Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 04/2018

Page 1

nr 4/2018

ISSN 1426–3106


04/2018 w numerze: Kamil Hoffmann ► Pozarockowe przestrzenie wrażliwości Jerzy Rochowiak ► Arlekinada – inowrocławskie teatralne święto Jerzy Rochowiak ► Inowrocławski Teatr Otwarty na małej i dużej scenie Magdalena Jasińska ► Po co nam OKR? Jerzy Rochowiak ► Fotograficzne impresje teatralne Kamil Hoffmann ► Vanitas w piętnastu fotografiach Jerzy Rochowiak ► Jej portret W Wojewódzkim Ośrodku Animacji Kultury w Toruniu


Szanowni Czytelnicy!

W

kwietniowym Biuletynie Informacji Kulturalnej omawiamy XXVII Konfrontacje Amatorskiej Twórczości Artystycznej Regionu w dziedzinie muzyki. Finałowy koncert konkursowy odbył się 24 marca w Akademickim Centrum Kultury i Sztuki w Toruniu. Przypominamy, że na początku maja mija termin nadsyłania prac na konkurs fotograficzny Konfrontacji pod hasłem Fotofikcje. Zapraszamy na 12 maja na konkursowy przegląd filmowy Konfrontacji do kina Centrum w Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu. W kwietniowym Biuletynie piszemy o 63. Ogólnopolskim Konkursie Recytatorskim – eliminacje wojewódzkie odbywały się w naszym Ośrodku 13 kwietnia. Piszemy również o XVI Przeglądzie Małych Form Teatralnych Arlekinada, który odbywał się w Teatrze Miejskim w Inowrocławiu w dniach 23-24 marca, a także o innych wydarzeniach w obszarach amatorskiej twórczości artystycznej. Kamil Hoffmann Jerzy Rochowiak

ISSN 1426-3106 WYDAWCA:

Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu 87-100 Toruń, ul. Szpitalna 8 tel./fax: 56 65 22 755, 56 652 20 27. e-mail: woak@woak.torun.pl www.woak.torun.pl ZESPÓŁ REDAKCYJNY : Jerzy Rochowiak (redaktor naczelny) Kamil Hoffmann (sekretarz redakcji)

Redakcja zastrzega sobie prawo opracowywania nadsyłanych materiałów.


Pozarockowe przestrzenie wraliwoci Kamil Hoffmann

W

raz z początkiem wiosny rozpoczęły się w Toruniu dwudzieste siódme Konfrontacje Amatorskiej Twórczości Artystycznej Regionu. Tradycyjnie cykl konkursów organizowanych przez Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w ramach Konfrontacji otworzył przegląd w dziedzinie muzyki, który odbył się 24 marca w Akademickim Centrum Kultury i Sztuki „Od Nowa”. Kolejne przedsięwzięcia KATAR-owe to konkursy filmowy w maju i fotograficzny w czerwcu. Cykl zamkną zaś zaplanowane na grudzień Konfrontacje teatralne. Do udziału w koncercie finałowym przeglądu KATAR Muzyka zaproszono dziewięć zespołów, które zostały wybrane przez komisję na podstawie nadesłanych nagrań demo oraz laureata głosowania internautów. Artystów oceniali jurorzy związani z Konfrontacjami od wielu lat: Jacek Bryndal (muzyk i kompozytor, basista Kobranocki, lider zespołu Atrakcyjny Kazimierz), Grzegorz Kopcewicz (muzyk i animator muzycznej sceny alternatywnej regionu, lider zespołu Butelka, właściciel wytwórni Black Bottle Records), Zbigniew Krzywański (muzyk i kompozytor, gitarzysta Republiki, lider formacji Depresjoniści), Erwin Regosz (muzyk, kompozytor i autor tekstów, główny specjalista ds. muzyki w WOAK), Maurycy Męczekalski (muzyk i animator kultury niezależnej, gitarzysta i lider


bluesowego zespołu Tortilla, dyrektor ACKiS „Od Nowa”) i Mariusz Składanowski (dziennikarz muzyczny, promotor koncertów od blisko ćwierćwiecza związany z toruńską rozgłośnią Radio GRA). Tegoroczny KATAR muzyczny różnił się nieco od poprzednich edycji imprezy. Jak zwykle artystów do koncertu finałowego wybrano na podstawie nagrań demo, ale tym razem zaproszono mniejszą ich liczbę. Dzięki temu każdy zespół mógł zagrać nie dwa, jak dotąd, lecz trzy utwory. Muzycy zyskali zatem możliwość lepszej prezentacji całego spektrum swojej twórczości. Co prawda nie wszyscy z tej możliwości skorzystali, grając owszem trzy utwory, ale w gruncie rzeczy tak do siebie podobne, że zlewające się w jedną całość. Byli jednak wykonawcy, którzy taki minirecital przemienili w kompletne, chociaż oczywiście pozostawiające ogromny niedosyt, widowisko artystyczne. Taki właśnie, kompletny a przy tym bardzo poruszający był występ toruńskiej grupy Dogs Head, która decyzją jury zdobyła Grand Prix tegorocznych Konfrontacji w dziedzinie muzyki. Twórczość zespołu trudno zaszufladkować, sami muzycy określają ją mianem trip-hopu. Istotnie, ich muzyka bliska jest klimatowi mrocznej i posępnej, „bristolskiej” elektroniki, ale pojawiają się też elementy klubowe, drone music a nawet nowoczesnego ambient techno. Nie ulega jednak wątpliwości, że formalnie i gatunkowo ich propozycja odbiega od tradycyjnego „gitarowego” rocka, który dominował w repertuarze wszystkich poprzednich edycji konkursu. Zespół tworzą: Adam „Ziot” Gawor – DJ, producent, twórca szeroko pojętej muzyki elektronicznej, Krzysztof „Kisiel” Majczuk – wokalista oraz Szymon Szóstak – klawiszowiec i gitarzysta. Trzy zaproponowane przez Dogs Head utwory to przemyślane i rozbudowane kompozycje. Utwory utrzymane były w podobnej stylistyce, ale rozwijając się w czasie, każdy stworzył inny klimat, wprowadził w inny nastrój. Największe wrażenie na publiczności wywarł utwór Spalam się, którego bohaterem – i podmiotem lirycznym tekstu – jest Ryszard Siwiec, filozof i żołnierz AK, który w proteście przeciwko inwazji na Czechosłowację dokonał w 1968 roku samospalenia na Stadionie Dziesięciolecia. Struktura kompozycji Spalam się w pewnym stopniu zbudowana była tak, aby podkreślała narastający nastrój grozy i uczucie bólu czy cierpienia. Pulsujący bas oraz niepokojąca dronowa podstawa o bardzo niskiej częstotliwości zbudowały tło dla hipnotycznego, jednostajnego bitu, który wytworzył ogromne napięcie przeradzające się w ostatnich taktach niemal w chaos. W utworze


Zespół oRety!: Jakub Jankowski (gitara), Karolina Kołatka (wokal) i Urszula Radzik (cajon). Fot. Barbara Płaneta

wykorzystane zostały fragmenty nagranego przez Ryszarda Siwca przed śmiercią przesłania. Ten historyczny dźwięk nie tylko uwiarygodnił przekaz całości, ale i znacząco wzmocnił emocjonalny aspekt Spalam się. O sile tych emocji świadczyć może reakcja publiczności, wśród której były osoby mówiące wprost, że pod koniec utworu miały ciarki na plecach… Dogs Head to zespół pod względem artystycznym w pełni ukształtowany, mimo to toruńsko-bydgoska formacja wciąż szuka nowych form wyrazu, poszerza spektrum wykorzystywanych środków artystycznych. Oprócz wyrafinowanej stylistyki muzycznej, uwagę przyciąga konsekwentnie i świadomie kreowany wizerunek sceniczny, mrocznej twórczości towarzyszą bowiem długie czarne płaszcze z kapturem, skrywającym twarze artystów w cieniu. Uprawiany przez nich synkretyczny gatunek o alternatywnej – a może nawet awangardowej proweniencji – sprawia, że mogą co prawda ze swoją twórczością trafić do różnych grup odbiorców, zawsze jednak będą to raczej słuchacze o wyrobionym guście, których nie zadowala współczesna pop-rockowa produkcja komercyjna. Dogs Head sprostają oczekiwaniom tych nawet najbardziej wymagających odbiorców. Drugą nagrodę jurorzy przyznali zaś zjawiskowej, neo-folkowej formacji oRety! w składzie: Karolina Kołatka (wokal, gitara), Urszula Radzik (akordeon, cajon) i Jakub Jankowski (gitara). Bydgoskie trio zagrało na


Konfrontacjach już po raz drugi i – podobnie jak przed rokiem – wprost zaczarowało słuchaczy. Umiejętnie łącząc nowoczesność z tradycją, tworzą muzykę, która zabiera słuchaczy w dźwiękową podróż do różnych zakątków Europy, a zarazem w metafizyczną wyprawę w różne obszary naszej wrażliwości czy emocjonalności. Grana przez nich muzyka stanowi ożywczą mieszankę folkloru różnych części Europy, niektóre rozwiązania harmoniczne nasuwają też skojarzenia z tradycją klezmerską. Całość zaś wzbogacona jest elementami dziedzictwa pieśniarek i pieśniarzy z epoki dzieci-kwiatów. Pomimo tych wszystkich odwołań do przeszłości, twórczość oRety! wydaje się być niezwykle świeża i jak najbardziej współczesna. Młodzi artyści swobodnie poruszają się po różnych obszarach wrażliwości muzycznej, ale przeważają nastrojowe ballady, które pomimo lekkiej nuty melancholii wprawiają w pogodny nastrój, czemu sprzyja także instrumentarium zdominowane przez tradycyjne instrumenty akustyczne. Muzyka bydgoskiego tria jest – metaforycznie mówiąc – mądra, co więcej: towarzyszą jej mądre teksty. Trzecią nagrodę jurorzy przyznali płocko-toruńskiej punk rockowej grupie Reszta Pokolenia w składzie: Sławomir Kurek (gitara, wokal), Mateusz Szwarc (bas, chórki), Maciej Sosnowski (gitara, chórki) i Damian Marcinkowski (perkusja). Żywiołowa muzyka i lekko ekscentryczny wizerunek sceniczny są wielkimi atutami zespołu. Kwartet konsekwentnie trzyma się ram gatunkowych, które wytycza z jednej strony melodyjna odmiana punk rocka, z drugiej rytmiczne ska. Chociaż wydawać się może, że uprawiana przez zespół odmiana rocka nie zawsze umożliwia pełne rozwinięcie skrzydeł, doskonale było słychać, że Resztę Pokolenia tworzą świetni pod względem technicznym instrumentaliści. Znacząco wyróżniali się wśród wszystkich innych występujących tego wieczoru w Od Nowie zespołów stricte rockowych. Mało tego, choć wydaje się to paradoksem, dzięki tej łatwości gry muzycy uczynili swój buntowniczy przekaz jeszcze bardziej wiarygodnym. Jurorzy wyróżnili także Jędrzeja Dembińskiego – gitarzystę, wokalistę i niekwestionowanego lidera zespołu Westfalka z Nowego. Jak argumentowali, jest on wyjątkową osobowością artystyczną i zgodnie wróżyli młodemu muzykowi, że …jeszcze świat o nim usłyszy. Istotnie, Westfalka była zespołem emanującym radością muzykowania, radością obecności na scenie. Największa w tym zasługa właśnie Jędrzeja Dembińskiego. Zespół


zagrał trzy piosenki jego autorstwa, wszystkie utrzymane w nowofalowej i postpunkowej stylistyce. Oprócz Jędrzeja Dembińskiego zespół Westfalka tworzą: Michał Różański (gitara), Sebastian Chmielecki (gitara), Kacper Chyła (gitara basowa) i Łukasz Różański (perkusja). Niebanalne kompozycje swojego lidera muzycy z Nowego wykonali żywiołowo i z werwą, dzięki czemu piosenki łatwo wpadały w ucho, zostawiając dobre wspomnienia. Werdykt tegorocznych Konfrontacji odzwierciedla rzecz jasna prezentowany przez nagrodzonych wykonawców poziom artystyczny, lecz równocześnie stanowi swoisty znak czasu, wskazuje kierunki rozwoju współczesnej muzyki alternatywnej. W opozycji do głównego nurtu komercyjnej produkcji rockowej nowe zespoły zwracają się w stronę awangardowej elektroniki, sięgają do „korzeni” – własnej tradycji ludowej oraz folkloru innych regionów, państw czy kontynentów albo podążają własną buntowniczą ścieżką. Komentując decyzje jurorów, Mariusz Składanowski przyznał: Dawno nie było wśród nas takiej zgodności w kwestii ostatecznego werdyktu. Dawno też nie było ma KATAR-ze tak kompletnego występu. Moim zdaniem był to jeden z ciekawszych na przestrzeni ostatnich lat. Zespół Dogs Head to fajne brzmienia, ciekawie odświeżyli trip-hop, gatunek który przecież szczyt popularności przeżywał dwadzieścia pięć lat temu. Odświeżyli też historię i pokazali jej aktualność. Piosenka Spalam się to także komentarz do aktualnej sytuacji. Czasy mamy takie, że doszukujemy się różnych podtekstów i tak trzeba ją było odczytać, jako apel w sprawie respektowania głosu jednostki i jej praw w starciu z masą i z systemem. Ta piosenka jest przestrogą. Bardzo przeżyłem ten występ i bardzo chłopakom z Dogs Head gratuluję. O przewadze zespołów uprawiających muzykę inną niż tradycyjny gitarowy rock wśród zwycięzców Konfrontacji Mariusz Składanowski powiedział natomiast: Znakiem czasu jest to, że nie ma czystych gatunków. Pojawiają się nowe, które z czasem wchłania tzw. główny nurt. Mieliśmy czasy punk rocka, hip-hopu i innych gatunków. One z czasem zasiliły ten główny nurt, stały się smaczkami, elementami, które się po prostu wykorzystuje. Tak jak w kuchni mamy różne przyprawy dodawane do potrawy, tak prawem każdego artysty jest sięganie po takie przyprawy – stylistyczne i gatunkowe smaczki, które są mu potrzebne do wyrażenia siebie, swoich poglądów i swojej wizji świata.


Oprócz nagrodzonych zespołów wśród grup, które zagrały w koncercie finałowym tegorocznych Konfrontacji wyróżnił się jeszcze brodnicki zespół dabek zasnął, który eksploruje różne peryferia rockowej tradycji. Przed rokiem Paweł Dąbkowski wystąpił na Konfrontacjach solo z gitarą – już wówczas pod pseudonimem dabek zasnął. Tym razem towarzyszył mu zespół w składzie: Kacper Zakrzewski (gitara), Marek Orłowski (gitara basowa) i Paweł Laskowski (perkusja). Proponowana przez Pawła Dąbkowskiego i kolegów muzyka wymyka się jakimkolwiek kategoryzacjom. Można tam zarówno usłyszeć beatlesowskie harmonie, jak i postpunkową motorykę. Sam Dąbkowski ponownie hipnotyzował publiczność swoją monotonną, bliską melorecytacji manierą śpiewu wysoko postawionym głosem. Utrzymane w surrealistycznej poetyce teksty doskonale korespondowały z muzycznymi eksperymentami zmierzającymi niekiedy w stronę psychodelii. Grupa dabek zasnął pomimo krótkiego stażu na rockowej scenie potrafi zaskoczyć kreatywnością i nieszablonowym podejściem do kompozycji. Wydaje się, że Paweł Dąbkowski nie chce się wpasować w aktualne trendy i sezonowe fascynacje. Wręcz przeciwnie, świadomie i z przekonaniem podąża wytyczonym szlakiem. Proponowane przez dabek zasnął utwory nie są łatwymi w odbiorze piosenkami, chociaż wydają się być wyjątkowo subtelne, może nawet wysublimowane. Wymagają od słuchającego nie tyle skupienia i wsłuchania się w materię muzyczną, lecz przede wszystkim otwartości na nowe doświadczenia dźwiękowe oraz na bardzo subiektywne, wręcz osobne, formy ekspresji. Spotkanie z muzyką Pawła Dąbkowskiego stało się zaproszeniem do swoistego mentalnego dialogu, w którym ów niezwykle skryty i sprawiający wrażenie skrajnego introwertyka artysta nieco się odkrywa, choćby częściowo daje się poznać. W koncercie udział też wzięli: Hymen z Iławy i Janikowa, Groovemada z Bydgoszczy, Bury The Orchid z Nakła nad Notecią oraz laureat głosowania internautów: Sullove z Chełmna. Twórczość tych grup mieści się w szeroko pojętej muzyce rockowej, która od początku dominowała w repertuarze Konfrontacji Amatorskiej Twórczości Artystycznej Regionu w dziedzinie muzyki (a przez pewien czas Muzyki Mocnych Brzmień). Być może jednak rok 2018 będzie przełomowy i Grand Prix oraz druga nagroda przyznane artystom nie uprawiającym tradycyjnego rocka wykreują nowe, bardziej nowoczesne oblicze festiwalu.


Arlekinada – inowrocławskie teatralne wito Jerzy Rochowiak

S

zesnasty Ogólnopolski Przegląd Małych Form Teatralnych Arlekinada w Inowrocławiu okazał się radosnym teatralnym świętem: uczestnikom i widzom radość dawało każde kolejne przedstawienie. Każde było przyjmowane z zaciekawieniem, oklaskiwane, niekiedy na stojąco. Twórczyni festiwalu, Elżbieta Piniewska, troszczyła się, by młodzi aktorzy, którzy ze swymi artystycznymi opiekunami przyjechali do Inowrocławia z całego kraju, czuli się tutaj jak najlepiej, by dwa festiwalowe dni były wyjątkowe. I takie były. Młodzież z Brodnicy, Chełmna, Czarnkowa, Gdańska, Nowej Soli, Ostrowca Świętokrzyskiego, Poznania, Świdnicy i Tarnowa Podgórnego pokazała dziewięć spektakli w różnych konwencjach, stylistykach, o różnej problematyce i tematyce, poruszających, wzruszających, zabawnych… Teatr Doraźny z Miejskiego Centrum Kultury w Ostrowcu Świętokrzyskim zaprezentował Dzień ósmy według Teatrzyku Zielona Gęś Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w reżyserii Mateusza Wróbla. Stół, trzy krzesła i wyjęte z kuchennych szaf i szuflad zielona plastykowa miska, metalowe i drewniane sprzęty, a także akordeon, skrzypce i gitara posłużyły do stworzenia niezwykłego świata. Przedmioty ukonkretniały błyskotliwe pomysły, które kształtowały się w wyobraźni tak rozbudzonej, że – jak powiedzieli aktorzy – musieli powściągać fantazję a reżyser częściej


Teatr Doraźny, Dzień ósmy. Fot. Jerzy Rochowiak

im mówił czego nie robić niż co mają na scenie robić. Zaskakiwali kolejnymi scenkami i mikroscenkami, rozwijanymi wbrew oczekiwaniom widzów, zatrzymywanymi, celnie puentowanymi… Grali precyzyjnie i swobodnie. Już początek widowiska – koncert kuchennej orkiestry – wprowadzał w kreowaną rzeczywistość. Każdy epizod Teatrzyku Zielona Gęś bawił, ale i pozostawiał w namyśle nad ludzkimi sprawami, nad tym, co nas otacza. Oczywiście, ujmująca świeżością forma widowiska nie przysłaniała tekstu. Przeciwnie, pomysły – inscenizacyjne, reżyserskie i aktorskie – zostały wywiedzione z utworu Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, każde zdanie było wypowiadane w harmonii z sytuacją sceniczną. Eksponowany był dowcip zawarty w kolejnych odsłonach Zielonej Gęsi. Zdawało się, że poeta pisał te teksty przed paru tygodniami czy miesiącami.


Sceniczne obrazy, ruch, dźwięki, współdziałanie aktorów na scenie, wykorzystanie przedmiotów, nastrój zabawy, a przede wszystkim nieoczywistości komponowały się w spektakl, który niezwykle trafnie odpowiadał na pytanie czym jest, czym może być teatr. Teatr Avis z Nowosolskiego Domu Kultury w spektaklu Narcyz w reżyserii Alicji Chyżak-Fitas i Katarzyny Niemiec podjął próbę interpretacji mitu o Narcyzie według Metamorfoz Owidiusza. Fragmenty utworu

Teatr Cedeen, Kosmos po prostu kosmos. Fot. Jerzy Rochowiak


Owidiusza w przekładzie Brunona Kicińskiego były podawane z offu. Na scenie zaś aktorki wypowiadały kwestie, które – współczesnym językiem, prozą, a więc w kontraście z regularnym, nieco archaicznym językiem poematu – napisał zespół: o diecie odchudzającej, o trosce o wygląd, także o zabieganiu o pieniądze, ale i potrzebie umiaru… Sceniczny świat był kreowany poprzez plastykę ciał aktorek, ruch i muzykę, którą skomponował Przemysław Niemiec. Na początku wystąpiły aktorki w kostiumach z szarego papieru, później występowały w białych skąpych i obcisłych strojach, trzy postacie – tytułowa i nimfy – zostały wyróżnione szarymi strojami; na początku pojawiała się postać w czarnym trykocie. Narcyz przeglądał się w prostokątnym arkuszu przezroczystej pleksi. Ten arkusz owinął się wokół niego w finale widowiska, co można zinterpretować jako uwięzienie bohatera we własnym wizerunku. Owidiuszowa baśń o Narcyzie wyznaczała kierunek czy schemat narracji. Została ona uzupełniona refleksjami na temat spraw, które młodzi ludzie uznają za ważne. Istotnym wątkiem były tu rozważania na temat osobowości narcystycznej, egocentryzmu. Teatr Cedeen z Młodzieżowego Domu Kultury im. M. Kozara-Słobódzkiego w Świdnicy pokazał Kosmos, po prostu kosmos według Witolda Gombrowicza w reżyserii Joanny Chojnowskiej. Młodzi aktorzy grali w czarnych trykotach i białych kostiumach inspirowanych, jak się zdaje, ubiorem dworskiej służby i bielizną z okresu międzywojnia: białych fartuchach, kitlach, pantalonach, czepcach. Prowadząc zrytmizowaną narrację, tworzyli urzekające urodą sceniczne obrazy. Puentowały one dynamicznie rozgrywane sceny. Była tu walka na miny… Tematem spektaklu była zagadka: kto powiesił kota, wróbelka, narysował strzałkę na suficie i zamordował Ludwiczka. Sprawca zbrodni został ujawniony. Kosmos, po prostu kosmos przypominający slapstickową burleskę, nawiązywał do nastroju prozy Witolda Gombrowicza. Teatr Ekspozycja z Młodzieżowego Domu Kultury nr 2 w Poznaniu zaprezentował przedstawienie Bezczelnie młoda, bezczelnie zdolna według tekstów prasowych w reżyserii Adama Brzezińskiego. Tematem była historia Zuzanny M. i Kamila N., którzy w grudniu 2014 roku w Rakowiskach zamordowali jego rodziców. Na scenie został rozsypany cukier, którego biel mogła kojarzyć się ze śniegiem, ale i z niewinnością, czystością. Dwoje aktorów grających w przedstawieniu posłużyło się dwojgiem sanek. Mogły zaznaczać młody


wiek bohaterów; posłużyły do tworzenia sytuacji scenicznych; na końcu przedstawienia były nagrobkami.

Teatr Ekspozycja, Bezczelnie młoda, bezczelnie zdolna. Fot. Jerzy Rochowiak


Aktorka grająca Zuzannę była ubrana na biało i miała na biało pomalowaną twarz, jakby nałożyła maskę. Aktor grający Kamila był ubrany

Teatr Ekspozycja, Bezczelnie młoda, bezczelnie zdolna. Fot. Jerzy Rochowiak


na czarno. Wydaje się, że w tym ascetycznym i precyzyjnym przedstawieniu każdy drobiazg miał znaczenie, a jeśli nie, to był ważny dla kompozycji spektaklu, bliskiego teatrowi faktu. Pierwszoplanową postacią była tytułowa bezczelnie młoda, bezczelnie zdolna Zuzanna. Dominowała nad Kamilem, podporządkowała go sobie – stał się jej kopią. Spektakl pokazywał historię ich związku, motywy dwojga postaci, splot okoliczności, który doprowadził do tragedii, stawiał pytanie o zło. Skąd się bierze? Czy próbą odpowiedzi może być przywołanie baśni Królowa Śniegu? Złożone z fragmentów różnych tekstów monologi – i dialogi – były chłodną relacją (przywodzącą na pamięć Z zimną krwią Trumana Capote). Scenariusz tak został napisany, że fragmenty różnorakich zamieszczonych w prasie czy internecie notatek, reportaży, materiałów publicystycznych portretowały Zuzannę, obrazowały jej otocznie, w którym znalazł się Kamil. Twórcy spektaklu nie oceniali bohaterów: ocena zawierała się w opisie tego, co zrobili. Na początku i pod koniec przedstawienia Zuzanna mówiła: nie ma rzeczy niemożliwych, postawiłam sobie cel i musiałam go zrealizować. Jaki był ów cel? Wydaje się, że uzewnętrznienie ponadprzeciętności, skierowanie na siebie uwagi, zdobycie rozgłosu. Teatr Tu z Miejskiego Centrum Kultury w Czarnkowie pokazał Szczurzysyna według sztuki Roberta Jarosza w reżyserii Artura Geremka. Młodzi ludzie przedstawili grupę mieszkańców pewnego blokowiska: chłopca o ciemniejszej karnacji skóry nazywanego Szczurzysynem, dwóch starszych mężczyzn, nazywanych Szczurzydziadem i Starym Niedźwiedziem, oraz Autochtonów, niektórych z pomalowanymi twarzami, na znak środowiskowej przynależności. Autochtoni byli agresywni wobec innych, a więc Szczurzysyna, Szczurzydziada i Starego Niedźwiedzia. Dokuczali Szczurzydziadowi, który w złości rzucał w nich jabłkami, oni w odwecie kamieniami. Któregoś dnia spowodowali, że jabłka trafiały w Szczurzysyna; zmusili go do rzucania kamieniami. Chłopiec zabił mężczyznę, później i Starego Niedźwiedzia. Aktorzy posługiwali się kijami; ten rekwizyt – oznaka postawy – był różnorako wykorzystywany, umożliwiał młodym ludziom kreowanie sytuacji o rosnącym napięciu dramaturgicznym. Szczurzysyn to spektakl o przemocy, uwikłaniu w przemoc, tragedii, do której prowadzi agresja… Głos młodzieży zabrzmiał wyraziście, zwłaszcza że historia została klarownie i bardzo sugestywnie zrelacjonowana. Podtekstem była jednak wrażliwość młodych aktorów i ich artystycznego opiekuna, potrafiących poruszyć widzów.


Teatr Montaż, Męczeństwo Piotra Oheya. Fot. Jerzy Rochowiak


Tomasz Piotrowski z Teatru CBR`60 z Brodnickiego Domu Kultury w Brodnicy w skupieniu, precyzyjnie stopniując emocje, odsłaniając życie wewnętrzne bohatera, zagrał Karła według Pära Lagerkvista w reżyserii Anety Giemzy-Bartnickiej (omawiał ten monodram Kamil Hoffmann w Biuletynie Informacji Kulturalnej nr 1/2018). Karzeł wkomponowywał się w rozważania o mechanizmach zła: postawę bohatera monodramu determinowały upokorzenia… Teatr Montaż z Państwowych Szkół Budownictwa im. Mariana Osińskiego w Gdańsku pokazał Męczeństwo Piotra Oheya Sławomira Mrożka w opracowaniu i reżyserii Małgorzaty Polakowskiej i Przemysława Jurewicza. Na scenie stało łóżko zaznaczające pokój w mieszkaniu Oheyów, z tyłu między dwoma zasłonami stała metalowa balia zaznaczająca łazienkę. Na podłodze walały się skrawki gazet. Gazetę czytał tytułowy bohater nim przyszedł Urzędnik, od którego Oheyowie dowiedzieli się, że w ich łazience pojawił się tygrys. Nieoczekiwanie Oheyowie utracili prywatność, w swoim mieszkaniu byli nieustannie na widoku, zostali pozbawieni podmiotowości, w istocie także wolności. Ponadto uzewnętrzniało się to, co w ich rodzinie kryło się za pozorami zwyczajnej codzienności… Piotr Ohey przegrał zmagania z absurdem. Utwór Sławomira Mrożka sprzed sześćdziesięciu lat okazał się aktualny, i to nie za przyczyną aluzji do naszej współczesności a dlatego, że ukazywał jakąś paralelność świata przedstawianego na scenie i tego, co nas otacza. Przedstawienie było grane żywo, dynamicznie. Zwracało uwagę opracowanie tekstu: pomimo skrótów, kontaminacji postaci, np. Urzędnika i Poborcy, spektakl był zwarty, błyskotliwy. Kontrast między realnością czy jej pozorami a oczywistością absurdu nadawał mu charakter surrealny. Teatr Novi z Gminnego Ośrodka Kultury Sezam w Tarnowie Podgórnym pokazał Garnitur prezydenta według tekstu Maliny Prześlugi w reżyserii Artura Romańskiego. Na podłodze leżały pomięte gazety, na scenę wchodziły postacie, które trzymając przed sobą rozpostarte gazety, pytały przechodniów czy czytali… Wszystkich poruszyła wiadomość o zamachu: ktoś w publicznej przestrzeni zapaskudził garnitur prezydenta; wyczyszczony, zyskał podmiotowość. Środowisko prezydenta zapewniało, że sytuacja jest opanowana, nie należy niczego się obawiać, a już całkiem nieuzasadnione są pogłoski o wojnie. Tak tworzyła się atmosfera niepewności, zagrożenia, strachu, poszukiwania winnego… Zamieszanie przekształcało się w chaos, który doprowadził do wojny, zniszczenia… A do „narobienia” na prezydencki garnitur przyznał się jeden z ptaków.


Teatr Novi, Garnitur prezydenta. Fot. Jerzy Rochowiak

Przejmująca była Słowikowa: nie wrócił jej mąż, pytała o niego, szukała go. Postać Słowikowej nawiązywała do Spóźnionego słowika, do Ptasiego radia Juliana Tuwima. Mając głowę owiniętą chustą, w czarnej długiej spódnicy i czarnej bluzce przypominała muzułmankę… Śpiewała przejmujący song, w którym próbowała opisać swoją sytuację w kontekście tego, co ją otaczało. Na scenie pojawiały się i takie postacie, jak chłopak na deskorolce, mający na sobie szalik kibica, chłopak w hełmie, z szablą w ręce… Wiodący spór Mickiewicz i Słowacki, grani przez aktorów z maskami z papier-mâché, próbowali odnieść się do sytuacji. Tematem spektaklu wydaje się mechanizm medialnej manipulacji, sterowania społecznymi nastrojami, wzbudzania poczucia zagrożenia, strachu. Poważnej tematyce, ponuremu – a zarazem groteskowemu – nastrojowi widowiska jego twórcy przeciwstawili konwencję bliską kabaretowi… Posłużyli się aluzjami, niedomówieniami; i sytuacje, i wypowiadane kwestie były niejednoznaczne. W Garniturze prezydenta pociągała


przewrotność… Mądry spektakl zawdzięczał urok pomysłowej inscenizacji, bogactwu środków teatralnych: byli tu aktorzy w ciekawie pomyślanych kostiumach, w maskach a zawieszony na szyi aktora jasny garniturek należy określić jako płaską figurę czy lalkę. Wielką wartością przedstawienia była muzyka, którą skomponował Maciej Kuśnierz. Teatr Agrafka ze Stowarzyszenia Teatru Agrafka w Chełmnie zaprezentował zabawną, odnoszącą się do naszej rzeczywistości, Epopeję według sztuki Grzegorza Reszki w reżyserii Igi Jambor-Skupniewicz (pisał o tym spektaklu Kamil Hoffmann w Biuletynie Informacji Kulturalnej nr 1/2018). Elżbieta Piniewska zaprosiła uczestników festiwalu na warsztaty teatralne Marzyciele – improwizacja, działanie w przestrzeni i część dramaturgiczna, które prowadzili Katarzyna Peplińska, Mariusz Babicki i Tomasz Kaczorowski, a także spektakl Teatru Improwizowanego wymyWammy. Arlekinadzie towarzyszył koncert Pawła Domagały Opowiem Ci o mnie. Jury – Dorota Segda, Łukasz Maciejewski i autor tego tekstu – przyznało pierwszą nagrodę Teatrowi Doraźnemu za Dzień ósmy, drugą nagrodę Teatrowi Ekspozycja za Bezczelnie młodą, bezczelnie zdolną, trzecią nagrodę Teatrowi Montaż za Męczeństwo Piotra Oheya, wyróżniło Teatr Tu za Szczurzysyna. Nagrodę dla najlepszego aktora festiwalu otrzymał Tomasz Piotrowski kreujący tytułowego Karła; za najlepszą aktorkę została uznana Kaja Banaszak kreująca tytułową Bezczelnie młodą, bezczelnie zdolną. Jury Młodych – aktorzy Inowrocławskiego Teatru Otwartego: Karolina Fabianowska, Julia Krzesińska i Mateusz Iwiński – nagrodę dla najlepszego spektaklu Arlekinady przyznało Męczeństwu Piotra Oheya, dla najlepszej aktorki Martynie Mróz, grającej Panią Reżyser w Epopei, dla najlepszego aktora Jakubowi Kozakiewiczowi grającemu w Dniu ósmym. Jury Młodzieżowej Rady Miasta Inowrocławia nagrodę dla najlepszego zespołu przyznało Teatrowi Agrafka, nagrodę dla najlepszej aktorki Martynie Mróz, grającej Panią Reżyser w Epopei oraz dla najlepszego aktora Tomasza Piotrowskiego za Karła. Swoje nagrody przyznali też Przyjaciele Arlekinady, m.in. publicysta Piotr Zaremba Teatrowi Doraźnemu za Dzień ósmy i Tomaszowi Piotrowskiemu za Karła. Kierownikiem artystycznym Ogólnopolskiego Przeglądu Małych Form Teatralnych Arlekinada była Elżbieta Piniewska a organizatorami Kujawskie Centrum Kultury w Inowrocławiu, I Liceum Ogólnokształcące im. Jana Kasprowicza w Inowrocławiu i Samorząd Województwa KujawskoPomorskiego.


Inowrocławski Teatr Otwarty na duej i małej scenie Jerzy Rochowiak

I

nowrocławski Teatr Otwarty zmierzył się z trudnym zadaniem: sztuką Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk Katarzyna Medycejska. Na jej podstawie pod kierunkiem Elżbiety Piniewskiej przygotował i zaprezentował spektakl Świecie nasz czarno-biały. Oczywiście, nie wystawił sztukę a zinterpretował ją i zainscenizował. Oznacza to, że Elżbieta Piniewska opracowując tekst – wprowadzając skróty, dookreślając postacie – miała na uwadze możliwości i potrzeby swego osiemnastoosobowego zespołu: uczniów Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Kasprowicza w Inowrocławiu oraz że współtwórcami widowiska, które miało premierę 17 kwietnia w Teatrze Miejskim w Inowrocławiu, byli młodzi aktorzy. Spis osób dramatu obejmuje siedem postaci. W spektaklu jest o jedną mniej, natomiast postać N. tworzy grupa. N. to ktoś tajemniczy: przywołuje zdarzenia z przeszłości, porządkuje je, wpływa na kształt akcji i fabuły; jest jakby spoza świata przedstawionego w spektaklu i ten świat współtworzy. Pod koniec spektaklu – jak czytamy w didaskaliach – zostaje absolutnie oczyszczony i znika. Skoro zniknął nasz N., historia dobiegła końca – mówi tytułowa Królowa. Multiplikacja postaci N. – pociągająca za sobą nieco inne w spektaklu niż tekście sztuki przypisanie kwestii osobom dramatu – określa zamysł inscenizacyjny widowiska. Była chyba również warunkiem zagrania Katarzyny Medycejskiej przez osiemnastoosobowy zespół.


Inowrocławski Teatr Otwarty, Świecie nasz czarno-biały. Fot. Jerzy Rochowiak

Nawiązująca do wydarzeń z drugiej połowy XVI wieku akcja ogniskuje się wokół królowej Francji Katarzyny Medycejskiej oraz dwóch przeciwników: Kardynała i Reformisty. Uczestniczą w Sądzie Ostatecznym, który przeprowadza anioł Szemkel. Pisząc dramat, Małgorzata Sikorska-Miszczuk wskazała spór… Francję, jak mówi Szemkel, zamieszkiwały dwa gatunki ludzi: Kardynałowie i Reformniści. Kardynałowie byli Katolikami, a Reformiści Protestantami. Różnice między nimi były liczne, na przykład la-la-la, la-la-la i la-la-la, i z powodu tych różnic wzajemnie się wyrzynali. W tej sytuacji Katarzyna postanowiła wydać córkę Katoliczkę za męża Protestanta. Ten pomysł wydał jej się mądry, ale inni uznali go za głupi, i wesele zgody narodowej zamieniło się w rzeź Protestantów, zwaną Nocą Świętego Bartłomieja. Noc ta zhańbiła na wieki wszystkich Francuzów, a Katarzynę M. uznano z sprawczynię rzezi. Ale… po wiekach, podczas Sądu Ostatecznego,


Inowrocławski Teatr Otwarty, Świecie nasz czarno-biały. Fot. Jerzy Rochowiak

który jest raczej Sądem Ludzkim, bo nie przybywa Bóg, trudno o jednoznaczną ocenę… Tekst Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk jest groteskowy. Groteską posłużyli się również twórcy przedstawienia Świecie nasz czarno-biały. Pokazali, że chcielibyśmy wyrazistości, klarownego uporządkowania świata, tymczasem sprawy i ich ocena nam się wymykają… Wbrew temu sceniczny świat jest czarno-biały: takie są kostiumy postaci, za wyjątkiem Szemkela, który występuje w bieli, czarno-białe jest krzesło, jeden z nielicznych rekwizytów. Czerwone natomiast są światła nad sceną, czerwone są usta aktorek; Królowa ma pomalowane całe usta czerwoną szminką, pozostałe damy tylko pośrodku mają czerwone usta. Mają pomalowane na czarno paznokcie. Należy zaznaczyć, że i kostiumy, zwłaszcza wytworne suknie kobiet, i charakteryzacja postaci są staranne, wręcz wyszukane. Kostiumy


Inowrocławski Teatr Otwarty, Świecie nasz czarno-biały. Fot. Jerzy Rochowiak

typizują postacie, na przykład Artysta w berecie, z fantazyjnym szalikiem, teką na rysunki to typ z bohemy, Kardynał występuje w czarnej koszuli i koloratce, Reformista przypomina pastora… Jedyną postacią niestypizowaną jest Królowa. Jest sama, samotna, waży racje, szuka zgody… Postacie dialogują na scenie, komponując urokliwe piękne obrazy sceniczne. Sposób dialogowania, plastyka ruchu nadaje widowisku dynamikę. Trwające blisko godzinę przedstawienie ogląda się z zaciekawieniem i w napięciu nie tylko ze względu na żywe tempo, podporządkowanie precyzyjnemu rytmowi scen i sekwencji, ale i interpretację tekstu: zespół wciąga widza w przedstawiany świat, nicuje racje… W widowisku sporo jest dowcipu, jednak jego wymowa jest gorzka: w sporze, który czasami przybiera kształt dyskursu, porozumienie jest trudne, może nawet niemożliwe z powodu zapalczywości, obstawania przy swoim…


Inowrocławski Teatr Otwarty, Świecie nasz czarno-biały. Fot. Jerzy Rochowiak

Paradoksalnie, to my chcemy, by racje rozkładały się symetrycznie, nie umiemy przyjąć obrazu świata, w którym czerń i biel by nie kontrastowały z sobą. Przywołany fragment z rozdziału 25 Ewangelii św. Mateusza pozostanie głosem wołającego na puszczy. Niemniej twórcy widowiska upominają się w nim, apelują o rozsądek. Tak określiłbym przesłanie spektaklu Świecie nasz czarno-biały. Tydzień przed premierą widowiska Świecie nasz czarno-biały Julia Krzesińska – aktorka Inowrocławskiego Teatru Otwartego – zaprezentowała monodram Rzeczy i słowa według książki Marcina Wichy Rzeczy, których nie wyrzuciłem, także w adaptacji i reżyserii Elżbiety Piniewskiej. Półgodzinne przedstawienie zawiera to, co w książce jest najważniejsze: pokazuje życie człowieka poprzez przedmioty, których używał, które po nim


Inowrocławski Teatr Otwarty, Świecie nasz czarno-biały. Fot. Jerzy Rochowiak


zostały. Są trwalsze niż pamięć, ożywiają ją. Wspomnienia zarysowują postać czy raczej osobę, która umarła, pozostawiła swoje rzeczy oraz najbliższą osobę, córkę, a także ich relacje. Spośród przedmiotów najważniejsze są książki: na początku narratorka stoi za półką, na której zostało parę tomów, na końcu staje za półką, z której je usunęła – i się odsłoniła. W książce narrator jest pierwszoosobowy, tożsamy z autorem. Młoda aktorka przyjęła jego tożsamość, zmieniając płeć: w książce syn opowiada o swojej matce, jej śmierci, żałobie, w monodramie opowiada córka. Opowiadając, uzewnętrznia uczucia i emocje zawarte w tekście, przywoływanych sytuacjach. Wydaje mi się, że i matce, i sobie samej okazuje więcej czułości, aniżeli narrator w książce. W licznych mikroscenkach jest osobą z przeszłości: dzieckiem, uczestniczką różnorakich zdarzeń. Zapłacze, uśmiechnie się, roześmieje, ironicznie wykrzywi usta… W ten sposób – wykorzystując swoje aktorskie umiejętności – licealistka nadaje spektaklowi dynamikę. Wykorzystuje też dramaturgiczne walory scenariusza: adaptując prozę Marcina Wichy, Elżbieta Piniewska kierowała uwagę ku zdarzeniom, sytuacjom, fragmentom opowieści, które dają aktorce możliwość różnicowania środków scenicznych, tworzenia napięcia dramaturgicznego. Chociaż bohaterką monodramu jest matka, o której córka opowiada, to jednak odsłania się – pokazuje – ona. Treścią jest przedstawianie przeszłości: pokazywanie jak pamięta zdarzenia, kim była, kim jest. Ale jest też coś, co zostaje poza słowami: w intonacji, ruchach, gestach, mimice. To określa osobę córki, obecność matki w jej życiu. W wielu scenach jest kontrast: dziewczyna subtelnie opowiada o sprawach intymnych w sposób bardzo wyrazisty, odważny. Być może w ten sposób radzi sobie ze stratą. Niekiedy miałem wrażenie, że przywołuje przeszłość, bo chce znaleźć matkę, do której może się przytulić i tę siebie, z którą chciałaby pozostać. Przywołując kolejne epizody, ucieka… Tłem wspominanych epizodów – jak w książce Marcina Wichy – jest w monodramie polska rzeczywistość w ostatnich dziesięcioleciach. Pomimo odmiennej problematyki obydwa przedstawienia – i Świecie nasz czarno-biały, i Rzeczy i słowa – mają u podstaw namysł nad naszą rzeczywistością, światem, w którym wypełniamy nasz los: w perspektywie społecznej i w zbliżeniu, w mikroświecie, który nie izoluje się od otoczenia. Młodzi aktorzy wchodzą na scenę, żeby mówić o tym, co ich zajmuje, trapi, co jest dla nich ważne. Umieją sobą zaciekawić widzów, skupić ich uwagę na tym, co pokazują.


Po co nam OKR? Magdalena Jasińska

O

gólnopolski Konkurs Recytatorski, potocznie nazywany OKR-em, jest najstarszym wydarzeniem recytatorskim w Polsce. Jest nowoczesny czy trąci myszką? Przydałaby mu się zmiana formuły czy istniejąca spełnia wszelkie wymogi profesjonalnie organizowanego konkursu? Jakie emocje wzbudza wśród występujących i oceniających? Komu Konkurs jest tak naprawdę potrzebny? Na te pytania postaram się odpowiedzieć, zwracając przede wszystkim uwagę na idee i wartości Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego. Konkurs adresowany do uczniów szkół ponadpodstawowych i osób dorosłych w formie czterech turniejów organizuje Towarzystwo Kultury Teatralnej. Rokrocznie przyciąga wielu młodych ludzi zainteresowanych sztuką recytacji, ale też teatrem jednego aktora i poezją śpiewaną. Nie jest tajemnicą, że wielu laureatów etapu ogólnopolskiego bez trudu dostaje się na studia aktorskie. Pozwala zatem wyłonić najzdolniejszych i najciekawszych recytatorów i miłośników szeroko pojętej sztuki. Pytanie, czy informacja o konkursie dociera do wszystkich zainteresowanych sztuką recytacji młodych ludzi? A jeśli nie, to jak do nich dotrzeć? Czemu służy OKR? Konkurs niewątpliwie wzmacnia własne poszukiwania twórcze młodych ludzi, motywuje do rozwijania kompetencji językowych, dbałości o piękne wysławianie się i prezentowanie utworów literackich, pozwala uczestnikom na pokazanie swoich talentów szerszej publiczności, umożliwia udział w warsztatach i konsultacjach prowadzonych przez profesjonalistów (nierzadko aktorów i muzyków, a także animatorów


kultury) organizowanych przez ośrodki współpracujące z Towarzystwem Kultury Teatralnej w organizacji wydarzenia. Konkurs pozwala na zacieśnianie więzi między samymi uczestnikami, ma potencjał do budowania grupy rówieśniczej interesującej się podobnymi zagadnieniami i mającymi podobną wrażliwość. Wszyscy wiemy, jak wielkie korzyści płyną już w dorosłym życiu z umiejętności swobodnego wypowiadania się przed publicznością i twórczego, indywidualnego podejścia do wykonywanej pracy. Uczestnictwo w tego typu konkursach wzmacnia poczucie własnej wartości, rozwija, pozwala także na oswojenie się z przestrzenią sceny teatralnej, na poznanie zasad wypowiadania się przed szerszym gronem odbiorców, pozostawania w kontakcie z widzem, utrzymywania jego uwagi, a także budzenia jego emocji. W tym ostatnim niewątpliwie pomaga repertuar zgodny z zainteresowaniami i możliwościami recytatora, aktora czy wokalisty. Banał? A jednak wiele było w trakcie tegorocznych eliminacji (w województwie kujawskopomorskim) prezentacji, które budziły uzasadnione wątpliwości. Czy na pewno wybrane teksty były indywidualnym wyborem uczestnika? Czy może kluczem wyboru był jednak przypadek? Bądź zbyt silna sugestia opiekuna? Czy recytator chce coś przekazać światu? Czy skupia się raczej na sobie i swojej przyjemności występowania na scenie? Czy tekst, który wybrał, nie przerósł jego możliwości aktorskich i doświadczenia wynikającego z wieku? Czy np. przedmioty używane w turnieju teatru jednego aktora są mu i jego postaci naprawdę potrzebne? Czy może przeszkadzają w opowieści, wprowadzają rozproszenie i odciągają uwagę od przesłania samej historii? W podziale na kategorie nazwane przez organizatora turniejami moje wątpliwości budzi turniej „wywiedzione ze słowa”. W regulaminie konkursu brakuje precyzyjnych wskazówek dotyczących tej kategorii. I gdybym sama miała wskazać, czym ten turniej różni się od teatru jednego aktora, miałabym kłopot. Nie potrafię klarownie powiedzieć, który występ „nie jest recytacją, a nie stał się jeszcze teatrem”. Tym bardziej, że występujący może w nim łączyć mówienie, śpiew i ruch, a jego propozycje mają wychodzić od słowa i być próbą interpretacji utworu w kontekście innych sztuk. Czym właściwie różni się teatr jednego wiersza od teatru jednego aktora? Za mało tu konkretnych wskazówek i transparentnych zasad. A traci na tym i juror, który w sumie nie wie, do czego poza własną intuicją ma się


odnosić w trakcie oceny, i uczestnik, który te płynne wskazówki próbuje w swojej prezentacji realizować, narażając się jednocześnie na niezrozumienie albo rozbieżności z poglądami jurora. Jakiś czas temu zmieniono zasady turnieju poezji śpiewanej. Wprowadzono zapis sugerujący, iż przynajmniej jeden z utworów musi mieć nowo skomponowaną muzykę. Podczas etapu wojewódzkiego w Toruniu juror Adam Pawlikowski zwrócił uwagę, że wymóg ten spotyka się z niezrozumieniem ze strony uczestników, w efekcie czego bardzo często rezygnują oni z udziału w turnieju, nie czując się na siłach, by samodzielnie skomponować muzykę. Albo nie mając kompetencji, sami zaczynają tworzyć muzykę ze szkodą dla piosenki i swojego występu. W regulaminie brakuje wyjaśnienia, że o kompozycję można poprosić profesjonalnego muzyka. Nie ma także informacji wyjaśniającej, co znaczy, że jeden z utworów ma mieć nowo skomponowaną muzykę. Ile lat może mieć taka kompozycja, by zachowała miano nowości? Moje wątpliwości wzbudza również intuicyjność, atrakcyjność graficzna i mała przejrzystość regulaminu oraz karty zgłoszenia. Mam poczucie, że odświeżenie grafiki i regulaminu, jak również zaistnienie w przestrzeni mediów społecznościowych, przyniosłoby wydarzeniu dużą korzyść. Wspaniale byłoby móc oglądać efekty kolejnych zmagań w mediach społecznościowych, czyli tam, gdzie są młodzi ludzie. OKR jest marką samą w sobie, jednak młodzi ludzie biorący udział w konkursie inspirowani są najczęściej przez nauczycieli i często nie mają świadomości tejże marki. Zwrócenie uwagi na warstwę komunikatywności regulaminu mogłoby przynieść duże korzyści. Przykład? Towarzystwo Kultury Teatralnej sugerowało w tym roku, by ze względu na obchody jubileuszu niepodległości proponować utwory bliskie jej duchowi. W moim odczuciu ten postulat nie wybrzmiał w żadnej z prezentacji, którą miałam możliwość obejrzeć w trakcie kolejnych etapów konkursu. W tym roku Ogólnopolski Konkurs Recytatorski zebrał grono ciekawych, młodych ludzi, pełnych pasji, radości tworzenia i odwagi w prezentowaniu swoich umiejętności i talentów. Inspirujące było dla mnie poznawanie tekstów, które porywają młodych ludzi, i tematów, które budzą ich emocje. Obserwowanie pracy uczestników Konkursu było dla mnie prawdziwą przyjemnością!


Fotograficzne impresje teatralne Jerzy Rochowiak

w

Książnicy Kopernikańskiej i Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Toruniu – w filii przy ul. Jęczmiennej na początku wiosny była eksponowana wystawa fotografii teatralnej Studia P, którą wcześniej można było oglądać w Młodzieżowym Domu Kultury w Toruniu, gdzie Studio P działa od 1972 roku. Utworzyła je i od początku nim kieruje Lucyna Sowińska; przygotowała ponad pięćdziesiąt premier. Skład zespołu oczywiście wielokrotnie się zmieniał; w pracy Studia P brało udział ponad trzystu młodych aktorów, niemal każdy był związany z zespołem przez kilka lat. Spektakle były prezentowane w Toruniu, regionie, kraju, za granicą – na festiwalach i kongresach w osiemnastu krajach. Były nagradzane, wyróżniane. Wprawdzie nie jest głównym celem Studia P przygotowywanie młodych ludzi do studiów w szkołach teatralnych – a rozwijanie zdolności i umiejętności, osobowości poprzez twórczą pracę teatralną, ekspresja i kreacja, przeżywanie artystycznych zdarzeń i wydarzeń wespół z innymi osobami – to jednak zakończywszy wraz z edukacją w szkole średniej przygodę w zespole, wielu młodych ludzi podejmowało studia na uczelniach teatralnych. Na prezentowanych zdjęciach można zobaczyć m.in. Olgę Bołądź, Magdalenę Czerwińską, Dagmarę Dywicką, Małgorzatę Kożuchowską, Rozalię Mierzicką, Agnieszkę Peplińską, Dawida Rafalskiego. Ze Studiem P byli związani reżyser Marek Gierszał, teatrolog Piotr Gruszczyński. Wiele osób podjęło i ukończyło studia nie związane z teatrem. Nie ma chyba kogoś, komu nie przydałyby się w życiu – nie tylko zawodowym – umiejętności, które zdobywał pod kierunkiem Lucyny Sowińskiej!


Praca w Studiu P to ćwiczenie umiejętności przydatnych na scenie, rozmowy o literaturze i życiu, systematyczne próby, przygotowywanie przedstawień, występy w kraju i za granicą, udział w organizowaniu Konkursu Recytatorskiego Wiersze, które lubimy, spotkania, współbycie… Jeśli nie najważniejsze, to bardzo ważne są przedstawienia, ciekawe i oryginalne inscenizacyjnie, perfekcyjnie poprowadzone reżysersko, bogate w pomysły aktorskie… W doskonale zrytmizowanych spektaklach łączą się słowa, najczęściej poezja, śpiew, muzyka, często dźwięk naturalny, taniec czy plastyka ruchu rozwijana w plastykę sceniczną, ważną, bo starannie komponowane obrazy puentują sceny i sekwencje, wyznaczają tempo i rytm. Zawsze pierwszoplanowy w tych przedstawieniach jest młody aktor. Istotne jest współdziałanie, które określa zasady pracy w Studiu P. Właśnie młodych aktorów widać na zdjęciach. Można je określić jako fotograficzne impresje teatralne. Wystawę przygotowała Agata Durka, dokonując wyboru fotografii z kilkunastu przedstawień. Są to: Jakiekolwiek masz imię (1981), Pastorałki polskie (1985), Siała baba mak (1993), Śpiewanki zaklęte (1996), Pole gry (2000), Coś w rodzaju miłości (2002), Każdy ma swoją górę (2004), Oj boli, boli (2006), Róża (2006), Uległość (2009), Drzazgi (2012), Stół z powyłamywanymi nogami (2014) i Ballady przydrożne (2015). Zdjęcia były pokazywane w mniejszych i większych powiększeniach. Były tu złożone z kilku ujęć fotograficzne relacje z przedstawień, najstarsze czarno-białe, późniejsze barwne, były pojedyncze kadry przedstawiające wielkiej urody sceniczne obrazy. Mam wrażenie, że zdjęcia tak zostały wybrane, by charakteryzowały przedstawienia, nie opowiadały o nich, ale dawały wyobrażenie o plastyce widowiska, jego nastroju, dynamice. Większość zawierała to, co pozostaje właściwością Studia P: zauroczenie poezją, która pociąga, porywa, niesie w obszary, w których poruszamy się wokół tego, co ważne, najważniejsze. Niektóre kadry zdają się rozśpiewane, roztańczone… I poszczególne obrazy, i zestawienia zdjęć na planszach cechuje dramaturgia właściwa scenicznej opowieści. Jak się wydaje, fotografie były wykonywane podczas przedstawień, a więc prócz artystycznego ważny jest ich walor dokumentalny. Zdjęcia nie zostały podpisane, ponieważ trudno jednoznacznie ustalić ich autorstwo. Wystawę, którą przygotowała Agata Durka, można uznać za rzut oka na teatralną praktykę Studia P. Ożywia wspomnienia i po latach, które upłynęły od premier odsłania niezwykłość scenicznych kreacji młodych ludzi.


Vanitas w pitnastu fotografiach Kamil Hoffmann

w

kwietniu w Domu Muz przy ul. Podmurnej 1/3 swoje najnowsze prace pokazał toruński fotografik i animator kultury Maciej Mierzejewski. Wystawa Echa podświadomości to piętnaście fotogramów, które w zaskakującej, bliskiej abstrakcji, formie ukazują relacje człowieka ze światem. Autor nie fotografował jednak konkretnych sytuacji, nie pokazał też ludzkich sylwetek osadzonych w kontekście swojego otoczenia. Prace Macieja Mierzejewskiego są fotomontażami, złożonymi z dwóch przenikających się, semitransparentnych obrazów: twarzy ludzkiej i faktury, którą jest spękana kora starego drzewa, silnie naznaczona erozją skała, albo inna płaszczyzna o wyrazistym rysunku. Patrząc na fotografie, trudno wskazać, która z warstw jest szkieletem kompozycji, jej podstawą. Jedynie kilka prac, przynajmniej na pierwszy rzut oka, można porównać do przezroczy wyświetlonych na skale czy drzewie. Zazwyczaj oba obrazy są ściśle spojone w jedną całość. Na kilku pracach zdarzają się nawet detale, których proweniencję trudno jednoznacznie wskazać: czy są bardziej częścią ludzkiej twarzy, czy też świata przyrody. Cała wystawa w doskonały sposób uświadamia, jak łatwo możemy nasz umysł oszukać. Dawno już w teorii poznania


zdefiniowano zjawisko pareidolii, które polega na dostrzeganiu znanych kształtów w amorficznych obrazach w wyniku błędów mózgu w interpretacji informacji dostarczonych przez zmysł wzroku. Szczególnie częstą formą tego zjawiska – wykształconą przez miliony lat ewolucji człowieka – jest odnajdywanie wizerunku twarzy w przypadkowych plamach czy strukturach przestrzennych. Pokazane na fotografiach twarze sprawiają wrażenie bytów eterycznych, są wysublimowane, niekiedy w miejsce całego porteru wystarcza ledwo widoczny błysk oka czy pozioma kreska ust. Oglądając wystawę Echa podświadomości, łatwo zejść zatem na manowce postrzegania, co wprowadzać może w stan niepokoju, niepewności. Autor wystawy wywołuje te uczucia w konkretnym celu, jakby chciał coś istotnego odbiorcom przekazać: skoro w sferze obrazu, plastycznego odwzorowania tak wiele nas łączy ze światem przyrody, to czy są również inne, bardziej metafizyczne, mentalne czy duchowe więzi między człowiekiem i naturą. Pierwszym silnym skojarzeniem, które nasuwa się podczas oglądu wystawy jest motyw przemijania, vanitas. Upływ czasu pokazują zwietrzałe skały oraz stare drzewa, na których faktura kory jest znacznie bardziej wyrazista i tworzy silnie skontrastowany rysunek. Nawet jeśli użyty w fotomontażu portret przedstawia twarz raczej młodej osoby (a niekiedy trudno nawet w przybliżeniu określić ten wiek), zestawienie z jednoznacznie kojarzącymi się z upływem czasu elementami przyrody sprawia, że bohaterowie zdjęć zostali – przynajmniej symbolicznie – postarzeni. Z drugiej strony trwałość skał, a nawet czas życia drzewa wielokrotnie przekracza czas życia ludzkiego. Zatem człowiek zaklęty w skale staje się w pewnym sensie nieśmiertelny – między innymi taką funkcję mają pomniki, popiersia czy nawet nagrobki. Z kolei sakralizacja drzew, w których mieszkają duchy przodków, jest typowa dla wielu religii i wierzeń w różnych częściach świata. Łącząc ze sobą dwa tak różne obrazy, Maciej Mierzejewski zwraca uwagę na ścisły związek na pozór wykluczających się zjawisk trwania i przemijania. Można też wskazać prace, które w umyśle oglądających zdają się dokonywać zupełnie odwrotnego procesu, gdy elementy przyrody


nieożywionej, jak skały lub fragmenty statycznego (poniekąd też statecznego) lasu, ożywają, a przynajmniej zostają zantropomorfizowane. Odwołując się do wspomnianego już zjawiska pareidolii można odnaleźć fotomontaże, na których elementy graficzne pochodzące ze świata przyrody imitują, a nawet zastępują fragmenty twarzy. Na jednej z najbardziej sugestywnych prac zagęszczenie pionowych struktur w miejscu zębów nasuwać może skojarzenia z ludzką czaszką. Prace pokazane na wystawie Echa podświadomości można, choć z pewnymi zastrzeżeniami, zaliczyć do nurtu fotografii surrealistycznej. Jednym z zabiegów artystycznych zastosowanych przez autora dla odrealnienia pokazanych kompozycji zdaje się być operowanie specyficznym spektrum barw. Większość fotomontaży utrzymana jest w tonacji szarości, brązu lub zieleni. Taka paleta barw dominuje rzecz jasna w świecie przyrody, przynajmniej tej części, którą autor fotografował, ale już twarz w takim kolorze budzi co najmniej niepokój. Zapewne podążając tropem tytułu wystawy, można uznać kolorystykę prac za element sugerujący oniryczną inspirację dla pokazanych prac. Wszak to właśnie sny są uznawane za echa podświadomości. Można jednak spojrzeć na stosowaną w fotomontażach paletę barw z innej perspektywy. Ponieważ w abstrakcyjnych kształtach nasz mózg chce niejako „na siłę” dostrzec twarze, konieczny jest zabieg, który tę tendencję osłabi i skieruje część uwagi na ów bardziej abstrakcyjny aspekt fotogramów. Dzięki temu zabiegowi formalnemu autor uzyskuje równowagę pomiędzy dwiema składowymi swoich realizacji. W konsekwencji daje oglądającym szansę na różnorodną interpretację oglądanych prac oraz przeżycie silnych emocji. Chociaż poszczególne prace pokazane na wystawie Echa podświadomości różnią się między sobą formą plastyczną, tworzą spójną, nastrojową całość. Niektóre fotomontaże skłaniają do nowego spojrzenia na otaczający nas świat, poszukiwania i dostrzegania w nim różnych faktur, zachwytu nad ich amorficznym, niepowtarzalnym rysunkiem. Inne zdjęcia zachęcają do refleksji nad paradoksami widzenia i postrzegania. Wszystkie jednak kierują uwagę na upływ czasu, są współczesną interpretacją motywu vanitas.


Jej portret Jerzy Rochowiak

w

marcu i kwietniu w Galerii i Ośrodku Plastycznej Twórczości Dziecka w Toruniu była prezentowana wystawa ze zbiorów własnych placówki Jej portret. Ekspozycja była zróżnicowana; przeważały prace malarskie w różnych technikach, ale były też grafiki i rysunki. Opowiadały o dziewczynach i kobietach w różnym wieku: od najmłodszych lat poprzez dojrzałość po starość. Bohaterki prac były ujmowane tak, że można było spojrzeć im w oczy, ale i z profilu. Były też pokazywane w różnorakich sytuacjach: podczas zakupów, prac domowych, zabaw sportowych, odpoczynku, przed lustrem… Ubrane były zwyczajnie, powiedzieć można: domowo, ale i w stroje odświętne, także ludowe. Były tu portrety stylizowane, jakby wzorowane na oprawionych w ozdobne ramy wizerunkach sprzed stuleci, ale i fotografiach gwiazd filmowych. Na wystawie znalazł się obraz przedstawiający głowy wzorowane na antycznych rzeźbach. Na wielu obrazach kobieta była ujmowana z charakterystycznymi dla niej atrybutami, mówiącymi o jej upodobaniach, charakterze. Dziewczynki trzymały w rękach lalki. Niektóre panie grały na instrumentach – gitarze, skrzypcach, trąbce. Inne grały w piłkę ręczną, w tenisa. Na kilku portretach kobiety były pokazywane z kwiatami, owocami, ptakami. Nauczycielka została pokazana na tle tablicy, na której zapisała zadanie matematyczne. O czym myśli portretowana pani, dowiedzieć można się było z zapisu w „dymku”, ze szkiców na kolorowych plamach umieszczonych na tęczy nad głową…


praca K. Soni lat 17 z Hajdarabadu w Indiach

Twarze wielu bohaterek obrazów były jak ilustracje opowieści o nich i ich życiu. Portretowane przez młodych artystów kobiety były uśmiechnięte, roześmiane, ale i zamyślone, a także smutne. Wzruszały wizerunki staruszek: zadumanych, zafrasowanych… Wystawa Jej portret została skomponowana z przekonaniem, że wprawdzie różnice kulturowe wpływają na formę obrazów, na sposób portretowania kobiet, to jednak treść zaimka ona łączy młodych portrecistów osób płci pięknej z różnych kontynentów, różnych krajów.


W Wojewódzkim Orodku Animacji Kultury w Toruniu

warsztaty warsztaty Film dokumentalny, 12 maja Warsztaty dla filmowców dokumentalistów

Kino wyciągnięte z rzeczywistości – tak w jednym z wywiadów definiował film dokumentalny Maciej Cuske – wybitny bydgoski twórca, reżyser-dokumentalista, scenarzysta i operator filmowy, który 12 maja poprowadzi w Wojewódzkim Ośrodku Animacji Kultury w Toruniu warsztaty Film dokumentalny dla uczestników Konfrontacji Amatorskiej Twórczości Artystycznej Regionu oraz wszystkich osób zainteresowanych filmem. W zajęciach mogą wziąć udział m.in. niezależni twórcy, animatorzy kultury, opiekunowie i instruktorzy młodzieżowych grup filmowych, miłośnicy sztuki filmowej i wszystkie osoby zainteresowane realizacją filmów dokumentalnych, a także kandydaci na studia reżyserskie i dziennikarskie. Warsztaty mają formę praktycznych ćwiczeń, uczestnicy będą doskonalić warsztat reżyserski, zdobędą nowe umiejętności pozwalające na realizację własnego dokumentu.


Zajęcia poprowadzi Maciej Cuske – reżyser, scenarzysta i operator filmów dokumentalnych. Absolwent Mistrzowskiej Szkoły Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy. Współzałożyciel Zespołu Filmowego Paladino, uhonorowanego Nagrodą Artystyczną Miasta Torunia im. Grzegorza Ciechowskiego. Autor kilkunastu docenianych przez krytyków i nagradzanych w Polsce i za granicą filmów dokumentalnych (m.in. Elektryczka, Ahoj, III. Pamiętaj, abyś dzień święty święcił, Kruzenshtern) oraz filmu fabularnego (Stacja Warszawa), współautor scenariusza filmu Romantik Mateusza Rakowicza pokazanego w WOAK na kwietniowym spotkaniu filmoznawczym z cyklu W pierwszym rzędzie. W 2014 r. był ekspertem Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Na co dzień współprowadzący Bydgoską Kronikę Filmową. W tym roku jest jednym z jurorów festiwalu KATAR Film organizowanego w ramach XXVII Konfrontacji Amatorskiej Twórczości Artystycznej Regionu. Informacje dot. zgłoszeń na www.woak.torun.pl.

warsztaty Improwizacja teatralna, 26-27 maja Teatr w interakcji

Popularność teatru improwizowanego przerosła najśmielsze oczekiwania twórców gatunku: Keitha Johnstone’a i Violi Spolin. Każdy spektakl powstaje w interakcji aktorów z widzami, dramaturgia budowana jest ad hoc, zaś kierunek jej rozwoju trudno przewidzieć. Osoby zainteresowane metodą improwizacyjną, które chcą poznać teatr impro od kuchni, włączyć jego elementy do swoich działań performatywnych zapraszamy do udziału w warsztatach Improwizacja teatralna, które w Wojewódzkim Ośrodku Animacji Kultury w dniach 26-27 maja poprowadzi Katarzyna Chmara. Program weekendowych warsztatów obejmuje podstawowe zasady teatru improwizowanego, ćwiczenia na poszczególne „mięśnie” aktora improwizatora, wstęp do dramaturgii scenek improwizowanych, wskazówki skąd czerpać pomysły na granie bez scenariusza. Prowadząca zajęcia postara się „uruchomić” wyobraźnię, ale też głos i ciało uczestników. Proponowane przez Katarzynę Chmarę ćwiczenia pomogą przełamać wstydliwość, pozbyć się blokad i pobudzą kreatywność. Ponieważ istotnym elementem teatru


improwizowanego jest budowanie twórczej relacji z partnerem scenicznym, w programie są też ćwiczenia wzmacniające refleks i pewność siebie, umiejętność słuchania partnera, wyrażania siebie i swoich emocji. Warsztat zakończony będzie minipokazem. Katarzyna Chmara jest aktorką, improwizatorką, absolwentką PWSFTviT w Łodzi. Założycielka teatru improwizowanego wymyWammy i duetu improwizacyjnego Dwie Siostry. Członkini międzynarodowej grupy improwizatorów Ohana. Studentka studiów doktoranckich w łódzkiej „filmówce”. Cena 150 zł, zgłoszenia na warsztaty przyjmowane są do 18 maja 2018 r. Liczba miejsc ograniczona – o przyjęciu decyduje kolejność zgłoszeń..

Kolejne warsztaty i szkolenia:

9-10 czerwca 2018 r. – warsztaty Weekendowe laboratorium artystyczne, zajęcia prowadzi Agnieszka Zakrzewska, cena 70 zł, termin zgłoszeń: 1 czerwca. 13-14 lipca 2018 r. – Warsztaty fotografii cyfrowej, zajęcia prowadzi Stanisław Jasiński, cena 100 zł, termin zgłoszeń: 6 lipca. 22 września 2018 r. – warsztaty Serwis internetowy dziś i jutro, zajęcia prowadzi Dominik Pokornowski, cena 120 zł, termin zgłoszeń: 14 września. 29 września 2018 r. – warsztaty Małe formy teatralne w pracy z dzieckiem. Animacja (przedmiot, lalka teatralna) i budowanie konwencji, zajęcia prowadzi Barbara Rogalska, cena 70 zł, termin zgłoszeń: 21 września.


wystawy Memento – wystawa w ramach VII Międzynarodowych Intermedialnych Spotkań Studentów giARTino, wernisaż 17 maja Sztuka z Pracowni

Od sześciu lat Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu wspólnie z Wydziałem Sztuk Pięknych UMK organizuje Międzynarodowe Intermedialne Spotkania Studentów giARTino. W wystawach i działaniach pokazywanych Galerii Spotkań WOAK, w siedzibie Zakładu Plastyki Intermedialnej UMK, Parku Miejskim oraz innych lokalizacjach w przestrzeni publicznej uczestniczyli studenci i doktoranci wyższych szkół artystycznych z Polski, Ukrainy, Słowacji i Serbii. Siódma edycja giARTino będzie zachętą do przyjrzenia się pracom plastycznym uczestników zajęć w toruńskiej Pracowni Rozwijania Twórczości Osób Niepełnosprawnych. Działająca od trzech dekad Pracownia prowadzi terapię niepełnosprawności intelektualnej poprzez pobudzenie do aktywności na polu artystycznym: przede wszystkim w dziedzinie teatru i sztuk wizualnych. Podopieczni Pracowni wystawiają swoje prace w całej Europie w galeriach sztuki nurtu art brut, centrach kultury czy ośrodkach pomocy społecznej. Tym razem ich prace zostaną skonfrontowane z twórczością, a przede wszystkim z wrażliwością estetyczną i poniekąd etyczną, studentów uczelni artystycznych. Przed trzydziestu laty, gdy na pomysł powołania Pracowni wpadł prof. Andrzej Wojciechowski – artysta rzeźbiarz i pedagog, większość


jej zespołu instruktorskiego i terapeutycznego stanowili właśnie studenci kierunków artystycznych na Wydziale Sztuk Pięknych UMK. Był wśród nich również Marian Stępak, dziś profesor, pracownik Wydziału Sztuk Pięknych UMK i kurator spotkań giARTino. Wystawa Memento, na którą złożą się prace podopiecznych Pracowni Wspierania Twórczości Osób Niepełnosprawnych zorganizowana w ramach VII Międzynarodowych Intermedialnych Spotkań Studentów giARTino prezentowana będzie w dniach 17-22 maja. Otwarcie w czwartek, 17 maja o godz. 17.00 w Galerii Spotkań WOAK. Wstęp wolny!

wystawa Sekcji Plastycznej Toruńskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, wernisaż 26 maja Widzenie piękna

Każdy rok akademicki uczestnicy zajęć Sekcji Plastycznej Toruńskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku podsumowują tradycyjną wystawą prac plastycznych powstałych w ciągu ostatnich miesięcy. Każda kolejna ekspozycja pokazuje rozwój warsztatu plastycznego i kształtowanie się osobowości twórczych artystów amatorów uczestniczących w zajęciach Sekcji Plastycznej TUTW. Kilkudziesięcioro uczestników zajęć Sekcji Plastycznej TUTW spotyka się co tydzień w Wojewódzkim Ośrodku Animacji Kultury w Toruniu. Pod kierunkiem opiekunów artystycznych: Marii Serwińskiej-Guttfeld i Wojciecha Ociesy poznają tajniki różnych technik plastycznych, uczą się kompozycji obrazu, doskonalą warsztat i wrażliwość na piękno. W mijającym roku akademickim mogli też uczestniczyć w warsztatach z techniki akwareli prowadzonych przez Krzysztofa Walczewskiego. Plastycy amatorzy realizują swoje pasje, rozwijają talent i umiejętność patrzenia na świat oczami artysty. Powstające podczas zajęć w WOAK-u prace są zróżnicowane, gdyż ich autorzy coraz śmielej ujawniają swoją osobowość twórczą. Bez względu na temat: czy jest to martwa natura, czy pejzaż, czy wariacja na temat znanego dzieła, starają się nadać obrazom i rysunkom indywidualny charakter, czasem malując więcej niż widzą, czasem zaś wybierając tylko


najciekawsze czy najbardziej charakterystyczne elementy rzeczywistości. Zawsze jednak głównym motywem ich twórczości jest piękno, które potrafią dostrzec nawet w codziennych sytuacjach i„zwyczajnych” miejscach i to widziane oczami artysty piękno starają się pokazać. Na wystawie zamykającej rok akademicki 2017/18 każdy uczestnik zajęć Sekcji Plastycznej TUTW pokaże trzy prace. Ekspozycja prezentowana będzie na przełomie maja i czerwca w Galerii Spotkań WOAK. Otwarcie w sobotę 26 maja o godzinie 12.00. Wstęp wolny!

zajcia edukacyjne, spotkania Wybitne postacie z historii fotografii: Robert Doisneau – Ojciec fotografii humanistycznej – wykład z cyklu Historia fotografii, 16 maja O emocjach w fotografii

Fotografia humanistyczna, dla której głównym tematem jest człowiek i jego – często skomplikowane – emocje, narodziła się we Francji w latach 40. Za ojca tego nurtu uważa się Roberta Doisneau. Jemu właśnie poświęcony będzie majowy wykład z cyklu historia fotografii. Robert Doisneau urodził się w 1912 roku, w 1929 ukończył grafikę i rytownictwo w paryskiej École Estienne. Fotografią zainteresował się w latach 30. Pracował jako fotograf reklamowy w fabryce Renault, ale w wolnym czasie przemierzał z aparatem ulice i zaułki stolicy Francji, przyglądając się radościom i troskom codzienności paryżan. Ikonicznym zdjęciem w twórczości Doisneau, a także jedną z najważniejszych prac nurtu fotografii humanistycznej jest Pocałunek przed hôtel de ville (Le baiser de l’hôtel de ville) z 1950 roku. Autorowi udało się doskonale uchwycić i oddać emocje bohaterów, chociaż nie ingerował w żaden sposób w ich intymność. O innych pracach francuskiego artysty oraz o specyfice fotografii humanistycznej opowie w środę 16 maja o godz. 17.00 Stanisław Jasiński – członek Związku Polskich Artystów Fotografików, specjalista ds. foto-


grafii WOAK, a także znawca historii fotografii oraz kolekcjoner zabytkowych aparatów i innych artefaktów związanych z tą dziedziną sztuki. Stanisław Jasiński publikuje artykuły teoretyczne i krytyczne w Fotografii, Krytyce Literackiej oraz Biuletynie Informacji Kulturalnej. Jest też organizatorem i kuratorem wystaw fotograficznych – m.in. Edwarda Hartwiga, Michała Kokota, Andrzeja Różyckiego, Wacława Wantucha. Wstęp wolny!

zajęcia teatralne z cyklu Teatralny rozruch oraz Poranne figle, psoty i żarty, 19 maja Na Dzień Matki o emocjach

Majowe zajęcia z cyklu Poranne figle, psoty i żarty odbywają się tuż przed Dniem Matki. Z tej okazji najmłodsi teatromani, dzieci w wieku 4-6 lat, będą tworzyć teatr w rodzinnych duetach – z mamą, tatą, babcią, dziadkiem. Nasze zajęcia będą tym razem bardzo rodzinne – deklaruje prowadząca warsztaty Agnieszka Zakrzewska. – W tym szczególnym dniu, pamiętając też, że za chwilę Dzień Ojca, tym bardziej zapraszam dzieci wraz z dorosłymi do obdarowania się wzajemnie czasem spędzonym wspólnie na parateatralnej zabawie. Co może być większą radością i prezentem niż spędzony razem czas? – dodaje. Natomiast dzieci starsze, w wieku 7-10 lat, podczas zajęć Teatralny rozruch przyjrzą się emocjom: Czym są? Gdzie, kiedy i jak je odczuwamy? Warsztat będzie poszukiwaniem, nazywaniem uczuć, które się w nas rodzą i wyrażaniem ich na różne parateatralne sposoby – mówi Agnieszka Zakrzewska. – Przejdziemy emocjonującą drogę od etiud indywidualnych, działań z przedmiotem do plastycznej zabawy z dźwiękiem. Warsztaty teatralne odbędą się w sobotę, 19 maja 2018 r. – Teatralny rozruch dla dzieci w wieku 7-10 lat o godz. 9.00, zaś Poranne figle, psoty i żarty dla dzieci w wieku przedszkolnym o 11.00 i 12.30. Zajęcia, które prowadzi Agnieszka Zakrzewska – pedagog teatru, reżyserka spektakli


dla dzieci – mają charakter zabawy parateatralnej, rozwijającej wyobraźnię i kreatywność uczestników. To także aktywny czas spędzony na eksperymentowaniu z wyobraźnią i wyzwalaniu działań twórczych. W przestrzeni uwalniającej dziecięcą ekspresję i spontaniczność dzieci z uśmiechem nauczą się współpracy i otwartości na innych. Zajęcia prowadzone są metodami aktywnymi, z wykorzystaniem technik teatru wyobraźni oraz inspirujących dźwięków. W zabawie wraz z dziećmi mogą też uczestniczyć rodzice. Wstęp wolny!!! (Ze względu na ograniczoną liczbę miejsc konieczne są wcześniejsze zapisy przez formularz na stronie www.woak.torun.pl). ).

Konkursy konkurs fotograficzny Fotofikcje w ramach XXVII Konfrontacji Amatorskiej Twórczości Artystycznej Regionu Konkurs fotografii bardzo subiektywnej

Fotofikcje to temat tegorocznego konkursu fotograficznego organizowanego w ramach Konfrontacji Amatorskiej Twórczości Artystycznej Regionu. Czym są – lub mogą być – Fotofikcje? Temat ten wydaje się tak obszerny, że łatwiej wskazać, czym owe Fotofikcje nie są. Na pewno nie jest to fotografia dokumentująca, np. zdjęcia z rodzinnych wydarzeń czy fotografia stricte użytkowa, jak np. zdjęcia legitymacyjne… W Fotofikcjach liczy się umiejętność subiektywnego widzenia świata i zerwania ze schematem. Fotograf dostrzegający w świecie jakości plastyczne, których inni nie zauważają, pokazujący rzeczywistość w sposób nieszablonowy i pomysłowy tworzy właśnie Fotofikcje. Dostępność narzędzi do cyfrowej obróbki obrazu stanowić może też zachętę do tworzenia fotomontaży, łączących szeroko pojętą fikcję ze światem bardziej rzeczywistym. Fotofikcje to temat prawie dowolny, gdyż nie tyle fotografowany


przedmiot jest ważny, ile sposób jego ujęcia, będący efektem subiektywnej obserwacji, inwencji twórczej i wyobraźni autora zdjęcia. Niech nadesłane prace intrygują, niepokoją i pobudzają wyobraźnię oglądających! Konkurs organizowany jest w dwóch kategoriach wiekowych: do 16 lat i powyżej 16 lat. Każdy uczestnik nadsyła do 5 maja 2018 r. nie więcej niż 10 zdjęć – pojedynczych lub tworzących zestaw, wykonanych w dowolnej technice lub nie więcej niż 5 fotokastów. Prace oceni jury, które przyzna nagrody oraz wybierze zestawy do prezentacji na wystawie pokonkursowej. Ogłoszenie wyników oraz wernisaż wystawy fotograficznej Fotofikcje zaplanowane są na 8 czerwca 2018 r. w Galerii Spotkań Wojewódzkiego Ośrodka Animacji Kultury w Toruniu. Szczegółowy regulamin oraz formularz zgłoszeniowy znaleźć można na stronie internetowej organizatora Konfrontacji: www.woak.torun.pl

Film – przegląd finałowy XXVII Konfrontacji Amatorskiej Twórczości Artystycznej Regionu, 12 maja Majowy KATAR filmowy

Ponaddwugodzinny seans, na który złożą się najciekawsze filmy amatorskie zrealizowane w regionie to propozycja dla kinomanów na sobotnie popołudnie, 12 maja 2018 roku. O godzinie 15.30 w Kinie Centrum w toruńskim CSW „Znaki Czasu” rozpocznie się przegląd Film organizowany w ramach XXVII Konfrontacji Amatorskiej Twórczości Artystycznej Regionu. Wstęp wolny. Konkurs odbywa się dwuetapowo. Mieszkający lub uczący się w województwie kujawsko-pomorskim filmowcy nadsyłali swoje filmy do Wojewódzkiego Ośrodka Animacji Kultury. Najciekawsze propozycje – wybrane przez ekspertów – zaprezentowane będą publiczności podczas projekcji finałowych w Kinie Centrum. Filmy fabularne, dokumentalne i wideoklipy oceni jury w składzie: Karolina Fordońska (filmoznawca i reżyser, instruktor do spraw filmu Wojewódzkiego Ośrodka Animacji Kultury w Toruniu, absolwentka Wydziału Sztuk Pięknych UMK oraz Università degli Studi Roma Tre. Pod pseudonimem Karolina Ford


zrealizowała trzy filmy krótkometrażowe Czemu nie tańczę na ulicach, Prześwity i Trzech znanych P.), Jędrzej Bączyk (reżyser filmowy, scenarzysta, grafik, gitarzysta i współtwórca Paraliż Band. Absolwent reżyserii na PWSFTviT w Łodzi i grafiki na Wydziale Sztuk Pięknych UMK, twórca filmu Kojot, nagrodzonego w 2012 roku w Niezależnym Konkursie Filmów Krótkometrażowych Festiwalu Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym – Janowcu), Maciej Cuske (reżyser i scenarzysta, absolwent Szkoły Wajdy, autor wielu nagradzanych filmów dokumentalnych, m.in.: Elektryczka, III. Pamiętaj abyś dzień święty święcił, Daleko od miasta, współzałożyciel Bydgoskiej Kroniki Filmowej) i Remigiusz Zawadzki (filmowiec, operator telewizyjny i filmowy, reżyser dokumentalista, scenarzysta, producent, autor sekwencji filmowych do spektakli teatralnych w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, kierownik pracowni FILM/ KINO w Miejskim Centrum Kultury w Bydgoszczy. Absolwent Szkoły Wajdy. Główny organizator i dyrektor międzynarodowego Festiwalu Sztuki Reportażu Camera Obscura w Bydgoszczy). Projekcjom konkursowym towarzyszy pokaz specjalny nominowanego do wielu nagród filmowych obrazu Circus Maximus Bartka Kulasa. Autorzy najlepszych obrazów otrzymają nagrody o łącznej wartości 5000 zł. Szczegółowy program festiwalu KATAR Film dostępny jest na stronie internetowej www.woak.torun.pl.

Konfrontacje Amatorskiej Twórczości Artystycznej Regionu w dziedzinie teatru. Termin zgłoszeń: 20 października, przegląd finałowy 8 grudnia w ACKiS „Od Nowa” w Toruniu.

opr. Kamil Hoffmann więcej na www.woak.torun.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.