4 minute read

Jesień spadających liści (Marta Borkowska) - s

JESIEŃ SPADAJĄCYCH LIŚCI

hm. Marta Borkowska

Advertisement

W jednolicie dotychczas zielonym lesie zabłysły pierwsze jaskrawe barwy, na rabatce fioletem i różem zakwitły astry, psa wyprowadzam już w szarówce, a do hamaka przydaje się czapka. Znaczy się, przyszła jesień. Jesień, czyli kocyk, kakao i ciepłe wełniane skarpety? Wełniane skarpety, owszem, są – co drugi weekend na biwaku kursów. Ale poza tym nici z jesiennych rekwizytów. Moja jesień ma wyjątkowo mało jesienną dynamikę, nie pozwala na rozleniwienie, chillout i zanurzenie się w kominkowym ciepełku. Kartki z kalendarza spadają na wyścigi z lecącymi z drzew liśćmi. Spadają jak kolejne wykonane, odhaczone zadania. Ani się obejrzałam, a tu już końcówka września, kursy na półmetku, zjazd chorągwi za progiem... Ale to wszak dopiero początek jesieni – na drzewie harcerskich zobowiązań wciąż jeszcze misji wiele. A wraz z zadaniami wirują mi w głowie myśli – te całkiem zielone, te dojrzałe do oderwania się z drzewa i zawirowania na wietrze, jak i te powoli już butwiejące w leśnej ściółce. Chaos w kalendarzu, chaos w głowie, chaos w tekście. Czytelniku, jeśli oczekujesz spójnego felietonu, to nie ze mną, nie podczas tej szalonej harcerskiej jesieni. Zamiast tego proponuję ci jesienny, szalejący na wietrze kalejdoskop oderwanych od siebie nawzajem wrażeń.

#odpuść

Słyszę to ostatnio często. Odpuszczenie, w moim mniemaniu, może oznaczać dwie całkowicie różne rzeczy. Może być sygnałem do selekcji zadań, których się podejmę. I w tym znaczeniu nawet zaczęło mi ostatnio wychodzić. Nie muszę przecież pojawiać się wszędzie. Ale może być też przyzwoleniem na realizowanie zadań „na pół gwizdka " . I w tym znaczeniu nie mieści się już w moim systemie wartości. Gdy więc słyszę, w tym drugim kontekście, że nie potrafię odpuścić, to uważam to za komplement. Usłyszałam też ostatnio o odpuszczaniu z innej zupełnie strony – że dobrze wiedzieć, że można odpuścić, a zadanie zostanie i tak wykonane na odpowiednim poziomie przez zespół. I to jest chyba wyznacznik dobrze zbudowanego zespołu, korzyść z właściwego delegowania obowiązków i premia za odpowiednią pracę z zastępcą.

#rozmowa

O ile byłoby nam wszystkim prościej, milej i lepiej, gdybyśmy chcieli i umieli ze sobą rozmawiać. Na wielu, zbyt wielu funkcjach poświęcam czas na łagodzenie konfliktów i tarć, które by nie powstały, gdyby instruktorki i instruktorzy rozmawiali ze sobą, zamiast ograniczać się do statutowych, formalnych form kontaktu. Formalne formy kontaktu mają to do siebie, że operujemy obowiązkami i kompetencjami, zamiast ludzkim, instruktorskim zainteresowaniem sukcesami, wyzwaniami i trudnościami, które napotyka na swojej drodze druga osoba. Nie wyobrażam sobie dokonania oceny kogokolwiek – bez rozmowy z osobą ocenianą. Nie wyobrażam sobie rozstrzygnięcia jakiegokolwiek sporu – bez rozmowy ze wszystkimi stronami. Rozmowa ukazuje indywidualne aspekty każdej sprawy, odsłania motywacje, uwrażliwia na wyzwania, przed którymi stanął ten instruktor, ta instruktorka. No i wreszcie, najcenniejszych dla mnie kompetencji nabyłam właśnie w rozmowach z moimi mistrzami.

#przeżycie

Kursy w rozkwicie, a wraz z nimi cały wachlarz wątpliwych przyjemności, których

doświadcza komendant akcji. Finanse, logistyka, wydruki, materiały, pytania od prowadzących, proces grupowy w kadrze kursu... i tak łatwo stracić z oczu ten najważniejszy aspekt. Że kurs ma być przeżyciem. Z zajęć zapamiętujemy 10-15% treści. Przeżycia przetwarzamy w całości na wiedzę i doświadczenie.

#inspiracja

Wystarczy być inspirującym. Takie słowa wypowiedziałam na kursie i wracają do mnie echem. Czy jestem inspirująca? Dla kogo i w jakim aspekcie? Czy mam jeszcze czym/kim się inspirować?

#solidność, elastyczność i ja

Dla szefa dużej akcji praca z kadrą to największa radość, ale i największe wyzwanie. Radość, bo ludzie, zespół, potrafią uskrzydlić. Wyzwanie... ...bo uzgadniam z kimś termin, a ten zostaje przekroczony... ...bo proszę o wysłanie zapotrzebowania na e-mail, a odbieram je messengerem, smsem... ...bo ktoś deklarował gdzieś obecność, a dopiero, gdy zapytam o potwierdzenie, okazuje się, że jednak nie... Ze wszystkim można sobie poradzić. Ostatecznie mogę sobie sama poprzeklejać zapotrzebowania ze wszystkich kanałów do jednego maila lub pliku. Mogę znaleźć zastępstwo za każdą funkcję, za każde zajęcia. Mogę niewykonane w terminie zadanie wykonać sama albo przedłużać termin, popadając w opóźnienie z zadaniami, które zależały od tego niewykonanego. Wszystko to należy do odpowiedzialności komendanta. A że zabiera dodatkowy czas? To tylko mój problem. Wszystko się da ogarnąć, jeśli jest się elastycznym. Elastyczność to niezbędna cecha komendanta, gdy w zespole szwankuje solidność. Cierpi na tym oczywiście własne „ja " szefa – czas na odpoczynek, rozwój, dla rodziny. Ale przecież wiadomo – członkowie zespołu to wolontariusze, mają prawo do przedkładania życia nad harcerstwo, opóźnień, zgłaszania potrzeb dowolnym kanałem. A szef jest od tego, żeby zrozumieć, zapewnić wsparcie, ogarnąć zapotrzebowania i motywować. A że sam jest zdemotywowany? Przepracowany? Kto dba o tych, którzy dbają o wolontariuszy? A jeśli szef też jest wolontariuszem? Jego problem. Ciężar sznura.

#marzenie

Wciąż mam harcerskie marzenia. Wciąż na harcerskim drzewie zobowiązań są nie tylko te liście, które właśnie spadają, nie tylko te, które spadną za chwilę, lecz także te, które mimo jesieni są wciąż w pąkach i czekają na to, aby po nie sięgnąć i pielęgnować tak, żeby się pięknie rozwinęły. W końcu spadną i zbutwieją, to prawda, ale wówczas na drzewie będą już, mam nadzieję, nowe pąki. Szalona jesień daje się przeżyć, bo w tym całym konglomeracie trudnych zadań, motywacyjnych górek i dołów, kalendarza całkowicie wypełnionego zobowiązaniami, terminowej nagonki, finansowej odpowiedzialności, a przy tym prób nietracenia z oczu tego, co naprawdę ważne – mam uskrzydlający zespół, czerpię inspirację, buduję przeżycia, mogę pozwolić sobie na chwilę odpuszczenia i szczerego śmiechu przy kawie, ale, co najważniejsze, spełniam swoje harcerskie marzenia. A cały skauting powstał jako spełnione marzenie jednego człowieka.

hm. Marta Borkowska (Szczep Harcerski ZAWISZANIE) wiceprzewodnicząca Rady Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej ZHP, zastępczyni komendanta Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto, drużynowa, redaktor naczelna „Złotej Lilijki" .

This article is from: