More Maiorum nr 21

Page 1

1

More Maiorum


Redakcja More Maiorum: Redaktor Naczelny – Alan Jakman e-mail: redakcja@moremaiorum.pl Z-ca Redaktora Naczelnego – Marcin Marynicz Korekta – Marta Chmielińska Skład i łamanie tekstu – Alan Jakman Okładka oraz oprawa graficzna – Alan Jakman Autorzy tekstów: Alan Jakman – Obozowe “króliki”, cz.1, Nazwiska, Nowości, Humor Marcin Marynicz – Białoszewski i jego przodkowie, genealogiczne województwo, Osoba miesiąca, Pierwsze strony gazet Paweł Becker – 5 porad dla potomków mieszczan Grażyna Stelmaszewska – O takim teraz marzę powrocie... Historykon.pl – Dandys, cz. 2 wMeritum.pl – 17 września 1939 - fakty i mity Genealogia Polaków – Drobna szlachta – sól ziemi w oku zaborcy Lisak.net – O burdach sejmowych Ogrodywspomnien.pl – Ferić - Polak walczący w bitwie o Anglię More Maiorum

& Wszystkie prawa zastrzeżone (włącznie z tłumaczeniem na języki obce). Zgodnie z ustawą z dnia 4 lutego 1994r. o prawie autorskim jakiekolwiek kopiowanie, rozpowszechnianie (we fragmentach, lub w całości) zamieszczonych artykułów, opisów, zdjęć bez zgody Redakcji będzie traktowane jako naruszenie praw autorskich.

& 2


More Maiorum nr 10(21), 10 października 2014 r.

Zapraszamy na naszą stronę internetową oraz fanpage’a na Facebooku!

Polecamy

Genealogią mojej rodziny zajmuję się od 1969 roku...

Białoszewski w kalejdoskopie genealogicznym

4 wywiad ze zbigniewem Szybką 8 obozowe “króliki”, cz. 1 13 białoszewski i jego genealogia 36 dandys, cz. 2 40 porady dla potomków mieszczan 42 17 września 1939 - fakty i mity 44 drobna szlachta 46 nazwiska 48 o burdach sejmowych 50 o takim teraz marzę powrocie... 52 ferić - polak walczący w bitwie o anglię 54 woj. mazowieckie i genealogia 58 osoba miesiąca 60 wydarzenie miesiąca 62 z pierwszych stron gazet 63 nowości 64 humor 66 geneo-program tv - nowość! 3

o swoich poszukiwaniach rodzinnych, Małopolskim Towarzystwie Genealogicznym i „Sekretach Rodzinnych” opowie:

Zbigniew szybka „Nie mogłam powiedzieć ani słowa. Zresztą każda próba szeptu wywoływała niezmienne kopniaki i ryk...” - do lektury o życiu w Ravensbrück i operacjach na więźniarkach zaprasza:

Alan Jakman

„Nastąpiła niesamowita cisza, a później widać było pochylone głowy oddające hołd. Ludzie opuszczali te głowy wiedząc, że uczestniczą w czymś wielkim i niepowtarzalnym” - o roli Słowackiego w rodzinie opowie:

Grażyna Stelmaszewska

Mieszkali przeważnie całe życie w jednym mieście, tutaj znajdowali żony i mężów, tutaj pracowali... 5 porad dla potomków mieszczan przedstawi

Paweł Becker

Zapraszamy do współpracy! More Maiorum


wywiad - Zbigniew Szybka

krzysztof dławichowski

Jak długo interesuje sie Pan genealogią?

dzinne” korzystałem z prywatnego archiwum prof. Stuhra i ze spisów ludności miasta Krakowa, a także ■ Genealogią mojej rodziny zajmuję spisów ludności miasta Podgórza się od 1969 roku, kiedy miał miejsce w Archiwum Państwowym. pogrzeb mojego dziadka – Stanisława Szybki. Zacząłem wtedy spi- Jak daleko wstecz udało się Panu sywać członków rodziny i koligacje dotrzeć w linii po mieczu? między nimi. ■ W parafii Świniary znalazłem Czy Pana przodkowie często mi- pierwsze ślady osób noszących growali? moje nazwisko. W księdze zgonów znalazłem wpis o zejściu Wojciecha ■ Przodkowie migrowali, ale główne Szybki. gniazdo rodzinne to Brzostków oraz parafia Ostrowce w woj. świę- Jednak nie znalazłem powiązatokrzyskim(obecnie). W 1905 roku nia z osobami z Brzostkowa. Albo część rodziny wyjechała do Amery- ktoś zgłaszający na parafii urodziny ki. Natomiast młodszy brat mojego dziecka miał wadę wymowy, albo dziadka – Feliks przeniósł się do zapisujący wadę słuchu. W ten spoKrakowa, a za nim emigrowało jego sób zmieniła się pisownia nazwiska rodzeństwo – w tym mój dziadek. z Szybka na Sypka Z jakimi pozametrykalnymi źródłami miał Pan styczność podczas poszukiwań?

W linii po mieczu dotarłem do aktu zgonu Szymona z 1836 roku. Zgon ojca zgłosił jego syn Kazimierz i zięć Jan Bugaj. Z dokumentu wynika, że ■ Swoje poszukiwania rodzinny Szymon miał 78 lat i był z rodziców opierałem w głównej mierze na me- nieznanych. Wcześniej datowane są trykach kościelnych. Przy poszuki- akty urodzenia dzieci Szymona: Kawaniach do programu „Sekrety Ro- zimierza z 1800 roku i jego siostry More Maiorum

Zbigniew Szybka - mam 60 lat, z wykształcenia jestem elektronikiem. Jestem szczęśliwym ojcem dwójki dzieci i dziadkiem dwóch kochanych wnuczek. Urodziłem się w Krakowie, ale przodkowie po mieczu pochodzą z obecnego świętokrzyskiego, natomiast po kądzieli z pięknego rejonu na południu Polski, czyli okolic Rabki. We krwi mam miłość do gór i dlatego 26 lat temu wybudowałem dom letniskowy w Gorcach z widokiem na Gorc i Kudłoń. Spędzam tam każdą wolną chwilę i ładuję „baterie”. Petroneli – urodzonej 3 lata wcześniej.W akcie chrztu Dziadek Stanisław zapisany został jako Sypka! Natomiast przy akcie chrztu mojej Babci Salomei Domin jest dopisek w języku polskim, że w roku 1923 wzięła ślub ze Stanisławem Szybką. Od tego momentu następne poko4


Częstochowskiej, wykonując digitalizację książek, do których mamy dostęp w Bibliotece Jagiellońskiej. Przy projekcie „Lublin” członkowie MTG współpracowali z Lubelskim Towarzystwem Genealogicznym oraz Lubgens. Współpraca z Archiwum Narodowym w Krakowie jest obecnie zawieszona. W dalszym ciągu utrzymujemy bardzo dobry kontakt z Biblioteką Jagiellońską.

lenia posługują się już utrwaloną wersją nazwiska, która brzmi Szybka Z którego roku pochodzi najstarsza fotografia rodzinna jaką Pan posiada?

tykać, początkowo w „Karczmie Pod Blachą”, a obecnie w „Hotelu Europejskim” – blisko dworca PKP. Jakie są główne cele Towarzystwa?

■ Na obecną chwilę najstarsze zdjęcia to - fotografia mojego dziadka Stanisława z roku 1920 oraz zdjęcie rodzinne z 1928 roku (kopia), gdzie mój tata siedzi na kolanach u swojej babci Klary (miał roczek). Zdjęcie zrobione zostało na okoliczność odwiedzin sióstr mojej babci - Salomei Domin.

■ Głównym celem MTG jest popularyzowanie genealogii i wymiana własnych doświadczeń. Pomagamy nowym adeptom genealogii w poszukiwaniu źródeł dotyczących ich przodków. Współpracujemy także z Biblioteką Jagiellońską fotografując książki posiadające spisy nazwisk m. in. książki telefoniczne, listy strat poległych w pierwszej wojnie świaJak długo należy Pan do Mało- towej oraz „Schematyzmy Galicyjpolskiego Towarzystwa Genealo- skie i Lodomerii”. Naszym celem gicznego (dalej MTG)? jest także zgromadzenie wszystkich ■ Do Małopolskiego Towarzystwa wydanych egzemplarzy w jednym Genealogicznego należę od począt- miejscu. Z naszej Biblioteki Cyfroku jego istnienia, czyli od roku 2005. wej korzystają nie tylko genealodzy Jestem również jednym z współza- amatorzy, ale i historycy z Polski i ze świata. łożycieli MTG. Czy współpracują Państwo z innymi Towarzystwami, a także ■ Przy okazji promocji książki naszej z małopolskimi archiwami pańkoleżanki – Małgorzaty Nowaczyk stwowymi oraz kościelnymi? Na „Poszukiwanie korzeni: Genealogia czym konkretnie polega współdla każdego” w Księgarni „Matras” praca? w Krakowie, zgromadziło się kilka osób zainteresowanych genealogią. ■ Tak, współpracowaliśmy z TowaI tak, co miesiąc, zaczęliśmy się spo- rzystwem Genealogicznym Ziemi Jakie były początki MTG?

5

Na Facebookowym profilu MTG znaleźć można informację o tym, że Małopolskie TG oraz Genealogia Polaków utworzyły doraźny zespół pod kierunkiem dr Stanko z Katedry Archiwistyki Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II. Czy może nam Pan opowiedzieć coś więcej na ten temat? ■ Małopolskie Towarzystwo Genealogiczne zorganizowało „Akademię Genealoga”, której celem było pogłębienie wiedzy o strukturach administracji państwowej i kościelnej w wiekach ubiegłych, jak i umiejętności czytania pisma ręcznego: łaciny, cyrylicy i polskiego. Naszym wykładowcą jest dr Przemysław Stanko z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, z Wydziału Historii i Dziedzictwa Kulturowego, Katedry Nauk Pomocniczych Historii i Archiwistyki. Kiedy jeden z naszych członków uzyskał informacje i zgodę od Ks. Proboszcza na digitalizację ksiąg metrykalnych, które leżały na strychu plebani, poprosiliśmy dr Stanko o pomoc w fachowym paginowaniu materiałów. Materiały te będą przekazane do parafii w wersji cyfrowej. Jak często spotykają się członkowie MTG? Jakie sprawy są wówczas omawiane? Czy spotkania te cieszą się dużą frekwencją? ■ Członkowie MTG spotykają się raz w miesiącu. Na spotkania staraMore Maiorum


my się zapraszać ciekawe osoby: • Pan prof. Jonathan Shea, założyciel i prezes Polish Genealogical Society of Connecticut and the Northeast (Polskie Towarzystwo Genealogiczne stanu Conecticut i północnego wschodu). Profesor jest również redaktorem wydawanego przez towarzystwo biuletynu „Pathways and Passages”, tłumaczem i archiwistą materiałów zbieranych przez członków towarzystwa. • Pan prof. Stanisław Nicieja z wykładem „Magia Kresów”, • Pan prof. Stanisław Grodzicki z Katedry Historii Prawa Polskiego – wykład „O wartości badawczej staropolskich ksiąg sądowych”.

• Pani dr Karolina Grodzicka, dyrektor biblioteki PAN w Krakowie wygłosiła wykład pt. „Polskie groby na cmentarzach Londynu i północnej Walii”. Omówiła również swoje trzy książki: „Polskie groby na cmentarzach Londynu”, „Polskie groby na cmentarzach Londynu, T. 2”, „Polskie groby na cmentarzach północnej Walii” • ks. Tadeusz Isakowicz -Zaleski Proboszcz ormiańskokatolickiej parafii Trójcy Świętej w Gliwicach opowiadał o swojej książce „Nie zapomnij o Kresach” • Pan Zbigniew Hauser – dziennikarz i podróżnik, opowiadał o swoich wędrówkach po cmentarzach województwa lwowskiego. • Pan prof. Andrzej Zoll,

uczestnik Obrad Okrągłego Stołu, prezes Trybunału Konstytucyjnego w latach 1993-1997, były Rzecznik Praw Obywatelskich, autor pasjonującej sagi rodu Zollów „Zollowie. Opowieść rodzinna” • Pan dr Jerzy S. Łątka – etnolog, orientalista, dziennikarz i pisarz, autor 30 książek, w tym prac z zakresu dziejów Polaków w Imperium Osmańskim oraz historii dawnej, jak i współczesnej, Turcji. „Adampol – polska wieś nad Bosforem”, „Odaliski, poturczeńcy i uchodźcy”, „Z ziemi tureckiej do Polski”, „Sulejman II Wspaniały”, „Ojciec Turków – Kemal Atatürk”. Rezultatem jego, zarówno naukowych kompetencji jak i detektywistycznej pasji, jest „Słownik Polaków w Impe-

» Zdjęcie rodzinne 1928 roku (kopia), gdzie mój Tata siedzi na kolanach u swojej Babci Klary (miał roczek). Zdjęcie zrobione zostało na okoliczność odwiedzin sióstr mojej babci - Salomei Domin - prywatne archiwum p. Zbigniewa Szybki

More Maiorum

6


• Pan dr Marian Wolski – pracownik Instytutu Historii PAN w Krakowie mówił o swoich zainteresowaniach, m.in. o genealogii średniowiecznej, o historii rodzin szlacheckich i magnackich, również o dziejach ziemiaństwa XIX i XX w. • Pani dr Małgorzata Nowaczyk – autorka książek „Poszukiwanie przodków: Genealogia dla każdego” oraz „Rodzinne drzewo zdrowia: Genetyka dla każdego”, docent w Katedrze Patologii i Medycyny Molekularnej, kierownik Przychodni Klinicznej Uniwersytetu McMastera w Hamilton. Z naszą „Matką chrzestną” – przecież to z jej pomysłu i inicjatywy powstało MTG 7

w roku 2005, udało się dłu- laków? go porozmawiać. Małgorzata Nowaczyk podpisywała W 2006 roku zaczęła się moja przygoda z „Sekretami Rodzinnymi”. również swoje książki. Poproszono MTG o przygotowanie Poza tym odbywają się luźne roz- wywodu przodków prof. Jerzego mowy o osiągnięciach. Udzielamy Stuhra. Nikt z członków nie chciał rad nowym członkom MTG. Na podjąć się tego zadania, więc podspotkania średnio przychodzi około jąłem się ja. Praca była żmudna, ale bardzo ciekawa. Kiedy znalazłem 30 osób. informacje w jakich latach i z jakich Jaki jest – według Pana – naj- terenów przybyli przodkowie prof. większy sukces Małopolskiego do Krakowa, odczułem wielką saTowarzystwa? tysfakcje, znalazłem coś o czym sam ■ Do sukcesów MTG mogę zali- profesor nie wiedział. czyć stworzenie Biblioteki Cyfrowej, pod kierownictwem kolegi Andrzeja Techmańskiego, zorganizowanie „Akademii Genealoga” z inicjatywy kolegi Macieja Saryusza Romiszewskiego, a także „Projekt Galicja”, którym kieruje koleżanka Magdalena Smolska-Kwinta. Był Pan również obecny przy nagraniach programu „Sekrety Rodzinne”. Jakie emocje były odczuwalne podczas odkrywania rodzinnych historii znanych Po-

Czy – według Pana – podobny program ma jeszcze szanse pojawić się w polskiej telewizji? ■ Tak, myślę, że podobne programy mają szansę pojawić się na antenie TVP.

\

rium Osmańskim i Republice Turcji” dzieło zawierające ogromną ilość biogramów osób, których losy związały z Turcją

Panu Zbigniewowi serdecznie dziękujemy za udzielony wywiad. Życzymy dalszych sukcesów zarówno w „prywatnej genealogii”, jak i w działalności w Małopolskim Towarzystwie Genealogicznym! More Maiorum


obozowe “króliki”, cz. 1

Alan Jakman

W

prowadzano materiał zakaźny do rany pooperacyjnej, następnie niezaszytą ranę zamykano gipsem, który ściągano po kilku dniach. To wbrew pozorom nie jest opis „operacji” wykonanej przez doktora Mengele. 74 kobiety zostały poddane bestialskim zabiegom pseudomedycznym w hitlerowskim obozie Ravensbrück. Stały się „królikami doświadczalnymi” w rękach obozowych lekarzy. Początków funkcjonowania obozu należy szukać jeszcze krótko przed wojną. W 1938 r. część więźniów pobliskiego obozu Sachsenhausen dostało rozkaz budowy obozu koncentracyjnego KL Ravensbrück. Usytuowany w Branderburgii, nieopodal Fürstenbergu stał się głównym obozem koncentracyjnym przeznaczonym dla kobiet. Jednak zasłynął głównie z przeprowadzanych tam eksperymentów medycznych. Pierwsza grupa kobiet przybyła do obozu w pierwszej połowie 1939 r. – były one przeniesione z innego obozu kobiecego – KL Lichtenburg. Wśród nich nie było Polek – była to grupa 860 Niemek i 7 Austriaczek – głównie więźniarek politycznych. Pierwsze kobiety narodowości polskiej zostały przywiezione 3 tygodnie po rozpoczęciu II wojny światowej. Były to Polki działające w polskich stowarzyszeniach na terenie III Rzeszy, nauczycielki języka polskiego, czy też młode dziewczyny działające w harcerstwie.

W listopadzie 1939 r. przywieziono pierwsze Polki z II Rzeczpospolitej – te aresztowane z terenów Pomorza były na tzw. liście Fanatishe Polin, czyli fanatyczki polskości, które oczywiście były również wrogo naMore Maiorum

8


sto tysięcy powodów, aby dać odczuć co to jest obóz. Chwile normalności

stawione do III Rzeszy. Inne działały w Polskim Związku Zachodnim, a młodsze należały do Przysposobienia Wojskowego.

zgryzu. Nie mogłam powiedzieć ani słowa. Zresztą każda próba szeptu wywoływała niezmienne kopniaki i ryk »Maul halten!«. Cisza … groźna cisza …1

Bite na śmierć

Początki w obozie

Obóz służył także jako „ośrodek szkoleniowy” dla nowych strażniczek SS. Młode, ambitne Niemki musiały się wykazać przed SS Obersturmbannführerem Koegelem, aby szybko awansować. Naturalnie wśród tych kobiet, a raczej „kobiet”, nie brakowało fanatyczek. Jedna ze strażniczek Ravensbrück – Irma Grese, doniosła gestapowcom na swojego ojca, który nie był zadowolony z tego, że jego córka wstąpiła do SS. Była blisko osobistego lekarza Himmlera, który przeprowadzał operacje na polskich „królikach” z Ravensbrück.

To był dopiero początek koszmaru, początek najgorszego. Z dala od jakiejkolwiek cywilizacji… Z jednej strony jezioro, z drugiej las, wokół mury, druty kolczaste, a nieco wyżej kilka budynków strażniczek SS…

We wspomnieniach p. Wandy Półtawskiej – więźniarki niemieckiego obozu, kierowniczka pracy w Ravensbrück – Hermine, była nad wyraz sadystyczna. Nie na widziała Polek – kopniaki, pięści, policzki … Nierzadko innym nadzorczyniom zdarzało się pobić więźniarki na śmierć – w ruch szły specjalne bicze. Stałam z zębami zaciśniętymi tak mocno, że bolały mnie szczęki. Pamiętam właśnie to: bolały mnie szczęki od rozpaczliwego 9

We wrześniu 1941 r. do obozu przyjechała grupa Polek z lubelskiego więzienia. Wszystkie z wyrokiem kary śmierci – tak wysokie kary zarządzało tamtejsze gestapo – wiek, czy też rodzaj „przewinienia” nie miał najmniejszego znaczenia. Na początku wszystkie przewiezione kobiety poddawano kwarantannej. Niemcy bardzo bali się wszelakich chorób zakaźnych. Kwarantanna nie była jednak oznaką nic nie robienia i chwilowej „łagodności” władz obozowych. Kobietom kazano słać łóżka – niby zadanie banalne. Jednak to były bezsensowne godziny spędzane nad robieniem „kantów”. Blokowa Hermina chodziła i wyznaczała kary – rozrzucała z trudem zasłane łóżko, wymyślała 1 Wanda Półtawska, I boję się snów, Częstochowa 2009, str. 30

Polki próbowały tworzyć w miarę normalne warunki – chociaż wokół był ciągły pośpiech i pokrzyki strażniczek, doskwierał głód, a nad obozem wisiała groźba śmierci. Blok do którego trafiła p. Wanda Półtawska był nadzwyczaj czysty. Polki zawsze umyte – deszcz czy mróz , do umywalni zawsze ustawiała się długa kolejka kobiet. Opowiadania, wykłady, śpiewy solowe i zbiorowe, skecze, zagadki, poezje – tak próbowano zachować resztki normalnego życia. „Woły robocze” Koniec kwarantanny równał się rozpoczęciu ciężkich prac. Od teraz obowiązywały cztery apele – dwa apele liczebne i dwa apele robocze. Hermina za punkt honoru stawiała sobie to, aby „sprzedać” wszystkie do pracy – do jakiejkolwiek pracy. Młode dziewczyny – nie przyzwyczajone do takiego wysiłku, głodne i wychudzone – nosiły potworne ilości kilogramów. Biedne »Zugangi« (nowoprzybyłe kobiety do obozu – dopisek red.), popychane ciężkim butem esesmanów i pogardą mądrzejszych starych »Häftlignów« (więzień obozu – dopisek red.) – zmieniałyśmy się naprawdę w woły robocze. Ogródki i piasek Jak już wcześniej wspomniałem na terenie obozu znajdowało się jezioro, po drugiej stronie obozu, w swych domach, mieszkały esesmanki. Z dna jeziora młodym kobietom kazano wyciągać kamienie – gołymi rękami, a woda była już zwyczajnie lodowata. Następnie z załadowanymi taczkami wyjeżdżały pod górę i wysypywały ów kamienie do domów aufezejerek (niem. Aufseherin – nadzorczyni). Praca wydaje się być niegroźna, niemęcząca – generalnie More Maiorum


zaśpiewać po kolei kolędę. Oczywiście pierwszy były Niemki – we wrzaskliwym baraku zabrzmiała Stille Nacht – jak na ironię. Elel, czyli Lesbishe Liebe W Ravensbrück funkcjonował również blok jedenasty – blok specyficzny. Na jego czele stała gruba Niemka oraz pozornie wytworna Polka. W baraku tym funkcjonowała niemal obozowa mafia. Marne racje żywnościowe do nowoprzybyłych nigdy nie docierały w całości. Tam też okradano wszystkich ze wszystkiego – zabierano szczoteczki do zębów, grzebienie …

nic trudnego. Jednak w obozie pa- łała: Weiter, weiter, los, los, schnell! nowała jedna zasada – jeśli zmiana, to tylko na gorsze – nigdy odwrot- „Extra apel” i tabuny cyganek nie. W grudniu 1941 r. odbył się niezaDla Zugangów wymyślono również powiedziany apel dla Zugangów – pospecjalną pracę. Piasek. Słowo nie- dzielono je na trzy grupy. Jedną z winne, kojarzące się z morzem, za- nich przydzielono do nowej pracy. bawą i wspaniałymi chwilami. W Kierując się już wcześniej poznaną Ravensbrück oznaczało jednak nie- zasadą – było jeszcze gorzej. Długi, kończącą się mękę – syzyfowa praca brudny barak. A w nim stare Niemki i tabuny śmierdzących Cyganek w najczystszej postaci. (opis autentyczny). W środku zaEsesmanki dbały oto, aby obóz dla duch, dziki wrzask. Praca polegała kobiet był obozem wzorem. Na- na pleceniu słomy – mokrej słomy, leży rozumieć to tak, że wszystkie która szybko zdzierała skórę z palHäftlingi miały mieć przydzieloną ców, do krwi. pracę – jeśli chwilowo nie było dla nich żadnej czynności, wówczas set- Pierwsze święta bożonarodzeki kobiet dostawały łopaty i przesy- niowe pywały cały dzień góry piasku. Każ- Zima dla przebywających w Ravensda miała do przesypania swoją górę. brück więźniarek była najgorszym Jednak kobiety ustawiano tak, że okresem. Esesmanki nakazywały tworzono jakby perpetuum mobile. Z otwierać okna z dwóch stron baragór tych ustawiano łańcuch i piasku ku – tak aby robić przeciąg. Do tego nigdy nie zabrakło, gdyż poprzednia nakazano pracę w nocy, z rana apel kobieta przesypywała piasek na ko- – kilkugodzinny, później do bloku, lejną górę, która z kolei była prze- kolejny apel i znowu do nieludzkiej sypywana przez inną kobietę … i pracy. tak cały dzień! Nie było też mowy o żadnym odpoczynku – w pobliżu Jedna z „dobrych” auzejerek pozawsze była aufzajerka z psem i wo- zwoliła wszystkim narodowościom More Maiorum

Barak lepiący się od brudu, a w nim kobiety – a może „kobiety”? Część przebierała się w męskie ubrania, miała męskie fryzury, kazały na siebie mówić Man, one grały rolę męską. Nowoprzybyła p. Półtawska po paru dniach dostała liścik od Cyganki – Jeśli chcesz mnie kochać, przyjdź za róg dwunastki. Podobne propozycje były tylko kwestią czasu. Początkowo Niemcy karali lesbijki karnym blokiem. Potem było ich jednak tak wiele, że brakło miejsc w Strafblocku.

Jeszcze nie obmyła z krwi rąk, a zwraca się z czarownym uśmiechem esesmana.... Wściekłe suki z SS Jak już wcześniej wspomniałem obóz Ravensbrück zasłynął również z wyjątkowo surowych komendantek tudzież strażniczek. Kobiety w 10


swych wyborach niczym nie różniły się od swoich męskich odpowiedników pełniących służbę w innych obozach. Prawdę mówiąc starały się tam również pokazać „od jak najlepszej” strony, aby jak najszybciej awansować w esesmańskiej karierze. Jedna z aufzajerek z Ravensbrück – Johanna Bormann – na wzór swoich kolegów z SS szczuła więźniarki psami. Była ona pod zwierzchnictwem trzech równie podłych kobiet – Margot Dreschel – która osobiście kierowała dzieci i kobiety do zagazowania, Maria Mandl – która osobiście podpisała rozkaz zagazowania pod 500 tys. dzieci i kobiet, oraz Irma Grese – o której było już nieco wcześniej.

okrucieństwie. Te brutalne zaloty przedstawiła w swych zeznaniach uwolniona z Ravensbrück Olga Steuer-Walterowa: Nie tylko esesmani nas bili. Gorsze były esesmanki, aufzejerki. Dużo straszniejsze było znęcanie się nad nami tych zwyrodniałych kobiet. W jednym momencie rozkoszna kotka łasząca się z najbardziej kobiecym uśmiechem do stojącego obok niej esesmana, w następnym furia z wykrzywioną twarzą, roziskrzonymi oczami, wykrzykująca strasznie obelżywe przezwiska bije, kopie, szarpie za włosy, wydziera je całymi garściami drugiej kobiecie – więźniarce. Jeszcze nie ochłonęła z tej furii, jeszcze nie obmyła z krwi rąk, a już zwraca się z czarownym uśmiechem do stojącego obok esesmana: - To dla ciebie… dla ciebie i naszej ojczyzny.

Niektóre strażniczki wykorzystywały seksualnie uwięzione w obozach Pierwsze operacje, czyli „króliki” kobiety. Tak Irmę Grese opisywała z Ravensbrück podczas procesu załogi Auchwitz więźniarka Stanisława Rachwałowa: Wszystko zaczęło się 27 lipca 1942 … Wezwano wówczas młode koByła lesbijką. Do mężczyzn SS-manów biety – do dwudziestego piątego odnosiła się wprost wrogo, mówiąc, ze roku życia. Przyjechała specjalna zna dobrze ten element. Natomiast wśród komisja, w skład której wchodzili więźniarek miała sympatie, gustowała w i cywile, i wojskowi. Przyglądali się młodych, ładnych dziewczętach, specjalnie oni dokładnie nogom młodych koPolkach. biet – po paru godzin zostały odesłane do bloku. Na porządku dziennym było wiązanie się ze sobą strażników i straż- Młode dziewczyny nie wiedziały niczek. Młode dziewczyny w czar- dlaczego komisja, dlaczego przynych mundurach starały się zdobyć glądano się ich nogom? Krążyło względy kolegów prześcigając ich w kilka wersji tłumaczących tę sytu11

ację. Jedna z nich – głoszona przez optymistki – powiadała, że zaczyna się wymiana jeńców i zbadane więźniarki zostaną wysłane do Szwajcarii. Druga wersja – pesymistyczna – głosiła, że to masowa egzekucja. Jednak żadna z powyższych plotek nie okazała się prawdą. Po kilku dniach ponownie zawezwano przebadane kobiety. Z grupy dziesięciu Polek pozostało tylko 6. Jak wspomina p. Wanda Półtawska to wtedy, po raz pierwszy od 1,5 roku, wzięła ciepłą kąpiel w czystej, białej wannie. Następnie siostra Frieda zaprowadziła 6 Polek do następnej sali, w której znajdowało się 6 łóżek. Jak pisze w swej książce to pomieszczenie wywarło na niej ogromny strach. Była pewna, że zostanie uśmiercona zastrzykiem. Kolejnym krokiem było dokładne ogolenie nóg – do kolan. Za chwilę siostra wykonała zastrzyk domięśniowy – 5 cm żółtego, nieprzezroczystego płynu. Po kilku minutach żadna z kobiet nie mogła ruszyć nogą. Porażenie mięśni? 1 sierpnia ponownie wzięto tę samą szóstkę na operację. Tym razem kobiety przywożono na wózkach – nieprzytomne. Ich nogi do kolan były w gipsie. Od tej pory operowaMore Maiorum


ne więźniarki zaczęły nazywać siebie „Kaninchen” – czyli króliki. Nazwa ta przyjęła się tak dobrze, że tę nomenklaturę wykorzystywali nawet obozowi „lekarze”.

Od tej pory operowane wieźniarki zaczęły nazywać siebie „Kaninchen”

Sześciu pierwszym „królikom” obandażowano nogi. Po raz pierwszy zobaczyły swoje rany – wszystkie w tym samym miejscu, wzdłuż prawej kości strzałkowej, 4-6 cm powyżej kostki, nie szyte, długości około 15 cm, a szerokość wzrastała w miarę powiększającego się numeru.

Początkowo na nocnych dyżurach, przy operowanych, zostawały pielęgniarki. Wkrótce jednak wszystko się zmieniło – kobiety zamykano na Każda z sześciu Polek na gipsie mia- klucz, dano wiadro wody, i tak zoła napisane rzymskie numery. Wan- stawiano – bez żadnej opieki. Nada I, Aniela I TK, Rózia II, Gnaś II stępne „króliki” były tak traktowane TK, Zielonka III, Wanda III TK2. od pierwszego dnia. Co mogły one oznaczać? 23 sierpnia odesłano pierwszą gruW opisach kolejnych dni po ope- pę operowanych do bloku. Młode racji p. Wandy Półtawskiej można Polki nie potrafiły jeszcze chodzić znaleźć wiele szokujących scen. Ból – a do tego musiały wrócić do brudnogi był tak olbrzymi, że nawet po- nych baraków. Minimum serca wytworne ilości morfiny nie pomagały. kazała jednak tamtejsza blokowa, Całymi nocami młode kobiety krzy- która narażając samą siebie, pozwoczały, nie mogąc znieść tego fizycz- liła grupie operowanych pozostać w bloku, leżeć w łóżkach. nego bólu. Oprócz niesamowitego bólu operowanym towarzyszyła wysoka gorączka – im wyższy numer nas gipsie, tym wyższa była temperatura. Następnie przyjechali kolejni lekarze, którzy przyglądali się nogom operowanych. W końcu zdjęto im gips, „coś” wyjmowano z nogi, i ponownie zakładano gips. Wysoka temperatura, a do tego – podczas poruszania nogą – spod gipsu wylewała się żółtobrązowa, cuchnąca ciecz. U jednej z operowanych, pod łóżkiem, stała kałuża tej cieczy, nad którą latały roje much.

Dla operowanych Polek udało się nawet załatwić skórzane boty, prześcieradła, czystą zmianę bielizny, kołdrę, a nawet dietę. Oczywiście nie wynikało to z dobrego serca aufazajerek, a po prostu z ich głupoty. Niemki zmieniały się tam tak często, że to Häftlingi miały nieraz przewagę nad niezorientowanymi Niemki. Sprytniejsze więźniarki, mówiące po niemiecku, wmawiały coraz to głupszym aufazajerkom, że operowany kobiety mają Bettkarty i potrzebują specjalnego traktowania.

W październiku 1942 r. zarządzono reorganizację obozu. Podzielono bloki zgodnie z narodowościami oraz zwiększającymi się numerami. Dlatego też w jednym bloku – piętnastym – znalazły się Polki, dodatKolejne operacje kowo z jednego transportu. Blok Niestety nadal brano kolejne Polki ten później nazywany był „Piratenna stół operacyjny. Coraz to nowe block”. Dlaczego? Zaraz wszystko sposoby operacji – zakaźna, mię- się wyjaśni. śniowe, kostne czy też zakaźno-mię- W grudniu tego samego roku właśniowe tudzież zakaźno-kostne. dze obozu zezwoliły na dostarczaCzasami najpierw operowano, póź- nie paczek przez rodziny z Polski. niej wstrzykiwano bakterie, i znowu W ten sposób chociaż problem głooperowano. Równie często pierwsze du ustał. wstrzykiwano bakterie, następnie po nocy – kiedy noga odpowiednio W piętnastym bloku zaczęły forspuchła, operowano. Niektóre były mować się antagonistyczne grupy poddane zabiegom kilkukrotnie… – młodych więźniarek oraz tych Przebieg pooperacyjny nie różnił się starszych. Młode po raz pierwszy jednak niczym – gorączka, osłabio- w historii obozu Ravensbrück przene serce i niesamowity ból. prowadziły bunt. Potem grupa tych kobiet była znana tylko z tego, dlaSamopomoc obozowa tego też nazwano ich blok „Piraten■ Pozostałe – nieoperowane więź- block”...

15 sierpnia – w dzień Święta Matki Boskiej – w sali dołożono nowe, piętrowe łóżka. Przeniesiono tam wcześniej operowane Polki. Było już wiadome, że będą kolejne ope- niarki, rozumiały, że od teraz trzeba zaopiekować się tymi, które powróracje. ciły jako kaleki, nie mogące normalnie się poruszać. Wiele więźniarek 2 Ibidem, str. 77 More Maiorum

narażało swoje życie, aby ukraść coś z kuchni i rzucić jedzenie do odpowiedniego bloku. W kuchni pracowały dwie Polki, które również wynosiły stamtąd jedzenie – przeznaczone oczywiście dla kadry esesmańskiej.

Ale o wyborach do pufu, pierwszym buncie i odmowie do operacji, a także wielu innych sytuacjach, w kolejnym numerze More Maiorum! 12


Białoszewski i jego przodkowie

FOT. WIKIMEDIA COMMONS

M

marcin marynicz

iron Białoszewski urodził się 30 czerwca lub 30 lipca 1922 r. w Warszawie, zmarł 17 czerwca 1983 r. tamże. Poeta, prozaik, dramatopisarz. Jeden z założycieli eksperymentalnego Teatru na Tarczyńskiej (od 1963r. pod nazwą Teatr Osobny). W swojej twórczości w sposób groteskowy ukazywał otaczający go świat. Przedstawiciel tzw. poezji lingwistycznej, której głównym punktem odniesienia jest mowa potoczna. Zbiory, m.in. Obroty rzeczy (1956), Rachunek zachciankowy (1959), Było i było (1965), utwory dramatyczne Teatr Osobny (1971), proza Pamiętnik z powstania warszawskiego (1970), Donosy rzeczywistości (1973), Szumy, zlepy, ciągi (1976), Zawał (1977), Konstancin (wyd. 1991). Dokładna data narodzin nie jest znana, ponieważ źródła podają dwie możliwości. Pierwsza to 30 czerwca, natomiast druga o miesiąc późniejsza – 30 lipca. Zagadkę wyjaśniłaby metryka chrztu, lecz nie udało się do niej dotrzeć. Nie jest nam znana parafia, w której winien znajdować się ten akt. Nie udało się również odnaleźć informacja o ulicy, przy której urodził się Białoszewski, co jednoznacznie określiłoby parafię chrztu.

Jednakże bardziej prawdopodobną wersją jest lipiec. Sam poeta podaje ten miesiąc w swoim życiorysie, ale czerwiec pojawił się nie bez powodu. Tę datę wymienia w książce Miron Białoszewski Stanisław Burkot Tak właśnie pisał o sobie poeta:

Urodziłem się 30 lipca 1922 roku w Warszawie. Ojciec - Zenon, urzędnik państwowy. Matka - Kazimiera z Perskich Ten fragment jest punktem zaczepienia, który pozwala na dalsze badania genealogiczne. Stosunkowo niewiele źródeł wymienia rodziców Białoszewskiego, którymi byli wyżej wspomniani Zenon Białoszewski i Kazimiera zd. Perska. W zasadzie bez aktu małżeństwa rodziców Mirona, dalsze poszukiwania nie byłyby możliwe. Nawet znalezienie metryk chrztu osób o tych nazwiskach, nie dawałoby stuprocentowej pewności, że są to właściwe dokumenty. Mamy jednak to szczęście, że akt małżeństwa znajduje się wśród dokumentów dostępnych online, więc jeden problem został rozwiązany – a raczej rozwiązał się sam. Zenon Białoszewski i Kazimiera Perska pobrali się 28 września 1921 r. w warszawskiej parafii Wszystkich Świętych. Świadkami byli Władysław Kalinowski, ślusarz i Jakub Kalinowski, stolarz, obaj pełnoletni. Byli to prawdopodobnie krewni pary wstępującej w związek małżeński – być może wujowie (bracia matki?) lub kuzyni. Pan młody był 21-letnim kawalerem, technikiem. Jego rodzicami byli żyjący Walenty Białoszewski i nieżyjąca Bronisława Zuzanna zd. Boczkowska. Ochrzczony został w parafii Najświętszej Marii Panny w Warszawie. Panna młoda była stanu wolnego, miała 21 lat i zajmowała się krawiectwem. Rodzicami jej byli nieżyjący Adam Perski i żyjąca Karolina zd. Kalinowska. Jej chrzest odbył się w parafii Panny Marii. Na marginesie zanotowano, że małżeństwo zostało rozwiązane wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 9 kwietnia 1947 r. Kazimiera powróciła do nazwiska pierwotnego (panieńskiego). O rozstaniu rodziców Białoszewski wspominał w swym Pamiętniku z powstania warszawskiego

13

More Maiorum


More Maiorum

14


Jak już wcześniej wspomniałem matka Mirona Białoszewskiego została ochrzczona została w parafii Marii Panny. Niestety nie jest to określenie na tyle precyzyjne, aby bezproblemowo zlokalizować tę metrykę. Aktu chrztu odnaleźć się nie udało. Znacznie łatwiejsze okazały się poszukiwania metryki małżeństwa rodziców – Adama Perskiego i Karoliny Kalinowskiej.

15

More Maiorum


4/16 lipca 1899 r. w warszawskiej parafii Narodzenia Najświętszej Marii Panny w obecności dwóch świadków – Jana Kalinowskiego, lat 65 i Wojciecha Kalinowskiego, lat 30 – zawarte zostało małżeństwo pomiędzy Adamem Perskim, kawalerem, wyrobnikiem, lat 23 mającym, urodzonym w Rożkowej Woli (powinno być – Roszkowej Woli – błędny zapis w metryce), parafii Łęgonice, rawskiego powiatu, piotrkowskiej guberni, synem Jana i Marianny z Nowakowskich małżonków Perskich a Karoliną Kalinowską, panną, służącą, lat 22 mającą, urodzoną 4/16 kwietnia 1876 r. (data zawarta w metryce ślubu!) w miejscowości Czyszków, parafii i powiatu Garwolin, siedleckiej guberni, córką Antoniego i Franciszki z Turków małżonków Kalinowskich. Sytuacja wydaje się być w miarę jasna. Miejsca narodzin obojga małżonków są znane, od razu podano nawet do jakich parafii należały konkretne miejscowości. Problem zaczyna się wraz z próbą odnalezienia ksiąg online. Zaczynamy poszukiwania księgi z parafii Łęgonice za lata 1875-1876 – akt chrztu Adama Perskiego oraz z parafii Garwolin za lata 1876-1877 – akt chrztu Karoliny Kalinowskiej. Przy drugiej metryce prawdopodobnie można odrzucić jeden rocznik, a nawet przyjąć konkretną datę – 4/16 kwietnia 1876r. Jednak skany lub zdjęcia metryk nie są dostępne… Pierwszą myślą w tej sytuacji są próby odnalezienie allegat. Znowu szczęście dopisuje, ponieważ dla parafii Narodzenia NMP w Warszawie są dostępne te dokumenty, m.in. dla roku 1899. Wśród bardzo wielu, są i te dwa poszukiwane, czyli odpis aktu urodzenia Adama Perskiego i aktu urodzenia Karoliny Kalinowskiej. Akt chrztu Adama Perskiego znajduje się w księdze z parafii Łęgonice za rok 1875, nr aktu – 38. 12/24 sierpnia 1875 r. w tamtejszej parafii stawił się Jan Perski, 38-letni kowal i w obecności dwóch świadków zgłosił narodziny swego syna, który na świat przyszedł dzień wcześniej (tj. 11/23 sierpnia 1875 r.) z jego (Jana) oraz ślubnej małżonki – Marianny zd. Nowakowskiej, mającej 38 lat. W Genetece odnaleźć można kilka sióstr Adama, jednak każda została ochrzczona w innej parafii. Zapewne przyczynił się do tego zawód ojca, a raczej jego brak. Częste przeprowadzki nie mogą więc być dla nas zaskoczeniem. Kolejni antenaci w tej linii stwarzają niestety pewien problem. Niestety aktu małżeństwa nie udało się znaleźć, a nie wiadomo nawet w jakich okolicach ten ślub się odbył. Sukcesem zakończyły się również poszukiwania aktu zgonu Marianny Elżbiety z Nowakowskich Perskiej. Zmarła ona 11 marca 1916 r. mając 85 lat. Mieszkała przy swoim zięciu. Według metryki, Marianna urodzić się miała w Gulinkach w powiecie skierniewickim. Jej rodzicami byli Grzegorz i Kazimiera Nowakowscy. Poniekąd pasującą miejscowością – bardziej po względem nazwy, niż położenia jest Gulinek (parafia Zakrzew). Jednakże pomimo występowania tam Nowakowskich, brak tych poszukiwanych. Nazwisko popularne jest w wielu parafiach, więc nawet ci z Gulinek nie muszą być ze sobą spokrewnieni.

More Maiorum

16


17

More Maiorum


Podczas pierwszych prób poszukiwania przodków żony Adama Perskiego – Karoliny z Kalinowskiej, również były nieudane. Parafia Garwolin znana mi jest od długiego czasu, ponieważ w ramach koleżeńskiej pomocy genealogicznej, odczytywałem wiele dokumentów z tamtejszych okolic. W ramach przypomnienia – Karolina Kalinowska na świat przyjść miała 4/16 kwietnia 1876 r. we wsi Czyszków. Akt chrztu datowany jest na dzień kolejny, co potwierdza odnaleziony dokument – zapisano w nim, że dziecko urodziło się „wczorajszego dnia”. Rodzicami Karoliny byli 39-letni Antoni Kalinowski i 38-letnia Franciszka zd. Turek. W tym miejscu zakończylibyśmy poszukiwania, ponieważ dostęp do ksiąg jest utrudniony, nie mówiąc już o tym, aby w Internecie można było znaleźć jakiekolwiek skany. Przypomniałem jednak sobie, że w zeszłym roku doszło do publikacji pracy Sebastiana Jędrycha pt.: „Ludzie z Garwolina i okolic 1610-1945Aktualnie to jest jedyna możliwość poznania antenatów Karoliny Kalinowskiej. Oczywiście z zastrzeżeniem, że zamieszkiwali garwolińską parafię. Nazwisko Turek w księgach parafii Garwolin nie występuje zbyt często. Pojawiła się możliwość zawarcia ślubu w innej parafii, ze względu na miejsce narodzin Franciszki, chociaż przeprowadziła się do innej miejscowości, czego dowodem jest wpis dot. ślubu z 1859r., akt nr 95. Pan młody to 21-letni Antoni Kalinowski, którego rodzicami byli Jakub Kalinowski i Katarzyna zd. Milewska. Z kolei Franciszka Turek miała 22 lata, urodziła się w Pilczynie, par. Łaskarzew (tutaj potwierdziła się hipoteza o innej parafii chrztu) i była córką Baltazara Turka i Agnieszki zd. Paziewskiej. Niestety dalsze zbadanie przodków Turków i Paziewskich jest niemożliwe. Księgi parafii łaskarzewskiej nie są udostępnione w sieci. Powoli rusza projekt indeksacyjny tych parafii, ale w Genetece niestety wciąż niewiele jest. Prawdopodobnie w niedługim czasie artykuł lub sam wywód przodków Białoszewskiego zostanie uzupełniony o nowe znaleziska. Antoni i Franciszka Kalinowscy przeżyli ze sobą nieco ponad 30 lat. W 1892 r. w wieku 59 lat umiera Antoni. W akcie zapisano, że ojcem był Jakub, a dane matki dla stawiających/świadków były nieznane. Franciszka żyła jeszcze kilkanaście lat, ponieważ zmarła w 1904 r. mając 66 lat. W akcie podano szczegółowe dane dotyczące miejsca narodzin, a także imiona i nazwiska rodziców. W przypadku kiedy nie istnieje możliwość poznania przodków Franciszki, pozostaje zbadanie antenatów Antoniego, który urodzić miał się w Czyszkowie z Jakuba Kalinowskiego i Katarzyny Milewskiej. W chwili ślubu miał 21 lat, więc urodzić się powinien ok. 1837-1838 roku. Akt chrztu znajduje w księgach za rok 1838 pod numerem 108. Z ważniejszych danych, poznajemy wiek rodziców – ojciec miał 26 lat, a matka 18. Można się łatwo domyślić, że rodzice Antoniego byli krótko po ślubie. Państwo młodzie pobrali się w Garwolinie w 1836 r. (akt nr 12). Jakub Kalinowski był z Czyszkowa, miał 23 lata, a jego rodzicami byli Michał Kalinowski i Zofia Rek, z kolei Katarzyna Milewska była trochę młodsza – miała 17 lat, również była z Czyszkowa, a jej rodzicami byli Wojciech i Konstancja Milewscy. Według wieku podanego w metryce ślubu, Jakub Kalinowski powinien urodzić się w 1813 r. (względnie rok wcześniej.), z kolei Katarzyna Milewska w 1819 r. lub 1818 r. Akt chrztu Jakuba znajduje się w księdze za rok 1813, a metryka opatrzona jest numerem 6. Niestety można potwierdzić jedynie dane rodziców i miejsce narodzin. Identyczna sytuacja jest w przypadku Katarzyny, której akt chrztu znaleźć można w księdze za rok 1819 pod numerem 8. Jakub Kalinowski był synem Michała Kalinowskiego i Zofii zd. Rek. Na początku 1813 r. ochrzcili syna, jednak dotychczas nigdzie nie pojawił się ich wiek. Niewiadomo więc, czy było to ich pierwsze dziecko, czy ostatnie, a może jedyne? Na szczęście udało się odnaleźć zapis dotyczący ślubu rodziców. W 1810 roku, 23-letni Michał Kalinowski pojął za żonę 20-letnią Zofię Rek. Niestety nie ma żadnych informacji o rodzicach pary młodej. W zindeksowanych księgach brak metryki chrztu Michała, z kolei odnaleziony zapis chrztu Zofii nie jest „pewny”. Jedyna – w pewnym stopniu pasująca Zofia – urodziła się w 1787 r. w Czyszkówku, więc w chwili ślubu miałaby 23 lata, a wpisano jej o 3 lata mniej. More Maiorum

18


19

More Maiorum


Jakub Kalinowski miał ok. 14 lat, kiedy zmarła jego matka Zofia. W akcie zgonu 144/1827 podano, że przeżyła ona 30 lat i pozostawiła po sobie męża Michała. Wiek jest trochę zaniżony, ponieważ zmarła była 17 lat po ślubie, a w chwili zawarcia związku małżeńskiego miała mieć już lat 20. Ostatnimi dziećmi Michała i Zofii Kalinowskich byli Łukasz i Marianna, ochrzczeni w 1827 r. (akt chrztu nr 151 i 152). Są to jedyne dokumenty dotyczące potomków wcześniej wspomnianych Michała i Zofii, w których wpisano wiek rodziców. Mieli oni mieć kolejno 51 i 40 lat. Najprawdopodobniej ciąża bliźniacza w takim wieku poskutkowała zgonem rodzącej kobiety. Co ciekawe, bliźnięta nie zmarły krótko po narodzinach, a nawet w niemowlęctwie, czy dzieciństwie. Losy Łukasza nie są do końca znane. Brak metryki zgonu w parafii Garwolin może świadczyć o zmianie miejsca zamieszkania. Być może znalazł żonę w pobliskiej parafii i tam też zamieszkał po ślubie. Marianna z kolei w 1846 r. poślubiła Andrzeja Szczepańskiego. W akcie małżeństwa wpisano, że panna młoda miała 20 lat i była córką Michała i Cecylii Kalinowskich, co prawdą być nie może, ponieważ Marianna była córką pierwszej żony Michała – Zofii. Niestety Marianna podzieliła los swojej matki i zmarła krótko po narodzinach dziecka na początku 1863 r. Michał Kalinowski długo żałoby nie nosił, ponieważ po niespełna dwóch latach ochrzcił swoje kolejne dziecko. Matką była 30-letnia Cecylia Kalisz. Sam Michał liczył sobie 50 lat. Metryki drugiego małżeństwa Michała niestety nie udało się zlokalizować, być może ślub miał miejsce w jednej z sąsiednich parafii. Kalinowski wdowcem po raz drugi został w 1845 r., kiedy zmarła jego 53-letnia żona. Chyba nie uznawał powiedzenia „do trzech razy sztuka”, ponieważ już więcej na ślubnym kobiercu nie stanął. Zmarł w 1861 r. jako 85-letni wdowiec po Cecylii. Według metryki zgonu, powinien urodzić się w Budku jako syn Stanisława i Apolonii Kalinowskich. Synem Michała, a prapradziadkiem Mirona Białoszewskiego, był już wcześniej wspominany Jakub Kalinowski. Kilka lat po śmierci ojca – dokładnie w 1868 r. – w wieku 50 lat zmarła jego żona – Katarzyna, córka Wojciecha i Konstancji Milewskich. Jakub przeżył swojego ojca o przeszło 20 lat, a żonę o 15 – zmarł w 1883 r. (akt zgonu nr 27) w Czyszkowie. Był już wdowcem, więc prawdopodobnie nie ożenił się ponownie po śmierci żony. Zgłaszający podali jedynie imię ojca, z kolei imienia matki nikt pamiętał. Nic dziwnego, ponieważ ta zmarła 56 lat wcześniej. Katarzyna Milewska, żona Jakuba Kalinowskiego, urodziła się w 1819 r. w Czyszkowie. Metryka chrztu ma numer 8, a do dotychczasowych znalezisk dopisać można jedynie panieńskie nazwisko matki – Kargol, które w akcie małżeństwa się nie pojawiało. Niestety wiek rodziców nie został podany, stąd trudno określić, kiedy mogli pobrać się Wojciech Milewski i Konstancja Kargol. W indeksach znaleźć można wpis dotyczący małżeństwa zawartego przez wyżej wymienionych rodziców Katarzyny Milewskiej. Pobrali się oni w 1811 r. w Garwolinie. Zindeksowany rekord jest bardzo bogaty w dane, chociaż są pewne wątpliwości co do ich prawdziwości. Według tejże metryki pan młody – Wojciech Milewski, miał 22 lata, był kawalerem i rolnikiem, mieszkał w Czyszkówku, jego rodzicami byli Józef Milewski (lat 58) i Jadwiga zd. Rek (lat 51). Panna młoda – Konstancja Kargol (Kargul), była stanu wolnego, miała 23 lata, mieszkała w Goździku, była córką Grzegorza Kargola (Kargula) (lat 60) i Ewy zd. Rękawek (lat 72). Oprócz nowości, jaką jest wiek rodziców, znaleźć można dokładne daty narodzin pary młodej. Tutaj pojawiają się problemy. W akcie wpisano, że między małżonkami jest rok różnicy, z kolei z dat narodzin wynika, że różnica wieku wynosiła … 4 dni! Dodatkowo w indeksach chrztów garwolińskiej parafii brak zapisów narodzin Wojciecha i Konstancji. O ile rodzeństwo Wojciecha się pojawia, to już o rodzinie Konstancji nie ma nic. Udało się jedynie ustalić, że rodzice Wojciecha Milewskiego – Józef Milewski i Jadwiga Rek – pobrali się w 1779 r. Dodatkowo odnalazłem akt zgonu Jadwigi Milewskiej, zmarłej w 1822 r. (akt nr 14) w Czyszkowie w domu nr 73. Była ona już wdową. Jednak metryki zgonu jej męża nie udało się zlokalizować. Tym razem było dużo opisu – bez skanów/zdjęć dokumentów, z bardzo prozaicznego powodu. Są one niedostępne. Ze strony matki Mirona Białoszewskiego – Kazimiery Perskiej, udało się zdobyć tylko cztery kopie metryk. To jest co prawda niewiele, ale na szczęście udało się w dużym stopniu ustalić dane części przodków, nie mając dostępu dokumentów. Wiadomo, że stuprocentową pewność uzyskujemy jest dopiero, kiedy można konkretne metryki przeczytać, ale w tym przypadku chyba nie powinno być dużych nieścisłości.

RODZINA BIAŁOSZEWSKICH More Maiorum

20


Po zakończeniu opisywania przodków po kądzieli, nadszedł czas na przodków po mieczu. Powracając do treści metryki ślubu Zenona Białoszewskiego z Kazimierą Perską, pan młody urodzony był w Warszawie i miał 21 lat, a ochrzczony został w parafii Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Jego rodzicami byli żyjący Walenty Białoszewski i zmarła Bronisława Zuzanna z Boczkowskich.

Zenon Białoszewski urodził się 27 grudnia 1899 r. / 8 stycznia 1900 r. w Warszawie jako syn 36-letniego Walentego Białaszewskiego, stolarza i Bronisławy Zuzanny zd. Boczkowskiej, lat 34. Ojcem chrzestnym był prawdopodobnie krewny – Kazimierz Białaszewski. Na marginesie aktu widnieje adnotacja dotycząca zawartego małżeństwa. Zenon poślubił Walentynę Luterek zd. Biernat. Była to jego kolejna żona, jednak poprzednia nie zmarła. Małżonkowie rozwiedli się, o czym była mowa na początku artykułu. Walenty Jan Białaszewski i Bronisława Zuzanna Boczkowska pobrali się 10/22 stycznia 1893 r. w warszawskiej parafii Narodzenia NMP. Ciekawy jest zapis nazwiska, ponieważ już drugi raz pojawia się forma Białaszewski. Jednak w przypadku powyższej metryki ślubu, pod aktem, znaleźć można podpisy osób, których on dotyczy. Pan młody nie podpisał się nazwiskiem, które wpisał prawdopodobnie ksiądz z tamtejszej parafii. Użył on formy, która przetrwała do dnia dzisiejszego, więc metryki swoje, a prawda swoje.

21

More Maiorum


More Maiorum

22


Wracając jednak do samego aktu ślubu. Dowiedzieć się z niego można, że pan młody – Walenty Jan Biała(o)szewski, był 28-letnim stolarzem, kawalerem, urodzonym w warszawskiej parafii św. Krzyża, z żyjącego Walentego Biała(o)szewskiego i zmarłej Katarzyny zd. Ejbel. Panna młoda – Bronisława Zuzanna Boczkowska, była stanu wolnego, miała 26 lat i zajmowała się szyciem. Jej rodzicami byli Stanisław Boczkowski i Barbara Karolina zd. Wojciechowska. Ochrzczona została w parafii Warka.

Skoro w styczniu 1893 r. pan młody miał 28 lat, to prawdopodobnie urodził się w 1864 r. ponieważ ślub był na początku roku, więc zapewne jeszcze nie obchodził kolejnych urodzin. Walenty Jan Białaszewski (tutaj jest już inna forma – i w samym akcie, i w podpisie) na świat przyszedł 8 lutego 1864 r. Ojciec – Walenty Białaszewski, był 28-letnim czeladnikiem stolarskim. Matką była 27-letnia Katarzyna zd. Ejbel. Walenty Białoszewski (znów powrót do znanej nam formy nazwiska) i Katarzyna Ejbel pobrali się 13 października 1861 r. w warszawskiej parafii św. Jana. Pan młody był 26-letnim kawalerem, czeladnikiem stolarskim, urodzonym w miejscowości Zwierzno (gub. płocka) z nieżyjącego Mikołaja Białoszewskiego i żyjącej Marianny, zamieszkałej w Dziarnowie. Panna młoda liczyła sobie 25 lat, była stanu wolnego, a jej rodzicami byli żyjący Józef Ejbel, kapelusznik w Nowym Mieście i zmarła Marianna zd. Jabłońska. Katarzyna urodziła się w Nowym Mieście w Księstwie Poznańskim. 23

More Maiorum


More Maiorum

24


Niestety przodków pary młodej nie udało się znaleźć – brak metryk online. Pozostaje jedynie nadzieja w odnalezieniu metryk zgonów Walentego i Katarzyny Białoszewskich. W 1900 r. ojciec Walentego juniora jeszcze żył, matka już nie. Trudno jednak trafić, w którym roku mogła umrzeć, ponieważ stało się to między rokiem 1864 – (narodziny syna) a 1893 – (ślub syna). Zanim zacząłem szukać tego aktu, rozejrzałem się, czy Walenty senior ponownie się nie ożenił, i to był dobry pomysł! W akcie z 1878 r. wpisano, że pan młody był wdowcem po Katarzynie zmarłej 4/16 grudnia 1875 r.

Powyższa metryka zgonu potwierdza jedynie dane, które zapisano w akcie małżeństwa Walentego Białoszewskiego. Doczytać się jeszcze można informacji, że zmarła była córką nieżyjących już rodziców, więc Józef Ejbel umrzeć musiał pomiędzy 1861 r. a 1875 r. Dodatkowo w metryce zgonu zapisano, że Katarzyna z domu była Zajbel, co trochę odbiega od wcześniejszych zapisów. Ze strony dziadka po mieczu Mirona Białoszewskiego przedstawione zostały wszystkie informacje, które na chwilę obecną udało się odnaleźć. Pozostali więc jedynie przodkowie żony tegoż dziadka, czyli babci poety – Bronisławy Zuzanny Boczkowskiej. Według metryki ślubu, urodziła się ona w Warcie około 1866 r. 19 sierpnia 1866 r. przed proboszczem parafii Warta stawił się Stanisław Boćkowski, 21-letni szewc i w obecności dwóch świadków – Antoniego Leduchowskiego, lat 56 i Andrzeja Tabaczewskiego, lat 27 – okazał dziecię płci żeńskiej zrodzone z jego 20-letniej żony, Barbary Karoliny zd. Wojciechowskiej. Na chrzcie świętym dziecko otrzymało dwa imiona – Bronisława Zuzanna. Rodzicami chrzestnymi byli wcześniej wspomniany Antoni Leduchowski wraz z Karoliną Wojciechowską. Asystowali im Andrzej Tabaczewski i Marianna Chodecka. Rodzice byli bardzo młodzi, więc musieli być krótko po zawarciu związku małżeńskiego. 25

More Maiorum


Śmiało można stwierdzić, że Bronisława Zuzanna była pierwszym ślubnym dzieckiem Stanisława Boćkowskiego i Barbary Karoliny Wojciechowskiej. Pobrali oni się 8 października 1865 r., więc wcześniej wspomniana córka urodziła się nieco ponad 10 miesięcy po ślubie rodziców. Według powyższej metryki, pan młody był kawalerem, szewcem, urodził się w Dąbrówkach (powiat radomski, gubernia radomska) jako syn Pawła Boćkowskiego i jego żony Julianny zd. Kolbe. Stanisław w chwili ślubu miał 21 lat. Panna młoda była nieco młodsza – miała lat 18. Jej rodzicami byli Szczepan Wojciechowski i Julianna zd. Gaworek.

More Maiorum

26


Stanisław Boćkowski na świat powinien przyjść w 1843 r. lub 184 4r. Parafię udało się ustalić i wieś Dąbrówki należała do parafii Stromiec. Jednak w ustalonych wcześniej rocznikach nie ma metryki chrztu Stanisława Boćkowskiego. Z pomocą przyszły zachowane allegata z parafii Warta. Do metryki ślubu Stanisława załączony został odpis jego aktu chrztu. Okazuje się, że był on rok młodszy, niż wskazuje wiek podany w akcie małżeństwa. Stanisław Boćkowski urodził się 25 sierpnia 1845 r. jako syn 40-letniego Pawła Boćkowskiego, gospodarza i jego 36-letniej żony, Julianny zd. Kolbe. Patrząc na wiek rodziców Stanisława można wysnuć wniosek, że nie był on ich pierwszym dzieckiem. Ojciec powinien urodzić się ok. 1805 r., z kolei matka 4 lata później. To jednak wciąż zbyt mało informacji, aby podjąć próby odnalezienie ich metryk chrztów.

27

More Maiorum


Paweł Boćkowski zmarł 4 marca 1861 r., czyli na cztery lata przed ślubem swego syna Stanisława. W chwili śmierci, liczyć miał sobie 55 lat. Niestety nie podano żadnych danych dotyczących rodziców, czy też miejsca narodzin. Zgłaszający podali jedynie, że pozostawił on po sobie żonę Juliannę.

Julianna z Kolbów Boćkowska zmarła 1/13 marca 1884 r. w miejscowości Dąbrówki. Przeżyła swojego męża o ponad 20 lat. Niestety oprócz prawidłowo podanego nazwiska panieńskiego zmarłej, nic więcej z aktu nie da się wyciągnąć. Zgłaszający nie podali, jak nazywali się rodzice Julianny.

More Maiorum

28


Jest to jedyny pasujący akt małżeństwa Pawła (Piotra) Boćkowskiego z Julianną Kolbe (w akcie Kolbianka). Dane panny młodej się zgadzają, nazwisko młodego też, jednak imię nie do końca. Zamiast Pawła, pojawia się Piotr. Ewidentnie są to dwa różne imiona. Jednak często spotkać można chrzty dzieci w okolicach ostatnich dni czerwca. Nadawano wówczas imiona Piotr Paweł. 29 czerwca przypada uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Ślub odbył się w Stromcu dnia 16 stycznia 1826 r. Według danych z aktu, pan młody był kawalerem, majstrem kunsztu szewskiego, synem Leona Buczkowskiego i Marianny z Belków, urodził się w Duckiej Woli. Ciekawy jest zapis dotyczący miejsca zamieszkania nowozaślubionego, ponieważ podano, że Piotr (Paweł) mieszkał przy swym ojcu we wsi Boże. Mogłoby to wskazywać , że matka nie żyła w momencie ślubu. Jednak dalej doczytać można, że był synem rodziców zamieszkałych właśnie w tej miejscowości. Pan młody w chwili ślubu miał mieć 19 lat. Jego żona – Julianna Kolba – była 3 lata młodsza. Jej rodzicami byli Franciszek i Wilhelmina Kolbowie. Urodziła się w miejscowości Boska Wola.

Metrykę chrztu udało się znaleźć bez problemu. Piotr (Paweł) ochrzczony został 30 czerwca 1806 r. Rodzicami dziecka byli Leon Buczkowski oraz Marianna Belczonka. Chrzestnymi byli Roch Sut oraz Anna Walczakówna.

Wiek Julianny w momencie ślubu nie był już podany tak skrupulatnie, jak w przypadku jej męża. Według metryki małżeństwa panna młoda powinna mieć skończone 16 lat. Akt chrztu datowany jest jednak na 20 lutego 1810 r., więc Julianna wychodziła za mąż mając zaledwie 15 lat. Rodzicami narodzonej dziewczynki byli Franciszek Kolbe oraz Wilhelmina Illgówna. Ojcem chrzestnym był J. Czechowski - dzierżawcza wsi Niebadyl, oraz Ludwika Boska. 29

More Maiorum


Leon Buczkowski, wdowiec po Mariannie z Belków, ożenił się ponownie 14 maja 1827 r. Niestety w akcie nie zapisano, kiedy zmarła poprzednia żona. Rok wcześniej, kiedy żenił się jego syn Piotr (Paweł), Leon był w zasadzie stanu niewiadomego. Dziwnie to brzmi, ale tak właśnie było. W powyższej metryce występuje jako wdowiec. W 1826 r. przy Leonie mieszkał jego syn (tylko przy nim, o matce nie wspomniano), ale rodzice mieli żyć i mieszkać w tej samej miejscowości. O panu młodym wyczytać można, że miał 55 lat, a także poznać imię rodzonego brata – Kazimierz. Był on od niego młodszy o 15 lat.

Leon Buczkowski ochrzczony został 7 kwietnia 1778 r., jego rodzicami chrzestnymi byli Tomasz Dobrowolski i Marianna Harinkowa. W tym akcie rodzice to Kacper i Marcjanna Buczkowscy. Kazimierz Buczkowski ochrzczony został 6 marca 1787 r., a jego rodzicami chrzestnymi byli Mikołaj Lichański i Krystyna Lichańska. Tutaj imię matki już jest nieco inne, ponieważ zamiast Marcjanny, pojawia się Marianna.

More Maiorum

30


Od strony Boćkowskich/Boczkowskich – najróżniejsze formy tego nazwiska pojawiają się w metrykach, na chwilę obecną przedstawione zostały wszystkie odnalezione metryki. Jest kilka dokumentów, które mogłyby dotyczyć przodków Mirona Białoszewskiego, jednak brakuje stuprocentowej pewności. Pozostało więc jeszcze opracować rodzinę Barbary Karoliny Wojciechowskiej. Jak już wcześniej wspomniałem, w 1865 r. poślubiła ona Stanisława Boćkowskiego. W akcie zapisano, że w chwili ślubu miała 18 lat, więc na świat powinna przyjść w latach 1846-1847.

Tutaj żadnych problemów z lokalizacją dokumentów nie było, ponieważ metryka chrztu znajduje się w księdze parafii Warka za rok 1847. Barbara Karolina była prawdopodobnie pierwszym dzieckiem urodzonym na terenie parafii w tym roku, ponieważ na świat przyszła 1 stycznia o godzinie 7 rano. Chrzest odbył się po półtora miesiąca – 15 lutego. W metryce zapisano nawet, że opóźnienie spowodowane jest „własną wolą rodziców”. Rodzicami dziecka byli 27-letni Szczepan Wojciechowski, policjant i jego żona, 27-letnia Julianna zd. Gaworek. Rodzice Barbary Karoliny byli stosunkowo młodzi, więc ich ślub musiał odbyć się kilka, kilkanaście lat wcześniej. Stało się to 4 lata przed narodzinami Barbary Karoliny. Dnia 14 lutego 1843 r. w parafii Warka pobrali się Szczepan Jan Wojciechowski i Julianna Gaworek. Według metryki, pan młody był 23-letnim kawalerem, czeladnikiem stolarskim, synem zmarłego Michała Wojciechowskiego i żyjącej Marianny. Panna młoda również liczyła sobie 23 lata, jej rodzicami byli Franciszek i Marianna Gaworkowie.

31

More Maiorum


Małżonkowie Wojciechowscy na świat powinni przyjść w latach 1819-1820. Oboje urodzili się w Warce, stąd problemu z metrykami nie powinno być – zachowały się kompletne księgi.

Szczepan Jan Wojciechowski urodził się 25 grudnia 1819 r. w mieście Warce jako syn 33-letniego Michała Wojciechowskiego i jego 23-letniej żony Marianny Biórkowskiej.

Julianna Gaworek na świat przyszła w rodzinie 34-letniego Franciszka Gaworka i 30-letniej Marianny Leduchowskiej. Urodziła się ona 11 kwietnia 1819 r. w mieście Warce. Szczepan Jan i Julianna Wojciechowscy przeżyli ze sobą w małżeństwie blisko 36 lat. Pierwszy zmarł Szczepan – stało się to 29 stycznia 1879 r. Julianna przeżyła swojego męża o ponad 16 lat – zmarła 25 czerwca 1895 r. mając 76 lat. More Maiorum

32


33

More Maiorum


Rodzicami Julianny z Gaworków Wojciechowskiej byli Franciszek Gaworek i Marianna Leduchowska. Rodzice Julianny zmarli pomiędzy 1843 a 1893 rokiem. Okazuje się, że oboje odeszli w tym samym roku – 1856. Jedno z małżonków zmarło, a drugie zaraz kilka miesięcy po nim … może z tęsknoty?

Franciszek Gaworek zmarł 22 czerwca 1856 r. w Warce mając 74 lata. Stawający – Maciej Walkiewicz, szewc, lat 32 i Walenty Kaczor, wyrobnik, lat 50, podali imiona rodziców zmarłego – Wojciech Gaworek i Agnieszka zd. Falkiewicz. Franciszek pozostawił po sobie żonę Mariannę i czworo dzieci – Zofię, Agnieszkę, Juliannę i Jadwigę. Marianna z Leduchowskich Gaworkowa zmarła 2 października 1856 r. w Warce. W chwili śmierci miała 78 lat. Jej rodzicami byli Roch i Zofia Leduchowscy. Według stawających, Marianna urodziła się w Kosienicach.

More Maiorum

34


Wywód przodków Mirona Białoszewskiego można pobrać ze strony More Maiorum - zakładka “Genealogie znanych Polaków”

35

More Maiorum


dandys, cz. 2

D

bałość o wygląd cechuje nie tylko dzisiejszych nowoczesnych mężczyzn. W XIX wieku odpowiednikiem mężczyzny metroseksulanego był dandys. Kult urody, wyglądu i elegancji nie jest znakiem czasu – od dawna niektórzy panowie przywiązywali większą wagę do ubioru i wizerunku, by być lepiej odbieranym przez otoczenie.

historykon.pl

prekursor dandyzmu George Bryan Brummell (zm. w 1840 r.). Uważa się, że to właśnie on wprowadził do mody dopasowany do ciała ubiór. Były to ciemne garnitury (dominowały ciemne zielenie, brązy i granaty) ze spodniami o pełnej długości, przyozdobione wiązanym ascotem, fularem lub apaszką. Beau Brummell (bo tak go nazywano) zapoczątkował noszenie garnituru z krawatem, który był wtedy właściwie DANDYS szalikiem wykonanym z jedwabiu, XIX – wieczna para w ubraniu wi- muślinu lub atłasu. Mówiono, że zytowym. Journal des Dames et des Beau potrzebuje codziennie pięciu godzin na przebranie się, a buty poModes 1826 leruje szampanem. Bardzo dobrym przykładem francuskich fascynacji był perfekcyjny UBRANIE dżentelmen, czyli dandys. Słowo Spodnie stopniowo zaczęły się dandyzm (czyli rodzaj postawy fi- wydłużać, sięgając w poprzednim lozoficznej, stylu życia) może wy- wieku do połowy łydki, w latach wodzić się od francuskiego słowa 30. XIX w. nachodziły już na buty. dandin (głupiec) lub staroniderlandz- Długie spodnie zapinano na guziki kiego dantem (robić głupstwa) lub tuż przed kostką. Pojawiła się przy po prostu z języka angielskiego, w tym moda na materiał w kratkę. By którym dandy znaczy elegant, mod- usztywnić materiał spodni przyszyniś. Pierwsi przedstawiciele dandy- wano z boku lampasy. Obowiązujązmu pojawili się w ostatnich deka- cym wtedy krojem były przylegające dach XVIII i początkach XIX w.. W do ud i rozszerzające się od kolan w tym czasie ludzie z niższych warstw dół spodnie. osiągali majątki równe przedstawicielom szlachty czy nawet arysto- Dominował brąz, ciemna zieleń i kracji. Bardziej sprytni wykorzysty- granat. Jedynie kamizelki noszono wali swe umiejętności aktorskie, by w żywych kolorach. wcielić się w hrabiego. Na początku mianem „dandys” nazywano męż- Pan pierwszy z lewej – w ubraniu czyznę z klasy średniej, kreującego domowym na wieś, pan w środku się poprzez zachowanie i wygląd na – ubrany w tużurek, pan po prawej kogoś z wyższych sfer. Potem sto- – w eleganckim, wyjściowym fraku. sowano to określenie do mężczyzny Magazyn Mód. Dziennik przyjemprzywiązującego ogromną wagę do nych wiadomości 1851 wyglądu zewnętrznego. Modnym okryciem wierzchnim stał

wyparł wszechobecny frak i stał się najbardziej popularnym męskim strojem dziennym. W czasach rewolucji lipcowej i Wiosny Ludów (1830 — 1840) stroje męskie upodabniano do kobiecych. Talia była szczupła, dodatkowo podkreślana przez gorset, z kolei klatka piersiowa wypukła, ramiona i biodra zaokrąglone. Sylwetka w ubraniu miała przypominać literę „X”. Fraki i surduty były bardzo szerokie u dołu. Eleganccy panowie dostosowywali ubiór do pory dnia oraz wykonywanych czynności. Stroje dzielono na domowe i wizytowe, które dzieliły się z kolei na ranne domowe i ranne wizytowe, oraz ubiór domowy na wsi, ubranie ranne do kąpieli wodnych, jeszcze inne na ulicę, do rannej przechadzki, do jazdy konnej i na polowanie. Panowie przebierali się średnio dwa razy dziennie. Strojem wizytowym i balowym mężczyzny był frak. W 1886 r. modna stylizacja na bal przedstawiała się następująco: czarny frak z jedwabnymi klapami (zapinany tylko do tańca); biała, haftowana koszula; biała kamizelka z trzema złotymi guzikami; lakierowane trzewiki z czarną kokardą; jedwabne, białe pończochy; beżowe rękawiczki; szapoklak; dewizka i monokl.

Pod koniec XIX w. panowie ubierali się w ciemny surdut, koszulę z wysokim kołnierzykiem, spodnie w paski, getry, melonik i płaszcz ¾. Z akcesoriów nosili przy sobie monokl i laseczkę. Do tego całość uzupełniała modna fryzura, zadbana Żeby bliżej przyjrzeć się korzeniom się płaszcz carrick, obszerny i dłu- cera i wąsik. tego zjawiska przenieśmy się na gi, z wielowarstwowym kołnierzem chwilę do Anglii, bo to właśnie przypominającym pelerynę. Był W połowie XIX w. zaczęto zwracać ten kraj był stolicą mody męskiej używany głównie do przejażdżek uwagę na większą swobodę i wygoi tu właśnie urodził się w 1778 r. powozem. Ok. roku 1815 surdut dę w ubiorze, dlatego stroje miały More Maiorum

36


swój dawny, męski krój i aż do czasu należały fajki o cybuchach dochoI wojny światowej były dopasowane. dzących nawet do długości 1 m (te najdłuższe palono tylko w domu). AKCESORIA Zdobiono je scenami myśliwskimi i Białe chustki wiązane pod szyją rodzajowymi, herbami, sentencjami, spinano np. brylantową szpilką w symbolami patriotycznymi i wojskokształcie motyla lub krzyża maltań- wymi. Na wyjścia zabierano ze sobą skiego. Kołnierze, których wyso- fajki o krótszych cybuchach. Palono kość sięgała czasem 10 cm, ozdabia- także cienkie cygara na słomce, zwane były np. srebrną klamrą z dwoma ne wirdżynią. Palenie było bardzo amorkami. Dopinane kołnierzyki popularne wśród płci męskiej. Dzieci powyżej 10 roku życia, robotnicy wykonywano z celulozy. i lokaje palili papierosy, nawet gdy Jako krawata używano złożonej nie było ich na nie stać. W przecijedwabnej, muślinowej lub atłaso- wieństwie do dzisiejszych czasów, wej chustki. Najbardziej popular- nie wszyscy rodzice zakazywali dzienym kolorem krawata był szafiro- ciom palenia. Kobiety nie mogły wy. Na wyjścia poranne zakładano palić, wyjątek stanowiły matrony, często krawat szkocki (w kratkę zie- panie lekkich obyczajów i emancylono-białą, szafirowo-białą lub zie- pantki łamiące ustalone zasady. lono-amarantową), zaś na wieczór Innym elementem eleganckiego jednokolorowe jedwabne krawaty. stroju mężczyzny była batystowa Krawaty spinano poniżej węzła chustka do nosa. W jednym jej rogu szpilką, bardzo często przyozdobio- należało wyhaftować gotyckim styną czarną lub białą perłą. Używano lem pierwszą literę imienia, zaś w także złotych, perłowych lub platy- drugim rogu pierwszą literę nazwinowych szpilek w kształcie sporto- ska. wych emblematów lub z ozdobnymi rysunkami. Kolejnym dodatkiem W drugiej połowie XIX w. bardzo była szpicruta ze złotą lub srebrną modne stały się dewizki, noszone gałką, a także laseczka z rączką ze pod postacią kilku złożonych razem łańcuszków i dużej ilości breloków srebra lub kości słoniowej. ozdobionych kamieniami. Dewizki Do zestawu ciekawych gadżetów były złote lub srebrne, z bawole-

37

go rogu lub żelazne, barwione na czarno. Breloki często wyobrażały czaszkę, szkielet, głowę węża lub kostkę do gry. Do ubrań przyszywano duże, złote guziki, zwane francuskimi. Do fraków zaś przymocowywano guziki imitujące medaliony rzymskie i greckie. Potem nastała moda na guziki szklane, do wnętrza których wkładano zasuszone kwiatki, muszelki alboowady. Niektórzy zamieszczali za szkiełkiem pamiątki, takie jak włosy żony czy zęby mleczne swoich dzieci. Obowiązkowym elementem stroju były też rękawiczki, początkowo jasnobeżowe, potem szare i w kolorze słomkowym, szyte z zamszu. Niezbędna była też wzorzysta lub kolorowa kamizelka (bardziej wytworni eleganci nosili nawet dwie kamizelki naraz), kwiat w butonierce, a w kieszeni ręcznie wyszywana chusteczka. Szlafroki, czyli robdeszany szyto w barwnej kolorystyce i orientalnych krojach. Domowe pantofle również miały wschodni krój i hafty wykonywane przez panią domu. Dużą wagę zaczęto przywiązywać także do bielizny. BUTY

More Maiorum


klak. Wewnątrz umieszczoną miał sprężynę, która umożliwiała złożenie go na płasko (noszono go od lat 40. XIX w.) Tak złożony szapoklak można było trzymać pod pachą. Dużą popularnością cieszyły się kapelusze panama – dość niskie, z prostym rondem. Pod koniec omawianego okresu modny stał się melonik wykonywany z filcu. W pomieszczeniu cylinder należało trzymać w ręce lub położyć na krześle czy też na podłodze. W żadnym wypadku nie wolno było kłaść kapelusza ma łóżku.

Do obcisłych spodni noszono wysokie buty z cholewami o wyłogach z jaśniejszej skóry. Noszono także buty do pół łydki, a na wieczór i specjalne okazje zakładano pantofle z kwadratową klamrą i ozdobne pończochy. Od lat 20. XIX w. zaczęły być modne trzewiki o zwężających się kwadratowych noskach, do których noszono długie spodnie. Trzewiki o długich noskach zapinane na guziczki zazwyczaj skrzypiały podczas chodzenia. Na buty zakładano skórzane, sukienne lub dziane kamasze. Zapinane pod butem kamasze miały chronić przed chłodem, a także zapobiegać niszczeniu obuwia. Na deszczową aurę zakładano kalosze wykonane z kauczuku indyjskiego. Do stroju porannego oraz w nadmorskich kurortach zakładano obuwie z żółtej lub białej skóry; czarne lub lakierowane do ubrań myśliwskich, zaś na co dzień zakładano pantofle z guziczkami lub sznurowane z noskami. More Maiorum

NAKRYCIA GŁOWY Na początku wieku noszono dwurożną formę kapelusza – tzw. bikorn. Te „napoleońskie” kapelusze były w powszechnym użyciu do ok. 1815 r., a później zakładano je już tylko do stroju wieczorowego (noszono je również w Armii Księstwa Warszawskiego, Królestwa Polskiego i w Marynarce Wojennej RP w okresie międzywojennym). Głowę nakrywano cylindrami w kolorze czarnym lub białym. W latach 20. XIX w. zaczęły pojawiać się kaszkiety, czapki z daszkiem, noszone do strojów sportowych i podczas podróży. Poza tym popularny stał się melonik, a latem płaskie, słomkowe kapelusze z ozdobną wstążką. Jednak najbardziej popularny był cylinder zwany gibusem, od nazwiska jego wynalazcy, paryskiego kapelusznika. Gibus zakładano najczęściej do opery. Inną odmianą cylindra był szapo-

Bardzo skrupulatnie przestrzegano zasad, kiedy należy zdjąć kapelusz, a kiedy można mieć go na głowie. Np. na ulicy, podczas rozmowy z kobietą, kapelusz należało zdjąć. Będąc w gościnie, kapelusz trzymano przy sobie. Można było go odłożyć na bok tylko wtedy, gdy zostało się poproszonym by usiąść. Osoba z niższych sfer musiała zdjąć nakrycie głowy podczas rozmowy z kimś lepiej urodzonym. TOALETA I FRYZURA XIX–wieczny mężczyzna dbał także o swoją urodę – miał niezliczoną ilość przyborów do toalety: specyfiki przeciw starzeniu się, zapachowe maści, fiksatuary (brylantyna) do włosów, wodę alpejską. Dbano, by skóra była świeża i młoda. Na początku XIX w. fryzury przypominały te, które nosili cesarze rzymscy – loki na całej głowie. Popularne też były bokobrody. Potem włosy zaczesywano do tyłu, przy czym sposoby ich układania zmieniały się w ciągu wieku. Ci panowie, którym brakowało już naturalnych włosów, zaopatrywali się w peruki, a siwiejący czernili nie tylko włosy, ale i wąsy. W kwestii higieny zalecano panom mycie głowy przynajmniej raz na 38


trzy tygodnie, stosowanie proszków przeciwpotnych pod pachy oraz przycinanie paznokci. Źle widziane było stosowanie perfum w zbyt dużej ilości, co zarezerwowane było dla pań. ZAKUPY

mieć skąd czerpać fundusze. Czas spędzali chodząc na wystawy, czytali dużo książek, brylowali w kawiarniach i na bankietach. Uważali się za lepszych, wyśmiewali mieszczan i dorobkiewiczów jako ludzi gorzej wykształconych, mniej obytych i pozbawionych gustu. Zdarzało się, że tworzyli związki homoseksualne, co nie przeszkadzało im towarzyszyć na salonach kobietom, których mężowie ciężko pracowali. Jako że prawdziwe damy nie pracowały fizycznie nawet w domu (żony lekarzy, adwokatów, profesorów, dyrektorów banków), mogły oddawać się flirtom z młodymi fircykami. Ten flirt ograniczał się tylko do miłej rozmowy, bądź tańca na balu.

Ubrania szyto u krawców, od których wymagano znajomości ówczesnych trendów. Były też sklepy z gotową odzieżą, np. w Warszawie dużą popularność zdobyły magazyny Juszczyka, Czubalskiego i Zielińskiego. Niektórzy po ubrania jeździli do Paryża, Londynu czy Wiednia. Także wielu polskich krawców i szewców zdobyło rozgłos za granicą, np. w Paryżu znany był szewc Sakowski, którego buty kupowało wielu londyńczyków. Na naszym polskim gruncie dandys prezentował się w ten sam sposób. STYL Z tego też powodu nie byli „poleMłodzi panowie podążający za cani” przez poradniki rodzinne jako modą mieli wystudiowane pozy, byli kandydaci na męża. Bo jaki pożybardzo pewni siebie, prezentując tek mogła mieć żona z męża, któprzy tym nienaganne maniery. Do ry wydawał pieniądze na błahostki prowadzenia tak wystawnego życia albo przegrywał duże sumy w karty? konieczne było dobre urodzenie, by Wprost żartowano sobie z nich, że

„choć na grzbiecie Paryż, to w głowie Sahara i ukraińskie stepy”. Dandysem chciał się poczuć każdy młodzian, szczególnie ten, który starał się o rękę młodej panny. Należało się pokazać z jak najlepszej strony, bo kandydata na męża de facto wybierali rodzice. Oczywiście najwyżej punktowani byli ci kawalerowie, którzy mieli duże zaplecze finansowe. Wielu uboższych zalotników zapożyczało się u Żydów, by potem spłacać dług z posagu panny młodej, o ile w ogóle taki posag został przewidziany. Wcale nierzadkim scenariuszem była miłość biednego studenta do podrzędnej aktorki z teatru. Wtedy też próbował pokazać się z jak najlepszej strony, zapożyczał się, obdarowywał lubą prezentami. Na koniec okazywało się, że wybranka woli starszych, bogatych panów, a delikwent kończył z długami. Bywało też, że ojcowie w gazetach umieszczali ogłoszenia, że nie będą płacić za długi swoich synów. Tak też uczynił Jan Biele w „Kurjerze Warszawskim” w roku 1870.

Autorka: Katarzyna Krogulec, Historykon.pl

! M M e i n o r t s a n m e r o t k a d e r ń : a t a l s i a Zo m a n z s i l Nap p . m u r o i a m e r o m @ a j c k a d e r 39

More Maiorum


5 rad dla potomków mieszczan

G

enealogia szlachecka jest najłatwiejsza ze względu na istniejące herbarze. Coraz częściej można spotkać się z genealogiami chłopskimi i artykułami (choćby w More Maiorum) jak szukać przodków, którzy wywodzili się najliczniejszej grupy społecznej. Stosunkowo najmniej można dowiedzieć się o przedstawicielach mieszczan, a przecież stanowili oni niegdyś część społeczeństwa i wielu z nas ma ich wśród przodków. Sam jestem mieszcaninem po mieczu i korzystając z własnego doświadczenia chciałbym zwrócić uwagę na tropy jakie należy podjąć by z czeluści wieków wydobyć informacje o mieszczańskich przodkach.

paweł becker

wych monografii opisujących fachowo dzieje miejscowości. Można w nich wyszukać także informacje o przodkach i dowiedzieć się, jakie sprawowali funkcje. Poszukajmy też informacji o warunkach życia, Cechy podatkach. Moi przodkowie byli burmistrzami Wąbrzeźna w XVIII Mieszkańcy miast jako rzewieku – w tym momencie nawet mieślnicy bądź kupcy zrzeprzywileje biskupie regulujące dziaszeni byli w cechach, a od łalność burmistrzów stały się cenXIX wieku również w rozlicznych nym źródłem do poznania ich życia. oragnizacjach, stowarzyszeniach. Pewne informacje o nich możKsięgi adresowe na znaleźć w księgach cechowych. A nawet jeśli ich nie ma, to księgi Pojawiają się w XX wieku te pozwalają poznać realia ich życia. w większych miastach. PoW moich badaniach udało się znadają adresy, zawody, później leźć statut bednarzy z XVIII wieku, telefony mieszkańców. dzięki czemu poznałem warunki żyKsięgi ławnicze i sądowe cia i pracy mojego praprapradziadka. Mieszczanie są mniej I oto puste daty narodzenia, ślubu, Oj, można znaleźć smaczruchliwi od chłopów śmierci wypełniły się życiorysem. ki! Kto z kim pokłócił się i szlachty. o spadek, a nawet o tym, że Lokalne monografie jedna sąsiadka wyzwała druMieszkali przeważnie całe żygą od ku*w i musiała ją puCoraz częściej miasta decycie w jednym mieście, tutaj znajdoblicznie przeprosić. dują się na wydanie fachowali żony i mężów, tutaj pracowali.

1

2

3

4 5

» FOT. FOTER.COM

More Maiorum

Jeśli nawet nagle znikają z ksiąg parafialnych to należy ich szukać ponownie w innym mieście, najczęściej jednym z najbliższych. To znacznie ułatwia poszukiwania przodków.

40


» FOT. PIOTR KOWALSKI

41

More Maiorum


17 września 1939 - fakty i mity

7

5 lat temu, dnia 17 września 1939 roku, wschodnią granicę II Rzeczpospolitej przekroczyły pierwsze oddziały Armii Czerwonej. Stalin bez wcześniejszego wypowiedzenia wojny rozpoczął agresję na cały czas broniące się jeszcze na zachodzie państwo polskie. Z okazji tego bolesnego wydarzenia już po raz drugi postaram się odpowiedzieć na kilka pytań i przy okazji rozwiać kilka ciążących mitów na temat historii wojny obronnej Polski z 1939 roku. Czy można było uniknąć agresji sowieckiej we wrześniu 1939 roku? Niestety odpowiedzi na to pytanie można udzielić praktycznie w jednym krótkim stwierdzeniu – nie można było. W przeciwieństwie do agresji niemieckiej z 1 września, która według niektórych hipotez była pod pewnymi mocno kontrowersyjnymi warunkami do uniknięcia, to atak Armii Czerwonej na II Rzeczpospolitą i tak musiał kiedyś nastąpić. Źródło problemu polsko-sowieckiego znajdowało się jeszcze w Traktacie Ryskim z 1921

wmeritum.pl

roku. Sowiecka Rosja przegrawszy wojnę z Polską, zmuszona była do podpisania niekorzystnego dla niej traktatu i tym samym zrzeczenia się części terytorium uważanej do tej pory za własną strefę wpływów. Stalin, który przez swój oportunizm i chęć zrobienia kariery w Armii Czerwonej, przyczynił się do klęski Tuchaczewskiego pod Warszawą, nie mógł darować Polakom tego upokorzenia. Podpisanie paktu Ribbentrop-Mołotow 23 sierpnia 1939 roku jedynie „legitymizowało” go do wzięcia rewanżu na znienawidzonym polskim wrogu i odzyskaniu tego, co w jego mniemaniu było ZSRR należne. Reasumując – Stalin tylko czekał kiedy nadarzy się odpowiednia okazja, aby znowu ruszyć na zachód i powiększać nabytki terytorialne kosztem innych państw i narodów. Kilka miesięcy później to samo próbował zrobić z Finlandią, jak wiadomo z bardzo nieciekawym dla Armii Czerwonej skutkiem.

początku wybuchu wojny niemiecko -polskiej Stalin uważnie obserwował zmiany jakie zachodziły na froncie. Załamanie się polskiej obrony granicznej na zachodzie w dniach 1-2 września, utrata kolejnych kluczowych miast takich jak Poznań, Gdynia, Bydgoszcz, Kraków i wycofywanie się poszczególnych armii polskich w głąb kraju wcale nie musiało decydować o ostatecznej klęsce. Stalin z natury podejrzliwy i ze skłonnościami do popadania w paranoję cały czas miał w pamięci przełomowy moment wojny 1921 roku – kontruderzenie znad Wieprza i w konsekwencji rozgromienie triumfalnie maszerującej na Warszawę Armii Czerwonej. Według niego nie było pewności, że pozornie pobita i wycofująca się armia polska nie wykona znowu spektakularnego manewru i nie zmienią się przesądzone losy kampanii. Kolejnym problemem powodującym zwłokę radzieckiego wodza była niejasna sytuacja na Dalekim Wschodzie. Dlaczego Stalin zdecydował się Ekspansjonistyczne nastawienie na atak dopiero 17 września? Japonii, opanowanie na początku Przyczyn opóźnienia ataku na Pol- XX wieku i definitywne podporządskę ze strony ZSRR było kilka. Od kowanie w 1931 roku przez japońską Armię Kwantuńską Mandżurii, » FOT. WIKIMEDIA

More Maiorum

42


starcia graniczne między Cesarska Armią Japonii a oddziałami radzieckimi (walki nad jeziorem Chasan, bitwa nad Chałchyn-goł) zniechęcały Stalina do podejmowania działań na kolejnych frontach. Dopiero definitywne zaniechanie ekspansji w kierunku północnym ze strony Japonii, kończące się podpisaniem paktu o nieagresji, utwierdzało dyktatora w przekonaniu o bezpieczeństwie na Dalekim Wschodzie i otwierało drogę do podejmowania działań na zachodzie. Jeszcze jednym istotnym czynnikiem, który przeważył o podjęciu decyzji przez Stalina, była bierna postawa państw zachodnich wobec niemieckich działań w Polsce. Konferencja międzysojusznicza w Abbeville, która odbyła się 12 września 1939 roku definitywnie utwierdziła ZSRR w przekonaniu, że alianci polscy nie podejmą żadnych znaczących działań militarnych w celu udzielenia pomocy. Kto oprócz stron zainteresowanych wiedział o istnieniu tajnych porozumień paktu Ribbentrop -Mołotow? Samo spotkanie dwóch ministrów spraw zagranicznych III Rzeszy i ZSRR, odpowiednio Joachima Ribbentropa i Wiaczesława Mołotowa, miało jak najbardziej jawny i oficjalny charakter. Porozumienie przez nich asygnowane zakończyło się podpisaniem dwustronnego paktu o nieagresji między wyżej wymienionymi krajami oraz kilku pomniejszych umów będących pokłosiem wcześniejszej już współpracy. To co było jednak najistotniejsze, to fakt istnienia dodatkowych tajnych porozumień jako pilnie strzeżonej tajemnicy przez obydwie strony. Dotyczyły one podziału strefy wpływów między obydwoma mocarstwami kosztem niepodległości lub terytoriów krajów takich jak Polska, Finlandia, Rumunia i państw bałtyckich. Obecny stan wiedzy 43

historycznej pozwala z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że o dalszym losie II Rzeczpospolitej i jej sąsiadów wiedzieli praktycznie wszyscy istotni gracze areny międzynarodowej, za wyjątkiem samych zainteresowanych. Z faktu istnienia tajnych porozumień zdawali sobie sprawę między innymi: Brytyjczycy, Francuzi, USA, Włosi i przypuszczalnie wywiad estoński. Brytyjczycy i Francuzi celowo nie poinformowali strony polskiej o tych rewelacjach, nie chcąc w ten sposób osłabiać polskiego „entuzjazmu” w stawianiu dalszego jeszcze wtedy dyplomatycznego a potem ewentualnie już militarnego oporu Hitlerowi. Stany Zjednoczone nie były żywo zainteresowane sytuacją w Europie, forsując dalej politykę nieangażowania się w sprawy wykraczające poza ich strefę oddziaływania (Ameryka Środkowa i Południowa, Filipiny, Liberia). Natomiast Włochy Mussoliniego zaczęły coraz mocniej obierać proniemiecki kurs polityki zagranicznej i ujawnienie czegokolwiek byłoby całkowicie sprzeczne z ich interesem. Czy polski rząd rzeczywiście uciekł pozostawiając kraj na pastwę agresorów? Odpowiedź, którą udzielę na to pytanie będzie kontrowersyjna i na pewno spotka się z pewnym niezrozumieniem. Wraz z opuszczeniem Warszawy przez prezydenta, premiera, naczelnego wodza oraz kilku innych ważnych osobistości z powodu zbliżającego się wroga i w konsekwencji bezpośredniego zagrożenia stolicy, powstała nowa koncepcja obronna. Centrum dowodzenia obroną kraju miało zostać przeniesione na przedmoście rumuńskie, na południowy – wschód kresów II Rzeczpospolitej, daleko za linią frontu i nieosiągalne dla lotnictwa niemieckiego. Wraz z informacją o przekroczeniu wschod-

niej granicy przez Armię Czerwoną, władze zdecydowały się na ewakuację. Należy zastanowić się co by było, gdyby jednak rząd i inne ważne osobistości pozostały w kraju. Wraz z dostaniem się do niewoli polski rząd zostałby zmuszony do podpisania kapitulacji tak jak zrobiły to potem władze Belgii, Holandii i Francji. Kapitulacja automatycznie wyłączałaby stronę polską w świetle prawa międzynarodowego z dalszego udziału w wojnie jako strony walczącej. Przypuszczalnie też prezydent Ignacy Mościcki, premier Felicjan Sławoj-Składkowski i wódz naczelny Edward Rydz-Śmigły trafiliby do obozu koncentracyjnego KL Buchenwald jako tzw. więźniowie specjalni. Taki właśnie los spotkał kilka miesięcy później Leona Bluma – premiera Francji i Marszałka Francji Maurice Gamelina. Nie mamy też pewności, czy niemiecka administracja cywilna terenów okupowanych, nie chciałaby wzorem Protektoratu Czech i Moraw powołać rządu kolaboracyjnego. Ewakuacja rządu i prominentnych osobistości II Rzeczpospolitej do Rumunii i częściowo do przyjaźnie nastawionych Polakom Węgier była bardzo dobrym rozwiązaniem pozwalającym na kontynuację walki na obczyźnie. Propaganda PRL przedstawiała to wydarzenie jako hańbiący czyn świadczący o tchórzostwie i konformizmie ówczesnych elit. Jednak dzięki „ucieczce” możliwe było zachowanie ciągłości istnienia państwa polskiego i jego legalnej władzy na emigracji, najpierw we Francji a potem w Londynie. Osobom, które nie są przekonane co do słuszności tego rozwiązania, polecam wzorzec Jugosłowiański a wcześniej Etiopski. W obydwu wypadkach rządy udały się na emigrację i dbały jak mogły o interesy swoich okupowanych ojczyzn. ■ Autor: Jarosław Szeler, wMeritum.pl More Maiorum


drobna szlachta – sól ziemi w oku zaborcy

genealogia polaków

Chcielibyśmy Państwu przedstawić pierwszą część z serii artykułów poświęconych Bronisławie Steckiej - typowej przedstawicielki drobnej szlachty Kresów Południowych. Serdecznie zapraszamy do lektury!

o tych obszarach życia mogło sugerować bowiem, że rodzina nie była aż tak majętna, dostojna, i nie mogła sobie pozwolić na zajmowanie się tym czym chce. Pomijając ocenę zjawiska ma to do dzisiaj skutek w postaci braku informacji o tej ważkresu Rzeczypospoli- nej społecznej grupie. tej Obojga Narodów ok 15 proc. społeczeń- Od początku zaborów przedstastwa stanowiła drob- wiciele tysięcy rodzin szlacheckich na szlachta. Grupa, nie wydzielona pełnili wiele funkcji gospodarczych przez naukę w sposób radykalny, a i społecznych, takich jak ekonomojednak mająca swoją odrębność za- wie, nauczyciele, dzierżawcy, pisarówno historyczną, kulturową jak i rze, urzędnicy. Z tej przyczyny, wybadawczą. Wyjątkowy polski wyna- kształcenie było podstawą ich bytu, lazek w dziejach świata. a lojalność wobec obydwu światów warunkiem ich trwania. Nie ma się Za polską magnaterię uznaje się za- więc co dziwić, że to właśnie ta gruzwyczaj te rodziny, których majątki pa najliczniej stawała na ołtarzach obejmowały więcej niż 1000 (min. ojczyzny w czasie powstań, najsze500) hektarów. Taki stan posiadania rzej ponosiła ofiary z poczucia papozwalał na więcej niż samowystar- triotyzmu, a potem w wieku XX czalność, bo dawał możliwość ży- dalej była z największą nienawiścią cia z „odcinanych kuponów”, bez traktowana przez wszystkich zainteresowania się prowadzonym borców. Bronisław Sokulski (Paweł gospodarstwem. Do doglądania, Lisowski) w swoich pamiętnikach z kierowania wielu prac wyznaczani czasów bitwy pod Salichą w 1863 pibyli przedstawiciele biedniejszych sał: Przeważała warstwa oficjalistów rodzin szlacheckich. Wielotysięczna prywatnych i drobnej szlachty zarzesza, stała niczym most nad prze- ściankowej, nie brakowało też sług paścią między światem ustanawiają- dworskich, czyli tzw. kozaków i czecych prawa a światem owe prawa re- ladzi dworów szlacheckich. Wielu alizujących. Grupa drobnej szlachty, było dezerterów z wojska rosyjskiektórej nie stać było na bezstresową go i nieliczna garstka włościan. Z sielankę, niczym przyrząd optycz- wybitniejszych obywateli ziemskich ny sprawdzała w praktyce pomysły, zapamiętałem Gonsieckiego, Krzymody, ustawy jednego świata, pa- żanowskiego i Soleckiego (pisownia trząc zaś z drugiej strony wyciągała oryginalna). Co ciekawe, pod Saliwnioski z praktyki i sugerowała po- chą walczył też Tadeusz Jerzy Stecki wstawanie nowych rozwiązań. – historyk.

U

Ale rodziny te nie zyskiwały w swoich czasach uznania. Do złego tonu należało umieszczanie ich nazwisk w pamiętnikach arystokracji, dostrzeganie ich podczas balów, czy rozmów. Arystokracja nie brudziła sobie rąk pracą, posiadanie wiedzy More Maiorum

ła szansy pozostawienia wielu dowodów swojego istnienia. Często zmieniając miejsce pracy niknie w księgach metrykalnych. Miejsca ich życia, tysiące mniejszych dworów kresowych zostało zrównanych z ziemią a ich mieszkańcy uciekali zostawiając cały majątek swojego życia nie mając powiązań z rodami innych krajów. Liczne drobne posiadłości parcelowane i grabione przez zaborców niszczyły całkowicie dorobek wielu lat pracy. Zsyłki, emigracja, ukrywanie się, a także celowe zabiegi zaborców, takie jak naciski na błędy w dokumentach metrykalnych czy szykany przy uzyskiwaniu certyfikatów szlachectwa dopełniały działalności zniszczenia.

Grupa drobnej szlachty nie ma także dobrych opracowań. Wiele rodzin w ogóle nie pojawia się na kartach znanych herbarzy. Przykładem takiej rodziny mogą być Burdynowscy h. Podkowa, z których Józef Karol był powstańcem styczniowym, a która to rodzina nie pojawia się w żadnych znanych Herbarzach. Z wielu rodzin znani są tylko nieliczni przedstawiciele, ci, którzy dorobili się jakiegoś majątku, lub weszli w udany związek z kimś z „wyższych sfer”. Dobrym przykładem mogą być Lassatowicze pochodzący z okolic Pilzna. Trzeba tu oczywiście pamiętać, że wielu z tej nieznanej szlachty mogła przywłaszczyć sobie tytuł lub kupić go w XIX wieku od zaborcy. Ogromna rzesza drobnej szlachty wyjechała, tracąc z powodu transkrypcji nazwiska na zawsze z oczu swoje korzeO ile polska arystokracja lubowała nie, wielka ilość została zesłana, lub się w pisaniu pamiętników, licznie po prostu zamordowana w rzeziach, wydawanych obecnie, gromadziła procesach, Katyniu. stosy pamiątek, i archiwalia, które w z dziesiątkowanej formie, jednak Doprowadziło to do sytuacji, w któprzetrwały aż do naszych czasów rej znaczna część dzisiejszego spo– o tyle drobna szlachta nie mia- łeczeństwa (więcej niż 50 proc.) i 44


» FOT. GENEALOGIA POLAKÓW

ogromna część emigracji, ma wśród swoich przodków przedstawicieli drobnej szlachty, jednak najczęściej wie o nich bardzo niewiele, lub wcale. Z reguły jest to świadomość sięgająca gdzieś do połowy XIX wieku, znane są imiona, przypuszczalne herby. Klasycznym przykładem są sytuacje w których „pradziadek” był zarządcą lub ekonomem w czyichś dobrach, przywędrował „niewiadomo skąd”, majątek przegrał w karty, brał „chyba” udział w którymś z powstań, miał w domu szablę, która zaginęła w czasie wojny, prababka popełniła mezalians wychodząc za chłopa itp. Większość z tych opowiadań wkłada się między bajki, często niesłusznie. Trudno na przykład przyjąć za prawdę historię jak to babka Apolonii Chalupec (słynnej Poli Negri) sprzedała wieś na Słowacji, nadstawiwszy spódnicę do której jakiś Niemiec ładował jej pieniądze. Badania autora oraz Mariana Chovanaka – burmistrza Nesluszy, pozwoliły jednak ustalić, że Apolonia Plewko, żona Adama Matusa-Chalupca była właścicielką, co prawda nie całej wsi, ale najbogatszej parceli w Nesluszy, składającej się z kuźni i karczmy i w pewnej chwili musiała uzyskać pieniądze na wykupienie z więzienia jej męża, potem zaś wyjechała do Polski.

Bronisława Stecka jest takim typowym przykładem, osoby pochodzenia drobno-szlacheckiego. Próba odkrycia losów jej rodziny i uwiarygodnienia opowiadań jej dzieci – jest świetnym studium tego po jakie źródła sięgać, gdzie szukać tropów mogących naprowadzić na więcej informacji. Znani są wszyscy czterej jej przodkowie z drugiego pokolenia (babcie i dziadkowie). Nie ma danych, aby wywieść choć o jeden stopień pochodzenia dalsze, pomimo tego, że wszyscy obydwaj dziadkowie są prawdopodobnie pochodzenia szlacheckiego, jedna babka z osadników niemieckich, a druga o nieustalonym pochodzeniu i wątpliwym nazwisku. Warto podejmować trud odsłaniania dziejów takich osób i ich rodzin, bowiem drobna szlachta to sól ziemi i sól w oku zaborcy, grupa, bez której prawdopodobnie nie było by Polski, nie było by polskiej tradycji, polskiego poczucia patriotyzmu. Jest to też grupa praktycznie niepowtarzalna w dziejach świata – polski wynalazek, oparty na niezwykle humanitarnych, chrześcijańskich zasadach. W krajach zachodnich, czy azjatyckich linia podziału społeczeństwa przebiegała bowiem bardzo wyraźnie między wąską grupą bardzo boga-

tych arystokratów, będącą panem życia i śmierci rzeszy drugiej grupy – ludzi od których nic nigdy nie zależało – nawet ich własny los. W Polsce siła kół zamachowych arystokracji, rozkładana była na mniejsze i łagodniejsze działania przez amortyzator drobnej szlachty. Ów inteligentny smar oliwił ustrój, uruchamiał mechanizmy samodoskonalenia i uczłowieczania systemu, w przeciwieństwie do „silników” startych na nieludzki proch tyranii azjatyckich, lub zacierających się co chwilę „silników” europejskich. Punktem wyjścia niniejszej pracy, były nieliczne opowiadania Marii Jaroszewskiej zd. Topolnickiej. utrwalone na taśmie pod koniec jej życia. Brak materiałów nie pozwalał stwierdzić na ile były to opowiadania wiarygodne. Nie podważając intencji autorki, należało zbadać czy pamięć z dzieciństwa nie zniekształciła prawdy historycznej. Wiele wątków było też niezrozumiałych, wiele tajemnic niewyjaśnionych przed śmiercią. Trzeba było także spróbować dowiedzieć się czegoś więcej o miejscach i osobach występujących na marginesach tych nielicznych opowieści. Materiał tego opracowania to efekt takich właśnie wieloletnich prac.

Opracowanie redakcja „Genealogia Polaków”, www.genealogia.okiem.pl

45

More Maiorum


nazwiska

W

średniowieczu ludzie nazywani byli wyłącznie imionami, które częstokroć pochodziły od zewnętrznych, bądź wewnętrznych, cech człowieka. Wiele imion pochodziło wówczas od pradawnych Słowian, którzy albo sami je wymyślali, albo też przejmowali je wraz z podbiciem danego plemienia. Pierwsze imiona były to tzw. imiona odapelatywne, czyli takie, które pochodził od nazw pospolitych. W wiosce był więc np. Młynarz – od profesji młynarskiej, Rawiok – mieszkaniec Rawy Mazowieckiej, Uchacz – z powodu odstających uszu, czy też Białowąs – gdyż miał białe wąsy. Był też np. Gościrad – imię to składało się z dwóch członów Gości- (tryb rozkazujący „gość!” od gościć „być gdzieś gościem”) i -rad („być zadowolonym, chętnym, cieszyć się”). Oczywiście nazwa ta, ponieważ z imieniem nie zawsze miała wiele wspólnego, nie była dziedziczona. Każdy z członków rodziny, z pokolenia na pokolenia, nosił inne imię. Bulla Gnieźnieńska (1136 r.) wymienia około 300 nazwań, m.in. Będziech, Dobek, Pozdziech, Witosza. Ludzi żyło wówczas niewiele – wioski był też od siebie oddalone, dlatego 300 imion w zupełności wystarczało. Wraz z rozwojem osad, i naturalnym przyrostem naturalnym, zaczęło brakować nazwań. Coraz trudniej było odróżnić jednego Kędzierza od drugiego. Zaczęto więc do tych niezbyt wyszukanych imion dodawać przydomki. Był więc Kędzierz filius Marcii – i już każdy wiedział o kim mowa! Podobnie było z osobami, które swe imię zawdzięczały wykonywanemu zawodowi More Maiorum

alan jakman – syn Młynarza był od teraz Mły- to mężczyzna przyjmował nazwinarczykiem , a Kowala – Kowalczy- sko małżonki – i to nie zawsze było kiem. nazwisko panieńskie. Kiedy wdowa wychodziła powtórnie za mąż, Z czasem imiona te zaczęły peł- wybranek jej serca przyjmował jej nić funkcję przydomków-nazwisk. nazwisko po zmarłym mężu. Taka Oczywiście początkowo nazwiska komplikacja dziedziczenia nazwisk nosili wyłącznie szlachcice – naj- miała – paradoksalnie – ułatwić częściej utworzone od nazwy po- wszystkim życie. Jeśli chałupę lub siadanego majątku. Mieszkający w pole zwano Pawłowskim – od naŁęczycy był więc Łęczyckim, a w zwiska mieszkającego tam człowiePieńkach – Pieńkowskim. Zdarzało ka, tak miało zostać, więc kolejne się też tak, że w danej rodzinie osoby przyjmowały nazwisko Pawkilka osób było właścicielami kilku łowski. różnych wiosek. Sprawa się komplikowała i jeden z braci był Żychliński – ponieważ posiadał Żychlin, inny zaś Oporowski – był przecież właścicielem pobliskiej wsi Oporów.

Tureccy Firlej, Rej

Z kobietami kłopotu było jeszcze więcej – mogła przecież posiadać jakiś majątek, a i ojca też miała. Na nagrobku mogło więc widnieć Catharina de Żychlin filia Laurentius Oporowski – co oznacza Katarzyna z Żychlina córka Wawrzyńca Oporowskiego.

szlachta to hej, hej

Do życia publicznego przeszła informacja, że każde nazwisko zakończone na –ski lub –cki, jest pochodzenia szlacheckiego. Oczywiście jest to bzdurą – jakich niemało w Internecie. Wiele szlacheckich nazwisk kończyło się tym morfemem, jednakże należy pamiętać, że chłop Nazwiska zaczęły powstawać rów- również mógł nosić nazwisko Konież od imienia ojca – od Jana, mógł walski – ponieważ jego praszczur to być Jaśkowiec, Jaśkowik; od Szy- był kowalem. mona – Szymonowicz i Szymaniak. Forma ta nie zawsze musiała być Pierwsze nazwiska z tym sufiksem dziedziczna – wraz z następnym po- znane były już w średniowiecznej koleniem zmieniało się imię ojca, a Polsce. Wiele rodzin szlacheckich więc i nazwisko zarazem. Jednakże zmieniło swe staropolskie nazwijeśli mamy na nazwisko Piotrowicz ska/przydomki na te kończące się możemy wysnuć wniosek, że nasz na –ski. Później jednak niektóre rody powracały do swych korzeni, praszczur nazywał się Piotr. o czym pisał sam Paprocki – Dom Wielopolskich starodawny, których przodA co z chłopami? ki Bochnarami zwano. W przypadku ludności wiejskiej proces tworzenia i formowania nazwisk Walerian Nekanda Trepka, który trwał znacznie dłużej. Włościanie zajmował się sprawą przenikania byli znacznie bardziej kreatywni chłopów do warstwy szlacheckiej, od szlachciców. Przyjmowanie na- pisał, że wielu włościan próbowało zwiska męża przez żonę wcale nie niezauważenie stać się Nobilis. Stwobyło takie oczywiste. Częstokroć rzył on nawet Liber generationis plebe46


» FOT. FAMILY SEARCH

anoru, czyli tzw. Księgę chamów. Osobiście jeździł po miastach i wsiach, skrzętnie zapisywał to co usłyszał. Stworzył nawet „siatkę informatorów”. Zdemaskował wielu „szlachciców” o czym donosiły nawet poważne gazety. Chroślicki – jest tam mieszczanin w tych Chroślicach, co trzej tam Chroślickich są. Co wiedzieć kto byli przedtem, tylko, że spłachcie pokupili w Chroślicach i nazwali się z tego. Jeden Bujało Chroślicki, drugi Kołczut Chroślicki, trzeci Jerzy. (…) Gniewnickim nazwał się rzeźnik z Krakowa, który wołmi kupczył i od Śląska bogaty był, aże kupił w krakowskiej ziemi Gniewiecin, z czego zwał się Gniewickim(synowie kupili Bużenin i zwali się Bużeńskimi). W Królestwie Polskim w roku 1821 Żydzi zostali zobowiązani do złożenia w magistracie deklaracji jakie nazwisko przybierają. Można było też bez problemu zmienić nazwisko, dzięki czemu, częściowo zmieniano nazwiska uwłaczające, nadane w zaborach pruskim i austriackim. Pozostało jednak i powstało mnóstwo nazwisk zabawnych, np.: Telefon, Alfabet, Kałamarz, Różanykwiat. Nowonarodzeni Żydzi najchętniej przyjmowali nowe imiona, a także polonizowali swe nazwiska, by zatrzeć pochodzenie. Jak można zauważyć polskie nazwiska, jako forma stała, pojawiły się stosunkowo późno. Wpierw nadawano tylko imiona, następnie niektórzy posiadali przydomki, które nie były dziedziczne. Jednak uregulowanie tej kwestii było bardzo ważne – służba wojskowa, podatki, obowiązek szkolny… Trudno było egzekwować te i inne sprawy administracyjne względem osób posiadających tylko imiona. Wprowadzenie nazwisk było więc bardzo ważne. Szczególnie dla przyszłych pokoleń, bo jak mielibyśmy odnaleźć we wsi właściwą metrykę urodzenia Katarzyny córki Jana? ■ 47

More Maiorum


» FOT. LISAK.NET

More Maiorum

48


o burdach sejmowych

lisak.net

J

uż dawno przeszły do historii czasy sejmików szlacheckich, liberum veto i argumentów dowodzonych za pomocą szabel w ferworze sejmowych kłótni. Pomimo tego, że od zdarzeń tych minęły prawie cztery wieki, staropolski sposób uprawiania polityki wciąż pozostaje żywy. *** W Polsce przedrozbiorowej prawo wyborcze do sejmu przysługiwały wyłącznie szlachcie. Niestety większość, bo aż 60 jej procent, stanowiła tzw. szlachta zagonowa i gołota. Ta pierwsza była tak biedna, że posiadała niewielki skrawek ziemi, który była zmuszona uprawiać własnymi rękami. Złośliwi mawiali, że miedzy jest tak niewiele, że gdy pies na roli siądzie, to ogonem o posesję sąsiada zahacza. Często nazwisko i waląca się drewniana chałupa, szumnie zwana dworkiem, były jedynymi oznakami szlachectwa. W jeszcze gorszej sytuacji była szlachta gołota, która w ogóle nie posiadała własnej ziemi i utrzymywała się z pracy w cudzych majątkach. Przedstawiciele dwóch powyższych grup rzadko umieli pisać i czytać, nie mówiąc o posiadaniu jakichkolwiek pomysłów na reformę kraju. Ich poglądy polityczne kształtowali magnaci. Rzeczą zupełnie naturalną było to, że przed sejmem czy sejmikiem organizowano przyjęcia dla hołoty, pojono ją wódką, karmiono mięsiwem, instruując jednocześnie za czym ma głosować, na co nie zezwalać i przeciw czemu protestować. Jak donosił J. Kitowicz przed takimi rozkładano na stołach obrusy jak najpodlejsze, łyżki drewniane, widelce i noże jak najtańsze, ponieważ to wszystko nakrycie szlachta między siebie rozebrała (czyli rozkradła). 49

Szlachta zagonowa i gołota była solą sejmowej korupcji. Na zawołanie zrywała sejmy, zaciągała się w służbę ościennych krajów, uniemożliwiała przeprowadzenie jakichkolwiek reform. A przy tym dorabiała sobie w sądach składaniem fałszywych zeznań. Jak wyglądał przebieg posiedzeń przy takim poziomie obradujących, nie trudno się domyśleć. Dyskusje raczej rzadko miały charakter merytoryczny. Każdy chciał zabłysnąć i dać się zapamiętać innym. Czasami nie szło odgadnąć, czy pod okrągłym frazesem nakrapianym łaciną kryje się głębsza myśl polityczna, czy też zwykły zwrot retoryczny. Gdy zaczynało brakować argumentów, padały wyzwiska, sięgano do szabel. Dawano upust namiętnościom, ale w końcu nikt nie przyjeżdżał tu na rekolekcje. Bójki sejmikowe były na porządku dziennym. Jak donosi diariusz Albrychta Radziwiłła na sejmiku w Ostrowie w 1645 roku doszło do strzelaniny w kościele, w wyniku czego 3 osoby straciły życie, około pięćdziesięciu było rannych. Podobnie burzliwy przebieg miał sejmik średzki z 1670 roku, podczas którego rozsierdzony tłum posłów rzucił się na kasztelana poznańskiego Krzysztofa Grzymółtowskiego, w wyniku ten został cięty w lewą stronę w gębę i w głowę z tyłu raz i w głowę obuchem. Kość przetrącono i cięto go w bok prawy przez żebra aż do wnętrzności i w nogę nad kolanem, na podwórzu plebaniji. Znacznie więcej szczęścia miał pewien łowczy koronny, który tylko dostał w głowę, ale za to tak, że aż mu peruka spadła. Jeszcze gorzej było na sejmach elekcyjnych, w których uczestniczyła cała szlachta, a nie tylko przedstawiciele regionów. Lengnich relacjono-

wał, że „elekcja rzadko bywa bez zamieszania, ale trafiają się zabójstwa, rąbanie bez kary, sami nawet senatorowie bywają w niebezpieczeństwie.” Zasób przekleństwa, jaki dysponowała ówczesna elita był bardzo obszerny. Wymyślano sobie od „skurwysynów”, „hultajów”, „hycli”, „złodziei”, „szelm”… Słabość do używania słów nieprzyzwoitych miał Stefan Czarnecki, Stanisław August Poniatowski, a także Jan Kazimierz, który brzydko wszystkich łajał, karczemne słowa z ust królewskich wypuszczając i od matki lżąc, nie bez wielkiego wielu zgorszenia. Większą elegancją wykazał się na jednym z sejmów Stefan Batory, który starał się uciszyć jakiegoś szlachcica, wołając do niego, milcz błaźnie. Na co usłyszał rezolutną odpowiedź: nie jestem błaznem, lecz obywatelem, który wybiera królów i obala tyranów. Podobnie jak dziś wulgaryzmy powiązane były z seksualnością. Jedną z najgorszych obelg było nazwanie kogoś „kpem”. Był to synonim męskich i żeńskich narządów płciowych (zdaniem niektórych tylko żeńskich). Dziś kiep to synonim głupka, choć częściej używamy go dla określenia niedopałka papierosa, peta. Natomiast uznawany dziś za wulgarny wyraz „kutas”, był dawniej określeniem zupełnie pospolitym i oznaczał ozdobę z nici, sznurka, wełny w kształcie frędzla, tak było jeszcze w XIX wieku. Choć od opisywanych powyżej zdarzeń minęło prawie cztery wieki wciąż żywy pozostaje dawny sposób uprawiania polityki. Wciąż przedkładany jest interes prywatny nad dobro ogółu. Reforma kraju wydaje się niemożliwa. Wciąż większość polityków protestuje przeciwko rozsądnym zmianom w imię wolności, More Maiorum


broniąc jej przed urojonymi niebezpieczeństwami. Wciąż aktualne pozostają słowa Wacława Potockiego: na poły ludzi młodych siada w sejmie i nieuków, miasto (zamiast) sądów i rady, więcej swarów i huków.”

o takim teraz marzę powrocie...

A

grażyna stelmaszewska

kiedy przyślą tutaj wygrzebywać popioły po zielonych cmentarzach, może także i mnie wezmą i W Polsce przedrozbiorowej polizaniosą do mojej ziemi... O takim teraz tykowano na sejmach i sejmikach. marzę powrocie! Na ilustracji poniżej sejmik ziemski, czyli obrady posłów danego regio~Juliusz Słowacki nu. Obrady takie często odbywały się w kościołach, które z reguły Nasi przodkowie… Wiążą się z nimi były największym budynkiem w nie tylko daty i miejsca. Każda pomiasteczku. Kto nie mieścił się w stać to zdarzenia, obrazy, historie i środku, stał na zewnątrz, rozmawia- owo tło. jąc z kompanem, lub plątał po przykościelnym cmentarzu, zadeptując Obrazy połączone w historie przegroby. Może i nie słuchano tego, na kazywane są z ust do ust, z pokotemat czego obradowano w środku, lenia na pokolenie, niczym dobre ale jednak pozostawano w gotowo- ziarna czekające na właściwy grunt, ści, by w razie jakiejś burdy sięgnąć na przypomnienie, zapisanie, utrwapo szable, krzyknąć i dać upust swo- lenie. Najciekawsze zdarzenia pisze jej krewkiej naturze. ■ samo życie. Bo historia rosła razem z dziećmi, mieszała się ze świętem i z codziennością. To świadek, czas, Źródło: blog historyczno – obyczajowy pamięć i więzi.

» FOT. DZIĘKI UPRZEJMOŚCI TOWARZYSTWA NAUKOWEGO PŁOCKIEGO

Agnieszki Lisak, http://www.lisak.net.pl/ blog/?p=3235

More Maiorum

rozumiemy więcej, akcentujemy rzeczy ważne i niespotykane w innych chwilach. Płock, 25 czerwca 1927 roku. Szybko wracam w przeszłość i wyliczam. Danusia miała –lat 3, Kazio 1 rok i 3 miesiące, następne dziecko w drodze. I właśnie ten dzień – 27 czerwca, akcentowany był przez lata. Utrwalony, przypominany. Sceneria jak w starym filmie. Szeroka Wisła, szerokie nadbrzeże, wysokie Wzgórze Tumskie, płocczanie i Juliusz Słowacki. A co ma Słowacki do mojej rodziny i Płocka? – ktoś spyta. Ano ma! Bo gdyby nie przekaz rodzinny, zdarzenie to przemknęłoby szybko, a schowane gdzieś na kartkach książek, znaliby nieliczni i ujawniane by było tylko w czasie rocznic.

A mając takie dane wiemy więcej, Nawiązać tu muszę do śmierci Juliusza Słowackiego. Poeta zmarł w Paryżu 3 kwietnia 1849 r., a pogrzeb odbył się już dwa dni później na cmentarzu Montmartre. W 1899 r. zrodziła się myśl o sprowadzeniu prochów poety do kraju i złożenia ich na Wawelu. Ale dopiero w 1927 roku pomysł ten można było zrealizować. 14 czerwca 1927 r. prochy umieszczono w dwóch trumnach: metalowej i hebanowej. Tego samego dnia przewieziono ją do portu w Cherbourgu, na pokład polskiego statku „Wilia”, po czym trumnę drogą morską transportowano do Gdyni i Gdańska. Następny statek wiślany „Mickiewicz” wiózł prochy Słowackiego przez Polskę, zatrzymując się w drodze do Warszawy w niektórych miastach położonych nad Wisłą. 25 czerwca statek przycumował w Płocku. Aby dokładnie oddać atmosferę i powagę, doniosłość tego dnia należy poznać frag50


ment wiersza Juliana Tuwima „Po- zentant Towarzystwa Naukowego Płockiego Aleksander Maciesza, grzeb Słowackiego”: prasa oraz niezliczone tłumy płocWitaj, trumno wąziutka! czan. Co tam stuka w popiele? Wśród zgromadzonych na bulwarze wiślanym ludzi, niedaleko przystani Czaszka, wyschłe piszczele, byli moi przodkowie A wszyscy jak Paryskiej ziemi grudka, zaczarowani wpatrywali się w Wisłę. Jak zapiski archiwalne podają, Nie wiem, co, ale niewiele... ale także wspominała moja Babcia, około godz. 8.45 na horyzoncie – Dzień dobry, biedny aniele. od strony Włocławka, pojawiły się eskadry statków wiślanych. I wtedy Biją dzwony i działa powietrze rozdarł ryk syren, udeZmurszałym szczątkom ciała, rzyły też wszystkie płockie dzwony kościelne. Kłaniają się ministrowie, Kroczą persony przednie. Ulica patrzy i słucha. Wiozą ci – ach! Krakowie! Wiozą ci Króla Ducha.

Nastąpiła niesamowita cisza

Statek „Mickiewicz” z trumną JuliuJuż wcześniej lokalne gazety zapo- sza Słowackiego przycumował przy wiadały to niezwykłe wydarzenie, a wspaniale udekorowanej Przystani, na płockim osiedlu Rybaki, ruch był nieco dalej zatrzymała się eskorta niesamowity. Dekorowano Przy- statków płockich. stań, sprzątano, ustawiano. Od rana Moja Babcia wspominała: na Wzgórzach zbierał się tłum, ludzi przybywało. A miejsca było dużo. Nastąpiła niesamowita cisza, a później Bulwar nadwiślany długi, szerokie widać było pochylone głowy oddające hołd. plaże i Wzgórze Tumskie. Wielkie Ludzie opuszczali te głowy wiedząc, że Święto! Około godz. 8-ej rozpoczę- uczestniczą w czymś wielkim i niepowtały się gromadzić wokół zaimpro- rzalnym, ale ich oczy starały się spojrzeć na wizowanego pomnika Słowackiego trumnę. I po tej ciszy zaczęły padać słowa delegacje ze sztandarami. komendy, słychać było trzask karabinów i… salwa rozdarła powietrze, a echo jeszNa przystani Płockiego Towarzy- cze długo odbijało się od Wzgórza, biegło stwa Wioślarskiego zgromadził dalej. Ktoś krzyczał Witaj Poeto! Witaj się również Komitet Płocki z jego nam Wieszczu! Witaj! To była niewątprzewodniczącym Zarządu Józefem pliwie jedna z najbardziej wzruszających Rokitnickim i reprezentanci władz: chwil w moim życiu – mówiła mi babstarosta płocki Antoni Pinakiewicz, cia. Były łzy wzruszenia… pamiętam, starosta kutnowski Witold Żbikow- mój mąż Piotr małą 3-letnią Danusię, ski, starosta gostyniński Bolesław posadził sobie na plecach, bo chcieliśmy, Grabowski, prezydent m. Płocka by patrząc zapamiętała więcej. Ją intereStefan Zbrożyna, burmistrz m. Go- sowało wszystko – tłumy ludzi, strzały, stynina Piotr Michalski, prezes Rady wiwaty. Nie płakała, nie bała się, a Miejskiej Eugeniusz Płoski i repre- swoimi wielkimi ciemnymi oczami 51

patrzyła we wszystkie strony… Później znowu była cisza, skupienie. Starosta Płocki wniósł wieniec i widziałam jak składał go przy postawionej na podwyższeniu trumnie. Wieńców, kwiatów była tam cała masa. Niektóre dzieci też trzymały małe wiązanki kwiatków, ale położenie ich na trumnie było niemożliwe. Składano je więc jak najbliżej się dało wierząc, że ten kwiatek tylko jemu, tylko poecie był przeznaczony. Gdy wszystko się skończyło, część ludzi rozeszła się do domów, a inni jeszcze podchodzili do brzegów Wisły, patrzyli, jakby wierzyli, że to wszystko jeszcze raz się powtórzy. Kładli kwiaty, poprawiali te, które już tam były. I ja kilka razy podchodziłam, bo mała Danusia uparła się, że każdy zerwany przez nią kwiatek musi leżeć blisko innych. A może wiedziała, że uczestniczyła w wielkim zdarzeniu, które powinno zapaść jej głęboko w pamięci? … Tyle wspomnień i przekazu. Przodkowie, mała i wielka historia. Wystarczy pytać, notować, pamiętać… A Słowacki? Po płockich uroczystościach trumna z prochami wieszcze, odwiedzając m.in. Wyszogród i Sochaczew, dopłynęła do Warszawy, by już pociągiem podążyć do Krakowa, gdzie 28 czerwca 1927 r. odbyła się ceremonia jej złożenia w podziemiach Katedry Wawelskiej tuż obok sarkofagu Adama Mickiewicza. A na zamku wawelskim, przed trumną poety, przemówienie wygłosił marszałek Józef Piłsudski. Na koniec wydał polecenie oficerom stojącym przy trumnie – W imieniu Rządu Rzeczypospolitej polecam Panom odnieść trumnę Juliusza Słowackiego do krypty królewskiej, by królom był równy. Zdarzenia, historia…, a my jesteśmy tylko jej niewielkim dodatkiem, uczestniczymy w tym, co niesie życie… ■ More Maiorum


Ferić - Polak walczący w bitwie o Anglię

M

ogrodywspomnien.pl

irosław Ferić urodził się 17 czerwca 1915 r. w okolicach Sarajewa na terenie dzisiejszej Bośni. Ojciec Mirka był Chorwatem, zaś matka Polką. Po śmierci ojca w 1919 r. matka zdecydowała się na powrót do Polski. Zamieszkała z synem w Ostrowie Wielkopolskim. Tu Mirek rozpoczął swoją szkolną edukację. Początkowo kształcił się w Szkole Powszechnej im. Tadeusza Kościuszki. Po jej ukończeniu uczęszczał do Gimnazjum Męskiego. Maturę zdał w maju 1935 r., następnie odbył kurs unitarny w Szkole Podchorążych Piechoty w Różanie. Po nim został przyjęty do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. 15 października 1938 r. został promowany do stopnia podporucznika pilota. Otrzymał przydział do Warszawy. W stolicy stacjonował 1. pułk lotniczy. Mirek został pilotem jednej z jego myśliwskich eskadr. Z chwilą zagrożenia Polski wojną ze swoją eskadrą został włączony do Brygady Pościgowej. Ta bazowała na lotnisku polowym w Zielonce pod Warszawą. To z niego 3 września 1939 r. wystartował do walki z myśliwcami Luftwaffe. Efektem tego powietrznego pojedynku (nie był osamotniony, do nieprzyjaciela strzelało dwóch innych polskich lotników) Me-109 został zestrzelony. Każdemu z trójki przyznano 1/3 zestrzelenia. Niestety dla Fericia nie był to szczęśliwy pojedynek. Pocisk z działka Me-110 uszkodził jego samolot na tyle skutecznie, że musiał się ratować skokiem spadochronowym. Ta sytuacja nie przeszkodziła jednak w powrocie do szeregów obrońców syreniego grodu.

Hs-126. Przez następne dni razem z kolegami wykonywał loty patrolowe. 17 września 1939 r. przekroczył granicę z Rumunią. Tu został internowany i osadzony w obozie w Focsani. Jego wizyta była jednak krótka. Przez Bałczik nad Morzem Czarnym, na pokładzie greckiego statku, za bronią udał się do Francji. Nie była to dla niego i jemu podobnych „wycieczka turystyczna”. 15 października 1939 r. odpłynął do Bejrutu. W Libanie przesiadł się na francuski statek idący do Marsylii.

W niej do wiosny 1940 r. odbył przeszkolenie w lotach na MS-406. Podobnie jak inni, oczekiwał na przydział do formowanych dywizjonów myśliwskich. Nie doczekał się… 11 maja 1940 r. trafił do formowanego I Klucza Kominowego pod dowództwem kapitana Zdzisława Krasnodębskiego. Do pierwszego bojowego lotu nad Francją Klucz wystartował 17 i 18 maja.

19 maja Ferić otrzymał rozkaz powrotu do Lyon-Bron. Jego przydział uległ zmianie. Od tego dnia miał Razem z grupą oficerów lotnictwa latać w III Kluczu Kominowym został zakwaterowany w koszarach dowodzonym przez kapitana Ka8 września 1939 r. w czasie po- w Salon. Opuścił je w połowie grud- zimierza Kuziana. 20 maja polskie wietrznego patrolu miał okazję do nia 1939 r. Otrzymał przydział do załogi znalazły się w Nantes. Do ataku i zniszczenia rozpoznawczego polskiej bazy lotniczej Lyon-Bron. ich zadań miało należeć osłanianie More Maiorum

52


tamtejszych zakładów lotniczych. Niestety na skutek dezorganizacji Francuzów dopiero po kilku dniach otrzymali dla siebie samoloty. W efekcie takiego działania Klucz wszedł do akcji 3 czerwca. Okazji do walki z nieprzyjacielem nie było. 14 czerwca lotnisko opuścili Francuzi zostawiając Polaków samych sobie. Jeszcze tego samego dnia Ferić odleciał do La Rochelle. Z tego portowego miasta pięć dni później popłynął do Wielkiej Brytanii. Na Wyspie Ostatniej Nadziei znalazł się 23 czerwca Po pobycie w Blackpool, 2 sierpnia 1940 r. został skierowany do formującego się w Northolt 303 Dywizjonu Myśliwskiego im. Tadeusza Kościuszki. Przeszedł odpowiednie przeszkolenie w lotach na brytyjskich myśliwcach. Już od 31 sierpnia 1940 r. latał bojowo. Tego samego zestrzelił na pewno jednego Me-109. 2 września miał następną okazję do walki z Me-109 nad Kanałem. Po niej zgłosił prawdopodobne zestrzelenie wroga. Przy tym sam został trafiony. Osłaniany kole-

53

gę przymusowo lądował. 6 września zestrzelił następnego Me-109. Na kolejne zwycięstwo musiał czekał do 15 września. Tego dnia, w czasie rannej walki, zubożył lotnictwo III Rzeszy o jednego Me-109, a po południu o jednego Me-110. 27 września drugi raz zestrzelił dwa samoloty jednego dnia. Był to He111 i Me-109. 5 października wziął udział w walce z Me-110 osłanianych przez Me-109. Oko i ręka nie zawiodła. Strzelał celnie. Zestrzelił jednego dwusilnikowego Me. 3 Maja w 1941 r. Ferić awansował do stopnia porucznika. 22 czerwca 1941 r. osłaniając wyprawę własnych bombowców zestrzelił jednego Me-109. Pięć dni później uszkodził kolejnego. W połowie października 1941 r. przeszedł na odpoczynek. Do końca stycznia 1942 r. był instruktorem w 58 OTU. Na własną prośbę skrócił swój urlop od lotów bojowych. Zginął śmiercią lotnika 14 lutego 1942 r. Tego dnia wystartował do lotu treningowego.

W czasie wykonywania akrobacji na niskiej wysokości w jego samolocie doszło do urwania się skrzydła. Płatowiec Polaka uderzył w ziemię. Pilot zginął na miejscu. Od lata 1939 r. Mirek prowadził pamiętnik do którego wpisywał to co przeżył danego dnia. Nie chował tego co pisze dla siebie. Prosił również kolegów, aby umieszczali w nim swoje relacje. Po przybyciu na Wyspę Ostatniej Nadziei jego pamiętnik stał się kroniką działań bojowych 303 Dywizjonu. Śmierć autora nie spowodowała przerwy w jego uzupełnianiu. Przyjaciele wzbogacali go dalej o swoje wpisy. Przybywało w nim wycinków z prasy i fotografii Po tragicznej śmierci Fericia opiekę nad kroniką przejął porucznik Zygmunt Bieńkowski. Z chwilą zakończenia działań wojennych pamiętnik-kronika dywizjonu został przekazany do Instytutu Polskiego Muzeum im. gen. Władysława Sikorskiego w Londynie. ■

More Maiorum


genealogiczne województwo

MAZOWIECKIE

go i skierniewickiego.

Województwo mazowieckie – największe – pod względem całkowitej powierzchni, a także ludności – z 16 województw powstałych w 1999 r. Jest ono położone w centralnej i wschodniej Polsce. Nie graniczy z żadnym państwem, otoczone innymi województwami: kujawsko-pomorskim, warmińsko-mazurskim, podlaskim, lubelskim, świętokrzyskim i łódzkim. Nazwa województwa swoje korzenie ma w Mazowszu (łac. Mazovia), czyli krainie historycznej, której dawne tereny w znacznym stopniu zawarte są w obecnym woj. mazowieckim.

Obecne województwo mazowieckie składa się z d z i e - więciu dawnych województw: warszawskiego (jedyne w całości) oraz bialskopodlaskiego, ciechanowskiego, łom- żyńskiego, ostrołęckiego, płockiego, radomskiego, siedleckie-

W skład województwa mazowieckiego wchodzi 37 powiatów wraz z 5 miastami na prawach powiatu. Te z kolei dzielą się na 314 gmin – 35 miejskich, 50 miejsko-wiejskich i pozostałych, które tworzą najliczniejszą grupę – wiejskich (229). Największym miastem tego województwa (razem miast jest 86) jest Warszawa, która pełni także funkcję stolicy państwa polskiego. Na terenie województwa mazowieckiego są miejscowości, które podlegają pod wiele archi(diecezji). W tym przypadku są to na pewno Archidiecezja Warszawska, Diecezja Warszawsko-Praska, Diecezja Płocka, Diecezja Radomska, Diecezja Łowicka, Diecezja Łomżyńska, Diecezja Siedlecka Na terenie województwa (i nie tylko – to jedno z największych terenowo TG) działa Polskie Towarzystwo Genealogiczne, a także Warszawskie Towarzystwo Genealogiczne, które niedawno obchodziło swoje 20-lecie istnienia! Pod kątem indeksacji (na podstawie Geneteki), województwo mazowieckiego wypada najlepiej spośród pozostałych regionów Polski. Dla samego województwa mazowieckiego są to ponad 4 miliony (!) rekordów, czyli niespełna 30 proc. wszystkich indeksów zawartych w całej bazie. Dodając do tego indeksy z Warszawy, wychodzi nam wynik bliski 36 proc., więc dokumenty z jednego województwa są na tyle często indeksowane, że zajmują ponad 1/3 bazy indeksów z całego kraju. Na drugim miejscu plasuje się województwo świętokrzyskie, które ma ponad 2 razy mniej indeksów, niż mazowieckie.

More Maiorum

54


» Akt chrztu Stanisława Ignacego Witkiewicza “Witkacego”

Warszawskie Towarzystwo Genealogiczne (dalej WTG) skupia osoby badające dzieje swoich rodzin, a jego głównym celem jest wzajemna pomoc w poszukiwaniach genealogicznych. WTG zrzesza ponad 120 Członków bez względu na wiek czy wykształcenie. Przeważnie są to osoby pochodzenia szlacheckiego, ale stowarzyszenie otwarte jest dla wszystkich akceptujacych jego statut. Kultywowane są patriotyczne tradycje rodzinne, Członkowie WTG sprawdzają zgodność swych sag rodowych z faktami. Niektórzy doprowadzili swoje rodowody aż do XV w. Wieloletnie badania wymagają dużej wytrwałości i dociekliwości, ale rezultaty często dają wielką satysfakcję. Systematyczna współpraca, wzajemna pomoc w ramach Stowarzyszenia, przyspiesza i ułatwia poszukiwania. Terenem badań genealogów są biblioteki z ich herbarzami i biografiami, ale przede wszystkim archiwa państwowe i kościelne oraz kancelarie parafialne z ich księgami metrykalnymi. Najczęstsza forma codziennej współpracy to: wymiana wypisów z ksiąg metrykalnych, wzajemna informacja o źródłach. Kultywowanie wartości niematerialnych odnajdywanych w dziejach rodzin jest relaksem wobec ogarniającej wszystkie dziedziny życia społecznego fali komercjalizacji.

55

More Maiorum


WARSZAWA

» FOT. WIKIMEDIA COMMONS

Y FAKT

STRONY ■ Stankiewicze.com - indeksy z niektórych mazowieckich parafii ■ Metryki.genealodzy - skany metryk z woj. mazowieckiego ■ Genbaza - skany metryk z woj. mazowieckiego ■ Geneteka - indeksy mazowieckich parafii ■ Szukajwarchiwach.pl - skany metryk z całej Polski ■ PolandGen - indeksy niektórych mazowieckich parafii ■ AP Płock - indeksy metryk z Archiwum Państwowego w Płocku ■ AAW - indeksy metryk znajdujących się w Archiwum Archidiecezjalnym w Warszawie ■ WZI - indeksy parafii warszawskich wykonane przez Warszawski Zespół Indeksacyjny

■ STOLICA - Warszawa ■ WAŻNE MIASTA - Radom - Płock - Siedlce - Otwock - Mińsk Mazowiecki - Mława - Grodzisk Mazowiecki ■ ZNANE OSOBY - Fryderyk Chopin - Maria Skłodowska-Curie - Jan Kochanowski - Stanisław I. Witkiewicz - Stanisław Małachowski ces

rej

ami

lern

l 00a uzysku 39 ę tzw. prozy Koron 15 część Sta z kolegiat11 tanisław adził ulic lę 41 enzo ólowi 3 h 1 o . o w i H okWarsza 13odbył s ki, międ zyżackim 15sponęła y, razem 16 etman S i poprow w niew o 16erzy W. lenny kr azie 176y5budow je

c ję

loka

More

kr aws arsz akonem w z Maiorum a KP ■

ą

szaw War na a św. J

ą

o g ■ h iewsk ięteg Szujskie z k ł w ó y Ż a l w y as sza War Rosji W a car

■ J ł hołd VW y wi I ż o o w ł a z dysł Wła

■w uN tr Tea56


P O ARCHIWA PAŃSTWOWE ■ Archiwum Państwowe w Płocku ul. Kazimierza Wielkiego 9b 09-400 Płock ■ Archiwum Państwowe w Płocku Oddział w Kutnie ul. Zamkowa 4 99-300 Kutno ■ Archiwum Państwowe w Płocku Oddział w Łęczycy ul. Belwederska 38 99-100 Łęczyca ■ Archiwum Państwowe w Radomiu ul. Wernera 7 26-600 Radom ■ Archiwum Państwowe w Siedlcach ul. Kościuszki 7 08-110 Siedlce ■ Archiwum Państwowe w Warszawie ul. Krzywe Koło 7 00-270 Warszawa ■ Archiwum Państwowe w Warszawie Oddział w Grodzisku Mazowieckim ul. Poniatowskiego 14 05-825 Grodzisk Mazowiecki ■ Archiwum Państwowe w Warszawie Oddział w Łowiczu ul. 3 Maja nr 1 99-400 Łowicz ■ Archiwum Państwowe w Warszawie Oddział w Mławie ul. Narutowicza 3 06-500 Mława ■ Archiwum Państwowe w Warszawie Oddział w Otwocku ul. Górna 7 05-400 Otwock ■ Archiwum Państwowe w Warszawie Oddział w Pułtusku ul. Zaułek 22 06-100 Pułtusk ■ Archiwum Państwowe w Warszawie Oddział w Nidzicy ul. Jagiełły 2A 13-100 Nidzica

GENEAL K I N C O M

OGA

ARCHIWA DIECEZJALNE ■ Archiwum Diecezjalne w Płocku ul. Abpa A.J. Nowowiejskiego 2 09-400 Płock ■ Archiwum Diecezjalne w Siedlcach ul. Piłsudskiego 62 08-100 Siedlce ■ Archiwum Archidiecezjalne w Warszawie ul. Dewajtis 3 01-815 Warszawa ■ Archiwum Kurii Metropolitalnej ul. Miodowa 17/19 00-246 Warszawa BIBLIOTEKI ■ Biblioteka Narodowa ul. Niepodległości 213 02-086 Warszawa ■ Biblioteka Uniwersytecka Krakowskie Przedmieście 32 00-927 Warszawa ■ Biblioteka Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego ul. Dewajtis 5 01-815 Warszawa ■ Biblioteka Seminarium Metropolitalnego Archidiecezji Warszawskiej Krakowskie Przedmieście 52/54 00-322 Warszawa ■ Biblioteka im. Zielińskich Towarzystwa Naukowego Płockiego pl. Narutowicza 2 09-402 Płock ■ Biblioteka Żydowskiego Instytutu Historycznego Tłomackie 3/5 00-090 Warszawa ■ Biblioteka Publiczna m. st. Warszawy Koszykowa 26/28 00-950 Warszawa

iego nia iowa msk towicz a się go mii nad wsta zeź Wol eź Och sięst ł o r o a d K a t 4 e P a s i u e e i wan wego 1807orzeni go 1863 920 ani cud 192rą2k Niew dent Nar 1■9w4ybuch skiego; r ch oraz rz awa ńcze arsz powsta go 1■ pokon skiej - „ o tw ie d y u W k z o z s ■ ■ r e e ■ w bity ą szaw w Na ął pr rsza lsze dzib arodow War 0 tys. za . ofiar a n o e i i b g W s z 57 tys More łą” du N ok. 4 k. 10Maiorum Wis Rzą o ty


osoba miesiąca - Dąbrowska

» FOT. WIKIMEDIA COMMONS

M

aria Dąbrowska (właśc. Marianna Kazimiera Szumska) – urodziła się 6 października 1889 r. w Russowie, zmarła 19 maja 1965 r. w Warszawie – pisarka, publicystka. Studiowała za granicą nauki przyrodnicze, ekonomiczne i socjologiczne. Uczestniczyła w działalności niepodległościowej i oświatowej. W okresie międzywojennym występowała przeciw złemu traktowaniu więźniów politycznych i ograniczeniu swobód obywatelskich. W czasach powojennych opowiadała się za zmianą polityki kulturalnej i zniesieniem cenzury. W latach 1918-1924 pracowała w Ministerstwie Rolnictwa. Od 1925 r. zajmowała się wyłącznie pracą literacką. Powieść Noce i dnie (1932-1934) uważana jest za najwybitniejsze dzieło realistycznej prozy połowy XX wieku, Przygody człowieka myślącego (wydano pośmiertnie w 1970 r.) są powieścią o losach polskiej inteligencji. Autorka zbiorów opowiadań: Gałąź czereśniowa (1922), Uśmiech dzieciństwa (1923), Ludzie stamtąd (1925), Gwiazda zaranna (1955). Autorka esejów, przekładów. Odnalezione po śmierci Dąbrowskiej zapiski wydano jako Dzienniki (wyd. ocenzurowane t. 1-5, 1988, wyd. pełne t. 1-4, 1996, t. 1-3, 1999). W 1911 r. poślubiła starszego o 7 lat Mariana Dąbrowskiego – publicystę. Wdową została po nagłej śmierci swego męża, który zmarł w 1925 r. mając 43 lata. Marianna Kazimiera Dąbrowska (zd. Szumska) na świat przyszła 6 października 1889 r., czego potwierdzeniem jest metryka chrztu z parafii w Tykadłowie datowana na 7/19 kwietnia 1890 r. Według tego dokumentu, rodzicami pisarki byli Józef Szumski, 45-letni administrator Russowa i jego 33-letnia żona – Ludomira zd. Gałczyńska. Półroczne dziecko do chrztu trzymali Kazimierz Waliszewski z Paryża i Marianna Gałczyńska z Kalisza.

More Maiorum

58


Aby ustalić pochodzenie rodziców – rodziny Szumskich i rodziny Gałczyńskich – należało odnaleźć metrykę ich ślubu. Józef Konstanty Szumski i Martyna Ludomira Gałczyńska pobrali się 14/26 lutego 1884 r. w warszawskiej parafii Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Pan młody nie należał już do najmłodszych i śmiało można nazwać go starym kawalerem. Liczył sobie 40 lat i wciąż był stanu wolnego. Urodził się w miejscowości Wawrowo w powiecie mławskim z Teofila Szumskiego i Florentyny zd. Sułkowskiej. Panna młoda miała 28 lat i także było to jej pierwsze małżeństwo. Jej rodzicami byli zmarły Feliks Gałczyński i żyjąca Józefa zd. Majewska. Martyna Ludomira na świat przyszła w Topoli w powiecie łęczyckim.

59

More Maiorum


wydarzenie miesiąca

2

19 lat temu, 24 października 1795 r., trzech zaborców - Rosja, Prusy oraz Austria, podpisały traktat, zgodnie z którym przeprowadzili ostatni, pełny, III robiór Rzeczypospolitej.

Rosji przypadły wszystkie ziemie na wschód od Niemna i Bugu (120 tys. km²). Na zabranych terenach utworzono gubernie: wołyńską ze stolicą w Izasławiu, grodzieńską, mińską oraz litewską z siedzibą w Wilnie. Otrzymała największy powierzchniowo obszar. Austria jako główny inicjator III rozbioru, a także w ramach rekompensaty za straty w wojnie z rewolucyjną Francją, zajęła Lubelszczyznę. Zaanektowała także resztę Małopolski z Krakowem, część Podlasia i Mazowsza. Otrzymała tereny najliczniej zaludnione. Prusom przypadła najmniejsza zdobycz. Musiały zadowolić się częścią Mazowsza z Warszawą, Podlasia i Litwy. Ponadto Prusy zajęły ponad 23000 km² województwa krakowskiego (m.in. teren dawniejszego księstwa siewierskiego), zwanego odtąd w Prusach Nowym Śląskiem (Neu Schlesien). Otrzymały tereny najbardziej rozwinięte gospodarczo, ponadto zamieszkane w miażdżącej większości przez Polaków. W 1796 roku stanowili 40 procent wszystkich mieszkańców Królestwa Prus. Państwo przestało istnieć. Król Stanisław August Poniatowski opuścił Warszawę i w asyście dragonów rosyjskich udał się do Grodna, pod opiekę i nadzór namiestnika rosyjskiego, po czym abdykował 25 listopada na rzecz Rosji. Z tej przyczyny Rosja de jure stała się depozytariuszką korony polskiej i bez jej zgody Napoleon nie chciał i nie mógł przywrócić później Królestwa Polskiego. Po utracie państwowości wielu Polaków, zwłaszcza wojskowych, wyemigrowało z kraju, głównie do Saksonii, Włoch i Francji. Wielu z nich związało swe losy z gen. Napoleonem I Bonaparte. Z jego przyzwolenia utworzone zostały w Lombardii w styczniu 1797 dwa Legiony Polskie pod dowództwem generałów Henryka Dąbrowskiego i Karola Kniaziewicza, przy czym w ich skład weszli głównie polscy jeńcy z armii austriackiej. Już w maju 1797 legiony polskie wzięły udział w walkach przeciwko wojskom austriackim o Rzym. Zaś w lipcu jeden z jej twórców, Józef Wybicki, napisał tekst pieśni „Mazurek Dąbrowskiego”, która stała się później polskim hymnem państwowym. Fragment traktatu trzeciego rozbioru Polski pomiędzy Rosją i Prusami: W imię Najświętszej i Niepodzielnej Trójcy Świętej Artykuł III Demarkacja przyszłych granic pomiędzy państwami Austrii i Prus od strony województwa krakowskiego pozostanie nierozstrzygnięta i dwie układające się strony zachęcone obopólną intencją widzenia uregulowanej w sposób zadowalający bezpiecznej wyraźnej granicy, wygodnej i zabezpieczonej od każdej napaści doszły do przekonania, że będzie ona wyznaczona i utrwalona w sposób przyjacielski przez komisarzy demarkatorów, More Maiorum

60


którzy będą wysłani przez obie strony. Jej Cesarska Mość cesarzowa wszech Rosji ze swej strony przydzieli do pomocy swojego komisarza, by służył jako doradca i arbiter na wypadek wyniknięcia różnicy zdań pomiędzy komisarzami zainteresowanych stron. Ci, na skutek zaufania do bezstronności Jej Cesarskiej Mości i na równi dążąc ją swoją przyjaźnią obiecują i dopełnią wszystkich starań, by mieć to na

względzie w swoich radach i przy podejmowaniu swoich decyzji. Ponadto uzgodniono, że dzieło całkowitej demarkacji będzie zakończone na przestrzeni 3 miesięcy od daty podpisania niniejszego traktatu. Tymczasem całe terytorium, zaznaczone na mapie Zanonniego przez linię wytyczoną od miejsca, gdzie rzeka Soła wpada do Wisły pomiędzy Górką i Gromcem, idąca na ukos przez

Krzeszowice wydłużająca się omijając po prawej stronie miasta Skała i Miechów, kończąca się w Czarnowicach nad Pilicą, skąd biegnie nurtem tej rzeki - pozostanie okupowana przez wojska Jego Królewskiej Mości króla Prus aż do czasu, gdy dzieło demarkacji zostanie zakończone i potwierdzone według wyznaczonych tu reguł.

» FOT. WIKIMEDIA COMMONS

61

More Maiorum


z pierwszych stron gazet Ilustrowany Kuryer Codzienny, 20 października 1930, nr 284 Prymas Polski w Londynie Poniżej zamieszczamy zdjęcie z pobytu J. E. Prymasa Polski Metropolity arcybiskupa gnieźnieńsko-poznańskiego ks. Kardynała dr. Augusta Hlonda w Londynie po uroczystości konsekracji kościoła polskiego. W środku widoczny J. E. Prymas Hlond, obok ambasador Polski w Londynie, Konstanty Skirmunt w otoczeniu wiernych z londyńskiej kolonji polskiej. Widać również nowy kościół polski przy Dewonshire St. w Londynie, nabyty za cenę 3.800 funtów ang.

Dziennik Poznański, 9 października 1938, nr 232 Sprawa zwłok króla Stanisława WARSZAWA, 8. X. (tol. wł.). W związku z zainteresowaniem, która bodaj w szerokich aferach społeczeństwa umieszczenie szczątków króla Stanisława Augusta w Wołczynie, czynione są w Warszawie zabiegi o utworzenie specjalnego komitetu obywatelskiego, któryby się zajął sprowadzeniem szczątków ostatniego króla na Wawel lub do Warszawy. Prawdopodobnie w najbliższym czasie inicjatywa powstania takiego komitetu zostanie zrealizowana. (M)

More Maiorum

62


nowości ULICE LWOWA DAWNIEJ I OBECNIE Nazwy ulic lwowskich obecnie oraz ich odpowiednich sprzed 1939 r. Dodatkowo spis ulic podczas okupacji hitlerowskiej i plan Lwowa z 1922. Wszystko dostępne tutaj.

!INDEKSY METRYKALNE Z PODBESKIDZIA! Podbeskidzie na genealogicznej mapie Polski to biała plama - metryk brak, w archiwach państwowych niewiele, a większość dokumentów znajduje się na parafiach. Pierwsza tego typu wyszukiwarka dla parafii z okolic Bielska-Białej jest już dostępna! Niesamowite efekty pracy Łukasza Kominiaka można zobaczyć tutaj.

SPIS LUDNOŚCI ŁODZI JUŻ NIEBAWEM W INTERNECIE! 30 września AP w Łodzi zakończyło realizację projektu digitalizacji, indeksacji i opracowania spisu ludności Łodzi z lat 1918-1920. Prawie 270 tysięcy skanów zostało przekazane do Narodowego Archiwum Cyfrowego, które zamieści je w serwisie szukajwarchiwach.pl , gdzie będą dostępne online. Karty stanowią bogate źródło genealogiczne. Podają informacje o składach rodzin wraz z datami urodzenia. Dodatkowe rubryki pozwalają prześledzić kolejne miejsca ich zamieszkania w Łodzi w pierwszych latach niepodległości, po I wojnie światowej, a czasem dowiedzieć się skąd albo dokąd się przesiedlały. Z okresu wojny 1920 r. pochodzą też zapisy o poborze lub demobilizacji, niekiedy o przydziale wojskowym. Digitalizację zrealizowano dzięki sfinansowaniu z funduszy Wieloletniego Programu Rządowego Kultura+ Priorytet Digitalizacja. (P. Strembski)

APW OLSZTYN Jak informuje p. Włodzimierz Sroczyński: w przyszłym tygodniu będą dostępne pierwsze materiały przekazane przez Fundację Chrońmy Dziedzictwo. Będą pojawiać zarowno w poczekalni jak i w przyjaźniejszej do pobrania formie dla indeksujących (prawie równolegle, poczeklania może mieć dzień-dwa opóźnienia, wolę poczekac na potwierdzenie zgodności opisu/okładek z zawartością niż zmieniać nazwy katalogów). Dzięki deklarcji pomocy Krzysztofa Imiołka powinno iść całkiem sprawnie i szybko. Najwyższy czas zgłaszać chęć indeksowania;) Przy okazji (wykraczając poza temat): Krzystzof przez jakiś czas głównie Olsztynem będzie się zajmował, więc przydałby się “ktoś na zastępstwo” - do analogicznych, ale mnie pilnych prac przy obróbce innych zasobów.

ARCHIWA NA MAPIE. NOWOŚĆ NA STRONIE MORE MAIORUM Na stronie More Maiorum pojawiła się nowa zakładka. Możecie w niej znaleźć interaktywną mapę Polski, po kliknięciu na wybrane województwo pojawia się spis archiwów kościelnych, archiwów państwowych oraz bibliotek dla konkretnego regionu. Z pewnością będzie to pomocne dla wielu genealogów. Zakładka tutaj.

63

More Maiorum


humor Skąd brali się kastraci? W starożytności po wygranej bitwie obcinało się przegranym prawą rękę oraz penisa – jako symbole siły i męstwa. Mężczyzna w ten sposób okaleczony stawał się niewolnikiem (jeśli udało mu się przeżyć) *** W szczególnie okrutny sposób zajmowali się tym procederem mnisi koptyjscy. Genitalia „kandydata” były przywiązywane w odpowiedni sposób a następnie jednym cięciem obcinane. Powstała w ten sposób rana zasklepiana była przy pomocy smoły albo rozpalonego żelaza. Do cewki moczowej wkładany był patyk by nie dopuścić do jej zamknięcia. Na samym końcu chłopcy byli zakopywani do pasa w piasku. Po kilku dniach dopiero zakładany był opatrunek. Śmiertelność wynosiła powyżej 50%, a rana zabliźniała się po 2-3 miesiącach. *** Młodzi wyznawcy kultu bogini Cybeli (matka bogów) podczas święta, przy głośnej muzyce po odprawionym odpowiednim tańcu odprawiali sobie genitalia. Chodziło o zachowanie bezwarunkowej czystości do końca życia *** Kastracja była wykonywana także po to, by zachować wśród mężczyzn piękny głos, który „psuł” się wraz z procesem dojrzewania. Dużą liczbą kastratów wyróżniał się chór papieski. Dopiero w roku 1920 możemy mówić o braku takiego rodzaju śpiewaków. Warto jednak pamiętać, że papieże nie pochwali procederu kastracji *** Pojawiały się zalecenia lekarskie, które proponowały ten zabieg jako leczenie chorób. Kastracja miała przeciwdziałać powstawaniu trądu (uznawany za chorobę rozpustników).Według Hipokratesa natomiast: „Rzezańcy nie chorują na podagrę, ani nie łysieją” *** W greckim kościele w klasztorach służbę pełnili eunuchowie „ażeby dobra sława dziewic na tym nie cierpiała”. *** Źródło: W.Szumowski, Historia medycyny filozoficznie ujęta, Kęty 2008 More Maiorum

64


» Akt zgonu Fryderyka Chopina - metryka nadesłana przed A. Szczerbę

» FOT. STANISŁAW PIENIĄŻEK

65

More Maiorum


GENEO-PROGRAM TV

Kobiety, które tworzyły historię niedziela, 12 października 13:40 | Polsat Viasat History

Od Kleopatry po Elżbietę I i Shophie Scholl – kobiety z zupełnie odmiennych epok i środowisk – wszystkie odznaczały się jedną wspólną cechą – były jednymi z najbardziej wpływowych kobiet w historii.

Głowa Jana Chrzciciela

Legenda 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK środa, 15 października 22:35 | TVP Historia

Filmowy zapis niezwykłych wspomnień żołnierzy 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej, w którym wielkie militarne i historyczne wydarzenia nabierają ludzkiego wymiaru... [TVP]

Skarby ze strychu

niedziela, 12 października 15:35 | Fokus TV

poniedziałek, 13 października 08:30 | TLC

W 2010 roku podczas prac wykopaliskowych w kościele Sveti Ivan na jednej z wysp w Bułgarii arecheolog Kazimir Popkonstantinow odkrył relikwiarz i starożytną grecką inskrypcję wspominającą Jana Chrzciciela...

John Sencio i para rzeczoznawców, Tim Luke i Christine Downing, wyruszają na poszukiwania skarbów ukrytych w domach. Wyceniają znalezione przedmioty i pomagają sprzedać je na aukcji.

More Maiorum

Łowcy staroci

wtorek, 14 października 00:00 | Discovery Historia

Drew Pritchard, współczesny łowca skarbów, uwielbia dreszcz emocji, który towarzyszy mu podczas przeszukiwania rezydencji i złomowisk w poszukiwaniu cennych przedmiotów.

Auschwitz - naziści i „ostateczne rozwiązanie” piątek, 17 października 02:40 | BBC Knowledge

Rekonstrukcja ważnych wydarzeń w historii obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Rudolf Höss rozpoczął działania, prowadzące do stworzenia obozu zagłady.

66


67

More Maiorum


Zapraszamy do współpracy!

More Maiorum Teraz jesteśmy, a kto był przed nami?

~Wojciech Gracz

Współpracują z nami: More Maiorum

68


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.