Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu ul. Szpitalna 8, 87-100 Toruń tel./fax: 56 6522755 www.woak.torun.pl woak@woak.torun.pl Folder jest publikowany na licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa - na tych samych warunkach
Zwyczajne życie ma własną przeszłość wartą zapamiętania. Tadeusz Kwiatkowski, „Pamięć zbiorowa”
W
ystawa Opowieści z fotografii jest efektem spotkań zaproszonej do realizacji projektu Uwolnij wspomnienia grupy osób zrzeszonych w Centrum Aktywizacji Seniorów. Eksponowane są zdjęcia, które łączy najważniejszy element – pamięć o przeszłości. Wspólnie oglądane fotografie przywołały wspomnienia a obraz przeżytych emocji przełożył się w mini opowieści. Możemy zobaczyć utrwalone i zatrzymane w czasie osobiste wspomnienia pojedynczych osób, rodzącą się miłość, wspólne życie i przedwczesną śmierć. Poprzez fotografie uczestniczymy w podniosłych chwilach całych rodzin, które celebrują ważne wydarzenia prywatne lub uczestniczą w ceremoniach o charakterze kościelnym. Widzimy je w momentach związanych z trudem codziennego życia czy wykonywaną pracą. Wdzięcznym tematem wystawy są dzieci, których fotografie wzruszają bez względu na wygląd i sytuację. Na uwagę zasługują także zdjęcia kobiet, które sfotografowane zostały w atelier przez profesjonalnych fotografów, ale też przez przyjaciół na plaży czy podczas spacerów. Fotografie wykraczają często poza prywatność i stają się dokumentem wielu wydarzeń o charakterze państwowym. Nie brakuje zdjęć mężczyzn w mundurach wojskowych różnych armii, które są dowodem na złożoność historii. Towarzyszymy bohaterkom naszych spotkań w podróży w czasie, ich osobistych przeżyciom związanym z dzieciństwem, dorastaniem, małżeństwem, wychowywaniem dzieci czy starzeniem się. Te zdjęcia to nie tylko pożółkłe kartki z albumu, ale dowód na ich własną historię. Zaczęły żyć swoim życiem a oglądane przemawiają, uwalniają pamięć i wspomnienia uczestników projektu i zwiedzających wystawę.
O
glądając fotografie, zastanawialiśmy się wspólnie, które z nich wybrać do folderu. Według jakiego klucza z setek zdjęć pokazać te, które uzupełnione opowieścią przemówią do nas. Jak sprawić, żeby pojedyncze zdjęcia dokumentujące życie różnych rodzin, pojedyncze wycinki czasu wywołały w nas refleksje związane z istotą człowieczeństwa i budowaniem tożsamości?
Wybraliśmy zdjęcia przedstawiające z pozoru zwykłe życie rodzin. Zilustrowane wspomnieniami kobiet, które urodziły się w latach trzydziestych i czterdziestych XX wieku przenoszą nas w przestrzeń opowieści z przeszłości, mających wpływ na całe ich życie. To opowieści o tym, co zdarzyło się w różnych regionach kraju w latach 1936-1956. Są to przekazy o ukrywanych bądź spychanych w niepamięć trudnych chwilach z życia rodziny, widzianych oczami dziecka. Te opowieści o dzieciństwie zabarwiają się emocjonalnie, gdy zaczynają dotykać zdarzeń tragicznych, jak choroba i śmierć rodziców czy wojna, które zakłócają i deformują obraz beztroskiego dzieciństwa. Pokazują proces odzyskiwania własnej pamięci ukrytej przez strach, obawę o przyszłość rodziny. To one determinowały podjęte wybory życiowe ich rodziców oraz ich samych. Odkrywane po latach wspomnienia dają ukojenie, ale też potęgują pytania: Dlaczego tak się stało? Czy tak musiało się stać? Efektem wspomnień było sformułowanie protestu-apelu przeciwko zbrojeniu, wzniecaniu nienawiści i przeciw wojnie. Ten apel zamieszczony w dalszej części folderu ma szczególną moc, bo został wyartykułowany przez osoby, które doświadczyły nie tylko wojny, ale jej tragicznych skutków i jak nikt inny potrafią odczytywać negatywne emocje płynące współcześnie z całego świata. Opowieści te zachowały się w pamięci naocznych świadków jako ich osobiste doświadczenia lub przekazane przez członków rodziny i zostały przedstawione z poszanowaniem różnorodności interpretacji wspomnień i przeszłości. Barbara Płaneta
Przeszłość w świetle fotografii
N
a początku XXI wieku można już mówić o stale powiększającym się dystansie wobec potoku obrazków cyfrowych, które zewsząd atakują nasze zmysły. Jednym ze sposobów odreagowania jest zainteresowanie fotografią analogową, artystyczną, rzemieślniczą, amatorską, bądź świadoma stylizacja na fotografię czarno-białą z przeszłości, stosowana coraz powszechniej przez użytkowników cyfrowych narzędzi fotograficznych. Źródłem wiedzy o fotografii analogowej są nie tylko publikacje albumowe czy podręczniki fotograficzne z okresu przed cyfrowym skokiem cywilizacyjnym. Nowego znaczenia nabierają zbiory zdjęć rodzinnych, które niekiedy oczekiwały kilka dziesięcioleci w szufladzie bądź w kartonowym pudełku. Dziś sięgamy po nie i odnajdujemy w nich wiele tajemniczych światów, nie tylko portrety ludzi, których nie ma już z nami, a o których nie chcemy zapomnieć. To zainteresowanie ma już stałe miejsce w historii fotografii współczesnej, a najczęściej w przypadku takich działań mówimy o archeologii fotografii. Twórcą tego kierunku analiz wizualnych jest polski artysta fotografik Jerzy Lewczyński (1924-2014). W Sanoku na strychu domu rodziców Zdzisława Beksińskiego, z którym się przyjaźnił, odnalazł zbiór starych negatywów. Powiększenia z tych negatywów, portrety młodych kobiet sprzed I wojny światowej, jako Tryptyk znaleziony na strychu pokazał w 1971 r., w Warszawie na głośnej wystawie Fotografowie poszukujący. Wizerunki bliskich rozpoznał potomek rodziny Eisenbachów – niegdyś mieszkańców Sanoka. Artysta nadał nowe życie tym negatywom, a stąd był już krok do rozpoznania ich historii. Niszczone przez czas, przemówiły pełnym głosem, aż do identyfikacji osób oraz ukazania losów jednej z sanockich rodzin. Zdjęcia rodzinne zaczęły żyć swoim życiem, stały się często przywoływanymi i komentowanymi obrazami publicznymi. Kolejne lata przyniosły szereg refleksji Jerzego Lewczyńskiego nad fenomenem trwałości i przemijania fotografii, jego intuicja i praktyka twórcza zaowocowały powstaniem jednej ze współczesnych teorii fotografii. W odniesieniu do tego nurtu najczęściej przywoływane jest credo artysty: Archeologią fotografii nazywam działania, których celem jest odkrywanie, badanie i komentowanie zdarzeń, faktów, sytuacji dziejących się dawniej w tzw. przeszłości fotograficznej. Dzięki fotografii, ciągłość wizualnego kontaktu z przeszłością stwarza możliwości poszerzania oddziaływania dawnych warstw kulturotwórczych na dzisiejsze. Jest też celem archeologii fotografii poszukiwanie świadków dawnych wydarzeń! Takim świadkiem w fotografii jest światło, (…) które wyrzeźbiło w negatywie dawną powszechną obecność!
Fotografia zapisuje światłem obraz teraźniejszości i staje się przeszłością w momencie zwalniania migawki aparatu fotograficznego. Ale zdjęć nie robi się po to, aby ślady naszej obecności „tu i teraz” odsyłać w przeszłość. Wykonujemy je, aby szczególne chwile zatrzymać i móc powrócić do nich w dowolnym momencie przyszłości. Zdaniem Rolanda Barthesa wszelkie zdjęcia przedstawiając „to-co było” pozostają nie tylko cennym dokumentem rodzinnym, ale bywają też cywilizacyjnym i kulturowym, choć nie zawsze są dziełem artystycznym wysokiej próby. Dlatego dobrze jest myśleć o przyszłości w momencie zwalniania migawki, gdyż nie wiemy kto, gdzie i kiedy sięgnie po wykonane przez nas zdjęcia. Być może przetrwają w albumie rodzinnym i mogą zainteresować artystę, historyka, być może socjologa czy politologa, projektanta kostiumów, grafika reklamowego, estetyka, a nawet lekarza… Równie ważne jest przekonanie Jerzego Lewczyńskiego o tym, że fotografia wymaga nie tylko typowego opisu ikonograficznego, ale i emocjonalnego komentarza. Dlatego tak ważne są informacje zawarte nie tylko w zdjęciu, ale też umieszczone na jego odwrocie. Równie ważne, a może i najważniejsze są rozmowy z tymi, którzy byli świadkami powstawania zdjęć lub rozpoznają miejsca i osoby na nich uwidocznione. Fotografie, aby mogły żyć swoim życiem wymagają pośredników w łańcuchu pokoleń, gdyż bez ich troski o rodzinne kolekcje pozostaniemy właściwie bezradni, trzymając w ręce kartonik, który niewiele nam mówi. Fotografia nie jest pamięcią pokoleń, ale w znaczący sposób wspomaga pamięć, wzbudza refleksję, bywa protestem przeciwko wszystkim i wszystkiemu, co odrzucane, pogardzane, skazywane na zapomnienie. Pozornie kruche i łatwe do zniszczenia tworzywo papierowe zachowuje się czasami jak najlepszy marmur karraryjski – napisał Jerzy Lewczyński – przejmując wszystkie cechy starej i szlachetnej materii. Zauważyć to można, gdy dotykamy i oglądamy stare fotografie. Wtedy ślad zniszczenia i dotyku wielu rąk stanowią o sile przekazywanego obrazu. Fotografia analogowa to najczęściej niedużych rozmiarów kartonik pokryty związkami srebra, nadal po latach emanujący energią. Być może inaczej wyglądało zdjęcie po jego wywołaniu w ciemni. Dziś może mieć wszystkie barwy będące efektem błędów technologicznych czy niewłaściwego przechowywania. Ale przede wszystkim oddziaływania światła, to ono właśnie nadaje fotografiom nie tylko niepowtarzalne barwy, ale i trudną do opisu aurę, magię świadka i pośrednika między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Stanisław Jasiński
• Jerzy Lewczyński, Archeologia fotografii – prace z lat 1941-2005, wystawa: Muzeum Sztuki w Łodzi kwiecień – maj 2005, monografia pod redakcją Krzysztofa Jureckiego i Ireneusza Zjeżdzałki; Wydawnictwo Kropka, Września 2005 • Magdalena Grzebałkowska, Beksińscy. Portret podwójny; Wydawnictwo Znak, Kraków 2014
Album rodziny Fleiszerów
J
erzy Stefan urodził się w 1936 roku. Nie dane mu było doświadczyć miłości rodziców, bo kilka miesięcy po jego urodzeniu umarła jego matka Kazimiera a za kilka lat ojciec Stefan. Swoich rodziców może oglądać jedynie na zdjęciach w albumach, które założył jego ojciec. Pierwszy album zapełnił się zdjęciami z czasu ich poznania w sanatorium w Rudce i z okresu narzeczeństwa. W kolejnych, a było ich kilkanaście, utrwalona została każda chwila z małżeństwa jego rodziców. Brakuje tylko zdjęć ze ślubu i nikt nie pamiętał dlaczego i co się z nimi stało.
Na zdjęciach widzimy ich szczęśliwych, cieszących się każdą wspólnie spędzoną chwilą. Wiele z tych zdjęć zrobił ojciec Jerzego, który chciał na zawsze zatrzymać kadry z ich życia, jakby przewidywał, że ich szczęście będzie trwało krótko. Po śmierci mamy jego ojciec odbywa nostalgiczną podróż do Rudki, fotografuje miejsca, gdzie przebywali z żoną, gdzie spacerowali, gdzie rodziła się ich miłość.
Te albumy stały się całym posagiem Jerzego. W trudnych wojennych chwilach nie było przy nim jego rodziców. Wychowała go rodzina, zarówno ta z Włocławka, jak i z Warszawy. Wojenne tragedie, których doświadczyła jego rodzina sprawiają, że Jerzy po wojnie trafia do domu dziecka w Aleksandrowie Kujawskim i Toruniu, gdzie przebywa do uzyskania pełnoletności. Nie ma go już między nami ale ze wspomnień żony wyłania się obraz wrażliwego i prawego mężczyzny.
Album rodziny Wolskich
N
a terenie dzisiejszej Ukrainy w mieście Ostróg urodziła się Lucynka. Jej pierwsze lata życia przypadły na okres wojny. Miasto, zajęte w 1939 roku przez Związek Radziecki a potem hitlerowskie Niemcy, nie było spokojnym miejscem dla polskiej rodziny. Z opowieści swojej matki, Marii, Lucyna pamięta, że najgorsze chwile przypadły na koniec 1944 roku, kiedy Ostróg został wyzwolony przez Armię Czerwoną i nasiliły się represje w stosunku do Polaków. Ojciec Lucyny, Wacław, musiał uciekać z miasta i zaciągnął się do Armii Polskiej. Decyzję o tym, czy i gdzie się przesiedlić musiała podjąć matka. Towarowy pociąg, którym jechała Maria z małymi dziećmi i swoją matką Teofilą zatrzymał się w styczniu 1945 roku w Olsztynie. W mieście nie było już cywilnej ludności niemieckiej, ale stacjonowały w nim jeszcze ostatnie oddziały hitlerowskie. Na każdym opuszczonym domu była informacja, że jest zaminowany. Bez dachu nad głową i jedzenia przybysze nie mieli szans na przeżycie. Ratunek przyszedł ze strony najeźdźcy: za gotowanie dla żołnierzy rodzina mogła zamieszkać w opuszczonym domu i jeść to, co zostało. Tułaczka rodziny w poszukiwaniu męża i ojca oraz miejsca do zamieszkania zakończyła się po wojnie w Krotoszynie. Przez cały ten okres rodzinie towarzyszył krzyż, który w 1939 roku został wyrzucony z budynku Sądu Grodzkiego przez żołnierzy Armii Czerwonej. Matka Lucyny zabrała go na tułaczkę. Krzyż podczas upadku uległ uszkodzeniu i w takim stanie jest w rodzinie do dzisiaj, przekazywany wraz z opowieścią o przeszłości młodszemu pokoleniu.
Album rodziny Lubiewskich
K
iedy Maria w 1933 roku pojawiła się na świecie, jej ojciec, Roman, już nie żył. Kolejna śmierć dotknęła rodzinę w 1939 roku, gdy wchodzący w dorosłość brat zginął jako ochotnik podczas walk w obronie Oksywia. Nigdy nie odnaleziono jego ciała, dlatego ta śmierć przełożyła się na wielką traumę dla rodziny. Z wychowaniem niepełnoletnich jeszcze córek: Marii, Zofii, Gieni i Danieli musiała zmagać się matka Marii, Kunegunda. Rodzina zostaje wysiedlona ze swojego mieszkania i zamieszkuje w drewnianym budynku, który trudno nazwać domem, a który ostatecznie podczas bombardowania lotniczego aliantów rozpadł się jak domek z kart. W 1944 roku umiera siostra Daniela, od urodzenia zmagająca się z chorobą serca, której w wojennych warunkach nie można było właściwie leczyć. Przez cały ten okres rodzina wbrew trudnościom prowadziła w miarę normalne życie przy wsparciu siostry ojca Jadwigi. Maria podczas wojny przystąpiła do komunii świętej a pamiątkowe zdjęcie zostało zrobione przy ścianie budynku, w którym mieściła się siedziba Gestapo.
Śmierć jeszcze raz dotyka rodzinę, bo w walkach o wyzwolenie Gdyni umiera brat Marian. Trafiony odłamkiem, bez możliwości profesjonalnego leczenia, umiera. Ta śmierć nie wyczerpała jeszcze trudnych przeżyć, jakie były udziałem Marii. Jest świadkiem scen, które dla jedenastoletniej dziewczyny, zdawałoby się oswojonej z okrucieństwem wojny, są traumatyczne. W styczniu 1945 roku w porcie widzi pływające ciała zamarzniętych dzieci, które wraz z rodzicami ewakuowały się z Gdyni statkiem MS Wilhelm Gustloff, który został zatopiony po wyjściu z portu. Wyławiano je, wkładano do dużych papierowych toreb i układano w rzędy na brzegu. Czy można uciec od takich przeżyć? Maria próbuje i wybiera się na hulajnodze szosą do Gdańska. Ale tam też są ślady ostatnich walk i ewakuacji ludności cywilnej. Rozbite samochody, wozy, meble, rozrzucone zabawki, zabite konie leżą po obu stronach drogi… Maria wraz z rodziną przeprowadza się do Torunia, gdzie mieszka do dzisiaj, ale jej miłość do Gdyni pomimo wstrząsających wspomnień jest nieustająca.
Album rodziny Lewandowskich
M
arysia urodziła się w grudniu 1939 roku, kiedy jej ojciec przebywał w stalagu. Przez pierwsze sześć lat swojego życia nie zaznała ojcowskiej miłości. Nie kryła zdziwienia, kiedy nagle w domu pojawił się mężczyzna, którego nigdy wcześniej nie widziała. Pytała mamę, co to za pan i dlaczego z nimi mieszka. Dopiero z biegiem lat dowiedziała się, że ojciec nie opuścił jej rodziny dobrowolnie a to wojna była przyczyną rozłąki. Antoni Lewandowski został zmobilizowany 29 sierpnia 1939 roku do macierzystego 63 Pułku Piechoty w Toruniu, z którym walczył nad Bzurą. Dostał się do niewoli i jako szeregowy żołnierz został umieszczony w stalagu VI B w Emsland w Dolnej Saksonii. Przebywający w stalagu jeńcy byli wykorzystywani do prac w gospodarstwach rolnych miejscowych bauerów. Przez pięć lat Antoni pracował niewolniczo z dala od swojego domu, zapewniając byt obcej rodzinie. Dopiero w 1946 roku zobaczył swoją córkę po raz pierwszy a ona zaczęła uczyć się życia w pełnej rodzinie.
Album rodziny Szczotkรณw
S
łuchając wspomnień Jadwigi, trudno nie usłyszeć w jej głosie żalu, tęsknoty a nawet pewnego rodzaju zawieszenia w przeszłości. Ten stan to niewyjaśniona śmierć ojca Zygmunta, który w 1944 roku został aresztowany przez oddział NKWD wraz z innymi mężczyznami z rodziny: ojczymem i szwagrem. Zygmunt urodził się w Berlinie, dokąd trafiła jego rodzina w poszukiwaniu pracy i zarobku. Rodzice bardzo dbali o wykształcenie dzieci. Kiedy po pewnym czasie wrócili do Polski, Zygmunt uzupełnił wykształcenie i został pedagogiem. Założył rodzinę i podjął pracę jako nauczyciel i kierownik szkoły w Osieczku k/Wąbrzeźna. W 1939 roku wraz z żoną i pierwszą córką zostają wysiedleni i udają się do Gorzuchowa, gdzie mieszka ich najbliższa rodzina. Nie mogąc pracować w zawodzie nauczyciela, Zygmunt prowadzi zakład fotograficzny. „Złe” miejsce urodzenia i wykształcenie nie pozwalają rodzinie na spokojne życie. Do dzisiaj nie zostaje wyjaśniona zagadka związana z jego śmiercią. Podobno nie wytrzymał trudów „podróży” i umarł podczas transportu do Donbasu. Nieznane jest miejsce jego śmierci i pochówku. Z zesłania nie wrócił też dziadek. Jadwigi jako małej dziewczynki los też nie oszczędzał. Mama musiała opuścić mieszkanie i wraz z córkami tułała się po wynajmowanych pokojach. Nie miały już rodziny, u której mogłyby się schronić. Jadwiga w chwili aresztowania ojca miała roczek i nie pamięta go. Zna go tylko ze zdjęć i opowieści. Ma żal do losu, że nie było go przy niej, kiedy dorastała, kiedy wychodziła za mąż, kiedy przyszedł czas, że nie musiała się martwić o przyszłość swojej rodziny i kiedy mogła się dzielić swoimi radościami.
M
y, kobiety – seniorki z pięknego polskiego miasta Torunia, w którym urodził się wielki astronom Mikołaj Kopernik i słynącego z wypiekanych u nas najlepszych na świecie słodkich pierników, zwracamy się z apelem do Prezydentów wszystkich krajów świata i do ludzi mających wpływ na rządzenie światem. Nie chcemy dłużej być bierne, nie chcemy milczeć i patrzeć jak Wy rządzący światem, każdego dnia niszczycie go, poprzez prowadzenie okrutnych wojen, zmuszając cudzych synów i córki do brania w nich udziału i niejednokrotnie poświęcenia życia. Dlatego chcemy zadać gnębiące nas od dawna pytania: Jak długo? - A jest już XXI wiek, będziecie te zbrodnie tolerować pozwalając ginąć niewinnym dzieciom…? Jacy z Was ojcowie i mężowie, których nie wzrusza płacz matek, żon i dzieci…? Dlaczego godzicie się przeznaczać ogromne sumy na produkcję coraz to nowszej broni, szczycąc się tego rodzaju postępem technologicznym…? Kogo chcecie tą bronią nadal zabijać…? Jaką macie satysfakcję z osiągania zysków z handlu przeklętą bronią, w którą zaopatrują się także fanatyczni terroryści…? Czy nie zdajecie sobie z tego sprawy, że jesteście Panowie o krok od zniszczenia całego świata…? Czyżbyście nie wiedzieli, ile trwa na tej ziemi życie ludzkie, także Wasze i Waszych rodzin i że nie da się życia za żadne pieniądze kupić…? Nie czekajcie, bo iloma jeszcze ofiarami będziemy musieli wszyscy zapłacić, aby nastał tak potrzebny pokój? Nie wmawiajcie nam, że biznes rządzi się swoimi prawami, a przeciętni ludzie są tylko przypadkowymi ofiarami. Wasza bezczynność w tym zakresie uwłacza ludzkiej godności. Apelujemy do Was wszystkich, bez względu na wyznanie: Opamiętajcie się…! Nie ma nic ważniejszego na tej ziemi niż pokój i życie, które każdy z nas ma jedno. Zapraszamy Was do Torunia, do spacerów pomiędzy zabytkami i na nasze słodkie wspaniałe pierniki. Helena Zmorzyńska W imieniu kobiet z Centrum Aktywizacji Seniorów przy Wojewódzkim Ośrodku Animacji Kultury w Toruniu
W spotkaniach pełnych magii i wspomnień udział wzięli: Henryka Fleiszer, Teresa Januszewska, Jadwiga Lewandowska, Danuta Michalska, Jadwiga Moys, Lucyna Nowak, Edwina Osińska, Grażyna Pawłowska, Maria Politowska, Gabriela Przybyszewska, Irena Przymus, Maria Szewczyk, Ryszard Tarczykowski, Bogusława Welder, Maria Wojciechowska, Helena Zmorzyńska.
Wystawa Opowieści z fotografii zrealizowana została w ramach projektu Uwolnij wspomnienia dofinansowanego ze środków Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach programu Patriotyzm Jutra Toruń 2016 autorka projektu: Barbara Płaneta realizacja i koordynacja działań warsztatowych i spotkań: Stanisław Jasiński, Katarzyna Koźlikowska, Robert Marszałkowski, Barbara Płaneta teksty: Stanisław Jasiński i Barbara Płaneta redakcja: Barbara Płaneta zdjęcia na wystawę: albumy rodzinne Henryki Fleiszer, Jadwigi Moys, Lucyny Nowak, Gabrieli Przybyszewskiej, Marii Szewczyk, Marii Wojciechowskiej i Heleny Zmorzyńskiej. skanowanie: Stanisław Jasiński projekt graficzny i przygotowanie do druku: Monika Bojarska druk: Graffiti BC
www.graffitibc.pl