2 minute read
Ulubiony MAJ
Kamil Maćkowiak aktor, reżyser, scenarzysta i choreograf Laureat ponad dwudziestu nagród teatralnych, Prezes Zarządu Fundacji Kamila Maćkowiaka. Jednym z najsłynniejszych jego spektakli jest monodram „Niżyński”. Zagrał główną rolę w filmie Jerzego Stuhra „Korowód”, grywa w licznych serialach. Od kilku lat produkuje spektakle pod szyldem własnej Fundacji.
„I wtedy przyszedł maj” chciałoby się zaśpiewać za Moniką Kuszyńską, choć patrząc przez okno, zdecydowanie bardziej pasuje piosenka Maanamu „Wyjątkowo zimny maj”.
Advertisement
Niezależnie jednak od pogodowej aury to i tak mój ulubiony miesiąc w roku, najbardziej dla mnie antydepresyjny. Budząca się zieleń zapowiada wreszcie słoneczne dni, a w kalendarzu coraz bliżej do urlopu. Ten wakacyjny okres przerwy w moim teatralnym maratonie trochę przypomina mi czas szkoły podstawowej, w każdym razie z wiekiem cieszę się na niego niemal identycznie. Jasne, to nie znaczy, że mogę sobie pozwolić na dwumiesięczną labę, bo firma dalej pracuje i realizujemy dość „grube” projekty na jesień, ale przynajmniej „nie muszę robić min” na scenie, jak naszą profesję podsumował kiedyś starszy kolega po fachu.
Szczęśliwie problem (jeśli to akurat w ogóle problem) urlopu mam już od dawna ogarnięty. Dokładnie dwa dni po zeszłorocznym powrocie z Grecji, w ramach dawania sobie marchewki przed kolejnymi miesiącami permanentnego kija, zaplanowałem sobie wakacje 2023, wierząc optymistycznie, że nie tylko na nie zarobię, ale ich w ogóle dożyję.
To drugie, póki co, zostało zrealizowane, pierwsze wzbudza więcej zastrzeżeń, tym bardziej że ceny skoczyły średnio o 30 procent, ale cóż…z euforycznie zaplanowanych trzech tygodni będą dwa, inne wydatki się ograniczy i ruszam na podbój Portugalii.
Zanim jednak usiądę w knajpie w Porto i posłucham ukochanego fado, muszę zagrać w naszym teatrze jeszcze dwadzieścia siedem spektakli, kolejne trzy zarejestro - wać w telewizyjnej adaptacji na potrzeby jesiennej premiery naszego kanału VOD. Muszę napisać tekst sztuki, która rodzi się w bólach i której aktualny tytuł brzmi „DIVA 2, czyli lament królowej” i zrealizować pewien projekt premium, o którym chciałbym już móc krzyczeć, ale żeby nie zapeszyć, boję się o nim nawet myśleć.
Urlopu z każdym rokiem potrzebuję i wyczekuję bardziej, tym razem wręcz desperacko. Nie będę już narzekał na cienie przedsiębiorcy w sektorze kultura. Ich skutki jednak widać gołym okiem, co najlepiej podsumowała moja dobra znajoma, dodając komentarz pod moim zdjęciem na fejsie, sprzed 28 lat, które wstawiłem dla zabawy… Brzmiał on; „wtedy młody gniewny, teraz stary i wku***ony” i trudno mi jest nie przyznać jej racji.
A jesień zapowiada się ekstremalnie intensywnie, bo oprócz obchodów dziesięciolecia naszego teatru, wydania dedykowanego temu jubileuszowi albumu, premiery wspomnianej już drugiej części „DIVY”, kanału VOD, premiery spektaklu z Beatą Olgą Kowalską (na ten duet czekam od 23 lat, kiedy to razem z kumplem z roku w filmówce w owej Beacie właśnie bardzo się podkochiwaliśmy), mamy także inaugurację naszego Festiwalu Teatrów Kameralnych, który realizujemy dzięki wsparciu Miasta Łodzi i który już spędza mi sen z powiek.
Teraz jednak jest maj, odpaliłem już zakupioną zimą hulajnogę elektryczną (póki co raz, ale debiut był), cieszę się każdym bardziej słonecznym dniem dziwiąc się, że pogoda naprawdę ma duży wpływ na moje samopoczucie. Pogoda i każdy kolejny dzień, który mnie zbliża do tej knajpki w Porto.
Pięknej wiosny Kochani.