6 minute read
phm. Wiktoria Ceglarska
Zuchmistrz numeru
phm. Wiktoria Ceglarska
Advertisement
phm. Agnieszka Rogozińska, Hufiec Białystok, Chorągiew Białostocka
Kierownik Referatu Zuchowego Chorągwii Białostockiej “Pierwszy Promień” oraz Członkini Komendy 33 BSDHiZ “Jagiellonowie”. Wcześniej drużynowa 155 BGZ “Rybki z ferajny”.
Kierowniczka referatu zuchowego chorągwi kieleckiej, miłośniczka podróży oraz szycia. Szczęśliwa żona i mama przyszłego zucha Agnieszka Rogozińska: Kiedy dołączyłaś do ZHP?
Wiktoria Ceglarska: Do ZHP dołączyłam jako 7 latka w Gromadzie zuchowej „Wesołe Włóczykije” w hufcu Końskie (chorągiew kielecka), zatem znam tą organizację i metodykę dosłownie z każdej strony. Nie mogło być inaczej - pochodzę z rodziny instruktorskiej. Moi rodzice poznali się na obozie harcerskim i całe życie wpajali mi ideały i wartości, którymi do tej pory się kieruję. Później byłam harcerką i drużynową 18
Koneckiej Gromady Zuchowej „Wesołe Płomyczki”, namiestniczką (namiestnictwo w spadku po starszym bracie, który z kolei przejął je po mamie) i ...tym, kim jestem (nie lubię mówić o sobie Szef Referatu - tak wyszło, ktoś z nasz musiał być „szefem”)
AR: Czy miałaś jakieś przerwy w ZHP, jeśli tak to czym były spowodowane?
WC: Niestety miałam przerwę... i to kilkuletnią. Na studiach jeszcze trochę próbowałam pomagać w hufcu, ale z marnym skutkiem (przyczyn było wiele i szkoda o nich pisać). W tym czasie poznałam instruktorów hufca Konstancin - Jeziorna i starałam się trochę tam podziałać. Niestety w 2011 roku Hufiec KJ oficjalnie rozwiązano.
Od tej pory, sporadycznie zapraszano mnie na kursy drużynowych, żeby poprowadzić jakieś zajęcia. Później życie zawodowe i rodzinne „wywiało” mnie do Czech i tam mieszkałam przez kilka lat. Pewnie nie wróciłabym już na harcerską ścieżkę, ale pewnego dnia (w 2018 roku) napisał do mnie Milot - instruktor zuchowy, który kiedyś, kiedyś sam był moim kursantem. Zbierał kadrę na kurs drużynowych i spytał, czy mogę pomóc. Mogłam, bo siedziałam w domu z 10-mieszęczną Jadzią. Wsiadłyśmy w pociąg do Polski i przez tydzień byłyśmy na kursowym obozie. Wszystko wróciło - strasznie zapragnęłam znowu nosić mundur i zuchować. Jakiś czas później faktycznie wróciliśmy do kraju i mogłam działać.
AR: Co skłoniło Cię do kierowania referatem zuchowym - wcześniejsze doświadczenia w gromadzie, bądź namiestnictwie?
WC: To już w sumie opisałam wcześniej. Na wspominanym kursie Poznałam instruktorów Chorągwi, zajmujących się kształceniem. Jakoś tak (chyba) sobie podpasowaliśmy. W maju 2019 pierwszy raz padła propozycja „załóżcie referat”. Piszę „załóżcie”, bo sił na wszystkie działania nie miałabym, gdyby nie najlepszy zuchmistrz jakiego znam - mój zastępca, a prywatnie mąż - Paweł.
Wstępnie zgodziliśmy się, ale postanowiliśmy, że najpierw musimy się trochę podszkolić (i tak zapisaliśmy się na prawie wszystkie kursy, które kiedyś z jakichś przyczyn odpuściliśmy).
AR: Co skłoniło Cię, aby w tak trudnym czasie podjąć się prowadzenia referatu?
WC: Pomysł założenia Referatu był już wcześniej, tylko chcieliśmy formalnie się do tego przygotować. Plan był taki: Do końca roku 2019 doszkalamy się. Na początku 2020 mieliśmy zaplanowaną podróż do Wietnamu i po powrocie mieliśmy składać wniosek o otworzenie jednostki. A tu ZONK!!! Nic nie zrobimy, z nikim się nie spotkamy...
Myślałam, że trzeba będzie poczekać z działaniami, ale z Chorągwi spłynęło pytanie „Ktoś ma jakieś pomysły? Jakie działania online podejmujemy? Jak wspierać harcerzy i instruktorów siedzących w domach?”... Wypisałam wszystko, co wpadło mi do głowy - i tak nasza strategia i pomysł na organizację Referatu stanęły na głowie. AR: Co udało się zrealizować przed wstrzymaniem pracy ZHP, a co musieliście jako zespół odwołać?
WC: Właściwie zrobiliśmy niewiele, wszystko zakończyło się na kuluarowych rozmowach i snuciu planów. Tak naprawdę wszystkie działania prowadzące do oficjalnego otwarcia Referatu przyszły i działy się w czasie pandemii. Może to zabrzmi dziwnie - ale to takie szczęście w nieszczęściu. Ogłoszenie lockdownu tak naprawę przesunęło w czasie nasze oficjalne otwarcie.
AR: Co realizujecie w trakcie tego roku? (kursy, warsztaty, inicjatywy, konkursy, akcje, inicjatywy)?
WC: W sierpniu odbyła się I Chorągwiana Zbiórka Instruktorów Zuchowych, na której poruszyliśmy dyskusję nad planowanymi zmianami w Systemie Instrumentów Metodycznych (cały czas mam wrażenie, że te informacje nie dotarły do wszystkich środowisk) oraz rozpoczęliśmy cykl szkoleń podnoszących kompetencje
i świadomość wychowawczą Instruktorów. Zajęcia poprowadziła dla nas nasza była Instruktorka zuchowa, która obecnie zawodowo jest dietetykiem i uświadamia zarówno dzieci, jak i dorosłych jak zdrowo jeść, jak układać jadłospisy dzieciom (np. na biwaku czy kolonii).
Obecnie jesteśmy w trakcie przygotowań do Chorągwianego Kursu drużynowych zuchowych (choć cały czas czekamy na rozwój sytuacji epidemiologicznej w naszym województwie). Niebawem tez pokaże się kilka propozycji programowo – metodycznych, ale to jest na razie tajemnicą.
AR: Praca w pandemii, jak to wygląda teraz?
WC: W sumie tak samo jak wcześniej, bo cały zespół mieszka razem. Mam jednak nadzieję, że niebawem grono członków Referatu się powiększy. Wtedy będziemy wspierać się spotkaniami online. Dziś na szczęście nie stanowi to problemu...nie wiem, jak poradziliby sobie nasi poprzednicy - choć znając moich rodziców, coś by wymyślili. AR: Jak zareagowałaś na informacje o pandemii - wstrzymana praca, pozostanie w domu, praca zdalna oraz zdalna realizacja planu referatu?
WC: Prawdę mówiąc, na samym początku zajęłam się jednak organizacją swojego prywatnego życia, a sprawy referatu odłożyłam na później. W końcu nic oficjalnego nie było, a nam nie spieszyło się do funkcji i tytułów. Poza tym dość szybko zaangażowałam się w akcje szycia maseczek dla medyków i swoich sąsiadów. Plan referatu był, ale nie zdążył wejść w życie, więc myślę, że było nam łatwiej niż „starszym” kolegom. Bo my po prostu musieliśmy zacząć inaczej.
AR: Jak pandemia wpłynęła na pracę zespołu?
WC: Pandemia pozwoliła nam popatrzeć na wszystko świeżym okiem. Wymusiła na nas dodatkowe złoża kreatywności i na koniec - zmotywowała do rozwoju.
AR: Minusy i plusy pracy zdalnej?
WC: Nasza praca i tak jest zdalna, więc ciężko powiedzieć jakie są tego plusy i minusy. Obecnie nie mieszkamy w Kielcach ani województwie świętokrzyskim. Ogrom pracy spada przez to na Kadry Chorągwi. I tu nie sposób nie wspomnieć o druhnie Agnieszce Stochmal - odpowiedzialnej w Chorągwi za kształcenie i pracę z kadrą. Bez niej, nic byśmy nie zrobili.
AR: Co udało Ci się osiągnąć?
WC: W sumie prawie wszystko, o czym marzyłam. Mam kochającego męża, który rozumie i podziela moje zaangażowanie w życie harcerskie, cudowną i dzielną córkę (wszystko wskazuje na to, że przyszłego zucha). Tak sobie kiedyś pomyślałam, że jeśli codziennie mam jakiś powód do uśmiechu, to w zasadzie mam wszystko.
AR: Gdzie pracujesz? (jeśli to nie tajemnica)?
WC: Jestem inżynierem sanitarnym. Prasuję przy budowach oczyszczalni ścieków (obecnie przy oczyszczalni w Opolu)
AR: Zainteresowania/hobby?
WC: Poza harcerstwem nie mam już za dużo czasu na inne hobby. Ale od prawie 2 lat szyję. Skończyłam 2 poziomy kursu szycia i od czasu do czasu zdarza mi się popełnić jakieś ubranie - choć częściej jest to przebranie do przedszkola albo na jakąś zuchową imprezę.
Dodatkowo kocham podróże - i te małe i te duże. Byłam już kilkukrotnie w Azji i zdecydowanie nie zobaczyłam jeszcze wszystkiego, co chciałam zobaczyć.
AR: Życie prywatne? WC: Życie prywatne jest dla mnie bardzo ważne. Staram się zawsze znaleźć równowagę pomiędzy pracą zawodową, pracą harcerską i normalnym życiem rodzinnym.
AR: Jak widzę swoją drogę harcerska, co chce osiągnąć?
Mam nadzieję możliwie jak najszybciej zamknąć próbę
na stopień podharcmistrza (bo zdecydowanie za długo to już trwa) i zbudować porządne fundamenty Referatowi. A może dać przy tym wiatru w skrzydła innym metodykom?? Sama nie wiem... Lubię pozostawiać takie rzeczy szeroko pojętemu LOSOWI.
AR: Plany życiowe prywatne i zawodowe?
WC: Lubię niespodzianki! Niech życie mnie zaskakuje. Mam nadzieję, że będę jeszcze podróżować w różne strony świata.
A za jakiś czas chciałabym mieć swoje miejsce do szycia....