Radykalna Troska
kraków 2021
Julia
Żyjemy na skrzyżowaniu patriarchatu i późnego kapitalizmu, które wpychają kobiece ciała do roli przedmiotu, produktu lub wymyślonego problemu, który można jakoś skapitalizować. Wszędzie wokół słychać krzyki o naszych niedoskonałościach, cellulicie, kompleksach, włosach, które można naprawić “jednym prostym trickiem”. Albo raczej jednym niepotrzebnym produktem/zabiegiem, który napycha kieszenie starym białym dziadom na szczytach f irm zajmujących się “pięknem”. Bo obecnie żadna z nas nie jest w stanie być wystarczająco “piękna”. Naturalne kwestie stają się tematem (tabu), którego należy się pozbyć. Dochodzi do patologii takich jak moda sprzed kilku lat na “thigh gap”, czyli przerwę między udami. Coś co jest zależne od naszej naturalnej budowy ciała i od genów, a dla większości z nas nie jest osiągalne, stało się trendem. Trendem, który zawładnął gimnazjalnymi umysłami i ciałami moich koleżanek, wielu kobiet na całym świecie i mnie samej. Filmiki z ćwiczeniami, poradniki jak układać nogi do zdjęć by imitować tę przerwę, kobiety katujące się dietami i treningami – to tylko niektóre z elementów układanki tworzących poczucie niepewności i beznadziejności u kobiet, by je kontrolować i by na nich zarabiać. Aktem radykalnym jest sprzeciwienie się tym wymyślonym przez mężczyzn standardom. Ale to zadanie trudne, powiedziałabym, że wręcz niemożliwe. Kiedy od dziecka słyszysz, że “piękno”, wygląd jest twoim największym ( jeśli nie jedynym) atutem, powtarza to rodzina, media, lektury w szkole, głupi film czy kreskówka - bardzo ciężko jest od tego uciec. To “piękno” nas definiuje, niezależnie czy konformistycznie podążamy za jego elementami, czy mu się brutalnie sprzeciwiamy - jesteśmy odbierane w kategoriach “piękna”. Takim Szczerbowksa spojrzeniem zniewalają nas nie tylko mężczyźni i inne osoby, traktujące nas w kategoriach obiektu estetycznego, ale co najważniejsze i najgorsze, my same, często nieświadomie pielęgnując opresyjne standardy. Rozwiązaniem nie jest równa liczba męskich i niemęskich CEOs na szczytach firm zajmujących się “pięknem”, w co zdają się wierzyć liberalne feministki. Rozwiązaniem musi być zniszczenie branży, która profituje z naszych kompleksów i systemu, który patrzy na wszystko, w tym też na nasze ciała, przez pryzmat finansowej opłacalności. Póki dręczący nas patriarchat nie sczeźnie i póki będziemy pielęgnować system oparty na czerpaniu zysku z nas samych, póty będziemy niewolnicami piękna i uproduktowienia.
CIAŁO
Ale problem z ciałem to nie tylko problem z jego kapitalizacją i oddaniu go rynkowi. To również problem ze społecznym przekonaniem, że zdrowe ciało to chude ciało. Niska waga nie jest immanentnie związana ze zdrowiem, a już na pewno nie ze zdrowiem psychicznym. Zresztą, przecież nie mamy wagi w oczach - oceniamy ludzi przez pryzmat jakiegoś stereotypu osoby “niezdrowo grubej”, co bardzo stygmatyzuje osoby niemieszczące się jakoś w tym kanonie wagowym i doprowadza do wykluczeń. Wykluczeń nie tylko na płaszczyźnie kontaktów międzyludzkich, ale też w takich podstawowych kwestiach jak dostęp do opieki medycznej, transport, czy nawet ubiór. A osobom zwracającym uwagę na ten problem mówi się, że “promują otyłość” i że “to nie jest zdrowe”. No kurwa. Tak wiem, otyłość to choroba i osoby otyłe, uwaga, również to wiedzą, nie trzeba im tego wypominać na każdym kroku, gdzie jedyne co robią to próbują spokojnie egzystować bez stygmatyzacji, nienawiści i dyskryminacji. Czemu nikt nie mówi o promowaniu otyłości gdy chude influencerki pozują z jedzeniem z fast foodów? Czemu nikt nie mówi o promocji otyłości gdy korporacje kierują swój niezdrowy przekaz marketingowy do dzieciaków? Bo bycie otyłym czy grubym często jest też kwestią klasową i zamykamy na to oczy. Jedzenie w fast foodach jest tanią, a czasem najtańszą opcją. W dodatku często też najłatwiej dostępną - gdy pracujesz na dwa etaty i zajmujesz się dziećmi, nic dziwnego że nie masz czasem siły lub ochoty szukać i przygotowywać bio-eko-zdrowych-dietetycznych posiłków. W świecie, gdzie za wszystko trzeba płacić równocześnie pracując by się utrzymać, nie bycie otyłym często wynika z przywileju. Sport wymaga od nas czasu i pieniędzy, dieta wymaga od nas wizyty u dietetyczki lub innej specjalistki, czasu i pieniędzy, leczenie swoich przewlekłych chorób wymaga znowu czasu i pieniędzy. I mogłabym tak wymieniać jak kapitalizm zwiększa i podtrzymuje nienawiść do osób wykluczonych, ale ona podtrzymywana jest także przez nasze własne zinternalizowane uprzedzenia. Nienawiść do osób grubych krzywdzi też te, które są w kanonie i które są szczupłe. Nasze mózgi zaprogramowane do wartościowania kobiet poprzez ich wygląd i sylwetkę zaczynają też wartościować nas same. Powiedziałabym, że duża część kobiet żyje w strachu przed byciem grubą, w strachu przed byciem odbieraną przez społeczeństwo jako gruba osoba. Mamy w głowie zakodowany prosty komunikat: im chudziej tym lepiej. Tu nie ma przestrzeni na dywagację o zdrowiu, szczególnie tym psychicznym. Skutkiem przeżywania przeze mnie prawdopodobnie najgorszego epizodu depresyjnego w moim życiu było to, że wyraźnie schudłam. Byłam wcześniej już i tak dość szczupłą osobą w kanonie, więc jak wielkie zdziwienie mnie spotkało, gdy znajomi czy rodzina, których spotykałam komplementowali mnie, mój wygląd i moją chudą sylwetkę. To, że mój mózg był chory, to że nie miałam siły by wstać z łóżka i żyć nie miało znaczenia, ważne, że wyglądałam ładnie i szczupło. Chodzący chudy okaz zdrowia. Dlatego wyzwolenie nas z opresyjnych standardów musi odbywać się poprzez wyzwolenie ekonomiczne, ale też przez wyzwolenie i afirmację tych najbardziej odbiegających od kanonu. Musimy przestać nienawidzić i bać się osób otyłych, osób z niepełnosprawnościami czy tych z widocznymi zmianami skórnymi lub bliznami. Inaczej nigdy nie przestaniemy nienawidzić siebie.
I wreszcie, nasze ciało zawłaszczane jest przez fundamentalistów. Nasza cielesność jest nam kawałek po kawałku odbierana w imię religii, ochrony czy innej wydumanej wartości, która w danym momencie wpadnie do głowy władzy państwowej czy religijnej. Gdy zapadł ostatni wyrok aborcyjny Trybunału, czułam furię. Mimo świadomości, że jestem w na tyle uprzywilejowanej sytuacji, by móc pozwolić sobie na aborcję mimo wszystko. Czułam furię, bo czułam jak stare dziady w garniturach i koloratkach wchodzą do mojej cipki, do mojej macicy i decydują co będzie lepsze dla mnie i mojego ciała. Nasze ciało jest zawłaszczane na każdym kroku - gdy słyszymy, że ubieramy się zbyt wyzywająco, że same się o to prosimy, gdy zbrodnie gwałcicieli usprawiedliwiane są głębokim dekoltem. Nie obetnę sobie cycków, bo jesteście jebanymi przemocowcami i nie umiecie nad sobą zapanować, sory. Odbieracie nam nasze ciało gdy nas slutshamujecie, gdy ustalacie jakąś optymalna liczbę partnerów seksualnych, których możemy mieć wszystko oczywiście dla naszego dobra. Ale, co część osób zdaje się umyślnie ignorować, zabieracie nam nasze ciała też wtedy gdy zakazujecie nam ich zakrywać, gdy zakazujecie nosić chust, wyśmiewacie “pruderyjny” ubiór lub zachowania czy piętnujecie brak doświadczeń seksualnych. Jak szybko można zauważyć, ta patriarchalna logika z prawdziwą logiką nie ma nic wspólnego. Za dużo ubrania - źle, za mało - też źle, dużo partnerów seksualnych - bardzo źle, mało - też niedobrze. Ta kontrola nie ma nic wspólnego z troską o kobiety, o ich ciała i życia. Oprócz bycia waszymi obiektami seksualnymi mamy też mózgi, potrafimy same za siebie decydować, stanowić o swoim ciele, ubiorze i życiu. I jesteśmy od Was wszystkich silniejsze. Stoimy ramię w ramię ze zgwałconymi koleżankami, pomagamy sobie w aborcjach, pożyczamy antykoncepcję awaryjną, calloutujemy przemocowców. Nie pytamy o ubiór, przyczynę i okoliczności, tworzymy siostrzeństwo i przestrzeń, w której nasza cielesność jest akceptowana, nie kontrolowana. Troszczymy się o siebie wzajemnie i nasza radykalna troska jest silniejsza niż wasze sadystyczne zapędy.
Daria Godyń
Moje ciało nie jest po to, by zaspo koić wasze uczucia estetyczne. Moje ciało nie jest waszą rozrywką, ozdobą czy dodatkiem. Moje ciało nie jest produktem, ele mentem kampanii marketingowej. Moje ciało jest piękne i ważne, bo dzięki niemu mogę egzystować, pisać, śmiać się i doświadczać rzeczywistości. Moje ciało jest tylko moje i nigdy nie będziecie mieć prawa, by je kontrolować.
Moje ciało nie jest po to, by zaspokoić wasze uczucia estetyczne. Moje ciało nie jest waszą rozrywką, ozdobą czy dodatkiem. Moje ciało nie jest produktem, elementem kampanii marketingowej. Moje ciało jest piękne i ważne, bo dzięki niemu mogę egzystować, pisać, śmiać się i doświadczać rzeczywistości. Moje ciało jest tylko moje i nigdy nie będziecie mieć prawa, by je kontrolować. A my, drogie osoby z doświadczeniem funkcjonowania jako kobieta, pierdolmy to wszystko. Pierdolmy starych dziadów, którzy tylko myślą jak zarobić na wmówieniu nam kolejnego problemu z naszym wyglądem. Pierdolmy typów, którzy myślą, że mają prawo nam mówić jak mamy się ubierać i prezentować. Pierdolmy moralizatorskie gadki o tym, które standardy możemy spełniać, a które niekoniecznie. Starajmy się kochać siebie takie jakie jesteśmy, akceptować to, co nazywane jest niedoskonałościami. Róbmy ze sobą to, na co mamy ochotę. Odzyskujmy nasze ciała. Tego radykalnego aktu troski o samą siebie nienawidzą zarówno kapitalizm, jak i patriarchat. Nie mogą go znieść. A czy jest coś przyjemniejszego niż zrobienie tym dwóm trochę na złość?
Aleksandra
Daria Godyń
Daria Godyń
Nie.potrafie.sie o.siebie troszczyc
Gabe
@zenotdiel
Sam Sara Acid Notes
Maria Korczak-idzińska
Marta Zaparucha
MANIFEST ZWYCZAJNOŚCI Czas na rewolucję zwyczajności. Niech nastąpi koniec opresji wyjątkowości, która umniejsza nasze codzienne istnienie. Głośmy pochwałę nijakości! Nie neutralność, a przeciętność. Niezdefiniowanie to nowe możliwości i otwarta ścieżka. Zwykłe życie jest piękne. Praca śmieciarza milsza mi jest niż artysty malarza. Gdy miałam 21 lat, było mi przykro, że niczego nie osiągnęłam. Teraz po prostu cieszę się, że jestem. Jestem nikim, ale bycie nikim to nie obelga! Nie poddajmy się złudzeniu, że indywidualizm to jedyna słuszna droga. Przeciwnie, bądźmy jak mrówki w mrowisku, jak rodzina pszczela, porozumiewajmy się tańcem. Jeśli nie mogę tańczyć, to nie jest moja rewolucja. Bądźmy jak superorganizm, silne i niezwyciężone. Pomoc wzajemna i głębokie współodczuwanie to nasza droga do lepszej przyszłości. Indywidualizm prowadzi nas do upadku, a jedność do zwycięstwa. Zwyczajna, nijaka, przeciętna. Trzeba odzyskać te słowa i zobaczyć ich potencjał. Precz z nadzwyczajnością, bądźmy do siebie podobne. Bądźmy lustrami, odbijajmy siebie nawzajem, mówmy tylko prawdę i patrzmy w głąb nas. Taka jak inne nie znaczy słaba. Myślisz, że jesteś nieciekawa i niewarta uwagi? Mówię ci, jesteś warta całej uwagi tego świata, a twoje istnienie ma znaczenie. To czego potrzebujesz to czułość, a nie światła reflektorów. Nie wiesz gdzie dąży twoje życie? Porozmawiajmy i znajdźmy wspólną drogę. Takie same, niewidzialne. Gdy nadejdzie rewolucja, niewidzialność będzie naszą bronią.
Ada Omylak
Owjesusgross
@@@@@ @@@ @@@@@ @@@ @@@ @@@ @@@ @@@ @@@ @@@ @@@ @@@ @@@ @@@ @@@
@@@ @@@ @@@ @@@ @@@ @@@ @@@ @@@ @@@ @@@@ @@@ @@@@ @@@ @@@@ @@@ @@@@ @@@@ @@@ @@@@ @@@@ @@@ @@@@ @@@@ @@@@@ @@@@ @@@@ @@@@@ @@@@ @@@@@ @@@@ @@@@@ @@@@ @@@@@@ @@@@@ @@@@@@ @@@@@ @@@@@@ @@@@@ @@@@@ @@@@@@ @@@@@ @@@@@@ @@@@@ @@@@@@ @@@@@ @@@@ @@@@@@ @@@@@ @@@@ @@@@@ @@@@ @@@ @@@@@ @@@@ @@@ @@@@ @@@ @@@@ @@@ @@@@ @ @@@ @ @@@ @ @@@ @ @ @ @
Karolina Cerkowska
manifest
dziewczyny są smutne smutkiem systemowym, bo system zawodzi, bo wkurw – kiedy jest już go za dużo, kiedy się wylewa – zmienia się w bezsilność, a bezsilność zmienia się w smutek. przechodzimy od wrzasku do pustki. dziewczyny są smutne smutkiem wspólnotowym, bo niezależnie od wszystkiego są sytuacje, jest ich wiele, kiedy możemy płakać razem z dokładnie tych samych powodów. dziewczyny są smutne, bo polska jest z gruntu, w całej swojej istocie, w całym swoim kształcie, tragicznie zasmucająca. wracamy ze strajku i szorstką gąbką ścieramy z ramion numery telefonów, a inny numer wypisujemy na transparentach, wszystkie się nim dzielimy, tymczasem chuje z młodzieżówki korwina dzielą się poradami, jak zgwałcić tak, żeby tego nie zgłosiła. dziewczyny są smutne, bo nie mogą wyjść z domu tak po prostu, czasem chciałyby wyjść nocą tak po prostu i doświadczyć nocy bez lęku, dziewczyny są smutne, bo chciałyby żyć w świecie, w którym nie muszą ściskać w dłoni kluczy w najskuteczniejszy sposób, ale ten świat nie istnieje, jedna z nas zabita przez policjanta w drodze do domu, ja chcę tylko wrócić do domu. dziewczyny są smutne, bo podobno kapitalizm nakręca depresję, ale dziewczyny nie są smutne dlatego, że smutek się sprzedaje, nie dlatego, że jest ładny, nie dlatego, że wyrosły w kulcie ślicznie zaburzonej dziewczyny. a jednak coś w tym chyba jest: jakaś niemądra przyjemność, jakaś głupia tajemnica, jakaś destrukcyjna satysfakcja. jakieś piękne w swoim płaczu nastolatki na naszych ekranach, jakieś krok po kroku: „jak zrobić makijaż płaczącej dziewczyny”, „jak szminką zrobić cienie pod oczami”, „jak wyglądać o jednego szluga od osłabnięcia”. jakieś poczucie wyjątkowości. jakoś w ten sposób próbujemy przetrwać. melancholia jako strategia przetrwania, ona należy do nas. takie poczucie pustki należy do nas. te emocje mogą być kliszą, ale to nie odbiera im autentyczności. nadal są prawdziwe, nawet jeśli odgrywane. melancholia jako strategia przetrwania. ja jestem smutna, bo chciałabym pisać o tym wszystkim tak, jak jeszcze nikt nigdy nie pisał – frazy, które rozsadzałyby głowę tą trajektorią, która idzie ode mnie do ciebie – ale właściwie co z tego, że prosty język, czy to źle, że prosty język, kiedy mówię o tym, co powszechne? czy to źle, że język, którym mówią inne smutne dziewczyny? i dlaczego współodczuwanie, dlaczego dzielenie doświadczeń, dzielenie języka ma być powodem do wstydu, a nie powodem do bliskości? dziewczyny są smutne, a gdyby to połączyć? gdyby tak na protestach płakać zamiast mówić, gdyby tak napędzać wkurw smutkiem, gdyby tak dzielić się smutkiem bez wstydu, a z troską, gdyby tak zapłakać całą polskę aż zniknie? gdyby połączyć smutek i wściekłość, można by rozsadzić cały świat. wrażliwość jest aktem oporu, dziewczyno, nawet kiedy czujesz się wydrążona, nawet kiedy jesteś skorupą siebie, nawet kiedy czujesz się pusta, dziewczyno, wrażliwość jest aktem oporu.
Ola Kanar
Alicja Kamaj
Natalia Konca
Maria Korczak-idzińska
Empatia w ser konsekwencja Do feminizmu przywiodło mnie poczucie niesprawiedliwości. Popchnęła mnie w tym kierunku nowo nabyta świadomość krzywd, jakich doświadczałam oraz myśl, że latami starannie ukrywano przede mną ich sedno. Zachowywano się tak, jakby patriarchat był zmyślonym, nieprawidłowym zapisem w konstytucji, a nie sposobem myślenia, systemem działania i określoną narracją, konsekwentnie powielaną jako obiektywną i prawdziwą. Nie uczono mnie tego, musiałam po tę wiedzę sięgnąć sama, mimo że okazała się tak ważnym elementem rozumienia świata. To wywoływało frustrację, ale też chęć działania. Uczucia tym silniejsze, im dobitniej uświadamiam sobie, że sytuacja na przestrzeni lat zmienia tylko swój kontekst, ale nierozwiązane problemy pozostają te same. Także, kiedy mowa o sporach wewnątrz ruchu. To budzi we mnie złość. Naprawdę porządną złość. Z drugiej strony jest empatia. Uczucie spokojniejsze, cieplejsze. Bez którego mój feminizm nie byłby za wiele wart. Pozwoliło mi ono analizować problemy z innych perspektyw niż moja własna i dostrzegać je przez pryzmat wyzwolenia nie tylko kobiet, ale i ludzi pracy, uciskanych przez kapitalizm. Empatia umożliwiła mi ważną rzecz — słuchanie. Zarówno tych osób, z którymi się zgadzałam, jak i tych, które prezentowały stanowisko zgoła odmienne od mojego. Teraz pozwala mi czuć wdzięczność za wiele z tych rozmów, bo ukształtowały one mnie jako feministkę. Nauczyłam się rozpoznawać różne formy ucisku, dostrzegać więcej okazji do wyrozumiałości, ale też lepiej rozumieć, z czym właściwie walczę.
Marta Zaparucha
rcu, a w działaniu A z czym takim? Tu czekała pułapka. Dałam się przekonać, że walczę z wszelkimi czynnikami, które mogłyby krępować czyjeś osobiste wybory. Kierować miała mną bezgraniczna wyrozumiałość i niepohamowana empatia, dzięki którym osiągnę cel. Przecież najwyższe wartości to wolność, miłość, równość. Dlaczego miałoby nie wystarczyć okazywanie uprzejmości i wzajemnego wsparcia we wszystkich działaniach, które wydają się nikogo nie krzywdzić? Moja empatia, bez połączenia jej z zapleczem rzetelnej wiedzy na temat systemowych korzeni problemów i tego, co je podtrzymuje przy życiu, przynosiła niewiele pożytku, a dziś już uważam, że nawet i szkody. Empatia?— spytacie — szkody? Tak, ale tylko przez wzgląd na jej oderwany od krytycznego spojrzenia na rzeczywistość charakter. Wciąż empatyzować się umiem, naprawdę, z niemal każdym. Niewiele sytuacji spotkam takich, w których nie poszukam zrozumienia dla człowieka. Nie stawiam już jednak znaku równości między tym współodczuwaniem a niemożnością sprzeciwienia się komuś kategorycznie, nawet jeśli jest razem ze mną na lewicy. I to właśnie mój lewicowy grzech. Powiedzą mi, że nie słucham osób dyskryminowanych, że brak mi progresywnego spojrzenia, że nie chcę się solidaryzować. Zresztą, liberałowie, właśnie gdy piszę ten tekst, używają podobnego argumentu, by broni ulg podatkowych dla bogatych przedsiębiorców. Mówią o wspólnocie, wsparciu i wzajemnej trosce. Tylko co z tej troski przychodzi najsłabszym jednostkom, które wydają się stanowić większość niezależnie od sytuacji? Niestety niewiele. Status quo krzywdzi je dalej, tak samo jak krzywdził. Jedyne co zyskujemy to zadowolenie z siebie, że okazaliśmy bezwarunkowe wsparcie osobom, które powołały się na naszą empatię. Jako feministki, socjalistki potrzebujemy wyzbyć się tego przeświadczenia, że wystarczy dobrze słuchać i okazać zrozumienie. Nie możemy porzucać własnej refleksji nad słusznością proponowanych rozwiązań. Pozwalać na to, by nasza wiedza i intuicja były zagłuszane przez nas same pod wpływem nacisków z zewnątrz.
Naszą motywację i serce oprzyjmy na radykalnej trosce, a działania i praktyczne rozwiązania na dogłębnej analizie i wiedzy. Nie robimy tego dla chwilowego empowermentu, zdobycia sympatii czy wpasowania się w nurt, uznany aktualnie za najbardziej progresywny. Robimy to dla osiągnięcia momentu, w którym system będzie działał i będzie dawał prawdziwe wyzwolenie od patriarchalnego, kapitalistycznego sposobu funkcjonowania społeczeństwa.
Maja Majewska (@nisamowitykaktus)
Zuzanna Nowak
RADYKALNA
Współczujmy, empatyzujmy się, troszczmy o siebie nawzajem z całych sił. Jednocześnie nie tracąc z oczu celu, którym jest wygranie walki o bezpieczeństwo kobiet, o równość osób ze społeczności LGBTQ+ i obalenie kapitalizmu. Bo to właśnie z tymi formami ucisku walczę. I żeby z nimi walczyć nie wystarczy słuchać. Muszę też analizować, działać i aktywnie uczestniczyć w dyskusji. Nie zasłaniajmy się wrażliwością, jak tarczą, kiedy trzeba kogoś uciszyć czy zmienić dynamikę dyskusji. To wyjątkowo paskudny zabieg.
TROSKA
Magdalena Sobolska
Terapia grupowa na oddziale dziennym szpitala psychiatrycznego. Dwanaście tygodni, pięć dni w tygodniu, cztery i pół godziny dziennie. Radykalna troska względem samej siebie. Radykalna troska względem innych. Uderzające, jak często troska kierowana na zewnątrz przychodziła nam łatwiej niż taka do podarowania sobie. Było to jedno z najbardziej przenikliwych doświadczeń empatii w moim życiu. Nagłe intensywne współodczuwanie emocji i lęków z pozornie obcymi osobami. Wręcz do fizycznego bólu przeładowania. Odwiedzanie cudzych wnętrz, w których jest tak łudząco podobnie, że aż ogłusza. I próba – a przy tym nagląca potrzeba – otulenia tego drugiego.
Magdalena Sobolska
Maria Korczak-idzińska
osypuje się ta wieża tu można być tylko obcą, najwyżej wieczną gościnią
Marta Mitek
na poziomie gromadzenia wszystkiego (ważne, że jest) skarb biednych podpowie, jak się tego pozbyć, poddać ile razy dałaś za wygraną? to trujący dar, w zamian i wbrew. zyska duszę przy pierwszym ruchu
co zamiast róż dobrostan można mnożyć tak samo, jak problemy. wystarczy śledzić ropę: w farbie, glazurze, kubkach, uzdrowieniu weź teraz łyk kawy z czasem każdy traci funkcję, ale trwa. brak może być rzemiosłem, więc dalej: więcej awokado, palo santo i soi
trwaj więc, niewzruszone
używaj lub strać
droga wolna
czy państwo już wiedzą? mamy wybór: skok do rzeki, czwarta ściana, nakaz powstrzymywania się od spania w wysokich, luksusowych łóżkach setki i tysiące ćwiczeń. im mniej zniszczymy, tym mniej będzie zniszczone, jedno tylko ciało wystarczy, by zostawić odcisk stóp na piasku
mało kto nie straci na objęciu, mimo to wpatrujemy się w punkt ruszony na planie
gdy gaszono stare ogniska i rozpalano nowe, mówiłam:
kropka jak wszechświat biegnący pod górę, z nadajnikiem wplątanym w sznurówki gdzie byłeś, wzrokiem nie sięgnę, gdzie mam wagę, balans i piękno? pozwól zboczyć z najkrótszej drogi opatulonej w bezkształt, w rytm, co odradza się i umiera
jestem z tobą, jesteś ze mnie
bilans woli życia usiądź w plamie światła. chwila na decyzję, o czym chcemy się wydarzać odpowiedź przychodzi z pola (pole i tak wie) po co więc sięgać po wiedzę z ziemi dłonie pomocniczki powleczone robotniczym naskórkiem, zostaje rozpuścić się w cieple
Klaudia Figura
Agata Jabłońska
Trokut • Zagrzeb, 1979 robię eksperyment Sanji Iveković na parapecie okna w swoim pokoju w dniu święta narodowego; snajper sprawdza, czy wywiesiłam flagę; prowadzę go w dniu święta kościelnego nawet się nie poruszając, powieka mi nie drgnie, ale w środku jest mi dobrze robię to in your face; mijam cię i zostawiasz dziecko w szkole, a zasady dla dziecka skoro tak jest ułożony świat to go rozstaw, poskładaj i zobacz tej części nie było
sakralna_
Natalia Konca
TW: Gwałt kazirodztwo molestowanie seksualne przez ojca
TO, CO WIDAĆ Jestem osobą kobiecą, ale z dużą liczbą przywilejów: pracuję na pełen etat, stać mnie na dobrą terapię. Wrzucam ostrożne posty na Insta i FB, czasem się zapieklę, ale jestem raczej taką kanapową aktywistką, nawet na protesty nie chodzę, bo mnie triggerują. Ale nie mówię o tym zbyt wielu osobom, ponieważ jeszcze trochę się wstydzę.
Agnieszka Abramowicz
TO, CZEGO NIE WIDAĆ Choćby takiego syndromu oszustki, a to dlatego, że umiem świetnie kłamać. Posiadłam tę umiejętność w trzynastym roku życia i od tamtego czasu mówię, że jest okej. Prawie dwadzieścia lat mija, zanim zacznę, ostrożnie i z nieśmiałością, opowiadać o molestowaniu seksualnym, jakiemu poddawał mnie ojciec. Jeszcze bardziej wstydzę się, że matka nie tylko nie stanęła w mojej obronie, ale mnie obwiniła. Wyzywała. Zostałam z tym z od niej, z ojcem, który oskarżał mnie o to, że nie jestem dość dorosła, aby z odpowiedzialnością osoby dorosłej czerpać przyjemność z faktu, że to on mnie krzywdzi, to on zostawia mnie z tym brzemieniem na całe życie. Życia, którego większa część jest w związku z tym przeżywana dwutorowo, rozdzielona na części przez coś, co przypomina rozłupaną siekierą szczelinę w drzewie. Dopóki jednak nie zadbam o siebie, ta szczelina jest bardziej ziejącą ogniem przepaścią, do której nie wolno się zbliżać. Kłamstwo klei mnie zaskakująco skutecznie. Życie na zewnątrz, na drugim torze, przypomina przecież serial telewizyjny jak z tefałenu, wszystko ma szansę ułożyć się jeszcze według norm naszego społeczeństwa. Zaczynam odzyskiwać głos zaraz po tym, kiedy moje ciało zadecydowało za mnie, że przeżyję. Jest niesamowicie mądre i silne, wspaniałe, chociaż w tamtym momencie nie krzyczałam, udało mi się tylko szeptem protestować. Obudziłam się po operacji, zamroczona lekami i zziębnięta, pomyślałam, jak niewiele brakowało, żebym nie przeżyła tej nocy. Wbrew temu, co nas uczą, ciało nie posiada tylko dwóch trybów: walka i ucieczka. Są jeszcze inne, znacznie bardziej skomplikowane, ale też służące przetrwaniu: zastygnięcie albo próba ułagodzenia napastnika. Znam oba lepiej niż walkę czy ucieczkę – i jestem wdzięczna mojemu ciału, że umie tak wiele zrobić, żebym przeżyła. (O tej operacji pamiętam stale – co miesiąc wkładam do pochwy kubeczek menstruacyjny i co miesiąc mój palec dotyka miejsca, które zostało zszyte po tamtej nocy). Szukam tego głosu stale, szukam pomocy, szukam wsparcia – chociaż zupełnie nie umiem tego robić, nikt mnie tego nigdy nie nauczył. Pierwszą myśl o radykalnej trosce zaszczepia we mnie partner. Ale długo jeszcze, kiedy zajmuję się tylko sobą, otwieram festiwal nieustannego przepraszania. W tamtym czasie uratowała mnie zabawa modą i kładzenie sobie maseczek, branie kąpieli i nauka proszenia o pomoc. Potem radykalnej troski o siebie uczył mnie mój adoptowany pies, który przesypia intensywnie większość dnia, redukując stres. Ciało jest mądre: pozwala rzucić „pracę marzeń”, w których docenia się nas, gdy się wypalamy, nie dosypiamy i pielęgnujemy złe myśli na swój temat. Powiem Ci, co pozwoliło mi przetrwać, ponieważ nie tylko Ty nie chcesz iść sama: ja też się bałam, ja też zostałam opuszczona i byłam samotna: Złość Odrzucenie wstydu. Sen Nuda Rozmowa z drugą osobą, która też przeszła to piekło. Radość, że żyjemy – nieocenzurowana, szorstka, najwspanialsza.
Kama Buchalska
Znacie nazwisko Alicji Tysiąc, prawda? Jestem pewna, że znacie. Część z Was zastanawia się teraz, gdzie je słyszała, reszta wie – jeśli tylko śledzi kwestie związane z walką o prawa człowieka, o prawa reprodukcyjne, o prawa kobiet, o prawa osób z macicami. Krótko przypomnę losy Alicji dla osób, które nie pamiętają tej historii lub są zbyt młode, by ją pamiętać. Oddzielam ją od reszty tekstu gwiazdkami, żeby pozostałe osoby mogły od razu czytać dalej.
W listopadzie 2000 roku urodziła się Julia. Kolejne cesarskie cięcie. Alicja doznała wylewu krwi do plamki żółtej. Wada wzroku Alicji pogorszyła się do -26 dioptrii. Alicji przyznano rentę... w wysokości 540 zł. Z tej sumy miała utrzymać siebie i dzieci. Przyznano jej najwyższy stopień niepełnosprawności. Wśród lekarzy, którzy zmusili Alicję do kontynuowania ciąży, był Romuald Dębski – lekarz, który zasłynął później… walką o prawa reprodukcyjne. Nigdy nie wyraził skruchy za cierpienie, na jakie skazał Alicję. Po prostu w międzyczasie dyskurs przesunął się tak bardzo na prawo, że tak okrutne zachowanie przestało być skrajnością. Teraz standardy okrucieństwa wyznaczał Bogdan Chazan.
*** Tragedia Alicji rozegrała się nieco ponad 20 lat temu. W lutym 2000 roku dowiedziała się, że jest w ciąży. Miała już dwoje dzieci. Obie ciąże wiązały się z powikłaniami zdrowotnymi, obie zakończone zostały cesarskim cięciem. Każdy taki zabieg uszkadza macicę. Każdy kolejny zwiększa ryzyko podczas kolejnych ciąż. Lekarze stanowczo twierdzili: Alicja nie powinna mieć więcej dzieci. Nie tylko cesarskie cięcia były problemem – Alicja miała poważną wadę wzroku. W każdym oku wada wynosiła -20 dioptrii. Trzech okulistów niezależnie uznało, że kolejna ciąża może spowodować całkowitą utratę wzroku kobiety. Jednocześnie, ponieważ wada wzroku była spowodowana retinopatią, Alicja nie mogła stosować antykoncepcji hormonalnej. Polskie prawo zabrania podwiązania jajowodów, nie mogła więc skutecznie chronić się przed ciążą. (Warto zauważyć, że wazektomia jest legalna. Osoby z jądrami mogą kontrolować swoją płodność. Osoby z macicami – nie). W lutym 2000 roku Alicja dowiedziała się, że jest w ciąży. Choć nawet przy drakońskim prawie obowiązującym od 1993 roku (zwanym szyderczo kompromisem) miała pełne prawo do legalnej aborcji, to okuliści odmówili wydania zaświadczenia pozwalającego na przerwanie ciąży. W końcu uzyskała zaświadczenie od internisty. Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny wskazała szpital, w którym mogłaby przerwać ciążę. Lekarz odmówił przeprowadzenia zabiegu. Zdesperowana Alicja próbowała szukać pomocy w podziemiu aborcyjnym, ale kiedy lekarz poznał stan jej zdrowia, zwiększył stawkę z 1500 zł na 5000 zł. Tych pieniędzy Alicja nie miała. Przez cały czas Alicja bała się, co się stanie, kiedy straci wzrok – jak zajmie się dwójką dzieci? Jak je utrzyma?
Polska prokuratura umorzyła sprawę, ale Europejski Trybunał Praw Człowieka przyznał Alicji Tysiąc zadośćuczynienie w wysokości 25 tys. euro. *** Niestety historia Alicji nie ma happy endu. Żadna operacja nie przywróci jej wzroku. Można próbować ratować jego resztki – a czasu jest niewiele. Niedługo Alicja nie będzie w stanie samodzielnie funkcjonować. Już teraz ma problem z przechodzeniem przez ulicę, ponieważ nie widzi świateł. Ma nie tylko trójkę dorosłych już dzieci, ale też chorą wnuczkę, którą się opiekuje. – Nazywam się Alicja Tysiąc. 20 lat temu prawie całkowicie straciłam wzrok, ponieważ zostałam zmuszona do donoszenia ciąży. Od tego czasu staram się utrzymywać i płacić wysokie rachunki za leczenie. Potrzebuję pomocy w zakupie niezbędnych lekarstw, które nie są refundowane. Niestety, wszystkie dotychczas podjęte wysiłki lekarzy okazały się tylko częściowo skuteczne i nadal grozi mi całkowita utrata wzroku! Dziś znajduję się w tej tragicznej sytuacji z powodu ostrego prawa antyaborcyjnego i dlatego, że lekarze odmówili mi pomocy. Pracodawcy nie dają mi pracy. Nie prowadzę tej walki tylko dla siebie – walczę o prawo wszystkich kobiet w ciąży do ochrony zdrowia i życia. Powinnyśmy mieć prawo do podejmowania autonomicznych decyzji dotyczących naszych własnych ciał, by zdecydować, czy chcemy mieć dzieci, a jeśli tak, to kiedy i ile. Uważam, że państwo powinno zapewnić wszystkim obywatelom podstawowe poczucie bezpieczeństwa i godności. Bezpieczeństwa nie mam, a z godności zostałam obdarta! Pomóc próbuje inna aktywistka, Patrycja Wieczorkiewicz, współautorka książki „Gwałt polski”.
– Przykład Alicji pokazuje, że nie możemy zgodzić się na powrót do tego, co było. Kolejne lata będą dla nas sprawdzianem z solidarności, pomocy wzajemnej i siostrzeństwa. Na protestach krzyczymy: „Nigdy nie będziesz szła sama!”, „Kiedy państwo mnie nie chroni – moje siostry będę bronić” – to czas, by udowodnić, że naprawdę tak jest. Alicja jest w tej walce z nami. Wychodzi na ulice, choć samodzielne poruszanie się jest dla niej coraz trudniejsze. Nie może zostać z tym sama. Chciałabym zapoczątkować akcję #TysiąceAlicji i prosić was o udostępnianie tego posta i/lub dodawanie własnych zdjęć z zasłoniętymi oczami, hasztagiem i linkiem do zbiórki, a jeśli możecie sobie na to pozwolić – również o wpłaty, choćby drobnej. Akcja jest w całości moją inicjatywą, ale Alicja To link do zbiórki na rzecz Alicji: zaakceptowała zaproponowaną przeze mnie formę. Pokażmy, że pomagam.pl/m1kxzs3n – jeśli jesteście w stanie, wpłaćnaprawdę potrafimy się wspierać – zbierzmy tysiące dla Tysiąc! – cie, choć kilka złotych. Jeśli nie – udostępnijcie ten link apeluje Patrycja i opowiada, jak wyglądało życie Alicji po głośnym jak najszerzej! Wrzućcie zdjęcia z zasłoniętymi oczami wyroku: lub posty z hashtagiem #TysiąceAlicji. – Alicja Tysiąc samotnie wychowała trójkę dzieci, dziś już dorosłych. Była pierwszą kobietą, która dała swoje nazwisko i twarz walce o prawo kobiet do decydowania, czy są gotowe na heroizm, jakim jest kontynuowanie ciąży, która zagraża ich zdrowiu i życiu. W ciągu ostatnich dwudziestu lat przeszła wiele operacji, ale żadna nie zdołała uratować jej wzroku. Przyjmuje też zastrzyki do oczu, jest pod stałą opieką lekarską. Mimo dramatycznych przejść – a właściwie właśnie ze względu na nie – na Alicję spadł olbrzymi hejt, którego w kolejnych latach doświadczyła również jej najmłodsza córka (tak, Julia była prześladowana przez nauczycieli, koleżanki i kolegów ze szkoły – ze względu na fakt, że jej mama chciała przerwać ciążę). Dziś wspiera walkę o prawa kobiet, mówi, że na miejscu swojej mamy podjęłaby taką samą decyzję. Katolickie media nie zostawiły na Alicji suchej nitki – zarzucano jej egoizm, wyrachowanie, chęć zdobycia sławy, władzy i pieniędzy, nazywano morderczynią, która „zdradziła sprawę narodową”, w związku z czym nie powinna wychowywać dzieci (również tego, do którego urodzenia została zmuszona). Kilka gazet ujawniło też adres zamieszkania kobiety – otrzymywała zdjęcia martwych płodów, wyzwiska, święte obrazki. Wciąż otrzymuje pełne nienawiści wiadomości, czasem ktoś rozpoznaje ją na ulicy (co jest nietrudne ze względu na charakterystyczne, bardzo grube okulary) – wtedy drży ze strachu, że znów zostanie opluta, zwyzywana. Bywa i tak – wylicza Patrycja. – Dla mnie Alicja Tysiąc to bohaterka. Bohaterka, która od dwudziestu lat płaci za cudzą bezduszność. Bo miała odwagę walczyć – dla siebie i swoich dzieci. Dziś, kiedy jest na skraju całkowitej utraty wzroku, do czego doprowadziła ostatnia ciąża, Polska pokazuje jej środkowy palec. Zabiegi i leki, których potrzebuje, nie są refundowane. TAKICH ALICJI SĄ TYSIĄCE. TYSIĄC WALCZYŁA RÓWNIEŻ DLA NICH. DLA NAS – BO KAŻDA MOŻE ZNALEŹĆ SIĘ W TAKIEJ SYTUACJI.
Anna Tesss Gołębiowska
Radykalna Troska Kolektyw Podżegaczki kolektywpodzegaczki@gmail.com facebook.com/kolektywpodzegaczki @koletyw.podzegaczki Okładka: Ada Omylak projekt graficzny, skład: Wiktoria Kieniksman teksty: Aleksandra Gabe Ada Omylak Ola Kanar Maja Majewska Marta Mitek Agata Jabłońska Kama Buchalska Anna Tess-Gołębiowska
ilustracje i kolorowanki: Justyna Plec Julia Szczerbowska Maria Korczak-Idzińska Daria Godyń Alicja Orzechowska Marta Zaparucha Sam Sara Acid Notes Karolina Cerkowska Owjesusgros Alicja Kamaj Natalia Konca Marta Zaparucha Magdalena Sobolska Zuzanna Nowak Klaudia Figura Agnieszka Abramowicz sakralna_
Karolina Cerkowska
kontakty dla w kryzysie
osób
ogólnopolski telefon zaufania Lambda dla osób LGTB+ +48 22 415 83 38 Telefon przeciwprzemocowy dla kobiet doświadczających przemocy (w tym kobiet transseksualnych) Feminoteka +48 888 88 33 88
nieustajacapomoc@riseup.net https://www.facebook.com/grupanieustajacejpomocy/
@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@@@@@@@ @@@@@@@@@@@@@