OD REDAKCJI
Drodzy
Drodzy Czytelnicy! Październik był przepiękny, pojawił się pierwszy numer naszego e-magazynu, a pogoda nas rozpieszczała. Ten miesiąc już się zakończył, na dworze robi się coraz chłodniej, ale my nie zapominamy o Was i w dalszym ciągu zapraszamy do wspólnej zmiany na lepsze. Chłodne wieczory nabiorą uroku z kocem, wiklinowym bujanym fotelem, kominkiem i naszym pismem. Jeśli nie macie kominka nie martwcie się, świeca też sprawdzi się znakomicie. Tym razem skupiliśmy się na tematyce celów. Stworzycie z nami własną listę rzeczy, które chcecie zrobić przed śmiercią, zaplanujecie je dokładnie i zwalczycie prokrastynację. Z drugim numerem magazynu nauczymy się celebrować każdy dzień, dbać o relacje z innymi i – tym razem bez udawania – rzeczywiście się rozwijać. Będzie też o stylu, pasji, zdrowym życiu, a na koniec podzielimy się z Wami naszymi planami na najbliższą przyszłość. Po raz kolejny wspólnie napiszemy kilka zdań na naszych czystych kartach. Dajemy Wam drogowskaz, wykorzystajcie go jak najlepiej. Miłego czytania i realizacji celów! Redakcja
OD REDAKCJI
Spis treści ROZWÓJ OSOBISTY 4 | Łap codzienne szczęściaki 6 | UCZYŃ Z ŻYCIA ŚWIĘTO, czyli parę słów o celebracji codzienności 8 | Stwórz własne cele 10 | O iluzjach rozwoju
23 | Blogerze, wyjdź sprzed komputera! 25 | Historia jest najważniejsza, czyli co my razem tak naprawdę robimy? WOKÓŁ CIEBIE 27 | Od czego zacząć przygodę z planowaniem? 29 | Jak poradzić sobie z długo odkładanym zadaniem?
12 | Styl jest w tobie ŻYJ ZDROWO 14 | 4 zasady Paula McKenny, dzięki którym zapomnisz o dietach 17 | Jesz zdrowo czy tylko tak ci się wydaje? - 5 pułapek zdrowego odżywiania RELACJE 19 | Powiedz, kotku, co masz w środku 21 | Nie pozwól oczekiwaniom zabić swoich relacji
KREATYWNY ROZWÓJ DZIECKA 31 | Słowo o arteterapii - zajrzyj do swojego wewnętrznego świata przeżyć TWOJA PASJA 34 | Fotografia analogowa NA DESER 37 | Jakie są plany na Twoją najbliższą przyszłość?
ROZWÓJ OSOBISTY
Łap codzienne szczęściaki! Szczęściaki to takie małe rzeczy, których zazwyczaj się nie zauważa. Giną gdzieś w pośpiechu i codzienności i chociaż każdego dnia można ich spotkać miliony, to ma się wrażenie, że ta populacja zanika. Nic, tylko brać pod ochronę. Albo łapać i chować do kieszeni. Szczęściakiem można nazwać coś, co naciska czerwony guzik w naszej głowie: „Stop, poczekaj chwilę”, albo „Czy to nie cudownie?”, czy też: „To idealny moment!”. Tylko nie zawsze ten guzik jest w pełni sprawny i czasem po prostu coś nie zatrybi. Zajmujemy się swoimi sprawami tak namiętnie i z taką intensywnością nic dziwnego więc, że na horyzoncie nie widać nic ponad obowiązki. Jesteśmy wiecznie zajęci i cały czas zmęczeni – wstajemy rano i mechanicznie wykonujemy pewne czynności tylko po to, aby potem iść spać. Macie wrażenia, że czasem wasze życie jest puste i nic nie warte? Tak myślałam. Przepraszam, może okulary? Nie zauważamy wschodu słońca, a kwiaty nie robią już na nas wrażenia. Nie wiemy, co jemy i nie mamy pojęcia, jaki zapach czujemy, chociaż ciotka robi popisową szarlotkę. Wyłączyliśmy się na dobre z życia i tylko udajemy, że funkcjonujemy, chociaż działamy według ustalonego schematu. Zauważyłam, że nic mnie nie cieszy. Wystraszyłam się, że jedyne myśli jakie pojawiają się w mojej głowie, są negatywne i dotyczą w dużej mierze obowiązków. Jeszcze na dobre nie podniosłam się z łóżka, a już moja ręka automatycznie powędrowała w stronę czoła, żeby uczcić kolejny dzień tradycyjnym facepalm.
Cóż, nie było dobrze. Zapytałam kilku osób z mojego otoczenia, co zrobić, żeby zrezygnować z tradycyjnego walnięcia dłonią w czoło. Co zrobić, no, naprawdę, co zrobić, żeby w końcu cieszyć się życiem? „Cieszą mnie małe rzeczy”. „Staram się zauważać oczywiste oczywistości”. „Radość sprawiają mi drobiazgi”. Coś w tym musiało być. Podejmij wyzwanie! Postanowiłam wcielić nowy plan w swoje życie, który polegał na tym, aby codziennie wieczorem przez 30 dni przed snem pomyśleć o tym, co mogłabym nazwać szczęściakiem. Przerzucałam w głowie wszystkie momenty, które zasługiwały na miano małych szczęść i zapisywałam codziennie jeden. Najlepszy. Nie, pomysł z szukaniem małych codziennych szczęść nie jest moim autorskim pomysłem. Pojawiał się już nie raz i nie dwa w blogosferze, ale uważam go za tyle ważny, żeby przedstawić na łamach Zmiany. Czy coś się zmieniło? Po pierwsze – zaczęłam codziennie przed snem kontemplować cały dzień, a co za tym idzie – zauważałam, co tak naprawdę dzieje się wokół mnie. W małym zeszycie, który trzymałam pod łóżkiem, ugotować idealne jajko na miękko, zapisywałam wszystkie drobiazgi,
które okazały się szczęściakami. Odkryłam, że w końcu udało mi się mój ukochany przyniósł mi ulubioną latte do pracy i pizza domowej roboty wyszła niesamowicie pysznie. Zapisywałam każde malowanie paznokci i obejrzenie odcinka serialu, spacer i uśmiech na ulicy. Nauczyłam się, że szczęście znajduje się właśnie w tych najmniejszych rzeczach, które normalnie niezauważenie przemykają gdzieś obok. Nauczyłam się doceniać wszystkie małe rzeczy, a przycisk w mojej głowie „stop, zatrzymaj się” - w końcu się uruchomił. To nie sprawiło, że mam mniej obowiązków – nic z tych rzeczy. To tylko pomogło mi podchodzić do wszystkiego z większą energią i motywacją. Bo przechodzenie obojętnie obok codziennych drobiazgów sprawia, że życie jest takie puste i bez sensu. Włączenie odpowiedniego przycisku w głowie wcale nie jest znowu jakieś tam wymagające. Mówię poważnie. Dlatego spróbuj przez 30 dni łapać swoje szczęściaki i zobaczysz, że wszystko się zmieni, a kawa będzie smakować inaczej w promieniach jesiennego słońca niż do tej pory.
ROZWÓJ OSOBISTY
Fotograf: Agata Dobrzańska Modelka: Maja
ROZWÓJ OSOBISTY
UCZYŃ Z ŻYCIA ŚWIĘTO, czyli parę słów o celebracji codzienności My, Polacy, jesteśmy przyzwyczajeni do świętowania głównie ważnych uroczystości narodowych, religijnych lub kulturalnych. Kilka razy w ciągu roku dorzucamy do tego czyjeś lub własne urodziny, imieniny, ewentualnie śluby i na tym kończą się chwile, w których celebrujemy wydarzenia. Dlaczego tak się dzieje? Jak to zmienić, jak nauczyć się świętować częściej? I w końcu pytanie najważniejsze – po co? Na początku, podchodząc do kwestii świętowania ogólnie, warto zwrócić uwagę na emocje, jakie wówczas nam towarzyszą. To radość, podekscytowanie, poczucie harmonii. Coś zapadającego w pamięć. Czemu mielibyśmy zarezerwować pozytywne przeżycia na zaledwie parę wydarzeń w ciągu dwunastu miesięcy, jeśli możemy mieć to na co dzień? Istotnym elementem, pomagającym doceniać proste chwile, jest wdzięczność, ale taka całkowicie czysta i szczera, bez porównywania swojej sytuacji życiowej do innych. Chodzi o dostrzeganie małych cudów. Za przykład może posłużyć zwykły poranek. Człowiek nie potrafiący wyrażać wdzięczności będzie narzekał na sam fakt, że musi wstać, że jest zimno i szaro za oknem. Chwilę potem pomyśli, że jego życie nie ma sensu, jest jedyną osobą, która musi się tak przemęczać, a tak w ogóle to przejadły mu się te śniadania, składające się z tradycyjnych kanapek z serem. Ta sama pora dnia dla osoby umiejącej zauważyć to, co godne wdzięczności, wygląda zupełnie inaczej. Pobudka, szczęście z rozpoczynającego się dnia, odnalezienie pozytywnych stron swoich obowiązków i zaplanowanie.
wszystkiego, przez co trzeba przejść. Oczywiście z krótkimi „dziękuję, że mogę tego dzisiaj dokonać” i „będzie pięknie” w tle. Celebrowanie codziennych wydarzeń to nic innego jak wykonywanie ich świadomie, na najwyższym szczeblu skupienia. Obdarowujemy czynność miłością i poświęcamy jej swoje myśli. Liczy się tylko ten moment i nasze zadanie. To niezwykle pomaga w życiu, ułatwia je, sprawia, że staje się przyjemniejsze, a niezbyt lubiane chwile mają szansę awansować do roli naszych ulubionych, tych wyczekiwanych. Sami – swoim nastawieniem – decydujemy. Wbrew pozorom celebracja nie jest łatwą sztuką i nie jesteśmy w stanie ot tak, szybko jej przyswoić. Istnieje jednak mnóstwo sytuacji, w których możemy się w niej szkolić. W zasadzie daje nam to każda godzina dnia. Co (i jak) warto celebrować? Na pytanie o to, co i w jaki sposób celebrować, można wymijająco, odpowiedzieć twierdząc, że przecież wszystko, ale zacznie lepiej będzie wymienić kilka sytuacji z przeciętnego dnia, aby zorientować się, jak to działa
w rzeczywistości. Po pierwsze: jedzenie. Koniec z szybkim przygotowaniem czegoś i jeszcze szybszym spożyciem. Starajmy się poświęcić temu więcej uwagi, przyrządzać nie tylko zdrowe i smaczne, ale też dobrze wyglądające posiłki. Zerwijmy z nawykiem jedzenia podczas oglądania serialu, przeglądania czasopism albo czatowania w Internecie. Niech będzie to moment, kiedy siedzimy przy stole, jemy, delektując się każdym kęsem i nie zajmujemy się niczym prócz samego jedzenia. Wyjątkiem jest jedzenie w towarzystwie bliskich, ale wciąż niech to będzie czas bez rozpraszaczy. Po drugie: spotkania. Nie ma nic bardziej denerwującego niż spotkanie, na którym druga osoba zamiast spędzać czas z nami, skupia się na sobie i swojej komórce. Nie spotykamy się po to, żeby w swojej obecności klikać w ekrany, lecz dla bycia ze sobą naprawdę. Dlatego na ten czas odkładajmy wszystko inne, bądźmy ciałem i przede wszystkim duchem obecni i zaangażowani w spotkanie. Słuchajmy, komentujmy, wykazujmy zainteresowanie poprzez zadawanie pytań, bądźmy, bądźmy, bądźmy. Po trzecie: nauka i praca. Często marzymy o dostaniu się do
ROZWÓJ OSOBISTY upragnionej szkoły lub otrzymaniu etatu w zawodzie. Kiedy udaje się, jasne, szalejemy z radości. Niestety emocje są zmienne, entuzjazm błyskawicznie opada. Co wtedy? Zapominamy, jak bardzo nam zależało i męczymy się, ucząc z przymusu i pracując bez poczucia satysfakcji. Wcale nie musi tak być! Dobrą metodą jest spisanie wszelkich pozytywów, jakie dostrzegamy na początku, oraz celów, do realizacji których dana droga nas prowadzi. W chwili zwątpienia wystarczy, że zajrzymy
Fotograf: Agata Dobrzańska
do tych notatek, a sens i pewność bycia na dobrej ścieżce powróci. Po czwarte: naprawdę wszystko, co robisz. Czytasz książkę? Czerp z tego maksimum! Zapamiętuj, poszerzać słownictwo, zapisuj cytaty, wczuwaj się w role bohaterów, rozwijaj wyobraźnię. Słuchasz muzyki? Płyń wraz z jej melodią, wsłuchuj się w tekst, zastanów, co autor mógł mieć na myśli, pisząc te słowa. Sprzątasz mieszkanie? Nie traktuj tego jak karę! Pomyśl, że to twoja baza, od której odbijasz się,
żeby walczyć o siebie na zewnątrz. Każdy ruch ze ściereczką w dłoni przybliża cię do upragnionego efektu. Porządek będzie równał się większej produktywności. Dostrzegaj pozytywy, wykonuj, co możesz z miłością i starannością. Uwierz, świat odwzajemni twoje nastawienie. Spraw, aby każdy dzień był dla ciebie małym świętem, dostarczającym całą pulę dobrych doświadczeń.
ROZWÓJ OSOBISTY
Stwórz własne cele Zastanawialiście się kiedyś, do czego zmierza Wasze życie? Czy spędzając kolejne dni, dzieląc godziny między pracę, szkołę i inne obowiązki, realizujecie swoje pragnienia? Przez większość swojego życia właściwie egzystowałam. Owszem, miałam marzenia, ale zawsze brakowało mi czasu na ich realizację. Jak niby miałam zacząć uczyć się kolejnego języka lub zacząć ćwiczyć, jeśli miałam na głowie tyle innych zajęć. Punktem zmiany było natrafienie na pewien artykuł w internetowym wydaniu Guardiana. Dotyczył on pięciu rzeczy, jakich ludzie najczęściej żałują na łożu śmierci. Jedną z nich było to, że nie zrobili czegoś, o czym zawsze marzyli. Jednym z moich ulubionych filmów jest “Choć goni nas czas”. Edward Cole (grany przez Jacka Nickolsona) i Carter Chambers (w tej roli Morgan Freeman) są starszymi panami, którzy przypadkowo poznają się w szpitalu. Mimo że teoretycznie więcej ich dzieli niż łączy, wspólnie wyruszają w podróż, podczas której realizują swoje największe marzenia. Film ten zainspirował wiele osób do stworzenia ich własnych list rzeczy, które chcieliby zrobić przed śmiercią. Zastanawiasz się zapewne, po co komuś właściwie taka lista? Moim zdaniem, ma ona kilka funkcji. Po pierwsze - chęć jej stworzenia nakłada na nas konieczność zdefiniowania własnych pragnień i dążeń. Niby chcielibyśmy coś zmienić w swoim życiu, ale właściwie nie wiemy, co to by miało być. Dzięki liście nadajemy naszym działaniom jakiś kierunek. Drugim argumentem przemawiającym na rzecz tworzenia list, jest ułatwienie sobie realizacji postanowień. Co innego stwierdzić, że chce się dobrze znać angielski, a co innego dać sobie rok czy dwa na przygotowanie się do FCE. Dla mnie lista oznacza również brak nudy. Mało mam w swoim
życiu momentów, kiedy kompletnie nie wiem co ze sobą zrobić. Wystarczy, że zajrzę wtedy do listy i zawsze znajdę jakiś punkt, dzięki któremu mogę zacząć działać. Ostatni, może najmniej racjonalny argument, że po prostu fajnie jest taką listę posiadać. Kiedy już stwierdzisz, że chcesz stworzyć własną listę, czas na zdefiniowanie swoich celów. Zacznij od wzięcia do ręki długopisu i kartki papieru. Podziel kartkę na kilka kategorii. Na mojej znalazły się kariera, zdrowie/uroda/wygląd zewnętrzny, związki, relacje, rodzina, umiejętności, miejsca do odwiedzenia, rzeczy do hobby, sprawy doświadczenia, materialne oraz własny rozwój. Wokół nich będziesz konstruować własne cele. Żeby sobie to ułatwić, zadaj trzy pytania. Na kartce zapisuj wszystkie odpowiedzi, jakie przychodzą ci do głowy. Zapytaj siebie "Co mi się podoba?". To oczywiste, że nie zostaniesz germanistą, jeśli nie możesz znieść brzmienia tego języka. Wypisz rzeczy zarówno związane z wyglądem, karierą czy umiejętnościami, jak i związkami
z innymi ludźmi. Podobają ci się tatuaże? Dziewczyny ubierające się kobieco? Uwielbiasz oglądać filmy? A może cały rok najchętniej opychałbyś się ciasteczkami dyniowymi? Postaraj się zapisać jak najwięcej rzeczy, nawet jeśli teraz wydają ci się głupie. Kolejny krok, to zadanie sobie pytania "Co czujesz?" w związku z zapisanymi rzeczami. Być może uwielbiasz patrzeć na koleżanki, których styl jest bardzo kobiecy, ale sama źle się czujesz w tego typu stylizacjach. Jeśli gotowanie jest czynnością, w której potrafisz się zatracić, na pewno warto ją rozwijać. Podczas występów publicznych czujesz się jak ryba w wodzie? Zapisuj wszystkie pomysły. Ostatnie pytanie jest dość pragmatyczne. Zastanów się, czego właściwie potrzebujesz. Nauka angielskiego, oprócz tego, że może sprawiać Ci przyjemność, jest niezwykle potrzebna. też Znajomość języka obcego nie tyko przydaje się w pracy czy na studiach, ale również dla własnego rozwoju. A może jest
ROZWÓJ OSOBISTY coś, co powinieneś w sobie ćwiczyć? Jeśli spędzasz całe dnie nad książkami, prawdopodobnie przydałoby ci się spędzić kilka dni w miesiącu, spotykając się ze znajomymi. Na podstawie tych trzech pytań zbuduj swoją listę. Świetnie brzmi “Posiadam listę 100 celów życiowych”, ale trudno będzie ci znaleźć aż tyle pozycji za jednym podejściem. Stwórz ich tyle, ile uważasz za potrzebne. Nie wymyślaj kolejnych punktów na siłę, bo i tak je sobie odpuścisz. Pamiętaj, że wszystko co się na niej znajdzie, musi być twoje. Prawdopodobnie
Fotograf: Agata Dobrzańska Modelka: Zuzia
lista będzie ewoluowała wraz lis z nami. nami Raz na jakiś czas wykre wykreślisz z niej zrealizowane cele albo te, które nie są s już dla ciebie waż ważne, a dopiszesz kolejne. To cudowne uczucie, kiedy twoja lista rozwija się si wraz z tobą. Co zrobić z gotową listą? Najlepiej byłoby nie wkładać wkłada jej do szuflady. Możesz Mo powiesić listę w widocznym miejscu swojego pokoju, tak żeby codziennie móc na nią zerknąć. Możesz też wkleić ją do kalendarza. Najważniejsze jednak, żeby z niej korzystać. Ja swoj listę pocięłam na paski swoją i włożyłam wło wszystkie do słoika. Co
jakiśś czas losuję losuj jeden cel i zaczynam wdrażać wdra go w życie. Niektóre zajmują zajmuj mi kilka dni - jak zaplanowanie własnego ogródka z ziołami, inne lata, jak przygotowanie się si do zdaniu egzaminu certyfikacyjnego z języka j obcego. Najważniejsze Najwa jednak, że nie dopuszczam do momentów stagnacji. Pozostaje mi życzyć wam powodzenia w tworzeniu i realizowaniu własnych celów. Mam nadzieję, nadziej że wasze życie stanie się dzięki temu piękniejsze.
ROZWÓJ OSOBISTY\\
o
O iluzjach rozwoju Rozwój osobisty to ostatnio modne hasło. Prawie każdy chce się rozwijać, a autorzy rozwojowych publikacji, trenerzy kompetencji osobistych czy coachowie zacierają z radości ręce. Jednak czy kupowanie tych wszystkich książek, chodzenie na seminaria, kursy i sesje coachingowe zawsze jest rozwojem? I czym w ogóle jest ten cały rozwój? Kiedy płód się rozwija, to lepiej, żeby rozwijał się prawidłowo. Kiedy rozwija się rak, to wesoło już nie jest, a kiedy rozwijamy rolkę papieru toaletowego, to lepiej, żeby się w nieodpowiednim czasie nie A w przypadku skończyła. samorozwoju?
Fotograf: Agata Dobrzańska Modelka: Zuzia
Dla mnie rozwój osobisty to proces stawania się lepszym człowiekiem, doskonalenie siebie poprzez nabywanie kompetencji i umiejętności oraz wiedzy. Rozwojem są postępy w nauce francuskiego oraz wypracowanie bardziej skutecznych form komunikacji z dzieckiem. Natomiast, abyś podszedł do tematu jak do
kupowanie kursów rozwojem nie jest. Kiedy zapisujesz się na seminarium poświęcone jakiejś tematyce czy kupujesz książkę, to niestety w większości przypadków jest to akt jednorazowy. Wysłuchasz, czasem przytakniesz, być może zadasz nawet jakieś
ROZWÓJ OSOBISTY
Fotograf: Agata Dobrzańska (autoportret)
pytanie i… w większości przypadków nie zmieniasz nic. Człowiek sobie pogadał, ty posiedziałeś, a zmiany jak nie było, tak nie ma. Wielu ludzi lubi oszukiwać siebie dla podtrzymania obrazu siebie jako osoby rozwijającej się. Zaczynasz jakąś dietę w której trwasz dwa dni, ale z dumą możesz powiedzieć - spróbowałem. Do CV wpisujesz kolejny kurs, a na liście książek rozwojowych wciąż przybywa pozycji . Patrząc z zewnątrz - jesteś człowiekiem, który inwestuje swój czas i pieniądz w rozwój. Czy rzeczywiście? Nie zamierzam cię krytykować. Kursy, seminaria, szkolenia i książki są bardzo ważne. Sama chętnie korzystam z takich form rozwoju. Namawiam cię jednak wyzwania. Kiedy czytasz książkę rozwojową, przegryź ją na dwa razy - za
pierwszym razem przeczytaj całość w swoim tempie. Za drugim spróbuj wyszukać wskazówki, ćwiczenia i rady, które możesz zastosować w swoim życiu. Nie wszystkie naraz, możesz spróbować po jednej. Postaraj się postępować według nowej zasady przynajmniej przez tydzień. Oceń jej przydatność, sprawdź, czy rzeczywiście działa. Myślę, że najważniejsza rozwojowa wskazówka brzmi: więcej działaj, mniej czytaj. Od czytania o dietach nikt jeszcze nie schudł, a czytanie o zarządzaniu sobą w czasie bez zastosowania się do wskazówek to najlepszy przykład jego marnowania! Druga cenna wskazówka spraw, aby twój rozwój dał się zmierzyć. Chcesz popracować nad angielskim? Ustal, na jakim poziomie jesteś teraz i wypisz cel, który chcesz osiągnąć. Niech to będzie konkret, np. chcę poznać
300 nowych słówek. A może chcesz lepiej komunikować się z dorastającym synem? Wspaniale, niech twoim celem będzie np. wspólne spędzenie godziny tylko z nim, w każdą sobotę. Chcesz się lepiej odżywiać? Wypisz konkret, np. codziennie wypiję szklanką świeżo wyciśniętego soku. Kiedy możesz zmierzyć swoje rezultaty, łatwiej o dokonanie samooceny postępów. Do dzieła! Jeśli zrozumiałeś ten tekst, to teraz powinieneś chwycić za kartkę i długopis. Powodzenia!
ROZWÓJ OSOBISTY
Styl jest w tobie Jeżeli jesteś niezadowolona ze swojego wyglądu i zawartości swojej szafy, powinnaś to przeczytać. Nigdy nie jest za późno na zmiany w obszarze stylu. Trzeba tylko podejść do sprawy logicznie i systemowo. Aby dojść do ładu ze swoim wyglądem i garderobą, przejdź przez poniższe kroki. W ten sposób uporządkujesz sobie w głowie pomysły i zaplanujesz działania. Już niedługo staniesz przed lustrem i szeroko uśmiechniesz się do odbicia, które w nim zobaczysz. To, że pewne rzeczy ci się podobają, a niektóre są według ciebie upiorne, świadczy o tym, że masz gust. Powiem więcej: każdy ma jakiś gust. Do tej pory ubierałaś się w określony sposób, bo czułaś, że tak lubisz, że tak potrzebujesz, że tak musisz… Chodziłaś do sklepu i coś sprawiało, że wybierałaś spośród kilkunastu t-shirtów ten jeden konkretny. Masz w sobie kod, który wyróżnia jakieś rzeczy i stawia je ponad innymi. Musisz tylko ten kod odczytać. A więc zapisz to! Lista klasyków Zrób listę swoich powtarzalnych elementów. Spisz to, co zawsze wybierasz. To, co ci się podoba. To, co powtarzasz w swoich zakupach. Spisz uczucia, jakie chcesz wywoływać swoim ubiorem. Spisz ulubione style. Spisz swoje wzory i długości. Stwórz swoją listę klasyków, czyli rzeczy, które definiują twój wygląd. Sięgnij po ulubione filmy, projektantów, aktorki itp. Taka lista może mieć 10 elementów, może mieć 100. Wpisz tam wszystko, co podoba ci się w twoim dotychczasowym stylu i to, co chciałabyś do tego stylu dołożyć w przyszłości.
wymyślić dla siebie uniform, czyli strój, który nie będzie wymagał zastanowienia. Taką swoją drugą skórę. Na pewno są kroje jeansów, w których czujesz się lepiej niż w innych. Zainwestuj w jedną, porządną parę, która będzie się sprawdzać i na co dzień, i w sytuacjach awaryjnych. Dobierz do tego ulubiony krój bluzki i żakiet lub kardigan. A może najbardziej naturalnie czujesz się w sukienkach? Znajdź najlepiej wyglądającą na tobie sukienkę, dobierz do niej ekstrawaganckie dodatki. Fason tej sukienki możesz powtarzać i zawsze wybierać podobny krój na zakupach. Jeżeli nie chcesz poświęcać czasu na wymyślanie strojów, inwestuj w jak najprostsze formy ubrań i tylko dodawaj do nich wymyślne akcesoria. Sieciówki, targi staroci, lumpeksy, szafa babci, małe butiki, allegro, sklepy internetowe to niewyczerpane źródła pięknych apaszek, biżuterii, torebek.
Paleta kolorów Tak jak o powtarzalność formy ubrań, powinnaś zadbać o spójność kolorystyczną. Nie da się tego osiągnąć bez zawężenia swojej paletki kolorów. Zdecyduj, jakie kolory są ci najbliższe. Kieruj się swoim gustem i tym, w jakich Twoja podstawa – baza ubrań Koncept trzeba przekuć w plan. kolorach dostajesz najwięcej Znajdź swoje charakterystyczne komplementów. Wybierz swoich sylwetki i połączenia ubrań. Żeby pięć optymalnych kolorów i się ich garderoba była spójna, powinnaś trzymaj. Zdecyduj, co będzie twoim
kolorem bazowym (czerń, szarość, brąz, a może granat?), a nie będziesz się długo zastanawiać przy zakupie płaszcza zimowego, czy kozaków. Pomyśl nad kolorem, który sprawia, że wszystkie oczy patrzą na Ciebie (krwista czerwień, blady róż, a może fuksja?) i dopiero wtedy zabierz się za wybór sukienki na wesele. Postaraj się żeby paletka tworzyła zgraną całość – staraj się grupować ze sobą np. tylko ciepłe lub zimne kolory albo tylko mocne lub zgaszone. W twojej szafie są skarby Przejrzyj swoją szafę. Na pewno są w niej rzeczy, które odpowiadają temu, co masz na liście klasyków, mogą być twoją bazą ubrań i mieszczą się kolorystycznie w Twojej paletce. Patrz również pod kątem ewentualnych zniszczeń. Jeżeli coś jest już zniszczone, może lepiej się od tego uwolnić? Zostaw tylko te rzeczy, które naprawdę ci się podobają, a resztę oddziel. Nie wyrzucaj wszystkiego od razu, bo przecież musisz w czymś chodzić. Powoli i systematycznie zastępuj niepotrzebne rzeczy nowymi, które spełniają wszystkie twoje wymagania.
ROZWÓJ OSOBISTY
Zakupy Nie ulegaj presji reklamy, temu, że coś ładnie wygląda na wieszaku, ani promocjom. Nie bój się eliminować ubrań ze swojego pola widzenia - wybieraj tylko to, co jest spójne z twoim nowym stylem. Kup raz, a dobrze. Jeżeli postawisz na dobre jakościowo rzeczy, będziesz o nie dbać i będzie ci się chciało pielęgnować swój styl. Inspiracja Zapisuj swoje spostrzeżenia na temat mody. Wracaj do swojej listy klasyków – powieś ją sobie na ścianie albo wepnij do kalendarza. Zbieraj w folderach komputerowych ulubione zdjęcia. Wycinaj obrazki z gazet. Szkicuj w wolnym czasie. Wszystko może cię zainspirować do ulepszenia swojego stylu. Najtrudniejsza w budowaniu własnego wizerunku jest zawsze decyzja. Bo tak naprawdę musisz się na coś zdecydować, a z czegoś zrezygnować. Tracisz tylko czas, jeżeli sądzisz, że możesz mieć 10 stylów naraz. Gdy tylko postanowisz sobie coś konkretnego, reszta pójdzie jak z płatka.
Fotograf: Agata Dobrzańska
ŻYJ ZDROWO
Fotograf: Agata Dobrzańska Modelka: Alina
ŻYJ ZDROWO
4 zasady Paula McKenny, dzięki którym zapomnisz o dietach Zastanów się przez chwilę: czy jesteś w stanie na gorąco wymienić kilka nazw diet, które mają być lekiem na całe zło? Mają sprawić, że te męczące nas dodatkowe kilogramy znikną. A jeśli znikną – będziemy szczęśliwsi, z pewnością poprawi się nasza sytuacja zawodowa, znajdziemy miłość, pozostaniemy piękni i młodzi, a do tego wszystko będzie układać się w naszym życiu tak, jak marzyliśmy. Sytuacja idealna. Wygląda na to, że jedyne, co może być przeszkodą w drodze do wymarzonego życia to… ten kilogram czy dwa więcej. Przypomnij sobie, jak wygląda ten miły miś, który zapada w sen zimowy. Wygląda bardzo dobrze. Zapasy zebrane w ten sposób mają chronić go przed brakiem pokarmu. Twoje ciało działa identycznie – organizm zaczyna gromadzić tłuszcz w różnych partiach ciała na zaś – twoja przemiana materii się zmienia i nawet jeśli nie jesz zbyt wiele, utrzymujesz wagę. Dochodzi do tego brak energii, którego chyba nie chcesz. McKenna uważa, że regularne posiłki to klucz do sukcesu. Twoim zadaniem jest Złota zasada numer 1: skupienie się na swoim ciele Jeśli jesteś głodny, jedz i obserwacja go. Czy jesteś już Pierwsza reguła, o której głodny? wspomina Paul McKenna, może brzmieć jak zachęta dla Kilka wskazówek, dzięki którym łakomczuchów, prawda? Na możesz wprowadzić tę złotą szczęście nie musisz obawiać się zasadę w życie: niczego. Według wielu badaczy, 1. zaplanuj menu na tydzień tak, otyłość może wiązać się ze zbyt aby każdego dnia zjadać długimi przerwami między 5 posiłków. Jeśli uda ci się trzymać posiłkami. Organizm, który nie swojego planu, nie skusisz się tak otrzymuje regularnych posiłków, łatwo na niezdrowe produkty czy zaczyna się bronić. Przed czym? zbyt długie przerwy między Przed głodem. Jeśli zatem posiłkami pozwalasz sobie na unikanie 2. jedzenie ma być przyjemnością – dnia, przygotowuj dla siebie posiłków w ciągu przestawiasz swoje ciało na tryb przepełnione smakami posiłki gromadzenia. Działasz zupełnie jak i zadbaj o różnorodność. Dzięki niedźwiadek, który przygotowuje temu wpłyniesz na swój sposób się do zimy, obrastając w tłuszcz. postrzegania jedzenia. Zgodzisz się z takim podejściem? Wyobraź sobie, że trochę tkanki tłuszczowej decyduje o tym, jak przeżywasz kolejny dzień. Do mnie to nie przemawia. Księgarnie są przepełnione książkami o odchudzaniu. Dziś zachęcam cię do zapoznania się z propozycją Paula McKenny. Żadnych diet. Zamiast tego – skupienie się na własnym ciele, zaufanie do siebie i słuchanie własnego organizmu. Cztery złote zasady – warto spróbować.
3. jeśli jeszcze nie udaje ci się, prawidłowo odczytywać sygnałów jakie wysyła ci ciało, od czasu do czasu zadaj sobie pytanie Czy jestem już głodny? Zanim sięgniesz po ciastko lub dokładkę makaronu, skup się na swoim ciele i po prostu sprawdź, czy to kaprys czy potrzeba. Jeśli chcesz, naklej na drzwiach lodówki wielki pytajnik, który przypomni ci o tej ważnej kwestii. Złota zasada nr2: Jedz to, co chcesz, a nie to, co myślisz, że powinieneś. Większość diet to spisy zakazów. Nigdy więcej nie zjesz lodów czekoladowych z bitą śmietaną. Makaron zjadany wieczorem jest zły (czyżby?). Czerwone mięso źle wpływa na organizm. Nie! mówimy soli, cukrom i słodyczom. Wyobraź sobie teraz, że nigdy więcej nie zjesz czegoś, co bardzo ci smakuje. Powiedziałabym nawet – woła cię, zaprasza, śni ci się po nocach. Nigdy w życiu tego nie spróbujesz, bo nie wolno. Rezultat? Zaczynasz myśleć o tych zakazanych produktach. Jesteś sfrustrowany, zazdrościsz znajomym, którzy nie są na diecie, wciąż pamiętasz o tych swoich
ŻYJ ZDROWO Fotograf: Juana Gałuszka Modelka: Lilianna Graj / Fashion Color
niedozwolonych smakołykach. A gdy ulegasz pragnieniom i dosłownie pożerasz swoje ulubione dania, kończysz z poczuciem winy. Och, tak, to męczące. A gdyby tak... po prostu jeść to, co się chce? Paul McKenna zakłada, że twój organizm jest w stanie wysyłać sygnały związane z aktualnymi jego potrzebami. Jeśli pojawia się niedobór jakichś składników odżywczych, czujesz, że musisz coś konkretnego zjeść
ŻYJ ZDROWO niedozwolonych smakołykach. A gdy ulegasz pragnieniom i dosłownie pożerasz swoje ulubione dania, kończysz z poczuciem winy. Och, tak, to męczące. A gdyby tak... po prostu jeść to, co się chce? Paul McKenna zakłada, że twój organizm jest w stanie wysyłać sygnały związane z aktualnymi jego potrzebami. Jeśli pojawia się niedobór jakichś składników odżywczych, czujesz, że musisz coś konkretnego zjeść. Może to być jabłko, kawałek żółtego sera, mięso czy właśnie ten makaron. Nie skupiasz się zatem na przeliczaniu kalorii, ale raczej zastanawiasz się, czy jesteś głodny (zasada nr 1) i przygotowujesz sobie coś dobrego. Zaspokajasz głód i uzupełniasz niedobory w swoim organizmie. Jeśli jednak zignorujesz jasne sygnały swojego ciała, skupiasz się na zakazach i nakazach, które niekoniecznie wpływają dobrze na twoje ciało. Dlaczego? Diety najczęściej są konstruowane dla tłumów – powstają na ich temat książki i publikacje, które nie są dostosowywane do pojedynczych ludzi. Te diety są wspaniale opisane, ale nie odnoszą się w żaden sposób do sygnałów, które wysyła twoje ciało.
bardziej zrelaksowani. Jeśli zajrzysz do jego książki Możesz schudnąć, zauważysz, że wciąż przewija się w niej myśl o skupieniu na ciele, zapomnieniu o presji, skoncentrowaniu na tym, aby jedzenie kojarzyło się z przyjemnością. Dlatego właśnie ostatnia zasada autora wiąże się z zatrzymywaniem. Jeśli jesz wtedy, kiedy jesteś głodny, wybierasz to, na co masz ochotę i celebrujesz posiłki, powinieneś zrobić jeszcze jeden krok. Przestajesz jeść od razu, gdy poczujesz się syty. Nie interesuje cię wciąż pełny talerz czy niedokończony deser. Dostrzeganie swojej sytości jest dość trudnym zadaniem. Według badań, twój organizm potrzebuje około 20 minut na przekazanie sygnału z żołądka do mózgu, dzięki któremu wiesz, że jesteś najedzony. Na szczęście wyrobienie sobie nawyków związanych z czterema złotymi zasadami ułatwia odczytywanie Wskazówki, dzięki którym pierwszych wskazówek, jakie daje ci twoje ciało. wprowadzisz tę zasadę w życie: 1. celebruj posiłki – to twoje życie, pozwól sobie na Czas na słuchanie ciała: więc zatrzymywanie się w ciągu dnia 1. nie spiesz się podczas posiłków – i skupianie się na jedzeniu. Usiądź daj swojemu organizmowi czas na wygodnie przy stole, poczuj zapach wysłanie sygnału do mózgu o tego, co zjesz, spójrz na swoje pełnym żołądku danie i wypróbuj je. Nie czytaj 2. znasz zasadę Wstaniesz od stołu, wtedy książki ani gazety. Wyłącz gdy talerz będzie pusty? Czas na telewizor i komputer. To tylko zapomnienie o niej – jedyna zasada chwila, dzięki której zadbasz cię obowiązuje to Wstaniesz od o swoje zdrowie i sylwetkę. stołu, gdy twój brzuch będzie 2. jeśli przed tobą spotkanie ze pełny. znajomymi lub inna okazja, która sprzyja nieświadomemu zajadaniu, Tylko cztery zasady – nic zadbaj o to, co będziesz pochłaniał. prostszego, prawda? Pamiętaj Pokrój warzywa w słupki, jednak, że działają wtedy, kiedy przygotuj do nich hummus, kup stosujesz wszystkie razem. owoce i soki – to małe oszustwo będzie zdrową alternatywą dla Paul McKenna „I can make you chipsów, popcornu i słodkich thin” napojów. Złota Zasada nr 3: Jedz świadomie i ciesz się każdym kęsem Jedzenie jest przyjemnością – pod warunkiem, że w ogóle zauważamy, że cokolwiek jemy. Przypomnij sobie, kiedy ostatnio zjadałeś obiad w biegu lub pochłonąłeś tonę chipsów przy spotkaniu ze znajomymi. To po prostu się dzieje – zajmujemy się różnymi rzeczami i przy okazji odbębniamy kolejny posiłek. To całe przy okazji sprawia, że jemy więcej. I często też – niezdrowo. McKenna stwierdza, że wielkim problemem osób walczących z nadwagą jest wyłączanie świadomości podczas posiłków. Pośpiech, brak czasu, robienie stu rzeczy naraz sprawia, że tak ważne dla człowieka jedzenie, jest spychane na dalszy plan. Rozwiązanie wydaje się dziecinnie proste: zatrzymuj się, jedz świadomie i ciesz się każdym kęsem. To przecież jest pyszne!
Czas posłuchać siebie i jeść to, co się chce: 1. pamiętaj, że ważne jest nie tylko komponowanie posiłków w oparciu o głosy ciała, ale i zjadanie ich wtedy, kiedy rzeczywiście odczuwany jest głód 2. stawiaj przed sobą wyzwania i próbuj nowych rzeczy – sprawdź, jak smakują, ugotuj coś nowego lub nietypowego, przystąp do kulinarnego projektu (zapraszam cię do moich wyzwań: Kuchnia Polska i Kuchnia Portugalska). Poznawanie nowych smaków to doskonała nauka własnego ciała – Złota zasada numer 4: nawet jeśli dziś wybierasz mniej Jeśli już nie jesteś głodny, zdrowe alternatywy, z czasem przestań jeść nauczysz swój organizm, który Wygląda na to, że Paul produkt zaspokoi jego potrzeby. McKenna chce, abyśmy byli
ŻYJ ZDROWO
Jesz zdrowo czy tylko tak ci się wydaje? - 5 pułapek zdrowego odżywiania Decydując się na zmianę stylu życia - a co za tym idzie - zmianę naszych nawyków żywieniowych, czasami dajemy się zrobić w konia. Podejmując próbę ułożenia zdrowego jadłospisu, kierujemy się radami koleżanek, zasadami, które usłyszymy w programie śniadaniowym czy – nie daj Boże! - tym, co przeczytamy na forach. To błąd. Pierwszą rzeczą, którą ludzie robią źle, chcąc jeść zdrowo, to zabieranie się do tego bez odpowiedniego przygotowania. Bez wiedzy nie ma zdrowej diety. Jak chcesz układać sobie jadłospis, nie widząc co w nim ma być i pakując do niego różne, często kompletnie złe, produkty? No właśnie. A to dopiero początek góry lodowej. Góry, która składa się z błędów i potknięć, które sprawiają, że zamiast jeść zdrowo, jesz źle. Drugim błędem jest źle zbilansowana dieta. Ludzie próbują układać swój jadłospis opierając się jedynie o ogólne wiadomości, co kończy się tym, że wpakowujemy do diety mnóstwo owoców i ciemnego chleba i odkrywamy, że zamiast lepiej, czujemy się o wiele gorzej. Czemu? Bo nie pomyśleliśmy o proporcjach. Nie tylko to, CO jemy jest ważne. Równie istotne jest to, ILE tego jemy, KIEDY to jemy i Z CZYM to jemy. Nie możesz cały dzień zajadać owoców, tylko
Zdjęcie: Agata Dobrzańska
dlatego, że przecież są zdrowe. Nie powinno się jeść samych warzyw, kompletnie ignorując fakt, że nasze ciało domaga się białka w postaci twarogu czy mięsa. Nie tędy droga. Warto obliczyć swoje dzienne zapotrzebowanie na białko, węglowodany i tłuszcze i mniej więcej się go trzymać i według tego komponować posiłki. Trzeci błąd to zbytnia ufność reklamom Próbujemy iść na łatwiznę i kupujemy produkty oznaczone słowami „fit”, „light”, „zdrowe”, „bez konserwantów”, a kompletnie nie zwracamy uwagi, co tak naprawdę jest na etykiecie. To, że producent oznaczył jakieś płatki jako fit i zdrowe, nie znaczy, że takie są. Ba, w większości przypadków okazuje się, że są przepełnione cukrem wręcz i chemicznymi ulepszaczami. Jak więc nie robić takich błędów? Zorientować się trochę w temacie i zacząć czytać etykiety, a następnie wybierać mądrze.
Kolejnym – poważnym! błędem jest zbytni rygor. Niektórzy z nas jeśli coś sobie postanowią, to trzymają się tego w stu procentach. Z jednej strony, nie ma co ukrywać, że taka postawa się chwali; z drugiej zaś, jeżeli zbyt poważnie podejdziemy do naszego jadłospisu, łatwo możemy wpaść w szpony ortoreksji – zaburzeń odżywiania, na zbytnim które polegają przywiązywaniu wagi do jakości jedzenia. Jak każda z chorób związanych z jedzeniem, także i ta potrafi kompletnie zniszczyć życie osoby chorej i doprowadzić do fizycznej i psychicznej ruiny. Ostatnim błędem jest traktowanie zdrowej diety jako czegoś krótkotrwałego. Zdrowe odżywianie to nie dwutygodniowy jadłospis, który potem możemy porzucić na rzecz frytek: to. styl życia. Jeżeli tego nie zaakceptujemy, nie mamy powodzenia.
ŻYJ ZDROWO
Musimy wbić sobie do głowy, że to całkowita zmiana, ale zmiana na dobre. Zainwestujemy w to sporo siły i energii, czasami wyrzeczeń, ale to nam się opłaci. Bo, wierzcie czy nie, nie ma czegoś bardziej cenniejszego niż zdrowie.
Fotograf: Juana Gałuszka Modelka: Gabriela Wachnik
RELACJE
Powiedz, kotku, co masz w środku Nie przyglądamy się swojemu odbiciu w lustrze bezpośrednio po przebudzeniu. Unikamy kontaktu wzrokowego. Pospiesznie wykonujemy wokół siebie wszelkie czynności pielęgnacyjne, nerwowo nakładamy makijaż i stajemy przed zawartością szafy, szukając odpowiedniego zestawu ubrań i załamując ręce. Wygląd. Dlaczego tak wielką wagę przywiązujemy do tego, jak prezentuje się nasze ciało? Dbanie o wygląd stało się modne. Większość z nas regularnie przegląda kobiece magazyny i blogi kosmetyczno-urodowe lub o tematyce „healthy lifestyle”, chcąc osiągnąć piękną sylwetkę i zatuszować niedoskonałości. w pułapkę Wpadłyśmy własnych marzeń o idealnym wyglądzie. Bardzo wygodnie jest zrzucać winę na wizerunek Kobiety Idealnej kreowany przez media. Trudniej jest przyznać się przed
samą sobą: to ja uważam, że ta kobieta w reklamie, na okładce, na bilboardzie jest idealna. To ja nie akceptuję własnego ciała. To ja koncentruję się na własnych niedoskonałościach i na ewentualnych sposobach zakrycia tego, co mi się we mnie nie podoba. To ja mierzę własną wartość poprzez to, co widzę w lustrze. Media obserwują rynek, reakcje społeczeństwa. Stawiają na to, co się sprzedaje – najważniejszy
jest zysk i target. Sprzedaje się wizerunek kobiety wychudzonej i odmłodzonej przy pomocy programów graficznych. Pragniemy być takie jak ona, bo wierzymy, że jest szczęśliwa i zadowolona z siebie. W przeciwieństwie do większości z nas. To nic, że jest z plastiku. I tak chcemy wyglądać jak lalka Barbie. Albo Anja Rubik. To nie media są winne, tylko twój mózg. Najprawdopodobniej masz spaczony obraz samej siebie.
Fotograf: Agata Dobrzańska Modelka: Agata
RELACJE
Fotograf: Juana Gałuszka Modelka: Gabriela Wachnik
Twój umysł stosuje coś w rodzaju „hiperboli optycznej”, zwracając twoją uwagę na niedoskonałości i uwypuklając je. Wydaje ci się, że twój nos jest bardziej garbaty lub zadarty niż jest w rzeczywistości. Wydaje ci się, że twoje uda wylewają się ze spodni. Wydaje ci się, że masz kilometrowe odrosty. Zaburzenia związane z postrzeganiem samych siebie nie dotyczą wyłącznie osób z zaburzeniami odżywania. Jeśli myślisz o sobie źle, umniejszając własną wartość, to nie znaczy, że jesteś głupia, brzydka, nudna i nieciekawa. To świadczy jedynie o tym, że nie akceptujesz siebie i nie dajesz sobie szansy na zaprzyjaźnienie się ze wspaniałą osobą. Ze sobą. Pokochanie siebie jest najlepszym prezentem, jaki możesz ofiarować samej sobie. Akceptując
siebie, przekonasz się, że jesteś warta więcej, niż myślałaś. Walka z kompleksami to często walka z bagażem doświadczeń. Ściślej mówiąc, jest to zmierzenie się z trwałymi skutkami wydarzeń z przeszłości, własnymi reakcjami na te doświadczenia. Choć powrót do tych wspomnień może być trudny i bolesny, to uwierz mi, że warto. Mimo łez, jakie w tobie wywołają i rozbicia psychicznego, jakie odczujesz. Gdy już się posklejasz, staniesz się nową, pewniejszą wersją samej siebie. Pamiętaj, że na twoją kobiecość składa się nie tylko to, jak wyglądasz i co masz na sobie. Nie potrzebujesz wyzywającej sukienki i szpilek na niebotycznym obcasie, by przyciągać męskie spojrzenia. Kobiecość to także postawa ciała, sposób bycia, sposób, w jaki stawiasz kroki, idąc
ulicą. Potykanie się o własne nogi, garbienie się i kulenie w sobie nie jest seksowne. Tym, co stanowi największy magnes dla płci przeciwnej, jest pewność siebie. To ona sprawia, że czujesz się dobrze w swojej skórze, zachowujesz się swobodnie, dzielisz się z innymi pozytywną energią swoją z uśmiechem na twarzy. Wygląd to tylko opakowanie. Dowiedz się, jaką kryje zawartość. Zacznij inwestować w siebie, a nie tylko w swoje ciało. Koncentrując się na własnym rozwoju, przestaniesz przejmować się każdą krostką, cellulitem i zbyt małym biustem. To da ci nie tylko wiarę w siebie, ale i samoakceptację i… szczęście.
RELACJE
Nie pozwól oczekiwaniom zabić swoich relacji Każda relacja jest dwukierunkowa. Coś dajemy z siebie, coś bierzemy od innego człowieka. Dużo częściej jednak skupiamy się na tym, co w relacji daje nam ta druga strona i mamy wobec tego pewne oczekiwania. To normalne, każdy z nas chciałby żyć z ludźmi w związkach idealnych, jednak czasami nasze oczekiwania przesłaniają nam całą rzeczywistość i są w stanie zniszczyć nawet najlepszą miłość, przyjaźń, znajomość. Pamiętam, jak za każdym razem, kiedy szłam na pierwszą randkę miałam w głowie ułożony cały scenariusz, jak powinna ona wyglądać. Kiedy szłam na pierwsze zajęcia na studiach, wyobrażałam sobie, jak to wszystko będzie wyglądać, jak ja w tej sytuacji powinnam się zachowywać i jak chciałabym, żeby zachował się facet, z którym się spotykałam. Oczywiście moje wyobrażenia miały się nijak do tego, jak wyglądała rzeczywistość i często byłam zawiedziona. Potwornie zawiedziona. Kiedy związałam się z moim mężem, miałam jasno określone w głowie, czego oczekuję od związku, od mężczyzny, od naszej relacji. Wiedziałam też, jak chciałabym, żeby między nami było i starałam się ten plan skrupulatnie realizować. Niestety, nie przyjęłam żadnego marginesu błędu, w którym powinnam ująć fakt, że mężczyzna, z którym się spotykam, nie jest zaprogramowanym robotem. Pewnie gdybym nie poszła po rozum do głowy, dziś nie byłabym mężatką. Stale powtarza się, żeby dać sobie spokój z wygórowanymi oczekiwaniami względem drugiej osoby. Moim zdaniem, oczekiwania mają pewną stałą cechę – prawie zawsze są wygórowane, ponieważ pochodzą ze sfery naszych marzeń o relacji idealnej (nadmienię tylko, że w artykule tym, nie chcę zajmować się związkami
pochodzącymi z kategorii „patologiczne”). A kiedy nie są spełnione, czujemy się zawiedzeni lub oszukani. To bardzo niebezpieczny grunt dla każdego rodzaju relacji międzyludzkich. Dla przykładu: Mój mąż pracuje czasami do późna, ja nie pracuję na etacie, choć mam dużo, nazwijmy je: „zawodowych”, obowiązków. Mamy dziecko i ja, jako matka pracująca w domu, oczekuję, że mąż będzie, mimo wszystko, pomagał mi w domowych obowiązkach. Załóżmy, że robiłam pranie i chcę, żeby on po pracy je rozwiesił, a on tego nie zrobi. Kolejnego dnia chciałabym, żeby ogarnął łazienkę, ale on tego nie robi. Następnego dnia chcę, żeby wyniósł śmieci, czego również nie wykonuje. Wściekam się i zaczynam małą, domową wojenkę, że jest źle, że nie mam od niego wsparcia i że nie mogę na niego liczyć. W tym wszystkim zapominam, że przez cały tydzień wraca o 18 do domu po całym dniu w pracy, że po drodze robi zakupy, rano często robi mi herbatę lub śniadanie albo prasuje moje ubrania i w weekend gotuje obiad. Odnajduje się w innych rzeczach niż ja chciałabym go widzieć. Prawdopodobnie nienawidzi rozwieszać prania, a na sprzątanie nie miał siły po pracy. Mój mąż nie jest też typem romantyka, który wraca z kwiatami
do domu. Okazuje mi uczucia w zupełnie inny sposób, więc głupotą z mojej strony byłoby na siłę wpisywać go w rolę męża – kwiaciarza. Jeśli chcę mieć kwiatki, to kupuję je sobie sama i mam z nich taką samą przyjemność, jak gdyby były od niego. Gdybym za wszelką cenę starała się wymóc na swoim mężu, aby spełniał moje fantazje na temat życia to pewnie albo by mnie zostawił, albo umarł, próbując, lecz nie osiągając sukcesu. Zamiast tego, mogę popracować nad sobą w naszym związku i mieć zupełnie inne podejście do całej sprawy: się obowiązkami dzielić domowymi tak, żeby nikt nie był poszkodowany – przecież nic się nie stanie, jeśli mąż posprząta w weekend zamiast w środku się tygodnia, a ja zajmę rozwieszaniem prania, kiedy on będzie bawił się z synem po pracy. Nie powinnam również oczekiwać kolacji przy świecach, jeśli nie umiałby gotować. Jeśli wiem, że akurat danego dnia jest mecz ulubionej drużyny mojego męża, nie zakładam, że z ochotą pojedzie ze mną do sklepu. Planuję to w innym dniu, albo po meczu. Zróbmy samym sobie przysługę i zweryfikujmy, czego oczekujemy od innych. Być może z pewnych rzeczy warto będzie zrezygnować lub przekształcić je nieco?
RELACJE Być może warto mieć odrobinę więcej wyrozumiałości? Sama jestem osobą, która nie jest w stanie spełnić wszystkich oczekiwań innych ludzi, ale w gruncie rzeczy to nie jest do końca mój problem. Są rzeczy, w których jestem kiepska i być może wynika to z mojej osobowości. Jeśli jestem z kimś w bliskich lub dalszych relacjach, chciałabym być akceptowana mimo swoich wad, więc jeśli moi przyjaciele wiedzą, jak bardzo jestem nierozgarnięta w kwestii odpisywania na smsy, odbierania telefonów i oddzwaniania, to fajnie, jeśli zwalniają mnie ze swoich oczekiwań, że będę w tej dziedzinie wzorowa. Nie odpisałam – dzwonią do mnie, nie odebrałam – dzwonią za jakiś czas ponownie, zapomniałam dać znaku życia przez miesiąc – nie obrażają się na mnie. Jestem fanką nieutrudniania życia sobie i innym, zwłaszcza emocjonalnego, dlatego nie oczekujmy zbyt wiele. Oczywiście w granicach rozsądku, bo jeśli coś uderza w naszą godność lub po prostu nas rani – reagujmy: rozmawiajmy, zwróćmy uwagę na problem, ale nie oczekujmy, że nagle sytuacja zmieni się o 180 stopni. Każda relacja jest dwukierunkowa. Coś dajemy z siebie, coś bierzemy od innego człowieka. Dużo częściej jednak skupiamy się na tym, co w relacji daje nam ta druga strona i mamy wobec tego pewne oczekiwania. To normalne, każdy z nas chciałby żyć z ludźmi w związkach idealnych, jednak, aby dojść do zadowalających efektów, musimy być szczerzy. Szczerzy przed sobą samym i przed drugą osobą. Warto oczekiwania ustalać wspólnie, warto je dostosować do potrzeb swojej relacji i warto mieć w sobie pokorę pozwalającą na dopasowanie się do siebie. Razem, nigdy osobno.
Fotograf: Juana Gałuszka Model: Mariusz Dąbrowski
RELACJE
Blogerze, wyjdź sprzed komputera! Blogerze, usiądź i pomyśl przez chwilę. Ilu autorów blogów znasz na tyle dobrze, z iloma autorami blogów masz na tyle dobry, wirtualny kontakt, że chciałbyś usiąść naprzeciwko i przy kawie pogadać na żywo? Jestem kobietą, córką, siostrą, dziewczyną, koleżanką, studentką, copywriterem i blogerką. Musiało minąć trochę czasu, odkąd art attack {be inspired} zawisł w sieci, by nabrał obecnego kształtu. Jednak kiedy złapałam flow, szybko poznałam wirtualnie wiele blogerek, z którymi bardzo się polubiłyśmy. Łączy nas wiele wspólnych zainteresowań i, jak się okazuje, mamy wiele wspólnych tematów do rozmowy. Blog, Internet, sieć, wirtualna przestrzeń – to jedno. W dzisiejszym świecie coraz więcej się w nim dzieje, coraz więcej czasu spędzamy przed komputerem i coraz więcej codziennych spraw załatwiamy właśnie za pośrednictwem tego środka komunikacji. Życie realne, codzienne wstawanie rano, praca zawodowa, obowiązki, relaks i czas z najbliższymi – to drugie. Oczywiście te dwie rzeczywistości często się przeplatają – pracuje się przez Internet, odpoczywa się, buszując po Internecie i tak dalej. Powiedzieć należy wprost i krótko – wirtualne spotkania nie zastąpią nigdy tych realnych. To trochę tak jak z odzieżowymi zakupami online – nie jestem do końca przekonana, dopóki nie dotknę materiału, nie przymierzę. Przy okazji blogowych wirtualnych znajomości ciągle czuję niedosyt, brakuje mi chwili przy kawie i plotkach.
I to właśnie tak zaczęły się ostatnio spotkania blogerów w Trójmieście. Pomysł na pierwsze przyszedł mi do głowy sam, ni stąd ni zowąd, organizacja okazała się nieskomplikowana i bardzo przyjemna. Spotkałyśmy się w marcu, w sopockiej kawiarni, przy kawie i niekończących się plotkach. To tam poznałam Monikę Tekstualną (www.tekstualna.pl), z którą zaprzyjaźniłyśmy się i po jakimś czasie stworzyłyśmy Trójmiejskie blogi. To inicjatywa, mająca na celu integrację blogerów offline. Rozpoczęłyśmy cykl regularnych spotkań, w różnych formach. Wciąż plotkujemy przy kawie, wspólnie odkrywamy Trójmiasto, wymieniamy się książkami, ale również zależy nam na wartości merytorycznej naszych spotkań. Odbyły się już warsztaty pod tytułem „Social media dla Blogera”, a przed nami jeszcze wiele innych! Sukces naszego pomysłu mierzymy na kilka sposobów: w bardzo krótkim czasie udało nam się zebrać liczną grupę trójmiejskich blogerów, bardzo dużym zainteresowaniem cieszą się wydarzenia, które proponujemy oraz dostajemy bardzo wiele miłych słów, które dodają Powera i energii do kolejnych działań. Dołączyła do nas Bogna (www.bebeandcompany.pl), również blogerka, przychodząc z pomysłem spotkań dla mam, nie
tylko blogujących. Zaczęłyśmy z wielką pompą w ostatnią sobotę października - pierwsze spotkanie wyszło na medal! Jesteśmy pełne energii, a nasze głowy pękają od nadmiaru pomysłów. Zdradzę, że końcówka listopada będzie emocjonująca – odbędzie się pierwsze w Polsce spotkanie dla tatusiów! Blogerzy coraz częściej wstają sprzed ekranów, są chętni i otwarci na wymianę doświadczeń i inspiracji. Jeśli macie więc znajomego Wam blogera w niedalekim sąsiedztwie – chwytajcie za fejsbuki i umawiajcie się czym prędzej! Nie od razu musicie organizować wielkie spotkania – zawsze warto wyjść z domu i poznać człowieka osobiście. Moja siostra się śmieje, pół żartem, pół serio, że spotykam się z ludźmi poznanymi w sieci, co, jak wiadomo kojarzy się jednoznacznie niebezpiecznie. uśmiecham Wtedy się i odpowiadam, że nie planuję tego zmieniać, bo te spotkania tak wiele w moim życiu zmieniły!
RELACJE
Fotograf: Subobiektywna Modelka: Marysia
RELACJE
Historia jest najważniejsza, czyli co my razem tak naprawdę robimy? Lekcje historii są dobre dlatego, że umiejętnie poprowadzone przez nauczycieli pokazują, jak jedno wydarzenie wpłynęło na przyszłość. Oczywiście, spoglądając wstecz, możemy powiedzieć: ach, gdyby Bolesław Chrobry, ach, gdyby Zygmunt August, ach, gdyby Napoleon (to moje ulubione) albo ach, gdyby Piłsudski (kolejne ulubione) zrobił to lub tamto. I kiedy spróbujemy się na chwilę przenieść w tamte czasy i spojrzeć na nie z ich perspektywy, to widać jak na dłoni jak to działa: mała decyzja, ogromne skutki. I tak na coraz większą skalę. Rzeczywiście, drogi uwag i chwilę. Dziś przedstawię ci Czytelniku, nie jest to pismo możliwe scenariusze takich poświęcone historii. Zastanawiasz momentów. się teraz pewnie, dlaczego o tym piszę? Wracajcie do tego jak się poznaliście. Tak często jak tylko się da, przypominajcie sobie jak Jak ważna jest twoja historia? byliście ubrani, co poczuliście Każdy z nas tworzy taką w chwili spotkania. O czym historię w ramach swojego myśleliście? Czy przeczuwaliście, mikroświata. Piękne rzeczy dzieją że to jest właśnie to? się, kiedy te światy próbują się łączyć, poznawać, być ze sobą. Napisz dla swojego Mikroświat kobiety i mikroświat partnera liścik-niespodziankę. mężczyzny. Pierwsze randki, kwiaty, Najpewniej można wysłać sms-a, motyle w brzuchu, uśmiechy, błysk szybciej, zgrabniej, można też w oku. Być może na początku zostawić wiadomość na fejsie. Ale coś waszego związku zdarzyło ci się czasem warto dać usłyszeć – tak, trzymajcie się za ręce, namacalnego, jakąś pamiątkę jak ale jeszcze chwila i wam przejdzie. żółtą karteczkę z serduszkiem. Albo: pobędziecie trochę ze sobą, to Albo wsunąć do rękawa płaszcza zobaczycie. Brrr… jak ja nie kartkę ze słowami „Kocham Cię”. znosiłam takich zdań! Coś się we Wyobrażasz sobie ten ciepły mnie buntowało. Bo jeśli tak ma być, uśmiech radości? Założę się, że to po co mam z kimś być dłużej? Ja taka kartka przetrwa wiele, wiele chcę ciągle mieć fajnie – przecież lat. haruję, pracuję, fajna jestem, to mi się należy, nie? Wybierzcie się na spacer. A skoro się należy, to Mam nadzieję, że, kiedy to zaczęłam szukać i działać. Jak to czytacie, pogoda jest równie piękna mawiają – dla chcącego nic jak dziś. Albo chociaż odpowiednio trudnego. Kiedyś moja koleżanka piękna jak na listopad. Są takie powiedziała, że marzy jej się, żeby momenty, kiedy wspólny spacer mieć w oku taki aparat, który wyjątkowo smakuje: darowany pozwalałby zapamiętać każdą wartą dzień ciepłej jesieni, pierwszy
śnieg, letni deszcz, obserwacja budzących się ze snu liści. Celebrujcie ten czas wspólnie. Wymyślcie czyjąś historię. Robi się to tak: siada się wygodnie na ławeczce w jakimś często ale zacisznym uczęszczanym, miejscu I obserwuje się ludzi. Później wybiera się parę według własnego upodobania i wymyśla się alternatywną historię ich związku: jak się poznali, dokąd właśnie idą i co im najbardziej się w sobie podoba. Taka historia to doskonały pretekst, żeby porozmawiać o sobie. Takich rzeczy się nie docenia, żyjąc z dnia na dzień. Dopiero po roku, kiedy wrócicie do namacalnych pamiątek tych wydarzeń, do liścików i zdjęć, do kilku słów napisanych na odwrocie, zrozumiecie jakie to jest ważne. Poblakłe już wspomnienia na nowo nabiorą rumieńców, odżyją, rozświetlą dzień. Życzę wam jak najwięcej takich chwil!
RELACJE
Fotograf: Agata Dobrzańska
WOKÓŁ CIEBIE
Od czego zacząć przygodę z planowaniem? Z każdej strony docierają do nas informacje, że bez planowania nie da się być produktywnym, a bez dokładnej wizji dnia zrobimy kilka razy mniej zadań niż z listą ‘to do’. Trudno nie zgodzić się z tymi stwierdzeniami, ale wielu z nas zadaje sobie pytanie: jak zacząć planować? Okazuje się, ze nikt nas tego nie nauczy, musimy sami wyrobić sobie system planowania. Są jednak pewne zasady, które warto wprowadzić w życie, aby organizacja była znacznie łatwiejsza. Pierwszą i najważniejszą zasadą planowania jest prostota. Często zaczynając swoją przygodę z organizacją czasu, pędzimy do księgarni lub papierniczego i kupujemy 5 przepięknych notesików: jeden do spraw zawodowych, drugi – urzędowych, trzeci na sprawy rodzinne, czwarty i piąty mają jeszcze inne przeznaczenie. Do tego trzeba dokupić setki kolorowych długopisów, bo tym kolorem zaznaczę to, innym tamto, aż sami zaczynamy się gubić w naszych kodach kolorystycznych. To ogromny błąd. W planowaniu niezwykle ważna jest prostota. Wybierz jedno miejsce, w którym będziesz miał miejsce na wszystko, do ciebie należy wybór czy będzie to kalendarz książkowy, czy raczej tablica korkowa. Wszystkie sprawy, które musisz wykonać, zapisuj w tym jednym miejscu, żeby nic nie miało prawa ci umknąć. Zapisywanie wszystkich swoich myśli, pomysłów, rzeczy do wykonania jest kluczowe w planowaniu. Dzięki przelewaniu myśli na papier osiągasz niezwykły spokój i porządek w swojej głowie, a do tego masz pewność, że jeśli wyrobisz sobie nawyk regularnego zaglądania do notatek to zapominanie przestanie być twoim problemem. Kalendarze książkowe
mają najczęściej miejsce na notatki zagospodaruj to miejsce, zapisując w nim pomysły, dla których nie określiłeś jeszcze daty realizacji. Pozostałe zadania zapisuj pod datą, kiedy mają być wykonane, a jeśli projekt jest długotrwały, zaznacz jego początek i koniec, aby nic nie przegapić. Zachęcam do zapisywania wszystkich planowanych działań. Ja często zapisuje pranie, rozwieszenie prania, prasowanie, czy zmywanie. Przyjemnie wykreśla się zadania z listy, a sama lista nieźle mobilizuje do działania. Dla mnie to same plusy. Kiedy wypiszesz już w jednym miejscu zadania na dany dzień, zastanów się nad priorytetami. Ponumeruj zadania w takiej kolejności, w jakiej masz je wykonać. Zacznij od tzw. ‘żab’, czyli zadań, które są najważniejsze, najtrudniejsze i czasochłonne, na końcu niech będą zadania, które możesz sobie odpuścić, jeśli nie starczy ci na nie czasu. Możesz zastosować też pewien kod kolorystyczny: jednym kolorem zaznacz sprawy służbowe, innym osobiste, a jeszcze innym takie, które wymagają wyjścia z domu by je załatwić. Stawiaj kropeczki w określonych kolorach, podkreślaj zadania lub zakreślaj je wybranym kolorem. Zastosuj się jednak do zasady: nie komplikuj.
Oznacza to, że kategorii nie może być zbyt wiele, a i symbole powinny być łatwe do odczytania, aby cały plan był przejrzysty i czytelny. Zawsze zostaw sobie czas wolny – u mnie to 2-3 godziny dziennie. Czas ten możesz wykorzystać na przyjemności. Jest to również chwila, podczas której możesz nadrobić zaległości filmowe, spotkać się ze znajomymi itd. Ten czas możesz wykorzystać w dowolny sposób. Pozwoli ci on zachować pewną równowagę w życiu i nie da ci zwariować. Pamiętaj o wykreślaniu wykonanych czynności, nie skreślaj ich cienką linią, ale zamaluj markerem lub zamaż długopisem tak aby nie dało się ich rozczytać, dzięki temu te czynności już nie będą zaprzątać twojej głowy, a te które jeszcze przed tobą, będą dla ciebie łatwo dostrzegalne. Zawsze może zdarzyć się dzień, kiedy nie wyrobisz się z zadaniami. Przyczyny mogą być różne: zaplanowałeś za dużo, ktoś wpadł z niezapowiedzianą wizytą lub po prostu ci się nie chciało. Nie szukaj winnych, po prostu zaakceptuj fakt, ze dzisiejszy dzień nie był zrealizowany w 100% tak jak chciałeś, przepisz dzisiejsze zadania na jutro i zacznij działać od następnego dnia. Czasami są jednak zadania,
WOKÓŁ CIEBIE
które odkładasz z dnia na dzień i nie możesz ich wykonać. Zastanów się, czy naprawdę tego chcesz i czy musisz to wykonać. Jeśli jest to konieczne, ‘zjedz tę żabę’ i zapomnij o tym jak najszybciej, jeśli zadanie nie jest konieczne, po prostu wykreśl je ze swoich planów i traktuj je tak, jakby nigdy go nie było. Planowanie jest naprawdę przydatne. Nie wymaga nakładów pieniężnych, nie wymaga nadzwyczajnych umiejętności, za to jest bardzo w organizacji przydatnym narzędziem naszego czasu. Myślę, że naprawdę warto spróbować planowania. Stosuj się do powyższych wskazówek i swobodnie je modyfikuj. Planowanie jest nie tylko narzędziem, ale może być też niezłą zabawą. Zapisuj, rób, wykreślaj i chwytaj uroki życia garściami.
Fotograf: Juana Gałuszka
WOKÓŁ CIEBIE
Jak poradzić sobie z długo odkładanym zadaniem? Prokrastynacja, czyli odkładanie zadań na później, jest powszechnym nawykiem współczesnego społeczeństwa. To trochę jak zamiatanie problemów pod dywan - wydaje się nam, że przeczekamy trudne sytuacje i wszystko w magiczny sposób rozwiąże się bez naszego udziału. Zwlekamy z zadaniami, przekładamy je z dnia na dzień, marząc o tym, by sprawy same się załatwiły. Ale tak się nie dzieje. Efekt jest wręcz odwrotny stres, zniechęcenie, poczucie winy i przytłoczenia odkładanymi czynnościami. Żeby rozwiązać problem czy wykreślić z listy długo odkładane zadanie, trzeba po prostu podjąć działanie. Tylko tyle - lub raczej dla większości z nas - aż tyle. Nie ma innej drogi. Pozostaje tylko kwestia jak to zrobić. ZAPLANOWAĆ JEDEN NAJBLIŻSZY KROK Zazwyczaj odkładamy na różne zadania, gdyż później przytłacza nas ich złożoność. Wprawdzie jesteśmy w stanie zaplanować wszystkie czynności, które musimy wykonać, lecz na planowaniu, które jest w końcu przyjemnym i niewymagającym podjęcia wysiłku procesem, często wszystko się kończy. Sekretem do poradzenia sobie z dużym zadaniem jest zidentyfikowanie tylko jednego, najbliższego kroku i podjęcie tego działania. Warto pamiętać o tym, że nawet najlepszy plan jest niewiele wart, jeżeli później go nie realizujemy. Dogłębne planowanie staje się powoli inną, zawoalowaną postacią prokrastynacji. Dopóki nie działasz, nie stawiasz kolejnych kroków na,
drodze do celu i ich nie wykonujesz nie przybliżasz się do ukończenia zadania. "Najbliższy krok + działanie" - ta prosta sekwencja sprawdza się w realizacji większości długo odkładanych zadań.
W następnej kolejności warto zadbać o spokój od wszelkich innych (najczęściej elektronicznych) rozpraszaczy. Najprościej zaplanować sobie określony przedział czasu, w którym skupimy się tylko i wyłącznie na założonym zadaniu. Może to być pół godziny, może półtorej - w zależności od PRZYGOTOWAĆ SIĘ DO ulubionego stylu pracy i zadania. PRACY Warto poeksperymentować Często trudno ukończyć nam z różnymi przedziałami czasu różne zadania, gdyż nie potrafimy i zobaczyć, które najlepiej się na nich skupić. Dlatego też, sprawdzają się w naszym przypadku. przed samym działaniem, warto pozbyć się wszelkich rozpraszaczy. ODNALEŹĆ SWOJĄ I wbrew pozorom nie chodzi mi PRAWDZIWĄ MOTYWACJĘ tylko o pokusę przeglądania stron internetowych czy wiadomości na Gdy już znamy następny krok, portalach społecznościowych. jaki powinniśmy podjąć w celu Najpierw warto zadbać realizacji zadania, ale wciąż nie o podstawowe potrzeby ciała. potrafimy zabrać się do Przykładowo, jeżeli twoje zadanie rzeczywistego działania, warto wiąże się z pracą przy komputerze, zadbać o swoją motywację. Prostym przygotuj się do niej również sposobem na wywołanie w sobie fizycznie. Zadbaj o wszystkie zaangażowania, jest wypunktowanie potrzeby tak, aby później nie kilku pozytywnych efektów, jakie da musieć co chwilę odrywać się od nam ukończenie zadania. pracy. W zależności od projektu, Przygotuj kubek ulubionego może to być nauczenie się czegoś napoju, zjedz coś lekkiego. Wyjdź pożytecznego, przybliżenie do na krótki spacer, pooddychaj upragnionego celu czy po prostu świeżym powietrzem. Jeżeli poczucie ulgi po pozbyciu się z listy potrzebujesz orzeźwienia, weź zadań długo odkładanej, szybki prysznic, posłuchaj kilku nieprzyjemnej czynności. energetycznych piosenek. Chociaż motywacja Przygotuj swoje ciało do działania. wewnętrzna jest najlepszą formą
WOKÓŁ CIEBIE
wzbudzania zaangażowania, można też wyznaczyć sobie nagrodę za ukończenie przewidzianej części zadania. Cokolwiek, co tylko zachęci nas do podjęcia akcji. Warto pomyśleć również o tym, w jaki sposób możemy uprzyjemnić sobie daną czynność. Być może jest w niej jakiś element, w którego przypadku praca sprawia nam czystą satysfakcję. Skupiając się na tej czynności, można zrobić pierwszy krok w stronę jego realizacji. Wykonywanie zaległych, nawet nieprzyjemnych zadań, zazwyczaj daje w efekcie bardzo pozytywne efekty. Przedłużające się poczucie obowiązku i winy z powodu niepodjęcia żadnych przybliżających do celu działań, najprościej zakończyć właśnie poprzez zmotywowanie się do realizacji odkładanej czynności. Dodatkowo, wykreślanie kolejnych zadań do wykonania przynosi poczucie oczyszczenia umysłu, spokoju i zadowolenia z siebie. To jeden z najlepszych (i przy tym najbardziej aktywnych) sposobów na poprawę własnego samopoczucia.
Fotograf: Agata Dobrzańska
KREATYWNY ROZWÓJ DZIECKA
Słowo o arteterapii - zajrzyj do swojego wewnętrznego świata przeżyć Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek, w jaki sposób sztuka oddziałuje na ciebie, twoje emocje i zachowanie? Co mówią o tobie rysunki, które beztrosko tworzysz na marginesach zeszytów? Dlaczego określony rodzaj muzyki jednego dnia wprawia cię w niesamowity nastrój, a kolejnego doprowadza do łez? Czy przebywając w jakimś pomieszczeniu, zastanawiasz się, jaki wpływ ma na ciebie kolor ścian? Lubisz przebywać na łonie natury? Malujesz? Tworzysz poezję? A może najlepszą formą relaksu jest dla ciebie czytanie książek, taniec lub teatr? Jeśli w którymś sformułowaniu odnalazłeś siebie, to znaczy, że arteterapia funkcjonuje w twoim życiu, choć może do tej pory nie zdawałeś sobie z tego sprawy. Spokojnie – nie ma powodu do niepokoju. Kiedy na swoich warsztatach pytam uczestników: „czym jest arteterapia?”, często w odpowiedzi słyszę, że to „leczenie sztuką”. Oczywiście jest w tym sformułowaniu sporo prawdy. Zawiła definicja arteterapii mówi, że jest ona formą psychoterapii, polegającą na świadomym, celowym i programowym oddziaływaniu psychologicznym, w celu usunięcia lub zmniejszenia zaburzeń w funkcjonowaniu psychicznym, somatycznym i społecznym oraz usunięcia ich psychospołecznych przyczyn.” Ja osobiście definiuję arteterapię krótko i zwięźle, jako działanie twórcze o charakterze terapeutycznym i/lub rozwojowym. Takim działaniem może być na przykład rysowanie, pisanie, fotografowanie, drama… oraz wszystkie inne czynności, mające związek z twórczością lub sztuką. Warto zaznaczyć, że aby wziąć udział w warsztacie arteterapeutycznym nie musisz być artystycznie uzdolniony. Jednocześnie ważne jest to, że
arteterapia niekoniecznie musi leczyć. Dla mnie stanowi niesamowicie potężne narzędzie do inicjowania zmiany w drugim człowieku i daje ogromne możliwości rozwoju osobistego. Idealny proces terapeutyczny powinien wyglądać następująco: osoba wspomagająca (arteterapeuta) aktywizuje osobę wspomaganą (pacjenta, klienta) do zachowań twórczych. W trakcie działań artystycznych dochodzi do retrospekcji zdarzeń z przeszłości. Pacjent odtwarza i przypomina sobie sytuacje trudne, stresujące, przykre, a dzięki twórczości jest bardziej skoncentrowany i skłonny do refleksji nad wydarzeniami z przeszłości. Wgląd we własny świat przeżyć sprawia, że możliwe staje się dokonanie zmiany postaw i zachowań tej osoby w przyszłości. Tak się dzieje w momencie, gdy skupiamy się na leczeniu. W przypadku warsztatów rozwojowych nie musimy pracować na przeszłości. Koncentrujemy się raczej na „tu i teraz” oraz na możliwościach wykorzystania aktualnych zasobów Skutkiem w przyszłości. uczestniczenia w procesie arteterapeutycznym powinien być wzrost dobrostanu fizycznego, umysłowego czy też
emocjonalnego. Wielokrotnie słyszałam od uczestników warsztatów, że arteterapia wyzwoliła w nich autoekspresję, pomogła im rozwiązać problemy, zredukować stres, zwiększyć samoświadomość, a nawet rozwinąć umiejętności interpersonalne. Dzieje się tak, w trakcie trwania ponieważ warsztatu, osoba „wchodzi” do swojego wewnętrznego świata przeżyć. Taki właśnie jest główny cel arteterapii: samodzielne odkrycie nowych możliwości, pozwalających na osiągnięcie zmian w myśleniu i zachowaniu. Niezwykle ważne jest, aby proces arteterapeutyczny odbywał się w odpowiednich warunkach. Osoba wspomagana przystępuje do niego dobrowolnie. Musi czuć się swobodnie i bezpiecznie oraz zaufać prowadzącemu na tyle, aby nie bać się negatywnej oceny. Arteterapia to nie lekcja plastyki – tutaj nikt nie wystawia dobrych ani złych ocen, nie rywalizuje, nie krytykuje. Wszystkie wytwory stanowią ekspresję uczuć, myśli, emocji oraz są opisem stanu fizycznego i psychicznego ich twórcy. Dzieła powstające podczas warsztatu znacznie ułatwiają komunikację pomiędzy wspomaganym a wspomagającym, tym bardziej,
KREATYWNY ROZWÓJ DZIECKA
jeśli w warsztacie bierze udział osoba introwertyczna lub dziecko. Małe dzieci traktują arteterapię jak zabawę. O wiele łatwiej jest im wejść w proces terapeutyczny lub rozwojowy niż dorosłym, którzy boją się krytyki oraz opinii innych osób. Dla dzieci warsztat arteterapeutyczny jest optymalną okazją do wszechstronnego rozwoju osobowości oraz sprawności ruchowej i manualnej. Rozwija zdolności twórcze, kreatywność i wyobraźnię, pozwala na ekspresję i opisywanie emocji, stwarza możliwości wypowiedzi i formułowania własnych opinii, rozładowuje napięcie, poprawia koncentrację, kształtuje wrażliwość estetyczną oraz zwiększa poziom wiedzy na temat swojego charakteru, upodobań, planów i marzeń. Wszystkie wymienione korzyści dotyczą oczywiście także osób dorosłych. Ponieważ arteterapia jest tak potężnym narzędziem do wywoływania zmiany, zachęcam cię do zastanowienia się, w jaki sposób możesz wykorzystać jej elementy w rozwijaniu swojej osobowości, budowaniu nowych kompetencji lub wyznaczaniu celów życiowych. Myślę, że może ona stać się ciekawym, nietypowym urozmaiceniem twojej codzienności. Ania, 5 lat
TWOJA PASJA
Fotograf: Agata Dobrzańska
TWOJA PASJA
Fotografia analogowa Dla jednych tak powszechna, dla innych – ciągle odkrywana. Otaczająca nas zewsząd, wylewająca się z każdego zakamarka sieci i mediów społecznościowych, lecz ciągle i niepodważalnie obecna w galeriach i na wystawach. Fotografia. To właśnie fotografia stała się jedną z moich pasji i wielce prawdopodobne, że jest także i twoją. Nie będę jednak pisać o świecie fotografii cyfrowej, mimo że to właśnie od niej rozpoczęła się moja przygoda, lecz skupię się na „korzeniach”. Mimo że jesteśmy ludźmi „przełomu wieków”, ery mediów społecznościowych i wszechobecnej technologii, ciągle jeszcze pamiętamy nieco zamglone sceny z dzieciństwa, uwieczniane za pomocą aparatów analogowych. Dziś klisza jest nieekonomiczna. Wymaga dyscypliny, cierpliwości i – o zgrozo – ile to zabawy ze wrzuceniem takiego zdjęcia w sieć! A mimo to urzeka. Świat fotografii analogowej ciągle ma się dobrze i odżywa gdzieś w podziemiach, zachwycając swoim urokiem. Dlaczego? Przez swoją „inność” i prostotę. Patrząc na takie zdjęcie, wykonane przez wprawną rękę (i oko!) nie możemy oprzeć się wrażeniu, że mimo iż wszystko zostało na nim opowiedziane wprost, ciągle jeszcze istnieje margines dla interpretacji. Nie ma tu miejsca na manipulację programem graficznym, nie ma też zbyt dużej możliwości wyboru ujęcia spośród serii klatek wykonywanych w trakcie ułamka sekundy... Jest tylko ten jedyny moment uchwycony na kliszy, mimo że wymagający od fotografa wprawy w szybkim wyborze odpowiedniego momentu.
Z drugiej strony, podchodząc do tego tematu jako osoba, która próbuje swoich sił w tej dziedzinie, odpowiedź jest klarowna – fotografia analogowa jest wymagająca i przyciąga osoby, które lubią wychodzić naprzeciw wyzwaniom. Jest to nic innego jak malowanie światłem, jak niepowtarzalność każdej klatki, dyscyplina wobec ilości ujęć, czy wreszcie czasu, w jakim zdjęcie powstaje. Wszystko to, w połączeniu z wrażliwością twórcy przeradza się w ten niepowtarzalny urok fotografii analogowych. Nie jest to jednak świat przeznaczony dla wybranych. Każdy może spróbować swoich sił, wystarczy jedynie cierpliwość, determinacja i odpowiedni sprzęt. Z pozoru nie jest to pasja droga. Nie musimy zaczynać naszej przygody od wertowania aukcji internetowych w poszukiwaniu odpowiedniego aparatu i obiektywów – czasem wystarczy po prostu przeszukać strych, stare komody, lub popytać wśród znajomych (sama jestem przykładem, że ta metoda jest skuteczna – mój aparat, a także zestaw obiektywów, lampa i statyw pochodzą właśnie z tego źródła, w moim przypadku – od cioci). Nie zrażajcie się też wiekiem sprzętu, 30-letnie okazy, o ile sprawne, powinny jeszcze trochę posłużyć (i raczej bezawaryjnie). Najważniejszym i często,
niestety, lekceważonym punktem jest wywoływanie zdjęć – nie warto oddawać filmu do pierwszego lepszego zakładu fotograficznego, gdyż może się okazać, że wasze zdjęcia nie będą wywoływane przez pracujący tam personel, lecz oddane do kolejnego labu, a wy zapłacicie podwójnie za usługę. Ponadto, warto także się upewnić, czy osoba zajmująca się wywoływaniem faktycznie ma w tym doświadczenie. Sama przetestowałam kilka zakładów w różnych miastach, nim znalazłam odpowiedni i uwierzcie – warto czasem nieco poczekać i poszukać. Gdy już znajdziecie, metodą prób i błędów, odpowiedni zakład fotograficzny, pamiętajcie o jednej, małej wskazówce – lojalność popłaca, dosłownie i w przenośni. Z czasem personel będzie was już kojarzył, a to może zaowocować nie tylko miłą pogawędką, ale także radami, wskazówkami czy zniżką. Jest to przydatne, szczególnie, gdy dopiero odkrywacie świat fotografii – pamiętam własne początki i wskazówki za każdym razem, gdy odbierałam wywołane zdjęcia (dotyczące na przykład ostrzenia na matówce czy sposobu Oświetlania postaci). Obecnie ten sam fotograf już tylko z uśmiechem zdradza ciekawe miejsca na sesje lub przekomarza się: „kolejnym razem proszę nie zapomnieć blendy!” Wszystkie te wskazówki będą jednak nieprzydatne, jeśli
TWOJA PASJA pozostaniemy ignorantami w kwestii samej techniki i podstaw fotografii. Jeśli zaczynamy – koniecznie musimy przyswoić podstawy, a po ich utrwaleniu drążyć temat jak najgłębiej. Jeśli mamy to już za sobą – ciągle się dokształcajmy. Szukajmy dobrych poradników, przeglądajmy zdjęcia mistrzów, czerpmy inspirację ze wszelkich dzieł kultury. I nie bójmy się eksperymentować – im większą znajdziemy w sobie śmiałość do tego, tym łatwiej będziemy dostrzegać kolejne pomysły na zdjęcia, ujęcia, scenerie... Przyjmujmy konstruktywną krytykę, uczmy się na błędach i nie popadajmy w błędne koło wzajemnej adoracji swoich prac w gronie osób, które jeszcze sporo mogłyby się nauczyć – motywacja i pochwały są ważne, ale nie zawsze miłe słowa są szczere (szczególnie w sieci, gdzie panuje dziwny pęd ku wypromowaniu siebie, ubrany w fałszywy kubraczek akcji typu „like” za „like”). I najważniejsze – ćwiczmy. Nie zrażajmy się błędami, czy niepowodzeniami, lecz wyciągajmy z nich wnioski i rozwijajmy się(mój pierwszy wywołany film zawierał jedynie 3 odpowiednio naświetlone zdjęcia, w tym tylko jedno ostre – obecnie, czyli po pół roku, wśród wywołanych zdjęć z danego filmu zdarzają się maksymalnie 3 złe zdjęcia - nieostre, gdy poruszył się model po naciśnięciu spustu migawki lub gdy obiektyw spłatał figla). Życzę wam, jak i sobie, przede wszystkim determinacji w obranej pasji, wytrwałości i cierpliwości – postęp, jaki dostrzeżecie po zainwestowaniu w pasję wysiłku i czasu będzie najlepszą nagrodą. Ponadto, a może przede wszystkim, wrażliwości w dostrzeganiu w zwykłym świecie rzeczy niezwykłych i godnych uwiecznienia na kliszy.
Fotograf: Justyna Kot
TWOJA PASJA