsumpcji odbywa się w lesie: tam grasuje Wilk i czai się Baba Jaga, tam wyprowadzane są dzieci przez złych rodziców i wynajętych zbójów, tam dokonują się mordy, pożarcia i gwałty. Las w bajkach jest wszechobecny. Nie tylko z powodu gęstszego zalesienia ówczesnej Europy, las jest po prostu światem nadnaturalnym. W psychologii jungowskiej las oznacza pierwiastek żeński i jest utożsamiany z nieświadomością. Liście blokują blokują promienie słoneczne, a słońce jest oczywiście pierwiastkiem męskim. Las symbolizuje niebezpieczną stronę nieświadomości, jej możliwości destrukcyjne, możliwość zniszczenia rozumu. Kiedy ktoś opuszcza wieś i wchodzi do lasu, oznacza to, że opuszcza racjonalny świat i zapuszcza się w obszar nadprzyrodzony, a dzisiaj powiedzielibyśmy, że w świat podświadomości. W lesie wszystko może się zdarzyć i faktycznie się wydarza. Dlatego też przez długie lata
i Tatar uważają, że wszechobecna moda na psychoanalizę zamgliła
wszyscy badacze bajek brali w nawias to, co wydarzało się w lesie,
czytelnikom spojrzenie, każąc im we wszystkich nadużyciach, których
i traktowali jako symbol, metaforę stanów psychicznych, a nie odbicie
dorośli się dopuszczali wobec dzieci na przestrzeni wieków, widzieć
historycznych zdarzeń i obyczajów. Wspominany już Bruno Bettel–
jedynie podświadome, agresywne fantazje i projekcje. A przecież
heim uparcie twierdził, że bajki o zagubieniu czy wyprowadzeniu
wiele z powstałych w średniowieczu bajek jest nieocenionym mate-
dzieci do lasu ilustrują dziecięcy lęk przed porzuceniem przez rodzi-
riałem źródłowym ukazującym katastrofalne metody wychowawcze
ców. Nikt przy zdrowych zmysłach nie chciał widzieć w „Czerwonym
i fatalne warunki, w jakich żyły chłopskie dzieci. Jack Zipes posuwa
Kapturku”, „Królewnie Śnieżce” czy „Jasiu i Małgosi” prawdziwych,
się nawet krok dalej, interpretując „Jasia i Małgosię” jako opowieść
krwawych i okrutnych historii. Do czasu aż Jack Zipes i Maria Tatar
o triumfie i zemście biedaków nad klasą panującą. Rodzinie drwali
dokonali heroicznej pracy przewertowania tomów średniowiecznych
udaje się przetrwać wielki głód, pokonać czarownicę, która reprezen-
foliałów prawniczych i odkryli, że procesy rodziców porzucających
tuje bogaczy (mieszkających w domach z piernika i cukru). Czarownica
w lesie swoje dzieci nie należały do rzadkości. A szczególnie częste
tak jak wyższe klasy ma nagromadzoną żywność i bogactwo, którymi
były w czasie wielkiego głodu, który pustoszył Europę pod koniec śre-
mogłaby się podzielić z dziećmi drwala, ale oczywiście woli je zjeść.
dniowiecza. „Jaś i Małgosia” jest więc według Zipesa echem tamtych
„Nienawiść chłopstwa do arystokracji jako gnębicieli i wyzyskiwaczy
wydarzeń, a dokładność, z jaką opisana jest scena „egzekucji” w le-
dochodzi do głosu w scenie zabicia czarownicy”. I choć jest to niewąt-
sie, gdzie rodzice rozpalają ognisko, wręczają dzieciom kromkę chleba
pliwie ożywcza wizja, to wiem, że dla pokolenia obecnych trzydziesto-
i każą modlić się do Boga Ojca, bo prawdziwy ojciec nie jest w stanie
latków zobaczenie wydarzeń z chatki z piernika przez pryzmat walki
wykarmić rodziny, przeraża dokładnością opisu. Zarówno Zipes, jak
klasowej może być trudne do strawienia.
„Jeśli zapraszamy gości, to musimy od razu przyjąć na siebie rolę gospodarzy. Aby spotkanie młodzieżowe się udało i zostawiło wszystkim miłe wspomnienie, musimy naprawdę traktować je poważnie” Sabina Witkowska Nastolatki gotują
82
gablotka
Macio Moretti Ada Buchholz
bajka
ałkiem niedawno temu i właściwie bardzo niedaleko żył sobie chłopiec, który nie potrafił pisać i czytać. Już słyszę te żachnięcia: – Cóż to za sztuka – nie umieć pisać i czytać! Każdy głupi potrafi nie umieć pisać i czytać! Problem w tym, że chłopiec głupi nie był. Był małym spryciarzem, który potrafił prawie wszystko: żonglował lodówkami (był bardzo silny, silniejszy niż tragarze lodówek), konstruował maszyny do prostowania sprężyn, tresował pszczoły, z którymi żył w tak dobrej komitywie, że z większością z nich był na ty (tylko do królowej mówił „o, pani” albo „szefowo”) i robił wiele, wiele, wiele, wiele innych rzeczy, o których nie śniło się nawet największym filozofom, więc tak właściwie to całe to pisanie i czytanie nie było mu nigdy do niczego potrzebne. Ale, jak wiadomo, czas płynie, świat wokół się zmienia i w pewnym momencie okazało się, że wszystkie te dziwne rzeczy, którymi się zajmował, nikogo już nie interesują. Chłopiec początkowo nie zrażał się tym zupełnie. Dopiero gdy pewnego dnia został sam, otoczony lodówkami, wyprostowanymi sprężynami i aportującymi pszczołami, zrozumiał, że pewnie będzie musiał zająć się czymś innym. Jak to w takich chwilach życia zwykle bywa, postanowił wyruszyć w świat. Spakował wszystko, co miał, do plecaka i poszedł przed siebie (choć najpierw trochę w lewo, bo inaczej wpadłby na budkę z gazetami). Pierwszego dnia przemierzył naprawdę spory kawał drogi i nic się nie wydarzyło. Drugiego dnia wieczorem, po przejściu jeszcze większego kawału drogi, potwornie zmęczony rozłożył swój malutki namiot i myśląc o dniu następnym, zasnął. Śniły mu się różne dziwne kształty, olbrzymie kamienne figury postawione jedna obok drugiej. Były tak duże, że nie mógł objąć ich wzrokiem. Gdy już wydawało się, że uda mu się tego dokonać, bloki rozmnażały się aż po horyzont. Obudził się nieco roztrzęsiony i ruszył dalej, by dowiedzieć się (zupełnie tego nie planując), że nie umie czytać i pisać.
gaga jesień
85
Wcześniej właściwie nawet nie miał pojęcia, co to jest pisanie i czytanie, więc skąd też mógł przypuszczać, że nie umie tego, o czym nic nie wie? Owszem, wielokrotnie widział litery, ale że nie wiedział, czym są, nie zaprzątały one jego głowy bardziej niż złamany żonkil gdzieś pośrodku pola czy, powiedzmy, encefalograf. Były po prostu jednym z elementów masy, która zupełnie go nie interesowała. Pierwsze, co się zdarzyło, to pan celnik na granicy, do której chłopiec doszedł. Gromkim głosem huknął: – Proszsz mi tu się podpisać, ale to na-tych-miast! Chłopiec zastanawiał się przez chwilę, po czym z lekkim ociąganiem wyciągnął z plecaka trzy lodówki i zaczął nimi żonglować. Oczywiście tak na pół gwizdka, bo był przekonany, że podpisywanie jest taką podrzędną formą popisywania. Rozeźliło to celnika, który huknął jeszcze potężniej: – Co mi się tu wydurnia! Jak się zaraz zdenerwuję! Schowa te lodówki! Co to w ogóle za pomysł żonglować lodówkami? Nie widzi, co tu jest napisane?
(Jak każdy szanujący się celnik używał trzeciej osoby w celu komunikowania się z drugą osobą). Zasapał się strasznie od tego huczenia i usiadł w kącie. Tymczasem starsza pani stojąca w kolejce tuż za chłopcem puknęła go leciutko w ramię i spytała tonem zgoła odmiennym: – Nie widzi to młodzieniec, co na karteczce kobylimi literami napisane jest? Chłopiec zarumienił się nieco, bo kartkę, owszem, widział, ale majaczyły na niej jedynie dziwne kształty. Patrząc na nie wnikliwie, bezustannie, przypomniał je sobie wyraźniej. Przecież kiedyś chodził do szkoły, gdzie próbowano go ich nauczyć! Usiadł w kącie obok celnika (ten ciągle sapał zdenerwowany) i zaczął wygrzebywać z pamięci to, czego się w szkole dowiedział. Te kształty, które mu się wciąż myliły, były przecież literami, a litery układały się w słowa! To już było coś. Litera A i litera Z przypomniały mu o jednym szczególnym słowie, którego w szkole nauczali. Był to strasznie długi i strasznie trudny wyraz, ale nauczył się go na pewno, bo zanim zaczął żonglować lodówkami, uwielbiał recytować go w kółko. Wyraz ten brzmiał:
A B C De F
TU S O R V Q P GH I J K L M N
Chłopiec nie pamiętał, co oznacza, ale powoli zaczął składać go do kupy, by po kilku chwilach wykrzyknąć go na cały głos. Celnik i cała kolejka spojrzała na niego ze zdziwieniem. A właściwie na jego oddalające się plecy, bo uradowany swym ostatnim odkryciem pobiegł z powrotem, skąd przyszedł. Biegł cały dzień. Non stop. Wykrzykując co jakiś czas magiczne słowo i klejąc z niego coraz to nowsze warianty.
W X YZ .
86
gablotka
bajka
Brzmiało to dziwacznie:
GDY U Jw IO JD IOX! – wykrzyknął, wskazując palcem na wiewiórkę. s
YSYS Y sH AON MK A S N
– przedrzeźniał dzieci bawiące się w teleturniej.
Nikt go nie rozumiał, ale jemu to zbytnio nie przeszkadzało. Dopiero gdy podszedł do policjanta i wydarł się wniebogłosy:
Y FG H TUgQAQ a QLHy!!!
okazało się, że nie wszystkich to bawi. Policjant momentalnie chwycił go za kark i zaprowadził na posterunek. Tam po raz kolejny (w osobie trzeciej) zwrócono się do chłopca: – Czego zakłóca porządek? Co to za słowa krzyczy? Weźmie tu i podpisze, że więcej nie będzie. Obieca! Chłopiec mądrzejszy o poprzednie doświadczenie wziął skrawek papieru, piękne pawie pióro i dość niezdarnie zaczął kreślić swoje imię. Zajęło mu to trochę czasu. No dobra, zaczynamy – myślał – Najpierw C jak Cotomabyćżeniewolnokrzyczeć?, potem będzie H jak Hałaskomuśprzeszkadza?, potem Ł jak Łatwomówićweźmietuipodpisze, O jak Odwczorajznamznowuliteryimampisaćottak?, P jak Pokazałbymimgdzierakizimują!, I jak Idziemiwsumienieźle, E jak Ekstrajestpisać!, C jak Całkiemłatwo!!! Na kartce koślawymi literami napisane było:
Policjant popatrzył na chłopca i zwrócił się do niego w te oto słowa: – No dobrze. Słuchajcie no, obywatelu Chłopiec. Robicie sobie żarty, żonglujecie lodówkami, z pszczołami się zadajecie i takie tam. Wiedzcie, że mamy was na oku od dawna. Puścimy was tym razem, ale weźcie się za siebie. Zróbcie coś ze swoim życiem! Chłopiec nie zrozumiał, co policjant miał na myśli, wypowiadając ostatnie zdanie, ale przytaknął grzecznie, obrócił się na pięcie i pobiegł w stronę drzwi. – Zróbcie coś ze swoim życiem – rzekł do siebie po wyjściu z komisariatu. O co mu chodziło? Z tego, co powiedział, wynika, że z moim życiem jest coś nie tak. Ale czy to oznacza, że mam być taki jak on? Chodzić w mundurze i gonić ludzi wykrzykujących dziwne słowa? A właściwie to kim jest ten policjant, żeby mi mówić, że z moim życiem jest coś nie tak? A może to właśnie on jest wzorcowym przykładem człowieka, który ze swoim życiem zrobił to COŚ? Ostatnia myśl zaświdrowała w jego głowie z taką mocą, że postanowił niezwłocznie to sprawdzić. Wrócił pod posterunek, przyczaił się koło krzaka (wiadomo, że miał gazetę z małą dziurką pośrodku, przez którą obserwował budynek) i oczekiwał na zmianę warty. Około godziny osiemnastej policjant przebrany w strój cywilny pożegnawszy się z kolegami ruszył w kierunku swojego domu.
gaga jesień
Chłopiec, by nie budzić podejrzeń i zostać niezauważonym, owinął się cały gazetą i podążył za nim. Policjant, nic nie podejrzewając (był już przecież poza służbą), szedł spokojnym krokiem najpierw do sklepu, potem przez park, potem koło cmentarza, dalej obok sądu rejonowego i tam, tuż za nim skręcił w lewo na osiedle małych domków jednorodzinnych. Chłopiec, delikatnie szeleszcząc, szedł kilkanaście metrów za nim. Na osiedlu nieco zwolnił, po chwili przystanął i obserwował, do którego domku wejdzie policjant. A był to domek nieszczególny, właściwie nieróżniący się niczym od innych domków w tej okolicy. Odczekał pół godziny, po czym podpełzł do domku i zaczął dyskretnie zaglądać przez szparki tu i ówdzie, by dowiedzieć się, czym jest to COŚ, co ze swoim życiem zrobił policjant. W środku było dość pusto, meble jak to meble, zrobione były z drewna, telewizor warczał bezustannie, a z kuchni dolatywały przeróżne zapachy. Policjant przebrany w dres usiadł przed telewizorem i zasnął. Chłopiec cały czas z uwagą przypatrywał się wnętrzu domu i policjantowi. Wyczekiwał tego CZEGOŚ wytrwale. Czas mijał, nic się nie działo, więc w końcu sam zasnął znużony. Obudził go hałas. Zobaczył policjanta i żonę, jak wymachując rękami, przekrzykiwali się.
KiG JVi UYG XSG !
– krzyczała żona.
– odpowiadał jej mąż. J UG s X iJ G Bs ? T wO U d F B G s X i!!!!!!
I tak dalej, i tak dalej.
Chłopcu zakręciło się w głowie, już nic z tego nie rozumiał, więc zdarł z siebie gazety i wrócił do domu, który okazał się całkiem niedaleko. Usiadł z pszczołami i powiedział im tak: – Nie było mnie dwa dni. Wybaczcie. Musiałem wyruszyć w świat, żeby dowiedzieć się, że nie umiem pisać i czytać. – Jak to? Przecież chodziłeś do szkoły – wtrąciła mu się w zdanie pszczoła imieniem Agnieszka. – Masz rację – kontynuował chłopiec – ale zupełnie o tym zapomniałem. Litery powróciły do mnie nagle, gdy miałem się podpisać. Wiesz, jak dawno się nie podpisywałem? No a jak już odkryłem litery, to przypomniałem sobie, że można z nich układać słowa. Więc ułożyłem dużo interesujących, nic nieznaczących słów. No to wtedy się okazało, że tak nie można i że mogą mnie za to wsadzić do więzienia. Na szczęście wypuścili mnie, radząc jedynie, żebym zrobił ze swoim życiem COŚ. Postanowiłem więc sprawdzić, co to jest to COŚ. Poszedłem za jednym z tych, co mi radzili, pod jego dom i tam się okazało, że to COŚ to nudne siedzenie przed telewizorem i krzyczenie nic nieznaczących słów w stronę innych osób. Nic nie kumam. Dobrze, że przynajmniej przypomniałem sobie czytanie i pisanie. Co się tak patrzysz? Pszczoła siedziała bez ruchu i po chwili odrzekła: – Rzuciłbyś patyk.
89
REklama
Pol i
s
a
d
l
a
a o U w s g ł Ma e r i
Co roku w polskich przedszkolach dochodzi do tysięcy zdarzeń, których skutkiem jest złamanie kończyn, skaleczenia czy nierzadko stłuczenia głowy naszych dzieci. Zdecydowana większość wiąże się z nieostrożną zabawą najmłodszych. Śliskie podłogi czy nieodpowiednie obuwie też mogą być przyczyną groźnych urazów. Szkoły i przedszkola oferują ubezpieczenie NNW (od następstw nieszczęśliwych wypadków), które daje naszym dzieciom ochronę w sytuacji, kiedy w wyniku wypadku dojdzie do uszczerbku na zdrowiu. Nie pokryje ono jednak kosztów w sytuacji, gdy nasze dziecko przez nieostrożność wyleje na spodnie kolegi gorącą zupę mleczną, zepsuje zabawki należące do punktu przedszkolnego czy nieumyślnie popchnie kolegę, który na przykład złamie nogę. Przed wysokimi kosztami naprawy mienia szkolnego i leczenia urazów innych chroni ubezpieczenie OC w życiu prywatnym. Można je zakupić nawet w trakcie trwania roku szkolnego. Taka polisa zapewnia rodzicom ochronę finansową nie tylko wtedy, gdy dziecko doprowadzi do wypadku na przedszkolnym korytarzu czy placu zabaw. Ubezpieczenie chroni przed odpowiedzialnością za większość roszczeń w życiu prywatnym. Także w przypadku szkód powstałych w drodze do przedszkola
i z powrotem, a nawet na wędrówce w plenerze z wychowawcą. – Cena takiej polisy jest nieporównywalnie niższa niż koszty, na jakie możemy zostać narażeni, gdy my lub nasze dziecko wyrządzimy komuś szkodę. A wśród Polaków rośnie świadomość, że mogą domagać się odszkodowania od sprawcy i że sami mogą być pociągnięci do odpowiedzialności – wyjaśnia Małgorzata Sztabińska, dyrektor Biura Ubezpieczeń Indywidualnych Ergo Hestii. – Należy pamiętać, że oferowana ochrona w ramach ubezpieczenia OC obejmuje nie tylko szkody powstałe w związku z opieką nad dziećmi, ale szereg innych zdarzeń związanych z czynnościami życia prywatnego, jak np. użytkowanie nieruchomości lub sprzętu sportowego – dodaje. Polisa dodatkowo pokrywa także ewentualne koszty wynagrodzenia rzeczoznawców i koszty sądowe. Ubezpieczenie OC w życiu prywatnym rodzic może wykupić dla wszystkich członków rodziny, także dla tych najmłodszych. Produkt oferowany jest w niższej cenie w pakiecie wraz z ubezpieczeniem domu lub mieszkania. Można go jednak zakupić jako samodzielny produkt. Polisę OC dla dziecka można zakupić w dowolnym momencie – niekoniecznie na początku roku szkolnego.
REklama
O czym należy pamiętać, wybierając ubezpieczenie?
?
Nie spiesz się przy wyborze polisy. Wybór najodpowiedniejszego ubezpieczenia powinien być poprzedzony porównaniem produktów, jakie oferują ubezpieczyciele. Tylko wtedy będziemy pewni, że możliwie najlepiej dopasowaliśmy ochronę do swoich potrzeb. Dokładnie czytaj umowy. Zanim podpiszesz umowę z towarzystwem ubezpieczeniowym, dokładnie zapoznaj się z treścią OWU (Ogólne Warunki Ubezpieczenia). W tym dokumencie znajdziesz nie tylko swoje prawa i obowiązki, ale także zakres ubezpieczenia i ewentualne wyłączenia. Przewiduj wypadki. Wybierając polisę, ustal jasno swoje potrzeby i staraj się przewidzieć ryzyko. Na przykład rodzice powinni wziąć pod uwagę to, że ich dziecko może wyrządzić szkody rówieśnikom lub zniszczyć cudze mienie. Pomyśl o bliskich. Zastanów się, kogo objąć ubezpieczeniem. Taka rodzinna polisa nie tylko w większym stopniu minimalizuje ryzyko, ale jej cena jest też zazwyczaj bardzo korzystna. Najtaniej w pakiecie. Każde towarzystwo ubezpieczeniowe ma w ofercie różnego rodzaju zniżki pakietowe, na które możemy liczyć. Zaufaj agentowi. Przygotuj się do rozmowy z doradcą i nie bój się zadawać mu pytań. Specjalista określi twoje potrzeby, wspólnie z tobą wybierze najodpowiedniejszą polisę oraz pomoże w wypełnieniu wniosku.
! Przykładowe koszty ubezpieczenia OC w życiu prywatnym w Ergo Hestii: 30 zł – to koszt rocznego ubezpieczenia OC na kwotę 200 tys. zł dla jednej dorosłej osoby w ramach pakietu Hestia 7. 5 zł – to kwota, jaką w ciągu roku zapłaci każda następna dorosła osoba ubezpieczona w ramach tego produktu. Za dzieci do 18. roku życia nie jest pobierana dodatkowa składka. 45 zł – to składka roczna za ubezpieczenie na 100 tys. zł poza pakietem.
92
gablotka
miejsca
W podziemiach Wrocławskiego Teatru Lalek działa restauracja stworzona przez scenografów teatralnych. Wnętrza urządzono tak, by olśnić najmłodszych. Pluszowe koty siedzą przy swoich stolikach pod sufitem, inne pluszaki śpiewają i tańczą w podświetlanych witrynach, wokół wielkiego drzewa na środku jeździ kolejka elektryczna, a jeszcze inne zwierzaki poukrywane są w mysich dziurach, do których można zaglądać. Są również dwie sceny teatralne – profesjonalna, na której wystawiane będą przedstawienia dla dzieci, a także dziecięca, na której same maluchy mogą tworzyć własne inscenizacje. W planach sala zabaw, gdzie będą czytane książki, a także (co nam się szczególnie podoba) Akademia Jedzenia, gdzie będzie można poznawać smaki z różnych stron świata. Kuchnia serwuje polskie, lwowskie i europejskie specjały. Alkohol podawany jest wyłącznie w sali dla dorosłych. Poza tym krzesełka, przewijaki, dziecięce menu. WROCŁAW | Teatralna pl. Teatralny 4 | tel. 071 344 5006 | o: codziennie od 12 www.teatralna.wroclaw.pl
gaga jesień 93
Na trasie Warszawa – Gdańsk stoi Młyn pod Mariaszkiem. Wnętrze podzielono na część zaściankową (stare lustro, maszyna do pisania, stuletnie pianino) i chłopską (z otynkowanymi starą metodą ścianami). Kuchnia serwuje potrawy tradycyjne. Ale to, co nas najbardziej interesuje, to duża sala dla niepalących, kącik zabaw dla dzieci, krzesełka, przewijak, ogródek letni.
Usytuowana na krakowskim Rynku Kawaleria czerpie z tradycji dworów szlacheckich. Kuchnia serwuje wymyślne dania oparte na dawnych przepisach. Nie lada gratka dla miłośników dworskich obyczajów. Ale nie tylko dla nich. Lokal posiada trzy sale, w tym dwie dla niepalących, ogródek letni, kącik dla dzieci ze skrzynią z zabawkami i koniem na biegunach. Znajdziecie również krzesełka i przewijak. W ofercie także menu dziecięce.
OSTRÓDA | Młyn pod Mariaszkiem Młyn Idzbarski 2 | tel. 089 646 03 55 www.mariaszek.pl
KRAKÓW | Kawaleria ul. Gołębia 4 | tel. 012 430 24 32 | o: codziennie od 11 www.kawaleria.com
Świeżutki kąsek dla estetów z dziećmi. Smacznie, niedrogo i ekspresowo. System zamawiania dań może wprowadzić w lekką dezorientację, ale tylko przez pierwsze trzy minuty. Każdy na wejściu dostaje kartę chipową, udaje się z nią do jednego z pięciu punktów/stacji (sałatki, pasta, pizza, zupy, desery i gorące napoje), wybrane danie po zamówieniu zostaje zapisane na karcie, przygotowane na bieżąco po drugiej stronie blatu i gotowe do odebrania. Płaci się przy wyjściu, oddając kartę. Niezła zabawa, prawda? Przestronne, jasne wnętrze Vapiano koi nawet najbardziej zszarpane nerwy – wypełnione jest drewnianymi meblami, siedziskami, mnóstwem doniczek ze świeżymi ziołami. Kuchnia serwuje znakomicie skomponowane włoskie potrawy, które zadowolą nawet najbardziej wybredne gusta smakowe niejadków. Na dzieci czeka kącik zabaw, a w soboty i niedziele od godziny 12 do 18 możecie powierzyć swoje smyki profesjonalnym opiekunkom.
Malinowy Ogród to restauracja położona wśród zieleni, serwująca potrawy kuchni polskiej i europejskiej ze szczególnym uwzględnieniem włoskiej i francuskiej. Dla dzieci specjalne menu, a w każdą niedzielę od 14 do 18 gry, zabawy, malowanie twarzy i inne atrakcje przygotowywane przez Księżycową Bajkę.
WARSZAWA | Vapiano ul. Taśmowa 7 (od Marynarskiej) | tel. 022 356 10 50 o: pon.–pt. 10–23, sob.–niedz. 12–23 | www.vapiano.de/pl
GDAŃSK | Malinowy Ogród ul. Pegaza 2 | tel. 058 554 61 43 | o: codziennie od 13 www.malinowyogrod.pl
W słynnej już, zrewitalizowanej przestrzeni łódzkiej Manufaktury działa Restauracja Rodzinna Cammino. Dogodne położenie, darmowy, monitorowany parking i klimat miejsca przyciąga całe rodziny. Cammino feruje dania kuchni polskiej, ale w lżejszej, zdrowszej formie. Dla dzieci przewijak, krzesełka, sala zabaw i upominki. Również menu dziecięce. ŁÓDŹ | Cammino Manufaktura | ul. J. Karskiego 5, bud. 11 | tel. 042 632 64 34 o: pon.–czw. 11–22, pt.–sob. 11–23, niedz. 11–22 www.cammino.pl
Położona w zabytkowej kamienicy przy małej, cichej uliczce krok od Starego Rynku pizzeria Presto pod ceglanym kopułowym stropem serwuje pizzę z opalanego drewnem pieca. Na tyłach lokalu ogródek letni. Właściciele przywiązują dużą wagę do budowania nastroju włoskiej trattorii, niepowtarzalnego (w każdym razie trudnego do powtórzenia) klimatu. Dla najmłodszych krzesełka, tablice do malowania i upominki. POZNAŃ | Pizzeria Presto ul. Klasztorna 17/18 | tel. 061 852 52 28 o: pon.–czw. 12–22, pt.–sob. 12–00, niedz. 12–22 www.pizzeriapresto.pl
94
gablotka
miejsca
Nikt lepiej niż wy nie widzi, co w waszym dziecku jest wyjątkowe i co je pociąga. Często tego czegoś w przedszkolach i szkole jest mało albo nie ma wcale, więc w ramach pracy domowej pozbieraliśmy ciekawe propozycje zajęć dodatkowych, które będą wspierać rozwój waszych dzieci i niemowlaków.
Księgaręka Kręciołek dla najmłodszych – warsztaty stymulujące
stycznych (glina, plastelina, kolaż, farby, kredki), wzbogacone o elementy muzyczne, gry i zabawy. (2,5-4 lata)
rozwój (zabawy integracyjne, ćwiczenia relaksacyjne uczą-
Różne techniki (rysunek ołówkiem, węglem, kredką, tu-
ce koncentracji uwagi, aktywne słuchanie muzyki, techniki
szem, malowanie gwaszem, akwarelami, temperami, kolaż,
twórczej wizualizacji rozwijające inteligencję, zabawy z re-
elementy grafiki, rzeźba w glinie, papier-mâché, działania
kwizytami, różnorodne techniki plastyczne). (6-24 m-ce)
w przestrzeni, instalacje). Świetne przygotowanie dla przy-
Warsztaty muzyczne, plastyczno-ruchowe, teatralne,
szłych uczniów szkół plastycznych i studentów. (6-15 lat)
krawieckie, konstruktorskie, bajkoczytanie. Eksperymen-
Dla dzieci ze szkół podstawowych i gimnazjum warsztaty
talne, nietypowe zajęcia wprowadzające dzieci w świat
komputerowe (animacja komputerowa, malowanie na ekra-
muzyki, plastyki, literatury, teatru, filmu, języków obcych.
nie, przetwarzanie fotografii i tekstu, tworzenie poruszają-
Głównym pomysłem jest pokazywanie dzieciom świata po-
cych się postaci i obiektów). (7-14 lat)
przez sztukę. Organizowane są spektakle lalkowe połączo-
Fundacja Atelier | Warszawa, ul. Foksal 11 (II piętro)
ne z warsztatami, pokazy filmów animowanych, odtwarza-
tel. 022 826 88 13
nie słuchowisk, pokazy slajdów. (od 6 mies. do 12 lat)
www.atelier.org
Księgaręka | Poznań, ul. Dolna Wilda 87 tel. 061 835 88 40 o: pon. nieczynne, wt.-pt. 12-20, sob. 11-20, niedz. 11-18 www.ksiegareka.com
Bam Bam Akademia odkrywców – wspólne zadawanie pytań (Kiedy kropla staje się kałużą? Dlaczego cukier jest słodki? Dlaczego samolot nie spada?) i szukanie odpowiedzi. (3-5, 5-7 lat)
Fundacja Atelier Zajęcia plastyczne z opiekunem prowadzone w prawdziwej pracowni, wykorzystują szeroki zakres technik pla-
Pięć Zmysłów – zajęcia dotyczące widzenia, słyszenia, czucia, wspólne doświadczanie otaczającego świata wszystkimi zmysłami. (2-3,3-5,5-7 lat)
gaga jesień
Kamień filozoficzny – wspólne szukanie odpowiedzi na su-
Arsharter
95
Joga Studio
perpoważne pytania (czym jest dobro i sprawiedliwość, gdzie
Zajęcia artystyczne dla entuzjastów bazgrania po ścia-
Joga dla najmłodszych – pozycje jogi oparte na naślado-
znajdują się myśli, skąd wiemy, że sny są nierealne), efekty
nach, meblach i podłogach – nauka rożnych form wydoby-
waniu zwierząt, owadów, roślin i otaczających przedmiotów.
dyskusji przedstawiane są w formie rysunków i inscenizacji,
wania ekspresji i przekładania jej na formę dzieła sztuki.
Joga przekazywana jest w formie zabawy, podczas której
a także jako ciekawe eksperymenty myślowe. (od 5 lat)
Wśród zajęć m.in. techniki frotage, abstrakcyjna forma
dzieci wzmacniają i uelastyczniają swoje ciało. (4-13 lat)
przestrzenna, fotomontaż. (4-12 lat)
Joga Studio | Konstancin-Jeziorna, ul. Rycerska 2
acyjnych, planszowych i popularnych na świecie łamigłó-
Arsharter | Kraków, ul. Romanowicza 4 (miejsce zajęć)
tel. 0 505 047 638, 0 505 047 648
wek. (3-4, 5-6 lat)
tel. 0 606 603 560, 660 118 289
www.jogakonstancin.pl
Bam Bam Studio | Warszawa, al. Komisji Edukacji Narodo-
www.arsharter.pl
Łamigłowy – magiczna kraina zespołowych gier sytu-
wej 20 lok. U3 | tel. 0 603 117 040 o: pon.-czw. 9.30-18.30, pt. 9.30-19.30, sob. 10-16 www.bambamstudio.pl
Muzeum Fabryki Zajęcia dla najmłodszych dotyczące poznawania pracy w fabryce, poznawanie warunków pracy i życia w daw-
Pan Dinek
Salsa Libre Capoeira dla dzieci – prowadzona przez Ricardo Marquesa, profesora capoeiry z brazylijskiej grupy Capoeira Liberdade znanego ze świetnego kontaktu z dziećmi. (1-5, 5-10 lat)
nych czasach, tkanie na krośnie ręcznym, dziecięce zabawy
Taniec z dzieckiem w chuście – taniec w rytmie spokoj-
Zajęcia artystyczno-twórcze, plastyka, orgiami, teatral-
sprzed wieków, poznawanie procesu wytwarzania tkaniny,
nego chilloutu, uspokajający dziecko, mamie lub tacie daje
ne. Dla dwulatków – zajęcia plastyczne (farby, plastelina,
slajdy ze starych hal fabrycznych, sceny z życia pracujących
możliwość ruchu, wyciszenie i powrót do formy. Przed każ-
kredki). Dla czterolatków – warsztaty teatralne (ćwiczenia
w fabryce w stylistyce teatru cieni. (4-7 lat)
dymi zajęciami minikurs wiązania chust (szkoła zapewnia
fizyczne, aktorskie, rytmiczne, muzyczne, oddechu i głosu). (2-6 lat)
Dla uczniów szkół podstawowych zajęcia dotyczące fa-
chusty do użycia podczas zajęć). (0,5-3 lata)
bryki tkanin – poznawanie procesu produkcji tkaniny, spo-
Salsa Libre Warszawa | ul. Solec 38 | tel. 022 458 24 44 www.salsalibre.pl
Warsztaty kulinarne – dzieci same przygotowują potra-
sobów jej wykańczania, zarys historii ubioru (projektowanie
wy (Zaczarowana kanapka, Kompozycje do jedzenia, Mój
ubioru z różnych materiałów), zwiedzanie terenu Manufak-
deser – czary z owoców). (2-6 lat)
tury (poznawanie przeznaczenia poszczególnych budynków,
Pan Dinek | Pomorskie Centrum Rozwoju Twórczego
porównywanie map z różnych okresów). (7-14 lat)
Gdańsk, ul. Wawelska 10a/1
Muzeum Fabryki | Łódź Manufaktura, ul. Drewnowska 58
na urlopach macierzyńskich lub wychowawczych. Od 5 paź-
tel. 0 728 530 763
tel. 042 664 92 93
dziernika przez cztery tygodnie pod okiem wykładowców
www.pandinek.com.pl
o: pon. nieczynne, wt.-pt. 9-19, sob.-niedz. 11-19
Warszawskiej Szkoły Fotografii oraz zaproszonych gości
www.muzeum.manufaktura.com
młode mamy będą mogły oderwać się od codziennych obo-
Sto Pociech Grupy zabawowe dla maluchów z towarzyszeniem rodziców – zajęcia edukacyjne dla rodziców z dziećmi na kolanach, na głowie i w chuście. (0-3 lata)
Warszawska Szkoła Fotografii Patronujemy wspaniałej akcji dla mam przebywających
wiązków i zgłębić tajniki fotografii. Foto Mama to bezpłat-
Muzeum Sztuki Nowoczesnej
ne warsztaty obejmujące osiem zajęć odbywających się
Warsztaty plastyczno-architektoniczne – dzieci na pod-
w dwóch grupach, dwa razy w tygodniu. Na spotkaniach
stawie zdjęć zwierząt, natury i za pomocą taśmy klejącej
omawiane będą m.in. użytkowanie aparatów fotograficznych,
Czuję, patrzę, słucham – zajęcia w towarzystwie ro-
i innych materiałów będą wykonywać modele, a następnie
podstawy fotografii człowieka (kompozycja, światło), ob-
dziców rozwijają m.in. koordynację wzrokowo-ruchową,
studenci architektury sfotografują je i spróbują odnaleźć
róbka zdjęć oraz podstawowe błędy, których warto uniknąć
inteligencję emocjonalną oraz muzyczną. Zajęcia prowadzi
w nich formy i struktury architektoniczne. (8-12 lat)
podczas fotografowania. Podsumowaniem projektu będzie
psycholog Klaudia Pacholska. (1-2 lata)
19-20 września | Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warsza-
sesja zdjęciowa z udziałem najmłodszych. Po zajęciach każda
wie | ul. Pańska 3, tel. 022 596 40 10
z uczestniczek otrzyma pamiątkową, wykonaną przez siebie
www.artmuseum.pl
fotografię obrobioną przez profesjonalnego grafika, wydru-
Brykamy bez mamy – maluchy cieszą się poznawaniem świata i siebie w towarzystwie rówieśników. (2,5-4 lata) Sto Pociech | Warszawa, ul. Freta 20/24a tel. 022 887 05 55 www.stopociech.pl
Skakanka Zajęcia ruchowe, plastyczne, zabawy z bajkami. Rozwi-
kowaną w dużym formacie i oprawioną w ramę passe-parto-
Tao Zdrowia
ut. 5-28 października, 10.30–12.30, grupa pierwsza – każdy
Warsztaty zdrowego gotowania: prawidłowa dieta dla ko-
poniedziałek miesiąca, grupa druga – każda środa miesiąca.
biet w ciąży i małych dzieci. Praktyczne warsztaty połączone
Zapisy przyjmowane do 25 września (liczba miejsc ograni-
z wykładem oparte na zasadach dietetyki profilaktycznej Tra-
czona). Należy wypełnić formularz zgłoszeniowy na stronie
dycyjnej Medycyny Chińskiej (Pięć Przemian) i najnowszych
www.wsfoto.art.pl/fotomama. (mamy)
janie umiejętności komunikacyjnych, „pierwsze” publiczne
badaniach naukowych medycyny konwencjonalnej. (rodzice)
Warszawska Szkoła Fotografii | Warszawa
wypowiedzi, wspólna zabawa z rówieśnikami, z towarzy-
Tao Zdrowia | 022 615 88 68
ul. Łazienkowska 14 | tel. 022 621 21 98
szeniem rodziców. (1-3 lata)
www.taozdrowia.pl
www.wsfoto.art.pl
Mały podróżnik – poznawanie różnych zakątków świata, zwyczajów, kultury, sztuki, tego, jak wygląda dziecięcy świat najdalszych krain, nauka robienia zdjęć. (2-5 lat) Karate Kid – pod fachowym okiem specjalistów i trenerów, wzmacnianie koordynacji psychoruchowej, możliwość wzięcia udziału w egzaminie na pas karate. (4-6, 7-12 lat) Centrum Dziecięcej Aktywności Skakanka | Warszawa Jelonki, ul. Wyki 11a | tel. 0 784 044 677, 0 784 044 677 www.skakanka.com
96
gablotka
dawno, dawno temu
Miała GAGA patronat
Dieta Dwulatka
1 30 i 31 sierpnia na warszawskim Torwarze odbyły się pierwsze targi Moje Dziecko. GAGA leżała na stoisku księgarni internetowej Projektu Mama, skąd obserwowałyśmy kobiety w ciąży i rodziny z małymi dziećmi wędrujące pomiędzy stoiskiem z zabawkami Lego, strefą dziecięcą animowaną przez dziewczyny z Bam Bam Studio oraz strefą taty, gdzie panowie przeglądali poradniki. Bywalcy szczególnie docenili płyty Putumayo Kids z muzyką świata dla dzieci, bogatą ofertę chust oraz, rzecz jasna, GAGĘ!
idealny sposób, by zrzucić kilka kilo w każdym wieku
2 6 lipca na warszawskim placu Zamkowym odbył się wernisaż projektu „Dzieciaki” – czyli zbioru zdjęć zrobionych przez uczestników Klubu Dzieci Targówka pod kuratelą fotografa Tomka Niewiadomskiego. Zdjęcia były zrobione podczas sześciu wycieczek inspirująco-poznawczych: do cyrku Zalewski, nad Wisłę, po Trakcie Królewskim, do parku Skaryszewskiego, na basen w hotelu InterContinental, na lodowisko w CH Promenada. Z 4,5 tys. zdjęć, które powstały podczas tych wypadów, Tomek i jego fundacja Element 65 stworzyli piękny, dwujęzyczny album.
DZIEŃ PIERWSZY Śniadanie: Jajecznica z jednego jajka, jedna grzanka z dżemem z winogron. Zjedz dwa kęsy jajecznicy palcami, resztę zrzuć na podłogę. Raz ugryź grzankę, następnie rozsmaruj dżem po swojej twarzy i obrusie. Drugie śniadanie: Cztery woskowe kredki (kolor obojętny), garść ziemniaczanych czipsów i szklanka mleka (3 łyki tylko, resztę rozlej). Obiad: Suchy patyk, dwie dwugroszówki i jedna złotówka, cztery łyki rozgazowanego sprite’a. Zagryzka przed snem: Rzuć grzankę na podłogę w kuchni.
DZIEŃ DRUGI
3 Od 19 do 21 lipca na warszawskim Cyplu Czerniakowskim odbywał się Międzynarodowy Festiwal Sztuki Otwartej WISŁOSTRADA 2009 ze specjalnie przygotowanym Miasteczkiem Dziecięcym, nad którym GAGA miała patronat. Mimo że pogoda nie dopisała, dzieci uczyły się capoeiry razem ze swoimi rodzicami, bębniły na steeldrumach, wspinały się po ściance i oglądały występ włoskiego klowna malującego stopami.
Śniadanie: Podnieś z podłogi wczorajszą grzankę i zjedz ją. Wypij pół butelki wyciągu z wanilii albo jedną buteleczkę farbki do kolorowania jedzenia. Drugie śniadanie: Połowa szminki w jaskraworóżowym kolorze i garść suchego psiego jedzenia, jedna kostka lodu, jeśli masz na to ochotę. Popołudniowa przekąska: Liż tak długo lizaka, aż się zrobi klejący, zabierz na dwór, upuść do piasku. Podnieś i liż, aż się zrobi czysty. Wtedy weź go do domu i upuść na dywan.
1
Obiad: Mały kamyk albo nieugotowane ziarnko grochu wepchnij do lewej dziurki w nosie. Wylej sok z winogron na uklepane ziemniaki, zjedz lizaczka.
DZIEŃ trzeci Śniadanie: Dwa naleśniki z dużą ilością dżemu, zjedz jeden palcami, wetrzyj dżem we włosy. Szklanka mleka, wypij połowę, włóż drugiego naleśnika do reszty mleka w szklance. Po śniadaniu podnieś wczorajszego lizaka z dywanu i zliż włoski. Połóż na siedzeniu najlepszego fotela.
2
Drugie śniadanie: Trzy zapałki, kanapka z masłem orzechowym i dżemem. Wypluj kilka gryzów na podłogę. Wylej szklankę mleka na stół i wychłeptaj. Obiad: Miseczka lodów, garść czipsów, trochę czerwonego ponczu. Spróbuj wyśmiać trochę ponczu przez nos, jeśli oczywiście dasz radę.
Ostatni DZIEŃ Śniadanie: Ćwierć tubki pasty do zębów (jakiegokolwiek smaku), kawałek mydła, oliwkę, szklankę mleka wrzuć do miseczki z płatkami kukurydzianymi, dodaj pół szklanki cukru. Gdy płatki zmiękną, wypij mleko, a resztą nakarm psa. Drugie śniadanie: Zjedz okruszki chleba z podłogi w kuchni i dywanu w pokoju gościnnym. Znajdź lizaka i zjedz go do końca. Obiad: Połóż spaghetti na grzbiecie psa, włóż klopsy mięsne do uszu. Włóż budyń do soku i wyssij przez słomkę.
3