2 minute read

INTRODUKCJA

Next Article
ZAKAZ RYSOWANIA

ZAKAZ RYSOWANIA

••• TURYSTYCZNE ODRODZENIE LUBLINA? / MIŁOSZ ZIELIŃSKI

Pokowidowy (czy raczej mieđzykowidowy) Lublin wrócił do wakacyjnego życia. Uliczki Starego Miasta zapełniły się turystami, od poniedziałku do niedzieli tętnią życiem. W knajpianych ogródkach gwarno, przez cały dzień zajęta większość miejsc. No i co najważniejsze, powróciły nasze wakacyjne imprezy plenerowe, które są zarówno magnesem na przyjezdnych, jak również szansą na pokazanie Lublina od najlepszej strony tym, którzy przyjechali tu do nas z innych powodów, niż kulturalne. Z resztą, zawsze cieszyło mnie, że taki przypadkowy, niezorientowany turysta trafia do Lublina pełnego wigoru, w którym cały czas coś się dzieje.

Advertisement

To letnie przebudzenie napawa optymizmem, zwłaszcza, że jeszcze kilka miesięcy temu nie mogliśmy nawet próbować przewidywać, jak będą wyglądały wakacje. Czy wciąż będziemy żyli z obostrzeniami, a jeśli nie – to czy Polacy wrócą do starych nawyków, do aktywności. Czy może przyzwyczaili się na tyle do własnych czterech ścian, że wyjście do miasta, na wydarzenie kulturalne czy też wakacyjne podróże już nie są im do niczego potrzebne. Tak się na szczęście nie stało – wygłodniali normalności ludzie raczej sprawiają wrażenie, jakby ten okres letniej wolności chcieli wykorzystać na maksa. Dla Lublina to wielka szansa…

Wakacje pełne ludzi to przede wszystkim szansa na podreperowanie tych biznesów, które w pandemii ucierpiały najbardziej. A przynajmniej tych, którym udało się przetrwać, bo wiele restauracji i barów na zawsze zniknęło z naszego krajobrazu. Turystyczny najazd na Lublin to dla wielu restauratorów ostatnia szansa na przygotowanie się na słaby (i zagrożony lockdownami) sezon zimowy. Podobnie sytuacja się ma z hotelami, które zresztą powstają w Lublinie, jak grzyby po deszczu. Dla nich wakacje to także pierwszy, a być może i ostatni w tym roku moment, na zapełnienie pokoi. Takich okołoturystycznych biznesów jest zresztą więcej, więc zapełnione turystami ulice Lublina powinny nam poczuć ulgę – jeszcze będzie dobrze, jeszcze będzie normalnie.

Jednak, aby było normalnie, aby w przyszłych latach Lublin nie stracił swojego turystycznego blasku ważne jest jeszcze jedno – letnia oferta kulturalna. A ta wciąż, pomimo nie do końca normalnej sytuacji w Polsce jest na szczęście na poziomie. Festiwale wciąż ściągają tłumy, choć chyba nieco mniejsze niż w niekowidowych latach. Wciąż jest tak, że każdy weekend proponuje bogatą ofertę różnych wydarzeń, najczęściej plenerowych i bezpłatnych. To naprawdę dobra oferta, której mogłyby nam zazdrościć nawet dużo większe miasta.

Podsumowując, w połowie sezonu letniego wydaje mi się, że walkę o turystę (a także mieszkańca, żeby zachęcić go do wyjścia z domu) wygraliśmy. Nie jest tak dobrze, jak przed pandemią, bowiem nie da się ukryć, że turystów jest nieco mniej, zmienił się także ich profil – mniej jest gości zagranicznych. Niemniej jednak, biorąc pod uwagę zawirowania ostatnich dwóch lat, myślę, że możemy być pełni optymizmu. Niech się tylko to koronawirusowe szaleństwo jakoś ustabilizuje, a nasze miasto ma duże szanse na odrobienie strat. I oby dalszy turystyczno-kulturalny rozwój trwał.

This article is from: