NS54

Page 1

1

Dwutygodnik we Wschodniej Anglii - Peterborough, Bedford, Cambridge, Huntingdon, Northampton, Corby, Wisbech, Soham, St.Ives, Wellingborough, Kettering, Ely, Bourne

STACJA DIAGNOSTYKI ORAZ MOT w CRIS MOTO GARAGE str. 10 ISSN 2043-8540

Wydanie Nr 55

PRACOWNIKÓW AGENCYJNYCH MAJĄ GDZIEŚ

06 lipiec 2012

Cena / Price 30 p IRLANDIA POLSKIE ULICE W IRLANDII

Gerry McLoughlin burmistrz irlandzkiego miasta Limerick chce aby Polacy poczuli się trochę bardziej jak u siebie. Zaproponował aby w całym mieście pojawiły się znaki z nazwami ulic po polsku.

Str.2 NORWICH O DWÓCH TAKICH CO KUPILI 11 KOSIAREK

Historia Landlorda, który na prośbę swojego tenanta Polaka w bardzo oryginalny sposób rozwiązał problem nieruchomości! Decyzja jaką podjął była zabawna!

str.3

Str.4 W.BRYTANIA

POKOCHAŁAM MUZUŁMANINA cz.2.

str.5

ZAPLANOWANE MORDERSTWO ZNAMY SZCZEGÓŁY

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain

POLAKOM NA WYSPACH BRAKUJE LIDERA Coraz więcej osób wyjeżdżających z Polski twierdzi, że nie widzi w kraju szans dla siebie i swojej rodziny. Co zastają kiedy przyjeżdżają do UK?

str.15

Str.7


2

nasze strony

Lidl - Do trzech razy sztuka... zatrzymali kulawe huntingdon auto na moście Niemiecka firma Lidl, po raz trzeci aplikuje o pozwolenie na otworzenie jednego ze swoich marketów w Huntingdon. Tym razem może się udać biorąc pod uwagę nastawienie radnych do tego projektu. W roku 2000 Lidl złożył pierwszą taką aplikację do Town Council-u. Wtedy firma planowała otwarcie marketu w byłej Brookfield Secondary Modern School. Niestety radni odrzucili tą propozycję. Druga aplikację złożono przez Lidl w 2009 roku. Według planów nowy market miał powstać przy Stukeley Road, nie opodal Iron

Bridge. Ten pomysł także nie podszedł radnym twierdząc, że w tym miejscu zrobi się zbyt „tłoczno”. Jednak Lidl dowiedziawszy się o najnowszych planach Council-u odnośnie przebudowy terenu właśnie przy Iron Bridge postanowił złożyć raz jeszcze aplikację o wybudowanie swojego marketu. Dzięki przebudowie terenu przy Stukeley Road zrobi się wystarczająco dużo miejsca dla Lidl-a. Przebudowa tej okolicy będzie wiązać się z wyburzeniem 11 domów na których miejsce powstanie nowoczesny blok z 14 mieszkaniami. Tuż koło niego Lidl powinien znaleźć miejsce dla siebie. Jak na razie aplikacja Lidl-a jest rozpatrywana przez radnych z Council-u. Decyzja w

tej sprawie prawdopodobnie zapadnie dopiero w sierpniu. Jeżeli rada miasta zaakceptuje propozycje Lidl-a to nowy market powstanie na początku lata 2013 roku zatrudniając 40 pełnoetatowych pracowników. Will O.

polskie ulice w irlandii

irlandia

Gerry McLoughlin burmistrz irlandzkiego miasta Limerick chce aby Polacy poczuli się trochę bardziej jak u siebie. Zaproponował aby w całym mieście pojawiły się znaki z nazwami ulic po polsku. W Limerick przybywa zarówno Polaków jak i imigrantów z Afryki, dlatego nazwy ulic przetłumaczone mają zostać również na język afrykański. Obecnie w całej Irlandii wszystkie nazwy ulic pisane są po angiel-

sku, a następnie po irlandzku. Burmistrz, który sam jest imigrantem i wciąż posiada rodzinę w Walii i Australii, chce zbliżyć wszystkich do siebie nawzajem. Jak sam przyznaje, wie jak to jest na emigracji dlatego zależy mu na tym aby wszyscy czuli się w Limerick dobrze, jak w domu. Jak miałoby to wyglądać? Oto kilka przykładów Ulica O’Connell (O’Connell Street), Ulica Rejsy (Cruises Street) czy Półksiężyc (The Crescent). Czy pomysł się przyjmie? O tym zadecydować będą musieli członkowie rady miasta. Nie jest to pierwsza próba wprowadzenia języka polskiego

peterborough W ubiegły wtorek, 3 lipca wczesnym popołudniem Town Bridge przy centrum miasta został zablokowany przez policję. Akcja rozegranej tu sytuacji przypominała sceny z filmu sensacyjnego, gdzie ścigany ucieka ile może i jak może. Wszystko za sprawą kierowcy kierującego Fordem Fokusem. W pojeździe brakowało przedniego, lewego koła. Kilka minut wcześniej policja otrzymała zgłoszenie o tym, iż ulicami miasta porusza

w irlandzkie oznaczenia drogowe. W 2006 roku Laois County Council starał się o wprowadzenie polskojęzycznych znaków drogowych w celu zmniejszenia ofiar śmiertelnych wypadków. J.O.

się nie sprawny pojazd. Podano lokalizację: droga Oundle Road. Tam właśnie zatrzymano kierowcę prowadzącego nie sprawny pojazd. Jak twierdzi policja „kierowcę przewieziono do szpitala ponieważ czuł się bardzo źle”. Nie podano jednak bliższych szczegółów. Zwrot jakiego użyto do wstępnych wyjaśnień oznaczać może wiele; od stanu odurzenia alkoholem lub narkotykami po chorobę lub zaburzenia psychiczne. Rzecznik policji nie podał w tej sprawie dodatkowych informacji. Will O.

w obiektywie fotoreportera NS

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii


3

WIELKA BRYTANIA

Pracowników agencyjnych mają gdzieś wielka brytania Dotarły do nas informacje o kolejnych kłopotach pracowników agencyjnych na terenie East England. W październiku ub. roku zapowiadano, że nowe regulacje o ujednoliceniu praw pracowniczych dadzą wszystkim większe prawa. Pracodawcy mają na to jednak swoje sposoby! Jeśli jesteś zatrudniony w zakładzie pracy przez pośrednika tj. agencję pracy i przepracujesz 12 tygodni w tym samym miejscu to nabierasz tych samych praw co pracownicy kontraktowi. Tak stanowią nowe regulacje wprowadzone 10 października 2011 roku. Tak samo wyglądać ma wysokość wypłaty, ilość dni urlopowych, warunki pracy na nocną zmianę, przerwy w pracy i odpoczynek między zmianami, oraz co najważniejsze czas pracy. Na logikę - wszystkie wprowadzone zmiany mają swoje racje. Nic nie jest naciągane, bo skoro pracownik agencyjny - nazywany również tymczasowym, wykonuje tę samą pracę co pracownik kontraktowy - to dlaczego miałby być za tę pracę inaczej wynagradzany lub inaczej traktowany? Nie może być inaczej. Musi być tak samo! Nowe regulacje obowiązują jednak agencję pracy do przestrzegania tych regulacji względem nowych pracowników dopiero 12 tygodni od dnia podpisania kontraktu, często faktycznego rozpoczęcia pracy. Przez okres 12 tygodni pracownik agencyjny może być traktowany nieco inaczej, gdyż jest zatrudniony interwencyjnie - tak tłumaczy się ten wyjątek. Po tym okresie wszystkie omawiane wyżej regulacje powinny zostać zrównane. Powinny. Jak się jednak dowiadujemy - nie są! Oto konkretne przykłady wyraź-

nie wskazujące na naciąganie pracowników agencyjnych celem osiągnięcia zysku poprzez minimalizację kosztów. Wprowadzenie zmian z dniem 1 października 2010 roku, w wielu agencjach pracy wiązało sie z koniecznością wprowadzenia zmian w kontraktach. Część po prostu wręczyła swoim pracownikom nowe kontrakty zamiast je uzupełniać i aneksować. Główny nacisk położono wówczas na dwie mało istotne regulacje, tak by pokazać pracownikom, że agencja dba o swoich pracowników. Wskazano na możliwość szukania zatrudnienia w innym miejscu, gdzie ta sama agencja zajmuje się rekrutacją. To pierwsza z regulacji. Druga, równie błaha, bo nie praktykowana w zasadzie od października ub. r. to zapewnienie ze strony agencji, przy braku zleceń dla pracownika, wypłaty ekwiwalentu stanowiącego równowartość podstawowych 7 godzin pracy. I tu kończą sie dobre gesty agencji względem pracowników. W kolejnych tygodniach pojawiły się bowiem poprawki do już podpisanych umów. Pierwsza to taka, że pracownicy podpisali dokument dotyczący zmian w „travel scheme”, po tym jak księgowi połapali się, iż coś jest nie tak, kiedy firma dofinansowuje koszty dojazdu do pracy. Pracownicy złożyli podpis, że dojeżdżają do pracy, choć nie

poinformowano ich co tak na prawdę podpisano. W niektórych zakładach pracy mówi się wprost, że jeśli pracownik agencyjny ma własny transport to dostaje dofinansowanie z tego tytułu, iż inni jeśli mogą to korzystają z transportu agencji. Nie wszystkie jednak agencje dofinansowują choć powine. Prawnicy od „odszkodowań” już ostrzą pióra na tego rodzaju okazję, bo znaleźli sposób jak odchudzić konta agencyjne po tym jak błędnie travel scheme księgowały. Druga zmiana, która niemalże wymuszono na pracownikach , to zgoda na zamianę półgodzinnej przerwy płatnej z kwadransem nie płatnym. Od teraz pracownicy jedzą śniadanie na 30 minutowej przerwie i firma za to nie płaci (nie traci). Jakoś jednak musi przełknąć, że za dymka i kawkę podczas kwadransu trzeba pracownikom zapłacić. Ale i to się nie długo zmieni. W magazynie następuje bowiem transfer między agencjami. Jedna kontrakt straciła, a druga go przejmuje. Wraz z nową firmą nadchodzą kolejne zmiany. Zapowiada się, że pracownicy agencyjni stracą przerwę płatną. To, w co ostatnio zostali wmanewrowani - bo podobno trzeba było zmienić, by ujednolicić prawa pracowników w miejscu pracy - posunie się jeszcze dalej. Dotychczasowa agencja zatrudniała blisko 350 w okresie

dobrego prosperity tzw.: „busy time”. Dziś ilość zatrudnionych zmniejszyła się po grudniu o ponad połowę. W agencji nadal jednak w większości zatrudnionych najliczniejsza grupę stanowią Polacy. Są też Czesi, Słowacy, kilku Łotyszy i Litwinów. W agencji, która przejmie obowiązki dotychczasowej, pracuje garstka ludzi, ale już na tych zasadach, które wprowadziła na wzór jako atrakcyjne, po tym jak straciła kontrakt w sąsiednim magazynie. Ambitni menadżerowie wymyślili takie zasady, by dla pracodawcy zarządzającego magazynem były atrakcyjniejsze i w efekcie obowiązujący system pracy był bardziej motywujący do pracy. A co zatem idzie oferujący inne warunki pracy, czego z kolei nie widzi zarządca magazynu. Piking na akord, płatny od singla, zamiast na godzinę. Różnica w zarobkach – około 100 funtów na korzyść akordowego systemu pracy. To w świetle prawa obowiązującego od października 2011 r. o równych prawach wszystkich pracowników nie jest takim samym traktowaniem. Oto przykłady. Pracownicy kontraktowi pracują na zmianach 8 godzinnych na zakontraktowanych 37,5 godzinach tygodniowo. Mają dwie przerwy. Półgodzinną bezpłatną

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain

i kwadrans płatny. Pracownicy agencyjni pracują tymczasem na 40 kontraktowych godzinach tygodniowo, z deklaracją lub nie, o 2 dodatkowych nadgodzinach w niedzielę (!). Tak. W niedzielę. Godzą się na to, bo to regulacje pracodawcy dostosowującego pracę magazynu do potrzeb na rynku sprzedaży. Agencyjnym udało się wywalczyć ostatnio „co 6 niedzielę wolną”. Akcja poprzedzona była zbieraniem podpisów. Jakoś się udało. Kontraktowi mają tymczasem wolną jedną niedziele w miesiącu. Zapowiadane zmiany mają wprowadzić w nowe umowy dla agencyjnych, zgodny z Unią Europejską przepis, o 48 godzinnych tygodniu pracy. Oznacza to tyle, że jeśli by pracować w dotychczasowym wymiarze godzin czyli 42, to nawet w niedzielę i w czasie 2 dodatkowych godzin, albo i ponad to każda godzina będzie liczona tak samo. Tymczasem pracownicy kontraktowi przychodzący na sobotnie, wyjątkowe zmiany korzystają w pełni z płacy jak za nadgodziny. I to jest właśnie równouprawnienie pracowników agencyjnych i kontraktowych w praktyce. Związków zawodowych w tym magazynie jeszcze nie ma. Będą może po wakacjach. Adam Andrzejko


4

nasze strony

O dwóch takich ...

co kupili 11 kosiarek

east england Mark Alexander od 1989 roku inwestuje w nieruchomości. Początkowo, wraz z bratem Adamem, domy nabywać zaczął w okolicy Norwich. Od niedawna rozszerzył swoją działalność na teren Anglii. Stworzył portal Property118.com, który jest w sieci miejscem coraz bardziej popularnym i szanowanym. Nas zainteresowała sprawa Polaka, który zadzwonił do Marka. Property118.com to miejsce, gdzie skupia się największa społeczność właścicieli nieruchomości. W ostatnich dniach Mark Aleksander przybliżył odwiedzającym stronę, historię kontaktu z wynajmującym (tenantem) polskiej narodowości. W prowadzonym na stronie blogu, w poście datowanym na 2 lipca, Mark opowiedział o historii związanej z utrzymaniem porządku wokół nieruchomości. Oto ta historia. Któregoś dnia Mark Alexander odebrał telefon od jednego z wynajmujących. W słuchawce rozległ się głos Polaka, który wyraził chęć uprzątnięcia posesji. „I need to use grass cutting machine” - co na logikę dzwoniącego znaczyć miało tyle samo co prośba o kosiarkę. Mark spytał czy chodzi o „lawnmower”, bo tak po angielsku nazywa się kosiarkę. Ot, mała różnica w interpretacji, ale jakoś się panowie dogadali. Polak stwierdził, że przyjaciel mu mówił, że to landlord ma dostarczyć sprzęt. Wyraził to niezwykle precyzyjnie: „My friend say that you must provide”. Tymi słowami wynajmujący wprawił landlorda w osłupienie. Pierwsze co przyszło mu na myśl, to zastanowienie się nad sprawą. Wynajął nieruchomość „nie umeblowaną”, a tu ktoś go prosi o kosiarkę. Całkiem cwane - pomyślał landlord i stwierdził, iż przyjrzy się sprawie

i sprawdzi swoje możliwości względem tej prośby. Nie była to jednak szybka decyzja, bo landlord o prośbie Polaka po prostu zapomniał. Po kilku miesiącach odwiedził jednak wspomnianą nieruchomość. Zapukał do drzwi. Nikt jednak nie otworzył. Ogród wokół domu wyglądał jak dżungla. Landlorda rozpoznała sąsiadka, która powitała go słowami irytacji. Odnośnie stanu ogrodu powiedziała naprawdę ostro. Stwierdziła, że zaniedbany teren obniża wartość jej posesji. Rzuciła jeszcze, że nienawidzi go jako landlorda - właściciela wynajmującego dom sześciu (!) osobom. Wynajmującym z kolei przypisała autorstwo powtarzających się dzikich imprez. „Płacę duże pieniądze za mój dom a tu … ” mówiła. Co było dalej wiadomo. Seria uwag pod adresem Marka Alexandra. To było pierwsze i jakże konkretne doświadczenie z zachowaniem przejawiającym się brakiem sympatii przeciwko jego osobie. Dotknęło go to bardzo. Był to niemalże policzek. Przyszła chwila na zastanowienie. Zainwestował w nieruchomości w tej okolicy, gdyż w pobliżu otwarła się firma naprawiająca telefony komórkowe, która zatrudniła setki Polaków i Litwinów. Mark dobrze wiedział, że nie lubią współdzielić domów, a jedynie osiedlać się z rodzinami. Jego zamysłem było wówczas, by na tym po prostu zarobić. Czy można winić taką osobę, która chce inwestować, by zarobić? W efekcie posądzony został o to, że przyczynia się do powstania w okolicy, jakby nieco obcego

Brytyjczykom, narodowościowo odrębnego społeczeństwa. Czy można winić landlorda za fakt wynajęcia nieruchomości Polakom, którzy lubią spędzać czas w ogrodzie? Te i podobne myśli zaprzątnęły głowę Marka Alexandra. Sprawdził więc o co chodzi z tą kosiarką. Faktycznie. Landlord ma obowiązek utrzymania zieleni wokół nieruchomości lub też dostarczyć „grass cutting machine” jeśli tylko wynajmujący o to poprosi, deklarując wykonanie prac we własnym zakresie. Mark nie zwlekając więc, ruszył do najbliższego sklepu. Wybór padł na Homebase, gdzie dokonał zakupu 11 kosiarek. Tyle ile nieruchomości miał pod swoją opieką, a które mogły by wymagać podobnych prac, jak tych u wspomnianego Polaka. Jedynym problemem jaki stanął na jego drodze był transport sprzętu do miejsc docelowych. Jak zmieścić 11 kosiarek w samochodzie? Jakoś się udało. Na osłodę po bohaterskim zapakowaniu ich do samochodu, w rękach Marka pojawił się rachunek będący dowodem solidnego zasilenia karty z Nectar Points. To oczywiście typowy, dobry angielski żarcik na zakończenie przedziwnej historii. Nauka, jaką z tej historii o kosiarce wyniósł Mark Alexander, potwierdziła, że landlord powinien dostarczyć kosiarkę temu wynajmującemu, który chce zadbać o swój ogród. W innym przypadku powinien wysłać do niego firmę, która zaprowadzi porządek. To zadanie obligatoryjne względem właściciela posesji bezpośrednio, jak i tych z sąsied-

nich nieruchomości. Jest to bardzo pozytywna wiadomość dla naszych czytelników, w tym wielu osób wynajmujących domy z ogrodami. Warto rozmówić się ze swoim landlordem i porozmawiać o swoich spostrzeżeniach dotyczących nieruchomości. Okazać się bowiem może, iż tylko krok dzieli was od porozumienia odnośnie dokonania na terenie posesji niezbędnych prac czy też drobnych remontów. Wystarczy dobre i zdecydowane podejście do tematu. Nie każdy landlord to tylko „ten co pobiera czynsz”. Mark Aleksander pokazuje, że w każdym fachu trzeba podejmować odważne i kreatywne decyzje. Zakup 11 kosiarek jest inwestycją niosąca w gruncie rzeczy poważne oszczędności. Zaoszczędzone zostały wydatki na stałe odwiedziny ekipy ogrodnika. Niepostrzeżenie też okazać się może na dodatek, że po

wystrzyżeniu trawnika sąsiedzi przychylniej spoglądać będą na was po weekendowych szaleństwach. Mark mieszka w Shipdham, blisko Dereham. To ścisła okolica Norfolk. Nieruchomości które wynajmuje i to najchętniej Polakom, posiada w King Lynn, Great Yarmouth i Norwich. Nieruchomości jak już wspominaliśmy to rodzinny interes. Brat Marka, Adam również trudni się wynajmem domów. Jego agencja AA-lettings.co.uk specjalizuje się w wynajmie domów. Obaj bracia wyrażają się bardzo pozytywnie o polskich rodzinach. Na wieść, że przygotowujemy artykuł z historią o kosiarkach, bardzo życzliwie i z sympatią odnieśli się do naszyh pytań. Wiadomo nie od dziś, że pozytywny wizerunek to najlepsza reklama. A taka historia to po prostu hit sezonu letniego ... kiedy pora przystrzyc trawniki! Adam Andrzejko

Polak ojcem dziecka Adele

mega gwiazda Adele jest w ciąży! Adele jest w ciąży! - tymi słowami zaprzątają swoje myśli fani najwspanialszego głosu przełomu roku 2011/2012. Wiadomość, która lotem błyskawicy obiegła obie półkule, gdzie mieszkają fani brytyjskiej piosenkarki, jest wiadomością w pełni potwierdzoną! Adele jest w ciąży. I nie jest to bynajmniej plotka! Na stronie internetowej gwiazdy pojawił się wpis informujący, że za kilka miesięcy gwiazda zostanie mamą. Dziecko to bardzo odważna decyzja w tak kluczowym momencie

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii

kariery piosenkarki. Polscy fani mogą być dodatkowo dumni. Ojcem dziecka jest Simon Konecki - Brytyjczyk o polskich korzeniach. - Mam zaszczyt zawiadomić was, że spodziewamy się z Simonem pierwszego dziecka. Chcę wam przekazać te wieści jako pierwsza. Jesteśmy bardzo podekscytowani. Proszę wszystkich o uszanowanie naszej prywatności w tym wyjątkowym dla nas czasie. Adele. Gratulujemy! Wyśpiewała sobie miłość i w końcu ... „znalazła kogoś takiego jak ...” jak ten z którym być wcześniej nie było jej pisane! Mateo


5

WIELKA BRYTANIA

pokochałam muzułmanina

Dalsza część historii młodej Polki, która spotyka się z Pakistańczykiem. Oto dalsza część jej losów, którymi zdecydowała się podzielić z czytelnikami gazety Nasze Strony. WIELKA BRYTANIA Moim wybrankiem został Muzułmanin. Pokochałam wprawdzie mężczyznę pochodzącego z tej samej planety i nikogo to nie powinno dziwić, tak problemy z tym związane, nie pojawiły się z uwagi na kolor jego skóry czy inny język, ale z powodu hustki jaką założyłam na głowę, by zasymbolizować odmienność kulturową bliską memu ukochanemu. „Ciapaty, babaj” - tak mówią na niego Polacy. Wśród znajomych też tak za nim wołają, ale tylko w żartach. To tak jak Polak do Polaka mówi czasem „Ty! Polaczku!”. To w żartach oczywiście i to w gronie osób, które wiedzą, gdzie się kończy przyzwoitość i dobre wychowanie. Słowo muzułmanin nie jest trudne, ale „ciapaty” lub „babaj” łatwiej się po prostu wymawia. Jeszcze kilka lat temu raziło tak samo jak określenie odmienności seksualnej. Dziś wydawało by się to już przeszłość. Wydawało by się, gdyż pośród osób, które spotykam na co dzień zdarzają się i tacy co nie wiedzą jak się do końca zachować. Opowiadałam wam ostatnio jakie zdarzenie wywołała chustka na mojej głowie, kiedy po raz kolejny założyłam ją na głowę i poszłam do pracy. Tu właśnie znalazłam się w sytuacji, o której chciałam opowiedzieć. Supervisorka kazał mi zdjąć chustkę z głowy. Odmówiłam. W

mojej obronie stanął menadżer. Muzułmanin. Między obojgiem doszło do tzw.: krótkiego spięcia. Polka, pełniąca funkcję jakby kierownika w zakładzie, nakazująca Polce zdjąć chustę, a w obronie staje przełożony szczebla menadżerskiego - muzułmanin. I jak myślicie kto ten jakby pojedynek na argumenty wygrał? Nie obeszło się bez pytania - dlaczego? Mówiąc jednocześnie do obojga, powiedziałam w języku angielskim, iż moim chłopakiem, narzeczonym jest Muzułmanin. Na przeciwko siebie stanęły różnice kulturowe, wewnętrzne regulacje obowiązujace w zakładzie pracy, oraz coś co trudno zrozumieć. Wzrok, którego wyrazu nie zrozumie ten, kto choćby raz nie stanął w podobnej sytuacji. Z jednej strony - supervisor, z chęcią wykazania się jako ta osoba, która pilnuje porządku i dba o przestrzeganie zasad. Z drugiej

strony uzasadnione stanowisko powątpiewanie w słuszność uwagi. Choć zajście, o którym opowiadam trwało niespełna kilkadziesiąt sekund, tak wzrok obu osób stojących koło mnie dał mi wiele do myślenia. Nie ugięły mi się nogi. To było coś innego. Nie był to wstyd, a bardziej próba sił. Czy zwyciężą zakładowe zasady czy też względy kulturowe? Supervisorka ustąpiła jednak. Siła argumentu pochodząca od menadżera, mówiąca o przynależności do religii Islamu i idących za tym tradycyjnych nakryć głowy, sprawiła, że chustka pozostała na mojej głowie. Ta sama firma szkoliła pracowników, wygłaszając na kursach NVQ niemalże litanię o Equality Act 2010, a tu taka wtopa i wstyd! Salam Alejkum Martika

Niezdrowy romans Sędziwej Pani Ann thurlby/bourne 67 letnia mężatka, Ann Seymour została skazana za uprawianie seksu ze swoim adoptowanym 15 letni synem. Kobieta mieszkająca w Thurlby (2 mile od Bourne) przez prawie 10 lat utrzymywała kontakty seksualne ze swoim synem. Ten chory romans przez cały czas rozgrywał się za plecami męża Ann. Kobieta początkowo twierdziła podczas przesłuchań w tej sprawie, że pierwszy kontakt seksualny z jej synem miał miejsce kilka dni po jego 16 urodzinach. Przed sądem jednak przyznała się, że wtedy chłopak miał zaledwie 15 lat. Jej mąż dowiedziawszy się o romansie żony z własnym synem załamał się psychicznie. Kobieta kilka dni temu wyprowadziła się z domu w Thurlby do Stamford chcąc uniknąć konfrontacji z mężem. Jej

obrońca w sądzie zdołał powiedzieć tylko tyle w tej sprawie co „Ona jest bardzo zawstydzona tą sprawą. Musiała w takiej sytuacji opuścić miejsce, które przez kilkadziesiąt lat nazywała domem. Jest jej bardzo przykro i ma duże wyrzuty sumienia.” Seymour uniknęła więzienia i skazano ją tylko na wpisanie do listy przestępców seksualnych, na której będzie widniała przez najbliższe 5 lat. Kara jaką otrzymała za to co zrobiła jest śmiesznie niska stawiając się na miejscu tak bezczelnie zdradzanego męża. Jednak nie nam to osądzać. Will O.

Equality Act 2010 prawo w UK

Kwestie równouprawnienia i dyskryminacji od października 2010 roku, w Wielkiej Brytanii reguluje nowy dokument nazywany mianem Equality Act, który wzmacnia działanie dotychczasowych przepisów. Dotychczas w Wielkiej Brytanii funkcjonował szereg przepisów prawnych regulujących kwestie równouprawnienia i dyskryminacji na tle: płci, stanu cywilnego, transseksualizmu, ciąży, dyskryminacji ze względu na wiek, orientacji seksualnej, niepełnosprawności, rasy, koloru skóry, podłoża etnicznego, narodowości lub wyznania czy też wiary.

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain

Equality Act jest pierwszym w Wielkiej Brytanii dokumentem prawnym upraszczającym, wzmacniającym, regulującym wszystkie, dotychczas rozproszone w różnych zapisach, kwestie. Dokument upraszcza i wzmacnia prawo w kwestii równouprawnienia i walki z dyskryminacją w sferze życia publicznego, a więc zarówno w pracy, jak i w miejscach użytku publicznego. Mateo


6

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii


7

WIELKA BRYTANIA Polakom na wyspach brakuje lidera wielka brytania Coraz więcej osób wyjeżdżających z Polski twierdzi, że nie widzi w kraju szans dla siebie i swojej rodziny. Utrata wiary w możliwości władzy, z przejściowego zaangażowania w politykę nad Wisłą przy wyborach przeradza się w wolność, której jednak na wyspach brak stabilnego fundamentu w postaci pewności o to co z emigrantami będzie jutro? W kraju gdzie stolicą jest Londyn, a nie Warszawa, zarobki liczy się w funtach, nie w złotówkach. Tu liczą się też wypowiedzi Davida Camerona, a nie Donalda Tuska. Zamiast szeregu afer gospodarczych i politycznych znad Wisły, mamy wymianę zdań dotyczących, a to szkodliwej, a to pozytywnej w skutkach emigracji do Wielkiej Brytanii. Jak się w tym wszystkim połapać? Jak to zrozumieć kiedy z jednej strony słyszy się, iż rząd brytyjski nasyła na emigrantów Home Office, a z drugiej napływ Słowian na wyspy brytyjskie to nic złego? Pojawiają się pytania co stanie się kiedy od Unii Europejskiej wyjdzie Wielka Brytania, a od tej z kolei oddzieli się Szkocja? Czy wyspy nadal będą brytyjskie? Czy Polacy będą mogli tu legalnie przebywać i legalnie pracować? O tym się jeszcze nie mówi zbyt głośno, a do do zrozumienia tego wszystkiego potrzebny jest pewien dystans. Wyznacznikiem powodzenia emigrantów w nadchodzących miesiącach są notowania giełdowe, wskaźnik PKB oraz stopa bezrobocia. Przy tym wszystkim warto wiedzieć również co o nas myślą politycy. Tony Blair powiedział ostatnio, że nie żałuje decyzji o otwarciu rynku pracy dla nowych członków UE po 2004 r. Odnośnie Polaków, których wyraźnie lubi, wypowiadał się, iż dobrze wykonują swoją pracę i mają pozytywny wpływ na UK. Potwierdzają to badania, które dowodzą, że imigranci stanowili i stanowią pozytywny wpływ na ekonomię Wielkiej Brytanii i nie mają wpływu na poziom bezrobocia. I czego by nie powiedział lider Partii Pracy, Ed Miliband negatywnego o napływie „robotników” do UK, rzekomo odbiera-

jących pracę młodym, tak prawda jest zupełnie inna. Sięgnijmy więc po przykład. W Wielkiej Brytanii dużą popularnością i zainteresowaniem cieszą się agencje pracy. Fenomen polega na tym, że oferują one stale napływ taniej siły roboczej. Nie ukrywajmy, że i Polacy są do tej grupy zaliczani. Pertraktując warunki zatrudnienia podpisują intratne kontrakty mi.in.: z magazynami, czy też firmami, które mają z kolei kontrakty ze swoimi klientami. Wszystkim zależy na tym, by zarobić. Najmniej do powiedzenia ma jednak pracownik. Klient zleca firmie wykonanie zadania. Ta zatrudnia stały personel i pracowników agencji. W efekcie spada stawka za godzinę, spadając z hukiem na poziom National Minimum Wage. Pracę wykonują, ci którzy i tak mają tu lepiej niż w kraju. Miejscowi twierdzą, że jest to odbieranie pracy, a sami nie godzą się pracować za najniższą stawkę. Wolą bezrobocie i zasiłek. Nikt tej sytuacji nie pilnuje. Związki zawodowe nie istnieją w wielu zakładach pracy, lub są po prostu za słabe. Dogadują się z pracodawcą, od czasu do czasu dając „coś za coś”, a w efekcie wciąż nie udaje się im zbyt wiele wywalczyć. - Trzeba też pamiętać, że wielu imigrantów jest wykorzystywanych, pracują w warunkach przypominających współczesne niewolnictwo, ponieważ rząd nie robi nic, by skutecznie kontrolować nieuczciwych pracodawców. Ed Miliband patrzy na zły koniec kija. - twierdzi Gary Craig, profesor community development and social justice, Uniwersytet w Durham. Takich opinii nie usłyszymy w Polsce. Tam żadna mądra głowa

z uniwersytetu nie wypowie się niepochlebnie o układach rządzących na pograniczu polityki, ekonomii, gospodarki i rynku pracy. W efekcie wykształceni ludzie z Polski wyjeżdżają na wyspy. Posyłają dzieci do brytyjskich szkół, gdzie obserwuje się fenomen wzrostu poziomu edukacji. Za sprawą polskich dzieci - odkrywają naukowcy badający socjologiczne zjawiska. To wszystko za sprawą rodziców, dola których wykształcenie to podstawa. Tymczasem brytyjskie dzieci, jak podają wyniki ankiety, lepiej wiedzą (92%) jak wygląda Churchil - pies reklamujący firmę ubezpieczeniową, aniżeli jak wygląda osoba Sir Winstona Churchila, przywódcę UK rozpoznało ok. 2/3 badanego ogółu (62%). Bitwa o Anglię tymczasem to dla wielu wielka niewiadoma. Około 30% stwierdziło, że była to bitwa lądowa, 8%, że morska, a 1/5 nastolatków po prostu stwierdziła, iż nic o tym nie słyszało. Za to właśnie nas Polaków politycy u sterów lubią i doceniają. Za pracowitość i wykształcenie. To nas jednak nadal nazywają barbarzyńcami, którzy będąc głodni są w stanie sięgnąć po łabędzia. Kolejny raz przypisano Polakom barbarzyństwo choć nikogo tak na prawdę nie złapano. W Wakefield (West Yorkshire) odnaleziono szczątki Królewskiego ptaka. Tu niemalże, że czczona gęś, chroniona prawem została rozszarpana i zjedzona. Sprawców nie ujęto. Postarano się jednak, by śmierć zwierzęcia nie poszła na marne. Eastmoor Angling Club stanął w obronie pozostałych. Jak się dowiedzieliśmy bezpośrednio od ich założycieli, aktywnymi członkami w klubie są również

Polacy. To oni pomogli sporządzić plakat informacyjny adresowany do innych Polaków, by łabędzi jednak nie jedli. Kłusowników postraszono wspólnym zdjęciem z miejscowym PCSO w lokalnej gazecie i rozwieszeniem ulotek wokół stawów. Kolejny raz prawdopodobnie winni to Polacy, choć żadnego nie złapano. Tak właśnie wygląda sympatia względem Słowian, których my Polacy jesteśmy niejako reprezentantami, bo najwięcej nas tu przyjechało. Na koniec kilka słów o prostym eksperymencie. Wymagałoby to ustawienia koło siebie Polaka, Czecha, Słowaka, Litwina, Łotysza, a na przeciw nich rodowitego Brytyjczyka. W następnej fazie testu, losowo wybrany spośród pięciu uczestników testu, przedstawiciel europy wschodniej, określany również przez miejscowych mianem emigranta, robotnika sezonowego, odczytałby fragment tekstu. Pytanie do Brytyjczyka. Czy to był Polak? W przeważającej części testu padłaby odpowiedź twierdząca. Podobnie ma to miejsce w przypadku relacji prasowych. Coraz częściej w artykułach o negatywnym wydźwięku pojawia się stwierdzenie „Polish”. Zaniepokojeni Brytyjczycy w odniesieniu do

wielu aspektów życia publicznego o wszelkim zagrożeniu napływającym z europy wschodniej są przekonani, że winę za wszystko ponoszą „Polish”, „Polish People” i to na pewno musiał być „Polish guy”. Podchwytują to brytyjskie gazety i wzniecają anty emigranckie nastroje. Wszystkich nowo przyjezdnych do UK ze słowiańską krwią w żyłach wrzuca się do tego samego worka, traktując mianem Polish, jakby Polska była republiką wszystkich krajów, które po 2004 roku dołączyły do Unii Europejskiej. To do czego z czasem przyznają się najważniejsi politycy, czyli otwartej sympatii do nas Polaków, potwierdzają naukowcy dowodząc, iż emigracja nie ma negatywnego wpływu na ekonomię i bezrobocie. Pracodawcy zaniżając stawki, żerują nadal i wyciskają z pracowników ile się da. Nikt nie bronił i nie broni emigrantów. Ze stolicy długo nadchodziły głosy, że szkodzimy gospodarce. Czy to się wszystko kiedyś zmieni? Czy Polacy i reszta emigrantów we wspólnym worku, doczekają się w końcu równego traktowania? To wszystko właśnie nazywa się polityką, a liderów brak! Adam Andrzejko

£2,500 kary za karmienie kaczek

ely Przy nadbrzeżu rzeki w Ely postawiono znaki ostrzegające przed karmieniem kaczek i gęsi na lądzie pod groźbą kary w wysokości £2,500. Reakcje mieszkańców są różne. Jedni uważają, że to śmieszne ograniczenia, które odbierają radość z dzieciństwa. Pozostali myślą, że to dobry pomysł, który pomoże poprawić czystość nadbrzeża w ich pięknym mieście. East Cambridgeshire District Council postanowił postawić znaki z powodu narastających skarg na nieczystości zostawiane przez ptaki na chodnikach. Sprzątanie „ptasiego bałaganu” zajmuje dużo czasu. Według pomysłodawców jest to jedyny sposób na zlikwidowanie tego problemu. Rzecznik prasowy East Cambridgeshire District Council powiedział „To co robimy to zachęcenie ludzi do odpowie-

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain

dzialnego karmienia kaczek w wodzie, w naturalnym środowisku ptaków.” Z tego wynika, że karmienie ptaków na chodniku jest nieodpowiedzialne. Za tą nieodpowiedzialność przyjdzie nam zapłacić nawet £2,500 jeśli uprzednio zostaniemy pouczeni i w dalszym ciągu nie będziemy stosować się do reguł odpowiedzialnego karmienia. J.O.


8

nasze strony red book jest! niebieska! east england Okresowe badania w szkole u dziecka sprawiły, że mogłam osobiście dowiedzieć się jak funkcjonuje brytyjska służba zdrowia i jak wiele uwagi przywiązuje się do utartych standartów. Do Wielkiej Brytanii przyjechaliśmy wraz z pięcioletnim synkiem pod koniec ub. roku. Dziś jest to już nieco ponad sześć miesięcy odkąd mieszkamy na południu East of England. Odkąd wysiedliśmy z samolotu, nie było powodów, by iść z dzieckiem do lekarza, tak więc podczas organizacji życia na nowo, przeoczyliśmy gdzieś ten fakt, by zapisać się całą rodziną do miejscowej przychodni. Temat przypomniał się poniekąd sam. Odebraliśmy w tej sprawie telefon ze szkoły. Szkolna pielęgniarka poinformowała o tym, że w szkole przeprowadzano testy słuchu, a nasz pupil testu niestety nie ukończył, bo nie wykonywał poleceń lekarza. Urwis niestety nie lubi gdy ktoś manipuluje mu w okolicy uszu. Tak więc powstał problem do rozwiązania. Zwrócono się do nas z prośbą o zarejestrowanie dziecka do lekarza GP. W trakcie rozmowy wyszło jednak, że dotąd nie byliśmy z dzieckiem u lekarza. Po skończonej rozmowie, następnego dnia, próbowaliśmy zarejestrować

Czary vega burger pokus bedford Mieszkańcy Bedford sprzeciwiają się planom otwarcia kolejnego fast fooda w miejscu obecnego sklepu ze zdrową i wegetariańską żywnością. Nowy bar z szybkim jedzeniem ma powstać na ulicy Castle Road w lokalu, w którym jak na razie znajduje się sklep MK Organic & Vegetarian Food. 73 osoby sprzeciwiły się tym planom.

dziecko do lekarza w pobliskiej przychodni. Dostaliśmy druczek do wypełnienia oraz instrukcję jak załatwić wymaganą, „red book”, od której zależeć miało czy nas przyjmie lekarz. Mieliśmy się w tej sprawie zgłosić do lokalnej poradni zdrowia sytuowanej w innym budynku. Tam przyjęto nas ze dziwieniem kiedy opowiedzieliśmy, że jedno z rodziców jest zarejestrowane w przychodni, a mimo to odmówiono wizyty z dzieckiem. „Silly” usłyszałam i poprosiłam o pomoc w uzyskaniu „red book”. Nie obyło się bez telefonu do przychodni, by spytać „o co im chodzi” i „dlaczego nas odesłano”. Po chwili wszystko było jasne. Przyszliśmy po „red book”. Po chwili w nasze ręce podano czerwoną książeczkę

... zdrowia. Ponownie wróciliśmy więc do przychodni, gdzie kolejny raz podjęliśmy rozmowę w recepcji celem rejestracji dziecka u GP. „No ale ona jest pusta i nic tu nie ma” - taką reakcję usłyszeliśmy kiedy przyjmująca nas osoba wzięła „red book’a” do ręki. Na widok Aktu Urodzenia dziecka, „no ale ja i tak nic z tego nie rozumiem, więc prosze dać te drugą >book<” wskazała pani z recepcji wskazując na książeczkę zdrowia przywiezioną z Polski. Skserowała kilka stron, akt urodzenia też i zadeklarowała, że już pod wieczór dziecko powinno figurować w ich kartotece. Możliwe będzie też zarejestrowanie go do lekarza GP. Wymagana „red book” okazała się chwilowo zbędna. Anna K..

Pomimo to 25 czerwca na posiedzeniu Bedford Borough Council zapadła decyzja dająca zielone światło tej transformacji. Powodów dla, których mieszkańcy Bedford protestują przeciwko takiemu obrotowi sprawy jest kilka. Po pierwsze niepokoi ich fakt zwiększonego natężenia ruchu drogowego w okolicy co wydaje się być nieuniknione. Któż bowiem jeździ na rowerze z torbami wypełnionymi tradycyjnym fish and chips? Zastanawia się Samantha Price biorąca udział w kampanii przeciwko fast foodowi. Protestujący obawiają się również, że sąsiedztwo baru z niezdrową żywnością może mieć szkodliwy wpływ na zdrowie dzieci uczących się w oddalonej o 250 metrów Castle Lower School. Dzieci przechodząc tamtędy codziennie będą narażone na nie-

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii

bezpieczeństwo spowodowane większym natężeniem ruchu drogowego. Bez wątpienia obecność baru szybkiej obsługi w pobliżu szkoły może wpłynąć również na zmianę nawyków żywieniowych dzieci. Pozostałe obawy protestujących dotyczyły późnych godzin otwarcia oraz zwiększoną liczbę śmieci na ulicach. Ostatnim etapem wprowadzenia planów w życie jest wydanie zgody przez właściciela budynku. Jak na razie decyzja z jego strony jeszcze nie zapadła. Tymczasem przeciwnicy tej idei zastanawiają się nad skierowaniem sprawy do sądu, który miałby przyjrzeć się prawidłowości pracy komisji nad aplikacją. J.O.


9

WIELKA BRYTANIA

amnestia dla Emigrantów

EUROEMIGRACJA Około 8.5 tysiąca nielegalnych emigrantów, którzy dotarli do Polski ze wschodu, mogą już niebawem liczyć na zastosowanie wyjątkowej amnestii legalizującej ich pobyt i pracę w kraju nad Wisłą. Amnestia zapowiadana w styczniu tego roku obejmie te osoby, które przebywają w Polsce od co najmniej 4 lat. Wiele wskazuje, że pozytywnie rozpatrywane będą również wnioski osób, które dotarły do Polski przed styczniem 2010 roku. Największą grupę pośród emigrantów, do których adresowane są omawiane działania rządu, stanowią obywatele Wietnamu,

Pakistanu oraz Ukrainy. Służby odpowiedzialne za oszacowanie skali problemu emigracji twierdzą, że w Polsce przebywa nielegalnie około 40.000 osób. Urzędnicy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, przygotowujący zgody na pobyt, odebrali dotychczas wnioski od około 2 tys. Wietnamczyków, 1,9 tys.

obywateli Ukrainy oraz 1,3 tys. Pakistańczyków. Regulacje wynikające z amnestii emigracyjnej zezwalają osobom, które uzyskają stosowne pismo, pobyt na terytorium w RP przez okres 2 lat. Termin składania wniosków upłynął o północy w ubiegły poniedziałek. Mateo

Czy wiesz, że?: Na terenie Francji obowiązuje zakaz korzystania z urządzeń wyposażonych w GPS, który ostrzegają o fotoradarach. Ten kto złamie ten zakaz zapłaci karę w wysokości €1500 (£1237)!

z alkomatem przez francje europodróż Francuzi starają się zredukować liczbę pijanych kierowców na drogach. Chcą tego dokonać przez wprowadzenie nowego, niestosowanego jeszcze nigdzie w takiej formie, przepisu drogowego. Mianowicie, od 1 lipca każdy samochód poruszający się na terenie Francji będzie musiał być wyposażony w jednorazowy alkomat. W przypadku jego braku, drogówka będzie mogła wystawić nam mandat. I to wysoki. Jednorazowe alkomaty są małe, nie zajmujące zbyt dużo miejsca i można je kupić w przystępnej cenie. Koszt waha się od 2 do 6 euro za sztukę. Problem w tym, że obecnie ciężko jest gdziekolwiek kupić wymagane w trasie alkomaty. Tam gdzie były dostępne już dawno zostały wykupione. Czytając komentarze czytelników w francuskiej prasie, można

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain

stwierdzić, że wiele osób ma z tym problem. Francuskie media sugerują, że najlepiej mieć przy sobie dwie takie jednorazówki. W przypadku użycia jednego z nich nadal zostaje nam jeszcze jeden, który uchroni nas przed dostaniem mandatu za jego brak. Zdania Francuzów na ten temat są podzielone, lecz większość z nich uważa, że jest to prawo bezużyteczne, ponieważ mało kto ma zamiar używać jednorazowych alkomatów. Nowe regulacje dotyczą zarówno Francuzów jak i i turystów. Francja zapowiedziała dalsze zmiany w przepisach drogowych, które będzie starała się wprowadzić jeszcze w tym roku. Will O.


10

nasze strony

Panic Disorder na pohybel wszystkim?

northampton Northampton, miasto w Anglii, ośrodek administracyjny hrabstwa Northamptonshire. Położone 108 km na północ od Londynu, nad rzeką Nene. Populacja dystryktu Northampton wynosi 200 100, zaś samej metropolii - 189 474. Miasto jest ważnym ośrodkiem przemysłowym regionu East Midlands.* Pośród tych 200 tysięcy mieszkańców znam trzech, których chciałbym Wam dzisiaj przedstawić. Przyjechali z Polski. Jak większość z nas, za chlebem. Irek (perkusja), Kacper (gitara/wokal) i Michał (gitara basowa) to członkowie

rockowej grupy Panic Disorder. Wszystko zaczęło się w 2007 roku, kiedy to Irek w kilka miesięcy po przyjeździe z Polski poznał Kacpra. Zainspirowani muzyką graną przez takich wykonawców jak: Kazik Na Żywo, Metallica, Pantera czy System of A Down, rozpoczęli swoje wspólne granie. Na początku był zespół Kacpersky, który grał covery innych znanych wykonawców. Zespół w takiej formie, został bardzo dobrze przyjęty przez fanów. Coraz częściej ze stałego repertuaru wypadały covery. Wypierane były przez autorskie kompozycje. Kacpersky rósł na sile i grał coraz więcej koncertów. Stał się coraz bardziej rozpoznawalną marką wśród Polonii w Northampton. Nie długo potem Kacpersky zmienił nazwę na Panic Disorder. Zespół od początku gra głównie na terenie Wielkiej Brytanii. Chłopacy nabrali rozpędu i coraz śmielej poczynali sobie na scenie muzyki rockowej.

Trudno jednoznacznie określić, jaki styl obecnie prezentuje Panic Disorder. Ciężkie brzmienie, szybkie tempo, fuzja metalu, punka i rocka jest wizytówką zespołu. Obecnie zespół wydał kolejny klip pod tytułem „Na pohybel”. Klip można obejrzeć za pośrednictwem Youtube, w wyszukiwarce wpisując Panic Disorder - Na Pohybel. Panic Disorder przygotowuje się właśnie do koncertu Porozumieniu ponad Podziałami. 7 Lipca w Polskim Klubie w Northampton wystąpi SumaStyli oraz Panic Disorder razem na jednej scenie. Będzie to połączenie muzyki hip-hop i metalu. Ideą koncertu jest zaprezentowanie mieszanki różnych styli muzycznych, walka z podziałami i ze stereotypami oraz wzajemny szacunek dla różnych subkultur. Gwiazdą wieczoru będzie Buka. Suport: Bujko, Wasiak oraz Kowal MC. Tak więc na pohybel! Will O.

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii


11

wielka brytania

Dwujęzyczne książeczki do nauki angielskiego edukacja Udowodniono naukowo, że dwujęzyczne dzieci uczą się lepiej. Polskie dzieci urodzone i dorastające w Wielkiej Brytanii chcąc nie chcąc automatycznie nabywają umiejętność posługiwania się dwoma językami.

„Ala ma kota” „Ala has a cat” W domu uczą się ojczystego języka rodziców. W latach późniejszych wraz z wkroczeniem w wiek przedszkolny maluch staje przed nowym zadaniem. Dziecko musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, w której porozumiewać się będzie w języku angielskim. Rodzice mogą pomóc dziecku przygotować się do wkroczenia w angielski system edukacji ucząc go angielskiego zanim pójdzie do przedszkola czy szkoły. Doskonałą pomocą w nauce polskiego i angielskiego jednocześnie,

są dwujęzyczne książeczki dla dzieci przeznaczone dla maluchów od drugiego roku życia. Takie dwujęzyczne książeczki edukacyjne dla dzieci jako jedno z niewielu posiada w swojej ofercie wydawnictwo Icklelingo. Stella Boakes, pomysłodawczyni i autorka książek zdradziła nam skąd wziął się pomysł Icklelingo i dlaczego dwujęzyczne książki są tak pomocne w nauce języków przez dzieci. Stella urodziła się w Wielkiej Brytanii i pochodzi z greckiej rodziny. Moi rodzice zawsze mówili do

mnie po grecku, gdyż wiedzieli, że mieszkając w Wielkiej Brytanii będę uczyć się angielskiego. Tak stałam się dwujęzyczna – wspomina Stella.

„To jest pies” „This is a dog”

w momencie, gdy tylko jedno z rodziców mówi po grecku. W takiej sytuacji przydałyby się jakieś książki. Stella przeszukała Internet i księgarnie lecz nie znalazła zbyt wielu dwujęzycznych książek. Jestem grafikiem komputerowym więc postanowiłam stworzyć coś samodzielnie. Książki, które znalazłam były zazwyczaj o jednej tematyce jak kolory czy zwierzęta. Ja chciałam zrobić coś co było by połączeniem tego wszystkiego w jednej książce – dodaje autorka książek. Pierwsza zaprojektowana przeze nią książka była tylko dla własnego użytku, lecz pomysł został bardzo dobrze przyjęty. Wtedy postanowiła dopracować książkę i przetłumaczyć na francuski, niemiecki, hiszpański, włoski i polski. Pierwsze dwujęzyczne książki zostały wydane w grud-

dla najmłodszych Pokoloruj ... Scooby doo

Na pomysł Icklelingo wpadła podczas ciąży w 2010 roku. Wraz z mężem, który jest Anglikiem chcieli aby ich syn uczył się greckiego. Lecz jest to ciężkie

supernowoczesna szkoła już wkrótce! peterborough Nowy budynek szkoły Ormiston Bushfield Academy w dzielnicy Orton Goldhay, Peterborough zostanie oficjalnie otwarty już za kilka dni, czyli 9 lipca. Podekscytowani uczniowie i pracownicy szkoły z niecierpliwością czekają na oddanie do użytku nowoczesnego budynku. Nic dziwnego, budowa kosztowała £20.6 milionów i wraz z etapem planowania zajęła około cztery lata. W szkole znajdować się będzie biblioteka o powierzchni 524 metrów kwadratowych, specjalistyczne pomieszczenia do nauki Angielskiego, matematyki i nauk ścisłych. Ponadto studio taneczne i teatralne, studio telewizyjne i radiowe,

tablice interaktywne oraz boisko do piłki nożnej na każdą pogodę. Jednym słowem będzie to szkoła stosująca najnowsze technologie w edukacji, których pozazdrościć będą mogły szkoły w całym kraju. Obecnie akademia poszukuje rozwiązań do zastosowania iPadów i

niu 2011 roku. Od tamtego czasu oferta wydawnictwa rozszerzyła się o dwujęzyczne kartki urodzinowe i puzzle z postaciami z książek. Dwujęzyczne książki bardzo pomagają polskim dzieciom mieszkającym w Wielkiej Brytanii. Ponieważ znając już kilka słów i używając ich w dwóch językach dziecko rozpoznaje obydwa języki i zapamiętuje słowa. Wszystkie książki są autorskiego projektu Stelli Boakes. Choć przeznaczone są dla dzieci od drugiego roku życia rodzic wraz z dzieckiem może rozpocząć naukę znacznie wcześniej. Wkrótce pojawi się więcej książeczek ze słówkami oraz historiami, nad którymi Stella obecnie pracuje. Więcej info znajdziecie na stronie www.icklelingo.com Joanna Owsiana

tabletów podczas zajęć, by lekcje były interaktywne i interesujące najbardziej jak to tylko możliwe. Nowy budynek umożliwi naukę 200 dodatkowym uczniom rocznie. Joanna Owsiana

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain


12

nasze strony

Polska firma z siedzibą w peterborough

peterborough Polak z gotówką na Wyspach, rozmyślając o otwarciu biznesu zazwyczaj sugeruje się już gotowymi przykładami patrząc na tych, którzy już to zrobili i świetnie sobie radzą. Niestety powielanie pomysłów na biznes stało się już chyba polską tradycją w UK. Nie wróży to jednak nic dobrego, kiedy dostępność towarów lub usług sprawia, że nie zarobi ani ten, kto pierwszy otwarł firmę, ani jego naśladowca. Tym sposobem, w brytyjskich miastach, można zauważyć kilka-

naście polskich sklepów, 50 taksówkarzy oferujących przewozy na lotniska, którzy konkurując, wyniszczają się nawzajem obniżając ceny za przejazd do minimum, jak i również kilka polskich warsztatów samochodowych oraz salonów kosmetycznych czy też biur doradczych. Są jednak osoby, które w planowaniu biznesu nie sugerują się sukcesami innych branż. Zamiast oszczędności wydawać w celu stworzenia kolejnej konkurencji dla rodaka w UK, postanawiają powalczyć z brytyjskimi firmami. Wprowadzają na rynek towar równie atrakcyjny, ale konkurencyjny i taki, którego słaby odpowiednik łatwo wyprzeć.

Polygrow Ltd Taką firmą jest Polygrow Ltd. W Polsce znana jest pod szyldem Foltex. Firma ta produkuje tunele foliowe dla farm oraz działkowiczów. Polygrow Ltd świetnie sobie radzi na terenie Polski i Słowacji sprzedając kilka tysięcy sztuk każdego roku. Teraz właściciele firmy postanowili rozszerzyć swój obszar działania otwierając filię w Peterborough pod szyldem Polygrow Ltd. Nazwa została zmieniona ze względu na brytyjskie trendy. Obecnie Polygrow Ltd wchodząc na ten rynek z naprawdę mocnym produktem, staje w szranki z konkurencyjnymi, brytyjskimi firmami w walce o klienta. Polygrow Ltd oferuje tunele foliowe o konstrukcji z wysoko wytrzymałych, białych rur PCV oraz z wielosezonowej, 3-warstwowej, stabilizowanej na promienie UV folii ogrodniczej. Tunele są szczególnie przydatne są do przyśpieszania upraw warzyw i owoców oraz produkcji zdrowej żywności. Jeszcze nikt w UK nie zajmuje się sprzedażą czy też produkcją tuneli foliowych tego typu. Profesjonalnych firm z tej lub podobnej branży można tu policzyć dosłownie na palcach. Ich produkty są jednak o wiele gorszej jakości i dwa lub nawet trzy razy droższe od oferowanych przez Polygrow Ltd. Brytyjskie tunele foliowe zazwyczaj stawiane są na słabo opływowej, metalowej konstrukcji, która jest niepraktyczna, droga oraz bardzo ciężka. Metalowa konstrukcja wymaga oklejenia specjalną taśmą dzięki której folia na niej położona nie będzie się odparzać. Konstrukcje

tuneli firmy Polygrow Ltd są lekkie, bardzo wytrzymałe ze względu na swoją sprężystość oraz są bardzo tanie porównując ich ceny z cenami brytyjskich firm. Dzięki takiemu rozwiązaniu w kilka chwil można przenieść tunel w dowolne miejsce. Przy metalowej konstrukcji jest to praktycznie niewykonalne bez uprzedniego rozkręcenia jej na części pierwsze. Warto także zwrócić uwagę na kolor i wykonanie samego szkieletu tunelu. Jest on wykonany z białych rur PCV. Dzięki temu wymiana jednego elementu konstrukcji jest śmiesznie tania. Biały kolor natomiast odbija światło słoneczne nie niszcząc płachty foliowej. Metalowe konstrukcje są jak najbardziej praktyczne, ale przy długościach tuneli powyżej 75 metrów. Takie konstrukcje firma Polygrow Ltd również oferuje, lecz na specjalne zamówienie. Jednak kluczem do sukcesu Polygrow Ltd jest płachta foliowa pokrywająca konstrukcję. Brytyjskie firmy zazwyczaj oferują zwykłą folię, która często w ogóle nie nadaje się pod uprawy. Polygrow Ltd oferuje płachty foliowe wykonane z najlepszej i najbardziej wytrzymałej foli przeznaczonej do tuneli foliowych. Stosowana w pokryciu foliowym folia ogrodnicza 3-warstwowa to produkt zaawansowany technologicznie spełniający najwyższe wymagania stawiane materiałom osłonowym. Jest ona zbudowana z 3 warstw, powstających niezależnie w procesie wytłaczania. Po zespoleniu tworzą powłokę o szczególnych właściwościach: elastyczną, trwałą i o większej odporności na przebicie. Dzięki takiej strukturze możliwe jest

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii

uzyskanie jednocześnie pełnych parametrów wytrzymałościowych i znakomitej przepuszczalności światła. Warto także dodać, że dzięki temu, że folia ta jest produkowana w Polsce cena tego produktu także jest znacznie niższa od brytyjskich produktów tego typu. Firma Polygrow Ltd już niebawem urozmaici swój asortyment o nowe produkty w postaci kompletnych rolek foli ogrodniczych oraz budowlanych, które obecnie w UK sprzedawane są w bardzo wysokich cenach. Firma Polygrow Ltd zawsze wychodzi naprzeciw wymaganiom swoich klientów, dlatego jej produkt zaprojektowano w taki sposób, by było można było go rozłożyć nawet samemu bez wnikliwego studiowania instrukcji montażu. Dla tych, którym jednak sprawia to trudność firma oferuje pomoc w rozstawieniu tunelu za niewielką opłatą. Polygrow Ltd w Wielkiej Brytanii wcale nie rezygnuje z polskich klientów. Na stronie internetowej firmy www.polygrow.co.uk znajduje się zakładka w języku polskim. Tu też można złożyć zamówienie on-line lub uzyskać kontakt do biura sprzedaży. Wykwalifikowany personel służy pomocą w doborze odpowiedniej długości i rodzaju tunelu. Doradzi również jakie warzywa i owoce można uprawiać w danym sezonie oraz co zrobić, by bardziej ekologicznie i funkcjonalnie korzystać z tunelu foliowego. Wszystkich zainteresowanych Polygrow Ltd zaprasza do odwiedzenia ich strony internetowej www.polygrow.co.uk lub do kontaktu telefonicznego pod numerami 079 574 50 872 / 077 951 48 565.


13

WIELKA BRYTANIA

jego serce przestało działać na 8 minut UK / Yeovil Jacek Kopiński, l. 46, zawdzięcza życie dwóm policjantom, którzy patrolując miejscowość Yeovil (Somerset) odnaleźli leżącego na ziemi Polaka. Miał zawał, ale przeżył dzięki podjętej i sprawnie przeprowadzonej akcji reanimacyjnej. Rytm w czasie reanimacji, nadała piosenka pt.: „Nelly the Elephant”. Kopiński czekał na transport do pracy. W chwili gdy dostał zawału znajdował się przy Kingston Street. Zmierzał do jednej z pobliskich fabryk. Następnym zdarzeniem jakie zapamiętał, to moment ocknięcia się w szpitalu, gdzie wezwano jego żonę. - Dowiedziałem się, że serce przestało pracować mi na 8 minut. Dodatkowe dwie i prawdopodobnie byłbym martwy - mówił Polak reporterom This Is Somerset. Interwencję ratującą mężczyźnie życie podjęli przejeżdżający w pobliżu policjanci. PC Dave Garbett oraz PC Matt Wilson jadąc policyjnym radiowozem ulicą Kingstonn, dostrzegli leżącego na ziemi człowieka. Zatrzymali się i udzielili mu pomocy. Podjęli działania wg znanych im procedur, zwanych w UK mianem CPR (cardiopulmonary resuscitation), będącego odpowiednikiem ręcznego masażu serca.

Wezwano pogotowie, po czym kontynuując reanimację z wykorzystaniem specjalistycznego sprzętu medycznego, mężczyznę przewieziono do szpitala. Po dotarciu na miejsce podjęto decyzję o zastosowaniu śpiączki medycznej, celem ustabilizowania organizmu, który na wskutek niedotlenienia mógłby spowodować uszkodzenia mózgu. Na szczęście nie doszło do trwałych zmian w organizmie, a Polak dzięki profesjonalnemu podejściu policjantom, wraca już do zdrowia. - „Rzadko się zdarza, by policjanci brali udział w podobnym zdarzeniu, kiedy podejmuje się udzielanie pomocy z wykorzystaniem CPR. To uratowało mu życie.” - powiedział PC Matt Wilson. - „Masa myśli przechodzi w takich chwilach przez głowę. Starasz się zapamiętać swój trening. Kiedy podejmowałem się masażu serca, starałem się dokładnie przypomnieć to czego nas nauczono podczas szkolenia. Starałem się przypomnieć sobie (przyp. red.: nucić) piosenkę, którą uczą nas podczas treningu. >Nelly the Elephant<, której rytm jest najodpowiedniejszy do tego, by z powodzeniem przejść przez rytm ucisków klatki piersiowej.” powiedział PC Dave Garbett. Policjanci, którzy służą już około 15 lat w Policji, po kilku dniach dowiedzieli się, iż uratowany

przez nich mężczyzna ma się całkiem dobrze i dochodzi do pełni zdrowia. W ślad za tą wiadomością postanowili odwiedzić Jacka Kopińskiego w szpitalu. Była to doskonała okazja do wspólnego pamiątkowego zdjęcia. Te, jak się później dowiedzieli, trafiło w szczególne miejsce w domu matki Jacka Kopińskiego, która mieszka w Polsce. To właśnie tym dwóm oficerom policji zasługuje uratowanie życie swojego syna. Postanowiła więc wyróżnić je w szczególny sposób. „Zacząłem płakać, kiedy dowiedziałem się co się stało. Gdyby nie było ich tam koło mnie, pewnie bym już odszedł z tego świata” powiedział wzruszony Kopiński, dziękując policjantom za interwencję. Słowa podziękowań złożonych policjantom z Yeovil, wyraziła również żona i 16-letnia córka uratowanego. Kopińsscy mieszkają w Yeovil od trzech lat. Od dnia zdarzenia, 46-letni Polak miał już przeprowadzoną potrójną operację tętnic wieńcowych i wraca do zdrowia. Adam Andrzejko

wypadek formuły 1 na torze w duxford

cambs / duxford Do tragicznego w skutkach wypadku doszło na lotnisku Duxford koło Cambridge podczas testów bolidu Formuły Marria de Villota (31.l) rozbiła się swoim bolidem o bok ciężarówki stojącej przy pasie startowym. Hiszpanka jest w bardzo ciężkim stanie. Straciła prawe oko. Do wypadku doszło 3 lipca około godziny 9,15 rano. Tego dnia zespół Marussia F1 Team testował możliwości nowych bolidów. Marria de Villota była jednym z testowych kierowców. Podczas testów na lotnisku w Duxford udało jej się osiągnąć prędkość ponad 200 mil na godzinę, lecz do wypadku doszło przy znacznie mniejszej prędkości. Marria zjechała do boksu gdzie czekali na

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain

nią mechanicy. Jej bolid jednak z niewyjaśnionych jak dotąd przyczyn gwałtownie przyspieszył mijając mechaników i uderzając z impetem w bok stojącej opodal ciężarówki. Przód samochodu został całkowicie zniszczony. Kask ochronny kierowcy był w opłakanym stanie co świadczy o powadze wypadku. Na miejscu wypadku bardzo szybko pojawiła się straż pożarna oraz ambulans. Przez około 15 minut służby ratownicze miały poważny problem z wyciągnięciem kobiety z samochodu. Przez ten cały czas Marria w ogóle się nie poruszała. Po wyciągnięciu jej z wraku została przewieziona do szpitala w stanie krytycznym, ale stabilnym. Lekarzom ze szpitala Addenbrooke w Cambridge nie udało się uratować oka testerki. Śledztwo natomiast podejmą oficerowie Health & Safety. Krzysztof Szczepaniak


14

nasze strony

trudne tematy podziękowania

słowem redakcji Kiedy podejmujemy się przygotowania i publikacji tw.: trudnych tematów, to nie jednokrotnie okazuje się, że obok bohaterów naszych artykułów, tworzą się grupy sympatyków i i przeciwników. Każdy z artykułów niesie za sobą szereg informacji będacych przykładem i podpowiedzią jak inni poradzili sobie z życiowym problemem. Natomiast kiedy jeszcze opisywane sprawy trwają i nie mają swoich zakończeń, artykuły są dla opisywanych osób, pomocne w nacisku na władze zarówno lokalne jak i te

ustawodawcze, w województwie, stolicy, wszędzie. Artykuły w tonie relacji, pozbawione są bardzo często emocji piszącego je redaktora. To pozwala czytalnikowi skupić się nad przekazem informacji, ktore samo w sobie wzbudzać ma wyraz współczucia, sympatii oraz chęci pomocy. Tak właśnie redagowaliśmy artykuł o Annie Spyra, która w Parlamencie Europejskim złożyła wniosek o wprowadzenie standardów opieki okołoporodowej, których brak spowodował, iż Oskar nie jest w pełni zdrowy, a niewiele wystarczyłoby by cieszył się życiem w pełni tak jak jego rówieśnicy. Zauważyliśmy jej waleczne wystąpienie w Parlamencie Europejskim. Powstał artykuł. Dziś drukujemy kilka gorących słów podziękowań. redakcja

Bardzo dziękuję za zainteresowanie i pomoc w poruszeniu tak trudnego tematu jak standardy opieki okołoporodowej, sprawy mojego synka Oskara. Mało jest ludzi, którzy rozumieją sytuację zdrowotną z perspektywy standardów opieki okołoporodowej, którzy gotowi są poświęcić trochę czasu żeby przygotować materiał, który czasami jest obszerny i niełatwy. Niewielu jest takich dziennikarzy. Trzeba też potrafić zrozumieć sytuację w jakiej dana osoba się znajduje i potrafić to wszystko ukazać w sposób rzetelny, ze zrozumieniem dla osób czytających. Często jest wielu zwolenników i przeciwników. To na pewno nie jest łatwe. Dziękuję Anna Spyra

od królowej do aresztu uk/royal news Marek Dochnal, to 50-letni Polak, biznesmen, lobbysta, który w 2003 r. widywał Królową Elżbietę podczas rozgrywek Polo. Dziś, po latach został skazany przez Sąd Rejonowy w Pabianicach na karę 3,5 roku więzienia oraz 450 tys. zł grzywny. W 2003 roku Marek Dochnal wspierał jako sponsor rozgrywki polo podczas Royal Windsor Tournement. Obecnie biznesmen, który uformował nawet swoją drużynę, skazany został w aferze korupcyjnej. Prokuratura zarzucała mu przekupienie byłego posła i barona łódzkiej SLD Andrzeja Pęczaka (60 l.). W zamian za kilkumiesięczne finansowanie posła, Dochnal oczekiwał pomocy we wspieraniu swoich interesów. Sąd Rejonowy w Pabianicach skazał również jego asystenta K. P., któremu wymierzono karę 2 lat i 10 miesięcy oraz 52,5 tys. zł.

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii

Proces przed pabianickim sądem toczył się od czterech lat. Wyrok nie jest prawomocny. Na ławie oskarżonych zasiadł także Andrzej Pęczak, ale ze względu na zły stan jego zdrowia sąd postanowił wyłączyć z postępowania i odrębnie rozpatrywać jego sprawę. Polo, które było dyscypliną olimpijską podczas czterech igrzysk olimpijskich: 1908, 1920, 1924 oraz 1936 po dziś dzień budzi wiele emocji w salonowych kręgach. To wyróżnienie dla wielu osób, kiedy podczas turnieju kibicuje się zawodnikom przebywając w towarzystwie Królowej. Dziś za polskim biznesmenem i jego nazwiskiem pojawiły się informacje, które na pewno sprawią, iż rodzina królewska chciałaby zapomnieć o jakichkolwiek kontaktach z tym Polakiem. Mateo


15

wielka brytania

zamordował dilera

znamy Kulisy zaplanowanego morderstwa w Peterborough peterborough W ubiegłym tygodniu pisaliśmy na naszym portalu o odkryciu ciał, dwóch mężczyzn w dwóch różnych dzielnicach miasta. Oto co udało się nam ustalić w czasie rozwijającego śledztwa. Pierwsze ciało policja odkryła po otrzymaniu informacji od jednego z domowników z Hetley, Orton Goldhay odnośnie nieprzytomnego mężczyzny leżącego na podłodze. Policja po wejściu do nieruchomości stwierdziła zgon mężczyzny. Okazał się nim 36 letni Duncan Bell. Podczas gdy prowadzono badanie miejsca odnalezienia zwłok, policjanci otrzymali informację o kolejnych zwłokach. Tym razem odnaleziono ciało leżące na terenie krematorium w dzielnicy North Bretton. Denatem okazał się być 60 letni Roy Allison. Szybko okazało się, że oba zgony są ze sobą powiązane. Oba miejsca zbrodni zabezpieczono do dalszych badań. Już w pierwszy dzień śledztwa ustalono, że mężczyzna z Orton Goldhay został zamordowany. Jeśli chodzi o drugiego mężczyznę, którego odnaleziono w okolicy krematorium, to policja jak stwierdził rzecznik prasowy: „nie uznaje tego zgonu jako podejrzanego”. Brytyjskie media oraz oficerowie policji pracujący w biurach prasowych w wojewódz-

kich komendach często używają takich sformułowań odnośnie samobójstw, by nie zawstydzać rodzin samobójców przed sąsiadami i znajomymi. Po kilku dniach dochodzenia policja jednak potwierdziła, że Roy Allison powiesił się przy krematorium. Zaplanowane morderstwo Nikt by nie przypuszczał, że tragedia ta była szczegółowo zaplanowana. Świadczyć może o tym 9 stronicowy list rozesłany do aż 14 osób, w tym policji i lokalnej gazety Evening Telegrach przez samobójcę. W liście Roy obwinia Duncana Bella o spowodowanie śmierci jego syna w dniu jego 28 urodzin podając mu ciężkie narkotyki. Syn Roya zmarł 3 miesiące

temu pod tym samym adresem, gdzie znaleziono martwego Bella. Roy Allison w liście starał się tłumaczyć dlaczego podjął decyzję o zamordowaniu Bella i podawał wyniki osobistego śledztwa w sprawie swojego zmarłego syna. Zarzucał Bellowi, że jest alkoholikiem i dealerem pozbawionym uczuć i prawdziwej rodziny, która się do niego nie przyznaje. Opisywał go jako „diabeł czyniący zło”, zatruwając niewinne osoby. Allison także miał wielki żal do Bella, że po śmierci jego syna, która była spowodowana właśnie przez niego, bawił się w najlepsze w czasie zakrapianych alkoholem imprez, zamiast wziąć odpowiedzialność za to co zrobił

i przynajmniej okazać skruchę i szacunek. Allison był bardzo zżyty z synem. Mieszkali razem oraz prowadzili szkółkę Combat Ju-Jitsu Budo Academy. Po śmierci syna Allison stracił sens życia, co doprowadziło go do podjęcia decyzji o morderstwie dealera. Przebieg zbrodni Roy Allison szczegółowo zaplanował zabicie Bella. Najpierw napisał obszerny list tłumaczący jego plany. Następnie w niedzielę o 4 nad ranem, Allison zadzwonił do swojego bratanka informując go, że w razie potrzeby dostępu do domu mieszczącego się przy Hetley, Orton Goldhay, zostawia klucz pod wycieraczką. Bratankowi Allisona wydało się to bardzo dziwne i postanowił zadzwonić na policję. Funkcjonariusze, którzy przybyli na miejsce odkryli w domu ciało Duncana Bella z wbitym nożem w serce. Allisona nie było w pobliżu, więc wszczęto jego poszukiwania. Allison jednak ponownie zadzwonił do swojego bratanka około 8.30 rano z informacją, że „Jestem na terenie kre-

matorium w Peterborough” i nie dając dojść do słowa bratankowi rozłączył się. Kilka minut później policja odkryła ciało Allisona wiszącego na sznurze przywiązanym do gałęzi drzewa na terenie krematorium w dzielnicy North Bretton. Smutny koniec i wnioski Rzeczywiście jest to bardzo smutny koniec tej historii w rzeczywistości nie rozwiązujący zaistniałego problemu. Allison w liście często zarzuca policji, że nic nie robi w kierunku oczyszczenia dzielnic Orton z dealerów narkotyków. Allison sam postanowił się tym zająć zabijając jednego z nich. Policja jednak nie potwierdza, czy Bell rzeczywiście trudnił się handlem narkotyków i komentuje, że działania antynarkotykowe na tych dzielnicach są stosowane od 6 miesięcy. Widocznie smutek Allisona po bezsensownej śmierci jego syna i żal do Bella były silniejszymi motywami, które zmusiły go do wzięcia sprawy w swojej ręce i dokonania zemsty. Krzysztof Szczepaniak

Recydywista na drodze UK/boston Pod koniec czerwca, 35-letni Marek Grzelak, został skazany przez Sąd w Boston za prowadzenie w dniu 9 czerwca br. pojazdu marki Volkswagen Sharan bez ubezpieczenia, a na dodatek bez posiadania prawa jazdy. Policja odebrała mu je bowiem przy okazji innego wykroczenia. W czasie zatrzymania, do którego doszlo w miejscowości Kirton, wyszło na jaw, że mężczyzna jest już znany Policji ze sprawy związanej z włamaniem i kradzieżą.

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain

Sędzia z Bostonu skazał Polaka na 50 godzin nieodpłatnych prac publicznych, a także nałożył na niego kolejne 12 miesiecy zakazu prowadzenia pojazdów. Do tego wszystkiego Polakowi polecono zapłacić 50 funtów postepowania sądowego. Łagodny wyrok jak na drogowego recydywiste drwiącego z przepisów ruchu drogowego. Mateo


16

OGŁOSZENIA PRACA - EAST ENGLAND Oferty PRACY Zatrudnię fryzjerkę Peterborough Salon fryzjerski Wiktoria z Peterborough zatrudni osobę do pracy w charakterze fryzjerki. Start natychmiastowy. Więcej informacji pod numerem 07792927013 Praca na budowie Peterborough Praca dla budowlańca z doświadczeniem i kartą CSCS. Prac na budowie w Peterborough do 12 godzin dziennie. Stawka od £6.08 do £6.50 za godzinę. Zainteresowani proszeni są o kontakt pod numerem 01923 696708. Malarz / Dekorator Peterborough Logical Personnel Solutions zatrudni malarza / dekoratora do pracy w Peterborough. Wymagane doświadczenie oraz karta CSCS. Stawka £10.00 za godzinę. Praca od poniedziałku do piątku. Zadzwoń 01454 279101 Ben Cox. Pracownik rachunkowy - Peterborough Praca dla osoby chcącej pracować w środowisku finansowym w charakterze asystenta. Więcej informacji można uzyskać pod numerem tel 0117 9174560. Roboty ziemne Bedford Tradeline Recruitment poszukuje pracowników do prac ziemnych na terenie budowy nowych domów. Wymagana karta CSCS i doświadczenie w tego typu pracach. Stawka £10 to £12 za godzinę. Zadzwoń 01234 332960. Stolarz Milton Keynes Praca dla stolarza w Milton

Keynes. Wymagana karta CSCS oraz referencje od przynajmniej dwóch ostatnich pracodawców. Stawka £11 za godzinę. Zadzwoń 0131 6251111 Stuart. Praca na rusztowaniach Bedford Wymagana karta CISRS oraz doświadczenie i uprawnienia do pracy na wysokościach. Praca tymczasowa z możliwością przejścia na kontrakt. Stawka do negocjacji. Zadzwoń 01223 657070 Amy Dive. Kierowca Huntingdon Praca dla kierowcy posiadającego prawo jazdy Class 2 HGV. Praca na lotnisku polegająca na prowadzeniu prywatnych samochodów, minibusów i mini cystern. Mile widziane doświadczenie w tankowaniu samolotów. Praca tymczasowa do 16 godzin tygodniowo. Zarobki do 7,775 GBP na rok. Wyślij CV na carly.fripp@ fusionpeople.com. Sprzątaczka Cambridge Praca stała na kontrakt do 10 godzin tygodniowo. Stawka 6,25 GBP za godzinę. Praca polega na zamiataniu, odkurzaniu i czyszczeniu podłóg. Wymagane doświadczenie. Zadzwoń na 07912 513974 Geoffrey Lee. Roboty ziemne Cambridge Wymagane doświadczenie oraz karta CSCS. Kandydat musi być samo zatrudniony. Stawka £10.00 na godzinę. Zadzwoń 01223 420741 Lewis Whitehead Praca w Aldi w Peterborough Market Aldi mieszczący się przy Whittlesey Road w Peterborough obecnie rekrutuje. Jedna z wielu dostępnych pozycji to Store Assistant. Praca od 15 do 30 godzin tygo-

dniowo. Stawka 8,30 na godzinę. Aktualnie Aldi oferuje wiele różnych wakatów. W celu uzyskania więcej informacji oraz aplikacji zgłoszeniowej należy zwrócić się do jednego z pracowników marketu. Care worker Spalding/Corby Cambridgeshire Care Agency zatrudni doświadczoną opiekunkę w Spalding, Corby i okolicach. Elastyczne godziny pracy 16-40 godzin tygodniowo. Własny transport będzie atutem lecz nie jest wymagany. Stawka £6.50 - £10.61 za godzinę. O pracę zaaplikować można na stronie www.cambridgeshirecare.com

Wellingborough Agencja Twenty-four Seven Recruitment Services zatrudni 30 osób do pracy w centrum dystrybucji w okolicach Wellingborough. Praca na różne zmiany. Stawka w zależności od zmiany £6.90 - £7.70 za godzinę. O tą prace aplikować można pod numerem 07834 652023 należy pytać o Paul Freeman.

Malarz Spalding Linsco Recruitment Ltd zatrudni malarza i dekoratora wnętrz z ważną kartą CSCS. Doświadczenie i referencje wymagane. Praca 40 godzin tygodniowo od poniedziałku do piątku w godzinach 7.30 – 16.30. Stawka £10 za godzinę. O pracę można aplikować telefonicznie pod numerem 0115 9106666 należy pytać o Josh Meek. Murarz Spalding Firma Toulson Limited zatrudni murarza z ważną kartą CSCS. Praca 40 godzin tygodniowo od poniedziałku do piątku. Stawka do negocjacji. Aplikować o tą pracę można pod numerem 0152 9307325 ext 0 należy pytać o Kim Toulson. Stolarz Wellingborough Agencja Search Consultancy zatrudni doświadczonego stolarza z ważną kartą CSCS. Praca w Wellingborough 40 godzin tygodniowo, pięć dni w tygodniu. Stawka £10 za godzinę. Możesz aplikować o tą pozycję pod numerem telefonu 0116 2473326 należy pytać o Adam Broadhead. Warehouse operative

INFORMACJA DLA CZYTELNIKÓW NASZYCH STRON Odkąd publikujemy ogłoszenia dotyczące ofert pracy, odbieramy coraz więcej telefonów dotyczących pomocy w przeprowadzeniu pierwszej rozmowy kwalifikacyjnej z podanymi w ogłoszeniach pracodawcami. Niejednokrotnie zdarzają się również prośby o potwierdzenie szczegółów dotyczących poszczególnych pracodawców. Pytania dotyczą informacji na temat okresowości wypłat (tygodniówka, dwutygodniówka), czasu i miejsca pracy (wymiar godzin, adres gdzie praca będzie wykonywana), lub też czy jest to praca na kontrakt stały czy tymczasowy? Dlatego też w niniejszym ogłoszeniu chcielibyśmy wyjaśnić, iż redakcja gazety Nasze Strony nie prowadzi czynności wyżej opisanych i nie dysponuje dodatkowymi informacjami ponad te, które są publikowane. redakcja Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii


17

wielka brytania

Specjaliści od używek

Piterborian losy W sztuce teatralnej na podstawie „gypsy” teatr W ubiegłą środę, w Peterborough odbyła się premiera sztuki teatralnej zatytułowanej „Fair’s (Not) Fair!” Jest to końcowy efekt pracy nad projektem „Places For All?” prowadzonym w Peterborough przez Dr Bena Rogaly z University of Sussex.

peterborough SW Car Sales to wiodąca firma na rynku brytyjskim zajmująca się sprzedażą samochodów używanych. Obecnie firma mieści się w Peterborough zajmując dwu hektarowy plac wypełniony ponad 200 samochodami. Stawiając jednak na jakość, a nie na ilość sprzedaży SW Car Sales skupia się na profesjonalnej i rzetelnej obsłudze klienta oraz co najważniejsze na jakości oferowanych samochodów. Każdy pojazd przed wystawieniem na sprzedaż jest dokładnie sprawdzany pod kątem technicznym oraz wizualnym. W przypadku zauważenia jakichkolwiek niedociągnięć pojazd „ląduje” w firmowym warsztacie pod opiekę profesjonalnych i doświadczonych mechaników w celu doprowadzenia go do blisko dawnej świetności. Kolejną zaletą firmy jest jej personel, który z przyjemnością służy radą w doborze odpowiedniego samochodu dla swojego klienta. „45 letnie doświadczenie firmy pozwoliło poznać potrzeby przeciętnego śmiertelnika poszukującego właściwego samochodu. Wiemy na co ludzie najbardziej zwracają uwagę i czego potrzebują oraz w jakiej formie. Każdy chciałby być obsłużony rzetelnie, bez nacisków na sam zakup. Kupno samochodu to poważna sprawa i tak ją traktujemy, dlatego staramy się oferować nasze usługi w najwyższej jakości.

Zadowolony klient to skarb, który w przyszłości jeszcze na pewno nas odwiedzi” – mówi manager firmy Kevin Barber. A co z twoim starym samochodem? SW Car Sales już dawno o tym pomyślał. Wielu ludzi nie ma czasu lub cierpliwości na sprzedaż swojego starego samochodu. Tutaj podczas zakupu swojego nowego samochodu możesz bez problemu oddać swój stary pojazd, którego wartość zostanie odliczona od ceny nowego samochodu. Wystarczy przyprowadzić swój stary samochód do SW Car Sale, by specjalista ds. sprzedaży wycenił go według cen rynkowych. Od niedawna wyceny można dokonać nie wychodząc z domu. Wystarczy wejść na stronę www.swcarsales.co.uk i podążać za instrukcją. W taki sposób w kilka minut można uzyskać cenę swojego samochodu. Auto na kredyt SW Car Sales myśli również o tych, którzy chcą kupić samochód lecz nie dysponują odpowiednią do tego gotówką. Tutaj bardzo łatwo można uzyskać pożyczkę na auto o bardzo niskim oprocentowaniu. Wycena kredytu odbywa się na miejscu w kilka chwil. SW Car Sales rozumie sytuacje osób, którzy mają słabą historię kredytową i nigdzie nie mogą uzyskać kredytu. Tutaj klienta traktuje się nieco inaczej i nawet osoby z nieciekawą historią kredytową mogą uzyskać pożyczkę. Do tego nawet nie trzeba mieć brytyj-

skiego prawa jazdy czy zarabiać więcej niż minimalną krajową. W zupełności wystarczą polskie dokumenty oraz potwierdzenie o zatrudnieniu. Kredyty udzielane są na okres od 12 do 60 miesięcy, co ważne bez żadnego depozytu i ukrytych kosztów. Gwarancja na samochód SW Car Sale udziela gwarancji na samochody nawet do 15 miesięcy. Dodatkowo jest możliwość wykupienia dodatkowej gwarancji na okres do 36 miesięcy w przystępnej cenie. Gwarancja na samochód w rzeczywistości jest bardzo praktycznym rozwiązaniem. W przypadku awarii pojazdu nie musimy martwić się o jakiekolwiek koszty związane z jego naprawą. Gwarancje udzielane są w systemie „gwiazdkowym” jak w hotelach, od 2 do 5 gwiazdek w zależności co dokładnie chcemy, aby podlegało gwarancji. Więcej szczegółów można uzyskać w biurze firmy lub na stronie internetowej.

Sztuka wyreżyserowana przez Mukul Ahmed oparta jest na prawdziwych historiach mieszkańców Peterborough wywodzących się z różnych środowisk. W projekcie udział wzięli również Polacy, których historie przyczyniły się do powstania sztuki, w której znajduje się kilka polskich postaci. W scenariuszu sztuki zawarto również wiele sytuacji opartych na historii Polaka, którego perypetie szeroko opisywaliśmy w serii opowiadań zatytułowanych „PRACUJĄC DLA GYPSY”. Newsman

Serwisowanie i przeglądy SW Car Sales to nie tylko komis samochodowy, ale także doskonale wyposażony warsztat mechaniczny i stacja przeglądów pojazdów. „Samochody to nasze życie dlatego staramy się zapewnić naszym klientom wszystkie usługi z nimi związane” – mówi manager Kevin Barber. Obecnie Stacja MOT SW Care Sales oferuje przeglądy pojazdów w cenie 24,99 GBP oraz serwisowanie już od 29,99 GBP.. Will O.

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain


18

nasze strony na sportowo

W Northampton najpierw młodzi Soccer Club PL

Manchester United wystąpi gościnnie w Peterborough

Różnie nasi rodacy w UK uprawiają i organizują sport. Niektórzy rozpoczynają – i słusznie – pracą u podstaw, czyli z młodzieżą. Tak jest np. w przypadku 303 Polish Soccer Club Northampton 2011. Klub z Northampton to instytucja polonijna i amatorska, specjalizująca się w futbolu, której głównym celem jest prowadzenie szkolenia sportowego wśród dzieci i młodzieży mieszkającej na terenie Northamptonshire. Pomysłodawcą powstania nowego polonijnego dziecięco-młodzieżowego klubu piłki nożnej o nazwie 303 Polish Soccer Club Northampton 2011 był Piotr Słonina, do tej pory główny motor napędowy przedsięwzięcia, które działa od września 2011 roku. Przez ostatnie cztery lata prowadził on sekcję piłkarską przy Polskiej Szkole Sobotniej w Northampton, która brała udział w wielu turniejach, z sukcesami. Pomagają mu wydatnie Arkadiusz Różyczka i Przemysław Instunajd, natomiast klubowe logo zaprojektowała i przekazała bezpłatnie Aleksandra Jasińska. Zaś logo to rzecz tu bardzo istotna, bo jak widać po nazwie, klub nie tylko dostarcza rozrywki i możliwości do treningu, ale i uczy. Jak czytamy w materiałach klubowych: ”Pierwsze trzy cyfry w nazwie naszego Klubu, logo oraz sylwetka Hurricane jest wyrazem szacunku i hołdu, wszystkim polskim pilotom z dywizjonów myśliwskich, polskim załogom bombowców oraz Polakom latającym w dywizjonach brytyjskich i amerykańskich, którzy brali udział w Bitwie o Wielką Brytanie i walczyli przez cały okres II wojny światowej u boku RAF-u.”

nej organizacji turniejów. Pierwsze sukcesy odnieśli w grudniu na Turnieju Denis Cup Manchester 2011, a na Turnieju Wiosna z Piłką 2012 w Bradford w trzech starszych grupach wiekowych zajęli I miejsca, zaś najmłodsi piłkarze do lat 8 zajęli III miejsce. Otrzymali zaproszenia na następne turnieje, m.in. na V Jubileuszowy Turniej o Puchar Małego Powstańca w Warszawie, gdzie piłkarze rocznik 2001/2002 zmierzą się z rówieśnikami z Polski i Europy. Ostatnio sami zorganizowali interesującą imprezę, tj. Turniej Pilki Nożnej Junior Euro Cup 2012. Od września zaś wchodzą do League NFA z rocznikiem 2002. Można im pomóc W Northampton działają sprawnie i mają ambitne plany na przyszłość. I to wciąż na zasadach ogólnej dostępności. - Chcemy dzieciom pokazać, że oprócz X-boxów, komputerów, telewizji, istnieje sport, który uczy wytrwałości, pracowitości i przyjaźni – mówi Piotr Słonina. Za prowadzone treningi od dzieci nie pobieramy opłat, jest to praca charytatywna, która proszę mi wierzyć, daje dużo radości i satysfakcji. Nie czekamy też na mannę z

nieba, tylko szukamy sponsorów wszelkimi dostępnymi środkami. Wśród dzieci, które trenujemy jest kilka „perełek” uzdolnionych piłkarsko. My jesteśmy ich pierwszym krokiem i mam nadzieję, że nie ostatnim. Może któremuś z nich, dzięki naszej pracy uda sie zaistnieć i rozpocząć treningi w renomowanym klubie. Prawda jest taka, że aby dzieci chciały grać i przychodzić na treningi, a organizatorzy rozgrywek traktować nas poważnie i zapraszać na turnieje, musimy przyzwoicie się prezentować. Dlatego poszukujemy firmy, która nam pomoże. A my polecamy naszych młodych piłkarzy łaskawej pamięci Szanownych Czytelników, zwłaszcza tych, którzy mogli by jakoś pomóc. A potrzeba obecnie m.in.: kompletów piłkarskich, dresów ortalionowych, sprzętu do treningu piłkarskiego, składanych bramek. Jak widać ewentualny sponsor byłby nieźle reklamowany w regionie, a nawet w „Starym Kraju”. Chętni do treningu, czy pomocy powinni kontaktować się z p. Piotrem Słoniną pod numerem telefonu 07504027535 od godz.18.00 lub na e-mail: slonina@wp.pl JP

piłka nożna Gwiazda brytyjskich boisk, 11 razy zwycięzca Pucharu Anglii, 4 razy Puchar Ligi Angielskiej, trzy razy Pucharu Europy/Ligi Mistrzów, Superpucharu Europy, Pucharu Zdobywców Pucharów, Pucharu Interkontynentalny i Klubowych Mistrzostwo Świata - mowa o Manchester United, który 11 sierpnia zagra z drużyną Peterborough United. Gwiazdy tej klasy zapowiadać specjalnie nie trzeba. To mistrzowie piłki nożnej z górnej półki. Kiedy pada nazwa miasta Manchester większość z nas kojarzy je właśnie z nazwą klubu. Kiedy pada przydomek, a jednocześnie popularny skrót: „ManU”, to na język ciśnie się wówczas pełna nazwa zespołu tj.: Manchester United. Nazwa tej Drużyna zaplanowała serię wyjazdów w tym sezonie. Terminarz wypełniły wyjazdy do Afryki, Chin i Norwegii. Ekipa „czerwonych diabłów” wpadnie też do Peterborough, by 11 sierpnia rozegrać mecz z miejscową drużyną. Poprzedni mecz z drużyną Peterborough, Man-

Święcą tryumfy Obecnie na treningi Polish Soccer Club uczęszcza ok. 50 dzieci w wieku od 6 do 15 lat. Zajęcia z nimi prowadzi w sumie pięciu trenerów, w tym dwóch szkoleniowców specjalizujących się w w pracy z bramkarzami. Ale „Trzysta Trzeci”, to nie tylko treningi stacjonarne. Myślą tu o obozach wyjazdowych, uczestnictwie w rozgrywkach i samodzielNasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii

chester odbył w 2008 roku, kiedy to na boisku pojawił się polski bramkarz Tomasz Kuszczak, a także argentyński piłkarz Carlos Tevez, Portugalczyk Nani oraz Rio Ferdinand. Mecz pomiędzy dwoma drużynami ze słowem United w nazwie, zakończył się wówczas wynikiem 2:0 dla gości. 11 sierpnia na boisko wybiegną zawodnicy, których widzieliśmy podczas Euro 2012. Drużyna pod wodzą Alexa Fergusona będzie miała w swych szeregach Wayne’a Rooney’a, Danny’ego Welbeck’a i Ashley’a Young’a. Tak więc dla fanów piłki nożnej szykuje się prawdziwa gratka, by zobaczyć ich na żywo w akcji. Emocje gwarantowane. Mateo


19

nasze strony na sportowo

diabełek z pudełka

Widziane spod Wawelu

RED. KRZYSZTOF MRÓWKA INTERIA.PL FELIETON 6 maja zakończyły się poprzednie rozgrywki piłkarskiej ekstraklasy w Polsce. Początek nowej ligi nastąpi 18/19 sierpnia. Przerwa dla piłkarzy to w tym roku trzy i pół miesiąca. Dokładnie mają oni wolne od spotkań o punkty aż 103 dni najlepszej pogody do grania w kraju nad Wisłą. Rozumiem, że odbywały się w Polsce mistrzostwa Europy i trzeba było się przygotować jak wszyscy. Potem okazało się, że gdybyśmy się w ogóle nie przygotowywali, wynik byłby prawdopodobnie taki sam. Beznadziejny. Tak czy inaczej impreza skończyła się 1 lipca. Liga natomiast wystartuje 18/19 sierpnia. Poważnie pytam dlaczego tak późno? Dlaczego nie w połowie lipca, skoro przerwa trwa już tak długo i suchutkie boiska czekają na graczy i kibiców? Od razu trzeba rozprawić się z mitem „reprezentanci muszą odpocząć”. Ci, którzy zagrali te trzy mecze niechaj odpoczywają. Ale co to ma wspólnego z piłkarzami z polskiej ekstraklasy? W kadrze na Euro 2012 było ich sześciu, lecz pięciu NIE UGRAŁO SZTYCHA na tej imprezie. W tej piątce był Grzegorz Sandomierski z Jagiellonii, który po półrocznym wypożyczeniu wraca do Belgii. Nie zagrał ani sekundy. Był tam Grzegorz Wojtkowiak z Lecha, który już przed

O tym, jak Murawski ligowy kalendarz zdemolował Euro przeniósł się do TSV 1860 Monachium. Na mistrzostwach nie kopnął piłki. Była też trójka z polskich klubów, którzy na razie za granicę się nie wybrali, lecz u Smudy także ani sekundy nie zagrali (Marcin Kamiński, Lech), Jakub Wawrzyniak (Legia), Rafał Wolski (Legia). Wygląda na to, że polska ekstraklasa ma taką przerwę z uwagi na gargantuiczny wysiłek jednego piłkarza. Jest nim Rafał Murawski z Lecha, który zagrał 253 minuty w układzie 90, 90, 73. Ostatni wysiłek dał z siebie 16 czerwca wieczorem. Lepiej jednak, żeby tego dnia na boisko na mecz z Czechami nie wychodził. Nic nie stało na przeszkodzie, aby początek nowej edycji ekstraklasy wyznaczyć na połowę lipca. Przerwa w lidze trwałaby wtedy dwa miesiące i 9 dni. Murawski miałby miesiąc urlopu po Euro 2012, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach w Polsce nie spodziewał się występu biało-czerwonych w finale 1 lipca, który i tak nie nastąpił. Nawet gdyby tak się stało, 14 dni wolnego dla samego Murawskiego powinno wystarczyć. A tak z jakiegoś wydumanego powodu najlepszy czas dla piłki marnowany jest bezpowrotnie. W najbliższym sezonie piłkarze będą nękać swoich kibiców w I rundzie do 1/2 grudnia, W II rundzie od 23 lutego do 1 czerwca. Dla przypomnienia Czytelnikom dawno nie będącym w Polsce - w listopadzie i na początku grudnia

w kraju nad Wisłą panuje klimat ultranieprzyjazny dla życia wszelkich organizmów, padają ulewne deszcze lub wręcz obfite śniegi. W tym roku w lutym mieliśmy miejscami ponad 30 stopni mrozu, niekiedy w tym czasie bywa też śnieg do pasa. Kalendarz jest jednak tak ustawiony, że znowu najpiękniejszy czas dla futbolu (czerwiec) zostanie zmarnowany. Nie wiadomo dlaczego tak jest - w przyszłym roku w czerwcu nie ma finałów ME ani MŚ. Pewna natomiast jest straszna aura we wskazanych zimowych miesiącach. Wyraźnie widać, że zmierzamy do modelu niemieckiego. Bundesliga gra do połowy grudnia i od połowy stycznia po miesięcznym urlopie. Klimat tam jest podobny (miejscami) jak w Polsce. Na tym podobieństwa się kończą i zaczynają różnice. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić 30-tysięcznych tłumów na meczu np. Jagiellonii w Białymstoku przy 30-stopniowym mrozie... Trudno znaleźć chętnych na dojazdy w takim mrozie z odległych zakątków Małopolski do Krakowa i nocne powroty nie wiadomo czym, skoro nie każdy Polak ma samochód, a busy w nocy nie jeżdżą (pomijam autobusy, które także nie jeżdżą i pociągi, które nie wszędzie docierają). Skoro nie jesteśmy jeszcze Niemcami i długo nie będziemy, zmierzanie do niemieckiego formatu naszej ekstraklasy jest bez sensu.

wimbledon Sukcesy Agnieszki Radwańskiej, czy nawet Łukasza Kubota, to coś do czego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Ale podczas ostatniego Wimbledonu z mocnej strony pokazał się Jerzy Janowicz, który dotarł aż do III rundy. Janowicz wyskoczył niczym diabełek z pudełka. Któż o nim wcześniej słyszał? 22-latek z Łodzi nie miał wcześniej na koncie znaczących sukcesów, toteż do turnieju głównego przebijał się przez eliminacje. Później debiutujący w wielkoszlemowym turnieju głównym Polak okazał się rewelacją tegorocznego Wimbledonu. W znakomitym stylu przeszedł przez trzy rundy eliminacji, a w dwóch pierwszych rundach turnieju głównego pokonał wyżej notowanych Włocha Simone Bolelliego i Łotysza Ernestsa Gulbisa. Przegrał dopiero w III rundzie po bardzo zaciętym meczu z rozstawionym z nr 31 Niemcem Florianem Mayerem 7:6, 3:6, 2:6, 6:3, 7:5.

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain

Był bardzo blisko 1/8 Wimbledonu. Od udziału w tej rundzie dzielił go już tylko jeden gem. Przy prowadzeniu Polaka 5:4 w ostatnim secie i przy wyniku 15:30 Mayer posłał piłkę w siatkę, Janowicz stanął przed dwoma piłkami meczowymi. Pierwszą z nich przegrał po jednej z dłuższych wymian w meczu, w drugiej - posłał return w siatkę. Dwie kolejne piłki także wygrał Niemiec i było 5:5. Niewykorzystana okazja zdekoncentrowała Janowicza, który mając własny serw, rozpoczął od trzech przegranych piłek. Mayer wykorzystał już drugą okazję na przełamanie i tym razem to jego dzielił gem od ostatecznego triumfu. Niemiec wygrał go do 30 i w konsekwencji cały mecz. Mimo porażki Janowicz ma się z czego cieszyć. Oprócz tego, że w debiucie w Wielkim Szlemie doszedł do trzeciej rundy, jeszcze zarobił blisko 40 tys. funtów i 90 punktów do rankingu ATP, które dadzą mu awans w okolice 110 miejsca. Jac


20

nasze strony na sportowo

Czerwone Diabły Z tarczą, ale ponownie groźne podrutowany piłka nożna Niedawno wspominaliśmy, że wśród nieobecnych wielkich piłkarzy naszego kontynentu na turnieju Euro2012 znajduje się Vincent Kompany. Jednak to cały jego zespół narodowy, czyli Belgia, wart jest wspomnienia, zwłaszcza, że wcześniej, czy później ta ekipa musi wrócić na europejskie salony. A czemu tak prognozujemy? Bo to dynamit. Po dokładniejszemu przyglądnięciu się ekipie „Czerwonych Diabłów”, jak ich niegdyś zwano, nie wiemy nawet czemu tym razem nie grali w tym turnieju. Choć z drugiej strony trudno komukolwiek będącemu w grupie z Niemcami wyeliminować ich... Jedenaście razy w MŚ A jeszcze wcześniej, tzn. w ogóle w tym wieku nie zakwalifikowali się do żadnej poważnej imprezy. A przecież bywało inaczej. Choćby w samych mistrzostwach Starego Kontynentu: Belgowie zdobyli II miejsce w 1980 roku i III w w 1972 r. Nic dziwnego, że czuliśmy przed nimi respekt na mistrzostwach świata w Hiszpanii (1982). Jednak Zbigniew Boniek zdobył wtedy trzy gole i „Czerwone Diabły” trochę przybladły. Poza tym w MŚ Belgowie spisywali się bardzo dobrze, bo przecież starowali w nich aż jedenaście razy, w 1986 r. Osiągając czwartą lokatę. W latach 1982-2002 startowali za każdym razem w tej imprezie. W tym czasie w zespole pojawiali się zawodnicy, których nazwiska wielu pamięta do dzisiaj. Choćby Jan Ceulemans, Jean Marie Pfaff, Eric Gerets, Leo i Franky Van Der Elst, Rene Vandereycken, Enzo Scifo, Franky

Vercauteren, czy mający polskie korzenie Alex Czerniatynski. Nie tylko Kompany No i w nowym tysiącleciu Belgowie przycichli. Ale chyba w kotle „Czerwonych Diabłów” znów zaczyna coś się gotować. Parę lat temu pokazał się młody Vincent Kompany, który dziś jest już gwiazdą ManCity. Ale na czołówkach gazet gościł ostatnio nawet częściej Eden Hazard. A to dlatego, że Chelsea zapłaciła za niego 32.2 mln funtów! To rekordowy transfer w Premiership tego lata, przynjaniej jak na razie. Hazard grywał w Belgii tylko jako nastolatek, później przeniósł się do francuskiego, a pobliskiego Lille, w którym zrobił już większą karierę. To właśnie typowe dla belgijskiego futbolu, w którym kluby nie mają wystarczających zasobów, aby na dłużej zatrzymać zdolnych graczy. W Premiership zobaczymy też parę innych znanych, belgijskich nazwisk. To Thomas Vermaleln z Arsenalu i Jan Vertonghen z Tottenhamu – którzy również jako seniorzy nigdy nie występowali w Belgii. W Evertonie występuje

Marouane Fellaini, a w Fulham Moussa Dembele. Romelu Lukaku w Chelsea błąkął się przez pewien czas po rezerwach, aż wreszcie 13 maja br. wystąpił przeciw Blackburn i został wygrany piłkarzem meczu. A to tylko 19-latek więc jeszcze wiele przed nim. Zawodnikiem londyńczyków jest też Kevin de Bruyne, choć na razie pozostawiono go na wypożyczeniu w Genk. Poodbnie wypożyczyli oni bramkarza Thibaut Courtois do Atletico Madryt. Drugi bramkarz to zaś Simon Mignolet z Sunderlandu. W Benfice występuje Axel Witsel, a Steven Defour w Porto. Oboma graczami ligi portugalskiej interesował się Sir Alex Fergusson. Z kolei 24-letni Radja Nainggolan, zawodnik włoskiego Cagliari przymierzany jest do Juventusu. No i jeszcze w Twente Enschede występuje pomocnik Nacer Chadli zaś Kevin Mirallas z Olympiakosu to czołowy strzelec ligi greckiej. Jest z czego wybierać? I to tylko ci, którzy grają w dobrych ligach zagranicznych. I oto dlaczego wydaje nam się, że „Czerwone Diabły” znów mogą namieszać w czołówce. Jac

boks waga ciężka Piłkarze nasi są jacy są, długo jeszcze pewnie poczekamy na triumfy wśród najlepszych. Za to biało-czerwoni bokserzy zdecydowanie moszczą sobie miejsce na listach rankingowych królewskiej kategorii – czyli ciężkiej. Ostatnio kolejny triumf odnotował najmłodszy z nich, czyli Artur Szpilka. Nie było łatwo – nasz 23-letni aspirant (12-0, 9 KO) do mistrzostwa trafił tym razem na bardzo wymagającego rywala. Naprzeciw niego stanął czterokrotny pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej, mierzący 198 cm i ważący 125 kg Jameel McCline (43-12-3, 24 KO). Nie dość, że nieźle obity w wielu walkach z najlepszymi, to też kryminalista, choć z niezłym wykształceniem. Polak pokonał na punkty (98-93, 98-94, 97-94) doświadczonego Amerykanina, jednak pod koniec szóstego starcia dostał od rywala taki cios, który nawet mógł zmienić przebieg walki. - Walczyłem z dużymi i silnymi chłopakami, na sparingach i w

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii

boksie amatorskim, ale czegoś takiego mocnego jeszcze nigdy nie przyjąłem. Przez moment świat zawirował mi przed oczami. Udało mi się jednak zebrać i opanować sytuację – przyznał po zejściu z ringu „Szpila”. Efektem tej „petardy” było pęknięcie szczęki w dwóch miejscach! Artur Szpilka pozostaje niezwyciężony na zawodowych ringach, ale widać, że im dalej, tym ciężej. Jeszcze dużo pracy przed wieliczaninem, zanim poważnie będzie mógł rzucić rękawicę mistrzom. Choć nadzieję na to mamy. Tego samego dnia walczył również Paweł Głażewski (17-1, 4 KO) z Royem Jonesem Jr (56-8, 40 KO). Nasz przegrał, jednak nawet dziennikarze z USA uznali, że to on był lepszy w tym starciu. Amerykańscy żurnaliści wycenili pojedynek na 98-81 dla Polaka, co obrazuje dużą przewagę. „Głażewski był szybszy niż Jones Jr i w trzech pierwszych rundach posyłał mocniejsze ciosy. Roy’owi po prostu brakowało refleksu, nie trafiał w rywala i przyjął kilka celnych, dość mocnych uderzeń. Głażewski naciskał, był agresorem i wyprowadzał dobre kombinacje” – napisano w BoxingScene. JP


21

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain


22

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii


23

dział usługi - ogłoszenia dla twojej firmy

Fiszka reklamowa za jedyne 10 GBP zadzwoń i zleć ogłoszenie:

07402180554

projekt bezpłatnie i od ręki

Reklama

współpraca

Od dwóch lat dostosowujemy się do wymagań naszych klientów. Pod uwagę bierzemy nie tylko nasz cennik, ale również możliwości finansowe zleceniodawcy. Budżet reklamowy Twojej firmy traktujemy jako naszą wspólną inwestycję.

Redakcja gazety Nasze Strony oferuje możliwość podjęcia współpracy: - z osobami uzdolnionymi plastycznie, rysownikami, szkicownikami, - z dziennikarzami poszukującymi nowych doświadczeń,

Twoja firma i Nasze Strony to wspólny sukces!

Twoja pasja i Nasze Strony to wspólny sukces!

Kontakt: tel.077 951 48 565

Kontakt: redakcja@naszestrony.co.uk Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain

MIEJSCE NA TWOJĄ FISZKĘ REKLAMOWĄ



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.