JOANNA
JÓZEFA JABŁOŃSKA • KOLEJNA PREMIERA TEATRALNA • XIX MIJA - XX SIĘ ZACZYNA
2
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY
LINIA
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY
LINIA
3
Autor: Tomasz Róg & Grzegorz Przybysz
Od Was dla Was Oraz drobne, lecz potrzebne, sprostowanie imo, niewytłumaczalnego nawet obchodzonym 25 lutego Światowym Dniem Powolności*, opóźnienia w przygotowaniu i dostarczeniu Wam niniejszego numeru, nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić czytelników do lektury. Jest w tym numerze wiele od Was dla Was. Jak obiecałem w poprzednim wydaniu, poświęcamy więcej miejsca na wasze osobiste wspomnienia, przemyślenia czy komentarze do obecnych wydarzeń. Nie zabraknie także cyklicznego „nura” w historyczne zakamarki naszych okolic. Zapraszam!
M
Korzystając z miejsca na ważnej stronie, pragnę także przeprosić za nieprzemyślany ciąg słów opublikowany przy okazji artykułu „Cmentarz w Koszajcu - Ginące ślady mazo-
wieckich ewangelików”. Autor kreśli tam sfor- *Dzień Powolności naromułowanie „ Koszajecki wiatrak–młyn przetrwał dził się w 2007 roku całe dziesięciolecia, drugą wojnę światową i lata z inicjatywy Włochów, ponurej komuny, lecz niestety uległ współczesnej a konkretnie Bruno Congłupocie i bezmyślności. Oto nowy właściciel par- tigianiego. Był on obieceli rozebrał go doszczętnie w 1996 roku, choć cującym menedżerem i … wiatrak był w całkiem dobrym stanie.” Redakcja pracoholikiem. Doszedł zapewnia, iż nie chodziło o wymienionych da- jednak do wniosku, że lej „nowych właścicieli” lecz o potoczny ogół w ten sposób życie ucieka współczesnej głupoty, lub nawet „ówczesnej”. mu przez palce. Założył Ponadto z informacji właścicieli – Państwa więc stowarzyszenie The Mrozików – dowiedzieliśmy się, iż wiatrak był Art of Living Slowly niestety w tragicznym stanie, przez co zagra- (Sztuka Powolnego Życia) żał bezpieczeństwu i musiał zostać rozebrany. którego celem jest krzeWiele zabytków musiało zostać poświęconych, wienie idei, że unikając pośpiechu i stresu jednak wartość historyczna nie może konku- można poprawić jakość życia poszczególnych rować z wartością jaką jest ludzkie zdrowea. Za osób, pracowników i wszystkich obywateli. zaistniałą sytuację serdecznie przepraszamy.
OSP Moszna Ochotnicy służący pomocą ofiarom wypadków już w Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym. ak wielu z nas wie, straż pożarna w Polsce dzieli się na jednostki państwowe i ochotnicze. W celu usprawnienia szybkości przekazywania informacji, jakże ważnych w sytuacji gdzie liczy się każda sekunda, powstał Krajowy System Ratowniczo–Gaśniczy. KSRG koordynuje walkę z pożarami i innymi klęskami żywiołowymi, oraz stanowi integralną część systemu bezpieczeństwa państwa. OSP z Moszny to załoga licząca ponad 40 osób, wśród których znajdują się również przeszkoleni ratownicy medyczni. Ci ostatni, oraz specjalny sprzęt ratowniczy, są niezbędni, by jednostka spełniała warunki do wpisania jej do Krajowego Systemu Ratowniczo–Gaśniczego. Wszystkie te standardy Ochotnicza Straż z Moszny spełnia już od grudnia, jednak oficjalna uroczystość przekazania decyzji odbyła się 17 lutego br. w siedzibie Komendy Powiatowej PSP w Pruszkowie. Sprzęt uzupełniony został specjalistyczną piłą, podarunek od Starosty Powiatu Pruszkowskiego – Maksyma Gołosia, oraz sprzęt medyczny od Wojewody Mazowieckiego – Zdzisława Sipiery. Pierwsze wzmianki o aktywności druhów z naszych oko-
J
STOPKA REDAKCYJNA
lic są iście imponujące. Oto w 1903 r. grupa toporników uratowała lokatorów z płonącego budynku. Oficjalną datą rozpoczęcia działalności Ochotniczej Straży Pożarnej w Mosznie jest 12 marca 1956 r. Mimo braków w zaopatrzeniu, to właśnie druhowie z tej miejscowości pierwsi docierają na miejsce pożaru trzech gospodarstw latem 1956 roku. W latach 70 udało się zakupić pierwszy pojazd i wybudować nową strażnicę, którą wyremontowano dwa lata temu dzięki dotacjom MSWiA oraz Gminy Brwinów. Ostatnio pojawiła się również szansa na dodatkową dotację z Funduszu Sprawiedliwości, który za pośrednictwem uruchomionego programu dotuje strażaków Ochotniczej Straży Pożarnej. Swoim działaniem druhowie obejmują teren całej Gminy, w tym fragmenty autostradyA2. OSP Moszna jest koniecznym wsparciem dla Państwowej Straży Pożarnej i interweniuje kilkadziesiąt razy w roku, choć życzymy druhom jak najrzadszych wyjazdów na akcje.
4
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY
LINIA
Wspomnienia Bolesława Jabłońskiego
Joanna Józefa Jabłońska
W poprzednim numerze nawiązujemy do szlachetnego pomysłu nazwania skweru przy stacji WKD w Otrębusach imieniem wyjątkowej postaci, jaką niewątpliwie była Joanna Jabłońska. Dzięki wspomnieniom Bolesława Jabłońskiego, które publikujemy, możemy poznać bogate życie Pani Joanny. oanna (z domu Salska) urodziła się 14 maja 1939 roku w Warszawie. W latach 1946–56 wychowywała się w bardzo trudnych warunkach materialnych, ponieważ jej ojca – Stanisława Salskiego, dowódcę Okręgu Śląskiego NSZ, skazano początkowo na karę śmierci, którą po 5-ciu latach zmieniono na dożywocie. Aby pognębić aresztowanego domagano się od matki Joanny wystąpienia o rozwód. Wobec odmowy wyrzucono ją z pracy z państwowej instytucji, utrzymywała więc rodzinę pracując dorywczo w prywatnych zakładach. Joanna, będąc córką bandyty i kolaboranta hitlerowskiego (tak zaszeregowano ludzi z podziemia niepodległościowego), nie mogła być przyjęta do żadnej szkoły ogólnokształcącej w rejonie Warszawy. Dzięki interwencji ludzi z konspiracji umieszczona została w Zakładzie S.Felicjanek w Aninie, gdzie zdała maturę. Pomimo wypuszczenia ojca z więzienia na przełomie 1956/57, w dalszym ciągu była obywatelem drugiej kategorii. Dowodem na to były dwukrotne odmowy przyjęcia na studia, pomimo dobrze zdanych egzaminów. Za trzecim razem dostała się na Wydział Biologii i Nauki o Ziemi na Uniwersytecie Warszawskim. Studia ukończyła w 1963 roku, a w 1969 obroniła pracę doktorską na UW. W roku 1963 zdecydowała się poślubić kolegę ze studiów Bolesława Jabłońskiego, pomimo że orientowała się, iż uczestniczy on w konspiracji dla potrzeb kardynała Stefana Wyszyńskiego, co może w konsekwencji doprowadzić do aresztowania męża i dzielenia losu jej matki. W roku 1978 zamieszkała z rodziną w Otrębusach, gdzie zajęła się wychowywaniem czterech synów. Jej mąż w latach 1978–1980 brał udział w wyprawach antarktycznych. W czasie działań jawnej „Solidarności” zorganizowała grupę ok. 20 osób z Otrębus i Kań, którym dostarczała nieocenzurowaną prasę i książki z drugiego obiegu. Osoby te po wprowadzeniu stanu wojennego wyraziły chęć uczestnictwa w konspiracyjnej organizacji nazywanej początkowo Grupami Spe-
J
cjalnymi RKW Mazowsze, a następnie Grupami Oporu „Solidarni”. Do zadań Joanny należało między innymi wykonywanie korekt oraz sortowanie i składanie wydrukowanych tekstów z drukarni znajdującej się w jej domu przy ul. Toeplitza 2a. Nielegalne czasopisma, ulotki i książki z drukarni w Otrębusach okoliczni mieszkańcy otrzymywali już w niedzielę, a w poniedziałek lub wtorek inne materiały, które Joanna przywoziła z Warszawy w ramach wymiany. Od lata 1983 r. do 1989 r. odbierała z mężem, synami i Andrzejem Grabickim transporty z Francji, które zdeponowane były dla Grup Oporu w klauzurowym klasztorze w Łodzi. Były to matryce i farby, pistolety gazowe opakowane w tak zwane „uszczelki” – czyli ubrania, leki i artykuły spożywcze. Uszczelki te Joanna wraz z Marią Wojtysiak i jej mężem segregowała w domu, a po akceptacji ks. A. Lepianko rozprowadzała wśród mieszkańców Kań i Otrębus. W takich to okolicznościach zrodziła się koncepcja utworzenia Parafialnego Zespołu „Caritas”, który formalnie mógł powstać dopiero po zmianach w 1989 roku. Uczestniczyła też w wypełnianiu Pismem Świętym, katechizmami, medalikami samochodu, którym jej mąż wyjeżdżał na Kresy. Te wyjazdy męża stanowiły dla Niej ogromne przeżycie – łzy w oczach, znak krzyża na czole i żarliwa modlitwa – chociaż rodzina była „ubezpieczona od strony prawnej i ekonomicznej przez Kurię”. W latach 1978–1981 udostępniła swój dom siostrom zakonnym uczącym religii młodsze dzieci. Wyjeżdżała również z dziećmi z naszej parafii, jako opiekunka i pomoc kuchenna, w okresie ferii letnich i zimowych. Często też sama załatwiała bezpłatne miejsca odpoczynku dla dzieci. Dostrzegała potrzebę niesienia pomocy niezamożnym, i dlatego w 1991 roku zalegalizowała działalność Parafialnego Zespołu „Caritas”. W ramach tej działalności organizowała festyny, aukcje i kiermasze w celu pozyskiwania funduszy. Była obdarzona zdolnościami artystycznymi
i dlatego wiele czasu poświęciła na wykonywanie świątecznych ozdób, które znacząco przyczyniły się do zbiórki odpowiedniej sumy potrzebnej do wspomożenia potrzebujących. Joanna zapisała się też w pamięci mieszkańców jako organizatorka budowy szkoły w Otrębusach, kiedy władze w Podkowie Leśnej odmówiły przyjmowania do swojej szkoły dzieci z Kań i Otrębus. W roku 1992 została pierwszą dyrektorką naszej szkoły. Początkowo borykała się z wieloma problemami finansowymi i dlatego sama wykonywała pomoce naukowe. Wynajmowała też szkolne sale w celu pozyskania funduszy na wyposażenie sali gimnastycznej oraz urządzenie zieleni wokół szkoły. O jej pasji do działań społecznych świadczy również wieloletnia praca w parafialnym piśmie „Effatha”. Po długiej chorobie zmarła 13 lipca 2015 roku. Została pochowana w grobie rodzinnym w Zarębach Kościelnych (powiat Ostrów Mazowiecka). Została uhonorowana pośmiertnie przez Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych odznaką „Działacza Opozycji Antykomunistycznej” za zasługi dla niepodległości 1956–1989.
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY
LINIA
5
Autor: dr inż. Jan Sadowski
Moje wspomnienia z okresu 1 00-lecia niepodległości Polski W 2017 roku minęła 150 rocznica urodzin Marszałka Józefa Piłsudskiego. Natomiast 12 maja 2018 roku będzie 83 rocznica śmierci Marszałka. Jest to dobra okazja aby przypomnieć postać Marszałka – dowódcy legionów, Naczelnika Państwa, który 100 lat temu wskrzesił niepodległość Rzeczypospolitej. Ja bardzo często wspominam przeżycia, które pamiętam z 20-lecia międzywojennego. maju 1935 roku miałem 3,5 roku, ale starsi bracia już uczęszczali do szkoły powszechnej (przed wojną odpowiednik szkoły podstawowej). Mieszkaliśmy na wsi ok. 40 km. od Krakowa, blisko szkoły, do której uczęszczali moi bracia. Tak więc ja z bratem czasem zachodziłem do szkoły i oglądałem piękny portret Marszałka Józefa Piłsudskiego. Uczyliśmy się o jego zwycięstwach również z pięknych wierszy. Gdy szedłem 12 maja 1935 roku na plac zabaw, bawić się z innymi dziećmi, zatrzymałem się nagle. Wszystkie 3 dzwony w dzwonnicy kościelnej zaczęły bardzo mocno dzwonić. Było to dla mnie bardzo dziwne, bo w godzinach południowych jeden dzwon krótko wydzwaniał na Anioł Pański. A w tym czasie gdy te trzy dzwony mocno dzwoniły wyszedł z budynku szkolnego kierownik szkoły Feliks Dyszewski i głośno oznajmił, że dzwonią dzwony w całej Polsce bo zmarł Naczelnik Państwa Józef Piłsudski. Tak więc zapamiętałem
W
z dzieciństwa to przykre historyczne wydarzenie. Pobiegłem do domu i powiedziałem rodzicom i braciom dlaczego dzwonią wszystkie trzy dzwony przykościelne. W następnych latach przygotowywałem się do pierwszej klasy szkoły powszechnej. Bracia nauczyli mnie już czytać i pisać oraz rysować i malować kredkami i farbkami. Pamiętam jak ojciec poszedł ze mną w 1939 roku do kierownika szkoły aby mnie zapisać. Powiedział, że umiem czytać więc kierownik dał mi gazetę i z niej czytałem, narysowałem też bociana i poprosiłem czerwoną kredkę bo bocian ma czerwone nogi. 1 września 1939 roku Niemcy napadli na Polskę – tak mi się zaczęła nauka. Nie wolno było w czasie okupacji uczyć się o Józefie Piłsudskim. Ale ja w domu czytałem o nim z książek, które pozostawili bracia. Cieszyłem się bardzo gdy Niemcy hitlerowskie zostały pokonane w 1945 roku, i że przeżyliśmy ten okropny wojenny okres. Jednak dzieci sąsiadów, z którymi się bawiliśmy, zostały
zastrzelone przez Niemców bo byli Żydami – rodzina Baumanów. Pamiętam imiona dzieci: Czesia, Rysio i Zosia. Warto w 100-lecie odzyskania niepodległości wspomnieć te okropne czasy, które przeżywaliśmy w naszym życiu. Mam nadzieję, że będę obserwował wszystkie uroczystości związane z odzyskaniem przez Polskę niepodległości.
Opracowała Anna Wasilewska
Aforyzmy nadal aktualne
Aforyzm, jak to określają teoretycy literatury pięknej, jest to „Zwięzłe podsumowanie, zwykle jednozdaniowe, ogólnej prawdy o charakterze filozoficznym, psychologicznym czy moralnym, odznaczające się stylistyczną wyrazistością i błyskotliwością.”*
utorem przedstawionych poniżej aforyzmów jest Tadeusz Kotarbiński (1886–1981), profesor, wybitny filozof, uczeń prof. Kazimierza Twardowskiego, przedstawiciel szkoły lwowsko–warszawskiej. Profesor Kotarbiński ogłosił m. in. program etyki niezależnej, wolnej od uzasadnień religijnych czy ideologicznych polegającej na zasadzie opiekuństwa spolegliwego, tj.bezinteresownego udzielania pomocy wszystkim, którzy jej potrzebują.
A
Zarówno przysłowia (które są mądrością narodów), jak i aforyzmy literackie mają charakter szerokiego uogólnienia i kryją w sobie prawdę o dużej wartości poznawczej i psychologicznej. Często przedstawiają one świat pełen sprzeczności i paradoksów, ale ich istotną wartością jest byt ponadczasowy. Wybrane aforyzmy:
„Literatura piękna jest to ta dziedzina nierozwiązanym.” piśmiennictwa, w której wyłącznie wolno „W obliczu ogromu zła na świecie byłoby używaćbrzydkich słów bez cudzysłowia.” bluźnierstwem posądzaćBoga o ustawienie.” „Powrót do natury tak samo jest ponętny i tak „Kościół nie powinien rządzić nauką, skoro samo niemożliwy, jak powrót do młodości.” nauka nie rządzi kościołem.” „Etyka ocenia człowieka wedle tego, jaki on jest, prawo ocenia go wedle tego, jaki on był.” „Idea “woli Bożej” nic w dziejach nie tłumaczy, natomiast wszystko w dziejach „Ocena człowieka nie może zależeć od tego, co usprawiedliwia.” od niego nie zależy (od koloru oczu, włosów, od „Nawet, by walczyć o prawa jednostki – trzeba kształtu nosa, rasy, pochodzenia itd.)” się zbićw gromadę.” „Nie mogąc żyć prawdą, nie chcąc żyć fałszem, „Unikaj wykroczeń pięciorga: tonu, miny, trzeba żyćmilczeniem.” sarkazmu, ironii, przytyku. Bez tych „Gdy ustaje tolerancja dla tolerancji, ustaje powściągów, współżycie istna to katorga.” tolerancja dla przemocy.” „O tym, jak dobrze cenzor prasę w garści „Konsekwencja jest potwornością, jeżeli się ją trzyma, mówi nie to, co w niej jest, lecz to, czego w niej nie ma.” doprowadzi do szczytu konsekwencji.”
„Kulturę przeciwstawia się naturze, jednakże „Problem gaśnie zarówno wtedy, gdy został *za: Słownik terminów literackich, red. J. kulturalnośćgodzi się z naturalnością.” rozwiązany, jak i wtedy, gdy się okazał Sławiński, Wrocław 1976, s. 12.
6
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY
LINIA
Autor: Waldemar Matuszewski
Początek prób „Romansu z pajacem” Stefana Kiedrzyńskiego w Brwinowie
Zbliża się kolejna, po "Donnie Kamelii" i po "Trzech listach prababki", premiera brwinowskiego stowarzyszenia teatralnego
towarzyszenie Teatr Na Pustej Podłodze pamięci Tadeusza Łomnickiego sięga po kolejny tytuł. Po opowiadaniu „Donna Kamelia” pióra brwinowskiego prozaika Stanisława Kowalewskiego, które posłużyło za kanwę monodramu Jacka Zienkiewicza (premiera w Brwinowie 2 kwietnia 2016 r.) i po opowiadaniu „Trzy listy prababki” innego brwinowskiego autora – Zygmunta Bartkiewicza, które zostało rozpisane przez reżysera Waldemara Matuszewskiego tym razem na troje aktorów (Danuta Nagórna, Dominika Buczek i Jacek Zienkiewicz; premiera w Brwinowie 21 października 2017 r.), będzie to „Romans z pajacem” Stefana Kiedrzyńskiego (1886–1943). Ten niezwyklepłodny dramaturg, powieściopisarz i scenarzysta filmowy, na początku lat dwudziestych XX wieku najpierw odwiedzał w Brwinowie swoich przyjaciół, a następnie (namówiony przez Zygmunta Bartkiewicza) zakupił tutaj plac przy ulicy Sportowej, pobudował dom i w nim zamieszkał. Opowiadanie "Romans z pajacem" zostało napisane jeszcze wcześniej, bo w roku 1917 - to utwór o Aktorze i o pasji Teatru. W Brwinowie powstał Społeczny Komitet Przywrócenia Pamięci o Stefanie Kiedrzyńskim, któremu przewodniczy pan Andrzej Żmigrodzki. O drodze Stefana Kiedrzyńskiego do teatru dowiadujemy się ze strony internetowej stworzonej przez Komitet:
S
Pierwszy młodzieńczy utwór Kiedrzyńskiego – „Boruta – Baśń fantastyczna dla teatru marionetek” powstał w roku 1903. Czyli Kiedrzyński miał wtedy lat 17. Starszy o 10 lat brat Stefana, Wacław Kiedrzyński (1876–1921) był już wtedy aktorem i zarazem kierownikiem prowincjonalnych trup teatralnych. Zapewne wtedy stawiał Stefan Kiedrzyński pierwsze dramatopisarskie kroki na wędrownej scenie swojego brata (cyt. za Wacławem Grubińskim). Można przypuszczać, że towarzyszył bratu w czasie przerw wakacyjnych i chłonął przy nim atmosferę teatralnej
sceny (a przynajmniej zafascynował się nią z opowiadań brata). Najlepszy z utworów Stefana Kiedrzyńskiego, tytułowa nowela ze zbioru „Romans z pajacem”, powstał zapewne na kanwie przeżyćz tego okresu. W latach 1904–1907 opublikował 9 swoich utworów (w tym 5 „krotochwil”) w „Wieczorach Rodzinnych”. W 1909 roku 3 opowiadania ukazały się w lewicującym tygodniku „Społeczeństwo”. Stefan Kiedrzyński zamierzał, po ukończeniu Szkoły Rysunkowej, kontynuować studia malarskie w Akademii Krakowskiej Axentowicza i Mehofera, ale .... W 1905 roku napisał jednoaktówkę „Jesień”, a następnie kolejną – „Gniazdko” wystawione przez warszawski Teatr Elizeum (Towarzystwa Artystycznego Miłośników Sceny) i został zachęcony do kontynuowania prób pisarskich. W następnych latach publiczność teatralna obejrzała kolejnych 8 jego jednoaktówek. Jednocześnie był stałym bywalcem warszawskich teatrów – w latach 1908 – 1911 napisał dla tygodników „Bluszcz”, „Społeczeństwo” i „Prawda”ponad 50 recenzji teatralnych. W 1910 roku komedia Kiedrzyńskiego – „Dzisiejsi”, zdobyła I miejsce w konkursie rozpisanym przez Warszawskie Teatry Rządowe. I w tym momencie zaczyna się prawdziwa kariera Stefana Kiedrzyńskiego jako autora teatralnego (ważnym motywem była bez wątpienia kwota nagrody w konkursie – 1000 rubli – na owe czasy ogromna). W 1911 - 1912 roku Kiedrzyński napisał wodewil pt. „Kawał nieboszczyka” (z muzyką Jerzego Boczkowskiego) i komedię „Gra serc” wystawiane zarówno w 1912 roku jak i w latach późniejszych. W 1912 roku Kiedrzyński wyjechał na rok do Paryża (czyli nagrody nie przehulał i miał za co). W Paryżu wspólnie z Leonem Reynelem, Georgem d’Ostoya i Alfredem Lubelskim organizował i pisał teksty dla tradycyjnych kabaretów kolonii polskiej. (www.kiedrzynski.org)
Taki był początek teatralnej drogi Stefana Kiedrzyńskiego. W okresie międzywojennym stanie się jednym z głównych twórców repertuaru rozrywkowego teatrów warszawskich. W dniu 12 stycznia 2018 roku, na pierwszej próbie czytanej „Romansu z pajacem” w Teatrze Na Pustej Podłodze pamięci Tadeusza Łomnickiego, głośnej lektury wstępnej wersji adaptacji opowiadania dokonał Jacek Zienkiewicz (związany z TNPP od początku jego istnienia). Spektakl, przewidywany na troje wykonawców, będzie miał swoją premierę z okazji Dnia Teatru b.r. Adaptacja i reżyseria: Waldemar Matuszewski. Pełna obsada i zespół realizatorów zostaną podane do wiadomości w późniejszym terminie.
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY
LINIA
7
Autor: Tomasz S. Róg
Willa „Janina"
W zielonym zakątku Brwinowa, niemal na skrzyżowaniu ulicy Leśnej, Krótkiej i Słonecznej stoi piękny budynek. Budynek mogący poszczycićsię bogatą i długą historią.
od adresem Leśna 14 mieści się willa „Janina”. W roku 1909 Stanisław Dołęga-Kowalewski kupił od Stanisława Lilpopa ziemię i już dwa lata później ukończona została budowa domu. Dom zaprojektowany przez. inż. Leona Wolskiego (warszawskiego architekta, autora m. in. pięknej kamienicy przy Moniuszki 2a, niestety zniszczonej w czasie II wojny światowej), miał być solidny, rodzinny, miał służyć kolejnym pokoleniom. Wraz z samą willą powstały także zabudowania gospodarcze ze stajnią. Stanisław, wśród ogrodu i sadu miał znaleźć odpoczynek od zgiełku i huku Warszawy, gdzie pracował w Towarzystwie Wagonów Sypialnych „Vagons-Lits Cook”. Brwinów wydawał się do tego celu idealnie przeznaczony, zielone miasto z dobrym połączeniem drogą żelazną ze stolicą. Podkowa Leśna nie była wtedy nawet w planach. Był to strzał w dziesiątkę, przez kolejne lata, parcela stanowiła nie tylko ostoję, ale także ujście dla kreatywnych myśli właścicieli. Bły-
P
skawicznie pojawiły się rośliny, krzewy oraz drzewa – niektóre rosnące do dzisiaj. Ogród zaprojektował ogrodnik-pejzażysta Wacław Tański, był piękny i nie ograniczał funkcjonalności dla gospodarstwa. Stanisław Kowalewski, poza pracą w Warszawie, opieką nad niewielką pasieką i gospodarstwem był także działaczem społecznym Brwinowa – współorganizował Ochotniczą Straż Pożarną, a nawet, przez dwie kadencje, pełnił rolę wójta Brwinowa. Brwinów był wtedy miejscowością wiejską wchodzącą w skład Gminy LetniskoBrwinów utworzonej w roku 1927. Przez lata pełnienia funkcji zadbał o elektryfikację miejscowości oraz remont wielu dróg. W uznaniu tych zasług otrzymał od władz powiatowych specjalne wyróżnienie. Stanisław Kowalewski zmarł w 1941 r. Lata wojny to czas rewizji, okupacyjnych łapanek, wielu ukrywających się przed nimi ludzi, a później uciekinierów z pogrążonej w powstaniu Warszawy. Jak wspomina pani Maria Tyszka „Podobnie jak większość innych domów, ten również służył schronieniem rzeszom bezdomnych Warszawiaków. Szczelnie zapeł-
nione były wszystkie pokoje, korytarze, weranda, nawet w najmniejszym zakamarku usiłowano zaimprowizować prowizoryczne „gospodarstwo”. Po wojnie, mimo iż młodsze pokolenie właścicieli pozostało w willi, władze komunistyczne przydzieliły do niej wielu lokatorów. Troskę o utrzymanie domu w ciężkich powojennych czasach przejęły dwie córki Stanisława Kowalewskiego – Maria, wraz z mężem Janem Prosnakiem, muzykologiem (o tej postaci pisał w poprzednim numerze Waldemar Matuszewski) oraz jej siostra Irena Kowalewska. Willa „Janina” trwa do dnia dzisiejszego „będąc siedzibą kolejnych pokoleń rodziny Kowalewskich”.
8
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY
LINIA
Autor: Grzegorz Przybysz
XIX mija – XX się zaczyna W połowie XIX wieku w Brwinowie wydarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał. Oto Kolej Żelazna wdarła się w tutejszą rzeczywistość wywołując wielkie wrażenie, poruszenie oraz lęk przed nieznanym wynalazkiem wieku pary i żelaza.
roku 1835 narodziła się koncepcja zbudowania linii kolejowej, tak zwanej Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej. Pomysłodawcami byli trzej panowie, bracia Henryk i Tomasz Łubieńscy oraz Piotr Steinkeller, warszawski bankier i przemysłowiec. Z trzech zaprojektowanych tras wybrali tę, która prowadziła z Warszawy przez Pruszków, Brwinów, Grodzisk, Skierniewice, Piotrków, Radomsko, Częstochowę, Sosnowiec ze stacją końcową przy granicy z Austrią w miejscowości Maczki. Trasa została ostatecznie wytyczona w 1839 roku.
W
W roku 1841 na prośbę inwestorów, ówczesny współwłaściciel Brwinowa, Michał Gedeon Radziwiłł, odstąpił nieodpłatnie, na ten chwalebny cel, część swojej ziemi i niewielki fragment wsi. W Archiwum Głównym Akt Dawnych zachowała się drobna notatka z 6 czerwca 1841 roku napisana odręcznie przez darczyńcę: Droga Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej w Brwinowie przez środek wsi Brwinów przechodzi. Kazać usunąć 5 chałup włościańskich, 2 stodoły i 3 obórki. Zostaje jeszcze włościańskich chałup 12, stodół 12 i obór10.
14 czerwca 1845 roku przez Brwinów przejechał pierwszy pociąg składający się z parowozu i kilku wagonów osobowych. Od tej pory pociągi przejeżdżały tylko dwa razy na dobę, ale nie zatrzymywały się jeszcze w Brwinowie. Miesiąc później, 12 sierpnia 1845 roku, „Kurier Warszawski” donosił: Zarząd Drogi Żelaznej ogłasza, że poczynając od jutra, zaprowadzone będą na drodze żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej przystanki pomiędzy dotychczasowemi stacjami, a mianowicie: naprzeciw wsi Włochy, między Warszawą i Pruszkowem, i we wsi Brwinów, między Pruszkowem i Grodziskiem, gdzie pociągi mogą zatrzymywać się dla wysadzenia osób zaopatrzonych w bilety na podróż do rzeczonych punktów. Osoby zaś chcące we Włochach lub w Brwinowie zabrać się na pociąg przechodzący, powinny zgłosić się we Włochach do Dróżnika domku nr 7 lub w Brwinowie do Dróżnika domku nr 21, a za danym przez tychże Dróżników znakiem, pociąg zatrzyma się i zabierze oczekujące osoby, za opłatą miejsca w pojeździe do najbliższej tylko stacji, czyli jedną milę, a mianowicie: za miejsce w pojazdach klasy I kop. 27, 2- giej k. 8, 3- ciej k. 9, 4- tej k. 6, w Niedziele i Święta pociągi od godziny 5 tej po południu kursujące, nie
będą wcale zatrzymywać się we Włochach i Brwinowie.
W 1847 roku „Kurier Warszawski” nr 118 donosił: Tuż przy kolei żelaznej na przystanku
w Brwinowie wzniesioną została ozdobna auste- wysoką lampę a tuż za nią wejście na stację. ria murowana. Austeria ta już w tym roku za- Nieco bliżej, po prawej stronie był szeroki mieszkałą będzie (Źródło: Maria Prosnak przejazd kolejowy z podwójnymi szlabanami,
Tyszkowa „Silva Rerum” Warszawa 2017.). Austeria to dawniej karczma. Ta brwinowska była prawdopodobnietakże poczekalnią. Moim zdaniem jest to dom stojący tuż nad brwinowskim tunelem.
Widoczna na zdjęciu stacyjka została zbudowana tuż po upadku Powstania Styczniowego, dzięki protekcji i dotacjom Stanisława Lilpopa. Przedtem było tu płaskie torowisko z szerokim plantem kolejowym. Pasażerowie wsiadali i wysiadali z wagonów bezpośrednio na ziemię, co było bardzo kłopotliwe, szczególnie dla niewiast, bowiem pulmanowskie wagony miały dość wysokie schodki. By sprostać sprawie, często podstawiano drewniane schodki, bądź stołki lub pomagano sobie nawzajem. Na stacyjce mieściła się niewielka poczekalnia i pocztowa bagażownia. Warto dodać, że na początku istnienia Kolei Warszawsko - Wiedeńskiej podróżni nabywali bilety nie w kasie lecz bezpośrednio w pociągu, u konduktora. Po prawej stronie zdjęcia, na ścianie bagażowni widoczne są trzy tablice z ogłoszeniami. Przypuszczalnie jedna z nich, ta największa, to rozkład jazdy. Natomiast po lewej stronie, tam gdzie stoi drewniany grzybek, można zauważyć inną tablicę. W pobliżu grzybka stoją dwaj pracownicy stacji. Pierwszy z nich to, przypuszczalnie, zawiadowca, a drugi to robotnik stacyjny, albo bagażowy. Dalej w głębi widzimy
nazywany w Brwinowie „Plantem”. Niestety Plant na zdjęciu nie jest widoczny. W roku 1845 na brwinowskiej stacji pracowali m.in. Ignacy Białek – asystent, Felicja Szyperska – asystent, jeden dróżnik, oraz dwóch stacyjnych robotników etatowych. Natomiast w roku 1868 na stacji pracowali: naczelnik, kasjerka, bagażowy, oraz kilku dróżników. Jednym z nich był Andrzej Osiadacz, mieszkaniec Brwinowa. Udało mi się odnaleźć nazwiska oraz daty urodzin kilku mieszkańców Brwinowa pracujących pod koniec XIX wieku w Pruszkowskim Taborze Kolejowym. Byli to m.in. Mikołaj Pietraszewski (ur.1860), Wojciech Rakuć (ur.1855), Franciszek Borzymiński (ur.1855), Antoni Krakowiak (ur.1862), Karol Wojciechowski (ur.1854), Antoni Prusak (ur.1858), Karol Kostrzewa (ur.1860), oraz Wojciech Pakuła (ur.1855). Warto tu wspomnieć, że zarobki na Kolei Żelaznej były godziwe. Na przykład dróżnik Andrzej Osiadacz zarabiał 150 kopiejek dziennie. Jest to tyle, ile zarabiał dziennie majster murarski Wojtczak z ulicy Wiejskiej w Brwinowie. Nikt nie wiedział, co to znaczy bezrobocie. Ten, kto chciał pracować, a takich nie brakowało, zawsze mógł znaleźć robotę na kolei. Wystarczyło zgłosić się do biura PTK w Pruszkowie, by otrzymać jakąkolwiek pracę.
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY
LINIA
W roku 1868 w całej spółce Kolei Żelaznej zatrudnionych było 1641 pracowników, a na początku XX wieku liczba ta przekroczyła 2000 osób. Kolej zmieniła życie mieszkańców Brwinowa radykalnie, bowiem stała się nie tylko ważnym środkiem transportu, oraz nowym sposobem komunikowania, ale była często stałym i jedynym źródłem utrzymania. *
Domek wiejski, drewniany, projektowany do kolonii przy Kolei Żelaznej w Brwinowie, podług pomysłu Teofila Schüllera budowniczego, z ryciną – to tytuł artykułu, który ukazał się w 1851 roku w periodyku warszawskim pt. „Pamiętnik Sztuk Pięknych”. Autorem artykułu był anonimowy dziennikarz podpisujący się BP. Natomiast autorem projektu drewnianego domu był Teofil Schüller, uczeń radcy budowlanego z warszawskiego biura projektowego Marconiego, ojca znakomitego architekta warszawskiego i wielkiego budowniczego Leandro Marconiego. Marconi zaprojektował i wzniósł w Warszawie wiele znanych budynków, między innymi Pałacyk Pod Karczochem w 1868 w Alejach Ujazdowskich, w 1873 Bank Handlowy przy ulicy Traugutta, Pałacyk Zamoyskich w latach 1875–77, Willę Sobańskich w Alejach Ujazdowskich w 1876 roku, oraz Pałac w Wace k/Wilna. Oto oryginalny tekst tego artykułu.
9
głównej, przed którą zajeżdżać można; do drugiej zaś połowy, wspomnionemi już wschodkami zewnętrznemi. Rozkład więc jak widzimy bardzo prosty a wygodny, kommunikacya wszędzie łatwa i składna domu całego podzielność. O zaletach zaś zewnętrznego pozoru najlepiej rycina mówi, a przyznać trzeba, że zewnętrzne zastosowanie jest bardzo dobrze do właściwej drzew u konstrukcji i ma stosunki nader szczęśliwe. Szkoda, że kupno placu na którym stanąć miał ten domek nie przyszło do skutku, mielibyśmy bowiem jedną z piękniejszych budowli ku ozdobie nadkolejnej okolicy, jak już mamy domy gościnne przy stacyach kolei żelaznej: w Pruszkowie (wedle projektu radcy bud. Laeve), w Grodzisku (podług projektu tego ż p. T. Schüller) i w Rokicinach (podług projektu radcy budowlanego Marconi).
Utworzenie stałego przystanku kolejowego i łatwość nabywania gruntów spowodowały, że na początku XX wieku w Brwinowie osiedliło się dużo ludzi. Przyjeżdżali nie tylko z całego Królestwa Kongresowego, ale również spoza rosyjskiego zaboru. Przykładem niech będzie wieloosobowa rodzina Wiencków, która przyjechała z zaboru pruskiego, albo liczna rodzina Stanisława Rudzkiego z zawodu rybaka, lub rodzina Stanisława Siedleckiego – weterana, powstańca styczniowego i syberyjskiego zesłańca. Efektem tej migracji było to, że po roku 1900 w Brwinowie mieszkało już ponad 800 osób. Było to znacznie więcej niż w rozleglejszym Pruszkowie, choć liczby te niebawem zmieniły się radykalnie. Jednakże to w Brwinowie, Podkowie i Milanówku będą osiedlać się ludzie zamożni, świeccy, i bardziej wykształceni.
Przeznaczony do kolonii w Brwinowie na widoku Kolei Żelaznej, domek, którego tu mamy powabny rysunek, w szczupłych bardzo rozmiarach ( długi łokci 23 ½ , szerokości łokci 18), mieści wszystkie potrzebne wygody. Sień ze wschodami, kuchnią, jadalny, salonik, sypialny, garderobę, małą sionkę i przy niej spiżarnię, od strony kolei żelaznej przyjemną posiadkę, czyli podcień (ganek) ze drzwiami do saloniku i wyjściem na ogród okalający tę ładną siedzibę; z posiedki zewnętrzne schody prowadzą na piętro poddaszne, którego wystawka opiera się na czterech słupach posiedki; piętro to składa się z czterech izb położonych: jedna nad kuchnią z widokiem na okolice, druga i trzecia nad jadalnym i garderobą, obie z oknami w wystawkach (facyatkach) i wreszcie czwartej, leżącej częścią nad salonikiem, częścią zaś nad sypialnią i nad posiedką. Wejście do jednej połowy Paradoksalnie, widok brwinowskiego rynku tego piąterka może być ze schodów w sieni wcale nie zachęcał migrantów do osiedlania
się na stałe. Pejzaż wsi był raczej zniechęcający. Jednakże pokusa zamieszkania tu, była niemała. Gdy jesienią 1909 roku profesor gimnazjalny Kazimierz Elwertowski pojawił się pierwszy raz w Brwinowie zanotował: (…) brwinowski rynek to błotnisty, brudny plac, po którym wałęsają się psy, kury, albo świnie, toteż widok ten trzebaby zmienić, a gmina Helenów musi wydać dyrektywy: – zakazu wypuszczania zwierzyny, wykopania płytkich rowów odwadniających plac, po to by ściekająca woda
z przejazdu kolejowego nie zalewała rynku. Przy przejeździe, oraz po obu jego stronach ubić kocie łby.
Czy rzeczywiście tak było? Z relacji dawnych mieszkańców wynikało, że od rynku odchodziła jedna z najstarszych dróg we wsi. Była niejako wizytówką Brwinowa. Ludzie nazywali ją wiejską. Po obu jej stronach stał gęsty szpaler chałup i stodół krytych przeważnie strzechą lub gontem, od ziemi ogaconych łęciną albo słomą. Podobnie wyglądał rynek. Niektóre z chałup były tak stare, że pozapadały się w ziemię, a niektóre podparte grubymi żerdziami, chyliły się na boki. Za chałupami stały obory, gdzie trzymano krowy, ptactwo, kozy, owce, a co bardziej zasobni gospodarze – świnie i konie. Taki obraz północnej części Brwinowa widział w 1909 roku Kazimierz Elwertowski. Niemniej pan profesor polubił Brwinów i zamieszkał tu z rodziną na stałe. Na początku XX wieku Stanisław Wilhelm Lilpop rozpoczął parcelację i sprzedaż swoich ogromnych nieruchomości, czyli brwinowsko-podkowiańskich włości. Wyprzedając stopniowo imponujący majątek, Lilpop stał się sprzymierzeńcem licznego osadnictwa i przyczynił się tym samym do rozwoju Brwinowa i Leśnej Podkowy. Kilka lat później, czyli po 1911 roku zachował się podobnie ówczesny współwłaściciel Brwinowa, Tadeusz Wierusz Kowalski .Od tamtej pory obie gminy rozrastały się w miarę szybko. Co roku stawiano nowe domy, budowano wille, niekiedy urocze pałacyki, zakładano folwarki, sklepy, szybko rozkwitło rzemiosło. Niestety, ten intensywny rozwój przerwała niespodziewanie Wielka Wojna Światowa.
XIII
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK LINIA
WALDEMAR MATUSZEWSKI
REGIONY ETNOGRAFICZNE PAŃSTWOWEGO ZESPOŁU LUDOWEGO PIEŚNI I TAŃCA „MAZOWSZE”
Z ROZMÓW Z MISTRZEM ZAPAŁĄ O „MAZOWSZU” Wieloletni tancerz i choreograf„Mazowsza” mówi o Pieśniach, tańcach i zabawach pasterskich z Jurgowa (Spisz) – muzyka ludowa, aranżacja Stanisława Wysockiego, układ taneczny Witolda Zapały; premiera: wrzesień 1968 r.
urgów to wioska położona w powiecie Tatrzańskim – tuż przy granicy słowackiej. Mistrz Witold Zapała: “Miałem taki zwyczaj, że jak pojechałem do jakiegoś miasta, to natychmiast zaglądałem do antykwariatu, więc jak byłem na Słowacji, to też się tam udałem i kupiłem tę melodię pierwszą z Jurgowa (gdy chłopcy wybiegają na scenę i łączą się w pary z dziewczętami). Jest to dość popularny kanon. Były podróże z panią kostiumolog Ireną Dewitzową do Jurgowa - aby poznać i szyć kostiumy. W pierwszej wersji Jurgowa na koniec graliśmy na dzwonkach pasterskich i śpiewaliśmy „Zielony mosteczek”. Przerywaliśmy i był śpiew dziewcząt „idą se łowiecki ku Stawińskim Pyrciom, ej juhasów nie widno, ino dzwonki zwyrcom” i wtedy dzwoniły dzwonkami i wpadali pasterze. Później dzwonki przeszły do układu Limanowej. (z wywiadu filmowego Adama Gzyry z Mistrzem Zapałą z dnia 1 VI 2017 r.; wywiad prowadził i spisał Adam Woszczyna).”
J
Małgorzata Włoczkowska – na podstawie swoich rozmów z Mistrzem Zapałą – pisze: “Na temat tańców regionu jurgowskiego Witold Zapała rozmawiał z góralem, niegdyś tancerzem, który ponadto specjalizował się w haftowaniu parzenic na spodniach góralskich. (…) udał się do Jurgowa z Bogdanem Jędrzejakiem – ówczesnym tancerzem „Mazowsza” i Ireną De-
witz, która była kostiumologiem.(…) zadbał tańczone „Mazowsze” Witolda Zapały, Muzeum również o autentyczność kostiumu jurgowskie- Historii Polskiego Ruchu Ludowego, Warszawa go, dlatego kożuchy pasterskie były zamawiane 2011, s. 60–63).”) w Technikum Przemysłu Artystycznego i Ludowego w Zakopanem. (…) Jurgów należy do regionu Spiszu, który ma bardzo dużo elementów tańców węgierskich, stąd krok wyglądający prawie jak klucz w czardaszu węgierskim. Witold Zapała zebrał i przekazał melodie, które opracował Stanisław Wysocki. Radą służyła mu w tym wypadku Janina Marcinkowa. Zapała wykorzystał m.in. kanon słowacki, który na potrzeby sceny przerobiono z metrum cztery czwarte na dwie czwarte, aby lepiej pasował do biegu. Również góralską melodię „Zielony mosteczek”, którą Adam Chyliński zanotował jako melodię z Jurgowa, użyto do tego tańca. (M. Włoczkowska, Wy-
Kontakt z redakcją wydawnictwa jubileuszowego Kalendarium „Mazowsza”: mazowsze70lat@gmail.com Stowarzyszenie Teatr Na Pustej Podłodze, przygotowujące je wspólnie z miesięcznikiem "Linia", ogłasza społeczną zbiórkę wpłat można dokonywać na konto nr 04 9291 0001 0099 7254 2000 0010, tytułem: „na działalność statutową Stowarzyszenia”). Wśród naszych darczyńców zostaną rozlosowane egzemplarze kalendarium.