Informacje kontaktowe: Adam Mikosz Lenartowicza 2 41-946 Piekary ĹšlÄ…skie tel. +48 32 721 89 62 fax +48 32 721 89 82 tel. kom. +48 601 928 339 www: adammikosz.com
wystawa fotografii
barwy chin / adam mikosz
Fotografie, które mam przyjemność zaprezen tować Państwu w ramach niniejszej wystawy, są fragmentem swego rodzaju notatek z podróży. Po dróży, która miała miej sce na przełomie listopada i grudnia 2007 roku, kiedy to dość spontanicznie udałem się do Azji, aby przez chwilę (tylko lub aż przez trzy i pół tygodnia) towarzyszyć zespołowi pro wadzonemu przez moją siostrę, a odbywającemu wielomiesięczną ekspedycję po Azji. Dzięki istniejącym dziś elektronicznym środ kom komunikacji byliśmy w stanie bardzo pre cyzyjnie określić czas i miejsce naszego spot kania na lotnisku w Seulu. Po kilkudniowej aklimatyzacji i zwiedzeniu stolicy Korei Połu dniowej oraz jej okolic przeprawiliśmy się pro mem do Chin. To właśnie od tego momentu zaczął się najważniejszy etap naszej podróży, i to w jego trakcie powstały prace, których skro mny wybór możecie Państwo oglądać. Pierwszym z istotnych punktów naszego po
by tu w Państwie Środka była jego stolica. Stroniliśmy jednak od standardowych i moc no zatłoczonych atrakcji turystycznych. Dys tansując się od rozemocjonowanych tłumów szukaliśmy spokoju między innymi w parku otaczającym Świątynię Nieba, czy też w syste matycznie dziesiątkowanych wtedy, ze względu na przygotowania do olimpiady, starych dziel nicach Hutongów. Delikatnie zniechęceni stosunkowo niską tem peraturą i lodowatym wiatrem postanowiliśmy udać się w cieplejsze rejony, co zaowocowało trzydziestoośmiogodzinną podróżą na południe, do Kunming. Na miejscu powitało nas wielkie miasto, w zastraszającym tempie przekształcane w namiastkę zachodniego. I znów, po przejściu z głównych ulic w targowe zaułki udało nam się znaleźć – wyburzane już – dzielnice z tra dy cyjną architekturą i targami, na których sprzedaje się wszystko, od smażonych ramion ośmiornicy na patyku, przez egzotyczne ptaki, po podróbki znanych ubraniowych marek. W parku na obrzeżach miasta, w pobliżu starej buddyjskiej świątyni, znaleźliśmy zielona oazę, pełną starych Chińczyków, zacięcie grających w tradycyjne gry, puszczających latawce lub po prostu wygrzewających się na słońcu. Zmęczeni nieco miastem udaliśmy się na po szukiwanie „przyrody” na Zachodnie Wzgórza, nad jezioro Dianchi. Zamiast w ustronnym miejscu znaleźliśmy się jednak w czymś w rodzaju Doliny Kościeliskiej,
położonej w dodatku zaraz przy centrum Kra kowa. W związku z tym postanowiliśmy spon tanicznie, że udamy się do Zhongdianu, miej sco wości położonej jeszcze w Junnanie, ale etnicznie już tybetańskiej. Na miejscu powitał nas solidny ziąb, ale wszys tko tłumaczyła wysokość 3200 m n.p.m., na której się znaleźliśmy. Dzięki sporej wysoko ści słońce zdecydowanie poprawiało od czu walną temperaturę, a bezchmurne niebo było niemal granatowe. W tej scenerii na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się niesamowite – mnisi w szkarłatnych szatach, kobiety z ple mie nia Naxi w charakterystycznych na kry ciach głowy, świątynia z gigantycznym młynem modlitewnym i przybywający do niej piel grzymi. Aby rozszerzyć pole swojego działania i wzmocnić swoje doznania skorzystaliśmy z o fer ty lokalnej wypożyczalni rowerów. Poz woliło nam to na udanie się nad jezioro Napa Hai, by przyjrzeć się żurawiom czarnoszyim i pobliskim ośnieżonym szczytom. Przyznam,
że jazda rowerem po przełęczach na wysokości, na któ rej przebywaliśmy nie należała do najłatwiejszych... Po kilku dniach spędzonych w Zhongdiannie musiałem pożegnać swoich towarzyszy i udać się w drogę powrotną. Adam Mikosz – urodził się trzydzieści trzy la ta temu w Dniu Dziecka. Wykształcony in formatyk i fotograf, kładący aktualnie nacisk na to drugie zajęcie. Właściciel dwóch kotów rasy Maine Coon i nakrycia głowy w postaci cylindra. Czasem korzysta z rozlicznych aparatów, które również znajdują się w jego posiadaniu. Jako osoba chronicznie nieśmiała uwielbia pracować z ludźmi, którym może przekazać swoją wiedzę dotyczącą pracy z aparatem fotograficznym, jak również opracowywaniem zdjęć, a także pracę w ciemni analogowej. Nierzadko z zaskoczeniem odnotowuje, że niektóre z jego zdjęć są całkiem pozytywnie odbierane przez oglądających.