Linia #4 2016

Page 1

ZAPOWIEDŹ FESTYNU STATYSTYKĄ W GIMNAZJA KOBIETA WIOSNĄ ZOSINEK ODDAJE GŁOS GINĄCE ŚLADY KRÓL LATA


2

FESTYN WIEJSKI OTRĘBUSY - KANIE IM. TADEUSZA STACHOWICZA

D

rodzy Mieszkańcy Otrębus, Kań i całej naszej gminy Brwinów – z radością zapraszamy dzieci, młodzież, dorosłych oraz całe rodziny na festyn do Otrębus!

i zaangażowaniu grupy miłośników naszych wsi, festyn się odradza! Chcąc upamiętnić społeczną działalność Tadeusza Stachowicza, jednomyślnie podjęliśmy decyzję o nadaniu festynowi jego imienia. Pamięć o zasłużonych ludziach z naszej W 1992 r. Tadeusz Stachowicz (wraz z gminy to historia kształtująca naszą grupą przyjaciół) zorganizował pierwszy teraźniejszość, to nasza tożsamość festyn pod nazwą „U nas OK”. Był on kulturowa. również pomysłodawcą i współredaktorem lokalnego pisma pod tym samym tytułem. Więcej opowiemy Państwu o Tadeuszu Obecnie, dzięki wsparciu mieszkańców Stachowiczu w majowym numerze „Linii”.

Przedstawimy w nim także szczegółowy program festynu. Gorąco zapraszamy 21 maja do parku przy Toeplitzówce w Otrębusach, przy ul. Wiejskiej 1! Adam Fedorowicz, Sołtys Sołectwa Otrębus Jacek Jankowski, Sołtys Sołectwa Kań

OD REDAKCJI

INSPIRUJĄCA POSTAĆ Zapowiedź numeru specjalnego

N

ie jest tajemnicą, kto był inspiracją przy tworzeniu lokalnego periodyku, jaki trzymacie Państwo właśnie w swoich rękach. Pragniemy zapowiedzieć przyszły numer poświęcony znanej nam wszystkim postaci, jaką był Śp. Tadeusz Stachowicz. Kontyngentując jego pracę, chcielibyśmy, by „Linia” stała się platformą wymiany kulturowej nie tylko pomiędzy Otrębusami, Brwinowem i Kaniami, lecz także Milanówkiem, Podkową Leśną oraz Żółwinem. Poza pracą nad gazetą „U nas OK” Tadeusz Stachowicz malował też portrety, pejzaże, ale największą miłością obdarzył architekturę. „Z dala od zgiełku” – pod takim wiele mówiącym tytułem odbywały się najczęściej jego indywidualne wystawy. Na swoich rysunkach odkrywał dla widza nieuczęszczane zaułki dużych miast,

prowincjonalne miasteczka, stare kościoły, wyjątkowej urody domy. Charakterystyczne portrety willi jego autorstwa, szkicowane węglem i kredą, znamy wszyscy z okładek miesięcznika „U Nas”, którego był współtwórcą i redaktorem naczelnym.

liczne nagrody w ogólnopolskich konkursach prasy lokalnej. To on wymyślił i organizował coroczne festyny przy Toeplitzówce, z których dochód przeznaczano na druk gazety i symboliczne honoraria dla dziennikarzy. Pamiętamy emocje, jakie towarzyszyły losowaniu podczas loterii, na którą fanty wypraszał u właścicieli okolicznych firm, pączki z niespodzianką pieczone przez otrębuską piekarnię, ale przede wszystkim jego pełną humoru konferansjerkę. Był ważną częścią życia naszej społeczności, nie tylko otrębuskiej.

„U Nas” powstało w roku 1992 na fali zachłyśnięcia się w olnością, kiedy Polska samorządność dopiero się kształtowała. Tadeusz Stachowicz, społecznik z krwi i kości, człowiek niezależny i bezkompromisowy, który od momentu zamieszkania w Otrębusach angażował się w sprawy mieszkańców, znalazł dla siebie idealną płaszczyznę do działania. To dzięki jego zaangażowaniu Pomoc w opracowaniu i pasji „U Nas” z lokalnej gazetki Otrębus i otrebusy.pl Kań stała się gazetą powiatową, zdobywając

tekstu

portal

STOPKA REDAKCYJNA REDAKCJA I SKŁAD: TOMASZ S. RÓG KOREKTY: EDYTA WOŹNIAK, DRUK: DRUKARNIA HELVETICA-DRUK.PL WYDAWCA: TOMASZ RÓG, CZEREMCHY 8 05-830 OTRĘBUSY DYSTRYBUCJA: Miesięcznik dostępny w wybranych sklepach w obrębie Brwinowa oraz Otrębus, w Filiach Biblioteki Wacława Wernera, w restauracji Elita a także w skrzynkach pocztowych mieszkańców okolic. PODZIĘKOWANIA: WALDEMAR MATUSZEWSKI, MARZENA SOBIERAJ, EDYTA WOŹNIAK, MARTA GODZISZ, JUDYTA I ADAM FEDOROWICZ, ALEKSANDRA I JACEK PACHNIK, ZBIGNIEW BARTOSIK, TOMASZ JAKOBIELSKI, ANNA CIENKOWSKA, ANNA SZMULEWICZ, MILKA GIEMZA, MAŁGORZATA RUTKOWSKA, MARIA WERNER, BEATA I ANTONI TARŁOWSCY, GRZEGORZ PRZYBYSZ, PORTAL OTREBUSY.PL ORAZ PODKOWA LEŚNA- MIASTO OGRODÓW. ZDJĘCIE NA OKŁADCE: ZOSINEK - INTERPRETACJA ARTYSTYCZNA

WSZYSTKIE REKLAMY W GAZECIE “LINIA” SĄ NIEODPŁATNE

Masz pomysł, tekst lub ważną informację do przekazania? Oczekujemy na wasz kontakt pod adresem: redakcja.linia@gmail.com tel. 723227211 facebook.com/miesieczniklinia


LINIA

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

AUTOR: ANNA SZMULEWICZ

3

STATYSTYKĄ W GIMNAZJA Mój punkt widzenia

K

wiecień w pełni, więc wielu gimnazjalistów z ostatnich klas niecierpliwie odlicza czas do wydarzenia, które zwieńczy ich trzyletnią pracę. Mowa oczywiście o egzaminie gimnazjalnym. Egzaminie, który w dużej mierze może wpłynąć na realne szanse „dostania się” ucznia do tzw.„dobrego” liceum lub technikum czyli szkoły wysoko plasującej się w publikowanych corocznie rankingach. Ja także, zupełnie niedawno, czekałam z niecierpliwością na wyniki egzaminu mojego dziecka a potem na informację czy znajdzie się na liście „przyjętych” do wymarzonej przez nie szkoły. W naszym przypadku się udało. Wspomnienie tamtych chwil wróciło do mnie kiedy niedawno trafiły w moje ręce wyniki egzaminów gimnazjalnych uzyskane w szkołach z terenu gminy Brwinów. Wcześniej nie śledziłam tych rankingów ani statystyk, moje dziecko uczęszczało do szkoły poza naszą gminą, więc tym bardziej z ciekawością sięgnęłam po tą publikację. Wyniki zamieszczam w tabeli obok i pozostawiam je do analizy czytelników. Najlepszym gimnazjum gminy Brwinów, na chwilę obecną, jest Gimnazjum w Otrębusach. Niestety również ta szkoła uległa tendencji spadkowej, zauważalnej zwłaszcza w wynikach egzaminów z języka polskiego i matematyki czyli przedmiotów obowiązkowych na maturze.

Wyniki egzaminu gimnazjalnego dla uczniów z gminy Brwinów *

*na podstawie oficjalnych danych uzyskanych z Komisji Kultury, Oświaty i Sportu Rady Miejskiej w Brwinowie.

polepszą się, dając absolwentom gimnazjów Odpowiedź na ostatnie pytanie będzie znana Jaka jest tego przyczyna? Czy istnieje recepta większe szanse na znalezienie się w gronie w czerwcu br. i mocno trzymam kciuki żeby na poprawę tej sytaucji? Czy wyniki w tym roku uczniów „dobrej” szkoły ponadgimnazjalnej? tendencja okazała się wzrostowa. AUTOR : ANNA CIENKOWSKA

D

WSPOMNIENIE - DONNA KAMELIA onna Kamelia to piękny spektakl, przygotowany przez Teatr Na Pustej Podłodze, a stworzony przez mieszkańców Brwinowa.

Jak wielu, z niecierpliwością oczekiwałam na premierę, która odbyła się w OSP Brwinów 2 kwietnia 2016 r. Od dawna śledziłam i wyczekiwałam pierwszego spektaklu tegoż teatru, mając pewność, że zostanę przeniesiona w świat, który przedstawił nam aktor Jacek Zienkiewicz. Miałam to szczęście, że udało mi się, dzięki reżyserowi Waldemarowi Matuszewskiemu, zasiąść w pierwszym rzędzie, by zobaczyć wspaniałą pracę aktora, który sam stworzył na scenie obraz przedwojennego Brwinowa. Od pierwszych sekund, dzięki wspaniałej prostej scenerii (Barbara Batyra) oraz pięknej muzyce (Adam Gzyra) poczułam atmosferę stacji PKP Brwinów sprzed osiemdziesięciu lat. Pięknie opisane życie ludzi małego miasteczka, w którym jak w niejednym takim, żyje osoba, która wzbudza w mieszkańcach zacie-

kawienie, zazdrość, niechęć… Ową osobą jest Donna Kamelia - kobieta, która uprawia najstarszy zawód świata. Stąd też przeróżne odczucia mieszkańców do bohaterki spektaklu. W trakcie spektaklu, poznaliśmy życie najpierw przedwojennego Brwinowa, później w trakcie wojny i na koniec straszny los Donny Kamelii. W całej historii mogliśmy się uśmiechnąć i rozbawić, słysząc w pewnym momencie znane nazwisko jednego z mieszkańców Brwinowa. Wywołało ono wesołe poruszenie na widowni. Niektórzy, być może, na koniec fragmentu ze znanym nazwiskiem, poczuli ulgę, że była to tylko przypadkowa zbieżność godności. Zagościły w opowiadaniu również żabki brwinowskie. Na ten fragment od razu mój wzrok z uśmiechem na twarzy powędrował w stronę sympatycznego Radnego, który dzielnie na Komisji bronił tych płazów. Kończąc, serdecznie zachęcam do obejrzenia spektaklu, który jeszcze kilkukrotnie wystawiany będzie w naszej gminie. Czekam z niecierpliwością na kolejne premiery Teatru Na Pustej Podłodze.


4

LINIA

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

AUTOR: MILKA GIEMZA

KOBIETA ROZKWITA Z WIOSNĄ!

W

reszcie po długich, szarych, pełnych niskich temperatur miesiącach, przyszedł czas na radosny rozkwit. Upragniona wiosna przynosi coraz dłuższe dni, coraz wyższe temperatury, wszystko wokół się zieleni, rozkwitają kwiaty... Otaczają nas czyste piękno i radość.

momencie rozmarzyły. Niech wasze myśli płyną swobodnie i nie będą w żaden sposób uzależnione od jakichkolwiek czynników zewnętrznych. Nie musicie zrobić tego w pięć minut – możecie dać sobie Optymizm i energia tej pory roku wszystkim nawet kilka dni, ale nie zabardzo się udzielają, łatwiej nam więc zabrać pominajcie o temacie. się do czynności, które zwykle odkładamy na później. 2. Spójrzcie jeszcze raz na zawartość swojej szaMożemy już wyłonić się niczym motyl ze fy. Przemyślcie sobie, czy swojego kokonu i z głębokim oddechem roz- rzeczy, które w niej są, rzepocząć nowy etap w swoim życiu. czywiście nosicie z pełną Wiosna jest świetnym momentem na po- przyjemnością, czy zostały rządki i zmiany. Z chęcią upchniemy w cze- w niej ot tak, po prostu. Jeluści szaf zimowe kurtki, szaliki i czapki, śli macie zamiar rzetelnie żeby wyciągnąć z nich rzeczy lżejsze. Z każdą zabrać się do odbudowajednak taką zamianą potrzebujemy sporzą- nia i siebie i swojej szafy, dzić drobną inwentaryzację, sprawdzić co to potrzebujecie działać jest dobre, co pasuje, co jeszcze się nam po- konsekwentnie. Pomyślcie o wszystkim, co doba, a co już nie... Wbrew pozorom okazuje pojawiło się w waszej głowie na etapie punksię to często dość meczące i żmudne... Czę- tu nr 1 i odłóżcie te rzeczy, które nie pasują sto także nasze oczekiwania podczas zderze- do was w waszym wyobrażeniu o sobie, te nia z rzeczywistością wpędzają nas w nastrój rzeczy, w których nie czujecie się do końca nieciekawy, powodują dodatkowe przemy- dobrze i pewnie. ślenia, zastanowienie... A przecież wiosna w pełni i nie chcemy psuć sobie humoru! 3. Skorzystajcie z analizy sylwetki i analizy kolorystycznej. Te dwa narzędzia pomogą Metamorfoza – tutaj wkrada się to ma- wam przeprowadzić dodatkowa selekcję mygiczne słowo. Wszelkie czynniki jej sprzyja- śli. Nie będziecie już więcej poruszać się po ją! Wiosna, porządki, inwentaryzacja szafy, omacku względem technicznych aspektów przemyślenia dotyczące stylu... Nie może być metamorfozy. Proszę jednak, żebyście traklepiej! Tak – metamorfoza jest właśnie w tym towały je ewidentnie jako narzędzia i pomoc, czasie idealna. Poziom optymizmu wzrasta, i nie uzależniały od nich wszystkich decyzji. zaczynamy to, co kobiety lubią najbardziej – czyli poszukiwania wszelkich ubrań, do- 4. Poskładajcie elementy układanki. Wniodatków, butów... Odnajdujemy swój żywioł. ski z każdego z powyższych punktów na tym Fakt, nie wszystkie podchodzimy do tematu etapie musicie połączyć. Myśląc o rzeczach, z jednakową euforią. Dla niektórych z nas to które się wam podobają, o waszych marzemęczarnia, związana z koniecznością. Jak się niach, patrzcie poprzez fasony i kolory, które więc do zmian zabrać, żeby było jak najprzy- są wam najbardziej przychylne, a o których jemniej i jak najlepiej? A więc: wiecie z analizy sylwetki i analizy kolorystycznej. Spójrzcie na rzeczy, które macie w 1. Pomyślcie na spokojnie, jakie jesteście, swojej szafie i zobaczcie, co pasuje do tych co lubicie, jakie style się wam podobają, jak planów, a co nie i czego jeszcze brakuje. chcecie wyglądać. Proszę, żebyście się w tym

Wyłania się właśnie przed wami obraz, na którym jesteście wy same, idealne według waszych wyobrażeń, wspomagane przez stylizacyjne narzędzia, piękne i szczęśliwe. Obraz, który mając w głowie, przed oczami wyobraźni, ułatwi zakupy, bo „widząc”, nie musicie „pamiętać”. Obraz, który pobudzi waszą kreatywność, bo posiadając wiedzę i będąc świadomymi chęci i kierunku zmian, będziecie kombinowały i bawiły się swoim wizerunkiem. Kiedy osiągniecie taki właśnie stan, zakupy z pewnością nie będą już męczarnią. Jeśli będziecie napotykały trudności na tej drodze, zawsze możecie odezwać się do mnie, a ja pomogę wam to wszystko przejść. Wiem z doświadczenia, że niekiedy ciężko jest spojrzeć na siebie z dystansu, czy dopuścić do głowy niektóre rozwiązania. Czasem nie dostrzegamy prostych spraw, ponieważ żyjemy w rutynie. Niektóre drobne, nawet bardzo drobne zmiany mogą spowodować kolosalną różnicę, a jednak przeoczamy je z powodu powtarzania utartych schematów. Niekiedy potrzebujemy, by ktoś popchnął nas w kierunku, którego nie jesteśmy pewni, albo dodał odwagi... Od tego właśnie jestem ja. Od analizy sylwetki i analizy kolorystycznej też. Śmiało więc piszcie, dzwońcie i odwiedzajcie moje STUDIO. Rozmowa nic nie kosztuje (dosłownie), kawy jest pod dostatkiem. A gdy już podejmiecie decyzję, zaczniemy działać. Zapraszam


LINIA

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

5

AUTOR: JACEK PACHNIK

M

TEATR SOŁECKI? – TO MOŻLIWE!

iędzynarodowy Dzień Teatru, przypadający co roku na 27 marca, w roku 2016, zbiegł się ze Świętami Wielkiej Nocy. Dlatego premiera „Donny Kamelii”, przygotowana przez brwinowskie Stowarzyszenie Teatr Na Pustej Podłodze pamięci Tadeusza Łomnickiego, związana z tą okazją, odbyła się 2 kwietnia, tzn. w pierwszą poświąteczną sobotę. Po sobotniej premierze, odbył się w tej samej sali OSP Brwinów drugi spektakl. „Donnę Kamelię”, monodram w wykonaniu Jacka Zienkiewicza, okrzyknięto wydarzeniem. Pieczołowite zaaranżowanie sali widowiskowej, która z racji dwóch filarów, dyktujących określony układ sceny i widowni, jej okotarowanie na czarno, dało w efekcie przestrzeń bardzo przypominającą Scenę 61 Teatru Ateneum w Warszawie. Profesjonalizm wykonawczy Jacka Zienkiewicza oraz reżyseria niegdysiejszego absolwenta warszawskiej PWST budziły pytanie przybyłych na spektakl mieszkańców Brwinowa: To znaczy, ze w Brwinowie powstał Teatr? Jeśli dodamy, że autor opowiadania, które stanowi kanwę spektaklu, Stanisław Kowalewski, to prozaik i dramaturg urodzony w Brwinowie, że autorzy opracowania scenograficznego (Barbara Batyra) i muzycznego (Adam Gzyra) to brwinowianie, że na dodatek autor plakatu do spektaklu (Domi-

nik Mickiewicz) to także brwinowianin, to możemy śmiało powiedzieć, że ten spektakl to „brwinowska rzecz”, że w Brwinowie powstał Teatr. Ale na dodatek zarówno realizatorzy spektaklu, jak i Burmistrz Gminy Brwinów oraz brwinowski Ośrodek Kultury, pragną podzielić się i Cieszyc spektaklem także z mieszkańcami poszczególnych sołectw swojej gminy. Przedstawienie będzie więc „dystrybuowane” wszędzie tam, gdzie jest sołecka sala spotkań, która może być poddana adaptacji „na Teatr”. Już w tydzień od premiery w Brwinowie, zobaczą „Donnę Kamelię” mieszkańcy sołectwa Owczarnia (10.04), w kolejny weekend (16.04) obejrzą monodram Jacka Zienkiewicza mieszkańcy Otrębus, a następnie – Moszny i Biskupic. Czy można poddać adaptacji „na Teatr” wiejską świetlicę lub salę remizy strażackiej? Jeśli pragnienie robienia Teatru i potrzeba dzielenia się nim ze wszystkimi są wystarczająco silne – to można go robić wszędzie. Nie bez znaczenia jest oczywiście doświadczenie zawodowe aktora i reżysera, którzy spektakl przygotowali i teraz go prezentują.

Aktor Jacek Zienkiewicz jest absolwentem Studia Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej, z piętnastoletnim doświadczeniem scenicznym oraz „objazdowym” ze swoim Teatrem „Jumaja”. Reżyser Waldemar Matuszewski, uczeń Tadeusza Łomnickiego, autor ponad czterdziestu inscenizacji, trzykrotny dyrektor teatrów dramatycznych w Polsce (Zielona Góra, Poznań, Rzeszów) – w tym, co ogromnie teraz przydatne, teatrów objazdowych, czy jak kto woli, „wędrownych”. Przy takim doświadczeniu zawodowym obu twórców, to wędrowanie z Teatrem, traktowane z rzetelnym artyzmem, pozwala tworzyć go wszędzie. A więc: czy możliwy jest „prawdziwy” Teatr sołecki? Jest możliwy.

AUTOR: A. POLLO

GRECKIE ŹRÓDŁO ZDROWIA W OTRĘBUSACH

D

oskonale znane w medycynie ludowej są właściwości oleju i oliwy. Szczególnie tego z lnu, konopi czy odrobinę dla nas egzotycznej oliwy z oliwek. Ta ostatnia, dla nas nieco egzotyczna szczególnie ważna jest nie tylko jako element diety ale również jako kosmetyk. Nacieranie ciała oliwą redukuje objawy stresu, poprawia elastyczność skóry, nawilża i ujędrnia ją. Zapobiega także rozstępom i odmładza ciało. Pochłaniając ok. 20 % promieni słonecznych stanowi naturalny, choć nie mocny, filtr przeciwsłoneczny. Jest bogata w witaminy i związki mineralne, jak fosfor, potas i żelazo, naturalnych przeciwutleniaczy, polifenoli i jednonienasyconych kwasów tłuszczowych, może być stosowana do intensywnej pielęgnacji każdego rodzaju skóry. Smarowanie skóry surową oliwą nadaje zdrowy, promienny wygląd, a dobroczynne witaminy bezpośrednio wnikają w jej głąb. Szczególnie wspaniałe działanie odmładzające ma zawarta w oliwie witamina E, czyli naturalny antyutleniacz. Dzięki niej oliwkowy kompres powoduje wygładzenie zmarszczek, odświeża, natłuszcza, działa

kojąco na skórę codziennie narażoną na działania niekorzystnych czynników atmosferycznych i stresu. Oliwa z oliwek zawiera również cenną witaminę F, czyli jeden ze składników bariery chroniącej skórę przed utratą wilgoci.

oliwy w lecznictwie i kosmetyce, własnych doświadczeń. Największe zalety to bezpośredni kontakt, doradzanie przy doborze kosmetyków oraz zapoznawanie z zaletami ich naturalnych składników. Oferowane przez nich kosmetyki, które stworzone zostały w oparciu o oliwę oraz ekstrakt z liści drzew oliwnych pozyskane z greckich Nie do przecenienia są także liście plantacji organicznych, są w pełni naturaltej cudownej rośliny, które posiada- ne i nie zawierają sztucznych barwników ją cenne właściwości antybakteryjne, ani chemicznych środków konserwujących. przeciwzapalne i antyoksydacyjne. Działa także wspaniale na każdy rodzaj włosów Osoby zainteresowane zapraszamy do zaa dłonie i paznokcie poddawane kąpieli w poznania się z ich katalogiem produktów ciepłej oliwie z dodatkiem soku z cytryny oraz cenami. będą piękne, gładkie i zdrowe. Są oni do Państwa dyspozycji pod inforKażdy wie, że ojczyzną oliwek jest Grecja. macyjnym numerem Skąd więc zdobyć ten pożądany specyfik? komórkowym: 724 Otóż, jego źródło można znaleźć już tu 399 388 niedaleko, bo na ulicy Różanej 11 w OtręWszystkie produkty busach. Sprowadzaniem naturalnych kow których skład smetyków na bazie oliwy z oliwek oraz liwchodzą m. in. ści z drzew oliwnych zajmuje się rodzinna kremy do ciała, masła do ciała, lotiony do firma która znajduje się obok nas. Pomysł ciała, żele pod prysznic i mydła, kosmetyki zrodził się w 2008 roku z pasji dla zdrowego do twarzy, ochronne pomadki do ust, i naturalnego podejścia do pielęgnacji ciała, szampony i odżywki do włosów, kremy fascynacji Grecją i szacunku dla jej wielo- do rąk i stóp, są dostępne na stronie tysiącletniej tradycji wykorzystania zalet greckieskarby.pl na którą zapraszamy.


6

LINIA

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

AUTOR: LEK. WET. MAŁGORZATA RUTKOWSKA

UWAGA KLESZCZE!

K

leszcze to pasożyty zewnętrzne ludzi i zwierząt. Są spłaszczone grzbietowo-brzusznie, mają owalny kształt i długość od kilku do kilkunastu milimetrów. Zimują głęboko pod ściółką w glebie. W niesprzyjających warunkach klimatycznych kleszcze wchodzą w fazę biologicznego braku aktywności i następuje wstrzymanie ich rozwoju. Gdy temperatura powietrza rośnie i utrzymuje się przez kilka dni około zera stopni Celsjusza, wzrasta aktywność kleszczy i wychodzą one poszukiwać swoich żywicieli. Sezon rozpoczyna się wiosną, na przełomie marca oraz kwietnia i trwa do późnej jesieni. Aby stać się ich ofiarą nie trzeba jechać na Mazury. Wystarczy spacer po trawniku, łące lub lesie. Kleszcze aktywnie poszukują żywiciela, czekając na roślinności. Na swoim ciele mają receptory, którymi rozpoznają bodźce ze strony ofiary, tj. wydychany dwutlenek węgla, drgania podłoża i temperaturę ciała. Babeszjoza Kleszcze odgrywają znaczącą rolę w przenoszeniu chorób zakaźnych i pasożytniczych u zwierząt. Najczęściej diagnozowaną chorobą odkleszczową u psów jest babeszjoza, wywoływana przez pierwotniaki z rodzaju Babesia. W Polsce występuje Babesia canis, którego żywicielem ostatecznym jest kleszcz łąkowy. Zarażenie psa babeszjozą następuje podczas żerowania na nim kleszcza. Pobieranie krwi przez kleszcza trwa kilka dni. Tak długi czas sprzyja transmisji pierwotniaków ze śliny kleszcza do krwi psa. Istotny dla zarażenia jest sposób pobierania pokarmu przez kleszcze. Odżywiają się one krwią, naprzemiennie ją zasysając i wpuszczając swoją ślinę. Ich gardziel działa na zasadzie pompy ssąco-tłoczącej. Białka zawarte w ślinie kleszcza mają działanie przeciwzapalne i powodują zmianę odpowiedzi immunologicznej, co sprzyja rozwijaniu się chorób wywołanych przez patogeny przenoszone przez kleszcze. Stadium inwazyjnym pierwotniaków z rodzaju Babesia są sporozoity. Wprowadzane są one do krwi psów ze śliną kleszcza. Spo-

rozoity zasiedlają czerwone krwinki psa. Wewnątrz nich ulegają przekształceniom i podziałom, doprowadzając ostatecznie do rozpadu erytrocytów. Dlatego w przebiegu babeszjozy rozwija się niedokrwistość, w konsekwencji której następuje niedotlenienie tkanek i narządów. W badaniu krwi obserwuje się wyraźny spadek liczby czerwonych krwinek, obniżenie hematokrytu, obniżenie stężenia hemoglobiny. W barwionym rozmazie krwi oglądanym pod mikroskopem można stwierdzić obecność pierwotniaków w erytrocytach.

W czasie od kilku do kilkunastu dni od ukąszenia u psa można zaobserwować następujące objawy: apatia, osłabienie ruchowe, utrata łaknienia, przyspieszony oddech, bladość błon śluzowych, później żółtaczka. Może rozwinąć się kwasica metaboliczna, uszkodzenie nerek i wątroby. Nieleczona babeszjoza prowadzi do śmierci. Jeżeli zaobserwujecie Państwo u swojego psa niepokojące objawy, które mogłyby wskazywać na babeszjozę, należy niezwłocznie zgłosić się do lekarza weterynarii. W przypadku tej choroby, im wcześniej zostanie ona rozpoznana i rozpoczęte zostanie leczenie, tym większe szanse na wyzdrowienie zwierzęcia. Choroba z Lyme – borelioza Kolejną choroba odkleszczową jest borelioza, zwana też chorobą z Lyme. Powodują ją krętki Borrelia burgdorferi przenoszone przez kleszcze podczas żerowania. Najczęściej choroba ta daje objawy ostrego zapalenia stawów. U chorego zwierzęcia obserwuje się kulawiznę, powiększone węzły chłonne, gorączkę i utratę łaknienia. Rzadziej docho-

dzi do uszkodzenia nerek i objawów ze strony układu nerwowego. Choroba ta dotyczy częściej psów niż kotów. Potwierdzona borelioza leczona jest trwającą 3–4 tygodnie antybiotykoterapią. Zaniechanie leczenia może skutkować rozwojem przewlekłej postaci boreliozy objawiającej się nawracającymi kulawiznami, zapaleniem kłębuszków nerkowych oraz zaburzeniami pracy serca. Zagrożeni ludzie, zagrożone zwierzęta U kotów rzadko występują choroby odkleszczowe. Warto jednak je zabezpieczać preparatami przeciwkleszczowymi, gdyż koty wychodzące na dwór mogą przynieść kleszcze do mieszkania. Najpowszechniej występujący w Polsce kleszcz pospolity jest pasożytem wspólnym dla ludzi i zwierząt stałocieplnych. Odznacza się on niską swoistością względem żywiciela. Larwy, nimfy i osobniki dorosłe kleszcza pospolitego spotykamy u ludzi i zwierząt. Jest on wektorem krętka Borrelia burgdorferi, wywołującego boreliozę u zwierząt i ludzi. Kleszcz ten, przyniesiony do domu przez kota, może stać się pasożytem człowieka. Dlatego warto stosować preparaty przeciwkleszczowe u kotów, nie tylko ze względu na ich zdrowie, lecz także ze względu na ryzyko żerowania przyniesionych kleszczy na człowieku. Najważniejsze w zwalczaniu chorób odkleszczowych jest zwalczanie samych kleszczy. Najskuteczniejszą walką z nimi jest stosowanie profilaktyki. Na rynku dostępne są różne preparaty, zawierające różne substancje czynne. Jedne mają działanie bójcze, inne dodatkowo odstraszające kleszcze. Dostępne są przeciwkleszczowe obroże, płyny spot-on oraz tabletki doustne. W doborze odpowiedniego preparatu pomoże lekarz weterynarii, gdyż skuteczność ich działania jest indywidualną cechą zwierzęcia. Gabinet weterynaryjny w Otrębusach przy ul. Franciszkańskiej 5


LINIA

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

7

MATERIAŁ Z PRZEWODNIKA PO OTRĘBUSACH WYDANEGO PRZEZ REDAKCJĘ PORTALU WWW.OTREBUSY.PL.

WILLA ZOSINEK

W

illa zwana Zosinkiem przy ul. Mariana Piaseckiego została zbudowana w 1899 roku przez doktora Wacława Knoffa, związanego z Karolinem, dawnym „sanatorium dla zmęczonych nerwowo”. W okresie międzywojennym właścicielem Zosinka był warszawski cukiernik Jan Gajewski. 20 maja 1939 roku dom z zabytkowym parkiem i rozległym sadem odkupiło trzech (z pięciu) braci Piaseckich. Doktor Marian Józef Piasecki był najstarszym z braci. Pracował jako chirurg w wielu szpitalach warszawskich, był m.in. dyrektorem Szpitala Wolskiego i ordynatorem oddziału chirurgicznego. Jako działacz konspiracji i członek Armii Krajowej udzielał w swoim szpitalu schronienia i pomocy lekarskiej wielu rannym. Został zastrzelony przez Niemców w swoim gabinecie w Szpitalu Wolskim 5 sierpnia 1944 roku. Był odznaczony Krzyżem Walecznych. Jego imieniem została nazwana ulica, przy której znajduje się willa Zosinek oraz Zespół Szkół w Otrębusach.

Młodszy brat, inżynier dróg i mostów Julian Marian Piasecki, był oficerem Wojska Polskiego, wiceministrem komunikacji, działaczem konspiracyjnym w czasie okupacji i wykładowcą taktyki wojennej. Zginął w Powstaniu Warszawskim. Został odznaczony m.in. Krzyżem Virtuti Militari, Rys. Tadeusz Stachowicz trzykrotnie Krzyżem Walecznych oraz Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Polonia Willa Zosinek do dziś zachowała na zeRestituta. wnątrz swój pierwotny wygląd z przełomu XIX i XX wieku. W latach 90. w Marian Brunon, geodeta, to najmłodszy posiadłości doszło do pożaru, w wyniku z braci Piaseckich. Od 1955 roku był pro- którego spłonęła stajnia oraz wiejskie fesorem Politechniki Warszawskiej. Zaj- zabudowania gospodarcze (obora, stomował się zastosowaniem fotogrametrii doła, kurniki). W 2000 roku wykonano lotniczej w geodezji i gospodarce, przy remont budynku. regulacji rzek i podziale gruntów. Zmarł 5 grudnia 1980 roku.


8

LINIA

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

AUTOR: BEATA T. TARŁOWSKA

ODDAJE GŁOS WIELKI REŻYSER Wspomnienie o Wybitnym polskim dokumentaliście Prof. Michale Bogusławskim

W

wieku 84 lat odszedł od nas prof. Michał Bogusławski – reżyser, dokumentalista, dziennikarz, pedagog, twórca Podkowiańskiej Wideokroniki i przede wszystkim wspaniały człowiek. Przez wiele lat był także współpracownikiem CKiIO. Będzie nam go bardzo brakowało. Profesor Michał Anioł Bogusławski, ur. 1 grudnia 1931 r. Absolwent Wydziału Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Pracował w TVP od 1953 do 2000 r. (reżyser, dziennikarz, kierownik Działu Realizacji TVP, zastępca głównego reżysera TVP, zastępca naczelnego redaktora Publicystyki Kulturalnej, zastępca naczelnego redaktora Teatru Telewizji, Dyrektor Ośrodka Szkolenia i Doskonalenia Kadr TVP i redaktor naczelny Studia im. Andrzeja Munka). Autor kilkudziesię-

Jestem wymagający. Wymagam rzetelności, odpowiedzialności, punktualności i otwarcia - niepodporządkowywania rzeczywistości w dokumencie swojemu wyobrażeniu tej rzeczywistości, wymagam pokory wobec rzeczywistości, pokory wobec zachowań.”

Prof. Michał Bogusławski o sobie w rozmowie z Markiem Palczewskiem. 2013.

ciu telewizyjnych programów artystycznych, filmów dokumentalnych i kilkuset programów publicystycznych. Laureat kilkunastu nagród, m.in. na Międzynarodowym Festiwalu Twórczości Telewizyjnej w Monte Carlo za film muzyczny „Psalmus”, nagrody „Wielki Aplauz” za całokształt twórczości w dziedzinie filmu dokumentalnego, nagrody Rady Programowej TVP dla programu najlepiej realizującego misję telewizji publicznej za cykl filmów dokumentalnych „Małe ojczyzny” i dla tego cyklu nagroda Ministra Kultury. Animator kultury, pedagog, współzałożyciel kilku szkół filmowych. W latach 1993–2000 Fundacja Kultury zorganizowała konkurs „Małe Ojczyzny – tradycja dla przyszłości”. Wiele prac zgłoszonych na konkurs stało się podstawą do scenariuszy filmów dokumentalnych realizowanych przez TVP2. Równolegle od 1997 r. powstawał cykl programów publicystyczno-reporterskich „Nasze Miejsce”. Obydwa programy wspierały ideę budowania społeczeństwa obywatelskiego w trudnym okresie transformacji, były próbą nowego, twórczego spojrzenia na lokalne ruchy spo-

łeczne i kulturalne, na kształtowanie lepszej rzeczywistości. Podczas Międzynarodowego Festiwalu Cywilizacji i Twórczości Audio-Wizualnej w Łodzi prof. Michał Bogusławski otrzymał Honorową Nagrodę im. Krzysztofa Kolumba przyznawaną za ocalenie i zachowanie na nośnikach audiowizualnych obrazów i dźwięków świata, który już dzisiaj nie istnieje, za ciekawość odkrywcy i wytrwałość w poszukiwaniu tematów, docieraniu do najdalszych zakątków naszej planety oraz za wzór, jaki swoim życiem i twórczością stworzył dla następnych pokoleń twórców i podróżników. Nagroda została wręczona w Podkowie Leśnej podczas Otwartego Ogrodu Filmowego Europejskich Dni Dziedzictwa „Od Małej Ojczyzny do Europy Ojczyzn” 14 września 2008 r. W 2012 r. w Podkowie Leśnej otrzymał odznaczenie: Zasłużony dla Podkowy Leśnej. Po wycofaniu się z pracy zawodowej zainicjował i poprowadził w Podkowie (w latach 2007–2012), we współpracy ze Stowarzyszeniem Związek Podkowian i CKiIO, Podkowiańską Wideokronikę – zespół filmowców amatorów, który zgromadził kilkunastu wolontariuszy dokumentujących wraz z profesorem wydarzenia kulturalno-społeczne w Podkowie. 69 filmów będących efektem tej pasji dokumentalisty zostało udostępnione przez twórców Miejskiej Bibliotece Publicznej przy ul. Błońskiej.

Fotografia: Ewa Golis literatury światowej, jak również umożliwienia utalentowanym mieszkańcom naszego miasta autokreacji w postaci działań scenicznych. Inspiracją grupy na zawsze pozostanie Michał Anioł Bogusławski. Liderami grupy są: Beata Teresa Tarłowska, współkreatorka i wieloletnia koordynatorka U.O. POKOLENIA w Podkowie Leśnej, emerytka; Monika Kraszewska-Dębska – zawodowo czynna nauczycielka z doświadczeniem scenicznym, aktywna uczestniczka działań w zakresie sztuk plastycznych w Podkowie Leśnej, kreatorka scenografii. Grupa MIĘDZY SŁOWAMI jest afiliowana przy Stowarzyszeniu Związek Podkowian.

W CKilO trwa przegląd filmów Michała Bogusławskiego i Podkowiańskiej Wideokroniki. 15 stycznia 2015 r. Prof. Michał Anioł Można zobaczyć m.in. film „Michał i Bogusławski został udekorowany złotą Jego Mała Ojczyzna”, nakręcony przez odznaką Gloria Artis. uczestników Podkowiańskiej Wideokroniki (Ewa Golis, Luiza Juśkiewicz, Krzysz Od redakcji: tof Jaworski) o twórcy Zespołu – Michale Bogusławskim. Czas trwania 40 min. Ten animator życia społecznego i kul- 8 maja o godz. 17:00 odbędzie się pokaz turalnego w swo- filmu „Arcybajki – od Ezopa do dziś”, jej małej ojczyźnie filmowy zapis popołudnia poetycko-mustworzył i prowa- zycznego „Komu wiersz, komu piosendził nie tylko zespół kę”, na U.O. POKOLENIA. Czas trwania Podkowiańskiej Wi- 52 min. deokroniki, był też inicjatorem Grupy 28 maja zapraszamy na spektakl „OstatTeatralnej MIĘDZY ni tren” w wykonaniu Grupy Teatralnej SŁOWAMI, dla której MIĘDZY SŁOWAMI, zespołu Podkowiańbardzo ochoczo re- skiej Wideokroniki oraz kwartetu PRIMA żyserował. VISTA. Czas trwania 29 min. Grupa MIĘDZY SŁOWAMI zawiązała się Zapraszamy w Podkowie Leśnej w kwietniu 2011 r. z zamiarem prezentacji odbiorcom działań edukacyjnych i kulturalnych arcydzieł


LINIA

AUTOR: MARIA WERNER

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

9

PISANE Z TŁUKA

Zapiski kobiety dojeżdżającej

C

o to jest tłuk? Jak nazwa wskazuje jest to coś, co tłucze lub się tłucze. Tłuk, o którym mowa, robi jedno i drugie: jak już jedzie, to tłucze się po nierównych torach z bardzo zmienną prędkością: 10 km/godz. (zazwyczaj), 50 km/godz. (w porywach) i z rzadka szybciej, gdy nagle, z niezrozumiałych dla pasażerów względów rusza cwałem, jakby go wilki goniły, obijając jadących niemiłosiernie o ściany. Zmiany prędkości nie można tłumaczyć światłem semafora – wieloletnie obserwacje ujawniły, że tylko światło czerwone wywołuje w tłuku jednoznaczną reakcję – po prostu staje. Podczas gdy światło zielone jest tylko sugestią – czasem pobudza go do ruszenia, czasem nie, ale nigdy nie wiadomo, czy powlecze się dalej jak żółw, czy ruszy z kopyta. A może w semaforze wyświetlają się informacje niewidoczne dla pasażerów? Jakiś szyfr znany tylko kolejarzom? Tłuk to przedmiot pożądania tysięcy ludzi. Setek tysięcy! Wypatrujemy go, oczekujemy, drżąc z niecierpliwości, i przeklinamy go równie gorąco. Cóż może wzbudzać tak silne emocje? Czegóż można pragnąć tak mocno, jak Armii Czerwonej w 44, jednocześnie nienawidząc i przeklinając? Na setkach peronów, setki tysięcy ludzi codziennie przeżywa te głębokie emocje – tak, to my – dojeżdżający do Warszawy! Czekamy na tłuka, który albo przyjedzie, albo nie. Kiedy dojeżdża się przez 40 lat (liceum, studia, praca), można by się przyzwyczaić, a jednak codziennie rano tłumy ludzi przeżywają te same frustracje: przyjedzie, czy go odwołają? Dojedzie na czas, czy stanie w polu? Wysadzą na Zachodniej, czy dojedzie do Śródmieścia? Zdążę do pracy, czy się spóźnię? Wpiszą mi nieobecność na pierwszej lekcji i obniżą stopień ze sprawowania? Dostanę naganę za kolejne spóźnienie?

kilkadziesiąt minut? Nie przyszłoby wam na myśl, że jest to sytuacja godna pozazdroszczenia? A jednak tak jest – gorsze jest nie dostać się do pociągu, zostać na peronie ze świadomością, że oto upragniony tłuk przyjechał nareszcie, ale odjedzie beze mnie! Nie wepchnę się ani ja, ani inni liczni nieszczęśnicy! Znów się spóźnię i znów szef mi nie uwierzy. Żadnego zaświadczenia o opóźnieniu czy odwołaniu pociągu nie dostaniemy, bo PKP ma instynkt samozachowawczy – nie będzie wydawać masowo zaświadczeń (papieru by nie starczyło) i tym samym mnożyć dowody na swoją nieudolność. Tylko na dworcu wschodnim można takie zaświadczenie uzyskać, ale kto ma czas, żeby tam po nie jechać? Jeszcze ci, którzy mogą zostać po pracy i odrobić spóźnienie, nie są w najgorszej sytuacji – co tam, że dzieci będą czekać, trzeba ugotować posiłki, pomóc w lekcjach, przygotować do szkoły itd. PKP chyba nie wie, jak bardzo dezorganizuje życie tysięcy rodzin. A co mają zrobić uczniowie – nie odrobią zajęć po godzinach. Mają obniżone stopnie nie ze swojej winy. Dojeżdżający opanowali sztukę czytania, stojąc na jednej nodze. Trudno, warunki są jakie są, ale mamy przewagę nad warszawiakami! To pół godziny (albo więcej, zależnie od pokonywanej odległości i liczby nieprzewidywalnych postojów) na przygotowanie prezentacji, powtórzenie czasowników nieregularnych przed kolokwium, wzorów chemicznych czy dat przed klasówką. 30 cennych minut fizycznej bezczynności, które możemy wykorzystać na rozwój intelektualny. Każdy wykorzystuje ten czas według własnych potrzeb. Nie chcę niczego sugerować, ale liczba czytanych w pociągu egzemplarzy pisma „NIE” aż prosi się o badanie naukowe...

Jeśli akurat nie przygotowujemy się do A wy – mieszkańcy wielkich miast – przy- szkoły czy do pracy, ani nie interesują chodzicie do pracy zaspani, niedobudzeni… W naszych ciałach adrenalina zrobiła już kilka okrążeń, przyspieszyła bicie serca, u niektórych wywołała palpitacje, przygotowała grunt pod solidny zawał… Przepędziła ostatnie senności nawet spod powiek młodych rodziców, którzy spali tylko trzy godziny. My wchodzimy do naszych szkół i biur po mocnych przeżyciach, z obrazem pustego horyzontu w oczach… Powinniśmy otrzymywać premię za przybycie do pracy w stanie rozbudzonym. Nie musimy, jak wielu innych, wypić kilku kaw, zanim sięgniemy po pierwszy dokument, czy przeczytamy pierwszy mail. Myślicie, że nie ma nic gorszego od wiszenia w ścisku przez

nas zbytnio skandale z życia celebrytów relacjonowane w kolorowych pismach, patrzymy przez okno. Mijamy lasy, łąki, pola… Czasami w zimie widać sarny szukające pożywienia. Słońce nisko nad horyzontem… Widać horyzont, przestrzenie, gdzie wzrok, przekroczywszy krajobrazy coraz bardziej niebieskie, sięga do skraju świata zamglonego i sinego jak sen. Wyobraźnia budzi się i czerpie z tych pejzaży siły witalne… Czy dzieci miejskie wiedzą, co to horyzont? Taki prawdziwy? Że jak się obrócisz wokół siebie, to przestrzeń jest kulista? Te widoki i ta przestrzeń, to taki głęboki oddech przed wkroczeniem do szkoły czy do biura. I przewaga nad mieszkańcami miasta, którzy zdążają do pracy między zabudowaniami, a ich wzrok obija się między obdrapanymi tynkami (zależnie od dzielnicy), szklanymi witrynami i betonowymi płytami chodnika. Niestety i to, jak wszystko, ma swój kres. Razem z remontem torów postępuje instalowanie ekranów wygłuszających. I mimo że przy okazji wyciszania autostrad podniosły się głosy protestujące przeciwko monotonii, ekrany wzdłuż torów instalowane są wszędzie, nawet tam, gdzie nie ma osiedli mieszkaniowych. Cóż, wzrok odbija się od paneli, czasem tylko jakieś graffiti zaburzy monotonię wielokilometrowej plastikowej zieleni. Rozumiem konieczność izolowania torów, choć w dzisiejszych czasach pociągi jeżdżą dużo ciszej niż dawniej. Ale będzie to ciężka próba dla tych podróżujących, którzy oddawali się marzeniom, zapatrzeni w przestrzeń za oknem. Teraz będą musieli marzyć zapatrzeni w swój pejzaż wewnętrzny. Wszystko w porządku, jeśli ktoś ma bogate życie duchowe, żywą wyobraźnię czy głębokie przemyślenia…


10

LINIA

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

AUTOR: GRZEGORZ PRZYBYSZ

GINĄCE ŚLADY MILANOWSKICH EWANGELIKÓW Cmentarzyk na Brzózkach

J

est takie miejsce w Milanówku, podobne do tego w Koszajcu pod Brwinowem, gdzie od ponad 180 lat chowano zmarłych wyznania ewangelickiego. To mały, zaniedbany i zapomniany cmentarzyk należący do Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Znajduje się tuż przy ulicy o nazwie Średnia – drodze, która biegnie na południe od ulicy Kazimierzowskiej, a ta z kolei prowadzi do przystanku kolejowego WKD – Kazimierówka. Na starej mapie Milanówka, w południowym rejonie gminy widnieją trzy osady: Brzózki, Polesie i Nowa Wieś. Brzózki to rejon, gdzie znajduje się wspomniany cmentarzyk, natomiast Polesie było kiedyś miejscem zamieszkania Menonitów – niemieckich kolonistów. Wsie założone Niemcami W połowie XVIII w. prawo do osadnictwa w Polsce nadał im Antoni Onufry Okęcki, biskup poznański i Kanclerz Wielki Koronny. To właśnie do niego i jego familii należało wiele okolicznych wsi i część dóbr żbikowskich, milanowskich, koszajeckich i brwinowskich. Podobno biskup powtarzał czasami, że „założył wsie Niemcami”.

Wiatrak na Polesiu. Koloniści zamieszkali tylko w kilku wyznaczonych wsiach należących do Okęckich. W naszej najbliższej okolicy były to wieś Koszajec i osada Polesie. Po co biskup sprowadził ich na Mazowsze? Otóż chodziło o wprowadzenie nowej, zachodniej metody uprawy roli, w tym nowych sposobów upraw zbóż, warzyw i owoców nieznanych dotąd w Polsce oraz wydajniejszej hodowli zwierząt. Niemcy już wówczas mieli lepszy sprzęt rolniczy niż Polacy, bardziej zmechanizowany – posiadali kieraty, wialnie, centryfugi do wyrobu masła, praski do serów, a w każdym domu stał piec do wypieku chleba i ciast. Pod koniec XIX w. w niemieckich wsiach-koloniach pojawiły się pierwsze młockarnie, a jeszcze wcześniej młyny i wiatraki. Na starych mapach widoczne są na Polesiu i w Koszajcu dwa wiatraki. Pierwszy stał na wzniesieniu w pobliżu Turczynka, w okolicach dzisiejszej ulicy Wiatracznej – stąd pewnie nazwa tej ulicy, a drugi w pobliżu

nieistniejących dziś torów kolejowych w Koszajcu. Pierwszy wiatrak trzymał się dzielnie do połowy XX w., po czym zniknął nie wiadomo kiedy, drugi nie przetrwał – spłonął podczas I wojny światowej. Cmentarz, którego nie ma Właśnie podczas I wojny wydarzyła się na Brzózkach interesująca historia. Otóż w październiku 1914 r. podczas kilkudniowych walk na linii frontu Błonie – Brwinów – Nadarzyn, dwa kilometry od menonickiego cmentarzyka, Rosjanie zestrzelili niemiecki samolot. Maszyna runęła kilka kilometrów za wsią, w gęsty las, grzebiąc na miejscu dwóch pilotów. Nazwiska lotników były ponoć znane po wojnie przez wiele lat, lecz czas zatarł ślady i dziś już nie wiadomo jak się nazywali. Niemieccy piloci nie zostali pochowani w miejscu katastrofy, lecz na małym cmentarzyku ewangelickim, właśnie na Brzózkach. Dziś nie ma jednak tam ich grobu. Dlaczego? Od zakończenia II wojny światowej cmentarzyk na Brzózkach stopniowo znikał. Od 1945 r. nie było tu żadnych pochówków i nie było ludzi, którzy opiekowaliby się nekropolią, bowiem tutejsi Niemcy opuścili Polskę, a pozostali mieszkańcy Polesia w ogóle się nim nie interesowali. Dziś ten mały cmentarzyk właściwie nie istnieje – nie ma tu grobów, kapliczek, krzyży, płyt nagrobnych, a nawet dawnego żeliwnego ogrodzenia. Wszystko znikło w ciągu 69 lat – czyli od 1944 r., kiedy miał tu miejsce ostatni pochówek. Jest za to sporo krzewów i starych drzew, rośnie tu jeszcze kilkanaście dorodnych dębów mających mniej więcej po 100 lat. Znaki czasu Pośród gęstych zarośli znalazłem jedyny ocalały na całym cmentarzyku, niewielki grób z żelaznym krzyżem. Mogiła jest dziwna, ma bowiem wygląd trumny. Jej kształt wylano z betonu i chyba tylko dlatego przetrwała. Na grobie nie ma żadnego napisu, jednak z relacji, jakie uzyskałem od okolicznych mieszkańców wynika, że nie leżą tu niemieccy lotnicy, lecz młoda kobieta – Natalia Bauer, która zmarła pod koniec 1944 r. Podobno obok tej

Krzyż i miejsce upadku samolotu.

mogiły znajdował się większy grób, gdzie pochowana była jej liczna rodzina. Były tu również groby innych rodzin niemieckich kolonistów, między innymi Imrottów i Keberów. Keber był ostatnim młynarzem i właścicielem wiatraka na milanowskim Polesiu. Cmentarzyk na Brzózkach kryje jeszcze jedną tajemnicę – liczbę pochówków. Jeśli przyjąć, że rocznie chowano na Brzózkach tylko trzy osoby, to w ciągu 180 lat pochowano tu 540 osób. Jednak sądzę, że pochówków było znacznie więcej. Przypuszczam, że na Brzózkach pogrzebano około tysiąca osób i to nie tylko niemieckiego pochodzenia. Niestety, wszystko zatarł już czas i chyba nigdy się nie dowiemy, ile tak naprawdę było tu grobów i kto był tam pochowany. Pamiętajmy o Brzózkach Dwa kilometry na południe od cmentarzyka, na terenie prywatnym, w ogrodzie, w miejscu upadku niemieckiego samolotu stoi niewielki krzyż, a na nim widnieje napis: ICH HABE EINEN GUTEN KAMPF GEKAMPFE ICH HABE DEN LAUF VOLLENDET ICH HABE GLAUBEN GEHALTEN. Co znaczy: DOBRZE WALCZYŁEM, ZAKOŃCZYŁEM BIEG, ZACHOWAŁEM WIARĘ. Nie wiadomo kto postawił ten krzyż. Prawdopodobnie zrobili to niemieccy żołnierze, albo Menonici z Polesia. Jest to miejsce upadku samolotu i śmierci dwóch lotników, uważam jednak, że krzyż powinien być przeniesiony na cmentarzyk ewangelicki, właśnie ten na Brzózkach, tam gdzie w 1914 r. pochowano niemieckich pilotów. I to byłoby wszystko, gdyby nie pewna smutna refleksja. Otóż jak już wspomniałem, cmentarzyk jest bardzo zaniedbany – zarośnięty krzakami i starymi drzewami, przypomina raczej dziki lasek niż cmentarz – i nic w tym dziwnego, że czasami przyciąga uwagę potencjalnych nabywców gruntów. Pewna rodzina z Warszawy miała ochotę kupić ten teren pod budowę domu, nie wiedząc, że jest to nekropolia. Zwracam się zatem do włodarzy Milanówka o zadbanie tego obszaru, ogrodzenie i postawienie tablicy, że teren nie jest do sprzedania, albowiem jest to cmentarz.


LINIA

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

11

AUTOR: MARTA GODZISZ

KRÓL LATA (CZ.4)

K

“Wydawało jej się, że cały budynek pulsuje symfonią trzaśnięć, stuknięć, skrzypnięć”

ażde z nich znało inną wersję lokalnej opowieści, ale wszystkie były wariacją na temat nawiedzonego domu. Arturowi i reszcie historię opowiadali rodzice, którzy słyszeli ją od starszego rodzeństwa, którzy słyszeli ją dziadków, którzy sami już nie pamiętali, kto im ją opowiadał. Człowiek nazywany Ślepym jedynie dopełniał historii, stanowiąc „prawdopodobną” kotwicę rzuconą do morza niesamowitości. W rzeczywistości wszyscy wiedzieli, że ktoś taki nigdy nie istniał. Stałym, magicznym punktem, który zaczarowywał słuchaczy, był sam budynek. Opowieść wbijała się klinem w sam środek letniego przeświadczenia, że wszystko jest możliwe, stawała pomiędzy dziecięcą wiarą a wpojonym rozsądkiem i krzyczała: sprawdź mnie! Wyrosła na niepewnym gruncie brzoza pochylała się w głębokim ukłonie ku wodzie wciśniętego między zarośla błotnistego stawu, niższymi gałęziami przyginając trzcinę aż do ciemnej tafli, wyższymi tworząc liściasty baldachim. Jedynie znajomość okolicy pozwalała stwierdzić, że po przeciwnej stronie stawu biegnie droga, eksterytorialna piaszczysta serpentyna, której las jeszcze nie pochłonął. Dotarcie do niej przez te wszystkie zarośla nawet z maczetami i grupą Indian-przewodników graniczyłoby z cudem. Brudna szara bryła budynku wyrastała niemal wprost z tego naturalnego bałaganu. Plamy wilgoci wżarły się głęboko w przypominającą papier-mâché elewację. Pozbawione szyb okna w większości zachowały jedynie fragmenty ram, a dawno temu pomalowane zieloną farbą okiennice trzymały się na pojedynczych, do cna zardzewiałych zawiasach, jakby nie do końca wiedząc, czy to już czas, by się urwać. Przez szeroko otwarte drzwi wejściowe z wnętrza ziało zaduchem opuszczonych pokoi.

To Artur pierwszy wszedł do środka, ale żadne z nich wahało się przed pójściem za nim. Potykając się w półmroku przebyli krótki korytarz i dotarli do nieco widniejszego pomieszczenia. Zatęchłe powietrze, tak gęste, że odruchowo chciało się młócić je ramionami, zaległo na fotelach, sofie, drewnianym stoliku, kredensach i szafkach podsuniętych pod ściany. Tumany kurzu wzbijały się ze skrzypiących klepek na podłodze przy najlżejszym ruchu, wirowały w świetle wpadającym przez okna razem ze skwarem. – Czy to – Einstein zatoczył łuk dłonią – wygląda wam na nawiedzony dom? Benedykt przepchnął się pomiędzy nimi i z impetem padł na wyściełane przetartym obiciem siedzisko sofy. Chmura pyłu buchnęła na wszystkie strony. – Raczej salon, po którym od dawna nikt nie jeździł odkurzaczem – odparł, odciągając kciukiem kołnierz przepoconej koszulki. Czubek jego wędki zachrobotał o sufit, a z piętra coś odchrobotało. Artur uniósł głowę tak gwałtownie, że strzeliło mu w karku. – Słyszeliście? – Niby co? Chłopiec popatrzył przenikliwie po twarzach przyjaciół. – Nic takiego – machnął ręką. Gab miała wrażenie, że parne, ciężkie powietrze osiada im na barkach, przygina do podłogi, nalega, by usiąść i rozkoszować latem właśnie tutaj, w domu Ślepego. Wydawało jej się, że cały budynek pulsuje symfonią trzaśnięć, stuknięć, skrzypnięć, jęków starych przedmiotów i stęknięć jeszcze starszych murów. W brzuchu Gabrieli zawrzało narastające zdenerwowanie. – Chodźmy już – chrypnęła. Tyle dźwięków, a ona była pewna, że wśród nich ukrywa się ten jeden, który zapowiada niebezpieczeństwo. Nie potrafiła go jednak odnaleźć aż do chwili, gdy zabrzmiał naprawdę.

Z piętra dobiegł ich łomot upadającego ciężkiego przedmiotu, potem krótki, ale przenikliwy krzyk i wreszcie seria stuknięć, które nie mogły być niczym innym jak krokami mężczyzny w mocnych butach roboczych – a przynajmniej tak to natychmiast zinterpretowała wyobraźnia Gabrieli i później ten właśnie obraz wracał do niej czasem w koszmarach. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że z perspektywy czasu Gab powiedziałaby raczej: jednocześnie. Benedykt chciał zerwać się szybciej, niż był w stanie i w rezultacie spadł z kanapy na podłogę, zaraz jednak zerwał się na nogi. Einstein zapiszczał, choć pewnie zamierzał wrzasnąć, i rzucił się wyjścia. Gab zagapiła się na Artura, który znowu wpatrywał się w sufit. Dopiero następny dźwięk ją ocucił. Był to głuchy huk wystrzału. Choć wyraźnie dobiegł z piętra, odbił się od ścian i dudnił w całym budynku przez parę ogłuszających sekund. Gabriela wyciągnęła rękę, by szarpnąć Artura za rękaw, ale jej nogi, nastawione na ucieczkę jeszcze zanim dojrzał do niej umysł, wykonały już automatyczny obrót i poniosły za gramolącym się w ciemnościach korytarza Benedyktem. Półprzytomna z paniki, chwyciła chłopca pod ramię i pociągnęła do drzwi. Wypadli na przesycone letnią wilgocią powietrze i, nie oglądając się ani za siebie, ani na siebie wzajemnie, pobiegli w las. Być może Gab powinna zawrócić, może nawet zostać. Nie zrobiła tego i przez długi, długi czas nawet przez moment nie miała z tego powodów wyrzutów sumienia. Aż do chwili, gdy uświadomiła sobie, że wszyscy troje zostawili Artura w nawiedzonym domu. „Wszystkie dostępne odcinki do przeczytania również na stronie: www.butelka-rudego.blogspot. com/p/krol-lata.html”



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.