E G Z E M P L A R Z B E Z P Ł AT N Y
WWW.ALL-INCLUSIVE.COM.PL
ISSN 1898-1763
NR 1/2016 (32)
WIOSNA 2016
WYSPA ELBA
– PERŁA Z NASZYJNIKA WENUS str. 120–136
DALEKIE PODRÓŻE
LŚNIĄCA BLASKIEM KLEJNOTÓW
SRI LANKA str. 30–37
EUROPODRÓŻE
TURYSTYKA RODZINNA
PIERWSZE SPOTKANIE
Z EKWADOREM I GALAPAGOS str. 56–67
HOTELE Z KLASĄ
RAJSKIE WAKACJE NA PRZYLĄDKU
PUNTA CANA str. 110–118
3
WIOSNA 2016
4
SPIS TREŚCI DALEKIE PODRÓŻE
DRODZY CZYTELNICY, ODKRYWCY I PODRÓŻNICY,
NA KOŃCU ŚWIATA NA TRISTAN DA CUNHA 6 BOTSWANA Z LOTU PTAKA
Przekazujemy w Wasze ręce kolejne niezmiernie obszerne wydanie magazynu „All Inclusive”. Dużo miejsca po©©MAGAZYN ALL INCLUSIVE święcamy w nim wielkiej magii małej Elby, trzeciej co do wielkości włoskiej wyspy (po Sycylii i Sardynii) o powierzchni zaledwie 223 km², położonej malowniczo na Morzu Tyrreńskim, między kanałami toskańskiego Piombino i francuskiej Korsyki, jedynie ok. 10 km na wschód od wybrzeży tej ostatniej. Ten zniewalający swoim naturalnym pięknem pełen słońca ląd zapewnia odwiedzającym go gościom czarujące, pocztówkowe wręcz widoki, przyjazny klimat śródziemnomorski, mnóstwo ciekawych zabytków z różnych epok, liczne ślady po niemal 10-miesięcznym pobycie na nim cesarza Francuzów Napoleona Bonapartego, wyśmienite tereny do aktywnego wypoczynku dla miłośników gór, rowerów, koni, nurkowania, snorkelingu, pływania, żeglarstwa i innych sportów wodnych, doskonałą kuchnię i wysoko cenione wina, bogatą bazę turystyczno-rekreacyjną oraz wspaniałe wrażenia i przygody. Poza tym jego mieszkańcy charakteryzują się gościnnością, otwartością, pogodą ducha i radością życia. Według legendy Elba, największa z archipelagu Wysp Toskańskich, jest jedną z pereł z naszyjnika rzymskiej bogini piękna i miłości Wenus, który wpadł jej do wody podczas kąpieli w Morzu Tyrreńskim. Bez wątpienia stanowi dzisiaj prawdziwy klejnot Toskanii i całych Włoch, jeden z najbardziej magicznych zakątków Europy. W tym wiosennym numerze „All Inclusive” z uwagą przyglądamy się też rajskim Karaibom. Udajemy się na pasjonującą pod względem historii, kultury i przyrody Kubę, słynącą z doskonałej kawy, wybornego rumu, relaksującej muzyki reggae, kolorowych rastafarian i najszybszych ludzi na świecie Jamajkę czy wreszcie do zdobywającej serca turystów swoim nieodpartym urokiem coraz popularniejszej w naszym kraju Republiki Dominikańskiej. Zwiedzamy również przepiękne karaibskie wybrzeże na północy Panamy z zapierającymi dech w piersiach nawet najbardziej wybrednym podróżnikom 365 tropikalnymi wyspami dziewiczego archipelagu San Blas na czele i sąsiednią fascynującą Kolumbię, po której poruszamy się zainspirowani sławnym pisarzem, noblistą Gabrielem Garcíą Márquezem. Dzięki temu na koniec naszych wojaży po wyjątkowej kolumbijskiej ziemi trafiamy do wciągającej swoim niepowtarzalnym klimatem fantastycznej Cartageny de Indias, nazywanej „Romantyczną Stolicą Ameryki”. Zapraszamy gorąco do lektury i życzymy Wam z całego serca wielu niezapomnianych wypraw z magazynem „All Inclusive” pod ręką!
MICHAŁ DOMAŃSKI WIOSNA 2016
6–118
12
12
©©BOTSWANA TOURISM ORGANISATION
Z WIZYTĄ NA CZERWONYM MADAGASKARZE 22 LŚNIĄCA BLASKIEM KLEJNOTÓW SRI LANKA 30
30
©©SRI LANKA TOURISM PROMOTION BUREAU
POD OŚNIEŻONYMI SZCZYTAMI NEPALU 38 NIEODKRYTA KAMBODŻA 48 PIERWSZE SPOTKANIE Z EKWADOREM 56 I GALAPAGOS
56
©©MINISTRY OF TOURISM OF ECUADOR
5
ZAPRASZAMY TAKŻE NA WWW.ALL-INCLUSIVE.COM.PL NASZ ROK W PANAMIE 68
SZWAJCARIA – KILKA KROKÓW DO NIEBA
162
KOLUMBIJSKI ŚWIAT 78 GABRIELA GARCÍI MÁRQUEZA
NORWESKA DROGA NA PÓŁNOC
172
KUBA MOICH MARZEŃ
88
Z CZYM KOJARZY SIĘ KUBA…?
98
ZOSTAWIĆ SERCE NA JAMAJCE
102
172
©©TOMASZ FURMANEK/VISITNORWAY.COM
SZWECJA – KRAJ WIELU MOŻLIWOŚCI
198–199
HOTELE Z KLASĄ
102
184
POCZUJ SZCZĘŚCIE NA PÓŁWYSPIE SAMANÁ 198
©©JAMAICA TOURIST BOARD
WELCOME TO JAMAICA! 108 RAJSKIE WAKACJE NA PRZYLĄDKU PUNTA CANA
EUROPODRÓŻE
110
WEEKEND W POLSCE
200–206
ŁÓDZKA ZIEMIA OBIECANA
120–196
WYSPA ELBA – PERŁA Z NASZYJNIKA WENUS 120
200
TURYSTYKA RODZINNA
PARKI ROZRYWKI DLA CAŁEJ RODZINY
120
WIELKA MAGIA MAŁEJ ELBY 138 144
TRZY SERCA EUROPY – BRUKSELA, LUKSEMBURG I STRASBURG
152
208
208
©©HOTEL HERMITAGE
MALTA – NA STYKU CYWILIZACJI
208–219
©©LEGOLAND BILLUND
POLACY W TURYSTYCE
220–221
WĘGRY ZAWRÓCIŁY MI W GŁOWIE WIOSNA 2016
220
6 DALEKIE PODRÓŻE
NA KOŃCU ŚWIATA NA
TRISTAN DA CUNHA TOMASZ SZEFLER www.myislands.pl ©©TOMASZ SZEFLER/WWW.MYISLANDS.PL
WIOSNA 2016
7
©©TRISTAN DA CUNHA GOVERNMENT AND ASSOCIATION
SS Widok na wulkan Queen Mary’s Peak
©©TOMASZ SZEFLER/WWW.MYISLANDS.PL
SS Jedna z dwóch świątyń na wyspie – katolicki Kościół św. Józefa
<< Na południowym Atlantyku znajduje się niewielki wulkaniczny archipelag Tristan da Cunha. Jego największa wyspa nosi tę samą nazwę, a jej główna osada to Edynburg Siedmiu Mórz (Edinburgh of the Seven Seas), zamieszkiwany przez prawie 270 osób. Cały region należy do terytoriów zamorskich Wielkiej Brytanii. Brytyjczycy zajęli go oficjalnie w sierpniu 1816 r., gdy wiadomo już było, że Napoleon Bonaparte będzie przebywał na Wyspie Świętej Heleny, internowany po klęsce w bitwie pod Waterloo. >> TT Oficjalna flaga Tristan da Cunha
TT Droga na szczyt wulkanu z głazem upamiętniającym erupcję z 1961 r.
©©TOMASZ SZEFLER/WWW.MYISLANDS.PL
WW Zachód słońca oświetlający „Osadę” ©©TOMASZ SZEFLER/WWW.MYISLANDS.PL
©©TOMASZ SZEFLER/WWW.MYISLANDS.PL
WW Znak przed Centrum Turystyki na wyspie
TT Każdy mieszkaniec ma prawo do dwóch krów ©©TOMASZ SZEFLER/WWW.MYISLANDS.PL
WIOSNA 2016
8 DALEKIE PODRÓŻE
©©TOMASZ SZEFLER/WWW.MYISLANDS.PL
SS Widoczne w oddali nieliczne zabudowania Edynburga Siedmiu Mórz
T
ristan da Cunha położona jest w odległości mniej więcej 2,8 tys. km od stałego lądu (na południowy zachód od Afryki). Można na nią dotrzeć jedynie drogą morską. Od wielu lat planowałem wyprawę do tego niezmiernie trudno dostępnego zakątka. Gdy w 2013 r. wysłałem podanie do Rady Wyspy (Tristan da Cunha Island Council) o zgodę na przyjazd, otrzymałem odpowiedź pozytywną. Jednak okazało się to – niestety – nie takie proste. Byłem dopiero 14. na liście, a statek S. A. Agulhas II, kursujący raz do roku z południowoafrykańskiego Kapsztadu, mógł zabrać tylko 10 pasażerów. Tym razem mi się nie udało. Dwa lata później znalazłem się już na szczęście na 4. pozycji. Miałem w końcu spełnić swoje wielkie marzenie i spędzić ponad 3 tygodnie na Tristan da Cunha. Pierwszy etap podróży stanowił lot do Kapsztadu w Republice Południowej Afryki (RPA). Potem pozostało mi już tylko
Mary’s Peak (2062 m n.p.m.). Cieszę się, odszukanie w miejscowym porcie odda- że w końcu postawię stopę na suchym nego do użytku w 2012 r. statku do badań lądzie, chociaż przez większość podróży polarnych S. A. Agulhas II i wejście na jego z Kapsztadu Ocean Atlantycki był spokojpokład. Poza mną znaleźli się na nim na- ny. Na pokładzie wraz ze mną stoją wzruukowcy płynący na 3-tygodniowy pobyt szeni mieszkańcy, którzy często po wielu na wyspie Gough, pracownicy stacji me- latach powracają do swoich rodzinnych teorologicznej z RPA udający się na rok stron. Z powodu stromego i niedostępnena Tristan da Cunha i mieszkańcy tego go brzegu ze statku zabiera nas helikoposobliwego lądu wracający do domu oraz ter. Lądujemy przed szkołą w Edynburgu 3 osoby odwiedzające. Oprócz tego wyru- Siedmiu Mórz, nazywanym po prostu szyła z nami jeszcze – oczywiście – załoga „Osadą”. Na powitanie przybyli niemal (także piloci dwóch helikopterów, które wszyscy miejscowi, w tym administrator dają gwarancję, że dostaniemy się na miej- Tristan da Cunha (od września 2013 r.) sce). Jedzenie na statku było dobre, a alko- Alex Mitham i jego żona Hasene. W końcu hol – tani. Podróż minęła wbrew pozorom to dla nich jedna z niewielu atrakcji. Życie dość szybko. na wyspie bywa jednak trochę monotonne i każda odskocznia od codzienności RADOSNE POWITANIE jest na pewno długo wyczekiwana. Po 5 dniach rejsu na horyzoncie pojaMieszka tutaj zaledwie 267 osób wia się wreszcie upragniony cel wypra- i wszyscy są potomkami siedmiu rodzin, wy – skrawek lądu o powierzchni 98 km², które osiadły w tych stronach między należący do brytyjskiego terytorium 1816 a 1908 r. Na Tristan da Cunha istzamorskiego Wyspa Świętej Heleny, nieją dwa kościoły – katolicki i anglikańWyspa Wniebowstąpienia i Tristan ski. Angielski ksiądz Michael Bernard da Cunha. Z daleka wydaje się on mroczny. McPartland przypłynął tym samym statGóruje nad nim wulkan tarczowy Queen kiem co ja. Od sierpnia 2002 r. pełni on
TT Statek do badań polarnych S. A. Agulhas II u wybrzeży wyspy
TT Jedna z dwóch głównych ulic w „Osadzie” ©©TOMASZ SZEFLER/WWW.MYISLANDS.PL
WIOSNA 2016
©©TOMASZ SZEFLER/WWW.MYISLANDS.PL
9
©©TOMASZ SZEFLER/WWW.MYISLANDS.PL
©©TOMASZ SZEFLER/WWW.MYISLANDS.PL
SS Przystanek autobusowy na wyspie
SS Drogowskaz w centrum niewielkiego Edynburga Siedmiu Mórz
funkcję prefekta apostolskiego Falklandów i superiora Wyspy Świętej Heleny, Wyspy Wniebowstąpienia i Tristan da Cunha. Ze względu na to, że przez większość roku w Edynburgu Siedmiu Mórz nie ma duchownego, szykuje się teraz prawdziwy maraton chrzcin i innych ceremonii kościelnych. W końcu trzeba jak najlepiej wykorzystać jego obecność.
W miejscowym krajobrazie dominuje wulkan Queen Mary’s Peak. Nazwano go tak na cześć królowej Wielkiej Brytanii
W CIENIU WULKANU Pierwszy dzień na Tristan da Cunha wita mnie słońcem, ale też przeraźliwie silnym, lodowatym wiatrem. Po wyjściu z helikoptera poznaję Poppy Lavarello i jej syna Ethana Lavarella Greena. Idziemy do ich domu, który będzie również moim przez następne 25 dni. Na wyspie nie ma hoteli, w związku z tym rada przydziela każdą osobę do jakiejś rodziny. Warunki są skromne, ale bardzo przyjazne. Wieczorny obiad – zapiekanka rybna z fasolką szparagową – smakuje znakomicie. Donny, głowa rodziny, zabiera mnie na wycieczkę do elektrowni, gdzie pracuje, a potem odwiedzamy jego rodziców. TT Pierwsza komunia w Kościele św. Józefa ©©TOMASZ SZEFLER/WWW.MYISLANDS.PL
i cesarzowej Indii Marii Teck (1867–1953), żony Jerzego V (1865–1936). To najwyższy punkt brytyjskiego terytorium zamorskiego Wyspa Świętej Heleny, Wyspa Wniebowstąpienia i Tristan da Cunha. U jego zboczy pasą się na zielonych łąkach krowy, owce, kury i kaczki. Gdy wybuchł w 1961 r., mieszkańcy zostali ewakuowani do Wielkiej Brytanii. Ich życie zmieniło się całkowicie, jednak po dwóch latach prawie wszyscy wrócili na wyspę. Wybrali proste i często trudne warunki zamiast luksusów cywilizacji.
ŻYCIE NA KOŃCU ŚWIATA Kolejnego dnia po powrocie do domu znajduję kopertę z zaproszeniem od Marka i Mariah na... chrzest Liama i Amelii w anglikańskim Kościele św. Marii z 1923 r. (St Mary’s Church), a potem na przyjęcie w Prince Philip Hall. Coś takiego mogło się zdarzyć tylko na Tristan da Cunha.
We wspomnianym Prince Philip Hall działa jedyny tutejszy pub, ale także centrum kulturalne, gdzie odbywają się wszystkie wydarzenia oraz zajęcia organizowane dla dzieci i młodzieży. Można śmiało powiedzieć, że jest to miejsce o dużym znaczeniu dla wyspiarzy. Tutaj wszyscy się spotykają, rozmawiają i spędzają wspólnie czas. Po podwójnym chrzcie i nabożeństwie w kościele anglikańskim pastor przekazuje znak pokoju po kolei wszystkim, którzy byli obecni podczas uroczystości. Na późniejsze przyjęcie w Prince Philip Hall docierają chyba znowu wszyscy mieszkańcy wyspy. Dla gości przygotowano mnóstwo jedzenia, które na tacach roznoszą małe dziewczynki, i... spore ilości alkoholu (whisky, wino i piwo leją się strumieniami). Rozweselające trunki z pewnością czynią życie w tych stronach nieco znośniejszym. Miejscowi są zatrudnieni przez rząd Wyspy Świętej Heleny, Wyspy Wniebowstąpienia i Tristan da Cunha. Wielu z nich pracuje w przetwórni langust Jasus paulensis (tzw. Tristan rock lobster).
TT W Prince Philip Hall odbywają się wszelkiego rodzaju imprezy ©©TOMASZ SZEFLER/WWW.MYISLANDS.PL
WIOSNA 2016
10 DALEKIE PODRÓŻE Tristan da Cunha jest miejscem niezmier-
©©TOMASZ SZEFLER/WWW.MYISLANDS.PL
SS Tristan rock lobster – gatunek langust poławiany na archipelagu
Z re s z t ą w i ze r u n e k t e g o s ko r u p i a ka można podziwiać w herbie i na fladze wyspy (przyjętych w 2002 r.), gdyż stanowi on ważny element jej gospodarki. Obecnie w użytku znajduje się już trzeci budynek fabryki. Pierwszy został zniszczony podczas wybuchu wulkanu Queen Mary’s Peak, a drugi spłonął w lutym 2008 r. Kolejnego dnia dostaję następne zaproszenie, ponownie od Marka i Mariah, ale tym razem na czwarte urodziny Liama i pierwsze Amelii. Jest mi bardzo miło, znowu coś się dzieje. Przyjęcie odbędzie się w sobotę, oczywiście, w niezastąpionym Prince Philip Hall.
spacerów – raz na wschód, raz na zachód wyspy – monotonne dni urozmaicają mi właśnie kolejne zaproszenia na przeróżne wydarzenia. Po paru dniach sprawy osobiste moich gospodarzy zmuszają mnie do przeprowadzki. Przenoszę się do Josepha Gordona
nie interesującym. Przyciąga zwłaszcza miłośników rzadkich gatunków flory i fauny. Od czasu do czasu w pobliżu tutejszych brzegów pojawiają się fascynujące wieloryby i sympatyczne delfiny. Na skałach nad oceanem wylegują się kotiki subantarktyczne, mirungi południowe (słonie morskie południowe) czy pingwiny złotoczube. Czuję jednak, że mój pobyt na wyspie trwa już wystarczająco długo. Z pewną ulgą przyjmuję więc wiadomość, iż z powodu pogarszających się warunków atmosferycznych zmuszeni będziemy odpłynąć 2 dni wcześniej niż planowaliśmy, zwłaszcza że podczas brzydkiej pogody jedyną rozrywkę stanowi czytanie książek z tutejszej biblioteki, która mieści się w szpitalu. Ten najbardziej odosobniony zamieszkany archipelag na świecie fascynuje podróżników ze względu na swoje poło-
JEDYNA TAKA WYSPA Kiedy indziej udajemy się wszyscy na przedstawienie o Kopciuszku, które ma być wystawione w miejscowej Szkole św. Marii (St Mary’s School). W nowym budynku działa ona od 1975 r., uczy się w niej w pięciu klasach ok. 30 dzieci w wieku od 4 do 16 lat i pracuje na stałe 7 nauczycieli. Oprócz obserwacji oceanu, licznych ptaków (w tym gatunków zamieszkujących tylko i wyłącznie archipelag Tristan da Cunha, jak np. chruścielak karłowaty) i wspaniałej dzikiej przyrody,
©©TOMASZ SZEFLER/WWW.MYISLANDS.PL
SS Widok na Calshot Harbour od strony Edynburga Siedmiu Mórz
Greena i jego żony Anne. Ona pełni funkcję dyrektorki szkoły, a jej mąż – szefa straży rybackiej. Oboje są bardzo mili i spędzamy wiele wspólnych wieczorów na rozmowach o świecie.
TT Budynek jedynego sklepu na wyspie, nazywanego po prostu „Store” ©©TOMASZ SZEFLER/WWW.MYISLANDS.PL
WIOSNA 2016
żenie i dziką przyrodę. Znajdziemy go aż ponad 2000 km na południe od Wyspy Świętej Heleny. To najbliższy mu zamieszkany ląd. Takie odosobnienie Tristan da Cunha uniemożliwia dotarcie tutaj większej liczby osób za jednym razem. Przede wszystkim jednak ogromną ciekawość budzą ludzie, którzy zdecydowali się zamieszkać w tych stronach. Motto archipelagu brzmi Nasza wiara jest naszą siłą i podejrzewam, że to właśnie zdanie najlepiej opisuje usposobienie miejscowej ludności. Po wylewnych pożegnaniach opuszczam ten dziwny, choć niezmiernie fascynujący skrawek ziemi położony na dalekim południowym Oceanie Atlantyckim. Przypominają mi się słowa Cynthii Green, asystentki Rady Wyspy. Powiedziała, że według jej wiedzy byłem pierwszym Polakiem, który mieszkał na Tristan da Cunha.
11
©©BIOMAG
©©BIOMAG
ODKRYJ
SEKRET DŁUGOWIECZNOŚCI JAPOŃCZYKÓW Ze względu na fakt, że w Japonii mieszka ogromna grupa ludzi powyżej 100. roku życia, zaczęto nazywać ją krajem długowieczności. Badacze podają różne przyczyny takiego stanu rzeczy. Wskazuje się na odpowiednią dietę, uprawianie sportów oraz zachowanie spokoju ducha. Pedantyczni Japończycy starają się unikać stresów. Rzadziej niż Europejczycy chorują na nowotwory, notuje się tu także mniej wylewów i zawałów. Uczeni odkryli, że duży wpływ mają na to uwarunkowania genetyczne. Znaczną rolę odgrywają też takie czynniki jak unikanie tytoniu czy umiar w spożywaniu alkoholu. Japończycy chętnie korzystają również z magnetoterapii. W jaki sposób ten rodzaj zabiegów stał się popularny w Kraju Kwitnącej Wiśni, wyjaśnia Justyna Stefańska, technik magnetoterapii z firmy Biomag za j m u j ą c a s i ę p u l s a c y j n y m p o l e m magnetycznym.
Jaką funkcję pełni pole magnetyczne na naszej planecie? Ziemskie promieniowanie elektromagnetyczne jest naturalnym czynnikiem warunkującym życie. Stanowi jednocześnie układ odniesienia dla sztucznych źródeł promieniowania elektromagnetycznego. Ziemskie pole magnetyczne systematycznie słabnie. W ciągu ostatnich 500 lat zmniejszyło się o 50 proc.
Dlaczego to zjawisko ma negatywny wpływ na zdrowie? Wraz z malejącym natężeniem pola magnetycznego Ziemi i narastającą lawinowo ilością smogu elektromagnetycznego, organizmy zaczynają cierpieć na syndrom niedoboru pola magneTEKST SPONSOROWANY
tycznego. Następstwem tych zjawisk jest m.in. wzrost zachorowalności na choroby cywilizacyjne.
Kto zapoczątkował w Japonii terapię pulsacyjnym polem magnetycznym? W 1976 r. czasopismo Japan Medical Journal opublikowało artykuł Syndrom braku pola magnetycznego i leczenie magnetyczne. Napisał go dr n. med. Kyoichi Nakagawa, zaliczany do grona światowych autorytetów w dziedzinie magnetyzmu. Stwierdził on, że pacjenci z symptomami niedoboru pola magnetycznego (np. bólami kręgosłupa, głowy, klatki piersiowej, bezsennością, uczuciem ogólnego znużenia, depresją, reumatyzmem, chorobami układu krążenia itp.) powinni być poddawani działaniu specjalnych impulsów magnetycznych. Po takich zabiegach odczuwają znaczną poprawę samopoczucia, a objawy ustępują. Aż 95 proc. osób biorących udział w jego badaniach uznało tę metodę za bardzo skuteczną.
Czym jest magnetoterapia? To dziedzina medycyny fizykalnej. Tego rodzaju terapię stosuje się nie tylko w celu leczenia symptomów, lecz także aby zapobiegać ich powstawaniu. Pod wpływem biofizykalnych impulsów organizm zostaje pobudzony do prawidłowego funkcjonowania, przywracane są naturalne cykle na poziomie komórkowym, na którym procesy biologiczne uległy zahamowaniu.
J a k w y g l ą d a w i e d z a P o l a kó w na temat tego typu terapii? Świadomość naszych rodaków w tej dziedzinie jest coraz większa, co bardzo mnie cieszy. Mamy mnóstwo zapytań dotyczących magnetoterapii, nie tylko od osób cierpiących na choroby cywilizacyjne i szukających alternatywnych dla farma-
kologii metod leczenia, ale również ludzi aktywnych zawodowo lub uprawiających różne rodzaje sportu, zestresowanych, cierpiących na bezsenność, notoryczne zmęczenie czy chroniczne bóle.
Jak można pomóc osobom zapracowanym, które mają naprawdę mało czasu dla siebie? Zakłada się, że w trakcie doby 8 godz. powinno przeznaczyć się na sen, 8 – na pracę i 8 – na wypoczynek. Jednak żyjemy w ciągłym pędzie, rzeczywistość wymaga od nas stałej gotowości do podjęcia działania, a takie obciążenia są szkodliwe dla zdrowia. Opracowane w firmie Biomag programy pozwalają na wykonywanie profesjonalnych zabiegów w warunkach domowych w dowolnym czasie. Tego typu terapie zapobiegają skutkom chorób cywilizacyjnych, przewlekłego zmęczenia czy długotrwałego stresu i łagodzą je. Ze względu na swoje działanie detoksykacyjne, przeciwbólowe, przeciwobrzękowe i odprężające przynoszą ulgę w wielu nieprzyjemnych i uciążliwych dolegliwościach. Nasze zabiegi poprawiają samopoczucie, pozwalają się odstresować, naładowują nową energią, a także uspokajają oraz ułatwiają zasypianie i zapadanie w zdrowy sen. GABINET BIOMAG
patented 3D pulsed magnetic therapy
www.biomag.pl
Warszawa – Wawer Gabinet Biomag ul. Kościuszkowców 21 04-570 Warszawa tel. 22 636 08 71 Biuro Obsługi Klienta czynne: od poniedziałku do piątku w godzinach 9.00–17.00
WIOSNA 2016
12 DALEKIE PODRÓŻE
BOTSWANA Z LOTU PTAKA ROBERT GONDEK www.szczytyafryki.pl
<< Przed wyruszeniem w drogę zastanawiałem się, czy dziesiąta podróż na kontynent afrykański może mnie jeszcze zachwycić. Po odwiedzeniu czternastu krajów w Afryce przyszła pora na ten piętnasty. Kiedy ktoś podczas swoich wypraw sfotografował już dziesiątki słoni, zebr, antylop, żyraf i hipopotamów w kilkunastu parkach narodowych Czarnego Lądu, zaczyna rozmyślać nad sensem wyjazdu w kolejne podobne miejsce. Trudno jednak było nie skorzystać z nadarzającej się okazji i nie udać się znów w nieznane, tym razem do Botswany. >>
T
en położony w południowej Afryce kraj graniczy z Zimbabwe, Zambią, Namibią i Republiką Południowej Afryki (RPA). Zamieszkuje go ok. 2,2 mln ludzi. Funkcję stolicy pełni 240-tysięczne Gaborone. Powierzchnia Republiki Botswany wynosi prawie 582 tys. km 2 – to niemal dwukrotnie więcej niż terytorium Polski. Państwo nie ma dostępu do morza. Języki urzędowe stanowią angielski i tswana (setswana). W tym jednym z najrzadziej zaludnionych afrykańskich krajów na 1 km2 przypada
WIOSNA 2016
statystycznie zaledwie mniej więcej 3 osoby. Najliczniejszą grupą etniczną są tutaj Tswana (ok. 79 proc. populacji). Większość obszaru Botswany zajmuje półpustynna kotlina Kalahari leżąca na wysokości od 800 m n.p.m. Prawdopodobnie najwyżej położony punkt kraju, czyli Otse Hill, wznosi się jednak na zaledwie 1489 m n.p.m. Na szczęście to nie góry uchodzą za największą botswańską atrakcję, a rozciągający się na północy bagienny rejon delty rzeki Okawango (dawniej Kubango), jednej z największych
śródlądowych delt na świecie. Ten unikatowy na skalę światową obszar o powierzchni mniej więcej 20 tys. km2 został wpisany w 2014 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Poza tym w Botswanie warto odwiedzić rezerwaty i parki narodowe słynące z niezwykłej przyrody. My chcieliśmy zobaczyć szczególnie Park Narodowy Chobe, rezerwaty Khutse (Khutse Game Reserve), Centralne Kalahari (Central Kalahari Game Reserve) i Solnisko Makgadikgadi (Makgadikgadi Pans Game Reserve), Transgraniczny Park Kgalagadi (Kgalagadi Transfrontier Park) oraz wzgórza Tsodilo. W ciągu 10 dni
13
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
SS Rezerwat Moremi zapewnia magiczne widoki
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
TT Rozlewiska i podmokłe wyspy Okawango
SS Stado antylop w rejonie delty Okawango ©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
WIOSNA 2016
14 DALEKIE PODRÓŻE
SS Śródlądowa delta rzeki Okawango jest jedną z największych na świecie
nie da się jednak dotrzeć wszędzie, więc musieliśmy zrezygnować z kilku pozycji. Nie złożyl i ś m y w i z y t y w Pa r k u N a ro d ow y m Chobe, w którym żyje podobno aż ponad 120 tys. słoni, jak również w rejonie wzgórz Tsodilo z licznymi wyjątkowymi rysunkami naskalnymi sprzed kilku tysięcy lat. To ostatnie miejsce, nazywane czasem „Luwrem pustyni”, także umieszczono w 2001 r. na Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO.
NASZE PLANY Do Botswany wybrałem się z moim dobrym kolegą Karolem. Nasz krótki pobyt w tym kraju postanowiliśmy ograniczyć do odwiedzenia delty Okawango i Otse Hill, co okazało się bardzo ambitnym planem ze względu na konieczność pokonania ponad 3 tys. km. Planowaliśmy spędzić jak najwięcej czasu wśród niezwykłych rozlewisk wspomnianej rzeki. Zamierzaliśmy przyjrzeć się im z kilku różnych perspektyw. Chcieliśmy wybrać się do Rezerwatu Moremi (Moremi
TT Podróż autem terenowym z namiotem to idealny sposób zwiedzania Botswany ©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
Game Reserve), aby poznać to miejsce w sposób najbardziej tradycyjny, czyli z lądu. Od strony wody mieliśmy oglądać deltę z łódki zwanej mokoro. Ale chyba największym naszym marzeniem był lot nad Okawango i podziwianie jej z lotu ptaka. Wizytę w Botswanie warto połączyć z podróżą do innego kraju w tej części kontynentu afrykańskiego, np. Namibii lub RPA. My skorzystaliśmy właśnie z tej możliwości. Trzecią wyprawę do tego regionu Czarnego Lądu rozpoczęliśmy w namibijskiej stolicy Windhuk (Windhoek). W tym kraju spędziliśmy ponad tydzień. Po pobycie w okolicy masywów Spitzkoppe i Brandberg, zdobyciu najwyższego szczytu Namibii (Königstein – 2606 m n.p.m.) i krótkich odwiedzinach w Rezerwacie Mahango (Mahango Game Reserve) przekroczyliśmy granicę z Botswaną.
PODRÓŻ PRZEZ BEZDROŻA Podczas wyprawy pokonaliśmy łącznie prawie 5 tys. km. Podróżowaliśmy wynajętym w Namibii samochodem terenowym. Mieliśmy namiot na dachu i pełen ekwipunek kempingowy w bagażniku. Wieźliśmy lodówkę, stolik, krzesła, komplet naczyń, sztućce, grill, zapałki, płyn do mycia na-
WIOSNA 2016
15
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
SS Na brzegach rzeki Okawango ujrzymy tropikalny las galeriowy
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
czyń, śpiwory, materace, poduszki, koce, obrus, saperkę i wiele innych rzeczy, czyli dosłownie wszystko, co mogłoby się przydać, oraz kilka zupełnie zbędnych przedmiotów. Wyprawa wypożyczonym autem z napędem na 4 koła to najlepszy sposób zwiedzania południowej Afryki. Noce spędzane w takich warunkach są niczym spełnienie marzeń z dzieciństwa. Cieszyliśmy się jak dzieci z rozkładania namiotu, wdrapywania się po drabinie i obserwowania okolicy z dachu samochodu. W Botswanie trzeba być przygotowanym na długą i męczącą jazdę po setkach kilometrów asfaltowych lub szutrowych dróg, często dziurawych. W każdej chwili przed maską mogą pojawić się zwierzęta. Nie przejmują się zbytnio przejeżdżającymi autami. Stada krów, kóz, owiec czy osłów czasami kroczą samym środkiem drogi. Najtrudniej jest przemieszczać się wieczorami i nocą. Jeżeli to tylko możliwe, należy unikać podróżowania po zmroku, bo zderzenie ze zwierzęciem bywa tragiczne w skutkach. Zresztą bardzo często zakres wykupionego przez nas ubezpieczenia nie obejmuje konsekwencji takich wypadków. Jednak są też przyjemne strony wyprawy po Botswanie. Na drogach nie natkniemy się tu na wiele samochodów. Miasta i wio-
SS Na rozlewiskach zwykle w czerwcu lub lipcu kwitną piękne lilie wodne
ski będziemy mijać z rzadka. Zdarzają się odcinki, na których przez kilkadziesiąt, a czasem nawet ponad sto kilometrów nie spotkamy domu, człowieka czy pojazdu. Te bezludne przestrzenie ciągnące się po horyzont i niesamowita cisza to jeden z uroków tego kraju.
WYPRAWA ŁODZIĄ Przygodę w delcie Okawango zaczyna się zazwyczaj w 60-tysięcznym mieście Maun. Znajdują się w nim liczne hotele i kempingi, a także lotnisko, z którego startują
samoloty do niedostępnych drogą lądową pensjonatów na Chief’s Island (Wyspie Szefa). Zorganizujemy tu spływ mokoro, lot widokowy nad rozlewiskami czy safari w Rezerwacie Moremi. My nocowaliśmy na jednym z pól kempingowych i z tego miejsca prawie każdego dnia wyruszaliśmy nad Okawango. Poznawanie okolicy rozpoczęliśmy od wycieczki rzeką. Mokoro (w liczbie mnogiej mekoro) to niewielkie łódki (kanu), które przez dziesięciolecia mieszkańcy Botswany wykonywali z pni drzewa
TT Przebijanie się przez zarośla łodzią mokoro odpychaną od dna długim kijem ©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
WIOSNA 2016
16 DALEKIE PODRÓŻE
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
SS Jedno z największych niebezpieczeństw delty stanowią hipopotamy
kiełbasianego (Kigelia africana kępy gęstych traw, trzciny papirusowej – kigelii afrykańskiej) i hurmy (zwanej i innych roślin wodnych. Widzieliśmy hebanowcem). Drzewa te potrzebują kilka gatunków ptaków, liczne ważki, jednak wielu lat, aby osiągnąć rozmiary antylopy red lechwe (Kobus leche leche pozwalające na wydrążenie tego spe- – podgatunek koba moczarowego) oraz cyficznego środka transportu, dlatego hipopotamy. Te ostatnie budziły w nas obecnie ze względu na ochronę tych lęk. Wystarczyłaby jedna chwila, aby łódgatunków stosuje się coraz częściej ka wywróciła się od naszego bądź ich tworzywo sztuczne. Do mokoro mieści gwałtownego ruchu. Dlatego staraliśmy się zwykle dwójka ludzi z małą ilością się zachować odpowiednią odległość. Nie bagażu. Trzecia osoba staje z tyłu i przy chcieliśmy stać się przypadkowymi ofiarapomocy kilkumetrowego kija (ngashi) od- mi tych jednych z najniebezpieczniejszych pycha łódkę od dna, nadając jej prędkość afrykańskich zwierząt. i kierunek. Wycieczka mokoro w ciepłych proŻeby przyjrzeć się delcie z perspekty- mieniach słońca była przy jemnym wy wody, wybraliśmy się na jednodnio- przeżyciem. Po powrocie na kemping wy rejs rzeką Tamalakane (Thamalakane nie mogliśmy doczekać się chwili, gdy River). Dla chętnych organizuje się rów- wzniesiemy się w powietrze i ujrzymy deltę nież wielodniowe wyprawy z noclegami z lotu ptaka. pod namiotami rozstawionymi pośród rozlewisk. Płynęliśmy kanałami, jeziorami OKAWANGO JAK NA DŁONI i wąskimi przesmykami i nie mogliśmy Przed podróżą do Botswany wiedziewyjść z podziwu, jak łatwo nasz przewod- liśmy doskonale, że najbardziej zależy nik odnajduje właściwą drogę. Mijaliśmy nam na locie widokowym nad Okawango. TT Rezerwat Moremi zamieszkuje m.in. zwinny lampart afrykański ©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
WIOSNA 2016
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
SS Bielik afrykański żyje w pobliżu wody
Spędziłem wiele godzin przed komputerem na poszukiwaniu najlepszej oferty. W końcu mi się poszczęściło. Jedna z firm z siedzibą w Maun organizowała przelot helikopterem nad rozlewiskami. Do tego pomysłu przekonał mnie fakt, że podczas wycieczki mógłbym bez przeszkód robić zdjęcia z racji braku drzwi i szyb. Dla fotografa to idealne rozwiązanie. Karol zgodził się bez wahania, więc zarezerwowaliśmy lot. Po przyjeździe do Maun szybko odnaleźliśmy siedzibę firmy. Zaplanowaliśmy przelot na godz. 8.00, aby mieć najlepsze światło do zdjęć. Wycieczka miała trwać mniej więcej godzinę. Nie mogłem się doczekać startu. Usiadłem z tyłu, założyliśmy słuchawki tłumiące hałas i unieśliśmy się w powietrze. Oddalaliśmy się od ziemi w szybkim tempie. Pojawiły się pierwsze rozlewiska i bagna. Nagle zobaczyliśmy słonia. Po chwili dostrzegliśmy kolejne. W dole maszerowało całe stado. Lecieliśmy dalej. Kanały, jeziora, wyspy i drzewa przybierały
17
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
SS Cień helikoptera na rozlewiskach
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
SS Podczas lotu nad deltą Okawango można podziwiać np. dostojne żyrafy
sposobu na podziwianie delty O kaw a n go n i ż s p og l ą d a n i e n a n i ą z lotu ptaka.
SAFARI W REZERWACIE
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
SS Samce antylop red lechwe mają długie, żłobione jak śruby rogi
niezwykłe kształty. W promieniach porannego słońca wyglądały bajecznie kolorowo. Były żółte, pomarańczowe, zielone i brązowe. Tworzyły niezmiernie barwny widok. Obniżyliśmy nieco pułap, aby przelecieć w pobliżu uschniętego drzewa wystającego z jednego z jezior. Wśród jego gałęzi uwił gniazdo potężny bielik afrykański. Gdy nas zobaczył, poderwał się do lotu i przez kilka chwil nam towarzyszył. W kolejnym z jezior dostrzegliśmy stado hipopotamów. Gdy zbliżyliśmy się na kilkadziesiąt metrów, zwierzęta wpadły w popłoch. Polecieliśmy więc dalej. Pod nami spacerowały żyrafy, guźce, antylopy, kolejne słonie i zebry. Widoki były naprawdę niezwykłe. Po rozlewiskach przemieszczał się wraz z nami cień helikoptera. Znowu ujrzeliśmy zieleń drzew, pomarańcz i żółć suchych traw oraz brąz kanałów. Krajobraz zmieniał się z każdym kilometrem. Migawka mojego aparatu pracowała bezustannie.
Godzina lotu minęła niepostrzeżenie. Kiedy wylądowaliśmy, nie mogliśmy uwierzyć w to, co j e s zc ze p r ze d c hw i l ą w i d z i e l i ś m y. Długo nie zapomnimy tych wyjątkow y c h o b r a z ó w. N i e m a l e p s z e g o
Na koniec zostało nam jeszcze safa r i w ś ró d roz l ew i s k . Ta k ą w y p ra wę da się zaplanować dwojako. Jeśli pozwalają nam na to f i n a n s e , m a m y s z a n s ę s ko r z y s t a ć z oferty luksusowych pensjonatów (lodży) znajdujących się na terenach, na które raczej nie dostaniemy się lądem. Możemy wykupić drogi pakiet pobytowy z wieloma atrakcjami w jednym z ekskluzywnych hoteli na Chief’s Island. Tego typu przyjemność bardzo często kosztuje kilkaset, a nawet kilka tysięcy dolarów amerykańskich za jedną noc. Do ośrodków hotelowych dostaniemy się drogą powietrzną, taka usługa jest zazwyczaj wliczona w cenę. Nocleg w tej okolicy należy rezerwować z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.
TT Na terenie Rezerwatu Moremi występują licznie zebry Burchella ©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
WIOSNA 2016
18 DALEKIE PODRÓŻE
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
SS Gnu pręgowane w poszukiwaniu pożywienia odbywają długie wędrówki
My nie zdecydowaliśmy się na tę ofertę. Wybraliśmy drugi sposób. Ponieważ wypożyczyliśmy już samochód terenowy, postanowiliśmy odwiedzić Rezerwat Moremi na własną rękę. W Maun wynajęliśmy świetnego przewodnika, który doskonale znał ten obszar. Wyposażeni w namiot na dachu, zaopatrzeni w jedzenie, wodę, drewno na ognisko i alkohol na rozgrzewkę podczas chłodnych wieczorów ruszyliśmy na trzydniowe safari. Nasz pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Długimi godzinami krążyliśmy po sawannie, rozlewiskach i bagnach w poszukiwaniu zwierząt. Tylko dzięki doświadczeniu naszego przewodnika dotarliśmy do miejsc, których nie da się odnaleźć na jakichkolwiek mapach. Widzieliśmy polujące o poranku likaony pstre. W Rezerwacie Moremi żyje podobno aż 30 proc. wszystkich tych drapieżnych ssaków z rodziny psowatych zamieszkujących Afrykę. Liczne są również hipopotamy, dla których rozlewiska, bagna i podmokłe
zarośla stanowią idealne środowisko. Często można tu też ujrzeć antylopy red lechwe – ich populacja wynosi ponad 30 tys. osobników. My trafialiśmy na nie wielokrotnie. Ciągnące się po horyzont potężne stada bawołów, słonie i żyrafy obserwowaliśmy zarówno w promieniach wschodzącego, jak i zachodzącego słońca. Chociaż wypatrzyliśmy przedstawicieli różnych gatunków zwierząt, nie udało nam się spotkać całej Wielkiej Piątki Afryki, czyli słonia, lwa, lamparta, bawoła afrykańskiego i nosorożca czarnego. Do kolekcji zabrakło nam tego ostatniego, którego wciąż wyjątkowo trudno wytropić. Podczas safari nie obyło się bez przygód. W gęstych krzakach zgubiliśmy tablicę rejestracyjną. Zakopaliśmy się także w grząskim piachu. Pełni obaw przeprawialiśmy się przez wątłej konstrukcji drewniane mosty w towarzystwie szamoczących się w zaroślach hipopotamów. Po zapadnięciu zmroku nasz obóz odwiedzały hieny szukające pozostałości po kolacji.
TT Krokodyl wygrzewający się na brzegu rzeki w Rezerwacie Moremi
DWA WIERZCHOŁKI Drugim celem naszej podróży do Botswany była wspinaczka na jej najwyższy szczyt Otse Hill. Jest to góra niezbyt wysoka TT Żyrafa zajadająca zielone liście akacji
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
WIOSNA 2016
Jednak z naszej wizyty w rezerwacie zapamiętaliśmy przede wszystkim niemal magiczne noce. Rozświetlone milionami jasnych gwiazd bezchmurne niebo nad Botswaną budziło w nas niekłamany zachwyt. Taki widok nigdy się nie nudzi. Można podziwiać go godzinami. Gdy gdzieś w oddali słyszeliśmy ryk lwa, śmiech hien, trzask łamanych przez przechodzącego słonia gałęzi czy warknięcie hipopotama, czuliśmy się wyjątkowo. Znajdowaliśmy się w samym środku królestwa dzikich zwierząt. Takich chwil się nie zapomina.
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
19
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
i łatwa do zdobycia. Znajduje się w południowo-wschodniej części kraju, w pobliżu granicy z RPA. Minęliśmy stołeczne Gaborone i późnym popołudniem dojechaliśmy do 8-tysięcznego miasteczka Otse. Według wielu relacji to właśnie stąd powinniśmy rozpocząć wędrówkę na Otse Hill. Było jednak zbyt późno, aby wyruszyć w góry. Na terenie miasteczka rozbiliśmy namiot na dachu samochodu i po raz kolejny ugotowaliśmy makaron z sosem. Podziwiając jak co wieczór rozgwieżdżone niebo, opróżniliśmy butelkę pysznego delikatnego białego wina południowoafrykańskiej marki Four Cousins. Chwiejnym krokiem dotarliśmy do auta. Okryliśmy się szczelnie śpiworami i w mgnieniu oka zasnęliśmy. Rano znów obudziło nas zimno i nie chciało nam się wyjść z namiotu, ale szkoda było czasu na leniuchowanie. Spakowaliśmy się szybko i ruszyliśmy w kierunku siedziby władz miasteczka. Za trzecim razem trafiliśmy do właściwego budynku. Spotkaliśmy się w nim najprawdopodobniej z burmistrzem Otse. Chociaż szczerze mówiąc, mógł to być równie dobrze zwykły pracownik dowolnego urzędu. Pierwsze pytanie, jakie nam zadał, brzmiało: Czy to wy jesteście tymi dwoma turystami, którzy dzisiejszej nocy spali na dachu samochodu w moim miasteczku?. Uśmiechnęliśmy się pod nosem. Wieści szybko się rozchodzą. Potwierdziliśmy. Zyskaliśmy przychylność urzędnika i otrzymaliśmy zgodę na wejście na Otse Hill. W zamian za po-
SS Widok na miasteczko Otse z najwyższym szczytem Botswany
myślne załatwienie sprawy sprezentowaliśmy mu kilka pocztówek z polskimi krajobrazami. Samochód zostawiliśmy u podnóży góry i razem z zarekomendowanym nam przewodnikiem wyruszyliśmy na szczyt. Trasa była łatwa, wiodła momentami po kamieniach, pośród niewielkich wyschniętych kolczastych drzew. Po niecałej godzinie marszu znaleźliśmy się w miejscu zwanym Antenna na wysokości 1464 m n.p.m. Dobrze wiedzieliśmy, że to jeszcze nie koniec wyprawy. Po kilku minutach dalszej wędrówki doszliśmy do ogrodzonego terenu z rozpadającym się domkiem. Przewodnik oznajmił, że jesteśmy na szczycie. Nasze urządzenie GPS wskazało 1482 m n.p.m. Rozejrzeliśmy się dookoła. Dostrzegliśmy
obok wierzchołek o podobnej wysokości. Przewodnik jednak nadal uparcie twierdził, że znaleźliśmy się na miejscu. My z kolei chcieliśmy sprawdzić, czy ten sąsiedni szczyt nie jest wyższy. Wreszcie przekonaliśmy mężczyznę do udania się w dalszą drogę. Na wszelki wypadek zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie z tego wierzchołka i ruszyliśmy. Po półgodzinnym marszu w dół i kolejnej pół godzinie podejścia dotarliśmy wreszcie do celu. Na miejscu zobaczyliśmy betonową konstrukcję z wyżłobionym napisem Otse. Za pomocą urządzenia GPS zmierzyliśmy wysokość – wynosiła 1489 m n.p.m. Nasz upór okazał się słuszny. Mimo to przewodnik nie chciał uwierzyć w dokładność naszych pomiarów. Wciąż twierdził, że na właściwy wierzchołek
TT Betonowa konstrukcja umieszczona na wierzchołku Otse Hill ©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
WIOSNA 2016
20 DALEKIE PODRÓŻE
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
SS Kraska liliowopierśna z żabą w dziobie
SS Startująca do lotu czapla olbrzymia
wdrapaliśmy się już wcześniej. My cieszyliśmy się, że byliśmy na obu szczytach. Dzięki temu możemy mieć pewność, że naprawdę zdobyliśmy tę najwyższą górę Botswany.
W rejonie zwanym Okavango Panhandle wypatrzyliśmy wspaniałe żołny białoczelne, zimorodka malachitowego, bielika afrykańskiego, rybaczka wielkiego i kilka gatunków czapli. Pośród konarów rozłożystego drzewa,
Podczas wycieczki łodzią mokoro po raz drugi udało mi się sfotografować niewielkiego zimorodka, siedzącego na kołyszącym się na wietrze źdźble trawy. Widzieliśmy też żabiru afrykańskiego (bociana siodlastego) i czaplę białą. Jednak wąskie kanały, którymi przeciskaliśmy się przez gąszcz roślin, nie były idealnym miejscem do obserwacji ptaków. Zanim je zauważyliśmy, odfruwały przestraszone. Zdecydowanie więcej ciekawych okazów zauważyliśmy w Rezerwacie Moremi. Już pierwszego dnia zachwyciła nas waruga stojąca na hipopotamie zanurzonym w jeziorze. Podczas dwóch następnych dni spotkaliśmy kuglarza, sępy, toko buszmeńskiego, rybaczka srokatego i żołny. Największe emocje wzbudził w nas widok przepięknej kraski liliowopierśnej trzymającej w dziobie żabę. Botswana okazała się prawdziwym ptasim rajem dla fotografa przyrody.
PTASI RAJ Afryka przyciąga mnie z kilku powodów. Po pierwsze, fascynują mnie tutejsze góry. Po drugie, lubię niezwykłe i różnorodne krajobrazy tego kontynentu. Po trzecie, pełne dzikich zwierząt wspaniałe parki narodowe Czarnego Lądu zawsze robią na mnie ogromne wrażenie. I wreszcie po czwarte, uwielbiam ptaki i ich fotografowanie stało się jedną z moich pasji. Z każdej afrykańskiej podróży staram się wrócić ze zdjęciami kolorowych i budzących zachwyt skrzydlatych stworzeń. Nie inaczej było i tym razem. W Afryce możemy spotkać ok. 2,5 tys. różnych gatunków ptaków. Na przedstawicieli ponad 400 z nich natkniemy się wśród rozlewisk rzeki Okawango. Podczas odwiedzin na tym niezmiernie malowniczym obszarze kilkukrotnie starałem się znaleźć takie miejsca, w których mógłbym fotografować ptactwo. TT Zimorodek malachitowy wśród traw ©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
WIOSNA 2016
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
SS Wielokolorowe żołny białoczelne żywią się owadami latającymi
pochylonego nad rzeką, dostrzegliśmy dziuplę i siedzącą tuż obok niej rybiarkę dużą, rzadko spotykaną sowę, której głównym pożywieniem są ryby. To piękny ptak i wówczas ujrzałem go po raz pierwszy w życiu. TT Drapieżny kuglarz, zwany też akrobatą ©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
RZECZY NAJWAŻNIEJSZE Odwiedziłem już piętnasty afrykański kraj i zdobyłem kolejną górę w ramach projektu W drodze na najwyższe szczyty Afryki, ale to nie trekking na Otse Hill pozostanie w mojej pamięci. Do końca życia zapamiętam cudowne kolorowe ptaki i widok delty Okawango oglądanej z pokładu helikoptera. Będę wspominać niezmiernie malownicze krajobrazy, niesamowite zwierzęta, bezkresne puste przestrzenie i rozświetlone milionami gwiazd niebo, a także ogromną ciszę. Z dala od zgiełku dużych miast, ludzi, pośpiechu, poza zasięgiem sieci komórkowych i bez dostępu do internetu mogłem poczuć prawdziwy spokój, który pozwala przemyśleć różne rzeczy i w pełni się zrelaksować. Z tych powodów wracam do południowej Afryki, dlatego byłem tu już trzy razy i z pewnością jeszcze zawitam. Czy warto więc w ogóle wybierać się do Botswany? Moja odpowiedź brzmi: zdecydowanie tak!
21
WIOSNA 2016
22 DALEKIE PODRÓŻE
©©OFFICE NATIONAL DE TOURISME DE MADAGASCAR
SS Malowniczy kanion rzeki Manambolo
©©OFFICE NATIONAL DE TOURISME DE MADAGASCAR
SS Uroczy czarno-biały lemur wari
©©OFFICE NATIONAL DE TOURISME DE MADAGASCAR
SS Baobaby Grandidiera w Alei Baobabów w pobliżu miasta Morondava
©©OFFICE NATIONAL DE TOURISME DE MADAGASCAR/KARIM NARI
SS Stolica kraju – Antananarywa – leży na wysokości ok. 1280 m n.p.m.
Z WIZYTĄ NA CZERWONYM
MADAGASKARZE MARIANNA JĘDRZEJCZYK
<< W tropikalnym lesie Parku Narodowego Andasibe-Mantadia nagle rozbrzmiewa śpiew. Przypomina on pieśń waleni połączoną z psim zawodzeniem. Zamieramy, zadzieramy głowy do góry i wsłuchujemy się w te dźwięki jak zahipnotyzowani, wypatrując jednocześnie w koronach wysokich drzew stworzeń, które je wydają. Teraz naprawdę czujemy, że jesteśmy w jednym z najbardziej niezwykłych miejsc na ziemi i doświadczamy czegoś niesamowitego: oto śpiewają dla nas indrisy, jedne z największych madagaskarskich lemurów, zagrożony wyginięciem gatunek występujący tylko na tym konkretnym obszarze kraju i nigdzie indziej na świecie. >> WIOSNA 2016
23
©©OFFICE NATIONAL DE TOURISME DE MADAGASCAR/KARIM NARI
SS Park Narodowy Tsingy de Bemaraha z wapiennymi formacjami tsingy
©©OFFICE NATIONAL DE TOURISME DE MADAGASCAR
©©OFFICE NATIONAL DE TOURISME DE MADAGASCAR/KARIM NARI
SS Typowy lokalny bus taxi-brousse
©©OFFICE NATIONAL DE TOURISME DE MADAGASCAR
SS Zatoka Andovobazaha z wysepką Pain de Sucre, czyli Głowa Cukru
SS Malgaszka z maseczką tabàky na twarzy
adagaskar to czwarta co do wielkości wyspa naszego globu, po Grenlandii, Nowej Gwinei i Borneo. Pod każdym względem jest ona unikatowa. Ponad 90 proc. występujących na niej gatunków roślin i zwierząt uznaje się za endemiczne, czyli nie spotkamy ich nigdzie poza tym lądem. Wynika to głównie z tego, że wyspa ta, która była częścią południowego superkontynentu Gondwana, oderwała się od Półwyspu Indyjskiego ok. 88 mln lat temu i od tamtej pory dryfowała samotnie po oceanie. Z tego względu jej flora i fauna rozwijały się w zupełnej izolacji. Ludzie pojawili się na Madagaskarze bardzo późno, choć badacze nadal nie są zgodni, kiedy dokładnie to nastąpiło. Pierwsze oznaki ludzkiej obecności datuje się umownie na ok. 2 tys. lat p.n.e. (choć niedawno na terenie wykopalisk archeologicznych na północy kraju odnaleziono narzędzia
nie malgaskiej grupy etnicznej Bara bardzo łatwo dostrzec nie tylko w samym wyglądzie osób do niej należących, ale także w ich zamiłowaniu do hodowli bydła zebu, które spotkamy też na ziemiach na południe od Sahary.
M
liczące sobie mniej więcej 4 tys. lat), a wyspa jest jedną z najpóźniej zasiedlonych mas lądowych na naszej planecie (w I w. n.e.). Pochodzenie Malgaszów również stanowi zagadkę. Pierwsi ludzie przybyli tu aż z Archipelagu Malajskiego, ale nie wiadomo dlaczego – czy był to przypadek i zniosły ich w te rejony prądy morskie, czy też świadomie wybrali się na zachód w poszukiwaniu nowych lądów bądź kontaktów handlowych. Badania nad tym zagadnieniem wciąż trwają. Pokrewieństwo z ludami austronezyjskimi jest widoczne w fizjonomii wielu Malgaszów, zwłaszcza u przedstawicieli grupy etnicznej Merina, najliczniejszej na wyspie. Do tutejszych brzegów dotarły jednak również z Afryki Południowo-Wschodniej ludy mówiące językami bantu, choć znów nie wiadomo do końca kiedy i dlaczego (najprawdopodobniej ok. 1000 r. n.e.). Afrykańskie korze-
Ciekawostkę stanowi też język używany na Madagaskarze. Jest on zaliczany do rodziny austronezyjskiej i najbliżej mu do jednego z języków Borneo (z grupy barito). Dlaczego zaczęła się nim posługiwać również ludność licznie przybyła na wyspę z Afryki? Jak to możliwe, że na ogromnym Madagaskarze (ponad 587 tys. km² powierzchni) mówi się jednym językiem malgaskim (choć zróżnicowanym regionalnie, to jednak ogólnie zrozumiałym dla wszystkich 18 grup etnicznych), a na większej od niego tylko o niemal 200 tys. km2 Nowej Gwinei używa się ich według niektórych badaczy nawet powyżej 1 tys.? Naukowcy nie rozwikłali jeszcze tej zagadki.
WIOSNA 2016
24 DALEKIE PODRÓŻE
©©OFFICE NATIONAL DE TOURISME DE MADAGASCAR
SS Antomboka – 62-metrowy wodospad w Parku Narodowym Góry Ambre
JAK PRZYGOTOWAĆ SIĘ DO WYPRAWY Przy planowaniu wyjazdu na Madagaskar trzeba przede wszystkim pamiętać o tym, że nie jest to jeszcze popularny kierunek turystyki masowej. Z tego względu z jednej strony nie spotkamy tu tłumów zwiedzających, co będzie – oczywiście – wielką zaletą, ale z drugiej nie powinniśmy oczekiwać (z kilkoma wyjątkami) 5-gwiazdkowego standardu zakwaterowania czy najwyższego poziomu obsługi. To jeden z najbiedniejszych krajów na świecie, ponad 90 proc. jego mieszkańców żyje za mniej niż 2 dolary dziennie. Tutejsza sytuacja polityczna także nie jest zbyt stabilna. Nie wiadomo też dokładnie, ile osób wynosi populacja wyspy, gdyż ostatni spis ludności sporządzono w 1993 r. Obecnie szacuje się, że liczba mieszkańców
WIOSNA 2016
to ponad 22 mln. Bez znajomości chociażby podstaw języka francuskiego będzie nam ciężko z kimkolwiek się porozumieć, ponieważ tylko nim, oprócz malgaskiego, posługuje się większość Malgaszów. Warto więc nauczyć się kilku przydatnych zwrotów. Aby cieszyć się pobytem na Madagaskarze, trzeba zabrać ze sobą dużo cierpliwości, poczucia humoru i... lekarstwa na biegunkę i kłopoty żołądkowe. To kraj tropikalny, na dodatek słabo rozwinięty, dlatego jedzenie nie zawsze bywa odpowiednio przechowywane. Jeśli więc nie jesteśmy przyzwyczajeni do podróżowania po tropikach albo mamy wrażliwy żołądek, najlepiej unikać surowych warzyw i owoców ze skórką, sałat i lodów oraz napojów z kostkami lodu. Woda mineralna to towar ogólnie dostępny, a ugo-
towane czy usmażone warzywa lub mięso z ryżem nie powinny nikomu zaszkodzić. Koniecznie należy również zażywać leki przeciw malarii, która występuje na obszarze całej wyspy. Warto wziąć ze sobą także aktualną kartę szczepień na tężec, polio, błonicę, dur brzuszny czy zapalenie wątroby typu A, choć nie są one wymagane przy przekraczaniu granicy. Jeżeli przybywamy bezpośrednio z kraju, w którym występuje żółta febra, konieczne będzie okazanie na lotnisku książeczki z potwierdzeniem zaszczepienia na tę chorobę. Walutą obowiązującą na Madagaskarze od 2005 r. jest ariary (MGA), choć w obiegu (głównie na terenach wiejskich) pozostaje też nadal poprzedni pieniądz – frank malgaski. Stanowi to czasem źródło nieporozumień, gdyż 1 ariary to w przeliczeniu 5 franków malgaskich, a ceny bywają podawane w starej walucie bez wyraźnego oznaczenia. W ten sposób łatwo można pięciokrotnie przepłacić za towar czy usługę. Dla pewności lepiej więc zapytać, w której z tych dwóch jednostek zapisano daną kwotę. Bankomatów jest nadal niewiele i nie znajdziemy ich poza większymi miastami, a płatność kartą również nie stała się jeszcze powszechna i koszty takiej operacji są zazwyczaj wysokie. Najczęściej honoruje się kartę Visa, dużo rzadziej MasterCard. Dlatego warto mieć przy sobie euro bądź dolary amerykańskie i wymienić je w kantorach (np. na lotnisku), które oferują zwykle lepszy kurs niż banki. Ze względu na warunki klimatyczne najlepiej przyjechać na Madagaskar w czasie tutejszej zimy, czyli od początku maja do października, kiedy trwa chłodniejsza pora sucha. Trzeba jednak brać pod uwagę duże rozmiary wyspy i wynikający z tego fakt, że pogoda bywa zupełnie inna
25
©©OFFICE NATIONAL DE TOURISME DE MADAGASCAR
SS Zatoka Diego-Suarez (Antsiranana)
na północy niż w centralnej części kraju czy na południu. Najpopularniejszym miesiącem turystycznym jest sierpień, także w okresie Bożego Narodzenia przyjeżdża tu znaczna liczba odwiedzających, więc ceny są wtedy trochę wyższe. Od listopada do kwietnia panuje gorąca pora deszczowa. Na północy i północnym zachodzie padają wówczas monsunowe deszcze. Zawsze należy być też przygotowanym na to, że warunki pogodowe mogą się diametralnie zmienić w trakcie jednodniowej wycieczki i z suchych i gorących obszarów w ciągu kilku godzin przeniesiemy się w wilgotny i chłodny las tropikalny. Dlatego warto zabrać ze sobą zarówno kurtkę przeciwdeszczową, wygodne i najlepiej nieprzemakalne buty do wędrówek po parkach narodowych, ciepły sweter, jak i letnie ubrania, sandały i kostium kąpielowy. Nie wolno również zapomnieć o kremie przeciwsłonecznym z wysokim filtrem oraz sprayu przeciw komarom, aby zminimalizować ryzyko zachorowania na malarię. My wybraliśmy się na Madagaskar we wrześniu i była to najlepsza pora. Komary praktycznie nam nie dokuczały, nawet w lasach deszczowych, a w parkach narodowych nie musieliśmy się zmagać z nadmierną liczbą turystów. Obecnie płatną wizę turystyczną na pobyt do 30 dni (za ok. 25 euro) otrzymuje się na lotnisku w Antananarywie, stolicy kraju.
JAK ZORGANIZOWAĆ WYJAZD Z Warszawy do Antananarywy najłatwiej dolecieć liniami Air France z przesiadką w Paryżu lub Turkish Airlines przez Stambuł. Wybór sposobu podróżowania po Madagaskarze zależy od naszego budżetu i od tego, ile dni zamierzamy prze-
©© OFFICE NATIONAL DE TOURISME DE MADAGASCAR
SS Ogromne baobaby Grandidiera w promieniach zachodzącego słońca
znaczyć na wyprawę. My wykupiliśmy wycieczkę zorganizowaną przez jedno z lokalnych biur podróży, polecone przez naszych znajomych. Postąpiliśmy tak głównie dlatego, że nie zostało nam zbyt wiele czasu na samodzielne szukanie szczegółowych informacji o trasie, dojazdach, możliwościach zakwaterowania i cenach (zdecydowaliśmy się na wrześniowy wyjazd dopiero w czerwcu). Chcieliśmy mieć też jako taką pewność, że cała wyprawa przebiegnie bez większych komplikacji i stresów. Używam wyrażenia „jako taką pewność” nie bez powodu, ponieważ najważniejszą rzeczą, której trzeba być świadomym, jadąc na Madagaskar, jest fakt, iż nic tu do końca pewne nie będzie. Plan może zmienić się w każdej chwili, rezerwacja zakwaterowania – okazać się nieaktualna, a obiekt noclegowy – nawet
już nie istnieć od jakiegoś czasu... W takich sytuacjach przydaje się właśnie miejscowe biuro podróży i doświadczony przewodnik, który wykona kilka telefonów i szybko zorganizuje coś alternatywnego. Wiele malgaskich firm turystycznych stara się promować turystykę odpowiedzialną. Większość z miejsc, które odwiedziliśmy i w których nocowaliśmy, prowadziła działalność wspierającą ekologię czy lokalne społeczności. Poproszono nas o wytyczne, gdzie najbardziej chcielibyśmy pojechać, i według tej listy powstał plan 14-dniowej wycieczki vanem z kierowcą przewodnikiem. Nie udało się – niestety – zmieścić w tym programie wszystkiego, co początkowo przekazaliśmy organizatorom, ponieważ zamiast spędzić większość czasu w drodze, woleliśmy nacieszyć się otaczającą nas przyrodą, spokojnie pozwiedzać
WIOSNA 2016
26 DALEKIE PODRÓŻE i zrelaksować się na plaży. Dlatego też nie widzieliśmy np. znajdujących się na zachodzie słynnej Alei Baobabów koło Morondawy czy niezwykłych formacji skalnych Tsingy de Bemaraha, ale dzięki temu mamy pretekst, żeby wrócić na tę niesamowitą czerwoną wyspę i dotrzeć tam, gdzie nas jeszcze nie było.
CZYM PODRÓŻOWAĆ PO KRAJU Na pobyt na Madagaskarze należy przeznaczyć co najmniej dwa tygodnie, gdyż nie tylko jest to ogromny kraj z mnóstwem atrakcji, ale także drogi są tutaj kręte i w nie najlepszym stanie, co znacznie wydłuża czas podróży i wpływa na jej komfort. Oprócz dziur i pojawiających się nagle wyrw w asfalcie trzeba również uważać na wyłaniające się znienacka zza zakrętu przeszkody: pieszych, zwierzęta (głównie bydło i kury), taxi-brousse (odpowiednik transportu publicznego, czyli przeładowane i zatłoczone minibusy i riksze), rowerzystów czy dzieci wybiegające z ciekawości na jezdnię. Wynajem samochodu na miejscu to dość kosztowne udogodnienie. Na dodatek jeśli w drodze auto się zepsuje lub złapiemy gumę, będziemy zdani na siebie i własne umiejętności, bo o mechanika bywa bardzo trudno, głównie dlatego że w promieniu wielu kilometrów możemy nie znaleźć po prostu żadnych miejscowości, a co najwyżej natknąć się na pojedyncze domki z gliny. Wiem to z doświadczenia. O świcie na zupełnym pustkowiu, gdzieś między Parkiem Narodowym Isalo a miastem Toliara na południowo-zachodnim wybrzeżu, pękła nam opona. Nasz kierowca bardzo się tym zestresował, ponieważ jechaliśmy do Toliary prosto na lotnisko, żeby złapać samolot do stołecznej Antananarywy (pieszczotliwie Tany), a okazało się, że lewarek jest zbyt mały i nie będzie w stanie podnieść samochodu. Po pół godzinie wspólnych, ale mimo to bezskutecznych prób uniesienia auta na tyle, aby dało się zmienić oponę, na horyzoncie pojawiła się ciężarówka. Jej kierowca nie miał – niestety – żadnego sprzętu przy sobie i odjechał, a my już powoli zaczynaliśmy się żegnać z zaplanowanym lotem i witać z perspektywą utknięcia w Toliarze (całkiem zresztą przyjemnej, bo niedaleko od tego miasta znajdują się popularne miejscowości wypoczynkowe Ifaty i Mangily, które nie zmieściły się już w naszym planie wycieczki). Parę minut później pojawiło się kilka samochodów, ale żaden nie przewoził lewarka. Dopiero kolejna ciężarówka wyba-
WIOSNA 2016
©©OFFICE NATIONAL DE TOURISME DE MADAGASCAR
SS Miasto Antsirabe nazywa się malgaską stolicą riksz pousse-pousse
©©OFFICE NATIONAL DE TOURISME DE MADAGASCAR/KARIM NARI
SS Podróż jeepem przez Madagaskar jest zawsze pełna niezwykłych przygód
wiła nas z opresji. Jej kierowca pomógł nam błyskawicznie, pomachał z uśmiechem i odjechał, zanim zdążyliśmy mu porządnie podziękować. Malgasze to przyjaźni ludzie, uśmiechnięci i zazwyczaj chętni do pomocy i rozmowy z obcokrajowcami, którzy są dla nich nadal bardzo egzotyczni. Po Madagaskarze można poruszać się lokalnym transportem, czyli głównie wspomnianymi taxi-brousse, ale to alternatywa dla backpackersów, zaprawionych podróżników oraz osób mających trochę więcej czasu i elastyczny plan zwiedzania. Te pojazdy nie odjeżdżają, dopóki nie zbierze się komplet pasażerów (albo wręcz ich nadmiar wraz z dodatkowym bagażem, np. kilkoma klatkami gdaczącego drobiu), a ich stan techniczny pozostawia wiele do życzenia. Taka podróż nie będzie więc wygodna, ale za to pozwoli bliżej poznać Malgaszów. Dłuższe dystanse można też pokonać samolotem. Narodowy przewoźnik lotniczy niepodległego Madagaskaru po-
wstał w 1961 r. Otrzymał nazwę Madair, którą daje się dość niefortunnie przetłumaczyć jako „szalone linie”, dlatego od razu stała się ona przedmiotem dowcipów. Z tego powodu szybko zmieniono ją na Air Madagascar. Obecnie jednak przewoźnik tak źle zarządza swoimi usługami, że poprzednia nazwa wydaje się chyba bardziej adekwatna. Nigdy nie można mieć pewności co do rozkładu lotów, ponieważ często są one opóźnione, odwoływane bez wyraźnego powodu lub co gorsza przenoszone na wcześniejszą godzinę, o czym pasażerowie zostają poinformowani w ostatniej chwili (albo wcale). Byliśmy świadkami sceny na lotnisku Ivato w Antananarywie, gdzie grupa kilkunastu Holendrów próbowała dowiedzieć się, kiedy i czy w ogóle będą mogli skorzystać z zakupionych już dawno biletów lotniczych na pobliską wyspę Nosy Be. Koczowali tu całą noc, bo ich lot miał się odbyć poprzedniego dnia, lecz samolot się nie pojawił. Z kolei teraz
27 Antananarywa (zwana potocznie
©©OFFICE NATIONAL DE TOURISME DE MADAGASCAR/KARIM NARI
SS Widok na gęstą zabudowę wzniesionej na wzgórzach Antananarywy
©©OFFICE NATIONAL DE TOURISME DE MADAGASCAR
SS Pałac Królowej (Rova) stoi na szczycie wzniesienia Analamanga
okazało się, że jest ich za dużo i się nie zmieszczą, ponieważ podstawiono znacznie mniejszą jednostkę i wszystkie miejsca są już zajęte. Holendrzy okazywali coraz większą frustrację. Puszczały im nerwy, ktoś płakał, inny krzyczał, a panie przy kontuarze zachowywały anielski spokój i bez mrugnięcia okiem obsługiwały pozostałych pasażerów. Od czasu do czasu beznamiętnie informowały Holendrów, że muszą czekać, bo jak na razie nic nie można zrobić. Nie wiem, czy kiedykolwiek dotarli do celu... Nam dopisało szczęście, ponieważ żaden z naszych trzech wewnętrznych lotów liniami Air Madagascar nie był odwołany, jeden tylko został przeniesiony
na wcześniejszą godzinę, o czym poinformowano nas z odpowiednim wyprzedzeniem, a i z zakwaterowaniem nie mieliśmy problemów.
CO ZOBACZYĆ W STOLICY W ciągu dwóch tygodni na Madagaskarze przebyliśmy ok. 3 tys. km (z czego połowę samolotami) i choć zobaczyliśmy dużo, to jednak do wielu atrakcji nie zdołaliśmy dotrzeć. Jak już wspominałam, to ogromna wyspa, więc nie ma sensu na siłę przeładowywać programu wyjazdu. Zdecydowanie lepiej jest odwiedzić mniej miejsc, ale na spokojnie, aby móc je w pełni docenić.
Taną) to duże, głośne, zatłoczone miasto, położone malowniczo na wzgórzach. Choć lata świetności tutejszej architektury we francuskim stylu kolonialnym minęły, wiele budowli wciąż zachwyca. Jednak już w drodze z lotniska do centrum stolicy bardzo szybko da się zauważyć wszechobecną biedę. Większość mieszkańców nadal nie ma dostępu do bieżącej wody, więc widok kolejek do studni miejskich i ludzi maszerujących z żółtymi kanistrami to nic niezwykłego. Turysta w Tanie przyciąga uwagę żebraków, handlarzy czy kieszonkowców, dlatego na spokojny spacer po ulicach raczej nie liczmy. W dzielnicy Isoraka, w której się zatrzymaliśmy, oraz sąsiedniej Antaninareninie jest jednak całkiem przyjemnie, gdyż znajdziemy tu kilka przyzwoitych restauracji, niedrogich i przyjemnych hotelików, a także sklepy z lokalnym rękodziełem. Główną atrakcję Tany stanowi Pałac Królowej, czyli Rova, górujący nad miastem. W większości drewniany kompleks, wzniesiony w dużej mierze w XIX w., spłonął niemal doszczętnie w 1995 r. Zaczęto go odbudowywać dziesięć lat później (głównie z funduszy UNESCO, ponieważ tuż przed pożarem obiekt miał zostać wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości), ale w wyniku zamachu stanu w 2009 r. prace ustały. Na razie do samego pałacu nadal nie można wejść, ale teren wokół niego udostępniono już dla zwiedzających. Ze szczytu wzniesienia, na którym leży Rova, rozpościera się przepiękna panorama Tany, a za niewielką opłatą lokalny przewodnik opowie nam o ciekawej historii tego miejsca. Według legendy król Andrianjaka (panujący od 1610 lub 1612 r. do 1630 r.) ogłosił, że 12 wzgórz otaczających Tanę jest świętych ze względu na ich znaczenie polityczne, historyczne lub duchowe. Ponad 100 lat później wielki król Andrianampoinimerina (1745–1810), który zapoczątkował w latach 90. XVIII w. zjednoczenie ludów Madagaskaru, niejako powtórzył tę deklarację, choć dotyczyła ona ponad dwunastu nieco
WIOSNA 2016
28 DALEKIE PODRÓŻE
©©OFFICE NATIONAL DE TOURISME DE MADAGASCAR
SS Na Madagaskarze ujrzymy kameleony
©©OFFICE NATIONAL DE TOURISME DE MADAGASCAR/KARIM NARI
SS Lemur z gatunku Eulemur rufifrons
©©OFFICE NATIONAL DE TOURISME DE MADAGASCAR
©©WIKIMEDIA COMMONS/BERNARD DUPONT
SS Siface białej grozi wyginięcie
SS Madagaskarska żaba pomidorowa
SS Słynna formacja skalna Królowa Isalo
innych wzniesień. Jednak liczba ta ma ogromne znaczenie w malgaskiej kosmologii i dlatego umownie używa się określenia Dwanaście Świętych Wzgórz Imerina. Warto odwiedzić najbardziej znane z nich, wpisane w 2001 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO Królewskie Wzgórze Ambohimanga. Jest to ufortyfikowany kompleks pałacowy królów Madagaskaru, położony ok. 23 km na północ od Tany. Zajmuje on niezmiernie ważne miejsce w historii i świadomości narodowej Malgaszów. Dobrze przygotowani przewodnicy, mówiący również po angielsku, ze swadą opowiadają o faktach dotyczących wzniesienia. We wnętrzach pałacowych nie wolno robić zdjęć, ponieważ uchodzi to za fady, czyli tabu (to jeden z najciekawszych aspektów mal-
gaskiej kultury), ale zarówno sam kompleks, jak i wspaniałe widoki rozciągające się spod jego murów, można fotografować bez ograniczeń.
przyrody. Do tych pierwszych wolno wejść tylko z przewodnikiem. Płaci się mu ustaloną przez administratora danego obszaru kwotę (zwykle za grupę co najmniej dwuosobową) i napiwek według uznania. Odwiedziliśmy cztery parki i we wszystkich mieliśmy anglojęzycznych przewodników, prawdziwych pasjonatów, którzy w bardzo zajmujący sposób opowiadali nam o tych terenach i zaprowadzili nas w różne rejony, gdzie z bliska mogliśmy podziwiać rozmaite lemury, a także ptaki, kameleony czy owady oraz rośliny. W Parku Narodowym Andasibe-Mantadia na wschodzie kraju spotkamy m.in. wspomnianego indrisa (babakoto) i 10 innych gatunków małpiatek. To tutaj udało nam się też natknąć na endemicznego chrząszcza o uroczej nazwie żyrafka madagaskarska (nadanej ze względu na długie przedplecze i głowę samca). Z kolei w słynnym Parku Narodowym Ranomafana zanurzyliśmy się w fascynującym świecie lasu deszczowego, pełnego egzotycznych roślin, pięknych orchidei, lemurów oraz kosmicznie wyglądających gekonów, kameleonów i ponad 120 gatunków żab. W niewielkim i niezmiernie malowniczo położonym wśród skalistych gór Rezerwacie Anja, zarządzanym przez lokalną społeczność, zaznajomiliśmy się blisko z licznymi lemurami katta. Dla mnie najwspanialszym przeżyciem była jednak wizyta w Parku Narodowym Isalo. Wybraliśmy się do niego z fantastycznym przewodnikiem na całodniową wyprawę, dzięki której zobaczyliśmy jeden z najbardziej dramatycznych i zapierających dech w piersiach krajobrazów Madagaskaru. Obszar Isalo
JAKIE PARKI ZWIEDZIĆ J e d n ą z n a j s ł y n n i e j s z yc h a t r a kc j i Madagaskaru stanowią – oczywiście – lemury, które spotkamy w każdym zakątku kraju. Wszystkie gatunki i podgatunki tych endemicznych małpiatek z nadrodziny Lemuroidea są pod ochroną, a wyróżnia się ich około setki. Niezwykłe jest to, że zupełnie nie boją się one ludzi. Często podchodzą bardzo blisko turystów, z czystej ciekawości. Nie trzeba się ich bać, bo to łagodne i niezmiernie sympatyczne zwierzęta. Madagaskar może poszczycić się kilkudziesięcioma parkami narodowymi i wieloma ścisłymi rezerwatami
TT Białą pastę tabàky otrzymuje się z drzew masonjoany i fihamy (aviavy) ©©OFFICE NATIONAL DE TOURISME DE MADAGASCAR/KARIM NARI
WIOSNA 2016
29
©©OFFICE NATIONAL DE TOURISME DE MADAGASCAR
©©OFFICE NATIONAL DE TOURISME DE MADAGASCAR
SS Piaszczyste brzegi Nosy Be przyciągają amatorów plażowania
wygląda jak skrzyżowanie powierzchni Madagaskaru. My jednak wyruszyliśmy Marsa z Wielkim Kanionem Kolorado, ale na Nosy Boraha (lokalnie częściej nazywaz oazami przy strumykach, wodospadami i naturalnymi basenami z krystalicznie ną Île Sainte-Marie – Wyspą Świętej Marii) czystą wodą. Podczas wędrówki napotka- leżącą na północnym wschodzie. Był liśmy kameleony, patyczaki, skorpiony, to trochę bardziej ryzykowny wybór, bo oczywiście lemury, ale także niesamowitą pogoda w jej okolicy bywa mniej przewiroślinność, m.in. przypominający mini- dywalna. I faktycznie dużo padało, ale udabaobab sukulent Pachypodium rosulatum, ło nam się także złapać sporo słońca na bapotocznie zwany Stopą Słonia, gdyż ją wła- jecznej plaży z palmami. Między lipcem śnie przywodzi na myśl. To również teren a wrześniem jest to też najlepsze miejsce ludu Bara, który w skalistych szczelinach na obserwowanie humbaków migrujągrzebie swoich zmarłych. Nie wolno tych cych z Antarktydy, żeby w rajskich madagrobów pokazywać palcem, gdyż stanowi gaskarskich wodach odbyć gody, wydać to fady i za karę duchy przodków sprawią, na świat młode i je odkarmić. Na wyspie że ten palec nam odpadnie. Park Narodowy warto również wybrać się lokalną formą Isalo to chyba najpiękniejsze miejsce, transportu, czyli rikszą zwaną poussejakie kiedykolwiek odwiedziłam, i mam -pousse, na cmentarz piratów, gdzie znajnadzieję, że będę mogła do niego kiedyś dziemy nagrobki z XVII i XVIII w., w tym wrócić. jeden z czaszką i kośćmi jak na pirata przystało. GDZIE ODPOCZĄĆ Jakie pamiątki przywieźć z Madagaskaru? K ra j t e n s ł y n i e p r ze d e w s z y s t k i m I KUPIĆ PAMIĄTKI Najpopularniejszym rejonem z doskonałej jakości wanilii i z pewnona plażowanie jest wyspa Nosy Be położo- ścią natkniemy się w nim na licznych na na północy przy zachodnich brzegach handlarzy sprzedających świeże laski
tej aromatycznej przyprawy. Poza tym powszechnie można kupić różnorodne rękodzieło artystyczne – rzeźbione drewno, wyroby z rafii, rogów zebu bądź surowego jedwabiu, ręcznie haftowane obrusy, a także przedmioty zdobione techniką markietażu. Ja przywiozłam szal z naturalnego jedwabiu (materiał powstaje w nietypowym procesie produkcji, bardzo ciekawym i ekologicznym), pomniejszoną wersję narodowego instrumentu strunowego valiha zrobionego z bambusa oraz fanoronę, tradycyjną malgaską drewnianą grę planszową z 44 pionami w postaci kulek z półszlachetnych kamieni. Wyprawa na Madagaskar to jak podróż do innego świata. Tutaj Azja spotkała się z Afryką, aby stworzyć jeden z najbardziej fascynujących krajów na ziemi, który pobudza wszystkie zmysły i przyprawia o zawrót głowy, ponieważ na każdym kroku napotykamy coś nieoczekiwanego. Cały czas myślę o tym, kiedy będę mogła znów tam pojechać.
WIOSNA 2016
30 DALEKIE PODRÓŻE
LŚNIĄCA BLASKIEM KLEJNOTÓW
SRI LANKA IZABELA RUTKOWSKA
<< Na Sri Lance znajdziemy złote piaszczyste plaże, zachwycającą przyrodę, góry z plantacjami najlepszej herbaty na świecie i aż osiem obiektów z Listy Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Wyspę Cejlon, na której leży ten niezmiernie ciekawy kraj, uznaje się za przyprawowy raj. Przede wszystkim jednak prawdziwą ozdobą tego malowniczego lądu na Oceanie Indyjskim są niezwykle przyjaźni i gościnni mieszkańcy. >>
W
edług Mahavamsy (Wielkiej Kroniki) pierwszym władcą Sri Lanki był Widźaja (Vijaya), panujący mniej więcej w latach 543–505 p.n.e. Legenda głosi, że urodził się jako wnuk indyjskiej księżniczki i lwa (sinha). Ze względu na grzechy z przeszłości został wygnany z Indii na wyspę Cejlon. Widźaja dał początek Syngalezom, ludziom lwów. Dumni i odważni jak wielkie drapieżne koty stanowią dziś zdecydowanie największą grupę etniczną w kraju (ok. 75 proc. ponad 20-milionowej populacji). Mimo iż na Cejlonie nigdy natural-
WIOSNA 2016
nie nie występowały lwy, wizerunek tego zwierzęcia umieszcza się wszędzie, począwszy od flagi narodowej, a na etykiecie najpopularniejszego piwa skończywszy. Legenda o pochodzeniu Syngalezów jest tak mocno zakorzeniona w kulturze, iż fakt, że wyobrażenie drapieżnego kota nie pojawia się w starożytnej symbolice i ornamentyce, wydaje się nie mieć większego znaczenia. Na fladze Sri Lanki widnieją dwa kolorowe pasy: pomarańczowy oznacza drugą co do wielkości grupę etniczną Tamilów, żyjącą głównie na północy i wschodzie wyspy (ponad 11 proc. ludno-
ści), a zielony – mniejszość muzułmańską i potomków arabskich kupców Moorów (mniej więcej 9,5 proc. mieszkańców). Bordowe tło, na którym znajduje się złoty lew z mieczem, odnosi się do Syngalezów. Cztery liście umieszczone w rogach symbolizują najważniejsze cnoty głównej religii w kraju – buddyzmu, czyli miłość, współczucie, litość i spokój.
CZASY KOLONIZATORÓW W p r ze s z ł o ś c i C e j l o n p r ze c h o d z i ł z rąk do rąk. Zanim na wybrzeżu osiedlili się przybysze z Portugalii, walkę o tę drugą co do wielkości wyspę na Oceanie Indyjskim (o powierzchni ponad
31
©©SRI LANKA TOURISM PROMOTION BUREAU
©©SRI LANKA TOURISM PROMOTION BUREAU
SS Wnętrze Złotej Świątyni w Dambulli
SS Dawne miasto Sigirija, czyli Lwia Skała, góruje nad otaczającą je dżunglą
65 tys. km²) toczyli Tamilowie i Syngalezi. Na początku XVI w. Portugalczycy ufortyfikowali wybrzeże, aby chronić ląd przed najeźdźcami. Dziś możemy podziwiać potężny fort w 100-tysięcznym mieście Galle na południowo-zachodnim krańcu kraju, najlepiej zachowaną twierdzę z tego okresu w całej Azji Południowej, wpisaną w 1988 r. na prestiżową Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Dla portugalskich osadników duże znaczenie miały rozległe plantacje cynamonu, bardzo pożądanej wtedy przyprawy. Obecnie odkryjemy mnóstwo nazw nawiązujących do tych czasów. W Kolombo, ekonomicznej stolicy Sri Lanki (i formalnej do 1982 r.), leży prestiżowa dzielnica Cinnamon Gardens. Kiedyś pokrywały ją wielkie pola cynamonowców, dzisiaj znajduje się tu m.in. siedziba premiera, ratusz czy Muzeum Narodowe. Portugalczycy zostali wyparci mniej więcej w połowie XVII stulecia przez Holendrów, którzy zapoczątkowali rejestrowanie mał-
żeństw, uprawę owoców i warzyw. Od końca XVIII w. ten ląd podbijali Brytyjczycy. Wyspie nadali nazwę Cejlon. Panowali w regionie do lutego 1948 r., kiedy kolonia stała się niepodległym państwem. Tylko brytyjskim kolonizatorom udało się zająć ten teren w całości wraz z niezdobytym do tej pory Królestwem Kandy (istniejącym w latach 1469–1815) w centralnej i wschodniej części lądu. Pod rządami Brytyjczyków rozpowszechniła się uprawa kawy, a potem herbaty, kauczuku i palmy kokosowej. Do dziś ich eksport stanowi ważną gałąź gospodarki. Inną pozostałością po tym okresie jest obowiązujący na drogach ruch lewostronny. Po odzyskaniu niepodległości w kraju rosły napięcia pomiędzy dominującymi pod względem liczebności Syngalezami i coraz bardziej dyskryminowanymi Tamilami. Po uznaniu języka syngaleskiego za urzędowy, a buddyzmu za religię państwową, sytuacja uległa pogorszeniu, co doprowadziło do wybuchu wojny domowej. Krwawy
konflikt między Tamilskimi Tygrysami, uchodzącymi na świecie za organizację terrorystyczną, i siłami rządowymi trwał ok. 30 lat i bardzo osłabił tutejszą gospodarkę. Ruch turystyczny w tym okresie praktycznie zamarł.
PRZEPIĘKNE PLAŻE I AJURWEDA Dzisiaj na szczęście Sri Lanka to zupełnie bezpieczne i przyjazne państwo goszczące turystów z całego globu. Nie bez powodu jego nazwę tłumaczy się z sanskrytu na „Lśniący Kraj” (w eposie sanskryckim Ramajana występuje jako Lanka). Lankijskie wybrzeże słynie m.in. z rajskich piaszczystych plaż. Te na południowym krańcu lądu, w okolicy których leżą takie ośrodki jak np. Hikkaduwa, są doskonałym miejscem dla surferów, nurków czy zapalonych wędkarzy. Podwodny świat wokół brzegów Sri Lanki kryje wiele skarbów, np. wraki statków bądź niesamowitą rafę koralową. Na piasku można natknąć się na
WIOSNA 2016
32 DALEKIE PODRÓŻE
©©SRI LANKA TOURISM PROMOTION BUREAU
SS Oblewane wodami Oceanu Indyjskiego piękne południowe wybrzeże Sri Lanki
wypoczywające żółwie morskie. Osobniki aż pięciu z siedmiu gatunków tych gadów składają tutaj jaja. Na południu znajdziemy najpiękniejsze ręcznie strugane rytualne maski. Na co dzień odgrywają one ważną rolę. Te najsłynniejsze pochodzą z 60-tysięcznego miasta Ambalagonda, gdzie od pokoleń kultywuje się wyrabianie tradycyjnych lankijskich masek z niezmiernie lekkiego drewna balsa. Poszczególne kolory i kształty mają konkretne znaczenie, np. pomagają w odstraszeniu choroby czy demonów odpowiedzialnych za zaburzanie spokoju ogniska domowego albo pozwalają połączyć się z zaświatami, aby prosić o pomyślność w życiu. Lankijczycy są bardzo przesądni. Podjęcie każdej ważnej decyzji poprzedzają postawieniem horoskopu. Astrologowie w tym kraju cieszą się niezwykłą popularnością. Według powszechnego przekonania nawet największa miłość nie ma szans na przetrwanie, jeżeli gwiazdy się jej sprzeciwią.
Głęboko w tradycji Lankijczyków zakorzeniona jest ajurweda – jeden z najstarszych na świecie rodzajów medycyny naturalnej. Na Sri Lance traktuje się ją również jako styl i filozofię życia. W kraju znajduje się wiele ośrodków ajurwedyjskich i lekarzy specjalistów, którzy aby uzyskać tytuł, muszą skończyć sześcioletnie studia na uniwersytecie. Pacjenci mogą wybrać odpowiednią klinikę w zależności od planowanego sposobu leczenia. W ajurwedzie istotną rolę odgrywają zbilansowana dieta i naturalne suplementy. Klimat i gleba w niektórych częściach Cejlonu stwarzają idealne warunki do uprawiania mnóstwa gatunków roślin wykorzystywanych w ziołolecznictwie i kuchni. Liczne ogrody przypraw zachwycają swoją różnorodnością. Ogromna liczba rozmaitych rodzajów ziół przyprawia o zawrót głowy, a intensywne zapachy wręcz odurzają. Do najbardziej znanych należy ogród w 40-tysięcznym mieście Matale koło Kandy. Miejscowy przewodnik
TT Tradycyjna lankijska drewniana maska
TT Bardzo cenione na Sri Lance kokosy
©©WIKIMEDIA COMMONS/WELLCOME IMAGES – WELLCOME BLOG POST
WIOSNA 2016
©©SRI LANKA TOURISM PROMOTION BUREAU
opowiada gościom o właściwościach imbiru, goździków czy aloesu. Daje do powąchania gałkę muszkatołową, pokazuje korę cynamonu albo liście kardamonu i owoce kakaowca. W lokalnym sklepiku można kupić olejek z sandałowca i naturalne specyfiki na wszelkie bolączki. Hitem okazuje się krem do depilacji, który rozchodzi się jak ciepłe bułeczki.
ŻYCIODAJNE DRZEWA Podczas podróży po Sri Lance na każdym rogu natkniemy się na stoiska z owocami drzewa bochenkowego (chlebowca różnolistnego) lub wyrobami z niego. Ta roślina zawsze była niezmiernie ważna dla Lankijczyków. Jej owoce (zwane dżakfrutami), jedne z największych na świecie, bo osiągające nawet do 90 cm długości i 35 kg wagi, są podstawą wielu potraw. Gdy dojrzeją, stają się słodkie i soczyste. Drewno z chlebowca różnolistnego, kolorem przypominające mahoń, jest bardzo twarde i cenne. Wykorzystuje się je np. w przemyśle meblarskim. Liście stanowią paszę dla słoni, bydła i kóz. Jednak to palmę kokosową zwie się tutaj „drzewem życia”. Z jej owoców robi się napoje i specyfiki lecznicze, miąższu używa się do przyrządzania różnych dań. Każda część palmy zostaje wykorzystana. Liście służą jako pokrycie dachu, z pnia wyrabia się zabawki dla dzieci, z włókna kokosowego plecie się liny, dywany czy materace lub stosuje się je do produkcji szczoteczek. Ze skorupy orzecha powstają ozdoby albo sztućce, natomiast z wody z jego wnętrza przygotowuje się napój energetyczny. Nie wolno także zapomnieć o arracku (araku), wódce na bazie soku z kwiatów palmy kokosowej. Ta lokalna nazwa łatwiej wpada
33
©©SRI LANKA TOURISM PROMOTION BUREAU
SS Zabiegi ajurwedyjskie wpływają dobroczynnie na duszę i ciało
©©SRI LANKA TOURISM PROMOTION BUREAU
SS Wyspa Cejlon słynie z rajskich plaż
w ucho niż polski lambanóg. Ten na ogół 40-procentowy alkohol ma bardzo specyficzny smak. Trzeba zdawać sobie też sprawę z tego, że szybko uderza do głowy. Arrack warto przywieźć ze sobą do Polski jako pamiątkę. Trunku nie kupimy na Sri Lance w każdą Poyę, czyli dzień pełni księżyca. Obowiązuje wówczas zakaz sprzedaży napojów alkoholowych. Jeśli uda nam się jednak wtedy gdzieś go nabyć (najczęściej możliwe jest to w hotelu), zostanie nam on podany w kubku lub innym naczyniu utrudniającym jego identyfikację.
KRAINA HERBACIANYCH PÓL Środkowa część wyspy charakteryzuje się łagodnym górskim klimatem. Temperatura powietrza wynosi tu 10–20°C. Na wysokości powyżej 1500 m n.p.m., gdzie suma rocznych opadów to ok. 1300 mm, panują idealne warunki do uprawy herbaty. Sri Lanka jest pierwszym na świecie jej eksporterem (posiada aż 23 proc. rynku). Krzewy herbaciane zostały sprowadzone na Cejlon w 1867 r. przez szkockiego badacza i podróżnika Jamesa Taylora (1835–1892) po tym, jak Brytyjczykom nie powiodła się na tym terenie uprawa kawy. To jedno z niewielu miejsc na świecie, gdzie liście herbaty zbiera się ręcznie. Pracę tę wykonują Tamilki. Niestety, zarabiają w ten sposób bardzo mało. Gdy wspinamy się po górskich serpentynach, mijamy setki hektarów zielonych pól, na których barwne plamy stanowią kolorowe suknie i chusty tamilskich kobiet. Podobne obrazki prezentuje wiele widokówek i książek. Podróż po Cejlonie będzie niepełna bez wizyty na jednej z plantacji i bez skosztowania najlepszej na świecie czarnej herbaty. Tereny dystryk-
tu Nuwara Elija (Nuwara Eliya) uchodzą za najbardziej znany ośrodek herbacianego przemysłu i zarazem najliczniej odwiedzany przez turystów. Oprócz pogody typowej dla Wysp Brytyjskich, tutejsze 30-tysięczne miasteczko Nuwara Elija (1868 m n.p.m.), nazywane „Małą Anglią”, charakteryzuje się architekturą w stylu angielskim. Niedaleko stąd znajduje się najwyższa góra Sri Lanki – Pidurutalagala lub Mount Pedro (2524 m n.p.m.). Jednak to Sri Pada, zwana Szczytem Adama, położona w głębi lądu w południowo-zachodniej części wyspy, uważana jest za najważniejsze wzniesienie w kraju. Osiąga wysokość 2243 m n.p.m. i stanowi miejsce kultu dla wyznawców wielu religii. Ponad 5 tys. stopni pokonują tu buddyjscy, hinduistyczni, chrześcijańscy i muzułmańscy pielgrzymi. Wspinaczkę
na sam wierzchołek najlepiej zaplanować sobie na noc, aby móc podziwiać z góry nieziemski wschód słońca. Wspomniana popularna nazwa szczytu pochodzi od podłużnego wgłębienia w skale o długości ok. 1,8 m, które wyznawcy chrześcijaństwa i islamu uznają za odcisk stopy Adama, pierwszego człowieka stworzonego przez Boga.
KLEJNOTY I SKARBY KUCHNI Nie tylko ze względu na cynamon i kauczuk Cejlon wzbudzał zainteresowanie świata. Wielkie skarby kryją się na nim również pod ziemią. Już w starożytności na wyspę mówiono Ratna Deepa („Wyspa Klejnotów”). Owalnie szlifowany 12-karatowy szafir z zaręczynowego pierścionka księżnej Walii Diany (1961–1997) pochodzi właśnie ze Sri Lanki. Występują tu także m.in. rubiny, topazy, granaty i ametysty. W wydobyciu
TT Tamilskie kobiety pracujące przy zbieraniu listków herbaty ©©SRI LANKA TOURISM PROMOTION BUREAU
WIOSNA 2016
34 DALEKIE PODRÓŻE
©©SRI LANKA TOURISM PROMOTION BUREAU
SS Szczyt Adama (Sri Pada) wznosi się na południu Płaskowyżu Centralnego
kamieni szlachetnych prym wiedzie dystrykt Ratnapura w południowo-zachodniej prowincji Sabaragamuwa. Do dziś te cenne minerały pozyskiwane są na Cejlonie ręcznie. W miejscu ich występowania nad wykopanymi w ziemi kwadratowymi otworami stoją drewniane rusztowania. Praca w takich warunkach jest niezmiernie niebezpieczna, m.in. ze względu na opary metanu. Do skarbów Sri Lanki należy też jej kuchnia, ceniona przez amatorów ostrego jedzenia. Ma ona korzenie w hinduskiej sztuce kulinarnej. Podobnie jak w menu mieszkańców Indii dominuje tutaj curry. Ta nazwa pochodzi od tamilskiego wyrazu kari tłumaczonego jako „sos”. Curry jest sposobem przyrządzania potraw z ryżu, mięsa czy ryb. Dodaje się do nich specjalną mieszankę przyprawową określaną również za pomocą tego słowa. Zazwyczaj w jej skład wchodzą imbir, kurkuma, kolendra, pieprz czarny, kmin rzymski, gorczyca, sól, chili
i czasami sproszkowane liście curry (z krzewu Bergera koenigii). W zależności od dominującego elementu, przyprawa ma inny kolor, smak i zapach. Na Sri Lance je się rękoma. Sztućce znajdziemy tylko w hotelach i restauracjach, które odwiedzają zagraniczni turyści. Jedzenie ugniata się między palcami w niewielkie kulki i precyzyjnie macza w sosie w celu dokładnego przemieszania się smaków i aromatów. Obok talerza stawia się miseczkę z wodą i cytryną do opłukania dłoni po posiłku. Na stołach króluje ryż i curry. To zboże stanowi podstawę wyżywienia Lankijczyków i źródło energii na cały dzień. Uprawia się je na Cejlonie od ponad 2500 lat. Roślina dobrze przyjmuje się zarówno w suchej, jak i wilgotnej strefie wyspy. Przy lankijskich drogach zawsze dostrzeżemy mnóstwo straganów ze świeżymi owocami, w tym awokado, mango i rambutanami. Sri Lanka to prawdziwy raj dla wiel-
TT Cejlon znany jest na całym świecie z wielkiego bogactwa przypraw ©©SRI LANKA TOURISM PROMOTION BUREAU
bicieli takich przysmaków prosto z drzewa. Przed wylotem nie wolno – oczywiście – zapomnieć o spróbowaniu duriana, uważanego za najbardziej śmierdzący owoc na świe-
©©SRI LANKA TOURISM PROMOTION BUREAU
SS Kamienie szlachetne – skarb Sri Lanki
cie. Rzeczywiście, jego zapach nie należy do najprzyjemniejszych, ale wcale nie jest aż tak odrzucający. Przypomina trochę woń bardzo sfermentowanych zepsutych jabłek. Jednak smak duriana rekompensuje początkowe przykre doznania.
DOSTOJNE SŁONIE Mimo iż na fladze Sri Lanki widnieje lew, to słoń stanowi jej symbol i uchodzi za najważniejsze zwierzę w kraju. Dawniej te wielkie ssaki wykorzystywano przy budowie domów, a podczas egzekucji pełniły one funkcję katów. Do dziś pomagają przy wycince drzew i transportują towary i ludzi. Niezwykle ciekawym i wartym odwiedzenia miejscem jest przytułek dla słoni w miejscowości Pinnawala (Pinnawela), położonej ok. 90 km od Kolombo. Założona w 1975 r. placówka Pinnawala Elephant Orphanage była schronieniem dla osieroconych młodych czy okaleczonych osobni-
WIOSNA 2016
35 ków. Obecnie znajduje się tu ponad 80 słoni. Codziennie o stałej porze, po karmieniu, całe stado wędruje w kierunku pobliskiej rzeki Maha Oya, aby zażyć orzeźwiającej kąpieli. W ośrodku możemy podpatrzeć, jak karmi się małe słoniątka z butelki i ile potrafi zjeść dorosłe zwierzę, a są to wyjątkowo duże ilości. Codziennie trzeba dostarczyć słoniowi ponad 250 kg pożywienia! Do jego ulubionych przysmaków należą liście palmy kokosowej, karioty parzącej (palmy orzechowej), tamaryndowca indyjskiego i drzewa bochenkowego oraz owoce, trawy i zboża. W Pinnawali znajdziemy mnóstwo sklepików z pamiątkami związanymi z tymi majestatycznymi stworzeniami. Furorę robią szczególnie wyroby papiernicze wykonane ze… słoniowych odchodów, których dziennie w ośrodku i okolicy zbiera się ponad 8 t. Słonie nie trawią połowy spożytego pokarmu. Surowiec wygotowuje się, a pozyskane włókna wykorzystuje się do produkcji papieru czerpanego. Przetwarzanie odchodów, jak się okazuje, stanowi… dochodowy interes. Te inteligentne i charakteryzujące się znakomitą pamięcią zwierzęta są najczęstszym motywem ikonograficznym w buddyzmie i hinduizmie. Setki figur słoni strzegą bram dawnej stolicy syn-
©©SRI LANKA TOURISM PROMOTION BUREAU
SS Słonie zajmują ważne miejsce w życiu i zwyczajach Lankijczyków
galeskiego państwa (od ok. IV w. p.n.e. do 993 r. n.e.) zwanej Anuradhapura, a więcej niż 100 tych dostojnych stworzeń bierze udział w najważniejszej procesji religijnej (Esala Perahera) w 130-tysięcznym mieście Kandy.
BUDDYJSKIE TRADYCJE Przez wieki niezdobyte Królestwo Kandy uległo w końcu na początku XIX stulecia Brytyjczykom. To stąd pochodzą najlepsi rzemieślnicy, artyści i rzeźbiarze w kraju. Ci, w których żyłach płynie czysta kandyj-
ska krew, są szanowani przez wszystkich. Miasto Kandy odgrywa także rolę religijnej stolicy Sri Lanki. W tutejszej świątyni Sri Dalada Maligawa znajduje się najważniejsza lankijska relikwia – ząb samego Buddy, który przemyciła w IV w. na wyspę w swoich włosach indyjska księżniczka Hemamala. Na przełomie lipca i sierpnia odbywa się barwny festiwal Esala Perahera. Podczas niego relikwię niesie się w procesji w orszaku przepięknie przystrojonych słoni i przy rytmie setek bębnów. Sama świątynia robi bardzo duże wrażenie. Jest przepełniona
WIOSNA 2016
36 DALEKIE PODRÓŻE
©©SRI LANKA TOURISM PROMOTION BUREAU
SS Procesja z zębem Buddy podczas święta Esala Perahera w mieście Kandy
ludźmi ubranymi na biało. To najważniejszy kolor w buddyzmie. Biel dominuje na pogrzebach, w trakcie świąt religijnych i w świątyniach. We wspaniale ozdobionej sali, w której umieszczono ząb Buddy, najwięcej dostrzeżemy kobiet tulących małe dzieci. Niektóre ich pociechy mają zaledwie kilka dni. Tradycja nakazuje powrócić do Sri Dalady Maligawy w podziękowaniu za wysłuchane modlitwy, a te często wznoszone są w intencji zdrowego potomka. Świeżo upieczone mamy chcą osobiście pochwalić się swoim szczęściem w miejscu, w którym je sobie wymodliły.
p o n a d 7 0 k m n a p ó ł n o c o d K a n d y. Kandy to ważny ośrodek nie tylko dla Two r z y g o p i ę ć o s o b n yc h ś w i ą t y ń buddystów, chociaż ich na Sri Lance jest w jaskiniach. W 1991 r. obiekt umieszzdecydowanie najwięcej (to ok. 70 proc. czono na Liście Światowego Dziedzictwa ludności kraju). Drugą pod względem Ludzkości UNESCO (pod nazwą Złota liczebności grupę stanowią hinduiści Świątynia w Dambulli). (niemal 13 proc.). W praktyce jednak Lankijczycy lubią łączyć różne systemy reli- PAŁAC NA SKALE gijne. Wyznawcy buddyzmu składają ofiary Najważniejszym dla historyków i zostawiają datki hinduistycznym bogom miejscem na Sri Lance jest tzw. Trójkąt oraz odwiedzają świątynie hinduistów. Te K u l t u row y. N a z y w a s i ę t a k o b s z a r ostatnie, najczęściej poświęcone jednemu położony pomiędzy trzema histoz głównych bóstw, są bardzo bogato wypo- r y c z n y m i s y n g a l e s k i m i s t o l i c a m i sażone i okazałe. – miastami Anuradhapura, Polonnaruwa N a u w a g ę z a s ł u g u j e t e ż b u d d y j - i wspomnianym już Kandy. To w tym ski kompleks sakralny w 25-tysięcz- rejonie znajdziemy znakomicie za nym mieście Dambulla, usytuowanym c h o w a n e ś w i ą t y n i e i fo r t y f i k a c j e .
KOBIECY SPOSÓB NA SRI LANKĘ XX Odwiedziny na egzotycznej Sri Lance są wyjątkowym przeżyciem i pozostawiają niezatarte wrażenia. Z myślą o kobietach, które chcą poznać bliżej pokrytą licznymi plantacjami herbaty wyspę Cejlon,
©©MAJKA SZURA/POLKA TRAVEL
SS Safari na słoniach na Sri Lance biuro podróży Polka Travel opracowało specjalną ofertę. Ten autorski pomysł na podróż po ojczyźnie gościnnych Lankijczyków przedstawia właścicielka firmy Majka Szura. Która z nas nie ma czasem ochoty, aby zatrzymać na moment pędzącą rzeczywistość i zamiast rzucać się w wir kolejnych zajęć, zrelaksować się w gabinecie spa w trakcie masażu albo ajurwedyjskiego zabiegu? Codzienne obowiązki często nas przytłaczają. Wciąż jesteśmy za kogoś lub coś odpowiedzialne. Niekiedy chciałybyśmy oddać ster w czyjeś ręce i pozwolić sobie na chwilę oddechu. Na na-
WIOSNA 2016
szych wyprawach Lejdis Trip każda kobieta znajduje się na pierwszym miejscu. Pragniemy, aby ich uczestniczki czuły się rozpieszczane, dbały tylko o siebie i jak najpełniej korzystały z atrakcji danego kraju. Sri Lanka stanowi wymarzony kierunek do tego rodzaju wyjazdu. Praktycznie przez cały rok panują tu wysokie temperatury powietrza. Gdy w Polsce jest szaro i zimno, zielone herbaciane wzgórza i słoneczne plaże Cejlonu wprost zapraszają do wypoczynku. Na wyspie wyciszymy się w złotych buddyjskich świątyniach i na zajęciach jogi czy odstresujemy podczas warsztatów lokalnego rzemiosła. W trakcie Lejdis Trip nie tylko intensywnie zwiedzamy Sri Lankę, ale też poznajemy ją w inny, tylko kobietom znany sposób. Zaglądamy do przytułku dla słoni w miejscowości Pinnawala (Pinnawela), udajemy się do kompleksu jaskiń zwanego Złotą Świątynią w Dambulli, uczymy się, jak wykonać batikowy wzór na tkaninie czy bierzemy udział w zajęciach tanecznych. Te ostatnie lekcje zawsze należą do najweselszych i prawdziwie terapeutycznych atrakcji wyjazdu. Nie od dziś wiadomo, że taniec relaksuje i oczyszcza. Potem przychodzi czas na sesję fotograficzną w pięknym lankijskim stroju. Niektórzy nadali już tej przyjemności naukową nazwę fototerapia. Dla nas to przede wszystkim wspaniała zabawa. Oczywiście, na Sri Lance obowiązkowo składamy wizytę na plantacji herbaty i przeprowadzamy zawody w jej zbieraniu pod okiem profesjonalistek. To szansa na poznanie miejscowych kobiet, rozmowy i wymianę cennych
doświadczeń. Od Lankijek możemy dowiedzieć się np. jak używać oleju kokosowego, aby mieć tak niezmiernie błyszczące włosy jak one. Na przesiąkniętym rozmaitymi zapachami Cejlonie nie wolno również przegapić okazji do spróbowania dań lokalnej kuchni. Po odwiedzeniu ogrodu z aromatycznymi ziołami i przyprawami bierzemy udział w lekcji gotowania, która ułatwi nam odtworzenie wyjątkowych lankijskich potraw po powrocie do domu. Naszą wyprawę określają też dwa hasła bliskie kobiecej naturze – spa i shopping. Codziennie poświęcamy odpowiednio dużo czasu na upiększające i odprężające zabiegi, a także zakupy. Bez pośpiechu przebieramy w barwnych sari czy tradycyjnych strojach salwar kamiz i dziesiątkach szali, spokojnie negocjujemy ceny. Ten brak konieczności ciągłego spoglądania na zegarek to właśnie wielka zaleta Lejdis Trip. Podczas takiej podróży na Sri Lankę każda kobieta przekona się, jak wspaniałe potrafi być życie.
©©MAJKA SZURA/POLKA TRAVEL
SS Uczestnicy barwnej lokalnej ceremonii
37
©©SRI LANKA TOURISM PROMOTION BUREAU
©©SRI LANKA TOURISM PROMOTION BUREAU
©©SRI LANKA TOURISM PROMOTION BUREAU
SS Lwia Skała – ogromna bryła magmy
SS Aukana z posągiem stojącego Buddy z V w.
SS Świątynia skalna Gal Vihara w Polonnaruwie
Wszystkie trzy ośrodki wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Pod ochronę tej organizacji trafiło również stanowisko archeologiczne Sigirija (Sigiriya, czyli Lwia Skała), uważane za ósmy cud świata. Nie bez powodu król Kassapa I (rządzący w latach 473–495) zbudował tu pałac obronny. Wysoka na niemal 200 m majestatyczna skała wulkaniczna, na której powstał, góruje nad całą okolicą. Władca chciał ukryć się w twierdzy przed zemstą swojego brata
(prawowitego następcy tronu) za zamordowanie ich ojca Dhatusena i przeprowadzenie zamachu stanu. Wzniesiony przez niego kompleks był niedostępny dla świata. Otaczały go przepiękne ogrody, wodę doprowadzano za pomocą niesamowitej sieci fontann. Systemy hydrologiczne i irygacyjne z tamtego okresu do dziś budzą wielkie zdumienie. Przepiękne freski z V w. zdobiące jedną ze ścian w pałacu przedstawiają niezwykłej urody kobiety. Otoczony przepychem Kassapa I nie spędził zbyt wiele
czasu wśród obronnych murów swojego azylu. Gdy jego brat Moggallana I (Mugalan I) wrócił na wyspę z własną armią, doszło do starcia z królewskimi wojskami (w 495 r.). Po przegranej bitwie władca popełnił podobno samobójstwo. Pasjonująca Sri Lanka bez wątpienia kry je mnóstwo cudownych skarbów. Nazywa się ją „Łzą Indii” i „Perłą Oceanu Indyjskiego”. Ten lśniący wyjątkowym blaskiem kraj z pewnością potrafi rozkochać w sobie każdego.
WIOSNA 2016
38 DALEKIE PODRÓŻE
©©NEPAL TOURISM BOARD
SS Stupa z czterema parami oczu Buddy w świątyni Bodnath w Katmandu
SS Pola ryżowe koło Changu Narayan
POD OŚNIEŻONYMI SZCZYTAMI
NEPALU JERZY PAWLETA www.jerzypawleta.pl
<< Dzień 25 kwietnia 2015 r. zapisał się tragicznie w historii Nepalu. W potężnym trzęsieniu ziemi zginęło wtedy niemal 9 tys. osób, całkowitemu zniszczeniu uległo wiele niepowtarzalnych nepalskich zabytków, malowniczych wiosek i domów w stołecznym Katmandu. Z drugiej strony to wydarzenie pokazało, jak wielka jest miłość ludzi z całego świata do tego niezwykłego kraju. >> TT Mnich zapalający kadzidła w kompleksie świątynnym Swayambhunath
TT Cudowna panorama Himalajów w Nagarkot ©©JERZY PAWLETA/WWW.JERZYPAWLETA.PL
WIOSNA 2016
39
P
©©CHANGUNARAYAN.INFO
o katastrofie ze wszystkich stron natychmiast zaczęła napływać pomoc. Mnóstwo osób zaangażowało się bezpośrednio w ratowanie Nepalczyków i ich domostw, odbudowę szkół i świątyń. Było wśród nich wielu Polaków, nawet z mojego najbliższego otoczenia. Jerzy Kostrzewa, znany poznański globtroter przygotowujący coroczne wyprawy do Nepalu, natychmiast zorganizował akcję pomocową, licytacje i koncerty charytatywne na rzecz poszkodowanych. Tija Grebieniow zainicjowała projekt Ej, odbudujmy Nepal. Podróżnik Maciej Pastwa sprzedał nawet swoje mieszkanie, aby zys k a ć ś ro d k i n a o d b u d owę j e d nej z nepalskich szkół w wiosce Bakrang-6 w dystrykcie Gorkha. We współpracy ze Stowarzyszeniem „Lepszy Świat”z Poznania zajął się później zbiórką reszty niezbędnych fun©©JERZY PAWLETA/WWW.JERZYPAWLETA.PL
©© FUNDACJA „MAŁA POLSKA W NEPALU”
SS Nepalskie dzieci z ciekawością wychodzą na spotkanie turystom
duszy i w końcu osobiście wyruszył na miejsce. Takie przykłady można by mnożyć. Dzięki zaangażowaniu Nepalczyków i mnóstwa ludzi wielkiego serca turystyka w Nepalu, główne źródło utrzymania tego kraju, znów odżyła. Zapraszam więc wszystkich gorąco pod Himalaje na wyprawę życia do krainy majestatycznych gór i magicznych świątyń.
„NAMASTE, MISTER!” Jest koniec grudnia w Thamelu (turystycznej dzielnicy Katmandu). Słońce świeci jak latem. Pył i kurz rządzą miastem. Wąskie, wyboiste, częściowo brukowane ulice starego Katmandu żyją od rana gorączką handlu. Otwarte knajpki wciągają na nepalską słodką jak miód herbatę z mlekiem. Pachną kadzidła i kwiaty niezliczonych kapliczek
i świątyń. Co chwilę jakiś wierny uderza w dzwon zawieszony u ich wejścia. Dziewczyny o hinduskiej urodzie wyglądają z fantastycznie rzeźbionych okien newarskich domów i zaczepnie spoglądają w oczy. Recepcjonista, portier, a może i jednocześnie właściciel mojego niepozornego hotelu wbitego w samo serce starego Thamelu, wołając z daleka Namaste, mister!, uśmiecha się szeroko. Mały chłopczyk, pewnie jego syn, biegnie szybko po zakupy i herbatę w termosie, żebym mógł zjeść hotelowe śniadanie. Dla jedynego dzisiaj gościa nie warto uruchamiać kuchni. Do niewielkiego pomieszczenia restauracyjki ciągle ktoś zagląda. Wszyscy są ciekawi, kogo to licho przywiało o tej porze roku. Odważniejsi proponują objazd po mieście, nepalskie flagi i pamiątki z sąsiedniego sklepiku czy Bóg wie co jeszcze.
TT Klasztor Tengboche położony w okolicy szczytu Mount Everest ©©JERZY PAWLETA/WWW.JERZYPAWLETA.PL
WIOSNA 2016
40 DALEKIE PODRÓŻE
©©JERZY PAWLETA/WWW.JERZYPAWLETA.PL
SS Na pierwszym planie sadhu w katmanduańskiej dzielnicy Thamel
Mój opiekun łagodnie ich przegania i oferuje swoje usługi. Ja jednak jestem już umówiony. Za chwilę przyjdzie po mnie poznany wczoraj Nepalczyk, który zaprowadzi mnie do małego biura podróży zachwalanego pod niebiosa przez taksówkarza wiozącego mnie wczoraj do hotelu. Kierowcę polecił mi z kolei mężczyzna na lotnisku, który sprzedał mi moje aktualne miejsce noclegowe. W Nepalu nikt nie zginie.
Bhaktapur postanowiłem następnego dnia rano wrócić na piechotę przez Changu Narayan.
2,2 tys. m n.p.m., bardzo wczesnym rankiem prowadzi mnie mały boy hotelowy. Na miejscu czekają już dwie trapersko odziane panie w średnim wieku. Po ponad półgodzinnym oczekiwaniu na pozostałych turystów i wspomniany autobus starym samochodem terenowym przyjeżdża rozradowany Nepalczyk. Wesoło oświadcza, że więcej osób się nie zgłosiło, więc zawiezie nas sam. Usadawiamy się na zakurzonej pace i ruszamy. Nasz kierowca trochę kluczy po peryferiach Katmandu i w końcu zatrzymuje się w jakimś zaułku. Za chwilę do naszego auta wciska się nepalska rodzina z mnóstwem tobołów. Po kolejnych kilku kilometrach do pełnego, jak się wydawało, samochodu pakuje się jeszcze dwóch przyjaciół kierowcy. Nagarkot leży ok. 30 km na północny wschód od Katmandu, ale po położeniu słońca na niebie orientuję się, że nasz kurs
BAJECZNY ZACHÓD SŁOŃCA Mister, byłeś w Nagarkot? Widziałeś zdecydowanie najpiękniejszy zachód słońca w Himalajach? Nie? To musisz tam koniecznie pojechać! – przekonywał mnie uparcie recepcjonista mojego hotelu. Dałem mu się w końcu namówić. Nie przypuszczałem, że klasyczna tur y s t yc z n a e s k a p a d a p r ze ro d z i s i ę w jedną z moich piękniejszych przygód w Nepalu. A stało się to tylko dlatego, że do odległego o kilkanaście kilometrów
©©JERZY PAWLETA/WWW.JERZYPAWLETA.PL
SS Stoiska na placu Durbar przed Pałacem Królewskim Hanumana w Katmandu
Na punkt zbiórki, skąd grupa wycieczkowiczów takich jak ja miała wyjechać eleganckim autobusem do wioski Nagarkot położonej na wysokości niemal
TT Mnich z portretem XIV Dalajlamy Tenzin Gjaco w stolicy Nepalu ©©JERZY PAWLETA/WWW.JERZYPAWLETA.PL
WIOSNA 2016
od pewnego czasu zmienił się na północno-zachodni. Sytuacja za kilka minut się wyjaśnia. Rodzina wysiada, zabiera część pakunków i wracamy na właściwy kierunek. Jednak po chwili znów skręcamy, żeby wypakować resztę rzeczy. Zabieramy za to kolejne osoby. Gdy zaczyna się ostrzejszy podjazd, rozstajemy się z przyjacielskimi współtowarzyszami podróży. Posuwamy się wolno w górę. Co jakiś czas zatrzymujemy się tylko, aby wodą z kanistra schłodzić zbyt rozgrzany silnik. Wreszcie udaje nam się dotrzeć do celu. Na widowiskowy spektakl sadowimy się w malowniczo położonej knajpce. Kolacja jest niczego sobie, ale widoki – przepyszne! Niesamowita panorama Himalajów z ośnieżonymi szczytami błyszczącymi w promieniach zachodzącego słońca zapiera dech w piersiach. Następnego dnia postanawiam wracać już nie samochodem, a na piechotę.
41
©©JERZY PAWLETA/WWW.JERZYPAWLETA.PL
SS W Thamelu zatrzymuje się wielu turystów odwiedzających Katmandu
ŚWIĄTYNIA W GÓRACH Budzę się przed świtem i ze skarpy opadającej kilometrami tarasowych pól podziwiam kolejny spektakl. Potężną dolinę zamykają na horyzoncie majestatyczne i wspaniale rozświetlone góry. Z każdą chwilą słońce ukazuje kolejne fragmenty krajobrazu. Zarzucam plecak i idę w kierunku Changu
N a r a y a n , h i n d u i s t yc z n e j ś w i ą t y n i leżącej kilkanaście kilometrów od Katmandu. Moja mapa kupiona jeszcze w stolicy Nepalu nie jest może zbyt precyzyjna, ale okazuje się bardzo pomocna. Nieliczne wątpliwości podczas wędrówki rozwiewa to buddyjski lama (oczywiście, za drobną opłatą na remont swojej świątyni), to umo-
rusane, śmiejące się od ucha do ucha dzieciaki, to stary pielgrzym medytujący przed ebonitowym radyjkiem z przywiązanymi drutami do obudowy wielkimi bateriami. Słońce na niemal bezchmurnym niebie wznosi się coraz wyżej, temperatura dawno przekroczyła już 25°C, robi się gorąco. Wokół panuje cisza. Nagle zza wzniesienia dociera do mnie intrygujący dźwięk – ktoś gra radosną melodię na trąbkach, bębenkach i fletach. Idę w tym kierunku i widzę orszak wieśniaków schodzących do pobliskiej małej wioski. Natychmiast witają mnie niezmiernie przyjaźnie i zapraszają do wzięcia udziału w ich święcie. Przed chatami odbywa się niesamowity rytuał, muzykanci grają bez przerwy, sporo osób tańczy. Robię mnóstwo zdjęć. Ktoś delikatnie wyjmuje mi aparat z rąk i wypycha na środek placu. Zostaję zaproszony do tańca z najstarszym mieszkańcem osady. W pobliskich skałach wykuty jest niewielki ołtarz. Zawiadujący ceremonią mistrz wymalował czerwoną farbą
TT Mistrz ceremonii rytualnie zabija koguta przy kamiennym ołtarzu ©©JERZY PAWLETA/WWW.JERZYPAWLETA.PL
©©JERZY PAWLETA/WWW.JERZYPAWLETA.PL
SS Szamanka w wiosce koło Nagarkot
rytualne znaki na kamiennej ścianie. Cała wioska przenosi się wraz z mruczącym swoje mantry mnichem buddyjskim właśnie w to miejsce. Małe dziewczynki o niebywałej urodzie niosą pod pachami koguty. Muzyka wciąż gra, mnich wyśpiewuje mantry, co jakiś czas posypuje ryżem dary i przedmioty kultu, ptaki wyrywają się z rąk dzieci i biegają wokół nas, miejscowi częstują nepalską herbatą z mlekiem oraz innymi napojami, trwają modły, siedzący wieśniacy kłaniają się nisko do ziemi, atmosfera się zagęszcza. Mistrz ceremonii rytualnie obcina głowy kogutom i krwią kreśli zapisane wcześniej na skałach znaki. Uroczystości trwają dwa dni. Towarzyszy im spektakularny widok zamykających horyzont Himalajów. Muszę iść jednak dalej. Niechętnie żegnam się ze wszystkimi. Po chwili dostrzegam cel mojej wędrówki. Czas się cofnął. Dotarłem do punktu, w którym stary Nepal istnieje w swojej niezmienionej postaci. Świątynia boga Wisznu stoi przede mną w całej swej krasie.
WIOSNA 2016
42 DALEKIE PODRÓŻE Piękny Garuda, złoty orzeł o ciele człowieka, wierzchowiec boga Wisznu, według legendy tak wielki, że może przysłonić sobą słońce, oczekuje u bram świątyni na swojego pana. Jeszcze ostatnie zdjęcie z grupą braminów, rzut oka na Changu Narayan na tle majestatycznych Himalajów i wsiadam do lokalnego autobusu, który o zmroku zawozi mnie do Bhaktapur, a stamtąd do Katmandu.
PROCHY ZMARŁYCH Istotę tego kraju stanowią jego niezwykłe świątynie. Jedną z nich jest Paśupatinath, usytuowany nad brzegiem rzeki Bagmati we wschodniej części stolicy Nepalu kompleks poświęcony bogowi Śiwie. Hołd składa się mu winem, piwem i mięsem wołu lub koguta. Siedzę w kamiennym amfiteatrze naprzeciw stanowisk do kremacji, do których dostęp mają jedynie wyznawcy hinduizmu, i dostrzegam sadhu (wędrownego ascetę) i jogina dyskutujących w cieniu wież. Robię im zdjęcie i dalej w skupieniu obserwuję ceremonię palenia zwłok. Z zadumania wyrywa mnie delikatne stuknięcie w ramię. Pieniądze, mister – upomina się wspomniany jogin. Nie poddaję się bez walki. Po krótkim targu zgadza się na małą sesję, a widząc mój olbrzymi apetyt na fotografowanie, mówi:
©©CHANGUNARAYAN.INFO
SS Changu Narayan jest hinduistyczną świątynią ku czci boga Wisznu
Ciszą witają mnie przyklejone do murów świątynnych domy rzemieślników wytwarzających arcydzieła sztuki hinduskiej, buddyjskiej, tybetańskiej.
Niczym zaczarowany wmaszerowuję do Changu Narayan. To miejsce jest wyjątkowe. Jego atmosfera, architektura, liczba i jakość rzeźb przyprawiają o zawrót głowy.
TT Nepalczycy uprawiają ryż na tarasowych polach leżących w górach ©©CHANGUNARAYAN.INFO
©©CHANGUNARAYAN.INFO
SS Przygotowywanie farb do twarzy
Bądź cierpliwy. Potem znika i wraca za pół godziny. Jeśli chcesz, mogę zaprowadzić cię do świętego baby, który rozmawia ze swoimi uczniami na górze Kajlas – proponuje. Idziemy drogą wśród kaplic i starych, bogato rzeźbionych, ale niemal całkowicie zniszczonych domów na wzgórze usiane kolejnymi świątyniami. W jednej z nich naucza stary baba. W środku panuje ciemność. Jedyne światło wpada przez uchylone drzwi. Wywiązuje się dłuższa skomplikowana
WIOSNA 2016
43 rozmowa przerywana niekrępującymi chwilami milczenia. Towarzyszy jej nieuchwytna atmosfera mistycyzmu. Po jednej z przerw baba dzieli się ze mną kawałkiem podsuszonego glinianego chleba i pozwala na zdjęcie. Dyskusja jest skończona. Podobnie jak hindusi kłaniam się nisko, niemal dotykając czołem do podłogi. Żegna mnie pogodny uśmiech baby i dodające otuchy spojrzenia pozostałych osób. Jogin czeka na zewnątrz. Mister, jest to, na co czekałeś! Bogowie wynagrodzili twoją cierpliwość! – mówi i ciągnie mnie z powrotem nad brzeg Bagmati na potężne schody amfiteatru. Po chwili w kamiennej bramie po drugiej stronie rzeki pokazuje się dostojny orszak, gra wojskowa orkiestra, okolica zapełnia się tłumem gapiów. Mam szczęście, trafiłem na wystawną ceremonię kremacji dostojnika wojskowego.
PIELGRZYMKA O WSCHODZIE Podobno niegdyś Kotlinę Katmandu otaczały góry i wypełniało ją ogromne Jezioro Węży. Idący z miasta Bandhumati Budda
©©JERZY PAWLETA/WWW.JERZYPAWLETA.PL
SS W Paśupatinath odbywają się ceremonie rytualnego palenia zwłok
©©JERZY PAWLETA/WWW.JERZYPAWLETA.PL
SS Sadhu ze świątyni Paśupatinath
Wispaśji rzucił tu nasienie lotosu, z którego wyrósł kwiat. Nad jego kielichem pojawił się błękitny płomień. Gdy z Wielkich Chin przybył w te strony bodhisattwa Mańdziuśri, ognistym mieczem rozciął górskie zbocza i jezioro spłynęło z nurtem Bagmati do świętego Gangesu. Uczniowie Mańdziuśriego zbudowali w tym miejscu miasto Mańdżupatan. W epoce Tretajuga król Praczanda Dewa
osłonił kwiat stupą. Tę piękną historię deł, składających dary bogom, które niemal przytacza w swojej książce Nepal Andrzej natychmiast porywają zgromadzone tu Strumiłło. bardzo licznie małpy. Z tego względu poDzisiaj na wzgórzu koło stolicy kraju toczna nazwa kompleksu Swayambhunath oprócz wielkiej budowli z pięknymi oczami brzmi Monkey Temple (Świątynia Małp). Buddy, między którymi został umieszczony Wstaję przed świtem i wychodzę. złoty znak pytający przybywających piel- Koło mnie przelatuje okutany w kilka grzymów, czy słuszną drogą podążają ku szalików rikszarz. Swayambhunath! – rzucnocie, a dzięki niej ku Sukhawati – Krainie cam za nim. Za daleko, za wysoko, mister! Szczęścia, znajduje się jeszcze kilka innych – odpowiada i gna przed siebie zakurzoną świątyń oraz dziesiątki rzeźb, dzwonów, Thamel Marg (ulicą Thamel). Mijając otwiekaplic i małych stup wotywnych. Między rające się sklepiki i rozkładających swoje nimi snują się setki wyznawców mruczą- kramy z owocami i warzywami wieśniacych swoje mantry, kręcących młynka- ków, docieram do większego skrzyżowania. mi modlitewnymi, palących naręcza kadzi- Ruchu prawie nie ma. W kłębach dymu
WIOSNA 2016
44 DALEKIE PODRÓŻE ze starego diesla przejeżdża jeep z zaskoczonymi widokiem białego człowieka żołnierzami, toczy się rozklekotany kolorowy lokalny autobus, przemyka paru odzianych w powłóczyste szaty hindusów na rowerach. Jest i charakterystyczny pojazd na trzech kołach z wystającym z boku wielkim taksometrem! Zbijam cenę zwyczajowo o prawie połowę i ruszamy. Mimo tego, że uprzejmy kierowca rozwiesił między mną a kabiną brudną, dziuraw ą d e r kę, w ś ro d k u m o c n o w i e je. Poza tym trzęsie jak w wesołym miasteczku. O m i n ą w s z y z g r a b n i e n i e ko ń c z ą ce się roboty drogowe, podjeżdżamy pod główne wejście. Jest na tyle wcześnie, że nie ma jeszcze sprzedawców wejściówek, ale pielgrzymi już się pojawili. Rozpoczynam wspinaczkę po 365 kamiennych stopniach pomiędzy wielkimi żółtymi posągami Buddy, małymi stupami i padającymi co chwila na twarz ludźmi. Razem ze mną nad miasto spowite mieszaniną mgły, kurzu i smogu wspi-
©©JERZY PAWLETA/WWW.JERZYPAWLETA.PL
SS Do świątyń kompleksu Swayambhunath pielgrzymują liczni wierni
pełzającym z zakamarków. A na to wszystko z góry spoglądają z dostojeństwem i spokojem wielkie wszechwidzące oczy Buddy.
TWARZĄ W TWARZ Z BOGAMI Jest 23 grudnia. Wcześnie rano w holu hotelu pojawia się Mohan, mój górski przewodnik. Udajemy się na lotnisko w Katmandu.
TT Młody mnich buddyjski na tle zdobionych młynków modlitewnych ©©JERZY PAWLETA/WWW.JERZYPAWLETA.PL ©©JERZY PAWLETA/WWW.JERZYPAWLETA.PL
SS Słynne oczy Buddy w Swayambhunath
na się okrągłe czerwone słońce. Sprawia, że to wyjątkowe miejsce nabiera magicznego wyrazu. Aparat nie chce odkleić mi się o d o k a . N i e m a l p o c h ł a n i a m w z ro kiem i obiektywem każdy wid o k . Fo t o g r a f u j ę m n i c h ów, że b r a ków, p i e l g r z y m ów, k a p l i ce , s t u py, świątynie, małpy, gołębie. Dym świec otaczających buddyjski klasztor miesza się z dymem kadzideł, grupka młodych chłopców ćwiczy wschodnie sztuki walki, stara kobieta w hinduskich szatach wciska się do malutkiej ciemnej kaplicy, w której rozpala dziesiątki świeczek, mnisi wydają posiłki żebrakom wy-
WIOSNA 2016
45
©©JERZY PAWLETA/WWW.JERZYPAWLETA.PL
SS Czorten i kamień pokryty mantrą Om – częsty widok w Himalajach
Czekamy na lot małym samolotem. W góry leci już niewielu. To raczej czas powrotu. Nie ma jeszcze śniegu, ale temperatura w nocy spada poniżej 0°C. Zima przega-
nia z Himalajów niemal wszystkich, którzy nie mieszkają w nich na stałe. Wcale mi to nie przeszkadza. Jestem zadowolony z tego, że nie spotkam tłumu przyjezdnych.
TT Mnich po usłyszeniu gongu udaje się na modlitwę do świątyni ©©JERZY PAWLETA/WWW.JERZYPAWLETA.PL
Zmierzamy do Lukli, turystycznego miasteczka z kamiennymi hotelikami, położonego prawie 3 tys. m n.p.m. Po przelocie nad szerokimi dolinami manewr umieszczenia samolotu pomiędzy górami na krótkim pasie lotniska podnosi pasażerom ciśnienie. Po wylądowaniu zjadamy mały posiłek i schodzimy do Phakding, mijając tybetańskie gompy (buddyjskie świątynie), czorteny (stupy), kamienie z mantrą Om, które Mohan kazał mi obchodzić zgodnie z wedyjskim rytuałem z lewej strony, czy maleńkie wioski. Wokół jest nieprzyzwoicie pięknie i panuje wyjątkowa cisza. Zza zakrętów wyłaniają się ośnieżone sześcio- czy siedmiotysięczniki, nieba nie zakrywają chmury, a w dole szemrze Dudh Koshi (rzeka Kosi). W Wigilię przekraczam granicę swoich marzeń. Wstępuję do Sagarmatha, czyli „Czoła Nieba”, krainy najwyższych gór świata, gdzie już tylko bogowie kierują naszym losem. Namcze Bazar leży na 3440 m n.p.m. Przez tradycyjną buddyjską bramę wchodzimy z Mohanem do wioski, która w ostatnim czasie bardzo się rozrosła ze względu na potrzeby turystów. Witają nas piękne wszechwidzące oczy Buddy namalowane na stupie i kobiety piorące w rzece przepływającej przez kapliczkę z młynkiem modlitewnym napędzanym bystrym nurtem. Kwaterujemy się w hoteliku, w którym jesteśmy jedynymi gośćmi. Uprzedzam mojego przewodnika, że dzisiejsza kolacja będzie wyjątkową, bo w Polsce to jeden z najważniejszych dni w roku. Obsłudze, czyli dwóm osobom, i Mohanowi opisuję rodzime zwyczaje: przygotowywanie dwunastu potraw, w tym dania z ryby, zostawianie jednego wolnego miejsca dla ewentualnego gościa, ozdabianie choinki i zapalanie świeczki. Tę ostatnią przywiozłem ze sobą z domu. Wspólnie dekorujemy stół i układamy menu. Za choinkę robi jakaś rachityczna, ledwo zielona roślinka w doniczce. Obok niej zapalamy świeczkę. Rolę potrawy z ryby odgrywa stek z jaka. Oprócz tego mamy zupę grzybową, frytki, gotowane warzywa, herbatę z mlekiem, coca-colę, zagadkowe danie sherpa istyo, smażone chipsy ziemniaczane, moją becherovkę z piersiówki, dzbanek czarnej herbaty i coś dziwnego, czego nie potrafię zidentyfikować. Niestety, brak nam dwunastej pozycji na liście. Gospodarze szeroko rozkładają ręce. Rozglądam się uważnie. Na półce dostrzegam lekko zakurzoną butelkę Mount Everest Whisky. Mamy więc już wszystko, możemy zacząć świętować.
WIOSNA 2016
46 DALEKIE PODRÓŻE
©©JERZY PAWLETA/WWW.JERZYPAWLETA.PL
SS Pokryty długą, gęstą sierścią jak na tle szczytu Ama Dablam
Na świąteczne śniadanie wybieramy się z Mohanem do cudownego miejsca. Po krótkiej wspinaczce ścieżkami wydeptanymi przez jaki, zupełnie nieoczekiwanie zza załomu skalnego ukazuje się nam nieziemski widok. Gdy go podziwiam, moją uwagę przykuwa maleńki ciemny punkt w głębi doliny. W naszą stronę szybuje orzeł. Ogromny ptak leci nisko nad ziemią, jakby wspinał się ku nam. Jest coraz bliżej. Niemal można mu spojrzeć w wielkie, przejrzyste jak woda oczy. Nagle wyczuwany tylko przez niego prąd powietrza porywa go w górę, wysoko nad nasze za-
darte głowy. Stamtąd na pewno spogląda na nieprawdopodobną wręcz panoramę Himalajów. Pośród wielu szczytów na tle granatowego nieba błyszczy biały Mount Everest (8848 m n.p.m.), przed nim pozuje w całej okazałości Lhotse (8516 m n.pm.), a z prawej strony Ama Dablam (6812 m n.p.m.) wita nas swoimi rozpostartymi ramionami. Siadam na skraju otwierającej się przed nami niewyobrażalnie długiej i pięknej doliny i patrzę... Z głębokiego zadumania wyrywa mnie delikatne stuknięcie w ramię. Mohan sugeruje, że już czas zbierać się w dalszą drogę. Jeszcze
©©JERZY PAWLETA/WWW.JERZYPAWLETA.PL
tylko zapalam świąteczną świeczkę, rzucam okiem na odległy, ale wyraźnie widoczny na tle gór zarys celu naszej wędrówki, czyli klasztor Tengboche (3867 m n.p.m.), i ruszamy niespiesznie w jego stronę. Nagrodę za ciężkie podejście stanowi bajeczny krajobraz. Najwyższą górę świata, Mount Everest, mamy już na wyciągnięcie ręki. Potężny i majestatyczny szczyt Ama Dablam niemal obejmuje odwrócony w jego stronę bordoworóżowy klasztor Tengboche. Zostawiam Mohana w naszym hoteliku na pogawędce z miejscowym Szerpą, a sam wybieram się na zwiedzanie najbliższej
„MAŁA POLSKA W NEPALU” XX Fundacja „Mała Polska w Nepalu” („Little Poland in Nepal”) powstała w lecie 2015 r. w odpowiedzi na potrzebę pomagania ofiarom trzęsień ziemi w Nepalu, które nawiedziły ten kraj 25 kwietnia i 12 maja tegoż roku. Kataklizm pochłonął blisko
©©FUNDACJA „MAŁA POLSKA W NEPALU”
SS Polski zespół odbudowujący Dumre
10 tys. istnień ludzkich, wiele setek tysięcy osób straciło swoje domy i dorobek życia. We wspieranie poszkodowanych zaangażowały się liczne instytucje, organizacje i ludzie z zagranicy, ale też sami Nepalczycy. Sujan Pandey i Magdalena Pietruszka-Pandey, prowadzący w tym kraju agencję trekkingową Exploring Nepal Treks & Adventures, w trakcie niesienia doraźnej pomocy mieszkańcom wsi wokół Katmandu wpadli na pomysł zbudowania w Nepalu „Małej Polski”. Do współpracy zaprosili dziennikarza telewizyjnego i wykładowcę Sławomira Matczaka. Swoją ideę realizują w miejscowości Dumre położonej ok. 30 km od
WIOSNA 2016
Katmandu w regionie Sunkhani w dystrykcie Nuwakot. Osada ta została w całości zniszczona – kilkanaście tworzących ją zabudowań oraz miejscową szkołę trzeba wznieść od nowa. Oprócz tego w Dumre powstaje Dom Polski. Mają się w nim mieścić punkt medyczny, sala warsztatowa, pokoje dla wolontariuszy, biblioteka i laboratorium. „Mała Polska w Nepalu” będzie także otwarta dla Polaków odwiedzających ten kraj. Na terenie osiedla powiewają polska i nepalska flaga, pracują tutaj razem wolontariusze z Polski i mieszkańcy wsi. Nepalczycy nie poddali się, odbudowują domy, szkoły i drogi. Również turyści wciąż przyjeżdżają do ich ojczyzny, bo nadal największym bogactwem tego kraju są majestatyczne Himalaje, wspaniali ludzie i bogata kultura. „Mała Polska w Nepalu” to jednak nie tylko miejsce, czyli wieś Dumre, lecz coś znacznie więcej. U podstaw tej inicjatywy leży chęć niesienia długofalowej i wielowymiarowej pomocy różnym potrzebującym osobom, całym rodzinom i grupom społecznym. W ten sposób Polacy mogą dzielić się tym, co mają, z Nepalczykami – narodem biedniejszym i choć dotkniętym przez los, to wspaniałym, dumnym, życzliwym i otwartym. Fundacja „Mała Polska w Nepalu” w pierwszej kolejności planuje odbudować Dumre. Potem będzie pomagać innym lokalnym społecznościom, a także finansować edukację ubogich zdolnych dzieci i leczenie chorych w trudnej sytuacji bytowej, wspierać osoby potrzebujące, niezamożne rodziny, kobiety chcące
podjąć pracę zarobkową itp. Nepalczycy to cudowni ludzie, pogodni, przyjaźni, pogodzeni z losem. Są bohaterami dnia codziennego, bo nawet bez trzęsień ziemi muszą zmagać się z rozmaitymi trudnościami. Nigdy jednak się nie poddają i zawsze z uśmiechem na twarzy mierzą się z rzeczywistością. Co ważne, każdy może włączyć się na różne sposoby w działalność organizacji i znaleźć szczęście w pomaganiu potrzebującym. Swoim patronatem objęli „Małą Polskę w Nepalu” m.in. ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w New Delhi – Tomasz Łukaszuk, prezes Business Centre Club (BCC) – Marek Goliszewski, a także nasz magazyn All Inclusive czy National Geographic Polska. Więcej informacji na ten temat można otrzymać na stronie internetowej www.malapolskawnepalu.org lub pod adresem e-mailowym info@malapolskawnepalu.org. TT Wiele dzieci straciło swoje domy ©©FUNDACJA „MAŁA POLSKA W NEPALU”
47
©©JERZY PAWLETA/WWW.JERZYPAWLETA.PL
©©JERZY PAWLETA/WWW.JERZYPAWLETA.PL
SS Typowy górski hotel w Himalajach
SS Dzieci w himalajskiej wiosce odwiedzonej podczas porannego trekkingu
okolicy. Obchodzę klasztor ze trzy razy, aż w końcu decyduję się na wejście do środka. Przecinam dziedziniec i po odsłonięciu potężnej kotary wchodzę do ciemnego wnętrza. Słońce wpada przez małe otwory w zasłoniętych oknach, rozświetlając fragmenty niesamowicie bogato zdobionej świątyni. Wszędzie widzę mnóstwo posągów Buddy, szarf, flag, malowideł tanka (thanka, thangka) o tematyce religijnej. Każdy centymetr ścian i sufitu pokrywają rysunki roślin, przedstawienia demonów, znaki i symbole. Wszystko utrzymane jest w tonacji czerwonej i żółtozłotej. Wnętrze wygląda pięknie, ale panuje w nim przenikliwe zimno. Do środka zwabiły mnie odgłosy modłów. Kilku mnichów siedzących na matach w dwóch szeregach naprzeciw siebie mruczy głębokim śpiewnym głosem swoje mantry. Jeden
z nich cały czas posuwistym krokiem szoruje podłogę strzępiastymi szmatami przytwierdzonymi do podeszw butów. Częstuje pozostałych słoną herbatą z masłem i mlekiem jaków. Wielki gong zawieszony obok przypomina co jakiś czas o swoim istnieniu potężnym dźwiękiem. Misterium trwa niemal w nieskończoność. Na szczęście kolejne uderzenie wywołuje poruszenie wśród mnichów, kłaniają się, wstają i wychodzą. Tylko mały adept buddyzmu układa grube bordowe szaty, okrywające wcześniej modlących się, oraz poduszki, na których siedzieli. Rozprostowuję z bólem skostniałe nogi i plecy, uduchowiony i zmarznięty zarazem opuszczam to magiczne miejsce. Wspinam się wyżej na okoliczne wzgórza usiane czortenami, flagami modlitewnymi i szarfami, żądny kolejnych wrażeń. Pojedyncze chmury zawieszone nad szczy-
tami układają się w dziwaczne kształty ni to zwierząt, ni to smoków. Oświetlone zachodzącym słońcem wyglądają niesamowicie. Pióropusz obłoków zahaczających niemal bez przerwy o wierzchołek Mount Everestu gęstnieje i zaczyna przysłaniać różową postrzępioną poduchą cały masyw. Czas wracać do piecyka w lodży, bo szybko robi się coraz zimniej. Niezmiernie niską temperaturę w moim pokoju (piec jest tylko w głównym pomieszczeniu) rekompensuje spektakularny widok na chowający się w cieniu gór klasztor Tengboche, odbijający ostatnie promienie zachodzącego słońca ośmiotysięcznik Lhotse i wystający zza niego, jakby czuwający nad resztą gór, monumentalny najwyższy szczyt świata, po nepalsku Sagarmatha. Machinalnie kłaniam się w jego stronę z dłońmi przyłożonymi do czoła. Namaste!
WIOSNA 2016
©©ARCHIVUM ALL INCLUSIVE
48 DALEKIE PODRÓŻE
NIEODKRYTA
KAMBODŻA KAROLINA SYPNIEWSKA-WIDA www.karolinasypniewska.pl
©©WWW.SOKHAHOTELS.COM
<< Historia Kambodży jest z jednej strony niezmiernie inspirująca i ciekawa, a z drugiej – niewiarygodnie wstrząsająca. Można tu przenieść się do świata bogów w zabytkowym kompleksie Angkor czy odwiedzić Muzeum Ludobójstwa Tuol Sleng w stołecznym Phnom Penh. Przydrożne znaki ostrzegają przyjezdnych i miejscowych o aktywnych minach w okolicy. Przewodniki opisują to państwo w Azji Południowo-Wschodniej jako niezwykle egzotyczną krainę z dwoma wyjątkowymi zabytkami z Listy Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO – Angkorem i hinduistyczną świątynią Preah Vihear, obszarami porośniętymi bujną zieloną roślinnością,
WIOSNA 2016
49
©©WIKIMEDIA COMMONS/ARNAUD-VICTOR MONTEUX
WW Słynna hinduistyczna świątynia Angkor Wat
SS Bogato zdobiona Sala Tronowa w Pałacu Królewskim w Phnom Penh
krystalicznie czystą Zatoką Tajlandzką i jej pustymi plażami… Jak naprawdę wygląda Królestwo Kambodży, mogą przekonać się tylko ci, którzy do niego przyjadą. Ja już wiem, że to bez wątpienia jedno z niewielu miejsc na świecie dostarczających tak różnorodnych emocji. Niełatwo opisać słowami okrucieństwo, jakiego doświadczyli Kambodżanie, a jeszcze trudniej je zrozumieć. Tu poznamy prawdziwe oblicze tej części kontynentu azjatyckiego, które jednych wprawia w osłupienie, a innych pogrąża w zadumie. >> WW Piękna plaża Sokha w Sihanoukville
TT Jezioro Tonle Sap przyciąga turystów pływającymi wioskami rybackimi ©©MAGAZYN ALL INCLUSIVE
WIOSNA 2016
50 DALEKIE PODRÓŻE
©©TRAVELASIA.TRAVEL
SS Pawilon Blasku Księżyca na terenie kompleksu pałacowego w Phnom Penh
Z
najdujące się w rejonie Azji Południowo-Wschodniej Królestwo Kambodży graniczy z Tajlandią, Laosem i Wietnamem. Leży w południowej części Półwyspu Indochińskiego, dzięki czemu może poszczycić się zarówno rajskim piaszczystym wybrzeżem, jak i soczyście zielonymi lasami oraz żyznymi nizinami w rejonie rzeki Mekong. Choć wciąż jest to jeden z najbiedniejszych azjatyckich krajów, obecna stabilna sytuacja polityczna sprawia, że coraz częściej przyjeżdżają w te strony turyści.
Zanim wybierzemy się do Kambodży, powinniśmy dowiedzieć się czegoś więcej o tym pasjonującym państwie. Pozwoli nam to zrozumieć, z czym na co dzień zmagają się jej mieszkańcy i jakie skarby kryją się w ich ojczyźnie. To z różnych względów niezmiernie wyjątkowe miejsce na mapie świata.
Fields) nagrodzony aż trzema Oscarami. Po dojściu do władzy wspierane przez Chiny i Związek Radziecki ugrupowanie
CZASY KRWAWEGO TERRORU W latach 1975–1979 obecna Kambodża nosiła nazwę Demokratyczna Kampucza. Był to chyba najtragiczniejszy okres w historii tego państwa. Grozę tych czasów doskonale oddaje film z 1984 r. w reżyserii Rolanda Joffé Pola śmierci (The Killing
TT Architektura z czasów kolonialnych w turystycznym mieście Siem Reap ©©MAGAZYN ALL INCLUSIVE
©©TOURISMCAMBODIA.ORG
SS Pomnik Niepodległości w stolicy kraju
Czerwonych Khmerów zaczęło wprowadzać nowy komunistyczny porządek. Kraj został odcięty od reszty świata, ponieważ miał być całkowicie samowystarczalny i pozbawiony szkodliwych wpływów z zewnątrz. Dążono do ideału państwa bezklasowego i ateistycznego. Ludzie byli wysiedlani na tereny wiejskie, gdzie pracowali pod
WIOSNA 2016
51 przymusem w bardzo złych warunkach. W efekcie ginęli z ogólnego wycieńczenia organizmu lub z głodu. Przeciwników nowego ustroju Czerwoni Khmerzy po prostu eliminowali. Likwidowano również przedstawicieli inteligencji, a identyfikowano ich bardzo powierzchownie – wystarczyło nawet całkiem niewiarygodne podejrzenie o przynależność do tej grupy społecznej. Według szacunków wymordowano wówczas od 10 do nawet 25 proc. ludności kraju (od ok. 700 tys. do prawie 2 mln osób). Mnóstwo ludzi trafiło do więzień i było torturowanych w niezwykle okrutny sposób. Dziś miejsca, w których setkom ofiar zadawano cierpienia, udostępnione są do oglądania. Stanowią świadectwo tego krwawego okresu w dziejach Kambodży i przestrogę dla innych narodów. Pod koniec 1978 r. do Demokratycznej Kampuczy wtargnęła wietnamska armia i położyła kres reżimowi Pol Pota (1925–1998), przywódcy Czerwonych Khmerów, ale nie przywróciła spokoju w kraju. W jego granicach rozgorzała wojna domowa. Dopiero w 1993 r. wprowadzono monarchię konstytucyjną, a królem ponownie został Norodom Sihanouk (1922–2012). Dziś na tronie zasiada (od 2004 r.) jego syn Norodom Sihamoni. Kambodżanie wciąż pamiętają jednak o przecież nie tak dawnych tragicznych wydarzeniach. Nadal wielu z nich może opowiedzieć mrożące krew w żyłach historie o losach osób ze swojego najbliższego otoczenia. Podróżnicy przyjeżdżający do Kambodży powinni spodziewać się egzotycznych widoków i być przygotowani na nieprzewidziane zdarzenia. Według niektórych globtroterów nie jest to odpowiedni kraj na pierwszą wyprawę do Azji. Rozbudowane zaplecze turystyczne znajdziemy w nim tylko w dużych ośrodkach takich jak 2-milionowa stolica Phnom Penh i 200-tysięczne Siem Reap. Na większości terytorium państwa leżą małe wioski, w których ludzie żyją bardzo skromnie. Mimo iż mieszkańcy Kambodży z uśmiechem witają obcokrajowców i traktują ich przyjaźnie, w tutejszej atmosferze daje się wyczuć pewien smutek i lęk wywołane wspomnieniami czasów terroru. Jednak ten doświadczony przez los 15,5-milionowy kraj odradza się, a jego dość młode obecnie społeczeństwo (mniej więcej połowa populacji ma mniej niż 22 lata) zdaje sobie sprawę z tego, jak ważne zadanie stanowi odbudowa ojczyzny. Niestety, ze względu na trudną sytuację ekonomiczną pracują nie tylko dorośli, ale i ich pociechy, które zamiast się uczyć pomagają swoim rodzicom
©©MAGAZYN ALL INCLUSIVE
SS Muzeum Wojny w Kambodży zostało zbudowane w 2001 r. w Siem Reap
©©MAGAZYN ALL INCLUSIVE
SS Tradycyjna muzyka khmerska w wykonaniu ofiar min przeciwpiechotnych
w codziennych obowiązkach i zarabianiu na utrzymanie całej rodziny. Z tego powodu do szkoły uczęszcza niewiele dzieci.
-Wschodniej (Association of Southeast Asian Nations – ASEAN). Liczy na wzrost produktu krajowego brutto (PKB) i utrzymanie pokojowych stosunków ze swoimi sąsiadami. PODSTAWA GOSPODARKI Kauczuk, odzież, obuwie, ryby, ryż i złoto Czas goi rany. Kambodża powoli staje eksportuje się stąd głównie do Stanów na nogi i zaczyna rozwijać się gospodar- Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Niemiec, czo. W kwietniu 1999 r. została członkiem Chin, Kanady, Belgii, Francji i Tajlandii. Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo- Największe dochody przynosi przemysł TT Szacuje się, że w rejonie jeziora Tonle Sap mieszka ok. 1,2 mln ludzi ©©MAGAZYN ALL INCLUSIVE
WIOSNA 2016
52 DALEKIE PODRÓŻE
©©MAJKA SZURA/POLKA TRAVEL
SS Angkor Wat wzniesiono z laterytu ze względu na jego dużą twardość
odzieżowy i drzewny, ale nadal najważniejszym sektorem gospodarki jest rolnictwo. Na jego potrzeby wykorzystuje się ok. 20 proc. powierzchni kraju. Znaczącą część zajmują pastwiska i pola ryżowe. Uprawia się także trzcinę cukrową, tytoń, pieprz, maniok jadalny, kukurydzę, wilce ziemniaczane (słodkie ziemniaki), soję warzywną, sezam indyjski czy banany. Ryby poławia się przede wszystkim w wodach jeziora Tonle Sap i rzeki Mekong. Minie jednak jeszcze wiele lat, zanim to państwo osiągnie poziom rozwoju gospodarki zbliżony do swoich sąsiadów – Tajlandii czy Wietnamu.
MAJESTATYCZNE MIASTO Europejczykom (i nie tylko) Kambodża kojarzy się często z graną przez Angelinę Jolie Larą Croft biegającą z bronią po pokrytej korzeniami świątyni Ta Prohm. Film Lara Croft: Tomb Raider (2001 r.) znakomi-
cie przysłużył się do wypromowania kraju na całym świecie i rozsławienia jednego z najcudowniejszych zabytków na ziemi – kompleksu Angkor, który znajduje się niedaleko miasta Siem Reap. Turyści obowiązkowo podziwiają w nim wschód słońca usadowieni przed głównym wejściem, skąd widać, jak majestatyczne wieże Angkor Wat wspaniale odbijają się w pobliskim stawie. Wśród olbrzymich kamiennych twarzy Awalokiteśwary w buddyjskiej świątyni Bajon niemal można cofnąć się w czasie i przenieść do innej, mistycznej rzeczywistości. Takie wrażenie odniesiemy zresztą nie tylko w tym miejscu. Według mnie najpiękniejsze są tu jednak mniej znane budowle, leżące nieco na uboczu. Nazwa Angkor Wat oznacza „Świątynię Miejską”. Jej początki datuje się na ok. 1113 r. Powstała ku czci boga
TT Buddyjska świątynia Bajon z 216 olbrzymimi twarzami Awalokiteśwary ©©MAGAZYN ALL INCLUSIVE
WIOSNA 2016
©©MAGAZYN ALL INCLUSIVE
SS Niezwykłe ruiny świątyni Ta Prohm
Wisznu za panowania Surjawarmana II, władcy Imperium Khmerskiego z lat 1113–1145/1150, który utożsamiał się z tym hinduistycznym bóstwem. Prace nad kompleksem trwały prawdopodobnie mniej więcej 35 lat, a zajmował on obszar niemal 2 km2. Król nie dożył ich końca. Pochowano go w grobowcu w Angkor Wat. Z kolei Dżajawarman VII, panujący w latach 1181–1218, zmienił budowlę w świątynię buddyjską. Po jego śmierci miejscu przywrócono charakter hinduistyczny. Najwygodniejszym i najpopularniejszym sposobem zwiedzania Angkoru jest wynajęcie trójkołowej taksówki tuk-tuk lub ewentualnie samochodu. Niektórzy turyści preferują poruszanie się po tym wspaniałym kompleksie rowerem bądź motocyklem albo o własnych nogach. Piesza wycieczka zajmie nam jednak dużo więcej czasu. Tuk-tukiem szybko dotrzemy do naj-
53
©©MAGAZYN ALL INCLUSIVE
SS Ta Prohm porastają korzenie dyniowca
©©MAGAZYN ALL INCLUSIVE
SS Angkor Thom – ostatnia stolica Imperium Khmerów założona w XII w.
RAJSKIE PLAŻE
©©WWW.KOHRONGISLANDCAMBODIA.COM
SS Zachód słońca nad wyspą Rong leżącą ok. 25 km od miasta Sihanoukville
ważniejszych obiektów takich jak Angkor Wat, Bajon, Ta Prohm czy położonej nieco dalej hinduistycznej świątyni Banteay Srei z X w. Oprócz tego kierowcy często oferują swoim pasażerom, że zawiozą ich w inne, mniej znane zakątki. Warto skorzystać z takiej propozycji i poczuć niesamowity tutejszy klimat. Na spokojne podziwianie tego miejsca polecam przeznaczyć co najmniej 3 dni. Od 1992 r. Angkor znajduje się na prestiżowej Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Nie dziwi więc fakt, że główną jego część odwiedzają tłumy turystów z całego świata. Jednak jeśli zboczymy z utartych szlaków i zajrzymy do punktów położonych z dala od nich, zaznamy upragnionego spokoju. Wówczas warto na chwilę zamknąć oczy i przenieść się w wyobraźni do lat świetności Imperium Khmerskiego. Jedno jest
pewne – godny podziwu Angkor nigdy nie nudzi i na zawsze pozostaje w pamięci.
Mało kto wie, że w Kambodży można odpocząć na jednych z najpiękniejszych plaż w Azji. Na szczęście nie są one tak popularne jak te w sąsiedniej Tajlandii, gdzie turyści w przerwie między kąpielą w morzu a opalaniem chodzą do restauracji McDonald’s. Kambodżańskie wybrzeże pozwala zrelaksować się w ciszy i spokoju na przepięknym białym piasku. Dobrą bazą wypadową do wycieczek po okolicy jest 90-tysięczne miasto Sihanoukville (Krong Preah Sihanouk), w którym każdy znajdzie zakwaterowanie na swoją kieszeń. W tym rejonie Zatoki Tajlandzkiej leży mnóstwo wysepek. Na części z nich prąd pochodzi z generatorów. Warto zobaczyć m.in. wyspę Rong (Koh Rong) o powierzchni ok. 78 km² pokrytą wyjątkowo drobnym piaskiem. To również świetne miejsce na nurkowanie. Tutejszy
TT Koh Rong w Zatoce Tajlandzkiej ma ok. 43 km plaż z delikatnym piaskiem ©©WWW.KOHRONGISLANDCAMBODIA.COM
WIOSNA 2016
54 DALEKIE PODRÓŻE
©©WIKIMEDIA COMMONS/MAT CONNOLLEY
SS Smażone pająki uchodzą za prawdziwy przysmak wśród Kambodżan
Półwysep Indochiński nawiedzają monsuny, dlatego nie polecam planować wyjazdu na lipiec lub sierpień. Kraj ten charakteryzuje się klimatem ciepłym i wilgotnym. Już po wyjściu z lotniska przywita nas podmuchem gorącego powietrza.
CUDA NA TALERZU ©©WIKIMEDIA COMMONS/PAXSE
SS Pasta rybna prahok w liściach bananowca
©©WIKIMEDIA COMMONS/MARSHALL ASTOR
SS Gotowane jajko z zarodkiem kaczki
podwodny świat zachwyca nie tylko łaWarto wiedzieć, że w Azji Południowowicami ryb, lecz także fluorescencyjnym -Wschodniej wyróżnia się porę suchą i deszplanktonem widocznym znakomicie czową. Ta pierwsza (trwa między listopaw świetle księżyca. Osobom marzącym dem a kwietniem) jest idealna na zwieo spokojnym urlopie Rong z pewnością dzanie, średnia temperatura powietrza przypadnie do gustu. Wiele okolicznych wynosi wtedy ok. 25°C na terenach nizinwysepek pozostaje wciąż dziewiczych, nych. Jeżeli wybierzemy się do Kambodży a tylko na niektórych powstała najprost- w trakcie naszego lata, zabierzmy ze sza infrastruktura turystyczna. To zdecy- sobą nieprzemakalne ubrania i paradowanie jeden z najprawdziwszych rajów sol, ponieważ opady są w tym okresie na ziemi. bardzo obfite. Niestety, w tym czasie TT Mnisi buddyjscy przygotowani do przyjęcia jałmużny od wiernych ©©TRAVELASIA.TRAVEL
WIOSNA 2016
O jedzeniu sprzedawanym na tutejszych ulicznych stoiskach można by napisać cały osobny artykuł. Zawartość talerzy mieszkańców Kambodży wprawia w osłupienie niejednego przyjezdnego, szczególnie zaś turystów z Europy. Smażone świerszcze czy karaluchy, małe ptaszki i węże – Kambodżanie mają naprawdę specyficzny gust. Pierwsza rzecz przychodząca mi na myśl, gdy wspominam ten kraj, to pewien obrazek, który utkwił w mojej głowie na zawsze. Podczas podróży lokalnym autobusem gdzieś pomiędzy Phnom Penh a Siem Reap zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej z przydrożnym barem. Wszyscy pasażerowie udali się właśnie do tej knajpki, a kierowca podszedł do małego namiotu rozstawionego za budynkiem stacyjnym. Młode małżeństwo przygotowywało w nim posiłki. Obok drewnianego stołu na palniku gazowym stały dwie wielkie patelnie. Na jednej w rozgrzanym oleju smażyły się małe żabki, a na drugiej – ok. 20 czarnych pająków rozmiaru mojej dłoni... Widok przyrządzania tych specjałów przewracanych metalową łopatką przez kobietę, której sukienki trzymał się goły brzdąc, będę miała w pamięci do końca życia. Kierowca zamówił swoją porcję, a sprzedająca zapakowała ją w papierowe opakowanie podobne do tego, w jakim serwuje się frytki w ulicznym barze. Ja zadowoliłam się samym zapachem... Nie ukrywam, że zdarzyło mi się próbować
55
©©MAGAZYN ALL INCLUSIVE
SS Psah Chas, czyli Stary Targ w Siem Reap
smażonych świerszczy czy zjeść wietnamskiego węża podawanego na dwadzieścia różnych sposobów, ale do pająków nijak nie potrafiłam się przekonać. Bardzo popularną przekąskę na ulicach stołecznego Phnom Penh stanowi pong tea khon (balut). To gotowane jajko z zarodkiem kaczki, które można kupić nie tylko w Kambodży, ale również w Tajlandii, Wietnamie, Laosie, Chinach czy na Filipinach, gdzie stanowi potrawę narodową. Dla zachowania temperatury trzyma się je w piasku i sprzedaje prosto ze straganów. Uchodzi za afrodyzjak, a oprócz tego jest doskonałym źródłem białka. Zjada się je po przyprawieniu jedynie odrobiną soku z limonki i pieprzu. Do najbardziej typowych potraw kambodżańskiej kuchni należy prahok. Potrawę przygotowuje się ze świeżych ryb, które soli się i zostawia, aby sfermentowały. Warto spróbować, jak ta pasta smakuje bez dodatków. Moimi ulubionymi owocami z Kambodży są rambutany, wyglądające jak czerwono-zielone włochate piłeczki do ping-ponga. Gdy pierwszy raz zobaczyłam je na targu, pomyślałam, że to raczej zabawki niż jedzenie. Po rozłupaniu cienkiej skórki wyciska się z niej słodki biały miąższ i zjada. Pestkę należy wyrzucić. Innym ciekawym owocem
©©WIKIMEDIA COMMONS/MIDORI
SS Małe jajowate owoce rambutanu osiągają zazwyczaj średnicę do 5 cm
jest durian, który słynie ze swojego bardzo specyficznego nieprzyjemnego zapachu. Jego smaczny kremowy środek wydłubuje
wyprawę po tym kraju. Mimo wyjątkowego położenia i sąsiedztwa popularnych Tajlandii i Wietnamu wciąż przybywa do niego mało
się łyżeczką. Duriana można albo pokochać, albo znienawidzić. W wielu obiektach noc-
turystów. Dzięki temu jednak czeka na nas tutaj wiele niespodzianek. Zawsze ciepło wspominam pełną atrakcji Kambodżę, choć jednocześnie czuję smutek na myśl o cał-
legowych, gdzie zatrzymują się zagraniczni goście, istnieje zakaz wnoszenia tego owocu do środka właśnie ze względu na odstręczający z daleka zapach.
©©WWW.YUNPHOTO.NET
kiem niedawnym tragicznym epizodzie w jej historii. Urokowi tej nieodkrytej krainy nie
©©MAJKA SZURA/POLKA TRAVEL
SS Nieprzyjemnie pachnące duriany
SS Salak jadalny (oszpilna jadalna)
Kambodża stanowi wyzwanie dla podróżników zarówno z powodu nierozwiniętej jeszcze w dostatecznym stopniu infrastruktury turystycznej, jak i tutejszej kuchni. Samodzielnie dość trudno zaplanować
sposób się oprzeć i jeśli tylko stabilna sytuacja w kraju się utrzyma, z pewnością zostanie on nowym numerem jeden wśród egzotycznych azjatyckich kierunków podróży.
WIOSNA 2016
56 DALEKIE PODRÓŻE
PIERWSZE SPOTKANIE
Z EKWADOREM ROBERT GONDEK www.szczytyafryki.pl
WIOSNA 2016
57
© ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
I GALAPAGOS
� Wieże neogotyckiej Bazyliki Narodowego Ślubowania w stołecznym Quito
WIOSNA 2016
58 DALEKIE PODRÓŻE
<< Choć moim ulubionym kontynentem jest Afryka, nie przeszkadza mi to w podróżach w inne wyjątkowe miejsca na świecie. Dwa lata temu po raz pierwszy wyruszyłem do Ameryki Południowej. Za cel wyprawy obrałem sobie niezmiernie interesujący Ekwador. >>
G
dy rozmyślałem nad urlopem jesienią 2013 r., nie miałem sprecyzowanego pomysłu na wyjazd. Wiedziałem tylko, że podróż chcę odbyć w styczniu. W planowaniu towarzyszyła mi Agnieszka. Dostaliśmy informację, że wkrótce pojawi się promocja na bilety lotnicze do Ameryki Południowej, ale nie znaliśmy żadnych konkretów. Postanowiliśmy więc sprawdzić, które kraje warto odwiedzić o tej porze roku, aby móc podjąć szybką decyzję.
WIOSNA 2016
Jak się okazało, w promocyjnej cenie były loty do Ekwadoru – do jego stolicy Quito. Dzięki wcześniejszym poszukiwaniom dowiedzieliśmy się, że to dobre miejsce na wypoczynek w czasie naszej zimy, dlatego bez wahania kupiliśmy bilety. Zamierzaliśmy spędzić w tym ponad 16-milionowym państwie trzy tygodnie.
AMERYKA POŁUDNIOWA W PIGUŁCE O Ekwadorze często mówi się, że to Ameryka Południowa w pigułce. Przekonaliśmy się o tym już podczas pla-
nowania podróży. Mimo iż jest on jednym z najmniejszych krajów na kontynencie (niemal 285 tys. km² powierzchni), należy jednocześnie do najróżnorodniejszych pod względem geograficznym i przyrodniczym regionów na ziemi. Nie bez powodu został umieszczony na liście dziesięciu najbardziej bioróżnorodnych państw świata, razem z Brazylią, Kolumbią, Indonezją, Peru, Meksykiem, Chinami, Indiami, Wenezuelą czy Australią. Oprócz tego Ekwador zalicza się do rejonów o największej liczbie gatunków ptaków. Znajdziemy ich tu aż ponad sześćset.
59
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
SS Katedrę Metropolitalną w Quito zbudowano w połowie XVI w.
©©MINISTRY OF TOURISM OF ECUADOR
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
SS Cotopaxi leży 50 km od stolicy Ekwadoru
SS Mitad del Mundo i linia równika
Musieliśmy zdecydować, co najbardziej chcemy zobaczyć. Lista niezmiernie interesujących miejsc przedstawiała się naprawdę imponująco. Do wyboru mieliśmy Amazonię, odległy tropikalny las Yasuní zamieszkany przez Indian Huaorani (Waorani), piękne zabytkowe miasta Quito i Cuenca wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO, urocze wybrzeże, ośnieżone wulkany, góry idealne na wielodniowe trekkingi, deszczowe lasy w regionie Mindo, laguny Quilotoa i Cuicocha, Guayaquil – najludniejszy ekwadorski ośrodek miejski (ponad 2,5 mln mieszkańców), pełne atrakcji Baños, Otavalo z jednym z najznaczniejszych targów Ameryki Południowej czy niezwykły archipelag Galapagos. Ciężko było nam zrezygnować z czegokolwiek,
ale na nasz pobyt przeznaczyliśmy tylko trzy tygodnie. Ostatecznie postawiliśmy na przyrodę.
KOLONIALNA PRZESZŁOŚĆ Wylądowaliśmy w Quito. To najwy żej położona oficjalna stolica na świecie. Znajduje się na średniej wysokości ok. 2850 m n.p.m. Mniejszą zawartość tlenu w powietrzu odczuwa się po kilku chwilach od wyjścia z lotniska. Pojawiają się przyśpieszony oddech, lekki ból głowy, a potem kłopoty ze snem w nocy. Na szczęście te niedogodności przechodzą dość szybko. Na zwiedzenie Quito zaplanowaliśmy poświęcić głównie przerwy pomiędzy przejazdami do innych miejsc w Ekwadorze, czyli w sumie trzy dni. To zbyt mało, żeby
zobaczyć wszystkie interesujące atrakcje, ale wystarczająco dużo, aby zanurzyć się w południowoamerykański klimat i ujrzeć piękne postkolonialne zabytki. Poznawanie stolicy warto zacząć od spaceru po jej najstarszej części – tzw. centro histórico. W 1978 r. historyczne centrum umieszczono na Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Co ciekawe, Quito jest jednym z dwóch pierwszych miast (obok naszego Krakowa), które znalazły się pod ochroną tej organizacji. Ekwadorska metropolia uchodzi za najlepiej zachowany pod względem architektonicznym ośrodek z czasów kolonialnych w Ameryce Łacińskiej. Dostrzeżemy to bez problemu. Wspaniałe budynki, niezliczone wręcz świątynie, Katedra Metropolitalna (Catedral Metropolitana), Kościół i Klasztor św. Franciszka (Iglesia y Convento de San Francisco) czy Bazylika Narodowego Ślubowania (Basílica del Voto Nacional), z których większość pochodzi z XVI–XVII w. (z wyjątkiem tej ostatniej, bo jej budowę rozpoczęto pod koniec XIX stulecia), budzą prawdziwy zachwyt. Aby odkryć piękno Quito, warto zagubić się wśród jego licznych placów, wąskich uliczek i zaułków. Bogato dekorowane z zewnątrz i w środku świątynie przyciągają uwagę. Jeden z ciekawszych przykładów niezwykłego zdobnictwa stanowi wnętrze Kościoła Towarzystwa Jezusowego (Iglesia de la Compañía de Jesús). Jego ściany, kolumny, obrazy i rzeźby olśniewają przepychem. Niektórzy twierdzą, że do upiększenia budowli użyto wielu ton złota, ale ile jest w tym prawdy, trudno powiedzieć.
WIOSNA 2016
60 DALEKIE PODRÓŻE
KOLEJKĄ NA WULKAN
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
SS Krajobraz w okolicy końcowej stacji kolei gondolowej TelefériQo
W trakcie spaceru warto odwiedzić też kilka innych świątyń. Można wspiąć się na jedną z dwóch 115-metrowych wież neogotyckiej Bazyliki Narodowego Ślubowania, aby podziwiać panoramę miasta. Podczas chłodnego wieczoru najlepiej rozgrzać się natomiast szklaneczką canelazo (gorącego mocnego napoju alkoholowego na bazie aguardiente, soku z lulo albo cytryny, cukru trzcinowego i cynamonu) i spędzić parę chwil w knajpce przy urokliwej ulicy La Ronda.
ŚRODEK ŚWIATA Linia równika przechodzi przez miejsce zwane Mitad del Mundo, czyli Środek Świata, położone w pobliżu Quito. Z tego względu wybudowano tutaj Muzeum Etnograficzne (Museo Etnográfico Mitad del Mundo) i 30-metrowy pomnik, stojący według założeń w punkcie, w którym powinna się znajdować granica między dwoma częściami kuli ziemskiej. Większość turystów ustawia się do pamiątkowe-
go zdjęcia na żółtym pasie – z jedną nogą na półkuli południowej, a drugą na północnej. Według nowszych pomiarów właściwa linia równika przebiega jednak nieco dalej. W tym miejscu także powstało muzeum, tym razem prywatne (Museo de Sitio Intiñan). Warto do niego zajrzeć, bo prezentuje kilka ciekawych zjawisk fizycznych, które zaobserwujemy wyłącznie na równiku. Można się tu dowiedzieć, jak działają prawa fizyki w zależności od tego, czy znajdujemy się na półkuli północnej, czy południowej. Najbardziej charakterystyczny eksperyment polega na obserwacji wypuszczanej ze zbiornika wody. Zakrzywienie toru ruchu jest inne na północ od równika niż na południe od niego. Dlatego też spływająca ciecz wiruje odpowiednio w prawo lub lewo. Co ciekawe, w rzeczywistości granica między półkulami biegnie jeszcze kilkadziesiąt metrów dalej, tam, gdzie nadal nie ma pomnika ani muzeum.
TT Wycieczka rzeką Cuyabeno jest dobrym sposobem na poznanie Amazonii ©©MINISTRY OF TOURISM OF ECUADOR
WIOSNA 2016
Quito to nie tylko zabytkowa postkolonialna zabudowa, piękne kościoły czy pobliska linia równika. Natura zadbała w tym rejonie o wyjątkowe widoki. Aby obejrzeć niezwykłą panoramę miasta z górami w tle, należy dostać się odpowiednio wysoko. Można to zrobić z pomocą kolei gondolowej TelefériQo (uruchomionej w 2005 r.). W ciągu mniej więcej 10 minut wywozi ona swoich pasażerów na niemal 3950 m n.p.m. Po pokonaniu ponad 2,2 km w zawieszonym na linie wagoniku docieramy na wschodnie zbocze wulkanu Pichincha (4794 m n.p.m.). Rozpościerające się stąd widoki są przepiękne. Szczególnie atrakcyjnie okolica prezentuje się wczesnym rankiem, gdy nad szczyty pobliskich 4- i 5-tysięczników nie zdążą nadciągnąć chmury. Zaaklimatyzowani turyści mogą wybrać się na dłuższy spacer i spróbować zdobyć jeden z dwóch najwyższych wierzchołków wulkanu – Rucu Pichincha (4690 m n.p.m.) lub Guagua Pichincha (4794 m n.p.m.).
OPOWIEŚCI Z LASU Aby dostać się do Rezerwatu Przyrody Cu y a b e n o ( Re s e r v a d e P ro d u cc i ó n Faunística Cuyabeno), postanawiamy polecieć samolotem do Lago Agrio (Nueva Loja), stolicy prowincji Sucumbíos. Z tego miasta zostajemy przewiezieni samochodem do jednej z małych miejscowości nad rzeką Aguarico. W dalszą drogę udajemy się łodzią motorową. Po ponad 2 godz. docieramy do Cuyabeno, jednego z dopływów rzeki, którą się poruszamy. Można tu spotkać różowe delfiny (inie amazońskie) wyskakujące ponad fale. W tym miejscu mieszają się też zimniejsze i bardziej przejrzyste wody Aguarico pochodzące z topniejących ekwadorskich lodowców z brunatną, mętną Cuyabeno, zasilaną przede wszystkim przez intensywne równikowe deszcze. Po kolejnej godzinie rejsu trafiamy do Nicky Amazon Lodge – lodży położonej nad jednym z niewielkich jezior, które zostało połączone wąskim kanałem ze wspomnianą rzeką. W niej spędzimy najbliższe trzy noce. Otacza nas wilgotny las równikowy i niesamowicie intensywna zieleń. Okolica rozbrzmiewa tysiącami nieznanych nam, mieszczuchom, głosów. Nie rozróżniamy ich. Pozwalamy naszym zmysłom przywyknąć do gwaru, niesłabnącej wilgoci i gorąca. Zaczynamy zauważać ptaki, żółwie i owady. Są wszędzie, dosłownie na wyciągnięcie ręki. Nie możemy się doczekać pierwszego wyjścia do tropikalnej puszczy.
61
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
Gdy zapada zmrok wkładamy kalosze, odzież z długim rękawem i w świetle czołówek wchodzimy w bujny gąszcz. Idę tuż za przewodnikiem. W ręku trzymam statyw od aparatu. Podpieram się nim. Nagle gwałtownie odskakuję. Tylko dzięki dobremu refleksowi ominąłem wielką, gotową do ataku zieloną żmiję. Przewodnik jej nie zauważył. O mały włos, a postawiłbym na niej statyw. Oddycham z ulgą. Przewodnik przeprasza za nieuwagę, my natomiast od tej pory zaczynamy poruszać się dużo ostrożniej. Mijamy włochate tarantule, przyczajone przy wyjściu ze swoich podziemnych kryjówek. Amazoński las deszczowy prezentuje nam swoje bogactwo na drzewach, liściach i gałęziach. Widzimy mrówki, patyczaki, karaluchy, jaszczurki, żaby i pająki. Strach dotknąć czegokolwiek, bo w każdym miejscu może czaić się jakieś jadowite stworzenie. Trzeba bardzo uważać. Po dwóch godzinach wracamy do domku pośrodku tropikalnej puszczy. W nim również czeka na nas niespodzianka. Niewielka żabka wskoczyła na półkę w łazience i siedzi na kosmetyczce tuż obok lustra. Nie przejmuje się zbytnio naszą obecnością, przypatrując się nam z uwagą. Sytuacja powtarza się każdego wieczora. Przez kolejne trzy dni zwiedzamy okolicę. Pływamy łodzią w poszukiwaniu różnych gatunków ptaków: tukanów, hoacynów (kośników czubatych), kolorowych ar i innych papugowatych. Ciężko je dostrzec w gęstym lesie. Obserwujemy wyskakujące wysoko ponad powierzchnię wody różowe delfiny.
SS W wodach Rezerwatu Przyrody Cuyabeno żyją m.in. inie amazońskie
W koronach drzew wypatrujemy przemieszczających się małp (w rezerwacie spotyka się ok. 10 różnych gatunków). Wędrujemy wśród gęstej, mokrej i wiecznie zielonej roślinności w poszukiwaniu ciekawych okazów. Łowimy ryby i próbujemy leśnych przysmaków. Niecałe cztery dni mijają nam zaskakująco szybko. Po raz pierwszy w życiu zobaczyłem, jak wygląda prawdziwa Amazonia, a nie jej telewizyjna lub fotograficzna wersja. I chociaż nie przyjechałem tu w celach badawczych, wycieczka do tego wyjątkowego pod względem przyrodniczym regionu dostarczyła mi niezwykłych wrażeń, zachęcających do powrotu w te strony.
BULGOCZĄCA LAGUNA Quilotoa to najdalej na zachód wysunięty wulkan w Andach Ekwadorskich. Jego wysokość wynosi 3914 m n.p.m., a wnętrze wy-
pełnia głęboka na 250 m laguna o tej samej nazwie. Pobyt w tej okolicy ma nam pozwolić się zaaklimatyzować przed trekkingiem na szczyt Cotopaxi. Spędzimy tu dwie noce. Zamierzamy zejść z krawędzi wulkanu nad jezioro, pokonując ok. 400-metrową różnicę wysokości. Droga w dół zajmuje pół godziny. Podejście trwa dwa razy dłużej, a to z powodu warunków panujących na obszarze leżącym tak wysoko. O taki trening nam chodziło. Gdy patrzy się na jezioro z góry, od czasu do czasu dostrzega się bąbelki wydobywające się spod jego powierzchni. Dzieje się tak, gdyż na dnie występują fumarole (ekshalacje wulkaniczne), a we wschodniej części akwenu – gorące źródła. Z a d a n i e u d a j e n a m s i ę w y ko n a ć . Zasłużyliśmy na nagrodę, więc postanawiamy spróbować, jak smakuje pieczona
TT W amazońskim regionie Ekwadoru natkniemy się np. na kajmany ©©MINISTRY OF TOURISM OF ECUADOR
WIOSNA 2016
62 DALEKIE PODRÓŻE
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
TT Widok na biały szczyt Cotopaxi
SS Jezioro Quilotoa leżące w kraterze wulkanu o tej samej nazwie
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
świnka morska (kawia domowa). Przed oczami staje nam obraz niewielkich włochatych stworzonek hodowanych w polskich domach, dlatego bierzemy tylko kilka małych kęsów mięsa. Nie robią na nas szczególnego wrażenia.
Z WIDOKIEM NA COTOPAXI Ekwador to kraj, w którym znajdziemy aż dziewięć wulkanów o wysokości przekraczającej 5000 m n.p.m. Najwyższy wśród nich jest Chimborazo, mierzący 6268 m n.p.m. Drugą pozycję na liście zajmuje Cotopaxi z 5897 m n.p.m. Następne są Cayambe (5790 m n.p.m.), Antisana (5704 m n.p.m.), El Altar (5319 m n.p.m.), Sangay (ok. 5300 m n.p.m.), Illiniza (5248 m n.p.m.), Tungurahua (5023 m n.p.m.) i Carihuairazo (5018 m n.p.m.). Po wieczornej burzy i opadach gradu okolica Tambopaxi (3720 m n.p.m.), uroczej lodży z przepięknym widokiem na Cotopaxi, zrobiła się biała. Nad górami zebrały się gęste chmury. Nie była to dobra wróżba. Nocą
WIOSNA 2016
jednak wszystko się zmieniło. Chmury się rozpierzchły, a nad wspaniałym, wręcz idealnie stożkowym, pokrytym lśniącym lodowcem szczytem pojawiły się tysiące gwiazd i księżyc. Nie wybieramy się na wierzchołek Cotopaxi, gdyż nie jesteśmy do tego wystarczająco przygotowani, zarówno pod względem aklimatyzacyjnym, jak i sprzętowym. Przede wszystkim jednak nasz napięty plan zwiedzania Ekwadoru nie pozwala na pozostanie w górach na kolejny dzień. Zamierzamy dojść o wschodzie słońca do schroniska będącego punktem wypadowym dla osób zmierzających na szczyt wulkanu. Po nocy spędzonej w Tambopaxi dojeżdżamy do najwyżej położonego parkingu. Dalej czeka nas spacer. Do podejścia mamy niewiele ponad 200 m w pionie na wysokość ok. 4800 m n.p.m. Idziemy wolno, krok za krokiem. Panuje znaczny chłód. To nie jest mój pierwszy pobyt na takiej wysokości. Dla Agnieszki trekking stanowi wyzwanie, bo nigdy nie
była wyżej niż nieco ponad 2000 m n.p.m. Docieramy do schroniska. Cieszymy się, że to koniec wędrówki. Ja ruszam jeszcze w górę zrobić kilka zdjęć lodowca o wschodzie słońca. Zadowoleni wracamy na niżej położone tereny. Pijemy kawę w Tambopaxi i wybieramy się na krótki spacer nad jezioro Limpiopungo (Laguna de Limpiopungo). Mieliśmy trochę szczęścia. Jeszcze przed południem nad Cotopaxi nadciągnęła kolejna warstwa gęstych chmur.
NAJŁATWIEJSZA WYPRAWA ROWEROWA Długo zastanawialiśmy się, czy poświęcić dwa dni na podróż do Baños, jednego z najbardziej popularnych ośrodków turystycznych w kraju. Przekonała nas duża liczba aktywnych sposobów spędzenia czasu w okolicy. Najważniejszym spośród nich była możliwość odbycia kilkudziesięciokilometrowej przejażdżki rowerowej. Nie czuliśmy szczególnej potrzeby jazdy ro-
63 werem w Ekwadorze, ale ta wycieczka prezentowała się wyjątkowo interesująco. Jej trasa prowadzi głównie asfaltową drogą, wzdłuż zielonej doliny rzeki Pastaza, ale co ciekawe, podczas całej wyprawy bardzo rzadko trzeba pedałować. A wszystko dlatego, że rowerzyści pokonują odcinek z Baños (1820 m n.p.m.) do Puyo (ok. 924 m n.p.m.). Praktycznie bez przerwy poruszają się więc w dół. W trakcie przejażdżki mijamy wiele wodospadów, a wśród nich najbardziej okazały nazywany przez miejscowych Cascada Pailón del Diablo (lub Cascada de Río Verde), który mamy szansę obejrzeć niemal z każdej stromy. Ci, którzy nie boją się zamoczenia, mogą wczołgać się za ścianę wody i przyjrzeć się spienionej kaskadzie również z tyłu. W tym rejonie z pewnością warto jeszcze podjechać na wzgórze ze słynną huśtawką La Casa del Árbol. Została ona zawieszona na starym drzewie i pozwala bujać się bezpośrednio nad potężnym urwiskiem. Takie doświadczenie podnosi poziom adrenaliny we krwi, a widoki na otaczające dolinę wulkany zapierają dech w piersiach. To jednak nadal nie wszystko, co można tu robić. Do wyboru są trekkingi na okoliczne wulkany, rafting wśród wzburzonych wód rzeki Pastaza, kanioning (w takich miejscach jak Chamana, Río Blanco i Cashaurco) czy kąpiel w gorących źródłach. Baños było pierwszym miejscem, w którym na targu mogłem delektować się wręcz niezliczoną ilością tropikalnych owoców i na bieżąco przygotowywanych soków. Wszędzie pyszniły się stosy gujaw, guanában, pitai, kilku gatunków bananów, trzciny cukrowej, babako, ananasów, mango, papai czy wreszcie truskawek. Wrażeń smakowych po spróbowaniu takich wspaniałości nie sposób zapomnieć.
NIEZAPOMNIANA NOC W REZERWACIE Na koniec podróży po kontynentalnej części Ekwadoru zostawiliśmy sobie wizytę w lasach deszczowych okalających
©©METROPOLITAN-TOURING.COM
SS Cascada Pailón del Diablo koło miejscowości uzdrowiskowej Baños
Mindo. Za cel obraliśmy dotarcie do niewielkiego Rezerwatu Las Tangaras (Reserva Las Tangaras). Słynie on z różnorodnych gatunków ptaków, a w szczególności z jednego z nich o nazwie rupicola (skalikurek andyjski). Na miejsce przybyliśmy późno w nocy, po godzinnym marszu zboczami górskimi z czołówkami oświetlającymi
gęsty las. W błocie i rzęsistym deszczu dotarliśmy do siedziby administracji terenu – niedużego dwup i ę t rowe g o d rew n i a n e g o b u d y n k u z kilkoma pokojami i wielką werandą, która okazała się być jednocześnie naszą sypialnią. Spaliśmy na materacu z rozwieszoną nad nim moskitierą pod dachem bez ścian,
WIOSNA 2016
64 DALEKIE PODRÓŻE
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
SS Niezwykła huśtawka La Casa del Árbol wisi nad samą przepaścią
wsłuchując się w odgłosy spadających kropli. To była najciekawsza noc, jaką spędziliśmy w Ekwadorze. Jeszcze przed wschodem słońca wyruszyliśmy do miejsca, w którym codziennie o tej samej porze gromadzą się pięknie ubarwione na pomarańczowoczerwono samce rupicoli. Wykonują one swoisty taniec czy koncert, aby zdobyć względy dyskretnie ukrywających się pomiędzy konarami drzew czerwonobrązowych samic. Spektakl, który obserwowaliśmy, wyglądał niesamowicie, choć trwał zaledwie pół godziny. Składały
się na niego krzyki, śpiew i lot między gałęziami. Warto było poświęcić dwa dni, aby tu dotrzeć. Na dodatek, gdy wróciliśmy do punktu noclegowego, na okolicznych zaroślach ujrzeliśmy kilkanaście gatunków przepięknych kolorowych kolibrów. Jako miłośnik ptaków uważam ten szczęśliwy traf za spełnienie marzeń.
RAJ DLA PRZYRODNIKÓW W skład archipelagu Galapagos, oddalonego od wybrzeża Ameryki Południowej o prawie 1 tys. km, wchodzi 19 większych
TT Na słynnym targu w mieście Otavalo kupimy m.in. świeże banany ©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
WIOSNA 2016
wysp (w tym cztery stale zamieszkane) i ponad 200 mniejszych wysepek bądź skał wystających z Oceanu Spokojnego. Łączna powierzchnia lądów, rozrzuconych na obszarze niemal 60 tys. km2, wynosi mniej więcej 8 tys. km2. Największa w tym wulkanicznym archipelagu jest Isabela (4588 km² i 2200 mieszkańców). Znajdujący się na niej wulkan Sierra Negra (1124 m n.p.m.) nie stanowi wprawdzie najwyższego punktu w regionie, ale charakteryzuje się za to wyjątkową aktywnością. Ostatnia jego erupcja miała miejsce w październiku 2005 r. Sierra Negra ma jedną z najrozleglejszych kalder na świecie (ponad 60 km2 powierzchni). Za jedną z atrakcji pobytu na wspomnianej wyspie uchodzi trekking do krawędzi krateru. Marsz zaczynamy w gęstej mgle i deszczu wśród dość bujnej roślinności. Z każdym metrem krajobraz się zmienia. Przybywa zieleni wokół nas. Gdy docieramy do brzegów wulkanu, miejsce roślin zajmują skały i magma. Nad naszymi głowami intensywnie świeci równikowe słońce. Odnoszę wrażenie, że przenieśliśmy się do innej strefy klimatycznej. Jednak to nie wulkaniczny krajobraz stanowi o niezmiernej atrakcyjności Galapagos, a wielkie bogactwo flory i fauny. Spotkamy tu liczne ptaki, żółwie, legwany, uchatki i pingwiny. Pod wodą odkryjemy świat pe-
65
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
łen rekinów, płaszczek i tropikalnych ryb. Właśnie ze względu na olbrzymie żółwie słoniowe, legwany lądowe (konolofy) i morskie, uszanki i kotiki galapagoskie, pingwiny równikowe, zięby Darwina, kormorany nielotne, czaple, albatrosy i petrele galapagoskie, głuptaki niebieskonogie, pelikany brunatne czy fregaty wielkie archipelag tak chętnie odwiedzają turyści. Z uwagi na przyrodnicze zróżnicowanie wyspy zostały w 1978 r. wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO.
ŻÓŁWIE SŁONIOWE I LEGWANY Pierwszym miejscem, do którego docieramy podczas siedmiodniowego pobytu na Galapagos, jest 12-tysięczne miasteczko Puerto Ayora na najludniejszej
SS Zielona dolina rzeki Pastaza to idealne miejsce na wyprawę rowerową
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
SS Pacyfik w rejonie archipelagu Galapagos bywa dość niespokojny
Santa Cruz (986 km² powierzchni i ponad 15 tys. mieszkańców). We wschodniej części największego ośrodka miejskiego archi-
pelagu znajduje się stacja biologiczna nazwana Estación Científica Charles Darwin (ECCD). Główne jej zadanie stanowi
WIOSNA 2016
66 DALEKIE PODRÓŻE
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
SS Uszanka galapagoska na wyspie Isabela
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
SS Endemiczna jaszczurka lawowa
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
SS Ogromny pelikan brunatny w locie
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
SS Olbrzymi legwan morski na Santa Cruz
SS Żółw słoniowy w stacji naukowej Darwina
SS Krab z gatunku Grapsus grapsus
ochrona populacji żółwi słoniowych zamieszkujących wyspy. To jedne z największych tego rodzaju gadów na świecie. Nierzadko osiągają długość powyżej 1,5 m i wagę ponad 400 kg. Obecnie żyje już tylko 10 spośród 15 podgatunków żółwi słoniowych. Przedstawiciele każde-
go z nich zasiedlają inną wyspę. Jedynie na Isabeli znajdziemy kilka podgatunków, których osobniki zamieszkują jednak zbocza pięciu różnych wulkanów (na czele z endemicznym żółwiem słoniowym wulkanu Wolf). Te ogromne gady różnią się między sobą m.in. kształtem skorup i ich wielkością. Na to zróżnicowanie wpływają odmienne warunki środowiskowe panujące na poszczególnych wyspach, jak również sposób zdobywania pożywienia. Na Bahía Tortuga, jednej z największych piaszczystych plaż Galapagos, napotykamy kilkadziesiąt legwanów morskich. To jedyne jaszczurki, które żerują w morzu. Ich krótki, stępiony nos ułatwia im zrywanie alg morskich, a specjalne gruczoły połączone z nozdrzami pozwalają na wydalanie nadmiaru
soli z wchłanianej podczas pływania wody. Po kąpieli w oceanie legwany wychodzą na brzeg i w grupach liczących kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt osobników wylegują się w gorących promieniach równikowego słońca.
EKWADOR – INFORMACJE PRAKTYCZNE XX Obywatele Polski podróżujący w celach turystycznych do Ekwadoru nie potrzebują wiz. Taki jednorazowy pobyt nie może trwać dłużej niż 90 dni. Ciekawym ograniczeniem przy przekraczaniu ekwadorskiej granicy jest przepis pozwalający wwieźć tylko jeden telefon komórkowy i aparat fotograficzny na osobę. W praktyce jednak turyści zazwyczaj nie są pod tym względem kontrolowani. W kraju używa się języka hiszpańskiego. Jego znajomość bardzo ułatwia podróżowanie, chociaż warto dodać, że w większości miejsc, w których pojawiają się obcokrajowcy, można porozumieć się po angielsku. W Ekwadorze zapłacimy dolarami amerykańskimi. Po kryzysie finansowym w styczniu 2000 r. władze kraju wprowadziły tę walutę jako obowiązującą zamiast sucre (początkowo miało to dotyczyć jedynie dużych transakcji). Zdecydowanie ułatwia to wszelkie płatności czy przeliczenia na złotówki. Należy jednak pamiętać, aby mieć ze sobą banknoty o nominałach nie wyższych niż 20 dolarów, ponieważ w wielu punktach te 50- i 100-dolarowe nie są akceptowane. Na potrzeby mniejszych zakupów warto zaopatrzyć się w dużo drobnych. Kartami płatniczymi można posługiwać się w niektórych miejscach, ale bardzo często do takiej operacji dolicza się dodatkową prowizję. Trzeba też zdawać sobie sprawę, że w Ekwadorze, a szczególnie na Galapagos występują problemy z wyjęciem gotówki z bankomatów. Dlatego przydaje się zadbać wcześniej o odpowiedni jej zapas. Z tego południowoamerykańskiego kraju z pewnością warto przywieźć kawę, czekoladę, kapelusz panama oraz czapki i inne wyroby z wełny alpak, w które najlepiej zaopatrzyć się na jednym z największych targów na kontynencie w indiańskim mieście Otavalo, usytuowanym ok. 110 km na północ od Quito.
WIOSNA 2016
PTASIE KRÓLESTWO Aby zobaczyć fregaty wielkie, głuptaki niebieskonogie i pelikany brunatne wybieramy się do ptasiego raju na niezamieszkaną przez ludzi wyspę Seymour Norte (North Seymour). Ma ona powierzchnię 1,9 km² i jest płaska – jej najwyższy punkt mierzy zaledwie 28 m. Ten skrawek lądu stanowi idealny punkt do obserwacji niesamowitych ptaków. Jako pierwsze dostrzegamy pelikany brunatne. Latają wzdłuż skalistego wybrzeża. W pewnym momencie gwałtownie
TT Fumarola na zboczu wulkanu Sierra Negra na wyspie Isabela ©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
67
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
SS Fregata wielka na Seymour Norte
©©ROBERT GONDEK/WWW.SZCZYTYAFRYKI.PL
©©MINISTRY OF TOURISM OF ECUADOR
SS Taniec głuptaka niebieskonogiego
SS Plaża na wyspie Bartolomé i charakterystyczna skała Pináculo (Pinnacle)
nurkują. Po chwili wynurzają się z pełnym workiem szyjnym. Pozbywają się nadmiaru wody i odfruwają w bezpieczne miejsce, aby skonsumować zdobycz. Fregaty wielkie nie poruszają się zbyt sprawnie na lądzie, dlatego spotykamy je na skałach, drzewach i zaroślach. Samce, gdy widzą samice, wykonują niezwykły taniec godowy. Rozpościerają skrzydła, odchylają głowę do tyłu i rytmicznie kręcą nią na boki. W tym samym czasie wydają specyficzne odgłosy, a ich nieopierzony czerwony worek skórny znajdujący się pod dziobem wypełnia się powietrzem. Wydaje się, jakby za chwilę miały pęknąć. Ten wyjątkowy rytuał udaje nam się zaobserwować wielokrotnie. Nieco zmartwieni faktem, że nie widzieliśmy głuptaków niebieskonogich, wracamy do zacumowanego przy brzegu pontonu. Na skałach czeka nas miła niespodzianka. Samotny głuptak przestępuje z nogi na nogę w swoistym tańcu godowym. Podkreśla swoje absurdalnie wyglądające błękitne kończyny. Przypomina komicznego klauna z ptasiego świata. Ostatecznie zobaczyliśmy więc wszystkie ptaki, które
chcieliśmy ujrzeć. Możemy zatem śmiało stwierdzić, że wizyta na fascynujących Wyspach Galapagos spełniła nasze oczekiwania.
do Ekwadoru, zdecydowanie odpowiadam twierdząco. Ten wyjazd spełnił moje nadzieje. Szkoda tylko, że nasza podróż
WYBUCHOWE POŻEGNANIE Zaplanowanie trzytygodniowego pobytu w Ekwadorze stanowiło dość duże wyzwanie logistyczne. Zdążyliśmy zobaczyć fragment Amazonii, ośnieżone wulkaniczne szczyty, piękne jeziora, urocze Quito i deszczowe lasy w regionie Mindo. Spędziliśmy też kilka dni w ptasim raju na Galapagos. Spróbowaliśmy wielu nowych potraw oraz tropikalnych owoców i soków. Nauczyliśmy się paru zwrotów w języku hiszpańskim. Przeżyliśmy mnóstwo wspaniałych emocji. Na koniec podróży, gdy podziwialiśmy ekwadorskie wulkany przez okno samolotu lecącego do Amsterdamu, zdarzyło się coś jeszcze. Na naszych oczach wybuchł wulkan Tungurahua. Lepszego zakończenia wyprawy nie mogliśmy sobie wymarzyć. Teraz kiedy w Polsce ktoś pyta mnie, czy cieszę się, że trafiła nam się promocja biletów lotniczych akurat
©©MINISTRY OF TOURISM OF ECUADOR
SS Żółw morski u wybrzeży Galapagos
skończyła się już po trzech tygodniach. Zawsze jednak mogę wrócić do tego pełnego atrakcji południowoamerykańskiego kraju w przyszłości.
WIOSNA 2016
68 DALEKIE PODRÓŻE
NASZ ROK
W PANAMIE MARTA PATYRA, ANDRZEJ PATYRA www.hittheroad.com.pl
WIOSNA 2016
69
©©TOURISM AUTHORITY OF PANAMA
SS Liczne drapacze chmur w mieście Panama
©©TOURISM AUTHORITY OF PANAMA
SS Casco Antiguo (Casco Viejo) – historyczna dzielnica stolicy Panamy
<< W odpowiedzi na pytanie, jak opisaliby Panamę, zdecydowana większość jej mieszkańców zgodnie nazywa ją „Puente del mundo y corazón del universo!” ( „Pomostem świata i sercem ziemi!” ). Na początku przyjmujemy to stwierdzenie z uśmiechem, ale szybko okazuje się, że jest w nim sporo prawdy. Ten kraj łączy obie Ameryki: Północną z Południową, a w najwęższym miejscu, dzięki oddanemu do użytku zaledwie 102 lata temu Kanałowi Panamskiemu – Pacyfik z Morzem Karaibskim należącym do systemu Atlantyku. Nie ma wątpliwości, że to jedno z najważniejszych i najlepiej położonych państw świata. >> TT Rajska wysepka w archipelagu San Blas ©©TOURISM AUTHORITY OF PANAMA
TT Tradycyjne barwne tkaniny molas wykonywane przez Indianki Guna (Kuna) ©©TOURISM AUTHORITY OF PANAMA
WIOSNA 2016
70 DALEKIE PODRÓŻE
nie okażą się zbyt wielkie. Na ile jest on bezpieczny dla rodziny z kilkumiesięcznym dzieckiem? Czy mieszkańcy będą przyjaźnie nastawieni? Czy tutejsza przyroda rzeczywiście wygląda tak różnorodnie i niesamowicie, jak mówią? I czy Panama naprawdę stanie się dla nas wystarczająco interesująca? Po pierwszych miesiącach mieszkania tutaj mogę powiedzieć, że wcale się nie przeliczyliśmy. Po raz kolejny dobrze wybraliśmy kierunek podróży.
MIASTO WIELU WIEŻOWCÓW
©©TOURISM AUTHORITY OF PANAMA
SS Avenida Balboa i Cinta Costera z bogatym sektorem Punta Paitilla w tle
P
owierzchnia Republiki Pa n a m y o b e j m u j e p o n a d 75 tys. km 2, z czego niemal 40 proc. porastają wilgotne lasy równikowe. Część kraju stanowią wyżynne i górzyste obszary Kordylierów Ameryki Środkowej (Kordylierów Południowych). Niziny leżą w strefie nadbrzeżnej. Niesamowita flora i fauna, endemiczne gatunki zwierząt, migrujące ptaki, niedostępny bagnisty przesmyk Darién, ponad 1600 przepięknych wysp, na północy góry dające wytchnienie od upałów, majestatyczne pola kawowe, ciągnące się wzdłuż wybrzeża rafy koralowe, idealne do surfowania plaże nad Pacyfikiem, niezmiernie kosmopolityczna stolica oraz dwa oceany oddalone od siebie o zaledwie ok. 80 km – to wszystko można znaleźć na stosunkowo niewielkim terytorium tego państwa. Piękna, tro-
WIOSNA 2016
pikalna, głośna, bardzo nowoczesna, spontaniczna ze względu na swój latynoski charakter i czasami niebezpieczna Panama jest rajem nie tylko dla turystów, podatników czy inwestorów, lecz także… przemytników. Nie dziwi więc fakt, że trend osiedlania się tutaj Amerykanów na emeryturze, bankierów, deweloperów, inwestorów oraz poszukujących lepszego i stabilniejszego życia mieszkańców innych części obu Ameryk wciąż się utrzymuje. W końcu to też jedno z najważniejszych światowych centrów bankowości i biznesu. Jasne było więc dla nas, że właśnie w Panamie chcemy spędzić rok naszego życia. Kiedy ponad cztery miesiące temu wysiadaliśmy z samolotu, z drżeniem serca zastanawialiśmy się, czy nasze oczekiwania wobec tego niedużego kraju, położonego w samym sercu Ameryki Środkowej,
Gdy mówimy o Panamie, myślimy przede wszystkim o jej stolicy, noszącej tę samą nazwę (Ciudad de Panamá). To właśnie nie gdzie indziej jak w niej toczy się prawdziwe panamskie życie. Łagodnie ogarniająca, wszechobecna muzyka latynoska, zapach świetnych cygar, owoce morza, wyśmienity rum i szum szepczących fal Pacyfiku są codziennością dla panamczyków. A jest ich naprawdę wielu, bo w obszarze metropolitalnym mieszka niemal połowa ludności całego 4-milonowego kraju, czyli aż 1,5 mln osób. Nie można więc zacząć opisywania Panamy inaczej niż od tego wyjątkowego miasta. Położony na wybrzeżu Oceanu Spokojnego ośrodek stanowi niewątpliwie najnowocześniejszą i najbardziej kosmopolityczną stolicę w całej Ameryce Środkowej. Dziesiątki drapaczy chmur o najróżniejszych kształtach mieszczą w sobie luksusowe apartamenty, eleganckie sklepy, światowej klasy hotele i zawsze otwarte kasyna, w których odbywają się prestiżowe turnieje pokerowe. Nie da się więc poznać całkowicie atmosfery tej metropolii bez uszczuplenia zawartości swojego portfela. To miasto kocha wydatki, panamska waluta balboa (PAB), odpowiednik
71
©©TOURISM AUTHORITY OF PANAMA
dolara amerykańskiego (również pod względem wartości), wychodzi z kieszeni naprawdę szybko. Za wszystko płaci się dwu-, trzy- lub nawet czterokrotnie więcej niż w Polsce. Jednak warto nadszarpnąć budżet, aby w pełni poczuć klimat stolicy. Jedną z najbardziej reprezentacyjnych tutejszych alei jest 3,5-kilometrowa Avenida Balboa. Ciągnie się ona wzdłuż wybrzeża aż do sektora Punta Pacífica w dzielnicy biznesowej San Francisco. Ce n y l u k s u s ow yc h a p a r t a m e n t ów z widokiem na ocean i całe miasto osiągają w tym miejscu zawrotną cenę. Mimo to często można trafić na ogłoszenia o krótkoterminowym wynajmie i wtedy warto z takiej oferty skorzystać. Jedne z najatrakcyjniejszych mieszkań znajdują się w Trump Ocean Club. Ten charakterystyczny 284-metrowy budynek, przypominający ogromny żagiel, wyróżnia się w panoramie stolicy. Bar z basenem na 66. piętrze, otwarty także dla turystów, do którego wchodzi się przez kasyno, stanowi idealne miejsce na podziwianie okolicy. Elegancki wystrój wnętrza i odbicie błękitnego nieba z ostatnimi promieniami słońca w płaskiej tafli wody uczynią tę krótką wycieczkę niezapomnianą.
LATYNOSKA ŻYWIOŁOWOŚĆ Wzdłuż wszystkich drapaczy chmur wznoszących się na wybrzeżu biegnie przepiękna promenada Cinta Costera przypomina-
SS Dookoła Casco Antiguo biegnie morska autostrada – Cinta Costera III
©©TOURISM AUTHORITY OF PANAMA
SS Drogowy Most Stulecia nad Kanałem Panamskim łączy obie Ameryki
jąca teren parkowy. Mieszkańcy uwielbiają spędzać tu czas na spacerach lub uprawianiu sportów. Tędy z dzielnicy biznesowej dochodzi się do targu rybnego zwanego Mercado de Mariscos. Okolica zmienia się w tym miejscu całkowicie. O metropolitalnym charakterze miasta przypominają już tylko widoczne w górze potężne wieżowce, które stanowią jedynie tło dla gwarnych rozmów, pokrzykiwań i ciągłej krzątaniny. Na tym targowisku zawsze dobitnie uświadamiamy sobie, że naprawdę jesteśmy w Ameryce Środkowej. Ryby, tanie i pyszne, sprzedawane są w tak ekspresowym tempie, że nie ma cienia wątpliwości
co do ich świeżości. Panamczycy zwykli spotykać się tutaj na rozmowy przy piwie, grillu i przede wszystkim lokalnym południowoamerykańskim przysmaku ceviche (cebiche). Surowe owoce morza podawane z pokrojoną cebulką w salsie to najsmaczniejsza wizytówka Panamy. Wśród gwaru, głośnej muzyki i obwoźnych sprzedawców świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy, kokosów czy zielonych mango krąży radosny tłum chętnie odwiedzający to miejsce. Stolicy jako wielkiej metropolii nie udało się uniknąć korków. Wyrażenie tiempo panameño („panamski czas”) weszło już na stałe do słownika mieszkańców.
WIOSNA 2016
72 DALEKIE PODRÓŻE
©©TOURISM AUTHORITY OF PANAMA
SS W Casco Viejo przeniesiemy się do czasów panowania Hiszpanów
przepiękne hotele, restauracje i kafejki. Jedna noc spędzona w Casco Viejo pozostawia spory niedosyt, więc warto zatrzymać się w nim nieco dłużej. Wymagającym turystom spodobają się urządzone w stylu kolonialnym apartamenty i pokoje w American Trade Hotel. Każdemu powinien przypaść też do gustu ceniony hotel Magnolia Inn. W tej wyjątkowej dzielnicy można niemal dotknąć historii. Aby zacząć opowieść o dziejach stolicy, trzeba przenieść się jednak do pierwszej panamskiej osady, oddalonej o mniej więcej 10 km od Casco Viejo – Panamá Viejo (Starej Panamy). W 1513 r. hiszpański konkwistador Vasco Núñez de Balboa (ok. 1475–1519) na zachodzie dzisiejszej Panamy odkrył, jak mu się wydawało, morze. Tak naprawdę dotarł do brzegów Oceanu Spokojnego. Sześć lat później grupa 100 osadników pod przywództwem gubernatora Pedra Ariasa
Gdy jedzie się przez miasto o dowolnej godzinie, można być pewnym, że w którymś momencie natrafi się na zakorkowaną ulicę. Zawsze uśmiechamy się na widok stojących obok naszego samochodu diablos rojos („czerwonych diabłów”), czyli starych autobusów szkolnych sprowadzonych ze Stanów Zjednoczonych, które funkcjonują w całej Ameryce Środkowej jako środki transportu publicznego – potężne, głośne i zawsze całkowicie wymalowane budzą w nas lekką grozę. Co ciekawe, młodzi panamczycy zwykli w weekendy wynajmować te osobliwe pojazdy, aby urządzać w nich wielkie całonocne imprezy. Wszystko to czyni panamską stolicę niezmiernie dynamicznym, gorącym, pełnym atrakcji i lekkiego chaosu ośrodkiem, w którym nie trzeba specjalnie się starać, aby przeżyć prawdziwą przygodę.
Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Ma on niesamowity urok i klimat. Historia i teraźniejszość splatają się tu ze sobą i tworzą nie-
DWUKROTNE NARODZINY STOLICY
SS W Panamie bardzo popularnym instrumentem jest akordeon diatoniczny
©©TOURISM AUTHORITY OF PANAMA
Zd e c yd ow a n i e n a s zą u l u b i o n ą c zę ś c i ą Pa n a m y j e s t z a by t kow y re j o n Casco Viejo (Casco Antiguo), wpisany w 1997 r. na prestiżową Listę Światowego
zmiernie przyciągający unikalny charakter tej kolonialnej dzielnicy. Wspaniałe odrestaurowane budynki często graniczą z ruinami czekającymi na odnowienie. W tych architektonicznych perełkach znajdują się
TT Hotel Colombia znajdujący się przy placu Bolívara w Casco Viejo ©©TOURISM AUTHORITY OF PANAMA
WIOSNA 2016
Dávili (1440–1531) założyła pierwszą stałą europejską osadę na amerykańskim wybrzeżu Pacyfiku. Szybko przeobraziła się ona w prężne miasto, z którego wyruszały ekspedycje po złoto Inków. Zdobycze kolonii hiszpańskiej gromadzono w tym właśnie miejscu, skąd następnie wywożono je do Hiszpanii. Doprowadziło to do szybkiego rozwoju ośrodka, a później również do jego zagłady. Przez ponad 150 lat miasto skutecznie opierało się atakom Indian i piratów, buntom niewolników, pożarom i silnym trzęsieniom ziemi. Jednak w styczniu 1671 r. pojawił się u jego bram bukanier Henry Morgan (ok. 1635–1688), osławiony zdobywca różnych rejonów Nowego Świata. Bitwa rozegrała się poza miejskimi murami, ale słynny Walijczyk zwyciężył i wraz ze swoimi ludźmi wdarł się do Panamy. Miasto zostało doszczętnie zniszczone, zachowały się po nim tylko ruiny. Ze względu
73 na specyficzny układ urbanistyczny, techniki budowania i style architektoniczne umieszczono je w 2003 r. na prestiżowej Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO (rozszerzenie wpisanego sześć lat wcześniej Casco Viejo) jako świetny przykład planowania ośrodka na nowych ziemiach i przemian społecznych, które dokonywały się w epoce kolonialnej w XVI i XVII w. W 1673 r. gubernator Antonio Fernández de Córdoba rozpoczął odbudowę Panamy, lecz nie w tym samym miejscu, a ok. 10 km dalej, na półwyspie u stóp wzgórza Ancón (199 m n.p.m.). Zabudowania otoczono murem obronnym, a od strony wybrzeża można było dostać się tu wyłącznie podczas przypływu. W ten sposób miasto zachowało swój oryginalny wygląd bez większych zmian i szczyci się autentycznym charakterem do dzisiaj.
©©TOURISM AUTHORITY OF PANAMA
SS Luksusowy statek wycieczkowy pokonujący śluzy Kanału Panamskiego
salsy. W lekko podniszczonych drewnianych domach drzwi i okiennice otwarte są na oścież, nikt nie zwraca uwagi na tańce
albo wyśmienitą panamską kawę zwaną Geisha. Furorę robią tutaj też słynne stylowe jasne kapelusze przepasane czarną wstęgą, czyli panamy. Co ciekawe, te oryginalne są produkowane w Ekwadorze. Początki popularności tego nakrycia głowy, ręcznie plecionego z włókien z liści łyczkowca dłoniastego, sięgają budowy Kanału Panamskiego, kiedy to przywozili je ze sobą ekwadorscy robotnicy. Obecnie cena kapeluszy zależy od gęstości splotu i jakości wykonania, a waha się od 20 do 100 dolarów amerykańskich. Nie trzeba chyba nadmieniać, że powrót do domu bez tego szykownego dodatku będzie oznaczał, że nasza podróż była nie do końca udana.
NAJWSPANIALSZY KANAŁ ©©TOURISM AUTHORITY OF PANAMA
SS Jedna z sal wystawowych Muzeum Transoceanicznego Kanału Panamskiego
W XIX i XX w. przedstawiciele miejscowej elity przeprowadzili się poza mury Casco Viejo, pozostawiając budynki robotnikom i biedocie. Ten porządek utrzymał się częściowo i obecnie. W bocznych ulicach często dostrzeżemy zwykłych panamczyków prowadzących drobny handel czy bawiących się przy rytmach
i śpiewy dochodzące od sąsiada ani kolejnych zaciekawionych turystów zaglądających przez okno. Najczęściej odwiedzany rejon Casco Viejo składa się zaledwie z kilku ulic. Podczas jego poznawania najlepiej pozwolić pokierować sobą własnej intuicji i ciekawości. Po drodze koniecznie trzeba zajść gdzieś na łyk dobrego rumu
Współczesna Panama nie wyglądałaby tak samo, gdyby nie słynna droga wodna. Jest to bez dwóch zdań najcenniejszy skarb i duma narodowa całego kraju. Gdy ktokolwiek wspomina o zapowiedzianej budowie konkurencyjnego połączenia dwóch oceanów w Nikaragui, planowanej przez Chińczyków, każdemu Panamczykowi włos jeży się na głowie. Miejscowi doskonale zdają sobie sprawę, że to
WIOSNA 2016
74 DALEKIE PODRÓŻE
©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA
SS Tradycyjna indiańska łódź cayuco w archipelagu San Blas
właśnie dzięki Kanałowi Panamskiemu gospodarka w państwie rozwija się w tak ekspresowym tempie, a budżet zasilają miliardy dolarów. Pomysłodawcą tego śmiałego rozwiązania technicznego był francuski dyplomata i przedsiębiorca Ferdynand de Lesseps (1805–1894), który po sukcesie wcześniejszego projektu (Kanału Sueskiego w Egipcie) postanowił wykorzystać swoje doświadczenia w ówczesnych Stanach Zjednoczonych Kolumbii (istniejących w latach 1863–1886, obejmujących tereny dzisiejszej Kolumbii i Panamy). W 1881 r. podjął się on pierwszych prac nad kanałem, jednak w wyniku szeregu niepowodzeń przerwał budowę. Koncesję na wykonanie tego zadania chcieli odkupić Amerykanie. Francuzi skłaniali się
do zawarcia transakcji, jednak sprzeciwiał się temu kolumbijski rząd. Doprowadziło to 3 listopada 1903 r. do oderwania się tego obszaru od Kolumbii i powstania państwa Panama. Wówczas budowa kana-
TT Kobieta Guna zszywa tkaninę mola
TT Mała Indianka ze świnką w ręku
©©TOURISM AUTHORITY OF PANAMA
łu mogła być dalej prowadzona już przez Amerykanów. Podczas prac ze względu na ciężkie warunki oraz błyskawicznie rozprzestrzeniającą się żółtą febrę i malarię zmarło ok. 25 tys. robotników. W sierpniu 1914 r. na wydzierżawionym przez USA i chronionym przez amerykańskie wojsko terenie oficjalnie otwarto Kanał Panamski. Długa na mniej więcej 80 km transoceaniczna droga wodna wiedzie od okolic 35-tysięcznego miasta Colón położonego nad Oceanem Atlantyckim aż do wybrzeża Pacyfiku w stolicy kraju. ©©TOURISM AUTHORITY OF PANAMA
Większość masowców i kontenerowców na świecie budowanych jest dokładnie pod wymiar tutejszych śluz – mają maksymalnie do 294,1 m długości i 32,3 m szerokości. Takie jednostki nazywa się panamaxami. Rocznie przepływa tędy ok. 15 tys. statków. Co ciekawe, aż do 1999 r. głównym beneficjentem kanału był rząd Stanów Zjednoczonych. Dopiero po tym czasie (od 31 grudnia 1999 r.) Panama zaczęła sprawować nad nim wyłączną kontrolę. Mimo iż w 2016 r. przypada już 102. rocznica otwarcia tego największego na ziemi cudu inżynierii wodnej, nadal budzi on zachwyt. Wycieczka nad Kanał Panamski jest najważniejszym i zdecydowanie obowiązkowym punktem na liście atrakcji do zwiedzania w tym kraju. Niebawem zostanie tu otwarta trzecia, szersza trasa, a to ze względu na coraz większy ruch w tym rejonie.
RAJ INDIAN GUNA Po odwiedzinach w kosmopolitycznej stolicy i podziwianiu niezwykłego Kanału Panamskiego przychodzi czas na poznanie zupełnie innego oblicza Panamy – archipelagu San Blas, położonego naprzeciwko północnego wybrzeża Przesmyku Panamskiego na Morzu Karaibskim. Zrobił on na nas ogromne wrażenie. Na tych 365 tropikalnych wysepkach, stworzonych jakby po jednej na każdy dzień w roku, nie znajdziemy praktycznie żadnych hoteli. Ten fakt stanowi właśnie o ich największym uroku. Cały region (wraz z 373-kilo-
WIOSNA 2016
75 metrowym wąskim pasem wschodniego wybrzeża panamskich Karaibów) od 1938 r. pozostaje pod kontrolą jego rdzennych mieszkańców – grupy etnicznej Guna (Kuna). Na południowym wschodzie graniczy on z Kolumbią. Na obszar autonomii Guna Yala (Kuna Yala) nie ma wstępu nawet panamska policja. Krajobraz San Blas i otaczającego go spokojnego i niesamowicie turkusowego Morza Karaibskiego zapiera dech w piersiach. Gdy podróżowaliśmy po Azji Południowo-Wschodniej, słynącej z rajskich plaż, rzadko kiedy mieliśmy okazję zobaczyć cały archipelag w tak naturalnym stanie, z białym jak mąka piaskiem, smukłymi palmami, przejrzystą wodą, a co najważniejsze – nie zadeptany przez tłumy turystów! To dziewicze miejsce trzeba zobaczyć, zanim świat odkryje je na dobre. Całą wyprawę na wyspy warto jednak wcześniej dobrze zaplanować. Dopisało nam niesamowite szczęście, kiedy w trakcie szukania najodpowiedniejszego sposobu dotarcia na San Blas natrafiliśmy na ofertę mieszkającego na stałe w Panamie Polaka – Cezarego Frukacza, organizującego wycieczki luksusowym jachtem motorowym Don Cesar. Zabrał on nas na kilkudniową wyprawę życia. Na wspaniałej łodzi mieliśmy dostęp
©©TOURISM AUTHORITY OF PANAMA
SS U panamskich wybrzeży ujrzymy długopłetwce oceaniczne (humbaki)
do dwóch sypialni z łazienkami, pysznego jedzenia, tropikalnych owoców i drinków bez limitu. Według nas, nie istnieje lepszy przepis na udane wakacje niż podróż jachtem po zniewalającym panamskim archipelagu. Każdego dnia rano kapitan włączał silniki i płynęliśmy przed siebie w poszukiwaniu najpiękniejszych rajskich wysepek. To była niezapomniana przygoda. Co wieczór z żalem uświadamialiśmy sobie, że koniec naszej wspaniałej wyprawy jest już coraz bliżej i niedługo będziemy musieli wracać do stolicy. Ogromnego uroku temu miejscu dodawali jego mieszkańcy, czyli Indianie Guna. Dzięki bardzo charakterystycznej
urodzie można ich rozpoznać nawet bez imponujących ręcznie robionych czerwonych strojów, z którymi się jednak nigdy nie rozstają. To właśnie odróżnia tę grupę etniczną od pozostałych Panamczyków. Niezmiernie dumni z przynależności do swojej wspólnoty, Guna nawet w stolicy zawsze ubrani są tradycyjnie. Najbardziej odznacza się strój kobiecy z ręcznie wyszywanymi kolorowymi częściami zwanymi molas, które Indianki oferują także na sprzedaż. Cena zależy w tym przypadku nie tylko od stopnia skomplikowania haftu, ale również od tego, kto go nosił – im ważniejsza osoba, tym koszt będzie wyższy.
WIOSNA 2016
76 DALEKIE PODRÓŻE podziwiać wrak pierwszego amerykańskiego lekkiego bombowca taktycznego North American B-45 Tornado i przepiękną rafę koralową. Plaże Pacyfiku słyną z niesamowitych fal idealnych do surfowania. Pod tym względem wyróżnia się szczególnie półwysep Azuero na południowym wybrzeżu kraju i niezmiernie gorąca Santa Catalina w prowincji Veraguas (doskonałe również dla miłośników wędkarstwa, snorkelingu i podwodnych przygód). Najlepiej wybrać się w te malownicze strony w okolicach karnawału.
©©TOURISM AUTHORITY OF PANAMA
SS Panama jest prawdziwą mekką surferów, żeglarzy czy nurków
PIĘKNY PORT I SPORTY WODNE Z ogromnym żalem, ale wzbogaceni o najpiękniejsze wspomnienia opuszczaliśmy czarujący archipelag San Blas i jacht Don Cesar. W drodze do stolicy zatrzymaliśmy się na chwilę w Portobelo. Dziś to małe (5-tysięczne), ospałe miasteczko, w którym życie płynie powoli. Jak głosi legenda, miejsce, gdzie zostało zbudowane, odkrył sam Krzysztof Kolumb w listopadzie 1502 r. Korzystne położenie i spokojne wody zatoki (Bahía de Portobelo) tworzyły idealne warunki do założenia portu (co stało się w 1597 r.), który z czasem zyskał rangę jednego z najważniejszych w hiszpańskiej kolonii. Właśnie dlatego Hiszpanie wznieśli tutaj silny system fortyfikacji nad Morzem Karaibskim. Portobelo stanowiło niegdyś ważny ośrodek handlu obu Ameryk. To stąd wypływały w stronę Europy galery wyładowane cennymi skarbami. Nie dziwi więc fakt, że miasto
było wymarzonym celem wszystkich piratów i budziło zainteresowanie innych kolonizatorów Nowego Świata. W 1668 r. zaatakował je np. wspomniany już wcześniej Henry Morgan. W wyniku wielu walk mury przez lata kruszały, a z czasem Portobelo straciło na znaczeniu. Od 1980 r. (razem z pobliskim Fortem św. Wawrzyńca – Fuerte de San Lorenzo) znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Mimo iż obecnie miejscowość wydaje się być trochę zapomniana, jednak ogromne ruiny twierdz i wspaniałe armaty mierzące daleko w morze wciąż przypominają o dawnej chwale i bitwach, jakie się tu rozegrały. Panama to także świetne miejsce do uprawiania rozmaitych sportów wodnych. Najlepsze warunki do nurkowania panują właśnie w rejonie Portobelo. Tutejsze wody charakteryzują się dużą przejrzystością, a przez cały rok można spotkać w nich m.in. rekiny wielorybie oraz
TT Radosna i kolorowa impreza karnawałowa organizowana w Panamie ©©TOURISM AUTHORITY OF PANAMA
WIOSNA 2016
©©TOURISM AUTHORITY OF PANAMA
SS W wodach Parku Narodowego Coiba, Veraguas
To właśnie tutaj, w 10-tysięcznym mieście Las Tablas i ponad 80-tysięcznym Chitré oraz na pobliskich bajecznych plażach, odbywają się najwspanialsze karnawałowe imprezy i festiwale. Wielbicielom kitesurfingu polecamy natomiast miejscowość Punta Chame w dystrykcie Chame, w której na niebie zawsze można zobaczyć kolorowe latawce. Mimo iż Panama jest młodym państwem, rozwija się niezmiernie szybko, głównie dzięki obsłudze Kanału Panamskiego. Jednak znaczne dochody do budżetu przynosi również turystyka. Osoby odwiedzające ten region mają szansę naprawdę odpocząć i poznać niesamowitą ojczyznę Panamczyków. Znakomitą wizytówką tego środkowoamerykańskiego kraju są przepiękne i w znacznej części dziewicze wyspy San Blas. Ich wyjątkowy tropikalny spokój należy do rzeczy, które najsilniej przyciągają do Panamy wymagających podróżników.
77
WIOSNA 2016
78 DALEKIE PODRÓŻE
KOLUMBIJSKI ŚWIAT GABRIELA GARCÍI MÁRQUEZA MARCIN WESOŁY
<< Javier miał mnie przewieźć z krańców górnej części półwyspu Guajira do Santa Marty. Plan jednak się zmienił i to na lepszy. Dojechałem jeszcze dalej. Przemierzyłem cztery departamenty: La Guajira, Magdalena, Atlántico i Bolívar. Pokonałem szmat drogi w regionie kolumbijskich Karaibów (karaibskiego wybrzeża Kolumbii). Wreszcie przybyłem do miejsc związanych z moim ulubionym pisarzem, noblistą Gabrielem Garcíą Márquezem. W pewnym sensie dotarłem do źródeł realizmu magicznego, którym Kolumbijczyk oczarował czytelników swoich powieści. Przejechałem półwysep Guajira zamieszkiwany przez Indian Wayúu, towarzyszących mu w dzieciństwie. Byłem w mieście Riohacha, skąd pochodzili jego dziadkowie ze strony matki. Trafiłem do romantycznej Cartageny de Indias, w której wybudowano mu piękny dom, aby spędził w nim jesień życia. Zwiedzałem Kolumbię zainspirowany Márquezem. >>
WIOSNA 2016
© MARCIN WESOŁY
79
W
Riohachy wyszedłem na długi pomost nazwany muelle turístico, czyli molo turystyczne. Chciałem potwierdzić słowa matki Márqueza, która mówiła, że nie ma to jak morze w Riohachy, ale słońce się schowało i niewiele zobaczyłem. Kilka dni wcześniej próbowałem przyjrzeć mu się z okna samolotu przy lądowaniu na tutejszym lotnisku. Leciałem z deszczowej Bogoty. Tak ją wtedy zapamiętałem, jako stolicę zamazaną deszczem. S t a ł e m w u l ew i e , z a s t a n aw i ając się, dlaczego hiszpański konkwistador Gonzalo Jiménez de Quesada (1509–1579) założył w 1538 r. to miasto pośrodku obszaru o kształcie wielkiej miski. Nie
pomyślał, że w takim rejonie zbierają się mgły, a gdy przyjdą sezonowe opady, poziom wilgotności znacząco wzrasta. Lubię spacerować, uwielbiam trekking, w Polsce chodzę dużo i właściwie wszędzie. Jednak Bogota leży na średniej wysokości 2640 m n.p.m. Muszę tu zwolnić, w końcu to 2640 m bliżej gwiazd, jak mawiają jej mieszkańcy. Ratuję się kawą, piję jedną po drugiej. Kiedy wjeżdżam jeszcze wyżej, na 3152 m n.p.m., kolejką linową (teleférico), aby spojrzeć na kolumbijską stolicę ze szczytu Monserrate (Cerro de Monserrate), próbuję mate de coca, specyficznego naparu z liści koki na chorobę wysokogórską. Rzeczywiście działa ożywczo.
DESZCZOWA BOGOTA Chciałem ruszyć szlakiem bogotańskich murali, których liczba i nierzadko finezja zadziwiają, lecz w nieustępliwym deszczu realizacja tego planu stała się utrudniona. Wybrałem więc Muzeum Botero (Museo Botero) z pracami Fernanda Botera, światowej sławy artysty z Medellín (urodzonego w tym mieście w kwietniu 1932 r.), malarza i rzeźbiarza, którego twórczość zdaje się mówić, że duże jest piękne. Postacie na jego obrazach są zawsze grube, wręcz karykaturalnie zaokrąglone. Monalisa wygląda niemal jak gigantyczna matrioszka w czerni. W salach wystawowych wyeksponowano również takie dzieła jak Tańcząca para, Rodzina, Śmierć grająca na gitarze
SS Półpustynny obszar półwyspu Guajira na pograniczu Kolumbii i Wenezueli
WIOSNA 2016
80 DALEKIE PODRÓŻE
©©PROCOLOMBIA/JULIAN SANTACRUZ
SS Panorama Bogoty położonej na płaskowyżu Sabana de Bogotá
albo Manuel Marulanda „Tiro Fijo”. Mężczyzna z tego ostatniego płótna to Manuel Marulanda Vélez (1930–2008), który założył w 1964 r. lewicową partyzantkę FARC (Fuerzas Armadas Revolucionarias de Colombia – Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii) i wciągnął Kolumbię w koszmar długoletniej wojny domowej. W sumie obejrzymy tu 123 prace artysty, zarówno obrazy, szkice, jak i rzeźby. Pozostała część kolekcji stanowi twórczość innych autorów. To prywatne zbiory Fernanda Botera, przekazane przez niego na rzecz muzeum. Po uczcie duchowej należy się uczta dla ciała. Bogota potrafi doskonale nakarmić głodnego. Stołeczną (i nie tylko) kulinarną specjalnością jest ajiaco bogotano albo ajiaco santafereño – pożywna kremowa zupa na bazie bulionu drobio-
wego z trzema rodzajami ziemniaków, w tym małymi żółtymi ziemniakami kreolskimi (papas criollas). Najważniejszy składnik tej potrawy stanowi ziele o nazwie guasca, czyli żółtlica drobnokwiatowa, w Polsce uznawane za uporczywy chwast. Oprócz tego dodaje się rozdrobnioną gotowaną pierś kurczaka, awokado, kapary, ryż i aksamitną śmietankę. W tej zawiesistej zupie, serwowanej w głębokim talerzu, a w zasadzie misce, powinien pływać jeszcze kawałek kolby słodkawej kukurydzy. A na deser można zjeść bocadillo de guayaba – małe arcydzieło kolumbijskiej sztuki cukierniczej. To specjał z zastygłej pulpy z gujawy dosłodzonej cukrem trzcinowym, gustownie zawinięty w liść rośliny zwanej bijao. Jego oryginalną nazwą jest bocadillo veleño, bo przysmak wywodzi się z miasta Vélez
TT Obraz W parku (En el parque) w Muzeum Botero w stolicy Kolumbii ©©PROCOLOMBIA/SEBASTIAN SANINT
WIOSNA 2016
w departamencie Santander. Smacznym łakociem będzie też arequipe (dulce de leche). W tym przypadku polskim odpowiednikiem byłby kajmak. Na kolumbijskiej ulicy kupimy przełożone nim cienkie wafle, czyli obleas. Jeżeli ktoś mimochodem spyta, co zjemy kolejnego dnia rano na śniadanie, wybór powinien paść – oczywiście – na fantastyczną zupę mleczną changua przyrządzaną w wersji… na słono z gotowanym jajkiem, kawałkami topiącego się sera i pieczywem, które mięknie. Podaje się ją w stylowej misce i posypuje siekaną kolendrą czy cebulką. Warto popić tę potrawę gorącą czekoladą.
KOLUMBIA DZIŚ I KIEDYŚ W deszczu mijam bogotański kocioł futbolowy Estadio Nemesio Camacho El Campín. Kilka godzin później dowiem się z telewizji, że na 40-tysięcznym Stadionie Nemesia Camacha (zwanym El Campín) grały drużyny Independiente Santa Fe i Atlético Nacional, czyli Bogota gościła Medellín. Zwyciężyła Santa Fe, przed własną publicznością. Wielkim fanem Nacionalu był niegdyś Pablo Escobar (1949–1993), największy gangster Kolumbii, szef kartelu z Medellín. Ta przegrana popsułaby mu humor. Na placu Bolívara śpiewa na żywo Andrea Echeverri, wokalistka grupy rockowej Aterciopelados, legendy kolumbijskiej sceny muzycznej. Jest 30. rocznica ataku partyzantów z Ruchu 19 Kwietnia (Movimiento 19 de Abril – M-19) na Pałac Sprawiedliwości (Palacio de Justicia).
81
©©MARCIN WESOŁY
Spoglądam na ułożony z kwiatów napis Memoria – „Pamięć”. Wojsko odbijało wówczas zakładników m.in. czołgami. Wybuchł pożar, wiele osób zostało rannych. Zginęli rebelianci, ale też najważniejsi sędziowie Sądu Najwyższego. Dotąd nie wyjaśniono zaginięcia kilkunastu pracowników pałacu. W oddali, na innym budynku stojącym przy tym samym placu dostrzegam kolejny napis No más impunidad („Nigdy więcej bezkarności”). Spoglądam na bogotańską katedrę (Catedral Primada de Colombia), szarą, posępną, zlaną deszczem i zamgloną. Wejdę do Muzeum Złota (Museo del Oro) i nie opuszczę go przez co najmniej trzy godziny. Wciągnie mnie imponująca, największa i najokazalsza na świecie kolekcja sztuki złotniczej kultur prekolumbijskich: Tairona, Quimbaya, Tolima, Calima, Sinú (Zenú), Nariño, San Agustín, Tierradentro i Muisca (Chibcha, Czibcza). Doświadczę tu kontaktu z przebogatą historią, również tą niechlubną – dziejami konkwisty. Na pamiątkę nabędę minikopię poporo, złotego naczynia ceremonialnego, służącego do przechowywania wapna, wykorzystywanego w indiańskich rytuałach spożywania liści koki.
SS Bahía Hondita – mała karaibska zatoka przy Punta Gallinas
Zatrzymałem się w hotelu położonym między cmentarzem i domem pogrzebowym. Przy cmentarnej bramie starszy mężczyzna sprzedawał do późna empanadas, nieco większych rozmiarów smażone w oleju pierogi z serem, farszem mięsnym i jajkiem. W domu pogrzebowym zaczynało się czuwanie przy zmarłym. Z zewnątrz widać było, jak kilka osób pochyla się nad otwartą trumną. Jakaś młoda kobieta, może córka albo wdowa, szlochała. Ludzie dopiero się schodzili, panował gwar jak pod sceną, na której ma się rozegrać obiecane przedstawienie. Nie dało się dostrzec żadnego skupienia w ciszy, tylko żywe rozmowy, pokrzykiwania i gestykulacje. Na dodatek wszyscy prezentowali jakąś oczywistą gotowość na to, że żałobne spotkanie potrwa dłu-
żej. Większość osób zasiadła na plastikowych krzesłach ustawionych pod domem. Panowie założyli świeże koszule, panie ubrały się odświętnie na jasno. Powoli zmierzchało, ale powietrze było nadal nagrzane, nie ustępowała duchota, nadchodziła tropikalna noc. Przechodziłem obok czuwających kilka razy. Wyglądałem jak wyjęty z obcej rzeczywistości, moje ubranie nie pasowało do ich strojów, poruszałem się w innym tempie, kiedy tak nosiłem butelki wody i prowiant potrzebne mi na wyprawę na sam kraniec półwyspu Guajira. Jedynie kątem oka z oddali rejestrowałem kliniczną biel wypełniającą wnętrze górnego wieka trumny. Żałobników wciąż przybywało, widocznie zmarły cieszył się jakąś szczególną estymą wśród miejscowych.
TT Na półwyspie Guajira dominuje karłowata roślinność i kaktusy ©©MARCIN WESOŁY
ŻAŁOBNICY W RIOHACHY Chmury nad miastem Riohacha znowu były pierwsze i rzuciły cień na świat. Karaiby bez światła tracą… swój karaibski charakter. Różne odcienie zieleni zlewają się w jeden bardzo ciemny kolor, woda gubi lazury i turkusy, a przecież matce Márqueza chodziło o wyjątkową barwę Morza Karaibskiego.
WIOSNA 2016
82 DALEKIE PODRÓŻE
©©MARCIN WESOŁY
SS Stado kóz wśród kilkumetrowych kaktusów yosú (Stenocereus griseus)
PUSTYNNA KRAINA Javier przyjechał po mnie o świcie, o godz. 5.00. Piały pierwsze koguty, bo 270-tysięczna Riohacha miejscami przypomina wioskę, która wrosła w miasto. Wspominał, że z niego madrugador, czyli ranny ptaszek. Zresztą wolał ruszyć jak najwcześniej, aby większość trasy na północ (ok. 150 km) pokonać w chłodzie i nie walczyć z piekielnym słońcem na półwyspie Guajira. Liczył, że w ciągu sześciu godzin dotrzemy do celu, który stanowił najbardziej na północ wysunięty obszar Ameryki Południowej – Punta Gallinas. Po ramie okiennej w pokoju hotelowym snuł się gekon. Przechadzał się leniwie, bez łowczego napięcia, bo pewnie trawił wszystkie muszki, które zdążył upolować. Może dzięki niemu wstałem niepokąsany. Kiedy Javier wjechał na most, w notesie zapisałem nazwę rzeki. Brzmiała Río Ranchería i spodobała mi się. W tamtej chwili nie wiedziałem, że ta niepokojąco mocno
wysychająca rzeka stanie się później kluczem do poznania charakteru półwyspu Guajira. Potem dotarło do mnie, że ten region mógłby być jedną z wersji raju, taką, w której nie ma miejsca dla człowieka. Wystarczy spojrzeć na ludzi, którzy próbują w nim przetrwać, aby odkryć, że oni w tym świecie marnieją. To kraina zapomnienia. La Guajira niczym z powieści Márqueza, przepuszczona przez filtr realizmu magicznego, istnieje naprawdę! Jest suchą, rozpaloną słońcem ojczyzną Indian Wayúu, największej rdzennej grupy etnicznej w Kolumbii (ok. 300 tys. ludzi). Zachwyca krajobrazami, lecz z człowieka wyciska ostatnie poty, wyciska z niego wszystko. Na tej karaibskiej półpustyni ciągle wiruje pył, biały, żółty, czerwony, w każdym kolorze. Pejzaż przypomina skrzyżowanie kotliny Kalahari z meksykańską prerią i Saharą. La Guajira stanowi kraj w kraju, o którym nikt nie chce pamiętać, leżący gdzieś na uboczu kolumbijskiego
TT Podróż przez bezdroża Guajiry stanowi niezwykłe doświadczenie ©©MARCIN WESOŁY
WIOSNA 2016
świata. Jednak miejsce to potrafi oczarować, nieraz zapiera dech w piersiach, bywa w swojej naturze piękne i zarazem okrutne.
PODRÓŻ Z PRZESZKODAMI Na wijących się jak wielkie piaskowe żmije szutrowych drogach trafialiśmy z Javierem na dwa rodzaje blokad. Jednych pilnowali dorośli, drugich – dzieci. Na przeszkodę składały się dwa drewniane słupy i przeciągnięty między nimi sznur, napięty lub luźny, z jaskrawym ostrzegawczym trokiem, aby z daleka było widać, że trzeba zwolnić i się zatrzymać. Dorośli żądali za przejazd opłaty w peso kolumbijskich. Nie chcieli wenezuelskich boliwarów, choć granica z Wenezuelą znajduje się niedaleko. Czasem brali co łaska, kiedy indziej podawali konkretną sumę, negocjowali. Raz spotkaliśmy pięciu mężczyzn, ponoć pracowali od rana, liczyli na większą kwotę. Równali drogę łopatami, kilofami, czym się dało. Z miejsca na miejsce przenosili wiadrami grudy ziemi. Mieli długie ubrania i buty, a z nieba lał się żar. Po ustaniu deszczów trasa powinna być przejezdna, w trakcie opadów odcinek ten zmieniał się podobno w błotnistą ślizgawkę nie do sforsowania. Był środek pory deszczowej, Juyapu. Niewiele na to wskazywało. Świat wokół wyglądał tak, jakby dalej spalał się w Jemial, niepojętej suszy. Javier dał robotnikom, ile zażądali. Pamiętał, co się tu wcześniej działo, jak jeździło się naokoło i traciło czas. Mężczyźni zrobili sobie przerwę. Siedzieli pod drzewem, w cieniu, coś jedli, czymś się dzielili, z plastikowej butelki pili jakąś ciecz. Jeden leżał w hamaku. Cała piątka robotników miała indiańskie twarze tutejszych Wayúu. Między sobą mówili w języku wayuunaiki (wayúu, guajiro). Wpatrywali się w nas do końca, bez zaciekawienia, raczej z przyzwyczajenia. Nie były to złe spojrzenia, tylko
83
©©MARCIN WESOŁY
©©MARCIN WESOŁY
SS Cmentarz Wayúu na zupełnym pustkowiu
SS Cabo de la Vela – malownicza okolica cypla zwana Ojo de Agua
nieruchome, zmęczone słońcem. Dostali swoje, mogliśmy jechać dalej. Za dwa dni, gdy będziemy wracać, damy im resztę. Indiańskie dzieci natomiast na blokadzie puszczały nas za cokolwiek. Już fakt, że udało im się zatrzymać dorosłych, uważały za wyczyn. Na moment same doroślały. Do auta podchodziły z poważnymi minami urzędników. Nie wyciągały prosząco dłoni, ale czekały, licząc na coś więcej. Javier wręczał im ciastka (galletas). Miał je pod ręką. Na każdej blokadzie rozdawał po dwa lub trzy opakowania, aby starczyło na kolejne daniny. Mali strażnicy dziękowali szczerym, wdzięcznym uśmiechem i od razu dzielili słodkie łupy. W jednej chwili znowu dziecinnieli, przechodziło im udawanie starszych. Kiedy wyczerpał się zapas ciastek, została gotówka, lecz pieniądze to dla dzieci najgorsza waluta, bo jest bezwartościowa, szczególnie gdzieś pośrodku niczego. Nie zapomnę miny może 5- czy 6-letniego Wayúu, maleńkiego mężczyzny, który targał z mozołem dwa kanistry z wodą. Od ich ciężaru napinały mu się ledwo zarysowane mięśnie. Spotkaliśmy go po drodze. Stanął przy wielkim kaktu-
sie yosú, odstawił baniaki i wpatrywał się w nas badawczo. Javier zatrzymał auto. Podałem chłopcu przez okno napój Pony Malta, jeszcze zimny, bo wyjęty z podręcznej lodówki. Twarz od razu pojaśniała mu ze szczęścia.
DROGA DO ZAŚWIATÓW Potem co chwilę widywaliśmy małe nekropolie, zawieszone w czasie i przestrzeni. Gdy wysiadłem z terenówki, podszedłem bliżej do niewidocznej cmentarnej bramy, schyliłem się po piękną muszlę, niczym wyjętą z gabloty w zapomnianym muzeum, i zabrałem ją ze sobą. Javier mówił szeptem, bym zostawił dusze zmarłych w spokoju. Myślał, że wziąłem tę muszlę z cmentarza, ale przecież jego granic nie dało się dostrzec. Widziałem tylko wysokie nagrobki kilkanaście metrów przede mną, białe, szarawe, brązowe, wszystkie dość zadbane, niektóre pokryte świeżą farbą. Tu było znacznie przyjemniej niż w miejscu, gdzie minęliśmy trzy zmurszałe trumny, jakby wydobyte z grobów, ustawione jedna na drugiej. Muszlę dowiozłem jedynie do Santa Marty i tam ją dyskretnie zostawiłem. Zrobiłem to na wszelki wypadek, gdyby się okazało, że czegoś nie zrozu-
miałem, jakby za bardzo zmąciło mi umysł na tych rozpalonych słońcem przestrzeniach Guajiry. Kiedy umrze Wayúu, jego bliska i dalsza rodzina, przyjaciele, znajomi oraz znajomi znajomych zbierają się w rancheríi, osadzie zmarłego, aby go pożegnać. Przybywają z dalekich rejonów, sąsiedniej wioski, miasteczka, może nawet z ponad 180-tysięcznego miasta Uribia, nieoficjalnej stolicy Indian położonej w departamencie La Guajira (formalną jest Riohacha). Drogę pokonują pieszo, konno, na mule, rowerem czy autem. Docierają w odświętnych ubraniach. Przebijają się przez dzikie, suche, porośnięte kaktusami pustkowia, aby towarzyszyć krewnym w żalu. Dla społeczności Wayúu pogrzeb jest najważniejszym wydarzeniem we wspólnocie. Wówczas nadarza się okazja, żeby pokazać, ile rodzina ma kóz i bydła, jaki osiągnęła status ekonomiczny. Kto może, powiększa swoje stada, bo przyjdzie taki moment, kiedy uda się wreszcie tym pochwalić. To właśnie dzień pochówku. Do tego, kto za życia zebrał więcej, przyjdzie wielu żałobników. Popłaczą nad nim, pożałują go i siądą do stołu. Zjedzą kozie mięso na cztery sposoby: najpierw
WIOSNA 2016
84 DALEKIE PODRÓŻE
©©MARCIN WESOŁY
SS Indianki Wayúu sprzedające kolorowe torby na ramię mochilas w Riohachy
friche, czyli kozinę (najlepiej z młodego kozła) gotowaną i następnie smażoną, a potem w wersji duszonej, grillowanej i w zupie. Będą pili bez umiaru co mocniejsze trunki. Potem ułożą się w swoich chinchorros (hamakach), aby wypocząć. W końcu kolejnego dnia muszą zacząć ucztować od nowa. Do biednego Wayúu wybierze się garstka osób, która także będzie ubolewać i ronić łzy. Oni również posilą się i napiją, choć na skromniejszej stypie, a później pójdą spać, żeby od rana znów powtarzać cały rytuał. Uroczystości pogrzebowe rozciągają się zazwyczaj na ponad tydzień. Odbywają się w rancheríi, w której zmarły mieszkał i dalej spoczywa… w swoim hamaku oraz na cmentarzu, gdzie w końcu chowa się go w trumnie w grobowcu albo w ziemi. Aby zapobiec rozkładowi ciała, otwiera mu się usta i wlewa do gardła do 2 l chirrinchi (chirrinche). To typowy alkohol Guajiry, bimber o średniej mocy, produkowany z cukru brązowego i wody i rozlewany do butelek po whisky czy aguardiente.
Żywi natomiast, bez względu na ich liczbę, zbierają się na wydłużonym czuwaniu po to, aby pomóc duchowi umarłego zawędrować do Jepiry (Jepirry), krainy dusz przodków. W niej rozpoczyna się ich podróż w zaświaty. Jepira stanowi jedynie strefę przejściową, w której czeka się na wyruszenie w dalszą drogę, ale Wayúu uważają ją za najwyższą sferę sacrum. Gdzieś w okolicach Cabo de la Vela napis na dużej przydrożnej tablicy głosi Jesteś w Jepirze, świętym miejscu Indian Wayúu. Dbaj o nie i szanuj je. Dotarliśmy zatem do ziem, na których zmarli żyją wśród żywych. Realizm magiczny staje się tu rzeczywistością. Krewni wracają na cmentarz przez jakiś czas regularnie. Potem nieboszczyk zostaje sam. Po kilku latach zaczyna się pojawiać w snach swoich bliskich i prosić o różne rzeczy, np. o zmianę garderoby. To znak, że domaga się drugiego pochówku. Chciałby już odejść na zawsze. Ponownie zbiera się rodzina, aby wypełnić ostatnią wolę zmarłego. Teraz żałobni-
TT Riohacha – pomnik Tożsamość stojący przy nadmorskiej promenadzie ©©MARCIN WESOŁY
cy muszą pomóc jego duszy opuścić Jepirę i trafić do miejsca wiecznego spoczynku, umieszczonego gdzieś w nieskończoności. Czuwanie czy bardziej wspominanie trwa do pięciu dni. Później bliscy przenoszą się na cmentarz, gdzie następuje ekshumacja, którą nadzorują kobiety. Jedna z nich musi pochodzić z rodu matki nieboszczyka. Kiedy mężczyźni rozkruszą grobowiec i wyciągną trumnę, wybrana kobieta zajmuje się szczątkami. Przekłada je do pojemnej glinianej urny i zanosi do domu, w którym zostanie wyprawiona ostatnia stypa, najbardziej wystawna. Goście jedzą i piją na niej bez żadnych ograniczeń. Mają ten pogrzeb zapamiętać na długo. Nazajutrz urna ze szczątkami wędruje na cmentarz. Umieszcza się ją w innym miejscu niż wcześniej trumnę. Teraz będzie w nim spoczywać już na zawsze.
WŚRÓD KIBICÓW Na samym skraju wspomnianego mola turystycznego w Riohachy natknąłem się na dwóch policjantów, dziewczynę i chłopaka zajętych sobą oraz figurę Matki Boskiej zamkniętą w szklanej gablocie. Kiedy na dwie minuty wróciło słońce,
WIOSNA 2016
85
©©PROCOLOMBIA
spojrzałem na wodę. Powoli zmieniała się jej barwa, jaśniała, nabierała karaibskich odcieni. Zamiast chwycić szybko aparat i zrobić zdjęcia, aby mieć dowód potwierdzający słowa matki Márqueza, zagadnąłem do dwóch przechodniów, ojca z synem. Nosili identyczne żółte koszulki kolumbijskiej reprezentacji w piłce nożnej. Na wieczór szykowano się do meczu Kolumbijczyków z Chilijczykami. Widziałem to spotkanie w telewizorze w jednym z barów w niemal 500-tysięcznym mieście Santa Marta kilka godzin później. Wokół siedziało mnóstwo kibiców. Wszyscy ubrani byli na żółto, czerwono lub niebiesko, czyli w barwy narodowe. Aby okazać swoją solidarność, założyłem podobny strój. Lodowate piwo Aguila spływało litrami. Pachniało smażonymi platanos (bananami), świetnie pasującymi do tego napoju. W barze znalazł się tylko jeden kibic z Chile, ale to on krzyczał najgłośniej. Wypił dużo i nie został długo, nie wytrzymał emocji. Wstał i wyszedł jeszcze w trakcie pierwszej połowy. Już nie wrócił. W przerwie meczu wybrałem się obejrzeć nadbrzeżną część Santa Marty wieczorową porą. Okolica wyglądała romantycznie. Spotkanie za-
SS Kolumbijska wyspa San Andrés to popularny kierunek turystyczny
kończyło się remisem. Kolumbijczycy się cieszyli, choć najpierw odetchnęli z ulgą, bo to ich reprezentacja musiała zdobyć wyrównującego gola. Nie było potem typowej fety zwycięzców, tylko świętowanie na pół gwizdka. Santa Marta nie poszła spać nad ranem. Drugi mecz Kolumbijczyków, dla odmiany z Argentyńczykami, widziałem później na wyspie San Andrés (26 km² powierzchni i 70 tys. mieszkańców), leżącej na Morzu Karaibskim bliżej Nikaragui niż Kolumbii. Tym razem L os Ca f e t e r os n i e m i e l i s zc zę ś c i a . Kolumbijscy futboliści ponieśli porażkę, mimo iż grali u siebie i to na wybrzeżu, w parnej, nagrzanej Barranquilli o trzeciej po południu, kiedy wysoka wilgotność i upał powinny pomóc w rozbiciu przeciwnika. Znowu nie było hucznego fetowania. Żółto-niebiesko-czerwony tłum, w większości na rauszu, nieśpiesznie rozszedł się do domów i hoteli. To wszystko jednak zdarzyło się dopiero na San Andrés, gdzie na plaży spotkałem rybaka w sportowej koszulce z numerem siedem. Dźwigał dokładnie siedem ryb, małych srebrzystych tuńczyków.
KREWETKI NA WYBRZEŻU Gdy czekałem na kolejne przejaśnienia nieba nad Riohachą, przypomniałem sobie, że to miasto założył w 1536 r. Niemiec. Zwał się Nikolaus Federmann (ok. 1505/1506–1542). Podpisał kontrakt z majętną rodziną niemieckich bankierów (Welser), która porozumiała się z królem Hiszpanii Karolem V (1500–1558) w sprawie eksploracji tzw. Prowincji Wenezuela. Europejski awanturnik, ulegając gorączce złota, ruszył z wybrzeża w głąb lądu, żeby odnaleźć mityczne Eldorado (hiszp. El Dorado), jak uczyniło wielu mu podobnych. Z Riohachy pochodzą też dziadkowie Gabriela Garcíi Márqueza ze strony matki. W jego powieści Sto lat samotności (z 1967 r.) nazwa tego miasta przewija się, jak obliczyłem, piętnaście razy. Pojawia się np. w tym fragmencie: José Arcadio Buendía nie znał zupełnie geografii swojego rejonu. Wiedział, że na wschodzie rozciąga się łańcuch nieprzebytych gór, a za górami stare miasto Riohacha, gdzie w minionej epoce – jak opowiadał jego dziadek, pierwszy Aureliano Buendía
WIOSNA 2016
86 DALEKIE PODRÓŻE
©©PROCOLOMBIA
SS Widok na Kościół św. Piotra Klawera w zabytkowej Cartagenie de Indias
– Sir Francis Drake polował z armat na kajmany, które potem kazał wypychać słomą i posyłał w podarunku królowej Elżbiecie. Tymczasem Javier, mój towarzysz i przewodnik po półwyspie Guajira, pojechał do siebie. W końcu był mieszkańcem wybrzeża, prawdziwym riohachero. Zrzucił stare ubranie, przemył zakurzone auto. Z człowieka pustyni zmienił się w miejskiego obywatela. Mieliśmy zjeść obiad: rybę zwaną lucjanem czerwonym – pargo rojo, smażone banany – patacones, ryż kokosowy – arroz con coco, czyli to, co zwykle jada się na Karaibach. Jednak zdążyliśmy wypić tylko obłędny sok marakujowy (jugo de maracuyá). Javier zmienił zdanie i zaproponował mi ryż z krewetkami – arroz con camarones. Wiedział o pewnym dobrym miejscu, położonym już poza miastem. W garkuchni pachniało przyzwoicie. Klientów nie brakowało. W wielkich osmolonych garach gotowało się danie firmo-
we. Rządziła tu charakterna doña, która cały czas dyrygowała swoimi pracownikami. Znała Javiera. Zjedliśmy camarones w miasteczku Camarones, czyli krewetki w Krewetkach.
ISTOTA KARAIBÓW W czasie naszej dalszej podróży otoczenie zaczęło zmieniać się w niesłychanie szybkim tempie. Suchy klimat Guajiry stawał się tylko wspomnieniem, surowe półpustynne pejzaże, stada dzikich kóz, kaktusy, wiecznie zapylone powietrze pozostały gdzieś za nami. Po opuszczeniu Riohachy z każdym kilometrem świat odmieniał się na nowo, jakby chciał pochwalić się swoją szaloną różnorodnością. Wzrastała wilgotność, koszula lepiła się do człowieka coraz mocniej. Robiło się intensywnie zielono, roślinność gęstniała. Widziałem mangowce, plantacje bananowców i gaje palmowe. Przy drodze miejsco-
TT Niezmiernie barwna kolonialna architektura „Romantycznej Stolicy Ameryki” ©©PROCOLOMBIA
WIOSNA 2016
wi ustawiali kramy kuszące podróżnych ofertą dnia. Sprzedawali owoce: olbrzymie papaje, gujawy rozmiaru gruszek, marakuje większe od pięści, orzechy kokosowe. Oferowali też smażone mięso i banany, empanadas, placki kukurydziane arepas, rozmaite przekąski i stosy słodkości. Na takie Karaiby, w których wszystko jest na wyciągnięcie ręki, czekałem. Czasem wzdłuż drogi wędrowali Indianie, ubrani na biało, ze swoimi typowymi ręcznie wykonanymi mochilas, tj. torbami w kształcie worków, na ramieniu. Nie byli to Wayúu jak w La Guajirze, lecz tutejsi górale, Arhuaco, należący do jednej z czterech grup etnicznych zasiedlających masyw Sierra Nevada de Santa Marta. W mochilas noszą oni hojas de coca, czyli liście koki. Gdy najdzie ich ochota, wyciągają je i żują dla pobudzenia. W górach ta roślina pomaga zwalczyć objawy choroby wysokościowej. Jej używanie nie stanowi żadnego tabu. Kiedy spotykają się dwaj mężczyźni, jeden przekazuje drugiemu rytualnie garść liści wyjętych z własnej torby na znak wzajemnego szacunku. Do Santa Marty, stolicy departamentu Magdalena, zajechaliśmy późnym popołudniem. W hotelu dostałem nastrojowy pokój z widokiem na zatokę o tej samej nazwie (Bahía de Santa Marta). Wówczas dopadła mnie jakaś irracjonalna tęsknota za czasami, gdy gdzieś na Kubie, Haiti czy w Panamie pod szumiącym na suficie wiatrakiem, nad maszyną do pisania, z rumowym koktajlem pod ręką mógł siedzieć angielski pisarz Graham Greene (1904–1991), ten wielbiciel tropików, i tworzyć kolejną powieść niesiony natchnieniem.
87
POŻEGNANIE Z REALIZMEM MAGICZNYM W ponadmilionowym mieście Cartagena de Indias, nazywanym „Romantyczną Stolicą Ameryki” (La Capital Romántica de América), na koniec moich wojaży po kolumbijskich Karaibach, wciągnęło mnie Barrio Getsemaní. Parafrazując słowa polskiego reportażysty Ryszarda Kapuścińskiego (1932–2007), przede wszystkim rzuca się tu w oczy kolor, wszędzie kolor… Ta niezmiernie klimatyczna dzielnica jest azylem dla różnych artystów. To zdecydowanie miejsce dla ludzi twórczych. Na co dzień życie płynie w nim normalnym trybem. Jednak Getsemaní późno zasypia, bo każdej nocy oferuje mnóstwo rozrywek. Tutejsi czy przyjezdni – wszyscy lubią bawić się w lokalnych przytulnych, stylowych kafejkach lub barach z dudniącą muzyką. Liczy się la rumba, czyli impreza pod każdą postacią. Z kolei za dnia odkryjemy w tej dzielnicy nieodparty urok karaibskiej ulicy, na który składa się fantastyczne wręcz zagęszczenie zdarzeń na każdym jej odcinku. Jednym z przejawów twórczości artystycznej są w Getsemaní, podobnie jak w Bogocie czy Santa Marcie, murale. Sztuka uliczna nabiera w Kolumbii rozpędu. Poszedłem jeszcze do Parku Bolívara w historycznym centrum Cartageny de Indias, czyli Ciudad Amurallada. Na jednej z tutejszych ławek w 1948 r. Márquez miał spędzić pierwszą noc w tym mieście
©©MARCIN WESOŁY
SS Dom Márqueza w Cartagenie de Indias
pod obsranym konnym pomnikiem Simona Bolivara, jak soczyście opisywał w swojej autobiografii Życie jest opowieścią (z 2002 r.). W tym miejscu także zatrzymali go policjanci, którzy potem go nakarmili i pozwolili mu przespać się na komisariacie. W trakcie mojej wizyty zarówno Simón Bolívar, jak i jego wierzchowiec, prezentowali się bez zarzutu. Pod pomnikiem niewielka grupa tancerzy spontanicznie zaprezentowała zebranej publiczności energetyczny afrokaraibski taniec mapalé. Tak wygląda żywioł w najczystszej postaci! W Cartagenie de Indias nocowałem w hotelu, który niemal przylegał do domu Márqueza. To odkrycie mnie niezmiernie uradowało. Okazała posiadłość została elegancko wkomponowana w spektakularne warowne mury miejskie. W podobny sposób ten wyjątkowy pisarz wplótł magię swojego dzieciństwa spędzonego na fascynującym karaibskim wybrzeżu we własną twórczość.
WIOSNA 2016
88 DALEKIE PODRÓŻE
KUBA MOICH MARZEŃ IZABELA PEREZ HARRIETTE
<< Kuba jeszcze parę lat temu uchodziła za niezmiernie egzotyczne miejsce. W przypadku Polaków to wrażenie wiązało się z odległością, jaka dzieli ją od naszego kraju, tropikalnym klimatem i dość wysokimi kosztami podróży, większości świata osobliwy wydawał się jej ustrój, a dokładnie trwający od niemal 60 lat stan ciągłej rewolucji. Wielu mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej pamięta jeszcze czasy komunizmu, dlatego rzeczywistość tej gorącej jak wulkan wyspy na pewno nie jest im zbyt obca. Na niej szarej codzienności towarzyszy całoroczne słońce, przepiękne krajobrazy i wszechobecna muzyka. >>
P
omysł na wyprawę do tej części Karaibów narodził się w mojej głowie bardzo dawno temu, nie pamiętam już nawet kiedy. To było moje marzenie. Udało mi się je zrealizować po raz pierwszy w 2008 r. Jesienią wyleciałam z Polski razem z przyjaciółką i dwójką kolegów w moją pierwszą
WIOSNA 2016
tak daleką podróż. Wtedy nie miałam jeszcze pojęcia, że to nie będzie ostatni raz. Do każdego wyjazdu staram się odpowiednio przygotować. Chcę wiedzieć, jak wygląda to miejsce, do którego się wybieram, co warto w nim zobaczyć, czego doświadczyć i na co zwrócić uwagę, żeby nie popaść w kłopoty. Nie inaczej
było i tym razem. Z perspektyw y c z a s u j e d n a k d o s t r ze g a m , że taki wywiad podróżniczy nigdy nie daje prawdziwych informacji o celu naszej wyprawy. To ludzie, na których trafiamy po drodze, dostarczają nam najlepszej wiedzy, nawet jeśli nie znamy dobrze miejscowego języka.
89
©©CUBA TOURIST BOARD
SS Budowę ogromnego gmachu hawańskiego Kapitolu ukończono w 1929 r.
©©CUBA TOURIST BOARD/CUBAINFO.DE
©©CUBA TOURIST BOARD
SS Wycieczka starym autem po Varadero
SS Na kubańskich ulicach można podziwiać żywiołowe pokazy tańca
Na naszą decyzję o wyjeździe do tego kraju w znacznym stopniu wpłynął fakt, że moja przyjaciółka spotkała w Ambasadzie Kuby w Warszawie c z ł ow i e ka , k t ó r y za i n t e re s ow a ł j ą mocno miastem Baracoa w prowincji Guantánamo. Dzięki niemu zaraz po wylądowaniu na kubańskim lotnisku udaliśmy się do Polki osiadłej w Hawanie w latach 60. XX w., a także mimo wielu przeciwności, jakie napotkaliśmy po drodze, dotarliśmy na sam koniec wyspy (przynajmniej z hawańskiej perspektywy) – do tej właśnie 90-tysięcznej miejscowości. Pani Ewa, mieszkająca już w socjalistycznej krainie Fidela Castro tyle czasu, stała się dla nas skarbnicą opowieści, które pomogły nam zrozumieć, jak to jest żyć w tym tropikalnym raju i dlaczego nie wszyscy
chcą go opuszczać. Słuchaliśmy o małych paradoksach dnia codziennego, kulturze i zwyczajach oraz relacjach rodzinnych i p r z y j a c i e l s k i c h Ku b a ń c z y ków. Informacje te czerpaliśmy prosto ze źródła i nie zniekształcało ich żadne tabu. Tej wiedzy nie znalazłam 8 lat temu w internecie ani jakiejkolwiek książce. Od miasta Baracoa, położonego blisko wschodniego krańca wyspy (dla Krzysztofa Kolumba p o n a d 5 2 0 l a t t e m u t u t e j s ze w y b r zeże b y ł o p i e r w s z y m m i e j s ce m na tym lądzie, do którego dopłynął), zaczęła się natomiast moja największa przygoda z Kubą. W nim spotkałam mężczyznę, z którym się związałam, i właśnie z tego powodu wracałam w te strony już trzy razy i udało mi się poznać ten kraj od kuchni.
WCZORAJ I DZIŚ W trakcie planowania podróży na Kubę odkryłam interesującą formę zakwaterowania, która nazywa się casa particular. Postanowiłam więc z niej skorzystać. W 2008 r. przepisy wizowe wymagały jednak potwierdzenia noclegu na pierwszą noc, a rezerwacje przez internet mogłam wówczas zrobić tylko w komfortowym hotelu dla zagranicznych turystów. Potem przeniosłam się z niego do domu Kubańczyków. Casa particular to kwatera prywatna, której właściciele ok. 70 proc. dochodów z wynajmu zobowiązani są przekazać państwu. Jeśli interesuje nas coś więcej niż piękne plaże, kąpiele w morzu i słońcu, to taki rodzaj zakwaterowania stwarza doskonałą możliwość zapoznania się bliżej z ludźmi, ich życiem codziennym i kulturą.
WIOSNA 2016
90 DALEKIE PODRÓŻE
©©IBEROSTAR
SS Pięknie położony 4-gwiazdkowy hotel all inclusive IBEROSTAR Cayo Coco
Jego cena, co oczywiste, wygląda dużo korzystniej w porównaniu z luksusowymi hotelami. Do tej pory podróżowałam na Kubę w różnych porach roku (w trakcie sezonu turystycznego i poza nim) i nigdy nie miałam problemu ze znalezieniem noclegu bez wcześniejszej rezerwacji w miejscu, do którego właśnie przyjechałam. Jednak popularność tej największej karaibskiej wyspy (niemal 111 tys. km ² powierzchni) wciąż szybko wzrasta, bo wszyscy spieszą się zobaczyć ten wyjątkowy skansen, zanim zachodzące od kilku lat zjawiska polityczne i gospodarcze uczynią go nie do poznania. W ciągu ostatnich 8 lat, odkąd tu wracam, za każdym razem dostrzegam duże zmiany w stosunku do poprzednich wizyt. Niestety, wpływają one także na mieszkańców i ich zachowanie i to, moim zdaniem, nierzadko niekorzystnie. Szczególnie widać to w przypadku popularnych rejonów, gdzie dociera najwięcej zagranicznych turystów. Choć
rozumiem, jakie są przyczyny tej sytuacji, to jednak trudno mi się z nią pogodzić, bo wiem, jak otwarci, przyjacielscy i uczciwi potrafili być wyspiarze, kiedy za pierwszym razem wysiadłam na lotnisku w modnym kurorcie Varadero.
dobrym menu w konkurencyjnych cenach. Mama cubana gotuje w nich dla gości jak dla własnej rodziny. Często zdarza się, że jemy przy tym samym stole, przy którym siadają krewni szefa kuchni. Posiłki możemy też zamówić u gospodarzy zapewniających nam nocleg. Odważni mają jeszcze do wyboru lokalną wersję street food, czyli kubańską pizzę (propozycja tylko dla bardzo głodnych i oszczędnych) i kanapki z mięsem wieprzowym lub podobną do szynki wędliną (polecam raczej dodatek mięsa). Zarówno ja, jak i mój 1,5-roczny syn, żywiliśmy się przekąskami z budek ulicznych i nic nam nie zaszkodziło. Inną zaletą samodzielnie zaplanowanego wyjazdu na Kubę jest zwiedzanie regionów poza granicami kurortu Varadero czy rajskiej wysepki Cayo Coco (chcący to uczynić turyści muszą wówczas dokupić wycieczki
MÓJ SPOSÓB NA KUBĘ Wielu z podróżnych lecących na Kubę decyduje się na wygodny gotowy pakiet wyjazdowy i pobyt w komfortowym hotelu z serwisem all inclusive. Ja preferuję wyprawy zaplanowane we własnym zakresie, wystarczy jedynie znaleźć korzystne cenowo bilety lotnicze, a takie pojawiają się coraz częściej. Nieraz trafia się nawet organizowany przez polskie biura podróży bezpośredni lot czarterowy z Warszawy (niestety, to zazwyczaj oferty przeznaczone do sprzedaży na ostatnią chwilę). Kwestia wyżywienia również nie stanowi problemu. Dzięki małym zmianom w gospodarce w ostatnich latach powstało wiele prywatnych restauracji z bardzo
TT Pełni optymizmu Kubańczycy uwielbiają muzykę, taniec i dobrą zabawę ©©CUBA TOURIST BOARD/CUBAINFO.DE
©©CUBA TOURIST BOARD/CUBAINFO.DE
SS Romantyczny wypoczynek w Trinidadzie
fakultatywne na miejscu), które jeżeli nie liczyć wspaniałej przyrody i klimatu, niewiele przypominają prawdziwe oblicze tego kraju. Sam fakt, że do Varadero jeszcze niedawno nie mógł wjechać Kubańczyk, który nie pracował w tutejszym hotelu lub w nim nie mieszkał, mówi dużo o tym miejscu. To specjalna strefa, stworzona z myślą o tych, którzy marzą tylko i wyłącznie o błogim wypoczynku na pięknych tropikalnych plażach karaibskiego półwyspu Hicacos. Poza tym jednodniową wycieczkę do Hawany także trudno uznać za dobry sposób na bliższe poznanie Kuby. Osobom, które chcą dowiedzieć się o tym państwie zdecydowanie więcej, polecam dłuższą podróż po wyspie.
Z MIEJSCA NA MIEJSCE Możliwości poruszania się między różnymi punktami na mapie jest kilka. Dobrym wyborem będzie skorzystanie z usług nie-
WIOSNA 2016
91 zawodnego przewoźnika Viazul. Autobusy tej państwowej firmy są zawsze punktualne i wygodne. Świetnie też sprawdzają się podczas upału. Pasażerowie powinni wręcz mieć ze sobą ciepłe ubrania, szalik, czapkę i skarpety. Klimatyzacja na Kubie, i to nie tylko w pojazdach, działa bez przerwy i na pełnych obrotach. Rozkład jazdy i cennik znajdziemy na stronie internetowej przewoźnika (www.viazul.com). Za jej pomocą zakupimy również bilety z dużym wyprzedzeniem. W kraju funkcjonują także kubańskie narodowe linie lotnicze Cubana (www.cubana.cu). Jeżeli dwudziestoparogodzinna podróż autobusem z przesiadką z jednego końca wyspy na drugi nas przeraża, alternatywę stanowi pokonanie w ciągu dwóch godzin tego dystansu samolotem. Niestety, zarówno koszty, jak i możliwości re-
©©CUBA TOURIST BOARD/CUBAINFO.DE
SS Plantacja tytoniu w rejonie Pinar del Río
zerwacji internetowej, nie są już tak korzystne jak w przypadku publicznego transportu autobusowego. Zakup biletu na miejscu też nie zawsze bywa łatwy, a w sezonie z dnia na dzień okazuje się niekiedy niewykonalny. Warto jednak próbować. Jechałam autobusem z Hawany do Baracoa i przebyłam tę trasę samolotem. Jeżeli ktoś dysponuje odpowiednim budżetem i ma mało czasu, polecam podjęcie próby wykupienia przelotu. Jest jeszcze jeden, niezmiernie romantyczny sposób podróżowania po Kubie i wielu turystów nie potrafi go sobie odmówić. To przejażdżka starymi, wysłużonymi samochodami porzuconymi ponad 50 lat temu przez Amerykanów i utrzymanymi w świetnej formie dzięki staraniom Kubańczyków. W trakcie wizyty na wyspie trzeba obowiązkowo przejechać się takim autem, ale niekoniecznie pokonywać nim zbyt długie dystanse, ponieważ to mocno uszczupli nasz budżet.
©© CUBA TOURIST BOARD/CUBATRAVEL.CU
SS Valle de Viñales leży w paśmie górskim Sierra de los Órganos
Jeśli zdecydujemy się na wyjście z hotelu i zwiedzanie innych części lądu, nie ograniczajmy się jedynie do wizyty w klimatycznej Hawanie lub zabytkowym Trinidadzie. Choć oba miasta warte są zobaczenia i powinny znaleźć się na liście miejsc do odwiedzenia, to ten kraj ma znacznie więcej do zaoferowania. Ciekawe regiony leżą zarówno na wschód, jak i na zachód od stolicy, a im dalej od popularnych okolic, tym Kuba wydaje się prawdziwsza, bardziej przyjazna, towarzyska, otwarta i dzika w swojej naturze. Obrazki, które znamy z internetu, przedstawiające rzeczywistość zdecydowanie inną od naszej nie tyle ze względu na warunki geograficzne, ile odmienność ustroju, nadal można ujrzeć w wielu spokojnych zakątkach wyspy i nie zostały one zaaranżowane na potrzeby turystów.
CYGARA I HAWANA Na zachodzie kraju warto wybrać się do Valle de Viñales w prowincji Pinar del Río. To dolina z ciekawymi wapiennymi
wzgórzami (ostańcami krasowymi) o kształcie wielkich głazów zwanymi mogotami (mogotes). Na zainteresowanie zasługują tu zarówno niepowtarzalne krajobrazy, pozostałości po Indianach Guanahatabey (Cueva del Indio), jak i gigantyczne malowidło naskalne Mural de la Prehistoria, stworzone w latach 60. XX w. na polecenie Fidela Castro. Przy okazji można w tym rejonie odwiedzić plantacje tytoniu, z którego robione są cygara słynne na cały świat. Jednak jeśli ktoś spodziewa się ujrzeć Kubanki skręcające liście na własnych udach, to się rozczaruje. Stąd pozostaje nam udać się dla odmiany na wschód. Turyści, którzy wcześniej nie byli w Hawanie, koniecznie muszą zawitać do niej choć na kilka dni. Kuba poza wciąż trwającą rewolucją i wyśmienitymi cygarami znana jest jeszcze z gorących rytmów, żywiołowych tańców, wybornego rumu, starych samochodów i kolonialnej zabudowy. Wszystko to znajdziemy w kubańskiej
TT Mural de la Prehistoria znajduje się na mogocie nazywanym Pita ©©CUBA TOURIST BOARD/CUBAINFO.DE
WIOSNA 2016
92 DALEKIE PODRÓŻE
©©CUBA TOURIST BOARD/CUBAINFO.DE
SS Stara Hawana słynie ze swojego potężnego systemu fortyfikacji
stolicy. Miłośnikom muzyki polecam odwiedzić lokale nazywane Casa de la Trova lub Casa de la Música. Działają one w każdym większym tutejszym mieście. W Hawanie spotkamy oba ich rodzaje. Są to miejsca, w których wieczorami grają na żywo najlepsi muzycy. Casa de la Música w centrum stolicy stanowi największy tego typu przybytek (Casa de la Música de Centro Habana). Odbywają się tu duże koncerty najbardziej utalentowanych krajowych artystów. Dla odmiany Casa de la Trova, czyli w dosłownym tłumaczeniu Dom Śpiewaka, jest bardziej kameralnym lokalem z raczej tradycyjną muzyką. Warto zajrzeć do którejś casy nie tylko w Hawanie, lecz także
w takich miastach jak Trinidad, Guantánamo, Santiago de Cuba, Camagüey czy Baracoa. Choć większość z nich zarabia głównie na turystach, nie są sztucznymi komercyjnymi wytworami, spotkamy w nich też Kubańczyków. Muzyka na Kubie rozbrzmiewa wszędzie. W tym kraju nigdy nie panuje cisza. Co parę mieszkań (taka odległość pozwala nie zagłuszać się nawzajem) ze sprzętu audio ustawionego na cały regulator słychać różnorodne utwory. W prawie każdej restauracji odbywają się występy muzyków na żywo. W taksówce zawsze działa radio. Nawet w bicitaxi (rower z siedzeniem dla pasażerów) z minigłośników zamocowa-
TT Kubanki w tradycyjnych kolorowych strojach przed Catedral de La Habana ©©CUBA TOURIST BOARD/CUBAINFO.DE
WIOSNA 2016
nych pod zadaszeniem wydobywają się kubańskie hity. Cisza na wyspie to niezmiernie rzadkie zjawisko. Nawet sami Kubańczycy rozmawiają ze sobą bardzo żywiołowo i często nawołują się na ulicy. W dużych miastach dodatkowo wzmacniają hałas stare samochody. W oddalonych od miejskiego zgiełku okolicach również przyroda lubi dać o sobie znać (lecz już w przyjemniejszy dla ucha sposób). Ten stan albo się zaakceptuje, a nawet pokocha jako element lokalnej kultury, albo znienawidzi, co tylko przysporzy nam cierpień. Ja nauczyłam się spać przy głośnych dźwiękach. Jeżeli jednak nadal będzie nam za mało muzyki, powinniśmy udać się do hawańskiej dzielnicy El Vedado, w której w Centro Cultural El Gran Palenque można podziwiać ludzi tańczących rumbę i oglądać inne energetyczne występy. Najpiękniejsze w tradycyjnych kubańskich tańcach jest to, że wciąż cieszą się niesłabnącą popularnością. Nieraz zobaczymy, jak wprost na ulicy wykonują je tak dzieci, jak i dorośli. W tych rytmicznych ruchach zakodowana została wielokulturowa historia wyspy. Na Kubie nie spotkamy dzisiaj potomków rdzennej ludności, głównie Sibonejów (Indian Ciboney) i Tainów, a jej mieszkańcy tworzą niezmiernie barwną mieszankę rozmaitych narodów i tradycji. Aby się o tym przekonać, trzeba udać się poza granicę stolicy. Amatorzy zwiedzania i mocniejszych trunków mogą odwiedzić Museo del Ron Havana Club w Starej Hawanie (La Habana Vieja) – muzeum najbardziej znanego kubańskiego rumu (Havana Club) produkowanego od 1878 r. aż do tej pory w Santa Cruz del Norte. A gdy już poznają tajniki jego wytwarzania, niech z butelką tego napitku i puszką tuKoli (tutejszego odpowiednika coca-coli) udadzą się nieśpiesznym krokiem na Malecón, czyli hawańską promenadę.
93
©©CUBA TOURIST BOARD/CUBAINFO.DE
To świetny punkt do podziwiania pięknego zachodu słońca i obserwowania życia towarzyskiego Kubańczyków. Przy okazji można też tutaj nawiązać nowe znajomości.
NA WSCHÓD OD TRINIDADU Gdy Hawana zmęczy nas swoim gwarem dużego miasta, odpoczniemy od niej np. w Parku Narodowym Mokradeł Zapata (Parque Nacional Ciénaga de Zapata) w prowincji Matanzas. Ten region charakteryzuje się niezmiernie bogatą fauną i florą. Powstało tu ciekawe zaplecze noclegowe – domki ustawione na wodzie, pomiędzy którymi porusza się tylko łódkami. To idealne miejsce do podziwiania natury i wyciszenia się. Po odbudowaniu sił warto wybrać się stąd do Trinidadu, kolonialnego i kolorowego miasta, założonego na początku XVI w. ku czci Świętej Trójcy, pięknie utrzymanego dzięki dotacjom organizacji UNESCO (na której Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości wraz z Valle de los Ingenios, czyli Doliną Cukrowni, zostało wpisane w 1988 r. jego historyczne centrum). Bardzo różni się ono od Hawany. Jednak według mnie ze względu na swoją kameralną atmosferę i barwną architekturę jest znacznie ciekawsze niż stolica kraju. Tu również znajdują się Casa de la Música (jedyny taki lokal, gdzie koncerty odbywają się na świeżym powietrzu na wielkich kamiennych schodach) i Casa de la Trova. Jeśli mamy już dość wszechobecnych cuba libre i mojito i chcemy spróbować czegoś nowego, możemy udać się do baru La Canchánchara. Nazwa lokalu pochodzi od regionalnego drinka canchánchara na bazie bimbru rumowego (aguardiente – destylatu o wysokiej zawartości alkoholu). Osoby zmęczone zwiedzaniem i marzące o chwili odpoczynku na morskim brzegu pokrytym białym piaskiem, ocienionym
SS Widok na klimatyczny Trinidad z wieżą Kościoła i Klasztoru św. Franciszka
palmami i oblewanym turkusowymi wodami powinny zajrzeć na plażę Ancón, leżącą niedaleko Trinidadu. Dojedziemy do niej tylko prywatnym transportem. Dodatkową zaletę tego urokliwego zakątka stanowi jego położenie – pod koniec dnia malowniczo zachodzące słońce chowa się za wyznaczany przez Morze Karaibskie horyzont. Wielu turystów kończy swoją podróż po Kubie właśnie tutaj i to jest ich największy błąd. Sądzę tak dlatego, że im dalej na wschód się kierujemy, tym dziksza okazuje się otaczająca nas przyroda, krajobrazy stają się wspanialsze, a ludzie – piękniejsi. I nie mam na myśli tylko wyglądu, choć tutejsi mieszkańcy odznaczają się wyjątkową urodą, na którą złożyła się mieszanka genów rdzennej ludności indiańskiej i przybyszów z Europy i Afryki. Kubańczycy ze wschodniej części kraju są piękni duchem. Tu dociera mniej turystów, a zmiany ustrojowe cały czas dają się słabiej odczuć. W tym regionie częściej doświadczymy bezinteresownej pomocy i gościnności i rzadziej zostaniemy oszukani.
Niegdyś tak było na całej wyspie. Od kiedy Kubańczycy mogą prowadzić prywatną działalność i w ten sposób zarabiać na życie (i na wysokie podatki), ich mentalność się zmienia. Mieszkańców Kuby nie stać zwykle na korzystanie z usług rodaków, więc główne źródło dochodów stanowią zagraniczni turyści. Kiedyś wszyscy pracowali na państwowych posadach i dostawali bardzo niską (ok. 60–80 zł miesięcznie), ale stałą pensję niezależną od ruchu turystycznego. Oprócz tego byli też rozliczani ze swoich zadań przez pracodawcę. Teraz większość Kubańczyków musi sama o siebie zadbać, dlatego małe oszustwa są coraz częstsze. Zdarza się także, że prywatne środki transportu nie docierają na umówioną godzinę, bo kierowca lub właściciel dostał lepszą ofertę. I chociaż rozumiem przyczyny tej sytuacji, to uważam, że w ten sposób miejscowi więcej stracą niż zyskają. Ostatnim razem, gdy tutaj przyleciałam, sama stałam się ofiarą przekrętów lub ich prób, co nie przytrafiło mi się wcześniej. Wiem, że Kubańczycy wracający po kilku latach
TT Ocieniona palmami plaża Ancón usytuowana w sąsiedztwie Trinidadu ©©CUBA TOURIST BOARD/CUBAINFO.DE
WIOSNA 2016
94 DALEKIE PODRÓŻE
©©CUBA TOURIST BOARD/CUBAINFO.DE
SS Katedra Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Santiago de Cuba
do kraju również bywają rozczarowani postępowaniem rodaków. Na szczęście, takie zachowania nie dotyczą całej Kuby i nie wszyscy będą chcieli nas oszukać, a im dalej od zatłoczonych miejsc popularnych wśród turystów, tym wyspa wydaje się bardziej dziewicza i piękniejsza pod wieloma względami.
POD GÓRSKIMI SZCZYTAMI Wschodnia część kraju jest zdecydowanie mniej zmieniona w wyniku działalności człowieka. Oprócz tego często nazywa się ją także Afro-Kubą. To tu Hiszpanie przywozili niewolników z Afryki do pracy przy uprawie trzciny cukrowej i tytoniu. Mieszkańcy
tego regionu mają o wiele ciemniejszy kolor skóry niż Kubańczycy z zachodu wyspy. W tej okolicy wznosi się również najwyższe kubańskie pasmo górskie zwane Sierra Maestra (na czele ze szczytem Pico Turquino – 1974 m n.p.m.). Osoby szukające prawdziwego karaibskiego raju, powinny ruszyć właśnie w kierunku najstarszej w kraju miejscowości założonej przez hiszpańskich kolonizatorów Baracoa, która nie tak dawno (w sierpniu 2011 r.) obchodziła swoje 500-lecie. Zanim dotrzemy na wschodni kraniec lądu, zatrzymajmy się w Santiago de Cuba. To gwarne, ponad 450-tysięczne miasto położone u podnóży pasma Sierra Maestra.
TT Popularna wśród turystów urocza plaża Bucanero w Santiago de Cuba ©©CUBA TOURIST BOARD/CUBAINFO.DE
Ze względu na górzyste ukształtowanie terenu spacer po nim stanowi prawdziwy wyczyn. Chodniki są wąskie lub nie ma ich wcale, z domów wychodzi się prosto na ulice, a samochody i motocykle jeżdżą tu jak szalone. Gdy zbliżają się do skrzyżowań, kierowcy głośno trąbią. Jeśli dodam, że właśnie w Santiago de Cuba zdarza się najwięcej przestępstw i turyści bywają najczęściej nagabywani o pieniądze, raczej nie zachęcę nikogo do odwiedzenia tego miasta. Mimo wszystko warto zajrzeć do niego choć na jeden dzień, ponieważ w tym całym chaosie i hałasie nadal można dostrzec jego piękno. Znajdziemy tutaj też świetną Casa de la Trova i kilka innych miejsc z najlepszymi występami muzycznymi na Kubie. Niedaleko stąd powstało także oceanarium (Acuario Baconao), w którym popływamy z delfinami. Wieczorem na głównym miejskim placu zbierają się mieszkańcy, aby bawić się przy muzyce na żywo. Z Santiago de Cuba możemy polecieć z powrotem do Hawany, jednak zamiast tego lepiej przedostać się przez pasmo gór aż do Baracoa. Autobusy Viazul jeżdżą tam tylko raz dziennie. To jedyna trasa, na której kierowcy pozwalają sobie na niepunktualność. Według rozkładu przejazd zajmuje ok. 5 godz., ale w praktyce trwa 6 ze względu na przerwę na wypicie mocnej kubańskiej kawy bądź zakup bananów, cucurucho ( ko ko s owe g o d e s e r u w roż k u z l i ś c i bananowca) czy czekolady. Sprzedaż odbywa się w prywatnym domu znajdującym się po drodze. Ten przystanek stanowi niejako zapowiedź tego, co czeka podróżnych. Właśnie wschodnia część wyspy wyróżnia się najliczniejszymi uprawami i znacznymi zbiorami owoców. Niedaleko Baracoa funkcjonuje kubańska fabryka czekolady. W samej miejscowości działa Casa del Chocolate. Napijemy się tu gorącej czekolady i zjemy czekoladowe lody, a za wszystko zapłacimy w pesos cubanos (peso kubańskich), czyli po cenie przeznaczonej nie dla turystów, lecz Kubańczyków. Zanim jednak dotrzemy do celu, w trakcie podróży z Santiago de Cuba do Guantánamo będziemy mogli podziwiać przepiękne widoki na góry i tereny rolnicze. Jeżeli planujemy zwiedzać wyspę prywatnym samochodem, ta trasa sprawdzi się idealnie. Po drodze na pewno zechcemy nieraz się zatrzymać, aby kontemplować malownicze krajobrazy. W czasie wyprawy autobusem nie skorzystamy z takiej okazji.
NA KOŃCU WYSPY Sama miejscowość Baracoa nie prezentuje się zbyt spektakularnie, ale nie jest to jej wadą, lecz zaletą. Ma ona swój nie-
WIOSNA 2016
95 powtarzalny klimat. Miasto nie zmieniło się zbytnio od kilkudziesięciu, a może nawet kilkuset lat. W ostatnim czasie przeprowadzono w nim renowację wiekowego kościoła, w którym przechowuje się ponad 500-letni krzyż przywieziony przez Krzysztofa Kolumba do Ameryki (La Cruz de la Parra). Modernizację przeszedł też główny tutejszy deptak. Zabudowania pozostały jednak wciąż takie same. Całą miejscowość da się przejść pieszo. Do ciekawych miejsc w okolicy dojedziemy natomiast bicitaxi lub w przypadku większych odległości – prywatną taksówką. W Baracoa znajdziemy również Casa de la Trova, najmniejszy lokal tego typu, jaki odwiedziłam, mimo to pod względem poziomu muzycznego nie ustępujący tym w Trinidadzie czy Hawanie. W centrum miasta mieści się także Dom Kultury (Casa de la Cultura), w którym odbywają się cykliczne koncerty, występy artystyczne i taneczne oraz wystawy malarstwa. Na dachu pobliskiego budynku działa klub La Terraza. Co wieczór można w nim potańczyć, a w soboty – obejrzeć rewię w stylu hawańskiego kabaretu Tropicana. W ciągu dnia warto udać się na jedną z kilku pięknych plaż położonych w pobliżu. Najpopularniejsza z nich to Maguana. Polecam jednak zapytać o malownicze i mniej zatłoczone miejsca na wybrzeżu któregoś z taksówkarzy lub kogoś z mieszkańców. Nie natknęłam się na wyspie na wypożyczalnię rowerów, ale z pomocą na pewno przyjdą nam przedsiębiorczy Kubańczycy. Za kilka peso kubańskich bez problemu wynajmiemy czyjś prywatny jednoślad. Już kilka kilometrów za Baracoa zaczyna się inny świat. Nie znam nikogo, kto go zobaczył i się w nim nie zakochał. Jeśli zmęczymy się jazdą po okolicy, zawsze możemy wykąpać się w rzece. Do wyboru mamy aż trzy: Moa, Toa i Duaba. Amatorzy wspinaczki też nie będą się nudzić. W tutejszym krajobrazie dominuje bardzo charakterystyczne wzniesienie. Mowa o El Yunque, czyli górze w kształcie kowadła (575 m n.p.m.). Trasa na jej szczyt nie należy do najłatwiejszych, ale warto się na niego wspiąć, tak jak i wybrać się do malowniczego zakątka, gdzie rzeka Yumuri wpływa do oceanu. Życie w tej części Kuby płynie zdecydowanie wolniej i spokojniej. Nie jest to jednak wpływ modnego ostatnio stylu slow life, ale warunków klimatycznych, przyrodniczych, historycznych i politycznych. Jeżeli ktoś chce zobaczyć kraj z innej epoki, rejon Baracoa stanowi najlepsze do tego miejsce. Słaby i drogi dostęp do internetu i rów-
©©CUBA TOURIST BOARD/CUBATRAVEL.CU
SS Baracoa założył w 1511 r. hiszpański gubernator Diego Velázquez de Cuéllar
nie kosztowne połączenia telefoniczne dość skutecznie mogą odciąć nas od reszty świata, co pozwoli nam naprawdę się zrelaksować. Za zaletę tego regionu wyspy uchodzi również jego mikroklimat.
Miasto od reszty lądu oddzielają góry. Lato trwa tu cały rok – temperatury nie spadają poniżej 25°C w ciągu dnia, chociaż w okresie zimowym w Hawanie może być nawet 15°C.
WIOSNA 2016
96 DALEKIE PODRÓŻE
©©CUBA TOURIST BOARD
SS Na Kubie grających muzyków spotyka się niemal na każdym kroku
KUBAŃSKA RADOŚĆ ŻYCIA Mimo iż Kuba nie jest zbyt dużą wyspą (lecz największą w archipelagu Wielkich Antyli na Morzu Karaibskim), charakteryzuje się sporą różnorodnością. Ten kraj albo nas w sobie rozkocha, albo bardzo rozczaruje. Gdy będziemy oceniać go z perspektywy wygodnego życia Europejczyka, raczej nie przypadnie nam do gustu. To, co dla nas stanowi podstawę funkcjonowania każdego dnia, dla większości Kubańczyków będzie luksusem. Problemu nie rozwiązują nawet pieniądze, bo trudno kupić coś, czego nie ma na półkach sklepowych. Choć zagraniczni turyści dostają wszystko,
co najlepsze, to wielu z nich czuje pewien niedosyt. W ciągu ostatnich 8 lat w sklepach dewizowych przybyło towarów, ale portfele mieszkańców niekoniecznie się zapełniły. Są także takie zakątki na wyspie, do których dostawy nie docierają lub gdzie zdarzają się one sporadycznie. Podziwiam Kubańczyków za ich wielką radość życia, jaką starają się okazywać na co dzień mimo tak trudnych warunków bytowych. Muzyka, taniec, słońce, rum i przepiękne krajobrazy na pewno pomagają im zachować tę pogodę ducha. Zmiany zachodzące ostatnio na Kubie widać na pierwszy rzut oka. Niektórym miej-
scowym, tym bardziej przedsiębiorczym lub wspieranym finansowo przez rodzinę przebywającą za granicą, wiedzie się lepiej. W ciągu ostatnich kilku lat powstało wiele prywatnych restauracji i nowych casas particulares. Przybyło nawet prywatnych taksówek, jakkolwiek nadal cena starego rozpadającego się samochodu to równowartość nowego auta całkiem dobrej marki oferowanego w Polsce. Myślę, że z odwiedzinami na wyspie należy się spieszyć. Wciąż pozostało w niej dużo ze starej Kuby, chociaż z roku na rok podobieństwo maleje. Jak szybko ten kraj będzie się zmieniać, nie wiem. Nie umiem też powiedzieć, czy te zmiany okażą się dla niego dobre. Mam jednak nadzieję, że byt mieszkańców się poprawi i zachowają oni swoją radość życia i otwartość wobec ludzi pomimo tylu lat izolacji od świata. Dlatego według mnie wykupienie pobytu w typowym kurorcie turystycznym z zamiarem spędzenia urlopu tylko w luksusowym hotelu typu all inclusive, w którym Kubańczycy jedynie pracują, bez wybrania się na jakiekolwiek zwiedzanie wyspy jest niezbyt dobrym sposobem wydania pieniędzy na podróż na pasjonującą Kubę. Nawet jeśli reszta tego gorącego karaibskiego państwa nas trochę rozczaruje, to będziemy bogatsi o cenne doświadczenia związane ze spotkaniem z inną kulturą, a z naszej wyprawy nie przywieziemy jedynie wspomnień z hotelowej plaży.
CAYO COCO – IDYLLICZNE WAKACJE W WERSJI ALL INCLUSIVE XX W pobliżu północnego wybrzeża środkowej części Kuby, naprzeciw 70-tysięcznego miasta Morón w prowincji Ciego de Ávila znajduje się rajska wysepka Cayo Coco. Należy ona do koralowego archipelagu Jardines del Rey (Ogrody Króla), a jej nazwa pochodzi podobno
©©IBEROSTAR
SS Hotel IBEROSTAR Mojito na Cayo Coco od licznych tutaj ibisów białych zwanych lokalnie coco blanco. Ten niewielki skrawek lądu zajmuje powierzchnię 370 km2. Na zachodzie sąsiaduje z Cayo Guillermo (ok. 13 km²), a na wschodzie – z Cayo Romano (777 km²). Cayo Coco została połączona z Kubą 27-kilometrową sztuczną groblą (tzw. pedraplén). Sam dojazd na nią prostą, asfaltową drogą, szeroką na ok. 15 m, będzie niezapomnianym przeżyciem. Wał z obu stron otaczają jedynie błękitne wody Morza Karaibskiego, co stanowi widok nie do opisania. Oprócz
WIOSNA 2016
tego działa tu międzynarodowe lotnisko (Aeropuerto Internacional de Jardines del Rey), które obsługuje loty z europejskich i kanadyjskich miast, w tym i czartery z Polski. Wysepka przyciąga turystów swoimi przepięknymi piaszczystymi plażami wyłaniającymi się spod baldachimu palm kokosowych. Wyjątkową atrakcję tego rejonu Kuby stanowi także barwna rafa koralowa. Robi ona duże wrażenie na nurkach z całego świata. W północno-zachodniej części Cayo Coco leży Park Naturalny El Bagá (Parque Natural El Bagá), który można zwiedzać pieszo lub konno. W jego granicach znajdują się naturalne laguny, rozległe lasy mangrowe i dziewicze plaże. Gałęzie drzew porastają tu oplątwy i kolorowe storczyki. Na obszarze parku występują legwany, hutie kubańskie, żółwie morskie, krokodyle i aż ok. 130 gatunków ptaków. Poza tym zwiedzający poznają w tym miejscu historię Kuby i jej mieszkańców. Cayo Coco słynie jednak przede wszystkim ze swoich znakomitych hoteli. Turyści przyjeżdżają na nią spędzić idylliczne wakacje w wersji all inclusive. Do wyboru mają świetnie wyposażone kompleksy położone w niezmiernie malowniczym otoczeniu. Na wyspie działa prężnie m.in. sieć hotelowa IBEROSTAR Hotels & Resorts, która zaprasza gości do swoich 4-gwiazdkowych obiektów IBEROSTAR Cayo Coco (klasa premium) i IBEROSTAR Mojito. Oba leżą przy długiej i szerokiej plaży, dysponują basenami ze strefą do opalania, restauracjami i barami oraz zapewniają wieczorne rozrywki i możliwość uprawiania różnych sportów wodnych (i nie tylko). W 2015 r. na są-
siedniej wysepce Cayo Guillermo otwarto natomiast 5-gwiazdkowy hotel IBEROSTAR Playa Pilar (łącznie z 482 pokojami w 15 budynkach) z bezpośrednim dostępem do pięknego piaszczystego brzegu (Playa Pilar). Oferuje on obsługę na naprawdę wysokim poziomie, a z serwisu all inclusive goście mogą korzystać całą dobę. Z myślą o osobach marzących o błogim relaksie dla duszy i ciała powstało rozbudowane SPA Sensations, a dla tych, którzy uwielbiają dobrze się bawić, przygotowano specjalny program rozrywkowy. W hotelu przyjemnie spędzą też czas dzieci, dla których przeznaczone są strefy zabawowe z różnymi atrakcjami. Jest tu np. miniklub dla maluchów w wieku od 4 do 12 lat czy nawet park wodny dla najmłodszych. Warto też wspomnieć, że na uroczej Cayo Guillermo działa również 4-gwiazdkowy IBEROSTAR Daiquiri (z 312 pokojami). Na archipelagu Jardines del Rey z pewnością można spędzić prawdziwie rajskie wakacje.
©©IBEROSTAR
SS Recepcja w IBEROSTAR Playa Pilar
97
WIOSNA 2016
98 DALEKIE PODRÓŻE
Z CZYM KOJARZY SIĘ
KUBA…? opracował: MICHAŁ DOMAŃSKI
WIOSNA 2016
99
© CUBA TOURIST BOARD/CUBATRAVEL.CU
<< Zapytaliśmy o to tym razem czterech wybranych ekspertów, którzy znają wyśmienicie to pasjonujące wyspiarskie państwo oblewane ciepłymi wodami Morza Karaibskiego. Ten pełen muzyki, tańca i mnóstwa wspaniałych atrakcji turystycznych słoneczny kraj większości ludzi kojarzy się z doskonałym rumem, wybornymi cygarami, salsą, starymi amerykańskimi krążownikami szos, cudownymi piaszczystymi plażami ocienionymi wysmukłymi palmami, piękną architekturą kolonialną i – oczywiście – Fidelem Castro, nazywanym „El Comandante”. Poniżej zamieszczamy krótkie, lecz niezmiernie interesujące wypowiedzi naszych rozmówców poświęcone tej fascynującej pod względem historii, kultury i przyrody „Perle Karaibów”. >>
� Modny kurort Varadero usytuowany na północnym półwyspie Hicacos
WIOSNA 2016
100 DALEKIE PODRÓŻE JOANNA BIERNACKA WŁAŚCICIELKA BIURA PODRÓŻY CZAJKA TRAVEL (CZAJKAPODROZE.PL) XX W moim sercu Kuba zajmuje szczególne miejsce. Już jako mała dziewczynka marzyłam o podróżach i właśnie ten zakątek świata kojarzył mi się z czymś bardzo odległym i niedostępnym. Może to ze względu na tysiące kilometrów, jakie dzielą tę gorącą wyspę od Polski, może z uwagi na Fidela Castro i jego mundur, a może jeszcze z innego powodu... Kiedy kilka lat temu kupiłam bilet do Hawany, moje dziecięce marzenie miało się spełnić. Bałam się tej wyprawy. W końcu kiedy bardzo się czegoś chce, zaczyna się to idealizować. Obawiałam się, że Kuba nie sprosta moim wygórowanym oczekiwaniom. Jak się okazało, ogromnie się myliłam. Już od pierwszych minut spędzonych na tej karaibskiej wyspie czułam się niczym w domu. Hawana to do dziś jedno z moich ulubionych miast. Po jej wąskich uliczkach można szwendać się godzinami, uśmiechnięci Kubańczycy przesiadują na chodnikach, z każdego okna płynie muzyka, a wzdłuż kamienic suną stare samochody. Oczywiście, Kuba to nie tylko jej fascynująca stolica. Zdecydowanie warto poznać całą wyspę. Znajdziemy tu praktycznie wszystko: od malowniczych mogotowych krajobrazów na zachodzie w dolinie Viñales, przez kolonialne perełki takie jak Trinidad w środkowej części kraju, po dzikie tereny
©©JOANNA BIERNACKA/CZAJKA TRAVEL
SS Hacjenda w Dolinie Cukrowni koło Trinidadu
©©JOANNA BIERNACKA/CZAJKA TRAVEL
SS Na wyspie nadal nie brakuje przepięknych pustych i dzikich plaż na południu i niesamowite tętniące muzyką Santiago de Cuba na wschodzie. Nie wolno również zapomnieć o bajecznych plażach, gdzie po trudach zwiedzania możemy odpocząć, popijając orzeźwiające drinki mojito czy cuba libre.
Kuba to dla mnie także uśmiechnięci ludzie z gorącym temperamentem, którzy mimo nie najlepszych warunków życia nie narzekają, a z cierpliwości uczynili poniekąd swój sport narodowy. Co równie ważne, Kubańczycy zawsze znajdą miejsce, żeby zatańczyć, bo ta wyspa to również salsa, przy której rytmach bawi się wszędzie aż do utraty tchu. Kuby nie da się tak po prostu opisać. Trzeba ją poczuć, dotknąć jej, posmakować, przetańczyć z nią całą noc. Tylko wtedy uda nam się zbliżyć do tego, czym tak naprawdę jest ta wspaniała wyspa.
JACEK BRZOZOWSKI MENEDŻER PROJEKTU W CONQUEROR TRAVEL CLUB XX Piękne plaże, cygara, rum, a także Fidel Castro i Ernest Hemingway – z tym chyba najczęściej kojarzy się Kuba. Ta wyspa, zwana ostatnim bastionem komunizmu, zmienia się jednak diametralnie. Można przypuszczać, że po wznowieniu stosunków dyplomatycznych ze Stanami Zjednoczonymi inne stanie się również nastawienie do turystów, a najpopularniejsze tutejsze zakątki i miejscowości nie oprą się komercjalizacji. Do tej pory to właśnie atmosfera świata zatrzymanego w czasie tworzyła wyjątkowy klimat Kuby. Hawana ze swoją bogatą kolonialną przeszłością, starymi amerykańskimi samochodami, a także urokliwymi zaułkami ciągle stanowi miasto, które turyści pragną zwiedzać. Podglądanie Kubanek wyrabiających cygara, kosztowanie najlepszego kubańskiego rumu lub aguardiente albo przypatrywanie
i wielkie muszle) chętnie wybierają się w te strony nurkowie. Co ważne, oprócz najpopularniejszego wśród turystów Varadero znajdziemy na Kubie miejsca, o których istnieniu wiedzą tylko nieliczni. Ta wyspa jak wulkan gorąca, jak śpiewał Janusz Gniatkowski, kojarzy się też z salsą, słynnym hawańskim klubem muzycznym Buena Vista Social Club czy niesamowitym karnawałem w Santiago de Cuba, sięgającym swoimi początkami do 1669 r. W czasie tej ostatniej hucznej imprezy ulice miasta pełne są tańczących Kubańczyków i zabarwiają się wszystkimi kolorami tęczy w trakcie występów grup zwanych comparsas. Kuba to również niezwykłe cuda natury takie jak żyzna dolina Viñales (Valle de Viñales), wpisana w 1999 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO, bądź Jaskinia Saturna (Cueva de Saturno) położona niedaleko Varadero. Warto pamiętać także o tym, że ta karaibska wyspa należała do ulubionych miejsc amerykańskiego pisarza Ernesta Hemingwaya i stała się dla niego jedną z inspiracji do napisania opowiadania Stary człowiek i morze.
©©JACEK BRZOZOWSKI/CONQUEROR TRAVEL CLUB
SS Ulice kubańskich miast przemierzają wolno stare amerykańskie samochody się ulicznym walkom bokserskim – takie rozrywki wciąż przyciągają obcokrajowców do stolicy wyspy. Wizyty w miejscach nazywanych Casa de la Música czy podziwianie kabaretu Tropicana sprawiają, że w przypadku wyjazdów typu incentive odwiedziny w Hawanie stają się wręcz obowiązkowym urozmaiceniem wypoczynku na cudownym rajskim wybrzeżu. O samych plażach Kuby można by napisać cały artykuł albo nawet ich serię. Każdy amator odpoczynku w promieniach słońca znajdzie tu coś dla siebie. Wybór ma niezmiernie szeroki: od najbardziej znanych piaszczystych brzegów w okolicy kurortu Varadero, przez rejon miasta Santiago de Cuba, aż do tajemniczych wysepek Cayo Blanco czy Cayo Coco. Ze względu na wielkie bogactwo podwodnego świata (koralowce, egzotyczne ryby, rozgwiazdy, żółwie morskie, kraby, langusty
WIOSNA 2016
©©JACEK BRZOZOWSKI/CONQUEROR TRAVEL CLUB
SS Rewolucyjna propaganda w Santiago de Cuba
101 ARTUR MATIASZCZYK PREZES KONSORCJUM.PL, TRADE & TRAVEL COMPANY XX Słynna na cały świat Kuba to bez wątpienia jeden z najbardziej charakterystycznych regionów na kuli ziemskiej. Choć dość często wspomina się o nie najlepszych warunkach życia na wyspie, dalekich od europejskich standardów, to właśnie ona należy do najczęściej wybieranych kierunków podróży na Karaibach. Na jej popularność na pewno ma wpływ ogromna liczba połączeń lotniczych z wieloma państwami. Dzięki nim ten kraj jest łatwo osiągalny dla Europejczyków. Mimo iż o Kubie słyszy się bardzo wiele, wrażenia z pobytu na niej bywają zwykle nieporównywalne z tymi opisami. Piękne krajobrazy, doskonałe proste jedzenie, karaibski klimat, malownicze plaże i ciepłe morze to niezaprzeczalne atuty tego fascynującego lądu w archipelagu Wielkich Antyli. Oprócz tego sami Kubańczycy są uśmiechniętymi i przyjaznymi ludźmi, pomocnymi na każdym kroku. Kuba jest naj-
©©ARTUR MATIASZCZYK/TRADE & TRAVEL COMPANY
SS Życie codzienne w stolicy Kuby Nic więc dziwnego, że cały świat oszalał obecnie na punkcie przeobrażającej się, postkomunistycznej już Kuby. Dziś ludzie obawiają się, że masowa turystyka nieodwracalnie zmieni oblicze tej wyspy, dlatego w pośpiechu wykupują na nią wycieczki. Chcą zdążyć ujrzeć na własne oczy kraj, który żył tak długo w izolacji. Zdecydowanie polecam wybrać się tu jak najszybciej, aby móc na chwilę cofnąć się w czasie o kilkadziesiąt lat.
©©ARTUR MATIASZCZYK/TRADE & TRAVEL COMPANY
SS Wiele zaniedbanych budynków w Hawanie to prawdziwe perły architektury większą wyspą na Karaibach i zdecydowanie najbardziej zróżnicowaną. Pokrywają ją góry, wyżyny i doliny, uprawy tytoniu i kawy, a przyroda na obszarach objętych ochroną parków narodowych zapiera dech w piersiach. Nie wolno też zapomnieć o wszystkim, co wiąże się z kubańską rewolucją. Wciąż przypominają o niej m.in. liczne pomniki, budynki i stare samochody. Stanowią one nieodłączną część rajskich krajobrazów i codziennego życia mieszkańców.
©©ARTUR MATIASZCZYK/TRADE & TRAVEL COMPANY
SS Kubańskie dzieci grające w piłkę
GRAŻYNA WOŹNICZKA-BOGUCKA WSPÓŁWŁAŚCICIELKA BIURA PODRÓŻY POLKA TRAVEL XX Kuba się zmienia, to jej oblicze, do którego przywykliśmy, powoli odchodzi w przeszłość. Jedyne, co pozostaje takie samo, to muzyczna dusza tej wyspy, kojarzącej się przede wszystkim z gorącymi rytmami i tańcem. Od kilku lat uczestniczę tu w tanecznej imprezie sylwestrowej. Plac przed Katedrą w Hawanie (Plaza de la Catedral) na tę jedną noc staje się wytworną restauracją z kelnerami w liberii i salą do zabawy do białego rana. Tak świętowany początek nowego roku to zawsze niebywałe przeżycie. Na kilka dni przed huczną imprezą sylwestrową zaczynamy chodzić na lekcje salsy pod okiem profesjonalnych instruktorów, a następnie przemierzamy całą wyspę, aby wieczorami doskonalić swoje umiejętności w lokalach typu Casa de la Música. To właśnie w tych miejscach można odkryć prawdziwe oblicze Kuby, pełne karaibskiego temperamentu i zamiłowania do rytmu. Nigdzie na świecie nie spotkałam się z tak wielkim uwielbieniem muzyki i tańca jak właśnie tutaj. Niektórzy tłumaczą ten fenomen tropikalnym klimatem lub castryzmem, inni wspominają o niewolnictwie
najbardziej rozchwytywanych tancerzy w branży. O obrzędach santeríi napomyka się wyłącznie szeptem, a gorące rytmy Buena Vista Social Club, salsę i rumbę znają wszyscy – od Karaibów po Chiny i Japonię. Dzisiejsi mieszkańcy Kuby odzwierciedlają mieszankę dwóch porządków – kolonialnego stylu hiszpańskich osadników i zwyczajów afrykańskich niewolników. Spotkamy tu ludzi o każdym kolorze skóry, rozmaitych rysach twarzy, kultywujących synkretyczne ob-
©©MAJKA SZURA/POLKA TRAVEL
SS Sprzedawczynie cygar w Starej Hawanie
©©MAJKA SZURA/POLKA TRAVEL
SS Przejażdżka po Varadero amerykańskimi krążownikami szos z lat 50. XX w. albo mówią, że jedynym sposobem Kubańczyków na przetrwanie jest zapomnienie się w zabawie. Karnawały odbywały się na wyspie już przed 1585 r. Hawańska Tropicana stanowi jeden z zaledwie kilku najsłynniejszych kabaretów świata. Balet Narodowy Kuby (Ballet Nacional de Cuba) wychował
rzędy religijne i kochających muzykę, której nieodłączną częścią jest taniec. Kubańczycy zawsze znajdą okazję do grania, śpiewania i tańczenia. Na wyspie usłyszymy różnorodne gatunki muzyczne, począwszy od surowych afrykańskich brzmień opartych na bębnach, a skończywszy na wpływach hiszpańskich czy amerykańskim jazzie, na bazie których powstał styl afrokubański. Ten ostatni odznacza się pulsującym, parzystym rytmem i żywym tempem, z niego właśnie narodziły się salsa, rumba, cza-cza i mambo. Kiedy na Kubie słyszy się muzykę, trudno ustać w miejscu. Każdy, kto odwiedził te strony, wie, jak jej magiczna moc porusza biodrami i wnika w ciało. Tutaj tańczą wszyscy – dzieci, młodzież, dorośli i staruszkowie, w domach, klubach, barach, dyskotekach, szkołach, podczas domowych imprez czy na ulicach. Ta wyspa kojarzy mi się głównie z jej niepowtarzalną muzyczną duszą.
WIOSNA 2016
102 DALEKIE PODRÓŻE
ZOSTAWIĆ SERCE NA
JAMAJCE BEATA PAWŁUSIEWICZ
<< Jamajka to trzecia największa wyspa w archipelagu Wielkich Antyli po Kubie i Haiti (Hispanioli). Słynie z typowych dla Karaibów pocztówkowych krajobrazów, produkcji wyśmienitej kawy zwanej Jamaica Blue Mountain Coffee i najlepiej relaksującej na świecie muzyki reggae. Funkcję stolicy kraju pełni niemal milionowy port Kingston, położony na południowo-wschodnim wybrzeżu, lecz bramą dla turystów z Europy bywa najczęściej usytuowane na północnym zachodzie miasto Montego Bay. Ta odkryta przez Krzysztofa Kolumba w 1494 r. wyspa jest istnym rajem na ziemi. >>
P
ierwszy raz byłam na Jamajce w listopadzie 2013 r. Nie wiem, co ma ona takiego w sobie, ale zachwyciła mnie dosłownie od pierwszego odetchnięcia ciep ł y m k a r a i b s k i m p ow i e t r ze m i pierwszego uśmiechu wyspiarzy, czyli od chwili, gdy samolot z Frankfurtu nad Menem wylądował na międzynarodowym lotnisku w Montego Bay.
WIOSNA 2016
Dużo opowiadałam o tej wyprawie po powrocie. Moi rozmówcy często pytali, dlaczego wybrałam akurat to miejsce. Myśl o wyjeździe na Jamajkę zaświtała mi w głowie ponad rok wcześniej. Oglądałam z przyjacielem film o Bobie Marleyu i wówczas doszliśmy do wniosku, że świetnie byłoby odwiedzić kraj, w którym ten artysta się urodził i tworzył swoją muzykę. Ponieważ ciekawe pomysły po prostu wdrażam w życie, zajęłam się planowaniem podróży. Gdy
szukałam w internecie informacji, jak dostać się na wyspę i co na niej zobaczyć, trafiłam na ofertę odpowiadającą moim oczekiwaniom. Wyjazd moich marzeń obejmował poznanie prawdziwej Jamajki od podszewki i życie wśród jej mieszkańców, a także wiele urozmaiconych atrakcji, dzięki czemu ta propozycja od razu przypadła mi do gustu. Na dodatek później okazało się, że podczas pobytu mogłam spełnić jeszcze jedno swoje życzenie.
103
©©JAMAICA TOURIST BOARD
SS YS Falls tworzy siedem niezmiernie urokliwych wodospadów
©©JAMAICA TOURIST BOARD
SS Doctor’s Cave Beach Club w Montego Bay
BIAŁY CZŁOWIEK NA JAMAJCE Lot był długi, bo trwał 11 godzin, ale na pokładzie samolotu niemieckich linii Condor da się przeżyć taką podróż bez problemu. Poza tym – na szczęście – ja uwielbiam latać. Już po wylądowaniu zostaliśmy nagrodzeni za cierpliwość. Pierwsze spotkanie z tą rajską wyspą zrekompensowało trudy przelotu i stanowiło przedsmak tego, co czekało na nas potem. W Polsce szare i deszczowe listopadowe dni ciągnęły się w nieskończoność, a w Montego Bay świeciło słońce i temperatura powietrza zachęcała do zmiany stroju na letni. Do tego soczysta zieleń i widok okolicznych malowniczych wzgórz zapowiadały wspaniałą przygodę. Do miejsca, w którym mieliśmy spędzić większość czasu w trakcie dwutygodniowych jamajskich wakacji, dotar-
liśmy późnym wieczorem. Droga wiła się wśród wzniesień, a my napawaliśmy się urokiem mijanych wiosek. Już od samego początku każdego d n i a c z u ł a m ż yc z l i wo ś ć m i e s z ka ńców, ich gotowość do pomocy i zapewnienia nam jak najprzyjemniejszego pobytu w rejonie Treasure Beach. Kiedy zamarzyły mi się typowe dla wyspiarzy warkoczyki, kuzynka mojego jamajskiego kolegi Smoky’ego od razu spełniła to życzenie. Byliśmy częstowani lokalnymi specjałami, egzotycznymi owocami i daniami z owoców morza. Głośna i radosna muzyka towarzyszyła nam właściwie wszędzie, gdzie pojawiali się ludzie. Wieczory spędzaliśmy przy ognisku na plaży, na koncertach w słynnej restauracji Jack Sprat lub po prostu na długich spacerach pod niebem pełnym gwiazd. Po zapadnięciu zmroku temperatura spadała do przyjemnych 22°C, a bryza od Morza Karaibskiego chłodziła rozpalone całodniowym opalaniem ciała. Z kolei dochodząca z każdej strony muzyka sprawiała, że od razu chciało nam się tańczyć.
PROMIENIE SŁOŃCA I BLASK KSIĘŻYCA Dzień w Treasure Beach zaczynałam i kończyłam na plaży. To był mój kawałek raju na ziemi. O wschodzie słońca szłam pobiegać i popływać w morzu. Obserwowałam wówczas, jak jego żółta kula wynurza się zza okolicznych wzgórz, a promienie rozświetlają najpierw wysmukłe palmy na horyzoncie, potem chmury, jeżeli akurat pojawiły się na niebie, a na końcu piasek na brzegu. Woda była bajecznie ciepła, więc kąpiel sprawiała prawdziwą przyjemność. Po niej nie mniej miłe doświadczenie stanowił bieg wzdłuż pięknej pustej i szerokiej plaży. Po tym codziennym rytuale szłam na śniadanie do lokalnej knajpki, w której zawsze mogłam liczyć na cudownie aromatyczną jamajską kawę, przysmak z owoców ackee (bligii pospolitej) lub karaibskie danie callaloo, przypominające szpinak. W okolicy naszego miejsca zakwaterowania można było również wypożyczyć rower na wycieczki po pobliskich drogach i bezdrożach. Wystarczyło też zapytać, a tutejsi mieszkańcy od razu potrafili
WIOSNA 2016
104 DALEKIE PODRÓŻE
ZASTRZYK ADRENALINY
SS Resort Sandals Montego Bay leży nad przepiękną śnieżnobiałą plażą
zorganizować i inne atrakcje, np. łowienie ryb czy polowanie z aparatem fotograficznym na delfiny lub krokodyle amerykańskie. Popołudniowa wizyta na plaży sprowadzała się do przesiadywania w jednej z lokalnych knajpek. W tle zawsze grała muzyka reggae, a miejscowi i turyści leniwie sączyli piwo, tropikalne drinki albo soki, gapiąc się na fale i obserwując biegające po brzegu kraby. Dzień kończyliśmy spacerem po ciepłym piasku w ostatnich promieniach zachodzącego słońca. Tych widoków nie da się ani opisać słowami, ani zapomnieć. Oczywiście, nie oznacza to, że od razu po przechadzce kładliśmy się spać, bo zmrok zapada na Jamajce stosunkowo wcześnie i jeszcze wiele godzin mogliśmy spędzić w doborowym towarzystwie.
L u b i ł a m t e j a m a j s k i e w i e c z o r y, siedzenie bez końca przy świetle zachodzącego słońca lub paląc y m s i ę o g n i s k u , d ł u g i e roz m ow y z miejscowymi o wszystkim i o niczym oraz przypatrywanie się falom rozświetlonym blas k i e m k s i ęż yc a w p e ł n i . M i e l i ś m y to szczęście, że bezchmurne niebo pozwalało oglądać nam jego ogromną srebrną tarczę w całej okazałości. Romantyczną atmosferę tych wieczorów zachowałam w pamięci do dziś i myślę, że jeszcze długo ze mną pozostanie. Gdy zamykam oczy, widzę właśnie plażę na Jamajce skąpaną w księżycowej poświacie, oblewaną ciepłymi wodami Morza Karaibskiego, w którym dało się pływać nawet nocą, i kołysaną rytmami reggae.
TT Jedna z klimatycznych willi Jakes Hotel w rejonie Treasure Beach ©©JAMAICA TOURIST BOARD
WIOSNA 2016
M o i m s p e c j a l n y m ż yc ze n i e m by ł o zd o byc i e n a j w y ż s zego s zc z y t u p a sma Gór Błękitnych o wschodzie słońca. Nie jest to wielki wyczyn, bo Blue Mountain Peak osiąga wysokość jedynie 2256 m n.p.m., ale ja dotarłam na wierzchołek w nietypowy sposób. Pojechaliśmy w góry na 4 dni całą naszą czwórką. Jednak tylko ja zdecydowałam się wejść na szczyt. Gdy znaleźliśmy się na miejscu, okazało się, że wspinaczka ma się odbyć właśnie najbliższej nocy. Wszystko zostało już ustalone, ale pojawiła się mała niedogodność. Przewodnik przyjechał na motocyklu, którym trzeba było pokonać początkowy odcinek trasy na Blue Mountain Peak. Ten widok mnie przeraził. Niestety, od dzieciństwa boję się jeździć na motocyklu, ale czego się nie robi z miłości do gór... Przełamałam się, usiadłam za plecami obcego miejscowego mężczyzny i ruszyłam w nieznane w środku nocy, nie wiedząc za bardzo, co mnie czeka i jak się to skończy. Na swoje usprawiedliwienie mogę dodać, że mój przewodnik Roger był pracownikiem Parku Narodowego Gór Błękitnych i Johna Crowa (Blue and John Crow Mountains National Park) z przeszkoleniem ratownika, więc nie miałam podstaw, aby obawiać się o swoje bezpieczeństwo. Ten pierwszy odcinek trasy na Blue Mountain Peak pokonaliśmy na motocyklu w 2,5 godz. Przejażdżka okazała się mniej przerażająca, niż się spodziewałam, ale serce waliło mi cały czas jak szalone. Dopiero na drugi dzień zobaczyłam, jak mocno stroma i eks-
105
©©UNIQUE VACATIONS (UK) LTD.
ponowana jest droga, którą jechaliśmy, i ucieszyłam się, że ciemność oszczędziła mi tego widoku.
DROGA NA SZCZYT D o d o m k u s t r a ż n i ków d o t a r l i ś m y ok. godz. 1.00. Mój przewodnik zaproponował godzinny odpoczynek. Wyruszyliśmy mniej więcej o 2.00 z latarkami i przez 3,5 godz. maszerowaliśmy pod górę po wijącej się serpentynami ścieżce. Trasa nie była specjalnie trudna technicznie, szło się przyjemnie i mimo ciemności czułam się bezpiecznie. Wymagało to jednak ode mnie sporo wysiłku, bo starałam się dotrzymać kroku Rogerowi, a on z kolei nadawał bardzo szybkie tempo, abyśmy stanęli na szczycie przed wschodem słońca. Po drodze podziwiałam niezapomniane widoki na nocne Kingston. Oprócz latarek okolicę rozświetlał księżyc w pełni. Bezchmurne niebo błyszczało od gwiazd. Przed wyprawą wszyscy straszyli mnie, że w Górach Błękitnych często pada, a ja – oczywiście – nie wzięłam ze sobą kurtki przeciwdeszczowej na Jamajkę. Od zatroskanej mieszkanki domu gościnnego Mount Edge koło miejscowości Newcastle dostałam co prawda parasol, ale przecież na motocyklu nie przydałby mi się do niczego. Szczęście nam jednak dopisało i nie spadła ani jedna kropla deszczu. Na szczyt dotarliśmy trochę za wcześnie. Zmęczeni i spoceni nie mieliśmy za bardzo gdzie ukryć się przed zimnem i wiatrem. Stał tutaj budynek, lecz bez dachu, więc nie chronił praktycznie przed niczym.
©©JAMAICA TOURIST BOARD
SS Czarująca rezydencja otoczona lasem deszczowym w Górach Błękitnych
Roger chciał mi oddać swoją kurtkę, ale jej nie przyjęłam, nie mogłam pozwolić, aby sam zmarzł na kość. Znalazłam w plecaku paczkę papierowych serwetek i połowę z nich włożyłam sobie pod przemoczoną na plecach bluzę, a drugą połowę oddałam swojemu jamajskiemu przewodnikowi, żeby poszedł za moim przykładem. Pochwalił ten pomysł, bo faktycznie zrobiło nam się nieco cieplej. Poczułam, że zdobyłam swój osobisty szczyt. Spodobało mi się to uczucie.
warstwę skłębionych obłoków. Wszystko wyglądało tak cudownie, że nie potrafiłam się opanować i nie zacząć skakać z radości jak dziecko, które cieszy się z nowej za-
bawki. Stałam się na moment niezmiernie szczęśliwą małą dziewczynką. Po chwili na kilka minut otoczyła nas mgła, ale tylko po to, aby zaraz odsłonić rozciągające się aż po horyzont pasmo Gór Błękitnych w całej okazałości. Było mistycznie i o wiele piękniej, niż mogłam sobie wyobrazić. Nie chciałam wracać, ale – niestety PRAWDZIWA EUFORIA – droga powrotna miała nam zająć Widoki, jakie ukazały się naszym oczom, p o n a d 5 g o d z . , w i ę c m u s i a ł a m gdy słońce zaczęło wschodzić, były nie- przestać delektować się widokami. ziemskie. Znajdowaliśmy się nad szczy- Trasa w dół do domku strażników wiotami okolicznych gór i morzem chmur. dła przez soczyście zieloną okolicę, Świecił księżyc w pełni, a pierwsze promie- pełną egzotycznych roślin niczym nie słoneczne przebijały się przez grubą z parku jurajskiego. Zastanawiałam się, TT Park Narodowy Gór Błękitnych i Johna Crowa słynie z bioróżnorodności ©©JAMAICA TOURIST BOARD
WIOSNA 2016
106 DALEKIE PODRÓŻE
©©JAMAICA TOURIST BOARD
SS Podczas rzecznego safari poznaje się dziką przyrodę Black River
w którym momencie na ścieżce pojawi się dinozaur. Nic takiego się nie wydarzyło, ale za to Roger, znawca ptaków i motyli, co chwilę pokazywał mi okazy należące do któregoś z miejscowych gatunków i tłumaczył dokładnie wszelkie dotyczące ich szczegóły. Później pozostała nam już tylko ostatnia prosta, czyli jazda motocyklem w dół. Do punktu, z którego wyruszyliśmy, dotarliśmy po 14 godz. od rozpoczęcia wyprawy. To była długa noc, ale za to pełna wspaniałych wrażeń i widoków, których nigdy nie zapomnę.
KROKODYLE I DELFINY Na Jamajce codziennie zdarzała mi się okazja do tego, aby przeżyć coś, co nie spotkało mnie jeszcze nigdy w życiu. Pierwszy raz jadłam tu owoc ackee, kąpałam się w wodospadzie, jechałam motocyklem crossowym, widziałam, jak rośnie ananas oraz w jaki sposób produkuje się kawę i rum, skakałam do rzeki z gałęzi drzewa, siedmiokrotnie odrzuciłam oświadczyny w ciągu dwóch tygodni (Jamajczycy uwiel-
biają białe kobiety i są bardzo spontaniczni w kwestiach propozycji matrymonialnych) i piłam sok z kokosa zerwanego prosto z palmy. Krokodyle amerykańskie już kiedyś oglądałam na Florydzie i w stanie Georgia w USA, ale te nad niemal 55-kilometrową Rzeką Czarną (Black River) były naprawdę ogromne i znajdowały się prawie na wyciągnięcie ręki. Co ciekawe, najpierw płynęliśmy nurtem rzecznym wśród tych olbrzymich gadów, a później kilka mil dalej kąpaliśmy się w tych samych wodach, zupełnie zapominając, że te drapieżne stworzenia są gdzieś całkiem niedaleko nas. Po prostu zaufaliśmy miejscowym dzieciom, które beztrosko pluskały się w tej okolicy. Skoro one czuły się tu bezpiecznie, uznaliśmy, że nie ma się czego obawiać. Jak wspomniałam, na Jamajce również pierwszy raz skakałam z gałęzi drzewa prosto do rzeki, dokładnie tej samej, w której wcześniej widziałam krokodyle. Przez chwilę mogłam poczuć się niczym mały Tarzan. Jestem dumna
TT Wody Rzeki Czarnej zamieszkuje ponad 400 krokodyli amerykańskich ©©MAGAZYN ALL INCLUSIVE
z tego, że odważyłam się na taki wyczyn, bo dostarczył mi on podobnych wrażeń jak przejażdżka motocyklem w górach – od razu podniósł mi poziom adrenaliny we krwi.
©©MAGAZYN ALL INCLUSIVE
SS Rastafarianin z dredami pod czapką
Podczas powrotu znad Black R i v e r w y p a t r y w a l i ś m y d e l f i n ó w. Alan, nasz kapitan łodzi motorowej, którą płynęliśmy, twierdził, że one p o j a w i a j ą s i ę t u t a j z a w s ze , t y l ko turyści zazwyczaj przybywają za wcześnie albo za późno. Tym razem trafiliśmy idealnie, a wprawne oko naszego przewodnika wypatrzyło całą rodzinę tych sympatycznych ssaków, które obserwowaliśmy wprost z pokładu. To było najlepsze zakończenie naszego rzecznego safari.
MIŁOŚĆ NA CAŁE ŻYCIE Jamajka skradła moje serce. Już w dniu wylotu wiedziałam na pewno, że kiedyś na nią wrócę i będę tu wracać jeszcze
WIOSNA 2016
107
©©JAMAICA TOURIST BOARD
©©JAMAICA TOURIST BOARD
SS Portowe miasteczko Black River
SS Jamajskie plaże zachwycają jasnym piaskiem i krystalicznie czystą wodą
wiele razy. Ta wyspa uzależnia swoim klimatem, atmosferą luzu, słoneczną pogodą, rozbrzmiewającą wszędzie muzyką. Uśmiechnięci Jamajczycy są radośni, ciepli i życzliwi wobec przyjezdnych. Czas płynie na tym uroczym karaibskim lądzie znacznie wolniej. Malownicze plaże i dziewicza przyroda zachwycają i rzucają na kolana... Za każdym kolejnym razem, kiedy oglądam film o Bobie Marleyu, przywołuje on wspomnienia. Teraz inaczej
go odbieram, dostrzegam w nim rzeczy, których przed pobytem w tym kraju nie zauważyłam, słyszę wcześniej niewyłapane akcenty i dźwięki oraz widzę kadry idealnie oddające realia Jamajki. Wiem, że tej wyspy nie można porównać do żadnego z odwiedzonych przeze mnie dotychczas miejsc. Przebojem zdobyła jedną z pozycji w pierwszej trójce na mojej prywatnej liście najcudowniejszych zakątków na ziemi. Wcale tego nie żałuję.
Kiedy po niemal 2,5 roku wróciłam na Jamajkę, znowu poczułam się na niej jak w domu. Tak zaczęła się moja kolejna jamajska przygoda. Wiedziałam, że tym razem będzie równie wspaniale i czekają mnie nowe wyzwania, bo przecież zawsze istnieje szansa, aby przeżyć coś po raz pierwszy, zwłaszcza na tej zniewalającej karaibskiej wyspie, która stanowi krainę różnorodnych doznań, rozmaitych smaków i zapachów oraz tysiąca pomysłów na spędzenie pełnego wrażeń dnia.
WIOSNA 2016
108 DALEKIE PODRÓŻE
WELCOME TO
JAMAICA!
<< Słoneczna Jamajka przyciąga na Karaiby turystów marzących o rajskich wakacjach w cieniu wysmukłych palm, wylegiwaniu się na długich piaszczystych plażach oraz spędzaniu wieczorów przy relaksujących dźwiękach muzyki reggae i z egzotycznym drinkiem w dłoni. Z pewnością więc wielu Polaków ucieszy fakt, że na jesieni 2016 r. zostanie uruchomione połączenie czarterowe z Warszawy do Montego Bay, kurortu położonego na północno-zachodnim wybrzeżu wyspy. Na pytania Michała Domańskiego d o t y c zą c e t e j o f e r t y o d p o w i a d a G r e g o r y Shervington, dyrektor Jamajskiej Organizacji Turystycznej (Jamaica Tourist Board – JTB) na Europę kontynentalną. >>
© JAMAICA TOURIST BOARD
© TOMASZ ROSSET/AKTERO
WIOSNA 2016
109 Kiedy zostaną uruchomione loty czarterowe z Warszawy do Montego Bay na Jamajce? Kto będzie je obsługiwał? To połączenie zacznie funkcjonować od 3 listopada 2016 r. Przelot na tej trasie będzie odbywał się w każdy czwartek o godz. 11.30 (start z Warszawy – Lotnisko Chopina), a za jego obsługę odpowiedzialne jest biuro podróży TUI Poland (www.tui.pl), z którym współpracujemy.
Jakim samolotem turyści dotrą na Jamajkę? Czy wszystkie miejsca na pokładzie będą przeznaczone dla osób wybierających się na tę wyspę? Do Montego Bay pasażerowie polecą jednostką Boeing 767-300ER. Na obecną chwilę w planach jest lot współdzielony, to znaczy, że mogą z niego skorzystać nie tylko osoby chcące dostać się na Jamajkę. Jednak w sytuacji, gdy większość miejsc zostanie wykupionych właśnie na połączenie do tego kraju, przewidujemy możliwość rezerwacji jedynie dla turystów wybierających się na tę pełną magii karaibską wyspę.
©©JAMAICA TOURIST BOARD
SS Muzeum Boba Marleya znajduje się w dawnym domu muzyka w Kingston
Czy mógłby Pan wymienić największe atrakcje Jamajki? Dlaczego turyści powinni koniecznie odwiedzić tę karaibską wyspę? Jamajka to wyjątkowy zakątek na ziemi, niezmiernie zróżnicowany pod względem kulturowym i etnicznym. Doskonałą wizytówkę naszego kraju stanowią światowej sławy Jamajczycy – król reggae Bob Marley, urodzony w 1945 r. w miejscowości Nine Mile koło Brown’s Town, czy wspaniały sprinter Usain Bolt, pochodzący z miasteczka Sherwood Content, sześciokrotny złoty medalista olimpijski. W naszej niezmiernie urokliwej i gościnnej ojczyźnie, zajmującej powierzchnię niemal 11 tys. km2, można w zaledwie ok. 30 minut przenieść się z rajskiej plaży nad krystalicznie czystymi błękitnymi wodami Morza Karaibskiego do słynnego na całym globie regionu uprawy wyśmienitej kawy Jamaica Blue Mountain Coffee (położonego na wysokości między 910 a 1700 m n.p.m.), czyli na malownicze zbocza Gór Błękitnych (Blue Mountains).
©©JAMAICA TOURIST BOARD
SS Dunn’s River Falls – wodospady na rzece Dunn niedaleko Ocho Rios
Jaką ofertę przygotowaliście Państwo dla polskich turystów, którzy zawitają na Jamajkę? Za pakiety turystyczne przeznaczone na polski rynek odpowiada nasz partner, czyli TUI Poland. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są na stronie internetowej www.tui.pl, a także w jego własnych i franczyzowych biurach podróży oznaczonych logo TUI oraz u ponad 250 agentów tego touroperatora w całej Polsce. Turyści chcący jedynie wykupić bilet na lot czarterowy, bez rezerwacji całego pakietu pobytowego na Jamajce, także będą mieli taką możliwość.
W jaki sposób Jamajska Organizacja Turystyczna (Jamaica Tourist Board – JTB) zamierza promować Jamajkę na polskim rynku w tym roku? Nawiązaliśmy współpracę nie tylko z TUI Poland, lecz także innymi biurami podróży w Polsce. Będziemy realizować z nimi różne ciekawe projekty. Przykładowo TUI Poland zaplanowało razem z nami na kwiecień 2016 r. wyjazd studyjny na Jamajkę dla swoich pracowników odpowiedzialnych za sprzedaż ofert. Zaprosiliśmy również kilku polskich touroperatorów na targi turystyczne Jamaica Product Exchange (JAPEX) 2016, które mają miejsce od 29 kwietnia do 1 maja w Montego Bay (www.japex.org). WW Rajska plaża Silver Sands usytuowana na północnym wybrzeżu wyspy
©©JAMAICA TOURIST BOARD
SS Romantyczne spływy bambusowymi łodziami są wielką atrakcją Jamajki
A to jeszcze nie koniec wielkich atrakcji, wśród których warto wymienić choćby popularny kurort Negril z przepiękną Siedmiomilową Plażą i skalistymi klifami West End, rejon Rzeki Czarnej (Black River) zamieszkanej przez krokodyle amerykańskie i ponad 100 gatunków ptaków czy zapierające dech w piersiach wodospady – Dunn’s River Falls i YS Falls. Swoich zagorzałych wielbicieli ma również najstarsza na wyspie historyczna destylarnia rumu Appleton Estate działająca od 1749 r. Jak widać, na pełną bogactw i kolorów, roztańczoną i słoneczną Jamajkę zdecydowanie trzeba wybrać się chociaż raz w życiu.
Więcej informacji turystycznych o Jamajce: www.visitjamaica.com www.jtbonline.org | www.mot.gov.jm
WIOSNA 2016
110 DALEKIE PODRÓŻE
RAJSKIE WAKACJE NA PRZYLĄDKU
PUNTA CANA MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA
<< Wielu z nas marzy o egzotycznych wczasach – wylegiwaniu się na przepięknych plażach z białym piaskiem, kąpielach w ciepłej i krystalicznie czystej wodzie, próbowaniu pysznych potraw lokalnej kuchni i zwiedzaniu niezwykłych miejsc. Śnimy o dalekich podróżach i wspaniałych przygodach, które zapamiętamy na całe życie. To pragnienie spełnimy w wyjątkowym WIOSNA 2016
©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA
111
� Bávaro to typowa karaibska miejscowość w rejonie Punta Cana
zakątku na ziemi, jakim jest bez wątpienia basen Morza Karaibskiego. Znajduje się tu mnóstwo cudownych wysp, zarówno małych, dziewiczych i bezludnych, jak i dużych i niezmiernie popularnych wśród turystów. Do tych ostatnich należy Haiti (Hispaniola) w archipelagu Wielkich Antyli. Jej wschodnią część zajmuje rajska Dominikana – cel naszej wymarzonej wyprawy. >> WIOSNA 2016
112 DALEKIE PODRÓŻE
©©HARD ROCK PUNTA CANA
SS Hard Rock Hotel & Casino Punta Cana
a dokładniej do małej turystycznej miej-
owstało dużo blogów podróżniczych prowadzonych przez osoby, które zjeździły ten karaibski kraj wzdłuż i wszerz, dzięki czemu poznały, jaki jest naprawdę. Ja jednak, mimo iż byłem już tutaj kilka razy, postanowiłem przyjąć w swoim opisie perspektywę zwykłego turysty, na co dzień spędzającego wiele godzin na wypełnianiu obowiązków zawodowych i mającego mało czasu na zaplanowanie samodzielnego wyjazdu dla całej rodziny. Z tych powodów Polacy często korzystają z pomocy biur podróży, w których kupują wczasy z pakietem all inclusive. Chcą nie martwić się o nic i po prostu odpocząć. Dopiero gdy po chwili relaksu nad hotelowym basenem zapomną o pracy, znajdują siłę, aby spróbować odkryć prawdziwą Dominikanę, a nie tę zamkniętą w granicach modnych kurortów.
scowości Bávaro. Najpierw w biurze podróży musimy wybrać odpowiadający nam hotel. Jeśli lubimy dzikie plaże i spokój, zdecydujmy się na obiekt położony poza miasteczkiem, z dala od gwarnych ośrodków wypoczynkowych, ale oferujący dobry standard (co najmniej 4 gwiazdki), żeby mieć pewność, że pokoje będą utrzymane w czystości, a jedzenie nam nie zaszkodzi. Dzięki temu jedyne, co nam pozostanie, to zająć się szukaniem miejsc, które warto zobaczyć w tym uroczym karaibskim państwie.
P
WSZYSTKO DLA GOŚCI
to zresztą także i trunków. Dostaniemy tutaj dobre piwo, wino i inne oryginalne alkohole z karaibskim rumem na czele. Co ciekawe, posiłki są serwowane niemal przez całą dobę. W rejonie Punta Cana działa mnóstwo luksusowych hoteli all inclusive. Oprócz typowo karaibskich, m.in. Luxury Bahía Príncipe Ambar, Grand Bahía Príncipe Bávaro czy IBEROSTAR Grand Hotel Bávaro, znajdziemy też takie jak bardzo amerykański, ekskluzywny Hard Rock Hotel & Casino Punta Cana oferujący jeden z najlepszych standardów w okolicy (w tym nawet jacuzzi w przestronnych pokojach!). Jeżeli jednak chcemy podczas swojego pobytu w Dominikanie wyjść na zakupy, zobaczyć, jak wygląda codzienne życie, posłuchać muzyki, spróbować cygar czy rumu w lokalnej knajpce, zarezerwujmy pokój w kompleksie leżącym blisko miasteczka. Warto wybrać się na taki spacer, bo sklepiki w Bávaro wychodzą wprost na zniewalającą karaibską plażę (Playa Bávaro). Są bajecznie kolorowe, pełne pamiątek, magnesów, ubrań, czapek, obrazów i wielu niekoniecznie potrzebnych gadżetów. Przemili
Na wyprawę do raju wyruszamy na przylądek Punta Cana (nazwę tę nosi też tutejsza jednostka podziału administracyjnego),
Usługi hotelowe w formie all inclusive w Republice Dominikańskiej bardzo różnią się od tych, jakie zapewniają podobne kompleksy w innych rejonach na świecie. W pakiecie otrzymujemy tu naprawdę wszystko – obfite śniadania, obiady i kolacje, bogatą ofertę napojów, lodów, deserów i dań przygotowywanych na życzenie. Na gości czekają restauracje tematyczne, niektóre położone na plaży, i bary, również takie znajdujące się przy basenach. Wybór potraw jest zawsze ogromny. Dotyczy
TT Dominikańskie dzieci na wyspie Saona
TT Emocjonująca wyprawa konna do wodospadu El Limón (Salto del Limón)
©©DOMINICAN REPUBLIC MINISTRY OF TOURISM
WIOSNA 2016
©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA
113
©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA
©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA
SS Sklepik z pamiątkami na plaży w Bávaro
SS Na kolorowych stoiskach w Bávaro kupimy najróżniejsze towary
sprzedawcy ożywiają się, kiedy tylko zorientują się, z jakiego kraju pochodzimy. Od razu przechwalają się znajomością kil-
Jeśli jednak marzymy o bardziej emocjonujących przeżyciach, powinniśmy zainteresować się kilkoma przykładowymi wyprawami, na które naprawdę warto się wybrać. W tym przypadku musimy sko-
ku słów po polsku. Dobrze znać podstawowe hiszpańskie zwroty, aby z uśmiechem na ustach potargować się przy zakupie. Gdy Dominikańczyk zapyta Cómo estás?, czyli „Jak się masz?”, wypada radośnie odpowiedzieć Excelente! („Wspaniale!”) albo Positivo! („Dobrze!”). Atmosfera od razu stanie się jeszcze bardziej przyjemna. Aby nikt nie mylił nas z Rosjanami, przyznajmy po prostu, że jesteśmy Polakami, mówiąc Somos polacos. W Bávaro znajdują się także dobre knajpki ze smaczną kuchnią i orzeźwiającymi drinkami. Często usłyszymy w nich lokalną muzykę (na czele z merengue i bachatą) lub kubańskie rytmy, a nawet spotkamy energiczne tancerki czy miejscowe artystki śpiewające na żywo. Podaje się tu prawdziwe specjały: papugoryby, langusty, owoce morza. Są dania z ryżu, kurczaka, świeże owoce i warzywa oraz soki wyciskane na życzenie i kokosy. Na dodatek prawie zawsze przydarzy nam się jakaś mała przygoda.
rzystać z usług miejscowych biur podróży czy agencji turystycznych, posiadających wszelkie niezbędne pozwolenia, licencje i ubezpieczenia. Lubiącym ryzyko osobom podobne wycieczki uda kupić się niekiedy taniej u lokalnych sprzedawców na plaży.
RAJSKA SAONA Na początek polecam całodniową wyprawę do – moim zdaniem – jednego z najpiękniejszych miejsc na świe cie, czyli na wyspę Saona (ok. 110 km² powierzchni). Rodziny i pary mogą popłynąć na nią dużym katamaranem (1,5 godz. w jedną stronę). Na jego pokładzie załoga dba o zapewnienie rozrywki pasażerom. Rozbrzmiewa merengue, bachata i salsa, organizowane są konkursy, podaje się orzeźwiające drinki. Podczas takiego rejsu można poczuć, że życie jest piękne.
TT Wodospad El Limón ukryty jest w tropikalnym lesie na półwyspie Samaná
Sama Saona zachwyca malowniczą tropikalną roślinnością, wysmukłymi palmami chylącymi się ku wodzie, śnieżnobiałym piaskiem i turkusową barwą oblewającego ją morza. To wszystko robi oszałamiające wrażenie. Z podpływających do tutejszych brzegów łodzi słychać okrzyki zachwytu turystów. To najczęściej odwiedzana z wysp należących do Republiki Dominikańskiej. Leży w okolicy południowo-wschodniego wybrzeża pomiędzy kurortami La Romana i Punta Cana. Obowiązuje na niej zakaz budowania hoteli, a jedyne dwie osady – Mano Juan i Catuano – zamieszkuje zaledwie ok. 500 osób. Dziennie przypływa tu mniej więcej 2,5 tys. turystów. Pomimo takiego oblężenia Saonie udało się zachować swój dziewiczy urok. Poza sezonem można znaleźć na niej nawet plażę, na której będzie cicho, w miarę pusto i zawsze przepięknie. Po obiedzie serwowanym na piaszczystym brzegu wraca się do Bávaro szybką łodzią motorową. Po drodze pasażerów czeka jeszcze krótki postój na naturalnym płytkim basenie na środku Morza Karaibskiego. To okazja do ostatniej TT Humbak w wodach urokliwej zatoki Samaná
©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA
©©DOMINICAN REPUBLIC MINISTRY OF TOURISM
WIOSNA 2016
114 DALEKIE PODRÓŻE
©©DOMINICAN REPUBLIC MINISTRY OF TOURISM
SS Hotel Luxury Bahía Príncipe Cayo Levantado na Cayo Levantado
kąpieli przed powrotem do hotelu i obserwowania kolorowych rozgwiazd. Amatorzy snorkelingu czy nurkowania mogą w Punta Cana i samym Bávaro wykupić również oddzielne wycieczki do najbardziej interesujących zakątków podwodnego świata. Co ciekawe, w działającej w okolicy firmie SEAPRO Divers pracuje Wenezuelczyk Marcos Vázquez, którego żona jest Polką.
WODOSPAD I WIELORYBY Świetny pomysł stanowi także odwiedzenie wodospadu El Limón (Salto del Limón) i podglądanie olbrzymich waleni. Zajmie nam to cały dzień. Żeby dotrzeć do pierwszej atrakcji, musimy odbyć dość długą podróż busem, ale nasz trud zostanie nagrodzony. Na miejscu przeżyjemy wspaniałą przygodę – wybierzemy się na mniej więcej 1,5-godzinną przejażdżkę mułami lub małymi końmi przez tropikalną puszczę, w trakcie której będziemy pokonywać rwące rzeczki, błotniste i skaliste strome drogi. Nasza wyprawa dostarczyła nam wielu emocji. Zwierzęta sapały, wnosząc
nas na szczyt, ślizgały im się kopyta. Moja 9-letnia córka Zuzia jechała samodzielnie. Obok przewodnicy w dziurawych kaloszach brnęli przez błoto do kolan. Niektórzy turyści również poruszali się na piechotę, ale było to zadanie dla naprawdę mocnych i zdrowych ludzi. Po drodze oglądaliśmy piękne krajobrazy Parku Narodowego Los Haitises i przeprawiliśmy się przez rzekę. Sam wodospad El Limón (o wysokości ok. 50 m) robi niesamowite wrażenie. U jego stóp można wykąpać się w naturalnym basenie o krystalicznej wodzie. Po chwili odpoczynku nadeszła pora powrotu. Po niezmiernie stromych zejściach jechaliśmy z duszą na ramieniu. Było bardziej niebezpiecznie niż na szlaku prowadzącym pod górę. Konie cały czas musiały hamować. Na szczęście przewodnicy chwytali za uzdy zawsze, gdy zwierzęta się ześlizgiwały, aby uchronić je i nas przed upadkiem. Jeden z naszych przewodników okazał się głuchoniemy. Niezmiernie się wzruszył, kiedy moja córka podeszła do niego, przedstawiła się mu i zapytała, jak ma na imię
TT Alcázar de Colón z XVI w. – dawny pałac Diega Kolumba w Santo Domingo ©©DOMINICAN REPUBLIC MINISTRY OF TOURISM
WIOSNA 2016
w języku migowym (podstaw nauczyła się w szkole). Od tej pory chłopak uważał na nią jak na nikogo innego. Co chwilę pokazywał mi, gdzie się znajduje, kiedy zniknęła nam z oczu. Po powrocie do wioski (po 4 godz.) czekał nas dominikański obiad, świeża kawa i kakao z lokalnej plantacji. Po obiedzie ruszyliśmy dalej do zatoki Samaná (Bahía de Samaná), która jako pierwsza na Karaibach została przyjęta do prestiżowego „Klubu Najpiękniejszych Zatok Świata” (powstał on w 1997 r. we Francji pod patronatem UNESCO, a zajmuje się ochroną miejsc wyjątkowych ze względu na przyrodę i kulturę i rozwiązywaniem problemów dotyczących ruchu turystycznego). Od grudnia do końca marca można obserwować w tym rejonie humbaki (długopłetwce oceaniczne), które z zimnej północy przypływają tutaj na gody i żeby urodzić potomstwo. Jest to więc okazja do ujrzenia ogromnych dorosłych osobników z maluchami. Czasami aby zainteresować samice, samce wyskakują ponad powierzchnię wody. Widzieliśmy te akrobacje na własne oczy. Humbaki były tak zajęte sobą nawzajem, że nie zwracały nawet uwagi na trzy łodzie pełne turystów z aparatami i kamerami. Widok zapierał dech w piersiach. Wieloryby pływały zaledwie kilkanaście metrów od nas.
115
©©DOMINICAN REPUBLIC MINISTRY OF TOURISM
Zaraz po oglądaniu olbrzymich morskich ssaków ruszyliśmy na Cayo Levantado, zwaną Wyspą Bacardi (tylko ok. 1 km 2 powierzchni). To na niej kręcono reklamę tego znanego trunku. Znajdują się tu piękne piaszczyste plaże i stragany z pamiątkami nawiązującymi do waleni. Dzięki staraniom organizacji takich jak Międzynarodowa Komisja Wielorybnictwa (International Whaling Commission – IWC) w 1966 r. wprowadzono zakaz komercyjnych polowań na humbaki.
KOLONIALNA PRZESZŁOŚĆ Nie wolno nam również nie zwiedzić stolicy Dominikany Santo Domingo. J ego d z i e l n i c a ko l o n i a l n a ( C i u d a d
SS Pierwsza Katedra Ameryki w stolicy Dominikany posiada 14 kaplic
Colonial) stanowi najstarszą część miasta, którą założyli Hiszpanie przybyli tutaj w czasie wypraw odkrywczych. Krzysztof Kolumb wylądował na wyspie w grudniu 1492 r. w trakcie swojej pierwszej podróży rozpoczętej w Puerto de Palos de la Frontera w Andaluzji. To właśnie jego pomnik stoi na samym środku Parku Kolumba (Parque Colón). Ciudad Colonial to miejsce, gdzie rozpoczęła się historia Nowego Świata. Zostało ufundowane 5 sierpnia 1496 r. przez brata Krzysztofa Kolumba – Bartłomieja – po wschodniej stronie rzeki Ozama. Na jej zachodni brzeg przeniósł miasto w 1502 r. hiszpański konkwistador i arystokrata Nicolás de Ovando.
Tuż za Parkiem Kolumba znajduje się tzw. Pierwsza Katedra Ameryki (Catedral Primada de América). Kamień węgielny pod jej budowę wmurował ponoć sam syn Krzysztofa Kolumba Diego. Mieszkańcy stolicy chwalą się, że jest to pierwsza chrześcijańska świątynia wzniesiona na zachodniej półkuli. Konsekrował ją już w 1504 r. papież Juliusz II. Budowa wspaniałego kościoła rozpoczęła się niemal 10 lat później. W 1546 r. papież Paweł III na prośbę króla Hiszpanii Karola V nadał mu rangę nie tylko Katedry Metropolitalnej, ale i Pierwszej w Ameryce (Primada de América). Dzisiaj jej odnowione wnętrze mocno odbiega od stanu pierwotnego. Angielski korsarz Francis Drake urządził tu w 1586 r. swoją
WIOSNA 2016
116 DALEKIE PODRÓŻE
©©DOMINICAN REPUBLIC MINISTRY OF TOURISM
SS Fortaleza Ozama nazwana tak od rzeki, nad którą wznieśli ją Hiszpanie
kwaterę główną. Jego towarzysze wynieśli wszystkie wartościowe przedmioty i zniszczyli świątynię. Jednak nawet po licznych przekształceniach kościół nadal robi olbrzymie wrażenie. Po Parku Kolumba w cieniu drzew spokojnie przechadzają się turyści. Na szczęście nie ma w nim wielkich t ł u m ów. P r z y s t o l i k a c h roz s t a w i o nych dookoła miejscowi grają w domino. Tak wygląda zwykły dzień w stolicy Dominikany. Za pierwszą brukowaną ulicę w Nowym Świecie uważa się za to Calle Las Damas, czyli ulicę Dam. Pracę nad nią rozpoczęły się w 1511 r., a swoją osobliwą nazwę otrzymała dlatego, że chętnie przechadzały się po niej arystokratki przybyłe na statkach hiszpańskiego admirała Diega Kolumba. Na jej krańcu stoi Fortaleza Ozama, jedna z najstarszych budowli militarnych skonstruowanych przez hiszpańskich konkwistadorów w Ameryce. Tę twierdzę wzniesiono najprawdopodobniej w latach 1502–1508, za rządów gubernatora Nicolása de Ovando. Choć ją zamknięto,
po wręczeniu strażnikowi małego napiwku można wejść na wieżę, aby podziwiać widok na całe miasto. Santo Domingo wygląda jednak dużo lepiej z dołu niż z góry. Po stołecznych ulicach poruszają się zarówno ekskluzywne limuzyny, jak i auta bez zderzaków i rejestracji przypominające spa-
LATARNIA I PODZIEMNE JEZIORA Po drodze do stolicy Dominikany zatrzymaliśmy się w Faro a Colón – Latarni Kolumba. To wielkie betonowe mauzoleum, w którym
©©DOMINICAN REPUBLIC MINISTRY OF TOURISM
SS Faro a Colón – wielki pomnik i muzeum ku czci Krzysztofa Kolumba
lone wraki. Byliśmy tym mocno zaskoczeni. Przy ulicy Dam stoi także Alcázar de Colón z początku XVI w. To rezydencja Diega
TT Jedno z malowniczych podziemnych jezior w jaskini Los Tres Ojos ©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA
WIOSNA 2016
Kolumba i jego żony. Podczas zwiedzania jej zacienionych wnętrz warto chwilę odpocząć i zaspokoić pragnienie łykiem wody. Na dzielnicę kolonialną Santo Domingo składa się mnóstwo wiekowych zabudowań, które wolno poddawać renowacji tylko według określonych zasad, tak aby nie zmienić charakteru tej architektury. Wśród zabytkowych pałaców, kamienic i kościołów znajdziemy stoiska targowe i klimatyczne sklepiki. Można tu kupić niezwykłą stylizowaną na czasy odkryć Krzysztofa Kolumba biżuterię, napić się pysznej kawy czy zjeść lokalne przekąski. Warto przejść się bez pośpiechu po starych ulicach i przyjrzeć się prawdziwemu życiu mieszkańców w tym wspaniałym muzeum na świeżym powietrzu.
spoczywają prochy słynnego żeglarza, podróżnika i odkrywcy Ameryki. Budowla ma kształt krzyża o długości 210 m i ramionach szerokich na 59 m. Otaczający ją park zajmuje powierzchnię ok. 2,6 km2. Wiele osób nazywa pogardliwie ten podobny do piramidy gmach makabryłą. Idea wzniesienia mauzoleum Krzysztofa Kolumba, upamiętniającego jego odkrycia, zrodziła się już w latach 10. XX w. Na przeszkodzie w realizacji tych planów stanął brak środków. Przed 1992 r. ze względu na zbliżającą się 500. rocznicę odkrycia Ameryki wrócono do tego pomysłu. Aby rozpocząć budowę, wysiedlono setki ubogich rodzin. Drugie tyle przeniesiono, żeby zagospodarować teren wokół, bo nędzne domy straszyłyby przyjezdnych. Mimo wielu wysiłków nie udało się tego miejsca uczynić przyjaznym, więc raczej śmiało – moim zdaniem – można je ominąć
117 w trakcie zwiedzania Dominikany. Dobrze o tym pamiętać podczas kupowania wycieczki i negocjowania jej ceny. Gdy wracaliśmy z Santo Domingo, zrobiliśmy dla odmiany postój w pobliżu groty Los Tres Ojos, czyli Trzy Oka. W jaskini znajdują się trzy małe jeziora. Pierwsze z nich zwie się Jeziorem Siarki (Lago de Azufre) ze względu na, jak początkowo myślano, mineralne źródła siarkowe (badania naukowe pokazały jednak, że są one w większości wapniowe), drugie – Lodówką (La Nevera), ponieważ temperatura jego wody wynosi tylko 15–21°C. Trzeci, najmniejszy i najpłytszy zbiornik (2,5 m głębokości) to Jezioro Dam (Lago de las Damas). Jego nazwa pochodzi z czasów, gdy kobiety i mężczyźni kąpali się osobno. Cały kompleks jest niezmiernie widowiskowy. Z kamiennych schodków i tarasów widokowych można zrobić naprawdę wspa-
©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA
SS Życie codzienne Indian Taino przybliża trochę Manatí Park w Bávaro
zapomnieć wziąć swoje napoje w butelkach i nie pić niczego kupionego na stoisku. Tutejsza ryba smakuje przepysznie, choć jest przygotowywana bez użycia bieżącej wody. Na szczęście, wysoka temperatura zabija wszelkie bakterie. Niedaleko brzegu zawsze stoi mnóstwo samochodów i kręci się sporo miejscowych, bo to jedyna plaża dostępna dla nich bezpłatnie. Również dlatego powinniśmy na nią zajrzeć i zobaczyć, jak bardzo inaczej wygląda plażowanie w wykonaniu Dominikańczyków.
Dominikana słynie ze znakomitych cygar, smacznego kakao, aromatycznej kawy i wyśmienitego rumu. Ten rodzimy trunek wytwarza się z melasy, która pozostaje po obróbce trzciny cukrowej do produkcji cukru. Ludzie w tym kraju są otwarci, radośni, życzliwi i nienachalni. Sprzedawcy nie namawiają klientów na zakup, jeśli ci nie mają na niego ochoty. To nieprawda, że w Republice Dominikańskiej jest niebezpiecznie i nie należy wychodzić z kompleksów hotelowych. Jeżeli nie będziemy
©©DOMINICAN REPUBLIC MINISTRY OF TOURISM
SS Windsurfing u wybrzeży Punta Cana
niałe zdjęcia. Choć turystów spotkamy tu wielu, nie panuje ścisk. Za największą atrakcję uchodzi przeprawa minipromem (prowadzonym na linie) przez jedno z jezior do czwartego akwenu, nie ukrytego z kolei pod ziemią, znajdującego się już na świeżym powietrzu – Los Zaramagullones (jego nazwa pochodzi od gatunku tutejszych kaczek). Widok, który ujrzymy na samym końcu, na pewno nas zachwyci. W miejscowych wodach żyje mnóstwo żółwi i ryb, a także podobno nawet krokodyl. Wizyta w grocie Los Tres Ojos stanowi niezapomniane zakończenie wycieczki do Santo Domingo.
PLAŻA SURFERÓW Z Bávaro warto wybrać się na świeżą rybę z rusztu przygotowaną w najdzikszych warunkach na ostatniej niekomercyjnej plaży w okolicy – Playa del Macao. Spotkamy na niej też wielu surferów, którzy uwielbiają to miejsce. Dominikańskie dzieci przyniosą nam natomiast iguany, abyśmy zrobili sobie z nimi zdjęcia. Trzeba tylko nie
WIOSNA 2016
118 DALEKIE PODRÓŻE
©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA
SS Odwiedzający Manatí Park mogą popływać z przyjacielskimi delfinami
obnosić się ze swoim statusem społecznym, obwieszać biżuterią czy sprzętem elektronicznym i zachowamy ostrożność, nie musimy niczego się obawiać. Tutaj nikomu się nie spieszy, nikt się nie stresuje, wszystko da się odłożyć na jutro i można bez problemu cieszyć się życiem. Czy nie tak powinno być na urlopie w raju?
WŚRÓD ZWIERZĄT Dla wielu turystów obowiązkową atrakcję w tym karaibskim kraju stanowi możliwość popływania z delfinami. W okolicach Punta Cana znajdziemy kilka uroczych miejsc, które to oferują. Rozbieżność cen jest w ich przypadku ogromna. Ko s z t t a k i e j p r z y j e m n o ś c i z a l e ż y – oczywiście – od tego, czy będzie nam towarzyszyć większa grupa osób i jak dużo czasu planujemy spędzić z tymi sympatycznymi wodnymi ssakami. Dodatkowo płaci się też za zdjęcia, których nie wolno robić samemu. Jeżeli ktoś nigdy nie korzystał z tego rodzaju rozrywki i dysponuje dodatkowym budżetem, powinien spróbować.
Rodzinom z dziećmi polecam Manatí Park w Bávaro. Na taką wycieczkę musimy przeznaczyć pół dnia. Oprócz pieniędzy na bilet wstępu (35 dolarów amerykańskich dla dorosłych i 20 dla dzieci w wieku od 2 do 12 lat) przygotujmy sobie jednak podobną kwotę do wydania na miejscu na zdjęcia z papugami, delfinami i Indianami Taino (przebierają się za nich pracownicy kompleksu) oraz pamiątki. Nasze pociechy na pewno będą zachwycone. Odbywają się tutaj rozmaite pokazy ze zwierzętami. Na dodatek po wręczeniu strażnikowi drobnej opłaty można pogłaskać, nakarmić i sfotografować np. małpy, tukany, gekony, iguany, a nawet chomiki. Dla dzieci to prawdziwa frajda i w parku bawią się znakomicie.
NA DOMINIKAŃSKICH DROGACH W tym kraju bez problemu i niedrogo wypożyczymy samochód. Powinniśmy zadbać, aby był ubezpieczony i my także musimy wykupić odpowiednie ubezpieczenie. Warto też znać najważniejsze zwroty po hiszpańsku w przypadku kolizji, choć
TT Wytworne flamingi karmazynowe na terenie Manatí Park w Bávaro ©©MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA
WIOSNA 2016
takie… prawie się tu nie zdarzają i to nawet, gdy ludzie prowadzą po spożyciu alkoholu. Jadą wtedy wolniej i często na światłach awaryjnych. Na drogach spotkamy również mnóstwo skuterów i motocykli. Jeżeli będziemy uważać za kierownicą, nic nam się nie stanie. A podczas podróży wynajętym samochodem zobaczymy wiele interesujących zakątków Dominikany, których nie udałoby się nam ujrzeć w trakcie pieszych wycieczek. Podjedziemy także do sklepu spożywczego po jedną z najlepszych na świecie kaw Santo Domingo (2 dolary amerykańskie za paczkę). My przywieźliśmy ze sobą aż 2 jej kartony. Obok magnesów była to najlepsza pamiątka dla rodziny i przyjaciół w Polsce. Przy okazji kolejnego wyjazdu do Republiki Dominikańskiej
©©DOMINICAN REPUBLIC MINISTRY OF TOURISM
SS Droga koło Parku Narodowego Los Haitises
niemal wszyscy prosili nas o kupienie tej przepysznej kawy. Moją opowieść chciałbym zakończyć pewnym spostrzeżeniem. Wielu ludzi po wylądowaniu w porcie lotniczym Punta Cana czy La Romana mówi, że w zestawieniu z wielkimi stalowymi terminalami w różnych metropoliach te tutejsze przypominają im głęboką prowincję. Jeśli jednak ktoś z nich poleci samolotem do jednego z miast kontynentalnej Afryki lub na Zanzibar, na pewno dominikańskie lotniska wydadzą mu się duże i nowoczesne. Dlatego zachęcam do podróży na każdy kraniec świata – one naprawdę potrafią zmienić nasz sposób postrzegania rzeczywistości. Mało jest miejsc, do których chce się wracać tak bardzo jak na przepiękne karaibskie plaże. Dominikana ujmuje swoim nieodpartym urokiem, ale dostrzeżemy go dopiero, gdy odważymy się opuścić hotel. Zdecydowanie warto się na to zdobyć, żeby przeżyć niezapomniane wakacje w raju.
119
WIOSNA 2016
120 EUROPODRÓŻE
WYSPA ELBA – PERŁA Z NASZYJNIKA WENUS MAGDALENA CIACH-BAKLARZ
<< Wyspy Toskańskie leżą na Morzu Tyrreńskim u wybrzeży Włoch. Według starej legendy Elba, największa z archipelagu, jest jedną z pereł z naszyjnika Wenus, który wpadł do morza. Jednak dla wielu ludzi to przede wszystkim miejsce zesłania Napoleona Bonapartego. Montecristo przywodzi na myśl ukryte w jaskiniach skarby ze słynnej powieści francuskiego pisarza Aleksandra Dumasa „Hrabia Monte Christo”. Giglio kojarzy się z wypadkiem statku wycieczkowego „Costa Concordia” z 2012 r. O pozostałych wyspach archipelagu więcej mogą powiedzieć… kroniki więzienne. Najwyższy czas poznać bliżej tę wyjątkową część Toskanii. >>
WIOSNA 2016
© ROBERTO RIDI
121
� Urocza plaża Capo Bianco w Portoferraio jest jedną z wizytówek Elby
WIOSNA 2016
122 EUROPODRÓŻE
SS Ufortyfikowany przez Medyceuszy port stolicy Elby Portoferraio
W
spomniana Elba ma 223 km 2 powierzchn i . To c z y n i j ą t r ze c i ą co do wielkości włoską wyspą, po Sycylii i Sardynii. Jej urozmaicone wybrzeże o łącznej długości 147 km pokrywa ponad 70 plaż. Morze wokół lądu jest krystalicznie czyste, można w nim spotkać nie tylko delfiny, ale i wieloryby. Zbudowana z granitów i skał osadowych Elba charakteryzuje się niezmiernie zróżnicowanym ukształtowaniem terenu. Najwyższe
wniesienie stanowi tutaj Monte Capanne (1019 m n.p.m.), góra zwana dachem Toskanii, na którą wjedziemy kolejką linową. W zachodniej, łagodniejszej części wyspy znajdują się piaszczyste plaże, natomiast na wschodzie dominują wysokie skaliste brzegi. Swój soczyście zielony kolor zawdzięcza ona piniowym i dębowym lasom oraz mnóstwie kasztanowców, gajów oliwnych i winnic pokrywających górskie zbocza (produkuje się tu czerwone wino Aleatico). Elba wchodzi w skład pro-
TT Wieża Linguella (Martello) w Portoferraio została wzniesiona w XVI w. ©©NENA-TOMY.IT
wincji Livorno. Wydzielono na niej osiem gmin: Portoferraio, Campo nell’Elba, Capoliveri, Marciana, Marciana Marina, Porto Azzurro, Rio Marina i Rio nell’Elba. W regionie panuje bardzo łagodny klimat. Latem nie ma męczących upałów (średnia temperatura powietrza wynosi 25–33°C), a jesienią i zimą nie bywa zbyt zimno (8–11°C). Dla odważnych kąpiele w morzu są możliwe przez cały rok, woda nie ochładza się poniżej 10°C, latem natomiast ogrzewa się do 23–24°C. W skład archipelagu wchodzą również Giglio, Capraia, Montecristo, Pianosa, Giannutri, Gorgona i inne mniejsze wysepki. Wszystkie 20 lat temu objęto ochroną. Przepiękny Park Narodowy W y s p To s k a ń s k i c h t o o b e c n i e j e den z największych parków morskich w Europie.
OD STAROŻYTNOŚCI DO WSPÓŁCZESNOŚCI Historia Elby jest dość burzliwa. Z uwagi na strategiczne położenie i bogate złoża rudy żelaza zdominowali ją najpierw Etruskowie, później Kartagińczycy i Rzymianie. Następnie opanowali ją Ostrogoci, Longobardowie i Saraceni.
WIOSNA 2016
123
©©WIKIMEDIA COMMONS/JANERICLOEBE
SS Villa dei Mulini była główną rezydencją Napoleona Bonapartego
Jerzmanowski (1779–1862), towarzyszą-
©©ROBERTO RIDI
Dopiero w XI w., dzięki Pizańczykom (i później Genueńczykom), którzy zbudowali m.in. forty warowne, jej mieszkańcy nareszcie byli w stanie się bronić. Do dziś można podziwiać niemal bliźniacze wieże w miejscowościach Marina di Campo i Marciana Marina, czworokątną Torre di San Giovanni w gminie Campo nell’Elba i sześciokątną Torre Medicea z 1534 r. w miasteczku Rio Marina. Elba przechodziła kolejno pod rządy Republiki Genui, Księstwa Piombino, Florencji, Hiszpanii i Królestwa Neapolu. W ko ń c u w 1 8 0 2 r. t ra f i ł a w rę ce Francuzów, a 12 lat później przypłynął na nią zmuszony do abdykacji Napoleon Bonaparte (1769–1821). Francuski wódz przybył na wyspę wraz 600 żołnierzami Gwardii Cesarskiej, w skład której wchodził batalion grenadierów i stukonny szwadron polskich szwoleżerów. Ten ostatni (tzw. Szwadron Elby) formował wierny cesarzowi późniejszy generał Paweł Jan
cy mu w zesłaniu. Pododdział miał być częścią nowej armii Napoleona Bonapartego. Polscy szwoleżerowie słynęli z doskonałego wyszkolenia, zdyscyplinowania i skutecznego posługiwania się lancą na polu bitwy. Paweł Jan Jerzmanowski był w tym okresie najbliższym współpracownikiem francuskiego wodza i od początku uczestniczył w przygotowaniach jego powrotu do Francji. W czasie swojego krótkiego pobytu na Elbie cesarz nie marnował czasu. Zmodernizował drogi i wodociągi, zmienił tutejszą flagę i zreformował miejscowe podatki, a także ufundował nowe budynki. Uciekł stąd 26 lutego 1815 r., po niespełna dziesięciu miesiącach. W 1860 r. wyspa stała się częścią jednoczącego się Królestwa Włoch.
SKARBY STOLICY Zwiedzanie najlepiej zacząć od 12-tysięcznego Portoferraio. To stolica Elby i jej najludniejsze miasto. Większość promów dobija właśnie do tutejszego nabrzeża. Potężne fortyfikacje, zbudowane w tym miejscu z obawy przed piratami, są widoczne już z daleka. Przybyszów witają m.in. sylwetki Twierdz Medyceuszy (Fortezze Medicee), fortów Falcone i Stella oraz Torre della Linguella.
Gdy już postawimy stopę na suchym lądzie, skierujmy się do Villi dei Mulini (Palazzina dei Mulini), w której mieści się muzeum Napoleona Bonapartego. To przepiękna rezydencja z mnóstwem pamiątek po cesarzu, cudownym ogrodem i niesamowitym widokiem na latarnię, morze i okolicę. Rezydencja składa się z dwóch połączonych w całość domów urządzonych w stylu empire z reprezentacyjnymi salonami, gabinetem, sypialnią ze wspaniałym łożem, biblioteką i pokojami dla służby. Znajduje się tu również znacząca kolekcja książek należących do cesarza, oprawionych w czerwony safian i oznaczonych na grzbiecie i obwolucie pozłacaną literą „N” i herbem francuskiego wodza. Koniecznie trzeba też odwiedzić XVI-wieczny Fort Stella, z którego roztacza się malownicza panorama stolicy na tle otwartego morza. Widać stąd główny port, Fort Falcone, Villę dei Mulini, a także potężną, 7-metrową Wieżę Linguella (Torre della Linguella). Portoferraio to miasto schodów (te najważniejsze to Scalata Napoleone) i dość stromych uliczek wijących się w górę i w dół. Podczas powrotu z Fortu Stella, wzniesionego na rozkaz rodu Medyceuszy, po drodze warto zajrzeć do mijanych świątyń, pięknego Kościoła Najświętszego Sakramentu (Chiesa del Santissimo
WIOSNA 2016
124 EUROPODRÓŻE
©©WIKIMEDIA COMMONS/BRUNO BARRAL
SS W Villi dei Mulini mieszkała też siostra cesarza Paulina Bonaparte
Sacramento) czy w końcu do Katedry (Duomo di Portoferraio) na Piazza della Repubblica (placu Republiki). Ta ostatnia budowla, choć może nie wy-
gląda zbyt okazale ani z zewnątrz, ani w środku, będzie świetną kryjówką przed upałem, a przy okazji wizyta w jej wnętrzu pozwoli nam chwilę odpocząć
w otoczeniu sztuki sakralnej. Głodni turyści mogą posilić się w położonej przy placu restauracji La Ferrigna, według mnie zaliczającej się do najlepszych w stolicy.
INFORMACJE PRAKTYCZNE DLA WYBIERAJĄCYCH SIĘ NA ELBĘ JAK DOSTAĆ SIĘ NA ELBĘ I POZOSTAŁE WYSPY Najwygodniejszym sposobem dotarcia na Wyspy Toskańskie jest przeprawa promem. Najkrótsza droga na Elbę wiedzie przez port w Piombino, położony ok. 75 km na południe od Livorno, skąd statki kursują latem co 30–60 min. do Portoferraio, a sporadycznie także do Rio Mariny i Cavo (gmina Rio Marina). Połączenia są obsługiwane przez firmy: BluNavy i Corsica Ferries – Sardinia Ferries (rejsy z Piombino), Moby Lines i Toremar (obecnie będąca częścią grupy Moby – kursy z Piombino, Livorno i Porto Santo Stefano, a oprócz Elby również na Capraię, Pianosę, Giglio i Giannutri). Więcej informacji można uzyskać na stronach internetowych przewoźników: www.blunavytraghetti.com, www.corsica-ferries.co.uk, www.mobylines.com i www.toremar.it. W sezonie (w 2016 r. od 15 kwietnia do 2 października) z miasta Piombino do największego ośrodka na głównej wyspie archipelagu – Portoferraio – swoich pasażerów dowozi BluNavy. W obu miejscowościach działają kasy biletowe tej firmy (w Piombino dwie).
Dzięki temu jej jednostki zostały ozdobione przedstawieniami Królika Bugsa, Kaczora Daffy’ego, Kota Sylwestra, Ptaszka Tweety’ego, myśliwego Elmera, Diabła Tasmańskiego, Kojota czy Strusia Pędziwiatra. Promy łączą także porty na Elbie. Z Portoferraio popłyniemy do Marciany Mariny i Cavo, a do Porto Azzurro dostaniemy się z Mariny di Campo i Rio Mariny. Na największą wyspę archipelagu dotrzemy też samolotem. Działa na niej niewielkie lotnisko Aeroporto di Marina di Campo. Linie Silver Air Elba
©©ROBERTO RIDI
SS Przystań jachtowa w Porto Azzurro
©©BLU NAVY
SS M/N Acciarello – prom firmy BluNavy Połączenia z każdego portu realizowane są 5 razy dziennie przez 113-metrową jednostkę M/N Acciarello (odnowioną na początku 2015 r.) wyposażoną w klimatyzację. Prom jest w stanie przewieźć 800 ludzi oraz 230 samochodów. Można przetransportować nim tak auta osobowe, jak i kampery, motocykle lub skutery. Na pokładzie znajdują się m.in. bar serwujący poczęstunek i napoje oraz otwarta przestrzeń z siedzeniami i stolikami. Na swojej internetowej platformie BluNavy umieszcza również aktualne oferty promocyjne, dotyczące np. specjalnych pakietów, zniżek dla grup, tańszych rejsów w obie strony i propozycji dla mieszkańców Elby. W serwisie przewoźnika dokonamy także zakupu biletów na planowaną wycieczkę na Wyspy Toskańskie. Z kolei firma Moby Lines w 2003 r. uzyskała zgodę wytwórni Warner Bros. na użycie wizerunków postaci z kreskówek Looney Tunes (pol. Zwariowane melodie).
WIOSNA 2016
ną kartę trzeba zapłacić 4 euro. Opłata za kursy poza Portoferraio zależy od długości dystansu. Szczegóły dotyczące linii znajdziemy na stronie www.cttnord.it. Oprócz tego po Elbie jeżdżą prywatne minibusy, a wokół niej pływają łodzie motorowe, którymi można dotrzeć wszędzie, nawet do trudno dostępnych plaż i miasteczek. Dużą popularnością cieszy się tutaj również turystyka rowerowa. Jednoślady wypożyczymy w wielu miejscach na wyspie już za 10 euro na dzień. ZAKWATEROWANIE Tutejsza bogata infrastruktura noclegowa obejmuje hotele, wille, apartamenty, pokoje gościnne, a także kempingi. W poszukiwaniu zakwaterowania pomocna będzie baza Stowarzyszenia Hotelarzy Wyspy Elby – Associazione Albergatori Isola d’Elba (www.elbapromotion.it). Wielbiciele kempingu mają do dyspozycji 22 kompleksy turystyczne z basenami, bungalowami itp. Aż 11 z nich znajduje się w gminie Capoliveri (najbardziej znany leży niedaleko miejscowości Lacona), 3 kolejne są w gminie Marina di Campo, 3 następne – w Porto Azzurro, 4 – w okolicach Portoferraio, a ostatni działa w Rio Marinie. Wykaz i opis wszystkich miejsc umieszczono na stronie www.campingelba.net. Na samej wyspie można też szukać noclegu w placówce Ufficio Informazioni e A c c o g l i e n z a Tu r i s t i c a d e l l ’ A r c i p e l a g o Toscano (Biura Informacji Turystycznej Wysp Toskańskich) w Portoferraio, która również dysponuje odpowiednią bazą.
(www.silverairitalia.it) oferują bezpośrednie loty z Pizy, Florencji i Mediolanu (Port lotniczy Mediolan Linate) przez cały rok oraz ze szwajcarskiego Lugano w okresie od czerwca do października. SkyWork Airlines (www.flyskywork.com) obsługują połączenia z Bernem w Szwajcarii od maja do października. Z Air-Glaciers (www.air-glaciers.ch) natomiast dolecimy ze szwajcarskich miejscowości Sion i La Chaux-de-Fonds również od czerwca do października. Do brzegów Elby dopłyniemy także jachtem. Na wyspie znajduje się wiele marin, np. w Cavo, Rio Marinie, Portoferraio, Marcianie Marinie czy Porto Azzurro. Można w nich zacumować i wybrać się na zwiedzanie uroczych miasteczek lub rzucić kotwicę w jednej z zatoczek i cieszyć się odrobiną prywatności. To bardzo wygodna forma spokojnego wypoczynku, ponieważ pozwala na niespieszne przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Łódź wynajmiemy bezpośrednio na Elbie ©©HOTEL HERMITAGE (np. w Portoferraio) bądź na włoskim wybrzeżu, m.in. SS Niezmiernie elegancki Hotel Hermitage w portowych miastach Piombino i Follonica. INFORMACJA TURYSTYCZNA Przed wyjazdem na Elbę warto zajrzeć na oficjalŚRODKI TRANSPORTU NA ELBIE Na Elbie działa przewoźnik CTT Nord. Po Portoferraio ną stronę internetową turystyki w tym regionie kursują autobusy miejskie (numery od 1 do 6). www.visitelba.info. Po przybyciu na miejsce w punkPoza miastem na wyspie wyznaczono 3 trasy extra- cie informacji turystycznej w stolicy wyspy uzyskamy urbano (116–118). W stolicy bilet ważny 1 godz. kosztu- cenne wskazówki i otrzymamy wszelkie niezbędje 1 euro, kupiony w autobusie – 1,7 euro, za całodzien- ne mapy i broszury.
125
©©ROBERTO RIDI
Mariny to jedne z moich ulubionych miejsc na wyspach. Elba nie jest w tym przypadku wyjątkiem. Przepiękną nadmorską promenadę Calata Mazzini w formie podkowy zdobią tysiące kwiatów. Na brzegu stoją urokliwe kolorowe kamieniczki, a na wodzie kołyszą się dziesiątki jachtów. Warto zajść też do tutejszego Muzeum Archeologicznego Linguella, do którego należą Torre della Linguella oraz pozostałości po Etruskach i Rzymianach (od VIII w. p.n.e. do V w. n.e.). Ponieważ uwielbiam punkty widokowe, polecam podczas wycieczki po wyspie odwiedzić Twierdze Medyceuszy i Fort Falcone. Rozciąga się z nich fantastyczny widok na port i marinę, Torre della Linguella, Villę dei Mulini, historyczną część miasta i jego kręte uliczki. W takiej panoramie Portoferraio nie da się nie zakochać! Po zwiedzaniu można udać się na kamienistą plażę Le Ghiaie, położoną blisko centrum, w okolicy miejskiego parku. Zaledwie ok. 5 km od stolicy znajduje się mniej znana letnia rezydencja Napoleona Bonapartego – Villa di San Martino – z Salonem Egipskim, Salonem Gołębicy czy Łazienką Pauliny (tzw. Salonem Prawdy). W połowie XIX w. z inicjatywy męża księżniczki Matyldy Letycji Bonaparte (1820–1904), kuzynki cesarza Napoleona III (1808–1873), księcia toskańskiego Anatolija Nikołajewicza Demidowa di San Donato (1813–1870) dobudowano tu pasaż w stylu doryckim
SS Plaża Sansone (Spiaggia di Sansone) leżąca koło Capo d'Enfola
(tzw. Galleria Demidoff). Wyjątkową urodą odznacza się otaczający willę ogród, w którym zebrano egzotyczne gatunki roślin. W okolicach Portoferraio odkryjemy także kilka pięknych plaż, idealnych do odpoczynku. Ok. 1,5 km od miasta leży malutka, 170-metrowa Padulella. Jest ona biała, piaszczysta i żwirowa, oblewana turkusowymi wodami Morza Tyrreńskiego. Widać z niej mury obronne i Fort Falcone. Urocza 370-metrowa Capo Bianco, która widnieje niemal we wszystkich folderach reklamujących Elbę, zachwyca ze względu na kontrastującą z morzem biel skał. Mniej więcej 6 km od stolicy oddalona jest Biodola, położona w jednej z najbardziej zachwycających za-
tok na wyspie. Ma ona już długość 600 m, rozciągają się przy niej wspaniałe hotele (m.in. 5-gwiazdkowy Hotel Hermitage i 4-gwiazdkowy Hotel Biodola) i urocze kempingi. Uznaje się ją za najpiękniejszą piaszczystą plażę na Elbie. Z Biodoli roztacza się fantastyczny widok na wspomniany szczyt Monte Capanne. Stąd niedaleko już na kameralną, pokrytą piaskiem Scaglieri.
MALOWNICZE MIASTECZKA Jednym z najstarszych miasteczek na Elbie jest Marciana, zbudowana na zboczu Monte Capanne na 375 m n.p.m. Aby się do niej dostać, trzeba pokonać liczne zakręty i różnice wysokości, ale niezmiernie malownicza droga wynagradza ten trud.
TT Luksusowy 5-gwiazdkowy Hotel Hermitage usytuowany przy plaży Biodola ©©HOTEL HERMITAGE
WIOSNA 2016
126 EUROPODRÓŻE
©©ROBERTO RIDI/VISITELBA.INFO
SS Malownicza Marciana wznosi się na północnym zboczu Monte Capanne
Można z niej podziwiać spektakularne widoki m.in. na położoną nad samym morzem miejscowość Marciana Marina. W Marcianie na uwagę zasługują twierdza obronna wzniesiona przez Pizańczyków (Fortezza Pisana – 415 m n.p.m.), liczne niewielkie kościoły i kapliczki. W miejscowym sanktuarium (Santuario della Madonna del Monte) lubił przesiadywać słynny wódz Francuzów. Stoi tu nawet kamień w kształcie siedziska, zwany Krzesłem Napoleona. Podobno cesarz patrzył stąd na swoją rodzinną Korsykę. Odwiedziła go w tym miejscu we wrześniu 1814 r. Maria Walewska (1786–1817) wraz z synem Aleksandrem (1810–1868). Między Marcianą a wioską Poggio (330 m n.p.m.) znajduje się dolna stacja kolejki linowej, którą można dostać się na Monte Capanne. Dość nietypowe wagoniki mają kształt koszyków i raczej nie przypominają tych z polskich gór. W okolicy powstały również źródła, z których czerpie się
wodę mineralną. Z jednego z nich – Fonte di Napoleone – podobno pił nawet cesarz Francuzów. Samo Poggio jest malutką górską osadą. Mieszka w nim zaledwie ok. 250 osób. Znajdziemy tutaj dwa małe kościoły (Chiesa di San Niccolò i Chiesa di San Defendente), muzeum etnograficzne i kilka wąskich uliczek z domami. Panuje wśród nich niesamowita cisza i unosi się obłędny zapach kwiatów. Z miejscowości idealnie widać zarówno Marcianę (w górze) i Marcianę Marinę (na dole). Jeśli miałabym wskazać najlepsze miejsce na wyspie położone poza głównymi szlakami zwiedzania, bez wątpienia wybrałabym Poggio. Marina di Campo z kolei to największy kurort na Elbie. Wiele osób uważa go za najładniejszy jej zakątek. Nic w tym dziwnego, bowiem otoczone zielonymi wzgórzami miasteczko szczyci się piękną piaszczystą plażą (Fetovaia) i wspaniałym widokiem na uroczą zatokę. W okolicy usytuowane są malownicze tereny kempingowe z kompletną infrastrukturą.
TT Historyczne miasteczko Rio nell’Elba było ważnym ośrodkiem górniczym
Turystów preferujących zakwaterowanie poza hotelami przyciąga też Lacona w gminie Capoliveri. Sama miejscowość nie ma nic szczególnego do zaoferowania, jednak tutejsze kempingi co roku cieszą się dużą popularnością z uwagi na świetne wyposażenie i położenie niewiarygodnie blisko urokliwej plaży pokrytej piaskiem, głównej atrakcji w tym rejonie. Spiaggia di Lacona ciągnie się przez 1200 m. Sąsiaduje z nią mniejsza, 210-metrowa Laconella, idealna do uprawiania snorkelingu. D l a o d m i a n y R i o M a r i n a p ow s t a ła wśród wzgórz, które przypominają o bogatej górniczej przeszłości wyspy. Żelazo wydobywano na Elbie już za czasów Etrusków. Przez setki lat to właśnie górnictwo stanowiło główne zajęcie wyspiarzy. O latach dawnej świetności świadczą domy i ulice błyszczące od płatków hematytu. Występuje on tutaj w charakterystycznych grubokrystalicznych skupieniach (tzw. błyszcz żelaza). Po rzymskich patrycjuszach w Rio Marinie zachowały się fragmenty willi na Capo Castello. Warto zwiedzić także Muzeum Minerałów Elby i Sztuki Górniczej – Museo Minerali Elbani e Arte Mineraria (część ©©ROBERTO RIDI
WIOSNA 2016
127
©©ROBERTO RIDI
Parku Górniczego Wyspy Elba – Parco Minerario Isola d’Elba), w którym zebrano ok. 1000 niezwykłych okazów. Na południe od miasta (choć administracyjnie pod jego zarządem) leży mała wysepka Ortano. Jej historia również wiąże się z górnictwem. Wydobywano na niej piryt służący do produkcji kwasu siarkowego. Podczas odpływu ten niewielki skrawek lądu łączy się z Elbą. Dziś Rio Marina to przede wszystkim popularny nadmorski kurort.
SS Marina w miejscowości Porto Azzurro oblewanej wodami kanału Piombino
WŚRÓD WZGÓRZ Jedną z najstarszych górskich miejscowości na wyspie jest Rio nell’Elba (widniejąca w dokumentach z 1260 r. jako Comune Rivi), położona na wzgórzu na 165 m n.p.m. Z uwagi na złoża żelaza, kwarcu i marmuru w okresie średniowiecza i renesansu słynęła ona z wielkiego bogactwa. Obecnie znajduje się w niej Muzeum Archeologiczne
Okręgu Górniczego (Museo Archeologico del Distretto Minerario) ze zbiorami eksponatów pochodzących ze wszystkich kopalń Elby. W trakcie spacerów warto zobaczyć Kościół św. Jakuba Apostoła (Chiesa di San Giacomo Apostolo) oraz Klasztor św. Katarzyny Aleksandryjskiej (Eremo d i S a n t a C a t e r i n a d ’ A l e ss a n d r i a ) z sąsiednim ogrodem botanicznym (Orto dei Semplici Elbano).
WIOSNA 2016
128 EUROPODRÓŻE
©©ROBERTO RIDI
SS Bogata historia Capoliveri sięga czasów panowania Etrusków i Rzymian
Na wschodnim brzegu wyspy, w głębokiej, wąskiej zatoce kryje się 4-tysięczne miasteczko Porto Azzurro. Marina i główny plac to jego wizytówki, ale koniecznie trzeba przejść się też tutejszymi ciasnymi uliczkami. Latem za dnia nie panuje na nich prawie żaden ruch. Ożywiają się, gdy zapada zmierzch. Wówczas mieszkańcy wychodzą z domów, spotykają się ze znajomymi i spędzają wieczory na głośnych rozmowach, śmiechu lub zaciętych dyskusjach. Historia Porto Azzurro jest ściśle związana z okresem panowania Hiszpanii na Elbie. Do zakończenia II wojny światowej nosiło ono nazwę Longone, a żyli w nim przede wszystkim rybacy i rolnicy. Na początku XVII w. Hiszpanie zbudowali tutaj Fort Longone (Forte Beneventano), który w 1646 r. podczas jednej z wielu krwawych walk o kontrolę nad wyspą zajęły wojska francuskie. Jej konstruktorom w końcu udało się odzyskać obiekt. Co ciekawe, wielu miejscowych posiada hiszpańskie nazwiska pochodzące z tamtych czasów. Na terenie miasteczka i w jego najbliższej okolicy znajdują się także Sanktuarium Matki Boskiej z Montserrat (Santuario della Madonna di Monserrato), Kościół św. Jakuba Większego Apostoła (Chiesa
di San Giacomo Maggiore) z XVII stulecia i hiszpańska Kaplica Najświętszego Serca Maryi (Cappella del Sacro Cuore di Maria) z XVIII w. Patronem Porto Azzurro jest św. Jakub (San Giacomo), którego wspomina się 25 lipca. Warto odwiedzić tę malowniczą miejscowość właśnie w tym dniu.
tu Piazza Matteotti, czyli plac Matteottiego. Okala go plątanina wąskich uliczek i zaułków z klimatycznymi knajpkami i barami. Wydaje się, jakby miasteczko niewiele zmieniło się od czasów średniowiecza. Warto zobaczyć w nim Sanktuarium Matki Boskiej Łaskawej (Santuario della Madonna delle Grazie) i Fort Focardo z 1678 r.
©©NENA-TOMY.IT
SS Capoliveri Bike Park jest wymarzonym miejscem dla miłośników rowerów
Przepiękne Capoliveri leży na wzniesieniu na wysokości 167 m n.p.m. Ze szczytu wzgórza rozpościerają się zapierające dech w piersiach widoki na Porto Azzurro, zatokę Stella i pobliskie wyspy. Centrum wyznacza
TT Trekking wśród dawnych kopalń Parku Górniczego Wyspy Elba (Rio Marina)
©©NENA-TOMY.IT
W niedalekiej odległości od Capoliveri, na cyplu góry Calamita (Monte Calamita), na 300 m n.p.m. znajduje się częściowo udostępniony dla turystów kompleks Kopalnie Calamita (Miniere di Calamita). Niezaprzeczalną atrakcję tej okolicy stanowi również pobliski Capoliveri Bike Park. Oferuje on 5 stałych tras rowerowych o różnej długości (razem mają ponad 100 km) i rozmaitych stopniach trudności.
REGIONALNE PRZYSMAKI Typowa kuchnia wyspy bazuje na owocach morza, rybach pod każdą postacią i pastach. Jednak w tutejszym menu odkryjemy także proste chłopskie potrawy, takie jak zupa z fasoli, gulasz i mięso. Bardzo ważną rolę odgrywają zioła i przyprawy: liście mirtu, jałowca, werbeny
WIOSNA 2016
129
WIOSNA 2016
130 EUROPODRÓŻE
TREKKING DLA AKTYWNYCH
©©ROBERTO RIDI
SS Wycieczka kajakami niedaleko pięknej plaży Le Ghiaie w Portoferraio
cytrynowej, dziki koper włoski, majeranek, rozmaryn i wreszcie kapary, których rośnie w tym regionie całe mnóstwo. Prawdziwym skarbem Elby są przetwory przygotowywane według starych receptur z fig, migdałów i skórki z cytryny, truskawek, winogron,
nu, okrzyknięty w 2002 r. na prestiżowym konkursie w toskańskim Montalcino najsmaczniejszym we Włoszech. Obecnie znów wraca się też do produkcji miejscowej oliwy. Na wyspie znajduje się również kilka winnic wytwarzających doskonałe wina, np. Elba Bianco DOC,
©©ROBERTO RIDI
SS Podziwianie wraku statku Elviscot w pobliżu miejscowości Pomonte
bzu i kasztanów. Do owoców dodaje się często dla smaku dziko rosnące zioła. Na szczególną uwagę zasługuje miele di rosmarino, czyli miód z rozmary-
Elba Ansonica DOC, Elba Rosso DOC, Elba Rosso Riserva DOC, Elba Rosato DOC, Elba Aleatico Passito DOCG bądź Elba Moscato DOC.
TT Capo Sant’Andrea znajduje się na północno-zachodnim wybrzeżu wyspy ©©NENA-TOMY.IT
Ze względu na swoją różnorodność Elba jest wręcz wymarzonym miejscem na aktywne wakacje. Można tutaj zarówno uprawiać wind- i kitesurfing, nurkowanie, snorkeling, żeglarstwo, wędkarstwo morskie, narciarstwo wodne, paralotniarstwo czy kajakarstwo, jak i wybrać się na piesze wędrówki, wyprawy rowerowe, konne i trekking. Na wyspie wytyczono 40 szlaków trekkingowych oznaczonych kolorami określającymi poziom trudności (łatwym przypisano niebieski, średnim – czerwony, trudnym – czarny). Przejście najkrótszej trasy (1,5 km) zajmuje ok. 1 godz., a najdłuższej (15,8 km – z Marciany na szczyt Monte Capanne) trwa mniej więcej 6 godz. We wschodniej części Elby znajdziemy 14 łatwych i średnio wymagających traktów. Większość czerwonych szlaków zbiega się w okolicach miejscowości Rio nell’Elba. Ciekawa trasa wiedzie wokół Monte Calamita (413 m n.p.m.) na południowy wschód od Capoliveri. Dla mało wprawionych piechurów idealna będzie wyprawa wzdłuż południowo-wschodniego wybrzeża m.in. wokół P. gio Fino aż do 180-metrowej piaszczystej plaży Stagnone (Spiaggia di Stagnone). Wnętrze wyspy pokrywa 12 szlaków. Te prostsze biegną z Portoferraio do Viticcio (ok. 6 km), wokół Monte Orello (377 m n.p.m.) i na Capo di Stella, na południe od Lacony. Trasy na zachodzie są najcięższe – zaledwie 2 zakwalifikowano jako łatwe, resztę oznaczono kolorem czerwonym i czarnym (jedyny trudny szlak na Elbie). Za wyjątkowo atrakcyjne uchodzą średnio wymagające trakty rozpoczynające się w Marcianie. Droga z Marciany Mariny do miejscowości Sant’Andrea (ok. 5 km) natomiast, wiodąca wzdłuż brzegu, nie powinna sprawić trudności nawet turystom o przeciętnej kondycji. Znawcy tutejszych szlaków wyróżniają szczególnie ten czerwony (o długości 6,15 km) biegnący wokół formacji skalnej Pietra Murata, położonej na wysokości 548 m n.p.m.
W MASCE I NA ROWERZE Jako oceanograf i osoba pasjonująca się nurkowaniem nie mogę nie polecić również tej formy spędzania czasu. Wokół wyspy wyznaczono łącznie 23 punkty nurkowe. Aby się do nich wybrać, nie ma obowiązku okazywania żadnych dodatkowych pozwoleń, wystarczy certyfikat potwierdzający umiejętności. Do wielu miejsc trzeba dopłynąć pontonem wyposażonym
WIOSNA 2016
131
WIOSNA 2016
132 EUROPODRÓŻE
©©ROBERTO RIDI/VISITELBA.INFO
SS Torre Vecchia – wieża zbudowana przez Pizańczyków na Gorgonie
w silnik, ale część z nich jest dostępna bezpośrednio z plaży. Sprzęt wypożyczają liczne bazy nurkowe działające na Elbie. Przygodę z odkrywaniem podwodnego świata można zacząć już w okolicach Portoferraio, w pobliżu wybrzeży wysepki Scoglietto. Dla miłośników fauny morskiej to doskonały rejon do obserwowania muren, szkaradnic, żabnic, barakud, graników czy homarów. Amatorów nurkowania wrakowego zainteresuje frachtowiec Elviscot z 1960 r. spoczywający na dnie niedaleko miejscowości Pomonte (w gminie
Marciana) położonej w zachodniej części lądu. Statek zatonął 10 stycznia 1972 r., gdy płynął z Neapolu do Marsylii i podczas złej pogody został zepchnięty na skały. Wrak leży na prawej burcie na głębokości od 8 do 12 m, ale jego lewy bok znajduje się w odległości zaledwie 3 m od powierzchni wody. Bardziej doświadczonych nurków usatysfakcjonuje okolica Capo Sant’Andrea, gdzie natkną się na opadający na 45 m stok porośnięty rafą koralową. To jedno z najpiękniejszych miejsc w pobliżu Elby. W przypadku osób chcących
TT Nad portem i miejscowością Capraia Isola czuwa Forte di San Giorgio ©©ROBERTO RIDI/VISITELBA.INFO
WIOSNA 2016
dopiero rozpocząć naukę nurkowania doskonale sprawdzi się natomiast zatoczka w Nisporto, gdzie dno obniża się stopniowo do głębokości ok. 12 m. Choć Włosi kochają motoryzację i wolą przemieszczać się samochodem lub skuterem niż pieszo bądź innym środkiem transportu, to do jednych z ulubionych przez nich sportów należy bez wątpienia kolarstwo. Widać to doskonale na wyspie, gdzie rowery cieszą się niezmiernie dużą popularnością. Pozwalają pokonać we własnym tempie zarówno daleką trasę, jak i drogę do pobliskiego miasteczka lub tylko do sklepu po zakupy i to bez konieczności tankowania. Dla wielbicieli jazdy w terenie na Elbie powstało wiele świetnie przygotowanych tras rowerowych o zróżnicowanym poziomie trudności: wokół Monte Calamita na południowym wschodzie, Cima del Monte – 516 m n.p.m. (wschodnia część lądu), miejscowości San Martino w centrum (w gminie Portoferraio) i na zachodzie koło Monte Capanne.
WYSPY PÓŁNOCNE Gorgona jest najmniejszą (2,25 km2) i jednocześnie najbardziej na północ wysuniętą wyspą archipelagu, położoną ok. 37 km od Livorno. To wspaniałe miejsce pod względem przyrodniczym. Zachwyca pięknymi zatokami, takimi jak Cala Scirocco z jaskinią, w której niegdyś odpoczywały mniszki śródziemnomorskie z rodziny fokowatych (Grotta del Bove Marino). Wyspę porasta śródziemnomorska roślinność. Stanowi ona także idealne schronienie dla ptaków wędrownych. Od 1869 r. na Gorgonie funkcjonuje więzienie. To wyjątkowa kolonia karna. Słynie z eksperymentalnych zasad odbywania wyroku i resocjalizacji poprzez pracę, głównie w rolnictwie, a osadzeni mogą swobodnie poruszać się po całym lądzie. Kilka lat temu wyspa zdobyła rozgłos dzięki doskonałemu winu wytwarzanemu przez… więźniów. Część jej obszaru należy do znanej rodziny producentów tego szlachetnego trunku Frescobaldi, która podpisała porozumienie z włoskimi władzami więziennymi. W rezultacie tej współpracy powstało 2,7 tys. butelek wysokiej jakości białego wina Gorgona. Sama inicjatywa, nazwana Frescobaldi dla Gorgony, została uznana za wzorcowy projekt we Włoszech. Trzeba też wspomnieć, że nie wolno bez pozwolenia zbliżać się do tutejszych brzegów na odległość mniejszą niż 2 mile morskie (chyba że wystąpiła sytuacja awaryjna). Dla zainteresowanych dodam jednak,
133
WIOSNA 2016
134 EUROPODRÓŻE
©©ROBERTO RIDI/VISITELBA.INFO
SS Widok na uroczą zatokę Porto Romano na północnym krańcu wyspy Pianosa
iż można złożyć wizytę na wyspie, choć wymaga to wielu starań, m.in. uzyskania zgody Istituti di Prevenzione e Pena del Ministero di Grazia e Giustizia, czyli jednego z instytutów włoskiego Ministerstwa Sprawiedliwości. Capraia leży między Gorgoną na północy i Elbą na południu, zaledwie 30 km od wybrzeży Korsyki. Ma powierzchnię 19 km2, co czyni ją trzecią co do wielkości w archipelagu. Liczba mieszkańców wynosi ponad 400 osób, większość z nich osiedliła się w porcie lub pobliskiej miejscowości. Wyspa była niegdyś ostoją piratów, później stała się kolonią karną (od 1873 do 1986 r.). Dziś jest przede wszystkim interesującym miejscem dla miłośników dziewiczej natury i pięknych krajobrazów. Zachodnia część lądu, niezalesiona i skalista, stanowi rezerwat przyrody, a cały jej obszar wchodzi w skład wspaniałego Parku Narodowego
Wysp Toskańskich. Linia brzegowa charakteryzuje się postrzępionymi klifami przeciętymi tu i ówdzie plażami czy jaskiniami. Okolice wybrzeża uchodzą za raj dla amatorów swobodnego nurkowania. Najwyższy punkt wyspy to Monte Castello (447 m n.p.m.). W miejscowości Capraia Isola i jej okolicach znajduje się kilkanaście interesujących zabytków, np. Forte di San Giorgio z XVI w., Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny z XI stulecia czy fragmenty drogi z czasów rzymskich.
TAJEMNICZE LĄDY Na piątym miejscu pod względem wielkości plasuje się Pianosa (10,30 km 2). Jedyny port na niej założono przy Cala San Giovanni (Cala Giovanna). Wyspa jest płaska. W najwyższym punkcie osiąga zaledwie 29 m wysokości. Ok. 20 tys. lat temu była połączona z Elbą i kontynentem.
TT Na dziewiczą Montecristo można się dostać tylko od strony Cala Maestra
Historia Pianosy budzi duże zainteresowanie. W 1856 r. stała się ona pierwszą we Włoszech rolniczą kolonią karną, więźniowie uprawiali ziemię i hodowali bydło. Pod koniec lat 60. XX w. zakład otrzymał status więzienia o zaostrzonym rygorze – umieszczano w nim głównie terrorystów i członków mafii. Działał nieprzerwanie aż do 1997 r., a obecnie stanowi ciekawą atrakcję turystyczną. Dziś na wyspie mieszka ok. 10 osób. Są to głównie pozostali tu więźniowie, którzy wraz ze strażnikami, policjantami i pracownikami Czerwonego Krzyża składają się na całą populację Pianosy. Istnieje możliwość zwiedzenia tego skrawka lądu, jednak liczba przyjeżdżających na niego turystów jest ściśle kontrolowana i ograniczona do zaledwie 250 odwiedzających dziennie. Dla odmiany na Montecristo (10,39 km²) wprowadzono największe restrykcje dla odwiedzających. Nie można na niej nocować, a także wędkować, pływać czy surfować (aż do 1000 m od wybrzeża). Objęto ją w 1971 r. ochroną ścisłego Rezerwatu Przyrody Isola di Montecristo, obecnie wchodzącego w skład Parku Narodowego Wysp Toskańskich. Na stałe żyje tu jedynie dwóch strażników. Najwyższym wzniesieniem na wyspie jest Monte della Fortezza z ruinami XVI-wiecznej fortecy (645 m n.p.m.). Ten dziewiczy ląd może zwiedzać jedynie 1000 osób rocznie, a na pozwolenie czeka się średnio 3 lata. Zaciekawieni nim turyści muszą więc zadowolić się jego opisami pochodzącymi z powieści Aleksandra Dumasa Hrabia Monte Christo, choć te mijają się nieco z rzeczywistością, ponieważ nie ma tutaj potężnych ©©ROBERTO RIDI/VISITELBA.INFO
WIOSNA 2016
135
WIOSNA 2016
136 EUROPODRÓŻE
©©ROBERTO RIDI/VISITELBA.INFO
SS Pocztówkowe Giglio Porto – największe z trzech miasteczek na Giglio
jaskiń ani ukrytych drogocennych s k a r b ó w . Tr z e b a j e d n a k z a z n a czyć, że autor książki faktycznie był na Montecristo.
WYSPY POŁUDNIOWE Mieszkańcy przepięknej, 1,5-tysięcznej Giglio żyli spokojnie do wspomnianego wypadku statku wycieczkowego Costa Concordia, który opisywały media na całym świecie. Na tej drugiej największej wyspie archipelagu (24 km2) znajdziemy malownicze piaszczyste plaże, klify i zatoczki. Przybyszów zachwycają górskie krajobrazy i niesamowite widoki na okolicę, w tym cypel Monte Argentario i nizinę Maremma. Promy z Porto Santo Stefano dopływają do Giglio Porto, położonego na wschodnim brzegu. Miasteczko tętni życiem, jest w nim mnóstwo barów i restauracji, nie brakuje też miejsc noclegowych. Na Giglio powstaje bursztynowe wino Ansonaco.
nad turkusowym morzem. Spokój zakłóca-
Koniecznie trzeba tu zobaczyć malutką miejscowość Giglio Campese na zachodnio-północnym brzegu, z cudowną piaszczystą plażą oblewaną krystalicznie czystą wodą (Spiaggia del Campese) i Torre del Campese, wieżą wzniesioną w XVI w. na zlecenie księcia Toskanii Kosmy I Medyceusza (1519–1574). Budowla była pierwotnie oddzielona od zatoki i wykorzystywana do wypatrywania zbliżających się piratów. Poza tym warto także zajrzeć na plaże Cannelle, Caldane i Arenella. W Giglio Porto lub Giglio Campese polecam wsiąść w autobus i pojechać do zabytkowego miasteczka Giglio Castello, które założono na ponad 400-metrowym skalistym wzgórzu. Wśród jego średniowiecznych murów i wież odpoczniemy, posilimy się i nawet kupimy ciekawe pamiątki. Najdalej na południe leży Giannutri (2,6 km2). Turyści przypływają na nią w poszukiwaniu ciszy i sielskiego wypoczynku
TT Idylliczna wyspa Giannutri stanowi prawdziwą oazę ciszy i spokoju ©©ROBERTO RIDI/VISITELBA.INFO
WIOSNA 2016
ją tutaj jedynie silniejsze powiewy morskiej bryzy lub krzyki kłócących się mew. Większość 11-kilometrowego wybrzeża jest poszarpana i skalista. Znajdziemy na nim tylko dwie kamieniste plaże – Cala Spalmatoio na południowym wschodzie i Cala Maestra w północno-zachodniej części lądu, dokąd dopływają promy z Porto Santo Stefano i Porto Ercole. Wzdłuż brzegów powstały liczne groty, najciekawsze są na południu (Cala dei Grottoni). W y s p a s ł y n i e p r ze d e w s z y s t k i m z ruin rzymskiej rezydencji Villa Domizia z II w. n.e., należącej niegdyś do rodziny cesarza Nerona (37–68 r. n.e.), oraz pozostałości również rzymskiej świątyni i oryginalnego portu wzniesionego przez Rzymian w pobliżu Cala Maestra. Na zainteresowanie zasługuje też podwodne królestwo Giannutri, dlatego dobrze zabrać ze sobą maskę, fajkę i płetwy. Bardziej zaawansowani nurkowie mogą wybrać się na oglądanie wraków statków rzymskich zatopionych w tutejszych krystalicznie czystych wodach. *** Wyspy Toskańskie z przepiękną i pełną atrakcji Elbą na czele to niezmiernie interesujący zakątek Europy, choć nadal niesłusznie niedoceniany. Może więc zamiast znów planować wyjazd na Baleary lub Cypr, warto spojrzeć przychylniejszym okiem na ten czarujący rejon Morza Tyrreńskiego. Wyspiarskie oblicze Włoch z pewnością potrafi pozytywnie zaskoczyć niejednego turystę.
137
WIOSNA 2016
138 EUROPODRÓŻE
WIELKA MAGIA MAŁEJ
ELBY opracował: MICHAŁ DOMAŃSKI
<< Ta największa u wybrzeży Toskanii wyspa, mająca jednak zaledwie 223 km² powierzchni, czyli mniej niż nasz Gdańsk czy Poznań, gwarantuje odwiedzającym ją turystom zachwycające pejzaże – klimatyczne miejscowości z cudownymi kolorowymi domkami, wąskie kręte uliczki, wiekowe zamki i pałace, potężne fortyfikacje, warowne forty i wieże obronne, zmuszające choćby do chwili zadumy historyczne kościoły, sanktuaria i kaplice, wspaniałe ogrody z egzotycznymi dla nas gatunkami roślin, soczyście zielone góry, których zbocza pokrywają urokliwe gaje oliwne i winnice, piękne plaże ukryte w malowniczych zatoczkach, wysokie skaliste brzegi, pocztówkowe mariny z kołyszącymi się na wodzie dziesiątkami jachtów i błękit krystalicznie czystego
WIOSNA 2016
139
© NENA-TOMY.IT
Morza Tyrreńskiego. Na prawie każdym kroku można się na niej natknąć na interesujące zabytki związane z niemal 10-miesięcznym pobytem Napoleona Bonapartego. Z kolei na miłośników aktywnego spędzania czasu czekają na pełnej magii Elbie wymarzone wręcz tereny do pieszych wędrówek, trekkingu, fotoekspedycji, wypraw rowerowych i konnych, biegania, paralotniarstwa, pływania, żeglarstwa, wędkarstwa morskiego, nurkowania, snorkelingu, windi kitesurfingu, kajakarstwa czy wreszcie narciarstwa wodnego. Ta jedna z pereł z naszyjnika Wenus nie zawiedzie również prawdziwych smakoszy dobrej kuchni i wybornych win. Już w czasach średniowiecza tutejsze szlachetne trunki cieszyły się wielkim uznaniem, były popularne i wysoko cenione w całej Toskanii. Napoleon Bonaparte miał napisać w Paryżu w 1815 r. następujące słowa: „(...) mieszkańcy Elby są silni i cieszą się doskonałym zdrowiem, a swoją siłę i dobre samopoczucie zawdzięczają właściwościom lokalnego wina". Warto do tego dodać, że wyróżniają się oni także gościnnością, otwartością i radością życia. Czegóż chcieć więcej, jeżeli śnimy o udanych wakacjach w pięknych okolicznościach przyrody? Specjalnie dla Państwa poprosiliśmy pięciu ekspertów, którzy znają magiczną Elbę niczym własną kieszeń, o krótkie wypowiedzi na temat – ich zdaniem – najbardziej zniewalających miejsc i rzeczy w tym fascynującym zakątku archipelagu Wysp Toskańskich. Z rozmów z nimi jasno wynika, że podróż na ten czarujący słoneczny włoski ląd zapewni nam niezapomniane wrażenia i przygody. >>
� Widok na morze z piaszczystej plaży Scaglieri niedaleko Portoferraio
WIOSNA 2016
140 EUROPODRÓŻE DOROTA KONDRACKA WŁAŚCICIELKA BIURA DORADZTWA TURYSTYCZNEGO HELLO ITALY XX Tam, gdzie nie ma wolności, nie ma ani praw, ani obowiązków – te słowa Napoleona Bonapartego przypomniały mi się, gdy dopływaliśmy do czarującej Elby, największej wyspy w archipelagu Wysp Toskańskich i trzeciej co do wielkości należącej do Włoch. Francuski cesarz, zmuszony do abdykacji w kwietniu 1814 r., przez niecałe 10 miesięcy pełnił funkcję jej suwerena (wypłynął stąd w lutym 1815 r.). Na stolicę i miejsce zamieszkania wybrał malownicze Portoferraio, które odwiedziliśmy pod©©HELLO ITALY czas naszej jednodniowej wyprawy. Pierwotnie było ono osadą etruską, potem kolonią grecką, wreszcie portem rzymskim. Dziś jest kurortem przyciągającym turystów przepiękną scenerią i pamiątkami po Napoleonie Bonapartem. Pasażerów promu kursującego z Piombino witają sylwetki Twierdz Medyceuszy (Fortezze Medicee), zbudowanych w połowie XVI w. na zlecenie księcia Toskanii Kosmy I Medyceusza. Miały one chronić miasto przed piratami. Z wyżej położonych tarasów rozciągają się wspaniałe widoki na jego historyczne centrum, góry i odległą Capraię.
Dla odmiany jego letnia posiadłość Villa di San Martino położona jest ok. 5 km za miastem. Gościła w niej siostra cesarza Paulina. Dzisiaj w rezydencji można podziwiać np. przepiękną rzeźbę Galatea dłuta włoskiego artysty Antonia Canovy.
©©DOROTA KONDRACKA/HELLO ITALY
SS Villa dei Mulini – rezydencja Napoleona Po szybkim zregenerowaniu sił w restauracji przy placu Republiki (Piazza della Repubblica) wyruszamy do starego portu. Cumują w nim prywatne łodzie i statki turystyczne. W pobliskiej wieży Linguella (Torre della Linguella) działa ciekawe Muzeum
©©DOROTA KONDRACKA/HELLO ITALY
SS Zabytkowe centrum Portoferraio rozciąga się dookoła niedużej mariny W całym Portoferraio znajdują się drogowskazy prowadzące do najważniejszych atrakcji związanych z francuskim cesarzem. Bez trudu dotrzemy więc do jego zimowej rezydencji Villa dei Mulini. W jej wnętrzach obejrzymy m.in. sztandar z godłem Elby, którego wzór – trzy pszczoły na czerwonej taśmie ukośnie przecinającej białe tło – opracował sam Bonaparte.
©©DOROTA KONDRACKA/HELLO ITALY
SS Latarnia morska w Portoferraio z 1788 r.
©©FLICKR/MAGNETISMUS
SS Panorama otoczonego historycznymi fortyfikacjami portu w stolicy Elby
Archeologiczne (Museo Civico Archeologico della Linguella). Następnie szeroką, wysadzaną drzewami promenadą dochodzimy do białej kamienisto-żwirowej plaży Le Ghiaie. Mieniąca się różnymi odcieniami błękitu woda wprost zaprasza do kąpieli. Gdy w końcu zaopatrzeni w pamiątki wsiadamy na prom, postanawiamy, że kiedyś wrócimy do Portoferraio – prawdziwie magicznego miejsca na Elbie.
LECH LEWANDOWSKI WŁAŚCICIEL BIURA MORSKIE MILE XX Elba jest jednym z ulubionych miejsc wybieranych przez moich klientów, którzy uwielbiają żeglować, nurkować i spędzać niezapomniane aktywne wakacje. Sam chętnie i często wracam do Toskanii, aby popływać jachtem dookoła tej wyspy oraz odwiedzić pobliskie Capraię i Giglio. Podczas rejsu można zatrzymywać się co jakiś czas w uroczych i spokojnych zatoczkach na kąpiele w morzu, plażowanie, snorkeling i zjedzenie posiłku. Praktycznie w każdym porcie w okolicy zapiszemy się na nurkowanie ze sprzętem. Dookoła Elby leżą za©©MORSKIE MILE topione statki i małe samoloty, ale na uwagę zasługują również naturalne podwodne formacje skalne. Co ciekawe, do położonego na głębokości 12–13 m wraku Elviscot dopłyniemy jedynie z maską, fajką i płetwami z plaży w Pomonte (gmina Marciana). Aktywnym turystom polecam wynajęcie rowerów na 1–2 dni i objechanie lądu pięknymi drogami wijącymi się wzdłuż brzegów. Trasę można ułożyć tak, żeby obejmowała nie tylko takie miejsca jak stolica Elby Portoferraio i rezydencja Napoleona, lecz także mniej znane, choć urokliwe, miasteczka Porto Azzurro, Marciana czy Capoliveri, skąd widoczna jest tajemnicza wysepka Monte Christo (Montecristo). Zachęcam też do odwiedzin w starej kopalni żelaza Calamita w południowo-wschodniej części wyspy. Mniej aktywne osoby mogą zamiast roweru wybrać skuter.
WIOSNA 2016
©©LECH LEWANDOWSKI/MORSKIE MILE
SS Elba stanowi prawdziwy raj dla nurków
141 Jedną z ciekawszych imprez na Elbie stanowi odbywający się we wrześniu rajd klasycznych samochodów Elba Graffiti. Stare alfy romeo, fiaty, lancie, porsche i fordy ścigają się po tutejszych krętych drogach, a wieczorem wszyscy zbierają się na wspólną zabawę. Ta wyspa skrywa niejedno magiczne miejsce.
©©LECH LEWANDOWSKI/MORSKIE MILE
SS Malownicza miejscowość Porto Azzurro na wschodnim brzegu wyspy Koniecznie należy również wjechać kolejką linową na szczyt Monte Capanne. Góra wznosi się na wysokość 1019 m n.p.m., a widoki roztaczające się z jej wierzchołka są fantastyczne. Sam środek transportu jest jednak dość nietypowy, ponieważ na linie nie umieszczono tutaj wagoników. Pasażerowie wsiadają parami do koszyków z metalowych rurek. Taka przejażdżka dostarcza niesamowitych emocji.
©©LECH LEWANDOWSKI/MORSKIE MILE
SS Rejs jachtem po Wyspach Toskańskich
TOMASZ PIĄTEK MENEDŻER DS. PRODUKTU W CONQUEROR TRAVEL CLUB XX Obecnie Elba kojarzy się głównie z postacią Napoleona Bonapartego, który został na nią zesłany po abdykacji w kwietniu 1814 r. Podczas swojego niespełna rocznego pobytu na wyspie wódz Francuzów przyczynił się do ożywienia życia lokalnej społeczności i wspomógł rozwój regionu. Skutki jego działań możemy podziwiać do dziś. Ten przepiękny zakątek Włoch z pewnością warto odwiedzić przy okazji wizyty w Toskanii. Dzieje Elby, największej w archipelagu Wysp Toskańskich poło©©CONQUEROR TRAVEL CLUB żonym na Morzu Tyrreńskim, sięgają czasów dużo dawniejszych niż początki starożytnego Cesarstwa Rzymskiego. Jednak wyprawa na ten niewielki skrawek lądu spodoba się nie tylko miłośnikom historii. Ponad 17 km z tutejszej mniej więcej 147-kilometrowej urozmaiconej linii brzegowej zajmują żwirowe i piaszczyste plaże, w większości małe i ukryte w skalistych zatokach. Kurorty leżące nad morzem wypełnia latem gwarny tłum wczasowiczów, ale znajdujące się w głębi wyspy spokojne górskie wioski zdają się niezmiennie trwać poza czasem.
zakątków całej wyspy. Do jej największych zalet należą kameralna zabudowa, przejrzyste wody oblewające pobliską przepiękną białą plażę i panujący tu spokój. To magiczne miejsce idealnie nadaje się do błogiego odpoczynku.
©©NENA-TOMY.IT
SS Niewielka łódź i sieci rybackie w porcie Elba potrafi skraść niemal każde serce. Łagodny śródziemnomorski klimat, górzyste krajobrazy, idylliczne miasteczka, skaliste wybrzeże kryjące piaszczyste plaże tworzą wyjątkową całość. Ta wyspa jest niewątpliwie wielkim skarbem Toskanii.
©©WIKIMEDIA COMMONS/MICHAEL JOACHIM LUCKE
SS Przepiękna biała plaża w uroczym miasteczku Marina di Campo Na wyjątkowy charakter Elby składają się również niezmiernie urokliwe krajobrazy, wśród których leżą jej niewielkie klimatyczne miejscowości. Według mnie do najpiękniejszych z nich zalicza się Marina di Campo w gminie Campo nell’Elba. Jej wizytówkę stanowi zarówno długa piaszczysta plaża otoczona zielonymi wzgórzami, jak i malownicze centrum z wąskimi uliczkami. Tutejsze zawsze pełne gości kawiarnie, restauracje czy małe sklepy przywodzą na myśl typową atmosferę włoskich miasteczek. Równie atrakcyjna, choć nieco inna, jest Fetovaia położona na południowo-zachodnim wybrzeżu (także w gminie Campo nell’Elba) i uznawana za jeden z najbardziej urokliwych
©©NENA-TOMY.IT
SS Widok na Fortecę św. Jakuba, Porto Azzurro
WIOSNA 2016
142 EUROPODRÓŻE MAJKA SZURA WŁAŚCICIELKA BIURA PODRÓŻY POLKA TRAVEL XX Elba to dla mnie taka niebieska Toskania. Zazwyczaj gdy myślimy o tym regionie kontynentalnych Włoch, przed oczyma stają nam zielone wzgórza, smukłe cyprysy i rdzawoczerwone drogi oraz ciepłe promienie zachodzącego słońca oświetlające ściany domów w kolorze ochry. Jednak ta wyspa, choć pozornie nietoskańska, przyciąga z nie mniejszą siłą swoimi smakami i zapachami. Kojarzy mi się z aromatem ziół i przypraw, wzniesieniami porośniętymi rozmarynem i krzewami żarnowca, wonią jaśminu i fig oraz słodyczą dojrzałej agawy. Elba to Toskania wytworna, ©©POLKA TRAVEL niebanalna, otoczona szmaragdowymi wodami, pokryta jasnobeżowym piaskiem i rozciągająca się pod lazurowym niebem. W miejscowej kuchni królują naturalnie ryby i owoce morza, ale nie brakuje tu też pieców do pizzy przyprawianej często dużą ilością świeżych ziół. Wśród typowo wyspiarskich dań prym wiedzie sepia (mątwa) podawana z atramentowoczarnym ryżem. Poza tym, jak przystało na część Toskanii, wyspa
Moscato DOC z nutami mirtu i fenkułu. Zdumiewające może się wydawać, że na tym niewielkim lądzie ludzie osiedlali się jeszcze na długo przed okresem panowania na tych terenach Rzymian. Podobno już w I w. n.e. wyspę określano jako miejsce produkcji wybornego wina, a lokalne tradycje winobrania uchodzą za jedne z najstarszych na świecie. Oprócz wspaniałej kuchni na zainteresowanie zasługuje także licząca tysiące lat historia tego regionu, w której swoją zna-
©©NENA-TOMY.IT
SS Okolice Elby przyciągają licznych żeglarzy
©©NENA-TOMY.IT
SS Klimatyczna Marciana Marina słynie z pocztówkowych zachodów słońca szczyci się produkcją win. Wiele gatunków oznaczonych jest klasami DOC i DOCG. Do najsłynniejszych należy Elba Aleatico Passito DOCG, ale warto spróbować również takich jak Elba Bianco DOC, Elba Rosso DOC, Elba Rosato DOC bądź Elba Ansonica DOC. Specyficznym smakiem zaskakuje Elba
czącą rolę odegrał francuski cesarz Napoleon Bonaparte, oraz niesamowite krajobrazy. W tych okolicach można nurkować, wędkować, żeglować, chodzić po górach czy jeździć na rowerze. Tutejsze krystalicznie czyste wody sprawiają, że kąpiel staje się prawdziwą przyjemnością. Ze względu na swoją różnorodność Elba stanowi świetny kierunek wyjazdowy. Dzięki dobrze rozwiniętej infrastrukturze agroturystycznej przyjezdni mają szansę poznać prawdziwe oblicze wyspy i codzienne życie mieszkańców tej pełnej uroku niebieskiej Toskanii.
BARBARA ZAJĄC MENEDŻERKA MARKI LOCMAN W PHU JUBILER XX Jeszcze jakiś czas temu Elba kojarzyła mi się głównie z wydarzeniami z życia francuskiego cesarza Napoleona Bonapartego. Odkąd jednak częściej odwiedzam Toskanię i jej okolice, zaczęłam odkrywać nowe oblicze tego regionu Włoch, który ma w sobie jakąś magię. Podróż z północy na południe na tej jednej z Wysp Toskańskich zajmuje zaledwie kilkanaście minut. Już gdy wpływa się promem do Portoferraio, można poczuć niezwykłą atmosferę tego zakątka archipelagu. Mieszkańcy ©©BARBARA ZAJĄC chętnie opowiadają turystom o dziejach swojego miasta i całej Elby. W ich słowach słychać szczerość i prawdziwą dumę. Na wyspie jest mnóstwo miejsc związanych z Napoleonem Bonapartem. Stanowią one nie lada gratkę dla tych miłośników historii, którzy nie przepadają za leniwym wylegiwaniem się na plaży.
Warto zauważyć, że wielu mieszkańców całego archipelagu mówi tylko po włosku. Jednak otwartość i gościnność Włochów zawsze potrafi mi wynagrodzić nawet drobne problemy z komunikacją. Za każdym razem, gdy jestem na Elbie, urzeka mnie jej bardzo zróżnicowany krajobraz. Obszary pokryte tutejszą charakterystyczną roślinnością sąsiadują z zielonymi wzgórzami,
©©BARBARA ZAJĄC
SS Marina di Campo – butik marki Locman
©©BARBARA ZAJĄC
SS Urokliwa mała plaża koło miejscowości Marciana Marina na północy Elby
WIOSNA 2016
skalistymi brzegami i malowniczymi plażami. Dla odmiany w takich miejscowościach jak Marina di Campo zachwycą nas urokliwe uliczki i kolorowe łodzie zacumowane przy nabrzeżu. W tym miasteczku również znajduje się słynna szkoła zegarmistrzowska należąca do Locman Group (Scuola Italiana di Orologeria) i pierwszy flagowy sklep tej marki. Pomysł założenia tej włoskiej firmy narodził się właśnie w 1986 r. na Elbie. Podczas wizyty w tych stronach koniecznie trzeb a t eż s p ró b ow a ć p o t raw ze ś w i eż yc h r y b i owo ców morza. Zamawiam je zawsze, kiedy tylko odwiedzam tę okolicę, i jeszcze nigdy się nie zawiodłam – za każdym razem są wyśmienicie przyrządzone. Gdy przyjeżdżam do innych rejonów Włoch, chętnie jem pizzę, ale frutti di mare smakują mi najbardziej na tej magicznej wyspie położonej u wybrzeży Toskanii.
143
WIOSNA 2016
144 EUROPODRÓŻE
MALTA
– NA STYKU CYWILIZACJI JERZY MOSKAŁA
<< Wyspy Maltańskie to jeden z najciekawszych punktów na mapie wypraw turystycznych w Europie. Położony w centralnej części Morza Śródziemnego archipelag podlegał wpływom europejskim, azjatyckim i afrykańskim, stał się niezwykłym miejscem ze względów geograficznych, klimatycznych i kulturowych. Dziś cieszy się dużą popularnością wśród wielu zagranicznych turystów, w tym także i Polaków, dla których jest coraz łatwiej dostępny. >> WIOSNA 2016
145
©©WWW.VIEWINGMALTA.COM
SS Ġgantija, pozostałości megalitycznego kompleksu świątynnego na Gozo
©©WWW.VIEWINGMALTA.COM
SS Bogato zdobione wnętrza Pałacu Wielkiego Mistrza w Valletcie
©©WWW.VIEWINGMALTA.COM
SS Birgufest – oświetlone świecami Birgu
R
epublika Malty leży ok. 80 km na południe od włoskiej Sycylii i mniej więcej 284 km na północny wschód od brzegów Tunezji. Mimo iż należy do Europy, to znajduje się bardziej na południu niż tunezyjska stolica Tunis, algierska metropolia Algier, Tanger w Maroku czy Aleppo w Syrii. Przez wody Morza Śródziemnego graniczy z Włochami i wybrzeżem Afryki. Malta jest główną wyspą archipelagu i stanowi prawie 78 proc. jego powierzchni (ma 246 km²), a żyje na niej niemal 92 proc. obywateli kraju (ok. 410 tys. ludzi). Jej sąsiadkami są nieduże Gozo (67 km²) i Comino (3,5 km²), obie również zamieszkane, choć ta druga na stałe jedynie przez kilka osób. Oprócz
tego znajdują się tu jeszcze mniejsze wysepki, jak Cominotto, Wyspa św. Pawła (rozdzielana na dwa lądy przez wzburzone morze) i Wyspa Manoela, czy naprawdę niewielkie, np. Filfla i Fungus Rock, oraz liczne skały. Po chłodnych zimowych miesiącach wielu z nas marzy, aby znaleźć się choć na chwilę w ciepłych promieniach śródziemnomorskiego słońca. To pragnienie zaspokoimy na maltańskim wybrzeżu. Tutaj świat od razu nabiera piękniejszych barw.
NA KARTACH HISTORII Początki dziejów Malty sięgają czasów powstawania pierwszych cywilizacji w basenie Morza Śródziemnego. Już niemal 7,5 tys. lat temu na wyspach pojawili się osadnicy z Sycylii. Tutejsze pierwsze większe kompleksy megalityczne datuje się na ok. 3,5 tys. lat p.n.e. Są więc one nie tylko najstarszymi wolno stojącymi bu-
dowlami w Europie (początki Stonehenge w Anglii szacuje się na 3100 r. p.n.e.), ale mają też więcej lat niż słynne egipskie piramidy. W starożytności i średniowieczu archipelag znajdował się pod obcym panowaniem – trafiał w ręce Fenicjan, Kartagińczyków, Rzymian, Wandalów, Arabów, Normanów, Andegawenów czy Aragończyków. Przekazanie wysp we władanie zakonu joannitów przez cesarza Karola V Habsburga w marcu 1530 r. całkowicie zmieniło ich rolę i znaczenie. Stały się od tego momentu przedmurzem chrześcijaństwa. Suwerenny Rycerski Zakon Szpitalników Świętego Jana po opuszczeniu Cypru i Rodos miał za zadanie stawić opór ekspansji Imperium Osmańskiego. W maju 1565 r. armia sułtana Sulejmana Wspaniałego przybyła do tutejszych brzegów. Tzw. Wielkie Oblężenie Malty zakończyło się klęską Turków i wyparciem ich z tego regionu na lata. To zwycięstwo można uważać za początki
WIOSNA 2016
146 EUROPODRÓŻE
©©WWW.VIEWINGMALTA.COM
SS Pałac Verdala w Dingli to oficjalna letnia rezydencja prezydenta Malty
współczesnego państwa maltańskiego. Co ciekawe, Maltańczycy mówią o sobie jako o obrońcach chrześcijaństwa. Jeśli weźmiemy pod uwagę historię Polski w XVII w. i nasze walki z tureckimi wojskami, na pewno poczujemy więź z wyspiarzami. Kolejne lata przyniosły wzrost znaczenia militarnego Malty jako punktu pozwalającego na kontrolowanie basenu Morza Śródziemnego. Spowodowało to znaczny rozwój gospodarczy wyspy, która stała się głównym ośrodkiem handlu regionalnego. Napływające pieniądze umożliwiły wspieranie działań kulturalnych. Malta zaczęła być znana nie tylko z architektury militarnej nowo powstałego portu Valletta (nazwanego tak na cześć dowodzącego obroną z 1565 r. wielkiego mistrza zakonu joannitów Jeana Parisota de la Valette), ale również ze swoich pałaców, budynków urzędów, teatrów czy opery. Do najpopularniejszych obiektów ma wyspie należy Pałac Wielkiego Mistrza w stolicy kraju, zbudowany
w 1569 r. i powiększany do połowy XVIII w. Obecnie mieści się w nim urząd prezydenta. Z kolei Pałac San Anton w miejscowości Attard, wzniesiony ok. 1600 r. jako letnia willa i przebudowany na potrzeby wielkiego mistrza, dziś pełni funkcję oficjalnej rezydencji prezydenta. Otacza go przepiękny, bajkowy ogród. Lista wspaniałych budowli jest naprawdę długa, ale warto wymienić choć niektóre z nich, takie jak pałac Verdala w Dingli, Casa Rocca Piccola w Valletcie, Pałac Inkwizytora (Inquisitor’s Palace) w Birgu, pałace Selmun i Girgenti – pierwszy w miasteczku Mellieħa i drugi koło Siġġiewi, Palazzo Nobile w Naxxar, Palazzo Parisio w Valletcie i Palazzo Parisio w Naxxar, Palazzo Promontorio i Castello dei Baroni w wiosce Wardija, Castello Zammitello w Mġarr, Villa Bologna w Attard, Villa Francia w osadzie Lija, Villa Rosa w St. Julian’s czy Casa Bernard w Rabacie. Z pewnością zadowolą one najbardziej wyrafinowane gusta miłośników architektury z XVI i XVII w.
TT Kolorowy kwietniowy Medieval Mdina Festival nawiązuje do średniowiecza ©©WWW.VIEWINGMALTA.COM
WIOSNA 2016
Natomiast wielbiciele fortyfikacji mogą podziwiać umocnienia portowe i liczne obiekty obronne. Na Malcie znajduje się dziś ok. 20 fortów, z czego zdecydowana większość została zaprojektowana na podstawie o kształcie wielokąta (tzw. polygonal fort), a kilka z nich – na planie gwiazdy. Jednym z pierwszych był Fort św. Elma, którego budowa rozpoczęła się w 1552 r. Wznosi się on na krańcu półwyspu Sciberras. Ta twierdza w kształcie gwiazdy odgrywała ważną rolę podczas Wielkiego Oblężenia Malty. Historię archipelagu zmienił 1798 r. Tym razem atak przyszedł z innej strony. Napoleon Bonaparte, dla którego kampanii Wyspy Maltańskie stały się strategicznym rejonem Morza Śródziemnego, zajął je i zmusił kawalerów maltańskich do ich opuszczenia. Zbuntowani Maltańczycy zgodzili się na przyjęcie protektoratu brytyjskiego w 1800 r. W wyniku tego archipelag został obszarem okupowanym przez Brytyjczyków i zamienionym oficjalnie w 1814 r. w jedną z wielu kolonii. Ta sytuacja trwała do 1964 r. Dziesięć lat później proklamowano Republikę Malty. Dziś
147
©©WWW.VIEWINGMALTA.COM
wpływy brytyjskie widoczne są na każdym kroku. Na chodnikach stoją czerwone londyńskie budki telefoniczne, język angielski jest w powszechnym użytku, a wielu obywateli kraju ma brytyjskie korzenie.
DROGA DO RAJU Klucz do zrozumienia atrakcyjności Malty stanowi jej śródziemnomorski klimat z bardzo łagodnymi zimami i długimi, ciepłymi, a częściowo gorącymi latami. Średnia roczna temperatura wynosi ok. 23°C w dzień i 16°C w nocy. Jeśli dodać do tego fakt, że wody Morza Śródziemnego od maja do września nagrzewają się do 25°C, to trzeba przyznać, że tutejsze warunki pogodowe są wręcz idealne dla wiecznie zziębniętych mieszkańców Europy Północnej i Środkowej. Warto przy tym wspomnieć, iż według rankingu International Living’s Annual Quality of Life Index 2011 jest to państwo z najlepszym klimatem na świecie (na podium razem z Zimbabwe). Aby się o tym przekonać, trzeba się najpierw tu dostać. Na szczęście wyprawa na archipelag staje się nie tylko co-
SS Fort Świętego Anioła w centrum zatoki Wielki Port (Grand Harbour)
raz prostsza, ale i coraz tańsza. Z Polski najłatwiej dotrzeć na Maltę samolotem. Bezpośrednie połączenia z Warszawy (2 razy w tygodniu w środę i niedzielę od kwietnia 2016 r.) i Gdańska (2 razy w tygodniu we wtorek i sobotę od maja 2016 r.) oferuje Wizz Air. Lot trwa ok. 3 godz., czyli mniej więcej tyle, ile podobna podróż na Sycylię lub do kontynentalnej Hiszpanii. Na maltańskie międzynarodowe lotnisko dolecimy również z przesiadkami lub czarterem w sezonie letnim. Dla miłośników trampingu znakomitym sposobem dostania się na archipelag będzie rejs promem z Sycylii, którą od Malty dzieli odległość ok. 80 km w linii prostej. Statki, które z Valletty płyną do portów Pozzallo lub Katania, kursują bardzo często, co stwarza możliwość organizacji jednodniowych wypadów na największą włoską wyspę. Koszt tej przyjemności jest jednak dość duży – za bilet w obie strony trzeba zapłacić powyżej 70 euro. Zresztą związki między Sycylią a Maltą są silne nie tylko ze względu na bliskie sąsiedztwo, ale także podobieństwa kulturowe, a czę-
ściowo i językowe. Maltańczycy pamiętają, że to właśnie sycylijska flota przyszła im na pomoc w 1565 r.
KRAINA DOBREJ ZABAWY Malta przyciąga wielu turystów zarówno ciekawą historią, jak i bogatym życiem nocnym. Najwięcej rozrywek zapewniają głównie miejscowości na północnym wybrzeżu, np. St. Julian’s, Sliema czy Buġibba, a w szczególności Paceville, imprezowa dzielnica St. Julian’s, w której spotykają się setki młodych ludzi. W tej ostatniej działa mnóstwo dyskotek, klubów, barów, restauracji, kin i kasyn. Większość lokali znajduje się obok siebie, wstęp do nich bywa zwykle bezpłatny i zazwyczaj są otwarte do wczesnych godzin porannych. Usłyszymy w nich różne gatunki muzyczne – króluje techno i dance, ale można natrafić też na rockowe, bluesowe czy jazzowe brzmienia. Co ciekawe, Malta staje się również coraz popularniejszym miejscem do organizowania wieczorów kawalerskich, a także… ślubów, które chętnie planują tu też Polacy.
WIOSNA 2016
148 EUROPODRÓŻE
©©WWW.VIEWINGMALTA.COM
SS Przez cały rok na maltańskich wodach można uprawiać windsurfing
Na osoby preferujące spokojniejsze rozrywki czeka wiele barów, kawiarni, pubów, bistr, restauracji, winiarni i ekskluzywnych lokali na obu wyspach. Na polecenie zasługują szczególnie knajpki położone blisko wybrzeża, zwłaszcza te na Gozo. Serwowane w nich dania, np. z owoców morza, przypadną do gustu wielbicielom turystyki kulinarnej. W połączeniu ze znakomitymi miejscowymi winami dostarczają prawdziwej rozkoszy podniebieniom smakoszy. Miłośnicy zabaw w większym gronie mogą wybrać się na wieczorne imprezy kulturalne, jak również lokalne festy. Te drugie są najczęściej organizowane ku czci świętych patronów danej miejscowości. To okazja do znakomitej zabawy i poznania innego oblicza Malty – kraju katolickiego, mocno przywiązanego do swojej wiary, a jednocześnie otwartego na zagranicznych gości.
DLA AKTYWNYCH Popularną na archipelagu formą turystyki aktywnej jest przede wszystkim nurkowanie. Ze względu na powierzchnię wysp i ich dobre skomunikowanie do najlepszych miejsc dotrzemy bardzo szybko. Comino, Cominotto i Gozo są oddalone od Malty tylko o ok. 10–30 min. rejsu, a po każdym zanurzeniu można wrócić bezpośrednio na plażę. Pod wodą znajdziemy tu głównie atrakcje naturalne – groty i tunele skalne oraz ciekawe morskie stworzenia, np. barakudy, rekiny, ośmiornice, gąbki, jeżowce i wreszcie delfiny. Oprócz tego warto obejrzeć rafę koralową z mnóstwem żyjących na niej zwierząt. Zimą najlepiej skoncentrować się na nurkowaniu we wrakach. Na dnie Morza Śródziemnego spoczywają m.in. statua Jezusa Chrystusa (Kristu tal-Baħħara) czy zatopiony prom MV Imperial Eagle. Pozostałości po wal-
TT Na dnie morza w okolicy Malty leżą np. elementy zatopionych statków ©©WWW.VIEWINGMALTA.COM
WIOSNA 2016
kach, które toczyły się w tym regionie, jest zresztą znacznie więcej, a z doświadczonymi przewodnikami możemy eksplorować podwodne głębiny bez obaw o swoje bezpieczeństwo. Inny sposób na aktywne spędzenie wakacji na Malcie stanowi windsurfing. Panują tutaj idealne warunki dla windsurferów: wody są ciepłe, miejsca odpowiednie do szaleństw na desce z żaglem – łatwo dostępne i otoczone punktami oferującymi sprzęt i opiekę instruktorów. Najlepszy okres dla amatorów tej aktywności trwa od listopada do marca, gdy zrywa się silny wiatr, a morze nie jest na tyle wychłodzone, żeby zanurzenie się w nim powodowało dyskomfort. Oczywiście, do pływania trzeba założyć piankę, ale kontakt z tutejszymi zimowymi morskimi falami wywołuje zdecydowanie inne wrażenia niż w przypadku Atlantyku, Morza Północnego czy nawet naszego Bałtyku. Na Malcie najlepszymi rejonami do uprawiania windsurfingu są zatoka Mellieħa, Għallis Rock (blisko Naxxar) i Zatoka św. Tomasza (St. Thomas Bay). Warto szczególnie zainteresować się Għallis Rock, gdzie przy silnych wiatrach północnych i zachodnich windsurferzy muszą wykazać się sporymi umiejętnościami. Natomiast warunki w zatoce Mellieħa, największej na wyspie, dają nieco więcej możliwości. Powierzchnia wody jest tu zazwyczaj płaska, co pozwala na szybkie pływanie czy slalom. Podobnie sytuacja wygląda w Zatoce św. Tomasza, dość małym akwenie w południowej części Malty z ekspozycją na południowy wschód. Ze względu na niedużą popularność w tej okolicy bywa zwykle mniej tłoczno. Na archipelagu coś dla siebie znajdą zarówno początkujący miłośnicy windsurfingu, jak i ci bardziej zaawansowani.
149
©©WWW.VIEWINGMALTA.COM
PRZY KIELISZKU WINA Coraz większym zainteresowaniem wśród podróżników cieszy się enoturystyka. Wynika to nie tylko z popularyzacji kultury picia wina, lecz także z różnorodności jego gatunków i możliwości ser-
SS Piaszczysta plaża Golden Bay na południe od zatoki Mellieħa
Oczywiście, oprócz małych producentów działają na Gozo też duże firmy takie jak Marsovin i Delicata, obie założone na początku XX w. w pobliżu miejscowości Paola na Malcie. Ich trunki, co zrozumiałe,
©©WWW.VIEWINGMALTA.COM
SS Degustacja wina i podziwianie pięknego widoku na Birgu (Vittoriosę)
wowania go ze znakomitymi potrawami. Kluczowe miejsce dla podróży winnych po archipelagu stanowi Gozo. Właśnie na niej znajdują się urocze winnice, w których powstają lokalne trunki. Coraz częściej są to bardziej rozbudowane gospodarstwa agroturystyczne oferujące swoim gościom sery, oliwę i inne produkty wytwarzane na wyspie. Można w nich spróbować miejscowych win przed zakupem, aby przekonać się samemu, jak świetnie smakują.
znacznie łatwiej kupić w sklepach niż te z mniejszych winnic, ale warto zapoznać się również z nimi. Do części win maltańskich, mających oznaczenia, że zostały wytworzone na archipelagu, używa się bardzo często winogron importowanych z pobliskiej Sycylii. Ta włoska wyspa szczyci się olbrzymią ich produkcją, a ceny tych owoców są na niej stosunkowo niskie. Żeby mieć pewność, skąd naprawdę pochodzi zawartość danej butelki, należy zapoznać się z certyfika-
tami umieszczanymi na etykiecie (I.G.T. oznacza, że wino wyprodukowano z winogron uprawianych we wskazanym regionie, klasyfikacja D.O.K. dotyczy trunków powstających według określonych dla danej apelacji restrykcji, gwarantujących wyższą jakość). D o n a j b a rd z i e j z n a n yc h i ce n i o nych maltańskich producentów win zalicza się Meridiana Wine Estate w Ta’ Qali na Malcie, Ta’ Mena Estate czy Tal-Massar Winery na Gozo. Warto też zwrócić uwagę na inne, nie tak popularne firmy. Znakomitą propozycją może być Zelus (Ta’ Mena Estate) z odmiany winorośli Syrah (6,90 euro u producenta). Potrafi zachwycić dojrzałością i niezwykłym podobieństwem do gatunków z nieodległej Sycylii, jest nieźle zbalansowany, ma naprawdę dobrą budowę i świetny śliwkowy nos z nutami wiśni i czerwonych owoców oraz ciekawy długi finisz dla odmiany z nutami pieprznymi. Wspaniale nadaje się do gulaszu, dojrzałych serów czy nawet samodzielnego picia. Poza lokalnymi szlachetnymi trunkami na Malcie dostaniemy także te pochodzące z całej Europy, w tym Włoch, Hiszpanii czy Francji. Oprócz win aspirujących do bycia wybitnymi na archipelagu znajdziemy sporo trunków całkiem nie najgorszych i raczej niedrogich jak na warunki europejskie. Podczas pobytu na wyspach polecam więc skorzystać z okazji i wybierać lokalne produkty, szczególnie te z oznaczeniem
WIOSNA 2016
150 EUROPODRÓŻE
©©WWW.VIEWINGMALTA.COM
SS St. George’s Bay – zatoka i plaża przylegające do Paceville
D.O.K. (będącym odpowiednikiem włoskiego DOC), i wspierać w ten sposób rozwój tutejszych winnic. Z kolei do wina warto zamówić przede wszystkim potrawkę z królika, ryby (np. koryfenę, złotą makrelę, nazywaną przez Maltańczyków lampuką) czy owoce morza, choć czasem wystarcza jedynie garść miejscowych oliwek, trochę koziego lub owczego sera i pajda świeżego chleba.
SKARBY WYBRZEŻA Plaże Malty są jej niewątpliwym atutem. Większość z nich znajduje się głównie w północnej części wyspy. Największa leży nad zatoką Mellieħa, znaną także jako Ghadira. Jest piaszczysta, rozciąga się na długości ok. 1 km i słynie z płytkich wód, w których bezpiecznie mogą pływać nawet małe dzieci. Za drugą pod względem wielkości uchodzi plaża Golden Bay. Na obu zadbano o odpowiednią infrastrukturę i codzienną
opiekę ratowników w okresie od czerwca do września. Innymi popularnymi miejscami do opalania się i kąpieli morskich są m.in. Pretty Bay, St. George’s Bay w St. Julian’s na Malcie i Ramla Bay na Gozo. W 2015 r. dziewięć plaż archipelagu uzyskało prawo do używania znaku Błękitnej Flagi, przyznawane przez Fundację na rzecz Edukacji Ekologicznej (Foundation for Environmental Education – FEE). Oprócz kąpielisk maltańskie wybrzeże oferuje turystom szereg innych atrakcji. Blue Grotto (Błękitna Grota) to system podziemnych korytarzy wyrzeźbionych tuż nad powierzchnią morza przez wzburzone morskie fale. Tak nazywa się również największa i najbardziej imponująca z tych jaskiń, w której woda ma wyjątkowy kobaltowy kolor, a biały piasek na dnie tworzy regularne wzory. Ściany pozostałych mienią się różnymi barwami: od błękitów po odcienie pomarańczu i fioletu. Zjawisko to da się zaobserwować tylko przy dobrej
TT Niesamowite Lazurowe Okno w zatoce Dwejra u wybrzeży Gozo
WIOSNA 2016
©©WWW.VIEWINGMALTA.COM
pogodzie, kiedy promienie słońca pod odpowiednim kątem oświetlają skalne wnętrza. Aby dostać się do grot, należy wypłynąć łodzią z małej przystani Wied iż-Żurrieq. Niestety, morze w tej okolicy często bywa wzburzone, co uniemożliwia zwiedzanie. Południowo-zachodnie brzegi Malty zdobią imponujące klify Dingli osiągające wysokość ok. 250 m. Przypominają nieco słynne wybrzeże w Dover w Wielkiej Brytanii. Na wschodzie, niedaleko malowniczego portu Marsaxlokk turyści i Maltańczycy chętnie kąpią się w naturalnym basenie morskim, zwanym St. Peter’s Pool. W środku lądu, w pobliżu Rabatu natkniemy się natomiast na największy zbiornik słodkiej wody na archipelagu, czyli Chadwick Lakes. Z kolei w centrum Gozo znajdują się jaskinie Ninu’s Cave i Xerri’s Grotto z kolorowymi alabastrowymi stalaktytami i stalagmitami. Na północnym wybrzeżu tej wyspy powstała w klifie Calypso Cave. Rozpościera się z niej spektakularny widok na morze. Niezmiernie popularnym miejscem wśród turystów jest Lazurowe Okno (Azure Window) – olbrzymi naturalny wapienny łuk. Co ciekawe, stanowił on tło w scenie dnia zaślubin Daenerys Targaryen i khala Drogo w serialu Gra o tron, a także pojawił się w takich filmach jak Hrabia Monte Christo (2002 r.) czy Zmierzch tytanów (1981 r.). Nieopodal leży wewnętrzna zatoczka Inland Sea. Tę okolicę chętnie odwiedzają też nurkowie. Ściągają tu ze względu na Blue Hole, czyli naturalną studnię o głębokości 55 m i szerokości 10 m, połączoną tunelem z otwartym morzem. Interesującą atrakcją jest również most skalny Wied il-Mielah Window, pod którym przepływa woda morska. Nieustanny huk
151
©©WWW.VIEWINGMALTA.COM
©©WWW.VIEWINGMALTA.COM
SS Brzeg Comino nad Błękitną Laguną
SS Popeye Village zbudowano na wybrzeżu Anchor Bay w 1979 r.
fal w jego pobliżu robi na turystach niesamowite wrażenie. Warto jeszcze na pewno wspomnieć o Ghasri Valley – zalanej dolinie przypominającej nieco norweski fiord, lecz o zdecydowanie śródziemnomorskim charakterze. Odpowiednik klifów Dingli stanowią na Gozo klify Ta’ Ċa’ (Ta’ Ċenċ Cliffs), które osiągają wysokość ok. 120 m. Do największych skarbów Malty należy jednak Błękitna Laguna (Blue Lagoon). To cieśnina między wyspami Comino i Cominotto. Jej krystalicznie czyste wody i wyjątkowe położenie (dostaniemy się tutaj tylko łodzią) sprawiają, że zyskała sobie zasłużoną sławę.
ny do mnóstwa filmów. Niektóre z nich, jak chociażby Popeye z 1980 r., pozostawiły po sobie ślady. Na północy Malty można odwiedzić zbudowane od podstaw miasteczko, w którym nagrywane były przygody sympatycznego marynarza. Dziś Popeye Village jest ciekawą atrakcją turystyczną dla dzieci i wielbicieli komiksów. Oprócz tego Wyspy Maltańskie posłużyły też za scenerię w Gladiatorze (na jego potrzeby wzniesiono replikę rzymskiego Koloseum), Troi (plan filmowy znajdował się na Comino w okolicy Błękitnej Laguny), Alexandrze, serii filmów o Jamesie Bondzie (Szpieg, który mnie kochał, Tylko dla twoich oczu), Kodzie da Vinci, Lidze niezwykłych dżentelmenów, Asterixie i Obelixie: Misji Kleopatra, U-571 czy wspomnianych już Hrabim Monte Christo bądź Zmierzchu tytanów. Co ciekawe, Brad Pitt, odtwórca roli Achillesa z Troi, wrócił na Maltę, gdy brał
W FILMOWYM KADRZE Korzystne warunki klimatyczne (ponad 300 słonecznych dni w roku) i wspaniałe krajobrazy archipelagu przyciągają w te strony wielu filmowców. Nakręcono tu sce-
udział w zupełnie innej produkcji, a mianowicie Nad morzem (2015 r.). Scenariusz do tego melodramatu napisała żona aktora Angelina Jolie. Ona także go wyreżyserowała. Jak widać, archipelag stwarza wiele możliwości dla filmowców. Nie tylko potrafi odegrać Jerozolimę (World War Z), Bejrut (Monachium) czy starożytną Grecję (Zmierzch tytanów), ale również znakomicie sprawdza się jako tło współczesnych śródziemnomorskich obrazów. Atutami Wysp Maltańskich są niewątpliwie sprzyjająca wypoczynkow i p o go d a , m a l ow n i c ze w i d o k i , a także otwarci mieszkańcy i infrastruktura znakomicie przygotowana do obsługi turystów. Jednak za najważniejszą ich zaletę należy chyba uznać fakt, że nikt nie powinien się tutaj nudzić. Malta potrafi doskonale zadbać o każdego swojego gościa.
WIOSNA 2016
152 EUROPODRÓŻE
TRZY SERCA EUROPY
– BRUKSELA, LUKSEMBURG I STRASBURG JUSTYNA NAPIÓRKOWSKA www.osztuce.napiorkowska.pl
WIOSNA 2016
153
©©TOMMI LAPPALAINEN/ONT
SS Rzeka Alzette płynąca przez dzielnicę Grund w mieście Luksemburg
©©WWW.VISITBRUSSELS.BE/MARCEL VANHULST
SS Parc du Cinquantenaire w Brukseli
©©CHRISTOPHE HAMM/STRASBOURG TOURIST OFFICE
SS Petite France – poprzecinana kanałami historyczna część Strasburga
<< Pełna kontrastów Bruksela to miasto surrealistów, poetów i malarzy, eurokratów i artystycznej bohemy. Wszystkie te światy istnieją w nim tak blisko siebie jak nigdzie indziej, co mówi dużo nie tylko o samej belgijskiej metropolii, lecz także o całej Europie. Luksemburg z kolei jest stolicą jednego z najmniejszych europejskich państw. Dla odmiany znajdujący się w sercu francuskiej Alzacji Strasburg zachwyca niezmiernie malowniczym położeniem i urokliwą architekturą. >>
T
e trzy miasta nie bez powodu są często ze sobą zestawiane. To w nich funkcjonują ważne instytucje Unii Europejskiej. Ośrodki leżą niemal na jednej linii w trzech różnych krajach – Belgii, Luksemburgu i Francji.
Wyprawa do każdego z nich to podróż do początków współczesnej integracji narodów naszego kontynentu. Taka wycieczka będzie zarówno wspaniałą lekcją historii, jak i ciekawym sposobem na poznanie Europy.
ZWIEDZANIE NA RÓŻNE SPOSOBY Bruksela to miasto barwne, różnorodne, zmienne i zaskakujące. Powoli odsłania swoje tajemnice. Podczas jego odkrywania warto niczego sobie nie narzucać ani niczego nie zakładać. Trzeba się po prostu poddać rytmowi i kaprysom tej metropolii. Sposobów na poznawanie Brukseli da się wymienić co najmniej kilka. Należy do nich np. szukanie kontrastów, które sprawiają, że jest ona tak surrealistyczna. Odnajdziemy tu też dyskretne ślady zmian, jakim sto-
lica Belgii ulegała na przestrzeni wieków. Można również spróbować potwierdzić dotyczące jej stereotypy i wybrać się w tym celu do dzielnicy europejskiej przy rondzie Schumana albo śledzić wzrokiem tłumy urzędników unijnych instytucji. Ciekawym pomysłem będzie także spacer luksusową Avenue Louise wśród pań w etolach i z pieskami chihuahua w ramionach czy wyjście na koncert jazzowy do lokalu w Saint-Gilles. Oprócz tego warto przejść się jedną z alei odchodzących od stacji metra Gare du Midi. Avenue de Stalingrad obecnie wypełniają
WIOSNA 2016
154 EUROPODRÓŻE
WIDOK NA MIASTO
©©WWW.VISITBRUSSELS.BE/MIM
SS Muzeum Instrumentów Muzycznych zostało ufundowane już w 1877 r.
kawiarnie, w których od rana do wieczora przesiadują Marokańczycy czy Tunezyjczycy. Trochę wyżej, nad zbyt kolorowymi markizami, ukazują się podniszczone fasady wspaniałych kamienic. Bruksela kojarzy się poza tym z wybitnym flamandzkim malarzem
epoki baroku Peterem Paulem Rubensem (1577–1640) i popularną figurką chłopczyka ze słynnej miejskiej fontanny, zwaną Manneken-Pis, do której od lat właściwie bez żadnego konkretnego powodu pielgrzymują wszyscy turyści.
TT Brukselski Pałac Sprawiedliwości zajmuje powierzchnię aż 26 tys. m² ©©WWW.VISITBRUSSELS.BE/OLIVIER VAN DE KERCHOVE
WIOSNA 2016
Objąć wzrokiem miasto uda nam się z okien Muzeum Instrumentów Muzycznych (MIM – Musée des instruments de musique). Jego obecna siedziba mieści się od 2000 r. w dawnym domu handlowym Old England, wybudowanym w 1899 r. w stylu art nouveau. Zgodnie z mottem placówki wszystko w niej można zobaczyć i usłyszeć. Na kilku piętrach budynku wyeksponowano imponującą kolekcję. Stosunkowo niewiele osób wie, że na samej górze działa panoramiczna restauracja, której taras z widokiem na Brukselę jest najlepszym miejscem do cieszenia słonecznymi dniami, zwykle nie zdarzającymi się zbyt często. W belgijskiej metropolii przeważnie pada deszcz, a jej ulice spowija pełna subtelnych tonów szarość. Na zachodzie nad stolicą góruje kopuła Pałacu Sprawiedliwości (Palais de Justice). Jego masywność i znaczne rozmiary budzą wątpliwości, czy w państwie wielkości Belgii potrzeba siedziby sądu o tak imponującym wyglądzie. Autor projektu gmachu belgijski architekt Joseph Poelaert (1817–1879) zrealizował w nim historyczne nawiązania, które stały się znakiem firmowym jego prac, np. budynku opery (La Monnaie). Tajemnicę poliszynela stanowi fakt, że rusztowania od kilku lat okalające pałac są zmartwieniem władz miejskich, ponieważ ich zły stan techniczny nie pozwala podobno na rozbiórkę. Być może to skutek czasochłonnych sporów kompetencyjnych, jakie zazwyczaj pojawiają się w mieście o tak złożonej administracji jak Bruksela. Również z esplanady przed Palais de Justice rozpościera się wspaniała panorama okolicy. Usytuowana tuż obok winda zawiezie nas do miejsca, gdzie zaczyna się najstarsza brukselska dzielnica Marolles. Za najważniejszy ślad historii uchodzi tu zachowany dom malarza Pietera Bruegla Starszego (ok. 1525–1569) przy Rue Haute, zbudowany z czerwonej cegły. Jego fasada pnie się schodkami ku górze, a okna otacza wykończenie z białego kamienia. Na 2017 r. w kamienicy zaplanowano otwarcie wciąż jeszcze powstającego muzeum artysty. Przy wschodnim krańcu wspomnianej ulicy Haute stoi Kościół Matki Boskiej z Kaplicy (Église Notre-Dame de la Chapelle). To w nim pochowano tego wybitnego malarza. Tutaj też znajduje się pamiątkowa płyta mu poświęcona. Od czasu do czasu obok kaplicy, w której została umieszczona, ktoś zostawia kartkę z innym zapisem nazwiska Bruegel (Brueghel). W zależności od wersji przypisuje się artyście pochodzenie flamandzkie lub walońskie.
155
©©WWW.VISITBRUSSELS.BE/ERIC DANHIER
DUCH BRUKSELI
SS Raz na 2 lata Wielki Plac w Brukseli ozdabia dywan z begonii
W dzielnicy Marolles trzeba przygotować się na festiwal dziwności. Właściciele sklepów i sklepików przy Rue Blaes i Rue Haute od lat sprzedają antyki i stare przedmioty. Można w nich znaleźć wszystko: od obrazów po krzesła przypominające te z Umarłej klasy Tadeusza Kantora (1915–1990). Nie bez przyczyny lubią tu przychodzić artyści i scenografowie poszukujący inspiracji do swoich projektów. Ulice Blaes i Haute są do siebie równoległe, biegną wzdłuż wzniesienia i dzieli je różnica wysokości kilkunastu metrów. Ta pierwsza, położona na dole, prowadzi m.in. przez Place du Jeu de Balle, po francusku „Plac do Gry w Piłkę”. Zazwyczaj pokrywa go barwny dywan różnych stoisk z wszelkimi rozmaitościami – porcelanowymi figurkami, meblami, gramofonami, etolami z lisa, koronkami z początku XX stulecia, a także całymi kolekcjami pudełek od zapałek, zdobnych kluczy czy XIX-wiecznych zabawek. Targ odbywa się codziennie. W bardzo wczesnych godzinach można w tym miejscu zobaczyć przechadzających się antykwariuszy w welurowych marynarkach wybierających wśród tego bogactwa cenne perełki. Dla osób, które przychodzą później w sobotnie i niedzielne poranki, spacer wśród straganów jest często po prostu sposobem na spędzenie czasu, a czasem kończy się kupieniem czegoś bardziej lub mniej potrzebnego. Serce Brukseli stanowi słynny Wielki Plac (La Grand-Place), choć historyczne centrum metropolii leży w dolinie sąsiadującej m.in. z położoną wyżej dzielnicą Marolles, a tutejszej wieży ratuszowej
wbrew pozorom nie widać z każdego punktu miasta. Dopiero gdy dotrzemy do linii kamienic, dostrzeżemy w pełni majestat królującego nad nim gotyckiego Ratusza (Hôtel de Ville de Bruxelles) wywołującego u przyjezdnych niemy zachwyt. Jednocześnie strzelista budowla wprawia w zakłopotanie tych turystów, którzy próbują zmieścić w kadrze fotograficznym jej pnącą się pod niebo wysmukłą wieżę. Jeżeli znajdziemy się w tej okolicy w czasie słonecznego popołudnia, zrozumiemy, dlaczego francuski pisarz Victor Hugo (1802–1885) nazwał La Grand-Place najpiękniejszym teatrem świata. Przy placu wznoszą się również XVII-wieczne domy cechów kupieckich. Każdy z nich świadczy o wspaniałości i dużym znaczeniu danej gildii. Prawdziwie docenić piękno ich zdobionych fasad znów pomogą nam ciepłe promienie popołudniowego słońca.
BŁYSZCZĄCY CUD NAUKI Przykładem na oryginalność stolicy Belgii może być widoczne z daleka Atomium. To powiększony 165 mld razy model kryształu żelaza pokryty niepodlegającym oksydacji metalem. Jego kosmiczna sylwetka opalizuje w słońcu. Obiekt wzniesiono na obrzeżach miasta (w Laeken). Osiąga wysokość 102 m i waży 2400 t. Został zaprojektowany z okazji Wystawy Światowej w Brukseli w 1958 r. Podobnie jak powstała ponad pół wieku wcześniej paryska Wieża Eiffla, miał stanowić jedynie tymczasowy element architektoniczny. Zanim zdecydowano, że belgijski inżynier André
Waterkeyn (1917–2005) zrealizuje ten właśnie projekt, w planach było zbudowanie odwrotnej wersji żelaznej konstrukcji znad Sekwany. Atomium warto zobaczyć także z bliska. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że jego wizerunek podlega ochronie ze względu na prawa autorskie. Obowiązuje ona teoretycznie w przypadku wszystkich zdjęć, na których znajduje się gigantyczny model, i dotyczy całego świata. Obecnie, po wyjaśnieniu kontrowersji związanych z fotografiami wykonanymi na użytek prywatny, płatne licencje stosuje się tylko przy komercyjnym wykorzystaniu kadrów z futurystycznym obiektem. Sprawa ta wzbudziła protesty w 50. rocznicę powstania Atomium, gdy na zaproszenie pewnej organizacji 100 grafików komputerowych w ramach sprzeciwu podkolorowywało na zdjęciach srebrne kule. Dziś w salach utworzonych w środku konstrukcji mieszczą się m.in. niewielkie muzeum i restauracja. Spod olbrzymiego kryształu żelaza szybko przeniesiemy się do rzeczywistości o zupełnie innych rozmiarach. W pobliżu znajduje się park Mini-Europe z pomniejszonymi wersjami najważniejszych europejskich atrakcji i obiektów architektonicznych. Wizyta w nim będzie nie lada gratką dla najmłodszych zwiedzających. Modele wykonano w skali 1:25 z dbałością o najdrobniejsze szczegóły. Zobaczymy tu np. wieżę zegarową Big Ben z Londynu, Łuk Triumfalny z Paryża, zamek Olavinlinna z fińskiej Savonlinny, Dwór Artusa z naszego Gdańska bądź Bramę Brandenburską
WIOSNA 2016
156 EUROPODRÓŻE
©©WWW.VISITBRUSSELS.BE/MINI EUROPE
©©WWW.VISITBRUSSELS.BE/MINI EUROPE
SS Mini-Europe, makiety kompleksu Escorial i areny walki byków w Sewilli
SS Atomium – model kryształu żelaza
z Berlina. Nie tylko dzieci poczują się w tym pełnym atrakcji parku jak Guliwer w krainie Liliputów.
trapistów, np. Chimay wytwarzanego w cysterskim Opactwie Scourmont (Abbaye de Scourmont). Podczas jego degustacji można mieć świadomość spełnienia dobrego uczynku, bo część dochodów ze sprzedaży przeznaczona jest na działalność charytatywną. Jeśli ktoś chce naprawdę doświadczyć czegoś nowego, powinien napić się Kwaka z naczynia o specjalnym kształcie, które przypomina bardziej menzurki z lekcji chemii niż kufel. Na północny wschód od Wielkiego Placu, na wzgórzu Treurenberg, znajduje się gotycka Katedra św. Michała i św. Guduli (Cathédrale Saints-Michel-et-Gudule). Co prawda jej wnętrze utraciło większość dawnego wystroju, ponieważ zostało splądrowane podczas zamieszek w latach 1579–1580 i rewolucji francuskiej w 1793 r., ale odkryjemy w nim m.in. akcenty polskie.
PIWNE SMAKI Od ciągłych zmian skali najlepiej odpocząć w centrum Brukseli przy kuflu piwa. Duże znaczenie ma w tym przypadku wybór odpowiedniego miejsca. Najbardziej szykownie prezentują się lokale przy Wielkim Placu, np. La Chaloupe d’Or czy Le Roy d’Espagne. W chłodniejsze miesiące oprócz alkoholu krążącego w żyłach ogrzewać nas będzie w nich prawdziwy ogień w kominku. Trochę więcej wysiłku trzeba włożyć w znalezienie słynnego baru w Théâtre Royal de Toone. Dochodzi się do niego wąskim korytarzem pomiędzy budynkami. Tłumy wewnątrz zwykle zaskakują turystów. Théâtre Royal de Toone to dawny teatr kukiełkowy – miejsce wypełnione historią,
ale i żyjące współczesnością. Wciąż odbywają się w nim koncerty i przedstawienia. O stolik nie jest tu łatwo. Musimy go sobie wypatrzeć, wędrując przez przypominające wagony pomieszczenie, lub po prostu wykazać się cierpliwością. Wyjątkowo prezentuje się też À la Mort Subite. Choć pochodząca od gry w karty nazwa tego lokalu (po polsku „Nagła Śmierć” ) może budzić niepokój, warto do niego zajrzeć. Bar zachował swój wystrój z początku XX w. Panuje w nim wyjątkowo swobodna atmosfera. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby podczas wizyty w jego gwarnym wnętrzu wymienić kilka słów z sąsiadami. Wybranie odpowiedniego rodzaju piwa, podobnie jak gatunku czekolady, stanowi w całej Belgii pewne wyzwanie. Trudno jednak podjąć w tym przypadku złą decyzję. Warto spróbować słynnych trunków produkowanych przez belgijskich
TT Stolica Belgii słynie z setek gatunków wyśmienitych piw ©©WWW.VISITBRUSSELS.BE/ERIC DANHIER
WIOSNA 2016
DLA MIŁOŚNIKÓW SZTUKI Na zakończenie spaceru po belgijskiej stolicy można przejść się do dzielnicy Mont des Arts (Wzgórze Sztuk). Zgodnie z zamysłem króla Belgów Leopolda II (1835–1909) miała być ona swoistym centrum sztuki. Sama Bruksela od wieków uchodzi za miasto artystów za sprawą malarzy Rogiera van der Weydena, Petera Paula Rubensa, Pietera Bruegla Starszego czy Vincenta van Gogha, który studiował na tutejszej Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych, oraz René Magritte’a i architekta Victora Horty. Na wzgórzu funkcjonują obecnie Królewskie Muzea Sztuk Pięknych Belgii (Musées royaux des Beaux-Arts de Belgique), gdzie zebrano obrazy m.in. Pietera Bruegla Starszego, Pietera Brueghla Młodszego,
157
©©WWW.VISITBRUSSELS.BE/ERIC DANHIER
Petera Paula Rubensa czy Jacques’a-Louisa Davida. Należy do nich również Muzeum Magritte’a. Niedaleko stąd do centrum kulturalnego BOZAR. W pobliżu działa także filia Galerii Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej, w której brukselska publiczność może zapoznać się ze sztuką polską. W bezpośrednim jej sąsiedztwie znajduje się zabytkowy zegar z ruchomymi postaciami. O godz. 18.00 po wybrzmieniu dźwięków karylionu z niszy wychodzi postać Rubensa. W Belgii koniecznie trzeba odwiedzić jeszcze przepiękną Brugię, nazywaną Wenecją Północy, awangardową A n t we r p i ę i d y n a m i c z n ą G a n d a wę . To ostanie miasto jest warte podróży z końca świata dla arcydzieła braci Huberta i Jana van Eycków – słynnego Ołtarza Gandawskiego (Adoracja Mistycznego Baranka) umieszczonego w Katedrze św. Bawona.
NIEWIELKI KRAJ Wielkie Księstwo Luksemburga zajmuje powierzchnię zaledwie 2586 km 2, więc już jego nazwa wydaje się pewnym paradoksem. To wciśnięte między terytoria Niemiec, Francji i Belgii państwo, położone wśród pięknych pejzaży Ardenów, skutecznie broni jednak swojej odrębności, choć dziś, gdy jego obszar przecina gęsta siatka dróg, a granice przekracza się niemal niezauważalnie, z pewnością przychodzi mu to z większym trudem. Mimo to w kraju używa się wielu języków. Sama jego ponad 115-tysięczna stolica ma trzy oficjalne nazwy – francuską Luxembourg, luksemburską Lëtzebuerg i niemiecką Luxemburg. Luksemburczycy starają się wyróżniać pod względem kulturowym. Język Lëtzebuergesch funkcjonuje tu jako
SS Wzgórze Sztuk z pawilonem Square – Brussels Meeting Centre
©©WWW.VISITBRUSSELS.BE/ERIC DANHIER
SS Atrakcje kolorowego majowego Święta Irysa (Fête de l'Iris) w Brukseli
urzędowy obok niemieckiego i francuskiego. Posługuje się nim ok. 400 tys. ludzi na świecie, czyli mniej, niż wynosi liczba mieszkańców tego państwa (niemal 580 tys. obywateli). Od 1921 r. Luksemburg łączy unia gospodarcza z Belgią, a od 1944 r. oba te kraje wraz z Holandią wchodzą w skład regionu zwanego Benelux.
UFORTYFIKOWANY LUKSEMBURG Przez stolicę księstwa przepływają dwie rzeki Alzette i Pétrusse. Jej centrum historyczne leży na wzgórzu. Dzisiaj za znak szczególny miasta uchodzi przeplatanie się kontrastów, co stanowi też o jego tożsamości. Dawna architektura sąsiaduje z umiejętnie wkomponowanymi w otoczenie nowoczesnymi budynkami. Jak na serce Europy, obecna zabudowa Luksemburga jest dość młoda. Ośrodek powstał co praw-
da w tym rejonie już w 963 r., gdy książę Zygfryd I (ok. 922–998) zakupił od benedyktyńskich opatów z Trewiru tutejsze ziemie i wzniósł na skalistym wzgórzu Bock swoją siedzibę – zamek Lucilinburhuc, wokół którego wkrótce rozwinęła się osada. W 1554 r. w wyniku wybuchu prochu armatniego miasto zniszczył pożar. W XVII w. rozpoczęto jego gruntowną odbudowę. Temu niefortunnemu wydarzeniu zawdzięcza jednak Luksemburg swoje bardziej naturalne oblicze. W miejscu zburzonych potężnych bastionów i murów obronnych założono zielone bulwary. Od 1994 r. najstarsze dzielnice stolicy i jej fortyfikacje znajdują się na prestiżowej Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Wspaniały system umocnień autorstwa francuskiego inżyniera wojskowego i architekta Sebastiana Vaubana (1633–1707) powstał w 1684 r.
WIOSNA 2016
158 EUROPODRÓŻE grand-ducal) z XVI w. Budowla rozrastała się z biegiem lat. Co ciekawe, w czasie II wojny światowej okupujący kraj Niemcy przerobili ją na karczmę, w której organizowali m.in. koncerty. W Luksemburgu znajdziemy wiele śladów historii, również tej nowszej, które przypominają, jak istotne w dziejach Europy było budowanie jedności. Aby dowiedzieć się czegoś więcej na temat przeszłości tej części kontynentu, warto odwiedzić MNHA (Musée National d’Histoire et d’Art), czyli Narodowe Muzeum Historii i Sztuki. Obok eksponatów o wartości historycznej, zobaczyć w nim można np. niewielką, ale znakomitą kolekcję dzieł sztuki XX w.
TRADYCJA I NOWOCZESNOŚĆ
©©ANDREAS KERN/ONT
SS Piękny, pełny zabytków Luksemburg można zwiedzać również na rowerze
Obecnie Luksemburg nadal uchodzi za fortecę – twierdzę bankierów i finansistów. Jednak swoją współczesną pozycję to małe państwo zaczęło budować podczas tworzenia się podstaw Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. Dziś Wielkie Księstwo Luksemburga, kraj o terytorium nie osiągającym nawet 60 km szerokości (maksymalny dystans z północy na południe wynosi natomiast 82 km), jest siedzibą ponad 150 banków. Korzystne przepisy fiskalne sprawiają, że uważa się je także za raj finansowy. Ze względu na te warunki swoje siedziby zakładają tu liczni inwestorzy. Nie bez znaczenia są również w tym przypadku jedne z najniższych w Europie stawek podatku VAT (standardowo 17 proc.).
MIASTO UNII EUROPEJSKIEJ W L u k s e m b u r g u u ro d z i ł s i ę j e d e n z ojców Unii Europejskiej – Robert Schuman (1886–1963). Swoistą unijną dzielnicę stanowi Kirchberg, gdzie szklane budynki różnych instytucji wznoszą się wysoko pod niebo. W weekendy ten rejon mia-
WIOSNA 2016
sta prawie zupełnie pustoszeje. Obecnie w stolicy księstwa swoje siedziby mają Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, Europejski Trybunał Obrachunkowy, Europejski Bank Inwestycy jny (EBI) i Europejski Urząd Statystyczny (Eurostat). Mieści się tu także sekretariat generalny Parlamentu Europejskiego. Co oczywiste, wpływa to na kosmopolityczny charakter całego kraju, którego aż niemal 47 proc. populacji stanowią obcokrajowcy (ok. 270 tys. osób). Na współczesne oblicze luksemburskiej stolicy składają się liczne muzea i nowoczesna architektura, pokrywające niczym winorośl dawną miejską tkankę. Atmosferę starego Luksemburga można poczuć w okolicy, w której znajdowały się potężne XVII-wieczne mury obronne. Pasaż Chemin de la Corniche bywa nazywany najpiękniejszym balkonem Europy ze względu na roztaczający się z niego zjawiskowy widok na nadrzeczną skarpę, tworzącą malowniczy kanion. Niedaleko stąd wznosi się renesansowy Pałac Wielkich Książąt (Palais
Luksemburska katedra nosi wezwanie Najświętszej Marii Panny (Cathédrale Notre-Dame de Luxembourg). Kościół z zewnątrz zadziwia pnącymi się do nieba ciemnymi iglicami. Nadają one tej surowej i prostej budowli dramatycznego wyrazu. Wzniesiono ją w latach 1613–1621, ale stanowi zaskakująco późny przykład architektury gotyckiej. Ten dawny kościół jezuitów został w 1870 r. podniesiony przez papieża Piusa IX (1792–1878) do rangi katedry. W jego kryptach spoczywają tutejsi władcy. We wnętrzu warto zobaczyć ubraną w zdobne sukienki i słynącą z cudownych łask drewnianą figurę Madonny z Dzieciątkiem (Maria Consolatrix Afflictorum) z XVII w. Do czasów współczesnych najłatwiej przenieść się w Mudam Luxembourg (Musée d’Art Moderne Grand-Duc Jean), czyli muzeum sztuki otwartym w 2006 r. w budynku, który zaprojektował laureat prestiżowej Nagrody Pritzkera amerykański architekt chińskiego pochodzenia Ieoh Ming Pei (autor m.in. szklanej Piramidy Luwru w Paryżu). Jego szklany dach wyrasta ze starych kamiennych murów. Konstrukcja gmachu przywodzi na myśl symboliczne połączenie przeszłości z teraźniejszością. Jedną z mocnych stron Luksemburga stanowią jego restauracje. Za Pałacem Wielkich Książąt rozciąga się rejon zwany Ilôt Gourmand, w którym odbyć można cudowną kulinarną podróż od Meksyku po Chiny. Oprócz tego położenie miasta ułatwia wycieczki w malownicze okolice Ardenów. Choć góry te nie są wysokie, słyną z niezmiernie pięknych pejzaży i tajemniczych jaskiń. Na koniec warto dodać, że na terytorium księstwa znajduje się też Schengen – duża wieś zamieszkała przez ok. 4,5 tys. ludzi. To właśnie w niej,
159 na statku Princesse Marie-Astrid zacumowanym przy brzegu rzeki Mozeli, wyznaczającej granicę między Luksemburgiem (a zatem także Beneluxem), Niemcami i Francją, podpisano 14 czerwca 1985 r. porozumienie znane odtąd jako Układ z Schengen. Pozostaje mieć nadzieję, że jego postanowienia nie staną się w przyszłości jedynie epizodem w historii Europy.
STRASBURG EUROPEJSKI Leżący w sercu Alzacji 280-tysięczny Strasburg można odwiedzić właściwie o każdej porze roku. Przepiękne położenie i urokliwa architektura sprawiają, że łatwo ulec czarowi tego miasta. Stanowi ono szczególne tło dla instytucji europejskich, które się tu znajdują, ponieważ kojarzy się ze wszystkim, ale nie z biurokratycznymi strukturami. W korytarzach unijnych urzędów w Brukseli nieraz da się usłyszeć opinię, że organizowanie obrad plenarnych w Strasburgu jest kontrowersyjnym pomysłem. Polityczny gest umieszczenia jednej z siedzib Parlamentu Europejskiego (od 1992 r.) we Francji przy granicy niemieckiej bywa krytykowany głównie ze względów praktycznych, gdyż raz na miesiąc wszyscy eurodeputowani muszą przenosić się do alzackiego ośrodka wraz z całą armią asystentów, dziennikarzy i korespondentów. W mieście funkcjonują przede wszystkim Rada Europy, powołana do istnienia w maju 1949 r. i zrzeszająca obecnie przedstawicieli 47 państw, oraz Europejski Trybunał Praw Człowieka. Z uwagi na historię regionu Alzacja idealnie nadaje się jednak na miejsce podejmowania decyzji dotyczących unijnej wspólnoty. Te ziemie przez setki lat należały na zmianę to do Niemców, to do Francuzów. Wpływy obu narodów zaowocowały powstaniem specyficznej mieszanki kulturowej. Charakterystycznym elementem dla tego północno-wschodniego zakątka Francji, położonego malowniczo nad Renem, są m.in. tutejsze dania z choucroute, czyli kiszonej kapusty. Miejscowa kuchnia jest dość ciężka i kaloryczna i niewiele ma wspólnego z lekkością i finezją paryskich lokali w typie pâtisserie, ale za to prawdopodobnie przypadnie do gustu wielbicielom tradycyjnych polskich potraw. Już sama nazwa mówi coś o historii miasta. Człon Stras- pochodzi od łacińskiego określenia brukowanej drogi (strata). Pierwotna osada leżała przy ważnym szlaku handlowym, powstałym prawdopodobnie jeszcze za panowania dynastii Merowingów (481–751).
©©SEBASTIEN GREBILLE/ONT
SS Luksemburska dzielnica Grund to niezmiernie malownicza część miasta
STRASBURG ZABYTKOWY Otoczone przez dwie odnogi rzeki Ill (lewy dopływ Renu) historyczne centrum Strasburga (Grande Île, czyli Wielka Wyspa) również zostało umieszczone w 1988 r. na prestiżowej Liście Światowego
Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego. Spacer wśród bielonych murów pruskich i strasburskich kanałów dostarcza wielu wrażeń. Widok wspaniałej, ukończonej w 1439 r. gotyckiej Katedry Najświętszej Marii Panny
TT Kaplica (Chapelle) w Mudam Luxembourg, instalacja inspirowana gotykiem ©©STATER MUSÉEEN/ONT
WIOSNA 2016
160 EUROPODRÓŻE
©©CHRISTOPHE HAMM/STRASBOURG TOURIST OFFICE
SS Domy ze ścianami z muru pruskiego w strasburskiej Małej Francji
(Cathédrale Notre-Dame de Strasbourg) z czerwonego piaskowca pozostaje w pamięci na zawsze. Wznoszono ją przez kilka stuleci (od 1176 r.). Zgodnie z duchem
epoki świątynię zaczęto budować w stylu romańskim. Jednak wkrótce projekt ewoluował w kierunku wczesnego gotyku francuskiego i dojrzałego gotyku nie-
TT Katedra Najświętszej Marii Panny w Strasburgu ma jedną wieżę ©©CHRISTOPHE HAMM/STRASBOURG TOURIST OFFICE
WIOSNA 2016
mieckiego. To ten kościół zainspirował niemieckiego poetę Johanna Wolfganga von Goethego (1749–1832) do uważniejszych studiów nad architekturą gotycką. Można tylko żałować, że ukończono jedynie północną wieżę, mierzącą aż 142,11 m. Dzięki niej w latach 1647–1874 był to najwyższy budynek świata. Wiodące do katedry trzy zachodnie portale wykonano na początku XIV w. Dekoracyjne rzeźby prezentują m.in. Chrystusa i panny roztropne oraz Kusiciela i panny nierozsądne. Wewnątrz warto zwrócić uwagę na Filar Anielski. Powstał on ok. 1225–1230 r., a zdobiony jest niespotykanymi w takiej formie pełnoplastycznymi przedstawieniami postaci w scenie Sądu Ostatecznego. W świątyni ujrzymy także niezwykłe arcydzieło myśli technicznej z pogranicza gotyku i renesansu – potężny zegar astronomiczny. Po odwiedzeniu imponującej katedry najlepiej po prostu pospacerować po urokliwej i zabytkowej Petite France (Małej Francji). Niegdyś znajdował się tutaj szpital, wzniesiony pod koniec XV stulecia, dla powracających z kampanii włoskiej żołnierzy cierpiących na… kiłę, w języku niemieckim zwaną chorobą francuską. W przeszłości była to dzielnica młynarzy, garbarzy i rybaków, o czym świadczą zachowane do dziś nazwy ulic. Petite France przecina siatka malowniczych kanałów takich jak Zornmühle, Dinsenmühle i Spitzmühle. Obecnie do tej części miasta zaglądają liczni turyści przyciągani przez nastrojowe kawiarenki i restauracje. Wizyta w urokliwym Strasburgu m oże s t a n ow i ć p re t e k s t d o w y b ra nia się do innych zakątków Alzacji, regionu słynącego ze wspaniałego 170-kilometrowego szlaku winnego (route des vins d’Alsace) z niesamowicie malowniczą miejscowością Riquewihr. Warto popołudniem lub wieczorem wyruszyć na nieśpieszny spacer ulicami tego miasteczka. Niezmiernie ciekawy jest też Colmar, 70-tysięczne miasto pełne przykładów architektury szachulcowej z XVI i XVII w. (tzw. quartier des tanneurs). To w tej stolicy alzackich win (w Musée Unterlinden) zobaczymy arcydzieło malarstwa europejskiego – Ołtarz z Isenheim Matthiasa Grünewalda (ok. 1475/1480–1528) w niezmiernie realistyczny sposób przedstawiający umęczonego Chrystusa. Również tu przejdziemy się po klimatycznej Małej Wenecji (Petite Venise de Colmar), w której w spokojnej rzece Lauch odbijają się białe domki ze ścianami z muru pruskiego.
161
WIOSNA 2016
162 EUROPODRÓŻE
SZWAJCARIA – KILKA KROKÓW DO NIEBA JOANNA LAMPKA
<< Szwajcaria jest bajecznie piękna. To – niestety – stwierdzenie tak oczywiste, że wręcz wyświechtane, ale też urody tego kraju nie sposób kwestionować. Co więcej, prawdziwe jego bogactwo stanowi różnorodność. Z jednej strony znajdziemy tu majestatyczne alpejskie szczyty, łagodne ukwiecone doliny, rwące potoki i spektakularne wodospady, wśród których poczujemy się niesamowicie blisko nieba, a z drugiej – malownicze winnice położone na stromych zboczach chylących się ku lazurowej wodzie, promenady WIOSNA 2016
© SWISS-IMAGE.CH/ANDREAS GERTH
163
� Widok z winnic na miasto Spiez nad jeziorem Thun w kantonie Berno
obsadzone palmami, białe domy z zielonymi okiennicami porośnięte winoroślą, a wszystko to przypominające kadr z pocztówki. Z wizyty w Szwajcarii zadowoleni powinni być również miłośnicy nowoczesnych miast i średniowiecznych miasteczek, poszukiwacze mocnych wrażeń, koneserzy kultury z najwyższej półki i amatorzy oryginalnej alpejskiej kuchni. Myślę, że tylko wielbicieli szerokich piaszczystych plaż może w tych stronach spotkać zawód. >> WIOSNA 2016
164 EUROPODRÓŻE
SS Pięknie oświetlony Zurych nocą – po prawej stronie kościół Fraumünster
C
hoć ten kraj zachwyca swoją urodą, nie został zadeptany przez rzesze turystów. Żeby w pełni cieszyć się urlopem w tej części Europy, trzeba – niestety – albo mieć przepastne kieszenie, albo bardzo przemyślanie zaplanować swoją podróż. Szwajcarii z pewnością nie zdominowała turystyka masowa, dlatego gdy zejdziemy z utartych szlaków, z łatwością odnajdziemy swój zakątek, w którym wśród górskich szczytów i pod błękitnym niebem towarzyszyć nam będą tylko świstaki.
To państwo jedyne w swoim rodzaju również ze względów kulturowych i politycznych. Szwajcarskie władze nie boją się podążać swoją własną ścieżką. Warto też wspomnieć chociażby o szerokim stosowaniu narzędzia demokracji bezpośredniej, jakie stanowi referendum, które pozwala podejmować ważne decyzje obywatelom. Obowiązują tutaj także aż cztery języki urzędowe – niemiecki, francuski, włoski i romansz (retoromański). Oprócz tego Szwajcaria jest jednym z najbogatszych i najbezpieczniejszych krajów na świecie. Nic więc dziwnego, że tyle sławnych i zamożnych ludzi postanawia w niej zamiesz-
TT Panorama Zurychu z rzeką Limmat wypływającą z Jeziora Zuryskiego
kać. Chciałabym przybliżyć Wam, drodzy Czytelnicy magazynu All Inclusive, kilka najciekawszych atrakcji turystycznych tego ekscytującego federacyjnego państwa w Europie Zachodniej.
NIE TYLKO BANKI Zacznijmy od Zurychu, czyli największego szwajcarskiego miasta (ponad 390 tys. ludności). Mimo dość wielkomiejskiej architektury, jest on jednocześnie bardzo kameralny w swoim charakterze. Pod względem liczby mieszkańców niewiele przewyższa Bydgoszcz. Powszechnie kojarzy się z bankami i wszechobecnym bogactwem. Bezspornie, miasto należy do najdroższych na świecie. Świątynię ©©SWISS-IMAGE.CH/CHRISTOF SONDEREGGER
WIOSNA 2016
165
©©SWISS-IMAGE.CH/JAN GEERK
©©SWISS-IMAGE.CH/SAMUEL MIZRACHI
SS Bahnhofstrasse w Zurychu to najelegantsza ulica handlowa w Szwajcarii
luksusu stanowi niewątpliwie 1,5-kilom e t r o w a B a h n h o f s t r a s s e – u l i c a – od tych kilkunastominutowych do kilku- ZAGADKOWA GRYZONIA Dworcowa – łącząca dworzec z brzegiem godzinnych z posiłkiem, muzyką na żywo, Przenieśmy się teraz w góry, do alpejskieJeziora Zuryskiego. Po jej obu stronach programem zwiedzania lub oglądaniem go kantonu Gryzonia we wschodniej części znajdują się eleganckie butiki świato- okolicy z pokładu jednostki. Szwajcarii, na pograniczu Włoch, Austrii wych marek, banki, sklepy z przepyszZurych tętni życiem również w nocy. i Liechtensteinu. Jego nazwa nie ma nic nymi pralinkami Lindt & Sprüngli. Samo Na lampkę wina najlepiej przejść się wspólnego z gryzoniami, tak właśnie tłuoglądanie wystaw z ubraniami, zegarkami na Niederdorfstrasse, zabytkową ulicz- maczy się na polski toponim Grischun z jęi biżuterią z najwyższej półki to niemal kę stanowiącą modne centrum baro- zyka romansz. Krajobraz tego regionu przyprzeżycie artystyczne. Jednak miłośnikom wo-imprezowe. Jeżeli komuś braku- pomina stereotypowy obrazek z alpejskim sztuki polecam nieco bardziej konwencjo- je mocnych wrażeń, koniecznie musi pejzażem, na którym zobaczymy groźne nalne sposoby zaspokojenia swoich potrzeb, przyjechać do miasta w sierpniu na Street ośnieżone szczyty kontrastujące z soczynp. wizytę w Muzeum Designu (Museum Parade – doroczne wydarzenie muzycz- ście zielonymi dolinami i szafirowymi jefür Gestaltung). Wielbiciele architektury ne będące połączeniem największego ziorami oraz krowy z wielkimi dzwonkami na pewno docenią Centre Le Corbusier, w Europie festiwalu techno z paradą na szyi i małą Heidi tańczącą na górskich czyli ostatni budynek zaprojektowany równości. halach… przez tego znanego francuskiego artystę TT Dość nietypowy pawilon Centre Le Corbusier otwartego w lipcu 1967 r. ©©SWISS-IMAGE.CH/FELIX BEARTH szwajcarskiego pochodzenia, wyglądający jak odbita w lustrze podłużna kostka Rubika pod szarym parasolem. W gotyckim kościele Fraumünster znajdują się witraże autorstwa samego Marca Chagalla, a zbiory zuryskich muzeów (m.in. Kunsthaus Zürich – Muzeum Sztuki w Zurychu) prezentują naprawdę bardzo wysoki poziom. Osoby, które chcą popatrzeć na Zurych z góry, powinny wybrać się na Uetliberg ( Ü e t l i b e r g ) . Ta g ó r a o w y s o ko ś c i 869 m n.p.m. nie umywa się do imponujących alpejskich szczytów, ale z jej wierzchołka można podziwiać wspaniały widok na miasto i szafirowe Jezioro Zuryskie. W leniwe popołudnia z kolei nie ma nic lepszego niż wyprawa statkiem turystycznym po spokojnych wodach zbiornika. Oferta przewoźników jest niezmiernie bogata i obejmuje rozmaite rejsy
WIOSNA 2016
166 EUROPODRÓŻE
©©SWISS-IMAGE.CH/CHRISTOF SONDEREGGER
SS Jeziora w górnej części doliny górskiej Engadyna w kantonie Gryzonia
©©SWISS-IMAGE.CH/TERENCE DU FRESNE
©©SWISS-IMAGE.CH/CHRISTOF SONDEREGGER
SS Zabytkowe Berno założono w XII w. na wzgórzu otoczonym przez rzekę Aare
SS Bärenpark Bern – niedźwiedzie Björk i Finn
Co ciekawe, w Gryzonii mówi się aż w trzech językach: dialekcie alemańskim języka niemieckiego (zwanym Bündnerdeutsch), włoskim i romansz. Stolicą kantonu jest najstarsze miasto Szwajcarii, 35-tysięczne Chur, gdzie urodził się w 1940 r. zmarły 2 lata temu charyzmatyczny artysta Hans Rudolf Giger, najbardziej znany jako współautor scenografii i twórca projektu postaci ksenomorfa (pozaziemskiej formy życia) w filmie Obcy – ósmy pasażer Nostromo (1979 r.). W mieście znajduje się Giger Bar urządzony w stylu tej słynnej produkcji. Koniecznie trzeba wypić w nim drinka, siedząc w fotelu w kształcie kręgosłupa monstrualnego stwora z kosmosu. Nie wolno nam też zapomnieć o dwóch małych alpejskich miasteczkach Gryzonii, uważanych za najekskluzywniejsze ośrodki narciarskie na świecie – Davos i St. Moritz. Pierwsze z nich znane jest dobrze ze środków masowego przekazu. Odbywają się w nim
(„niedźwiedź”). Nad brzegiem Aare przyjrzymy się tym zwierzętom spacerującym na powstałym specjalnie dla nich wybiegu. Najciekawszą berneńską atrakcję stanowi średniowieczny zespół zabytkowy z późnogotycką Katedrą (Berner Münster) na czele okolony błękitną wstęgą wspomnianej rzeki. W 1983 r. wpisano go na prestiżową Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Polecam wybrać się na przechadzkę po Marktgasse i Kramgasse, gdzie co 150 m można podziwiać XVI-wieczne fontanny z rzeźbami (łącznie 11), w tym przede wszystkim najoryginalniejszą z nich Fontannę Pożeracza Dzieci (Kindlifresserbrunnen). Warto zobaczyć również Zytglogge (co w miejscowym dialekcie niemieckiego oznacza „Dzwon Czasu”) – średniowieczną wieżę zegarową, na której co godzinę odbywa się popularne przedstawienie z poruszającymi się figurami. Wzdłuż ulic ciągną się arkady, a wiele kawiarni, galerii i sklepów znajduje się w podziemiach w dawnych magazynach.
WIOSNA 2016
coroczne spotkania najbardziej wpływowych ludzi z różnych krajów podczas Światowego Forum Ekonomicznego (World Economic Forum – WEF). Natomiast St. Moritz to prawdziwa zimowa stolica Europy, królestwo narciarskiego blichtru, obowiązkowe miejsce do bywania dla wszystkich aspirujących do elity artystycznej i finansowej.
MIASTO NIEDŹWIEDZI Wielu ludzi zapytanych o stolicę Szwajcarii, prawdopodobnie odpowie błędnie, że funkcję tę pełni Zurych. Jednak i ci, którzy wskażą na Berno, nie będą mieli do końca racji. Formalnie ten kraj nie ma stolicy, choć faktycznie siedziby większości urzędów, rządu (Rady Federalnej) i dwuizbowego parlamentu (Zgromadzenia Federalnego) znajdują się w tym ponad 130-tysięcznym mieście. Symbolem Berna jest niedźwiedź. Według legendy jego nazwa pochodzi właśnie od niemieckiego wyrazu Bär
167
©©SWISS-IMAGE.CH/WALTER STORTO
SS Santuario della Madonna del Sasso leżące koło jeziora Maggiore
©©SWISS-IMAGE.CH/CHRISTOF SONDEREGGER
©©SWISS-IMAGE.CH/ROLAND GERTH
SS Bazylea słynie ze swojego karnawału
SS Zamek Montebello wzniesiony na początku XIV w. na wzgórzu w Bellinzonie
SZWAJCARSKA RIWIERA
z szykownymi butikami, barami i kafejkami ukrytymi w wąskich, brukowanych uliczkach, których labirynt kończy się dopiero na brzegu jeziora (Lago di Lugano). Miejscowość ta uchodzi także za ważne centrum biznesowo-finansowe, trzecie pod względem wielkości po Zurychu i Genewie. Natomiast ponad 15-tysięczne Locarno, urocze miasteczko w stylu śródziemnomorskim, słynie z sierpniowego międzynarodowego Festiwalu Filmowego Locarno (Festival del film Locarno). Warto wjechać tu kolejką linowo-terenową do wioski Orselina (449 m n.p.m.), gdzie znajduje się popularny cel pielgrzymek – Santuario della Madonna del Sasso, które powstało w miejscu ukazania się Matki Boskiej.
Włoskojęzyczny kanton Ticino to szwajcarski rejon wakacyjny, w którym niemal ciągle świeci słońce, rosną palmy, a w malutkich kafejkach na brzegu szafirowych jezior siedzą uśmiechnięci staruszkowie. Świetne warunki do wypoczynku panują tutaj dzięki wyjątkowo korzystnemu położeniu geograficznemu. Region od północy osłaniają Alpy, które chronią go przed zimnymi wiatrami i chmurami. Z drugiej strony jednak, to podobno w Ticino najczęściej w Europie występują gwałtowne burze z piorunami. Stolicą kantonu jest niemal 20-tysięczna Bellinzona z trzema potężnymi średniowiecznymi zamkami (Castelgrande, Montebello, Sasso Corbaro), które od 2000 r. znajdują się na Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Stanowi ona również bramę do dwóch wielkich ośrodków wakacyjnych: Locarno i Lugano. Ten drugi to pełne życia największe miasto Ticino (prawie 65 tys. mieszkańców)
MIASTO SZTUKI Bazylea zasłużenie aspiruje do miana kulturalnej stolicy Szwajcarii. To niemal 180-tysięczne miasto może pochwalić się ciekawym i bardzo dużym historycznym centrum, długimi promenadami na obydwu
brzegach Renu i dostojną, bogato zdobioną Katedrą (Basler Münster). Najważniejszą atrakcją są tutaj jednak placówki muzealne, a w szczególności Muzeum Sztuki (Kunstmuseum Basel) z ogromną kolekcją ok. 4 tys. znakomitych obrazów, rzeźb, rysunków i druków od początków XV stulecia do współczesności. Wielbicieli szalonych instalacji artystycznych na pewno skusi Muzeum Tinguely’ego (Museum Tinguely), a miłośników modernizmu – Fundacja Beyeler (Fondation Beyeler). Bazylea znana jest na całym świecie z dwóch wydarzeń: niezmiernie barwnego karnawału oraz międzynarodowych targów zegarków i biżuterii BASELWORLD. Wspomniany bazylejski karnawał to chyba najlepiej zorganizowana zabawa na świecie. Zaczyna się zawsze pochodem Morgenstraich (tzw. Poranna Psota) o godz. 4.00 w pierwszy poniedziałek po środzie popielcowej. Przez 3 dni odbywają się parady z tradycyjną muzyką Guggenmusik, tańce, śpiewy, kuplety
WIOSNA 2016
168 EUROPODRÓŻE (np. Château de Chillon) i malownicze winnice. W tym regionie leżą dwa rywalizujące ze sobą miasta Lozanna i Genewa.
DWIE RYWALKI
©©SWISS-IMAGE.CH/CHRISTOF SONDEREGGER
SS Średniowieczny obronny Zamek Chillon nad Jeziorem Genewskim
w miejscowym dialekcie. Wszędzie spotkać można ludzi w fantazyjnych przebraniach. Impreza kończy się w czwartek równo o 4.00 jak w szwajcarskim zegarku. Każdej wiosny w Bazylei organizuje się międzynarodowe targi zegarków i biżuterii BASELWORLD, największe na świecie i najbardziej prestiżowe wydarzenie w tej branży. Prezentowane w tym czasie kolekcje tworzone są specjalnie na tę okazję przez największe renomowane marki. Biżuteria i zegarki pokazywane na wystawie to często miniaturowe dzieła sztuki, których ceny nieraz przekraczają dziesiątki milionów dolarów.
KRAJ JEZIOR Szwajcaria nie ma dostępu do morza, ale szczyci się za to rozległymi, malowniczo położonymi jeziorami, z których pod względem powierzchni wyróżniają się Genewskie (580 km²) i Bodeńskie (536 km²). To drugie, zwane także Jeziorem Konstancji, należy do największych i najpiękniejszych w Europie. Leży ono na granicy 3 krajów: Szwajcarii,
Niemiec i Austrii. Wszystkie przybrzeżne miejscowości są częścią rozwiniętej sieci połączeń wodnych. Atrakcję rejsu po akwenie stanowią niewątpliwie tutejsze urocze wyspy, np. Mainau, która jest wielkim ogrodem botanicznym, czy Reichenau z jednym z najznaczniejszych średniowiecznych opactw benedyktynów. Na zachodzie Szwajcarii, w jej francuskojęzycznym rejonie znajduje się z kolei jedno z największych jezior Europy Zachodniej, niezmiernie pięknie poł ożo n e u s t ó p o ś n i eżo n yc h a l p e j s k i c h s z c z y t ó w. O n o r ó w n i e ż m a 2 nazwy, których warto używać zamiennie w zależności od tego, z kim się rozmawia. Genewczycy mówią o nim Jezioro Genewskie (fr. Lac de Genève), natomiast mieszkańcy kantonu Vaud i Francuzi – Jezioro Lemańskie (fr. Lac Léman). Przypadkowe posłużenie się pierwszą wersją może być powodem oziębienia atmosfery sympatycznej rozmowy z lozańczykami. Szwajcarski brzeg jeziora urozmaicają średniowieczne miasteczka, potężne zamki
TT Katedrę w Lozannie papież Grzegorz X konsekrował w październiku 1275 r. ©©SWISS-IMAGE.CH/LUCIA DEGONDA
WIOSNA 2016
Niemal 135-tysięczna Lozanna to kwitnący ośrodek biznesu, swoje centra założyło tu wiele międzynarodowych korporacji, a także Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Jeden z najważniejszych jej zabytków stanowi majestatyczna wczesnogotycka Katedra (Cathédrale de Lausanne). Wielbiciele niestandardowych dzieł na pewno docenią Collection de l’Art Brut, czyli muzeum poświęcone sztuce surowej, które prezentuje imponującą kolekcję malarstwa i rzeźby autorstwa osób niewykształconych artystycznie, przede wszystkim cierpiących na choroby psychiczne. Zaledwie ok. 60 km od Lozanny znajduje się ponad 200-tysięczna Genewa, w której mieszczą się siedziby licznych międzynarodowych organizacji, m.in. ONZ. Szwajcarzy mawiają, że to miasto nie jest już Szwajcarią.
©©SWISS-IMAGE.CH/LUCIA DEGONDA
SS Piękna fontanna Jet d’Eau w Genewie
Rzeczywiście, prawie połowa jego mieszkańców legitymuje się innym paszportem niż szwajcarski, a na ulicy spotkamy zakwefione egzotyczne piękności z torebkami kosztującymi więcej niż samochód, czarnoskórych dżentelmenów w tradycyjnych afrykańskich szatach czy krzykliwie umalowane Rosjanki w wielkich futrach. Do największych genewskich atrakcji turystycznych należy olbrzymia fontanna Jet d’Eau stojąca na brzegu jeziora i wyrzucająca z siebie silny strumień wody na wysokość 140 m. Genewa gości co roku w marcu jedną z najważniejszych prestiżowych imprez samochodowych na świecie – targi Geneva International Motor Show. Są one najbardziej wyczekiwanym wydarzeniem tego rodzaju, ponieważ praktycznie wszyscy producenci właśnie w ich trakcie prezentują swoje najnowsze modele aut, szalone prototypy i przełomowe rozwiązania konstrukcyjne. Na wystawę przyjeżdża każdy, kto liczy się w branży.
169
©©SWISS-IMAGE.CH/CHRISTOF SONDEREGGER
TAJEMNICZY ZAKĄTEK
SS Wycieczka rowerowa po klimatycznej miejscowości Saint-Ursanne
Dla odmiany w północno-zachodniej części Szwajcarii leży nieco mniej popularny kanton Jura. W przeciwieństwie do regionów ze spektakularnymi Alpami, barwnymi średniowiecznymi miasteczkami i szafirowymi jeziorami bywa on zazwyczaj niedoceniany. Ta niepozorna kraina ma jednak bardzo wiele do zaoferowania, szczególnie poszukiwaczom cichych i spokojnych miejsc otoczonych piękną przyrodą. Stolicą kantonu jest Delémont (jedynie ponad 12 tys. mieszkańców), ale wielbicielom sztuki wspaniałych wrażeń dostarczy wizyta w Saint-Ursanne, malutkiej magicznej miejscowości położonej niedaleko zakola rzeki Doubs. Ze względu na swój
zabytkowy i artystyczny charakter przypomina ona polski Kazimierz nad Wisłą. Miłośnicy natury muszą za to obowiązkowo wybrać się do Rezerwatu Naturalnego Clos du Doubs (Réserve naturelle du Clos du Doubs), który zwiedzą kajakiem, łodzią lub na piechotę. Zajmuje on dość duży obszar, więc podczas wyprawy można przez wiele godzin nie natrafić na żadne ludzkie ślady.
KOLEJĄ PRZEZ GÓRY Szwajcarska infrastruktura kolejowa jest niezmiernie dobrze rozwinięta. Pociągami dotrzemy niemal wszędzie, a według ich przyjazdów i odjazdów możemy bez obaw ustawiać zegarki. Co ciekawe jednak, skła-
dy kursują nie tylko między dużymi miastami, ale również małymi wioskami położonymi bardzo wysoko w górach. Dzięki temu podróż tym środkiem transportu staje się zarówno sposobem przemieszczania się po kraju, jak i celem samym w sobie. Zdecydowanie najwspanialsze przeżycia estetyczne i kulinarne (w pociągu serwuje się tradycyjne lokalne potrawy) zapewniają Koleje Retyckie (Rhätische Bahn – RhB), słynące przede wszystkim z ekspresów Lodowcowego (Glacier Express) i Bernina (Bernina Express). Ten pierwszy to, jak zachwala przewoźnik, najwolniejszy pociąg pośpieszny świata – odległość ok. 300 km przemierza w aż nieco
WIOSNA 2016
170 EUROPODRÓŻE
©©SWISS-IMAGE.CH/CHRISTOF SONDEREGGER
SS Ekspres Lodowcowy przekracza most w rejonie przełęczy Furka
ponad 8 godz. Jego trasa biegnie przez Alpy i łączy dwa niezmiernie popularne kurorty narciarskie Zermatt i St. Moritz. Wagony Glacier Express wyposażone są w panoramiczne okna w kształcie łódek, dzięki czemu podróżni mogą przez cały czas podziwiać spektakularny krajobraz. Skład przejeżdża przez 291 mostów i 91 tuneli. Ekspres Bernina kursuje między szwajcarskim Chur i włoskim Tirano. Podróż nim również będzie niezwykle widowiskowa. W jej trakcie pasażerowie mają szansę zobaczyć jeziora Białe (Lago Bianco) i Czarne (Lej Nair) czy lodowiec, a także przekraczają dwie niesamowite alpejskie przełęcze – Albula (Albulapass, Pass da l’Alvra) i Bernina (Berninapass, Pa ss o d e l B e r n i n a ) . Po ko n y w a n i e 196 mostów, 55 tuneli, stromych podjazdów i spirali dostarcza wyjątkowych emocji. Od 2008 r. trasa Bernina Express (odcinek Thusis–Val Poschiavo–Tirano) wraz z krajobrazem kulturowym Alp Retyckich (Albula, Bernina) znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO.
KUCHNIA POD ALPAMI Tradycyjne potrawy szwajcarskie charakteryzują się dominującą zawartością sera. Najsłynniejsze danie tego kraju stanowi – oczywiście – fondue. Jest to mieszanka właśnie rozpuszczonych serów (w tym najczęściej jednym z nich jest gruyère, ementaler lub appenzeller), odrobiny białego wytrawnego wina, czosnku i kirszu (tradycyjnej wódki owocowej). Przygotowuje się ją w jednym garnku (zwanym caquelon), a potem w gorącej masie zanurza się kawałek chleba nabity na długi widelec i zjada. Tak wygląda wersja klasyczna tej potrawy, oprócz której istnieje wiele innych odmian, np. fondue pomidorowe, grzybowe, po burgundzku (z czerwonym winem i wołowiną), chińskie (z bulionem i kawałkami kurczaka i warzyw) lub czekoladowe. Kolejny sztandarowy szwajcarski przysmak stanowi raclette, czyli podgrzany na ogniu ser o tej samej nazwie. Tradycyjnie podaje się go z miniziemniakami w mundurkach i marynowanymi warzywami. Należy pamiętać, żeby do tych typowych serowych dań pić tylko białe
TT Ekstremalna wspinaczka na lodowcu Morteratsch w masywie Bernina ©©SWISS-IMAGE.CH/CHRISTOF SONDEREGGER
wino lub mocniejsze alkohole bądź herbatę. W połączeniu z piwem czy napojami gazowanymi mogą spowodować kłopoty z trawieniem. Koniecznie trzeba też spróbować tutejszych win. To zdecydowanie dość ekskluzywna przyjemność, ponieważ Szwajcarzy eksportują jedynie ok. 1,5 proc. produkowanych przez siebie szlachetnych trunków, więc można ich skosztować głównie w ich ojczyźnie, a naprawdę warto skorzystać z tej okazji. Chciałabym szczególnie polecić kilka gatunków, które występują tylko i wyłącznie w kraju Helwetów. Wielbicielom czerwonego wina na pewno do gustu przypadnie domowa Bondola z włoskojęzycznej części Szwajcarii (Ticino), Cornalin z kantonu Valais o aksamitnej i gęstej jak krew konsystencji czy świetnie starzejący się Humagne Rouge o nucie czarnego pieprzu, dymu i owoców leśnych. Osobom preferującym białe winogrona mogę zarekomendować prawdziwe perełki: mnisie wino Completer, smakujące najlepiej po 10 latach przechowywania w piwniczce, eleganckie i lekkie Humagne Blanc, legendarne Vin de Glacière, którego beczek nigdy nie opróżnia się do końca, a jedynie dopełnia raz do roku, bądź półsłodkie Amigne o nucie mandarynek.
NATURA SZWAJCARA Mówi się, że Szwajcarzy są zimni, zamknięci w sobie i bardzo zasadniczy oraz nie potrafią nawiązywać przyjaźni. Jak bywa z każdym stereotypem, także ta opinia jest nieuprawnionym uogólnieniem, choć jednocześnie tkwi w niej ziarenko prawdy. Rzeczywiście, mieszkańcy tego kraju dają się poznać dość wąskiej grupie ludzi, której okazują swoją sympatię i przywiązanie, a żeby się do nich zbliżyć, trzeba zjeść z nimi beczkę soli. Z drugiej
WIOSNA 2016
171
©©SWISS-IMAGE.CH/LORENZO RIVA
©©SWISS-IMAGE.CH/CHRISTOF SONDEREGGER
SS Kurort Zermatt u podnóży Matterhornu
SS Szwajcarska kuchnia znana jest ze znakomitego serowego fondue
strony trudno o lepszych przyjaciół niż Szwajcarzy, bo gdy już komuś zaufają, to na zawsze. Należy również wspomnieć, że przedstawiciele tego narodu są mistrzami wymyślania dziwnych przepisów, a później fanatycznego ich przestrzegania. W Szwajcarii w niedzielę zabronione jest wieszanie prania na zewnątrz, mycie samochodu i koszenie trawy. Jeżeli zamierzamy poruszać się po szwajcarskich drogach autem, powinniśmy skrupulatnie prze-
strzegać przepisów ruchu drogowego, a w szczególności nie jeździć szybciej niż pozwala na to kodeks. Kary za przekroczenie prędkości o 10 km/godz. mogą uszczuplić nawet spory budżet wyjazdowy, szczególnie że na mandat składa się bardzo wysoka opłata stała i druga część stanowiąca pewien procent rocznych dochodów. Jeśli natomiast przekroczymy obowiązujący w terenie zabudowanym limit o 20 km/godz., stracimy prawo jazdy.
Szwajcaria to fascynujący kraj, choć pełen kontrastów. Mimo iż leży w samym sercu Europy, wydaje się odległy kulturowo i politycznie o d s wo i c h s ą s i a d ów. J e s t t eż n i e wyobrażalnie piękny, a tutejsze krajobrazy przypominają scenerię jak z baśni. Mam nadzieję, że udało mi się zachęcić Was, drodzy Czytelnicy magazynu All Inclusive, do odwiedzenia wspaniałej ojczyzny legendarnego kusznika Wilhelma Tella.
WIOSNA 2016
172 EUROPODRÓŻE
NORWESKA DROGA NA PÓŁNOC PAULINA KUJAWA www.otherlife.pl
<< Ten jeden z najmniej zaludnionych krajów w Europie ( jedynie 13 osób na 1 km²!) skradł już serca wielu podróżników. Trudno się zresztą temu dziwić, gdy spojrzy się na tutejsze przepiękne w swojej surowości krajobrazy. Norwegia to prawdziwe królestwo matki natury. Znajdziemy w niej też aż 8 miejsc wpisanych na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Ojczyzna Norwegów zdecydowanie zasługuje na bliższe poznanie. >>
WIOSNA 2016
© MATTIAS FREDRIKSSON/VISITNORWAY.COM
173
P
onad 5-milionowe Królestwo N o r we g i i l eż y w E u ro p i e Północnej na Półwyspie Skandynawskim. Do jego terytoriów wlicza się również szereg wysp, takich jak m.in. Jan Mayen w Arktyce czy archipelagi Lofoty i Svalbard. Wybrzeże kontynentalnej części kraju oblewają wody mórz Barentsa, Norweskiego, Północnego i cieśniny Skagerrak. Słynie ono z charakterystycznych głębokich zatok zwanych
fiordami. Nazwa Norwegia pochodzi od staronordyckiego określenia Norðrvegr oznaczającego „północną drogę” lub „drogę na Północ”. Norweska gospodarka jest bardzo dobrze rozwinięta. Dochody do budżetu przynosi głównie wydobycie surowców naturalnych – ropy naftowej i gazu ziemnego. Oprócz tego dużą rolę odgrywa rybołówstwo i leśnictwo.
W Norwegii można uprawiać niemal każdy rodzaj sportu. Latem popularnością cieszą się wędkarstwo, wędrówki górskie, jazda konna, spływy kajakowe, rejsy łodziami czy wycieczki rowerowe. Bardziej doświadczeni miłośnicy aktywnego spędzania czasu nurkują w słonych wodach fiordów lub wyruszają na trekking wysoko w góry. Poza tym ze względu na odpowiednie warunki spotkamy tu także amatorów sportów ekstremalnych. Zimą natomiast mnóstwo
SS Trasa biegowa na brzegach ponad 33-kilometrowego Hjørundfjorden
WIOSNA 2016
174 EUROPODRÓŻE
©©NANCY BUNDT/VISITNORWAY.COM
SS Parada z okazji święta narodowego (17 maja) przed Pałacem Królewskim
TT Siedziba Norweskiej Narodowej Opery i Baletu
©©CH/VISITNORWAY.COM
SS Budynek Ratusza w stolicy Norwegii oddano do użytku w maju 1950 r.
osób uprawia narciarstwo biegowe i zjazdowe. Sposobów na zwiedzanie Norwegii jest wiele, począwszy od wyprawy samochodem bądź wycieczki rowerowej, a na rejsach po fiordach czy pieszej wędrówce skończywszy. Każdy z nich ma swój urok.
Z WIZYTĄ W STOLICY Poznawanie Norwegii warto zacząć od jej stolicy. Oslo to najludniejsze miasto w kraju (660 tys. mieszkańców). Niemal połowę jego obszaru pokrywają lasy, parki i tereny rekreacyjne. Jedną z głównych tutejszych atrakcji jest zatoka Oslofjorden (mimo nazwy pod względem geologicznym nie stanowi fiordu). W jej okolicy znajduje się wiele interesujących obiektów. Przy nabrzeżu w modnym rejonie Aker Brygge wnosi się gmach Ratusza (Oslo rådhus), w którym mieści się siedziba władz miejskich i galeria sztuki. Co roku 10 grudnia odbywa się w nim wręczenie Pokojowej Nagrody Nobla (od 1990 r.). Nieopodal dostrzeżemy grube mury średniowiecznej Twierdzy Akershus z Królewskim M a u zo l e u m . Dz i a ł a j ą w n i e j m u ze a
WIOSNA 2016
o charakterze militarnym. Zupełnie inny styl prezentuje kolejny charakterystyczny budynek w norweskiej metropolii. Mowa o Pałacu Królewskim (Det kongelige slott lub Slottet), czyli oficjalnej rezydencji monarchów, obecnie (od 1991 r.) króla Haralda V. Wokół ogromnej budowli rozciąga się park (Slottsparken) z kilkoma pomnikami. W Oslo na uwagę zasługuje też futurystyczny gmach, w którym mieści się Norweska Narodowa Opera i Balet (Den Norske Opera & Ballett). Do obowiązkowych punktów wycieczki po Norwegii należy podziwianie panoramy miasta z dachu tego kompleksu. Na wielbicieli sztuki i nie tylko czeka tutaj mnóstwo placówek muzealnych i galerii, np. Muzeum Fram z oryginalnym statkiem używanym do ekspedycji polarnych (Frammuseet), Muzeum Ibsena (Ibsenmuseet), Muzeum Kon-Tiki (Kon-Tiki Museet), Narodowe Muzeum Sztuki, Architektury i Projektowania (Nasjonalmuseet for kunst, arkitektur og design) albo Norweskie Muzeum Ludowe (Norsk Folkemuseum).
W trakcie wizyty w stolicy obowiązkowo trzeba zajrzeć do Parku Frogner (Frognerparken). W jego części zwanej Vigelandsanlegget obejrzymy rzeźby Gustava Vigelanda (1869–1943). Umieszczono ich tu ponad 210. Turyści preferujący aktywne spędzanie czasu powinni wyruszyć na spacer wzdłuż rzeki Akerselva. Po drodze można podziwiać malownicze wodospady i liczne mosty oraz zabytki związane z przemysłowym obliczem Oslo. Poza tym warto odbyć również rejs po wodach zatoki Oslofjorden i zwiedzić urocze okoliczne wyspy takie jak Nakholmen, Lindøya, Hovedøya, Bleikøya, Gressholmen czy Rambergøya. Z centrum miasta dociera do nich tramwaj wodny. Idealny na wycieczki będzie także leśny obszar Nordmarka, położony na północ od Oslo, poprzecinany szlakami pieszymi i narciarskimi.
NA POŁUDNIE Ok. 40 km na południowy zachód od Oslo leży Drammen. To 70-tysięczne miasto może być krótkim przystankiem na na-
175
©©CH/VISITNORWAY.COM
SS Park Ekeberg (Ekebergparken) w Oslo
©©NANCY BUNDT/VISITNORWAY.COM
SS Średniowieczna Twierdza Akershus stojąca nad brzegiem Oslofjorden
©©CHRISTOPHER HAGELUND/VISITNORWAY.COM
szej drodze na północ Norwegii. Znajduje się w nim ważny ośrodek przetwórstwa łososi oraz najstarszy działający norweski Browar Aass (Aass Bryggeri), uruchomiony w 1834 r. Główną atrakcją w tym miejscu jest Spiralen, czyli tunel drogowy o długości 1650 m przypominający korkociąg. Łączy on Drammen ze szczytem wulkanicznego wzgórza Bragernesåsen. Widok, jaki czeka na nas na końcu, robi duże wrażenie. Rozpościera się stąd wspaniała panorama całego miasta i jego okolic. Rozpoczyna się tu również kilka szlaków idealnych na spacer oraz działa popularna kawiarnia i restauracja (Spiralen Cafe & Restaurant). Na szczycie Bragernesåsen stoi armata wycelowana w port. Do zabytków Drammen należy Kościół Bragernes. Budowla powstała w II połowie XIX w. w stylu neogotyckim według projektu Ernsta Norgrenna. Poza tym znajdziemy tutaj też Muzeum Sztuki i Historii Kultury Drammen (Drammens Museum for kunst og kulturhistorie) i Teatr Drammen (Drammens Teater) odrestaurowany po pożarze z 1993 r., gmach Ratusza (Drammen
©©CH/VISITNORWAY.COM/VIGELAND-MUSEET/BONO
SS W Parku Frogner zobaczymy instalację z rzeźbami Gustava Vigelanda
rådhus) ukończony w 1871 r. oraz wspomniany port, który jest centrum miejskiego przemysłu. Nabrzeże to świetne miejsce do wypoczynku i aktywnego spędzania czasu. Można podziwiać na nim zacumowane łodzie czy wynająć kajaki, żeby popłynąć na wycieczkę. Wielbicielom norweskiej kuchni przypadną do gustu tutejsze wyśmienite restauracje.
MIASTO KRÓLA CHRYSTIANA Gdy będziemy jechać dalej wzdłuż wybrzeża, trafimy do 90-tysięcznego Kristiansand. Centrum tego pięknego miasta – Kvadraturen – zbudowano na planie kwadratu regularnie podzielonego równoległymi ulicami. Dzieciom, choć nie tylko, na pewno spodoba się Zoo Kristiansand (Kristiansand Dyrepark). Kompleks składa się z dwóch połączonych ze sobą części – ogrodu zoologicznego i parku rozrywki. Ten drugi podzielono na kilka sekcji: baseny i zjeżdżalnie, amfiteatr, sektor restauracyjny i sklepowy itd. We właściwym zoo natomiast można zobaczyć m.in. zwie-
rzęta występujące naturalnie w Norwegii, czyli m.in. wilki, rosomaki, rysie i – oczywiście – łosie. Oprócz tego w strefie tropikalnej zebrano gatunki afrykańskiej i azjatyckiej fauny, np. tygrysy, lwy, gepardy czy zebry. Miłośnicy przyrody docenią niemal 140-letni park Ravnedalen. Z kolei naprzeciw Parku Wergelanda (Wergelandsparken) znajduje się ukończona w 1885 r. neogotycka Katedra w Kristiansand (Kristiansand domkirke). Do zwiedzania udostępniono także zbudowaną na polecenie króla Danii i Norwegii Chrystiana IV Oldenburga (1577–1648), ale wzniesioną już po jego śmierci, bo w 1672 r., twierdzę Christiansholm (Christiansholm festning) z armatami skierowanymi w stronę morza. W Kristiansand nie brakuje ciekawych obiektów muzealnych, wśród których warto wymienić Muzeum Armat (Kristiansand Kanonmuseet) czy Muzeum Historii Naturalnej i Ogród Botaniczny Agder (Agder naturmuseum og botaniske hage). Miasto i jego okolice oferują wiele możliwości uprawiania sportów. Początkujący
WIOSNA 2016
176 EUROPODRÓŻE
BOGACTWO ROPY NAFTOWEJ
Jeżeli z Kristiansand skierujemy się dla odmiany na północ, już na zachodnim brzegu Półwyspu Skandynawskiego dotrzemy do ponad 130-tysięcznego Stavanger w okręgu Rogaland. Charakter tego portowego ośrodka w dużym stopniu kształtuje rozwój nowoczesnych technologii. Miasto jest stolicą norweskiego przemysłu naftowego. Mają w nim swoje siedziby największe światowe koncerny m.in. Statoil. Gamle Stavanger, historyczna część ośrodka, leży tuż nieopodal centrum. Znajdują się w niej przepięknie odnowione urokliwe drewniane budynki pochodzące z XVIII stulecia i początku XIX w. Warto odwiedzić zabytkową Katedrę w Stavanger (Stavanger domkirke) pod wezwaniem św. Swituna (biskupa Winchesteru), uważaną za najstarszą w Norwegii. Jej budowę rozpoczęto ok. 1100 r. Niezbyt rozległe centrum miasta wypełniają małe uliczki i strefy wyłączone z ruchu pojazdów. Na wyjątkowym miejscowym targu warzywnym można kupić towary bezpośrednio od lokalnych rolników. Warto zajrzeć też do Muzeum Stavanger (Stavanger Museum), Muzeum Archeologicznego Uniwersytetu w Stavanger (Arkeologisk museum, Universitetet i Stavanger), Norweskiego Muzeum Ropy Naftowej (Norsk Oljemuseum) i Muzeum ©©PER EIDE/VISITNORWAY.COM Konserw (Norsk hermetikkmuseum). SS Lysefjorden z Preikestolen – spektakularnym klifem o wysokości 604 m Szczególnie popularne miejsce wśród nurkowie mogą wybrać się na kurs, wytyczonych wśród malowniczych nor- amatorów pieszych wędrówek stanowi a ci bardziej zaawansowani zdecydować weskich krajobrazów. Zapaleni węd- rejon pobliskiej 42-kilometrowej zatona nurkowanie nocą. Poza tym w tym re- karze spróbują swoich sił przy brze- ki Lysefjorden, co po norwesku oznacza jonie powspinamy się, pojeździmy kon- gu lub podczas połowów na pełnym „jasny fiord”. Samochodem dostanieno czy na rowerze po licznych ścieżkach morzu. my się tu po mniej więcej godzinie jazdy, ale dojedziemy w te strony również TT Dzielnica Bryggen w Bergen przypomina o dawnej potędze handlowej Hanzy ©©ANDREA GIUBELLI/VISITNORWAY.COM rowerem.
WŚRÓD FIORDÓW Jeszcze dalej na północ natkniemy się na największy port w kraju, czyli 280-tysięczne Bergen. Nad wejściem do niego od strony morza wznosi się Twierdza Bergenhus (Bergenhus festning). Do jej najciekawszych atrakcji zaliczają się XIII-wieczna Sala Haakona (Håkonshallen) i Wieża Rosenkrantza (Rosenkrantztårnet). Z kolei Bryggen, czyli Nadbrzeże, znane również jako Tyskebryggen (Niemieckie Nadbrzeże), historyczny rejon miasta, umieszczono w 1979 r. na Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Miejsce to zachwyca swoim malowniczym położeniem i 58 kolorowymi drewnianymi
WIOSNA 2016
177 domami hanzeatyckich kupców. W wielu z nich znajdują się obecnie pracownie artystów. Działają tutaj także Muzeum Bryggens (Bryggens Museum) z eksponatami z epoki średniowiecza i Muzeum Hanzeatyckie i Schøtstuene (Det Hanseatiske Museum og Schøtstuene). Tuż obok, na słynnym targu rybnym pod gołym niebem (Fisketorget) można kupić świeże ryby z gatunków, o których istnieniu nie mieliśmy nawet pojęcia, spróbować pysznych potraw i poczuć prawdziwy norweski klimat. Centrum miasta z pobliskim wzgórzem Fløyen (lub Fløyfjellet, 399 m n.p.m.) – jednym z siedmiu otaczających Bergen – łączy kolej linowo-terenowa (Fløibanen). Ze szczytu rozpościera się zapierający dech w piersiach widok na okolicę. Niecałą godzinę drogi od Bergen położone jest niezmiernie malownicze 15-tysięcz-
©©ESPEN MILLS/TASTEOFNATIONALTOURISTROUTES.COM/VISITNORWAY.COM
SS Sognefjorden cieszy się latem dużą popularnością wśród turystów
Jedną z odnóg Sognefjorden stanowi 17-kilometrowy Nærøyfjorden. Od 2005 r. widnieje na prestiżowej Liście Światowego
surowe krajobrazy pozostają w pamięci na zawsze. Na końcu zatoki czeka na turystów niewielka osada Gudvangen, z której można wypłynąć w rejs łodzią wikingów. Po miejscowych wodach kursują też luksusowe statki wycieczkowe, promy pasażerskie, pływają łodzie motorowe, a osoby chętne na samodzielną wyprawę wypożyczą również w okolicy kajaki. Zapaleni piechurzy mogą przespacerować się brzegiem fiordu do uroczej wioski Bakka.
NA PÓŁNOC
©©ANDERS GJENGEDAL/VISITNORWAY.COM
SS Ekscytująca wspinaczka po ścianach ogromnego lodowca Jostedal
ne miasteczko Voss. Stanowi ono centrum aktywności takich jak narciarstwo, spadochroniarstwo, paralotniarstwo, wszelkiego rodzaju sporty ekstremalne i rozmaite wodne. Jeżeli wybierzemy się w stronę miejscowości Flåm, natrafimy na popularny 110-metrowy wodospad Tvindefossen ( Tv i n n e f o s s e n ) . S t ą d b l i s k o j u ż do największego (długość 204 km) i najbardziej znanego norweskiego fiordu – Sognefjorden – jednocześnie drugiego najdłuższego na świecie (po Kangertittivaq na Grenlandii). Spektakularne brzegi zatoki o maksymalnej głębokości 1308 m warto obejrzeć podczas rejsu po jej błękitnych wodach. Ten region słynie z jeszcze jednego cudu natury, czyli największego lodowca w kontynentalnej Europie (o powierzchni 487 km²) Jostedal (Jostedalsbreen). Najwyższy jego punkt (nunatak) – Lodalskåpa – leży na wysokości 2083 m n.p.m.
Dziedzictwa Ludzkości UNESCO (wraz z 15-kilometrowym Geirangerfjorden). Zbocza fiordu są bardzo strome. Tutejsze
W pobliżu ok. 100-kilometrowego Storfjorden wznoszą się zabudowania 50-tysięcznego Ålesund. Miasto szczyci się m.in. licznymi wspaniałymi przykładami architektury secesyjnej. W styczniu 1904 r. praktycznie całe spłonęło w pożarze. Odbudowano je starannie z dbałością o zachowanie różnorodnych stylów budynków. Ålesund prezentuje się szczególnie pięknie oglądane ze szczytu wzgórza Aksla
TT Przepiękny Nærøyfjorden to świetne miejsce na wycieczkę kajakiem ©©ØYVIND HEEN/VISITNORWAY.COM
WIOSNA 2016
178 EUROPODRÓŻE
©©MARTE KOPPERUD/VISITNORWAY.COM
SS Niemal całe Ålesund odbudowano po pożarze ze stycznia 1904 r.
(189 m n.p.m.) o wschodzie lub zachodzie słońca. Spacer po urokliwych i spokojnych miejskich uliczkach także sprawia wiele przyjemności. Z kolei na północny wschód stąd leży 190-tysięczne Trondheim (dawniej Nidaros), centrum administracyjne okręgu Sør-Trøndelag. Słynie z mnóstwa cennych zabytków. Turystów przyciąga przede wszystkim gotycka Katedra Nidaros (Nidarosdomen), którą wznoszono mniej więcej w latach 1070–1300. Kolejnym interesującym obiektem jest Most Staromiejski (Gamle Bybro lub Bybroa). Został zaprojektowany w 1681 r. zaraz po pożarze w centrum Trondheim. Łączy on południowy koniec ulicy Kjøpmannsgata z zabytkową dzielnicą Bakklandet. Jej obszar wypełniają małe kolorowe drewniane domy ustawione na palach nad rzeką Nid (Nidelva, Nidelven). Po wspomnianym pożarze wybudowano również fortecę Kristiansten (Kristiansten festning).
Na północ od miasta znajduje się Munkholmen – Wyspa Mnicha. Początkowo stanowiła miejsce egzekucji, następnie powstał na niej na początku XII w. (a być może i wcześniej) klasztor benedyktynów, a w końcu przekształcono ją w II połowie XVII stulecia na fort wraz z więzieniem. Podczas okupacji niemieckiej przechowywano tu amunicję. Obecnie w sezonie letnim jest to niezmiernie popularna atrakcja turystyczna. Na wyspie działa klimatyczna kawiarnia i restauracja. W Trondheim warto odwiedzić też rezydencję królewską Stiftsgården (Dom Założyciela) z lat 1774–1778, która uchodzi w opinii wielu osób za największy drewniany budynek w Europie Północnej (ma 140 pokoi i powierzchnię 4 tys. m²). W krajobrazie miasta wyróżnia się 124-metrowa wieża radiowo-telewizyjna Tyholttårnet z 1985 r. Widać z niej znakomicie całą okolicę. Do największych atrakcji należy poza tym Nedre Elvehavn,
TT Zabytkowa drewniana zabudowa dzielnicy Bakklandet w Trondheim ©©CH/VISITNORWAY.COM
WIOSNA 2016
nowoczesna dzielnica założona w rejonie dawnych fabryk. Z centrum łączy ją spektakularny 125-metrowy most pieszo-rowerowy Verftsbrua. Idealnym środkiem transportu po Trondheim będzie właśnie jednoślad. Norwegowie to zapaleni cykliści. Infrastruktura rowerowa znajduje się w kraju na bardzo wysokim poziomie. Na każdym kroku spotkamy w nim wypożyczalnie sprzętu, a sieć świetnej jakości tras jest wyjątkowo rozbudowana.
NORWESKI ARCHIPELAG W północnej części Norwegii warto zobaczyć Lofoty. Ten położony na Morzu Norweskim archipelag wygląda, jakby wyrastał z wody i piął się ku górze. Zajmuje powierzchnię ok. 1230 km², na której żyje 25 tys. osób. Sąsiaduje z archipelagiem Vesterålen (powyżej 2,5 tys. km² i 30 tys. mieszkańców). Przez Lofoty prowadzi europejska droga E10. Łączy ona tutejsze wyspy i wysepki. To niesamowicie widowiskowa trasa biegnąca przez góry i mosty wiszące
179
©©SÓNIA ARREPIA PHOTOGRAPHY/VISITNORWAY.COM
©©CH/VISITNORWAY.COM
SS Wioska Nusfjord na wyspie Flakstadøya
SS Wnętrze domu wodza wikingów w Lofotr Viking Museum w Borg
nad morskimi wodami. Choć cały region znajduje się dość daleko na północ, stanowi jeden z najprzyjemniejszych zakątków w Norwegii dzięki wpływowi ciepłego Prądu Zatokowego (Golfsztromu), który podnosi temperaturę powietrza na całym archipelagu. Tradycy jnym źródłem utrzymania mieszkańców Lofotów są rybołówstwo i przetwórstwo rybne, a także rolnictwo i turystyka. Warto odwiedzić w tym regionie kilka miejsc, np. osadę rybacką Henningsvær na największej miejscowej wyspie Austvågøy (niemal 530 km² powierzchni) czy zrekonstruowany dom wodza wikingów w Lofotr Viking Museum (Lofotr Vikingmuseum) w miejscowości Borg na Vestvågøi (411 km²). Najpiękniejszymi widokami zachwycają gminy Moskenes i Flakstad. Większość drewnianych domów na ich obszarze (tzw. rorbuer) powstało na skalnych półkach lub palach wbitych w podłoże.
Za wielką atrakcję archipelagu uchodzi wyprawa w poszukiwaniu wielorybów (płetwali karłowatych). Te niesamowite ssaki budzą respekt nie tylko ze względu na swoje potężne ciało, lecz także majestatyczny wygląd. W okolicy da się wypatrzyć również delfiny. Osoby lubiące aktywności na świeżym powietrzu mogą zwiedzać wyspy na rowerze, zdecydować się na łowienie ryb, wybrać się na trekking lub spacer po malowniczych piaszczystych plażach. Poza tym Lofoty przyciągają wyśmienitymi warunkami licznych miłośników nurkowania, żeglarstwa, kajakarstwa, wspinaczki skalnej czy nawet surfingu. Na miejscu warto po prostu wynająć jeden z rybackich domków i cieszyć się pięknymi pejzażami i ciszą. W sezonie letnim panuje tu większy ruch, ale przez resztę roku jest na ogół spokojnie. W okresie jesienno-zimowym nad Lofotami rozgrywa się barwy świetlny spektakl. Zorza polarna (Aurora borealis) tańczy po niebie, mieniąc się na zielono,
TT Zorza polarna nad osadą Hamnøy (Lofoty)
TT Wyprawa kajakiem w okolicy miejscowości Refsvika w gminie Moskenes
©©ALEX CONU/VISITNORWAY.COM
fioletowo i różowo. Tego widoku nie sposób opisać, trzeba zobaczyć go na własne oczy.
ZA KOŁEM PODBIEGUNOWYM Położone ok. 350 km na północ od koła podbiegunowego 75-tysięczne Tromsø tętni życiem. Znajdą w nim coś dla siebie zarówno miłośnicy sztuki, historii czy kultury, jak i przyrody i przepięknych krajobrazów. Zbudowane w dużej części na wyspach Tromsøya (ok. 23 km² powierzchni) i Kvaløya (737 km²) miasto otaczają surowe skaliste góry i Morze Norweskie. Dzięki wpływowi Prądu Zatokowego (Golfsztromu) klimat w tym rejonie jest dość łagodny. Okoliczne wody nie zamarzają, więc miejscowy port funkcjonuje przez cały rok. W centrum Tromsø na Tromsøi wnoszą się drewniane zabudowania z końca XVIII stulecia i XIX w. Z pobliskiego wzniesienia Storsteinen (ok. 420 m n.p.m.), na które wjedziemy ©©TOMASZ FURMANEK/VISITNORWAY.COM
WIOSNA 2016
180 EUROPODRÓŻE Tromsø są idealnym miejscem na wędrówkę po górach. Wytyczono tu różne szlaki – zarówno niezbyt wymagające dla początkujących, jak i przeznaczone wyłącznie dla doświadczonych pasjonatów trekkingu. Na te ostatnie trasy, dużo bardziej niebezpieczne, nie wolno wyruszać bez profesjonalnego sprzętu. Czasami wiodą tuż nad samym
©©FRITHJOF FURE/VISITNORWAY.COM
SS Kolei linowa Fjellheisen w Tromsø wwozi pasażerów na Storsteinen
koleją linową Fjellheisen lub wejdziemy dość stromym skalistym szlakiem, rozpościera się wspaniała panorama. Miasto szczyci się położonymi najdalej na północ na świecie uniwersytetem (Universitetet i Tromsø – Norges arktiske universitet) i katedrą protestancką (Tromsø domkirke). Są w nim też Arktyczno-Alpejski Ogród Botaniczny (Arktisk-alpine botaniske hage) czy Muzeum Polarnictwa (Polarmuseet), które prezentuje historię ekspedycji polarnych. Większość ekspozycji dokumentuje wyprawy słynnego norweskiego badacza, pierwszego zdobywcy bieguna południowego Roalda Amundsena (1872–1928). W placówce dowiemy się
poza tym, jakie stosowano niegdyś metody polowań na lokalne zwierzęta (głównie foki). Polarmuseet mieści się w jednym z najstarszych domów w Tromsø z początku XIX w. Popularnością wśród turystów cieszy się pobliski 12,5-kilometrowy Ersfjorden. To niezmiernie fotogeniczny fiord. Latem najlepiej wybrać się nad jego brzegi rowerem. W tak pięknej scenerii warto spróbować swoich sił w powożeniu psim zaprzęgiem. W oddali wznoszą się szczyty Alp Lyngen (Lyngsalpene) z Jiehkkevárri lub Jiekkevarre na czele (1834 m n.p.m.). Wyprawa w te rejony pozwala poczuć klimat prawdziwej północnej przygody. Okolice
©©CH/VISITNORWAY.COM
SS Emocjonująca jazda psim zaprzęgiem
urwiskiem i choć widoki w takim miejscu robią niesamowite wrażenie, nie warto dla nich ryzykować życia i zdrowia, jeżeli nie mamy odpowiedniego przygotowania.
PODRÓŻOWANIE DO I PO NORWEGII XX Położone na Półwyspie Skandynawskim terytorium Norwegii rozciąga się wzdłuż zachodnich i północnych jego brzegów. To sprawia, że z Polski do tego kraju najłatwiej dotrzemy na dwa sposoby: drogą powietrzną lub wodną.
©©FJORD LINE
SS Rejs do Bergen promem MS Stavangerfjord Nasze lotniska obsługują połączenia do wielu norweskich miast. Do Bergen, Haugesund, Kristiansand, Stavanger, Molde, Ålesund i Trondheim dolecimy bezpośrednio z Gdańska liniami Wizz Air. Poza tym w Porcie Lotniczym TORP Sandefjord (ok. 110 km na południe od Oslo, w Sandefjord) lądują też samoloty tego przewoźnika startujące z Warszawy, Gdańska, Katowic, Lublina, Poznania, Szczecina i Wrocławia. Wizz Air oferuje także następujące trasy z Polski do Norwegii: Warszawa – Bergen, Katowice – Bergen, Katowice – Stavanger, Szczecin – Bergen i Szczecin – Stavanger. Z kolei ze stolicy Polski, Gdańska, Krakowa i Szczecina do różnych miejsc w Norwegii dociera
WIOSNA 2016
również Norwegian (np. do Ålesund, Alty, Andenes, Bergen, Bodø, Kristiansand, Oslo, Stavanger, Tromsø czy Trondheim). Oferta lotów do tego kraju jest zresztą bardzo bogata, bezpośrednie kursy realizują też takie linie jak Ryanair czy Polskie Linie Lotnicze LOT. Ze względu na duże zainteresowanie przewoźnicy często sprzedają bilety w cenie promocyjnej. Drugie wyjście stanowi rejs promem. Z Polski nie ma jednak bezpośrednich połączeń do Norwegii, musimy najpierw dopłynąć do sąsiednich krajów, np. Szwecji lub Danii. Statki wyruszają głównie z portów w Gdańsku, Gdyni i Świnoujściu. Firma żeglugowa Fjord Line oferuje kursy z duńskiego portu Hirtshals do Langesund, Kristiansand (ekspresowe połączenie – zaledwie 2 godz. 15 min.), Stavanger i Bergen (przez Stavanger) oraz ze szwedzkiej miejscowości Strömstad do norweskiego miasta Sandefjord. Z Danii do Bergen, Stavanger i Langesund zabierają pasażerów codziennie przez cały rok nowoczesne jednostki MS Stavangerfjord (z 2013 r.) i MS Bergensfjord (z 2014 r.). Z kolei 2-godzinną przeprawę pomiędzy Szwecją i Norwegią na trasie Strömstad – Sandefjord obsługuje prom MS Oslofjord (gruntownie odnowiony w 2014 r.). Podczas wizyty w tych stronach do wielu norweskich regionów także dostaniemy się drogą wodną. Warto skorzystać z usług takich armatorów jak Hurtigruten i wspomniany Fjord Line, który pływa ze Stavanger do Bergen, zapewniających w trakcie rejsu wszelkie udogodnienia. Pasażersko-towarowe promy tego pierwszego przewoźnika poruszają się wzdłuż niemal całego wybrzeża kraju – od Bergen do Kirkenes. Klasyczna wyprawa statkiem wycieczkowym na trasie Bergen – Kirkenes – Bergen, opisywana
jako „Najpiękniejsza podróż morska na świecie”, trwa niepełnych 12 dni. Jej uczestnicy odwiedzają po drodze 34 malownicze porty. Po terytorium Norwegii można przemieszczać się także Norweskimi Kolejami Państwowymi (Norges Statsbaner – NSB). Ich pociągi przejeżdżają przez niezmiernie urokliwe tereny. Z Oslo do Bergen przez rozległy płaskowyż Hardangervidda prowadzi linia Bergensbanen. Najwyższy punkt na tej trasie znajduje się na wysokości 1237 m n.p.m. Jej odnogę stanowi Flåmsbana łącząca miejscowość Flåm ze stacją Myrdal. To jedna z najbardziej stromych na świecie dróg kolejowych z normalnym torem. Ma długość zaledwie 20,2 km. Dalej na północ, bo z Oslo do Trondheim, biegnie linia Dovrebanen. Z kolei wyruszające z Narwiku
©©WWW.VISITFLAM.COM
SS Widowiskowa trasa linii Flåmsbana
pociągi Ofotbanen docierają pod samą szwedzką granicę. Ich pasażerowie mogą podziwiać panoramę fiordu Rombaken i cudowną dolinę Norddalen. Co ciekawe, na tej trasie transportowano niegdyś rudy żelaza.
181 Na koniec wypada także wspomnieć, że gościnne Tromsø oferuje noclegi na każdą kieszeń i o różnym standardzie.
NA KOŃCU EUROPY Największy norweski okręg administracyjny stanowi Finnmark (ponad 48 tys. km² powierzchni). Rozciąga się aż do granicy
©©CH/VISITNORWAY.COM
SS Centrum Sztuki Skalnej – Alta Museum w małej zatoce Altafjorden
©©CH/VISITNORWAY.COM
SS Katedra Zorzy Polarnej w mieście Alta
fińskiej i rosyjskiej. W tym wielokulturowym regionie spotkamy Norwegów, Finów, Lapończyków (Samów) i Rosjan.
Dochody jego mieszkańcom przynoszą rybołówstwo, turystyka i hodowla reniferów. Najwyższy punkt w tym rejonie znajduje się na szczycie lodowca Øksfjordjøkelen (1191 m n.p.m.), który ma powierzchnię ok. 41 km 2. Mniej więcej 36 proc. tego okręgu leży na terenie wielkiego płaskowyżu Finnmarksvidda pokrytego licznymi jeziorami i rzekami. Pasą się na nim tysiące reniferów. Na terytorium Finnmarku założono Park Narodowy Stabbursdalen (Stabbursdalen nasjonalpark). Natkniemy się tutaj na dziewiczy las sosnowy, skaliste góry, ogromne otwarte przestrzenie, wąskie wąwozy i wodospady. Granicę między
Norwegią a Finlandią wyznacza częściowo rzeka Tana, uważana za jedną z najlepszych na całym globie do połowów łososia. W tutejszym 15-tysięcznym mieście Alta pod koniec XIX w. wybudowano pierwsze na świecie obserwatorium zorzy polarnej. Do największych miejscowych atrakcji należy też słynny Sorrisniva Igloo Hotel. Co roku konstruuje się go na nowo z lodu i śniegu. Ze względu na położenie krajobraz miasta jest bardzo zróżnicowany. Turyści mają do wyboru górskie wędrówki, wycieczki rowerowe lub wędkowanie. Latem można podziwiać tysiące rysunków naskalnych w zatoce Hjemmeluft,
WIOSNA 2016
182 EUROPODRÓŻE
©©JOHAN WILDHAGEN/VISITNORWAY.COM
SS W wielokulturowym norweskim Finnmarku żyją m.in. Samowie (Saami, Sámi)
odległej zaledwie o mniej więcej godzinę pieszej przechadzki od Alty. Te ślady ludzkiej obecności stanowią dowód na to, że człowiek mieszkał na tym obszarze już w czasach prehistorycznych (od ok. 4200 do 500 r. p.n.e.). Petroglify są wpisane od 1985 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO (jako Sztuka Skalna z Alty). N i e o p o d a l m i a s t a z j e m y z ko l e i lunch w nietypowej scenerii, czyli w tradycyjnym namiocie Samów (lavvu). W tym miejscu można też udać się na przejażdżkę psim zaprzęgiem po bezkresnych równinach Finnmarku. Oglądanie surowego krajobrazu dalekiej północy dostarcza niesamowitych przeżyć. Natura jest tu naprawdę dzika i wyjątkowo piękna w swojej pierwotności. Właśnie ze względu na subpolarny charakter okręg ten cieszy się dużą popularnością wśród wielbicieli sportów ekstremalnych.
Z WIDOKIEM NA ARKTYKĘ Podróż po Norwegii kończymy na skalistym Przylądku Północnym (Nordkapp), uważanym za najdalej na północ wysunięty punkt kontynentalnej Europy (choć w rzeczywistości jest nim pobliski przylądek Knivskjellodden). W tej okolicy mieszają się wody Atlantyku (Morza Norweskiego) i Oceanu Arktycznego (Morza Barentsa). Nordkapp leży w granicach Finnmarku. Każdego roku w miesiącach letnich odwiedzają go tysiące turystów z całego świata. To bez wątpienia jedna z głównych atrakcji wyprawy do Norwegii. Dotarcie tak daleko sprawia niejednemu podróżnikowi sporo satysfakcji. Przyjezdni zwiedzają przede wszystkim płaskowyż Przylądka Północnego z przednią częścią klifu wystającą w stronę morza. Na potrzeby turystów wybudowano centrum Nordkapphallen. W jego wnętrzach działają kawiarnia, bary, restaura-
TT Punkt widokowy z odwzorowaniem globusa na Przylądku Północnym ©©KARL THOMAS/VISITNORWAY.COM
WIOSNA 2016
cja, hotel, muzeum i sklep z pamiątkami. Znajduje się w nim również kino, prezentujące film o Nordkapp, i Kaplica św. Jana (St. Johannes kapell), w której ze względu na jej status najbardziej na północ położonej na ziemi często organizowane są śluby. Do ważniejszych obiektów na przylądku zalicza się metalowy globus, postawiony w punkcie widokowym w 1978 r. W tym miejscu można obserwować dzień polarny lub wschód słońca nad Morzem Barentsa. Na wyspę Magerøya (ok. 440 km² powierzchni), na której leży Nordkapp, dostaniemy się podmorskim tunelem drogowym (Nordkapptunnelen o długości 6875 m). Z miejscowej starej wioski rybackiej Gjesvær wyruszają wycieczki do Rezerwatu Przyrody Gjesværstappan oddalonego o 15 km. Jej uczestnicy mają szansę przyjrzeć się z niewielkiej odległości zamieszkującym go morskim ptakom, m.in. maskonurom czy głuptakom. Na osoby lubiące wyzwania czeka wspinaczka na Knivskjellodden. Z jego wysokości można z bliska oglądać stro-
©©ASGEIR HELGESTAD/ARTIC LIGHT AS/VISITNORWAY.COM
SS Maskonury na wysepkach Gjesværstappan
my klif Nordkapp. Wizyta w tym miejscu pozwoli zrozumieć, dlaczego to właśnie Przylądek Północny cieszy się takim zainteresowaniem turystów. Knivskjellodden wygląda po prostu znacznie mniej atrakcyjnie. Po więcej wrażeń należy wybrać się do niezmiernie malowniczo położonej wioski rybackiej Skarsvåg, prawdopodobnie najdalej na północ wysuniętej tego typu osady. Z tej cichej i spokojnej miejscowości rozpościerają się zapierające dech w piersiach widoki na bezkresne Morze Barentsa. W okolicy Nordkapp z jednej strony łatwo poczuć się jak król świata, tak ogromną satysfakcję przynosi pokonanie tylu setek kilometrów, aby tutaj dotrzeć. Z drugiej jednak strony surowość przyrody w tym arktycznym rejonie nakazuje z pokorą uznać swoją ludzką słabość wobec wielkiej potęgi matki natury. W końcu podróż po pocztówkowej Norwegii może być doskonałym sposobem na zrozumienie kondycji człowieka we wszechświecie.
183
WIOSNA 2016
184 EUROPODRÓŻE
SZWECJA
– KRAJ WIELU MOŻLIWOŚCI ALEKSANDRA PAKIEŁA WIOSNA 2016
<< Malownicze pejzaże, dziewicza przyroda, rozległe jeziora, piaszczyste plaże, doskonałe stoki narciarskie i urocze miasteczka – Szwecja to dla turysty skandynawskie państwo pełne kontrastów, kraina niezmiernie różnorodna, zarówno p o d w z g l ę d e m k ra j o b ra z o w y m , jak i historycznym, a także możliwości zwiedzania. Mało kto zdaje sobie sprawę z ogromu tajemnic, jakie kryją jej liczne wyspy, owiane legendami zamki zamieszkałe niegdyś przez wikingów, ośrodki kultywowania dawnych obrzędów, megalityczne grobowce... >>
T
o największy kraj na Półwyspie Skandynawskim – jego powierzchnia wynosi ok. 450 tys. km². Od 1995 r. należy do Unii Europejskiej. Obowiązującym ustrojem jest monarchia parlamentarna. Król (od 1973 r. panuje Karol XVI Gustaw) nie ma jednak zbyt dużych uprawnień. Władzę wykonawczą sprawuje rząd, na którego czele stoi premier.
Świetnie będą się tu bawić turyści spragnieni rozrywki. Spodoba im się szczególnie w stołecznym Sztokholmie, malowniczym Göteborgu nad cieśniną Kattegat bądź tętniącym życiem Malmö. Osoby szukające spokoju swój azyl znajdą w prowincjonalnych miasteczkach i małych miejscowościach na północy kraju. W nich czas zdecydowanie zwalnia i pozwala upajać się idylliczną atmosferą i sielskim otoczeniem. Możliwości są tak rozległe jak… sama Szwecja! Poznajmy ją lepiej i zaplanujmy podróż, którą zapamiętamy na długi czas.
© MEDIABANK.VISITSTOCKHOLM.COM/TRYGG STHLM
PRZYGOTOWANIA DO WYPRAWY Do tego skandynawskiego państwa najszybciej dotrzemy, oczywiście, drogą powietrzną. Samoloty do Szwecji odlatują z Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Poznania, Gdańska, Lublina i Katowic. Oferta lotów do Sztokholmu (Arlanda) i na lotniska w jego okolicy (Skavsta), do Malmö oraz Göteborga jest naprawdę bogata. Dodatkowo, jeśli kupimy bilety odpowiednio wcześnie lub poza sezonem turystycznym, który przypada tutaj na miesiące letnie, możemy na nich wiele zaoszczędzić. Warto więc zaplanować wyprawę z wyprzedzeniem. Dla polskich turystów, szczególnie tych lubiących podróże statkiem czy mieszkających bliżej wybrzeża Morza Bałtyckiego, bardzo dogodna będzie również przeprawa promowa. Na naszym rynku funkcjonuje wielu przewoźników oferujących rejsy do szwedzkich miast. Promy linii Polferries wypływają ze Świnoujścia do leżącego na południu Szwecji Ystad, malowniczego miasteczka z cennymi zabytkami z epoki średniowiecza. Znajdują się WW Sztokholm leży malowniczo na 14 wyspach połączonych 53 mostami
WIOSNA 2016
185
186 EUROPODRÓŻE
SS Panorama stolicy Szwecji z wysepkami Skeppsholmen i Kastellholmen
©©UNITY LINE
©©MEDIABANK.VISITSTOCKHOLM.COM/JEPPE WIKSTROM
SS Prom Skania należący do operatora Unity Line w porcie w Ystad
SS Wieża sztokholmskiego Ratusza
w nim największy zespół architektury szachulcowej w całej Skandynawii oraz gotycki Kościół św. Piotra i Kościół Mariacki. Ze Świnoujścia do Ystad kursują także statki Unity Line, która to firma proponuje dodatkowo wydłużoną trasę do Rønne na duńskim Bornholmie (katamaranem Danske Faergen). Promy Polferries wyruszające z Gdańska cumują w Nynäshamn nieopodal Sztokholmu. Niemiecki armator z Lubeki TT-Line operuje między Świnoujściem a leżącym ok. 30 km na południe od Malmö Trelleborgiem – drugim największym szwedzkim portem. Tę trasę obsługuje też od 2007 r. najmłodszy polski operator promowy – Unity Line. To właśnie w Trelleborgu odkryto pod koniec lat 80. XX w. najstarszą znaną (zbudowaną ok. 800 r.) pierścieniową twierdzę wikingów (nazwaną Trelleborgen). Szwecja i Dania starają się obecnie o umieszczenie jej na Liście Światowego Dziedzictwa
wo-kolejowa przeprawa w Europie (łączna jej długość wraz z tunelem na sztucznej wyspie duńskiej Peberholm wynosi blisko 16 km) uchodzi za ciekawą i chętnie odwiedzaną atrakcję turystyczną. Choć sieć szwedzkich dróg nie jest gęsta, utrzymane w doskonałym stanie autostrady łączą wszystkie większe ośrodki miejskie kraju. Kierowcy mają tutaj obowiązek jeżdżenia na oponach zimowych od 1 grudnia do 31 marca, jak również posiadania w samochodzie łańcuchów przeciwślizgowych, w które warto się zaopatrzyć przed wyruszeniem w podróż. Zdecydowanie nie należy przekraczać dozwolonej prędkości (30 km/godz. przy szkołach, przedszkolach i placach zabaw, 50 km/godz. w terenie zabudowanym, 70 km/godz. i więcej poza terenem zabudowanym, 110 lub 120 km/godz. na autostradach), nawet jeśli niewielki ruch uliczny by na to pozwalał. Szwedzka policja egzekwuje przepisy bar-
WIOSNA 2016
Ludzkości UNESCO wraz z innymi podobnymi kompleksami. Pod ochroną tej organizacji znajduje się już od 1998 r. Port Marynarki Wojennej w Karlskronie, do której docierają statki linii Stena Line z Gdyni. Niezależnie od miejsca rozpoczęcia naszej wyprawy możemy być pewni, że każda wybrana trasa okaże się interesująca. Rejs promem pasażersko-ładunkowym jest rozwiązaniem korzystnym zwłaszcza dla osób, które po Półwyspie Skandynawskim chcą poruszać się własnym samochodem. Alternatywę w tym przypadku stanowi podróż po stałym lądzie przez Niemcy i Danię. Jej trasa będzie dłuższa i wymagająca większego trudu, jednak po drodze można zwiedzić dwie europejskie stolice – Berlin i Kopenhagę. Z tej ostatniej mostem Öresundsbron (Mostem nad Sundem) dostaniemy się do 300-tysięcznego Malmö, trzeciego największego miasta Szwecji. Ta najdłuższa drogo-
187
©©IMAGEBANK.SWEDEN.SE/OLA ERICSON
©©MEDIABANK.VISITSTOCKHOLM.COM
SS Gamla stan zachwyca pięknymi kamienicami
©©MEDIABANK.VISITSTOCKHOLM.COM/JEPPE WIKSTROM
SS Zamek Królewski w Sztokholmie wznosi się na wyspie Stadsholmen
dzo skrupulatnie i karze za ich złamanie wysokimi mandatami, a nawet zabraniem prawa jazdy za przekroczenie dozwolonej prędkości o 30 km/godz. Osoby, które wybrały wyprawę samochodem, będą jednak zadowolone z tej decyzji, ponieważ korki w Szwecji to rzadkość, a na co dzień obowiązuje tu wysoka kultura jazdy. Jedyną niemiłą niespodzianką na drodze bywają spotkania z dzikimi zwierzętami, czasem wychodzącymi na jezdnię. Stanowi to najczęstszą przyczynę wypadków w tym kraju, dlatego też należy zachować czujność i ściśle przestrzegać przepisów. Nie musimy jednak mieć własnego środka lokomocji, żeby poruszać się po ojczyźnie Szwedów, ponieważ szczyci się ona bardzo dobrze rozwiniętym transportem publicznym. Szwecja jest znakomicie skomunikowana między regionami, jak i w ich obrębie, za pomocą linii autobusowych i kolejowych. Tabor kolejowy i sieć trakcyjna są
utrzymane w świetnym stanie technicznym i często dofinansowywane z budżetu państwa. Dzięki temu odległości między różnymi miejscami można pokonywać z prędkością bliską 200 km/godz.
MAŁOMIASTECZKOWA METROPOLIA Naszą podróż zacznijmy od najpopularniejszego miasta kraju – Sztokholmu. Położona na 14 wyspach stolica Szwecji to jeden z najczęściej odwiedzanych przez turystów ośrodków Półwyspu Skandynawskiego. Ze względu na wyspiarski charakter często jest nazywana „Wenecją Północy”. Jej zwiedzanie będzie nie lada gratką zarówno dla miłośników sztuki czy architektury, jak i... kulinariów. Warto spędzić kilka dni w tym tętniącym życiem szwedzkim mieście chociażby po to, aby w pełni poczuć jego atmosferę i odkryć urocze zakątki, skryte wśród wielko-
miejskiego zgiełku. W Sztokholmie znajduje się ok. 100 muzeów. Doskonałym rozwiązaniem dla turystów chcących zobaczyć wiele wystaw jest zakup karty Stockholm Pass, która uprawnia do odwiedzenia większości placówek (ponad 60 największych sztokholmskich atrakcji) w ciągu 1, 2, 3 bądź 5 dni. Ciekawe muzealne kolekcje zebrano m.in. w Kungliga slottet (Zamku Królewskim) i Moderna Museet (Muzeum Sztuki Nowoczesnej). W Sztokholmie istnieje mnóstwo terenów spacerowych, więc podczas zwiedzania warto poruszać się na piechotę. Na każdym kroku możemy spotkać tutaj interesujące zabytkowe budowle stanowiące świadectwo minionych epok. Spacer najlepiej rozpocząć od skrzyżowania ulic Katarinavägen i Fjällgatan. Nieopodal znajduje się Katarinahissen (Winda Katarzyny) – uwspółcześniona winda pasażerska, która uchodzi za najpopularniejszy punkt widokowy w stolicy. Została ona wybudowana przez inżyniera Knuta Lindmarka i oddana do użytku w 1883 r. Miała być ułatwieniem dla mieszkańców i powstała, aby połączyć dwa poziomy dzielnicy Södermalm. Obecnie jest jedną z głównych atrakcji turystycznych, szczególnie dla tych, którzy pragną zobaczyć miasto w pełnej krasie, a także dla amatorów fotografii. Z Katarinahissen rozciąga się widok na historyczne centrum, Miejskie Muzeum Sztokholmu i Ratusz. Poznawanie historii szwedzkiej metropolii z uwzględnieniem jej początków powinniśmy zacząć na Stadsholmen, największej z czterech wysp Gamla stan, czyli Starego Miasta. Pozostałe z nich to Riddarholmen, Strömsborg i Helgeandsholmen. Na wspomnianej Stadsholmen wznosi się
WIOSNA 2016
188 EUROPODRÓŻE
©©MEDIABANK.VISITSTOCKHOLM.COM/NOBEL MEDIA AB PHOTO/ALEX LJUNGDAHL
SS Gala dla laureatów Nagrody Nobla w Sali Błękitnej w Ratuszu
rokokowo-gustawiański Zamek K ró l ew s k i , b ę d ą c y of i c j a l n ą s z t o kholmską rezydencją rodziny królewskiej, mimo iż jej członkowie mieszkają na stałe w Pałacu Drottningholm. W jego dziejach znajdziemy również polski akcent – Jan III Waza (mąż Katarzyny Jagiellonki i ojciec króla Polski Zygmunta III Wazy) p o l e c i ł w I I p o ł ow i e X V I w. n a d a ć s t a r e j b u d o w l i s t y l r e n e s a n s o w y, a w pracach nad nowym projektem u d z i a ł b ra l i w ł o s c y a rc h i t e kc i b racia de Pario (Parr), zatrudnieni wcześniej m.in. przy budowie Zamku Piastów Śląskich w Brzegu. W rejonie Gamla stan panuje bardzo specyficzna atmosfera. Wypełniają go gwarne ulice pełne sklepików, klimatycznych restauracji i kawiarni, urocze księgarnie i antykwariaty oraz majestatyczne rezydencje, średniowieczne kościoły i interesujące muzea. Mosty łączą Stadsholmen z wysepką Riddarholmen z XVII-wiecznymi pałacami i luterańską świątynią z groba-
mi władców Szwecji (Riddarholmskyrkan), a także z Helgeandsholmen, gdzie można obejrzeć Riksdagshuset – gmach parlamen-
©©IMAGEBANK.SWEDEN.SE/OLA ERICSON
SS Królewski galeon Vasa wewnątrz sztokholmskiego Muzeum Vasa
tu zaprojektowany przez Arona Johanssona i oddany do użytku w 1905 r. – oraz Muzeum Średniowiecznego Sztokholmu.
TT Rollercoaster Helix w parku rozrywki Liseberg w Göteborgu ©©MEDIABANK GÖTEBORG & CO/STEAMPIPE PRODUCTION STUDIO
WIOSNA 2016
Podczas zwiedzania Starego Miasta nie wolno ominąć położonego w pobliżu Ratusza, czyli Stadshuset. Ukończony w 1923 r. budynek uznawany jest za jeden z symboli szwedzkiej stolicy. W zrealizowanym projekcie autorstwa architekta Ragnara Östberga widać inspirację weneckim Pałacem Dożów. Warto wspomnieć, że od 1934 r. w tutejszej Sali Błękitnej (Blå hallen) każdego roku 10 grudnia wydawane są uroczyste przyjęcia na cześć laureatów Nagrody Nobla. Kolejny polski akcent odkryjemy w najpopularniejszym w Sztokholmie Muzeum Vasa (Vasamuseet), znajdującym się na wyspie Djurgården. Mieści się ono wewnątrz okrętu Vasa, galeonu słynnego z powodu spektakularnego zatonięcia. Uzbrojony w 64 działa statek został skonstruowany między 1626 a 1628 r. na polecenie króla Gustawa II Adolfa. Powstał, gdy Polskę uznawano za jednego z głównych wrogów Szwecji. Dlatego też rzeźby umieszczone
w nim pod latrynami przedstawiają polskich szlachciców. 10 sierpnia 1628 r. Vasa wyruszył na pierwszy, próbny rejs, który okazał się być jego ostatnim. W katastrofie zginęło ok. 30–50 marynarzy. Co ciekawe, o sabotaż oskarżono domniemanych polskich agentów, którzy mieli pozmieniać wyliczenia w planach konstrukcji. Oprócz wspomnianych monumentalnych budynków i ciekawych miejsc warto poznać inne, niestandardowe atrakcje Starego Miasta. Należy do nich np. Mårten Trotzigs gränd – najwęższa uliczka stolicy. Ma tylko 90 cm szerokości! Swoją nazwę otrzymała na pamiątkę niemieckiego kupca Mårtena Trotziga, który zakupił pod koniec XVI w. wznoszące się przy niej nieruchomości. Na zainteresowanie zasługuje też najmniejszy (15 cm wysokości) pomnik w Sztokholmie, zwany Järnpojke czy Pojke
189 som tittar på månen (Chłopiec, który patrzy na księżyc). Przedstawia on chłopca wpatrzonego w niebo i siedzącego na maleńkiej ławeczce. Jego autorem i wykonawcą jest artysta Liss Eriksson. Godny uwagi obiekt w stolicy stanowi także Skansen na wyspie Djurgården. To pierwsze na świecie muzeum na wolnym powietrzu. Ufundował je w 1891 r. nauczyciel i badacz folkloru Artur Hazelius. Do dziś przybywa tutaj wielu turystów (ok. 1,5 mln rocznie) pragnących zobaczyć replikę XIX-wiecznego miasteczka, rekonstrukcje dawnych chat, farm, dworów, starej apteki, piekarni, sklepu spożywczego, poczty, huty szkła, szkoły, kościoła oraz elementy wyposażenia gospodarstw i warsztatów rzemieślniczych. W Skansenie umieszczono niemal 150 różnych budynków, a najstarszy z nich – Vastveitloftet – pochodzi z XIV w. Oprócz tego działa tu również ogród zoologiczny ze zwierzętami typowymi dla skandynawskiego klimatu: niedźwiedziami brunatnymi, łosiami, jeleniami, rosomakami, lisami rudymi, wilkami, fokami, wydrami czy rysiami. Jest też Aquarium z tzw. Światem Małp i mniej więcej 200 egzotycznymi gatunkami fauny – krokodylami, żółwiami, jaszczurkami, wężami, gryzoniami, lemurami, pająkami, owadami, nietoperzami oraz papugami. Sztokholm zachwyca różnorodnością i takim mnóstwem ciekawych miejsc, że każdy z pewnością znajdzie w nim coś dla siebie.
NADMORSKIE OBLICZE SZWECJI Obok stolicy do najchętniej odwiedzanych przez turystów miast w kraju należy Göteborg. Jego mieszkańcy często nazywają go „twarzą Szwecji”. Rzeczywiście, ta nadbałtycka metropolia od stuleci wita i żegna przybywających w te strony gości. Göteborg wciąż pozostaje najważniejszym szwedzkim portem i dba o to, aby jego morska tradycja była kultywowana. To gwarne miasto jest pełne atrakcji turystycznych, takich jak Ogród Botaniczny i przepiękny park rozrywki Liseberg. Latem można spotkać tutaj wielu młodych ludzi grających na różnych instrumentach muzycznych czy w piłkę lub po prostu piknikujących. Göteborgowi warto przyjrzeć się najpierw z góry, np. z wysokości punktu widokowego Götheborgsutkiken na wieżowcu Lilla Bommen (86 m). Obejrzymy stąd panoramę portu, a także dostrzeżemy kilka punktów, które obowiązkowo trzeba umieścić na liście zwiedzania. Należą do nich: Maritiman – jedno z największych na świecie muzeów na wodzie,
©©MEDIABANK GÖTEBORG & CO/JORMA VALKONEN
SS Twierdza Karlstens w miejscowości Marstrand koło Göteborga
park Slottsskogen, kampus uczelniany Uniwersytetu Technologicznego Chalmers, re p reze n t a c y j n y p l a c G ö t a p l a t s e n , jak również popularne w regionie morskim targi rybne.
EUROPEJSKA STOLICA KULTURY Do tej pory zaszczytny tytuł Europejskiej Stolicy Kultury otrzymały dwa szwedzkie miasta: Sztokholm (1998 r.) i Umeå (2014 r., wraz łotewską Rygą). Przez 12 miesięcy prezentowały one bogate dziedzictwo historyczne i kulturalne oraz promowały cały kraj i swoje regiony za pomocą koncertów, festiwali, pokazów czy konferencji. Zabudowa wschodniej części tego drugiego ośrodka spłonęła w wyniku pożaru w 1888 r. Po tym wydarzeniu szerokie ulice obsadzono gęsto brzozami, które miały chronić przed rozprzestrzenianiem się ognia. Dlatego też 80-tysięczne Umeå bywa nazywane „Miastem Brzóz”. To drze-
wo Północy było atrybutem nordyckiej bogini małżeństwa, rodziny i ogniska domowego Frigg. Największe miasto w północnej Szwecji (Norrland) stanowi ważny ośrodek edukacyjny, szczególnie w zakresie medycyny i technologii. Gdy dzierżyło tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, rozbudowano w nim lokalne lotnisko, wzniesiono centrum kultury, otwarto nowe muzea, takie jak Muzeum Historii Kobiet czy Gitary – Muzeum (Guitars – The Museum) z jedną z największych prywatnych kolekcji tych instrumentów na świecie. I tutaj znajdziemy związki z naszym krajem. Trzy Polki – Hanna Ferenc, Joanna Pruchnicka i Michalina Musielak – wygrały organizowany przez Umeå konkurs w kategorii design. Przygotowały dla zwiedzających gości niespodzianki w postaci teczek z informacjami turystycznymi o „Mieście Brzóz”, które cieszyły się sporym powodzeniem.
TT Nowa siedziba muzeum sztuki współczesnej Bildmuseet w Umeå ©©VISIT UMEÅ
WIOSNA 2016
190 EUROPODRÓŻE
©©IMAGEBANK.SWEDEN.SE/MÅNS FORNANDER
SS Pola rzepaku na terenie Skanii
SKANIA I DUŃSKIE MIASTO Pełna kontrastów Skania przyciąga sielskim klimatem i zachwyca turystów widokiem wierzb rosnących na miedzach, rozległymi polami pełnymi wrzosów, często przelatującymi nad głowami bocianami i wznoszącymi się gdzieniegdzie skalistymi grzbietami gór. Ta kraina razem z Blekinge tworzą południowy Götaland. W całym regionie można dostrzec wpływy duńskie. Sama Skania pod panowanie szwedzkie weszła dopiero w 1658 r., gdy Szwedzi na mocy pokoju w Roskilde zdobyli nowe tereny. Dlatego zarówno architektura, jak i atmosfera panująca na południu, zdecydowanie wyróżniają się na tle reszty Szwecji. Typowym urozmaiceniem tutejszych krajobrazów są tradycyjne, pokryte strzechą zabudowania, zamki i dwory należące niegdyś do duńskiej arystokracji, a także gospody, których odpowiednik stanowią duńskie kroen po drugiej stronie cieśniny Sund. Najważniejszym miastem regionu i jednocześnie trzecim pod względem wielkości w kraju jest Malmö. W okresie panowania Duńczyków było ono niezmiernie ważnym ośrodkiem handlowym. Obecnie uchodzi za centrum gospodarcze i kulturalne południowej Szwecji i jeden z jej najważniejszych węzłów komunikacyjnych. Na szczególne zainteresowanie zasługuje też odległe o ok. 95 km na północny wschód od Malmö Kristianstad ufundowane na początku XVII w. przez duńskiego władcę Chrystiana IV Oldenburga. Sami Szwedzi mówią o nim jako najbardziej duńskim mieście w Szwecji. Za jego najciekawszą budowlę uważa się renesansowy Kościół św. Trójcy (Heliga Trefaldighetskyrken) powstały w latach 1617–1628. W środku obejrzymy bogato zdobiony prospekt organowy
WIOSNA 2016
©©IMAGEBANK.SWEDEN.SE/JUSTIN BROWN
SS Nowoczesny rejon Västra hamnen (Zachodni Port) w Malmö
i balkon. Tu również natkniemy się na pol- z nich, tym z 1759 r., pozostały zabudoski akcent – wśród eksponatów z kolekcji wania parku Helénsgården z najstarszym świątyni możemy podziwiać liczne srebrne domem – XVIII-wiecznym Helénsstugan. naczynia z XVII w., w tym także półmisek Obecnie zarządza nim Muzeum Miejskie autorstwa Christiana Drentwetta pocho- (Skövde Stadsmuseum), któremu podledzący ze zbiorów króla Polski Stanisława ga również piękny Stary Ratusz (Gamla I Leszczyńskiego. Podczas odwiedzin Rådhuset). Warto zajrzeć też do innego w Kristianstad warto zobaczyć najniżej ciekawego budynku, a mianowicie Skövde położony punkt w kraju – osuszoną zato- Kulturhus, zaprojektowanego przez Hansakę jeziora Hammarsjön, która znajduje się -Erlanda Heinemana w 1964 r. Mieści się na głębokości 2,41 m p.p.m. w nim biblioteka, galeria szwedzkiej sztuki nowoczesnej i muzeum sztuki. Na plaSKÖVDE NA ZACHODZIE cu przed gmachem w 1986 r. ustawiono W trakcie zwiedzania malowniczych za- pomnik z brązu La Mano (mniejszą kopię chodnich rejonów Szwecji obowiązkowo rzeźby ze Sztokholmu) autorstwa Lissa należy wybrać się do 35-tysięcznego Erikssona upamiętniający zamordowanego Skövde, nowoczesnego miasta przemysło- premiera Olofa Palmego. wego, usytuowanego między dwoma najNa zachód od miasta wznosi się płaskowiększymi szwedzkimi jeziorami – Wener wyż Billingen. Jest to bardzo popularny (Vänern) i Wetter (Vättern). Przeżyło ono region turystyczny. Znajduje się tutaj kilka wielkich pożarów, a po największym wiele malowniczych szlaków dla pieszych,
191
©©NEXT SKÖVDE
SS Panorama miasta Skövde leżącego między jeziorami Wener i Wetter
©©NEXT SKÖVDE
SS XVIII-wieczny Stary Ratusz z Skövde przebudowany w 1853 r.
a także maleńkie domki letniskowe i kempingi. Dla bardziej wymagających turystów wybudowano 4-gwiazdkowy hotel First Hotel Billingehus, w którym funkcjonuje również Muzeum Historii Sportu.
MROŹNA PÓŁNOCNA KRAINA Norrland to ogromna kraina, niemalże nietknięta przez cywilizację. Rozciąga się od zaludnionych terenów nad Bałtykiem, przez dzikie lasy i mokradła, po otwarte górskie przestrzenie. Bez wątpienia główną niedogodnością na tym obszarze jest niska temperatura, jednak trudne warunki rekompensują przepiękne zorze polarne i słońce latem widoczne nawet o północy. Niewątpliwie ciekawe pod względem turystycznym miejsce w północnej Szwecji, w regionie Norrbotten, stanowi Kiruna – największa pod względem powierzchni gmina w kraju (ponad
20 tys. km²!). Warto wybrać się do niej latem, gdy słońce nie zachodzi przez... 50 dni! Rozwój Kiruny związany był ze złożami rud żelaza. Obecnie można zwiedzić z przewodnikiem kopalnię Kiirunavaara, a także obejrzeć liczne hodowle grzybów shiitake w nieużywanych już tunelach. Na terenie gminy ogromne wrażenie robi góra Kebnekaise, której południowy wierzchołek (Sydtoppen) jest najwyższym szczytem Szwecji (2097,8 m n.p.m.).
WSPANIAŁA DZIKA NATURA Niewiele krajów europejskich może pochwalić się tak zróżnicowanym krajobrazem. Szwedzi znani są ze szczególnego umiłowania przyrody, to właśnie w ich ojczyźnie znajdują się jedne z ostatnich dzikich terenów Europy! Występujące na południu, w Skanii, żyzne równiny na bardziej północnych obszarach przekształcają się w skaliste
WIOSNA 2016
192 EUROPODRÓŻE
©©IMAGEBANK.SWEDEN.SE/SARA INGMAN
SS Populację łosi w Szwecji szacuje się na ok. 300–400 tys. sztuk
góry, wartkie strumienie i lasy. Jeszcze dalej ich miejsce zajmują dzikie wrzosowiska i tundra, niegdyś pełna reniferów, tak chętnie przedstawianych w różnych formach na pamiątkach dla turystów. Na zachodzie dominują gładkie skały i piaszczyste plaże. Jednak najpiękniejsze z tych ostatnich leżą bez wątpienia na wapiennych wyspach Olandii i Gotlandii – na wiosnę okalają je malownicze storczykowe łąki. Ok. 78 proc. powierzchni kraju pokrywają lasy z dominującym borem iglastym i tajgą. Nic więc dziwnego, że właśnie wśród tak niezwykłego bogactwa flory urodził się w 1707 r. (we wsi Råshult koło Älmhult w regionie Kronoberg na południu Szwecji) przyrodnik Karol Linneusz zwany ojcem botaniki. Oprócz różnorodności krajobrazowej, to skandynawskie państwo charakteryzuje się również dużym zróżnicowaniem klimatu, a także warunków pogodowych o tej samej porze roku. Gdy w Skanii jest słonecznie, na północy trwa sroga zima. Zimowe miesiące bywają bardzo mroźne, dlatego początek sezonu turystycz-
nego przypada na pierwsze tygodnie wiosny, której nadejście świętuje się podczas nocy Walpurgi (z 30 kwietnia na 1 maja). Celebrowanie tej okazji przypomina liturgię światła – w całym kraju ludzie gromadzą się, żeby rozpalać ogniska, śpiewać i bawić się do białego rana. Kolejnym, niezmiernie ważnym dla Szwedów świętem są obchody Midsommar, odbywające się co roku w weekend poprzedzający noc świętojańską. Ludzie zbierają się wtedy na otwartej przestrzeni, a do głównych, tradycyjnych zwyczajów należą taniec wokół tzw. Słupa Majowego i spożywanie typowych szwedzkich posiłków.
SZWEDZKIE ZWYCZAJE Choć w latach 60. i 70. XX w. propagowano odchodzenie od tradycji, spędzanie najważniejszych świąt w gronie rodziny i przyjaciół stało się dziś znów niezwykle ważnym elementem kultury szwedzkiej. Mimo iż większość z nich jest chrześcijańska, znaczna część ma źródła w pogaństwie. Wiążą się zwykle ze zmianą pór roku. Za
TT Na granicy z Norwegią rozciąga się łańcuch Gór Skandynawskich
najważniejsze uchodzi wspomniane już wcześniej święto Midsommar, ustanowione z okazji najdłuższego dnia w roku. Obserwuje się wtedy wschód i zachód słońca. W hucznie obchodzoną noc Walpurgi przypadającą na 30 kwietnia płoszy się zimę ogniskami, śpiewem i przemowami na cześć wiosny. Podczas dnia św. Łucji (13 grudnia) mieszają się tradycje pogańskie i chrześcijańskie. To święto zwycięstwa światła nad ciemnością, więc w całej Szwecji szpitale, szkoły, domy czy miejsca pracy nawiedza orszak dzieci w białych strojach, któremu przewodzi wybrana wcześniej lokalna dziewczyna przebrana za św. Łucję. Ta uroczystość zdobyła powszechną popularność w kraju już w XIX w., a pierwszy pochód, jaki zorganizowano, odbył się w Sztokholmie w 1927 r. Także w obchodach Wielkanocy występują elementy dawnych wierzeń. W Wielki Czwartek wiedźmy lecą na Blåkullę, aby zatańczyć z diabłem. Dzieci przebrane za czarownice dostają wtedy cukierki i inne łakocie. Natomiast podczas adwentu Szwedzi spotykają się w gronie znajomych, jedzą pepparkakor (pierniczki) i wypijają spore ilości przepysznego glöggu, czyli grzanego ©©IMAGEBANK.SWEDEN.SE/ANDERS EKHOLM
WIOSNA 2016
193
©©IMAGEBANK.SWEDEN.SE/ALINE LESSNER
©©IMAGEBANK.SWEDEN.SE/CAROLINA ROMARE
SS Ognisko z okazji nocy Walpurgi
SS Podczas święta Midsommar spożywa się tradycyjne szwedzkie potrawy
wina zmieszanego z mocniejszym alkoholem, miodem, korzennymi przyprawami i bakaliami, podawanego w specjalnych kubkach.
nych muzeów wielkomiejskich znajduje się tu ogromna liczba placówek regionalnych, dokumentujących miejscową historię, folklor i ewolucję sztuki czy rzemiosła. Szwedzi słyną również ze swojej muzykalności. W ostatnich dziesięcioleciach światową sławę zdobyło wielu szwedzkich wykonawców – wystarczy choćby wymienić takie zespoły jak ABBA, The Cardigans, Roxette, a także bardziej współczesnych artystów, np. Swedish House Mafia, Niki & The Dove, Avicii lub The Knife. Z kolei historia filmu nie byłaby taka sama bez wspaniałych aktorek Grety Garbo czy Ingrid Bergman oraz wybitnego reżysera Ingmara Bergmana.
KULTURA NA WYSOKIM POZIOMIE Różnorodność, tak często pojawiająca się wśród cech określających Szwecję, wpisana jest też we wszystkie dziedziny jej kultury. Po II wojnie światowej w tym kraju panowały znacznie korzystniejsze warunki do rozwoju tej właśnie działalności społecznej niż w innych państwach, które ucierpiały podczas konfliktu. Oprócz wielu specjalistycz-
Gwiazdą znaną m.in. z filmów Przełamując fale, Duchy Goi i Dziewczyna z tatuażem jest też Szwed Stellan Skarsgård.
TRADYCYJNA KUCHNIA Przez wieki kuchnia szwedzka była otwarta na obce wpływy kulinarne. Na przełomie XVI i XVII w. dużą popularnością cieszyły się elementy sztuki kulinarnej francuskiej, a także... polskiej! W książkach kucharskich z tamtego okresu znajdziemy np. przepis na szczupaka zapiekanego z jabłkami. Tradycyjna kuchnia szwedzka początkowo zadziwia odważnymi połączeniami, mieszanką smaków kwaśnych i słodkich,
WIOSNA 2016
194 EUROPODRÓŻE
©©IMAGEBANK.SWEDEN.SE/MIRIAM PREIS
SS Smażony śledź podany z borówką czerwoną
©©IMAGEBANK.SWEDEN.SE/JOEL WÅREUS
SS Köttbullar, czyli mięsne klopsiki
©©IMAGEBANK.SWEDEN.SE/LOLA AKINMADE
SS Kanelbullar, pyszne cynamonowe bułeczki
gorzkich i słonych. Warto spróbować wszystkich ciekawych potraw, ponieważ zestawienie niepasujących do siebie na pierwszy rzut oka składników okazuje się być rajem dla podniebienia. Szczególnie popularnym i smacznym daniem są słodko-kwaśne śledzie na zimno, podawane najczęściej z purée ziemniaczanym, przyprawami korzennymi i winem. Te ryby to typowa przekąska serwowana podczas święta Midsommar. Nieco mniej lubiany przez turystów szwedzki przysmak stanowi surströmming – kiszone śledzie bałtyckie. Ich niezmiernie intensywny zapach sfermentowanej ryby zniechęca więk-
©©IMAGEBANK.SWEDEN.SE/SUSANNE WALSTRÖM
SS Fikapaus oznacza przerwę na kawę
©©IMAGEBANK.SWEDEN.SE/LOLA AKINMADE
SS Semla – deser spożywany w tłusty wtorek
szość smakoszy. Szwedzi jedzą je jednak ce się nawet w małych miejscowościach. bardzo chętnie, często razem z chlebem Do kawy można zamówić różne rodzaje tunnbröd. bullar, czyli bułeczek, często cynamonoW Szwecji nie sposób nie spróbować wych, i herbatników. Liczba takich przerw znanych wszystkim z sieci sklepów IKEA w ciągu dnia jest praktycznie nieograniklopsików mięsnych, zwanych köttbullar. czona – bywają po śniadaniu, po obiedzie, Tradycyjnie podaje się je z ziemniakami przed kolacją itd. Szczególnie populari konfiturą z borówek. Jest to danie, któ- ny łakoć (oprócz cynamonowej bułeczki re obowiązkowo powinno znaleźć się – kanelbullar) stanowi semla – ciastko pszenna każdym szwedzkim stole w dzień Bożego ne wypełnione słodkim nadzieniem. To traNarodzenia. dycyjny deser jedzony podczas tłustego Szwedzi piją niezmiernie dużo kawy, wtorku (fettisdagen), czyli ostatniego dnia a w pracy bardzo ściśle przestrzega się karnawału. W lecie wielkim powodzeniem fikapaus („przerwy na kawę”). Zwyczajowi cieszą się ciasta biszkoptowe przekładane temu poddają się absolutnie wszyscy, do- bitą śmietaną i owocami. wodem na to są liczne kafejki znajdują-
WAKACJE DLA AKTYWNYCH
TT W Szwecji jest bardzo dobrze rozwinięta sieć szlaków rowerowych ©©IMAGEBANK.SWEDEN.SE/SIMON PAULIN
WIOSNA 2016
©©IMAGEBANK.SWEDEN.SE/CAROLINA ROMARE
SS Sierpniowe święto raków – kräftskiva
Szwedzi bardzo chętnie spędzają wolny czas na zajęciach sportowych. W większych miastach wytyczono wiele tras rowerowych, a także tych przeznaczonych dla biegaczy, których spotyka się niemal równie często jak cyklistów. Infrastruktura dla miłośników dwóch kółek odznacza się naprawdę wysokim poziomem. Ścieżki są dobrze oświetlone, prowadzą przez interesujące regiony, a rowerzyści mają szczególne przywileje. Zwiedzanie tego kraju na rowerze będzie więc dobrym pomysłem dla tych, którzy cenią aktywność na świeżym powietrzu. Północna część Szwecji to – oczywiście – raj dla narciarzy. Perfekcyjnie przygotowane nartostrady co roku p r z yc i ą g a j ą l i c z n yc h a m a t o rów
195
WIOSNA 2016
196 EUROPODRÓŻE
©©IMAGEBANK.SWEDEN.SE/SUSANNE WALSTRÖM
SS Ogromną popularnością cieszy się w Szwecji m.in. wędkowanie
snowboardu i nart. Za jedno z najważniejszych miejsc dla wielbicieli sportów zimowych uchodzi Åre, nowoczesny ośrodek narciarski położony pomiędzy szwedzkim Östersund a norweskim Trondheim. To tutaj w 1954 i 2007 r. organizowane były Mistrzostwa Świata w Narciarstwie Alpejskim. Innymi często odwiedzanymi centrami są miejscowości Sälen (słyn-
na z marcowego Biegu Wazów), Storlien, Jukkasjärvi z pierwszym na świecie hotelem lodowym i Riksgränsen. Coraz większą popularność zyskuje sobie w Szwecji również golf. Pola golfowe, których jest w tym skandynawskim państwie aż ponad 300, powstają m.in. na dalekiej północy, gdzie ze względu na noc polarną można grać też w późnych godzinach
wieczornych. Nic więc dziwnego, że to właśnie z tego kraju pochodzi znana na całym świecie golfistka Annika Sörenstam. Szwedzi uwielbiają odpoczywać nad wodą. Dlatego niezmiernie popularne są wśród nich wszelkie sporty wodne, w tym wędkarstwo. Widać to szczególnie w okolicy największego szwedzkiego jeziora Wener (o powierzchni 5650 km²), znajdującego się nieopodal malowniczego miasta Karlstad. Ten olbrzymi słodkowodny akwen stanowi prawdziwy raj dla wędkarzy. Różnorodność Szwecji, w tym jej niezwykłego krajobrazu, sprawia, że przyciąga ona z całego świata turystów marzących o wakacjach nad morzem, oglądaniu interesujących zabytków, jeździe na nartach po stromych stokach Gór Skandynawskich czy odpoczynku w popularnych domkach pływających po wielkich jeziorach. Oddamy się tu słodkiemu lenistwu, wybierzemy na aktywny wypoczynek, zajmiemy poznawaniem bogatej historii tej części Europy, a nawet wyruszymy na poszukiwanie polskich śladów w Skandynawii. Ten rozległy kraj otwiera przed swoi m i g o ś ć m i m n ó s t wo w s p a n i a ł yc h możliwości…
ZE SZWECJI NA SIELSKIE WYSPY ALANDZKIE złożony z ponad 6700 wysp, z których jedynie 60 jest zamieszkanych, mają zdecydowanie bogatszy wybór. Mogą np. zdecydować się na 12-godzinny rejs do ponad 11-tysięcznego Mariehamn nowym, 3-letnim promem fińskiego armatora Viking Line MS Viking Grace. Alternatywę dla spokojnej przeprawy morskiej stanowi krótki, zaledwie półgodzinny lot liniami Nextjet z międzynarodowego portu lotniczego Sztokholm-Arlanda do stolicy Wysp Alandzkich. Tutejsze lotnisko leży tylko 5 minut samochodem od centrum Mariehamn. Na archipelagu wyjątkowo łatwo można odnaleźć spokój ducha, choć to nie dzięki temu otrzymał on swój drugi przydomek, czyli „Wyspy Pokoju”. Nazwa ta związana jest z całkowitym zakazem przeprowadzania w tym regionie ćwiczeń militarnych, przelotów samolotów wojskowych i wpływania na jego wody wewnętrzne jednostek floty wojennej. Wyspy Alandzkie to jedno z najchętniej odwiedza©©VISIT FINLAND nych miejsc przez Szwedów i Finów. Świadczą o tym liczby. W samym tylko 2014 r. na archipelag przyjechaSS Zamek Kastelholm niedaleko Mariehamn ło ponad 2 mln gości. Czym zasłużył on na tak ogromną z Królestwem Szwecji. Na mocy postanowień między- popularność? Przede wszystkim wyjątkowymi warunnarodowych region posiada status jednostki autono- kami klimatycznymi, niesamowitą przyrodą, sielskimi micznej z własnym rządem i parlamentem oraz stolicą Mariehamn (Maarianhaminą). Dzięki przepięknym TT Prom Viking Line MS Viking Grace ©©VIKING LINE pejzażom, czystej wodzie i największej liczbie słonecznych godzin w całej Europie Północnej między majem a sierpniem stał się on rajem dla osób szukających kojącego kontaktu z naturą. Najszybsza droga morska na Wyspy Alandzkie ze Szwecji wiedzie z miejscowości Grisslehamn (skąd na trasie do Eckerö operuje fińska linia Eckerö Linjen) bądź z portu Kapellskär (do Mariehamn – połączenie promowe obsługiwane przez firmę Viking Line), położonych w gminie Norrtälje w regionie Sztokholm. Oba warianty pozwalają dotrzeć w to niesamowite miejsce w mniej więcej 2 godziny. Turyści wyruszający ze szwedzkiej stolicy na ten malowniczy archipelag XX Nazywane przez Szwedów „Perłą Bałtyku” (Östersjöns pärla) Wyspy Alandzkie to 29-tysięczny archipelag zaliczany do terytorium Finlandii, historycznie, językowo i kulturowo związany jednak
WIOSNA 2016
widokami i doskonałymi warunkami do aktywnego wypoczynku. Ze względu na niewielkie rozmiary wysp (największa i najbardziej zaludniona z nich – Fasta Åland – ma powierzchnię 685 km², jest długa na ok. 50 km i szeroka na 45 km) i urozmaiconą polodowcową rzeźbę szkierowego wybrzeża, przemierzanie poszczególnych lądów staje się pasjonującą wędrówką
©©VISIT FINLAND
SS Mariehamn i jego atrakcja – Pommern wśród niezmiernie różnorodnych krajobrazów. Zwiedzać archipelag można zarówno jachtem lub kajakiem, jak i na motocyklu, rowerze czy też pieszo. Każdy wysiłek zostanie na pewno wielokrotnie wynagrodzony. Pobyt na Wyspach Alandzkich nie musi oznaczać jednak skupienia się tylko na aktywności fizycznej – żeglarstwie, wędkarstwie, kajakarstwie, nurkowaniu, wspinaczce, kolarstwie czy jeździe konnej. Czekają tu na nas naprawdę liczne atrakcje. Do najchętniej odwiedzanych miejsc należą m.in. Alandzkie Muzeum Morskie (Ålands sjöfartsmuseum) w Mariehamn wraz z 4-masztowcem Pommern z 1903 r., „pogromcą wiatrów”, jedynym tego typu wielkim żaglowcem na świecie zachowanym w oryginalnym stanie, oraz jedna z najstarszych stołecznych ulic – Södragatan, słynąca z wielu pięknych drewnianych domów z XIX stulecia.
197
WIOSNA 2016
198 HOTELE Z KLASĄ
POCZUJ SZCZĘŚCIE NA PÓŁWYSPIE
SAMANÁ
©©BAHÍA PRÍNCIPE HOTELS AND RESORTS
<< O sieci hotelowej Bahía Príncipe mówi się dość często, że jest ekspertem w uszczęśliwianiu ludzi. Zawsze dokłada wszelkich starań, aby wszystkie szczegóły w jej obiektach były niemal idealnie dopracowane: zarówno te widoczne, jak i te niezauważalne na pierwszy rzut oka, ale wpływające na atmosferę. Pracuje nad zapewnieniem swoim gościom wyjątkowych, prawdziwych i przyjemnych doznań. >>
H
otele sieci Bahía Príncipe stanowią dla wielu różnych turystów z całego świata nieodzowną część wakacyjnych doświadczeń. Dlatego składają się na nie aż trzy marki oferujące trzy odmienne typy wymarzonego wypoczynku: Bahía Príncipe (4 gwiazdki), Grand Bahía Príncipe (5 gwiazdek) i Luxury Bahía Príncipe Don Pablo Collection (luksusowy poziom usług dla najbardziej wymagających klientów). W każdym z tych obiektów o dowolnej porze roku czekają na przybyszów niemal nieskończone możliwości wypoczynku: od błogiego relaksu po rozmaite rozrywki. Nad wszystkim czuwa wysoko wykwalifikowana i profesjonalna obsługa, mająca na celu dbanie o idealny pobyt każdego gościa. Bahía Príncipe dysponuje 22 hotelami rozmieszczonymi w najatrakcyjniejszych punktach turystycznych Dominikany (Samaná, La Romana, Punta Cana, Río San Juan), Meksyku (Riviera Maya), Jamajki (Runaway Bay) oraz Hiszpanii (Teneryfa i Majorka). Kompleksy te wyposażone są we wszystkie udogodnienia, jakimi charakteryzują się najwyższej klasy obiekty, a poza tym odznaczają się m.in. znakomitą lokalizacją, wyrafinowanym i dostosowanym do indywidualnych potrzeb klienta serwisem, przestrzennymi i wygodnymi pokojami, relaksującymi strefami Bahía Spa, dosko-
WIOSNA 2016
nałym zapleczem gastronomicznym z szeroką gamą różnorodnych restauracji, zapierającym dech w piersiach wystrojem czy niezmiernie bogatą ofertą dużego centrum handlowo-rozrywkowego zwanego „Książęcą Osadą” (Pueblo Príncipe). Wybranie tylko jednego regionu spośród tak ciekawych i pięknych miejsc, w których powstały hotele Bahía Príncipe, wydaje się w zasadzie niemożliwe, niemniej na wyróżnienie zasługuje z pewnością prowincja Samaná, leżąca na północy Dominikany na półwyspie o tej samej nazwie. Jest ona turystycznym rejonem pełnym kontrastów, uznawanym za jeden z najpiękniejszych zakątków na świecie. To wspaniały cel podróży dla tych, którzy ©©BAHÍA PRÍNCIPE HOTELS AND RESORTS
199
©©BAHÍA PRÍNCIPE HOTELS AND RESORTS
chcą nasycić swoje oczy najbardziej malowniczymi krajobrazami Karaibów. Dla tego, kto pragnie wypocząć w otoczeniu krystalicznie czystych wód i spektakularnych plaż o białym piasku ocienionych wysmukłymi palmami kokosowymi, Samaná będzie bez wątpienia świetnym wyborem. Na tym zajmującym powierzchnię mniej więcej 850 km2 półwyspie porośniętym bujną i unikatową roślinnością tropikalną oraz w jego okolicy znajdują się jedyne w swoim rodzaju miejsca, które należy obowiązkowo zobaczyć podczas pobytu w Republice Dominikańskiej. Zaliczają się do nich Salto del Limón – przepiękny wodospad o wysokości ok. 50 m, opadający do naturalnego basenu o krystalicznej wodzie, Park Narodowy Los Haitises, gdzie można podziwiać liczne jaskinie z malowidłami naskalnymi Indian Taino i lasy namorzynowe, plantacja palm kokosowych, największa na świecie, jeśli chodzi o liczbę drzew przypadających na 1 m2, dziewicza plaża El Valle oraz Las Terrenas – urokliwa miejscowość położona nad brzegiem Morza Karaibskiego, idealna dla osób pragnących urozmaicić odpoczynek kilkoma godzinami surfowania czy nurkowania. Zatoka Samaná, prawdziwy raj ekoturystyki i członek prestiżowego „Klubu Najpiękniejszych Zatok Świata”, utworzonego w 1997 r. we Francji pod patronatem UNESCO, zachwyca pejzażami skupiającymi w sobie wszystko, co najlepsze na Karaibach. Jednym z nich jest krajobraz plaży Rincón, umieszczonej przez amerykański luksusowy magazyn turystyczny Condé Nast Traveler na drugiej pozycji na liście najpiękniejszych na ziemi. Ze względu na zamieszkujące tę okolicę niesamowite gatunki zwierząt stanowi ona gratkę dla miłośników przyrody. W okresie od grudnia do końca marca olbrzymie humbaki przypływają właśnie tutaj, żeby odbyć gody. Półwysep Samaná bez wielkiej przesady można nazwać najlepiej strzeżonym sekretem Karaibów, mimo iż łatwo dostaniemy się na niego ze stołecznego Santo Domingo dzięki nowej autostradzie imienia Jana Pawła II (Autopista Juan Pablo II). W tym przepięknym zakątku Bahía Príncipe posiada cztery wspaniałe hotele usytuowane nad samym brzegiem morza: Grand Bahía Príncipe
©©BAHÍA PRÍNCIPE HOTELS AND RESORTS
El Portillo, Grand Bahía Príncipe Cayacoa, Luxury Bahía Príncipe Cayo Levantado Don Pablo Collection (umiejscowiony na rajskiej wysepce Cayo Levantado o powierzchni ok. 1 km2) oraz nowo wybudowany romantyczny Luxury Bahía Príncipe Samaná Don Pablo Collection, którego inauguracja odbyła się w listopadzie 2015 r. Ostatni z wymienionych, elegancki butikowy obiekt w wiktoriańskim stylu, przeznaczony tylko dla dorosłych, oferuje 149 pokoi w trzech kategoriach standard, superior i junior suite superior, o przytulnej i jasnej kolorystyce. Z większości z nich rozciągają się panoramiczne widoki na morze. Pokoje wyposażone są w wygodne łoże king size z baldachimem lub dwa łóżka full size, łazienkę z wanną z hydromasażem i inne udogodnienia. Oprócz tego goście Luxury Bahía Príncipe Samaná Don Pablo Collection mogą korzystać z ekskluzywnych usług, takich jak serwis pokojowy działający 24 godz. na dobę, obsługa lokaja, tzw. descubierta nocturna (wieczorne sprzątanie pokoju i mała niespodzianka), przygotowanie jacuzzi do późniejszej kąpieli, menú de almohadas y aromas (menu poduszkowo-zapachowe), bezprzewodowy internet na terenie całego kompleksu itd. Ten bajkowy hotel jest idealny dla par, które chcą odpocząć w ciszy i spokoju oraz rozkoszować się romantycznymi wakacjami w intymnej i relaksującej atmosferze. Tak ich, jak i wszystkie osoby zatrzymujące się w gościnnych progach tego obiektu, opieką otacza wysoko wykwalifikowany i zawsze miły personel. Z kolei całodobowy serwis all inclusive, 4 restauracje, nocny snack bar i 5 innych barów czynią tutejszą ofertę gastronomiczną niezmiernie atrakcyjną i dostosowaną do oczekiwań każdego klienta Bahía Príncipe. Jedną z korzyści płynących z zakwaterowania w tym wyjątkowym hotelu z bezpośrednim dostępem do morza jest możliwość zwiedzenia karaibskiej wysepki Cayo Levantado i spędzenia niezapomnianego dnia na jej publicznej plaży. Luxury Bahía Príncipe Samaná Don Pablo Collection świadczy codzienną usługę przewozów na ten niewielki, ale widowiskowy skrawek lądu. Podczas wakacji w tym luksusowym miejscu, na przepięknym dominikańskim półwyspie Samaná, poczujemy się niczym w raju.
PROMOCJA DLA CZYTELNIKÓW MAGAZYNU ALL INCLUSIVE Nasz partner – Luxury Bahía Príncipe Samaná Don Pablo Collection – przygotował specjalną ofertę dla odbiorców i przyjaciół magazynu All Inclusive. Wystarczy jedynie wysłać numer swojej rezerwacji e-mailem na adres mromel@bahia-principe.com. Wówczas czekać będzie na Państwa w hotelu: 1. darmowe przeniesienie do pokoju wyższej kategorii (w zależności od
dostępności pokoi); 2. butelka szampana oraz talerz tropikalnych owoców na powitanie; 3. możliwość późniejszego wykwaterowania się (zależna od obłożenia pokoi). Rezerwacji można dokonać na stronie internetowej www.bahia-principe.com lub dzwoniąc pod numer tel. 88003334267.
WIOSNA 2016
200 WEEKEND W POLSCE
ŁÓDZKA ZIEMIA OBIECANA SYLWIA JEDLAK-DUBIEL
<< Co roku można się przekonać, że Polacy chętnie podróżują nad Morze Bałtyckie i w Tatry, zaglądają do Gdańska czy Krakowa bądź Zakopanego, a ostatnio coraz częściej do Wrocławia i Poznania. Niezmiennie kochają też Mazury i Bieszczady. Wśród tych wszystkich rejonów naszego kraju województwo łódzkie wydaje się być niedoceniane. Dzieje się tak jednak zupełnie niesłusznie. Wyróżnia się ono swoją wielokulturową bogatą historią i zabytkami związanymi z rozwojem przemysłu. W Europie Zachodniej dawne fabryki i magazyny przekształca się już od jakiegoś czasu w różnego rodzaju budynki użyteczności publicznej, instytucje kultury czy atrakcje turystyczne. Ten trend dotarł także i do nas. Zobaczmy więc teraz, jakie możliwości drzemią w tym wyjątkowym regionie Polski. >>
WIOSNA 2016
201
©©ARCHIWUM URZĘDU MIASTA ŁODZI/SEBASTIAN GLAPIŃSKI
SS Piotrkowska to reprezentacyjna ulica Łodzi o długości aż ok. 4,2 km
Czym może zainteresować województwo łódzkie? Odpowiedź na to pytanie nie byłaby ani prosta, ani krótka. Spróbujemy jednak przedstawić różnorodne atrakcje czekające na osoby, które wybiorą się w te strony.
MARZENIA O SUKCESIE
©©ARCHIWUM URZĘDU MIASTA ŁODZI
SS Pałac Poznańskich (dziś Muzeum Miasta Łodzi)
Ł
ódzkie leży niemal w samym sercu naszego kraju, t u ż o b o k n a j roz l e g l e j s ze go ze wszystkich województwa mazowieckiego. Siedzibą władz tej jednostki administracy jnej, zajmującej powierzchnię 18,2 tys. km 2 , jest największe jej miasto Łódź (ponad 700 tys. mieszkańców). Wydzielono tu 24 powiaty. Krajobraz tego regionu tworzą Niziny Środkowopolskie (na północy) i Wyżyny Polskie (na południu). Najwyższe jego wzniesienie stanowi sztuczna Góra Kamieńsk (386 m n.p.m.) usypana w okolicy Kopalni Węgla Brunatnego „Bełchatów”. Wśród naturalnych wzgórz największa jest nieco niższa Fajna Ryba (347 m n.p.m.), położona w granicach Przedborskiego Parku Krajobrazowego.
Ja chcę, żeby moja Łódź rosła, żeby miała pałace wspaniałe, ogrody piękne, żeby był wielki ruch, wielki handel i wielki pieniądz – mówi Dawid Halpern w powieści Ziemia obiecana Władysława Stanisława Reymonta (1867–1925). W adaptacji tego utworu literackiego w reżyserii Andrzeja Wajdy (1974 r.) rolę Karola Borowieckiego zagrał Daniel Olbrychski. Miliony widzów oglądało na srebrnym ekranie, jak trzech przyjaciół zakłada swoją łódzką fabrykę. Być może to właśnie oba te dzieła najbardziej wpłynęły na obraz Łodzi w świadomości Polaków. Dziś to miasto wraca do lat swojej świetności i znów zaczyna się w nim wielki ruch. Kariera Łodzi jako ważnego ośrodka przemysłowego rozpoczęła się w XIX w. Współcześnie wciąż kojarzy się ona z zakładami włókienniczymi i słynną Filmówką, czyli Państwową Wyższą Szkołą Filmową, Telewizyjną i Teatralną im. Leona Schillera. Wśród uczelni miejskich warto wymienić jeszcze Uniwersytet Łódzki, Politechnikę Łódzką i Akademię Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego oraz Akademię Muzyczną im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów. Najważniejszy punkt podczas zwiedzania miasta stanowi zazwyczaj ulica Piotrkowska, przy której działa wiele restauracji, kawiarni i pubów. Tutaj odbywają się też różne ciekawe wydarzenia z życia Łodzi
i założono Łódzką Aleję Gwiazd – pierwsza mosiężna tablica z nazwiskiem aktora Andrzeja Seweryna została wmurowana w maju 1998 r. Filmowe produkcje dla dzieci reprezentuje za to Pomnik Misia Uszatka umieszczony przed Centrum Informacji Turystycznej. Wzdłuż ulicy Piotrkowskiej wznosi się mnóstwo zabytkowych kamienic i pałaców. Na zainteresowanie zasługują m.in. Pałac Juliusza Heinzla (to przed nim ustawiono w kwietniu 1999 r. Ławeczkę Tuwima wykonaną ze spiżu przez rzeźbiarza Wojciecha Gryniewicza – potarcie nosa figury pisarza podobno przynosi szczęście), popadający stopniowo w ruinę i przeznaczony do rewitalizacji neorenesansowy Pałac braci Karola i Emila Steinertów, wzorowany na włoskich rezydencjach miejskich okresu odrodzenia Pałac Maksymiliana Goldfedera, neogotycka Kamienica Szai Goldbluma czy eklektyczna Kamienica Hermana Konstadta. Poza tym w tej części miasta znajduje się Bazylika archikatedralna św. Stanisława Kostki (budowana w latach 1901–1912) i Centralne Muzeum Włókiennictwa w Białej Fabryce Ludwika Geyera. Ta ostatnia placówka zaprasza na ciekawe wystawy. W jej wnętrzach obejrzymy np. rekonstrukcję tkalni z przełomu XIX i XX w. oraz rozmaite narzędzia i maszyny włókiennicze. To najlepszy sposób na poznanie bardzo istotnego etapu historii Łodzi. Wielbiciele wszelakich zdobień powinni koniecznie podejść pod tzw. Kamienicę Pod Gutenbergiem. Musimy jednak ostrzec osoby lubiące bardziej minimalistyczny wystrój – widoku nieco przeładowanej dekoracjami elewacji tego budynku nie da się szybko zapomnieć.
WIOSNA 2016
202 WEEKEND W POLSCE
©©ARCHIWUM URZĘDU MIASTA ŁODZI
SS Łódzka Manufaktura powstała w dawnej fabryce przetwórstwa bawełny
Lista łódzkich zabytków jest niezmiernie długa. Poza rejonem ulicy Piotrkowskiej warto zobaczyć jeszcze XIX-wieczny Ratusz z wieżą z dzwonnicą i zegarem (dawna siedziba władz miejskich, dziś Archiwum Państwowe w Łodzi) bądź interesujące zabudowania fabryczne, w tym tzw. Beczki Grohmana, czyli monumentalną bramę wiodącą do fabryki Henryka Grohmana, oraz browar Karola Gottloba Anstadta należący do firmy Browary Łódzkie S.A. Jeden z najsłynniejszych przykładów tego rodzaju architektury stanowi jednak niewątpliwie centrum handlowe Manufaktura (otwarte w 2006 r.) funkcjonujące w dawnym kompleksie fabrycznym Izraela Poznańskiego. Podczas rewitalizacji tego terenu zachowano charakterystyczne budynki z czerwonej cegły, które idealnie połączono z nowoczesną infrastrukturą. Własnością wspomnianego przedsiębiorcy była też obecna główna
siedziba Muzeum Miasta Łodzi. Rozległy Pałac Poznańskich, jeden z najbardziej znanych łódzkich obiektów, robi wielkie wrażenie. W jego wnętrzach kręcono sceny do Ziemi obiecanej Andrzeja Wajdy. W placówce można dowiedzieć się, jak wyglądało życie ówczesnej burżuazji przemysłowej, i podziwiać zabytkowe sale. Tak naprawdę w Łodzi każdy znajdzie coś dla siebie. Osoby zafascynowane dziejami polskiego przemysłu muszą na pewno udać się w rejon Księżego Młyna, gdzie skupione są najstarsze zachowane zespoły fabryczne. Zapaleni historycy powinni zajrzeć na cmentarz żydowski przy ulicy Brackiej, założony w 1892 r. Pochowano na nim także ok. 43 tys. osób zmarłych i zamordowanych w getcie łódzkim. Miłośnicy przyrody mają do wyboru liczne parki, ale ich uwagę przyciągnie z pewnością Łódzki Ogród Botaniczny im. Jakuba Mowszowicza
TT Sala Lustrzana w Pałacu Poznańskich słynie z doskonałej akustyki ©©ARCHIWUM URZĘDU MIASTA ŁODZI
podzielony na 9 tematycznych sekcji, w tym ogród japoński, arboretum czy alpinarium. Dzieci wraz z rodzicami chętnie wyruszą szlakiem turystycznym powstałym w ramach projektu Łódź Bajkowa. Prowadzi on do rzeźb z brązu przedstawiających postacie z produkcji Studia Małych Form Filmowych Se-ma-for, np. figurek wspomnianego już Misia Uszatka, sympatycznego pingwina Pik-Poka pragnącego zwiedzić świat oraz dwójki zupełnie różnych od siebie kotów Bonifacego i Filemona (mapkę ze wszystkimi bohaterami bajek umieszczono pod adresem www.bajkowa.lodz.pl). Nie będzie się tu nudzić nawet młodzież. Na elewacjach łódzkich budynków z inicjatywy Fundacji Urban Forms pojawiło się już 30 wielkoformatowych malowideł (murali). Tworzą Galerię Urban Forms, jej plan znajduje się na stronie internetowej www.galeriaurbanforms.org. Duże wrażenie robią zwłaszcza te na ścianie kamienicy przy ulicy Pomorskiej 67 (autorstwa hiszpańskiego artysty Aryza) i bloku przy alei ks. kard. Stefana Wyszyńskiego 80 (mural wykonany przez chilijskiego twórcę Inti).
W CIENIU SĄSIADA Do obszaru aglomeracji łódzkiej należą 65-tysięczne Pabianice, przez które przepływa Dobrzynka. Przyjmuje się, że miastem stały się w połowie XIV w. i stanowiły w tym okresie własność kościelną (podlegały kapitule krakowskiej). Za czasów Królestwa Polskiego zaczął się tutaj rozwijać przemysł. Podobnie jak w przypadku Łodzi ośrodek zamieszkiwali głównie Polacy, Niemcy i Żydzi. Dziś można wybrać się na wycieczkę śladami dawnego wielokulturowego oblicza miasta. Przy Starym Rynku wznosi się późnorenesansowy Kościół św. Mateusza
WIOSNA 2016
203
©©ARCHIWUM URZĘDU MIASTA W UNIEJOWIE
Apostoła i Ewangelisty i św. Wawrzyńca Męczennika (z II połowy XVI w.). W jego sąsiedztwie stoi tynkowany dwór kapituły krakowskiej, w którym obecnie funkcjonuje Muzeum Miasta Pabianic. Z mieszkańcami pochodzenia niemieckiego związane są m.in. obecnie ewangelicko-augsburski Kościół św. Piotra i św. Pawła z pierwszej połowy XIX stulecia oraz zakłady firmy „Krusche-Ender”, dawne ich biuro i pałac rodziny Enderów. Gottlieb (Bogumił) Krusche przybył w te strony w 1825 r. z Saksonii. On, jego syn Beniamin i Karol Ender (mąż córki Beniamina) stworzyli świetnie prosperujące przedsiębiorstwo włókiennicze i stali się prawdziwymi królami bawełny. W Pabianicach istniała niegdyś także synagoga, lecz została zburzona przez Niemców w okresie II wojny światowej. Ciekawym miejscem skłaniającym do zadumy jest cmentarz żydowski. Niektóre nagrobki są ozdobione odnowionymi polichromiami. Na cmentarzu ewangelickim pochowano natomiast członków wspomnianych rodzin Krusche i Enderów. Na jego terenie wzniesiono również Kaplicę Kindlerów w stylu postsecesyjnego modernizmu.
SS Zewnętrzna strefa basenowa z tarasem w kompleksie Termy Uniejów
wspomagają proces rehabilitacji oraz leczenie chorób różnych układów: krążenia, ruchu, oddechowego, nerwowego i pokarmowego, a także łagodzą objawy schorzeń skórnych. Status uzdrowiska nadano miastu w 2012 r., ale lecznicze źródła odkryto już w 1978 r. Dziś przy Radzie Miejskiej funkcjonuje specjalna Komisja Uzdrowiskowa. Najważniejszym kompleksem są tutaj Termy Uniejów, bardzo popularne nie tylko wśród mieszkańców centralnej Polski (chętnie wybierają się do niego np. warszawiacy). Co ciekawe, leżą one u podnóży ceglanego Zamku Arcybiskupów Gnieźnieńskich z XIV w. Obecnie działa w nim hotel ze stylizowanymi apartamentami – średniowiecznymi noszącymi nazwy od królów Polski Kazimierza Wielkiego, Władysława Jagiełły i Kazimierza Jagiellończyka oraz eklektycznymi Rubinowym, Złotym i Szmaragdowym – jak również komfortowy-
mi pokojami na poddaszu. Z myślą o klientach biznesowych powstało centrum konferencyjne z odpowiednim wyposażeniem. W samym kompleksie termalno-basenowym można zażywać kąpieli w miejscowych leczniczych solankach. Obiekt dzieli się na strefy zewnętrzną i wewnętrzną. W tej pierwszej znajdują się basen rekreacyjny, pływacki, termalny i dziecięcy, brodzik dla maluchów, bufet wodny z zatoką otoczony rwącą rzeką, taras wypoczynkowy, wyspa jacuzzi i dwie zjeżdżalnie. We wnętrzu kompleksu mieszczą się basen leczniczy z leżakami i hydromasażami, basen rekreacyjno-dziecięcy ze statkiem pirackim i tężnia solankowa oraz restauracja na 100 miejsc (pobyt w tym sektorze term nie wlicza się do czasu, na jaki wykupiliśmy bilet wstępu – naliczanie zostaje wstrzymane na 30, 45 bądź 60 min. w zależności od rodzaju wejściówki), a także klub taneczny
TT Uniejowski Zamek Arcybiskupów Gnieźnieńskich wznoszący się nad Wartą ©©ARCHIWUM URZĘDU MIASTA W UNIEJOWIE
CUDOWNA MOC WODY Zupełnie inny charakter ma 3-tysięczne klimatyczne miasteczko Uniejów położone nad Wartą przy północno-zachodniej granicy województwa łódzkiego. To ośrodek chętnie odwiedzany przez turystów i kuracjuszy, a to ze względu na ujęcia wód geotermalnych bogatych w duże ilości składników mineralnych (m.in. chlorku sodu, potasu, magnezu, fluoru, wapnia, jodu, radonu, siarki i bromu), wydobywanych na głębokości 2 km i osiągających temperaturę 68–70°C. Ich dobroczynne właściwości
WIOSNA 2016
204 WEEKEND W POLSCE
©©ARCHIWUM URZĘDU MIASTA W UNIEJOWIE
SS Chałupa ze Skotnik w zespole Zagroda Młynarska w Uniejowie
To świetne miejsce na rodzinne wycieczki i kręgielnia. Poza tym goście mogą sko- ściwie kaplica grobowa rodziny Tollów zbu- rowerowe, przejażdżki konne, spływy karzystać również ze Strefy Saun, idealnej dowana w 1885 r. Ciekawym pomysłem jakami czy długie spacery i marsze nordla osób potrzebujących zrelaksować będą odwiedziny w zespole muzealno- dic walking. Tutejsze urokliwe krajobrazy się i odpocząć od codziennych spraw. -noclegowym Zagroda Młynarska. Na jego uprzyjemniają każdy rodzaj aktywności W tym centrum spa udostępniono basen terenie umieszczono pięć zabytkowych na świeżym powietrzu. lodowy (do ochłodzenia ciała po wizycie obiektów z obszaru województwa łódzw saunie), gorący basen solankowy, ga- kiego: dwór z miejscowości Nagórki, dwa PO KRÓLEWSKU, PO CHŁOPSKU binet masażu (z przyjemnymi zabiegami koźlaki (wiatraki kozłowe) z Chorzepina Z Uniejowa przeniesiemy się na wschód. z użyciem miodu lub czekolady), kabinę i Zbylczyc, budynek inwentarski z Uniejowa Najpierw zajrzymy do 15-tysięcznej Łęczycy. na podczerwień IR, komorę śnieżną z tem- oraz chałupę ze Skotnik, jak również wier- To dawne miasto królewskie ma dość długą peraturą od -5 do -13°C, sanarium, saunę ną rekonstrukcję stodoły z Besiekier. Każdy historię. Niedaleko jego granic, obecnie banię, solarium, słoneczną łąkę, jedną łaźnię z nich pełni określone funkcje. W wiatraku we wsi Tum powstało w II połowie XI w. aromatyczną i dwie tureckie parowe. Oprócz ze Zbylczyc zobaczymy, jak produkowało się opactwo benedyktyńskie. W 1180 r. odspecjalistycznych pomieszczeń znajduje kiedyś mąkę żytnią. Chata ze Skotnik z pie- był się tzw. zjazd w Łęczycy, który stał się się tu część ogólna z sekcją wypoczynkową cem do wypieku chleba i wędzarnią odgry- tematem obrazu Jana Matejki (W Łęczycy z kozetkami, kabiną biczów wodnych, masa- wa rolę karczmy. W stodole odbywają się pierwszy sejm. Spisanie praw. Ukrócenie żem stóp, fińskim wiadrem i natryskami. Ze różnorodne warsztaty rzemiosła. Budynek rozbojów. R.P. 1182). Strefy Saun wyjdziemy bezpośrednio na ta- inwentarski przeznaczono na stajnię, w któTę m i e j s cowo ś ć w a r t o o d w i e d z i ć ras, aby podziwiać piękne widoki i spróbo- rej istnieje możliwość zostawienia własne- przede wszystkim z racji jej zabytków. wać koktajli owocowych. go konia. Dla osób chcących zatrzymać się Do czasów współczesnych zachował się m.in. W Uniejowie warto zatrzymać się na kilka na nocleg udostępniono pokoje we dworze XIV-wieczny Zamek Królewski dni. Po odprężającej wizycie w termach naj- z Nagórek i odpowiednio urządzone po- – rez yd e n c j a K a z i m i e r za W i e l k i ego lepiej wyruszyć na zwiedzanie. Do zabytków mieszczenie w młynie z Chorzepina. (obecnie Muzeum w Łęczycy z działami sakralnych miasta należą XIV-wieczna goZe względu na malownicze położenie artystycznym, historycznym, etnograficztycka Kolegiata Wniebowzięcia Najświętszej Uniejów i jego okolice są znakomitym re- nym i archeologicznym). W jego murach Marii Panny i prawosławna cerkiew, a wła- jonem do uprawiania rozmaitych sportów. gościli Władysław Jagiełło, Kazimierz J a g i e l l o ń c z y k i Z y g m u n t I I I Wa z a . TT Ratusz w Łowiczu zaprojektował architekt Bonifacy Witkowski ©©ARCHIWUM URZĘDU MIEJSKIEGO W ŁOWICZU W 1 4 2 5 r. k o n s e k r o w a n o K o ś c i ó ł św. Andrzeja Apostoła, początkowo gotycki, a później wielokrotnie przebudowywany. Jego barokowy ołtarz główny pochodzi już z XVIII stulecia. Co ciekawe, tutejsza dzwonnica to część dawnej baszty obronnej – jedynego zachowanego fragmentu miejskich murów. W XVII w. zbudowano Kościół Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny przy klasztorze bernardynów. Świątynia stanowi przykład stylu barokowego. Zupełnie inny rodzaj architektury reprezentuje klasycystyczny Ratusz. W swojej pierwotnej wersji został wzniesiony w latach 1788–1790. Zaprojektował go Jakub Kubicki (architekt m.in. gmachu Belwederu i Arkad Kubickiego
WIOSNA 2016
205
©©ARCHIWUM URZĘDU MARSZAŁKOWSKIEGO WOJEWÓDZTWA ŁÓDZKIEGO
SS Obronny Zamek Królewski w Łęczycy
©©ARCHIWUM REGIONALNEJ ORGANIZACJI TURYSTYCZNEJ WOJEWÓDZTWA ŁÓDZKIEGO
SS Ekspozycja w Muzeum Ludowym Rodziny Brzozowskich w Sromowie
w Warszawie). Całkiem niedawno dokonano sakralnym jest jednak Bazylika Mniejsza renowacji budynku, aby nadać mu wygląd Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny bardziej zbliżony do oryginalnego. i św. Mikołaja, nazywana „Mazowieckim Jeśli z Łęczycy ruszymy znów w kierunku Wawelem”. W jej kryptach pochowano wschodnim, dotrzemy do 30-tysięczne- 12 arcybiskupów gnieźnieńskich (prymago Łowicza. W mieście znajdziemy wiele sów Polski). Na wieży północnej znajduje zabytkowych świątyń. Do najstarszych się galeria widokowa. Tutejsze organy wielonależy Kościół Świętego Ducha zbudowa- krotnie trawił pożar. Obecne skonstruowano ny już w 1404 r. Obecnie można oglądać w 1988 r. z zastosowaniem elementów stago w mocno przerobionej w ciągu stu- rego instrumentu. W okresie letnim w świąleci wersji. Oryginalną fasadą przyciąga tyni organizowane są koncerty w ramach barokowy Kościół Matki Bożej Łaskawej Międzynarodowego Festiwalu Organowego i św. Wojciecha administrowany przez pi- „Johann Sebastian Bach”. Pięknie prezenjarów. Najważniejszym łowickim obiektem tuje się także Ratusz w Łowiczu oddany
do użytku w 1828 r. Powstał w stylu klasycystycznym, a wieńczy go niewielka wieża z zegarem. Samo miasto słynie głównie z barwnego folkloru, jaki rozwinął się w tej okolicy. Wyróżnia go gwara łowicka, charakterystyczny strój ludowy, rękodzieło, muzyka itp. Z tą kulturą zapoznamy się np. w Muzeum w Łowiczu i Skansenie w Maurzycach (ok. 7 km od Łowicza, w gminie Zduny). Wspaniale zdobione ubiory obejrzymy w dziale etnograficznym im. Anieli Chmielińskiej w tej pierwszej placówce. Zebrano w nim przykłady sztuki ludowej
WIOSNA 2016
206 WEEKEND W POLSCE
©©ARCHIWUM URZĘDU MARSZAŁKOWSKIEGO WOJEWÓDZTWA ŁÓDZKIEGO
SS Pozostałości miejskich murów obronnych w Piotrkowie Trybunalskim
Księżaków Łowickich, mieszkańców dawnego Księstwa Łowickiego. Strój z tego rejonu Polski kojarzy się powszechnie z pasiakami, czyli barwną tkaniną w poprzeczne pasy. W Skansenie w Maurzycach umieszczono ponad 40 obiektów architektonicznych. Kompleks przedstawia zabudowania dawnej wsi. Zwiedzający mogą też zdobyć tu umiejętności z zakresu garncarstwa lub nauczyć się wykonywać wycinanki i hafty. Z miejscowym folklorem zapoznaje również Muzeum Ludowe Rodziny Brzozowskich w pobliskim Sromowie. Założył je rzeźbiarz ludowy Julian Brzozowski (1925–2002). Prawdziwy zachwyt budzą ruchome drewniane figury (ponad 400 sztuk) prezentujące sceny tematyczne. W czterech tutejszych pawilonach ujrzymy procesję z okazji Bożego Ciała, łowickie wesele, scenę narodzin Chrystusa i wiele innych. Niesamowite wrażenie robi precyzja wykonania poszczególnych elementów. Na koniec warto wspomnieć, że 7 lipca 2016 r. Łowicz będzie obchodził swoje 880-lecie. Jego nazwa (po łacinie Loviche) została po raz pierwszy zapisana w tzw. Bulli gnieźnieńskiej z 1136 r.
OD MIASTA DO MIASTA Drugim największym ośrodkiem województwa łódzkiego jest 75-tysięczny Piotrków Trybunalski. Szczyci się on nie-
zmienionym średniowiecznym układem urbanistycznym Starego Miasta. Na jego obszarze znajduje się Zamek Królewski w formie wieży mieszkalnej w stylu gotycko-renesansowym, wzniesiony głównie z cegły i piaskowca w latach 1511–1519. Funkcjonuje w nim Muzeum w Piotrkowie Trybunalskim. Oprócz niego to historyczne osiedle wypełniają kamienice i liczne świątynie. Najstarszy obiekt sakralny stanowi Kościół farny św. Jakuba pierwszy raz notowany w dokumentach w 1394 r. W tym rejonie obejrzymy także Wielką Synagogę, której budowę ukończono w 1793 r. Jako jedna z niewielu w całej Polsce przetrwała ona czasy II wojny światowej. Dziś nie spełnia jednak swojej funkcji religijnej, działa w niej Miejska Biblioteka Publiczna im. Adama Próchnika. Warto zwrócić też uwagę na prawosławną Cerkiew Wszystkich Świętych. Pochodzi z połowy XIX stulecia, a jej biała neoklasycystyczna sylwetka wygląda bardzo malowniczo w otoczeniu pobliskich drzew. Interesującym zabytkiem, leżącym już poza granicami Starego Miasta, jest tzw. Piotrkowska Manufaktura (Manufaktura Piotrkowska) – ceglany budynek fabryki włókienniczej z 1911 r. Niestety, mimo wielu pomysłów na jego wykorzystanie nadal stoi pusty i niszczeje. Nie powiodła się nawet próba przekształce-
TT Rezerwat Przyrody Niebieskie Źródła w Tomaszowie Mazowieckim ©©ARCHIWUM URZĘDU MARSZAŁKOWSKIEGO WOJEWÓDZTWA ŁÓDZKIEGO
WIOSNA 2016
nia go w centrum handlowo-rozrywkowe o projekcie podobnym do Manufaktury w Łodzi. Z Piotrkowa Trybunalskiego można wybrać się jeszcze do 65-tysięcznego Tomaszowa Mazowieckiego. Po drodze najlepiej zrobić sobie przystanek w Sulejowskim Parku Krajobrazowym, w którego granicach znajduje się utworzony w 1974 r. Zalew Sulejowski. Przez jego obszar przebiega odcinek Szlaku Rzeki Pilicy, dostępnego dla pieszych i rowerzystów. Sam Tomaszów Mazowiecki założył hrabia Antoni Jan Ostrowski (1782–1845). W dawnym klasycystycznym Pałacu Ostrowskich z 1812 r. mieści się współcześnie siedziba Muzeum w Tomaszowie Mazowieckim im. Antoniego hr. Ostrowskiego. Podobnie jak wiele innych miejsc w województwie
©©ARCHIWUM REGIONALNEJ ORGANIZACJI TURYSTYCZNEJ WOJEWÓDZTWA ŁÓDZKIEGO
SS Amatorzy żeglarstwa na Zalewie Sulejowskim
łódzkim miasto stanowiło niegdyś ośrodek przemysłu. Ta sytuacja trwa zresztą do dziś. O jego historii przypominają pałace, wille i kamienice właścicieli fabryk. Warto wymienić tu chociażby wspaniałą kamienicę rodziny Knothe lub eklektyczny pałacyk Pieschów. Tomaszów Mazowiecki to ważny punkt na mapie dla polskich luteranów. Już w I połowie XIX w. zbudowano w nim klasycystyczny Kościół Świętej Trójcy, nad którym prace współfinansował wspomniany hrabia Antoni Jan Ostrowski. Gdy przybyło wiernych, wzniesiono neogotycki Kościół Zbawiciela. Oba należą obecnie do Diecezji Warszawskiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP. Do miejscowych atrakcji wypada jeszcze koniecznie zaliczyć malowniczy Rezerwat Przyrody Niebieskie Źródła założony w dolinie rzeki Pilicy i Podziemną Trasę Turystyczną „Groty Nagórzyckie” wiodącą przez kompleks kopalni piasku kwarcowego. O tym, że województwo łódzkie jest naprawdę wyjątkowe i potrafi zainteresować każdego, nie trzeba już chyba nikogo przekonywać.
207
WIOSNA 2016
208 TURYSTYKA RODZINNA
PARKI ROZRYWKI
DLA CAŁEJ RODZINY SYLWIA JEDLAK-DUBIEL
<< Gdy zbliżają się wakacje, ferie czy po prostu długi weekend, wielu rodziców staje przed podobnym dylematem – jak najlepiej zaplanować ten czas wolny swoim pociechom. Dzieci to chyba najbardziej ciekawe świata istoty. Potrafią zachwycić się niemal wszystkim: od zwykłego dmuchawca po najbardziej wymyślną zabawkę. Z drugiej strony nie dają się zadowolić byle czym, dlatego trzeba się nieraz trochę postarać, aby zapewnić im dobrą zabawę. Na szczęście, z pomocą przychodzą tu rodzicom pełne rozmaitych atrakcji parki rozrywki, w których często również i dorośli na chwilę stają się dziećmi. >> WIOSNA 2016
209
©©LEGOLAND BILLUND
SS W LEGOLAND® Billund Resort znajdziemy wspaniałe budowle z klocków LEGO®
©©FARMA ILUZJI
©©OASIS PARK FUERTEVENTURA
SS Farma Iluzji – Meble Olbrzyma w skali 4:1
SS Spotkanie z sympatycznymi lemurami katta w Oasis Park Fuerteventura
edną z najważniejszych zalet takich rozbudowanych kompleksów rozrywkowych jest także ich bogata infrastruktura przystosowana do obsługi gości przebywających na ich terenie kilka godzin. Dzięki zapleczu gastronomicznemu, sanitarnemu i strefom do odpoczynku można spędzić tutaj nawet pół dnia. Odwiedziny w tego rodzaju cen-
trum zabawy warto połączyć z dłuższym pobytem w najbliższej okolicy. Rodzinna wyprawa stanie się wtedy niezwykle ciekawą i emocjonującą wycieczką.
FARMA ILUZJI (MAZOWSZE)
W tym numerze magazynu All Inclusive chcielibyśmy przedstawić 10 wybranych przez nas niezmiernie interesujących parków rozrywki z Polski i innych
Pierwszy z nich założono w województwie mazowieckim, ok. 85 km na południowy wschód od Warszawy, w leżącej niedaleko drogi krajowej numer 17 wsi Mościska koło Woli Życkiej. Farmę Iluzji nie bez
J
zakątków Europy. Mamy nadzieję, że każdy znajdzie wśród nich coś dla siebie.
WIOSNA 2016
210 TURYSTYKA RODZINNA Muzeum Iluzji, Zakręcony Domek czy Labirynt Luster. W Lasku Doświadczeń każdy ma szansę skorzystać z interaktywnych eksponatów do samodzielnego poznawania tajemnic fizyki. Dreszcz emocji wywoła na pewno wizyta w Tunelu Zapomnienia, Grobowcu Faraona, Rezerwacie Dzikich Smoków lub Tajemniczej Kopalni (dostępnej od lipca 2016 r.). Dzieciom spodobają się też spacer wśród olbrzymich mebli,
©©FARMA ILUZJI
SS W Grobowcu Faraona możemy natknąć się na straszną mumię
©©FARMA ILUZJI
SS Latająca Chata Tajemnic, Farma Iluzji
©©FARMA ILUZJI
SS Pokój Amesa tworzy złudzenie różnicy wielkości między osobami
powodu nazwano parkiem edukacji i rozrywki. Na jej kilkuhektarowym terenie można nie tylko wspaniale się bawić,
lecz także wiele nauczyć. Szczególnie ciekawie prezentują się takie atrakcje jak Pokój Amesa, Latająca Chata Tajemnic,
TT Minigolf na terenie Farmy Iluzji zapewnia rozrywkę dla całej rodziny ©©FARMA ILUZJI
WIOSNA 2016
rozwiązywanie drewnianych łamigłówek (nowa atrakcja), gra w gigantyczne szachy i chińczyka oraz układanie ogromnych klocków. Te, które zawsze rozpiera energia, wyszaleją się na placu zabaw, w Wiklinowym Labiryncie, na Szlaku Trapera, minityrolce bądź wśród różnych dmuchanych obiektów. Oprócz tego przepłyniemy się tu tratwą i wypoczniemy na piaszczystej plaży w Zatoce Piratów. Na maluchy czekają również sympatyczne zwierzęta: kucyki, króliki, kózki afrykańskie, kaczki i kury oraz papugi. W parku odbywają się rozmaite pokazy iluzjonistyczne. Po emocjonującej zabawie można posilić się w samoobsługowej restauracji albo Słodkim Zakątku z goframi, lodami i napojami, a nawet upiec sobie kiełbaskę na grillu. Większość atrakcji na Farmie Iluzji udostępniono w ramach zwykłego biletu. Niektóre z nich są jednak dodatkowo płatne lub wymagają zakupienia tzw. złotej opaski (dopłata 35 zł do ceny biletu). Należą do nich m.in. Karuzela, Laserowa Misja, Grobowiec Faraona, Koło Astronauty, minigolf, tor pontonowy, park linowy, Zaczarowana ciuchcia, ścianka wspinaczkowa czy kule wodne. Oficjalne otwarcie sezonu w parku odbędzie się w weekend majowy (30 kwiet-
211 nia – 3 maja 2016 r.), ale kompleks można już odwiedzać od 16 kwietnia w soboty i niedziele.
ENERGYLANDIA (MAŁOPOLSKA) Znakomitym miejscem na spędzenie wolnego czasu zarówno dla dzieci, jak i dorosłych, będzie też rodzinny park rozrywki Energylandia w miejscowości Zator położo-
©©ENERGYLANDIA
SS Łódki Wyspa Skarbów – emocjonujący spływ po wodnym torze w Zatorze
©©ENERGYLANDIA
SS Wieża Tsunami Dropper w Energylandii
nej na trasie z Oświęcimia do Wadowic (dobry dojazd z Krakowa lub Katowic). Obiekt zajmuje powierzchnię 26 ha i został wyposażony w parkingi na 2,5 tys. samochodów. Ze wszystkich jego urządzeń i atrakcji (aż ok. 60) można korzystać na jednym bilecie bez limitów. Co ciekawe, dzieci do 18. roku życia w dniu swoich urodzin mają darmowy wstęp na teren kompleksu (nie dotyczy to 18. urodzin). W Energylandii wydzielono trzy strefy rozrywki: dziecięcą, familijną i ekstremalną. W tej pierwszej, przeznaczonej dla najmłodszych, znajdziemy zjeżdżalnię, kolejkę, łódki, gokarty, rollercoaster i kilka karuzeli. W drugiej świetnie bawić się będą całe rodziny. Szczególnie spodoba się ona osobom,
©©ENERGYLANDIA
SS Jazda rodzinną kolejką górską Energuś w Energylandii to świetna zabawa
których żywiołem jest woda, a to ze względu na możliwość spłynięcia rwącą rzeką (Atlantis) i torem o różnych wysokościach oraz postrzelania z armatek wodnych. Oprócz tego działa tutaj kilka kolejek górskich (wagoniki jednej z nich rozpędzają się do prędkości 75 km/godz., trasa innej prowadzi przez dom strachów). Z kolei dorosłych i młodzież zaprasza strefa ekstremalna z niesamowitymi rollercoasterami i urządzeniami
wynoszącymi pasażerów na duże wysokości, np. wieżą Tsunami Dropper, huśtawką Aztec Swing, olbrzymim ramieniem z kapsułami obracającymi się wokół własnej osi Space Booster – Armagedon. Nawiązuje ona swoją stylistyką do wspaniałych prekolumbijskich kultur Majów i Azteków. W parku obejrzymy także rozmaite widowiska w specjalnych salach lub kinie 7D Pyramid Illusion. Głodni goście docenią rozbudowaną ofertę
WIOSNA 2016
212 TURYSTYKA RODZINNA
SS Modele dinozaurów w JuraParku w Bałtowie
gastronomiczną, na którą składają się dania obiadowe z restauracji Scandinavia, pizze z Don Energgio, potrawy z ryb i owoców morza z Pirackiej Tawerny, przekąski z budek fast food czy słodkości z cukierni. Warto wspomnieć, że w 2016 r. w Energylandii planowane jest otwarcie jednego z najszybszych rollercoasterów w Europie – Formuła 1. Będzie on wyróżniał się bardzo długim torem i przyspieszeniem początkowym dwukrotnie większym niż w bolidzie Formuły 1, czyli ponad 100 km/godz. w ciągu 1,2 s! Poza tym również od tego sezonu w upalne dni dorośli i dzieci ochłodzą się w nowej strefie Water Park z basenami i Tropical Barem.
BAŁTOWSKI KOMPLEKS TURYSTYCZNY (ŚWIĘTOKRZYSKIE) Dla odmiany w poszukiwaniu dinozaurów należy wybrać się do województwa świętokrzyskiego. W miejscowości Bałtów powstał tu Bałtowski Kompleks Turystyczny
©©ARCHIWUM JURAPARK
SS W bałtowskiej wiosce Sabatówka czeka nas spotkanie z czarownicami
(o powierzchni aż powyżej 100 ha) z JuraParkiem, którego główną atrakcją jest ponad 100 modeli ogromnych prehistorycznych gadów (wszystkie natural-
TT Prehistoryczne Oceanarium prezentuje podwodny świat sprzed tysięcy lat ©©ARCHIWUM JURAPARK
WIOSNA 2016
nej wielkości). Właśnie na tym obszarze odkryto tropy tych wymarłych stworzeń. Obecnie odwiedzający mogą przyjrzeć się z bliska śladom m.in. dyomorfów i celurozaura. Spotkanie oko w oko z olbrzymim tyranozaurem lub diplodokiem stanowi również nie lada gratkę. Warto też zajrzeć przy okazji do pobliskiego Prehistorycznego Oceanarium. Bałtowski Kompleks Turystyczny ma jednak do zaoferowania znacznie więcej. Na jego terenie znajdują się wioska czarownic Sabatówka, Park Rozrywki z urządzeniami dla dzieci i dorosłych (karuzele, statek piracki, gokarty, baseny z kulkami itd.), Rollercoaster o długości niemal 400 m, Skansen Pszczeli czy galeria w zabytkowym Starym Młynie z końca XIX w. Oprócz tego nad naturalnym stawem Kamienne Oko przygotowano miejsce do wypoczynku na plaży, a z nurtem rzeki Kamiennej moż-
213
©©ARCHIWUM JURAPARK
©©INWAŁD PARK
SS Huśtawka Łódź Piracka, Inwałd Park
INWAŁD PARK (MAŁOPOLSKA)
©©INWAŁD PARK
SS Smok ziejący ogniem pod stylizowaną średniowieczną Warownią Inwałd
na spłynąć kajakiem lub tratwą. Miłośnicy przyrody powinni z kolei złożyć wizytę mieszkańcom Zwierzyńca Bałtowskiego. W jego górnej części, zajmującej powierzchnię ponad 40 ha, organizuje się safari amerykańskim autobusem szkolnym. To szansa zobaczenia z bliska np. żubrów, wielbłądów, lam, danieli, jeleni, muflonów, zebu, antylop nilgau, dzików, emu bądź strusi afrykańskich. W dolnym Zwierzyńcu królują ptaki (ibisy, żurawie, papugi itd.). Uwagę spacerowiczów przyciągają tutaj także wesołe makaki, egzotyczne gryzonie (aguti złociste, mary patagońskie) czy czarno-białe skunksy i szopy pracze. Do wyboru mamy 3 oddzielne bilety do JuraParku, Zwierzyńca i Parku Rozrywki lub jeden pakiet łączony do wszystkich tych miejsc. Po całodziennym szaleństwie w rozległym kompleksie turystycznym pyszny rodzinny obiad zjemy w restau-
racji Gościniec „Bałtowski Zapiecek”. Oferuje ona zarówno tradycyjne potrawy, jak i dania z elementami nowoczesnej kuchni.
Również w Małopolsce leży nieco inny kompleks rozrywkowy, a mianowicie Inwałd Park mieszczący się we wsi Inwałd niedaleko Wadowic. W jego skład wchodzą: Park Miniatur Świat Marzeń z lunaparkiem, Dinolandia, Warownia, Minizoo Kucyk i Ogród Jana Pawła II. Do wszystkich z nich wejdziemy w sezonie od 1 kwietnia do 31 października 2016 r. na jednym bilecie. Od 2007 r. każdy w Inwałdzie może przenieść się do różnych zakątków na ziemi. W otwartym wówczas Parku Miniatur Świat Marzeń znajduje się 60 charakterystycznych budowli z rozmaitych krajów, m.in. Sfinks z Egiptu, Świątynia Kukulkána z Meksyku, Koloseum z Włoch, Big Ben z Wielkiej Brytanii, Brama Brandenburska z Niemiec, Wieża Eiffla z Francji, a nawet warszawski Stadion Narodowy. W pobliskim lunaparku do zabawy zapraszają koło młyńskie, elektryczne samochodziki,
TT Kopia watykańskiego placu św. Piotra w Parku Miniatur Świat Marzeń ©©INWAŁD PARK
WIOSNA 2016
214 TURYSTYKA RODZINNA
©©NOWA HOLANDIA
©©NOWA HOLANDIA
SS Nowa Holandia – tajemniczy kran
SS Lew Gigant jest największą dmuchaną zjeżdżalnią w Polsce
karuzele, zjeżdżalnie, kolejka elektryczna, kino 5D, małpi gaj, labirynt czy ekstremalna huśtawka. Z ko l e i Wa row n i a I n w a ł d ze ś re dniowieczną osadą oferuje zupełnie i n n e p r zeż yc i a . W t u t e j s z yc h c h a tach prezentowane są różne rodzaje rzemiosła, a w Parku Ruchomych Smoków zebrano figury tych legendarnych stworzeń, niektóre nawet zioną prawdziwym ogniem. Poza tym w cieniu murowanych baszt można postrzelać z łuku, pograć w stylizowaną wersję kręgli i bilarda lub laserowy paintball w podziemiach. W Dinolandii spotkamy olbrzymie gady i spędzimy aktywnie czas na skokach na bungee, wchodzeniu na ściankę wspinaczkową, rozgrywce na polu minigolfa lub wędrówce krętymi korytarzami Jaskini Tajemnic. W Minizoo Kucyk uśmiech
na twarzy każdego dziecka wywołają sympatyczne zwierzęta (wśród nich są m.in. kangury, zebu, konie, dziki, kozy, króliki, szynszyle, emu i uroczy Osiołek Wesołek). Ogród Jana Pawła II z 8 km alejek to dobre miejsce na rekreacyjny spacer. Regenerujący posiłek goście Inwałd Parku zjedzą w restauracji Bajkowy Zamek, Średniowieczna Baszta albo T.Rextaurant, a także w Champs w ParkHotelu Łysoń, w którym mogą zatrzymać się na nocleg.
RODZINNY PARK ROZRYWKI NOWA HOLANDIA (WARMIŃSKO-MAZURSKIE) Tr o c h ę b a r d z i e j k a m e r a l n y , z a j mujący powierzchnię ok. 22 ha, jest otwarty w 2013 r. Rodzinny Park Rozrywki Nowa Holandia w Elblągu
TT W Nowej Holandii można przenieść się do czasów legendarnego króla Artura
TT Malownicza sieć kanałów Nowej Holandii ©©NOWA HOLANDIA
WIOSNA 2016
w województwie warmińsko-mazurskim. Ma on też inny charakter. Łatwo dotrzeć do niego zarówno z miejscowości wypoczynkowych nad Zalewem Wiślanym i Trójmiasta, jak i Warmii i Mazur. Wizyta na terenie tego obiektu będzie miłym urozmaiceniem urlopu z rodziną, a jednocześnie pozwoli pozostać w kontakcie z piękną przyrodą tej części naszego kraju. Dzieci, zazwyczaj pełne niespożytej energii, spędzą tu czas aktywnie na skokach na trampolinach, zabawach w Małpim Gaju bądź wdrapywaniu się na dmuchane zjeżdżalnie (wizytówka parku – Lew Gigant – ma aż 28 m wysokości). Mogą również zajrzeć do labiryntu lub na dwór króla Artura albo poznać przyrodnicze ciekawostki na leśnej ścieżce edukacyjnej i obejrzeć osadę wikingów z VIII w., żeby sprawdzić, jak żyli na co dzień.
215
©©MINI-EUROPE
Zaletą Nowej Holandii jest sieć sztucznych kanałów (łączna długość ok. 11 km), po których pływa specjalny tramwaj. Dla chętnych udostępnia się do wypożyczenia rowery wodne i łódki. Na tutejszych wysepkach natkniemy się na repliki posągów moai z chilijskiej Wyspy Wielkanocnej i megalitycznego kręgu Stonehenge z Wielkiej Brytanii oraz ptaki: gęsi kubańskie, karolinki, łabędzie czarne lub kaczki krzyżówki i mandarynki. Inne zwierzęta spotkamy w minizoo, gdzie mieszkają kangury, lamy, daniele, owce, osły, żenety, króliki, kozy i dziki. Tuż przy parku działają grill-bar z tradycyjną kuchnią polską i karczma z regionalnymi potrawami. Z kolei na jego terenie znajdziemy punkty gastronomiczne z hot dogami, lodami i różnymi słodkimi deserami. Nowy sezon w tym rodzinnym kompleksie rozrywkowym rusza od 30 kwietnia 2016 r. ©©NOWA HOLANDIA
SS Brukselski park miniatur Mini-Europe leży u stóp futurystycznego Atomium
MINI-EUROPE (BRUKSELA, BELGIA) Pora sprawdzić, co równie atrakcy jnego czeka nas poza granicami Polski. Zacznijmy od belgijskiej stolicy Brukseli. My mamy swój Park Miniatur Świat Marzeń w Inwałdzie, Belgowie natomiast nie bez powodu szczycą się od 1989 r. wyjątkowo interesującym kompleksem Mini-Europe położonym w rozległym i popularnym brukselskim Bruparcku (w dzielnicy Laeken). Podczas wędrowania wśród 350 modeli wspaniałych atrakcji turystycznych (ze wszystkich 27 krajów członkowskich Unii Europejskiej) odtworzonych z niezmierną starannością w skali 1:25 zwiedzimy całą Europę. Znajdują się t utaj m iniat urowe odp owi edniki m.in. Wieży Eiffla w Paryżu, Pałacu Westminsterskiego w Londynie, Kąpieliska
Széchenyi w Budapeszcie, Escorialu pod Madrytem, Torre de Belém (Wieży Betlejemskiej) w Lizbonie, Akropolu w Atenach, areny walk byków (Plaza de Toros) w Sewilli czy nawet trzech obiektów pochodzących z Polski – Dworu Artusa, fontanny Neptuna i Pomnika Poległych Stoczniowców z Gdańska. Wizytę w Mini-Europe warto zakończyć w niezmiernie ciekawym, promującym naukę poprzez zabawę interaktywnym centrum Spirit of Europe (Duch Europy). Sprawdzimy w nim swoją wiedzę na temat naszego kontynentu i Unii Europejskiej. Na niebie nad tymi wszystkimi cudami i atrakcjami parku miniatur błyszczą srebrne kule futurystycznego Atomium, powiększonego 165 mld razy odwzorowania kryształu żelaza wzniesionego na Wystawę Światową w Brukseli w 1958 r.
TT Obiekty w Mini-Europe zostały odwzorowane z wielką dbałością o detale ©©MINI-EUROPE
WIOSNA 2016
216 TURYSTYKA RODZINNA
©©LEGOLAND BILLUND
SS Miniland – cudowny świat z klocków LEGO®
Przy okazji wizyty w Mini-Europe warto zajrzeć do sąsiedniego ultranowoczesnego kompleksu 24 kin Kinepolis, w którym wyświetla się filmy w niezmiernie wysokiej jakości obrazu i dźwięku, oraz tropikalnego parku wodnego Océade z podgrzewanymi basenami, sztucznymi falami i piaszczystymi plażami przywodzącymi na myśl rajską wyspę. Osoby zmęczone nadmiarem wrażeń odpoczną w The Village, gdzie rozmaite restauracje i bary oferują szeroki wybór dań i przekąsek.
LEGOLAND® BILLUND RESORT (DANIA) Trochę bliżej naszego kraju leży wymarzona kraina małych i dużych budowniczych. Ściągają oni na północ Danii do miasteczka Billund na Półwyspie Jutlandzkim, w którym
©©LEGOLAND BILLUND
SS NINJAGO® The Ride, nowa interaktywna atrakcja LEGOLAND® Billund Resort
w 1968 r. otwarto zapewniający fantastyczne przeżycia LEGOLAND® Billund Resort. Niezwykły park z imponującymi konstrukcjami wykonanymi z ponad 60 mln klocków
TT Spektakularny podwodny świat Atlantis by SEA LIFE™ w Strefie Wyobraźni ©©LEGOLAND BILLUND
WIOSNA 2016
LEGO® podzielony jest na kilka pełnych atrakcji stref: DUPLO® LAND dla najmłodszych, Imagination Zone (Strefę Wyobraźni), KNIGHTS’ KINGDOM™, LEGOREDO® Town – miasteczko stylizowane na Dziki Zachód, Miniland z miniaturowymi budowlami z różnych zakątków świata, LEGO® NINJAGO® World (kraina wojowników ninja będąca najnowszą propozycją przygotowaną na 2016 r.), raj dla poszukiwaczy przygód Adventure Land, okolicę zamieszkaną przez piratów Pirate Land i miejsce niczym z zimowej bajki Polar Land. LEGOLAND® Billund Resort zaprasza też na przejażdżki licznymi zjeżdżalniami, kolejkami i łódkami oraz zabawę na karuzelach i huśtawkach. Wagoniki rollercoastera Polar X-plorer (w Polar Landzie) rozpędzają się do prędkości 65 km/godz., a pontony Vikings River Splash (w KNIGHTS’ KINGDOM™) spływają do wodnego kanału z 8-metrowej zjeżdżalni. W Zatoce Pingwinów (Penguin Bay) możemy pomachać tym sympatycznym
217
WIOSNA 2016
218 TURYSTYKA RODZINNA dla rozbudowanego i nowoczesnego wesołego miasteczka na czele z olbrzymim młyńskim kołem i romantyczną karuzelą z konikami. Goście Mirabilandii nigdy nie chodzą też głodni. Do wyboru mają bary, kawiarnie, restauracje, pizzerie, cukiernie i lodziarnie z ciekawym menu. W 2003 r. obok głównego kompleksu otwarto Mirabeach. W tym parku wodnym można poszaleć na zjeżdżalniach (m.in. stromej Vuelta Vertigo) lub wypocząć w Lagunie del Sol. To miejsce na niezmiernie udane miniwakacje dla całej rodziny.
DISNEYLAND® PARIS (FRANCJA) ©©MIRABILANDIA
SS MonoSauro, czyli podróż przez krainę dinozaurów w Mirabilandii
ptakom, a w Atlantis by SEA LIFE™ w Strefie MIRABILANDIA Wyobraźni podziwiać rekiny przepływające (EMILIA-ROMANIA, WŁOCHY) nad naszymi głowami. Warto również wje- Także mieszkańcy południa Europy wiechać na LEGOTOP® – najwyższą atrakcję nie dzą, jak się doskonale bawić. W północnotylko Minilandu, ale i całego LEGOLAND® -wschodnich Włoszech w pobliżu Rawenny Billund Resort. Z tej kolorowej 36-metro- rozrywkę dla dzieci i dorosłych zapewnia wej wieży rozciąga się spektakularny widok Mirabilandia (850 tys. m² powierzchni). na cały kompleks i malownicze okoliczne Na początku znajdowały się w niej takie sektereny. W nowej sekcji LEGO® NINJAGO® cje jak Bimbopoli dla maluchów, Dolce vita World czeka nas rozrywka w najnowocze- studios (Włochy lat 60. XX w.), Motorworld, śniejszej technologii. NINJAGO® The Ride La vecchia Europa, czyli „Stara Europa”, oraz przenosi każdego w sam środek świata bo- Adventureland. Od tego czasu park się zmiehaterów LEGO® NINJAGO®, w którym mu- nił i jeszcze zyskał na atrakcyjności (pojawisimy im pomóc pokonać wroga. Na posiłek ły się m.in. strefy Far West Valley, Dinoland najlepiej udać się np. do stylizowanego czy Route 66). Dziś słynie np. z dwóch na Dziki Zachód Saloonu (w LEGOREDO® niesamowitych kolejek górskich – nowszej Town) lub zamkowych wnętrz Knights’ iSpeed, której wagoniki w ciągu 2,2 s osiąRestaurant. Park prowadzi sprzedaż biletów gają prędkość 100 km/godz., i starszej Katun również na stronie internetowej, a ich ceny przewożącej pasażerów po torze rozciągnięzależą od tego, kiedy planujemy wizytę tym nad terenem stylizowanym na starożyt(najmniej zapłacimy za wejściówkę kupio- ne miasto Majów. Oprócz tego skorzystamy ną na więcej niż 7 dni przed datą przybycia). tutaj z wszelkich innych urządzeń typowych TT W Oasis Park Fuerteventura do wspólnej kąpieli zachęcają uchatki ©©OASIS PARK FUERTEVENTURA
WIOSNA 2016
Nie wolno nam również zapomnieć o najsłynniejszym chyba w Europie obiekcie rozrywkowym, jakim jest Disneyland® Paris w Marne-la-Vallée niedaleko Paryża. Od lat stanowi on marzenie małych i dużych miło-
©©DISNEYLAND® PARIS
SS Bajkowy zamek w Disneyland® Paris
śników bajek sławnej amerykańskiej wytwórni. Jego charakterystyczny symbol to Zamek Śpiącej Królewny wzorowany m.in. na rezydencji Neuschwanstein w niemieckiej Bawarii. Na placach i uliczkach paryskiego parku spotkamy bohaterów ulubionych filmów produkcji Walt Disney Animation Studios i Walt Disney Pictures – Myszkę Miki czy Kaczora Donalda, a także cieszące się ostatnio ogromną popularnością zwłaszcza wśród dziewczynek Elsę i jej młodszą siostrę Annę z Krainy lodu. Kompleks został podzielony na dwie części Disneyland® Park i Walt Disney Studios® Park. Oprócz korzystania z atrakcji charakterystycznych dla wesołego miasteczka, czyli różnych kolejek i – oczywiście – słynnej karuzeli z filiżankami, zwiedzający mogą np. zajrzeć do nawiedzonego domu Phantom Manor lub Pawilonu Księżniczek (Princess Pavilion) i dowiedzieć się, jak powstawały kiedyś filmy rysunkowe. Dodatkowo na terenie Disneyland®
219 Paris organizowane są kolorowe parady i pokazy, a jego bogata oferta gastronomiczna przyprawia o zawrót głowy. Zainteresowani mają do wyboru bilety jedno- bądź kilkudniowe. Trudno się zresztą dziwić, gdyż ta kraina baśni potrafi zachwycić i wciągnąć do zabawy nawet najpoważniejszych dorosłych.
OASIS PARK FUERTEVENTURA (WYSPY KANARYJSKIE, HISZPANIA) Nieco dalej, bo pod względem geograficznym w rejonie wybrzeża Afryki, znajdziemy zielony ogród zoologiczno-botaniczny Oasis Park położony w okolicy miejscowości La Lajita w pobliżu Costa Calma na Fuerteventurze, jednej z Wysp Kanaryjskich należących do Hiszpanii. Wizyta w nim przypomina emocjonującą przygodę w egzotycznej krainie. Zebrano tu ponad 3 tys. zwierząt reprezentujących 250 gatunków, w tym żyrafy, zebry, słonie, lemury, surykatki, hipopotamy, gepardy, krokodyle, flamingi czy orły. Do niektórych z nich podejdziemy na wyciągnięcie ręki, a nawet je nakarmimy, jeżeli przy wejściu kupimy paczki z przygotowanym dla nich jedzeniem. Uchatki, papugi i ptaki drapieżne występują natomiast przed publicznością na widowiskowych pokazach. Urocze lemury, kojarzące się dzieciom z filmem animowanym Madagaskar, w trakcie spotkania w specjalnie wyznaczonej strefie
©©OASIS PARK FUERTEVENTURA
SS Ary ararauny występujące na pokazie w parku na wyspie Fuerteventura
podają ludziom swoje drobne łapki bez żadnej obawy. Z kolei tutejszy imponujący ogród botaniczny z tysiącami tropikalnych roślin, zajmujący powierzchnię 150 tys. m², zachęca do spacerów. Chętni mogą wybrać się też na wycieczkę na wielbłądach. Niewątpliwym atutem parku są przepiękne krajobrazy, które umilają zwiedzanie. Podczas takiego safari łatwo poczuć się jak podróżnik przemierzający w karawanie rozległe przestrzenie pobliskiej Afryki. Wielbłądy to niezmiernie wytrzymałe zwie-
rzęta. Jeden osobnik potrafi unieść dwoje dorosłych ludzi. Na wielbłądziej farmie (największej w Europie, bo z aż ponad 300 zwierzętami) dla odmiany będziemy mogli zapoznać się bliżej z tymi ciekawymi stworzeniami. Pracownicy ośrodka pozwalają gościom nawet karmić młode z butelki. Starają się również popularyzować bogate w składniki odżywcze i niealergizujące wielbłądzie mleko. Oasis Park Fuerteventura stanowi z pewnością doskonałe miejsce na całodniową wycieczkę dla rodzin z dziećmi.
WIOSNA 2016
220 POLACY W TURYSTYCE
WĘGRY ZAWRÓCIŁY MI W GŁOWIE << Z naszą rodaczką Marią Puskás, współwłaścicielką biura podróży Puskás Travel ze stolicy Węgier, rozmawia Michał Domański. >> Jak to się stało, że związała Pani swoje życie z ojczyzną naszych bratanków, czyli niezmiernie przyjaznymi dla Polaków Węgrami? Dlaczego Pani wybór padł właśnie na ten kraj? Mówi się, że miłość nie zna granic. W moim przypadku to się sprawdziło. W latach 70. minionego stulecia młody przystojny Węgier i wspaniały Budapeszt tak mi zawrócili w głowie, iż zdecydowałam się rozpocząć nowe życie właśnie w tym mieście. Mieszkam tu już od prawie 40 lat i ciągle jestem zauroczona widokiem przepięknych budowli, dostojnego Dunaju i niezmiernie efektownych mostów.
W jaki sposób zaczęła się Pani przygoda z węgierską branżą turystyczną? Jak powstało budapeszteńskie biuro podróży Puskás Travel? W rozmowach ze znajomymi z Polski często podkreślałam, że chociaż raz muszą przyjechać na Węgry. Zawsze gdy prosili mnie o pomoc w zorganizowaniu im wyjazdu, starałam się jak najlepiej wywiązać z tego zadania. Dzięki temu poznałam wiele miejsc, które z przyjemnością polecałam innym. W ten sposób zainteresowałam się turystyką. Ta branża wydawała mi się tym ciekawsza, że zawsze pracowałam wśród ludzi. Postanowiłam wraz z moją córką TT 380-metrowy Most Łańcuchowy (Széchenyi lánchíd) nad Dunajem w Budapeszcie
©©PUSKÁS TRAVEL
XX W tym wiosennym wydaniu magazynu All Inclusive przedstawiamy Państwu sylwetkę Polki, która odnalazła się doskonale w branży turystycznej w bliskiej naszym sercom ojczyźnie gościnnych Madziarów. Naszą rozmówczynią jest mieszkająca w magicznym Budapeszcie Maria Puskás. W następnym numerze (latem 2016 r.) wybierzemy się również do Europy, ale już trochę dalej, bowiem odwiedzimy pełną uroczych alpejskich krajobrazów Szwajcarię. Porozmawiamy w niej z naszą sympatyczną rodaczką Olgą Kozioł – współwłaścicielką firm Aurora Tour i Swiss Club, mających swoje biura w Norwegii i górzystym kraju Helwetów. Już teraz zapraszamy gorąco do lektury! MICHAŁ DOMAŃSKI
zrobić kurs przewodnika po Węgrzech, żeby dowiedzieć się jeszcze więcej nie tylko o historii kraju, lecz także jego kulturze, tradycjach, regionach winiarskich i uzdrowiskach z wodami termalnymi. Później poczułam zupełnie naturalną chęć przekazania tej wiedzy turystom. Razem z córką i mężem założyliśmy firmę Puskás Travel. Wybór nazwy nie był przypadkowy, ponieważ nasze nazwisko wielu Polakom kojarzy się ze znanym węgierskim piłkarzem Ferencem Puskásem.
Jak pracuje się na co dzień w turystyce na Węgrzech? Czym się charakteryzuje madziarski rynek? Co go odróżnia od naszego, polskiego? Węgry są wdzięcznym krajem dla osób zajmujących się zawodowo turystyką, ponieważ stanowią wielokolorową mozaikę różnych wpływów i tradycji. Dzięki temu spełniają oczekiwania zarówno przedstawicieli branży turystycznej, jak również nawet najbardziej wymagających podróżników. Ludzie wracają stąd nie tylko zadowoleni z licznych niepowtarzalnych atrakcji, pysznej ©©MAGYAR TURIZMUS ZRT. FOTÓARCHÍVUMA
WIOSNA 2016
221 polskie biura podróży i polecamy nasze usługi oraz reklamujemy się w specjalistycznych magazynach (All Inclusive, Bez glutenu). Oprócz tego nawiązujemy wiele osobistych kontaktów.
Dlaczego – Pani zdaniem – każdy Polak powinien choć raz w życiu odwiedzić zniewalający Budapeszt i poznać bliżej kraj naszych bratanków? Co takiego magicznego i fascynującego spotkamy w tym malowniczym zakątku Europy?
©©MAGYAR TURIZMUS ZRT. FOTÓARCHÍVUMA
SS Bazylika św. Stefana w stolicy Węgier pomieści do 8,5 tys. wiernych
Kiedyś przeczytałam w jednej z polskich książek, że jeśli ktoś nie widział Budapesztu, to nie ujrzał nic naprawdę pięknego. Ta niewątpliwa perła Dunaju wzbudza niekłamany zachwyt nie tylko w przyjezdnych. Położona na malowniczych wzgórzach Buda, wypełniona wielowiekowymi zabytkami, zachęca do poznania swoich
kuchni i wyśmienitych win, poziomu infrastruktury i usług, ale wręcz są nimi zachwyceni. Budapeszt cieszy się coraz większą popularnością, również wśród turystów z odległych stron świata. Stał się modnym kierunkiem turystycznym, a Polacy chętnie odkrywają nowe trendy.
Czy stara się Pani także promować walory Polski wśród naszych bratanków? Poprzez jakiego typu działania? Tak, oczywiście, zawsze staram się to robić. Węgry traktuję jako moją drugą ojczyznę, czuję się tutaj szczęśliwa, mam wielu przyjaciół i znajomych zaciekawionych Polską. Bardzo chętnie polecam im miejsca w naszym kraju, które są bliskie mojemu sercu i zasługują na odwiedzenie, i pomagam w ułożeniu planu pobytu. Jestem związana z jednym z licznych klubów przyjaźni węgiersko-polskiej. Jego członkowie to w większości Węgrzy. Służę im pomocą w organizowaniu wycieczek do różnych zakątków w Polsce, podsuwam rozmaite wskazówki.
Czy biuro podróży Puskás Travel ma liczne grono polskich klientów? Co najczęściej przyciąga ich na gościnne i niezmiernie urokliwe Węgry? Stale staramy się powiększać grono polskich klientów, którzy interesują się tym, jak żyje się w kraju bratanków i co warto w nim zwiedzić. Również młodzi Polacy pytają, gdzie można tu spędzić wakacje, ponieważ często słyszeli wiele ciepłych słów o Węgrzech od swoich rodziców. W latach 70. i 80. XX w. niemal wszyscy nasi rodacy obowiązkowo wyjeżdżali do Budapesztu i na urlop nad popularny Balaton. Trzeba zdawać sobie sprawę, że w tamtych czasach ojczyzna Madziarów była nazywana przez mieszkańców innych państw bloku wschodniego małym Zachodem. Z usług naszego biura podróży korzystają zarówno klienci indywidualni z Polski, jak i grupy młodzieży czy dorosłych.
W jaki sposób promuje Pani swoją firmę oraz atrakcje turystyczne ojczyzny Madziarów na rynku polskim? W ramach możliwości jeździmy na targi turystyczne w Polsce. Poza tym bierzemy też udział w budapeszteńskiej czterodniowej międzynarodowej wystawie Utazás (w zależności od roku wypadającej pod koniec lutego lub na początku marca). Odwiedzamy również
©©MAGYAR TURIZMUS ZRT. FOTÓARCHÍVUMA
SS Hévíz to największe naturalne jezioro termalne w Europie (4,44 ha)
tajemnic. Równie interesujący Peszt przyciąga nie mniej ciekawymi miejscami i pięknymi secesyjnymi kamienicami z XIX w. Węgry przypadną też do gustu koneserom wina. O doskonałej jakości tutejszych szlachetnych trunków mogą się oni przekonać w trakcie odwiedzin w winnicach leżących w różnych regionach kraju. Ojczyzna Madziarów słynie także z wielu miejscowości uzdrowiskowych, do których ściągają liczni kuracjusze, aby w basenach z leczniczymi wodami podreperować swoje zdrowie. Do najbardziej znanych z nich należy m.in. Hévíz z naturalnym jeziorem termalnym. W miasteczku znajduje się również jedyny na Węgrzech hotel zapewniający duży wybór potraw bezglutenowych w formie szwedzkiego stołu. To – oczywiście – nie wszystko, co można zobaczyć i przeżyć w gościnnym kraju naszych bratanków. My ze swojej strony zawsze staramy się spełniać rozmaite życzenia naszych klientów. Muszę jednak przyznać, że w niezmiernie różnorodnej ojczyźnie Węgrów nie jest to wcale takie trudne zadanie.
e-mail: m.puskas@puskastravel.com | www.puskastravel.com
WIOSNA 2016
222
ZNAJDŹ NAS: XX
W Sejmie RP, ul. Wiejska 4/6/8, Warszawa – egzemplarze magazynu otrzymują posłowie na SEJM RP
XX
Egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie prezesi wszystkich spółek notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych (GPW) w Warszawie
XX
Krajowa Izba Sportu (KIS), egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie prezesi, dyrektorzy i właściciele firm należących do KIS
XX
Polska Izba Turystyki (PIT), każde wydanie All Inclusive otrzymują bezpłatnie prezesi, dyrektorzy i właściciele firm zrzeszonych w PIT
XX
Egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie menedżerowie, biznesmeni uczestniczący w konferencjach organizowanych w Centrum Konferencyjnym World Trade Center Poznań
XX
Egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie dyrekcja oraz lekarze Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Warszawie
XX
Egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie menedżerowie hoteli należących do sieci SILFOR
XX
Polska Izba Nieruchomości (PIN), egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie prezesi, dyrektorzy i właściciele firm zrzeszonych w PIN
XX
Tour de Pologne, Maratony Rowerowe Lang Team, Skandia Maraton Lang Team i Lang Team Race, egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie wszyscy sponsorzy, partnerzy i patroni medialni powyższych imprez oraz prezydenci, burmistrzowie i wójtowie miast, gmin i miejscowości znajdujących się na trasie Tour de Pologne 2016, Maratonów Rowerowych Lang Team 2016, Skandia Maraton Lang Team 2016 i Lang Team Race 2016
XX
Gdańska Organizacja Turystyczna (GOT), egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie prezesi, dyrektorzy i właściciele firm zrzeszonych w GOT
XX
Izba Turystyki Rzeczypospolitej Polskiej (ITRP), egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują za pośrednictwem izb regionalnych, wszystkie firmy zrzeszone w ITRP
XX
Polsko-Chińska Izba Gospodarcza (PCHIG), magazyn All Inclusive otrzymują prezesi, dyrektorzy firm należących do PCHIG
XX
Polsko-Hiszpańska Izba Gospodarcza (PHIG), magazyn All Inclusive otrzymują prezesi, dyrektorzy firm należących do Polsko-Hiszpańskiej Izby Gospodarczej (Cámara de Comercio Polaco-Española)
XX
Polsko-Portugalska Izba Gospodarcza (PPCC), magazyn All Inclusive otrzymują prezesi, dyrektorzy firm należących do Polsko-Portugalskiej Izby Gospodarczej (Câmara de Comércio Polónia-Portugal)
XX
Indyjsko-Polska Izba Przemysłowo-Handlowa (IPCCI) – magazyn All Inclusive otrzymują prezesi, dyrektorzy i właściciele firm należących do IPCCI
XX
Stowarzyszenie Branży Eventowej (SBE), magazyn All Inclusive otrzymują bezpłatnie członkowie SBE w biurze SBE lub podczas spotkań SBE i Event Testów
XX
W Punktach Obsługi Klienta Travelplanet.pl w całej Polsce: Bydgoszcz, Galeria Pomorska, ul. Fordońska 141 Katowice, Centrum Handlowe „3stawy”, ul. Pułaskiego 60 Kraków, Centrum Handlowe M1, Al. Pokoju 67 Łódź, Centrum Handlowe Manufaktura, ul. Karskiego 5 Poznań, Centrum Handlowe King Cross Marcelin, ul. Bukowska 156 Warszawa, Centrum Handlowe „Reduta”, Al. Jerozolimskie 148, I piętro Warszawa, Centrum Handlowe „Targówek”, ul. Głębocka 15 Warszawa, Centrum Handlowe Wola Park, ul. Górczewska 124
XX
Fundacja „Mała Polska w Nepalu", egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie prezesi, dyrektorzy i właściciele firm wspierających Fundację „Mała Polska w Nepalu”
XX
Centrum Kreowania Liderów, egzemplarze All Inclusive otrzymują właściciele firm, biznesmeni i menedżerowie uczestniczący w seminariach i szkoleniach organizowanych przez Centrum Kreowania Liderów
XX
Egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie członkowie Klubu Inwestora
XX
Magazyn All Inclusive otrzymują bezpłatnie menedżerowie spółek należących do Grupy Generali w Polsce
XX
E gzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie władze Związku Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego Branży RTV i IT (ZIPSEE) oraz prezesi i dyrektorzy firm członkowskich ZIPSEE
XX
Egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymuje w nagrodę 10 najaktywniejszych w danym kwartale użytkowników międzynarodowego portalu nurkowego HotDive, którzy mieszkają w Polsce
Każda osoba, która wykupi wakacje typu All Inclusive w portalu Travelplanet.pl lub zakupi bilety lotnicze w portalu Aero.pl o wartości powyżej 2 500 PLN albo dokona rezerwacji pokoju w hotelu 4- lub 5-gwiazdkowym za pośrednictwem portalu hotele24.pl, otrzyma w prezencie ekskluzywny magazyn turystyczny All Inclusive XX
XX
K lienci portalu internetowego hotele.pl, którzy dokonają rezerwacji w hotelach na kwotę powyżej 5000 pln otrzymują w prezencie ekskluzywny magazyn turystyczny All Inclusive Egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują najaktywniejsi użytkownicy portalu Travelmaniacy.pl, którzy mieszkają w Polsce
REDAKCJA ADRES REDAKCJI: UL. JAGIENKI 6/34, 04-967 WARSZAWA
DZIAŁ MARKETINGU I REKLAMY: VIOLA DOMAŃSKI-SZABÓ, KIEROWNIK
TEL. +48 793 272 543
MARKETING@ALL-INCLUSIVE.COM.PL, SZABO.VIOLA@MEDIASOL.PL
E-MAIL: REDAKCJA@ALL-INCLUSIVE.COM.PL
WYDAWNICTWO: MEDIA SOL MICHAŁ DOMAŃSKI
MARKETING@ALL-INCLUSIVE.COM.PL
M.DOMANSKI@MEDIASOL.PL
WWW.ALL-INCLUSIVE.COM.PL REDAKCJA: MICHAŁ DOMAŃSKI, REDAKTOR NACZELNY, DYREKTOR M.DOMANSKI@ALL-INCLUSIVE.COM.PL WSPÓŁPRACOWNICY: MAGDALENA BARTCZAK, MAGDALENA CIACH-BAKLARZ,
WIOSNA 2016
OPRACOWANIE GRAFICZNE: STUDIO W DECHE KRZYSZTOF WALOSZCZYK STUDIO.WDECHE@GMAIL.COM PROJEKT OKŁADKI: MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA
ROBERT GONDEK, BARTEK JANKOWSKI, MARIUSZ KAPCZYŃSKI,
DRUK CTP I OPRAWA: KRA-BOX DRUKARNIA OFFSETOWA
MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA, JERZY MOSKAŁA, OLA PAKIEŁA, JERZY PAWLETA,
BIURO@KRA-BOX.PL, TEL. +48 22 615 66 62, 615 21 61, WWW.KRA-BOX.PL
KAROLINA SYPNIEWSKA-WIDA, MARCIN WESOŁY
NAKŁAD: 19.000 EGZ., WSZYSTKIE BEZPŁATNE
KOREKTA I REDAKCJA: ERRATA SYLWIA JEDLAK-DUBIEL
FOTOGRAFIA NA OKŁADCE: © HOTEL HERMITAGE