Złota Lilijka Numer 3 (14)
Rok 2019
Maj
Co robić, gdy zabraknie paliwa s. 3 KSW na Twoim podwórku s. 5 Historyczna drużyna - współczesne wyzwania s. 6 Prosto o bohaterstwie i poświęceniu s. 8
Magazyn instruktorski Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto
W numerze... FELIETON REDAKCYJNY Na oparach (Marta Borkowska) - s. 3 Z INSTRUKTORSKICH ŚCIEŻEK Kapituła Stopni Wędrowniczych - jak to ugryźć? (Krystian Olczak) - s. 5 Historia XII BDH (Andrzej Chudziński) - s. 6 Z SZUFLADY PROGRAMOWCA Mali Powstańcy (Paweł Kolczyński) - s. 8 O obrzędowości - z hufcowych archiwów - s. 10 Z PUNKTU WIDZENIA DOŚWIADCZENIA, CZYLI OKIEM SENIORA Biogram Mieczysława Hojana - s. 11 RELACJA Weekend na pokładzie pirackiego galeonu (tekst: Kamila Nowak; zdjęcia: Mariola Czerwińska) - s. 12 RUBRYKA TOWARZYSKA KĄCIK ROZMAITOŚCI
Wydawca: Komenda Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto Kontakt z redakcją: marta.adamczyk@zhp.net.pl Kolegium redakcyjne: hm. Barbara Małecka, hm. Krzysztof Kobus, pwd. Emilia Kosmeja, hm. Marta Borkowska (redaktor naczelna) Źródła ilustracji: hm. Marta Borkowska, phm. Mariola Czerwińska, fanpage Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto, 45 BDH „Trop", archiwum Andrzeja Chudzińskiego, kp.zhp.pl, domena publiczna
Poszukiwani współtwórcy Złotej Lilijki: autorzy tekstów, twórcy wywiadów i reportaży, fotografowie, graficy, edytorzy.
Strona 2
Złota Lilijka 3/2019
Felieton redakcyjny NA OPARACH hm. Marta Borkowska Wiosna w pełnym rozkwicie! Znów świat wypełnił zapach pachnących roślin, z których większości nie potrafię nazwać, ale woń rozpoznam zawsze i wszędzie. Dłuższe i cieplejsze dni, nocne niebo jakby bardziej rozgwieżdżone. Nawet majowy deszcz na miejskim chodniku pachnie tak specyficznie, że aż chce się odetchnąć pełną piersią. Wyjść z murów do lasu, który ma niespotykany w innym terminie kolor i miękkość. Iść na rajd. Zrobić zbiórkę. Planować obozowe zajęcia! A może nie? Może trzeci dzień z rzędu nie odbierasz poczty, bo nie masz chęci mierzyć się z tym, co wiesz, że w niej czeka? Może markujesz działanie, pisząc do różnych ludzi o mało istotne informacje i w skrytości ducha cieszysz się, że nie odpisują, bo masz usprawiedliwienie dla odsunięcia zadania w czasie? Może zacierasz ręce, że usługodawca nie wystawił ci faktury, bo masz powód, aby do rozliczenia biwaku usiąść za kilka dni? Może nie masz serca i sumienia upomnieć się o materiały od współpracowników (np. teksty do numeru), bo twoja część leży nietknięta? Może cieszy cię brak zainteresowania zbiórką czy imprezą, bo odwołanie jej pozwoli ci odzyskać wolny weekend, mając jednocześnie poczucie, że „zrobiłeś swoje”, a zawaliły przyczyny od ciebie niezależne? Może walczy w tobie przymus wewnętrzny, że twoja drużyna potrzebuje biwaku, z całkowitą, obezwładniającą niechęcia wzięcia w nim udziału? Może irytuje cię niezmiernie bogata majowa oferta imprez i szkoleń, bo gdzieś wypada być, a tak bardzo nie masz na to ochoty? Może idziesz na zbiórkę, zgrzytając ze złości zębami i klnąc ją w żywe kamienie? Jeśli znajdzie się ktoś, kto tego nie przeżył, to chyba jest robotem. Spadki motywacji zdarzają się każdemu z nas. Złota Lilijka 3/2019
Przecież czasem trzeba się zająć kwestiami organizacyjnymi, finansowymi, sprzętowymi i innymi, które mają niewiele wspólnego z naszym poczuciem misji. Wszak jesteśmy ponad miarę przytłoczeni „papierologią” i sprawozdawczością, do tego rzadko kiedy mamy realną możliwość podzielenia się z kimś obowiązkami. A nie po to zostaliśmy instruktorami, żeby gnić w papierach, tabelkach, ewidencjach. Zaryzykuję stwierdzenie, że mało komu ta sfera instruktorskiej działalności sprawia przyjemność i daje satysfakcję. Przecież wielu z nas pełni po kilka funkcji, a obowiązki mają to do siebie, że lubią się skomasować wszystkie w jednym czasie. Owocuje to poczuciem przytłoczenia, nieradzenia sobie z natłokiem zadań oraz wyrzutami sumienia – głosem w głowie, który przypomina, że harcerstwo miało być dodatkiem do życia, a nie główną aktywnością. Przecież każdy się kiedyś rozczarował wychowankiem, pokłócił ze współpracownikiem, nie dogadał z podwładnym albo czuł się niesprawiedliwie oceniony przez przełożonego. Na pewno niejeden raz to właśnie stosunki międzyludzkie (żeby nie powiedzieć międzyharcerskie czy międzyinstruktorskie) kazały ci zwątpić w cel, sens i misję ZHP. Przecież każdy z nas zrobił kiedyś niesatysfakcjonującą zbiórkę, słabe zajęcia czy błąd w rozliczeniach. I musiał ponieść konsekwencje tego faktu. Czujesz się tak czasem? I pewnie wyrzucasz sobie te myśli? Błąd, daj sobie do nich prawo. To w porządku czuć się czasem nie w porządku. Bo właśnie takie uczucia świadczą o tym, że jesteś ideową osobą, która rozumie Misję ZHP i jego wartości. Bo wiesz dobrze, że tak nie powinno być. Że nie to jest istotą harcerskiej działalności. Że to nie jest normalne. Że nie o to w tym chodzi. Gdy na zlocie w Austrii siedziałam Strona 3
Felieton redakcyjny w instruktorskim klubie opętana wyrzutami sumienia, że nie jestem przy drużynie, a wśród instruktorów, w dosadny sposób uświadomiono mi zagadnienie motywacji instruktorskiej i jej wpływ na wychowanie. Prostymi słowami, że chyba mam źle w głowie, bo jeśli ja nie czuję się dobrze, to i harcerze pod moją opieką nie będą się czuć dobrze, nie będą w pełni korzystać z oferty programowej, którą stwarza zlot. Bo mam prawo odpocząć. Bo mam prawo skorzystać z oferty skierowanej do mnie. Od tego czasu chodziłam na kawę i torcik Sachera bez wyrzutów sumienia, a w całym patrolu pojawiło się zauważalnie więcej dobrej atmosfery. Wielokrotnie później obserwowałam, jak napięcie w kadrze przenosi się na wychowanków. Jak bardzo destrukcyjnie demotywacja instruktora wpływa na osiąganie celów organizacji. Wtedy, w Austrii, sformułowałam wniosek, że do służby instruktorskiej motywuje nas podejmowanie interesujących, inspirujących nas działań na rzecz innych osób w gronie ludzi, którzy tak jak my wierzą w ich cel i sens. Dziś nazwałabym to inaczej – motywuje nas służba (robienie wartościowych rzeczy na rzecz innych), praca nad sobą (rozwój przez podejmowanie wyzwań) i braterstwo (rzeczywiste poczucie wspólnoty). Trzy zasady harcerskiego wychowania. Zabierz choć jedną – a demotywacja będzie tylko kwestią czasu. Wszak siłą rozpędu daleko się nie pojedzie.
nie czujesz zadania – nie zrobisz go dobrze. Oczywiście nie namawiam do przekraczania terminów i odkładania zadań – zresztą wątpię, by ktokolwiek z osób mnie znających w to uwierzył. Zachęcam wyłącznie do spojrzenia na swoje zadania z otwartą głową, co pozwoli dostrzec, że czasem spalamy się na drobiazgach, które spokojnie można odsunąć w czasie. Jeśli termin nagli, a ty nadal nie czujesz zadania, to pozwól sobie pomóc. Zaskakująco rzadko, jako instruktorzy, prosimy siebie nawzajem o pomoc. Być może w twoim otoczeniu jest osoba, która chętnie zrobi za ciebie najbliższą zbiórkę? Jeśli uśmiechasz się w tym momencie z politowaniem, to pomyśl raz jeszcze – masz pewność, że z zaproszenia nie ucieszyłby się specjalnościowiec, akademik, senior czy nieprowadzący jednostki specjalista? Może w twoim zespole jest ktoś, dla kogo frajdą będą tak przytłaczające cię zakupy? Może dla kogoś obok ciebie twoje nudne zadanie będzie rozwojowym wyzwaniem, z którym zawsze chciał się zmierzyć, lecz od zawsze układ był taki, że zadanie należy do ciebie? Może, gdy bardziej zaufasz przybocznemu, odkryjesz u niego niedostrzegane wcześniej umiejętności, dzięki którym możesz delegować mu więcej zadań?
Co zrobić z demotywacją? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Ja zwykle rekomenduję wrzucenie na luz. Zadaj sobie pytanie co się stanie, jeśli nie zrobisz dziś tego, co nad tobą wisi. W zaskakująco wielu przypadkach odpowiedź brzmi: nic się nie stanie. O ile niewykonanie zadania nie zaskutkuje karą dla organizacji, o ile na rezultat twojej pracy nie czeka ktoś, kto bez tego nie zacznie swojej części zadania – raczej możesz przełożyć zadanie o dzień lub dwa. Jeśli Strona 4
Złota Lilijka 3/2019
Z instruktorskich ścieżek A co wówczas, gdy są zadania, których ani nie przełożysz, ani nikt ci w nich nie pomoże? W takim przypadku daj sobie czas na odpoczynek bez wyrzutów sumienia i na przebywanie we wspólnocie. Zastrzeż kilka godzin na robienie tego, co lubisz, choćby inni nazwali to stratą czasu. I rób to bez wyrzutów sumienia, że czeka tyle obowiązków. Zarezerwuj czas na instruktorski biwak, wypad czy spotkanie. Przebywanie wśród ludzi zakręconych w tę samą stronę to nieustanne ładowanie instruktorskich akumulatorów. I pamiętaj, że jesteś wolontariuszką, jesteś wolontariuszem. Nie robisz tego, bo musisz, ale dlatego, że chcesz. Chcesz i wierzysz w cel i sens harcerskiego wychowania. Realizując to wychowanie rozwijasz siebie. A wokół ciebie są tysiące ludzi, którzy wierzą w to samo. Masz prawo – tak, właśnie prawo, a nie obowiązek – doświadczać służby, braterstwa i pracy nad sobą. Z tą myślą wyjdź czasem przed siebie poczuć, jak pachną czeremchy i jak ciepły jest dziś deszcz. Jeśli to dostrzeżesz, zadania zrobią się same. hm. Marta Borkowska (Szczep Harcerski ZAWISZANIE) zastępczyni komendanta hufca ds. pracy z kadrą, przewodnicząca KI „Matecznik” im. hm. Jana Drzewieckiego, przewodnicząca Kapituły Odznaczeń, redaktor naczelna „Złotej Lilijki”
KAPITUŁA STOPNI WĘDROWNICZYCH - JAK TO UGRYŹĆ? pwd. Krystian Olczak Zostając drużynowym, który w swoich szeregach ma wędrowników, marzyłem o tym by stworzyć Kapitułę Stopni Wędrowniczych przy drużynie. Pojawił się jednak mały problem – jak to zrobić? Nie posiadałem w tym zakresie ani wiedzy, ani doświadczenia. Moja jedyna styczność z tym „ciałem” miała miejsce, gdy moi probanci otwierali swoje próby przed hufcową kapitułą. Jednak być opiekunem, a prowadzić kapitułę, to co innego. Na początku udałem się do hufca, by rozwiać wszelkie prawne wątpliwości. Tu nieocenioną pomocą wykazali się: hm. Marta Borkowska (z-ca komendanta ds. pracy z kadrą), phm. Damian Pietruszyński (przewodniczący Hufcowej Kapituły Stopni Wędrowniczych) oraz pwd. Natalia Kurdelska (namiestnik wędrowniczy). To oni wyjaśnili mi wszystko od początku, powiedzieli jak się za to zabrać i co mogę zrobić, by kapituła przy drużynie działała jak najlepiej oraz spełniała swoją rolę. Pierwszym krokiem było zgłoszenie się na staż do hufcowej kapituły. To tam zobaczyłem, jak wygląda praca jako członka kapituły, to tam spotkałem ludzi z różnych środowisk, którzy kładli nacisk na różne aspekty w swoich próbach, to tam zobaczyłem jak pracuje się z poszczególnymi próbami (tj. próbą wędrowniczą, znakami służb, próbą na HO, próbą na HR). Nie ukrywam, że spotkało mnie tam wiele nowości, ale i też częsta, merytoryczna wymiana poglądów. Tak mijało posiedzenie za posiedzeniem, a ja z hufcową kapitułą nie rozstałem się do tej pory, bo w mojej ocenie przy każdym nowym probancie uczę się czegoś nowego i innego. Drugim krokiem była już próba samodzielnego stworzenia kapituły przy drużynie. Zacząłem od poszukiwania po-
Złota Lilijka 3/2019
Strona 5
Z instruktorskich ścieżek tencjalnych jej członków. Nie chciałem, by członkowie drużyny swoje próby otwierali i zamykali w tzw. swoim sosie, dlatego szukałem osób z różnych środowisk. Zadanie nie było łatwe, bo jednak takie posiedzenia są raz na miesiąc, raz na dwa miesiące, a każdy ma swoje otoczenie i swoje obowiązki. Po paru rozmowach udało się jednak zebrać ekipę 5 wspaniałych z różnych kręgów. To oni podjęli się w mojej ocenie trudnego zadania, jakim jest rozwój członków naszej organizacji poprzez zdobywanie stopni, sprawności, czy znaków służb. Kolejnym etapem były kwestie formalne. Trzeba było powołać do życia Kapitułę Stopni Wędrowniczych przy Drużynie, ale także stworzyć podstawy prawne, na jakich miało się opierać jej działanie. By stworzyć kapitułę wystarczy tak naprawdę wydać rozkaz drużynowego, gdzie powołuje się ją do życia wraz z wymienieniem jej członków. Jednakże, należy pamiętać, by zawsze powiadomić o tym naszych zwierzchników (w tym wypadku hufcową kapitułę), a także spytać o zgodę na działalność w naszej kapitule bezpośrednich przełożonych osób, które zgodziły się z nami pracować (lub spytać czy dane osoby rozmawiały o tym ze swoimi przełożonymi). Jest to bardzo ważne i nie można o tym zapominać. Za podstawy prawne zagwarantuje nam regulamin. Jest to kilkanaście punktów, które dla nas mogą być nieistotne, ale innym mogą wiele wyjaśnić. Powinniśmy zawrzeć w nim wszystko to, co uważamy za ważne i słuszne. Możemy spytać też innych członków, czy nie chcieliby czegoś tam ująć. Ale co, jeżeli dla nas to tylko prawnicze kruczki? Spokojnie! Na stronie hufca jest regulamin hufcowej kapituły. Zawsze możemy go przerobić na potrzeby naszej i myślę, że nikt się na nas za to nie pogniewa. Po przejściu tej całej drogi pozostaje tylko działać i patrzeć, jak mówi klasyk, „co z tego wyrośnie”. Z własnej Strona 6
perspektywy po ponad pół roku działalności kapituły przy drużynie nie żałuję tej decyzji i polecam ją każdemu, kto się waha. Pamiętajcie! Nie jesteście sami i zawsze jest ktoś kto wam z chęcią pomoże. pwd. Krystian Olczak - członek Zespołu Programowego Hufca, drużynowy 75 Bydgoskiej Drużyny Starszoharcerskiej i Wędrowniczej „Ignis Dracones". Artykuł napisany w ramach próby na stopień podharcmistrza.
HISTORIA XII BDH Phm. Andrzej Chudziński
XII Drużyna Harcerska im. Księcia Józefa Poniatowskiego powstała w 1924 roku i działała na terenie ówczesnej Szkoły Powszechnej im. Św. Jana przy ul. Świętojańskiej 20 w Bydgoszczy. Pierwszymi opiekunami drużyny byli następujący nauczyciele: początkowo rektor K. Beyer, od września 1925 roku Edward Hoppe, następnie Henryk Furmanowicz, Jan Mrotek, Michał Różycki, Franciszek Dybowski, Łucjan Matuszak, a ostatnim był Bernard Darnowski. Michał Różycki, Łucjan Matuszak i Bernard Darnowski byli nie tylko opiekunami, ale również instruktorami i drużynowymi. W roku szkolnym 1938/39 drużynowym został Antoni Bojarski HR. W latach 1924-1939 drużyna liczyła przeciętnie od 46 do 75 harcerzy i dzieliła się najczęściej na 7 zastępów. Zebrania drużyny odbywały się raz w miesiącu, natomiast zastępów raz na tydzień. Przy drużynie istniała gromada zuchów, która składała się z grupy Zajączków i grupy Wilczków. Harcerze tej drużyny brali aktywny udział w życiu miasta uczestnicząc m.in. w obchodach uroczystości państwowych. Urządzali różnego rodzaju imprezy, zabawy, bale przebierańców, loterie i imprezy gwiazdkowe, Prima Aprilis oraz kuligi. Zbierali również złom, a otrzymane pieniądze przeznaczali na dofinansowanie letnich obozów. Wiosną i latem często orZłota Lilijka 3/2019
Z instruktorskich ścieżek ganizowali wycieczki piesze do Rynkowa, Żołędowa, Solca, Niw i okolicznych lasów bydgoskich. Urządzali obozy letnie w Tleniu, Solcu Kujawskim, Grupie (1938), Suchej (1939) i Cetniewie nad morzem. Drużyna posiadała w piwnicach swojej szkoły własną harcówkę, w której zwłaszcza w okresie zimowym rozgrywali turnieje tenisa stołowego oraz grali w inne gry towarzyskie.
rów w Bydgoszczy wspierała drużynę również przy innych okazjach. Przykładem niech będzie pomoc w zorganizowaniu ostatniego obozu letniego w 1939 roku w Suchej pow. Świecie. Podchorążówka zabezpieczyła dla potrzeb harcerzy z „Dwunastki" nie tylko namioty, ale również wojskową kuchnię polową oraz telefony polowe, które okazały się bardzo pomocne przy zdobywaniu sprawności „technik łącznościowy". Podczas tego obozu odbywały się również zajęcia strzeleckie z wiatrówek.
Zastęp Jeleni. Jan Chudziński - pierwszy z lewej.
XII Drużyna Harcerska wspierana była przez Koło Przyjaciół Harcerzy, którego członkiem była Szkoła Podchorążych dla Podoficerów w Bydgoszczy. Ufundowała ona sztandar drużyny, którego poświęcenie odbyło się 15 października 1938 roku. Rodzicami chrzestnymi sztandaru byli: starościna Suska i ppłk dypl. Beniamin Kotarba. Komendant hm. Marcin Matuszewski, który na tę uroczystość przybył z hufcem bydgoskich harcerzy, odebrał sztandar od gen. Szyllinga, a następnie wręczył go drużynowemu druhowi Antoniemu Bojarskiemu. Na koniec nastąpiło wręczenie darów harcerzom i młodzieży, w tym namiotu ufundowanego drużynie przez podchorążych. Następnie odbyła się defilada harcerzy przed gen. Szyllingiem i jak napisał reporter „Dziennika Bydgoskiego”, „mimo chłodu, harcerze prezentowali się bardzo dobrze”. Po zakończeniu uroczystości XII Drużyna Harcerska ze sztandarem i harcerze z hufca przemaszerowali ulicą Gdańską. Szkoła Podchorążych dla PodoficeZłota Lilijka 3/2019
U góry - zdjęcie Jana Chudzińskiego z legitymacji harcerskiej (1934). Po prawej - rękaw sprawności Jana Chudzińskiego.
Jeszcze przed formalnym zakończeniem II wojny drużyna wznowiła swoją działalność na terenie szkoły przy ul. Świętojańskiej i pod nieco zmienioną nazwą: 12 Bydgoska Drużyna Harcerzy już w dniu 1 maja 1945 roku, wzięła udział w manifestacji, która odbyła się na stadionie MKS „Polonia". W następstwie strzału oddanego przez pijanego żołnierza radzieckiego zginął 15-letni zastępowy tej drużyny dh Rajmund Pałubicki oraz 14letni harcerz 16 Żeglarskiej Drużyny Harcerzy dh Henryk Józefowicz. Tablicę upamiętniającą pierwszego z nich odsłonięto w 1956 roku w dawnej Szkole Podstawowej przyul. Tadeusza Koścuszki 27a, a kolejną, upamiętniającą obu druhów odsłonięto w dniu 12 X 1982 r. Apel Poległych odczytał syn dh. Jana ChudzińskieStrona 7
Z szuflady programowca go, jednego z przedwojennych harcerzy, zastępowego zastępu „Jeleni” i członka pocztu sztandarowego XII Drużyny Harcerskiej im. Księcia Józefa Poniatowskiego. Początkowo drużyna nadal działała na terenie dawnej Szkoły Powszechnej nr 3, która wznowiła swoją działalność 12 lutego 1945 roku i wkrótce otrzymała nowy numer 5. Tymczasem wiosną 1955 roku rozpoczęto budowę nowego budynku szkolnego przy ulicy Tadeusza Kościuszki 27a, który otwarto dla uczniów w dniu 1 września 1956 roku. Najprawdopodobniej tam też przeniosła się XII Drużyna Harcerzy. Źródła niewiele mówią o dalszych losach drużyny. Latem 1946 roku III hufiec bydgoski zorganizował obóz letni w Międzyzdrojach, w którym wzięła udział 12 Bydgoska Drużyna Harcerska oraz 11 BDH, 16 ŻDH, 25 BDH, 28 BDH i 32 BDH. Komendantem obozu był dh Kluck, a oboźnym dh Zagłoba. W czerwcu 1948 roku w Funce odbyło się jeszcze zgrupowanie drużyn bydgoskiego hufca, którego komendantem mianowano dh. phm. Aleksandra Zielińskiego. W zgrupowaniu wzięła również udział 12 Bydgoska Drużyna Harcerzy. Zmiany zachodzące w harcerstwie w latach 1948-1949 najprawdopodobniej stały się przyczyną rozwiązania drużyny, która nie chciała lub nie mogła odnaleźć się w realiach Organizacji Harcerskiej ZMP.
Kapliczka obozowa XII BDH
Opracował phm. Andrzej Chudziński na podstawie wspomnień p. Anny Perlińskiej, Jana i Bernarda Chudzińskich, dh. hm. Władysława Andrusikiewicza, a także archiwum rodzinnego autora.
Strona 8
MALI POWSTAŃCY phm. Paweł Kolczyński Czy znana jest wam gra planszowa „Mali Powstańcy” wydana z pomocą Muzeum Powstania Warszawskiego? W niej nasze pionki stają się uczestnikami wydarzeń z sierpnia 1944 i muszą dostarczać meldunki w odpowiednie punkty planszy. Im dalej wysunięty posterunek, tym więcej punktów za niego otrzymamy. Na każdym kroku należy uważać jednak na niemieckie patrole! W bardzo prosty sposób możemy przenieść tę grę do rzeczywistości i do lasu. Uczestników dzielimy na dwie grupy: większą Małych Powstańców (w skrócie MP) oraz mniejszą (kilka osób) Okupantów. Potrzebne są też osoby, grające oficerów AK (tyle, ile chcemy mieć punktów na grze). Należy przygotować: - mapkę z zaznaczonymi punktami. Punkty mają nosić nazwy miejsc związanych z Warszawą okresu powstania. Polecam skopiować je ze wspomnianej planszówki - wypisane meldunki (skąd-dokąd, ile pkt) - karty na punkty - długopisy dla oficerów AK - określić za ile punktów wyceniamy przebyte odległości - opaski określające czy jest się Powstańcem (biało-czerwone) czy Okupantem (czarne).
Opis gry: Oficerowie AK rozstawiają się na punktach z mapy. Zadaniem MP jest odnajdowanie oficerów AK i odbieranie od nich pojedynczych meldunków. Następnie należy donieść meldunek we wskazane miejsce. Tam następny oficer potwierdza przyznanie punktów za meldunek w karcie i następuje kolejny odbiór meldunku i dostarczenie go w nowe miejsce. Po obszarze gry poruszają się okupanci. Złapanym (dotkniętym) MP zabierany jest Złota Lilijka 3/2019
Z szuflady programowca niesiony meldunek. W ten sposób okupanci gromadzą swoje punkty. Grę rozpoczyna i kończy sygnał gwizdka. Wygrywa osoba, która zdobyła największą ilość punktów. W moim rodzimym środowisku w tę grę grywaliśmy właśnie 1 sierpnia. Plusy: - prostota wykonania, - nauka przez zabawę (historia, orientacja w terenie), - rywalizacja, - duża aktywność fizyczna uczestników, - nie tak kontuzjogenna jak tradycyjna gra we „flagi”, - niezwykle angażująca zabawa. phm. Paweł Kolczyński - namiestnik starszoharcerski hufca, członek Hufcowego Zespołu Kadry Kształcącej.
Złota Lilijka 3/2019
Strona 9
Z szuflady programowca OGNISKOWY KRĄG czyli pomysł na obrzędowość wprost z czeluści hufcowej biblioteki
Zdjęcia pochodzą z książki „Obrzędowy piec" Marka Kudasiewicza. Książka dostępna jest w hufcowej bibliotece.
Strona 10
Złota Lilijka 3/2019
Z punktu widzenia doświadczenia, czyli okiem seniora
Hm. Mieczysław Hojan (1932 – 2015) to zasłużony instruktor Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto i Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej ZHP. Wybitny dokumentalista historii harcerstwa, wychowawca wielu harcerskich pokoleń. Do harcerstwa Druh Hojan wstąpił w 1945 roku i 20 czerwca tego roku złożył Przyrzeczenie Harcerskie w drużynie na Wildzie w Poznaniu. W 1949 roku, 9 sierpnia, składa na zgrupowaniu obozowym Chorągwi Wielkopolskiej zobowiązanie instruktorskie. W latach 50-tych XX w., po przeprowadzce wraz z rodzicami do Bydgoszczy, podejmuje pracę nauczyciela w IV LO, w którym zakłada 47 Bydgoską Drużynę Harcerską, która jest zalążkiem szybko rozrastającego się szczepu. W tym czasie jest również korespondentem „Poradni metodycznej” przy GK ZHP oraz miesięcznika „Drużyna". 1 września 1966 roku Komenda Chorągwi Bydgoskiej powierza mu funkcję komendanta Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto. Pełni ją do 31 sierpnia 1971 roku, po czym podejmuje pracę w Komendzie Chorągwi, zostaje członkiem Rady Chorągwi Bydgoskiej. W latach 1981-1985, jako członek Rady Naczelnej ZHP, kieruje Komisją metodyki Harcerskiej GK ZHP. Pięciokrotnie reprezentował chorągiew na zjazdach ZHP, na trzech z nich miał oficjalne wystąpienia. Od 1971 do 1985 roku przewodniczył Kręgowi Instruktorskiemu przy Bydgoskiej Chorągwi ZHP, a od 1986 roku przez 18 lat Chorągwianej Komisji Historycznej. Na harcerskiej emeryturze działał w Stowarzyszeniu Przyjaciół Harcerstwa. Ma na swoim koncie organizację 68 obozów, zimowisk i kursów instruktorskich. Przez 9 lat redagował czasopismo chorągwiane „W harcerskim kręgu”, a przez 6 prowadził kronikę Komendy Chorągwi. Niezwykle bogaty jest jego dorobek wydawniczy: 17 broszur szkoleniowych PN. „Vademecum drużynowego”, 33 o historii ZHP, 3 książki o historii bydgoskiego harcerstwa. Poza tym wiele artykuZłota Lilijka 3/2019
łów i opracowań w wydawnictwach harcerskich. To kopalnia wiadomości, informacji i dokument rzetelnej wiedzy Druha Hojana, którą zawsze chętnie ze wszystkimi się dzielił. Przez całe życie wierny złożonemu Przyrzeczeniu. Oznaczony najwyższymi odznaczeniami harcerskimi i wieloma państwowymi oraz instytucjonalnymi. 8 czerwca w Muzeum Pamięci Harcerstwa w Skulsku zawiśnie w mauzoleum tabliczka epitafijna poświęcona Druhowi Mietkowi. Materiał opracowała hm. Barbara Małecka - przewodnicząca Sądu Harcerskiego Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej ZHP, członkini Sądu Harcerskiego Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto i hufcowego Zespołu Promocji oraz kolegium redakcyjnego „Złotej Lilijki".
Strona 11
Relacja WEEKEND NA POKŁADZIE PIRACKIEGO GALEONU
Tekst: phm. Kamila Nowak Zdjęcia: phm. Mariola Czerwińska Można by powiedzieć, że instruktor na co dzień robi wielkie rzeczy i ma wielkie marzenia. Prawda jest zgoła inna, wszyscy marzą o tym samym. O tym, by po prostu, choć na chwilę, być beztroskim, jak nasze zuchy i harcerze. By móc przenieść się do niezwykłej krainy, wśród zabawy, rywalizacji i PIRATÓW! W tym roku, dla kilkunastu osób, to marzenie się spełniło i zostaliśmy prawdziwymi piratami, serio! Zatapialiśmy najprawdziwsze statki, mieliśmy szable i pistolety,a niektórzy na tę okoliczność nawet „stracili” oko. Ale od początku. Były dwie ekipy piratów, a wszystko miało miejsce na Karaibach. Wiecie, mieliśmy już obraz ciepłego morza, pięknych widoków i cudownego karaibskiego jedzenia. Sama wizja była istną sielanką, lecz już w drodze obudziła się rywalizacja, i jak to u piratów, konflikty. A wszystko poszło, jak to w życiu bywa, o pieniądze… Każdy chciał mieć ich jak najwięcej, bo przecież po co być piratem, jak nie dla bogactwa, prawda? Nierówny podział złota wzbudził sporo emocji, które potem wzbogaciły wspaniałą rywalizację. Były dwa cele. Po pierwsze, zatopić statek przeciwników, po drugie, rozwikłać zagadkę. By zatopić statek potrzebna była amunicja, wiadomo. Tylko oczywiście trzeba było ją kupić. Można było te pieniądze uczciwie, po piracku, zarobić, albo jak co niektórzy – wygrać w karty (obłędnie przy tym oszukując). Okazji do zarobienia pieniędzy było wiele, bo dostawaliśmy dużo dobrze płatnych zadań. Już pierwsze, czyli zdobycie klucza do domu pewnej dobrze sytuowanej córki gubernatora, która miała nas gościć, przyniosło niezłe żniwo – przynajmniej jednej z ekip. Potem szło szybko, jedno zadanie za drugim. A to Strona 12
budowa tratw, a to poszukiwania roślin, innym razem sekretne zadania podczas pirackiej biesiady. Pracy było wiele, a pot spływał z czoła. Ot Karaiby... Aura jednak była zaskakująca, podobno na Karaibach cały czas jest 27 stopni, a u nas było raczej rześko i słońca też nie było wiele. Zupełnie nie wiadomo dlaczego, pewnie jakaś anomalia pogodowa. Wspomniana wcześniej zagadka związana była z autentycznymi wydarzeniami (tzn. opisanymi w opowiadaniu kryminalnym debiutującej pisarki M.B.), które miały miejsce krótko przed naszym przybyciem na wyspę. Zamordowano ojca naszej gospodyni, naszym zadaniem było zdemaskowanie zabójcy. Często udawało nam się napotykać wskazówki, pewnej nocy pomagały nam nawet duchy… To wszystko wydarzyło się w czasie jednego, krótkiego weekendu, podczas tegorocznego „Tajemniczego Biwaku”, który odbył się w dniach 26-28 kwietnia. Dzięki ogromowi pracy włożonemu przez organizatorów, kadra naszego hufca mogła przeżyć fantastyczny weekend w swoim gronie, integrować się i wymieniać doświadczenia, co jest niezwykle ważne, gdy tworzy się wspólnotę. Dla nas stworzyli niesamowitą atmosferę, spędzali niezliczone godziny tworząc i przygotowując program, załatwiając niezliczone formalności. „Tajemniczy instruktorzy” byli z nami te 3 dni w Chrośnej robiąc, jak to instruktorzy mają w zwyczaju, coś wielkiego. Phm. Kamila Nowak - hufiec ZHP Jabłonowo Pomorskie, obecnie wspiera działania Szczepu Harcerskiego HORYZONT jako drużynowa 51 BGZ „Dzielne Wilczki". Phm. Mariola Czerwińska - członkini hufcowego Zespołu Promocji oraz drużynowa 21 BGZ „Poszukiwacze Przygód". Tajemniczy Biwak był współfinansowany ze środków Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Marszałkowskiego w ramach projeku "Pozwól mi zrobić, a zrozumiem - harcerska nauka przez działanie".
Złota Lilijka 3/2019
Relacja
ZÅ‚ota Lilijka 3/2019
Strona 13
Rubryka Towarzyska Przebudzenie trwa, a co za tym idzie, biwakowy trend obejmuje kolejne środowiska. Na koniec marca „Trop’’ i „Knieja’’ udali się do pobliskiego Kozielca, aby podczas wspólnego biwaku stanąć w szranki w „Turnieju świętego Jerzego’’, a zuchy z gromady „Poszukiwacze Przygód’’ wyruszyli do Warlubia, gdzie zajęli III miejsce w fabularnej Grze Terenowej „Przebiśnieg’’.
Jak już mówimy o szkoleniach, to warto pamiętać o przyszłych przewodnikach, którzy uczestniczyli w szkoleniu z pierwszej pomocy, teraz żadne pionierkowe wypadki nie są im straszne (z urwanymi kończynami włącznie). Ale szkolić wcale nie trzeba się tylko na naszym podwórku, można tak jak druh Marcin (75 BDSHiW „Ignis Dracones’’) wyruszyć ku nowemu na przykład do Wrocławia i ukończyć kurs pionierki I stopnia, albo jak druh Damian Majchrowicz (166 BDW „Brda’’) rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady (tak właściwie to w Góry Stołowe) na kurs drużynowych wędrowniczych. Ahoj przygodo! Jeśli nie obce są ci morskie opowieści i marzy ci się, aby ktoś kiedyś przyszedł i powiedział: stary czy masz czas, i nie byłeś na tajemniczym biwaku, to stanowczo masz czego żałować. Kadra naszego hufca ma za sobą fantastyczny weekend pełen pirackiego klimatu, łamigłówek oraz kryminalnej atmosfery. Dodając do tego integrację, zabawę, nowe umiejętności, ładne okoliczności przyrody i pyszną egzotyczną kuchnię, to jest naprawdę wspaniale!
Wiosna to również okazja do zdobywania nowej wiedzy i podejmowania kolejnych wyzwań. Gratulujemy Dominice Duszyńskiej (7 BDSHiW „Forward’’), Mai Rosińskiej (HKA „Nota Bene’’) oraz Krystianowi Olczakowi (75 BDSHiW „Ignis Dracones’’) ukończenia kursu podharcmistrzowskiego organizowanego przez szkołę instruktorską „Quercus’’. Ale u, ale u, ale udały się mamie (hufcowi) bobaski (instruktorzy)!
Strona 14
Ciekawym zbiegiem okoliczności wodny klimat towarzyszył również tegorocznemu Złazowi Chorągwi pod hasłem „Woda jest życiem’’. Wody było pod dostatkiem (szczególnie w kajakach wędrowników), a zabawa mimo niezachęcającej aury, była przednia. Ostatecznie chyba nie ma już co lać wody, trzeba koniecznie spytać tych, którzy tam byli. Powiew zmian nie omija również naszej redakcji. Z ostatnim numerem pożegnaliśmy się z pwd. Mają Rosińską, a od maja witamy na pokładzie nową redaktorkę Rubryki Towarzyskiej - pwd. Emilię Kosmeję! Życzymy, aby nie zabrakło jej bystrego oka ani ciętego pióra. Na tym jednak nie koniec zmian - od kolejnego numeru do redakcji dołączy pwd. Krystyna Miszczuk, która zabierze nas w wędrówkę po zaułkach. Jakich? O tym już w specjalnym numerze zlotowym! Złota Lilijka 3/2019
Kącik rozmaitości WIEDZA HARCERSKA NA CO DZIEŃ
Bitwa o Monte Cassino (zwana także bitwą o Rzym) – w rzeczywistości cztery bitwy stoczone przez wojska alianckie z Niemcami, które miały miejsce w 1944 roku w rejonie klasztoru na Monte Cassino. Bitwa ta uznawana jest za jedną z najbardziej zaciętych (obok walk pod Stalingradem, na łuku kurskim, lądowania w Normandii i powstania warszawskiego) w czasie II wojny światowej. Brytyjski historyk Matthew Parker napisał: Bitwa o Cassino – największa lądowa bitwa w Europie – była najcięższą i najkrwawszą z walk zachodnich aliantów z niemieckim Wehrmachtem na wszystkich frontach drugiej wojny światowej. Po stronie niemieckiej wielu porównywało ją niepochlebnie ze Stalingradem. Po udanych lądowaniach aliantów w Kalabrii, Tarencie i Salerno na początku września 1943 roku, i po kapitulacji Włoch w tym samym miesiącu, siły niemieckie zaczęły się powoli wycofywać w kierunku północnym. Sprawnie dowodzone wojska niemieckie, opierając się na dwóch improwizowanych liniach obrony, prowadziły działania opóźniające ofensywę aliancką, przygotowując w tym czasie Linię Gustawa – silnie ufortyfikowany i trudny do zdobycia pas umocnień obronnych przebiegający w najwęższym miejscu Półwyspu Apenińskiego. Feldmarszałek Luftwaffe Albert Kesselring, któremu 6 listopada 1943 roku powierzono dowodzenie wszystkimi siłami niemieckimi we Włoszech, obiecał Hitlerowi utrzymanie tej linii przez przynajmniej sześć miesięcy. Usytuowane na silnych pozycjach obronnych, w terenie który wyraźnie sprzyjał obrońcom i w którym niemal niemożliwe było wykorzystanie sił pancernych, wojska generałów Heinricha von Vietinghoffa i Fridolina von Sengera bez trudu odpierały serie uderzeń wojsk alianckich w okresie od stycznia do maja 1944 roku. Ostatecznie linie niemieckie zostały przełamane 18 maja zarówno dzięki natarciom Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego, 2 Korpusu Polskiego oraz brytyjskiej 78 Dywizji, jak i wyczerpaniu sił i środków 10 Armii niemieckiej, która tego dnia rano zaczęła wycofywać swe frontowe oddziały. (źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_o_Monte_Cassino)
W połowie maja reprezentacja naszego hufca uczestniczyła w Harcerskiej Wyprawie Pamięci, czczącej 75. rocznicę Bitwy pod Monte Cassino. Złota Lilijka 3/2019
RUSZ GŁOWĄ! Jest to jeden z klasycznych problemów do łamania głowy sobie i innym. Jeśli zebrani nie potrafią tego zadania rozwiązać w ciągu piętnastu minut, nie rozwiążą go pewnie nigdy i wtedy trzeba im zdradzić rozwiązanie. Rzecz się działa dosyć dawno i dlatego wszystkie wielkości wagowe wyrażone są w funtach. Tatuś, mamusia i syn oraz paczka z klejnotami, którą w dalszym ciągu naszych rozważań będziemy nazywać skarbem - zostali zamknięci w wieży. W jakiś sposób tatuś wykombinował odpowiedni krążek, linę takiej długości, że mogła sięgnąć do ziemi i dwa dosyć wygodne kosze. Tatuś ważył 200 funtów, mamusia 110, syn 95, a skarb wraz ze skrzynką - 80. Kosze na linie zawieszonej na krążku poruszają się w taki sposób, że jeśli jeden kosz jest cięższy od drugiego o więcej niż 15 funtów - cięższy kosz spada z ogromną szybkością na ziemię. Zadanie polega na tym, aby cała rodzina wraz ze skarbem znalazła się u stóp wieży i żeby wykonać przy tym jak najmniej operacji. (Źródło: https://adonai.pl/relaks/zagadki)
UŚMIECHNIJ SIĘ!
Na 18. urodziny dziewczyna otrzymuje elegancką suknię wieczorową. - Mamo, co to za materiał? - Nie widzisz? To jedwab. - Rzeczywiście, cudownie delikatny i miękki. I wszystko to od małego, bezużytecznego robaka? - Jak możesz mówić tak źle o swoim własnym ojcu?
BI-PI NA DZIŚ Skauci są dziećmi wolnych przestrzeni, a skauting to braterstwo w służbie i świeże powietrze. Strona 15
Z zapomnianych śpiewników
Strona 16
Złota Lilijka 3/2019