Złota Lilijka Numer 1 (12)
Rok 2019
Styczeń
Wyjdź na dwór! s. 4 Co robić, gdy już wyjdziesz? s. 5 Potrzebujemy naprawdę dobrych drużynowych s. 7 Ludzie zaczynają ze sobą rozmawiać i co z tego wynika s. 12
Magazyn instruktorski Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto
W numerze... FELIETON REDAKCYJNY Czar różowego pióra (Marta Borkowska) - s. 3 Z SZUFLADY PROGRAMOWCA Odwagi! (Katarzyna Rożek) - s. 4 Co można porabiać w zimowej (i nie tylko) Bydgoszczy (Paweł Kolczyński) - s. 5 GOŚĆ „ZŁOTEJ LILIJKI" Harcerstwo to nie hurtownia (Marian Antonik) - s. 7 Z INSTRUKTORSKICH ŚCIEŻEK Nic o nas bez nas (Krzysztof Kobus) - s. 10 KĄT WIDZENIA *** (Barbara Małecka) - s. 11 MYŚLI HARCMISTRZOWSKIE Transparentność, Druhu! (Maciej Sas) - s. 12 Z PUNKTU WIDZENIA DOŚWIADCZENIA, CZYLI OKIEM SENIORA Biogram Zdzisława Zagłoby-Zyglera - s. 14 WSPOMNIENIE Dlatego nas zgarnęli Wspomnienia Maksymiliana Kasprzaka - s. 15 RUBRYKA TOWARZYSKA KĄCIK ROZMAITOŚCI Wydawca: Komenda Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto Kontakt z redakcją: marta.adamczyk@zhp.net.pl Kolegium redakcyjne: hm. Barbara Małecka, hm. Krzysztof Kobus, pwd. Maja Rosińska, hm. Marta Borkowska (redaktor naczelna) Źródło ilustracji: hm. Krzysztof Kobus, phm. Mariola Czerwińska, phm. Damian Pietruszyński, fanpage Naczelniczki ZHP i Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto, archiwum 7 BDSHiW „Forward",archiwum
Maksymiliana Kasprzaka, domena publiczna Poszukiwani współtwórcy Złotej Lilijki: autorzy tekstów, twórcy wywiadów i reportaży, fotografowie, graficy, edytorzy.
Strona 2
Złota Lilijka 1/2019
Felieton redakcyjny CZAR RÓŻOWEGO PIÓRA hm. Marta Borkowska Początek nowego roku. Dość późny ranek, albo raczej wczesne popołudnie, jak kto woli. A ja się tarzam w cekinach. Złote, błękitne, różowe, mieniące się odblaskiem w przyćmionym, sztucznym świetle, wirują wokół mnie niczym niekończący się karnawał. Setki, tysiące rozrzuconych cekinów. A między nimi – pióra. Czarne, zielone, błękitne, różowe. Istny festiwal samby. Do tego miękkie kolorowe puszki. I brokat. Mnóstwo brokatu. A ja siedzę na podłodze, próbując to ogarnąć cokolwiek błędnym wzrokiem, opętana wrażeniem, że te różnokolorowe cekiny zdążyły mi już powłazić dosłownie wszędzie. Choć może brzmi to jak reminiscencje mocno przeciągniętej sylwestrowej imprezy, niestety to tylko wspomnienie z niedawnego porządkowania naszych hufcowych materiałów programowych. Przedsięwzięcie wydawałoby się równie proste, jak potrzebne. W jakimż byłam błędzie! Trudno mi stwierdzić, co walczy o palmę pierwszeństwa spośród wydarzeń tego dnia. Czy było to odkopanie kartonu pełnego materiałów świecących się i lepiących od bliżej niezidentyfikowanej substancji, skutkujące refleksją, że po pierwsze, nie włożę ręki do tego kartonu za żadne skarby świata, a po drugie, że należało robić to w rękawiczkach? (Całe pudło rękawiczek znalazłam trzy kartony później). Czy może torba odnaleziona na sam koniec porządków, pełna kredek, pisaków, klejów, nożyczek i innych rzeczy, które w ciągu poprzednich trzech godzin zdążyłam już, nieświadoma istnienia torby, pieczołowicie posortować? Czy też odnalezienie kolejnej setki latających luzem cekinów, które należy po jednym wyzbierać i umieścić w opakowaniu? Wiedziałam, że zadanie, na które się z Mikołajem porwaliśmy, będzie ambitne, ale w najśmielszych snach nie przypuszZłota Lilijka 1/2019
czałam, że będzie aż taką abstrakcją. Teraz, gdy nasze materiały programowe spoczywają już bezpiecznie w dziesięciu opisanych pudłach, stojących na nowiutkim regale, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że coś jest nie w porządku z nami, instruktorami. Pamiętam, do jakich zajęć były kupowane nieszczęsne cekiny i pióra. I te zajęcia nie odbywały się nawet rok temu, lecz wcześniej. Pamiętam też grę, do której używane były karteczki, znalezione w kartonie skażonym lepiącym się, tajemniczym czymś. Też nie była ona przeprowadzana ostatnio, lecz dawniej. Dużo dawniej. Cekiny (luzem) znalazłam w trzech, zapałki w czterech, a pisaki w pięciu różnych miejscach. A pióra? Pióra były wszędzie. Więc coś jest chyba nie w porządku z nami – komendantami imprez, skoro po skończonej imprezie nie potrafimy posortować i uporządkować wziętych z hufca materiałów programowych. Coś jest nie w porządku z nami – prowadzącymi zajęcia, jeśli po zajęciach nie potrafimy zwrócić materiałów uporządkowanych, w zabezpieczonych opakowaniach, w miejsca, z których je wzięliśmy. Przyznaję się do jednej, jak i do drugiej winy – byłam wszak funkcyjną zarówno na imprezie, na którą nabyto pióra i cekiny, jak i na tej, której hitem była wspomniana gra. Słusznie zatem sięgnęły mnie porządki jako kara za grzech zaniechania. A że kilkoro kolegów i koleżanek instruktorów mam teraz ochotę… połaskotać piórkiem i poprawić cekinem? No cóż, jakoś to wszyscy przeżyjemy. Zostawiając na boku sarkazm i ironię postawię na zakończenie pytanie o to, ile materiałów programowych dokupiliśmy za hufcowe (czyli wspólne) lub co gorsza, prywatne pieniądze, nie potrafiąc odnaleźć potrzebnych nam rzeczy w tej stercie wszystkiego? Sortowanie materiałów wskazuje na to, że dość sporo. Teraz wiem, że posiadane przez nas zasoby materiałoStrona 3
Z szuflady programowca we pozwalają zaspokajać nawet najdziksze wizje programowe przez dość długi czas. A gdy kolejny raz zdenerwuję się na bałagan pozostawiony przez harcerzy po zbiórce to wiem, że umazany niezidentyfikowaną substancją, oblepiony cekinami głosik rzeknie mi zza różowych piór: osobisty przykład instruktora. hm. Marta Borkowska (Szczep Harcerski ZAWISZANIE) zastępczyni komendanta hufca ds. pracy z kadrą, przewodnicząca KI „Matecznik” im. hm. Jana Drzewieckiego, przewodnicząca Kapituły Odznaczeń, redaktor naczelna „Złotej Lilijki”
ODWAGI! hm. Katarzyna Rożek Kiedy tak naprawdę narodził się skauting? Być może wszystko zaczęło się wtedy, gdy Bi-Pi jako chłopiec biegał po Hyde Parku i uczył kolegów tego, co sam zaobserwował. Być może sporą część inspiracji zawdzięczamy regatom żeglarskim, w których Bi-Pi wziął udział razem ze swoimi braćmi. Istnieje też duży związek między ideą skautową, a afrykańskimi działaniami w terenie, w jakich dorosły już Baden-Powell brał udział jako żołnierz. Nigdzie nie ma mowy o grupce siedzących dzieci, śpiewających smętne piosenki przy świeczkach.
chcesz od razu wskoczyć w ten krajobraz? Kształtowanie charakteru przez stawianie wyzwań wydarza się tylko, jeśli opuszczamy strefę komfortu i przede wszystkim, gdy jesteśmy wobec siebie szczerzy. Wychodzenie w teren kojarzy nam się najbardziej z biwakami czy obozami. Wtedy najłatwiej jest zaplanować dla drużyn wyprawę, noc w lesie lub gotowanie na ognisku. W tygodniu - obiecaliśmy sobie być szczerzy, prawda? - często idziemy na łatwiznę i w ramach 1,5-godzinnej zbiórki przeprowadzamy dwie gry, trzy piosenki, krąg, koniec. Możemy przed sobą udawać, że trenujemy umiejętności potrzebne do bytowania w lesie, bo przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by przećwiczyć wyznaczanie azymutu w harcówce, a umiejętność negocjowania w ramach śmiesznej scenki dwóch zastępów. Na nowy rok nie trzeba wyznaczać żadnego nowego celu. Cel, o którym chcę przypomnieć, jest wpisany w Prawo Zucha, Prawo Harcerskie, w Kodeks Wędrowniczy - wystarczy go wytropić. Jednym z elementów metody harcerskiej jest uczenie w działaniu. Dewiza wędrownicza zaczyna się od słów “Wyjdź w świat”. Nie da się prościej i bardziej dosadnie wyznaczyć kierunku.
Druhno Drużynowa, Druhu Drużynowy, przypomnij sobie, jakie przygody sprawiały, że ciarki przechodziły ci po plecach? Jakie spotkanie z ludźmi było dla waszego zastępu niezwykłe? Gdzie, w jakich warunkach mogłaś lub mogłeś sprawdzić swoją odwagę i po raz pierwszy zdecydować, w którym kierunku iść, trzymając mapę i kompas? Ile było śmiechu, gdy wszyscy się zgubiliście? Jeśli zamkniesz na chwilę oczy i wyobrazisz sobie te niezwykłe miejsca: sosnowe bory szumiące nocą, góry podczas zachodu słońca, miasta pełne zabytków i tajemnic, przeprawę kajakiem przez jeziora - czy nie Strona 4
Złota Lilijka 1/2019
Z szuflady programowca Sposobem, aby zrealizować to założenie naszego systemu wychowania, jest wspólne przeżycie przygody z drużyną. Nie wyobrażam sobie milszego obowiązku, niż zabranie swoich ludzi w piękne miejsca, a jednocześnie szukanie dziur w świecie, żeby załatać je swoją pomocną dłonią i uśmiechem. Służba jako spotkanie z człowiekiem, który nas potrzebuje, to doświadczenie zmieniające zwykłe dzieci w odpowiedzialnych obywateli. Czy chcesz, żeby właśnie tacy byli twoi harcerze?
Zachęcam bardzo serdecznie do pobierania regulaminów ze strony http://www.okk.bydgoszcz.pttk.pl/odznaki/OK%20M%20Rejewskiego-%20regulamin-%20zatwierdzony%2017%2004% 2018r%20.pdf i realizowania odznaki wraz z drużynami. Ten bydgoski bohater drugiej wojny światowej może być inspirującym tematem na dwie zbiórki przeprowadzone na terenie miasta.
Mapa już jest, kilka wskazówek też. Odwagi, świat za drzwiami harcówki jest najpiękniejszym, co może się wam przydarzyć na tej wędrówce. hm. Katarzyna Rożek (Szczep Harcerski POD WIATR) zastępczyni komendanta hufca ds. programu, członkini Hufcowego Zespołu Kadry Kształcącej
***
CO MOŻNA PORABIAĆ W ZIMOWEJ (I NIE TYLKO) BYDGOSZCZY? phm. Paweł Kolczyński Moda na odznaki turystyczne – czy kiedyś wróci? Liczę że tak, bo mam ich jeszcze sporo od zdobycia. Odznakę Mariana Rejewskiego można zdobyć w prosty sposób. Wystarczy odwiedzić miejsca w naszym mieście związane z tą postacią historycznie lub ją upamiętniające. Regulamin stworzony przez PTTK „Szlak Brdy” wymienia 15 takich miejsc lub obiektów (niektóre są ruchome!). Naszym zadaniem jest wybrać 10, potwierdzić ich odwiedzenie (np. poprzez fotografię) i zanieść album do siedziby PTTK przy ul. Sienkiewicza. Złota Lilijka 1/2019
Chciałbym wrócić do swojego małego zwyczaju popularyzowania i publikowania gier terenowych, w szczególności tych, które kiedyś się odbyły, a teraz karty startowe kurzą się niepotrzebnie w folderze na laptopie. Kilka z nich dotyczy Bydgoszczy i oto pierwsza z nich. „Stare miasto młodego bydgoszczanina” to gra idealna dla harcerzy, na zbiórkę naborową, a może nawet dla starszych zuchów. Polega na odwiedzeniu 7 miejsc w okolicy Starego Rynku i wpisaniu odnalezionych nazw/napisów w celu rozwiązania hasła. Sprawna ekipa rozwiąże zadanie w 30 minut, a po niej idealnie będzie się wybrać do Spichrzy (3 zł bilet ulgowy) lub Barkę Lemara (2 zł). Grę publikujemy na stronach Złotej Lilijki, a w formie elektronicznej na stronie facebook.com/GryKolczaste/, bo w końcu jakoś ją trzeba pobrać i wydrukować. phm. Paweł Kolczyński - namiestnik starszoharcerski hufca, członek Hufcowego Zespołu Kadry Kształcącej
Strona 5
Z szuflady programowca
Strona 6
Złota Lilijka 1/2019
Gość „Złotej Lilijki" HARCERSTWO TO NIE HURTOWNIA
hm. Marian Antonik HARCERSTWO TO NIE HURTOWNIA, W KTÓREJ LICZY SIĘ ZYSK I SPRZEDAŻ. Przeczytałem niedawno w „Czuwaj”, że harcerstwo zlotowe, to odbicie naszego społeczeństwa i absolutnie się z tym nie zgadzam. Harcerstwo zlotowe to tylko obraz naszej bylejakości, słabości wychowawczej, wieloletnich zaniedbań w kształceniu drużynowych (a właściwie nie zaniedbań, tylko wyboru złego sposobu kształcenia). Tak, to był rzeczywiście obraz harcerstwa. Czy naprawdę był szokiem? Sądzę, że mógł być tylko dla tych, co to od lat opowiadają jaką jesteśmy fantastyczną organizacją (największą w Polsce) i że narzekają na tę organizację tylko malkontenci. Malkontenci to ci starzy, co to jeszcze Małkowskiego pamiętają i nie rozumieją nowoczesnego świata. Dla mnie to szok nie był - od dawna wiemy, że nie jest dobrze. Jakość harcerstwa i jego wychowawcza skuteczność, to tylko deklaratywnie nasz priorytet. I niestety musi się dopiero zdarzyć jakaś „piękna katastrofa”, żeby co niektórzy się otrząsnęli. Osobiście mam poczucie, że oszukujemy od dawna rodziców i nasze otoczenie wmawiając im, że mamy świetną kadrę, której mogą powierzyć swoje dzieci (tymczasem większość drużynowych, czyli tych którym te dzieci powierzamy, jest bez stopnia, bez odpowiedniego przeszkolenia, a o metodzie harcerskiej ma blade pojęcie). Udajemy, że dajemy młodym ludziom przejść przez harcerstwo – piękną przygodę, która najlepiej przygotowuje do dorosłego życia, że wychowujemy ludzi prawych i zaradnych. W rzeczywistości często dajemy świetlice, która nie wzmocni i nie przygotuje do dojrzałości , ani do szczęśliwego i mądrego życia. Niestety, krzywdzimy też w ten sposób wielu młodych Złota Lilijka 1/2019
ludzi – drużynowych, wrzucając ich na starcie swojej drogi instruktorskiej na minę w postaci powierzenia funkcji bez odpowiedniego przeszkolenia. Bez odpowiedniego, bo przecież jakoś to będzie, bo kształcenie jest często skupione na teorii bądź na formalizmach, bo zwyczajnie kadra kształcąca też wielu rzeczy, o których powinna uczyć, nie przeżyła na własnej skórze i nie zgłębiła. Tylko żeby honorowo podejść do sprawy, to i ci którzy budowali ten system przez ostatnie lata powinni uderzyć się w piersi i powiedzieć: myliliśmy się. Ale łatwiej jest napisać, że takie jest społeczeństwo, a harcerze się niczym od niego nie różnią. Zgoda na bylejakość na najwyższym poziomie, zgoda na przeciętność. No to może warto w tym miejscu przypomnieć, że naszą misją jest wychowanie, a nie odpowiadanie na potrzeby młodych ludzi (bo ZHP to nie hurtownia, której jedynym zadaniem jest jak największa sprzedaż i zyski). ZHP to stowarzyszenie, które ma wychowywać w oparciu o wartości, z jakimi się utożsamia, nawet wtedy, a może przede wszystkim wtedy, kiedy wydaje się to zadanie karkołomne i pod prąd. No chyba, że zmieniamy cel i misję. Tymczasem bez zmiany tej misji, w ciągu jednego tygodnia czytam najpierw w „Czuwaj", a potem w liście poprzedzającym kolejne badanie tym razem samych harcerzy, że celem (harcerstwa) jest odpowiadanie na potrzeby dzieci i młodzieży i dostosowywanie do nich metody. Tak jakby misją harcerstwa było zadowolenie harcerzy i drużynowych. I tu nawet nie analiza poszczególnych zdań, a generalna idea przyświecająca temu, co w ZHP robimy, nasuwa myśl, że niektórym bardzo zależy na zmianie misji z wychowawczej na zabawową czy eventową. Pokazał to Zlot (ani drużynowi, ani pytana przeze mnie kadra nie znała celów Zlotu), pokazały to mierne obchody stulecia ZHP (bez gości, ze scenariuszem dla nikogo i bez celu głównej uroczystości oraz garstką, jak na rangę święta, harcerzy). Trzeba mieć albo złą wolę, albo nie rozumieć, że to nie z powodu nieodpoStrona 7
Gość „Złotej Lilijki" wiedniej metody, jaka jest wpisana w harcerstwo, nie mamy efektów wychowawczych, ale właśnie dlatego, że jej nie stosujemy. Odwracanie kota ogonem. Próba jej zmiany (bo nie działa), to tak jakby z powodu braku paliwa wymienić silnik w samochodzie zamiast po prostu zadbać, żeby to paliwo było. Już nawet nie śmieszą mnie teksty typu „oburzą się tradycjonaliści, bałwochwalczo wielbiący Bi-Pi”, bo kiedy widzę jak przy pomocy wskaźników, mierników, standardów i innych tym podobnych narzędzi buduje się nowoczesne harcerstwo, to chce mi się krzyczeć: O tempora, o mores!. A nie mogę napisać „nowoczesne” bez cudzysłowu, bo nowoczesność to podejmowanie wyzwań, a więc też realne działania, awangarda, prymat rozumu, a tu to raczej bylejakość, kolorowe opakowanie bez treści i bezproduktywne analizy oderwane od świata zewnętrznego. Pseudonowoczesność i pseudonaukowość daleka od nowoczesności i pedagogii, sposób na szkolenia z flipchartem nowoczesny 20 lat temu. Ani nowoczesność, ani przygotowanie do dorosłego prawego życia z rozmachem i w szczęściu, ani mądrość nie mają z tym nic wspólnego. Kiedy zlot obnażył to wszystko i pokazał, że ta matryca bliższa niekompetencji nie działa, to gdzie znajdujemy chętnie przyczyny? Oczywiste zdaniem autora artykułu, że to wina tych starych, co to chcą Boga i szerzą nietolerancję, tych co marzy im się harcerstwo Małkowskiego i Bi-Pi, upierają się przy metodzie i kompletnie nie rozumieją świata, nie czują potrzeb młodych ludzi, do których harcerstwo trzeba dostosować. No i mam takie deja vu, bo przypominają mi się teksty z lat 50-tych, kiedy to Walterowcy w podobnym tonie dyskredytowali Kamińskiego i spółkę, kiedy we wspólnym zespole pracowali nad nową redakcją Prawa Harcerskiego. Stara taktyka: zbudujmy prosty obraz świata bez wyzwań, wszystko uprośćmy i wsadźmy w stereotypy, napiszmy że to co myślą inni jest Strona 8
stare i niemodne, że nie ma nic wspólnego z sukcesem w dzisiejszej rzeczywistości, dzisiejszymi dziećmi. Nawet gdy oni odnoszą sukcesy zawodowe, społeczne, harcerskie i mają codzienny kontakt z dziećmi i młodzieżą. Po zlocie, który niewątpliwie wywołał u wielu instruktorów refleksję pojawiła się nadzieja, że wreszcie się otrząśniemy z tego samouwielbienia i przekłujemy tę bańkę nadętą frazesami o naszej wielkości. Jednak czym dalej, tym pamięć bardziej zawodzi, a wniosków i realnych działań w tej sytuacji kryzysowej brak. Ponadto pojawił się NIW – a z nim morze kasy i chęć do zmiany jakby osłabła. A szkoda, bo dzięki tym środkom można oczekiwać realnej i dużej zmiany. To od władz harcerskich zależy, czy wydamy je mądrze czy też nie. Chcę wierzyć, że Zlot i jakość roku stulecia nami potrząsną, a korzystając z okazji zmienimy ZHP w organizację naprawdę wychowawczą. Pojawia się więc pytanie – jakiego chcemy harcerstwa? Czy jesteśmy gotowi na wprowadzenie jakościowej zmiany? Czy też popłyniemy z głównym nurtem i będziemy odpowiadać na potrzeby współczesnego społeczeństwa, niekoniecznie zwracając uwagę kogo i do czego chcemy wychować? Inne pytanie, które się pojawia: to czy zmiany są w ogóle możliwe, a jeśli tak, to co powinniśmy zrobić? Wydaje się, że nie trzeba wyważać otwartych drzwi i wystarczy sięgnąć do przeszłości, a wzbogacić jedynie współczesnością harcerski program. Specjalnie piszę wzbogacić, bo to co dziś na świecie nowoczesne jest bardziej powrotem do uczenia w działaniu, do prostoty i naturalności, do przyrody, do stawiania młodych ludzi w obliczu prawdziwych wyzwań wymagających zaradności. Wzbogacić zdobyczami technologii, osiągnięciami nauki czy sztuki, ale wzbogacić w znajomości historii i tradycji – nie jedynie banalnej i powierzchownej. Dlaczego harcerstwo przedwojenne było jakościowo lepsze? Złota Lilijka 1/2019
Gość „Złotej Lilijki" A niewątpliwie było awangardą w społeczeństwie, nawet jak na dzisiejsze czasy (którą my niestety nie jesteśmy). Gdzie tkwi tajemnica, że było skuteczne wychowawczo (mamy taki ładny zapis w strategii), a my sobie zupełnie z tym nie radzimy. Oczywiście tajemnica tkwi w wychowaniu, a ono winno odbywać się poprzez kształtowanie postaw w rozumieniu i współwyznawaniu wartości, z których wynikają, a tego nie można nauczyć opowiadając, dając instrukcje i standardy oraz robiąc prezentację w PowerPoincie. To wymaga praktyki działania, dojrzałej kadry, która rozumie rolę przykładu własnego i stawia wyzwania w zakresie podążania w stronę ideału wychowawczego, a dzięki sprawnemu operowaniu metodą i własnej kreatywności naprawdę kształtuje i wciąga na dłużej, niż nasze statystyczne 3 lata w harcerstwie. To wychowanie dzieje się w drużynach, stąd wniosek prosty, że potrzebujemy naprawdę dobrych drużynowych. W 1939 roku w ZHP było łącznie około 200 tys. harcerek i harcerzy i tylko 5500 instruktorek i instruktorów. Dzisiaj w ZHP jest ponad 100 tys. harcerek i harcerzy i około 12 tys. instruktorów. Powstaje więc pytanie jak to możliwe, że na 6500 drużyn tylko 2500–3000 drużynowych posiada stopień instruktorski. Gdzie są ci instruktorzy? Jak długo jeszcze będziemy produkować kolejne rzesze młodych pwd. i phm. do zadań specjalnych, zamiast do najważniejszej funkcji, jaką z punktu widzenia naszej organizacji powinno być bycie drużynowym. Dlaczego nie sięgamy do dobrych wzorców? Dlaczego nie myślimy i nie przechodzimy do działania? Dlaczego robimy kolejne badania, ewaluacje i strategie i nic z tego nie wynika? Może po prostu łatwiej jest badać, gadać niż dziaZłota Lilijka 1/2019
łać? Może gdy już działamy, robimy coś, to łatwiej zaczynać od formy zamiast od celu? Oparcie kształcenia drużynowych na kilkudniowych kursach (często weekendowych) prowadzi donikąd. Takimi kursami możemy co najwyżej ludziom dać zarys tego czym jest harcerstwo, bo często to się niestety do tego sprowadza. W II Rzeczypospolitej najkrótszy kurs trwał minimum 14 dni (i to były nieliczne wyjątki). To w połączeniu z wychowaniem przez przykład i odpowiednią postawę instruktorską dawało realnie jakościową zmianę. Dziś widzimy jak bardzo różnią się efektami, podsumowaniami uczestników kursy które mają choć jeden 5-dniowy biwak. Ale wolimy iść w łatwiznę. Najwyższy czas odejść od tego totalnie nieefektywnego sposobu kształcenia. Mogą się śmiać wszyscy wyznawcy flipczartowo-nasiadowej ścieżki kształcenia, ale kurs trzeba naprawdę przeżyć. I uczestnik musi mieć okazję nie tylko nabyć wiedzę i umiejętności, ale musi też na własnej skórze zmierzyć się ze sobą, z wyzwaniami, jakie stawia życie kursowe podczas obozu, mieć odwagę odciąć się od świata na te 3 tygodnie i stanąć ze sobą i praktycznym harcerstwem twarzą w twarz. To formowanie, budowanie emocji, dotykanie świata wartości w otoczeniu przyrody jest potrzebne do zbudowania mocnych podstaw dla kandydata na drużynowego, który kiedy już się nim stanie, będzie wiedział i rozumiał po co to robi, jakie cele wychowawcze sobie stawia i dlaczego jego postawa, i to co sobą reprezentuje, jest ważne. Jednak samym kształceniem nie zmienimy jakości drużynowych. Do tego trzeba dodać stałą pracę z drużynowymi, indywidualne wsparcie. Jednak jeśli będziemy tę funkcję powierzać dzieciakom, cokolwiek byśmy nie zrobili, uwarunkowań rozwojowych i dorosłości nie przyśpieszymy. Jeśli każde instruktorskie działanie nie będzie realizowało konkretnych celów związanych ze wzmocnieniem Strona 9
Z instruktorskich ścieżek wychowania lub z samym wychowaniem – możemy sobie nadal badać, dyskutować i pisać plany, a równią pochyłą będziemy jechać w dół. Drużynowy powinien być pełnoletni – bez tego jakościowego skoku nie zrobimy. To nasza odpowiedzialność wobec rodziców, ale i tych którym powierzamy funkcje. To oczywiście wymaga znów zmiany sposobu myślenia i pracy z kadrą, motywowania, zadbania by ta najistotniejsza z punktu widzenia prowadzenia drużyn grupa wiekowa instruktorów (18–25), chciała to robić i z nami być. Rzeczywistości nie zakrzyczymy, bez radykalnej zmiany i postawienia naprawdę na wychowanie, wkrótce znajdziemy się w bardzo niecodziennej sytuacji - za pieniądze z NIW i wszelkich innych projektów wyremontujemy sobie siedziby, bazy, nakupimy sprzętu, a na koniec przestaniemy istnieć z powodu braku realizacji zasadniczego celu, dla którego ponad 100 lat temu powołaliśmy ZHP. Będziemy mogli sobie tak powiedzieć, o ile starczy nam odwagi. hm. Marian Antonik (ur. 1963) – działacz społeczny i samorządowy, historyk, nauczyciel, instruktor harcerski, w latach 2013–2017 wiceprzewodniczący ZHP. Kierował pracami i dyskusjami nad prawem harcerskim. Był też szefem zespołu ds. finansowania ZHP. W latach 1981–1993 był drużynowym 29 Bielskiej Drużyny Harcerskiej „Szara” (później 1 BDH „Szara”) im. Aleksego Dawidowskiego, następnie przewodniczącym kręgu instruktorskiego „Widnokręgi” przy Wydziale Starszoharcerskim Chorągwi Bielskiej ZHP, instruktorem Wydziału Starszoharcerskiego tej chorągwi i członkiem komendy Hufca Beskidzkiego ZHP. W latach 80. zaangażowany w działalność Ruchu Harcerskiego. W okresie 1989–1994 członek Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej – komendant Hufca Harcerek i Harcerzy ZHR na Podbeskidziu, członek Głównej Kwatery Harcerzy ZHR. Ponownie jako członek ZHP – w latach 2004–2016 był szefem Schroniska na Głodówce, a od 2005 – prezesem Fundacji Harcerstwa Polskiego Schronisko Głodówka. Komendant Podhalańskiego Hufca ZHP im. Kurierów Tatrzańskich, powołanego w 2011. Współorganizator obchodów 100-lecia harcerstwa w Zakopanem w 2013. Przez kilkanaście lat uczył historii w liceum ogólnokształcącym. Absolwent studiów podyplomowych z zakresu samorządu terytorialnego na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 90. był przewodniczącym Rady Miasta Bielska-Białej oraz wiceprezydentem miasta. Założyciel i wieloletni prezes Klubu TS Podbeskidzie. Trener i edukator – prowadził szkolenia dla związków zawodowych w zakresie przywództwa i negocjacji. Na XXXVIII Zjeździe ZHP w 2013 wybrany na czteroletnią kadencję na funkcję wiceprzewodniczącego związku, kierował pracami i dyskusjami nad prawem harcerskim. Był też szefem zespołu ds. finansowania ZHP. Członek kadry kursów instruktorskich „Ręka metody”.
Strona 10
NIC O NAS BEZ NAS hm. Krzysztof Kobus
12 stycznia miałem olbrzymią przyjemność uczestniczyć w pierwszej zbiórce Rady Drużynowych przy Naczelniczce ZHP. Dyskutowaliśmy o drużynowym pełnoletnim instruktorze, marzeniach ewidencyjnych i instrumentach metodycznych. Z druhnami Anną Nowosad, Justyną Sikorską, Aleksandrą Golecką i Magdaleną Wilczyńską oraz dwunastką instruktorów drużynowych z różnych stron Polski wymieniliśmy poglądy i swoje oczekiwania dotyczące poruszanych tematów. I mieliśmy zadziwiająco zgodne poglądy. Mam nadzieję, że przyczyni się to w rozwoju naszej organizacji i ułatwi nam pracę. Proszę wykorzystajcie mnie do przekazania Głównej Kwaterze tego, czego oczekujemy my, drużynowi. hm. Krzysztof Kobus Wiceprzewodniczący Chorągwianej Komisji Rewizyjnej, drużynowy 7 BDSHiW „Forward", członek kolegium redakcyjnego „Złotej Lilijki".
Złota Lilijka 1/2019
Kąt widzenia *** hm. Barbara Małecka To miał być tekst zupełnie na inny temat, ale wystarczyło parę sekund niedzielnego wieczoru, by wszystko się zmieniło. Już nic nie jest takie samo. Poza zdziwieniem, smutkiem i niedowierzaniem w zaistniały fakt, pojawia się także refleksja, że skoro misją ZHP jest wychowanie młodego człowieka, to musimy zrobić wszystko, by wychować naszych harcerzy tak, by szanowali swoich przeciwników, by szanowali siebie nawzajem, by podawali sobie ręce, a nie podstawiali nogi. Że trzeba im uświadamiać, że jednym słowem można kogoś uratować, ale także zabić. Jakże często oceniamy kogoś bez zastanowienia, szybko potępiamy, nie powstrzymujemy emocji. A słów nie można cofnąć. Więc warto czasem, zanim schowani za ekranem smartfona czy laptopa wciśniemy Enter, zastanowić się, jaki skutek będzie miało napisane słowo. Czy jest ono DOBRYM SŁOWEM? Czyńmy dobro całym życiem – o to prosi nas, harcerzy, Przewodniczący ZHP. Być może nie do każdego trafił jego list, dlatego przytaczam poniżej jego treść. Gdańsk, 19 stycznia 2019 r. Potrzeba nieustannej odnowy umysłów i serc, aby przepełniała je miłość i sprawiedliwość, uczciwość i ofiarność, szacunek dla innych i troska o dobro wspólne, szczególnie o to dobro, jakim jest wolna Ojczyzna. św. Jan Paweł II Druhny i Druhowie! Jak mocno, jak aktualnie brzmią dzisiaj słowa wypowiedziane przez Ojca Świętego Jana Pawła II. Jak bardzo nam są dzisiaj potrzebne, jako przypomnienie tego naszego codziennego obowiązku, wynikającego z bycia człowiekiem i życia w wielkiej ludzkiej rodzinie. Czas żałoby i pożegnania tragicznie zmarłego Prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza to trudny czas dla wszystkich Polaków. To czas refleksji i zastanowienia się, jak to się stało. Co się z nami stało, że mogło Złota Lilijka 1/2019
dojść do takiej tragedii? Tragedii, która wydarzyła się podczas najpiękniejszej, angażującej serca milionów Polaków w geście dobroci dla innych, akcji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Długo będziemy szukali odpowiedzi na to pytanie i nie będzie to łatwa droga. To czas próby, czy to tragiczne doświadczenie potrafi doprowadzić do tej odnowy umysłów i serc, aby przepełniały je miłość, szacunek i troska o dobro wspólne. Jestem jednak przekonany, że każdy z nas indywidualnie, dzisiaj, w zgodzie z samym sobą powinien zrobić własny rachunek sumienia. Jak często zapominam o miłowaniu drugiego człowieka? Czy potrafię, nawet nie zgadzając się z poglądami czy działaniami drugiego człowieka, szanować jego wybory i zapatrywania? Czy potrafię szanować innych bez względu na to, że z jakiegokolwiek powodu są inni? Jak często nie potrafię zareagować na takie zachowanie tych obok nas i dać wyraz swojej niezgody na takie sytuacje? Jak często zamiast agresji potrafię okazywać życzliwość i uśmiech? Czy potrafię nie chować urazy, przebaczać i prosić o przebaczenie? Emanacją naszych myśli, poglądów i przekonań są słowa. Jakże często to słowa stają się tym, co rani najbardziej. Tym, co różni i dzieli, krzywdzi i poniża, obraża, staje się orężem bezpardonowej walki. Jakże łatwo nam to czasami przychodzi i jakże często nie zdajemy sobie sprawy, jakie te słowa potrafią wyrządzić szkody. Jak bardzo potrafią zaboleć i zostawiać trwały ślad w naszej psychice. A przecież słowami potrafimy wyrażać miłość, przyjaźń, radość, dobroć, zaufanie, poważanie, zrozumienie i szacunek dla drugiego człowieka. Mamy tyle pięknych słów, wyrzućmy więc te złe i raniące. Na nas, harcerzach, wyznawane Prawo Harcerskie nakłada szczególny obowiązek wobec siebie i tych, wśród których żyjemy na co dzień. To zobowiązanie oznacza – jak mówił do nas św. Jan Paweł II, że staram się być człowiekiem sumienia. Że tego sumienia nie zagłuszam i nie zniekształcam. Nazywam po imieniu dobro i zło, a nie zamazuję. Wypracowuję w sobie dobro, a ze zła staram się poprawiać, przezwyciężając je w sobie. To taka bardzo podstawowa sprawa, której nigdy nie można pomniejszyć, zepchnąć na dalszy plan (…). Strona 11
Myśli harcmistrzowskie To zobowiązanie to ciągła praca nad sobą i pokazywanie, że można żyć inaczej, po harcersku, nawet nie będąc harcerzami: w bliskości z drugim człowiekiem i dla drugiego człowieka, uczciwie i w zgodzie z samym sobą. Codziennie poszukując sytuacji do czynienia dobra, bo zło jest zawsze brakiem jakiegoś dobra, które w danym bycie powinno się znajdować, jest niedostatkiem. Nigdy nie jest jednak całkowitą nieobecnością dobra (por. św. Jan Paweł II). Czyńmy więc dobro, całym życiem. Rada Naczelna Związku Harcerstwa Polskiego zamiast w Warszawie w tych dniach obraduje w Gdańsku. Uznaliśmy, że rozmawiając o sprawach wychowania i pracy z młodzieżą, powinniśmy w tych dniach być częścią społeczności wyrażającej głęboki żal z powodu straty niezwykłego człowieka, jakim był Prezydent Paweł Adamowicz. To także nasze podziękowanie za współpracę i życzliwość, jaką otaczał harcerzy i naszą organizację. W takich dniach powinniśmy być razem i swoją obecnością wskazać wartości, którymi kierują się harcerze w całym swoim życiu. Wartości braterstwa i służby. Czuwaj! hm. Dariusz Supeł hm. Barbara Małecka - Przewodnicząca Chorągwianego Sądu Harcerskiego, członkini Sądu Harcerskiego Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto i Hufcowego Zespołu Promocji oraz kolegium redakcyjnego „Złotej Lilijki".
Ludzie zaczynają ze sobą rozmawiać
TRANSPARENTNOŚĆ, DRUHU! hm. Maciej Sas
Ma być pozjazdowo i tak noworocznie. Będzie! Dla naszego hufca to był ważny rok. Będzie jednak bardzo subiektywnie i trochę analitycznie. Był to czas, w którym, mam wrażenie, doszło do dużej przemiany mentalnej. Zmiany postrzegania naszej organizacji od wewnątrz. Wydaje mi się, że zaczynamy postrzegać Związek Harcerstwa Polskiego jako organizację pozarządową działającą transparentnie. Nareszcie! Czym jest ta transparentność? Ano bardzo prostą rzeczą. Jak jakaś harcerska władza każe nam coś zrobić, to mamy Strona 12
prawo zapytać, dlaczego? W jakim celu? Na jakich zasadach? Jeśli pobierane są od nas pieniądze, np. w ramach składki członkowskiej, to mamy prawo poprosić i - co ważne - otrzymać rzetelne rozliczenie czy to od komendy hufca, komendy chorągwi lub nawet GK ZHP. I nie na zasadzie, że kwota x została wydana na koszty funkcjonowania zarządu, ale konkretnie, enumeratywnie, na co: od pensji po przysłowiowy ołówek sekretarki. Mamy też pełne prawo, aby wiedzieć o zakresie obowiązków instruktorów lub innych osób na jakimkolwiek stanowisku i funkcji. Chodzi o to, aby w przyszłości nie mieć problemów z oceną pracy tych ludzi. Tutaj chylę czoło przed pracą, jaką wykonał dh Krzysztof Kobus, który poświęcił wiele czasu, aby wyłapać z dokumentów zjazdowych, a ze strategii chorągwianej szczególnie, wszelkich nieprecyzyjnych zapisów. Ma być jasno i konkretnie. Zero - jedynkowo. Albo coś zostało zrobione, albo nie. Tak jest uczciwie. Bo jak rozliczyć kogoś z zadania, które zostało opisane w ten sposób: „podjęte zostaną starania…” W ten sposób można w dokumentach zawrzeć każdą bzdurę udawadniającą potrzebę funkcjonowania danej osoby. Bo przecież zawsze udowodnię, że podjąłem starania skontaktowania się z kosmitami. Tyle, że nie odpowiedzieli… Wielką mądrością wykazali się również uczestnicy Zjazdu Nadzwyczajnego Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto, którzy wybrali rewelacyjną ekipę delegatów na Zjazd Chorągwi. Bardzo mi zaimponowało, że postawiono na młodych, kompetentnych i niezależnych od Komendy Chorągwi instruktorów. Jeszcze przed wyborami okazało się, że jest to grupa ludzi zaangażowana na rzecz społeczności hufca. Udało się wybrać mocne osobowości, które swoje ego schowały przed potrzebami środowiska. Ten wybór zaprocentował na XXVII Zjeździe Chorągwi Kujawsko-PoZłota Lilijka 1/2019
Myśli harcmistrzowskie morskiej ZHP. Jako hufiec byliśmy do niego bardzo dobrze przygotowani. Wspominałem już o pracy dh. Krzysztofa. Nasi delegaci w sposób bardzo profesjonalny domagali się precyzyjnych informacji na temat funkcjonowania programowego i kształceniowego chorągwi. Równie intensywnie domagali się przedstawienia informacji na temat stanu finansów chorągwi oraz sposobu wydatkowania dotacji i składki członkowskiej. Jakość uzyskiwanych odpowiedzi daleka była od przyzwoitości, często słyszeliśmy bardzo ogólnikowe stwierdzenia, wręcz frazesy, ale też i były takie kwiatki, jak stwierdzenia członkini zarządu, że czegoś nie wie, bo… nie wie. W każdym razie, trudnych pytań zebrało się tak dużo, że ok. pierwszej w nocy spotkanie zostało przerwane na miesiąc. Jeśli pamięć mnie nie myli, to w naszej, betonowej chorągwi od ponad dwudziestu lat nie miał miejsca taki fakt. Jeśli członkowie zarządu chorągwi musieli się tak długo spowiadać to o czymś, raczej niedobrym, świadczy. Bardzo ciekawie wyglądała druga część zjazdu. Okazało się, że po miesiącu na dyskusję i kreowanie przyszłości chorągwi nie mieli już raczej ochoty długoletni działacze związkowi, którzy przybyli nieliczną grupką. To też o czymś świadczy, jednak odwołam się do Waszej harcerskiej inteligencji, która pomoże Wam wyciągnąć odpowiednie wnioski. Nie zmienia to faktu, że nasi delegaci przyjechali bardzo dobrze przygotowani. Najważniejszą rzeczą, jaką poruszono w dyskusji z inicjatywy reprezentacji Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto było, aby Komenda Chorągwi przedstawiła rzetelne rozliczenie kwot pochodzących ze sprzedaży nieruchomości harcerskich ze wszystkich hufców. W przypadku naszego środowiska chodzi o sprzedaż kamienicy przy ul Libelta oraz części kamienicy przy ul. Grunwaldzkiej 1-3, gdzie pierwotnie miała być usytuowana siedziba hufca, ale nigdy nie była prowadzona działalność statutowa i wygląda na to, że lokal od poZłota Lilijka 1/2019
czątku był przeznaczony na sprzedaż przez KCh. Z inicjatywy środowiska toruńskiego i bydgoskiego zostały przygotowane i pozytywnie zaakceptowane uchwały, które w sposób fundamentalny powinny usprawnić funkcjonowanie zarządu chorągwi. Nie będę tu ich przytaczał, bo dostępne są pod linkiem https://kp.zhp.pl/uchwaly-32-zjazdu/. I w zasadzie powinienem zakończyć…, ale przeczytałem na naszym hufcowym fanpage dyskusję instruktorów o nowej inicjatywie papierologicznej. Przeczytałem i nabrałem otuchy. Ludzie ze sobą dyskutują! Publicznie, na forum, nie boją się wyrażać swojego zdania i stawiać pytania. Tak! To jest transparentność, jej element. Nie bójmy się dyskursu publicznego, im więcej wypowiedzi, tym więcej mądrości do zagospodarowania. Dobrze zaczyna się nowy 2019 rok! Więc i ja postanowiłem dołączyć do dyskusji: „Działalność w ZHP nie zwalnia z myślenia”. Druhno Aniu Krugły, o jakże oczywiste i proste w swojej wymowie są Twoje słowa. Przez ostatnie dwadzieścia, trzydzieści lat tak właśnie nas traktowano. Tego od nas wymagano. Od harcerzy, instruktorów, harcerskich komend i zespołów. To, co padło np. z Komendy Chorągwi, było kiedyś słowem objawionym, wręcz dogmatem. Zwalniano nas z myślenia. Mieliśmy tylko zagłosować „za”. Dziś, gdy zaczynamy pytać: dlaczego, po co, na jakiej podstawie prawnej, na co wydano nasze pieniądze? - często nie otrzymujemy informacji zwrotnej. Jesteśmy traktowani jak intruzi. Ale nie tędy droga. Tak! Związek wolontariuszami stoi! – Tu nawiązuję do wypowiedzi dh. Irka Krugłego. Mają oni prawo wiedzieć wszystko o swojej organizacji. O organizacji, która wymaga od nich profesjonalizmu, znajomości zagadnień księgowych, poświęcania własnego czasu czy samodzielnego finansowania form kształcenia. Strona 13
Myśli harcmistrzowskie Natomiast nie dostaną od niej zwrotu za dojazd na zbiórki na drugi koniec miasta, albo zwrotu za telefony wykonywane do podopiecznych czy rodziców lub permanentnie kupowane z własnej kieszeni materiały programowe... tym wolontariuszom należy się choćby czysta i przejrzysta informacja. To jeden z filarów transparentnej, niemającej nic do ukrycia organizacji. Taką chyba ma zamiar być ZHP? Nie, nie, druhu Michale Michalski. Co prawda w naszej organizacji istnieją rozkazy i nakazy. Jednak twierdzenie, że jesteśmy organizacją rozkazodawczą, to twierdzenie myszką trącące. Pamiętajmy o kontekście powstania ZHP. Wiek temu były zupełnie inne uwarunkowania. Wtedy, gdy w zasadzie byliśmy paramilitarną przybudówką ruchów wyzwoleńczych, takie zasady miały sens. Dziś realia się zmieniły. Jesteśmy, jako organizacja tak bardzo zadufani w sobie. Jacy to wspaniali nie jesteśmy. Szukam kubła zimnej wody. Pomyślmy, ilu wokół nas jest byłych instruktorów ZHP, o których wspominamy, że szkoda że już nie działają i nie dają się namówić na powrót. Posypmy głowę popiołem. Powiedzenie, iż „ze mną grzecznie, bo ja społecznie”, nie ma już pejoratywnego znaczenia. To raczej wyznacznik tego, że za chwilę nasz instruktor zniechęcony pójdzie do innej NGO i będzie robił to samo, co w ZHP, ale na przyjaźniejszych zasadach. Zobaczmy, ile powstało w ostatnim czasie organizacji harcerskich, zobaczmy w ilu stowarzyszeniach czy fundacjach działają nasi instruktorzy! A my co? A my mamy uchwałę Zjazdu ZHP, która opisuje lojalność wobec organizacji i penalizuje jej brak (Uchwała XL Zjazdu ZHP nr 5 z dnia 9 grudnia 2017 r. w sprawie ochrony tożsamości Związku Harcerstwa Polskiego). Nasze władze zachowują się jak pies ogrodnika. Reasumując, to był dobry rok dla naszej społeczności. Obecny, 2019, może być jeszcze lepszy, ale coś czuję, że czeka Strona 14
nas wiele pracy koncepcyjnej w zakresie zarządzania organizacją. Jedno jest pewne. Nadszedł czas na zdecydowane zmiany. ZHP organizacją nowoczesną, młodzieżową i transparentną! Niezatapialnym działaczom dziękujemy! Czuwaj! hm. Maciej Sas (Szczep Drużyn Harcerskich Ziemi Bydgoskiej ZIELONE SZEREGI) - dziennikarz, politolog, zajmuje się zarządzaniem organizacjami pozarządowymi, organizator turystyki, współpracownik Urzędu Miasta w Bydgoszczy i Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu, rzecznik prasowy Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej ZHP 2003 – 2014, zastępca komendantki Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej ZHP 2008 – 2014, laureat nagrody Marszałka Województwa KujawskoPomorskiego „Rodzynki z pozarządówki” 2017. Członek zarządu fundacji Wszystkich Pokoleń i Kujawsko-Pomorskiego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych.
Phm. Zdzisław Zagłoba-Zygler urodził się w Warszawie 1 kwietnia1908 roku i tam spędził dzieciństwo i wczesną młodość. Od 1921 roku mieszkał w Poznaniu, gdzie w Gimnazjum Matematyczno–Przyrodniczym im. Bergera zdał maturę, a następnie studiował na Wydziale Inżynierii Politechniki Warszawskiej. W młodzieńczym, a także dorosłym życiu Zagłoby dominowała praca w ruchu harcerskim i turystycznym. Pierwszą jego drużyną była Warszawska Drużyna Harcerska im. Zawiszy Czarnego, do której został przyjęty 15.09.1919 r. Od października 1922 r. był członkiem „Czarnej 13” Poznańskiej Drużyny Harcerskiej im. Jana Zamojskiego. Od 03.09.1927 r. do 3o.08.1928 r. Zagłoba aktywnie działał w komendzie „Czarnej 13” we Lwowie. Instruktorzy tej drużyny wybrali go na Chorążego Hufca Lwowskiego. Ze Lwowa przeniósł się do „Czarnej 13” im. Józefa Sułkowskiego w Warszawie – pełnił tam funkcję przybocznego. Jednocześnie w latach 1928–1936 działał w Akademickiej Drużynie Starszych Harcerzy. W 1929 r. brał udział w Światowym Zjeździe Skautów w Anglii, Jamboree, na którym Polskę reprezentowało 500 harcerzy. Uczestniczył w Międzynarodowym Zjeździe Skautów Wodnych w 1932 roku. Z okazji 25-lecia harcerstwa polskiego w 1935 r. uczestniczył wraz z „trzynastką" w Zlocie w Spale. Od 1934 do 1936 był członkiem Wydziału Zagranicznego Złota Lilijka 1/2019
Z punktu widzenia doświadczenia, czyli okiem seniora
Głównej Komendy Harcerskiej ZHP.
Od 1936 r. do wybuchu II Wojny Światowej był hufcowym Hufca Falenica w Międzylesiu k. Warszawy. W 1939 r. brał udział w wojnie obronnej, był trzykrotnie ranny, dostał się do niewoli. Przebywał w oficerskich obozach jeńców wojennych, w jednym z nich był członkiem Komendy Koła Harcerskiego Ruchu Oporu. W Bydgoszczy dh Zdzisław ZagłobaZygler zamieszkał 23 kwietnia 1945 roku i podjął pracę w Ubezpieczalni Społecznej w charakterze referenta orzecznictwa. Włączył się także czynnie do działalności społecznej, przede wszystkim kontynuował pracę w harcerstwie, od 10.05.1945 r. do 03.09.1945 r. pełnił funkcję drużynowego 11 Bydgoskiej Drużyny Harcerskiej im. Józefa Sułkowskiego. W latach 1947-1948 był komendantem Ośrodka ZHP w Bydgoszczy i drużynowym Bydgoskiej Drużyny Spółdzielczej ZHP im. Mariana Rapackiego. Jego harcerska działalność została przerwana przez likwidację samodzielnego Związku Harcerstwa Polskiego oraz związane z tym osadzenie w więzieniu w okresie od 29.09.1948 r. do 26.07.1949 r. Do pracy w harcerstwie powrócił w okresie przemian w październiku 1956 r. Dh Zagłoba aktywnie włączył się wówczas do działań na rzecz reaktywowania ZHP. Wystąpił z apelem do działaczy harcerskich o reaktywowanie ZHP, jako związku wyższej użyteczności publicznej. Od 29.09.1956 r. do 19.02.1957 r. był instruktorem w Hufcu „Bielawki” i drużynowym w V Bydgoskiej Drużynie Harcerskiej im. Zawiszy Czarnego. W 1957 roku aktywność Zagłoby-Zyglera na polu harcerstwa wygasła, zaczął się koncentrować na ruchu turystycznokrajoznawczym, innej dostępnej dla niego w ówczesnych warunkach politycznych możliwości pracy z młodzieżą. W 1966 r. Komisja Turystyki Pieszej ZG PTTK Złota Lilijka 1/2019
przyznała Zagłobie tytuł Honorowego Przodownika Turystyki Pieszej, otrzymał także „Złotą Honorową Odznakę PTTK”. Z bydgoską młodzieżą docierał do najprzeróżniejszych miejsc kraju. Zwracał uwagę na poznawanie przez młodzież uroków najbliższych okolic. Był głównym organizatorem zlotów w Tleniu w Borach Tucholskich. Jego nazwiskiem ochrzczono trasy turystyczne w tej okolicy. Z tych wędrówek pozostały szkice obiektów zabytkowych i pejzaży. Phm. Zdzisław Zagłoba-Zygler zmarł 18 października 1971 r w Rzeszowie, gdzie został pochowany. 2 kwietnia 2003 roku jego ciało ekshumowano i przewieziono do Bydgoszczy – pochowany został na cmentarzu parafialnym na Bielawkach (ul. Al. St. Kard. Wyszyńskiego w Bydgoszczy – Pole 13). Materiał opracowany przez pwd. Krystynę Miszczuk (Krąg Seniorek „Wędrowniczki po Zachodnim Stoku")
DLATEGO NAS ZGARNĘLI Kolejna część wspomnień Maksymiliana Kasprzaka W czterdziestym piątym roku, pod koniec stycznia, byłem już w Bydgoszczy. Bydgoszcz już była wolna, Armia Czerwona uwolniła ją. Mówię do mamy: „Idę się zameldować”. Dosyć porządnie się ubrałem. Wówczas nie miałem długich spodni, tylko pludry były takie. Wychodzę z naszej kamienicy, karabiniarz z białoczerwoną opaską: „Towarzyszu, proszę dokumenty”. Pokazuję, miałem tylko niemieckie dokumenty, te, które tutaj mam, Polnische Arbeithefte, są zdjęcia. Proszę ze mną. Zaprowadził mnie do komendy wojskowej, okazało się, że to było NKWD, i ci mnie zgarnęli na Wały Jagiellońskie. Po tygodniu było przesłuchanie, później po kilku tygodniach wywiezienie – pieszo – do Inowrocławia, odpoczynek w Nowej Wsi Wielkiej w kościele, z Inowrocławia do Mątew do obozu jenieckiego, a z Mątew do Poznania do obozu i z Poznania do Związku Radzieckiego pociągiem towarowym. Przejazd do Zaporoża trwał dziewięć dni. Oczywiście karmienie śledziami słonymi i skromną ilością chleba. I czystą Strona 15
Wspomnienie zimną wodę podawali do picia. Ludzie chorowali, nie wytrzymywali tego. W każdym wagonie było pełno: 50, 60, 80 osób. Mieszanych: kobiety, mężczyźni, młodzież, starsi. Ja miałem wówczas 23 lata ukończone. Byłem wysportowany, nabrałem sił fizycznych z tytułu dobrego odżywiania i pracy w rolnictwie, przetrzymałem to wszystko. Wróciłem… Dlaczego mnie zgarnęli? Beria, Mołotow i Stalin w czterdziestym drugim roku spisali tajny układ, że jeśli oddziały rosyjskie zajmą tereny niemieckie – a Rosja zaliczała do terenów niemieckich Pomorze, Poznańskie i Śląsk, bo te tereny były wchłonięte przez Rzeszę jako tereny niemieckie, a pozostałe tereny polskie były terenami okupacyjnymi – że jeśli wojska rosyjskie zajmą te tereny (nie rosyjskie, a Armii Czerwonej), to mają młodzież zdrową, zdolną, zgarnąć i w liczbie 500 tysięcy przewieźć do Związku Radzieckiego jako reparację wojenną. Dlatego się tam znalazłem. I w tym samym czasie Roosevelt, Churchill i Stalin zawierali umowę w Jałcie. Zostali o tym poinformowani. Przedstawiciele Zachodu nie stawili żadnego sprzeciwu i dlatego nas zgarnęli. Bierut, jak nastąpiło utworzenie tego polskiego rządu pierwszego, wyciągnął nas z tych obozów rosyjskich NKWD. I dlatego wróciłem – ale dużo nie wróciło. Dużo zostało. Umierali. Początkowo jeden – dwa, następnego dnia już więcej. Jeszcze w transporcie powrotnym wróciło nas do kraju 450, w Warszawie wyładowaliśmy niektórych nieboszczyków. Ja zdążyłem przyjechać. Byłem zdrowy i to z tego, że ja nie odmawiałem jakiejkolwiek pracy, przebywając w obozie. Nie mówiłem, że jestem chory, że jestem bolnoj, bo jak bolnoj to trzy dni na biały chleb i koniec. I przeżyłem to. I do dnia dzisiejszego dnia żyję.
Strona 16
Złota Lilijka 1/2019
Rubryka Towarzyska Kiedy jest zima, to musi być zimno? Odpowiedź na to pytanie z pewnością znają uczestnicy hufcowego kursu przewodnikowskiego „Powrót na wyspę Brownsea”. którzy rozpoczęli grudzień od nocki survivalowej na świeżym powietrzu. Wszyscy wyszli z tej przygody bez szwanku, z czego bardzo się cieszymy, ponieważ w przyszłości na pewno będą wyśmienitymi (wytrzymałymi) instruktorami. Gratulujemy całej grupie, która już tydzień później spotkała się na ostatniej zbiórce kursu i odebrała dyplomy jego ukończenia.
się 144 BDH „Knieja’’ za zwycięstwo w konkursie na najlepszy film. „Luftmysza 13” swoim śląskim akcentem podbiła nasze serca, więc z niecierpliwością czekamy na nominacje Oskarowe.
Jak już jesteśmy przy gratulacjach, to należą się one druhnie Helenie Karabasz, która zdobywając tytuł ,,Bydgoski Wolontariusz Roku 2018’’ po raz kolejny udowodniła, że ,,Wędrowniczki po Zachodnim Stoku’’ jeszcze nieraz nas zaskoczą. Gratulujemy również druhom Krzysztofowi Kobusowi oraz Arturowi Zalewskiemu. którzy otrzymali dyplom uznania za pracę harcerską.
Początek grudnia w naszym hufcowym kalendarzu tradycyjnie wiąże się z Wigilią Zuchowo-Harcerską. W tym roku oprócz podróży w świat filmów, zawędrowaliśmy na drugi koniec miasta, ponieważ biwak miał miejsce nie w Fordonie, a na Osowej Górze. Słoneczko dla druha Macieja oraz druha Wojciecha, dzięki którym mogliśmy się tak wyśmienicie bawić. Dodatkowo gratulacje należą Złota Lilijka 1/2019
Strona 17
Kącik rozmaitości Tegoroczna wigilia instruktorska zaczęła się nietypowo. ponieważ srebrny sznur nie wylądował na choince (jak na święta przystało), ale na ramieniu druha Mikołaja Delika, który dołączył do komendy hufca. Serdecznie gratulujemy!
Oprócz wielu podziękowań, życzeń i rozważań na temat służby (przygotowanych przez absolwentów kursu przewodnikowskiego), nie zabrakło wspólnego kolędowania z druhem Heniem i jego akordeonem. Cytując druhnę Maję Kwieciszewską ,,Życie harcerskie dzieli się na 3 etapy: 1. O niee, znowu ten Druh z akordeonem, co się ciągle wcina. 2. No już dobrze, niech trochę pogra. 3. Szkoda, że nie ma Druha Henia z akordeonem”. Bez wątpienia wigilia bez tego to już nie byłoby to samo!
WIEDZA HARCERSKA NA CO DZIEŃ Jeszcze przed wybuchem wojny członkowie ZHP stanęli do służby w ramach Pogotowia Wojennego Harcerek i Harcerzy. We wrześniu 1939 r. harcerze wzięli czynny udział w obronie ojczyzny (Warszawa, Gdynia, Kłecko, Katowice, Grodno i wiele innych miejsc). Po zajęciu kraju przez III Rzeszę i ZSRR ZHP przeszło do działań konspiracyjnych. Organizacja męska działała pod kryptonimem „Szare Szeregi” (utworzone 27 września 1939 r.), realizując program wychowania: Dziś – Jutro – Pojutrze („Dziś” – bieżąca walka konspiracyjna, „Jutro” – powstanie przeciwko okupantowi, „Pojutrze” – odbudowa wolnej Polski). Kolejnymi naczelnikami Szarych Szeregów byli: Florian Marciniak Stanisław Broniewski, Leon Marszałek. Organizacja Harcerek działała pod kryptonimem „Związek Koniczyn” (od 1943 r. „Bądź Gotów” – choć potocznie często mówiono o żeńskich Szarych Szeregach). Harcerki prowadziły pomocniczą służbę wojskową (sanitarną i łącznościową, wywiad) oraz służby cywilne: opieka nad sierotami i więźniami, kolportaż podziemnej prasy, tajne nauczanie. Komendantką Wojennego Pogotowia Harcerek była hm. Józefina Łapińska. Instruktorzy harcerscy związani z nurtem katolicko-narodowym powołali konspiracyjną organizację Hufce Polskie (Harcerstwo Polskie – HP). Na czele HP stał hm. Stanisław Sedlaczek, a po jego śmierci w Oświęcimiu Witold Sawicki. Najbardziej heroiczną działalnością podziemnego harcerstwa był udział w Powstaniu Warszawskim (1 sierpnia – 2 października 1944 r.). W powstaniu walczyły harcerskie bataliony „Zośka”, „Parasol”, „Wigry” i „Gustaw” oraz wiele mniejszych oddziałów. Instruktorki i harcerski prowadziły szpitale polowe, służyły jako łączniczki i przewodniczki w kanałach, najmłodsi działali jako listonosze Harcerskiej Poczty Polowej. (Źródło: www.zhp.pl)
Strona 18
Złota Lilijka 1/2019
Kącik rozmaitości RUSZ GŁOWĄ!
Z ZAPOMNIANYCH ŚPIEWNIKÓW NOCĄ
Poniższa zagadka, znana jako „Historia Smitha, Jonesa i Robinsona", należy do klasycznych łamigłówek rozwiązywanych na całym świecie. Bez wątpienia jest prawdziwym wyznaniem dla każdego umysłu. Nie ma w niej przysłowiowych „kruczków". Dobra rada dla wszystkich odważnych: każdy fakt jest ważny i musi być brany pod uwagę! Do dzieła! Panowie Smith, Robinson i Jones stanowią załogę pociągu. Jeden jest palaczem, drugi hamulcowym, a trzeci maszynistą: kolejność tych funkcji jest przypadkowa. Pociągiem jadą również trzej biznesmeni o tych samych nazwiskach. Uważaj! Pan Robinson mieszka w Detroit. Hamulcowy mieszka dokładnie w połowie drogi między Chicago i Detroit.
Nadszedł wieczór, wraz z księżycem, wokół gęsty mrok. Stoisz tak wsłuchana w ciszę, słyszysz każdy krok... Głowę pełną czarnych myśli na pewno masz, Każdy krzak i każde drzewo budzi w tobie strach... Nocna warta nie jest straszna, tak jak malują wszyscy ją... Nocą szybciej czas upływa, chwile szybciej mkną... Nieraz stałem już na warcie i powiadam wszystkim wam: Lepiej nocą stać uparcie niż za dnia... Nocą obóz, las i woda dziwny urok ma. Wstawaj !!! Każdej chwili szkoda - wyśpisz się za dnia... Wspomnisz kiedyś nocne dzieje,wyśmiejesz swój lęk; Kiedy będziesz sama nocą wtedy wspomnij, że: Nocna warta nie jest straszna...
UŚMIECHNIJ SIĘ! Buddyjski mnich idzie do fryzjera. Po skończonej usłudze pyta, ile ma zapłacić.
Pan Jones zarabia 20 tys. USD rocznie.
- Dla człowieka przepełnionego mądrością i szacunkiem - na koszt firmy - odpowiada fryzjer.
Najbliższy sąsiad hamulcowego, pasażer, zarabia trzy razy tyle, co on.
Następnego dnia na progu zakładu leży 12 klejnotów.
Smith zawsze wygrywa z palaczem w bilard.
Do tego samego fryzjera na strzyżenie wybiera się katolicki ksiądz. Również pyta, ile powinien zapłacić.
Pasażer o takim samym nazwisku, jak hamulcowy mieszka w Chicago. Jak nazywa się maszynista? (Źródło: mozgowiec.pl)
BI-PI NA DZIŚ
Zasadą, według której działa skauting jest to, że bierze się pod uwagę pomysły chłopca, jego zainteresowania i zamiast uczyć, skłania się do samowychowania. To nie jest ofiarowane ubranie, które się wdziewa na niedzielę. Jest ona istotną częścią charakteru i rozwoju duszy, nie zaś pokostem który się nakłada. Złota Lilijka 1/2019
- Dla człowieka pełnego wiary i miłości gratis - odpowiada fryzjer. Następnego dnia na progu zakładu leży 12 róż. Również rabin wybrał się do tego fryzjera. Też pyta o cenę. - Dla człowieka żyjącego tak blisko Boga za darmo - odpowiada fryzjer. Następnego dnia na progu zakładu stoi 12 rabinów. Strona 19
Zaproszenie na Instruktorski DMB
Strona 20
ZĹ‚ota Lilijka 1/2019