Linia # 6 Czerwiec 2016

Page 1

TANECZNIE W OTRĘBUSACH • TRAGEDJA KOBIETY • PARK KAROLIN • HISTORIA KINEMATOGRAFII W BRWINOWIE• Żółwińskie drogi i rozdroża • KRÓL LATA


2 OD REDAKCJI

DLACZEGO LOKALNA PRASA JEST WAŻNA

N

adchodzi lato, a wraz z nim prace działkowe, wakacje, ale również ucieczka przed upałami pod drzewa i parasole. Nie ma nic przyjemniejszego niż lektura prasy lokalnej w cieniu, przy powiewach ciepłego wiatru. Dynamiczny rozwój polskiej prasy lokalnej rozpoczął się w 1989 r. W pierwszych latach III RP lawinowo rosła liczba nowych tytułów. Według danych Ośrodka Badań Prasoznawczych liczba tytułów od końca lat 90. XX w. nie zmienia się znacząco. Choć corocznie pojawia się na rynku prasowym wiele nowych tytułów lokalnych i sublokalnych, mniej więcej tyle samo ich upada. Ze zdrowego punktu widzenia społeczeństwa demokratycznego pisma lokalne powinny być samodzielnymi uczestnikami rynku medialnego. Media radiowe i telewizyjne są często zbyt drogie dla regionów, które dysponują małym budżetem i węższym gronem odbiorców (choć i to z czasem i coraz lepszym dostępem do technologii się zmienia). Ich pozycja na rynku zależy w dominującym stopniu od czytelników i reklamodawców, od jakości zarządzania, kreatywności i przedsiębiorczości redakcji i wydawcy. Dlaczego jednak warto czasami oderwać się od dobrego kryminału na rzecz prasy lokalnej? Przecież nie potrzebujemy jej dla prognozy pogody czy horoskopu. Warunki atmosferyczne przewidują dla nas obserwatorzy z całego świata. Dostarczają nam też wieści z najdalszych części globu. Prasa lokalna prezentuje natomiast całą gamę postaci historycznych, miejsc, czy wydarzeń z naszych najbliższych rejonów. Większe media, choć czasem zbadają pobieżnie temat, nigdy nie zgłębią problemu tak, jakby zrobili to mieszkający na miejscu pisarze. Zaletą lokalnych twórców jest nie tylko bliskość tematu,

lecz także znajomość całej społeczności za nim stojącej. Społeczność nie musi być tylko pasywnym konsumentem publikowanych treści. Może być także ich autorem. To z kolei spotyka się z większym zaufaniem pozostałej części czytelników. Lokalna społeczność działa też prężniej w dziedzinie dystrybucji. Znajomi sobie ludzie prędzej zarekomendują periodyk drugiej osobie, ponieważ mają już przełamane bariery oraz wiedzą, co może zainteresować sąsiada. Zaufanie do prasy lokalnej jest znacznie większe niż do dzienników państwowych, a tym bardziej do portali internetowych. Postrzegamy to podobnie jak przydomowe ogródki. Chętniej konsumujemy warzywa czy owoce, które obserwowaliśmy jak rosną, które sami podlewaliśmy i zasilaliśmy. Czy może wolimy żywność, której znamy zaledwie kraj produkcji? Podobnie jest z prasą lokalną.

zwalonym drzewie, czy kolejnym sukcesie stróży prawa? Tu znów pojawia się współczynnik potrzeby przynależności. Kiedy spoglądamy na stronice danego periodyku lokalnego, pragniemy znaleźć coś, z czym będziemy mogli się utożsamić. Informacje o grupach teatralnych, kółkach kulinarnych czy imprezach w okolicy. Mamy świadomość, że są to inicjatywy, w których bierzemy udział, lub mamy tego przystępną możliwość. Nie tylko osoby zrośnięte z danym miejscem mogą skorzystać z takiej prasy. Lokalne dzienniki to najszybsza droga do poznania nowej okolicy – na przykład przy przeprowadzkach do innego miasta czy wsi. Po lekturze kilku numerów potrafimy powiedzieć, z czego dana okolica jest znana i na co warto zwrócić uwagę.

Prasa lokalna pełni więc funkcję informacyjną, integruje mieszkańców, edukuje społeczno-politycznie i wspiera Czy jednak miesięczniki powinny skupiać historyczno-kulturalnie, się głównie na aktualnościach, krzycząc lokalnych artystów, promuje „małe już z czołowych stron o kolejnym ojczyzny”, a także dostarcza rozrywki.

STOPKA REDAKCYJNA REDAKCJA I SKŁAD: TOMASZ S. RÓG KOREKTY: EDYTA WOŹNIAK, DRUK: DRUKARNIA HELVETICA-DRUK.PL WYDAWCA: TOMASZ RÓG, CZEREMCHY 8 05-830 OTRĘBUSY DYSTRYBUCJA: Miesięcznik dostępny w wybranych sklepach w obrębie Brwinowa oraz Otrębus, w Filiach Biblioteki Wacława Wernera, w restauracji Elita a także w skrzynkach pocztowych mieszkańców okolic. PODZIĘKOWANIA: WALDEMAR MATUSZEWSKI, RENATA PACHNIK, MARZENA SOBIERAJ, ANNA SZMULEWICZ, ANNA CIENKOWSKA, EDYTA WOŹNIAK, MARTA GODZISZ, ADAM FEDOROWICZ, ALEKSANDRA PACHNIK, JACEK PACHNIK, TOMASZ JAKOBIELSKI, PAWEŁ KOMENDER, Grzegorz Przybysz, Justyna i Piotr Kowalscy, Agata i Ryszard Puchalscy, PORTAL OTREBUSY. PL ORAZ Podkowa LEŚNA- MIASTO OGRODÓW. ZDJĘCIE NA OKŁADCE - PARK KAROLIN, WIĘCEJ NA STRONIE 7.

Masz pomysł, tekst lub ważną informację do przekazania? Czekamy na wasz kontakt pod adresem: redakcja.linia@gmail.com tel. 723227211 facebook.com/miesieczniklinia


LINIA

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

AUTOR: ADAM FEDOROWICZ, TOMASZ RÓG

3

ZDJĘCIA: TOMASZ JAKOBIELSKI

BAJKOWO, TANECZNIE I WESOŁO Wiejski Festyn w Otrębusach im. Tadeusza Stachowicza

W

bajkowej scenerii parku Toeplitza w Otrębusach odbył się Wiejski Festyn im. Tadeusza Stachowicza. Bogata oferta dla małych, większych i dorosłych przyciągnęła bardzo wielu gości, a pogoda pozwoliła bawić się wszystkim do późnych godzin wieczornych. Odbyły się warsztaty, pokazy i konkursy. Pyszne jedzenie zadowoliło niejedno podniebienie. Festyn zakończyła wspólna zabawa taneczna.

Atrakcje zostały umiejscowione z pomysłem, tak aby goście odwiedzający imprezę mogli, spacerując wokół stawu, odwiedzić każde stoisko. I tak najmłodsi mogli poskakać po wypełnionym powietrzem gigantycznym, kolorowym zamku, a także usiąść w prawdziwym wozie straży miejskiej. Panowie w mundurach chętnie dzielili się wiedzą oraz dbali o bezpieczeństwo na festynie. Najmłodsi mogli także poznać tajniki pierwszej pomocy, dobry kucharski przepis, dowiedzieć się jak pracują pszczoły, czy uczestniczyć w warsztatach z wycinanek łowickich, malowaniu na kamieniu i wielu innych. Młodzież chętnie korzystała z przejażdżki po pięknym parku, na kucyku udostępnionym wraz z instruktorem z Patataja.

W 1992 r. Tadeusz Stachowicz (wraz z grupą przyjaciół) zorganizował pierwszy festyn pod nazwą „U nas O.K”. Teraz można z powiedzieć, że z sukcesem wznowiono tę tradycję. Miłym gestem była wystawa rysunków i obrazów tego zasłużonego i utalentowanego człowieka, która trwała równolegle do festynu w murach Pałacyku Toeplitzów. Wiele straganików sprzedawało własne wyroby. Można było zaopatrzyć się w: Cieszył oko tak liczny udział Mieszkańców miód, świeżą kawę w ziarnach, porcelanę Otrębus, Kań i okolic w inicjatywie, czy nawet książkę. którą zorganizowały Sołectwa tych dobrze zorganizowany miejscowości. Może pomogła w tym Bardzo doskonała pogoda, choć momentami był też program festynu. Już po straszyła chmurami i powiewami wiatru. oficjalnym otwarciu ani przez moment doświadczyliśmy przerwy, a Może była to zasługa wielu atrakcji i nie atrakcji nie brakowało. Mogliśmy doskonałego zorganizowania. usłyszeć występ „Chóru Wydartych Domom Kur”, zobaczyć przy pracy pszczelarzy, na chwilę wejść w cieniste wnętrza Toeplitzówki aby obejrzeć przedstawienie młodzieży z otrębuskiej szkoły. Następnie mogliśmy posłuchać znakomitych wykonań piosenek angielskich, czy zobaczyć w akcji pokaz sztuk walki klubu Pantera. Wieczorem zmysły koiły: recital skrzypcowy i pianistyczny oraz chór szkolny. Miłośnicy bluesa mieli ucztę w postaci koncertu „Bluesferajny”. Po zmroku do tańca zaprosił wszystkich „Kwartet Sentymentalny”, który przy rewelacyjnej muzyce porwał młodych i starszych uczestników festynu. Na spragnionych i głodnych czekały różnorakie stoiska z przekąskami, z solidnym obiadem, z więcej lokalnych twórców, artystów i ciepłą zupą. rzemieślników. W końcu w okolicy nam Trzeba raz jeszcze zaznaczyć, że ich nie brakuje. Do zobaczenia za rok! organizacja festynu, a także współpraca osób zaangażowanych w to wydarzenie Więcej zdjęć na stronie otrebusy.pl oraz były bardzo dobre. Miejmy nadzieję, na Facebooku. że w następnych latach pojawi się

A JUŻ 18 CZERWCA PIKNIK W ZIELONYM ŻÓLWINIE

Ponadto wiele atrakcji i stoisk, nie tylko dla najmłodszych. Zapraszamy!

Zapraszamy serdecznie na piknik do kóz, drobiu… pięknego i zielonego Żółwina Dnia 18 Przejażdżki wozami konnymi i bryczką. 16:30 Pokazy OSP. czerwca 2016 roku. 17:00 Przelot wiatrakowców nad polami Więcej informacji Tereni. 15:00 Rozpoczęcie Pikniku. 17:30 Przelot paralotniarzy i motolotniarzy. na stronie naszzolwin.pl 15:30 Konkurs wypieków i degustacje Pokazy zwierząt gospodarskich, krowy, 20:00 Atrakcję niespodzianki.


4

LINIA

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

Otwarte Ogrody w Brwinowie i okolicach

O

d 10 do 12 czerwca 2016 r. w gminie Brwinów będzie odbywać się Festiwal Otwarte Ogrody. Festiwal jest niezwykłą inicjatywą, podczas której mieszkańcy organizują różnorodne wydarzenia kulturalne i artystyczne w swoich prywatnych ogrodach i pracowniach. Impreza co roku przyciąga wielu uczestników z gminy Brwinów i okolic, którzy w kameralnej scenerii mogą wysłuchać dźwięków muzyki, poznać wyjątkowych ludzi, obejrzeć wspaniałe wystawy.

dawcy – Magdalena Prosińska i Łukasz r., godz. 19.00, skwer przy WKD Willmann – chcieli promować zasoby kulturowe w mazowieckich miastach, które przed wojną miały charakter letnisk i uzdrowisk, a dziś słyną z zieleni i przywiązania do tradycji. Serdecznie zapraszamy na Otwarte Ogrody w Otrębusach z dr. Bolesławem Jabłońskim, ornitologiem, polarnikiem, gawędziarzem i wieloletnim mieszkańcem Otrębus. W czasie spotkania odbędzie się pokaz pięknych slajdów z wypraw polarnych, a kulinarnie umilać opowieści będzie restauracja Snack Truck :)

Idea Otwartych Ogrodów zrodziła się w Podkowie Leśnej w 2004 roku. Pomysło- Data i miejsce wydarzenia: 11.06.2016 AUTOR: JACEK PACHNIK

Wiadukt na rzece Zimna Woda

M

iędzy Kaniami Helenowskimi a ce – czyli Gmina Michałowice w poroNową Wsią mieści się wiadukt zumieniu z Gminą Brwinów wykonują bezpieczne przejście przez Zimną Wodę, kolejki WKD. tak aby turyści nie musieli się wspinać na Obiekt ten umożliwia przejazd kolejce wiadukt, i łamiąc prawo przechodzić po WKD nad rzeczką Zimną Wodą, przez torach na drugą stronę. Tyle teoria a jak mieszkańców nazywaną również Mrów- jest? Choć mieszkańcy zbierali podpisy ką. Jest to wiadukt, po którym piesi i ro- pod prośbą o wykonanie takiej przeprawerzyści nie mają prawa się poruszać, o wy, władze dwóch gmin nie miały na tyle chęci i mocy, aby taką przeprawę wykoczym informują tabliczki ostrzegawcze. nać. Dlaczego chcę o tym napisać? Dlatego, że ta trasa wzdłuż torów jest mocno uczęsz- Dawno temu leżały tam trzy belki, po czana przez rowerzystów, spacerowiczów których można było przejść. Dziś nie ma i biegaczy. Tędy możemy przedostać się po nich śladu. Może zarząd WKD w trakdo ościennej Gminy Michałowice przez cie przyszłorocznego remontu wiadukNową Wieś, Komorów aż do Pruszkowa. tu wykona takie przejście. Byłoby to coś To wspaniała, urokliwa trasa od Podkowy niesamowitego w naszym kraju. Patrząc Leśnej do Pruszkowa. Wydawałoby się, na ilość pieniędzy wydawanych na różże władze lokalne i zarząd WKD zrozu- nego typu zabezpieczenia na stacjach, to mieją potrzeby mieszkańców i turystów, jest tylko drobiazg. i wykonają bezpieczną przeprawę przez rzeczkę wraz z namiastką ścieżki rowe- Tym krótkim tekstem chcę zwrócić Pańrowej, tak, jak dzieje się to we wszystkich stwa uwagę na dwa światy: jeden – to władze gmin, które nie dostrzegają zakrajach Unii Europejskiej. Wiadukt należy do WKD, tereny przy grożenia dla obywateli i nie są w stanie wiadukcie należą do Gminy Michałowi- wykonać prostej drewnianej kładki, drugi

– to zarząd WKD, który wydaje miliony na zabezpieczenia na stacjach, a nie dostrzega 1000 metrów dalej olbrzymiego zagrożenia dla pieszych poruszających się po wiadukcie. Przed nami wakacje. Może urzędnicy dostrzegą problem i spróbują nam – obywatelom – pomóc, byśmy mogli wraz z naszymi dziećmi wyruszyć na bezpieczne wyprawy rowerowe.


LINIA

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

5

AUTOR: Anna SZMULEWIcZ

J

Czy dobre to zawsze warszawskie?

uż za chwilę gimnazjaliści otrzymają wyniki swoich egzaminów wieńczących ich trzyletnią edukację. Z zaświadczeniami udadzą się do wybranych szkół średnich. No właśnie, czy przyszli licealiści kierują się w tym wyborze rankingiem czy może zależy im na ukończeniu szkoły w stolicy a może ważne jest dla nich jedno i drugie albo coś zupełnie innego? Na podstawie osobistych doświadczeń mogę stwierdzić, że dla wielu młodych ludzi bardzo istotny jest poziom szkoły i interesujący ucznia profil a nie wyłącznie to czy szkoła ma warszawski adres, więc może istnieje alternatywa pozbawiona uciążliwych dojazdów?

. W zeszłym roku do matury przystąpiło 23 uczniów a zdało ją 18. Mam jednak cichą nadzieję, że nowomianowana Pani Dyrektor, wdroży program, który pomoże podnieść poziom, bo przecież są okoliczne licea, które mają na to sposób. Może klasy o atrakcyjnych dla młodzieży profilach jak informatyka, matematyka czy kierunki artystyczne, zawalczyłyby o brwinowskich uczniów. Z całą pewnością od razu poziomu podnieść się nie da. Jednak większość liceów stosuje minimalne progi punktowe przyjęć do szkoły. No właśnie a jak w rankingu liceów ( publicznych i niepublicznych ) województwa mazowieckiego, ogłaszanego corocznie przez portal Perspektywy, plasują się w tym roku okoliczne licea państwowe? Poniżej wymieniam tylko te, które znalazły się na liście 150 klasyfikowanych szkół.

Postanowiłam więc bliżej przyjrzeć się ofercie naszego brwinowskiego Liceum im. Jarosława Iwaszkiewicza. Szkoła o wieloletnich tradycjach, blisko a jednak wśród brwinowskich absolwentów gimnazjów, nie cieszy się zbytnią popularnością. Być może dlatego, że próżno jej szukać w rankingu liceów portalu Perspektywy. Niestety próba uatrakcyjnienia jej poprzez wprowadzenie klasy mundurowej o profilu: bezpieczeństwo wewnętrzne, nie osiągnęła chyba zamierzonego celu. Przyszli licealiści oprócz wyżej wspomnianego profi- Liceum im.Tadeusza Kościuszki w Pruszkolu mogą jeszcze wybrać klasę ogólną. Przej- wie to najlepsze z okolicznych państwowych rzałam oficjalne wyniki zdawalności matur szkół w rankingu. Uplasowało się na barAUTOR: anna cienkowska

K

dzo dobrym 49 miejscu uzyskując znak jakościsrebrna tarcza. Liceum Ogólnokształcące im. Tomasza Zana, również szkoła pruszkowska- miesce 82- tarcza brązowa. Liceum Ogólnokształcące im.Marii Dąbrowskiej w Komorowie- miejsce 92 i również brązowa tarcza. Liceum w ZS nr1 w Milanówku- miejsce 129. To wszystkie ujęte w rankingu Perspektywy 2016 okoliczne publiczne licea. W okolicy Brwinowa istnieje też swoista edukacyjna perełka-milanowskie Społeczne LO nr5 - szkoła ze złotą tarczą i 23 miejscem w rankingu liceów z województwa mazowieckiego. Jak sama nazwa wskazuje nie jest to szkoła państwowa. Corocznie w rekrutacji jest wręcz oblegana przez uczniów. Może warto byłoby poznać jej receptę na edukacyjny sukes...

DYLU DYLU W kreatywnym stylu

iedy tylko pomyślę o tym miejscu, od razu się uśmiecham. Moje dziecko bardzo lubi odwiedziny w tej nietuzinkowej sali zabaw, jaka została otwarta w zeszłym roku w Brwinowie.

od sali zabaw, kończąc na pięknych krzesłach i fotelu Alicji. Zapachy z kuchni zachęcają do zjedzenia pysznych obiadów. Nawet niejadki będą się oblizywać po degustacji smakołyków. Na mniej głodnych czekają pyszne domowe ciasta.

Brwinów jest miastem, do którego z roku na rok sprowadza się coraz więcej rodzin z dziećmi oraz młodych małżeństw, które planują powiększenie rodziny. W mieście jest kilka placów zabaw oraz park. Brakowało jednak miejsca, w którym dziecko mogło się bawić, a rodzic mógł posiedzieć spokojnie i wypić pyszną herbatę lub kawę, zjeść dobre ciastko albo pyszny obiad.

Jednym z największych plusów Dylu Dylu są organizowane w nim imprezy dla dzieci oraz dorosłych. Przyjęcia dla dzieci mają scenariusze. Jubilat ma do wyboru kilku bajkowych bohaterów, którzy będą nadawali ton całej imprezie. Kubuś Puchatek, księżniczki Disneya, Hello Kitty, Minionki, Pingwiny z Madagaskaru, postaci z Krainy Lodu – to tylko nieliczni bohaterowie, którzy sprawią, że urodziny będą jedyne w swoim rodzaju. Dylu Dylu to również miejsce, gdzie odbywają się spotkania i rozmowy na przeróżne tematy. Częstymi gośćmi są: Klub Mam z Brwinowa, Klub Aktywnych Mam, tajemnicze Gordonki (umuzykalniające zajęcia gordonowskie), spotkania autorskie i nie tylko...

Dylu Dylu jest magicznym miejscem. Już od wejścia czuje się, że całe przedsięwzięcie zostało stworzone z sercem i pasją. Przed jego otwarciem często jeździłam obok dużego budynku, o którym krążyły plotki, że będzie to niespodzianka dla dzieci – miejsce, którego tak brakowało w naszym mieście. Już od progu wita nas bajeczne otoczenie, w którym do wspólnej zabawy zapraszają bohaterowie Alicji z Krainy Czarów. Każdy detal, każdy kącik sali jest dopracowany w szczegółach, poczynając

czenia na kręgosłup. Jeśli jesteś mamą i chciałabyś uczęszczać na zajęcia, a nie masz z kim zostawić swojego skarba, nie musisz się martwić. Dziecko może zostać pod opieką w sali zabaw, a mama beztrosko uczestniczyć w wybranych ćwiczeniach. Co wyróżnia fitness w Dylu od innych w okolicy? Przyjazna atmosfera, piękna sala dopracowana w szczegółach, indywidualne podejście do uczestników zajęć i wszechobecna życzliwość.

Niedawno klub powiększył ofertę, otwie- Zobaczyłam, sprawdziłam, posmakowarając Dylu Dylu Dance&Fit. Każdy znaj- łam, poćwiczyłam. Będę stałym gościem. dzie tam coś dla siebie, niezależnie od Słowem: polecam Dylu Dylu! wieku: zumba, hip hop, taniec towarzyski dla dzieci i dorosłych, pilates , ćwi-


6

LINIA

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

Przedruk z tygodnika “Świat”(1924r.) w oryginalnej pisowni.

P

Największa tragedja kobiety.

rzechodniu! Codziennie mijasz na ulicy tysiące kobiet, których nie zauważasz, i setki urodziwych, dobrze ubranych, z wesołym wyrazem twarzy, ponętnie uśmiechniętych, które obdarzasz – czasem powłóczystym spojrzeniem.

się właśnie pół godziny przed obiadem, a ta na złość przypali zająca, a nie dobije kremu. Tego mógł z gości nawet nikt nie zauważyć, ale kobieta wie i przeżywa wewnętrznie ten dramat który dopiero wybucha po odejściu gości. – Oni nic nie mówili, ale ja widziałam uśmiech Heli. Ty mówisz, że nie był przypalony?! Bo ty zawsze stajesz w obronie służby. To te twoje lewicowe przekonania (albo prawicowe) demoralizują kucharkę. Zaraz jej powiem.

Nie będziemy mówili o tych, których nie zauważyłeś. Ale nie sądź, że te uśmiechnięte idą przez życie jasne, jak ich wiosenne kostiumy, i radosne, jak ich kapelusze. Każda kobieta dźwiga na sobie, prócz futra zimą i cape’u latem - tragedję. A jednak tragedje toaletowe, i przykrości Tak jest, tragedję. ze służbą, i nieporozumienia małżeńskie, i Większość mężczyzn wyraża się o tragedjach zmartwienia na tle dewaloryzacji, dewalukobiecych z ironją, przekąsem, a w najlep- acji, stabilizacji i inne gospodarskie przeżycia, jak masło, szynka, jaja, mięso, wszystko szym razie – z politowaniem. – Znamy te wasze tragedje (tak mówią oni): to blednie wobec jednej jedynej największej nieudany kapelusz albo zbyt piękna suknia tragedji. Tragedji tej na imię – linja, to jest brak linji. przyjaciółki. Awantura z kucharką, przyciasny bucik, brak drobnych na gospoNajważniejszą dziś rzeczą jest linja. darstwo. A połowa kobiet, u nas, przychodzi na Oczywiście można każdą rzecz świat z linją, a jedna dwudziesta piązbagatelizować, ale jakiem źróta tej połowy linję zachowuje. Zaś dłem rozpaczy stać się może reszta kobiet, u nas, posiada tuszę. suknia, którą odesłano z maTo jest straszne. gazynu na pięć minut przed pójDawniej, gdy ideałem figury była ściem na bal, jeśli suknia ta ma wi„jak osa w pasie”, kobieta ściskała się doczną „poprawkę”, ten tylko wie, w sznurówkę przy pomocy domowkto choć przez chwilę widział koników i osiągała owe pięćdziesiąt bietę w takim momencie jej życia. czy sześćdziesiąt centymetrów w – Ja nie pójdę – woła zirytopasie. O ile cięższe zadanie posiada wana – za nic w świecie… nie dzisiejsza kobieta. Musi być szczuchcę być pośmiewiskiem. płą! Broń Boże, chudą! Musi mieć Jeżeli mąż lub inny świadek, wszystko rozmieszczone w porcjach stara się przekonać, że nie jest i proporcjach, które stanowią linję. tak źle, że w ogóle trudno jest zauważyć tę „poprawkę”, kobieta Paryż jest dlatego najważniejszą, najwpada w dziką pasję. piękniejszą i najszczęśliwszą stolicą – Naturalnie ty chcesz, żebym się świata, bo tam wszystkie kobiety mają skompromitowała, żeby ta idjotka Zosia mogła tryumfować, żeby ze mną nikt linję. W teatrze, na ulicy, w dancingu czy nie tańczył. Ty zawsze… ja nie pójdę. Ja im kinie, wszędzie spotyka się kobiety urocze, zrobię skandal (w magazynie). Ja podam do smukłe, wiotkie, z linją. Czasem bez twarzy, ale zawsze z linją. gazet, że mi zepsuli materjał… Kobieta rozpacza, rozpacza, rozpacza i w Czasem cudzoziemiec, zwiedzający Paryż, końcu wkłada suknię (z tragiczną miną) i zastanawia się, czy są w Paryżu kobiety tęidzie na bal, gdzie tragedję ukrywa głębo- gie i co robią. Chudną – odpowiada z dumą ko, strasznie głęboko pod poprawką, gdyż Paryżanin. uśmiech ma już anielski, jak gdyby nigdy nic. Duma Paryżanina z racji tak błahej, pozorA co przeżyje kobieta, gdy ma u siebie gości, nie, nie jest jednak dowodem szowinizmu. na proszonym obiedzie, z kucharką pokłóci Doprowadzenie się do linji wymaga bardzo

wielkiej siły charakteru i wytrwałości, którą nie każda kobieta pochwalić się może. Tragedja kobieca na tle linji wybucha zazwyczaj nagle i nieoczekiwanie. Gdy panna Lili idzie kupić sobie jakiś model, a w żaden z nich, przy najlepszych chęciach i największych wysiłkach zmieścić się nie może. Biada jej domowi! Wraca z modelem, tym przyciasnym, który jednak włoży, gdy schudnie. Bo co do tego, nie ma żadnych wątpliwości. Od dzisiaj – informuje męża – nie ma zup ani legumin. Niema kartofli, ani klusek. Niema przekąsek, bo zaostrzają apetyt. Żaden bunt męża nie pomaga. Jeżeli ja muszę zeszczupleć, to ty także możesz nie tyć. Na pewno pójdzie ci na zdrowie – decyduje żona. W momencie chudnięcia ujawnia się charakter kobiety. Mężczyźni ujawniają swoje cechy charakteru przy kartach. A panie w ciężkich chwilach zmagań z linją. Są kobiety nieubłagane, których nie skusi żadna sardynka, pasztet czy ser. Są kobiety, które słabną na widok kremu. Są kobiety które chudną jawnie, i wszystkim opowiadają, że nie jedzą tego ani tamtego, bo muszą zeszczupleć. Są kobiety, które znoszą męki głodowe i sportowe, a udają, że wcale nie pragną zeszczupleć, bo są z siebie (nie tylko one) zadowolone. Mówią to zupełnie obojętnie, a od miesiąca nie jadła masła, bułki, zupy, ciastka i dwa razy dziennie chodzi z Mokotowa na Pragę. To jest typ pionierki, wytrwałej, niezmordowanej bojowniczki linji. Czy jest jakiś pewny środek na chudnięcie? Może zmartwienie. Ale tyle kobiet się martwi, że nie schudło i to nic nie pomaga. Tyle kobiet, że ich przyjaciółki schudły i to też nie pomaga. Martwią się też kobiety, że nie mają samochodów, brylantów, futer i to też nie wpływa na tuszę. Może lekarstwa. Ale po lekarstwach można łatwiej się nabawić jakiejś choroby, niż stracić tuszę. Więc jaki jest środek radykalny, który by nie wymagał odmawiania sobie najlepszych kąsków w życiu, nieustannej uwagi i wagi? Człowiek, który rozwiąże to zadanie… Nie wiem doprawdy, co się z nim stanie (dop. Redakcja).

U nas O.K”


LINIA

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

AUTOR: Tomasz Róg

W

7

ZDJĘCIA: ALEKSANDRA PACHNIK

PARK KAROLIN

zniesiony w 1911 r., jako główny budynek sanatoryjny w kompleksie sanatorium Warszawskiego Towarzystwa Pomocy Lekarskiej nad Psychicznie i Nerwowo Chorymi. Po II wojnie światowej sanatorium, jak wiele podobnych budynków, zostało przejęte przez państwo i w dniu 20.12.1948 r. przekazane na siedzibę zespołu „Mazowsze”. Pierwotnie zespół sanatoryjny składał się z gmachu głównego, tzw. białego dworku oraz pomieszczeń dawnych stajni. Zabudowę otaczał ogród skomponowany z różnych gatunków drzew i krzewów, przechodzący w park leśny. Karolin powstał z inicjatywy Towarzystwa Pomocy Lekarskiej i Opieki nad Umysłowo i Nerwowo Chorymi, utworzonego w 1898 r. Towarzystwo stawiało sobie za cel organizowanie fachowej opieki i leczenia niezamożnych, nerwowo chorych osób. Działania te umożliwiała ofiarność darczyńców. Ziemię pod budowę sanatorium podarowała Karolina Bobrowska. Budynek powstał według projektu Czesława Domaniewskiego. Placówkę uruchomiono w 1911 r. W trakcie wojny swoją siedzibę miał tam Rosyjski Czerwony Krzyż, a następnie niemiecki szpital wojskowy. W okresie międzywojennym Towarzystwo wznowiło działalność i Karolin zaczął na nowo funkcjonować. Instytucje słynęły z humanitarnej opieki, dobrego traktowania chorych i wyżywienia. W okresie międzywojennym w Karolinie można było również wypoczywać płatnie. Jesienią 1942 r., już w okupowanej Polsce, gościem sanatorium była Mira Zimińska. Niestety, podczas pobytu, artystka, wraz z przyjaciółmi, została aresztowana i przewieziona na Pawiak. W 1945 r. Towarzystwo Pomocy Lekarskiej i Opieki nad Umysłowo i Nerwowo Chorymi wznowiło działalność, ale tylko przez krótki czas prowadziło sanatorium w Karolinie. W 1947 r., za sprawą ówczesnych władz, kompleks przestał pełnić swoją funkcję. Były plany umiejscowienia tam szpitala państwowego lub sanatorium dla władz PRL-u. Sygietyńscy zdecydowali się na Karolin i rozpoczęli rozmowy w celu umiejscowienia tu siedziby „Dzieci Mazowsza”. Ostatecznie, od roku 1948, tak właśnie się stało. Po niedawnej renowacji budynek stolarni, zaadaptowany na klub, dostosowano architektonicznie do innych obiektów. W małej i dużej sali baletowej wzmocniono ściany i stropy, a wejścia dostosowano do potrzeb osób niepełnosprawnych.

Ale Karolin to nie tylko budynek. Na tabliczce widnieje bowiem nazwa „Park Karolin”. Spacerując po ponad dwunastu hektarach parku, można zobaczyć nie tylko pamiątki w muzeum sztuki ludowej. O historii tego miejsca i o wielu ciekawostkach poinformują nas wielojęzyczne tablice informacyjne. W parku pojawiło się m.in. niemal 130 nowych gatunków roślin, które można podziwiać podczas spaceru nowo wytyczonymi ścieżkami, również po zmroku, dzięki zainstalowanym stylowym latarniom. Zamontowano też szereg ławek i nowoczesny system monitoringu, aby zapewnić bezpieczeństwo zwiedzającym, a także by chronić ważne zabytki. Siedząc w parku na ławeczce, można korzystać z bezpłatnego internetu. Niewielu mieszkańców wie, że jest tam plac zabaw dla dzieci wraz z sanitariatami. Na ciepłe letnie i wiosenne dni została wybudowana mobilna scena plenerowa. Na niej będzie można zobaczyć występy artystyczne bezpośrednio na terenie parku. W tych właśnie porach roku park pokazuję swoje piękno a jednocześnie naturalność. Do parku można przyjechać rowerem i zostawić go pod zadaszeniem specjalnego parkingu dla rowerów. Spacerując pośród trawników i pięknie przystrzyżonych żywopłotów, można zarówno podziwiać architekturę, jak i zapuścić się w gęstą, leśną część zabytkowych alej.

Trzeba zaznaczyć, że park jest w pełni przystosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych: wymieniono nawierzchnię dróg, ścieżek i chodników. Otwarto również noclegownię oraz karczmę.

Misie, które widnieją na okładce obecnego numeru, zostały podarowane przez miasto Rzeszów Mirze Zimińskiej-Sygietyńskiej po jednym z koncertów w tym mieście. Można je zobaczyć w lasku, przy budynku starego matecznika.


8

LINIA

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

AUTOR: Werner AUTOR:Maria GRZEGORZ PRZYBYSZ

Wspomnienie o brwinowskiej kinematografii

P

ierwszy seans filmowy wyświetlono w Brwinowie w 1926 roku. Było to wydarzenie bez precedensu, porównywalne na przykład z oglądaniem po raz pierwszy w życiu telewizji w latach 50. Brwinowskie kino, czyli kinematograf – tak wówczas potocznie nazywano kino – miało sympatyczną nazwę „Tęcza”. Mieściło się na parterze, w dużej kamienicy należącej do rodziny Tobolków – to dom nad tunelem. Właścicielem kina był Jan Tobolka, a kinotechnikiem pan Zdanowicz. Kino składało się z czterech pomieszczeń: z poczekalni, gdzie była kasa; z sali kinowej dla około 100 widzów; małego pokoiku dla personelu oraz niskiej, podłużnej kabiny, w której stał jeden projektor.

że straty były o wiele większe, spowodowane przez miejscową straż ogniową, i gdyby nie odszkodowania wypłacone przez ubezpieczyciela, to „Tęcza” zniknęłaby całkowicie. Po kilku miesiącach nieszczęsną kabinę wyremontowano. Kupiono nowy projektor, transformator i nowe urządzenia kinotechniczne, a seanse, ku uciesze mieszkańców Brwinowa, niebawem wznowiono. Po tym incydencie pokpiwano sobie, że to „warszawskie wampiry” podłożyły ogień w brwinowskim kinie. Na kolejną premierę, tym razem udaną, wynajęto film amerykański pt. „Tajemnica kopalni w Klondyke”, ze znakomitym Bock Clayem w roli bezwzględnego szeryfa.

Na początku lat 30. pan Tobolka kino wydzierżawił. Nowy dysponent Franciszek Potakowski z Warszawy szybko zmienił nazwę i odtąd „Tęcza” stała się „Oazą”. Jednak interes nie kręcił się zbyt dobrze. Bezpośrednią przyczyną były: galopująca w kraju inflacja, powszechne bezrobocie, oraz światowy krach finansowy. Koszty utrzymania kina stały się duże, dochody ze sprzedaży biletów były mizerne, a do tego dzierżawca oprócz najmu musiał płacić gminie Helenów* podatek od każdego sprzedanego biletu. Doszło do tego, że Rynek - Brwinów lata 30. To nie kolejka do kina, lecz do “pośredniaka”, czyli napisał podanie do wójta z prośbą o zwolBiura Pośrednictwa Pracy. W głębi widać kino “Oaza”. nienie okresowe. Sprawę w gminie rozpaFot. Jan Józef Kowalewski. Zbiory G.Przybysz trzono pozytywnie i dzierżawcę zwolniono z podatku na dwa lata. Jednak parę lat Na pierwszy seans sprzedano wszystkie później Potakowski w ogóle zrezygnował z bilety, już kilka tygodni przed premierą. kina, a na jego miejsce przyszła inna osoba. Zaproszono wówczas zacnych obywateli Brwinowa, w tym wójta gminy pana Podczas wojny kino „Oaza” było czynne Popielewskiego, pana Lilpopa, pana Ko- sporadycznie. Niemcy wymuszali na panu walewskiego, pana Bartkiewicza, księdza Zdanowiczu, by ten wyświetlał kroniki proboszcza Kawieckiego oraz wielu waż- niemieckie ukazujące wydarzenia wojennych gości z Warszawy, Podkowy Leśnej i ne oraz inne, rodzime produkcje. Podobno wyświetlano również nieme komedyjMilanówka. Na premierę wynajęto od warszawskiego ki amerykańskie z Charliem Chaplinem i dystrybutora polski film niemy pod ty- Basterem Kitonem, ale czy była to prawda, tułem: „Wampiry Warszawy – tajemnica nie wiadomo. taksówki 1051”. Był to dramat z życia wyż- Mieszkańcy Brwinowa w ogóle nie przyszych sfer towarzyskich z demoniczną We- chodzili do kina, bowiem respektowali znane powszechnie, okupacyjne powieroniką Corfaniec w roli głównej. dzenie, że tylko świnie siedzą w kinie. NaJednak premiera się nie udała. Podczas tomiast częstymi widzami byli miejscowi wyświetlania filmu wydarzył się fatalny volksdeutsche. wypadek. Otóż w kabinie projekcyjnej zapaliły się urządzenia elektryczne, a także Pod koniec wojny Niemcy planowali zdełatwopalna, celuloidowa taśma filmowa montować i wywieść aparaturę projekcyj– gehenna i utrapienie ówczesnych kin. ną, ale nie udało się. Sabotażu dokonał Jak wspominała moja mama, Janina Przy- Franciszek Rapacki – gospodarz kamienicy byszowa, pożar był nie do opanowania, i kuzyn pana Tobolki. Pan Rapacki zdekinotechnik pan Zdanowicz ledwo uszedł montował najważniejsze urządzenia, w z życiem, a przerażeni widzowie wpadli tym obiektyw projektora, po czym wywołał w panikę. Na szczęście nikomu nic się nie w kabinie sztuczny pożar. Po tej akcji kinotechnik Zdanowicz musiał ukrywać się do stało! Następstwa pożaru były opłakane: spaliły końca wojny. się: drogi projektor, kopie taśmy filmowej oraz liczne urządzenia. Potem okazało się, Po wojnie kino upaństwowiono, miejsce

Brwinów 1966. Pracownicy kina “Wiosna”. Od lewej: Jerzy Świątkowski - kinooperator, Irena Buczyńska - kierowniczka kina, Andrzej Ruczyński asystent kinooperatora, Janina Przybysz - bileterka i kasjerka. Fot. Antoni Wojnarowicz. Zbiory G.Przybysz

„Oazy” zajęła „Wiosna”. Od tej pory kino podlegało organizacyjnie i administracyjnie Przedsiębiorstwu Państwowemu „Film Polski” w Łodzi, a kilka lat później Naczelnemu Zarządowi Kinematografii w Warszawie. W połowie lat 60. pojawiło się w Brwinowie drugie kino pod nazwą „Kalina”. Było to kino spółdzielcze, niezależne od NZK. Mieściło się na parterze w sali remizy strażackiej, tu, gdzie obecnie znajduje się siedziba OSP. Kino „Kalina” było prawie dwukrotnie większe od „Wiosny”. W tamtych latach kinematografia w Polsce miała się całkiem dobrze. W obu kinach szedł przemiennie repertuar międzynarodowy. Grano produkcje polskie, radzieckie, czeskie, amerykańskie, szwedzkie, angielskie, francuskie i włoskie. Dużą popularność miały westerny. Takie filmy jak „Rio Bravo”, „W samo południe”, „15.10 do Yumy”, „Biały Kanion” czy „Siedmiu wspaniałych”. Wyświetlano je bez przerwy przez dwa tygodnie – tak wysoka była frekwencja. Jednak największą popularność, szczególnie wśród młodzieży, zyskały angielskie filmy muzyczne. W połowie lat 60. sprowadzono do Brwinowa długo oczekiwaną „Zabawę na 102” (to polski tytuł, m.in. z młodziutką Helen Shapiro, Del Shanonem i Chubby Checkerem). To, co wówczas działo się w pierwszym dniu seansu, przeszło ludzkie wyobrażenie. Od samego rana dziesiątki młodych ludzi tłoczyło się przed kinem, a każdy pragnął zobaczyć film. Po południu, tuż przed otwarciem kasy, wybuchły karczemne awantury. Tłok był tak wielki, że wybito szyby w drzwiach i gablotach wystawowych. Potem okazało się, że skradziono stamtąd afisze i fotosy. Personel kina nie dawał sobie rady, wezwano więc milicję, która nieco wyciszyła towarzystwo. Kolejna euforia wybuchła w trakcie pierwszego seansu. W chwili, gdy Chubby Checker zaczął śpiewać twista, rozległy się w kinie i całym budynku wrzawa i tupot tak wielki,


LINIA

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

9

AUTOR: GRZEGORZ PRZYBYSZ uchodziło w kinie za najlepsze, bowiem głową nikt tu nie zasłaniał, z tyłu była ściana, a ekran był prawie na wprost. Wymarzone miejsce.

wystające nad tunelem krzyczało: Eee! Patrzcie chłopaki! Kaszablanka jedzie! Państwo Kowalscy przychodzili do „Wiosny” dość często, zazwyczaj pół godziny przed seansem. Chodziło o to, by mogli porozmawiać sobie ze znajomymi i personelem kina. Rozmawiano przeważnie o tym, co nowego kręcą w kraju i na świecie, o muzyce filmowej, o aktorach, reżyserach – o kinematografii. Pewnego razu pan Wacław, czekając na seans wraz z żoną, uważnie przyglądał się zdjęciom zawieszonym na ścianach poczekalni. A byli na nich najwięksi, m.in.: John Wayne, Ava Gardner, Humphrey Bogart, Marylin Monroe, Kurt Jurgens, Jul Brynner, Gregory Peck, Jean Gabin, Gerard Philippe, Toto, Danuta Szaflarska, Jerzy Duszyński, Wieńczysław Gliński, Lubow Orłowa i wielu, wielu innych. W pewnej chwili pan Wacław zwrócił się do kierowniczki kina: – Wie pani, oni są tacy wspaniali i wielcy. Bardzo im zazdroszczę. A pani Buczyńska odpowiedziała: – Panie Wacławie, pan też kiedyś będzie znany i sławny. Zobaczy pan! I stało się! Pan Kowalski, grając główną rolę w filmie „Sami swoi”, zyskał ogromną popularność w kraju i za granicą. Jego dalsza kariera aktorska jest powszechnie znana.

Do kina przychodzili różni ludzie. Niekoniecznie była to inteligencja. Czasami widzami byli też miejscowi chuligani i rozrabiacze. Pani Buczyńska, kierowniczka kina, miała z nimi często urwanie głowy, podchodziła do pierwszych rzędów i informoBrwinów 1974. Deptak w tunelu. Na drugim planie widać gabloty reklamowe obu kin. całe towarzystwo, Fot. Romuald Broniarek. Zbiory Ośrodka KARTA. wała że podczas projekcji nie wolno głośno mówić, pluć że cała kamienica drżała. Wszyscy tupali rytmicznie, aż się kurzyło. Jeśli ktoś był w na podłogę, palić papierosów, że ma być 1967 r. na koncercie „Stonsów” w Kongre- święty spokój. Tak było również przed seansem „Casablanki”. Jednak, gdy na ekrasowej wie, o czym mowa. nie pojawił się Bogart, całujący namiętnie Jednak w kinie „Wiosna” grano przede Ingrid Bergman, na sali rozległy się głośne wszystkim repertuar poważny. Przeważały śmieszki, osobnicze tony i nieprzyzwoite melodramaty. Pewnego razu sprowadzo- komentarze. Pan Wacław siedzący w pono sławny film amerykański z 1942 r., pt. bliżu nie wytrzymał. Zerwał się raptownie „Casablanka” z Humphreyem Bogartem z krzesła, podszedł do owych najtrudnieji Ingrid Bergman w rolach głównych. Od szych widzów i tylko w sobie znany sposób pierwszego dnia sala kinowa była pełna. W wytłumaczył im, co o nich sądzi! W kinie następnych dniach, gdy brakowało miejsc, zrobiło się nagle cicho, ale potem rozległy sprzedawano tzw. przystawki – dostawia- się oklaski. To była nagroda i uznanie wi- Brwinowskie kina zniknęły na początku lat 80. Najpierw zlikwidowano „Wiosnę”, no zwykłe krzesełka, a nawet stołki. W dni przenosząc część personelu do grodzipowszednie „Casablankę” wyświetlano aż skiego kina „Słoń”, a kilka lat później zlitrzy razy dziennie: o godzinie 17:00, 19:00 kwidowano „Kalinę.” Przyczyn było kilka. i 21:00, a rano w niedzielę grano seans doPrzede wszystkim wystąpił gwałtowny datkowy. spadek zainteresowania kinem (na arenę wkroczyła silna konkurencja – telewizja). Moja mama pracowała w „Wiośnie” od Pod koniec istnienia „Wiosny” czasami 1953 r. jako kasjerka i bileterka. Mniej więzdarzało się, że na seans na godzinę 17:00 cej pod koniec lat 60. dowiedziałem się od czy 19:00 przychodziła tylko jedna osoniej, że jednym z wielbicieli kina był Waba. A grać trzeba było. Po drugie wzrosły cław Kowalski, brwinowianin, popularny koszty eksploatacji i utrzymania personeaktor komediowy, znany dziś bodajże każlu, a po trzecie, nie było nikogo w NZK i demu. Otóż pan Wacław, jadąc często na Rok 1974. Tunel w Brwinowie. Powyżej widać kino “Wiosna”. w Gminie Brwinów, kto stanąłby w obronie rowerze po mleko do miejscowego SGGW, Fot. Romuald Broniarek. Zbiory Ośrodka KARTA. „Wiosny” czy „Kaliny”. Wszystko to razem zatrzymywał się przy gablotach kinowych spowodowało, że oba kina w końcu upadły. stojących przy deptaku, tuż obok tunelu. Był w nich wywieszany bieżący i przyszły dzów za obywatelską postawę. Pan Wacław A szkoda, bo w sąsiedniej Podkowie Leśnej repertuar obu kin. Wiedząc, że niebawem był jedynym na sali, który odważył się po- kino mają do dziś! będą grali np. w „Wiośnie” dobry film, pan dejść do łobuzerii i porządnie ich zrugać. Fragment rozdziału książki pt. Wacław dzwonił przeddzień premiery i w Od tamtego zdarzenia pan Kowalski zyskał „Dawno temu w Brwinowie” uprzejmym tonie prosił o zarezerwowanie wśród oprychów szacunek, ale i… ksywę. Grzegorz Przybysz dwóch biletów… za filarkiem. Muszę wyja- Przezwali go „Kaszablanka”. Gdy rano jeśnić, że siedzenie za tak zwanym filarkiem chał na rowerze po mleko, towarzystwo


10

LINIA

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

AUTOR : Paweł Komender

J

Żółwińskie drogi i rozdroża

estem miłośnikiem map, szczególnie starych map. Nie tylko dlatego, że te sprzed kilku wieków to nieomal dzieła sztuki, piękne sztychy lub ręcznie barwione staloryty. Jako pilot nauczyłem się, że dobre mapy mogą ratować życie, bo nawet w dobie satelitów, GPS i innych udogodnień, kiedy technika zawiedzie, dobra mapa „na kolanie” potrafi doprowadzić do najbliższego lotniska i pozwoli bezpiecznie wylądować. Ale do tematu. Najstarsza mapa, na której znalazłem Żółwin, a właściwie Żulwin, to miedzioryt sporządzony w 1783 r., sygnowany przez „Karola de Perthees Pułkownika i J.K.Mci. Geografa” jako „Okolica Warszawy w Diametrze Piąciu Mil”. przedstawia się podobnie. Do Nadarzyna i „szosy gubernialnej” prowadzi prosty trakt przez las. Wykonajmy skok do przodu o 80 lat, dopiero wtedy na mapach pojawiają się nowe nazwy miejscowości: Terenia, Zarybie, Ołąki i nowe drogi, tworzone po podziale gruntów majątków Kopana i Żółwin. Oto wojskowa „Mapa Topograficzna Okolic Warszawy” z 1924 r. Widać już obecne Jedyna widoczna na niej droga z Żółwina ulice: Szkolną i Graniczną, ale z majątku prowadzi przez Strzeniówkę do Nadarzyna w Żółwinie do Kopanej można nadal bez i „drogi pocztowej” do Warszawy. Próżno trudu dojechać „na wprost” drogą „Starowiejską”. jej jednak szukać w obecnej sieci dróg. Dokładniejsza, o 20 lat późniejsza mapa Dawida Gillyego „Specialkarte von Südpreussen”, wydana w Berlinie w latach 1802–1803, przedstawia już całkiem inny obraz.

wzmocniony”. Wiedzie on do „stacji kolei żelaznej” w Brwinowie. Naszą historyczną klamrę drogową wokół Żółwina zamknijmy późniejszą o 10 lat mapą Wojskowego Instytutu Geograficznego z lat 1933–1934. I znów, jak na mapie o 160 lat starszej, „trakt wzmocniony” prowadzi bezpośrednio przez „Las maj. Młochów” do Nadarzyna. Historia zatoczyła koło. Znów ważniejszy od dojazdu do „kolei żelaznej” w dobie automobili stał się dojazd do głównej „szosy warszawskiej”. Biegnie on tym samym śladem co droga wytyczona 100 lat wcześniej. Jest równorzędnym połączeniem Brwinowa z Nadarzynem, obok drogi przez Zaborów, obecnej drogi wojewódzkiej 720. Jak to się stało, że 80 lat później jeden z tych „traktów wzmocnionych” całkowicie zniknął, a drugi rozwija się nadal? Jak to się stało, że Żółwin, niegdyś węzeł sześciu dróg, znalazł się na peryferiach sieci drogowej, choć Otrębusy łączą ze światem dwie drogi wojewódzkie? Dokonał tego jeden podpis generała Ludowego Wojska Polskiego w 1959 r. Ale to już temat na następną historię.

Według legendy tej mapy czarne linie to ( Więcej map i komentarzy do nich znajdziecie „drogi wiejskie”, a podwójna linia, to „trakt Państwo na portalu www.naszzolwin.pl ). Na tej mapie Żółwin to już ważny węzeł sześciu dróg. Oprócz drogi do Strzeniówki pojawia się bezpośrednie połączenie do Nadarzyna, do Otrębus i Książenic, a także szlak do Starej Wsi i dalej do Młochowa. Drogi zwykle otrzymywały nazwy od miejscowości, do której prowadziły, ale próżno by szukać dziś w Żółwinie ulic: Otrębuskiej, Zaborowskiej, Starowiejskiej czy Książenickiej. Zostały Młochowska i Nadarzyńska, choć ta ostania kończy się ślepo na granicy lasu. 40 lat później, na wojskowej mapie kwatermistrzowskiej „Topograficzna Karta Królestwa Polskiego” z 1843 r., układ dróg


LINIA

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK KULTURALNO-SPOŁECZNY

11

AUTOR: MARTA GODZISZ

KRÓL LATA (CZ.6)

“Pamiętać i rozpamiętywać to nie to samo.”

G

abrieli Szyller łatwiej od tej pogawędki przy piwie prowadziło się konferencje dla zagranicznych gości, naszpikowane korpomową i okrągłymi, niewiele znaczącymi frazami żywcem wyjętymi z wodolejstwa coachów na szkolenia. Zaczynała się zastanawiać, czy świadczy to o jej rodzinnych stronach, czy może raczej o niej samej, odzwyczajonej od tak prozaicznych czynności jak niezobowiązująca rozmowa w barze. Odpowiedź, która przyszła jej do głowy, gdy oglądała swoje odbicie w zakrzywionej ściance szklanki, nie napawała optymizmem. – Czyli dowiedziałaś się dopiero teraz – rzekł Einstein, z namysłem kreśląc na stoliku kółka. Wodził za swoim palcem wskazującym wzrokiem, jakby obserwował zawodnika na torze żużlowym. – Rozmawiałam z rodzicami, ale oni i tak nie chcieli mi nic powiedzieć – odparła. – Gdyby nie to, że Paluch się wygadał, w ogóle nie miałabym o niczym pojęcia. – Może to i lepiej. Gab posłała Krzyśkowi wymowne spojrzenie i ponad jego ramieniem zobaczyła, że jeden z klientów baru mruga do niej, a siedzący obok brodacz szturcha kolegę w bok i coś mówi, teatralnie zasłaniając usta dłonią. Potem obaj wybuchnęli śmiechem, który na moment zagłuszył muzykę. Gabriela wróciła do kontemplacji szklanki. – Nie zwracaj na nich uwagi – poradził Krzysiek – bo się nie odczepią. – Nie przeszkadza im, że tak sobie tu siedzisz i pijesz piwo, zamiast stać za barem? – Przeciwnie. Dla stałych klientów, a w zasadzie tylko takich tu mam, zgrywam równego gościa. Jak ktoś będzie chciał coś zamówić, to po prostu podejdzie do lady i machnie na mnie ręką. Jestem barmanem, nie wartownikiem na służbie. – I właścicielem. Nigdy bym nie pomyślała, że na starość zajmiesz się prowadzeniem baru – zaśmiała się z lekką krępacją. – To jakiś rodzinny interes? Einstein rozłożył ręce na boki. – Ani trochę. Sam nie do końca wiem, jak to się stało, że ta buda jest moją własnością. Tyle dobrego, że nie dostałem w pakiecie żadnego kredytu. Nie jest to może żyła złota, ale się nie nudzę. – I pewnie poznajesz masą ciekawych ludzi. – Można tak powiedzieć. – Spochmurniał. Wyraźnie chciał czymś

zająć ręce, wydłubał wykałaczkę z pojemnika na rogu stolika i zaczął ją obracać w palcach. – Słuchaj, Gab, wiem, że cię to nurtuje i widzę, jak krążysz wokół tematu, ale sprawa ze zniknięciem Artura Korzewskiego to dawne dzieje. Słyszałem, że przez jakiś czas byłaś dziennikarzem śledczym. Tu to nie przejdzie. Nikt już nawet nie pamięta, że cokolwiek się stało. – Paluch pamięta, jego rodzice na pewno też – zauważyła z przekąsem. – I ty. – Pamiętać i rozpamiętywać to nie to samo – żachnął się nagle. – Rozumiem, że możesz mieć wrażenie, że przez twój wyjazd ominęło cię wyjaśnienie całej sprawy. Otóż nie, nic nie zostało wyjaśnione. I nie zostanie, nigdy. Nie ma sensu w tym grzebać. Zresztą nie po to przecież przyjechałaś, prawda? Zjedz z rodzicami obiad, zrób grilla, poodwiedzaj starych znajomych... – Jednego z nich nie odwiedzę. – Nawet ją samą zdziwiła gorycz, która wkradła jej się do głosu. – Rany boskie, Gab! I co z tego? To było dziesięć lat temu! – Einstein rąbnął dłonią w stół, ale natychmiast się opamiętał. Niemal delikatnie odłożył wykałaczkę i sięgnął do kieszeni na piersi po długopis. – Zapiszę ci adres Benedykta. Nadal tu mieszka, ale przeprowadził się do nowego domu. Sam postawił. Jak zobaczysz tę jego willę, to moja knajpa wyda ci się niczym. – Uniósł na nią wzrok znad pomazanej krzywym pismem serwetki. Sprawiał wrażenie zmęczonego i zniechęconego, chociaż starał się przywołać uśmiech, który niegdyś prawie nie schodził z jego twarzy. – Ale jeśli on nie będzie chciał z tobą rozmawiać o Artu-

rze, to już nikogo o to nie męcz, dobrze? Nie warto. Gabriela ugryzła się w język, zanim przyszła jej do głowy nie do końca uprzejma odpowiedź. Odebrała podaną serwetkę. Gdyby ktoś jej kiedyś powiedział, że w jej rodzinnych okolicach, niedaleko Warszawy, ale jednak na uboczu, spotka się z małomiasteczkową ścianą milczenia i odskakiwaniem od przykrych tematów, jakby parzyły, to tylko wzruszyłaby ramionami. To się zdarza, ale przecież nie tutaj, prawd? Są sprawy ciężkie, objęte w jakimś stopniu społecznym tabu albo wręcz toksyczne, których nikt nie chce poruszać i Gab doskonale to rozumiała. Ale zaginięcie chłopca dziesięć lat wcześniej? Co w tym wymaga wykonywania histerycznych uników? Co tak drażni, co wywołuje silne emocje, skoro, jak powiedział Einstein, nagle blady na twarzy, „nie warto”? O nie, jest zupełnie inaczej. Einstein, cokolwiek chciał osiągnąć, odniósł odwrotny skutek. Teraz Gabriela wiedziała, że nie znajdzie spokoju, póki nie rozgrzebie dawnych wydarzeń, żeby zobaczyć, co kryje się pod nimi. Wszystkie dostępne odcinki do przeczytania również na stronie: www.butelka-rudego.blogspot.com/p/krol-lata.html



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.