5 minute read

Ocena wartości użytkowej bydła – str

Ocena wartości użytkowej bydła mlecznego pomaga maksymalizować zyski

Ten pierwszy raz

Advertisement

Zazwyczaj rolnicy opowiadają mi o sobie przy filiżance herbaty. Tym razem umówiliśmy się na wieczorny dój. Dostałam ochraniacze na buty i zaproszenie na „salony” – czyli do nowoczesnej obory. To był mój pierwszy udział w nowoczesnym dojeniu.

Ostatni raz dój widziałam... kilkadziesiąt lat temu, na wsi u moich dziadków. Stado było w liczbie dwóch krów, a urządzenia to stołeczek i wiaderko (uśmiech). Tym razem przechadzałam się wśród ponad setki krów w jednym z naszych podlaskich gospodarstw, stałam w samym sercu akcji – działającej pełną parą hali udojowej 2x12 w systemie bok w bok. Wypróbowałam też materace, na których leżą krowy. Zapach mleka, odgłosy zaciekawionych nową osobą krów oraz opowieści ze świata nauki i hodowców bydła – tak mogłabym podsumować wrażenia z mojego dojowego chrztu.

Dój był szczególny, bo uczestniczyli w nim zootechnicy z Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka, którzy przeprowadzali tzw. próbny dój. Jeszcze tego samego dnia pobrane próbki mleka i informacje dotyczące stada, trafiły do laboratorium i ośrodka obliczeniowego. Raporty wynikowe hodowca otrzymał nazajutrz.

W tak krótkim czasie, rolnik uzyskuje informacje o procentowej zawartości tłuszczu, białka, suchej masy, laktozy, mocznika, liczby komórek somatycznych i wiele innych parametrów mleka. W kilku kropelkach, wykrywane są specyficzne białka, które pojawiają się w nim tylko podczas ciąży. Bez USG, bez weterynarza, a przede wszystkim bez stresu dla krowy, dostarczane są dane niezbędne do prawidłowego zarządzania stadem. A cały ten proces ma swój początek właśnie podczas próbnego doju. Starania właściciela, aby gospodarstwo rozwijało się, a krowy żyły w odpowiednim dobrostanie, dostrzega się, zwiedzając posesję. Obiekty wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt i technologie widać gołym okiem. Natomiast współpraca w PFHBiPM dostarcza niezbędnych informacji podejmowania ekonomicznie uzasadnionych decyzji. Hodowca korzysta z usług oferowanych przez tę instytucję w szerokim zakresie. – Do tej pory żywieniem zajmowałem się sam – opowiada pan Dariusz, właściciel stada. – Od dwóch miesięcy współpracuję z żywieniowcem z Federacji, analizuję pasze w laboratorium. Już widzę poprawę w parametrach mleka i wydajności krów.

A ta wynosi 30 l/dziennie od krowy, białko 3,4% i tłuszcz 4,3%. Gdy coś się zmienia, gospodarz może przedyskutować przyczyny i plany z doradcą. Pan Darek jest świadom, jak duże znaczenie w osiągnięciu wysokiej wydajności ma potencjał genetyczny stada. Z pomocą przychodzą i tu pracownicy Federacji. Przy doborze buhajów hodowca zwraca szczególną uwagę na osobniki przekazujące potomstwu wariant kazeiny A2A2. Badania naukowe donoszą, że ten rodzaj kazeiny ma właściwości prozdrowotne, pozytywnie wpływa na trawienie mleka przez ludzi i procesy metaboliczne oraz zmniejsza ryzyko zachorowań na cukrzycę i choroby serca. Hodowca sukcesywnie dąży do uzyskania stada produkującego

|Gdy przepływ mleka w aparacie jest mniejszy niż 380 ml/min., kończy się dojenie. Odcinany jest dopływ powietrza i jest on automatycznie zdejmowany. Ściereczki prane w specjalnie do tego stworzonym proszku to jedna z wielu praktycznych porad doradcy somatycznego.

|Zootechnicy to osoby pierwszego kontaktu. Często z hodowcami łączą ich zażyłe relacje, a niekiedy nawet przyjaźnie. W tę pracę wkomponowywane są ciągłe podróże. Na zdjęciu Bartek Dmochowski i Maciej Dąbrowski.

wyłącznie mleko z beta kazeiną A2,gdyż uważa, że to może być przyszłość produkcji mleka.

W gospodarstwie stosowana jest metoda AT4 – czyli dój próbny odbywa się raz w miesiącu, na przemian rano i wieczorem. Taki typ wybiera ok. 80% gospodarstw znajdujących się pod oceną. – Na podstawie raportów wynikowych, wspólnie z żywieniowcami, biorąc pod uwagę możliwości gospodarstwa, dobierany jest precyzyjny jadłospis – tłumaczy Bartek, zootechnik współpracujący z gospodarstwem. – Takie działanie ogranicza koszty produkcji i utrzymania stada.

Gdy w hali udojowej zootechnicy kontynuowali próbny udój, gospodarz zabrał mnie na „spacer” po oborze. Korzystając z okazji podpytałam go o jego historię rolniczą i plany na przyszłość. Pan Dariusz jest czwartym pokoleniem gospodarującym na tych ziemiach. – Syn będzie już piątym – mówi dumny ojciec. – Na razie widać, że ma chęci. Poszedł do technikum rolniczego w Białymstoku. Jednak nie chcę go do niczego zmuszać.

Gdy on przejmował gospodarstwo, hodowla liczyła 30 krów. Obecnie jest ich 180. Finalnie ma być aż 210, z czego 180 dojnych. Właściciel dąży do obranych celów krok po kroku. Oborę uwięziową w 2019 r. zamienił na nowoczesny budynek o powierzchni 2 tys. m². z halą udojową typu bok w bok firmy Gea. Chwali sobie takie rozwiązanie, chociaż mówi, że pierwsze trzy dni nie były łatwe: ani dla krów, ani dla niego. – Ale krowy to mądre zwierzęta, szybko się uczą – podkreśla właściciel. – Praktycznie codziennie ta sama krowa jest w tym samym stanowisku, zachowują hierarchię.

Obsadę obory kompletował w lipcu 2021 r. Jak każde gospodarstwo i to ma swoje dylematy. Tutaj problemem jest pasza. Wynika to z cen i dostępności ziemi na tych terenach. Gospodarz obrabia 60 ha, co uważa za niewystarczającą ilość. Uprawia głównie zielonki, ma również trochę kukurydzy. Na szczęście gospodarz ma tak pogodne usposobienie, że dostrzega w tej sytuacji nie tylko minusy. – Plus jest taki, że odchodzą prace w polu – uśmiecha się. – To oszczędza czas. Jak ma się ziemię, to trzeba również zainwestować w sprzęt. U mnie ten wydatek odpada.

Priorytetową inwestycją jest dla niego budowa biogazowni, która rozwiąże problem z odpadami. Biorąc pod uwagę rosnące ceny za prąd – to także sposób na oszczędności.

Zatrudnia dwóch pracowników, w wolnych dniach do pracy przychodzi syn, a po podwórku zawsze kręci się senior rodu, służąc pomocną ręką i radą. – Tak jest w wielopokoleniowych rodzinach – opowiada właściciel. – Żona jest nauczycielką, ale też wspiera mnie w obowiązkach.

Oprócz hodowli krów pan Darek rozpoczął działanie w ramach programu Krótkie Łańcuchy Dostaw. Pod nazwą Smaczki Podlasia kryje się grupa pięciu podlaskich producentów, zajmujących się produkcją i przetwórstwem. Jest wśród nich trzech pszczelarzy, kiszonkarz i bohater naszego artykułu – hodowca bydła. Z mleka jego krów powstają sery typu korycińskiego. Celem przedsięwzięcia jest łączenie świata nowoczesnych technologii oraz tradycji. Dzięki takiej inicjatywie do klientów trafiają produkty najwyższej jakości. Sera próbowałam, mniammm, rozpływa się w ustach (uśmiech).

teKst i zdjęcia: agnieszKa toKajuK

This article is from: