Spis treści KULINARNA BOGINI, CZYLI JAK PRZEROBIĆ MIELONKĘ NA CARPACCIO • 11 Carpaccio z grzybów • 12 Quinoa z suszonymi pomidorami i boczniakami • 15 Sernik pistacjowy na czekoladowym spodzie • 17 Sajgonki • 19 Ciasto śliwkowo-migdałowe • 22 Tarta ryżowa z chili i karczochami • 24 Duszony kurczak riesling z winogronami • 27 Koktajl jagodowy z trawą pszeniczną • 29 Śledzie pod pierzynką • 31 Tortilla z krewetkami • 34 Najszybsze kruche ciasteczka z owocami • 37 Duszona baranina z morelami • 38 Flan brokułowy • 39 Marokański clafoutis • 41 Domowy chleb jabłkowo-orzechowy • 43 Dynia pieczona z tymiankiem • 45 Serowe fondue • 46 Czekolada z solą morską • 57 Polędwiczki czekoladowo-kawowe • 59 Sushi maki • 61 Zupa migdałowa z dzikim ryżem • 64 Tuńczyk w sezamie, winne risotto i skarmelizowane szalotki • 66
DEKALOG KULINARNEJ BOGINI • 69
JADEK-NIEJADEK, CZYLI RODZICIELSKIE PARANOJE • 71 Mus dyniowo-jabłkowy • 72 Jaglanka na słodko • 74 Makaron z jabłkami i pomidorami • 77 Panierowane boczniaki • 79 Kurczak w płatkach migdałów i karmelizowana marchewka • 81 Tagliatelle z łososiem • 84 Warzywne akwaria z ciasta • 85 Zielone gnocchi serowe • 88 Krem z jadalnych kasztanów • 91 Frytki pieczone z batatów • 92 Owocowo-kwiatowe kostki lodu • 94 Nutella ze śliwek • 97 Zapiekane owoce • 100 Borówkowy tort lodowy • 102 Chipsy ananasowe • 113 Tabule, czyli arabska sałatka • 114 Masło marchewkowe • 117 Jadalne obrazki • 118 Owocowe żelki • 120 Domowe bułeczki do zrobienia przez dzieci • 122 Zapiekanki warzywne w bułkach • 125 Domowe lody truskawkowe • 126 Cukierki z karobu • 129
DEKALOG RODZICÓW NIEJADKA • 133
RUSAŁKA AMELKA KONTRA PŁETWAL BŁĘKITNY, CZYLI PUŁAPKI ODCHUDZANIA • 137 Cukinia z quinoa • 138 Łosoś w marynacie porowo-cytrynowej • 140 Tajska zupa z kurczakiem i krewetkami • 143 Mus z melona z imbirem • 144 Brokuły z fetą i słonecznikiem • 146 Sałatka owocowa w połówkach pomarańczy • 148 Zielone szparagi z arbuzem • 150 Pasztet z łososia • 152 Sałatka z bobu i pomidorów • 155 Duszony kurczak z oliwkami i kiszonymi cytrynami • 157 Batonik figowo-migdałowy • 160 Truskawkowe tiramisu • 170 Granita brzoskwiniowa • 172 Cykorie pieczone z suszonymi pomidorami • 173 Serowo-cytrynowa pasta na chleb z kiełkami rzodkiewki • 176 Agarowa galaretka mleczna z owocami • 177 Kiełki z sezamem • 179 Szpinak po katalońsku • 181 Sałatka z awokado i szparagów • 183 Miniserniczki z musli i malinami • 185 Mus czekoladowy z awokado z mrożonymi malinami • 186 Banany zapiekane z orzechami • 187
TWÓJ NOWY DEKALOG • 191
JAK ZOSTAĆ SEKSUALNYM TYRANOZAUREM, CZYLI JEDZENIE I SEKS • 193 Minestrone z selerem naciowym i suszonymi pomidorami • 194 Małże duszone w warzywach i białym winie • 196 Sałatka owocowa z trójcą afrodyzjaków • 198 Sernik malinowy z nerkowców • 199 Krem z pietruszki z orzechami i grillowaną rybą • 202 Lody malinowo-kokosowe • 204 Krem czekoladowy do… zlizywania • 206 Grzane wino • 208 Piersi z kaczki z owocami i tymiankiem w winie • 210 Ciasto jabłkowe z cynamonem i kardamonem • 213 Krem z groszku • 215 Mango lassi • 225 Sandesz • 226 Cynamonowo-imbirowe placki dyniowe • 227 Mrożona zielona herbata z ananasem i goździkami • 229 Kruche ciasteczka z żurawiną i orzeszkami piniowymi • 231 Caldo verde – portugalska zupa z jarmużem • 234 Minipizze ze szpinakiem i orzechami • 236 Ptasie mleczko z malinami • 238 Sałatka z awokado, pomidorków koktajlowych i pietruszki • 240
ZAMIAST DEKALOGU • 242
N
atasza Socha – politolog, dziennikarka, pisarka. Autorka m.in. „Macochy”, „Zbuków”, „Ketchupa” i „Naszej Klasy”. Mama dziesięcioletniej Olgi i siedmioletniego Filipa. Mieszka z mężem Jackiem w Niemczech, w malowniczej wsi, w której łatwiej spotkać borsuka niż psa.
M
onika Paluszkiewicz – dietetyk, polonistka, dziennikarka. Mama ośmioletniej Martyny i sześcioletniej Majki. Właścicielka siwej suki Celty oraz ogrodu z jagodami goji, „kamczatką” i zielem długowieczności. Mieszka pod Poznaniem obok wiecznej puszczy, z wiecznym narzeczonym Irkiem.
O
bie spotykają się na blogu chilifiga.pl, gdzie na cztery ręce gotują, pieką, pichcą, a przy tym w nieskończoność dyskutują o jedzeniu i szukają rozsądnego środka między żywieniowym wariactwem a wyrafinowanym smakiem. W książce ich potrawy mają swoje historie. Czasami zabawne, czasami przerażające, ale zawsze – pełne dobrego smaku.
KULINARNA BOGINI,
CZYLI JAK PRZEROBIĆ MIELONKĘ NA CARPACCIO
J
edzenie to jedna z niewielu obowiązkowych przyjemności, która jednocześnie potrafi pobudzić nasz wzrok, węch, smak, a nawet wpłynąć na słuch. Dla wszystkich kucharzy nie ma wspanialszego dźwięku niż cmokanie, mlaskanie i lepszego widoku niż oblizywanie się ze smakiem. Dlaczego więc nie cmokać, mlaskać i oblizywać się częściej niż tylko podczas wizyty w restauracji? Cieszmy się jedzeniem, przygotowywaniem posiłków, wyszukiwaniem kulinarnych nowości. Pora odczarować stereotyp kury domowej, która sfrustrowana tłucze schabowego, by wykarmić rodzinę. Współczesna kobieta nie wchodzi do kuchni dlatego, że musi, lecz dlatego, że chce. To już nie jest kura, której łeb zamienił się w garnek, która zamiast książek czyta przepisy kulinarne i którą podnieca widok skwierczącego tłuszczu… To raczej kuchenna wróżka, która z fantazją i wdziękiem wyczarowuje posiłki. Gotowanie to sztuka. Nie tylko dla wybrańców. I wierzcie lub nie – w kuchni może być bardzo wesoło!
11
CARPACCIO Z GRZYBÓW 1 kg czerwonych kozaków, podgrzybków i prawdziwków 1/4 szklanki octu balsamicznego 1/3 szklanki oliwy z oliwek 2 papryczki chili sok z 1 cytryny sól, pieprz natka pietruszki
Grzyby dokładnie myjemy i czyścimy z piachu oraz igliwia. Następnie wrzucamy do gorącej wody i blanszujemy przez mniej więcej 3 minuty. Gdy lekko przestygną, kroimy je w cienkie plastry, wykładamy na talerz i skrapiamy sokiem z cytryny. W osobnej miseczce przygotowujemy sos z octu balsamicznego, oliwy, pokrojonej w cienkie plasterki papryczki chili, soli oraz pieprzu. Sosem polewamy grzyby i całość posypujemy natką pietruszki.
Odnoszę wrażenie, że ciągle jeszcze w naszym społeczeństwie panuje stereotyp na temat wyższych umiejętności kulinarnych mężczyzn. Kiedy oni gotują, jest to sztuką. Kiedy gotują kobiety – to tylko zwykły obiad. Przykład? Kasia jest moją koleżanką z czasów przedszkolnych. W ubiegłym roku skończyła trzydzieści kilka lat. Z tej okazji rozesłała zaproszenia do wszystkich bliższych i dalszych znajomych na „urodzinowe fantazje kuchenne”. Mistrzem ceremonii miał być jej aktualny narzeczony, który zobowiązał się sam 12
wymyślić atrakcyjne potrawy, następnie je przyrządzić i zaserwować oszołomionym gościom. Początkowo pozazdrościłam Kasi, bo gotujący partner to rzecz niezwykle fajna. Większość z nas mdleje przecież na widok uroczego Francuza, który machając rozgrzaną patelnią i krzycząc: „Teraz ryba kroić dzwonkowo”, wyczarowuje na ekranie faszerowanego łososia w sosie bursztynowym albo płetwę rekina skąpaną w borówkowej polewie. Na urodziny wyruszyłam głodna. Mieszkanie Kasi było ślicznie przystrojone, wszędzie paliły się świece, było przytulnie i bardzo stylowo. Gospodyni przywitała mnie z nieprzytomnym wzrokiem, po czym zniknęła nagle i w stylu magicznym. Postanowiłam później złożyć jej życzenia i wręczyć prezent, a na razie powdychać fascynujące kulinarne zapachy dochodzące z okolic kuchennych. Za zielonymi drzwiami skrywał się sam Mistrz komponujący coraz to wymyślniejsze specjały. Moje kubki smakowe pootwierały się na oścież, język utopił w ślinie. Na szczęście nie musiałam zbyt długo czekać. Zielone drzwi stanęły otworem i naszym oczom ukazał się Mistrz niosący parujący półmisek. Na nim zaś wylegiwała się ogniście czerwona papryka faszerowana delikatną jagnięciną, podlana wytrawnym winem i posypana prażonymi migdałami. Była skandalicznie doskonała. Później pojawiły się smażone rydze z dodatkiem kremu musztardowego, oliwkowo-czosnkowe paluszki z krabów w sosie jogurtowo-szczypiorkowym oraz pulchne naleśniki z konfiturą malinową i kulką lodów śmietankowych. Tort pistacjowy rzucił mnie na kolana, a przy sorbecie cytrynowym załkałam. Kasia znalazła boga. Postanowiłam pogratulować jej ukochanego i podpytać, czy nie ma przypadkiem brata bliźniaka albo chociaż kuzyna z zacięciem gastronomicznym. Kasi jednakże nigdzie nie było. Po dokładnym przeszukaniu wszystkich pomieszczeń, tarasu oraz łazienki nacisnęłam klamkę zielonych drzwi… Po podłodze walały się spore ilości papryki. Farsz przyklejony do sufitu kapał intrygująco. Paluszki krabowe wpełzły 13
na firankę. Na rydzu omal nie wybiłam sobie zęba. A sorbet znajdował się na dekolcie Kasi, która właśnie ubijała mikserem serek mascarpone, aby uzyskać puszystą pianę do tiramisu. Całość uzupełniały brudne garnki, oblepione naczynia, rozbite talerze i otwarta na oścież lodówka. Tymczasem Mistrz siedział na stołku i dyrygował. To, co mu aktualnie przeszkadzało, strzepywał na ziemię i rozdeptywał. Dłonią poprawił sobie fryzurę i przetarł szmatką obuwie. A potargana Kasia dwoiła się i troiła, nic dziwnego zatem, że nie zwróciła na mnie najmniejszej uwagi. Wymknęłam się cichutko i wróciłam do gości. Po chwili zjawił się Mistrz z miseczkami z deserem tiramisu i gotową opowieścią, ileż to trzeba kręcić w jedną, a ile w drugą stronę, aby takową puszystość uzyskać. Żeńska część gości wpatrywała się w niego z uwielbieniem, męska z błyskiem zazdrości i mocnym postanowieniem podjęcia próby ugotowania choćby białej kiełbasy. O dziwo, nikt nie zauważył nieobecności Kasi. Kilka godzin później po urodzinach zostało tylko wspomnienie. Zmył się również Mistrz odprowadzany okrzykami zachwytów i nabrzmiałymi erotyką komplementami. Prześliczne mieszkanko Kasi przypominało pobojowisko, a kuchnia nadawała się do remontu. Chciałam okazać współczucie mojej koleżance i pomóc chociaż odrobinę. Kasia obruszyła się całkiem szczerze. – No co ty! Gdybym przyznała, że to ja wszystko przygotowałam, nie byłoby takiego efektu! A tak mam faceta, który jest mistrzem kuchni. Każda by takiego chciała! – dodała nie bez dumy i poszła po ścierę. Następnie padła godnie na kolana i podjęła próbę doszorowania podłogi. Historia ta nauczyła mnie jednego: facet w kuchni to bóg, kobieta – to kura. Na znak protestu proponuję wszystkim „Kasiom”, by porzuciły ten kuchenny stereotyp i przemieniły się w kulinarnego elfa z ubijakiem zamiast różdżki. Kuchnia to nie więzienie. To magiczna kraina, w której wyczarować można dosłownie wszystko. Zarówno carpaccio z grzybów, jak i wiarę we własne możliwości. 14
QUINOA Z SUSZONYMI POMIDORAMI I BOCZNIAKAMI 200 g komosy ryżowej, białej około 100 g suszonych pomidorów w zalewie (lub 10–12 sztuk suszonych pomidorów, zioła i oliwa) boczniaki (tacka 250 g) olej do smażenia sól i pieprz
Jeśli kupicie pomidory w zalewie z przyprawami, sprawa jest prostsza. Jednak jeśli gardzicie gotowcami z olejem – nie ukrywajmy – zwykle średniej jakości, to zalewę warto przygotować samemu. Suchary pomidorowe zasypujemy ulubionymi ziołami (bazylia i oregano lub mieszanka prowansalska), zalewamy kilkoma łyżkami dobrego oleju lub oliwy z oliwek i zostawiamy przynajmniej na dobę. Komosę płuczemy na sitku, gotujemy do „prawie miękkości”, odsączamy. Dodajemy pokrojone pomidory i łyżeczkę zalewy z przyprawami. Podgrzewamy razem 2 minuty. Zostawiamy pod przykryciem na kolejne 2 minuty, żeby komosa dostatecznie zmiękła i wchłonęła aromat zalewy i przypraw. Boczniaki kroimy i smażymy na oleju (najlepiej rzepakowym) z solą i pieprzem. Pieprzu dodajemy sporo (zwłaszcza jeśli lubicie na ostro), gdyż pikantne grzyby świetnie kontrastują ze słodkawą komosą.
15
Motywacje do gotowania bywają różne... Zamieściłam kiedyś taki oto wpis na prywatnym face bookowym profilu: „Irasa nie ma w domu, a ja znalazłam klienta na nasze stare, tarasujące podjazd auto. Iras wciąż znajduje preteksty, żeby go nie sprzedać (to trochę tak, jak ze starym, ulubionym T-shirtem każdego faceta). Auto jest na mnie, więc mogę załatwić formalności, zanim wróci. Dobra cena: dostawa drewna na trzy sezony. Wybaczy czy zabije?”. Znajomi nie zawiedli, jeśli chodzi o podpowiedzi i wspólne pisanie scenariusza na ciąg dalszy wypadków. Oto najczęstsze: „Zabije!” lub „Zabije, a zwłoki ukryje pod stosem drewna”. Tłumaczyłam dzielnie, że uznałam drewno za okoliczność łagodzącą, że przecież mogłam zupełnie podle wymienić auto na kilka par butów. Koledzy wprowadzili mnie jednak w meandry męskiego sposobu myślenia: „Za buty i torebkę by nie zabił, bo to zwykła kobieca słabość, ale sprzedać samochód za drewno, to wyrafinowanie i babska złośliwość!”. Tymczasem na moje konto napływały kolejne porady i opinie: „Moja żona mówi, żebyś zajęła go już na progu czymś innym, to nie zauważy”. „Ty zła kobieto!” „I tym sposobem nie dość, że się ukochanego auta pozbędzie, to jeszcze będzie się musiał zdrowo narąbać…” „Sprzedaj. Nie pytaj. Jak się Irek zdziwi, udaj zaskoczoną. Powiedz, że auto ukradli, a drewno podrzucili”. W końcu ustaliliśmy, że bez dobrego obiadu atmosfery się nie oczyści. Podziałało! I mimo że nie udało mi się samej załatwić formalności (stary grat mnie wyczuł i nie odpalił!), to komosa z pomidorami i boczniakami okazała się na tyle pyszna, że Iras sam kontynuował sprzedażowe rozmowy. Czy to nie wystarczający argument, żeby eksperymentować w kuchni?
16
SERNIK PISTACJOWY NA CZEKOLADOWYM SPODZIE SPÓD: czekoladowe ciasteczka (użyłam zwykłych krakersów z polewą z gorzkiej czekolady) – około 150 g 0,5 łyżeczki kakao 30 g roztopionego masła MASA: 400 g serka twarogowego 30 ml skondensowanego mleka słodzonego 60 g pokruszonych orzeszków pistacjowych 1 łyżka gotowej pasty pistacjowej 2 jajka 1 łyżeczka proszku do pieczenia 3 łyżki mąki czekoladowe płatki garść pokruszonych orzeszków pistacjowych do dekoracji
Ciastka rozkruszamy blenderem, dodajemy roztopione masło i całość miksujemy. Ugniatamy spód na dnie blachy i wstawiamy na 10 minut do lodówki, by stężał. Pozostałe składniki (oprócz orzeszków) miksujemy, aż powstanie jednolita serowa masa. Na koniec wsypujemy do niej płatki czekoladowe oraz orzeszki pistacjowe i delikatnie mieszamy. Masę serową wlewamy na ciasteczkowy spód i wstawiamy całość na 25 minut do piekarnika (190°C, góra i dół). Sernik nie powinien być suchy, wystarczy jak „zetnie się” góra. Wystudzony sernik dekorujemy pokruszonymi pistacjami.
17
Bardzo dziękuję za wszystkie kuchenne nowinki techniczne. Szczerze mówiąc, trudno sobie dzisiaj wyobrazić przygotowywanie posiłków bez miksera, robota i paru innych gadżetów, które niezwykle ułatwiają nam życie. Kuchenna bogini jeszcze kilkadziesiąt lat temu rzeczywiście była kuchenną niewolnicą. Na szczęście w latach pięćdziesiątych, dzięki rozwojowi techniki, nowe wynalazki zapukały też do kuchennych drzwi. To właśnie wtedy firma Whirlpool wprowadziła „Kuchnię cudów” (Miracle Kitchen) reklamowaną hasłem, że jedynym zadaniem kobiety podczas gotowania będzie wciskanie guzików. Dołączano do niej folder z uśmiechniętą i przeszczęśliwą kobietą, która wykonywała wymarzony zawód świata – zawód „gospodyni domowej”. Z kolei na ilustracjach amerykańskich pism z tego okresu kobieta najczęściej nosiła elegancką sukienkę, szpilki i kolię z pereł – i to nie podczas balu, ale właśnie w kuchni. Podobno polskie kuchnie z dostępem do światła dziennego zawdzięczamy Edwardowi Gierkowi. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy był pierwszym sekretarzem PZPR, pokazano mu plany bloków mieszkalnych, w tym projekt kuchni bez okien. Sekretarz oburzył się bardzo i uznał, że kuchnia bez okna to brak wyobraźni architektów. Zażądał, by w nowo projektowanych blokach kobieta mogła gotować przy świetle dziennym. Dziękujemy ci, pierwszy sekretarzu! W kuchni z dostępem do światła, uzbrojona w kuchennego robota, wyczarowałam szybko i efektownie sernik pistacjowy. Chociaż nie założyłam ani szpilek, ani perłowej kolii – i tak się udał.
18
19