KIERUNEK POLSKA
Wydawać by się mogło, że nie ma już w Polsce miejsca czy atrakcji turystycznej niewymienionej w licznych, tematycznych publikacjach. A jednak! Mamy przyjemność przedstawić Wam wyjątkowy przewodnik „Polska Pełna Przeżyć”. Dlaczego wyjątkowy? Po pierwsze dlatego, że koncentruje się na atrakcjach nieopisanych dotąd w żadnej innej tego typu pozycji. To unikalny zbiór najciekawszych aktywności w Polsce, które wiążą się z niezapomnianymi emocjami i wrażeniami, a przy tym zapewniają całą masę dobrej zabawy. Po drugie, nasz przewodnik jest owocem doświadczeń i ciężkiej pracy firmy Wyjątkowy Prezent, redakcji National Geographic Polska oraz – przede wszystkim – wielu osób, które na własnej skórze przetestowały aktywności opisane w książce. Atrakcje przedstawione w naszej publikacji nie znalazły się tu przypadkowo – zostały wybrane i zamieszczone w przewodniku w wyniku konkursu, w którym każdy mógł zgłosić aktywność wartą wyróżnienia w „Polsce Pełnej Przeżyć”. Jesteśmy bardzo podekscytowani, że wspólnie z Wami mogliśmy stworzyć ten unikatowy przewodnik i powstała alternatywa dla pozycji poświęconych „tradycyjnym” atrakcjom turystycznym. Mamy nadzieję, że będzie on gratką i inspiracją dla wszystkich miłośników aktywnego, nieszablonowego spędzania czasu wolnego, w tym i tych uzależnionych od adrenaliny. Liczymy na to, że dzięki naszej książce i przedstawionym w niej pomysłom odkryjecie piękno Polski na nowo, z różnych perspektyw i w niecodziennych okolicznościach. Na koniec dodam, że misją firmy Wyjątkowy Prezent jest zachęcanie Was wszystkich do kolekcjonowania doświadczeń i niezwykłych przeżyć, do uszczęśliwiania siebie i innych za pomocą upominków, które nie niosą za sobą wartości materialnej, ale bezcenne emocje i wspomnienia. „Polska Pełna Przeżyć” jest przewodnikiem, dzięki któremu macie szansę na odkrywanie Polski poprzez niezapomniane doświadczenia i dobrą zabawę. Życzę Wam, by lektura przewodnika stała się dla Was początkiem niezwykłej przygody!
JAKUB MATUSZEWSKI współtwórca sukcesu marki Wyjątkowy Prezent
3
6
ziemia
woda
1.
JAZDA SUPERAUTEM s. 10
23.
RAFTING s. 78
2.
MONSTER TRUCK s. 14
24.
FLYBOARD s. 82
3.
BUGGY I MONSTER BUGGY s. 16
25.
STAND UP PADDLE s. 88
4.
OFF-ROAD s. 18
26.
TERMY s. 92
5.
RAJDY KONNE s. 22
27.
SPŁYW TRATWĄ s. 96
6.
RAJDY MOTOCYKLEM s. 26
28.
KITESURFING s. 100
7.
PSIE ZAPRZĘGI s. 30
29.
WINDSURFING s. 106
8.
ZORBING s. 34
30.
KAJAKI s. 108
9.
BUBBLE FOOTBALL s. 38
31.
NURKOWANIE s. 112
10.
KOLACJA W CIEMNOŚCI s. 40
32.
ŻEGLOWANIE s. 114
11.
DOMY STRACHU s. 42
33.
BLOOB JUMP s. 118
12.
ESCAPE ROOM s. 44
34.
WAKEBOARD s. 120
13.
GOLF s. 46
35.
WATER JETPACK s. 122
14.
DREZYNA s. 50
15.
KOPALNIA GUIDO s. 52
16.
ZAMEK KSIĄŻ s. 54
17.
AFRYKARIUM s. 58
18.
SEGWAY s. 60
19.
SKUTERY ŚNIEŻNE s. 62
20.
SURWIWAL s. 66
21.
BIWAK NA ŚNIEGU s. 70
22.
GOKARTY s. 74
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
powietrze
ogień
36.
FLYSPOT s. 126
55.
CHODZENIE PO ŻARZE s. 184
37.
BALONY s. 130
56.
ŁUCZNICTWO s. 188
38.
SKOKI ZE SPADOCHRONEM s. 134
57.
STRZELANIE Z BRONI s. 192
39.
SKOKI W FORMACJI s. 136
58.
JAZDA POJAZDEM WOJSKOWYM s. 196
40.
BUNGEE s. 138
59.
PAINTBALL s. 198
41.
PARK LINOWY s. 140
42.
DREAM JUMP s. 142
43.
WALK IN THE SKY s. 146
44.
TRAMPOLINY s. 150
45.
MOTOPARALOTNIE s. 154
46.
PARALOTNIE s. 156
47.
WSPINACZKA s. 160
48.
PARASAILING s. 166
49.
SZYBOWCE s. 168
50.
LOT NA SYMULATORZE F-16 s. 172
51.
SZKOŁA LATANIA s. 174
52.
SLACKLINE s. 176
53.
HIGHLINE s. 178
54.
TYROLKA s. 180
7
ziemia
1
ZIEMIA
Jazda superautem
ANEGO RYK SILNIKÓW, ZAPACH ROZGRZ ASFALTU I PALONEJ GUMY, ŚWIST MIJAJĄCYCH NAS MASZYN
Wrocław
10
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩✩★ ✩★★★
PRZETESTOWAŁ BŁAŻEJ GRYGIEL
Z Koszalin Borsk Bednary Toruń Białystok Poznań Łódź Słomczyn Kamień Kielce Śląski Kraków
aczynałeś niewinnie – od zabawy „żelaźniakami”, potem zbierałeś obrazki z gumy „Turbo”, oglądałeś programy motoryzacyjne, zagrywałeś się w serię „Need for Speed”, kolejne odcinki „Szybkich i wściekłych” oglądałeś nie dla akcji i nie dla pięknych kobiet. Ważne były tylko one – szybkie, piękne i potężne, sportowe samochody. Jednak patrząc na ich ceny, nie marzyłeś nigdy o tym, by zasiąść za ich kierownicą. Ale pewnego dnia, akurat w twoje urodziny, ukochana przyniosła ci kopertę, a w niej voucher – na jazdę marzeń. Tak mniej więcej wygląda około 70 proc. historii osób odwiedzających tory wyścigowe, by przejechać się superszybkimi sportowymi maszynami ze stajni Autoprezentu. Nie brakuje tu także kobiet i dziewcząt, które wsiadają do Lamborghini czy Ferrari z obawą, a wysiadają z wypiekami na twarzy. Rozkochanych w naprawdę szybkiej jeździe nie brakuje. Tor w Przeźmierowie tuż pod Poznaniem warczy i huczy, w powietrzu 11
1 15
ZIEMIA WODA
Jazda Flayboard superautem
unosi się zmieszana woń benzyny, oleju, perfum i rozgrzanej gumy. Część obserwuje przejeżdżające maszyny z galerii przy wieży startowej, inni robią sobie zdjęcia przy kolejnych maszynach. Camaro, Dodge Viper, Ferrari, Lamborghini, Audi, KTM, McLaren czekają ustawione na swoich kierowców. Do samochodu zawsze wsiada ich dwóch – instruktor oraz kierujący. Ten pierwszy to pracownik Autoprezentu, doświadczony, znający maszynę ekspert, drugi lub druga to szczęśliwiec, który już czuje pod nogą potężny silnik. O jeździe bez kasku czy pasów nie ma mowy – pełne bezpieczeństwo. Rozmawiający ze mną instruktorzy mówią, że to, z kim będą jechać, można wyczuć bardzo szybko. – Pierwsze sekundy w samochodzie i już wiem – mówi Marcin, jeden z nich. – Za kierownicą takiego samochodu z ludzi wychodzą ich osobowości. 12
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
Zahukane przez swoich partnerów dziewczyny, szare myszki, pokazują kły i pazury. Niektórzy kierowcy chcą pokazać instruktorom, że nie trzeba ich niczego uczyć, ale najczęściej już po pierwszym ostrym zakręcie nabierają pokory. Przesadnej brawury nie ma, bo przed ryzykiem chronią oświadczenia. – Kierowca, który wie, że zostanie obciążony kosztami naprawy takiego auta, nie ryzykuje – tłumaczy Paweł Neyman z firmy Autoprezent. A kto jeździ? Najmłodszy kierowca miał około 14 lat i jechał za zgodą i pod obserwacją rodziców, najstarszy... trudno powiedzieć, ale nie brakuje zarówno pań, jak i panów w podeszłym wieku. – Starsze panie są wspaniałe, jedna z nich, jadąc Lamborghini, zapytana przeze mnie, czemu nie przyspiesza i nie ma ochoty sprawdzić jego mocy, odpowiedziała: „bo ja się, proszę pana, tym delektuję” – opowiada z uśmiechem Neyman. Rzeczywiście jest w tym jakaś magia, gdy obserwuję kolejne osoby dobierające kaski, rozmawiające z instruktorami, wsiadające i wysiadające po okrążeniach z samochodów. Dla jednych to spełnienie skrytego marzenia, inni właśnie odkrywają, jak wielką radość im to sprawia, kolejni zaczynają planować następne jazdy. Najpopularniejsze z oferty Autoprezentu są Lamborghini Gallardo i Ferrari – F430 i F458 Italia. Poznański tor to jedyny w Polsce obiekt z homologacją UEM i światową homologacją FIA – dzięki nim mogą się tu odbywać najbardziej prestiżowe rajdy motocyklowe i samochodowe świata. Jednak oprócz niego Autoprezent udostępnia samochody ze swojej stajni w obiektach na terenie całej Polski – łącznie ponad 10 torów, zatem jeśli do Poznania nam zbyt daleko, warto sprawdzić, gdzie ekipa rajdowców będzie zmierzać w najbliższym czasie, i spotkać się bliżej swojej okolicy.
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO JAZDY
1. J AZDA za kierownicą Lamborghini odbywa się w towarzystwie instruktora, który się nami zaopiekuje. 2. K ASK dostaniemy na miejscu. Ważne, żeby mieć na sobie ubranie niekrępujące ruchów i wygodne obuwie sportowe. 3. P RĘDKOŚĆ jazdy powinniśmy uzależnić od naszych umiejętności i pogody. Tor ma zwykle około 2 km długości.
Przeżycie obejmuje: Jazdę za kierownicą wymarzonego auta i sprawdzenie swoich umiejętności na specjalnie do tego przystosowanym torze.
MIEJSCA
Tory w Bednarach, Białymstoku, Borsku, Jastrzębiu, Słomczynie, Kamieniu Śląskim, Kielcach, Łodzi, Krakowie, Poznaniu, Toruniu, Ułężu, Koszalinie i innych lokalizacjach na terenie kraju.
13
2
ZIEMIA
Monster truck
M JAZDĘ TYM POT WOREM POLECA KAŻDEMU, BEZ WZGLĘDU NA PŁEĆ!
Warszawa Konstancin Jeziorna
14
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩✩★ ✩★★★ PRZETESTOWAŁ PAWEŁ MATŁAWSKI
Z
najomi zapragnęli zrobić atrakcję swoim dzieciom i pokazać im show monster trucków. Zapytali nas, czy chcielibyśmy się przyłączyć. Byłem dosyć sceptyczny – nie jestem fanem sportów motorowych. Rodzina jednak najważniejsza, szczególnie kiedy zobaczyłem błysk w oku naszych dzieci. A rozbłysły one niemal jak supernowe na wieść, że mogłyby zobaczyć te pojazdy z bliska. Muszę przyznać, że ich widok i ogrom przerósł również wszelkie moje wyobrażenia. Wierzcie mi, że nie tylko każdemu mężczyźnie, ale również kobietom zabije mocniej serce, kiedy stanie obok takiego 3-metrowej wysokości kolosa. Pokaz był podobny do tych, które znamy z telewizji – kilkutonowe monster trucki przy wtórze ryczących silników miażdżyły swoimi gigantycznymi kołami inne samochody, jakby to były dziecięce zabawki. Ale najważniejsza rzecz wydarzyła się potem. Otóż po pokazie nadarzyła się okazja „przejażdżki” jednym z pojazdów i nagle zapragnąłem z niej skorzystać. Znów stanąłem obok gigantycznej maszyny i kiedy dotknąłem drabinki, po której miałem się wspiąć do kokpitu, poczułem, jak adrenalina uderza mi do głowy. Zaczęła się przygoda. Wnętrze tego monstra przypominało samochód rajdowy. Minęło kilka chwil i wreszcie potworny, rezonujący ryk, mimo że miałem kask, przeszył moje uszy. W tym momencie pojazd ruszył, zostałem dosłownie wbity w fotel. Tego się naprawdę nie spodziewałem, byłem zaskoczony, że ten pojazd może mieć przyspieszenie porównywalne z samochodem rajdowym. Po kilku okrążeniach, kilku prawie pionowych podjazdach i dwóch skokach jazda się zakończyła. Natomiast ja – szczęśliwy, że to zrobiłem, no może też trochę, że już było po wszystkim – z szerokim uśmiechem na twarzy i przyklejoną do pleców koszulą opuściłem wnętrze monster trucka.
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO JAZDY
1. S ZYBKI KURS JAZDY Podczas całej realizacji w fotelu pasażera znajduje się instruktor, który tłumaczy, jak poprawnie i efektywnie pokonywać przygotowane przeszkody. 2. W YGODNE UBRANIE, którego nie będzie nam żal wybrudzić. W przypadku deszczu zalecane jest nieprzemakalne obuwie terenowe. 3. P RAWO JAZDY nie jest wymagane, jeździ się po specjalnie przygotowanym torze. Osoby niepełnoletnie mogą siedzieć w fotelu pasażera.
Przeżycie obejmuje: Krótkie szkolenie teoretyczne z obsługi pojazdu, po którym poprowadzicie potężnego monster trucka. Ponadto ubezpieczenie OC, dużą dawkę adrenaliny. Jazda trwa 15 min.
MIEJSCA Konstancin-Jeziorna, Warszawa
15
3
ZIEMIA
Buggy i monster buggy
NIE SPODZIEWAŁEM SIĘ, ŻE PIASEK MIĘDZY ZĘBAMI MOŻE SPRAWIAĆ TAKĄ FRAJDĘ
Warszawa Puławy Lublin
PRZETESTOWAŁ SŁAWOMIR BEDNARSKI
N
ie ma to jak dorwać mały terenowy pojazd i wyrwać się na kilka godzin na starą żwirownię. W takiej zabawie każdy chyba odnajdzie w sobie dziecko i już nie będzie chciał oddać kierownicy. A takie miejsce znaleźliśmy w Józefowie, niedaleko Legionowa. Tam właśnie udało nam się umówić z rewelacyjną ekipą, która zrobiła nam krótkie szkolenie i przekazała kierownicę w nasze ręce. Skończyło się po 3 godzinach – wielkim uśmiechem i wrażeniami, po których ciężko było
16
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩✩★ ✩★★★
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO JAZDY MONSTER BUGGY
1. M OCNE WRAŻENIA Ten pojazd jest w stanie pokonać wszelkiego rodzaju przeszkody i z pewnością na trasie takich nie zabraknie, dlatego twoje pasy bezpieczeństwa muszą być zawsze zapięte. 2. U BRANIE Powinno być wygodne, nie krępujące ruchów. Obuwie najlepiej sportowe. Organizator zapewnia kask. Koniecznie weź też okulary, które zabezpieczą oczy. Na trasie będą liczne nasypy, różne przeszkody, nawroty, doły i z całą pewnością dużo kurzu i piachu.
wracać do domu. Adrenalina jednak uzależnia. Jest to coś pięknego – latanie po górkach w żwirowni i jazda bokiem na buggy. Chyba nikt się nie spodziewał, że piasek między zębami może sprawiać taką frajdę (oczywiście to nie był główny powód naszej radości). Zdjęcie, jakie udało mi się uchwycić, pokazuje Madzię, która ostro latała po górkach, a ja tylko musiałem się starać, aby dla dobrego kadru nie wpaść jej czasami pod koła. Przez 3 godziny udało się zapełnić filmami i zdjęciami kartę w aparacie i dwie karty w kamerach sportowych ( jedna z nich latała na dronie). Teraz tylko chwila na montaż i będzie rewelacyjna pamiątka po weekendzie.
3. P RAWO JAZDY KATEGORII B nie jest wymagane. Jednak minimalny wiek uczestnika to 18 lat.
Przeżycie obejmuje: Ekstremalną jazdę buggy pod opieką instruktora poprzedzoną krótkim szkoleniem.
MIEJSCA Warszawa, Puławy, Lublin
17
4
ZIEMIA
Off-road
MOTORODEO NA PIASKU I BŁOCIE Trójmiasto Szczecin Bydgoszcz Poznań Warszawa Wrocław Kraków Beskid
WOJCIESZÓW - ActiveTrip ul. Turystyczna 1
18
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩★★★ ✩✩✩★ ✩★★★
PRZETESTOWAŁA PAULINA SZCZUCIŃSKA
K
onsekwencje zawiśnięcia podwoziem na zbyt wysokim krawężniku, kąpieli w głębokiej kałuży czy ugrzęźnięcia w błocie zna w Polsce każdy posiadacz samochodu osobowego. Świadoma ograniczeń i obowiązków grzecznego kierowcy miejskiego wsiadam do land rovera z napędem na cztery koła. Strome pagórki, wysoka trawa, dziury i błocko? Super! Jedynym mankamentem jest brak umiejętności prowadzenia terenówki. Zaczynam od podstaw, od zrozumienia, do czego służą przyrządy, których nie ma w zwykłym samochodzie. Przeczytanie instrukcji obsługi auta nie wystarczy; zdobycie tej wiedzy powinna ułatwić szkoła oferująca kursy jazdy 4x4, ale zanim się tam zapiszemy, warto się dowiedzieć, czy instruktor ma doświadczenie w off-roadzie i czy ma wystarczająco dużo cierpliwości dla uczniów. – Włącz reduktor – słyszę od specjalisty od jazdy w terenie. Reduktor zainstalowany jest przy skrzyni biegów – ma obniżać prędkość i zwiększać moc przypisaną do tradycyjnych biegów (off-road to często jazda z prędkością ślimaka). Rzeczywiście. Wystarczy dodać gazu i stroma górka pokonana. Łykam autem kolejne chaszcze i trudno mi ukryć, jak bardzo mnie to cieszy. Przed ostrym zjazdem dostaję polecenie, by pod żadnym pozorem nie dotykać hamulca ani sprzęgła, bo samochód z zablokowanymi kołami w niekontrolowany sposób zacznie zsuwać się z góry. Dopóki koła powoli się kręcą, jazda jest bezpieczna. Idzie gładko, do czasu gdy zakopujemy się w głębokim błocie. Nic nie szkodzi, mamy przecież wyciągarkę – stalową linę nawiniętą na
wał nad przednim zderzakiem. Linę trzeba rozwinąć, przymocować do mocnego drzewa rosnącego nieopodal i włączyć silnik, który z powrotem nawinie wielką szpulkę. W ten sposób samochód prawie sam wyciąga się z opresji. Wniosek z tej próby terenowej: jazdy nauczyć się może każdy. Trzeba zrozumieć zasady działania podstawowych mechanizmów w samochodzie 4x4, jak rozkładają się siły podczas manewrów, i mieć dryg do prowadzenia auta z napędem na dwa koła. Czas na wyprawę na płatny tor offroadowy, starą żwirownię czy wojskowy poligon z przygotowaną do tego infrastrukturą. Można też poszukać terenu do jazdy samodzielnie, ciesząc się deszczową pogodą i fatalnym stanem dróg publicznych na wsiach. Musimy pamiętać, że obowiązuje zakaz wjazdu do Lasów Państwowych, do rezerwatów przyrody i na posiadłości prywatne bez wcześniejszego uzgodnienia tego 19
15 41
ZIEMIA WODA
Fusd Off-road Flayboard min
z właścicielem lub zarządcą terenu. Co roku setki samochodów dewastują lasy, płoszą zwierzęta i niszczą wydmy. Strażnicy często są bezradni, szczególnie w trakcie pościgu za nieoznakowanym quadem. W środowiskach offroadowych takie zachowania są piętnowane. W terenie należy stosować się do zasady tread lightly, jedź delikatnie. Następnym krokiem wtajemniczenia jest udział w rajdzie w kategorii turystycznej. Za granicą są one bardzo popularne, coraz więcej jest ich też w Polsce (m.in. Transgothica, Puchar Polski). To wymarzone warunki do nauki jazdy. Trasy wyznaczone są na poziomie trudności dostosowanym do umiejętności uczestników i możliwości ich samochodów, 20
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
a przy wytyczaniu szlaków ostatnie słowo mają strażnicy przyrody. A gdy już umiejętności pozwalają, rajd staje się doskonałym miejscem, żeby się sprawdzić i zaszaleć. Za kierownicą terenówki znikają prawie wszystkie ograniczenia i pojawiają się nowe możliwości. Turystyka offroadowa pozwala dotrzeć w miejsca niedostępne zwykłym autom. Jej walory dodatkowo docenią miłośnicy jazdy samochodem. Zanim jednak wyruszy się w drogę, trzeba pamiętać o wskazówkach instruktorów: „Na wyprawie zdawaj sobie sprawę ze swoich ograniczeń, nie przeceniaj swych możliwości. W off-roadzie najważniejsze są otwarta głowa i doświadczenie”. By naprawdę
dobrze jeździć, nie wystarczy wiedza, jak pokonać bród i wydostać się z głębokiego piachu albo w jaki sposób postąpić, gdy z gorąca zaklei się chłodnica. – Trzeba nauczyć się biegle czytać mapy fizyczne, przypomnieć sobie ze szkoły, co to były warstwice i poziomice, oraz umieć na podstawie roślinności rozpoznawać cechy podłoża. Takie „czytanie z terenu” staje się umiejętnością bezcenną, gdy trzeba szybko ocenić, czy grunt, po którym mamy przejechać, jest grząskim bagnem, czy też suchą łąką. Warto także zaznajomić się z podstawowymi zasadami życia kempingowego i surwiwalu. Off-road to również nauka pokory. Jeśli w trasie przeholujemy, trzeba umieć schować dumę w kieszeń i pójść do okolicznego mieszkańca z prośbą, żeby wydostał nas ciągnikiem na drogę. Niby prosta sprawa, a wielu kierowców ma z tym problemy. Tymczasem na torze extreme na stromym leśnym stoku wąwozu ryczą silniki, na wyciągarkach wiszą samochody. Za nimi po zboczu zsuwają się następne i w ich ślady idą kolejne. Wokół nich biegają przejęci ludzie w kaskach z mikrofonami i słuchawkami, lawirując między korzeniami oraz linami rozpostartymi po ziemi. Setki widzów, strażacy patrolują teren, służby ratownictwa medycznego w pełnej gotowości. Istne pandemonium. Teraz widzę, jak ważne są technika jazdy, rozpoznanie terenu i znajomość auta: tę samą przeszkodę jedni pokonują w pół minuty i normalnie, czyli „na kołach”, a inni męczą się kwadrans, by w końcu zakopać się w błocie. Gdy samochód się niebezpiecznie przechyla albo nie może się wydostać z jakiejś opresji, zawodnicy z drużyn konkurencyjnych spieszą mu na ratunek. Lepiej pomóc koledze, aby nie blokował drogi, niż za nim utknąć. Drużyny miały w 6 godzin pokonać kilkanaście kilometrów górzystego terenu, jednak nie było łatwo: niektóre samochody wróciły do bazy dopiero o 7 rano!
2
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO 4x4
1. Z ESPÓŁ Zawsze jest dwuosobowy, dlatego warto zapewnić sobie dobrego i sprawdzonego partnera, który będzie naszym pilotem. 2. D OBRY SAMOCHÓD Tych biorących udział w rajdowej rywalizacji w klasie extreme nie kupuje się w salonie. Jeżeli więc myślisz o off-roadzie, zadbaj o własną maszynę. Spraw, żeby miała pożądane parametry, usuń znaczną część elektroniki, dostosuj napęd, zmień nadwozie na lżejsze i bardziej wytrzymałe.
Przeżycie obejmuje: Przejażdżkę off-roadem poprzedzoną krótkim szkoleniem oraz opiekę instruktora.
MIEJSCA Warszawa, Trójmiasto, Poznań, Wrocław, Kraków, Bydgoszcz, Beskid Śląski, Szczecin (okolice podanych miast) i inne lokalizacje w kraju.
21
5
Rajdy konne
ZIEMIA
ŚWIAT JEST PIĘKNIEJSZY, GDY SIĘ GO OGLĄDA Z KOŃSKIEGO GRZBIETU Trójmiasto Poznań Oborniki Śl.
Siedlce Warszawa
Wrocław Bilcza Opole Kraków
22
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩★★★ ★★★★ ✩★★★
PRZETESTOWAŁA ANNA JÓZEFOWICZ
P
oczułam ten zapach od razu – świeżo skoszonej trawy, belek przedzielających boksy i oczywiście koni. Jeszcze nie spały, chociaż do Pajtuńskiego Młyna, osady na Mazurach, dojechaliśmy w nocy. Ze stajni dochodziły odgłosy parskania, chrupania i posapywania. Konie dostały właśnie wieczorne porcje owsa i siana. Karogniada klacz Euforia – mądra, ciekawa świata, ale wymagająca od jeźdźca delikatności i zdecydowania jednocześnie – w ciemności położyła mi łeb na ramieniu. Otoczyła mnie woń koniczyny i tataraku przemieszana z zapachem końskiego potu, dla mnie obietnica przyjemności, wiatru we włosach i wolności. Po chwili usiłowała wyjąć mi jabłko z kieszeni. Nie miałam wątpliwości, że to z jej wysokiego grzbietu chcę oglądać świat przez kolejnych parę dni. Solidne śniadanie przed rajdem dla konia i jeźdźca to podstawa. Konie mają oczywiście pierwszeństwo – poranna miarka owsa musi dać siłę do pierwszego popasu. Dla nas jajecznica i pyszne racuchy z jabłkami pani Łucji. Do tego kawa na przebudzenie i chwila relaksu. Po śniadaniu czyścimy konie przy uwiązach. Najpierw szorstką, a potem miękką szczotką przeczesujemy wierzchowce od głowy aż po ogon. Sprawdzamy, czy zwierzę nie ma otarć, zwłaszcza w miejscu, gdzie podpina się popręg, czy w kopyta nie wcisnął się jakiś kamień. Komfort konia zwiększa
bezpieczeństwo jeźdźca, ponieważ wierzchowiec, któremu coś przeszkadza, będzie się starał od tego czegoś uwolnić. I nie będzie brał pod uwagę, że siedzimy na jego grzbiecie! Źdźbła słomy w ogonie, jak głosi jeden z przesądów koniarzy, mogą wróżyć rozstanie z siodłem i bliskie spotkanie z podłożem – nie zawsze miękkim. Lepiej więc dokładnie obejrzeć wierzchowca, po co kusić los? Już przy czyszczeniu i siodłaniu widać, w jakim koń jest humorze, co lubi, co może mu przeszkadzać. To także dobry moment na pokazanie mu, kto jest szefem w tym tandemie i że temu szefowi można zaufać. Konie to jedne z najbardziej empatycznych zwierząt. Wyczuwają nasz nastrój, świetnie wiedzą, kiedy się boimy, kiedy brak nam zdecydowania. Wreszcie wyjeżdżamy – ubrani na cebulkę, w bryczesy (żadnych grubych szwów po wewnętrznej stronie ud i niewygodnej bielizny!), kaski i ochraniające łydki cholewki zwane sztylpami albo czapsami. Jedziemy stępem, rozmawiamy. Pogoda jak na zamówienie. Ciepło, lekki wiatr i promienie słońca smagają nasze zmęczone miejskim pośpiechem twarze. Czuję, że wszystkie troski trudnego tygodnia w pracy gdzieś odpłynęły. Skupiam się na drodze przede mną. Za chwilę będzie prosty odcinek – świetny na pierwszy galop. Uważam, żeby za mocno nie przyłożyć łydki do boku Euforii, bo wystartuje jak rakieta i trudno ją będzie wyhamować. Już wiem, 23
51 15
ZIEMIA WODA
Fusd Rajdy Flayboard konne min
co potrafi! Galop dobudził tych, którym nie wystarczyła poranna kawa. Zwalniamy do kłusa i znów możemy spokojnie kontemplować widoki. Fioletowe pole lawendy po prawej, żółte rzepaku po lewej, za pagórkiem widać już las. Tam będzie trochę chłodniej, nachalne muchy przestaną denerwować konie i nas. Najbardziej lubię jeździć leśnymi drogami – te szerokie i piaszczyste zachęcają do galopów. Na wąskich trzeba pamiętać, że koń nie bierze poprawki na nasze kolano czy głowę, kiedy omija wystający konar! Zdarza się, że podczas rajdu gałęzie nieźle wysmagają po twarzy i odkrytych ramionach. W Polsce jest mnóstwo fantastycznych terenów na konne wyprawy. Warmia, Mazury, Suwalszczyzna, Pomorze, Podlasie, Bory Tucholskie, Puszcza Bolimowska – to 24
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
tylko niektóre. W Bieszczadach, Górach Świętokrzyskich i w Beskidzie Niskim konie są specjalnie przygotowane do wędrówek po stromych zboczach. Najlepiej sprawdzają się w tej roli hucuły – niewielkie, ale bardzo silne koniki hodowane od wieków przez mieszkańców górskich rejonów. Nie boją się, dzielnie podążają za przewodnikiem, a na wielkich łąkach lubią się ze sobą ścigać. Aż wiatr świszczy jeźdźcom w uszach! W czasie naszego rajdu noclegi mamy zaplanowane w zaprzyjaźnionych stajniach. Koce i śpiwory będą na miejscu, nie musimy ich ze sobą wozić przez cały dzień. Po trzech godzinach jazdy przez las rozglądamy się za miejscem na popas. Trawiasty parking przy wiejskiej gospodzie wydaje się idealny. Właściciel się zgodził. Zsiadamy z koni, ale zanim je rozsiodłamy,
wyjmujemy paliki i sznurki. Zrobimy z nich ogrodzenie. Niedługo później siodła i czapraki suszą się na słońcu, rumaki skubią trawę, a my jemy kanapki i delektujemy się widokiem na jezioro. Słońce pali coraz mocniej, chłodna woda kusi coraz bardziej. – To co, pławimy konie? – rzuca ktoś i nie musi długo czekać na odzew. Za parkingiem jest piaszczyste zejście, nikogo nie ma w pobliżu. Nie ma się co zastanawiać. Zakładamy tylko ogłowia zwierzętom, żeby łatwiej było je złapać, gdyby się spłoszyły. Konie piją łapczywie, słońce też dało im w kość. Zaczynają przednimi nogami mącić wodę – to znak, że chętnie by się w niej położyły. Nie pozwalamy im na to. Wchodzimy głębiej, w pewnym momencie czuję, że mój wierzchowiec płynie. Chwytam się jego grzywy i płyniemy razem! Zsiadamy z koni, żeby dać im trochę odpocząć. Nam spacer też się przyda, bo godziny wysiedziane w siodle dają o sobie znać, zwłaszcza w mięśniach ud i pośladkach. Najmniej narzeka koleżanka, która przed rajdem kupiła specjalne spodenki z żelową wstawką. Wprawdzie są przeznaczone dla rowerzystów, ale na konnym rajdzie dają radę znakomicie. Ostatniego dnia rano ledwie zdołaliśmy połapać nasze konie. W obcym miejscu były podenerwowane. Euforia z rozdętymi chrapami ganiała po padoku, ciągnąc za sobą resztę stada. Dopiero dźwięk owsa potrząsanego w wiadrze zdołał je zaciekawić i uspokoić. Cóż, takie nerwowe chwile też się zdarzają. Dlatego nie polecam rajdów osobom, które nigdy nie miały do czynienia z końmi. Konie bywają płochliwe, na zagrożenie reagują ucieczką. Trzeba umieć je opanować, także w czasie jazdy. Mnie też to doświadczenie czegoś uczy – dowiaduję się więcej o koniach, o sobie. Wiem, że chcę jechać konno dalej. Zresztą dokądkolwiek się wybieram w Polsce, zawsze sprawdzam, czy jest możliwość poznania tego miejsca z końskiego grzbietu.
4
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO RAJDU KONNEGO
1. D WIE CZY TRZY LEKCJE jazdy nie wystarczą, by wybrać się na rajd! Trzeba opanować stęp i kłus (plus galop, bo żal nie skorzystać z okazji) i nauczyć się samodzielnego prowadzenia konia. 2. N IE MA CO LICZYĆ, że ktoś będzie za nas czyścił i siodłał wierzchowca. 3. NALEŻY ZABRAĆ KASK albo toczek, bryczesy, kurtkę przeciwdeszczową i krem z filtrem. Buty – z małym obcasem, żeby noga nie wpadała za głęboko w strzemię. Czapsy (sztylpy) ochronią łydki przed otarciami, a w przypadku mężczyzn przed niekontrolowaną depilacją ;) 4. WARTO POROZCIĄGAĆ się przed jazdą.
Przeżycie obejmuje: Krótkie szkolenie teoretyczne i jazdę konną na lonży lub w terenie – w zależności od lokalizacji – pod okiem instruktora.
MIEJSCA Warszawa, Opole, Poznań, Kraków, Oborniki Śląskie, Bilcza, Włosań, Mełgiew, Siedlce
25
6
ZIEMIA
Rajd motocyklowy
MAZURSKA OPOWIEŚĆ MOTOCYKLOWA
26
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩★★★ ✩✩★★ ✩★★★
PRZETESTOWAŁA ANITA LORENC
I
m dalej, tym lepiej, jazda na motocyklach sprawia nam wyjątkową frajdę. Przed nami 700 km szosą na Mazury – ku uciesze mojej, męża i 13-letniego syna. Pierwszy dłuższy przystanek robimy w Iławie na przeprawie promowej. Zachciało nam się odwiedzić jedną z największych śródlądowych wysp Europy, Wielką Żuławę (82,4 ha). Leży na Jezioraku, który z kolei jest najdłuższym jeziorem w Polsce – ma 27 km długości – i szóstym pod względem powierzchni. Na Wielkiej Żuławie niespodzianka: po obfitych deszczach, które padały przez kilka ostatnich dni, teren zamienił się w błotnistą maź. Przydałby się motocykl enduro, idealny na błoto. Posiadaczom cruiserów pozostaje tylko zmaganie się ze śliską trawą oraz uciekającą spod kół rozciapcianą ziemią. Wreszcie armią ślimaków winniczków, które całkowicie opanowały wyspę i nie wiedzieć czemu właśnie teraz wyległy na drogę. Lawirowanie między mięczakami nie jest proste, ale twardzi z nas zawodnicy. W sobotę rano ruszamy do Buczyńca. To zaledwie 60 km stąd, ale w jakich okolicznościach przyrody – przecinamy Park Krajobrazowy Pojezierza Iławskiego o powierzchni ponad 330 ha! Widoki zapierają dech, a motory mkną majestatycznie wśród lasów. Nad jeziorem Gaudy zauważamy krążące czarne bociany. Zatrzymujemy się na chwilę i wyłączamy silniki, by w spokoju podziwiać te rzadkie i chronione ptaki. W Buczyńcu chcemy obejrzeć jedną z pięciu
sławnych pochylni zbudowanych na Kanale Elbląskim. To unikat na skalę światową. Dzięki temu rozwiązaniu obecnie kanałem dotrzemy z Elbląga do Ostródy. Nagle pojawia się statek: ocieka wodą i błyszczy w słońcu. Umieszczony na platformie sunie na szynach w górę między zbiornikami. Grube liny, całe utytłane w smarze, wciągają go jak zabawkę. Do Gierłoży mamy 172 km spokojnego zachwytu zielenią drzew, gładko wchodzimy w zakręty... kiedy nagle prosto pod koła motoru mojego męża wbiega pokaźnych rozmiarów jeleń. Pisk opon i smród spalonej gumy. Mało brakowało. W milczeniu ruszamy dalej, strachliwie rozglądając się na boki, wypatrując, co jeszcze może wyskoczyć zza krzaków. Mijamy Pieniężno z najwyższym w Polsce mostem kolejowym (28 m) i Bartoszyce. Mam sentyment do tego miejsca. Co roku odbywa się tu na torze motocrossowym runda Pucharu Polski. Do Wilczego Szańca w Gierłoży docieramy wieczorem. Tu w latach 1941– –1944 znajdowała się kwatera główna Adolfa Hitlera. Przed wejściem stoi kilkanaście motocykli, są też takie z bocznymi wózkami, stylizowane na wojskowe maszyny. Czyżby czas zatrzymał się tu w miejscu i za chwilę w bramie zobaczymy wjeżdżającego przywódcę III Rzeszy? Motory okazały się własnością grupy Szwedów podróżujących po Polsce od kilku tygodni. Twierdza robi na nas ogromne wrażenie, Szwedzi też kiwają głowami z uznaniem. Kwatera była 27
1 15 6
ZIEMIA ZIEMIA WODA
Fusd Rajd Flayboard motocyklowy min
prawdziwym miasteczkiem: dwa lotniska, dworzec kolejowy, kino, kasyna, jadłodajnie, herbaciarnie, sauny. 80 budowli, 50 bunkrów na powierzchni zaledwie 2,5 km2! Terenu strzegły liczne patrole, a w promieniu 100 km prowadzony był nasłuch radiowy. By zamaskować obiekty, pokrywano je tynkiem z cementu, trawy morskiej i wiórów. Choć pozostały tylko ruiny, wyobraźnia działa. Przewodnik pokazuje nam miejsce, w którym 20 lipca 28
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
1944 r. Claus von Stauffenberg i Werner von Haeften dokonali nieudanego zamachu na Hitlera. Korzystamy z okazji i nocujemy w dawnym budynku Straży Przybocznej Führera. Budzę się tylko raz, męczący mnie koszmar szybko mija. Następnego dnia czujemy się jak w filmie drogi: mijamy ściany zieleni, mamy czas na chwilę wyciszenia i refleksji. W Mrągowie, stolicy Mazur, od razu kierujemy się do amfiteatru. Niestety nie ma tu dzisiaj ani
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO WYJAZDU
1. K ASK Zawsze miej go na głowie. Dobrze jest też założyć specjalną odzież przeznaczoną do jazdy motocyklami oraz elementy odblaskowe, żebyśmy byli widoczni na drodze. 2. S AKWY I KUFRY przydadzą się do spakowania na wycieczkę niezbędnego wyposażenia. 3. OSTROŻNOŚĆ Pamiętaj, żeby zachowywać co najmniej 4-sekundowy dystans między pojazdami. I o tym, że wielu motorowerzystów to młodzi niedoświadczeni kierowcy.
Pikniku Country, ani Mazurskiej Nocy Kabaretowej, ale od czego jest fantazja. Sami opowiadamy sobie dowcipy i podejmujemy (nie do końca udane) próby śpiewu. Jako że nasze silniki wydają przyjemniejsze dźwięki niż nasze gardła, ruszamy do Westernowego Miasteczka Mrongoville. Rozbawieni zerkamy na zegarek. Czas nagli. Przed nami trasa do Warszawy – 220 km wśród spieszących się do domu „puszek” ( jak potocznie nazywamy samochody).
Przeżycie obejmuje: Weekend na chopperze. Po krótkim instruktażu, sprawdzeniu umiejętności jazdy na placu samodzielnie ruszamy w trasę.
MIEJSCA Cała Polska
29
7
ZIEMIA
Psie zaprzęgi
NIEWAŻNE, CZY LATO, CZY ZIMA. ZDAJ SIĘ NA PSA! Kluki
Wrocław Kraków Zakopane
30
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩★★★ ✩★★★ ✩★★★
PRZETESTOWAŁA JOANNA STACHOWIAK
P
si zaprzęg zawsze kojarzył mi się z saniami i ośnieżonym krajobrazem Alaski. Tymczasem pierwszą jazdę odbyłam na wózku zaprzęgniętym w trzy siberian husky i jednego eurodoga. Cała zabawa odbywała się na Polanie Biały Potok, u podnóża Tatr. Trzęsło mną niemiłosiernie, choć kurczowo trzymałam się metalowej ramy. Już po chwili poduszka, na której siedziałam, zniknęła gdzieś pod kołami, więc rytmicznie odbijałam się od twardego krzesełka. Wózek nie ma pasów bezpieczeństwa, bo ich zapięcie mogłoby być niebezpieczne, gdyby psy przewróciły pojazd. W razie czego miałam zeskakiwać w bok. Podekscytowanie mieszało się we mnie z przerażeniem – zeskoczyć? Przecież jechaliśmy z prędkością 20 km/h! Kilkusetmetrowa trasa obfitowała w kamienie i kałuże, a Jukon, Ferko, Bu i Kodi zadbały o to, by całe błoto znalazło się na moich włosach, twarzy i ubraniu. Po pierwszej przejażdżce otrzymałam propozycję samodzielnego powożenia zaprzęgiem, tym razem złożonym z dwóch psów. Stanęłam za kierownicą, sztywno, powtarzając w myślach, że muszę trzymać ręce blisko ciała i nie skręcać gwałtownie. Ze strachu niemal wstrzymałam oddech, rzucało mną na wszystkie strony, a ja starałam się nie spaść z wózka. Na koniec mogłam spróbować canicrossu. Założyłam specjalny pas, do którego na długiej linie został przypięty pies. Gdy zaczynał biec, ja nie miałam wyboru. Często zaczyna się tak – ktoś dostaje w prezencie albo przygarnia psa „rasy zaprzęgowej”. Wiadomo, że takie zwierzę powinno mieć dużo ruchu, więc właściciel
zaczyna z nim biegać, trenować, wreszcie wybiera się na zawody. I wtedy stwierdza, że to jest to! Nowa pasja. Później pojawiają się kolejne psy, dołączają członkowie rodziny i już wszyscy razem jeżdżą na zawody psich zaprzęgów. Do zaprzęgu najbardziej nadają się psy ras północnych oraz ich mieszańce – silne, odporne na śnieg i mróz. Prym wiodą siberian husky i alaskan malamute (podobne do siebie i z tego powodu często mylone przez laików; pierwszy jest szybszy, drugi silniejszy), a także psy grenlandzkie i samojedy. Wykorzystuje się również psy akita, greystery oraz eurodogi (krzyżówki psów myśliwskich z alaskan husky plus niewielka domieszka charta; z powodu swej szybkości zajmują czołowe miejsca w zawodach). Szacunek i posłuch u zwierząt wypracowuje się podczas długich godzin treningów. Przyszły maszer, czyli powożący zaprzęgiem, musi mieć silną osobowość, 31
15 71
ZIEMIA WODA
Fusd Psie Flayboard zaprzęgi min
by pies uznał go za osobnika alfa. Dotyczy to przede wszystkim siberian husky – zwierzęcia ciekawskiego, inteligentnego i ufnego, ale też niezależnego. To również mistrz w uciekaniu z zamknięcia oraz demolant, gdy jest niewybiegany. Na dodatek ma silny instynkt łowiecki. Jeśli taki 32
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
pies trafi do niewłaściwej lub przypadkowej osoby (zachwyconej urodą tej rasy), często kończy w schronisku. Najszybsze zaprzęgi to te złożone z 4–6 psów. Oczywiście mogą liczyć nawet kilkanaście zwierząt, trudniej jednak nad nimi zapanować. Na czele biegnie lider
– przewodnik, najmądrzejszy i najbardziej doświadczony pies. Tuż za nim podąża swing – pies, który w przyszłości może zostać liderem. Dalej biegnie team, czyli reszta sfory. Wheel to pies przypięty najbliżej sań lub wózka – to miejsce przypada najsilniejszym zwierzętom. Maszerzy często używają komend eskimoskich: go go lub haik (naprzód), gee (w prawo), ha (w lewo), ho ho (stój). Dzięki temu można sterować zagubionym zaprzęgiem – nie ma znaczenia, jakiej narodowości jest jego właściciel. Popularne są też krótkie słowa w języku angielskim: go czy stop. By przyśpieszyć zaprzęg, maszerzy wydają różne dźwięki, np. terkoczące czy świszczące. Niewtajemniczonym może się wydawać, że rola maszera sprowadza się do wydawania komend. W rzeczywistości nieustannie współpracuje z zaprzęgiem – naprowadza psy, pomaga im, podbiega pod wzniesienia. Musi też umieć czytać zachowanie swoich zwierząt. Doświadczony lider potrafi rozpoznać różne zagrożenia, np. cienki lód. Nie trzeba być maszerem, żeby przejechać się psim zaprzęgiem. Brak śniegu także nie stanowi przeszkody. Wrażenia są niezapomniane, niezależnie od tego, czy jedzie się saniami, czy wózkiem. Jednak gdy na drogach nie zalega śnieg, bardziej trzęsie, czuć każdy kamień i nierówność drogi. Trzeba pamiętać, że większość psów zaprzęgowych jest dostosowana do pracy w zimowych warunkach. Przyszły maszer powinien być trenerem, weterynarzem i dietetykiem w jednej osobie. Musi też mieć świadomość, że psom pociągowym trzeba poświęcić bardzo dużo czasu. Zwykły spacer to za mało dla tych potrzebujących ruchu zwierząt. Można powiedzieć, że szczęśliwy pies to pies zmęczony wielokilometrowym biegiem. Na szczęście szybkie jazdy po polnych i leśnych drogach oraz współpraca z czworonogami to dla pasjonata prawdziwa przyjemność.
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO PSIEGO ZAPRZĘGU
1. P IES MA RACJĘ Jeżeli nie możesz trafić do domu, zdaj się na psa – tak brzmi zasada maszerów. 2. T RENOWANIE psa wymaga sporej wiedzy i doświadczenia – trzeba uważać, by go nie zniechęcić do pracy i nie zamęczyć. 3. W ARTO PAMIĘTAĆ, że większość psów zaprzęgowych jest dostosowana do pracy w zimowych warunkach. Czworonogi nie powinny biegać w temperaturach wyższych niż 12–15°C. Co ciekawe, niektórzy trenują w nocy, bo wtedy nie jest gorąco.
Przeżycie obejmuje: Wprowadzenie w świat psich zaprzęgów, krótkie szkolenie oraz wyprawę pod opieką maszera.
MIEJSCA Wrocław, Zakopane, Kraków, Kluki
33
8
ZIEMIA
Zorbing LECĘ
W KULKI Olsztyn Toruń Wrocław
Warszawa Łódź Częstochowa Katowice Bielsko-Biała Żywiec
34
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩✩★ ✩✩★★
PRZETESTOWAŁA IZABELLA PILARSKA
S
ama nie wiem, czego się spodziewać. Moja wiedza na temat zorbingu jest raczej skromna. Coś tam czytałam – że wrażenia są skrajnie szalone, że to dobre dla tych, którzy chcą przeżyć coś naprawdę mocnego, i że wcale nie trzeba lecieć do Nowej Zelandii, aby tego posmakować. Bo zorbing to narodowy sport Nowozelandczyków – tam go wymyślono. Andrew Akers wraz z naukowcem Zorbsem Dwane’em chcieli wynaleźć coś, co pozwoliłoby ludziom chodzić po wodzie. Inspirację znaleźli w „człowieku witruwiańskim” – słynnym szkicu Leonarda da Vinci przedstawiającym mężczyznę z wyciągniętymi ramionami wpisanego w okrąg. W efekcie powstała zorba – plastikowa kula, która dziś, po wielu modyfikacjach, służy między innymi do staczania się po różnych nawierzchniach. Wchodzę na zielony pagórek, gdzie zacznie 35
8
ZIEMIA
Zorbing
się moja przygoda. Serce bije mi szybciej. Czego się właściwie boję? Najbardziej tego, że w coś uderzę, że skręcę sobie kark albo – w najlepszym przypadku – obejrzę zjedzone kilka godzin wcześniej śniadanie. Przyglądam się trawiastemu zboczu. Stopień nachylenia stoku, po którym toczy się kula, nie powinien przekraczać 18 proc. Chodzi o bezpieczeństwo, żeby zorba nie rozpędziła się za bardzo. Ale i tak może osiągnąć prędkość 60 km/h. Toż to czyste szaleństwo! – myślę sobie. Na końcu 250-metrowego toru zjazdowego nie widzę żadnych pasów lub choćby zbiornika wodnego, gdzie ta bańka mogłaby wyhamować. No trudno, jakoś to będzie. Zorba jest ogromna – ma ponad 3 m średnicy. Zdejmuję buty i przez wąski otwór wciskam się do środka. Gumopodobne, 36
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
wykonane ze specjalnego rodzaju PCW ścianki są odporne na uszkodzenia mechaniczne. Właściwie są to dwie powłoki połączone specjalnymi wiązaniami. Powietrze wypełniające przestrzeń między nimi ma za zadanie amortyzować wszelkie uderzenia i chronić przed urazami. Po chwili przekonuję się, że ścianki, oprócz tego, że mocne, są także nieprzepuszczalne dla powietrza. W środku robi się gorąco niczym w szklarni. Na szczęście są przezroczyste, dzięki czemu mogę obserwować, co się dzieje na zewnątrz. To mnie trochę uspokaja. – Teraz wysłuchaj mnie i zapnij pasy bezpieczeństwa, dokładnie tak, jak ci powiem – instruktor wskazuje mi szeroki pas materiału, którym mam ciasno owinąć sobie talię. Dodatkowo mocuję na kostkach
i nadgarstkach specjalne kolorowe uchwyty. To bardzo ważne, żeby dobrze zapiąć paski u stóp, ponieważ w przypadku odczepienia się choćby jednej nogi można nabić sobie – albo komuś, jeżeli w kuli towarzyszy nam druga osoba – konkretnego siniaka. Dla zainteresowanych: istnieje również totalnie ekstremalna wersja zorbingu, czyli bez żadnych uprzęży. Praktykuje się ją na bardziej płaskim terenie lub na wodzie. No cóż, może następnym razem się zdecyduję. No to jazda! Kula rozpędza się błyskawicznie. Jedyne, o czym myślę, to to, że z powodu unieruchomionych kończyn nie mogę zakryć sobie oczu i przyciągnąć kolan, przyjmując bezpieczną embrionalną pozycję. Po chwili wyręczają mnie włosy, które rozplątują się i zasłaniają mi całą twarz. Zorba podskakuje, uderza o jakieś nierówności, może o kamienie? Czuję wtedy przez powłoki kuli, jakby coś prześlizgiwało mi się po plecach. Toczy się coraz szybciej, odbija od ziemi, ląduje kilka metrów dalej, znów obraca się w powietrzu, ja znów jestem do góry nogami. Nie wytrzymuję, zaczynam krzyczeć i jednocześnie się śmiać. Mój błędnik oszalał. Nie wiem, gdzie jest góra, a gdzie dół. Przelatują mi migawki widzianych przez przezroczystą powłokę drzew i ludzi, którzy przyszli popatrzeć. Na płaskim odcinku toru kula wyhamowuje równie szybko, jak się rozpędzała na górze. Kiedy się zatrzymuje, w głowie mam tylko jedną myśl: „Ja chcę jeszcze raz!”. Odpinam pasy bezpieczeństwa i za pomocą instruktora wychodzę na zewnątrz. Dopiero teraz czuję, jak bardzo mnie ten zorbingowy wyczyn zmęczył. Potrzebuję dobrych kilku sekund, by stanąć pewnie na własnych nogach i by mój mózg znów zaakceptował prawidłowy układ ziemia–niebo. Udało się. Ostrożnie dochodzę do miejsca, gdzie mogę usiąść i czegoś się napić. Muszę też zmienić koszulkę, bo z temperatury i emocji towarzyszących podczas zjazdu wyglądam, jakbym właśnie wyszła z basenu.
4
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ
DO ZORBINGU
1. U BRANIE Najlepiej założyć coś, co będzie przylegało do ciała i nie ma metalowych elementów. Długie spodnie uchronią przed otarciami. 2. J EDZENIE Na godzinę–dwie przed zjazdem lepiej nic nie jeść ani nie pić. 3. P RZECIWWSKAZANIA Urazy kręgosłupa, zaburzenia błędnika i równowagi, ciąża. Nie kwalifikują się także dzieci o wzroście poniżej 140 cm i osoby ważące powyżej 90 kg. 4. T OWARZYSTWO Zabierz rodzinę i przyjaciół, wspólna zabawa smakuje jeszcze lepiej!
Przeżycie obejmuje: Krótkie szkolenie, staczanie się w specjalnej kuli po stromym stoku.
MIEJSCA Olsztyn, Koszałkowo, Bielsko-Biała, Katowice, Warszawa, Wrocław, Toruń, Łódź, Gliwice, Chorzów, Tychy, Żywiec, Częstochowa
37
9
ZIEMIA
Bubble football
TU TEŻ BRAMKI SĄ DWIE, ALE PIŁEK CO NAJMNIEJ PIĘĆ
38
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩★★★ ✩✩✩★ ✩✩✩★
3
RADY,
PRZETESTOWAŁA MAŁGORZATA ZALESKA
T
a zabawa spodoba się wszystkim – nie tylko fanom piłki nożnej. Ja w piłkę grałam jako małe dziecko i pozostał mi do niej duży sentyment, więc kiedy znajomi zaprosili mnie na mecz, od razu się zgodziłam. Nie wiedziałam jednak, że to będzie taki mecz! Zasady generalnie są podobne – drużyny są dwie i też chodzi o to, żeby strzelać gole, ale trzeba to zrobić w specjalnym ubraniu. A jest to przezroczysta, napompowana duża kula, tzw. bumper balls – skacząca kula. Jej zaletą jest to, że amortyzuje wszelkie uderzenia. I tu pojawia się największy fun, bo dzięki temu możemy całkowicie bezpiecznie zderzać się z zawodnikami przeciwnej drużyny, bez obaw, że zostaniemy znokautowani albo dostaniemy żółtą kartkę. Ta gra to istne szaleństwo, bo w napompowanych kulach zachowujemy się w sposób nieprzewidywalny. I tak, kiedy zderzamy się z impetem, nie jesteśmy w stanie zachować równowagi i wywracamy się do góry nogami, upadamy w przeróżne strony, robimy salta, stajemy na głowie. Doznania są kosmiczne, a kuriozalność całego meczu sprawia, że nie możemy powstrzymać się od śmiechu. Biegamy jak dzieci po boisku i zderzamy się z każdym, kto znajdzie się w pobliżu. Przynajmniej nasz mecz na tym polegał. Zdecydowanie najbardziej pracowały mi wówczas mięśnie brzucha, do dziś je czuję, bo dosłownie pękałam ze śmiechu. A jak każdy wie, śmiech to samo zdrowie.
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO BUBBLE FOOTBALLU
1. U SUŃ Z KIESZENI wszystkie przedmioty, które mogłyby doprowadzić do przebicia kuli od wewnątrz (kolczyki, zegarki itp.) i unikaj wpadania na przedmioty, które mogą ją uszkodzić od zewnątrz. 2. Z ABIERZ ZE SOBĄ ZNAJOMYCH Maksymalnie w jednej drużynie jest 5 graczy (czyli w sumie 10 zawodników w dwóch drużynach). 3. U BIERZ SIĘ WYGODNIE Najlepiej w sportowe obuwie i wygodne ubranie niekrępujące ruchów. Na wszelki wypadek można wypożyczyć komplet ochraniaczy na kolana. Gra może się odbywać na zewnątrz, na boisku, jak również w hali sportowej. Kula jest przeznaczona dla osób mających ponad 140 cm wzrostu i ważących mniej niż 100 kg.
Przeżycie obejmuje: Mecz piłki nożnej w ekstremalnym wydaniu, podczas którego zawodnicy znajdują się w przezroczystych, dmuchanych kulach.
MIEJSCA Cała Polska
39
10
ZIEMIA
Kolacja w ciemności
KULINARNE ŚLEDZT WO, CZY WIESZ, CO JESZ Trójmiasto Poznań Wrocław
Warszawa Katowice Kraków
Dine in the Dark - kolacja w ciemnoścI WARSZAWA Restauracja Borpince, ul. Zgoda 1 WROCŁAW Restauracja Inspiracja, plac Solny 16 KRAKÓW Restauracja Piwnica pod Kominkiem, ul. Bracka 13 KATOWICE Restauracja Zaklęty Czardasz, ul. Kopernika 9 TRÓJMIASTO Restauracja El Paso, Opata Jacka Rybińskiego 24, Gdańsk POZNAŃ Restauracja Bulwar, Stary Rynek 37
PRZETESTOWAŁA AGNIESZKA FRANUS
O
tym, że jemy wzrokiem, przekonałam się podczas kolacji w ciemności. Wystarczyło, by zgasło światło, i nagle moje zmysły totalnie zwariowały. Przede wszystkim ciemność była absolutna, więc do opieki dostałam własnego kelnera zaopatrzonego w noktowizor. To on doprowadził mnie do stolika. Kiedy wyłączył mi się wzrok, nagle wyostrzyły mi się inne zmysły, między innymi słuch. Zaczęły docierać do mnie dźwięki, których normalnie nie słyszę, bo nigdy się na nich
40
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
nie koncentruję. Teraz był to jedyny sposób, by oswoić ciemność, zorientować się, kto siedzi obok, ponieważ – choć nikogo nie wiedziałam – sala była wypełniona głosami. Zaczęłam sobie wyobrażać, do kogo należą, ale co najważniejsze – dzieliliśmy się emocjami. Wszyscy byliśmy podekscytowani. Sprawdziłam, gdzie znajdują się sztućce, kieliszek do wina. I cierpliwie czekałam na przystawkę. Menu było owiane tajemnicą. Próbowałam konsumować dania za pomocą noża i widelca, ale szybko się poddałam i zaczęłam
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩✩★★ ★★★★ ✩✩✩★
2
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ
DO KOLACJI W CIEMNOŚCI
1. U BRANIE Załóż to, w czym po prostu czujesz się dobrze. Nie obowiązuje tu żaden konkretny strój, bo przecież i tak nikt cię nie będzie widział przy stole poza kelnerem. 2. C IEMNOŚĆ Przygotuj się psychicznie na to, że w ciemnościach spędzisz około 1,5 godz. (a całość potrwa około 2 godz.). Przebywanie w całkowitej ciemności jest sporym wyzwaniem dla osób, które tego nigdy nie doświadczyły.
jeść rękami. Badać wszystko, co miałam na talerzu, organoleptycznie, mieszać sosy z warzywami i innymi produktami, które rozpoznawałam albo po zapachu, albo po konsystencji, bo ku mojemu największemu zdumieniu, jak się okazało, jedząc, nie byłam w stanie rozróżnić selera od marchewki. Tego wieczora zmysł smaku spłatał mi totalnego figla, i to wiele razy. Muszę jednak przyznać, że to był jeden z moich najciekawszych eksperymentów kulinarnych. Bo bez wzroku po prostu nie wiesz, co jesz.
Przeżycie obejmuje: Kolację składającą się z przystawki, dania głównego i zimnych napojów. Szansę na doświadczenie czegoś unikalnego.
MIEJSCA
Warszawa, Kraków, Wrocław, Katowice, Trójmiasto, Poznań
41
11
Domy strachu
ZIEMIA
MUZEUM STRACHU KAŻDEMU ZAFUNDUJE UPIORNE NIESPODZIANKI Trójmiasto Poznań
Warszawa
Łódź Wrocław Kraków
42
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩✩★
✩✩✩★
PRZETESTOWAŁA MARIA ŁUKASIK
I
dąc do Horror House’u, wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Że będzie ciemno, że będą postacie, dźwięki, błyski i sceneria z horrorów. „Jestem dorosłą osoba i psychologiem” – myślałam, uważając, że nie będzie tak strasznie. Uczestnicy przepraw przez horror house’y nie tyle czerpią przyjemność ze strachu, co ze stymulacji, jakiej dostarcza. U niektórych jest ona silniejsza, jednak nie musi to oznaczać nic złego. Osoby, które tych bodźców potrzebują, często aktywnie włączają się w sytuacje dodające im tak zwanego dreszczyku emocji – poprzez poszukiwanie przygód czy nawet grozy. Tyle teorii, bo w momencie, kiedy przekroczyłam próg i zamknęły się za mną drzwi – te wszystkie myśli przygotowawcze odfrunęły. Było ciemno i przez chwilę cicho, a kiedy całe pomieszczenie zaczęło się trząść, kompletnie wyłączyło mi się racjonalne myślenie. Włączyła się lampka z napisem „byle przetrwać”. Kilkakrotnie chciałam krzyknąć magiczne słowo STOP, które to „pauzuje” wszystko i można wyjść przed czasem. Jednym z cięższych elementów tej gry było to, że trzeba było również myśleć, rozwiązywać zagadki i szukać podpowiedzi, dzięki którym opuszczało się jeden pokój i przechodziło do kolejnego, równie strasznego. Dotrwałam jednak do końca. Byłam przerażona, serce mi waliło jeszcze 20 minut po wyjściu i mimo późniejszego odetchnięcia wiem, że minie trochę czasu, zanim pójdę do kolejnego Horror House’u.
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ NA HORROR
1. M OCNE NERWY Ta atrakcja zdecydowanie jest odradzana osobom o słabych nerwach i sercu. 2. Z ASADY Uczestnicy przechodzą grupą przez szereg ciemnych pokoi. Mają do dyspozycji jedną latarkę, która oświetla im drogę. 3. Z ALECENIA Nie wnosić do muzeum strachu urządzeń elektronicznych, aby nie przeszkodzić sobie i innym w odbiorze atrakcji. Okazywać wszystkie emocje, nawet te najbardziej skrajne! Pamiętać, że nie można niszczyć eksponatów ani dotykać aktorów.
Przeżycie obejmuje: Pobyt w horror housie trwa ok. 15–20 minut w zależności od lokalizacji.
MIEJSCA
Warszawa, Trójmiasto, Wrocław, Kraków, Poznań, Łódź i wiele innych lokalizacji w kraju.
43
12
ZIEMIA
Escape room
LU CZYLI GRA KOMPUTEROWA W REA
PRZETESTOWAŁA BARBARA ŻUKOWSKA
Z
adanie jest proste. Wchodzisz z grupą osób do pokoju. Dwie osoby to minimum, trzy–cztery to optimum. Drzwi zamykają się za wami i macie określony czas, np. godzinę, na znalezienie sposobu, jak je ponownie otworzyć. Nie chodzi o rozwiązanie siłowe. Żadnego wyrywania kabli, desek, bo niektórym takie pomysły przychodzą
44
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩★★★ ✩✩✩★ ✩✩★★
do głowy. Musicie użyć przedmiotów, które znajdziecie w środku, posługując się logiką, umiejętnością obserwacji i wyciągania wniosków, korzystając z ogólnej wiedzy i na przykład podstaw matematyki. Pomieszczeń jest kilka i by przejść z jednego do drugiego, trzeba się nieźle nagimnastykować – znaleźć ukryte klucze, odszyfrować kod, dopasować przedmioty, powiązać różne fakty, nazwy, obrazy. Mnie gra tak pochłonęła, że zapomniałam o całym świecie. Tak się złożyło, że nie znałam żadnej z osób, z którą weszłam do escape roomu. Widzieliśmy się po raz pierwszy na oczy i musieliśmy ze sobą współpracować. To była dodatkowa frajda. Od razu dało się zauważyć, kto z nas jest urodzonym przywódcą, a kto jest dobry z matematyki. Nasz room nosił nazwę Muzeum, mieliśmy włamać się do sejfu i uciec z łupem przed upływem godziny. Czasem długo i gorączkowo szukaliśmy rozwiązania, ale go nie znajdowaliśmy. Wtedy odzywał się głos z zewnątrz, spoza roomu – tak, tak, można czasami liczyć na podpowiedź organizatorów, jeżeli utknie się nad jakąś zagadką. Ale oczywiście większą satysfakcję daje samodzielne jej rozwiązanie. Przyznam, że momentami czułam się jak w grze komputerowej – taka jest zresztą geneza escape roomów – przy czym wiedziałam, że zza rogu nie wyskoczy żadna poczwara, która mnie pozbawi jedynego życia. Było więc bezpiecznie, zabawnie, emocjonująco. Wyszliśmy z Muzeum nieco po czasie, z wypiekami na twarzy, dyskutując, co było trudne, a co łatwe lub podstępne. Od razu zaczęłam się zastanawiać, jaki room wybrać na następny raz: Rycerski czy może Wehikuł Czasu?
3
RADY
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO ESCAPE ROOMU
1. N ASTAW SIĘ na rozwiązywanie różnych zagadek i łamigłówek. Trudno przygotować się z jakiejś konkretnej dziedziny, bo w escape roomie korzysta się z ogólnej wiedzy. 2. L ICZĄ SIĘ między innymi spostrzegawczość i umiejętność łączenia różnych faktów. 3. L ICZBA OSÓB Zbyt duża liczba osób w escape roomie może odebrać frajdę – robi się większy chaos i trudno nad nim zapanować.
Przeżycie obejmuje: W zależności od lokalizacji okołogodzinną przygodę w escape roomie – rozwiązanie zagadek pozwala wyjść z zamkniętego pokoju. Do wyboru są pokoje o różnym stopniu trudności.
MIEJSCA Cała Polska
45
13
Golf
ZIEMIA
TRAFIĆ W DOŁEK – GOLF TO DZIWNA MIESZANKA RELAKSU I RYWALIZACJI Trójmiasto Szczecin Warszawa
Prusice
Wrocław Łódź
Krobielowice
46
Lublin
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
✩✩★★
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩✩✩★ ✩★★★
PRZETESTOWAŁ PAWEŁ KEMPA
W
iele pól golfowych pięknie położonych na klifach czy na rajskich wyspach stanowi atrakcję sportowo-turystyczną samą w sobie. Przez pół dnia maszeruje się po trawie, górkach i mostkach – pokonując w czasie gry jakieś 10–12 km. Do tego dochodzi dreszczyk, kiedy wie się, że potraktowana kijem piłka za 2 sekundy wpadnie do dołka. Na swoją pierwszą lekcję golfa umawiam się pod Wrocławiem. Instruktor czeka na mnie z workiem 14 kijów. Idziemy na driving range, czyli miejsce, gdzie posyła się piłki na znaczne odległości, ale nie ma dołków. Chwytam za żelazny kij, tzw. iron. Zaczynam od prawidłowego splotu palców na jego rękojeści. Palce lewej ręki ujmują uchwyt, następnie dokładam prawą bliżej główki. Co ważne – chwytają palce, a nie cała dłoń. Kciuk prawej ręki zasłania kciuk lewej. – W golfie liczą się technika i detale w ułożeniu ciała. Początkowo to ułożenie może ci się wydawać nieco nienaturalne, ale uwierz, że pozwala ono 47
13 15
ZIEMIA WODA
Golf Flayboard
na posłanie piłki dokładnie tam, gdzie chcesz. Wykonuję sekwencję ruchów za instruktorem. Ustawiam piłkę przed sobą. Ręce prosto, główka kija na godzinie 12, nogi na szerokość barków i lekko ugięte, tak żeby widzieć pół stopy. Na koniec pochylenie w biodrach. Zamach, odchylenie kija do pozycji L i… pach! Trafiam, ale piłka leci płasko. – Trzymaj nogi cały czas ugięte, a stopy na ziemi, kiedy uderzysz piłkę – radzi mój instruktor. Powtarzam elementy ustawienia i uderzam kilka razy. Jest lepiej. Piłka szybuje na 80 m, a ja zaczynam czuć sedno tej gry i radochę z posłania 45-gramowej kuli daleko na przystrzyżoną trawę. Dobry zawodnik potrafi wystrzelić biały pocisk z prędkością 200 km/h, i to na kilkaset metrów. Wokół golfa narosło w Polsce sporo krzywdzących mitów podsycanych przez stereotypowe ujęcia w serialach 48
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
i reklamach. Przykład? Nikt nie krzyczy „uwaga” po wysokim i niezbyt precyzyjnym zagraniu. Prawidłowy okrzyk brzmi „Fore!”, czyli „patrz przed siebie” (pochodzi ze szkockiego). Wtedy wszyscy wiedzą, że lepiej zakryć rękoma głowę. Owszem, trzeba przestrzegać etykiety, ale to dotyczy każdego sportu. Golfiści mają duży dystans do siebie. Krążą o nich dowcipy, najczęściej w stylu: „Czy pan jeszcze uprawia seks, czy gra pan już w golfa?”. To dlatego, że można w niego grać do późnej starości. Z driving range przechodzimy na pierwszy dołek. Każdy z nich ma określoną ilość uderzeń, w których trzeba się zmieścić, żeby go zaliczyć. Rozpoczyna się z tee, czyli prostokątnego terenu o długości dwóch kijów golfowych. Uderzam wedle wszelkich świeżo poznanych prawideł, ale piłka ląduje koło krzaków. Po drugim uderzeniu osiada w bunkrze.
To jedna z naturalnych przeszkód na polu golfowym obok jeziorek i oczek wodnych, które urozmaicają grę. Kilkumetrowe zagłębienie wypełnia łacha piasku. Jak zdobyć bunkier? Szturmem? – Weź kij do posyłania piłki wysoko i na małą odległość, w tym wypadku kij sand wedge – radzi instruktor. Schodzę do bunkra. Nie mogę dotknąć piasku ani oczywiście piłki, bo dostanę dwa punkty karne. Uderzam, wzbudzając chmurę pyłu. Piłka ląduje na trawie, ja jestem załamany burzą piaskową, jaką wznieciłem, ale trener mnie o dziwo chwali. Okazuje się, że należy uderzyć w piasek jakieś 3 cm przed piłką i w ten sposób posłać ją na trawę. Bunkier zdobyty! Green, jedno z najbardziej niezwykłych miejsc na polu golfowym. Tu przystrzyżona specjalna odmiana trawy przypomina dywan. Każdy ma dołek, w który wetknięto chorągiewkę. W trakcie standardowej gry zawodnik oddaje 8–12 mocnych uderzeń na dużą odległość, podczas gdy puttów, czyli precyzyjnych uderzeń na greenie, musi wykonać około 36. Podstawa to dobry kij, tzw. putter. Odstawiamy chorągiewkę i do dzieła. – Stopy, kolana, pochylony tułów i barki ustaw równolegle do kierunku uderzenia, ramiona i linia barków powinny tworzyć trójkąt. Kij trzymamy nieco luźniej niż przy mocnym strzale. Głowa musi znajdować się nad piłką. Na niej trzeba też skoncentrować wzrok. Nie używaj nadgarstków i ramion, ruch wykonują barki. Filip trafia bezbłędnie z trzech metrów. Ja świetnie sobie radzę z 30 cm. Po 10 godzinach kursu poprzedzonego krótkim egzaminem początkujący golfista otrzymuje zieloną kartę, czyli symboliczne potwierdzenie, że zna zasady bezpieczeństwa, zachowania się na polu i podstawy przepisów. Mój sukces pierwszego dnia: po kilku godzinach nauki nie skupiałem się na trafieniu w piłkę, lecz na miejscu, do którego chciałem, żeby poleciała.
2
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO GRY W GOLFA
1. P IENIĄDZE Członkostwo w klubie to koszt 2–4 tys. zł za rok. W tej kwocie jest nielimitowany czas gry i korzystania z pomieszczeń klubowych. Komplet kijów kosztuje 1,5 tys. zł. 2. S ZYK NA TRAWIE Minęły czasy, kiedy golfiści grali w krawatach i marynarkach. Dziś obowiązuje sportowy luz. Liczy się wygoda. Nie gra się w dżinsach, ale w spodniach z materiału lub tkaniny technicznej. Jesienią przyda się kurtka przeciwdeszczowa. Zawsze czapka i okulary.
Przeżycie obejmuje: Wypożyczenie niezbędnego sprzętu, szkolenie oraz opiekę instruktora.
MIEJSCA Warszawa, Łódź, Prusice, Krobielowice, Lublin, Szczecin, Trójmiasto
49
14
ZIEMIA
Jazda drezyną
TOCZENIE SIĘ PO TORACH DZIĘKI SILE WŁASNYCH MIĘŚNI
Trójmiasto Szczytno Ostrołęka Piaseczno Biała Rawska
Białowieża
Nałęczów Bielsko-Biała
PRZETESTOWAŁA MARTA LEGIEĆ
P
amiętałam radę, jaką w moim towarzystwie przekazywał jeden znajomy drugiemu: – Nigdy nie zabieraj rodziny na wycieczkę drezyną, bo będziesz jedyną osobą, która namacha się rękami – ostrzegał całkiem poważnie. Wyobrażam sobie, że dla przywiązanego na co dzień do swojego firmowego biurka mieszczucha wyprawa drezyną w siną dal nie zawsze
50
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
jest relaksem. Ale przecież nie mówię o zwyczajnej drezynie, ale o takiej, która toczy się po szynach, kiedy siłą mięśni nóg zaczynam wprawiać w ruch koła. Dokładnie tak jak na rowerze. Dwie osoby jadą, kolejne dwie relaksują się na zamontowanej z tyłu ławeczce. Odpoczynek idealny. I to gdzie? W Bieszczadach! Z siodełka sunącej po szynach maszyny okoliczne lasy, łąki,
POZIOM ADRENALINY
✩✩★★
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩✩★★ ✩✩★★
połoniny wyglądają trochę jak filmowa scenografia, którą stworzyła sama natura. Stukot metalowych kół płoszy sarny, ale nie wszystkie. Te bardziej ciekawskie wychylają głowy zza drzew, przyglądając się uważnie żółtym żelaznym stworom, które toczą się krętymi dolinami rzek. Rozkwitające drzewa tworzą naturalne tunele, przez które przebijają promienie słońca. Czasami są ochroną przed upałem, innym razem przed deszczem, bowiem kawalkady kilkunastu pojazdów na trasę wyruszają codziennie, niezależnie od aury. Rowerowa drezyna wzbudza zainteresowanie nie tylko u mieszkańców lasu. Wcale się nie dziwię, bo bieszczadzka wypożyczalnia drezyn rowerowych jest jedną z większych w Europie. Do drezyny można wstawić fotelik samochodowy, by nawet najmłodszy turysta podczas wycieczki czuł się bezpiecznie. Kiedy wiele lat temu pociągi przestały tędy jeździć, wydawało się, że torowisko porośnie trawa, a dzieła zniszczenia dokończy rdza. Na szczęście trasa kolejowa ożyła, a drezyny rowerowe mogą jeździć po odcinku 47 km historycznej już linii oznaczonej numerem 108. Główna wypożyczalnia, będąca zarazem stacją, usadowiła się na rozwidleniu wielkiej obwodnicy bieszczadzkiej, w Uhercach Mineralnych, z których pojazdy wyruszają w kierunku Zagórza i Ustrzyk Dolnych. Wchodząc na nią, można poczuć się jak jeden z bohaterów filmu „C.K. Dezerterzy”. Jest rozkład jazdy, tekturowe bilety wprowadzające atmosferę dawnych lat i przewodnik, bez którego nie wyruszymy na trasę. To on posiada uprawnienia kierowania ruchem drogowym niezbędne przy przekraczaniu skrzyżowań z drogami publicznymi. Trasy pokonujemy w 1,5 lub 3,5 godziny. Dla podobnych do mnie mieszczuchów, nienawykłych do dużego wysiłku, wytyczono je tak, by przejażdżka mogła być wyłącznie relaksem pełnym widokowych atrakcji.
4
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ
DO JAZDY DREZYNĄ
1. P OZNAJ ZASADY Pamiętaj, że drezyny rozłączone nie mogą jechać w odległości mniejszej niż 20 m. Nie wolno też popychać drezyny. Wysiadanie może następować tylko z jej tylnej części. 2. Z ABIERZ ZNAJOMYCH Drezyny ręczne zabierają od 6 do 12 osób (optymalnie 8–9), zaś drezyny rowerowe od 2 do 5 osób. 3. N AUCZ SIĘ SYGNAŁÓW kolejowych: Rm 1 – do mnie, Rm 2 – ode mnie, Rm 3 – zwolnij, Rm 4 – stój. 4. ZABIERZ ZE SOBĄ napoje i przekąski na dłuższe trasy, bo po drodze często nie ma sklepów. Ważne dokumenty trzymaj w zasuwanych kieszeniach i weź aparat fotograficzny, żeby robić pamiątkowe zdjęcia.
Przeżycie obejmuje: Przejażdżkę drezyną razem z kierowcą.
MIEJSCA Białowieża, Piaseczno, Nowe Miasto nad Pilicą, Nałęczów, Rogów, Biała Rawska, Ostrołęka, Szczytno
51
15
ZIEMIA
Kopalnia Guido
PANUJĄ TU CISZA I MROK ROZPRA ŚWIATŁEM LAMPY GÓRNICZEJ
SZANY
Zabrze
PRZETESTOWAŁA AGNIESZKA FRANUS
Z
akładamy kaski, do ręki dostajemy prawdziwy pochłaniacz (rodzaj maski), do tego lampa czołówka. Sztygar i nasz opiekun informują dyspozytora, ile osób zabierają ze sobą. To obowiązek i kardynalna zasada pracy w kopalni – podkreślają. Na widok windy szybowej, czyli szoli, mam moment
52
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩★★★ ✩✩★★ ✩✩★★ zawahania. Bo tą małą klatką zjedziemy zaraz na ponad 300 m pod ziemię, czyli prawie półtora raza tyle, ile ma warszawski Pałac Kultury i Nauki. Mkniemy z prędkością 4 m/s, winda trzeszczy, a ja w uszach czuję zmiany ciśnienia. Mam wrażenie, jakbym zmierzała do czeluści piekła. Mrok, wilgoć, ziemisty zapach – kolejną godzinę spędzę w labiryncie chodników wydrążonych przez dziesiątki lat eksploatacji węgla. Kopalnia Guido w Zabrzu jest ewenementem w skali światowej – to najgłębsza obecnie udostępniona do zwiedzania trasa w kopalni węgla. A ja od dziecka marzyłam, żeby choć przez moment poczuć to, czego doświadczają górnicy – odcięci od świata, bez świeżego powietrza, w ciemności. Żeby tu pracować, trzeba mieć nerwy ze stali. Wyrobiska kopalni Guido utrzymane są w stanie, w jakim kilkadziesiąt lat temu pozostawili je ostatni pracujący górnicy. Są tu nawet działające kombajny. Sztygar opowiada o koniach, które dawniej pracowały na poziomie 170 m – mniej więcej po roku ślepły i nigdy już żywe tego miejsca nie opuszczały. Opowiada o kanarkach, które były detektorami gazu – ich zachowanie ostrzegało przed ulatniającym się gazem. O myszach i szczurach, które dokarmiali górnicy, bo z obserwacji tych zwierząt – a wyczuwają one drgania – mogli się dowiedzieć o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Mimo upływu lat ciągle czuć w powietrzu pył węglowy, który wdychali górnicy. Chodniki miejscami są tak wąskie, że trzeba schylać głowę, bywa też bardzo stromo. Oglądam pokłady węgla grube na 4 m, otaczają mnie przenośniki zgrzebłowe, rurociągi do tłoczenia podsadzki i cała masa stali i drewna, która zabezpiecza chodniki przed zawaleniem. Udostępniona trasa ma około półtora kilometra i panują na niej nieprzenikniona cisza i mrok, który rozprasza jedynie światło z lampy górniczej. Jestem w brzuchu ziemi. Głębiej w Polsce być się już nie da.
2
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO ZWIEDZANIA KOPALNI
1. S PRAWNOŚĆ FIZYCZNA To wyprawa w najgłębsze i najbardziej surowe rejony kopalni Guido – w rejon poziomu 355 m i ostatniej czynnej ściany wydobywczej. Zwiedzanie jest polecane osobom sprawnym fizycznie. Skala trudności przejścia odpowiada wyprawie szlakami górskimi. 2. U BIÓR Najbardziej odpowiednie jest obuwie trekkingowe, sportowe lub inne z płaską podeszwą i ubrania adekwatne do wnętrz kopalni – najlepiej założyć coś, czego nie będzie nam żal wybrudzić podczas przechodzenia przez wąskie i strome korytarze. I pamiętajmy, że na trasie „Mroki kopalni” temperatura wynosi około 20 stopni Celsjusza, a na turystycznej jest chłodniej.
Przeżycie obejmuje: Wycieczkę grupową, usługi przewodnika. Do wyboru są poziomy: 170 m, 320 m lub oba razem. Wycieczka trwa około 2,5–3 godz.
MIEJSCE Zabrze
53
16
ZIEMIA
Zamek Książ
ŻYCIE JAK W BAJCE I KLĄTWA POŁAWIACZA PEREŁ
Wałbrzych
54
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
✩ ★✩ ★✩ ★★
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJŚTNOŚCI UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩ ★✩ ★★
PRZETESTOWAŁ MARCIN DZIERŻANOWSKI
A
ngielska księżna Daisy wcale Jana Henryka nie kochała. Nie potrafiła jednak odmówić ręki dziedzicowi von Hochbergów, trzeciej pod względem majątku rodziny w całych Prusach. Toteż w 1891 r. zgodziła się na ślub, który w londyńskim Westminsterze pobłogosławiła sama królowa Wiktoria. W zamian mąż przyrzekł jej życie jak z bajki. Długo się starał dotrzymać obietnicy, choć baśń zakończyła się koszmarem, którego nie powstydziliby się bracia Grimm. Przemierzając kolejne komnaty w XIII-wiecznym zamku w Książu (dziś to dzielnica Wałbrzycha), próbuję sobie to ich bajkowe życie wyobrazić. Gdy zamieszkali tu po ślubie, obiekt był już po XVIII-wiecznej przebudowie, ale to dopiero oni przekształcili go w największą imprezownię Prus. Śląsk był wówczas wśród niemieckiej arystokracji szalenie modny, w dobrym tonie było mieć tam rezydencję albo przynajmniej bywać na tamtejszych salonach. Książ ze względu na swój rozmach świetnie się do tego nadawał, wszak dziś to największy (po Malborku i Wawelu) zamek na polskich ziemiach. Zdobiona stiukami i malowidłami barokowa Sala Maksymiliana, w której urządzano najwykwintniejsze bale, dzięki zawieszonym nad kominkami lustrom wydaje się jeszcze większa niż w rzeczywistości. Bawili się tu pruski cesarz Wilhelm II, rosyjski car Mikołaj oraz przyszły prezydent USA John Adams. 55
16 15
ZIEMIA WODA
Zamek Flayboard Książ
Czarnymi Schodami przechodzę na tarasy – to tu latem odbywały się legendarne biesiady. Młodym Hochbergom tego przepychu jednak nie starczało. Jan Henryk ufundował swojej Daisy egzotyczną podróż, m.in. do Egiptu i Indii. Kiedy dopłynęli do Adeny, ekstrawagancki mąż zatrudnił ubogich poławiaczy pereł, którzy mieli jej znaleźć materiał na kilkunastometrowy naszyjnik. Wysilali się biedacy strasznie, jeden z nich zmarł 56
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
z przemęczenia, przeklinając w ostatnich słowach ród Hochbergów. To podobno stąd wzięły się późniejsze kłopoty Książa i jego właścicieli. Śmierć córki Daisy, później jej rozwód z księciem, wreszcie w 1936 r. aresztowanie przez gestapo syna zwiastowały także mroczny okres w życiu zamku. W 1941 r. przejęli go naziści, bo Adolf Hitler postanowił tu urządzić swoją kwaterę główną. Zaczął się dramatyczny, choć fascynujący rozdział historii Książa. Z obiektu usunięto większość arystokratycznego wyposażenia, pod olbrzymią budowlą wykopano za to 50-metrowe tunele, w których mieściły się ciężarówki, a nawet podziemna stacja kolejowa. Dziś można zwiedzać obetonowane sztolnie będące częścią wydrążonego pod dziedzińcem schronu przeciwlotniczego oraz 100 m tunelu. Ale wiadomo, że to jedynie ułamek „podziemnego miasta”, którego do chwili obecnej nie zdołano w pełni odkryć. Dzięki powojennym zabiegom konserwatorskim na zamku udało się przywrócić klimat średniowiecza. W piwnicznych lochach rycerz Krzysztof (przedstawia się jako „zbój Łamignat” i „skryba zamkowy”) ku uciesze dzieciarni podpisuje certyfikaty pobytu w Książu. Ale mrocznej historii wojennej wymazać się nie da. Według relacji Himmlera w czasie wojny prowadzono tu pseudomedyczne prace nad wyhodowaniem nadczłowieka, idealnego Niemca odpornego na wszelkie bakterie. Tylko dlaczego ciągle nie udało się znaleźć śladów owego makabrycznego laboratorium? Wciąż nie znaleziono też przeklętego naszyjnika, który w czasie wojny miano pochować wraz ze zmarłą Daisy. Nie jest nawet pewne, gdzie znajduje się jej grób. Klątwa poławiacza pereł najwyraźniej trwa.
2
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO WEEKENDU W ZAMKU
1. P OCZYTAJ Książ jest trzecim co do wielkości zamkiem w Polsce, po Malborku i Zamku Królewskim na Wawelu. W czasach II wojny światowej był objęty tajnym projektem hitlerowskich Niemiec o kryptonimie „Riese”. Na zamku miała powstać nowa kwatera główna Hitlera. Dlatego warto zgłębić jego tajemnice. 2. P OOGLĄDAJ Nakręcono tu wiele filmów, np. „Magnat” Filipa Bajona, „Hrabinę Cosel” w reżyserii Jerzego Antczaka. Andrzej Żuławski zrobił w Książu horror „Diabeł”, Jerzy Hoffman ekranizację „Trędowatej”.
Przeżycie obejmuje: Nocleg w apartamencie ze śniadaniem. Opcjonalnie możesz zamówić romantyczną kolację przy świecach z lampką wina w dniu przyjazdu, zwiedzanie zamku i Palmiarni oraz Starej Kopalni z przewodnikiem.
MIEJSCE Zamek Książ – Wałbrzych
57
17
ZIEMIA
Afrykarium
CZYLI OKO W OKO Z PINGWINEM I REKINEM
Wrocław
PRZETESTOWAŁ ADAM ROBIŃSKI
L
iczby są zawrotne. Trzy kondygnacje, 15 mln litrów wody – tyle co w sześciu olimpijskich basenach – i ok. 200 gatunków zwierząt. Każdemu podoba się coś innego. Jedni są zakochani w pingwinach przylądkowych, inni ciągle wracają do 18-metrowego przeszklonego tunelu, nad którym pływają rekiny, a mamy ich już
58
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩✩★★ ✩★★★ ✩✩✩★ 24 okazy. Albo zachwycają się bardzo dużymi płaszczkami. Ta wyliczanka to lista atrakcji Afrykarium, nowej, niemal dwuhektarowej części zoo imitującej środowiska wodne Afryki. Są więc m.in. głębiny Kanału Mozambickiego czy namibijskie Wybrzeże Szkieletów. I jeszcze hipopotamy, które mieszkają w czystej, przejrzystej wodzie, jak nigdzie indziej. Afrykarium to w pewnym sensie „zoo w zoo”. Liczba pokazywanych tu gatunków jest zbliżona do tej określającej zgromadzone w innych ogrodach zoologicznych w Polsce (oprócz wymienionych zobaczymy tu m.in. żółwie, manaty, kotiki, krokodyle czy ryby raf koralowych). Otwarte w październiku 2014 r. stało się najważniejszym punktem na turystycznej mapie Wrocławia. Miejskie zoo (a w ramach tego samego biletu również Afrykarium) w 2015 r. odwiedziły 2 mln turystów. Stało się też wizytówką zoo, jednak tak naprawdę jest tylko jedną z wielu tutejszych atrakcji. Wrocławski ogród otwarto 150 lat temu i jest najstarszą tego typu placówką na ziemiach polskich. Żeby zwiedzić go od A do Z, trzeba całego dnia. Jego największym skarbem jest bioróżnorodność. Zajmuje trzecie miejsce w Europie z uwagi na liczbę gatunków zwierząt zgromadzonych w ogrodzie. Razem – ponad 10 tys. zwierząt reprezentujących ok. 1100 gatunków. Ewenementem jest ekspozycja krajowych ryb w tzw. Odrarium – pawilonie poświęconym polsko-niemieckiej rzece. Wrocław od zawsze na dobre i na złe był związany z wodą. Kto bywa we wrocławskim ogrodzie regularnie, nie może nie zauważyć, że ciągle coś się tu zmienia. Otwarto nowy kompleks dla waranów, przebudowa czeka ptaszarnię, powstaną też nowe obiekty dla panter. Co roku trzeba zaprezentować gościom coś nowego. Dzięki temu będą wracać.
2
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO ZWIEDZANIA ZOO
1. Z OO I AFRYKARIUM są czynne przez cały rok bez wyjątków – we wszystkie dni tygodnia, w soboty, niedziele i święta. Dzieci do lat 10 mogą przebywać na terenie ZOO Wrocław tylko pod opieką dorosłych. 2. N IE WOLNO Wprowadzać na teren ogrodu zoologicznego zwierząt, dokarmiać żyjących tam zwierząt, hałasować i używać hałasujących urządzeń, wrzucać do klatek, na wybiegi i do zbiorników wodnych jakichkolwiek przedmiotów. Niszczyć zieleń i zaśmiecać teren. Kąpać się w zbiornikach wodnych. Fotografować z lampą błyskową. Wchodzić na ogrodzenia, przekraczać bariery i ogrodzenia, wkładać jakiekolwiek części ciała za te zabezpieczenia, wchodzić do pomieszczeń lub na teren nieprzeznaczony do zwiedzania. Siadać oraz sadzać dzieci na ogrodzeniach i barierkach.
Przeżycie obejmuje: Zwiedzanie atrakcji na terenie Afrykarium.
MIEJSCE Wrocław
59
18
ZIEMIA
Jazda segwayem
AĆ NIE TRZEBA NAWET UTRZYMYW RÓWNOWAGI, ŻEBY NIM JECHAĆ
Trójmiasto Warszawa Łódź Kraków
60
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩✩★★ ✩✩★★ ✩✩★★
PRZETESTOWAŁA BARBARA ŻUKOWSKA
T
o niemożliwe, że segway się nie przewraca – myślę sobie, szykując się do pierwszej jazdy tym dziwnym dwukołowym dwuśladem. Rower właściwie też się nie przewraca, kiedy już nauczymy się nim jeździć, ale z segwayem to jednak całkiem inna sprawa. Trzeba stanąć obiema nogami na platformie umieszczonej na kołach mających jedną oś obrotu. Głowa podpowiada mi, że to tak, jakbym zamierzała stanąć na pniu zanurzonym w wodzie – od razu polecę do przodu albo w tył. Oczywiście nic takiego się nie dzieje. Urządzenie jest zaskakująco stabilne, coś tam sobie cicho pomrukuje i szybko reaguje na każdy mój ruch. Zanim wybierzemy się na wycieczkę całą grupą, ćwiczymy najpierw podstawy jazdy. Lekkie pochylenie do przodu – segway posłusznie sunie przed siebie. Lekkie odchylenie – jedzie do tyłu. Przechylenie w bok – skręca. Okazuje się bardzo czułą maszyną, która za pomocą wbudowanego żyroskopu nieustannie koryguje swoje (a więc i moje) położenie. Ponoć trzeba nie lada sprytu (albo pecha), żeby przewrócić segway, ale ja wcale nie zamierzam tego próbować. Wyruszamy na zwiedzanie miasteczka. Na razie nasza uwaga skupia się głównie na nierównościach chodników i lekko wystających krawężnikach – trzeba je pokonywać ostrożnie. Ale jeszcze godzina– –dwie i będę śmigać segwayem niemal tak pewnie jak widziana kiedyś przeze mnie obsługa lotniska w Amsterdamie.
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ
DO JAZDY SEGWAYEM
1. U BRANIE Ubierz się tak, by ci było wygodnie. Załóż sportowe buty. 2. J AZDA Nie przydadzą ci się doświadczenia z jazdy hulajnogą, rowerem czy motocyklem. Segway to całkiem inne wrażenia – nawet równowagę utrzymuje za ciebie. 3. P RĘDKOŚĆ Nastaw się raczej na spacerowe tempo, zwłaszcza na początku jazdy, dopóki nie „wyczujesz” urządzenia. Maksymalna prędkość rozwijana przez te maszyny to 20 km/h.
Przeżycie obejmuje: Wypożyczenie niezbędnego sprzętu oraz krótki instruktaż.
MIEJSCA Warszawa, Kraków, Łódź, Trójmiasto i inne lokalizacje na terenie kraju.
61
19
ZIEMIA
Skutery śnieżne
ZIMOWY PATROL W BESKIDACH
Kościelisko Białka Tatrzańska Zakopane
62
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩★★★ ✩✩★★ ✩★★★
PRZETESTOWAŁ PAWEŁ KEMPA
M
a wyłupiaste oko, szeroko rozstawione odnóża i przypomina ogromnego mechanicznego owada, który przysiadł na śniegu. Nic nie wskazuje, że w tej konstrukcji żywcem wyjętej z filmu „Transformers” drzemie moc 160 koni mechanicznych. Ubrany w motocyklowy kask ze szczęką, ocieplany kombinezon i rękawice siadam okrakiem za kierownicą skutera śnieżnego. Z pozoru obsługa i jazda tymi motorowymi saniami nie stanowi żadnego problemu: gaz, hamulec, skręcanie i to wszystko. Poradzą sobie z tym nawet osoby, które nigdy nie prowadziły motocykla. Naukę panowania nad skuterem najlepiej jednak zacząć od zrobienia kilku kółek na placu lub specjalnym torze. Ma się czas na wyczucie maszyny przed wybraniem się w trudniejszy teren. Ruszam z Doliny Zimnika w Beskidzie Śląskim. Na wysokości około 800 m n.p.m. jest piękna zima. Gąsienice skutera wgryzają się w śnieg. Nie jesteśmy na Alasce ani za kołem podbiegunowym w Laponii, ale mknąc przez polskie góry, odkrywam je na nowo. Prostota jazdy skuterem śnieżnym, zachłyśnięcie się wolnością i przestrzenią gubi wielu początkujących. Zachowują się jak spuszczone ze smyczy charty. Wystarczy zbyt mocno i gwałtownie odkręcić manetkę z gazem, a wyrywający się do przodu skuter niczym narowisty rumak zostawia swojego jeźdźca na ziemi. – Pierwsza zasada: powoli dodawaj gazu przy ruszaniu – tłumaczy instruktor. Tych zasad jest więcej. Na przykład, co właściwie wydaje się oczywiste, nie można „siedzieć na ogonie” skutera przed nami, żeby nie wpaść na niego, jeśli ten gwałtownie zahamuje.
Pokonujemy kolejne kilometry. Leśna droga prowadzi coraz ostrzej pod górę. Wspinamy się na Małe Skrzyczne. Trzeba mocno pracować nogami i wstawać z siedzenia, bo trasa jest pełna hopków i dziur. Na postoju instruktor przypomina o konieczności balansowania ciałem podczas skrętów. To bardzo ważne – należy dociążyć płozę, żeby skuter posłusznie ruszył tam, gdzie się chce. W praktyce wygląda to tak, że tyłek muszę przemieścić na skraj siedzenia i pochylić się na jedną stronę. – Chcemy, żeby nasze wyprawy nie szkodziły przyrodzie. Nie wjeżdżamy w młodniki i ostoje zwierzyny, a wszystkie trasy uzgadniamy wcześniej z miejscowym nadleśnictwem. Faktycznie w ostatnich latach w polskie góry napłynęła fala skuterów i zdarza się, że ludzie na pożyczonych maszynach zapuszczają się na tereny parków narodowych i krajobrazowych. Psują tym samym wizerunek tym, którzy chcą przeżyć 63
1 15 19
ZIEMIA WODA
Fusd Skutery Flayboard min śnieżne
przygodę w zgodzie z naturą i prawem. Wjeżdżamy w puch na rozległym płaskowyżu. To niesamowita sprawa móc wyznaczać szlak w miejscu, gdzie wcześniej nie stanęła żadna narta, gąsienica ani opona – no przynajmniej od ostatniego opadu śniegu. Niestety skuter przestał mnie słuchać. Kręcę kierownicą, ale maszyna tylko kołysze się na boki i dalej sunie prosto. Szybko wymieniam uwagi z instruktorem. Jazda w puchu oznacza zmianę techniki, konieczny jest większy balans ciałem. Kątem oka zerkam, jak inni 64
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
też walczą o każdy zakręt. Chwila nieuwagi i jeden z nich traci panowanie i razem ze skuterem zwala się w śnieg. Zatrzymujemy się, żeby pomóc mu wygrzebać maszynę. Turystyczny skuter waży ok. 250 kg i podczas wywrotki może przygnieść nogę. Na szczęście upadki w świeżym śniegu nie są szczególnie niebezpieczne. Gorzej jest na śniegu zmrożonym lub na zamarzniętej tafli jeziora. – Co w takim razie robić, kiedy czuję, że tracę panowanie nad maszyną? – dopytuję się. – Skuter szybko wytraca prędkość po zwolnieniu manetki
gazu. Wtedy trzeba puścić kierownicę. W chwili gdy się przewraca, musisz upaść od niego jak najdalej. Nie może długo leżeć na boku, żeby paliwo i olej nie zalały silnika. Trochę w tej wywrotce śmiechu i strachu, ale też przestroga dla innych. Ruszamy dalej. Czeka mnie bardzo stromy podjazd. Z dołu Malinowska Skała (1152 m) nie wygląda imponująco, ale trzeba się na nią jakoś dostać. – Przy forsowaniu podjazdów musisz jechać dynamicznie, ale bez agresji. Zbyt dużo gazu spowoduje, że gąsienica wyżłobi dziurę w śniegu i skuter utknie. Trzeba utrzymywać wyższe obroty silnika i stałą prędkość. Przyglądam się, jak robi to instruktor, i ruszam za nim czujnie, ale zdecydowanie. Powtarzam sobie to, co Adam Małysz przed skokiem: koncentracja, opanowanie, pewność. KOP działa! Wjeżdżam bez problemu. I od razu muszę się skupić na zjeździe – nie wolno nadużywać hamulca. Jeśli go wciśniesz do końca, gąsienica szybko się zapcha, a skuter straci sterowność i może pomknąć w dół jak bezwładne sanie. Trzeba zatem hamować pulsacyjnie, bo skutery nie mają ABS-u. Na Hali Radziechowskiej znów suniemy po górskich łąkach. Tereny bez drzew nadają się do nieco szybszej jazdy. Skutery, nawet te wyprawowe, mogą gnać ponad 100 km na godzinę i oczywiście kusi, żeby dokręcić manetkę z gazem, ale to przecież nie wyścigi. Mimo grubych rękawic i strojów wszyscy trochę przemarzli. W schronisku na Skrzycznem przy gorącej herbacie opowiadamy o swoich przygodach w śniegu, błocie i na kamieniach, wszyscy też zgodnie twierdzą, że niesamowite są wyprawy przy blasku księżyca, kiedy snopy reflektorów padają na śnieg. Kiedyś 23 grudnia, kiedy nasz instruktor jechał przez Beskidy, pogoda była doskonała, dookoła żywego ducha. Nagle leśną drogę przeskoczyło stado jeleni. Wszyscy zamarli, bo mieli wrażenie, że minęły ich właśnie renifery z zaprzęgu św. Mikołaja.
5
RAD,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO JAZDY SKUTEREM
1. N IE RUSZAJ gwałtownie, powoli dodawaj gazu. 2. J ADĄC W GRUPIE, utrzymuj odstęp około 10–15 m. 3. B ALANSUJ CIAŁEM przy skręcaniu. 4. P ORUSZAJ SIĘ TYLKO po trasach wyznaczonych przez nadleśnictwo. 5. J EŚLI WYPOŻYCZYSZ skuter, nie wybieraj się samotnie na odludzie.
Przeżycie obejmuje: Krótki instruktaż oraz wynajem skutera śnieżnego.
MIEJSCA Zakopane, Białka Tatrzańska, Kościelisko
65
20
ZIEMIA
Surwiwal
ALE BAGNO! CZYLI SZKOŁA PRZETRWANIA NAD BIEBRZĄ
Olsztyn Waplewo Szarłat Piotrków Trybunalski Zaosie Jura Krakowsko-Częstochowska
66
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩★★★ ✩✩✩★ ✩★★★
PRZETESTOWAŁA BARBARA ŻUKOWSKA
C
zekają nas wilgoć, kleszcze, głód i zmęczenie. Mimo to decydujemy się na podbój „polskiej Kambodży”. Jest nas ósemka: siedmiu mężczyzn i jedyna kobieta, czyli ja. Schodzimy z drogi w mokry zielony gąszcz. Nasze stopy, opadając w wodę, wydają dwa rodzaje dźwięków. Monotonne chlup, chlup, chlup jest co jakiś czas przerywane gwałtownym BULP. W takich miejscach uważamy. Jest głęboko, nogi nagle się zapadają, a ciało leci do przodu. Wtedy można złamać kolano. Ustalamy porządek kolumny. Pierwszy Rafał – organizator naszego surwiwalowego obozu i zarazem nasz głównodowodzący, z kompasem i GPS-em. Podążam tuż za nim jako, według jego oceny, potencjalnie najsłabsza w grupie ( jak to? – buntuję się w myślach). Później kolejno: Paweł, Grzesiek, Wojtek, Krzysiek i Tomek. Pochód zamyka Michał. Uważa, żeby nikt nie został w tyle. Lepiej tu nie zabłądzić. Otacza nas kilkanaście tysięcy hektarów ścisłego rezerwatu Czerwone Bagno w Biebrzańskim Parku Narodowym. Mamy do przejścia jakieś 20 km, z tego około ośmiu przez bagna. Przedzieramy się przez moczary na północ, w kierunku leśniczówki Orzechówka. Jeżeli woda nie okaże się za wysoka, powinniśmy dojść za kilka godzin. Po drodze grożą nam: złamania i zwichnięcia nóg, hipotermia, skurcze mięśni, opicie się bagienną wodą, aż do utopienia się włącznie. Bogatsza o tę wiedzę wszystko robię nie tak. Staję na kępach turzyc, z których stopy mogą łatwo się ześliznąć. Ale ja stąpam odruchowo, ze strachu. Bo jak tu wstawić nogę w czarną wodę, nie wiadomo jak
głęboką, pod którą nie wiadomo co się kryje? Rękawy mam mokre do łokci, po tym jak zanurkowałam w bagno rękami do przodu. Rękawiczki też są przemoczone. Ale lepsze mokre niż żadne, bez nich ostre trzciny i turzyce odgarniane podczas marszu przetną palce do kości. Kleszcze wywołują w naszej grupie więcej obaw niż bagno i zwichnięcia nóg razem wzięte. Strach jest uzasadniony. Jeden ulokował się na brzuchu, drugi na łydce Pawła. U Grześka też wybrał brzuch. Z narzędzi egzekucji mamy do wyboru: pęsetę, odsysacz i pętlę. Michał, student filozofii, już rok wcześniej był na takim obozie surwiwalowo-szkoleniowym. Po ugryzieniu przez kleszcza pojawił mu się klasyczny rumień zwiastujący boreliozę. Antybiotyki poszły w ruch. Michał się jednak nie zraził i wrócił na Biebrzę. Wiadomo – chodzenie po bagnach wciąga. Ciekawe, czy pozostali też dadzą się wciągnąć. Tomek, zawodowy żołnierz, 67
1 20 15
ZIEMIA WODA
Fusd Surwiwal Flayboard min
już dawno chciał poznać biebrzańskie bagna. Potrzebował jednak przewodnika, dlatego zdecydował się na obóz. Wojtek żartuje, że jest wędzarzem – prowadzi lokal z wędzonymi rybami. Zamiast plaży i palm wybrał tym razem „polską Kambodżę”. Chciał poznać nowych ludzi i przeżyć coś innego. Na brak wrażeń z pewnością nie może narzekać – pierwszy raz chodzi po moczarach, po raz pierwszy wsiądzie do kajaka. Grześka przywiodła tu ciekawość, Krzysiek chciałby w przyszłości wykorzystać elementy surwiwalu w programach resocjalizacji młodych ludzi. Zarośla są ciężkie od kropel, bez przerwy pada. Zapach gnijących szczątków miesza się z aromatem stratowanych roślin. 68
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
Woda stoi wszędzie. Czuję zimne strugi wciekające do butów. Zaopatrzyłam się w trampki specjalnie do chodzenia po bagnach. Wprawdzie już po kilku krokach ociekają brunatną cieczą i wyglądają jak znalezione na śmietniku, ale nawet nasiąknięte niewiele ważą. Błoto próbuje mi je ściągnąć z nóg, lecz daremny to trud – mają cholewki i są dobrze zasznurowane. Wojtek na wyprawę kupił skórzane buty typu jungle. Pan w sklepie twierdził, że do specjalnie ukształtowanego bieżnika błocko nie będzie się przysysać. Teraz z trudem podnosi nogi. Buty ciążą niczym ołów – oblepione czarną mazią i wypełnione wodą. W podeszwie powinny być otwory, przez które mogłaby odpływać. Powinny
być, ale ich zabrakło. Może ze zmęczenia, a może odruchowo Wojtek przytrzymuje się kikuta drzewa i na własnej skórze przerabia „efekt papierosa”. Spróchniały pień przewraca się niczym pusta bibułka, a sprawca zamieszania siada po pas w wodzie. Dobrze, że kikut nie spadł nikomu na głowę. Bagna biebrzańskie są niczym gigantyczna gąbka wchłaniająca nadmiar wilgoci. Rozległe turzycowisko, na które wychodzimy, wygląda jak łąka, ale pod zielonym łanem połyskuje tafla wody. Wszystko jest spowite deszczem i mgłą. Jedynie łosi brakuje. Były tu wcześniej niż my, co kilka metrów natykamy się na ślady wygniecione ich szerokimi racicami. Turzycowiskiem maszeruje się początkowo bardzo wygodnie – grunt pewny, nie ma krzaków, omijamy tylko wielkie pająki zawieszone na roślinach. Po kilkuset metrach tej mokrej autostrady pojawiają się zarośla brzozy niskiej i zaczyna się koszmar. Jeśli gdzieś mamy złamać nogi, to najpewniej tu. Marsz staje się nużący. Wokół ciągle bagno. Przechodzimy przez zwalone pnie (nie stawać – śliskie!), przedzieramy się przez krzaki, omijamy wykroty. Od pasa w górę robi się gorąco, za to nogi są lodowate. Odpoczywamy na mikrowysepkach utworzonych przez korzenie drzew, otoczeni chmurą komarów. Wówczas zimno pełznie z przemoczonych spodni i butów. Maszerujemy za wolno, więc Rafał nas pogania i rusza do przodu. Od razu zlewa się z gęstym poszyciem. Wypatruję złamanych przez niego trzcin i bąbelków na zmąconej wodzie. Czuję się jak tropiciel. Ale najwyraźniej nie tylko ja się waham, w którą stronę mam się kierować. Z tyłu dobiega dźwięk gwizdka. To Michał daje sygnał, żeby zaczekać na resztę grupy. Zasada bezpieczeństwa nr 1 – wysoki równy dźwięk lepiej słychać niż chaotyczne wydzieranie się. Kilka godzin później mamy wreszcie twardy grunt pod nogami. Jeszcze tylko szybki przemarsz 8 km żwirówką do obozu i będziemy mogli zdjąć mokre ubrania. I kleszcze, które zdołały pod nie wejść.
4
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO SURWIWALU
1. C HUSTA NA SZYJĘ Dla ochrony przed komarami i meszkami, do tego repelent. Gdy owady bardzo dokuczają, wybawieniem jest moskitiera. 2. K OMPAS Niezbędny do nawigacji. Do tego mapa w odpowiedniej skali. 3. R ĘKAWICZKI Zimowe, robocze lub jakiekolwiek inne – żeby ostre krawędzie trzcin i turzyc nie pocięły rąk. 4. B UTY Muszą sięgać za kostkę i być o numer za duże – aby zmieściły się w nich dwie pary skarpet.
Przeżycie obejmuje: Jedno- lub kilkudniowe szkolenie teoretyczne oraz praktyczne w zakresie surwiwalu pod okiem doświadczonego instruktora. W niektórych szkołach otrzymasz też podstawowy sprzęt, który może ci się przydać podczas realizacji przeżycia.
MIEJSCA Piotrków Trybunalski, Jura Krakowsko-Częstochowska, Olsztyn, Szarłat, Zaosie, Waplewo
69
21
ZIEMIA
Biwak na śniegu
ZIMOWY BIWAK W BIESZCZADACH
Bieszczady
70
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJŚTNOŚCI UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩✩★ ★★★★
W KONKURSIE
POLSKA PEŁNA PRZEŻYĆ
PRZETESTOWAŁ KAROL NIENARTOWICZ
M
oją pasją są biwaki w namiocie w górach całej Europy, których zrealizowałem już ponad 150 w prawie 30 krajach. Nocowałem w najdzikszych i najbardziej odludnych miejscach – na alpejskich lodowcach, skałach fiordów w Norwegii czy bagnach szwedzkiej Laponii. Najbardziej w pamięci zapadł mi jednak tegoroczny wypad w polskie Bieszczady podczas styczniowych mrozów. Po największych opadach śniegu od kilkunastu lat nastały w Bieszczadach najsilniejsze mrozy tej zimy. Góry były w tym czasie praktycznie bezludne, a hałdy śniegu przy drodze okazały się wyższe od przejeżdżających samochodów. To właśnie wtedy rozstawiłem swój namiot na jednej z połonin podczas kilku dni biwaków. Pech chciał, że po dwóch dniach przyszło nieoczekiwane załamanie pogody – opady śniegu, huraganowy wiatr i mróz. Mimo niepogody nie zrezygnowałem z biwaku, bo byłem świetnie przygotowany do nocowania w złych warunkach. Spędziłem w namiocie prawie dobę w oczekiwaniu na rozpogodzenie. To przyszło dopiero następnej nocy – chmury ustąpiły, ale wiatr nadal wiał z prędkością 40 m/s, a temperatura spadła do –25°C. Później media podały, że odczuwalna temperatura 71
21 15
ZIEMIA WODA
Biwak Flayboard na śniegu
w Bieszczadach wynosiła poniżej –40°C. Leżałem na podwójnej karimacie jak mumia, walcząc z zimnem. Z powodu mrozu wydychane powietrze zamarzało na ściankach namiotu, opadając na dół w postaci szronu, który topniał od ciepła ciała i przemaczał śpiwór. Około godziny trzeciej w nocy wyszedłem na zewnątrz, aby fotografować swój namiot w ekstremalnych warunkach, i w ciągu około 20 minut tak mocno zmarzłem, że ledwo ciepły uciekłem do śpiwora. 72
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
Ogrzałem pod kurtką butlę gazową i zagotowałem zupę, która odrobinę mnie rozgrzała. Do stóp przykleiłem ogrzewacze chemiczne i nakryłem się śpiworem z głową, próbując choć trochę się zagrzać. Po blisko 2 godzinach poczułem lekką ulgę, ale właśnie wtedy... zadzwonił budzik na wschód słońca. Trzeba było znów wychodzić, akurat w momencie, kiedy do stóp wróciło czucie. Ale było warto! Wschód słońca po takim poranku
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO BIWAKU NA ŚNIEGU
1. Z DROWY ROZSĄDEK Unikaj zbędnego ryzyka. Zaopatrz się też w chemiczne ogrzewacze. 2. N AMIOT Generalnie im zimniej, tym bardziej specjalistycznego sprzętu będziesz potrzebować. Optymalna jest konstrukcja typu igloo. Ważne jest, żeby brzegi namiotu dokładnie obsypać śniegiem. Karimata im grubsza, tym lepsza, do tego dobry śpiwór. 3. W ILGOĆ To zmora takich biwaków. Jeżeli namiot nie ma wentylacji, wilgoć osadza się na ścianach i w środku robi się mokro. Buty włóż na noc do śpiwora, żeby rano były ciepłe.
był wspaniały, cudowny, w krwistych kolorach. Oczyszczone powietrze pozwalało na obserwacje widoków od Gorganów na wschodzie po Tatry na zachodzie. Odebrałem wspaniałą nagrodę za kilka dni poświęceń w mrozie. Dopiero promienie słońca pozwoliły mi się ogrzać i zapomnieć o zimnie. Wtedy można było tylko stać i w ciszy się zachwycać: sam na sam z górami, chłonąc taniec porannych mgieł i piruety lśniących w słońcu iskierek mrozu.
Przeżycie obejmuje: Biwakowanie w zimowych warunkach z elementami kursu polarnego.
MIEJSCE Bieszczady
73
22
ZIEMIA
Gokarty
ZAWROTNA PRĘDKOŚĆ KILKA CENTYMETRÓW NAD ZIEMIĄ Łeba
Trójmiasto Płock
Poznań
Łódź Warszawa Wrocław Częstochowa Kraków
Bytom Sosnowiec
PRZETESTOWAŁ PAWEŁ KEMPA
D
la dzieciaków, które marzą o zdobyciu tylu tytułów mistrza świata w F1 co Michael Schumacher albo staniu się tak popularnym jak Robert Kubica, gokarty to wyścigowe przedszkole – każdy z mistrzów tak zaczynał. Dorośli też mogą wsiąść do tego małego bolidu, poczuć adrenalinę i radochę płynącą z szybkości oraz bezkarności. Bo na torze
74
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩★★★ ✩✩✩★ ✩✩★★
kartingowym nikt nie wlepi ci mandatu za przekroczenie prędkości, ścinanie zakrętów czy wciskanie gazu do dechy. O to, co muszę wiedzieć, zanim wsiądę do gokarta, pytam znawcę wyścigów Kacpra Muchę z „auto motor i sport”. – Weź ze sobą dobrze przylegające buty z cienką podeszwą, dzięki temu z lepszym wyczuciem będziesz dawkował gaz. Pierwsze okrążenie potraktuj jak rekonesans. Oceń, gdzie będziesz hamował, a gdzie nie odpuścisz prędkości – radzi Kacper. Ruszam na tor. Kask i balaklawę, czyli kominiarkę, dostaję na miejscu. Szybkie szkolenie: Wchodzę do ciasnego bolidu i składam swoje 193 cm wzrostu – zdecydowanie bardziej komfortowo mają mniejsze osoby. Gokart warczy niczym kosiarka do trawy, kiedy dodaję gazu. Ruszam, ale pierwsze okrążenie jadę ostrożnie. Dopiero w następnym przyspieszam, trzymając mocno małą kierownicę i wciskając gaz. Napęd na tylną oś i moja ciężka stopa powodują, że na niektórych zakrętach lekko zarzuca mój tył, ale spokojnie, to część tego sportu. Pojazd porusza się jednak zadziwiająco stabilnie. W następnym wyścigu ścigamy się z kumplem. To dopiero adrenalina, gdy dochodzi element rywalizacji! Do rekordu toru 0:53:38 s daleko, ale i tak już rozumiem Roberta Kubicę, dlaczego tak bardzo chce powrócić na tor. – W jeździe kartem najważniejsze jest szanowanie prędkości. Hamowanie, zbyt ostry skręt czy poślizg kół zmniejszają prędkość, którą 6-konnym pojazdem trudno nadrobić. Musisz pamiętać, płynne pokonanie zakrętu ma znaczenie dla prędkości. Trzeba skręcić kierownicą tak, aby nie korygować już linii w trakcie przejazdu – mówi Kacper Mucha z „auto motor i sport”.
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO JAZDY GOKARTEM
1. Z ASADY JAZDY Nie wolno uderzać w inne pojazdy na torze, wjeżdżać w barierki i opony (to nie samochodziki w lunaparku), kręcić bączków i prowadzić jedną ręką. 2. K TO MOŻE JEŹDZIĆ Minimalny wiek uczestnika to 6 lat. Osoby, które nie skończyły jeszcze 18 lat, muszą przyjść na tor z opiekunem. 3. S TRÓJ Wygodne ubranie i dopasowane buty sportowe z cienką podeszwą.
Przeżycie obejmuje: Wypożyczenie kasku oraz jazdę po specjalnie przygotowanym torze. Wyścig trwa średnio 10 min.
MIEJSCA
Warszawa, Wrocław, Kraków, Poznań, Trójmiasto, Łódź, Sosnowiec, Częstochowa, Kielce, Łeba, Płock, Bytom, Toruń, Radom, Koszalin, Bydgoszcz, Olsztyn, Szczecin, Katowice, Rzeszów, Suwałki
75
woda
23
WODA
Rafting
ROLLERCOASTER NA WODZIE
Krakรณw
Dunajec
Szczawnica
78
W YJ ฤ T K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩★★ ✩★★★ PRZETESTOWAŁA KATARZYNA JAROSZYŃSKA
T
o nie są żarty, to sport ekstremalny. Ryzyka nie ma tylko wtedy, gdy „pływasz”, siedząc przed ekranem komputera – dziś naprawdę mogę wylądować w zimnej wodzie Dunajca. Siedzę w pneumatycznej dwuosobowej kanadyjce. Na razie na ziemi, nie na wodzie. Instruktor radzi, że w razie wywrotki mam nie wypuszczać z rąk pagaja, głowę pochylić do przodu i wydostać się z kanu. To chyba nie będzie takie proste, bo klęczę w środku, a uda przytrzymują mi taśmy podobne do pasów bezpieczeństwa w samochodzie. Ułatwiają „trzymanie” łódki podczas manewrów. Pośladki spoczywają co prawda na ławeczce, ale nie jest to bardzo wygodna pozycja. Kanadyjki, zwane też kanu, pochodzą od łodzi budowanych przez Indian z Ameryki Północnej. Były to bardzo elastyczne konstrukcje z gałęzi i kory, które pozwalały prześlizgiwać się po progach rzecznych, a nawet małych wodospadach. Dzisiejszy kanu rafting to właśnie nic innego jak pokonywanie rzeki. Największy fan dają trudniejsze momenty, np. bystrza, czyli miejsca, gdzie woda przyspiesza. Zanim jednak sama doświadczę tej frajdy, muszę się odpowiednio ubrać. Zakładam piankę neoprenową, bo mimo lata woda ma jedynie około 15°C. Do tego kamizelkę asekuracyjną i kask. Wodujemy kanadyjkę. Na początek to Piotr, mój instruktor, będzie sternikiem, siada więc z tyłu. Mnie pozostaje rola szlakowego, czyli osoby wypełniającej rozkazy. – Cała naprzód! – pada pierwsza komenda i już płyniemy z prądem Dunajca. – Raz, raz, raz – w myślach narzucam sobie rytm. Wiosłuję po prawej stronie burty. Tę rękę
mam silniejszą, więc początki nie są trudne. – Kontra – słyszę za plecami. Zaczynam wiosłować wstecz. Po haśle „stop” przychodzi czas na krótką przerwę. – Rzekę trzeba czytać tak jak książkę – tłumaczy mój sternik. – Ktoś nauczył cię kiedyś liter. Od tamtej pory nie musisz znać wcześniej książki, żeby ją przeczytać ze zrozumieniem. Tak samo jest z rzeką. Płyniesz po niej pierwszy raz, a mimo to ją rozumiesz. Wiesz, gdzie jest głęboko, a gdzie płytko i mogą ci zagrażać kamienie. Patrzę na wodę i nie widzę nic poza nurtem. Wniosek? Potrzeba mi sporo lekcji. Pierwsza dotyczy cofek. To miejsca, gdzie woda stoi lub płynie w przeciwnym niż rzeka kierunku. Cofki powstają za przeszkodami, np. głazami. W praktyce to zbawienie dla takich nowicjuszy jak ja. Można się tam ukryć i przestać wiosłować bez obaw, że łódź odpłynie. Lekcja numer dwa to promowanie, czyli przeprawianie się na drugi brzeg. Łatwizna – stwierdzam. Należy płynąć pod odpowiednim kątem do prądu, by znaleźć się na drugiej stronie. Tyle wystarczy na początek, by zmierzyć się z trochę większymi falami. 79
23
WODA
Rafting
Cała naprzód! Nad nami przepiękne Trzy Korony, najwyższy szczyt Pienin Środkowych, przed nami dość groźnie wyglądające bystrze. Przyspieszamy i już jesteśmy w samym środku fal. Woda wlewa się za burtę, kanadyjka buja się do tyłu, do przodu, a ja szeroko się uśmiecham. – To taki naturalny rollercoaster – myślę i od razu chcę więcej, mimo że zgodnie z zapowiedziami już mam mokre buty. Dunajec nie jest bardzo niebezpieczny. W skali trudności WW (z ang. white water, od koloru piany na rwącej rzece) 80
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
oceniany jest na WWI oraz WWII, przy czym skala kończy się na szóstce. W Polsce pływać można jeszcze po Białce i okresowo po Kamiennej. Te rzeki są już jednak trudniejsze (fragmentami wyceniane nawet na WWIV i WWV). Dunajec jest więc idealny dla osób niedoświadczonych – tak samo jak dyscyplina kanu rafting, którą można nazwać kajakarstwem górskim dla początkujących. W kajakarstwie jest o tyle trudniej, że zazwyczaj płynie się samemu, a zamiast w stabilnej kanadyjce siedzi
się w wywrotnym kajaku. W dodatku po wywrotce musimy bez wychodzenia z niego wrócić na powierzchnię wody. Najwęższy odcinek przełomu Dunajca, zwany Uskokiem Janosika, ma tylko 12 m szerokości. Legenda głosi, że słynny zbój, uciekając przed hajdukami, przeskoczył z jednego brzegu na drugi. W dodatku jest na to pewnego rodzaju dowód – odciśnięta w skale Janosikowa stopa. Nie mam jednak czasu jej wypatrywać, bo przed nami kolejne bystrze, a w uszach hasło „cała naprzód!”. Woda naciera na nas z przodu. Mam wrażenie, że nie unosimy się na powierzchni, ale przecinamy fale. Frajda jest ogromna. Kilkaset metrów dalej, po obejrzeniu górującej nad nami Sokolicy i pokonaniu kolejnego trudnego odcinka, zatrzymujemy się w cofce. Kolejny etap to promowanie przez rwące fale. Przy szybkim spienionym nurcie przestaje mi się to wydawać proste. Wiosłuję z całych sił, ale to jak mocowanie się na rękę z rwącą rzeką. Przechył w lewo i już jesteśmy w cofce przy drugim brzegu. Kilka sekund później pada komenda „cała naprzód!”, a za chwilę znów „przechył w lewo!”. Gdyby nie doświadczony sternik, już dawno przećwiczyłabym „kabinę” (wywrotkę) w naturalnych warunkach. Potrzebuję kilku minut odpoczynku. Dopływamy do Szczawnicy. Od tej pory czeka mnie prawdziwy test. Zamieniamy się miejscami i to ja jestem sternikiem. To, co dzieje się potem, bez przesady można nazwać tańcem pijanego na wodzie. Ja robię swoje, a kanadyjka swoje. Ja chcę prosto, a ona skręca w lewo. Ja chcę w prawo, a ona obraca się wokół własnej osi. Widzę bystrze i myślę „kłopoty”. Niestety się nie mylę. Zanim orientuję się, co tak naprawdę się wydarzyło, już jesteśmy w wodzie. – No to zaliczyłaś kabinę – śmieje się Piotr. Jesteśmy blisko brzegu i końca naszej wycieczki. Za nami 11 km, których przebycie zajęło nam 2 godziny. Bardzo fajne 2 godziny.
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO RAFTINGU
1. P ODCZAS SPŁYWU pracują praktycznie wszystkie grupy mięśni, dlatego warto poćwiczyć w domu mięśnie rąk i brzucha. 2. N ASTAW SIĘ NA WSPÓŁPRACĘ. Zmaganie się z wodnym żywiołem i dotarcie do celu wymaga pełnego zaangażowania wszystkich członków załogi. 3. PŁYWAJ ZAWSZE z kaskiem na głowie i w kapoku.
Przeżycie obejmuje: Rafting odbywa się w pontonach i trwa ok. 2 godzin. Minimalna liczba osób do realizacji spływu to 6 uczestników.
MIEJSCA Przełom Dunajca, Szczawnica, Kraków
81
24
WODA
Flyboard
I PRZYJEŻDŻAJĄ TU Z KORPORACJ SPONIEWIERAĆ SIĘ W WODZIE Darłowo Szczecin
Trójmiasto
Poznań Wrocław
Mrągowo Warszawa Dąbrowa Górnicza Katowice
fly-board.pl SOPOT Molo Sopockie DARŁOWO Port, dojazd od ulicy Dorszowej MRĄGOWO Gościniec Molo, ul. Jeziorna 1B SZCZECIN Marina Club, ul. Przestrzenna 11 POZNAŃ ul. Międzyzdrojska 37, plaża Kaskada ZEGRZYNEK Klub Mila, ul. Jerzego Szaniawskiego 56 WROCŁAW Wake Park, ul. Kosmonautów 1 DĄBROWA GÓRNICZA Hotel Shuma, ul. Żeglarska 20
82
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩✩★ ★★★★
PRZETESTOWAŁA HANNA GADOMSKA
N
ie boisz się? – Słyszę to pytanie nie pierwszy raz. Nie, ale powoli zaczynam bać się swojego braku obaw. Może to dlatego, że o planach na dzisiejsze popołudnie wiem niewiele – będziemy latać, w wodzie, na latającej desce, w odrzutowych butach. Brzmi co najmniej niewiarygodnie. Uciekamy z Warszawy, ale niedaleko – zaledwie 40 minut od centrum, do Jadwisina, nad Zalew Zegrzyński. Czuję się tu jak na wakacjach, choć jeszcze chwilę wcześniej siedziałam w open spejsie. Dzielę się tą myślą z instruktorem flyboardu. – Często mamy takich gości, z korporacji, którzy po stresującym tygodniu przyjeżdżają sponiewierać się w wodzie. „Sponiewierać”. Powtarzam w głowie, sylabizuję... A więc to mnie czeka?! Czy ja się na to piszę? Niech będzie! Flyboard to bardzo widowiskowa rozrywka. Mechanizm jest dość prosty: do skutera wodnego podłączony jest 18-metrowy wąż, który dostarcza wodę pompowaną przez silnik pojazdu do deski z dwoma dyszami. Silnik napędza więc wodę, która ujście 83
24
84
WODA
Flyboard
W YJ Ä„T K O W Y P R E Z E N T
znajduje dopiero w dyszach przy stopach i tym samym daje odrzutową moc. Najbardziej niepokoi mnie, czy podołam technicznie, i obawy okazują się uzasadnione, gdy po krótkim instruktażu: „Najpierw musisz wskoczyć do wody nogami w dół, położyć się na brzuchu, podciągnąć kolana do brzucha i szybko wyprostować nogi…”, zapamiętuję tylko „musisz wskoczyć”. Ubrana w kapok, kask, najdziwniejsze buty, jakie kiedykolwiek miałam na nogach (gumowe obuwie przymocowane do deski, z której odchodzą dwie turborury i gruby wąż) – wskakuję. Tu już działa za mnie adrenalina. Łączność z instruktorem przez mikrofon na kasku daje poczucie bezpieczeństwa, szczególnie że ten reguluje ciąg i siłę wody, dzięki czemu może natychmiast zareagować. Wyzwanie numer jeden to przybrać odpowiednią pozycję – czyli ustawić deskę pod wodą i stanąć prosto. Pierwsza próba wzniesienia się w powietrze – fiasko. Druga – lepiej. Trzecia – zaczynam się unosić! Instruktor zwiększa moc silnika, jestem coraz wyżej. – Aaaaaaaaa – przekonuję się, że umiem piszczeć. To niesamowite uczucie – unosić się w powietrzu dzięki dziwnej sile, która wydobywa się spod stóp. Wydaje ci się, że jesteś wielki! Posejdon Zegrza, który lada chwila zacznie trzaskać piorunami. Bach! To nie piorun. Jeden niewłaściwy ruch kolanem i z impetem wpadam do wody. Upadek nie boli, ale oszołamia. I jakie to przyjemne, gdy woda zalewa mi twarz! Beztroska! Na szczęście nauczenie się podstaw to naprawdę kwestia kilkunastu prób, po których każdy (przydaje się umiejętność pływania) zaczyna świadomie poruszać się na latającej desce. Doświadczeni mówią, że pierwsze triki opanujemy bardzo szybko. Po 15 minutach można już poruszać się do przodu, do tyłu, skręcać, a nawet wykonać prosty trik – twister, czyli obrót dookoła własnej osi. Flyboard wciąga!
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO FLYBOARDINGU
1. K ASK DO SPORTÓW WODNYCH I KAMIZELKA to podstawa. Zaleca się także noszenie pianki – chroni od zimna, ale też łagodzi uderzenia po upadku z kilku metrów. 2. W SZELKIE EWOLUCJE trzeba robić jak najdalej od skutera zasilającego deskę z dyszami, a sam skuter mieć cały czas na oku podczas latania. 3. M INIMALNA GŁĘBOKOŚĆ zbiornika wodnego to 3 m.
Przeżycie obejmuje: Szkolenie oraz lot na flyboardzie pod opieką instruktora. Sprzęt niezbędny do zabawy.
MIEJSCA Warszawa, Poznań, Trójmiasto, Katowice, Wrocław, Szczecin, Darłowo, Mrągowo, Zegrzynek, Dąbrowa Górnicza
85
24
WODA
Flyboard
LATAJ JAK PTAK, PŁYWAJ JAK DELFIN
86
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩✩★ ★★★★
PRZETESTOWAŁ SŁAWOMIR BEDNARSKI
H
asło przewodnie flyboardu: „Lataj jak ptak, pływaj jak delfin”, to idealny opis tego wynalazku. Podczas szybkiego wypadu na weekend do Kiekrzu pod Poznaniem miałem okazję spróbować „odrzutowych butów”. I była to jedna z piękniejszych rzeczy, jakie można zrobić! Coś niesamowitego – pierwsze 10 minut polegało na testowaniu sprzętu, badaniu możliwości i próbach zachowania równowagi potrzebnej do pływania. Ale kolejne minuty to już była czysta zabawa, wirowanie nad wodą i zabawy pod wodą. Jak dla mnie jest to genialny wynalazek, coś, bez czego sezon letni nie może istnieć, a ktoś, kto jeszcze tego nie spróbował, obowiązkowo niech szuka wolnego terminu. Ja osobiście zakochałem się we flyboardzie, tak samo jak moi znajomi, z którymi wtedy pływaliśmy. Udało się nawet ustrzelić kilka fajnych zdjęć, a szczególnie jednego naszego zawodnika – który był już doświadczonym graczem – gdy kończy backflip: mnóstwo wody w powietrzu i on, zamrożony podczas finału ewolucji i łapania równowagi. Flyboard dostarcza niezwykłych emocji, kiedy się ogląda go z brzegu, szczególnie gdy ewolucje wykonuje osoba znająca temat. Ale wrażenia z wody lub bardziej znad wody są chyba sto razy lepsze. Wyobraźcie sobie, jak unosicie się 10 metrów nad wodą i próbujecie robić podstawowe ewolucje.
W KONKURSIE
POLSKA PEŁNA PRZEŻYĆ
87
25
WODA
Stand up paddle
ZASKAKUJĄCE KORZYŚCI ZE STANIA NA WODZIE Wilkasy Jabłoń Warszawa
88
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩★★★ ✩★★★ ✩✩★★ PRZETESTOWAŁ MICHAŁ CESSANIS
M
oda na stand up paddle (SUP) przyszła do nas, tak jak surfing, z Hawajów. Surferzy zaczęli tam używać deski z wiosłem do szybszego złapania fali. Szaleństwo ogarnęło teraz cały świat – ludzi z wiosłami na deskach spotkać można nie tylko na jeziorach, ale też rzekach, zatokach, kanałach, morzach. Trenują dzieci, ich rodzice, a nawet dziadkowie, bo stand up paddle naprawdę jest dla każdego. Spróbować swoich sił można na niemal każdym jeziorze. Początek jest spokojny. Klęczę na desce i wiosłuję, tak by wypłynąć na głębszą wodę. Nic prostszego. Gorzej jest jednak z podniesieniem się z kolan i utrzymaniem równowagi. – Przesuń się na środek deski, podnieś najpierw jedną nogę, potem drugą, podeprzyj się rękoma i wstań – wydaje komendy mój instruktor. Środek jest najbardziej stabilnym miejscem na desce, najczęściej oznaczonym przez uchwyt do jej noszenia. Wykonuję więc wszystkie zalecenia mojego mistrza, ale zanim stabilnie udaje mi się wstać, ląduję w wodzie. Popełniam podstawowy błąd: podnosząc się, obserwuję nogi i zaczynam chwiać się na desce. A wystarczyło patrzeć przed siebie, na otaczające mnie krajobrazy, skupić się na nich, a nie na stopach. I złapać równowagę. Za drugim razem to się udaje. Zaczynam wiosłować na lekko ugiętych nogach – to prawidłowa pozycja do stand up paddle, choć jako początkujący mógłbym i na siedząco, ale mi trochę wstyd. Wiosłuję po obu stronach deski, zmieniając pozycję rąk. Żeby płynąć prosto, trzeba wykonać od trzech do pięciu pociągnięć wiosłem po każdej stronie. Żeby zawrócić, wystarczy kilka 89
25 15
WODA
Stand Flayboard up paddle
ruchów wiosłem w przeciwnym kierunku po jednej stronie deski. I już! Teraz delektuję się otaczającą mnie przyrodą. Mam wrażenie, że chodzę po wodzie. Dla ochłody kąpię się w jeziorze. Powrót na deskę nie jest trudny – trzeba się na nią wsunąć od tyłu. A gdy się zmęczycie, możecie na niej poleżeć. Wiosłowanie na desce idealnie kształtuje całą sylwetkę, bo pracują wszystkie partie mięśni. Każdym poprawnie wykonanym 90
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
4
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO STAND UP PADDLE
1. J AKA DESKA Do wyboru są deski kompozytowe, sztywne oraz pompowane. 2. P RZYPNIJ DESKĘ Można ją przyczepić do nogi leashem (specjalną rozciągającą się linką). Dzięki temu nie odpłynie, gdy z niej spadniemy. 3. P AMIĘTAJ O PIANCE Na niezafalowanych akwenach w słoneczne dni wystarczy krótka pianka lub pianka na ramiączkach. Gdy woda jest zimniejsza lub podczas pływania na falach, sugerowana jest pełna pianka neoprenowa. 4. P ŁYWAJ NA FALACH Bo jest to bardzo przyjemne. Dzięki wiosłom możemy szybciej złapać falę i łatwiej się na niej utrzymać.
pociągnięciem wiosłem ćwiczymy równowagę, balans i siłę naszego ciała. To także wspaniały trening kardio. W przeciwieństwie do kajaka, w którym nisko siedzimy, podczas wiosłowania na stojąco widać więcej, także pod wodą. Ale SUP jest też dobrym powodem do podróżowania. – Przecież jest tyle pięknych miejsc, gdzie można pływać, a specjalne pompowane deski SUP mieszczą się w plecaku. A więc? Wiosła w dłoń!
Przeżycie obejmuje: Krótki instruktaż, kapok oraz sprzęt niezbędny do samodzielnego pływania.
MIEJSCA Warszawa, Wilkasy, Jabłoń
91
26
WODA
Termy
BASENY, ZJEŻDŻALNIE I SAUNY, CZYLI ZABAWA W WODZIE NA CAŁEGO
Poznań ul. Termalna 1
92
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩✩★★ ✩✩★★ ✩✩★★
PRZETESTOWAŁA HANNA GADOMSKA
N
a hasło „Termy Maltańskie” myślę: Hola! Przecież to w ogóle nie jest ekstremalne przeżycie, nie w naszym klimacie. Nuda. Szybko się okazało, jak bardzo się myliłam. Na poznańskie termy składają się baseny sportowe, aquapark (w sumie 18 basenów!) i świat saun. Zaczynamy od części sportowej. Ogromny basen głębokości 5 m spełnia wszystkie wymogi olimpijskie. Nad nim wznosi się wieża z platformami do skoków rozmieszczonymi na wysokości 3, 7, 5 i 10 m. Stojąc na krawędzi 10-metrowej platformy, rozumiem, dlaczego korzystają z niej jedynie profesjonaliści. Choć nie mam lęku wysokości, kręci mi się w głowie. Nieumiejętny skok może kosztować życie – zderzenie z taflą wody to jak lądowanie na betonie. Trenuję więc skoki „na sucho” w sali prób. Jest tam basen wypełniony gąbkami, do którego można dać nura z trampoliny. Wygłupiam 93
26
94
WODA
Termy
W YJ Ä„T K O W Y P R E Z E N T
się jak dziecko, skaczę „na bombę”, nie chcę wychodzić. Za każdym razem, gdy wskakuję w morze gąbek, zatykam nos. Z najwyższej platformy dostrzegam tajne przejście do przeszklonej przestrzeni położonej poniżej tafli wody. Dostęp mają tu głównie trenerzy, którzy oceniają technikę pływania. Dla mnie to niesamowite widowisko. Nigdy nie widziałam basenu z tej perspektywy, a podglądanie ludzkiego akwarium (bo inaczej tego nie można nazwać) robi na mnie ogromne wrażenie! Szczególnie zgrabne ruchy sportowców wykonywane w wodzie, niczym w slow motion. Przekraczając próg części rekreacyjnej, przenosimy się w tropiki. Jest gorąco (ponad 30ºC) i wilgotno. Są tu m.in. rwąca rzeka, baseny dla dzieci, basen solankowy zasilany naturalną wodą termalną o właściwościach leczniczych. Na świeżym powietrzu do dyspozycji są dwa baseny, wodny plac zabaw, tor skimboardowy (do ślizgania się na desce po płytkiej wodzie). Do tego miniplaża z widokiem na Jezioro Maltańskie i okolicę. Najbardziej czekam na zjeżdżalnie. Jest ich tu 13, zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Zaczynam od zielonej – podobno najszybszej. Przyciszam instynkt samozachowawczy i robię ślizg. Zesztywniała ze strachu nabieram prędkości i łup! Uderzam w dno basenu. Dużo ostrożniej testuję kolejne zjeżdżalnie, a po tych przeżyciach serwuję sobie relaks w saunach. Nagle znajduję się w półmroku, w strefie ciszy. Mam do dyspozycji kilkanaście rodzajów saun – z koloroterapią, sauny zewnętrzne z drewna kelo, saunę panoramiczną, która jest w stanie pomieścić 50 osób, lakonium kwiatowe, łaźnię turecką, grotę śnieżną (największa rozkosz w czasie upałów), tężnię solną czy tepidarium z łóżkami wodnymi i podgrzewanymi leżakami. Świat saun to taka oczyszczalnia duszy i ciała.
4
RADY,
JAK KORZYSTAĆ Z TERM
1. W TERMACH MALTAŃSKICH można spędzić 2 godz. (i wyjść zadowolonym) albo wykupić całodzienny karnet i wcale się nie znudzić. 2. P RZED WEJŚCIEM DO SAUNY należy zdjąć okulary, biżuterię, zegarek oraz szkła kontaktowe i strój kąpielowy! A przed pierwszym wejściem – umyć ciało wodą i żelem. 3. Z ABIERZ ZE SOBĄ strój do kąpieli, klapki i ręcznik. 4. Z DJĘCIA Nagrywanie filmów i robienie zdjęć jest dozwolone tylko w celach prywatnych i w zakresie, w jakim nie narusza to dóbr osobistych innych osób.
Przeżycie obejmuje: Kilkugodzinną lub całodzienną zabawę w Aquaparku.
MIEJSCE Poznań
95
27
WODA
Spływ tratwą
CZYLI ROMANTYCZNY WEEKEND NA TRATWIE NAD RZEKĄ BIEBRZĄ
Sztabin
Szczawnica
96
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩✩★★ ★★★★ ✩✩★★
PRZETESTOWAŁA KATARZYNA TUTKO
S
pływ tratwą jest ciekawszą alternatywą dla kajaków. Nad rzeką Biebrzą możemy wsiąść do zbitej z desek tratwy, która stanie się mobilnym domem na kilka dni. Do dyspozycji mamy część sypialną, jadalnię, a także taras widokowy na dachu. Możecie się domyślać, że na pokładzie brakuje łazienki, ale organizatorzy wyposażą was w saperkę, a więc dalej radzicie sobie sami. Najciekawszym momentem było obserwowanie z dachu tratwy barw zachodzącego słońca i po krótkim czasie konstelacji gwiazd. Panująca wokoło cisza tylko przypominała o tym, że czasami warto uciec z miasta i spędzić weekend w głuszy. Warto zdecydować się przynajmniej na weekendowy spływ tratwą, ponieważ jednym z ciekawszych momentów jest nocowanie na takiej barce. Odważniejsi mogą rozbić sobie namiot na dachu, a cała reszta może się schronić w budce na pokładzie tratwy. Noc jest 97
27
98
WODA
Spływ tratwą
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
przyjemna, ponieważ szum samochodów ani światła miasta nie zakłócają snu. O poranku możecie zjeść śniadanie z widokiem na szuwary, krystalicznie czystą rzekę i cieszyć się obcowaniem z naturą. Po południu rozpalić grilla i celebrować chwile. A właśnie, właściciele dostosowali tratwę do potrzeb klientów – pod pokładem znajduje się chłodziarka. W przerwach od wiosłowania można rozpalić grilla, zażyć rześkiej kąpieli w rzece albo spróbować sił w wędkowaniu. A jeżeli myślicie o odpoczynku z książką w ręku, to gdy pokonuje się tę trasę w dwa dni, może być to problem. Tratwa jest znacznie cięższa od kajaka, a więc wiosłowania jest więcej. Czy jest ciężko? Na pewno łatwo nie jest, kiedy wiatr wieje w oczy. W tym przypadku warto przycumować i poczekać na lepsze warunki. Z wiatrem nie wygracie, a jego siła może sprawić, że zaczniecie płynąć do tyłu. Cudownym wynalazkiem jest pych, czyli po prostu wielki, ciężki kij, ale to dzięki niemu w zawrotnym tempie możemy płynąć z nurtem rzeki. Wystarczy wbić go w dno rzeki i iść po pokładzie, a tratwa będzie lekko sunęła po Biebrzy. Po dwóch dniach wiosłowania przez kilka następnych będziecie czuć mięśnie, o których istnieniu nie mieliście pojęcia. Spędzając weekend na tratwie nad dziką Biebrzą, zażyjecie sporo ruchu, ale i dużo spokoju, ciszy. W takich miejscach czas płynie wolniej, a obecność natury działa szczególnie uspokajająco.
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO SPŁYWU TRATWĄ
1. Z AKAZY Obowiązuje bezwzględny zakaz picia alkoholu i spożywania innych środków odurzających. 2. K AMIZELKI Wszyscy członkowie załogi powinni je nosić. Na wyposażeniu tratwy musi też być koło ratunkowe, na wypadek gdyby ktoś się znalazł za burtą. 3. N OC Gdy zaczyna się ściemniać, powinniśmy zacumować przy brzegu i przestrzegać regulaminu Biebrzańskiego Parku Narodowego (jeśli znajdujemy się na jego terenie).
Przeżycie obejmuje: Spływ tratwą po rzece z wykwalifikowanymi flisakami.
MIEJSCA Szczawnica, Sztabin
99
28
WODA
Kitesurfing
POKONAĆ GRAWITACJĘ Rewa Łeba Jurata Trójmiasto Szczecin
100
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩✩✩★ ✩★★★ ✩✩★★ PRZETESTOWAŁA AGNIESZKA OLSZEWSKA
W
reszcie się udało! Po kilkunastu próbach latawiec wielkości dużego dywanu unosi się i zawisa pionowo prawie 30 m nad moją głową. Czuję, jak przyjemnie, lekko ciągnie mnie w górę. Taki latawiec (kajt) to nie zabawka, którą kiedyś puszczałam na łące, ale daje też dużo większą frajdę. Nie da się go utrzymać rękami. Instruktor przypiął mnie do niego zaczepem umieszczonym na pasie biodrowym podobnym do pasów używanych przez zapaśników. Ostrożnie wchodzę do wody, chwytam deskę, żeby nie odpłynęła. Gdy zanurzam się mniej więcej do pasa, przepisowo kładę się na plecach. Teraz chwila ekwilibrystyki – muszę się przymocować do deski: prawą ręką trzymam drążek latawca, lewą zapinam stopę w footstrapie (wiązanie podobne jak na desce snowboardowej). Chwiejąc się, niepewnie przekładam latawiec do drugiej ręki i umieszczam prawą stopę w wiązaniu. Udało się. Kucam na desce, chwilę dryfuję, po czym delikatnie kieruję latawiec w bok, żeby poddał się wiatrowi. Po chwili jego siła wyciąga mnie w górę i staję na prawie prostych nogach. Lecę! Leżę już po 15 metrach. Ale to nic, najważniejsze, że pokonałam niemoc po dwóch dniach ćwiczeń startowania z latawcem w wodzie! Z brzegu kitesurfing wydaje się dziecinnie łatwy. Jednak na początku należy się spodziewać: wielu godzin w zimnej wodzie (na szczęście pianka trzyma ciepło), przeciągnięcia przez latawiec po piasku lub szuwarach, lądowania w krzakach, kontuzji od uderzeń deską... Ale gdy już ten etap minie, poczujesz prawdziwą frajdę z latania i adrenalinę. Pierwsze cztery godziny kursu to sztuka rozkładania latawca i techniki ustawiania
się z kajtem do wiatru. Dobre warunki to wiatr on-shore (do brzegu) i side-shore (wzdłuż brzegu). Siła wiatru dla początkujących nie powinna przekraczać 39–49 km/h. Idealna jest czwórka w skali Beauforta. Przy siódemce i ósemce, czyli powyżej 60 km/h, na wodzie zostają tylko zahartowani w bojach wyczynowcy. Na tym etapie szkolisz się w sterowaniu i poznajesz zasady bezpieczeństwa (nigdy nie pływaj samotnie, lataj w takiej odległości od brzegu, by móc do niego dopłynąć wpław, unikaj wiatru off-shore, który może znieść cię daleko od lądu, nie łap kajta za linki). Potem trenujesz z małym latawcem szkoleniowym robienie ósemek w powietrzu. Niełatwo się przyzwyczaić, że latawiec reaguje z kilkusekundowym opóźnieniem. Jeśli ósemki będą za małe, latawiec wyrwie cię z wody. Za duże – niestety leżysz. Potem przychodzi czas na prawdziwy kajt. Najpierw dwie osoby rozkładają na ziemi płachtę o powierzchni 12 m2, układają linki, przytrzymują 101
28
WODA
Kitesurfing
skrzydło tak, by jak najbardziej wypełniło się wiatrem, i je stawiają. Kilka energicznych szarpnięć drążkiem i cofnięcie się o kilka kroków wystarczy, by latawiec powędrował do góry. Odpuść bar! Po opanowaniu ósemek dajesz się nieść, a właściwie ciągnąć latawcowi. Chociaż to fantastyczne uczucie, ewolucje najlepiej trenować na piaszczystej plaży. Gdy brzeg usiany jest kamieniami, siniaki gwarantowane. Ćwiczyć powinno się z dala od drzew, budynków i słupów wysokiego napięcia. Idealnie, gdy miejsce jest bezludne. Na początku patrzysz w górę, na latawiec, i możesz staranować przechodnia. Bardziej poziome położenie 102
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
latawca przy dobrym wietrze daje siłę ciągu jak motorówka! Kajter jest przypięty do latawca uprzężą (trapezem). Na szczęście, gdyby silniej zawiało, łatwo się od niego uwolnić. Wystarczy pociągnąć za zawleczkę przy pętli łączącej zaczep na pasie biodrowym z barem, czyli drążkiem sterowniczym, który kajter trzyma w dłoniach. By zmniejszyć prędkość, trzeba oddalić drążek sterowniczy od siebie. Z kolei przyciągając go do siebie, sprawiamy, że latawiec mocniej ciągnie. Dlatego instruktor do znudzenia powtarza: – Odpuść bar! Odpuść bar! Jest to refren początkujących kajterów. Wydaje się to proste, ale wiele osób nie może pokonać
odruchu przyciągania drążka do siebie. A bez odpuszczenia baru latawiec nie postawi cię na desce. Na szczęście po kilkunastu próbach każdemu się to udaje, tylko nie wolno się zniechęcać. W wodzie na desce podczas ruszania trzeba lekko ugiąć nogi i wyprostować się. Dopiero potem należy wyostrzyć kajta (czyli skręcić go w stronę wiatru) i odchylić się do tyłu. By nie stracić mocy, powinno się utrzymywać latawiec w ruchu, sterując nim lekko w górę i w dół. Trzeci etap kursu jest już łatwiejszy niż na przykład w przypadku windsurfingu – latawiec nie stawia oporu jak żagiel, tylko cię po prostu ciągnie. Zasady halsowania i kontrola prędkości latawca nie są skomplikowane dla kogoś, kto próbował podobnych sportów. Czasem raptowny podmuch powoduje, że wyskakujesz ponad fale. Początkującym, takim jak ja, zdarza się to, kiedy na przykład przestraszą się prędkości i próbują wyhamować, robiąc gwałtowny zwrot. Zwykle ląduje się wtedy w wodzie, a deska ucieka spod nóg. Takie próby z czasem coraz bardziej ośmielają do kombinowania i ewolucji. Jednak postępy w nauce przychodzą z godziny na godzinę. Zwrotów w ślizgu można nauczyć się w kilka dni. Proste skoki 2–3 m nad wodą z jednym do dwóch obrotów to kwestia tygodnia. Stereotyp głosi, że kitesurfing jest hobby młodzieży. Nieprawda! Na desce z latawcem widuje się 60- i 80-latków. To sport dla wszystkich. Nie ma co jednak ukrywać, że nastolatkom i dwudziestolatkom jest najłatwiej. Nie boją się prędkości i są zwinni. Dobrze idzie też snowboardzistom, którzy na śniegu nauczyli się już utrzymywać odpowiednią postawę i balansować ciałem. Ale przede wszystkim to sport szalenie widowiskowy. Latem w najpopularniejszych spotach, czyli akwenach kajterów, jak Chałupy i Rewa w Zatoce Puckiej, niebo upstrzone jest barwnymi latawcami. Z daleka wyglądają jak stada motyli.
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO KITESURFINGU
1. W KITESURFINGU OBOWIĄZUJE ZASADA: najpierw szkoła, potem zakupy. Na kursie uczeń dostaje piankę, kajt i deskę, potem może korzystać z wypożyczalni. Następny etap to kompletowanie sprzętu od doświadczonych kajterów. Jest taniej, pomogą też dopasować deskę i latawiec. Warto szukać informacji na forach (Kiteforum.pl) albo w szkółkach. 2. P IANKA Nie może być za luźna! Nad Bałtyk koniecznie grubsza plus buty z pianki. Nowa pianka to wydatek 500–700 zł. 3. K AJT Na początek wystarczy jeden, np. o rozmiarach 11–12 m2 dla osoby o wadze 75 kg. Używany kajt w dobrym stanie kosztuje około 3 tys. zł.
Przeżycie obejmuje: W zależności od lokalizacji – wypożyczenie niezbędnego sprzętu, szkolenie oraz opiekę instruktora.
MIEJSCA Trójmiasto, Szczecin, Jurata, Jastarnia, Łeba, Rewa i inne lokalizacje na terenie kraju.
103
28
WODA
Kitesurfing
ZMIERZYĆ SIĘ Z WIATREM I WODĄ
104
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩★★★ ✩★★★
PRZETESTOWAŁ VICTOR BORSUK
J
ak daleko należy wyjechać, żeby zacząć uprawiać kitesurfing? Otóż niedaleko, wystarczy przyjść nad Wisłę, napompować się pod Zamkiem Królewskim lub wyruszyć w podróż na Półwysep Helski. To miejsca, które nie tylko są magiczne, ale też pozwalają zmierzyć się ze swoimi słabościami, wiatrem i wodą. Nie ma nic bardziej ekscytującego niż przecinanie wody przy wykorzystaniu siły latawca i wykonanie na koniec 10-metrowego skoku. Polska to jedno z najlepszych miejsc do uprawiania tego sportu i od lat przyciąga kitesurferów z całego świata.
W KONKURSIE
POLSKA PEŁNA PRZEŻYĆ
105
29
WODA
Windsurfing
WIATR WE WŁOSACH, KONTAKT Z NATURĄ I POCZUCIE WOLNOŚCI Jastarnia
Hel
Trójmiasto Mrągowo Jedwabno Orzysz Nieporęt Białobrzegi
106
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩★★★ ✩✩★★ ✩★★★
PRZETESTOWAŁ MARCIN BOCIAN
W
ystarczy wyjść na wodę, a wszystkie zmartwienia i problemy życia codziennego zostają na brzegu. Potrzeba do tego jedynie deski, żagla i odrobiny wiatru. Windsurfing to sport, który wymaga od nas współpracy z żywiołami. Żeby nauczyć się pływać, musimy odebrać lekcję pokory, poznać wodę i wiatr od nowa, a przy okazji zrozumieć, że każdy nasz ruch, nawet najmniejszy, spowoduje zmianę kierunku lub szybkości płynięcia. Gdy już opanujemy podstawy, zaczyna się prawdziwa zabawa. Śledzimy prognozy pogody, wyczekując na wiatr silniejszy niż 20 węzłów (taki pozwala nam na pływanie w ślizgu). Gdy pojawia się informacja o sztormach na Bałtyku, bierzemy wolne w pracy, pakujemy deskę na dach samochodu i gnamy jak najszybciej nad polskie morze albo jakikolwiek większy akwen wodny. Wszystko po to, żeby przynajmniej przez chwilę poczuć wolność, kiedy deska rozpędza się do kilkudziesięciu kilometrów na godzinę. Nie zauważamy wtedy, że woda jest zimna albo że pada deszcz. Umysł przenosi się w inny stan świadomości, jest euforia i skrajnie pozytywne emocje. Windsurfing nie jest dyscypliną ekstremalną, przynajmniej na początku. To jak jazda na rowerze, tylko upadki są przyjemniejsze. Z czasem może się stać ekstremalny – profesjonaliści nie boją się pływać podczas sztormów na kilkumetrowych falach, gdy na brzegu wywieszone są czerwone flagi. Jak w każdym sporcie, tak i w windsurfingu trzeba być zdeterminowanym i zawziętym. A więc „Lina pęka, nie komandos” – czas zaplanować urlop i stanąć na desce!
4
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO WINDSURFINGU
1. P ŁYWANIE Lekcje dla początkujących odbywają się na płytkiej wodzie, ale trzeba umieć pływać, na wypadek gdyby wiatr zepchnął nas na głębszą wodę. 2. U WAGA NA SŁOŃCE Pamiętaj o kremach z filtrem, ale nie używaj tłustych olejków – możesz pośliznąć się na desce. 3. M IĘKKIE LĄDOWANIE Nie ma ryzyka potłuczenia się przy upadkach. Dzięki temu robi się szybkie postępy. 4. S PORT DLA KAŻDEGO Mogą go próbować osoby w różnym wieku i o różnej kondycji fizycznej.
Przeżycie obejmuje: W zależności od lokalizacji wypożyczenie niezbędnego sprzętu, szkolenie oraz opiekę instruktora.
MIEJSCA Mrągowo, Jedwabno, Orzysz, Nieporęt, Białobrzegi, Trójmiasto, Jastarnia, Hel i inne lokalizacje na terenie kraju.
107
30
WODA
Kajaki
BLIŻEJ NATURY BYĆ JUŻ SIĘ NIE DA Szczecin
Giżycko Augustów
Warszawa Łódź Bardo
108
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩✩★★ ✩✩★★ ✩✩★★
PRZETESTOWAŁA IZA SZUMIELEWICZ
D
laczego ja, dziewczyna z Olsztyna, nigdy nie pływałam jachtem, tylko w kółko ten kajak? To proste: kajakiem wcisnę się wszędzie, a nawet poniosę go, jak trzeba. Z tym noszeniem kajaka to wcale nie jest przesada. Ładnych parę lat temu spływałam Łyną od samych jej źródeł. Zaczęłam mniej więcej 2 km na północny wschód od wsi Łyna, wśród imponujących, godnych „Opowieści z Narnii” Lasów Napiwodzkich. Mało komu chce się przez kilkanaście kilometrów holować kajaki, bo na tym odcinku rzeka jest absolutnie niespławna. Ulgę przynosi dopiero jezioro Krzyż, do którego docierasz niczym człowiek dżungli – wysmagany pokrzywami, podrapany gałęziami, oblepiony mułem, ślimakami i resztkami owadów. Ale nagroda jest zacna – mnie przywitał żurawi klangor. Oprócz niego cisza, zapach jeziora i poczucie, że jesteś sam na sam z przyrodą. Kajakostrady tu nie ma. Tłumy walą raczej na Czarną Hańczę czy Krutynię, a i przełom Drawy, choć wcale niełatwy, w weekendy jest uciążliwy ze względu na chmary turystów. Niestety wielu to turyści weekendowi, z „kratką piwa” na pokładzie. Nie ma się co dziwić, że co drugi zalicza wywrotkę na zwalonym drzewie (a jest tych zwałek na Drawie, oj, jest). Pokonywanie wiatrołomów, zwłaszcza na silnie meandrującej rzece o bystrym nurcie, to wyzwanie, zwłaszcza jeśli płyniesz 109
30
WODA
Kajaki
turystyczną dwójką. Nawet nie próbuj tego robić z pełnym bagażem, bo możesz połowę stracić. Ja na Drawie, Łynie, a zwłaszcza na Welu i Łupawie organizuję na te najtrudniejsze odcinki transport. Kiedy mnie w turystykę kajakową wciągał tata, pływaliśmy Krutynią ciężkimi drewnianymi kajakami, woziliśmy ze sobą czerwone butle gazowe, a za obiad służyła nam konserwa turystyczna rozbełtana z chlebem i wodą prosto z Bełdan (dziś gotowanie na wodzie 110
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
z jeziora Bełdany stanowczo odradzam). Wszystko pakowaliśmy w reklamówki i do brezentowego plecaka, który też owijaliśmy folią. Do dziś zostało mi przyzwyczajenie pakowania rzeczy w worki foliowe, mimo że i tak lądują w superszczelnym worze żeglarskim. Do dziś też pływam z pełnym bagażem. To daje mi poczucie swobody. Mogę się zatrzymać, kiedy chcę i gdzie chcę, i nie uzależniać miejsca na biwak od tego, czy dojedzie tam samochód transportowy.
Oczywiście, wożenie bagażu w kajaku ma swoje ciemne strony, zwłaszcza gdy musisz przenieść kajak przez teren elektrowni czy na młynie. Przeklinasz wtedy te kilogramy jak diabli! Ale z drugiej strony, od czego są wózki czy choćby pasy. Takie pasy uszyła mi wiele lat temu babcia; do dziś mi służą. Swoją przygodę z kajakami zaczynałam jak większość – od urokliwej i łatwej technicznie Krutyni. Pierwszy raz rzeki o charakterze górskim doświadczyłam na kursie dla przewodników. Spływaliśmy Radunią. Jedynkami. Co ja się wtedy namachałam na tych zwałkach! Co wieczór padałam ze zmęczenia. Raz nawet wpełzłam wieczorem nie do swojego namiotu i śpiwora, i nawet tego nie zauważyłam. Zauważyłam rano, bo przy mojej twarzy leżały golarka i para wielkich brudnych skarpet. Sąsiad był na tyle miły, że nie budził mnie, tylko zaszył się – dla odmiany – w moim namiocie, a mieliśmy identyczne, bo w tamtych czasach trudno było o odmienność. Ale od czasów Raduni zaczęły mnie pociągać tylko takie miejsca, które stawiają wyzwania. Stąd później cała seria rzek z górskimi przełomami; Łupawa, Wel, Słupia. Na trudnych odcinkach trzeba się bardzo koncentrować, nauczyć się czytać wodę i natychmiast reagować. Jeśli tak jak na Łupawie tuż przed tobą wyrasta spod wody las głazów, musisz błyskawicznie decydować, które z nich trzeba ominąć, bo grożą wywrotką, a po których możesz przepłynąć bez obawy, że zniszczysz poszycie kajaka. Mniej doświadczonym polecam wysiąść z kajaka, rozpoznać przeszkodę i dopiero zdecydować – płynąć czy przenosić kajak. To żaden wstyd. To gwarancja, że pod wieczór nie będziesz przeklinać, że dałeś się namówić na spływ. Ale kiedy już ostatnie trudne bystrze za tobą i wypływasz na spokojną wodę, czujesz nieopisaną satysfakcję. I znów delektujesz się widokiem zimorodka, który przez cały czas frunął przed tobą, ale ty go nie widziałeś, bo walczyłeś z przeszkodami.
4
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO KAJAKÓW
1. N IGDY NIE PŁYŃ W CZASIE BURZY. Zejdź na ląd albo schowaj się w trzciny. W sytuacji bez wyjścia płyń przy brzegu. 2. W RAZIE WYSOKIEJ FALI NA JEZIORZE unikaj fali bocznej. Przecinaj ją lub płyń zakosami. 3. D O DRZEWA ZWALONEGO W POPRZEK NURTU nie podpływaj bokiem, bo grozi ci wywrotka. 4. W KAJAKU MIEJ pod ręką zabezpieczone przed wilgocią: zapasowe ubranie, dokumenty, mapę, aparat, telefon, butelkę.
Przeżycie obejmuje: Wypożyczenie niezbędnego sprzętu, szkolenie praktyczne oraz opiekę instruktora.
MIEJSCA Łódź, Bardo, Warszawa, Szczecin, Augustów, Giżycko i inne lokalizacje w kraju.
111
31
WODA
Nurkowanie
NURA DO JEZIORA
Bydgoszcz
Olsztyn
Poznań
Zakrzówek
112
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩★★ ✩★★★ PRZETESTOWAŁ DANIEL WALCZAK
N
urkowanie w ciepłych morzach to trochę jak jeżdżenie świetnym autem po płycie ogromnego lotniska. Fajnie... ale dość łatwo. Co innego zanurkować w Polsce! Woda ma przejrzystość nie 50 m, ale 50 cm. Po co się więc męczyć? Bo ten, kto zniesie zanurzenie się w zimnej wodzie, w której widać tylko zarys partnera – ten będzie dobrym nurkiem. W Polsce jednym z najatrakcyjniejszych miejsc do szlifowania umiejętności jest jezioro Hańcza. Głębokie nawet do 100 m, zapewnia miejscami przyzwoitą kilkumetrową widoczność. A oprócz tego rzadką atrakcję – tzw. ścianki, czyli bliskie pionu gliniaste stoki. Gdy przytłaczająca większość polskich jezior ma dna nudne i płaskie, Hańcza pozwala opuszczać się w górę i w dół wzdłuż ścianek, szukać przyczajonych w ich zakamarkach ryb. Łatwo zejść na głębokość 30, 40, a nawet 50 m. Nurkując, można zobaczyć bardzo ciekawe zjawisko – rozdzielenia wód na tzw. termoklinie, czyli granicy cieplejszej wody powierzchniowej oraz głębinowej, o wiele zimniejszej i przez to gęstszej. Efekt jest taki, że płetwonurek zanurza się w pierwszej, nieprzejrzystej warstwie i nagle wypada z niej do o wiele bardziej przejrzystej wody głębinowej. Granica niekiedy jest tak wyraźna, jakby ucięto ją nożem. Kiedy spojrzy się do góry i poświeci latarką – nad głową widać dosłownie chmury mętnej wody, przez które nawet nie przebłyskuje światło dnia. W takich warunkach trzeba mieć mocne nerwy, wciąż pilnować wskazań kompasu, czuwać nad oddechem, aby nadmierna praca automatu oddechowego nie spowodowała jego zalodzenia – no i wytrzymać fakt, że woda ma kilka stopni ciepła. Kiedy jednak opanuje się takie nurkowania, żadna podbramkowa sytuacja podczas nurkowej wyprawy do Egiptu lub Chorwacji nie będzie straszna.
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO NURKOWANIA
1. P RZED KAŻDYM KURSEM NURKOWYM trzeba zbadać się u lekarza, który ma uprawnienia do „orzekania o zdolności do uprawiania płetwonurkowania”. 2. N URKUJE SIĘ ZAWSZE W PARACH – w razie potrzeby partner pomoże. 3. N IGDY NIE NURKUJ, jeśli między innymi: nie masz na to ochoty, źle się czujesz, jesteś zmęczony, coś cię boli, masz kłopoty z gardłem, nosem lub uszami, piłeś alkohol poprzedniego dnia, masz wrażenie, że to nurkowanie będzie dla ciebie za trudne.
Przeżycie obejmuje: W zależności od lokalizacji – nurkowanie na otwartych wodach połączone ze szkoleniem i opieką instruktora.
MIEJSCA Zakrzówek, Bydgoszcz, Olsztyn, Poznań i inne lokalizacje na terenie kraju.
113
32
WODA
Żeglowanie
REJS W PĘTELKĘ Elbląg Ostróda
Giżycko
Warszawa
114
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩✩★★ ★★★★ ★★★★ PRZETESTOWAŁA JOANNA LAMPARSKA
P
olska Holandia? To nie brzmi dobrze, bo po co jechać do podróbki? A przecież Żuławy Wiślane mają swój niepowtarzalny wdzięk, jakąś pierwotną magię, której nie sposób się oprzeć. Zresztą – nawet nie próbujemy! Postanowiliśmy opłynąć całą tę krainę dookoła tzw. Pętlą Żuław. Łączy ona Zatokę Gdańską i Szlak po Wodach Gdańska z Zalewem Wiślanym i Elbląskim Węzłem Wodnym. Główne rzeki: Wisła, Szkarpawa i Nogat, tworzą właśnie pętlę. Co prawda jachtem można ją „zdobyć” nawet w trzy, cztery dni, ale przecież prawdziwy odpoczynek to senne włóczenie się po rzekach, spanie w szuwarach i grill przy zachodzie słońca. Daliśmy sobie na to tydzień. Ależ ten Gdańsk jest piękny od strony wody! Wyruszamy z przystani koło Muzeum Morskiego. Łódka ma na wyposażeniu łazienkę z prysznicem, małą kuchnię, w schowku znaleźliśmy grill, na dachu mamy rowery. Płyniemy wzdłuż starówki, mijamy spichlerz i tysiące turystów siedzących nad brzegiem Motławy. Największa frajda to po prostu podpłynięcie do dowolnie wybranego miejsca i szybki skok na pizzę albo piwo. Jeszcze tylko tankujemy i – unikając zderzenia z pływającą repliką galeonu piratów z Karaibów – wytaczamy się ku naszej żuławskiej przygodzie. Martwą Wisłą zmierzamy ku pierwszej śluzie na trasie, do Przegaliny. Dziesięciometrowy jacht prowadzi się łatwo jak małego fiata. Nieoceniony jest dziobowy ster strumieniowy. Dzięki niemu manewry w ciasnych przystaniach czy śluzach są dziecinnie proste. Mimo to śluza w Przegalinie dostarcza trochę adrenaliny. Jej północna, nieczynna dziś część pochodząca z XIX w. jest zabytkiem
hydrotechniki. Czynna część południowa, dość wąska, to pierwszy sprawdzian na trasie. Zdajemy go bez problemów, na szczęście (dla jachtu). Teraz przed nami kawałek rwącej Wisły, wpływamy na dziką Szkarpawę i zatrzymujemy się w Drewnicy. We wsi zachowały się charakterystyczne dla Żuław domy podcieniowe i holenderskie zagrody, pamiątki po osadnikach z XVI w., a także ruchomy most. Największa tutejsza atrakcja ma zupełnie inny charakter. Warto zapamiętać tę nazwę: Drewnica. W Malborku jest krzyżacki zamek, w Gdańsku Dwór Artusa, a w Drewnicy – Szkarpawianka – mała knajpka w najczystszym stylu lat 70. Podawane w niej pierogi słyną na całych Żuławach. Każdy wielkości połowy sporej pięści, swojski, z grubym ciastem zagniecionym dookoła w misterny szlaczek. Do wyboru mnóstwo smaków, m.in. mięsne, grzybowe, serowe, jagodowe albo truskawkowe. Po wizycie w Drewnicy jacht jest znacznie cięższy. Powoli, z mozołem 115
32
WODA
Żeglowanie
toczymy się do Rybiny, gdzie łączą się wody Wisły Królewieckiej, Szkarpawy i Tugi. To jedyne miejsce w Polsce, skąd widać równocześnie trzy mosty zwodzone. Każdy z nich to prawdziwa perełka dawnej techniki. Łączący brzegi Szkarpawy obrotowy most kolejowy jest, jak w dawnych czasach, otwierany i zamykany ręcznie. Cała operacja zajmuje nawet półtorej godziny. Na szczęście nikomu się nie spieszy. Spokój okolicy sprawia, że nawet czas zapomina tu o swoich obowiązkach. Niekiedy ciszę przerywa pociąg legendarnej Żuławskiej Kolei Wąskotorowej. To jedna z największych atrakcji Żuław Wiślanych. Historia 116
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
jej budowy sięga końca XIX w. Wtedy małe wagoniki transportowały węgiel i płody rolne. Dzisiaj kolejka wozi setki turystów i dociera do najatrakcyjniejszych miejsc wybrzeża. Za Rybiną rzeka robi się zupełnie dzika. Jesteśmy już tylko my i prawie nieskażona ludzką działalnością przyroda. Żuławy to ptasi raj. Żyje tu 207 gatunków, najłatwiej spotkać kaczki krzyżówki i perkozy dwuczuby. Nad Żuławami przebiega też jeden z ważniejszych ptasich szlaków migracyjnych. Piękno tych okolic ma w sobie coś niezwykle uspokajającego, harmonię, która w magiczny sposób leczy stargane miastem nerwy. Wierzby, topole
i lipy szumią sobie po cichutku. Płyniemy zatem przez krainę wiatru, wody i mgieł. Dookoła tylko lasy, bagna i rozłożyste łąki. Czasem pojawia się jakaś waląca się żuławska chata. Po całym dniu żeglugi przez totalne odludzie mijamy wyjście na Zalew Wiślany i dopływamy do uroczej, pokrytej nenufarami zatoczki w Kępkach nad Nogatem. Rano, już o ósmej, spotkanie z miejscowym folklorem: pod sklepem sceny jak z serialu „Ranczo”. Siedzą sobie miejscowi na wesoło. Piją piwa i wina proste, nigdzie im się nie spieszy. Jeden mówi, rozpierając się przy sklepowym stoliczku i sącząc leniwie kolejnego wojaka: – K...a mać, taki jestem zalatany, że nie mam nawet kiedy totka wysłać! – Oj, życie nikogo nie rozpieszcza. Ale Żuławy to w końcu surowa kraina. Wieczorem dopływamy do Malborka. Krzyżacka warownia o zachodzie słońca ma w sobie coś baśniowego. Potężne mury, podświetlone złotem, odbijają się w wodach spokojnego Nogatu. Daje to pozór oglądania dwóch budowli, jakby na kartach do gry. Bo i Malbork miał przecież dwa oblicza – to surowe, oficjalne, i to znane nielicznym, pełne luksusu i rozrywek. Malborska siedziba Krzyżaków jest jak małe miasteczko. Zajmuje ponad 20 ha. Ale o ciszę w tym miasteczku już trudniej. Wzdłuż Nogatu mkną samochody, turyści okupują całe nabrzeże. Nasz rejs powoli się kończy. Ostatnia śluza na Nogacie w Białej Górze i wpływamy na Wisłę. Tu już jest trochę ostrzej. Na rwącej i płytkiej rzece wystarczy chwila roztargnienia czy przeoczenie któregoś z umieszczonych na brzegach znaków nawigacyjnych, aby wpakować się na mieliznę. Aż do Tczewa trzeba poświęcić nawigacji sporo uwagi. Ostatni nocleg na wodzie i powrót do Gdańska. Na koniec jeszcze rundka po starówce. I koncert w Operze Bałtyckiej, którego słuchamy, stając oczywiście jachtem tuż obok sceny.
5
RAD,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO ŻEGLOWANIA
1. P IERWSZE KROKI STAWIAJ z instruktorem. 2. NIGDY NIE PŁYWAJ SAM. 3. PŁYWAJ ZAWSZE w dobrze dobranym i kompletnym sprzęcie. 4. PAMIĘTAJ, że na wodzie pierwszeństwo mają większe jednostki i te płynące z góry. 5. PODNOŚ SWOJE umiejętności techniczne, żeby pływać bezpiecznie.
Przeżycie obejmuje: Niezbędny sprzęt oraz opiekę instruktora. Przeżycie w zależności od lokalizacji dostępne sezonowo.
MIEJSCA Warszawa, Giżycko, Ostróda, Elbląg i inne lokalizacje na terenie kraju.
117
33
WODA
Bloob jump
CZYLI WYSTRZELIĆ Z KATAPULTY WPROST DO WODY Giżycko Bydgoszcz Tarnobrzeg
118
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩✩★ ✩✩★★
PRZETESTOWAŁ SŁAWOMIR BEDNARSKI
J
akie to wydaje się proste. Czy to możliwe, że z tak banalnego wynalazku jest tyle frajdy? Oj, TAK! Bloob to prosta poducha powietrzna. Chętny do skoków siada lub kładzie się na jej jednym końcu, a z drugiej strony z pewnej wysokości skacze na poduchę jedna lub dwie osoby, tak aby chętny wyleciał jak najwyżej w powietrze. Zabawa jest mistrzowska, szczególnie gdy robi się to pierwszy raz i szuka się pomysłu, jak ułożyć swoje ciało w locie… Pamiętam mój pierwszy lot – skupiłem się na manewrach w powietrzu i finalnie moja twarz pierwsza spotkała się z taflą wody. Szaleństwa z tamtego dnia do dzisiaj nie zapomniałem. Jak zaczynaliśmy skakać, oczywiście mieliśmy dwóch skoczków, żeby było weselej. Ciężko było dopchać się na poduchę, tylu było chętnych. Wydawać by się mogło, że mój kumpel – gdy oglądam go teraz na zdjęciu – ma pełną kontrolę nad tym, co robi. Ale szczerze mówiąc, było z lekka inaczej. Pamiętam, jak krzyczał i próbował się odnaleźć w powietrzu, machając rękoma. Potem nastąpiło jego mało delikatne wejście do wody. Ale co tu dużo mówić, tak u większości osób wyglądają początki na bloobie. Nasza najbliższa miejscówka znajduje się nad Jeziorem Kierskim pod Poznaniem. Tam też spędziliśmy cały dzień, wygłupiając się i skacząc – właściwie latając do wody. Można byłoby powiedzieć, że jest to lekka, mało stresująca i niemęcząca atrakcja, ale po całym dniu szaleństw każdy z nas, wymęczony, szybko usnął jak dziecko.
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO SKOKU
1. C ZEGO SIĘ SPODZIEWAĆ Poduszka działa podobnie do poduszek ratowniczych stosowanych przez strażaków do skoków z dużych wysokości. Zasada jest prosta. Im większa poducha, a zwykle ma ona około 10 m długości i kształt cygara, tym wyżej polecisz. 2. N ASTAW SIĘ PSYCHICZNIE na wystrzelenie z wyrzutni. Na końcu poduchy siada jedna osoba, a dwie inne skaczą na jej drugi koniec z trampoliny. Siła wyrzutu sprawia, że polecisz nawet 7 m nad wodę. 3. W YGODNE UBRANIE Najlepiej strój kąpielowy, bo lądujemy w wodzie.
Przeżycie obejmuje: Krótki instruktaż i skok do wody z poduszki powietrznej.
MIEJSCA Bydgoszcz, Giżycko, Tarnobrzeg
119
34
WODA
Wakeboard
ŚLIZGIEM PO WODZIE Trójmiasto
Augustów
Bydgoszcz
Warszawa Łódź Wrocław Częstochowa Lublin Solina
PRZETESTOWAŁ PAWEŁ KEMPA
W
akeboard budową deski, wiązaniami i techniką poruszania się przypomina snowboard, tyle że zamiast po śniegu suniesz po tafli wody ciągnięty przez motorówkę albo na specjalnym wyciągu na wodzie. Ten sport zresztą wziął nazwę od angielskich: „wake”, czyli fali za motorówką (kilwater), oraz „board”,
120
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩★★★ ✩✩★★ ✩★★★
czyli deski. Wakeboard staje się coraz popularniejszy także w Polsce, a to za sprawą powstających wyciągów ( jest ich 50!), bo jazda za motorówką czy mocnym skuterem oznacza wdychanie spalin i niepotrzebne spalanie pieniędzy. Pierwsze kroki trzeba zatem wykonać w kierunku wake’owego parku z wyciągiem. Na miejscu wypożyczysz sprzęt, a kask i kapok, które są obowiązkowe, dostaniesz w cenie wejścia na obiekt. Pierwszy raz na wake’u? Zainwestuj w instruktora, bo inaczej będziesz ciągnięty po wodzie jak przynęta na szczupaki. Przeprowadzi on zajęcia wprowadzające i wytłumaczy podstawy, czyli technikę pływania na wprost i wykonywanie zakrętów. Podstawy tłumaczy mi Rafał Płaza – świetny zawodnik wake’owy i instruktor. – Startując, ustaw deskę prostopadle do kierunku jazdy. Kolana ugięte, nie przyciągaj drążka do klatki piersiowej! Kiedy deska wejdzie w ślizg, ustaw się bokiem do kierunku jazdy – objaśnia Rafał. Startuję z wody, a operator wyciągu dostosowuje prędkość do umiejętności. Na początku nie są one imponujące. – Startując na dużym (wielosłupowym) wyciągu, musisz liczyć się ze stałą prędkością około 30 km/h od samego początku i lekkim szarpnięciem przy starcie – ostrzega Rafał Płaza. Kto złapie najszybciej radochę ze ślizgu? Dla kitesurferów to pestka, ale wakeboard opanują też szybko obyci nieco ze snowboardem lub innymi sportami, w których trzeba balansować i utrzymywać równowagę. W wodzie mija się zanurzone przeszkody (kickery i slidery) umożliwiające wykonywanie ewolucji, ale to już elementy dla wake’owych orłów.
2
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO WAKEBOARDU
1. U MIEJĘTNOŚCI PŁYWACKIE Wakeboard nie wymaga szczególnych umiejętności pływackich, a uczestnicy cały czas przebywają pod opieką instruktorów. Mile widziane są jednak podstawy pływania, tak by przynajmniej potrafić utrzymać się na wodzie. 2. S TRÓJ Zabierz strój kąpielowy i ręcznik, konieczny sprzęt otrzymasz na miejscu.
Przeżycie obejmuje: Wynajem niezbędnego sprzętu, krótkie szkolenie wprowadzające oraz zabawę na wakeboardzie pod opieką instruktora.
MIEJSCA Augustów, Bydgoszcz, Gorzów Wielkopolski, Katowice, Kielce, Kraków, Rzeszów, Opole, Poznań, Częstochowa, Lublin, Szczecin, Warszawa, Wrocław, Łódź, Olsztyn, Solina, Trójmiasto, Koszalin
121
35
WODA
Water jetpack
ODRZUTOWY PLECAK TO PRAWDZIWY ODLOT Szczecin Trójmiasto Bydgoszcz Poznań Warszawa Wrocław
SOPOT Molo Sopockie ZEGRZYNEK Klub Mila, ul. Jerzego Szaniawskiego 56 POZNAŃ, ul. Międzyzdrojska 37, plaża Kaskada SZCZECIN Marina Club, ul. Przestrzenna 11 WROCŁAW Wake Park, ul. Kosmonautów 1
122
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩✩★ ✩★★★ PRZETESTOWAŁA MAŁGORZATA ZALESKA
W
idziałam to na filmach: bohater zakłada zwyczajny, wydawać by się mogło, plecak, naciska jakiś tajemniczy przycisk, odpala go i natychmiast znika ścigającym go szwarccharakterom. Machając im na pożegnanie. Niestety w realu nie da się tego zrobić tak szybko. Po pierwsze muszę ubrać specjalną piankę, która zapewni mi wyporność, do tego kask i dopiero tak ubrana mogę założyć jetpacka, czyli właśnie odrzutowy plecak. To nie koniec zabezpieczeń, wszak ma to być doświadczenie ekstremalne. Instruktor zapina mnie w pasy i pomaga złapać wajchy, dzięki którym będę mogła sterować tym pojazdem. Mam tremę jak przed egzaminem. Ale pocieszam się, że tego raczej nie obleję – wiem, że jestem całkowicie bezpieczna i jedyne, co może mi się przydarzyć, to wylądowanie w wodzie i zamoczenie się; na szczęście pogoda sprzyja kąpielom. Zasada działania water jetpacka jest prosta – silnik skutera wodnego, który mi towarzyszy, przekierowuje całą swoją moc na kilkunastometrową rurę łączącą go z moim plecakiem. W nim zaś znajdują się zwężające się dysze – przepływająca przez nie woda zyskuje takie ciśnienie, że może unieść człowieka na wysokość nawet 16 m, choć zwykle jest to o połowę mniej. Tyle teorii, czas na praktykę. Startuję, odrzut wody wybija mnie dosłownie do góry niczym piłkę, ale tracę równowagę i spadam. Na szczęście szybko odzyskuję panowanie nad moim pojazdem, reguluję ciśnienie, tak jak uczył mnie instruktor, żeby kontrolować kierunek i wysokość lotu. Ponownie unoszę się nad wodą i naprawdę lecę. Ogarnia mnie euforia. Moc jest ze mną! Z każdą kolejną sekundą idzie mi coraz lepiej, choć maksymalnej prędkości – 50 km/h – raczej dziś nie osiągnę. Ale i tak spełniłam marzenie o lataniu.
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO LATANIA
1. P LECAK POTRAFI unieść osobę o masie do 150 kg. Wysokość lotu uzależniona jest od długości węża – im dłuższy, tym wyżej. Maksymalna prędkość to 50 km/h. Urządzenie umożliwia ciągłe latanie przez 2 godz. 2. Z ABIERZ kostium kąpielowy, zabawa odbywa się na wodzie. 3. P LECAK ma własny system wypornościowy – nawet jeżeli wpadniemy do wody, po pierwsze chroni nas pianka, a po drugie sam plecak ułatwi nam unoszenie się na wodzie w pozycji leżącej na wznak.
Przeżycie obejmuje: 15 min lotu z plecakiem odrzutowym pod opieką instruktora, sprzęt niezbędny do zabawy, kask oraz piankę.
MIEJSCA Warszawa, Trójmiasto, Poznań, Wrocław, Szczecin, Bydgoszcz
123
powietrze
36
POWIETRZE
Flyspot
TO CZY LATANIE JEST TRUDNE? I CZY NA PEWNO PRZYJEMNOŚĆ? POSTANOWILIŚMY TO SPRAWDZIĆ Prądki
Wrocław
Ożarow Mazowiecki
Leszno
Mirosławice Katowice
Flyspot OŻARÓW ul. Wspólna Droga 1 KATOWICE
1ul. 2 6Chorzowska W Y J Ą T100 KOWY PREZENT
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩✩★ ✩★★★
PRZETESTOWALI HANNA GADOMSKA I BŁAŻEJ GRYGIEL
N
ie wiemy, czego się spodziewać. Ja wyobrażam sobie, jak triumfalnie wpływam na falę powietrza przy akompaniamencie „Spread your wings” grupy Queen i swobodnie wiruję w powietrzu. Tunel aerodynamiczny Flyspot to szklany walec, w którym potężne wentylatory wytwarzają wiatr o prędkości ponad 300 km/h. To wystarczająco dużo, by unieść się na wysokość kilku, a nawet kilkunastu metrów i poczuć się jak w czasie skoku ze spadochronem. Jako przyszli adepci sztuki latania zostajemy wyposażeni w kask, kombinezon, gogle (osoby w okularach nie muszą ich zdejmować, mieszczą się pod goglami) oraz stopery do uszu (w tunelu panuje hałas jak przy silniku samolotu pasażerskiego). – Jeśli nie chcesz mieć dredów, zwiąż dokładnie włosy – ostrzegał mnie instruktor. Miał rację, przez dwa dni wyczesywałam z włosów ten dziki wiatr… Kiedy już wyglądamy jak astronauci, wchodzimy do sali szkoleń. Brzmi 127
36 15
128
POWIETRZE WODA
Flyspot Flayboard
W YJ Ä„T K O W Y P R E Z E N T
poważnie, ale trwa tylko kilka minut. Trzeba nauczyć się gestów, za których pomocą będziemy komunikować się z instruktorem. Do tunelu wchodzi się na półtoraminutowe sesje. Wydaje się krótko? Ale latanie to całkiem ciężka praca, jak 5 godzin na siłowni – pracuje brzuch, pracują ręce, ciało stawia opór, napięte mięśnie walczą z pędzącym powietrzem. Pierwsze sekundy w tunelu to kompletna dezorientacja! Każda komórka ciała krzyczy: „Co tu się wyprawia?!”, ale to fantastyczne uczucie! Usta uśmiechają się same. Ja do tego niepowstrzymanie krzyczałam coś w stylu… zresztą nieważne. (Może i było przekleństwem, ale po angielsku, poza tym w tunelu jest głośno, a z wykrzyczanych słów zostają tylko mikrocząsteczki śliny pędzące z zawrotną prędkością). Najwięcej frajdy miałam, gdy zupełnie straciłam kontrolę nad sytuacją. Instruktor porwał mnie w powietrze kilkanaście metrów w górę. Wirowaliśmy jak w tańcu, ale ponad ziemią i z prędkością znacznie przekraczającą tę dozwoloną na polskich autostradach. Szaleństwo! Szybko się orientujesz, że zasady poruszania się są tu zupełnie inne – każde przesunięcie ręki, głowy czy nogi o centymetr daje odczuwalną zmianę kierunku, nachylenia lub wysokości. Zaczynasz więc kontrolować ciało, co odbiera trochę frajdę z unoszenia się nad ziemią, ale daje satysfakcję ze sterowania własnym ciałem. Nie ma żartów ani szarżowania. Jednak gdy już nauczymy się swojego ciała i jego możliwości (a przede wszystkim rozluźnienia), to okazuje się, że latanie jest do opanowania dla każdego – na podstawowym poziomie. Po każdej krótkiej sesji w tunelu mięśnie wyraźnie informują, że za rzadko mają przyjemność brać udział w takim treningu i chętnie przyjmą więcej.
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO FLYSPOTU
1. K OMBINEZON i kask z goglami otrzymasz na miejscu. Zaleca się zabranie ze sobą wygodnego, sportowego obuwia na zmianę. Uwaga, najlepiej, gdyby było za kostkę (tak łatwo nie spadnie). Zwiąż sznurówki i schowaj je do wewnątrz. 2. K TO MOŻE LATAĆ Osoby ważące do 130 kg. Nie zaleca się korzystania z tunelu kobietom w ciąży oraz osobom po kontuzji kręgosłupa lub barku. 3. S AMODZIELNIE do tunelu można wejść po 10 minutach lotów treningowych. Początkujący przebywają tam z instruktorem.
Przeżycie obejmuje: Krótkie szkolenie, które przechodzą wszyscy uczestnicy. Latanie w tunelu aerodynamicznym pod opieką instruktora.
MIEJSCA Ożarów Mazowiecki, Katowice, Leszno, Prądki, Mirosławice
129
37
Balony
POWIETRZE
PODZIWIAJ BIEBRZĘ PODCZAS LOTU BALONEM Goniądz Warszawa Jelenia Góra
Łódź Katowice
Lublin
Zakopane
PRZETESTOWAŁA JULIA LACHOWICZ
N
ie wiadomo, w którą stronę poleci (i czy w ogóle), gdzie wyląduje i jak długo utrzyma się w powietrzu – informuje mnie dzień przed lotem instruktor, z którym mam się wzbić balonem w powietrze. Bardzo uspokajające. Spotykamy się o 4.30 rano w Goniądzu,
130
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
na Podlasiu. Pierwsze zadanie: dmuchanie balonów. Takich małych, jak na przyjęcie urodzinowe. Przez chwilę myślę, że doszło do nieporozumienia. Ale nie. Okazują się kluczowe w ustaleniu kierunku wiatru. Dzięki nim wiemy, gdzie mamy pojechać, by wystartować balon i polecieć nim mniej więcej w kierunku Biebrzy.
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩★★★ ★★★★ ✩✩✩★
Zadanie drugie: znajdujemy puste pole. Prawdopodobnie jest czyjeś, dlatego lepiej się spieszyć. Bo o oficjalne pozwolenie o 5 rano nikt się nie stara. Rozkładamy czaszę i wypełniamy gorącym powietrzem. Balon wstaje i zaczyna powoli unosić się w powietrze. Na szczęście kosz jest obciążony na tyle, że zdążam do niego wskoczyć. Wiklinowy pojemnik, na którym stoimy, nagle przestaje się wydawać stabilny i porządny. Jest jakiś nieproporcjonalnie mały, a my coraz wyżej wisimy nad ziemią. Do tego ta podłoga – wydaje się, że może w każdej chwili spaść. Wiatr jest łaskawy. I dmucha tak, że dolatujemy nad Biebrzę. Jest lato, więc rzeka maluje zawiłe kreski na podlaskim krajobrazie. Na wiosnę te tereny są zalane i widać prawdziwe rozlewiska. Najpiękniejsze momenty lotu są wtedy, gdy nastaje zupełna cisza, balon leci z prędkością wiatru (tak że my nie odczuwamy chłodu), a krajobraz pod nami zmienia się na tyle powoli, że możemy spokojnie docenić wszystkie jego walory. Wypatruję łosia i doceniam urodę drzew z zupełnie innej perspektywy. Czas lotu to blisko 2 godziny. Ciężko jednak powiedzieć konkretnie, bo to zależy od humoru wiatru i możliwości lądowania. My wybieramy kawałek ogrodu za czyjąś chałupą we wsi Budne. Gdy nadlatujemy, właściciel domu wychodzi na podwórko. Pytamy, czy możemy, a on znacząco kiwa głową. Próbujemy spokojnie wymanewrować, by trafić na środek trawy. Trwa to z 10 minut. Wystarczająco długo, by zbiegła się cała wieś. Najpierw jej mieszkańcy są nieufni. Myślą, że przylecieliśmy z daleka. Że to taka podróż w 80 dni dookoła świata. Gdy dowiadują się, skąd lecimy, podchodzą bliżej. – Oni z Goniądza – krzyczy jeden. – Nie bójcie się. Swoi przylecieli!
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO LOTU
1. A PARAT FOTOGRAFICZNY Warto go ze sobą zabrać, by porobić zdjęcia. 1000 metrów – tyle wynosi maksymalny pułap lotów balonem. To daje pasażerom szansę uwiecznienia niesamowitego widoku. 2. P AMIĘTAJ że lot jest zależny od pogody. Może się odbyć, jeśli szybkość wiatru nie przekracza 15 km/h, bez względu na porę roku. Pułap chmur musi znajdować się powyżej 500 m i nie może padać deszcz. 3. C IEPLEJSZE UBRANIE jest wskazane, gdyż na wysokości mogą panować niskie temperatury niezależnie od pogody.
Przeżycie obejmuje: Godzinny lot balonem z instruktorem dla 3–5 osób. Minimalny wiek uczestnika to 6 lat.
MIEJSCA Warszawa, Katowice, Łódź, Jelenia Góra, Lublin, Zakopane, Goniądz
131
37
POWIETRZE
Balony
DLA WSZYSTKICH, KTÓRZY LUBIĄ BUJAĆ W OBŁOKACH
132
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩★★★ ★★★★ ✩✩✩★
PRZETESTOWAŁ MICHAŁ ADAMOWSKI
B
aloniarstwo na Podhale powróciło w 2013 r., kiedy to jedna z nowotarskich firm kupiła na własny użytek balon na ogrzane powietrze. Gdy pogoda dopisuje, starty najczęściej odbywają się z samego rana albo późnym popołudniem, dzięki czemu można podziwiać przepiękne wschody i zachody słońca, stojąc w niewielkim koszu mieszczącym cztery osoby. Lot balonem dostarcza wielu emocji. Jest wolny od turbulencji, a w bezwietrzną pogodę można unieść się bardzo wysoko i podziwiać piękno otaczającej nas przyrody. Od niedawna w zimie są organizowane loty nad Tatrami. Załogi planują starty dużo wcześniej. Muszą dokładnie określić kierunek i prędkość wiatrów wiejących ponad szczytami, a wiatry w górach, jak wiadomo, mogą być bardzo silne. Gdy wszystko jest już pewne, start ma miejsce po polskiej stronie. Lot trwa niewiele ponad godzinę, a w jego trakcie można zobaczyć góry z takiej perspektywy, jakiej nie dadzą wam żadne inne latające urządzenia. To po prostu trzeba przeżyć na własnej skórze. Na przełomie zimy i wiosny w Nowym Targu są organizowane Zimowe Zawody Balonowe, podczas których rywalizuje zawsze ponad 20 drużyn. Kolorowe czasze balonów królują na niebie przez trzy dni!
W KONKURSIE
POLSKA PEŁNA PRZEŻYĆ
133
38
POWIETRZE
Skoki ze spadochronem
POCZUĆ SIĘ WOLNYM JAK PTAK Trójmiasto Ostrów Mazowiecka Włocławek Poznań Zielona Góra
Warszawa
Wrocław Kraków
134
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩★★ ✩✩✩★
PRZETESTOWAŁA RACHELA BERKOWSKA
N
a miejscu, na lotnisku w Jastarni, dopadają mnie wątpliwości, w brzuchu motyle. – Wyskoczyć z 4 tys. m? Prędzej mi serce wyskoczy – duszę tę myśl i słucham instruktora. Dopina na mnie uprząż, którą będę ciasno do niego przypięta. Zawsze to jakaś pociecha. Śmieje się, kiedy pytam, czy tam wysoko może mnie jakoś odpiąć. Nie może. Będziemy skakać w tandemie i dzielić jeden spadochron. Czego mi nie wolno? Łapać go za ręce. I lepiej zaraz po wyskoczeniu z samolotu nie pochylać głowy, bo mogę mieć kłopoty z oddychaniem. Zanim zrobię krok w otchłań, mam pokazać dwa podniesione kciuki, a potem mocno złapać za szelki na piersi. Puszczę je, kiedy klepnie mnie w dłonie. Proste. Lecimy. Dlaczego nikt mi nie powiedział, że ostatnie minuty przed skokiem spędzę na kolanach u instruktora! Cóż za przyjemny dodatek. Siadam, a on zaciska spinające nas taśmy, kości biodrowe wołają o ratunek. Nie skarżę się, wiem, że to dla mojego dobra. Jak jakiś dziwny zwierz robimy wspólne trzy kroki w stronę otwartych drzwi. Staram się nie patrzeć pod nogi. Sama nie wiem, czy jestem gotowa, ale daję sygnał, a potem zaczynam się śmiać jak szalona. Lecę głową w dół. 200 km/h. Tego pędu nie da się z niczym porównać. Nie ma strachu, jest przeogromna radość. To chyba efekt buzującej we mnie adrenaliny. 50 sekund pędzimy jak pocisk, a potem mocne szarpnięcie i widzę, jak nad głową rozwija się tęczowy spadochron. Fantastyczne doświadczenie.
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO SKOKU
1. N IE STRESUJ SIĘ Skok ze spadochronem odbywa się w tandemie z profesjonalnym instruktorem. 2. K TO MOŻE SKAKAĆ Przeciwwskazaniem jest wzrost poniżej 130 cm oraz waga powyżej 120 kg. Minimalny wiek uczestnika to 12 lat. Nie zaleca się skoku osobom z chorobami serca lub niewydolnością układu oddechowego. 3. N IE BIERZ APARATU Nie można mieć własnego sprzętu fotograficznego ani innego sprzętu do nagrywania podczas skoku ze spadochronem.
Przeżycie obejmuje: Skok ze spadochronem, który składa się z 40–50-sekundowego swobodnego spadania oraz 7–10-minutowego lotu na otwartej czaszy spadochronu.
MIEJSCA Warszawa, Włocławek, Ostrów Mazowiecka, Trójmiasto, Kraków, Poznań, Zielona Góra, Katowice, Piotrków Trybunalski
135
39
POWIETRZE
Skoki w formacji
TKICH TO JAK PRZEŁAMY WANIE WSZYS BARIER ZIEMSKIEJ CODZIENNOŚCI
136
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩★★ ✩✩✩★
Lotnisko Jastarnia, ul. Mickiewicza Kazimierz Biskupi, ul. Lotnicza 3
PRZETESTOWAŁA MARTA MOLIŃSKA
S
W KONKURSIE
POLSKA PEŁNA PRZEŻYĆ
koki spadochronowe dają niewyobrażalnie dużo fantastycznych emocji: kontrolę strachu, poczucie niewysłowionej wolności i szybsze bicie serca zgodne z rytmem ryczącego silnika samolotu. Zapala się zielone światło przy wyjściu i wiemy, że to jest TEN MOMENT, gdy zaczyna się 60-sekundowa przygoda. A gdy jeszcze leci się z przyjaciółmi i każdy przeżywa to samo, choć na swój sposób – skok na zawsze zostaje w naszej pamięci. Gdzie najlepiej taki skok wykonać? Moim zdaniem nie ma piękniejszego miejsca w Polsce niż Hel, zwłaszcza widziany z 4 tys. m. Zresztą mamy tak urocze zakątki w Polsce, że nie ma sensu wyjeżdżać za granicę. Na zdjęciu przedstawiony jest skok w formacji typu „koszyczek”, gdzie skoczkowie trzymają się zapleceni nogami. Jesteśmy na mniej więcej 3,5 tys. m nad Helem, w strefie spadochronowej Sky Camp Baltic. Latanie jest nieprawdopodobnie fantastycznym przeżyciem. To jak przełamanie wszelkich barier, zasad i konwenansów w naszej „ziemskiej” codzienności. Oderwanie się od świata pełnego drobnych problemów, zmartwień, nerwowych chwil, napiętych relacji... To wszystko znika, gdy przenosimy się do podniebnego świata. Tu jest adrenalina, serce pękające ze szczęścia i mnóstwo endorfin – a to wszystko razem wzięte składa się na genialne 60 sekund swobodnego spadania. Lecimy z prędkością 200 km/h do ziemi, by na wysokości około 1 tys. m otworzyć spadochron i bezpiecznie wylądować. 137
40
POWIETRZE
Bungee
RZUCIĆ SIĘ W PRZEPAŚĆ DLA PRZYJEMNOŚCI
LUB BY PRZEŁAMAĆ STRACH Łeba Trójmiasto Głogów Warszawa Wrocław Zakopane
138
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩★★ ✩✩✩★
PRZETESTOWAŁA JOANNA STACHOWIAK
Z
aczęło się od zejścia w dół stromego i błotnistego jaru gdzieś na Pogórzu Dynowskim. Czekał na mnie instruktor, który brzęczał mnóstwem karabinków. Najpierw stanęłam na wadze, a potem dmuchnęłam w alkomat. Moje łydki zostały ciasno opięte specjalną uprzężą, do której była przymocowana gruba lina. Wyglądała jak długi kabel od odkurzacza. Z krawędzi wąwozu patrzyło mnóstwo par oczu, więc nie wypadało stchórzyć. To mi zresztą nie groziło – odkąd pamiętam, skok na bungee zawsze był moim marzeniem. Jarbungee nie przypomina typowego skoku z mostu czy dźwigu. Między dwoma najwyższymi drzewami rozpięto na wysokości 30 m stalową linę. W kilkanaście sekund windą dotarliśmy w korony drzew, dokładnie nad dnem wąwozu. Serce waliło mi jak szalone, ale bardzo, bardzo chciałam skoczyć. Instruktor przekazywał mi do ucha ostatnie wskazówki – żeby nie patrzeć w dół, a na jego sygnał rzucić się przed siebie. Raz tylko spojrzałam na ziemię, ale natychmiast uniosłam wzrok i wpatrywałam się w zielone liście na drzewach. Podekscytowanie i ciekawość mieszały się ze strachem. Usłyszałam odliczanie, przy „trzech” zrozumiałam, że już czas. Nie miałam wyboru, rozłożyłam ręce, przechyliłam się do przodu i... skoczyłam. Mój żołądek nagle zniknął. W takiej chwili zupełnie zapomina się o linie, która jest jedynym zabezpieczeniem. Spadałam kilka sekund, wydobywając z siebie przeciągłe „aaaa!”. W połowie drogi do ziemi poczułam szarpnięcie, a tuż po nim gwałtowny wybuch radości. Zjeżdżałam w dół, śmiejąc się tak głośno, że mój śmiech odbijał się od ścian wąwozu. Nogi miałam jak z waty, ale byłam pewna, że to nie było ostatnie podejście.
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ
DO BUNGEE
1. K TO MOŻE SKAKAĆ Osoby chcące skoczyć na bungee nie mogą ważyć więcej niż 120 kg. 2. U BRANIE Należy je dobrać do warunków pogodowych. Ponadto ubranie i buty powinny być wygodne i nieutrudniające ruchów. 3. P AMIĘTAJ Nie należy jeść posiłku na przynajmniej dwie godziny przed skokiem.
Przeżycie obejmuje: Krótkie szkolenie i skok pod opieką instruktorów. Sam skok trwa kilka sekund, lecz zarezerwuj sobie około 30 min na przygotowania.
MIEJSCA Trójmiasto, Kraków, Zakopane, Warszawa, Wrocław, Głogów, Łeba
139
41 1 15
POWIETRZE WODA
Fusd Park Flayboard linowy min
EKWILIBRYSTYKA NA LINACH
Szczecin
Białystok
Bydgoszcz Wrocław
140
Warszawa Kielce Częstochowa Kraków
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩★★ ✩✩★★ PRZETESTOWAŁA BARBARA ŻUKOWSKA
Z
dołu całość wygląda na łatwiznę. Platformy wokół pni drzew, a pomiędzy nimi pajęczyna lin, kładki, drabinki i różne wymyślne przeszkody do pokonania. Ale jak już się stanie na którejś z platform i zmieni się perspektywę, można poczuć respekt. Bo z góry wysokość wydaje się wyższa niż z dołu, a przestrzeń pod nogami onieśmiela. Ja czułam lekkie łaskotanie pod kolanami, kiedy zapakowana w uprząż, z kaskiem na głowie szykowałam się do przejścia mojej pierwszej przeszkody: długiego szeregu pieńków, z których każdy był zawieszony na własnej lince. Pierwszy krok i przed oczami pojawiły mi się kadry z disnejowskiej kreskówki, kiedy to bohaterowi nogi rozjeżdżają się na wszystkie strony. Czułam się tak, jakbym szła po rozbujanych huśtawkach. Było dużo śmiechu i trochę obaw, czy podołam zadaniu – nagle coś, co wydawało mi się banalnie łatwe, okazało się dość karkołomne. Później było wdrapywanie się po drewnianej ściance wspinaczkowej, zjazdy tyrolką, „przejażdżka” samochodzikiem, który należało przeciągać po linie własnymi rękoma, oraz masa innych ciekawych lub zabawnych wyzwań. Tak naprawdę od pomysłowości twórców zależy, jakie przeszkody pojawią się w parku linowym. To mogą być „szlaki” o różnych stopniach trudności przeznaczone dla dzieci, ale też atrakcje dla starszych lub zupełnie dorosłych typu „wystrzeliwanie z procy” albo „skok base” z wysokości 20 m. Wszystkie służą temu samemu: dobrej zabawie i oderwaniu się od ziemi.
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO PARKU LINOWEGO
1. U BRANIE Załóż wygodny strój, który nie będzie krępował ruchów, oraz sportowe buty. 2. B EZPIECZEŃSTWO Obowiązkowym wyposażeniem jest uprząż, kask i specjalna lonża z dwoma karabinkami, które przepina się, pokonując przeszkody. Ich obsługę poznasz podczas szkolenia teoretycznego. 3. D LA KOGO Park linowy nie będzie frajdą dla osób z lękiem wysokości, lękiem przestrzeni lub mających problemy z równowagą.
Przeżycie obejmuje: Wypożyczenie
niezbędnego sprzętu, szkolenie, opiekę instruktora oraz przejście po trasie parku linowego.
MIEJSCA Bydgoszcz, Częstochowa, Warszawa, Kraków, Poznań, Wrocław, Szczecin, Białystok, Gorzów Wielkopolski, Kielce i inne lokalizacje na terenie kraju.
141
42
POWIETRZE
Dream jump
OSIEM SEKUND EKSTAZY
Głogów Warszawa Wrocław
PRZETESTOWAŁ SŁAWOMIR BEDNARSKI
W
spólnie z przyjaciółmi marzyliśmy o tym wyjeździe bardzo długo. A dokładniej mówiąc, wybraliśmy się do Głogowa, gdzie docelowo 4 osoby miały skoczyć z komina o wysokości 222 m! Wydaje się to dosyć nieprawdopodobne, gdyż mało osób zdaje sobie sprawę, że w Polsce można legalnie i bezpiecznie skoczyć z tak wysokiego komina. Układ, za pomocą którego odbywa
142
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
się skok, jest opatentowany przez Dream Jump – dzięki ich rozwiązaniu jesteśmy w stanie maksymalnie wykorzystać wysokość, z której skaczemy, do swobodnego lotu, który w tym przypadku trwa prawie 8 sekund. Początek jest niesamowity, gdyż zaczyna się wjazdem na wyciągarce wewnątrz komina. Siedzisko, a raczej coś, na czym jest się przypiętym, jest dwuosobowe – i całe szczęście, bo jest troszkę raźniej i łatwiej
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩✩★ ✩✩✩★
opanować emocje przed skokiem. Ale to, co najlepsze, zaczyna się na górze! Widok z komina jest niesamowity, co uchwyciłam na zdjęciu, na którym jest moja przyjaciółka. Pogodę mieliśmy nieziemską. Idealne słoneczko, bezwietrznie i gorąca atmosfera na górze. Coś CUDOWNEGO. Miałem skakać jako ostatni, dlatego też skorzystałem z okazji, by porobić kilka zdjęć, ale sprawiało to również, że emocje przed skokiem mocno we mnie narastały. Ze swoim lękiem wysokości, który regularnie próbuję przełamywać, nie było to łatwe, aby stać tam na górze i czekać na swoją kolej. Krzyki moich towarzyszy były niesamowite, myślę, że cały Głogów ich słyszał :) Jak przyszła moja kolej, to moment wejścia na kładkę był chyba najtrudniejszy. Kładka jest wysunięta dosyć mocno poza obrys komina – przejście nią do samego brzegu zajmuje chwilę, co powoduje, że mamy za dużo czasu na zastanawianie się i obserwowanie otoczenia. Pamiętam jak dziś, jak stanąłem na brzegu i miałem podjąć decyzję o skoku – w pewnym momencie chciałem powiedzieć, że chcę chwilę poczekać, ale zdałem sobie sprawę, że jeśli będę się za długo zastanawiał, to w ogóle nie skoczę. Dlatego już bez dłuższego namysłu, poszło hasło do skoku: READY... SET... GO, i lecimy.... : WOW! Pierwszy raz miałem okazję skoczyć z tak wysokiego obiektu i muszę przyznać, że tak długi lot swobodny jest czymś niesamowitym. Gdy już powoli opuszczali mnie na ziemię, emocje i adrenalina brały górę – uśmiech z twarzy nie schodził mi do końca dnia. Trzeba sobie szczerze powiedzieć, że takie przeżycia uzależniają i chce się to regularnie powtarzać :)
2
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ
DO DREAM JUMPU
1. N ASTAW SIĘ NA MOCNE WRAŻENIA W odróżnieniu od skoku na bungee tutaj nie asekuruje cię gumowa lina, lecz cały system lin alpinistycznych. Dzięki temu skok jest dłuższy, możesz spadać stopami w dół i zatrzymujesz się tuż nad ziemią. A może chcesz zrobić salto? Masz taką możliwość! 2. Z ADBAJ O ZDROWIE Osoby z kontuzjami, urazami układu mięśniowo-kostnego, problemami z układem krążenia i oddychania oraz pod wpływem alkoholu lub środków odurzających – nie powinny skakać.
Przeżycie obejmuje: Sprzęt do wykonania skoku, opiekę instruktora. Przygotowanie i skok zwykle zajmują około 30 min.
MIEJSCA Wrocław, Warszawa, Głogów
143
42
POWIETRZE
Dream jump
SKOK MARZEŃ, KROK DO WIELKI WYDARZEŃ
144
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
CH
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩★★ ✩✩✩★
PRZETESTOWAŁA MAŁGORZATA NAZIMEK
S
tajesz nad przepaścią, ogromna przestrzeń przeraża. Podpinasz się do lin, ustawiasz na platformie i skaczesz. W ułamku sekundy zapominasz o wszystkim. Odkrywasz nowe emocje, które będą ci towarzyszyć już zawsze. Lądujesz i chcesz jeszcze. Co odróżnia skoki linowe w technice dream jump od skoków base? Zamiast na spadochronach, skaczemy na linach. Skoczkowie base w locie muszą utrzymać określoną pozycję ciała, w odpowiednim momencie otwierają czaszę i lądują kilka sekund później. W skokach linowych nikt nie zaprząta sobie tym głowy. Trzeba za to zamontować nad przepaścią platformy i układ lin, tak by zapewniły skok bezpieczny, komfortowy – z łagodnym lądowaniem, i maksymalnie długi. To oznacza, że hamowanie skoczka powinno się rozpocząć jak najbliżej ziemi, dzięki czemu zyskamy cenne ułamki sekund swobodnego lotu. Bo w sumie trwa on kilka sekund.
W KONKURSIE
POLSKA PEŁNA PRZEŻYĆ
145
43
POWIETRZE
Walk in the sky
IESZ GŁOWA KRZYCZY „NIE!”, A TY IDZ W DÓŁ WBREW GRAWITACJI. WALK IN THE SKY TO EKSTREMALNE DOŚWIADCZENIE!
Wrocław Warszawa
WARSZAWA Budynek Kolmex, ul. Grzybowska 80/82
146
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩★★ ✩✩★★
PRZETESTOWAŁA HANNA GADOMSKA
P
odpisuję cyrograf. Oświadczam, że z własnej woli podejmuję ryzyko związane z chodzeniem po fasadzie budynku. Jeszcze tylko nazwisko i data. – Który dzisiaj jest? – pytam instruktorów i w odpowiedzi słyszę: – Ostatni dzień sierpnia. Koniec wakacji. „Ostatni dzień” i „koniec” wracają do mnie jak echo śmiejącej się prosto w twarz apokalipsy. Spotykamy się pod jednym z warszawskich biurowców przy ul. Grzybowskiej 80/82. Spojrzenie 40 m w górę na rozwieszoną na ścianie płachtę nie pozostawia wątpliwości – zanim znów wrócę na ziemię, będę musiała wykazać się niemałą determinacją. Walk in the sky, czyli spacer po ścianie wieżowca, to jedyna taka atrakcja w Polsce, dostępna od bardzo niedawna. Dotychczas niewiele osób podjęło wyzwanie, ale podobno jeszcze nikt nie zrezygnował. Mnie na górę pchają ciekawość i chęć zmierzenia się ze swoim strachem. 147
43 15
POWIETRZE WODA
Walk Flayboard in the sky Warszawa
148
W YJ Ä„T K O W Y P R E Z E N T
Wyposażona w kask, uprząż oraz imponujące rękawice, które mają chronić dłonie przed otarciami, staję na platformie na szczycie budynku. Przypięta linami czuję się całkiem bezpiecznie. Boję się tylko tego, że… w końcu zacznę się bać. Spanikuję. W ostatniej chwili nie zapanuję nad lękiem i wycofam się. – Staniesz na krawędzi. Wysuniesz stopy, złapiesz linę i na wyprostowanych nogach pochylisz się w dół – mówi spokojnie instruktor, a ja mam wrażenie, że namawia mnie do samobójstwa. W końcu staję nad przepaścią. Dookoła warszawskie wieżowce, pode mną beton. Dopinguje mnie rozwieszony nad głową baner: „Zapnij pieluchę i leć”. Próbuję, ale organizm stawia opór, buntuje się każda komórka ciała, sztywnieją wszystkie mięśnie. Całe życie słyszysz „nie wychylaj się”, a teraz instruktor, który stoi za twoimi plecami, namawia „no już, wychyl się”. Nieufnie, z przekleństwami na ustach robię ten najdziwniejszy krok w swoim życiu i powoli (sama wybieram tempo, popuszczając linę) schodzę w przepaść. Pierwsze cztery kroki są najgorsze! Z zachwianym poczuciem bezpieczeństwa walczę z grawitacją. Wyzwanie polega na tym, że cały czas mam przed sobą widok przepaści (inaczej niż podczas skoku na bungee, gdy jest to jeden szybki ruch i gotowe). Tu przez 5 minut – mniej więcej tyle trwa zejście – siła ciążenia zaprasza mnie w dół, ale trzymam poziom i stąpam po fasadzie. To działa! Nie jest trudne, tylko zupełnie nienaturalne, nieznane, a przez to niesamowite. Spacery są możliwe od marca do października (pogoda może uniemożliwić realizację). Zainteresowani? Zniechęceni? Warto spróbować! Choćby ze względu na świeżość doświadczeń, satysfakcję z przełamania strachu i widok na warszawskie wieżowce.
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO SPACERU W CHMURACH
1. W YGODNY STRÓJ Najlepiej sportowy. Ponadto otrzymasz kombinezon oraz obuwie ochronne, do tego kask, rękawice i uprząż. Następnie w asyście obsługi udasz się na dach budynku, skąd wyjdziesz na spacer. 2. K TO MOŻE SPACEROWAĆ Właściwie każdy, ale przeciwwskazania to urazy kręgosłupa, problemy z ciśnieniem i sercem. 3. P AMIĘTAJ Pogoda może uniemożliwić realizację spaceru. Spacery odbywają się od marca do października.
Przeżycie obejmuje: Kompleksową pomoc i obsługę przy wykonaniu spaceru. Realizacja wraz z przygotowaniem może potrwać około godziny, z czego samo zejście trwa około 5 min.
MIEJSCE
Warszawa
149
44
Trampoliny
POWIETRZE
TRAMPOLINY = ENDORFINY! WIZYTA W PARKU TRAMPOLIN TO SPEŁNIENIE MARZEŃ Z DZIECIŃSTWA
Poznań Wrocław
Toruń Warszawa
Wrocław
Łódź
Lublin
Rzeszów
150
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩★★★ ✩✩★★ ✩★★★
PRZE TESTOWAŁA
HANNA GADOMSKA
W
yobraź sobie prawie 80 trampolin na powierzchni 2,5 km2 i dorzuć do tego komendę „Śmiało!”. Brzmi jak skuteczny sposób na odstresowanie? Jak najbardziej! Przede mną 2,5 km2 trampolin i wysoki sufit. Skaczę na samą myśl, że się wyskaczę! Przyznaję się – należałam do tych dzieci, którym wróżono karierę w cyrku. Choć z akrobatyką nigdy nie miałam nic wspólnego, chodzenie po meblach i wspinaczkę na łóżko piętrowe bez użycia drabinki opanowałam do perfekcji. Może dlatego wizja beztroskiego fikania, brykania, wywijania salt, odbijania się od ścian i miękkiego lądowania – wydawała mi się tak bardzo kusząca. Do parku trampolin Hangar 646 na Mokotowie docieram bez problemu – wszystko jest wygodnie oznakowane. Nie potrzeba specjalnego wyposażenia, wystarczą wygodny strój i skarpetki (najlepiej antypoślizgowe). Tak to sobie wyobrażam: przekroczę próg parku, wskoczę na trampolinowy 151
44 15
POWIETRZE WODA
Trampoliny Flayboard
szlak, będę robić z grawitacją, co chcę, i po upływie godziny będą mnie stamtąd wyciągać siłą. Szybko okazało się, że to nie do końca tak wygląda… Najpierw rozgrzewka – kilka minut intensywnego rozciągania i krótki kurs przemieszczania się po parku. „Biodra do przodu, nogi wyprostowane w kolanach” – próbuję wbić sobie do głowy, bo wisi nade mną widmo kontuzji. Pytam instruktora, czy to bezpieczna zabawa. – Trampoliny nie są niebezpieczne, tylko ludzie, którzy na nich skaczą – odpowiada. Co robić, by uniknąć skręcenia? Postępować zgodnie ze wskazówkami trenera, kontrolować ciało i tak mierzyć kroki (skoki), by nie lądować na twardych elementach między trampolinami. Zarządzam więc ostrożność, stąpam z rozwagą i w skupieniu. Mimo to doświadczam przyjemnej lekkości, wyobrażam sobie, że tak musiał się czuć 152
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
Armstrong na Księżycu. – Za chwilę poczujesz ciężkość swojego ciała – obiecuje trener. Kiedy tylko schodzę na twarde podłoże, doznaję czegoś niezwykłego. Moje ciało zaczyna ważyć tonę! Próbuję podskoczyć, ale powstrzymuje mnie sto niewidzialnych ciężkich kul przymocowanych do moich nóg. Wracam do sprężyn. Wykonuję swoje pierwsze salto, stawiam stopę na każdej z 72 trampolin, pokonuję tor przeszkód, rzucam się na wielką powietrzną poduchę. Walczę z odruchami – tu obowiązują zupełnie inne zasady niż „na ziemi”. Upadając, instynktownie wysuwamy ręce, by chronić się (zwłaszcza głowę) przed upadkiem na twarde podłoże; na trampolinach grozi to skręceniem. – Rozluźnij się. We wszystkim przeszkadza ci strach. To przez niego wykonujesz zbędne ruchy – tłumaczy trener, a ja czuję się jak podczas sesji
coachingowej. Do tego bardzo udanej. Po godzinie już bez obaw skaczę z wieży z zamkniętymi oczami. Lokalizacja mokotowskiego Hangaru 646 jest nieprzypadkowa – wszystko mieści się przy ulicy Domaniewskiej, w korporacyjnym zagłębiu Warszawy. To jak oaza pośrodku pustyni. Wyspa beztroski. Nic dziwnego, że w czasie przerw przychodzą tu pracownicy pobliskich biurowców. Takie odstresowanie to najlepsze, co można dla siebie zrobić po „fakapie” albo innym „czelendżu”. Trampoliny to endorfiny – zapewnia trener, który skacze codziennie od kilku lat i wygląda na całkiem szczęśliwego człowieka. Przychodzą tu też uczniowie na WF, rodziny z dziećmi i seniorzy. Przekrój wiekowy? Od 3 lat w górę. Przestrzeń można wynająć i zorganizować w niej urodziny albo imprezę firmową. Trzeba tylko pamiętać, że oprócz niezaprzeczalnej przyjemności, jaką dają beztroskie skoki, jest to też spory wysiłek. Podobno najciężej pracują mięśnie głębokie. Trener zapewnia, że ta godzina to wystarczająco długo dla osoby o przeciętnych możliwościach. Potwierdzam, przez resztę dnia marzę o kąpieli i wygodnym łóżku. Dominuje jednak błogi nastrój – marzenie z dzieciństwa spełnione! *** – Aneta, dzieci ci nie wybaczą, kiedy zobaczą, gdzie byłaś – mówię do fotografki, która dokumentuje nasze brykanie. – No co ty, nie powiem o tym dzieciom – odpowiada całkiem poważnie. Hm, dlaczego wszystkie najlepsze rzeczy to te, o których nie mówi się dzieciom? – dopytuję dziecko, które obudziłam w sobie przez ponad godzinę skakania.
2
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO TRAMPOLIN
1. S TRÓJ SPORTOWY jest wymagany. Musisz czuć się swobodnie, wykonując kolejne akrobacje! Na miejscu otrzymasz specjalne skarpetki antypoślizgowe, w których możesz korzystać z atrakcji ośrodka. Skakanie jest świetną zabawą, ale poprawia też kondycję, ćwiczy mięśnie brzucha. 2. K TO NIE POWINIEN Przeciwskazania do skakania to: ciąża, dyskopatia, choroby stawów skokowych i kolanowych, endoprotezy, osteoporoza, otyłość, astma, zaburzenia równowagi.
Przeżycie obejmuje: Krótkie szkolenie praktyczne. Czas trwania zabawy to 1 godz.
MIEJSCA Warszawa, Wrocław, Lublin, Rzeszów, Łódź, Poznań, Toruń
153
45
POWIETRZE
Motoparalotnie
LECISZ, A POD NOGAMI MASZ SPEKTAKULARNE WIDOKI Trójmiasto Włocławek Ostrów Maz. Poznań Płock Warszawa Zielona Góra Kraków
154
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩★★ ✩✩✩★
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO LOTU MOTOPARALOTNIĄ
PRZETESTOWAŁ SŁAWOMIR BEDNARSKI
W
ybierając się do Warszawy, zastanawiałem się, czy na pewno polecę? Czy motoparalotnia jako wynalazek bez żadnej zabudowy, niechroniący zbytnio osoby latającej, jest dla mnie? Ale nie trzeba mnie namawiać zbyt długo do takich akcji, bo uważam, że powinniśmy spróbować wszystkiego, co mamy w zasięgu ręki, i sprawdzić, jak bardzo się w tym odnajdziemy, doświadczyć bycia wolnym, zapomnieć o wszystkim i, co najważniejsze, zobaczyć, jakie widoki ma na co dzień nasz instruktor w pracy. Muszę przyznać, że jest to praca marzeń – oglądanie Warszawy i okolic z takiej perspektywy jest czymś niesamowitym. Całe szczęście pogoda dopisała i udało się polatać. Uwierzcie mi, widoki z góry zapierają dech w piersi! Po dość dynamicznym starcie z kilkoma dynamicznymi zwrotami lot się uspokoił i udało mi się wyjąć kamerę z kieszeni, aby porobić kilka zdjęć. Jak widać na ujęciu, przed nami nie ma kompletnie nic, tylko przestrzeń i niesamowite widoki. Jedyny minus to długość lotu – dlaczego trwało to tak krótko! Ale wrażenia z lotów pozostają w pamięci na długo. Człowiek w powietrzu się uspokaja i dosłownie oddaje się przestrzeni.
1. W IEK I ZDROWIE Osoby poniżej 16. roku życia mogą skorzystać z usługi za pisemną zgodą rodziców lub opiekunów prawnych. Sprawność fizyczna nie jest wymagana. Limit wagowy to 120 kg. Wymagana jest bezwzględna trzeźwość. 2. K RÓTKIE SZKOLENIE z zakresu bezpieczeństwa przed lotem przeprowadzi pilot. Dowiesz się też o sposobach zachowania i komunikacji w powietrzu. 3. W EŹ APARAT Możesz go zabrać na pokład. Należy jednak wcześniej zadeklarować taką chęć, ponadto aparat musi być trwale umocowany do ręki pasażera. Elementy, które mogą się odłączyć (np. osłona obiektywu), muszą być zabezpieczone lub usunięte przed lotem.
Przeżycie obejmuje: Przygotowanie do lotu i przeszkolenie z zasad bezpieczeństwa, lot motoparalotnią z pilotem, ubezpieczenie OC, dużą dawkę adrenaliny.
MIEJSCA Warszawa, Włocławek, Ostrów Mazowiecka, Trójmiasto, Kraków, Płock, Poznań, Zielona Góra i inne lokalizacje w kraju.
155
46
Paralotnie
POWIETRZE
MAM OCHOTĘ NA ODLOT SIĘ ODDALA POKORNIEJĘ, DOPIERO GDY ZIEMIA
Zalatani.com.pl – lotnisko Borks
Bydgoszcz
Borsk
Białystok Toruń Warszawa Poznań Gliwice Kraków
156
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩★★ ✩✩✩★
PRZETESTOWAŁ TOMEK GOLA
S
zósta rano. Stoję na lotnisku w Lesznie. Oto spełniam jedno ze swoich największych marzeń. Robię kurs paralotniowy! Jednocześnie jestem przerażony. – Wykonujesz wszystkie moje polecenia. Sam nie robisz absolutnie nic! – oświadcza instruktor, podpinając mnie do liny i sprawdzając połączenie radiowe przez krótkofalówkę, którą mam przypiętą przy uchu. Drugi koniec liny jest przymocowany do wyciągarki – maszyny stojącej po przeciwnej stronie lotniska. Jedyne jej zadanie polega na nawijaniu linki na bęben. Dzięki temu przyczepiony do liny paralotniarz wznosi się na kilkadziesiąt, kilkaset metrów. Na takiej wysokości ma już drogę wolną. Może powoli zlecieć na lądowisko lub wykorzystać termikę i wznieść się nawet na 2 tys. m. To dotyczy oczywiście doświadczonych pilotów. Nowicjusze wykonują tylko kilka tzw. kangurzych skoków. Krótkie bezpieczne loty na wysokość 10 m, bez wyczepiania się z linki holu, mają nas przygotować do wieczornej jazdy bez trzymanki. 157
46 15
POWIETRZE WODA
Paralotnie Flayboard
Do lotu „bez smyczy”. Przed południem niebo pokrywa się puchowymi kłębami, zwiastunami idealnych warunków do latania dla zaawansowanych paralotniarzy. Mocno operujące słońce ogrzewa powietrze przy gruncie. Pod wpływem wiatru nagrzany „bąbel” odczepia się od podłoża i wędruje do góry. Takie właśnie bąble, zwane w meteorologii kominami termicznymi, wykorzystują ptaki i doświadczeni piloci paralotni, lotni 158
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
i szybowców do zdobywania wysokości. Ograniczeniem jest dla nich „punkt rosy”, czyli wysokość, na której tworzą się charakterystyczne chmury – cumulusy. Wprawny pilot spod jednej chmury „skacze” pod kolejną. W sprzyjających warunkach może pokonać tak kilkaset kilometrów. – A co, gdy wyląduje się na drugim końcu kraju? – ktoś pyta. – Jak to co? Łapiesz stopa i zaczyna się druga część przygody! – słyszy w odpowiedzi.
Szósta wieczorem. – Teraz będziemy latać – oświadcza Andrzej. Już umiem podpiąć się do linki holu, sprawdzam połączenie radiowe. Po paru krokach glajt porywa mnie ku górze. Ziemia się oddala. Ciało mam sztywne jak kłoda, wiszę w uprzęży niczym manekin. Boję się nawet oddychać. – OK, teraz się wyczep i od razu daj 180 stopni w lewo. Pod stopami mam 120 m powietrza. Skręcam wprost na panoramę Leszna skąpanego w purpurze zachodzącego słońca. Na ten widok przestaję na chwilę słyszeć komendy płynące z krótkofalówki. Następnego ranka rosa na murawie lotniska przemacza buty. Trochę nas to rozbudza. Latamy do dziesiątej, gdy powietrze zaczyna mocno „pracować”. Wykonujemy niskie loty pierwszego etapu kursu podstawowego. Za każdym razem pewniej, bardziej świadomie, na większym luzie. Takich lotów, do 120 m wysokości, należy zrobić 20. Kolejnego dnia zaczynamy drugi etap kursu – 10 lotów wysokich, do 400 m, z wykonywaniem paru ćwiczeń bezpieczeństwa. Musimy m.in. „założyć uszy” czy „jednostronną klapę”. Chodzi o to, by w kontrolowany sposób złożyć pół skrzydła i tak lecieć. Wszystko w celu wyrobienia odpowiednich nawyków. Wszak „powietrze pracuje”, a paralotnia jest tylko kawałkiem materiału. W miarę rozwoju umiejętności można przesiadać się na bardziej dynamiczne skrzydło. Im wyższej klasy sprzęt, tym łatwiej nim „wykręcać” do góry w warunkach termicznych. Ale uwaga – jednocześnie jest on bardziej podatny na złożenia, a więc mniej bezpieczny. Podobno lepiej latać z wysokiej krawędzi. Od razu ma się wysokość. A w paralotniarstwie im wyżej, tym niby bezpieczniej, bo pozostaje więcej czasu na właściwą reakcję. Teraz stawiam krok w przepaść. Żagiel podrywa mnie do góry. Odlatuję. W każdym wymiarze.
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO LOTU NA PARALOTNI
1. NAJLEPSZY CZAS NA LATANIE to okres od kwietnia do listopada. Wtedy też są organizowane kursy paralotniarskie. Najlepsza termika, sprzyjająca długim przelotom, występuje latem. 2. LOT W TANDEMIE odbywa się na dwumiejscowej paralotni. Podczas takiego lotu uczestnik leci jako pasażer, który jest pod opieką doświadczonego pilota. 3. STRÓJ Najlepszy będzie sportowy, niekrępujący ruchów. Warto mieć coś ciepłego, najlepiej kurtkę przeciwwiatrową. Dobrze też mieć okulary przeciwsłoneczne, a w chłodne dni rękawiczki. Do tego buty za kostkę.
Przeżycie obejmuje: Kurs podstawowy to 5 godz. szkolenia teoretycznego oraz 20 samodzielnych lotów paralotnią. Sam lot trwa około 1–2 min. Lot w tandemie trwa zwykle około 5 min, poprzedza go szkolenie.
MIEJSCA Warszawa, Bydgoszcz, Toruń, Gliwice, Kraków, Poznań, Białystok, Borsk
159
47
POWIETRZE
Wspinaczka
WSPINACZKA NA SZTUCZNEJ ŚCI TO FRAJDA, RESET I ADRENALINA
ANIE
Wrocław
Szczecin
Bydgoszcz
Warszawa Radom Katowice Lublin Kraków
Poznań
160
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩✩★ ✩✩✩★
K
tóre mięśnie są we wspinaczce najważniejsze? Tu następuje chwila zastanowienia, a odpowiedź brzmi… głowa. Jeśli twierdzisz, że masz za słabe ręce, za dużo ważysz, masz lęk wysokości, to wspinaczka jest właśnie dla ciebie. O tym wszystkim przekonałem się po wizycie na ściance wspinaczkowej w hali i lekcji z instruktorem. – Dajesz, Kryśka, nie odpuszczaj, jeszcze dwa chwyty! – pokrzykuje z dołu instruktor. Krysia wisi na jednej ręce i drugą próbuje dosięgnąć chwytu w dużym przewieszeniu u samej góry ścianki. Balansuje 11 m nad ziemią, wykonuje sprężysty ruch jak kocica, ale chwyt wymyka jej się z ręki i odpada od ściany asekurowana przez partnera. Zjeżdża na dół. Hala wspinaczkowa na wrocławskim Tarnogaju robi duże wrażenie. Może nie z zewnątrz, bo postindustrialny budynek to raczej ruina, ale wewnątrz – już świątynia ze ścianami wyłożonymi setkami chwytów. Z boku bawią się na miniplacu zabaw najmłodsze dzieci, których rodzice właśnie się wspinają. Starsze dzieciaki, pięcio- czy siedmiolatki, zaraz zaczną zajęcia na łatwej ściance wyłożonej chwytami w kształcie gekonów, królików i hipopotamów. Dwaj zawodnicy o ścięgnach i mięśniach jak skręcone liny okrętowe spoglądają w górę i drapią się po głowach, jak by tu rozwiązać kolejny wspinaczkowy problem. Niedaleko walczy na ścianie starszy pan, sapiąc przy tym jak łoś. – Każdy może zacząć się wspinać, nawet z dużą nadwagą i słabymi rękami. Każdy znajdzie zagadkę w ścianie – mówi tajemniczo instruktor. Przygodę ze wspinaniem warto zacząć na sztucznej ściance, bo łatwiej i szybciej można wyrobić prawidłową technikę, do tego ręce i skóra powoli będą
PRZETESTOWAŁ PAWEŁ KEMPA
adaptować się do kontaktu z chwytami. Skała mniej wybacza i łatwiej się zranić. Zakładam sportowe spodenki, techniczną koszulkę i ciasne buty wspinaczkowe zakrzywione jak banan. Ich noski dzięki temu łatwiej stawia się na chwytach. Po dopasowaniu i zapięciu uprzęży czas na rozgrzewkę. Trzeba rozruszać stawy i rozgrzać mięśnie. Instruktor wpina mnie za pomocą karabinka do urządzenia autoasekurującego. Wspinałem się już wcześniej, ale automat przetestuję po raz pierwszy. Mechanizm wyhamowujący wspinacza przytwierdzono pod sufitem i działa on samoczynnie. Nie potrzeba zatem osoby do asystowania. Długa i mocna taśma zwija się na rolce z systemem bloczków, kiedy idę w górę. Ponoć wyhamuje nawet 130-kilogramowe cielsko, a minimalna waga to ok. 25 kg. Przechodzę ze 2 m i instruktor prosi, żebym przetestował 161
47 15
POWIETRZE WODA
Wspinaczka Flayboard
działanie automatycznej asekuracji. Odbijam się więc od ściany i miękko opadam na gumową podłogę. Test zdany. Wspinam się wyżej. Na trzecim metrze myślę jeszcze o pracy, na piątym jestem już tylko ja i droga. Na ósmym dochodzi do głosu instynkt samozachowawczy, bo robi się wysoko. Skupiam się jednak na zadaniu i chwyt za chwytem pnę się w górę. W końcu łapię za szczytowy punkt oparcia. Teraz muszę się puścić, zaufać mechanicznemu urządzeniu, żeby zjechać na dół. Zagłuszam instynkt samozachowawczy, który coraz głośniej krzyczy w mojej głowie: – Nie rób tego! Odchylam się i... sunę w dół z 12 m, odbijając się nogami od ściany. Halo, ziemia! – Tyle, ile wytyczono dróg wspinaczkowych, tyle różnych motywacji kieruje ludzi na ściankę – mówi instruktor – Czasem ludzie chcą tylko schudnąć, być fit, bo pracuje całe ciało z własnym 162
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
obciążeniem. Czasem widzieli wspinaczy podczas trekkingu albo zobaczyli inspirujący film górski i chcą spróbować sami. Są też osoby, które trenują tu przed wyjazdem na trudną górę. 90 proc. pojawia się tu jednak dla przyjemności samego wspinania. Coraz więcej jednak przychodzi osób, dla których pokonywanie wysokości oczyszcza głowę i odstresowuje, bo wspinaczka absorbuje, a nawet leczy psychikę, pomaga osobom borykającym się z depresją, lękami, w tym z lękiem wysokości lub traumami po wypadkach, a skierowanym przez psychologów na wspinaczkę. Podczas pierwszej, godzinnej lekcji z instruktorem poznałem podstawowe węzły i techniki asekuracyjne, czyli na wędkę i „z dołem”, choć przepinanie ekspresów i samodzielne ubezpieczanie się na ścianie trenuje się dopiero od trzecich–czwartych zajęć. Zwykle już po godzinie wiadomo, czy ktoś połknął bakcyla, czy pozostanie na ziemi. Działa to zerojedynkowo. Ważne, żeby od początku dbać o poprawną technikę i używać w ścianie przede wszystkim nóg, bo te zwykle mamy silniejsze. Ręce szybciej się męczą i minie kilka zajęć, kiedy przyzwyczają się do tego rodzaju wysiłku. Cała sztuka w tym, żeby oszczędzać siły i poruszać się w górę przy minimalnym obciążaniu mięśni. Wspinaczka przypomina trochę trening Luke’a Skywalkera z Gwiezdnych wojen, który pod okiem Yody próbował nauczyć się kontrolować swoją moc. Dla tych, którzy złapali fazę, organizowane są zajęcia w sekcjach. Można oczywiście przychodzić ot tak, powspinać się rekreacyjnie, dla oczyszczenia głowy i utrzymania formy, ale część osób trafia pod skrzydła doświadczonych instruktorów przygotowujących do wspinaczki lodowej czy skałkowej. Zajęcia w sekcjach odbywają się raz lub dwa w tygodniu. W szkoleniu nigdy nie chodzi się na skróty.
5
RAD,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO WSPINACZKI
1. SŁUCHAJ POLECEŃ instruktora, bo ma zawsze rację. 2. PRZED ROZPOCZĘCIEM wspinaczki sprawdź uprząż i jej wpięcie w przyrządy asekuracyjne. 3. ASEKURUJ Z UWAGĄ, zwracaj uwagę na zachowanie innych. Kontroluj siebie i partnera – podwójna kontrola sprzyja bezpieczeństwu. 4. WYPOŻYCZALNIE dbają o sprzęt, ale lepiej mieć swój, który znasz. Liny nie lubią być pożyczane. 5. JEŚLI ZAUWAŻYSZ poluzowany chwyt lub punkt asekuracyjny, zgłoś to od razu obsłudze obiektu.
Przeżycie obejmuje: Wynajem niezbędnego sprzętu, szkolenie oraz opiekę instruktora.
MIEJSCA Warszawa, Kraków, Poznań, Szczecin, Katowice, Radom, Gorzów Wlkp., Bydgoszcz, Toruń, Lublin i inne lokalizacje na terenie kraju.
163
47
POWIETRZE
Wspinaczka
STAJEMY SIĘ CZĘŚCIĄ KRAJOBRAZ
164
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
U
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩✩★ ✩✩✩★
PRZETESTOWAŁ PIOTR DESKA
P
oczątek sezonu wspinaczkowego ma to do siebie, że po całej zimie spędzonej na sztucznych ściankach pragniemy wykorzystać możliwość wspinania w skałach do ostatniej chwili. Nie jest więc niczym dziwnym widok taki jak ten, kiedy już przy zachodzącym słońcu ktoś wciąż wisi „przyklejony” do skały. W trakcie wspinaczki stajemy się na tych kilka chwil częścią otaczającego nas krajobrazu. Chwilowa symbioza wspinacza z naturą. W tym wypadku jest to Grzęda Mirowska z ruinami zamku na tle zachodzącego słońca na Turni Kukuczki.
W KONKURSIE
POLSKA PEŁNA PRZEŻYĆ
165
48
POWIETRZE
Parasailing
OBŁĘDNE WIDOKI I DELEKTOWANIE SIĘ MORSKĄ BRYZĄ
Gdynia Sopot Węgorzewo Hel Chałupy
166
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩★★★ ✩✩✩★ PRZETESTOWAŁA AGNIESZKA FRANUS
P
okład błyskawicznie ucieka mi spod stóp, motorówka nabiera rozpędu, a ja wystrzeliwuję w górę. Kilka sekund i jestem kilkadziesiąt metrów nad ziemią, piszcząc z radości. Wielokrotnie w różnych miejscach na świecie widziałam, jak podczepieni pod spadochronem ludzie szybują po niebie ciągnięci przez skuter albo motorówkę. Parasailing już wtedy wydał mi się dosłownie skrojony dla mnie. Instruktorzy najpierw kazali mi założyć kamizelkę, upięli w uprzęży i odliczając wspak od 7 do 1, puszczając do mnie oko, nacisnęli pedał gazu. Zanim zdążył się uruchomić mój lęk wysokości, już wznosiłam się wysoko nad wodą. Parasail może poszybować na ponad 100 m, wszystko zależy od pogody i długości liny. Szybko wpadłam w euforię, podziwiałam obłędne widoki i delektowałam się morską bryzą. Spadochron unosił się swobodnie, a jego wysokość zależała od szybkości łodzi. Jej obsługa co jakiś czas płatała mi figle, żeby urozmaicić moje doświadczenie i dostarczyć dodatkową porcję emocji. Było więc szarpanie liną holującą, przyśpieszanie i zwalnianie, opadanie i wznoszenie się, a nawet moczenie nóg w morzu. Najbardziej niesamowite w tym doświadczeniu jest wrażenie wysokości, bo unosimy się w powietrzu, majtając nogami – co można porównać do opadania na spadochronie. Cała przygoda trwała jakieś 10 minut, ale miałam poczucie, jakbym unosiła się w powietrzu dłużej. Czyżby na wysokości czas płynął wolniej? Finałem było delikatne wodowanie, taki żarcik instruktorów. Parasailing to sport absolutnie dla każdego, nie wymaga żadnego przygotowania, poza chęcią do dobrej zabawy i pokrzyczenia sobie do woli na całe gardło, bo i tak nikt nas nie usłyszy.
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO PARASAILINGU
1. W YGODNE UBRANIE Polecam kostium kąpielowy, na wypadek gdybyśmy zetknęli się z wodą, i dłuższe spodenki, ponieważ uprząż wpija się w ciało. Do tego okulary. Uwaga! Latamy na bosaka. 2. A PARAT Miałam telefon komórkowy, ale nie zdecydowałam się go wyciągnąć. Lepiej poprosić o zrobienie zdjęcia któregoś z instruktorów. 3. K AŻDY MOŻE LATAĆ, nie są wymagane żadne specjalne umiejętności. Nie trzeba też umieć pływać – dzięki obowiązkowej kamizelce nic złego nam się nie stanie.
Przeżycie obejmuje: Dosłownie kilkuminutowe przeszkolenie, po którym następuje lot. Trwa on około 10 min.
MIEJSCA Gdynia, Sopot, Hel, Chałupy, Węgorzewo i inne lokalizacje na terenie kraju.
167
49
POWIETRZE
Szybowce
ROZWIJAMY SKRZYDŁA W PRZESTWORZACH Elbląg Przasnysz Toruń Warszawa
Wrocław
Wałbrzych
168
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩✩★ ★★★★
PRZETESTOWAŁ PAWEŁ KEMPA
C
o zaskakuje w pierwszym kontakcie z szybowcem? Kiedy usadowiłem się pierwszy raz w kabinie, miałem wrażenie przebywania w wąskim kajaku. Uwagę przykuwają elementy pomalowane na czerwono, związane z bezpieczeństwem, do tego trzeba założyć spadochron. Po zamknięciu kabiny wszystko przebiega błyskawicznie. Lina holownicza napina się i samolot holówka rusza po pasie startowym. Siedzi się nisko, przez co bardziej czuć każdą nierówność podłoża podczas startu. Zaskakuje gwałtowne przyspieszenie i szybkie oderwanie się od ziemi. Szybowiec wznosi się do momentu znalezienia termiki. Wtedy następuje wyczepienie. Zaczyna się kręcenie w kominie termicznym i nabieranie wysokości. Wystarczy mieć ukończone 14 lat i zdobyć lotnicze orzeczenie lekarskie o dobrym stanie zdrowia, żeby zrobić kurs pilotażu. Wybierz aeroklub niedaleko miejsca zamieszkania. Na jakiś czas stanie się twoim drugim domem, a raczej szkołą, bo nim wzbijesz się w powietrze, czeka cię 65 godzin wykładów szkolenia teoretycznego w weekendy zakończonego wewnętrznym egzaminem. Zdany egzamin otwiera drogę do szkolenia praktycznego w powietrzu obejmującego 30 lotów z instruktorem i pięć lotów samodzielnych. W większości aeroklubów pierwsze loty wykonuje się na szybowcach Puchacz i Bocian. Te konstrukcje, nie tak szybkie jak szybowce wyczynowe, są proste 169
49 15
POWIETRZE WODA
Szybowce Flayboard
w pilotażu i wybaczają żółtodziobom więcej niedociągnięć. Zachowują się ponadto bardziej stabilnie przy holowaniu czy wychodzeniu z korkociągu. Następnie przy samodzielnych treningach lata się jednomiejscowymi Piratami lub Juniorami. Oprócz nawigowania, trzymania wysokości i wykonywania manewrów duży nacisk kładzie się na umiejętność radzenia sobie w sytuacjach lotu awaryjnego, takich jak pęknięcie liny 170
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
holowniczej czy nadmierna utrata prędkości przeradzająca się w korkociąg. Po ponad 30 lotach pod opiekuńczymi skrzydłami instruktora przychodzi czas na wyfrunięcie z gniazda. Po osiągnięciu wysokości 1 tys. m na maszynach szkoleniowych można pokonać średnio 30 km. Kolejne kroki w doskonaleniu szybowcowym obejmują loty wykorzystujące termikę, czyli wznoszenie dzięki ciepłym prądom powietrza, oraz
5
RAD,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO LOTU SZYBOWCEM
1. PRZED KAŻDYM LOTEM sprawdź stan sprzętu. 2. ODPUŚĆ LOT, JEŻELI CZUJESZ SIĘ ZMĘCZONY lub brakuje ci sił. Zachowaj koncentrację od momentu startu do lądowania. 3. BIERZ POD UWAGĘ WARUNKI ATMOSFERYCZNE, jakie panują danego dnia. 4. W POWIETRZU NIGDY nie naginaj zasad. 5. BEZPIECZEŃSTWO ZAPEWNIAJĄ CIĄGŁA PRAKTYKA i szkolenie, a także słuchanie instruktorów i doświadczonych pilotów.
lądowanie w terenie przygodnym, bo nie zawsze uda się to na lotnisku. Cała sztuka polega na tym, by nie wylądować w kapuście lub, co gorsza, w zbożu. Szybowiec obraca się wtedy o 180 stopni i łamie ogon. Trzeba wypatrywać niskich upraw, skoszonych łąk lub zaoranego pola, wtedy lądowanie będzie bezpieczne. Bo w szybownictwie chodzi o to po prostu, by polatać w pięknych okolicznościach przyrody i poznać piękne zakątki Polski.
Przeżycie obejmuje: 65 godzin szkolenia teoretycznego i 30 lotów z instruktorem składają się na kurs latania szybowcem. Loty widokowe odbywają się pod opieką instruktora.
MIEJSCA Przasnysz, Warszawa, Wałbrzych, Toruń, Elbląg i inne lokalizacje w kraju.
171
50
POWIETRZE
Lot symulatorem F-16
MOŻNA SIĘ POCZUĆ JAK ZA PRAWDZIWYMI STERAMI!
Warszawa
Symulator F-16 WARSZAWA Sklep Wyjątkowy Prezent w Galerii Północnej ul. Światowida 17
172
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩★★★ ✩✩✩★ ✩★★★ PRZETESTOWAŁA BARBARA ŻUKOWSKA
S
tresuję się, trochę jak przed egzaminem na prawo jazdy. Zadanie jest o tyle trudniejsze, że za chwilę będę się przemieszczać nie tylko w poziomie, ale też w pionie. Siedzę w ciasnym kokpicie, otoczona zegarami i wskaźnikami. Muszę obserwować: wysokościomierz, prędkościomierz, tzw. sztuczny horyzont, który jest podstawowym przyrządem pilotażowym, przepływ paliwa, a do tego powinnam śledzić trasę wyznaczoną żółtą linią na radarze i namierzać obiekty do zestrzelenia. Łatwiej jest za to o tyle, że lot bojowy symulatorem F-16, amerykańskiego samolotu wielozadaniowego, ma służyć wyłącznie mojej przyjemności. Na podobnych symulatorach szkolą się prawdziwi piloci F-16, ale w ich przypadku to już całkiem poważna sprawa. Wkładam słuchawki, chwytam drążek steru i kołuję na pas startowy. Wychylam maksymalnie wajchę paliwa (gaz do dechy!) i za chwilę ziemia ucieka w dół. Jestem w powietrzu! W słuchawkach huczy silnik, gdyby jeszcze fotel drgał w rytm jego obrotów, mogłabym uwierzyć, że siedzę za prawdziwymi sterami. Staram się utrzymać na stałym pułapie, a to już takie proste nie jest. Nurkuję dziobem w dół, aby za chwilę gwałtownie go poderwać. Oddalam się od lotniska chaotycznym lotem. Zmniejszam prędkość (bliską dźwięku – ale tu muszę uwierzyć instruktorowi na słowo, bo tej prędkości w powietrzu się nie czuje), wykonuję jeszcze kilka nerwowych ruchów i... ziemia zbliża się błyskawicznie. Bam! Rozbijam się jeszcze dwa razy, zanim wyczuję ster i przestanę działać nerwowo. Dość pewnie podchodzę do lądowania, które jest najtrudniejszym manewrem. Nie udaje mi się za pierwszym razem, co tylko rozbudza mój apetyt, żeby próbować aż do skutku!
2
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO LOTU
1. K AŻDY MOŻE, lecz pamiętaj, że jeśli masz mniej niż 13 lat, musisz przyjść z opiekunem. 2. N ASTAW SIĘ na naprawdę spory wysiłek i skupienie. Myślisz, że godzina w symulatorze to za krótko? Przekonasz się, że tyle wystarczy – w tym czasie trzeba się naprawdę mocno skoncentrować na wykonywanym zadaniu.
Przeżycie obejmuje: Krótkie przeszkolenie teoretyczne oraz 60-minutowy lot bojowy w symulatorze lotu F-16.
MIEJSCE Warszawa
173
51
POWIETRZE
Szkoła latania
40 MINUT ZA STERAMI Łeba Toruń
Przasnysz
Warszawa Poznań Świebodzice Rybnik Kraków
PRZETESTOWAŁ SŁAWOMIR BEDNARSKI
K
amera w ręce, na chwilę puszczam stery i leci fotka z pierwszego szkolenia lotniczego na ultralekkim samolocie. A miało to miejsce niedaleko Łysomic (okolice Torunia), gdzie spotkaliśmy się z naszym instruktorem na pierwszym szkoleniu lotniczym. Aeroprakt to mały piękny samolocik
174
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
przeznaczony dla dwóch osób. O dziwo, dla takiego samolotu nie potrzeba długiego pasa startowego. My startowaliśmy z krótkiej łąki, co było wystarczające, aby bezpiecznie wzbić się w powietrze. Nie spodziewałbym się, że latanie samolotami ultralekkimi jest tak fascynujące i daje tyle frajdy. Lot trwał
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩✩★ ★★★★
4
RADY,
JA SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO LOTU
1. Z APOZNAJ SIĘ z infrastrukturą lotniska, poznaj procedury startu, lądowania i nawigacji. 2. I NSTRUKTOR Zawsze będzie przy tobie, więc nie masz się czego obawiać. 3. K URS NA CESSNĘ składa się ze 120 godz. teorii i 20 min latania. Każda lekcja to 2 godz. wykładów i 20 min latania. 4. W YGODNE UBRANIE powinno osłaniać ciało. Obuwie sportowe, które nie spada z nóg. W chłodne dni należy pamiętać o cieplejszym stroju.
Przeżycie obejmuje:
około 40 minut, ale to w zupełności wystarczyło, żeby poznać podstawy pilotażu, podziwiać widoki, a przede wszystkim zarazić się tą pasją. Moment przejęcia sterów, badania ich czułości, łapania horyzontu i kierunku lotu – to coś niesamowitego. Niesamowite jest też to, że mamy możliwość umówić się na jeden lot i sprawdzić się w roli pilota.
Loty z elementami szkolenia odbywające się skyrangerem, ultralekkim samolotem, lub cessną. Lot widokowy trwa określony czas w zależności od lokalizacji.
MIEJSCA Warszawa, Kraków, Toruń, Łeba, Poznań, Ostrów Mazowiecka, Przasnysz, Nowy Targ, Świebodzice, Rybnik i inne lokalizacje na terenie kraju.
175
52
POWIETRZE
Slackline
TANIEC NA TAŚMIE
PRZETESTOWAŁA BARBARA ŻUKOWSKA
K
ilka minut i stanowisko gotowe. Taśma naciągnięta, palec przycięty (niechcący, w napinaczu), można iść. Zdejmuję buty, ustawiam stopę i powoli przenoszę na nią ciężar ciała. Wszystko zgodnie z zaleceniami. Co się dzieje? Noga drży, taśma lata na boki, nie mogę nad tym zapanować. Jakbym spotkała pana Parkinsona. Nie pomaga przytrzymywanie ręką ani zwiększanie nacisku, lata i już. Jeśli nie mogę stanąć, to jak tu iść? Jakoś da się to jednak zrobić. Ci, którzy wymyślili slackline, zaczynali od chodzenia po łańcuchach przy parkingu w dolinie Yosemite w latach 80. XX w. Później próbowano tej sztuczki na linach alpinistycznych, aż wreszcie użyto taśm z włókien sztucznych. To było to. Nowa dyscyplina zaczęła się szybko rozwijać, dotarła także do Europy. W Polsce jej
176
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
prekursorem jest wrocławianin Jan Gałek. Pierwsze zawody slackline’owe odbyły się w Warszawie w 2006 r. Taśmy długości kilku–kilkunastu metrów zawiesza się nisko nad ziemią. Oprócz chodzenia wykonuje się rozmaite triki, często skomplikowane, np. salta w tył. Czy taśma nie mogłaby być szersza? – myślę sobie. Próbuję swoich sił na klasycznej, 2,5-centymetrowej. Dostępne są nawet dwukrotnie szersze. Ale szerzej nie oznacza wcale łatwiej. Taka taśma bardziej skręca się przy stawianiu na niej stóp. Próbuję kilkanaście razy, aż wreszcie jest. Udaje mi się stanąć. Balansuję ciałem dla utrzymania równowagi, szeroko rozkładam ręce. Ważne jest, żeby nie patrzeć przy tym pod nogi – trzeba znaleźć dla oczu stały punkt zaczepienia, np. miejsce mocowania slacka do drzewa. Taśma trochę się rozciąga, gdy na niej
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩★★★ ✩✩✩★ ✩✩★★
stoję. Od ziemi dzieli mnie jakieś 20 cm. Tyle wystarczy, żeby czuć się zawieszonym w powietrzu i nie nabić sobie guza przy ewentualnym upadku. Samo chodzenie w tę i z powrotem musiało się w końcu znudzić wynalazcom slackline’u. Zapewne zaczęli szukać urozmaicenia. Z czasem wyodrębniły się różne odmiany tego sportu, m.in. longline i highline. Najbardziej ekstremalną odmianą jest highline. Taśmę rozwiesza się wysoko nad ziemią, zwykle w górach. Niezbędna jest do tego wiedza alpinistyczna – znajomość sprzętu, umiejętność zakładania stanowisk, asekuracji. Największy problem stanowi jednak okiełznanie psychiki. Spaceruje się po wąskiej tasiemce, mając pod stopami nawet setki metrów powietrza. Są tacy, co przechodzą highline bez asekuracji! Amerykanin Andy Lewis przeszedł 17 m na wysokości 880 m w Yosemite. Dodajmy, że zrobił to... nago. Być może Andy Lewis jest nowym wcieleniem „Człowieka na linie”. W 1974 r. francuski linoskoczek Philippe Petit przeszedł po stalowej linie rozwieszonej między świeżo wówczas wybudowanymi wieżami World Trade Center. Po latach zrobiono o tym wyczynie film dokumentalny nagrodzony Oscarem. Jest tam sporo archiwalnych nagrań. Widać na nich, że Petit nie tylko idzie, ale też siada i kładzie się na linie. On naprawdę odbył spacer w chmurach. Zejdźmy jednak na ziemię. Idzie mi coraz lepiej. Przekonuję się, że nic tu na siłę nie zdziałam, chyba że siłą spokoju i skupienia. Staram się wczuć w „rytm” taśmy, w jej drgania. Szybko widać postępy, przynajmniej na początku. Moim poczynaniom przyglądają się przyjaciele. To oni są świadkami, kiedy przechodzę po slacklinie moje pierwsze sześć kroków.
5
RAD,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO SLACKLINE’U
1. S PODNIE Najlepiej z długimi nogawkami, które uchronią przed otarciami i siniakami. 2. N A POCZĄTKU ktoś może nam podawać pomocną dłoń, ale wtedy nauka potrwa dłużej. 3. S TOPY TRZEBA USTAWIAĆ równolegle do taśmy. Postawione w poprzek rozbujają ją jeszcze bardziej. 4. Ś RODEK TAŚMY jest najbardziej niestabilny. Lepiej zaczynać blisko punktu mocowania. 5. P RZED ZAMONTOWANIEM taśmy pień drzewa trzeba zawsze owinąć – kawałkiem wykładziny, kartonem albo specjalną osłonką. Zabezpieczy je to przed uszkodzeniem, a nas przed sankcjami prawnymi.
Przeżycie obejmuje: Krótki instruktaż, kask oraz opiekę instruktora.
MIEJSCA Cała Polska
177
53
POWIETRZE
Highline
CHODZENIE PO TAŚMIE WYSOKO NAD ZIEMIĄ
178
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩★★★ ★★★★
PRZETESTOWAŁA ANNA BATUR
S
W KONKURSIE
POLSKA PEŁNA PRZEŻYĆ
lackline znaczy dosłownie „luźna linia” (nie lina!). Ta dyscyplina znakomicie rozwija balans i koordynację całego ciała, wpływając na zmysł kinestetyczny (tzw. czucie głębokie). Dzięki temu że istnieją różne jego odmiany: highline, trickline, longline, waterline, rodeoline – każdy znajdzie coś dla siebie. Ja odnalazłam się w highlinie – najbardziej ekstremalnej odmianie tego sportu. Highline to taśma rozwieszona na znacznej wysokości, zazwyczaj od kilkunastu do kilkuset metrów nad ziemią. Do asekuracji używamy uprzęży wspinaczkowej z lonżą przywiązaną do metalowych obręczy (ringów). Przez nie przewleczona jest taśma, po której się chodzi wraz z tzw. back-upem. Idea tego sportu jest prosta – balansowanie na taśmie, stawianie kroków i wykonywanie trików. Największe wyzwanie stanowi przełamanie bariery strachu. Kiedy siedzi się na trzęsącej się taśmie kilkadziesiąt metrów nad ziemią, umysł przestaje brać pod uwagę racjonalne argumenty i zmusza nas do powrotu na bardziej stabilny grunt. Gdy po raz pierwszy usiadłam na „wysokiej taśmie”, nie byłam w stanie – tak jak większość śmiertelników – podnieść swoich czterech liter. Moje ciało było sparaliżowane i w ogóle nie chciało współpracować. Po roku prób, odpadnięć i milionowej liczbie siniaków w końcu pokonałam swoją pierwszą „wysoką taśmę”. Highline uczy, jak kontrolować i pokonywać własny strach. Trzeba trenować, być upartym i dążyć do celu, a na pewno się uda. 179
54
POWIETRZE
Tyrolka
CZYLI BARDZO SZYBKI ZJAZD NA LINIE
Szczecin Trójmiasto Toruń Bydgoszcz Płock Łódź
Warszawa Radom Kielce
PRZETESTOWAŁA BARBARA ŻUKOWSKA
M
ożna mknąć między drzewami w parku linowym, można zjechać z wysokiej skarpy rzeki na jej drugi brzeg albo śmignąć na przykład z jakiegoś pagórka do jego podnóży. Tyrolka to najszybszy sposób przemieszczenia się na linie rozpiętej między jednym punktem a drugim. Zakładam uprząż i kask, szykując się do zjazdu, i zastanawiam się,
180
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩★★ ✩★★★
jak to będzie? Mam zjechać z krawędzi dawnej żwirowni zarośniętej drzewami i krzewami. Wdrapuję się z instruktorem na górę, do stanowiska startowego. Ten wpina mnie w przyrząd zjazdowy i instruuje, co mam robić. Właściwie niewiele – wystarczy postawić krok w powietrze. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać, bo trudno pokonać opór w głowie. Wstrzymuję bezwiednie oddech, wysuwam nogę przed siebie i... siła grawitacji nie próżnuje – mknę po linie, mając pod sobą dużo powietrza i zieloność drzew. Przez chwilę czuję się, jakbym dostała skrzydeł, kiedy nagle przychodzi mi do głowy niepokojąca myśl: w jaki sposób się zatrzymam? Ziemia zbliża się szybko, na niej stoi drugi instruktor i zanim zacznę panikować, już mnie wyhamowuje specjalną liną. Ląduję na lekko ugiętych nogach, uśmiechnięta od ucha do ucha. To była naprawdę frajda. Tyrolki próbowałam później jeszcze kilkakrotnie w różnych miejscach. Już się tak nie stresowałam jak za pierwszym razem, bo odkryłam, że przed startem trzeba „usiąść” w uprzęży, tak żeby poczuć jej opór, co daje większe poczucie bezpieczeństwa. Tak przygotowana mogłam się skupić na podziwianiu widoków. A te zmieniają się bardzo szybko, zwłaszcza kiedy mknie się wśród drzew. Przekonałam się też, że czasem trzeba samemu kontrolować prędkość, przytrzymując linę w czasie zjazdu odpowiednio grubą rękawicą. To oznacza, że wylądować też trzeba samemu. Raz tak się zagapiłam na krajobrazy, że wylądowałam na drzewie! I już wiedziałam, dlaczego trzeba mieć na głowie kask i dlaczego meta często jest obłożona grubymi materacami.
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO TYROLKI
1. K ASK Jest absolutnie obowiązkowy. Poza tym wygodne sportowe ubranie i buty za kostkę. 2. UPRZĄŻ, KARABINKI, ZABEZPIECZENIA To wszystko wypożyczymy na miejscu. Mocowanie liny asekuracyjnej do uprzęży musi być wykonane zawsze przez instruktora parku lub pod jego nadzorem. 3. Z ASADY Należy najpierw przypiąć się lonżami do oznaczonych punktów asekuracyjnych i dopiero wówczas wypiąć linę asekuracyjną z uprzęży.
Przeżycie obejmuje: Krótkie szkolenie, niezbędny sprzęt oraz zjazd tyrolski o długości zależnej od lokalizacji.
MIEJSCA Warszawa, Łódź, Piotrków Trybunalski, Spała, Radom, Bałtów, Ostrowiec Świętokrzyski, Toruń, Bydgoszcz, Kielce, Płock, Trójmiasto, Jastarnia, Łeba, Szczecin i inne lokalizacje w kraju.
181
ogień
55
OGIEŃ
Chodzenie po żarze
JAK POIGRAĆ Z OGNIEM
Wrocław
184
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩✩★ ★★★★
PRZETESTOWAŁ ADAM ROBIŃSKI
D
robiny rozżarzonego węgla mienią się niczym tysiące diabelskich oczu. Płomienie w ognisku na nadwiślańskiej plaży powoli dogasają. Nikt tu jednak nie piecze kiełbasek. Nie ma też mowy o piciu alkoholu – jeśli chcę sprostać zadaniu, muszę być trzeźwy. Wyobrażam sobie, że lęk, który mi towarzyszy, nie był obcy ludziom także setki lat temu. Bo chodzenie po rozżarzonych węglach praktykuje się w różnych kulturach od ponad trzech tysiącleci. Zastanawiam się, co skłaniało człowieka do igrania z ogniem. I po co to wszystko dziś nam, ludziom bogatej Północy? Ci, co po żarze chodzą regularnie, od lat mówią, że jeśli się na to zdobędziemy, jeśli przezwyciężymy lęk, przełoży się to na nasze decyzje i wybory. Zadanie jest teoretycznie proste. Muszę postawić kilka zdecydowanych, ale nie gwałtownych kroków, nie patrząc przy tym pod nogi. Całymi podeszwami uderzać o ziemię. To najważniejszy element całej zabawy, niestety trudny do zrealizowania w przypadku osób z wadami postawy, które chodzą na piętach lub bokach stóp. Mnie na szczęście to nie dotyczy. Muszę tylko uważać, żeby rozżarzone węgle nie utkwiły przypadkiem między palcami. O ile wszystko przebiegnie zgodnie z planem, nie będzie mowy o poparzeniach. 185
55 15
WODA OGIEŃ
Chodzenie Flayboard po żarze
Nie zaszkodzi jednak zwilżyć ziemię na końcu ścieżki. Tak aby po zejściu z niej stanąć na mokrej trawie i schłodzić podeszwy. Ścieżka ognia jest długa na parę metrów, by po żarze zrobić kilka kroków. Parokrotnie przegrabiamy węgielki. Ziemia przed nami migocze równomiernie. Ognista ścieżka jest gotowa. – To w końcu tylko fizyka, to tylko fizyka – przekonuję siebie, przygotowując 186
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
się do próby. Jak to więc możliwe, że kończyna nie ulega poparzeniom w kontakcie z temperaturą 600–700°C? Po prostu stopa styka się z żarem tak krótko, że jej temperatura nie zdąży znacząco wzrosnąć. Oto tajemnica. I dlatego, o ile kilka szybkich kroków po ścieżce ognia nie zrobi nam krzywdy, o tyle już stanięcie w miejscu może skończyć się tragicznie. Wszystko to mam w głowie, jednak mimo odpowiedniego przygotowania
4 RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ
DO SPACERU PO ŻARZE
1. P AL DREWNEM LIŚCIASTYM – nie poparzysz się żywicą. Najlepsze są: brzoza, buk, olcha, wierzba. Pamiętaj, że drewno musi być suche. Nie używaj drewna lub desek z rozbiórki – mogą być w nich gwoździe. 2. U PEWNIJ SIĘ, że nie ma już żadnych płomieni w ognisku. Rozgrzeb je dokładnie kilka razy. 3. P OLEJ WODĄ ZIEMIĘ za ścieżką, tak by po zejściu z żaru stanąć na mokrej glebie lub trawie. 4. S TAWIAJ KROKI równe i szybkie. Nie za głębokie – bo poparzysz wierzchnią część stopy.
trudno mi się przełamać i zrobić pierwszy krok. Wiem, że potem nie będzie już odwrotu. Każdy zakręt, zawrócenie czy zachwianie wiąże się z wystawieniem stóp na dłuższe działanie wysokiej temperatury. Wreszcie się decyduję. Raz, dwa, trzy, pięć... po kilku krokach jestem na drugim końcu rozżarzonego chodnika. Nie ma też śladów poparzeń czy bąbli. Za to są czarne jak smoła. Nie zdołam ich domyć przez trzy dni!
Przeżycie obejmuje: Opiekę ogniomistrza, szkolenie w zakresie sztuki chodzenia po rozżarzonych węglach.
MIEJSCA Cała Polska
187
56
OGIEŃ
Łucznictwo
CZYLI JAK ZOSTAĆ ROBIN HOODEM
188
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩✩★★ ✩★★★ ✩★★★
PRZETESTOWAŁ DAMIAN KACNER
P
ierwsze zaskoczenie: zaczynamy od rozgrzewki. No tak, przecież łucznictwo też sport. Splecionymi dłońmi kręcimy młynki, potem krążenia przedramion i ramion. – Wszystko po to, żebyś nie naciągnął sobie ścięgna. Po chwili zaczynamy robić skłony i ćwiczenia rozciągające. Wyciągam ręce po łuk, chcę naciągnąć cięciwę, gdy pojawia się problem: Jak nałożyć strzałę?! Prawą ręką? Lewą? Cięciwę zawsze naciągasz dłonią, którą piszesz. Biorę zatem strzałę i na cięciwę nakładam osadkę. I zaraz kolejna lekcja: Strzała ma trzy lotki. Trzeba pamiętać, że dwie z nich mają tworzyć płaszczyznę równoległą do powierzchni łuku przy majdanie (to miejsce, gdzie znajduje się rękojeść). W przeciwnym razie jedna z lotek zahaczy o majdan, zmieniając tor lotu strzały. I jeszcze jedna tajemnica: strzałę zawsze nakładamy od wewnątrz, czyli od strony ciała. Grot spocznie wtedy na jednej z kostek śródręcza, a nie na palcu. Próbuję. Pierwszy raz strzała wypada mi z ręki. Drugi raz też nieudany. Trzeci: siedzi. Mój mistrz radzi, by cięciwę naciągać jednym płynnym ruchem. Inaczej można uszkodzić łuk albo nawet własne ścięgna. A naciąga się dwoma lub trzema palcami. 189
56 15
WODA OGIEŃ
Łucznictwo Flayboard
Na początku wydaje mi się, że idzie w miarę gładko, ale nagle... łuk trzeszczy. Utrzymanie naciągniętej cięciwy okazuje się prawdziwym ćwiczeniem wysiłkowym. Nie dziw się, łuk jest wymagający. Trzeba użyć siły takiej jak do podniesienia 20 kg. A teraz wielki finał. Widziałem to wiele razy: wystarczy napiąć łuk i wypuścić napiętą cięciwę, uwalniając strzałę… Oj, już wiem, że to nieprawda. Stoję z napiętym łukiem jak ten kołek. – Nie garb się! Plecy prosto! Ściągnij łopatki! – brzmią komendy instruktora. 190
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
Nie chodzi mu o estetykę. Tłumaczy, że zła postawa obciąża nie tylko łuk, ale i ciało. A w konsekwencji prowadzi do zwyrodnień. Nieprzypadkowo w dawnych wiekach angielscy łucznicy byli garbaci. Do naciągnięcia łuku trzeba używać nie tylko ramion, ale całego torsu. Cisza. Ta sama co na początku. Strużka potu spływa mi po czole. Mrużę oczy. Postawa już chyba poprawna, strzała nałożona dobrze. Wreszcie świst i uderzenie strzały w ziemię gdzieś pod tarczą. Porażka.
A do tego pulsujące bólem przedramię. – Może to przez okulary? – próbuję ratować honor. Trener pociesza jednak, że grzech, który popełniłem, jest u początkujących dość typowy. Sztuka strzelania z łuku w znacznej mierze polega bowiem na zdolności utrzymania nieruchomo napiętej cięciwy przez kilkanaście sekund. Wbrew ramionom i klatce piersiowej, na którą działa wtedy duża siła. Trzeba zapanować nad oddechem. Ja przed uwolnieniem strzały nie do końca świadomie dodatkowo szarpnąłem cięciwą. Błąd numer dwa: źle uchwyciłem łuk, w efekcie cięciwa przejechała mi po przedramieniu. Drugą próbę wykonuję z mniejszej odległości. Starannie nakładam strzałę, naciągam płynnie łuk. Na wszelki wypadek, żeby nie szarpnąć, przykładam sobie kciuk do skroni. Znów ta cisza, podczas której mam wrażenie, że na świecie istnieję tylko ja, łuk i tarcza. Cel? Pal! To był strzał w... tarczę! Strzała dosięgła celu. Czuję się co najmniej tak, jakbym wygrał średniowieczny turniej rycerski. Ale wiem, że przede mną jeszcze długa droga. Z tymi rycerzami to wcale nie science fiction. W ostatnich latach Polskę ogarnia szał rekonstrukcji historycznych. Wśród nich szczególnie popularne są turnieje rycerskie. W trakcie wielu z nich odbywają się też zawody łucznictwa konnego i tradycyjnego. Słyną z tego m.in. Grunwald, Szczytno i zamek w Grodźcu. Na turniejach każdy uczestnik oddaje zwykle minimum 50 strzałów – wyjaśnia mój instruktor. Nie tylko strzelasz, ale też przebywasz z ludźmi, z którymi łączy cię pasja. Odtwarzanie strojów z epoki, poznawanie zwyczajów zajmuje nie mniej czasu niż sam trening z łukiem. To szlachetny sport, sposób na wyciszenie się i poprawę koncentracji. Pewnie dlatego tak nas kręci od 35 tys. lat!
5
RAD,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO STRZELANIA Z ŁUKU
1. N IE ŚPIESZ SIĘ Z ZAKUPEM ŁUKU. Kilka treningów w klubie łuczniczym pomoże ci zdecydować, jaki rodzaj najbardziej ci odpowiada. 2. P AMIĘTAJ O BEZPIECZEŃSTWIE. Dla początkujących łuk to głównie zabawa i sport. Łatwo zapomnieć, że to także broń. 3. W ARTO MIEĆ RĘKAWICĘ na dłoń i ochraniacz na przedramię. 4. N IE SZARP CIĘCIWĄ przy uwalnianiu strzały. 5. P OSZUKAJ KLUBU, stowarzyszenia łuczniczego lub bractwa rycerskiego.
Przeżycie obejmuje: Łuk, tarcze oraz opiekę instruktora. Osoby niepełnoletnie strzelają w obecności rodzica lub za pisemną zgodą.
MIEJSCA Cała Polska
191
57
OGIEŃ
Strzelanie
CHCESZ BYĆ JAK RAMBO? TU JEST TO MOŻLIWE
192
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩★★★ ✩✩★★ ★★★★ Trójmiasto Szczecin Łódź
Warszawa
Wrocław
Kielce Kraków
Partnera – Strzelnica KRAKÓW ul. Fabryczna 17
PRZETESTOWAŁA MARTYNA WYRZYKOWSKA
W
chodzę na strzelnicę i bez problemu wskazuję broń, z której chcę skorzystać. Glock, Beretta, no i klasyczny rewolwer Smith&Wesson – znamy się dobrze z filmów, więc będę wiedziała, jak się z wami obejść. A może jednak nie do końca? Zasady – to słowo usłyszę dziś wyjątkowo wiele razy. Na strzelnicy korzystamy z prawdziwej broni i amunicji, dlatego ta atrakcja wymaga odpowiedniego skupienia i... silnego instruktora. Od razu zauważam, że pracujący na miejscu specjaliści są wyjątkowo postawni. To nie przypadek. Poza wiedzą i doświadczeniem, wynoszonym ze sportowej kariery na strzelnicy lub zawodu policjanta albo żołnierza, muszą być też fizycznie sprawni. W razie potrzeby to na nich spoczywa odpowiedzialność zapanowania nad uczestnikami, którzy za bardzo 193
57 15
WODA OGIEŃ
Strzelanie Flayboard
wczują się w rolę Leona Zawodowca. Po teoretycznym wprowadzeniu i wybraniu kilku modeli broni, z której będę mogła strzelać, czas na przygotowanie się do akcji. Na strzelnicy zawsze mamy na sobie dźwiękoszczelne słuchawki oraz ochronne okulary, a każdym strzelającym opiekuje się jeden instruktor. Na blacie przede mną pojawia się kilka modeli krótkiej broni oraz najbardziej widowiskowe, bo największe karabiny i strzelby. Postanowiłam spróbować wszystkiego, ale zaczynam łagodnie – od lekkiego 194
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
i poręcznego Glocka. To pistolet, który uwielbiają filmowcy – z Glocka strzelał m.in. Michael Keaton w „RoboCopie”, Czarna Wdowa (Scarlett Johansson) w filmie „Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz” oraz Sonny Crockett w „Miami Vice”. Idąc dalej filmowym tropem, sięgam po rewolwer Smith&Wesson (pozwalam sobie nawet na wrzucenie jednego naboju i zakręcenie rosyjskiej ruletki). Wspominam przy okazji kultową scenę z filmu „Nagłe zderzenie”, w której Clint Eastwood wypowiada kwestię: „Nie
pozwolimy ci tak po prostu stąd wyjść”, a na pytanie: „Jacy my?”, odpowiada: „Smith i Wesson... i ja”. Instruktor wręcza mi też kilka egzemplarzy większej broni – to m.in. klasyczny kałach, czyli AK-47, znany choćby ze scen walki z udziałem Jamesa Bonda (Pierce Brosnan) w „GoldenEye”, oraz UZI, który zapamiętałam ze strzelanin w GTA i z wielkiego ekranu w „Mroczny rycerz powstaje”. Wizyta na strzelnicy to atrakcja wybierana często na wieczór kawalerski lub jako niespodzianka dla męża. To jednak tylko pozory – strzelanie nie tylko nadaje się dla obu płci, ale kobiety są w nim wręcz lepsze od panów. – Myślę, że kluczowa jest tu umiejętność słuchania. Nasi goście są podekscytowani tym, co za chwilę ich czeka, i szybko się rozpraszają. Mężczyźni lubią popisywać się na tym etapie znajomością broni i bardzo wierzą w swoje umiejętności. Kobiety natomiast cierpliwie słuchają o zasadach bezpieczeństwa, a następnie o prawidłowej technice. I to dlatego, kiedy ich mężczyznom mdleją już ręce, one potrafią oddać celny strzał – tłumaczy Łukasz Prostacki ze Strzelnicy Kraków mieszczącej się przy ulicy Fabrycznej 17. Przy okazji przypomina mi o sportowych sukcesach Polek, które w strzelectwie sportowym osiągają o wiele lepsze wyniki od mężczyzn. Jako kobieta czułam więc, że mam przewagę. Mój zapał szybko ostudziły tarcze – są zaskakująco małe. Wiem, że to i tak ogromne obiekty w porównaniu z tym, do czego celują zawodnicy na zawodach sportowych, ale trafienie w dziesiątkę to naprawdę ogromne osiągnięcie podczas pierwszej próby. Najwięcej frajdy sprawiło mi celowanie do tarczy, na której narysowana była ludzka postać. Nie, nie ze względu na pokłady agresji, którą musiałam wyładować, ale element adrenaliny, którą znam z gier komputerowych i filmów akcji.
4
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO STRZELANIA
1. P OZYCJA w rozkroku, z uniesionymi rękami jest bardzo wymagająca. Ramiona mogą mdleć już po pierwszych kilku strzałach. Od momentu wejścia na strzelnicę aż do wyjścia wszystkie czynności wykonujesz na polecenie prowadzącego strzelanie. 2. K AŻDĄ BROŃ traktuj tak, jakby była załadowana i obchodź się z nią ostrożnie. Nigdy nie kieruj lufy w stronę ludzi lub innych istot żywych. 3. O CHRANIACZE WZROKU I SŁUCHU Zawsze musisz je mieć podczas strzelania. 4. D OWÓD TOŻSAMOŚCI Bez niego nie zostaniemy wpuszczeni na strzelnicę.
Przeżycie obejmuje:
Krótkie szkolenie teoretyczne, opiekę zawodowego instruktora oraz sprzęt. Na strzelnicy spędzisz około 1,5 godziny.
MIEJSCA Trójmiasto, Warszawa, Szczecin, Wrocław, Łódź, Kraków, Kielce i wiele innych lokalizacji na terenie kraju.
195
58
Jazda pojazdem wojskowym
OGIEŃ
TO JEST MOC, A JA NIĄ WŁADAM! Trójmiasto Borne Sulinowo Warszawa
196
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
★★★★ ✩✩✩★ ✩✩✩★ PRZETESTOWAŁA DOMINIKA WĘCŁAWEK
W
arczący silnik zdążył już spłoszyć zwierzynę leniwie snującą się po zaroślach w porannej rześkiej mgle. Kłęby spalin przesłaniają widok przez niewielkie okienko. Mnogość wskaźników na desce rozdzielczej może rozproszyć, a sama kierownica jest ogromna. Rozsiadam się wygodnie na miejscu kierowcy, obok leży potężna polowa radiostacja. Choć za plecami mam miejsce dla dwóch drużyn piechoty, podczas pierwszego przejazdu BTR-em wolę pozostać sama. Aby jeden z najpopularniejszych bojowych transporterów opancerzonych Układu Warszawskiego zechciał odpalić, należało obudzić drzemiący pod długą przednią maską silnik. Zrobiliśmy to za pomocą palnika gazowego. Po kilku minutach, gdy płyny nabrały żwawości, maszyna zagadała do nas swym potężnym głosem. Prowadzenie jest intuicyjne, nie to, co w czołgu. Wrzucam „jedynkę”, delikatnie puszczam sprzęgło i drżącą nogą dociskam gaz. TO ŻYJE! Początkowe onieśmielenie ustępuje radości. To jest moc, a ja nią władam. Mina rzednie mi dopiero przy pierwszym wąskim zakręcie. Po prawej zagajnik, po lewej mur. Długim na niemal 7 m pojazdem o niewielkiej sterowności muszę go brać na dwa razy. – A te samochody na parkingu? – wrzeszczę przez opuszczoną klapę w drzwiach do spoglądającego na mnie z dystansu właściciela bestii. – To ty ważysz 8 ton, nie oni! Cofaj, cofaj! – słyszę. Próbuję wrzucić wsteczny, zgrzyt oznajmia, że tym razem nie weszło. Spokojnie, jeszcze raz, bestia jest niemłoda i ma swoje kaprysy. Tym razem poszło. Ruszam w stronę rowów. Wchodzę na wyższy bieg, czuję prawdziwą wolność i już wiem, że niechętnie zamieniłabym solidny transporter na małą blaszaną puszkę, nawet jeśli BTR nie pojedzie szybciej niż 80 km/h.
3
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO JAZDY POJAZDEM WOJSKOWYM
1. U BRANIE Najlepiej swobodne i takie, którego nie boisz się pobrudzić. 2. O PIEKA Osoba obdarowana zasiądzie za sterami czołgu w obecności instruktora. 3. N ASTAW SIĘ Czołgi T-55 „zagrały” w nagradzanym filmie Stevena Spielberga pt. „Most szpiegów”. Pojazdy wypożyczone z Polski odegrały sprzęt wojskowy armii NRD we wschodnim Berlinie. Akcja filmu toczy się w latach 50. XX w.
Przeżycie obejmuje: Jazdę pojazdem militarnym lub przejażdżkę na nim w zależności od lokalizacji.
MIEJSCA Warszawa, Borne Sulinowo, Trójmiasto
197
59
OGIEŃ
Paintball
RÓWNIE EMOCJONUJĄCA CO RYWALIZACJA JEST TEŻ TAKTYKA GRY
198
W YJ ĄT K O W Y P R E Z E N T
POZIOM ADRENALINY
POZIOM ROMANTYZMU
POZIOM UMIEJĘTNOŚCI
✩★★★ ✩✩✩★ ★★★★ PRZETESTOWAŁ TOMASZ WOJTKOWSKI
P
o raz pierwszy zetknąłem się z paintballem na wieczorze kawalerskim dobrego znajomego. Pomimo słabej pogody i braku zgrania wszyscy bawiliśmy się świetnie. Tak kilka lat temu zaczęła się moja przygoda z paintballem. Na początku najbardziej podobała mi się adrenalina, która towarzyszy każdej grze. Jesteś zamknięty na otoczonym terenie z grupą przeciwników i tylko jedna osoba wyjdzie z tego „żywa”. To podnosi ciśnienie. Z czasem, kiedy pojawiło się więcej spokoju podczas rozgrywki, zacząłem doceniać taktyczny aspekt gry – jak się poruszać, jak asekurować i wreszcie jak sprawnie razem „odbijać” pomieszczenia. Wszystko po to, aby w kolejnej grze całość poszła skuteczniej. Po paru latach praktyki nasza grupa porozumiewa się niemal bez słów. Paintball jest sposobem na nietypowe spędzenie weekendu. To połączenie aktywności fizycznej ze współpracą w grupie i elementami taktycznymi, ale też po prostu dobra zabawa. Ja osobiście mam same pozytywne wspomnienia, zarówno z tych zwycięskich rozgrywek, jak i przegranych. Przed rozpoczęciem gry każdy uczestnik dostaje strój ochronny, w którego skład obowiązkowo wchodzą maska, marker – czyli broń, oraz kulki – czyli naboje. Uderzenie kulką w ciało jest w zasadzie niegroźne, co najwyżej może pozostawić siniaka. Szczególną uwagę należy zwracać na oczy, dlatego na terenie rozgrywek obowiązuje nakaz noszenia maski. Tak uzbrojony możesz wyruszać do boju. Paintball w podstawowej odmianie polega na rywalizacji dwóch przeciwnych grup. Wygrywa ta, której członkowie nie zostaną wyeliminowani podczas gry. Inne popularne formy rozgrywki to między innymi „obrona lub zdobycie flagi” i „obrona VIP-a”.
2
RADY,
JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ
DO GRY W PAINTBALL
1. U BRANIE Załóż ubranie, w którym jest ci wygodnie. Do tego sportowe buty. 2. T AKTYKA Podczas gry sprawdzisz między innymi umiejętność skradania się i swoją celność. Nie daj się zastrzelić! Równie ważna jest taktyka działania. Przechytrzenie przeciwników otwiera drogę do zwycięstwa.
Przeżycie obejmuje: Sprzęt, w tym maskę ochronną z kombinezonem moro. Pełne wsparcie techniczne oraz podpowiedzi możliwych scenariuszy rozgrywek.
MIEJSCA Cała Polska
199
WYDAWCA
WYJĄTKOWY PREZENT | CGB SP. Z O. O. tel. 22 668 82 72, www.wyjatkowyprezent.pl
REDAKTOR NACZELNA REDAKTOR GRAFIK PROWADZĄCA FOTOEDYCJA KOREKTA POLSKA PRZYGOTOWANIE DO DRUKU PRODUKCJA CUSTOM PUBLISHING KOORDYNATORZY
AGNIESZKA FRANUS BARBARA ŻUKOWSKA WIOLETTA WIŚNIEWSKA TERESA TULEJA, RAFAŁ WOJCIECHOWSKI TOMASZ CHOLAŚ KRZYSZTOF STYPUŁKOWSKI MARIUSZ TELER MONIKA SIWIEC-CHOJNACKA TOMASZ WOJNO, AGATA ŻYCHLIŃSKA
ZDJĘCIA: ARCHIWUM TRAVELERA, M.P., ADAM BRZOZA, TOMASZ GOLA, ANETA STREŁKOS, KRZYSZTOF STYPUŁKOWSKI, WIOLETTA WIŚNIEWSKA, IWONA EL TANBOULI-JABŁOŃSKA, UCZESTNICY KONKURSU POLSKA PEŁNA PRZEŻYĆ
OPRACOWANIE I PRODUKCJA:
BURDA PUBLISHING POLSKA SP. Z O.O. ul. Marynarska 15, 02-674 Warszawa tel. 22 360 38 00, www.burdamedia.pl
ISBN 978-83-949321-0-7 200