ZAPOWIEDŹ ZABAWY • WSPOMNIENIA BRALCZYK I OGÓREK • PARALIŻ LECH DZIKIEWICZ O ROKU 1 942 KRÓL LATA • REGIONY "MAZOWSZA"
2
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY
LINIA
Wiosenny festyn im. Tadeusza Stachowicza Otrębusy, 27 maja, Park przy Pałacu Toeplitza, ul. Wiejska 1 wiat cieszy się z odejścia zimy na tysiące sposobów. Na Białorusi i Ukrainie w dawnych czasach obchodzone było tygodniowe święto zwane Maslenicą. Uroczystości te, podobnie jak i nasze związane z topieniem marzanny, sięgają jeszcze pogańskich czasów. Podobieństwo do marzanny widać też u Bułgarów, którzy 1 marca obchodzą dzień zwany Martenicą. Uczestnicy wiosennych obchodów starają się udobruchać Babcię Martę - zgryźliwą starsza kobietę, która nie chce dopuścić do tego, by odeszła zima. Na Litwie na wiosnę obchodzone jest święto Kaziukas. Przez trzy dni można tam nabyć szereg rękodzieł wytworzonych przez okolicznych rzemieślników. Urządzane są też barwne pochody, podczas których ich uczestnicy bawią się i grają na instrumentach, m.in. piszczałkach. Głównym symbolem uroczystości jest bukiet stworzony z zeszłorocznych ususzonych traw, kwiatów, ziół i kłosów. W Szwajcarii pali się bałwana, w Indiach obrzuca kolorowymi barwnikami, natomiast mieszkańcy Otrębus oraz okolic organizują festyn, sięgający tradycją do roku 1992.
Ś
Festyn nosi imię Tadeusza Stachowicza, i to od tej postaci będzie można rozpocząć świętowanie, oglądając szkice i rysunki lokalnych obiektów, autorstwa pomysłodawcy pierwszego wiejskiego festynu. W galerii zobaczymy także prace młodszych mieszkańców.
Będą też wykłady o naszych przyjaciołach pszczołach jak również o stomatologii. Zobaczymy nowy radiowóz straży miejskiej a także zapoznamy się z przepisami i o tym jak się zachować w niebezpiecznych sytuacjach. Nauczymy się pierwszej pomocy i zobaczymy pokaz umiejętności ratowników medycznych. Odważniejsi spróbują swoich sił na rowerowym torze przeszkód i w licznych konkursach.
nej, jak i egzotycznej. Swoją obecność zapowiedzieli: Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca "MAZOWSZE", Warszawska Kolej Dojazdowa, Zielone Sąsiedztwo, Restauracja Elita. Wystąpi między innymi "Chór Wydartych Domom Kur" i Milanowska Orkiestra Dęta im. Feliksa Dierżanowskiego. Na zakończenie będzie potańcówka na dechach, a do tańca grać będzie kapela "Gęsty Kożuch Kurzu"
Zaczynamy o 12.00, polonezem, by później Więcej szczegółów już wkrótce, na stronicach posłuchać orkiestry, pobawić się przy dobrej prasy lokalnej, stronie otrebusy.pl oraz facebomuzyce, i poprzechadzać wśród straganów z oku. Zapraszamy już 27 maja na ul. Wiejską 1. rękodziełem, posmakować kuchni regional-
Tak fantastycznie bawiliśmy się w ubiegłym roku.
Autor: Katarzyna Kotowska
Kanie Świętują 640-lecie
Zapraszamy na festyn! 13 maja na terenie Szkoły Jazdy Konnej Pa-ta-taj.
D
ziesięć lat temu Kanie obchodziły swoje 160 „urodziny”, a w tym roku obchodzą 640, co się stało, że przez dziesięć lat postarzały się tak bardzo?
wcześniej, w średniowieczu pracowały tu dymarki do wytopu żelaza, a od połowy II w. p.n.e. przez cztery wieki funkcjonowały tu dwie osady hutnicze należące dziś do dziedzictwa Mazowieckiego Centrum Okazuje się, że najwcześniejsza znana Metalurgicznego, jednak nic nie wiadomo, wzmianka o Kaniach sięga 1377 roku. by wówczas posługiwano się nazwą Kanie. Wtedy Książe Janusz I nadał braciom Stanisławowi i Tomasławowi z Parzniewa Z okazji 640-lecia Kanie zapraszają na przywilej własności szlacheckiej na wieś festyn 13 maja. Bawimy się od godz. 15.00 Kanie (*). Warto przypomnieć, że królem do 21.30 na terenie Szkoły Jazdy Konnej Polski był wówczas Ludwik Węgierski, Pa-ta-taj. W programie mnóstwo atrakcji, ojciec późniejszej królowej Jadwigi (która zarówno dla dzieci, jak i dorosłych, urodziła się dopiero 3 lata wcześniej), do młodych i młodych od dawna. Dla bitwy pod Grunwaldem upłyną jeszcze 33 najmłodszych zabawy, konkursy, lata, a Władysław Jagiełło jest już Wielkim zjeżdżalnia, górka wspinaczkowa, ogromne Księciem Litewskim. Zainteresowanych zabawki dmuchane i byk – rodeo. Dla wartością tego nadania informuję, że w wszystkich atrakcje w osadzie wikingów: 1425 r. sprzedano Kanie Dziersławowi z pokazy walk, rzucanie toporkami do celu, Parzniewa za 100 kop groszy pospolitych. życie codzienne, stroje z epoki. Poza tym Osadnictwo na terenie Kań istniało o wiele tor łuczniczy, strzelanie z broni
pneumatycznej (pistolet, karabin), kramy z rękodziełem, warsztaty plastyczne Fabryka Sztuki i Caramel. Ponadto koncert zespołu „Blueberry Hill” i potańcówka „na dechach”, tym razem na parkiecie, pod wielkim namiotem, ze światłami, laserami, dymem… Festyn finansowany jest wyłącznie z funduszu sołeckiego wsi Kanie. W imieniu organizatorów, sołtysa Jacka Jankowskiego i rady sołeckiej serdecznie zapraszamy! (*) za: Słownik historyczno-geograficzny ziem polskich w średniowieczu (edycja elektroniczna), redakcja ogólna: Tomasz Jurek, opracowanie informatyczne: Stanisław Prinke © 201 0-201 6 Instytut Historii Polskiej Akademii Nauk
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY
LINIA
3
Wspominamy kolegę radnego Mieczysława Zielińskiego (1947 – 2017)
M
aciej Nowicki : Z Mieczysławem skiego w sprawach dotyczących mojego śmy z naszymi kolegami-radnymi. Ta
Zielińskim poznaliśmy się w 1998 roku. Byliśmy wówczas radnymi, a wkrótce Mietek został członkiem Zarządu, gdy byłem burmistrzem Miasta i Gminy Brwinów w latach 1998 – 2002. Był On bardzo oddanym środowisku, bardzo rzeczowym i merytorycznym, a przy tym wspaniałym kolegą. Ponownie pracowaliśmy wspólnie jako radni w kadencji 2006 -2010. Dziękuję Ci, Mietku, za współpracę. Na zawsze zostaniesz w mo jej pamięci. Krzysztof Falkowski : Miałem ogromną przyjemność współpracować z Mietkiem przez 8 lat w Radzie Miejskiej. Wyróżniała go wielka troska o sprawy Żółwina i sprawy społeczne mieszkańców naszej gminy. Walczył o każdą „złotówkę” dla swojego okręgu. Był przy tym bardzo skutecznym radnym. Takiego społeczni ka życzyłbym każdej miejscowości. Mie ciu, dziękuję Ci za życzliwość, zaangażowanie i wsparcie. Wiele się od Ciebie nauczyłem. Zbigniew Bartosik: Zawsze można było liczyć na Mietka, że w sposób rzeczowy poprze wypracowane, przez moją komi sję inwestycji, stanowisko. Potrafił patrzeć na sprawy całej gminy, ale zawsze najbliższy był mu Jego ukochany Żółwin. Uchwalenie planu miejscowego w Żółwi nie, już pod nową ustawą, to efekt pracy radnego Mieczysława Zielińskiego. Mie tek był społecznikiem z prawdziwego zdarzenia, interesowało go wszystko, co dotyczyło mieszkańców, począwszy od dożywiania dzieci w szkole, czy organi zacji w świetlicy zajęć z informatyki, sprawy OSP w Żółwinie a kończąc na spotkaniach ze starostą pruszkowskim w sprawie ul. Nadarzyńskiej. Taki był Mie tek, na pewno nie przeszedł obojętnie obok problemów mieszkańców. Janusz Buczek: Zawsze mogłem liczyć na wsparcie i rady Pana Miecia Zieliń-
okręgu. Sołectwa Krosna, Biskupice, Mi lęcin, Kotowice i Czubin oddalone są od Żółwina prawie o 10 km, ale dla niego ważne były po trzeby wszystkich terenów wiejskich. Łączył dobre rozumie nie tych potrzeb z czymś bardzo cennym-okazywaniem bezinte resownej pomocy. Zapamiętam go jednak z bardziej prywatnej strony. Dzisiaj, myśląc o Panu Mieciu, wi dzę jego rozbawioną twarz kiedy gra na akordeonie i śpiewa radosne piosenki. Waldemar Matuszewski :. Jako radni bardzo szybko złapaliśmy kontakt, który przerodził się w trwałą przyjaźń. Mieczysław prowadził Komisję Spraw Społecz nych. Zawsze „ciągnął” ku pożytkowi – co oczywiste – swojego sołectwa. I fakt, że Festiwal Myśli i Słowa Jana Pawła II znalazł swoją „przystań” właśnie w Żółwinie, nie był przypadkiem. To również Żółwin był też jednym z miejsc kolejnych „wyjazdowych” edycji Brwinowskiej Wiosny Artystycznej. Dom Mieczysława i Aleksandry, z „Mie czysława osobistym” ogrodem, był miej scem wielu naszych mniej oficjalnych posiedzeń. Na osobną opowieść zasługuje nasz wspólny (z panią dyrektor Zofią Łuczaj) zakup pianina dla Zespołu Szkół w Żółwinie, pianina, które ufundowali -
barwna historia nabrała wkrótce wymia-
ru anegdoty, do której lubiliśmy powracać, bo bez Radości nie potrafił Mieczysław funkcjonować. Rakowiecki : Był radnym czterech kadencji. Był Przewodniczącym Komisji Spraw Społecznych. I ta rola była stworzona właśnie dla Niego, ze względu na Jego wrażliwość na ludzką krzywdę i ludzkie problemy, bo niewielu jak On uświadamiało sobie, że rola radnego zamyka się w motywie znanej piosenki „i aby żyć siebie samego trzeba dać…”. I najsmutniejsze jest w tym wszystkim to, że możemy mówić o Nim tylko w czasie przeszłym… był. A daleko niewystarczającą rekompensatą jest to, że na zawsze zostanie w naszych sercach i naszej pamięci. Sławomir
STOPKA REDAKCYJNA REDAKCJA I SKŁAD: TOMASZ S. RÓG SKŁAD PRZY UŻYCIU: SCRIBUS, OPEN SOURCE DESKTOP PUBLISHING DRUK: DRUKARNIA HELVETICA-DRUK.PL WYDAWCA: FLEMINGWAY - TOMASZ RÓG, RADZIWIE 7/423 01 -1 64 WARSZAWA DYSTRYBUCJA: Miesięcznik dostępny w wybranych sklepach w obrębie Brwinowa oraz Otrębus, w Filiach Biblioteki Wacława Wernera, w restauracji Elita a także w skrzynkach pocztowych mieszkańców okolic. PODZIĘKOWANIA: WALDEMAR MATUSZEWSKI, MARZENA SOBIERAJ, ANNA SZMULEWICZ, ANNA CIENKOWSKA, KAROLINA ZALEWSKA, EDYTA WOŹNIAK, BARBARA WALICKA, MARTA GODZISZ, ANDRZEJ GONTARCZYK, PAWEŁ KOMENDER, GRZEGORZ PRZYBYSZ, ADAM FEDOROWICZ, ALEKSANDRA PACHNIK, JACEK PACHNIK, RENATA PACHNIK, GRZEGORZ KOGUT, KAMILA GIEMZA, PIOTR KOŃKO, IWONA MŁYNARCZYK, MAGDALENA BEYER, PIOTR I JUSTYNA KOWALCZYK, AGATA I RYSZARD PUCHALSCY, PORTAL OTREBUSY.PL ORAZ PODKOWA LEŚNA - MIASTO OGRÓD. ZDJĘCIE NA OKŁADCE - Spichrz "gotycki", pofolwarczny w Otrębusach przy ul. Wiejskiej | Fotografia - Tomasz Róg
Masz pomysł, tekst lub ważną informację do przekazania? Czekamy na kontakt pod adresem:
redakcja.linia@gmail.com tel. 72322721 1 facebook.com/miesieczniklinia
4
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY
LINIA
Autor: Tomasz Róg
Wymiana uprzejmości
Spotkanie z Jerzym Bralczykiem oraz Michałem Ogórkiem
W
szkole nr 1 w Brwinowie odbyło się spotkanie z Prof. Jerzym Bralczykiem - językoznawcą, profesorem nauk humanistycznych, specjalistą w zakresie języka; oraz z Michałem Ogórkiem - dziennikarzem, felietonistą, satyrykiem i krytykiem filmowym. Nieprzypadkowo ten duet pojawił się właśnie w takim składzie, panowie są bowiem współautorami książek "Na drugie Stanisław. Nowa księga imion" czy "Kiełbasa i sznurek". Obie publikacje szczerze polecam. Spotkanie, związane z obchodami Dni Języka Ojczystego, zorganizowała Rada Rodziców, a odbyło się ono w sali gimnastycznej . Ponadto odbyły się także spotkania z Panem Wojciechem Widłakiem, z Panią Edytą Jungowską oraz z Panią Agnieszką Frączek. Pomieszczenie wypełniło się młodzieżą przepełnioną entuzjazmem, który to Panowie od razu zauważyli. Goście nawiązali kontakt z uczniami, chcieli wręcz usiąść z nimi na podłodze, jednak humorystycznie zaznaczyli, że nie będzie możliwe na było czegoś cofnąć, jedyną opcją było zgrabne wstanie z takiej pozycji. “zakreskowanie” i napisanie od nowa. Nie można jednak całkowicie polegać na ko“Język będzie taki, jakiego będziecie uży- rekcie oraz autokorekcie i warto od czasu wali.” - tak plastyczność mowy i pisma do czasu zrobić sobie małe dyktando. opisał prof. Bralczyk. I dodał, że kiedyś ludzie nie mieli takiego wpływu na język jak Dobre pisanie, według Michała Ogórka, to obecnie. Z osób mających wpływ na jego rozważne składanie zdania i dobieranie kształt pisany można było wyróżnić pisa- słów, jednak w taki sposób, by czytelnik rzy, natomiast odpowiedzialni za mowę tej dokładności nie zauważył. Z chwilą gdy byli aktorzy, dziennikarze czy prezenterzy czytelnik zacznie się zastanawiać, dlaczetelewizyjni. Teraz natomiast wszyscy go autor użył akurat takiego słowa, twórca uczestniczymy w dziele rzeźbienia mowy i tekstu właściwie ponosi klęskę. Ma to pisma. Język jest plastyczny i każdy kto znaczenie szczególnie w krótkich forpisze blogi, smsy czy udziela się na forach mach, bo przy takim przekazie informację ma wpływ na jego kształt. Piszemy o wie- trzeba tak dobrze zwinąć, aby czytelnik le więcej niż dawniej, wbrew temu co by rozwinął ją sobie w głowie z łatwością i się mogło wydawać. I takie właśnie teksty tam zostawił, zamiast niepotrzebnie zakształtują “normę językową”. Elementy stanawiać się nad technikami składania i powtarzane wielokrotnie, w ten sam spo- rolowania. sób uznawane są za wzorcowe i poprawne. Prof. Bralczyk dodał, że w naszym mówieDyskutowano również o roli bloga - niu i pisaniu powinno być przede wszystwspółczesnej formy pamiętnika - w tym kim trochę przyjemności. Trochę radości. procesie, i o głębokim pragnieniu, aby Mówienie i pisanie nie musi być zawsze po ktoś go, prędzej czy później, odkrył i prze- coś, by się dowiedzieć o co chodzi. Może czytał, pomimo tego, że przecież pisze się warto czasami popisać i porajcować dla je dla siebie. przyjemności. Prof. Bralczyk zaznaczył, że przy pisaniu Kiedyś, przerażająca ilość ludzi po skońręcznym jednak większą uwagę przykła- czeniu szkoły, nie pisała przez resztę życia damy do budowy zdania i ortografii, niż nic, może czasami pismo do urzędu lub przy pisaniu np. smsów. Wspomniał też o list do rodziny za granicą. Kiedyś norma wyższości współczesnych narzędzi w językowa była ścisła, natomiast teraz, dziedzinie szybkiej korekty, bowiem przy dzięki Internetowi, piszemy prawie wszypisaniu na maszynie do pisania, nie moż- scy. Obecny język jest niezwykle dyna-
miczny, ponieważ tak duża liczba ludzi go używa i robią to w różnoraki sposób. Słowniki nie nadążają z aktualizowaniem, więc nad lingwistyczną poprawnością czuwa Narodowy Korpusu Języka Polskiego. To jak język ewoluuje przedstawiono na podstawie zdania “Ogary poszły w las.”. Kiedyś była to wyłącznie rasa psów gończych, natomiast obecnie, jest to rzeczownik od słowa “ogarnąć” czyli zrozumieć. To już nie czworonogi a ludzie, którzy wiedzą o co chodzi, i to oni poszli w las. Zbyt poprawna forma, jak na przykład kropka na końcu zdania w smsie, może być zinterpretowana jako definitywny koniec dyskusji i zniechęcić rozmówcę do wysłania odpowiedzi. To dobrze, że się nad tym zastanawiamy, bo myślenie i analizowanie pisma zawsze będzie pozytywem. Przed spotkaniami i w ich trakcie, odbywała się też sprzedaż książek i audiobooków autorów, tak żeby dzieci mogły zdobyć wymarzony autograf. W czasie spotkania można było zadać autorom pytania, zarówno dotyczące wątpliwości językowych, jak również o osobiste zainteresowania gości. Spotkanie trwało zdecydowanie zbyt krótko, ale mam nadzieję, że uczniowie, tak jak ja, wiele z niego wynieśli.
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY
LINIA
5
Autor: BM
Czy czeka nas komunikacyjny paraliż? Radość przez zaciśnięte zęby
„T
ylko” piętnaście miesięcy. Tak czas remontu linii 447 określa zarząd Polskich Linii Kolejowych. Zgodnie z przyjętą koncepcją, modernizacja połączenia odbywać ma się przy całkowicie wyłączonym ruchu pociągów. Drobniejsze utrudnienia w transporcie mają potrwać kilka miesięcy dłużej. Jak podają urzędnicy z Milanówka, realizacja robót głównych, przy całkowitym zamknięciu linii 447, w aktualnym harmonogramie zaplanowana jest w okresie od 3 września 2017 r. do 8 grudnia 2018 r. Terminy mogą ulec skróceniu. W zamian nie tylko zwiększy się prędkość pociągów i ogólny komfort, ale także powstanie nowe przejście pieszo-rowerowe pod torami PKP w ciągu ul. Sportowej i ul. Przejazd w Brwinowie, oraz nowy przystanek kolejowy w Parzniewie, wraz z przejściem pieszo-rowerowym pod torami i miejscami parkingowymi.
Grodziska Mazowieckiego, przejechać z przystanku Brwinów Rynek do przystanku Otrębusy Natalińska (03) i do Warszawy dojechać kolejką WKD. Tymczasem trwa tam modernizacja torowiska, na szlaku Podkowa Leśna Główna – Komorów. Jak uspokaja rzecznik prasowy WKD. – realizacja robót zasadniczych jest planowana w maju i czerwcu, w taki sposób, aby ewentualne prace wykończeniowe oraz porządkowe nie wykroczyły poza pierwszą połowę lipca i nie nałożyły się z remontem linii 447. Od nowego roku zwiększono częstotliwość kursowania pociągów Warszawskiej Kolei Dojazdowej, obecnie trwają też prace nad uruchomieniem dodatkowego kursu. Autobusowa linia B7 jeździ ul. Pszczelińską a ta jest obecnie, w długo oczekiwanym, remoncie. Całkowite zamknięcie ul. Pszczelińskiej planowane jest w II połowie kwietnia - zaraz po Świętach - wówczas będziemy musieli zacząć korzystać z obTymczasem każdy kto miał okazję skorzy- jazdów DW nr 719 ul. Obwodnica i ul. Wilstać z linii na odcinku Brwinów - Warsza- sona. wa, wie, jak bardzo zatłoczony jest to kurs i jak wielu pasażerów korzysta z niego codziennie. Jak więc będzie wyglądała komunikacja zastępcza? W pierwszych dniach kwietnia przeprowadzone zostało liczenie pasażerów, wraz z krótką ankietą z pytaniami o cel i częstotliwość podróży. Komunikacja będzie kursować od 1 września 2017 roku. Kolejarze wyrazili już zgodę na postulat Burmistrza Gminy Brwinów, wahadłowej linii autobusowej na trasie Brwinów-Warszawa Zachodnia, bez przystanków pośrednich. Pętla powstanie na parkingu przed brwinowskim cmentarzem. W związku z tym, że częstotliwość autobusów będzie musiała być bardzo duża, są plany aby utworzyć buspas w Alejach Jerozolimskich, co z kolei przyczyni się do problemów z dotarciem do Warszawy samochodami. Można też, korzystając z linii B7 komunikacji PKS
Ogłoszenie
Ruch pojazdów powinien być przywrócony w sierpniu, a ostateczne zakończenie prac planowane jest z końcem sierpnia. Za remont odpowiedzialna jest firma Efekt która zrealizowała wcześniej I etap przebudowy ul. Pszczelińskiej - na odcinku od ronda do ul. Pedagogicznej w Brwinowie. Za nami zima, która jak co roku wyrządziła sporo ubytków w drogach powiatowych. By nie przypominały one „szwajcarskiego sera”, już od 7 grudnia, trwają intensywne prace i remonty. Na zlecenie powiatu, do końca marca, załatano dziury o łącznej powierzchni 4383 m2 za kwotę prawie 186 tysięcy złotych. Poprawiono lub zakwalifikowano do remontu, ulice: Wilsona, Słoneczną i Kasztanową w Żółwinie, Piłsudskiego, drogę 3110 W w Koszajcu. Umowa z firmą zajmującą się remontami dróg powiatowych została podpisana na cały rok, więc do końca grudnia można zgłaszać wszelkie uwagi pod nr. tel. (22) 738-15- 57.
6
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY
LINIA
Autor: Leszek Wojciech Dzikiewicz
Zderzenie z żandarmerią niemiecką (wspomnienie z 1942 roku) W
ielu z naszych rodaków nie zdaje sobie sprawy, z jakim upodleniem ludności związana była okupacja niemiecka w Polsce podczas drugiej wojny światowej. Przechodzi to wyobrażenie współczesnego człowieka wychowanego w warunkach pokojowo-cieplarnianych. Ludzie zapomnieli, jak straszne bywały losy cywilnej ludności Warszawy podczas drugiej wojny i niepodobna było przy ukształtowanym przez setki lat polskim charakterze, trwać w pokorze wobec bestialskiego terroru i zniewolenia. Miejsca za piecem brakowało, wszyscy byli na widelcu, oko w oko z brutalnym okupantem. Spokój był tylko na cmentarzach. Ale opór trzeba było stawiać mądrze. W utworzonym Gubernatorstwie Generalnym pełnia praw przysługiwała jedynie Niemcom. Polacy i Żydzi byli poza prawem. Trzeba uzmysłowić, czego świadkami byliśmy podczas pięcioletniej okupacji niemieckiej w Generalnym Gubernatorstwie, kierowanym od 26 października 1939 roku przez dr Hansa Franka, i co te emocje kreowało. Dodajmy, że jeszcze trzy lata takiej okupacji, a Hitler również wobec Polaków zastosowałby holocaust. Kto nie przeżył tamtych dni, zamienionych na lata, nie zdoła wczuć się w ponurą atmosferę nocy okupacyjnej. Gdy usłyszeliśmy w nocy warkot samochodu, podrywaliśmy się z łóżek w nasłuchu, czy zatrzyma się przed naszym domem, czy przejedzie? W czasie szkoleniowego kursu podoficerskiego AK miałem w Warszawie niebezpieczną przygodę latem 1942 roku. Miałem skończonych 17 lat. Były późne godziny popołudniowe, kiedy robi się szaro. Jechałem tramwajem obwieszonym winogronami pasażerów ulicą Marszałkowską w kierunku pl. Zbawiciela. Wisiałem z innymi na stopniach przedniego otwartego pomostu drugiego wagonu i nie bardzo kątem oka mogłem widzieć, co dzieje się na ulicy. Pomost zapchany. Miałem na sobie jasny płaszcz popelinowy, kapelusz, a pod marynarką przylegającą ciasno kamizelkę ze specjalnie wszytą wewnątrz dużą kieszenią po lewej stronie. W niej tkwił pistolet kalibru 9 mm VIS polskiej produkcji. Ważył sporo, bo ponad kilogram. Pistolet wiozłem dla celów szkoleniowych na wspomniany kurs podoficerski. Magazynek naładowany, nabój w lufie. - Tramwaj jechał szybko i nagle zaczął ostro hamować, choć do przystanku było jeszcze kawalek. Dostrzegłem patrol żandarmów w niemieckich hełmach, uzbrojonych w kara-
biny, chyba Schutzpolizei, Zatrzymywał się Intuicja nakazywała mi: czekać, czekać, na rogu ul. Wilczej. Próbowałem wcisnąć się wytrzymać, skoro nic nie rozkazał dotąd na pomost pomiędzy ciżbę stojących ludzi. podczas prowadzenia na chodnik. Staliśmy na chodniku oko w oko, a ja czekałem, kto Niestety, żandarm dostrzegł jasny płaszcz z będzie szybszy. daleka, szybko podszedł do pomostu i wskazał na mnie ruchem ręki: „Aussteigen!” Żandarm odezwał się niespodziewanie: Podświadomie zdążyłem w kamizelce od- „Zahlen Sie Strafe, zwanzig Zloty!”. Poczubezpieczyć pistolet odciągając kurek, prze- łem jakąś potężną ulgę, zdumienie połąpychając się przez ciżbę. Wysiadłem i czone z przypływem bezczelności wobec żandarm doprowadził mnie na chodnik. tego człowieka, który nie zdawał sobie Obok żandarmi wyciągali też kogoś z tram- sprawy, że przed chwilą miał leżeć tu marwaju, inny trzymał na muszce karabinu kil- twy. Ty durniu, twoje życie na włosku, a ty ku mężczyzn stojących twarzą do ściany każesz mi płacić jakieś grosze! W porywie kamienicy z rękami w górze. przypływu szaleństwa, chciałem odwrócić jego uwagę i powiedziałem zimno : „Warum Marnie - myśli przebiegały mi błyskawicz- so viel?”. Na takie dictum Niemiec wrzanie – czterech żandarmów na dziewięć mo- snął: „Willst du hundert Zloty?”. ich naboi, choć na szczęście uzbrojonych w długą broń, a to odległość 4 - 5 metrów. Na Wreszcie zrozumiałem, że tu żartów nie ma rogu ul. Wilczej tramwaj dalej stał, bo wy- i mamrocząc po niemiecku słowa przeprociągali innych pasażerów. Na przednim po- szenia nerwowo łapałem się za portfel to za moście pierwszego wagonu przeznaczonego prawą, to za lewą kieszeń marynarki, aż w „Nur für Deutsche” dostrzegłem kilku nie- końcu portfel wyciągnąłem i podałem mu mieckich żołnierzy czy oficerów. Ten przed- banknot dwudziestozłotowy. Ten ruchem ni pomost znajdował się na linii ręki puścił mnie wolno, a ja dziękowałem skrzyżowania poprzecznej ul. Wilczej z Opatrzności. W tym dość wiernie odtwoMarszałkowską. Za zakrętem rogu mógłbym rzonym, incydentalnym zdarzeniu, mająuciekać Wilczą po strzelaninie. Jednak z po- cym miejsce w 1942 roku, skupił się jak w mostu pierwszego wagonu mogli mnie bie- soczewce właściwie cały klimat tej przeklęgnącego Wilczą ostrzeliwać na wprost, tej okupacji. Atmosfera strachu i bezsilnowprawdzie chyba z broni krótkiej, ale może ści. Zniewolenia i tej nieprzewidywalnej też z pistoletu maszynowego. Gdybym ucie- konspiracji. Walki Dawida z Goliatem. W kał natomiast ul. Marszałkowską, ocaleli XXI wieku może to wydawać nie tylko szażandarmi użyliby broni długiej, mając cel leństwem, ale i bezsensem. Wtedy zmagajak do dużej kaczki. Chyba że teraz uda mi nie ze znienawidzonym okupantem było dla się rozłożyć wszystkich czterech. mnie i nie tylko dla mnie – wszystkim. Stało się sensem mojego życia. Myśli te biegały w mojej głowie z odwoływaniem Mordercy. Na ich szaleńsię do łaski świętej Matki stwo, Polacy musieli odBoskiej Częstochowskiej, powiedzieć własnym bo za chwilę może skońszaleństwem. Dla mnie ta czyć się moja młodzieńniemiecka wojna, okazała cza pielgrzymka po się rodzajem przeznaczeziemskim padole. Jednia – to był mój los, wszenocześnie musiałem dłem w krąg wojny i nie opanowywać odruchy było z niego wyjścia. Tak w prawej ręki, mającej nerkażdym razie mniemałem wową chęć sięgania i i było to wówczas mocne, wyciągnięcia pistoletu nieodwołalne przekonanie. spod kamizelki tak, abym Było oczywistym, że jedynie zaczepił odbezpienym wyjściem stał się czonym kurkiem VIS-a. zbrojny opór zorganizoUczucie wpadki ściskało wanej armii podziemnej, mnie za gardło. przy coraz szerszym poparciu całego narodu. Wiedziałem, że jeśli Niemiec zobaczy mój *) Ze wspomnień Autora: ruch prawej ręki do lewej por. Szczęście tylko na wikieszeni pod paltem, to rażach czyli zmagania z wrzaśnie: „Hände hoch!” losem, s. 485, Warszawa i będzie po krzyku, jeśli Tak widział mnie przygodny 2011. się spóźnię o sekundę. karykaturzysta akuraf w 1 942 roku.
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY
LINIA
7
Autor: Dr inż. Jan Sadowski
Rok Kościuszki Dalsze losy obelisku w Pszczelinie
związku z przypadającą w bieżącym roku, 200 rocznicą śmierci Tadeusza Kościuszki – 15.10.2017 roku – Sejm RP zdecydował o ustanowieniu roku 2017 - Rokiem Tadeusza Kościuszki. Jak przypomniano w uchwale, przywódca ogólnonarodowego powstania, zwanego Insurekcją Kościuszkowską, zajmuje szczególne miejsce w gronie narodowych bohaterów. Jest to jedna z rocznic obchodzonych na całym świecie.
W
czelinie upamiętniają ten dzień sypiąc kopiec w parku pszczelińskim i ustawiają kamień z wyrytym napisem „Naczelnikowi Tadeuszowi Kościuszce – Pszczeliniacy 1817-1917”. Zorganizowano również patriotyczną manifestację na rzecz odzyskania niepodległości Polski. Manifestacja zgromadziła około 2000 uczestników. (Edward Gajda, „Pszczelin w walce o niepodległość i w dobie II Rzeczpospolitej”, „U nas O.K.”, nr 1112. XI-XII 1992)
Pierwszą szkołę rolniczą w zaborze rosyjskim zorganizowano w 1900 roku w Brwinowie-Pszczelinie i powołano na dyrektora, bardzo dzielną i dobrze wykształconą, Jadwigę Dziubińską. Wybitni pedagodzy i działacze wychowywali młodzież w duchu patriotycznym, rozbudzano zainteresowania i kulturę oraz przygotowywano do czynnego życia społecznego. Takie nauczanie i wychowanie spowodowało postanowienie nauczycieli i młodzieży szkoły o wybudowaniu w 1917 roku, obeliska-poświęconego Naczelnikowi Tadeuszowi Kościuszce - w setną rocznicę jego śmierci. Jak pisze Z. Gajewska (Referat z uroczystej sesji Rady Miejskiej, „Brwinowskie ABC”, Nr 1 (15), 17 I 1995 r.): W stulecie zgonu Tadeusza Kościuszki nauczyciele i uczniowie Szkoły Rolniczej w Psz-
Obiekt umieszczono obok budynku szkoły rolniczej. Szkoła ta, do powstania powiatów, była nadzorowana i finansowana przez Ministerstwo Rolnictwa lub urząd wojewódzki, została rozwiązana w 2005 roku. Budynki szkolne już są burzone, bowiem powstaje Osiedle Pszczelin. Kto się będzie opiekował wybudowanym w 1917 roku obeliskiem Naczelnika Tadeusza Kościuszki? Zobowiązanie takie podejmuje Dyrekcja Centrum Doradztwa Rolniczego w Brwinowie.
wie, w którym pracowałem przez 30 lat, po uzyskaniu doktoratu na Akademii Rolniczej w Olsztynie. W 200 rocznicę śmierci Tadeusza Kościuszki zostanie zorganizowana uroczystość przez Centrum Doradztwa Rolniczego w Brwinowie.
W latach 60 ubiegłego wieku byłem dyrektorem Technikum Rolniczego w Pszczelinie. Dlatego przyczyniłem się aby obelisk 100 rocznicy śmierci Tadeusza Kościuszki, został przeniesiony do centralnego miejsca obok Centrum Doradztwa Rolniczego w Brwino-
Bibliografia: Przybyszewski W. :Spotkanie z zabytkami nr 1 -2 201 7. Warszawa Kocoj K. : Nie znał miłości własnej lub zawodowej, gdy w grę wchodził ratunek sprawy ojczystej. WPiS nr1 (75). Kraków 201 7.
Spichrz w Otrębusach
ie jest ani budynkiem gotyckim, ani budowanym w stylu gotyckim, choć przez swoją monumentalność i archaiczność jest tak nazywany przez niektórych mieszkańców. Niewątpliwie jest to najstarszy budynek z dawnej zabudowy folwarcznej, a zatem i najstarszy w naszej miejscowości. Jest oznaczony na planie wsi Otrębusy z początku XIX stulecia, kiedy folwark ten należał do rodziny Ogińskich. Spichrz prawdopodobnie pochodzi z XVIII w. Jego powstanie datowane jest na lata 1770–1780. Jest pod opieką konserwatora zabytków.
N
przed spichrzem istniała studnia, nakryta gontowym, czterospadowym dachem wspartym na czterech profilowych słupach z zastrzałami. Dużym kołowrotem wyciągano drewniane wiadra z wodą. Ponoć z tej studni korzystały wojska w kampanii napoleońskiej.
Na podłożu spichrza było klepisko, a tuż nad poziomem gruntu znajdowały się niewielkie otwory wentylacyjne, służące do wymuszenia obiegu powietrza. Dzięki temu nie było problemu ze stęchlizną lub zbyt dużą wilgotnością. Budynek ma około 600 m2 powierzchni, a składa się z trzech kondygnacji. Kamienne ściany wykonano z granitu. Od Warto przypomnieć, że do około 1950 roku frontu, na wysokości około 3 m znajduje się Ogłoszenie
otwór, używany do transportu worków ze zbożem. W 1994 roku budynek został odkupiony od dawnej Spółdzielni „Jedność”, która wykorzystywała spichrz jako magazyn części maszyn rolniczych. Obecnie jest on własnością prywatnego inwestora, który od 2011 roku dokonuje renowacji. Po jej ukończeniu spichrz ma być miejscem organizowania uroczystości okolicznościowych w weekendy. Mają tu też działać galerie sztuki lub warsztaty malarstwa dla dzieci i dorosłych. źródła | http://www.otrebusy.pl
8
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY
LINIA
Autor: Grzegorz Przybysz
Na tropie tajemnic
Jak Iwaszkiewicz w Brwinowie się żenił
P
od koniec 1945 roku w warszawskiej prasie literackiej ukazał się krótki artykuł pod tytułem „Wspomnienia Jarosława Iwaszkiewicza”. Oto jak J. Iwaszkiewicz wspominał swój ślub: Rok 1922. Mój ślub. Co prawda nie odbywa się w Warszawie, tylko w Brwinowie, ale to prawie to samo. Ja przyjeżdżam do Brwinowa z moją matką z Milanówka, a pociąg z Warszawy ma przywieść moją narzeczoną z rodziną i wszystkich moich przyjaciół. Z pewnym niepokojem czekam na stacji… Nie bardzo wierzę, że to wszystko stanie się naprawdę. Pociąg zajeżdża, wysiada z pierwszego wagonu tylko Grydzewski, z olbrzymim bukietem białych róż. Miał mi dostarczyć te róże, ale powiada, że więcej nikogo nie ma. Serce mi bije, struchlałem. Jak to, więc i mnie zrobiła taki kawał?1 Ale to tylko żart. Z ostatniego wagonu wysiada moja narzeczona, w szarym kostiumie, za nią mój przyszły teść w białym, letnim krawaciku i cała banda… Lechoń kiwa z daleka ręką, Tuwim prowadzi pod ramię Stefcię, która wygląda tak prześlicznie, Tolek Słonimski, trochę wzruszony, trochę cynicznie uśmiechnięty ściska mnie ser-
Rok 1 928. Młodzi Iwaszkiewiczowie wprowadzają się do nowego domu w Podkowie. Fot. zbiory arch. Muzeum A. J. Iwaszkiewiczów w Stawisku..
decznie, Kazio Wierzyński woła nieśmiertelne „ serwus”, (Wilam) Horzyca kroczy zadumany i głaszcze rękami swoje baczki, Emil Breiter2 drepcze i dziwi się: Jarosławie! Doprawdy? …Przyjaciółka mojej żony nachyla się do ucha i pyta: Któż to są ci wszyscy tacy jacyś dziwni? Rzeczywiście wyglądają dziwnie, jeszcze nie obrośli w pierze i nie są tymi eleganckimi panami z „ Ziemiańskiej” czy „ Zodiaku”. Trochę są obdrapani, ale za to bardzo pewni siebie i swojej sławy, która aczkolwiek kroczy już ulicami Warszawy, ale jeszcze do Brwinowa nie dotarła. Śmieją się głośno i popychają, trochę jak sztubacy… Jest i nasz świadek ślubu, Karol Szymanowski, dystyngowany jak zawsze, trochę pochylony, trochę kulejący, z wiecznym papierosem przy ustach. Ściska mnie serdecznie i powiada ściszonym głosem: Czy to ty naprawdę się żenisz? Mój Boże, czy to możliwe, Jarosiu? Niestety nie może być na kolacji ślubnej, bo tego samego dnia, w Wielkim Teatrze jest premiera jego baletu, przerobionego z Pieśni Hafisa, śpiewa (Adelina) Czapska… Balet podobno bardzo udany, dyryguje Młynarski… Gdy odchodzę od ołtarza, wpadam w objęcia moich przyjaciół. Pokazuję im obrączkę na palcu i powiadam: Klamka zapadła! A na to Lechoń, jak zwykle apodyktycznie: No, ale to ślub na sześć tygodni. Chwała Bogu, za dwa lata obchodzimy srebrne wesele. Po ślubie chodzimy wszędzie, obowiązkowo „ Ziemiańska” w południe i wieczorem „ Astoria” jak sakrament. W „ Astorii wszyscy: Szymanowski, Żeromski, Makuszyński, czasem Kasprowicz, zabawny Kazimierz Dunin-Markiewicz. 3 Nie licząc wszystkich najmłodszych, do których i ja się jeszcze zaliczam. Żadna premiera, żaden wernisaż nie może się bez nas obyć. Idziemy na wernisaż do Zachęty, ale trochę spóźniliśmy się. Dzień jest ponury, wiatr i przepaduje śnieg z deszczem, grudzień zawsze jest u nas nieładny. Podchodzimy pod gmach Zachęty, kiedy spotykamy bladego jak trup Słonimskiego: Nie idźcie dalej- powiada, w Zachęcie Niewiadomski zastrzelił Prezydenta Narutowicza. Stajemy jak wryci. Nie chcemy wierzyć. Jak to, więc ta idiotyczna psychoza doszła już do tego? Jak to może być? To nieprawda?!. . . Ale już żołnierze wynoszą ciało owinięte w czarną materię i układają je w tym powozie, którym Prezydent przyjechał. Przykrywają je sztandarem. Białe konie króla Alberta ruszają sprzed gmachu, ułani eskortują powóz z przodu i z tyłu, a na stopniu stoi biały jak kreda generał Jacyna, salutując nieszczęśliwe szczątki.
Ulica warszawska milczy. Przerażona, znieruchomiała. To nic, jutro zaczną się gorsze, bardziej gorszące rzeczy. Trzeba i to przetrwać… Jarosław Iwaszkiewicz
1) Anna Lilpopówna na pięć dni przed ślubem zerwała narzeczeństwo z Krzysztofem Radziwiłłem. 2) Emil Breiter (1886-1944), prawnik i krytyk literacki. 3) Kazimierz Dunin Markiewicz (18741932), malarz, reżyser, dramatopisarz. Działał w Kijowie, Paryżu, Dublinie i Warszawie. * Piękne wspomnienia. Aliści wiedziony intuicją i dziennikarską ciekawością chciałem dowiedzieć się nieco więcej o tym ślubie, między innymi kto był drugim świadkiem, bo pierwszym był, jak wynika ze „Wspomnień” - Karol Szymanowski. Pewnego dnia udałem się do brwinowskiej parafii i poprosiłem księdza proboszcza o księgę ślubów z tego okresu. Jakież było nasze zdumienie kiedy okazało się, że takiego wpisu nie ma: ani pod datą zawarcia ślubu, to jest 12 września 1922, ani w całym tymże roku, ani w roku poprzednim i następnym ?! W gronie badaczy historii Brwinowa oraz wśród bliskich znajomych zastanawialiśmy się jak to się stało, jak to było możliwe, by taki związek małżeński nie został wpisany do tutejszych akt kościelnych ? O pomyłce właściwie nie mogło być mowy, bowiem ksiądz proboszcz Franciszek Kawiecki, udzielający podówczas młodej parze ślubu, słynął ze swojej uczciwości, dokładności i pedanterii a więc jakakolwiek pomyłka była wykluczona. Zatem, co się wydarzyło w 1922 roku? W tej historii jest jeszcze inna, kolejna rzecz zagadkowa, wręcz nieprawdopodobna. Otóż ojciec panny młodej - Stanisław Wilhelm Lilpop, był nie tylko zapalonym myśliwym, ale również wziętym fotografem. Posiadał dwa doskonałe aparaty niemieckie z którymi zawsze jeździł po świecie, między innymi był w Afryce skąd przywiózł bogatą kolekcję unikalnych zdjęć. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, by podczas tak wyjątkowej uroczystości , ojciec panny młodej nie wykonał choćby jednej fotografii swojemu dziecku. A jednak, tak się właśnie stało! Dla pewności przez następne kilka
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY
LINIA
Stanisław Wilhelm Lilpop. Lata 20, XX wieku. Fot. zbiory arch. Muzeum A. J. Iwaszkiewiczów w Stawisku.
dni przeglądałem rodzinne albumy Lilpopów, w Stawisku, i okazało się, że takich zdjęć w ogóle nie ma! Mało tego - nikt ich nigdy nie widział i nikt nie pamięta by kiedykolwiek były, a to oznacza, że Stanisław Wilhelm Lilpop, choć był na ślubie córki, to jednak zdjęć nie zrobił. Tylko dlaczego !? Podczas tych skrzętnych poszukiwań znalazłem w muzeum jedyne w swoim rodzaju zdjęcie autorstwa tegoż Lilpopa. Fotografia pochodzi z początków dwudziestego wieku i przedstawia wnętrze brwinowskiego, drewnianego kościółka. To właśnie w tym kościółku, wiele lat później, w 1922 roku Anna Lilpopówna i Jarosław Iwaszkiewicz wzięli ślub. Następną tajemnicą była sama uroczystość zaślubin . Otóż, oprócz matki, kilku sióstr i licznych przyjaciół pisarza, ze strony Lilpopów w kościele prawie nikogo nie było. Był tylko ojciec panny młodej, Stanisław Wilhelm, oraz jego starsza siostra, ciotka Anny, Aniela Pilawitzowa, która prawdopodobnie była drugim świadkiem. Ale
Drewniany kościółek w Brwinowie w latach 20, XX wieku. Fot. Jan Józef Kowalewski. Zbiory arch. G.Przybysz
dlaczego tak się stało? Czy rodzina Lilpopów uważała, że Anna wychodząc za Iwaszkiewicza popełnia okropny mezalians? Jest to wielce prawdopodobne, bowiem od samego początku ignorowano kawalera traktując go dość oschle i niezbyt poważnie, a całe zamieszanie odbierano jak przejściowy incydent, wręcz chwilowy kaprys młodej panny. Prawdopodobnie sądzono, że związek ten skończy się równie nagle, jak się nagle zaczął, tak jak narzeczeństwo z Krzysztofem Radziwiłłem. Może właśnie dlatego cichy ślub zorganizowano w Brwinowie, co prawda w miejscu urodzin Anny Lilpop, ale jednak z dala od Warszawy, gdzie i tak już huczało od plotek. Idąc dalej tropem tajemnicy natknąłem się przypadkowo na ważną informację: że wpis zawarcia ślubu może widnieć gdzie indziej, mianowicie w dokumentach parafialnych u Świętego Aleksandra w Warszawie, przy Placu Trzech Krzyży. Wcześniej okazało się, że do tej parafii należała Anna Lilpop, która mieszkała w pobliżu przy ulicy Górnej, dziś Górnośląskiej.
Wnętrze drewnianego kościółka w Brwinowie. Fot. St. Lilpop. Zbiory arch. Muzeum A. J. Iwaszkiewiczów w Stawisku.
9
Na miejscu, po wnikliwych poszukiwaniach, dokument zaślubin wreszcie się odnalazł. Widnieje w aktach pod numerem 464/22. W parafii warszawskiej poinformowano mnie, że w tamtych czasach taki zapis był warunkowo dopuszczalny: gdzie indziej był ślub, gdzie indziej zapisany. W dzisiejszych czasach byłoby to niemożliwe. Ale kto spowodował, że zapis w księdze ślubów poczyniono w Warszawie, a nie w brwinowskiej parafii? Czy znowu kryje się za tym Stanisław Autor na grobem Jarosława Iwaszkiewicza w Brwinowie. Wilhelm Lilpop? Cała ta historia jest Fot. A. Mączkowski tajemnicza, dziwna i trochę nawet smutna. Sądzę, że oboj- Byli ze sobą do końca życia i chyba gu młodym było równie przykro, gdy szczęśliwi. dowiedzieli się, że życzeniem rodziny Anna Iwaszkiewicz zmarła 23 grudnia Lilpopów był cichy ślub na tzw. ubo- 1979 roku w Stawisku, mając 82 lata a czu, na prowincji, z dala od Warszawy, ponad dwa miesiące później - 2 marca bez żadnych zdjęć, bez wpisu do tutej- 1980 roku zmarł Jarosław Iwaszkieszej księgi, bez udziału licznej rodzi- wicz. Żył 86 lat. Oboje pochowani są ny, bez tego całego entourageu, i tylko na cmentarzu w Brwinowie. ze skromnym przyjęciem w gronie najbliższych, w Bristolu. Grzegorz Przybysz Tymczasem, wbrew czarnym scenariuszom , Anna i Jarosław Iwaszkiewiczowie przetrwali w związku małżeńskim aż 57 lat. Mieli dwie córki – Marię i Teresę i wiele wnucząt.
Dziennikarz, Publicysta, Regionalista
10
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY
LINIA
Autor: Marta Godzisz AUTOR: MARTA GODZISZ
KRÓL LATA
CZ.1 4
"Warzyński sprawiał wrażenie na wpół pokonanego, na wpół zafascynowanego rozwojem sytuacji".
P
arzyński i Katarkiewicz nie nalegali na rozmowę w bardziej kameralnym miejscu; raczej zasugerowali grymasami i dosadnym milczeniem, że w takich warunkach – szumie przyjęcia i oparach pieczonych kiełbasek – to oni dyskutować o interesach nie będą. Gab nie zdołała powstrzymać kompulsywnego drżenia jednej z brwi, słysząc, że panowie zasłaniają się właśnie interesami, powstrzymała się jednak od kąśliwego komentarza. Nic tak nie zraża rozmówcy, jak osaczanie sarkazmem. – Myślę, że możemy wyłuskać dla ciebie pół godzinki w czwartek. Co sądzisz, Jurku? – Warzyński w zamyśleniu nad rozkładem spotkań biznesowych na przyszły tydzień przymknął oczy i opuścił głowę. – W poniedziałek – zasugerowała Gabriela uprzejmie. – Ach, słodziutka, obawiam się, że poniedziałek to dzień logistycznej apokalipsy w firmie. – Na pewno nawet w czasie trzęsienia ziemi znajdą dla mnie panowie czas w porze lunchu. – Bardzo byśmy chcieli, ale… – Czternasta będzie w sam raz, prawda? – Nie sądzę, żeby… – W takim razie w poniedziałek o czternastej! – Gabriela ostentacyjnie wyszarpnęła z kieszeni notes i udała, że skrupulatnie zapisuje datę spotkania. –
Gdzie będzie panom najbardziej odpowiadało? Warzyński sprawiał wrażenie na wpół pokonanego, na wpół zafascynowanego rozwojem sytuacji. – Podeślę ci adres kawiarni esemesem – powiedział z roztargnieniem. – Znakomicie! – uśmiechnęła się Gab. – Próbowali już panowie sałatki greckiej mojej mamy? Doskonale komponuje się z tymi maleńkimi szaszłyczkmi z indykiem. Katarkiewicz klepnął Warzyńskiego w plecy. – Młoda damo, uderzyłaś w czuły punkt. Nie odpuszczę szaszłykom. Chodź, przyjacielu, mamy grill do splądrowania. – Tak, tak, racja. – Warzyński popatrzył na towarzysza z wdzięcznością, jakby ten wyciągnął go z dołu pełnego węży. – Udanej zabawy, panno Szyller. – Ukłonił się w jej stronę. Acha, awansowałam na „pannę Szyller”, pomyślała z satysfakcją Gab, patrząc za odchodzącymi mężczyznami. Prawie podskoczyła z zaskoczenia, gdy tuż obok niej zmaterializował się Benedykt. – Jak tyś to zrobiła? – Co takiego? – Gab potrząsnęła głową. Przez moment wpatrywała się w swój notes, a potem wpisała nie datę spotkania, a jedno słowo: „telefon”. – Wcisnęłaś im swoje własne warunki. Facetom, którzy pół życia przesiedzieli na biznesowych spotkaniach. – Wperswadowałam, nie wcisnęłam. Zresztą sami mogą wybrać pole bitwy – wzruszyła ramionami. – Bardzo zabawne, pani Jaworowicz. Więc jak? Przez chwilę obracała w rękach długopis, uśmiechając się do siebie. – Cały Benek. Nie zauważyłeś, prawda? – zapytała w końcu. – Czego nie zauważyłem? – Jak ten z lewej patrzył
się na mój biust. Benedykt zarumienił się lekko. – Uch, serio…? – Serio-serio. Można powiedzieć, że sam podał mi się na tacy. Gdybym poprosiła go o zdradzenie jakichś poufnych danych o jego firmie, pewnie też w pierwszej chwili sięgałby po odpowiednie faktury. Oczywiście, po chwili rozsądek by go powstrzymał, ale szybkie przypieczętowanie tego spotkania wystarczyło. Presja czasu. – Czy nie lepiej byłoby, gdybyś po prostu pociągnęła wątek znikających dzieci od razu, bez dawania tym dwóm doby na przemyślenie sprawy? – spytał Benek i zaraz pacnął się otwartą dłonią w czoło. – Nie wierzę. Sam już zaczynam węszyć wielką konspirację na każdym kroku. Gab, czy możemy przystopować? Posądzanie tych gości o maczanie palców w zniknięciu Artura lata temu to chyba za dużo, nie sądzisz? – Ależ nikogo o nic nie posądzam. – Gabriela uniosła dłonie w obronnym geście. – Ja tylko próbuję nadrobić lokalne gorące tematy. Ale jestem dumna z twojego zaangażowania, drogi Watsonie. – To nie jest zabawne. – Nie jest, dlatego się nie śmieję. Co powiesz na miseczkę lodów domowej roboty? Benedykt pokiwał głową z miną generała, który właśnie został wmanewrowany w podpisanie aktu kapitulacji. – Niech ci będzie. Widziałaś gdzieś Einsteina? – Byłam zbyt zajęta węszeniem konspiracji. Chodźmy go uratować od jego samego.. Wszystkie dostępne odcinki do przeczytania również na stronie: www.butelka-rudego.blogspot.com/p/krol-lata.html
III
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK LINIA REGIONY ETNOGRAFICZNE PAŃSTWOWEGO ZESPOŁU LUDOWEGO PIEŚNI I TAŃCA „MAZOWSZE”
WALDEMAR MATUSZEWSKI
Z ROZMÓW Z MISTRZEM ZAPAŁĄ O „MAZOWSZU”: Żywiecki i Krakowski.
ok 1957 wzbogaca program „Mazowsza” o dwa regiony: żywiecki i krakowski. Do repertuaru wchodzą: „Żywieckie tańce z przyśpiewkami” , krakowiak oraz „Krakowiaczek z przyśpiewkami”. Autorką układów choreograficznych do muzyki Tadeusza Sygietyńskiego jest Elwira Kamińska. Krakowiak w układzie Kamińskiej trwał dwadzieścia minut.
R
Mistrz Witold Zapała dodatkowo tak charakteryzuje przebogaty strój żywiecki mieszczański w wydaniu Pani Miry: Żywiec-
kie kostiumy pomyślane są tak, że chłopięce czapki pasują kolorem do damskich serdaków a damskie trzewiki są koloru spódnicy. Niepowtarzalny styl mazowszańskich kostiumów jest owocem sprytu, dobrego oka i artystycznego zmysłu Miry Zimińskiej Sygietyńskiej, która tak potrafiła pokierować zespołem pracowników kostiumerii, że efekty zachwycają do dziś.
(z lewej – mazowszański projekt mieszczańskiego stroju żywieckiego; z prawej – jego realizacja, fot. D. Gładysza z roku 1 968, na zdjęciu: Urszula Wnuk i Kazimierz Mrozek)
Na program „Mazowsza” w roku 1957 składa się 13 piosenek, 5 tańców (krakowiak, kujawiak, suita tańców kurpiowskich, oberek sannicki, mazur), 8 tańców z przyśpiewkami (polka tramblanka,, oberek opoczyński, tańce lubelskie, polka sieradzka, krakowiaczek, tańce wielkopolskie, polonez żywiecki, łowiczanka) oraz numery z kapelą ludową obecną na scenie (krakowiaczek, tańce wielkopolskie). Reprezentowały one już 10 regionów i grup etnograficznych. Rok 1957 jest szczególnie ważny w dziejach Zespołu „Mazowsza” także z tego względu, że Pani Mira, z dniem 1 stycznia, została mianowana jego dyrektorem. Duże znaczenie dla dalszych poszukiwań repertuarowych miała też sześciotygodniowa podróż „Mazowsza”, w roku 1957, do Anglii (42 koncerty).
Tym z Państwa, którzy pragną włączyć się w tworzenie kalendarium „Mazowsza” przygotowywane we współpracy z redakcją „Linii”, i zechcą nadesłać skany posiadanych materiałów archiwalnych (programy, zdjęcia, recenzje, afisze i plakaty etc.) przypominamy nasz adres mailowy: mazowsze70lat@gmail.com Waldemar Matuszewski
(z lewej – mazowszański projekt stroju krakowskiego /zachodniego/; z prawej jego realizacja fot. D. Gładysza z roku 1 968, na zdjęciu: Krystyna Greniuk, Piotr Witomski)