Złota Lilijka nr 5 - wrzesień 2018

Page 1

Złota Lilijka Numer 5 (10)

Rok 2018

Wrzesień

Prosty sposób na poznanie świata s. 5 Służba dzieciom - nie taka trudna s. 6 Ze Szkocji do Gdańska, czyli powakacyjne refleksje s. 7 i 9 Życie w okupowanej Bydgoszczy s. 11

Magazyn instruktorski Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto


W numerze... FELIETON REDAKCYJNY Opowieść o dwóch drogach (Marta Borkowska) - s. 3 Z SZUFLADY PROGRAMOWCA Zbiórka z ogniskiem - część 5 (Krzysztof Kobus) - s. 4

Wycieczka na pocztę - sposób na poznanie całego świata (Dominika Duszyńska) - s. 5 NA WĘDROWNICZYM SZLAKU Wędrownicza służba nie taka straszna jak ją malują (Anna Zelmanowska) - s. 6 WSPOMNIENIE

Zloty (co) Chwila (Wojciech Chwil) - s. 7 Alfabet po szkocku (Marta Borkowska) - s. 9 Aufmachen! Polizei! Życie w okupowanej Bydgoszczy Wspomnienia Maksymiliana Kasprzaka - s. 11 Z PUNKTU WIDZENIA DOŚWIADCZENIA, CZYLI OKIEM SENIORA

Biogram Teodory Maciejewskiej-Janke - s. 12 RUBRYKA TOWARZYSKA KĄCIK ROZMAITOŚCI

Wydawca: Komenda Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto Kontakt z redakcją: marta.adamczyk@zhp.net.pl Kolegium redakcyjne: hm. Barbara Małecka, hm. Krzysztof Kobus, pwd. Maja Rosińska, hm. Marta Borkowska (redaktor naczelna) Źródło ilustracji: archiwum Maksymiliana Kasprzaka, phm. Mariola Czerwińska, Frank Reynolds,

fanpage Hufiec ZHP Bydgoszcz-Miasto, fanpage Szczepu Harcerskiego ZAWISZANIE, archiwa prywatne phm. Magdaleny Zych i phm. Anny Oliwkowskiej-Wójcik, archiwum Zespołu Promocji Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto, domena publiczna Poszukiwani współtwórcy Złotej Lilijki: autorzy tekstów, twórcy wywiadów i reportaży, fotografowie, graficy, edytorzy.

Strona 2

Złota Lilijka 5/2018


Felieton redakcyjny OPOWIEŚĆ O DWÓCH DROGACH hm. Marta Borkowska W trakcie wakacji przypadkowo spotkałam członka rodziny jednego z moich byłych harcerzy. Chłopca, który nigdy w drużynie nie błyszczał, a raczej miał tendencję do sprawiania nam przeróżnych trudności. Który w pewnym momencie stwierdził, że z harcerstwem już mu dalej nie jest po drodze, wywołując tą decyzją poczucie pewnego żalu związanego z tym, że „po tylu latach inwestowania w człowieka” nie chce on podjąć służby przy drużynach czy gromadach w naszym szczepie. No i ta właśnie osoba, spotkana przypadkowo dobrych kilka lat po tym, gdy harcerza pożegnaliśmy z naszych szeregów, opowiada mi o tym, jak ten młody człowiek radzi sobie w życiu. Że podejmuje odpowiedzialne, dojrzałe decyzje, z których jego bliscy są dumni. Że rozwija się w wybranym przez siebie kierunku. Że z sentymentem i wdzięcznością wyciąga czasem z szafy swój stary mundur. I, przede wszystkim, że zarówno on sam, jak i jego bliscy, widzą w tym efekt spędzonego w naszym szczepie czasu. W inny wakacyjny dzień wypuszczam w świat nową instruktorkę. Osobę, która świadomie z roli wychowanka przeszła do roli wychowawcy. W jeszcze innym dniu z rozmowy z jednym z ambasadorów brytyjskiego skautingu dowiaduję się, że na hasło współczesnego ruchu skautowego w Wielkiej Brytanii sami młodzi ludzie wybrali w ankiecie „Skills for life”. Oglądam też dający do myślenia filmik, który to hasło promuje. Z jednego i z drugiego wynika, że to właśnie przydatne życiowo umiejętności są tym, co młodzi ludzie świadomie wynoszą ze skautingu. Odejścia z drużyn niemal zawsze są smutne i dają do myślenia. Dzieje się tak tym bardziej wówczas, gdy odchodzi wyZłota Lilijka 5/2018

chowany od zucha wędrownik, z którym środowisko wiązało nadzieje. O którym mówiło się lub myślało, że dotarł do momentu, w którym zacznie oddawać organizacji to, co od niej dostał. Organizacji, której my sami oddajemy tyle naszego życia – czasu, energii, zaangażowania. Często wpadamy przy tym w poczucie, że odchodzący w takich okolicznościach człowiek jest naszą wychowawczą porażką. Powołany na początku przykład wskazuje, że tak nie jest. Obserwowanie wzrastania nowego instruktora jest radosne i motywujące, bo widzimy efekt naszych wychowawczych starań niemalże na wyciągnięcie ręki. A każdy chce i potrzebuje widzieć, że jego działalność efekty przynosi. Nie znaczy to jednak, że w przypadku osób, które z drużyn odeszły, takich efektów nie ma. Po prostu nie mamy możliwości ich zobaczyć – lecz one są i procentują w społeczeństwie, w rodzinach, w miejscach pracy. Chwila zastanowienia się nad hasłem „Skills for life” (a może nawet chwila poświęcona na ponowną lekturę Misji ZHP?) pozwoli dostrzec, że naszym zadaniem jest wychowanie ludzi samodzielnych, zaradnych, uczciwych, odpowiedzialnych, a następnie wypuszczenie ich w świat, aby dalej realizowali się życiowo i rozwijali społeczność, w której żyją. Czyż nie do tego przygotowuje wędrownicza dewiza? Czyżbyśmy zapominali, że wychowujemy młodych ludzi dla świata, a nie dla organizacji? Może warto sobie to przypomnieć w okresie planowania kolejnego roku pracy… Każdy ma w harcerstwie swój czas, dłuższy lub krótszy. Po upływie tego czasu odchodzi lub, w niewielkim procencie przypadków, decyduje się na instruktorską służbę na rzecz ruchu harcerskiego. I zaryzykuję stwierdzenie, że żadna z tych dróg nie jest ani lepsza, ani gorsza od drugiej. Zamiast więc kultywować żal po kolejnym odejściu skoncentrujmy się na tym, Strona 3


Z szuflady programowca żeby tych życiowych umiejętności i wartości każdy z naszej drużyny wyniósł jak najwięcej, niezależnie od tego, ile czasu w niej spędzi. I cieszmy się efektami wychowania wtedy, gdy niespodziewanie spotkają nas na drodze. hm. Marta Borkowska (Szczep Harcerski ZAWISZANIE) zastępczyni komendanta hufca ds. pracy z kadrą, przewodnicząca KI „Matecznik” im. hm. Jana Drzewieckiego, przewodnicząca Kapituły Odznaczeń, redaktor naczelna „Złotej Lilijki”

ZBIÓRKA Z OGNISKIEM - CZĘŚĆ 5 hm. Krzysztof Kobus Siadłem przy płonącym ognisku, wtuliłem się w ciepło jego płomieni i zamarzyłem o opowieści. Opowieści snującej się jak dym i wybuchającej deszczem iskier – chcę gawędy! Na początek krótka definicja za Wikipedią: Gawęda – epicki lub poetycki utwór literacki, oryginalny wytwór polskiej kultury szlacheckiej i biesiadnej, której prawzorem była luźna rozmowa o przeżyciach, z dużą ilością dygresji i ciekawostek. Dam wam kilka wskazówek na temat tego, jak przygotować i opowiedzieć gawędę, z własnych doświadczeń i wskazówek znalezionych u Jana Nitkiewicza w „internetach”. Początkującym opowiadaczom proponuję skorzystać z gotowych gawęd, które można znaleźć w książkach metodycznych lub zbiorach opowiadań. Najważniejszy jest cel opowiadania, jaki chcemy osiąStrona 4

gnąć. Na przykład: pozytywny czyli zmierzający do oczekiwanego efektu lub cel negatywny zmierzający do efektu, którego chcemy, aby nasi podopieczni unikali. Co opowiadać w dobrych gawędach? Idealnie jest, gdy gawęda opisuje zdarzenie z życia opowiadającego lub to, czego się on dowiedział. Może też opisywać zdarzenie z życia wewnętrznego opowiadającego. Taka opowieść osnuta na tle wydarzeń i czasu w przeszłości jest dla słuchacza wiedzą o świecie i pokazuje głębię ludzkiego życia. Z gawędą przeżywa się coś intensywnie, a potem... to spotkane w życiu, gdy złe, nie rani do krwi. A jeśli dobre, umie się to zauważyć i docenić. Często efekt gawędy pozostaje w nas nieświadomie i daje w przyszłości gotowe rozwiązania na zaistniałe problemy, często wskazuje jakieś wartości i priorytety osób, które mówiły nam o swoim lub czyimś życiu. Opowiadać w gawędach można o wszystkim, ale najlepiej o tym, co w danym czasie jest tematem rozmowy, czy ważne dla mówiącego.

Jak opowiadać gawędy? • Dopasuj gawędę do wieku, potrzeb i zainteresowań odbiorców. • Wybierz atrakcyjny temat. Własne doświadczenia, przeżycia lub wykorzystaj czyjąś opowieść, działania; to najczęściej służy jako źródło inspiracji do ciekawej gawędy. By uplastycznić swoją opowieść należy dodać informacje o czasach, miejZłota Lilijka 5/2018


Z szuflady programowca scach i ludziach opisywanych w gawędzie. • Wykorzystuj własne emocje i ton głosu, także gestykulację, wzmocni to nastrój opowieści. A czego nie robić podczas opowiadania gawędy? • Nie nudzić. Nie marudzić. • Nie bać się, że ktoś wykorzysta naszą opowieść przeciwko nam. • Nie mówić zbyt ogólnie, potrzebne są szczegóły, aby opowieść była wyrazista i wiarygodna dla słuchaczy. • Nie ciągnąć opowieści zbyt długo. Gawęda zwyczajna nie powinna trwać dłużej niż 10-15 minut. • Nie kłamać, licząc na łatwowierność słuchaczy. Dopuszczalne jest opowiadanie wymyślonych historii, ale warto o tym wspomnieć słuchaczom, aby wszyscy rozumieli, że to taka konwencja. • Nie dopuszczać by opowieść była naszym wygadaniem się o nurtujących nas problemach, pamiętaj o celu! • Nie opowiadać starych i znanych do bólu opowieści. Ostatnia rada Warto po zakończeniu opowieści, wrócić do jej głównego przesłania podczas obrzędowego zakończenia ogniska, to wzmocni i utrwali je harcerzom . hm. Krzysztof Kobus (Szczep 7BDHiGZ ZIELONA SIÓDEMKA) - drużynowy 7 BDSHiW „Forward”, członek Komisji Rewizyjnej Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto i kolegium redakcyjnego „Złotej Lilijki”

Złota Lilijka 5/2018

WYCIECZKA NA POCZTĘ –

SPOSÓB NA POZNANIE CAŁEGO ŚWIATA.

pwd. Dominika Duszyńska Wiele osób uwielbia podróże, a ich marzeniem jest poznanie całego świata. „To niemożliwe, nigdy nie zobaczę każdego kraju, nie poznam wszystkich kultur” – myślimy. A co jeśli powiem wam, że jest to możliwe? Może nie w 100 procentach, ale chociaż w 25. Dodatkowo gwarantuje pamiątkę na całe życie. Lepsze to niż nic. Rozwiązanie nosi tajemniczą nazwę – postcrossing. Tłumacząc z języka angielskiego – wymienianie się kartkami. Nie potrzebujemy wiele, wystarczy kartka, długopis i znaczek za 6 złotych (jeśli kartkę wysyłamy priorytetem). „A na czym to wszystkim polega?” – zapytacie. Już tłumaczę. 1. Wchodzimy na którąś z podanych przeze mnie na końcu artykułu stron. 2. Rejestrujemy się. 3. Dodajemy się do grupy na Facebooku, losujemy adres lub umawiamy się z kimś z odległego kraju na wymianę kartkami. 4. Wypisujemy kartkę, ozdabiamy ją. Niech poniesie Was wyobraźnia! 5. Idziemy na pocztę i kartkę wysyłamy. 6. Oczekujemy zniecierpliwieni na jakąś odpowiedź z drugiego końca świata. 7. Kartkę czytamy, nawiązujemy kontakt, chowamy do pudełka jako pamiątka i gotowe! Nie jest to takie trudne, prawda? Sama posiadam kolekcję około 150 kartek.

Postcrossing jest również świetną okazją na poznanie skautów z całego świata. Istnieją nawet specjalne strony z adresami skierowanymi do drużyn harcerskich. Jest to dobry pomysł na zbiórkę. Pokażmy harcerzom, że trzeba być choć trochę międzynarodowym, a nawiązywanie kontaktu z „obcymi” wcale nie jest takie straszne. Może za to przynieść dużo korzyści. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby kartki wykonać własnoręcznie, dać się wyStrona 5


Na wędrowniczym szlaku kazać naszym podopiecznym. A otrzymanie swojej pierwszej w życiu kartki od kogoś zupełnie nieznanego to wielka radocha. Dodatkowo to wszystko „na żywo”, nie elektronicznie. Jako uzupełnienie zbiórki możemy porozmawiać o skautingu na całym świecie, o tym jak się różnimy od innych, a co jest podobne. Co roku odbywa się również impreza o nazwie „Jamboree On The Internet”, podczas której możemy połączyć się przez Skype z zagranicznymi skautami i trochę porozmawiać. Gwarantuję niezapomniane przeżycie, a może nawet jakąś dłuższą znajomość… Pozostaje tylko być odważnym i spróbować! Adresy stron pomocne przy postcrossing’u: - www.postcrossing.com - www.boyscouttrail.com/penpals/ - www.facebook.com/groups/2208955025/

Strona Jamboree On The Internet: http://jotajoti.info

pwd. Dominika Duszyńska (Szczep 7BDHiGZ ZIELONA SIÓDEMKA) - przyboczna 7 BDHSiW „Forward", członkini Zespołu Zagranicznego Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej ZHP

Strona 6

WĘDROWNICZA SŁUŻBA NIE

TAKA STRASZNA JAK JĄ MALUJĄ

sam. Anna Zelmanowska Podejmując się wyzwania, jakim bez wątpienia jest próba wędrownicza, miałam poważny problem z wyborem pola służby. Wtedy też dowiedziałam się o wolontariacie prowadzonym przez moją szkołę. Praca w świetlicy środowiskowej „Kącik”, pomaganie dzieciom w odrabianiu lekcji i nauce? Czemu nie? Przekraczając próg świetlicy po raz pierwszy nie byłam do końca pewna co tam zastanę. Do dziś pamiętam słowa, które wypowiedziałam do mamy, gdy stamtąd wróciłam: „Nigdy więcej!”. Byłam przerażona tym, czego tam doświadczyłam -, dzieci obrzucające się wyzwiskami, klnące na prawo i lewo. Zaczęłam się zastanawiać nad zmianą w swojej próbie, ale z racji iż nie należę do osób, które łatwo się poddają, postanowiłam dać i dzieciom, i sobie drugą szansę. W końcu na tym polega bycie wędrownikiem, na pokonywaniu swoich słabości. W miarę upływu czasu zaczęłam poznawać moich nowych „podopiecznych” bliżej, zdobyliśmy swoje zaufanie, z każdym kolejnym tygodniem coraz bardziej czekałam na chwilę, w której pojawię się po raz kolejny w „Kąciku”. Kulminacyjnym momentem mojego wolontariatu była chwila, w której siostra zakonna prowadząca świetlicę poprosiła mnie, aby pojechała razem z nimi na kolonie jako dodatkowy opiekun. Bez chwili wahania się zgodziłam i w żadnym stopniu nie żałuję tej decyzji. Przebywanie ze sobą przez 24 godziny na dobę, trwale zbliżyło mnie i moje „dzieci”. Nie jestem w stanie nawet opisać swoich uczuć, gdy te małe urwisy zaczynają mówić do Ciebie ciebie per ciociu. Moja wędrownicza służba, poza oddaniem drugiemu człowiekowi, nauczyła mnie cierpliwości, a przede wszystkim tego, że każdy potrzebuje ciepła i bliskości, Złota Lilijka 5/2018


Wspomnienie nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje się małym pyskatym dzieciaczkiem. Tak więc, wyjdźmy w świat i rozejrzyjmy się, bo może właśnie tuż obok nas, ktoś potrzebuje pomocnej dłoni. To nie takie trudne jak się wydaje. sam. Anna Zelmanowska (Szczep Harcerski LAS) przyboczna w 144 BDH „Knieja”.

ZLOTY (CO) CHWILA hm. Wojciech Chwil Miałem w życiu takie szczęście, że zostałem urodzony - jeśli chodzi o zloty ZHP - w świetnym czasie. W pierwszym z nich uczestniczyłem - wkraczając według dzisiejszej metodyki - w wiek wędrowniczy. Odbył się w on 1995 roku w Zegrzu. Piękny i zróżnicowany teren poligonu pod Warszawą, pierwszy Zlot ZHP (wtedy nazwany Światowym) po 60-ciu latach od Zlotu w Spale. Dwa lata przygotowań, wielkie zaangażowanie na każdym szczeblu - od zastępu, przez drużyny, po hufce i chorągwie. Wielkie wyzwanie w wolnej Polsce, bez wielkiego patosu minionych lat i poczucia, że musi być pięknie. Zlot, który chyba pamiętam najbardziej i najmilej. Nie musiał być piękny, ale taki był! Dzięki zaangażowaniu wszystkich - od najmłodszego uczestnika po kadrę zlotu. I na pewno bardzo harcerski - inny od wszystkich kolejnych. Było wiele aktywności programowych, ale także wspólne harcowanie. Bardzo ukorzenione harcerstwo w nas wszystkich; bardzo mundurowo, no i przede wszystkim każdy czuł dumę, że jest harcerzem. Naprawdę tworzyliśmy wielką harcerską rodzinę, która wspierała się na każdym kroku. I jeszcze niezapomniany apel zlotowy na placu J. Piłsudskiego w Warszawie oraz fantastyczny koncert po całodziennej grze terenowej na - nieistniejącym dziś - Stadionie Dziesięciolecia (obecnie Stadion Narodowy). Minęło pięć lat i kolejny - milenijny Złota Lilijka 5/2018

zlot - w sercu początków państwa polskiego. Zlot Gniezno 2000 odbył się kilkadziesiąt kilometrów za pierwszą stolicą Polski na nieczynnym już lotnisku w Bednarach. I tu znów wiele miesięcy przygotowań. Na rok przed zlotem każdy wiedział, gdzie jest jego gniazdo, znał układ namiotów, sposób żywienia, co w programie piszczy. Znów wielkie oczekiwania i chęć wspólnego harcowania. Dla mnie - pierwszy zlot ze swoją drużyną, która powstała 3 lata wcześniej i wyjazd na zlot był wielkim wyróżnieniem dla jej członków. Świetnie i równo umundurowani, chętni do bycia dobrym harcerzem. Zlot już trochę inny od poprzedniego, ale nadal w klimatach bardzo harcerskich z wizją organizacji na nowe tysiąclecie, powrót do korzeni harcerstwa i Polski, ale także nowoczesne, jak na tamte czasy, propozycje programowe - pojawiające się telefony komórkowe i powoli pojawiający się dostęp do całego świata. Internet dopiero wtedy raczkował. No i niezapomniane bicie rekordu Guinessa w liczbie par tańczących poloneza! Nie minęło wiele lat i w setną rocznicę skautingu na świecie spotkaliśmy się na kolejnym zlocie. Tym razem w lasach pod Kielcami. Słyszysz Kielce - pamiętasz krokiet. Zlot zapamiętany przede wszystkim z powodu trudności z żywieniem - zakupy na śniadania i kolację w marketach (tak jak w Sobieszewie, ale półki świeciły wtedy prawie pustkami), do tego catering zapewniający obiady sprawdzał się... różnie. Zlot już inny. Bardziej luźny, taki skautowy, ale jednak jeszcze nasz, harcerski. Było wesołe miasteczko dla uczestników, pierwszy raz chorągwie prezentowały swoje regiony - wszyscy przygotowali się rzetelnie, dzięki czemu te propozycje były bardzo chwalone przez uczestników. A program? Tu już zaczynały się problemy - bywało coraz częściej, że się szło na zajęcia, a one się nie odbywały. Mimo to, wyjechaliśmy pełni wrażeń i naładowani pozytywną energią. Strona 7


Wspomnienie Wyjeżdżając z Kielc już wiedzieliśmy, że spotkamy się za trzy lata - w 2010 roku - w Krakowie. Kolejny, dziesięciotysięczny zlot harcerzy i skautów ze świata. Zorganizowany na krakowskich Błoniach, blisko centrum - blisko ludzi. I znów jest inaczej - inny sposób żywienia, dużo zajęć w oparciu o pobliskie muzea, miejsca aktywności turystycznej. Organizacyjnie nawet nieźle, ale widać, że nie ma już tej harcerskiej mobilizacji i dyscypliny w tworzeniu zlotu. Moim zdaniem wyraźnie było widać, że zloty odbywają się za często, ale dla tych, którzy byli pierwszy raz, znów był to czas pełen radości, innowacji i czegoś nowego - miłego spotkania w jednym miejscu z tyloma harcerzami i skautami. Bliskość centrum Krakowa dawała jednak szanse na zapełnienie „dziury" programowej, gdy zajęcia się nie odbywały. No i jeszcze ta na wyciągnięcie ręki cywilizacja - McDonald's, zapiekanki, frytki, kebaby...

się w gnieździe, patrole-drużyny żyły swoim życiem. Wydarzenie zdecydowanie nie było harcerskie, a mocno skautowe. I ta galopująca bylejakość organizacyjna… Im dłużej po zlocie - tym bardziej podchodzę do tego z dystansem. Nowe czasy, nowe harcerstwo, nowe spojrzenie na świat... W którą stronę to idzie? Jacy będziemy jako organizacja za 5, 10 lat? Zobaczymy za te 5, 10 lat. Mnie brakuje tej atmosfery ze zlotu w Zegrzu, tego poukładanego i jednak trochę zdyscyplinowanego harcerstwa. Jednak jakby nie było - myślę, że na kolejnym zlocie również się pojawię. hm. Wojciech Chwil (Szczep Harcerski POD WIATR) zastępca komendanta Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto do spraw organizacyjnych, komendant SH POD WIATR, komendant HOO Pólko

I dotarliśmy do 2018 roku. 100 lat Związku Harcerstwa Polskiego. Przygotowania do zlotu zaczęła inna ekipa, a w wyniku Zjazdu ZHP, który miał miejsce na pół roku przed zlotem i związanych z nim zmian władzy, kończyła go inna. Jako stary wyga zlotowy patrzyłem na to z niepokojem i... przyjeżdżając pierwszego dnia na Wyspę Sobieszewską kompletnie się nie zawiodłem! Był taki bajzel, jakiego się spodziewałem. Ale moje nastawienie zlotowe pozwoliło mi bez nerwów to przyjąć na klatę. Już kilka tygodni przed wyjazdem wiedziałem, że razem z kadrą naszego szczepu damy sobie radę. Moje cztery poprzednie zloty nauczyły mnie, jak sobie poradzić. Jechałem z nastawieniem na dobrą zabawę, poznanie Gdańska z innej strony niż znam i pokazanie młodym harcerzom jak wielką „drużyną" jest ZHP. Myślę, że to wszystko w znacznym stopniu się udało. Czego zabrakło? Dostępu do codziennej prasy (zdobyłem tylko 3 numery zlotowej gazety), ładu i porządku na terenie zlotu. Poza tym baaardzo nie zintegrowaliśmy Strona 8

Złota Lilijka 5/2018


Wspomnienie ALFABET PO SZKOCKU hm. Marta Borkowska Alfabet po szkocku, czyli moje mokre szkockie lato A – jak atmosfera obozu międzynarodowego, przypominająca bardziej wielki piknik niż to, z czym nam obozy zwykły się kojarzyć; grill, dyskoteka, jupitery, generator prądu, głośna muzyka. B – jak basen, codziennie, bo pryszniców brak. Okazuje się, że woda (podobnie, jak przebywanie na rozległej bazie, na której płaski teren to luksus) ma doskonały wpływ na sylwetkę (choć jednak zobacz literkę D). C – Culross. Chcesz zobaczyć szkockie miasteczko idealnie takie, jak z wyobrażeń lub starych angielskich kryminałów – jedź do Culross. D – deszcz… i to naprawdę sporo. I jest to problem, gdy śpisz w namiocie innego typu niż te, które znasz, i którego wodoszczelności nie umiesz utrzymać. I gdy na obozie nie ma suszarni, bo „jak przyjdzie deszcz to się będziemy martwić”. I do tego okazuje się, że permanentne nawilżanie wcale nie działa na skórę tak dobrze, jak zwykło się przyjmować. E – elektryczność czyli generator prądu do zasilania stacji ładowania telefonów (oraz okazjonalnego urządzania dyskotek, wieczorów filmowych, konkursów karaoke). Z jednej strony rzecz przydatna na bazie niemalże bez stałej infrastruktury, ale z drugiej – uważaj na spaliny, już niewielka dawka powoduje zawroty głowy! F – fairy lights czyli lampki choinkowe zasilane baterią słoneczną, jako ozdoba na namiocie. G – góry szkockie. Pięćset odcieni zieleni. Kraina, którą Bóg zaprojektował dla siebie. Złota Lilijka 5/2018

H – Hakuna matata, bezproblemowa filozofia, zawołanie podobozu 12-13 latków, którym się zajmowałam. I – Internet. Wszechobecna promocja, ale też i najprostszy sposób przekazania do domów informacji, że jesteśmy cali i zdrowi. A także kanał komunikacyjny dla kadry. J – jedzenie o nieziemskiej wprost jakości, co było zasługą odpowiedzialnych za kuchnię bliźniaków–instruktorów. Moją uwagę zwrócił także dobór produktów, opierający się na żywności lokalnej, szkockiej. Taka praktyczna lekcja ekonomii. K – kadra. Ponad 20 dorosłych na 65 uczestników i wcale nie było nas tam za dużo. Co ciekawe, w sporej części kadrę stanowią rodzice, którzy zaczęli pomagać przy drużynach w chwili, gdy do skautingu wstąpiło ich dziecko. L – Loch Lomond, czyli piesza wyprawa brzegami miejsca ze szkockich pieśni. Droga warta każdego kroku. M – Minivany. Przemieszczenie obozu to wyjazd 9 minivanów, prowadzonych przez liderów. Podobno opcja tańsza i efektywniejsza niż autokary. N – namiot wypoczynkowy. Miejsce, w którym uczestnik obozu może odciąć się od otoczenia, poleżeć na materacach czy dmuchanych kanapach. Zawierający apteczkę pełną prezerwatyw. O – owce. Gdy twojemu samochodowi drogę zastępuje owca (albo stado owiec) wiesz, że jesteś w Szkocji. Zajęcia z wełną. Piosenki o owcach. Owce wszędzie. P – pokolenia instruktorów i ich różnice w podejściu do kwestii bezpieczeństwa, wartości i odpowiedzialności. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że zaliczam się do tych starszych, przynajmniej mentalnie. Dotychczas nie podejrzewałam siebie o teksty, że za moich czasów to było… Strona 9


Wspomnienie R – Rzymianie, starożytni i ich niesamowite forty z drugiego wieku. Zwłaszcza spacer po Rough Castle pozwala sobie wyobrazić potęgę i zorganizowanie rzymskiej armii. S – stado szympansów, które nie obudziło mnie pomimo robienia naprawdę solidnego hałasu w szympansiarni, w której nocowaliśmy w edynburskim zoo. Co tylko potwierdza tezę, że instruktora na pewnym etapie obozu nie obudzi nikt i nic. T – temperatury. Chłodem lubiło powiać zwłaszcza w nocy. I można spać we wszystkim, co się z Polski przywiozło, a i tak jest za zimno. Nic tak nie wkurza, jak sms z Polski narzekający na upały, gdy ma się w nocy szałowe 8 stopni. U – ultraróżnorodne zajęcia, sześć grup na raz, prowadzone przez 12 instruktorów. Kajaki, rowery, filcowanie wełny, dyskusje, gotowanie, wypalanie wzorów w drewnie, integracja, tańce, łucznictwo, tratwy, wykonywanie suwaków, obróbka drewna, wspinaczka. Sporo wymagało specjalnych pozwoleń państwowych, zdobywanych przez szkocką kadrę po to, żeby móc oferować je na obozach. W – wizyta przyjaciół sprzed 12 lat i popołudnie spędzone tak miło, jak gdyby tych 12 lat od poprzedniego spotkania nie było. Z – zamki – te większe i znane, jak Zamek Edynburski, i te ukryte pośród wzgórz, jak Castle Campbell. Każdy jedyny w swoim rodzaju, każdy magiczny.

Strona 10

AUFMACHEN! POLIZEI! Wspomnień Maksymiliana Kasprzaka ciąg dalszy Ojciec był pracownikiem Polskich Kolei Państwowych i otrzymał polecenie w dniach końcowych miesiąca sierpnia, żeby udać się do Łucka, na nową placówkę i musiał ten teren opuścić z rodziną: swoją żoną, córką Marianną – miała wówczas 18 lat, tak, bo ona 18. rok to 18 lat miała – i synem czternastoletnim Romanem. Udali się, jeszcze pociągi kursowały, w rejon Kutna, i tam wysiedli i koniec jazdy, no i w Kutnie zatrzymali się w jakimś tam gospodarstwie. Już Niemcy nie puszczali dalej. I wrócili do Bydgoszczy troszeczkę wcześniej ode mnie. Na początku października. Mieszkanie zajęte przez Niemców, oplombowane znakami hitlerowskimi, zajęli mieszkanie sąsiada. Tym sąsiadem to był pan Gliszczyński, krawiec mundurów wojskowych, oficerskich. Jego syn służył w marynarce wojennej w Pucku, w płatowcach, a drugi syn służył w lotnictwie w Poznaniu, a później się przeniósł do kawalerii. Ten w Pucku miał na imię Zygmunt, a ten w Poznaniu, lotnik, Zdzisław. I oni już nie wrócili z frontu. Ich rodzice też wyprowadzili się, ale on jako zagrożony krawiec mundurów oficerskich polskich, nie wrócił do Bydgoszczy. Mieli jedną córkę, Wandę. Już z nimi się w życiu nie spotkałem. Ponieważ posiadałem ten dokument zwolnienia ze szpitala, przez sztabowego lekarza, miałem odwagę zerwać te plomby i powiedziałem mamie, że wchodzimy do mieszkania. A tam smród, potrawy niedokończone, spleśniałe, mieszkanie od wielu tygodni niewietrzone. To do porządków się zabraliśmy i opowiadam mamie, i pyta się „A gdzie ojciec, a gdzie siostra, a gdzie brat?” Okazało się, że ojciec pracował w kolejnictwie, ale już nie w swoim zawodzie (był rewidentem pierwszej klasy), przenieśli go do warsztatów kolejowych. Złota Lilijka 5/2018


Wspomnienie Pracował w warsztacie kolejowym przy remoncie wagonów, jako kowal, z zawodu był kowal-ślusarz. A mama zawsze była gospodynią domową. A siostra pracowała w fabryce makaronu. Ponieważ miała złamaną rękę, niewłaściwie zrośniętą, lewą, Niemcy jej nie wywieźli na roboty, tylko zatrudnili na miejscu w fabryce makaronu. A brat był chłopcem czternastoletnim, pracował doraźnie w pomywalni. Tym, który a to jakieś zakupy, to jakieś sprzątanie. I wieczorem się pojawił. Wymieniliśmy swoje poglądy, swoje przeżycia, w bardzo krótkich słowach, w końcu spać. Rano wcześnie, jeszcze mrok był, pukanie do drzwi, gwałtowne „Aufmachen! Polizei!”. Trzech cywili weszło do mieszkania. Mama była już na nogach, ojciec jeszcze leżał, ja spałem… „Dokumenty!”. I zabrali. „Proszę się ubierać. Pójdzie pan z nami.” Zabrali mnie na Gestapo, ul. Sportowa, tam obecnie mieściła się komenda główna Policji, a przedtem, za czasów polskich, wojennych, mieścił się wywiad wojskowy, Żychonia sławnego, wywiadowcę polskiego armii polskiej. I tam w tym „Żychoniu” pracował ojciec Bazaniego, kolegi mojego, który ze mną był w kinie, Tadeusz Bazani. Syn miał imię ojca i to było nieszczęście jego. Byli na liście. I szukali ojca, Tadeusza – jego zgarnęli, syna. Bo ojciec - udało się ojcu prysnąć. Oni pochodzili ze Lwowa, w czasie rewolucji wrócili do kraju. Jako wojskowy (on kapitan wywiadu był wojskowego). I widocznie udało mu się uniknąć, a syn wpadł w ręce Gestapo. Ja tam w mundurze wojskowym chodziłem na te zameldowania wszędzie, oczywiście bez pasa, bez odznak. Ludność mnie ostrzegała „Pan ten mundur zdejmie, bo inaczej to pana zamkną.” Ja mówię: „Ja się nie boję, ja mam zwolnienie ze szpitala z obozu niemieckiego, niemieckie, oryginalne”. I rzeczywiście, przeprowadzili wywiad ze mną, w jakimś Złota Lilijka 5/2018

pokoju maszynistka była, a ten facet, który mnie przesłuchiwał, przeglądał jakąś listę, pytał (a ja znam język niemiecki bardzo dobrze, bo rodzice znali niemiecki bardzo dobrze, bo chodzili do niemieckiej szkoły, ja uczyłem się języka niemieckiego w szkole podstawowej w drugiej klasie i później we wszystkich innych pozostałych szkołach, które odwiedzałem, uczyłem się języka niemieckiego; miałem go w piśmie i słownictwie; i znałem gotyckie pismo niemieckie, do dnia dzisiejszego znam; posiadam umiejętności języka niemieckiego do dnia dzisiejszego – oczywiście mam pewne braki już, ale jeśli rozmawiam z Niemcem to bardzo szybko te braki sobie uzupełniam. Żona zawsze mówiła: „słuchaj Maciek, ty mów z takim akcentem, po niemiecku, ale z akcentem polskim. A ja mówię po niemiecku tak jak akcent niemiecki, za bardzo wchłonąłem ten język niemiecki, z uwagi na moje zainteresowania. Mam bardzo dużo zbiorów niemieckich i książek, i czytam. Jeszcze do dnia dzisiejszego czytam sobie w języku niemieckim różne opracowania) No i zabrali. Raz się zameldowałem i wróciłem. Wyszedłem z tego gmachu, a publiczność „Wypuścili pana?”. A ja mówię „A dlaczego nie?” No i po załatwieniu wszystkich formalności meldunkowych przebrałem się w cywila. I pracowałem w takim przedsiębiorstwie transportowo-meblowym. Na platformach dowozili żywność do sklepów. To był magazyn hurtowni niemieckiej, właścicielem tego byli Niemcy, którzy zostali po pierwszej wojnie światowej, bo byli mieszkańcami Bydgoszczy już za czasów pruskich. Ja znałem tę rodzinę i oni mnie zatrudniali. Ja w ten sposób sądziłem, że się uchronię przed wywózką. Ale jednak dostałem któregoś dnia zawiadomienie zgłoszenia się do Arbeitsamtu, czyli wydziału pracy. W następnym numerze kolejna część wspomnień Druha Maksymiliana - opowieści o pracy przymusowej na ziemiach niemieckich.

Strona 11


Z punktu widzenia doświadczenia, czyli okiem seniora Kontynuujemy cykl przybliżający nam zasłużonych bydgoskich instruktorów, przyczyniając się do ocalenia od zapomnienia ich dokonań. Dziś kolejny biogram opracowany przez seniorki z kręgu „Wędrowniczki po Zachodnim Stoku”.

Teodora Maciejewska-Janke urodziła się w Poznaniu 1 października 1915 roku. Była drużynową w latach 1934-1939, podharcmistrzynią - 1939-1962, Komendantką Ośrodka Bydgoskiego 1946, radną miejską miasta Bydgoszczy z ramienia ZHP (1945-1948), harcmistrzynią od 1962, Przewodniczącą Okręgowego Komitetu Odrodzenia ZHR w Bydgoszczy 1990, Harcerką Najjaśniejszej Rzeczypospolitej w 2005. W 1926 roku wstąpiła do IV Bydgoskiej Drużyny Harcerskiej prowadzonej przez druhnę Zofię Kopeć. W 1934 ukończyła Seminarium Nauczycielskie w Inowrocławiu. Wobec panującego bezrobocia wśród nauczycieli podjęła pracę wolontariuszki. Od 1 września 1934 roku podjęła pracę w księgarni Geryna w Bydgoszczy. Będąc drużynową XV Drużyny Harcerskiej (1934) zorganizowała kiermasz dla całego Ośrodka Bydgoskiego. W 1936 objęła XIV Drużynę Harcerską im. Klotyldy Hoffmanowej w Bydgoszczy. Organizowała wycieczki po województwie bydgoskim, obozy harcerskie, kolonie i wiele imprez. W latach 1940-1945 prowadziła pracę sabotażową zajmując stanowisko księgowej w hotelu „Lengning" w Bydgoszczy (podmieniała fałszywe znaczki żywnościowe na oryginalne w celu wykorzystania ich do zakupu jedzenia, jakie wysyłała w paczkach do więźniów obozu koncentracyjnego w Dachau Niemcy i do obozów jenieckich). Po zakończeniu wojny była członkiem Bydgoskiej Komendy Chorągwi. Od stycznia 1946 roku była komendantką Ośrodka Bydgoskiego, urządzała „Dom Harcerza" przy ul. Libelta. Po rozwiązaniu defilady z okazji 3 maja 1946 r. w ramach ogólnopolskich represji została aresztowana Strona 12

przez funkcjonariuszy SB wraz z komendantem chorągwi i komendantem ośrodka. W latach 1947-1956 zawiesiła swoją działalność w harcerstwie i w pracy zawodowej z powodu urodzenia trzech córek: Grażyny - 1947, Beaty - 1949 i Marii - 1951. W 1957 roku założyła w SP nr 2 szczep harcerski, gromadę zuchową oraz Koło Przyjaciół Harcerstwa. W 1958 roku z powodu nauczania religii została zawieszona w pracy zarówno zawodowej jak i społecznej. Jako członek komendy ds. kulturalnooświatowych, w XX szczepie harcerskim przy Technikum Gospodarczym i III Liceum Ogólnokształcącym pełniła w latach 1962-1965 funkcję zastępcy komendantki, potem komendantki i organizowała obozy wędrowne, występy publiczne, obchody gwiazdkowe w zakładach pracy, przedstawienia teatralne i recytacje na szczeblu miejskim, wojewódzkim i ogólnopolskim. Pracowała jako kierownik zajęć pozalekcyjnych. Pełniła funkcję instruktorki kulturalno-oświatowej na międzynarodowym obozie lingwistycznym „BANJO" w Funce (1964 i 1965). W 1966 roku stworzyła XI Drużynę Harcerską przy Technikum Ekonomicznym, dla której organizowała obozy, wędrówki, a w Technikum Drzewnym (1968) w ramach pracy jako kierownik zajęć pozalekcyjnych, prowadziła kółka: teatralne, recytatorskie i taneczne. W 1970 roku odeszła na emeryturę. W 1983 roku podjęła się pracy w „Izbie Pamięci" przy Bydgoskiej Komendzie Chorągwi. Zbierała materiały archiwalne do historii Harcerek bydgoskich z lat 19181949, co zaowocowało opracowaniem książki p.t. „Harcerstwo żeńskie w Bydgoszczy w 1918-1949". Od 1987 roku była członkiem instruktorskiego kręgu „Dębowy Liść". W 1988 przystąpiła do kręgów „Wędrowniczki po Zachodnim Stoku" w Warszawie i Bydgoszczy jako sympatyk kręgu. W roku 1990 została Przewodniczącą Okręgowego Komitetu Odrodzenia ZHR w Bydgoszczy. Organizowała kominki harcerskie dla miasta Bydgoszczy Złota Lilijka 5/2018


Rubryka Towarzyska p.n. „Dzień Myśli Braterskiej" od 19902005 r. Odznaczenia: Medal Honorowy z okazji 80-lecia Harcerstwa w Bydgoszczy Medal Honorowy za Zasługi dla Hufca Bydgoszcz-Miasto Medal z okazji XXV-lecia "Solidarności" Region Bydgoszcz 2005 W 2010 roku mając 95 lat skatalogowała cały materiał dokumentalny nt. harcerstwa począwszy od 1926 roku do roku 2000 i przekazała go do Biblioteki Miejskiej w Bydgoszczy oraz Muzeum Harcerstwa w Warszawie. Na Wieczną Wartę odeszła 27 grudnia 2011 roku w wieku 96 lat.

Wakacje… znów będą wakacje! Za rok. Tymczasem żegnamy się z upałami, Wyspą Sobieszewską i obozowymi przygodami – będziemy je miło wspominać, przez najbliższe zbiórki i biwaki z ożywieniem, a przez dalsze lata z uśmiechem. A przynajmniej mamy nadzieję, że tak będzie w przypadku każdego zucha, harcerza czy harcerki oraz druhny i druha! Ogłoszenie numer 1: Nowy rok, nowi my – a przynajmniej tak by się chciało rzec. Od tego roku harcerskiego Rubryka Towarzyska chce być jeszcze bliżej Was. Jeżeli chcecie o czymś opowiedzieć na łamach naszej gazety, pozdrowić kogoś, opisać śmieszną sytuację, pochwalić się, ogłosić coś – piszcie śmiało na mail maja.rosinska@zhp.net.pl. Nie wstydźmy się mówić o swoich sukcesach i o tym, co ciekawego robimy w swoich środowiskach – może zainspirujemy tym kogoś innego do zrobienia czegoś wspaniałego? Wakacje przerwą od harcerstwa? Skądże! Nasze zuchy i nasi harcerze wraz ze swymi druhnami i druhami uczestniczyli w obchodach ważnych dla Polski rocznic – wybuchu powstania warszawskiego (tu m.in. 100 BDH „Zwiadowcy", 5 BDH „Niezłomni", 5 BDH „Burza" , 5 BGZ „Mali Powstańcy" oraz 7 BDH „Łaziki"), wybuchu pierwszej wojny światowej (m.in. SH „Zielona siódemka”). Hufiec Bydgoszcz-Miasto dobrze wie i swoją służbą pokazuje, że harcerzem jest się nie tylko podczas zbiórek i biwaków, ale cały czas, całe życie!

Prezentowana powyżej książka „Harcerstwo Żeńskie w Bydgoszczy" autorstwa hm. Teodory Maciejewskiej-Janke jest dostępna w hufcowej biblioteczce.

Złota Lilijka 5/2018

Strona 13


Rubryka Towarzyska Choć od tego pamiętnego dnia minęło już trochę czasu, uważamy, że jest to sprawa na tyle wyjątkowa dla całej hufcowej społeczności, że wciąż warto o tym powiedzieć – druhna pwd. Joanna Barwińska, drużynowa 44 BDW „Nocturno Venatores” z SH „Zawiszanie” złożyła swoje Zobowiązanie Instruktorskie – i to w jakich okolicznościach! Odbyło się to na obozie w Szkocji w Barwood Campsite, a lilijkę instruktorską wraz z granatową podkładką pod krzyż harcerski otrzymała od Przewodniczącego Światowego Komitetu Skautowego Craiga Turpie! Gratulujemy druhnie Asi i mamy nadzieję, że wspomnienie wieczoru w instruktorskim gronie na długo pozostanie w jej pamięci, a wraz ze słowami Zobowiązania będzie druhnę motywować do dalszej pracy wychowawczej. Miłość jest w powietrzu… Zwłaszcza w wakacje – gratulujemy wstąpienia na nową drogę życia dh. hm. Annie Oliwkowskiej z SH „Pod Wiatr”! Ślub odbył się 11 sierpnia br. w parafii Chrystusa Króla w Bydgoszczy. Mężowi dh. Ani, Piotrowi, oczywiście również gratulujemy i obojgu życzymy dużo pomyślności oraz by w ich powietrzu ta miłość została już na zawsze!

Strona 14

Ogłoszenie numer 2: W związku z planowanym dłuższym i dalszym wyjazdem druhny Mai, redaktorki Rubryki, który planowany jest na styczeń, poszukujemy zastępcy druhny i pomocnika w prowadzeniu Rubryki. Opis stanowiska: Praca polega na codwumiesięczym tworzeniu Rubryki Towarzyskiej (a więc na wyszukiwaniu informacji o biwakach, ślubach, sukcesach wędrowniczych i instruktorskich oraz wszelkich innych dobrych nowinach dotyczących hufcowej wspólnoty). Wymagania: - bycie „znającym” (ciebie znać nie muszą, ale ty musisz znać ludzi) - posiadanie cech dobrego i empatycznego słuchacza - dociekliwość - wyczucie plotkarskie (czyli bycie godnym zaufania i umiejętność oceny, co się do rubryki nada, a co nie) - terminowość Posiadanie osobistej bazy kontaktów będzie dodatkowym atutem. Sposób aplikowania: swoje zgłoszenie wraz z uzasadnieniem kandydatury i min. jednym przykładowym tematem do rubryki należy przesłać gołębiem, listownie, znakiem dymnym lub mailem do obecnej redaktor, dh. Mai Rosińskiej. Z ostatniej chwili: redakcja „Złotej lilijki” składa serdecznie gratulacje i życzenia wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia phm. Magdalenie Kośmider (a właściwe teraz już Zych) i pwd. Bartłomiejowi Zychowi. Tych dwoje instruktorów z SH „Las” pobrało się 1 września br. w parafii św. Braci Męczenników w Bydgoszczy. Na uroczystości nie zabrakło oczywiście harcerzy – ich życzeń, okrzyków na cześć nowożeńców… których to znajomość zaczęła się nigdzie indziej, jak w drużynie harcerskiej… Druhowi Zysiowi i druhnie Zysi, jak nazwali Państwa Młodych przyboczni ze szczepu, jeszcze raz winszujemy, a druhnie hm. Emilii DoZłota Lilijka 5/2018


Kącik rozmaitości mańskiej gratulujemy doprowadzenia do ołtarza kolejnej pary jej wychowanków.

Z ZAPOMNIANYCH ŚPIEWNIKÓW Ciężko skautom żyć, mój Boże Prześladuje ich kto może Oj bieda to bieda wielka bieda Oj bieda to bieda niedola! Na wycieczkę gdy wędruje Mama ciocia opatruje.

WIEDZA HARCERSKA NA CO DZIEŃ

Natychmiast po zakończeniu I wojny światowej harcerze włączyli się w walkę o granice odrodzonej Ojczyzny. Wzięli udział w obronie Lwowa („Orlęta Lwowskie”), powstaniu wielkopolskim, trzech powstaniach śląskich, wojnie polsko-bolszewickiej i plebiscytach, prowadzonych na terenach spornych. W ten sposób harcerstwo spełniło pokładane w nim nadzieje na wychowanie nowego pokolenia aktywnych obywateli-patriotów. Równocześnie na początku lat 20. nastąpił odpływ młodzieży z organizacji, związany z faktem, iż główny cel pierwszych lat harcerstwa – odzyskanie niepodległości – został osiągnięty. Harcerstwo musiało postawić sobie nowe cele i zdefiniować swoją rolę w niepodległej ojczyźnie. Przykładem takich poszukiwań było powstanie innych organizacji czerpiących z dorobku ZHP. Było to działające w latach 1921-23 Wolne Harcerstwo, domagające się zerwania z militaryzmem i zachęcające do zwrotu w kierunku puszczańskich idei T. E. Setona. Drugą było Czerwone Harcerstwo, działające od 1926 r. w środowiskach robotniczych. W ZHP poszukiwania nowej formuły działania doprowadziły do rozwoju ruchu zuchowego i wędrowniczego oraz rozwoju specjalności.(Źródło: www.zhp.pl)

RUSZ GŁOWĄ! Czworo osób wybrało się na piknik. Gdy siedzieli przy ognisku, mężczyzna powiedział: czy wiecie, że wśród naszej czwórki jest ojciec, matka, brat, siostra, syn, córka, wujek, ciotka, bratanek, siostrzenica, kuzyn i kuzynka? Jak to możliwe, zakładając, że wszyscy są ze sobą spokrewnieni i nie ma między nimi niedozwolonych czy nienaturalnych małżeństw? BI-PI NA DZIŚ Oto dewiza skauta: „dopóki nie jesteś martwy nie mów, żeś nieboszczyk” Złota Lilijka 5/2018

Mama kożuch ciepły daje Ciocia sweter i dwa szale Mama cukru, kaszy, chleba Ciocia wędlin i co trzeba. A na drogę też wskazówki: Nie przezięb się, nie stłucz główki! Wraca skaut rozpromieniony A tu gniewy z każdej strony. Bój się Boga chłopcze drogi Gdzieś ty tak ubłocił nogi? Czemu kurtka poszarpana, buźka błotem umazana? Gdzie masz wstyd i gdzie sumienie Marnotrawisz nasze mienie. On miast płakać wciąż się śmieje I znów na wycieczkę wieje.

UŚMIECHNIJ SIĘ! Był sobie młody Szkot o imieniu Angus, który postanowił spróbować życia w Australii. Znalazł mieszkanie w małym bloku i zamieszkał tam. Po tygodniu dzwoni do niego jego matka, żeby się dowiedzieć, jak mu idzie. - Jest dobrze - mówi Angus. - Ale tu mieszkają jacyś dziwni ludzie. Jedna kobieta krzyczy cały dzień, druga leży jęcząc na podłodze, a facet z naprzeciwka wali głową w ścianę. - O Najświętsza Panienko - mówi matka. - Mam nadzieję, że się nie zadajesz z takimi ludźmi? - Och, nie, mamo - mówi Angus. - Siedzę dniami i nocami w mieszkaniu i gram na moich dudach. Strona 15


Strona 16

ZÅ‚ota Lilijka 5/2018


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.