28 minute read

Magdalena Hafezi-Chojecka Stopy są zwierciadłem naszego zdrowia

Stopy są zwierciadłem naszego zdrowia

Praca nad stopami to bardzo satysfakcjonujący zawód: Przychodzi człowiek o kulach, ból nie pozwala na samodzielne poruszanie, a po pół godzinie spędzonej u nas może wyjść już bez tych kul – opowiada MAGDALENA HAFEZI‑CHOJECKA, właścicielka Centrum Podologicznego w Łodzi na Zdrowiu.

Advertisement

Czym dla Pani jest ludzka stopa? Ponoć Leonardo da Vinci powiedział, że „Ludzka stopa jest machiną o mistrzowskiej konstrukcji.”

Zgadzam się z nim całkowicie. Stopy są prawdziwym arcydziełem wspierającym całe nasze ciało przez cały dzień każdego dnia naszego życia. Na stopach mamy więcej komórek sensorycznych niż na twarzy. Szkielet stopy składa się z 26 kości. Co znaczy ze łącznie w obu stopach znajduje się jedna czwarta wszystkich kości naszego ciała. Na tej stosunkowo małej powierzchni ciała mieści się maszyna zapewniająca nam przemieszczanie się, utrzymywanie równowagi, stanie, tańczenie, skakanie… Jaka maszyna wytrzyma te obciążenia bez regularnego serwisu?

Co Panią najbardziej fascynuje w stopach?

Stopy mówią prawdę. Opowiadają o naszym życiu, o naszym dziedzictwie, o stosunku do własnego ciała, o wyzwaniach którym musieliśmy stawić czoło. Jednym z wielkich wyzwań dla naszych stóp jest intensywny sport, innym bardzo złożonym jest ciąża i jej skutki – dno miednicy jest ściśle powiązane ze stopami, o czym mało kto wie, a mięśnie nóg mają wpływ na paznokcie u stóp. Wyzwaniem dla stóp jest również brak ruchu, starzenie się i oczywiście cała gama chorób, które mają wpływ na stopy. Cukrzyca jest tylko jedną z nich. Stopy są czymś więcej niż tylko końcem naszych nóg, są zwierciadłem naszego zdrowia. Dają nam informacje o holistycznych powiązaniach w różnych problemach i wyzwaniach zdrowotnych. Odciski, modzele, haluksy i wrastające paznokcie nie są tylko niedoskonałościami estetycznymi, lecz wynikiem różnych procesów zachodzących w organizmie. A ich narastający ból to znak, że należy dotrzeć do sedna sprawy.

Co jest największym wyzwaniem dla naszych stóp?

Nasza relacja z nimi. Stopy traktowane są po macoszemu, chowane przez cały dzień w skarpetkach czy rajstopach,

Magdalena Hafezi-Chojecka

Jest ekspertką w dziedzinie zdrowia stóp, doświadczonym podologiem i szkoleniowcem z blisko 30-letnią praktyką zawodową. Przez 20 lat prowadziła własny gabinet w Niemczech. W roku 2006 założyła Centrum Podologiczne w Łodzi na Zdrowiu – pierwszy profesjonalny gabinet podologiczny w Polsce.

zbyt ciasnych i często nieodpowiednich butach. Wiele osób stara się ukryć swoje stopy, ponieważ wstydzą się ich wyglądu lub zapachu. Oczekujemy, że nasze stopy dadzą nam stabilne oparcie i bezpiecznie przeprowadzą nas przez codzienne życie. Ale zazwyczaj nie okazujemy im żadnego uznania ani szacunku. Chyba że zaczną boleć – co, i to powinno być ostrzeżeniem dla nas wszystkich, zdarza się niemal każdemu z nas w pewnym momencie życia. Wielu naszych pacjentów opowiada nam, jak długo unikali wizyty w naszym gabinecie. Często ze względu na obawę, że ich stopy nie są na tyle piękne, by pokazać je innym oczom. Przed profesjonalnym podologiem nie ma się jednak czego wstydzić. Zabiegi na chorych stopach i opieka nad nimi to przecież nasze kompetencje zawodowe. Zostałam podologiem, ponieważ chcę i potrafię pomagać chorym stopom.

No właśnie jest Pani uznanym podologiem. Czy może nam Pani opowiedzieć czym na co dzień zajmuje się podolog?

Podologia to dziedzina medycyny zajmująca się diagnozowaniem, profilaktyką i leczeniem chorób stóp, zmian skórnych oraz płytki paznokciowej na stopach. Podologia łączy wiedzę z takich dziedzin jak anatomia układu kostnego, mięśniowego, naczyniowego, a także dermatologii, neurologii i biomechaniki. Podolodzy zajmują się oceną stanu stóp, leczeniem bądź wspomaganiem leczenia zmian powstałych na stopach. Prowadzą profilaktykę oraz specjalistyczną pielęgnację kończyn dolnych. Pomagają przy różnych bólach i deformacjach, takich jak na przykład ostrogi piętowe, haluks valgus, palce młotkowate. Informują także o metodach właściwej pielęgnacji stóp, gimnastyki lub doboru obuwia. W naszej poradni podologicznej na łódzkim Zdrowiu tworzymy także indywidulne odciążenia i indywidualne wkładki ortopedyczne.

Czy podologia to stosunkowo młoda dziedzina nauki, czy tylko mam wrażenie, że niezbyt wiele mówi się na jej temat?

W większości krajów europejskich podologia/podiatria jest już od wielu lat uznanym i powszechnym zawodem z odpowiednią regulacją. W Polsce jesteśmy dopiero na początku tej drogi. Dlatego pracuję nad tym, aby podologia stała się bardziej znana i lepiej uregulowana również tu. Robię to głównie jako przewodnicząca stowarzyszenia PTPP (Polskie Towarzystwo Podiatryczno-Podologiczne). Faktem jest, że dwie strony cierpią z powodu obecnej niedostatecznie uregulowanej sytuacji. Zaangażowani aspirujący podolodzy mają trudności z uzyskaniem wysokiej jakości wiedzy i pracują w niepewnej sytuacji prawnej. A pacjenci cierpią, ponieważ nigdy nie będą mieli pewności, czy rzeczywiście powierzają się podologowi z dobrym i długoletnim wykształceniem, czy tylko komuś, kto ukończył dwa lub trzy dwudniowe kursy i już nazywa siebie „podologiem”.

Gabinet Podologiczny w Łodzi, który Pani prowadzi jest jednym z pierwszych profesjonalnych gabinetów podologicznych w kraju i pionierem podologii w Polsce. Skąd pomysł, by go otworzyć? Kształciła się Pani w Niemczech i tam też miała swoją firmę. A jednak wróciła do Polski. Dlaczego?

Zawsze tęskniłam za Łodzią. Bywając tu z różnymi szkoleniami, dostrzegłam olbrzymią potrzebę, by rozpropagować tu podologię. Lubię też być bezpośrednim świadkiem tego, jak dynamicznie rozwija się moje rodzinne miasto i przyczyniać się do tego rozwoju w mojej dziedzinie. Kiedyś pewien pan profesor, którego spotkałam w Ministerstwie Zdrowia, powiedział do mnie: „To na Pani drobnych plecach podologia wjechała do Polski.” To było bardzo miłe.

Z jakimi problemami najczęściej przychodzą pacjenci do Centrum Podologicznego?

Mamy cztery główne grupy pacjentów z różnymi typowymi problemami. Po pierwsze są to osoby intensywnie uprawiające sport, szczególnie narażone na rozmaite problemy związane ze stopami. Dzieje się tak, ponieważ na stopy sportowców działają ogromne siły – na przykład częste przyspieszanie lub szybkie wyhamowywanie połączone ze zmianą kierunku – jak w piłce nożnej, siatkówce, koszykówce. Bardzo duże obciążenia generuje także jogging. Konsekwencją takich obciążeń jest ból i dyskomfort w miejscach podlegających wzmożonym naciskom. A to może stać się powodem przyjmowania postawy odciążającej i nieprawidłowego przetaczania stopy. A za tym idą liczne problemy: urazy pięty i ścięgna Achillesa, bóle kolan, biodra i pleców, uszkodzeń stawów, nierównomiernego rozwoju muskulatury. Dlatego osoby intensywnie uprawiające sport powinny zwrócić szczególną uwagę na zdrowie stóp. Jeśli kochasz sport, zadbaj o stopy. W Niemczech każdy klub piłkarski ma swojego podologa.

Tajemnica pięty

• Pięta jest podstawowym elementem całego układu ruchu.

Jej przesunięcie do środka (koślawość) może spowodować wiele problemów, które mało kto kojarzy ze stopami, np. bóle w kolanach, biodrach, kręgosłupie, barkach czy karku, bóle głowy, a nawet w stawach szczękowych. Dlatego Centrum

Podologiczne Łódź wyspecjalizowało się w tworzeniu indywidualnych wkładek ortopedycznych opierając się na innowacyjnym austriackim systemie „Jurtin medical®”. • Wkładki te ustawiają piętę prosto, co umożliwia utrzymanie prostej sylwetki, a ciało odzyskuje równowagę. W przeciwieństwie do konwencjonalnych wkładek tworzymy nasze wkładki bezpośrednio na stopie nieobciążonej i z reguły bez tzw. peloty, co sprawia, że są one niezwykle komfortowe i jednocześnie efektywne.

Wylewy krwi pod paznokciami, hematomy („palec biegacza”) i inne problemy paznokciowe to są najczęstsze – oczywiście niejedyne – typowe problemy sportowców. Drugą dużą grupę naszych pacjentów stanowią dzieci. Cierpią często z powodu wrastających paznokci czy brodawek wirusowych, podejrzenie deformacji równie często prowadzi je do nas. W kwestii stóp dzieci istnieje niestety wiele nieporozumień i przestarzałych poglądów. Żeby dać tylko jeden przykład: płaskostopie u dzieci występuje fizjologicznie i w większości przypadków reguluje się samo. Nie ma żadnego powodu, aby przepisywać dziecku sztywne, wysokie za kostkę, tzw. profilaktyczne buty, co niestety jest nadal powszechne w naszym kraju. Takie buty szkodzą w rozwoju nie tylko stopy.

Kto stanowi kolejną grupę pacjentów w Centrum Podologicznym?

Następna grupa to dorośli powyżej 30. roku życia: mniej więcej wtedy stopy dają znać, że są zaniedbywane. Pierwsze odciski lub deformacje zaczynają boleć. Istotną grupą są również osoby po 60. roku. Należą do nich pacjenci, którzy nie mogą już sami dobrze sięgać do stóp oraz cierpiący na różne dolegliwości, np. chorujący na cukrzycę, miażdżycę czy łuszczycę. Choroby te mają duży wpływ na kondycję stóp i mogą wywoływać bóle główek kości śródstopia, pękanie naskórka, atrofię mięśni, skóry i tkanki podskórnej. Pragnę tu niezwykle mocno podkreślić, że dla osób z cukrzycą regularne zabiegi podologiczne są żywotnie ważne. Co roku amputowane są z powodu cukrzycy tysiące palców, stóp i nóg. Szczególnie smutną prawdą jest fakt, że w Polsce przypadków amputacji z powodu powikłań cukrzycy jest kilka razy więcej niż w krajach Europy Zachodniej. A przecież tak nie musi być. Skutecznym środkiem zapobiegawczym jest regularna profilaktyczna terapia u profesjonalnego i doświadczonego podologa. Zawód podologa powołano do życia właśnie do takich zadań.

Co w swojej codziennej pracy lubi Pani najbardziej, co daje najwięcej satysfakcji?

Pomaganie ludziom bardzo mnie satysfakcjonuje. Efekty naszej pracy są bardzo widoczne. Zmniejszamy ból naszych pacjentów często w kilka minut, często pomagamy znacznie poprawiać ich komfort życia. Przychodzi człowiek o kulach, ból nie pozwala na samodzielne poruszanie się, a po pół godzinie spędzonej w naszym Centrum Podologicznym może wyjść już bez tych kul. Takich przykładów są setki: od kurzajki w wale paznokciowym do głębokich odcisków podeszwowych, czy wrastających paznokci – które potrafimy leczyć skutecznie, bezboleśnie i co najlepsze bez operacji. Uwielbiam też uczyć. I zarażać innych moim entuzjazmem do tego zawodu. Od początku oferujemy szkolenia podologiczne. Obecnie wykładam także w Wyższej Szkole Inżynierii i Zdrowia w Warszawie. Ale szczerze mówiąc codzienna praca w gabinecie razem z moim wspaniałym zespołem, jest bardzo satysfakcjonująca, a czasu zawsze brak, dlatego staram się ograniczać do minimum moje zajęcia poza firmą.

Jak dbać o stopy na co dzień?

Zalecam rezygnację z pumeksów i tarek. Po takich zabiegach skóra szybciej rogowacieje, czyli otrzymujemy efekt zupełnie odwrotny do pierwotnie zakładanego. Pamiętajmy również o odpowiednim obuwiu, by nie było ono zbyt wąskie lub niskie z przodu. Warto też zwrócić uwagę na podeszwy, za grube i sztywne utrudniają stopie odczuwanie bodźców i przesyłanie do mózgu informacji na temat położenia i środowiska, w jakim ciało się znajduje. Istotna jest także technika skracania paznokci. Podczas konsultacji i zabiegów pokazujemy, jak robić to prawidłowo. Ważne jest też, aby dać stopom swobodę tak często, jak tylko możliwe. To znaczy zdejmować buty, a także skarpetki i chodzić boso ile się da. Ale co najważniejsze: należy poświęcić stopom uwagę i szacunek, na które zasługują. Nasze stopy mają decydujący wpływ na całe nasze ciało i stan zdrowia. Jeśli chcemy pozostać aktywni i sprawni przez całe życie, musimy wcześnie i regularnie dbać o nasze stopy. A trzeba dbać o nie z taką starannością, jak dbamy o zęby, poddając je regularnym przeglądom. Jak do dentysty, tak samo raz na pół roku powinniśmy wybrać się do gabinetu podologicznego.

Kiedy powinniśmy zgłosić się do podologa, co powinno nas zaniepokoić, jakie są pierwsze symptomy chorych stóp?

Przede wszystkim wtedy, kiedy na paznokciach zauważymy jakieś zmiany, kiedy dokucza nam bolesność, kiedy mamy do czynienia z nadmiernym rogowaceniem naskórka. Jako specjaliści możemy prawidłowo zadbać o stopy, zdiagnozować problem i go wyleczyć. Jeśli coś dolega stopom, to proszę nie zwlekać z wizytą u nas. Zmiany zachodzące w stopach są procesem długofalowym, który początkowo często jest bagatelizowany. W konsekwencji problemy mogą się pogłębiać i przejść w stan przewlekły.

Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcia Magdalena Kaczmarek

Łódź, ul. Michałowicza 18 tel. 42 611 12 15 www.centrumpodologiczne.pl

Album Izy Połońskiej SING! Osiecka ukazał się pod koniec listopada. Na krążku znajdzie się 13 utworów z piosenką poetycką. Artystka śpiewa bliskie swojemu sercu teksty Agnieszki Osieckiej. Aranżacją utworów zajął się Leszek Kołodziejski.

- Piosenki Agnieszki Osieckiej towarzyszą mi od dziecka. W pewnym sensie jestem z nich na swój sposób „ulepiona”, a nawet definiuję nimi świat. Śpiewam ich o wiele więcej niż mogłaby pomieścić jedna płyta. W każdej możliwej konfiguracji: od bandowej, po kameralną, a nawet - symfoniczną. Zawsze w aranżacjach Leszka Kołodziejskiego – opowiada Iza Połońska. - Nagrania przypadły na wyjątkowy czas w moim życiu, dlatego też interpretacja tekstów, które wyśpiewałam setki razy jest inna. Tak jak na koncertach lubię snuć opowieść, tak tutaj snuję swój wątek posługując się słowami Agnieszki. Stała się Ona moją powierniczką, szeptuchą, przyjaciółką - połączeniem obu światów: rzeczywistego i tego niewidzialnego, zaledwie przeczuwalnego. Wiem, że jedyna możliwa dla mnie DROGA to śpiewanie, stąd tytuł - SING! OSIECKA

Szczególnym faktem jest obecność na płycie jednego z najlepszych polskich wokalistów mojego pokolenia - Mieczysława Szcześniaka, który towarzyszy Izie w piosence „Byle nie o miłości”. - Spotkaliśmy się jakiś czas temu na scenie Filharmonii Lubelskiej i od razu znaleźliśmy porozumienie w interpretacji słowa i dźwięku. Dla mnie był to rodzaj objawienia jakiego doświadcza się bardzo rzadko, tym bardziej cieszę się, iż Mietek zgodził się być naszym gościem specjalnym także na krążku. Mój entuzjazm i ogromny szacunek do wszystkiego co czyni piosence, pozostają niewyobrażalnie wielkie! – mówi Iza Połońska.

Krążek zatytułowany SING! OSIECKA jest wynikiem ostatnich 3 lat pracy artystki i Leszka Kołodziejskiego nad wersją studyjną materiału, który wykonują od jakiegoś czasu, głównie w wersji symfonicznej z orkiestrami filharmonicznymi w całej Polsce. Płyta jest ostatnią produkcją Andrzeja Adamiaka, legendarnego lidera zespołu REZERWAT. Wszystkich aranży dokonał Leszek Kołodziejski.

- Z całego serca dziękuję Leszkowi Kołodziejskiemu za niejedną już wspólną przygodę, za dzielenie się swoim talentem. Andrzejowi Adamiakowi - gdziekolwiek teraz przebywa - za dystans i inspirację, radość wspólnej pracy. Wszystkim, którzy tę płytę współtworzą, dziękuję za współbycie w muzyce. Szczególnie - Piotrkowi Pietrzakowi, którego perkusja po raz ostatni zabrzmiała na naszych nagraniach – dodaje Iza Połońska. - Dziękuję też Życiu, za to, że mnie wspiera, daje ciągle szansę na odnalezienie swojej własnej, tylko mnie tożsamej ścieżki. Umiem to docenić!

Izie towarzyszą muzycy

• Leszek Kołodziejski - akordeon, instrumenty klawiszowe • Michał Kobojek - saksofon • Marek Kądziela - gitara jazzowa • Sławomir Cichor - trąbka • Ewa Kędzierska - wiolonczela • Michał Grott - gitara basowa • Paweł Puszczało - kontrabas • Piotr Pietrzak - perkusja (+) • Radek Bolewski - perkusja • Za mix i master odpowiedzialny był

Rafał Smoleń. Większość materiału nagrywał Andrzej Adamiak w swoim prywatnym studio. Wokale do piosenki „Byle nie o miłości” w studio S4 nagrał Tadeusz Mieczykowski. Hammonda nagrano w Studio Las u Kuby Raczkowskiego i Moniki Kuszyńskiej.

Artysta w kryzysie?

Zakończył się XXVII Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych

Zespół spektaklu „Chciałem być” w reżyserii Michała Siegoczyńskiego. W białym garniturze Mariusz Ostrowski – odtwórca roli Krzysztofa Krawczyka

Widownia podczas spektaklu „3SIOSTRY” w reżyserii Luka Percevala. Spektakl w Plebiscycie Publiczności otrzymał tytuł „Najlepszego Spektaklu”

Mariusz Ostrowski, w Plebiscycie Publiczności otrzymał tytuł Najlepszego Aktora Oksana Czerkaszy w Plebiscycie Publiczności otrzymała tytuł Najlepszej Aktorki

Spotkanie po spektaklu „Aleja Zasłużonych”. Jarosław Mikołajewski, Krystyna Janda i Emilia Krakowska

Owacje na zakończenie spektaklu „Odyseja. Historia dla Hollywoodu” w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego

Spotkanie z Lukiem Percevalem, reżyserem spektaklu „3SIOSTRY” Ewa Pilawska – dyrektorka artystyczna i twórczyni Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych „Barbara Połomska i Michał Szewczyk. Mistrzowie sceny i ekranu. Rozdział I: Teatr”. Wystawa w Teatrze Powszechnym w Łodzi

Widownia na Dużej Scenie Teatru Powszechnego w Łodzi

„Galeria Plakatu Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych”. Wystawa w kawiarni Szykier

Zespół spektaklu „Jądro ciemności” w reżyserii Pawła Łysaka

Zespół „Biegunów” w reżyserii Micha ła Zadary, sztuki na podstawie książki Olgi Tokarczuk

„Imagine 2” - światowa prapremiera spektaklu Krystiana Lupy w Łodzi

„Imagine 2” to artystyczna podróż do świata kontrkultury, czasów tożsamościowej i kulturowej rewolucji przełomu lat 60. i 70. XX wieku. Krystian Lupa wychodząc od słów piosenki Johna Lennona „Imagine”, zadaje pytanie o żywotność utopii w dzisiejszym świecie, zwłaszcza idei New Age, wizji świata bez wojen, państw, własności i nienawiści. Tytuł nawiązuje do wcześniejszego spektaklu Lupy, legendarnego „Factory 2” z Narodowego Starego Teatru w Krakowie, który opierał się na fenomenie życia i twórczości Andy’ego Warhola.

– „Imagine 2” to już trzecia współpraca Teatru Powszechnego w Warszawie z Krystianem Lupą. W 2017 roku w Nowym Teatrze zrealizowaliśmy „Proces” na podstawie opowiadania Franza Kafki. Była to koprodukcja czterech warszawskich teatrów (Nowego, Powszechnego, Studio i TR Warszawa). W 2019 roku odbyła się u nas premiera monumentalnego spektaklu „Capri – wyspa uciekinierów” na podstawie powieści Malapartego. Niestety ze względu na pandemię, szeroko zakrojony plan wyjazdów z „Capri” (m.in. do Hiszpanii, Francji, Włoch, Chin i Japonii) został wstrzymany. Tym bardziej cieszymy się z kolejnego spektaklu, który będzie kontynuacją artystycznych poszukiwań zespołu. Optymizmem napawa więź z łódzkim Teatrem Powszechnym i jednym z najważniejszych festiwali teatralnych w Polsce, który stworzyła i z sukcesami od lat prowadzi Ewa Pilawska – mówi Paweł Łysak, dyrektor Teatru Powszechnego w Warszawie.

– Cieszę się, że powołujemy do życia nowy spektakl wspólnie z Pawłem Łysakiem i Pawłem Sztarbowskim, z którymi mamy doświadczenie wzorcowej koprodukcji sprzed kilku lat. Wówczas kierowali Teatrem

Fot. Marianna Kulesza

Trwają próby do „Imagine 2” w reżyserii Krystiana Lupy. Spektakl koprodukowany przez Teatr Powszechny w Łodzi i Teatr Powszechny im. Zygmunta Hübnera w Warszawie. Światowa prapremiera w przyszłym roku na XXVIII Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi.

Polskim w Bydgoszczy, zrealizowaliśmy „Podróż zimową” w reżyserii Mai Kleczewskiej. Dzięki Festiwalowi Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych łódzka publiczność mogła obejrzeć chyba większość spektakli Krystiana Lupy – w moim odczuciu jednego z najwybitniejszych współczesnych twórców teatralnych, który często mówi o marzycielach i tworzeniu (szczególnie w teatrze) „wyspy marzycieli”… Od dawna moim marzeniem było, aby specjalnie na Festiwal powołać spektakl w jego reżyserii. Jestem szczęśliwa, że – razem z warszawskim Teatrem Powszechnym – zrealizujemy prapremierę „Imagine 2”, która odbędzie się w Łodzi w ramach 28. edycji Festiwalu w 2022 roku – mówi Ewa Pilawska, twórczyni i dyrektorka artystyczna Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych oraz dyrektorka Teatru Powszechnego w Łodzi.

W spektaklu wystąpią Grzegorz Artman, Karolina Adamczyk, Michał Czachor, Anna Ilczuk, Andrzej Kłak, Michał Lacheta, Mateusz Łasowski, Karina Seweryn, Ewa Skibińska, Julian Świeżewski i Marta Zięba. Spektakl „Imagine 2” realizowany jest w ramach międzynarodowego projektu „Prospero. Extended Theatre”, dzięki wsparciu z programu „Kreatywna Europa” Unii Europejskiej.

ArtGallery czeka na swoich odkrywców!

To miejsce dla wszystkich, którzy chcą i potrzebują kontaktu ze światem refleksji, wykreowanym przez ludzi wrażliwych. To również miejsce spotkań z piosenką, literaturą i ludźmi, nawiązywania kontaktów, prowadzenia rozmów. O ArtGallery działającej w Monopolis opowiada JERZY KOBA, artysta fotograf.

ArtGallery w Pasażu Monopolis to nowy i wciąż jeszcze nieodkryty punkt na kulturalnej mapie Łodzi. Skąd pomysł na taką działalność w tym miejscu?

Połączenie biznesu i sztuki, to pomysł znany od dawna, z sukcesem praktykowany w wielu miejscach na świecie. Monopolis to miejsce, w którym od początku ten mariaż istniał i dzięki temu mogliśmy tam zaistnieć. Ogromne podziękowania należą się Krzysztofowi Witkowskiemu, z którego inspiracji ArtGallery powstała i może działać na zasadzie non profit. Na kulturalnej mapie naszego miasta takich miejsc jest niewiele, bo sztuka to wyzwanie, piękno niejednokrotnie ukryte, prowokujące, przekształcające codzienność. ArtGallery ukryta w Pasażu Monopolis czeka na swoich odkrywców, ludzi ciekawych i poszukujących czegoś wyjątkowego. Chcemy, aby to miejsce było takim przerywnikiem w pogoni za realizacją codziennych spraw.

To miejsce dla koneserów sztuki czy dla wszystkich, którzy potrzebują kontaktu z malarstwem, rzeźbą, fotografią i nowoczesnym designem?

To miejsce dla wszystkich, którzy chcą i potrzebują kontaktu ze światem refleksji, wykreowanym przez ludzi wrażliwych. Dla wszystkich, którzy marzą o tym, by wyrwać się z chaosu i nieustannej gonitwy, znaleźć chwilę wytchnienia, złapać oddech i otworzyć oczy na piękno ukryte w codzienności. Inspiracja, poszukiwanie nowych rozwiązań, poznawanie to potrzeba, którą w tym miejscu można zrealizować. To również miejsce spotkań z piosenką, literaturą i ludźmi, nawiązywania kontaktów, prowadzenia rozmów. To wreszcie miejsce dla wszystkich, ale też dla tych, którzy doskonale znają się na sztuce, dla tych, którzy oceniają sztukę na zasadzie „to mi się podoba, a to nie”. Wiele osób obawia się takich miejsc, jak ArtGallery i unika ich.

Dlaczego?

Ponieważ wszystko, czego nie znamy budzi w nas jakiś lęk, choć zwykle jest on nieuzasadniony. A ze sztuką jest tak, że jak raz jej nie spróbujemy i nie wejdziemy na przykład do jakiejś galerii, to już nigdy do niej nie wejdziemy. Dlatego zachęcam wszystkich do odwiedzenia ArtGallery.

Jest to stała wystawa, czy też planujecie Państwo co jakiś czas zmieniać ekspozycję i pokazywać twórczość kolejnych artystów?

To nie jest stała ekspozycja i podlega ona transformacji. Co jakiś czas wymieniamy prace, zapraszamy nowych twórców i organizujemy interesujące wydarzenia.

Przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że w galeriach można jedynie pooglądać obrazy, rzeźby czy fotografie. W ArtGallery oprócz oglądania i obcowania ze sztuką, można ją też zabrać do domu...

To prawda. Wszystkie prace dostępne w ArtGallery można kupić i zabrać ze sobą do domu. W tym wymiarze jest to sztuka na sprzedaż.

Galeria w Monopolis zaskakuje jeszcze jednym. Otóż można w niej spotkać autorów wystawianych prac, którzy regularnie pełnią tam artystyczne dyżury. Ciężko było ich do tego namówić?

Wzajemne relacje widz i artysta to coś bardzo ważnego dla obu stron. Rozmowy, które towarzyszą spotkaniom to budowanie pomostu pomiędzy autorem i odbiorcą, odkrywanie tajemnicy, która jest po obu stronach. Autorzy prac cały czas są obecni w ArtGallery, pełniąc tygodniowe dyżury, zawsze można się z nami spotkać i chętnie opowiemy o naszych pracach, tęsknotach i poszukiwaniach.

„ Wzajemne relacje widz i artysta to coś bardzo ważnego dla obu stron. Rozmowy, które towarzyszą spotkaniom to budowanie pomostu pomiędzy autorem i odbiorcą, odkrywanie tajemnicy, która jest po obu stronach. „

W jakie dni i w jakich godzinach otwarta jest galeria?

Każdy z nas ma swoje obowiązki zawodowe, ale z wielką przyjemnością jesteśmy do Państwa dyspozycji od wtorku do piątku od 17 do 20, a w sobotę i niedzielę od 14 do 20.

Stała scena teatralna, koncerty znanych artystów, festiwale muzyczne, muzeum, galerie sztuki... Można powiedzieć, że Monopolis to miejsce, w którym kultura i sztuka odgrywają ważną rolę. Warto tu być, wystawiać swoje prace, spotykać się z publicznością?

Mono to jedyny, Polis to w uproszczeniu społeczność, tworzymy w tym miejscu nową tradycję wspierania się i współdziałania, miejsce gdzie różne działania mogą połączyć się w jedność, a dzięki publiczności i dzięki duchowi tego miejsca stworzyć tę jedyną społeczność. Trzeba działać, bo warto tu być, wystawiać prace, spotykać się i tworzyć.

A co, albo kto sprawia, że twórcy tak aktywnie uczestniczą w życiu Monopolis?

To zespół ludzi, którzy czują rolę sztuki w tworzeniu takiego miejsca istotnego w naszym mieście.

Rozmawiał Robert Sakowski Zdjęcia Justyna Tomczak , materiały prywatne

Dariusz Fiet

Absolwent ASP w Łodzi, na Wydziale Grafiki i Malarstwa. W 1986 r. uzyskał dyplom w Pracowni Technik Wklęsłodrukowych prof. Leszka Rózgi oraz w Pracowni Malarstwa profesora Stanisława Fijałkowskiego. Malarz, autor kilkuset obrazów, które pokazywał na wielu wystawach indywidualnych i zbiorowych w kraju i za granicą. Jego obrazy znajdują się w wielu kolekcjach prywatnych na całym świecie, a także w zbiorach Muzeum Miasta Łodzi oraz Miejskiej Galerii Sztuki w Łodzi. Obecnie jego obrazy można zobaczyć w autorskiej Galerii Ultramaryna przy ul. Wólczańskiej 118 lok 2U.

Jerzy Maciej Koba

Jest fotografem z wykształcenia i z zamiłowania. Fotografowaniem zajmuje się od 1969 roku. Od 1975 należy do Łódzkiego Towarzystwa Fotograficznego. Brał udział w wielu wystawach zbiorowych i jest autorem kilku wystaw indywidualnych. Od lat prowadzi zakład fotograficzny, w którym zajmuje się wydrukami artystycznymi, oprawą fotografii, grafiki i malarstwa. Wykonuje fotografię portretową, produktową, reportaż i dokumentację inwestycji. Uczy adeptów fotografii tego, jak fotografować.

Małgorzata Borek

Absolwentka PWSSP w Łodzi (obecnie ASP). W 1993 r. uzyskała dyplom w pracowni Tkaniny Unikatowej prof. Aleksandry Mańczak i w pracowni Malarstwa prof. Andrzeja Gieragi. W latach 1992-2010 związana z działalnością Międzynarodowego Muzeum Artystów. W tym czasie uczestniczyła w kilku edycjach międzynarodowego projektu „Konstrukcja w procesie”. W 2006 r. została asystentką prof. Henryka Hoffmana w pracowni podstaw kompozycji w ASP w Łodzi. Obecnie zajmuje stanowisko adiunkta w tej pracowni. Jako twórca zajmuje się malarstwem i instalacją. Brała udział w wielu wystawach w kraju i za granicą .

Sylweriusz Koperkiewicz

Absolwent PWSSP w Łodzi (obecnie ASP), Instytutu Form Przemysłowych. Dyplom w 1984 r. uzyskał w Pracowni Projektowania Produktu i Struktur Użytkowych u prof. Wojciecha Rzewuskiego. Jego prace i projekty koncentrują się wokół oświetlenia. Pierwsze koncepcje związane były z oświetleniem funkcyjnym, późniejsze realizacje koncentrują się wokół projektowanych obiektów, którym bliżej jest do form rzeźbiarskich niż tradycyjnie postrzeganego oświetlenia. Obiekty wykonane są w systemie jednostkowym.

Marzena Mirewicz-Czumaczenko

Absolwentka PWSSP w Łodzi (obecnie ASP) na Wydziale Grafiki. Dyplom w Pracowni Plakatu prof. Bogusława Balickiego. Drugi kierunek studiów zrealizowała także w tej uczelni na Wydziale Rzeźby i Działań Interaktywnych w latach 2016 – 2018. Dyplom w Pracowni Kreacji w Przestrzeni prof. Janusza Czumaczenko. Rzeźby, malarstwo na tablicach ceramicznych, grafiki, druki na tkaninach, rysunki i plakaty artystki były prezentowane na wystawach indywidualnych i zbiorowych w kraju i za granicą. Jej prace znajdują się w wielu zbiorach indywidualnych, a jej rzeźby można zobaczyć także w przestrzeni publicznej w Uniejowie, Miechowie i Bolestraszycach.

Matylda Leśnikowska

Absolwentka ASP w Łodzi. Dyplom w pracowni tkaniny profesora Antoniego Starczewskiego. Zaprojektowała i wykonała ponad 30 kolekcji z naturalnego jedwabiu. Stosuje wszystkie możliwe i niemożliwe, niekonwencjonalne, autorskie techniki do tworzenia wzoru i faktur co daje jej kolekcjom osobisty wyraz i gwarancje niepowtarzalności. Ubiór traktuje tylko jako pretekst do ciągłego eksperymentowania formą. Wystawiała w wielu krajach na całym świecie. Jest autorką kostiumów do sztuk teatralnych.

Dziękuję za ten rok!

Fot. Krzysztof Pietrzak

Mateusz Lipski

właściciel agencji PROGRESSIVO

Związany z branżą marketingu nieprzerwanie od 2001 roku. Twórca marek, strategii komunikacji, sloganów i haseł reklamowych, które trwale zapisały się w świadomości masowej. Kreatywnie wspiera i angażuje się w kampanie społeczne, promocję wydarzeń oraz instytucji kultury.

Końcówka roku to zwyczajowo czas podsumowań, ale także rozważań nad tym, co udało się w trakcie ostatnich dwunastu miesięcy osiągnąć. Mam przekonanie, że jako ludzie tworzący zespół PROGRESSIVO, a jednocześnie społeczność Łodzi, możemy z dumą dokonać takiego przeglądu. Przybijając sobie kolektywną piątkę przed nadchodzącym nowym rokiem.

Niemal dwa lata temu, wraz z naszymi Klientami, znaleźliśmy się w zupełnie nowych realiach funkcjonowania i prowadzenia biznesu. Rozkład akcentów, jeśli mówimy o aktywnościach marketingowych, uległ zasadniczym zmianom, a proces emigracji do szeroko pojętej sieci tylko przyspieszył. To, co wydawało się dotąd najistotniejsze i fundamentalne, jeszcze szybciej ustępowało miejsca nowemu. Wirtualnemu, cyfrowemu, multimedialnemu, animowanemu. Komunikacja z odbiorcą treści reklamowej przeniosła się w znakomitej większości do szeroko rozumianego świata Internetu i platform społecznościowych. Ruszyła jeszcze bardziej skoncentrowana produkcja kontentu pod wszelkimi możliwymi formami. Realizowane dotąd częściej lub rzadziej sesje foto i materiały wideo stały się przeważającą częścią codziennej pracy. Hołdujące jeszcze niedawno formom analogowym projektowanie graficzne należało dopasować do rosnącego zapotrzebowania na ogromne ilości zróżnicowanych form „onlajnowych”. Organizacja pracy zakładająca model hybrydowy musiała również zdać swój egzamin. Zostać dobrze zgrana, przetestowana i dotarta. Myśląc o 2021 roku, cieszymy się, że potrafiliśmy sprostać oczekiwaniom zarówno naszych Klientów, jak i wymogom czasów w których żyjemy. Z szacunkiem, empatią i zrozumieniem dla indywidualnych sytuacji życiowych każdego z nas. Koncentrując się na realizacji zadań dnia codziennego, pozostawaliśmy otwarci i wrażliwi na to, co dokoła nas. Spoza prowadzonych projektów, procedowanych harmonogramów, czy finalizowanych biznesów. W połowie roku, dzięki zaangażowaniu i wsparciu naszych przyjaciół – Polskiej Grupy Instalacyjnej OZE oraz BUDOMAL 360 – wspólnie domknęliśmy zbiórkę środków na wymianę dachu w budynku Fundacji Gajusz. Zebrane podczas kampanii społecznej 455 tysięcy złotych zapewniło bezpieczniejszą przyszłość książętom i tulisiom, a nam przysporzyło niezmierzonej wręcz radości i satysfakcji. Z początkiem grudnia zaangażowaliśmy się zaś w akcję mającą na celu pozyskanie finansowego wsparcia dla Fundacji Dom w Łodzi. Działanie to zostanie sfinalizowane jeszcze przed nadchodzącą gwiazdką, o czym będziemy niebawem komunikować.

Nasze cele na kolejny, 2022 rok są równie ambitne. Przed nami nowe, przygotowywane już projekty, zaplanowane zmiany, wymagające wyzwania. Jestem przekonany, że dzięki naszym Klientom, Partnerom i Przyjaciołom, wszystko to z powodzeniem zmienimy w rzeczywistość.

W tym miejscu nie może się obyć bez słów podziękowania za ten zawodowo dobry, barwny i niezwykle dynamiczny rok. Dziękuję mojej żonie i córkom za nieustające wsparcie, zespołowi PROGRESSIVO za niesamowite zaangażowanie i dopinanie wszystkiego na ostatni guzik, a naszym Klientom za okazane zaufanie i możliwość wzięcia udziału w ambitnych projektach.

Wesołych Świąt i wszystkiego, co najlepsze na nadchodzący rok.

Nowy rok, nowa ja

Dajemy się łapać na ten slogan co dwanaście miesięcy. Niczym pilne uczennice odhaczmy zrealizowane cele robiąc miejsce na nowe. Z każdym kolejnym rokiem coraz bardziej ambitne i spektakularne projekty narzucają nam swoje tempo. Podążamy za nimi próbując wyrobić sto procent normy. Dawno temu uwierzyłyśmy, że perfekcja i doskonałość zapewnią nam poczucie szczęścia. Tyle tylko, że dla każdej z nas szczęście ma zupełnie inny wymiar i smak. Ślepe podążanie za ogólnie przyjętym trendem, nie u wszystkich się sprawdza. I chociaż o tym wiemy, z trudem przychodzi nam zaakceptowanie zauważalnej gołym okiem prawidłowości – to, co powoduje przyjemne łaskotanie w żołądku i przyśpieszone bicie serca u jednej osoby, u innej może się okazać zaledwie neutralne.

Ja sama przez wiele lat dawałam się uwieść tej fantazji o stworzeniu lepszej wersji siebie i co za tym idzie, idealnym życiu. W ostatni dzień roku tworzyłam mapy marzeń tak gęsto utkane pragnieniami, że mogłabym obdzielić nimi co najmniej kilka osób. A później z zadyszką biegłam w kolejne miesiące gubiąc po drodze radość z doświadczania zwykłych dni. Ambitne cele nie lubią tego co zwykłe. Mają w pogardzie umiarkowanie i balans. Karmią się ekstremalnymi doznaniami i rezultatami na miarę olimpijskich mistrzów. Na szczęście w porę zrozumiałam, że to nie moje tempo. Od morderczego sprintu dużo bardziej cenię sobie miarowy trucht. I nawet jeśli w oczach innych jest to mało ambitne, właśnie tak postanowiłam iść dalej przez życie. Bez presji, bez tego napięcia, którym zagryzałam drżące ze złości usta, kiedy nie udało mi się przybiec na metę w pierwszej trójce. Bo życie nie po to jest by biec, ale po to by delektować się każdą chwilą.

W tym roku nie będzie nowej mapy marzeń. Nie dlatego, że wszystkie już spełniłam. Jest jeszcze kilka, które noszę pod czułymi powiekami. Nie będzie jej, bo zrozumiałam, że moje życie jest dobre właśnie takie, jakie jest. Z wszystkimi pęknięciami i chropowatościami. Z deficytami i niedoskonałościami. To przecież moja niepowtarzalna historia, która ma w sobie równie dużo różu co szarości. Dlatego w tym roku bez zbędnych fajerwerków uśmiechnę się do siebie o północy i szepnę życzliwie do ucha: „Jesteś wystarczająca. Świetnie sobie radzisz. Idź dalej. W swoim tempie. Ciesz się każdą chwilą. I nie śpiesz się do mety. Ona sam kiedyś do ciebie przyjdzie”.

Fot. Michał Marzec

Kasia Malinowska

certyfikowany coach, trener

Trenerka rozwoju osobistego, certyfikowany coach, ambasadorka fundacji Sukces Pisany Szminką oraz programu Sukces To Ja. Ekspertka w zakresie budowania pewności siebie. Prowadzi szkolenia oraz sesje coachingowe w języku polskim oraz angielskim.

Masochizm świąteczny

Fot. Joanna Jaros

Kamil Maćkowiak

aktor, reżyser, scenarzysta i choreograf Laureat ponad dwudziestu nagród teatralnych, Prezes Zarządu Fundacji Kamila Maćkowiaka, dyrektor artystyczny Sceny Monopolis. Jednym z najsłynniejszych jego spektakli jest monodram „Niżyński”. Zagrał główną rolę w filmie Jerzego Stuhra „Korowód”, grywa w licznych serialach. Od kilku lat produkuje spektakle pod szyldem własnej Fundacji.

Z tymi świętami to mam jednak pewną ambiwalencję…

Z jednej strony naoglądałem się Disney’owskich produkcji ze sztucznym śniegiem, szczęśliwą wielopokoleniową rodziną, skwierczącym drewnem w kominku i choinką pod sam sufit, naiwnie licząc na podobne „merykrismasowe” uniesienia, z drugiej te realne wspomnienia są mniej cukierkowe i naznaczone jakąś totalną presją: żeby było fajnie, ładnie, dużo, miło, familijnie, etc. …

Z dzieciństwa pamiętam głównie zmęczenie: Mamy, Babci, Cioć – tyrających w kuchni do nocy, stanie w kolejkach, nawet jak już PRL odszedł w niepamięć i na każdym osiedlu był supermarket, to zdobycie karpia zajmowało godzinę i nawet „Jingle Bells” ze sklepowych głośników w piętnastej wersji z rzędu nie poprawiało nastroju.

No właśnie, ciągle to jedzenie, żeby było jasne lubię jeść, ba uwielbiam i jak mówiła moja ciocia z Podlasia „oj chłopaku źryć to ty umisz”. Faktycznie umiem, ale święta stawały się jakimś totalnym, makabrycznym maratonem. Kolacja wigilijna przechodziła w orgię ciast, po pasterce trzeba było jeszcze coś dojeść na dobry sen (15 pierogów ze śledziami w śmietanie i kawałek karpia, góra trzy). Od rana wszystko zaczynało się od początku wpędzając współtowarzyszy w coraz większą apatię na granicy intelektualnej śpiączki. I tak do wyczerpania zapasów, czyli gdzieś do 29 grudnia… Brrrr.

Kolejna presja, oprócz towarzyskiego funkcjonowania w rodzinie (mnie ratował fakt, że jesteśmy niezbyt liczni) to utrafienie z prezentem, który będzie albo przydatny, albo chociaż zabawny, a na dzień przed Wigilią liczyło się to, żeby był jakikolwiek, więc padało na pierwszy, mniej zaludniony w galerii sklep. Pamiętam też presję, by omijać rodzinne rafy, góry lodowe, czy inne niebezpieczne zaułki, bo gdy wkraczały nalewki i niejeden „wujek Janusz” dostawał zastrzyku adrenaliny, zawsze były jakieś spięcia w podgrupach, wypominanie kłótni sprzed 20 lat czy spadków, w których ktoś dostał o dwa obrusy więcej.

Pamiętam też słynny już w rodzinnych legendach „wykon” mojej Mamy, gdy skrytykowałem smak jej pierogów z grzybami (na etapie finalizacji produkcji) i wszystkie spektakularnie wylądowały w koszu! Tak, temperament mam zdecydowanie po Niej.

Ale to było jeszcze, gdy byłem dzieciakiem, potem poprzeczka się podniosła, bo przyszła moja kolej na organizowanie świątecznych spotkań i zrozumiałem wszystko: zmęczenie Mamy, nalewkową brawurę sfrustrowanych wujków i tę krzyczącą w głowie myśl „niech oni już pojadą, albo wyskoczę z okna”.

Wracając do ambiwalencji… to mimo wszystko, wciąż mam siłę, a może masochistyczną potrzebę gonienia króliczka. W trakcie kolejnego bardzo intensywnego okresu w życiu, gdy nasz teatr zmienia swoją siedzibę, a ja sam przeprowadzam się (choć tylko o kilometr) do nowego mieszkania, postanowiłem oto znów zorganizować Święta u siebie i połączyć je z „parapetówą”. Co oznacza bonusik w postaci kolejnej presji, zdążyć z remontem. I przeprowadzką, i poremontowym sprzątaniem, a w międzyczasie jeszcze zagrać jedenaście spektakli. Ho ho ho!

Dlatego Wam, drodzy Czytelnicy, życzę więcej rozsądku w planowaniu tych kilku grudniowych dni i minimum presji. I żebyście spędzili fajny, rodzinny czas omijając familijne „lodowce”. I niech ten nowy rok pozwoli nam wreszcie odetchnąć.

This article is from: