15 minute read

LUKSUS LUBI CISZĘ

W zabytkowych wnętrzach warszawskiego Pałacu Sobańskich

Dawid Woliński zaprezentował swoją nową kolekcję. Projektant pokazuje swoje kreacje tylko raz w roku, kładąc nacisk na jakość i ponadczasowość w modzie.

MALWINA KOWSZEWICZ: Czym jest dla Ciebie luksus?

DAWID WOLIŃSKI: Luksus to brak kompromisu w słusznych sprawach. Brak zgody na pewne rzeczy, które są wbrew nam.

M. K.: Co znaczy, że coś jest luksusowe?

D. W.: Że idzie do przodu, nie zatrzymuje się. Kieruję się tą maksymą. W mojej pracy zawsze stosuję zasadę „jakość nie lubi kompromisu”. Staram się wprowadzać nowe rozwiązania, nowe rodzaje tkanin. Z kolekcji na kolekcję dopracowuję konstrukcję, z większą odwagą stosuję poznane tricki krawieckie, uczę się na już stworzonych modelach, jak zrobić ich nowe, kunsztowne wersje. To jest dla mnie luksus. Mogę decydować o wszystkim. Zmieniać, jak chcę. Wolność jest dziś prawdziwym luksusem.

M. K.: Co jest wyznacznikiem luksusu?

D. W.: Niezależność. Bycie w niszy, bycie kimś wyjątkowym. Nie chcę być masowym projektantem. Nie chcę być osobą, która jest wszędzie i dla każdego. Chcę być blisko osób, z którymi pracuję. Kiedy przychodzą do mojego atelier, musimy znaleźć wspólny język, poczucie estetyki, odbioru świata, chcę by czuli się ze mną dobrze, a i ja z nimi. To jest mój wyznacznik luksusu. Luksusu szytego na miarę.

M. K.: Zdecydowałeś się na bardzo kameralną formę prezentacji Twojej kolekcji…

D. W.: Tak, chcę, żeby każdy, kto przychodzi na mój pokaz, czuł się wyróżniony, że dzieli ze mną ten wyjątkowy moment. Podchodzę do tego, tak, jakbym zapraszał ludzi do swojego domu. Na moich pokazach nie ma ludzi przypadkowych. Są to osoby, które cenię, z którymi się lubię, z którymi pracuję, prowadzę biznesy. Chcę, aby odbiorcy mojej sztuki czuli się wyjątkowo. Kiedy zaczyna się spektakl, chcę żeby modelki przechodziły tuż przed oczami gości, żeby ich uwadze nie umknął nawet najdrobniejszy detal konstrukcji czy tkaniny.

M. K.: Trochę jak ze sztuką…

D. W.: Tak. Moda to sztuka. Choć czasem trudno znaleźć tę zależność kiedy patrzymy na wybiegi. Nie chcę, by coś, co tworzę, stało się tzw. masówką. By każdy mógł po to sięgnąć, by moja moda była dostępna w sklepie bez uczucia, bez emocji, bez kunsztu, który cenię. Dziś nawet największe domy mody tracą swoją ekskluzywność, starają się być ekskluzywnymi masówkami, ale to nie działa w ten sposób. Rynek daje wyraźne znaki.

M. K.: Podchodzisz bardzo osobiście do projektów...

D. W.: Tak. Każda kobieta jest dla mnie nowym wyzwaniem, projektem. Staram się , żeby to, co wspólnie stworzymy, reprezentowało mój charakter pracy, ale też odzwierciedlało naturę czy temperament kobiety. Kiedy projekt to odzwierciedla, to mamy sukces.

M. K.: Myślałeś, by stworzyć zapach, który byłby dopełnieniem Twoich kolekcji?

D. W.: Czasami tak. Myślałem też o butach i dodatkach. Ciągle przed sobą stawiam nowe wyzwania i staram się je konsekwentnie realizować. Na tym etapie jest to jeszcze niemożliwe, ale wkrótce, kto wie.

M. K.: Jakie elementy w tej kolekcji uważasz za niezwykle ważne?

D. W.: Klasyka. O tym myślałem, kiedy powstawała kolekcja. Kroje na pierwszy rzut oka proste i bez ozdobników, czystość i klarowność decyzji. Minimalizm formy i kroju, który jednak wspaniale podkreśla sylwetkę i pięknie eksponuje jakość tkanin. Lata doświadczeń i pracy nad strojami, które zdecydowanie sprzyjają kobiecie, to też powinno być widoczne w mojej pracy.

Uważam, że moje garnitury to coś wyjątkowego, są one klasykiem, ale dzięki lekkim zmianom proporcji nabierają nowego charakteru. Wspaniałe wełny, z których są uszyte, stanowią o ich jakości, nadając im jednak nonszalancki, współczesny look.

M. K.: Wydobywasz tę kobiecość z kobiety…

D. W.: Tak to miłe, można tak powiedzieć. Choć nie uważam, że byłoby to możliwe, bez dialogu, bez poznania kobiety, i jej potrzeb. Kobieta, która kocha luksus i wyjątkowość, chcę by projekt powstał z myślą o niej. Dla projektanta w tym momencie staje się muzą i wyzwaniem. Na tym polega moja praca, na słuchaniu, na wyczuciu i realizacji zapisu tych wyjątkowych spotkań w postaci kreacji.

M. K.: Czym różni się obecna kolekcja od poprzednich?

D. W.: To trudne pytanie, a odpowiedź skomplikowana. Jeśli miałbym znaleźć kilka kluczowych różnic pomiędzy poprzednimi kolekcjami a obecną, to zdecydowanie wyróżniłbym tu więcej nawiązań do sylwetek męskich. Wspomniany już garnitur z natury męski, ale w moim wydaniu kobiecy i zmysłowy. Marynarki uszyte z miękkich wełen z połyskiem oraz suknie na gorsetach ,tak lekkie, że wręcz nierealne…

M. K.: Dla kogo projektujesz?

D. W.: Dla osób, które wiedzą, że moda to sztuka i luksus. Staram się, aby moje projekty odzwierciedlały charyzmę i osobowość kobiety. Były wyjątkowe i rozpoznawalne.

M. K.: Ile się czeka na suknię od Ciebie?

D. W.: To już bardzo indywidualna sytuacja. Zależy od wielu czynników. Tkanina, okazja czy choćby kalendarz realizacji projektów. Choć czasem jest tak, że na pierwszym spotkaniu udaje nam się znaleźć coś idealnego. Właśnie za to całe szaleństwo kocham swoją prace.

M. K.: Może powiedzmy o tkaninach…

D. W.: Tkaniny to najważniejsza część kolekcji. Znalezienie odpowiednich tkanin zajmuje mi najwięcej czasu. Tu nie ma kompromisu. Tkanina musi intrygować. Głęboka czerń wełny uwodzi mnie od wielu lat. Jedwabne waniliowe satyny są zawsze nie lada wyzwaniem. Szyfon to metry pracy nad ściegami i warstwami, a flausze i parzone wełny to godziny pracy z naparstkami… Kontraktowanie tkanin to jeden z najfajniejszych dni z życia pracowni. Wszyscy jesteśmy tak samo podekscytowani. W tym dniu padają najważniejsze decyzje o kierunku w jakim pójdzie kolekcja.

M. K.: Masz konkretnych odbiorców swojej kolekcji?

D. W.: Raczej nie… choć jak o tym teraz myślę, to można powiedzieć, że w większości są to kobiety sukcesu i zdecydowanie indywidualistki, kobiety-osobowości. Aktywne zawodowo i często ze środowisk twórczych, w których indywidualność odgrywa dużą rolę. Ale ja sam uważam, że moda to język uniwersalny i z każdym się nim można skomunikować.

M. K.: Odmówiłeś kiedyś komuś stworzenia projektu?

D. W.: Raczej nie, bo moja praca to praca z wyobraźnią, a na brak wyobraźni nie narzekam. Przez lata swojej pracy odkryłem, że wszyscy poszukujemy pomysłu na siebie. To jest fajne, kiedy przychodzi do mnie ktoś, kto szuka sposobu wyrażenia siebie, czegoś unikalnego w modzie. To dla mnie ogromny komplement.

M. K.: Style europejskie są ci bliższe czy polskie?

D. W.: Nie oddzielam Polski od Europy. Dzisiaj kiedy za 2,5 godziny możesz być w Paryżu czy Mediolanie, nie ma znaczenia, gdzie żyjesz. Wiadomo, że przez lata nauczyliśmy się określać sposoby ubierania jako style… włoski, paryski czy londyński. Ja kocham modę, która przekracza granice i wszędzie wzbudza pożądanie. Kocham czerń i granat za dystynkcję i zmysłowość tak, charakterystyczne dla mody włoskiej. Paryżanka bez czarnej marynarki bądź skórzanej ramoneski i gołych nóg nawet zimą nie istnieje! Są to, elementy, które na- uczyliśmy się zauważać i są kultowe, natomiast moda dziś, jest zdecydowanie bardziej uniwersalna. Jest nowym językiem, za pomocą którego chce się porozumiewać z resztą świata.

D. W.: M. K.: Czy masz miejsce, do którego uciekasz, by pobyć w samotności?

D. W.: Bardzo lubię Rzym, lubię Capri. Na wakacje wróciłem na Mykonos i Majorkę. Uwielbiam Londyn pod każdą postacią. Paryż powoli wraca na mapę moich podróży, choć przyznam, że na kilka lat zrobiliśmy sobie przerwę w naszej relacji. To miasta, w których czuję się jak u siebie, a to daje mi poczucie spokoju. Oczywiście nie zamykam się na nowe miejsca. W tamtym roku podjęliśmy z rodzicami decyzję o zakupie domu w Portugalii. To ciągle nowy projekt i nowe wyzwanie. Dziś, kiedy świat jest tak otwarty, mamy dużo możliwości na znalezienie swojego miejsca na ziemi i z doświadczenia wiem, że nie musi ono być tylko jedno…

M. K.: Czyli wcale nie te modne, dalekie kierunki?

D. W.: Mam umiarkowane uwielbienie do odległych destynacji. Wbrew oczekiwaniom nie pokochałem Tajlandii, może poza Bangkokiem. To miasto jest prawdziwe, duże, pełne kontrastów i życia. Pachnie jedzeniem i prędkością. Wzbudza we mnie chęć poznania. Jest pełne kulinarnych przygód i atrakcji. Zresztą poprzez restauracje najlepiej poznasz miasto. Kiedyś podczas swojej podróży właśnie do Bangkoku odkryłem restau- rację OJO. Znajdowała się ona w jednej z wielu szklanych wież tego miasta. Zaintrygowało mnie to, że jest najwyżej położoną restauracją w całej Tajlandii! Meksykańska modern cuisine w wydaniu OJO okazała się bezbłędna, a kiedy okazało się, że szef kuchni wielokrotnie nagradzany właśnie zdobył nagrodę The Best Chef Awards powered by Perlage w Madrycie! Czyli polskiej marki, z którą ja też pracuję. Nie mogło być inaczej musieliśmy się poznać! Wspaniałe przeżycie nie tylko kulinarne. Okazało się, że bycie ambasadorem polskiej prestiżowej marki, jaką jest Perlage po raz kolejny uświadomiło mi to, jak ważna są jakość i styl.

M. K.: Dlaczego Perlage?

D. W.: Jest najlepsza. Uwielbiam tę wodę. Mamy sporo wód na rynku, ogrom konkurencji, ale na takim poziomie okazuje się, że jest tylko jedna – woda Perlage. Mam wrażenie, że jestem z nią związany od zawsze. Jestem naprawdę dumny z wieloletniej współpracy z marką. Kojarzy mi się z czystością, lekkością i niesamowitym kolorem. Utożsamiam się z nią, bo jest mi bliska pod wieloma względami. Jest wyjątkowa na rynku, nie idzie na kompromis oraz wie, że diabeł tkwi w szczegółach. Choćby design butelki czy sam jej kolor to majstersztyki. Ceniąc sobie najwyższą modę, nie mógłbym wyobrazić sobie lepszego partnera od Perlage

Każda kobieta jest dla mnie nowym projektem.

Sukienka jest na drugim planie. Ona jest dopełnieniem kobiecości. Nie może być odwrotnie.

M. K.: Jest jeszcze kilka marek, z którymi współpracujesz?

D. W.: Tak i z każdej współpracy jestem bardzo zadowolony. Tworzymy wspólną płaszczyznę do dialogu, uzupełniamy się. Są to marki prestiżowe, które przez swoją wieloletnią obecność na polskim rynku udowodniły swoją jakość i niezawodność. Dla miłośnika luksusowych tkanin współpraca z marką Miele to wisienka na torcie. To marka, która o pielęgnacji tkanin wie wszystko. Delikatny kaszmir i jedwabie... nie ma problemu. Surowa wełna czy szyfon, podobnie. Dla mnie to idealne rozwiązanie. O tkaninach wiem chyba wszystko. Potrafię odświeżyć w idealny sposób większość tkanin z pracowni i swojej garderoby, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a w modzie, jak wiadomo czas, zaufanie i jakość są najważniejsze. Kocham piękne wnętrza, a deweloperska marka luksusowa, Archicom tworzy wysmakowane i spektakularne wnętrza, które często są idealnym tłem do wielu modowych sesji czy wydarzeń. Choćby galerie sztuki, będące częścią ich inwestycji oferują mieszkańcom unikalne możliwości obcowania z modą czy kulturą na światowym poziomie, jak choćby wystawa zdjęć Helmuta Newtona czy sprowadzenie oryginalnych projektów Diora czy Chanel z początków kariery. Dla konesera kultury to nie lada gratka. Fajne jest to, że moi partnerzy są to marki kreatywne, takie, które same również chcą się rozwijać. Bo prezentacja to nie tylko kolekcja, ale też miejsce, w którym prezentujemy kolekcje. Nastrój ma ogromne znaczenie, światło, atmosfera to wszystko, co musi grać tego dnia idealnie. Razem z Martini stworzyliśmy strefę z czerwonego weluru, gdzie goście raczyli się moimi ulubionymi koktajlami i mogli mieć prawdziwe Martini experience zaserwowane przez najlepszych miksologów w branży. Z marką Kazar znamy się od wielu lat i cieszę się, że tegoroczna prezentacja powstała z ich udziałem, bo buty, które pojawiły się na wybiegu, natychmiast skradły serca moich klientek i praktycznie zniknęły ze sklepów Kazar. To ogromny komplement i gest zaufania. Myślę, że kolejny etap to będzie stworzenie z Kazarem butów do kolekcji, co byłoby wspaniałym krokiem. Więc, jak widzisz czuwałem, by całość stanowiła perfekcyjny spektakl… i to wszystko powstawało w mniej niż 4 miesiące.

M. K.: Jesteś perfekcjonistą?

D. W.: Tak, zdecydowanie. Staram się, żeby wszystko i zawsze było dopracowane wręcz idealne, choć przez lata swojej pracy odkryłem, że niedoskonałości czasem są o wiele bardziej interesujące. Perfekcja jest wymagająca, ale zaczynam doceniać z doświadczeniem jakiego nabieram przypadkowość zdarzeń i intuicję. Dochodzę do wniosku, że pewnego rodzaju „nieperfekcja” jest unikalną wartością i nie mówię tutaj o złym wykonaniu czy niewiedzy, ale jeżeli na przykład wykonasz sukienkę idealnie, a  zostawisz naturalne, surowe brzegi tkaniny bądź docenisz jakość kaszmiru, który cięty ma piękny postrzępiony brzeg, to jest dla mnie ten wyższy level. Dlatego skupiam się tak mocno na jakości szycia, na wykończeniach, na podszewkach, na lamówkach, bo kocham ubrania z charakterem.

M. K.: Czy jest jakiś element Twojej garderoby, który będzie ponadczasowy?

D. W.: Nie ma czegoś takiego u mnie. Zawsze musi być dobra, klasyczna czarna marynarka, klasyczny garnitur, dobra koszula i buty. Mimo tego, że to wszystko wiem, i tak co sezon uzupełniam szafę o nowe, równie ponadczasowe elementy. Staram się unikać ekstrawagancji. Kocham płaszcze i swetry… lato zdecydowanie ogranicza modę, ale zima i jesień to zdecydowanie modowo bardziej kreatywne okresy. Dla mnie najważniejsze jest to, jak dbam o rzeczy, jak są ułożone w szafie i jak pielęgnowane. Logistyka w garderobie to ważny element całej misternej konstrukcji.

M. K.: Gdzie odpoczywasz?

D. W.: Najlepiej w domu. Lubię swoje domowe zacisze. Mój dom to trochę taka moja oaza… mam tu wszystko, co kocham. Ciszę i spokój tu powstają projekty i pomysły. Tu czuję się bezpiecznie.

M. K.: W jakim stopniu wpływa na Ciebie świat sztuki, architektury, muzyki?

D. W.: Uwielbiam te wszystkie światy, które się przenikają. Piękne wnętrza, w których sączy się muzyka, gdzie można pokazać modę. Wnętrza, w których są piękne rzeźby, wiszą obrazy, a światło tworzy unikalne wrażenie.

M. K.: Projektujesz w ciszy czy przy muzyce?

D. W.: Najlepiej w domu, ale często w harmidrze, przy odgłosach maszyn, choć jak pomyślę, to najwięcej rzeczy wymyśliłem w nocy, budzę się i zapisuję. Rano dzwonię do mojej przyjaciółki i biznesowej partnerki Beatki, z którą pracuję już wiele lat, żeby się pochwalić pomysłem i razem go rozwijamy. Razem tworzymy kolekcje i się świetnie uzupełniamy. Ona gasi mój szalony entuzjazm do ekstrawagancji, a ja rozkręcam w niej szaleństwo. Ja jestem w gorącej wodzie kąpany, ona wyważona i spokojna, jest moim przeciwieństwem. Dzięki temu mamy równowagę. Myślę, że w każdym biznesie dobrze jest mieć partnera. Znaleźliśmy się po latach, mimo że przyjaźnimy się dobre 20 lat, ale dopiero od d 7 lat pracujemy razem. Bardzo ją doceniam. To jest niesamowite mieć osobę, która czuje to co ty, która wie, co lubisz i na dodatek jest świetną modelką naszych projektów. Uzupełniamy się. Ja daję delikatność i kobiecość, Beatka nonszalancję i feminizm. Ja wydobywam z kobiet seksapil, a Beatka daje im poczucie komfortu. To jest idealne zderzenie dwóch charakterów. Trzymamy się w ryzach nawzajem, kreatywnie wspieramy i to jest świetne.

M. K.: Patrzysz w lustro i kogo w nim widzisz?

D. W.: Uśmiech… i to najważniejsze. A tak na poważnie to życie w ciągłym biegu to jednak spore wyzwanie. Mam wrażenie, że to jeszcze nie czas na to, żeby zwolnić tempo.

M. K.: A jak się wreszcie zatrzymasz…

D. W.: To marzę o swojej łazience, którą kocham. Uwielbiam ją za przestrzeń i okno. To jest mój domowy luksus. Kocham swoją łazienkę, gdzie mam zawsze ciepłą podłogę, miękkie, grube ręczniki i moje ulubione kosmetyki. To jest moja oaza. Moja łazienka jest połączona z garderobą, obok jest sypialnia. To jest moja część domu, gdzie jest moja prywatność.

M. K.: Dużo czasu spędzasz w łazience?

D. W.: Lubię o siebie dbać, o swoje ciało, włosy. Nasz osobisty luksus zaczyna się od nas, od tego, co nakładamy na ciało, na nasze włosy. Jak o nie dbamy. Decyzja o współpracy z marką Hair by Sam Mc Knight nie była przypadkowa. Bardzo doceniam luksus personalny. By nasze życie było luksusowe, szukamy tego luksusu na różnych etapach naszego życia. Największy luksus jest w łazience. Tam się rozpieszczamy. W mojej łazience używam tylko kosmetyków, które naprawdę są sprawdzone, i to przeze mnie. Jestem najlepszym testerem wszelakich produktów. Moja przyjaciółka poprosiła mnie o przetestowanie produktów Hair by Sam Mc Knight. Są naprawdę świetne. Dużo szybciej schną, po ich użyciu włosy, łatwiej się układają, wyglądają naturalnie. Produkty nadają fryzurze lekkość i nonszalancję. Dlatego podczas mojej prezentacji powierzyłem przygotowanie włosów modelek tej marce. Sam Mc Knight to prawdziwa ikona w świecie fryzjerstwa z ogromnym doświadczeniem w kreowaniu stylów dla największych pokazów mody na świecie. Dla mnie kluczowe było to, aby fryzury modelek idealnie współgrały z estetyką moich projektów. Chciałem zaoferować moim gościom coś nowego, a współpraca z tą marką dała możliwość pokazania innowacyjności w stylizacji włosów, która doskonale harmonizowała z całością pokazu.

M. K.: A kiedy opada twoja maska, to jaki jesteś?

D. W.: Jestem taki sam. Nie udaję, nie zakładam maski, chyba że nawilżającą. Bardzo męczące musi być udawać przed bliskimi, grać osobę, którą się nie jest, wyrosłem z tego już dawno temu. Moje środowisko mnie akceptuje takim jakim, jestem, a i ja staram się być dla nich najlepszą wersją samego siebie. Cenię sobie ich przyjaźń, bo wiem, że jest prawdziwa.

M. K.: Jesteś szczęśliwy?

D. W.: Zdecydowanie. Absolutnie doceniam siebie, swoją pracę i swoje wybory życiowe. Mam wokół siebie ludzi, których kocham, dzięki temu tworzę z pasją. Nie prowadzę trudnej konkurencji, przyjaźnię się z innymi projektantami, których bardzo cenię za talent i konsekwencję. Polski rynek nie jest łatwy, a mimo to każdy z nas znalazł swoja niszę, w której się rozwija i tworzy i to jest piękne.

DAWID WOLIŃSKI polski projektant mody, stylista, osobowość telewizyjna

This article is from: