1 minute read
BE I CACY
••• RYSUNEK GIENIA / KOZIARA TARARARA
Świeżo po skończeniu studiów wydrukowałem sobie wizytówki. W miejscu przeznaczonym na zawód wykonywany wpisałem TERRORYSTA. Nie była to profesja jeszcze tak skompromitowana, jaką miała się stać kilka lat później. Oprócz tego, że miałem z tego dowcipasa trochę radości, chciałem wyartykułować wyraźny komunikat, że to ja decyduję o rzeczywistości, którą będę kreował.
Advertisement
Były to początki mojej profesji grafika projektanta, wręczając wizytówkę klientowi informowałem go, że będę pracował nad projektem tylko i wyłącznie wtedy, gdy nikt nie będzie mi się wtrącał do koncepcji, tym samym tylko ja będę odpowiadał za spieprzony koncept. Od tego czasu minęło prawie trzy dekady, a ja wdrożyłem w życie, z lepszym lub gorszym skutkiem, kilka setek różnej maści dizajnów, ciągle trzymając się tej zasady.
Ostatnio z racji wykonywanego zawodu udałem się do miasta stołecznego na prezentację płyty mojego przyjaciela, któremu projektowałem okładkę. Na elewacji Mennicy Państwowej zobaczyłem projekt nowo powstającego banknotu 20-złotowego. I powiem szczerze do tej pory nie mogę go odzobaczyć. Jakaś bezgraniczna rozpacz mnie ogarnęła, poczułem, że mój zawód i tysięcy innych grafików projektantów jest poważnie zagrożony, a wręcz nikomu niepotrzebny.
Projektowaniem banknotów zajmowali się dotychczas wybitni specjaliści, którzy, wnioskuję, albo tym razem byli na urlopie, albo zostali bezrobotni, bo ktoś wywalił ich z roboty. Jak dla mnie nie jest to kwestia tylko i wyłącznie gustu. Ziścił się sen klienta, który dla odmiany okazał się być bezwzględnym terrorystą. Klient, który ignorując zawód projektanta i zasady go obowiązujące, wygruzował swoją koncepcję, dorzucił przypadkowy serwis fotograficzny ze smartfona i krzyknął: Wykonać! Odwrócił się na pięcie i wyszedł. Z grubsza bogactwo dizajnu banknotu przypomina frazę z piosenki Kory i Pudelsów: „Rysunek Gienia, czego tu nie ma, czego tu nie ma”.
Nie zajmuje mnie treść banknotu, jego propagandowa i merytoryczna wartość, mnie boli zgwałcona forma, kompozycja, brak składu, harmonii i ładu, przynależnych takim projektom. Zadziwia mnie, że takie niewydarzenie graficzne się zmaterializowało i jest oficjalnym numizmatem społeczności, której jestem członkiem. Niestety, nie jest to jedyny wypadek przy pracy, a discopolowa forma staje się obowiązująca wśród nowych elit.
„Warto być Polakiem” – głosi sentencja na rzeczonym banknocie, niestety uroda projektu sentencji nie wzmacnia.
Onegdaj dwóch kolegów z Krakowa pojechało do Niemiec i tam wdali się w awanturę. W pewnym momencie, jeden do drugiego mówi teatralnym szeptem: – Jakby co, to jesteśmy Czechami.