3 minute read
Magazyn FOLK24 Nr 1/2020 (11)
ANDYJSKIE VADEMECUM Czyli czego słuchać w Ameryce Południowej
Tekst: Witold Vargas
Advertisement
Zostałem poproszony, o krótki instruktaż „co jest czym”, dla miłośników muzyki andyjskiej. Kim jestem, żeby coś o tym wiedzieć? Urodziłem się w Boliwii i spędziłem tam dzieciństwo. W Polsce byłem członkiem zespołu Varsovia Manta. Wychowałem się na tej muzyce i umiem odróżnić ziarna od plewy, choć nie twierdzę, że moje kryteria są jedynymi słusznymi.
Muzyka andyjska to muzyka, w której czuje się jakiś procent domieszki wpływów muzyki tych kultur, które wchodziły w skład dawnego imperium Inków. Wpływ ten może być dziś słyszalny z różnych względów. Pierwszy to instrumentarium, z którego najbardziej charakterystyczne są fletnia oraz flet krawędziowy „quena” (czyta się „kena”). Istnieje też sporo innych instrumentów dętych prekolumbijskich, ale one są mniej rozpoznawalne. Prócz tego istniały też bębny. Drugi element rozpoznawczy to charakterystyka linii melodycznej, która zachowała się i rozwinęła w nowym instrumentarium. Jeśli chodzi o rytm, wprowadzenie instrumentów strunowych sprawiło, że stał się on bardziej złożony, rozdrobniony, z racji specyfiki gry na gitarze i „charango”, małej gitarce pochodzenia śródziemnomorskiego (istnieje niemal identyczny instrument na Wyspach Kanaryjskich i zwie się „timple”).
Klasyczny skład instrumentów zespołu andyjskiego do niedawna był taki: fletnie, quena, charango, gitara, bęben i wokal. Ale to względnie młody wynalazek. Nazwę go roboczo „nową falą”. Ma jakieś 100 lat, a jego szczytowy okres popularności przypadał na lata
70.–90. ub. w. Co nie znaczy, że to cała muzyka andyjska tamtego okresu. Wcześniej, później i równocześnie istniały rozmaite inne składy instrumentalne.
W telegraficznym skrócie podrzucam Wam wskazówki do rozpoznawania różnych gatunków muzyki andyjskiej. Podam hasła, które warto wpisać w wyszukiwarkę, by znaleźć odpowiednie przykłady na YouTubie na pierwszej pozycji. I tak: Muzyka wiejska, zawierająca najwięcej elementów muzyki prekolumbijskiej. Można powiedzieć, że jest względnie rdzenna.
Wpiszcie: „SICURIS DE ITALAQUE”. Ważne, żeby nie było żadnych strunowców. Na tej samej zasadzie możecie wpisać „PINQUILLADA” – od nazwy andyjskiej.
Muzyka kreolska, oparta przede wszystkim na instrumentach strunowych szarpanych. Kreolska oznacza, że wykonywana była przez Kreolów, czyli Hiszpanów urodzonych w koloniach. Wpiszcie: „ZAMBO CAVERO”. To jeden z miliona przykładów. Słychać tu duży wpływ muzyki hiszpańskiej ale też afrykańskiej i w niektórych utworach melodyki andyjskiej, szczególnie w muzyce z Ayacucho w Peru, które ma szczególną historię. Wpiszcie „CONTRAPUNTO AYACU- CHANO”. Ekwadorskie nuty: „MI NUEVO REQUINTO”, boliwijskie: „DESDE LA ROTON- DA HUGO BARRANCOS”.
Muzyka andyjska. To głównie z tych dwóch oddzielnych kiedyś gatunków powstała muzyka andyjska taka, jaką wykonywaliśmy w Varsovii Mancie. Czerpaliśmy w równej mierze z obu źródeł oraz od innych zespołów, które ten miks wykonywały.
A oto top lista zespołów tej „nowej fali” z końca XX wieku.
Jeśli chodzi o Boliwię, wpiszcie „LOS KJAR- KJAS”. Ma sporo kawałków mocno kreolskich ale i też wtręty mocno wiejskie. Ciekawe, czy rozpoznacie ich kompozycję: „LLORANDO SE
FUE”. Dalej możecie wpisać „SAVIA ANDINA” albo „GRUPO WARA”. W Europie w tym czasie olbrzymią robotę wykonała „BOLIVIA MAN- TA” – z podejściem mniej romantycznym, bardziej tradycyjnym. Jeśli chodzi o Chile koniecznie wpiszcie „ILLAPU” albo „INTI ILLIMANI”. Ta „nowa fala” w muzyce andyjskiej nie ma już bezpośredniego związku ani z tradycyjną wsią, ani z tradycyjnym miastem. Jest, jak pisałem, miksem obu stylów. Rekonstrukcję najstarszych wykonań w instrumentarium mieszanym usłyszycie u „MUSICA DE MAESTROS”.
„Nowa fala”. Uczyniła muzykę andyjską znaną na całym globie, a w ślad za tym ruszyli w świat grajkowie, by koncertować w dużych salach oraz przede wszystkim grać na ulicy.
Niestety, nastąpiło przesilenie.
Tej muzyki było wszędzie tyle, że „Andy” zniknęły niemal całkowicie z festiwali międzynarodowych na wiele lat. Część muzyków została w Europie i, szukając sposobu na przetrwanie, stworzyła zgodnie z oczekiwaniami ulicy nowy styl. Korzysta się w nim z elektronicznych podkładów, produkowanych w tym środowisku. Bardzo ważna jest prezencja. Świetnie się spisują pióropusze z Ameryki Północnej, pomalowane twarze, fleki i grzechotki na nogach. Dużo ruchu scenicznego i mocna gestykulacja. Repertuar czerpią z „nowej fali”, ale też z ogólnoświatowego repertuaru romantycznego. W tych zespołach gra się na fletni jednorzędowej techniką rumuńską, jak „GEORGHE ZAMFIR”, a wokaliza przypomina śpiewy plemion północnych prerii – „HEAL YOUR SOUL”. Razem daje to jakiś efekt. Niektórym się podoba, ale nie można powiedzieć, żeby w tym było cokolwiek z tradycyjnej muzyki andyjskiej.
Esencja tego postandyjskiego stylu – wpiszcie: „INCA GOLD” albo „LEO ROJAS – THE LAST OF THE MOHICANS” albo „HERMANOS SALA- ZAR”. Uwaga, ci młodsi, z długimi włosami. Czy to jest muzyka ludowa? Tak, bo to muzyka ludu. Jakiego, to już inna sprawa. Disco polo to też „muzyka ludowa”.